MFO Konkurs Na Przeklad - Uzasadnienie - Jezyk Hiszpanski

4
1 11. Międzynarodowy Festiwal Opowiadania, edycja 2015 Rozstrzygnięcie konkursu na przekład opowiadania z języka hiszpańskiego Analiza przekładów Konkursowe opowiadanie „Penélope” zamieszkałego w Stanach Zjednoczonych boliwijskiego pisarza Edmundo Paza Soldana (1967) pochodzi z wydanej w 2004 roku książki Desencuentros [dosłownie: „Niespotkania], która obejmuje opowiadania z dwóch pierwszych zbiorów: Las máscaras de la nada [„Maski nicości”] z 1990 roku i Desapariciones [„Zniknięcia”] z 1994 roku. Opowiadania te, dość żnorodne zarówno pod względem tematycznym jak i formalnym (teksty kilkustronicowe sąsiadują z krótkimi, zwartymi formami, a niekiedy wręcz kilkuzdaniowymi miniaturami, tzw. „mikroopowiadaniami”), w obrębie każdego zbioru zgrupowane są w spójne serie. Należące do drugiego zbioru opowiadanie „Penélope” liczy sobie niemal pięć stron i ukazuje na nich topos odwrócony: po jednej namiętnej nocy bez przyszłości, beznadziejnie zakochany mężczyzna czeka na powrót ukochanej, która z podróży po świecie posyła mu puste pocztówki. Proza Edmundo Paza Soldana charakteryzuje się językiem wyrazistym, a przy tym naturalnym w odbiorze i, przynajmniej na pierwszy rzut oka, łatwym do tłumaczenia – co pozwala zrozumieć ilość nadesłanych na konkurs przekładów (aż 118). Tym bardziej frapujący jest fakt, że większość z nich jest do siebie bliźniaczo podobna i w zasadzie powiela podobne błędy – przy czym żadne tłumaczenie nie jest wolne od którejś z powtarzających się systematycznie usterek. Pomijając ok. 10% konkursowych prac, które są najzwyczajniej niechlujne, napisane w pośpiechu i tak usiane literówkami, że przypominają zadania domowe odrobione pod przymusem i na kolanie, a nie teksty świadomie nadesłane na konkurs – reszta tłumaczeń daje świadectwo dwóch tendencji: albo niewolniczej wierności wobec słowa pisanego, albo hiperaktywności translatorskiej. Niewolnicza wierność, postulowana w tekstach religijnych, jest trudna do obronienia w przypadku potoczystej prozy współczesnej, niszczy naturalne frazowanie w języku polskim i rodzi rozmaite niezręczności (jak np. w scenie, gdzie przytomna i zdecydowana na wyjazd bohaterka nagle „wybełkotała” lub „wyjąkała” słowa pożegnania, podczas gdy czasownik „balbucear” aż prosił się o to, by przetłumaczyć go jako „mamrotać” lub wręcz „szeptać”). Hipertranslacja jest równie poważnym błędem przekładowym, bo tłumacz popisujący się własną inwencją, systematycznie szukający odpowiednika możliwie najdalszego od oryginału, zaciera tym samym wyznaczniki stylu danego autora, o którym decyduje m. in. dobór słownictwa, długość frazy, rytm zdania czy też wydźwięk poszczególnych zdań (np. komiczny lub ironiczny). Pomiędzy tymi dwiema ekstremalnymi strategiami daje się wyczuć trzecia: taktyka omijania problemu. Polega ona tym razem nie na dopisywaniu, a usuwaniu: w efekcie z tłumaczenia znikają całe fragmenty zdań, przeważnie te, które tłumaczowi sprawiają problem. Przykładem niech będzie początek zdania inaugurującego opowiadanie: Ernesto conoció a Nicola en Amberes un martes a la hora del crepúsculo, cerca de la catedral sitiada por turistas deseosos de conocer una catedral sitiada por turistas – czyli, w tłumaczeniu

description

Międzynarodowy Festiwal Opowiadania - Konkurs na przekład opowiadania - uzasadnienie werdyktu (jęz. hiszpański)

