Magdalena Parys "Tunel" - fragmenty

7
Victoria

Transcript of Magdalena Parys "Tunel" - fragmenty

Page 1: Magdalena Parys "Tunel" - fragmenty

Victoria

Page 2: Magdalena Parys "Tunel" - fragmenty

Rozmowa kontrolowana

Roman był marionetką w rękach swojego brata Franza Alfreda. A znowużFranz Alfred był marionetką… Ale właściwie to o co panu chodzi? Niechcę o tym mówić. Czego pan chce? Kogo to jeszcze obchodzi? Pana?A kim pan jest? Nie mam zamiaru o tym rozmawiać. Nie wiem zresztąnic o tym tunelu. W 1981 uciekł tamtędy ten człowiek. Budowali go dlaniego zawodowcy, których wynajął Roman. Tunel istniał podobno do 1989roku, był solidnie zbudowany i dochodziło tam potem do wymiany na wy-sokim szczeblu. Ale nie wiem czego. Naprawdę. Nie pamiętam. Tak żenie pogadamy sobie. Do widzenia.

Co? Czyim przyjacielem? Romana i Madzi? Ja znam ich przyjaciół, alepana nie znam. Ja panu zaraz powiem, jakich przyjaciół ma Roman: jegoprzyjacielem był Jürgen, Klaus i Thorsten. A Madzi przyjacielem to byłRoman, może trochę Jürgen i niech będzie, że Franz Alfred. Pana jakośsobie nie przypominam. Jak pana godność?

Nic mi to nie mówi.

Klaus był porządnym człowiekiem, tu ma pan racje. Pan go znał? No toniech pan trochę opowie o Klausie. Jak mi się spodoba, to może też panucoś opowiem.

141

Page 3: Magdalena Parys "Tunel" - fragmenty

nawet żywopłoty, chociaż na pierwszy rzut oka wyglądają tak samo, aleto nieprawda. Pokażę panu następnym razem, czym się różnią. Co pan po-wie? Pan też rozróżnia? U mnie pod oknem rośnie ligustr, tak, tak, dobrzepan rozpoznał, a przy wejściu bukszpan. Ach, pan ma działkę, rozu-miem… A lubi pan parki?

Jak pan widzi, mam duży, słoneczny pokój, ale nie lubię słońca. Przymoim łóżku stoi szafka, a właściwie komoda, jedyny sprzęt, który zabra-łam z domu. Jedyny sprzęt, którego nie kupił człowiek o imieniu FranzAlfred (ja go, odkąd znalazłam się Berlinie Zachodnim, nie nazywałamnigdy inaczej, jak właśnie Franz Alfred. Nie Franz i nie Alfred, tylko FranzAlfred).

Po upadku muru pojechałam do babci i zabrałam tę komodę. Przypo-mina mi dzieciństwo. W szufladzie trzymam pa miątki po dziadku. Na ko-modzie postawiłam zdjęcie matki. Nie żywię żadnych uczuć do niej, aleładnie na nim wygląda. No niech pan sam powie… Dostałam od Magda-leny taką ozdobną ramkę. Przywiozła mi ją z Polski. Uznałam, że trzebacoś w nią włożyć, żeby Magdaleny nie urazić. Nie jestem sentymentalna,mam tu na tej komodzie tylko pięć zdjęć. Jedno Romana, drugie z Jugen-dweihe, trzecie to babka w trumnie, no i to zdjęcie matki. A to jest zdjęcieKlausa. W szufladzie mam jeszcze zdjęcia dziadka i ojca, ale tych to jużwystawiać nie będę.

Nie mam dzieci, sióstr ani braci, moja matka umarła przy porodzie.Babka, która mnie wychowywała, zmarła w 1991 ro ku. Jestem córką wy-sokiego rangą oficera służb specjalnych. Mieszkałam w Berlinie Wschod-nim do 1980 roku. W 1980 roku ukryłam się w bagażniku ojca, wtedy jużdyplomaty, i bez jego wiedzy przedostałam się do Berlina Zachodniego.Nie mogę powiedzieć niczego więcej, chociaż mój ojciec od lat nie żyje.To wszystko było tak dawno i nie tak dawno przecież. Niemcy to kraj po-stępowy, osiągnął szczyty cywilizacji i nie odbywają się tu polowania naczarownice.

