Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.

9
Kwantologia stosowana – kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 2.8 – Wielki wybuch zmodernizowany. Jest sobie obserwator... Taki, wiecie, zwyczajny, człowieczy i przyspawany do teleskopu czy podobnego narzędziowego przyrządu. Znacie to, oglądaliście mnogość razy w telewizyjnym okienku. Siedzi albo stoi przy tym sprzęcie i popatruje w dal świata, albo i głębię, jego sprawa. - I jest temat, co on takiego widzi, co w swoich zmysłowych wtyczkach podłączonych do okolicy postrzega? Niby wszystko jasne i widoczne, jakieś takie gwiazdki na ten przykład są widoczne, większe i małe elementy tu i tam się pokazują – znacie to. Podobno to zbadane i nazwane, jakieś tam wzorki to opisują, nawet którąś cyferkę wyznaczają, ale sprawa dalej jest – a wręcz z całą mocą się pokazuje: co widać? Jest sobie wszechświat... Taki, wiecie, wybuchowy, z oddalającymi się od siebie elementami w nieskończoność. Znacie to, oglądaliście to mnogość razy zestawione lepiej lub gorzej. - Niby wszystko jasne, tu nazwane, tam opisane, a nawet poniektóre miejsca w okolicy osobiście zwiedzone. Czyli to tak już pospolite. No, nie do końca. Bo to, widzicie, sprawa jest, pytanie jest: co w tej uczestniczącej obserwacji wszechświata, ten tam obserwator, co on widzi? Co w swoje zmysłowe końcówki łapie i co może złapać? To może nie jest tematyka do analizowania przy śniadaniu, jednak jest na pewno ważną. W końcu dobrze wiedzieć, co i jak – no i kiedy się koniec tego tutejszego zadzieje. Jest sobie obserwacja... Taka, wiecie, zwyczajna, żadne skomplikowane oprzyrządowanie tutaj nie jest potrzebne. Siedzi sobie albo stoi, jego sprawa, osobniczy byt człowieczy i rejestruje. Znajduje się w tej swojej okolicy, tu i teraz swoje obserwacje prowadzi, wszystko wokół zabudowane, a to atom, a to planeta, a to inny wszechświat. Obserwuje i wyciąga tak po całości wnioski. Że atom to taki, że tyle a tyle atomów to jest pierwiastek, a mnogość pierwiastków to planeta. A wiele planet już buduje poziom wszechświata. Znacie to, oglądaliście wielokrotnie i podziwialiście. Niby znane, niby oswojone – a jednak nie do końca. Bo i tu pytanie o sedno widocznego i o samo postrzeganie jest, pytanie głębokie i pytanie natrętne w swoim znaczeniu. Co widać i jak widać? Jest sobie okoliczność... Taka, wiecie, niezwyczajna, wyjątkowa – i w ogóle środkowa. No bo to przychodzi na świat, czyli pojawia się tu i teraz obserwator, i on się pojawia w chwili niecodziennej, można nawet powiedzieć, że szczególnej. W chwili, kiedy wszystko wokół zabudowane, zapełnione i ustalone. Rozumiecie? Spójrzcie na to w normalnym toku jakiejś tam ewolucyjnej zmiany. W niej zawsze ustalicie, że jest początek, środek i zakończenie, tak 1

Transcript of Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.

Page 1: Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 2.8 – Wielki wybuch zmodernizowany.

Jest sobie obserwator...Taki, wiecie, zwyczajny, człowieczy i przyspawany do teleskopu czy podobnego narzędziowego przyrządu. Znacie to, oglądaliście mnogość razy w telewizyjnym okienku. Siedzi albo stoi przy tym sprzęcie i popatruje w dal świata, albo i głębię, jego sprawa. - I jest temat, co on takiego widzi, co w swoich zmysłowych wtyczkach podłączonych do okolicy postrzega? Niby wszystko jasne i widoczne, jakieś takie gwiazdki na ten przykład są widoczne, większe i małe elementy tu i tam się pokazują – znacie to. Podobno to zbadane i nazwane, jakieś tam wzorki to opisują, nawet którąś cyferkę wyznaczają, ale sprawa dalej jest – a wręcz z całą mocą się pokazuje: co widać?

