Magazyn na temat komunikacji marketingowej Wydanie szóste...
Transcript of Magazyn na temat komunikacji marketingowej Wydanie szóste...
Magazyn na temat komunikacji marketingowej Wydanie szóste – kwiecień 2016
Marketing Progress
Storytelling w marketingu
„Opowiedz o śrubkach, które produkujemy
w taki sposób, by ta historia wzruszała tak jak
opowieść o Romeo i Julii”. Zadanie z pozoru
niemożliwe, prawda? Ale przed takim właśnie
bardzo często stają ludzie zajmujący się public
relations czy content marketingiem w wielu
firmach. Polityka firmy zakłada opowiadanie
historii. Jak się do tego zabrać?
Paweł Tkaczyk, s. 4
W świecie urojeń, czyli wizja marki w mediach społecznościowych
Wizja marki to nic innego jak pomysł na to,
jak będzie ona odbierana przez otoczenie.
Odzwierciedla jednak rzeczywistość tylko
wtedy, gdy ktoś poza nami w nią wierzy,
szczególnie w social mediach.
Konrad Kobiela, s. 49
Obraz, przyszłość, patos. Dwie wizje marki
Natchnienie, szaleństwo, odurzenie.
Pojęcie wizji marki łączy w sobie dwa pojęcia:
wizji i marki. To ostatnie obrosło w niezliczone
fachowe opracowania, do których możemy
odesłać zainteresowanych. Przyjrzyjmy się
pojęciu pierwszemu.
Mirosław Bogusławski, s. 31
SPIS TREŚCI
REDAKCJAMarketing ProgressMind Progress Group ul. Tęczowa 7, 53-601 Wrocław
REDAKTOR NACZELNYAndrzej Gruszka Content Marketing [email protected]
LAYOUT MAGAZYNU I PROJEKT OKŁADKIWincenty Styś Creative Group HeadWitold Pawlęga Graphic Designer
KOREKTAZespół Mania Poprawianiawww.mania-poprawiania.pl
MICHAŁ PAWLIKHEAD OF STRATEGY
Czy w trakcie przeglądania stron internetowych różnych firm zdarzyło
Wam się zatrzymać wzrok w miejscu, w którym marka przedstawiała
swoją wizję? Jeśli tak, to jakie odnieśliście wrażenie?
Nie bagatelizujmy wizji!
/ 3
rynkom i konstruować wizje odpowiadające
na potrzeby rynku i ich klientów.
Poza opracowaniami dotyczącymi motywu
przewodniego aktualnego numeru w naszej
publikacji odnajdziecie także teksty skupione
wokół różnych aspektów komunikacji.
Łącznie, w szóstym już numerze „Marketing
Progress”, zgromadziliśmy 22 merytoryczne
materiały, stanowiące solidną dawkę wiedzy
i inspiracji. Nie pozostaje mi więc nic innego,
jak zaprosić Was do lektury i jednocześnie
podziękować za pozytywną informację
zwrotną odnośnie do poprzedniego numeru.
Bez Was, czytelników, nie byłoby kolejnych
wydań „Marketing Progress”. Miłej lektury./
Nie da się ukryć, że firmy korzystające
z tego typu promocji korzystają często
z pustych sloganów. Skąd bierze się ten trend
powielania utartych schematów? Czy to
efekt większego poświęcenia się marketerów
danego brandu pracy operacyjnej, czy może
zwyczajnego bagatelizowania tej kwestii?
Przecież konkretna wizja daje firmie
podstawy do komunikacji i pozycjonowania
na rynku, określa jej tożsamość i pozwala
integrować wszystkie procesy wewnętrzne
i zewnętrzne w przedsiębiorstwie.
Obecnie, kiedy klient ma naprawdę duży
wybór produktów i usług, firmy muszą
oferować coś naprawdę wyróżniającego
się, aby przekonać go do swoich rozwiązań.
Czas zorientowania przedsiębiorstw na
siebie zwyczajnie minął. Tak jak czas
pompatycznych, mało realnych odwołań
i sięgania do ogólników przedstawiających
własną tożsamość. Przygotowując obecne
wydanie magazynu „Marketing Progress”,
skupiliśmy się tym razem na wizji, która
musi być punktem wyjścia do dobrego
funkcjonowania marki i marketingu. Wraz
z zaproszonymi gośćmi oraz specjalistami
z Mind Progress Group pokazujemy, jak wyjść
z bałaganu przeciętności, stereotypowego
postrzegania tak ważnej dla funkcjonowania
firm kategorii, jaką niewątpliwie jest wizja.
Zwracamy uwagę nie tylko na problemy
związane z jej werbalizowaniem w firmach,
ale także wskazujemy na narzędzia, dzięki
którym łatwiej konstruować skuteczne
działania marketingowe. Wszystko po to, by
firmy mogły lepiej stawiać czoła wymagającym
1. Nie bagatelizujmy wizji! / Michał Pawlik, Head of Strategy 3
2. Storytelling w marketingu / Paweł Tkaczyk, Wszechojciec w Midea, bloger 4
3. Jak być bliżej klientów? Buduj „persony”, zanim rozpoczniesz dialog / Andrzej Gruszka, Content Marketing Manager 8
4. 4 modele brand journalismu / Edyta Kowal, Content Manager, Prowly.com 12
5. PR dla marki: ubranie szyte na miarę / Karolina Wiśniewska, PR Manager 19
6. Gdzie marka ma swój koniec, a gdzie początek? O touchpointach słów kilka / Marta Górazda, Strategic Planner 22
7. Trendy na rynku programmatic / Rafał Muciński, Head of Programmatic Performics, ZenithOptimedia Group 26
8. Obraz, przyszłość, patos. Dwie wizje marki / Mirosław Bogusławski, Creative Director 31
9. Cechy stratega / Maciej Tesławski, Pierwszy filozof marketingu 36
10. To ludzie zmieniają biznes. A marki zmieniają ludzi / Adam Piwek, Head of Public Relations 41
11. Od strategii do egzekucji czy od egzekucji do strategii? Czyli o potrzebie zrozumienia potrzeb konsumenta w epoce H2H / Albert Hupa, Prezes IRCenter;
Wojciech Walczak, Założyciel i partner w Melting Pot 44
12. W świecie urojeń, czyli wizja marki w mediach społecznościowych / Konrad Kobiela, Head of Social Media 49
13. Social media. Tam, gdzie klient spotyka się z marką / Zuzanna Karwat, Marketing Manager, Elfa Pharm Polska 52
14. Monitorowanie internetu. Co trzeba wiedzieć, by umieć dostosowywać content do potrzeb odbiorców / Mikołaj Winkiel, Chief Evangelist, Brand24 56
15. Czy polskie przedsiębiorstwa skutecznie wykorzystują wideomarketing? / Katarzyna Wojciechowska, Strategy Planner, Offon Agency 61
16. Komunikacja SMS. Stare-nowe narzędzie komunikacji / Andrzej Ogonowski, Dyrektor Marketingu i PR, SMSAPI.pl 66
17. Zamień pracę przy biurku na kontakty z ludźmi. Jak dzięki eventowi zdobyć 10 klientów w jeden dzień / Paulina Pięta, autorka bloga Eventualnie.com 70
18. Reklama bez reklamy / Emilia Maksymowicz, Community Manager 74
19. Client service centralnym punktem funkcjonowania firmy. Potrzeba, mrzonka czy fikcja? / Magorzata Busz, Head of Client Service 78
20. Jak Cię widzą, tak Cię piszą. O marce osobistej accounta w relacjach na linii klient–agencja / Natalia Janiszewska, Account Manager 82
21. 7 najczęstszych błędów w projektowaniu logo dla nowej firmy / Katarzyna Kaczyńska, Graphic Designer 86
22. Do odważnych świat należy, czyli jak wykorzystać oryginalny koncept w budowaniu marki restauracji / Ewa Kudlińska, Junior Public Relations
& Advertising Specialist 91
WIZJAMARKI
Twoje zaangażowanie. Jeśli będę pisał dobrze,
stwierdzisz, że przychodzący e-mail może
poczekać…
Nie jestem pierwszym, który boryka się
z tym problemem. Robert Cialdini, jeden
z najważniejszych psychologów społecznych,
którego możesz kojarzyć z książki
„Wywieranie wpływu na ludzi”, miał bardzo
podobne zmartwienie w związku ze swoimi
studentami. Ignorowali jego opowieść, kiedy
tylko słyszeli dzwonek kończący zajęcia.
Cialdiniego bardzo to frustrowało, postanowił
więc znaleźć rozwiązanie w typowy dla siebie
naukowy sposób. Wybrał się do biblioteki
i wyciągnął z półek wszystkie prace naukowe,
jakie udało mu się znaleźć. Następnie czytał
je i sortował – interesujące na lewą stronę,
mało interesujące na prawą. Kiedy skończył,
wziął prace z lewego stosu i spróbował
„wydestylować” to, co go zainteresowało.
TRZY CELE OPOWIEŚCINa początek zastanówmy się, jaką rolę
odgrywamy jako narratorzy. Jeśli chcemy
zajmować się marketingiem treści, musimy
być po części dziennikarzami, po części
copywriterami, a po części także tradycyjnymi
pisarzami. Te trzy zawody różnią się, jeśli
chodzi o cele pisarskie.
1. Zadaniem dziennikarza jest jak najwierniejsze przekazanie faktów.
2. Pisarz tworzy, by ludzie mogli coś przeżyć, dla niego liczą się emocje.
3. Copywriter z kolei pisze, by nakłonić ludzi do określonego działania.
Rzadko kiedy Twoje teksty będą musiały
spełnić wszystkie te funkcje jednocześnie.
Pomyśl o wspomnianej wyżej historii
o Romeo i Julii. Tu autor nie miał specjalnie
dużo faktów, których musiał się trzymać.
Nie zależało mu też, byśmy po skończeniu
lektury zrobili konkretną rzecz. Emocje były
wszystkim, co się liczyło w tym przypadku.
Tak samo jest z Tobą. Pomyśl o celu, jaki
próbujesz osiągnąć. A następnie dobierz
najbardziej odpowiedni do tego arsenał
środków.
JAK ZACZĄĆ, BY CZYTELNIK DOBRNĄŁ DO KOŃCA?Kiedy piszesz, uświadom sobie, dla kogo
piszesz. Wyobraź sobie swojego czytelnika:
gdzie jest, co robi, co może go odciągnąć od
Twojego tekstu? Kiedy piszę artykuł, zawsze
zaczynam od opisania persony, dla której
dany tekst powstaje. Czasem jest to więcej niż
jedna osoba. W tej chwili wyobrażam sobie
Ciebie – czytasz artykuł, obok leży smartfon
i laptop, prawda? To moi wrogowie, „cyfrowe
przeszkadzajki”. Muszę zmierzyć się z nimi,
wyzwać je na pojedynek, w którym stawką jest
Storytelling w marketingu
PAWEŁ TKACZYKWSZECHOJCIEC W MIDEA, BLOGER,
AUTOR KSIĄŻEK „ZAKAMARKI MARKI” I „GRYWALIZACJA”
„Opowiedz o śrubkach, które produkujemy w taki sposób, by ta historia
wzruszała tak jak opowieść o Romeo i Julii”. Zadanie z pozoru niemożliwe,
prawda? Ale przed takim właśnie bardzo często stają ludzie zajmujący się
public relations czy content marketingiem w wielu firmach. Polityka firmy
zakłada opowiadanie historii. Jak się do tego zabrać?
/ 5/ 4
Słowo pochodzi z książki Josepha
Campbella zatytułowanej „Bohater o tysiącu
twarzy”, a oznacza swego rodzaju główny
szkielet opowieści, do którego jesteśmy
przyzwyczajani od małego – można go
spotkać w mitach, bajkach, reklamach
i filmach. Z czego składa się ten szkielet?
Jest sobie bohater, jak Simba w „Królu Lwie”
czy Kopciuszek. Żyje sobie, nie wadząc
nikomu, kiedy w pewnym momencie
doświadcza czegoś, co Campbell nazywa
rozdzieleniem – jego lub jej życie w gwałtowny
sposób zmienia się na gorsze. Wujostwo
Luke’a Skywalkera zostaje zabite przez
żołnierzy Imperium, Simbie umiera ojciec,
a Neo z „Matriksa” dowiaduje się, że nasz
świat to stworzona przez maszyny iluzja.
Ten moment rozdzielenia to bardzo ważny
element budowania emocji – stanowi on
źródło konfliktu. Bohater chce mieć coś,
czego mieć nie może (tak jak Romeo chce
być z Julią), jest rozdzielany z czymś, na
czym mu zależy (jak Jean Claude van Damme
w dowolnym filmie, w którym porywają
mu rodzinę), lub szuka odkupienia za coś
głupiego, co zrobił (jak Simba za śmierć
Mufasy). Twój czytelnik w tym momencie już
wie, czy chce, by bohater osiągnął swój cel,
i… zaczyna mu kibicować. Dlatego właśnie
wiele rynkowych opowieści przedstawionych
o emocjach. I trzymaj się sprawdzonego
schematu: konflikt, którego rozwiązaniem
jest Twój produkt. W miarę nabierania
wprawy w korzystaniu z opisanych wyżej
narzędzi będziesz mógł sobie pozwolić na
coraz więcej – budowanie skomplikowanych
postaci, których motywy nie są do końca
jasne, suspens, wplatanie humoru czy
pokazanie wydarzeń z perspektywy jednej lub
drugiej strony. Możliwości są nieograniczone.
Pamiętaj tylko o jednym: to konflikt jest
centralnym punktem Twojej opowieści.
Istnieje spora rozbieżność pomiędzy tym, co
chcielibyśmy naprawdę przeżyć (spokojne,
przewidywalne życie, w którym nikt nie celuje
z pistoletu do naszego dziecka), a tym, o czym
chcielibyśmy czytać. Dlatego marketingowe
czy PR-owe opowieści wymagają
„udramatyzowania”. Za pomocą narzędzi,
które właśnie oddałem Ci do dyspozycji.
Wtedy nawet o śrubkach będziesz w stanie
mówić w sposób wzruszający. Powodzenia!/
BIO AUTORAPaweł Tkaczyk – jak sam twierdzi – zarabia na życie opowiadaniem historii. Buduje silne marki – pracuje m.in. z Agorą, Grupą Allegro, wieloma mniejszymi firmami. Doradza startupom i innym przedsiębiorstwom – jako mentor np. podczas Startup Weekend czy Startup Fest. Dzieli się wiedzą – pisze blog o budowaniu marki, popełnił dwie książki: „Zakamarki marki” i „Grywalizacja”, prowadzi szkolenia z marketingu, brandingu, social mediów… Kocha literki niemal w każdej – poza Comic Sans – formie.
Efekty opisał w tajemniczym artykule „Jaki
jest najlepszy tajny sposób na zaangażowanie
studentów? Odpowiedź jest zawarta w tytule”.
Tajemnica albo zastosowanie zasady „teraz
wiesz, że czegoś nie wiesz” to doskonały
sposób na wciągnięcie uwagi Twojego
czytelnika. Ale nie jedyny.
KLUCZE FASCYNACJISally Hogshead napisała genialną książkę pod
tytułem „Zafascynuj ich!”. Definiuje w niej
siedem kluczy fascynacji (tajemnica jest
jednym z nich), dzięki którym zaangażowanie
Twojego czytelnika nie będzie wędrować
w różne miejsca… Jakie – poza tajemnicą – to
klucze?
• Pożądanie – oczekiwanie na przyjemność. Jeśli Twój czytelnik wie, że niedługo stanie się coś ważnego, będzie brnął do tego momentu z wypiekami na twarzy.
• Alarm – stracisz coś, jeśli nie zareagujesz teraz. To bardzo prymitywny sposób na wzbudzenie zainteresowania („Pożar!” albo „Zadzwoń teraz, by otrzymać dodatkowy komplet noży!”), ale… działa.
• Prestiż – wszyscy aspirujemy, by być kimś więcej, „bardziej” jakimś. Pokaż, że znasz drogę, a ludzie za Tobą pójdą.
• Władza – fascynuje nas to, nad czym nie mamy kontroli. Albo coś, dzięki czemu będziemy mieć więcej kontroli. Obiecaj mi, że zyskam kontrolę nad moim
jest jako konflikt, starcie tytanów – Google
przeciw Apple, Apple przeciw Microsoftowi,
Microsoft przeciw Google'owi itp.
Twoja marka także powinna mieć wroga
– i to niekoniecznie w postaci konkurencyjnej
firmy. Bardzo często wrogiem brandu jest
pewna idea, przeciw której marka występuje.
Wróćmy jednak do monomitu.
PODRÓŻ BOHATERAW najprostszej postaci monomit to
wspomniana przez Campbella podróż
bohatera zmierzająca do rozwiązania
konfliktu (van Damme odzyskuje rodzinę,
Hamlet mści ojca, Luke Skywalker rozprawia
się z Imperatorem). Jednak zwykle nie jest
tak łatwo – bohater na początku drogi jest
kompletnie „zielony”, zupełnie nie wie, jak
się za to rozwiązywanie konfliktu zabrać.
Potrzebny mu mędrzec, mentor, który
doskonale zna reguły rządzące tym światem.
Morfeusz w „Matriksie”, Obi-Wan Kenobi
w „Gwiezdnych wojnach” i tak dalej… Skąd
mędrzec ma wiedzieć, że bohater podoła
zadaniu? W wielu wariantach monomitu
pojawia się motyw próby – tak jak w bajce,
kiedy przebrana za żebraczkę wróżka
prosi Jasia, by podzielił się z nią swoją
kromką chleba. W końcu bohater dociera
do końca, do miejsca, gdzie czeka na niego
nemesis. Ostatnim elementem monomitu
jest konfrontacja, moment kulminacyjny,
po którym następuje tryumf bohatera (jeśli
chcesz oglądać szczęśliwe zakończenie) lub
życiem, a będę Cię słuchał („Pokonaj przeziębienie!”).
• Występek – zakazany owoc, który smakuje najlepiej. Uwielbiamy patrzeć, jak inni upadają (dosłownie i w przenośni). Dlatego serwisy typu Pudelek nigdy nie wyjdą z mody. Nikt nie czyta, wszyscy wiedzą, prawda?
• Zaufanie – bardzo często odfiltrowujemy rzeczy, z którymi się fundamentalnie nie zgadzamy, a czytamy to, co jest zgodne z naszymi poglądami. Dlatego mamy „lewe” i „prawe” gazety…
KONFLIKT JEST DOBRYWielu ludzi odpowiedzialnych za opowiadanie
historii w firmie myśli, że ich zadaniem jest
przekazanie faktów. Najczęściej są w błędzie
– fakty bardzo mocno się zdewaluowały. Nie
oznacza to, oczywiście, że możesz kłamać.
Chodzi o to, że czytelnik, który już raz powziął
wiedzę o faktach (np. o tym, że Twoja firma
wprowadziła nowy model produktu na rynek),
nie jest zainteresowany czytaniem tekstu,
z którego… No właśnie. Z którego dowie
się o rzeczach, o których już wie. Dlatego
Twoim, marketerze, zadaniem najczęściej
jest obudowanie historii emocjami. A to już
zupełnie inna bajka…
Budowanie emocji w tekście jest stosunkowo
łatwe, powiedziałbym, że szablonowe.
Musisz opanować tylko kilka podstawowych
narzędzi. Pierwszym z nich jest monomit.
upadek (jeśli widziałeś film „Seven” Davida
Finchera, doskonale wiesz, o czym mówię).
JAK TO SIĘ ROBI W PRAKTYCE?Kiedy raz „załapiesz” koncepcję monomitu,
zaczniesz ją dostrzegać w najbardziej
atrakcyjnych reklamach i opowieściach, które
czytasz lub oglądasz. I uświadomisz sobie,
że może on „dodać” emocje do najbardziej
nawet nudnych produktów i usług. Pamiętasz
reklamę Volkswagena „The Force” zrobioną
z okazji SuperBowl?
Cała reklama to relacja z jego „podróży
bohatera” aż do finału, w którym – z małą
pomocą ojca – udaje mu się użyć Mocy na
zaparkowanym przed domem volkswagenie.
Albo reklama Procter & Gamble nakręcona
z okazji londyńskiej olimpiady.
Bohaterami są tu sportowcy, obserwujemy
ich podróż od skromnych początków do
olimpijskiego złota. Podróż opowiedziana
z punktu widzenia… opiekuna, czyli matki. Ta
reklama mocno wzrusza, choć – jak pokazałem
Ci przed chwilą – jest bardzo szablonowa. Ten
szablon jest właśnie potęgą monomitu. Za
każdym razem, kiedy obserwujesz zmagania
jakiegoś „bohatera” z przeciwnościami
losu, Twój mózg podsuwa Ci wspomnienia
wszystkich innych podobnych zmagań,
którym zdarzyło Ci się kibicować. I kumuluje
emocje, które przeżywasz.
Jeśli zatem chcesz opowiedzieć historię na
potrzeby marketingu treści, nie zapominaj
/ 7
Jak być bliżej klientów? Buduj „persony”, zanim rozpoczniesz dialog
Jak dotrzeć do klienta z ofertą w czasach tak silnej konkurencji, gdzie na rynku
produktów i usług nie rządzi marka tylko konsument? Szczególnie jeśli nie zna
on danej firmy bądź wcześniej nie korzystał z jej rozwiązań? Na pewno nie ceną,
bo przy decyzji o zakupie konsumenci biorą obecnie pod uwagę całą masę
innych czynników, które w efekcie mają wpłynąć na poziom ich satysfakcji. Aby
je poznać, firmy powinny wiedzieć, kogo przekonują. A w tej kwestii nie ma
lepszego rozwiązania od tworzenia „person” pozwalających na odpowiednie
udokumentowanie i zilustrowanie typów potencjalnych klientów.
ANDRZEJ GRUSZKACONTENT MARKETING MANAGER
/ 9/ 8
końcowego. Idą na skróty, podejmując próby
odwołania się do każdego, kto może stać się
klientem, głównie poprzez zbyt ogólny i tak
naprawdę niemówiący nic nikomu content.
Wygląda to tak, jakby napisać wiadomość
o tej samej treści do przyjaciela, kolegi z pracy
i partnera biznesowego. Jeśli zawartość
nie będzie odpowiednio ukierunkowana,
odbiorca zwyczajnie zniechęci się do dalszego
zapoznawania się z materiałem, ponieważ
nie dostrzega siebie w kierowanym do niego
komunikacie.
tylko o zadawaniu pytań poprzedzających
decyzje zakupowe, ale przede wszystkim
powinniśmy przewidywać reakcje profilów.
Wszystko po to, aby nie tylko uzyskać
informację zwrotną na temat powstałego
contentu, ale przede wszystkim by móc
zaplanować kolejne treści zachęcające do
pozostania z marką na dłużej.
POKAŻ LUDZKĄ TWARZDzięki „personom” możemy uzyskać
wiele ciekawych odpowiedzi na temat
dotychczasowej komunikacji z odbiorcami.
Dowiedzieć się, jak podejść do ich problemów,
ułatwić im dotarcie do poszukiwanych
przez nich rozwiązań czy poznać sposoby
budowania z nimi trwałych więzi. Ale to
tylko niektóre z plusów tworzenia profilów
klientów. Mając taką wiedzę, można spokojnie
przystąpić do budowania skutecznej strategii
content marketingowej. Na tym etapie marki
muszą jednak pokazać swoją ludzką twarz.
Nie tylko powinny nastawić się na dialog
prowadzony w osobistym tonie, pozwolić
sobie na odrobinę spontaniczności i humoru,
odwoływać się do emocji, przygotować się na
rozwiązywanie problemów konsumentów
czy inspirować ich swoimi działaniami. Jeśli
zależy im na budowaniu pozytywnych relacji
ze swoimi odbiorcami, muszą ich najpierw
poznać. Zanim jednak rozpoczną dialog,
muszą przygotować się do tej rozmowy.
