Kobieta-Lider-Mentor

24
NR 5 3/2014 (5) MARZEC

description

Numer 5

Transcript of Kobieta-Lider-Mentor

Page 1: Kobieta-Lider-Mentor

NR 5 3/2014 (5) MARZEC

Page 2: Kobieta-Lider-Mentor

Sukces-Rozwój-InspiracjeUcz się od najlepszych!

„Sukces Rozwój Inspiracja” to nowy cykl artykułów, w którym będziemy prezentować wskazówki guru biznesu. Zapisz się do naszego newslettera, a w każdy poniedziałek otrzymasz inspirujące artykuły na skrzynkę mailową:

Chcesz się zapisać? Kliknij TUTAJ

3

Page 3: Kobieta-Lider-Mentor

Redaktor naczelny MAGDALENA KLUSZCZYK

[email protected]

Zastępca redaktora naczelnego INGA ZAWADZKA

[email protected]

Redakcja i korekta ANNA MRÓZ

OD REDAKCJI

Drodzy czytelnicy!

To już piąty numer magazynu KLM. Rozwijamy się razem z Wami i dziś prezentujemy nową odsłonę magazynu. Mamy nadzieję, że

nowy wygląd przypadnie Wam do gustu, a lektura zaowocuje inspirującymi pomysłami.

To nie koniec zmian. Rozpoczęliśmy cykl Sukces-Rozwój-Inspiracja, w którym będziemy prezentować rady wybitnych

postaci ze świata biznesu. Szczegóły znajdziecie na naszej stronie.

Przyjemnej lektury!

Magdalena Kluszczyk

SPIS TREŚCI

KOMUNIMAGIA 6 Między bodźcem a reakcją masz czas na decyzję

10 Postępowanie wobec sprzeciwu12 Emocje oparte na lęku

KOBIETA NA RYNKU PRACY16 Skuteczne sposoby na odkrycie własnych talentów

OBLICZA KOBIET19 Zawód-bloger

STREFA ROZWOJU22 Napracowałaś się?

24 Inteligencja emocjonalna26 Wdzięczność- droga do wnętrza

28 Ucząc dzieci empatii30 Nowe życie Kitty- szczerość

KIJ W MROWISKO32 Porządek musi być

OPOWIEŚCI DLA DUSZY33 Drugie dno dzbana35 Ludkowie z Mimo

NA ZDROWIE38 Maki Sushi i nigiri z łososia

40 ROZWIJAK-INFORMATOR O WARSZTATACH ROZWOJOWYCH

5

Page 4: Kobieta-Lider-Mentor

KOMUNIMAGIA

Między bodźcem a reakcją masz czas na decyzję

„Spośród siedmiu grzechów głównych gniew jest tym, który może przynieść Ci najwięcej radości. Lizanie swoich ran, międlenie w ustach krzywd z odległej przeszłości, smakowite mlaskanie na myśl o gorzkich konfrontacjach, które mnie czeka-ją, rozkoszowanie się ostatnim kęsem bólu, który sprawiłem oraz tego, którym się odwzajemniłem - toż to prawdziwa królewska uczta. Jedyny minus jest taki, że podczas tej uczty pożerasz samego sie-bie. Obgryziony szkielet, który zostanie po tym ob-żarstwie, to Twój szkielet”- Frederick Buechner

Kiedy działają na nas bodźce – podlegamy emo-cjom. Nie ma dobrych czy złych emocji – wszyst-kie są potrzebne. Oceniać możemy jedynie reak-cję, jaka potem nastąpi. Świadomość, jakie emocje są w nas, to pierwszy krok do odpowiedzialnego podjęcia DECYZJI - do WYBORU REAKCJI – do PROAKTYWNOŚCI. Działać proaktywnie – to nie tylko podjąć decyzję – CHCĘ DOKONYWAĆ WYBORU SWOICH REAKCJI – to droga uczenia się swoich emocji i panowania nad ich niepożąda-nymi przejawami.

Gdy leci ci na głowę cegła albo przed maskę twoje-go samochodu wbiega człowiek – twoje reakcje na bodziec będą odruchowe (zresztą, na całe szczęście, bowiem decydować będą ułamki sekund, więc nie ma czasu na analizę i świadome wybory). W proce-sie komunikacji NIE MA takich bodźców, które za-grażałyby twojemu życiu lub zdrowiu, bowiem nikt nie jest w stanie ani cię zabić ani okaleczyć słowami, jakie wypowiada. Nie musisz zatem REAGOWAĆ.

Masz czas na decyzję i możesz świadomie odpo-wiedzieć, zamiast bezwarunkowo zareagować na bodziec. Nie mamy wpływu na bodźce. Mamy na-tomiast całkowity wpływ na przyznanie sobie czasu i decyzję w kwestii odpowiedzi. To się nazywa doj-rzałość emocjonalna.

Obserwowałam ostatnio psy, które ujadały na siebie po dwóch stronach siatki. Jeden – spory wilczur – był na terenie swojej posesji, drugi – średniej wiel-kości krzepki mieszaniec – na terenie swojej. Dzie-liła je siatka. Siatka była bodźcem. Psy z pianą na pyskach, z wyszczerzonymi zębami, urągały sobie biegnąc wzdłuż tej siatki, aż… siatka się skończy-ła… po prostu – skończyła się, urwała i psy stanęły nos w nos bez siatki. Popatrzyły sobie głęboko w oczy i pobiegły się bawić na pole. Poganiały, poska-kały, pobawiły się jednym patykiem, a następnie każdy wrócił za siatkę – na swój teren. I dawaj od nowa – piana na pysku, wyszczerzone zęby, zduszo-ny charkot… Przebiegły się tak z powrotem wzdłuż siatki i rozeszły – każdy do swojego domu. Do na-stępnego spotkania przy siatce…

Co jest twoją siatką? Co powoduje, że rozum od-jeżdża, emocje biorą górę, a Ty zamiast odpowia-dać – REAGUJESZ? Pytam, oczywiście, o proces komunikacji. Jakie słowa lub zachowania twojego rozmówcy wyzwalają w tobie ten stan? Stan wyższej konieczności natychmiastowej odpowiedzi – nie-ważne czy ma to jakiś sens czy nie?

Wokół tych właśnie kwestii chcę z Wami pogadać.

Każdy z nas ma szereg indywidualnych wyzwala-czy, które działają na niego jak płachta na byka lub jak owa siatka na dwa dorodne psie samce. Opo-wiem Wam, jakie modelowe wyzwalacze istnieją w komunikacji, a Wy postarajcie się odnaleźć własny:

1. Wszelkie zwroty, które są ukrytą forma sprzeci-wu: „tak, ale…”, „masz rację, ale…”, „to jest dobre, ale u mnie nie zadziała…” Jest to gra utrudniająca komunikację. Osoba, która bawi się w tę grę wciska ci swój ukryty sprzeciw pod zwietrzałym płaszczy-kiem zgody. „Masz ładny krawat, ale koszula jest źle dobrana”. „Co prawda w tym miesiącu bardzo się starałeś, ale w zeszłym jednak popełniłeś trzy po-ważne błędy”. „Twój projekt jest bardzo dobry, ale Adama jest tańszy”. Ludzie są naprawdę kochani – zrobią wszystko, żeby nie było ci przypadkiem za dobrze. Oczy masz piękne, ale nogi krzywe. Albo odwrotnie. Poproś swojego rozmówcę, by – jeśli nie zgadza się z tobą – użył zwrotu „nie, ponieważ…” zamiast „tak, ale…”. Sam postaraj się, by w miej-sce „tak, ale…” używać „tak i…”. Tak, zgadzam się z tym, że to ciekawy pomył i zastanówmy się, jak wdrożyć go w życie” zamiast „Tak, to ciekawy po-mysł, ale nie da się go wdrożyć”.

2. „Teoria swoje, a praktyka swoje...”, „Teoretycz-nie tak, ale w praktyce jest inaczej...”, „To ładnie brzmiąca teoria, ale w rzeczywistości...” Ten stary sofizmat został skatalogowany przez Schopenhau-era pod numerem 33. Jest to najchętniej wykorzy-stywany argument przez tych, którzy chcą całko-wicie zanegować twoje twierdzenia, obawiając się jednocześnie wdawać w jakikolwiek spór. Sofizmat ten uznaje przyczyny, przecząc skutkom. Ale próba chybiona, zakłada bowiem coś, co jest niemożliwe. To twierdzenie jest wsparte przekonaniem, że teo-ria poprzedza jakąkolwiek praktykę. Otóż nie. Teo-ria jest próbą opisania rzeczywistości, zrozumienia i uporządkowania występujących zjawisk i zdarzeń. Teoria podlega weryfikacji i jeśli nie zniesie tego etapu, przestaje być teorią, a staje się zbiorem chy-bionych hipotez. Moim zdaniem każdy, kto uważa się za światłego, wykształconego bądź myślącego, bądź jedno i drugie – powinien wstydzić się, jeżeli kiedykolwiek argumentował w ten właśnie sposób: „teoria swoje, a praktyka swoje”.

3. Wszelkie zdania zaczynające się od: „NIE zga-dzam się…” zamiast „to ciekawe co mówisz – ja mam inne zdanie na ten temat”, „co ty tam mo-żesz wiedzieć…” zamiast „Skąd to wiesz? Z jakiego

źródła się dowiedziałeś?”

4. Generalizacje (stereotypy to też generalizacje): „co mężczyźni mogą o tym wiedzieć” zamiast „masz cie-kawy punkt widzenia, a gdybyś spojrzał na to z innej perspektywy?”

5. Uderzanie w tożsamość: „Ty…”, „jesteś…” i w war-tości: „jesteś nieodpowiedzialny” zamiast „zachowa-łeś się nieodpowiedzialnie”, „jesteś złą matką” zamiast „moim zdaniem powinnaś spędzać więcej czasu z dziećmi”. Porównaj: zdanie „Co z ciebie za ojciec! Wypuściłeś Krzysia na dwór bez czapki i przez cie-bie się rozchorował!” ze zdaniem „Wypuściłeś Krzysia na dwór bez czapki, a moim zdaniem jest za zimno. Proszę, zwracaj na to uwagę, przecież taki z ciebie troskliwy ojciec”. Czyli: skrytykuj działanie – pochwal tożsamość. NIKT nie jest odpowiedzialny lub nieod-powiedzialny. Każdy z nas bywa odpowiedzialny i bywa nieodpowiedzialny, bywa głupi i bywa mądry, bywa dobry i bywa zły. W komunikacji jedziemy po tożsamości bez pardonu: jesteś leniem, jesteś bara-nem, jesteś gburem. Nie oszczędzamy wartości (bar-dzo wysoka półka w ludzkiej neurologii): nie moż-na na tobie polegać, nigdy ci już nie zaufam, twoja współpraca pozostawia wiele do życzenia… (oczywi-ście dochodzą tu generalizacje…)

6. Brak autoryzacji wypowiedzi. Wygłaszamy kwe-stie, jakby były one jedyną prawda we wszechświe-cie: „beznadziejny film” zamiast „mi się ten film nie podobał, ponieważ…”, „każdy wie, że fast food jest szkodliwy dla zdrowia” (ukryte założenie: tylko ty, debilu, nie wiesz) zamiast „uważam, że fast food jest szkodliwy dla zdrowia dlatego unikam takiego jedze-nia”, „powinieneś się bardziej starać” zamiast „moim zdaniem, stać cię na więcej i bardzo mi zależy, żeby ci się udało”. Czujesz różnicę?

7. Bagatelizowanie: „nie masz się czym przejmować” zamiast „rozumiem, że to musiało być dla ciebie bar-dzo ciężkie”, „po co się tak złościć” zamiast „rozumiem twoją irytację”, „ojtam ojtam – zobaczysz, wszystko się ułoży” zamiast „współczuję, że cię to spotkało, wiem, że to było straszne…”. Bagatelizowanie to brak empatii, brak umiejętności empatycznego słuchania. To moment, w którym (najczęściej w dobrej wierze) chcemy za wszelką cenę „wesprzeć”, „zminimalizo-wać”, „doradzić” – choć akurat w tym momencie nikt nas o to nie prosi… Jesteśmy bardzo „zadaniowi” i wydaje nam się, że zaakceptowanie czyichś emocji to stanowczo za mało… Nic bardziej mylnego, kochani.

7

Page 5: Kobieta-Lider-Mentor

KOMUNIMAGIA

W rezultacie rozmówca czuje się jak ktoś, kto nie po-winien przeżywać tego, co przeżywa… Empatia – to pozwolić drugiej osobie w pełni wyrazić to, co czuje (nie musisz tego akceptować ani podkreślać, że ty w jego sytuacji czułbyś inaczej) i utwierdzić go, że ma prawo tak czuć teraz.

Taka dygresja przy punkcie Bagatelizowanie. Kiedy zachorowałam na raka to spora część moich znajo-mych – w dobrej wierze – mówiła: „będzie dobrze” (jasne, myślałam, BĘDZIE, ale teraz nie jest), „wyj-dziesz z tego, musisz z tego wyjść” (nie wiem dlacze-go akurat JA – muszę, ale rozumiem intencję), „nie martw się, wszystko się ułoży” (myślałam wtedy ze złością: jasne, w końcu to nie twój cycek wyląduje w odpadach chirurgicznych i to nie ty masz 10% szans). Kilka osób natychmiast opowiedziało mi o znajo-mych, którzy też chorowali i wyzdrowieli (chociaż akurat ciocia Krysia umarła, ale ona miała też cuk-rzycę… cóż, pocieszające, ja chyba nie mam???). I tyl-ko nieliczni reagowali empatycznie czyli akurat tak, jak tego potrzebowałam w ciągu pierwszych dwóch dni po diagnozie, zanim się ogarnęłam i zaczęłam myśleć racjonalnie i potrafiłam już powiedzieć, jakiej pomocy potrzebuję od otoczenia. „Boże, to straszne – mówili – jadę do ciebie z sernikiem, powrzeszczymy razem!”, „Wierzę, że się boisz, ja bym umarła ze stra-chu”, „Zrobię wszystko co chcesz: przyjadę do ciebie, będę się z tobą śmiać, płakać, przeklinać – co chcesz, dobra?”

Dzieje się tak pewnie dlatego, że nikt nas nigdy nie uczył rozmawiać w sytuacjach emocjonalnie trud-nych, rozmawiać z ludźmi, którym się stało coś złe-go. Zobaczcie, jak pustoszeje wokół rodziców, którzy mają niepełnosprawne lub ciężko chore dziecko… wokół ludzi przeżywających jakiś koszmar… - bo my NIE UMIEMY pomóc, więc wolimy elegancko znik-nąć, niż empatycznie rozmawiać.

Poniżej znajdziesz dwie tabelki, w których zgroma-dziłam zwroty blokujące porozumienie i zwroty za-mykające komunikację. Na najbliższy miesiąc (do na-stępnego wydania KLM) proponuje Ci, abyś:

1. Znalazł swoją siatkę-wyzwalacz. Będzie ich więcej, niż jedna – nie krępuj się. Wybierz te, które powodu-ją, że masz ochotę rzucić się na oponenta lub uciec z pola wymiany zdań z podkulonym ogonem. 2. Posłuchał siebie i wyłapał w swojej własnej komu-nikacji siatki-wyzwalacze, które w ten sam sposób działają na innych ludzi, pozamieniał zwroty i poek-sperymentował.

3. Sprawdził, w jaki sposób sami poprzez swoją ko-munikację powodujemy sytuacje emocjonalnie trud-ne: zamykamy rozmówcę, wywołujemy opór, unie-możliwiamy porozumienie. Bowiem świadomość to pierwszy krok do zmiany.