Jest sobie wszechświat...Taki, wiecie, wybuchowy, z oddalającymi się od siebie elementami w nieskończoność. Znacie to, oglądaliście to mnogość razy zestawione lepiej lub gorzej. - Niby wszystko jasne, tu nazwane, tam opisane, a nawet poniektóre miejsca w okolicy osobiście zwiedzone. Czyli to tak już pospolite.No, nie do końca. Bo to, widzicie, sprawa jest, pytanie jest: co w tej uczestniczącej obserwacji wszechświata, ten tam obserwator, co on widzi? Co w swoje zmysłowe końcówki łapie i co może złapać? To może nie jest tematyka do analizowania przy śniadaniu, jednak jest na pewno ważną. W końcu dobrze wiedzieć, co i jak – no i kiedy się koniec tego tutejszego zadzieje.

Jest sobie obserwacja...Taka, wiecie, zwyczajna, żadne skomplikowane oprzyrządowanie tutaj nie jest potrzebne. Siedzi sobie albo stoi, jego sprawa, osobniczy byt człowieczy i rejestruje. Znajduje się w tej swojej okolicy, tu i teraz swoje obserwacje prowadzi, wszystko wokół zabudowane, a to atom, a to planeta, a to inny wszechświat. Obserwuje i wyciąga tak po całości wnioski. Że atom to taki, że tyle a tyle atomów to jest pierwiastek, a mnogość pierwiastków to planeta. A wiele planet już buduje poziom wszechświata. Znacie to, oglądaliście wielokrotnie i podziwialiście.Niby znane, niby oswojone – a jednak nie do końca. Bo i tu pytanie o sedno widocznego i o samo postrzeganie jest, pytanie głębokie i pytanie natrętne w swoim znaczeniu. Co widać i jak widać?

Jest sobie okoliczność...Taka, wiecie, niezwyczajna, wyjątkowa – i w ogóle środkowa. No bo to przychodzi na świat, czyli pojawia się tu i teraz obserwator, i on się pojawia w chwili niecodziennej, można nawet powiedzieć, że szczególnej. W chwili, kiedy wszystko wokół zabudowane, zapełnione i ustalone. Rozumiecie?Spójrzcie na to w normalnym toku jakiejś tam ewolucyjnej zmiany. W niej zawsze ustalicie, że jest początek, środek i zakończenie, tak

1

Page 2: Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.

