kradną wewnętrzną energię - Store & Retrieve Data Anywhere · zwierzęca i ludzka energia...

30
8 nawyków uwagi, które kradną wewnętrzną energię Skąd się bierze wieczne niezadowolenie, poczucie blokady i brak kontaktu z życiem?

Transcript of kradną wewnętrzną energię - Store & Retrieve Data Anywhere · zwierzęca i ludzka energia...

8 nawyków uwagi, które kradną wewnętrzną energię

S k ą d s i ę b i e r z e w i e c z n e n i e z a d o w o l e n i e ,

p o c z u c i e b l o k a d y i b r a k k o n t a k t u z ż y c i e m ?

1

W 30 tysięcy dni dookoła świata

Piąta trzydzieści rano. Prawa ręka Adama

Nowaka wyciąga się w stronę hałasującego

budzika. Nie trafia, szuka po omacku. Twarz

Adama wciśnięta w poduszkę. W końcu ręka

odnajduje budzik. Jeszcze pięć minut… czas

mija jak sekunda. Budzik znowu wrzeszczy.

Adam zrywa się. Przypomniał sobie ile rzeczy

go dziś czeka. – Cholera, trzeba biec!

Adam nawet tego nie wie, ale dziś jest dokładnie dziesięciotysięczny dzień jego

życia. Dziesięć tysięcy dni (niecałe 28 lat) temu, w styczniowy poranek, słońce

po raz pierwszy pojawiło się na horyzoncie świata, którego jednym ze wspania-

łych mieszkańców stał się Adam. Dziesięć tysięcy wschodów i dziesięć tysięcy

zachodów. Dziesięć tysięcy obrotów ziemi wokół swojej osi. Dziesięć tysięcy

rozpoczynających się zupełnie od nowa dni.

Jeżeli Adamowi nic złego się nie przydarzy, jeżeli będzie zdrowo żył, zdrowo się

odżywiał i dbał o siebie, ma przed sobą jeszcze dwa razy tyle. Dwadzieścia ty-

sięcy dni wydaje się całkiem pokaźną fortunką, wystarczającą na tyle wspania-

łych rzeczy.

2

Chociaż… wszystko zależy od wartości walu-

ty. Jak cenny jest jeden dzień? Czy warty jest

tyle co białoruski rubel czy tyle, co brytyjski

funt? A może znacznie, znacznie więcej– ty-

le, co bity w złocie denar?

Ale nawet, gdy jego kurs jest niebotycznie

wysoki, jak każda waluta traktowana nie-

ostrożnie, łatwo się dewaluuje. Kiedyś być może dzień warty był tyle, co złoty

denar, dziś jest jednak jak grosz, za który nic nie da się kupić.

Gdyby zapytać o to Adama, przypomniałby sobie jak cenne i długie były pierw-

sze dni, które zapamiętał. Jak pełne były tajemnic i cudów, jak pełne były uwa-

gi. Wydawały się takie długie. Błękitna kula ziemska, zawieszona w czerni ko-

smosu, obracała się powoli, solidnie i bez pośpiechu. Potem jednak, w jakimś

mechanizmie, coś musiało się przestawić. Planeta zaczęła przyśpieszać, a na-

wet przeskakiwać. Ledwo wstało słońce, a już nagle robiło się południe. Ledwie

południe, a tu szósta wieczór.

Adam stoi przed lustrem. Młoda twarz bez żadnych zmarszczek. Bujna fryzura,

ciemny zarost i zaciśnięte usta. Goląc się, Adam myśli czy nie zostawić stylowej

bródki, ale jego myśli szybko przeskakują na dzisiejsze zadania. Projekty, cele,

stres, napięcie, bieg... trzeba wszystko przemyśleć, opracować, przygotować.

Adam w pośpiechu kończy toaletę, połyka śniadanie nie czując smaku, jak

3

sprawny automat ubiera szary garnitur, wsiada do samochodu i włącza się w

miejski ruch.

Zanim dojedzie do pracy, wejdzie na swoje piętro, usiądzie przy biurku, za-

bierzmy go na małą podróż w czasie. Nic mu się nie stanie. I tak wszystko robi

na autopilocie. I tak jest psychicznie nieobecny. I tak ciągle myśli o rzeczach,

których jeszcze nie ma lub już nie ma.

Przenosimy się w inną porę roku. Wczesna jesień. Adam, mimo, że znów tego

nie wie, obchodzi swoje dwudziestotysięcznodniowe urodziny. Ma prawie 55

lat. Jest niedziela. Nie mógł się podnieść z łóżka. Nie, żeby miał jakieś pasjonu-

jące sny. Nie, żeby leżenie w łóżku było jakoś szczególnie przyjemne. Po prostu

nie było nic specjalnego, dla czego warto byłoby się podnieść. Dom jest trochę

pusty bez dzieci i zamieszania jakie robiły. Adam stoi przed lustrem. Patrzy na

siwe, przerzedzone włosy i zmarszczki wokół oczu.

Jak wykorzystał swoje najlepsze dziesięć tysięcy dni? Czy zrealizował to

wszystko, co chciał? Czy oddychał pełną piersią? Czy zobaczył, to co chciał zo-

baczyć? Czy zrobił to, co zawsze chciał zrobić? Czy jego niezrealizowane ma-

rzenia dostały zielone światło? Czy przyszedł ten dzień, o którym zawsze mó-

wił: „Kiedyś się za to wreszcie zabiorę”?

