Medium · nieje pozytywne myślenie, aby nauczyć się do-strzegać piękno niemal wszędzie, a tym...

79
Medium Nr 1/2017 (nr 25) e-magazyn rozwoju osobistego Kolorowy Wszechświat Świadomość bogactwa W poszukiwaniu tęczy Pokochać to, co jest nie-do-pokochania Śmierć w Tarocie

Transcript of Medium · nieje pozytywne myślenie, aby nauczyć się do-strzegać piękno niemal wszędzie, a tym...

MediumNr 1/2017 (nr 25) e-magazyn rozwoju osobistego

Kolorowy Wszechświat

Świadomośćbogactwa

W poszukiwaniutęczy

Pokochać to, co jest nie-do-pokochania

Śmierć w Tarocie

str. 1

zdjęcie: Tomasz Wiśniewski

Przygotowując kolejny numer Medium, wybra-łam jako temat przewodni Piękno. Bardzo przy-stawał do budzącej się przyrody, śpiewu ptakówza oknem i całego wiosennego klimatu. Tewszystkie pachnące kwiaty, delikatne, zielonepączki rozwijających się listków – to takie oczy-wiste w swojej urodzie. Zachłystuję się tym coroku i nigdy mi się to nie znudzi.

Tymczasem moją uwagę przyciągnęła wy-jątkowa opowieść Karoliny o tym, jak odnajdujepiękno i miłość w tym, co wydaje się wyjątkowotrudne, a niektórym może nawet okropne. Poru-szył mnie ten tekst ogromnie. A kiedy westchnę-łam, wycierając załzawione ze wzruszenia oczy:„jakież to piękne”, uświadomiłam sobie, że niesztuką jest zachwycać się rozkwitającym nawiosnę kwiatem czy kolorowym obrazkiem.Sztuką jest dostrzec piękno w tym, co przynosiból, pozwalając nam wzrastać w miłości i akcep-tacji. Prawdziwe piękno, jak każda inna pozy-tywna jakość, rodzi się w nas niezależnie odurody zewnętrznych okoliczności. Polecamwszystkim, przeczytajcie proszę „Pokochać to, cojest nie-do-pokochania”.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po-jawił się następny artykuł na temat przejściaw inny wymiar, a potem okazało się, że kolejnyz całej serii odcinek opowieści o tarocie takżedotyczy śmierci. „W poszukiwaniu tęczy” uczynas, jak godzić się z odejściem bliskiej osoby i jakżyć po tej ogromnej stracie. Wierzę, że przyniesieukojenie i zrozumienie nam wszystkim, bo każdyz nas kiedyś rozstał się z kimś na zawsze.

Żegnając się z zimą, dotykamy w tym nume-rze bardziej rozstań i tego, co minęło, niż cudurozkwitającej przyrody. Ale to właśnie pożegnańmusimy się nauczyć, bo zwykle są o wiele trud-niejsze niż powitania.

Ale jest w Medium też i piękno w całej oka-załości. Kosmiczne piękno. W tym numerze za-praszamy do podziwiania cudownych zdjęćwszechświata zrobionych przez znakomitego fo-tografa Tomasza Wiśniewskiego. I chociaż z przy-czyn technicznych Medium nie jest w stanieudźwignąć dobrej rozdzielczości, to i tak mamyzaszczyt zaprosić Was na blog internetowy, któryokaże się prawdziwą ucztą dla oka i duszy. I cie-szymy się z tego, że to właśnie my pokazujemynaszym Czytelnikom, gdzie w sieci można znaleźćcoś, co z zachwytu zapiera dech.

Dla chwil zanurzenia w pięknie warto żyć.I warto odmierzać dni podziwem, uznaniem i za-uważaniem wokół siebie harmonii. Prawdziwiepozytywne myślenie to dostrzeganie z radościągarstki krokusów nieśmiało przebijających sięprzez pierwsze listki trawy. Ale to także dostrzega-nie tęczy tam, gdzie inni widzą tylko chmury. Sa-mych tęczowych dni Kochani Czytelnicy.

str. 2

Na dzień dobry

str. 3

Czasu pełnego miłości, rodzinnego ciepłaoraz bogactwa duchowego i materialnego

życzyRedakcja Medium

Obok miłości ......................................

Słów kilka o pięknie ............................

Piękno 3D ..........................................

Magia Księżycowej Wyspy ................

Świadomość Bogactwa .....................

W dodze do pełnej harmonii ..............

Pokochać nie-do-pokochania .............

W poszukiwaniu tęczy .......................

Sekret szczęśliwego związkuProstota .............................................

Ku więcej ...........................................

Kolorowy Wszechświat ......................

Moje Vedic Art ....................................

Duchowy biznes ................................

Magia na co dzień .............................

Runa Eihwaz .....................................

Śmierć w Tarocie ...............................

Refleksje o ReikiŚmierć i Reiki ....................................

Hologramy przeszłości (wywiad z jasnowidzem B. Zalewską) .............

Magiczna kuchnia Małgosi ................

Witamina C ........................................

Prawda i wybaczenie .......................

Krótka bajka o pięknie .......................

Bractwo Dusz ....................................

Wtul mnie w siebie cz. 4. ..................

str. 4

31

37

39

41

45

49

51

55

57

61

63

65

67

75

5

7

9

11

15

19

21

23

25

27

Spis treści

Temat numeru

Pozytywnie

Psychologicznie

Dla ciała

Literacko

Ezoterycznie

Inspiracje

str. 5

Każdy człowiek potrafi zdefiniować bogactwojako odpowiednią ilość pieniędzy czy dóbr mate-rialnych. Czasem dodajemy do tego także ogólnewyobrażenie obfitości przeróżnych jakości. Dlamnie największym bogactwem jest piękno, któ-rego możemy doświadczać, ponieważ to właśnieono sprawia nam najwięcej radości.

Bez wątpienia najważniejszą jakością w na-szym rozwoju jest i będzie miłość bezwarunkowa.Stale powtarzam, że to właśnie miłość uzdrawianasze ciała i dusze. Jednak piękno jest splecionez miłością nierozerwalnie i w każdym aspekcie.I chociaż kiedy wypowiemy te dwa różne prze-cież słowa, to każdy pomyśli o dwóch różnychzjawiskach, jednak w rzeczywistości my tylko niezauważamy niezwykłej spójności piękna, dobrai miłości.

Uważam, że każda miłość jest piękna. Natym ona polega, by wznosić naszą wibrację naj-wyżej jak to możliwe. Wliczam w to także miłośćromantyczną, która przecież nas uwzniośla, in-spiruje do artystycznej twórczości i po prostuuszczęśliwia. Każde takie uczucie pozwala namdoświadczyć pełni i dotknąć najlepszych dla naswibracji.

Być może właśnie po to istnieje na Ziemi ko-chanie, aby pokazać człowiekowi jego prawdziwąboską naturę. I dodam tylko, że nie jest dla mniemiłością zaborcza chęć pożądania kogoś nawłasność, zaobrączkowania się i zabezpieczeniaekonomicznego swojego przychówku. Miłość tomiłość, nie ma w niej zakulisowych interesów

i potrzeb. I tylko o tym tutaj mówimy.To, co kocham, jest dla mnie zawsze piękne.

Czasem patrzę po prostu przez różowe okulary,ponieważ uczucia mogą zmienić optykę. Nie do-strzegam tego, co widzi ktoś inny – widzę tylkocudowne strony swojego ukochanego medalu.Dostrzegam w tym harmonię, ład, atrakcyjność,ciepło… i wszystko to, co dla mnie szczególniebliskie i ważne. I chociaż mogłabym różnie defi-niować kolejne jakości, w gruncie rzeczy zawszesprowadzam to do jednego: „podoba mi się, jestpiękne”. Tak działa miłość. A celowo piszęo przedmiotach czy miejscach, ponieważ mo-żemy kochać również rzeczy i zjawiska, a nietylko ludzi. To ważne. Kiedy uświadomimy sobiemoc naszego serca, wówczas nie musimy szu-kać kogoś do kochania – możemy obdarzać tąmocą Wszystko Co Jest.

Piękno znajduje swoje miejsce tuż obok miłości, ponieważ z pomocą zachwytu potrafi błyskawicznie podnieść naszą

duchową częstotliwość na wyżyny.

Wiele razy mówiłam w uniesieniu, że kochamten widok, to miejsce czy ten przedmiot. Stale teżpowtarzam, że kocham pisanie albo pływanie.Od zachwytu i błogości płynnie przechodzę doodczuwania miłości, wiedząc, że kiedy nazywamswoje uczucia, wzmacniam je i utrwalam.Wszystko, na czym skupiamy swoje myśli i emo-cje – zasilamy i urzeczywistniamy.

Obok miłości

Bogusława M. Andrzejewskatrener rozwoju osobistego,

publicystka, nauczyciel Reiki,konsultant NAO,

astropsycholog, numerolog.http://prosperita.edu.pl

Temat numeru

str. 6

Dlatego z taką łatwością zamieniamy lubieniena kochanie, a jeśli coś nam się podoba, równieprosto udaje nam się ogarnąć to miłością. Todobrze. Ponieważ – jak pisałam wielokrotnie –miłość uzdrawia.

Czasem może to się wydać egzaltacją, kiedyna proste rzeczy i zjawiska reagujemy okrzykiemzachwytu i wyznaniem uczuć. Oczywiście i takbywa, że spotykamy się z przesadą. Jednakłatwo rozpoznać różnice. Nadmierna i niepraw-dziwa ekspresja gaśnie równie szybko, jak siępojawiła. Widok nadal ten sam, okoliczności po-dobne, a osoba już znudzona i zniechęcona, bow gruncie rzeczy przejawiała tylko swoje pobu-dzone emocje. Miłość jest czymś innym. Czymśstałym i wzmacniającym. Jeśli kocham morzei nadmorskie widoki, to zawsze, wszędzie i nieu-stająco. Czasem mogę być zmęczona i nie miećsił na spacer brzegiem oceanu, ale nadal jest todla mnie coś cudownego, na co będę reagowaćwestchnieniem zachwytu. I za każdym razem,kiedy będzie mi dane tego doświadczyć, będęreagować tak samo.

Ta cecha piękna wydaje mi się najważniejsza– stałość i wzmocnienie energetyczne.

Piękny widok, na który reagujemy świadomie i mocno, powoduje znaczny

wzrost energii. Podobnie jak odczuwanie miłości.

Dlatego, pomimo zupełnie różnych definicji,dla mnie to splecione ze sobą jakości. Wzrostenergii jest wskaźnikiem takiej cechy, która pro-wadzi nas do wewnętrznego rozwoju, ale przedewszystkim zbliża nas do naszej prawdziwej istoty.Zapewne nie wszystko, co sprawia nam przyjem-ność, musi być dla nas korzystne, bo przecieżczasem czerpiemy rozkosz z tego, co szkodzi na-szej duszy lub ciału – to jasne. Jednak wszystko,co podnosi nam energię jest dla nas dobre i po-kazuje właściwy wybór. W tym miejscu powtórzę,że to, co jest piękne, dobre i pełne miłości – jestzawsze dla nas korzystne. I chyba to dla każdegooczywiste.

Umiejętność dostrzegania piękna i intensyw-nego reagowania zależy od indywidualnej wraż-liwości. Z doświadczenia wiem, że ludzierozmaicie reagują. Bywa, że tylko pokiwająz uznaniem głową nad ładnym widokiem, któryu mnie wyciska łzy zachwytu i wzruszenia. Jes-teśmy różni, stąd i reakcje nie są identyczne.Myślę też, że wrażliwym osobom łatwiej rozwijaćw sobie miłość poprzez piękno. I to właśnie ci naj-bardziej wrażliwi posiadają artystyczne zdolności,dzięki którym tworzą niepowtarzalne dziełasztuki, dzieląc się z innymi wewnętrznym bogac-twem.

Cena za to też bywa wysoka, bo osoby wraż-liwe na piękno, silniej przeżywają wszystko,czego doświadczają. Mogą być mniej odporne nastres, podatne na załamanie, delikatne. Łatwo jezranić, ponieważ takie osoby chodzą z sercemotwartym na oścież. Tym sercem chłoną pięknoi dzięki pięknu wzrastają. Jeśli trafią w miejsce,w którym piękna jest mniej niż trudności, wów-czas zostaje w nich zachwiana harmonia i życiebywa szczególnym wyzwaniem.

Jest na to metoda. Po to między innymi ist-nieje pozytywne myślenie, aby nauczyć się do-strzegać piękno niemal wszędzie, a tym samymdawać sobie więcej wzmacniającej energii. Pro-sperita to sposób na przechylenie tej wagiw stronę dobra i radości. To zaspokojenie po-trzeby serca, nasycenie wrażliwości z jednoczes-nym budowaniem dystansu do tego, co zasadharmonii nie spełnia. Ścieżka Serca bywa wyma-gająca, ale równocześnie jest niesamowiciepiękna i daje nam mnóstwo szczęścia. Wystarczyzadbać o tę równowagę i nie pozwalać, by ludziei zdarzenia rozbieżne z oczekiwaniami nas raniły.

Najprościej nie oczekiwać. Jeszcze prościej akceptować Wszystko Co Jest. Wówczas

możemy pełnymi garściami chłonąć piękno i odczuwać przede wszystkim błogość

i spełnienie.

Temat numeru Obok miłości

Kiedy myślę o pięknie, to stale wraca zasłyszanegdzieś w przestrzeni zdanie: Wszystko jest pięk-nem. Aby je ujrzeć, to kwestia umiejętnościi świadomości patrzenia. System narzucony namprzez tzw. cywilizację wskazuje na to co piękne– kanony piękna oraz na to co brzydkie –wszystko, co nie jest kanonem piękna.

A Stworzenie jako takie nie może nie byćpiękne. W stworzeniu wszystko jest idealniepiękne, jedynie nasze oczy zapomniały to do-strzegać i widzieć. Dlatego tworzymy kanonypiękna, określamy co pięknym jest, a co nie. Bynie widzieć. Patrzymy jedynie na to co przedoczami, ale nie widzimy.

To nasza tragedia. I kolejny element pychyzwiązanej z naszym ego i chęcią bycia lepszymod Stworzenia. Trudno nam się wyzwolić z tegoschematu, który nakazuje nam nie widzieć praw-dziwego piękna, a jedynie jego cielesne na-miastki, narzucone przez tzw. opiniotwórców.

Zdecydowanie ciało ludzkie jest cudem na-tury i z racji tego jest piękne. Nawet, gdy tego niewidzimy. Jednak Stworzenie obejmuje wszystkoco zostało wykreowane i przywołane do życia wewszechświecie. Dobrze, że umiemy się jeszczezachwycać obrazami Drogi Mlecznej, ukrytychw świecie natury liczb Fibbonaciego, biciem

serca, majestatem gór czy morza. To właśnie jestpiękno niezmienne i nie objęte kanonami. Stwo-rzenie nie potrzebuje kanonów, tworzy z miłości,więc nie może wykreować niczego co nie jestpięknem samym w sobie. To tak proste. I porów-nywalne jedynie z tym co człowiek tworzy z miło-ścią i z miłości.

Takie kreowanie przez człowieka jest takżetchnieniem Stworzenia. Bo Stworzenie nie uzur-puje sobie prawa do tego, by być jedynymStwórcą i Kreatorem. Dlatego stworzyło ludzii inne istoty, w wielu światach, które mają cząstkęStworzenia – duszę i same mogą kreować. Jed-nak większość tego co tworzą ludzie i inne istotynie pochodzi z miłości, a z chciwości, przez conie zawiera w sobie piękna. Jest jedynie czymśodtwórczym.

Dlatego ludzie tworzą kanony, by ukryć to copięknem nie jest, pod jego pozorem. I oceniają.Wbijają w poczucie winy. Zabijają nawzajemsobie dusze. I oddzielają od Stworzenia. Życzęwięc wszystkim, by widzieli piękno Stworzeniai tego co tworzone z miłością i w miłości. Bezpychy, chciwości, potrzeby wielkości. I ta medy-tacja uzdrowi coraz więcej zbolałych dusz, po-zwalając im powrócić do Źródła i zapomnieć ododdzieleniu z nim.

str. 7

Krzysztof Matusiaktrener rozwoju osobistego

i biznesowego, praktyk Reiki,terapeuta

http://doradztwoartex.pl

Słów kilka o pięknie

str. 8

Kiedy redaktor naczelna poprosiła mnieo tekst na temat piękna do tego numeruMedium, w pierwszej chwili chciałam złapaćklawiaturę i napisać o mojej pracy doradcykosmetycznego. Pięknem bowiem zajmujęna co dzień – pokazuję kobietom, jak mogąprostymi zabiegami pielęgnacyjnymi za-dbać o swój wygląd każdego dnia, by dotwarzy w lustrze móc powiedzieć: ojej, ależjesteś piękna!

Chciałam więc przede wszystkim napi-sać o mojej pracy, która polega na spotka-niach z kobietami i „przymierzaniu” imkosmetyków, dopasowanych do potrzebskóry. Często wtedy obserwuję niezwykłąprzemianę. Czasem wystarczy dobrze nawil-żyć skórę, dobrać podkład, położyć troszkętuszu na rzęsy i różu na policzki – i z pozoru ze„zwyczajnej” do tej pory twarzy patrzą namnie piękne, ogromne oczy okolone firan-kami rzęs, widzę kształtny nosek, pełne wargi,błyszczące kolorem pomadki, zniewalającyuśmiech pewnej swej urody kobiety. Czasempanie nie mogą wręcz rozstać się z luster-kiem, tak im się nowy „look” podoba.

Te spektakularne często metamorfozy,których dokonują panie samodzielnie na

moich warsztatach, i to za pomocą dwóchtubek z kremem i jednorazowych szczote-czek do nakładania tuszu – sprawiają, żeuwielbiam swoją pracę. Traktuję jak misję to,że mogę pokazywać kobietom, jak łatwoo doskonałe samopoczucie, pewność sie-bie, samoakceptację. W każdej spotkanejkobiecie, nawet jeśli na pierwszy rzut oka ni-czym się nie wyróżnia, ja widzę piękno – dia-ment, który wystarczy tylko lekko oszlifować,by olśnił blaskiem całe swoje otoczenie.Uwierzcie mi: nie ma brzydkich kobiet. Sątylko takie, które z jakichś powodów nie roz-winęły swoich motylich skrzydeł!

Ale to jest tylko jeden wymiar piękna –estetyczny. To pojęcie współcześnie jest bar-dzo spłaszczone, dotyczy bowiem powierz-chowności, tego co na zewnątrz. Nie zawszetak było. W czasach starożytnych, w Grecji,stulecia przed naszą erą istniał wzorzecidealnego człowieka, który zawierał sięw dwóch słowach – kalos kai agathos(piękny i dobry). Dla starożytnych Greków tepojęcia były nierozerwalnie ze sobą złą-czone - kalokagatia.

str. 9

Piękno 3D

Beata Łukasiewiczdziennikarka, blogerka, podróżniczka i doradca

wizerunku, właścicielka firmy konsultingowej.

http://zabawnaliteraturka.blog.pl/

Kalokagatia oznaczała, że w wychowy-waniu ludzi przestrzegano, by dbać o ich roz-wój zarówno fizyczny jak i umysłowy. Dlategow gimnazjonach tyle samo czasu poświę-cano na filozoficzne dysputy, ile na ćwicze-nia fizyczne, rzeźbiące ciało do idealnychproporcji, oraz na zabiegi higieniczne w łaź-niach, podczas których znów dyskutowano,czytano poezję, snuto naukowe hipotezy.Dla Greków kalokagatia była połączeniemwymiaru estetycznego i etycznego. Człowiekpiękny fizycznie był kimś szlachetnym z zało-żenia: musiał niejako postępować etycznie,być dobrym w wymiarze moralnym, pełnymcnót. Jego zadaniem na całe życie byłciągły rozwój.

Zatem wiedza, doświadczenie, intelekt,talent, mądre postępowanie, etyczne dzia-łanie – to piękno w drugim wymiarze (2D),umysłowym. Pewnie już się domyślacie, dla-czego tytuł mojego felietonu, to „Pięknow 3D”? Tak, bo kiedy dodamy jeszcze do

tego zestawu piękno duszy, mamy trójwy-miarowy obraz: z pięknych myśli rodzą się bo-wiem piękne uczucia, a z miłości rodzą siędobre i piękne postępki. Podkreślę tu jednakrolę dobrych, pięknych myśli, które determi-nują nasze postawy, nastawienie, poglądyi działania. Nie będzie dobrych uczynków,gdy w naszej głowie będą się snuć brzydkiemyśli. Od tego trzeba zacząć – myślećdobrze o sobie, pokochać siebie, potemdzielić się miłością ze swoim ciałem i całymświatem. Zrozumieć, że jesteśmy tym, o czymmyślimy. Myśl to potęga: wpływa na naszeciało fizyczne, na to, co nas spotyka, więcten obieg piękna w 3D jest jak najbardziejrealny. Myślisz pięknie – wyglądasz pięknie,doświadczasz piękna, dzielisz się nim, otrzy-mujesz jeszcze więcej piękna i dobra.

Jeśli któryś wymiar piękna teraz u Ciebie„kuleje” nie martw się, zawsze możesz zacząćnad nim pracować. Od dziś, od teraz, bo narozwój nigdy nie jest za późno!

Temat numeru Piękno 3D

str. 10

str. 11

Lanzarote to jedna z Wysp Kanaryj-skich, która swoją niepowtarzalną energiąprzyciąga ludzi z całego świata.

Ma bardzo silną wibrację wszystkichczterech żywiołów i dzięki temu możeszna niej doświadczyć naprawdę głębokichwewnętrznych procesów. Znajdziesz tutajsilną ziemię, powstałą po wybuchach wul-kanicznych.

Rdzenni Kanaryjczycy wspominająswoich przodków, którzy z niepokojemsłuchając odgłosów Matki Ziemi wiedzielidokładnie, kiedy nastąpi erupcja wulkanu.Gdy gorąca lawa wydobywająca sięz ziemi wlewała się do wód oceanu dopro-wadzała do wrzenia. Wybrzeże parowałotworząc gęstą mgłę, a zasklepiające sięskały syczały. Dzisiejsze klify pokazują po-tęgę Ziemi i Oceanu.

MagiaKsiężycowej

Wyspy

PozytywnieGrażyna A. Adamska

Certyfikowany Praktyk Theta Healing,Soul Body Fusion i Dwupunktu.

Autorka serii książek "Bractwo Dusz"http://grazynaadamska.pl/

str. 12

Wyspa otoczona jest wodą, która cudownierezonuje z tamtejszą energią.

Na wyspie znajdziesz magiczne jezioroCharco de los Clicos, które znajduje się na

środku plaży. Jest to nic innego, jak prze-piękna laguna, w której żyje mnóstwo alg,

dzięki którym woda ma intensywnie zielonykolor.

Z kolei w grotach Jameos del Aquaznajduje się zbiornik, w którym możeszzobaczyć gwiaździste niebo na ziemi.

Na dnie zbiornika żyją białe kraby, albi-nosy, które odbijając się w ciemnościach

tworzą zapierający w piersiach widok,jakby chodziło się po niebie.

Pozytywnie Magia Księżycowej Wyspy

str. 13

Pozytywnie Magia Księżycowej Wyspy

Dalej żywioł ognia, czyli Park Naro-dowy Timanfaya - Góry Ognia, skła-

dające się z wygasłych wulkanów. Jednak ich powierzchnia nadal jestgorąca. W 1993 UNESCO uznałoteren parku za rezerwat biosfery

I na koniec żywioł powietrza. Wyspa Lanzarote, obok Fuerteven-

tura, jest najwietrzniejszą wyspąHiszpańską.