to się zgodnie z logiką i porządną literaturą dzieje. Jak jest dom i jego przeszłościowa historia, to było tak, że początkiem zjawiła się w konkretnej okolicy sterta cegieł, z niej reguły budowania w mury się oblekały, został położony dach – później jeszcze elementy wyposażenia się dokupiło. Słowem, szło wszystko w ustalonym rytmie i przewidywalnym tempie.A teraz spójrzcie na tę człowieczą bytowość obserwacyjną, na jego zaistnienie w tym wszystkim. Przecież tu już i dom gotowy, i plany do jego wznoszenia od zawsze aktualne, i każdy element w środku po całości zabudowany i po kątach rozstawiony. Jak zawierucha, to się tylko w nowym rozstawianiu sprzętów objawia, niczego nie brakuje i niczego więcej tu się nie wepchnie.Czyli, widzicie, jest pytanie o to zabudowanie, takie zestrojenie i dostrojenie do obserwacji. Nie żeby o nieskończoną losowość się dopytywać, ale też nie o pozalogiczną intencjonalną ingerencję. To pytanie o regułę budowania się "domu" – tylko tyle i aż tyle. Jest sobie postrzeganie...Takie, wiecie, dwutorowe. Czyli prowadzone z zewnątrz zjawiska lub z wnętrza. Takie, gdzie obserwator rejestruje początek oraz etapy pośrednie, aż po koniec - oraz takie, w którym uczestniczy i widzi tylko fakty odległe od momentu zaistnienia i zakończenia. Sprawa, rozumiecie, banalna – pozornie oczywista. W każdym naszym ułożeniu w świecie albo widzimy całość zmiany, albo uczestniczymy w niej i żadnym sposobem brzegów procesu nie sięgamy. - Niby idzie to tak zawsze i wszędzie, jednak wnioski z tego niekiedy trudno na postrzegane przenieść. A warto.Na ten przykład jest jaki sportowiec łuczniczy i on sobie celuje i dalej strzela do tarczy. Absolutna pospolitość przykładowa, żadnej niezwykłości. No i teraz sobie zanalizujcie, co postrzega osobnik ulokowany w lecącej do celu strzale, a co stojący z boku. Macie w swoich oczkach i umyśle obraz tej zmiany? Przecież to oczywiste, w jego odbieraniu żadnego początku ani końca być nie może, to brzegi osobliwe tej ewolucji. Moment startu i moment wbicia się w tarczę są poza tą ograniczoną do lotu strzały ewolucją, z zasady nie mogą w ten opis wejść. Kiedy jestem, nie ma narodzin i śmierci – kiedy mnie nie ma jest proces do narodzin wiodący albo zjawiska biegnące po śmierci. Ja to zmiana w toku – obserwator to zmiana w przebiegu i jej etapy.Moje postrzeganie wszechświata zawsze, zawsze jest rejestrowaniem z wnętrza. Brzegowe odcinki zmiany z oczywistych powodów nie mogą być zaobserwowane – są do logicznego wypracowania.Co innego dla obserwatora z boku. Widzi początek, środek i koniec, wszystko. Dla niego zmiana postrzegana od środka jako nieskończona – taka zmiana jest w sobie mgnieniem, przelotem strzały na krótkim dystansie.Gdybym więc mógł znaleźć się poza wszechświatem, zobaczę to, co w tej zmianie było początkiem, co jest momentem środkowym i dlaczego jest tu tak, jak jest – oraz koniec. Gdybym mógł, ale nie mogę. W fizycznym przebiegu nigdy tego nie dokonam. Fizycznie nie, ale na fizycznym fundamencie mogę logicznie, filozoficznie zrekonstruować zdarzenia, które zachodziły "przed" i które będą "po" wybudowaniu się "domu".

2

Page 3: Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.

Jest sobie Kosmos...Taki, wiecie, banalny. Nieskończoność, wieczność, COŚ i NIC - no i ruch tego czegoś w niczym.No i na początek tej analizy jest jakiś tam wszechświat. Nie ten i tutejszy, dowolny. Wszak w nieskończoności taki fakt to banał, nic tam zaskakującego. No i ten tam wszechświat lokalny się w tej nieskończoności Kosmosu rozpada, po tutejszemu i w aktualnej nowomowie wybucha. Tak jego z brzegu warstwy kwantowe, czyli budowane z jednostek elementarnie w pojmowaniu niepodzielnych, te warstwy się oddalają. W tę, co jasne i zrozumiałe, bezkresną dal. Taka, widzicie, ewolucja tego układu się dzieje. Ona oczywiście się kiedyś zaczęła, osiągnęła środek i teraz się warstwa po warstwie złuszcza. No i, widzicie, najciekawsze jest to, że w pewnym oddaleniu od tej tamtej wszechświatowej ewolucji, ale nie przypadkowo, tworzy się w bezkresie sfera, następna sera zjawisk. Taki kolejny wszechświat z jego regułami, lokalnym rozkładem, z być może obserwatorem.