Czy może ten drugi dziesiątek tysięcy minął – choć trudno w to uwierzyć –

znacznie szybciej niż pierwszy? Przemknął, nie zostawiając poczucia sytości,

a raczej poczucie rozczarowania, pretensji i żalu do świata?

4

Adam goli swój siwy zarost (teraz nie ma już takich głupich pomysłów by nosić

stylowe bródki, ludzie tacy jak on muszą przecież wyglądać poważnie). Jak zwy-

kle myśli o czymś zupełnie innym. Wciąż ma wiele terminów, wiele spraw do

załatwienia. Ma także w głowie wiele pasjonujących go rozważań: –Dlaczego

inni mają lepiej? –Dlaczego mi nie wyszło? Dlaczego tyle przeszkód? Dlaczego

takiej kreaturze jak Kowalskiemu się udało, a mnie nie?... och jest tak wiele rze-

czy do przemyślenia.

Tymczasem kula ziemska obraca się po raz

kolejny wokół swojej osi. Dwudziestotysięcz-

ny raz z Adamem na swoim pokładzie.

Panie Adamie, musimy lecieć dalej. Nad da-

chami miasta, jak w Opowieści Wigilijnej Dic-

kensa, do kolejnych dziesięciu tysięcy. Tym

razem jest wczesna wiosna. Drzewa zaczęły

wypuszczać pąki.

Trzydzieści tysięcy, przerażająco mała kwota (dopiero dziś widać jak bardzo

mała) została wydana złotówka po złotówce, złoty denar po złotym denarze.

Adam stoi przed swoim przygarbionym odbiciem w lustrze.

Czy chociaż dziś otworzy oczy i dostrzeże promienie słońca, które w drodze

przez lodowatą przestrzeń kosmosu rozgrzały drewnianą podłogę jego miesz-

kania? Czy chociaż dziś, gdy tak niewiele zostało monet, zamiast mamrotać

5

mantry "co–jeszcze–muszę–zrobić", "dlaczego–życie–jest–takie–ciężkie", weźmie

głęboki oddech?

Czy dziś po raz pierwszy dostrzeże niezliczone mnóstwo pięknych, tajemni-

czych i świętych rzeczy, które go otaczają i otaczały każdego dnia? Czy wreszcie

zobaczy to, o czym pisał Harold Kushner:

...małe cuda: kiedy się budzimy i widzimy poranne światło, kiedy smakujemy

jedzenie i zaspokajamy głód, kiedy się uczymy od innych i wzrastamy w mądro-

ści, kiedy obejmujemy ludzi, których kochamy i w zamian otrzymujemy ich

uczucie, kiedy pomagamy ludziom wokół nas i dobrze się czujemy. To wszystko

i jeszcze więcej czeka na nas codziennie. Musimy jednak otworzyć oczy, żeby to

zobaczyć. Bądź uważny, właśnie dzieje się wokół nas coś cudownego.

Czy mu się to uda?

Nie sądzę. Gdy ma się tak mało monet, człowiekowi jeszcze ciężej jest uwolnić

się od swojego mamroczącego, zamartwiającego się wszystkim umysłu. Jeżeli

nie udało ci się obudzić wtedy, gdy miałeś tak wiele, nie oczekuj, że obudzisz

się wtedy, gdy już będzie niemal za późno.

Ale to wszystko przecież tylko fantazja. Wróćmy z Adamem do dzisiejszego

dnia. Dziś jeszcze wiele może zrobić. Może nauczyć się dostrzegać, to co warto

dostrzegać, może przestać skupiać się na swoich problemach, na tym czego

jeszcze nie ma albo czego już nie ma. Może nauczyć się smakować piękno. Mo-

że się nauczyć pamiętać o tym, co ważne.

Jak się tego nauczyć?

6

Zacznijmy od odkrycia nawyków, które sprawiają, że marnujemy nasze złote

denary dni.

Najważniejsze z tych nawyków polegają na tym, że:

� Myślisz tylko o tym, co będzie lub było, nie zawracasz sobie głowy tym

co jest teraz.

� Unikasz negatywnych doznań.

� Nie zwracasz uwagi, na to, co dostałeś i skupiasz się tylko na tym, czego

nie masz.

� Najbardziej interesują cię twoje własne potrzeby, nie umiesz dostrzegać

potrzeb innych ludzi.

� Szukasz wszędzie swojego odbicia, wszystko odnosisz do siebie.

� Robisz kilka rzeczy naraz.

� Sprawy pilne przesłoniły ci to, co dla ciebie najważniejsze.

� Nie umiesz smakować piękna.

7

Myślisz tylko o tym, co będzie lub było, nie zawracasz sobie głowy tym, co jest teraz

Daisetz T. Suzuki (japoński filozof i populary-

zator zen) pisze:

Dla dziecka istnieje tylko teraz. Ono nie

wspomina przeszłości, nie przewiduje

przyszłości. Dlatego jest wolne, nie ma w

nim strachu, poczucia zagrożenia, niepo-

koju. Każdy z nas powinien uzyskać świa-

domość tego niebiańskiego rozumu, który

jest w dziecku.

