Mateusz Curyło, Nazwy wojny

6
War. War never changes. Fallout, 1997 War has changed. Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots, 2008 Warunkiem skuteczności modelu jest „post- modernizacja” rosyjskich sił zbrojnych, służb specjalnych, instytucji politycznych, systemów informacyjnych i komunikacyjnych itp. Anatomia rosyjskiej wojny informacyjnej. Operacja krymska – studium przypadku, Jolanta Darczewska, 2014 W ojna się zmieniła. Uległa postmodernizacji. Zjawisko to przebiega dwutorowo. Z jednej strony następuje militaryzacja aparatów medialnych, dyplomatycznych, prawnych i finansowych jako metod walki oraz cyberprzestrzeni i całych populacji jako jej pola. Z drugiej strony następuje demilita- ryzacja samych działań wojennych. Te dwa zjawiska są jednym i tym samym. Najbar- dziej ogólnie nazywamy je wojną asymetrycz- ną, wojną informacyjną bądź nieograniczoną wojną. Wraz z postmodernizacją wojny pącz- kują nowe, podobne nazwy, a każda z nich potwierdza diagnozę postmodernizmu, jednocześnie wyrażając jego klęskę. W artykule z 2012 roku zatytułowanym The Future of History 1 [Przyszłość historii] Francis Fukuyama pisze, że postmodernizm nie przyniesie zmian, a lewica potrzebuje „nowej ideologii”. W 2006 roku, kiedy prze- żywał rozgoryczenie neokonserwatyzmem, pisał, że „»wojna« to zła nazwa dla szeroko pojętych wyzwań, gdyż wojny są prowadzone przy pełnej intensywności oraz posiadają jasno określony koniec i początek” 2 . W roku 1 F. Fukuyama, The Future of History. Can Liberal Democracy Survive the Decline of the Middle Class?, „Foreign Affairs” 2012, Vol. 91/1, s. 53–61. 2 F. Fukuyama, After Neoconservatism, „New York Times”, 19 lutego 2006, http://www.nytimes.com/ pańskim 2014, czyli całkiem niedawno, zaraz po aneksji Krymu przez Rosję, stwierdził, że Stany Zjednoczone muszą przestać się dekon- centrować walką z tzw. państwem islamskim, a zająć Rosją i Chinami, które dokonują re- wizji granic terytorialnych i stanowią realne zagrożenie dla sojuszników naszego ukocha- nego hegemona. Mimo to Fukuyama wierzy w przyszłość zachodniej demokracji. Przytaczam słowa Fukuyamy, gdyż jego ocena jest bardzo trzeźwa i historycznie zasadna. Ma jednak pewne mankamenty. Przykładowo Fukuyama ma rację, mówiąc, że potrzebu- jemy nowej lewicowej ideologii, a nawet proponuje jej zasadny szkic, lecz nie ma racji, twierdząc, że postmodernizm się nie sprawdził. Postmodernizm nie jest ideologią, lecz opisem sytuacji zmiany sposobu naszego bycia w świecie spowodowanym przemia- 2006/02/19/magazine/neo.html?pagewanted=all&_r=0 (dostęp: 22 sierpnia 2014). Mateusz Curyło NAZWY WOJNY autoportret 3 [46] 2014 | 90

Transcript of Mateusz Curyło, Nazwy wojny

Page 1: Mateusz Curyło, Nazwy wojny

War. War never changes. Fallout, 1997

War has changed. Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots, 2008

Warunkiem skuteczności modelu jest „post-modernizacja” rosyjskich sił zbrojnych, służb specjalnych, instytucji politycznych, systemów informacyjnych i komunikacyjnych itp. Anatomia rosyjskiej wojny informacyjnej. Operacja krymska – studium przypadku, Jolanta Darczewska, 2014

Wojna się zmieniła. Uległa postmodernizacji. Zjawisko to przebiega dwutorowo. Z jednej strony następuje militaryzacja

aparatów medialnych, dyplomatycznych, prawnych i finansowych jako metod walki oraz cyberprzestrzeni i całych populacji jako jej pola. Z drugiej strony następuje demilita-ryzacja samych działań wojennych. Te dwa

zjawiska są jednym i tym samym. Najbar-dziej ogólnie nazywamy je wojną asymetrycz-ną, wojną informacyjną bądź nieograniczoną wojną. Wraz z postmodernizacją wojny pącz-kują nowe, podobne nazwy, a każda z nich potwierdza diagnozę postmodernizmu, jednocześnie wyrażając jego klęskę.