Jak to się dzieje, spytacie. W sumie prosto, choć i skomplikowanie – tak to trzeba powiedzieć.Ot, jest sobie ten wcześniej wzmiankowany wszechświat, jego brzeg to stan jeden kwant czegoś, jeden kwant pustki, jeden czegoś – tak w całości sfery. Krok dalej, czyli o jednostkę zmiany później, ta warstwa się rozerwie, przestanie być w łączności. W brzegu jest ta ostatnia chwila, w której ten wszechświat jeszcze istnieje, dalej już zaczyna się życie po życiu, ewolucja rwana. To dalej nie jest stan absolutnej pustki, ale to już nie jest stan łączny – tutaj ma miejsce pierwszy etap "po" ewolucji połączonej, ale to jednak jest dalej ewolucja, zmiana. Kosmiczna zmiana ewolucyjna.I ważne – kiedy w takiej oddalającej się warstwie odległość między elementami osiągnie wartość równą rozmiarowi tej byłej ewolucji w postaci wszechświata, kiedy osiągnie wartość jednostki równej tej ewolucji i jej gabarytom, wówczas może się wytworzyć sfera. Ale w takim uwarunkowaniu, w takich okolicznościach, że obok w Kosmosie jest jeszcze siedem podobnych światów i one się również rozpadają. Żeby powstał nowy wszechświat, taki nam tutejszy, musi zaistnieć w jednostkowej bliskości osiem podobnych – i na przecięciu warstw w oddalaniu się może wówczas zaistnieć coś do obecnego podobne. Dla niepełnego zestawu czy pod innym kątem, czy w innym oddaleniu – w tym procesie też coś powstanie, ale będzie niestabilne, będzie się spełniało tymi wszelkimi możliwymi okolicznościami, które badanie matematyczne wykrywa. A jak taka warstwa nie napotka nic, to się w nieskończoność teoretycznie oddali. Oczywiście tylko teoretycznie, bo skoro nieskończoność jest nieskocznie zapełniona, to musi się w tym kosmicznym bezkresie co rusz coś o coś potykać. I skończoność się tym albo innym wszechświatem pokazywać.

No i, widzicie, kiedy jest w okolicy osiem takich światów i one w tym ważnym ześrodkowaniu o jednostkę się spotykają, to tworzy się nowy wszechświat – zaczyna się tworzyć nowa stabilna konstrukcja o cechach wszechświata i jego ewolucyjnej zmiany. Na zewnątrz panuje "pole rodzicielskie", czyli z każdej strony docierające warstwy w

3

Page 4: Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.

postaci jednostek kwantowych - i jest to nieustający dopływ, ale i zarazem nacisk, bo to jest ciśnienie zewnętrzne. Dlatego w punkcie przecięcia tych strumieni energii od ośmiu poprzednich światów, w miejscu przez to szczególnym – tu tworzy się, wykreśla się, rysuje się w nieskończoności skończony fakt. Tworzy się sfera, na chwilę pierwszą sfera jednokwantowa. O gabarytach również jednostkowych, to kwant liczenia dla Kosmosu. Na dole kosmosu jest jedynka, taka niepodzielna już do niczego jedynka czegoś, energii, ale na drugim końcu analizy, maksymalnie w górze, jest również kwant. Tym razem w postaci wszechświata, to jednostka obrachunkowa nieskończoności. Zawsze jest jednostka i kwant, ale jego gabaryty różne.

I co dalej? Jak to co? Jest nacisk zewnętrzny, warstwa za warstwą dociera w ten rejon, kwanty uciec w bok nie mogą, ponieważ jest z każdej strony docisk, cofnąć się też nie mogą – to jedyna droga do przodu jest taka, ze kierują się "w dół". Czyli do wnętrza sfery. I zaczyna się zapełnianie, takie można powiedzieć "pompowanie" tej nowej wszechświatowej ewolucji.W sumie to nawet jest dosłownie pompowanie, przecież we wnętrzu to pustka, niczego jeszcze nie ma. Z pola rodzicielskiego docierają w kolejnych warstwach kwanty i one są wciskane, wpychane, dosłownie dopełniają i zapełniają wnętrze nowego świata. Że to ogromna sfera i dopływ z daleka się poczyna, to zmiana trwa i trwa, i trwa. Nim coś w środku osiągnie poziom zagęszczenia umożliwiający powstanie czegoś – ech, sporo zmian zajdzie.