Zwroty zamykające komunikację

Język „TY”W ten sposób formułowana jest większość wypowie-dzi związanych z barierami komunikacyjnymi, np. oskarżanie, diagnozowanie, pouczanie itp., „TY jesteś niesolidny”, „Jest Pan niekulturalny”, TY chciałbyś wszystkimi rządzić”, „Pani chciałaby, żeby ktoś zrobił wszystko za Panią”, „TY powinieneś to zrobić zupeł-nie inaczej”. Posługując się tym językiem przerzuca-my odpowiedzialność na drugą osobę, co na ogół po-woduje spontaniczną reakcję obronną.

Język „MY”Tak wypowiadamy się (na ogół bez pełnomocnictw) w imieniu grupy, środowiska, klasy społecznej, nauki, teorii lub rodzaju ludzkiego. Komunikaty formuło-wane w tym języku są nieosobiste np. „To nie ja - to wszyscy tak myślą, odczuwają, robią”, „My nie mo-żemy tego robić, zabraniają tego przepisy”, „W naszej firmie mamy takie, a nie inne standardy pracy i nie będziemy ich zmieniać”.

Język „SIĘ”Używamy go, mówiąc o sobie i o tym, co się z nami dzieje tak, aby nie brać za to odpowiedzialności. Język „SIĘ” występuje też w formach ukrytych, np. mówię: „nie mogę”, żeby nie wziąć odpowiedzialności za to, ze nie chcę. Mówię: „nie mam czasu”, choć mam go tyle, ile wszyscy ludzie, tyle że decyduję się przezna-czyć go na coś innego, np. „Nie zdążyłem tego przy-gotować, mieliśmy tu (w pracy) od rana urwanie gło-wy z powodu...” (w rzeczywistości np. zapomniałem lub miałem nadzieję, że o to nie zapytasz), „Jestem zmuszony odmówić” (wymaga się ode mnie podob-nych zachowań).

Język „TO”„To” jest słowem, które łatwo może zostać źle zrozu-miane, ponieważ często nie wiadomo do czego się odnosi. Im jaśniejsze jest Twoje „to”, w tym mniej-szym stopniu słuchacz wypełnia je swoim własnym znaczeniem. często „to” wiążę się z ukrytym przeka-zem „ja” („to nie jest jasne” = „ja nie mam jasności, nie rozumiem” lub „to się ludziom często zdarza” = „ja też tego często doświadczam”).

Język „ALE”„Ale” jest często sposobem powiedzenia tak i nie w tym samym zdaniu. Używając słowa „ale” mówiący łączy często ze sobą dwie różne myśli, co może być powodem trudności („to prawda, ale...”). Wiele osób mówi „tak, ale...”, „może tak”, po prostu po to, by się zabezpieczyć.

Język „MOŻE”Często ludzie chcąc powiedzieć „nie” mówią w rze-czywistości „może”, żeby uniknąć konfrontacji z prob-lemem lub innymi osobami (choć usprawiedliwiają się w ten sposób często oszczędzaniem przykrych odczuć drugiej osobie). „Może w przyszłym kwar-tale uda sie uzyskać zgodę na podwyżkę” (podczas, gdy wiadomo, ze nie będzie to możliwe jeszcze przez długi czas). Jasne TAK i NIE są bardzo ważne, dzięki nim uniknąć można wielu nieporozumień, frustracji, zawiedzionych nadziei.

Język „ZAWSZE”/„NIGDY”

„Zawsze” jest pozytywną formą słowa „nigdy” - jego negatywnym odpowiednikiem (Zawsze gaś światło, kiedy wychodzisz z pomieszczenia – nigdy nie zosta-wiaj zapalonego światła wychodząc z pomieszczenia). Niewiele jest przypadków, gdy coś jest „zawsze” lub „nigdy”. Często użycie tych słów jest sposobem wyra-żenia nacisku emocjonalnego („Zawsze przychodzisz w ostatniej chwili, kiedy już kończę prace” = „Przy-szedłeś dziś za późno, aby zająć się tę sprawą. Właśnie wychodzę”).

Zwroty, blokujące porozumienie

ŚLEDCZE Dlaczego, kto, gdzie, kiedy, jak, co Jeżeli stosowane w formie ostrzału pytań, rozmów-ca może poczuć się osaczony jak podczas śledztwa i przyjąć postawę obronną. Czasem jednak pytania tego rodzaju mogą być przydatne dla jasności sytua-cji, a w nagłych przypadkach bywają niezbędne.

NAKAZOWEPowinieneś...Twoim obowiązkiem...Nie masz racji...

Jeśli nie zrobisz...Musisz...

To zwroty nagminnie stosowane w środowisku pracy. Zwykle wywołują one u adresatów złość, obrazę, opór lub bunt. Są, oczywiście, sytuacje, kiedy zwroty te są konieczne: w sytuacjach krytycznych, nagłych, przy-padkach zagrożenia bezpieczeństwa.

POUCZAJĄCEPowinieneś...Twoim obowiązkiem...Nie masz ra-

cji...Jeśli nie zrobisz...Musisz...

Zwroty takie występują w rozmowie między osoba-mi o odmiennych opiniach. Wywołują u rozmówcy postawę defensywną lub poczucie niższości. Jako zasadę powinniśmy zakładać, że nasi rozmówcy, kiedy dysponują odpowiednimi danymi są zdolni do samodzielnego podjęcia logicznych decyzji.

POCIESZAJĄCECzy nie rozumiesz, że...Oto, gdzie się mylisz...

Fakty wskazują, że...Tak, ale...

To dość powszechny sposób reakcji na emocje in-nych osób. Osoba słuchająca powinna zaakcepto-wać uczucia rozmówcy i nie próbować ich depre-cjonować lub negować.

OSĄDZAJĄCEPowinieneś lepiej wiedzieć...Jesteś zły...

Mylisz się...

Zwroty tego rodzaju blokują komunikowanie się. Jest czas na ocenę, ale w tych przykładach pojawia się ona za wcześnie i rozmówca zwykle przyjmuje pozycję obronną.

DORADZAJĄCEDlaczego nie spróbujesz...Czułbyś się lepiej, gdyby...

Najlepiej dla ciebie...Moja rada to...

Rady najlepiej jest udzielać pod koniec rozmowy i zwykle wtedy, kiedy jesteśmy o nie proszeni

WYWYŻSZAJĄCETo jest nic, powinieneś wiedzieć...

Kiedy coś takiego przytrafiło się mnie...Kiedy byłm...To nie jest trudne, ja...

Takie zwroty przenoszą ciężar uwagi z osoby, która pragnie być słuchana i wywołuje u niej uczucie nie-doceniania, bycia mniej ważną.

PSYCHO-ANALITYCZNETobie potrzebne jest... Myślisz w ten sposób, ponie-waż...Nie myślisz tak naprawdę, ale...Twój problem

polega na...

Te zwroty mówią innym, co oni czują. Mówienie ludziom, co sami czują albo dlaczego czują to, co czują, działa jak kij o dwóch końcach.

9

Page 6: Kobieta-Lider-Mentor

Jeżeli „diagnosta” (zwykle amator) nie ma racji, roz-mówca czuje się pod presją. Jeżeli zaś „diagnosta” ma rację, to rozmówca może czuć się obnażony lub osa-czony. Większość ludzi nie lubi, aby im mówić, jak powinni się czuć, wolą raczej dobrowolnie ujawniać swoje odczucia, niż żeby ktoś je za nich odkrywał i interpretował.

ZGODA - SPRZECIW

Ludzie różnią się między sobą tym, czy generalnie są skłonni szukać podobieństw z innymi i zgadzać się z nimi, czy też nastawieni są raczej na znajdowanie różnic, a zatem mogą mieć tendencję do nie zgadza-nia się z innymi. Dana osoba ma skłonność do reago-wania w podobny sposób w różnych sytuacjach. Typy reakcji:• Osoba zgadza się z tym, co usłyszała.• Osoba zgadza się z tym, co usłyszała i dodaje bar-dziej ogólny argument za stanowiskiem, które usły-szała np. :”ludzie ogólnie...”• Osoba zgadza się z tym, co usłyszała i dodaje bar-dziej szczegółowy argument za stanowiskiem, które usłyszała.• Osoba zgadza się z tym, co usłyszała, lecz dodaje np. „ale ja nie...” – czyli tym samym przekazuje, iż na bardziej szczegółowym poziomie to jej nie dotyczy.• Osoba nie zgadza się z tym, co usłyszała i dodaje bardziej szczegółowe argumenty za tym, że usłyszane stanowisko nie jest prawdziwe (odpowiedź polaryzu-jaca).• Osoba odpowiada „nie, ale...” czy „tak, ale...”

Postępowanie wobec sprzeciwu

-ba, ale także z tą osobą („tylko taka osoba, jak ty może to mówić”).•Meta-zgoda: „jeśli ty to mówisz, to musi być praw-da”.Jeśli masz do czynienia z człowiekiem „na sprzeci-wie” możesz zacząć swoją wypowiedź od stwierdze-nia: „pewnie się z tym nie zgodzisz...”.

POSTĘPOWANIE WOBEC SPRZECIWU

Jako zasada ogólna, dobrze jest uważać, czyjś opór jako coś, co stworzyłeś sam. Jest tak, ponieważ druga osoba może się opierać jedynie na tym, co robisz lub mówisz. Także dlatego, ponieważ kontrolujesz tylko swoje własne zachowanie. A zatem, mądrze jest uwa-żać opór za swój problem.

Twój opór wobec oporu drugiej osoby powoduje problem. Skutecznym sposobem zmiany czyjegoś oporu w akceptację jest zaakceptowanie tego oporu.

Generalna zasada stojąca za tym pomysłem jest taka, że gdy jesteś z innym człowiekiem, wynik takiego po-łączenia tworzy pewien system.

Kiedy zmieniasz pewną część systemu – w tym przy-padku swoje zachowanie – w rzeczywistości zmie-niasz cały system, w skład którego wchodzi zachowa-nie drugiej osoby.

Jeśli naśladowałeś drugą osobę w sposób skuteczny, wówczas powinieneś napotkać tylko minimalny opór. Niemniej jednak, jeśli go napotkasz, zmień swoje po-stępowanie. Przestań robić to, co robiłeś do tej pory i zacznij robić coś innego. Często pokusą i tendencją jest robienie czegoś, właściwie tego samego, ale z jesz-cze większym uporem, co zazwyczaj usztywnia jesz-cze opór drugiej osoby.

Mógłbyś zmienić swoje zachowanie poprzez przejście na stronę drugiej osoby. Możesz to uczynić z posza-nowaniem integralności, ze zgadzaniem się z tą częś-cią stanowiska drugiej osoby, z którą możesz się w sposób uzasadniony zgodzić, nawet jeśli to tylko 10% lub dotyczy kwestii drugorzędnej.

Szukaj i znajdź obszar porozumienia. Drugi człowiek będzie wówczas bardziej skłonny do wysłuchania Twojej racji – ostatecznie, jesteście po tej samej stro-nie.

Najpierw dostosuj się – potem kieruj.

Kładziemy więc nacisk na koncepcję, według której najlepszym sposobem postępowania z oporem jest dojście do porozumienia lub stanięcie z opornym stanowiskiem w jednej linii raczej, niż zwalczanie go.

Na wiele sposobów, koncepcja ta jest obca naszemu uwarunkowaniu kulturowemu. Jako dzieci byliśmy uczeni konkurencyjności. Bawiliśmy się w gry, które miały zwycięzców i pokonanych i mówiono nam, że czymś najlepszym jest być zwycięzcą, a czymś najgor-szym – przegranym. Boks jest najprawdopodobniej najczystszą formą wyrażania takiego podejścia. Idea współzawodnictwa i zasada „niech zwycięży lepszy” przenika nasz sposób myślenia i nasze stosunki z in-nymi.

Jako kontrast, wschodni sposób podejścia do życia oparty jest na współpracy i harmonijnym rozwiązy-waniu konfliktu. Aikido łączy w sobie techniki wielu innych wschodnich sztuk wojowania, łączy w wy-szukany i subtelny system samoobrony jednocześnie unikając zranienia atakującego. Ideą tutaj jest posta-wienie się w jednej linii z atakującym i użycie jego energii w celu udaremnienia ataku.

Poruszaj się raczej z Twoim oponentem niż przeciw-ko niemu.

Porównaj ten wizerunek z dwoma wojownikami na ringu, z których każdy próbuje zmasakrować drugie-go i masz oto obraz jednej z istotnych różnic w za-chodnim i wschodnim sposobie podejścia do radze-nia sobie z oporem.

Życie to nie współzawodnictwo. Oczywiście, zdarza-ją się sytuacje, kiedy konieczne jest przybrać postawę walki z przeciwnikiem. Jednakże gra w zwycięzcę i pokonanego powinna być stosowana jako ostatecz-ność, a nie jako ruch początkowy. Ogólnie rzecz uj-mując, czy to w pracy, czy w domu, najlepiej jest, gdy opór spotyka się z podejściem typu wygrana-wygra-na. Powstaje wtedy pytanie „Jak obydwaj możemy wygrać?” zamiast „Co mogę zrobić, żeby ten gość przegrał”? „W jaki sposób możemy współpracować” zamiast „Jak mogę udowodnić, że mam racje, a on się myli”?

Jedną z korzyści prowadzenia gry z pozycji wygrana--wygrana jest to, że inni ludzie będą chcieli z Tobą nadal tę grę prowadzić, skutkiem czego jest to, że mo-żesz w dalszym ciągu wywierać na nich wpływ. Naj-bardziej sensowną strategią w radzeniu sobie z opo-rem i rozwiązywaniem konfliktów jest przyczynianie się do współpracy, gdziekolwiek to możliwe. Nawet Machiawelli by się zgodził: „Czyń dobrze, kiedy tyl-ko możesz”, powiedział. „Czyń zło tylko wtedy, kiedy musisz”. Ale jeśli czynisz zło, bądź przygotowany na konsekwencje.

INGA ZAWADZKA

KOMUNIMAGIA

11

Page 7: Kobieta-Lider-Mentor

KOMUNIMAGIA

Emocje oparte na lęku

GNIEW (IRYTACJA I URAZA)

Gniewu doświadczamy wtedy, gdy nasze oczekiwania i żądania nie zostają spełnione. Gniew reprezentuje tę część naszego życia, której nie akceptujemy i dlatego reagujemy złością i urazą. Prawdopodobnie ani my, ani nikt wokół nas nie lubi tej naszej reakcji.Żyjemy zgodnie z pewnym systemem zasad, myśli i przekonań. Gdy inni ludzie nie pasują do tego sy-stemu, reagujemy irytacją i gniewem. Bierze się to z nierealistycznego oczekiwania i żądania, by świat był taki, jak powinien.Gniew jest sprawą naszej decyzji, ale też i nawyku, i jest wyuczoną reakcją na frustrację. Objawia się on jako wrogość, wściekłość, atakowanie werbalne lub fizyczne, pełna napięcia cisza itd. Obejmuje różne odczucia, od irytacji i złości do intensywnego “goto-wania się w środku”. Usprawiedliwiamy swoje wybu-chy gniewu, ponieważ sądzimy, że lepiej go wyrazić, niż dostać wrzodów żołądka. Ale zamiast wylewać na każdego pomyje swej wrogości, możemy obserwować swój gniew. Pamiętajmy, że wyrażanie emocji nieko-niecznie oznacza jej integrację. Biorąc odpowiedzial-ność za wszystko w swoim życiu, możemy zacząć eli-minować swoje oczekiwania oraz żądania, aby inni byli tacy jak my.GŁÓWNYM LĘKIEM KRYJĄCYM SIĘ ZA GNIE-WEM JEST LĘK PRZED ZRANIENIEM.

