Kwantologia 8.1 abstrakcje to ja.

3
Kwantologia stosowana – kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 8.1 – Abstrakcje to ja. Cały nasz świat odpływa, a my razem z nim - przecież nawet nie ma się czego przytrzymać. Rzeczywistość to zmiana. To przemieszczanie się z nieskończoności w nieskończoność jednorodnych elementów, kwantów czegoś. Lokalnie zapętli się to w strukturę, pokarze fizyczną i chwilową twarz, ale to logicznie płaszczyzna, wieczny bezkres w ruchu. Jednak, co się w tej płaszczyźnie pokaże, co i jak wyróżnię w ciągłym procesie – to zależy ode mnie, obserwatora zmiany. To mój czyn wyodrębniający wydobywa z jednorodnego tła konkret i nadaje mu postać, to moje w płaszczyźnie wydzielenie tworzy regułę i stwarza fakt – zmiana się toczy, ale jak się toczy, o tym decyduję ja. Tylko ja. Niczego ani nigdzie stałego, zmiana, tylko zmiana. Ja to abstrakcja, chciałoby się powiedzieć. Abstrakcjonistą ci ja. Niby, przyznacie, sprawa prosta i z tych najprostszych. Spojrzy w okolice bliską lub dalszą osobnik osobiście, niby dojrzy to, tamto i różne, niby nawet takie coś pomaca na okoliczność pewności, że w tym swoim otoczeniu to faktem faktycznym widzi – ale problem jest. Bo jak już to ponazywa i ponumeruje, to się głębiej zaczyna takim zewnętrznym światem zajmować. No i wyjdzie mu wówczas, a to dziwne jest wielce, że on ci tego nie widzi, tak prawdą prawdziwą - że to wszystko płynące, zmienne i złudne. I choć policzalne regułą, więc przewidywalne, to jednak złudne. Na początek, sami wiecie, to człeczyna zerka w górę. Gwiazdę sobie wypatrzy, w zbiór ułoży, ponazywa - i jest radość ogólna. Czyli po kres kosmos rozpozna. Dalej człek spojrzy w głębinę, no i tu sobie czas i przestrzeń po detalu szczegółami nieoznaczonymi opisze. I jest radość. Choć tak z nutką statystycznej niepewności ona jest. Jednak przychodzi taka chwila dziejowa, kiedy obywatel świata sam siebie dostrzega i wyróżnia ze środowiska w szczególnym istnieniu. I to nie przypadek, taka kolejność poznawania to funkcjonalną się koniecznością okazuje. Bo czy dotyczy to prywatnego definiowania i poznawania świata, czy zbiorowego wysiłku, sczytywanie własności i zależności biegnie od zewnętrznego zakresu do wnętrza poznającego – od "kosmologii" do "ja". Rozum wyróżnia i rozpoznaje w pierwszej kolejności tło, na którym i wobec którego może umieścić siebie, dopiero w takim odniesieniu sam siebie może poznać. Żeby twierdzić, że jestem, muszę wiedzieć, że jest coś poza mną. I to dlatego umysł rozpoczyna od rozważań o naturze świata i formułuje wnioski o wszystkim. Bo jest to okres, w którym następuje wyodrębnienie zjawisk regularnych i wielkich, łatwo zauważalnych. Nie ma szczegółów, one pojawiają się później. Dlaczego? Przecież łatwiej dojrzeć gwiazdę i pomimo jej pozornego bezruchu ustalić zmianę orbity, natomiast przekształcenia komórki w ciele zdecydowanie trudniej. 1

Transcript of Kwantologia 8.1 abstrakcje to ja.

Page 1: Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 8.1 – Abstrakcje to ja.