Wiatr nie ma jak „zatrzymać” się nawnętrzu wyspy, czy górach, więc stale

lekko „przewiewa” Lanzarote, stąduczucie słonecznego, ale niezbyt

upalnego miejsca.

str. 14

Jeśli pragniesz doświadczyć energii czte-rech żywiołów…

Przejść mocny wibracyjnie rytuał wświetle pełni księżyca…

Poczuć niezwykłą moc wulkanicznejwyspy…

Szczegóły warsztatów znajdziesz w linku: http://grazynaadamska.pl/swiadomosc-bogactwa-

lanzarote

Pozytywnie Magia Księżycowej Wyspy

Inna nazwa to świadomość prosperującai oznacza szczęśliwego człowieka, którykształtuje swoje życie zgodnie z własnymioczekiwaniami. Jest to osoba, która zna i sto-suje Prawo Przyciągania, umie rozpoznawaći uzdrawiać wzorce tkwiące w podświado-mości, jest optymistą, a pozytywne myślenieto jej prawdziwa natura. Z łatwością wyba-cza, tworzy dobre relacje z innymi, jestdobrym, kochającym i kochanym partne-rem. Umie zarówno dawać z hojnością, jaki przyjmować z wdzięcznością. Jeśli coś za-czyna, to cierpliwie i z uśmiechem doprowa-dza to do końca.

Głęboko oddycha, kocha naturę, umiepodnieść sobie energię, jeśli trzeba. Z zacie-kawieniem rozwiązuje różne problemy, wi-dząc w nich przygodę, która tylkopotwierdza wysokie poczucie wartości. Jest

twórcza i dąży do samospełnienia. Każdegodnia pracuje nad swoim rozwojem, a ducho-wość i połączenie z Najwyższym Źródłem jestdla niej tak oczywiste i naturalne, jak oddy-chanie.

Gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi ce-chami jest też umiejętność zarabiania czyprzyciągania pieniędzy. Oczywiście. To teżkawałek energetyki. Natomiast z cała pew-nością świadomość prosperująca nie skupiasię tylko na finansach. Nasze życie składa sięz twórczości, miłości, pracy, zdrowia, związ-ków, przyjaźni, rodziny. Każdy z nas czerpieradość i siłę z tych wszystkich obszarów życia.Nikt nie byłby szczęśliwy, gdyby miał mnó-stwo pieniędzy i tylko pieniędzy. Widać towyraźnie na przykładzie wielu bogatych i nie-szczęśliwych osób, które mając finansowebogactwo, odbierają sobie życie.

str. 15

Świadomość Bogactwa

Bogusława M. Andrzejewska

Świadomości ubóstwa opisywać tutaj niebędę. Brakuje jej tego wszystkiego, co czyniczłowieka szczęśliwym. Powiem tylko, że cza-sem fizycznie taka osoba ma dość dużo pie-niędzy, ale cierpi emocjonalnie. Chcę zatembardzo wyraźnie podkreślić, że to nie pienią-dze dają nam szczęście, tylko właśnie umie-jętność rozwijania w sobie potrzebnychjakości. Tych jakości, które tworzą świado-mość bogactwa.

Czasem mówię, że pieniądze nie są anizłe ani dobre. Są tym samym czym wszystkoinne w naszej rzeczywistości: drzewa,chmury, szklanka mleka, palce u rąk, oku-lary, nóż do obierania warzyw. I jak każdyprzedmiot pozwalają, abyśmy je zabarwializgodnie z tym, co czujemy. Możemy je ko-chać lub nienawidzić. Możemy wykorzystaćje do pomagania potrzebującemu lub dozniszczenia czy nawet zabicia drugiej osoby.Nie zmieniają nas, nie maja takiej siły, po-nieważ wolna wola jest największą mocączłowieka na tej planecie. Mają natomiastdar odsłaniania naszej prawdziwej twarzy.

Zgodnie z Prawem Przyciągania najpierwtrzeba mieć w sobie szczęście i poczuciebycia bogatym, a dopiero potem możemy

skutecznie przyciągać do siebie pieniądze.Wszechświat jest lustrem. Odzwierciedla,a nie tworzy. Tylko człowiek ma moc tworze-nia. Jeśli zbuduje w sobie bogactwo, także fi-nansowe, wówczas wszechświat odtworzy tow rzeczywistości i nasypie mu pod stopymnóstwo pieniędzy. Tak to działa. Dlategoosoba, która czuje się biedna, zawszebiedna pozostaje. Nawet jeśli wygra lub za-robi, natychmiast zostaje okradziona lubw inny sposób traci to, czego w sobie nieczuje i nie ma.

O pieniądzach warto wiedzieć jeszczejedno: są częścią wszechświata i materią,taką samą jak nasze ciało. Jesteśmy na tejplanecie, aby rozwijać się w materii i po-przez rozumienie jej. Dlatego błędem jest za-kładanie, że duchowość odcina się odmaterii i zaspokaja garstką ryżu.

Fizyka kwantowa dzisiaj bardzo wyraźniepokazuje to wszystko, co jest wewnątrz do-wolnego atomu. Na przykład atomu metalu,z którego zrobiono monetę pięciozłotową.Przestrzeń pomiędzy jądrem atomu, a elek-tronami śmigającymi po swoich orbitach wy-pełnia duch. To ta sama energia, którąwykorzystujemy robiąc Dwupunkt albo Reiki.

str. 16

Pozytywnie Świadomość Bogactwa

str. 17

Człowiek w swojej pysze i potrzebie kon-troli ocenia rzeczy jako złe lub dobre. Wymy-ślił więc, że ciało jest częściowo Ok, aleczęściowo nie, bo posiadamy takie narządy,których nikomu nie wolno pokazać. Możemyje odsłaniać jedynie w toalecie. Potem wy-myślił też, że pieniądze są nieładne i nie wy-pada ich pragnąć. Zdaniem większości ludzizarówno pieniądze, jak i np. pośladki są ne-gatywne i wstydliwe. Tak rozumuje świado-mość ubóstwa. Ocenia. Segreguje. Odrzuca.

Tymczasem Najwyższe Źródło stworzyłowszystko i wszystko przenika, wibruje w każdejczęści naszego ciała i w każdej monecie.Świadomość Bogactwa z miłością otwierasię na wszystko, czego doświadcza i co ist-nieje. Kocha wszystkie komórki swojego ciaławe wszystkich jego częściach, kocha każ-dego robaczka i każdy banknot. Przecież bo-gactwo, miłość, przyjaźń, zdrowie, radość tobardzo dobre jakości. Nawet same słowamają wysoką wibrację. Tego wszystkiego za-wsze sobie życzymy i wiemy doskonale, że towszystko składa się na szczęście. Można więckochać bogactwo i nic w tym niewłaści-wego, a takie kochanie tworzy i przyciąga

do naszego życia to, czego pragniemy.O tak, świadomość prosperująca potrafi

kochać pieniądze. Och! Określenie „kochaćpieniądze” jest w naszej kulturze takiestraszne! Tak nielubiane! Kojarzy się wyłącz-nie z lichwiarzami i materialistami. Tymcza-sem zapewniam wszystkich, że każdy sknerusi materialista to świadomość ubóstwa wypeł-niona lękiem przed brakiem. Żyjemy w ste-reotypach i powtarzamy bezmyślnie zdaniastworzone w lęku, w braku, w goryczy i zawi-ści… A słowa nasycone emocjami majamoc stwarzania światów.

Temat jest bardzo szeroki. Dlatego staleprowadzę szkolenia z prosperity, stale też do-pisuję coś na swojej stronie. A ponieważ do-świadczyłam w życiu braku, dzielę się teżbezpłatnie – poprzez swoją witrynę i poprzezMedium. Cała prosperita w skrócie jest teżdostępna za symboliczne 35 zł w postacipłyty z wykładem. Od czasu do czasu chcęjednak zrobić coś więcej, coś w mocniejszejenergii. Dlatego przyjęłam zaproszenie, byzrobić szkolenie na pięknej i bardzo mocnejenergetycznie wyspie Lanzarote.

Pozytywnie Świadomość Bogactwa

str. 18

Pomyślmy przez chwilę i wyobraźmysobie… Miękki piasek pod stopami, szelestwiatru w palmowych liściach nad głową,a przed nami ocean. Ocean Mocy i możli-wości. Dookoła piękna i błogo otulającaenergia Prosperity…

Jeśli ktoś chciałby dołączyć do nas i do-wiedzieć się więcej – zapraszam na wspólnąwyprawę. Jeśli to nie jest dla kogoś właściwyczas, może uda się innym razem. Przestrze-gam jedynie przed myślą, że: „chciałbym,ale to za drogo”. To nawykowy wzorzec wy-pływający ze świadomości ubóstwa. To teżwzmacnianie blokady, która wiernie nambędzie towarzyszyć tak długo, dopóki niezrozumiemy, że niczemu dobremu nie służyi nie pozwolimy jej pęknąć.

Jeśli jesteśmy gotowi i czegoś pragniemy,wystarczy wyrazić swoje marzenie i powie-rzyć siebie i to pragnienie Boskiemu Porząd-kowi. Zawsze dostajemy to, co dla nasdobre, jeśli tylko wyrazimy wolę. Stwierdzenie:„to za drogie” nie jest wyrażeniem woli, tylko

negatywną oceną, która blokuje dostęp dodobra.

Wszystko przychodzi do nas we właści-wym czasie. Doświadczyłam tego wielokrot-nie. Na swoje pierwsze szkolenie z prosperitypożyczyłam pieniądze. Miałam wtedy dużekłopoty finansowe, a mój przyjaciel, który or-ganizował kurs z mądrą duchową nauczy-cielką powiedział mi: „to dla ciebie, tegowłaśnie potrzebujesz”. To była jedna z naj-lepszych i najcenniejszych inwestycji.

Drugą było szkolenie Reiki, na które pie-niądze po prostu dostałam w prezencie odbrata. Te dwie piękne energie prowadząmnie przez całe życie, czyniąc spełnionąi szczęśliwą. Nie wyobrażam sobie, gdziebym była dzisiaj, gdybym wtedy nie poży-czyła na udział w szkoleniu. I nawet nie chcęsobie tego wyobrażać. Ale ponieważ do-świadczyłam sama, nauczyłam się dokony-wania takich wyborów, które prowadząmnie do pogodnego i spełnionego życia.A tutaj opowiadam o tym, co stało się praw-dziwą cząstką mojej rzeczywistości.

Pozytywnie Świadomość Bogactwa

Szczegóły warsztatów znajdziesz w linku: http://grazynaadamska.pl/swiadomosc-bogactwa-

lanzarote

str. 19

Od dłuższego czasu obserwuję pewna tendencjewśród ludzi poszukujących metod, które odmie-nią ich życie.

W okresie, gdy prym wiódł sławny „Sekret”,królowała wizualizacja i programowanie umysłuświadomego na realizację swoich marzeń. Więk-szość z nas rzuciła się na głęboką wodę wizuali-zując swoje najskrytsze marzenia, pragnącszybkich efektów. Gdy po jakimś czasie okazy-wało się, że to nie do końca działa, następowałozniechęcenie i albo całkowita rezygnacja z dal-szych prób, albo poszukiwanie innych rozwiązań.

Po pewnym czasie przyszedł wielki bum napracę z podświadomością i czas na metodykwantowe. Tym razem osoby żądne zmian za-częły uwalniać stare programy, schematyi wzorce z podświadomości, co dla jednych byłozrzuceniem ciężkich kajdan, dla innych trauma-tycznym starciem z przeszłością, a jeszcze dlakolejnych nie zawsze miłą konfrontacją z samymsobą. I w tym przypadku pojawiła się pewna ulga,spokój, zmiana wewnętrzna, jednak niektórychtematów nie dało się przeskoczyć, bo nie od-zwierciedlały się w świecie materialnym.

I ponownie pojawił się pewien dysonans. Co w takim razie jest nie tak?

Kluczem do pełnej zmiany na każdejpłaszczyźnie jest równoległa praca nawszystkich poziomach – świadomo-

ści, podświadomości i ducha.

Jeśli pracujesz tylko z umysłem świadomymto utkniesz, bo podświadomość nie pozwoli Tobiewierzyć w coś, co może być dla Ciebie zagroże-niem.

Przykładowo, jeśli masz zakotwiczone memyspołeczne (a uwierz mi, że każdy jakieś ma) np.bogaci to oszuści, pieniądze są brudne, miłość tocierpienie, to podświadomość nie dopuści Ciebiedo pieniędzy ani miłości, bo zadba o to, abyś niezostał „skrzywdzony”. Przecież nie możesz byćoszustem, ani dotykać czegoś, co jest brudne lubcierpieć.

Jeśli skupisz się tylko na podświadomości, todla kontrastu umysł świadomy, nie dostając no-wych wytycznych do działania, zacznie saboto-wać Twoje wewnętrzne zmiany.Gdy uwolnisz sięod niekorzystnych przekonań i jednocześnie niepokażesz, jak poruszać się w nowych okoliczno-ściach, umysł wróci do starych schematów.

Weźmy dla przykładu Twoją sferę finansową.Jeśli pracując w temacie bogactwa, nie zacznieszbudować nowych nawyków takich, jak np. kon-trolowanie finansowe, mądre oszczędzanie, in-westowanie w siebie i w życie; jeśli nie nadasznowego kierunku dla umysłu świadomego, tocała Twoja praca z podświadomością, prędzejczy później, legnie w gruzach.

Dlatego kluczem do jakiejkolwiek przemianyjest zbudowanie pełnej równowagi. Jednoczesnapraca umysłu świadomego i podświadomości,a do tego otwarcie się na harmonię płynącąz Twojej Duszy, to jedyna właściwa droga kuzmianom w Twoim życiu.

Grażyna A. Adamska

W drodze do pełnej harmonii

str. 20

Prosta zasada zabawy z Matrycą Energetyczną to „wpadnij, umieść intencję, odpuść”.

Wpadnij w pole serca.Umieść intencję: wybierz jakiekolwiek dwa punkty, które przyciągają Twoja

uwagę.Odpuść i usuń się z drogi, tak by pole

potencjału kosmicznej świadomości mogło się przez Ciebie wyrazić. To takżeoznacza odpuszczenie wszelkich oczekiwań co do rezultatu.

Nie ma właściwego i niewłaściwego sposobu wykonywania Dwupunktu, takżeprzyjmuj, że za każdym razem wykonujesz go

prawidłowo.

Jeśli:* czujesz, że źle wykonujesz Dwupunkt,

* nie wiesz, co to znaczy być w polu serca,* masz problem ze sformułowaniem intencji,* nie wiesz jak odpuścić oczekiwany rezultat,

* nie zauważasz zmiany po sesji,* chcesz wiedzieć więcej o Dwupunkcie,

to ten ebook jest dla Ciebie!

Podchodzę ostrożnie, okrążam ten temat, bojest delikatny. Bo sprawia, że całkiem po-ważni i dojrzali dorośli, wybiegają z płaczem,jak napisał dziś Bartek.

Rok temu w czerwcu po raz pierwszy w życiutowarzyszyłam przy umieraniu Dziecka. 6 ty-godni. Niemal codziennie. I była to najbardziejwartościowa „praca”, jaką wykonywałam w moimżyciu. Najpiękniejsze spotkanie, wspólna podróżi rozstanie. Rozstanie bez pożegnania, bo „mia-łam przyjechać jutro”. Ten Chłopiec do dziś przy-chodzi w moich snach więc nasza wspólnapodróż trwa, tylko zmieniła wymiar. Wiem, że jestmu Dobrze, cokolwiek to znaczy. Dziękuję za toSpotkanie, dziękuję, że mogłam go poznać i być,tak jak potrafiłam najbardziej prawdziwie, na tam-ten moment.

Reakcje wielu osób były identyczne: „Jak da-jesz sobie radę??? To musi być strasznie cięż-kie!” – słyszałam to jak przez mgłę. Jak to ciężkie,kiedy w tym tyle piękna jest…. Jakie „dawanierady”? Po prostu wsiadam w samochód i jadę ijestem. Żadnego „odcinania się”, ale i żadnegowklejania się w Jego Opowieść, towarzyszenie…I wielka wdzięczność, przyjmowanie każdegodnia jako daru i doświadczanie Wszystkiego, co

się wydarzało. I przechodzenie przez synchro-niczności…

10-te urodziny mojej Córki –odwiedzam ją nakolonii i tego samego wieczora dociera alarmu-jąca wiadomość od rodziców Chłopca, że lekarzemówią, iż to może być Koniec. Wsiadam w sa-mochód i jadę. Chłopiec wita mnie najpiękniej-szym uśmiechem i niemal widzę, jak siada nałóżku… Nie, to nie jest ‘ten dzień’. Dziękuję zakolejny Jego dzień, dziękuję za urodziny mojejCórki, za spokojną drogę powrotną w deszczu…

Sierpniowy chłodny poranek, samochód za-pakowany sprzętem na wakacje nad morzem, ro-wery, deska, koce, książki, ruszam – pierwszyprzystanek: kwiaciarnia – kupuję biały bukiet, za-mieniam kilka zdań z panią, która milknie gdy sły-szy, że jadę na pogrzeb… Dziecka. Dobrzeznana trasa, a raczej jej połowa, nie dojeżdżamdo Łodzi, Miasto Rodzinne Chłopca jest w poło-wie drogi, skręcam, jestem. Tłum ludzi, wieje,pada, ludzie płaczą i mdleją, pogrzeb zamieniasię w cichą czarno-białą manifestację, mam wra-żenie, że miasto ucichło, ktoś naprawdę zatrzy-mał Czas, Ruch i Dźwięki. Pogrzeb, przytulam pokolei tych, którym jest najtrudniej. I dalej rozma-wiam z Nim. Rozmawiam i czuję Spokój. Z tego

str. 21

Pokochać to, co jestnie-do-pokochania

Karolina KowalskaElfik. Wrażliwa, magiczna empatka. Praktyk Reiki.

Psychologicznie

str. 22

Miejsca mogę nie poddać się łzom i rozpaczy.Lekko choć z mocą utrzymuję ten stan, parę osóbpotrzebuje czyjejś obecności-bez-łez, przytom-nej, współczującej, ale nie rozpadającej się.

Wsiadam w samochód, zabieram Go nadmorze, obiecałam przecież.

W strugach deszczu wieczorem docieram namiejsce, gdzie w ramiona wpada mi moje ŻyweStęsknione Dziecko. Zastanawiam się, jak jej po-wiedzieć, że Chłopiec odszedł stąd, niepotrzeb-nie tyle myślę, bo drugiego dnia Córka mówi domnie sama: „Mamo, ja wiem, że On umarł, czu-łam to tego dnia, jak do mnie jechałaś, wiedzia-łam, że coś się stało, inaczej nie byłabyś takpóźno”. I już. Dzieci są niesamowite…

Parę dni wakacji. I myśl: tylko tak chcę ‚pra-cować’. Wszystko co wcześniej w życiu robiłammiało mnie doprowadzić w to miejsce. W miejsce,w którym Wszystko sprowadza się do byciaprawdziwą i działania: pogłaszcz, przytul, opo-wiedz, posłuchaj, biegnij po pielęgniarkę, poroz-mawiaj z lekarzem czy księdzem, wyegzekwuj,podaj picie, zasłoń okno, pomasuj stópki, ręce,słuchaj i rozmawiaj, bądź, bądź sobą z całą do-stępną świadomością. Dotrzymuj obietnic: gdymówisz, że będziesz jutro, to bądź.

***A potem jest miejsce, w którym najczulszą

opieką otoczone są porzucone dzieci. ZnowuŁódź. Tam śmierć, tu Początek Życia. Tam uko-chane Dziecko otoczone najbliższymi do końca,tu porzucenie na „dzień dobry”. Znów przyjeż-dżam i jestem, na ile mogę, na ile czas i inne oko-

liczności pozwalają. W przepięknym Miejscu, peł-nym miłości, tulenia i chęci zrekompensowaniaMaluszkom trudnych doświadczeń, obok zapa-chu niemowląt, zapachu niemowlęcych oliweki proszku do prania, wyświetlają się koszmarnefilmy. Każde Dziecko to inna opowieść. Potrzymajna rękach, przytul, pogłaszcz, a „opowie” Ciswoją. Podziękuj. Bądź, bądź prawdziwa, bądźsobą. Nie da się być nie-poruszoną, a mimo tomożna tam Być. Nie pomożesz rozpadając się.Pomóż najpierw sobie. Ukochaj odrzuceniei traumy, Pokochaj matkę-co-nie-chce-dziecka,tak jak pokochałaś matkę-co-nie-chce-oddać-dziecka, a potem wróć, jeśli nadal będziesz tegochciał/a. Pokochaj to, co jest Nie-do-pokochania

***W końcu jest Otwock, prawie-dom, prawie-

Warszawa, pomieszanie Piekła z Niebem. Wy-mieszane opowieści, wymieszane zapachy:miłość i troska obcych ludzi z zapachem lęku,braku sensu, poczuciem bycia odrzuconą, nie-chcianą, nie-dość-jakąśtam Maleńką ludzką Is-totą. Kto to jest mama? Ta co nosiła 9 miesięcypod zamkniętym z przerażenia sercem…. Czy ta-która-kiedyś-może-przyjdzie? A jeśli nie przyj-dzie? Uda się nabrać sił i wiary z miłości tychCioć wszystkich, co tulą i kochają? A co jeśli NIKTNIGDY po mnie nie przyjdzie i będą umierać „ni-czyje” takie…. Wycie od podłóg po sufit. Słyszę,że stąd „ludzie wybiegają z płaczem”. Myślęsobie „Witaj w Domu”.

Nie daj się. Nie osądzaj. Pokochaj. Bądź.Działaj. Gdy powiesz, że będziesz jutro, to bądź.

Psychologicznie Pokochać to, co jest nie-do-pokochania

str. 23

Kiedyś pewna kobieta straciła osiemnastoletniegosyna. Wyszedł z domu jak zwykle, pełen radości, za-dowolenia i szczęścia. Dwa dni wcześniej, kiedy dzie-liła się z nim opłatkiem, nie miała pojęcia, że to ostatniraz. Nigdy więcej nie wrócił….

(W tym momencie skup się na rodzaju swoich myślii zobacz, czy Twoje myśli są smutne i pełne współczu-cia w związku z tym co właśnie przeczytałeś/aś).

Kobieta była pełna rozżalenia, że wraz ze śmierciąjej syna nie zatrzymał się czas, nie zatrzymał się świat.Wszystko dookoła było takie, jak zawsze. Ludzie sięuśmiechali, dzieci się bawiły, wszyscy mieli mnóstwospraw do załatwienia. Nawet słońce świeciło nie-zmiennie. Tylko w jej świecie zatrzymał się czas,jakby następny dzień miał w ogóle nie nadejść. Tylkow jej świecie brakowało jednej ukochanej i najdroż-szej osoby. Kiedy kładła się spać, wszystko byłodobrze, zasnęła szczęśliwa, bez trosk. Obudziwszy sięw zupełnie innej rzeczywistości, przez miesiące po-szukiwała sensu tej lekcji.

Pewnej nocy syn odwiedził ją we śnie. Zadowo-lony i szczęśliwy, jak zwykle. Wyjaśniał, że to czas

dał im siebie i że należy się cieszyć z tej chwili byciarazem.