Po wchłonięciu NRD przez Republikę Federalną nikomu już nie zale-żało na likwidacji czegokolwiek i kogokolwiek. Niemiecka Republika De-mokratyczna i ludzie, którzy ją tworzyli, dobrzy i źli, uczciwi i nieuczciwi,

Zielony ludzik

Mam 60 lat. Mam 65 lat. Nie. Proszę to skreślić. Jeszcze raz. Mam 65 lat.Jestem starą i schorowaną kobietą. Dzisiaj nawet siedemdziesiąt lat to

niedużo. Ale ja mam dużo lat. Ludzie w moim wieku noszą dżinsy, bluzyz kapturem, słuchawki na uszach i są bardziej wysportowani od swoichdzieci. W tym parku niedaleko mnie, prawie wszyscy sportowcy są posześćdziesiątce. Jak to jacy sportowcy? Ci z tymi kijkami do nordwalkin-gu. Okna mojego pokoju wychodzą na park publiczny, to widzę. Zwario-wać można, już o siódmej nad ranem urządzają wyścigi.

A pan w moim wieku chyba jest, nawet może trochę starszy, co? Pansię nie kamufluje i nie przebiera, jak widzę, ale i tak pan wygląda jak pa-jac. Niech no tu pan podejdzie do mnie bliżej. No dobra, niech pan siada.

Ja nie biegam, jak pan widzi. Jeżdżę na wózku inwalidzkim od pięciulat. Jestem sama. Nie samotna, a sama, to jest różnica, proszę mi wierzyć.Samotni odczuwają samotność, chociaż mają ludzi wokół siebie. Tylkodlatego, że są wokół nich ludzie, dostrzegają swoją samotność. Jak panwidzi, ja jestem w sanatorium i koło mnie nie ma ludzi. Sanatorium dladobrze sytuowanych, pozostańmy przy tej nazwie. Takie coś to dobra spra-wa dla tych, którzy mają przed sobą perspektywę powrotu do domu.

Wie pan, dają tu nawet dobrze jeść i wożą wózkiem na spacery do tegoparku, co panu mówiłam, że tam tak biegają. To piękny park. Spora jegoczęść jest prywatna i należy do naszego sanatorium. W tej części najlepiejsię czuję, najbezpieczniej. Znam tam każde drzewo i krzak, rozróżniam

142 143

Page 4: Magdalena Parys "Tunel" - fragmenty

Franz Alfred, Roman, lodziarnia itp.

Człowiek o imieniu Franz Alfred przedostał się przez granicę bez więk-szych przeszkód, jak panu zapewne wiadomo… Wyszedł z tunelu, jakwszedł, w przebraniu kobiecym, pod spodem miał dres. Dostał go od mo-jej babki w prezencie urodzinowym. Dobry, firmowy dres z Intershopu.Później chodził w nim po domu. Franz Alfred nie lubił bowiem marno-trawstwa, dbał też bardzo o swój wygląd, higienę osobistą i o naszego psa.

Wiedziałam, że wyreżyserował swoją egzystencję jeszcze na studiach.Miał takie dzienniczki, w których opisywał zdarzenia i ludzi. Czasem miz nich czytał. Czytał, czytał, nag le przerywał, i czytał znów parę kartekdalej. Miał ładne pismo i żaden detal nie uszedł jego uwagi. Nie wątpię,że i mnie poświęcił w nim parę stron. To musi byś pasjonująca lektura tejego dzienniczki, bardzo żałuję, że kiedy mogłam, nie poczytałam ich so-bie. Taka jestem, wie pan, czasem gapa.

Człowiek o imieniu Franz Alfred był przystojny, podobał się kobietom.Powiem więcej, kobiety szalały za nim. Otaczał się nimi, wykorzystywałje, chwalił się nimi. Tam, gdzie był, była też i chmara kobiet. A czasemi chmara mężczyzn. Wtedy ten człowiek mnie jeszcze nie interesował.