A nie ma lepszego sposobu na odrobienie
lekcji z tego obszaru niż właściwe budowanie
„person”./
POZNAJ SWOICH KLIENTÓWNajwiększym wyzwaniem, z jakim
borykają się firmy, jest dotarcie do tego,
co konsumenci naprawdę myślą i jak
faktycznie się zachowują. A więc wyjście
poza deklaracje, które niezmiernie mijają się
z rzeczywistością. Identyfikacja wszystkich
grup docelowych wydaje się w tej kwestii
absolutną podstawą. Niemniej bardzo często
w zapytaniach ze strony klientów albo ten
aspekt jest pomijany, albo informacje na ich
temat są bardzo zdawkowe. Wiek i płeć to
najczęściej spotykane dane z obszaru tych
demograficznych, które obecnie uważa się
za absolutną podstawę i punkt wyjścia do
dalszych analiz. Niestety próby uzupełnienia
informacji u źródła najczęściej spełzają na
niczym. Bo marki nie pochylają się zbytnio
nad potrzebami swoich odbiorców. Nie
wiedzą dokładnie, kim oni są, jakie wyzwania
napotykają, jak wygląda ich dzień, gdzie
szukają informacji, co cenią sobie najbardziej
w rozwiązaniach, z których korzystają w życiu,
etc. Kiedyś, by otrzymać takie informacje,
trzeba było przeprowadzić badania bądź
rozbudowane ankiety lub wywiady. Dziś
również z powodzeniem możemy korzystać
z tych rozwiązań. Na ratunek przychodzi
też technologia umożliwiająca odgadnięcie
intencji klientów poprzez analizę treści
pochodzących z mediów społecznościowych,
for internetowych, wysyłanych mailingów,
SMS-ów etc. – pozwala tym samym uzyskać
wartościowe odpowiedzi na pytania nurtujące
marki. Wiele danych otrzymamy również
w przypadku, gdy przyjrzymy się treściom
zawartym na stronie WWW, którymi
interesują się użytkownicy. Bardzo ważną
W całym szumie wokół content marketingu
marketerzy kładą szczególny nacisk
na wydajność, wyniki czy ROI płynące
z wykorzystania tego narzędzia. A przecież
marketing treści ma pozwolić firmom być
bliżej konsumentów. Stawiać w centrum
ich potrzeby jako klientów-bohaterów
przedstawianych historii. Nie da się osiągnąć
takiego stanu rzeczy bez uprzedniego
poznania swoich odbiorców, ich oczekiwań
i potrzeb. Problem w tym, że specjaliści
zajmujący się komunikacją nierzadko
mają problem z mówieniem do odbiorcy
funkcję pełni także obsługa klienta, która
powinna dostarczać marketerom ciekawych
historii i informacji o klientach. To wszystko
pozwala firmom tworzyć treści istotne
z punktu widzenia klienta, dostarczające
mu określonych wartości i pobudzające go
do zaangażowania na wszystkich etapach
komunikacji, a nie tylko do momentu
transakcji.
TWÓRZ PROFILE KLIENTÓWBudowanie „person” to doskonały sposób na
wizualizację klientów, poprzedzający prace
nad budową strategii content marketingowej.
Profile klientów to zazwyczaj krótkie opisy
lub opowieści dotyczące odbiorców marek.
Aby powstały, musimy postawić się w ich
sytuacji, wyobrazić sobie, co czują, myślą,
jak wyglądają, czego potrzebują, i na tej
podstawie – co najważniejsze – przemyśleć,
co nasze marki mogą im zaoferować. Musimy
potrafić przyjąć sposób myślenia klientów
i spojrzeć z ich perspektywy na rzeczywistość.
„Persony” powstają w efekcie połączenia pracy
marketerów, handlowców i osób zajmujących
się obsługą klienta, uzupełnionej o informacje
płynące z ewentualnych badań i wiedzy
z rynku. Im bardziej szczegółowe, tym lepiej.
Bo tylko solidne i dokładne profile klientów
pozwolą w pełni koncentrować się na ich
potrzebach, szczególnie na etapie tworzenia
treści. Nie ma magicznej liczby „person”.
Na ogół tworzy się trzy lub cztery profile
w zależności od potrzeb. Jednak wszystko tak
naprawdę zależy od marki i podejmowanych
działań, zarówno tych realizowanych, jak
i planowanych. Co najważniejsze, podczas
budowania „person” musimy pamiętać nie
/ 10
4 modelebrandjournalismu EDYTA KOWAL
CONTENT MANAGER, PROWLY.COM
Brand journalism, corporate journalism, custom publishing, owned media –
nieważne, jak określicie ten trend, nie da się przejść obok niego obojętnie.
Storytelling to opowieść o marce, jej micie założycielskim, jej wartościach, wizji
czy misji. To sposób na wzmocnienie więzi z odbiorcą. Marki, które to rozumieją,
już dawno wyszły poza ramy własnego bloga i zatrudniają profesjonalnych
dziennikarzy, otwierają własne studia nagraniowe, angażują ekipy filmowe. Oto
cztery najpopularniejsze modele takich przedsięwzięć.
/ 13/ 12
były jakościowe, jak te pochodzące od „Wired”,
„Gizmodo”, „New Scientist”, „Fast Company”
czy mediów tradycyjnych: „Newsweek”,
„Time” czy „The Washington Post”. Na nie
właśnie mógł liczyć przy publikacji artykułu
pt. „New Revolution CT scan”.
ALLEGROPodobne podejście prezentuje na naszym
podwórku Allegro i jego magazyn powstały
na bazie „Prowly”, w którym marka dzieli
się informacjami na temat trendów rynku
e-commerce, regulacji prawnych, mądrych
zakupów, funkcjonalności platformy, a także
treściami lifestyle’owymi. BJ w wykonaniu
Allegro nie jest reklamą marki, nie „sprzedaje”
jej ani nie zachęca wprost do skorzystania
z jej usług, raczej wpływa na pewnego rodzaju
sentyment i angażuje czytelnika/widza.
W taki sam sposób skonstruowany został
projekt „Legendy polskie” – nie mówi nic na
temat produktów Allegro, tylko pokazuje
markę w odpowiednim kontekście.
darmowy content” – tłumaczy Calder w sieci.
Team Intela wrzuca na stronę zazwyczaj trzy-
cztery artykuły tygodniowo, zawsze dbając
o oryginalne zdjęcia, dostępne dla czytelników
w bazie Flickr-stream. „Nie mierzymy ROI ani
nie sprawdzamy liczby leadów. Najważniejszy
dla nas jest kontekst. I wiarygodność”
– podsumowuje Calder.
1. ŚWIADOMOŚĆ MARKICel: chcesz przybliżyć markę klientowi,
budujesz jej świadomość, ale treści nie mają
generować stricte sprzedażowych wyników,
tylko angażować.
Prym wiodą tu takie marki, jak Coca-Cola,
która już dawno temu ustami Ashleya Browna
ogłosiła śmierć tradycyjnej informacji
prasowej i postawiła na niekonwencjonalny
content, czy Red Bull ze swoim Media House
i bogatą listą dokumentów, filmów oraz
muzyki. Warto jednak zwrócić także uwagę na
innych graczy.
GE REPORTSTomas Kellner, który przez osiem lat
zajmował się tematyką biznesową
2. INFORMACJE BRANŻOWECel: piszesz o swojej firmie i branży,
uzupełniając treści serwowane przez
mainstreamowe media.
INTEL FREE PRESSW 2010 roku Intel wystartował z projektem
„Intel Free Press” prowadzonym przez
w „Forbesie”, dziś redaguje „GE Reports”,
jeden z najlepszych magazynów brandowych
(GE) na świecie. Kellner publikuje sześć-
siedem artykułów tygodniowo, większość
jest jego autorstwa, sporadycznie korzysta
z pomocy zewnętrznych ekspertów.
Tematyka? Nowe technologie. Czytelnicy?
Prawie pół miliona wiernych fanów chętnie
dzielących się contentem we własnych
kanałach SM.
„Wierzymy w siłę historii” – powiedział
Kellner w jednym z ostatnich wywiadów
udzielonych serwisowi „Contently”. I dodał:
„Zrezygnowałem z informacji prasowych,
całość oparłem o storytelling. Historie, które
opisuję, mają prawdziwych bohaterów, którzy
starają się rozwiązać prawdziwe problemy.
To jeden aspekt tego przedsięwzięcia. Drugi:
historie, które publikujemy, muszą być
wyjątkowe. Czytelnik »GE Reports« musi się
z nich dowiedzieć czegoś nowego, czego nie
znajdzie nigdzie indziej”. Co ciekawe, dla
Kellnera nieważna jest liczba leadów, tylko
rosnąca świadomość marki. Liczą się dla
niego ruch i linki zewnętrzne. Najlepiej, by
trzyosobowy zespół wywodzący się z działu
PR firmy, z Billem Calderem (byłym
dziennikarzem i PR-owcem) na czele
oraz Benjaminem Tomkinsem (wcześniej
współpracującym z „Information Week”).
„Piszemy dla marki, ale i dla dziennikarzy
poszukujących inspirujących tematów
z dziedziny technologii. Dostarczamy
/ 15/ 14
BIO AUTORKIEdyta Kowal jest Content Managerem w Prowly.com i redaktorką serwisów poświęconych Public Relations – Mistrzowie Drugiego Planu oraz Prowly Magazine. Swoimi artykułami codziennie inspiruje PR-owców z całego świata. Wcześniej robiła to, będąc redaktorką naczelną największego serwisu branżowego o PR w Polsce, Proto.pl. Odpowiadała również za obsługę PR marki Castrol. Prywatnie miłośniczka czterech kółek o dużym napędzie.
4. GENERACJA LEADÓWCel: nic dodać, nic ująć – leady, leady, leady.
Na początek kilka danych:
• 90% firm B2C wykorzystuje content marketing – Content Marketing Institute;
• lwia część marketerów, bo aż 81%, zamierza jeszcze mocniej postawić na własny, oryginalny content – Social Media Examiner;
• prawie połowa marketerów i content managerów stara się opierać swoje treści o buyer’s journey – LookBookHQ;
• 43% marketerów uważa, że content marketing to jedna z najefektywniejszych strategii generowania leadów – Acend2;
• 93% inwestuje w content marketing właśnie po to, by zdobywać nowe leady – StarfleetMedia.
3. TWÓRZ I SPONSORUJCel: pozycjonujesz swoją markę jako eksperta.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Intela. Kilka
dni po zaprezentowaniu najnowszych
technologii na targach CES w Las Vegas
firma ruszyła z kampanią prezentującą nową
filozofię marki. Jak wiadomo, Intel tworzy
i udostępnia niezwykłe technologie od prawie
pół wieku. Teraz, kampanią „Experience
Amazing”, chce dowieść, że jest kluczowym
elementem tego, czego ludzie doświadczają
i co kochają. W związku z tym prezentuje
projekty wykorzystujące jego rozwiązania: od
Butterfly Effect Dress autorstwa projektantek
Ezra+Tuba, przez interpretację symfonii
Beethovena w wykonaniu Kawehi, po
niesamowity układ taneczny Paige Fraser.
Wszystko dostępne na stronie Intel Inside.
Inny przykład?
ADOBE SYSTEMSZnany głównie z takich produktów, jak
Photoshop czy InDesign, który jakiś czas
temu wypuścił na rynek oprogramowanie
dla marketerów (Adobe Marketing Cloud).
By umocnić swoją pozycję w tym segmencie,
marka uruchomiła CMO.com i zaangażowała
w projekt Tima Morana, dziennikarza
związanego z branżą technologiczną od
20 lat. Serwis dostarcza treści z ponad 150
różnych źródeł, w tym: „Wired”, „Mashable”
i „Advertising Age”.
W Polsce podobną rolę (budowanie
eksperckości) spełnia np. Akademia
Monitoringu Internetu Brand24 czy – do
niedawna – zakładka White Hat SEO
w serwisie Nowymarketing.com, której
partnerem merytorycznym była agencja
Whites.
Doskonałym przykładem tak
ukierunkowanych treści mogą być wszelkiej
maści raporty czy e-booki, gwarantujące
wartościowe treści i opatrzone kuszącym
CTA. Całkiem sporo oferuje ich HubSpot,
„Contently” czy „Sotrender”. Zazwyczaj
działy je produkujące ściśle współpracują
z marketingiem, który owe leady przekłada
na sprzedaż./
0 10 20 30 40 50 60 70 80 90 100
Generate more leads 92%
90%
87%
84%
78%
70%
61%
52%
41%
Raise brand visibility
Generate better leads
Demonstrate thought leadership
Demonstrate client succes
Reduce traditional marketing costs
Drive increased website tra�c
Improve search engine ranking
Educate the marketplace
What are your company’s primary objectives or investing in content marketing in the �rst place?
/ 17/ 16
PR dla marki: ubranie szyte na miarę
Czym jest marka bez PR-u? Niczym, po prostu jej nie ma. Brak
działań PR-owych w strategii przedsiębiorstwa w dzisiejszych
czasach można porównać tylko do napisania genialnej książki
i schowania jej do szuflady.
KAROLINA WIŚNIEWSKAPR MANAGER
/ 19
zaufania klientów oraz – po prostu – jakiegoś
wyróżnika. To wszystko może mieć dzięki
dobrze zaprojektowanemu i prowadzonemu
PR-owi.
ZAPŁAĆ ZA PRODUKT, STYL ŻYCIA GRATISW tym gąszczu produktów także konsumenci
mają swoje metody działania. Przede
wszystkim przybierają różne postawy wobec
docierających do nich informacji. Te, które
nie są dla nich interesujące, ignorują na
rzecz tych, które są spójne z ich systemem
wartości, gustem czy po prostu w jakiś sposób
im zaimponują. Tylko one mają szansę zostać
zauważone.
Co istotne, konsumenci kupują dobra i usługi
po to, aby zaspokoić swoje potrzeby oraz
pragnienia. Czy te pragnienia i potrzeby
są realne czy też wygenerowane przez
producentów, aby stworzyć popyt na towar?
Z tym bywa bardzo różnie, ale pewne jest
gałąź biznesu lub wspomóc sprzedaż danego
produktu. Umiejętnie operując PR-owymi
narzędziami, można zarówno wypromować
kogoś na politycznego lub biznesowego lidera,
jak i pogrążyć znaną osobistość. Skuteczny
PR-owiec znający tajniki media relations bez
trudu wykorzysta siłę mediów w konkretnym
celu, a za pomocą prostych narzędzi, takich
jak strona internetowa czy kanały w mediach
społecznościowych, zadba dodatkowo
o odpowiedni wizerunek firmy. Spójne
działania PR-owe wywołają również pożądaną
dyskusję w społeczeństwie lub skierują
uwagę na dany problem, a w razie potrzeby
umiejętnie przygotują grunt pod reklamę.
Jedno jest pewne: odpowiednio wykorzystane
narzędzia PR-owe dają niesamowite wręcz
możliwości w komunikacji marek. Tylko
firmy, które o tym wiedzą, są w stanie
skorzystać z tego wachlarza możliwości. /
Wyobrażacie sobie, że Michaił Bułhakow
mógłby schować „Mistrza i Małgorzatę”
przed światem, zamiast wydać powieść? Bo ja
(i pewnie miliony fanów tej książki na całym
świecie) też nie wyobrażam sobie takiego
scenariusza. Po prostu – pewne rzeczy robi
się właśnie po to, by dowiedziała się o nich
publika. I właśnie dokładnie tak samo jest
z public relations w przypadku marek.
Czym jest marka? „Marka jest czymś więcej
niż tylko nazwą dla produktów lub usług
– ona jest odpowiednikiem DNA firmy” – jak
pisał Scott Bedbury, CEO Brandstream.
Przyjrzyjmy się więc bliżej temu DNA
i sprawdźmy, do czego potrzebne mu są
działania z obszaru public relations.
WYRÓŻNIJ SIĘ ALBO ZGIŃWspółczesny świat Zachodu to świat
obfitujący w mnogość marek i produktów
wszelkiego rodzaju. Począwszy od
pożywienia, po odzież, meble, dodatki
jedno: klienci, kupując dany towar, w istocie
nie płacą za same produkty, ale za rozmaite
korzyści, których te towary są nośnikami.
Przyjrzyjmy się temu mechanizmowi na
przykładzie samochodów. Volvo – szwedzka
marka, od lat kojarzona... no właśnie, z czym?
Większość osób zapytanych o skojarzenie
z Volvo odpowie: bezpieczeństwo. Nic
dziwnego. Idea bezpieczeństwa towarzyszy
marce od samego początku jej istnienia.
Assar Gabrielsson, który razem z Gustafem
Larsonem stworzył koncern Volvo, twierdził:
„To ludzie prowadzą samochody, dlatego
podstawową zasadą, na której mają opierać
się nasze projekty, musi być zawsze
bezpieczeństwo”.
To marka Volvo jako pierwsza wprowadziła
w swoich samochodach pasy bezpieczeństwa
i przez lata dbała, by konstrukcja pojazdu
przede wszystkim chroniła podróżujących
nim ludzi, zaś design i pozostałe wartości
wyposażenia, a na samochodach skończywszy
– wszystko jest na wyciągnięcie ręki, wszystko
można kupić. Wystarczy mieć pieniądze.
Z jednej strony barykady jest ten, kto je
wydaje, czyli konsument, z drugiej
– producenci dóbr wszelakich. Każdy z nich
chce przeżyć i rozwijać działalność, a żeby
to robić, musi zapewnić swoim produktom
sprzedaż na odpowiednim poziomie. Żeby
je sprzedać, musi dać się zauważyć, a więc
wyróżnić w jakiś sposób z tłumu, przykuć
uwagę odbiorców i nakłonić ich do zakupu.
Jak mawiano w PRL-u, reklama jest dźwignią
handlu. Reklama wraz z marketingiem
w oczywisty sposób wspierają sprzedaż.
Ale reklama kosztuje, i to coraz więcej.
A skuteczna reklama kosztuje bardzo dużo.
W dodatku same budżety przeznaczane
na reklamę i usługi z obszaru marketingu
nie dadzą pożądanych efektów, jeśli
firma nie będzie miała zaplecza w postaci
wiarygodności, historii, dobrej opinii,
stawiała na dalszych miejscach. Nic więc
dziwnego, że Volvo stało się synonimem
bezpieczeństwa i zarazem najbardziej
pożądanym samochodem wśród klientów
mających na względzie dobro swoje
i swojej rodziny. Trudno o lepszy przykład
konsekwentnie budowanej wizji firmy
i spójnego z nią PR-u.
SIŁA ŚNIEŻNEJ LAWINYPublic relations ma niestety dość
kiepską reputację, a to głównie z powodu
niezrozumienia jego roli i niewłaściwego
stosowania narzędzi PR-owych. Nie jest
przecież tajemnicą, że PR traktowany
jest najczęściej jako tańszy odpowiednik
reklamy. Tak uproszczone i wypaczone
podejście krzywdzi branżę, która ma przecież
niesamowity, ogromny potencjał. Za pomocą
odpowiedniej kampanii można wpłynąć np.
na zmianę postaw społecznych i wzmocnienie
reputacji osób lub firmy, wesprzeć określoną
/ 21/ 20
ścieżkę decyzyjną. Jeśli podejdziemy do
stworzenia listy touchpointów po prostu jako
do listy wszystkich działań, które świadomie
prowadzimy, część punktów styku może nam
umknąć – możemy nawet nie zdawać sobie
sprawy z ich istnienia. Dlatego tak ważna jest
próba wejścia w buty klienta. Oto, jak może
wyglądać przykładowa lista touchpointów
w całej ścieżce zakupowej klienta.
Budowanie pozytywnych doświadczeń
klienta nie jest jednorazową kampanią
marketingową. Często jest to proces
długotrwały i czasochłonny, który opiera
się na głębokich zmianach w kulturze
organizacyjnej. Opieranie swojej strategii
na dbaniu o doświadczenia klientów
niesie ze sobą szereg korzyści: zadowoleni
klienci powracają i polecają nas innym,
pomagając nam pozyskać nowych odbiorców,
a pozytywne doświadczenia wpływają na
lepsze zapamiętanie firmy i budowę dobrze
kojarzącej się marki.
Dbając o markę, zazwyczaj myślimy
o niewielkim ułamku touchpointów. Ale jeśli
nie dbamy o wszystkie elementy budujące
doświadczenie klienta, to też nie dbamy
o wizerunek marki zbyt dobrze./
GDZIE MOŻNA SPOTKAĆ MARKĘ?Za każdym razem, gdy konsument styka
się z marką (przed zakupem, po nim
czy w jego trakcie), mamy do czynienia
z touchpointem. Są to właśnie punkty
styku z marką, czyli miejsca, w których
klient potencjalnie może się z nią zetknąć.
Touchpointami są np. ulotki, reklamy, strony
internetowe, formularze rejestracyjne, opinie
Zestawiając tak stworzoną listę tochpointów
z wykorzystywanymi przez nas kanałami,
dostajemy jasny obraz tego, na które z nich
powinniśmy położyć nacisk. Jesteśmy też
w stanie lepiej zrozumieć klienta i to, jak
wygląda jego ścieżka zakupowa. Oczywiście
sama znajomość touchpointów nic nam nie
da. By poprawić satysfakcję klienta, trzeba się
upewnić, że jest on zadowolony z kontaktu
w każdym z punktów styku.
LICZY SIĘ SUMA DOŚWIADCZEŃCałość kontaktów z marką, jakie konsument
ma we wszystkich możliwych punktach styku
przez cały okres trwania jego relacji z firmą,
wpływa na to, co nazywamy doświadczeniem
klienta. To właśnie na tej podstawie tworzy
on sobie w głowie wizerunek marki – nie
innych klientów, sprzedawcy. Tworzą one
spójny ekosystem, który wspólnymi siłami
wpływa na doświadczenie klienta.
Identyfikacja wszystkich touchpointów
jest kluczowa zarówno dla tworzenia
pozytywnego doświadczenia klienta, jak
i kreowania wizerunku marki. Chcąc je
wylistować, powinniśmy przyjąć perspektywę
klienta i spróbować przejść przez jego
na podstawie jednej reklamy, ale sumy
doświadczeń. Wszystkie kontakty z marką
sklejają się w jej postrzeganie i wpływają na
to, czy zdecyduje się po raz kolejny włożyć ją
do swojego koszyka zakupowego lub polecić
innym.
Pamiętając, że o ostatecznym wrażeniu
decyduje suma wszystkich doświadczeń,
warto pochylić się nawet nad
najdrobniejszymi i czasem zaniedbywanymi
touchpointami: treść e-maili potwierdzających
zamówienie, ładne i staranne opakowanie,
proces zgłaszania reklamacji. Również jeśli
myślimy, że nie warto inwestować w rozwój
witryny internetowej, bo nasi klienci kupują
offline, możemy być w błędzie. Wcześniej
mogą przecież robić internetowy research, by
dowiedzieć się, co warto kupić.
ETAP NA ŚCIEŻCE ZAKUPOWEJ TOUCHPOINTY
Zainteresowanie produktemWyszukiwarka, opinie znajomych, opinie innych klientów znalezione w sieci, influencerzy, reklama, PR, content marketing, strony internetowe marek.
Wzbudzenie pragnieniaZdjęcia na stronie internetowej marki, content marketing, social media, testymoniale, recenzje na blogach, ekspozycja w punkcie sprzedaży, promocja cenowa, porównywarki cenowe, newsletter, sprzedawcy.
ZakupSprzedawcy, formularz zamówienia, powiadomienia o wysyłce, opakowanie produktu, dodatkowe gratisy i rabaty na kolejne zamówienie.
Marka to nie tylko symbol, logo czy nazwa. Marka to nie tylko produkt
i korzyści dla użytkownika. Marka to nie tylko zbiór skojarzeń ani
emocje. To nie jest też wartość dodana do produktu. Czym więc ona
jest? Tym wszystkim zebranym razem. Sumą małych elementów, które
wpływają na postrzeganie jej przez klienta.
