jbc.bj.uj.edu.pl budowli Nowej Huty, wielkich pieców Częstochowy i Śląska, obok Żerania,...
Transcript of jbc.bj.uj.edu.pl budowli Nowej Huty, wielkich pieców Częstochowy i Śląska, obok Żerania,...
ROK DWUDZIESTY TRZECI 1954
V M ffi K a "K . Jf'- V ML imJ t iŁ /M / m / . ■- - w' ■ E ■ ET
W I E R C H Y
WIERCHYROCZNIK POŚ WI ĘC ON Y GÓROM
O R G A N
POLSKI EGO TOWARZYSTWA TURYSTYCZNO - KRAJOZNAWCZEGO W Y D A W A N Y P R Z E Z K O M I S J Ę . T U R Y S T Y K I G Ó R S K I E J
Z A R Z Ą D U G Ł Ó W N E G O P T T K
ROK DWUDZIESTY TRZECI1 9 5 4
KRAKÓW 1954 R E A L I Z A C J A : W Y D A W N I C T W O „ S P O R T I T U R Y S T Y K A "
W A R S Z A W A
K O M I T E T R E D A K C Y J N Y
W A L E R Y G O E T E L ( p r z e w o d n i c z ą c y ) , W Ł A D Y S Ł / W K R Y G O W S K I , R O H D A N
M A Ł A C H O W S K I , J A N R E Y C H M A N , J A N A L F R E D S Z C Z E P a N S K I
R E D A K T O R
W Ł A D Y S Ł A W K R Y G O W S K I
L. zam. 465 z 5. 8. 54. D ruk ukończono 13. 12. 1954. Papier druk. sat. I II k l., 70X 100, 80 grN akład 3.160 egz. A rk . d ruku 20,375
K R A K O W S K I E Z A K Ł A D Y G R A F I C Z N E N r 4, U L . J . S A R E G O 7 - M - 5 - 7 0 9 5 0
W dziesięciolecie turystyki Polski Ludoweji.
D w udziesty trzeci rocznik „W ierchów " ukazuje się w dziesiątą rocznicę w yzw olenia Polski Ludowej.
„Było to dziesięciolecie najw iększych przeobrażeń społecznych — mówił Bolesław Bierut na II Zjeździe Partii — jak ie naród polski przeżyw ał w ciągu swej tysiącletn iej historii. Był to okres coraz bardziej pogłębiającej się polskiej rew olucji ludow ej".
W procesie przeobrażeń rew olucyjnych, kształtu jących naszą epokę od pam iętnych dni lipcow ych 1944 roku po uchw ały II Z jazdu Partii w skazujące jasn y program i k ierunek dalszego w zrostu sił naszej o jczyzny — nie mogło braknąć i nie brakło w ielkich przeobrażeń w n a szej kulturze, stanow iącej isto tną część i n ieodłączny w arunek naszego budow nictw a.
O bok budow li N ow ej H uty, w ielkich pieców Częstochow y i Śląska, obok Żerania, K ędzierzyna i W ierzbicy oraz ty lu innych osiągnięć przem ysłowych, p rzeobrażających naszą ojczyznę w kraj w ielkiego p rzem ysłu — polska rew olucja ludow a dokonała zasadniczych przem ian w naszej kulturze, nasycając ją now ą socjalistyczną treścią, „która um ożliw ia w ychow anie now ego człow ieka ■—■ człow ieka socjalizm u".
O przełom ow ych dniach naszych m ożna pow iedzieć to, co kiedyś pisał M arks do Engelsa, że „20 lat znaczy ty le co jeden dzień w ielkich przem ian historycznych, chociaż później m ogą nadejść tak ie dni, k tóre zaw rą w sobie i 20 lat". Epoka nasza, k tórej fundam entem jes t W ielka Październikow a Rew olucja Socjalistyczna — trw a, ale dla każdego jest już dziś bezspornie jasne, że dni nasze zaw arły w sobie la t dziesiątki. Przeobrażenia, k tóre objęły w szystkie dziedziny naszego życia gospodarczego i kulturalnego — objęły rów nież w ażny odcinek ku ltu ry — tu rystykę i krajoznaw stw o, po jęte szeroko jako świadom e poznawanie kraju.
Ileż bowiem w artości ośw iatow ych i kulturalno-w ychow aw czych w pływ ających na kształtow anie się św iatopoglądu tu rysty w k ierunku naukow ego pojm ow ania zjaw isk p rzyrody m ieści w sobie tu rystyka
6 W DZIESIĘCIOLECIE TURYSTYKI POLSK I LU D O W EJ
i krajoznaw stw o, ile m ożliwości nastręcza poznaw anie w łasnej o jczyzny, w ielkości i w artości jej cyw ilizacyjnego dorobku, gospodarczych i społecznych zdobyczy oraz osiągnięć socjalistycznego budow nictw a!
Będąc instrum entem kształtu jącym um ysł i rozw ijającym siły fizyczne w szczególny — ja k żadna inna form a w ychow aw cza — sposób, tu ry styka i k rajoznaw stw o w Polsce Ludowej sta ły się odcinkiem w alki0 now ą ku ltu rę i socjalistyczny św iatopogląd.
U progu dziesięciu lat — bezpośrednio po w yzw oleniu — m usiała1 urystyka polska zaczynać w szystko od nowa. Zniszczone schroniska,
Pod szczytem M ogiellcyFot. S. U rbańsRi
zdew astow ane urządzenia turystyczne, załam ana pod ciosam i w yniszczającej w ojny organizacja tow arzystw społecznych — a nade w szystko zdziesiątkow ane kadry dośw iadczonych i oddanych p racy tu ry styczno-krajoznaw czej ludzi — oto co zastała Polska Ludowa w tej dziedzinie.
D ziałające przed w ojną w ielkie tu rystyczne organizacje społeczne, Polskie Tow arzystw o T atrzańskie i Polskie Tow arzystw o Krajoznawcze, o rganizacje o w ieloletnim dorobku ku lturalnym i m aterialnym ruszyły do pracy, s tara jąc się w pierw szym rzędzie zabliźnić rany zadane przez w ojnę i hitlerow skiego okupanta.
Rów nocześnie w łonie obu tow arzystw , na tle coraz ostrzej śc ierających się poglądów m łodych i s tarych — coraz skuteczniej torow ał
W D ZIESIĘCIOLECIE TURYSTYKI POLSKI LU D O W EJ 7
sobie drogę nu rt zdążający do zw ycięskiej realizacji hasła upow szechn ien ia tu r /s ty k i i krajoznaw stw a.
A le now e życie w ym agało now ych iorm i gruntow nie przebudow anej oiganizacji. N ic nie uronić z pozytyw nych osiągnięć i zdobyczy obu tow arzystw i nadać now y kształt, odpow iadający now em u duchowi, ludow ej tu rystyce — oto było założenie podstaw ow e zjednoczenia obu tow arzystw w Polskie Tow arzystw o Turystyczno K rajoznaw cze w 1950 roku.
Punktem w yjścia d la now ej organizacji było upow szechnienie tu ry styk i i krajoznaw stw a. To hasło, dziś tak oczyw iste — m usiało w yw alczyć sobie uznanie i zrozum ienie jego istotnego sensu. A isto tny jego sens to praw o w szystkich do upraw iania tu rystyk i, to stw orzenie w szystkim ludziom p racy i m łodzieży tak ich w arunków , aby m ogli korzystać z radości odpoczynku i przyjem ności by tow ania w otoczeniu przyrody, z dobrodziejstw a w ędrów ek po k ra ju ojczystym ku wzbogaceniu swego życia, ku rozryw ce, k tó ra uczy i w iedzy, k tó ra raduje.
Rosły nam serca, gdy tysiące now ych ludz:' zjaw iły się na szlakach górskich, nad brzegam i rzek, nad morzem, na row erze, ka jaku i z p lecakiem na pieszej w ędrów ce. Z tysięcznej rzeszy w yłaniali się w naszych oczach coraz bardziej dośw iadczeni turyści, k tórzy już w m niejszych zespołach śm iało podejm ow ali coraz trudniejsze w ypraw y górskie, w ym agające zw iększonych kw alifikacji.
W ciągu dziesięciu lat byliśm y św iadkam i rosnącej fak zainteresow ania tu ry sty k ą i k rajoznaw stw em w e w szystkich ich gałęziach. Góry i tu ry sty k a górska pociągnęły w szystkich od razu, gdyż w yzw alały i za spokajały m oże najbardziej tak naturze ludzkiej bliski pęd poznaw czy rzeczy tru an y ch i śm iałych, w yzw alały zdobywczość i zdrow ą siłę, rozw ijały odw agę i m ęstwo, te zaiste „nieodzow ne cechy człow ieka naszej epoki".
Rosły nam serca, gdy na szlakach Sudetów tysiące wczasowiczów z różnych stron naszego k ra ju poznaw ały piękno gór Ziem Zachodnich, b rata jąc się z tam tejszym ludem utrw alającym polskość ziem i odbudow ującym ich dobrobyt.
W idom ym spraw dzianem upow szechnienia się tu rystyk i górskiej był żyw iołow y w zrost Górskiej O dznaki Turystycznej, k tó ra ze znikom ych ilości pierw szych lat po w ojnie osiągnęła w 1953 r. pow ażną liczbę ponad 23.000 zdobytych odznak. Dziś ogółem zdobyło ją w Polsce około 60.000 ludzi a jej dotychczasow y rozm ach je s t zapow iedzią jeszcze p iękniejszych w yników w przyszłości. Również inne odznaki — przede w szystkim GON i N O N z roku na rok chlubią się coraz lepszymi osią
8 W DZIESIĘCIOLECIE TURYSTYKI POLSK I LU D O W EJ
gnięciam i dow odzącym i upow szechnienia się narc iarstw a w górach i na nizinach.
W ielkim dośw iadczeniem i sukcesem były m asow e raidy tu rystyk i kw alifikow anej, górskie, nizinne, w odne i kolarskie, k tó rych głównym celem było zachęcenie szerokich rzesz ludzi p racy i m łodzieży do tu ry styki i k rajoznaw stw a.
Około 45.000 uczestników ty ch im prez w la tach 1952— 19o3 stało się krzew icielam i tu ry styk i górskiej w lecie i w zimie, w ędrów ek ka jako w ych lub kolarskich. A z tych im ponujących liczb w yrasta ją z roku na rok coraz to w yższe w ym agania staw iające ra idy w ysokokw alifikow ane, z k tó rych z kolei w y łan ia ją się k ad ry now ych działaczy i pracow ników .
W ten sposób poprzez rosnące kad ry przodow ników odznak, poprzez w yrab ia jące się w trudzie w ędrów ek liczne zastępy dośw iadczonych turystów — dzieło upow szechnienia tu ry styk i i k rajoznaw stw a kształtow ało się w ciągu dziesięciolecia coraz w yraźniej.
Dorobkiem tego okresu są także w zorow ane na radzieckich m etodach A lpm iady, w k tó rych alpiniści nasi w ykazyw ali nie tylko swe w ysokie kw alifikacje techniczne lecz rów nież w spaniałego ducha ze- społowości. Już n ie garstka alpinistów jednego środow iska, lecz dziesiątk i m łodzieży robotniczej z różnych części naszego kraju , wśród nich m łodzież zetem pow ska, bierze udział w naszych w ejściach w lecie i w zimie, a sztandary za tkn ięte na szczytach T atr i Beskidów nie są ty lko zew nętrzną m anifestacją lecz sym bolem now ego ducha przen ikającego przebudow aną do g runtu tu ry stykę górską i alpinizm w p ierw szym ludow ym dziesięcioleciu.
R ów nolegle z coraz szerszym zasięgiem liczbow ym ludzi upraw iających tu ry stykę i krajoznaw stw o, Państw o Ludowe w ram ach planów gospodarczych łożyło corocznie pow ażne kw oty na odbudow ę i nudowę now ych schronisk. Polityka inw estycy jna objęła rem onty i adap tacje schronisk od Sudetów przez Beskidy do Tatr. Szczególnie osta tn ie la ta przyniosły liczne budow y schronisk i dom ów turystycznych , k tó re o tw orzą dla szerokich m as mniej odw iedzane części naszych gór. Ilość udzielonych noclegów w schroniskach PTTK w ykazuje w dziesięcioleciu olbrzym i wzrost. Porów nując ty lko dane z 1949 r. i 1953 r. w idzimy, że liczba udzielonych noclegów w tym ostatnim w zrosła trzykro tn ie w stosunku do pierw szego i osiąga 850.000 w 1953 roku.
N iem ałym osiągnięciem jes t kon tynuac ja p rac nad poszerzeniem i ulepszeniem sieci szlaków turystycznych , k tó ra od Sudetów po Bieszczady obejm uje p ięć tysięcy kilom etrów znakow anych ścieżek.
Do upow szechnienia tu ry styk i i k rajoznaw stw a oraz pogłębienia rzetelnej w iedzy o naszym k ra ju przyczyniły się w ydaw nictw a „Sportu
W DZIESIĘCIOLECIE TURYSTYKI POLSK I LU D O W EJ 9
i T urystyki" obejm ujące sw ym zasięgiem różne części Polski; dużym osiągnięciem było ukazanie się m iesięcznika „Turysta" inform ującego ogół tu rystów o najw ażniejszych spraw ach i w ydarzeniach turystyczno- krajoznaw czych i w iążącego szerokie m asy krajoznaw cze w jedną rodzinę.
U zupełnienie lite ra tu ry i p rasy turystycznej stanow iła akc ja szkolenia prow adzona w różnych dziedzinach i na różnych szczeblach. Od kursów przew odnickich, taternickich, ratow niczych, narciarskich, zna-
Górski raid w Sudetach — rald młodzieżyF o t . Z . F lach
karsk ich i innych, organizow anych przy w spółpracy najlepszych fachow ców poszczególnych dyscyplin po system atyczną p racę odczytow ą i poradnictw o w O środkach PTTK oraz czytelnictw o w C entralnej Biblio tece Górskiej — rozw ijała się praca, k tórej celem było stałe podnoszenie kw alifikacji fachow ych, bez k tó rych nie m ożna w yobrazić sobie racjonalnego upow szechnienia tu ry styk i i krajoznaw stw a.
Łącżyła się z tym nierozerw alnie tro ska o coraz w yższy poziom kultu ry turystycznej i w pajan ie zasad ochrony przyrody oraz ochrony zabytków , tak bliskich każdem u turyście
10 W DZIESIĘCIOLECIE TURYSTYKI POLSKI LU D OW EJ
Rosnące liczby m asow ego ruchu w górach w lecie i w zimie stw orzyły potrzebę szczególnej opieki nad ratow nictw em górskim. 1 oteż służbę ratow niczą rozszerzono na obszar całych gór, tw orząc obok Tatrzańskiego O chotniczego Pogotow ia R atunkow ego analogiczne Pogotow ia w Beskidach i Sudetach.
N ow ą dziedziną p racy stało się badan ie i udostępnianie jask iń ta trzańskich, będących dużą a trakcją dla m asow ego ruchu.
Czy to w szystko co zam ykają daty początkow e i końcow e Dziesięciolecia? N a pew no nie. A le choćbyśm y w ym ienili tu inne jeszcze osiągnięcia najw ażniejszą p raw dą Dziesięciolecia jest, że:
„Polska Rzeczpospolita Ludowa, u trw ala jąc i pom nażając zdobycze ludu pracującego, um acnia i rozszerza p raw a i w olności obyw ateli" jak głosi K onstytucja PRL w art. 57 -— i że:
„O rganizacja wczasów, rozwój tu rystyk i, uzdrow isk, urządzeń sportow ych, dom ów kultury , klubów, św ietlic, parków i innych urządzeń w ypoczynkow ych stw arzają m ożliwości zdrow ego i ku lturalnego w ypoczynku dla coraz szerszych rzesz ludu pracującego m iast i wsi".
Je s t to praw da będąca bilansem i uw ieńczeniem dokonanych już p rzemian. N ajw ażniejszym osiągnięciem stanow iącym isto tę przeobrażeń na odcinku tu ry styk i i k rajoznaw stw a jes t ostateczne przełam anie i rozpraw ienie się ze złym i tradycjam i i ze szczątkam i elitaryzm u, z oporami i zasto jem m yślow ym i zastarzałym i naw ykam i, kryjącym i się nieraz pod pow ierzchnią rosnących kształtów now ego życia.
II.
W alka o now ą tu ry stykę i k rajoznaw stw o trw a w dalszym ciągu i byłoby om yłką stanąć w m iejscu na niew zruszonej pozycji. W tej w alce n iejeden błąd popełniono, n iejedno niedociągnięcie należy sobie uświadom ić. Czy zasięg upow szechnienia tu ry styk i w istocie był tak szeroki ja k nim być pow inien, czy w kręgu tu rystycznych zain teresow ań znaleźli się w szyscy ludzie p racy i cała młodzież i czy um ieliśm y zrzeszyć najszersze m asy pracow nicze i m łodzieżowe w kołach PTTK? Czy 100.000 członków PTTK w 1954 r. to rzeczyw iście kres naszych ambicji?
Odpow iedź na te py tan ia n ie będzie w pełni zadow alająca. N ie ty lko ilość zrzeszonych w PTTK tu rystów i k rajoznaw ców nie zadowala. W ilości tej b rak m łodzieży, k tó ra pow inna przede w szystkim upraw iać tu rystykę i krajoznaw stw o. W ciąż m ało widzi się na szlakach górskich w lecie i w zim ie młodzieży, k tó ra pod fachow ym kierownic tw em po w inna nabierać dośw iadczenia do sam odzielnych w przyszłości w ypraw .
W D ZIESIĘCIO LECIE TURYSTYKI POLSKI LU D OW EJ 1 1
Turystyka uczy kochać człowieka gór...F o t . J . Dańda
1 2 Vv i £.jl£S i ĘCICl e CIe t u r y s t y k i p o l s k i l u d o w e j
W ciąż m ało jeszcze na w ycieczkach robotników i chłopów, choć osiągnięcia w tej dziedzinie w porów naniu z okresem tu ry styk i bm żu- azyjnej są duże.
Pow ażnym i isto tnym niedociągnięciem w ydaje się n iedostateczne nasycanie treśc ią krajoznaw czą w iększości w ycieczek organizow anycu przez zak łady pracy, co zm niejsza w artość ideow o-w ychow aw czą tych w ycieczek. W ybitnym osiągnięciom ilościow ym nie zawsze tow arzyszyła planow a podbudow a krajoznaw cza. Również wycieczki górskie w czasow iczów pod w zględem organizacji i w ykorzystan ia krajoznaw czych w artości często m ogły budzić zastrzeżenia. W w ielu w ypadkach szw ankow ało w yszkolenie kadr instruk torsk ich i przew odnickich, k tó rych stałe dokształcanie fachow e pow inno stać się w ażnym zadaniem w przyszłości.
Słuszną ze w szech m iar zasadę rozw ijania tu ry styk i m asow ej upraszczano sobie często spychając na szary koniec tu ry sty k ę indyw idua lną m niejszych grup, uw ażając ją niesłusznie za coś gorszego a naw et w stecznego. A przecież upow szechnienie turystyk i górskiej nie oznacza, że m a się ją upraw iać w m asow ych zespołach; by łoby to naw et w teren ie górskim nieraz niem ożliwe, n ieracjonalne i niebezpieczne. M ożna ją upraw iać rów nież w m ałych zespołach jak tego w ym agają w arunki i trudności terenu i najw ażniejsze jest, aby upraw iano ją pow szechnie. W tym też tkw i je j isto tny sens. N iedocenianie tego odbijało się często ujem nie na tu rystyce indyw idualnej.
W polityce inw estycyjnej buduw y schronisk górskich nie zwrócono dostatecznej uw agi na te ren y beskidzkie, zwłaszcza w części w schodniej, k tó re schronisk po trzebu ją i k tóre w ydatn ie odciążyłyby p rzeludnione Tatry. W ażne budow y schronisk ja k na Turbaczu, Przehybie, Lubaniu realizu je się dopiero obecnie. Ja k pilne są potrzeby ty ch obszarów św iadczą piękne in ic ja tyw y budow y społecznym w ysiłkiem schronów na Przehybie, Łabowskiej H ali i Jaw orzyn ie K rynickiej.
Rozbudow anie gęstej sieci stacji noclegow ych na obszarze od Sudetów po Beskid N iski stw orzyłoby dla m asow ego ruchu turystycznego dodatkow e punk ty oparcia. Tym czasem tę w ażną dziedzinę, nie w ym agającą dużych nakładów , zaniedbano zupełnie.
Z pow szechną k ry ty k ą oddolną spo tkały się również n iek tó re schroniska górskie, w k tó rych nie um ieliśm y stw orzyć tu rystycznej atm osfery. Tej atm osfery nie należy rozum ieć ty lko jako w yjścia naprzeciw potrzebom tu rysty , lecz także jak o czynnik w ychow aw czy o często n iedocenianych w artościach. W tej dziedzinie bezkry tycznie dopuściliśm y do w kradania się w góry hotelarstw a, schlebiającego m ałom ieszczań- skiem u w ygodnictw u i nie przeciw działaliśm y polityce zbyt w ysokich
W DZIESIĘCIOLECIE t u r y s t y k i p o l s k i l u d o w e j 1 3
cen w schroniskach oraz przerostow i papierkow ej biurokracji, zniechęcającej tu rystów i sam ą obsługę schronisk. W iele je s t w tej dziedzinie b raków i niedociągnięć, nad k tó rych usunięciem w szyscy m usim y intensyw nie pracow ać.
Jakko lw iek w zauresie w ydaw nictw turystyczno-krajoznaw czych zaszła pow ażna zm iana na lepsze, to jednak i tu należałoby oczekiw ać
...uczy miłości ojczystego krajuF o t . Z . Z w o liń ska
pogłębiem a w artości ideow ych krajoznaw stw a i zapoznania czyteln ików polskich z w ielom a znakom itym i pozycjam i w ydaw niczym i lite ra tu ry radzieckiej. Turyści w ysokogórscy odczuwali dotkliw ie długotrw ały zastój w w ydaw aniu „Taternika", Byłoby rów nież ze w szech m iar pożądane w ydanie elem entarnych podręczników tu ry styk i kw alifikow anej, jak rów nież schem atycznych szkiców i m apek inform ujących o przebiegu szlaków lub perspektyw icznych diagram ów .
Pow ażną bolączką jes t b rak sprzętu turystycznego i jego w ysoki koszt. U ruchom ienie p rodukcji tan ich i dobrych plecaków , butów tu ry stycznych i narciarskich, m aszynek do gotow ania, nam iotów — w arunkuje racjonalny rozwój tu ry styk i i krajoznaw stw a.
1 4 W uzacS IĘ C IO L E C IE TURYSTYKI POLSKI LU D OW EJ
Te b rak i i b łędy — a m ożna by ich przytoczyć jeszcze nie m ało — nie w ym agają uspraw iedliw ienia. Są one zupełnie zrozum iałe na tle śm iałej p roblem atyki po tężnych przeobrażeń i osiągnięć.
W w alce o w zrost stopy życiow ej człow ieka w Polsce w alka o w yższy poziom tu ry styk i i lepszą jej organizację jest jednym z w ielu środków ku temu.
Cóż w ięc robić należy, aby lata, k tó re nadchodzą po pierw szym dziesięcioleciu, przyniosły jeszcze pełniejszą realizację idei upow szechnienia tu rystyk i, przyniosły jeszcze w yższy poziom w artości, k tóre w zbogacają tu ry stykę i pogłębiają m iłość o jczystej ziemi?
Jak ą m a być tu ry styka górska, aby najlep iej spełniła swą społeczną funkcję?
III.