W artykule z 2012 roku zatytułowanym The Future of History1 [Przyszłość historii] Francis Fukuyama pisze, że postmodernizm nie przyniesie zmian, a lewica potrzebuje „nowej ideologii”. W 2006 roku, kiedy prze-żywał rozgoryczenie neokonserwatyzmem, pisał, że „»wojna« to zła nazwa dla szeroko pojętych wyzwań, gdyż wojny są prowadzone przy pełnej intensywności oraz posiadają jasno określony koniec i początek”2. W roku

1 F. Fukuyama, The Future of History. Can Liberal Democracy Survive the Decline of the Middle Class?, „Foreign Affairs” 2012, Vol. 91/1, s. 53–61.2 F. Fukuyama, After Neoconservatism, „New York Times”, 19 lutego 2006, http://www.nytimes.com/

pańskim 2014, czyli całkiem niedawno, zaraz po aneksji Krymu przez Rosję, stwierdził, że Stany Zjednoczone muszą przestać się dekon-centrować walką z tzw. państwem islamskim, a zająć Rosją i Chinami, które dokonują re-wizji granic terytorialnych i stanowią realne zagrożenie dla sojuszników naszego ukocha-nego hegemona. Mimo to Fukuyama wierzy w przyszłość zachodniej demokracji.

Przytaczam słowa Fukuyamy, gdyż jego ocena jest bardzo trzeźwa i historycznie zasadna. Ma jednak pewne mankamenty. Przykładowo Fukuyama ma rację, mówiąc, że potrzebu-jemy nowej lewicowej ideologii, a nawet proponuje jej zasadny szkic, lecz nie ma racji, twierdząc, że postmodernizm się nie sprawdził. Postmodernizm nie jest ideologią, lecz opisem sytuacji zmiany sposobu naszego bycia w świecie spowodowanym przemia-

2006/02/19/magazine/neo.html?pagewanted=all&_r=0 (dostęp: 22 sierpnia 2014).

Mateusz Curyło

Nazwy wojNy

autoportret 3 [46] 2014 | 90 autoportret 3 [46] 2014 | 91

Page 2: Mateusz Curyło, Nazwy wojny

nami technologicznymi. Postmodernizm opisuje przemieszczenie znaczeń związanych z przezwyciężeniem liniowych narracji. Przy-kładowo, przed postmodernizmem zachodnie społeczeństwa historyczne postrzegały płeć jako cechę wrodzoną, a wojny jako konflikt zbrojny o możliwie pełnej intensywności, posiadający początek i koniec. Lewicowi post-moderniści zauważyli, że płeć jest wytworem dominujących społecznie praktyk dyskur-sywnych, a rosyjscy i chińscy wojskowi zauważyli, że koncepcja wojny jako konfliktu zbrojnego o wysokiej intensywności jest wytworem praktyk dyskursywnych domi-nujących państw i organizacji międzynaro-dowych. W taki sposób poczęty został queer, chińska wojna trzech metod i interwencja rosyjska na Ukrainie.

Oczywiście są ludzie, którzy stwierdzą, że queer jest ideologią, a aneksja Krymu nie jest działa-niem wojennym. Będą obstawać przy starych nazwach. Tym samym nie zrozumieją ani wła-snej seksualności, ani globalnych konfliktów, w których uczestniczą. To pierwsze niezrozu-mienie okaże się ich osobistą klęską bądź klęską uciskanych przez nich mniejszości. Drugie może się okazać klęską zachodnich demokracji. Fukuyama myli się, uznając postmodernizm za ideologię, a wojnę za podlegającą definicjom prawa międzynarodowego i Wikipedii. Post-modernizm jest mniej lub bardziej akuratnym opisem naszej współczesnej sytuacji. Zarówno płeć, jak i wojna są społecznymi konstruktami. Kiedy rosyjscy przywódcy wojskowi żądają, by możliwości wojenne Federacji Rosyjskiej rozciągały się od bezpośredniego zniszczenia do bezpośredniego wpływu, od wojny w określo-nych granicach czasowych do wojny jako per-manentnej kondycji w życiu narodów, definicja wojny z Wikipedii staje się zbukiem.

Akademicki postmodernizm, o którym pisze Fukuyama, oraz jego przedstawiciele

rzeczywiście nie stanowią konkurencji dla obecnych systemów władzy. Postmoderniści z akademii wojskowych to zupełnie inne zwierzęta: aspołeczne kocury z wyrzutniami rakiet i pociskami interkontynentalnymi, marzące o militaryzacji dyplomacji, handlu, prawa, a nawet mafii i instytucji międzyna-rodowych. Przyjaźnią się z uspołeczniającymi ludzkość geekami nękanymi syndromem Aspergera, a w Centrum Dominacji Informa-cyjnej wybudowały replikę mostu dowodze-nia rodem ze Star Treka. Tam, w wygodnym, obrotowym fotelu kontemplują nowe nazwy wojny.

