Łódź u Fly? 12 2013

76
MAGAZYN PORTU LOTNICZEGO ŁÓDŹ IM. WŁADYSŁAWA REYMONTA GRUDZIEŃ/DECEMBER, 12 (34) / 2013 WWW.LODZUFLY.COM WOJCIECH TREMISZEWSKI Liczy się flow POBIERZ NA LOTNISKU LODZAIRPORT

description

 

Transcript of Łódź u Fly? 12 2013

Page 1: Łódź u Fly? 12 2013

MAGAZYN PORTU LOTNICZEGO ŁÓDŹ IM. WŁADYSŁAWA REYMONTA

GRUDZIEŃ/DECEMBER, 12 (34) / 2013

WWW.LODZUFLY.COM

WOJCIECHTREMISZEWSKI

Liczy się flowPOBIERZ

NA LOTNISKULODZAIRPORT

Page 2: Łódź u Fly? 12 2013
Page 3: Łódź u Fly? 12 2013
Page 4: Łódź u Fly? 12 2013

CO

W N

UM

ERZE

/t

his

issu

e0

4

ul. Kościuszki 6181-703 Sopote-mail: [email protected].: 58 719 23 25fax: 58 719 39 20

Redaktor Prowadzący:Jakub Milszewski

Grafik:Justyna Cychowska

ul. gen. S. Maczka 3594-328 Łódźwww.lotnisko.lodz.plwww.facebook.com/PortLotniczyLodz

WYDAWCA/Publisher

NA ZLECENIE/At request PARTNERZY/Partners

Tłumaczenie:Aleksandra Gazda

Zespół redakcyjny:Agata Braun, Mateusz Kołos, Kajetan Kusina, Katarzyna Szewczyk

Wydawca:Marcin Ranuszkiewicz

Dyrektor ds. reklamy:Magdalena Słomka

Projekty biznesowe:Łukasz Tamkun

Zdjęcie na okładce: Sylwester Ciszek

Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i ma-teriałów redakcyjnych oraz nie ponosi odpowiedzial-ności za treść nadesłanych ogłoszeń reklamowych. Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania i skracania tekstów.

6 . ROZMOWA: Wojciech Tremiszewski: Liczy się flow

Talk: Wojciech Tremiszewski: The flow matters

12. PODRÓŻE: Misja: narty

Travel: Mission: skiing

18. OBLICZA MIASTA : Pół Afryki w Łodzi

Faces of the city: Half of Africa in Łódź

22. PODRÓŻE: Najdziwniejsze państwo świata

Travel: The most peculiar country of the world

30. ROZMOWA: Pierwiastek L.Stadt

Talk: L.Stadt element

34. OBLICZA MIASTA: Mocni w biznesie

Faces of the city: The strong in business

39. BLOOMBERG BUSINESSWEEK POLSKA

47. NEW LOOK BY DOUGLAS

57. MALEMEN W CHMURACH

65.STAŁY DODATEK PORTU LOTNICZEGO

Airport Regular Section

Page 5: Łódź u Fly? 12 2013

CO

W N

UM

ERZE

th

is is

sue

03

Page 6: Łódź u Fly? 12 2013

RO

ZMO

WA

Ta

lk0

6 Liczy się flowPomiędzy kolejnym występem z kabaretem Limo a nagraniami programu „I kto to mówi?” Wojciech Tremiszewski puszcza swoim synom rocka. Za kilka lat zacznie z nimi grać w koszykówkę. Jak to się stało, że wylądował w kabarecie, chociaż pali kawały? Jak odnajduje się w telewizji? Sam Wam o tym opowie.

Page 7: Łódź u Fly? 12 2013

RO

ZMO

WA

Ta

lk0

7

Byłeś grzecznym dzieckiem?(śmiech) Tak, raczej tak. Miewałem swoje urwisowskie momenty, ale byłem grzecz-nym dzieckiem. Ku uciesze moich rodzi-ców wybrałem drogę jasności i światła.

Jaka to była droga?To nie tak, że przynosiłem kwiaty i ryso-wałem laurki. Chodziło raczej o nierobie-nie syfu... Chociaż nie wiem, czy byłem taki grzeczny. W szkole miałem piątki, ale całe wieczory siedziałem na podwórku i spóźniałem się do domu.

Nie wybijałeś szyb?Wybijałem. Mieliśmy taką głupią zabawę. Graliśmy w piłkę na boisku szkolnym, w wakacje właściwie codziennie. I jak ktoś krzyczał „norki” to każdy piłkarz miał za zadanie zbiec z boiska, chwy-cić kamień i rzucić w stronę szkoły. Po jednym takim sezonie szkoła wyglądała jak po wojnie.

Nie ciągnęło Cię do Warszawy albo Łodzi? Tam są filmówki, szkoły teatral-ne...Nie ciągnęło mnie donikąd. W Gdańsku jest woda, są lasy. O filmówce rozmyśla-łem, ale się rozmyśliłem. Wykonałem też dwie próby zdawania do szkoły teatral-nej w Warszawie, ale się nie powiodły. W Gdańsku tak czy owak grałem i reżyserowałem w Wybrzeżaku, takim offowym teatrze, bardzo wtedy prężnie działającym, więc nie brakowało mi kontaktu z teatrem. Uciekając od wojska poszedłem na polonistykę i tak zostało. Po dwóch nieudanych próbach ze szkołą teatralną nie jarało mnie podchodzenie do tego po raz trzeci.

A kiedy graliście w dzieciństwie w piłę na boisku szkolnym to uchodzi-łeś za zabawnego?

Niespecjalnie. Ja nie jestem prywatnie żadnym królem imprezy.

Każda osoba występująca w kabare-cie mówiła mi to o sobie.Chyba nie gadałeś z Abelardem Gizą. Ja się wygłupiam, ale dość niszowo. Uwiel-biam Monty Pythona, oni są owszem popularni, ale ich poczucie humoru jest niszowe. Kocham też slapstick – jak ktoś się potknie, czy wywróci, czy zderzy z czymś, to płaczę ze śmiechu.

Do muzyki Cię nie ciągnęło?To jest niezrealizowane marzenie. Nie nauczyłem się nigdy na niczym grać. Jestem leniem. Śpiewać też nie potrafię, zresztą śpiewanie mnie najmniej kręciło. Instrument – to jest to. Tylko nie mo-głem się zdecydować: gitara, bas, perka, trąba. Zostało tak, że jestem melomanem i to mi wystarcza. Mam dość gęste życie sceniczne, więc gdybym teraz stwier-dził „okej, Wojtas, czas żeby się trochę popieścić, kup se gitarę i naucz się grać”, to musiałbym porozpychać łokciami czas i poucinać sporo rzeczy, które są w „dzia-niu się”. A jestem młodym ojcem dwójki knypków, więc te rozpychanki są coraz trudniejsze.

Ta muzykalność pomaga Ci na scenie?Jestem przekonany, że tak. Za swoim wielkim muzycznym guru Frankiem Zappą uważam, że obligatoryjne zajęcia ze słuchania muzyki od małego, to byłoby coś bardzo dobrego dla obywateli. W muzie jest coś takiego, że jeśli się jej oddać w całości, to ona się potem odbija pozytywną czkawką w bardzo różnych sytuacjach. Nie tylko na scenie, ale w sy-tuacjach społecznych.

Dzieciom też puszczasz? Pewnie, że tak.

Czym je edukujesz? Puszczasz im Floydów?Edukuję je wszystkim, co mam. Pusz-czam im Floydów, Nirvanę, Bowiego, Crimsonów, Milesa... Jeden jest trzylat-kiem, drugi jest roczniakiem. Czasami dostrzegają, że coś leci, ale przeważnie mają w nosie. Ale wydaje mi się, że to wpływa, buduje jakąś wrażliwość na dźwięk. Zresztą mój starszy syn, Stefan, kiedy jeszcze nie mówił, śpiewał z Cobainem refren „Dive”. Kiedy Cobain krzyczy „Dive! Dive!” to Stefan robił to samo. To było bardzo dziwne.

Dość prostą drogą wylądowałeś w końcu na ekranach telewizorów. Na dodatek w programie, którego istotę rozumiesz, bo jesteś improwi-zatorem.W „I kto to mówi?” znalazłem się fak-tycznie nieprzypadkowo, bo dużo z Limo improwizujemy. Przez to zostaliśmy zaproszeni na casting i przeszliśmy go bez problemu. Poza Limem od lat zajmuję się impro. A impro i improwizacja to dwie różne sprawy. Impro to odrębny gatunek teatralny. Te gry, które są w programie, mają swoje ustalone reguły. Jeśli się w nie dużo gra, to człowiek się bardzo swobod-nie potrafi w nich odnaleźć. I nie do koń-ca polega to na samym improwizowaniu, czyli wymyślaniu na bieżąco zabawnych rzeczy. Impro to coś więcej.

Czyli w „I kto to mówi?” robicie im-pro czy improwizację?To jest impro robione w większości przez aktorów, którzy improwizują. Takie troszeczkę jeszcze raczkujące impro.

Gubię się. Z ekipy, która robi „I kto to mówi?” tylko Szymek Jachimek i ja mieliśmy stały kontakt z impro. Pozostali poznają te gry

Tekst: Jakub Milszewski

Fot.: Sylwester Ciszek

Page 8: Łódź u Fly? 12 2013

RO

ZMO

WA

Ta

lk0

8

podczas nagrania albo na próbie. W an-glosaskich wersjach tego programu udział brali ludzie, którzy od kilkudziesięciu lat zajmowali się profesjonalnie impro jako gatunkiem. A i tak przed nagraniem mieli parotygodniowy warsztat, żeby się zgrać ze sobą. W naszej rodzimej wersji podeszliśmy do tego trochę bardziej spon-tanicznie. Można powiedzieć, że trening impro dla aktorów „I kto to mówi” był trochę improwizowany (śmiech). Ale ten program jest w drodze. Już jest zabawny, a jeszcze się mocno rozkręci.

Od ilu lat zajmujesz się impro?Grupę W Gorącej Wodzie Kompani założyłem w 2007 roku mniej więcej. Od wtedy bardzo dużo i bardzo różnie improwizuję. Różnie, bo impro to nie tylko krótkie formy – tak jak gry w „I kto to mówi?”, ale też tzw. długie formy, czyli pełnowymiarowe improwizowane spek-takle. To jest dopiero jazda bez trzyman-ki. Obecnie gram takie rzeczy z grupą Peleton w Trójmieście. Zapraszam.

I nie boisz się, że podczas improwiza-cji zabrniesz w kozi róg?Zajebiście jest gdzieś zabrnąć i potem stamtąd wybrnąć. Impro pozwala na wtopę, bo nie jest rozpisane, polega na pójściu na żywioł. Kiedy widz widzi, że przez pół godziny idziesz gładko, aż tu nagle wdepniesz, to się z tego śmieje. Czasami się nie da wybrnąć i śmiejesz się z tego, jakim jesteś idiotą. W „I kto to mówi?” są takie krótkie gry, „szotówki”. Na przykład trzeba zagrać najgorszego na świecie fotografa. Jeśli masz pomysł, to wychodzisz i robisz taką kilkusekundową etiudę. To jest bardzo wtopogenne. Kiedy stoisz z tyłu, masz pomysł, wydaje ci się, że jest zabawny. Wychodzisz i... klapa, zima na widowni. I taka żenada, takie schodzenie w ciszy ma swój urok, jest śmieszne. Oczywiście, jeśli nie dzieje się zbyt często.

„I kto to mówi?” nagraliście już w całości?Tak. Mieliśmy trzy sesje, na każdej po 4 odcinki. To męczy, ale to jest miecz obosieczny: bo mózg się nagle wyłącza, jest w szuwarach i masz takie fajne, niekontrolowane flow. Bardzo ciekawe

doświadczenie to występowanie na lek-kim kacu. Zawsze jakoś się staje na nogi, adrenalina uderza, jest automatyzm, ale lekki poszum i mgła w czaszce zostają. Trafiło mi się kiedyś prowadzić ważną, dużą imprezę. Było to ileś lat temu, więc doświadczenie sceniczne miałem odpo-wiednio mniejsze. Występowała Ewa Bem, była jakaś też licytacja prac dzieci z domu dziecka, pieniądze szły na szczyt-ny cel. Ja byłem po imieninach kolegi, to był jeden z takich złych kaców. Kiedy przyjechałem na miejsce wiedziałem, że wzięcie tej roboty i picie dzień wcześniej to był błąd. Ale w korytarzu spotkałem panią Ewę Bem, która bardzo promiennie do mnie powiedziała: „Dzień dobry! Czy pan to dzisiaj prowadzi? Bardzo fajnie, miłej zabawy!” Dała mi tym taki pierw-szy promyczek, po tym promyczku wsze-dłem na scenę. Poprowadziłem zupełnie swobodnie oficjalną część. A podczas tej licytacji, przez zmęczenie organizmu, byłem jakąś bestią. Sprzedałem mnóstwo tych obrazów za duże pieniądze. Ludzie byli oszołomieni – obrazy czterolatków sprzedawałem za 500 złotych.

Przychodzą do Ciebie ludzie i mówią „powiedz coś zabawnego”?Tak. „Możemy sobie zrobić zdjęcie? A niech nas pan rozbawi!”. Zdarzyło mi się zbesztać parę razy. Nie lubię tego. Ale też są sytuacje w stylu: „opowiem ci kawał, to jest dobre, możesz to wyko-rzystać”. Najczęściej zdarza się to, gdy z Limem gramy imprezy firmowe. To przeważnie oznacza, że publiczność bę-dzie w dużej mierze pijana. Po występie podchodzi trzech prezesów w garni-turach i bełkoczą: „było zajebiście, ale tutaj Wiesiek jest najlepszy, weźcie go do kabaretu. Wiesiek, powiedz dowcip”. I Wiesiek mówi. A ty jesteś w pracy, więc słuchasz, śmiejesz się, potem pakujesz mandżur i wyjeżdżasz. A ja na przykład palę dowcipy. Moi koledzy kabareciarze się ze mnie śmieją: „weź najlepiej sobie improwizuj, to ci wychodzi, opowiadanie kawałów zostaw w spokoju”.

A do teatru, na profesjonalne deski, nie chciałbyś wrócić?Chciałbym. Skecze są od opowiadania zabawnych sytuacji, od śmiesznego

komentowania. Rzadko opowiadają jakąś historię. Za opowiadaniem historii trochę tęsknię. Bardzo bym chciał do tego wró-cić, ale to też, póki co, ląduje na półce.

Przez telewizję nie jest łatwiej?Voila. Czekam na telefony (śmiech).

IN ENGLISH

THE FLOW MATTERS

Between a next performance with Limo cabaret and recordings for the

programme ‘I kto to mówi?’, Wojciech Tremiszewski puts rock on to his sons. We will play basketball with them in

a couple of years. How did it happen that he ended up in the cabaret, even

though he kills the jokes? How does he pull himself together in the television?

He is going to tell you about it.

Were you a good boy?(Laugh) Yes, most of the time. I was being naughty, but generally I was a good boy. To the joy of my parents I chose the path of light.

What was your way?It was not like I was giving flowers and made on my own greeting cards. It was more about not making mess… but I’m not sure if I was that good. I got As in school, but I spent the afternoons outside and I was late home.

Didn’t you break windows, did you?I did. We had this stupid game. We played a ball on the school playground during the summer holidays every day. And when someone shouted ‘holes’, every football player was to come off the playground, find a stone and throw it to-wards the school. After one season, school looked as if there was a war.

Were you not attracted to Warsaw or Łódź? There are film schoola, drama schools…I wasn’t attracted to any of those cities. There is water in Gdańsk, there are woods. I was thinking about film schools,

Page 9: Łódź u Fly? 12 2013

RO

ZMO

WA

Ta

lk0

9

but I changed my mind. I also attempted to pass entrance exams twice in drama school in Warsaw, but I failed. Anyway, I played and directed in Gdańsk, in Wybrzeżak, kind of off theatre, successful at that time, so I didn’t miss the contact with stage. When hiding from the army, I started to study Polish and that was it. After two failed exams to the drama school, I wasn’t like trying for the third time.

Were you considered to be funny when you were playing ball at the school playground?Not really. I am no king of the party in private.

Every people performing in the caba-ret say so about themselves. So you probably didn’t talk to Abelard Giza. I am fooling around, but in a niche way. I love Monty Python; of course, they are popular, but their sense of humour is also niche. I love slapstick as well – when someone stumbles, or topples over, or collides with something, I weep for joy.

Were you not attracted to music?This is a dream that didn’t come true. I didn’t learn to play any instrument. I am a lazybones. I can’t sing either, besides I wasn’t that fascinated by singing. The instrument – that is it. The only thing was that I could not choose between guitar, bass, drums and trumpet. It ended like this, I am a music lover and it is enough for me. I have a quite dense stage life, so if I decided now and said to myself: “Wojtek, it’s time now to be pleased, go and buy a guitar and learn to play!”, I would have to stretch the time and cut some things which are now ‘on’. But I am a young father of two kids, so the stretch-ing is more and more difficult.

Is this musicality helpful on the stage?I believe so. The same like my great music guru, Frank Zappa, I think that com-pulsory classes in listening to the music from out childhood would be something very good and useful to every citizen. There is something in music that if you devote yourself to it completely, it will leave a positive mark on many different

situations. Not only on a stage, but also in social situations.

Do you put music on to your children?Sure.

What do you educate them with? With Floyds?I educate them with everything I have. I give them Floyds, Nirvana, Bowie, Crimsons, Miles… One of my sons is three and the other is one year old. Some-times, they notice that there is music on, but they usually don’t care. But I think it has an influence on them, it creates some kind of sensitivity to a sound. Besides, my older son sang the chorus of Dive with Coben when he did not speak yet. When Coben screams: Dive! Dive!, Stefan did the same. It was very strange.

You ended finally on the screen after quite simple way. In addition, it is a programme which nature you understand because you are the improviser. In I kto to mówi?, I found myself actually not by mistake, because we improvise much with Limo. That is why we were invited to the casting and we won without any problem. Impro and improvisations are two completely different things. Impro is quite a separate drama quality. Those plays which are in the programme have their own set rules. You play them much so you can find yourself quite easily. And it doesn’t entirely mean to improvise that is to make up funny things on the spot. Impro is something more.

So is “I kto to mówi?” more like an impro or improvisation?It is a kind of impro created mostly by actors who improvise. A kind of a bugging impro.

I feel lost. Form the team of I kto to mówi?, only Szymek Jachimek and I had a contact with impro. The other people get to know those plays during the recording or at the rehearsal. In the English versions of this show, the actors were people who have been doing professional impro as a genre. And apart from this, they took part in a workshop lasting a couple of weeks to integrate with each other before shooting. In our Polish version, we have a more spontaneous approach. It can be said that impro training for the actors of I kto to mówi was kind of improvised (laugh). But the programme is still evolving. It is already funny, but it can be better.

How long have you been doing impro?I formed a group, W Gorącej Wodzie Kompani around 2007. Since then, I have been improvising much and in different ways. Different ways because impro are not only short forms – like plays in I kto to mówi?, but also so called longer forms that are full-time improvised performanc-es. This is hardcore. Now, I play such things in Tricity with Peleton group. Feel invited.

Ja nie jestem prywatnie

żadnym królem imprezy.

Page 10: Łódź u Fly? 12 2013

And are you not afraid that when improvising you can drive yourself into the corner?It’s freaking awesome to find yourself in a corner and then to find a way out. Impro allows you to make an epic fail, because there is no script and it’s all about letting it run. When the audience see you go smooth for half an hour and you suddenly fail, they are laughing at it. Sometimes you cannot get out and you laugh what kind of an idiot you are. In I kto to mówi?, there are short plays, like shots. For example, you need to play the worst photographer in the world. If you have an idea, you go out and make a scene lasting a couple of seconds. It is very apt to epic fails. When you stand behind, you have an idea which seems funny to you. You go out and ….fail, there is a winter among the audience. And such shame, such going down the stage also has its charm – it’s funny. Of course, when it does not happen often.

Did you record the whole of I kto to mówi?Yes. We had three sessions, each with 4 episodes. It is tiring, but it is a dou-ble-edge sword, since you brain switches off, hides in the thick rushes and you have a nice, uncontrolled flow. Performing while having a slight hangover is very interesting. You always keep your balance, there is an adrenaline, you act like autom-atized, but still there is a light buzzing and fog in your skull. It happened to me that I was to be an MC of an important, big event. It was a couple of years ago, so my stage experience was relatively smaller. There was Ewa Bem performing, there was some kind of auction of works made

by children form the children’s home, so money was for a good cause. I was after friend’s name day, so it was one of those bad hangovers. When I arrived I already knew that taking this job and drinking a day before was a bad idea. But I met Ewa Bem in the corridor, who greeted me radiantly with words: “Hello! Are you the MC? That’s nice, have fun!” She gave the first ray which I went out on the stage after. I did the first, official at ease. But during the auction, due to the tiredness, I was a beast. I sold a number of those paintings for huge money. People were stupefied – I sold the works of four-year-olds for 500 zlotys.

Do some people come over and tell you: “Say something funny”?Sure. “Can we take a photo with you? Please, make us laugh!” It happened to me that I told some people off. I don’t like it. But there are situations like: “I’ll tell you a joke, this one is good, you can use it.” It happened most frequently when together

with Limo, I perform on the company events. It usually means that most of the people will get drunk. After the show, three presidents of the board came over in their suits and mumble: “It was freaking awesome, but Wiesiek over here is the best, take him to the cabaret. Wiesiek, tell a joke.” And Wiesiek tells it. And you are at work at the moment, so you listen to it, laugh and then you pack up your stuff and go home. And I usually kill the jokes. My colleagues from cabaret say: “You’d better improvise, you do it well, give up telling jokes.”

Wouldn’t you like to get back to the professional theatre, would you?I would. Skits are for telling funny stories, for commenting in a funny way. They do not usually have a plot. I miss a bit the plots. I really would like to get back to it, but for now it also goes on the shelf.

Is it not easier thanks to the television?Voila. I wait for the phone calls (laugh).

RO

ZMO

WA

Ta

lk10 I am no king

of the party in private.

Page 11: Łódź u Fly? 12 2013

RO

ZMO

WA

Ta

lk11

Restauracja Gronowalski & Buddha Pub

90-349 Łódźul. Tymienieckiego 22/24

Tel. +48 42 673 02 90Email: [email protected]

Restauracja Gronowalski

uprzyjemni Państwu to wyjątkowe spotkanie pięknym,

świątecznym wystrojem wnętrza oraz płynącą w tle

melodią polskich kolęd. Poza ucztą dla ciała można zamówić

ucztę dla duszy w postaci koncertu najbardziej znanych i lubianych kolęd w wykonaniu

chóru a’capella, skrzypaczki bądź chóru gospel.

Page 12: Łódź u Fly? 12 2013

POD

ŻE

Trav

el12

Page 13: Łódź u Fly? 12 2013

Tekst i fot.: Jakub Milszewski

Do austriackiej Doliny Stubai zawitałem przerażony na śmierć. Teoretycznie miałem się tutaj dobrze bawić na

nartach, szusować po idealnie przygo-towanych trasach na lodowcu i oglądać zapierające dech w żyłach widoki. O trasy i widoki się nie martwiłem, byłem pewien, że będą fantastyczne. Ale jak miałem się dobrze bawić, skoro nigdy przedtem nie jeździłem na nartach?

NASTAWIENIE BOJOWEMiejsce akcji: Fulpmes, Dolina Stubai, Austria. Lodowiec Stubai, Austria.Na lotnisku w Monachium grupkę Po-laków zmierzających zbiera kierowca. Po chwili wsiadamy do busika, który wiezie nas bezpośrednio do miasteczka Fulpmes w austriackiej Dolinie Stubai. Z inter-netu wiem, że to jedna z kilku miej-scowości w Dolinie. Wszędzie dookoła piętrzą się góry. Lodowiec to największa, choć niejedyna atrakcja okolicy. Podróż z Monachium trwa około 3 godzin. Za oknami piętrzą się coraz wyższe i bardziej malownicze góry. Z każdym kilometrem widoki są piękniejsze.

Jest nas szóstka. Z miejsca opowiadam wszystkim, że nigdy nie jeździłem na

nartach. Proszę, żeby się śmiali, ale cicho, bo będzie mi głupio. „Spoko, będziesz miał fun”, mówią.

W Fulpmes w Dolinie Stubai Christian, polskojęzyczny przewodnik przydzielony do naszej grupy (a przy okazji instruktor narciarstwa), klepie mnie po plecach i stwierdza, że te kilka godzin powinno wystarczyć, żebym zauważył, że zrobiłem jakiś postęp. Postęp, czyli żebym potrafił zjechać z jakiejś łagodnej górki i prze-żyć. Jeśli mam jakąś tam przynajmniej świadomość własnego ciała, koordynację ruchową, to powinno się udać. Myśli, że mnie pocieszył. Nie daję po sobie poznać, że umieram z przerażenia.

Po fakcie rzetelnie przyznaję, że miałem czego się bać. Następnego ranka miałem wjechać na jakieś 2 tysiące metrów (przecież to prawie jak Rysy!), pojeździć parę godzin i żyć dalej. 2 ty-siące metrów to dwa kilometry. Wzwyż. A ja nigdy, przenigdy nie miałem na nogach nart. Co więcej, moje lewe kolano jest w takim stanie, że przypomina mi często o zbliżającej się wielkimi krokami emeryturze. Przez dwadzieścia parę lat życia dostało ode mnie nieźle w kość, dosłownie i w przenośni. „Nie tacy tu już zaczynali”, mówi Christian. Tym razem

mu wierzę, bo przecież wie lepiej niż ja. Nastawiam się bojowo i idę do łóżka. Jutro wielki sprawdzian.

FAZA LIMINALNASpod hotelu zabiera nas taksówka. Przed nami jakieś pół godziny drogi. Suniemy krętą drogą wzdłuż Doliny Stubai. Wy-jeżdżamy z Fulpmes, mijamy jeszcze Ne-ustift. Widoki zapierają dech w piersiach. Spokojne, senne miasteczka sąsiadują z potężnymi i majestatycznymi górami. Z nich z kolei leniwie spływają potoczki. W końcu stajemy przed wejściem na lodowiec. Dziś jest otwarcie snowparku Moreboards Stubai ZOO, duża impre-za. Przed budynkiem kłębi się tłum kolorowo ubranych ludzi. „Świetnie, jak się ośmieszać to przed tysiącami”, myślę. Odbieramy nasze skipassy i wsiadamy do wagonika gondoli. Zabierze nas na pierw-szą stację. Tam zacznę swoją przygodę z nartami.

Nasz wagonik ze szczęknięciem wyjeżdża z dolnej stacji i powoli pnie się do góry. Nagle zrobiło się cicho. Rozglą-dam się przez szyby i żałuję, że nie mam oczu dookoła głowy. Góry, które piętrzą się wokoło i rozpościerają pod nami są przepiękne.

POD

ŻE

Trav

el13

Zaledwie kilka godzin w ciągu dwóch dni i karkołomna misja do wypełnienia. Nauczyć się jeździć na nartach.

Misja: narty

Page 14: Łódź u Fly? 12 2013

Docieramy do pierwszej stacji. Jeste-śmy na jakichś 2 tysiącach metrów. Tutaj zaczyna się kilka szlaków i kilka kończy. Jest wyciąg orczykowy, który wciąga narciarzy jeszcze wyżej, na prawie 3 tysią-ce metrów. Z tym wyciągiem będzie mi dane zapoznać się bliżej, ale jeszcze o tym nie wiem. Wewnątrz stacji również czeka sporo ludzi. Jedni odpoczywają, inni zakładają sprzęt, jeszcze inni zmierzają w stronę świetnej restauracji, której uroki też w międzyczasie poznam. Ja idę za grupą do wypożyczalni sprzętu. Tam wszystko już na mnie czeka, podpisane moim nazwiskiem. Pracownicy pomagają mi założyć i sprawdzić sprzęt (przecież ja nawet nie wiem, jak się zakłada buty narciarskie!). Kiedy wszystko jest okej moi towarzysze rozchodzą się poszaleć na śniegu.