T urystyka w Polsce Ludowej stała się potężnym ruchem m asow ym w ciągającym szerokie rzesze w góry, nad morze, nad brzegi rzek, do lasów. Co w ięcej — stała się dla n ich żyw iołow ą p o t r z e b ą ku ltu ralną, k tó rą należy planow o zaspokajać.
S taw iając sobie s ta l^ z a cel pow szechność tu rystyk i m usim y do niego dostosow ać w szelkie środki, przy czym pow inny one być dostosow ane do różnych szczebli doskonalenia się, od k ró tk ich niedzielnych w ycieczek, jeszcze na pograniczu spacerów , odbyw anych w dużych zespołach, od w ycieczek, w k tó rych w ysuw a się na p ierw szy plan elem ent rozryw ki i w ypoczynku -— poprzez coraz dłuższe, w ym agające w iększego w ysiłku w ędrów ki, podejm ow ane w niezbyt dużych grupach, lecz wciąż jeszcze kierow ane aż po trudne, sam odzielne w ypraw y, do k tó rych potrzebne je s t duże dośw iadczenie, organizow ane w niew ielkich zespołach.
N ikt zespołów tych nie nazw ie elitarnym i, gdyż będą to po prostu najbardziej dośw iadczeni i p rzodujący turyści, k tó rych już w ychow ały trudy górskich w ędrów ek w tym celu, aby m ogli innych m niej dośw iadczonych uczyć i w prow adzać w góry.
W ydaje się słuszne i logiczne, że szczeblom w ym ienionym wyżej odpow iadają następu jące środki:
1) A kcja w ypoczynku św iątecznego -— dla pierw szego, początkującego szczebla. Je j zadaniem będzie zainteresow ać w ycieczkow aniem za pośrednictw em rozryw ki i n iedługich spacerów , m ających za cel stopniow o w ciągać w upraw ianie dłuższych w ycieczek. Zbliżony charak te r do tego m ają w ycieczki organizow ane przez dom y wczasowe.
2) Rozległy system tu rystycznych w czasów w ędrow nych i planow a akcja raidów górskich o m asow ym charak terze — dla drugiego,
W DZIESIĘCIO LECIE TURYSTYKI POLSKI LU D OW EJ 1 5
.zapoznaje z pięknem zabytków wzniesionych przez człowiekaFot. T. Chrzanowski
16 W D ZIESIĘCIOLECIE TURYSTYKI POLSKI LU D O W EJ
średniego szczebla, przeznaczona dla tych, k tó rych tu ry sty k a górska w ciągnęła już w swe ortutę., lecz k tó rzy nie są jeszcze na ty le doświadczeni, aby mogli ją sam odzielnie upraw iać.
3) A kcja trudnych raidów dla dośw iadczonych tu rystów — jeszcze wciąż k ierow anych — jako wstęp do s a m o d z i e l n e g o podejm ow ania trudn iejszych w ycieczek, k tó re pow inno stanow ić ostateczny cel.
Tylko tą drogą uzyskam y pełną pow szechność i ściśle z tym zw iązany poziom upow szechniającej się tu rystyki.
C zuw ając nad praw idłow yrr przebiegiem nurtu tu ry styk i górskiej opartej o poznanie i m iłość ojczystego k ra ju i gór — stw orzym y w spaniałe w arunki do rozkw itu jeszcze jednego szczebla — tate rn ic tw a i a lpinizmu.
W szystk ie te postacie tu ry styk i m usim y napełnić elem entem k ra joznawczym . O siągnięcie znajom ości naszego k ra ju i w szelkich o b ja w ów życia Polski Ludowej w inno stać się rów nie doniosłym celem upraw iania tu rystyk i, ja k samo odbyw anie w ycieczek i osiąganie przez to w rażeń oraz w ypoczynku. Te elem enty krajoznaw stw a i w iedzy o k ra ju pow inny w nikać w szeregi naszych członków i sym patyków przez rozliczne ku rsy kształcące przew odników i kierow ników imprez tu ry stycznych na w szelkich szczeblach, przeznaczonych tak dla obsługi tu ry styki upraw ianej w PTTK ja k przez m asow e organizacje. W szystk ie p ra ce tu ry styk i górskiej pow inny być rów nież w jeszcze silniejszym stopniu nasycone zasadam i ochrony przyrody i zabytków . M usim y przy tym nie ty lko rozum ieć je, lecz przyjm ow ać te zasady za swoje. Chodzi nie ty lko o to, aby uznaw ać ochrunę p rzyrody góisk iej za rac ję by tu tu rystyki, szczególnie w górach tak zagrożonych ja k T atry, Pieniny, czy n iek tó re partie Beskidów, Sudetów lub Gór Św iętokrzyskich, ale należy o ochronę p iękna tej p rzyrody czynnie walczyć. Tak samo trzeba czynnie w spom agać ochronę bezcennych a tak szybko ginących zabytków ku ltu ry i sztuki wszelkiego rodzaju na terenach górskich.
Całem u tem u praw idłow em u rozw ojow i tu rystyk i górskiej m us' to w arzyszyć p lanow a rozbudow a bazy gospodarczej, a w ięc schronisk, schronów , stacji turystycznych , szlaków, środków transportow ych i sprzętu, gatunkow o dobrego i finansowo dostępnego dla szerokich mas.
I to nie stw orzyłoby jeszcze w ystarczających, dogodnych w arunków , jeśliby tych m as nie u ję ła potężna, napraw dę m asy zrzeszająca organizacja ruchu turystycznego, zapew niająca m u tanią, dostępną i rac jo nalnie zorganizow aną tu rystykę.
Przed Zw iązkam i Zawodowym i, Związkiem M łodzieży Polskiej, Zw iązkiem Sam opom ocy C hłopskiej zrzeszającym i w ielom ilionow e m asy
W D ZIESIĘCIO LECIE TURYSTYKI K jLSK i l L D O W e j 1 7
otw ierają się w nowym dziesięcioleciu rozległe peispek tyw y. O ne bowiem będą dostarczać adeptów tu ry styk i i krajoznaw stw a w ram ach swojej organizacji.
Zadaniem Polskiego Tow arzystw a Turystyczno Krajoznawczego Dę- dzie w iązać jeszcze ściślej tw órczą in ic ja tyw ę i inspirację w szelkich poczynań w tej dziedzinie z rzeszam i ludzi pracy, młodzieży, robotników
Na wędrownych wczasach górskichFot. E. M oskała
i chłopów w organizacjach m asow ych. Zadaniem jego będzie w lew ać treść tu rystyczną i krajoznaw czą w form y w szystkich imprez w ycieczkow ych i udzielać im fachow ej pomocy.
W akcji w ypoczynku św iątecznego oraz w ycieczek w czasow ych PTTK będzie m ieć rów nież doniosłą ro lę do w ykonania, chociaż samo organizow anie ich nie spocznie w jego rękach. Szkolenie przodow ników i instruktorów w ram ach przem yślanego program u i stałe czuw anie nad wysokim poziom em tych im prez będzie decydow ać o w łaściwym założeniu podw alin pod przyszły rozwój racjonalnej i społecznie w artościow ej tu rystyki.
W organizacji w ędrow nych wczasów tu rystycznych oraz raidów w szelkiego rodzaju przypadnie PTTK w ażna rola, nie ty lko insp iratora lecz także organizatora.
W ie r c h y t . X X I I I 2
1 8 W DZIESIĘCIOLECIE TURYSTYKI POLSKI LU D O W EJ
Przyw iązujem y duże nadzieje do rozw oju insty tucji w czasów w ędrow nych, k tó re m ogą i pow inny stać się popularną a kształcącą formą pow szechnego w ycieczkow ania.
Przytoczone wyżej form y realizacji naczelnego celu naszej p racy — upow szechnienia tu rystyk i i k rajoznaw stw a oraz jego pogłębienia — nie są na pew no ostateczne i nie pow inny stanow ić niezachw ianego schem atu.
Życie rw ie naprzód i różnym i formami będzie dążyć do zaspokojenia rosnących potrzeb ludzi pracy.
M y w iem y już teraz jedno na pewno, że p raca nad w spaniałym i kształcącym dziełem poznania w łasnego kraju , św iata jego gór i życia jego ludzi, m usi być przepełniona — jak każda p raca — gorącym en tu zjazmem i w olą zw ycięstw a.
1 dlateyo rozpoczynam y now e dziesięciolecie m ając żywo w pam ięci w ezw anie Bolesława Biei uta na II Zjeździe Partii:
„Czyńm y wszystko, aby podnosić św iadom ość i aktyw ność m ilionów robotników i chłopów, rozpalajm y w nich entuzjazm tw órczej pracy, oddania, ofiarności na rzecz budow y socjalizm u, którego celem jest podnoszenie dobrobytu i ku ltu ry całego narodu".
Na górskich krańcach Ziem ZachodnichFot. E. Kitzman
Polacy w górach Kaukazu do końca XIX w .
i.
O bok rodzim ych K arpat, obok Alp, znanych w ielu Polakom, u da ją cym sit; na Zachód, do W łoch, obok bałkańskich Rodopów, przez k tóre przepraw iali się polscy w ysłannicy do Turcji, szczyty kaukaskie były dla w ielu Polaków pierwszym i góram i, jak ie widzieli. W XIX w ieku los rzucił w ielu Polaków na Kaukaz. Chociaż w iem z nich było zesłańcami, a nie tu rystam i czy wędrow cam i, jak ci, k tórzy w spółcześnie poznaw ali A lpy czy K arpaty, to jednak i oni ulegli czarowi pierw otnej natury, chłonęli górskie widoki, zachw ycali się w ąw ozam i i p rzepaścistym i stokam i, a w rażenia swe spisyw ali w form ie wspom nień, czy naw et u tw orów lite ra tu ry p ięknej. W praw dzie góry K aukazu nie odegrały w naszej litera tu rze tej roli, jaką spełniły w litera tu rze rosyjskiej, to jednak i u nas w yw arły silne piętno na kształtow anie się pojęć i w yobrażeń o górach. Tym sposobem w dziejach stosunku człow ieka do gór, obok Alp i K arpat znajom ość gór K aukazu odegrała w Polsce doniosłą rolę.
Praca n iniejsza jest owocem 25-letniego grom adzenia m ateriałów , n iek tórych bardziej, innych mniej lub w ogóle nieznanych, a w każdym bądź razie nie zebranych dotąd w form ie całości jako przyczynek do historii polskiej tu rystyk i górskiej 1).
II. '
Pierw szym i Polakam i, k tórzy zobaczyli Kaukaz, byli niew ątpliw ie podróżnicy do Persji: kupcy, w ysłannicy, dyplomaci. Poprzez Kaukaz, wąskim przesm ykiem m iędzy góram i a M orzem Kaspijskim, tam gdzie Idżą „w rota Azji" Derbent, lub też m orskim szlakiem z A strachania, prow adziła droga z Polski do Persji, k tó rędy w XVI—XVIII wieku, w okresie najżyw szych stosunków m iędzy obu krajam i często przejeż-
*) W iele informacji zawdzięczam dyr. J. Zborowskiemu z Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem, dr Wacławowi Olszewiczowi i innym osobom, którym na tym miejscu składam serdeczne podziękowanie; niestety nie mogę już ich złożyć nieodżałowanemu Julianowi Tuwimowi, który też dostarczył mi inforrnacyj bibliograficznych
20 JA N REYCHMAN
dżali posłańcy czy m isjo n arze2). W ysłany na początku XVII w. rzekomo po kobierce, a faktycznie zapew ne w ta jnej m isji politycznej O rm ianin Sefer Muratowie*, udał się m orską drogą do T rapezuntu, a stąd przez kraj zakaukaski, przez Erzerum -Kars-Gum ry (obecny keninakan)- Eryw ań-N achiczew ań do T eb ry zu 3).
N iew iele zostało po tych pierw szych podróżach polskich na Kaukaz, nie w iem y jak ie w rażenie na przejezdnych w yw arły góry Kaukazu. Na początku XVIII w ieku na należącym w ów czas do Persji Zakaukaziu czynna była w śród Orm ian m isja jezuicka; po tych m isjonarzach zosta ły pew ne prace językow e i historyczne. Jeden z m isjonarzy, nazw iskiem W ieczorkow ski, sporządził katechizm po azerbajdżańsku, a inn^ pater, h isto ryk dziejów perskich T. K rasiński uw zględnił w swyuh p ra cach epizody, odnoszące się do Kaukazu, p ierw szy zaznajam iając Europę z po lityką Persji i innych krajów na K au k az ie4). A le o sam ych górach nie znajdziem y w tych dziełach praw ie nic. N iem al w sto lat później, gdy po przyłączeniu k rajów kaukaskich do Rosji pow stały znów m isje jezuickie, jeden z zakonników opisał podróż z M ożdoku przez ów czesny W ładykaukaz (dziś Dzaudżikau) doliną T ereku i przez Krzyżową Przełęcz w głównym grzbiecie K aukazu (2388) do doliny A ragw y i T y flisu5). Droga ta stanow iąca do dziś dnia główne połączenie m iędzy północną a południow ą stroną Kaukazu, p rzecinająca w poprzek przez sam środek główne jego pasmo, prow adzona głęboko w ciętym i dolinam i tuż pod szczytem KazbeKu (5.04'/J i będąca pod nazw ą „wojennoi-gruzińska d ro ga" główną osią następnych podróży polskich po K aukazie w XIX wieku, oszołomiła połockiego jezuitę. Jego pogląd na góry kształtow ał się je szcze pod w pływ em w yobrażeń średniow iecznych, dla k tórych góry były siedliskiem szatana, źródłem strachu, m iejscem ponurej g ro z y 6). Gdy w połow ie XIX w ieku w szyscy podróżnicy, naw et nieszczęśni ze
2) S. Brzeziński, Misjonarze i dyplomaci polscy w Persji w XVII i XVIII w., Potulice 1935, S. Kościałkowski, L‘Iran et la Pologne a travers les siecles, Teheran 1943, J. Reychman, Kaukaz, wyd. Polska i Polacy w cywilizacji świata, t. I, zesz. IV, Warszawa 1939, s. 265—267, B. Baranowski, Znajomość Wschodu w dawnej Polsce do XVIII w., Łódź 195C, s. 212—214. Dzieło M. A. Poliewtowa, Jewro- polskije puteszestwienniki XIII—XVIII w. po Kawkazu. Tbilisi 1935, nie było mi niestety dostępne.
3) T. Mańkowski, Wyprawa po kobierce do Persji w roku 1601, Rocznik Orien- talistyczny XVII, Kraków 1953 s. 28—39.
4) J. Reychman, Znajomość i nauczanie języków orientalnych w Polsce XVIII w., Wrocław 1950, s. 28—39.
5) List księdza J. S. opisującego podróż z Możdoku przez góry Kaukazu ku miastu Tyflis, Miesięcznik Połocki 1818.
6) M. Pawlikowski, Człowiek w obliczu gór. Kraków 1934.
POLACY W G Ó RA CH KAU K AZU D O K O Ń C A X IX W . 21
słańcy, pędzeni tu przez cara t nie mogli pow strzym ać się od zachw ytu w m iejscu, gdzie za W ładykaukazem oczom przejezdnego po raz p ierw szy ukazuje się w całej swej krasie łańcuch Kaukazu, to nasz jezu ita ma tylko na te w idoki w yrazy w strętu : „W szystkie przyjem ne widoKi tu się skończyły, sam e okropne przepaści odkry ły się mym oczom". M iejsca, k tó re w okresie rom antyzm u ty lu poetów rosyjskich, gruzińskićh i polskich natchnęły swą pięknością dla stw orzenia w spaniałych, n ieśm iertelnych utw orów , w edług księdza Suryna „sm utny dla przejeżdża-
Zamek królowej Tamary w górach kaukaskich. Rycina z polskiego czasopisma „Przyjaciel Ludu" z I po
łowy XIX wieku
jących przedstaw ują widok, sam e tylko puste góry, po w iększej części granitow e lub jaspisow e widzieć się dają . O statn ia ta uw aga ujaw nia inne oblicze połockiego jezuity; niby je s t on pobożnym m isjonarzem , ogląda ru iny kościołów, ule już przebija przez niego XVI7I-wieczny przyrodoznaw ca. Ja k Staszic bada on skały, a gdy koło Kobi znajduje jakiś osobliw y porow aty kam ień nie om ieszka schować go i zaznacza w swej korespondencji, że „w ybrane lepsze kaw ałki z innym i kam ieniami przyślę do połockiego gabinetu".
Ów X V III-w ieczny scjentyzm , tak jeszcze w stydliw ie p rzebija jący w pobożnej i bogobojnej korespondencji połockiego patra, już uprzednio w idoczny jes t w opisach pierw szego podróżnika polskiego, k tóry w celach tak naukow ych, jak i — jakbyśm y dziś pow iedzieli — tu ry stycznych — zjaw ił się u stóp Kaukazu jeszcze przed kaukaską podróżą
jA N R EY C H tJA N
księdza Suryna, ale w yniki tej podróży ogłosił później. Podróżnikiem tym był Ja n Potocki (1760— 1815), pow ieściopisarz („Rękopis znaleziony w Saragossie"), uczony dy letan t i eklektyk, am ator orien talista i podróżnik. W okół jego kaukaskiej podróży urosły legendy, uczyniono
z niego pierw szego Polaka na K aukazie i tw órcę now oczesnej w iedzy europejskiej o K au k az ie7). W gruncie rzeczy, ja k . to już w ykazałH. U łaszy n 8), Ja n Potocki nie był w cale na w łaściw ym Kaukazie, a le ty lko u jego stóp. M arszruta znana jest częściowo z jego „V oyage dans les steps d 'A strakhane et du C aucase" w ydanego przez K laprotha w Paryżu w 1829 r. Potocki przybył od północnego w schodu drogą od stepów astrachańskich, skąd 8 listopada 1829 zobaczył po raz p ierw szy „szczyty K aukazu niegościnnego" (s. 135). Dnia 18 listopada był w M ożdoku, 27 listopada odsłonił mu się cały łań cuch gór Kaukazu, błyszczących od śniegu i słońca „od
góry M kinw are, nazw anej przez Rosjan Kazbek, aż do Elbrusa" (s. 169). Rzecz ciekaw a, że na K azbek stosu je oryginalną m iejscow ą nazw ę gruzińską 9).
Dla Potockiego sam e góry nie były obce; studiow ał w Szwajcarii i obserw ując kształt gór kaukaskich um iał porów nać je do Alp notując, że góry kaukaskie w yróżniają się głębokim i w cięciam i w grzbiecie, podczas gdy „Alpy nie są nigdzie tak w cięte i tak nie w yglądają z jak ie jko lw iek strony, by je oglądać" (s. 171). N arysow ał szkic w i
7) W. Gomulicki, Jan Potocki jako podróżnik, Wędrowiec 1900.e) H. Ułaszyn, O Janie Potockim i literaturze Kaukazu, Warszawa 1912.!l) Właściwie Mkinvari, to jest „lodowy"; nazwa osetyńska brzmi Urs Choch tc
jest „biała góra".
Jan Potocki
POLACY W G Ó RA CH KAU K AZU DO K O Ń C A X IX W . 2 3
doku gór kaukaskich, n ieste ty nie zachow any; w ielka to szkoda, by łby to bowiem pierw szy rysunek tych gór w ykonany ręką Polaka!
W zdłuż grzbietu kaukaskiego podróżow ał Potocki na zachód, przez G ieorgiew sk udał się do babińska, obserw ując po drodze szczyt Besziau (1399 m) 10), następnie w E katerynodarze (dziś Krasnodarze) opuścił w iosną 1798 kraj kaukaski. Choć Potocki nie zagłębił się w Kaukaz, to jednak w szędzie starał się zetknąć z jego m ieszkańcam i, zbierał od spotkanych po drodze, przybyłych z gór krajow ców próbki ich mowy, ułożył też słow niczek języków ludów górskich Kaukazu: tałyskiego, kum yckiego, tackiego, kubaczyńskiego n ), osetyńskiego, Cterkieskiego, abchaskiego, in teresow ał się też folklorem tych ludów. Badania jego nie m iały zresztą większego sam odzielnego znaczenia; nie był on p ionierem badań naukow ych Kaukazu, jakim go chciano widzieć, gdyż korzystał on już w dużej m ierze z w yników pierw szych praw dziw ych badaczy Kaukazu, jak Gmelin, G uldenstadt i in., ale jego bezsprzeczną zasługą jes t opieka, jak ą roztoczył nad in icjatorem now szych badań nad etnografią Kaukazu, K laprothem ; dzięki w staw iennictw u Potockiego K laproth w ysłany został przez R osyjską A kadem ię N auk dla zbadania języków ludów górskich K aukazu 12).
III.
Ja n Potocki reprezentow ał na Kaukazie nowy, na ośw ieconym XVIII w ieku w ychow any typ turysty-naukow ca. Po nim na Kaukazie po jaw ia się pierw sza fala Polaków, nie dla tu rystycznych celów nieste ty tu przybyłych. Od początków XIX w. cara t trak tow ał Kaukaz jako m iejsce zsyłki dla politycznie skazanych, n iew ygodnych dla reżim u lub jeńców w ojennych. Z w yroku sądowego zesłano na Kaukaz i w cielono do działających na Kaukazie w ojsk w ielu w ybitnych Rosjan-dekabry- stów; na Kaukaz dostało się tą drogą w ielu Polaków-spiskowców, pow stańców , jeńców . Był nim może ów kap itan W itkow ski, Polak na ro
lu) Best Tau to znaczy „pięć gór (porównaj nazwę Piatygorsk). Wyraz na oznaczenie „góry" u ludów tureckich (tiurkskich) ma rozmaite brzmienie zależne od miejscowej wymowy: dag, dagh, dach, tau itd., jest to jednak jeden i ten sam wyraz.
“ ) O zasługach Jana Potockiego w badaniach nad Kubaczyńcami pisze E. M. Szylling, Kubaczyńcy i ich kultura, Moskwa 1949.
12) Zob. po polsku O rozmaitych ludach azjatyckich, ich zwyczajach itd., wyciągi z podróży Klaprotha do gór kauKaskich, Pamiętnik Warszawski 1818, 9— 12, s. 295—375.
2 4 JA N REYCHM AN
syjskiej służbie, k tó ry Potockiego uczył w yrazów czerkieskich 13). Z n iewoli podczas w ojen napoleońskich dostał się na K aukaz m. in. kapitan Now acki; zostaw ił on opis swej podróży, przedsięw ziętej w r. 1814 pt. „Podróże do Georgii w czasie mojej niew oli w Rosji odbyte w roku 1813, 1814 i 1815" (Poznań 1833), w k tó i/m tak opisuje sw oje pierw sze w rażen ia z zetknięcia z górami: „Przebyw aliśm y skaliste i w ysokie góry, z k tó rych w idzieć m ożna było w szystkie z nich począw szy od kaukaskich aż ku południow i okiem nieprzejrzane... N ie m ogłem się napatrzeć tak w spaniałem u w idokow i podobnem u do chmur, w chodzących na horyzont".
N ow a fala Polaków przypłynęła na Kaukaz po pow staniu listopadowym, gdy rząd carski w cielił do korpusu kaukaskiego w ielu w ziętych do niew oli uczestników pow stania. Znalazł się tu m iędzy innym Stanisław Piłat; pozostały po nim w spom nienia 14)r w k tó rych opisuje, jak przeznaczony z kolegam i do ochrony w ojskow ej górskiego uzdrow iska w zachodnim Kaukazie, Piatigorska, obozował na zboczach słynnej z pięknego w idoku na głów ny łańcuch kopulastej góry M aszuk (994 m). W r. 1835 Piłat pow rócił do Galicji.