To z tego powodu dzieci mają tak wiele niespożytej energii. I to z tego powodu

wiele osób z taką tęsknotą wspomina czas dzieciństwa. To z tego powodu każdy

dzień wydaje się dla dziecka taki długi. Gdy jesteśmy w pełni uważni, świat wy-

daje się piękny i ciekawy, a czas biegnie powoli.

Dorastając, wielu z nas traci wrodzoną uważność. Zamiast tego uczymy się sze-

regu sposobów blokowania kontaktu ze światem. Po pewnym czasie stają się

8

one nawykami, a my przystosowujemy się do określonej porcji ekspozycji na

świat. Tak jak ludzie przyzwyczajają się do określonej porcji tlenu, tak przysto-

sowują się do określonej dawki rzeczywistości. Osoba przyzwyczajona do płyt-

kiego oddychania, gdy weźmie parę głębokich oddechów (np. podczas dmucha-

nia balonów) czuje zawroty głowy. Zbyt dużo tlenu dostało się do jej płuc i

organizm reaguje szokiem. Taka osoba szybko wraca do swojego codziennego,

płytkiego sposobu oddychania. Podobnie jest na poziomie psychologicznym.

Gdy jakimś sposobem uda nam się być bardziej obecnym, czujemy zawrót głowy

i szybko uruchamiamy jakiś sposób redukcji tego kontaktu.

Boimy się teraźniejszości i uważamy ją za coś nie dość dobrego. Jak mówi Pema

Chödrön, mniszka buddyjska i nauczycielka medytacji:

Poczucie, że teraźniejszość nie jest wystarczająco dobra, to jeden z najgłęb-

szych nawykowych schematów naszego myślenia.

Nawet, gdy teraz wszystko nam się dobrze dzieje – jesteśmy zdrowi, spotkali-

śmy partnera naszych marzeń, urodziło nam się dziecko, dostaliśmy wymarzo-

ną pracę – mimo wszystko mamy tendencję do myślenia o tym, co będzie

później. Nie doceniamy w pełni tego, kim jesteśmy obecnie.

Skarb jest zawsze gdzieś tam, gdzieś daleko, nigdy tu i teraz. Tak bardzo pragnę,

by wreszcie zrealizowało się moje marzenie, że to, co się dzieje teraz, jest tylko

cierpieniem. Ponieważ cały czas widzę wewnętrznym okiem piękne i jasne bar-

wy świata wizji, moje teraz jest szare, brudne i okropne.

9

Unikasz negatywnych doznań

Nikt nie lubi czuć strachu, zmęczenia, wąt-

pliwości czy obaw. To nic dziwnego, że chce-

my ich uniknąć.

Zabierając się za napisanie tych słów, czułem

lęk, że mogę sobie z tym nie poradzić. To nie

był mocny lęk, było to raczej coś w rodzaju

swędzenia czy nieprzyjemnego napięcia.

–Kto powiedział, że uda mi się napisać coś cennego i zrozumiałego? – myśla-

łem. Mój organizm odruchowo zaczął mi podpowiadać jak się pozbyć nieprzy-

jemnego swędzenia:

– Musisz sprawdzić, czy nie masz nowego maila.

– Musisz zrobić sobie najpierw kawę.

– Zanim się za to zabierzesz, powinieneś zajrzeć do książki, którą tydzień temu

położyłeś na półce.

– O jaki tu bałagan, powinieneś czym prędzej posprzątać!

10

– A może by coś zjeść?

Sposobów na unikanie nieprzyjemnych doznań jest nieskończenie wiele. Gdy

lęk, smutek, niepewność czy wątpliwości są mocniejsze, pojawiają się bardziej

niebezpieczne sposoby, takie jak alkohol, narkotyki, głupia brawura, przypad-

kowy seks…

Owszem, są też metody mające pozytywne konsekwencje zdrowotne: bieganie,

medytacje, zakupy, czytanie książek… Nie ma w nich nic złego. Problem jednak

polega na tym, że co prawda czujemy się lepiej, ale ciągle nie jesteśmy bliżsi

życia jakim chcemy naprawdę żyć.

Gdym zamiast pisać ten raport, zajął się zamiataniem podłogi, albo medytacją,

czułbym się zapewne lepiej niż teraz. Jednak raport byłby ciągle nienapisany. A

jest to coś, na czym mi teraz naprawdę zależy.

Jednym ze sposobów dla których przepuszczamy nasze życie przez palce jest to,

że zamiast stawiać czoła oporowi, ciągle szukamy jakiegoś sposobu by go unik-

nąć. Za wszelką cenę chcemy się schować przed doświadczeniami lęku, niewy-

gody, obaw, wysiłku czy wątpliwości.

Co gorsze, ciągle słyszymy, że tak trzeba robić. Żyjemy w czasach, które produ-

kują ludzi słabych i chorych, wmawiając im, że trudu można i trzeba unikać.