Cały nasz świat odpływa, a my razem z nim - przecież nawet nie ma się czego przytrzymać.Rzeczywistość to zmiana. To przemieszczanie się z nieskończoności w nieskończoność jednorodnych elementów, kwantów czegoś. Lokalnie zapętli się to w strukturę, pokarze fizyczną i chwilową twarz, ale to logicznie płaszczyzna, wieczny bezkres w ruchu. Jednak, co się w tej płaszczyźnie pokaże, co i jak wyróżnię w ciągłym procesie – to zależy ode mnie, obserwatora zmiany. To mój czyn wyodrębniający wydobywa z jednorodnego tła konkret i nadaje mu postać, to moje w płaszczyźnie wydzielenie tworzy regułę i stwarza fakt – zmiana się toczy, ale jak się toczy, o tym decyduję ja. Tylko ja. Niczego ani nigdzie stałego, zmiana, tylko zmiana.Ja to abstrakcja, chciałoby się powiedzieć. Abstrakcjonistą ci ja.

Niby, przyznacie, sprawa prosta i z tych najprostszych. Spojrzy w okolice bliską lub dalszą osobnik osobiście, niby dojrzy to, tamto i różne, niby nawet takie coś pomaca na okoliczność pewności, że w tym swoim otoczeniu to faktem faktycznym widzi – ale problem jest. Bo jak już to ponazywa i ponumeruje, to się głębiej zaczyna takim zewnętrznym światem zajmować. No i wyjdzie mu wówczas, a to dziwne jest wielce, że on ci tego nie widzi, tak prawdą prawdziwą - że to wszystko płynące, zmienne i złudne. I choć policzalne regułą, więc przewidywalne, to jednak złudne. Na początek, sami wiecie, to człeczyna zerka w górę. Gwiazdę sobie wypatrzy, w zbiór ułoży, ponazywa - i jest radość ogólna. Czyli po kres kosmos rozpozna.Dalej człek spojrzy w głębinę, no i tu sobie czas i przestrzeń po detalu szczegółami nieoznaczonymi opisze. I jest radość. Choć tak z nutką statystycznej niepewności ona jest.Jednak przychodzi taka chwila dziejowa, kiedy obywatel świata sam siebie dostrzega i wyróżnia ze środowiska w szczególnym istnieniu. I to nie przypadek, taka kolejność poznawania to funkcjonalną się koniecznością okazuje. Bo czy dotyczy to prywatnego definiowania i poznawania świata, czy zbiorowego wysiłku, sczytywanie własności i zależności biegnie od zewnętrznego zakresu do wnętrza poznającego – od "kosmologii" do "ja". Rozum wyróżnia i rozpoznaje w pierwszej kolejności tło, na którym i wobec którego może umieścić siebie, dopiero w takim odniesieniu sam siebie może poznać. Żeby twierdzić, że jestem, muszę wiedzieć, że jest coś poza mną. I to dlatego umysł rozpoczyna od rozważań o naturze świata i formułuje wnioski o wszystkim. Bo jest to okres, w którym następuje wyodrębnienie zjawisk regularnych i wielkich, łatwo zauważalnych. Nie ma szczegółów, one pojawiają się później. Dlaczego? Przecież łatwiej dojrzeć gwiazdę i pomimo jej pozornego bezruchu ustalić zmianę orbity, natomiast przekształcenia komórki w ciele zdecydowanie trudniej.

1

Page 2: Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.

Wyłaniając się z tła i budując się jako jednostka, zakreślam swoim działaniem w otoczeniu kręgi, których stanowię centrum. To z tego wyróżnionego punktu mogę zdefiniować rzeczywistość. O ile do tego momentu proces poznawania zbiegał się "w punkt", w moje "ja" - to od tej chwili następuje odwrócenie kierunku i ewolucja biegnie od punktu w dal. I teraz to "ja" jest punktem odniesienia.

Jest takie powiedzenie, że "człowiek składa się z wody i marzeń", cóż, prawda. A wszystko to abstrakcje. Cielesna, fizyczna podstawa to nośnik dla pojęć, ale i sam nośnik, i pojęcia to abstrakcje. W pierwszym przypadku wyrażone w języku fizyki i biologii, nadpisane kodem genetycznym, w drugim kulturą czy literkami. Zasada ta sama, tylko artykulacja inaczej przebiega. Że na co dzień dla mnie znaki i pojęcia są pierwsze? No cóż, korzystając z domu, czy podobnego w znaczeniu lokum, nie zastanawiam się, że jest zbudowany z cegieł – korzystam z nadbudowy, baza jest w cieniu i wydaje się nieistotna. No, chyba, że zacznie się kruszyć...