W śród innych zesłanych w tym okresie na Kaukaz, k tórzy pozostaw ili literacki ślad swego tam pobytu znane pozostało nazw isko W ojciecha Potockiego. Był on w M ingelii, odbył szereg po niej podróży, zwiedził góry Cebeldyńskie (część tzw. grzbietu Bzybskiego) i dolinę Inguru. W G agrach poznał głów ny grzbiet Kaukazu, w m iejscu jego zetknięcia się z M orzem Czarnym, m ając na praw o „śnieżne szczyty O sztenu" (2808 m), potem był na północnym Kaukazie, znalazł się nad Argunem, znał ziem ię Kum yków m iędzy Terekiem a Sułakiem i kraj Czeczeński.
Mimo, że podróże te połączone były z m arszam i w ojskowym i, Potocki poczynił szereg ciekaw ych spostrzeżeń, w piei waszym rzędzie e tnograficznych, pośw ięconych życiu górskich plem ion Kaukazu. In teresujące są jego obserw acje na tem at sprzedaży kobiet u górali kaukaskich; k iedy tłum aczył im obyczaje europejskie „jak ja ich, tak oni mnie pojąć nie mogli". Trafnie uchw ycił on isto tę zjaw iska zbójnictw a górskiego u Kum yków pisząc, że „rzadko kto ze starszych gospodarzy nie był za m łodu w górach, a być w górach to znaczy mieć udział w na
13) Potocki, Voyage, s. 167.14) Ustęp z Pamiętników. Album Lwowski, Lwów 1862; nie wiemy dlaczego
M. Janik, Dzieje Polaków na Syberii, Kraków 1928, s. 269, nie zna tych wspomnień i informacje o pobycie Piłata na Kaukazie czerpie tylko z życiorysu Piłata przezW. Zawadzkiego, Dziennik Literacki, Lwów 1866, s. 37—40.
POLACY W G Ó R A C H K AUKAZU DO K O Ń C A X IX W . 2 5
padach, grabieżach i rozbojach" 15). W rażenia swe u trw alił w zbeletryzow anych opow ieściach z życia ludów k a u k a sk ic h 16), należy w ięc on do grupy pisarzy kaukaskich, o k tórych niżej pisać będziem y bardziej obszernie.
Z pow stania listopadow ego w zięty był na K aukaz Leon Gerszewski; w cielony był do słynnego niżegrodzkiego dragońskiego pułku, do k tó rego przeznaczeni byw ali także zsyłani na Kaukaz dekabryści i inni rosy jscy spiskow cy. Gerszew ski stacjonow ał głównie w K ara Agacz koło Tyflisu; we w spom nieniach sw o ic łi17) nie zostaw ił w iele kolorytu kaukaskiego poza piosnką, nazw aną przez niego „gruzyjską", będącą w gruncie rzeczy azerbajdżańską, a zaczynającą się od słów „Kaladyn Kalia". W r 1837 Gerszew ski pow rócił do kraju
Zaledw ie grupa zesłańców z okresu pow stania listopadow ego zaczęła się przerzedzać, k iedy napłynęła now a fala, tym razem z w ykrycia spisku Szymona K onarskiego i S tow arzyszenia Ludu Polskiego. W zw iązku z tym przeniesiono karn ie na Kaukaz bohaterskiego oficera rosyjskiego M ikołaja K orow ajew a18), k tó ry chciał uwolnić Szymona Konarskiego.
W okresie tym zesłany został na Kaukaz Tadeusz Zabłocki, zdolny poeta, dem okrata z ówczesnego pokolenia „chłopom anów szlacheckich"; z m iejscow ości i dat figurujących przy poszczególnych jego poezjach z okresu „zakaukaskiego" możemy mniej w ięcej sporządzić sobie e tapy kaukaskiego itineiarium : a więc koniec lat trzydziestych stan ica Bezo- pasnaja, potem C arskie Kołodce, Chazry w Lezgii, A chty, w r. 1841 Kuba u stóp Szach-dachu, potem w tym że roku D erbent i Szemacha; z Szem achy zrobił w ycieczkę na „Szem achińską Górę" (prawdopodobnie grzbiet na południu od Szemachy ze szczytem O sm andag 588 m) ze w spaniałym widokiem na Szyrwan. W r. 1842 okrążyw szy K aukaz od południo-w schodu widzim y go w Tyflisie, skąd odbył w ypraw ę przez Przełęcz Krzyżową, nazw aną zresztą przez niego „w ierzchołkiem Dzwa- ris A chm arti" do Larsu i Kazbeku.
Zabłocki głęboko odczuł urok górskiej przyrody i św ietnie gc oddał w w ielu w ierszach; należy mu się m iejsce w dziejach poezji górskiej
lr>) W. Potocki, Asłan Temirów, Biblioteka Warszawska 1841. I.lc) W. Potocki, Asłan Temirów, Abdullach i Honvaldt, tamże 1842 i, Złamana
przysięga, tamże 1842 II i III, Dwie przedaże, tamże 1842, I.” ) L. Gerszewski, Pamiątki z niewoli, Poznań 1852.18) O spiskowcach zesłanych na Kaukaz po wykryciu Stowarzyszenia Ludu Pol
skiego, ogólnie M. Janik, Dzieje Polaków na Syberii, Kraków 1928, s. 130—131, Antoni J. (J. Rolle), Ze wspomnień kresowych, Kraj (Petersburg) 1884 s. 20.
2 6 JA N REYCHM AN
w Polsce. N auczył się on dobrze czył; w r. 1845 został m ianow any
języków m iejscow ych, w iele tłum a- zarzqdcą kopalni aoli w Kulp w A r
m enii (dziś Jazłudża w Turcji, nad Araksem ) u stóp Agri-dagu. W r. 1847 zm arł na cholerę 19). f
Za spraw ę Konarskiego znalazł się na K aukazie poeta, potem druh i serdeczny przyjaciel Łady Zabłockiego, student un iw ersy te tu k ijow skiego W ładysław Stizelnic- ki (1820— 1846) rodem z Podola; mimo ciężkiej' służby w ojskow ej Strzelnicki m iał oko tu rysty , choć od uroku pierw otnej przyrody wolał ru iny klasztorne, gdyż — jak sam pisał — „ruiny to k le jnot dla w ędrow nika". Strzelnicki przebyw ał głównie u stóp w schodnich zboczy Kaukazu. W latach 1839 — 1841 u tw ory jego datow ane są m. m. z Suszy, A zkeranu, Sze- machy, Baku, Kiurdapiiru. Przebyw ał on rów nież w Ka-
Tadeusz Łacla-Zawocki rabachu, górskim rejonie napołudnie od doliny Kury
(Utkwari) u stóp tak zwanego Grzbietu K arabaskiego (najw yższy szczyt Giamysz 3471 m), znał także K abardię i kraj Czeczeński. Jak iś czas był
l()) życiorys Zabłockiego K. W. Wójcicki, Historia Literatury Polskiej w zarysach, Warszawa 1861, IV, s. XV -XVI, list Zabłockiego do Podbereskiego z Ty- flisu 10. VI. 1843, Rocznik Literacki IV, 1849, X—XIV, K. W. Zawodziński, W stulecie romantycznego tonu poezji, Twórczość 1946, III., J. Dtirr-Durski, Tadeusz Zabłocki spod przemalowań biograficznych, tamże 1947, III Ostatnio poezje Łady- Zabłockiego i jego życiorys znalazły się w zbiorze „Księga Wierszy Polskich XIX wieku". Warszawa 1954, T. II, str. 438—445, (zebrane przez J. Tuwima, redagowane przez J. W. Gomulickiego): nieznane Gomulickiemu szczegóły podał J. Reych- man, Wyjaśniona zagadka zapomnianego poety-spiskowca, Twórczość, nr 6. czerw iec 1954.
POI ACY W G Ó RA CH KAU K AZU D O K O Ń C A X I X W . 2 7
on na ku racji w Piatigorsku, skąd oglądał jeszcze północne szczyty K aukazu z Kazbekiem; zmarł w Tyflisie 20).
Z falą „K onarszczyków" przybył na K aukaz Leon Janiszew ski (1810— 1861), trochę im ający się pióra, a poza tym nauczyciel m uzyki w Tyflisie. O dbył on opisaną w „Rubonie" w ycieczkę z W ładykaukazu wojenno-gr-uzińską drogą do Tyflisu podziw iając przepaście, mgły ścielące się po drodze „białą oponą wilżąc w ędrow ną karaw anę" 21).
N astępny w ybitn iejszy „K onarszczyk” zesłany na Kaukaz to M ichał Butowt-Andrzejkowicz, rodem ze Żmudzi. U jrzał on gory z W ładykaukazu i od razu oczarow any został ich pięknem . Szczególny urok przedstaw iał dla niego Kazbek. Z W ładykaukazu odbył podróż w ojenno-gru- zińską drogą nad przepaścią, „do k tó ie j zajrzaw szy kręci się w głowie", do Kobi, gdzie spotkano dwie A ngielki-turystki, k tóre „w yjechały na m ułach w góry, gdzie m iano im pokazać lodowce". N a przełęczy leżały jeszcze śniegi. Po dw uletnim pobycie w Tyflisie pułk, do którego był w cielony A ndrzejkow icz w ym aszerow ał na wschód; Butowt-Andrzej- kowicz poznał kotlinę na południe od głównego grzbietu kaukaskiego i dotarł nią do Szemachy, skąd wzdłuż podnóża w schodnich krańców K aukazu przeszedł do Tem ir-Chan-Szura, gdzie zatrzym ano się na parę lat pobytu. Stąd w licznych w ypraw ach w ojennych poznał Butowt-An- drzej kowicz góry D agestanu. W r. 1844 odbył długą i uciążliw ą górską w ypraw ę, w której poznał pasm a górskie Czonkatau, Les, Grzbiet Gim- ryński, doliny kazykum yskiego Kaj-Su, Akuszy, H ałam arku Buganu i in., zwiedził górskie osady, jak C udachaia, Lewaszy, M achy. Przy przejściu do doliny Akuszy, od skalnej przełęczy nazw anej Diable W rota uczynił w ypad na sąsiedni szczycik skalny. O drodze w dolinie A kuszy pisze, że „była tak piękna, że trudno było coś podobnego w y m arzy ć"22). W czasie tych w ędrów ek zaszedł A ndrzejkow icz do słynnej okolicy Kubaczy, złożonej z paru górskich aułów, znanych z artystycznych w yrobów rzem ieślniczych i z osobliwego języka, w yróżniającego się od innych kaukaskich języków , a zw racającego uw agę lingw istów, jak przed pół w iekiem Jana Potockiego.
Butowt-Andrzej kowicz m iał pew ne zainteresow ania naukow e. „Michał A ndrzejkow icz jes t to pracow ity kom pilator zb ierający m ateriały ściągające się do Kaukazu, pod w szelkim i względami... G aw ędy k rajowców dostarczają m u także obfitego m ateriału" — pisał o nim z Ty-
20) W. Strzelnicki, Ułomek z rozpoczętych szkiców Kaukazu, Rubon X, Szkice Kaukazu, Żytomierz 1860, Poezje, Żytomierz 1860.
21) L. Janiszewski, Obrazy i myśli z podróży do Tyflisu, Rubon X.“ ) Szkice Kaukazu, II, III.
2 8 JA N REYCHM AN
flisu Leon Janiszew ski do R. P odberesk iego23). W Kubaczy zauw ażył on np., że „mieszkańcy m ówią zupełnie odrębnym językiem , n iepodobnym ani do żadnego europejskiego ani do żadnego góralskiego (tj. kaukaskiego) 24j.
Z okolic środkow ego i środkow o-zachodniego D agestanu z k raju Ka- zykum ychów Butowt-Andrzejkowicz w tej samej w ędrów ce przez m ost na Kara-Koj-Su dotarł do A w ari północno-zachodniego D agestanu, do A w arii i Anolii, k ra ju licznych w ąw ozów i przełom ow ych dolin A w arskiego, A ndyjskiego Koj-Su i Sułaku, fan tastycznych skał i urw isk. W czerw cu 1845 roku A ndrzejkow icz wszedł na grzbiet zw any Ancy- m e 'e r25). Żołnierze dokonali tu górskiego w yczynu, stanęli m ianow icie na „najw yższej z całego łańcucha górze położonej na drodze do A ndii‘J. N a grani nie p rzyw ykłych do takiego w idoku i nie przygotow anych na tak ie zm iany tem peratury żołnierzy zastał śnieg i mróz. Szczyt ten nosił nazw ę Zonakbak, ale w ykształceni na k lasycznych au to rach zesłańcy nazw ali go N ow ym Olimpem żałując, że nie m ają przyrządów pom iarow ych dla usta len ia w ysokości nad poziom m orza oraz długości i szerokości geograficznej; alpinistycznym zw yczajem pozostaw ili ty lko na szczycie bu telkę z nazw iskam i zdobyw ców szczytu.
Zesłany w r. 1835 H ipolit Jaw orsk i (1812— 1877) służył w tzw. apsze- rońskim pułku piechoty, głów nie *w Tem ir-Chan-Szura (aziś Bujnakok). W ciężkich m arszach, w kam paniach w ojennych przeciw m urydom poznał on głów nie góry D agestanu, m alownicze i dzikie doliny A ndyjskiego i A w arskiego Koj-Su, grzbiety Bogoski i Gim ryński. Opisów przyrody u niego mało, raczej szczegóły historyczne i etnograficzne.
„Czyliż prow incje będące obecnie pod rządzem rosyjskim nie są stokroć sw obodniejszym i" 26). Bardzo surow o oceniał Jaw orsk i fanatyzm i okrucieństw o obcych ludow ym interesom m urydów. W r. 1846 pow rócił do kraju; wziął on udział w pow staniu 1863 r. i zm arł na em igracji 27).
23) Pamiętnik Naukowo-Literacki 1849, VI.24) Tamże 114. O Kubaczy por. E. M. Szylling, Kubaczyńcy i ich kultura, Mo
skwa 1949.25) Grzbietu tego nie zdołałem zidentyfikować, ale nazwa wygląda na prawdziwą:
Ancy znaczy po awarsku dziesięć, a me‘er znaczy góra.2C) H. Jaworski. Wspomnienia Kaukazu, Poznań 1877, s. 5.2’) Życiorys (nieznany Janikowi) w Roczniku Towarzystwa Historyczno-Literac
kiego w Paryżu 1 8 7 3 - 1878 s. 331—332; Jaworski drukował Wspomnienia Kaukazu w Gazecie Codziennej, Warszawa 1858, pod pseudonimem Mieczysława Terlicy, potem przerobione pod nazwiskiem, Poznań 1877.
POLACY W G Ó RA CH K AUKAZU D O K O Ń C A X I X W . 2 9
Chronologicznie do grupy tej należał rów nież H. Dzieiżek, autor „W spom nień K aukazu" drukow anych w A thenaeum K raszew skiego28). Przybył on na Kaukaz w iosną 1840 r. drogą od M orza Czarnego; z okrętu u jrzał po raz p ierw szy „sine i m gliste góry daw nej Kolchidy... W yglądały już w dali i śnieżne w ierzchołki O lbrzym ów Kaukazu".
Do tego pokolenia zesłańców należał jeszcze K saw ery Pietraszkiewicz (1812— 1842), ongiś student un iw ersy te tu kijow skiego, potem skazany w spisku 1839 r. i w cielony do arty lerii korpusu kadeckiego, autor w zorow anych na Sonetach Krym skich Sonetów K aukaskich i niewy- danych, zaginionych w spom nień z Kaukazu; odbył on około 1840 r. zimą drogę z Tyflisu przez góry W ładykaukazu, potem ranny przebyw ał na kuracji w P ia tig o rsk u 2s)). W reszcie należą tu jeszcze: Stanisław W innicki, zm arły w Gruzji w 1842, Franciszek Sawicz, k tó ry uczył się po „tataraku" i zbiegł do Kyzlaru, Ja n W ierzbicki, lekarz i p rzy ro d n ik 30) oraz K onstanty Zach, językoznaw ca, k tó ry „udaw szy się na robotę drogi w górach znalazł tam śm ierć pod urw iskam i skał i w falach górskiego potoku" 31).
Nowi napłynęli na Kaukaz w latach czterdziestych, zwłaszcza po roku 1844, tj. po w ykryciu tzw. Zw iązku N arodu Polskiego, a następnie spisku księdza Ściegiennego. Now ą*falą napłynęli również zesłańcy — Rosjanie z Dw. spisku Pietraszew skiego. Znów m iędzy zesłańcam i polskimi a rew olucjonistam i rosyjskim i zaw iązały się w ęzły braterstw a i przyjaźni.
Fala „kaukazczyków " z lat czterdziestych była w yjątkow o liczna, ohfitow ała w ludzi w ybitnych, w rażliw ych — mimo ciężkich w arunków żołnierskich — na piękno przyrody górskiej.
N ajw ięcej stosunkow o w iem y o M ateuszu Gralew skim (1842— 1891), M azurze, w ysłanym w roku 1844 z C ytadeli w arszaw skiej na Kaukaz, gdzie wcielono go do w spom nianego pułku derguńskiego. J a k z jego w spom nień można w yw nioskow ać, przez kilka lat pułk jego stacjonow ał na północnych stokach Kaukazu, zapew ne w D agestanie, skąd poznał Derbent. W czesną w iosną r. 1847 w yruszył G ralew ski ze swą kom panią z Tem ir-Chan-Szura (dziś Bujnakok) ku południow i; brzegiem M o
26) H. Dzierżek, Wspomnienia Kaukazu, Athenaeum, 18 18.2n) Fragmenty tych wspomnień drukowane były w Dzienniku Domowym 1841
nr 22: O Pietraszkiewiczu, Antoni J., Ze wspomnień kresowych. Kraj 1884 nr 20i M. Gralewski, Kaukaz, wspomnienia z dwunastoletniej niewoli, Lwów 1877 s 510.
30) List T. Lady-Zabłockiego z Tyflisu 10. VI. 1843 do Podbereskiego, Rocznik Literacki IV 1849, s. X—XIV.
31) L. Janiszewski w Pamiętniku Naukowo-Literackim 1849, VI.
30 JA N REYCHM AN
rza K aspijskiego żołnierze dotarli pod w schodni cypel gór kaukaskich, skąd ujrzeli w yniosły Szach-dag, „w spaniały w swym królew skim m ajestacie w białą czałmę śniegow ą przybrany, w ychylając głow ę z w ieńca chm ur" i w stąpili w góry, do doliny Samuru.
Z doliny Sam uru żołnierze przeszli do doliny K urachczajskiej, gdzie zaczęli w spinać się na grzbiet, oddzielający dolinę K urachu od doliny
Czyrachszaju, zeszli do aułu Czyrach i stąd znów w eszli na grzbiet, oddzielający dolinę Czyrachszaju od doliny Kuli, stanow iącej dopływ y kazykum skiego Koj- Su. Dość w ysoki ten grzbiet stanow i odgałęzienie od pasma Sam urskiego, w ybiegającego ku północy od DulH- dag (4005 m). Żołnierze p rzeszli Czyrag-dag i osiągnęli grzbiet, zw any przez Gra- lew skiego Turcy-dag (czy to nie zniekształcenie Dulti-dag, Tulti-dag?), gdzie „przypatryw ali się w idokom gór, przerażającej potęgi i dzikości' . Później przebyw ał G rajew ski na południow ej stro nie Kaukazu, skąd odbył pierw szy m arsz w ojenno- gruzińską drogą z Ty flisu do W ładykaukazu. Droga ta u- czyniła na przem aszerow ują- cych w strząsające wrażenie. „Góra Gud w tych strasz-
Mieszkańcy Kaukazu nych dniach zniszczenia zeRycina z czasopisma „Przyjaciel Ludu" (Leszno) swym i zaw iejam i św iatło
z pierwszej połowy XIX wieku dzienne zakryw ającym i zszumem a hukiem podobna
jes t do burzy m orskiej". Choć był już początek czerwca, pod górą Gud leżały bry ły lodu. Biwakowali później koło P iatigorska na popularnej „piątigorskiej Gubałówce", na M aszuku (994 m), skąd Gralęwski i to-
POLACY W G Ó RA CH KAU K AZU D O K O Ń C A X IX W . 3 1
w arzysze „w pijali się wzrokiem w łańcuch w znoszących się gór K aukazu".
G ralew ski przebyw ał na K aukazie do r. 1856, pozostaw ił ciekaw e wspom nienia, pełne opisow gór, w iadom ości o Polakach na Kaukazie, o b raterstw ie ich z zesłańcam i — Rosjanami. Sam G ralew ski przyjaźnił się z Rosjaninem -zesłańcem , „pietraszew szczykiem " W asylem Gołowiń- skim, aresztow anym w 1849 r., k tó ry m ówił G ralew skiem u, że „przyjdzie ta chwila, że gdy Rosja będzie wolną, gdy pozbędzie się cara, da wam wolność od s ie b ie " 32). G ralew ski w .r . 1856 pow rócił do kraju , w ydał pod pseudonim em M aciej z M azew a szereg broszur popularnych dla ludu, brał udział w pow staniu 1863 r., potem em igrował. Kaukazowi pośw ięcił jeszcze w iele ro z p ra w 33).
N a ten sam M aszuk, z k tórego szczytu tak tęsknie w ypatryw ał G ralewski, w drapyw ał się inny Polak-zesłaniec, w cielony w latach 1845— 1852 do pułku kuryńskiego W incenty Dawid (1816— 1897), z Lubelskiego, m ający asp iracje literackie. Pomimo, iż na M aszuk prow adziła okrężna droga konna, w olał on jednak w spinać się prosto po skałach, gdyż — jak sam pisze — „przekładałem jednak podróż pieszą na górę..., po odłam kach w apiennego kam ienia i m arm uru" 34). W yw nioskow ać można, że Dawid posiadał rów nież zam iłow ania geologiczne, trak tow ał góry fachowo, ich kształty porów nyw ał do Alp, P irenejów i K arpat pisząc, że w przeciw ieństw ie do nich góry kaukaskie opadają ku północy jakby piętram i, na k tó rych są pastw iska; inaczej zaś ukształtow ane są zbocza południow e. N a Kaukaz dostał się Dawid jak praw ie w szyscy od Staw ropola, oglądał stam tąd Besztau (1399 m) „czyli pięciogórze, w ynoszące za obłoki kam ienne w tró jk ą t ścięte czoło, ty lko w czasie pogody w ystępu jące z o b ło k ó w "35), ujrzał rów nież Elbruz, k tó ry „w ychylił gdzieś w stepach daleko podw ójne śnieżne czoło". W zrok w ędrow ców ..chciwie w patryw ał się w tego białego olbrzym a, co sterczał pod niebo, m ieszając się z chm uram i" 36).
3-) O Gołowińskim, zob. w słowniku biograf. Dieiateli rewolucjonnogO' dwiżenja w Rossji, I, Moskwa 1927 s. 45.
S3) Życiorys Graiewskiego przez .1. Keychmana, przygotowany dla Polskiego Słownika Biograficznego PAU, w rękopisie, zob. M. Gralewski, Kaukaz, Lwów 1.877, tegoż Gruzja z Osetją, Sobótka, Lwów 1875, O Gruzinach, Braterstwo, III, por. też Janik j. w. 272—274.
S41 W. Dawid, Piatihorsk, Dziennik Warszawski 1853 nr 50.S51 Tegoż Wspomnienie z podróży i wycieczek po Kaukazie, Nowiny (Lwów)
Ił8 5 4 - 1855.3o) Tegoż Wspomnienia z wycieczek po Kaukazie, Biblioteka Warszawska 185'
3 2 JA N REYCHM AN
Zesłany w r. 1844 pow rócił do k ra ju w 1853 i ogłaszał później w iele sw oich w spom nień z K au k azu 37); w k ra ju zajm ow ał się pedagogiką, redagow ał regionalne periodyki lubelskie.