Erich Fromm, jeden z największych psychologów i myślicieli naszych czasów

pisał, że przerażenie wysiłkiem jest kluczową cechą naszych czasów. Twierdził:

11

Barierą na drodze do uczenia się sztuki życia jest doktryna, którą można by

określić – bez trudu i bólu. Ludzie nabrali przekonania, że wszystko, nawet

najtrudniejszą umiejętność, winno się opanować bez trudu lub z mini-

malnym jego nakładem. Postęp techniczny zmniejszył ilość fizycznej energii

potrzebnej do wytwarzania dóbr. Dzięki pierwszej rewolucji przemysłowej,

zwierzęca i ludzka energia fizyczna zostały zastąpione mechaniczną energią

maszyny. Po drugiej rewolucji przemysłowej myślenie i liczenie zostało zastą-

pione pracą maszyn, aż do bardzo skomplikowanych komputerów włącznie.

Wyzwolenie, które przyniosła maszyna, doprowadziło do zrodzenia ideału ab-

solutnego lenistwa, po którym przyszło przerażenie jakimkolwiek rzeczywi-

stym wysiłkiem. Dobre życie, to życie bez wysiłku. Konieczność wzmożonego

wysiłku została, by tak rzec, uznana za przeżytek średniowieczny.

– Ale jak to – możesz powiedzieć – przecież pozytywne podejście do życia jest

ważne! Owszem. Czy jednak rozumiesz co to znaczy „myśleć pozytywnie”? Czy

nie mylisz tej umiejętności (jak zdecydowana większość ludzi) z infantylnym

i niedojrzałym zamykaniem oczu na wszystko, co nie pasuje do twoich oczeki-

wań?

Henry Thomas Hamblin, przedsiębiorca i autor książek, sprzed stu lat, pisał:

W pewnym sensie jest dobrą radą powiedzieć komuś, by nie rozwodził się nad

swoimi nieszczęściami, ale zamiast tego myślał o rzeczach miłych. Jednak pro-

wadzi to do nawyku myślowego tak samo destrukcyjnego, jak dumanie nad kło-

potami. Ten negatywny efekt czegoś, co miało być pozytywną radą, jest odpo-

wiedzialny za porażkę osoby, która mówi: Próbowałem pozytywnego myślenia,

ale nic z tego nie wynikło. Powód nic z tego nie wynikło jest taki, że to wcale nie

było pozytywne myślenie, ale w rzeczywistości forma negatywnego myślenia.

Taka osoba mówi: Nigdy nie pozwalam sobie na negatywne myśli o moich proble-

mach. Odrzucam myśli o nich. I właśnie tutaj leży cały kłopot. Zamiast śmiało

wyjść na przeciw problemom i zwyciężyć je, ona ucieka.

Jej umysł, gdy tylko napotka na jakąś nieprzyjemną myśl – np. o nieprzyjem-

nym obowiązku albo kryzysie, któremu trzeba stawić czoła, albo trudności, któ-

12

rą trzeba pokonać – „wymiguje się” i szuka czegoś przyjemniejszego. Ktoś, kto

mówi Nigdy nie myślę o moich kłopotach i kto ucieka od tego rodzaju nieprzy-

jemnych myśli, odkryje, że nigdy nie pokona trudności, przed jakimi staje. Jego

tak zwane „pozytywne myślenie” przeszkadza mu w podejmowaniu decyzji i

radzeniu sobie w mocny i rozważny sposób z napotkanymi trudnościami.

Jeżeli mamy pokonać trudności w rzeczywistym działaniu, najpierw mu-

simy śmiało stanąć przed nimi.

13

Nie zwracasz uwagi, na to, co dostałeś i skupiasz się tylko na tym, czego nie masz

Babcia pilnuje wnuka bawiącego się na plaży. Nagle wielka fala porywa wnuka.

Babcia pada na kolana, podnosi ręce do nieba i modli się:

– Boże miłosierny, Ty jesteś wielki i potężny, wyratuj go!

Po chwili morze wyrzuca chłopca na brzeg. Dziecko jest całe i zdrowe. Babcia

patrzy na chłopca, opiera ręce o biodra, spogląda z oburzeniem w górę i mówi:

– A czapeczka?! Miał na głowie czapeczkę!

Ciągle niezadowoleni. Ciągle domagający się

od świata czegoś jeszcze. Ciągle skupieni na

braku. Zapominamy o szczęściu jakie nas

spotkało sekundę po tym, gdy do nas przy-

szło.

14

Kogo w ten sposób krzywdzimy? Przede wszystkim siebie.

Najprostszy sposób na to by stracić energię, doświadczać stresu czy zacząć cho-

rować, to nigdy nie być za nic wdzięcznym. Jak pokazują badania, im częściej

ludzie mają poczucie wdzięczności, tym:

� większe jest ich zadowolenie z życia,

� większy jest ich optymizm,

� częściej doświadczają pozytywnych emocji,

� rzadziej cierpią na depresję i negatywne emocje,

� więcej mają energii życiowej i entuzjazmu,

� mniej skarżą się na niedogodności fizyczne,

� mniej doświadczają stresu,

� bardziej są pomocni i życzliwi wobec innych,

� lepiej śpią.

15

Najbardziej interesują cię twoje własne potrzeby

Ann Landers, znana w Stanach felietonistka,

napisała bajkę:

Pewien człowiek zagadnął kiedyś Boga o

niebo i piekło.