I znów ważne – w tym procesie "pompowania" są liczne etapy wiodące do stanu środka, najważniejszego momentu ewolucji. Skoro ciśnienie zewnętrzne się utrzymuje, skoro docierają kolejne kwanty, to w tej sferze rośnie zagęszczenie, oczywistość. Czyli element od elementu dzieli coraz mniejsza odległość. Jeżeli wcześniej spotkać się było można wielkim przypadkiem, a i to na chwilę, obecnie, w pewnym już momencie zagęszczenia, jest to nieuniknione. A kiedy odległość od drugiego kwantu jest równa jednostce, rozmiarowi kwantu, to z tego musi, po prostu musi coś fizycznie się zbudować. Co się zbuduje? Na początek jaki tam foton, później, jak gęstość w zbiorze się zwiększy, jaki atom, może komórka życia. Słowem, tak w sferze wszechświatowej się zadzieje, że zabłyśnie światło. Musi, w tej gęstwinie kantowej i zapchanym już bardzo mocno stanie, takie zjawisko musi zajść. Może nie od razu w formie blasku, ale podobne fotony zaczną się tu i tam, i siam pokazywać. Cała sfera ma już w sobie takie zagęszczenie, że widać fotony.

A przecież to jeszcze nie środek, to jeszcze nie "dom" z jego już wszystkimi elementami – jeszcze zagęszczenie się powiększa, wszak zewnętrzne pole rodzicielskie działa.Jak długo taki idący z zewnątrz nacisk oddziałuje na tutejszy stan sferycznej ewolucji? Do środka, do momentu, aż wszechświat uzyska połowiczne istnienie. To z tą chwilą ustaje docisk, a zaczyna się wybuch. Bo przecież nic tego teraz w nieskończonej oraz kosmicznej pustce nie hamuje. A jak nie ma zewnętrznego nacisku, to jedynym w zmianie możliwym kierunkiem "do przodu" jest oddalanie się warstw. Do tego momentu był docisk i kierunek "w głąb", teraz zmienia się

4

Page 5: Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.

w kierunek "w dal", w nieskończoność. I te same kwanty, które ten świat tworzyły, w tej samej kolejności, teraz oddalają się. Punkt środkowy, czyli punkt dorosłości został osiągnięty, "rodziców" już nie ma, dlatego zmiana toczy się stąd do wieczności. I biegnie to teraz coraz szybciej. W końcu to wybuch.

Z punktu widzenia mieszkańca tego domu ważne jest to, że ten ważny środkowy punkt zaistniał – i że miał maksymalnie możliwe wewnątrz zapełnienie. Bo co tworzy się w tym środku? Jakby tego nie opisywać, obserwator i jego możliwości postrzegania świata. Nigdy wcześniej, nigdy też później, wyłącznie w środku takiej wszechświatowej zmiany może się pojawić świadomy siebie i świata obserwator. Tylko w takiej chwili może wybudować się komórka rozumu, dopełniona maksymalnie z każdej strony fizyczna i wielowymiarowa konstrukcja ewolucyjna. Może się to później zmieniać, oblekać w kolejne ciała, może dochrapać się i poziomu myślenia o wszystkim – ale początek tej ewolucji może oraz musi, musi zajść w tej środkowej chwili. Jeżeli nie zajdzie, to w sferze nie zajdzie już nigdy. I warto to docenić. Ponieważ nawet w skali nieskończoności nie jest to codzienne zdarzenie. Pojawi się i zniknie nieskończenie wiele razy, to prawda, jednak odległość od drugiego podobnego faktu może również być nieskończona... Z punktu widzenia bytu zaistniałego nieskończenie wielka odległość jest nieskończenie małą odległością, ale mimo wszystko robi spore wrażenie, kiedy się nad tym zastanowić.

Istotne w tym ujęciu jest to, że w środku zmiany jest stan, gdzie mam wszelkie elementy tworzące, całą piramidę możliwości – nic się więcej tu nie zmieści. Mam jednostki absolutnie logiczne, które w maksymalny sposób zapełniają sferę, tu już nie ma miejsca na nic, to stan pełnego "napompowania". A skutkiem tego jest również cała mozaika stanów fizycznych.Warto podkreślić, że choć w środku ciśnienie jest takie, że można już wszystko obserwować i że może zaistnieć obserwator, to etapy wcześniejsze też są już fizyczne, dzieją się realnie. Choć nie ma kto tego stwierdzić. Przekroczenie kolejnych poziomów gęstości to zaistnienie elementów, fizyka wyłania się w miarę wzrastania stanu wewnętrznego ciśnienia sfery. A w środku osiąga maksimum.