Nazwy są zmorą naszych czasów. Wraz ze wzrostem przepustowości łącz i mocy oblicze-niowych oraz fenomenem samozapylania się tekstów, obrazków i ssaków, mnożą się nazwy posiadające ten samym desygnat, a każda oświetla swój przedmiot z innego punktu wi-dzenia. Gdy zamrugaliśmy oczyma, nazywa-nie posiadło to coś z fotografii. Nasze nazwy, niczym fotografie reklamowe, przestały oznaczać przedmioty, a zaczęły oznaczać punkty widzenia.

„Niegdyś cały świat był obłąkany”, mówią ostatni ludzie, mrugając aparatami. I dobrze widzą, gdyż widzą ekrany. Gdy dostatecznie szybko zamrugać oczyma, pojawia się kalej-doskop barwnych plam, niczym w zabawce dla dzieci, teledysku bądź szybko odtwa-rzanej prezentacji graficznej tysiąca zdjęć. Aparaty ostatnich ludzi mrugają satelitami przestrzeni kosmicznych, kamerami moni-toringów miejskich i ekranami maklerów. Wizja stałego świata, w którym pojedynczy punkt widzenia nie jest jedynie mrugnięciem globalnego kalejdoskopu, lecz stałą struktu-rą doświadczenia, jest obłąkana. Struktury barwiące kalejdoskopy znajdują się w pro-dukujących obrazy, mrugających aparatach. Wojna jest społecznym konstruktem, a każdy

ze współczesnych społecznych konstruktów jest wytworem aparatów. Aparaty wojenne należą do najbardziej zaawansowanych i zin-tegrowanych tworów ludzkich cywilizacji. Rozwijając i modyfikując je, w ciągu ostatnie-go ćwierćwiecza zrodziliśmy dla wojny setki nowych nazw, a każda z nich zmienia istotę, której dotknęła.

Nazwy-obrazy są dziwnymi tworami, do-tkniętymi w większym stopniu rozwojem technologii niż „ideologii”. Same obrazy techniczne, produkty znanego wszystkim i przez wielu codziennie używanego aparatu fotograficznego są słabo zrozumiane. Nazwy- -obrazy są wynikiem analizy serii fotografii, ubocznymi produktami opisów działania aparatury wojennej. Zanim omówimy nazwy obrazów wojny, wypada krótko wyjaśnić, czym jest zdjęcie.

Zdjęcia wydają się nam czymś łatwo uchwyt-nym i zrozumiałym. Naciskamy jeden raz klawisz na boku smartfona i włącza się aplikacja robiąca zdjęcia. Naciskamy drugi raz i z głośnika dobywa się pstryk. Pstryk sy-muluje odgłos migawki. Na ekranie telefonu mruga kot.

Nic bardziej mylnego. Na ekranie nie mruga kot. Mrugnięcie nie jest obrazem-referencją, czy nawet symulakrem. Mrugnięcie jest po-miarem. To, co migocze na naszym ekranie, to model kota – abstrakcyjny efekt konkret-nego pomiaru światła wykonanego przez aparat wycelowany w kota. To, co widzimy, jest realizacją możliwości naszej aparatury, aktualizacją możliwego modelu kota. Obraz techniczny jest wysoce abstrakcyjną wizuali-zacją działania niezwykle skomplikowanej aparatury pomiarowej, a nie reprezentacją kota. Zdjęcia są sposobem dotykania możli-wości aparatów, a nie aktualnych, „rzeczywi-stych” kotów.

autoportret 3 [46] 2014 | 90 autoportret 3 [46] 2014 | 91

Page 3: Mateusz Curyło, Nazwy wojny

W aparatach tkwią miliardy kotów, które można wyzwolić migawką. Niektóre z tych aparatów są dość drapieżne, a zawarte w nich koty sieją destrukcję. Nazwy tworzo-ne dla nowych wojen nie odnoszą się do kon-kretnych, „aktualnych” wojen. Są one opisem obserwacji abstrakcyjnych obrazów powsta-łych na skutek działania zaawansowanych technologicznie aparatur wojennych. Wojna prowadzona i tworzona jest przez routery Ci-sco i systemy operacyjne Microsoftu, tak jak kultura tworzona jest na maszynach Apple z użyciem oprogramowania marki Adobe.