– Chodź, pokażę ci piekło – powiedział

Bóg i zaprowadził go do ogromnej sali, w

której wielu ludzi siedziało wokół ogrom-

nego kociołka z gulaszem. Wszyscy bie-

siadnicy wyglądali na wynędzniałych i

zrozpaczonych i wydawali się głodni jak wilki. Każdy też trzymał łyżkę, jednak

rączka tej łyżki była o wiele dłuższa od ramion biesiadników, toteż żaden z nich

nie mógł trafić do swoich ust. Cierpienie wygłodzonych było straszliwe.

– A teraz – odezwał się Bóg po chwili – pokażę ci niebo.

Wkroczyli do drugiej sali, identycznej z pierwszą: był kociołek z gulaszem, byli

biesiadnicy i te same łyżki z długachnymi rączkami. Lecz tutaj wszyscy byli

szczęśliwi i dobrze odżywieni.

– Nie rozumiem – powiedział człowiek. – Skoro obie sale są identyczne, jak to

możliwe, że tu każdy tryska radością, gdy tam wszyscy ledwo się trzymają?

– To proste – odrzekł Bóg, uśmiechając się. – Tutaj nauczyli się karmić nawza-

jem.

16

W pierwszej sali ludzie skupieni są na tym, by najpierw trafić do swoich ust.

Oczywiście, gdyby się najedli, być może byliby na tyle mili, by pomóc innym.

Pewnie są inteligentni i musieli zauważyć, że łyżka bardziej nadaje się do tego,

by nakarmić innych. Ale właśnie, dlaczego nikt tego nie może zrozumieć, dla-

czego nikt ich nie chce zacząć karmić?! To oburzające! Przecież widać, co trze-

ba zrobić. Trzeba mi wreszcie dać ten gulasz!

Albert Schweitzer, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, który założył i prowadził

w Gabonie szpital, napisał:

Naprawdę szczęśliwi będą tylko ci, którzy będą szukać i odkryją jak służyć in-

nym.

Jest to prawda w odniesieniu do całego życia. Ci, którzy nie potrafią znaleźć

odpowiadającego ich warunkom sposobu służenia innym, stają się zgorzkniali i

rozczarowani życiem.

Ale jest to także prawda w znacznie mniejszej perspektywie. Jeżeli czujesz się

dziś nieszczęśliwy, to może dlatego, że nic, nikomu nie dałeś. Byłeś za bardzo

skupiony na tym by dostać, to co jest ci potrzebne, by wyrwać to, co jest ograni-

czone, by nie dać się oszukać, by nie być stratnym. Nikt nie twierdzi, że trzeba

tylko dawać. Trzeba umieć także brać. Jednak, jak zauważył już św. Franciszek,

dając otrzymujemy. A nie jesteś w stanie nic dać, jeżeli jedyne co cię interesuje

to twoje własne potrzeby.

17

Szukasz wszędzie swojego odbicia

Są dwa tryby funkcjonowania uwagi: odśrod-

kowy i dośrodkowy. Odśrodkowy to taki, w

którym uwaga skierowana jest na to, co dzieje

się na zewnątrz nas. To bardzo zwykły stan.

Gdy znajdujesz się np. w centrum handlo-

wym, widzisz mijających cię ludzi, przedmio-

ty na wystawie czy wydarzenia jakie się roz-

grywają wokół. Twoja ciekawość jest

ustawiona przede wszystkim w stronę świata. To nie znaczy, że nie dostrzegasz

własnych odczuć – np. zmęczenia, irytacji czy obaw. W końcu są one jednym z

bardzo ważnych źródeł informacji o świecie, nie mniej ważnym niż wrażenia

wzrokowe, cieplne, słuchowe czy dotykowe.

Drugi tryb uwagi – dośrodkowy, to taki, w którem stojąc przed wystawą jeste-

śmy bardziej zainteresowani naszym w niej odbiciem, niż tym, co na niej widać.

Podobnie, gdy widzimy ludzi – bardziej istotne jest to, co o nas myślą i jak nas

traktują, niż to jacy są. Podobnie, jak przed wystawą, staramy się w nich przej-

18

rzeć, przekonać się, czy jesteśmy w ich oczach atrakcyjni, wzbudzający respekt

czy godni zaufania.

Każdy z nas dobrze zna obydwa z tych trybów. Czasem interesuje nas to, co leży

na wystawie, a czasem nasz wygląd. Problem polega na tym, że wiele osób spę-

dza większą część swojego życia zajmując się tylko swoim odbiciem. Podstawo-

wa intencja ich uwagi jest cały czas skupiona na sobie. Nie dotyczy to tylko nar-

cyzów, których jedyną życiową przyjemnością jest zachwyt swoim odbiciem

(nie ważne czy w witrynie sklepu czy w zachowaniach bliskich). W takim sa-

mym, jeżeli nie większym stopniu dotyczy to osób zakompleksionych i wiecznie

z siebie niezadowolonych. W ich przypadku, mimo, że odbicie nie zachwyca a

wzbudza odrazę, ciągle blokuje możliwość dostrzeżenia tego, co leży na wysta-

wie.