Podobnie jak Dawid, pew ne asp iracje tu rystyczne reprezentow ał w spółczesny m u Ja n Załęski (1807— 1877), k tó ry w cielony do słynnego niżegrodzkiego dragońskiego pułku, potem do kabardyńskiego, b iw akując w dolinie A lezańskiej, w K ara Agacz, podczas gdy inni grali w karty ,,ja sam jeden idę w góry, gdzie cisza panuje" 38). Ja k Daw id m iał zam iłow ania geologiczne, tak Zaleski robił „w ypraw y botaniczne". Przerzucono go potem do w schodniej części Kaukazu, w r. 1847 stacjonow ał w W niezapnej, gdzie z żalem stw ierdzał, że góry tu ty lko z daleka w idać, swem u żalowi dając upust w liście do K saw erego (Pietraszkiew icza?), „nie znajdziesz tu owej w spaniałej przyrody, jaką . na każdym kroku nad pieniącym i się brzegam i T ereku lub Sułka spo+ykasz" 39).
Podobnie, jak jedni szukali zapom nienia w geologii czy botanice, tak inni pośw ięcali się sztuce m yśliw skiej. Do tych należał Ju lian Su- rzycki, zesłaniec ze spisku Ściegiennego, k tó ry pisze, że „Kaukaz n a uczył m nie także polować... Szukanie jedynej i najm ilszej ucieczki w przyrodzie sta je się w ięcej może jak potrzebą, może zadaniem życia" 40). Surzycki brał udział w licznych w ycieczkach i w ypraw ach, ale najm ilsze były m u w ypraw y m yśliw skie w lasy D agestanu pełne dzików, jeleni, rysi i niedźwiedzi. Z opisu gór D agestanu widać, że Surzycki doskonale był zorientow any w orografii i skom plikow anej rzeźbie górskiej tej partii Kaukazu, rozpatryw ał ją ze szczytów. „Stanąw szy na K utiszyńskich G órach" — pisze Surzycki — „stąd w zrok z jednej strony0 śniegow e szczyty się opiera, gdy z drugiej tonie we mgle m orskiego w idnokręgu, cała praw ie przestrzeń (krainy D agestanu) rozkłada się1 sterczy pod stopam i" 41).
W osobliw ych w arunkach zwiedził sporo ciekaw ych górskich krain K aukazu Karol K alinow ski z K alinow a w Augustowskiem . Skazany na zesłanie w r. 1844 znalazł się zw ykłym szlakiem, przez Stawropol, u stóp Kaukazu. Z M aszuka ujrzał góry K aukazu i zapisał, że „śnieżne jego
37) Tegoż Na Kaukazie, Kurier Niedzielny 17. XI. 1896, Wspomnienia Kaukaskie, Gazeta Lubelska 1878 (o tej ostatniej pozycji wspomina Janik s. 278).
38) J. Z., Kara-Agacze, Dziennik Warszawski 1853.S9) J. Z., Rys życia obozowego, Gwiazda 1849, zob. też Wspomnienia z podróży
po Kaukazie, Kronika Wiadomości Krajowych i Zagranicznych 1856, Wyjątki z pamiętników, Dziennik Warszawski 1853— 1854.
40) J. Surzycki, Polowania w lasach Dagestanu, List z Dzislagaru, W ieniec II.41) J. Surzycki, Obrazy Dagestanu, Biblioteka Warszawska. Górami Kutiszyń-
skimi Surzycki przypuszczalnie nazywa południową część tak zwanego grzbietu Czonka-tau.
POLACY W G Ó R A C H K AU K AZU D O K O Ń C A X I X W . 3 3
szczyty uroczo wznoszą się ku obłokom lub ponad nie w ystępują". W lipcu 1845 sk ierow any został do W niezapny. W w ypraw ie nad Ak- tasz dostał się do niew oli u Czeczeńców. W ciężkich w arunkach niewoli, pędzony piechotą, zwiedził przym usow o szereg górskich rejonów Cze- czni i dotarł do Dargo, k tórego urokow i położenia, mimo ciężkich w arunków niew oli, n ie mógł się oprzeć: „Dargo w pięknej dolinie w śród gór przedandyjskich leżące dziw nie pięknym mi się naów czas wydało". Stam tąd dalej — - jak sam pisze — „zm ordow any do najw yższego stopnia niezw yczajną dla m nie drogą po skałach" piechotą popędzony został na w ysoki Grzbiet A ndyjski, stanow iący dział w odny m iędzy dolinam i A ktasz a andyjskim Koj Su, skąd „rozw arły się przed nam i paszcze ciem nych przepaści, a daleko w dole ciemny, posępny wąw óz".
Choć Kalinow ski nad przepaściam i „truchlał z przerażenia", p rzyzw yczaił się stopniow o do w ędrów ek górskich, w idział naw et m orze chm ur, gdy „obłoki w ypełn iające przepaści m iędzy góram i przedstaw iają p iękny w idok niezm iernych jezior w skalistych ram ach gór, w y skaku jących nad ich pow ierzchnię" i w tych tragicznych, przym usow ych w arunkach, nie obcy pięknym widokom , zwiedził górskie re jony Awarii, gdzie uderzyły go „dziwne kształty skał i urw isk", następnie z pow rotem przez Grzbiet A ndyjski dostał się do W edeno; w czasie jednej z w ypraw nad rzekę M iczyk udało m u się w reszcie zbiec. W szeregach rosy jsk ich jeszcze w 1852 i 1853 przeszedł cały Kaukaz, w r. 1854 aw ansow ał na oficera, a w r. 1858 pow rócił szczęśliw ie do k r a ju 42).
W tym też okresie, n iew ątpliw ie jako zesłaniec przebyw ający na Kaukazie, poeta I. Dobrski, dobrze znający góry, zanotow ał, że „jeżeli0 św icie dnia Elbruz ukaże się na horyzoncie w całej swej m ajestatycznej okazałości jest to nieom ylną przepow iednią, że w ciągu całego dnia najp iękniejsza trw ać będzie pogoda" 4S).
Już na przełom ie następnej epoki w ystępu je ciekaw a postać w ędrow ca o asp iracjach alpinistycznych, potem ta te rn ika Kazim ierza Łap- czyńskiego (1823— 1893). N ależy on jeszcze ściśle do grupy zesłańców, (skazany został za udział w spisku 1844 r.) ale poniew aż wspom nienia z K aukazu spisał on po w ielu latach, w ciągu k tó rych poznał T atry1 stał się taternikiem , opisyw any przezeń Kaukaz w idziany już jest przez pryzm at Tatr. O ile w iększość poprzednich w ędrow ców polskich na K aukazie n ie potrafiła zupełnie opisać gór, oddać ich rzeźby, każde wzniesienie drogi określała jako „górę", m ieszała pojęcia szczytu i grzbietu, przełęczy i wąwozu, u legała charakterystycznej dla niena-
42) K. Kalinowski, Pamiętnik mojej żołnierki na Kaukazie i niewoli u Szamila od r. 1844 do 1854, Warszawa 1883, zob. też Janik s. 278.
4S) Dobrski I., Szkice Kaukazu, Warszawa 1850.i
W ie r c h y t . X X I I I 3
3 4 JA N REYCHM AN
w ykłych do w idoku gór przesadzie w ocenie strom ości i przepaścistości, o ty le Łapczyński, k tó ry pisał swe w spom nienia już po zetknięciu się z pierw szą polską p lejadą tatern ików na przełom ie lat sześćdziesią tych-siedem dziesiątych, pierw szy opisał góry K aukazu w tak i sposób, że można w yrobić sobie na podstaw ie tego obraz tych krain górskich, p ierw szy użył naukow ej górskiej now oczesnej term inologii; był w ięc Łapczyński ja k gdyby zapow iedzią epok następnych tu rystów polskich na Kaukazie. M iłość do gór, k tó rą potem przelał na T atry, ujaw niła się u niego już gdy ze zw ykłego szlaku katorg i ze Staw ropola zobaczył około N ow ego Roku 1846 szczyt Elbruz,u. „Oczów nie m ogłem od tego olbrzym a oderwać... Do gór ciągnęła m nie n ieprzeparta s i ła " 44).
Z góram i zetknął się Łapczyński dopiero w m aju w Ekaterynogro- dzie, chciał zaraz „czepiać się ponad przepaściam i, w edrzeć się aż na śniegow e w ierzchołki" 45), ale tym czasem m usiał wzdłuż północnych stoków K aukazu żołnierską odbyw ać służbę, wzdłuż T ereku do Kyzleru, wędrować „po w szystkich skalistych dróżkach i ścieżkach przepaścistych" D agestanu, aby okrążyw szy grzbiet kaukaski od w schodu znaleźć się przez Baku i Szemachę w Tyflisie. Z Tyflisu odbył szereg w ycieczek, m. in. już jako inżynier kom unikacji około 1855 roku w m aju służbowo odbył podróż aż po A rara t i po drodze przebył D elidżański wąwóz, obserw ow ał w ypęd owiec na hale górskie; w spisyw anych po latcich w spom nieniach zauw ażył, że w przeciw ieństw ie do Alp i Tatr tu ta j nie ty lko pasterze, ale cała ludność w yrusza na letn ie siedziby.
Z przełęczy Sew ańskiej (2114 m), w obniżeniu m iędzy pasm em Pa- nibakskim a Szachdaskim, odsłonił się przed nim cudny w idok na je zioro Sewan (Gokcze); cały czas przed nim unosił się „w spaniały olbrzym bielący się na szafirowym niebie bez chmurki... To A rarat!".
Łapczyńskiego ciągnęło do zaryzykow ania w ejścia na A rarat, w spom inał w ejścia Abicha, Parrota, S eym oura i Chodźki, chciał choć wspiąć się na siodło m iędzy M ałym a W ielkim A raratem , ale cóż, służba nie drużba. Czekała go jeszcze droga przez Szarur do N achiczew ania na granicę p e rs k ą 46). Zato w roku 1856 3 grudnia w yruszył z Tyflisu wo- jenno-gruzińską drogą i mógł w reszcie poznać w idzianą swego czasu ze Staw ropola środkow ą część Kaukazu, co praw da nie z północy na południe, ale w k ierunku odwrotnym . Po drodze z A nanur chciał zaspokoić swe alpinistyczne zapędy i w drapać się na którąś z okolicznych gór, ale — jak sam pisał — „co się w ydźw ignę paręset stóp, to nowy, coraz
44) K. Łapczyński, Przejazd przez szczyty Kaukazu, Tygodnik Ilustr. 1868.45) Tamże.4S) K. Łapczyński, Z Tyflisu pod Ararat. Tygodnik Ilustrowany 1866.
i
POLACY W G Ó R A C H (KAUKAZU D O K O Ń C A X I X W 35
w yższy horyzont zjaw ia się przede m ną" 47). Celu swego nie dopiął w ięc, ale obserw ow ał bacznie okolice i po latach, już po nabyciu ta trzańskiego dośw iadczenia mógł określić, że „porów nując Kaukaz z Karpatam i, okolica Tyflisu i M chatu jest pienińskiej skali, okolica zaś nadanurska jest już kościeliskiej", dolinę Pasanuru porów nyw ał do Roztoki lub Staroleśnej. A utor „Lata pod P ien inam i"48) um iał również dostrzec różnice, b rak kosodrzew iny na Kaukazie, różow y i żółty kolor skał. Łap- czyński notow ał wszędzie w ysokość nad poziom morza, iiie uszła jego uw adze i górna granica lasu, in teresow ał się law iną („śniegowy obwał"), spadłą spod góry Gud(2400 m). N asi tu ryści w Kaj-
. „ . . Rycina z drugiej połowy XIX wiekuszanurze przesiedli się na Wąwóz Da ialskiw ielbłądy i Doliną Czarciąpod górą Gud przez Przełęcz Krzyżową (o w ysokości — jak no tu je Łap- czyński — rów nej Łom nicy 2381 m) przedostali się na północną stronę Kaukazu, gdzie w Kazbeku znaleźli gospody „we w szystkie gastronom iczne potrzeby, zbytki naw et, sow icie zaopatrzone", pili w ody ze szczaw, przebyli wąwóz D arialski i p izez Lars w ydostali się poza obręb gór.
Łapczyński zajm ow ał się przekładam i z lite ra tu ry gruzińskiej i zbierał przysłow ia gruzińskie. Pow róciw szy dc k ra ju pośw ięcił się głównie badaniom botanicznym , zyskał sobie zasłużone imię jako znaw ca flory T atr i Pienin, au to r p ięknych opisów w ycieczek w nasze g ó ry 48).
4?) K. Łapczyński, Przejazd j. w.“ ) Tamże.4“) Życiorys Łapczyńskiego przez A. Ślusarskiego, Wszechświat 1893 nr 1, zob.
też A. Zaleski, Kazimierz Łapczyński, kilka słów wspomnień, Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego XIV s. 71—77 i W. Eljasz Radzikowski, Przyczynek do wspomnień o śp. Kazimierzu Łapczyńskim, Pam. Tow. Tatrz. XXVI s. 35—43.
3 6 JA N REYCHM AN
O statn ia fala zesłańców nap łynęła na Kaukaz w latach pięćdziesiątych, po w ykryciu now ych spisków w Królestw ie. Znalazł się w ów czas na K aukazie G. G iedroyć, au to r rym ow anych w spom nień50), zap rzy ja źniony z rosyjskim zesłańcem -rew olucjonistą „pietraszew szczykiem " Gołowińskim . G iedroyć przebyw ał głów nie w górach D agestanu, znał grzb iet górski m iędzy A łazańską Doliną i Czecznią, w ym ienia szczyt Gu- dordach, w spom ina Kazbek, k tó ry „pokry ty w iecznym śiiiegiem wzniósł w obłoki głow ę"; w spom nienia jego. zaw ierają szereg ładnych opisów p rzy rody górskiej. Później G iedroyć zbiegł z zesłania i wziął udział w pow staniu 1863 r. Do tego „pokolenia" zesłańców należał Edward M achczyński (1836— 1872), au to r pow ieści kaukaskiej „Hau A hm et". Był ę n na K aukazie od r. 1853. W ziął potem udział w pow staniu styczniow ym 51).
IV.
Środowisko zesłańców polskich na K aukazie z połow y XIX w ieku było jednym z najw iększych i najciekaw szych ugrupow ań Polaków, rzuconych w góry Kaukazu. O lbrzym ia w iększość zesiańców m e znała do tąd jak ichko lw iek gór, nie m iała o nich żadnego w yobrażenia. Jedni pochodzili z M azowsza, inni z Lubelskiego czy A ugustow skiego, jeszcze inn i z W ołynia, Litwy czy Podola. Ja k ci ludzie, dla k tó rych tak zwane -góry ponarskie, lubelskie roztocze lub m iodobory były dotychczas n a jw iększym i wzniesieniam i, zareagow ali na w idok olbrzym ów, sięgających do 5 tysięcy m etrów , w iecznie pokry tych śniegam i, na w idok lodowców, se te k m etrów sięgających przepaści i obrywów, chm ur pod stopam i i innych w spaniałych zjaw isk p rzyrody górskiej?
Mimo tego, że w szyscy byli w yrw ani z dom ów i rzuceni na zesłanie, mimo tego, że siłą pędzeni byli w rek ru ty do w alki za obcą spraw ę, mimo tęskno ty do wolności i n iechęci do nienaw istnego im życia obo- ■zowego w m undurach zaborczej armii, w szyscy oni nie mogli oprzeć się czarowi górskiej p rzyrody Kaukazu.
W iększość om aw ianych przez nas zesłańców to ludzie wrażliw i, w ychow ani pod wpływem w ielkiej poezji rom antycznej, często sami poeci, ludzie pióra. P rzyroda górska działała na nich bardzo silnie, tak samo ja k oddziaływ ał w idok gór K rym skich na M ickiew icza lub Alp na Słow ackiego i M ickiewicza. M oże n iek tórzy z Polaków lat czterdziestych
5 ) G. Giedroyć, Kilka wspomnień z kaukaskiego wygnania, Lwów 1867,51) A. Giller, O mało znanym poecie słów kilka, Gazeta Narodowa nr 114, 20.
V; 1874, Ma..., E. Machczyński, jeszcze jeden żołnierz-poeta, Księga pamiątkowa na 40-letnią rocznicę powstania styczniowego, Lwów 1903.
ru L A C Y W G Ó R A C H KAU K AZU DO K O Ń CA X I X W . 3 7
przebyw ający na K aukazie znali już górskie w iersze obu wieszczów i pod ich w pływ em kształtow ali swe wyo urażenia?
W iększość ów czesnych w ędrow ców polskich bliżej zetknęła się z górami przede w szystkim wzdłuż tak zwanej w ojenno-gruzińskiej drogi, k tó ra stanow iła najdostępniejszy w ów czas szlak do serc K aukazu i pozw alała na bezpośrednie zetknięcie się z olbrzym am i głów nego grzbietu Kaukazu, p rzecinając go na tak zw anej Przełęczy Krzyżowej albo Gu- daurskiej (2381 m). Droga ta przez Lars, wąw óz Darialski, Kobi (1981 m), stację Kazbegi (1705 m) dziś stac ję G udaur (na zboczu góry Gud 2400 m), przełom A ragw y, M lety, A nanur, Duszeti, stanow i do dziś główne połączenie północnych i południow ych stoków Kaukazu.
W idziane z b liska góry budziły rozm aite, nieraz sprzeczne uczucia. Ich ogrom, dzikość i przepaścistość budziły grozę i przerażenie. U ty ch ludzi naw ykłych do rów nin w yw oływ ało to przecenianie trudności i charak terystyczną dla p ierw szy raz zw iedzających góry przesadę w ocenianiu przepaścistości i trudności terenu , tę przesadę, k tó ra kilkanaście lat przedtem kazała M ickiewiczowi w skrom nych reg ielkach krym skich widzieć „ścianą postaw ione m orza lodu", „grom drzem iący w kolebce obłoków", przepaści, gdzie „spadła źrenica... o dno nie uderza".
W ystarczy powiedzieć, że sam a droga w ojenno-gruzińska, jezdna droga, k tó rą m ożna odbyć końmi, ba, k tó rą dziś przejeżdża setki au t i autobusów (choć należy pam iętać, że ulegała ona w XIX w. przebudowie, m ającej na celu uchronienie je j od law in ze żlebu spod Kazbeku i nie by ła jeszcze ta k szeroka i bezpieczna, ja k dziśj w opisach Polaków, k tórzy z rów nin M azow sza czy W ołynia nagle znaleźli się w górach, w ygląda co najm niej na jak iś alp inistyczny wyczyn. „W ieszając się co chw ila nad przepaści brzegiem — w alcząc z burzą i ulew ą, piorunem lub śniegiem — stanąłem na w ierzchołku Św iętokrzyskiej Góry" — pisał po osiągnięciu D żw aris-A chm arti w r. 1842 najzdolniejszy z poetów kaukaskich, spiskow iec-konarszczyk Tadeusz Łada-Za- błocki.
M ichała Butow t-A ndrzejkow icza zupełnie oszołomiło w ejście do w ąwozu D arialskiego: „góry tak się blisko do siebie p rzysunęły z obu stron zakryw ając horyzont...". „Pierwszy raz byłem w górach" —- pisze oszołom iony Litwin „nie znałem ich uroku, straciłem głowę... Zdawało mi się, że widzę przed sobą niebo i piekło". Pod górę Gud przechodził nad „przepaścią, do k tórej zajrzaw szy kręci się w głowie i ćmi w oczach; w idziałem w tej otchłani osety jsk i auł zagrożony law inam i" 52). „Obłoki to ścielą się po drodze białą oponą wilżąc węarowną.
62) Butowt-Andrzejkowicz, j. w. s. 30—31.
3 8 JA N REY CH M A N
karaw anę, to w iszą po górach ogromnym i, przeźroczystym i płachtam i, to u la tu ją nad w ierzchołki" — pisał Janiszew ski, a na przełęczy oniem iał z grozy: „Naokoło cisza śmierci, góry cudotw órnej wysokości, nagie i strom e sto ją am fiteatrem naokoło pięknej doliny".
O bok pierw szego w idoku na zaśnieżone szczyty i b iele jące w ogniach lodowce, obok grozy w ąw ozów i przepaści drogi w ojenno-gruzińskiej, najsiln iejsze w rażenie na rzuconych w te n iebotyczne góry Polakach w yw oływ ał w idok z osiągniętego w ierzchołka czy grzbietu górskiego ku dolinom i rów ninom w dali. (Z grzbietu Turczy-aag G ralew ski z to w arzyszam i, k tórzy „pozostali na pozycji turczydaćhskiej p rzypatryw ali się w idokom gór, przerażającej potęgi i dzikości") 5S). N iejak i A rystarch S. opisując w „A thenaeum " przejście przez grzbiet gór Lezgistanu, tak oddaje sw oje w rażenia po osiągnięciu grzbietu: „Przebóg jak iż to obraz natury! Cała dolina A lezanu i Szezinu jak m orza zam glone d iżała u stóp naszych... N a niej tysiące w iosek i ku tanów kropkam i tylko się zdaw ało " M). Ładę-Zaołockiego w idok ze szczytu Szem achińskiej góry natchnął do w iersza „W idok Szyrw anu z Szem achińskiej góry", rozpoczyna jącego się od słów: „Co za rozkosz ze szczytu Szem achińskiej góry spoglądać na bezbrzeżne rów niny Szyrwanu..."
N aw et podczas uciążliw ego m arszu w ojskow ego M ichał Butowt- A ndrzejkow icz znalazł czas na podziw ianie w idoku z przełęczy, zw anej Diable W rota: „Odszedłem od mego działa" — pisze w sw ych w spom nieniach — „w ydrapałem się na sam w ierzchołek i oparłszy się o D iablą Skałę zatopiłem w zrok w cudow ny w idok odkryw ający się przede m ną" 55).
O bcow anie z górską przyrodą przynosiło w ielu Polakom ukojenie w osobistych cierpieniach i narodow ych. „W tenczas błądząc w najdzikszej K aukazu ustroniu łzy me przed ludźmi ukryw am " — pisał w w ierszu „W spom nienie" Łada-Zabłocki. W idok ze szczytów gór pobudza Zabłockiego do oderw ania się od ziem skich przestw orzy i w zniesienia się duchem na w yższe rejony: „Jak słodko duchem pływ ać w tym morzu bez brzegów — Gdzie nie dojdzie pył życia burzliw ej zam ieci ■— Żegnam w as niskiej ziemi poziome obszary — Już do w as nie należę, już czuję bicie serca przyrody" 56).
53) M. Gralewski, Kaukaz.54) Arystarch S., Opis przejścia przez grzbiet gór Lezgistanu, Athenaeum 1847,
s. 218. Przypuszczalnie autor przechodził z doliny Alezanu przez przełęcz Kodorską (2357 m) do Cezi.
55) Butowt-Andrzejkowicz j. w. t. II s. 106.r,(l Wiersz Na Wierzchołku Dzwaris-Achmarti, 1842.
POLACY W G Ó RA CH K AU K AZU DO K O Ń C A X IX W . 3 9
W ładysław Strzelnicki w w ierszu „Do Tadeusza Łady-Zabłockiego" zapytuje, czy jego m yśl „jak górny orzeł b łąka się w chm urze i nad drzem iący Kazbek w ylata? ''
W reszcie dla w ielu serc polsKich, traw ionych tęskno tą do kraju, Kaukaz budził ją i ucieleśniał; zdaw ało się zesłańcom , że ze szczytów K aukazu dostrzegą Polskę. Słowami „Może stojąc na Szach-dachu szczytach... Po sterczących spław iasz w zrok granitach... Zali Polski nie dostrzeżesz krańców ?" u trw alał w poezji tę tęsknotę Łada-Zabłocki. Te m om enty tęsknoty i m elancholii najlepiej on odzw ierciedlał; z Z akaukazia patrząc ku północy na szczyty K aukazu widział za nimi, daleko św iat dzieciństw a, szczęścia (wiersz „Do Żary"), a w idok brzozy przypom inał mu brzozę w lasach polskich (wiersz „Do brzozy w górach kaukaskich").