I właśnie, to abstrakcje, stosowane na co dzień i od święta, takie coś staje się w tej chwili centralnym tematem, to przede wszystkim do nich muszę się odnosić. Przecież tak zanotowana treść to "ja". Każdy mój krok to abstrakcje, każda myśl to abstrakcja. Zbiorowość tych abstrakcji – to ja. Ciało to fundament, który unosi istnieniew zakres nadprogowy, ale "ja" to zawartość mojego umysłu. Nie ma świata na zewnątrz, jest wyłącznie i zawsze we mnie. Gdzieś obok i we mnie jest tylko zmiana w toku. Ale to, jak ta zmiana się prezentuje, jaki rytm nią rządzi i co z tego chwilowo się tworzy – to jest tylko we mnie i dla mnie. I zawsze jako abstrakcja. - Ja i moja zdolność obserwacji oraz "produkowania" pojęć jest warunkiem istnienia czegokolwiek - poza mną i moimi abstrakcjami nie ma nic więcej.

Świat to ja. To ja powołuję świat w każdym działaniu do istnienia, to zbiór moich pojęć go wyznacza i tworzy. Moje abstrakcje to mój świat. I niczego poza nimi nie ma. Niby w otoczeniu coś wyróżniam, niby dzielę na fakt i otoczenie – ale po prawdzie to zawsze pochodna mojego działania, zasobów oraz zdolności podziału. To ja wyznaczam linie graniczną, ustalam, że w tym miejscu kończy się badany element, że dalsze już się nie liczy w analizie, tylko że świat w jego zmianie nic o takim podziale nie wie, sam z siebie ani "atomu", ani "planety", ani obserwatora nie wyróżnia. Wszystkie postrzegane fakty są nimi dla mnie – realnie i zawsze jest tylko zmiana w toku.

Abstrakcje to wszystko czym jestem - i warto, i trzeba sobie zdać z tego sprawę. Bo pojęcia, symbole, którymi znakuję otoczenie, to z jednej strony warunek istnienia, im lepiej skonstruowane, tym w swoim zwiedzaniu świata dalej zajdę, ale zarazem muszę mieć pełną świadomość, że to zasłona – że to zafałszowanie rzeczywistości. Że innej rzeczywistości nie ma, to nie jest tu istotne, ważne, że jej nie ma dla mnie. To prawda, że zbiór moich pojęć jest wszystkim i że niczego więcej poza nimi nie ma, moje abstrakcje to i świat jako taki. Ale muszę

2

Page 3: Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.

też do tego zbioru pojęć wprowadzić ustalenie, abstrakcję naczelną – że nie wolno mi w pełni zaufać fizycznie odbieranym przebiegom, bo mogę czegoś nie dojrzeć, nie dosłyszeć, ale przede wszystkim w działaniu nie mogę do końca ufać produkcjom umysłu. Innych nie ma, ale to nie oznacza, że trzeba je brać bezkrytycznie.

Abstrakcje to ja – ale trzeba zadbać, żeby to były poprawnie, więc zgodnie z regułą świata zbudowane abstrakcje. Co mi po najlepszej nawet konstrukcji logicznej, która rozsypie się w starciu z jakąś ścianą czy głębokim dołem. Świat to złudzenie, które staram się w kolejnym kroku oswoić i scalić w jedność abstrakcji, ale dlatego muszę zadbać, żeby budująca się abstrakcja była maksymalnie pełna i regularna – to moje być albo nie być.

Abstrakcje to ja. Warto, żeby to nie była tylko abstrakcja.

cdn.

Janusz Łozowski

3