NUDA

Nuda jest pragnieniem bycia gdzie indziej i robienia czego innego. Nuda rodzi się z nie uświadomionego lęku przed niemożnością panowania nad sytuacją oraz z pragnienia ucieczki. Jest to bezpośredni spo-sób unikania istnienia w chwili obecnej i zajmowania się tym, co ta chwila przynosi. Przejawami nudy są: niepokój, brak zainteresowania, senność, uwagi w ro-dzaju: ”A cóż mnie to może obchodzić” lub: “To nie ma sensu”. Głównym lękiem kryjącym się za nudą jest lęk przed wyeksponowaniem lub odkryciem się; lęk przed sta-wieniem czoła czemuś niewygodnemu i niepokojące-mu; lęk przed byciem ze sobą.

DEPRESJA

Objawami depresji są: brak energii, letarg, zasypia-nie i wycofanie się z życia. Depresja była użyteczną umiejętnością przetrwania w epoce lodowców. Nasi ówcześni przodkowie nie mogli narzekać na nad-miar żywności, a więc zdobywali ją, kiedy było moż-na. Gdy jej zabrakło, oszczędzali swoją energię przez popadanie w depresję, która opóźniała akcję serca i przemianę materii, co wprawiało ich w stan letargu i hibernacji. Wtedy to było skuteczne, ale dziś nie jest najlepszym rozwiązaniem.GŁÓWNYM LĘKIEM KRYJĄCYM SIĘ ZA DEPRE-SJĄ JEST LĘK PRZED ŻYCIEM.

ROZCZAROWANIE

Rozczarowanie wynika z przekonania, że rzeczywi-stość powinna być inna, niż jest. Polega niekoniecz-nie na tym, że nasze oczekiwania są zbyt wysokie, lecz raczej na oczekiwaniach wobec innych. Wysokie oczekiwania są błogosławieństwem, ważną inspiracją do kreowania sobie wspaniałej rzeczywistości. Roz-czarowanie pojawia się wtedy, gdy oczekujemy, aby to inni stworzyli nam tę cudowną rzeczywistość. Wyni-ka to z przekonania, że nie jesteśmy dostatecznie sil-ni, aby tworzyć własne życie, i inni muszą to zrobić za nas. Gdy uświadomimy sobie, że każda sytuacja jest lekcją i okazją do rozwoju, rozczarowanie zniknie.GŁÓWNYM LĘKIEM KRYJĄCYM SIĘ ZA ROZ-CZAROWANIEM JEST LĘK PRZED SŁABOŚCIĄ I ZRANIENIEM.

BRAK ZAUFANIA

Brak zaufania wynika z podświadomego przekona-nia, że świat jest niebezpieczny, że inni mogą zyskać nad nami władzę i ranić nas. Większość osób do-świadczyła krzywd i zdrad, szczególnie od najbliż-szych. Nie dziwi więc powszechność braku zaufania. Generalizujemy go, tworząc wzorzec nieufności wo-bec nowych sytuacji i wszystkich napotkanych ludzi.Brak zaufania pochodzi z zaprogramowania na nie-ufność wobec siebie. Nie ufamy sobie, ponieważ na-uczeni jesteśmy ciągle polegać na innych i z nich czy-nić źródło miłości, aprobaty i sukcesu. Jeśli brakuje nam zaufania do siebie, jak możemy zaufać innym?Głównym lękiem kryjącym się za brakiem zaufania jest lęk przed zdradą i zranieniem.

WSTYD (zawstydzenie, zakłopotanie)

Wstyd wynika z przekonania, że ludzie ciągle mnie obserwują i negatywnie osądzają. Warto zdać sobie sprawę z faktu, że ludzie są tak zajęci osądzaniem sa-mych siebie, iż nie mają już czasu na osądzanie mnie. Nawet ci, którzy mnie osądzają, czynią to ze swe-go ograniczonego punktu widzenia, a więc jakże to może mnie ranić? Może tak być tylko wtedy, gdy sam siebie negatywnie osądzam. Zawstydzenie bowiem jest umniejszaniem własnej wartości.Niektórym trudno przyjmować komplementy i czu-ją się zakłopotani, gdy są publicznie chwaleni. Jedna część ich osobowości pragnie komplementów, błaga o nie, tęskniąc za jakąkolwiek formą miłości. Druga część nie wierzy w żadne dobre słowo, które otrzy-muje. GŁÓWNYM LĘKIEM KRYJĄCYM SIĘ ZA WSTY-

DEM JEST LĘK PRZED WYSTAWIENIEM NA WIDOK INNYCH.

SMUTEK (żal, rozpacz)

Smutek wynika z przekonania, że to, co stracili-śmy, było czymś najważniejszym, i utraciliśmy to na zawsze. Podstawą tego przekonania jest myśl, że przedmiot lub osoba, którą straciliśmy, był istot-ną częścią nas samych. Tak przywiązaliśmy się do niej, że stało się to głęboko zakorzenionym uza-leżnieniem. Zaprogramowanie społeczne nakazuje smutek, gdy umierają bliscy i ukochani. I naprawdę czujemy smutek z powodu ich straty. Ale niektórzy nieświadomie wybierają głęboki smutek, żal i roz-pacz na całe lata. Są przekonani, że to strata powo-duje ich smutek. Ale tak naprawdę, jego przyczyną nie jest sama sytuacja utraty, lecz myślenie o niej.GŁÓWNYM LĘKIEM KRYJĄCYM SIĘ ZA SMUT-KIEM JEST LĘK PRZED SEPARACJĄ.

POCZUCIE WINY

Poczucie winy z powodu tego, co zdarzyło się w przeszłości, jest udziałem większości ludzi. Chcie-liby oni poprawić sytuację, która już wystąpiła i nie istnieje w chwili obecnej.Robert Jones Burdette powiedział: „To nie doświad-czenie dzisiejszego dnia przyprawia ludzi o sza-leństwo, lecz wyrzuty sumienia z powodu tego, co zdarzyło się wczoraj, i przerażenie, że inni mogą to jutro odkryć.”Poczucie winy wynika z przekonania, że zrobiliśmy coś złego i jakimś cudem to naprawimy, gdy będzie-my się źle z tym czuli. Zamiast być szczęśliwi, sa-botujemy obecną chwilę szczęścia chęcią ukarania siebie, w nadziei, że uzyskamy przebaczenie. Poczu-cie winy jest jednym z najskuteczniejszych narzę-dzi manipulacji i kontroli, wykorzystywanym przez niektóre kulty religijne i filozoficzne.Sporo ludzi wykorzystuje poczucie winy jako formę manipulacji. Rodzice często mówią dzieciom: “Jak mogłeś tak postąpić? Nie wstyd ci?”. Dzieci czują się winne i, co gorsza, same uczą się sztuki manipulacji, by potem wypróbować ją na innych, także na włas-nych dzieciach. Jest to skuteczne, ale nieuczciwe. Nie mówimy wprost, jak się czujemy i czego chcemy (asertywność), lecz wygłaszamy zdania typu: “Nie zrobiłeś zakupów. Muszę zrobić je sama. Nie wiem, czy mój biedny, chory kręgosłup to zniesie”.Nasze poczucie winy zwykle związane jest z oczeki-waniami i żądaniami innych. Pamiętajmy, że jeste-

13

Page 8: Kobieta-Lider-Mentor

śmy wolni i nie musimy dostosowywać się do cudzych wyobrażeń o tym, jacy powinniśmy być i co powin-niśmy robić. GŁÓWNYM LĘKIEM KRYJĄCYM SIĘ ZA POCZUCIEM WINY JEST LĘK PRZED OD-RZUCENIEM.

MARTWIENIE SIĘ

Podczas gdy poczucie winy jest karaniem siebie za przeszłość, martwiąc się, karzemy siebie za to, co może zdarzyć się w przyszłości. Martwienie się jest wyrazem syndromu “co będzie, jeśli”. “Co będzie, jeśli nie zdążę, nie zrobię, oni nie zrobią itd.”. To tak, jak-byśmy próbowali przejść przez most, zanim do niego dojdziemy. Nie ma sensu psuć sobie chwili bieżącej takimi rozważaniami, bez względu na to, czy doty-czą one jutra czy tego, co się zdarzy za tysiąc lat. By uświadomić sobie bezowocność martwienia się, do-brze jest zapytać siebie: “Czy będzie to miało jakiekol-wiek znaczenie za sto lat?”. W 99 procentach uzyska-my odpowiedź przeczącą.Nawyk martwienia się można przezwyciężyć, skupia-jąc się na chwili obecnej i dążąc do uwolnienia się od bezużytecznych myśli o innym czasie, który nie ma nic wspólnego z byciem tu i teraz.GŁÓWNYM LĘKIEM UKRYTYM ZA MARTWIE-NIEM SIĘ JEST LĘK PRZED ZRANIENIEM W PRZYSZŁOŚCI.

ZAZDROŚĆ

Zazdrość jest reakcją wynikającą z nadmiernego przywiązania do kogoś w niezdrowy sposób. Poja-wia się, gdy żywimy jakieś oczekiwania w stosunku do tego, jak inni powinni się wobec nas zachowywać. Wymagamy, aby ktoś kochał nas w pewien sposób, a kiedy tego nie czyni, czujemy się urażeni i zranieni.U podstaw zazdrości tkwi roszczenie sobie prawa do posiadania innych ludzi. Jest to dziecinne podejście: traktowanie swych bliskich jako własności ma tyle sensu, co chęć objęcia w posiadanie słońca. Mental-ność zorientowana na posiadanie prowadzi do rywa-lizacji. W konsekwencji czujemy się zagrożeni, gdy ktoś “zabiera” nam “naszą” ukochaną osobę, i wtedy pojawia się zazdrość – “zielonooki potwór”.Gdy zrozumiemy mechanizm zazdrości, stosunek na-szego partnera do kogoś innego możemy postrzegać jako relację między dwojgiem ludzi, a nie spisek wy-mierzony przeciwko nam. Dostrzeżemy także, że nie ma to nic wspólnego z naszą wartością, która przecież nie zależy od innych.

Pewną formą zazdrości jest zawiść. Dotyczy rzeczy, nie ludzi. Jest urazą o to, że inni mają czegoś więcej i lepszej jakości. To także przejaw mentalności zorien-towanej na posiadanie.GŁÓWNYM LĘKIEM KRYJĄCYM SIĘ ZA ZA-ZDROŚCIĄ JEST LĘK PRZED ODRZUCENIEM I BYCIEM NIE DOŚĆ DOBRYM.

SAMOTNOŚĆ

Samotność jest wołaniem o miłość i troskę. Bierze się z podświadomego przekonania, że ludzie są nie-bezpieczni i mogą nas zranić, że nie jest bezpiecznie prosić ich o to, czego chcemy. Wynika także z podej-rzenia, że nikt nas nie chce i nie jesteśmy godni mi-łości. Pragniemy obecności ludzi, a z drugiej strony odpychamy ich.GŁÓWNYM LĘKIEM KRYJĄCYM SIĘ ZA SA-MOTNOŚCIĄ JEST LĘK PRZED ODRZUCENIEM.

UŻALANIE SIĘ NAD SOBĄ / WAŻNIACTWO

Użalanie się nad sobą jest klasycznym odgrywaniem roli ofiary, a także reakcją strachu, że ciągle ktoś o nas mówi. Użalające się nad sobą “biedactwo” znajduje się o krok od podstawowego lęku. Zatem może prze-jawiać wszystkie wyżej wymienione reakcje. “Bieda-ctwo” jest głównym graczem we wszystkich grach polegających na manipulacji i kontrolowaniu.Podstawą ważniactwa jest poczucie własnej nieade-kwatności i potrzeba udowodnienia innym, że jeste-śmy wartościowi. Chcemy to udowadniać, ponieważ w głębi duszy w to nie wierzymy. Ważniactwo przeja-wia się jako zarozumiałość, arogancja i kontrolowa-nie innych po to, by dali nam to, czego najbardziej potrzebujemy – miłość. Oczywiście, taka postawa tylko ich zniechęca i odpycha. Dopóki nie skontak-tujemy się z lękiem, który rządzi tym ograniczającym nas zachowaniem, nie zaznamy spokoju.GŁÓWNYM LĘKIEM UKRYTYM ZA WAŻNIA-CTWEM I UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ JEST LĘK PRZED ODRZUCENIEM.

INGA ZAWADZKA

redaktor działu KomuniMagia

Współzałożycielka i opiekun merytoryczny Kon-sorcjum Firm Szkoleniowych OPEN – Grupa Dobrych Trenerów, które prowadzi wraz z córką – szefem OPEN. Trener, coach, autor wielu programów edukacyj-no-rozwojowych oraz programów dla osób za-grożonych wykluczeniem społecznym.

Od 20 lat szkoli i wspiera trenerów na wszystkich poziomach zaawansowania, jest współtwórcą, opiekunem merytorycznym i jednym z trenerów Akademii Trenera Open oraz Programu Trener-skiego Open by Horses. Od 1993 roku jest również szefem i trenerem zespołu negocjacyjnego, specjalizującego się w trudnych negocjacjach.

KOMUNIMAGIA

15

Page 9: Kobieta-Lider-Mentor

KOBIETA NA RYNKU PRACY

Skuteczne sposoby na odkrywanie własnych talentów

„The real tragedy of life is not that each of us doesn’t have enough strenghts, it’s that we fail to use that

ones we have.“

Wydawać by się mogło, że to my jesteśmy eksperta-mi od samych siebie. Powinniśmy znać swoje moc-ne strony, na nich pracować i budować swoją ścieżkę rozwoju zawodowego, mając przy tym świadomość własnych ograniczeń. Tak jednak nie jest. Klienci w coachingu, proszeni o wymienienie dwudziestu pozy-tywnych cech swojej osobowości, najczęściej już przy podaniu dziesiątej zaczynają tracić inwencję twórczą. Skoro tak jest, warto popracować nad rozszerzeniem perspektywy widzenia. Zazwyczaj na przekonanie o tym kim jesteśmy i jacy jesteśmy rzutują słowa wypowiadane przez najbliż-sze, najważniejsze dla nas osoby w dzieciństwie. A że wiele z nas wyrastało w pokoleniu, które motywowa-ne było brutalną krytyką mówioną wprost lub jej sub-telniejszą formą – porównywaniem: „ten Staś, twój kolega, to bardzo zdolny chłopczyk, ma same piątki z matematyki”, to nasze zdanie o sobie bywa, delikat-nie rzecz ujmując, niewygórowane. I stąd wynika cała masa problemów. Jak zacząć to zmieniać? Nie chodzi o to, by być zapa-trzonym w siebie narcyzem, ale o to, by mieć adekwat-ne zdanie na temat swoich możliwości. Adektwatne, bądź ciut wyższe, gdyż badania wykazały, że najlepiej