MARTA GÓRAZDASTRATEGIC PLANNER
/ 25/ 24
Trendyna rynku
programmatic
RAFAŁ MUCIŃSKIHEAD OF PROGRAMMATIC
PERFORMICS, ZENITHOPTIMEDIA GROUP
Marketing coraz mocniej jest związany
z automatyzacją procesów oraz analizą big data
– podobnie jak wiele innych sektorów rynku. Ten
trend napędza obszar reklamy cyfrowej, gdzie
coraz większa część budżetów jest wydawana
w otwartych platformach transakcyjnych, które
dają nowe możliwości i stawiają szereg wyzwań
niespotykanych nigdy wcześniej.
/ 27/ 26
Od stycznia 2016 roku Google zapewniło
wyłączny dostęp do powierzchni wideo
YouTube’a dla własnej platformy Doubleclick.
Wcześniej Amazon, potentat branży
e-commerce’owej, zamiast udostępnić
w otwartym ekosystemie swoje dane
o użytkownikach, zbudował autorskie DSP,
które w kontrolowany sposób pozwoli na
zakup powierzchni z tymi danymi, co staje
się jego unikalną przewagą. Kilka tygodni
temu pojawiły się informacje o zbliżającej
się premierze nowych funkcjonalności
dostępnych w narzędziu autorstwa Facebooka
o nazwie Atlas. Tak jak inne DSP pozwoli
ono na zakup powierzchni reklamowej na
otwartej przestrzeni RTB z wykorzystaniem
danych o użytkownikach portalu – podobnie
jak ma to miejsce w przypadku narzędzia
Amazona. W ten sposób powstają tzw. walled
gardens, czyli zamknięte przestrzenie oparte
nie o możliwości technologii, ale o zasoby
należące do ich twórców. Mamy więc pewien
trend w odbudowie silosowego podejścia,
ale z pewnością technologia przyniesie nowe
BIO AUTORARafał Muciński związany z branżą reklamy internetowej od blisko siedmiu lat. Obecnie odpowiada za dział programmatic buying i nowe technologie w ZenithOptimedia Group. Uczestniczył w wielu projektach mediowych dla firm z branży FMCG, farmaceutycznej i motoryzacyjnej (m.in. Sanofi, L’Oréal, Reckitt Benckiser). Członek grupy roboczej programmatic buying w IAB Polska.
MONOPOL GIGANTÓWOd kilku lat Google i Facebook mają
w ofercie własne platformy typu self-service,
pozwalające na zakup i targetowanie reklam.
W dobie rozdrobnionego środowiska
internetowego wyróżnia je przede wszystkim
łatwość w skalowaniu działań. Obaj giganci
opierają się w pewnej części na własnych
zasobach – o ile można tak określić
wyszukiwarkę Google, YouTube czy serwis
Facebook, gdzie właściwie to użytkownicy
generują treści. Drugą częścią są sieci
partnerskie, gdzie rozproszone witryny
monetyzują swój ruch. Całą tą rzeką danych
zarządzają wewnętrzne algorytmy, które
regulują wszystko w czasie rzeczywistym.
Warto zaznaczyć, że w całym procesie nie
ma dodatkowych pośredników w dystrybucji
reklam. Platforma kontroluje transakcje
od A do Z, organizując każdy szczegół: od
listy formatów po zbieranie wszystkich
możliwych danych oraz selekcję branż
i kategorii reklamodawców dopuszczonych
do współpracy. Co ciekawe, w dużej mierze te
ekosystemy reklamowe są zamknięte przed
wykorzystaniem zewnętrznych narzędzi
monitorujących parametry kampanii.
NOWE OTWARCIEZ biegiem lat rynek wzbogacił się o wiele
rozwiązań adresujących zarówno stronę
sprzedających, jak i kupujących. Niezależne
platformy szukały swoich nisz w sprzedaży
niewykorzystanej powierzchni reklamowej
u dużych wydawców (ang. yield management)
lub optymalizacji kampanii po stronie
agencji bądź klientów. Działały one jednak
w mniejszej skali niż globalni gracze,
a rosnąca konkurencja jeszcze bardziej
zwiększała te dysproporcje. Naturalnym
ruchem była więc konsolidacja i znalezienie
wspólnego języka. W 2010 roku, na
podstawie porozumienia branżowego,
powstał protokół OpenRTB, który stał się
od tamtej pory globalnym standardem.
To pozwoliło zbudować otwarty system,
który ułatwia integracje technologiczne
i uwalnia kreatywność w tworzeniu wszelkich
rozwiązań.
Analogicznie do rynku giełdowego komputery
przejęły operacje sprzedaży i zakupu reklam
w rozproszonym środowisku. W interesie
rozwiązania także w tym obszarze.
INTERNET, CZYLI WŁAŚCIWIE CO?Jeśli układanka z technologii, danych i biznesu
internetowego wydaje się wciąż zbyt prosta, to
dołóżmy do niej jeszcze perspektywę rozwoju
innych mediów. W listopadzie 2015 roku
Google wykonał pierwsze testy swojego DSP
na formacie outdoorowym. NBC Universal
na początku tego roku udostępnił w USA
w środowisku programmatic swoje zasoby
w kanale cyfrowym, a na trzeci kwartał
planuje również dołączenie „tradycyjnej”
telewizji. Należy tu pewnie postawić
pytanie, jak definiować tradycję w dobie
multikanałowej dystrybucji treści, mnogości
urządzeń i „internet of things”. Odpowiedź
wszystkich jest posiadanie jak największej
liczby partnerów po drugiej stronie transakcji,
bo zwiększa to szanse na jej korzystny
przebieg. Wydawcy mają możliwość
wystawienia swojej powierzchni do licytacji
w przypadku listy klientów dłuższej niż
możliwości przeciętnego biura handlowego
dzięki dedykowanym typom platform (SSP
– ang. supply side platform). Z kolei strona
kupująca RTB ma do dyspozycji właściwie
każdy rodzaj powierzchni reklamowej
zintegrowanej w jednym narzędziu do
prowadzenia kampanii (DSP – ang. demand
side platform). W efekcie coraz większa
część budżetów jest lokowana w globalnej
sieci połączeń, do której finalnie dołączyli
też Google i Facebook oraz szereg lokalnych
wydawców i małych witryn.
SELEKCJA DLA VIP-ÓWWiększa konkurencyjność rozpędziła swoisty
wyścig zbrojeń wśród konkurentów. Nowe
rozwiązania były bardzo szybko adaptowane
na szeroką skalę, a pojęcie wyłączności
właściwie przestało funkcjonować. Skala
zaawansowania całego systemu nazywanego
już powszechnie „programmatic” rozwinęła
się do poziomu, na którym różnicowanie
produktów następuje w bardzo dużym
stopniu specjalizacji. Jednocześnie bazowe
rozwiązania, które budują faktyczną masę
biznesu, wyglądają bardzo podobnie,
niezależnie od ich dostawcy.
Zanim branża otarła się o wrażenie nudy,
do gry weszły dodatkowe funkcjonalności,
które dołożyły do ekosystemu element
tzw. private deals, czyli osadzonych
w technologii bezpośrednich połączeń
pomiędzy kupującymi a sprzedającymi.
Mogą one dotyczyć ekskluzywnych formatów
reklamowych lub cennej powierzchni
wzbogaconej o dane, które nie były wcześniej
dostępne w otwartych aukcjach. Te swoiste
VIP-roomy z perspektywy kupujących
pozwalają na „tuning” standardowych funkcji
o niestandardowe elementy, co pozwala na
budowanie unikalnej przewagi.
ZAMKNIĘTE OGRODYTen trend obserwujemy również na wyższym
poziomie, kiedy sami dostawcy technologii
zapewniają dostęp do unikalnych zasobów,
zwłaszcza gdy sami są ich właścicielami.
nie będzie prosta, a być może za dwa-trzy lata
samo pytanie straci sens.
Nowoczesne podejście do planowania mediów
w oparciu o technologię, dane i centralizację
rozwiązań pokazało swoją siłę w reklamie
display i wideo. Wraz z rozwojem cyfryzacji
media nieodwracalnie się zmieniają. Czeka je
podwójna rewolucja, bo zmieni się nie tylko
sposób dystrybucji treści, ale również filozofia
zakupu przestrzeni reklamowej.
/ 29/ 28
NATCHNIENIE, SZALEŃSTWO, ODURZENIE
Pojęcie wizji marki łączy w sobie dwa pojęcia: wizji i marki. To ostatnie
obrosło w niezliczone fachowe opracowania, do których możemy odesłać
zainteresowanych. Przyjrzyjmy się pojęciu pierwszemu.
OBRAZ, PRZYSZŁOŚĆ,
P A T O S DWIE WIZJE MARKI
MIROSŁAW BOGUSŁAWSKICREATIVE DIRECTOR
/ 31/ 30
WIZJA MARKI
– a czasem w niejednej, będąc wytworem
zespołowej współpracy.
Niezależnie od tego, czy stanowi twór
indywidualnego umysłu czy zespołu,
wizja marki ma docelowo stać się czymś
ponadsubiektywnym i ponadindywidualnym.
Ma stać się projektem łączącym pewną
zbiorowość (np. pracowników firmy), ideą
podzielaną przez tę zbiorowość i realizowaną
w praktyce firmy.
Zacytujmy te zdania:
„Pracujemy, by tworzyć lepszą przyszłość
każdego dnia.
Pomagamy ludziom czuć się i wyglądać dobrze
oraz lepiej korzystać z życia poprzez marki
i usługi, które są dobre dla nich i dla innych.
Będziemy inspirować ludzi, aby podejmowali
małe, codzienne działania, które razem złożą
się na wielką różnicę dla całego świata.
Rozwiniemy nowe sposoby prowadzenia
biznesu, które umożliwią nam podwojenie
wielkości firmy, przy jednoczesnym
zredukowaniu naszego wpływu na
środowisko”.
Pierwsze zdanie nawiązuje do przyszłości
wprost. Marka deklaruje swoją wolę tworzenia
„lepszej przyszłości”. Wiąże obraz własnej
pożądanej przyszłości z obrazem lepszej
przyszłości i lepszego świata. Zdanie drugie,
jak już wspomniałem, mówi raczej o sposobie
realizacji tej wizji niż o niej samej. Podobnie
zresztą jak trzecie, mimo że użyto w nim
czasu przyszłego. Trzecie zdanie również ma
wektor czasowy skierowany w przyszłość.
Ostatnie, czwarte, wypowiedzenie dotyczy
ściśle przyszłości.
Pozostawiam jako otwartą kwestię
precyzyjnego i zwięzłego językowego wyrazu
misji marki Unilever. Prawdopodobnie można
by zamknąć ją w jednym, choć zapewne dosyć
rozbudowanym zdaniu.
Patos jest mocno obecny w wizji marki
Unilever. Marka ta, społecznie i ekologicznie
odpowiedzialna, stawia sobie bardzo ambitne
cele: chce tworzyć lepszy świat i lepszą
przyszłość. Patetyczny ton nieco przełamany
został odwołaniem do „małych” ludzkich
działań, ale ich suma składa się przecież
na „wielką różnicę”, więc znów pojawia się
element patosu. Zwraca uwagę fragment,
w którym mowa o „lepszym korzystaniu
z życia” dzięki produktom i usługom marki,
będącym „dobrymi” dla konsumentów
oraz dla „innych”. Odwołanie do dobra
(konsumenta i jego bliźniego) jest deklaracją
aksjologiczną, i to fundamentalną. Dobro,
obok piękna i prawdy, jest wszak podstawową
wartością kultury europejskiej czy szerzej –
zachodniej.
Słownikowe definicje terminu „wizja” podają
dwa jego podstawowe rozumienia: 1. „obraz
pojawiający się w czyjejś wyobraźni pod
wpływem natchnienia, szaleństwa, wysokiej
gorączki lub środków odurzających” oraz
2. „czyjeś wyobrażenie jakichś zdarzeń
mających zajść w przyszłości, zwykle
przedstawiane w książce lub w filmie”.
Pomijając tu niewątpliwie interesujące
czynniki sprawcze wymienione w pierwszej
z definicji, otrzymujemy określenie wizji
jako obrazu. Druga definicja nie odbiega
W każdym razie w momencie swojej genezy
jest wizja marki pewnym tworem mentalnym
– konstruktem myślowym.
POŻĄDANA PRZYSZŁOŚĆWarto zauważyć, i akcentuje to druga
z podanych tu definicji, że wizja łączona
jest najczęściej z przyszłością. O wizjach
rozwoju, wizjach gospodarczych czy wizjach
politycznych mówi się właśnie w horyzoncie
przyszłości.
zasadniczo od pierwszej. Słowa „obraz”
i „wyobrażenie” można potraktować bowiem
jako synonimy (zauważmy, że w słowie
„wyobrażenie” zawiera się właśnie słowo
„obraz”).
OBRAZ Z GŁOWYWizja w przytoczonych definicjach jest
więc obrazem czy wyobrażeniem. Jest czyimś
wyobrażeniem, obrazem powstałym „w czyjejś
głowie”. Czasem w jednej – literatura
marketingowa chętnie przywołuje postacie
biznesowych wizjonerów, geniuszy rynku
Wizja marki również dotyczy przyszłości
– przyszłych zdarzeń lub stanów rzeczy
związanych z marką. Pożądanych zdarzeń lub
stanów rzeczy, dodajmy.
Podsumowując to, co do tej pory
powiedzieliśmy, możemy przyjąć, że wizja
marki jest myślowym konstruktem dotyczącym
przyszłego, pożądanego stanu marki.
Ujmując rzecz krócej: jest obrazem pożądanej
przyszłości marki.
WERBALIZACJA I PATOSObrazy i wyobrażenia, jako twory myślowe,
cechują się pewną nietrwałością. Myśl jest
ulotna. Dlatego wizję marki, jako konstrukt
myślowy, trzeba zwerbalizować.
Werbalizacje wizji marki bywają oczywiście
najróżniejsze. Zwłaszcza pod względem
stylu. Niektóre z nich wyrażone są stylem
„technicznym” – suchym, oszczędnym
i konkretnym. Inne zaś łączy zastosowanie
środka retorycznego, jakim jest patos.
Patos nadaje wypowiedzi wzniosły ton
i charakter. Podnosi również emocjonalną
temperaturę u odbiorców. Jego użycie
jest uzasadnione chęcią przekonania do
proponowanej wizji. Wizja patetyczna,
jako bardziej porywająca, jest rozwinięciem
sztandaru, pod którym rusza się do boju.
Przyjrzyjmy się teraz dwóm przykładom wizji
marki.
WIZJA MARKI UNILEVERWizja marki Unilever sformułowana jest
następująco:
„Pomagamy ludziom czuć się i wyglądać dobrze
oraz lepiej korzystać z życia poprzez marki
i usługi, które są dobre dla nich i dla innych”.
Tym, co na pierwszy rzut oka wyróżnia owo
zdanie, jest użyty w nim czas teraźniejszy. Może
więc powstać wątpliwość – gdy pamiętamy, że
wizja marki dotyczy jej pożądanej przyszłości
– czy zdanie to wyraża wizję brandu, czy też
opisuje jego aktualną praktykę (służącą realizacji
wizji).
Wątpliwość tę rozwiewają dopiero kolejne
zdania (zamieszczone w tej samej zakładce
na stronie internetowej). Jest w nich mowa
o „czterech filarach długofalowego rozwoju”
firmy.
/ 33/ 32
WIZJA MARKI
lepiej niż ktokolwiek inny”, jak czytamy na jej
stronie internetowej.
Marka wiąże swoją przyszłość z przeszłością.
A dokładniej: na pozytywnie rozumianej
przeszłości zamierza budować swoją
przyszłość. Nieuniknione są tu skojarzenia
z koncepcją perspektyw czasowych
Philipa Zimbardy. Żywiec pragnie łączyć
„past positive time perspective” z „future
perspective”. Z przeszłości czerpie to, co
pozytywne, co daje poczucie spełnienia
i dumy, i stawia sobie za cel, by to zachować
i przenieść w przyszłość.
W wizji marki Żywiec patos jest również
obecny. Szczególnie warto przyjrzeć się
Patos marki Unilever jest patosem
pozytywnej, globalnej zmiany. Patos Żywca
jest patosem lokalnej tradycji i szlachetnej
przeszłości przenoszonej z pietyzmem
w przyszłość.
Oba konstrukty myślowe – wizja marki
Unilever i wizja marki Żywiec – są możliwe
do realizacji, choć oczywiście możemy się
zastanawiać, który z nich jest z jednej strony
bardziej wiarygodny, a z drugiej – łatwiejszy
do urzeczywistnienia./
W przypadku tak globalnej marki, jaką jest
Unilever, patos ten wydaje się uzasadniony.
Brand o światowej randze myśli w sposób
globalny, stawiając siebie w rzędzie
organizacji, które chcą i mogą zmienić świat.
WIZJA MARKI ŻYWIECDrugim przykładem jest wizja marki Żywiec,
ujęta w zdaniu, które spełnia podane wyżej
„formalne” warunki (pożądany obraz,
orientacja na przyszłość, patos):
„Być najbardziej cenioną firmą piwowarską
w Polsce, z dumą budowaną na unikalnym
dziedzictwie”.
sformułowaniu „najbardziej ceniona
firma piwowarska”. Słowo „ceniona” może
oczywiście dotyczyć „ceny” lub „wyceny”
wartości marki, ale moim zdaniem bardziej
kieruje uwagę ku aspektowi aksjologicznemu.
„Ceniony” oznacza również „szanowany”,
a stąd blisko jest już do „szacownego”, który
to przymiotnik oddaje zarówno aspekt
aksjologiczny, jak i „historyczny”, odnoszący
się do tradycji. Obraz szacownej, tradycyjnej
marki jest obrazem jej pożądanej przyszłości.
PODSUMOWANIEOmówiliśmy sobie pokrótce dwa przykłady wizji
marki. Łączy je to, że stanowią werbalizację
dwóch różnych myślowych konstruktów.
Wizja marki Żywiec jest bardzo konkretna.
Projektem na przyszłość jest bycie najbardziej
cenioną firmą piwowarską w Polsce. Nie
mamy zatem globalności, lecz świadomie
wybraną lokalność i tradycyjność. Marka ma
ambicje lokalne – choć i tak już dość szerokie
– dotyczące obszaru Polski i polskiego rynku
piwowarskiego.
Żywiec nie zgłasza globalnych, uniwersalnych
i meliorystycznych roszczeń jak Unilever.
(Przypomnijmy: melioryzm to przekonanie,
że jako ludzie zmierzamy bądź powinniśmy
zmierzać ku temu, co lepsze). Marka
deklaruje, że chce po prostu (co zapewne takie
proste nie jest) warzyć dobre piwo i „robić to
Konstrukty te dotyczą przyszłego, pożądanego
stanu marki. Są obrazami pożądanej
przyszłości marek Unilever i Żywiec.
Zaprezentowane zostały dwa obrazy:
obraz marki zmieniającej świat i marki
zachowującej to, co najlepsze w tradycji
piwowarskiej. Obrazy te są projektowane
w przyszłość, zaś aspekt przyszłości znajduje
językowy wyraz w użyciu czasu przyszłego.
Obie wypowiedzi stosują środek retoryczny,
jakim jest patos. Celem tego zabiegu jest
nadanie wizji marki powagi i wzniosłości,
które to jakości mają emocjonalnie pobudzić
odbiorcę (pracownika firmy, konsumenta,
akcjonariusza itp.).
/ 35/ 34
WIZJA MARKI
zgadzam. Na prostym przykładzie pokazuje
ono bowiem, czym jest – niezbędna w pracy
stratega – zdolność abstrahowania. Aby spełnić
stawiane przed nim żądanie, strateg musi mieć
umiejętności z wielu dziedzin.
Badacz rynku i konsumenta – to obszar
wspólny stratega i agencji badawczej lub
firmowego działu badań. Rolą stratega jest
określenie, „czego nie wiemy”, sformułowanie
pytań badawczych i stworzenie jasnego
briefu dla agencji badawczej. Musi on
umieć analizować i interpretować wyniki
badań, tak aby stworzyć brief zrozumiały
dla kreacji. Dzięki badaniom, umiejętności
obserwowania i intuicji strateg poznaje reguły
zachowań konsumenckich, rozumie ich
wzorce i wreszcie odkrywa sposób myślenia
konsumentów. Istotną i bardzo przydatną
cechą stratega jest więc empatia.
Antropolog – świat konsumenta i rynek
zmieniają się coraz szybciej. Pojawiają się
nowe trendy, schematy zachowań i style
życia. Strateg musi być szczególnie wyczulony
Celem działań marketingowych jest wzrost
wartości marki w długim okresie. To nie
jest szybka sprzedaż, jaka „obowiązywała”
w światowym marketingu do końca lat 80.
Dzisiejszy strateg musi umieć planować
w dłuższej perspektywie czasu i być na tyle
elastycznym, aby modyfikować strategię
w zależności od zmian w „otoczeniu rynkowym”.
Do końca lat 80. działał marketing produktowy,
czyli nastawiony na sprzedaż. Strategia
i stratedzy nie byli potrzebni. Dopiero wraz
z pojawieniem się potrzeby odróżniania
identycznych (pod względem kompozycji 4P)
produktów powstała też potrzeba tworzenia
marek. Tym samym zaistniało zapotrzebowanie
na ludzi, którzy będą te brandy kreowali – na
strategów.
W tym samym czasie poszerzył się zakres
obowiązków ludzi zajmujących się marketingiem.
Dotychczas poświęcali oni czas na tworzenie
reklam (w ramach cztery „P”), teraz muszą
planować nie tylko markę, ale też całą jej
komunikację.
Strateg w agencji reklamowej (coraz częściej
zwanej „marketingową”) znajduje się pomiędzy
accountem, konsumentem, domem badawczym
i kreacją. Musi, przynajmniej częściowo, mieć
cechy każdego z tych „obszarów”. Dlatego
uważam, że nie jest on „inżynierem marki”,
a bardziej jej twórcą.
Jakość komunikacji marketingowej i jej
skuteczność zależy od wielu czynników, m.in.:
• zrozumienia konsumenta, jego psychiki i zdolności poznawczych;
• sensu i kierunku działań konkurencji;
• istoty relacji konsumentów z daną kategorią produktów, produktem czy wreszcie z marką.
Podstawowym zadaniem stratega marki i jej
komunikacji jest więc spojrzenie z pewnej
(strategicznej) perspektywy na wszystkie
te zagadnienia. Kiedyś znajomy powiedział
mi, że jest takie stare chińskie przysłowie,
które najlepiej ujmuje to, co musi zrobić
strateg w czasie swojej pracy: „Aby zobaczyć
las, musisz z niego wyjść”. W pełni się z tym
Cechy stratega
MACIEJ TESŁAWSKIPIERWSZY FILOZOF MARKETINGU
Jeśli zgodzimy się, że w najbardziej ogólnym ujęciu strategia to planowane
działanie, to zrozumiałe jest, że ktoś, kto ją przygotowuje, musi mieć konkretne
cechy charakteru.
/ 37/ 36
WIZJA MARKI
Strateg jest uzupełnieniem funkcji plannera
mediów.
Inspirator – to strateg przygotowuje brief
kreatywny. Musi umieć na podstawie całej
zebranej wiedzy i doświadczeń skonstruować
czytelny i jasny wyciąg. Dobrze napisany brief
to połowa sukcesu w późniejszej komunikacji
marki i podstawa sensownej pracy
kreatywnej. Poza zadaniem informacyjnym
brief pełni najważniejszą funkcję w procesie
inspirowania myślenia kreatywnego
w wybranym kierunku. Brief kreatywny jest
najważniejszym punktem kontaktu pomiędzy
strategiem a kreacją, a proces briefowania
jest często niedocenianym narzędziem
pozwalającym uruchomić proces tworzenia.