Nowe nazwy dla wojny pochodzą z opisów działania technologicznych aparatur; sta-nowią pochodne obrazów wyświetlanych na ekranach komputerów współczesnych funk-cjonariuszy wojny. Ich cykl rozwojowy to teo-retyczna publikacja naukowa dająca podsta-wę do tworzenia aparatu, rysunki techniczne aparatury wykorzystującej teorię, aparat techniczny, obrazy tworzone przez ten apa-rat i wreszcie publikacje z użyciem nowych nazw, które stanowią rezultat obserwacji działania aparatu. Zakodowane są w nich nie ideologie czy też dyskursywne praktyki kul-turowe stanowiące serie spisanych i niespi-sanych wypowiedzi, ale możliwości aparatów technicznych pojęte na podstawie obserwacji serii ich aktualizacji w postaci obrazów tech-nicznych. Sposoby oświetlenia konfliktu, owe „punkty widzenia”, nie stanowią subiektyw-nych opinii, a opis konkretnych abstrakcji systemów technologicznych produkujących nie baudrillardowskie symulakry czy też modele kota, lecz wojny.

I tak istnieje multum nazw dla współcze-snych wojen: wojna sieciocentryczna (wojna z wykorzystaniem nowoczesnych technologii informacyjnych na polu walki); wojna nowej generacji (IV bądź VI, zależy kogo pytasz); wojna informacyjna (rozumiana na multum

sposobów); wojna cybernetyczna (wojna, dla której cyberprzestrzeń jest polem walki); wojna psychologiczna (uderzająca w morale przeciwnika); wojna medialna (propagowa-nie własnego punktu widzenia wśród opinii publicznej); wojna finansowa (wykorzystu-jąca przepływ międzynarodowego kapitału); wojna prawna (wykorzystująca instytucje prawa międzynarodowego w celu wywarcia wpływu); wojna asymetryczna (pomiędzy podmiotem państwowym a niepaństwowym bądź wojna, w której strony stosują różne środki), wojna pełnego spektrum (lądowo- -powietrzno-morsko-cybernetyczna); wojna hybrydowa (łącząca dowolne rodzaje wojny i pola walki, jednak z naciskiem na środki kinetyczne); wojna nieograniczona (wojna ograniczonych celów, swobodnie kombinu-jąca metody); wojna wśród ludzi (traktująca cywilów jako pole walki); wojna kinetyczna (nastawiona na fizyczne uszkodzenie celu). Istnieją wreszcie koncepcje końca wojny (jako otwartego konfliktu zbrojnego między dwiema potęgami, zmierzającego do ostatecz-nego rozstrzygnięcia), koncepcje niewojen-nych działań militarnych (wykorzystanie wojska bez deklaracji wojny) i niemilitar-nych działań wojennych (prowadzenie dzia-łań wojennych bez wykorzystania środków kinetycznych i militarnych).

Nazwy wojny nie są opisem dyskursów, lecz konkretnych sposobów działania precyzyjnie ustawionych aparatur wojennych. Przykła-dowo Chiny prowadzą właśnie z Ameryką nieograniczoną, asymetryczną wojnę psycho-logiczno-medialno-prawną, bez zastosowania środków militarnych bądź kinetycznych. Oznacza to, że militaryzują media i prawo międzynarodowe, czasem strasząc wojskiem. Wojsko amerykańskie nie jest przygotowane na odpowiedź, gdyż stanowi aparat nasta-wiony na sieciocentryczną wojnę kinetyczną pełnego spektrum. Nie mieszczą się w nim

obrazy konfliktu psychologiczno-medial-no-prawnego. Gdyby amerykański aparat wojenny zawierał takie obrazy, chińskie działania nie byłyby asymetryczne. Po-miar poprzedza reakcję. Amerykanom nie pomaga fakt, że amerykańscy teoretycy od dawna piszą o chińskiej doktrynie wojennej, że 566-stronicowy raport o wojnie trzech działań leży otwarty w internecie (osobiście korzystałem ze źródeł w języku angielskim), a „Small Wars Journal” opublikował w 2010 roku artykuł o chińskiej strategii wojennej, którego rytm wyznacza sentencja „Wojna jest konstruktem społecznym”. Dla aparatów nazwy odnoszące się do zakresu możliwych do wyprodukowania modeli są puste. Obojęt-ne, ile artykułów na temat nieograniczonej wojny napiszą amerykańscy funkcjonariusze, ich aparat nie potrafi jej sobie wymrugać. Po co ukrywać bombowce, skoro można schować wojnę?