żyje się ludziom, którzy mają lekko (podkreślam: lek-ko) zawyżone zdanie o własnej osobie. W moim od-czuciu, najlepszym sposobem na urealnienie siebie jest praca z drugim człowiekiem. Najlepiej, jeżeli był-by to profesjonalista – doświadczony terapeuta lub coach. Czasem jest jednak tak, że nie możemy sobie na taką przestrzeń w życiu pozwolić i pozostaje wte-dy samodzielna praca, trudniejsza z całą pewnością, ale też przynosząca konkretne rezultaty. Od czego zacząć? Proponuję od wglądu w siebie – od zastanowienia się nad tym, jakie były największe sukcesy w moim życiu i jakie cechy mojej osobowo-ści pozwoliły na ich osiągnięcie. Dobrze jest tu, jak zresztą przy wielu zadaniach coachingowych, wziąć długopis do ręki i zacząć spisywać. Stworzyć coś na kształt opisu kilku historii własnych sukcesów, dość szczegółowo. Porównać je między sobą. Zobaczyć, jakie są ich cechy wspólne, co się w nich powtarza, jakie czasowniki – np. „poznałam właściwą osobę” może oznaczać, że umiemy nawiązywać kontakty i na nich pracować, a nasza skuteczność osobista jest wysoka. Są klienci, którzy mówią, że nie mieli żadnych suk-cesów. Pytam wtedy: maturę Pani ma? A studia Pani ukończyła? To już mamy przynajmniej dwa. I tak, kiedy podrążyć historię życia klienta, okazuje się, że tych sukcesów jest całkiem sporo, ale klient ich nie widzi. Najcześciej dlatego, że te sukcesy przyszły

mu bez większego wysiłku, a w Polsce panuje prze-konanie - głębokie, mocne, pracujące od pokoleń, że ciężką pracą…, i tu można sobie dopisać koniec: ludzie się bogacą, ludzie osiągają sukcesy. A wcale niekoniecznie tak jest. Zawsze na jakimś etapie drogi zawodowej potrzebny jest spory wysiłek, ale ważną rolę odgrywają inne czynniki: pomysł na siebie, po-mysł na biznes, uparte dążenie we własnym kierun-ku, koncentracja energii, świadomość celu, ludzie, których spotykamy na naszej drodze. Drugi powód, z którym się najczęściej spotykam przy negowaniu własnych osiągnięć, to stwierdzenie faktu, że wie-lu ludzi też takowymi może się pochwalić. Wraca-jąc do przykładu sprzed kilku linijek, odnośnie do ukończenia studiów – pomimo że wskaźnik osób z wyższym wykształceniem w Polsce wynosi 17,5%, nie umniejsza to naszego sukcesu obrony pracy ma-gisterskiej. Pytanie tylko, czy rzeczywiście jesteśmy z tego dumni, czy możemy się identyfikować z tym, co napisaliśmy, czy możemy się pochwalić wiedzą, którą przyswoiliśmy, bo jeżeli inwestowaliśmy czas w rzeczy, które nas nie interesowały, to rzeczywiście trudno jest nam się potem chwalić tym przed inny-mi. Najpierw trzeba móc pochwalić się przed samym sobą, pogratulować sobie samemu, żeby potem wyjść z tym do drugiego człowieka. Poszukując swoich talentów, warto również popro-sić przynajmniej dziesięć osób, najlepiej z możliwie zróżnicowanych środowisk – rodzina bliska, dalsza, przyjaciele z dzieciństwa i ci poznani niedawno, ko-ledzy z pracy, znajomi, z którymi dzielimy wspólne hobby, aby napisały nam (napisały, nie powiedziały, bo pamięć jest krótka), jakie są według nich nasze największe zalety. Dlaczego pytać innych? Wie-le przeprowadzonych badań, m.in. przez prof. H. Brycz, wskazuje, że znacznie lepiej widzimy pewne mechanizmy, prawidłowości u innych niż u siebie. Nasze wyobrażenie o nas samych jest często nieade-kwatne ze względu na szereg zniekształceń i błędów w myśleniu. Stąd pomysł na to, aby zapytać innych, co oni mogą powiedzieć na temat naszych talentów. Część odpowiedzi będzie oczywista, ale gwarantuję, że znajdą się też takie zwroty, które nas całkowicie zaskoczą.I tutaj też ważna informacja - często talenty traktu-jemy jakoś coś nadprzyrodzonego, co się przydarza innym ludziom, a nie nam. Talent miał Shakespeare albo Mozart, ale my, „zwykli zjadacze chleba”, już nie. I rzeczywiście, talent jest takim darem od Boga, z za-strzeżeniem, że dar ten może się przejawiać nie tylko w geniuszu muzycznym, lecz także w wielu innych dziedzinach. W zależności od testów osobowości, wyszczególnia się od kilkunastu do kilkudziesięciu

talentów. Testy takie można wykonać samodzielnie, choć tutaj zawsze najlepiej jest pracować z coachem, który ma zarówno doświadczenie w przeprowadza-niu samych testów, jak i interpretacji ich wyników. Polecam Wam te, które są przeze mnie sprawdzone i nadają się do pracy indywidualnej – jakkolwiek – patrz: zastrzeżenie powyżej. Jednym z popularniejszych testów stosowanych w coachingu jest test MBTI, czyli Myers-Briggs Type Indicator. Test ten opiera się o koncepcję Carla Gu-stava Junga, na podstawie której panie Meyrs i Briggs określiły szesnaście typów ludzkiej osobowości. Test można wykonać w sieci, ale uwaga – nie są to ory-ginalne testy MBTI, a ich wyniki nie są zaprobowa-ne przez certyfikowanych assesorów. Stąd polecam zakup książki: „ Rób to, do czego jesteś stworzony” autorstwa Paula D. Tiegera i Barbary Barron-Tieger. Przy jej pomocy można samodzielnie określić swój typ, a następnie przeczytać obszerną jego analizę (mocne strony, potencjalne obszary do rozwoju) uzupełnioną o opis ścieżki kariery zawodowej trzech osób reprezentujących dany typ. Kolejnym testem, który można wykonać samodziel-nie jest test talentów Gallupa. Instytut Gallupa wyło-żył miliony dolarów na badania dotyczące mocnych stron zawodowych, na podstawie których zidentyfi-kowano 34 strony kluczowe. Aby zrobić test Gallupa wystarczy kupić jedną z pub-likacji Instytutu, np.: „Now, discover your strenghts. How to develop your talents and those of people you manage” autorstwa Marcusa Buckinghama (do za-mówienia np. w sieci Empik). Na końcu książki jest podany numer kodu umożliwiający wykonanie te-stu on-line identyfikującego pięć głównych talentów determinujących nasze zachowania, myśli i uczucia. Każdy z nich jest opisany w książce razem z wypo-wiedziami osób reprezentujących dany talent. Warto w tym miejscu wspomnieć, że wnioski z tysię-cy badań przeprowadzonych przez Instytut Gallupa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: 1) każdy ma wrodzone talenty, które są niezmienne i wyjątkowe;2) największa możliwość wzrostu pojawia się w dzie-dzinach, w których wykorzystywane są nasze mocne strony.

Kolejnym bezpłatnym testem jest VIAsurvey, dostęp-ny na stronie https://www.viacharacter.org/surveys.aspx. Test został przygotowany przez naukowców pracujących na najlepszych amerykańskich uniwer-sytetach, a dzięki Mayerson Foundation udostęp-niony za darmo wszystkim chętnym. ViaCharacter zostało wypróbowane przez ponad 1,3 milionów

17

Page 10: Kobieta-Lider-Mentor

użytkowników. Wypełnienie testu zajmuje około 15 minut. Po wypełnieniu testu otrzymujemy jed-nostronnicowy opis naszych pięciu przewodnich Sił Charakteru, w oparciu o które warto budować swoją ścieżkę zawodową. Na stronie dostępna jest również wersja dla młodzieży (10-17 lat): The Via Youth Survey. Jeżeli jesteśmy już przy temacie młodzieży i wy-borze dalszej ścieżki edukacyjnej oraz zawodowej, wspomnę, że przy udziale kadry naukowej z czo-łowych polskich szkół wyższych powstało nowo-czesne narzędzie diagnostyczne w formie gry kom-puterowej o nazwie Talentgame. Gra oparta jest o koncepcję typów osobowości zawodowej Hollanda (typ realistyczny, badawczy, artystyczny, społeczny, przedsiębiorczy i konwencjonalny), przy czym dla interpretacji wyniku najważniejsze znaczenie mają dwa, maksymalnie trzy pierwsze otrzymane wyniki. Po zakończeniu gry uczeń otrzymuje raport doty-czący jego predyspozycji zawodowych uzupełniony o wskazówki dotyczące wyboru zawodu w przyszło-ści. Gra wraz z raportem jest dostępna bezpłatnie na stronie http://www.talentgame.pl/.Jest też kilka testów dostępnych na stronach polsko-języcznych poświęconych karierze (np. www.karie-ra.pl), natomiast proponowałabym ich nie trakto-wać w kategoriach testów z prawdziwego zdarzenia, a raczej z delikatnym przymróżeniem oka. Omawiając talenty, dobrze przyjrzeć się jeszcze jed-nej, odwrotnej ich stronie. Spójrzmy chociażby na talent Gallupa – osiąganie. Osoby, które go mają jako główny, tzw. lokomotywę, są nastawione na re-alizację krótkoterminowych zadań. Cały czas dzia-łają i osiągają nowe cele, przez co są odbierane w pracy jako bardzo efektywne. Problem powstaje w niedzielę, kiedy nie mają nic do załatwienia i zaczy-nają roznosić cały dom. Coś, co jest ich talentem, ale zarządzane nieumiejętnie, może stać się prze-kleństwem dla najbliższych.Pracując nad naszymi talentami, warto mieć gdzieś w pamięci, że jeżeli je już poznamy i będziemy umieli odpowiednio wykorzystywać (patrz akapit powyżej), to nasze działania będą znacznie efektyw-niejsze nie tylko na płaszczyźnie zawodowej, lecz także prywatnej. I mądry cytat z mądrej książki na zakończenie: „Przed podjęciem jakiejkolwiek decy-zji o długotrwałych konsekwencjach w karierze za-wodowej, trzeba jak najlepiej poznać samego siebie”.

EWA KAWECKA

Międzynarodowy coach ICC oraz certyfikowa-ny do-radca zawodowy i edukacyjny.

Ukończyła 2-letnie studia podyplomowe z za-kresu coachingu kariery (SWPS) oraz roczne studia pody-plomowe z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi (SWPS). Przez kilka lat kierowała działem HR w międzynarodowym koncernie chemicznym, gdzie zdobyła szero-kie doświadczenie związane z rekru-tacją i selekcją pracowników, przeprowadzaniem as--sessment centre, planowaniem ścieżek karier, zarzą-dzaniem talentami oraz procesami out-placementu. Obecnie, podążając za swoimi marzeniami, pracuje jako coach z menedżerami średniego oraz wyższego szczebla, wysoko wykwalifiko-wanymi specjalistami, adwokatami i radcami prawnymi, a także przedsię-biorcami prowa-dzącymi własną działalność. Zajmuje się też doradztwem zawodowym dla osób poszukują--cych pracy lub pragnących ją zmienić.

Zapraszamy na stronę: http://www.jobcoaching.com.pl/

OBLICZA KOBIET

ZAWÓD - BLOGER

ARLENA WITT

Bio: kobieta-orkiestra: copywriter, korektor, tłumacz, fotograf oraz bloger na wittamina.pl. Na swoim blogu pisze o zdrowym rozsądku – promuje pozytywne myślenie i tłumaczy, co to jest gender, czym różni się funkcjonalność od funkcji, jak zwinąć słuchawki i dlaczego

nie powinno się pracować za darmo.

Co skłoniło Cię do wejścia w wirtualny świat?

To nie ja weszłam w wirtualny świat, tylko on przecież wdarł się w nasze życie. Jak kiedyś radio czy telewizja. Kiedy kupowałam pierwszy komputer w 2000 roku, za pierwsze uzbierane pieniądze, było to z myślą o internecie. Coraz więcej osób zakładało skrzynki e--mailowe, więc żeby być w kontakcie (i to za darmo!) oraz żeby mieć dostęp do informacji i przy każdej pracy semestralnej nie dylać do biblioteki (wolę być w domu, gdzie ciepło, miło i w dłonie grzeje herbata, a nie biegać po mieście, gdzie zimno i wiatr) trzeba było iść z postępem. Dziś, 14 lat później, nie znam osoby, która nie ma komputera, a komputer bez in-ternetu jest jakiś taki pusty w środku.

Wirtualny świat to pokazywanie dużej części siebie. Czy to nie zakrawa trochę na ekshibi-cjonizm sieciowy?

To już zależy od tego, co się pokazuje. Jeśli dzielimy się zdjęciami swoich dzieci, piszemy o swoich prze-życiach, pokazujemy swój dom, to może i tak. Ja za-wsze zalecam zdrowy rozsądek. Choćby ze względu na bezpieczeństwo.

Wiele osób, szczególnie młodzież, zapomina, że w in-ternecie wszystko zostaje na zawsze. Kompromitują-ce zdjęcia, nasze niefortunne wypowiedzi albo dane osobowe mogą być wykorzystane przeciwko nam, bo niestety nie każdy ma dobre intencje.

Pierwszy był Twitter? Co potem?

Nie, pierwszy był digart.pl. To serwis, w którym za-rejestrowałam się w 2004 roku i to on mnie nauczył robić zdjęcia. Tam pokazywałam swoje pierwsze prace i tam naoglądałam się mnóstwa naprawdę do-brych i naprawdę złych zdjęć. To była świetna szkoła w czymś, co właściwie było pierwszym serwisem spo-łecznościowym w Polsce. Potem był Facebook – zare-jestrowałam się dość wcześnie, bo na początku 2007 roku, na zaproszenie znajomej z USA. Wtedy jeszcze w Polsce nikt o fejsie nie słyszał, więc na początku niewiele się tam działo. Konto na Twitterze założyłam dopiero pod koniec 2011 roku, ale do tej pory jest to mój ulubiony serwis społecznościowy, bo limit 140 znaków na wpis to dobry sprawdzian na inteligencję, spryt i poczucie humoru:Na FB przestajesz lubić ludzi, których znasz. Na Twit-terze lubisz ludzi, których nie znasz.

19

Page 11: Kobieta-Lider-Mentor

Masz świra na punkcie poprawności pisowni ję-zyka ojczystego czy też to wciąż zdrowy roz-sądek?

Czy to świr to nie wiem. Może tak to wyglądać z ze-wnątrz. Ja po prostu kocham język. To jak muzyka, a ja po prostu nie lubię jak się fałszuje, bo jeśli nie dbasz o to, żeby melodia była czysta, to wszystkich nas tro-chę uszy bolą.

Czy zawsze kierujesz się zdrowym rozsądkiem, które jest hasłem przewodnim Twojego bloga wittamina.pl, czy też czasami emocjami?

Tak się staram. Raczej nie podejmuję decyzji pod wpływem emocji, gdy się zdenerwuję, wolę przecze-kać niż wyżywać się niepotrzebnie w internecie. Tak jest zdrowiej dla mnie i dla otoczenia.

O czym najczęściej piszesz i który Twój tekst był najbardziej popularny?

Piszę sporo o języku polskim i angielskim, szczegól-nie staram się wyjaśniać to, co jest często niepopraw-nie używane, np. gdy ktoś mówi „rok dwutysięczny czternasty” albo „ilość ludzi”, albo wstawia apostrof w zły’m miejsc’u. Tłumaczę też czasem jak należy wymawiać słowa pochodzące z angielskiego, np. że Warsaw wcale nie czytamy jako „łorsoł” albo czemu niektórzy czytają YouTube jako „jutub” a inni jako „jutjub”. Piszę też o fotografii, którą się zajmuję już od 10 lat – szczególnie popularny jest mój tekst o tym, jak dobrze wyglądać na zdjęciu i kieruję go do tych wszystkich, którzy nie lubią, jak im się robi zdjęcia, bo myślą, że źle wychodzą. A czasem zdarza mi się też napisać o aktualnych wydarzeniach, np. wyjaśniam, co to jest gender, proponuję zmiany w testach na pra-wo jazdy, dziwię się, że politycy interesują się związ-kami partnerskimi itp. A mój najpopularniejszy tekst dotyczy zleceń za darmo, czyli sytuacji, kiedy znajomy (najczęściej wcale nie bliski) prosi o zrobienie czegoś za darmo, co właściwie jest moim zawodem. Dziś ten wpis ma ponad 4 tysiące lajków na Facebooku, czyli co najmniej tyle osób się ze mną zgadza. To miłe.

Ile czasu potrzeba na rozkręcenie dobrego bloga? Dobrego, mam na myśli takiego, który ma stałe, liczne grono osób, które go czytają.

