Michael Bond, "Paddington"

16
Michael Bond ilustracje Peggy Fortnum PADD PADD I I NGTON NGTON

description

 

Transcript of Michael Bond, "Paddington"

Michael Bond

ilustracje Peggy Fortnum

PADDPADDIINGTONNGTON

PA

DD

ING

TO

N

PROSZ

TYM NIED WIADKIEM.DZI KUJ .

ZAOPIEKOWA SI

PADDINGTON

Miś zwany PaddingtonJeszcze o Paddingtonie

Paddington daje sobie radę

PrzełożyłKazimierz Piotrowski

IlustrowałaPeggy Fortnum

Michael Bond

Kraków 2014

ROZDZIA PIERWSZY

Proszę zaopiekować się tym niedźwiadkiem

Państwo Brown po raz pierwszy ujrzeli Paddingtona

na peronie stacji kolejowej. I właśnie to sprawiło, że

Paddington otrzymał takie niezwykłe jak na misia

imię. Paddington bowiem jest nazwą stacji kolejowej

w Londynie.

Państwo Brown przyszli na stację po córkę Ju dytę,

która miała przyjechać ze szkoły do domu na wakacje.

Był ciepły letni dzień, na dworcu zebrały się tłumy

ludzi wyjeżdżających nad morze. Lokomotywy gwiz-

dały, taksówki trąbiły, tragarze biegali, pokrzykując

Miś zwany Paddington8

jeden na drugiego, i w ogóle był taki hałas, że pan

Brown, który pierwszy ujrzał niedźwiadka, musiał kilka

razy powtórzyć żonie wiadomość o swym odkryciu,

zanim zrozumiała, o co mu chodzi.

– Niedźwiedź? Na stacji? – spytała pani Brown,

spoglądając na męża ze zdumieniem. – Co ty opo-

wiadasz, Henryku! To niemożliwe!

Pan Brown poprawił okulary na nosie.

– A jednak – upierał się. – Widziałem go na włas-

ne oczy. O, tam, za workami z pocztą. Na głowie ma

bardzo śmieszny kapelusz.

Nie czekając na odpowiedź żony, pan Brown wziął

ją mocno pod ramię i zaczął się z nią przepychać

przez tłum. Okrążyli wózek z czekoladą i herbatą,

minęli kiosk z książkami i wąskim przejściem mię-

dzy stosami walizek przedostali się do biura rzeczy

znalezionych.

– No, proszę! – z dumą oznajmił pan Brown, wska-

zując w stronę ciemnego kąta magazynu. – A nie mó-

wiłem!

Pani Brown spojrzała w kierunku wskazanym

przez męża i w ciemnym kącie z trudem dostrzegła

coś małego i kudłatego. Siedziało to na walizce i mia-

ło zawieszoną na szyi kartkę, na której coś napisano.

Walizka była stara i bardzo zniszczona. Na jej boku

Proszę zaopiekować się tym niedźwiadkiem 9

ktoś napisał dużymi literami: BAGAŻ PODRĘCZNY. Pani

Brown ścisnęła ramię męża.

– Och, Henryku! – zawołała. – Miałeś chyba rację.

To j e s t niedźwiedź!

Przyjrzała się uważnie stworzeniu siedzącemu na

walizce. Wyglądało ono na bardzo niezwykłego niedź-

wiedzia. Było brunatne, w brudnym odcieniu, a na gło-

wie miało przedziwny kapelusz z szerokim rondem –

śmieszny kapelusz, jak powiedział przed chwilą pan

Brown. Spod ronda spozierała na panią Brown para

dużych, okrągłych oczu.

Widząc, że w tej sytuacji wypada coś zrobić, niedź-

wiadek wstał i uprzejmie uchylił kapelusza, odsłaniając

dwoje czarnych uszu.

– Dzień dobry – rzekł cicho i wyraźnie.

– Hm... dzień dobry – odparł pan Brown dość nie-

pewnym głosem.

Nastała chwila ciszy.

Niedźwiedź obrzucił ich pytającym spojrzeniem.

– Czym mógłbym służyć? – zapytał.

Na twarzy pana Browna odmalowało się zakło-

potanie.

– Eee... niczym. Hm... prawdę mówiąc, to myśmy

się zastanawiali, czy nie moglibyśmy panu w czymś

pomóc.

Miś zwany Paddington10

Pani Brown schyliła się.

– Jest pan bardzo małym niedźwiedziem – powie-

działa.

Miś wypiął pierś.

