Mieczysław Limanowski "Wychowawcze znaczenie teatrów ludowych"

6

description

 

Transcript of Mieczysław Limanowski "Wychowawcze znaczenie teatrów ludowych"

i młodzieży, Kawalcami - jido - gekijo, który prowadziła wraz ze studio aktorskim do roku 1932.

Limanowski widział Sadę Yacco w przedstawieniach z 1902, prawdopodobnie w Krakowie i we Lwowie. Od tego czasu uosabiała ona dla niego zawsze ideał aktorki, czemu dawał wyraz mówiąc o niej wychowankom Reduty, a także w pub­likowanych tekstach.

1 I m o gen a - postać z Cymbelina Szekspira. A I k est a - prawdopodobnie z Alkestis Eurypidesa. Hip o I i t - z Fedry Racine'a. Pu rur a w as - z dramatu Urwasi Kalidasy. (Na temat trudności z ustalaniem

tytułu pisze Eugeniusz Słuszkiewicz we Wstępie do: Kalidasa, Siakuntala, przeł. S. Schayer, oprac. E. Słuszkiewicz, BN Seria Il, nr 111 , Wrocław 1957, s. XLIV. Polski przekład - parafraza Roberta Stillera nosi tytuł: Urwaśi męstwem zdobyta, „Litera­tura na Świecie" 1980, nr 10).

WYCHOWAWCZE ZNACZENIE TEATRÓW LUDOWYCH

REFERAT WYGŁOSZONY NA KONFERENCJI OŚWIATOWEJ W TORUNIU DNIA 10 LUTEGO 1922 ROKU 1

Teatr ludowy w Polsce - to kwestia niezwykle drażliwa; nie ma repertuaru, nie wiadomo co dawać, co grać, zwłaszcza po wsiach. żerom­ski zapytany, co właściwie grać, nie umiał dać odpowiedzi. Pisma Kołłątaja zwróciły mi uwagę na pewne rzeczy. Oto rozpamiętując w czasie swego pobytu w więzieniu w Ołomuńcu o Polsce i przechodząc wielką odmianę duchową, poleca w pismach swych 2, żeby w seminariach polskich, obok innych przedmiotów, były umieszczone ogrodnictwo i śpiew. Praca nad ziemią i życie ścisłe z nią z jednej strony, a umiłowanie śpiewu chóralnego z drugiej, powracają w naturze polskiej wyczerpane siły.

W ciągu stu lat niewoli rządom zaborczym zależało na rozbiciu polskiej duszy zbiorowej. Sto lat niewoli było okresem rozdrabniania, proszkowa­nia sił narodu, rozprzęgania tych sił. Zbrodniczo przeszkadzano wszelkiej tendencji chóralnie syntetyzującej się. Tylko w podziemiach można było prowadzić spiskową wegetację w mrokach i ciemnościach, tak obcych naturze i swobodzie polskiej. Pod słońcem nie sposób było szeregować się duchowo i rozkwitać po długich okresach indywidualistycznego, może nawet zbyt arystokratycznego wzrostu. Tylko w samotni poeci nasi - wiesz­cze rozpalali w sobie ogień, który pozwalał przetrwać innym.

Dziś zbiorowe nasze wybuchy żywiołowe są be z formy. Akty serc naszych kolektywnie nie mają spięć, które pozwalają energii zaoszczędzać się. Aby tylko wspomnieć po najeździe bolszewickim ów dzień Zaduszek, obchodzonych w Warszawie, poświęcony żołnierzowi polskiemu padłemu w boju - dzień wylewających się tłumów, chaotycznych, choć pełnych skupienia i świadomości wielkiej ofiary, tak płodnej i świętej dla wspólnoty Rzeczypospolitej.