Transcript of MFO Konkurs Na Przeklad - Uzasadnienie - Jezyk Hiszpanski

Page 1: MFO Konkurs Na Przeklad - Uzasadnienie - Jezyk Hiszpanski

1

11. Międzynarodowy Festiwal Opowiadania, edycja 2015

Rozstrzygnięcie konkursu na przekład opowiadania z języka hiszpańskiego

Analiza przekładów

Konkursowe opowiadanie „Penélope” zamieszkałego w Stanach Zjednoczonych boliwijskiego pisarza Edmundo Paza Soldana (1967) pochodzi z wydanej w 2004 roku książki Desencuentros [dosłownie: „Niespotkania], która obejmuje opowiadania z dwóch pierwszych zbiorów: Las máscaras de la nada [„Maski nicości”] z 1990 roku i Desapariciones [„Zniknięcia”] z 1994 roku. Opowiadania te, dość różnorodne zarówno pod względem tematycznym jak i formalnym (teksty kilkustronicowe sąsiadują z krótkimi, zwartymi formami, a niekiedy wręcz kilkuzdaniowymi miniaturami, tzw. „mikroopowiadaniami”), w obrębie każdego zbioru zgrupowane są w spójne serie. Należące do drugiego zbioru opowiadanie „Penélope” liczy sobie niemal pięć stron i ukazuje na nich topos odwrócony: po jednej namiętnej nocy bez przyszłości, beznadziejnie zakochany mężczyzna czeka na powrót ukochanej, która z podróży po świecie posyła mu puste pocztówki. Proza Edmundo Paza Soldana charakteryzuje się językiem wyrazistym, a przy tym naturalnym w odbiorze i, przynajmniej na pierwszy rzut oka, łatwym do tłumaczenia – co pozwala zrozumieć ilość nadesłanych na konkurs przekładów (aż 118). Tym bardziej frapujący jest fakt, że większość z nich jest do siebie bliźniaczo podobna i w zasadzie powiela podobne błędy – przy czym żadne tłumaczenie nie jest wolne od którejś z powtarzających się systematycznie usterek. Pomijając ok. 10% konkursowych prac, które są najzwyczajniej niechlujne, napisane w pośpiechu i tak usiane literówkami, że przypominają zadania domowe odrobione pod przymusem i na kolanie, a nie teksty świadomie nadesłane na konkurs – reszta tłumaczeń daje świadectwo dwóch tendencji: albo niewolniczej wierności wobec słowa pisanego, albo hiperaktywności translatorskiej. Niewolnicza wierność, postulowana w tekstach religijnych, jest trudna do obronienia w przypadku potoczystej prozy współczesnej, niszczy naturalne frazowanie w języku polskim i rodzi rozmaite niezręczności (jak np. w scenie, gdzie przytomna i zdecydowana na wyjazd bohaterka nagle „wybełkotała” lub „wyjąkała” słowa pożegnania, podczas gdy czasownik „balbucear” aż prosił się o to, by przetłumaczyć go jako „mamrotać” lub wręcz „szeptać”). Hipertranslacja jest równie poważnym błędem przekładowym, bo tłumacz popisujący się własną inwencją, systematycznie szukający odpowiednika możliwie najdalszego od oryginału, zaciera tym samym wyznaczniki stylu danego autora, o którym decyduje m. in. dobór słownictwa, długość frazy, rytm zdania czy też wydźwięk poszczególnych zdań (np. komiczny lub ironiczny). Pomiędzy tymi dwiema ekstremalnymi strategiami daje się wyczuć trzecia: taktyka omijania problemu. Polega ona tym razem nie na dopisywaniu, a usuwaniu: w efekcie z tłumaczenia znikają całe fragmenty zdań, przeważnie te, które tłumaczowi sprawiają problem.