Niektórym się to udaje bardzo szybko, np. blog Kasi Tusk stał się popularny właściwie błyskawicznie, ale to może dlatego, że niedługo przed jego założeniem tańczyła z gwiazdami. Zwykła, nieznana wcześniej

nikomu osoba może potrzebować na to kilka miesię-cy, rok, może kilka lat – trudno określić to dokładnie, bo zależy od wielu rzeczy, m.in. jakości i tematyki wpi-sów, obecności blogera w serwisach społecznościo-wych, jakości samego bloga (czy jego wygląd sprzyja temu, że czyta się go z przyjemnością) itp. Jeśli robi się to dobrze, taki blog na pewno prędzej czy później stanie się popularny, bo dobrych blogów w Polsce jest nadal mało. Jest więc miejsce dla wszystkich.

Czy blogowanie można obecnie uważać już za zawód, czy to nadal hobby? Z prowadzenia blo-ga da się wyżyć?

Myślę, że można, ale w Polsce jest ledwie kilku bloge-rów, którzy żyją tylko z blogowania. To osoby, które latami pracowały na swoją pozycję. Dla większości blogerów, którzy czerpią jakieś zyski z blogowania, są to zazwyczaj dodatkowe fundusze – na waciki. Poza tym nie to jest w blogowaniu najważniejsze. Jeśli za-kłada się bloga z myślą o zarabianiu na nim, można się rozczarować.

Ile czasu dziennie, gdybyś w ten sposób miała to przeliczać, poświęcasz na prowadzenie swo-jego bloga?

Przeliczam to raczej na tydzień, nie na dzień, bo sta-ram się pisać mniej więcej jeden wpis w tygodniu. Natalia Hatalska powiedziała kiedyś, że woli tzw. slow blogerów, czyli takich, którzy piszą rzadziej, bo wtedy treści są bardziej dopracowane i tym samym bardziej wartościowe. Ja wychodzę z tego samego założenia – jeśli się pisze codziennie, nie sposób każdego dnia stworzyć cenną i ciekawą notkę, lepiej dać sobie i czy-telnikom chwilę oddechu. Poza tym większość bloge-rów piszę w wolnym czasie, więc żeby pisać codzien-nie, trzeba tego wolnego czasu mieć więcej.

Na ostatnim Blog Forum Gdańsk (Blog Forum Gdańsk 2013), które zostało uznane za najlep-sze dotychczasowe Blog Forum, otrzymałaś wyróżnienie. To tam lądują najlepsi, tuż obok guru w tej materii Natalii Hatalskiej czy Pau-liny Wnuk. Ba, chwilę później na Twitterze po-gratulował Ci sam Jurek Owsiak. Co dało Ci to wyróżnienie? Jeszcze większy wiatr we włosy czy też pewność, że to właśnie ta ścieżka jest właściwa.

To wyróżnienie było dla mnie wielką nagrodą i po-czułam się bardzo doceniona za swoją pracę. To pierwsza nagroda, jaką dostał mój blog, więc było mi

tym bardziej miło. Pewnie, że to dodaje energii. I to ile! Ale jednocześnie rzeczywiście utwierdza, że idę w dobrą stronę i że to, co robię, podoba się też innym.

Dobry bloger to wpływowy bloger w znacze-niu przełożenia treści i ich odbioru przez pub-likę. Raz wpuszczony tekst w sieć żyje dalej własnym życiem, jakkolwiek staralibyśmy się mieć nad nim pieczę i go moderować. Czy czu-jesz się odpowiedzialna za Twoje treści czy też stawiasz na dowolny ich odbiór?

Jasne, że czuję się odpowiedzialna. Przede wszystkim staram się sprawdzać wszystko zanim o tym napiszę, nie zmyślam i przede wszystkim nie narzucam niko-mu swojej opinii. Nigdy nie twierdzę, że ten, kto my-śli inaczej niż ja, się myli. Po prostu mamy odmienne zdanie i tyle. Z gustem też się nie dyskutuje, więc jeśli komuś się nie podoba mój styl albo nie interesują go tematy, o których piszę, to tak to po prostu już jest, że każdy lubi coś innego. Cieszę się za to, że stale rośnie grono osób, którym się to podoba.

Jeżeli zgłasza się do Ciebie firma, która chce promować się na Twoim blogu, przystajesz na ich warunki czy też z góry masz je określone? Takie jak np. cennik, rodzaj reklamy itd.

Mam swój cennik jeśli chodzi o współpracę, ale to bardziej punkt wyjścia. Każda współpraca jest inna, więc omawia się indywidualne warunki. Staram się też pracować z takimi firmami lub pisać o takich produktach, które mają związek z tematyką mojego bloga albo dobrze się wpisują w temat, nad którym właśnie pracuję. Czytelnicy nie lubią tekstów stricte reklamowych, więc takich staram się unikać. Na pew-no zawsze zastrzegam, że piszę to, co myślę, więc jeśli firma prosi np. o recenzję sprzętu, będzie to recenzja zgodna z moim sumieniem i moją opinią.

Wiele firm ma obawy przed rozpoczęciem współpracy z blogerem. Jednakże zdają sobie sprawę, że to właściwy i coraz bardziej popu-larny rodzaj promocji marek. Jak takie firmy powinny zabezpieczyć się na wypadek niewłaś-ciwej transakcji? Jak powinien zabezpieczyć się bloger?

Firmy często boją się blogerów, bo ich nie znają. Za-wsze to, co nieznane, wydaje nam się straszne. Przed rozpoczęciem współpracy trzeba po prostu poznać danego blogera. Poczytać jego blog, znaleźć go w ser-wisach społecznościowych – po tym już można się

21

wstępnie rozeznać, czy jest to osoba rozsądna, uczci-wa, z poczuciem humoru itp. Przy pierwszej współ-pracy na pewno warto się spotkać i przede wszystkim ustalić dokładnie warunki pisemnie – może to być w formie umowy, a może to być po prostu wymiana mailowa. To zabezpieczenie dla obu stron.

Czy często wchodzisz w interakcje z innymi blogerami?

Oczywiście. Dobrze jest poznać inne osoby z tego środowiska, bo wiele nas łączy. Spotykamy się przy okazji różnych konferencji, wydarzeń dotyczących internetu i na spotkaniach integracyjnych takich jak np. Blogowigilia. Mamy dużo wspólnego, więc zawsze jest o czym rozmawiać. To bardzo inspirujący i krea-tywni ludzie.

A co z Twoimi innymi zainteresowaniami, czy masz jeszcze na nie czas?

Ja w ogóle nie uznaję takiego terminu jak „Nie mam czasu”. Każdy ma czasu tyle samo – 24 godziny w do-bie, więc to tylko kwestia zorganizowania go. Na to, co ważne, zawsze znajdzie się czas, więc staram się znajdować czas dla znajomych, spotkań przy plan-szówkach i na relaks w gronie najbliższych. Cały czas rośnie mi też archiwum zdjęć, które czekają na ob-róbkę. W każdym razie nie nudzi mi się.

Gdyby ktoś miał ochotę zacząć przygodę z blogowaniem, powiedziałabyś mu/jej…

… że bloga łatwo jest założyć, ale nie jest go łatwo utrzymać. Podobno 90% blogów naturalnie umiera po kilku pierwszych miesiącach, bo autorom się blo-gowanie nudzi albo kończą im się pomysły na wpi-sy. Najważniejsze jest pamiętać o tym, że blogowanie ma sprawiać przyjemność, ale wymaga też czasu i nie można liczyć na błyskawiczny sukces. Cierpliwości i dużo pomysłów!

LUCYNA AUGUSTYN

Copywriter, wieloletni praktyk marketingu.

Page 12: Kobieta-Lider-Mentor

STREFA ROZWOJU

Napracowałaś się? Przedstaw to, co zrobiłaś tak, by inni to zapamiętali!

Pracujemy i żyjemy w świecie, gdzie sposób, w jaki prezentujemy siebie i nasz wysiłek staje się kluczo-wym czynnikiem sukcesu naszych projektów. Odpo-wiednio wyselekcjonowane i przedstawione dane de-cydują o tym, jak nasza praca zostanie oceniona, czy pomysły będą mogły być zrealizowane, czy wiedza, którą chcemy przekazać zostanie zapamiętana i wy-korzystana przez słuchaczy. Jak mówić, by inni sły-szeli to, co chcemy powiedzieć? W natłoku informacji słuchacze koncentrują się na tym, co w ich przypad-ku jest ważne i ma dla nich praktyczne zastosowanie. Olbrzymie znaczenie ma forma i umiejętność zain-teresowania tematem. Nawet najlepsza, najbardziej skomplikowana i profesjonalna prezentacja, jeśli nie zawiera w sobie emocjonalnego zaangażowania te-matem i odniesienia do rzeczywistych przykładów, zostanie zapamiętana przez audytorium w mniej-szym zakresie.Przygotowując prezentację, w pierwszej kolejności trzeba zdefiniować, jaki jest jej cel, czego ma doty-czyć, czyli jaki efekt chcemy osiągnąć po jej prze-prowadzeniu. W tym celu należy zastanowić się, jaki powinien być zakres poruszanych tematów i zidenty-fikować listę kluczowych punktów, na które chcemy zwrócić uwagę słuchaczy. Kluczowych punktów nie może być zbyt wiele, po-nieważ odbiorcy nie wyselekcjonują ich z całości przekazu. Zbyt wielki natłok informacji uniemożli-

-wia naukę i wykorzystanie wiedzy. Duża część audy-torium wyłącza się częściowo lub całkowicie już po 10–20 minutach pokazu slajdów lub wykładu. Dlate-go po upływie tego czasu warto zadać pytanie, opo-wiedzieć anegdotę związaną z tematem, odnieść się do własnych przykładów lub doświadczeń, ale także do doświadczenia słuchaczy. Wykorzystanie metafor, porównań, obrazowania, wizualizacji i korzystanie z flipchata to kolejne punkty, które ułatwiają słu-chaczom koncentrację. Ważne, żeby przerywników, ozdobników, animacji nie było za dużo i by były zwią-zane z celem naszej prezentacji. Hans Georg Gadamer powiedział, że: „kto mówi językiem niezrozumiałym dla nikogo poza nim, nie mówi w ogóle. Mówić, to mówić do kogoś”. Słu-chacze najczęściej mają swoje preferencje, dobrze jest więc znać audytorium i dostosować do nich ję-zyk przekazu. Podejmując decyzje, co warto umieś-cić na slajdach, trzeba się zastanowić, czy nasz słu-chacz potrzebuje danych statystycznych, bilansu strat i korzyści lub uporządkowania informacji w formie graficznych skrótów. Mówimy do ludzi i dla ludzi. Trzeba więc zadbać o to, żeby rozumieli. Jako pre-zenter rozmawiaj z nimi, a nie przemawiaj. Ty wiedz najlepiej, do kogo mówisz i kim są słuchacze, czego oczekują, dlaczego przyszli. Mów ich językiem, patrz ich oczami. Wczuj się w ich sytuację. Dostosuj język prezentacji i poziom merytoryczny do ich potrzeb. A

przede wszystkim traktuj ich po partnersku, szanuj ich poglądy i fakt, że mogą się z Tobą nie zgodzić. Wyobraź sobie, że duża grupa na sali może być takim samym rozmówcą, jak indywidualna osoba, można z nią wchodzić w interakcje, żartować, w zależności od celu prezentacji skracać lub wydłużać dystans. Dlate-go warto być zaangażowanym, utrzymywać kontakt z publicznością, ale trzeba uważać, by wystąpienie nie wymknęło się spod kontroli – trzymać się planu i celu prezentacji i, gdy trzeba, zachować się asertyw-nie.Jeśli prezentacje wykorzystujesz do nauczenia prak-tycznych umiejętności, zademonstruj, a potem po-proś, żeby uczestnicy samodzielnie wykonali to, cze-go się nauczyli; jeśli chcesz wprowadzić zmianę, już na etapie prezentacji zaangażuj słuchaczy w rozwią-zania, a swoim zachowaniem moderuj to, co ma być od nich oczekiwane w przyszłości. Ludzie pamiętają, gdy doświadczają tego, co jest mówione, gdy wycią-gają samodzielnie wnioski, dyskutują i dzielą się spo-strzeżeniami, gdy prezentowana wiedza odnosi się do konkretnych teorii i widzą możliwość korzysta-nia z niej w przyszłości. Pamiętajmy, że uczestników prezentacji interesuje własne zastosowanie zdobytej wiedzy w konkretnej sytuacji zawodowej.Atutem prezentacji powinien być jej wygląd. Do-brze, by był spójny z wizerunkiem marki lub firmy; dodatkowym plusem będzie, gdy zdjęcia używane w prezentacji zostaną dobrane celowo i będą prezento-wały wartości związane z projektem. Przy tworzeniu slajdów trzeba pamiętać o tym, że wielkość czcionki nie powinna być mniejsza niż 22–24 punkty, inaczej ludzie z końca sali niczego nie przeczytają. Uwagę najłatwiej przyciąga ruch, w następnej kolejności elementy migające, kolor czerwony, figury trójwy-miarowe, a dopiero na końcu zwraca się uwagę na litery. Należy unikać zestawiania niebieskiego z czar-nym, czerwonego z zielonym, brązowego z zielonym - te kolory po wyświetleniu na ekranie stają się nie-czytelne.Podczas prezentacji ważna jest postawa naszego cia-ła. Pozy: „przedstawiciel kompani reprezentacyjnej podczas musztry”, „jestem za gruba”, „stoję na wy-sokich i cienkich obcasach” warto zamienić na swo-bodną postawę, gdzie luźne mięśnie karku, ramion i barków pomogą w sposób swobodny, ale niezbyt gwałtowny gestykulować. Róbmy to w taki sposób, by akcentować najważniejsze fragmenty wystąpie-nia. Należy zwrócić uwagę, aby, pisząc na tablicy, nie zasłaniać tekstu. Nigdy nie należy mówić do audy-torium, będąc odwróconym plecami (może zdarzyć się to wówczas, gdy wskazujesz elementy na ekranie, dlatego pamiętaj – pokazujesz albo wyjaśniasz,

nigdy naraz).Kolejnym krokiem przygotowania prezentacji jest opracowanie notatek i materiałów do prezentacji. Muszą być one porządnie i wyraźnie napisane – nie-dopuszczalne jest wczytywanie się podczas trwania pokazu w niestaranne i pokreślone zapiski. Aby unik-nąć też nieoczekiwanego, a tragicznego w skutkach pomieszania kartek, warto je dokładnie ponumero-wać, pozszywać. Jeśli prezentacja ma formę wideo-konferencji, sprawdź wcześniej sprzęt i to, jak jesteś widziany na ekranach słuchaczy, gdzie warto patrzeć, by uzyskać „telewizyjny efekt”.Na początku zawsze przywitaj przybyłych, podzię-kuj za uczestnictwo, przedstaw siebie, w kilku sło-wach określ zagadnienie, które będziesz omawiać, określ etapy, przebieg, wyznacz czas na zadawanie pytań. Mów krótko, akcentuj najważniejsze elementy, przedstaw najważniejsze tezy. Pracuj głosem. Zmie-niaj tempo wypowiedzi, podkreślaj istotne elemen-ty. Obserwuj reakcje słuchaczy. Mów spokojnie, ale gdy trzeba - dynamicznie, wyraźnie, z odpowiednim akcentowaniem, uważaj na połykanie końcówek wy-razów – ton głosu i dykcja nadają charakter wystą-pieniu. Unikaj zbyt częstego używania tych samych zwrotów i wyrażeń, uważaj na skróty i żargon.Kończąc prezentację, podsumuj najważniejsze ele-menty i ustalenia. Sprawdź czy zrealizowałeś posta-wione sobie na samym początku cele. Przeprowadzona prezentacja buduje Twój wizerunek jako fachowca, pokazuje Twoją pracę i zaangażowa-nie. Doceń więc swój trud i zaangażowanie, pokazu-jąc to, nad czym się napracowałeś.

Trener z 10 letnim doświadczeniem w pracy w bizne-sie i korporacjach, coach i absolwent The Art of Co-aching Ericsson Colle-ge/Wszechnica UJ. Od wielu lat odpowiedzialna za programy roz-wojo-we, szkolenia menadżerskie i trenerskie, assesor DC/AC, moderator.