V.
Duża część Polaków, k tórzy znaleźli się na K aukazie w la tach 40-tych XIX w ieku, byli to, jak już mówiliśmy, ludzie p ióra albo w każdym razie lu dzie na poezji w ychow ani. Samaprzyroda górska być m oże podziałała. . . , , , . , Karta tytułowa „Szkiców Kaukazupobudzająco na tworczosc w ielu ze- strzelnickiegosłańców-Polaków. Mimo ciężkich w arunków w ielu z nich kontynuow ało na Kaukazie swą działalnośćtw órczą lub rozpoczęło pisać. W ytw orzyło się całe jak gdyby środowisko, jak gdyby szkoła kaukaska, m oże nie tak zdecydow ana, określona i w rośnięta w folklor m iejscow y, ja k szkoła ukraińska, ale też czerpiąca z m iejscow ych w ątków i opiew ająca uroki krajobrazu k au k ask ieg o 57). Do grupy kaukaskiej, k tórej pośw ięcono już w lite ra turze parę wzmianek, ale k tó ra ciągle czeka na całkow ite opracow anie,
57) O kaukaskiej grupie jako o pewnym środowisku literackim zob. Rocznik Literacki, IV, 1849 s. X—XIV, Pamiętnik Naukowo-Literacki 1849 VI, List o pracach literackich i naukowych na Kaukazie. Czas 1851 nr 203—205, K. W. Wójcicki, Historia literatury polskiej w zarysach, IV, Warszawa 1861 s. XIV, M. Gralewski, Kaukaz s. 518—520, tegoż Polacy na Kaukazie, Dziennik Literacie 1869 s. 52,<G. Korbut, Literatura polska, Warszawa 1930, s. 526—527.
4 0 JA N REY CH M A N
należeli Tadeusz Łada-Zabłocki, au to r poem atu „Kazbek" i szeregu liry ków, zebranych w tom ik poezji, w ydany już po jego śmierci, dalej W ładysław Strzelnicki au to r „Szkiców K aukazu" i u tw orów epickich oraz drobniejszych utw orów , w ydanych w roku 1860, K saw ery P ietraszkiewicz, au to r sonetów , silnie inspirow anych przez Sonety Krym skie, S tanisław W innicki, au to r niedokończonego poem atu „Kaukaz", W ojciech Potocki, au tor w ielu opowieści, opartych na folklorze kaukaskim , Edw ard M achczyński, autor pow ieści kaukaskiej „Hau A hm et", poeta i m uzyk Leon Janiszew ski, M arcin Szym anowski, I. Dobrski, au to r licznych przeróbek z Bestużew -M arlińskiego, m ało znany W. S zan iaw sk i58), pam iętnikarze Butowt A ndrzejkow icz, Gralew ski, Jaw orski, D aw id 59).
Poza górskim , byronow skim i ludow ym m iał Kaukaz jeszcze jedno oblicze dla rom antyzujących poetów : ko lory t orientalny. N a „grupę k au kaską" w yw iera ją w pływ poeci W schodu: Firdausi, Hafiz, z k tórego cy ta tę wziął za m otto jednego z w ierszy Zabłocki, tłum acz m ało u nas znanego k lasyka tadżyckiego z X w ieku, Rudakiego. In teresu jący jest fakt, że Zabłocki tłum aczył to bezpośrednio z perskiego.
Poza działalnością na polu lite ra tu ry p ięknej Polacy, będący na K aukazie w tym okresie, próbow ali sw ych sił na innym polu, studiow ali m ianow icie Kaukaz. Badania przyrodnicze prow adzili, ja k w idzieliśm y, Załęski, Dawid, poza tym W incenty Sapalski, G erard Łohynowicz, bo tan ik Lissowski, zm arły nagle w górach, doktor W ierzbicki i in n i60). W ielu uczyło się języków m iejscow ych, przede w szystkim azerbajdżań- skiego, zw anego w tedy „tatarskim ". Sawicz pisze, że w w ięzieniu w Staw ropolu nauczył się u jakiegoś Persa, imieniem Ali, „po ta tarsku , z tym językiem na W schodzie w szędzie przejść można, nauczyłem się nazw ań wyrazów najpotrzebniejszych" 61). Zabłocki zbierał p ieśni „Zakaukask ich Tatarów " tj. azerbajdżańskich i tłum aczył H istorię K raju Zakaukaskiego azerbajdżańskiego h istoryka i poe ty A bbas Kali Chana 62), podobnie K onstanty Zach „obeznaw szy się z tu tejszvm i językam i śle
68) O Szaniawskim jedyna wzmianka u Dawida, Na Kaukazie, Kurier Niedzielny 17. XI. 1896 nr 6.
30) Gralewski j. w. s. 520.co) J. Reychman, Kaukaz j. w.cl) E. Helleniusz, Wspomnienia lat minionych, II, Kraków 1876, s. 219. Pod
nazwą języka „tatarskiego" uczył się na Kaukazie języka azerbajdżańskiego Lermontow, zob. M. Michajłow, K woprosu o zanjatiach M. J. Lermontowa tatarskim jazykom, Tiurkołogiczeskij Sbornik, Moskwa 1951. O znaczeniu języka „tatarskiego" na Wschudzie pisze zesłaniec Butowt-Andrzejkowicz: „Umiejąc ten język można podróżować aż do Indii i wszędzie się nim można rozmówić zupełnie jak francuskim w Europie", Szkice Kaukazu, I, Warszawa 1859 s. 78.
62) O pracach Zabłockiego nad literaturą azerbajdżańską pisał będę osobno.
POLACY \v G Ó RA CH K AU K AZU DO K O Ń CA X I X W . 4 1
dzi podania i tłum aczy gm inne piosnki T atarów zakaukaskich!"; znał on „języki perski, ta tarsk i, turecki, zabierał się całe życie pisać gram atykę perską czy ta tarską" , zginął jednak zasypany law iną kam ienną w g ó ra c h 63). Polacy in teresow ali się postępow ą litera tu rą narodów kau kaskich: jak przypuszcza radziecki biograf azerbajdżańskiego pisarza Achundow a, mógł on w Tyflisie znać się z „polskim rew olucjonistą Zabłockim " 64). Łapczyński tłum aczył arcydzieło gruzińskiej lite ra tu ry „Rycerza w skórze ty g ry s ie j" 63), a ze swej strony Gruzini in teresow ali się polską literaturą . E rystaw i przełożył na gruziński kaukaskie sonety Zabłockiego i w iersz „Dolina A lezańska". Sam zresztą Zabłocki zabierał się do szkicu piśm iennictw a gruzińskiego.
Ja k już m ówiliśmy, cara t przeznaczył Kaukaz na m iejsce zesłania dla w szystkich żywiołów m u niew ygodnych. Tam w ysłan i zostali Puszkin i Lermontow, czem u zaw dzięczam y zresztą ich w spaniałe poezje k au kaskie. Tam znalazło się z wyroku w ielu dekabrystów , jak Rajewski, A leksander Bestużew -M arliński, P iotr Bestużew, O d o jew sk i60). S p iskow cy w ojskow i w cieleni byli do oddzielnego K orpusu Kaukaskiego; dekabrysta Rajew ski został dow ódcą niżegrodzkiego dragońskiego pułku, gdzie odbyw ała służbę w iększość karn ie na Kaukaz przeniesionych Polaków ; m. in. dow ódcą tego pułku był później Polak, generał Kazimierz G ołębiow ski 67).
U stóp w spaniałych szczytów Kaukazu, we w spólnej niedoli naw iązyw ały się nici serdecznej przyjaźni i w spó łp iacy m iędzy zesłańcam i polskim i i rosyjskim i. Jedn i i drudzy widzieh w caracie w spólnego w roga i ciem iężcę. Zesłaniec polski G iedroyć i zesłaniec rosy jsk i Go- łow oński p lanują, żeby „wspólnym i siłam i uderzyli na carat, by gw ałt do m ogiły w trącić razem ze zgrają jego hołdow ników ", i w ów czas „lud w swobodzie i szczęściu w yszedłszy z ciem ności by łby silnym ". Zesła
63) Rocznik Literacki, 1849, IV, Pamiętnik Naukowo-Literacki 1849 VI.M) Dż. Dżafarow, Mirza Fatali Achundow i tradycji russkogo realizma, Drużba
Narodow, 1953 nr 3, s. 58.C5) Przekład Rustaweliego ogłoszony był w Bibliotece WarszawsKiej 1863; o od
dźwiękach tego przekładu w Gruzji zob. notatka w Kłosach 1871, 292 (zob. też J. Reychman, O przekładach Rustaweliego, Życie Literackie 29. III. 1953). Wybór przysłowi gruzińskich zebranych przez Łapczyńskiego podała Biblioteka Warszawska 1863, luty. Później przekłady z literatury gruzińskiej dał A. Leist, Szkice z Gruzji, Warszawa 1886, zob. też o nim Kraj (Petersburg) 1887 nr 37
ce) O dekabrystach zesłanych na Kaukaz A. Fadiejew, Diekabristy w otdielnom kawkaskom korpuse, Woprosy Istorii, 1951 nr 1.
67) W. Potto, Istorija 44-go niżegrodzkago dragunskago półka, 4 tomy, Petersburg 1894. Nie mylić z równie pełnym polskich i rosyjskich zesłańców darguńskimpułkiem.
4 2 JA N REY CH M A N
niec rosy jsk i K orow ajew , skazany za usiłowanie uw olnienia Szym ona K onarskiego nauczył się na K aukazie po polsku i zaprzyjaźnił się z polskimi zesłańcam i.
Serdecznie w spom inali Polacy pam ięć Bestużew a-M arlińskiego i Lerm ontowa, k tórego w spólne z Polakam i losy, jako zesłańca, karn ie w cielonego do Korpusu K aukaskiego i poległego na K aukazie (w r. 1829), uczyniły go Polakom specjaln ie bliskim. Pielgrzym ow ali do m ogiły Gri- bojedow a koło Tyflisu, odwiedzali grób Lerm ontow a w Piatygorsku. „Nie w ystrzegaliśm y się cienia poety" — pisał G ralew ski — „boć on jeden z w ygnańców i p isarzy swego ludu był jeszcze niezepsuty ca- ryzm em, sw obodę i bujność ducha w alczących g ó ra li" 68). Serdeczne słow a w sw ych w spom nieniach pośw ięcili polscy zesłańcy G iedroyć i G ralew ski przyjacielow i Polaków, zesłanem u na K aukaz Rosjaninow i ze spisku pietraszew szczyków , G ołow ińskiem u69).
VI.
W połow ie XIX w ieku środow isko zesłańców Polaków na Kaukazie zaczęło się przerzedzać. W ielu Polaków zginęło w w alce z pow stańcam i, w ielu zm arło na sku tek chorób, inni zginęli w w ypadkach górskich, jak ów Zach, zasypany law iną skalną. Reszta pow róciła do kraju. Stopniowo cara t zaprzestał w cielan ia zasądzonych politycznie do K orpusu K aukaskiego. W tym też okresie zaczynają się po jaw iać na K aukazie nowi, inni przybysze z Polski, k tórzy reprezentow ać będą już nie ty lko miłość do gór, czy luźno i ubocznie po jętą tu rystykę, ale czynną górską tu rystykę i św iadom e dążenie do poznania gór, choć jeszcze nie dla celu samego w sobie, ale dla celów naukow ych. A lpinistyczne w artości gór K aukazu budziły zresztą w Polsce dość duże teoretyczne zain teresow anie, czego w yrazem był przedruk szeregu opisów now ych wejść, p rzede w szystkim na A rara t i E lb ru z70).
os) Gralewski j. w. s. 410.“') Wasilij Andrejewicz Gołowiński aresztowany 23. IV. 1849 za udział w tzw.
spisku Pietraszewskiego, wcielony jako prosty szeregowiec do orenburskiego batalionu liniowego, przeniesiony na Kaukaz w r. 1851, zob. dane w słowniku Diejateli rewolucjonnogo dwiżenija w Rossji, I, MosKwa 1927 s. 45.
70) Opis wejść na Ararat w XVII i XVIII w. Dziennik W ileński 1829, 217, 438, wejścia Parrota i Fedorowa tamże 1829, IV, 48, 1830, V, 155—159, T. Narbutt, O górze Ararat, Rozmaitości Warszawskie 1829, nr 14 s. 105— 109, opis wejść Kupfera i Lenza na Elbrus tamże 1829, VIII, s. 287—296, opis wejścia Killara, Wyprawa do Kaukazu, Lwowianin 1836, zob. też S. Broniewski, Wiadomość o Czer- kiesach, poprzedzona geograficznym, statystycznym rysem Kaukazu i o górze Elbrus, Dziennik Warszawski 1825, I, 212, Elbrus, Pokłosie, V, 1862.
POLACY W G Ó R A C H KAU K AZU DO K O ttC A X IX W . 4 3
Zakończenie procesu przyłączania Kaukazu do Rosji i organizacja zagospodarow ania w łączonycn terenów pociągnęły za sobą rozbudow ę służby cyw ilnej na Kaukazie. Znalazło się w niej m iejsce dla w ielu Polaków, a w śród nich dla w ielu badaczy i m iłośników gór. G ranica m iędzy tym pokoleniem a poprzednim nie jes t zresztą ścisła, gdyż jak z jedne j strony bardzo w ielu zesłańców pozostaw ało po odbyciu kary na Kaukazie, przechodziło do służby cyw ilnej i w tym charakterze poznaw ało dalej góry (przykładem tu może być Łapczyński, k tó ry jako inżynier kom unikacji w pięćdziesiątych latacn dokonał szeregu podróży), tak z drugiej strony nie da się ściśle od zesłańców oddzielić i w ielu tych Polaków, k tórzy naw et w drugie; połow ie XIX w. znaleźli się na K aukazie w służbie cyw ilnej; często byli to ludzie, k tórzy nie byli skazani w yrokiem , ale byli dla caratu politycznie „podejizani" i m ieli adm inistracyjnie w yznaczony Kaukaz jako m iejsce przym usowego pobytu.
N ie był na pew no zesłańcem hrabia Juliusz Berlicz-Sas Strutyński (1810— 1878), osobliwa i arcyciekaw a postać, bałaguła i literat-cygan, tu rysta i geolog-sam ouk, łow ca przygód, oficer carski (adiutant nam iestn ika Kaukazu N eudhardta), b irban t i poeta w jednej osob ie"1), k tóry w połow ie XIX w. znalazł się służbowo na Kaukazie. O dbył on w s ty czniu 1846 r. zim ową podróż z Tyflisu w ojenno gruzińską drogą w góry, zachw ycił się „śnieżną koroną Kazbeku", zapisał w rażenia: „Cóż może w yrów nać uroczystej piękności Kaukazu?" i tych zachw ytów nie zgasiła bynajm niej ani zadym ka śnieżna koło Kwiszetu, ani law ina koło Kobi 72).
O ile w form ie zachw ytów nad urokiem krajobrazu górskiego i w ła twości przejm ow ania i w kolor rom antyczny ubieran ia m iejscow ych ludow ych wątków Strutyński był pogrobow cem pokolenia rom antyków Strzelnickich i Zabłockich, o ty le był on rów nocześnie prekursorem następnego pokolenia geologów i alpinistów polskich na Kaukazie. Już w r. 1844 pisze o sobie S trutyński, że „jako żołnierz i trochę geognosta miałem nierzadkie pow ody szukać przygód w dzikich w ąw ozach lub na strom ych urw iskach gór, gdziem badał troskliw ie natu rę pokładów i flory alpejskiej bogactw " 73). W r. 1846 w okolicach G arciskari (1612 m) specjalnie zboczył od drogi w góry „celem badania form acji pokładów ". Zwiedziwszy Besztau stw ierdził, że góra ta „składa się z m asy jednorodnej trachitycznego porfiru". Znał też dobrze nom enklaturę gór, za
71) Życiorys w Kłosach nr 674, 18. V. 1878. Strutyński w r. 1869 przeniósł się do Galicji i zmarł w Krakowie.
72) J. Strutyński, Miscellanea, Wilno 1855.73) Tegoż Miscellanea.
4 4 JA N REY CH M A N
stanaw iał się nad pochodzeniem sam ej nazw y Kaukaz, zaznaczał, że Elbruz u K araczajów zwie się M ingi-tau, a u O rm ian i „Tatarów " (tj. lu dów tiurkskich) Jałbuz. N ie wiemy, jak ie by ły alp inistyczne osiągnięcia Strutyńskiego; w każdym razie pew ne owoce sw ych badań geologicznych pozostaw ił drukiem 74).
M niej w ięcej rów nocześnie ze S trutyńskim opisał Kaukaz A. Idz- kowski; pism a i zain teresow ania jego pozw alają przypuszczać, że n ie był to zesłaniec, raczej tu ry sta czy kuracjusz z kaukaskich w ód m ineralnych, do k tó rych już Polacy zaczęli wów czas z jeżd żać75). Idzkow ski in teresow ał się też geologią, ale specjaln ie s truk tu rą i orografią Kaukazu, op ierając się głów nie na raporcie K upfera dla Rosyjskiej A ka- dem i’ N a u k 76). O ceniając kształty gór K aukazu Idzkow ski pow ołuje się dla porów nania na konfigurację Alp, k tó re nie w iadom o czy znał z opisu czy z autopsji, w skazując, że sam grzbiet w A lpach jest ostry, srrcm y, n ieprzydatny dla kom unikacji, k tó ra odbyw a się ty lko dolinami, „gdy tym czasem doliny kaukaskie będąc nader w ąskim i w kształcie w ąw ozów u trudn ia ją podróż swym i przepaściam i i gw ałtow nością potoków " 77). Idzkuw ski in teresow ał się alpinizm em na K aukazie, omówił próby zdobycia Elbruzu przez K u p fe ra78), ale — ja k p isał ■— „dla zim na, trudnego i niebezpiecznego w śród rozpadlin i przepaści postępow ania, usiłow ania uczonych n ie m ogły dojść do swego celu". Jed en - ty lko Czerkies, nazw iskiem Killar, doszedł do szczytu góry i pow rócił szczęś liw ie 78). Idzkow ski opisał też P iatygorsk i jego okolice, źródła, groty, skąd one w ytrysku ją , M uszak oraz Besztau, k tó ra m a „pięć ostrych końców".
T urystą, kuracjuszem i podróżnikiem , um iejącym inne góry do Kaukazu przyrów nać był R. Klonowski (1816— 1872), k tó ry po licznych w ędrów kach po św iecie osiadł w Tem ir-Chan-Szura (dziś Naksk) u podnóża gór, przy córce tam zam ężnej, czyniąc stam tąd w iele wycieczek. W r. 1870 odbył w ycieczkę w góry na zachód od N aksk, przez Iszkarty i Koronai do słynnego G im ryńskiego urw iska (nad przełom em Kaj-Su,
74) J. Strutyńskl, Kilka badań geologicznych i dziejowych Kaukazu, Berlin 1857. Rzadka ta broszura znajduje się m. in. w Bibliotece Centralnej PTTK. Uwagi geologiczne Strutyńskiego są, jak się zdaje, na ogól dość trafne, dziś określa się, że Besz-tau składa się ze skał pochodzenia wulkanicznego tzw. trachito:liparytów.
75) Zob. wydaną w W ilnie rozprawę M. Żabczyński, De aąuis mineralibus Cau- casi in Magna Cabardia, Vilna 1841.
76) Kupfer, Reisa in die Umgegend des Elboruz, Petersburg 1830.77) A. Idzkowski, Wspomnienie Kaukazu, Biblioteka Warszawska 1843.78) Opis wyprawy Kupfera znany był i po polsku, druk. w Dzienniku Wileńskim
1829.78) Opis wyprawy Killara byl znany po polsku z artykuliku w Lwowianinie 1836.
POLACY W G Ó K A C H K AU K AZU DO K O Ń CZ X I X W . 4 5
u północnej części tzw. G im ryńskiego Grzbietu), k tó re opisał słowami pełnym i zachw ytu: „W idziałem w całej k rasie W łochy i H iszpanię, za Alpami, A peninam i i Pirenejam i, w idziałem i śnieżne szczyty gór szw ajcarskich, niem niej jednak widok, k tó ry przed sobą u jrzałem w praw ił m nie w zachw yt i zdum ienie" 80). W lutym r. 1871 odbył w ycieczkę z Te- m ir-Chan-Szura ku północnem u-zachodow i wzdłuż podnóża gór do Groźnego i W ładykaukazu (Dzaudżikau) i dalej w ojenno-gruzińską drogą przez góry do T y flisu 81). K lonowski by ł zam iłow anym tu ry stą górskim, m oże naw et alpinistą. Padł ofiarą swego zam iłow ania, jak bowiem podaje jego nekrolog ,,w czasie swej w ycieczki w śnieżne góry W łady- kaukaskie , na najw yższym praw ie onych w ierzchołku do tkn ięty uderzeniem słońca, a stąd apopleksją zakończył życie w lipcu 1871 r." 82). Cóż to mógł być za śnieżny, najw yższy szczyt? Chyba nie Kazbek, w iedy jeszcze mało dostępny, chyba też nie Szan (4429 m), raczej należy przypuszczać, że tym szczytem była w znosząca się q aa D zaudżikau tzw. Góra Stołow a (3009 m).
T urystą górskim i podróżnikiem był W. Padlew ski (zm. 1901). O dbył on podróż wzdłuż północnego K aukazu z W ładykaukazu do Tem ir-Chan- Szura, stam tąd do B ortunaja, forteczki w górach północnego D agestanu nad Aktaszem . Z grzbietu zwanego Ibrahim Daila otw orzył m u się rozleg ły widok: „Z praw ej strony ukazyw ały się wzgórza w nieładzie porozrzucane, za nimi ciągnęły się odnogi gór spiętrzonych jedna nad drugą" 83). A lpinistycznych w ypraw Padlew ski zdaje się nie podejm ow ał; w sw ych opisach podróży pośw ięcał w iele m iejsca szczegółom ■etnograficznym, życiu m ieszkańców itd.
VII.
N ieśm iałe alpinistyczne w yczyny Klonowskiego, geologiczne zain teresow ania Dawida czy S trutyńskiego, żale B utow ta-A ndrzejkow icza nad brakiem narzędzi pom iarow ych na zdobytym szczycie „Nowego Olimpu" n ie m ogły rów nać się z praw dziw ie alp inistyczną i naukow o-górską postaw ą i działalnością najw ybitn iejszej w śród Polaków zasłużonych w poznaw aniu i zdobyw aniu K aukazu jednostki, jak ą był Józef Chodźko (1800- 1881). Zw ykle w iązano działalność Chodźki głównie z połu
8(l) R. Klonowski, Wycieczka do Gimryńskiego Urwiska, Tygodnik Ilustrowany1871.
81) Tegoż, W ycieczki po Kaukazie i Gruzji, tamże 1875.82) Tygodnik Ilustrowany 1872 nr 221.83) W. Padlewski, Wspomnienia z podróży po Kaukazie, Tygodnik Ilustrowany
1872.