Teoretycznie osiąga maksimum. Fakt, w takim momencie jest wszystko – ale w chwili, kiedy obserwator zaczyna aktywnie się przyglądać i analizować, tego wszystkiego już od pewnego czasu nie ma. Było na czas jego zaistnienia, teraz już przeszło do historii. Wówczas po kątach było wszystko rozstawione i brzmiała harmonia sfer, dziś to stan miniony i już nigdy nie do odtworzenia. Dziś brakuje jednego odcinka w górnym rejestrze częstotliwości, orkiestra traci słuch o pełną jednostkę możliwości. Do środka zmiany ewolucyjnej brakowało części dolnej widma, obecnie wypada góra. Wszechświat zaczyna już "basować", a elementy się oddalają od siebie – świat rozrasta się i w efekcie kwant oddala się od kwantu. I... Wiadomo, koniec widać na horyzoncie. Jest sobie wnętrze sfery...

5

Page 6: Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.

I jest obserwator w tym wnętrzu. Taki, wiecie, pospolity, niczym w sobie się nie wyróżniający. No i on siedzi przy jakimś teleskopie lub innym przyrządzie, czyli przy takim oknie – i zerka w to oraz tamto. I widzi, że wszystko się od wszystkiego oddala, widzi, że w badaniu ma punkt początkowego zbiegnięcia, że światło tam sobie w drgawkach się pojawiło, że to szybko się zadziało, tak nagle, że w sumie inflacyjnie, że wybuchło w każdym kierunku – i że wszelkie w obserwacji jednorodne i zadziwiająco zgodne.Ten taki tam obserwator to sobie notuje, wzorkami wyjaśnia, nawet mu się to generalnie zgadza - acz czasami to lub tamto z takiego i wzroku trzeba wyrzucić, żeby się z godziło. I jest fajnie, i jest w temacie wyjaśnienie. No, jakby nie do końca, prawda?

A spójrzcie wy na powyższy opis zmiany w toku zachodzenia, którą w tej zmianie ustala obserwator zewnętrzny. Wszystko banalnie, nic w tym zadziwiającego, banalne pompowanie kwantami zachodzi, sfera w sobie się dopełnia, ciśnienie narasta i zagęszczenie – a efektem w tym ujęciu jest wszystko, co fizyczni dziś obserwują. A co więcej, nawet i proces można policzyć, wyznaczyć punkty węzłowe. I jest super, i jest w temacie wyjaśnienie. - No, jakby taż nie do końca. Prawda?

Dlaczego? Ponieważ do pełnego opisu potrzeba dwu ujęć, dwu stron. Czyli tego, który dostarcza fizyka, i tego, który wypracowuje, na bazie fizyki, filozofia. W każdym jednostronnym ujęciu musi, musi pojawić się błędne zobrazowanie – i w efekcie niezrozumienie zmian tworzących świat. I obserwatora, co zrozumiałe.