U sąsiadów oraz jeszcze na Zachodzie nieprzerwanie formy dawne przetrwały, tu i owdzie zmienione. Z nich rodzą się owe komunalne uroczystości w Szwajcarii, w których dzieci, robotnicy i żołnierze stanowią duszę jakby reinkarnowanych wielkich walk o wolność sfederowanych kantonów 3• W Anglii wykwitają w najmniejszych nawet siołach owe pageant4, wiążące przeszłość z teraźniejszością złotą nicią.

147

U nas jest głucho. Radosnych, kolektywnych wystąpień nie ma. W czasie karnawału ulica polska jest bez masek, bez tego rozhukania, które ma nawet sztywny Berlin lub ociężała Moskwa.

Polska nie zna po miastach zabaw jak Paryż, owych wszystkich fete de nuit', kończących wielkie wspomnienia. Zatraciła nawet to, co było ongiś i absorbowało każdą jednostkę. Zmasakrowano dawne formy, tradycje, rozbito wyraz zewnętrzny narodu - pozostawiono go pełnym drgnień serca, gdyż tych drgnień nie można było wyrwać - ale odebrano mu wymowę, poprzez zbiorowy odruch ujęty stylowo.

A jednak pamiętać należy, że formy zbiorowe na Zachodzie - to momenty wielkiego budowania duchowego, które nie ustało, a pogłębiając się w masach prowadzi do formy form narodów.

U nas, w obliczu katastrofy Państwa w XVIII wieku, wszystkie dawne formy jęły się rozkładać. Pozostały tylko wspomnienia, wiersze przygodne, trudne często do przetłumaczenia z łaciny, które były pewnego rodzaju scenariuszami i rzeczywiście, jako takie, odgrywały rolę kluczy podczas zabaw i widowisk epoki Sasów. Wszystko to były pewnego rodzaju „z dar ze n i a", jakby można powiedzieć, określając po polsku tym ter­minem, którym Anglik dziś określa pageant.

Polska miała formy zbiorowego odruchu. Jak wrócić do nich z po­wrotem, jak zbliżyć się do nich znowu? Jak rzucić te dziwaczne scenariusze, noszące nazwy tryumfów, mesjad, aplauzów, wetów, tren, kronik, epita­fiów, periodów, które w połączeniu z pochodami, oracjami, z akademiami dawały barwne widowiska? Tańce i oracje, pieśni połączone z wiwatami, posuwisty polonez, owe kuligi sań barwnych .. . bogate obrazy form pol­skiego życia, związanego często z ludowym wprost folklorem, sięgającym w przeszłość. Wszak Kochanowski wyśpiewał Sobótkę - a z jasełek wigilijnych zrodziły się chóry Dziadów drezdeńskich.

Zdarzenia w nowoczesnym ujęciu muszą być rozszerzone o całą pogłębio­ną treść zmagania się tytanicznego o wolność. Dusza polska nie zadowoli się tym, co było - przez sto lat tęskniła za barwną polifonią zbiorowych głosów, wielkim snem Mickiewicza był człowiek zbiorowy.

Stworzyć przeto zdarzenia - to jak gdyby rozwijać owe mesjady lub aplauzy w kierunku związania ich ścisłego ze ziemią. Wstaje problem kultury polskiej, jeden z najgłębszych. Problem ten dotyka sprawy obudze­nia w masach twórczości.

Stworzenie zdarzeń w formie spontanicznego wylewu uczuć i emocji zbiorowego życia polskiego umożliwi z powrotem twórczość narodową. Na tej drodze wrócą formy przeszłości odnowione, pogłębione, już nasze własne, to znaczy naszego pokolenia.

Trzeba sobie jasno zdać sprawę z tego, że należy się na tych drogach patrzeć daleko przed siebie i budować z kolei wolno i rozważnie.