PAULINA SIWECKA

23

Page 13: Kobieta-Lider-Mentor

STREFA ROZWOJU

Inteligencja emocjonalna

„Naprawdę mądry jest ten, kto pozna samego siebie.”

Wysoki poziom inteligencji emocjonalnej w dzisiej-szych czasach to niewątpliwie as w rękawie, który daje nam przewagę nie tylko w pracy, lecz także w życiu osobistym.Jak zapewne wiesz, większość decyzji i działań podej-mujemy na podstawie naszych uczuć czy emocji, jed-nak nie wszyscy potrafimy nimi świadomie kierować; częściej to one nami rządzą.Posiadając umiejętność świadomego rozpoznawania swoich emocji, wybieramy drogę lepszego, przyjem-niejszego i pełniejszego życia. I nie chodzi tutaj o to, by być po prostu miłym, ale żeby wyrażać swoje emo-cje odpowiednio do danej sytuacji.Dziś wysoki poziom IQ już nie wystarcza, koniecznie musi iść w parze razem z inteligencją emocjonalną. Ile razy zastanawiałeś się nad tym, dlaczego przecięt-ny znajomy ze szkoły osiąga dużo więcej, a przecież miał gorsze wyniki niż ty. Dzieje się tak, ponieważ prawdopodobnie jego samoświadomość, empatia, motywacja jest na wyższym poziomie. Inaczej mówiąc, twoje IQ może pomóc ci dostać się na studia, ale EQ pomoże ci opanować strach i emo-cje, które towarzyszą egzaminom.

Lew Nikołajewicz Tołstoj

Profesor psychologii Uniwersytetu Yale – Peter Salo-vey, pisze, że w życiu zawodowym często lepiej radzą sobie ci, którzy w szkole i na uczelni osiągali przecięt-ne oceny niż tzw. prymusi. „By awansować i zrobić karierę trzeba rozwijać w sobie coś, czego nie bada wskaźnik IQ, określający zdolności logicznego i abs-trakcyjnego myślenia”. Rozwijając inteligencję emocjonalną, stajemy się bar-dziej otwarci, a co za tym idzie, nawiązujemy bardziej ożywione i przyjazne kontakty. To daje nam przewagę chociażby w pracy, ponieważ potrafimy współdzia-łać, rzewagę chociażby w pracy, ponieważ potrafimy współdziałać, motywować, dzielić się pomysłami; mamy też przewagę we wpływaniu na innych (nie mylić z manipulacją). Przejawiamy większą pewność siebie, zręczniej się komunikujemy, lepiej znosimy frustrację i panujemy nad złością.Inteligencja emocjonalna może też pomóc opanować stres, który jest źródeł wielu chorób. Jeżeli nasza inteligencja emocjonalna ciągle będzie się doskonalić, doskonalić będą się również kontakty z bliskimi i z sam sobą. Podsumowując, EQ: - pomaga w pracy;

- ma wpływ na zdrowie fizyczne - pamiętaj, stres zwiększa ryzyko zawału i udaru mózgu;- ma wpływ na zdrowie psychiczne - przez niezdol-ność do tworzenia silnych relacji, narażeni jesteśmy na stany lękowe czy depresje.„Umiejętne kontrolowanie swoich emocji można określić jako receptę na zdrowie emocjonalne. Zbyt silne emocje mogą zachwiać naszym spokojem we-wnętrznym. Także przeżywanie tylko jednego rodza-ju emocji, np. nieustannego szczęścia, nie zawsze jest dla nas dobre. Cierpienie to także część naszego życia emocjonalnego i może je z pewnością wzbogacić. Na nasze życie składają się wzloty i upadki, ale trzeba je przeżywać w sposób wyważony. Nie wolno również pozwolić swoim gwałtownym emocjom na wypar-cie wszystkich przyjemnych doznań. Człowiek, któ-ry przeżywa wesołe i szczęśliwe chwile, jest w stanie przezwyciężyć okresy pełne gniewu i przygnębienia” (S. Konrad, C. Hendl).- ma wpływ na twoje relacje - rozumienie i kontro-lowanie swoich emocji pozwala nam lepiej komuni-kować, lepiej też rozumiemy, co czują inni; „Panując nad emocjami, panujesz nad swoim życiem” (S. Kon-rad, C. Hendl).

I nie myśl, że jest już za późno na rozwój inteligencji emocjonalnej.

MOŻNA JĄ ROZWIJAĆ W KAŻDYM WIEKU, WIĘC DO DZIEŁA!!!

Potrafię: tworzyć mocne wspierające się zespoły, osią-gać cele, wnikliwie analizować, obserwować, wspie-rać, słuchać i dawać przestrzeń odmiennym punktom widzenia. Potrafię dzielić się wiedzą i doświadcze-niem, przyznać się do błędu i śmiać się z siebie.

MARIA URBAŃCZYK

25

Page 14: Kobieta-Lider-Mentor

Wdzięczność

Droga do wnętrza

Pustynia. Piasek zasłaniający oczy. Żar pochłaniają-cy każdy fragment Twojego ciała. Masz w ręku broń, która pozwoli Ci na przetrwanie. Tą bronią jest kom-pas, który wyznacza Ci drogę powrotną do domu. Z ogromną uwagą śledzisz każdego jego drgania, aby trzymać się szlaku, aby nie zbłądzić, aby nie zatracić się w pustynnej otchłani.

Ściskasz kompas z całej siły, aby nie wypadł z dłoni. Twoje serce skrupulatnie odmierza każdy jego ruch. Pomyśl o pustyni jako o metaforze życia. Każde zia-renko piasku przelatujące przez Twoje dłonie to Two-je życie utkane z chwil, momentów o różnych odcie-niach. Kompas, który dzier-żysz w dłoni to Twoja świadomość, która…

Lubię myśleć o wdzięczności jako o kompasie, wska-zującym, co jest dla nas ważne, a z czego możemy zrezygnować. Kompas ten wyznacza nam właści-wą drogę, na której będą osoby nam bliskie i obce, przedmioty, do których mamy sentyment, zdarze-nia i chwile, z których możemy czerpać coś dobrego.

Kompas, który uwalnia niewidzialną nić porozumie-nia i docenienia bogactw, jakich doświadczamy. Bo-gactw pozornie błahych, najmniejszych, ale jak to z bogactwem bywa – najcenniejszych.

Wdzięczność to kompas serca wskazujący drogę do naszego wnętrza. Stanowi odzwiercie-dlenie świa-domości naszych potrzeb (wiem, jakie potrzeby kry-ją się za moim zachowaniem i słowem; wiem, kiedy otrzymuję to, czego potrzebuję) oraz wyborów, jakich dokonujemy. Z wyborami wiąże się nierozerwalnie odpowiedzialność za własne życie, czyny i słowa.

Jak wyrażać wdzięczność?

Jeśli pragniemy wyrazić uznanie zgodnie z duchem Porozumienia Bez Przemocy, powinniśmy wziąć pod uwagę 3 kwestie:

1) zachowanie, która sprawiło, że czujemy się dobrze2) potrzeby, które zostały zaspokojone 3) uczucia, jakich doznajemy w związku z zaspokoje-

niem potrzeb.Jeśli bliska nam osoba w trudnym dla nas momencie okazuje nam wsparcie (dzwoni, przesyła kartkę, spę-dza z nami czas itp.), to nasza potrzeba bliskości zo-staje zaspokojona. Dzięki temu odczuwamy radość.

Komunikaty wzbogacające życie

Komunikaty oceniające, typu: mądra, ładna, dobra, nie budują autentycznej rozmowy. Au-tentyczna roz-mowa, oparta na wdzięczności, .. nie możemy bu-dować poczucia własnej war-tości na zewnętrznych opiniach. Doprowadzamy wtedy do sytuacji, w której nasze samopo-czucie uzależnione jest od słów in-nych.

Kiedy koncentrujemy się na konkretnym zachowaniu (obserwacji), a nie na naszej opinii, mo-żemy zbudo-wać autentyczną nić porozumienia z drugim człowie-kiem. Doświadczanie wdzięczności oznacza pielęgnowanie wewnętrznej przestrzeni. W ciągłej po-goni z listą w ręku, odhaczając zadania do wykonania, sprawiamy, że nasz wewnętrzny kom-pas wypala się. Gubimy kierunek. Zapominamy o wewnętrznej przestrzeni. Ta przestrzeń to równowaga pomiędzy pracą a odpo-czynkiem, między aktywnością a wyciszeniem. Zbudowanie osobistej przestrzeni pozwoli nam na złapanie chwili oddechu. Na naoliwienie śrubek kom-pasu i wyostrzenie wzroku i słuchu. Pozwoli na spoj-rzenie z różnych perspektyw na to, co nas spotyka.

Zastanów się,

CZEGO CHCIAŁABYŚ MIEĆ W ŻYCIU WIĘCEJ, BY MÓC BARDZIEJ SIĘ NIM CIESZYĆ?

Jeśli interesujesz się Porozumieniem Bez Przemocy, zapraszam na stronę poświęco-

ną tej tematyce.

Projekt Empatia to przestrzeń do popu-laryzowania i praktykowania komunikacji

opartej na empatii.

www.projektempatia.pl

MAGDALENA KLUSZCZYK

STREFA ROZWOJU

27

Page 15: Kobieta-Lider-Mentor

Ucząc dzieci empatii

Kim Twoje dziecko zostanie w przyszłości? Lekarzem? Prawnikiem? Inżynierem? A może do-brym człowiekiem?

Każdy rodzic pragnie wspaniałego życia dla swojej pociechy. Dlatego od przedszkola zapisujemy je na lekcje angielskiego, na basen i taniec, organizujemy inne aktywności, które mają poprawić umiejętności dzieci. W tej pogoni za budowaniem przyszłej karie-ry dziecka zapomina się o najważniejszym - o nauce dobroci.

Pierwszym nauczycielem dla dziecka jest rodzic. To jego zachowania stanowią perspektywę patrze-nia na świat. Słowa, jakie wypowiadamy, gesty, jakie wykonujemy, działania, w które się angażujemy - to wszystko to cegiełki, z których budujemy młodego człowieka.

Nauka umiejętności społecznych w szkołach jest zjawiskiem marginalnym. W szkole jest miejsce na przekazywanie twardej wiedzy, a nie na naukę bycia z drugim człowiekiem, z inną żywą istotą.

Narastająca fala przemocy i brak porozumienia coraz szerzej wpisuje się w obraz polskich szkół i rodzin. Według różnych badań, jednym z wczesnych symp-tomów zaburzeń zachowania u dzieci jest znęcanie się nad zwierzętami, które poprzedza takie późniejsze zachowania, jak zastraszanie, okrucieństwo wobec ludzi, wandalizm, podpalanie (Frick, 1993).Wspólną cechą łączącą większość sprawców strzela-nin w amerykańskich szkołach było krzywdzenie lub zabijanie zwierząt, będące aktem poprzedzającym morderstwa dokonywane na ludziach. Okrucieństwo wobec zwierząt jest również jednym z trzech sympto-mów przewidujących rozwój psychopatii (tzw. triada McDonalda).

Małe dzieci mają niezwykłą umiejętność identyfiko-wania się ze zwierzętami. Ucząc pozytywnych zacho-wań wobec zwierząt, uczymy ich, jak zachowywać się w stosunku do innych ludzi.

Nauka empatii daje możliwość pełnego emocjonal-nego rozwoju. Człowiek uczy się, czym jest szacu-nek, uczy się wyrażać własne uczucia i oczekiwania,

otwiera się na potrzeby innych. Angażowanie się w skuteczną komunikację motywuje nas również do za-chowań prospołecznych.Ucząc dzieci empatii i współczucia dla zwierząt, sta-wiamy znaczący krok w kierunku zapobiegania prze-mocy. Ta lekcja przekłada się na jakość całego życia. Dziecko staje się bogatsze o świadomość tego, że bycie innym, słabszym, nie oznacza bycia kimś gorszym.

Według National PTA Congress, dzieci doświadcza-jące sprawiedliwości, życzliwości i miłosierdzia wo-bec zwierząt stawały się bardziej sprawiedliwe, życzli-we i rozważne w relacjach z rówieśnikami.

Odnoszenie się z troską i szacunkiem do istot bez-bronnych wpływa na to, jakimi stajemy się ludźmi, jakimi wartościami kierujemy się w życiu. Decyduje o tym KIM JESTEŚMY.

W jaki sposób możemy uczyć dzieci empatii?

• Bądź wzorcem!Wyobraź sobie, że siedzicie razem przy obiedzie i nagle pojawia się ogromny pająk. Jaka jest Twoja re-akcja?Jaką lekcję dajesz swojemu dziecku?

• Ucz odpowiedzialności - zwierzę jest częścią rodzi-ny. Zadbaj o jego bezpieczeństwo i wygodę (karmie-nie, spacery, opieka weterynaryjna).

• Wybierz się z dziećmi do schroniska. Możecie zo-stać wolontariuszami i wyprowadzać psy na spacer.

• Widzisz krzywdę ludzi i zwierząt - REAGUJ! Wyjaś-nij dziecku, dlaczego zareagowałeś.

• Zbudujcie karmnik dla ptaków i dokarmiajcie je zimą.

• Spacerując po lesie, zbierajcie śmieci, które mogą zagrozić życiu zwierząt.

• Czytajcie bajki i oglądajcie filmy, które podkreśla-ją, że zwierzęta mają uczucia („Bambi”, „Lessie wróć”, „Gdzie jest Nemo?”).

MAGDALENA KLUSZCZYK

Redaktor naczelna magazynu KLM

Coach, trener, filolog, niebawem psycholog.Założycielka Pracowni Zmian.

Organizatorka projektu Zmieniaj-Pomagaj, Projektu Poliglota oraz Projektu Empatia.

Prywatnie opiekunka dwójki adoptowanych północniaków.

Miłośniczka dogtrekkingu i bikejoringu.

STREFA ROZWOJU

29

Page 16: Kobieta-Lider-Mentor

Nowe życie Kitty…

- SZCZEROŚĆ

Wiejska droga, upał, Ona i On czekają.

Z obrazu bije samotność, pustka i napięcie. Tak za-czyna się film nakręcony na podstawie książki W. Somerset Maugham „Malowany welon”, z Edwardem Nortonem i Naomi Watts w rolach głównych. Film piękny, oddający ducha książki, którą gorąco pole-cam. Książka jest moim zdaniem mocniejsza, bar-dziej gorzka, ale przez to bardziej przejmująca i praw-dziwa.

Historia pięknej, wesołej i samolubnej Kitty Fane, rozgrywająca się w Chinach i Anglii w latach 20. XX wieku. Historia zwykła – ot, dziewczyna, uciekając przed zagrożeniem staropanieństwem i krytyką w domu rodzinnym, wychodzi za mąż za niekochane-go mężczyznę. Po ślubie jadą do Chin, gdzie Walter obejmuje posadę bakteriologa.

Są kompletnie różni. Ona wesoła, chcąca się bawić i podobać, on skupiony na pracy, poważny i nielubią-cy życia towarzyskiego. W niedługim czasie Kitty wikła się w romans i zo-staje zmuszona do wyjazdu w głąb Chin, do małej wioski ogarniętej epidemią cholery. Wszechobecne spustoszenie pobudza ją do refleksji nad przeszłym i obecnym życiem. Powoli i boleśnie odkrywa siebie i to, co tak naprawdę jest ważne. Dlaczego wybrałam szczerość jako cechę, którą uosabia Kitty - kobietę zdradzającą męża, pustą ko-kietkę? W całym swym życiowym zamieszaniu Kitty nie ukrywa przed sobą i Walterem jaka jest. Mówi wprost, że jest zwykłą dziewczyną, która chciała się bawić, korzystać z życia. I to, według mnie, zasługu-je na najwyższe uznanie - bohaterka nie przybiera konwencjonalnej maski i nie udaje lepszej niż jest. Z bolesną świadomością przyjmuje to, co w niej samej

„Nie znam nikogo, kto by mnie nie uważał za niepożądany ciężar. Nikt nie dba o to, czy żyję,

czy umarłam”.