Nasuwa się pytanie, czy takie byty w ogóle
istnieją. Patrząc na ten tekst, zaczynam sam
sobie zadawać to pytanie. Praktyka wskazuje
jednak, że istnieją, a rola strategów i strategii
w marketingu stale zyskuje na znaczeniu.
Oznaczać to może tylko jedno. Łatwe to nie
jest, ale możliwe./
BIO AUTORAMaciej Tesławski pierwszy filozof marketingu. Był współtwórcą pierwszego polskiego letterhouse’u ABC Direct Contact i pierwszej wersji ustawy o ochronie danych osobowych, a także współzałożycielem SMB. Współpracował z największymi agencjami w kraju i pracował dla największych firm, takich jak Nestlé czy General Motors. Był prezesem zarządu McCan Relationship Marketing, pracował też m.in. dla J. Walter Thompson i Grey Worldwide. Jest członkiem jury konkursów: Złota Strzała, Boomerang i Superbrands. Oprócz pracy w charakterze stratega rozwijał się jako dydaktyk. Współtworzył Szkołę Strategii Marki SAR. Prowadzi własną akademię MCA, w której przeszkolił kilkaset polskich firm. Od 2010 roku jest związany z Uniwersytetem Wrocławskim, gdzie wykłada strategię i marketing relacji oraz współtworzył kierunek Komunikacja Wizerunkowa. Ostatnio także udzielał się na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu i Forum Edukacji Biznesowej przy UE Wrocław.
Autor książek: „Lojalność konsumenta”, „Strategia marketingowa” i „Praktyka brandingu”. www.teslawski.pl
na te zmiany, musi umieć obserwować te
zachodzące w społeczeństwie i kulturze.
Musi je też umieć wykorzystywać w swoich
projektach. Istotną umiejętność stanowi też
„zakorzenianie” marek na rynkach lokalnych.
Ta cecha jest ważna nie tylko w przypadku
marek globalnych, ale także w przypadku
dużych różnic kulturowych w różnych
obszarach obecnych na jednym rynku. Ta
sama marka może być bowiem zupełnie
inaczej odbierana przez przedstawicieli
różnych grup społecznych działających
w jednym kraju, nie mówiąc już o różnych
grupach docelowych.
Manager insightów – o ile odkrywanie
insightów odbywa się na pograniczu agencji
badawczej i strategii, o tyle samo zarządzanie
nimi należy już do stratega. Co to są insighty
i jak je odkryć, to temat na oddzielne,
duże opracowanie. Znajdowanie trafnych
insightów wymaga od stratega bacznego
obserwowania życia wokoło, refleksji
i kreatywności.
Centrum informacji – już teraz widać, że
planowanie strategiczne jest działaniem
multidyscyplinarnym. Strateg często pracuje
jednocześnie nad kilkoma projektami i dla
marek z różnych kategorii produktowych.
Uważam to za niewłaściwe, bo strategia
– jak filozofia – wymaga skupienia uwagi na
istocie jednego tematu, a przeskakiwanie
z jednego na drugi nie służy tak głębokiemu
zrozumieniu, jakiego się oczekuje. Strateg
pełni więc funkcję informacyjną dla
accountów i kreacji, przy czym bardziej dla
kreacji, gdzie rodzą się koncepcje zgodne lub
nie ze strategią. Jedna z ważniejszych funkcji
stratega w agencji to konstruktywna pomoc
w myśleniu kreatywnym.
Trendhunter – zdolność nie tylko
obserwowania pojawiających się trendów
konsumenckich, ale przede wszystkim
odpowiednie ich wykorzystanie w tworzonych
projektach. Umiejętność dopasowania trendu
do grupy docelowej i trafność w ocenianiu
siły trendu w przyszłości. Strateg powinien
tworzyć takie projekty, które będą na
tyle elastyczne, że w wyniku tych zmian
będą mogły podlegać modyfikacjom, a nie
zniszczeniu.
Moderator – „burzy mózgów”. To metoda
stosowana często w agencjach, ale stosowana
niewłaściwie nie daje oczekiwanych
rezultatów. W „burzy mózgów” powinni brać
udział ludzie, którzy o marce, temacie już coś
wiedzą. Zadaniem stratega przy organizacji
takiej „burzy mózgów” jest jej koordynacja
i właśnie moderowanie. W przeciwnym razie
zbacza się w rozmowie na tematy poboczne
i nie rodzą się żadne wartościowe pomysły.
Właściwie przeprowadzona „burza” jest
źródłem nieskrępowanych, innowacyjnych
i kreatywnych rozwiązań. Stanowi też jeden
z podstawowych składników warsztatów
strategicznych.
Myśliciel – jak najbardziej. Praca strategiczna
należy do najbardziej „umysłowych”.
Zdolności do logicznego myślenia, znajomość
metodologii i psychologii są tu nieocenione.
Praca stratega to umiejętność wyjścia ze
wspomnianego lasu i zobaczenia całości
(problemu).
Autorytet – przynajmniej na potrzeby
konkretnego projektu. Zdarzają się różnice
poglądów pomiędzy accountem a klientem,
czasami nawet w ramach przedsiębiorstwa
panują różne rozumienia strategii marki
i komunikacji. Optymalna sytuacja jest wtedy,
gdy strateg potrafi w logiczny i konstruktywny
sposób przekonać do swoich racji. Aby mógł
tego dokonać, niezbędny jest autorytet
stratega u wszystkich współpracujących.
Celem nadrzędnym stratega jest dobro marki
i jej sukces. W pewnym sensie jego praca to
misja wobec marki i właśnie strategii powinni
podporządkować się wszyscy dla brandu
pracujący.
Mediaplanner – planując komunikację,
strateg musi dopasować ją do różnych
mediów, jakie będą jej odbiorcami. Nie
oznacza to, że konstruuje czy też realizuje
strategię mediową, od tego są bowiem
stratedzy mediowi w domach mediowych.
BADACZ RYNKU I KONSUMENTA
ANTROPOLOG
MANAGER INSIGHTÓW
CENTRUM INFORMACJI
TRENDHUNTER
MODERATOR
MYŚLICIEL
AUTORYTET
MEDIAPLANNER
INSPIRATOR
/ 39/ 38
WIZJA MARKI
To ludzie zmieniają biznes. A marki zmieniają ludzi
ADAM PIWEKHEAD OF PUBLIC RELATIONS
Często są uznawane za ckliwe. Kręcą łezkę w oku albo wzbudzają wzruszenie
u odbiorców. Chociaż kampanie komunikacyjne wychodzą poza ramy
standardowego marketingu czy reklamy, to mimo to często spotykają się
z niezrozumieniem odbiorców. A przecież to marki dzięki swoim budżetom
rzeczywiście mogą zmienić świat, chociaż wiele zależy od ludzi, którzy za nimi
stoją. Bo najpierw musi zajść zmiana w ich podejściu biznesowym.
/ 40 / 41
WIZJA MARKI
Często nie tylko je prognozować, lecz również
wyznaczać.
Jeszcze pięć lat temu ciężko było uwierzyć
wielu pracodawcom w Polsce, że rynek
pracy będzie mocno zdominowany przez
pracowników. Tak dzieje się już dzisiaj
w coraz większej liczbie profesji, branż
i miejscowości. Ci, którzy przygotowali się
do tej zmiany z wyprzedzeniem, dzisiaj są
w stanie nie tylko zrekrutować najlepszych,
ale przede wszystkim zawalczyć o to, aby
utrzymać najbardziej wartościowych
pracowników. To ludzie są największą
wartością organizacji i to dzięki ich wiedzy
czy kompetencjom przedsiębiorstwa mogą nie
tylko się rozwijać, ale też stawiać wyzwania.
Dzisiaj w zarządzaniu ludźmi mówi się o tym,
że nie szukamy wyłącznie szefów, lecz także
liderów. Czasem bardzo istotne jest również
znalezienie nici zależności i porozumienia
między tymi rolami w organizacji.
Z perspektywy działań komunikacyjnych
wygląda to bowiem tak, że im więcej wiemy
i potrafimy jako organizacja – tym lepiej.
Jednak aby osiągnąć efekt synergii, niezbędna
jest odpowiednia kultura pracy, wspierająca
te procesy. Bo ludzie to nie zasoby. To dla
odbiorców i dzięki stworzeniu odpowiednich
rozwiązań nie tylko utrzymuje się na
rynku, ale też zmienia ich dotychczasowe
przyzwyczajenia.
Wieloekranowość, automatyzacja procesów,
wykorzystywanie robotów, internet rzeczy,
strumienie danych – tak naprawdę wszystkie
te narzędzia nie są w stanie zmienić strategii
budowania skutecznej komunikacji. Bo
zawsze byli, są i będą nią ludzie. Odpowiednio
budujący przekaz, wizjonerzy niebojący
się podejmować innowacyjnych rozwiązań
i marki, które śmiało patrzą w przyszłość.
Dzięki skutecznemu dobieraniu różnych
rozwiązań ze świata komunikacji czy reklamy
naprawdę możemy uczynić życie ludzi
lepszym, przyjemniejszym i wygodniejszym.
Trudno tu nie zgodzić się z Henrym Fordem,
który mawiał, że firmy rozwijające się dzięki
wdrażanym wciąż ulepszeniom nie zginą.
Ale kiedy firma przestaje być twórcza, kiedy
uważa, że osiągnęła doskonałość i teraz może
już tylko produkować – przestaje istnieć./
Jakie efekty może przynieść efektywna
kampania wizerunkowa? Wzrost
odwiedzalności serwisu internetowego. Może
odrobinę większą konwersję zakupową.
Lepszą rozpoznawalność marki. A gdyby
z naszym brandem wspiąć się po drabinie
ludzkich uczuć i na dobre zadomowić się ze
swoim przekazem w głowie potencjalnego
konsumenta? Takie pytanie zadaje
sobie dzisiaj z pewnością wielu brand
managerów, którzy wspólnie z licznymi
partnerami biznesowymi poszukują na nie
satysfakcjonującej odpowiedzi. I wbrew
pozorom ta jest o wiele prostsza, niż im się
wydaje.
Dzisiaj kluczem do skutecznej komunikacji
jest człowiek. W dobie coraz większej
automatyzacji procesów reklamowych to
właśnie interesariusz staje się centralnym
odbiorcą naszych działań. Zmiana, jaką
kilka tygodni temu wprowadził u siebie
Facebook, doskonale to potwierdza. To
nowocześnie myślące marki rzeczywiście
zmieniają ludzi. Pozwalają im odkryć często
„zakopywane” przez współczesną promocję
uczucia czy emocje. Ale te ostatnie, choć
zgodnie z prawidłami sztuki są kluczem
rozsądnie rozwijających biznes swoisty skarb
i kapitał, w którego odpowiednio łożona
inwestycja zaprocentuje.
MARKA TO WIĘCEJ NIŻ ZROZUMIENIEDlaczego marki angażują się w zmianę
rzeczywistości? Bo tego w coraz większym
stopniu oczekują od nich konsumenci. Ale
mowa tu nie tylko o największych graczach
na rynku – widać to bowiem także na tzw.
mikropoziomie. Jeszcze kilka lat temu
wolontariat był w naszym kraju zjawiskiem
niszowym. Dzisiaj już co czwarty Polak
wspiera w różnym zakresie inicjatywy
społeczne. Co ciekawe, najczęściej czynią
to kobiety w wieku ok. 25 lat z wyższym
wykształceniem. Tak szybko rozwijającego się
trendu społecznego żaden zdrowo myślący
manager nie może zignorować. Dlatego często
kosztem tradycyjnych kampanii reklamowych
brandy decydują się na realizację działań
omnichannelowych, których podstawą jest
wsparcie w rozwiązaniu konkretnego problemu.
I choć zdaniem sceptyków często jest to
pomaganie w mikroskali, to jednak taka praca
u podstaw po czasie zaczyna przynosić efekty.
do osiągnięcia brandingowego spełnienia,
tak naprawdę są niezwykle trudne do
wywołania u samego odbiorcy. Dlaczego?
Bo marketingowy przekaz coraz częściej
wydaje się tak wyidealizowany i oderwany od
potrzeb przeciętnego odbiorcy, że ciężko mu
zrozumieć tę informację. Często postrzegamy
reklamę jako motywującą do podejmowania
różnych decyzji, szczególnie zakupowych.
Jednak ludzie równie często kochają swoją
małą ojczyznę. Owszem, nie jest idealna. Ale
w dobie powszechnej globalizacji to właśnie
lokalność i bliskość stają się czymś więcej niż
kluczem do komunikacyjnego sukcesu.
SIŁA TKWI W LUDZIACHDlaczego to marki mają dzisiaj chyba
największą moc zmieniania świata? Z całą
pewnością nie chodzi tylko o budżety, jakimi
dysponują, ale także o potencjał fachowców
i specjalistów, z jakimi współpracują.
Dzisiaj liderzy w różnych dziedzinach
wyłaniani są przez brandy po to, aby jeszcze
lepiej doskonalić swoją wiedzę, nie tylko
o dzisiejszym konsumencie. Z perspektywy
rozwoju biznesu ogromnie ważne jest, aby
zarówno śledzić trendy, jak i za nimi podążać.
Czasem dzięki wsparciu komunikacyjnemu
marek pewne projekty i innowacje
społeczne są w stanie szybciej objąć
swoim oddziaływaniem potencjalnych
interesariuszy. W dobie pojawiającego się
coraz częściej hasła firmy-idei czy dbałości
o kwestie zrównoważonego rozwoju na
różnych szczeblach przedsiębiorstwa nie
dziwi też coraz częstsze komunikowanie
działań społecznie odpowiedzialnych. Co
ważne, komunikacja ta nie musi być jednak
kluczowym elementem. Powinna, jak
w każdym projekcie biznesowym, pomagać
w osiągnięciu sukcesu. Czy wzruszający
i ściskający za serce odbiorców spot to złe
narzędzie? Jeśli pokazuje prawdziwy problem
i to, jak marka pomaga zmieniać świat, to
zdecydowanie nie. Emocje stoją tak naprawdę
w parze z odpowiedzialnością marki. Dzisiaj
coraz częściej prowadząc biznes, musimy
się nauczyć rozumieć... otoczenie, w którym
działamy, interesariuszy będących naszymi
sąsiadami, pracownikami, dostawcami,
klientami czy konkurentami na tym samym
rynku. Same dane nie wystarczą w budowaniu
przewagi konkurencyjnej. Prawdziwa marka
rozumie to spektrum, wpisuje się w potrzeby
/ 43/ 42
WIZJA MARKI
w tygodniu i oglądają „M jak miłość”). Tutaj
gra się na pewnych wartościach, motywacjach,
kontekstach korzystania z marki i produktu.
W tradycyjnym modelu strategicznym dla
dużych marek tworzy się markę i egzekucję
w oparciu o badania grupy docelowej, testuje
się reklamy wśród przedstawicieli grupy
docelowej, puszcza się reklamę w telewizji
i określa efektywność kampanii w oparciu
o modelowanie ekonometryczne (dostarczane
przez domy mediowe, które realizowały
kampanię).
…A PODEJŚCIE ANALITYCZNEW podejściu analitycznym strategia jest
tworzona oddolnie, w oparciu o analizę
danych jednostkowych. Patrzymy, „kogo już
mamy”, i optymalizujemy ich konwersję. Tutaj
Amazon, gdy tylko „obliczy” opłacalność
stworzenia następnego scenariusza serialu,
testuje jego piloty i sprawdza, „czy zaskoczy”.
Netflix z kolei zatrudnia po prostu gwiazdy.
W efekcie dochodzi do sytuacji, że kiedy
algorytmy wskazują na to, że nadszedł czas na
wyprodukowanie serialu politycznego, Netflix
publikuje w sieci bijący rekordy oglądalności
„House of Cards”, a Amazon – „Alfa House”
(ciekawe, czy ktokolwiek z czytelników
w ogóle wie o istnieniu tego drugiego).
ODBIORCA NA KOZETCEW związku z postępującym procesem
digitalizacji mierzy się coraz więcej zachowań
konsumentów i na tym opiera swój model
sprzedażowy. Wiedzą to już od dawna sklepy
internetowe, a obecnie także firmy rozwijające
aktywność w kanałach internetowych. I to
są przedsiębiorstwa z bardzo wielu różnych
branż: od FMCG, przez motoryzację, finanse
i bankowość, aż po sektory B2B. W efekcie
tradycyjny model tworzenia strategii staje
w konflikcie z podejściem analitycznym.
MODEL STRATEGICZNY...W tradycyjnym modelu strategicznym
proces zaczyna się od określenia grupy
docelowej, którą opisuje się przy pomocy
„próbek”, „reprezentantów” całości (to
tzw. ekstrapolacja danych). Marka ma być
dopasowana do grupy docelowej lub w jakiś
sposób ją zmieniać. I marka ma docierać
– poprzez egzekucję – do przedstawicieli
grupy docelowej. Egzekucje dopasowuje
się do wcześniej zbadanych zachowań
przedstawicieli grupy docelowej (gospodynie
domowe chodzą do sklepu trzy razy
Od strategii do egzekucji czy od egzekucji
do strategii? Czyli o potrzebie zrozumienia potrzeb
konsumenta w epoce H2H
WOJCIECH WALCZAKZAŁOŻYCIEL I PARTNER W MELTING POT
ALBERT HUPAPREZES IRCENTER
Netflix i Amazon są liderami w produkcji filmów opartych na analityce Big Data. Obie firmy
szczegółowo analizują filmy (a dokładniej: ich cechy) i ich sukces (kinowy, ratingowy itp.),
szukając gotowych rozwiązań do produkcji block busterów. I wydają na to duże pieniądze.
To podobieństwa, ale różni je zasadniczo jedna rzecz: Amazon w pełni opiera się w swych
działaniach na analityce, zaś Netflix skupia się na zatrudnianiu znanych artystów.
H2HH2H
/ 45/ 44
WIZJA MARKI
siedząc na kanapie w domu lub w drodze do
pracy, i czego tak naprawdę szukał).
Analityczne podejście do strategii stoi przed
problemem szklanego sufitu. Przy naprawdę
dużych budżetach wydawanych w kanałach
digitalowych w pewnym momencie nie
można generować jeszcze więcej leadów
sprzedażowych (osób w CRM-ie). W takich
sytuacjach, aby rozwijać sprzedaż, konieczne
jest zrozumienie grupy docelowej – jej
motywacji i potrzeb, tak aby móc rozwinąć
markę i dotrzeć do jeszcze większej grupy
osób. W pewnym momencie analityka
przestaje funkcjonować bez strategii.
ROZWIĄZANIE?Są dwa wyjścia z sytuacji – oba wzajemnie się
uzupełniające. Po pierwsze, marki powinny
prowadzić tradycyjne badania marketingowe
BIO AUTORÓWDr Albert Hupa prezes IRCener, socjolog, badacz sieci społecznych, specjalista od analiz internetowych. Doktorat obronił w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. Prowadził zajęcia dydaktyczne z zaawansowanej techniki komputerowej analizy danych, informatyki, socjologii i antropologii internetu i analizy sieci społecznych na Uniwersytecie Warszawskim i w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych. Na co dzień realizuje komercyjne projekty badawcze, wykorzystujące tradycyjne i nowoczesne techniki analityczne (z wykorzystaniem technologii internetowych i mobilnych). Członek PTBRiO.
Wojciech Walczak założyciel i parner agencji Melting Pot, w której od 2012 roku zajmuje się doradztwem strategicznym, projektowaniem i prowadzeniem warsztatów strategicznych, nadzorem nad badaniami oraz strategią komunikacji.
nie ma myślenia o grupach docelowych, tylko
o osobach, które obecnie lub potencjalnie
mogą kupić nasz produkt. Marketing polega
na dokładaniu kolejnych działań reklamowych
i obserwowaniu, czy zwiększa się ruch,
sprzedaż, średni czas życia użytkownika
spędzony na WWW.
W podejściu tym zaczyna się od analizowania
danych „w domu”, czyli tych, które można
wychwycić na touchpointach (strona
internetowa, aplikacja mobilna, telefon do
call center, e-mail). W kanałach digitalowych
można śmiało powiedzieć, „że wie się o nich
wszystko” (jeśli jakaś firma jeszcze nie wie,
to dlatego, że po prostu nie wprowadziła
odpowiednich, dostępnych na rynku
rozwiązań). Nawet jeśli marka nie ma obecnie
bezpośrednich touchpointów w kanałach
wśród swoich użytkowników w kanałach
digitalowych (prowadzić grupy focusowe,
wywiady czy badania kwestionariuszowe
wśród użytkowników strony WWW, fanów
na Facebooku czy użytkowników aplikacji
mobilnych) i porównywać ich wyniki z analizami
prowadzonymi na „nieużytkownikach”. Po
drugie, marki powinny prowadzić pomiar
analityczny w kanałach digitalowych wśród jak
największej liczby osób (monitorować ogólnie
Facebooka, słowa kluczowe wykorzystywane
w systemie AdWords, social media itp.)
i porównywać dane pochodzące z kanałów
własnych z danymi z całego internetu.
Marketing i strategia komunikacji marki
powinny też zadbać o jak największą synergię
działań w dopasowanych do ich celów kanałach
i traktować je wszystkie narzędziowo. W 2016
digitalowych, to zawsze może je sobie zrobić
(tak działają przede wszystkim firmy z branży
FMCG i farmaceutycznej).
ŁYŻKA DZIEGCIUPierwszym minusem podejścia analitycznego
jest nieduża wiedza na ten temat osób,
z którymi marka w ogóle nie miała jeszcze
do czynienia (osób, które jeszcze nie
odwiedziły naszej strony WWW, nie weszły
na naszego Facebooka itp.). Aby można było
pozyskiwać kolejnych klientów, konieczne
jest zamawianie badań rynkowych, które
trudno porównywać ze szczegółowymi
danymi na temat własnych klientów. Drugim
minusem tego podejścia jest brak wiedzy
na temat motywacji i kontekstu zachowań
użytkowników w touchpointach marki (brand
nie wie, czy ktoś wszedł na jego stronę,
roku nie ma już w marketingu takiego pojęcia
jak cyfrowy i tradycyjny – tak można mówić
jedynie o jego tradycyjnych i cyfrowych
narzędziach. Dlatego też podejście do
strategii marketingowej i komunikacyjnej
powinno zakładać pełną integrację działań
komunikacyjnych. Łączyć parasolowe działania
komunikacyjne budujące świadomość i wartości
marki (bardzo łatwo policzalne) oraz wpływ
jej niepoliczalnej osobowości na intencje
zakupowe.
Podsumowując: marketing i badania
muszą mieć zawsze na względzie dostępne
i policzalne dane (zróbmy serial polityczny)
oraz emocje, które czasami ciężko po prostu
zmierzyć (zróbmy serial polityczny, w którym
Kevin Spacey...)./
/ 47/ 46
WIZJA MARKI
W świecie urojeń, czyli wizja marki w mediach społecznościowych
Wizja marki to nic innego jak pomysł na to, jak będzie ona odbierana
przez otoczenie. Odzwierciedla jednak rzeczywistość tylko wtedy, gdy
ktoś poza nami w nią wierzy, szczególnie w social mediach.
KONRAD KOBIELAHEAD OF SOCIAL MEDIA
/ 49/ 48
WIZJA MARKI
światem zewnętrznym. Marki niegodzące
się z rzeczywistością, nieodnoszące się do
konkretnych problemów czy zarzutów będą
nijakie, mogą odnieść sukces, lecz nie mają
szans na zdobycie tzw. wyznawców marki.
Ci zarezerwowani są dla firm, które stawiają
na odpowiedzialny rozwój, słuchają swoich
klientów i zmieniają się pod wpływem ich
uwag. Sposobów na zbadanie opinii jest
wiele: od mocno określonych i wnikliwych
badań po te dające nam pierwszy obraz, czyli
zwykłe rozmowy z klientami, pracownikami
lub „przyjaciółmi marki”. Warto słuchać
i wiedzieć, na czym się stoi, i dzięki temu
rozwijać biznes odpowiedzialnie i świadomie.