Masy ludowe w Polsce nie mają historii swojej - przeczuwają tylko tę przeszłość, intuicyjnie ją antycypują. Pierwszym odruchem robotnika w wyzwolonym na kilka dni Zagłębiu Dąbrowskim podczas rewolucji 1905

148

i

roku było wybicie medalu na cześć Kościuszki. Robotnik polski instynk­townie skierował się w stronę tej postaci. Kto był świadkiem, jak chłopi polscy czytali po wsiach Sienkiewicza, ten widział nie tylko ogromne wrażenie, ale wprost ogromny przełom, które te powieści powodowały. Można prawie z góry powiedzieć, że cała przeszłość Polski w odpowied­

niej formie jest przeszłością polskich mas ludowych, które dziś psychicznie niejako są na stopniu rozwojowym tej przeszłości . Czasy Saskie chwilami występują jak gdyby żywe wśród mas - chłop polski dołącza do swojej buty partykularyzm szlachecki, nie wychodzący często poza obręb wólki. Co było kiedyś w warstwach czołowych, co rozlało się szeroko i daje się dziś widzieć w masach - same zaś warstwy czołowe - inteligencja, przeszły, odnawiając się, wielki czyściec niewoli. Odnowienie to jutro zejdzie w masy, podnosząc je do roli odpowiedzialnych gospodarzy za całość, uszlachetniając niejako, jak w przeszłości, to znaczy czyniąc z nich szlachetnych.

Intuicyjnie już od szeregu lat myśl polska szuka drogi do mas, aby się z nimi związać i ruszyć zespołowo w przód.

Projekty wystawienia Norwidowskiej Wandy w Płocku z pochodem przez Wisłę i wielką mesjadą przed Katedrą, to były sny grupy artystów przed wojną jeszcze w Warszawie. Już Wyspiański marzył o wzbogaceniu obrzędu krakowskich Rękawek i tryumfu Konika Zwierzynieckiego.

Mamy wielotomowe dzieło: Słownik geograficzny 6, na którego kartkach przebogate zdarzenia Polski związane ze ziemią, sygnalizowane są w formie suchych notatek. Dzieło to pokazuje, że nie ma wsi, sioła, miasteczka w Polsce bez wspomnień historycznych, bez tradycji jakiejś wielkiej. Tu Czarniecki wojował, tam przyjmowany był uroczyście Zygmunt August, tam znowu szańce obronne z czasów tatarskich albo krzyż na polu z czasów walk Konfederacji Barskiej. Przedhistoryczne grodziska, kopce, szwedzkie szańce, znaki wojen lub zwycięstw, budowle postawione na świadectwo wielkich czynów, mogiły patriotów, wszystko to wije się barwną wstęgą, poprzez jakąkolwiek ziemię przejdziemy. Każda miejs­cowość ma swój dzień osobliwy, ale w pełni o tym nie wie. Każda jest momentem żywego ciała narodu, jedynym z etapów jego rozrostu. Uświa­domienie tego - to odkrycie „Słowa", które na początku było. Trzeba to tylko wszystkim przypomnieć, aby wspomnienia ożywiły się i poddały się twórczości kolektywnej.

Konferencja obecna nieprzypadkowo odbywa się w Toruniu. Miasto to żyje jak gdyby dziś jeszcze wspomnieniami misteriów, których rekwizyty oglądać jeszcze możemy w kruchtach kościoła Panny Marii lub św. Jana. U św. Jakuba na ścianie wisi plan pasyjnych widowisk, a w Rynku samym podobizna Kopernika poucza, że to miasto handlowe, gdyby jakaś Floren­cja dała swojego Dantego, ogarniającego wizją wszechświat i słoneczne centrum.