Bo co postrzega w zmianie obserwator umieszczony w tej zmianie? W każdym szczególe to, co prezentuje fizyka. To poprawne ujęcie – i nie może być inne. Ale przecież widać wyraźnie, że ten sam proces, z takimi samymi skutkami, aż po detal i ostatni szczegół, że to w ujęciu zewnętrznym przedstawia się znacznie spokojniej i zarazem w każdym kroku jako oczywistość. Tu nic nie wybucha z nagła i nie ma powodu wprowadzać żadnej niezwyczajnej logicznie przyczyny. Proces biegnie, jest policzalny i przewidywalny – a przecież diametralnie inny od tego, który wnosi fizyka. Tylko że wypracowanie byłoby nie do przeprowadzenia bez fizycznej wiedzy, to punkt odniesienia, na którym można to zrobić.Dla obserwatora fizycznego, od środka notującego fakty, musi, musi się to objawić jako "wybuch", bo tak mówi pomiar. Kiedy warunki w sferze osiągają "moment zapłonu", kiedy jest do tego odpowiednie w każdym kierunku ciśnienie, to po prostu i jako tego skutek może w układzie pojawić się światło. W opisie z zewnątrz jest to kolejny i w sumie mało istotny fakt – w opisie od wewnątrz wyznacza całość obserwacji, ponieważ zaczyna możliwość obserwacji. Od środka być w pomiarze brzegu zmiany nie może – przecież nie ma elementu, który ten brzeg tworzy; kiedy nie ma fotonu do zastosowania, nie ma też pomiaru jako takiego. Cały i wielki odcinek zmian ulega tym samym zatarciu – on się nie może w pomiarze pojawić, bo go nie ma w tej pomiarowej akcji badawczej.Dla obserwatora wewnętrznego rzeczywiście to jest "wybuch" idący w

6

Page 7: Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.

całości sfery, a przez to rozmiary tej sfery w takim opisie muszą się rozrastać "mgnieniowo". – Zewnętrznie to skutek zmian, ale dla obserwatora wewnętrznego to sama zmiana. - I od razu w całej pełni – w każdą stronę i obejmująca całą sferę wszechświata.

Jest sobie były środek...I po środku, chciałoby się powiedzieć. Było minęło. Nastała taka w sferze chwila, kiedy środek zmiany jest już historią, a obserwator to odnotowuje.A jak punkt środkowy minął, to tym samym skończył się zewnętrzny i skierowany w sferę docisk. Już w okolicy nie ma żadnej hamującej i warunkującej stabilną zmianę ewolucji. I zaczyna się wspomniany w powyższym opisie wybuch do nieskończoności. A w środku pojawia się tego skutek w postaci oddalania się elementów.

Tylko że, widzicie, we wnętrzu, mimo narastania odległości między faktami, jednak ciśnienie dramatycznie nie spada, ciepłota jeszcze taka, że nie można tego określić wartością trupią, słowem, jest po całości obserwowana stabilizacja warunków. I jest pytanie: co taka stabilność zapewnia? Już jest wiadome, że obserwowane to zaledwie cztery procent z całości, już wiadome, że się wszystko oddala, ale dlaczego to się tak w ryzach utrzymuje, to jest zagwozdka. No, dlaczego?

Odpowiedź jest oczywista: czarne dziury. O ile w pierwszej części wszechświat był "pompowany" zewnętrznie i z góry, o tyle w części drugiej jest "pompowany" z dołu, jest zasilany rozpadem struktur w formule "czarna dziura". - Plus, co zrozumiałe, rozpada się całość konstrukcji, wszelka materialność, ale to drobnica bez znaczenia w odniesieniu do czarnych dziur.Przecież narastający do środka stan zagęszczenia musi wytworzyć w sferze osobliwości, kolejne zakręty zmiany, przechodzenie warstw w sferze od brzegu do środka i znów do brzegu – i to wielokrotnie – to musi wytworzyć punkty maksymalnego zagęszczenia. Jak również i punkty maksymalnego rozrzedzenia w takiej sferze. Czyli właśnie w postaci osobliwości. A to dalej oznacza, że kiedy ustaje nacisk zewnętrzny, że kiedy w sferze narasta oddalanie się elementów, takie osobliwości nie tyle parują, co wręcz wybuchają wewnątrz tej sfery strumieniami kwantów – tych samych jednostek kantowych, które znajdowały się u początku zmiany. I tak samo warstwa po warstwie oddalają się nieskończoność kosmosu. Tylko że mają jeszcze przed sobą do pokonania wielokrotne zapętlenie wewnątrz wszechświata. Zanim uciekną brzegowo z układu, wejdą niezliczona ilość razy w konkretne ciała.Te warstwy zawsze dążą "do przodu", przed siebie, ale że dzieje się to w sferze, linia prosta zmiany przekształca się w zapętlenia, w zawirowania – w fizykę. I obserwatora. To nie jest ciśnienie jakoś tam ujemne, to jest normalne ciśnienie. Tylko że idzie z dołu, dla fizyka jest spod podłogi. Skoro fizyk obserwuje to od wewnątrz, w jego postrzeganiu taki do niego zewnętrzny fakt, ale dziejący się w ramach świata, musi prezentować się jako sprzeczny i "ujemny". W szerszym ujęciu jest przebiegiem oczywistym, jednak dla fizyka ma formułę niezwykłą.