– Żadna chwila nie jest zwykła, zawsze coś siędzieje – mówił. – W danym momencie, poprzezmyśli, nadałaś wydarzeniom szczególne znaczeniei stwierdziłaś, że to była wyjątkowa chwila, którazmieniła twoją rzeczywistość. Tymczasem zmieniłasię tylko twoja reakcja emocjonalna na chwilę, któratrwa.

Powiedział też , że może się radować bądź rozpa-czać. Może się zamartwiać lub być szczęśliwa. Możezrobić wszystko co chce z daną chwilą, może zrobićwszystko co chce z przeszłością, ale Tu i Teraz nic sięnie wydarzyło. Mowił, że całe zdarzenie jest już prze-szłością. Twierdził, że zmieniło się jej myślenie, którema wpływ na postrzeganie rzeczywistości, wywołanebrakiem związanym z jego nieobecnością w materii.Brakiem kontroli i władzy. Niemoc i bezradność, tojedno z odczuć, które uświadamia, że niczego niemamy na własność, że wszystko mamy na chwilę.

Powiedział jej, że ludzie, gdy nie dostają tegoczego chcą, cierpią, a nawet jak to dostaną, to też cier-pią, bo nie mogą tego zatrzymać na zawsze. Nie po-trafią cieszyć się tym co mają Teraz.

Katarzyna Zamiarterapeutka d/s uzależnień,

bajkoterapeutka, doradca dietetyczny,

pasjonatka rozwoju osobistego.

W poszukiwaniutęczy

Mamo – powiedział patrząc jej prosto w oczy –zrezygnuj z kontroli, której nigdy nie będziesz miałai zaakceptuj fakt, że nie miałaś wpływu na to, co sięstało. Tuląc ją mocno do siebie, wyszeptał: Twójumysł, to tylko narząd, reagujący na wszystko. Wy-pełnił ci głowę milionami chaotycznych myśli, z któ-rych żadna nie określa ani ciebie, ani twojejrzeczywistości. Sądząc, że jesteś swoimi myślami,sprowadzasz na siebie smutek. Wyrzuć wszystko cozbędne i nie myśl więcej, niż wiesz. Umysł to nie tosamo co mądrość, a śmierć, to tylko przejście. Podob-nie jak narodziny. Śmierć sama w sobie nie jestsmutna, to nasze myśli o niej są takie. Masz tylko to,co jest Teraz, nic więcej, więc jeśli Dziś nie będzieszszczęśliwa, to nie będziesz szczęśliwa także w przy-szłości.

Kobieta ocknęła się i z szeroko otwartymi oczamiuświadomiła sobie swój sen. Wiedziała, że przeszłośćjest jej dana po to, by mogła zrobić z niej użytek, bymóc budować dla siebie lepszą przyszłość. Sposób,w jaki myśli o przeszłości ma ogromny wpływ na jejpostrzeganie rzeczywistości, na tworzenie swojejprzyszłości. Zrozumiała, że przeszłość to nie tylkowspomnienia z odległych lat i wczoraj. Przeszłość, totakże miniona chwila. Do tej pory jej obecność wTeraz była mylnie osadzona w przeszłości, w tym cobyło przed chwilą, w trwającym dniu. Tymczasem

Teraz, to tylko ta chwila, to tylko ten moment. Do-świadczenie „straty” bliskiej osoby jest bardzo bolesnei niezrozumiałe dla kogoś, kto tego nie przeżył. Jednakona wiedziała, że wyciągnięcie z tegoż przeżycianauki jest nieocenione w swej wartości. To dlatego niezatrzymał się świat, to dlatego nikt nie zareagował natę chwilę. To dlatego nadal świeciło słońce.

Trwając w tej zadumie, nie tęskniła… cieszyła sięze spotkania.

Podeszła do okna i otworzyła je na oścież. Oddy-chając głęboko, chłonęła cały świat, chłonęła całeżycie. Była szczęśliwa w swej wędrówce, świadomafaktu, że nigdy nic nie jest takie samo. Życie to jednawielka tajemnica, na której rozwikłanie szkoda czasui energii. Spojrzawszy daleko przed siebie, dostrzegłapiękną, różnokolorową tęczę. Jakby Wszechświatprzyglądał się jej w szerokim uśmiechu. Jej serce od-wzajemniło ten uśmiech i wchłonęło całą tęczę do sie-bie. Od tej chwili już nigdy nic nie było takie samo.

(Przyjrzyj się swoim myślom Teraz, drogi Czytel-niku. Dostrzegasz różnicę ? Czy jesteś tak smutnyi pełen współczucia jak na początku tego artykułu?

Tak tworzymy swoje myśli, tak powstaje naszarzeczywistość. Widzisz albo smutek i cierpienie, albomiłość i szczęście ).

str. 24

Pozytywnie W poszukiwaniu tęczy

str. 25

Pisząc o sposobach na dobry związek pod-kreślałam między innymi znaczenie poczuciawłasnej wartości, komunikacji czy przytula-nia. Myślę, że do tego zestawu warto dodaćcoś wyjątkowo prostego i oczywistego,a mianowicie radość życia. Z mojego do-świadczenia wynika, że szczęśliwy związek totaka relacja, w której oboje cieszymy siękażdą chwilą, szukając pozytywnych aspek-tów w naszej bliskości.

Często problemy w związku zaczynają sięod oczekiwań.

Oczywiście tych niespełnionych. Wy-gląda to tak, że traktujemy partnera jakokogoś, kto ma do wykonania określone za-dania. Nie mówię tu o oczywistym podzialeobowiązków i wymianie dawania i brania,ale o tym, że kiedy miną pierwsze uniesienia,zaczynamy skupiać się na brudnych naczy-niach, bałaganie czy potrzebie zrobienia za-kupów, zamiast na uczuciach. To ten czas,kiedy rozpadają się nasze marzenia wyrosłena wspólnym radosnym spędzaniu wieczo-rów i na przyjemnościach. Odkąd mieszkamy

razem coraz rzadziej zajmujemy się zabawąi radością, a coraz częściej traktujemy siebienawzajem zadaniowo. Każdy ma coś do od-robienia. Taka specyficzna dorosłość i odpo-wiedzialność… która niestety bywa pułapkądla uczuć.

Podstawą dobrego związku jest celebracjachwili.

Miłość to delikatna i piękna roślina, któranajlepiej czuje się w ciepłym i radosnym kli-macie. Ludzie, którzy spędzają razem czasna przyjemnościach są do siebie nastawienibardziej pozytywnie, niż ci, którzy pracująw pocie czoła – każdy osobno. Nie odkry-wam tu Ameryki. Czasem warto wtulić sięw siebie i pooglądać razem filmy, głaszczącsię wzajemnie lub pójść się zabawić, a sprzą-tanie zrobić potem wspólnie i szybko. I cho-ciaż każdy z nas woli spędzać czas w czystymmieszkaniu, a piętrzące się w zlewie stosy na-czyń bywają denerwujące, warto znaleźćzłoty środek i czasem odpuścić sprzątanie narzecz przytulania. Czasem. Chodzi o to, bynie odmawiać stale partnerowi, tłumacząc:

Sekret szczęśliwego związkuProstota

Bogusława M. Andrzejewska

„mam jeszcze tyle do zrobienia”. I dodam,że w takiej sytuacji mądry mąż odpowiada:„zostaw, pomogę ci i zrobimy to późniejrazem, a teraz pooglądajmy razem film”. Takto powinno działać. W dobrych związkachwiele rzeczy robi się wspólnie i jest to wspa-niałe.

Druga rzecz, na którą warto zwrócićuwagę, to przenoszenie emocji. Często wra-camy do domu rozdrażnieni i zmęczeni sy-tuacją w pracy, po czym bezmyślniewyładowujemy złość na ukochanej osobie.To standard – ponieważ nie można powie-dzieć do słuchu szefowi, zaciskamy zębyi miło się uśmiechamy, a całą frustrację przy-nosimy do domu i zrzucamy na partnera.A po co? Przecież partner to ktoś, kto powi-nien nas ukoić, bo taką właśnie moc po-siada.

Przyznaję, że jeśli zdarza mi się trudnydzień, to natychmiast mówię mężowi o tym,aby nie myślał, że to on jest przyczyną mo-jego rozdrażnienia. I zawsze wtedy proszę,aby mnie przytulił. Odkryłam już dawnotemu, że kiedy zanurzę się w ramionach uko-chanego, to już po chwili wszystkie nega-tywne emocje topnieją jak wosk… Jaki toprosty i przyjemny sposób na dobre samopo-czucie. Warto uświadomić sobie, że pełenmiłości dotyk może wiele uzdrowić, nie mawięc sensu z tego rezygnować na rzecz wy-plucia z siebie nagromadzonej frustracji. Jeślijednak ta frustracja domaga się ujścia,

można po prostu wziąć poduszkę i walićw nią tak dugo, aż opadniemy z sił. A potemspokojnie wtulić się w partnera albo wypićz nim w zgodzie herbatę – co kto woli.

W związku warto cieszyć się każdą chwilą.

Wymaga to od nas otwartości na radośći umiejętność odczuwania dystansu do dro-biazgów bez znaczenia. Jak we wszystkichobszarach życia, tak i tutaj kierujemy się po-zytywnym myśleniem. Po przełożeniu tejmądrej zasady na codzienność, odnaj-dziemy prawdziwe zadowolenie w swojej re-lacji. Co to oznacza? Na przykład nieprzejmowanie się rzuconymi niedbale brud-nymi skarpetkami. O wiele łatwiej i zdrowiejje podnieść i spokojnie włożyć do kosza napranie, niż robić awanturę. I nie chodzi tutylko o wygodą, ale także o zasadę pilnowa-nia własnych myśli. Jeśli z powodu jednejpary skarpetek wejdę w paskudne emocje,podniosę głos, a może nawet pokłócę sięz mężem, to stworzę kawałek negatywnejrzeczywistości. Spadnie mi energia i przeznajbliższe godziny będę przyciągała kolejneniemiłe wydarzenia. Po co, skoro można tenieszczęsne skarpety podnieść bez traceniaenergii.

Czasem sami wyszukujemy powody, abysię czepiać. Wracamy zmęczone, obłado-wane siatkami pełnymi zakupów, a tu part-ner leży wygodnie i ogląda telewizję.

str. 26

Psychologicznie Sekret szczęśliwego związku

dobrze, a my tak się musimy męczyć. Stądkrok do awantury. Warto wyhamowaći wziąć głęboki oddech. Pomyśleć: „przecieżgo kocham, a on nie leży na złość mnie, wy-starczy to inaczej zorganizować”. I następ-nym razem wysłać partnera do sklepu, bydźwigał ciężary. Czasem wystarczy nauczyćsię prosić o pomoc i konsekwentnie się jej do-magać. Bardzo często cierpimy na własneżyczenie, bo chcemy wszystko robić same,bo nie umiemy komunikować swoich po-trzeb. Równowaga w dawaniu i braniu jestw związku ogromnie ważna.

Warto we wszystkich trudnych sytuacjachstarać się pilnować pozytywnego myślenia.

Generalnie trzeba pamiętać o tym, żenasz partner to ktoś, kogo kochamy i dlakogo chcemy jak najlepiej, a nie worek tre-ningowy, na którym możemy wyżyć się zawszystkie życiowe niepowodzenia. Kiedy pat-rzymy na męża czy żonę, myślmy o tym, zaco kochamy tę osobę, dlaczego jest nambliska i co nas w nim czy niej urzekło. Totrzeba powtarzać jak afirmację – to uzdrawiauczucia. I działa rzecz jasna w obie strony. Imbardziej dbam o kochanie siebie i kochaniepartnera, tym więcej miłości przyciągamz jego strony.

Ma to też ogromne znaczenie dlazwiązku, jeśli potrafimy doceniać partnera.Pisałam już o tym, że nie ma ideałów. Naszukochany też ma mnóstwo różnych słabości.Ale przecież jest nasz, jest kochany. Byćmoże jest ojcem naszych dzieci. Być możez czułością całuje nas przed snem w czoło.Być może stara się zapewnić nam jak najwię-cej pieniędzy. Myślenie o tym, co dobre i zaco kochamy partnera – wzmacnia naszeuczucie i więź między nami, a przez to spra-wia, że odnajdujemy przyjemność we wza-jemnej bliskości i spędzaniu czasu razem.

Jeśli natomiast będziemy analizowaćwszystkie wady tego człowieka i w kółkomamrotać pod nosem, jaki jest bezna-dziejny, to bardzo szybko zabijemy własneuczucia. Jak potem cieszyć się ze związku,w którym wygasła miłość i dominuje nie-chęć? To prosta droga do unieszczęśliwienia

samej siebie. Prosta i często niestety stoso-wana, chociaż jak sądzę raczej nieświado-mie. Ciągłe narzekanie na partnera jestbardziej nawykiem przejętym od innych ko-biet, nierzadko od własnej matki, która teżnie umiała inaczej postępować. A wcale niemusimy przestać kochać kogoś tylko dla-tego, że rozrzuca skarpety i wyleguje sięprzed telewizorem. A niech tam rozrzuca. Aniech sobie leży.

Obserwując moich klientów, zauważam,że w każdym człowieku można znaleźć za-równo dobre strony, jak i te złe. To myw danym momencie decydujemy, co wy-bieramy i na czym będziemy ogniskowaćuwagę – na pozytywach czy negatywach.Tylko nie uświadamiamy sobie przy tym, żedokonując wyboru, wybieramy także miłośći czerpanie szczęścia w ramionach ukocha-nej osoby lub niechęć, która konsekwentnienarasta, prowadząc nieuchronnie do dra-matu zdrady czy rozstania.

Podnosząc poczucie wartości minimalizujemy ilość sporów w związku.

A jeśli już się pojawiają, możemy próbo-wać obracać konflikt w żart lub szukaćdobrych aspektów sprawy. Bardzo pomagaumiejętność wyłapywania wzorców, którymitakie doświadczenie przyciągamy. Nic niedzieje się bez przyczyny i nawet jeśli partnernam coś zarzuca i atakuje nas bez powodu,to u podstaw leży jakiś nasz kompleks, któryw ten sposób wychodzi na światło dzienne,domagając się uzdrowienia. Świadomapraca z podnoszeniem własnej wartościdziała niemal od ręki. Można rozwiązać pro-blem i pogodzić się nawet w ciągu godziny.

Na koniec jeszcze jedna sugestia, którapolega na tym, by skupiać się na tym, czegopragniemy. Im częściej myślimy o tym, coważne i dobre, tym szybciej to przyciąg-niemy do swojego życia. Zasada znana z in-nych obszarów prosperity działa takżew relacjach. Zamiast martwić się, że coś niejest dokładnie tak, jak byśmy chcieli, lepiejmarzyć i zasilać energią myśli to, czego na-prawdę chcemy doświadczyć.

str. 27

Psychologicznie Sekret szczęśliwego związku

str. 28

Kolorowe świece migoczą ustawione rzędem nakamiennym parapecie. W miękkiej ciszy przepły-wają wspomnienia – te wyraźne i te zatarte. Dzie-siątki lat ludzkich losów przeplatają się ze sobąw układach dłoni, zaciśniętych gniewnie szczę-kach, łzach spływających cicho po policzkachi spojrzeniach pełnych oczekiwania. Spragnionemiłości dziecko kładzie głowę na kolanach matki.Syn z pokorą klęka przed ojcem. Babcia zewsparciem dotyka ramion swojej córki. Nadskomplikowanymi, pełnymi trudnych uczuć sytua-cjami dźwięczy cichy głos Kasi:

Tak długo na ciebie czekałam…Już dość…Pozwalam ci być sobą…Dłużej tego nie uniosę…Ten głos wyciąga nas na powierzchnię emo-

cji, jak koło ratunkowe w spienionej kipieli. Kiedybezradnie stajemy, bo zatrzymuje nas niebo-tyczna ściana niezrozumiałych uczuć, Kasiaz prostotą podpowiada oczywiste słowa. Kiedyłzy dławią w gardle, jej głos pozwala jednym wy-ciagnięciem ręki skruszyć mury lęku i rozbić sko-rupy zastygłej od pokoleń nienawiści. Dotykanaszej duszy, rozpalając w niej nadzieję na lep-sze. Przynosi uwolnienie. Poza wszelkimi ocze-kiwaniami, których mieć tutaj nie warto, to jednopojawia się zawsze: zmiana na lepsze.

Wspólnie z Kasią przemierzamy długą drogędo minionych wieków. Z lękiem otwieramy wielkipoczerniały ze starości kufer i drżącymi ze wzru-szenia dłońmi wyciągamy z niego różne skarby.Układamy je u swoich stóp i oglądamy ze zdzi-

wieniem rzeczy, o których istnieniu nie mieliśmypojęcia. Odkrywamy, że te wszystkie zaskaku-jące jakości są nasze. Że łapczywie je gromadzi-liśmy przez wiele lat swojego życia.

Zanurzeni w swojej czasoprzestrzeni nie sły-szymy, że za oknem z natarczywym buczeniemuszkodzonego tłumika przejeżdża stary samo-chód. Gdzieś niedaleko głośno ujada pies. Nagałęzi drzewa rozśpiewał się ptak, witając wycho-dzące zza chmur słońce. Nieśmiało brzęczy za-pomniana komórka, odłożona niedbale na stół.Zanim wrócimy do tu i teraz, poprzez łzy wzru-szenia i pełne pokory pochylenie głowy przedlinią przodków wzrastamy do uzdrowienia. Bu-dzimy w sobie siłę i moc, by umieć samodzielniepodążać „ku więcej”…

Tak wygląda widziany moimi oczami warsztatUstawień systemowych, który po mistrzowskuprowadzi Katarzyna Hanna Palicka. Warsztatytego typu odbywają się w Polsce i za granicą odlat. Dzięki ich terapeutycznej mocy ludzie uzdra-wiają swoje życie i relacje. Prowadzą je różninauczyciele, a metoda zdążyła już obrosnąć mi-tami i dorobić się specjalistycznej literatury. Dla-czego wybrałam Kasię? Bo rezonuje ze mną. Boczuje więcej. Bo rozumie. Bo kiedy bierze mnieza rękę, nie boję się cofnąć po własnych śladachi skonfrontować z bólem minionych pokoleń. Bopotrafi przełamać mój lęk i pokazać, ile dobraczeka mnie po jego drugiej stronie. Bo kiedy wra-cam po wszystkim do domu, to w moich bliskichwidzę wyłącznie ciepłe światło. Warto tego cududoświadczyć.

str. 29

Bogusława M. Andrzejewska

Ku więcej...

Warto też doświadczyć ustawień. We wszyst-kich kulturach świata przodkowie stanowili ważneogniwo łączące nas z ponadczasową mądrością.Ludzie od wieków czerpali z tego źródła wspar-cie, które pozwalało im bezpiecznie przeżyćtrudne momenty. Linia rodu to coś więcej niżbroszka po babci i zakurzone zdjęcie w kolorachsepii. To wzory przeżytych traum, które nadal nasbolą, chociaż nie możemy ich pamiętać. Wzory,które uczą nas radzenia sobie z życiem wewszystkich jego barwach. To także potężnawspierająca siła, dzięki której przetrwały tysiąceistnień przed nami.

Matka i ojciec to dwa podstawowe kluczedo naszego życia. Stosunek do rodziców wy-znacza jakość istnienia, które może być speł-nione, udane, pełne miłości w dobrym związku,ale także trudne, smutne, samotne i pełne gory-czy. To, jak patrzymy na mamę i tatę, to co donich czujemy, kreśli wydarzenia emocjonalnew pozostałych relacjach, jakich doświadczamy.Rodzice to ludzie – tacy, jak my. Żyją tak, jakumieją najlepiej i tak, jak zostali wychowani przezswoich. Podświadomie przekazują nam swój bóli gniew, ale też swoje zdolności, umiejętnościi wewnętrzne piękno. Są kolejnym kółeczkiem wcałym łańcuchu pokoleń, powielając to, czegonauczyli się od tych, którzy szli przed nimi.

Właśnie dlatego gniew i żal w stosunku dotych, którzy powołali nas na świat jest absurdalny.To jak gniewać się na chmurę, że pada z niejdeszcz, kiedy zaplanowaliśmy wycieczkę. Nie danam to nic, oprócz utraty energii. Prawdziwa doj-rzałość, to pełne zaakceptowanie człowieczeń-stwa swoich rodziców i danie im z miłością prawado wszystkich słabości. Taka postawa otwiera

drzwi do prawdziwej akceptacji siebie i pokocha-nia każdej swojej cząsteczki. A w każdej żyją oni– mama i tato… Kochając ich bezwarunkowoi pochylając się z wdzięcznością nad tym, codobre i z wybaczeniem nad tym, co trudne –uczymy się kochać i wybaczać sobie, własnymdzieciom, mężowi, żonie, przyjaciołom.

Akceptacja minionych wydarzeń to też zrozu-mienie, że rodzice szukali swojej drogi tu naZiemi w taki sam sposób, jak my to robimy dzi-siaj. Stawiali niespieszne kroki i cofali je z lękiemlub biegli na oślep pełni wiary w to, że podążająnajlepszym szlakiem. Nieśli na ramionach swójbagaż wypełniony tym, co dostali od swoichprzodków. Kochali i nienawidzili, tęsknili i witali,tracili bezpowrotnie i odzyskiwali. Dlaczego cza-sem chcemy widzieć w nich wyłącznie idealnemaszyny, które zobowiązane są dać nam wrazz życiem doskonały pakiet bogactwa, zdrowiai mądrości?

Ustawienia systemowe pomagają odnaleźćczłowieczeństwo zarówno w sobie, jak i w rodzi-cach i w dziadkach. Pozwalają zrozumieć i wy-baczyć, wyjść poza żal i gniew. Uwolnić towszystko, co nam nie służy. Otwierają nas nawszystkie skarby przyniesione przez cała linięnaszego rodu. W ciszy i wzruszeniu oglądamyprzeszłość. Wolni od pretensji. Wolni od nienawi-ści. Wolni od gniotącego poczucia niesprawiedli-wości. Pogodzeni z życiem i zwróceni kuwięcej…

(Relacja napisana po warsztatach ustawieńsystemowych wg metody Berta Hellingera

prowadzonych przez Katarzynę Hannę Palicką we Wrocławiu).

str. 30

Psychologicznie Ku więcej...

str. 31

Kolorowy Wszechświat

Inspiracje

Tomasz Wiśniewskifotograf, pasjonat samolotów i astrofotografii, praktyk Reiki

http://www.astroloty.eu

zdjęcia: Tomasz Wiśniewski

Patrząc na rozgwieżdżone nocne niebo nie-wiele osób zdaje sobie sprawę, że nad nami roz-ciąga się tak naprawdę morze kolorówi kształtów. Jak to? Tam? W tej bezkresnejczerni? No może i coś tam jest… Jakieś galaktykii mgławice, ale to przecież trzeba być naukow-cem albo pracować w NASA żeby te cuda oglą-dać!

Otóż nie trzeba :-) Już mały, amatorski tele-skop pozwala dojrzeć wspaniałe obiekty, któreznajdują się nad naszymi głowami. Co prawdanie będą jeszcze kolorowe, tylko przybiorą postaćszarej mgiełki, ale i tak możemy się zachwycaćwspaniałymi kształtami spiralnych galaktyk alboolbrzymich chmur gazów pozostałych po wybu-chach supernowych. Ludzkie oko jest niestety zasłabe, żeby wychwycić kolory Wszechświata, alena całe szczęście możemy je zobaczyć dziękiastrofotografii.