–  Jestem niezmiernie rzadko spotykanym oka-

zem niedźwiedzia – oświadczył z wielką godnością. –

Niewiele nas już zostało tam, skąd pochodzę – do-

dał.

– To znaczy gdzie? – spytała pani Brown.

Miś, zanim odpowiedział, bacznie się rozejrzał.

– Tam, w mrocznych ostępach Peru. Szczerze mó-

wiąc, w ogóle nie powinno mnie tu być. Jestem pasa-

żerem na gapę!

– Na gapę? – pan Brown zniżył głos i niespokojnie

obejrzał się przez ramię. Wcale by się nie zdziwił, gdy-

by zobaczył, że za jego plecami stoi policjant z notesem

i ołówkiem w ręce i skrzętnie wszystko notuje.

– Tak – przyznał niedźwiadek. – Wyemigrowałem,

pan rozumie? – Oczy mu posmutniały. – Mieszkałem

w Peru u cioci Lucy, ale ciocia musiała pójść do domu

dla emerytowanych niedźwiedzi.

– Nie powie pan chyba, że całą podróż z Ameryki

Południowej odbył pan samotnie! – zawołał pan

Brown.

Miś skinął głową.

Proszę zaopiekować się tym niedźwiadkiem 11

– Ciocia Lucy zawsze mówiła, że chce, bym wy-

emigrował z Peru, jak tylko podrosnę. Dlatego właśnie

nauczyła mnie mówić po angielsku.

– Ale jak pan radził sobie z jedzeniem? – spytała

pani Brown. – Pewnie pan głodował.

Miś się schylił, otworzył walizkę kluczykiem, który –

wraz z kartką – miał zawieszony na szyi, i wyjął ze

środka prawie pusty, duży, szklany słój.

– Jadłem marmoladę – oświadczył nie bez dumy. –

Niedźwiedzie lubią marmoladę. Ukryłem się w łodzi

ratunkowej.

– Ale co pan teraz będzie robił? – zapytał pan

Brown. – Nie można przecież siedzieć na stacji Pad-

dington i czekać na zmiłowanie boskie.

– Och, jakoś sobie poradzę... Jestem dobrej myśli.

Pochylił się, by zamknąć walizkę. Pani Brown zerk-

nęła na kartkę wiszącą na szyi niedźwiadka. Było na niej napisane tylko tyle: PROSZĘ ZAOPIEKOWAĆ SIĘ TYM

NIEDŹWIADKIEM. DZIĘKUJĘ.

Zwróciła się proszącym tonem do męża:

– Och, Henryku, co zrobimy z tym fantem? Nie

można go tutaj zostawić. Nie wiadomo, co się z nim

stanie. Londyn to wielkie miasto. Kto nie wie, dokąd

się udać, jest zgubiony. Czy ten miś nie mógłby parę

dni zatrzymać się u nas?

Miś zwany Paddington12

Pan Brown nie był przekonany.

– Ależ, moja droga Mary, nie możemy go wziąć

z sobą... tak bez namysłu. Przecież...

– Przecież co? – w głosie pani Brown zabrzmiała sta-

nowcza nuta. Spojrzała na niedźwiadka. – On jest bardzo

miły. Byłby świetnym towarzyszem dla Jonatana i Judyty.

Niechby pomieszkał u nas choć parę dni. Dzieci nigdy ci

nie wybaczą, jak się dowiedzą, żeś go tu zostawił.

– Cała ta historia może nas narazić ma grube nie-

przyjemności – odparł pan Brown nie bez wahania. –

Na pewno istnieją przepisy, które obowiązują w takich

przypadkach. – Pochylił się nad misiem. – Czy ze-

chciałby pan zatrzymać się w naszym domu? – zapytał. –

To znaczy – szybko dodał, by nie urazić misia – jeśli

nie ma pan innych planów.

Niedźwiadek podskoczył z radości, a kapelusz

o mało nie spadł mu z głowy.

– Oooch, tak, bardzo chętnie. Ogromnie by mi to

odpowiadało. Nie mam gdzie się udać, a tutaj wszyscy

są tacy zabiegani.

–  No, to sprawa załatwiona – stwierdziła pani

Brown szybko, żeby mąż się nie rozmyślił. – A marmo-

ladę może pan co dzień rano dostać na śniadanie i... –

wysilała umysł, by dodać coś jeszcze, co mogą lubić

niedźwiedzie.