Oto temat godny zdarzenia - akademia o Koperniku, pochód przed pomnik, wielki pochód z tego kościoła, w którym był ochrzczony, do tego

149

kościoła, w którym był w ekstazie gorejące, wewnętrzne słońce w sobie

odkrył - prawdę, którą dostrzegł potem zewnątrz siebie, już w widzial­

nym, realnym świecie. Nie astronomia, nie odkrycia naukowe mogą tu być

opiewane, ale rozrost ducha, który podniósł się' do empireum 7 i duchowym

wzrokiem dostrzegł, że to, co ziemskie, krążyć musi dokoła światła

i świetlanego na wskroś Państwa. Przygotować zdarzenie, wydobyć arcy­

ważkie i arcyludzkie pierwiastki z tego, co dziś dostępne jest tylko kilku

uprzywilejowanym, oto zadanie naszego pokolenia, tak bardzo sprag­

nionego zespołowej pracy, dusz:>cego się już wprost w hipertrofii in­

dywidualizmu naszych przodków. Blisko Torunia leży Chełmno. Ileż

zdarzeń może wyczarować to miasto. Podobnie każda wieś. Znam jedną

taką, przez którą na wojnę moskiewską przejeżdżał Batory. Przyjmowano

go chlebem, solą i oracją, na którą Batory krótko i węzłowato był

odpowiedział. Ileż tu materiału do zdarzenia, owego pochodu całej wsi

z jednej strony w formie wojska i króla, z drugiej w formie ludności

witającej i świadomej wielkiej wyprawy, która zabezpieczy przed ruiną

i głodem bolszewizującej Rosji Iwana Groźnego.

To są rzeczy żywe - skoro tylko związane będą z nami, a przestaną być

suchą notatką kronikarską. Historyczna przeszłość nasza w formie faktów

przypomina rośliny w zielniku zasuszone i opatrzone etykietami - jakżeż

czarownym będzie rośliny te ożywić, nadać im zieleń z powrotem i prowa­

dzić do rozwarcia w kwiatach wonnych, pod słońcem znowu swobodnym

i radosnym polskiej ziemi. Scenariusze muszą być opracowane. Każda wieś

urodzić musi swój scenariusz. Inteligencja ma przed sobą wielki obowiązek.

Na tle dopiero gotowego scenariusza masy swoje emocjonalne napięcie

ujawniają. Zdarzenia muszą być rezultatem jak gdyby z zawiązanych

w tym celu konfederacji. Zbiera się wieś lub sioło, miasteczko lub jakiś

zaścianek, obojętne dokąd, do księdza, do dworu, do nauczyciela, do

wójta. Obojętna rzecz, gdzie, ale że zdążają do człowieka duchowo doj­

rzałego, odpowiedzialnego, obywatelsko wyrobionego, narodowo taktow­

nego, umiejącego demokratycznie pracować w myśl zbiorowiska i ze­

społów, a zarazem mającego charakter i własną świadomość, nie po­

zwalającą na opanowanie przez to, co niskie i przyziemne.

Wśród zebranych należy opowiedzieć ów fakt z przeszłości ważny,

mający się stać tematem zdarzenia, należy go podmalować, uzupełnić.

Fantazjować się powinno na jego tle - i zbudzić dyskusję. Przecież

o każdym historycznym fakcie można mówić godzinami, wiązać go w co­

raz nowszy sposób. To jest gromadne zastanawianie się, gromadne roz­

trząsanie. Pokaże ono od razu, jaki temat jest żywy. Tylko temat zro­

zumiany przez zbiorowość może się stać punktem krystalizacyjnym zdarze­

nia. Ale pamiętajmy, że taki temat nie od razu będzie zrozumiały. W pierw­

szej chwili ktoś powie: „Co nas król obchodzi, co zwycięstwo to lub owo,

to była Polska szlachecka". Tu zaczyna się zadanie naszego pokolenia:

rozszerzyć duszę i wypełnić przepaście nie tyle czuciowe, ile wyrazowe,

terminologiczne. W chłopie każdym drzemie Żółkiewski, Chrobry, Zawi-

150

sza. W każdym robotniku polskim drzemie Kołłątaj, Batory, Kopernik. To

uświadomić, to znaczy rozszerzyć duszę, a rozszerzyć duszę - to roz­szerzyć Polskę.

Należy stworzyć pospolite ruszenie w dziedzinie sztuki i zaprząc powoli wszystkich.

A gdy zdarzenie w formie scenariusza wyrośnie, rozpocznie się praca nad zrealizowaniem zdarzenia.