„Słyszałem, że dziś jeździmy razem?” – słyszę nagle. Uśmiecha się do mnie szczupły blondyn po czterdziestce. Ma na sobie czerwoną kurtkę instruktora narciarskiego. „Jestem Thomas. Nauczę cię jeździć na nartach” mówi i podaje mi rękę. Patrzę na niego i wydaje mi się, że mam przed sobą najszczęśliwszego człowieka świata. Szczery uśmiech nie schodzi mu z twarzy. To dobrze wróży, lubię szczęśliwych ludzi. Zdobył moje zaufanie. Idziemy na stok.

PISKLĘ Z GNIAZDAWszystko powolutku, po kolei. Najpierw zakładanie i zdejmowanie nart. To łatwiejsze, niż myślałem. Wsunąć nogę

z przodu, przycisnąć z tyłu. Żeby wyjąć trzeba nacisnąć kijkiem i wyciągnąć stopę. „Skoro już umiesz, to idziemy pochodzić” mówi Thomas. No i cho-dzimy. Człapię niezgrabnie na kawałku płaszczyzny, robię kółeczka, dopóki się nie przyzwyczaję, że moje stopy są teraz długie i płaskie. Etap pierwszy zakończo-ny. Nie wywróciłem się ani razu.

Wchodzimy na malutkie i króciut-kie zbocze. Przejeżdżają tędy narciarze zjeżdżający ze stoku, który ciągnie się hen, daleko w górę. Przed oczami z nie-prawdopodobną prędkością śmigają mi kilkuletnie dzieciaki. „Też tak będziesz jeździł” mówi Thomas, łapie moje kijki stojąc naprzeciwko mnie tyłem do kierunku jazdy i każe zjeżdżać. Więc zjeżdżam, raz kozie śmierć. Powolutku. Thomas instruuje: głowa do góry, zegnij nogi, czubki nart do siebie, rozstaw szerzej stopy. Zjeżdżam raz, drugi, potem już bez asekuracji Thomasa. Okej, nic nie boli, jeszcze się nie przewróciłem. Na dodatek moja nauka zaczyna mi sprawiać frajdę. Spod kasku spływa mi pot. Nie wiem, czy to ze skupienia, czy po prostu jest tak ciepło.

„Jesteś już gotowy, żeby pozjeżdżać z czegoś większego. Idziemy na wyciąg” mówi Thomas. Nagle zaczynam się zno-wu bać, wyciąg wygląda groźnie. Thomas mówi, że to nie jest najlepsze miejsce dla początkujących. Najlepsze, typowa ośla łączka, jest przy innej stacji. Ale damy radę i tutaj. Wjedziemy orczykiem jakieś 300 metrów do góry, Thomas mnie

zepchnie i moje pierwsze zadanie będzie polegało na tym, żeby się zatrzymać. Jeśli nie utrzymam pion, ale zacznę niekon-trolowanie zjeżdżać w dół, mam się przewrócić. Patrzę na wyciąg i z sekundy na sekundę jest jeszcze groźniejszy.

Wchodzimy. „Trzymaj nogi ugięte, narty równo. Nie siadaj” – instruuje Tho-mas. Okej, nie jest to wcale trudne. Nagle słyszę „Puść”. Puszczam, a Thomas spy-cha mnie z wyciągu. Wypycha mnie jak pisklę z gniazda. Wpadam w śnieg, gubię jedną nartę, nie bardzo wiem, gdzie mam nogi. „Nic się nie stało, nie liczyłem, że uda ci się za pierwszym razem” – mówi spokojnie Thomas. Wypinam narty, staję, zakładam na nowo. I zjeżdżamy jak na samym początku, Thomas kontroluje mój zjazd kijkami. Ćwiczę hamowanie. Poszło dobrze. Wracamy na wyciąg.

Tym razem, nie wiem czemu, ale się nie wywracam. Jeszcze tego nie wiem, ale nie wywrócę się już w ogóle. Zjeżdżam raz za razem, powolutku, przecież nie jestem Hermannem Maierem. Ale zjeż-dżam. Za każdym razem coraz sprawniej, szybciej. Mam coraz więcej frajdy. Nawet skręcać umiem. Jestem z siebie dumny.

ZA DUŻY NA ŁĄCZKĘDrugiego dnia już się nie boję. Wszyscy ostrzegali mnie wcześniej przed zakwasa-mi, ale nic nie czuję. Kiedy podjeżdżamy pod lodowiec odnajduję się w tłumie z Thomasem. „Nogi bolą?” – pyta. Od-powiadam, że nie, a on kiwa z uznaniem głową (przynajmniej wmawiam sobie,

POD

ŻE

Trav

el14

Page 15: Łódź u Fly? 12 2013

że to był gest uznania). Dzisiaj jedziemy tam, gdzie powinniśmy być wczoraj – na oślą łączkę. Tutaj już krótko – wciągam buciory, zakładam narty. Wjeżdżamy na łagodną górkę i zjeżdżamy. I tak kilka-dziesiąt razy. Radzę sobie całkiem nieźle jak na świeżaka. Jedyne, co mnie prze-raża, to że mógłbym wpaść na jakiegoś czterolatka, a tych dokoła mnie pełno.Thomas wyjaśnia, że dzieci już od najmłodszych lat uczą się tu jeździć pod okiem profesjonalnych instruktorów. Rodzice nie boją się ich zostawić pod opieką fachowców. To dlatego ośmiolatki śmigają już jak szalone na większych stokach. Kiedy będą w moim wieku będą czuły się na nartach jak ryba w wodzie. Ale nie przesadzajmy, mnie też nie idzie najgorzej. Wystarczyło kilka godzin na lodowcu w Dolnie Stubai, dobry instruktor. O warunki martwić się nie musiałem. Misja wykonana.

Wszelkie niezbędne informacje na temat Doliny Stubai znajdziecie na www.stubai.at/pl.

IN ENGLISH

MISSION: SKIING

Only few hours during two days and a reckless mission to accomplish.

Learn how to ski.

I came to the Stubai Valley, Austria dead scared. Theoretically, I was there to enjoy skiing, schuss the perfectly prepared routes on the glacier and watch breath-taking views. I wasn’t worried about the routes and views, I was quite sure that they are going to be fantastic. But how could I enjoy skiing and have fun, if I have never skied before? MILITANT ATTITUDEThe place of action: Fulpmes, Stubai Valley, Austria. Stubai Glacier, Austria. A group of Polish people are gathered by a driver at the Munich Airport. After a while, we get on the small bus which takes us straight to the Fulpmes, a town in Stubai Valley, Austria. I know it thanks to the internet that is one of several towns in the Valley. There are

mountains rise up all over the region. The glacier is the biggest, but not the only attraction in the vicinity. The journey from Munich takes about three hours. Higher and more picturesque mountains rise up behind the windows of the bus. The views are getting more and more beautiful with each passed kilometre.

There are six of us. I tell them that I have never skied straight ahead. I ask them to laugh quietly, because I can feel embarrassed. “Be cool, you’ll have fun,” they say.

In Fulpmes in the Stubai Valley, Christian, a Polish-speaking guide assigned to our group (he is at the same time out ski trainer) pats me on the back as says that these few hours should be enough for me to notice the progress I made. Progress that is going down some calm slope and survive. If I am at least somehow conscious of my body, and I have some physical coordination, I should make it. He thinks he cheered me up. I try to show no sign of being terribly scared.

Afterwards, I can honestly admit that it was something to be scared of. On the next day, I was going to ascend about 2 thousand metres (but it’s almost as high as Rysy Mountains!), ski for a couple of hours and stay alive. Two thousand

POD

ŻE

Trav

el15

Wystarczyło kilka godzin na lodowcu

w Dolnie Stubai, dobry instruktor.

O warunki martwić się nie musiałem. Misja wykonana.

metres is two kilometres. Upwards. And I have never ever had skis on my feet. What is more, my left knee is in such a bad state that it reminds me often about fast coming retirement. It really has had a hard time during my twenty-something-years, literally and metaphorically. “You are not the first one who starts learning,” says Christian. This time I believe him, because he still

Page 16: Łódź u Fly? 12 2013

knows it better than me. I adopt mili-tant attitude and go to sleep. Tomorrow is a big day.

LIMINAL STAGEWe take a taxi from the hotel. There is a half-an-hour trip ahead of us. We glide along the Stubai Valley on the winding road. We arrive in Fulpmes and pass Neustift. The views are breath-taking. Calm, sleepy towns neighbour mighty and majestic mountains, which lazy springs flow down from.

Finally, we stand in front of the glacier entrance. Today, there is the opening of Moreboard Stubai ZOO snow park, a big event. A crowd of colourfully dressed people teem before the building. “Great, when humiliat-ing, let it be in front of thousands of people,” I think. We get our skipasses and get into the car. It will take us to the first station. There, I will start my ski adventure.

Our car leaves the lower station with a clang and climbs slowly up. Suddenly, it became quiet. I am looking around through the windows and only wish I had eyes in the back of my head. The mountains rising up all around and stretch underneath are amazing.

We reach the first station. We are on the height of about 2 thousand metres. This is the place some routes begin and

some end. There is a ski tow which transfers the skiers much higher, at the height of almost 3 thousand metres. I would get to know it closer, but I don’t know about yet. Inside the station, there are many people waiting. Some are rest-ing, the other are putting the equipment on and the other are reaching a great restaurant which charms I’ll get to know in the future. I follow my group to the equipment rental. There is everything waiting for me, with my name on it. The people who work there help me to put everything on and check it out (since I don’t even know how to put the ski shoes on!). When everything is ok, people from my group go having fun on the snow. “I heard that we go skiing together today, do we?” I hear suddenly.

POD

ŻE

Trav

el16

A slim blond guy in his forties smiles to me. He wears a red jacket for ski coach-es. “I’m Thomas. I am going to teach you skiing,” he says and he holds out his hand to me. I look at him and think that he is the happiest man of the world standing in front of me. A wide smile does not come over his face. It is a good sign. I like happy people. He earned my trust. We go to the slope.

BEING PUSHED OUT OF THE NESTEverything slowly, a step by step. First thing is to put on and take off the skis. This is easier than I thought. You need to slide the foot forward and push down on your heel. In order to take it off, you need to push on it with your pole and pull the foot. “If you get it, we can go to walk,” says Thomas. And we are walk-ing. I trudge ungracefully on the spot and make circles, until I get used to the fact that my feet are now long and flat. First stage is done. I haven’t toppled over even once.

We enter a small and short hillside. The skiers who are coming down the slope, which goes up there, pass us by. Small children are dashing across the slope in front of me with unbelievable speed. “You will ski like this as well,” says Thomas, grabs my poles standing right opposite me. Thomas is giving me instructions: chin up, bend your knees, ski tips together, and splay your feet. I go down once, twice, then without Thomas’s support. Ok, nothing hurts me, I haven’t toppled over yet. In addition, I started to have fun with my learning. The sweat pours down from under my helmet. I don’t know what is the reason, is it because I’m so focused or is it just hot?

Jest wyciąg orczykowy, który wciąga narciarzy jeszcze wyżej, na prawie 3 tysiące

metrów.

Page 17: Łódź u Fly? 12 2013

REKLAMA

“You are ready to ski downhill from something bigger. We are going to the lift,” says Thomas. Suddenly, I start to fear again, the lift looks scary. Thomas says that it wasn’t the best place for the beginners. The best one, a typical begin-ner’s slope, is near the other station. But we can make it right here as well. We will go with the T-bar about 300 metres up, Thomas would push me and my first task will be to stop. If I make it to be upright, but I start to ski downhill without con-trol, I need to topple over. I look at the lift and it’s more and more dangerous by the second.

We go there. “Keep knees bent; the skis together. Do not sit down,” Thomas gives me instructions. OK, it is not that difficult. Suddenly, I hear: “Let go”. I let go and Thomas pushes me from the lift. He pushes me like a chick being pushed out of my nest. I fall in a snowdrift, lose one of my skis, I don’t really know where my legs are. “Nothing bad happened, I didn’t think you can manage it for the

first time,” says Thomas calmly. I unfas-ten my skis, stand up and put them on again. And we are skiing down like for at the first time, Thomas controls me with his poles. I am practising how to brake. Went good. I get back to the lift.

This time, I don’t know why but I am not toppling over. I don’t know it yet, but I won’t fall down any more. I ski down-hill again and again, slowly, since I am no Hermann Maier. But I am skiing. It’s improving with my every way down. I’m having even more fun. I can even turn. I am proud of myself.

TOO OLD TO THE BEGINNER’S SLOPEOn the next day, I am not scared any-more. Everyone warned me about the muscle sores, but I feel nothing. When we get to the glacier, I meet Thomas in the crowd. “Do your legs hurt?” he asks me. I say that they didn’t, and he nods with respect (at least I say so to myself that it was a gesture of showing respect). Today, we go to the place we should have

been yesterday – the beginner’s slope. Here, it’s quickly – I put the boots on and the skis. We ascend a gentle slope and ski downhill. And we repeat it about several dozens of times. I am doing quite well as for the beginner. The only thing that scares me is that I could collide with some four-year-old, since there are a lot of them around me. Thomas explains to me that children learn to ski from his early years under the supervision of the professional coaches. Parents are not afraid to leave their children with them. That is why the eight-year-olds dash over the bigger slopes. When they are my age, they will be in their element.

But do not exaggerate, I am also doing not that bad. Only several hours on the glacier in the Stubai Valley were enough for me to learn it – and a good coach. I didn’t have to bother about the condi-tions. Mission accomplished.

You can find necessary information about the Stubai Valley on-line: www.stubai.at/pl

POD

ŻE

Trav

el17

Page 18: Łódź u Fly? 12 2013

OB

LIC

ZA M

IAST

A

Face

s o

f the

city

18 28 z 56 państw afrykańskich było reprezentowanych podczas Kongresu Współpracy POLANDAFRICA 2013 odbywającego się pod patronatem marszałka województwa łódzkiego Witolda Stępnia. Wśród nich było 20 ambasadorów, ministrowie, przedstawiciele instytucji biznesowych oraz koncernów.

Przez dwa dni łódzki hotel Do-ubleTree by Hilton był centrum nawiązywania kontaktów gospo-darczych na linii Polska–Afryka.

Kongres zorganizowany przez Regionalną Izbę Gospodarczą, Instytut Afrykański oraz Polską Agencję Informacji i Inwe-stycji Zagranicznych był największym tegorocznym wydarzeniem w ramach rządowego programu Go Africa.

Gości z Afryki przywitali w Łodzi wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński i marszałek Witold Stępień.

Kongres otworzyła sesja plenarna, w trakcie której przedstawiciele rządów Polski i państw afrykańskich przedstawili pokrótce reprezentowane kraje i założenia z jakimi przyjechali do Łodzi. Warto podkreślić, że w naszym kraju jest tylko 10 ambasad z 56 państw afrykańskich, ale na łódzki kongres przyjechali również ambasadorowie mający swoje siedziby w Berlinie. Większość z nich zachęcała do inwestowania w państwach afrykańskich od zniszczonych konfliktami Libii po Angolę. Część – jak RPA czy Etiopia – liczą także na znalezienie kooperantów do wspólnych przedsięwzięć gospodarczych. Wszyscy chcą, żeby Polska była bramą dla Afryki do Europy.

Bliższych informacji o możliwościach inwestycyjnych w Afryce, a także wymia-nie handlowej, aktywności kooperacyjnej udzieliły: sesja zatytułowana „Polska – Afryka, perspektywy partnerskiej współpracy” i sesje w grupach tematycz-nych. Dotyczyły one m.in. górnictwa i energetyki, ekologii, przemysłu obron-nego, rolnictwa, przemysłu spożywczego i innych dziedzin gospodarki, którymi byli zainteresowani uczestnicy.

W sumie na Kongresie zarejestrowało się ponad pół tysiąca gości, głównie reprezentan-tów biznesu, którzy bardzo liczą na spotkania typu B2B zaplanowane na drugi dzień.

Najważniejszym handlowym partnerem

Polski w Afryce jest RPA.W 2011 roku wartość obrotów dwustronnych Polska – RPA wyniosła 677 mln EUR (382 mln EUR eksport i 295 mln EUR import).

Kolejne miejsca w wielkości obrotów handlowych z Polską zajmują państwa Afryki Północnej, spośród których liderem jest Maroko, a kolejne miejsca zajmują Algieria, Egipt i Tunezja. Dosyć mocną pozycję w kontaktach gospodarczych z na-szym krajem utrzymują kraje ECOWAS (Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej). Liderem wśród nich jest Li-beria, a kolejne miejsca zajmują: Wybrzeże Kości Słoniowej, Nigeria oraz Ghana.

IN ENGLISH

HALF OF AFRICA IN ŁÓDŹ

28 of 56 African countries were represented during the POLANDAF-RICA 2013 Congress of Cooperation

under the patronage of Witold Stępień, the Marshal of Łódź Prov-ince. Among the representatives, there were 20 Ambassadors, min-isters, representatives of business

institutions and entrepreneurs.

Double Tree by Hilton Hotel in Łódź was in the centre of establishing the economic cooperation between Poland and Africa for two days. The Congress organised by The Central Poland Chamber of Commerce, the Polish-African Institute and Polish Information and Foreign Investment Agency was this year’s biggest event as a part of the Polish Government programme Go Africa. The guests from Africa were greeted in Łódź by Janusz Pie-chociński, Deputy Prime Minister and the Minister of Economy as well as by Witold Stępień, the Marshal of Łódź Province.

The Congress was opened with a ple-

nary session during which the representa-tives of Polish and African Governments presented briefly their countries and the principles they want to share in Łódź. It’s worth stressing that there are only 10 em-bassies of 56 African countries in Poland, but the Ambassadors having their seats in Berlin took part in the Łódź Congress as well. Most of them encouraged others to invest in African Countries starting from damaged by conflicts Libya to Angola. Some of the countries, like the Republic of South Africa or Ethiopia, reckon to find the co-operators for joint economic undertakings. Everyone expects Poland to be a gate to Europe for African countries.

Detailed information about the investment opportunities in Africa as well as trade exchange and cooperation activity were given during session entitled ‘Poland-Africa, perspectives of bilater-al cooperation’ and thematic sessions. Among other they dealt with issues like geo-engineering, energy, ecology, defense industry, food and agriculture industry as well as other economy sectors which the participants were interested in.

Over a half thousand of guests in total registered for the Congress and they main-ly were the business representatives who counted on B2B meetings planned for the second day of the event.

The most significant Poland’s business partner in Africa is the Republic of South Africa. In 2011, the amount of bilateral Poland – South Africa revenue was €677 million (€382 million for export and €295million for import).

The next places according to the amount of revenue with Poland are taken by countries located in Northern Africa out of which Morocco is the leader and next places are for Algeria, Egypt and Tunisia. The ECOWAS countries (The Economic Community Of West African States) maintain quite a strong position in terms of business cooperation with Poland. The leader out of them is Liberia and next places are reserved for the Ivory Coast, Nigeria and Ghana.

Pół Afryki w Łodzi

fot. Urząd Marszałkowski Łódź

Page 19: Łódź u Fly? 12 2013
Page 20: Łódź u Fly? 12 2013

OB

LIC

ZA M

IAST

AFa

ces

of t

he c

ity

20

Wodny świat rozrywki i zabawyAquapark Fala jest jednym z największych wodnych parków w Polsce i od 2008 roku cieszy się opinią miejsca wyjątkowego pod względem architektury, klimatu, jak i dostępnych atrakcji.

Strefa basenowa, wodne place za-baw dla dzieci, Świat Saun, Spa & Wellness oraz tężnia solna to tylko część atrakcji oferowanych

przez Aquapark. Ale Fala to nie tylko wodne szaleństwo, to miejsce gdzie zawsze coś się dzieje. Liczne imprezy, jak chociażby Festyny Rodzinne, Dzień Dziecka, Andrzejki czy nagrodzone tytułem Najlepszego Produktu Tury-stycznego cykliczne Noce Naturystów sprawiają, że przebywanie na Fali staje się niezapomnianym przeżyciem. Wszystkim tym wydarzeniom towa-rzyszą liczne konkursy z nagrodami dla dzieci i dorosłych. Właśnie dlatego trzeba być na Fali!

IN ENGLISH

THE WATER WORLD OF FUN AND ENTERTAINMENT

Aquapark Fala is one of the biggest water parks in Poland. Since 2008 the park attracts with its unique architec-

ture, atmosphere and offer.

The swimming pool zone, water playing grounds for children, Sauna Zone,

Spa&Wellness and graduation tower are only a few attractions offered by the Aquapark. But Fala means more than just water fun. Numerous events like Family Picnics, Children’s Day, St.An-drew’s Day or Naturists’ Nights, that re-ceived a title of the Best Tourist Product, make the visit paid in Aquapark Fala an unforgettable experience. Don’t hesitate and visit Aquapark Fala now!

AQUA PARK ŁÓDŹ SP. Z O. O.ALEJA UNII LUBELSKIEJ 494-208 ŁÓDŹ

STREFA BASENOWASwimming Pool ZonePn, Sb, Nd 9:00-22:00 Mo., Sa., Sun. 9:00 am – 10:00 pmWt-Pt 7:00-22:00Tue.-Fri. 7:00 am-10:00 pmTel. 42 6400 [email protected]

WELLNESS&SPAPn-Pt 12:00-21:00Mo.-Fri. 12:00 pm – 9:00 pmSb-Nd 10:00-21:00Sa.-Sun. 10:00 am – 9:00 pmtel. 42 6305 [email protected]

Page 21: Łódź u Fly? 12 2013

Gdańsk, Gdynia i Sopot pełne są najróżniejszych klubów, które razem tworzą żywą i wyjątkową scenę klubową. A trzeba pamiętać, że nie są to zwyczajne, pospolite i przewidywalne do bólu dyskoteki. Wręcz przeciwnie. Miejsca, do których chcielibyśmy Was zaprosić, wyznaczają standardy tego, jak powinny wyglądać hipnotyzujące doświadczenia klubowe.

UCHO, GDYNIAŻywa legenda Choć Ucho skrywa się pomiędzy dokami w budynku dawnej kotłowni, trójmiejscy melomani nie mają problemu z dotarciem do klubu. Postindustrialne wnętrze Ucha często gości dźwięki rocka, heavy metalu, jazzu, reggae i muzyki alternatywnej. Dziesiątki znanych zespołów pozostawiło swoje ślady w historii klubu, ze szcze-gólnym uwzględnieniem silnej czołówki grup punk rockowych, takich jak The Exploited, Buzzcocks, The Toasters czy The Addicts. W Uchu odbywały się koncerty wschodzących gwiazd sceny mu-zycznej, przedstawienia grup teatralnych, spotkania literackie i pokazy filmów niezależnych.

SFINKS700, SOPOTDotyk bohemyOzdoba słynnej sopockiej sceny klubo-wej. Jej niepozorna siedziba położona w parku przy plaży w Sopocie zaskoczy niczego niepodejrzewającego gościa. Przez dwadzieścia lat Sfinks był miejscem spo-tkań dla osób kreatywnych o otwartych umysłach. Reputacja, jaką nieprzerwanie przez ten czas budował, uczyniła z niego przystanek dla bohemy z Polski i zagrani-cy. Wszyscy artyści przybywający licznie do klubu mieli wpływ na jego tożsamość.

B90, GDAŃSKNadeszła przyszłość B90 to klub, który jeszcze przed otwar-ciem stanął przed ogromnym wyzwaniem sprostania oczekiwaniom, jakie niewielu klubom w Trójmieście kiedykolwiek stawiano. Już sama lokalizacja wiele mówi o klubie. Znajduje się w byłej hali produk-cyjnej Stoczni Gdańsk, skąd też pochodzi jego nazwa. B90 o powierzchni 1700 metrów kwadratowych może pomie-

ścić dwa tysiące gości, dzięki czemu ma ogromne szanse stać się najpopularniej-szym miejscem koncertowym w Polsce. Podczas przeobrażania byłej przestrzeni portowej w pierwszorzędną lokalizację koncertów i imprez nie przeoczono nawet najdrobniejszych szczegółów. Zarówno nagłośnienie, jak i wizualizacje czy oświe-tlenie spełniają światowe standardy. Lista zespołów, które wystąpiły już w B90 lub dopiero tam zagrają, może zaimponować nawet doświadczonym bywalcom kon-certów. Znajdziemy na niej takie grupy jak The Raveonettes, New Model Army, Buzzcocks, Moonspell i Primal Scream.

IN ENGLISH

CLUBBING LEGENDARY VENUES OF TRICITY

Gdańsk, Gdynia and Sopot are buzzing with numerous clubs that

create a livid and unique club scene. Mind you, these are not ordinary commonplace discos whose pre-dictability borders on boredom.

Conversely, places we wholeheart-edly invite you to visit aspire to set the standards of what mesmerizing club-experience should feel like.

UCHO, GDYNIAA living legendAlthough hidden within the docks in former boiler-room building, finding this club is no mystery to Tricity’s music-lo-vers. The post-industrial interior of Ucho (the Ear) is frequently home to the sounds of rock, heavy-metal, jazz, reggae and alternative music. Dozens of famous bands have left their mark upon the club’s histo-ry with a particularly strong cast of punk rock groups including The Exploited,

Buzzcocks, The Toasters and The Addicts. The place hosted performances of upco-ming musicians, drama groups, literary meetings and independent film shows.

SFINKS700, SOPOTBohemian touchThis is the jewel in the crown of Sopot’s renown club scene. The rather incon-spicuous building located in the park by Sopot beach will have the unsuspecting visitor in for a major surprise. Sfinks has for two decades been the gathering place for the creative and open-minded indivi-duals. The reputation it has been steady developing during that time made the place a popular port of call for bohemians from Poland and beyond. Artists who frequent this club in numbers have all left their mark on the club’s identity.

B90, GDAŃSKThe future has arrivedB90 is a club that even prior to its launch had already been facing an enormous challenge – living up to expectations few places in Tricity have ever been subject to! This club makes a statement by its chosen location – it is within the 90B former pro-duction hall of Gdańsk Shipyard. With 1700 square meters of space and capacity for two thousand visitors this club carries more than sufficient weight to become the leading concert venue in Poland. No little detail has been overlooked in trans-forming this former shipbuilding space into a prime concert and party venue – sound-equipment, visualisations and lighting are all of world-class standard. Lineup of bands that have already or are due to perform at B90 may impress even a seasoned concert-goer – it includes The Raveonettes, New Model Army, Buzz-cocks, Moonspell and Primal Scream.

Clubbing legendarne miejsca Trójmiasta

Tekst: Kajetan Kusina

fot. Agnieszka Diesign

fot. MIchał Stenzel

fot. Ivo Ledwożyw

Sfinks700

B90

Ucho

Page 22: Łódź u Fly? 12 2013

POD

ŻE

Trav

el22

NAJDZIWNIEJSZE państwo świataJakie jest najmniejsze państwo świata? Większość osób odpowie, że Monako albo Watykan. Prawdziwa odpowiedź jest inna. Najmniejszym państwem świata jest Sealand. Nigdy o nim nie słyszeliście? Może dlatego, że nie jest to normalne państwo.