4 6 JA N RE i c H M A N
Grzbiety górskie Kaukazu
POLACY W G Ó RA CH KAU K AZU DO K O Ń C / X IX W . 4 7
dniowym ram ieniem gór kaukaskich (tzw. M ałym Kaukazem), tj. przede w szystkim z A raratem , ale w rzeczyw istości działalność Chodźki rozciągała się na cały Kaukaz, tak Zakaukazie, jak i góry północnego K aukazu. Zasługam i alpinistycznym i Chodźki zajm owano się już dużo, głównie na łam ach tatern ick ich pism p o lsk ich 84), ale n ieste ty opracow ania te w yszłe głów nie spod p ióra J. D iirra i J. A. Szczepańskiego opierały się, szczególnie jeśli chodzi o działalność alpinistyczną Chodźki na głów nym grzbiecie Kaukazu, o źródła zachodnio-europejskie, francuskie, niem ieckie i angielskie, bez uw zględnienie bezpośrednich źródeł rosy jsk ich i stąd obraz tej działalności w ypadł n iepełny i zniekształcony. Zaniedbanie to jes t tym bardziej dziwne, źe nie potrzebując sięgać naw et do w ów czas ze w zględów językow ych n iedostępnych źródeł ro syjskich, polscy h isto rycy alpinizmu, działający głów nie w Krakowie, mogli na m iejscu korzystać z rękopiśm iennego przekładu p racy Chodźki o oiugrafii Kaukazu, gdzie jes t dużo dokładniejsze przedstaw ienie osiągniętych przez Chodźkę szczytów, niż w jakichś angielskich w ykazach. Dopiero w oparciu o bezpośrednie źródła, przede w szystkim ro syjskie, możemy w ięc należycie i w pełni ocenić zasługi alpinistyczne i naukow e Józefa Chodźki.
W iążąc się z pokoleniem geologów, turystów , alpinistów , inżynierów na cyw ilnej służbie poznających i badających góry K aukazu nie był Chodźko obcy pokoleniu zesłańców i spiskowców, gdyż przyczyną jego pobytu na Kaukazie by ła rów nież zsyłka przez cara.
Syn Jan a Chodźki „Jana ze Swisłoczy", b rat A leksandra (1804— 1891) orientalisty , zbieracza perskiej i azerbajdźańskiej pieśni ludowej 85) Józef Chodźko studiow ał od r. 1816 geodezję i astronom ię na uniw ersytecie w ileńskim , został też następnie ze w zględu na swe zdolności, na polecenie rek to ra Śniadeckiego, przydzielony do p rac trian- gulacji guberni w ileńskiej, p racow ał rów nież w obserw atorium . W czasach studenckich, brał żywy udział z M ickiewiczem, Zanem, swoim bratem A leksandrem w pracach filom acko-filareckich. W r. 1831 w stopniu podporucznika gw ardii był przez spiskow ców upatrzony na pow stańczego kom endanta W ilna, ale na sku tek podejrzeń władz carskich został w ysłany w głąb R o s ji86), a w r 1840 w ysłany został na
B4) J. Diirr, Wyprawa polska na Ararat, Taternik 1925 nr 1—2, (J. A. Szczepański) Wyprawa polska na Ararat, tamże 1932 nr 1 i tegoż Jeszcze o alpinistycznej działalności Józefa Chodźki, tamże 1933, nr 2, W. H. Paryski, Wyprawa Chodźk' na Ararat, tamże 1947 nr 2—3, s. 56.
8S) J. Reychman, Aleksander Chodźko, Przegląd Orientalistyczny (1954).8<i) H. Mościcki. Pod znakiem Orła i Pogoni, Lwów 1923 s. 240.
4 8 JA N REY CH M A N
Kaukaz, gdzie przydzielono go do robót pom iarow ych i w r. 1847 został naczelnikiem robót trian g u la c y jn y c h 87).
Chodźko rozpoczął swe prace od pom iarów południow ych zboczy głównego grzbietu kaukaskiego oraz gór Z akaukazia i podjął w tym celu wiele trudnych i uciążliw ych w ypraw górskich, połączonych ze w spinaniem się na trudno dostępne, a do triangu lac ji potrzebne szczyty. Sam pisał później, że „nieraz przew odnicy w drapaw szy się na skalistą ścianę spuszczali sznury, by przyw iązaw szy do nich skrzynię teodolitu i drugie ciężary, w ciągnąć je na górę" 88).
Jedną z pierw szych była pod jęta w r. 1847 w ypraw a na Ałagoz lub Aragac (4095 m), osobno sto jący stożek w ulkaniczny m iędzy Erywaniem a dzisiejszym Leninakanem (w obecnej A rm eńskiej SRR). W ypraw a m usiała przejść przez louowiec; na szczycie nie było m iejsca dla nam iotu pom iarow ego, w ykonano w ięc sztuczny ta ras i codziennie m iędzy 25 a 30 sierpnia członkow ie w ypraw y z obozu położonego na lodowcu m usieli p rzy nachyleniu w iększym od 25° w spinać się na szczyt. W tym że roku w czasie w ejścia na A głagan (2998 m) w południow ej części M okrych Gór śnieg zniszczył przygotow aną ścieżkę. W czerwcu 1848 r. Chodźko czekał dw a tygodnie pod sam ym szczytem Kirsa (2740 m) w paśm ie K arabachu na lepszą pogodę, aby móc w ykonać pom iary. Przy w ejściu na szczyt Godorebi (3190 m), w paśm ie Samsarskim, w sierpniu 1849 r. huragan zabił konia i ranił dw óch członków ekipy trian gulacyjnej. G dy nasta ła pogoda Chodźko na szczycie stw ierdził ciepło, w ydaw ane przez nasłonecznione pole w iecznego śn ie g u 89).
W r. 1850 podjęta została pod kierow nictw em Józefa Chodźki słynna w ypraw a na M ały A rara t (3926 m) i W ielki A rara t (5165 m). W wy-
87) Życiorys J. Chodźki przez B. Zwolskiego w Polskim Słowniku Biograficznym PAU, III, 1937, s. 385—386 niedokładny i bez uwzględnienia źródeł rosyjskich, dokładniejsze życiorysy przez H. Stebnickiego w Izw. Kawk. Otd. Russ. Geogr. Obszcz., 1882/83 s. 15—24 i L. Wejnberga w Russkij Biograficzeskij Słowar, 1901; Ostatnio J. Reychman, Józef Chodźko, wielki polski geodeta i badacz gór Kaukazu, Problemy nr 5, maj 1954.
88) Rękopis Orografla 'Kaukazu w Bibliotece PAN (byłej bibliotece FAU) w Krakowie, nr 252; jest to prawdopodobnie nie przez samego Chodźkę wykonany przekład z francuskiego oryginalnego rękopisu Chodźki, Coup d‘oeil sur l ‘orographie du Caucase, znajdującego się przed wojną w tzw. Zbiorach Rapperswilskich Biblioteki Narodowej w Warszawie, zob. A. Lewak i H. Więckowska, Zbiory Biblioteki Rap- perswilskiej, t. II cz. I. Warszawa 1938 s. 502, pod nr 2227. Rękopis ten spłonął w 1944. Przekład francuski jest niedołężny, tłumacz nie zna polskiej terminologii górskiej, tłumaczy ,,bassin“ przez „kotłowina", „glacier" przez „lodownik" itd.
89) O tych pierwszych wyprawach rkps o orografii Kaukazu oraz artykuł O cho- -die rabot po triangulacji Zakawkaskogo Kraja, Zapiski Kawk. Otd. Geogr. Obszcz 1852, I i Zapiski Wojenno-Topograf. Depo, XIX, 1858.
Star
y sz
ałas
p
ast
ersk
i u;
Bes
kid
zie
Nis
kim
POLACY W G Ó R A C H K AU K AZU DO K O Ń C A X I X W . 4 9
praw ie wzięli udział m. in.: uczony znaw ca K aukazu Panychow , e tnograf baron Uslar, rysow nik w ypraw y Bajkow i in. Przew odnikam i byli m iejscow i górale Orm ianie: Szymon Sarkisow, k tó ry prow adził już Abi- cha przy jego w ejściu na A rara t 29 lipca 1845 r. oraz O nan A w akow z Now ej A chury. 6 sierpnia 1850 r. w ypraw a osiągnęła M ały A rarat, po czym pow róciła do obozu założonego na przełęczy Sardar Bułak, skąd Bajkow nakreślił szkic W ielkiego A raratu , na k tórym Chodźko naniósł m arszrutę na szczyt.
11 sierpnia Chodźko z tow arzyszam i podszedł pod grzbiet i założył obóz m eteorologiczny w Taszkilisie. Dnia 13 sierpnia zaczęli w spinać się pod szczyt, 15 sierpnia założyli górny obóz pod szczytem , a 18 sierpnia, 130 przeczekaniu groźnej burzy śnieżnej, osiągnęli sam głów ny (zachodni) w ierzchołek W ielkiego A raratu . W sw ych opisach w ypraw górskich Chodźko nie w ychodził zw ykle poza suche w yliczenie szczegółów tech nicznych ekspedycji, ty lko przy opisie w idoku z A rara tu n ie m ógł pow strzym ać się, żeby nie zaznaczyć, że „można rzec, że na szczycie A raratu w idnokrąg nie m iał granic". N a szczycie A rara tu Chodźko pozostał tydzień, dokonując pom iarów geodezyjnych i badań m eteorologicznych. Był on i na niższym, w schodnim w ierzchołku, k tó ry w iększość poprzednich zdobywców uw ażała za punkt najw yższy; przypuszczalnie ty lko Parro t i Fedorow byli na zachodnim w ie rzcho łku90). Pomimo, że w ejście Chodźki na A rara t nie było pierw szym zdobyciem tego szczytu, to jed n ak razem z pierw szym i kilkunastom a w ejściam i
9°) Pierwsze sprawozdanie z wyprawy Chodźki na Ararat w języku polskim, nieznane zupełnie naszym historykom alpinizmu polskiego ukazało się w Tygodniku Petersburskim, 1850, XIII, s. 98—99, z obszerną wzmianką o poprzednich wyprawach Parrota, Spaskiego, Behrensa, Abicha i Seymoura, który ,,w przystępie fantazji wędrownika bez celu (turysty) wdrapał się na świętą górę", widzimy więc, że termin „turysta" był wtedy równoznaczny pojęciu „wędrownik bez celu". W r. 1859 w Mitteilungen aus Justus Perthes Geographischer Anstalt (Gotha) zesz. VIII s. 350 ukazał się niemiecki przekład sprawozdania z wyprawy napisanego przez Chany- kowa. Sam Chodźko ogłosił w Annuaire du Club Alpin Franęais 1876, s. 377—389 obszerne sprawozdanie pt. Ascension du Grand Ararat en 1850, które nieco przerobione ukazało się również po rosyjsku pt. Zapiska o pochożdieni; na wierszinu Bolszogo Ararata, Zapiski Kawk. Otd., 1876, na zasadzie czego sporządzony został polski przekład w Wędrowcu 1881. O wyprawie Chodźki poza tym E. Wejdenbaum Bolszoj Ararat i popytki woschożdienija na jego wierszynu Zapiski Kawk. Otd. XIII, 1884 i po niemiecku Der Grosse Ararat und die Versuche zu seiner Besteigung, Mitteilungen der Gesellschaft fur Erdkunde, Lipsk 1884, zob. też W. Rickmer- Rickmers, Ararat, ZdDuOeAV, 1896..M . Ebeling, Der Ararat, tamże 1899 oraz Taternik, 1925, 1932, 1933 i 1947 jak wyżej, zob. przyp. 84.
W ie r c h y t . X X I I I 4
5 0 JA N REYCHMAN
weszło do złotej k a rty dziejów alpinizm u św iatow ego i rozsław iło imię naszego ro d a k a 91).
W tym że roku w szedł Chodźko na w ierzchołek Gadis (2542 m) nad rów niną Eryw ańską. W r. 1851 osiągnął szczyt G aładur (3147 m) w O setii. 28 czerw ca obserw ow ał stam tąd pełne zaćm ienie s ło ń c a 92). Do roku 1851 Chodźko dokonał określen ia 17 punktów triangu lacy jnych p ierw szego rzędu. Prace te zyskały m u w ielkie uznanie. D yrektor obserw atorium pułkow skiego Struw e pisał o nim do generalnego kw aterm istrza Berga: „Nie ukryw am mego podziw u dla siły charak teru ? energii, k tórym i tem u rzutkiem u geodecie udało się przeprow adzić obserw ację na punktach w znoszących się do 13.000 stóp nad poziom m orza" 9S).
W r. 1852 podjął Chodźko w ypraw ę na Ziłga Choch (3857 m) w głównym grzbiecie K aukazu w Osetii. W ypraw a w yszła 29 lipca ze wsi ose- tyńskiej Zbu; brało w niej udział poza Chodźką i jego pom ocnikam i 19 żołnierzy i 12 krajow ców osetyńców z długim i żerdziam i dla posuw ania się po lodowcach. Po drodze m usiano rąbać lodow iec i rzucać kładki przez rozpadliny. 4 sierpnia w ypraw a osiągnęła zachodni w ierzchołek Z iłga Choch; było to p ierw sze w ejście na ten sz cz y t94).
W latach 1854—55 Chodźko przydzielony jako naczelnik oddziału geodezyjnego do arm ii rosyjskiej, w alczącej przeciw Turkom na Kaukazie, dokonał licznych zdjęć topograficznych terenów górskich okolicy Karsu. W r. 1858 został naczelnikiem oddziału wojskow o-topograficz- nego głównego sztabu arm ii kaukaskiej.
O gólnie od r. 1847 do r. 1854 Chodźko oznaczył na południow ym K aukazie i Z akaukaziu 1386 punktów przy pom ocy 30 stacji trygonom etrycznych. W ykaz ty ch stacji um ieszczonych na szczytach, może nam być pom ocny przy sporządzeniu listy szczytów kaukaskich, osiągniętych przez Chodźkę, gdyż wiemy, źe on sam osobiście prow adził pom iary z każdego punktu; nie m am y ty lko dat w ejścia na te szczyty. Poza w ejściam i wyżej wym ienionym i, k tó rych daty ustaliliśm y, w chodzą tu jeszcze w grę następu jące szczyty, na k tó rych stanęła stopa na
81) Legenda o tym, jakoby Józef Chodźko był pierwszym zdobywcą Araratu,długo pokutowała wśród mniej zorientowanej opinii, czego dowodzi bałamutnawzmianka w Wiadomościach Polskich nr 162 z 8 maja 1949 zob. też tamże nr 158.
02) Zob. też o tym list gen. Stebnickiego w czasopiśmie Wszechświat, 1885-nr 38.
9S) Zapiski Kawkaz. Otdiel., 1852, I.°4) Szczegóły wejścia na Ziłga Choch w Orografii Kaukazu. Chodźkę jako zdo
bywcę Ziłga Choch wymienia H. Woolley, List of principal Peaks ascended in the-Central Caucasus prior to 1912, Alpine Journal 1912 oraz C. Egger, W elche Kau-kazusgipfel sind noch unbestiegen, Der Bergsteiger, 1931, I.
POLACY W G Ó RA CH K AUKAZU DO K O Ń C A X IX W . 5 1
szego rodaka: w głównym grzbiecie Kaukazu M ta Cm inda 95), Germ uch (3119 m), Bazar-Duzi (4480 m) we w schodniej części głów nego grzbietu, Baba-dag (3632 m) na południow y Vv schód od poprzedniego, Kiou-Choch (3429 m) na północny zachód od Adai-Choch, T irch Lebezt (2860 m), W izir-czau (3896 m )96), a w tak zw anym M ałym K aukazie Ak-dag (3569 m) w tzw. paśm ie A km angańskim na zachód od jeziora Gogcze,Czyngil (3119 m) w Armenii,Em lekli (3052 m) na południe od Godorebi, Giamysz (3471 m) w K aiabachu, Inak-dag (3360 m) w Karabachu, Iszi- gli-dag (3245 m) w K arabachu, K apudżych (3917 m) w paśm ie Zangezurskim , Kuni- dag (3125 m), Tesz Efehmit (3109 m) 97), poza tym w Persji w tzw. paśm ie Kara-dag (Czarne Góry) A rchacz lub K aszka-dag (3057 m), oraz Hesz Tasar (2954 m). J. A.Szczepański przypuszcza, że Chodźko zwiedził też szczytI.atraldasz (3370 m) w grupie Leksur T ichtengen w Sw anecji, gdyż w w ykazach w ejść na szczyty kaukaskie figuruje on jako jedyny po- Gen. Józef Chodźkoza Ziłga Choch w ierzchołekzdobyty w połow ie XIX w. przez o ticerów rosyjsk ich przy pom iarach; w szakże w podanym przez Chodźkę w ykazie stacji pom iarow ych nazw a ta się nie znajduje.
W r. 1860 przy udziale przysłanego mu do pom ocy Polaka H. Steb- nickiego rozpoczął Chodźko triangu lację północnego Kaukazu. Mimo podeszłego w ieku brał jeszcze udział w pom iarach i dokonał w ejścia
95) Chodźko podaje wysokość ok. 2269 m, sam szczyt ma 3076 wysokości, przypuszczalnie stacja pomiarowa nie była na samym wierzchołku.
96) Dwa ostatnie szczyty nie zidentyfikowane.S7) Dwa ostatnie nie zidentyfikowane.
5 2 JA N REYCHMAN
n a szereg szczytów, z k tó rych najw yższy był śnieżny A łachun-dag (3949 m) w paśm ie Sam urskim. W r. 1865 triangu lac ja K aukazu została zakończona. Dziełem Chodźki L /ło też szereg pra>_ z geografii i oro- grafii K au k azu 98). Po w yjściu ze służoy czynnej Chodźko m ieszkał w dalszym ciągu w Tyflisie, u stóp gór. otoczony pow szechnym szacunkiem i uw ażany za jednego z najw iększych znaw ców gór kaukaskich. Za swe zasługi alpinistyczne w ybrany został członkiem Club A lpin Franęais. O ddział kaukaski Rosyjskiego Tow arzystw a Geograficznego, którego był jednym z założycieli, ustanow ił nagrodę jego im ienia dla pośw ięcających się badaniom geograficznym na Kaukazie. Do końca życia Józef Chodźko utrzym yw ał serdeczne stosunki z rodakam i, tak sta le na K aukazie m ieszkającym i, ja k i tam przebyw ającym i, ja k np. geolog Rehman.
Poza Cnodźką pracow ało w tedy na K aukazie w ielu Polaków w służbie topograticznej, przy p racach inżyniery jnych itd. Prace naukow e dotyczące gór kaukask ich ześrodkow ane były w kaukaskim oddziale Rosyjskiego Tow arzystw a Geograficznego, k tórego jednym z założycieli był Chodźko. Ze spraw ozdań wiem y, że w latach 70-tych w skład oddziału wchodziło 45 Polaków; w pro tokołach zarządu w ystępu ją polskie nazw iska, ja k Rzewuski, C iągliński, Jackiew icz, Jaczew ski i in. N astępcą Chodźki na stanow isku szefa prac geodezyjnych i kartograficznych na K aukazie był Polak, gen. Hieronim Stebnicki (1832— 1897), k tó ry w ykonał też szereg p rac kartograficznych, prow adził dalej p race pom iarow e i ogłosił w iele rozpraw dotyczących gór K au k azu "). Zajm ował się on m. in. w ysokością linii w iecznych śniegów na Kaukazie, rozłożeniem lodowców 10°) i pom iaram i ciężkości ciał na w ysokościach, np. na A raracie 101).
Polakiem był rów nież Leonard Zagórski (1827— 1891), jeden z bardziej czynnych działaczy oddziału kaukaskiego T ow arzystw a Geograficznego, a u to r licznych p rac z zakresu językoznaw stw a i etnografii mało zbadanych górskich plem ion K aukazu, ja k Etnograficzeskije K arty Kau- kaskogo K ra ja 102), i w espół z Jegiazarow em Słow nika Kurm andżyjsko-
88) Praca o orografii Kaukazu, druk. w Zapiskach Kawk. Otdiel., 1864, VI, sprawozdania z pomiarów w Zapiskach Wojenno-Topograf. Depo, XX, 1858, zob. też Kawkaskij Kalendar (Tyflis) 1856 oraz gazeta Kawkaz (Tyflis) 1853 n- 13, por. też artykuł Chodźki, Die neueste Hohenmessungen in Kaukasus, Petermans Mit- teilungen 1859 s. 303—304.
") Izwiestija Imperat. Russ. Geogr. Obszcz. IX, 5, s. 143— 157.10°) Izwiestija Kawk. Otdiel. Imper. Russ. Geograf. Obszcz., V, 1877— 1878,
s. 1—21.101) Tamże 1882, II.102) Tamże VII.
POLACY W GÓRACH KAUKAZU DO KOŃCA X IX W . 5 3
Rosyjskiego. Prace swe ogłaszał on głównie pc rosyjsku; po francusku wyszło Les Etudes des Langues du Caucase, M oscou 1880.
Duże zasługi na polu badań gór m iał Polak B. Statkow ski, inżynier kom unikacji, k tó ry zajm ow ał się m eteorologią górską i badaniem law in; ogłosił on p racę o tzw. „Zawale", tj. law inie, spadającej co pew ien czas spod K azbeka 103). Dzięki staraniom Statkow skiego na Suram skiej Przełęczy (877 m), stanow iącej dział w odny m iędzy dorzeczam i Rionu i K ury założono stac ję m eteo ro log iczną104). W swej p racy o zadaniach klim atologii K aukazu Statkow ski p ierw szy rzucił m yśl założenia „Kaukaskiego Klubu A lpejskiego", k tó ry obok zadań turystycznych m iałby i cele naukowe, a jego członkow ie prow adziliby p rzy w spółpracy ze służbą m eteorologiczną badania np. nad w ysokością w iecznych śniegów , dolnej gran icy lodowców itp .105). N ie wiem y, czy pow stały u schyłku XIX w. „Klub G órski" w Tyflisie (Tbilisi) by ł w ynikiem in ic ja tyw y Statkow skiego, w każdym razie godna jes t podkreślen ia łączność jak ą on p ra gnął w idzieć m iędzy zadaniam i ściśle alpinistycznym i, a naukow ym i w ypraw górskich, łączność, k tó rą w pełni zrealizow ał dopiero alpinizm radziecki. N ie w iem y też, czy sam Statkow ski dokonał w ejść alpinistycznych; nie słyszym y poza w ejściam i Chodźki o żadnych w yczynach alp inistycznych w śród Polaków przebyw ających wów czas na Kaukazie. Topograf o polskim nazw isku M. G ołębiow ski próbow ał w latach 1887— 1888 dokonać w ejść na Elbruz, na k tó ry zresztą jeden z pierw szych w szedł ta te rn ik spiski, W ęgier, Dechy, zdobyw ca A daj- Choch, k tó ry pierw szy rzucił pom ost pom iędzy tatern ictw em a alpinizmem kaukaskim 106).
Chodźkę, Stebnickiego, S tatkow skiego i Zagórskiego, jako rodaków , odwiedził w Tyflisie w r. 1873 p ierw szy Polak, k tó ry na K aukazie m iał za sobą znajom ość naszych T atr i mógł te góry porów nać, a m ianow icie w ybitny geolog A. Rehm an (1840—-1917). Co praw da już Łapczyński próbow ał kształt gór K aukazu porów nać do Tatr, ale czynił to ex post, spisując po latach swe w spom nienia. Rehm an przybył na Kaukaz przede wszystkim dla zbadania jego przyrody. Brzegiem m orza udał się z Ana- py do M ingerelii, stam tąd pojechał do Tyflisu, gdzie odwiedził rodaków. O glądając u Stebnickiego m apę p lastyczną K aukazu zauw ażył, że rzeźba synklitycznej góry G unid-dag (2352 m) w D agestanie „przypo
los) Zapiski Kawkaz. Otdiel. VII.,04) Izwiestija Kawk. Otdiel. VII s. 6 i 25, IX, s. 4.105) Tamże V, 279.ioc) W oolley j. w. W. M. Sisojew, Woschożdienija na Elbruz, Izwiestija LiubiL
Izucz. Kubanskoj Obłasti (Ekaterynodar) 1902 nr 2, Dechy, Elbruz, Mitt. d. D. u. Oe_ AV, 1885. Izwiestija Kawk. Otdiel. IX, 2, s. 470.