Jeszcze jakiś czas temu nawet nie marzyłem,że kiedyś będę mógł sam robić zdjęcia Kosmosu.Życie tak się potoczyło, że udało mi się zgroma-dzić w ciągu dwóch lat odpowiedni sprzęt i poz-nać wspaniałych ludzi, dzięki którym mogłemrozpocząć swoją własną przygodę z astrofotogra-fią.

Moje początki to zwykły, cyfrowy aparat foto-graficzny i równie zwykły obiektyw założony naspecjalny, napędzany silnikami montaż, który po-

zwala kompensować ruch obrotowy Ziemi.Wbrew pozorom nie jest to tak bardzo skompli-kowane, a prosty montaż to koszt kilkuset zło-tych.

Po zrobieniu pierwszych zdjęć już wiedzia-łem, że chcę więcej! Po jakimś czasie zdobyłemw pełni skomputeryzowany teleskop i specjalną,bardzo czułą kamerę, co pozwoliło mi dostrzegaćjeszcze więcej na nocnym niebie.

Jedyne co się nie zmieniło, to potrzeba ciem-nego nieba, a o to dziś niestety najtrudniej…

Od listopada do marca na nocnym niebie kró-luje mój ulubiony gwiazdozbiór – Orion. Bardzołatwo zobaczyć jego charakterystyczny kształtklepsydry na niebie z pasem złożonym z trzechjasnych gwiazd. Wygląda całkiem zwyczajnie, alekiedy zaczniemy go fotografować, pokaże namcałe swoje kolorowe piękno.

Oto Wielka Mgławica w Orionie czyli M42.Jest to najjaśniejsza mgławica na niebie, którąpoza miastem można dostrzec nawet gołymokiem. Ogromna chmura gazu i pyłu znajdującasię 1345 lat świetlnych od Ziemi. Istny wehikułczasu, czyż nie? Przecież widzimy obraz mgła-wicy sprzed prawie 1,5 tysiąca lat! Obecnie możewyglądać zupełnie inaczej, ba! niektóre gwiazdymogą już nie istnieć! (pierwsze zdjęcie na następ-nej stronie)

str. 32

Inspiracje Kolorowy Wszechświat

W pasie Oriona możemy dostrzec prze-piękny kompleks mgławic – Płomień i KońskiŁeb. Co za piękności! I te kolory… Czerwieńto gaz, którego jest najwięcej, czyli wodór.Sam Koński Łeb, to tzw. mgławica ciemna,czyli gęsty obłok pyłu podświetlany od tyłu

przez zjonizowany wodór.

str. 33

Inspiracje Kolorowy Wszechświat

Kolejne miłe dla oka obszary świecą-cego wodoru, to Mgławica Rozeta oraz

Serce i Dusza. Aby sfotografować temgławice bardzo przydatny jest specjalny

filtr, dzięki któremu kamera „zobaczy”tylko obłok gazu.

str. 34

Lato, to czas Drogi Mlecznej i jeszcze więk-szej ilości kolorowych mgławic. Na przykład

Twarz i Miotła Wiedźmy czyli Pętla Łabędzia –obszar, który stworzył potężny wybuch super-

nowej ok. 10.000 lat temu. To niesamowite, alefala uderzeniowa po wybuchu cały czas pędziz prędkością 170 km/s i będzie pędzić jeszcze

przez tysiące lat.

Inspiracje Kolorowy Wszechświat

str. 35

Zupełnie innymi obiektami są galaktyki. W maleń-kim wycinku nieba może być ich tysiące, a w każdejz nich miliardy gwiazd i układów planetarnych. Czyistnieje tam życie? Jestem przekonany, że tak! Imdłużej przyglądam się Wszechświatowi, tym moje

przekonanie staje się silniejsze.

Inspiracje Kolorowy Wszechświat

str. 36

Czy kiedyś mi się to znudzi? Wątpię, przyogromie i pięknie otaczającego nas nieba, astro-

fotografia to zajęcie do końca życia.

Zapraszam na mój blog: www.astroloty.eu

(Od red. My również zachęcamy do odwiedzeniastrony autora, aby przedstawione w Mediumzdjęcia kosmosu obejrzeć w całej okazałości.)

Inspiracje Kolorowy Wszechświat

Moje Vedic Art

Zdjęcie tej pary trafiło w moje ręce ze sło-wam:

– Proszę, namaluj obraz dla moich Dziad-ków.

Osoba, która prosiła wiedziała, że nie ma-luję motylków i jelonków (nie, żebym miałacoś przeciwko takiemu malowaniu!)

Spojrzałam mu głęboko w oczy. Chcebym na 46 rocznicę ślubu Dziadków nama-lowała vedicowy obraz. Odważne posunię-cie. Ale cóż... Uwielbiam wyzwania, a prośbabyła czystą intencją.

Rozsiadłam się wygodnie, wiedząc, żeobraz czasem przychodzi w mgnieniu oka,a czasem każe na siebie czekać. To on dyk-tuje warunki.

Popatrzyłam w oczy ludziom ze zdjęciai otworzyłam swoje Pole odczuwania. Pozwo-liłam sobie poczuć te dwie osoby. Widziałami czułam ich pierwszy raz.

Najpierw pojawił się On. Silna, męskaenergia. Mężczyzna noszący na rękach, trosz-czący się i wspierający. Zawibrował oczeku-jąc uwagi. Poczułam, że z Nim się niedyskutuje. To "nosiciel wiedzy", Dusza, któraw swoim rodzie uczy, czasem bez słów. Roz-jaśnił się niebieskościami.

Po chwili delikatnym drżeniem powiekpojawiła mi się Ona. Tak subtelna, ete-ryczna... lśniąca! Niczym motyl. Istota silna

delikatnością, darząca miłością i z otwartymsercem. W różowościach zajaśniała uśmie-chając się do mnie.

Och, jakie wzruszenie mnie ogarnęło! Siedziałam na podłodze i płakałam z ra-

dości, że "poznałam" te Dusze. I wśród łez za-częły się pojawiać obrazy z Ich życia.Narodziny dzieci – szczęście, wzruszenie, mi-łość. Jego skrywane łzy, gdy patrzył na kru-che istotki, owoce ich miłości. Wspólnetroski – gdy wspierali się słowem, gestem,byciem obok. Rozmowy przed zaśnięciem.Chwile ciszy, przed burzą... a może zamiastburzy.

Obraz do namalowania pojawia się miw sercu. Robi sobie miejsce i rozkłada siędelikatnie, by po chwili "zmusić" mnie doruchu, do działania. W tym miejscu nie mogęprzerwać pracy, bo zniknie, uleci porwanyprzez czas.

Zatem wyciągnęłam dłoń i spośród farbpojawiły się dokładnie te, które miały się po-jawić. Malując vedic, nie zastanawiasz się –płyniesz z tym, co przepływa przez Ciebie.Jesteś rzeką, jej nurtem i liściem unoszącymsię na falach.

Kolory mieszały się między sobą. Na płót-nie tworzyły się kształty. Działo się międzyuderzeniami palców, a farba tańczyła dopeł-niając chwilę.

str. 37

Katarzyna Hojan-SitkowskaHipnoterapeutka, nauczycielka i praktyk Reiki, nau-

czycielka Vedic Art. Osoba czyszcząca kody świado-mości i nieświadomości, linie rodzinne i tłumacz karm.

https://www.facebook.com/purityofenergyhttps://www.facebook.com/nauczyciel.vedicart

Obraz w sypialni

str. 38

Wirowała energia, wirowały barwy. W ryt-mie serca stawał czas, by przyśpieszyć, byzwolnić. Życie codzienne stawało się najważ-niejszymi chwilami. Rozbrzmiewał śmiech,szum morza, słowa wypowiadane z rozwagą.Piękno.

Obraz namalował się. Odłożyłam go w ciemności, by nie anali-

zować obrazów/pocztówek, które dostawa-łam z uchwyconą grą barw.

Rankiem zachwycił mnie sobą, a ja pła-kałam z wdzięczności.

Miałam ogromne szczęście być przy ob-darowywaniu. Widziałam zdziwienie

w oczach i zaskoczenie w Jej sercu. Opowie-działam o obrazie, o intencji daru.

I dostałam najpiękniejszy dar dla siebie:– Kasiu, powiesimy go w najważniej-

szym miejscu w domu. W sypialni.Takie właśnie chwile dodają mi wiatru

pod skrzydła.

Zapraszam na warsztat, w czasie którego nauczę Cię, jak to działa.

Inspiracje Moje Vedic Art

str. 39

Duchowy biznes

Poznałam kiedyś Duszę, która prowadziławłasny biznes i zatrudniała pracowników, w ściśleokreślonych sektorach.

Firma nazywała się: „Company Ja”.Struktura firmy wyglądała następująco:Prezes: ŚwiadomośćZ-ca prezesa: MyślDział BHP: Zdrowie Dział Zdobywania funduszy i dóbr: Bogac-

twoDział Zarządzania majątkiem przedsiębior-

stwa: DostatekDział Zarządzania zasobami ludzkimi: Moty-

wacja.Doradztwo personalne: Wiara i KoncentracjaDział Logistyka- Public Relations- Atmosfera

w pracy: MiłośćDział-Zarządzanie sukcesem- Szczęściem-

Zadowoleniem: OdczuciaDział-Zarządzanie- Planowanie- Pomysło-

wość- Pozyskiwanie: AmbicjaDział-Realizowanie projektów- Tworzenie:

DziałanieDział-Ochrony: Pamięć oraz Poczucie włas-

nej wartościDział-Księgowości: Energia oraz NaturaGłównym kontrahentem z którym od czasu

powstania „Company Ja”, współpracowała firma,był „Mózg”. Współpraca ta ogólnie przebiegałabez problemowo, jednak czasem pojawiały siękonflikty i problemy wywołane urazami, stresemoraz przeżyciami w przeszłości. W takich sytua-cjach bardzo dużą rolę odgrywał tu dział logistyki

i Public relations. Firma w takich kryzysowych sy-tuacjach dużo wysiłku wkładała w zarządzaniezasobami ludzkimi, dzięki czemu szybciej i łatwiejstabilizowała się relacja z kontrahentem. Firma„Company Ja” miała wiele problemów, ale anga-żując w konkretną sytuację odpowiednie działy,doskonale radziła sobie z rozwiązywaniem po-wstałych i zwykle przejściowych kryzysów. Dziękiotwartości na innowacyjność, firma rokowała bar-dzo dobrze. Traktowanie głównego kontrahentajako partnera, jest kluczowe w rozwoju firmy.Każdy dział i pracownik jest częścią składową fir-mowej struktury, która nie mogłaby należyciefunkcjonować, bez jakiegokolwiek działu.

Prezes Świadomość wie o tym doskonale,dlatego często wraz ze swoim zastępcą, zwołujeposiedzenia z pracownikami, odpowiedzialnymiza poszczególne działy. Przebieg tych posiedzeńjest ściśle określony. Zawsze na początku konfe-rencji czy eventu, zabiera głos Dostatek, potempanie Energia i Natura. Tematem przewodnimzajmuje się Wiara z Koncentracją. Działy tychżepracowników odgrywają bardzo istotną rolę wewszystkich przedsięwzięciach firmy, proponowa-nych przez dział, któremu przewodniczy pan Am-bicja. Zaraz potem do głosu dochodzi panDziałanie, silnie współpracujące z działem, którereprezentuje pani Miłość.

Nad prawidłowym przebiegiem konferencyj-nych obrad, czuwa pani Pamięć oraz pan Poczu-cie własnej wartości. Krótko o opinię jest takżeproszony pan Zdrowie, z działu odpowiedzial-nego za bezpieczeństwo i higienę pracy. Na ko-niec obrad, podsumowując wszystkie opinie,

Katarzyna Zamiar

postulaty i uwagi uczestników poszczególnychdziałów, wypowiadają się pan Bogactwo i paniOdczucia, jednocześnie przyglądając się danymaspektom z różnych perspektyw. Z-ca prezesapan Myśl, nadzorujący prawidłowy przebieg kon-ferencyjnych obrad, jest odpowiedzialny zawszechobecny pozytywizm i optymizm na Salioraz jej logiczny i spójny przebieg. Celem tychspotkań jest przede wszystkim wymiana poglą-dów, analiza problemów firmy i rozwiązania pod-jęte przez poszczególne działy.

Dusza nie ingerowała w działania firmy, nieoceniała i nie sugerowała niczego. Czasemwspierała firmę „ Comapany Ja” głosem Intuicji,który dla samego zainteresowanego nie zawszebył słyszalny. Rozwój firmy miał ogromny wpływna rozwój Duszy, dlatego ta starała się w jak naj-bardziej z możliwych sposobów, dotrzeć do Pre-zesa firmy. Ten oczywiście wiedział kto stworzyłfirmowy biznes, dzięki któremu wszystkim dobrzesię żyło, ale nie zawsze był otwarty na słuchaniezałożyciela, co czasami przysparzało firmie pro-blemów i mnóstwo nieprzyjemnych sytuacji z któ-rymi musiały sobie poradzić poszczególne działy.

Kontakt Duszy z Prezesem firmy jest nieod-zowny, zważywszy na fakt iż pochodzą z różnychwymiarów. Wymiana informacji może znaczniewpłynąć na rozwój firmy i samego zainteresowa-nego założyciela biznesu. Najpotężniejszy bo-wiem wpływ ma to, czego nie widać. Duszadoskonale wie jak tworzyć sytuacje, które będąrozwojowe dla Prezesów, wie jakie podsuwać

szkolenia, by wzmocnić i poszerzyć owy rozwój.Jako założyciel owego biznesu, doskonale orien-tuje się w słabościach i mocnych stronach firmy.Wie jak pokierować działaniami pracowników za-trudnionych w różnych gałęziach firmowej struk-tury oraz jakich kontrahentów „podesłać”, żebypostępował rozwój.

Nie wszystkie Dusze decydują się na biznes,ale te które się tego podejmują, robią to tylkow porozumieniu z Prezesem, który decyduje sięna to stanowisko z całą odpowiedzialnością zafirmę w szeroko rozumianym pojęciu. Dusza za-opatrza wówczas Prezesa w niezbędne narzę-dzia, pomagające i wspierające go w jegofirmowych przedsięwzięciach. Aby nie doszło doupadłości firmy, niezwykle ważny jest ciągły nad-zór nad zastępcą prezesa. To on ma bezpośrednii stały kontakt z pracownikami poszczególnychdziałów. Jego negatywny wpływ i bezmyślnefunkcjonowanie, mogłoby wyrządzić ogromneszkody w firmie. Dlatego też nie może on funk-cjonować samodzielnie, a tylko pod nadzoremPrezesa firmy.

Tak zbudowany biznes może przynieść tylkosame korzyści w firmie, a także znacząco wpły-nąć na rozwój założyciela.

Kiedy przyjrzałam się bliżej Duchowemu biz-nesowi, stwierdziłam, że znam więcej Dusz bę-dących założycielami firm. Znam takie firmyi uważam, iż niektóre korporacje są naprawdęcałkiem pokaźne. Nie stanowią konkurencji, alesą świetnymi partnerami biznesowymi.

str. 40

Inspiracje Duchowy biznes

Magia, czary, nieziemskie moce, czy najnow-sze odkrycia naukowe. Coraz więcej ludzi zdajesobie sprawę, że materia jest zagęszczoną ener-gią i podlega prawom fizyki kwantowej, a ta dlanaszych umysłów przyzwyczajonych do myśleniaw kategoriach newtonowskich bardziej przypo-mina magiczne działania niż „szkiełko i oko”.

Coraz częściej widzimy w mediach historie,które nie zgadzają się z dotychczasowym sposo-bem myślenia.

– Pokonała raka oglądając komedie. Lekarzenie mogli w to uwierzyć.

– Stracił pracę na etacie, którego nienawidził,myślał, że to katastrofa, że nie utrzyma rodziny,ale zajął się swoim hobby, na które od dawna niemiał czasu i okazało się wszyscy chcą kupić ro-bione przez niego drewniane meble. Teraz robito, co lubi i ma więcej pieniędzy niż wcześniej.A dodatkowo czas dla rodziny, którego do tej porybrakowało.

– Przestała usilnie szukać partnera. Zaczęłasobie sprawiać drobne przyjemności, kupowaćkwiaty i prezenty. Poczuła się się dobrze samaze sobą i nagle wspaniały mężczyzna pojawił sięu jej boku.

Co łączy wszystkie te i wiele podobnych przy-padków?

Otóż, wszystkie te osoby zajęły się tym, cosprawiało im przyjemność.

Często ludzie pytają mnie jak dokładnie wy-konać np. oczyszczanie siebie, domu, jedzenia.Jak przykładam ręce podczas zabiegu Reiki, codokładnie robię i myślę przy dwupunkcie, kodachuzdrawiania itd. Z każdego z tych pytań wyłaniasię strach przed zrobieniem czegoś „nie tak jaktrzeba”. Natomiast skuteczność każdej z tychmetod nie polega na dokładnym wykonaniu ry-tuału. Czy osoba lecząca raka oglądając kome-die, wykonywała jakikolwiek rytuał? Oczywiście,że nie. Całą skuteczność wynika z pozytywnejenergii, która przy tym powstaje.

Nie neguję tutaj żadnej z wyżej wymienio-nych metod. Każda z nich jest inna, każdy z nasjest inny i każdy musi dopasować do siebie me-todę działania. Tą, która wytworzy najwięcej po-zytywnej energii. Co więcej, nie trzeba sięskazywać na jedną „słuszną metodę” i pomijaćwszystkie inne. Najważniejsze jest to, co w danejchwili najbardziej mi odpowiada. Jeśli dzisiajchcę podziałać dwupunktem, to właśnie to robię,jeśli w danej sytuacji wolę użyć Reiki, to teżdobrze. Co więcej, często łączę te metody i nie

str. 41

Magia na co dzień

Rozwój duchowy

Ewa Lenartpasjonatka i nauczyciel

rozwoju osobistego, miłośniczka Reiki, Run,

Tarota, Vedic Art. http://czaroferek.blogspot.pl

str. 42

zastanawiam się, którą właściwie w tej chwili wy-korzystuję. Często wygląda to tak, że np. włą-czam przepływ Reiki, a potem robię kody lubdwupunkt. Wszystko skupia się na tym, cow danej chwili sprawi mi największą przyjem-ność. Jeśli np. w trakcie Reiki, czuję potrzebęprzełożenia rąk w inne miejsce, a jest to nie-zgodne z podstawowym zabiegiem, to robię to,co czuję. Często jest tak, że zaczynam zabiegstandardowo, a kończę tam, gdzie mnie energiapoprowadzi.

Jeśli pojawiają się jakieś myśli lub obrazy, topodążam za nimi, rozglądam się i robię to, comogę zrobić w danej sytuacji. Często wykorzys-tuję wyobraźnię, spalam rzeczy w fioletowym pło-mieniu, proszę anioły o wsparcie i obserwuję jakdziałają i uzdrawiają, napełniam przedmioty lubludzi światłem prosto ze Źródła lub uziemiam wy-twarzając korzenie, które łączą się z Matką Zie-mią. Im więcej wyobraźni i radości przy tym, cosię robi, tym większa skuteczność działań.

Wszystkiemu we Wszechświecie możemynadać taką wartość, jaką chcemy. Mamy przedsobą butelkę zwykłej wody, zamieńmy ją w cu-downy lek, który zawiera wszystkie witaminy i mi-kroelementy, które są nam potrzebne w dniudzisiejszym. Bierzemy prysznic, niech wodaumyje nie tylko nasze ciało, ale również spłuczewszystkie rzeczy, które nam już nie służą. Przyodrobinie wprawy i zaufania w to, co się robi, zo-baczymy jak spływająca woda robi się corazczystsza, a wraz z nią krystalicznej czystości na-biera nasze ciało.

Co więcej, działając z energią możemy rów-nież cofnąć wydarzenia, które były nie po naszejmyśli. Np. powiedzieliśmy w złości coś, czegoteraz żałujemy. Jeśli nic z tym nie zrobimy, ener-gia jaka się przy tym wytworzyła wróci do nasw postaci nieprzyjemnych konsekwencji. Nato-miast jeśli „złapiemy” takie wydarzenie i unices-twimy w sposób jaki nam najbardziej odpowiadanp. spalimy w kwantowym ogniu, oddamy downętrza Ziemi z prośbą, aby posłużyło za nawózdla pięknych kwiatów itd., a równocześnie wyba-czamy sobie, że się tak zachowaliśmy i już niebędziemy wracać do tego wydarzenia, to energiazostanie przetransformowana na pozytywną.

We Wszechświecie nie ma przeszłościi przyszłości, jest tylko teraz, więc nie ma

znaczenia jak dawno było to, co chcemy cof-nąć. Jeśli dziś zrozumieliśmy, że dziesięć lattemu coś zrobiliśmy nie tak, to oczyśćmy to

dziś.

Czy trzeba mieć jakąś ogromną wiedzę, abymóc kierować przepływem energii dla swojegodobra? Wcale nie. Tak naprawdę wystarczy odro-bina wyobraźni i wiara w to, co się robi. Bardzopodoba mi się sformułowanie Anny Mikulskiej(specjalistki od operacji fantomowych): „Proszę,to dostaję” i nie zastanawiam się nad tym dla-czego to dostaję, czy na to zasługuję i jak to sięwłaściwie dzieje. Materia podlega energii i jeślizmienimy energię, to materia musi się dostoso-wać bez względu na to jak „niemożliwe” się to wy-daje.

Rozwój duchowy Magia na co dzień

Wystarczy przestrzegać zaledwie kilku pod-stawowych praw działających we Wszech-

świecie.

Pierwszym i dla mnie chyba najważniejszymjest: prawo wolnej woli.

Znaczy to dokładnie tyle, że pod żadnym po-zorem nie wolno nam sterować działaniami in-nych. Jeśli np. chcemy do naszego życiasprowadzić wymarzonego partnera, to nie mo-żemy przyciągać konkretnej osoby, tylko osobętaką jak ta. Ponieważ konkretna osoba może niechcieć być z nami i przyciągając ją na siłę mo-żemy unieszczęśliwić ją i siebie również.

Nie uzdrawiamy też nikogo bez jego zgody,niezależnie od tego, jak dobre nam się to dlaniego wydaje. Nie znamy planu duszy, nie wiemyjakie doświadczenia dana osoba musi zebrać i cotak naprawdę w ostatecznym rezultacie jest dlaniego dobre. Natomiast jeśli ktoś zwraca się donas z prośbą o pomoc, to pomagamy nie zasta-nawiając się nad tym, czy on zasługuje lub czymożemy mu pomóc. Po prostu robimy co do nasnależy, a reszta niech się dzieje.

Zawsze wykorzystujemy pozytywnestwierdzenia, bez użycia słowa „nie”.

Nasz umysł działa w taki sposób, że nie sły-szy słowa „nie”. Dlatego musimy pamiętać, abytak formułować nasze intencje, by były twier-dzące. Jeśli będziemy mówić „nie choruję”, naszumysł usłyszy „choruję”. Jeśli powiemy „jestemzdrowy” lub „zdrowieję” to tak się stanie.