7

Page 8: Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.

Zwłaszcza, co trzeba podkreślić, że fizyk takiego poziomu badaniem i żadną obserwacją nie sięga. Ponieważ nie może. To są jednostki, z czarnej dziury oddalają się jednostki kwantowe, dlatego nie mogą być zaobserwowane. Bo dopiero mogą wejść w obserwację, dopiero będą w konstrukcjach, które obserwację zbudują. Dla fizyka to przedział w ewolucji wszechświata spoza brzegu, jakoś tam uchwytny skutkami i wzorami, czyli te wszelkie notowane i odrzucane nieskończoności w nich - jednak żadnym swoim badaniem tego nie uchwyci. Nie może. Słowem, pompowanie wszechświata przebiega efektywnie, niezależenie czy zachodzi "z góry" czy "z dołu" - fizyczny pomiar ustala zawsze w sferze świata stabilizacje warunków. W zakresie dostępnym takiemu badaniu, więc w środku i niebywale krótkotrwałego wobec poznawanego procesu, panują sprzyjające okoliczności, które to badanie tworzą i warunkują. Ale zakresy spoza tego odcinka, zakresy zmiany, które prowadziły do zaistnienia i które będą później – te brzegowe fakty ewolucji są poza rejestracją. A wiedzę o ich koniecznym istnieniu można wypracować tylko z poziomu zewnętrznego – a więc jako namysł filozoficzny. I dotycz to obu zakresów brzegowych. W części pierwszej wszechświat zasilany jest z zewnątrz, od góry – w części drugiej z wnętrza, od dołu. Ale w obu częściach zasilany jest takimi samymi kwantami, w tym samym rytmie i według tej samej zasady. I w rezultacie jest ten sam zbiór możliwych konstrukcji, te same elementy budują się w obserwacji. Filozoficznie widać wszystko, fizycznie tylko część wewnętrzną, bez brzegów – ale dopiero oba ujęcia łącznie pozwalają zrozumieć, o co tu chodzi. Jest sobie fizyka i filozofia...Po pierwsze i najważniejsze: nie ma podziału na fizykę i logiczny, filozoficzny punkt obserwacyjny. To jedność. Funkcjonalna jedność. Podział na wewnętrzny i na zewnętrzny zakres jest stanem na teraz i chwilowym. W końcu trzeba świat posmakować we wszelkich faktach i zebrać to w tabelki, a to może fizyka w jej zmysłowym poznawaniu i procedurach. Że wymaga to następnie obróbki, to oczywistość - że wymaga to filozofii, to oczywista oczywistość.Fizyk w swoim zapale wyjaśniania wielokrotnie przekracza granicę, za którą jest już filozofem, obrabiając w dowolny sposób dane jest daleko poza obrabianym faktem – jest na zewnątrz procesu. I stara się ten konieczny tok działania przenieść na jedyny dostępny jemu w obserwacji obiekt, wszechświat – i popełnia błąd. Ponieważ widzi świat w niepełnym wymiarze, to po pierwsze, a po drugie, nigdy nie wyjdzie swoim pomiarem poza zaobserwowane; bierze to za wszystko, kiedy to dalece nie wszystko.To zawsze jest proces Fizyczny, ale że jest taki, to może ustalić tylko filozofia. Na bazie fizyki może filozof wypracować ujęcie w postaci fizyki.

Fizyk sprawdza tu i teraz – filozof ustala zawsze i wszędzie.

8

Page 9: Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.

cdn.

Janusz Łozowski

9