Znałam go od lat, uczęszczaliśmy do tej samej podstawówki. Chodzi-łam z nim i jego bratem Romanem do klubu pływackiego. Roman i ja mie-liśmy tego samego trenera. Nasi ojcowie się przyjaźnili. Roman był miły,może nie tak lalkowato ładny, jak człowiek o imieniu Franz, ale po prostumiły. Miał coś w sobie. Można powiedzieć, że się przyjaźniliśmy. Nigdy

pozbawieni tożsamości zniknęli. Jak ja na przykład. Pozostał po nas ani-mowany Piaskowy Dziadek sypiący dzieciom piasek w oczy i grób Klau-sa. Wie pan, że to najdłuższy serial animowany na świecie? Na dobranoczawsze rozmawiam z Klausem.

Wybili nam z głowy wschodnie sentymenty, ale oficjalnie zachowalisavoir vivre. Dlatego zostawili nam piechura: zielonego, pomarańczowegoi czerwonego, którego ostatecznie przejął cały Berlin – też Zachodni. Ko-chany, dobry ludzik w sygnalizacji świetlnej.

144 145

Page 5: Magdalena Parys "Tunel" - fragmenty

domu. Później babka robiła generalne porządki i dezynfekowała piwnicę.Często zachowywała się dziwnie.

Lubiłam jeździć do Romana. Mieszkał z rodzicami na Tucholskystrasse.Uwielbiałam to miejsce, szare kamienice, trochę brudno, byle jak i bied-nie, ale zaraz obok wspaniała i jedyna Oranienburgerstrasse. Na rogu byłynajlepsze lody w Berlinie. Szarość i nijakość tego miejsca była wręcz ma-giczna, wyjątkowa. Nie wiem, na czym to polegało. Nic tam takiegow końcu nie było – same kamienice.

Wyobrażałam sobie często, że mieszkam z Romanem i Franzem i jes-tem ich siostrą. Bo ich matka to była taka prawdziwa matka. Mała, nawetładna, tuliła ich do siebie i oni się wcale nie wstydzili, że ona ich tuli, ca-łuje, łaskocze i tarza się z nimi po podłodze. Nawet jak ja tam byłam. Pew-nie dlatego, że nie była Niemką, tylko Polką albo Węgierką. Rozmawiałaz nimi w tym swoim języku, ale kiedy ja byłam u nich starała się mówićpo niemiecku. Jaki to był język? Chyba węgierski albo polski, nie wiem,ale czy to nie jedno i to samo? Nie? Nie to samo? Wie pan, może i tam naświecie to nie to samo, ale dla mnie tu, w tym sanatorium, to to samo.

Teraz muszę wziąć tabletki i nie wiem, czy mam jeszcze ochotę gadać.

Czego pan w ogóle chce ode mnie? Kim pan jest? Ja nic nie wiem!

mi nie dokuczał, jak inni chłopcy. Był ode mnie młodszy o trzy lata. Jakna swój wiek wiedział bardzo dużo, może nawet za dużo. Dużo też czytał.Tak przynajmniej uważał mój ojciec, który uczył w naszej szkole. Później już nie uczył. Ze względu na obowiązki służbowe musiał zrezyg-nować z pracy w szkole. Mój ojciec zdecydowanie wolał człowiekao imieniu Franz Alfred. Zawsze marzył o synu i myślę, że widział w nimupragnionego męskiego potomka, którego moja matka nie zdążyła już muurodzić.

O matce nic nie wiem. Babcia uważała małżeństwo ojca za mezaliansi zawsze mówiła o swojej synowej nie inaczej jak „ta kobieta”. Z ojcemnatomiast można było rozmawiać tylko wtedy, kiedy miał czas, ale on tegoczasu nie miał prawie nigdy.

Podczas obiadów piątkowych, w jedynym dniu, w którym nas oficjal-nie odwiedzał, dopytywał się, jak w szkole i czy wyprałam przepaskę z na-pisem FDJ. Ten scenariusz powtarzał się mniej więcej co tydzień.