Marki, które podchodzą w ten sposób do
swoich działań, nie narażają się na niechęć ze
strony klientów, a to procentuje w dłuższym
okresie również finansowo. Dla przykładu,
prowadzone kampanie w internecie nie są
narażone na oddziaływanie negatywnych
emocji i opinii względem marki. W przypadku
brandu, który nie sprawdza, co myślą o nim
klienci, taki sam budżet reklamowy przyniesie
mniejsze zyski, ponieważ w dzisiejszych
czasach „zweryfikowanie” firmy to tylko kilka
kliknięć myszką. Warto żyć więc świadomym
tego, co klienci myślą o marce, i samodzielnie
szukać możliwych przyczyn problemów, co
w przyszłości może zapobiec kryzysom.
KTO I JAK KREUJE MARKĘ?Przyczyny problemów to najczęściej procesy
oraz obsługa klienta w firmie. Marka to
działania i doświadczenia, a nie opowieść,
która szybko może stać się bajką. Co ciekawe,
te same czynniki, które generują problemy,
są także odpowiedzialne za sukces. Dlaczego
nie ma tu produktu/usługi? Ponieważ
nawet gdy są w nich niedociągnięcia,
produkty i usługi nie odpowiadają w pełni
za budowanie zdania klienta o firmie. Markę
kreują więc pracownicy firmy i działania
przez nich wdrażane. Jeżeli rozwiązania
określane są z góry przez przedsiębiorstwo
w sposób nielogiczny, to nawet najbardziej
zaangażowany pracownik nie obroni ich
przed klientem, a jego samego będzie to
demotywować. Dla przykładu, marka Carry
nie pozwala swoim klientom reklamować
rzeczy kupionych w innym sklepie tej
sieci. Gdy klient zakupi przedmiot podczas
Nie pozwólmy więc zamknąć się w świecie
urojeń, słuchajmy opinii o naszej marce.
Pomóc mogą nam w tym zarówno nasi
pracownicy, jak i specjalne narzędzia, takie jak
Brand24. Tylko wtedy sami poznamy prawdę
o tym, czy wizja naszej marki nie jest tylko
obrazem stworzonym w naszej wyobraźni.
Dzięki temu nasz brand będzie sukcesywnie
zmniejszać dystans między nim a klientami
oraz nawiązywać bezpośrednie relacje
z klientem. Nic bowiem nie nauczy nas więcej
o marce niż słuchanie opinii na jej temat. /
WIZJA JEST POTRZEBNA!Projektując markę, trzeba stworzyć jej wizję,
czyli to, jak ma być odbierana na zewnątrz
– nie tylko przez klientów, ale także jej
pracowników czy partnerów. W wielkim
skrócie: wizja jest zbiorem cech, z którymi
chce identyfikować się firma. Jest to dopiero
wstępne założenie do realizacji. W mediach
społecznościowych marki działają podobnie
do użytkowników, przez co totalnie zatarły
się wszelkie bariery dotyczące oczekiwań
względem brandów i tego, czego robić nie
wolno. Powinniśmy zdecydować, czy mamy
być przyjacielscy i rozmowni czy profesjonalni
i małomówni. Każda postawa przyciągnie do
nas innych ludzi, jeżeli będziemy ją sumiennie
egzekwować. Warto więc budować swoją
wizję, opierając ją na trwałych fundamentach,
takich jak: eksperckość, przyjazność czy
otwartość. Wizja marki nie ma ograniczeń,
możemy być konsekwentnie chamscy bądź
konsekwentnie protekcjonalni. Najważniejsza
jest egzekucja; bez niej pozostajemy w świecie
urojeń.
CO NAPRAWDĘ KREUJE MARKĘ?Marki działają w social mediach jak zwykli
użytkownicy. Można to zaobserwować na
przykładzie rozdawania przez nie nagród.
Brand, który rozdaje bonusy, przyciągnie do
siebie innych użytkowników tak szybko jak
człowiek, który rozdaje wartościowe rzeczy za
darmo. Jednak gdy rozdawanie się skończy,
jedyny taki „magnes” gaśnie. Warto więc dbać
o każdy punkt, w którym firmy stykają się ze
światem i klientami. Marka, która kreuje się
na przyjacielską, powinna dawać tego dowody
nie w opisach i storytellingu, a w procesach
i działaniach. Sklep, który robi problem
z najprostszym zwrotem bądź reklamacją, nie
może nazwać się przyjacielskim, a właśnie to
najbardziej wpływa na pozytywne i negatywne
odczucia klientów względem marki. W tym
przypadku również sprawdza się zasada
„show, don’t tell”, czyli „pokazuj, nie mów”.
Jeżeli zadaniem jest „dopieszczenie” klienta,
to warto zastanowić się, co może sprawiać
mu problem w bezpośrednim kontakcie
z marką, i rozwiązać go. Samo mówienie
o tym, że jesteśmy przyjacielscy, na pewno
tych problemów nie rozwiąże. Tworząc
wizję marki, przepracujmy procesy, które
wyjazdu do innej metropolii bądź w innej
galerii na terenie tego samego miasta, nie
może oddać go w wybranym przez siebie
sklepie. Wytłumaczenie tej zasady leży na
barkach obsługi, która w większości rozumie
pretensje klienta, lecz musi przekazywać mu
nielogiczne i nieuwzględniające jego dobra
informacje. Takie praktyki – a można by
wymieniać je bez końca – kształtują markę
najbardziej i pokazują jej prawdziwe oblicze
klientom. Zdanie „Więcej tu nie przyjdę”
pada najczęściej po sytuacji problemowej,
a nie po udanej transakcji, dlatego tej stronie
działalności powinniśmy stale się przyglądać.
W przypadku dużych firm czy sieci odbiór
klientów się nie zmienia, a dużo trudniej
utrzymać wysoki standard. Ratunkiem
w tym przypadku są standardy i procesy,
faktycznie mogą sprawić, że wybrane przez
nas cechy będą przypisywane właśnie nam.
W innym wypadku będziemy tak myśleć
sami o sobie, a klienci nie będą ich świadomi.
Social media to papierek lakmusowy dla
nastrojów klientów: jeżeli coś w naszej firmie
będzie odbywało się ze szkodą dla nich, to
w pierwszej kolejności odbije się to właśnie na
tym kanale.
Działania mające na celu podkreślenie
pożądanych cech naszej marki (np. proste
przepisy dotyczące reklamacji) są więc
tym aspektem, o którym trzeba pamiętać
podczas tworzenia wizji. Źle wykreowana
wizja może nie przetrwać zderzenia
z rzeczywistością. Marka kreująca się na
ekologiczną, zrównoważoną i stawiającą na
odpowiedzialny rozwój nie może prowadzić
produkcji w krajach trzeciego świata.
Najpoważniejszy kryzys poprzedniego
roku, czyli afera Volkswagena: producent
w promocji chwalił się ekologicznymi
samochodami, a w rzeczywistości oszukiwał
na testach tak, aby jego auta badały proces
spalania na hamowni, kiedy silnik zmieniał
specyfikę swojej pracy, spełniając przy tym
potrzebne normy. Natomiast w normalnym
ruchu samochód kilkakrotnie łamał
dopuszczalne wskaźniki. Mimo że większe
zanieczyszczenia wydobywające się z rur
spalinowych aut tej marki miały pewnie
znikome oddziaływanie na środowisko, to już
rozminięcie się komunikacji marketingowej
z rzeczywistością doprowadziło do
olbrzymiego kryzysu wizerunkowego, który
prawie doprowadził do utraty ważnej części
majątku firmy.
JAK ODBIERANA JEST MARKA?Odpowiedź na to pytanie można bardzo
łatwo sformułować, odpowiadając na pytanie:
„Kiedy ostatnio zebrano opinie dotyczące
marki?”.
Trzeba pamiętać, że nie każdy niezadowolony
klient daje tego przejawy w miejscach
należących do marki bądź obserwowanych
przez nią. Nie oznacza to jednak, że marka
jest przez odbiorców lubiana. Świat urojeń
to połączenie naszego gustu z tym, co
sami o sobie myślimy. Nie wyjdziemy
z niego, jeśli nie skonfrontujemy go ze
które sugerowane są pracownikom i później
wnikliwie kontrolowane. Celowo użyłem tu
słowa „sugerowane”, ponieważ jeżeli nasz
pracownik jest naturalny w obsłudze, a klienci
są zadowoleni z jego pracy, nie musimy
nikomu nic narzucać. Dochodząc do sedna,
czyli samej komunikacji w „socialach”: aby
wizerunek naszej marki był bezpieczny,
musimy mieć pewność, że za komunikację
z klientami odpowiada osoba z miłym
usposobieniem, nastawiona na definiowanie
i rozwiązywanie problemów. Sama
komunikacja i przekazywanie informacji
od firmy również muszą być projektowane
w sposób odpowiedzialny, ponieważ
w innym przypadku markę można łatwo
zdyskredytować.
/ 51/ 50
WIZJA MARKI
WIĘCEJ PUNKTÓW STYKU Z MARKĄ Dzięki powszechnemu dostępowi do
internetu współcześni konsumenci coraz
więcej czasu spędzają online. Mogą wchodzić
do sieci, kiedy chcą i jak chcą (np. za pomocą
smartfonów), korzystając z łatwego dostępu
do informacji na temat produktów i usług
oferowanych przez konkretne marki.
Potencjalny klient przechodzi więc
ścieżkę zakupową dwiema przenikającymi
się wzajemnie drogami – offline’ową
i online’ową. Doskonałym tego przykładem
jest wyszukiwanie w internecie
informacji o produkcie podczas wizyty
w sklepie stacjonarnym. Według badania
SocialMediaLink ok. 80% konsumentów robi
to w chwili, gdy trzyma produkt w ręce1.
Ta zmiana zachowań konsumenckich sprawia,
że rośnie liczba potencjalnych punktów
styczności konsumenta z marką, jeszcze
przed podjęciem decyzji o dokonaniu zakupu
oferowanego przez nią produktu czy usługi.
Oznacza to większe możliwości w kontekście
prowadzonych działań marketingowych
i sprzedażowych, a zarazem więcej szans na
budowanie pozytywnego wizerunku marki.
LICZĄ SIĘ DOŚWIADCZENIAJakich informacji szukają konsumenci?
Zwykle opinii innych konsumentów,
rekomendacji, poleceń, ale przede wszystkim
opisu doświadczeń związanych z kontaktem
z marką. Podjęcie decyzji o zakupie
poprzedzane jest nie tylko wnikliwym
sprawdzeniem parametrów technicznych
towaru czy upewnieniem się, że jest on
Social media Tam, gdzie klient spotyka się z marką
ZUZANNA KARWATMARKETING MANAGERELFA PHARM POLSKA
W obecnej „erze klienta” media społecznościowe
są naturalnym kanałem komunikacji konsumentów
z marką. Zmiana nawyków zakupowych, która
pociągnęła za sobą praktyczne przeniesienie
obsługi klienta i procesów z nią związanych
do sieci, wręcz wymusza na markach kontakt
z klientem tam, gdzie on tego oczekuje. Czyli
w serwisach społecznościowych.
/ 53
WIZJA MARKI
To właśnie tam 150-osobowy zespół
obsługi klienta, działający w mediach
społecznościowych, generuje rocznie
25 mln euro sprzedaży. Klienci obsługiwani
są 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu
w 14 językach w serwisach Facebook, Twitter
i VKontakte. Dzięki tym działaniom linie
KLM postrzegane są jako marka, która klienta
traktuje priorytetowo i której głównym celem
jest jego zadowolenie oraz satysfakcja.
Polskie marki również odnajdują się we
współczesnych realiach obsługi klienta online,
wychodząc naprzeciw jego potrzebom.
Przykładowo Telepizza od zeszłego roku
umożliwia swoim klientom szybkie składanie
zamówień za pomocą Twittera. Wystarczy
zintegrować swoje konto w serwisie Telepizza
z Twitterem, a następnie wysłać tweeta
zawierającego hashtag #mojaulubiona
i oznaczenie konta @telepizza_pl.
problemu odpowiadać na pytania klientów
i sprawnie rozwiązywać ich problemy.
Po trzecie, zrób rachunek sumienia i zastanów
się, czy Twoja marka w dialogu z klientami
kieruje się pięcioma prostymi zasadami, które
według Magdy Tomaszewskiej z firmy 5pillows
są receptą na sukces:
1. przede wszystkim zadbaj o to, co klienta najbardziej interesuje. Upewnij się, że wszystko zostało właściwie wyjaśnione;
2. spraw, żeby wszystko było dla klienta łatwe, bo to buduje jego lojalność. Skieruj każdy możliwy wysiłek na siebie;
3. nie każ klientowi czekać. Skazywanie go na czekanie na odpowiedź dłużej niż 24 godziny od razu umieszcza firmę na straconej pozycji;
4. zadbaj o ludzkie relacje z klientami. Nie bój się czasem uśmiechnąć czy porozmawiać o czymś więcej niż tylko o szczegółach transakcji;
5. rób na klientach dobre wrażenie. Przeznacz zawsze chwilę na drobne gesty, które wywołają uśmiech.
BIO AUTORKIZuzanna Karwat obecnie koordynuje działania marketingowe w firmie Elfa Pharm Polska. Poprzednio zajmowała się sprzedażą i obsługą klienta w Socjomanii. Doradzała w dziedzinie marketingu internetowego, szczególnie uwzględniając biznesowe obszary wykorzystania mediów społecznościowych. Wcześniej jako Account Manager obsługiwała klientów w agencji interaktywnej, gdzie zajmowała się również koordynacją i realizowaniem projektów z zakresu e-marketingu.
Doświadczenie zawodowe zdobywała przez ponad pięć lat zajmując się sprzedażą bezpośrednią i obsługą klienta w różnych branżach. Swoją wiedzą dzieliła się z innymi, prowadząc szkolenia m.in. dla pracowników branży gastronomicznej, szkoląc nowych pracowników działu client service agencji interaktywnej oraz występując i prowadząc warsztaty na eventach branżowych.
Wierzy w to, że kluczem do sukcesu w każdym biznesie jest dobra obsługa klienta, dlatego stale zgłębia jej tajniki. Szczególnie interesuje ją temat obsługi i sprzedaży z wykorzystaniem mediów społecznościowych.
__________________________________________
1 Raport Google, Digital Impact on In-Store Shopping: Research Debunks Common Myths, 2014.
2 Badanie SocialMediaLink: Social Recommendations Index, 2015.
zgodny z opisem. Liczy się przede wszystkim
informacja o tym, jak marka zaopiekowała
się klientem, w jakim stopniu i jak szybko
spełniła jego oczekiwania, jakie towarzyszyły
temu emocje, jakie wywarła wrażenie. Jednym
słowem – czy doświadczenia klienta są na tyle
pozytywne, że chciałby do tej marki wrócić?
Czy poleciłby ją swoim znajomym?
Miejscem weryfikacji informacji dotyczących
marki oraz platformą wymiany wiedzy na
temat doświadczeń z nią związanych są
serwisy społecznościowe, spośród których
najbardziej zaufanym źródłem dla 71%
konsumentów jest Facebook2.
Co ważne, liczą się nie tylko oceny
zamieszczone na fan page’u marki,
jakość publikowanych przez nią treści,
zaangażowanie fanów czy wydźwięk
komentarzy pod postami. Istotne są przede
wszystkim rekomendacje znajomych, którzy
polecają lub odradzają korzystanie z usług
danego brandu. Takim rekomendacjom ze
strony najbliższych ufa przeważająca część, bo
aż 77% konsumentów.
SOCIAL MEDIA JAKO MIEJSCE DIALOGU Z KONSUMENTEMRola mediów społecznościowych
w budowaniu pozytywnego wizerunku
marki w oczach klienta nie ogranicza się
do dostarczania mu wiedzy na temat samej
usługi/produktu, recenzji z jego użytkowania
czy nawet konkretnej rekomendacji co do
zakupu. Ważną składową odpowiedzi na
pytanie: „Czy warto skorzystać z usług danej
marki?”, jest też bezpośredni dialog z samą
marką.
Social media nigdy wcześniej nie dawały
tak dużych możliwości w kontekście
kontaktu konsumenta z marką. Nawet
znane brandy nie są już tak niedostępne
i odległe. Wręcz przeciwnie – dzięki mediom
społecznościowym znajdują się w zasięgu
ręki. Wszystko to po to, by sprostać
oczekiwaniom wybredniejszych niż kiedyś
konsumentów, którzy oczekują rozwiązania
swoich problemów tu i teraz. Chcą, by efekt
był natychmiastowy.
Automatycznie zamówienie ustawione przez
użytkownika jako „ulubione” zostaje przesłane
do realizacji.
W tym momencie nasuwa się pytanie: „Jakie
działania powinna podejmować nasza firma, by
budować pozytywny wizerunek swojej marki
wśród potencjalnych i obecnych klientów?”.
KLIENT NA PIERWSZYM MIEJSCUPo pierwsze, musimy klienta postawić na
pierwszym miejscu. To założenie stanowi
filar strategii działania firmy Zappos, która
deklaruje: „Kochamy swoich klientów
i zrobimy wszystko, by byli szczęśliwi”.
Z filozofią marki utożsamiają się wszyscy jej
pracownicy, którzy już w pierwszych dniach
zatrudnienia przechodzą szkolenie z obsługi
mediów społecznościowych – by jeszcze
lepiej rozumieć klienta i komunikować się
z nim.
Dlatego marki coraz częściej nie tylko
odpowiadają na wiadomości na Facebooku, ale
też rozpatrują reklamacje na Twitterze, skargi
zgłaszane pod zdjęciami na Instagramie,
przyjmują zamówienia i sprzedają za pomocą
serwisów społecznościowych. Muszą być
świadome tego, że dobra obsługa klienta
jest kluczowym czynnikiem wpływającym
na ich wizerunek. A dobra obsługa to taka,
która uwzględnia kanały komunikacji
najdogodniejsze dla klienta i odpowiada
szybko wszędzie tam, gdzie pada pytanie
i gdzie zgłaszany jest problem.
DAJ SIĘ ODNALEŹĆ TAM, GDZIE CIĘ SZUKAJĄMarki reagujące na potrzeby klienta
w miejscach, w których on tego oczekuje,
odnoszą sukces. Idealnym przykładem są
znane ze sprawnej obsługi konsumenta
w social mediach linie lotnicze KLM.
Oprócz wzorowej obsługi klienta w social
mediach przez całą dobę i darmowej infolinii
Zappos oferuje swoim klientom także
szereg udogodnień związanych z zakupami:
darmową dostawę zamówionych produktów
oraz bezpłatny ich zwrot do sklepu w ciągu
365 dni od daty zakupu.
Po drugie, musimy zainwestować w dział
obsługi klienta. Doświadczenia buduje już
pierwszy kontakt konsumenta z marką,
dlatego niezmiernie ważne jest pierwsze
wrażenie, wywierane zwykle przez
pracowników działu obsługi często za
pośrednictwem social mediów. Trzeba liczyć
się z tym, że osoby prowadzące komunikację
marki w mediach społecznościowych są
automatycznie pracownikami działu obsługi
klienta. Muszą więc mieć na tyle informacji
o produktach i usługach świadczonych przez
firmę, którą reprezentują w sieci, by bez
/ 55/ 54
WIZJA MARKI
Co trzeba wiedzieć, by umieć dostosowywać content do potrzeb odbiorców
MIKOŁAJ WINKIELCHIEF EVANGELIST W BRAND24
W ciągu kilku ostatnich lat drastycznie
zmieniło się podejście klientów do
marek. Kiedyś najważniejsze było
to, aby mieć dobrze zrobioną stronę
internetową, z łatwym do wypełnienia
formularzem kontaktowym czy
przejrzystym designem. Obecnie
to my, jako marki, musimy klientów
znaleźć w sieci. Nasi odbiorcy nie
szukają specjalnie dedykowanego
im rozwiązania do pozostawienia
opinii. Klienci wyrażą swój żal (bądź
zadowolenie) tylko w miejscu, w którym
obecnie przebywają. Będą pisać na
Twitterze, Facebooku, wrzucą zdjęcie
na Instagrama. A naszym zadaniem jest
odnalezienie tych wszystkich wpisów.
W tym celu powinniśmy wykorzystać
monitoring.
Monitorowanie internetu
/ 57/ 56
jest szansa, że unikniemy potencjalnego
kryzysu.
Kiedy mamy już ustawiony monitoring
marki własnej, nie sposób nie wspomnieć
o możliwości podglądania konkurencji.
Możliwość obserwowania jej działań, błędów
czy dobrych praktyk może być bardzo
pomocna przy planowaniu naszych działań.
W końcu lepiej uczyć się na błędach innych
i uniknąć wprowadzenia rozwiązań, które
u konkurencji nie zadziałały, albo wiedzieć,
co w nich poprawić, aby stały się bardziej
skuteczne.
Identyfikacja kluczowych osób w danym
temacie pozwoli nam zbudować bazę liderów
opinii, osób z dużym potencjałem, wpływem
społecznościowym, które są naszymi
potencjalnymi ambasadorami. Wejście we
współpracę z nimi pozwoli nam dotrzeć do
jeszcze większej liczby odbiorców, którzy
lidera opinii traktują trochę jak trendsettera.
Spora grupa internautów postrzega takie
osoby jako znajomych i kiedy polecają one
daną markę, marketing rekomendacji zaczyna
BIO AUTORAMikołaj Winkiel Chief Evangelist w Brand24. Profesjonalnie i hobbystycznie zajmuje się marketingiem, internetem i mediami społecznościowymi, starając się połączyć te tematy w jedność. Pracując w dużej agencji, nauczył się, czym jest marketing internetowy, a pracując w mniejszej agencji, dowiedział się, jak go robić skutecznie i sprawnie. Był social media managerem, content managerem, analitykiem i sprzedawcą. Ciągle wykorzystuje zdobyte doświadczenie, szkoląc z monitoringu internetu podczas licznych prelekcji na m.in. Marketing Day, Pipeline Summit, Forum Inboud Marketing, Kongresie Praktyków Biznesu czy Kongresie Business Inteligence. Jest współautorem Biblii E-Biznesu i innych, licznych publikacji. Wielokrotnie wykładał na SWPS, UW czy innych uczelniach, od 2016 roku prowadzi warsztaty na WH AGH w Krakowie. Od 2011 roku w Brand24 zajmuje się obsługą kluczowych klientów, marketingiem i „ewangelizacją” branży reklamowej.
Jednym z kluczowych elementów marketingu
marki jest sprawdzanie i kontrola, gdzie
pojawia się ona w sieci i w jakim kontekście.
Z pomocą przychodzą narzędzia do
monitoringu, które nie dość, że pokażą
miejsca, gdzie o marce się wspomina, ale
też wskażą, kto i jak mówi (sentyment
wypowiedzi), do kogo kieruje swoje opinie
i czy angażuje internautów. Badanie odbioru
marki w internecie możemy podzielić na kilka
elementów.
Najważniejszą działką monitoringu internetu
jest możliwość badania opinii o swojej
marce w sieci – sama wyszukiwarka nie
wystarczy. Ogromna liczba for internetowych,
„społecznościówki” i niezliczona rzesza
różnych portali opiniotwórczych
stanowią „masę”, której nie sposób
już samodzielnie ogarnąć. Natomiast
w monitoringu ustawiamy nazwę swojej
marki i obserwujemy, co się o niej pisze
w sieci. Jest to kluczowe z kilku powodów.
Po pierwsze, możemy ustalić, które media
dla naszych produktów są najważniejsze
– może się okazać, że o naszym produkcie
działać. Bo jeżeli mój znajomy coś poleca, to
oznacza to, że mogę mu zaufać.
Kolejnym rozwiązaniem jest monitoring
kategorii produktowych. Z jednej strony
trzymamy rękę na pulsie i wiemy, kiedy
pojawia się w temacie coś nowego. Z drugiej
zaś – bardzo łatwo możemy przekształcić to
w wyszukiwanie możliwości sprzedażowych.