Nigdy nie życzymy nikomu niczego złego.Pamiętajmy, że energia zawsze do nas

wraca. Niezależnie czy wysyłamy energię pozy-tywną, czy negatywną, zawsze zbierzemy to, cozasiejemy. Nawet jeśli ktoś zrobił jakieś świństwonam lub komukolwiek innemu, jeśli „mu się na-leży nauczka”, nigdy i pod żadnym pozorem nieżyczymy mu nic złego. Życzymy mu wszystkiego,co dla niego najlepsze lub nie życzymy mu nic,jeśli nie jesteśmy w stanie życzyć mu dobrze. Ży-cząc mu tego, co dla niego najlepsze, tak na-prawdę pomagamy mu stać się lepszymczłowiekiem i być może sprawimy, że zrozumieswój błąd i nie postąpi już w taki negatywny spo-sób. Pamiętajmy, że życzenie komuś tego, conajlepsze to nie życzenie, aby nadal udawało musię np. oszukiwać, bo oszukiwanie nie jest dobrenie tylko dla oszukiwanego, ale dla oszukującegorównież, choć chwilowo może się wydawać, żeoszukujący na tym zyskuje.

Rozwój duchowy Magia na co dzień

str. 43

Prawa działające we wszechświecie pięk-nie opisuje 7 zasad huny:

1. Ike – świat jest taki, jak myślisz, że jest.Jeśli zmienisz swoje myśli, to zmieni się otacza-jący cię świat.

2. Kala – nie ma żadnych ograniczeń, ogra-niczenia są tylko w Twoim umyśle. We Wszech-świecie wszystko jest możliwe pod warunkiem,że na to pozwolimy.

3. Makia – energia podąża za uwagą. To, naczym się skupiamy nabiera mocy i manifestujesię w naszym życiu. Nie ma znaczenia, czy jestto pozytywne, czy negatywne. Nie ma zatemsensu rozpamiętywać porażek, czy nieprzyjem-nych wydarzeń, a warto w każdej sytuacji widziećpozytywne strony.

4. Manawa – teraz jest czasem mocy. Roz-pamiętując przeszłość lub wybiegając myślamiw przyszłość tracisz to co najcenniejsze – chwilęobecną. Chwila obecna jest jedynym czasemkiedy możesz działać. To co zrobisz właśnie terazbędzie wpływało na całą resztę Twojego życia.

5. Aloha – miłość, czyli bycie szczęśliwymw tu i teraz. To, czy czujemy się szczęśliwi, to niezasługa zewnętrznych wydarzeń. Tak naprawdęto my wybieramy, czy chcemy być szczęśliwi, nie-zależnie od okoliczności i innych osób. Jeśli wy-

bierzemy współdziałanie serca i umysłu w rado-ści to nie będzie dla nas rzeczy niemożliwych. Tostan o ogromnych możliwościach przyciąganiai manifestacji tego, co dla nas najlepsze.

6. Mana – cała moc pochodzi z wnętrza. Niepotrzebujemy czekać na sprzyjające okoliczno-ści, nie potrzebujemy specjalnych umiejętnościi lat praktyki, aby móc wpływać na rzeczywistość.Tak naprawdę w każdej chwili i każdych okolicz-nościach mamy w sobie wszystko czego potrze-bujemy.

7. Pono – rezultat jest miarą prawdy. Twojeżycie odzwierciedla twoje przekonania. Twojemetody działania są skuteczne, jeśli przynosząoczekiwane rezultaty. Jeśli czujesz, że twoja me-toda przynosi pozytywne skutki, to trzymaj się jej,nawet jeśli inni się z Tobą nie zgadzają.

Stosując się do tych zasad, dodając dotego szczyptę wyobraźni, radości i sponta-niczności możemy sobie stworzyć całą gamęnawyków i codziennych działań „magicz-nych”, które pozwolą nam kreować rzeczy-wistość, w której będzie nam się żyło lekko,szczęśliwie i bez problemu będziemy przycią-gać to, co dla nas najlepsze, a okolicznościbędą nam sprzyjały.

Rozwój duchowy Magia na co dzień

str. 44

RunaEihwaz

str. 45

Trzynasta runa starszego futharku.

Runa związana z równowagą emocjonalną.Jej nazwa oznacza cis.

Cis dawniej uważano za drzewo święte, ota-czano opieką i czcią. Z jego gałęzi wykonywanołuki - przynoszące życie łowcom, a śmierć zwie-rzynie. Mogły służyć do ochrony osad przed dzi-kimi plemionami lub w razie konieczności doataku. Wyciąg z soku tego drzewa był silną tru-cizną używaną do zatruwania strzał, ale służyłrównież jako lekarstwo, odpowiednio rozcień-czony.

Iwaz będzie przypominać, aby nie wpadaćw życiu w skrajności. Najlepszy jest "złoty śro-dek". Równowaga emocjonalna jest tym złotymśrodkiem. Jeśli musimy podjąć ważną decyzję,a nie możemy się skoncentrować, uspokoimy sięprzy pomocy runy Iwaz.

Runa ta jest opiekunką ludzi nadpobudli-wych, przydatna jest dla lekarzy psychiatrówi psychologów, a także dla duchownych – ludzi,którzy mogą spełniać rolę lekarzy dusz. Pełni teżrolę bramy do świata marzeń. Nie zamykajmy siętylko w codzienności, otwórzmy drzwi marze-niom.

Małgorzata Kołakowskarunistka,

nauczyciel Reikihttp://mannaz.pl

str. 46

Rozwój duchowy Runa Eihwaz

str. 47

Runa dla urodzonych między 07. a 21. 06.Takie osoby nie panikują w czasie, gdy dzieją siętrudne sytuacje, potrafią sobie z nimi poradzić,a to z powodu wewnętrznej równowagi. Ceniąwyzwania, jakie niesie życie, gdyż uważają je zastopnie rozwoju. Nawet, jeśli wymagają one bar-dzo dużego wysiłku, energia do ich przejścia za-wsze się znajdzie. Należy uważać na zbytwybujałe ambicje, bo one mogą sprawić, że jed-nak nie przejdziesz doświadczenia... Jednak przyzdrowych założeniach spokojnie rozwiążesz pro-blem, gdyż masz odpowiedni zasób determinacjii siły. Możesz być oparciem dla innych i nie jestto problem, gdyż lubisz dawać. Masz wsparcie"klanu" - swoich przodków.

Pasjonują cię rzeczy i sprawy, których niedaje się wyjaśnić naukowo. Wszystko, co tajem-nicze, nadprzyrodzone jest dla ciebie niezwyklepociągające. Doskonale umiesz słuchać podpo-wiedzi swojej intuicji, bo wiesz, że są one najbar-dziej korzystne. Słusznie zachowujesz tę wiedzę,wynikającą z intuicji, dla siebie, nie dzielisz sięz nią szeroko.

Jako partnera szukasz osoby, która zrozumietwoje pasje i upodobania; która będzie powściąg-liwa i gotowa do współpracy.

Igdrasil, germańskie drzewo życia, jest krę-gosłupem świata, Iwaz pełni rolę kręgosłupa czło-wieka. Łączy świat bogów i ludzi, można jąprzyrównać do kolumny, podstawą mocno zako-panej w ziemi, a górą sięgającej nieba. Jest runąwtajemniczenia, pomaga w psychoanalizie. Po-prowadzi przez zakamarki podświadomościi przez wyciągnięcie dawnych lęków na światłodzienne pomoże je uleczyć – co znów ukazuje jejdwoistość: połączenie światła i cienia.

Iwaz jest też pomocna przy wszelkiego ro-dzaju poszukiwaniach, czy to zagubionego klu-cza lub drogi do domu, czy sensu życia lub drogirozwoju.

Żywioł – ziemiaGłoska – E Kolor – ciemnoniebieski

Energetyka terapeutyczna – w przypad-kach ucieczki przed dominacją osób bliskich lubtych, od których jesteś zależny. W przypadkachprzemocy domowej oraz depresji. Przy poszuki-waniu równowagi życiowej. Eihwaz jest też po-mocna przy rekonwalescencji po poważnychoperacjach lub wypadkach komunikacyjnych

Talizman – Eihwaz pomaga mocno się za-korzenić, stąpać mocno po ziemi. Pomaga teżwspierać się siłami przyrody oraz doświadcze-niem i mądrością przodków. Pozwala uśmierzyćlęk przed śmiercią. Pomaga zwiększyć we-wnętrzną Moc.

Remedium Feng Shui – Działa w rejoniewschodnim, odpowiedzialnym za relacje ro-dzinne, a także północno-wschodnim, który jestzwiązany z samokształceniem.

Elementy – Isa, Laukaz.

Inna nazwa: Iwaz, Eiwaz

Interpretacja rozkładu – Eihwaz zawszeoznacza równowagę, zrównoważenie przeci-wieństw. Z Durisaz oznaczać będzie koniecznośćuspokojenia gwałtownej osoby; z Kenaz wskażena konieczność spokoju przy rozmowie kwalifika-cyjnej; Z Gebo uświadomi wymóg zrównoważe-nia potrzeb i oczekiwań między partnerami orazrównowagę dawania i brania w związku; z Isą –konieczność wyrównania działania i nie-działa-nia; z Algiz podpowie, jak zniwelować strachprzed niebezpieczeństwem własną odwagą, bezuciekania się do amuletów; z Sowilo pozwoli cie-szyć się zwycięstwem, ale przestrzeże przedpychą; z Tiwaz da wyraźnie do zrozumienia, że"do przodu po trupach" nie jest dobrą metodą,lepsza jest równowaga, jak zawsze; z Ingwaz po-każe korzyści z równowagi między marzeniamia działaniem.

Rozwój duchowy Runa Eihwaz

Polecamy doskonały podręcznik.

Zawiera dużo praktycznych ćwiczeń.http://prosperita.edu.pl

***Dostępny na

http://ebookpoint.pl

Nowa płyta z wykładami Prosperitydla zaawansowanych

http://prosperita.edu.pl

str. 48

Jedną z najbardziej niezrozumianych i bu-dzących często strach kart Tarocie jest kartaŚmierci. To ona w dużej mierze odpowiedzialnajest – a raczej budowany wokół niej stereotyp –za wizerunek Tarota jako narzędzia budzącegogrozę, zdolnego wieszczyć najczarniejsze wizje.

Stereotyp ten podsycany często przez filmyz dreszczykiem, w których z takiego czy innegopowodu pojawiają się mistyczne karty Tarotai jakże by inaczej, często w kulminacyjnej sceniepełnego napięcia kładzenia kart pojawia się kartaŚmierci przedstawiająca najczęściej kościotrupa,czy też podobnie wyobrażoną kostuchę. Tymcza-sem znacznie karty Śmierci bywa jednym z naj-bardziej pozytywnych wyników w Tarocie, a samąkartę można by w talii wymienić i nadać jej zupeł-nie inną nazwę. Jaką? O Tym za chwilę.

Karta Śmierci

Karta Śmierci bynajmniej nie jest przeciwień-stwem życia, czy radości, idąc dalej tropem po-zornych skojarzeń. W rzeczywistości karta ta

symbolizuje głęboką zmianę zachodzącą czy tow człowieku, czy też w jego otoczeniu. Kartaśmierci jest najbardziej radykalną, ale częstow pozytywnym znaczeniu kartą zmian, mówiącąo tym, że stare odchodzi i czas na coś nowego.

Oczywiście w układach Tarota karta Śmiercimoże występować w pozycji normalnej lub od-wróconej i to jest zazwyczaj różnica pomiędzyznaczeniem pozytywnym a negatywnym, alei tutaj nie jest to takie oczywiste jak wielu częstouważa.

Karta w pozytywnym aspekcie mówić nambędzie o zachodzącej zmianie, na którą człowiekjest prawdopodobnie gotowy lub/i która przynie-sie mu korzyść. Karta śmierci pojawia się częstojako znak uwolnienia się od czegoś co długo namciążyło i teraz nareszcie pojawia się wolność oraznowa czysta karta w życiu. W tej pozycji kartaśmierci może być wręcz zwiastunem sukcesu,o ile o gruntowną zmianę nam chodziło i zwias-tować może nowe życie, nowy etap, gruntownypostęp objawiający się zamknięciem pewnegorozdziału i rozpoczęciem nowego.

Śmierć w Tarocie

Draxus

str. 49

Naturalnie karta ta może pojawić się w od-wróconej pozycji czyli pozycji pozornie negatyw-nej. Piszę pozornie, gdyż jestem zwolennikiemkonstruktywnej interpretacji kart, a pozytywne,konstruktywne wnioski można wyciągnąć w za-sadzie z każdej informacji jaką nam karty niosąi jest to kwestia tego na czym skupimy swójumysł i co uznamy za informację kluczową. Dla-tego też ja w swojej pracy z kartami Tarota do-konuję takich interpretacji, które mają pomóci podbudować osobę zwracającą się do mnie poradę. Karta śmierci w pozycji odwróconej możeco prawda ostrzegać nas przed zmianą, na którączłowiek nie czuje się gotowy, ale zależnie odkontekstu jaki daje nam reszta kart w układziemożemy go przygotować nieco na tę zmianęi tym samym zmienić jego los na lepsze. Tak,gdyż dla mnie Tarot to nie wieszczenie przyszło-ści, a możliwości i doradzanie jak podejść do nichw najbardziej konstruktywny i komfortowy spo-sób.

Zauważyć można, iż sami jasnowidze dzieląsię na tych, którym zdawać by się mogło natural-nie przychodzą wizje apokaliptycznej i mroczne,a innym wizje pozytywne i pełne nadziei. Czyjedni się mylą a drudzy mają rację? Nie, zapewnejedni i drudzy mają rację, sęk w tym, iż rzeczy-wistość można interpretować na rożne sposobyi zależnie od naszego do niej podejścia zmieniasię nasz jej odbiór, a przez to doświadczenie. In-nymi słowy zależnie od podejścia wizjonera i jegointerpretacji, te same pozornie zdarzenia mogąprowadzić do zupełnie innych doświadczeń.Karta śmierci może prowadzić do nowych możli-wości, a zmiana może być zdarzeniem powita-nym z radością, zamiast ze strachem, zależnieod naszego podejścia. Moim zdaniem zadaniemTarocisty jest uzmysłowić to osobie pytającej i na-

kierować jej umysł na pozytywne konstruktywnerozwiązania.

Wygląd karty i jej nazwa

Na początku wspomniałem, iż karta śmierciw Tarocie często przedstawia kostuchę, jakiśszkielet etc. Oczywiście na szczęście nie zawszejest to prawdą gdyż do tej pory powstało tak wielerożnych graficznych interpretacji talii kart Tarota,iż możemy wybierać wśród bardziej światłych lubmrocznych czy też klasycznych, zależnie od pre-ferencji ich wersji. Grafika ta więc bywa – co mniebardzo cieszy – zastępowana rożnymi innymi ob-razami od mistycznych nawiązań biblijnych ponowoczesne i bardziej abstrakcyjne wizualizacje.Mimo wszystko karta wciąż nazywa się Śmierći tu zaproponowałbym jej inne nazewnictwo.Mogłaby się nazywać na przykład Odrodzenie,albo Nowe Życie, Przemiana, Transformacja, etc.Do wyboru do koloru. Karcie tej bowiem dużo bli-żej w faktycznym znaczeniu do Nowego Życia,niż do jakiejś entropii.

Karta Nowego Życia

Podsumowując, mam nadzieję, iż uzmysło-wiłem Wam jak karta niezwykle pozytywna,zwiastująca uwolnienie od starego i szansę nanowe lepsze możliwości bywa błędnie postrze-gana i co więcej przyczynia się to do samejobawy w powszechnej świadomości przezsamym Tarotem jako narzędziem, które możewieszczyć mrok. Tymczasem przy głębszym zro-zumieniu znaczenia kart Tarota możemy dostrzecnadzieję i przysłowiowe światło nawet w tej wy-jątkowej karcie.

Rozwój duchowy Śmierć w Tarocie

str. 50

Krążą opinie, że nie można robić zabiegówReiki umierającym, ponieważ energia "Ki" za-kotwicza nas w życiu i zatrzymuje w materii,co rzekomo ma utrudniać odejście osobie,która przechodzi na drugą stronę. Temat too tyle kontrowersyjny, że tak naprawdę niktz nas nie wie na pewno, jak wygląda śmierći co jest po drugiej stronie...

Od dwudziestu kilku lat pracuję z metodąReiki. I praktykuję. To, o czym tutaj systema-tycznie piszę, mocno wychodzi poza teore-tyczne analizy słów. Nie tylko uczę, jakpracować z Reiki dla umierających, alesama tego doświadczyłam. Kilka razy. O tymwłaśnie chcę Wam opowiedzieć. Jakkolwiektrudne to i bolesne dla mnie wspomnienia,zdecydowałam podzielić się tym wszystkim,co widzę i czuję. Głównie po to, aby prak-tycy i miłośnicy Reiki mogli przeciwstawić torozmaitym teoriom i w pełni korzystać z do-brodziejstwa tej pięknej energii.

Najważniejsza informacja to, że nie tylkomożemy robić Reiki dla umierających, alenawet powinniśmy. Mnie przekazano takiewłaśnie nauki już dawno temu. Jeden

z pierwszych polskich mistrzów Reiki bardzowyraźnie mówił o tym na seminarium, kiedyw naszym kraju oprócz niego nauczało możedwóch tylko nauczycieli. Mam do niegopełne zaufanie, ponieważ w tej akurat liniiogromnie przestrzega się czystości przekazu.Nie ma tam eksperymentów i nowinek.Wszystko przekazuje się tak, jak nauczałMikao Usui.

O Reiki dla umierających pisze takżew swoich książkach Paula Horan – duży au-torytet w dziedzinie Reiki. Autorka wielu ksią-żek na temat Reiki i rozwoju duchowego. Najęzyk polski została przetłumaczona tylkojedna z nich, bodaj najpiękniejsze znane miopracowanie o energii: "Siła Reiki". W orygi-nale można przeczytać pozostałe tytuły.O korzystnym oddziaływaniu Reiki dla od-chodzących pisał także mój przyjaciel An-drzej Bednarz w książce "Życie z... Reiki". Talektura jest niekwestionowanym podręczni-kiem dla wszystkich adeptów tej pięknejsztuki. Znajdziemy na ten temat informacjetakże w innych opracowaniach.

Bogusława M. Andrzejewska

Śmierć i Reiki

Refleksje o Reiki

str. 51

Na początku mojej drogi w pracy z ener-gią próbowałam traktować Reiki jak narzę-dzie, które muszę precyzyjnie opanować, boinaczej coś mogę zrobić nie tak. Kupiłamsobie nawet Atlas Anatomii, by wiedzieć,gdzie przykładać ręce i uczyłam się prze-biegu meridianów. Dopiero po jakimś czasiezrozumiałam, że Reiki jest energią inteli-gentną, która nie potrzebuje moich instrukcji.Ponieważ żyjemy w świecie wolnej woli, po-trzebuje mojego przyzwolenia i otwarcia.Resztę robi sama. Dzisiaj w moim odczuciunajskuteczniejszą intencją jest: "Reiki, zróbwszystko, co najlepsze..."

Co ważne: Reiki nigdy nie czyni krzywdy.Nie szkodzi. Nie można zabiegiem zrobićczegoś niedobrego, bo to niemożliwe. Twier-dzenie, jakobym zatrzymywała umierają-cego, zadając mu niepotrzebne cierpieniejest równie bezzasadne, jak przekonanie, żeReiki ożywia i powiększa komórki rakowe. Taksię nie dzieje, ponieważ Reiki jest przedłuże-niem Najwyższego Źródła i zawsze wybieraNajwyższe Dobro. Myślenie, że ta energiamoże zaszkodzić jest podobna do wiary w to,że jeśli niewłaściwie się pomodlę, to Bóg mida po głowie zamiast pomóc, co oznacza-łoby, że Stwórca niewłaściwie pokierowany,nie wie, co ma robić. Reiki jest kwintesencjąnie tylko fizycznego uzdrowienia, ale przedewszystkim ponadczasowej wiedzy i mądrości,do której nawet nie mamy dostępu. Wska-zuje na to także sam proces uzdrawiania

energią. Wbrew pozorom nie działa ona za-wsze i wszędzie jak magiczny eliksir, lecz wy-maga od chorego zmiany myślenia i ogląduświata, czyli zgodnie z psychosomatyką, skła-nia do uzdrawiania wnętrza, a dopierow drugiej kolejności pomaga naprawićchore ciało.

Adepci drugiego stopnia bardzo częstorobią zabiegi na sytuację, prosząc o najlep-sze rozwiązanie i nie określając, co by tomiało być, co oznacza, że ufają tej boskiejinteligencji zawartej w Reiki. Reiki działa nawszystkich poziomach i – według mojegodoświadczenia – na poziomie duchowympracuje szerzej i o wiele intensywniej niż ob-serwujemy to na płaszczyźnie naszej fizyczno-ści. Zatem z pełnym zaufaniempowierzyłabym tej energii swoją duszęw moich ostatnich chwilach. Tyle teoria.A praktyka?

Kilka lat temu umierał mój teść. Razemz córkami na zmianę robiłyśmy mu Reiki, w in-tencji ulgi i tego, co dla niego najlepsze. Przy-kładając dłonie, nie wiedziałyśmy taknaprawdę, czy umrze za miesiąc, za kilka dniczy może całkiem wyzdrowieje. Odszedł podnaszymi rękami, ponieważ jego dusza takimoment sobie wybrała. Odszedł spokojnie,bez oznak cierpienia. Chwilę potem całypokój szpitalny roziskrzył się od obecnościAniołów. Najbliższej nocy mój teść przyszedłdo mnie i podziękował mi za pomoc w przej-ściu na drugą stronę.

Rozwój duchowy Refleksje o Reiki

str. 52

Dwa lata temu zmarł mój tato. Umierałświadomie. Przez cały dzień. Przychodziłamdo niego i siedziałam przy nim, nie wiedząc,ile dni mu zostało i czy umrze, czy wyzdro-wieje. To zawsze wybór duszy, nie nasz. Roz-mawiałam z nim, okrywałam kołdrą, poiłamwodą i przykładałam ręce, na krótkie pięt-nastominutowe sesje Reiki, w intencji, by byłojak najlepiej, by nie cierpiał. Za którymśrazem zatrzymał moje ręce na dłużej i popro-sił bardzo wyraźnie, abym mu pomagała, ro-biąc Reiki, ponieważ czuje, że to ułatwia muodejście. Do samego końca robiłam muReiki i poprosiłam znajomych, aby wsparlinas na odległość.

To ważne dla wszystkich, którzy uważają,że nie należy robić Reiki umierającym. Mójumierający tato – powtórzę raz jeszcze – po-prosił, aby mu pomagać energią. Za życiapodchodził do tego sceptycznie i właściwienie robiłam mu zabiegów, bo ich nie chciał.Umierając, poczuł, że to jest dobre i niesiemu pomoc.

Na koniec ostatnia historia, chociaż znamich o wiele więcej. Tato mojej przyjaciółkichorował na raka. Nie chciał Reiki, ponie-waż bał się i nie życzył sobie tego. Uszano-waliśmy jego wolę i nie robiliśmy muzabiegów. Po śmierci przyszedł we śnie doswojej kuzynki, adeptki drugiego stopnia Reikii w otoczce przejmujących scen poprosił oprzeprowadzenie do Światła. Ta pani, jak

tylko się obudziła, natychmiast zrobiła zabiegdla duszy, wykorzystując drugi stopień.