– Tato, ja już nie należę do FDJ!– Nie?!– Nie mam na to czasu!– Proszę?!– Ona tylko tak żartuje! – przerywała zdenerwowana babcia.Czego ja nie robiłam, żeby zwrócić jego uwagę na siebie! Ojciec na co dzień mieszkał na przedmieściach Berlina z no wą żoną

i psem. Nie lubiłam psa i żony. Ojciec nie nalegał na spotkania, babka nielubiła w ogóle nikogo, więc żyłam sobie spokojnie w domu, w którymdbano o moją edukację, regularne posiłki i czystą bieliznę. Poza tym ro-biłam, co chciałam.

Ojciec był wbrew pozorom wesołym człowiekiem i oprócz piątkowychobiadów zjawiał się czasem w domu babci, niezapowiedziany, z kumpla-mi, których nam nie przedstawiał. Grali w karty w piwnicy, palili cygarakubańskie i słuchali muzyki. No pewnie, że ich czasem podglądałam! Cie-szyłam się wtedy, że jest tu, a nie tam u tej kobiety i jej psa. Babka nato-miast była wściekła. Mówiła, że kiedyś się doigra. Nie mam pojęcia, o cojej chodziło, bo przecież nie przyprowadzał żadnych bab i nie demolował

146 147

Page 6: Magdalena Parys "Tunel" - fragmenty

wschód… Albo wracał. Ale byłam jeszcze młoda i myślałam różne rzeczy.Franz siedział nad lekcjami i co chwila zerkał w moim kierunku. Był czer-wony jak burak, chyba się wstydził. Jego ojciec leżał pijany obok w po-koju.

– Franz! Franz!– Co, tato?– Wróciła?– Nie, jeszcze nie!– To z kim rozmawiasz?– Koleżanka przyszła.Nie minęła minuta.– Franz!– Tak!– Matka wróciła?A potem usłyszałam, jak ten ojciec płakał. Franz do niego pobiegł, a ja

szybko wyszłam. Tak to było.To było prawie pół wieku temu. Nawet więcej.

Wie pan, Franz Alfred ma wiele wad i bywa czasem strasznym skurczy-bykiem, ale odziedziczył po ojcu to coś, co mój ojciec nazywał „szlachet-nymi intencjami”. Sama się dziwię, że to mówię, ale tak było.

Franz opowiadał mi o wszystkim. Wiedziałam o Magdalenie i o pla-nowanej ucieczce, o tych śmiesznych tortach i płaskich przesyłkach, któreprzenosiła w swetrze, miałam najświeższe wieści dotyczące kopania tu-nelu. Franz Alfred był we mnie zakochany po uszy i mówił mi o wszyst-kim. Nie tylko mnie. O tunelu powiedział także mojemu ojcu.

Tymczasem babka martwiła się, że przekroczyłam trzydziestkę i animyślę o małżeństwie. Ojciec nic nie mówił. Tak w ogóle niewiele go toobchodziło, gdy miałam dwadzieścia lat, dlaczego więc teraz miało, gdyskończyłam trzydzieści? Wie pan, między Franzem a moim ojcem pano-wała pewna zażyłość. Franz mu ufał, a mój ojciec bardzo dużo pomagałFranzowi, i to nie tylko z powodu korzyści, jakie potem czerpał z tej przy-

Tydzień później

Gdzie pan przepadł? Już się nawet zastanawiałam, co się z panem dzieje.

Byłam wściekła, że Roman nie zwraca na mnie uwagi, że traktuje mniejak zwykłą koleżankę. Brakowało mi go bardzo po tym, jak zamieszkałz matką u babki. Widzi pan, ja nie miałam wtedy zbyt wielu przyjaciół,dlatego Roman był dla mnie taki ważny.

Początkowo myślałam, że to wszystko minie, że ten kolczasty drutw końcu zdejmą, ale zamiast tego pojawił się mur. Ojciec mówił, że ciz Zachodu przestaną nam teraz wykradać lekarzy i prawników. Jednakzdążyli wykraść mi Romana i jego matkę. Byłam zrozpaczona. Tak jakbyktoś rozbił mi dom. Został tylko Franz (wtedy jeszcze Franz) i jego ojciec.Ten ojciec dużo pił i później leżał pijany kilka dni z rzędu. Jak do niegodzwonili, Franz mówił, że ojciec ma nawrót choroby. Potem był przezmiesiąc spokój i znowu kilka dni chlał. Bo on nie pił, on chlał. Ten ojciecnie zaszedł nigdy zbyt wysoko. Mój ojciec mówił, że zmarnowały go szla-chetne intencje i „ta kobieta”. Że „ta kobieta” zrujnowała mu karieręi zdrowie. „Ta kobieta”, czyli matka Romana i Franza. Ja za to uważałam,że mojego ojca marnowała druga żona.