W internecie mówi się już o wszystkim, ludzie
polecają sobie rozwiązania czy produkty,
ale też pytają na Facebooku czy Twitterze
o gotowe rozwiązania i najlepsze marki. Taki
stan rzeczy pozwala „zasiać” odpowiednią
informację o swojej marce czy polecić swoje
rozwiązanie. Wbrew pozorom internauci
bardzo cenią bezpośrednią komunikację,
możliwość wejścia w interakcję z marką
oraz podsunięcie im przez nią gotowego
rozwiązania.
Na styku online i offline monitoring daje
możliwość analizowania efektów kampanii.
Pozwala wyłapać wszystkie wzmianki o tej
prowadzonej przez nas obecnie w telewizji,
radiu bądź innych mediach. Internauci bardzo
najwięcej mówi się przykładowo na forach
internetowych, o których istnieniu nawet
nie mieliśmy pojęcia. Może się też okazać,
że warto włączyć się w prowadzoną tam
komunikację albo właśnie umieścić na ich
łamach nasz banner bądź reklamę. Poza
tym tego rodzaju miejsca dostarczają także
negatywnych informacji o oferowanych
rozwiązaniach. Dzięki danym o tym, co
naszym klientom przeszkadza w naszej
marce, możemy usprawniać nasze produkty
bądź usługi. I odwrotnie: jeżeli klienci nas
chwalą… podkreślmy to w naszej komunikacji.
Wspomniałem o włączaniu się w dyskusję
– to kolejne rozwiązanie, na potrzeby
którego z pomocą przychodzi narzędzie
do monitoringu. Wyłapujemy dyskusje,
w których pojawiają się informacje o naszej
marce, i zaczynamy rozmawiać. To dziś
stanowi dla klientów ogromną wartość, jeśli
marka włącza się do rozmowy i pomaga
rozwiązywać ich problemy. Z naszej
perspektywy, jako marki, istotna jest też
szybkość reakcji – im szybciej zauważymy
negatywny wpis na nasz temat, tym większa
chętnie dyskutują o takich kampaniach,
komentują je czy wymieniają się na ich
temat spostrzeżeniami. Monitoring pozwala
również sprawdzić, czy rozmawiają oni
o materiale lub ofercie, jaką dana kampania
promuje. Nie bez znaczenia jest też możliwość
wyłapania, jak najwcześniej, przeróbek naszej
reklamy.
Monitoring staje się więc nieodzowną
pomocą przy budowaniu strategii
obecności w sieci albo przy badaniu tej już
funkcjonującej. Narzędzie pozwala nam
przygotować strategię takich działań poprzez
identyfikację miejsc bądź najaktywniejszych
internautów. Możemy też sprawdzić, która
sieć społecznościowa jest dla naszej marki
najważniejszym kanałem komunikacji bądź
co najbardziej przeszkadza internautom
w naszej obecności w sieci. Tak naprawdę
wystarczy tylko wyciągnąć odpowiednie
wnioski z opinii odbiorców i zacząć działać. /
/ 59
Czy polskie przedsiębiorstwa skutecznie wykorzystują wideomarketing?
KATARZYNA WOJCIECHOWSKASTRATEGY PLANNER, OFFON AGENCY
Według IAB na polskim rynku reklamowym, tak samo zresztą jak i na globalnym,
nadal najszybciej rośnie reklama wideo – w 2015 roku zwiększyła ona swój
zasięg o około 24% w stosunku do roku 2014. Rozwija się ona głównie dzięki
rosnącej liczbie urządzeń mobilnych z dostępem do internetu i coraz szybszemu
transferowi danych umożliwiającemu oglądanie wysokiej jakości materiałów
wideo. Mimo tak optymistycznych danych wśród polskich przedsiębiorstw widać
pewien dystans do inwestowania w tę formę content marketingu, stosunkowo
niewiele jest naprawdę dobrych case’ów kampanii z użyciem treści wideo
z naszego rodzimego rynku. Dlaczego?
/ 61/ 60
przekazu nie widzieli, a ich średni koszyk
zakupowy jest większy o 13% (L2 Speciality
Retail Report). Wszystko wskazuje więc na
to, że wykorzystanie wideo w komunikacji
marketingowej jest jak najbardziej wskazane.
A jednak z raportu „Efektywny marketing
a skuteczna sprzedaż” przygotowanego przez
zespół Mind Progress Group w 2015 roku
wynika, że reklamę telewizyjną wykorzystuje
niewiele ponad 20% polskich przedsiębiorstw,
a reklamę wideo w internecie tylko 4,6%.
I o ile w przypadku reklamy telewizyjnej
realną barierą mogą być przede wszystkim
koszty przygotowania takiego contentu,
o tyle deklaracje wskazujące na brak
zainteresowania reklamą wideo w internecie
wywołują zdziwienie. Tym bardziej że ponad
70,2% przedsiębiorstw jako główne narzędzie
do prowadzenia działań marketingowych
wskazało własną stronę WWW, a na drugim
miejscu (53,4%)… ulotki. Bardzo wysoko
w zestawieniu znalazły się również reklama
prasowa, gadżety i gazetki firmowe, czyli
bardzo „nienowoczesne” narzędzia promocji.
Postanowiliśmy więc zgłębić ten temat
i przeprowadzić ogólnopolskie badanie,
które da nam bardziej precyzyjną
odpowiedź na temat wykorzystania
działań wideomarketingowych przez
Chyba żaden marketer nie neguje już faktu,
potwierdzonego zresztą wieloma badaniami
i danymi statystycznymi, że wideo staje się
coraz bardziej popularną formą przekazu
treści. Mnogość kanałów, w których można
je zamieszczać, i form, jakie może ono
przybrać, powoduje, że – przynajmniej
teoretycznie – można je wykorzystać do
promocji najróżniejszych produktów i usług
skierowanych do bardzo zróżnicowanych
grup odbiorców. Już w latach 2009-2010
wykazano (badania Internet Retailer), że
internauci, którzy zobaczyli wideo dotyczące
jakiegoś produktu, są od 84 do 400% bardziej
skłonni do zakupu niż ci, którzy takiego
przedsiębiorstwa – pokaże, jakie formy wideo
są najpopularniejsze, w jakich kanałach są
dystrybuowane oraz czy i w jaki sposób firmy
korzystają z możliwości płatnej promocji za
pomocą materiałów wideo. To, na czym zależy
nam jednak najbardziej, to zdiagnozowanie,
jaki jest stosunek polskich przedsiębiorstw do
prowadzenia działań wideomarketingowych
w internecie na tle identycznych działań
w telewizji i działań marketingowych
w ogóle. Nas jako agencję, która zajmuje się
głównie działaniami prowadzonymi w sieci,
najbardziej rzecz jasna interesuje właśnie
ten kanał. Opracowując ankietę badawczą,
postawiliśmy więc kilka hipotez.
Pierwszą z nich jest ta dotycząca niewiedzy
na temat możliwości wykorzystania działań
wideomarketingowych w internecie.
Źródło jej tkwi w założeniu, że w polskich
przedsiębiorstwach istnieją dosyć poważne
luki w wiedzy marketingowej. Przemawia za
tym fakt, że aż 47% polskich przedsiębiorstw
w ogóle nie zatrudnia osób odpowiedzialnych
za działania marketingowe, a w 1/3
z pozostałych 53% firm (czyli zatrudniających
takie osoby) pracownicy odpowiedzialni za
marketing zajmują się również sprzedażą.
W dobie rozwijających się w zawrotnym
tempie możliwości promocji i reklamy niemal
z dnia na dzień powstają nowe narzędzia
oferujące coraz bardziej zaawansowane
możliwości, trudno sobie wyobrazić, że
można nadążyć ze zdobywaniem tej wiedzy,
wykonując jednocześnie inne absorbujące
obowiązki. Trudno sobie nawet wyobrazić,
że całą tę wiedzę jest w stanie posiąść
jedna osoba. Problem potęguje fakt, że
w zdecydowanej większości przedsiębiorstw
nie rozlicza się pracowników ze skuteczności
prowadzonych przez nich działań
marketingowych. Widzimy więc tu dwa
potencjalne zagrożenia.
podsumować można jednym zdaniem: „To nie
dla mnie”. Ciekawe więc będzie zestawienie
deklaracji przedsiębiorstw o skuteczności
działań wideomarketingowych z informacją,
czy mają doświadczenie w ich prowadzeniu.
Ostatnia z postawionych przez nas hipotez
ma na celu sprawdzenie, jak polskie
przedsiębiorstwa oceniają dostępność działań
wideomarketingowych prowadzonych
w internecie. Czy stoją na stanowisku, że
prowadzenie tego typu promocji jest łatwe
czy trudne? Bariery, jakie mogą być w tym
wypadku decydujące, to zapewne przekonanie
o wysokich kosztach produkcji i dystrybucji,
przewyższających możliwości budżetowe
przedsiębiorstw. Przekonanie to może być
efektem porównania kosztów wynikających
z prowadzenia takich działań z kosztami tych
prowadzonych w telewizji. Niejednokrotnie
spotykaliśmy się ze zdziwieniem klientów na
wieść o znacznych często różnicach w kosztach
działań wideomarketingowych prowadzonych
w tych dwóch kanałach, a także o bardzo
dużej rozpiętości kosztów umożliwiających
prowadzenie działań wideomarketingowych
w internecie. Kolejną barierą w naszym
przekonaniu może być przeświadczenie o tym,
BIO AUTORKIKatarzyna Wojciechowska Strategy Planner w OFFON Agency. Odpowiedzialna za prowadzenie badań i przygotowywanie analiz marketingowych: analizy rynku, konkurencji, grup docelowych, a także za budowanie strategii komunikacji i nadzór nad spójnością działań prowadzonych w ramach kampanii reklamowych z założeniami strategii.
Po pierwsze, pracownicy nie mają
możliwości systematycznego zdobywania
wiedzy marketingowej, a po drugie, nie
są do tego motywowani. W efekcie albo są
przekonani o wystarczającej skuteczności
dotychczas wykorzystywanych narzędzi
(np. ulotek), albo boją się postawić na mniej
standardowe działania (do których zalicza
się wideomarketing), których możliwości
i skuteczności nie znają.
Nasza druga hipoteza zakłada, że
mimo dysponowania wiedzą o różnych
możliwościach promocji za pomocą działań
wideomarketingowych i przekonaniu o ich
potencjalnie dużej skuteczności firmom
brakuje umiejętności czy też kompetencji do
ich prowadzenia. Nie mają pomysłu, jak i gdzie
wykorzystać wideomarketing, jak stworzyć
skuteczny w ich przypadku przekaz, w jaki
sposób dystrybuować takie materiały. Często
brak wiedzy praktycznej i doświadczenia
wywołuje pewną blokadę przed podjęciem
decyzji o zmianie w dotychczas prowadzonych
działaniach. Firmy używają więc tych narzędzi
marketingowych, których używały od lat i do
których są przyzwyczajone, mimo że wiedzą
już, że zmiana tego zachowania mogłaby
że prowadzenie działań wideomarketingowych
jest po prostu trudne – tak na poziomie
produkcji, jak i dystrybucji. Trudności
te mogą być postrzegane przez pryzmat
niewystarczających zasobów ludzkich po
stronie przedsiębiorstwa lub nieznajomości
zewnętrznych podmiotów – agencji, firm
produkcyjnych – mogących wspomóc firmę
w tych działaniach.
Odpowiedzi na nurtujące nas wątpliwości,
zebrane w wyżej opisane hipotezy, mają
dać nam pełny obraz podejścia polskich
przedsiębiorstw do wykorzystywania
działań wideomarketingowych w internecie.
Z pewnością ujawni się wiele zależności
pomiędzy odpowiedziami na poszczególne
pytania, co pozwoli jeszcze lepiej zdiagnozować
ewentualne bariery utrudniające zyskiwanie
na popularności tej formy promocji. Istnieje
także możliwość, że teza o niewielkiej skali
wykorzystania wideomarketingu w internecie
przez polskie przedsiębiorstwa okaże się
błędna. Może to wynikać z faktu, że jest wiele
możliwości wykorzystania wideo w różnych
działaniach marketingowych, np.: na własnej
stronie WWW, przy prowadzeniu promocji za
pośrednictwem obcych portali, w działaniach
przynieść im wymierne efekty.
Hipoteza trzecia dotyczy samego
przeświadczenia firm o skuteczności działań
wideomarketingowych prowadzonych
w internecie. Przecież nie możemy zakładać,
że polskie przedsiębiorstwa są przekonane
o wysokiej skuteczności tego narzędzia.
Być może tak nie jest lub ocena jego
skuteczności zależy od pewnych specyficznych
dla poszczególnych firm czynników.
Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak polskie
przedsiębiorstwa postrzegają skuteczność
działań wideomarketingowych w internecie,
czy uzależniają swoją ocenę od modelu
biznesowego firmy (B2B/B2C), od specyfiki
grupy docelowej, do której kierują swoją
ofertę, wreszcie – od charakteru samej oferty.
Skłonność do negatywnej oceny skuteczności
konkretnego działania i wskazywania
powodów, dla których nie nadaje się ono
do osiągania niektórych celów, może być
wywołana między innymi nieznajomością
możliwości i brakiem doświadczenia
w prowadzeniu tych działań. Zdarza się
przecież, że odrzucamy jakieś rozwiązania,
nie zagłębiając się w ich potencjał, a jako
powód podajemy wszystko, co tak naprawdę
prowadzonych w social mediach, w sytuacji
lokowania produktu. Zrozumienie tego, co
przez przedsiębiorców jest rozumiane jako
działanie wideomarketingowe, pomoże nam
dokładniej określić skalę jego wykorzystania.
Wyniki badania „Video marketing w polskich
przedsiębiorstwach” przeprowadzonego przez
OFFON Agency we współpracy z Brand24,
Sotrender, FreshMail, Izmałkowa Consulting,
magazynem „Marketer+”, wydawnictwem
Onepress oraz #e-biznes festiwal zostaną
opublikowane już wkrótce. Raport dostępny
będzie dla wszystkich zainteresowanych
nieodpłatnie. Jesteśmy przekonani, że
dodatkowa wiedza na ten temat pomoże
przede wszystkim tym, którzy tak jak my
wiążą swoją przyszłość z wideomarketingiem,
w zrozumieniu swoich klientów i prowadzeniu
działań edukujących ich w tym obszarze.
Zapewne pomoże także przedsiębiorstwom
spojrzeć z dystansu na swoje działania
marketingowe i zdiagnozować te obszary,
w których być może powinny się rozwijać, aby
podnieść swoją skuteczność./
/ 64
jeszcze wtedy odpowiednimi systemami
umożliwiającymi masową wysyłkę przy
pomocy panelu komputera, po drugie, długo
panowało w Polsce przeświadczenie, że
SMS-y wysyłane przez firmy to w większości
wiadomości o podwyższonej płatności, za
których otrzymywanie płacić musi odbiorca.
Jednak rozwój internetu paradoksalnie
pomógł rynkowi biznesowych SMS-ów,
dlatego od prawie 10 lat obserwujemy jego
ciągły wzrost mimo mniejszej liczby tego
typu wiadomości wysyłanych przez osoby
prywatne. Dlaczego więc firmy wciąż wysyłają
SMS-y? Odpowiem na to pytanie, bazując na
konkretnych przykładach naszych klientów.
Dobry marketer potrafi dobrać odpowiednie
narzędzia do realizacji swoich konkretnych
celów. Jak w przypadku większości
prawdziwych twierdzeń brzmi to jak banał,
ale to prawda. W poniższym tekście pokażę,
w jakich sytuacjach najlepiej sprawdza się
SMS. Zacznijmy jednak od tego, dlaczego
w 2016 roku wiadomości tekstowe są
i będą z powodzeniem wciąż stosowane
w marketingu i obsłudze klienta.
Choć mijają już 24 lata od czasu wysłania
pierwszego SMS-a, to z tego typu komunikatu
polski marketing zaczął korzystać w okolicach
2007 roku. Dlaczego tak późno? Z kilku
powodów: po pierwsze, nie dysponowaliśmy
Komunikacja SMS Stare-nowe narzędzie komunikacji
ANDRZEJ OGONOWSKIDYREKTOR MARKETINGU I PR, SMSAPI.PL
W zeszłym roku tylko w SMSAPI wysłaliśmy dla naszych
klientów ponad 300 milionów SMS-ów. Sporo. Dziwi Cię
to? Przeczytaj więc, dlaczego firmy wciąż cenią taką formę
komunikacji.
/ 67
internetowe. Stało się tak, ponieważ sprawna
komunikacja to oszczędności zarówno dla
sklepu, jak i dla klienta. Jeden z dużych
sklepów internetowych obliczył, że po
wprowadzeniu powiadomień SMS-owych
liczba nieodebranych paczek spadła o 20%, a to
już konkretne pieniądze. Dodatkowo lepsza
obsługa klientów to więcej stałych klientów.
O czym informują powiadomienia SMS-owe
w e-commerce? Np. o realizacji zamówienia
i terminie wysłania przesyłki czy zatwierdzeniu
płatności i ocenie działania sklepu.
Dziś z marketingu SMS-owego korzystają
tysiące sklepów internetowych, a systemy
masowej wysyłki tego rodzaju wiadomości
tekstowych są zintegrowane w większości
platform e-commerce i traktowane jako
standard.
BEZPIECZNIEUber, Twitter, Steam, Facebook i wiele innych
nowoczesnych platform korzysta z SMS-
ów do kontaktu ze swoimi użytkownikami.
Ciekawe, że najnowocześniejsze firmy
z branży IT mogące komunikować się ze
swoimi klientami za pomocą własnych
aplikacji wybierają jednak wiadomości
tekstowe, prawda? Dzieje się tak, ponieważ
przesłanie krótkiej wiadomości nie wymaga
połączenia z internetem, a same SMS-y są
bezpieczne, np. często wykorzystywane są
do dwuetapowej weryfikacji kont po zmianie
hasła lub przy potwierdzaniu tożsamości.
Dlatego nie zdziw się, gdy następnym razem
świeżo zainstalowana na Twoim telefonie
aplikacja zapyta Cię o Twój numer telefonu. Bo
nawet w Dolinie Krzemowej wciąż korzystają
z rozwiązania, które ma już prawie 25 lat./
BIO AUTORAAndrzej Ogonowski Dyrektor Marketingu i PR SMSAPI.pl. Od 2006 roku związany z firmą ComVision, początkowo jako programista oraz manager produktu oprogramowania sklepu internetowego cStore. Od 2008 roku zaangażowany w rozwój marki SMSAPI.pl, od 2011 r. odpowiada za całokształt działań marketingowych i PR-owych platformy. Uczestnik i prelegent wielu konferencji i spotkań branżowych. Interesuje się zarówno innowacyjnymi, jak i tradycyjnymi narzędziami marketingowymi i komunikacyjnymi oraz mierzeniem efektywności prowadzonych działań promocyjnych i wizerunkowych.
SZYBKO I BEZPOŚREDNIOZastanów się chwilę: w jaki sposób przekażesz
pilną wiadomość dobremu znajomemu
lub członkowi rodziny? Wyślesz e-maila,
skorzystasz z komunikatora internetowego czy
może po prostu zadzwonisz? Mimo ogromnego
rozwoju technologicznego, jaki nastąpił
w ciągu ostatnich 10 lat, to właśnie numer
telefonu ciągle jest najlepszym identyfikatorem
w kwestii kontaktów z drugą osobą. Dlatego
bezpośrednia komunikacja prowadzona za
jego pomocą jest o wiele bardziej skuteczna niż
ta oparta o loginy internetowe. Oczywiście, aby
wysłać do kogoś wiadomość, musisz wcześniej
znać jego numer, jest jednak wiele sposobów
na to, aby uzyskać go od klienta (np. konkursy,
programy lojalnościowe, jednorazowa zniżka
za podanie danych osobowych itd.); stąd też
zbudowanie własnej bazy odbiorców nie
powinno być problemem. Zawsze jednak
należy kierować się permission marketingiem,
czyli marketingiem za przyzwoleniem.
Tak w przypadku aspektów prawnych, jak
i wizerunkowych.
Dodatkowo tym, co wyróżnia komunikację
SMS-ową od np. e-maili, jest szybkość
odbierania takich wiadomości. Od lat zadaję
słuchaczom na moich prezentacjach pytanie,
czy gdyby ktokolwiek z sali otrzymał podczas
mojego wystąpienia wiadomość SMS, to od
razu sięgnie po telefon czy raczej poczeka
z tym do końca wykładu. Chciałbym myśleć,
że te – szacunkowe według mnie – 20% osób,
które mówią, że poczekają do zakończenia
zajęć, jest naprawdę zainteresowanych tym, co
mówię. Niestety, statystyki są przeciwko mnie.
Ponad 90% SMS-ów jest odczytywanych przez
odbiorców w ciągu jednej minuty od momentu
dostarczenia wiadomości. To duży atut, gdy
musisz szybko poinformować o czymś sporą
grupę klientów.
Teraz trochę konkretów. Jeden z naszych
klientów, duża sieć drogerii, przeprowadził
wysyłkę SMS-ów do kilkudziesięciu tysięcy
osób, które w poprzednim roku przynajmniej
raz kupiły w jego sklepach perfumy i miały
kartę lojalnościową. Promocja trwała jeden
tydzień, a klientom zaproponowano zniżkę
na wybrane produkty wynoszącą nawet
40%. Delivery Rate z wysyłki wyniósł 91,41%,
a konwersja – 30,9%. Dzięki temu obrót
sklepów uzyskany dzięki zakupom klientów,
którzy dostali SMS-a z informacją o akcji,
stanowił 8,63% ówczesnego obrotu uzyskanego
w wyniku zakupów wszystkich osób
zapisanych do programu lojalnościowego oraz
21,1% w przypadku tych, którzy kupili perfumy,
a przeciętny koszyk zakupowy był wśród nich
wyższy aż o 52%! Wśród odbiorców SMS-ów
68% obrotu z ich transakcji wygenerowały
osoby, które kupiły perfumy, czyli większość
z nich udała się do drogerii po produkt
reklamowany w wiadomościach tekstowych.
Jakie wnioski można wyciągnąć z tej kampanii?
Po pierwsze, wiadomości SMS wykazują
bardzo dużą konwersję, szczególnie jeśli
wysyłamy je do naszej własnej bazy kontaktów,
w której znajdują się nasi klienci. Po drugie,
łatwo zauważyć wzrost obrotów w sklepach,
a w szczególności zwiększenie sprzedaży
proponowanych produktów. Po trzecie, efekty
kampanii SMS-owych łatwo zmierzyć, dlatego
powinny one zainteresować marketerów
chcących optymalizować prowadzone przez
siebie kampanie.
BĄDŹ W KONTAKCIEMożliwość bezpośredniego dotarcia do
odbiorcy i szybki czas dostarczania sprawiły,
że z masowej wysyłki SMS-ów za pomocą
API bardzo szybko zaczęły korzystać sklepy
/ 69/ 68
Zamień pracę przy biurku na kontakty z ludźmi Jak dzięki eventowi zdobyć 10 klientów w jeden dzień?
PAULINA PIĘTAAUTORKA BLOGA EVENTUALNIE.COM
Jesteś właścicielem firmy? Uważasz, że odniosłeś sukces, bo masz kilku
pracowników? Czujesz się stabilnie, ponieważ Twój biznes obsługuje kilku
klientów? A co jeśli powiem Ci, że do Twojej firmy wkradła się monotonia?
Przestało działać wysyłanie ofert e-mailem i dzwonienie do potencjalnych
odbiorców? Nie masz pomysłu, jak zdobyć nowych klientów i rozwinąć swoją
działalność? Twój biznes najwidoczniej potrzebuje nowego zastrzyku energii.