Psycholog Rick E. Ingram, który przeprowadził szerokie badania mające na celu

określenie przyczyn rożnego typu cierpień psychicznych napisał, podsumowu-

jąc swoje badania:

Wyniki jasno wskazują, że uwaga skupiona na sobie jest składnikiem wielu

dysfunkcjonalnych stanów. Istnieją również dowody pozwalające stwierdzić,

że chronicznie wysoki poziom skupionej na sobie uwagi może być czynnikiem

podnoszącym podatność na różne dysfunkcje psychiczne.

Jak pokazują badania, chroniczne skupienie uwagi na sobie może wiązać się z:

� podniesionym poziomem lęku (osoby, które są skupione na sobie odczuwa-

ją większy poziom lęku społecznego – im bardziej jesteś skupiony na sobie,

tym bardziej obawiasz się kontaktów i reakcji innych);

19

� pogorszeniem relacji społecznych (gdy ciągle skupiasz się na sobie i swoich

przeżyciach, stajesz się nieatrakcyjnym partnerem do rozmowy);

� mniejszą skutecznością działania (dla osób z uwagą skupioną na sobie po-

rażki są bardziej dotkliwe, osoby te są mniej skłonne do podejmowania nie-

zbędnego ryzyka);

� obniżeniem nastroju prowadzącym stopniowo do depresji.

Nie ważne czy twoje odbicie jest dla ciebie źródłem przyjemności czy odrazy –

w jednym i w drugim przypadku ryzykujesz. Ustawiczna koncentracja na sobie

samym, bardzo pogarsza jakość życia.

20

Robisz wszystko naraz

Do serwisu naprawy radioodbiorników przy-

chodzi klient. Kładzie na ladzie radio.

– Co z nim nie tak? Nie odbiera?

– Nie, jak najbardziej, odbiera wszystkie sta-

cje.

– To na czym polega problem?

– Odbiera je wszystkie naraz.

Być może jesteś dumny z tego, że jak to radio – odbierasz (a często i nadajesz)

parę programów równocześnie. To jednak nie jest objaw zdrowia.

Notoryczni wielozadaniowcy to osoby, które cierpią na iluzję kompetencji. Ta-

kie osoby są zazwyczaj przekonane, że doskonale radzą sobie z wykonywaniem

wielu zadań. W rzeczywistości ich zdolności poznawcze są znacznie gorsze niż

ludzi, którzy wolą wykonywać jedno zadanie po drugim. Jak pokazały badania

profesora psychologii ze Stanford University, Clifforda Nassa, jeżeli często wy-

konujesz wiele zadań równocześnie, prawie pewne jest, że masz słabsze możli-

21

wości poznawcze (gorzej zapamiętujesz, gorzej się uczysz, gorzej kojarzysz fak-

ty) niż inni.

Dla niektórych to bardzo zaskakujące rezultaty. Notoryczni wielozadaniowcy

przegrywają nawet w konkurencji polegającej na wykonywaniu kilku zadań

równocześnie – czyli w czymś, do czego, wydawałoby się, powinni być przysto-

sowani.

Poczucie, jakie ma wielozadaniowiec, że jest w czymś dobry i dlatego może po-

zwolić sobie na robienie kilku wymagających rzeczy, jest po prostu złudzeniem.

Złudzeniem jest także to, że wykonywanie kilku zadań równolegle pozwala za-

oszczędzić czas.

Spróbuj wykonać prosty eksperyment. Weź zegarek i sprawdź, jak szybko uda ci

się wyrecytować litery alfabetu od A do J, a potem cyfry od 1 do 10. Jak się po-

śpieszysz, powinieneś zrobić to w góra pięć sekund. A teraz druga część zada-

nia. Wyrecytuj to samo, ale teraz przeplataj ze sobą obydwa zadania. Tzn. wy-

recytuj: A, 1, B, 2, C, 3 itd. Zmierz, ile czasu teraz ci to zajmie. Zazwyczaj

zajmuje to od 15 do 20 sekund, a i to z błędami.

Skąd się wzięło to dodatkowe 15 sekund? To czas potrzebny na przełączanie

naszej uwagi. Problem z wielozadaniowością polega na tym, że nie istnieje coś

takiego. Ze względu na konstrukcję naszego umysłu, wymagające zadania mo-

żemy wykonywać jedynie po kolei. Gdy wydaje nam się, że robimy coś równole-

gle, w rzeczywistości nasz umysł przełącza się raz po raz z zadania na zadanie.

22

Efektem jest dłuższy czas, mniejsza dokładność, większe zmęczenie, bardziej

ograniczona pamięć i wolniejsze uczenie się.

23

Sprawy pilne przesłoniły ci to, co dla ciebie najważniejsze

Trzech przyjaciół pędzi w stronę dworca kole-

jowego. Pociąg za chwilę ma odjechać. Dwóch

z nich w ostatniej chwili wskakuje. Gdy trzeci,

ciężko dysząc, wbiega na peron, widzi tylko

oddalające się czerwone światła ostatniego

wagonu. Siada na ławce i łapie się za głowę.

– Niech pan się nie martwi – pociesza go za-

wiadowca. – Przynajmniej dwóch pana przyjaciół zdążyło.

– Tak, ale oni mnie tylko odprowadzali.