Czasem myślę, że ojciec miał jednak trochę racji. Przy szłam kiedyś do Franza, bo wciąż myślałam, że to wszystko jakiś blef i że Roman i jego matka wrócą. Co prawda, nie słyszałam, żeby ktoś uciekał na

148 149

Page 7: Magdalena Parys "Tunel" - fragmenty

Dziadek

Mój dziadek nazywał się Wilhelm Kreifeld, był literatu roznawcą i pisa-rzem. Miernym pisarzem, tak między nami. Czytałam kiedyś jedną z jegoksiążek, próbowałam nawet jeszcze jedną, ale tego w ogóle nie dało sięczytać. Ojciec był innego zdania. Im jestem starsza, tym bardziej dochodzędo wniosku, że mój ojciec też nie był zbyt mądry.

Dziadek otrzymał mnóstwo odznaczeń i jeden order państwowy, któ-rego nazwy nawet nie pamiętam, ale kiedy go nim odznaczano, to byłoświęto, że hej, wywiady, prasa, kronika filmowa, dziennik telewizyjny…Proszą pana, to były złote czasy dziadka. Dostał zawału serca na zjeździepisarzy. Zmarł, kiedy miałam piętnaście lat.

Babka kochała dziadka, żyła dziadkiem, oddychała dziadkiem i jestempewna, że urodziła się jedynie po to, aby mu umilać i ułatwiać życie.W praktyce wyglądało to mniej więcej tak, że dziadek całymi dniami pisał,a babcia donosiła mu śniadania, obiady i kolacje pod drzwi. Dziadek niewpuszczał jej do środka! Przed drzwiami czekała na nią kartka z listą ży-czeń, a na niej na przykład:

Wczorajszy obiad nadzwyczaj udany. Brawo!1. Jutro na śniadanie proszę o jedną pomarańczę, sok marchwiowy i ryż

o znanej konsystencji.2. Do tego proszę o obrane jabłko. Mocną czarną herbatę i kiełbaskę wie-

deńską z niewielką ilością musztardy. Proszę o podanie tego zestawuo godzinie 13.25.

jaźni. On Franza naprawdę kochał jak syna, mówiłam już panu o tym.Czasem nienawidziłam Franza za to. Miałam nadzieję, że moje małżeń-stwo z Franzem zbliży mnie do ojca.

Podróż poślubną zafundował nam ojciec. Pojechaliśmy z Franzem doBułgarii. Ojciec pojechał z nami. Tam podjęliśmy pewne decyzje.

Po powrocie z Bułgarii powiedziałam Franzowi, że w Berlinie będęszybciej niż on. Nie wiedziałam tylko, że aż tak szybko. Tak jak stałam,wlazłam do bagażnika ojca. Nikt się nie dowiedział, w jaki sposób przed-ostałam się do Berlina Zachodniego, ale w końcu nie dało się ukryć, gdziejestem, i szybko o tym doniesiono komu trzeba. Ojciec musiał późniejpracować nad utraconym wizerunkiem. Ale miał wpły wy, władzę i jeszczecoś, o czym nie wiem, chyba szczęście, bo zawsze spadał na cztery łapy.Jego władza musiała być po tęż na, skoro zawsze tak było.

Poza tym miał mnie, rozumie pan? Nie? Powiem tak, ojciec mnie tutajpo tej stronie potrzebował.

Po mojej ucieczce babka zerwała ze mną kontakt. Nie odpisywała na mojelisty, nie odbierała telefonów. Nie dziwię jej się dzisiaj. Nic nie rozumiała.Według niej zdradziłam ojca, dziadka i ją.

Po co wlazłam do tego bagażnika? Sama nie wiem. Za wsze miałamzwariowane pomysły. A może były jakieś ważne powody?

Każdy ma jakieś tajemnice i koszmary nocne. Niech pan dziś już niepyta.

150 151