Przykładem niech będzie początek zdania inaugurującego opowiadanie: Ernesto conoció a Nicola en Amberes un martes a la hora del crepúsculo, cerca de la catedral sitiada por turistas deseosos de conocer una catedral sitiada por turistas – czyli, w tłumaczeniu

Page 2: MFO Konkurs Na Przeklad - Uzasadnienie - Jezyk Hiszpanski

2

dosłownym : „Ernesto poznał Nicolę we wtorek w godzinie zmierzchu, obok katedry oblężonej przez turystów pragnących poznania katedry oblężonej przez turystów”. Niestety, zarówno rytm tego prostego w gruncie rzeczy zdania, jak i jego ironiczny wydźwięk zgubił się w niejednym przekładzie:

- „We wtorek o zmierzchu Ernesto spotkał Nicolę w Antwerpii, w pobliżu katery otoczonej przez chcących ją zobaczyć turystów.” - „Poznali się pewnego wtorkowego wieczora w Antwerpii, niedaleko katedry obleganej przez turystów spragnionych wizyty w katedrze obleganej przez turystów.” - „Ernest poznał Nikolę w Antwerpii pewnego wtorku, gdy zapadał już zmierzch. Spotkał ją w pobliżu Katedry Najświętszej Marii Panny wypełnionej mrowiem turystów, którzy chcieli zobaczyć katedrę znaną z tego, że zawsze pełno tam turystów.” - „Ernesto poznał Nikolę w Antwerpii pewnego wtorkowego wieczoru, w pobliżu katedry pełnej zewsząd ją otaczających turystów , żądnych jej poznania.” - „Ernesto zapoznał Nicolę w Antwerpii. Pewnego wtorku, o zmierzchu, bedac w pobliżu katedry oblężonej przez zwiedzajacych turystów, zmierzał w kierunku swojego mieszkania.” [pisownia oryginalna, łącznie z literówkami]

Jak można się przekonać, konkursowe opowiadanie, mimo wspomnianej pozornej prostoty, stwarzało tłumaczom szereg konkretnych trudności. Żadna z prac nie zdołała uniknąć wszystkich pułapek stawianych przez tekst, przy czym najwięcej problemów pojawiło w kontekście nazw własnych i elementów kulturowych (jak w przypadku tłumaczenia imienia Ulises jako Odyseusz, rezygnując tym samym automatycznie z szeregu intertekstualnych tropów).

Szczegółowa analizę błędów napotkanych w 118 pracach zajęłaby prawdopodobnie kilkadziesiąt stron, więc wspomnijmy tylko o tych najistotniejszych (pomijając ewidentne pomyłki, w stylu nazwania wtorku – czwartkiem, czy blond czupryny – rudą). Ok. 10% prac zawiera podstawowy błąd, polegający na pozostawieniu w przekładzie nazwy miasta „Amberes”, w którym toczy się akcja: był to błąd dyskwalifikujący pracę, wynikający z braku kompetencji tłumacza, z jego niewiedzy i lenistwa: kombinacja tych cech nie daje szansy na powodzenie w tym zawodzie. Tymczasem „Amberes” to hiszpańska nazwa belgijskiego miasta, którego francuska nazwa brzmi „Anvers”, flamandzka i niemiecka – „Antwerpen” (nie zapominajmy, że Belgia ma trzy języki oficjalne, a dzieli się na Region Flandryjski i Waloński), a polska – „Antwerpia”. Tylko jedna tłumaczka pokusiła się o zręczne uprzytomnienie czytelnikowi, mimochodem, gdzie toczy się akcja: „w Antwerpii, w północnej Belgii”.