Trudno tak naprawdę określić, czym dokładnie jest Sealand. Według jego obywateli jest to niezależny od Korony Brytyjskiej

i suwerenny kraj, ale są w tej opinii raczej osamotnieni. Sealand nie jest uznawany na arenie międzynarodowej za państwo, ani nawet quasi-państwo. Władze więk-szości krajów uważają tego typu twory za przejaw niegroźnego ekscentryzmu i folkloru. W podobnej sytuacji znajdują się chociażby leżąca na terenie Włoch Seaborga czy położone w Australii Hutt River, które po angielsku określane są mianem micronations. Sealand znajduje się w jeszcze ciekawszej sytuacji, bo nie ma nawet własnego terytorium – według prawa międzynarodowego, konieczne

jest do tego posiadanie powierzchni lądowej, do której stojąca na morzu plat-forma się nie zalicza. Władzę Sealandu jednak się tym nie przejmują i od prawie pięćdziesięciu lat starają się, aby ich księstwo funkcjonowało jak normalny kraj. Z całkiem dobrym skutkiem.

HISTORIA PEWNEJ PLATFORMYWszystko zaczęło się w roku 1967 roku, kiedy Roy Bates, były brytyjski oficer, postanowił zająć nieczynną platformę wojskową, która była wykorzystywana przez brytyjski rząd w czasie drugiej wojny światowej jako obiekt przeciwlotniczy. Emerytowany wojskowy zainteresował się nietypowym miejscem z powodu proble-mów z prawem na tle podatkowym. Dwa

lata wcześniej założył piracką rozgłośnie radiową, za co Brytyjskie służby narzuciły na niego grzywnę i zmusiły do rozmonto-wania nielegalnego nadajnika. Znajdująca się na międzynarodowych wodach (więc także poza brytyjską jurysdykcją) opusz-czona platforma wydawała się idealnym miejscem dla tego celu. Niedługo po tym przemianował zajętą posiadłość na niezależne księstwo, któremu nadał nazwę Sealand. Oczywiście nie obyło się bez komplikacji. Wkrótce potem do platformy wysłany został kuter wojsk brytyjskich mający na celu zbadanie nietypowej spra-wy. Bates nie zgodził się na tę procedurę i ostrzelał kuter ostrą amunicją. W czasie pobytu w Wielkiej Brytanii został schwy-tany i postawiony przed sądem, gdzie

Tekst: Kajetan Kusina

Fot.: www.sealandgov.org

Page 23: Łódź u Fly? 12 2013

stwierdzono, że nie może być sądzony w tym kraju, bo incydent wydarzył się poza jego terytorium. Od tego czasu ofi-cjalne organy przymykają oko na Sealand i traktują go jako ekscentryczny wybryk.

Bates poradził sobie z prawami mię-dzynarodowymi, ale nie spodziewał się, że największe zagrożenie dla jego rządów pojawi się w samym Sealandzie. W 1975 roku księstwo wprowadziło konstytucję i weszło w posiadanie oficjalnego hymnu, flagi i godła. Powstał także rząd, na czele którego stanął niemiecki prawnik Alexander Achenbach. Szybko okazało się, że książę i premier mają zupełnie inne wizje dotyczące przyszłości platformy. Szef rządu szybko został zdymisjono-wany i wygnany z terenu kraju. Jednak po kilku miesiącach wrócił na Sealand i dokonał zbrojnego przejęcia władzy. Jak przystało na prawdziwego wojsko-wego, Bates nie poddał się i postanowił odzyskać swoje księstwo. Wraz z grupą najemników odbił Sealand i ostatecznie rozwiązał swoje problemy z utrzymaniem panowania. Niemiecki zdrajca nie dał za wygraną i powołał się szefem rządu na uchodźstwie. Jak widać walki o władzę są domeną nie tylko wielkich mocarstw.

CO MOŻNA ZROBIĆ Z WŁASNYM KRAJEM?Sam pomysł na stworzenie swojego własnego państwa jest fascynujący, ale pozostaje jedno istotne pytanie: czy z opuszczoną platformą da się zrobić coś pożytecznego i zarobić na niej pienią-dze? Okazuje się, że tak. Sealand zawsze przynosił pewne dochody, między inny-mi dzięki emisji oficjalnych znaczków pocztowych i monet, jednak prawdziwe pieniądze przyszły wraz z rozwojem technologii związanych z internetem. W 2000 roku księstwo rozpoczęło

współpracę z zarejestrowaną na Ka-raibach internetową firmą HavenCo. Firma postawiła na platformie serwery, na których dzięki braku ograniczeń pań-stwowych mogły się pojawiać wszelkie treści internetowe poza dziecięcą porno-grafią. Z takiej możliwości skorzystała między innymi oficjalna strona Wolnego Tybetu. Duże zyski przyniosła także sprzedaż paszportów, co nie obyło się bez kontrowersji, bo wykorzystywali je do nielegalnych podróży baskijscy terroryści. Przeciętnego zjadacza chleba marzącego o poprawie swojego statusu społecznego może zaciekawić chyba najbardziej specyficzna oferta Sealan-du, jaką jest możliwość nabycia tytułu szlacheckiego. Za tytuł lordowski trzeba zapłacić zaledwie trzydzieści funtów, a żeby zostać baronem należy wydać o dziesięć więcej. Trochę droższy jest tytuł hrabiego, bo potrzebne jest do tego dwieście funtów. Jeśli komuś mało to może kupić sobie kawałek terenu Sealandu albo zostać rycerzem. Od tego momentu można uznać się za członka arystokracji. I nikogo nie powinno ob-chodzić, że są tytuły wydane przez pań-stwo, które tak naprawdę nie istnieje.

Sealand zawsze przynosił pewne dochody, między

innymi dzięki emisji oficjalnych znaczków pocztowych i monet,

jednak prawdziwe pieniądze przyszły wraz z rozwojem

technologii związanych

z internetem. O

BLI

CZA

MIA

STA

Fa

ces

of t

he c

ity23

Page 24: Łódź u Fly? 12 2013

POD

ŹE

Trav

el24

IN ENGLISH

THE MOST PECULIAR COUNTRY OF THE WORLD

What is the smallest country of the world? Most people would say Monaco or Vatican. The correct answer is different. The smallest country of the world is Sealand.

You have never heard of it? Maybe because it is not a normal country.

It’s difficult to say really what exactly Sealand is. According to its citizens, it is a country not dependent on the British Crown and a sovereign one, but they are rather lonely in their opinion. Sealand is not recognized as a country in the inter-national area, even not a quasi-country.

The authorities of most of the countries consider this kind of creations as a ma-nifestation of harmless exocentric and folklore. Seaborga located within the area of Italy and Hutt River, Australia are in a similar situation. These kinds of lands are called micronations. Sealand is in more interesting situation, because it does not even have its own territory – according to the international law, it’s necessary to have land which the platform standing in the middle of the seas does not belong to. The authorities of Sealand do not care about it and have tried to make their kingdom function as a normal country for almost fifty years. With a quite good result.

THE HISTORY OF A CERTAIN PLATFORMEverything started in 1967 when Roy Bates, the former British officer decided to take over the out-of-order naval platform which was used by the British government during the World War II as an anti-aircraft object. The retired officer was interested in the unique place due to his tax problems against the law.

Two years earlier, he opened a pirate radio station what the British services issued him a fine for and made him to disassemble the radio transmitter. The abandoned platform located on the international water (so beyond British jurisdiction as well) seemed to be the perfect place. Not long after taking the estate, he transformed it into inde-pendent principality which he named Sealand. Certainly, there were also com-plications. Soon, a patrol cutter of the British Navy was sent there to check this out. Bates did not agree to this proce-dure and he fired at the cutter with live ammunition. During his stay in Great Britain, he was caught and brought to court, where it was set that he could not be tried in the country, since the incident took place outside its territo-ry. Since that moment, the authorities have turned a blind eye to Sealand and treated it as an eccentric prank.

Bates dealt with international laws, but he didn’t expect that the biggest threat to his governing would appe-ar on the very Sealand. In 1975, the principality introduced constitution,

W 1975 roku księstwo wprowadziło

konstytucję i weszło w posiadanie

oficjalnego hymnu, flagi i godła.

Page 25: Łódź u Fly? 12 2013

POD

ŻE

Trav

el25followed by a flag, a national anthem

and emblem. He establishes government which was led by Alexander Achenbach, a German lawyer. It quickly turned out that the prince and the prime minister do have different visions concerning the platform’s future. The prime minister was quickly ousted and exiled form the land’s territory. However, he came back to Sealand after a couple of months and carried out an armed takeover of the rule. As befits a true soldier, Bates did not capitulate and he decided to regain his principality. Together with a group of mercenaries, he retook Sealand and definitively solved the problems with governing. The German traitor didn’t give up and he declared to be the prime minister of the government on the exile. As we can see, battles for power are not a domain of only great empires.

WHAT CAN YOU DO WITH YOUR OWN COUNTRY?The very idea of forming your own co-untry is fascinating, but there is one cru-cial question: can you make something useful having an abandoned platform and earn money on it? It seems that it’s possible. Sealand always yield some income, mainly form the issue of official post stamps and coins, but the real money came together with the develop-ment of the technologies connected with the internet. In 2000, the principality started to cooperate with HavenCo, an internet company registered on the Cari-bbean Islands. The company place their servers on the platform, where thanks to no country restrictions, all kinds of contents could appear apart from child pornography. The official website of the Free Tibet made use of this fact. The sale

of passports brought in a large profit, which, however, was very controversial, since the Basque terrorist used them illegally to travel. Mr Average dreaming of his social status improvement can be interested in the most unique Sealand’s offer which is an opportunity to buy the nobility title. You need to pay only thi-rty pounds for lord title, and for beco-ming a baron, you need to pay another ten pounds. The count title is a bit more expensive, since you need to have about two hundred pounds. If it is not enough, you can buy a piece of Sealand’s land or become a knight. From this moment, you could feel like a member of the aristocracy. And no one should care that those titles are issued by a country which does actually not exist.

www.marekkondrat.pl

Wino to opowieść, historia człowieka i emocje. Odkrywamy je teraz na nowo.Wine is a story, a history of a human being and emotions. We explore it all over again now.

Zakupy przez internet, Sklep stacjonarny, Oferta B2B, Szkolenia i eventy

Online shopping, Retail shop, B2B offer, Trainings and events

KONDRAT Wina WybraneWybieramy i pomagamy w wyborze

KONDRAT Selected WineWe choose and help choosing

REKLAMA

Page 26: Łódź u Fly? 12 2013

26TE

CH

NO

Te

chno

TELEWIZOR + APLIKACJE =

Telewizor coraz rzadziej służy do oglądania normalnej telewizji. Wynika to z jednej strony z tego, że normalna telewizja coraz rzadziej ma nam do zaoferowania coś inte-resującego, z drugiej telewizor coraz mniej jest telewizorem, a coraz częściej czymś innym. Czym? Jak by to nie zabrzmia-ło: wszystkim. Wszystkim na co wpadną twórcy aplikacji, które na telewizorze moż-na uruchomić. Liczba polskojęzycznych aplikacji Samsung Smart TV przekroczyła już setkę. Możemy więc – co wydaje się oczywiste – oglądać filmy VoD, możemy słuchać muzyki z Deezera, Spotify, czy

TubaFM, możemy się uczyć angielskiego, gotować (w znaczeniu: szukać przepisów kulinarnych). Jeżeli coś przypalimy, może-my zamówić jedzenie. Możemy też przeglą-dać oferty z rynku nieruchomości, jeżeli uważamy, że nasz telewizor dla nas jest za mały, a większy do mieszkania nam nie wejdzie. O Facebooku, Twitterze, Skype już nie będziemy pisać, bo szkoda czasu. Jeżeli aplikacji będzie przybywać w tym tempie, to teraz przydałaby się taka, która pomoże nam znaleźć aplikację, która dla nas jest potrzebna. Ale pewnie ktoś nad nią już pracuje.

Źrodło zdjęć: mat. prasowe

Page 27: Łódź u Fly? 12 2013

CHŁÓD DOMOWEGO OGNISKA

Nie pamiętamy już jak potworne było ży-cie bez tego urządzenia. I dobrze, bo lepiej sobie tego nie wyobrażać. Lodówki są nie-docenianymi, lecz bardzo interesującymi urządzeniami. Moglibyśmy naszymi o  lo-dówkach rozważaniami zapełnić cały maga-zyn, ale się powstrzymamy. Dziś zajmiemy się wyłącznie lodówką Samsunga o  przy-jemnie brzmiącej nazwie RF24FSEDBSR. Wyróżnia ją to, że po otwarciu drzwi wy-gląda jakby nas chciała przytulić do swoje-go zimnego (w tym przypadku w pozytyw-nym tego słowa znaczeniu) serca. Poważnie: po otwarciu drzwi łatwo można wszystko

znaleźć. Środkowa szuflada, ze specjalną przegródką SmartDivider, jest idealnym miejscem do przechowywania tych produk-tów, po które sięgamy najchętniej. Dzięki przegródce możemy regulować temperatu-rę w  różnych miejscach szuflady – wiado-mo, jak denerwujące może być zbyt zimne masło. Lodówka oczywiście ma kostkarkę – coś, czego najbardziej będą Wam zazdro-ścić znajomi. O kwestiach technicznych nie będziemy pisać. Uwierzcie, wszystko jest w  porządku. Szkoda tylko, że ta lodówka nie jest jeszcze produkowana we Wronkach. Cóż, nic nie jest doskonałe.

KIEDYŚ MÓWIŁO SIĘ O DOMOWYM OGNISKU. DZIŚ, KIEDY Z JEDNEJ STRONY WIĘKSZOŚĆ Z NAS OGRZEWA CENTRALNYM, A GOTUJE NA GAZIE BĄDŹ INDUKCYJNYCH PŁYTACH, OGNISKO JAKO TAKIE STRACIŁO SENS. CO WIĘC DZIŚ JEST SERCEM DOMU? WIĘC CO? NIE WIECIE? LODÓWKA!

TEC

HN

O

Tech

no27

Źrodło zdjęć: mat. prasowe

Page 28: Łódź u Fly? 12 2013

REC

ENZJ

E Re

view

s28

IN ENGLISH

DIDO – GREATEST HITS ED.: SONY

This album features the most important songs collected from Dido’s whole career, as well as one première and recordings with Faithless and Eminem as a lesson for the uninitiated. And rightly so, since the artist owes the latter as much as he owes her.

The collection, which is almost flawless, reminds us that Dido has not only created her own vocal subgenre, but also become one of the most important singers of the 21st century.

ERIC CLAPTON – MTV UNPLUGGED (SPECIAL EDITION)

ED.: UNIVERSAL

It is an icon of its genre. The album offers such a type of music that we can rarely find in today’s music industry. It has been expanded and remains more compulsory than ever before. Once, after a personal tragedy of his son’s death, Clapton with this album made a comeback to his active life in a great style. A new, completely different interpretation of the classic of classics, the famous “Layla”, delights listeners even today.

DAVID BOWIE – THE NEXT DAY (SPECIAL EDITION)

ED.:SONY

One of the most important albums of the year with various extras for dessert. Everything in a multimedia version, just as the artist in the second part of his career. It is a comeback in a great and top-class style. Today it is rather impos-sible yet priceless as far as marketing is concerned to keep a secret till the end and finally surprise the audience. He has succeeded. There’s never enough of such good music.

DIDO – GREATEST HITS WYD. SONY

Zebrane razem najważniejsze utwory z całej kariery plus jedna premiera, słusznie uwzględniające jako lekcję dla niewtajemniczonych także nagrania z Faithless i Eminemem, któremu Dido zawdzięcza tyle samo, co on jej. Kolekcja prawie bez słabych punktów przypomi-nająca, że Dido nie tylko stworzyła swój własny wokalny podgatunek, ale jest też jedną z najważniejszych wokalistek XXI wieku.

ERIC CLAPTON – MTV UNPLUGGED (EDYCJA SPECJALNA)

WYD. UNIVERSAL

Ikona gatunku prezentującego muzykę w wersji dziś prawie już niespotykanej. Poszerzona i obowiązkowa bardziej niż kiedykowiek. Kiedyś pozwoliła w wiel-kim stylu wrócić Claptonowi do aktyw-nego życia po osobistej tragedii – śmierci syna. Nowe, zupełnie inne odczytanie klasyka klasyków – słynnej „Layli” – zachwyca do dziś.

DAVID BOWIE – THE NEXT DAY

(EDYCJA SPECJALNA)WYD. SONY

Jedna z najważniejszych płyt roku z różny-mi ekstrasami w komplecie. Multimedial-nymi, jak artysta w całej drugiej połowie swojej kariery. Powrót w wielkim i niesły-chanie klasowym stylu. W dzisiejszych czasach zaskoczenie i utrzymanie tajemnicy do ostatniej chwili wydaje się niemożliwe i marketingowo bezcenne. Jemu się udało. Tak dobrego nigdy dosyć.

PIOTR METZ

fot. Wojciech Duszenko

PIOTR METZ POLECARecommended by Piotr Metz

KLASYKA POD CHOINKĘ /Classics for Christmas

Page 29: Łódź u Fly? 12 2013

Każdy z nas ma jakiegoś znajomego, któ-ry kocha citroeny. I nie chodzi tu o 2CV. Z ludźmi kochającymi 2CV lepiej się obchodzić ostrożnie. To na ogół hipisi. Myślę o zupełnie innych ludziach. O tych, którzy się w dzieciństwie ekscy-towali podnoszącym się Citroenem DS. Oraz o takich, którzy kiedyś wsiedli do modeli CX, Xantia czy XM i od tego cza-su wierzą, że hydroaktywne zawieszenie to największe osiągnięcie motoryzacji.Ja mimo dziecięcej fascynacji deesem pana Łempickiego (sąsiada z 6. piętra) za większe osiągnięcie motoryzacji uważam jednak 12 cylindrowy silnik M70 z BMW, ale proszę się moim zdaniem nie sugero-wać.

Co pewien czas spotykam kogoś, kto mnie usilnie próbuje na zawieszenie hydroaktywne nawrócić. Jako człowiek otwarty, ciekawy świata, nie oganiam się od takich ludzi (mimo iż bywają czasem natrętni), tylko się staram do takiego citroena wsiąść i chwilę sobie nim pojeź-dzić, by stwierdzić, czy aby łaska wiary w hydroaktywne zawieszenie mnie nie dopadła.Wsiadam więc do C5. Nie mam specjal-nego wyboru, bo C6 już nie robią, a nowe DS-y zawieszenia mają klasyczne. Od razu napiszę, że C5 to fajne auto. Samo-chód, który raczej wszystkim się podoba. Duży, dość wygodny, diesle (tylko takimi jeździłem) są zadziwiająco oszczędne, przy czym można odnieść wrażenie, że konstruktorzy założyli możliwość jazdy z prędkością większą niż 140 km/h, co w przypadku francuskich samochodów nie jest zbyt częste.

Hydroaktywne zawieszenie daje wrażenie, jakby się jechało na wodnym

materacu. Samochód przez cały czas się trochę kiwa. Normalny samochód, gdyby się tak kiwał – byłby zepsuty, więc na początku czuć niepewność. Ale z czasem człowiek się przyzwyczaja. I jakoś płynie tym samochodem. Teraz mógłbym za-prezentować serię czerstwych dowcipów o morskiej chorobie, ale tego nie zrobię. Dlaczego? Bo jeżeli z wylanego za unijne pieniądze asfaltu zjedziemy na drogę, która nie załapała się na program „schety-nówek”, zrozumiemy, że hydroaktywne zawieszenie działa. Bardzo dobrze działa. I – póki co – ma przed sobą przyszłość.

IN ENGLISH

HYDRAULICS AND FULL SPEED AHEAD!

We all have friends who love Citroëns. And I don’t mean 2CVs. You’d better treat people who love 2CVs with care. In most cases they’re hippies. I’m thinking about a completely different group of people. About those who, as children, got excited with Citroën DS jacking itself. And about those who once got into models like CX, Xantia or XM and since then have believed that hydractive suspension is the greatest achievement of the automotive industry.Despite my childhood fascination with the DS of Mr. Łempicki’s (my neighbour from the 6th floor), I think that after all the greatest achievement of the automo-tive industry is the 12-cylinder engine of the BMW M70. But please don’t be influenced by my opinion.

Every now and then I meet someone who gamely tries to convert me to hy-dractive suspension. As an open-minded person interested in the world, I don’t avoid such people (though they can become fairly irritating sometimes) but rather try to get in such a Citroën and drive a bit to check whether the grace of faith in hydractive suspension got me.So I get in a C5. I don’t have much of a choice because they don’t produce the C6 any more, and new DSs have classic suspension. I have to admit right away that the C5 is a nice car. The one most of us would probably like. It’s quite big and comfortable, and its diesel versions (the only ones I’ve been driving) are surpris-ingly economical. Besides, I was under the impression that the designers had considered the possibility of driving more than 140 km/h, which is not so obvious in the case of French cars.Hydractive suspension gives you a feeling of driving on a waterbed. The car is swinging a bit all the time. If a normal car was swinging that way, it would be broken, so there is the feeling of uncer-tainty at the beginning. But you become used to it with time. And you somehow ‘sail’ the car. Now I could tell you a series of lame jokes about seasickness, but I won’t do it. Why? Because when you pull off the roads covered with asphalt for money from the EU and turn into those not included in the programme of road modernization, you will see that the hydractive suspension works. And it works pretty well. And for the time being has a future.

MARCIN KĘDRYNA

fot. Jacek Piątekfo

t. mat.p

rasow

e

Hydraulicznie i do przodu

FELI

ETO

N

Co

lum

n29

Page 30: Łódź u Fly? 12 2013

Łódź, jako jedno z największych polskich miast, jest też jednym z największych polskich ośrodków muzycznych, a jednym z najciekawszych zespołów stąd się wywodzących jest bez wątpienia L.Stadt. Grupa promuje obecnie materiał „You Gotta Move”, który został wydany najpierw na CD, a potem na winylu. To chyba dobry powód do rozmowy?

RO

ZMO

WA

Talk

30

Co słychać?Słychać nowe pomysły zespołu L.Stadt. Właśnie w tym momencie nad nimi pracowałem. Przygotowujemy nowy, pre-mierowy materiał, trzecią autorską płytę grupy. Nie wiemy jeszcze, czy będzie to duża EP-ka czy może pełen album, ale pracujemy i robimy nowe utwory.

Dokładnie to chciałem usłyszeć. Jak bardzo zaawansowane są prace?Do tego stopnia, że mamy już pięć, a na-wet sześć utworów, o których jesteśmy pewni, że chcemy, żeby się pojawiły. Na początku stycznia wejdziemy do studia, żeby je zarejestrować. Jesteśmy pozy-tywnie nastawieni, bo wróciliśmy do regularnych prób i co próbę w zasadzie pojawia się nowy utwór.

L.Stadt posiada dość charaktery-styczny styl. Nowe utwory będą kontynuacją tego stylu, czy nastąpi jakaś rewolucja? A może po prostu ewolucja?

Zawsze mi się wydawało, że L.Stadt jest zespołem eklektycznym, ale po wydaniu płyty „You Gotta Move”, na której gramy nieswoje kompozycje, spotykaliśmy się z takim odbiorem ze strony słuchaczy, że mimo tego, że to nie nasze piosenki, to cały czas brzmią jak L.Stadt. Chyba nie jesteśmy nawet w stanie zrzucić z siebie stylu czy brzmienia. Tak naprawdę to się z tego cieszę, bo okazuje się, że to co robimy ma zawsze jakiś nasz, L.Stadtowy pier-wiastek. Nowe utwory będą na pewno inne, niż piosenki, które graliśmy do tej pory. Jestem jednak przekonany, że mimo innej produkcji, mimo tego, że będziemy chcieli iść w różnych kierun-kach, to będzie cały czas L.Stadt.

A gdyby miał Pan się pokusić o ana-lizę stylu zespołu, to skąd on się wziął? Czego jest pokłosiem?Muzyczne inspiracje każdy z nas ma inne. Każdy z nas słuchał w młodości innej muzyki i do dziś różnimy się

troszeczkę jeśli chodzi o gust. Myślę, że wspólnym mianownikiem jest jakiś ro-dzaj emocji. Uwielbiamy grać na żywo. Nakręcamy się wtedy nawzajem. Kiedy stoimy naprzeciwko siebie wytwarza się między nami jakaś energia. L.Stadt był zawsze zespołem żywiołowym na scenie. Dwie perkusje, element harmo-niczny w postaci gitary albo piano, do tego gitara basowa i mój wokal. Zawsze zależało nam na tym, żeby między nami wytworzyła się chemia. Jeśli jest między nami, to jest też między nami a publicz-nością i krąży na tej trasie. Jeśli tej ener-gii między nami nie ma, najczęściej ze względu na słabe nagłośnienie na kon-cercie, kiedy nie słyszymy się nawzajem, wiemy, że koncert nie będzie tak udany, jak byśmy chcieli. Mieliśmy okresy, kie-dy graliśmy naprawdę dużo koncertów i to były jednocześnie te momenty, kiedy L.Stadt szedł najbardziej do przodu. Ta energia między nami procentuje tym, co się znajduje na płytach.

Tekst: Jakub Milszewski

Pierwiastek L.Stadt

Fot.: Rafał Masłow

Page 31: Łódź u Fly? 12 2013

Nazwaliście zespół L.Stadt. Nazwa nawiązuje do miasta, z którego pochodzicie, czyli do Łodzi. Chcie-liście powiązać swoją twórczość z miastem?To był rodzaj hołdu dla miasta, w któ-rym się wychowywaliśmy. Wszyscy jesteśmy Łodzianami. Piotrek Gwadera pochodzi z Kielc, ale jego ojczyzną z wy-boru jest Łódź. Kiedy zespół powstawał mieliśmy trochę inne spojrzenie na to miasto. Miałem wtedy 20 lat. Łódź zaczynała mi się objawiać jako miasto, którego wcześniej właściwie nie znałem. Zacząłem chodzić po imprezach, pozna-wać masę ludzi, poznawać różne miejsca. Byłem zaskoczony. Nie wiem, czy teraz mamy dokładnie to samo uczucie względem Łodzi, czy w dalszym ciągu jesteśmy aż tak zakochani. A nazwę ludzie interpretują na bardzo różne spo-soby. Kiedy graliśmy w Ameryce ludzie, którzy znali język niemiecki, podchodzi-li i mówili: „wiem, o co chodzi w waszej nazwie. To jest „Love Stadt”, bo śpiewa-cie cały czas piosenki o miłości”.

Ja się w Polsce spotkałem z tym, że ludzie różnie wymawiają waszą nazwę. Ostatnio spotkałem osobę, która mó-wiła, że uwielbia zespół „Ystad”. Nazwa czasami faktycznie sprawia trudność, ale zbudowaliśmy już coś na niej, więc przy niej trwamy.

Czy dzięki tej nazwie macie szansę zostać jakimś muzycznym towarem eksportowym Łodzi?Nie zastanawiam się nad tym. Jakie-kolwiek były nasze działania muzyczne to podkreślaliśmy nasze pochodzenie. Tak jest zawsze, kiedy człowiek mieszka w jakiejś określonej społeczności. Chce się wtedy promować tę społeczność i to miejsce, bo chce się dla nich jak najle-piej. Chcemy, żeby Łódź się rozwijała, żeby szła w dobrym kierunku.