Gdy człowiek bardzo się spieszy, zdarza mu się zapomnieć o swoim celu. Rano,

ledwo się obudzi, wybiega do pracy, po drodze klnie na kierowców, którzy nie

pozwalają mu przemknąć ulicami z maksymalną prędkością. W pracy, z kub-

kiem kawy w dłoni i zakasanymi rękawami, stara się dogonić uciekający świat.

Potem znów pęd do domu, znowu bez żadnej litości dla wszystkich, którzy choć

trochę zwlekają. Namiastka energii – bieg, ślepe gonienie za pociągiem odjeż-

24

dżającym z peronu. Nie trzeba dużo, by pośpiech stał się nawykiem, jedynym

znanym sposobem na życie. Daje adrenalinę, skupienie, usuwa ze świadomości

to wszystko, co niewygodne. Człowiekowi wydaje się, że żyje z sensem, bo czuje

pracę mięśni i pęd powietrza. Czasem tylko, gdzieś w środku, pojawia się nie-

śmiałe pytanie: Po co? Do czego tak biegnę? Czy to rzeczywiście mój pociąg?

Dobrze żyć na pełnych obrotach. Ale jeszcze lepiej robić to, pamiętając o swoim

kierunku i celach. Gdy nie zadajemy sobie pytania o to, co jest w tej chwili naj-

ważniejsze, stajemy się bezmyślni, podobnie jak ci ścigający pociąg przyjaciele.

Nie zawsze łatwo jest odkryć co jest naszym prawdziwym celem. Owszem, czę-

sto mamy pewien zestaw wyobrażeń czy fantazji (myślimy np.: chciałabym pra-

cować z dziećmi, chciałbym pisać książki czy chciałabym tworzyć muzykę). Ale to

tylko wskazówki, które mogą nas dopiero doprowadzić do naszej ścieżki. By ją

znaleźć – tzn. by odkryć swoje wartości, zdefiniować swoją tożsamość i określić

swoje cele, potrzebnych jest wiele prób i eksperymentów. Carlos Castaneda,

autor książek opowiadających o naukach indiańskiego szamana, don Juana, pi-

sze:

Każdej ścieżce przyjrzyj się z bliska i z rozwagą. Wypróbuj ją tyle razy, ile

uznasz za konieczne. Potem zadaj sobie samemu pytanie: Czy ta ścieżka ob-

darzona jest sercem?

Rzadko kiedy, pozytywna odpowiedź pada w trakcie pierwszej próby.

25

Dotarcie do tego, co jest najważniejsze, nie jest kwestią, mniej czy bardziej

sprawnego podjęcia decyzji. Jeżeli naszą ścieżkę nazwiemy misją, prawdziwe

będą słowa księdza i psychoterapeuty Jeana Monbourquette,:

Często myślimy, że mamy wolność wyboru swej misji. Słuszniej byłoby powie-

dzieć, że to misja wybiera nas. Nasze zadanie nie polega na stworzeniu wła-

snej misji, lecz na tym, by pozwolić jej znaleźć sobie miejsce w nas .

Swoją ścieżkę (czy misję) musimy odkopywać, tak jak archeolog odgrzebuje za-

sypaną budowlę – kawałek po kawałku. Archeolog nie ma pewności, czy tam

gdzie kopie coś w ogóle znajdzie. Ma jakieś poszlaki, jakieś, nie wiadomo czy

prawdziwe opisy sprzed stu lat. Pewność może osiągnąć dopiero wtedym gdy

wbije w ziemię łopatę. Często okazuje się, że tam, gdzie szukamy nic nie ma.

Musimy mieć wtedy odwagę powiedzieć sobie:

–Zabłądziłem, to nie ta droga, to nie tutaj. Doszedłem, mimo najlepszych chęci

do pustego zaułka.

Gdy jednak człowiek jest wytrwały w poszukiwaniach, gdy ma odwagę próbować

w coraz to różnych miejscach, prędzej czy później odkryje, to co jest dla niego

naprawdę najważniejsze. Wtedy pojawia się zaangażowanie, energia i satysfak-

cja. Jak pisze słynny psycholog M. Csikszentmihalyi:

Kiedy obieramy jakiś cel i inwestujemy weń samych siebie aż do granic wytrzy-

małości, to, co robimy, będzie sprawiało nam satysfakcję.

26

Nie umiesz smakować piękna

Poseidonis, grecki filozof żyjący ok. stu lat

przed Chrystusem twierdził:

Świat jest piękny. Widać to z jego kształtu,

barwy i bogactwa gwiazd. Również jego

barwa jest piękna. A także świat jest pięk-

ny dla jego wielkości.

– Owszem, owszem, możesz powiedzieć.

Świat jest piękny gdy jestem na wycieczce w

górach, gdy mam urlop nad morzem, czy gdy wyjeżdżam na wieś…

Nie o to chodzi. Piękno nie jest kwestią miejsca, ale kwestią twoje postawy i

wiążącej się z nią umiejętności rozkoszowania się smakiem. Jeżeli nie ćwiczysz

umiejętności smakowania, rozkoszowania się doznaniami płynącymi z twoich

zmysłów, wpadasz powoli w anhedonię – schorzenie polegające na niezdolności

odczuwania przyjemności.

To zbyt mało wiedzieć, że „świat jest piękny”. Zbyt mało nawet być do tego

przekonanym. Trzeba jeszcze umieć smakować.