Ileż teraz inwencji powstać może w tworzeniu kostiumów, rekwizytów,

planu drogi i etapów wielkiego „zdarzenia".

Zawsze czyhają na wszystko szablony - tu, przy rozpalaniu się do

białego żaru twórczości, będzie się można poruszać na żywych drogach.

Jest ostatni czas w Polsce podjąć pracę na wsi kolektywnie, nie w formie

nieudolnego kopiowania fachowych teatrów, ale w formie wypełnionych

żywą krwią „zdarzeń", w których zagadnienie z bi or owego cz ł o -

w i e k a Mickiewiczowskiego wejdzie powoli w życie.

Pamiętajmy, że przez sto lat nie wolno nam było żyć zbiorowo i że

z punktu widzenia form nowych Polska przedstawia się jako pustynia.

Sąsiedzi nasi poszli daleko w kolektywizmie. Niemcy mechanicznie się zespalają (oczyszcza ich muzyka), Rosjanie bizantynizują się w formach chóralnych.

My pośrodku, opierając się na indywidualizmie przebogatym, musimy

wybudować: wielkie swojej ut ro duchowe, o którym trzeba wreszcie

zacząć mówić. Doniosłym też jest ten zjazd, w którym na .chwilę po­

zwolono nam zabrać głos w koniecznościach bezinteresownych naszego

narodu, który nie tylko musi dbać o swoje jutro materialne, ale i o swoje

drugie jutro. Oby to jutro nie było wypełnione jakąś pustką, a przed­

stawiało się pełnią radosną, którą Polska stara umiała na swych drogach

zawsze wyczarować i przecudnie dobywać.

1922

PRzyPJSY

Pierwodruk: „Oświata Pozaszkolna" 1922, z. 3, s. 122-127; „Poradnik Teatrów

i Chórów Włościańskich" 1922, nr 1-2, s. II- 14, i 3-5, s. 33- 36.

1 W dniach IO i li II 1922 odbyła się w Toruniu z inicjatywy Ministerstwa

Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (WRiOP) VI Konferencja Oświato­wa, poświęcona pracy nad rozwojem kultury estetycznej, a szczególnie - pracy

w dziedzinie tworzenia zespołów chóralnych i teatralnych. Jej zadaniem było rozważenie „znaczenia wychowawczego, jakie w pracy oświatowo-kulturalnej z do­

rosłymi mieć mogą chóry i teatry ludowe, a zarazem zdanie sobie sprawy z zakresu

pracy w obu tych dziedzinach". Na konferencję przybyło 99 osób, reprezentujących

24 instancje oświatowo-kulturalne państwowe i społeczne z Chełmna, Grudziądza,

151

Lidy, Łodzi, Poznania, Pucka, Rypina, Starogardu, Torunia, Warszawy, Wejherowa i Wilna. Kwartalnik „Oświata Pozaszkolna" (1922, z.3) opublikował teksty referatów, sprawozdanie z przebiegu konferencji i omówienie wypowiedzi w dyskusji. Obok Limanowskiego referaty wygłosili: Jan Stanisław Bystroń Kult pieśni jako czynnik wychowawczy w pracy oświatowej, Tadeusz Mayzner Chóry ludowe, Maria Bogu­sławska Próby realizacji teatru w warunkach wsi polskiej, Jan Bartosiński Teatr ludowy na wsi.

2 Chodzi tu zwłaszcza o pisany w więzieniu 15 VII 1802 list Hugo K o ł ł ą taj a (1750-1812) do krakowskiego księgarza i wydawcy Jana Maja, gdzie sformułowany został po raz pierwszy w Polsce program badań etnograficznych. Kołłątaj - m.in. wobec uniformizmu kultury warstw wykształconych - polecał szukać elementów autentycznej tradycji narodowej w zwyczajach, obrzędach, wierzeniach ludności chłopskiej, a pisarzy wzywał do czerpania z tych inspiracji, stając się tym samym prekursorem preromantycznej i romantycznej ludowości.