Proszę zaopiekować się tym niedźwiadkiem 13

– Co dzień? – miś zrobił taką minę, jakby własnym

uszom nie wierzył. – W domu marmoladę jadłem tyl-

ko w wielkie święta. W najmroczniejszej części Peru

marmolada jest bardzo drogim specjałem.

– No to od jutra co dzień rano będzie pan jadł mar-

moladę – zapewniła go pani Brown. – A miód w każdą

niedzielę.

Na twarzy misia pojawił się wyraz zmartwienia.

– Czy to dużo będzie kosztowało? – spytał. – Widzi

pani, z pieniędzmi nie jest u mnie najlepiej.

– Skądże znowu! Do głowy by nam nie przyszło za

cokolwiek wystawiać panu rachunek. Chcielibyśmy uwa-

żać pana za członka naszej rodziny, prawda, Henryku?

Pani Brown spojrzała na męża, by ją poparł.

– Ależ naturalnie – rzekł pan Brown. – A swo-

ją drogą, skoro wybiera się pan do nas, nie od rzeczy

będzie, jeśli się sobie przedstawimy. Ta pani jest moją

żoną, a nazywamy się Brown.

Niedźwiadek uprzejmie uniósł w górę kapelusz –

dwa razy.

– Właściwie nie mam nazwiska – oświadczył. –

Mam tylko peruwiańskie imię, którego tu nikt nie

zrozumie.

– W takim razie będziemy musieli nadać panu

jakieś angielskie imię – oświadczyła pani Brown. –

Miś zwany Paddington14

To ogromnie uprości sprawę. – Rozejrzała się po stacji,

jakby szukała natchnienia. – To musi być coś oryginal-

nego – powiedziała zamyślona.

Jakby w odpowiedzi, stojąca przy jednym z peronów

lokomotywa głośno gwizdnęła i wypuściła obłok pary.

– Już wiem! – zawołała pani Brown. – Znaleźliśmy

pana na stacji Paddington, więc będzie się pan nazywał

Paddington!

– Paddington! – miś powtórzył to słowo parę razy,

żeby się upewnić, czy dobrze usłyszał. – To imię wydaje

mi się nieco przydługie.

– Ale jest całkiem wytworne – zapewniła go pani

Brown. – Tak, podoba mi się. I niech już tak zostanie.

Pani Brown wyprostowała się.

– No dobrze. Panie Paddington – powiedziała – muszę

teraz odebrać z pociągu naszą córeczkę Judytę. Przyjeżdża

ze szkoły do domu na wakacje. Na pewno po tak długiej

podróży chce się panu pić, może więc pójdą panowie do

bufetu i mąż zafunduje panu fi liżankę pysznej herbaty.

Paddington oblizał wargi.

– Bardzo mi się chce pić – przyznał. – Woda mor-

ska budzi pragnienie.

Podniósł walizkę, mocno naciągnął kapelusz na

czoło, uprzejmym gestem łapy wskazał w stronę bu-

fetu i rzekł:

Proszę zaopiekować się tym niedźwiadkiem 15

– Pan będzie łaskaw, panie Brown.

– Hm, hm... dziękuję, panie Paddington – odparł

pan Brown.

–  Henryku, uważaj na niego! – zawołała pani

Brown za nimi. – I, na miły Bóg, zdejmij mu czym

prędzej tę kartkę z szyi. Wygląda z nią jak paczka.

Jestem pewna, że gdy zobaczy go tragarz, wrzuci go

na wózek z bagażem!

W bufecie był tłok, ale panu Brownowi udało się

znaleźć w kącie stolik na dwie osoby. Paddington stanął

na krześle, co pozwoliło mu wygodnie oprzeć łapy na

szklanym blacie stołu. Rozglądał się zaciekawiony, gdy

tymczasem pan Brown poszedł po herbatę. Miś zobaczył,

że wszyscy jedzą, co mu przypomniało, jak bardzo jest

głodny. Na stoliku leżała niedojedzona słodka bułeczka

z rodzynkami. Już po nią sięgał, gdy nadeszła kelnerka

i zmiotła mu ją spod łapy do miski na odpadki.

– Nie ruszaj tego, kochanie – powiedziała i przy-

jaźnie poklepała go po ramieniu. – Nie wiesz, kto mógł

jeść tę bułeczkę.

Paddington czuł taką pustkę w brzuchu, że było mu

obojętne, po kim by jadł, ale był zbyt grzeczny, aby się

sprzeciwić kelnerce.