27

Wielu osobom wydaje się, że smak jest czymś biernym. Podnosisz łyżkę do ust i

czujesz smak. Jaka w tym filozofia? Nic bardziej błędnego. Smakowanie jest

czymś czynnym, aktywnym, wymagającym skupienia i pewnej formy wysiłku.

Jest także czymś, czego uczymy się stopniowo. Ktoś, kto pije wino po raz pierw-

szy w życiu, nie jest w stanie w pełni go zasmakować. Nie jest w stanie poczuć

pełnego bukietu, odebrać wszystkich doznań. Wino ma dla niego smak.... wina.

Podobnie, ktoś kto nigdy nie słuchał muzyki klasycznej, nie jest w stanie w peł-

ni jej zasmakować na pierwszym w życiu koncercie. Może mu się podobać, mo-

że go nawet oczarować, ale do tego by w pełni ją poczuć, potrzebuje trochę cza-

su. Niekoniecznie chodzi o sam kontakt z tym, czego chcemy się nauczyć

smakować (choć to bardzo ważne). Samo picie wina, samo słuchanie muzyki

niewiele daje. Musimy to robić w sposób uważny, aktywny i skupiony.

Smakowanie nie ogranicza się tylko do rzeczy znanych koneserom – muzyki,

malarstwa, wina czy serów. W chwili gdy to piszę za oknem pada rzęsisty,

czerwcowy deszcz. Słyszę równy szum i grube krople, które spadają z okapu,

słyszę jak woda płynie przez rynny. Wilgotne, czerwcowe powietrze napełnia

pokój. Nie wymieniłbym tego deszczu na żaden koncert, za żadną lamkę najlep-

szego wina.

Świat jest znacznie smutniejszym miejscem, gdy nie umiesz korzystać ze swo-

ich doznań estetycznych.

28

Co dalej?

W najbliższych dniach dostaniesz mailem kilka prostych ćwiczeń, które pomogą

ci w inny sposób „wydawać” twoje dni.

Na razie sprawdź ile dni przeżyłeś. Możesz to zrobić za pomocą jednego z wielu

dostępnych w sieci kalkulatorów, np.:

http://www.timeanddate.fasterreader.eu/pages/pl/how-many-days-from-birth-pl.html

http://hp.vector.co.jp/authors/VA014370/jscript/datecalc/dcalc-e.htm

Ile dni ci jeszcze zostało? Odejmij sumę jaką uzyskałeś od 30 000. Oczywiście

nikt ci nie da gwarancji, że tyle masz przed sobą. Nikt także nie wie, czy nie bę-

dzie ich więcej. Jednak konkretne liczba powinna ci uświadomić, że twoje zaso-

by nie są nieskończone.

Potraktuj dzisiejszy dzień, tak uważnie, jak tego jest warty.

29

Zdjęcia (na licencji Creative Common):

str.9: Robert Madeira (http://www.flickr.com/photos/robertmadeira/)

str. 15: Daniel Horacio Agostini ( http://www.flickr.com/people/dhammza/)

str. 17: Kali Sánchez (http://www.flickr.com/photos/kalifotografia/)

str. 20: RayMorris1 (http://www.flickr.com/photos/vidyo/)

Copyright

Zbigniew Ryżak

http://www.energiawewnetrzna.pl/

Ebook jest bezpłatny, można go dowolnie rozpowszechniać. Nie wolno go sprzedawać ani

zmieniać treści.

© Zbigniew Ryżak, 2012

Przypisy, źródła cytatów

Lawrence Kushner, Duchowość żydowska. Krótkie wprowadzenie dla chrześcijan (Poznań: W

drodze, 2002), 20-25.

Daisetz T. Suzuki, Zen i kultura japońska (Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagielloń-

skiego, 2009), 113.

Pema Cziedryn, Zacznij tam, gdzie jesteś (Kraków: Khandro, 2004), 144-145.

Erich Fromm, O sztuce istnienia (Warszawa – Wrocław: PWN, 2000), 36-37.

Henry Thomas Hamblin, The Power of Thought (Science of Thought Press, 1922).

Jack Canfield i Mark Victor Hansen, Balsam dla duszy 2, czyli 101 kolejnych opowieści otwie-

rających serca i kojących duszę (Poznań: Rebis, 1997), 67.

Monbourquette OMI, Twoja Misja. Jak odkryć swój życiowy cel (Poznań: W Drodze, 2002), 10.

Mihaly Csikszentmihalyi, Przepływ. Jak poprawić jakość życia. Psychologia optymalnego do-

świadczenia (Warszawa: Studio Emka, 1996), 122.

Eyal Ophir, Clifford Nass, and Anthony D. Wagner, Cognitive Control in Media Multitaskers

Proceedings of the National Academy of Sciences 106, 37 (2009).

David Glenn [online]. Divided Attention The Chronicle of Higher Education, 28.02.2009. Do-

stępny w Internecie: http://chronicle.com/article/Scholars-Turn-Their-Attention/63746/.

Eyal Ophir, Clifford Nass, and Anthony D. Wagner, Cognitive Control in Media Multitaskers

Proceedings of the National Academy of Sciences 106, 37 (2009).