Pojęcie "przeprowadzania duszy" jest dlanas reikowców czymś zupełnie powszednim.Przez kilka lat pracowałam u boku mistrza,który miał taki wgląd i widział dusze pośmierci. Nauczył nas także, jak z pomocąenergii Reiki na poziomie drugiego stopnia,przeprowadzić na wyższy poziom egzystencjite dusze, które zatrzymały się przy ziemi, nieumiejąc przejść wyżej. Wówczas sama jesz-cze nie czułam i nie widziałam, polegałamna zaufaniu do nauczyciela i kilku innychosób, które "widziały" więcej ode mnie. Do-piero z czasem rozwinęłam w sobie dodat-kowy zmysł. Niemniej jednak sam procesprzeprowadzania za pomocą Reiki jest dlamnie oczywisty. Reiki jest Światłem z Najwyż-szego Źródła i tworzy świetlistą ścieżkę, wi-doczną dla każdej duszy. Mojedoświadczenie wskazuje, że umierającyw Reiki przechodzą od razu do Światła, niezawieszają się w fizyczności.

Właśnie dlatego nie tylko można, alewręcz trzeba robić Reiki przechodzącym nadrugą stronę, a także duszom osób zmar-łych, jeśli czujemy, że jest taka potrzeba.Reiki jest przede wszystkim Światłem Miłości,a Miłość możemy wysyłać w przyszłość,w przeszłość i w inne wymiary. Nigdy nieskrzywdzimy tym ani siebie, ani innych.

Rozwój duchowy Refleksje o Reiki

str. 53

str. 54

Polecamy podręcznikdo Nieinwazyjnej

Analizy Osobowości. Opowiada o interpre-tacji naszego wyglądu.

Jest dostępny nahttp://ebookpoint.pl

Hologramy przeszłości

Co tak naprawdę widzi jasnowidz? MożePani opisać czytelnikom jak wyglądają Paniwizje?

Obrazy, które widzę są realistyczne, czujęsmaki, zapachy, widzę kolory, słyszę dźwięki, aleczasami są to tylko symbole.

Czy Pani zdaniem, interpretacja wizji jestpewnego rodzaju zapisem programu w pod-świadomości?

Nie interpretuję tego co widzę ale mówięo tym co widzę, korzystam z kodu symboli, któryu każdego jest indywidualny.

Na czym polega specyfika Pani pracy?Może to brzmi bardzo naukowo, ale w swojej

pracy posługuję się prawami fizyki kwantowej.Jest to bardzo ciekawe, jaki związek ma fi-

zyka z jasnowidzeniem, proszę nam więcej naten temat powiedzieć.

Wszystko co istnieje we wszechświecie maswoją częstotliwość. Jako jasnowidz mam możli-wość zajrzeć do hologramów przeszłości, umiem

bardzo precyzyjnie trafić w punkt, który jest formąobrazu sytuacji i przekształcić go w polu częstot-liwości pozbawiając go ładunku emocjonalnego.Wydarzenia z naszego życia, które są pozba-wione emocji nie maja znaczenia, one tylko są.Emocje na wysokich wibracjach mogą wpłynąćpozytywnie lub negatywnie na jakość naszegożycia.

Kiedy pojawiła się u Pani ta umiejętność?Jasnowidzem jest się od urodzenia, dar jas-

nowidzenia uaktywnia się wtedy kiedy jesteśmyna to gotowi.

Czy to oznacza, że już jako dziecko do-strzegała Pani u siebie te zdolności ?

Od najmłodszych lat widziałam siebie inaczej,byłam zdystansowana do wielu spraw, bardziejobserwowałam niż uczestniczyłam, nazywałamto nieśmiałością. Dzięki temu mogłam widziećwszystko szerzej niż ktoś, kto jest w centrum zda-rzenia. Sukcesywnie przez wiele lat odkrywałamw sobie coraz większy wachlarz możliwości.

Z jasnowidzem Barbarą Zalewską rozmawia red. Katarzyna Zamiar

str. 55

Czy to jest kwestia doświadczenia, intui-cji, a może czegoś innego?

Stając się medium wczuwam się w każdezdarzenie które odczytuję w ramach terapii. To sąlata moich doświadczeń i pracy nad sobą.

Czy każdy może wyćwiczyć u siebie zdol-ność jasnowidzenia?

Prawdziwe jasnowidzenie jest darem.Czy przepowiada Pani przyszłość bądź

liczby w totolotka? W naszym polu wibracyjnym zapisana jest

nasz ścieżka duchowa, ale to zależy od naszejwolnej woli jaką drogę wybierzemy. Kiedy pytamludzi na co wydaliby pieniądze najczęściej słyszęże na potrzeby innych. Gdyby każdy troszczył sięo siebie, a nie wg swoich „widzimisie” decydowało potrzebach innych, byłoby więcej szczęściai miłości.

Czy zdarza się czasem, że wizje jakie Paniwidzi są przerażające?

Tak, szczególnie kiedy szukam osób nieży-jących.

Czy możemy dzięki Pani zaspokoić swojąciekawość i sprawdzić np. czy partner nasokłamuje, zdradza? Może Pani wejść w cudząprzestrzeń i sprawdzić ograniczający pro-gram tej osoby?

Nigdy nie pracuję dla zaspokojenia ciekawo-ści, bo to rozwija tylko ego. Kieruję się etyką za-wodową, a jeśli chodzi o zdrady to zawszeodsyłam do bezpośrednich rozmów miedzy part-nerami. Nie oceniam i nie krytykuję, dopiero poodczytaniu programu można dowiedzieć się jakiesą pobudki działania każdego z nas.

Proszę nam opowiedzieć, jak wyglądaściąganie programów z podświadomości,które u tak wielu ludzi objawiają się w cielew postaci choroby lub powodują inne pro-blemy.

Cofam się w czasie, w którym nie ma czasu iw tańcu transowym oczyszczam ładunek emo-cjonalny który powstał w tej przestrzeni. Pozmianie energii stary program nie jest kontynuo-wany a więc mamy szanse na wyzdrowienie i po-zbycie się problemów.

Jak rozpoznać, że powinniśmy oczyścićsię z takich podświadomych programów?

Jeżeli nie spełniają się nasze marzenia albozaczynamy chorować, to w naszej aurze są za-

burzenia, które powinniśmy skorygować.Czy można oczyścić swoje pole energe-

tyczne i ściągnąć różnego rodzaju blokującenas programy i myśli przez telefon?

Tak, można! Odległość nie ma tu znaczenia.Czy praca z negatywnymi energiami ma

na Panią wpływ? Czy zmienia się u Pani w od-czuwalny sposób kondycja pola energetycz-nego np. w postaci kontuzji, choroby bądźzłego humoru?

Moje zdrowie nie cierpi z powody klientów,z każdego zdarzenie wyciągam pozytywne wnio-ski i to jest baza mojego dobrego samopoczucie,radości. Jestem osobą szczęśliwą i spełnioną.Nie trzymam w swojej głowie kartoteki przypad-ków klientów, po każdej kolejnej sesji uwalniamswój umysł, aby móc pracować nad kolejnymprzypadkiem. Jeśli zachodzi potrzeba przypo-mnienia sobie o czymś, to cofam się w czasie.

Wiem, że pomogła Pani już bardzo wieludorosłym ludziom, dzieciom i …. zwierzętom.Skąd u zwierząt negatywne programy w pod-świadomości?

Zwierzęta odbierają informacje z pola czło-wieka i zbierają negatywne programy na siebieaby go uchronić. Mają też swoje własne traumy.

Jakie najmniejsze zwierzątko udało sięPani uratować?

Pracowałam z pszczołami.Z jakim najdziwniejszym pytaniem się do

Pani zgłoszono?Było ich trochę, ale najbardziej zapamiętałam

pytanie zadane o pierwszej w nocy : „Dlaczegomój pies szczekał na trzy wrony?” Moja odpo-wiedź brzmiała: „Niech pani stanie na skraju lasu,zacznie głośno klaskać i liczyć wrony…” Nie byłotu żadnego podstępu, pies szczekał, bo wronyfruwały! Nie do wszystkich spraw trzeba się przy-wiązywać dosłownie, taka nauka z tego doświad-czenia płynie

Dziękuję Pani bardzo za wywiad i życzęwielu sukcesów, które w dużej mierze będąnaszymi sukcesami.

Kontakt z Barbarą Zalewską: Tel. (+48) 516-054-014

(+48) 504-193-705

http://www.barbarazalewska.pl/

str. 56

Rozwój duchowy Hologramy przeszłości

str. 57

Małgorzata Kołakowska

Składniki:- 3 spore marchewki- 2 jabłka- 3 większe różyczki brokuła- majonez- jogurt grecki - sól, pieprz

Przygotowanie:Różyczki brokuła ugotować na półmiękko (10

minut od wrzucenia ich na wrzątek). Wystudzić.Marchewki i jabłka zetrzeć na tarce o dużych

oczkach. Z brokuła ściąć ostrym nożem tylkowierzchnie kuleczki, wrzucić do sałatki. Dodać sóli pieprz do smaku. Delikatnie wymieszać.

Dla ciała

Surówka z marchewki i brokuła

str. 58

Składniki:ok. 6 dużych placków

2 duże ziemniaki1 mała cebulka2 średniej wielkości pieczarki1 jajkomniej więcej 2 płaskie łyżki maki pszennejsól, pieprz do smakuolej do smażenia

Placki ziemniaczane z pieczarkami

Przygotowanie:

Obieram cebulkę i ziemniaki, dokładnie myję pieczarki. Cebulę siekam drobniutko i przekładam domiski; ziemniaki i pieczarki ścieram na tarce o grubych oczkach. Łączę wszystko i dokładnie mie-szam. Dodaję jajko, mąkę, oraz sól i pieprz do smaku. Mieszam, by powstało ciasto, wykładam 6porcji na patelnię z rozgrzanym olejem - smażę na średnim ogniu po kilka minut z każdej strony.Placki smażą się trochę wolniej, niż tradycyjne ze względu na zawartość wody w pieczarkach(ogień nie może by zbyt słaby, by placki nie zaczęły się ''dusić"). Usmażone placki powinny byćlekko chrupiące.

[Tekst i zdjęcie z bloga: sio-smutki]

Dla ciała Magiczna kuchnia Małgosi

str. 59

Dla ciała Magiczna kuchnia Małgosi

Sałatka tęczowa

Składnikisałata rzymska x 2pomidorki koktajlowe, garść2 marchewki1/2 żółtej paprykiogórek zielonycebula czerwona

Sos:

3 limonki (+ opcjonalnie łyżeczka octu winnego)1 łyżka miodu2 łyżeczki musztardy Dijon2 łyżki oliwy z oliwekczosnek (ja daję z młynka, ale można i zmiaż-dżone ząbki, ilość do smaku)sól, pieprz

Przygotowanie:

Sałatę pokroić w większe kawałki, wrzucić domiski. Na tym układać rządkami pokrojonew kostkę: pomidorki, marchew, paprykę, ogó-rek, cebulę.Przygotować sos: wymieszać składniki, polaćsałatkęWstawić do lodówki na 1/2 godziny.

str. 60

http://trismegista.pl.http://pismolasombra.pl.

Polecamy !

W marcu przybywa wiosna, a wraz z niąwszystkie wspaniałości Natury oraz… takzwane wiosenne przesilenie. Organizm prag-nie włączyć się do karuzeli życia, która za-czyna się teraz szybko kręcić, ale jakiś takisłaby jest, bez energii, nie może… Co siędzieje?

To nie choroba, to tak zwany potocznie„przednówek” lub wiosenne przesilenie.Także astrologiczne zjawisko marcowezwane jest podobnie, ale rozpatrzymy jetutaj z punktu widzenia naszej fizyczności i jejniemocy…

Dnie są coraz dłuższe, dociera do nasdużo więcej cennej energii słonecznej,wzrasta temperatura powietrza. Przesta-wiamy czas z zimowego na letni, co wpływana zmianę rytmu dobowego organizmu. Takwięc rozleniwiony zimą ustrój musi przystoso-wać się do nowych warunków, co wymuszana nim zmiany fizjologiczne. Podwyższa siętempo metabolizmu oraz poziom hormonówwpływających na nastrój, zwiększa się częs-tość oddechu i tętno. Inaczej zaczyna pra-cować układ trawienny, immunologicznyi nerwowy. Dostrzegamy też zmiany w wyglą-dzie skóry i przydatków, i to niekorzystne ra-

czej – cera jest teraz poszarzała, odwod-niona, szorstka, a włosy słabe, pozbawioneżycia i blasku. Te wszystkie zmiany przycho-dzą nagle, wraz z wiosną, dlatego większośćz nas potrzebuje czasu, aby się przystosowaćdo nowych warunków. Taki proces adaptacjitrwa zwykle aż kilka tygodni.

Jak możemy sobie pomóc? Przedewszystkim dietą bogatą w warzywa i owoce,bo chodzi o dostarczenie organizmowimikro- i makroelementów oraz białka. Szcze-gólnie cudowna w ten trudny czas jest wita-mina C, zwana power-witaminą! Poprawiaona przyswajanie żelaza z pożywienia,a więc ma wpływ na dotlenienie organizmui poprawę działania wszystkich narządówwewnętrznych. Podwyższa tolerancję nastres, uczestniczy w produkcji hormonów. Po-prawia wytrzymałość fizyczną, a także umy-słową poprzez wzmocnienie koncentracji.Chroni skórę przed działaniem słońca i sta-rzeniem się. Ponieważ bierze udział w wytwa-rzaniu kolagenu, znajdującego sięw kościach, rogówce oka, zębach, ścięg-nach, mięśniach, stawach, skórze i naczy-niach krwionośnych – wpływa na urodęskóry.

str. 61

Beata Łukasiewicz

Witamina C(udowna)dla skóry

str. 62

To kolagen naprawia uszkodzenia (rany,otarcia, siniaki), także innych tkanek. Niedo-bór kolagenu łatwo uwidacznia się na twarzy– suchą, skłonną do zmarszczek cerą. Jegobrak szpeci też ciało cellulitem, objawia siękiepską kondycją paznokci i włosów. Wita-mina C pomaga więc zachować urodęi młodość. Warto zatem, poza dietą, zwrócićteż uwagę na stosowanie kosmetyków, za-wierających witaminę C. Mają one silne wła-ściwości przeciwstarzeniowe, regenerujące,wzmacniające, ale także rozjaśniające i roz-świetlające skórę.

Szczególnym, regenerującym skórę kos-metykiem jest Odżywcze serum+C Mary Kay.Ten skutecznie działający kosmetyk stosujesię jako silną kurację 2 razy w roku: wczesnąwiosną i po lecie, jesienią. Efekty są spekta-kularne dla skóry twarzy, szyi i dekoltu, gdyżnatychmiast poprawia się jej nawilżenie.Serum regeneruje ją i wygładza zmarszczki.Działa uspokajająco na skórę uczuloną,wrażliwą, podrażnioną, zaczerwienionąi swędzącą, gdyż hamuje uwalnianie hista-miny. Działa też przeciwzapalnie, to ważne.

Witamina C po raz pierwszy wyizolowanazostała z owoców papryki (stało się to w 1928roku). Obecnie znanych jest wiele innych,jeszcze bogatszych źródeł tej witaminy.W Odżywczym serum+C Mary Kay kwasaskorbinowy pochodzi z tak egzotycznych,mało znanych owoców, jak zielona śliwkakakadu (Australia) i owoc Camu-Camu(dżungla amazońska). Jest tu też witamina Cpozyskana z aceroli (wiśnia z Barbados), gra-natu i czarnej porzeczki. Oprócz tych skład-

ników serum zawiera polifenole, ekstrakt z ar-ganii (coś więcej niż olejek arganowy) orazsyntetyczne peptydy – generatory kwasuhialuronowego.

Noblista w dziedzinie chemii, Linus Paulinguważał, że moglibyśmy żyć o 20 lat dłużej,jeśli ograniczymy spożycie węglowodanów,dostarczymy organizmowi odpowiedniej ilo-ści mikroelementów i witamin, z których naj-ważniejsza dla organizmu jest, jego zdaniem,witamina C! Ja ze swej strony dorzucę, żedzięki tej cudownej witaminie będziesz 20 latdłużej wyglądała… młodziej. Jestem tegopewna! Jeśli więc Twoja twarz jest szorstka,swędząca, ma „liszaje” i zaczerwienienia,wygląda niezdrowo i nieładnie – zadzwońdo mnie. Umów się na bezpłatne warsztatypielęgnacyjne, opowiesz mi wtedy, co spra-wia problemy Twojej urodzie, przymierzyszcodzienną pielęgnację i Odżywcze serum+Ci wtedy zdecydujesz, czy chcesz taką cu-downą kurację zastosować.

Jej miesięczny koszt to cena jednej wizytyu kosmetyczki czy dermatologa. W dodatkumasz gwarancję 100% satysfakcji na pro-dukty zakupione u konsultantki (nigdy niekupuj w Internecie), a więc zwracam pienią-dze, jeśli używany przez Ciebie kosmetykprzestanie Cię zadowalać.

Zapraszam do kontaktu, pracuję we Wroc-ławiu i w okolicach, ale możliwe jest takżeumówienie się ze mną w innym mieście.

Beata Łukasiewicz, Twój Doradca Piękna, tel. 601 73 21 46

Dla ciała Witamina C(udowna) dla skóry

str. 63

Prawda i wybaczenie

Czarodziejka siedziała wygodnie w fotelupozawijana w koce i otulona poduchami.

Zapieckowy dbał o nią zdaje się niecoprzesadnie, ale....... wybaczała mu to i chęt-nie dawała się rozpieszczać. W końcu po tobył jej potrzebny mężczyzna w domu. żebyrozpieszczał. Przytulał. Ogrzewał. Był. Nawetnajsilniejsza kobieta tego potrzebuje. Byciakochaną. Bo kochać samego siebie, to cza-sem za mało. Tak sobie myślała czarodziejka,drapiąc za uchem czarno-białą kotkę przy-niesioną z działek przez Zapieckowego.

"Skłębuszkowała się" – popatrzył Zapiec-kowy czule na dziewczynę w fotelu, "zna-czy... dobrze jest". Powędrował otworzyćzielone drzwi, gdyż właśnie ktoś zamierzał donich zapukać. "Koci instynkt zawsze się przy-daje. Mru." I otworzył drzwi, za którymi do pu-kania przymierzała się MagicznaLalkarka.

– Cześć Kocie. Ja do lalki. – Przywitała sięnieco tylko zdziwiona, że otwarto jej zanimzapukała. W końcu to magiczny dom ma-gicznych stworzeń, a i sama była magiczna.

– A o tam siedzą. Znaczy, tego... lalkależy, jakby... rozpadła się – poinformował Kotuprzejmie, usunąwszy się z drogi.

MagicznaLalkarka usiadła na zielonej ka-napie obok poukładanych tam troskliwieczłonków lalki.

– No tak... za dużo emocji, negatywnych

emocji... każdy by się rozpadł, nie tylko kru-cha lalka – mruczała niby do siebie, niby doczarodziejki.

– Naprawisz?? – zapytała czarodziejkaznad szydełkowej robótki.

– Naprawię. Choć to wymaga niecoczasu. I serca.

– No, ty akurat masz, co potrzeba –uśmiechnęła się czarodziejka.

– Mam i opowieść adekwatną dla ciebie- MagicznaLalkarka zaczęła wyciągać z ple-caka przybory potrzebne do naprawy lalki,gdy rozległo się pukanie do drzwi. Tym razemktoś zdążył przed Kotem.

– Sorry, byłem w kuchni – krzyczał Kot,sunąc do drzwi i ocierając z twarzy ślady bi-gosu.

"Wyżerał" uśmiechnęła się do swoichmyśli czarodziejka. Lubiła to jego gotowaniei podjadanie, i śpiewy w kuchni (na melodię"jingle bells") i w ogóle lubiła...

Za drzwiami stał mężczyzna. – Pan do kota?? – zapytał Zapieckowy. – PO kota – odparł przybyły zdecydowa-

nie. – Nie, nie, nie, nie, czy DO, czy PO, to zde-

cyduje kot i czarodziejka. To co? Wchodziszgościu? – dość obcesowo zachęcił Zapiec-kowy nowego gościa do wejścia.

Czarodziejka czując wahanie gościa

Hanna Kocińskamedium,

twórczyni magicznej biżuteriihttp://kocurratuj.blogspot.de

Literacko

str. 64

wskazała mu kanapę, a MagicznaLalkarkaprzysunęła do siebie części lalki, by niezna-jomy mógł usiąść.

– Szukałem cię tak długo... – wyciągnąłrękę do kotki. – Przecież cię kocham... Mar-twiłem się...

– Chwila, chwila, szanowny – wtrącił sięZapieckowy - prawdziwy mężczyzna – MĘŻ-CZYZNA, nie facecik powiadam!!! – za-grzmiał, aż czarodziejka i kotka skuliły sięw fotelu.

– Przepraszam was – i pogłaskał obie,jakoś tak jednocześnie. – Otóż – zwrócił siędo gościa - prawdziwy mężczyzna tak nierobi. Nie zostawia się ot tak kobiety, bo cośtam, bo się skończyło. Tobie się skończyło,a jej? Pytałeś ją jak się z tym czuje? Słucha-łeś, gdy mówiła, że cię kocha? Gdy prosiła,żebyś wrócił? Dał wam szansę? Bo tobie źle?A jej? I TERAZ MÓWISZ ŻE JĄ KOCHASZ??!!??!!Jak kurrwa kochasz??!!

– Bardzo mi przykro.. Wstyd... Żałuję... –dukał wystraszony gość. Zapieckowy i jakokot, i jako mężczyzna był naprawdę duży.Wściekły robił się jeszcze większy. Srebrnezimne oczy miotały gromy, a głos grzmiałw całym domku, aż się szklana góra trzęsła.

– Kocie... – szepnęła czarodziejka czując,że wie już co pomoże tej parze – czy możesznam przynieść coś do jedzenia? I kawa zdajesię "wyparowała" z dzbanka.

Mrucząc bardzo brzydkie wyrazy KotZa-pieckowy poszedł do kuchni. MagicznaLal-karka sączyła resztkę kawy z filiżanki.

– Mocne wejście – podsumowała występKota.

– Raczej wyjście – sapnęła czarodziejka,gdy huk ogłosił zamknięcie drzwi kuchen-nych za Zapieckowym.

– Wiem, co wam pomoże – zwróciła siędo gościa wciśniętego w kanapę. – Rady-kalne wybaczenie.

– Ja... Ja wybaczyłem.. jej... nie chcia-

łem do tego doprowadzić... nie chciałem,żeby tak się stało... nie byłem sobą... zrobięwszystko... strasznie mi przykro... wstyd, że jądo tego doprowadziłem... mam... mam...mam TO – z kieszeni kurtki wyjął obrączkę pa-sującą do tej, którą sam nosił na serdecznympalcu i wysunął w kierunku kociej łapki. – Zate, co pogubiliśmy...

– Nie – przerwała mu czarodziejka, wpat-rzona srebrnymi oczami w jego ego, sercei Duszę – nie usprawiedliwiasz. WYBACZASZ.I nie jej. Ona tobie zresztą dawno wybaczyła.Nie na darmo zamieniła się w kota. Koty sąmądre, a ona tę kocią mądrość w sobiemiała. Wiedzę przedwieczną. Wybaczyłatobie dawno. Siłą wiedzy, mądrości ,miłości.

Teraz musisz wybaczyć SOBIE. Sobie sa-memu. Bez tego nie zbudujesz w swoim życiuNIC. Ani sam, ani z nią, ani z nikim innym.Nigdy. Rozumiesz? – zapytała.