Kwestia języków jest o tyle istotna, że powraca w drugiej części opowiadania, gdzie wyobcowanie bohatera podkreśla niezrozumiały język płynący z radia. W oryginale jest to „holandés”, w przypadku języków oficjalnych Belgii zwany jednak „niderlandzkim” czy wręcz „flamandzkim” (chociaż wśród specjalistów jest to kwestia sporna). Połowa tłumaczy każe jednak bohaterowi słuchać belgijskich radiostacji nadających w języku holenderskim, co świadczy o olimpijskiej obojętności wobec geografii i podziałów politycznych. Spora część tłumaczy zignorowała również występujące w tekście rozróżnienie na la casa de Rubens i Rubenshuis w oryginalnym brzmieniu, pisząc w obu przypadkach o „domu Rubensa” czy „muzeum Rubensa”, mimo iż autor świadomie podkreślał obcość tego wyrażenia.

Page 3: MFO Konkurs Na Przeklad - Uzasadnienie - Jezyk Hiszpanski

3

Jeśli chodzi o szereg nazw własnych pojawiających się na pustych pocztówkach, nadsyłanych zakochanemu Ernestowi przez Nicolę: Napoli, Roma, Firenze, Venezia, Viena, Munich, Heidelberg, Amsterdam... ¡Bruselas! – to zaledwie kilka osób w ogóle zauważyło, a następnie uszanowało decyzję autora, że pierwsze miasta zachowują pisownię oryginalną, jak na pocztówkach (Napoli, Roma, Firenze, Venezia), a druga połowa nazw, bliżej Antwerpii, pojawia się już w brzmieniu hiszpańskim (Viena, Munich, Heidelberg, Amsterdam, Bruselas). W takim wypadku tłumacz świadomy geograficzno-kulturowych gierek powinien najpierw użyć nazw: Napoli, Roma, Firenze, Venezia, a potem: Wiedeń, Monachium, Heidelberg, Amsterdam, Bruksela – i na wszelki wypadek opatrzyć tekst zwięzłym przypisem, jak to zrobiła jedna z tłumaczek.

Kolejny element kulturowy, który okazał się problematyczny dla młodych tłumaczy, to niewinne sformułowanie: después de una cena de tallarines y vino blanco. „Una cena” to kolacja, „vino blanco” – białe wino, natomiast słownikowa definicja „tallarín” to „krajanka, (makaron)”. Część tłumaczy użyła bezrefleksyjnie tego słowa, tworząc komiczne zderzenie w stylu: „po kolacji, na którą była krajanka z białym winem” – przy czym polskie słowo „krajanka” oznacza zarówno ręcznie krojony makaron, jak i drobno krojone warzywa, z których coś się dopiero ugotuje. Kolejne cztery osoby uznały, że słowo „tallarines” jest nieprzetłumaczalne: „po kolacji na bazie makaronu tallarines i białego wina”; „po kolacji z białym winem i tallarín jako daniem głównym”; „po kolację złożonej z tallarines i białego wina” [pisownia oryginalna]; „po kolacji złożonej z tallarin1 i białego wina” – przy czym ostatnia z nich postanowiła tak ważny element kulturowy opatrzyć starannym przypisem: „1Rodzaj peruwiańskiego dania z makaronu”, nie dbając o to, że główny bohater jest z Boliwii. Zdecydowana większość tłumaczy nie korzystała jednak ze słownika, tylko z wyszukiwarki Google, która nie tylko wyświetliła im ilustrację słowa „tallarines” w formie talerza z makaronem, ale i podsunęła słowo „tagliatelle”. Skorzystała z niego połowa z nich. Słowo to jednak, dobrze znane Polakom jako część menu włoskich restauracji, rzadko występuje samotnie – i stąd pojawienie się w tłumaczeniach np. „porcji tagliatelle z sosem, zakrapianym białym winem”, czy też sugestii, że „zaserwowano kolację”. I znowu wymowa zdania, rejestrującego domową, studencką kolację boliwijskiego studenta ekonomii ze spotkaną przypadkowo dziewczyną, rozmyła się zupełnie.