5 4 JA N REYCHraAN
m ina sw oją postacią M urań w T atrach". Z Tyflisu udał się Rehm an wo- jenno-gruziriską drogą na Przełęcz Krzyżową. W G udaur zauw ażył b u jną roślinność „którą porów nyw ałbym tylko z łąkam i halskim i naszych Tatr". O szałam iające w rażenie uczynił na Rehm anie ranny w idok na śnieżny Kazbek, k tó ry w postaci „olbrzym iej głow y cukru z w ierzchołkiem zlekka zaokrąglonym w yłaniał się znad czarnych skał niższych gór i zieleni hal". „Na próżno siliłbym się opisać słowami to, co ujrzałem , bo jestem bezw arunkow o p±zekonany, że słow a m oje m ogą dać ty lko słabe w yobrażenie o przedm iocie... Był to jeden z najjaskraw szych k ra job razów, jak ie widziałem w życiu moim, chociaż zwiedziłem dw ie półkule ziemi". Rehm an in teresow ał się „zaw ałem kazbeckim ", o k tórym o b ja śniał go rodak Statkow ski. Podjął też pieszą w ycieczkę z przew odnikiem dó lodow ca O rciri (ok. 3474 m), chciał jeszcze dojść na w ysepkę w lodowcu, ale się cofnął. W szędzie obserw ow ał roślinność analogiczną do Alp i Tatr. Spraw ozdanie z podróży Rehm ana um ieszczone zostało w organie now opow stałego Tow arzystw a T a trzań sk ieg o 107) i podkreślało tym sam ym górskie pozakarpackie zainteresow anie now ego Tow arzystw a. Było ono pierw szym artykułem o górach K aukazu w w ydaw nictw ach T. T. i — aż do opisu w ypraw y kaukaskiej naszych alpinistów w XX w. — ostatnim .
VIII.
U schyłku XIX w. znów zjaw iło się na K aukazie nieco Polaków, k tórzy z racji działalności rew olucyjnej m ając sobie tam przez rząd carski wyznaczone „m iejsce pobytu" w ykorzystali ten pobyt dla poznania górskich m asyw ów Kaukazu. Serię tę rozpoczyna ciekaw a i oryginalna osobistość Ludwika M łokosiew icza (1831— 1909), k tó ry znał już Kaukaz ze służby w arm ii carskiej w latach 50-tych. Zesłany tam ponow nie w r. 1899 zam ieszkał jako nadleśniczy w Łagodechii w K achetii u stóp głów nego łańcucha Kaukazu, skąd podjął szereg w ypraw górskich głów nie celem zbierania okazów flory i fauny; zasługą jego było zw rócenie uw agi na w iele ciekaw ych gatunków , k tó re otrzym ały jego nazwisko. Był to oryginał, człow iek o w ielkiej miłości do ludzi i przyrody o poglądach postępow ych. „W jego poglądach" — jak pisał B. H ryn iew iecki — „Lew Tołstoj odegrał też dużą rolę, zwłaszcza jego poglądy na państw o i społeczeństw o". M łokosiewicz, k tó ry w r. 1878 podjął w yp raw ę na D em aw end (5670 m) w Persji, osiągnięty swego czasu przez
107) A. Rehman, Kilka kartek z Kaukazu, Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego, IV, 1879, o podróży Rehmana notatka w Izw. Kawk. Otdiel. II, 1873—74, 5 149—152.
POLACY W GÓRACH KAUKAZU DO KOfJCA X I X W . 5 5
Polaka Jan a Czarnotę 108), w r. 1889 w ybrał się z córką Julią, 14-letnim synem, tam tejszym strażnikiem celnym M aksym em H odżajew em i trzem a Kurdam i przew odnikam i na A rarat. W ypraw a doszła 19 sierpnia 1889 r. dc Sardar Bułak, a 20 sierpnia o godz. 13-tej do tarła do M ech Tepe; nocleg był u stóp pula lodowego Saribe-ady na w ysokości ok. 3050 m. N astępnego dnia w ypraw a ruszyła dalej w drogę i dotarła do wysokości ok. 5100 m; M łokosiewicz z synem pozostali w tyle, tylko córka z H odżajew em dotarła pod sam w ierzchołek; huragan śnieżny przeszkodził im w osiągnięciu samego szczytu, od którego dzieliła już ty lko n iew ielka odległość. Ju lia M łokosiewicz była w ięc p ierw szą kob ietą na A raracie 10fl). Sam M łokosiewicz do późnego w ieku nie zaprzestał sw ych w ypraw w góry i w czasie jednej z ty ch w ycieczek zmarł nagle w górach D agestanu 6 sierpnia 1909 r.110).
Również botaniczne przede w szystkim zain teresow ania miał Edward Strumpf, k tó ry spędził szereg lat na Kaukazie, czego w ynikiem była m. in. rozpraw a o budow ie anatom icznej roślinności górskiej na Kaukazie, stanow iąca jego p racę doktorską na un iw ersy tecie dorpackim. W spom nienia swe z Kaukazu opisał w książeczce „O brazy z K aukazu" m ) zaw ierającej m nóstwo m ateriału opisowego, m. in. ustęp o lite raturze gruzińskiej z przekładam i utw orów poezji. O pisał on poza tym jedną ze sw ych w ycieczek w ysokogórskich; podjął on ją z położonej na południe od Tyflisu (Tbilisi) m iejscow ości Sadachło, ku południow em u zachodow i, na Lalwar-dag (2559 m), kopulasty szczyt, będący najw yż szym w zniesieniem pasm a górskiego, ciągnącego się na zachód od linii kolejow ej Tbilisi — Leninakan. Pod szczyt Strum pf z tow arzyszącym mu Gruzinem dostali się konno. „Zszedłszy z koni — pisze Słrum pf —
108) J. Reychman, Polskie wejście na Demawend w połowie XIX wieku, Taternik, XXX, 1948, nr 3—4, s. 96—99 i tegoż, Ślązak zdobywcą najwyższego szczytu Persji w połowie XIX wieku, Problemy, nr 6, czerwiec 1950, s. 420—421.
109) Sprawozdanie z wypraw w gazecie Nowoje Obozrienije (Tyflis) nr 1996, 6. X. 1889, streszczone we W szechświecie, 1890 nr 8. Zob. też Bulletin de la So- ciete de Geographie (Marseille) 1890, Alpine Journal luty 1901. W. Rickmer-Rick- mers, Ararat, ZDuOeAV, XXVI, 1896 ± W. Schmidkunz Alpines Handbuch mylnie wymienili datę 1890 jako datę zdobycia Araratu przez Julię Młokosiewicz, gdyż rok ten podany był przez Bulletin (zob. wyżej); sprostowali datę (J. A. Szczepański), Materiały do historii alpinizmu polskiego, Taternik, XVIII 1934 zesz. III i (W. H. Paryski) Polskie wyprawy na Ararat, Taternik XXX, 1948 nr 3—4, źródła te nie znają pierwszego opisu wejścia Młókosiewicza w tyfllskiej gazecie.
J1°) Zob. B. Hryniewiecki, Ze wspomnień kaukaskich, — W gościnie u rooaka miłośnika przyrody, Wierchy XIX 1949 i tegoż W ycieczka naukowa na górę Ararat, Warszawa 1949, s. 134—135; por. tegoż Ludwik Młokosiewicz, badacz przyrody Kaukazu, Wszechświat 1950.
m ) Warszawa (1900).
5 6 JA N REYCHMAN
pięliśm y się dalej pieszo po kam ieniach i po uciążliw ej drodze dosięgliśm y w reszcie szczytu". Szczyt Lalw ar-dagu przez swe położenie jest św ietnym punktem w idokowym . „W prom ieniu kilkudziesięciu w iorst m ieliśm y przed sobą najbardziej czysty obraz lasów , wzgórz, w ąw ozów i dolin, jasnym i w stęgam i rysu jącycn się dróg... Dalsze m iejscow ości ginęły pod gęstym okryciem obłoków... Dopiero głów ny łańcuch kau kaski w ynurzał się ponad to morze, św iecąc w b lasku słonecznym n iep rzerw aną lin ią w iecznego śniegu... W prost przed nam i w zrok opierał się o lśniącego olbrzym a, św ietnie panującego nad innym i szczytam i: by ł to Kazbek. Elbruz ginął w chm urach..." 112). N a zboczach Lalw ar-dagu znalazł Strum pf „sploty w arkoczów naszej brzozy północnej", tak iej samej, jak ta, k tóra przed pół w iekiem ta k wzi uszyła poetę-zesłańca Ładę-Za- błockiego, że pośw ięcił jej, pe łen tęskno ty za krajem , wiersz.
Już n a początku XX w. odbył szereg ciekaw ych w ycieczek po g ó rach K aukazu i badał je naukow o jeszcze jeden botanik, dziś profesor U niw ersy tetu W arszaw skiego, członek Polskiej A kadem ii N auk, Bolesław H ryniew iecki, k tó ry zesłany w r. 1894 w głąb Rosji, w r. 1900 został asystentem rosyjskiego uczonego K uźniecow a i z jego polecenia w ram ach prac Rosyjskiego Tow arzystw a Geograficznego, badał florę Kochetii, następnie odw iedził w Łagodechii M łokosiew icza i odbył z nim w ycieczkę na Choczau-dag (ok. 3482 m) 113). W r. 1901 H ryniewiecki zwiedził w iększą połać gór oc N ow orosyjska do Suchumu, doliną rzeki Szache szedł na głów ny łańcuch gór, osiągnął szczyt Fiszt (2896 m), był na górze Szucho na zachód od Fiszt. Bardziej na południu H ryniew iecki zwiedził całą dolinę rzeki M zym ly aż do je j początków z Kara- dywacz, zwiedził górę Acziszcho (ok. 2430 m), doszedł do przełęczy Pseaszcho (2910 m), skąd w szedł na szczyt nad przełęczą i s tam tąd p rzeszedł na północną stronę grzbietu do źródeł rzeki U ru sz ten u 114). W r. 1903 pod jął trzecią w ypraw ę: z E ryw ania udał się do O rdubachu, skąd w yruszył w góry w tzw. pasm o zangezurskie. Przez Liszk dostał się na K apudżych (3917 m), najw yższy szczyt pasm a, skąd grzbietem tego pasm a ku północy i po zw iedzeniu szczytu A lm eran-dag, w grupie Kirsa, zeszedł do Katiw, skąd po zw iedzeniu okolic jezio ra Kara-gol udał się w k ierunku północno-zachodnim i grzbietam i gór dostał się nad jezioro Gog-cze. O dbył stam tąd jeszcze w ycieczkę na A libek (2852 m) 115) n iedaleko Eryw ania. W iększość drogi odbył konno. W tvm
112) E. Strumpf, Obrazy Kaukazu, s. 161— 165.115) Opisane w artykule Ze wspomnień kaukaskich, W ierchy XIX.114) Wyniki naukowe tych wypraw opisane w pracy Rezultaty dwóch naucznych
putieszestwij na Kawkaz w 1900 i 1901 g., Jurjew (Tartu) 1903.116) B. Hryniewiecki, Otczet o putieszestwij po Armenii i Karabachu, Izwiestija
Imp. Russ. Geogr. Obszcz., XL, 3, Petersburg 1904, s. 354—398.
POLACY W GÓRACH KAUKAZU DO KO ŃCA X I X W . 5 7
samym roku H ryniew iecki przyłączył się do w ypraw y zorganizow anej z Tyflisu przez dyrek tora Insty tu tu Fizycznego, rów nież Polaka, S. Hła- skę (późniejszego dy rek to ra PIM w Polsce) oraz przez ryfliski Klub A lpejsk i na A rarat. W ypraw a w yruszy ła 29 sierpnia 1903 r. z E ryw ania i w ieczorem do tarła do Sardar Bułak, skąd 31 sierpnia doszła do p ierw szego pola lodowego. Rankiem 1 w rześnia spadł śnieg i część w ypraw y nie czując się dalej na siłach, zeszła w dół. H ryniew iecki z resztą w ypraw y ruszył na zdobycie szczytuj w ypraw a doszła tego dnia do w ysokości 4600 m, gdzie przenocow ała w śpiw orach i następnego dnia próbow ała w ejść na szczyt, ale doszedłszy do w ysokości 5100 m nie czując się na siłach iść dalej cofnęła się, schodząc p rzy tym 4 w rześnia inną drogą od Sardar-Bułak do doliny Sw. J a k u b a 116). A czkolw iek cel alp inistyczny nie został w pełni osiągnięty, to jednak plon naukow y był znaczny: H ryniew iecki zebrał sporą kolekcję okazów zielnikow ych, owadów -chrząszczy, skam ielin i poczynił pom iary wysokości.
Po botan ikach zjaw ili się geologow ie: nafta i inne bogactw a natu ralne p rzyciągały uczonych, znaw ców skał i ziemi. Jeszcze w 1885 roku w ysłany był na Kaukaz w spraw ach naftow ych L. S y roczyńsk i117). W latach 1901— 1912 badał pod tym kątem w idzenia góry K aukazu Karol Bohdanowicz (1864— 1947), późniejszy dy rek to r Państw ow ego Insty tu tu Geologicznego w Polsce. Czynił on poszukiw ania złóż naftow ych i w ód m ineralnych, p ro jek tow ał budow ę tunelu . W r. 1903 obronił dysertację o przecięciach głów nego grzbietu kaukaskiego 118). Badał te te ren y i inżynier W yganow ski, k tó ry d la koncernu N obel budow ał naftociąg z Baku. Zw iedzał on także góry, w sw oich w spom nieniach pisze, że „ze szczytu A rara tu poiłem w zrok krajobrazam i Persji i T u rc ji" 119), nie w iem y n ieste ty w jak ich okolicznościach udało m u się dokonać wejścia na szczyt, spod którego cofnęli się M łokosiew icz w r. 1880 i H ryniew iecki w r. 1903.
N a początku XX w. byli jeszcze na K aukazie polscy turyści, k tó rych nie w iodły tu ani poszukiw ania naftowe, ani stud ia botaniczne, raczej k ie
Ilc) B. Hryniewiecki, Wycieczka naukowa na górę Ararat, Rocznik Towarzystwa Naukowego Warszawskiego 1948 i odbitka, Warszawa 1949, zob. też W. H. P(ary- ski), Taternik XXX 1948 nr 3—4 oraz informacje prof. B. Hryniewieckiego w liście do autora tej pracy z 18. X. 1953.
m ) Miał on o Kaukazie odczyt w Towarzystwie im. Kopernika por. Kosmos, 1885, X, s. 45—47.
118) K. Bohdanowicz, Dwa pieriesieczenija gławnago kawkazkogo chrebta, Trudy Gieołog. Komitieta, XIX, nr 1, Matieriały po gieołogii Kawkaza, Gomy Zornał, 1906 nr 2, zob. życiorys K. Bohdanowicza przez S. Krajewskiego, Księga Pamiątkowa ku czci prof. B. Bohdanowicza, Warszawa 1951.
n») T. Wyganowski, Wspomnienia z Kaukazu, Warszawa 1907 s. 18.
5 8 JA N REYCHMAN
row ała nimi ży łka m yśliw ska; do nich należał Adam Sierakowski z W aplew a w pow iecie sztum skim (1846— 1912), też hrabia, podróżnik i am ator-orien talista, ja k jego poprzednik Ja n Potocki przed stu laty , ale dużo niższej k lasy naukow ej, niż ośw iecony au to r ..Podroży do stepów kaukaskich". Adam Sierakow ski w e w rześniu 1902 r. przedsięw ziął z Krym u w ycieczkę na Kaukaz. A lpinistycznych aspiracji nie p rze jawiał, ale odbył jedną w ypraw ę w ysokogórską: z uzdrow iska Borżomi pojechał na południe w ijącą się w serpen tynach drogą na przełęcz Cchra-C karo-M ta (2458 m) w paśm ie trialeckim , skąd udał się ku południow em u zachodow i na najw yższy szczyt pasma, zresztą o łagodnych kształtach i łatw o dostępny (na m apach K ara Kaj 2853 m, przez S ierakow skiego nazw any tak, ja k przełęcz). Pod w ierzchołkiem nocował u chłopa rosyjskiego, k tó ry pasł tu sw oje bydło. O w schodzie słońca — jak pisze — „cudny m iałem w idok na całe pasm o olbrzym ów Kaukazu". S ierakow ski był zawołanym m yśliwym . „N a ow ych w ysokościach skąd oko obejm ow ało cały pas ziemi..., ze słynną ze srebrnych filigranów stolicą A chałcyche i p iękne T abackurskie jezioro, krążyło pełno ja strzębi. Jednego z mej fuzji ubiłem " 120). O bok tego obserw ow ał S ierakow ski florę kaukaską, notow ał okazy róży alpejskiej, gencjany szafirow ej i jod ły w schodniej (Pinus orientalis); jeden jej okaz m iał u siebie w parku waplewskim .
Później u ryw a się seria podróży polskich tu rystów i uczonych w górach Kaukazu. T radycje daw nych w ycieczek polskich podjąć dopiero m iała tak gościnnie przez radzieckie w ładze oraz insty tucje turystyczne i naukow e podejm ow ana polska w ypraw a w ysokogórska na Kaukaz w r. 1935121), k tó ra objęła zresztą swym zasięgiem środkow ą część głównego łańcucha kaukaskiego, mało dotychczas zw iedzaną przez poprzednie pokolenia Polaków na Kaukazie.
Jan Reychman
,20) A. Sierakowski. Listy z podróży, Warszawa b. r., I, s. 75—76.121) O tej wyprawie nie należącej już chronologicznie do zakresu niniejszej pracy
zob. T. B(ernadzikiewicz) Polska wyprawa wysokogórska w Kaukaz, Wierchy. XIII, 1935, W. Ostrowski, Polska wyprawa alpinistyczno-naukowa w Kaukaz, Wierchy XIV, 1936, tegbż W skale i w lodzie, Lwów 1937, Taternik, zeszyt poświęcony wyprawie w Kaukaz, XX, 1936, J. A. Szcz(epański) Polscy alpiniści w górach Kaukazu, Turystyka nr 2. 1950; o wynikach naukowych zob. Publikacje dotyczące badań naukowych polskiej wyprawy wysokogórskiej na Kaukaz w r. 1935, Taternik XXIX, 1947 nr 6, s. 175, por. poza tym E. Ruhle, Współczesne zlodowacenie Kaukazu, Wierchy XIX, 1949.
M ędzy Bobrem i KaczaruąN asyceni pięknem K arkonoszy opuszczam y pew nego lipcowego po
ranka Je len ią Górę i udajem y się do W lenia, aby następn ie rozpocząć pieszą w ędrów kę po rzadko odw iedzanym przez turystów Pogórzu Kacza wskim.
N iedaleko za Je len ią Górą m ijam y Siedlęcin z zabytkow ą stanicą znaną z tego, że dochowało się w niej ścienne m alow idło z pierw szej połow y XIV wieku, p rzedstaw iające sceny jak iejś rycersk iej rapsodii. S tanica m iała znaczenie obronne, leżała przy drodze w iodącej doliną Bobra od Bolesławca i Lwówka ku w ielkiej Przesiece Karkonoszów. Lecz gdziez ten Bóbr? N ie w idać go wcale, bo tuż na północ od Jelen iej G óry schow ał się m iędzy wzgórzam i zbudow anym i z archaicznych gnejsów, przetykanym i szachow nicą lasów, pól i łąk. Dopiero po kilku przystankach kolejow ych ukazuje się nam na chw ilę dolina zalana wodami jeziora. Ścinam y jego półw ysep i teraz suniem y już brzegiem poły ■ skującej tafli w ód drzem iących w szm aragdow ej opraw ie lasów. O kolica jes t pagórkow ata, jezioro paru jące mgłami rozw idla się na kilka zatok i zatoczek. W dali w idnieją Pilchow ice nad ujarzm ionym Bobrem. Przypom inam y, że Pilchow ice zostały nazw ane przez Niemców, „M auer", gdyż pierw si niem ieccy osadnicy zastali w nich jakow eś m ury, nie wiadomo w jakim celu przez słow iańską ludność w czasach może jeszcze Bolesława C hrobrego wzniesione. Chyba nie były one śladem zapory wodnej postaw ionej przez naszych praojców ?
M inutow y postój na m ałej s tacy jce nad jeziorem i pociąg rusza w dalszą drogę w śród sfałdow anych archaicznych gnejsów przenikniętych intruzjam i ciem nych law bazaltow ych. Lecz już w krótce trasa kolei prow adzi w ysoko po w schodnich zboczach doliny Bobra, w ykształconej w kam bro-sylurskich łupkach zaw ierających w prasow ane w nie w kładki m arm urów , eksploatow anych dzisiaj przez człowieka. Był czas, że poszukiw ano tu także rud arsenu, m iedzi i złota, czego ślady dochow ały się w postaci hałd w idocznych z okien w agonu
Pociąg zatrzym uje się na stacji we W leniu. Tu w ysiadam y. Po jednej stronie toru, nieco w dole, w idać m iasteczko objęte w ielkim m eandrem
60 M A R IA N G O TK IEW ICZ
rzeki, po drugiej zaś nad grupą w illow ych dom ków wznosi się strom o lesisty stok góry, uw ieńczony na szczycie ru iną zamku.
Postanaw iam y najp ierw skierow ać się na zamek, zw iedzenie zaś samego m iasta pozostaw iam y sobie na później. Ścieżka w ykładana kiedyś schodam i w spina się wciąż w śród lasu, rozw idla się i dochodzi do m u
row anych zabudow ań. To jeszcze nie zamek, to dopiero jeden z budynków przynależny do kom pleksu pałacow ego w zniesionego u stóp ru iny
zam kow ej w r. 1662 tj. w czasie, gdy zam ek spalony przez Szwedów leżał już od lat k ilkunastu w gruzach. Lecz oto i furta w iodąca do zw alisk w leńskiego grodu. Jesteśm y w jego obrębie, rekonstruu jem y w m yśli p lan kom nat zgrupow anych dookoła dw óch dziedzińców, nad k tórym i panu je okrągła wieża, posiadająca kam ienne, dw um etrow ej g ru bości m ury. Od strony zachodniej oderw ał się z jej szczytow ej części potężny b lok m urów i stoczył się po zboczu o k ilkadziesiąt m etrów poniżej.
W obrębie daw nych kom nat, na gzym sach i b lankach rozgościły się teraz zarośla drzew i krzewów.
Stojąc u podstaw y w ieży patrzyliśm y na dachy przyległego pałacu i jego zabudow ań dw orskich, na lesiste w zgórza rozcięte doliną n iew idocznego stąd Bobra, na dalekie garby K arkonoszy i na bliższe od nich,
OstrzycaFot. M. Gołkiewlcz
MIĘDZY BOBREM I KACZAW Ą 6 1
w ięcej ku w schodow i w ysun ięte G óry Kaczawskie. Spośród łagodnie siałdow anej pow ierzchni ich przedgórza w yłaniaia się śm iało zarysow ana bazaltow a kopuła O strzycy (501 m). W idok ku północy m ieliśm y częściow o zasłonięty gęstw iną drzew, m ogliśm y jednak stw ierdzić, że te ren urozm aicony rów noleżnikow ym i grzędam i wzgórz obniża się stopniowo w tam tą stronę, by gdzieś za linią lw ów eckich w zniesień przejść w rów ninę dalekiej nadodrzańskiej niziny N ajbardziej jednak narzucał się nam w idok m ieściny W leń, przypadłej do stóp zanikow ej góry i w raz z n ią objętej pę tlą Bobra. J a k na dłoni w idać stąd było rozkład ulic w ybiegających z prostokątnego rynku. Przy jednej z nich wznosił się katolicki kościół, dobudow any do gotyckiej w ieży, pam iętającej początek XIII w ieku
Zegar na ratuszu w ybił w łaśnie godzinę 8 rano, m ogliśm y w ięc pozwolić sobie na dłuższy odpoczynek i przypom nieć sobie dzieje zamku i m iasteczka.