– Chyba... chyba tak... chyba rozu-miem... – szeptał gość wpatrzony w bladątwarz i pałające oczy.

– Więc dopóki nie będziesz absolutniepewien, że rozumiesz i wiesz co zrobić, bę-dziesz kotem! – Ledwie dostrzegalnym ru-chem dłoni rzuciła czar zmieniający.

– Miauk – nowy czarny kot siedział zdzi-wiony na kanapie obok MagicznejLalkarki.

– No paczaj, jaki ty ładny, ty... – ta pomi-ziała go za uchem.

Czarno-biała EverythingSweet podeszłado kocura i liznęła go delikatnie w policzek.Kocurek przytulił się do jej mordki i tak sobiesiedziały coś cicho szepcząc po kociemu.

– SPIEPRZAJDZIADU!!! – dobiegło z kuchnipotężne zaklęcie i świst ścierki.

– Babcia – wyjaśniła MagicznejLalkarceczarodziejka. – Babcia gotuje bigos, a Za-pieckowy próbuje... ciekawe ile ZOSTAŁO –zachichotała czarodziejka wracając do szy-dełkowania niemowlęcej czapeczki i włą-czając "żeby coś grało".

Literacko Prawda i Wybaczenie

Miłosz wrócił do domu po doglądaniu swoichbarci w lesie, rozmowach ze zwierzęcymi przyja-ciółmi, sprawdzaniu czy natura ma się dobrze wpobliżu jego siedliska. Jak zawsze po takiej po-dróży czuł się bardzo dobrze, wypełniony energiąnatury, znów zauroczony jej pięknem. Przywitałsię ciepło z Bogumiłą, która wyszła mu na spot-kanie z uśmiechem. Opowiedzieli sobie wszystkoco działo się w czasie jego nieobecności oczamii przytulili się.

– Gdzie nasi synowie? – zapytał Miłosz.–- Udali się do grodu księcia, by poznać świat

– odparła Bogumiła.

– A kiedy zamierzają wrócić? – zapytał znów.– Najpewniej jutro – dodała Bogumiła.Miłosz skinął głową i poszedł do łaźni zaznać

kąpieli. Następnego dnia Miłosz zajął się sprawami

gospodarczymi i spokojnie czekał na powrótsynów. Wrócili późnym wieczorem, zmęczeni, alezadowoleni.

Miłosz nie dopytywał się o to co zobaczylii czego zaznali, lecz pozwolił im udać się na spo-czynek. Chciał porozmawiać z nimi następnegodnia po wieczerzy.

Krzysztof Matusiak

Bajka o pięknie

str. 65

ilustracje: Tina Wieczorek

Od rana w gospodarstwie było wiele rzeczydo zrobienia, więc domownicy nie rozmawiali natemat podróży synów do grodu. Jednak gdyzjedli i usiedli, by odpocząć, Miłosz zapytał:

– I co sądzicie synowie o grodzie i tym co wi-dzieliście?

Obaj synowie spojrzeli na siebie, nie wiedzącjak zacząć i o czym mówić, ponieważ znali swo-jego ojca, który cenił naturę, piękno Stworzenia,a daleki był od chwalenia tak zwanej cywilizacji,bogacenia się wodzów i książąt kosztem podda-nych oraz był przeciwnikiem wojen.

– No, cóż widzieliście? – zachęcił ich ojciec.Starszy Bogusław się ośmielił i powiedział:– Ojcze, widzieliśmy potężny gród, z wielkimi

wałami, w którym ludzie czują się bezpieczniepod opieką księcia. To zachwycające co ludziepotrafią zbudować własnymi rękami. Widzieliśmylicznych wojów, którzy mogą bronić wałów, gdyktoś nastąpi na gród. Książę jest potężny i bo-gaty. Ma władzę i dba o ludzi, swoich poddanych.Wszystko w grodzie jest wielkie i piękne. Bo-gactwa w nim zgromadzone również. Złoto, ka-mienie szlachetne, monety. Czemu niemieszkamy w grodzie?

Miłosz chwilę podumał zanim odpowiedział:– Synowie, to co wprawiło was w zachwyt jest

niestabilne i chwiejne. Zbudowane na ludzkiejchciwości, nie ma w sobie piękna, które chceciewidzieć. Jeśli książę nie bałby się utraty tego co

posiadł kosztem innych ludzi, nie musiałby budo-wać wałów. My ich nie mamy, bo nie boimy sięi żyjemy w zgodzie z naturą oraz ludźmi. Nikomuniczego nie zabraliśmy, więc nie mamy potrzeby,by się bać. Ze strachu o utratę tego co się zagar-nęło człowiek jest w stanie zbudować o wiele wy-ższe mury. I to nie jest piękne. Błyskotki, monety,złoto, mogą błyszczeć, jednak wzbudzają chci-wość, więc nie mogą lśnić pięknym blaskiem. Ro-zumiem wasz zachwyt tamtym światem, bo jestkuszący. Jednak nie ma w nim piękna takiego jakw naszym. Sam podróżowałem po świecie i za-chwycałem się nim jak wy. Aż zrozumiałem, żew tym świecie chciwości, walki, ochrony zgroma-dzonych dóbr nie ma piękna. Ono jest w rosie naźdźble trawy, w tęczy lśniącej po deszczu,w zmurszałych, umierających resztkach padłychdrzew. Tam jest zawarte piękno Stworzenia, na-turalny bieg rzeczy. Piękno działania Wszechrze-czy. Nie ma tam chciwości, potrzeby walkii niszczenia. Jest odwieczny krąg narodzini umierania, które przeradza się w życie. Natu-ralny obieg energii natury. Kiedyś to zrozumiecie,gdy zaczniecie patrzeć sercem i widzieć spozazamkniętych dzisiaj powiek.

Synowie siedzieli wsłuchani w słowa ojcai mimo tego, że niewiele z nich rozumieli, czulienergię która z nich płynęła. Energię życia i jegopiękna. Zaduma trwała długo tego wieczora.

str. 66

Literacko Bajka o pięknie

Grażyna A. Adamska

Bractwo Duszksięga druga

Kolejne dni mijały na obmyślaniu planuuwolnienia rodziny Pana Wu. A że wszyscy staralisię zachowywać normalnie, Arthur postanowiłurządzić imprezę urodzinową Marckowi. Stevennie zgodził się na nikogo spoza wyspy, więc byłato bardzo skromna zabawa, ale za to przy głośnejmuzyce.

– Chodź, zatańczymy – wyciągała MarckaGrace. Chłopak trochę się ociągał, ale poszedł.Gdy Lidia i Maya zobaczyły, jak się rusza, zarazobskoczyły go dookoła. Marck się lekko uśmie-chał i tańczył w środku, a David, Arthur i Peterobserwowali bawiących się.

– Niezły jest – zauważył Arthur.Potem do tańczących dołączył Timon, który

podobnie jak Marck, miał bardzo dobre wyczucierytmu. Porwał do zabawy Mayę, która tak jakGrace, uwielbiała tańczyć. Michael zaproponowałgrę w karty. Tony tymczasem wolał dołączyć dotańczących. Grający co jakiś czas spoglądaliw stronę dziewczyn, jednak głównie skupiali sięna kolejnym rozdaniu. Dziewczyny za to były za-chwycone tańcem chłopaków i nie odstępowałyich na krok. Nagle muzyka zaczęła zwalniaći utworzyły się trzy pary. Dziewczyny spojrzały nagrających w karty chłopaków, czekając na jaką-kolwiek reakcję, ale ci tak byli zajęci grą, że niezauważyli zmiany tempa muzyki. Grace przytuliłasię delikatnie do Marcka. Zaczęli się kołysać. Cojakiś czas Marck obracał dziewczyną, co jej siębardzo podobało. W pewnym momencie przechy-lił ją w tył i powoli podniósł. Spojrzeli na siebie

poważnie i poczuli mocniejsze bicie serca. Chwilępatrzyli sobie w oczy, głęboko oddychając, ażskończyła się muzyka i Marck grzecznie podzię-kował dziewczynie. Podszedł do grających, dzię-kując za imprezę, pożegnał się i pobiegł doswojego pokoju. Zatrzasnął za sobą drzwi. Wsko-czył szybko pod prysznic i mocząc zimną wodągłowę, powiedział do siebie:

– Co ty robisz, durniu! – Oparł się rękamio ścianę kabiny, zimna woda spływała mu pokarku.

Tymczasem chłopcy grający w karty dokoń-czyli partię i też zaczęli się zbierać do swoichpokoi.

Grace siedziała na łóżku, czekając, aż Davidsię wykąpie i wpatrywała się w swój pierścionek,który dostała w dniu Inicjacji. Czuła, że coś jestnie tak po tańcu z Marckiem. Miała wrażenie,jakby miłość do Davida uchodziła z niej. Zaczy-nała sobie przypominać każdą chwilę spędzonąz Marckiem, od momentu, gdy się pierwszy razzobaczyli, aż do ostatniego tańca. Z zamyśleniawyrwał ją David, wskakując do łóżka.

– O czym tak myślisz? – zapytał wesoło. – A tak jakoś – odparła zmieszana, po czym

szybko położyła się obok chłopaka. David przysu-nął się do niej i dał jej buziaka, potem zaczął de-likatnie całować jej szyję.

– Hej – przerwała mu Grace, odsuwając siępowoli. – Jestem zmęczona – dodała niepewnie.David popatrzył zaskoczony, a Grace wyjaśniła: –Siedziałeś na tyłku i grałeś w karty, a ja tańczyłam

str. 67

ponad godzinę, poza tym jutro trzeba wstać doszkoły. – I odwróciła się tyłem, kładąc wygodniegłowę na poduszce. David pocałował ją w plecy.

– Przepraszam – szepnął. – Następnymrazem będziemy tańczyli razem, obiecuję. –Dziewczyna zerknęła na chłopaka, uśmiechnęłasię uroczo i pocałowała Davida w policzek.

– Trzymam za słowo – ponownie ułożyła sięwygodnie. Chłopak wtulając się w Grace, szybkozasnął. Tymczasem ona cały czas miała w my-ślach Marcka. Pamiętając o tym, że jest jej Straż-nikiem Duszy, zaprosiła go do swojego snu.

– Nie powinienem tutaj być, skoro tobie nicnie grozi – usłyszała głos za plecami, gdy staławpatrzona w morze, na brzegu piaszczystej plaży,w cieniu ogromnej palmy.

– To dlaczego przyszedłeś? – zapytała, od-wracając się z uśmiechem. Marck też się uśmiech-nął.

– Gdzie jesteśmy? – dodał po chwili chłopak,rozglądając się dookoła.

– Na plaży – odparła przekornie Grace, spog-lądając w wesołe oczy chłopaka. Ten parsknąłśmiechem. Gdy oboje się trochę uspokoili, dziew-czyna zapytała:

– Jak to możliwe, że jesteś w moim śnie?– Bo jesteśmy połączeni? – opowiedział pyta-

niem na pytanie chłopak. Grace patrzyła jeszczeprzez chwilę w oczy Marcka, po czym odwracającgłowę w stronę morza, poprosiła:

– Wytłumacz mi jeszcze raz, na czym polegaEnergia Miłości między nami. – Chłopak spoważ-niał. Grace to zauważyła.

– Skoro nic ci nie grozi, powinienem już wra-cać – stwierdził Marck i chciał odejść, ale dziew-czyna zagrodziła mu drogę. Stanęli blisko siebie,patrząc sobie prosto w oczy.

– To jest tak jak miłość pomiędzy rodzeń-stwem? – zapytała poważnie Grace. Marck, nieprzestając patrzeć jej w oczy, próbował uniknąćodpowiedzi.

– Muszę iść – ominął dziewczynę i ruszył.Grace chwyciła go za rękę i zatrzymała. Marckpróbował wyślizgnąć się z jej dłoni. – Grace, pro-szę. – Ta ponownie stanęła przed nim.

– Wyjaśnij mi, dlaczego czuję do ciebie pożą-danie? – szepnęła. Chłopak zmieszał się.

– Nie możesz tego do mnie czuć – odpowie-dział, starając się unikać jej wzroku. Grace wy-czuła, że chłopak próbuje walczyć ze sobą.

Przysunęła się do niego i delikatnie dotknęła rękąjego policzka. Marck zaczął szybciej oddychać.Oboje czuli coraz szybsze bicie swoich serc. Gracezbliżyła swoje usta do ust Marcka i musnęła je.Oboje poczuli jak od stóp do głów przeszywa ichgorący płomień. Chłopak ujął delikatnie twarzdziewczyny i namiętnie pocałował. Grace wplotłaręce we włosy Marcka i przylgnęła do niego jesz-cze bliżej. W tym momencie chłopak szybko wy-cofał się.

– Przepraszam, nie możemy – powiedział,szybko oddychając i zniknął.

Grace obudziła się i usiadła na łóżku. Do-tknęła swoich ust, oddychała głęboko, próbowałapozbierać myśli. Zerknęła na Davida, którysmacznie spał. Wstała, obejrzała się jeszcze nachłopaka, po czym popatrzyła na pierścionek. Po-czuła strach. Dotknęła go i przekręciła wokółpalca. Odetchnęła głęboko i zdejmując pierścio-nek, położyła go na szafce. Starając się nie robićhałasu, wyszła z pokoju. Stanęła pod drzwiamiMarcka. Serce zaczęło jej walić jak oszalałe. Do-tknęła delikatnie klamki i nadusiła. Drzwi uchy-liły się. Weszła powoli do pokoju. Marckpopatrzył na nią poważnie

– Nie możesz tutaj być – szepnął, zaprzecza-jąc głową. Grace powoli zamknęła drzwi za sobą,nie przestając patrzeć na chłopaka, który siedziałna łóżku. – Grace, to był błąd, proszę, wyjdź –próbował powstrzymać ją Marck, choć pragnąłz całego serca, aby dziewczyna została.

Grace rozebrała się i powoli ruszyła w stronęchłopaka. Ten zaczął coraz szybciej oddychać.Chwilę patrzyli na siebie, po czym Marck chwyciłGrace i przyciągając ją do siebie, delikatnie poło-żył na łóżko. Opuszkami palców zdjął jej czarnykosmyk włosów z twarzy. Dziewczyna poczuładreszczyk, uśmiechnęła się. Marck jeszcze chwilępatrzył jej w oczy, po czym zbliżając się do ust, po-całował. Grace nigdy wcześniej nie czuła takiegopożądania i namiętności. Nigdy wcześniej niepragnęła nikogo tak bardzo, jak w tej chwili Mar-cka. Poddała się całkowicie temu uczuciu.

W tym czasie pierścionek leżący na szafce roz-błysnął, po czym całkowicie stracił blask.Zaczy-nało się robić widno, gdy Grace i Marck leżeliwtuleni w siebie. Chłopak bawił się włosamidziewczyny, a ta wpatrywała się w jego oczy.

– Co teraz będzie? – szepnęła.

str. 68

Literacko Bractwo Dusz

– Nic – odpowiedział poważnie Marck. Gracepoczuła niepokój. – To nie powinno się wydarzyć– dodał chłopak, po czym podniósł się i pocałowałdziewczynę. – Ty będziesz z Davidem, a ja dalejbędę twoim Strażnikiem – wyjaśnił. – Nie mo-żemy dopuścić do kłótni. Musimy trzymać sięrazem, inaczej nie uda się pokonać Stevena. – Po-patrzył w oczy Grace, ta przytaknęła smutno.

– Pójdę już – powiedziała po chwili i ubrałasię. Wstając z łóżka, odwróciła się do chłopaka.

– Kocham cię. – Marck popatrzył troskliwiena dziewczynę, po czym przysunął się do niej i po-całował ją z taką namiętnością, jakby to miał byćich ostatni pocałunek w życiu. Potem, opierającsię swoim czołem o czoło Grace, z lekkim uśmie-chem odpowiedział:

– Ja też ciebie kocham.Grace wróciła do swojego pokoju. Wślizgnęła

się cichutko do łóżka i z powrotem włożyła pier-ścionek na palec. Nie zauważyła zmian, jakie wnim zaszły. Czuła za to, że jej serce raduje się nasamą myśl o Marcku. Mimo że nie mogą byćrazem, wiedziała, że on zawsze będzie w pobliżu ito sprawiało, że czuła się szczęśliwa.

Przez kilka kolejnych dni Marck i Timon niepojawiali się w szkole, szukali sposobu na uwol-nienie się spod władzy Stevena i jego ludzi.W domu wszyscy starali się nie wzbudzać ża-dnych podejrzeń. Pan Wu nie pojawiał się na wy-spie od czasu akcji. Bał się o swoją rodzinę, którąukrywał. Młody Weng chodził do szkoły obok li-ceum. Czasami spotykał się z Peterem i przekazy-wał mu informacje od starego Chińczyka.

Pewnego dnia w porze lunchu, gdy dziew-czyny jak zawsze siedziały w towarzystwie chłop-ców z drużyny koszykarskiej, do stołówki zawitaliMarck z Timonem. Grace ucieszyła się na ichwidok, podobnie pozostali. Strażnicy dosiedli siędo stolika. Marck zerknął na Davida, który czekałna wieści od przyjaciela, a ten tylko potwierdziłgłową, że jest ok, po czym zwrócił się do Miki,która zasypała go pytaniami o jego życie pry-watne. Grace starała się nie zwracać uwagi naprowokacyjne zachowanie dziewczyny, ale czuła,jak rośnie w niej zazdrość. Marck unikał wzrokuGrace, a gdy wyczuł jej emocje, szybko zareago-wał.

– Muszę iść do nauczycielki od matmy – po-wiedział i pożegnał się z wszystkimi. Mika popat-

rzyła smutno na odchodzącego chłopaka. Zdążyłajeszcze chwycić go za rękę i zapytać:

– Wrócisz jeszcze do nas? – I promiennie sięuśmiechnęła. Arthur i David zerknęli wesoło nadziewczynę. Marck także się uśmiechnął i delikat-nie wysuwając swoją dłoń, odparł:

– Może jutro. – Po czym ruszył. Przy wyjściuspojrzał ukradkiem na Grace, która siedziała na-burmuszona i poważniejąc, wyszedł ze stołówki.

Tymczasem Arthur i David parsknęli śmie-chem.

– Ktoś ma wielbicielkę – powiedział tenpierwszy.

– Marck chyba jest bardzo nieśmiały – za-uważył wesoło drugi i obaj zaczęli się śmiać.

Maya, siedząc obok Timona, który zajadał sięchipsami, zapytała:

– Gdzie nauczyłeś się tak dobrze tańczyć? –Chłopak popatrzył na nią.

– Od mistrza – odparł, nie przestając patrzećjej głęboko w oczy.

– Od mistrza? – spytała zaciekawiona. Timonsię uśmiechnął:

– A ty gdzie nauczyłaś się tak dobrze tańczyć?– zapytał chłopak, gryząc kolejny kęs.

– Też od mistrza – wyjaśniła i uśmiechnęłasię. Oboje chwilę patrzyli sobie w oczy, po czymMaya zreflektowała się, że Peter obserwuje ichrozmowę i przytuliła się do swojego chłopaka.Timon wziął kolejnego chipsa i zamyślił się, ba-wiąc się kluczykami do motoru.

Wieczorem Maya, Lidia i Grace przygotowy-wały kolację. Peter wertował przy stole KsięgęBractwa, licząc, że znajdzie tam odpowiedzi naproblemy, z którymi muszą się zmierzyć. Arthur,Tony i Timon oglądali w salonie telewizję, a Mi-chael, Marck i David czyścili skutery i moto-rówkę. Steven dwa dni wcześniej wyjechał i niedawał znaku życia. Nagle do kuchni wbiegł we-soło Weng.

– Co tam? – dziewczyny popatrzyły na niegozdenerwowane.

– Nie powinieneś tutaj być – powiedziałaLidia. – A jeśli wróci Steven? – Rozejrzała się, czyprzypadkiem nikt nie nadpływa.

– Spoko – odpowiedział młody chłopak. –Steven traktuje mnie jak gówniarza, który niczegonie wie i na niczym się nie zna. – Uśmiechnął sięi przysiadł się do Petera. – Czego szukasz? – za-pytał zaczytanego chłopaka.

str. 69

Literacko Bractwo Dusz

– Przeglądam starą Księgę Bractwa.– Znam ją na pamięć – odpowiedział Chiń-

czyk, przegryzając marchewkę, którą wcześniejwziął z talerza Petera. Maya, Lidia i Grace spoj-rzały na niego zaskoczone. – O Strażnikach teżwiem wszystko – dodał wesoło. Dziewczyny do-siadły się do stołu.

– Wiecie, że Bratnie Dusze mogą się zwoły-wać do snów? – zauważył nagle Peter, wskazującna jedną z linijek w księdze. Grace wstała wyłą-czyć gotującą się wodę.

– Jak to zwoływać? – zapytała Lidia.– Dwie połówki jednej Duszy mogą odwie-

dzać się w snach – wyjaśnił z uśmiechem Peter,zerkając na Mayę, która popatrzyła na chłopakafiglarnie.

– Tak jak David wszedł do głowy Grace – wy-jaśniła Lidia. Dziewczyny uśmiechnęły się do sie-bie.

– To nie dotyczy was, tylko Bratnich Dusz –wtrącił Weng. Dziewczyny spojrzały zaskoczonena młodego chłopaka.

– Jak to nie dotyczy nas? – zapytała Maya. –Przecież mamy w sobie Bratnie Dusze Bogów...

– Tak, wiem – przerwał jej Weng. – Ale to do-tyczy Bratnich Dusz, a nie Bratnich Dusz Bogów– wytłumaczył. Grace oparła się o stół i zamyśliła,a Weng mówił dalej. – A to, że David wszedł dosnu Grace, to dlatego, że posiada Energię Ducha– dodał.

– Ale Marck… – zaczęła Lidia. Grace spoj-rzała przerażona na przyjaciółkę. – Przecieżwszedł do snów Miki – dokończyła dziewczyna.Grace poczuła ulgę.

– Marck będzie Wielkim Mistrzem, ma wielemożliwości – wyjaśnił Weng. Dziewczynyuśmiechnęły się do siebie. – A do waszych snówmogą zawsze wejść wasi Strażnicy Duszy – dodałna koniec i odgryzł kolejny kawałek marchewki.

– Z racji tego, że są naszymi Strażnikami, tak?– upewniała się Lidia. Chińczyk popatrzył zdzi-wiony na dziewczyny.

– Nie – odpowiedział. – Z racji tego, że są wa-szymi Bratnimi Duszami – powiedział. Lidiaspojrzała poważnie na Mayę, potem na Grace,a te na nią.

– Jak to są naszymi Bratnimi Duszami? – za-pytała zaskoczona Maya. – To Peter jest moją...

– Peter, a raczej Hector, jest Bratnią DusząAndromachy, ale Bratnią Duszą Mai jest Michael

– wtrącił Weng.– Mamy dwie Dusze? – przeraziła się Lidia.

Młody Chińczyk dalej nie rozumiał reakcji dziew-czyn.

– Nikt wam nie powiedział, że oprócz DuszyGai, Afrodyty i Andromachy macie też swojeDusze? – zapytał chłopak. Dziewczyny zaprze-czyły, próbując uporządkować myśli. Peter z wra-żenia wyprostował się na krześle.

str. 70

Literacko Bractwo Dusz

str. 71

– To znaczy, że mam aktywne dwie Dusze? –zapytała nagle Grace.