/ 71/ 70
W przypadku ostatniego sposobu, czyli
organizacji własnego eventu, należy rozróżnić
kilka możliwości:
• zorganizowanie szkolenia ze swojej specjalizacji w celu pozyskania nowych klientów i budowania pozycji eksperta;
• połączenie sił z inną firmą lub instytucją i zorganizowanie raz w roku dużej konferencji branżowej;
• zorganizowanie konkursu oraz uroczystej gali na rocznicę działalności firmy lub z okazji ważnej dla marki daty;
• zaproponowanie stałym klientom udziału w cyklicznym śniadaniu biznesowym;
• zorganizowanie dla pracowników eventu integracyjnego, gdy potrzeba zespołowi chwili oddechu od pracy (zawody, bieg, wyjazd grupowy);
• przygotowanie warsztatów dla studentów – świetny sposób pozyskania nowych kandydatów na pracowników i szukania talentów;
• zorganizowanie pokazu własnych produktów lub usług (w galerii handlowej, galerii sztuki itp.);
• dni otwarte biura, świadczenie porad raz w miesiącu (ludzie chcą poznawać marki);
• przygotowanie happeningu typu flash mob, libdub lub innej aktywności niestandardowej, zwracającej uwagę ludzi i mediów.
BIO AUTORAPaulina Pięta aktywna obserwatorka branży eventowej. Autorka bloga Eventualnie.com, którego prowadzenie zmotywowało ją do założenia własnej działalności. Inicjatorka, organizatorka, koordynatorka i uczestniczka licznych wydarzeń w Kielcach i Warszawie. Nie zamyka się przy tym w jednej branży, choć jej pasje to nowe technologie i social media.
Swoją karierę zaczynała od marketingu i public relations, a pierwszym autorskim projektem z tego zakresu była PaPRyczkaPR. Wcześniej pracowała na rzecz uznanej w świecie sztuki marki – Szkół Tańca Kieleckiego Teatru Tańca.
Koordynowała i współtworzyła bardzo różne wydarzenia – od flash mobów, poprzez spotkania Wenusjanek i wybory Miss Polska, aż po Blogotok, którego ostatnia edycja zgromadziła ponad 100 blogerów z całej Polski, i „Digital Marketing Revolution”, w trakcie którego koordynowała pracę 45 prelegentów. Realizowała projekt pośrednictwa między organizatorami wydarzeń a speakerami oraz serię szkoleń „Speakers’ Direct”. Obecnie zajmuje się doradztwem, organizacją eventów oraz planuje swoje spotkania networkingowe.
Nie potrafi usiedzieć w miejscu (więc dużo biega), a jako o organizatorce mówią o niej „człowiek orkiestra”.
Zmiana tej pozornej stabilności to przede
wszystkim wyjście ze strefy komfortu
i spotkanie z ludźmi. Bezpośredni kontakt
jest lekarstwem na przełamanie złej passy
albo ożywienie statycznego biznesu. Wielu
z Was spyta: „Ale po co to robić, skoro mamy
internet i w sekundę można się skontaktować
z każdym człowiekiem na Ziemi?”. Odpowiedź
jest jedna: lepiej wyjść z kimś na kawę
i załatwić kilka spraw, zamiast stukać
w klawiaturę i czekać, aż ludzie sami cudem
zapukają do Twoich drzwi. Bo tylko w ten
sposób poszerzysz swoje kontakty – dzięki
spotkaniu z żywym człowiekiem.
W biznesie liczy się inicjatywa. Najlepszą
formą rozkręcenia swojego biznesu
i spotykania się z ludźmi są… eventy. Tak,
wiem, co teraz myślisz: „Ale ja nie mam czasu
i nie umiem organizować eventów”. Tu też
Cię zaskoczę. Sposobów wypromowania
siebie za pomocą eventu są setki i wcale nie
muszą to być wydarzenia organizowane przez
Ciebie. Poniżej przeczytasz listę skutecznych
rozwiązań, które działają. Dlaczego warto
uwierzyć w ich skuteczność? Cóż, wiem, co
mówię: sprawdziłam je na własnej skórze.
CZEMU EVENTY DZIAŁAJĄ? Po pierwsze, budzą zainteresowanie
i ciekawość ludzi. Rzadko zdarza się, że idąc
ulicą, klient wchodzi, ot tak, do siedziby nowej
firmy. Najpierw chce ją poznać. A marki,
o których mówi się w środowisku, są często
markami pierwszego wyboru – dołącz do nich.
Event w swojej naturze to wydarzenie „dla
ludzi” i stanowi idealną okazję do pokazania
i tym samym poznania marki. Daj się poznać
ludziom i zainteresuj ich swoim produktem,
przyciągnij do siebie, wzbudź ciekawość i chęć
zadawania pytań. Kiedy ludzie zaczynają
pytać, masz wtedy idealną okazję pokazać cały
swój dorobek.
Zacznij działać już dziś. Z powyższej
listy wybierz tę formę aktywności, która
najbardziej Ci pasuje, i od razu wprowadź
ją w życie. Szybko przekonasz się, że efekty
tego będą stokroć większe niż efekty płynące
z wysyłki jakichkolwiek mailingów czy
umieszczanych w sieci banerów reklamowych.
Powodzenia!
9 sposobów promocji poprzez event:
• przygotowanie stoiska na targach lub konferencjach branżowych;
• dołączenie jako partner biznesowy do organizowanych wydarzeń w Twoim mieście i nie tylko, tzw. sponsoring, czyli np. oferowanie nagród, przygotowanie konkursu;
• wystąpienie jako prelegent lub szkoleniowiec;
• zasiadanie w jury konkursów i rankingów związanych z branżą;
• uczestniczenie w różnego rodzaju eventach i bezpośrednie zapoznanie się z ludźmi – podczas przerw kawowych można wymieniać się opiniami o wydarzeniu bądź pogłębić dany temat, dzieląc się z innymi swoim doświadczeniem;
• branie udziału w imprezach charytatywnych w celu budowania zaufania i ocieplania wizerunku firmy;
• bycie wolontariuszem podczas większych wydarzeń (najlepiej przy rejestracji uczestników, gdzie poznasz najwięcej osób, a ludzie będą do Ciebie przychodzili z pytaniami – wykorzystaj ten fakt);
• i wreszcie, na sam koniec, zorganizowanie własnego eventu.
WISIENKA NA TORCIE… CZYLI EVENT, KTÓRY POZWOLIŁ ZDOBYĆ 10 KLIENTÓWTeoria teorią, liczy się jednak praktyka,
dlatego przedstawię sytuację z życia wziętą.
Wraz z firmą zajmującą się usługami
SEO zorganizowaliśmy pod Bełchatowem
darmowe szkolenie dla obecnych
i potencjalnych klientów (małych
przedsiębiorstw) i warsztaty z SEO (za
drobną opłatą). Zebraliśmy 30 uczestników.
Po szkoleniu firma organizująca szkolenie
zyskała 10 nowych klientów. I teraz trochę
matematyki. Usługa SEO zaoferowana
tym osobom kosztowała około 1000 zł. Po
przemnożeniu tej kwoty przez ową dziesiątkę
uzyskujemy przychód w wysokości 10 000
złotych. Organizacja tego wydarzenia
kosztowała firmę 5000. Finalnie dzięki
pracy włożonej w organizację szkolenia
i warsztatów oraz po jednym dniu
szkoleniowym do bilansu zysków firmy doszło
5000 czystego zarobku. Czy było warto?
Oceńcie sami.
PS. Służę pomocą!/
/ 73/ 72
Decyzje o usunięciu widocznego logotypu
na produkcie można też odnaleźć w wielkim
świecie mody. Bottega Veneta to marka
rozpoznawana przez wszystkich z racji
stosowanej przez nią autorskiej techniki
wyrobu akcesoriów skórzanych. Jej mottem
jest zdanie „When your own initials are
enough” („Wystarczą Twoje inicjały”).
Zgodnie z tym przesłaniem marka do dziś
nie umieszcza na wyrobach swojego logo, co
również jest jej znakiem rozpoznawczym.
Dwa lata temu dom mody Louis Vuitton
zrezygnował z charakterystycznego
symbolu „LV” umieszczanego na jego
słynnych torebkach. Od tego czasu znakiem
rozpoznawczym marki stała się krata
z szachownicy. Podobną decyzję podjął
ostatnio dom mody Yves Saint Laurent, który
zamienił charakterystyczne złote logo „YSL”
na miniaturowy napis z pełnym imieniem
i nazwiskiem projektanta, założyciela marki.
KONSUMENCI LUBIĄ ZAGADKIMarki coraz częściej się wyciszają, niż głośno
krzyczą – to bardzo dobra strategia, ponieważ
przy obecnym nasyceniu i konkurencji
na rynku konsumenci są zmęczeni
marketingowym hałasem. Zwrócenie uwagi
na to, co się mówi, a nie na to, kto mówi,
nie jest łatwym zadaniem. Decydując się
na debranding, należy z pewnością ocenić
lojalność klientów wobec marki. Dzisiejszy
świadomy konsument wie, co wybiera
i kupuje. Ostrożnie podchodzi do produktów
korporacyjnych, coraz częściej wybierając
ofertę mniejszych i lokalnych producentów
i usługodawców. Jednak reklama, która
wymaga od konsumenta połączenia w całość
pewnych faktów, dużo skuteczniej zapada
w jego pamięć. Kolory, ujęcia, światło – to
może naprowadzić na skojarzenie, jeśli
prowadzimy jednolitą komunikację marką.
W tym układzie brak logo właśnie staje się
logo, a wyzwaniem marek jest tworzenie
kampanii w modelu „każdy widzi – każdy wie,
o kogo chodzi”./
Reklama powinna kierować uwagę na
produkty i usługi, wzbudzać w konsumentach
nie tylko potrzebę posiadania, lecz również
zainteresowanie samą jej formą przekazu.
Marketerzy wciąż szukają nowych ścieżek
dotarcia do klienta. Agresywna demonstracja
produktu w reklamie, słaby scenariusz
czy ograni celebryci coraz częściej irytują
odbiorców. Stąd też duże brandy odchodzą
od takiej formy komunikatów, zastępując
je subtelnymi treściami, działaniem na
emocjach.
Powszechnie znany jest klimat
bożonarodzeniowych reklam Coca-Coli, nie
mniej zachwyciły też odbiorców świąteczne
kampanie Sainsbury's i Allegro. Warto też
wspomnieć o ujmujących historiach, jakie
opowiadały w swoich ostatnich spotach marki
TOUS oraz Budweiser. Wyidealizowany
świat w reklamach nie imponuje już
nikomu. Konsumenci, osaczani działaniami
promocyjnymi w telewizji, na outdoorze czy
też w internecie, są coraz bardziej wyczuleni
i odporni na manipulacje reklamodawców.
Czasy, gdy wystarczyło rozpoznawalne logo na
produkcie, również minęły.
EMOCJE NA WAGĘ ZŁOTAWspółczesna reklama powinna budzić
także określone emocje i skojarzenia, które
są niczym innym jak zaprojektowaną
wizją marki. Dzięki niej konsument
ma wejść w jej wyjątkowy świat, który
będzie charakterystyczny i pełen symboli,
rozpoznawalny dla przeciętnego odbiorcy.
Takim wysublimowanym stylem komunikacji
mogą pochwalić się nieliczne brandy, ale
nie tylko te luksusowe. Przykłady można
odnaleźć wśród marek premium, np.: pełen
harmonii i bieli świat czekoladek Rafaello,
radość związana z piciem Coca-Coli czy też
imprezowy klimat kojarzący się z winami
brandu Carlo Rossi. Potrzeba wiedzy, czasu
i dobrej strategii, aby zbudować ponadczasowy
wizerunek marki – dziś np. doskonale wiemy,
jaki kolor ma górny pasek Facebooka, jak
wygląda logo McDonald’sa albo która marka
promuje się sloganem „Just do it”.
KIEDY LOGO PRZESTAJE MIEĆ ZNACZENIEDebranding pozwala określić, jak dobrze
znane są konsumentom marki i ich oferta.
Odbiorca, który widzi ciekawy i tajemniczy
przekaz, zaczyna zabawę w skojarzenia,
ponieważ reklama jest dla niego intrygująca.
Z kolei reklamodawcy próbują dowieść, że
rezygnując z nazwy i logotypu marki, ich
klienci decydują się płacić za jakość ich oferty,
nie za przysłowiową metkę. Przykładem
świetnie obrazującym tę sytuację jest
marka Muji, która pięć lat temu wkroczyła
również na polski rynek. Słowo „muji” to
skrót od japońskiego „MujirushiRyo-hin”,
co w wolnym tłumaczeniu znaczy „wysokiej
jakości produkty bez marki”. Dystrybutor
oferuje wszystko, co potrzebne nam w życiu
codziennym: meble, ubrania, drobne gadżety,
sprzęt AGD, a nawet domy. Produkty są
sygnowane światowej sławy nazwiskami,
jednak przy żadnym z nich nie pojawia się
metka – designerzy pozostają anonimowi.
Cel projektu to zachęcenie do kupowania
rzeczy wystarczających, niezbędnych,
funkcjonalnych. Klienci Muji mają
świadomość, że nabyli bardzo dobry produkt,
i to im wystarcza.
Proces debrandingu można zaobserwować
również wśród marek spożywczych.
Najlepszym przykładem pozbycia się logotypu
z produktu jest akcja „Share a coke” Coca-
Coli (w Polsce „Podziel się radością”). Jej
pomysłodawcy chcieli, aby ludzie zaskakiwali
siebie nawzajem drobnym, lecz miłych gestem,
dlatego na butelkach napoju pojawiły się
popularne polskie imiona. Spoty reklamowe
przepełnione były pozytywnymi emocjami,
uśmiechem, wszechobecną radością. Nawet
po usunięciu z produktu logotypu kształt
butelki i biało-czerwona etykieta były świetnie
kojarzone z Coca-Colą. Sieć McDonald’s
również w jednej ze swoich outdoorowych
kampanii całkowicie zrezygnowała
z logotypu – przedstawione na plakatach
apetyczne zdjęcia burgerów, frytek i lodów
jednoznacznie kojarzyły się konsumentom.
W końcu kanapka BigMac w tej restauracji jest
od lat taka sama.
Czy etykietowanie marki w dzisiejszych czasach jest konieczne? Czy aby
rozpoznać nadawcę reklamy, konsument musi zobaczyć w niej logotyp
producenta? Zapewne większość z Was pamięta dostępną na smartfony aplikację
„Logo Quiz”, w której zadaniem było odgadnięcie nazwy marki na podstawie
widocznego na ekranie telefonu obrazka przedstawiającego jej niekompletne
logo. Większość z nas, zaczynając grę, zapewne nie zdawała sobie sprawy, jak
wiele brandów potrafi skojarzyć, patrząc na obrys logotypu lub dominujący kolor,
detal. Niesamowite – skąd to wszystko wiemy?
/ 77/ 76
głośno wypowiadane, a jakże ważne
w budowaniu dobrych relacji. Client service
ma też zarabiać. A account manager musi być
mistrzem w zarządzaniu projektami, świetnie
dogadywać się z otoczeniem, mieć rozwiniętą
intuicję oraz duże poczucie odpowiedzialności
i humoru.
Tak było dawniej, tak jest dziś i będzie tak
prawdopodobnie zawsze. Specjaliści jak
mantrę powtarzają, że każdy z nas jest
klientem, więc wie, jakie zachowania są
pożądane w obsłudze, a czego nie lubią. Tak,
to poniekąd prawda. Uczestniczymy w wielu
procesach, widzimy zmiany, korzystamy
z rozwoju technologicznego oraz głęboko
tkwimy w nowo definiowanych zachowaniach
konsumenckich (czy tego chcemy, czy nie).
Czasem czujemy się jednak jak w innej bajce,
nie potrafiąc zaadaptować na własny użytek
tego, co się dzieje dookoła nas. Ale przede
wszystkim nie zawsze jesteśmy w stanie
w prosty sposób ogarnąć ilość i szybkość
otaczających nas zmian. Nie zawsze widzimy
cały obrazek, gdyż jest za szeroki, za szybko
się zmienia, migocze.
Nikt też nie stoi nade mną, pilnując terminów,
jakości, spójności. (Wystarczy, że kontroluje
mnie szef wszystkich szefów!) Nikt nie myśli
kompleksowo o biznesie i obsługiwanych
klientach, nie odpowiada na ich potrzeby.
(W sumie trochę szkoda, ale po co to komu,
sam przecież najlepiej o siebie zadbam!)
Nikt nie proponuje nowych rozwiązań
i murowanych hitów sezonu, których i tak nie
ma czasu nawet poznać, a do tego nie nadąża
już za tymi ciągłymi zmianami w marketingu.
(Accouncie – wróóóóóć!)
GRA WARTA ŚWIECZKIZ wielką swobodą ośmielę się przyjąć
założenie, że account manager jest potrzebny
i że dział client service stanowi jednak
centralny punkt funkcjonowania firmy. Ten
punkt może być słaby – wtedy biznes też
taki będzie. Może być mocny i dynamiczny
– mamy wówczas sporą szansę na sukces,
nawet jeśli zdarza się zawodzić innym
działom w firmie, co prowadzi najczęściej do
kryzysów wewnętrznych. Client service może
też przespać swój czas na zmiany. W tym
przypadku, nawet jeśli dziś jest dobrze, to za
kilka lat ciężko będzie wyjść z tarapatów.
Zatem – do dzieła! Warto włożyć wiele
pracy w budowę działu obsługi klienta,
nowoczesnego, dopasowanego do
współczesnych realiów oraz wybiegającego
naprzeciw zmianom. Co do zasady i podstaw,
definicja client service obowiązująca w agencji
reklamowej pozostaje niezmienna od lat.
Trochę tak jak w przypadku sprzedaży. Sedno
pozostaje bez zmian. Wiadomo jednak, że
w handlu zmienia się otoczenie, zachowania
klientów, akcenty, kierunki, treść i forma
przekazu. Jednym słowem: prawie wszystko.
Bazowe zadania nałożone na accountów
są jasne. Dział obsługi klienta ma
bezproblemowo realizować powierzone
im projekty. Pracować z uwzględnieniem
najwyższej jakości oraz przy zachowaniu
odpowiednich standardów. Nie mnożyć
problemy, ale je rozwiązywać, najlepiej zanim
się pojawią. Wspierać klienta w realizacji
jego celów. Odpowiadać na jego potrzeby,
zarówno te biznesowe, jak i te nie zawsze
Client service centralnym punktem funkcjonowania firmyPotrzeba, mrzonka czy fikcja?
MAŁGORZATA BUSZ HEAD OF CLIENT SERVICE
Wyobraźmy sobie naszą branżę bez zawodu account managera. (No, same
plusy, jak nic!) Nikt nie przeszkadza w bezpośrednim kontakcie ze strategią,
kreacją czy innym działem w agencji. (Jaka oszczędność czasu!) Nikt nie
wymaga żadnych papierków, briefów, analiz, podpisów, harmonogramów
etc. (Przecież biurokracja dawno wyszła już z mody!) Nikt nie mówi o braku
efektywności, o innych możliwościach realizacji projektu itp. (Przecież
wszystko i tak mam już wewnętrznie klepnięte!)…
/ 79/ 78
rynku, a zwłaszcza zachowań konsumentów
oraz szycie dedykowanych im rozwiązań,
perfekcyjnie targetowanych do odbiorców
klienta, moderowanych nawet na poziomie
życia codziennego.
ACCOUNT MANAGER „PRZEWODNIKIEM”Przed agencjami i działami obsługi klienta
w szczególności poprzeczka stawiana jest
pełnienie funkcji „przewodnika” po świecie
marketingu, reklamy, komunikacji społecznej,
psychologii i… technologii. Będzie musiał
sprostać wielokanałowości, wielowątkowości
i wielopoziomowości komunikacji
z konsumentami i dostarczać klientom
najlepszych rozwiązań.
Agencje będą musiały się nastawić na bardzo
głęboką eksplorację i zrozumienie swojego
klienta oraz dostarczanie mu rozwiązań,
których w tej chwili mogą nawet nie mieć
w obszarze swoich kompetencji. Bardzo
mocno będzie się rozwijała funkcja doradcza,
analityczna agencji. Za jakiś czas (jeśli nie już)
nie będzie miejsca na realizację precyzyjnie
określonych w briefie przez klienta zadań
wyłącznie w obszarze od A do B. Czyli,
najprościej mówiąc, kończy się era zleceń
typu: „Robimy kampanię outdoorową”,
„Robimy kampanię w necie”, „Robimy spot
telewizyjny”. Już w tej chwili obserwujemy
przecież, jak zmieniają się briefy, a co za tym
idzie – potrzeby firm. Coraz więcej briefów
– poza tym, że określają one oczywiście
standardy typu „po co, do kogo, kiedy,
dlaczego” – zostawia sporo wolnej przestrzeni
dla agencji w kwestii rekomendacji i doboru
najkorzystniejszych rozwiązań.
Jak agencje przygotowują się (przygotowały
lub przygotują – wybór czasu zależy od
poziomu ich świadomości) do nowej
rzeczywistości, to już zupełnie inna
kwestia. Czy poprzez rozwój kompetencji
pracowników działu client service, czy
poprzez budowę zespołów projektowych,
wzmocnienie działów merytorycznych,
generalną reorganizację firmy, specjalizacje,
spółki córki lub przejęcia innych – sposobów
jest bardzo dużo. Jednak najważniejsze jest
nabycie świadomości nieuchronności zmian
i przygotowanie agencji na te, które już się
dzieją, zaś samego działu client service – na
największą chyba w historii rewoltę. Bo jakby
jednak nie patrzeć, zawsze w środku będzie
account, od którego będzie bardzo wiele
zależało. /
Tak samo jest w marketingu. Do oswojonych
(i patrząc z perspektywy czasu ograniczonych)
metod działania wtargnęła bardzo
dynamiczna zmienna, która definiuje również
to, jak działy obsługi klienta w agencjach
będą się zmieniały. Trudno się więc dziwić,
że działy marketingu w coraz szerszym
zakresie potrzebują wsparcia przewodników
w tej szybko zmieniającej się rzeczywistości,
bardzo wysoko. Każdy z nas musi nauczyć
się nadstawiać ucho, tak by słyszeć nie
tylko klienta, ale o wiele więcej – również
rynek i konsumentów. W tym kontekście
wątek dobrej komunikacji rozrasta się na
kolejne terytoria. W podstawie działania
accountów nadal królować będzie nie tylko
relacja z klientem, ale przede wszystkim jej
skuteczność (siła), którą uda się wypracować,
a nie „jedynie” sprawnych realizatorów.
Coraz mniejszy nacisk kładzie się na
jednokierunkową komunikację, a co za tym
idzie: zależność w postaci „proste zlecenie
– prosta realizacja”. Coraz rzadziej pojawiają
się jasno zdefiniowane zlecenia typu:
„Robimy kampanię telewizyjną. Potrzebny
będzie mediaplan i spot”. Większy nacisk
kładzie się na rozumienie i tłumaczenie
jeśli w pełni przyswoimy nowe zasady
rządzące dzisiejszym marketingiem
i w skuteczny sposób podamy je na tacy
marketerom.
Account w przyszłości oczywiście dalej
będzie spajać procesy jako product manager
i realizować swoje działania tak jak do
tej pory. Ale w moim przekonaniu jego
podstawową kompetencją za jakiś czas będzie
/ 81/ 80
account jest w stanie zbudować swoją silną
markę? Do pewnego stopnia, oczywiście.
Gdzie leży zatem rozwiązanie?
Spróbujmy postawić na szczerość. Zarówno
w relacjach wewnątrz, jak i na zewnątrz
firmy. Klient idealny doceni informację
o możliwości oddania projektu w innym, niż
zakładano, terminie. Z kolei klient „mniej
idealny” nie będzie zadowolony z tego faktu,
ale za to będzie miał wiedzę i pewnie… też,
prędzej czy później, to doceni. Odwaga
w przekazywaniu rzeczy niełatwych nie jest
cechą wrodzoną. Rzeczowe i pozbawione
emocji komunikowanie problemów jest
umiejętnością, którą dzięki systematycznej
Ludziom bardzo często wydaje się, że
budowanie marki polega na kreowaniu
i wymyślaniu. A to właśnie zupełnie nie o to
chodzi. Zasadniczo w personal brandingu
chodzi o to, by w rzetelny i autentyczny
sposób komunikować unikatowe i wyjątkowe
wartości marki – reprezentujące ją osoby.