3 Limanowski poznał z autopsji niektóre spośród tych uroczystości podczas swoich pobytów w Szwajcarii, gdzie od września 1878 do początków grudnia 1889 mieszkał z rodzicami i braćmi (Genewa, Thun, Zurych), a następnie przebywał w Lozannie od 29 X 1907 do 1 VII 1908 w związku z doktoratem na tamtejszym Uniwersytecie (z miesięczną przerwą na wyjazd badawczy na Sycylię: 15 IV-15 V 1908).

4 Pageant, ang. - widowisko, pokaz, zazwyczaj na wolnym powietrzu, w którym zdarzenia historyczne pokazywane są w kostiumach z tego okresu; uroczystość publiczna, połączona z procesją (pochodem, korowodem) w kostiu-mach.

5 Fet e de n u i t, fr. - święto nocne, uroczystość nocna, zabawa, festyn

nocny. 6 Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, pod.

red. F. Sulimierskiego, B. Chlebowskiego i W. Walewskiego, Warszawa 1880-1914, t. 1-151-2. Przedruk fotoofsetowy: WAiF, Warszawa 1975-1977.

7 Empireum - z gr. empynos „ognisty", od pyr „ogień" - najwyższa, empirejska sfera nieba w starożytnej i średniowiecznej kosmologii, opisywana zazwyczaj jako sfera ognia i światła; transcendentnie wzniosłe miejsce, uważane za źródło czystej myśli i szczytnych idei; raj, niebo, firmament.

REŻYSERIA, JEJ CECHY I ELEMENTY

[ANKIETA] 1

Ogólny brak wydawnictw polskich w dziedzinie teatrologii nasunął konie­czność rozpoczęcia całego szeregu publikacji, które przy pomocy fmansowej instytucji prywatnych w porozumieniu z Naczelną Radą Artystyczną2 ukażą się wkrótce na pólkach księgarskich. Ostatnio rozesłano do reżyserów polskich kwestionariusze, zawierające szereg pytań dotyczących ich pracy artystycznej. Otrzymane wiadomości wydawnictwo przeznacza kolejno do druku w osobnym rozdziale studium Michała Orlicza pt. SŻtuka reżyserska, jej cechy i elementy. W toku pytań wyszczególniono ważne momenty związane z potrzebą utworzenia szkoły reżyserskiej i związku reżyserskiego w Polsce. Momenty te zwracają uwagę na najważniejszy dziś w teatrze problem, zasługujący na szczególniejszą opiekę, jeżeli ma być mowa o pod­niesieniu się ogólnego poziomu artystycznego - w działalności sceTJ, polskich. Korzystając z użyczonego materia/u, redakcja „Sceny Polskiej" wybrała na razie kilka tematów i zamieszcza je w formie odpowiedzi reżyserów polskich na pytania zawarte we wspomnianym wyżej kwestionariuszu.

Jak reżyser tłumaczy sobie stosunek do dyrekcji (np. prawo protestu obsady), do autora, do aktorów i do innych czynników (muzyk, dekorator itd.)?

Mieczysław Limanowski. Sądzę, że w każdej sztuce powinien panować duch autora, że ciało psychiczne w sztuce wybudowuje aktor, zaś ciało sceniczne materialne, przestrzenne, plastyk, oczywiście tylko zgodnie z re­zultatem, do którego doszedł aktor w swych czuciach i orientacjach.

Jakiego trzyma się systemu w swojej pracy reżyserskiej? a) Jak postępuje z egzemplarzem (rękopisem) autorskim? b) Czym się powoduje przy ob­sadzie ról? c) Jak zapatruje się na kwestię dublowania ról? (Czy uważa w tym wypadku za zasadę: konieczność dublowania, możliwość czy ochotę aktora itp.?) d) Sposób rozpoczęcia prób? Jaki potem rozkład pracy? Jakie

153