A jakie znaczenie ma tu fakt, że Wa-sze piosenki są po angielsku?To się wzięło z różnych czynników. Grając taką muzykę zawsze czułem, że śpiewając po angielsku jesteśmy bliżej jej korzeni. Ona po angielsku po

prostu lepiej brzmi. Nie ukrywam, że nasze inspiracje były zawsze związane ze Stanami albo sceną brytyjską, więc ten język wydawał mi się najbardziej naturalny. Druga sprawa to fakt, że choć wszyscy jesteśmy z Łodzi, to jako zespół spotkaliśmy się po raz pierwszy za granicą, podczas projektu europej-skiego w Strasbourgu. Tam pierwszy raz graliśmy ze sobą. Od początku na-szą misją było, żeby dużo podróżować. Każda nasza podróż dawała nam coś takiego, co zostawało w naszej muzyce na stałe. Stąd angielski, bo chcieliśmy mieć też emocjonalno-językowy kon-takt z ludźmi zza granicy. Dla statystyk radiowych może to ma jakieś znaczenie, bo jest misja, żeby promować muzykę śpiewaną po polsku, ale dla słuchaczy raczej nie. Ważniejszy jest ten przekaz emocjonalny, to co płynie ze sceny, z piosenki

Jest grudzień, czas na podsumowa-nia i plany. Rok 2014 rozpoczyna-cie z kopyta od wejścia do studia, a potem?Przede wszystkim zamierzamy wydać nowy autorski album grupy L.Stadt. 9 grudnia ponownie wydaliśmy też płytę „You Gotta Move”, ale tym razem w formacie, o którym marzyliśmy, czyli na winylu. Chciałbym, żeby ta płyta dotarła do jak największej ilości osób. Bardzo by mi było miło, gdybyśmy w przyszłym roku zagrali trochę koncer-tów za granicą. Tak jak wspomniałem, podróże dla nas były bardzo pouczające i trochę mi tego brakuje, bo w tym roku nie pograliśmy zbyt wiele.

Coś się w temacie tych koncertów kroi?To jest kwestia naszej woli. Jeśli usią-dziemy i zaczniemy o tym rozmawiać, to to się wydarzy. Nie było zawsze tak, że byliśmy wszędzie zapraszani. Koncerty były wynikiem ciężkiej pracy naszych menedżerów. Graliśmy trasę po Chorwacji, w zeszłym roku graliśmy trasę Irlandia – Anglia – Niemcy. To się stało i wiemy, że to jest kwestia naszej woli, koncentracji na celu. W tym roku z różnych przyczyn koncertowaliśmy niewiele, ale teraz jesteśmy gotowi, by wrócić do regularnych występów.

IN ENGLISH

L.STADT ELEMENT

Łódź as one of the biggest cities in Poland is also one of the biggest

music centres, and one of the most interesting bands coming from there

is undoubtedly L.Stadt. The band pro-motes now its You Gotta Move which

was released first on a CD and then on a vinyl. It is probably a good reason to

talk, isn’t it?

How are you getting on?There are new ideas of L.Stadt band. I have just worked at them. We prepare new, premiere material, the third original album of the band. We don’t know yet whether it would be a big EP or maybe the entire album, we are working on it and creating new songs.

That is exactly what I wanted to hear. How advance are your works?To that extent that we already have five, even six pieces which we are sure we want them to be released. At the beginning of January, we are going to the studio to record them. We think about it positively, since we got back to regular rehearsals and a new piece appears during almost each rehearsal.

L.Stadt has its own distinctive style. New pieces would the continuation of this style or will there be some

RO

ZMO

WA

Ta

lk31

Page 32: Łódź u Fly? 12 2013

RO

ZMO

WA

Ta

lk32

kind of revolution? Or maybe simply evolution?It always seemed to me that L.Stadt is an eclectic band, but after releasing the album, You Gotta Move where we play not our compositions, we heard from our listeners that despite the fact that these songs are not ours they still sound like L.Stadt. We probably are not able to disavow our style or sound. Actually, I am really glad about it, because it turns out that whatever we do, it always has our, L.Stadt element in it. The new pieces despite different production, despite the fact we try to go in different direction, it is still going to be L.Stadt.

And if you are asked to analyse the band’s style, what can you say about it? What outcome is it of?Each of us has different music inspira-tions. Each of us listened to a different kind of music in our youth and we still differ from one another a bit in the music taste. I think that the common deno-minator is a kind of emotions. We love performing live. We wind each other up then. When we stand opposite to each other, some kind of energy appears. L.Stadt has always been an exuberant band on the stage. Two drums, harmonic element in the shape of guitar or piano plus bass guitar and my singing. We always cared about chemistry between us. It is exists among us, it also exists between us and the audience and wanders around during the tour. If there is no chemistry between us, most frequently due to the poor sound system at the concert, when we can’t hear each other, we know that the concert would not be as successful as

we thought. There were periods of time when we played a lot of concerts and these were the moment at the same time, when L.Stadt was improving. This kind of energy between us pays off with what we release on the CDs.

You named your band L.Stadt. The name refers to the city you come from that is Łódź. Did you like to con-nect your artistic work with the city?It was a kind of tribute paid to the city we grew up in. We all are inhabitants of Łódź. Piotrek Gwadera comes from Kielce, but his homeland by choice is Łódź. When the band was being formed, we had a bit different attitude towards the city. I was 20. Łódź started to show me the city which I earlier hadn’t knew. I started to party, meet lots of people, and get to know new places. I was surprised. I am not sure we now have exactly the same feeling about Łódź, if we are still so much in love with it. And back to the name, people interpret it in a number of ways. When we played in America, people who spoke German came over and said: “I know what your name is about. This is Love Stadt, because you sing about love all the time.”

I have met with different ways of pronouncing the name of your band in Poland. Recently, I met a person who said that she loved Ystad band. The name sometimes can be really difficult, but we don’t want to change it, since we built something up on it.

Do you think you have a chance to become some kind of music export product of Łódź thanks to the name?I am not thinking about it. Whatever our music actions were, we just emphasized our origin. It is always so when a man lives in a certain community. You want to promote this community and this place, because you want the best for them. We want Łódź to develop and to go in the right direction.

And what meaning does the fact have that your songs are in English?It was caused by a number of various factors. When playing this kind of music,

I always felt that by singing in English we are closer to the roots of the music. It sounds simply better in English. I don’t conceal that our inspirations were always connected with the States or the British music scene, so this language seemed to me to be more natural. The second thing is that despite the fact we are all from Łódź, we met each other abroad for the first time as a band during the European project in Strasbourg. It was the first place we played together. Our mission was to travel a lot from the very beginning. Every our travel gave us something that remained in our music for good. That is why we chose English, because we wanted to be in emotional-language contact with people abroad. For the radio statistics, it has maybe some significance, because there is a mission to promote music sung in Polish, but it does not matter for the audience. The more important thing is the emotional transfer and what is given from the stage, from the song.

It’s December, so it’s time for resumes and plans. You get off like a shot in 2014 and what is going to be next?Among other things, we are going to release a new original album of L.Stadt band. On 9th December, we re-released the album entitled You Gotta Move, but know in the format we dreamt of that is vinyl. I want this album to reach the big-gest possible number of people. I would be pleased if we had some concerts aboard next year. As I have already mentioned, travels were very educating for us and I miss it a bit, because we didn’t perfor-med as much this year.

Is there something going to change with the concerts?It is the matter of our will. If we sit and start to talk about it, it will happen. It wasn’t always like that we were invi-ted everywhere. The concerts were the results of hard work of our managers. We performed a bit in Croatia; we had an Ireland-England-Germany route last year. It did happen so we know it is a matter of our will, focusing on the aim. We gave only few concerts this year due to various reasons, but now we are ready to get back to regular performances.

Zawsze zależało nam na tym, żeby między

nami wytworzyła się chemia. Jeśli

jest między nami, to jest też między

nami a publicznością i krąży na tej trasie.

Page 33: Łódź u Fly? 12 2013

MO

DA

Fa

shio

n33

Page 34: Łódź u Fly? 12 2013

34O

BLI

CZA

MIA

STA

Fa

ces

of t

he c

ity

– Trzeba mieć odwagę, aby sięgać po swoje marzenia – przekonywał Jacek Walkiewicz, psycholog i trener. – I oni ją mają. Dla większości laureatów konkursu „Mocni w Biznesie” to, co osiągnęli, było spełnieniem ich zawodowych marzeń.

Centrum Obsługi Przedsiębiorcy po raz pierwszy zorganizowa-ło konkurs podsumowujący wykorzystanie środków unijnych

w ramach III Osi priorytetowej RPO WŁ w latach 2007-2013 w Łódzkiem. Laure-atów poznaliśmy podczas uroczystej gali 29 listopada, która odbyła się w Cen-trum Promocji Mody Akademii Sztuk Pięknych. Galę uświetnił występ zespołu Audiofeels, który rozpoczął jakże wy-mownym utworem Republiki „Mamona”. Wyróżniono tych właśnie, którzy pienią-dze wykorzystują śpiewająco. Marszałek Województwa Łódzkiego oraz Wicemar-szałek Sejmu Cezary Grabarczyk rozpo-czynając część oficjalną, z dużą satys-fakcją i dumą mówili o zaangażowaniu przedsiębiorców i samorządów w realiza-cję projektów w ramach dofinansowania. A jest się czym chwalić. W statystykach ogólnopolskich województwo łódzkie zajmuje 1. pozycję w zakresie kontrakta-cji, czyli największej wartości podpisa-nych umów w odniesieniu do posiadanej puli środków. Ponadto, podpisaliśmy ponad 1600 umów na kwotę 2 mld 375 mln zł, co daje nam 4 pozycję w kraju. To dobry prognostyk na kolejne lata, w których pieniędzy będzie więcej.

Kapituła konkursowa, którą tworzyli przedstawiciele Zarządu Wojewódz-twa Łódzkiego, wiodących instytucji gospodarczych, naukowych, turystycz-nych oraz mediów w województwie

łódzkim, nagrodziła w kategorii „projekt markowy” Gminę Uniejów za „Termy Uniejów” – kompleks termalno-ba-senowy. Kampania promująca markę „Termy Uniejów” nawiązywała do hasła: „Uniejów – Miasto Wody i Rycerzy”. Źródła termalne oraz wody lecznicze, wykorzystywane zarówno do celów zdro-wotnych i rekreacyjnych, jak i w tech-nologii grzewczej, okazały się motorem napędowym dla rozwoju całej gminy. Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Dmo-sińskiej w Nagawkach zostało nagrodzo-ne w kategorii „projekt turystyczny” za utworzenie Żywego Skansenu – Cen-trum Folkloru Polskiego, który powstał w wyniku remontu i adaptacji obiektów, nawiązujących do skarbów architektury ludowej. W kategorii projekt inwestycyj-ny dla mikro- i małych przedsiębiorstw nagrodzono firmę W4E Centrum Energii Wiatrowej za zakup nowoczesnych urzą-dzeń, w tym Sodara, których pomiary służą do analizy efektywności farm wiatrowych. Projekt spółki AMZ-Kutno zwyciężył jako najbardziej innowacyjny – firma wdrożyła najnowocześniejszą tech-nologię produkcji balistycznych paneli kompozytowych, stanowiących pancerz ochronny w pojazdach wojskowych oraz saperskich. Natomiast spółka Amii z Łodzi, producent m.in. filtrów do wody dla gospodarstw domowych i przemysłu oraz alkomatów, została liderem dotacji, zrealizowała w sumie 8 projektów unij-

nych. Osobną nagrodę przyznawali in-ternauci, trafiła ona do Gminy Uniejów.

Inicjatywa Centrum Obsługi Przed-siębiorcy, poprzez wyróżnienie przedsię-biorstw i samorządów, które wykorzysta-ły szansę i najefektywniej zrealizowały projekty dla swoich celów, jest zachętą dla tych, którzy jeszcze nie skorzystali z unijnych pieniędzy. A jest o co walczyć, gdyż przed nami kolejna transza środków na rozwój, umożliwiająca firmom i samo-rządom podnoszenie swojej konkurencyj-ności i innowacyjności, a w konsekwencji promowanie i budowanie atrakcyjnego wizerunku regionu łódzkiego.

IN ENGLISH

THE STRONG IN BUSINESS

“You need to have courage to reach for your dreams,” said Jacek Walkiewicz, the psychologist and coach. “And they have it. For most

of the winners of the Strong in the Business competition what

they achieved was the fulfilment of their professional dreams.

Entrepreneur Assistance Centre organ-ised the competition summarising the utilisation of EU funds as a part of 3rd priority Axis of Operational Programme for Łódź Province 2007-2013 for the first time. The winners were introduced

MOCNI w biznesie

Tekst: Aneta Pudlarz

Fot.: COP

Page 35: Łódź u Fly? 12 2013

OB

LIC

ZA M

IAST

A

Face

s o

f the

city

35

during the gala on 29 November which was held in Fashion Promotion Centre in Łódź Academy of Fine Arts. The band Audiofeels performed during the gala and started with a meaningful song, Mamona by Republika, since the people who use their money with flying colours were awarded. When opening the official, part Witold Stępień, the Marshal of Łódź Province and Cezary Grabarczyk, Deputy Marshal of the Sejm talked with great satisfaction and proud about the involvement of the entrepreneurs and authorities in the accomplishment of projects connected with funding. And there are reasons to be proud of. In the national ranking, Łódź Province is in the first place of contract award procedures that is the biggest value of the concluded contracts in relation to the amount of the funds. Moreover, there are over 1600 contracts concluded for the amount of 2,375,000,000 zlotys which gives the forth position in the country. It is a good signal for the next years when there is going to be more money.

The award committee which members were the representatives of the Board of Łódź Province, the leading business enterprises, scientific and tourism insti-tutions as well as media located in Łódź Province awarded the prize in the ‘brand project’ category to Uniejów District for Termy Uniejów – the thermo-swimming pool complex. The campaign promoting the brand of Termy Uniejów was refer-ring to the slogan: Uniejów – the Town of Water and Knights. The thermal springs and medicinal water used both in healing and recreational purposes and in the heating technology turned out to be a driving force for the development

of the entire district. The association of Dmosin’s Lands Friends in Nagawki was awarded in the ‘tourism project’ category for creating Live Open-air Ethnographic Museum – the centre of Polish Folklore which came into being as a result of the reconstruction and adaptation of the facilities connected with the treasures of folk architecture. In the category of ‘investment project for micro and small entrepreneurs’, W4E Wind Energy Centre was awarded for the purchase of modern devices, includ-ing Sodara, which aim at analysing the effectiveness of wind farm. The project of AMZ-Kutno won as the most inno-vative one – the company implemented the leading edge technologies in the manufacture of ballistic light compos-ite panels functioning as an armour plate in military and sapper vehicles.

While Amii Company from Łódź, among others the producer of house and industry water filters and breath-alysers became a leader of grants– in total, it accomplished 8 EU projects. The separate award was given by the internet users and it was received by Uniejów District. The initiative of Entrepreneur Assistance Centre by recognising the entrepreneurs and authorities which used their opportunities and accom-plished effectively the projects for their purposes is a motivation for those who did not yet make use of EU funds. And there is what to fight for, since there is a next sum of the development funds waiting which can make it for the com-panies and authorities easier to increase their competitiveness and innovation, resulting in promotion and creating an attractive image of Łódź region.

Galę uświetnił występ zespołu Audiofeels,

który rozpoczął jakże wymownym utworem Republiki „Mamona”.

Wyróżniono tych właśnie,

którzy pieniądze wykorzystują śpiewająco.

Page 36: Łódź u Fly? 12 2013

FELI

ETO

N

Co

lum

n36

Matka Smakoterapia OBYŚ CUDZE DZIECI KARMIŁ CZYLI... URODZINOWA KATASTROFA

Wszystko jest po coś. Czasem życie bo-leśnie i w niezbyt szczęśliwych okolicz-nościach oznajmia Matce Smakoterapii, że jej przypuszczenia na dany temat, mimo najlepszych intencji, kompletnie nijak mają się do rzeczywistości. Niestety. Po pierwsze: nie jest łatwo przygotować przyjęcie urodzinowe dla SmakoSyna i gromadki dzieci, które na co dzień jedzą produkowane przemysłowo batoniki, ciastka i czekoladę. „Ciasteczko jaglane? [Gryz]. Dziękuję. Może żelki agarowe? Fuuuuuu! Pralinkę figową? Nieee, ja już dziękuję…” Dobrze, że przynajmniej tort obronił się mnogością figurek z migdało-wego marcepana barwionego buraczkiem albo pietruszką… (cichi, bo się wyda!). I jaglana czekolada (ciiiii…). Dobrze, że były owoce. Po drugie: zanim zaczną smakować dzieciom naturalne smaki, zanim przejdą „detox”, zanim zaczną czuć coś więcej w słodkościach poza cukrem, musi minąć trochę czasu. Po trzecie: od tamtej pory Matka Smakote-rapia zrozumiała również, że słodkości urodzinowe „dla każdego”, jeśli ma być w nich przemycone coś dobrego, muszą przynajmniej ociekać miodem lub słodem daktylowym. Szanse na przekonanie małych smakoszy do spróbowania rosną wówczas wielokrotnie.

Matka Smakoterapia w swej naiwności takiego obrotu sprawy nie przewidziała, przywitała dzieciątka suto zastawio-nym stołem, uraczyła najzdrowszymi słodkościami jakie świat widział i… doświadczyła kompletnej katastrofy na przyjęciu urodzinowym. Obyś cudze dzieci karmił…

No to jeszcze raz:Pralinkę figową?

Zmiel suszone, niesiarkowane figi w wyciskarce ślimakowej lub w maszynce do mięsa, rozdrobnij pestki dyni, połącz w jedną masę. Odrywaj zwilżonymi dłońmi po kawałku masy i ulep zgrabne kuleczki. Możesz je obtoczyć w surowym kakao lub kokosie, możesz do masy dolać trochę ulubionego likieru (wersja dla dorosłych). Smacznego!

IN ENGLISH

TASTE-THERAPY MOTHERMAY YOU FEED OTHERS’

CHILDREN. ABOUT A BIRTHDAY DISASTER

Everything has its aim. But sometimes life announces Taste-therapy Mother painfully and in rather unfavourable cir-cumstances that her assumptions about a given topic are completely divorced from the reality despite her noble and firm intentions. Unfortunately. Firstly: it is not that easy to prepare a birthday party for Taste-Son and a bunch of kids, who normally eat ready-made chocolate, cookies and chocolate bars. “A millet co-okie? [Munch]. Thank you. What about agar jellies? Ugh, disgusting! Fig choco-lates? No, thank you...”. At least the bir-thday cake defended itself with a number of figures made of almond paste coloured with beetroots or parsley... (but hush!). And millet chocolate (shh...). Fortunately I also had some fruit. Secondly: children

need some time before they get used to natural tastes, before they undergo ‘de-tox’ and start to feel in sweets something more than sugar. Thirdly: since then, Ta-ste-therapy Mother has understood one more thing, namely that birthday sweets ‘for everyone’ have to be dripping with honey or date malt if they are supposed to ‘smuggle’ something valuable. Then the chances that young gourmets will try them are boosted considerably.

In her naivety, Taste-therapy Mother had not predicted such a turn of events and welcomed the kids with a table laden with the healthiest sweets the world has ever seen... And the birthday party tur-ned into a catastrophic disaster. May you feed others’ children...

So once again:Fig chocolates?

Grind dried, non-sulfured figs in a juicer or a meat mincer and mix them with ground pumpkin seeds. Tear away small pieces of the mass with moistened hands and form shapely balls. You can coat them with cocoa or coconut and add some of your favourite liqueur to the mass (an adults-only version). Bon appétit!

IWONA ZASUWA – food designer (blog: Smakoterapia.pl), zafas-cynowana leczeniem za pomocą naturalnego żywienia, autorka warsztatów kulinarnych dotyczących zdrowego odżywiania, mama małego alergika, muzyk i pedagog. Na co dzień pracuje na scenie, od 17 lat u boku Kayah. Posiada niezwykłą łatwość wymyślania ciekawych przepisów mimo ograniczeń dietetycznych, jakie musiała zastosować w swojej kuchni. Przez Czytelników nazywana Królową Kaszy Jaglanej. Pracuje nad pierwszą częścią książki.SMAKOTERAPIA.PL WWW.FACEBOOK.COM/SMAKOTERAPIA

IWONA ZASUWA – food designer (blog: Smakoterapia.pl), fascinated with curing with natural food, the author of cooking workshops focusing on the healthy eating, a mum of small allergy sufferer, a musician and a pedagogue. She works on the stage on the daily basis, for 17 years at Kayah’s. She has an unusual skill of making up creative recipes despite of diet limitations she had to use in her cooking. Called by her Readers a Queen of Millet Groats. She works on the first volume of her book.

fot. Magdalena Pawlak

Page 37: Łódź u Fly? 12 2013
Page 38: Łódź u Fly? 12 2013

75

INWESTORinvestor

Page 39: Łódź u Fly? 12 2013

75

INWESTORinvestor

Page 40: Łódź u Fly? 12 2013

© 2

013

BY B

LOO

MBE

RG L

.P. A

LL R

IGH

TS R

ESER

VED

; ZD

JĘCI

A:

Technologie

(jeśli aplikację chcesz, dostaniesz)aaa kotki dwa....aaa kotki dwa...

aaa kotki dwa.

...aa

a ko

tki d

wa...

aaa k

otki

dw

a....

aaa

kotk

i dwa...

aaa kotki dwa....aaa kotki d

wa.

..

aaa kotki dwa....aaa kotki d

wa.

..

aaa kotki dwa....aaa kotki dwa...

Ach, śpij, kochanie

Nowe technologie

w urządzeniach

mobilnych mają

zmienić sposób,

w jaki śpimy.

I w jaki się budzimy.

Page 41: Łódź u Fly? 12 2013

© 2

013

BY B

LOO

MBE

RG L

.P. A

LL R

IGH

TS R

ESER

VED

; ZD

JĘCI

A:

Średnia długość życia w Polsce to nieco ponad 76 lat. Z tego przeszło 25 lat spędzamy w łóż-ku. I chociaż naukowcy do tej pory debatu-ją, dlaczego właściwie śpimy, to co do skutków braku snu raczej się zgadzają. Pogorszenie na-stroju, depresja, obniżenie koncentracji, halucy-nacje, osłabienie układu odpornościowego, a wreszcie śmierć. Już przy zwykłym niewyspa-niu jesteśmy rozdrażnieni, wolniej reagujemy, mniej zapamiętujemy, z trudem wymyślamy coś nowego i gorzej oceniamy sytuację, podej-mując decyzje.

Z zeszłorocznego raportu „Stres a sen” (na podstawie badań TNS Polska) wynika, że aż 47 proc. Polaków nie wysypia się na co dzień. Blisko co czwarty w ciągu tygodnia pracy śpi mniej niż sześć godzin na dobę. – Skargi na bezsenność i złą jakość snu występują u ok. 30 proc. dorosłych w Polsce – ocenia z kolei dr Michał Skalski specjalizujący się w leczeniu zaburzeń snu. Te problemy przekładają się na pieniądze. Analiza sporządzona dwa lata temu przez Harvard Medical School wykazała, że amerykańska gospodarka rocznie traci 63 mld dol. z powodu spadku produktywności wywoła-nej niewyspaniem.

Pomysły, jak sobie z tym poradzić, są różne. Standardowo specjaliści mówią o zwiększeniu aktywności fizycznej, doradzają zmianę przyzwyczajeń, sugerują terapię. Lu-dzie sięgają po środki nasenne, żeby spać moc-niej i zasypiać natychmiast. Ale ostatnio coraz częściej mówi się o czym innym. O zmienia-niu sposobu, w jaki śpimy – i w jaki się budzi-my – dzięki sięgnięciu po nowe zaawansowane technologie.

– Nasze oprogramowanie pozwala budzić się w przyjemny, „mądry” sposób – mówi Petr Nalevka z Urbandroid Team, czeskiej firmy, która wyprodukowała aplikację Sleep as An-droid dla smartfonów z systemem Android. To jedna z serii aplikacji (bo podobnych powstało już więcej), które w działaniu wykorzystują me-chanizm i specyfikę snu. Oraz potrafią ten sen „odczytywać”.

Sen składa się z faz tzw. płytkiej (REM) i głębokiej (NREM) występujących naprze-miennie po zaśnięciu. – Zwykłe budziki nie biorą tego pod uwagę i włączają alarm o zada-nej godzinie, niezależnie od tego, w której fazie snu jesteśmy. Z tego powodu często budzimy się zmęczeni, jakbyśmy za krót-ko spali – tłumaczy Nalevka. Opracowana przez niego aplikacja ma temu zapobiegać, wybudzając użytkownika w momencie, gdy jego sen jest najsłabszy.

Co to oznacza? Że jeśli chcemy się obu-dzić o godz. 8 rano, a budzik o 7.45 wykryje,

iż znajdujemy się akurat w fazie REM (czyli że mózg jest aktywny), to wtedy właśnie zadzwo-ni. Niby wcześniej, ale dzięki temu zaraz po otwarciu oczu człowiek ma odczuwać rześkość zamiast przemożnego pragnienia zakopania się w pościeli. A  jeśli śpiący zignoruje alarm, to budzik przypomni o sobie w ustalonej porze, już niezależnie od cyklu snu.

– Mózg człowieka obudzonego z głębo-kiego snu wymaga więcej czasu na zwiększenie aktywności, niż gdy pobudka następuje w jego płytkiej fazie – we śnie REM. Dlatego cza-sem, mimo że śpimy krócej, wstajemy bardziej rześcy. Z tego powodu już od dawna lekarze doradzają osobom, którym regularnie trudno podnieść się z łóżka o poranku, przestawienie budzika np. o pół godziny do tyłu – zauważa dr

Skalski.Jak twierdzi Nale-

vka, jego program działa poprzez wykorzysta-nie osiągnięć na polu aktygrafii – pomiaru aktywności ruchowej pacjentów cierpiących np. na zaburzenia senne dokonywanego poprzez umieszczenie czujnika na ciele.

– Nasza aplikacja stosuje w tym celu akcele-rometr wbudowany w telefon – wyjaśnia Na-levka. W praktyce oznacza to, że komórkę z zainstalowanym programem należy przed za-śnięciem podłożyć np. pod poduszkę, skąd bę-dzie śledziła przebieg snu jego właściciela.

Czy taki sposób monitorowania jest do-kładny? – Oczywiście są lepsze metody pomia-ru w aktygrafii, ale ta jest najprostsza do użycia w domu – przekonuje Nalevka, dodając, że jego program pozwala również na zbieranie danych statystycznych dotyczących snu (długość spa-nia, czas trwania poszczególnych faz itp.), na

wykrywanie chrapania, słuchanie kołysanek czy nagrywanie tego, co mówimy przez sen. Wnosząc z pozytywnych komentarzy klientów w sklepie Google Play (przez który aplikacja jest dystrybuowana w cenie 9,99 zł + płatne rozszerzenia) całość wydaje się działać. – Licz-ba naszych płatnych użytkowników to już pra-wie 0,5 mln – zdradza Nalevka.

Eksperymenty z technologiami do opty-malizacji snu idą jednak dalej. Na rynku jest wiele inteligentnych bransoletek fitness śledzą-cych codzienną aktywność użytkownika (liczbę przebytych kilometrów, wykonanych ćwiczeń, tętno etc.). Najpopularniejsze – Fitbit Ultra, Jawbone UP czy Nike Fuelband SE – mają wbudowane także proste trackery snu, pozwa-lające na śledzenie jego faz.

W firmach, zwłaszcza w USA, pojawia się moda na ucinanie 20–30–minutowych drze-mek w godzinach pracy. Pomagają w tym spe-cjalne leżanki o wyglądzie jak z filmów SF. – EnergyPod jest pierwszym na świecie fotelem zaprojektowanym z myślą o drzemaniu w miej-scu pracy – opowiada Christoper Lindholst, prezes MetroNaps, amerykańskiej spółki pro-dukującej taki sprzęt. Spanie w EnergyPod przypomina podróż kapsułą kosmiczną. Jej użytkownik, jak twierdzi producent, ma poczu-cie unoszenia się w stanie zerowej grawitacji, od świata zaś oddziela go kopuła, pod którą rozbrzmiewa relaksująca muzyka ułatwiająca zaśnięcie. Z gadżetu, kosztującego prawie 7,7 tys. euro, korzystają już m.in. pracownicy Go-ogle’a, NASA i kilku amerykańskich uczel-ni. – To nasz najlepiej sprzedający się produkt – przyznaje Lindholst i dodaje, że spodziewa się wzrostu popytu. – Gdy startowaliśmy 10 lat temu, często słyszeliśmy, że nikt nie będzie chciał spać w pracy. Dziś pracodawcy są coraz bardziej świadomi znaczenia dobrego snu dla zdrowia ich pracowników – uważa Lindholst.