– No, Paddington – powiedział pan Brown, stawia-

jąc na stoliku dwie parujące fi liżanki herbaty i talerz,

Miś zwany Paddington16

na którym wznosiła się góra ciastek. – Jak my się do

tego weźmiemy?

Paddingtonowi zaświeciły się oczy.

– Bardzo panu dziękuję – odparł, mierząc herba-

tę niepewnym wzrokiem. – Ale dość trudno jest pić

z fi liżanki. Jak piję, to zawsze wkładam głowę do na-

czynia, bo inaczej kapelusz wpada do środka i psuje

cały smak.

Pan Brown się zastanowił.

–  Najlepiej będzie, jak pan da mi ten kapelusz.

Naleję herbaty na spodek. Co prawda, w najlepszym

towarzystwie tak się nie robi, ale jeśli raz tak postąpimy,

na pewno nikt nam tego nie będzie miał za złe.

Paddington zdjął kapelusz i ostrożnie położył go

na stoliku. Pan Brown tymczasem nalał herbaty na

spodek. Miś głodnym wzrokiem spoglądał na ciastka,

a zwłaszcza na duże kremowe z dżemem, leżące na

talerzyku, który pan Brown postawił przed nim.

– No to do dzieła, panie Paddington – powiedział. –

Żałuję, że nie mają tu ciastek z marmoladą, ale wziąłem,

co było najlepszego.

– Dobrze zrobiłem, że wyemigrowałem – rzekł

Paddington, sięgając łapą po talerzyk i przyciągając go

do siebie. – Czy pańskim zdaniem ktoś mógłby wziąć

mi za złe, gdybym wszedł na stolik i zjadł to ciastko?

Proszę zaopiekować się tym niedźwiadkiem 17

Zanim pan Brown zdążył odpowiedzieć, miś wdra-

pał się na stół i prawą łapą mocno przycisnął ciastko,

największe i najbardziej lepkie ze wszystkich, jakie

pan Brown mógł dostać w bufecie. W ciągu paru se-

kund część ciastka oblepiła wąsy Paddingtona. Ludzie

w bufecie zaczęli się trącać łokciami i spoglądać w jego

stronę. Pan Brown żałował, że nie wybrał zwykłego

kruchego ciastka, ale niewiele wiedział o obyczajach

niedźwiadków. Mieszał cukier w swej fi liżance, wyglą-

dał przez okno i udawał, że przez całe życie przycho-

dzi do bufetu na stacji Paddington napić się herbaty

z niedźwiedziem.

PADDINGTON

Cena 36,90 zł

Na stacji Paddington w Londynie pojawia się mały zagubiony niedźwiadek. Przypadkowo

wpada na państwa Brown, którzy zabierają go do siebie. Miś szybko zostaje nowym członkiem rodziny, a jego zdumiewające pomysły sprawiają,

że nikt nie będzie się nudzić! Paddington da sobie radę z każdym problemem, zawsze jest

czarujący i uprzejmy, a w kieszeni ma kanapkę z marmoladą na czarną godzinę. Czy będzie umiał przyzwyczaić się do wielkiego miasta? Jakie przygody go spotkają? I kto zostanie

najlepszym przyjacielem niedźwiadka?

PA

DD

ING

TO

N

PROSZPROSZ

TYM TYM NIED WIADKIEM.NIED WIADKIEM.DZI KUJ .DZI KUJ .

ZAOPIEKOWA ZAOPIEKOWA SISI

W serii:

Już w grudniu 2014 w kinach fi lm o przygodach misia Paddingtona!

Cena 36,90 zł

PADDINGTON™ and PADDINGTON BEAR™© Paddington and Company Limited/Studiocanal S.A. 2014

Paddington Bear™, Paddington™ and PB™are trademarks of Paddington and Company Limited

Licensed on behalf of Studiocanal S.A. by Copyrights Group

www.paddington.com

Na stacji Paddington w Londynie pojawia się mały za-gubiony niedźwiadek. Przypadkowo wpada na państwa Brown, którzy zabierają go do siebie. Miś szybko zostaje nowym członkiem rodziny, a jego zdumiewające pomy-sły sprawiają, że nikt nie będzie się nudzić! Paddington da sobie radę z każdym problemem, zawsze jest czarujący i uprzejmy, a w kieszeni ma kanapkę z marmoladą na czarną godzinę. Czy będzie umiał przyzwyczaić się do wielkiego miasta? Jakie przygody go spotkają? I  kto zostanie najlepszym przyjacielem niedźwiadka?