Podobnie, wykorzystując asymetryczne środki, Rosja dokonała aneksji Krymu bez odgłosów tłuczonego szkła, bez konfliktu zbrojnego, bez reakcji militarnej i bez oficjal-nego wkroczenia wojska. Rosja realizowała krok po kroku plan działań wojennych, który został dokładnie opisany w ogólnie dostępnych źródłach. Plan ten mógłby być zrealizowany w kraju bałtyckim należącym do NATO, a aparat wojenny NATO nie mógłby go uchwycić. Radary mrugałyby nieznaczą-co, a niektórzy politycy modliliby się, aby generałowie nie usłyszeli blip. Kiedy piszę te słowa, Ukraina nadal nie jest oficjalnie w stanie wojny z Rosją, a Zachód, pomimo wprowadzania kolejnych sankcji, najbardziej pragnie, żeby tak zostało. Asymetryczna woj-na atakuje miejsca, w których przewaga jest pewna, a przewidywana odpowiedź niekom-petentna. Wywołuje sytuacje, w których na zagrożenie wojskowe odpowiadają niewłaści-we ministerstwa, stara się niwelować możli-

autoportret 3 [46] 2014 | 92 autoportret 3 [46] 2014 | 93

Page 4: Mateusz Curyło, Nazwy wojny

wość mobilizacji wojskowej wroga, zastrasza, mami i przekupuje urzędników. Wysyła sprzeczne sygnały na różnych poziomach medialnych, administracyjnych, dyploma-tycznych i wojskowych. Tym samym jednym z zagrożeń, jakie wiąże się z wojną asyme-tryczną, jest możliwość nieproporcjonalnej reakcji w momencie niezrozumienia posu-nięć przeciwnika. Jest to szczególnie niebez-pieczne, gdy korpus dyplomatyczny staje się częścią dywersji bądź gdy reakcje polityczne są mylone z wojennymi. Kiedy Ameryka zaatakowała Irak po 11 września, można było to uznać za głupotę wynikającą z jedynego ro-dzaju wojny, jaką oficjalnie rozumie Zachód. Wydana w 2002 roku, napisana przez Qiao Liang i Wang Xiangsui Unrestricted Warfare3 poświęca cały rozdział zrównaniu „terrorysty finansowego” George’a Sorosa i azjatyckiego kryzysu finansowego 1998 roku z terrory-zmem kinetycznym Osamy Bin Ladena. Ame-ryka uważa, że ma prawo zabijać członków organizacji terrorystycznych bez procesów i wypowiadania wojny. Czy Chiny mają podobne prawo do zabijania osób uznanych za amerykańskich terrorystów finansowych? Czy Rosja bądź Chiny mogą uznać obniże-nie ratingów za terroryzm finansowy bądź działanie wojenne i zareagować cybernetycz-nym atakiem kinetycznym? Ameryka uważa, że ma prawo do kinetycznej reakcji na atak cybernetyczny. Zarówno zła ocena sytuacji, jak i złe przypisanie sprawstwa mogą mieć w takich sytuacjach fatalne skutki. W obec-nej sytuacji, którą stwarza zakres dostępnych nazw wojny i jej aparatów, eskalacja przebie-gająca od nieodpowiedzialnego zachowania dużego funduszu inwestycyjnego, poprzez atak cybernetyczny, do wojny nuklearnej nie jest niemożliwa.

3 Q.Liang, W. Xiangsui, Unrestricted Warfare. China’s Master Plan to Destroy America, Los Angeles: Pan American Publi-shing, 2002.

Amerykańska koncepcja wojny nowej generacji jest dość prymitywna i ograniczo-na w porównaniu do propozycji chińskich i rosyjskich. Amerykanie uważają, że wojna polega na niszczeniu rzeczy i zabijaniu ludzi. Cyberprzestrzeń jest nową przestrzenią niszczenia. Przykładowo, pozwala zniszczyć nienarodzoną rakietę nuklearną wirusem Stuxnet. Amerykańska koncepcja „nowo-czesnej” wojny sieciocentrycznej polega na precyzyjnym wyznaczaniu celów destrukcji zarówno w czasie, jak i przestrzeni. I tak rakieta Tomahawk, dzięki odbiornikowi GPS, może zniszczyć wybrany budynek o 8.40, a dron bojowy połączony z wywiadem sygnałowym i środkami prawnymi może dosięgnąć obywatela Wielkiej Brytanii zaraz po odebraniu mu obywatelstwa. W manhuncie za pomocą dronów bojowych i oddziałów specjalnych realizujących macierz dyspozycji – osobiście podpisywaną przez prezydenta Obamę w trakcie terrorystycznych czwart-ków, a zawierającą przyszłe losy niefortun-nych – amerykański aparat wojenny dokonał ostatecznej implementacji ideologii indywi-dualistycznej. Tym samym szczytem wysubli-mowania myśli amerykańskiej są niewojenne działania militarne, czyli precyzyjne dostar-czanie zabójczych ilości energii kinetycznej bez wypowiadania wojny, praktykowane przy pomocy wywiadu, oddziałów specjalnych i dronów. Jest to olbrzymi postęp w porówna-niu z ostatnią wojną w Iraku. Równocześnie z zachodniego punktu widzenia używanie dronów bojowych poza strefą oficjalnego kon-fliktu militarnego jest moralnie wątpliwe.