Na całym świecie trwają prace nad urzą-dzeniami wykrywającymi bezdech senny. W Polsce zajmuje się tym złożona ze studen-tów warszawskich uczelni grupa uBirds, która we współpracy z Centrum Zdrowia Dziecka

w Warszawie opracowuje specjalny podko-szulek dziecięcy, naszpikowany czujnika-mi pozwalającymi prowadzić diagnosty-kę bezdechu w domu (projekt pod koniec czerwca zyskał wysokie oceny na kon-kursie Intel Business Challenge Europe w Dublinie).

To, że w snach kryje się rosnący po-tencjał biznesowy, można także zauwa-żyć, przeglądając projekty finansowane społecznościowo na Zachodzie. Fir-

ma Beddit z Finlandii wnioskowała na portalu

Taki odsetek Polaków nie

wysypia się na co dzień

lub narzeka na jakość snu.

30−47

aaa kotki dwa.

...aa

a ko

tki d

wa...

aaa kotki dwa....aaa kotki d

wa.

..

aaa kotki dwa....aaa kotki dwa...

„Rynek jest bardzo trudny, ale dzięki temu jest też na nim dużo miejsca”.

Ach, śpij, kochanie

Kołysankę „Ach, śpij,

kochanie” rozsławili Adolf

Dymsza i Eugeniusz Bodo

jako bohaterowie filmu

Paweł i Gaweł z 1938 roku.

ZDJĘ

CIA:

123

RF, M

ATER

IAŁY

PRA

SOW

E

▶▶ Jedną trzecią życia przesypiamy. Dosłownie. Może dałoby się ten czas skrócić?

▶▶Producenci high–tech dostrzegli już w świecie snów nowy obszar do skolonizowania.

Page 42: Łódź u Fly? 12 2013

Technologie

ZDJĘ

CIA:

AFP

, MAT

ERIA

ŁY P

RASO

WE,

© 2

013

BY B

LOO

MBE

RG L

.P. A

LL R

IGH

TS R

ESER

VED

, JER

ZY D

UD

EK/F

OTO

RZEP

A

crowdfundingowym Indiegogo o wspar-cie dla aplikacji mobilnej działającej podob-nie do Sleep as Android, tyle że z wykorzysta-niem czujnika umieszczonego na specjalnym pasku, podkładanym pod prześcieradło w łóżku. Umożliwia on dokładniejszy pomiar i łączy się bezprzewodowo ze smartfonem. Beddit po-

trzebował 80 tys. dol., zebrał… 0,5 mln dol. Premiera urządzenia planowana jest na po-czątek przyszłego roku, firma zbiera na razie wstępne zamówienia (m.in. na Amazonie) po 149 dol. za sztukę.

W maju 2012 roku na serwisie Kickstar-ter prawie 600 tys. dol.

dotacji zgromadziło urządzenie o nazwie Re-mee, które miało m.in. umożliwiać przeży-wanie świadomych snów (tzw. lucid dreams, czyli takich, w których śpiący zdaje sobie spra-wę, że śpi). O sukcesie na razie trudno mówić, bo sprzęt zebrał sporo negatywnych recenzji (a część zamawiających twierdzi, że w ogóle nie otrzymała urządzenia). Chwytliwe hasło posta-nowili jednak wykorzystać inni – do 14 listopa-da miała trwać zbiórka na projekt opaski LUCI (Advanced Lucid Dream Inducer). Konstruk-torzy urządzenia zebrali już ok. 400 tys. dol., ale kilka dni przed końcem projekt został zdję-ty z Kickstartera, bo pojawiły się podejrzenia, że jest to przekręt. Nie wiadomo jeszcze, jak jest naprawdę – twórcy LUCI oświadczyli, że zdobyli inne finansowanie i wczesną wiosną ich opaska pojawi się na rynku z ceną 299 dol.

Tymczasem do startu z własnym projektem przygotowują się również Polacy. ZiZZ to na-zwa (ma ulec zmianie po sugestiach internau-tów) urządzenia skonstruowanego przez war-szawski start–up Intelclinic. Wygląda ono jak zaciemniająca opaska na oczy do spania i wykonane jest z pianki zapamiętującej kształt twarzy. Jego twórcy to zespół studentów Poli-techniki Warszawskiej oraz stołecznego Uni-wersytetu Medycznego. Jak twierdzą – ten ga-dżet to już coś więcej niż inteligentny budzik.

– ZiZZ mierzy fale mózgowe, ruch gałek ocznych i napięcie mięśni użytkownika, któ-re potem przetwarza przy użyciu algorytmów sztucznej inteligencji – mówi Kamil Adam-czyk, prezes firmy. W efekcie urządzenie ma

nie tylko umożliwiać łagodne wybu-dzanie, ale też wspomagać przestawie-nie się na tzw. sen polifazowy. Polega on na zastąpieniu klasycznego ośmio-godzinnego snu serią krótkich drze-mek, o różnych porach w ciągu doby. Łącznie mogą trwać nawet o połowę krócej niż normalny wypoczynek, dzia-łając jednak na organizm równie do-broczynnie jak zwykły długi sen non stop. Podobno w ten właśnie sposób odpoczy-wał m.in. Albert Einstein.

– Badania naukowe przeprowadzone wśród amerykańskich pracowników kolei i marynarzy pokazują, że sen polifazowy jest bezpieczny dla zdrowia. A dzięki niemu można zyskać więcej czasu w ciągu doby – uważa Adamczyk.

Kolejną funkcją ZiZZ będzie wywoływa-nie u użytkownika świadomego snu. – Marze-nia senne występują w fazie REM snu. Nasze urządzenie ją wykrywa, a następnie za pomocą diod LED i silników wibracyjnych przekazu-je wiadomość do mózgu użytkownika, ale go przy tym nie budzi – tłumaczy Adamczyk. Czy to możliwe? Zdaniem twórcy urządzenia tak, choć podkreśla on, że ta funkcja jest ciągle do-pracowywana.

Mimo że ZiZZ to projekt jeszcze nieukoń-czony, już teraz znaleźli się chętni, by włożyć w niego pieniądze. W Intelclinic zainwestował 65 tys. dol. polski fundusz VC HardGamma. Na przełomie listopada i grudnia wystartuje również zbiórka pieniędzy na Kickstarterze. – Zamierzamy zebrać 100 tys. dol. na rozpoczę-cie produkcji seryjnej – mówi Adamczyk. Jak twierdzi szef Intelclinic, połowę tej kwoty już zgromadzono dzięki kampanii zamówień z wy-przedzeniem (preorder) na firmowej witrynie, gdzie za wsparcie projektu można otrzymać 20 proc. zniżki (docelowo opaska ma koszto-wać 225 dol. za sztukę).

Mimo to droga do sukcesu nie jest łatwa. W zeszłym roku dwaj prekursorzy monitoro-wania i optymalizowania snu przy użyciu opa-ski i telefonu komórkowego – działająca od 2003 roku firma Zeo oraz od 2009 roku Wa-keMate – wstrzymali działalność. – To bardzo młody i ryzykowny rynek. Przeciętny klient nie wie nawet, że ma problemy ze snem, i nie

ma pojęcia o istnieniu technologii mogącej mu pomóc – podkreśla Michał Olszewski z zarzą-du funduszu LMS Invest. – Nie wiadomo, czy optymalizacja i manipulowanie snami to stały trend. A może krótkotrwała moda, która po kilku latach zniknie – dodaje.

Adamczyk zachowuje optymizm. Jak pod-kreśla, „rynek, na którym działa nasza firma, jest bardzo trudny, ale dzięki temu jest też na nim dużo miejsca”. Problem jednak tkwi głębiej. Kwestia wybudzania z płytkiego snu i wpływu tej praktyki na nasze samopoczucie raczej nie wywołuje kontrowersji wśród na-ukowców. Ale już w przypadku głębszych in-gerencji jest inaczej. – Z definicji sen to spon-taniczna utrata świadomości, powstała wskutek procesów neurobiologicznych zachodzących w mózgu. Czyli z naukowego punktu widzenia nie ma czegoś takiego jak sen świadomy. Mamy tutaj prawdopodobnie do czynienia z halu-cynacjami lub omamami – uważa dr Skalski, który przestrzega również przed zbytnią wiarą w sen polifazowy. – Na dłuższą metę takie ma-nipulacje się nie opłacają, bo jeśli nie będziemy spali co najmniej po pięć godzin na dobę jed-nym ciągiem, to w końcu odczujemy poważne dolegliwości zdrowotne. Skoczy nam ciśnienie, zwiększy się groźba depresji, rozreguluje zegar biologiczny – mówi psychiatra. Wniosek – na-wet jeśli technologia obiecująca przejęcie kon-troli nad snami działa, to warto z niej korzystać przytomnie. Jak na jawie.

—— Jarosław MarczukJednym słowem: Polak przez ćwierć wieku śpi i jeszcze jest śnięty. Nowe technologie pozwolą nam spać krócej, a wysypiać się lepiej.

Tyle mld dol. rocznie traci amerykańska gospodarka z powodu spadku produktywności wywołanego niewyspaniem.

63

Sprzęt fińskiej firmy Beddit wykorzystuje pasek z sensorami,

podkładany pod pościel. Ma kosztować

149 dol.

F

EnergyPod to pierwszy na świecie

specjalistyczny fotel do drzemek w miejscu pracy. Tak kimają już

m.in. pracownicy w Google’u czy NASA.

Polski projekt opaski ZiZZ znalazł już

krajowego inwestora VC. Niebawem spółka ogłosi

zbiórkę pieniędzy na amerykańskim portalu

crowdfundingowym Kickstarter.

Page 43: Łódź u Fly? 12 2013

Usługi maklerskie

All inclusive coraz modniejsze

▶Brokerzy dbają o swoich najbogatszych klientów.

▶ „Kluby premium” zapewniają pełną opiekę inwestycyjną.

Inwestowanie na GPW jest jak podróż. Można samemu wybrać się w nieznane autostopem z kilkoma banknotami w kieszeni. Można za-planować wycieczkę z przewodnikiem w ręku i finansową poduszką na koncie. Jednak naj-bardziej komfortowe jest wykupienie wyjazdu all inclusive.

Coraz więcej domów i biur maklerskich oferuje klientom giełdową podróż w takim właśnie standardzie. To usługa dla najbogat-szych. Polega na pomocy w wykonywaniu czynności, z którymi zwykli gracze giełdowi muszą borykać się sami. Skuteczny inwestor powinien: śledzić notowania giełdowe, czy-tać raporty okresowe, poznawać tajniki anali-zy technicznej. Musi znać specyfikę różnych sektorów gospodarki. Na dokładkę powinien śledzić regulacje mające wpływ na spółki z in-teresującej go branży. Czytając taką długą listę, można się zniechęcić do inwestowania na gieł-dzie. Zwłaszcza gdy ryzykuje się spory kapi-tał. W tym miejscu pojawiają się jednak domy maklerskie z ofertą dla najbogatszych. Mó-wią: „Nie martw się, inwestorze, zaplanujemy i przeanalizujemy wszystko za ciebie”.

To luksus dla nielicznych. Przykłado-wo w X–Trade Brokers chcący korzystać ze

wszystkich przywilejów musi zdeponować na rachunku in-westycyjnym min. 100 tys. zł. Co w zamian? – Każdy klient premium na wstępie otrzy-muje dwóch indywidual-nych opiekunów rachunku – mówi Izabela Kozakiewicz, dyrektor X–Trade Brokers na Polskę. Jest też: indy-widualnie ustalana oferta,

bezpośredni kontakt do dzia-łu analiz i głównego ekonomisty,

warsztaty i seminaria. Dodatkowo bo-gaty gracz ma dostęp do najwyższego po-

ziomu portalu analitycznego xPuls i raportów działu analiz.

DM BOŚ swoim zamożnym klientom udostępnia usługę zarządzania aktywami (ang. asset management), jeśli ci dysponu-ją co najmniej 50 tys. zł. – Klient otrzymu-je m.in. niższe prowizje od zawieranych transakcji, prowadzenie inwestycji gieł-dowych przez licencjonowanych dorad-

50tys. zł

Co najmniej tyle trzeba mieć

na rachunku, by korzystać

z obsługi dla bogatych.

Tyle tys. zł trzeba mieć, by broker przygotowywał indywidualną strategię inwestycyjną.

500

Najbogatsi klienci zwykle nie są zawodowymi inwestorami.

Inwestycje i Finanse

ców w ramach wcześniej przygotowanych strategii, opiekę oraz spotkania i konsultacje z indywidualnym doradcą, a także dostęp do wewnętrznych opracowań inwestycyjnych de-partamentu zarządzania aktywami – wylicza Izabela Stańczak z DM BOŚ.

Największe luksusy w DM BOŚ są jednak dla inwestorów dysponujących ponad 500 tys. zł. Tak majętni klienci mają prawo do indy-widualnej strategii inwestycyjnej. Dodatko-wo mogą uczestniczyć w ofertach pierwotnych w transzy dla inwestorów instytucjonalnych.

A jak przywileje wyglądają w biurach ma-klerskich banków? Przykładowo w BNP Pari-bas Polska usługi przyjmowania i przekazy-wania zleceń oraz doradztwa inwestycyjnego są świadczone klientom bankowości prywat-nej. – Stanowią one część rozbudowanej ofer-ty inwestycyjnej – mówi Jerzy Nikorowski, doradca inwestycyjny BM BNP Paribas Polska. Próg wejścia do grona najzamożniejszych bank ustalił na 600 tys. zł. Klienci poza usługami maklerskimi mogą korzystać z wielu rozwią-zań inwestycyjnych. – Są to m.in. usługi naby-wania obligacji na rynku pozagiełdowym, kon-sultacje podatkowe, zarządzanie portfelowe, skomplikowane formy kredytowania, dostęp do szerokiego spektrum polskich i zagranicz-nych produktów inwestycyjnych – wylicza Ni-korowski.

Kim są najbogatsi inwestorzy? W X–Tra-de Brokers to zazwyczaj ludzie niebędący za-wodowymi inwestorami. Szukają wiedzy fa-chowej. – Często uczestniczą w seminariach i regularnie pojawiają się na zamkniętych spo-tkaniach Premium w celu wymiany poglądów z innymi inwestorami – mówi Izabela Koza-kiewicz.

W DM BOŚ połowa najzamożniejszych klientów to przedsiębiorcy i obcokrajowcy, połowa – zawodowi inwestorzy. W ramach rachunku Asset Management inwestują w ak-tywa niedostępne dla inwestorów indywidual-nych, np. oferty IPO czy niektóre obligacje rzą-dowe i korporacyjne.

Domy maklerskie nie zapominają o inwe-stujących w waluty. – Dla zamożnych klientów zainteresowanych rynkiem Forex przygoto-waliśmy Pakiet VIP na BossaFX, który obej-muje m.in. niższe spready i oprocentowanie wolnych środków na rachunku OTC (rynek pozagiełdowy, ang. over–the–counter – red.) – mówi Izabela Stańczak. – Ci, którzy jedno-cześnie inwestują na GPW, zyskują atrakcyjne stawki prowizji za obrót akcjami i kontrak-tami indeksowymi. Dodatkowo klienci VIP DM BOŚ mogą korzystać m.in. z zamkniętych szkoleń, webinariów (seminariów interneto-wych – red.), indywidualnego coachingu pro-gramistycznego oraz usługi concierge – dodaje. Chcący korzystać z takich udogodnień muszą utrzymywać na rachunkach FX w DM BOŚ mi-nimalne saldo 100 tys. zł lub osiągnąć łączny miesięczny obrót na wszystkich rachunkach FX w wysokości co najmniej 100 lotów (1 lot to na rynku Forex 100 tys. jednostek waluty).

Domy i biura maklerskie chętnie opowia-dają o tym, co oferują najbogatszym. Niechęt-nie za to wypowiadają się o samych klientach i ich liczbie, bo jak wiadomo – pieniądze lubią ciszę.

—— Przemysław SałekJednym słowem: Od niższych prowizji po dostęp do ofert dla inwestorów instytucjonal- nych – oto maklerskie luksusy dla najbogatszych.

Page 44: Łódź u Fly? 12 2013

© 2

013

BY B

LOO

MBE

RG L

.P. A

LL R

IGH

TS R

ESER

VED

; ZD

JĘCI

A:

Firmy i Rynki

Wojna polsko–ruska! Jaka wojna? Eksport kwitnie

Szorstka „przyjaźń” nie przeszkadza biznesowiRosja znów stała się jednym z kluczowych rynków zbytu polskich przedsiębiorstw. W statystykach eksportu przeskoczyła Włochy i Holandię, zajmując piąte miejsce. Od 10 lat rosną też polskie inwestycje w tym kraju.

38 15 40 18 48 21 40 16 55 20 75 25 91 32

2006 2007 2008 2009 2010 2011 2012

Hamowanie było tylko w kryzysowym roku 2009Wymiana handlowa Polski z Rosją (w mld zł)■ import ■ eksport

Tu trafia polski eksport

119%O tyle wzrosła wartość eksportu do Rosji

w okresie 2006-2012…

139%…a o tyle – importu.

Rosja w czołówceStruktura wymiany handlowej Polski (w proc.)

21,3

N

iem

cy

14,0

RO

SJA

8,9

Ch

iny

5,2

Wło

chy

3,9

Fran

cja

Import Eksport

25,1

N

iem

cy

6,8

W. B

ryta

nia

6,3

Cz

echy

5,9

Fran

cja

5,3

ROSJ

A

43% Moskwa

16,2% obwód

moskiewski11,4% obwód

kaliningradzki

8,6% Petersburg

2,7% obwód

leningradzki

▶▶Po 11 listopada w polityce zawrzało. Ale jeśli handel przyhamuje, to z innych powodów.

▶▶Rosja to dziś drugi po UE polski partner handlowy. W 12 lat eksport wzrósł ponad 10 razy.

Page 45: Łódź u Fly? 12 2013

To nie jest kraj dla wszystkich, ale tylko dla tych, którzy rozumieją i akceptują jego spe-cyfikę – tak o biznesie w Rosji mówią polscy przedsiębiorcy. I zacierają ręce, bo nasz eksport do kraju nad Wołgą bije rekordy. W latach 2000–2012 jego wartość skoczyła ponad 10–krotnie. W ubiegłym roku sięgnę-ła 9,9 mld dol., przebijając o 1 mld dol. najlepszy dotychczas rok 2008. Po trzech kwartałach 2013 roku eksport sięgnął już 8 mld dol. (+13 proc. r./r.).

Dlatego, gdy 11 listopa-da w stronę rosyjskiej ambasady w Warszawie poleciały race, butel-ki i kamienie, wielu przedsiębior-ców wstrzymało oddech. Zwłaszcza eksporterów żywności. 15 listopada ich obawy potwierdziły się. Agen-cja ITAR–TASS poinformowała, że Rossielchoznadzor, czyli tamtej-szy nadzór fitosanitarny i weterynaryjny, może zakazać importu warzyw i owo-ców z Polski. Powód? Ryzyko napływu „produktów niebezpiecznych i reekspor-

towanych”. W 2012 roku i pierwszych trzech kwartałach 2013 roku inspektorzy mieli zna-leźć 21 partii zakażonych polskich produktów.

Ostrzeżenie zabrzmiało groźnie, bo w przeszłości Rossielchoznadzor, in-stytucja zdaniem wielu obserwato-rów mająca „szósty zmysł politycz-ny”, mocno dopiekł polskim firmom. Choćby embargiem na dostawy mię-sa z 2005 roku, które trwało ponad dwa lata (Polska w odpowiedzi za-blokowała rosyjsko–unijne negocja-cje nowej umowy o partnerstwie).

Iwan Rassochin, szef polskie-go przedstawicielstwa Centrum Współpracy Biznesowej „Polska–Rosja”, uspokaja: – Na razie nie od-czuwamy, by ostatnie wydarzenia [z 11 listopada – red.] osłabiły wy-mianę handlową między tymi pań-stwami – mówi dyplomatycznie. Ale zaraz dodaje: – Nie są one jednak

bez znaczenia.– Złe stosunki polityczne między kra-

jami mogą wpływać na relacje gospodar-cze. Przykładów nie trzeba szukać daleko

– zauważa Stanisław Ciosek, były ambasa-dor w Moskwie i przewodniczący rady Pol-sko–Rosyjskiej Izby Handlowo–Przemysło-wej. – Z przyczyn czysto politycznych obroty handlowe Ukrainy z Rosją w ciągu ostatnich trzech kwartałów zmniejszyły się o jedną czwartą.

W Rosji – jak twierdzi Rassochin – poja-wiają się głosy, że 11 listopada to nie był przy-padek, ale prawidłowość. Z poparciem społecz-nym i politycznym. – Wiele zależy od tego, jaki będzie ostateczny stosunek polskich władz do agresywnych zachowań niektórych Polaków wobec Rosji i czy będą się one powtarzać – uważa Rassochin. – Jeśli strona rosyjska

„Złe stosunki polityczne między krajami mogą wpływać na relacje gospodar-cze. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Z przyczyn czysto politycz-nych obroty handlowe Ukrainy z Rosją w ciągu ostatnich trzech kwartałów zmniej-szyły się o jedną czwartą”.

– Stanisław Ciosek, były ambasador w Moskwie

624,4 113,9

TZMO Producent artykułów higienicznych obecny

jest na rynku rosyjskim od 2003 roku. Zakończona w tym roku budowa centrum

logistyczno–marketingowo–szkoleniowego w No-wosybirsku pochłonęła ok. 40 mln zł. W Moskwie,

St. Petersburgu i Rostowie mają powstać cen-tra marketingowo–logistyczne. W tym roku ma

ruszyć budowa pierwszego z nich.

Can-Pack Producent opakowań metalowych działa

w Rosji już od 1996 roku. W 2010 roku uruchomił produkcję puszek do napojów w Wołokołamsku

(obwód moskiewski). Wartość inwestycji ok. 120 mln dol.

Unibep Buduje za ok. 78 mln euro hotel Hilton Family

w sąsiedztwie moskiewskiego lotniska Wnukowo. Wcześniej firma zbudowała podobny przy lotni-sku w Petersburgu. W 2012 roku podpisała też

umowę na budowę zakładu produkcyjnego.

3,9 mld zł

Maszyny i urządzenia, sprzęt elektryczny i elektrotechniczny

Sprzęt transportowy

Produkty przemysłu chemicznego

Metale nieszlachetne i materiały z nich

Tworzywa sztuczne i kauczuk oraz artykuły z nich

8 mld zł

4,9 mld zł

2,8 mld zł

2,1 mld

+60%

+16%

+67%

+44%

zł+29%

Top 5W eksporcie do Rosji w 2012 roku (wartość; dynamika 2008–2012)

Produkty mineralne

Produkty przemysłu chemicznego

Metale nieszlachetne i artykuły z nich

Tworzywa sztuczne i kauczuk oraz artykuły z nich

Sprzęt transportowy

67,5 mld zł

2,6 mld zł

2,3 mld zł

1,2 mld zł

1 mld zł

+89%

+81%

+21%

+324%

+458%

Top 5W imporcie z Rosji w 2012 roku (wartość; dynamika 2008–2012)

Tyle mln zł wyniósł w 2012 roku odpływ kapitału z Polski do Rosji

netto, wynika z danych NBP. W 2003 było to zaledwie:

Polskie projekty

ŹRÓDŁO: GUS, NBP, AMBASADA RP W MOSKWIE, PISM

ZDJĘ

CIA:

RAF

AŁ G

UZ/

FOTO

RZEP

A

Rosjanie importują coraz więcej, bo polskie towary są wysokiej jakości i tańsze od zachodnich.

Page 46: Łódź u Fly? 12 2013

ZDJĘ

CIA:

KU

BA K

AMIŃ

SKI,

MAG

DA

STAR

OW

IEYS

KA/F

OTO

RZEP

A

Firmy i Rynki

odniesie wrażenie, że w Polsce jest przyzwolenie na takie chuligańskie incydenty, może to osłabić w perspektywie również go-spodarcze relacje między krajami. Natomiast jeśli polski rząd wyraźnie się od tego odetnie, biznes będzie kwitł dalej, a sprawa szybko

przycichnie – dodaje przed-stawiciel Centrum Współ-pracy Biznesowej „Polska–Rosja”.

Polski prezydent już przeprosił Rosjan. – Tego się nie da niczym uspra-wiedliwić, za to można tyl-ko i wyłącznie z głębokim przekonaniem przeprosić – powiedział dwa dni po incydencie Bronisław Ko-morowski.

Rosja to zbyt ważny partner handlowy, by spra-wy szybko nie przeciąć. Nasz drugi po Unii Euro-pejskiej kierunek ekspor-

tu. Polskie przedsiębiorstwa z powodzeniem sprzedają tam części do sprzętu RTV, jabłka, leki, artykuły higieniczne, części samochodo-we, kosmetyki, ciężarówki, grzejniki, drobne AGD, akcesoria meblowe i chemię budowlaną.

Co nakręca ten handel? – Polska ofer-ta eksportowa po technologicznej rewolucji jest wysokiej jakości i tańsza aniżeli partnerów z zachodniej strony – wyjaśnia Ciosek. I na-rzeka, że nadal wielkość obrotów jest skrom-na jak na sąsiadujące ze sobą gospodarki i ich potencjał.

Polscy przedsiębiorcy zaangażowani na Wschodzie przeważnie nie chcą mówić pod nazwiskiem o możliwych skutkach wydarzeń z 11 listopada. Nieoficjalnie wyjaśniają, że już wiele razy wiało mrozem we wzajemnych sto-sunkach, a i tak kiedyś wreszcie przychodziło ocieplenie. Przynajmniej dla biznesu.

Niektórzy wręcz nie widzą zagrożenia. – Jak dotąd żadne zawirowa-nia polityczne nie wpłynęły na jakość naszych relacji z rosyjskimi klientami – mówi Piotr Szewczyk, pre-zes podwarszawskiej APS Energii, robiącej systemy zasilania awaryjnego. – Pro-dukujemy bardzo zaawan-sowane urządzenia i jeste-śmy jedną z czterech firm na świecie, które dostarcza-ją tego typu technologie do Gazpromu czy Rosatomu.

W interesie tych koncernów jest utrzymanie dobrych relacji z naszą firmą i nie ma tu znaczenia, w ja-

kim kraju mamy siedzibę – dodaje Piotr Szewczyk.

W ostatnich miesiącach jednak eksport części firm do Rosji zaczyna hamować. Ale nie z przyczyn politycznych. Sprzedaż detalicz-

na siada przez osłabienie rubla. – Doprowadza to do wzrostu cen importowanych produktów, które mają dużą wagę w koszyku zakupów przeciętnego konsumenta – podkreśla Woj-ciech Kocikowski, wiceprezes Amiki, która jeszcze w 2012 roku zwiększyła tam sprzedaż aż o 30 proc. – Nie ma natomiast sygnałów o spadkach rynku i w dalszym ciągu Rosja po-zostaje dla nas obszarem z największym po-tencjałem wzrostu obrotów w najbliższej przy-szłości – dodaje Kocikowski.

Zagrożeniem jest jednak hamowanie całej rosyjskiej gospodarki, trwające nieprzerwa-nie od marca 2012 roku. W III kwartale tem-po wzrostu PKB spadło do 1,2 proc., wynika z danych Bloomberga. Model rozwoju, oparty głównie na eksporcie paliw i surowców, wy-czerpuje się.