– No nie – uśmiechnął się Weng. – Jesteśz Davidem, więc aktywna jest Dusza Gai. – Lidiaspojrzała na Grace, a ta, jeszcze bardziej zasko-czona, zadała kolejne pytanie:

– Jakby nie była aktywna Dusza Gai, to…– To byłaby aktywna Dusza Grace i byłabyś

z Marckiem – wyjaśnił spokojnie chłopak. Pozos-tali zrobili wielkie oczy.

– Zaraz, zaraz, zaraz – wtrąciła po chwilidziewczyna. – Czegoś tutaj nie rozumiem – za-częła.

– No, Marck jest twoim Strażnikiem Duszy,tak? – przerwał jej Chińczyk. Grace potwierdziła.– Czyli jest Bratnią Duszą Grace, tak zostalidobrani Strażnicy w waszym przypadku – wytłu-maczył Weng, spoglądając kolejno na Mayęi Lidię.

– Chcesz powiedzieć, że Tony i Michael tonasze Bratnie Dusze? – podsumowała z niepoko-jem na twarzy Lidia. Weng przytaknął. Dziew-czyny dalej nie mogły uwierzyć w to, co usłyszały.

– Tylko nie bardzo rozumiem, dlaczego sątutaj z wami – zamyślił się młody chłopak. Pozos-tali popatrzyli na niego pytająco, czekając na wy-jaśnienia. Weng zorientował się i szybko dodał: –Bo Strażnik Duszy powinien być w ukryciu, żebynie dopuścić do aktywacji Bratniej Duszy.

– Co mogłoby się wtedy stać? – zapytała za-niepokojona Maya.

– No, Dusze Uranosa, Aresa i Hectora mog-łyby się ulotnić – uśmiechnął się nieśmiało.

– I chłopcy umarliby? – zapytała przerażonaLidia.

– Nie – uspokoił dziewczyny Weng. – Tylkoprzerwałoby się połączenie miedzy Energią Ziemii Kosmosu, a chłopcy byliby po prostu sobą – wy-tłumaczył.

– Mówiłeś, że w naszym przypadku tak tozostało dobrane. Dlaczego? – zapytała Grace

– Babcia mówiła, że Starszyzna chciała, abydziewczyny były szczęśliwe, bez względu na to,czy uda się połączyć Bratnie Dusze Bogów – od-parł Chińczyk.

– Ale przez to oni cierpią – wtrąciła zatros-kana Lidia. – Muszą patrzeć na to, że... – załamałjej się głos.

– Że my jesteśmy z dziewczynami, które onikochają, a do tego muszą robić wszystko, abyściebyły z nami szczęśliwe – dopowiedział poważnie

Peter, patrząc na zaniepokojone Lidię, Mayęi Grace.

– W jaki sposób strażnik może aktywowaćBratnią Duszę? – zapytała nagle Grace. Pozostalispojrzeli na nią zaskoczeni.

– Grace, co ty mówisz? – wtrąciła cicho Lidia.– Jak? – powtórzyła głośniej dziewczyna, pat-

rząc poważnie na Wenga. Ten wystraszył się jejminy i odpowiedział:

– Poprzez przekazanie Energii lub gdy prze-bywają często ze sobą, jeśli się przyjaźnią, zbliżąsię do siebie, robiąc coś razem… – zaczął wymie-niać Chińczyk.

– Tańcząc? – przerwała mu drżącym głosemGrace. Lidia i Maya spojrzały na nią przerażone.

– Grace, co ty? – wtrąciła z niepokojem Maya,a Grace patrzyła w oczy młodemu chłopakowi,czekając na odpowiedź.

– Też – szepnął zmieszany Weng. Grace wy-biegła z kuchni. Lidia, Maya i Peter ruszyli za nią.Wchodząc do salonu, Grace natknęła się na Mar-cka i Michaela, którzy właśnie wracali z plaży.Podbiegła do Marcka.

– Dlaczego nic nie powiedziałeś o BratnichDuszach? – Chłopak spojrzał na nią zaskoczony.

– Co? – spojrzał zdezorientowany w stronękuchni, gdzie stali poważni Maya, Lidia, Peter iWeng ze spuszczoną głową. Arthur i Timon od-wrócili się na fotelach w stronę zamieszania,a Tony wstał powoli z krzesła.

– Dlaczego nie powiedziałeś, że jesteś mojąBratnią Duszą? – powtórzyła zdenerwowanaGrace. Arthur spojrzał poważnie na Petera, ten naniego. – Dlaczego nie powiedzieliście prawdy? –mówiła dalej dziewczyna, zerkając na Michaelai Tony’ego. Ci dwaj popatrzyli w stronę Mai iLidii, po czym spuścili wzrok na ziemię.

– Nie pozwoliłem im – odpowiedział spokoj-nie Marck. Grace popatrzyła w oczy chłopakowi.

– Aktywowałeś we mnie Duszę Grace – szep-nęła. Marck patrzył na nią poważnie, ale nie od-zywał się. Lidia podniosła dłoń do ust, Peter oparłsię zrezygnowany o futrynę, a Maya była przera-żona. W tym czasie w drzwiach pojawił się Ste-ven.

– Brawo, brawo! – Wszyscy spojrzeli w jegostronę, a ten, klaszcząc, z ironicznym uśmiechemna twarzy, dodał: – Właśnie przerwałeś połącze-nie Energii Ziemi i Kosmosu – popatrzył wściekłyna Marcka.

Literacko Bractwo Dusz

Grace nie odwróciła się w stronę Stevena, za-patrzyła się w t-shirt chłopaka. Weng cicho sięwycofał do kuchni, skąd ulotnił się niezauważony.

– Zastanawiałem się, dlaczego Max zgadza sięna takie ryzyko, żebyś był tak blisko Grace, ale onbył przecież przyjacielem twojej matki, wiedział,że uczucia pomiędzy Bratnimi Duszami są silniej-sze od tego, co łączy Gaję i Uranosa – mówił męż-czyzna, podchodząc wolno do syna. – I pomimotych pseudopotężnych pierścieni i tak zawszewygra miłość Bratnich Dusz – cedził ze złościąprzez zęby. Wszyscy, oprócz Grace, patrzyli naStevena z pogardą i wściekłością. – A teraz –parsknął szyderczym śmiechem – gdy jest Grace,która kocha Marcka, zamiast Gai, która powinnaszaleć za Uranosem, oboje umrzecie. – Zaczął sięgłośno śmiać. Dziewczyna zerwała się i wybiegłaz domu. – Lepiej sobie nie mogłem tego zaplano-wać – dalej się śmiał. Marck się zamachnął ichciał uderzyć Stevena, ale powstrzymał goTimon. Mężczyzna w sekundę spoważniał. – Po-łącz ich z powrotem, bo inaczej będziesz odpowie-dzialny za śmierć całej wioski – dodał, po czymruszył do swojego pokoju.

– Przecież zależy panu na ich śmierci, a niena utrzymaniu Energii Ziemi i Kosmosu? – zapy-tała wściekła Maya.

– Ja marzę tylko o jego śmierci – Stevenwskazał palcem na Marcka. Ten czuł, jak rozsadzago nienawiść. – Ale moi zleceniodawcy chcąEnergii, aby przejąć władzę nad światem ludzi –dodał, spoglądając z pogardą na Mayę. – Maciezrobić wszystko, żeby znowu było połączenie, czyto jasne? – rozkazał, patrząc po kolei na wszyst-kich. Chłopcy kipieli z wściekłości. Steven za-mknął się w pokoju.

– Zabiję go, przysięgam – szepnął Arthur.Wszyscy popatrzyli na wściekłego chłopaka.Nagle Marck odczuł, że coś się stało.

– Grace! – krzyknął przerażony i wybiegłz domu. Pozostali ruszyli za nim, ale zobaczylitylko, jak chłopak wskakuje do wody. Podbieglina koniec pomostu. Po chwili spod wody wyłonilisię David i Marck, trzymający nieprzytomnądziewczynę. David szybko wyskoczył na pomosti przy pomocy Timona i Arthura wyciągnęliGrace.

– Ona krwawi – zauważyła przerażona Lidia.Marck delikatnie położył głowę dziewczyny naswoich kolanach i dotknął rany z tyłu głowy.

– Co się stało? – zapytała wystraszona Maya.

– Nie wiem – zaczął tłumaczyć David. –Wpadła na mnie i za coś zaczęła przepraszać –mówił, patrząc cały czas na nieprzytomną dziew-czynę. – Nie rozumiałem jej. Potem pobiegła wstronę skuterów i poślizgnęła się. Zanim do niejpodbiegłem, zdążyła wpaść do wody. Zobaczyłemkrew i wskoczyłem za nią – mówił szybko chło-pak. – A po chwili Marck już ją wyławiał – dokoń-czył zaniepokojony.

– No, malutka, nie poddawaj się – szeptałMarck, próbując dotrzeć do rany we włosachGrace. Po chwili, spoglądając na pozostałych, po-wiedział: – Ona potrzebuje waszej Energii.

– To znaczy? – zapytał Peter.– Musicie się połączyć i przekazać jej jak naj-

więcej Energii Życia. Ja ją wyleczę, a ty – zwróciłsię do Davida – musisz wejść do snu i nie pozwo-lić jej się poddać, rozumiesz? – Chłopak potwier-dził. Piątka przyjaciół połączyła swoje Energiei dotykając głowy Grace, zaczęli przekazywać jejEnergię Życia. Tony i Michael obserwowaliz boku, jak biała smuga światła wychodzi z dłoniprzyjaciół i trafia prosto do serca dziewczyny.Marck skupił się na leczeniu rany głowy Grace,a David wszedł do jej snu.

– Hej, kochanie – szepnął troskliwie do sie-dzącej na polanie dziewczyny. Byli w tym samymmiejscu, gdzie David zabrał Grace w noc popierwszym pocałunku. – Co tutaj robisz? –Dziewczyna wpatrywała się w dal. Chłopak pod-szedł do niej spokojnie i usiadł obok. – Co sięstało, Grace? – zapytał. Ta, z oczami pełnymi łez,odpowiedziała:

– Zdradziłam cię. – David zmieszał się, niespodziewał się takiej odpowiedzi.

– Nie rozumiem…– Kochałam się z Marckiem – odpowiedziała,

szlochając, Grace. Chłopak poczuł ból w sercu.Popatrzył przed siebie. – Przepraszam, to... –próbowała się tłumaczyć.

– Jak? Kiedy? – przerwał jej zdenerwowanyDavid.

– On jest moją Bratnią Duszą – wyjaśniła ła-miącym się głosem dziewczyna.

– Jak to Bratnią Duszą? – powtórzył chłopak.– Ja jestem twoją…

– Marck jest Bratnią Duszą Grace, a UranosGai – tłumaczyła Grace. David popatrzył zasko-czony.

– Masz w sobie dwie Dusze? – zapytał pochwili namysłu. Dziewczyna potwierdziła, po

str. 72

Literacko Bractwo Dusz

czym dodała:– I teraz jest tam Grace, która kocha Marcka.

– Znów wybuchnęła płaczem. David ponowniepoczuł ból w sercu, spuścił wzrok na swoje dłonie.– Nie mogę tam wrócić – szlochała dziewczyna.David spojrzał na nią z niepokojem. – Jeśli tamwrócę, Steven zabije Marcka – wyjaśniła i płakaładalej.

– Grace, musisz ze mną wrócić, proszę – po-wiedział chłopak, przytulając płaczącą dziew-czynę.

– Tak bardzo go kocham – szepnęła. – Takbardzo – powtórzyła, leżąc na ramieniu Davida.Ten patrzył przed siebie, czując jednocześnietroskę i smutek.

– Marck! – usłyszał nagle chłopak i spojrzałw stronę Tony’ego i Michaela, którzy wskazali nadziewczyny. – One za szybko tracą Energię – wy-jaśnił ten pierwszy.

– Pomóżcie im – zezwolił Marck i Strażnicy,przykładając dłonie do głów Lidii i Mai, zaczęli imprzekazywać Energię. Timon obserwował wszyst-kich, czuwając nad tym, czy ktoś nie traci zbytdużo swojej Energii.

– David, pośpiesz się – szepnął Marck, z nie-pokojem spoglądając na nieprzytomną Grace.

– Musimy wracać – powtórzył David, gdydziewczyna trochę się uspokoiła.

– On chce, żebyście się pozabijali – szepnęłapo chwili Grace.

– Kto? Steven? – zapytał zdziwiony chłopak.– Powiedział, że Dusza Uranosa, zanim opu-

ści twoje ciało, zemści się na mnie i na Marcku –załamał jej się głos. – Że nas zabijesz – dodałai ponownie się rozpłakała.

– Grace, nie jestem wściekły na Ciebie ani naMarcka – odpowiedział spokojnie David, dziwiącsię, że nie czuje nawet złości. Grace spojrzała naniego zapłakana. Ten się lekko uśmiechnął. –Lubię Marcka, nie raz uratował ci życie – popat-rzył z troską na dziewczynę. – Choć przyznam, żebyły momenty, kiedy byłem gotowy go zabić –wtrącił poważnie. Grace słuchała z uwagą. – Aleteraz mamy ważniejsze problemy na głowie niżwymierzanie kary za to, kto kogo i z kim zdradził– wyjaśnił, po czym odetchnął głęboko. Dziew-czyna położyła głowę na ramieniu chłopaka. Tenpogładził delikatnie jej włosy.

– Dlaczego Steven tak nienawidzi Marcka? –David spoważniał.

– Nie wiem – odparł. – Ale na pewno nie dammu tej satysfakcji i nie znienawidzę ani ciebie, aniMarcka – dodał pewnie. Grace wtuliła się w chło-paka. – Ale teraz już chodźmy – zaproponowałi wstając, podał rękę dziewczynie. Ta się szybkopodniosła i chwytając pewnie dłoń Davida, po-wiedziała:

– Chodźmy.David się ocknął. – No, wreszcie – odetchnął Timon, widząc

słabnących już chłopaków. Wszyscy przerwali po-łączenie. Dziewczyny opadły zemdlone na Straż-ników. Arthur i Peter zanieśli je do domu. Za nimiruszyli Tony i Michael. David wniósł dalej nie-przytomną Grace. Na pomoście zostali Marcki Timon.

– Wszystko ok? – zapytał ten drugi, patrzącna poważną minę przyjaciela. Marck potwierdził.– Co teraz zrobimy? – chciał wiedzieć Strażnik.

– Musimy ich stąd wywieźć – szepnął Marck,po czym usiadł na pomoście. Timon wrócił dodomu, aby zobaczyć, jak się czują pozostali. Tym-czasem do pomostu podpłynął łódką Weng.

– To jest od wujka – podał chłopakowi kartkęi czym prędzej zniknął z pola widzenia. Marckprzeczytał wiadomość i uśmiechnął się do siebie.Potem podarł wiadomość i spalił ją w dłoni.

„Bractwo Dusz, Księga 2”www.bractwodusz.comAutor: Grażyna A. AdamskaPraktyk Synchronizacji Duszy, Ciała i Umysłuautor serii książek dla młodzieży pt. BractwoDusz www.grazynaadamska.plwww.iquantumschool.pl

Ilustracje: Klaudia Bezak, Edyta Milewska,Marzena Wiśniewska

str. 73

Literacko Bractwo Dusz

str. 74

Do nabycia - http://www.amazon.com

Czas stanął w miejscu, nie wiem na jak długo.Gładził mnie po głowie, przesuwając pasma

moich króciutkich włosów między palcami. Zna-lazł na karku moje magiczne miejsce radościi muskał widząc błogość na mojej twarzy.

Jakie ma cudowne dłonie! Tak duże, że jednąobejmował całą moją głowę. Mocne, męskie -spracowane i z odciskami od narzędzi, ale taknimi mnie dotykał, że nie skaleczył.

Całował mnie po policzkach, trzymając mojątwarz w dłoniach.

– Masz piękne oczy – wyszeptał.– Powiedz mi co się dzieje, wytłumacz mi to

– nie wiem dlaczego oczekiwał ode mnie odpo-wiedzi na to pytanie. Wiedziałam tyle co on. Alewidać myślał, że więcej.

Odsunęłam od siebie cudowną błogość ciała,jaką mi dawał swoją atencją i skupiłam się natym, co czuję. Ja, w swoim sercu.

Nawet w chwilach, gdy wciskał mnie w siebie,że bliżej już nie mogliśmy być, nie czułam przytym podniecenia seksualnego! Czułam się ze-spolona. Wiem, brzmi to irracjonalnie, ale takwłaśnie było. Kontakty z mężczyznami to częstogra, tu tego nie było.

On jest męski, ogromnie. Wysoki, postawny,silny...

I nagle przyszło do mnie wyjaśnienie!

Nasze Dusze się spotkały. Nie o ciała tu cho-dzi w tym co się dzieje, a o Dusze. Nie wiem comamy sobie dać w tej niefizyczności, ale zdecy-dowanie nie chodzi tu o cielesność. Czułam to jakzespolenie dwóch Dusz w JEDNOŚĆ. Jak DO-KONANIE. Sądzę, że normalnie takie rzeczydzieją się na innych planach – w miejscu, gdzieDusze ze sobą obcują, a nie na Ziemi. Coś jed-nak takiego się zadziało, że te dwie Dusze miałyto właśnie tu przeżyć. Coś mamy razem doświad-czyć, coś czego oboje dziś nie rozumiemy. Że toco się tu i teraz dzieje jest niezwykle ważnei zmieni nasze życia. Że nie ma znaczenia, czyprzeżyjemy to w tym życiu, czy w następnych,coś jest do zrobienia. A widać teraz otworzyły siędla nas jakieś drzwi.

Tak czułam wówczas i to mu powiedziałam.

Rozluźniłam nasze ciała, złapałam go za rękęi przyśpieszyłam kroku. Viola stała przy samo-chodzie. Basi już nie było.

Uniosłam się wysoko na palcach i pocałowa-łem go w policzek. Wtuliłam się w jego ciepłoi bezpieczeństwo.

Pożegnanie.Wsiadłam do samochodu. Przytrzymał drzwi

z mojej strony, chcąc mnie zatrzymać. Wiedzia-łam, że MUSZĘ stamtąd odjechać. I że to koniec.

Katarzyna Hojan - Sitkowska

Wtul mnie w siebie cz. 4

str. 75

Viola odpaliła silnik, zapinałyśmy pasy,a On...

On oparł się o tylną szybę i krzyknął, żekocha, że czeka, że spokojnej drogi.

Siedziałam skulona, z oczu kapały mi stru-mienie gorących łez i cała drżałam.

Nie pamiętam naszej drogi do domu. Była tylko cisza w sercu. Poczucie spokoju.

Poniedziałek.To był mój najważniejszy biznesowo dzień.

Powinnam dokończyć ofertę i przedstawić jąklientowi. A ja nie potrafiłam zliczyć na kalkulato-rze kolumny 19 cyfr. Za każdym razem wychodziłmi inny wynik. W głowie pustka.

Zadzwonił. Szeptał, że tęskni, że to coś niezwykłego się

działo... ale Małgosia jakoś tak się do niego zbli-żyła. Że z Basią już nie jest od ponad miesiąca,że tylko mu pomagała przy imprezie. Że rozstałsię z nią, bo jest młoda i zasługuje na męż-czyznę, który da jej dzieci. A on nie chce.

Że przecież bliskość i dotyk mogą być takiebezpłciowe, a jedynie energetyczne...

Nie chcę słuchać jego strachu.Kończę rozmowę, mówiąc, że tu nie chodzi

o ciała, a o Dusze.

Zadzwoniła do mnie Małgosia. Opowiedziała,że cieszy się, że się poznałyśmy. Ale że była zła,bo chciała opowiedzieć mu o księżycu, a on byłze mną. Że ona jest bardzo zaangażowanaw niego.

Nie powiedziała wprost, że mam zniknąćz jego świata, ale dokładnie to sczytałam. Onanie wie, że mam ten dar. Prosi mnie, żebym wy-tłumaczyłam Mu co się zadziało, bo on tego nierozumie i cierpi przez to.

str. 76

Literacko Wtul mnie w siebie cz. 4

str. 77

Wtorek.Emocje opadają z ciała. Zaczynam myśleć

i mogę się skupić na pracy. Moje ciało tęskni za bliskością z Nim. Boli

mnie. Całe. Czuję je jak nie moje. Dusza... lśni!

Dzwonię do Niego. Opowiadam jeszcze razspokojnie o połączeniu Dusz.

Opowiadam, że sądzę, że to nasza karma.Że ona i tak się dopełni... w tym lub w jakimśprzyszłym życiu.

Tłumaczę, że nie szukam z nim związku. Żemam swoje, dobre życie. Że nie chcę mieć dzieci,że nie wiję gniazda, bo je mam. I że życzę muszczęścia.

Czuję, że jego emocje są związane, zamro-żone. Ale nie skupiam się na tym. Chcę powie-dzieć i zamknąć te drzwi.

Środa.Dzwoni Małgosia.Że On powiedział, że chce mieć z nią dzieci.Że ma nadzieję, że ich nie skrzywdzę.Że życzy mi dobrze.Powiedziałam tylko, że tam gdzie chodzi

o wyższe, niższe jest tylko tłem.

Odłożyłam słuchawkę i...polały się łzy. Ciśnienie ostatnich dni całkowicie ze mnie

zeszło. Oczyściłam to tymi łzami.Wiem, że nie chcę brać udziału w gierkach. Jadę nad Brdę, rytuał oczyszczenia. Cu-

downy dar od natury.Wycieram zmarznięte ciało ręcznikiem

i czuję, że drzwi są zamknięte.

Miesiąc po pełni.Każdego dnia dziękuję wszechświatowi za to

doświadczenie.Dzięki niemu wiem jak wygląda miłość. Że nie

o cielesność chodzi. Nie o owijanie się wokółmężczyzny, a o świadomość własnej siły i mocy.

Widzę, że mój dostęp do WIEDZY się zwięk-szył. Wyższy level.

Czyszczę karmy. Jak zawsze przyszło samo.Dotykam palcem i kasuję.

Nie pamiętam jego oczu, twarzy. I dobrze miz tym.

Mam w sobie błogosławioną ciszę spełnienia.

To wszystko.... na teraz.

Literacko Wtul mnie w siebie cz. 4

MediumRedaktor Naczelna: Bogusława M. Andrzejewska

Zastępca Redaktor Naczelnej:Małgorzata Kołakowska

Zespół redakcyjny:Grażyna A. AdamskaKatarzyna Hojan-SitkowskaKatarzyna ZamiarKrzysztof MatusiakTina Wieczorek

Współpracują:Agnieszka Zdrzałek, Aneta Śladowska, Beata Łukasiewicz, Ewa Lenart, Hanna Kocińska,Jakub Qba Niegowski, Monika Wiśniewska, Tomasz Wiśniewski

Skład i łamanie:Bogusława M. Andrzejewska

Zdjęcia, ilustracje i grafiki:Bogusława M. Andrzejewska, Tina Wieczorek, zdjęcia autorów

Okładka:Bogusława M. Andrzejewska

Wydanie własne.Udostępnianie: strona – https://mediumblog.wordpress.com/Magazyn elektroniczny „Medium” jest BEZPŁATNY.Wszystkie artykuły zamieszczone w „Medium” są chronione prawem autorskim. Rozpowszechnianie ich bez zgody autorów jest niedozwolone.

Jesteśmy na facebooku pod adresem: facebook.com/pismo.medium

magazyn elektroniczny rozwoju osobistegohttps://mediumblog.wordpress.com/

str. 78