Na koniec, największą trudność sprawił wszystkim następujący fragment: Dejemos hablar al viento, dijo, y a Ernesto le gustó la frase, la encontró muy original. Después, dejaron hablar al viento. W dosłownym tłumaczeniu, które jednak nic nie traci z uroku oryginału : „Pozwólmy mówić wiatrowi – powiedziała, a Ernestowi spodobał się to zdanie, uznał je za bardzo oryginalne. Po czym pozwolili mówić wiatrowi.” Niektórym polskim tłumaczom jednak nie spodobało się to zdanie, a może uznali je za niezrozumiałe, bo ich propozycje wyrażały szereg innych możliwości, coraz bardziej odległych od tekstu wyjściowego (pisownia oryginalna):

„Dość tego gadania po próżnicy” – powiedziała, a Ernestowi bardzo spodobało się to powiedzenie - uznał je za niezwykle oryginalne. Przestali więc gadać po próżnicy.” „Przestańmy rzucać słowa na wiatr, powiedziała, a Ernesto pomyślał, że bardzo podoba mu się to zdanie, uznał je za niesłychanie oryginalne. Później przestali rzucać słowa na wiatr.”

Page 4: MFO Konkurs Na Przeklad - Uzasadnienie - Jezyk Hiszpanski

4

„Przestańmy mówić do wiatru, powiedziała, a Ernesto spodobało się to zdanie, uważał je za bardzo oryginalne. Potem przestali mówić do wiatru.” „Nie strzępmy języka, powiedziała, a Ernestowi spodobało sie to zdanie, uważał je za bynajmniej oryginalne. Następnie przestali strzępić język.” „"Skończmy rozmawiać z wiatrem", powiedziała, a jemu wydało się to bardzo oryginalne. A potem już, skończyli rozmawiać z wiatrem.” „Zdajmy się na los, powiedziała, a Ernestowi spodobało się to zdanie, uznał je za bardzo oryginalne. Później zdali się na los.” „To równie ulotne jak wiatr, rzekła, a Ernestowi spodobało się to zdanie, uznał je za dość oryginalne. Pozwolili, żeby porwał ich ten wicher.”

Tylko dwie osoby rozpoznały „bardzo oryginalne” sformułowanie Nicoli jako aluzję do tytułu iberoamerykańskiej powieści – czy też, ściśle rzecz ujmując, tylko dwie poinformowały o tym czytelnika, korzystając z dobrodziejstw przypisu tłumacza. Zacytujmy ten bardziej lakoniczny z nich: „W oryginale Dejemos hablar al viento – tak samo brzmi tytuł powieści autorstwa Juana Carlosa Onetti, traktującej o niepowodzeniach mężczyzny w różnych sferach życia (przyp. tłum.)”; drugi przypis miał już formułę mikro-wykładu z literatury, która może niekoniecznie nadaje się na przypis. Tak czy inaczej, obie te osoby zasługują na wyróżnienie ze względu na swoje niezaprzeczalne kompetencje tłumaczeniowe, do których należy pośredniczenie między autorem a czytelnikiem oraz wychwytywanie intertekstualnych gier i aluzji. Należy im życzyć wytrwałości na dalszej drodze doskonalenia warsztatu tłumacza.

Ostateczny werdykt

Reasumując, po przeczytaniu i porównaniu 118 przekładów konkursowych, z których żaden nie był wolny od mniejszych lub większych usterek, a większość uparcie powielała podobne rozwiązania i podobne błędy, na nagrodę wydaje się zasługiwać praca wyjątkowa w sensie stylistycznym, napisana płynną polszczyzną i na tyle sprawnie, by móc zostać opublikowana bez większych ingerencji redakcyjnych, a przy tym w znacznym stopniu respektująca większość wyborów autora (bo nie wszystkie). Jest to praca nr 106 Natalii Wojciechowskiej i zasługuje ona na przyznanie III nagrody.

Na wyróżnienia książkowe zasługują prace, których autorki zadały sobie trud wyjaśnienia czytelnikom elementów istotnych dla zrozumienia tekstu:

- praca 68 pani Moniki Raab, - praca nr 111 pani Aleksandry Wurst, - praca nr 114 pani Joanny Wyszyńskiej.

Marta Eloy Cichocka