Przyhamowała nawet sprzedaż polskich urządzeń pomiarowych, które szły na rosyj-skim rynku jak ciepłe bułeczki. – Spadek dynamiki zamówień w dużej części wynika z niedosko-nałości planowania i zarządzania zakupami u naszych wschodnich sąsiadów – uważa Andrzej Szo-stak, prezes Apatora produkującego liczniki. – Wiele wskazuje na to, że to tylko stan przejściowy i w 2014 roku dynamika zamówień w Rosji znów wyraźnie wzrośnie.

Dla Szostaka to „rynek w du-żym stopniu nieprzewidywalny”. Podobnie jak dla producenta płyt meblo-wych Pfleiderer Grajewo. – To bardzo chłonny rynek, ale charakteryzujący się większą gwałtownością. W efekcie kry-zysy są ostrzejsze, ale też szybciej się kończą – wyjaśnia Rafał Karcz, członek zarządu Gra-jewa. Poza tym Rosja to kraj o podwyższonym ryzyku. – Z tego powodu przez lata ubezpie-czaliśmy się od tego ryzyka, którym mogła być np. nacjonalizacja firmy. A to wymierne koszty – dodaje Karcz. Grajewo miało tam fabrykę płyt i rozpoczęło budowę drugiej, ale w końcu sprzedało wszystkie aktywa.

Bydgoska PESA rozmawia w Rosji o uru-chomieniu produkcji. Jeszcze nie wiadomo, czy zbuduje zakład, czy też jakiś przejmie. W tym roku zdobyła kontrakt na dostawę 120 tram-wajów do Moskwy. Jej pojazdy jeżdżą już po Kaliningradzie.

Nieoficjalnie przedsiębiorcy przyznają, że robienie biznesu w Rosji wymaga dużego doświadczenia i zrozumienia specyfiki tego rynku. Najważniejsze są dobre relacje z wła-dzami lokalnymi. – Jeśli stosunki są popraw-ne, to biznes się kręci. Jeśli natomiast firma czymś władzom podpadnie, może spodziewać się permanentnych kontroli np. ze skarbów-ki, a wtedy lepiej zwijać interes – twierdzi szef jednej z polskich firm.

Skomplikowane relacje polsko–rosyjskie to efekt nie tylko zaszłości historycznych, ale też uzależnienia naszego kraju od gazu ze Wscho-du. To najważniejszy sprowadzany stamtąd su-

„Nie ma sygnałów o spadkach rynku i w dalszym ciągu Rosja pozostaje dla nas obszarem z największym potencjałem wzrostu obrotów w najbliższej przyszłości”.

– Wojciech Kocikowski, wiceprezes Amiki

„Jak dotąd żadne zawirowania polityczne nie wpłynęły na jakość naszych relacji z rosyjskimi klientami”.

– Piotr Szewczyk, prezes podwarszawskiej APS Energii

rowiec – wraz z ropą naftową aż 70 proc. im-portu wartego 28 mld dol. Zresztą cały import jest wart prawie trzy razy więcej, niż polskim firmom udaje się sprzedać na rosyjskim rynku.

Ciosek przyznaje, że „pewnym problemem” jest charakter zainteresowania Rosjan polską gospodarką. – Wielkie koncerny energetycz-ne widzą w nas niemałego przecież odbiorcę ich produkcji i walczą o rynek. To pozostaje w zrozumiałej sprzeczności z polskim intere-sem dywersyfikacji dostaw i wprost przekłada się na stosunki polityczne – zauważa były am-basador w Moskwie.

Właśnie ze względu na bezpieczeństwo energetyczne rząd zablokował przejęcie Grupy Azoty przez Acron. Polski producent nawo-zów jest największym odbiorcą gazu w kraju. Dlatego rząd nie zgodził się, by trafił w rosyj-skie ręce. O interesy Acronu podczas rozmowy z marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewi-czem upominała się Walentyna Matwijen-

ko, przewodnicząca Rady Federacji. Biznesu nie da się więc oddzielić od polityki…

Mimo napiętych stosunków politycznych nie brak jednak chęt-nych do inwestowania na Wscho-dzie. Swoje plany rozwoju w tym kierunku ujawnił już po zajściach z 11 listopada największy pol-ski producent sody – Ciech. Do tej pory sprzedawał ją przede wszyst-kim w Europie. – Z naszych analiz

wynika, że są rejony w Rosji, gdzie pomi-mo wysokich kosztów transportu nasza soda będzie konkurencyjna – uważa Ar-

tur Osuchowski, członek zarządu Ciechu. Znajdują się tam zakłady wszystkich kluczo-wych klientów jego firmy.

Optymistycznie na dalszy rozwój biznesu patrzy również Iwan Rassochin. – Cały czas obserwujemy wzrost zainteresowania wymia-ną handlową z Rosją. Moim zdaniem ta po-zytywna tendencja zostanie utrzymana w ko-lejnych latach. Chyba że nastąpi gwałtowne ochłodzenie klimatu pomiędzy państwami na szczeblu politycznym – dodaje szef polskiego przedstawicielstwa Centrum Współpracy Biz-nesowej „Polska–Rosja”.

—— Barbara Oksińska, współpraca: Jan JęczmykJednym słowem: Eksport do Rosji rósł do tej pory dynamicznie. Powstrzymać go może hamowanie tamtejszej gospodarki.

„Jeśli strona rosyjska odniesie wrażenie, że w Polsce jest przyzwolenie na takie chuligańskie incydenty, może to osłabić w perspektywie również gospodar-cze relacje między krajami”.

– Iwan Rassochin, szef polskiego przedstawicielstwa Centrum Współpra-cy Biznesowej

„Polska–Rosja”

Page 47: Łódź u Fly? 12 2013

Na j p i ę k n i e j s z y c h ś w i ą t . . .

YOUR PARTNER

IN BEAUTY

Page 48: Łódź u Fly? 12 2013

N O W O Ś C I 1012345678109

TOP

Chanel Coco Mademoiselle, woda perfumowana,

35 ml, nr 131331

285 złDior J'adore, woda perfumowana, 30 ml, nr 019720

249 zł

Chanel N°5, woda perfumowana, 35 ml, nr 527564

299 zł

Yves Saint Laurent Manifesto, woda perfumowana, 30 ml, nr 701316

249 zł

Lancôme La Vie Est Belle, woda perfumowana, 30 ml, nr 695162

229 zł

Chloé See by Chloé, woda perfumowana, 30 ml, nr 726716

195 zł

Giorgio Armani Sì, woda perfumowana,

30 ml, nr 753266

249 zł

Calvin Klein Euphoria Woman,

woda perfumowana, 30 ml, nr 212315

219 zł

Thierry Mugler Angel,

woda perfumowana, 25 ml, nr 537803

269 zł

Hugo Boss Boss Jour,

woda perfumowana, 30 ml, nr 758969

199 zł

Poznajcie je. 10 bestsellerów!

Ulubione zapachy dla niej i dla niego.

DLA NIEJ

Zdję

cia: C

alvin

Kle

in (1

), Ch

anel

(3),

Dior

(2),

Gior

gio

Arm

ani (

2), G

ivenc

hy (1

), He

rmès

(1) H

ugo

Boss

(1),

Lanc

ôme

(1),

Mon

t Bla

nc (1

), Pa

co R

aban

ne (2

), Thi

erry

Mug

ler (

1), V

ersa

ce (1

), Yve

s Sai

nt La

uren

t (2)

, Chl

oé (1

)

Your choice Über 1000 Fans haben auf der Douglas Facebook-Sei-

te für eines von drei Ma-scara-Designs gevoted.

And the winner is: die Flo-wer-Power-Optik als Limi-ted Edition! „Lash Expert Mascara Volume & Curl“,

BeYu, € 9,95, Nr. 778058

24/7 – Kupuj także online na www.douglas.pl Szczegółowe

informacje i regulamin serwisu dostępne na www.douglas.pl

12345678109

Paco Rabanne Invictus,

woda toaletowa, 50 ml,

nr 753760

229 zł

Giorgio Armani Acqua di Giò Homme,

woda toaletowa, 50 ml, nr 836627

269 zł

Dior Dior Homme, woda toaletowa, 50 ml, nr 211978

275 zł

Mont Blanc Legend,

woda toaletowa, 50 ml, nr 602140

219 złYves Saint Laurent L'Homme, woda toaletowa, 40 ml, nr 549631

229 zł

Paco Rabanne 1 Million, woda toaletowa, 50 ml, nr 379793

229 zł

Givenchy Gentlemen Only, woda toaletowa, 50 ml, nr 733661

255 zł

Hermès Terre d'Hermès, woda toaletowa, 50 ml, nr 237966

289 zł

Chanel Bleu de Chanel, woda toaletowa,

50 ml, nr 544728

289 zł

Versace Eros,

woda toaletowa, 50 ml, nr 719127

279 zł

DLA NIEGO

Page 49: Łódź u Fly? 12 2013

N O W O Ś C I 1012345678109

TOP

Chanel Coco Mademoiselle, woda perfumowana,

35 ml, nr 131331

285 złDior J'adore, woda perfumowana, 30 ml, nr 019720

249 zł

Chanel N°5, woda perfumowana, 35 ml, nr 527564

299 zł

Yves Saint Laurent Manifesto, woda perfumowana, 30 ml, nr 701316

249 zł

Lancôme La Vie Est Belle, woda perfumowana, 30 ml, nr 695162

229 zł

Chloé See by Chloé, woda perfumowana, 30 ml, nr 726716

195 zł

Giorgio Armani Sì, woda perfumowana,

30 ml, nr 753266

249 zł

Calvin Klein Euphoria Woman,

woda perfumowana, 30 ml, nr 212315

219 zł

Thierry Mugler Angel,

woda perfumowana, 25 ml, nr 537803

269 zł

Hugo Boss Boss Jour,

woda perfumowana, 30 ml, nr 758969

199 zł

Poznajcie je. 10 bestsellerów!

Ulubione zapachy dla niej i dla niego.

DLA NIEJ

Zdję

cia: C

alvin

Kle

in (1

), Ch

anel

(3),

Dior

(2),

Gior

gio

Arm

ani (

2), G

ivenc

hy (1

), He

rmès

(1) H

ugo

Boss

(1),

Lanc

ôme

(1),

Mon

t Bla

nc (1

), Pa

co R

aban

ne (2

), Thi

erry

Mug

ler (

1), V

ersa

ce (1

), Yve

s Sai

nt La

uren

t (2)

, Chl

oé (1

)

Your choice Über 1000 Fans haben auf der Douglas Facebook-Sei-

te für eines von drei Ma-scara-Designs gevoted.

And the winner is: die Flo-wer-Power-Optik als Limi-ted Edition! „Lash Expert Mascara Volume & Curl“,

BeYu, € 9,95, Nr. 778058

24/7 – Kupuj także online na www.douglas.pl Szczegółowe

informacje i regulamin serwisu dostępne na www.douglas.pl

12345678109

Paco Rabanne Invictus,

woda toaletowa, 50 ml,

nr 753760

229 zł

Giorgio Armani Acqua di Giò Homme,

woda toaletowa, 50 ml, nr 836627

269 zł

Dior Dior Homme, woda toaletowa, 50 ml, nr 211978

275 zł

Mont Blanc Legend,

woda toaletowa, 50 ml, nr 602140

219 złYves Saint Laurent L'Homme, woda toaletowa, 40 ml, nr 549631

229 zł

Paco Rabanne 1 Million, woda toaletowa, 50 ml, nr 379793

229 zł

Givenchy Gentlemen Only, woda toaletowa, 50 ml, nr 733661

255 zł

Hermès Terre d'Hermès, woda toaletowa, 50 ml, nr 237966

289 zł

Chanel Bleu de Chanel, woda toaletowa,

50 ml, nr 544728

289 zł

Versace Eros,

woda toaletowa, 50 ml, nr 719127

279 zł

DLA NIEGO

Page 50: Łódź u Fly? 12 2013

Cias

tka w

kszta

łcie

flako

nikó

w pe

rfum

nie

są p

rzez

nacz

one

do sp

rzed

aży.

Reda

kcja

: Mar

ia-Ja

coba

Treu

; Zdj

ęcia

: Ang

elik

a Röd

er/S

tudi

o Co

ndé

Nast

Nasze ulubione zapachy à la carte! Projektantka ciasteczek Nadja Bruhn specjalnie dla nas wyczarowa-ła te małe dzieła sztuki. Aż szkoda tak po prostu je zjeść.. .

P R Z Y S M A K I

PACHNĄCE

Słodkie czółenka, torebki damskie albo gwiazdki świąteczne – ciastka firmy Henk & Henri smakują po prostu wyśmienicie – a przy tym jeszcze świet-nie wyglądają. Szefowa tej firmy, Nadja Bruhn, nie na darmo jest jednocześnie cukiernikiem i projektantką mody (m.in. w Max Mara).

Od projektowania mody do projektowania łakoci – jest Pani pierwszą taką osobą w Niemczech. Jak to się stało? Dekorowanie ciastek zawsze było moim marzeniem. Chciałam połączyć swoją namiętność do wypieków z kreatywnością projektanta mody.

Bardzo ulotna jest ta sztuka zdobienia słodkości... Nie żal ich Pani? Nie, przeciwnie – można wymyślać wciąż coś nowego. W modzie przecież jest tak samo.

Bez czego nie wyobraża sobie Pani świąt Bożego Narodzenia? Najważniejsza jest rodzina, a ponadto dużo dobrego jedzenia, które się niespiesznie smakuje, zapach gałązek choinki i oczywiście świąteczne ciasteczka (przepis na str. 42).

Page 51: Łódź u Fly? 12 2013

Cias

tka w

kszta

łcie

flako

nikó

w pe

rfum

nie

są p

rzez

nacz

one

do sp

rzed

aży.

Reda

kcja

: Mar

ia-Ja

coba

Treu

; Zdj

ęcia

: Ang

elik

a Röd

er/S

tudi

o Co

ndé

Nast

Nasze ulubione zapachy à la carte! Projektantka ciasteczek Nadja Bruhn specjalnie dla nas wyczarowa-ła te małe dzieła sztuki. Aż szkoda tak po prostu je zjeść.. .

P R Z Y S M A K I

PACHNĄCE

Słodkie czółenka, torebki damskie albo gwiazdki świąteczne – ciastka firmy Henk & Henri smakują po prostu wyśmienicie – a przy tym jeszcze świet-nie wyglądają. Szefowa tej firmy, Nadja Bruhn, nie na darmo jest jednocześnie cukiernikiem i projektantką mody (m.in. w Max Mara).

Od projektowania mody do projektowania łakoci – jest Pani pierwszą taką osobą w Niemczech. Jak to się stało? Dekorowanie ciastek zawsze było moim marzeniem. Chciałam połączyć swoją namiętność do wypieków z kreatywnością projektanta mody.

Bardzo ulotna jest ta sztuka zdobienia słodkości... Nie żal ich Pani? Nie, przeciwnie – można wymyślać wciąż coś nowego. W modzie przecież jest tak samo.

Bez czego nie wyobraża sobie Pani świąt Bożego Narodzenia? Najważniejsza jest rodzina, a ponadto dużo dobrego jedzenia, które się niespiesznie smakuje, zapach gałązek choinki i oczywiście świąteczne ciasteczka (przepis na str. 42).

Page 52: Łódź u Fly? 12 2013

P R Z Y S M A K I

Składniki: Kruche ciasteczka: 200 g miękkiego masła, 200 g drobnego cukru, 1 jajko, szczypta soli, 400 g mąki, miąższ z jednej laski waniliiLukier z białek do dekoracji: 4 lekko ubite białka, trochę soku z cytryny i ok. 1 kg przesianego cukru pudru

Przygotowanie ciasteczekPołączyć wszystkie składniki i wyrabiać, aż ciasto będzie odchodziło od miski. Owinąć je wtedy w folię do żywności i pozostawić na godzinę w lodówce. Wyłożyć blachę papierem do pieczenia, piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Ciasto rozwałkować na posypanej mąką stolnicy na grubość ok. 5 mm. Zależnie od wielkości ciasteczek piec 10–14 minut, aż brzegi się zrumienią. Pozostawić do ostygnięcia.

Szczęście na zamówienieRęcznie malowane

i codziennie świeżecukiernicze cudeńka

z Hamburga dostępne są też w sprzedaży wysyłkowej.

Zapakowane w piękną puszkę zawierają również foremki

do samodzielnych wypieków.(www.henkundhenri.de)

Przygotowanie lukru Białka wlać do miski, dodać sok z cytryny. Mieszając, dodawać stopniowo cukier puder, aż masa będzie gęsta i lśniąca (ale nie może wyglądać na mokrą). Przełożyć lukier do szczelnego pojemnika bez dostę-pu powietrza – wtedy zachowa świeżość przez 7 dni. Do wykonania poszczegól-nych elementów dekoracji lukier dzielimy na części i odpowiednio przygotowujemy.

Lukier na obwódki i do późniejszego zdo-bienia należy rozcieńczyć kilkoma kropla-mi wody w osobnym naczyniu (uwaga, lukier nie może być płynny, ma być zawie-sisty). Następnie napełnić lukrem worek do wyciskania z 1-milimetrowym otwor-kiem i wykonać na ciastkach kontury zapla-nowanych motywów. Pozostawić do pod-suszenia. Pozostały lukier podzielić według kolorów i odpowiednio zafarbować. Wlewać po kilka kropel wody, żeby białka zyskały płynną konsystencję. Potem przy-mocować do wyciskacza końcówkę z otworem 3-milimetrowym i wypełniać różnokolorową masą lukrową kontury na ciasteczkach. Pozostawić do całkowitego wysuszenia. Na koniec wykonać najmniej-sze detale (otwór w wyciskaczu 1-milime-trowy) i bordiury. Do właściwego wykona-nia takich ciasteczek potrzeba nieco doświadczenia i cierpliwości.

Zdję

cia: A

ngel

ika R

öder

/Stu

dio

Cond

é Na

st ( 4

), Gu

drun

Pet

erse

n (1

)

Page 53: Łódź u Fly? 12 2013
Page 54: Łódź u Fly? 12 2013

Zdję

cia: B

entle

y (4)

, Dio

r (3)

K O N K U R S Y

„ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA WEDŁUG MARKI DIOR KOJARZĄ

MI SIĘ Z…”

„ZA CO CENISZ MARKĘ BENTLEY?”

Skorzystaj ze świątecznych ofert marki Dior – kup dowolny zapach za minimum 350 zł, dopisz rozwinię-cie zdania konkursowego i wyślij opis w terminie od 22.11. do 24.12. na adres podany poniżej. Możesz wygrać wycieczkę dla dwóch osób do Paryża lub 1 z 2 kultowych torebek domu mody DIOR.

Wygraj niepowtarzalne zwiedzanie fabryki Bentley w Anglii! Skorzystaj z oferty marki Bentley, kup wodę toaletową lub perfumowaną Bentley For Men lub Bentley For Men Intense o pojemności 100 ml w dniach 22.11.–24.12. i odpowiedz na pytanie konkursowe. Możesz usiąść za kierownicą legendarnego auta.

Odpowiedź wraz z paragonem należy przesyłać na adres: [email protected], wpisując w tytule e-maila: DIOR.Konkurs będzie rozstrzygnięty do 20.01.2014 roku, a możliwość realizacji nagrody nastąpi od 20.01. do 28.02.2014.Regulamin konkursu dostępny na stronie: www.konkursdior.pl

Odpowiedź wraz z paragonem należy przesyłać na adres: [email protected] w tytule e-maila wpisując: Bentley.Konkurs będzie rozstrzygnięty do 20.01.2014 roku, a możliwość realizacji nagrody nastąpi od 1.03. do 1.04.2014.Regulamin konkursu dostępny na stronie: www.konkursbentley.pl

Page 55: Łódź u Fly? 12 2013

Czekacie na ten czas każdego roku i gdy tylko liście zaczynają zmieniać barwę, otwieracie

w piwnicy zakurzone skrzynie i odliczacie dni do Wigilii? Dla nas, zespołu perfumerii Douglas, okres Bożego Narodzenia zaczyna się pod koniec lata, kiedy przystępujemy do tworzenia zestawów zapachów i prezentów zarówno dla Was, jak i dla Waszych bliskich, przyjaciół i znajomych. W tym numerze znajdziecie ponad sto zaskakujących pomysłów

i rad na ten temat.

Czy już zauważyliście zmianę? Może przeglądając świąteczne wydanie naszego magazynu, odwiedzając którąś z naszych perfumerii lub stronę douglas.pl?

Marka Douglas prezentuje się teraz w nowej odsłonie! O tym, że jesteśmy specjalistami w sprawach urody, wiecie od dawna. Teraz chcemy być kimś więcej – przyjacielem lub

przyjaciółką, którzy doradzą we wszystkich kwestiach dotyczących urody i wdzięku. Chcemy pomagać w odkrywaniu Waszego indywidualnego piękna we wszystkich jego

aspektach – i cieszymy się, że możemy być „Your Partner In Beauty”. Wam i Waszym Bliskim życzymy nastrojowych świąt Bożego Narodzenia

i spokojnego, szczęśliwego nowego roku!

Zapraszamy!Zespół perfumerii Douglas

Czy lubicie święta Bożego Narodzenia?

Page 56: Łódź u Fly? 12 2013

Dotknij.

TABKIOSK W PORCIE LOTNICZYM ŁÓDŹ

Page 57: Łódź u Fly? 12 2013

MALE HERO

Pozwolić sobie na chwilę wyciszenia w dzisiejszym świecie pełnym bodźców, dzwięków, niepotrzebnych informacji. Wibrujących telefonów.

Atakujących maili. Mieć moment dla siebie – prawie niemożliwe. Wyłączyć się z takiego życia. I być. Po prostu. Takim momentem jest podróż. Lot samolotem. Ucieczka. Wyłączona komórka to jedyna dziś

opcja na spokój. Jak inspirująco dopełnić ten czas? Ja wiem.Świetni bohaterowie opisani wprost, po męsku, genialna fotografia,

prostota i klasa, to coś, za co czytelnicy „Malemena” pokochali ten prawdziwie polski magazyn. Teraz wybrane fragmenty towarzyszyć

Wam będą w podróży. Z pewnością będzie udana.

Olivier Janiak

W CHMURACH

zdjęcie Michał Szlaga

Page 58: Łódź u Fly? 12 2013

MALE HERO

Page 59: Łódź u Fly? 12 2013

3

tekst Michał Kukawski, zdjęcie Michał Szlaga

SPRAWIEDLIWOŚĆWEDŁUGROMANA

POLAŃSKIEGO

To byłby dobry i chwytliwy tytuł – pomyślałem przed wywiadem. Czy nie o tym właśnie są filmy Polańskiego? O sprawiedliwości, choć rzadko o wygrywaniu.

Pozbawione happy endów filmy, w których los człowieka układa się pod dyktando drobnych, niemalże niewidocznych zdarzeń od człowieka niezależnych (czy to

sprawiedliwe?). Reżyser jednak szybko ucina ten wątek – kwestia sprawiedliwości do jakiegoś stopnia oczywiście go interesuje, ale nigdy nie była obsesją. Trochę się

uparłem, trochę dostałem po nosie. Ale warto było. Nie codziennie przecież można pogadać z Romanem Polańskim.

Page 60: Łódź u Fly? 12 2013

MALE HERO

ZGdańska – mieszkamy w hotelu obok McDonal-da – do Gdyni jedzie się pół godziny. W recep-cji apartamentowca Sea Towers czeka na nas pani z kartą magnetyczną. Godzinę wcześniej dostałem

SMS, w którym mi sugerowano, że byłbym głupcem, gdy-bym przyszedł na spotkanie nieprzygotowany do rozmowy o najnowszym filmie reżysera „Wenus w futrze”. Do tam-tej pory pokazywany był raz – w Cannes. Nie odpisałem. „Jeśli mistrz się dowie, że nie widział pan filmu, gotowy przerwać wywiad. Nie może się o tym dowiedzieć!” – usły-szałem przez telefon. Wjeżdżamy na 21. piętro. Mam 30 minut na rozmowę, Michał Szlaga ma pięć minut na zro-bienie zdjęć.– A, to pan jest ten Malemen? – Polański wita nas otoczony paniami z Monolith Films. Obok stoi ochroniarz w czar-nym garniturze, wyprostowany jak struna, śmiertelnie po-ważny. Polański wygląda na zmęczonego, ale uśmiecha się przyjaźnie. – Proszę poprawić panu Malemenowi kołnierz.W sierpniu tego roku reżyser skończył 80 lat, ale nadal mało co jest w stanie umknąć jego uwadze. Patrzy ba-dawczo, zapewne chętniej by słuchał, niż mówił. Siadamy.– Czekoladkę? – podsuwa mi pod nos szklaną miseczkę z kukułkami.– Nie, dziękuję. Boję się, że mnie zaklei, a to i tak są spo-re nerwy.– A ja chętnie – reżyser sięga po naczynie ze słodyczami i przyciąga je do siebie, omijając po drodze wizytówkę re-daktorki „Elle”, która miała wywiad przede mną. Wnętrze apartamentu jak z ekskluzywnych katalogów typu „home & living” – nowoczesne, sterylne i pozbawione życia. Okna od podłogi aż po sufit. Za nimi zielona woda zlewa się z szarością nieba. Polański jest miły, życzliwy i skrom-ny. Panie od PR znikają w drugim pokoju. W listopadzie 2009 roku pojechałem do Iranu. W Szira-zie mieszkała wtedy moja znajoma. Miała kilka dni wol-nego. Trzeba wiedzieć, że na irańskich ulicach dominu-ją dwie marki samochodów: stare peugeoty i paykany na brytyjskiej licencji, produkowane w Iranie od 1967 roku do końca lat 70. XX wieku, dziś najczęściej służące jako taksówki. Łapiemy takiego trzydziestoparoletniego pay-kana, siadamy na wyrobionych sprężynach tylnej kanapy. Kierowca uśmiecha się szeroko – nie ma zęba na przedzie. Prosimy na dworzec (Sylwia mówi w farsi). Taksów-karz uważnie przygląda się nam we wstecznym lusterku. W końcu zdobywa się na odwagę i pyta, skąd jesteśmy? „Z Polski? Niemożliwe!” – wykrzykuje, jakby spotkał bli-skich krewnych. „Bo ja uwielbiam polskie kino!” – już nie patrzy w lusterko, jest odwrócony w naszą stronę. I nadal prowadzi. „Kieślowski – to jest wariat! Uwielbiam go! Ko-cham Wajdę. Ale najbardziej lubię tego Polańskiego. On jest kompletnym szaleńcem!”.– No musiałem to panu opowiedzieć.– Tak samo jest na Kubie – Polański zrywa się na równe nogi. Udaje teraz, że trzyma w rękach szczotkę na kiju, zaczyna zamiatać. – Tam też tak jest. Facet zamiata ulicę:

„Hey, where are you from?”. „From France? Godard, Cha-brol. You know?”. No niesamowite! Był pan na Kubie?– Nie.– Odcięci od świata, chłoną wszystko... – siada z powro-tem przy stole. Bierze łyk wody.Roman Polański musi dobrze znać to uczucie izolacji. Przykłady z jego życia można mnożyć bez końca. Jako kilkuletni chłopak wraz z rodzicami zostaje zamknięty w krakowskim getcie, z którego regularnie się wymyka po kryjomu. Trzy razy zdaje na wydział aktorski i trzy razy się nie dostaje – ze względu na brak odpowiedniego (ro-botniczo-chłopskiego) pochodzenia. W końcu decyduje się na reżyserię. Gdy „Nóż w wodzie”, jego pierwszy duży film zrobiony w Polsce, zyskuje uznanie na Zachodzie, do-cierają do niego zaledwie strzępki informacji. Postanawia wyjechać.– Pomyślałem, że pana filmy często są o tym, jak bardzo los jest niesprawiedliwy dla ludzi.– Los czasami jest sprawiedliwy, czasami nie. Nie można powiedzieć, że są ludzie, którzy mają wyjątkowego pecha. Chociaż mogą mieć pecha w momentach krytycznych. – Byłem pewien, że jest to wątek, który pan szczególnie mocno eksploruje w swoich filmach.– Do pewnego stopnia tak. Czy uważa pan, że coś takiego jak sprawiedliwość istnieje? W krajach, które są cywilizo-wane i starają się o sprawiedliwość – czy ona tam rzeczy-wiście funkcjonuje? Na 100 proc. na pewno nigdzie!– Pan w swoich filmach tak wprost do polityki rzadko się odwołuje. Ale interesuje mnie, czym dla pana jest sprawie-dliwość?– To prawda, nie lubię mówić o polityce. Nie jestem filo-zofem, który mógłby w jakiś zwięzły sposób powiedzieć, czym jest sprawiedliwość. Chce pan definicję? Lubię mó-wić o niesprawiedliwości w swoich filmach. Pokazywać niesprawiedliwość, ale nie po to, by dać jedną, zwięzłą odpowiedź. Dlatego moje filmy bardzo często nie kończą się happy endem. Chcę przede wszystkim poruszyć widza, chcę, żeby myślał o filmie nawet po wyjściu z kina. Nawet po kolacji. Nawet kilka dni.Te same słowa kilka godzin później usłyszą widzowie spe-cjalnego pokazu „Wenus w futrze”, zorganizowanego w ra-mach 38. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. – Ja się wyrażam poprzez to, co na ekranie. Zwykle to, co mówię przed projekcją, jest nudne – powie Polański tego wieczoru, za co zostanie nagrodzony gromkimi brawami. „Wenus w futrze” opowiada historię jednego spotkania – przesłuchania aktorki do głównej roli w sztuce reżyse-rowanej przez Thomasa (Mathieu Amalric). Reżyser już zbiera się do wyjścia, gdy do teatru wbiega Vanda (Emma-nuelle Seigner). Przemoczona, z rozmazanym makijażem, roztrzepana, neurotyczna, uwodzicielska i... nieprzygoto-wana. Gdy Thomas w końcu zgadza się dać jej szansę, ak-torka przechodzi niespodziewaną metamorfozę. Okazuje się nie tylko idealnie pasować do roli, lecz także jest do niej perfekcyjnie przyszykowana. Przyniosła rekwizyty,

Page 61: Łódź u Fly? 12 2013

MALE HERO

przeczytała materiały źródłowe, dialogi zna na pamięć. Thomas jest oczarowany. Zauroczenie stopniowo przera-dza się w obsesję. Vanda natomiast powoli przejmuje nad nim kontrolę, aż w końcu kompletnie odwraca bilans sił.– Moje koleżanki twierdzą, że mężczyźni przeżywają po-ważny kryzys tożsamości. Pomyślałem, że pan tym filmem chce zabrać głos w sprawie kryzysu męskości.– Zgadzam się z tą obserwacją, ale nie sądzę, żebym jakoś świadomie zabrał w tej sprawie głos. Jeżeli są tego jakieś ele-menty w filmie, to niewątpliwie stało się to instynktownie.– To co tak pana pociągnęło w tej historii?– Skomplikowana, mocna postać kobiety, która jednocze-śnie daje okazję do komedii i wyśmiania pewnych typo-wych cech męskich.– To wystarczy, by chciał pan zrobić film?– Nie, to nie jest powód, dla którego kręciłem ten film. Robiłem go dlatego, że to dobry kawałek humoru, paro-dii, ironii i miał znakomite role dla pary dobrych aktorów. Zwłaszcza rola kobiety, która dominuje, jest szalenie inte-resująca. W większości moich filmów kobiety są ofiarami, a tutaj miałem okazję zrobienia czegoś zupełnie odwrotne-go. Rzadko znajduje się taki materiał, bo w literaturze czy w scenariuszach na ogół kobieta jest tą stroną uciśnioną.Tu rozmowę przerywa jedna z pań dbających o kontak-ty reżysera z mediami i stanowczym głosem oświadcza, że zostało mi dziesięć minut. Klęka obok reżysera i pa-trząc na mnie z troską, mówi: „Proszę tego nie nagry-wać”. Rozmowa dotyczy sesji zdjęciowej – Michał Szlaga czeka z aparatem i asystentem na korytarzu. Pani od PR znowu znika.