Oczywiście, mając na uwadze to, że w erze
mediów społecznościowych nie ma już
podziału na to, co prywatne, i na to, co
zawodowe. Nasza historia buduje się zawsze
i wszędzie: na bazie tego, co mówią o nas
znajomi (bądź nie) lub współpracownicy,
na bazie bezpośrednich relacji ze
współpracownikami i klientami itd.
SZCZEROŚĆ NA WAGĘ ZŁOTAW rzeczywistości współpraca i partnerskie
relacje z klientem nie polegają na ciągłym
zapewnianiu go, że „wszystko idzie
świetnie”, a „projekt zostanie oddany zgodnie
z planem”, gdy nie mamy co do tego pewności.
Na fundamentach takiej komunikacji
wypozycjonowanie swojej osobistej marki jako
godnej zaufania, szczerej i – co najważniejsze
– kompetentnej może okazać się zadaniem
karkołomnym lub wręcz niemożliwym.
Nie trzeba tłumaczyć, jak funkcjonują
współczesne agencje – nie zawsze do kwestii
dotrzymania „deadline’u” podchodzi się tak,
jakby naprawdę chodziło o śmierć i życie. Czy
w takiej sytuacji i przy takiej specyfice działań
Jak Cię widzą, tak Cię piszą O marce osobistej accounta
w relacjach na linii klient–agencja
O budowaniu marki – firmy, instytucji czy agencji – mówi się ostatnio bardzo dużo.
W branżowych opracowaniach zazwyczaj stawia się ją obok takich wielkich słów, jak: strategia,
wizja czy tożsamość. Zdecydowanie rzadziej o budowaniu pozycji firmy mówi się w kontekście
jej relacji z kontrahentami na linii account–klienci. Wizerunek agencji w codziennych relacjach
z odbiorcami można budować zasadniczo na dwa sposoby: spontanicznie lub świadomie. Proces
ten można zaprojektować bądź nie, ale i tak na pewno będzie on miał miejsce. Jak ważna w tym
procesie jest osobista marka accounta? Niemalże najistotniejsza.
NATALIA JANISZEWSKAACCOUNT MANAGER
/ 83/ 82
dosyć wysoko. Czy jego pracodawca ma więc
jakiekolwiek powody do niepokoju? Owszem,
może. Personal branding jest w Polsce
na tyle raczkującą dziedziną, że wielu
szefów jeszcze nie dostrzega ogromnego
jej potencjału, bardzo często bowiem
nie jest ona uwzględniania jako element
polityki pracowniczej. Dla firm, których
elementem strategicznym jest filozofia „cięcia
budżetów” i zatrudniania pracowników „po
kosztach”, dobrze wypozycjonowana marka
osobista może wydawać się zagrożeniem:
bo tak „dopracowany” pracownik kojarzy
się z wysokim wynagrodzeniem, jest
bowiem konkurencyjny i w każdej chwili
może zechcieć odejść. Dla instytucji, które
stawiają na rozwój firmy i jej kadry, będzie
to na pewno doskonała inwestycja na
przyszłość. Posiadanie w swoich szeregach
osoby uchodzącej za kompetentną, solidną
i skrupulatną to prawdziwa wizytówka firmy.
…I FIRMA JAKO MARKANa początku 2016 roku w Mind Progress
Group przeprowadzono wywiady z klientami,
podczas których każdemu z nich zadano
pytanie: „Jaką osobą według Państwa byłaby
marka Mind Progress?”. W zdecydowanej
większości kontrahenci wskazywali na
cechy bądź bezpośrednio na personalia
osób z naszej firmy, z którymi pozostają
w codziennym kontakcie. Byli to więc,
w zależności od specyfiki prowadzonych
pracy można nabyć. To kolejny punkt na plus
dla osobistej marki accounta. Z czasem, kiedy
działa on naprawdę świadomie, wówczas to
inni stają się poniekąd ambasadorami jego
marki – zaczynają o nim dobrze mówić i pisać.
I to jest właśnie ten moment, który można
uznać za sukces.
ACCOUNT JAKO MARKA…Załóżmy, że udało nam się wypracować
sytuację idealną: w relacjach z klientami
account jest postrzegany jako kompetentny,
solidny, terminowy. Za swoją pracę jest
chwalony nie tylko wewnątrz organizacji, ale
jego starania doceniane są także na zewnątrz.
Można więc założyć, że w sferze zawodowej
jego osobista marka pozycjonowana jest
działań, szefowie konkretnych działów,
handlowcy lub accounci. Nie sposób oprzeć
się także wrażeniu, że ci klienci, którzy
określali ogólne cechy „osoby” Mind Progress,
nawiązywali bezpośrednio do cech, które
przypisać można także pracownikom agencji
– dokładnie tym, z którymi mieli w czasie
współpracy największą styczność. Można
zatem założyć, że kontrahent o całej agencji
myśli dokładnie to samo, co o jej pracowniku,
z którym styka się na co dzień. Dobre
i zdrowe relacje na każdym etapie współpracy
są więc wartością nie do przecenienia. To
właśnie dzięki nim klient bardziej lub mniej
świadomie będzie upewniać się, że wybór tej,
a nie innej agencji był jego najlepszą decyzją. /
/ 85/ 84
powinno również „fajnie” wyglądać, zgodnie
z gustem zamawiającego. Odpowiednio
zaprojektowane ma być też kompatybilne ze
wszystkimi możliwymi mediami i być zgodne
z opracowanymi zasadami użycia znaku.
„SYN STRYJA MOJEJ SZWAGIERKI KIEDYŚ ZROBIŁ ŁADNE” Dość częstym przykładem jest zlecanie
zaprojektowania logotypu komuś z rodziny
lub przyjacielowi, który hobbystycznie
zajmuje się grafiką. Tego rodzaju przysługi
zdecydowanie są częste i miłe – zwłaszcza
biorąc pod uwagę fakt konkurencyjności
cenowej na rynku takiej usługi. Nie ma
w tym nic złego, pod warunkiem że jesteśmy
gotowi na przyjęcie okraszonego sporą liczbą
błędów projektu, którym będziemy następnie
sygnować naszą markę.
–„czerwona lampka” powinna nam się zapalić
zarówno wtedy, gdy nie mamy wglądu do
dorobku potencjalnego wykonawcy, jak
i kiedy komunikacja z nim jest utrudniona
i do tego brakuje nam pozytywnych opinii
o świadczonych przez niego usługach.
Strzeżcie się wykonawców, którzy wzbudzają
niepewność i brak zaufania.
TRENDY I MODATrendy przychodzą i odchodzą. Dobrze
zaprojektowane logo powinno być
ponadczasowe. Gradienty i błyski w znaku
sprawdzały się jeszcze dwa lata temu – teraz
mówi się o nich w kategorii przedawnienia
stylistycznego, bo obecnie utrzymuje się trend
minimalizmu. Layout strony internetowej
czy linię graficzną kreacji kampanii można
zaktualizować/odświeżyć. Natomiast
Wiadomo, z dobrym logo jest jak z ładną
twarzą – ludzie po prostu je zauważą. Jednak
stworzenie firmowego logotypu – jeśli nie
poznasz podstaw kreacji takiego elementu
– może nie przynieść pożądanych efektów,
a wręcz narazi przedsiębiorstwo na zbędne
koszty i frustracje związane z brakiem
satysfakcji z uzyskanego efektu. Poniżej
przedstawiam najczęściej popełniane błędy
przedsiębiorców w tym aspekcie.
„ZROBIĘ SOBIE SAM”Będąc przedsiębiorcą, często chcemy
wszystko zrobić samodzielnie. Jednak gdy
nie mamy wiedzy na temat projektowania
znaków ani narzędzi, które umożliwiają
realizację takiego pomysłu, to niestety
ryzykujemy zaprezentowaniem klientom
słabego logo. Logo, które nie tylko wygląda
ZAKUP GOTOWYCH ZNAKÓWW gotowe znaki można zaopatrzyć się
w bankach zdjęć i grafik. Gotowe logo można
kupić już nawet za 20 złotych. To rozwiązanie
jest z pewnością ekonomiczne, ale niesie ze
sobą niestety spore prawdopodobieństwo, że
tego samego znaku będzie używać również
ogrom innych osób i w kraju, i za granicą.
Warto więc zastanowić się, czy taki znak
nam wystarczy czy jednak potrzebujemy
unikalnego i dopasowanego do naszej
działalności logo, które będzie chronione
autorskimi prawami majątkowymi.
FIRMA WIDMODecydujemy się powierzyć wykonanie
logotypu specjaliście. Ale gdzie znaleźć
odpowiedniego eksperta i być jednocześnie
pewnym, że projekt zostanie wykonany
amatorsko, ale którego też nie będzie
można wykorzystać w poszczególnych
kanałach komunikacji. W tej sytuacji często
zastępczo wykorzystywanymi i darmowymi
narzędziami są tzw. logogeneratory, czyli
aplikacje mające na celu pomóc każdemu
z nas w łatwy i szybki sposób stworzyć logo
samodzielnie. Co prawda są darmowe,
ale jednak też mocno ograniczone pod
kątem posiadanych funkcji i niestety nie
są w stanie spełnić podstawowych założeń
takiego projektu. Pamiętajmy, że znak
marki pokazywany będzie nie tylko na
stronie internetowej czy wizytówce. A co
w przypadku, gdy zechcemy wydrukować
logo na szklanych drzwiach lub torbach
sitodrukowych? Albo użyć go w wideo?
Owszem, odpowiednio zaprojektowane logo
profesjonalnie? Usługa projektowania nie
różni się wiele od pozostałych. Najważniejsze
jest doświadczenie projektanta, studia
graficznego lub agencji reklamowej, której
zlecamy projekt. Sprawdzimy to, analizując
portfolio dotychczasowego dorobku
zleceniobiorcy. Zgromadzone w dorobku
projekty pokażą nam, czy oferowane
stylistyka i jakość odzwierciedlają to, czego
możemy spodziewać w efekcie końcowym
w naszym przypadku. Oprócz portfolio ważna
jest również jakość obsługi. Odpowiednie
informowanie o przebiegu całego procesu,
udzielanie wszystkich odpowiedzi na zadane
pytania, wyjaśnianie wszystkich niejasności.
Dostępne opinie na temat wykonawcy,
rekomendacje i polecenia będą kropką nad „i”
wieńczącą wybór. Reasumując
7 najczęstszych błędów w projektowaniu logo dla nowej firmyBez względu na to, czy dopiero zakładasz swoją działalność, czy jesteś już
właścicielem prosperującego biznesu – każda firma potrzebuje profesjonalnej
identyfikacji wizualnej, która pozwoli odpowiednio zaprezentować jej wizerunek
przed swoimi klientami.
/ 87/ 86
KATARZYNA KACZYŃSKAGRAPHIC DESIGNER
LOGO
coraz bardziej powszechne. Kopiowanie jest
nie tylko nieetyczne, ale również karalne.
Zamawiając projekt znaku u wykonawcy,
należy pamiętać również o tym aspekcie
prawnym, jakim jest nabycie do niego praw.
Bo przecież głównym zadaniem logo jest
zarabiać, a nie narażać firmę na koszty./
logo jest nienaruszalne. Nie możemy go
„unowocześnić”. Aby to zrobić, należy
przeprowadzić cały proces zmian od podstaw
oraz rebranding marki, co w ostateczności
narazi nas na spore koszty.
PRZEKOMBINOWANIECzęstym błędem jest też przesadzanie z liczbą
detali w logo. A przecież dobre logo oferuje coś
wyjątkowego bez konieczności przesadzania
w samej formie. Dobry znak cechuje się
prostotą, co gwarantuje wszechstronność
przekazu i jego zapamiętanie. Ten sam znak
powinien spełniać swoją funkcję m.in. na
stronie internetowej, gdy czytamy artykuły do
porannej kawy i mamy czas dokładnie mu się
przyjrzeć. Ale powinien wpadać w oko także
umieszczony na billboardzie reklamowym,
który mijamy podczas jazdy samochodem
z prędkością 80 km/h, a on ma wtedy szansę
jedynie „mignąć” nam przed oczami.
KOPIOWANIE Jest spora różnica między inspirowaniem się
cudzą pracą a kopiowaniem jej. Kopiowanie
jest największym błędem i niestety staje się
/ 89/ 88
Do odważnych świat należy, czyli jak wykorzystaćoryginalny koncept w budowaniu marki restauracji
EWA KUDLIŃSKA JUNIOR PUBLIC RELATIONS
& ADVERTISING SPECIALIST
/ 90
Food Art Gallery ma również – a może
przede wszystkim – wiele do zaoferowania
pod względem kulinarnym. Restauracja
stawia na sezonowość oraz korzystanie
z polskich produktów, co idealnie wpisuje się
w założenia popularnej idei slow food. Coraz
więcej Polaków podczas wizyty w restauracji
interesuje się tym, skąd pochodzą
poszczególne składniki ich dania. Food Art
Gallery chętnie dzieli się informacją na temat
lokalnych dostawców, z którymi współpracuje,
i produktów, których używa szef kuchni.
To buduje jej wiarygodność i pokazuje, że
restauracja nie ma nic do ukrycia.
Restauracja dołączyła również do programu
„Menu bez glutenu” stworzonego przez
Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na
Diecie Bezglutenowej. Jest to kolejny przykład
właściwego rozpoznania potrzeb swoich gości
i wyjście im naprzeciw. W Polsce w szybkim
tempie rośnie liczba osób, które z powodów
zdrowotnych muszą unikać glutenu. Jedzenie
poza domem stanowi dla nich ogromny
problem, znacznie utrudniający ich codzienne
życie. Food Art Gallery zwróciło uwagę na
potrzeby tych osób, czego wyrazem jest
uzyskanie certyfikatu „Menu bez glutenu”,
będącego potwierdzeniem, że w tej restauracji
można bezpiecznie zjeść bezglutenowy posiłek.
POLAK CIEKAWY SMAKÓWKulinarny potencjał Polski widać choćby
po licznie rozwijających się ciekawych
inicjatywach i festiwalach z jedzeniem w roli
głównej. Wymienić tu można wrocławską
fundację Food Think Tank, ogólnopolski
festiwal restauracji Restaurant Week czy
popularne ostatnio festiwale food trucków.
Dużym zainteresowaniem cieszą się też blogi
kulinarne, a ich autorzy nierzadko tworzą
wspólnie magazyny, jak dolnośląski „Kocioł”
czy małopolski „Apetyt”, a nawet wydają
książki. W telewizji dużą oglądalność mają
różnego rodzaju programu kulinarne, które
wręcz przybrały rozrywkową formę. Powstały
nawet całkowicie dedykowane kulinariom
kanał telewizyjny Kuchnia+ czy stacja radiowa
Jem Radio.
Niemały udział w rozwoju polskiej
gastronomii mają również restauracje.
Na kulinarnej mapie Polski nie brakuje
interesujących lokali, które swoją markę
postanowiły oprzeć na oryginalnym
koncepcie. Ich właściciele realizują odważne
pomysły, które zrodziły się na bazie
obserwacji zachodzących zmian i nowych
zjawisk, nierzadko mocno widocznych za
granicą, o których w Polsce dopiero zaczyna
się głośno mówić. Równie ważny udział
w budowie tych konceptów ma odkrycie
prawdziwych potrzeb gości i wychodzenie im
naprzeciw. Niemałe znaczenie ma ponadto
wykorzystywanie nowoczesnych narzędzi
komunikacji. Skuteczność tych elementów
w budowie silnej marki potwierdzają poniższe
przykłady restauracji, które niejako stały się
pionierami w polskiej gastronomii.
SZTUKA NA ŚCIANIE I NA TALERZU„Sztuka tworzenia” to hasło przewodnie
wrocławskiej Food Art Gallery, będącej
połączeniem luksusowej restauracji z galerią
sztuki współczesnej. Ściany tego lokalu
zdobią obrazy lokalnych twórców. Prace
podczas wizyty w restauracji można nie
tylko podziwiać, ale również zakupić. Ten
dość zaskakujący koncept jest odpowiedzią
na rosnące zainteresowanie sztuką jako
przedmiotem inwestycji. Okazuje się, że
coraz więcej Polaków kupuje obrazy nie tylko
ze względów estetycznych, ale również jako
zabezpieczenie finansowe. Food Art Gallery
wyszło z inicjatywą cyklu edukacyjnego
poświęconego sztuce współczesnej pod
hasłem „Lunch ze Sztuką”. Celem spotkań jest
pokazanie, w jaki sposób działa rynek sztuki
oraz jak krok po kroku zbudować własną
kolekcję obrazów.
/ 93/ 92
Food
Art
Gal
lery
Wat
er &
Win
e
Wer
anda
Caff
e
Wer
anda
Lun
ch &
Win
e
Ziel
ona
Wer
anda
Jak wynika z raportu „Polska na talerzu 2015” przygotowanego przez MAKRO Cash&Carry, 15% Polaków
regularnie jada poza domem, a 21% poza domem jada przynajmniej jeden-trzy razy w miesiącu. Co
ciekawe, niemal równie często stołujemy się w mieście w ciągu tygodnia (35%), jak i w weekendy
(31%). Z kolei 67% badanych deklaruje, że często gotuje dla przyjemności. To pokazuje, jak zmienia
się podejście Polaków do jedzenia. Coraz chętniej odwiedzamy restauracje, a fakt, że jadamy poza
domem nie tylko w weekendy, pokazuje, że nie jest to tylko sposób na celebrowanie specjalnych
okazji, lecz nabiera to bardziej codziennego wymiaru. Polacy coraz chętniej eksperymentują w kuchni
i otwierają się na nowe smaki.
To nie jedyne wyróżniki Water&Wine.
Restauracja aranżuje również serię
warsztatów dla blogerów i dziennikarzy,
podczas których szef kuchni pokazuje,
w jaki sposób można przygotować smaczne
potrawy z ograniczoną ilością soli. Warsztaty
te stanowią element strategii komunikacji
Cisowianki, jaką jest akcja „Cisowianka.
Gotujmy zdrowo – mniej soli”. W jej
ramach marka prowadzi również portal
Gotujmyzdrowo.pl, na którym prezentowane
są przepisy bez soli. Akcja Cisowianki
ma na celu edukować Polaków, że sól
z powodzeniem można zastąpić innymi
przyprawami, dzięki czemu potrawy nie
stracą na smaku, za to będą o wiele zdrowsze.
Cisowianka nie bez powodu postawiła sobie
za cel „odczarowanie” soli. Marka podkreśla
bowiem, że jej woda zawiera ograniczoną
ilość sodu, który znajduje się przede
wszystkim w tej popularnej przyprawie.
AUTENTYCZNOŚĆ PRZEDE WSZYSTKIMSilna marka restauracji oparta na
nietypowym koncepcie pozwala wyróżnić się
w morzu wciąż powstających nowych lokali.
Wymienione wyżej przykłady pokazują, że
możliwości w tym zakresie zdają się być
nieskończone, a jedynym ograniczeniem
jest wyobraźnia. Szukając inspiracji, warto
sięgnąć po różne trendy – zarówno kulinarne
(takie jak slow food, zdrowe odżywianie się
czy dieta bezglutenowa), jak i te z zakresu
komunikacji marketingowej, np. content
marketing. Należy jednak pamiętać, że
ciekawy wyróżnik powinien wynikać z czegoś
więcej niż chęci bycia modnym. O sile marki
stanowi jej autentyczność oraz szczerość
w komunikacji ze swoimi odbiorcami. Brak
tego solidnego fundamentu sprawi, że
restauracja szybko straci zaufanie swoich
gości. Zaś oryginalny koncept zbudowany
właśnie na autentyczności sprawia, że wizyta
Woda Cisowianka naturalnie króluje również
w karcie Water&Wine, co potwierdza, że w tej
restauracji stawia się przede wszystkim na
zdrowe odżywianie.
WIELE OBLICZY WERANDYWeranda Family to sieć lokali znajdujących
się w różnych zakątkach Poznania. Choć
łączy je wspólny szyld, to każde z tych miejsc
charakteryzuje się jednocześnie odmiennym
motywem przewodnim. I tak mamy Weranda
Caffe – niewielką, przytulną kawiarnię,
przypominającą werandę wiejskiego domku.
Wnętrze Zielonej Werandy przywodzi na
myśl wiosenny ogród, z kolei Werandy
Lunch & Wine – tętniącą życiem nowojorską
restaurację. Ponadto w ciepłych, letnich
miesiącach w parku przy Starym Browarze
otwiera się Weranda Take Away, w którym
serwowane są pyszne przekąski oraz
orzeźwiające koktajle, drinki i lemoniady.
Tym, co łączy wszystkie te lokale, jest
TYLKO DLA WTAJEMNICZONYCHWater&Wine to restauracja, w której nie da
się zarezerwować stolika – nawet tydzień,
miesiąc czy choćby rok wcześniej. Lokal
należy bowiem do rozlewni naturalnej wody
mineralnej Cisowianka, znajdującej się pod
Nałęczowem. Wstęp do restauracji mają
tylko specjalni goście firmy oraz pracownicy.
W ramach przerwy na lunch mogą skosztować
serwowanych tutaj wykwintnych dań, a przy
okazji zrelaksować się, podziwiając widoki
na ogród, staw i winnicę. To z jednej strony
pozwala budować restauracji wizerunek
luksusu, który nie jest dostępny dla
każdego. Z drugiej – stanowi ważny element
w komunikacji employer brandingowej
Cisowianki – w końcu jaka inna firma może
pochwalić się restauracją z wykwintną
kuchnią skierowaną specjalnie dla jej
pracowników?
niezwykły wystrój, pełen zieleni, kwiatów
i oryginalnych dekoracji. Wnętrza restauracji
Weranda przechodzą metamorfozę kilka razy
do roku wraz ze zmieniającą się na dworze
aurą.
Interesujący jest nie tylko wystrój lokali sam
w sobie, ale również sposób, w jaki Weranda
komunikuje się ze swoimi fanami. Marka
stawia przede wszystkim na treści wizualne,
co wydaje się idealnie sprawdzać w przypadku
tego typu konceptu. Pięknie zrobione zdjęcia
oraz filmiki wideo najlepiej oddają unikalny
klimat restauracji czy smakowicie wyglądające
potrawy. Weranda korzysta skutecznie
z mediów społecznościowych, w których dzieli
się nie tylko zdjęciami wnętrz czy potraw, ale
również pokazuje swoich pracowników lub
sceny „zza kulis”, np. tworzenia kolejnego
projektu Werandy czy zagranicznych podróży.
To stwarza poczucie bliskości i sprawia, że
marka staje się autentyczna i wiarygodna.
/ 95/ 94
w lokalu staje się czymś więcej niż tylko
zjedzeniem w tym miejscu zwyczajnego
posiłku – to doświadczenie, które na długo
zapada w pamięć.
CLIENT SERVICE CENTRALNYM PUNKTEM FUNKCJONOWANIA FIRMY. POTRZEBA, MRZONKA CZY FIKCJA?Wyobraźmy sobie naszą branżę bez zawodu
account managera. (No, same plusy, jak
nic!) Nikt nie przeszkadza w bezpośrednim
kontakcie ze strategią, kreacją czy innym
działem w agencji. (Jaka oszczędność czasu!)
Nikt nie wymaga żadnych papierków,
briefów, analiz, podpisów, harmonogramów
etc. (Przecież biurokracja dawno wyszła już
z mody!) Nikt nie mówi o braku efektywności,
o innych możliwościach realizacji projektu
itp. (Przecież wszystko i tak mam już
wewnętrznie klepnięte!)…/