Kitty jest prawdziwa, to człowiek z pełną gamą uczuć i zachowań, a nie jednowymiarowo dobry lub zły charakter. Gorzkie doświadczenia ją zmieniają, ale też nie czynią z niej świętej. Nawet w momencie, kiedy kłamstwo ułatwiłoby jej relacje z mężem, nie decyduje się na nie. Dostrzega, jak zawiniła wobec Waltera, ale też uczciwie przyznaje, że nie żałuje tego, co się stało i że dostrzega w nim wielkiego człowieka, ale nie mężczyznę dla siebie. W sumie jest zadowolo-na, że nie musi z nim być. Sama powoli zagląda pod swoje własne i otaczającego ją świata zasłony. Próbu-je pokierować swoim życiem i odnaleźć prawdziwą siebie, i nie chce zaprzepaścić tej szansy. A chociaż czasem wydaje się, że już odnajduje drogę, to jednak nie zawsze jest to ta właściwa.

Parawany odgradzające świat kobiet i mężczyzn. Skrywające wewnętrzne sprawy rodziny i domu.

Za iloma parawanami obecnie się ukrywamy?

Ile ról pełnimy dlatego, że tego oczekuje od nas nasze otoczenie?

Czy w ogóle mamy kontakt z tym, co się kryje pod tą powierzchowną zasłoną w nas samych?

ANNA WEINAR

Doradca zawodowy, księgowa, analityk systemowy.Miłośniczka kotów.

STREFA ROZWOJU

31

Page 17: Kobieta-Lider-Mentor

KIJ W MROWISKO

Porządek musi być...

„Jeżeli za bałagnione biurko jest oznaką zabałaga-nionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?”

Albert Einstein

Ostatnio mam wrażenie, że panuje moda na bycie „Perfekcyjną Panią Domu”, z naciskiem na perfekcyj-ną, bo nie wystarczy być dobrą. To latanie z natchnio-nym wyrazem twarzy ze ściereczką do kurzu wydaje się być doniosłym i niezbędnym wydarzeniem życia. Nabijam się? Oczywiście... Oglądając jeden z odcin-ków serialu, omal nie padłam ze śmiechu, kiedy ro-dzina 30-letniej mężatki, widząc, jak ta nauczyła się odkładać rzeczy na miejsce i posprzątała w szafkach, uznała to za dokonanie epokowe (!). A owa „dzidzia” odkryła, że jest (ups!) dorosła. Zga-dzam się, że ład zewnętrzny pomaga również osiąg-nąć porządek wewnętrzny, ale wciskanie kitu, że dzię-ki umyciu podłogi wzniesiemy się na nowy poziom duchowości i zyskamy sens życia to już przesada. Szczególnie szkodliwe wydaje się wyrabianie prze-konania, że od teraz to już tak zostanie na stałe i nic nam nie zburzy porządku, a w przeciwnym wypadku przyjdzie wróżka i znów będzie pięknie.Duże porządki są spektakularne i efekt widzimy od razu, tak jak przy każdej wielkiej zmianie w naszym życiu, ale co potem? Często wystarczy mały kryzys i znów wracamy do poprzedniego stanu, ale niestety z gorszym samopoczuciem, bo mamy świadomość, że miało się zmienić na zawsze.

Tyle wysiłku na nic. I czekamy na kolejne wielkie po-rządki, zamiast posprzątać jedną szufladę i tym się cieszyć. Ale nie, to musi być wszystko albo nic... I tak czekamy na kolejną wielką szansę, wracając do nawyków pielęgnowanych przez lata. Bo przecież kiedyś musi być wszystko perfekcyjnie - my, rodzina, nasze dzieci, dom, praca i świat. Nie jest - to nie ma sensu czegokolwiek robić, albo zaczniemy działać wtedy, kiedy warunki będą lepsze. Skutkiem perfekcjonizmu jest często prokrastyna-cja, czyli odwlekanie, bo to, co zamierzamy jest war-tościowe, jeżeli jest idealne. Stąd często spotykamy zagonione kobiety z obłędem w oczach, próbujące być perfekcyjnym pracownikiem, matką, kochanką, przyjaciółką i ogólnie SUPER KOBIETĄ. Mężczyźni też wcale nie mają lepiej - powinni być jednocześnie męscy i wrażliwi, odnoszący sukcesy zawodowe i zaj-mujący się domem. A świat rozczarowuje, bo nie wy-starczy raz posprzątać. Stanowczo odrzucam perfekcyjność, a całą duszą popieram, żeby robić wszystko tak dobrze, jak to możliwe. Nikt nas nie doceni za nigdy niedokończo-ny najwspanialszy projekt, a rodzina i znajomi wolą widzieć uśmiechniętą i zrelaksowaną gospodynię, za-miast niedospanej maniaczki doskonałości.Nie bądźmy perfekcyjni, ale zadowoleni z tego, czego dokonaliśmy. Tylko tyle i aż tyle…

ANNA WEINAR

OPOWIEŚCI DLA DUSZY

Drugie dno dzbana

Bardzo dawno temu (kiedy ludzie gromadzili się przy ogniskach i opowiadali sobie baśnie, a księżyc świecił srebrzyściej) w dalekich i niedostępnych górach Ty-betu stał niewielki, kamienny klasztor. Mieściły się w nim tylko dwie skromne cele: jadalnia i mały warsztat garncarski.

Od wielu dziesiątek lat klasztor zamieszkiwało tylko dwóch mnichów: stary i młody. Nauczyciel i uczeń. Starzec obdarzał młodzieńca swą mądrością i do-świadczeniem. Młodzieniec wprowadzał świeży po-wiew nowej myśli. I tak młody mnich dojrzewał, stawał się wreszcie mentorem i przyjmował pod swój dach nowego ucznia. Razem dbali o groby dawnych mieszkańców klasztoru i hołdowali wieloletniej tra-dycji.

Do cichego miejsca medytacji przybywała z różnych stron i okolic ludność – po radę i po plony przyklasz-tornego ogrodu. Mnisi uprawiali tu zioła i zdrową żywność, które stawiały na nogi niejednego zdjętego ciężką chorobą. Był to także sposób na utrzymanie wiekowego budynku.

Tego jednak lata kapryśna aura, siekąc ulewą i gra-dem, zniszczyła ogród i dwaj mnisi zamieszkują-cy klasztor pozostali bez środków do życia. Młody mnich namówił więc swojego Mistrza do urucho-mienia uśpionego warsztatu garncarskiego. A krył ów warsztat tajemnicę produkcji przepięknych gli-nianych dzbanów, zdobionych unikalnymi barwni-kami, otrzymywanymi z roślin porastających górskie zbocza. Dzbany były drogocenne i piękne.

Mnisi z ochotą zabrali się do pracy i po kilku tygo-dniach mogli już cieszyć oczy barwnymi wzorami krągłych naczyń, ustawionych na półkach warsztatu. Zakosztowali wina z jednego i, upajając się dźwię-kiem wylewanego zeń napoju, delektowali się sma-kiem, jaki dzban mu nadał.

Podzielili się też obowiązkami – młody mnich, rwąc się do świata, z którego niedawno przybył (i jak mó-wił, znał go doskonale), miał wyruszyć z dzbanami w doliny, by tam, na targowiskach, handlować naczy-niami. Zaś starzec miał pozostać w górach i sprzeda-wać dzbany tym, którzy przybywali do klasztoru. Po siedmiu dniach każdy z nich zobowiązany był do roz-liczenia się z utargu.

33

Page 18: Kobieta-Lider-Mentor

- „Dzbany są tak piękne, że ludzie byliby głupi, gdyby nie chcieli ich kupić” – pomyślał Uczeń, gdy kładł się wieczorem na skromnym posłaniu. I do późna ukła-dał w myślach zdania, które najlepiej zachęcałyby ku-pujących.- „Księżyc, który odbija się w dzbanach, świeci też lu-dziom w dolinach” – pomyślał Nauczyciel, zdmuchu-jąc wieczorną świecę. I zasnął.Wieczorem, następnego dnia, młody mnich wrócił zmęczony i rozdrażniony – wiele wysiłku włożył w zachwalanie swoich dzbanów, ale sprzedł tylko jeden.- „A Ty, Mistrzu, jak spędziłeś dzień?” – zapytał star-ca.- „Sprzedałem przybyłym piękno, orzeźwienie i uży-teczność” – odpowiedział zapytany.- „Temu nie powiodło się w ogóle” – pomyślał nie-co pocieszony młodzieniec i udał się do swej celi, by opracować strategię sprzedaży na jutro. „Ludzie są jednak głupi” – powiedział do siebie, gdy zasypiał.Stary mnich, jak co dzień oddał się medytacji, potem zgasił świecę i uśmiechnął się do swoich myśli: „Lu-dzie są tacy sami, jak wczoraj”.Minęły trzy dni – młody mnich odwiedził w tym cza-sie nowe wioski, sypiał w karczmach, jadał w drodze. I znów sprzedał tylko jeden dzban.- „A Ty Mistrzu, jak spędziłeś te dni?” – spytał starca po powrocie.- „Sprzedałem przybyłym prostotę, opowieść o ludz-kich dłoniach, barwy Tybetu, smak wody i tradycję” – odpowiedział zapytany.- „Jest już stary, chyba nie będę miał z niego żadnego pożytku w naszym wspólnym interesie” – pomyślał młodzieniec. Zasnął wyczerpany i nazajutrz znów wyruszł na targ, czując na swych barkach brzemię odpowiedzialności za byt klasztoru.Siódmego dnia, zgodnie z umową, zasiedli mnisi przy wspólnym stole, by liczyć zyski. Młody wyłożył na drewniany blat pieniądze z trzech sprzedanych dzba-nów, niczego nie oczekując od starego przyjaciela. Tymczasem ten, ze spokojem i radością wysypał z sa-kwy stos złotych, brzęczących monet. Tego już uczeń nie wytrzymał.- „Jak to!? – krzyczał. – Miałeś schowane pieniądze, a kazałeś mi ciężko zarabiać na nasze utrzymanie, śmiejąc się ze mnie w duchu!”. Był rozżalony i rozcza-rowany. Czuł się oszukany postępowaniem Mistrza.- „To pieniądze, które otrzymałem za nasze dzbany” – odpowiedział stary mnich zgodnie z prawdą. Mło-dzieniec poczuł, jak tym razem łzy bezsilności napły-wają mu do oczu.- „Ale przecież ja przebyłem tyle dróg, straciłem tyle zapału i energii, a Ty nie ruszyłeś się nawet z miejsca i sprzedałeś tyle naczyń!” – nie potrafił ukryć zdu-

mienia.- „Sprzedawałem drugie dno dzbana” – uśmiechnął się starzec i odszedł.Młody mnich długo nie mógł zasnąć. Słowa Nauczy-ciela nie dawały mu spokoju. Co kryje w sobie drugie dno dzbanów sprzedawanych przez starego? Wreszcie nie wytrzymał i o świcie wbiegł do warsztatu. Zrzucał z półek pozostałe jeszcze naczynia i grubym drągiem rozbijał je po kolei, by odkryć tajemnicę schowaną w dnie dzbanów. Był tak wściekły i opętany, że nie zauważył, gdy do warsztatu wszedł stary mnich z dwojgiem bogato ubranych wędrowców. Rozmawiali chyba całą noc, bo na ich twarzach widać było szary cień zmęczenia. Młody mnich zamarł z przerażenia, a oni kontynuowali rozmowę. - „Pragniemy uwolnić się od tradycji, wyzwolić się od tego, co zastane. Poszukujemy nowej formy, czegoś, co byłoby twórcze i my bylibyśmy wówczas twórczy” – mówił, zwierzając się, jeden z nich. – „Mamy wiele środków, ale jesteśmy wypaleni” – dodał.Wtedy starzec ogarnął wzrokiem posadzkę jadalni, rozłożył na niej płachtę, zgarnął w nią wielobarwne skorupy i sprzedał je za niebotycznie wysoką sumę. A wędrowcy odeszli zadowoleni.

EWA KRÓL - TWÓRCA BAJEK

Na krakowskiej teatrologii nauczyłam się tego, co okazało się najważniejsze: speł-niania marzeń. W tym czasie redagowałam teatrałki do lokalnego od-działu Gazety Wyborczej i koncertowałam śpiewając autorskie piosenki. Praca w Radiu Bielsko umożliwiła mi świadome korzystanie z głosu i słowa a słowo za-mieniło się później w bajki i opowieści. Jedna z nich została wyróżniona pierwszym miejscem w konkur-sie na bajkę terapeutyczną.

OPOWIEŚCI DLA DUSZY

Ludkowie z Mimo

Dawno, dawno temu żyli na ziemi mali ludkowie. Większość z nich zamieszkiwała niewielką wioskę Mimo i nazywali siebie Mimoludkami. Byli bardzo szczęśliwi i krzątali się wokół swoich spraw, śmiejąc się od ucha do ucha i pozdrawiając serdecznie nawza-jem. Tym, co Mimoludkowie lubili najbardziej, było obdarzanie się ciepłymi, mięciutkimi kłębuszkami wełny. Każdy nosił na ramieniu wypełniony nimi wo-reczek.

Rozumowali bowiem w ten sposób: ofiarowanie ko-muś ciepłego, mięciutkiego kłębuszka jest rzeczą szczególnie piękną. Oznacza dla obdarowanego: Je-steś kimś szczególnym! To taki sposób wyznania: Lubię Cię! Otrzymanie takiego kłębuszka sprawia oczywiście wielką radość. Kiedy ktoś ofiaruje Ci kłę-buszek, a Ty go bierzesz w dłonie i czujesz na policzku jego ciepło i puchatość, kiedy go miękko i delikatnie umieszczasz w swoim worku pośród innych kłębusz-ków, od razu ogarnia Cię cudowne uczucie. Czujesz otaczające Cię uznanie i szacunek, więc gdy ktoś wrę-cza Ci kłębuszek, Ty też chciałbyś zrewanżować się czymś podobnie pięknym.

Ludkowie z Mimo chętnie obdarowywali się ciepły-mi, mięciutkimi kłębuszkami i chętnie przyjmowali ciepłe, mięciutkie kłębuszki, a ich wspólne życie było bardzo szczęśliwe i radosne.

Przed wioską, w zimnej i ciemnej jaskini, miesz-kał wówczas duży zielony Kobold. Właściwie to nie chciał on mieszkać sam i czasami czuł się bardzo, bar-dzo samotny.

Ale nie umiał się z nikim zaprzyjaźnić i z nikim nie potrafił żyć w zgodzie. I z jakiegoś powodu nie chciał się wymieniać ciepłymi i mięciutkimi kłębuszkami. Uważał to za kompletną niedorzeczność.

Pewnego wieczoru Kobold poszedł do wioski i spot-kał życzliwego Mimoludka. Czyż to nie jest piękny

mimodzień? – zapytał ludzik z uśmiechem. – Proszę, weź ten mały, ciepły, mięciutki kłębuszek. Jest wyjąt-kowy. Zachowałem go specjalnie dla Ciebie, bo widu-ję Cię tak rzadko. Kobold rozejrzał się, czy nikt inny go nie usłyszy i wtedy szepnął Mimoludkowi do ucha: Posłuchaj! Czy nie rozumiesz tego, że jeżeli będziesz te swoje kłębuszki tak po prostu rozdawał, to pewne-go dnia wyczerpie Ci się zapas?!