Wybity nieco z rytmu zagaduję o kobiety. Te silne i zde-cydowane.– Mój wuj powiedział mi kiedyś: „Musisz znaleźć taką ko-bietę, która przy śniadaniu powie ci coś, o czym będziesz myślał przez cały dzień”.– Jeśli będzie pan jadł z nią śniadanie, to już jest zwycię-stwo.– Jak to rozumieć?– Z pewnością często zdarzały się w pana życiu kobiety, z którymi nie miał pan ochoty kontynuować spotkania aż do śniadania.– Moja nauczycielka biologii w liceum powtarzała nam, że kolacja to łatwizna, prawdziwy test to wspólne śniada-nie. Wtedy jeszcze nie wiadomo – to może być początek albo koniec. Zdarzało się, że wbrew scenariuszowi kończył pan filmy po swojemu, prawda?– Powiedziałbym, że wbrew woli współpracowników, czę-sto wbrew woli szefów, chcących zadowolić bezpośrednie żądanie publiczności, które zwykle jest pomyłką.– Jak to?– Gdyby na każdym stopniu rozwoju akcji filmu pytać pu-bliczność, w którą stronę iść, nie byłoby konfliktu. Gdyby każdy w kinie miał przed sobą dwa guziki... Na przykład oglądamy „Love Story”. I pada pytanie: czy chcesz, żeby główna bohaterka zachorowała na raka, czy nie? Nie, nie, nie – wybiorą widzowie. Czy chcesz, by ojciec zgodził się na jej związek z bohaterem? Tak, tak, tak... No przecież nie byłoby żadnej fabuły.– To ciekawe, że żądania większości tworzą świat miałkim, nudnym i płaskim.– Im więcej ludzi, tym bardziej spłaszczony. To kwestia drugiej zasady termodynamiki. Entropia. Tak się to po polsku nazywa? Czasami słów mi brakuje, bo jednak bar-dzo rzadko mówię po polsku.– Dzieci nie mówią?– Niestety nie, nie chciały się uczyć. Z lenistwa.– A jak pan pisze albo myśli o filmie, to w jakim języku?– To zależy. Niewątpliwie jest to związane z tematem my-śli. Nie myślę cały czas w jednym języku. A jeśli chodzi o kino, to przede wszystkim po angielsku.– A śni pan w jakim?– A śni się w jakimś języku? Czasami rzeczywiście jakieś zdanie się zdarzy... Ale to też zależy od tego, o czym się śni. Poza tym śni się cicho. Jeżeli jest nawet jakiś dialog czy głos, to on jest taki delikatny – Polański ścisza głos – nawet jak ktoś krzyczy, to jakby zza ściany. Nie zauważył pan tego? W śnie to się odbywa w ten sposób – muszę się nachylić w jego stronę, bo mówi coraz ciszej i wolniej. – Sam pan widzi, że to usypia. Raz tylko kręciłem sen – w „Dziecku Rosemary”. Użyłem tego elementu, bo zdawa-łem sobie sprawę z tego, że w śnie, nawet jeśli jest powód do głośnego dźwięku, to słyszy się go cicho. W śnie czło-wiek jest sparaliżowany. Chce pan uciekać, a tu tak, jakby pan w smole biegł. Chce się pan z kimś bić, ale trudno go uderzyć. Dzieje się tak dlatego, że znajdujemy się w tej fa-zie snu, w której ciało jest sparaliżowane. I pewnie dlatego

W większości moich filmów kobiety są ofiarami, a w „Wenus w futrze” miałem okazję zrobienia czegoś zupełnie odwrotnego. Rzadko znajduje się taki materiał, bo w literaturze czy scenariuszach na ogół kobieta jest tą stroną uciśnioną

Page 62: Łódź u Fly? 12 2013

MALE HERO

też tak wtedy niewyraźnie słyszymy. Nawet jak się krzy-czy, to po cichu: „Chodź tu. Gdzie idziesz?” – Polański znowu jakby grał. – Wszystko tak, jakby przez jakąś taką watę się słyszy.– Sny bywają dla pana, dla filmu inspirujące?– Nie przypominam sobie żadnych konkretnych rzeczy. Moim zdaniem to raczej filmy są inspiracją dla snów. Scena z wspomnianego „Dziecka Rosemary”, w której Mia Farrow po przebudzeniu się z na wpółnarkotycznego odu-rzenia (znajduje się w samym środku satanistycznego ob-rzędu, podczas którego ma zostać oddana samemu Dia-błu) krzyczy: „To nie sen! To dzieje się naprawdę!”, jest jedną z najbardziej wstrząsających scen w historii kina. Przez lata zdążyła też obrosnąć całą masą legend. Jedni mówili, że tej linijki tekstu nigdy nie było w scenariuszu i jest to zapis autentycznej reakcji Farrow na straszliwości, jakie działy się na planie. Inni oskarżali o satanistyczne zapędy samego Polańskiego. To, co wydaje się znamien-ne, to to, że te dwa wykrzyczane zdania mogłyby posłu-żyć zarówno jako motto całego filmu, jak i życia Romana Polańskiego.– W e-mailu dotyczącym naszego spotkania jest adnota-cja, by nie poruszać kwestii prywatnych. Czy film nie jest czymś takim? Film ukończony odrywa się od pana, prze-staje być pana własnością, osobistym przeżyciem?– Oczywiście, że film nie jest kwestią prywatną. To jest marzenie wszystkich dziennikarzy, krytyków, mediów... To jest coś, z czym ja się bezustannie borykam, bo bezustannie słyszę te – jak to w ogóle nazwać? – zarzuty, że to, co robię, jest dokładnie związane z tym, co przeżywam. Gdyby tak było, człowiek nie byłby w stanie niczego zrobić.– Ale mówi pan, że tak nie jest?

– Absolutnie nie. Moje filmy są robione przeze mnie, więc jest tam coś od autora, to jest nieuniknione, ale przeko-nanie, że filmy są ilustracją moich osobistych zdarzeń czy przeżyć, to jest zbyt prostackie podejście do sprawy.– Mówi się, że pan nie tyle robi filmy, które budzą podej-rzenia, że mogą być oparte na zdarzeniach z pańskiego życia, ile robi pan filmy, które każą myśleć, że pan tych zdarzeń używa z premedytacją.– Nie można powiedzieć, że nie używam jakichś zdarzeń z życia, oczywiście, że używam. Jeszcze raz powtarzam – one są robione przeze mnie, więc używam rzeczywistości, w której istnieję, ale nie do tego stopnia, jaki sugerują ci, którzy się moimi filmami interesują, czy raczej ci, którzy o moich filmach piszą. Myślę, że ludzie, którzy cenią moje filmy, nie oglądają ich dlatego, że ja w nich opowiadam o sobie.– Mówiliśmy za to o śnie, w którym wszystko gęstnieje. Powietrze staje się watą i nie można niczego wykrzyczeć. Pan lubi taki klimat w swoich filmach, zamyka pan ak-cję w jednym pomieszczeniu albo na jachcie, skąd trudno uciec. W „Wenus w futrze” jest podobnie. Dlaczego pan do tego wraca?– Chyba dlatego, że filmy, które na mnie wpłynęły, były filmami tego rodzaju. Bardzo teatralne. Jednym z takich obrazów, który poważnie wpłynął na moje pierwsze zma-gania się z tym rzemiosłem, był „Hamlet” Laurence’a Oli-viera. Atmosfera tego filmu. To, że to się działo w zamku, którego topografii nie byliśmy w stanie opanować nawet po trzech godzinach filmu. To mnie wtedy niesłychanie uwiodło. Chodziłem do liceum sztuk plastycznych i bar-dzo się interesowałem malarstwem holenderskim – wszyst-ko działo się we wnętrzach, ambicją malarza było odtwo-rzenie wszystkich czterech ścian, nawet tej, której nie widać na obrazie. Zmagałem się z tym wtedy i zawsze my-ślałem o tym, że chciałbym kiedyś takie filmy robić, cho-ciaż szkoła filmowa i moje pierwsze wysiłki zupełnie od tego odbiegły, bo akcja mojego pierwszego filmu rozgrywa się na jachcie. Zawsze tego poszukiwałem i po raz pierwszy mi się to udało we „Wstręcie”. Ale zaraz potem zareagowa-łem na to czymś zupełnie innym – zwykle jak się robi film na jakiś temat, to ma się ochotę od tego odbiec w następ-nym. Ale ja chcę, żeby widz się czuł tam, w środku akcji i zdarzeń. Łatwo jest stworzyć wrażenie, że ktoś jest sam na polu czy samotnie stoi na górze. Mnie chodzi o to, żeby czuć ściany wokół, żeby mieć wrażenie, że jest się świad-kiem czegoś, co się tam dzieje, w jakimś konkretnym wnę-trzu, mieszkaniu, teatrze czy latarni morskiej. Ten irański taksówkarz z Sziraz powiedział nam wtedy, że on tak bardzo lubi filmy tych kilku polskich reżyserów, ponieważ są poetami – tymi, którzy otrzymali dar widze-nia więcej. Zapytałem go, czy sam jest artystą? „A ty nie jesteś?” – zdziwił się. „A co robisz?”. „Żyję” – uśmiechnął się od ucha do ucha, ukazując ubytki w uzębieniu.– To interesujący taksówkarz się panu trafił. Do pewne-go stopnia reżyserzy są poetami, poetami dzisiejszych cza-sów. Z tym, że są poeci, którzy bredzą. No, nie wszyscy na szczęście – Polański nawet nie stara się ukryć uśmiechu.

Film nie jest kwestią prywatną. To jest marzenie krytyków, dziennikarzy, mediów... To jest coś, z czym ja się nieustannie borykam, bo bezustannie słyszę te – jak to w ogóle nazwać? – zarzuty, że to, co robię, jest związane z tym, co przeżywam

Page 63: Łódź u Fly? 12 2013

MALE HERO

Najnowszym projektem filmowym Romana Polańskiego jest „D”, czyli jego spojrzenie na aferę Dreyfusa. Histo-ria będzie ukazana z perspektywy prowadzącego śledztwo pułkownika Georges’a Picquarta, zajadłego antysemity, który uświadamia sobie, że Dreyfus jest niewinny zdrady. Decyduje się to ujawnić i ponosi tego srogie konsekwencje.– Ten film pasuje do wątku o sprawiedliwości, o który tak pana męczę. Picquart ryzykuje swoją karierę, dobre imię, wolność... Przewalcza w sobie coś bardzo pierwotne-go, niezwykle silnego – nienawiść do Dreyfusa, który jest Żydem – i robi to w imię sprawiedliwości.– To bardzo interesujące, prawda?– Pomyślałem, że to sprawa, która pana cały czas męczy i jednocześnie napędza.– To jest temat, który mnie bardzo interesuje i który mnie do pewnego stopnia dotyczy, zgadzam się z panem, ale w tej historii są inne interesujące elementy, a głównie ten, że to była pomyłka. To nie była zasadzka zastawiona na Dreyfusa. To nie było wymierzone w niego z premedy-tacją, tak się ta historia po prostu potoczyła. Oskarżono go i skazano za spreparowanie dokumentu znalezionego w niemieckiej ambasadzie, ale zrobiono to niesłusznie, z czego armia bardzo szybko zdała sobie sprawę, dzięki Picquartowi między innymi. Nie chcieli się jednak do tego przyznać. To było jak kula śniegowa, która się toczy, jest coraz większa i coraz trudniej ją zatrzymać.– W pana filmach bardzo często wielkie zmiany w życiu bohaterów zaczynają się od maleńkich rzeczy, zdarzeń pra-wie niewidocznych, na pozór niemających znaczenia.– Tak się i tu zaczyna. To nie było potknięcie Dreyfusa, tylko błąd armii. Jednak armia się nie przyzna do błędu, tak samo jak media. Jak czasopismo napisze jakąś bred-nię, a pan napisze list, prosząc o sprostowanie, to i tak nie sprostują. W najlepszym wypadku wydrukują pański list, a obok odpowiedź na list, w której pogłębią szkodę. I nie ma na to rady. Armia przyznać się do błędu nie potrafi. Pi-cquart tłumaczył, że później będzie coraz trudniej, lepiej ujawnić to teraz, kiedy jeszcze można. Ale nie. Oni wtedy właśnie zaczęli fałszować dokumenty, iść w zaparte.Z sąsiedniego pokoju wyłania się nasza opiekunka i prosi, bym zadał ostatnie pytanie.– To brzmi, jakby to był ostatni papieros dla skazańca – Polański odchyla się na oparciu krzesła.Kiwam głową, że zrozumiałem.– Bo jeszcze mamy zrobić zdjęcia, a pan Roman musi od-począć – pani z PR znowu znika.– Papierosa i szklankę wódki! – Polański krzyczy rozba-wiony.– Przeczytałem gdzieś, że pierwszego dnia kręcenia „Chi-natown” wysiadł pan z samochodu, zwymiotował – po-dobno z nerwów – i poszedł robić film. Czy zdarza się panu nadal denerwować, stresować w pracy?– To musiało być coś innego. I ja, i Bob Evans, szef studia, mieliśmy wtedy coś z plecami, potwornie nas bolały. Za-wieźli nas pikapem na plan, dość daleko, w pozycji leżącej – Polański chichocze. – I jeśli wymiotowałem, to z tego powodu, że prawdopodobnie nabawiłem się choroby loko-mocyjnej. Bo ja się nie denerwuję. Nawet jak robiłem swój

pierwszy film w Hollywood, „Dziecko Rosemary”, jecha-łem samochodem na plan, przejeżdżałem przez tę słynną bramę studia Paramount Pictures i myślałem, że nie czuję żadnej emocji, i żałowałem, że nie mam tego, co się po angielsku nazywa „butterflies in the stomach”, które to motyle miałem, gdy robiłem swój pierwszy krótki metraż pod tytułem „Rower”, jeszcze w Krakowie. Pamiętam, że nie zmrużyłem oka przez całą noc. I przeżywałem emocje, których już później nie było. Roman Polański był już kiedyś na okładce „Malemena”. Drugi numer. Podaję mu srebrny flamaster i proszę, by podpisał jeden z tych archiwalnych egzemplarzy dla ko-leżanki z redakcji.– Dla kogo ma być? – Polański najpierw testuje mazak na pozostawionej wizytówce. 13 września 2013. Doryso-wuje strzałkę do „trzynastki” i podpisuje „piątek”. Michał Szlaga jest już gotowy. Dwa kadry, oba na tle białej ścia-ny. Robiąc bliski portret, spostrzega, że reżyser jest spięty.– Coś nie tak, panie Romanie?– Za blisko, nigdy nie tak! – Polański znowu się rozluźnia.Po czterech minutach jest po wszystkim. Szybkie pożegna-nie i wychodzimy na pusty korytarz.– Jak tu się wzywa windę? – irytuje się asystent Michała.Po chwili dołączają do nas pani z Monolith Films, Roman Polański i ochroniarz z poważną miną.– Trzeba wskazać piętro, na które chce się jechać – pani wpisuje „-3”.Szlaga ustawia się obok reżysera i prosi o wspólne zdjęcie. Potem jeszcze ja.– A czym pan fotografuje? – Polański robi krok w przód. Martwię się, że wyjdzie rozmazane.– Zwykłym iPhone’em – Michał obraca w ręku telefon. W windzie stoi już pani z PR. Ochroniarz blokuje drzwi ciałem.– Proszę sprawdzić nowego smartfona (tutaj pada nazwa producenta, której z oczywistych względów nie możemy podać) – Polański kieruje się do windy. – Ma podobno bardzo dobrą definicję obrazu.– Dobrze, tak zrobię. Jak się sprawdzi, to powiem, że pan mi polecił – Michał macha ręka na pożegnanie. Drzwi windy się zamykają.– To nowy model – Roman Polański próbuje powstrzymać drzwi. – Wyszedł jakieś półtora miesiąca temu.Widzę roześmianą twarz ochroniarza. Winda zaczyna piszczeć. „Halo, winda, co się tam dzieje?” – ktoś z ochro-ny budynku się niepokoi. Polański puszcza drzwi.Koledzy, co się znają, mówią, że najnowszy Galaxy rzeczy-wiście ma świetną definicję obrazu.

Page 64: Łódź u Fly? 12 2013

W NUMERZE:

GRUDNIOWY NUMER

JUŻ W SPRZEDAŻY

Szukaj w salonach

prasowych

Nie stoimy

w miejscu, chodź z nami!

ANDREW BOLTON – Krytycy sztuki często nie postrzegają mody jako sztuki, bo myślą głównie o jej funkcjonalności,

nie widzą w niej niczego wyjątkowego, bo przecież ktoś ma to włożyć i nosić. Absurd – – mówi Andrew Bolton, kurator mody z nowojorskiego Metropolitan Museum of Art.

GRANICE, CZYLI TO, CO POMIĘDZYMimo usilnych prób usunięcia granic z naszej przestrzeni one wciąż wracają w takiej czy innej postaci. Zasieki i mury mogą zniknąć, ale podziały pozostają w naszych głowach. Być może są nam potrzebne

do tego, byśmy poukładali otaczający nas świat. Nie piszemy o wszystkich granicach, ale piszemy o kilku ciekawych: o granicach kulinarnych, o dziedzictwie (zaskakująco trwałym) granic między zaborami,

o granicach kreślonych ołówkiem na mapie, o granicach, których przekraczać nie wolno.

JACEK KOMAN Poszliśmy do kina. Na „Opowieściach” Segała popłynęła z ekranu pieśń rosyjskich błatniaków.

Jedna z tych, które Jacek Koman śpiewa w zespole VulgarGrad. A potem się okazało, że całe jego życie jest jak film.

www.malemen.pl

Page 65: Łódź u Fly? 12 2013

STAŁY DODATEK PORTU LOTNICZEGO ŁÓDŹ IM. WŁADYSŁAWA REYMONTA

REGULAR SECTION OF LODZ WLADYSLAW REYMONT AIRPORT

facebook.com/PortLotniczyLodz Twitter: @Lodz_Airport www.lotnisko.lodz.pl

fot. Marcin Bryja

Page 66: Łódź u Fly? 12 2013

Internetwww.lotnisko.lodz.plwww.airport.lodz.plwww.facebook.com/PortLotniczyLodz

Adres / AddressPort Lotniczy Łódź im. Władysława ReymontaLodz Wladyslaw Reymont Airportul. gen. S. Maczka 35, 94-328 Łódźtel. +48 42 688 84 14www.lotnisko.lodz.pl

Punkt Informacji LotniskowejAirport informationtel. 48 42 683 52 [email protected]

Centrum obsługi podróżyTravel service centerSprzedaż biletów lotniczych i ofert turystycznychTicket selling pointstel. +48 683 52 [email protected]

Rezerwacja miejsc parkingowychCar park reservatione-mail: [email protected]

W treści maila prosimy podać termin parkowania oraz numer rejestracyjny samochodu.Szczegółowe informacje o cenach znajdą Państwo na stronach internetowych Portu.

Please send us the time of parking and a car registration number.Detailed information about prices on the Airport websites.

Taxi+48 42 6400 400+48 42 6500 500

Wynajem aut / Rent a carAVIStel. kom. / mobile: +48 607 036 308e-mail: [email protected]

EUROPCARtel. +48 42 688 11 01tel. kom. / mobile: +48 665 301 638www.europcar.pl

HERTZtel. +48 42 686 6001tel. kom. / mobile: +48 605 150 420www.hertz.com.pl

NATIONAL CAR RENTAL / ALAMO tel. kom. / mobile: +48 606 836 837, 698 302 402tel. +48 42 253 14 08 ext. 1508fax: +48 42 279 41 32e-mail: [email protected]

SIXT tel. kom. / mobile: +48 691 521 615e-mail: [email protected]

SPEED tel. kom. / mobile: +48 500 286 300tel./fax: +48 42 681 03 44e-mail: [email protected]

Dojazd samochodem / By carz kierunku zachodniego A2z kierunku wschodniego E72z kierunku północnego i południowego A1 i E75z kierunku południowo-zachodniego (Wrocław) S8 i droga krajowa 14

from the west A2

DANE TELEADRESOWE LOTNISKAAIRPORT TELEADDRESS DATA

from the east E72from the north and south A1 and E75from the south-west (Wroclaw) S8 and National Road No. 14

Komunikacja publicznaCity public transportz dworca PKP Łódź Kaliska – autobus linii 65z dworca PKP Łódź Widzew – tramwaj linii 8 lub 10 i autobus linii 65z dworca PKS Północny – tramwaj linii 1 i autobus linii 55PKS Łódź Kaliska – autobus linii 65

from Railway Station PKP Łódź Kaliska – bus line 65from Railway Station PKP Łódź Widzew – tram line 8 or 10 and bus line 65from PKS North Bus Station – tram line 1 and bus line 55from PKS Łódź Kaliska – bus line 65

Rozkład jazdy autobusów MPKThe city buses timetable: www.mpk.lodz.pl

Informacje dla osób niepełnosprawnychInformation for passengers with disabilitieswww.lotnisko.lodz.pl/dla-pasazeron/two-je-prawa/obsluga-osob-niepelnosprawnych

Punkt Informacji Turystycznej Tourist Informationtel. +48 42 253 14 03e-mail: [email protected]

— 66 —

www.lotnisko.lodz.pl

Page 67: Łódź u Fly? 12 2013

WOLNA POW. KOMERCYJNA

RELAY

LOTTO

STOP&EAT EXPRESS BAR

SALA URODZINOWA

A

B

C

A: 1minuteB: Cafe MiśC: Flying BistroD: SO!COFFEE

BIURO

D

— 67 —

Page 68: Łódź u Fly? 12 2013

ŹRÓDŁO: WWW.FLY4PHOTO.PL

Dyżurni Operacyjni Portu Lotniczego Łódź, panowie Zbigniew Gnieciak, Andrzej Gil, Michał Kubiak, Cezariusz Człapiński oraz Marek Czuszke i kierownik Krzysztof Bargiel opowiadają o swojej pracy.

K JAK KWADRATZ.G. W naszym środowisku wiele osób wywodzi się z szybownictwa, ale ja zawsze podkreślam, że to jest sport dla samotników. Natomiast siłą takich pasjonatów jak my jest atmosfera i to, że potem, gdy spotkamy się przy grillu, piwku, czy porannej kawie, nasze opowieści urastają do ogromnej, emocjonalnej rangi: a bo zrobiłem to, a bo zrobiłem tamto, normalnie taaaaka ryba (śmiech). Prywatnie również latamy.

L JAK LUDZIEM.K. Najwięcej do powiedzenia na ten temat mieliby pewnie nasi koledzy i kole-żanki z handlingu, a szczególnie z punktu informacji. My mamy mniejszy kontakt z pasażerami, więc i tych pytań jest relatyw-nie mniej. Nie mniej numer do Dyżurnego jest publicznie dostępny i czasami trafiają się kwiatki w postaci zapytań, czy w naszym Porcie można cumować łodzie.A.G. Często dzwonią do nas również dziennikarze czy spotterzy z pytaniami dotyczącymi przylotów jakichś znanych ludzi czy celebrytów. Muszę jednak wyja-śnić, że bardzo często o takich przylotach dowiadujemy się w ostatniej chwili. Do tego

wszystkiego zdarza się tak, że zupełnie nie wiemy, kto danym samolotem przylatuje, bo najzwyczajniej w świecie nie ma to dla nas większego znaczenia. Tak było chociaż-by ostatnim razem, kiedy obsługiwaliśmy samolot Justina Biebera. M.K. Skoro już jesteśmy przy celebrytach, to na naszym lotnisku mieliśmy okazję gościć już kilka znanych osób. Czasami były to rozkapryszone gwiazdeczki, artyści, politycy, ale najlepiej z nich wszystkich wspominamy Shakirę, która wysiadając z sa-molotu była mocno zdziwiona, że nikt nie robi jej zdjęć i nie prosi o autografy. No to wyjęliśmy swoje komórki i zrobiliśmy parę pamiątkowych fotek.