Postęp czy nie, znaczenia nazw mieszkają w aparatach. Zachód oficjalnie dysponuje strukturą wojskową oddzieloną od cywilnej, a wojsko dysponuje zakresem kompetencji mieszczących się w granicach wyznacza-nych niszczeniem rzeczy i zabijaniem ludzi. Jednocześnie Zachód postrzega państwo jako

posiadające monopol na użycie przemocy. Dla Zachodu wojny składają się z państwa i zabijania, a uprawiają je żołnierze. Fu-kuyama używa takiej a nie innej definicji wojny i jest to głęboko uzasadniona decyzja. Względnie nieograniczoną przemoc stosuje tylko państwo, tylko w przypadku wojny i w określonym przedziale czasu – i tak być powinno. Dla Zachodu niebezpieczne jest nie tylko ignorowanie warunków, na jakich grają rewizjoniści, lecz również ich akceptowanie.

Wojna jest bardzo kosztownym konstruktem społecznym. Implementacja konkretnych możliwości wojennych w danym społeczeń-stwie wiąże się z olbrzymimi wydatkami i nie są to jedynie koszty przeliczalne w walucie. Wyliczający nazwy wojny aspo-łeczny kocur mógłby wpaść w ekstazę. Ileż instytucji można zmilitaryzować – internet, media, dyplomacja, finanse, prawo, organi-zacje międzynarodowe, organizacje pożytku publicznego, firmy produkujące urządzenia telekomunikacyjne. Jeżeli godzimy się na wszystkie nazwy wojny, posiadanie pełnych możliwości militarnych łączy się z pełną likwidacją państwa cywilnego. Między inny-mi dlatego, że posiada słabszą gospodarkę, gorsze wojsko i mniej sojuszników, Putin jeży się żwawo. Dlatego też Fukuyama może się mylić co do przyszłości demokracji i współ-czesnych systemów autorytarnych. Może się mylić, gdyż istnieją kocury tak queerowe, że chcą one podpinać swoje aparaty pod wszyst-kie inne aparaty, a kocury posiadają bolesne kreatynowe kolce na swoich penisach.

Gdybyśmy szukali takich penisów w najbar-dziej zmilitaryzowanej demokracji, zapewne znaleźlibyśmy je w wywiadzie. Generał Keith Alexander, kiedy jeszcze pracował w Natio-nal Security Agency, był najbardziej utytuło-wanym i mającym największe uprawnienia przywódcą wojskowym w historii Stanów

autoportret 3 [46] 2014 | 92 autoportret 3 [46] 2014 | 93

Page 5: Mateusz Curyło, Nazwy wojny

Zjednoczonych. Dowodził wszystkimi oddzia-łami cybernetycznymi w Stanach. Zajmował się ochroną demokracji poprzez gromadze-nie możliwie największych baz danych, niszczenie prywatności użytkowników sieci i sponsorowanie destrukcji bezpieczeństwa sieciowego i kryptograficznego. Krótko mówiąc: jeżeli coś było podpięte do jakiegoś kabla i płynął tym kablem sygnał, generał też się podpinał. Nie interesowało go pytanie, czy to uniwersytet, czy to Facebook, czy cały kontynent. Azja czy Europa. Historię podpięć generała Alexandra opowiedział nam Edward Snowden, który przebywa na wygnaniu w Rosji. Dziennikarz Barrett Brown podjął próbę zmapowania, na podsta-wie przechwyconej komunikacji, powiązań pomiędzy prywatnymi firmami należącymi do kompleksu amerykańskiego aparatu wywiadowczego, agencjami wywiadowczy-mi i innymi podmiotami. Obecnie siedzi w więzieniu. Generał Alexander przesiaduje na emeryturze. Założył firmę mającą chronić banki przed rynkiem ofensywnych usług cybernetycznych, który sam stworzył. Gdyby Ameryka była Rosją, generał Alexander nie musiałby handlować swoją wiedzą. Zostałby prezydentem gwarantującym spójność apara-tu wojennego.

Dzisiaj najbardziej zmilitaryzowana demo-kracja ma inne problemy. Agenci CIA podpi-nali się pod komputery senatorów. Laureat Pokojowej Nagrody Nobla prezydent Obama popiera demokratyczny queer podpinających się pod inne instytucje aparatów, zapomi-nając, że queer wyznacza wyraźną granicę między stosunkiem a gwałtem.