A kiedy spostrzegł zdumione spojrzenie i strach na twarzy maleńkiego człowieczka, zajrzał do jego wor-ka z kłębuszkami i dorzucił: Widzę, że teraz pozosta-ło Ci już chyba nie więcej, niż dwieście siedemnaście kłębuszków. Bądź lepiej ostrożny z rozdawaniem! Po czym poczłapał na swoich dużych, zielonych no-gach z powrotem, zostawiając skonsternowanego i nieszczęśliwego Mimoludka.

Nie upłynęło wiele czasu, kiedy przechodził tamtę-dy inny Mimoludek i przyjaźnie pozdrowił owego nieszczęśnika. Był to jego dobry przyjaciel, z którym wymienił już wiele ciepłych, mięciutkich kłębuszków. Przybysz ku swemu zaskoczeniu spostrzegł, że po wręczeniu przyjacielowi ciepłego, mięciutkiego kłę-buszka otrzymał odeń tylko zakłopotane spojrzenie. Obdarowany poradził mu jedynie, by pilnował uby-wających mu z worka kłębuszków, po czym szybko się oddalił.

Jeszcze tego samego wieczora niektórzy Mimolud-kowie zaczęli mówić do innych: Przykro mi, ale nie mam dla ciebie ciepłego, mięciutkiego kłębuszka. Muszę uważać, żeby mi się zapas nie wyczerpał.

Następnego dnia nowina rozeszła się po całej wiosce. Teraz już wszyscy zaczęli ukrywać swoje kłębuszki. Wprawdzie rozdawano jeszcze trochę, ale już bardzo, bardzo ostrożnie. Patrz, komu dajesz! – mówiono.

Mimoludkowie zaczęli spoglądać na siebie nieufnie, a na noc chowali swoje worki z kłębuszkami głęboko. Wybuchały spory o to, kto ma najwięcej kłębuszków,

35

Page 19: Kobieta-Lider-Mentor

a niektórzy zaczęli nawet wymieniać kłębuszki na różne przedmioty, zamiast je po prostu rozdawać.

Wójt Mimo postanowił w końcu, że ilość kłębuszków ma być ograniczona, i tym samym ogłosił oficjalnie kłębuszki środkiem wymiany. Już wkrótce zaczęły się swary o to, ile kłębuszków powinna kosztować ko-lacja lub nocleg. Były nawet przypadki ograbiania z kłębuszków. Szczególnie ciemnymi wieczorami nie można już było czuć się bezpiecznie poza domem – a przecież nie tak dawno Mimoludkowie co wieczór wychodzili na spacer i nawzajem się pozdrawiali, aby ofiarowywać sobie wzajemnie ciepłe, mięciutkie kłę-buszki.

Najgorszym ze wszystkiego było to, że coś złego za-częło się dziać ze zdrowiem Mimoludków. Wielu skarżyło się na bóle ramion i pleców, a z czasem co-raz więcej i więcej Mimoludków cierpiało na chorobę znana jako skrzywienie kręgosłupa. Chodzili przy-garbieni, w skrajnych przypadkach nawet do samej ziemi, a ich worki z kłębuszkami ciągnęły się za nimi.

Wielu z nich zaczęło myśleć, że przyczyną choroby jest duży ciężar tych worków i że lepiej byłoby zamy-kać je bezpiecznie w domu. Wkrótce nie sposób już było spotkać żadnego Mimoludka z workiem kłę-buszków.

Kobold początkowo był bardzo zadowolony z rezul-tatów swojej intrygi. Chciał się przekonać, czy Mi-moludkowie będą tak samo postępowali i staną się podobnie nieczuli i samolubni, jak on. Rozpierała go satysfakcja z takiego obrotu sprawy. Kiedy teraz szedł do wioski, nie witano go już uśmiechem tak jak kie-dyś, ani też nie ofiarowywano mu ciepłych i mięciut-kich kłębuszków. Zamiast tego ludzie spoglądali na niego nieufnie, podobnie jak na siebie nawzajem. To mu całkowicie odpowiadało. Dla niego znaczyło to: Patrz rzeczywistości w oczy! Taki jest świat! – jak zwykł mawiać.

Z upływem czasu jednak doszło do jeszcze gorszych rzeczy. Zmarło kilku Mimoludków. Może to z po-wodu zwyrodnienia kręgosłupa, a może dlatego, że nikt nigdy nie podarował im ciepłego, mięciutkiego kłębuszka, tego nikt nie wie. Jedno jest jednak pew-ne. Odtąd zniknęło wszelkie szczęście z tej wioski i wszystkich ogarnął śmiertelny smutek.

Kiedy Kobold dowiedział się o tym, rzekł do siebie: Nie życzyłem im śmierci. Chciałem tylko, by zoba-czyli, jaki jest świat naprawdę. Zaczął się zastanawiać,

co mógłby teraz zrobić, i obmyślił pewien plan.

Głęboko w swojej jaskini odkrył kiedyś porzuconą kopalnię zimnego, ostrego kamienia. Spędził wiele lat na wydobywaniu tego kolczastego minerału, bowiem lubił odczuwać jego chłód i szorstkość. Postanowił podzielić się tymi kamieniami z Mimoludkami.

I tak napełnił setki worków zimnymi, ostrymi kawał-kami skały i zabrał je ze sobą do wioski. Gdy ludko-wie zobaczyli worki z ostrymi, zimnymi kamieniami, ucieszyli się i przyjęli je z wdzięcznością.

Oto teraz znowu mieli coś, czym mogli się nawzajem obdarowywać. Jednak obdarowywanie zimnymi, kłu-jącymi kamykami nie sprawiało tyle radości, co cie-płymi, mięciutkimi kłębuszkami.

Otrzymanie w podarunku zimnego, szorstkiego ka-mienia wiązało się z osobliwym uczuciem. Nigdy nie można było być zupełnie pewnym co do intencji darczyńcy, bo przecież w końcu chodziło o zimne i szorstkie kamienie. Wprawdzie miło było w ogóle coś dostać od kogoś drugiego, ale tak naprawdę budziło to mieszane uczucia i często powodowało zranienie palców.

To właśnie przytrafiło się pewnemu młodemu chłop-cu z Mimo, więc spytał dziadka, dlaczego wszyscy ob-darowują się takimi kłującymi kamieniami, które już tylu z nich pokaleczyły palce. Dziadek opowiedział wnukowi, jak było kiedyś.

Tej nocy chłopcu zjawiła się we śnie wróżka i powie-działa do niego: Zacznij znowu ofiarowywać ciepłe, mięciutkie kłębuszki, ażeby pośród Mimoludków na nowo mogły zagościć ciepło i radość. Zaufaj mi i nie słuchaj tych, którzy podsycają w Tobie lęk!

I tak to niektórzy ludkowie zaczęli się znowu obda-rzać nawzajem ciepłymi, mięciutkimi kłębuszkami i za każdym razem, kiedy wręczano ten drobiazg, za-równo darczyńca, jak i obdarowany czuli się bardzo, bardzo szczęśliwi.

Jednakże ofiarowywanie sobie ciepłych, mięciutkich kłębuszków nie stało się znowu zwyczajem tak po-wszechnym jak kiedyś, bowiem ludzie nie ufali już sobie wzajemnie.

Tylko nieliczni wiedzieli, że zasoby kłębuszków są niewyczerpalne i w żadnym razie nikt nie zubożeje z powodu obdarowywania nimi innych. Zauważyli

także coś jeszcze: ofiarodawcy i obdarowani mniej cierpią i mogą znowu chodzić wyprostowani!

Jednak wśród mieszkańców Mimo panowała głębo-ka nieufność. Słyszało się to wypowiedziach wielu z nich:

Ciepłe, mięciutkie kłębuszki? Coś się chyba za tym kryje?!

Nie wiem czy ktoś również doceni moje kłębuszki.

Ofiarowałem jednemu ciepły, mięciutki kłębuszek, a w zamian dostałem zimny, szorstki kamień. Już nigdy więcej nie będę tak głupi, żeby się na to nabrać.

Nigdy nic nie wiadomo: teraz ciepły, miękki kłębu-szek, a w następnej chwili zimny, szorstki kamień.

Dam ci ciepły, mięciutki kłębuszek tylko wtedy, gdy i ja dostanę od ciebie taki sam.

Chciałbym dać mojemu dziecku ciepły, mięciutki kłębuszek, ale nie zasłużyło sobie na niego.

Ciekawy jestem, czy dziadek ma jeszcze w banku ja-kieś kłębuszki?

Na pewno każdy Mimoludek chętnie powróciłby do tamtych pięknych dni, kiedy to zarówno dawanie, jak i przyjmowanie ciepłych mięciutkich kłębuszków było czymś naturalnym. Wielu marzyło o tym, jak to byłoby pięknie, gdyby...

Jednakże ciągle coś powstrzymywało ludzi. Być może myśl o tym, jaki „świat jest naprawdę” albo „co inni pomyśleliby, gdybym zaczął...”

INGA ZAWADZKA

37

Page 20: Kobieta-Lider-Mentor

NA ZDROWIE!

Maki sushi i nigiri z łososiem

Oryginalny przepis na ryż do sushi i przygotowanie sushi znajdziecie w książce Kimiko Barber i Hiroki

Takemura „Sushi - taste and technique”.

SKŁADNIKI DLA 4 OSÓB:

Ryż:- 1,5 szklanki ryżu do sushi lub risotto (320g)- 2 szklanki zimnej wody (ok. 500ml)- 4 łyżki octu ryżowego- 2 łyżeczki cukru- 0,5 łyżeczki soli SKŁADNIKI DO NADZIENIA:- 6-8 płatów nori (1 opakowanie zawiera zazwyczaj 10 sztuk)- 1 zielony, umyty ogórek- 0,5 awokado- 0,5 mango- 300 g surowego łososia- 40 sztuk mrożonych krewetek- wasabi w tubce lub proszku- imbir w zalewie (1,5 słoiczka)- sos sojowy (Tamari, bezglutenowy)

WYKONANIE:

- Ryż dokładnie wypłucz na metalowym, drobnym sitku do momentu pozbycia się mlecznej wody. Od-cedź i pozostaw na sitku na 30 minut.- W tym czasie obierz krewetki (najpierw ruchem rotacyjnym oderwij głowy, potem ściągnij ogonki, a następnie obierz je z pancerzyków). Jeśli obieramy krewetki zamrożone, najlepiej przełożyć je do miski z chłodną wodą i pozostawić na 5 minut. Będą się łatwiej obierać. Obrane krewetki szybko opłucz pod zimną, bieżącą wodą, odcedź i przełóż do miseczki.- Łososia pokrój w słupki (spójrz na zdjęcia) o gru-bości 1,5 cm i długości ok. 20 cm (20 cm to dłuższy bok standardowych płatów nori). Łososia do nigiri należy pokroić na bardzo cieńkie, 3-milimetrowej grubości plasterki o wymiarach 7×5 cm.- Zielonego ogórka przekrój wzdłuż na pół, wydrąż pestki i skrój jedną połowę na pięć 20-centymetro-wych pasków. Obierz i pokrój w podobne słupki awokado i mango.- Matę z bambusa do sushi owijamy w folię spożyw-czą. Jeśli nie mamy specjalnej maty, można użyć do tego celu ozdobną podkładkę pod talerz, wykonaną z bambusu lub słomek.

- Ryż przekładamy do garnka, zalewamy wodą, przy-krywamy i zagotowujemy na średnim ogniu. Mak-symalnie zmniejszamy ogień i gotujemy dalsze 3-5 minut. Po tym czasie wyłączamy ogień, ale pozosta-wiamy garnek na palniku przez 8-10 minut. Następ-nie zestawiamy całkowicie ze źródła ciepła i odczeku-jemy kolejne10 minut.

- W tym czasie, w szklance, przygotowujemy roztwór z octu ryżowego, cukru i soli. Ściągamy pokrywkę z garnka i wlewamy miksturę, delikatnie mieszając drewnianą łyżką. Ryż studzimy, najlepiej wachlując kawałkiem kartoniku nad garnkiem, mieszając co ja-kiś czas. Garnek z ryżem przykryty pokrywką można wstawić do zlewu z zimną wodą i poczekać aż ostyg-nie. Nie należy wtedy zdejmować pokrywki, żeby ryż nie wysechł.

- Kiedy ryż ostudzi się do temperatury pokojowej, możemy zacząć zawijać sushi. Kładziemy 1 listek nori na macie (patrz zdjęcia), moczymy dłonie w zimnej wodzie, bierzemy ilość ryżu mieszczącą się w dłoni i nakładamy na listek nori, zostawiając u góry wol-ny, ok 3-4-centymetrowy pasek. Ryż rozprowadzamy mniej więcej równomiernie po płatku nori, delikatnie dociskając. Następnie nakładamy na palec odrobinę pasty wasabi i rozprowadzamy ją wzdłuż dolnej kra-wędzi ryżu. Kładziemy ogórek, łososia, awokado (lub inne wybrane przez siebie składniki) i zawijamy rolkę używając do tego maty. Dociskamy dokładnie matę, by maki (nori maki- zrolowane sushi) było zbite i po pokrojeniu nie rozlatywało się. Zrolowane sushi od-kładamy na bok (na ok. 2 minuty), aby glony deli-katnie nasiąkły wilgocią z ryżu (będą wtedy lepiej się kroić). Kroimy bardzo ostrym nożem na 2-2,5-centy-metrowe plastry i układamy na deseczkach, paterze lub talerzach.

Aby zrobić nigiri (nigiri zushi - ryż z rybą, warzywa-mi lub omletem), wystarczy ulepić w dłoni małą kilkę ryżu, delikatnie formując wybrany kształt, posmaro-wać wierzch ryżu odrobiną wasabi i położyć na niej plasterek łososia. Można owinąć całość paseczkiem nori dla ozdoby (patrz zdjęcia).

Podajemy z marynowanym imbirem, odrobiną wasa-bi i sosem sojowym.

PRZEPISY DLA PAŃSTWA PRZYGOTOWAŁA JAGODA GRUCHACZ.

ZAPRASZAMY NA STRONĘ:

HTTP://ECOOKLAND.COM/

39

Page 21: Kobieta-Lider-Mentor

ROZWIJAK- informator o warsztatach rozwojowych

Page 22: Kobieta-Lider-Mentor
Page 23: Kobieta-Lider-Mentor

ROZWIJAK

AKTYWNE KOBIETY STARTUJĄ Z KARIERĄ

Projekt wspierający kobiety na drodze do życia peł-nego satysfakcji

Dołącz do nas i zbuduj karierę marzeń!!!

„Jesteś jedyną osobą na świecie, która może wyko-rzystać Twój potencjał”-

Te słowa słynnego mówcy motywacyjnego Ziglar Zig przyświecają kolejnemu przedsięwzięciu, któ-rego realizacji podjęło się Stowarzyszenie Aktyw-nych Kobiet. Wierzymy, że każda z nas ma w sobie nieograniczone pokłady siły, energii i motywacji do mierzenia się z rzeczywistością i budowania lepsze-go życia.

Jeśli chcesz wziąć odpowiedzialność za własne życie i budować satysfakcjonujące karierę to ten projekt jest dla Ciebie. Aktywne Kobiety startują z karierą powstał, by wesprzeć każdą z Was w drodze do wy-marzonego celu zawodowego.

Ten projekt jest dla Ciebie jeśli:

-pragniesz znaleźć pracę, która da Ci spełnienie-chcesz zaplanować swoją karierę-chcesz znaleźć lub zmienić pracę-szukasz wsparcia w rozwoju zawodowym-chcesz wrócić do pracy (np. po okresie macierzyń-skim)-utraciłaś pracę i nie wiesz, co dalej-stoisz przed ważnymi decyzjami zawodowymi

Do dnia 26 lutego możesz skorzystać z promocyjnej ceny!!!Szczegóły na:

http://startujemyzkariera.wordpress.com/

SosnowiecStowarzyszenie Aktywne Kobiety

Page 24: Kobieta-Lider-Mentor