Ł JAK ŁÓDZKIE PRZYPADKIA.G. Kiedyś w pas uderzył piorun, w wy-niku czego powstało pewne uszkodzenie. Za chwilę miał startować samolot, więc zapytałem pilota, czy taka sytuacja może mieć wpływ na jego decyzje. W odpowiedzi usłyszałem: „Nie, nie, dam radę, w Dubrow-niku cały pas był dziurawy”. W ciągu pięciu lat mieliśmy dwa takie uderzenia.M.K. Pewnego razu zadzwonił do nas jeden spotter, który bardzo usilnie próbował dostać się na płytę lotniska. Ponieważ sytu-acja wykluczała całkowicie obecność osób postronnych w strefie zastrzeżonej lotniska, bardzo grzecznie odmówiłem. W odpo-wiedzi usłyszałem, że za chwile zadzwoni

do mnie ktoś z samej góry z poleceniami służbowymi. Telefon rzeczywiście był, ale ja człowieka na płytę nie wpuściłem. Niestety nie wszyscy znają swoje miejsce w szeregu.

M JAK METEOROLOGIAZ.G. Moją pasją jest meteorologia. W domu wszyscy się ze mnie śmieją, bo przeganiam dzieciaki z komputera, żeby sprawdzić jaka jest prognoza pogody. Po prostu muszę wie-dzieć, co dzieje się u chłopaków na innych lotniskach, jakie mają hamowanie w Krako-wie czy Katowicach. Po tym następuje szyb-ka analiza: ale teraz mają „młyn”. A u nas, z racji położenia na wyżynie łódzkiej, chmury jednak rozchodzą się inaczej i rze-czywiście pogoda jest bardziej łaskawa. Przy okazji pochwalę się, że z moich wieloletnich obserwacji już wcześniej wywnioskowałem intensywną zimę w tym roku. Zazwyczaj jest tak, że jak jest suche lato to suma opa-dów musi się później wyrównać. No i w tym roku matka natura zafundowała nam dolew-kę, tzn. dosypkę w postaci śniegu.

N JAK NOWA WIEŻA SŁUŻB OPERACYJNYCH Z.G. Na górze mamy świetne stanowisko jeśli chodzi o tzw. „siedzenie”. Latem co prawda słońce dosyć mocno operuje, ale wszystkie pomieszczenia są klimatyzowa-ne, więc nie ma z tym problemu. Mamy dostęp do wszystkich urządzeń, kompute-rów z dokładnym widokiem praktycznie

— 68 —

www.lotnisko.lodz.pl

Grupa osób, bez których zgody na lotnisku nie wydarzy się nic. Profesjonaliści obarczeni ogromną odpowiedzialnością pozostający jednak w cieniu swoich obowiązków. Pasjonaci lotnictwa i przede wszystkim wspaniali rozmówcy. Dyżurni Operacyjni.

ALFABET DYŻURNEGO CZ. III

Page 69: Łódź u Fly? 12 2013

ALFABET DYŻURNEGO CZ. IIIna każdy skrawek lotniska. Jeśli zaś chodzi o podejmowanie najważniejszych decyzji, to musimy zejść na dół, do samochodu i poje-chać w teren. Oczywiście za każdym razem przechodzimy kontrolę bezpieczeństwa. W nagłych przypadkach mamy hasło, na które wchodzimy w trybie awaryjnym. Takie wejście jest osobno odnotowywane w celu ewentualnych późniejszych czynności. Cza-sami nie ma czasu na zdejmowanie butów. M.K. Tutaj, 25 metrów nad ziemią, mamy wgląd praktycznie na wszystko, no może z wyjątkiem Pjongjangu. (śmiech) Mamy wgląd do wszystkich informacji, również do spływających ze świata depeszy. Odrębne stanowisko obejmuje szczegółowe informacje dotyczące stanu pasa. Jednym słowem sprzęt, który posiadamy, gwarantuje nam komplet danych wymaganych do bezpiecznego prowa-dzenia operacji na naszym lotnisku.

— IN ENGLISH —

THE ALPHABET OF AIRPORT DUTY OFFICER PART ONE

Nothing will take place on the airport without permission of this particular group of people.

The professionals burdened with a great responsibility remain, however, in the shadow of their duties. The people who have a passion for aviation and who among others are great

talkers. The Airport Duty Officers.

The Airport Duty Officers of Łódź Airport, Zbigniew Gnieciak, Andrzej Gil, Michał Kubiak, Cezariusz Człapiński, Marek Czuszke and the manager, Krzysztof Bargiel tell us about their work.

K FOR KEEN ON THE JOBZ.G. Many people in our background root in gliding, but I always stress out that this sport is dedicated to the loners. But the strength of enthusiasts like us is the atmos-phere and the fact that when we later meet at the barbecue and beer or morning coffee, our stories grow into something emotionally big: I did this, I did that, like: the fish was thaaaat big (laugh). As a private people, we fly a lot.

L FOR LAY PEOPLEM.K. Our colleagues from handling, especially from information point would have a lot to talk about in this matter. We have lesser contact with the passengers, so

— 69 —

www.lotnisko.lodz.pl

the number of these questions is relatively smaller. However, the phone number to the airport duty officer is available and there are cases sometimes that people call us to ask whether they can moor a yacht in our port. A.G. Journalists and spotters call us often as well and ask about the arrivals of famous people or celebrities. I must explain it that we learn about such arrivals very late. Additionally, it also happens that we have no idea who flies by a certain plane, because it absolutely does not matter for us. The same situation was when we operated Justin Bieber’s plane. M.K. When we are talking about celebrities, we had several chances to host at our airport famous people. Sometimes, they were spoiled celebrities, artists, politicians, but we remember best Shakira who was really surprised when leaving the plane that no one was taking pictures of her and ask her autographs. So we took our phones and took some pictures of her.

Ł FOR ŁÓDŹ CASESA.G. Once a thunderbolt struck the runway and consequently, it caused damage. In a while, an aircraft was about to take off, so I asked the pilot if the situation could in-fluence his decision. I heard in return: “No, no, I can handle it; in Dubrovnik, the whole runway was full of holes.” We had two such strokes during five years. M.K. Once a spotter rang us up and tried gamely to get on the apron. Since it is not allowed for the lay people to appear in the reserved part of the airport, I had to refuse politely. I heard as an answer that a person from the top would call me in a moment with an official order. There really was a phonecall, but I didn’t let the man enter the apron. Unfortunately, not everyone knows their place in the line.

M FOR METEOROLOGYZ.G. Meteorology is my passion. Everyone at home is laughing at me, because I chase my children away from the computer just to check the weather forecast. I just have to know what is going on at the guys’ airports, what is their braking in Kraków or Katow-ice. There, there is a short analysis like: what a scrum do they have now. Here, due to the location on Łódź upland, clouds disperse differently and actually the weather here is more favourable. Having the opportu-nity, I can proudly say that I have already concluded a severe winter this year from my long-standing observations. It usually works like this: when the summer is dry, the amount of rainfall must achieve balance later. So this year, Mother Nature treated us to a refill of water, in this case – snow.

N FOR NEW CONTROL TOWERZ.G. We have a great position up there when it comes to ‘sitting’. In summer, the place is quite sunny, but there is air-conditioning in all rooms, so it’s not a problem. We have an access to all devices and computers with a perfect view on the entire airport. When it comes to decision making, we need to go downstairs, get to the car and go to work in the field. Of course, we have to pass the se-curity control every time. In emergency cas-es, we have a password to use to get in. Such situations are registered in order to follow the subsequent potential actions. There are cases we don’t have time to take the shoes off. We’ve got access to all pieces of infor-mation also to wires from around the world. There is an individual post with details about the state of the runway. Summing up, we’ve got equipment that guarantees us all needed data to operate aircrafts safely at the airport.

Page 70: Łódź u Fly? 12 2013

— 70 —

www.lotnisko.lodz.pl

Page 71: Łódź u Fly? 12 2013

www.lotnisko.lodz.pl

— 71 —

TEKST I FOT: RENATA „MISIA” STADNIK

/ WWW.EPLLSPOTTINGTEAM.PL

Podążając śladami koleżeństwa opowiem o mojej spotterskiej przygodzie. Pomimo swojego wieku 40+, mogę się pochwalić, że mam jeszcze jedną pasję. Jest to podglądanie samolotów. W moim przypadku, a trzeba to dokładnie zaznaczyć, uwielbiam tylko samo-loty pasażerskie i to najlepiej te największe. Wyjątkiem od reguły są helikoptery i tutaj przejdą nawet te militarne. Dlatego nie można mnie spotkać ani na Łasku, ani na pokazach typu Radom Air Show, bo tamte samoloty mnie w ogóle nie kręcą, najpraw-dopodobniej z powodu mojej pacyfistycznej duszy.

Moja przygoda z samolotami tak napraw-dę zaczęła się jesienią 2010 roku, podczas przekierowań z Warszawy, kiedy to pozna-łam, na górce i pod płotem, nie tak licznych jeszcze wtedy łódzkich spotterów. A na słynnym dębie spotkałam Darka B., który opowiedział mi o forum.

Na nasze lotnisko zaglądałam znacznie wcześniej, odkąd zaczęły przylatywać do nas pierwsze „Rajany”, jeszcze w starym

malowaniu. Jako zwierzę stadne ciągnę do grupy, wiec po jakimś czasie doczekałam się w końcu przyjęcia w formalne szeregi spot-terskie i jestem dzisiaj członkinią Łódzkiego Stowarzyszenia Miłośników Lotnictwa EPLL Spotting Team. Mimo że ostatnio bardzo rzadko zaglądam pod płot lotniska, to często śledzę to, co słychać na forum oraz poprzez wiadomy radar podglądam, co się dzieje na łódzkim niebie. Codziennie spoglądam w górę, czy to w drodze do pracy, czy to przez okno. Zawsze sprawia mi to przyjem-ność i cieszy mnie fakt, że wiem o tym, co się dzieje na niebie wiem trochę więcej od przeciętnego człowieka na ziemi.

— IN ENGLISH —

MISIA

Following the tracks of friendship, I’ll tell you a story about my spotting adventure. Despite my 40+ age, I can tell proudly you that I have another passion. It is about peeping at the air-crafts. I personally like – it should be stressed – only passenger aircrafts, mostly the big

ones. The exception to the rule is helicopter and here, I can bare even the military one. That is why you cannot meet me on Łask and shows like Radom Air Show, because those planes do not turn my crank, most probably due to my pacifistic soul.

My adventure with airplanes started really in autumn 2010, during the redirections from Warsaw, when I met not that numerous at the time Łódź spotters on the hill, next to the fence. And on a famous oak, I met Darek B., who told me about the forum.

I visited our airport much earlier, when first ‘Ryans’ started to land here, still in their first painting. I feel a herd instinct, so after some time I finally became an official part of spotters and I am now a member of Łódź Avi-ation Enthusiast’s Association EPLL Spotting Team. Although, I have recently visited the spot under the fence not very often, I often follow threads on the forum and peep at the things going on the Łódź sky through the known radar. Every day, I look up on my way to work or through the window. I am always pleased and glad of the fact that I know what is going on the sky and know a bit more than a regular man on earth.

MISIA

Page 72: Łódź u Fly? 12 2013

WYLOTOferta wakacyjna 2014 biura podróży Itaka z wylotem w Łodzi.

PODRÓŻMiędzynarodowe lotnisko Korfu jest oddalone zaledwie o trzy kilometry na południe od samego miasta Korfu. Za pomocą komuni-kacji miejskiej można dojechać spod lotniska do właściwie każdego zakątka wyspy. Do samego miasta odjeżdżają autobusy linii nr 5 i 6, a podróż trwa zaledwie dziesięć minut. Istnieje także możliwość skorzystania z usług taksówek.

KOMUNIKACJA NA MIEJSCUZarówno po mieście jak i całej wyspie można poruszać się dzięki dobrze rozwiniętej i spraw-nie funkcjonującej komunikacji autobusowej.

Autobusy są podzielone na dwa rodzaje: lokalne niebieskie, które poruszają się po mieście i jego najbliższej okolicy, oraz zielone, obsługujące dalsze połączenia i dojeżdżające w różne zakątki wyspy. Koszt za przejazd lokalny wynosi 1,5 euro, a ceny biletów na busy dalekobieżne zależne są od odległości, jaką mamy przemierzyć. Na wyspie funkcjonuje kilka wypożyczalni samo-chodów, co może być dobrym rozwiązaniem dla osób ceniących sobie niezależność i podróżowa-nie na własną rękę.

GDZIE SPAĆ?SWEET MEMORIES HOUSE – przytulny budynek położony na samym brzegu piaszczystej plaży w zachwycającej okolicy. Oferuje luksusowe apartamenty, które wyposażone są w kuchnie, lodówki, telewizory i nowoczesne łazienki. W niektórych znajduje się dodatkowo komi-

nek i balkon wychodzący wprost na morze. Wszystko w celu jak największego komfortu i poczucia swobody gości. Ceny zaczynają się od już od 50 euro za osobę.

HOTEL CORFU PALACE – jeden z najbardziej luksusowych hoteli na całej wyspie. Pięcio-gwiazdkowy Hotel Corfu Palace oferuje swoim gościom widok na zatokę Garitsa, centrum Spa i odkryty basen. Do dyspozycji gości oddane są eleganckie pokoje z widokiem na Morze Jońskie. Każdy z nich dysponuje wyłożoną marmurem łazienką i balkonem. Dodatkowo wyposażone są w klimatyzację i telewizję satelitarną, a obsługa hotelowa dostępna jest całą dobę. Dodatkową zaletą ho-telu jest wyśmienita kuchnia i w pełni wypo-sażone kasyno. Za najtańszy pokój przyjdzie nam zapłacić około 86 euro za noc.

CAVALIERI HOTEL – ten mieszczący się w szlacheckiej rezydencji z XVII wieku hotel znajduje się w samym centrum miasta. Jedną z jego największych atrakcji jest taras. Z jego dachu rozpościera się widok na miasto, zabyt-kową twierdzę oraz albańskie góry. Wszystkie pokoje są urządzone w tradycyjnym stylu, wyłożone wykładziną i ozdobione angielską tkaniną perkalową. W każdym znajduje się luksusowa łazienka wyposażona w wannę. Pokój wynająć można już za 97 euro.

CO ZOBACZYĆ?PALEOKASTRITSA I BŁĘKITNE GROTY – urocza miejscowość położona na zachodnim wybrze-żu Korfu. Jeden z najpiękniejszych zakątków na całej wyspie, szczególnie zachwyca skalistą plażą i zatoką La Grotta. Tamtejsza woda jest krystaliczne czysta i przybiera przepiękny odcień zieleni.

— 72 —

www.lotnisko.lodz.pl

ŁÓDŹ U FLY TO… KORFU?

FOT.

TSEV

IS /S

XC.H

U

Page 73: Łódź u Fly? 12 2013

STARA FORTECA – jeden z najważniejszych za-bytków na całej wyspie. Zbudowana została na skałach sięgających 60 metrów nad poziomem morza. Na jej terenie znajdują się liczne bu-dynki, między innymi piękna wieża zegarowa, wenecka studnia i kościół świętego Jerzego.

PANTOKRATOR – najwyższa góra na wyspie. Wznosi się na wysokość około 900 metrów nad poziomem morza, a na jej szczycie znajduje się piękny klasztor z XVII wieku. Najważniejszy jest jednak niesamowity widok, który rozpościera się wszędzie dokoła. Ze szczytu można zobaczyć całą wyspę, morze i wybrzeże Albanii.ANGELOKASTRO – nazwa znaczy dosłownie „zamek aniołów”. Twierdza zbudowana została na najwyższym wzgórzu w okolicach Peleokastritsy. Stanowi jeden z najważniej-szych zamków bizantyjskich w całej Grecji. Jego zadaniem było obrona przed najeźdźca-mi nadciągającymi od Morza Adriatyckiego. W obrębie zamku znajduje się kościół i skalna kaplica.

DLACZEGO WARTO?Korfu jest jednym z najładniejszych miejsc w całej Europie. Cudowne plaże, krysta-licznie czysta woda, urwiste klify i prawie zawsze piękna pogoda sprawiają, że wyspa jest idealnym miejscem na wypoczynek. Dodatkowymi atutami są zabytki rozsia-ne w różnych zakątkach zabytki i robiące niezwykłe wrażenie stare miasto Korfu. Wszystkie te zalety połączone z rozbudowaną bazą turystyczną i niezliczona ilością knajpek i restauracji sprawiają, że Korfu stanowi jeden z najpopularniejszych celów turystycznych dla każdego turysty ceniącego sobie uroki śródziemnomorskiego życia.

— IN ENGLISH —

ŁÓDŹ U FLY TO… CORFU?

FLIGHT2014 Holiday Offer of ITAKA tour operator.

TRAVELAn international Corfu Airport is three kilometres far from Corfu city in the South direction. Using the public transport, you can get from the airport to almost every place on the island. Buses no. 5 and 6 go to the very city and the ride last only ten minutes. You can also take a taxi from the airport.

COMMUNICATION THEREThanks to a well-developed and well-func-tioning bus communication, you can get around the city as well as the entire island. There are two types of buses: local ones, blue which go within the city and its closest vicinity and green ones operating farther connections and arriving at different places on the island. The price for local route is € 1.5, and the prices of tickets for long-distance buses vary according to the distance we want to cover. There are several car rentals on the island which can be a good alternative for those who lie to be independent and ravelling on their own.

WHERE TO SLEEP?SWEET MEMORIES HOUSE – a cosy building situated on the very shore of sand beach in a very delightful surrounding. It offers luxu-rious apartments which are fitted with kitch-ens, fridges, TV sets and modern-designed bathrooms. In some of the rooms, there is a fireplace and a balcony looking straight on the sea. Everything aims at providing the guests with the highest comfort and the feeling of freedom. The prices start from € 50 for a night.

HOTEL CORFU PALACE – one of the most luxuri-ous hotels on the island. Five-star Hotel Corfu Palace offers its guests a view on the Garitsa Bay, Spa centre and outdoor swimming pool. The guests can use elegant rooms with the view over the Ionian Sea. Every room includes a bathroom with marble floor and a balcony. Additionally, the rooms are equipped with air-conditioning and satellite television, and a room service is available 24 hours. An ad-ditional advantage of the hotel is its exquisite food and well-equipped casino. The cheapest room costs about €86 for a night.

CAVALIERI HOTEL – the hotel arranged in the noble residence from 17th century is located in the city centre. One of its biggest attrac-tions is a terrace. There is a superb view over the city, monumental fortress and Albanian mountains from the hotel’s roof. All of the rooms are designed in traditional style; there is a fitted carpet and decorations made of English percale fabric. In each of the room, there is a luxurious bathroom with a bathtub. The minimal price for the room is €97.

WHAT TO SEE?PALEOKASTRITSA & BLUE CAVES – an adorable place located on the Western coast of Corfu. This one of the most beautiful spots on the entire island delights the tourists especially with its rocky beach and La Grotta Bay. Water is crystal-clear and turns into a superb shade of green.

OLD FORT – one of the most important monu-ments of the island. It was built on the rocks of 60 metres above sea level. There are numer-ous buildings, for example a beautiful clock tower, Venice well and St. George’s church.

PANTOKRATOR – it’s the highest mountain of the island. It rises up to about 900 metres above sea level, and there is a beautiful monas-tery from 17th century on its peak. The most important, however, is the view stretching all around it. You can see the entire island, the sea and Albanian coasts from the top.

ANGELOKASTRO – the name literally means ‘the castle of angles’. The fortress was built on the highest hill in the vicinity of Peleokastrit-sa. It is one of the most important Byzantine castles in the entire Greece. Its aim was to protect the island from the invaders coming from the Adriatic Sea. There is a church and rock chapel near the castle.

WHY IS IT WORTH?Corfu is one of the most beautiful places in Europe. Wonderful beaches, crystal-clear water, sheer cliffs and almost constant wonderful weather make the island an ideal place for holidays. The additional assets are monuments scattered all over the place and the very impressive old town of Corfu. All those advantages together with a broad tourist base and countless inns and restaurants make Corfu one of the most popular tourist destinations for every tourist appreciating the charms of Mediterranean life.

— 73 —

www.lotnisko.lodz.pl

FOT.

PIPP

/SXC

.HU

Page 74: Łódź u Fly? 12 2013

ROZKŁAD LOTÓWFLIGHT SCHEDULE

— 74 —

www.lotnisko.lodz.pl

ROZKŁAD LOTÓW / FLIGHT SCHEDULE

DN

ID

AY

S

OK

RE

SD

ATE

OD

LOT

DE

PAR

TU

RE

PR

ZY

LOT

AR

RIV

AL

NU

ME

R R

EJS

UFL

IGH

T N

UM

BE

R

SA

MO

LOT

AIR

CR

AF

T

PR

ZE

WO

ŹN

IKC

AR

RIE

R

ŁÓDŹ / LODZ (LCJ) — DUBLIN (DUB)

1...... 23.12.2013 - 06.01.2014 21:10 23:10 FR1979 B738 Ryanair

..3.... 06.11.2013 - 26.03.2014 / z wyj. od 18.12 do 01.01 20:10 22:10 FR1979 B738 Ryanair

.....6. 09.11.2013 - 29.03.2014 18:20 20:20 FR1979 B738 Ryanair

ŁÓDŹ / LODZ (LCJ) — EAST MIDLANDS (EMA)

.2..... 31.12.2013 - 31.12.2013 16:25 17:55 FR1625 B738 Ryanair

.2..... 12.11.2013 - 25.03.2014 / z wyj. od 17.12 do 07.01 20:20 21:50 FR1625 B738 Ryanair

...4... 19.12.2013 - 09.01.2014 13:25 14:55 FR1625 B738 Ryanair

.....6. 09.11.2013 - 29.03.2014 10:50 12:10 FR1625 B738 Ryanair

ŁÓDŹ / LODZ (LCJ) — KOPENHAGA / COPENHAGEN (CPH)

1...5.. 28.10.2013 - 28.03.2013 z wyj. od 20.12 do 06.01 14:45 16:00 SK775 CRJ200 SAS

.2.4.... 29.10.2013 - 27.03.2014 / z wyj. od 1.12 do 04.03 14:45 16:00 SK775 CRJ200 SAS

..3.... 30.10.2013 - 08.01.2014 / z wyj. 25.12 i 01.01 14:45 16:00 SK775 CRJ200 SAS

..3.... 05.03.2014 - 26.03.2014 / z wyj. 12.03 i 19.03 14:45 16:00 SK775 CRJ200 SAS

......7 23.02.2014 - 23.03.2014 / z wyj. 9.03 i 16.03 14:45 16:00 SK775 CRJ200 SAS

ŁÓDŹ / LODZ (LCJ) — LIVERPOOL (LPL)

.2..... 16.12.2013 - 24.03.2014 11:30 13:10 FR4253 B738 Ryanair

....5.. 13.12.2013 - 28.03.2014 21:40 23:20 FR4253 B738 Ryanair

ŁÓDŹ / LODZ (LCJ) — LONDYN STANSTED / LONDON STANSTED (STN)

1...... 23.12.2013 - 06.01.2014 10:20 11:50 FR2469 B738 Ryanair

.2..... 31.12.2013 - 31.12.2013 16:30 17:50 FR2469 B738 Ryanair

.2.4.6. 07.11.2013 - 29.03.2014 / z wyj. od 17.12 do 28.12 21:40 23:00 FR2469 B738 Ryanair

..3.... 18.12.2013 - 08.01.2014 / z wyj. 25.12 22:20 23:40 FR2469 B738 Ryanair

....5.. 08.11.2013 - 28.03.2014 11:25 12:55 FR2469 B738 Ryanair

......7 10.11.2013 - 23.03.2014 21:50 23:10 FR2469 B738 Ryanair

ROZKŁAD LOTÓW / FLIGHT SCHEDULE

DN

ID

AY

S

OK

RE

SD

ATE

OD

LOT

DE

PAR

TU

RE

PR

ZY

LOT

AR

RIV

AL

NU

ME

R R

EJS

UFL

IGH

T N

UM

BE

R

SA

MO

LOT

AIR

CR

AF

T

PR

ZE

WO

ŹN

IKC

AR

RIE

R

DUBLIN (DUB) — ŁÓDŹ / LODZ (LCJ)

1...... 23.12.2013 - 06.01.2014 17:15 20:45 FR1978 B738 Ryanair

..3.... 06.11.2013 - 26.03.2014 / z wyj. od 18.12 do 01.01 16:15 19:45 FR1978 B738 Ryanair

.....6. 09.11.2013 - 29.03.2014 14:25 17:55 FR1978 B738 Ryanair

EAST MIDLANDS (EMA) — ŁÓDŹ / LODZ (LCJ)

.2..... 31.12.2013 - 31.12.2013 12:35 16:00 FR1624 B738 Ryanair

.2..... 12.11.2013 - 25.03.2014 / z wyj. od 17.12 do 07.01 16:30 19:55 FR1624 B738 Ryanair

.2..... 24.12.2013 - 24.12.2013 07:10 10:35 FR1624 B738 Ryanair

...4... 19.12.2013 - 09.01.2014 09:35 13:00 FR1624 B738 Ryanair

.....6. 09.11.2013 - 29.03.2014 07:00 10:25 FR1624 B738 Ryanair

KOPENHAGA / COPENHAGEN (CPH) — ŁÓDŹ / LODZ (LCJ)

1...5.. 28.10.2013 - 28.03.2013 z wyj. od 20.12 do 06.01

13:00 14:15 SK774 CRJ200 SAS

.2.4.... 29.10.2013 - 27.03.2014 / z wyj. od 1.12 do 04.03

13:00 14:15 SK774 CRJ200 SAS

..3.... 30.10.2013 - 08.01.2014 / z wyj. 25.12 i 01.01

13:00 14:15 SK774 CRJ200 SAS

..3.... 05.03.2014 - 26.03.2014 / z wyj. 12.03 i 19.03

13:00 14:15 SK774 CRJ200 SAS

......7 23.02.2014 - 23.03.2014 / z wyj. 9.03 i 16.03

13:00 14:15 SK774 CRJ200 SAS

LIVERPOOL (LPL) — ŁÓDŹ / LODZ (LCJ)

1...... 16.12.2013 - 24.03.2014 09:25 11:05 FR4252 B738 Ryanair

....5.. 13.12.2013 - 28.03.2014 19:35 21:15 FR4252 B738 Ryanair

LONDYN STANSTED / LONDON STANSTED (STN) — ŁÓDŹ / LODZ (LCJ)

1...... 23.12.2013 - 06.01.2014 06:45 09:55 FR2469 B738 Ryanair

.2..... 31.12.2013 - 31.12.2013 12:55 16:05 FR2469 B738 Ryanair

.2..... 24.12.2013 - 24.12.2013 06:55 10:05 FR2469 B738 Ryanair

.2.4.6. 07.11.2013 - 29.03.2014 / z wyj. od 17.12 do 28.12 18:05 21:15 FR2469 B738 Ryanair

..3.... 18.12.2013 - 08.01.2014 / z wyj. 25.12 18:45 21:55 FR2469 B738 Ryanair

....5.. 08.11.2013 - 28.03.2014 07:40 10:50 FR2469 B738 Ryanair

......7 10.11.2013 - 23.03.2014 18:15 21:25 FR2469 B738 Ryanair

Page 75: Łódź u Fly? 12 2013

LUXURY APARTMENTS for rent in Sopot & Gdansk

tel . +48 535 585 055

e-mai l : sopot@imperia l-apartments .com

www.imperia l-apartments .com

Page 76: Łódź u Fly? 12 2013