Wojna jest społecznym konstruktem. Za-chód ma konkretne wyobrażenie o wojnie. Znamy je ze szkoły. Spotykają się w niej dwa państwa wraz z sojusznikami, dwie maszyny wojenne. Strony przeciwstawiają sobie hart

ducha, siłę produkcyjną i logistykę. Zdolność prowadzenia gry i technologię. Maszyna wo-jenna zamienia surowce w energię kinetycz-ną, którą dostarcza na pole walki. Niszczy rzeczy i zabija ludzi.

Każdy element maszyny – robotnik czy żołnierz – ma za zadanie jedynie przenieść energię kinetyczną, poinformować materię zgodnie z przedustawnym planem. Jaka-kolwiek informacja spoza planu jest szu-mem, sabotażem, dezercją. Cnotą robotnika i żołnierza jest nie szumieć i nie produkować informacji, a jedynie transportować energię z surowca wyprodukowanego przez fabrykę na pole walki, według zadanego planu. Na wojnie wygrywają produkcja i logistyka.

II wojny światowej nie wygrała tradycyjna maszyna wojenna. II wojnę, jak twierdzi Friedrich Kittler, wygrał aparat wywiadu. Wygrana ta położyła podwaliny pod na-szą postmodernistyczną rzeczywistość. To w alianckim wywiadzie spotkali się twór-ca teorii maszyny liczącej z twórcą teorii informacji: Alan Turing i Claude Shannon. Alan Turing, twórca teorii maszyny liczącej, zajmował się łamaniem szyfrów nieprzyjacie-la. Claude Shannon, twórca teorii informacji, zajmował się matematycznymi dowodami bezpieczeństwa komunikacji między sojusz-nikami.

Aparat wywiadu jest jak karaluch sterujący zdalnie drugim karaluchem z diodami w mó-zgu. Turing zajmuje się podpinaniem nowych karaluchów, a Shannon – dowodzeniem, że aparat posiada jeszcze własną wolę. Ważne jest, by inne karaluchy nie dowiedziały się, że poległy na wojnie.

Aparat różni się od maszyny tym, że produ-kuje informacje. Posiada nie tylko mecha-nizmy przyczynowo-skutkowe, lecz także

wejścia, wyjścia i generatory szumu. Aparaty, w ramach posiadanej swobody, tworzą formy dla informowania maszyn. Celem aparatu wywiadowczego jest informowanie aparatu wroga poprzez kontrolę nad jego stopniami swobody i upewnianie się co do własnej niezależności. Tym samym Friedrich Kittler kończy History of Communication Media4 [Histo-rię mediów komunikacyjnych] opowieścią o aparacie wywiadu, który przejął wszystkie inne aparaty na Ziemi i wyruszył w kosmos w celu przechwytywania obcych inteligencji.

W świecie stworzonym przez Turinga i Shannona wojna kinetyczna jest w dużej mierze przeżytkiem. Na wszystkich pozio-mach konfliktu, od finansów, przez fabryki i logistykę, po zachowania pojedynczego żołnierza, zwiększa się ilość przetwarzanych informacji, a więc rośnie możliwość szumu. Inicjatywę przejmują aparaty.

W dziele o nieograniczonej wojnie spotkamy się z opinią, że w przyszłym konflikcie soju-sze będą przebiegały pomiędzy państwami i organizacjami poza- i ponadpaństwowymi, a środki kombinowane będą z całej gamy wo-jennych możliwości. Tęczę grawitacji zdolną dostarczyć ładunek nuklearny w dowolne miejsce o odpowiednim czasie zastąpi barw-na eksplozja nazw. Oznacza to dość prostą rzecz, którą obserwujemy w rosnącej potędze wywiadu, lobbingu czy sprzeciwu londyń-skiego City na sankcje wobec Rosji. Państwa jedynie pozornie są podmiotami wojen. Powoli, lecz w coraz większym stopniu, stają się nimi asamblaże aparatów, składające się z dowolnie kombinowanych, pojedynczych bytów posiadających własne wejścia, wyjścia i stopnie swobody. Wojna asymetryczna jest możliwa, gdyż państwa rozdrobniły się na

4 http://www.ctheory.net/articles.aspx?id=45 (dostęp: 22 sierpnia 2014).

autoportret 3 [46] 2014 | 94 autoportret 3 [46] 2014 | 95

Page 6: Mateusz Curyło, Nazwy wojny

liczne osobne aparaty, które miały pilnować i obserwować się nawzajem, a starają się przejąć kontrolę, pozbawiając państwo głowy. Wszystkie skomputeryzowane instytucje sta-ją się aparatami gotowymi do przejęcia przez inne aparaty. Państwa są tylko wyróżniony-mi asamblażami. Działania wojenne służą do ich precyzyjnego podziału.

Cybernetyczna globalizacja nie doprowa-dziła do spojenia się państw i organizacji międzynarodowych. Wręcz przeciwnie – doprowadziła do przekształcenia się struktur państwowych i międzynarodowych w apa-raty, zrodziła możliwość nowych podziałów i rozdrobnień. Wejścia, wyjścia i stopnie swobody pozwalają przewidywać zachowania aparatów i zarządzać ryzykiem. Spisane pra-wa, zasady wspólnego działania i rozbieżne interesy wymagają jedynie odpowiednio sze-rokiego pasma komunikacyjnego i zręcznej kombinacji środków. Wojny asymetryczne, prawne, ekonomiczne, medialne, psycholo-giczne i informacyjne są możliwe właśnie dzięki wyrwom utrudniającym koercję działań i umożliwiającym wykorzystanie kombinacji środków w celu dalszego pogłę-bienia podziałów, wywoływania chwilo-wych zmian stopni swobód w celu przejęcia kontroli nad sytuacją. Działania przejmujące inicjatywę nie muszą być ani tajne, ani szczególnie wysublimowane. Autorytarne kraje, takie jak Rosja i Chiny, mają przewagę w nowej rzeczywistości wojennej, gdyż nie są tradycyjnymi państwami przeżywającymi problemy z aparatyzacją instytucji. Rosja jest zarządzana przez aparat o strukturze wywia-dowczo-mafijnej, a Chiny przez biurokrację partyjną. W obu wypadkach rozdrobnienie innych struktur wpływa pozytywnie na sto-pień swobody i samokontroli aparatu władzy.

W tym samym momencie zachodnie demo-kracje są rozrywane przez sprzeczne interesy

partii politycznych, mediów, korporacji, organizacji pozarządowych, organizacji ponadrządowych, oligarchii, wojsk, wywia-dów i społeczeństwa. Również obce aparaty mogą się podpinać do każdego z istniejących i potencjalnych konfliktów w celu kontroli stopni swobody i zmiany sytuacji. Dążenia do nacjonalizmu i autorytaryzmu w krajach Europy stanowią próbę konstruowania apa-ratów zdolnych do samodzielnego działania i odpornych na próby wrogiego przejęcia. Dlatego na Węgrzech kotki, które przejęły władzę, chcą kontroli nad finansowaniem or-ganizacji pozarządowych innych podmiotów działających na swoim terenie. Wprowadze-nie autorytarnych rządów może brzmieć jak rozwiązanie w sytuacji permanentnej wojny aparatów, jest jednak mizernym przedsię-wzięciem pozwalającym jedynie zyskać tro-chę czasu. Wyizolowany karaluch może mieć większy stopień swobody, jednak jest bardziej podatny na wczepienie diody w mózg.

Smutna prawda jest taka, że w wojnie nowej generacji przewagę ma zawsze agresor. Dzieje się tak, gdyż rozumienie i nazywanie dzia-łań zawsze jest oparte na wąskim paśmie, podczas gdy agresor może działać szeroko, dostarczając różnych komunikatów – medial-nych, psychologicznych, finansowych i kine-tycznych – do starannie wybranych celów. Może wywołać strach u obcych bojowników, pogardę dla nich wśród swojej populacji i konfuzję wśród obcych. Może jednocze-śnie grać na zaostrzenie obrazu konfliktu we własnym parlamencie oraz uspokajać konflikt poprzez dyplomację. Przekupywać dowódców wojskowych, zastraszając polity-ków. Przy odpowiedniej swobodzie i doborze asymetrycznych środków działanie może zdominować synchronicznie szerokie pasmo komunikacyjne i kontrolować mnogość punk-tów widzenia. Oczywiście o ile jest w stanie kontrolować siebie.

Jeszcze smutniejszą prawdą jest to, że nie posiadamy żadnej teorii defensywy dla wojen nowego typu. Prawdopodobnie byłaby nią nowa ideologia lewicowa, o której pisze Fukuyama. Postmodernizm może i nie jest tą ideologią; prawdopodobnie opisuje naszą sytuację, lecz na pewno nie daje żadnej teorii obrony pozwalającej zachować demokrację. Żyjemy w czasach, w których pokój nic nie znaczy. Chociaż znamy multum nazw na woj-nę, to nie znamy nazwy jej przeciwieństwa ani aparatu, który je realizuje.

W artykule korzystałem z opracowań następujących autorów: Tony Corn, Jolanta Darczewska, Vilém Flusser, Francis Fukuyama, Szymon Hantkiewicz, Friedrich Kittler, Qiao Liang i Wang Xiangsui, a także z licznych artykułów o NSA z „Guardiana” oraz z rozmów z Ja-kubem Baranem, Kajetanem Młynarskim i Mojżeszem Stawarzem.

autoportret 3 [46] 2014 | 94 autoportret 3 [46] 2014 | 95