Zam ek stoi na m iejscu daw nego słow iańskiego grodziska, jak ich naliczono na Śląsku ponad 500. W zw iedzanej przez nas krain ie, zam ieszkałej przed lat tysiącem przez śląsk ie plem ię Bobrzan, grodziska te leżą przew ażnie w pobliżu osad w ystępu jących w najstarszych dokum entach pod nazw am i polskim i, że w spom nę ty lko O tok, Rakowice, Płakow ice, Sobótkę, W leń, N ielestno, Pilchow ice czy Strzyżo wice.
I nazw y gór, rzek i potoków by ły polskie; dość wspom nieć Góry K aczaw skie i oprócz rzeki Bobra i K aczaw y tak ie potoki ja k Bystrzycę, Łomnicę, Studnicę, Kam ienicę czy Kwisę. Od Słowian nazw y te przejęli Niemcy, k tórzy tu poczęli napływ ać później, bo dopiero w XIII w ieku.
Zam ek W leń w zm iankow any jes t po raz p ierw szy w dokum encie z r. 1155, lecz istn iał już zapew ne w czasach Bolesława C hrobrego jako siedziba kasztelana. Zam ek by ł w tedy przypuszczalnie- drew niany, strzegł przejścia z Czech do Polski. Stał się on w arow nią zbudow aną z kam ienia w czasach najazdów czeskich a um acniał go jeszcze bardziej w la tach 1163— 1178 Bolesław W ysoki. Z tego to czasu pochodzi jego okrągła w ieża dochow ana do dzisiaj. O pasyw ały go trzy p ierścienie m urów.
W dole u jego stóp w yrosła rybacka osada, podniesiona w r. 1215 do godności m iasteczka przez H enryka Brodatego, k tó ry chętnie tu przebyw ał w raz z żoną sw ą Jadw igą, m atką H enryka Pobożnego. W m ieście stanął w latach 1215— 1241 okazały kościół; jego kam ienna gotycka wieża, nak ry ta ostrosłupow ym hełm em stoi dotychczas obok nowego kościoła zbudow anego w la tach 1863—64.
6 2 M ARIAN GOTKIEWICZ
Panow anie H enryka Brodatego to okres kolonizacji niem ieckiej. N iem cy osiadali głów nie po m iastach, w sie zaś by ły polskie i naw et w tedy polskimi" być nie przestaw ały , gdy p±zechodziły na praw o n iem ieckie, otrzym ując ty lko urzędow ą nazw ę niem iecką. W roku 1209 został założony Lwówek, w r. 1212 — Z łotoryja, w r. 1214 — Środa. W tedy i W leń m usiał otrzym ać trochę napływ ow ego elem entu z N iemiec, skoro przez jak iś czas m iał się podobno nazyw ać Birkenau. Że już w XIV w. by ła to m iejscow ość o ludności m ieszanej o ,ty m św iadczy petyc ja jej m ieszkańców z r. 1349 dom agająca się księdza, k tó ry by znał zarów no język polski ja k i niem iecki.
N a zam ku W leniu w ięził w r. 1256 aw anturn iczy Bolesław II Rogatka w rocław skiego biskupa Tomasza, tu ta j też w ięził on w r. 1274 pojm anego księcia H enryka IV, k tó ry przeszedł do historii jauo gospodarny włodarz ziemi w rocław skiej oraz Krakowskie], dążący do zjednoczenia w szystkich dzielnic Polski. Śm ierć tego księcia (f 1299) dała początek dalszem u rozdrabnianiu Śląska na m niejsze księstew ka. W leń należał do księstw a jaw orskiego i po śm ierci H enryka (f 1345), syna Bolka Surowego, stał się dziedzictw em jego jedynaczki, księżny A nny Jaw orsko ■ Św idnickiej. Jako część jej olbrzym iego w iana przeszedł na w łasność korony czeskiej. W r. 1465 r. zam ek stał się w łasnością Zedlitzów i słu żył im przez jak iś czas za gniazdo ra u b ritte rsk ie 1). Podczas w alk w ojsk cesarskich ze Szweaami, zam ek został w r. 1646 spalony i od tego czasu aż do dzisiaj stoi w zupełnej ruinie. Tuż przy jego zdew astow anych m urach w znieśli w i662 r. K oulhasow ie barokow y pałac oraz kaplicę św. Jadw igi, sto jącą na m iejscu daw nej drew nianej kapliczki.
C iekaw ość kazała nam udać się do tego pałacu, gdzie przez kilka lat m ieściła się szkoła rolniczo-hodow lana. Teraz rem ontow ano jego w nętrze przysposabiając je do potrzeb m ającego tu pow stać dom u w czasowego. Przed frontem pałacu rosły dw ie sędziwe lipy, tuż obok zaczynał się cienisty park z cisami i innym i rzadkim i gatunkam i drzew. Nie spiesząc się, zeszliśm y do m iasta.
S tojący na rynku przed ratuszem piękny pom nik dziew czyny trzym ającej gołąbka na ram ieniu przypom ina nam, iż W leń słynął przez długie la ta z targów na gołębie. Samo m iasteczko nie zaznaw ało spokoju i to ham ow ało jego rozwój. N aw iedzały je liczne klęski w ielkich pow odzi, głodu, m oru i pożarów . Uległo zniszczeniu w czasie w alk z husy- tam i a później w r. 1640 splądrow ali je Szwedzi. Pożar w r. 1739 zniszczył dolną część rynku z podsieniam i i szerokim i okapaiyi domów
J) Wspomniany ród śląski Zedlitzów zwał się właściwie Siedliczami i był polskiego pochodzenia.
MIĘDZY BOBREM I KACZAW Ą 6 3
w spartych na drew nianych słupach. W r. 1813 cofające się w ojska fran- cusKie ponow nie obróciły W leń w perzynę.
O d tego czasu począł się on podnosić z upadku, zwłaszcza od kiedy uzyskał połączenie kolejow e z Lwówkiem i Je len ią Górą. N ow e ciosy zadała mu druga w ojna św iatow a. Z początkiem m aja 1945 r. gdy zbliżał się front w ojenny, h itlerow cy w ysadzili m ost na Bobrze, zniszczyli tunel kolejow y, spalili fabrykę mebli, ew akuow ali część m iejscow ej lud-
Wlciok na Wleń
ności. W ojska radzieckie w kroczyły do w yludnionej osady od strony Bystrzycy. W kilka tygodni później zaczęła tu napływ ać ludność polska, pow stały tu polskie szkoły i przedszkola, uruchom iono sanatorium i dom w:czasowy, przyw rócono połączenie kniejow e z Lwówkiem i Je len ią Górą. Rozpoczęła się now a karta w historii W lenia.
Lecz w róćm y do naszej w ędrów ki. Postanow iliśm y w yruszyć z W lenia w k ierunku na bazaltow ą O strzycę (501 m), położoną ok. 8 km na pn. w schód od W lenia (licząc w linii prostej) na dziale w odnym m iędzy Bobrem a Kaczawą a potem iść tym działem ku północy w stronę Grodź- ca, stojącego również na bazaltow ej górze. Któż wie? M oże to te w ylew y law bazaltow ych zakrzepniętych w skały, tw ardszych od otoczenia, law zaznaczonych na naszej geologicznej m apie czerwonym i plam kami usianym i wzdłuż wododziału, przyczyniły się choćby częściowo do tego, że dział ten ukształtow ał się w łaśnie wzdłuż ich linii? Szumiała może na nim dłużej niż gdzie indziej w ielka puszcza, ow a Przesieka
6 4 M ARIAN GOTKIEWICZ
odgraniczająca dzierżaw y Bobrzan od sadyb Slęzan i Trzebow ian... Może w ięc znajdziem y tam jeszcze jak ieś strzępy p ierw otnych zespołów ro ślinnych, znajdziem y resztki krajobrazu, k tó re n ie u leg ły tak g runtow nym przeobrażeniom , jak ie dokonały się w dolinie sam ego Bobra, od w ieków eksploatow anej przez człowieka?
Takie m yśli snuły się nam w głow ie gdy ruszaliśm y drogą przez Bystrzycę ku północnem u w schodowi. W Bystrzycy podziw ialiśm y w spa
niałą lipę rosnącą przed w ejściem do dw orskiego parku i stw ierdziliśm y, że drzew o m a grubość 6'/2 m w obwodzie.
W pobliżu tej wsi skończyła się strefa łupków kam bryj- sko-sylurskich obrzeżająca u- skokam i od południa i północnego wschodu podłużną nieckę czyli synklinę kaczaw ską, pow stałą w okresie karboń- skim podczas tzw. hercyńskich ruchów górotw órczych. N a dnie tej niecki grom adziły się osady różnego w ieku i ga tunku. Przecinając ją w poprzek ku północy m ieliśm y je m ijać
w szystkie po kolei od najstarszych , perm skich, po jaw iających się wzdłuż skrzydeł niecki, przez skały triasow e, do najm łodszych kredow ych i m ioceńskich, leżących w środkow ej podłużnej osi synkliny. Idąc od tych ostatn ich w dalszym ciągu na północ m ieliśm y znowu spotykać te sam e utw ory, ty lko już od najm łodszych ku najstarszym , skrzydłowym , spoczyw ającym na łupkach kam bro-sylurskich. Łupki te zapadają na północ od Grodźca w głębiny skorupy ziem skiej 700-metrowym, tzw. ze- w nętrzno-sudeckim uskokiem . Za nim zaczyna się już nizina śląska, w ypełniona w swym zapadlisku m łodszym i utw oram i form acji lignitow ej i nanosam i dyluw ialnym i.
Ja k z tego w ynika, osady kaczaw skiej synkliny n ie leżą poziomo lecz zanurzają się nieznacznie ku środkow i. To ich zanurzenie, w zględnie w ygięcie nastąpiło w tym sam ym czasie, w k tórym pow stał uskok zew nętrznc-sudecki, a także inne zaburzenia tektoniczne w różnych częściach Sudetów, uw arunkow ane rucham i górotw órczym i w m iocenie (orogeneza alpejska, karpacka), czem u tow arzyszyły w ylew y law bazaltow ych przeb ija jących pionow ym i kanałam i cały zespół skał su-
_______ Kambro - jylur
Mela pry
D U J BazaftCzerwony spąsowieć
C ech iz tyn
Pstry piaskowiec Wapień muszlowy
f e g f j Cenonw n
| a ® g | Turon
iflllB E m s z r e r
5cnonI.\ v / Vj Trzadorzec/
Mapka geologiczna okolic \V lenia
W
okol
icy
Du
szn
ik
MIĘDZY BOBREM I KA C ZAW Ą 6 5
deckich aż do dolnego m iocenu w łącznie. Jak o tw arde zakrzepłe słup^y zostały one spośród m iększego otoczenia w ypreparow ane i teraz zaznaczają się w krajobrazie w postaci śm iałych kopuł. Jedną z w ielu tak ich kopuł rozsianych w Sudetach jes t w ybitna form a O strzycy.
Poszliśm y ku niej od brzegów synkliny, przekraczając rów noleżnikow e strefy coraz m łodszych skał, a w ięc najp ierw strefę gruboziarnistego perm skiego piaskow ca, następnie pokryw ę m elafirow ych law bu dującą system w zniesień, na k tórej dalej ku północy leżały osady tzw. górnego spągow ca stanow iące jedno z m łodszych p ięter perm u. Spośród tych utw orów , k tó rych istn ien ie trudno zauw ażyć laikow i n ie znającem u geologii, bo p rzykryw a je w arstw a gleby zaścielona kobiercem roślinności, dźwiga się z głębi skorupy ziem skiej tw ardy bazaltow y zrąb O strzycy.
Je j lesisty , ostro zakończony stożek stanow ił tak uderzający kontras t w stosunku do łagodnie sfalow anej szachow nicy zagonów, uform owanej p racą człow ieka w geom etryczny schem at, że mimo w oli przystanęliśm y na ten widok.
O strzyca w dzięcznie w yłam yw ała się z tego schem atu.Podeszliśm y do jej podnóża i przekonaliśm y się, że stoki góry po
k ry te by ły bazaltow ym rum ow iskiem , staczającym się od strony południow ej na perm skie podłoże. Jak iś gran itow y głazik leżący w pobliżu postaw ił nas przed dylem atem , czy w pleistocenie podczas nasun ięcia się czaszy lodowej ze Skandynaw ii, O strzyca by ła p rzykry ta tą czaszą, czy w całości znalazła się pod jej stopą czy może jej w ierzchołek sterczał z niej jako skalista, płaszczem w łasnej zw ietrzehny przyodziana w yspa, tw orząc tzw. nunatak . Trudno tę kw estię z całą pew nością rozstrzygnąć z uw agi na to, że szczyt ten sięgający 501 m w ysokości bezw zględnej jest jednak niższy niż poziom 590 m, na któi ym znaleziono narzutow e głazy na północnych stokach pobliskich Gór Ka- czaw skich, o k tó re oparło się czoło lądolodu.
W eszliśm y w las o przew adze drzew szpilkowych, po rasta jący stare rum ow isko i porzuciw szy ścieżki pięliśm y się przez zarośla w prost ku szczytowi. Im w yżej, tym góra staw ała się strom sza, p iargi świeższe i bardziej zesuw ające się. Tu już panow ały buki z dom ieszką innych drzew liściastych. N apotkaliśm y kilka jaw orów , m iejscam i kraśn iał k rzak dzikiego bzu albo dzikiej wiśni. Na każdym kroku w idać było jak ciężką w alkę staczają drzew a z pochłaniającym i je piargam i. Pnie odw iecznych buków pod ciężarem zsuw ającego się żyw iołu pow yginały się pokracznie, lecz nie daw ały za w ygraną i w ierzchołkam i uparcie dążyły do pionu. N ie zawsze jednak z tej w alki w ychodziły zw ycięsko: na gołoborzach grożących kam ienną law iną w yłan iały się nie-
W le rc h y t . X X I I I 5
66 M ARIAN GOTKIEWICZ
kiedy k ikuty pni i gałęzi, św iadczące o k lęskach lasu. Jedyn ie dzika w yka obrzeżająca gołoborza nie daw ała się pochłonąć obsuw ającym się głazom.
Pnąc się po św ieżym rum oszu osiągnęliśm y nagrzany południow ym słońcem w ierzchołek rozdarty w yraźną szczerbą na dw ie części, gdzie panow ały jesiony i dęby szypułkow e, karłow aciejące już tu ta j i nie czujące się dobrze w ustaw icznych zm aganiach z szalejącym i w ichram i.
Patrząc na południe m ieliśm y przed sobą niew ysokie w zgórza zbudow ane z m elafiru, za nimi zaś grzbiet Kaczawski ze szczytem O kolę 721 m npm. wzniesionym . Zza jego ram ienia w yglądały K arkonosze a dalej na praw o G óry Izerskie.
Zw róciw szy się tw arzą na północ, w idzieliśm y kraj obniżający się ku Borom Dolnośląskim. Bóbr i Kaczaw a w tam tym zdążały kierunku. W rów nym od nas dwum ilow ym oddaleniu szarzały na północnym w schodzie i zachodzie ledwo w idoczne w dolinach tych rzek, stare gór- niczo-przem ysłow e m iasta: Z ło tory ja i Lwówek. N ie dalej niż one, ty lko że w prost na północy, sterczał z szerokiego i p łaskiego garbu dzielącego dorzecze Bobru od Kaczawy, bazaltow y zrąb Grodziska, dźw igający na sobie m ury m asyw nego kasztelu.
...Prawda, w szak to i nasza O strzyca na tym sam ym stoi garbie wo- dodzielnym. Pójdziem y nim na Grodziec po bazaltach „Świętej Góry" (330 m), przedostaniem y się przez lasy, pokaźnym i płatam i ścielące się od Lwówka poprzez dział w odny w dorzecze K aczaw y a potem już do Grodźca będziem y mieli nie tak daleko...
O k ilka kilom etrów od nas ciągnęły się długim rzędem dom ostw a jakiejś wsi, a nad nimi panow ała w ieża kościoła. N iem iecka m apa pouczała, że ow a wieś zowie się Probsthain. I inne w ioski w pobliżu m iały też na tej m apie nazw y: H arpersdorf, Pilgram sdorf, Zobten. Lecz zab rana przez nas niem iecka książka, w ydana 100 lat tem u pouczała, że w sie te za H enryka Brodatego i w czasach późniejszych m iały polskie nazwy. H arpersdorf zwał się Tw ardocice, P ilgram sdorf — Pielgrzym o- wice, Probsthain m iał się pierw otnie zwać Bystrzycą a później Proboszczowym Gajem. W yczytaliśm y w tej książce, że ow a Bystrzyca m iała kościół już w r. 1160 fundow any, że została w roku 1241 zniszczona przez Tatarów , że jeszcze w tej wsi i w je j sąsiedztw ie dochow ał się zw yczaj palen ia św ięto jańskich sobótek...
Od roku 1350 kościołem tutejszym zaw ładnęli p ro testanci i już go katolikom nigdy nie oddali. Tutaj z dalekich stron ściągała na nabożeństw a ludność ew angelicka w okresie je j prześladow ań przez H absburgów tj. w latach 1653— 1742, bo tu te jszy zbór z łask i cesarza w yjątkow o nie został ew angelikom zabrany.
MIĘDZY BOBREM I KACZAW Ą 67
M am y tu jeszcze inne h istoryczne ciekaw ostki: po w siach w okół O strzycy m ieszkali w yznaw cy sekty pro testanckiej K aspra Schw enck- felda (1490— 1561) znienaw idzeni przez ew angelików i nie łubiani przez katolików . Żyli spokojnie, odbyw ali pielgrzym ki do Sobótki i na O strzycę i tam odpraw iali swe obrzędy.
W latach 1711— 1740 doznali tak w ielkich prześladow ań, że w iększość ich przeniosła się do Am eryki. Szydzono z ich stro jów i zw y :za- jów . M ówiono, że diabeł zaw adził workiem , w k tórym ich niósł do piekła, o skałę O strzycy, z w orka tego w ylecieli sekciarze i rozsypali się po w siach w okół tej góry.
Po dłuższym w ypoczynku zaczęliśm y schodzić po skalnych stopniach na stronę północną, zalesioną (stary las, w nim bazaltow e słupy i daw ne opuszczone schronisko!), gdzie udało nam się znaleźć rzadką w tych stronach roślinę, rodzaj szczypiórka z gatunku A lb iu m s tric tum , prócz niej dzwonki m ajow e, groszek bulw ow y, poziomki, ożyny. Jak iś dzięcioł opukiw ał jodły, św ierki i m odrzewie, nad samym w ierzchołkiem O strzycy krążyły dw a sokoły. Za lasem ujrzeliśm y w ioskę oznaczoną na niem ieckiej m apie nazw ą Arm enruh. W niej, w edług tradycji m ieli w ypoczyw ać biedni pielgrzym i podążający do kaplicy sto jącej na bazaltach Świętej Góry. K aplica ta została spalona w r. 1428 przez husytów . Podobno w upalne dni, gdy ciem ne bazalty bardzo się rozgrzeją, słychać w ich szczelinach tajem nicze szmery, k tó re są w estchnieniam i pątn ików spalonych żywcem w tej kaplicy. Przykładam y ucho swe do ziemi, lecz ziem ia m ilczy ja k zaklęta...
W tam tych stronach spotkaliśm y ślady m oreny lodowcowej, zachow ane tu na dziale przed denudacją w ód płynących; uw aga nasza SKie- row ała się ponow nie na spraw y geomorfologiczne. Przechodziliśm y przez różne, coraz to m łodsze strefy skał w ypełn iających synklinę, a strefom tym odpow iadały pasy w zniesień to znow u obniżeń w ym odelow ane erozją i denudacją jeszcze przed nastaniem epoki lodowej. Rzeźba predy luw ialna podobną w ięc była do dzisiejszej. W m iękkich w arstw ach w ytw orzyły się rów noleżnikow e doliny potoków , w arstw y tw ardsze zostały w ypreparow ane w postaci wzgórz, czy stopni m orfologicznych. Lądolód skandynaw ski całą tę rzeźbę zasypał swoimi nanosami, dzisiejsze potoki ją odgrzebują i już ją przew ażnie odgrzebały. Tylko na dziale trudne im zniszczyć re lik ty moren.
A le i e tnograf znajdzie tu relik ty , a do nich zaliczyć należy cha ty z dacham i kry tym i słomą. M ożna przejść dolinę górnego Bobru i nie spotkać ich nigdzie, ale w tym ustroniu chat tak ich k ilka jeszcześm y znaleźli. Stały po drugiej stronie szpilkow ego boru w Bielance, co się po niem iecku Lauterseiffen zwała. Człon „Seiffen" tkw iący w tej n a
o8 M A R IA N G O TK IEW ICZ
zwie św iadczył, że m am y tu do czynienia ze s ta rą osadą górniczą, w k tórej przed w iekam i w ypłukiw ano złoto. Również nazw y „Zeche" spo tykane w pobliżu tej m iejscow ości w skazyw ały, że k iedyś znajdowały się tu ta j kopalnie złota. Pierw sza w zm ianka o nich pochodzi z r. 1211 i jest ona zarazem najstarszą w zm ianką dotyczącą górnictw a
na Śląsku. D ow iadujem y się z niej, że książę H enryk Brodaty nadał Lwówkowi „50 łanów w Gorensiffen" tzn. w Gorisseiffen oraz, że nadał m iastu w szystkie kopalnie (Zeche) leżące m iędzy Płakow icam i a Dw orkiem (Hófe1), Zbylutow em (Deut- mannsdorf) i B ielanką (Lau- terseiffenj. O kolica ta p o siadała liczne płuczkarki, w k tó rych urobek złota przesiany przez sita i rozdrobniony m łotem lub stępą na drobniejsze kaw ałki, oddzie
lano od kruszcu bieżącą wodą. O tak ich płuczkarkach m ów ią i późniejsze akta, że w ym ienię ty lko ak t z r. 1505 dotyczący Grodźca i Chojnow a. W Bielance by ły jeszcze w r. 1497 dw ie kopalnie złota.
N ie trzeba sądzić, że dopiero górnicy niem ieccy sprow adzeni przez H enryka Brodatego rozpoczęli eksploatację złota i innych kruszców na Śląsku, bo już znacznie w cześniej by ły one tam dobyw ane przez ludność słow iańską. Św iadczą o tym przedhistoryczne dym arki do w ytap ian ia żelaza oraz w czesnohistoryczne hałdy kam ieni i resztki szybów i sztolni, rozsiane po całym Pogórzu Sudeckim, a zwłaszcza w okolicy Złotoryi. Sama Złotoryja, najstarsze niem ieckie górnicze m iasto na Śląsku, zostało założone tuż obok starszej od niego polskiej osady m ającej w ym ow ną nazw ę Kopacz, w iążącą się z w ydobyw aniem złota przez m iejscow ych słow iańskich autochtonów .
Z Bielanki w idać było w oddali zam czysko Grodziec, wzniesione na szczycie lesistego wzgórza. Dzieliło nas od niego ty lko 8 km (mierząc w linii prostej) i m ogliśm y do niego dotrzeć jeszcze przed wieczorem, a le dow iedzieliśm y się od jak iegoś w ieśniaka, że w pobliskim Zbyla- tow ie m ieszkają repatrianci z rum uńskiej Bukowiny. Postanow iliśm y ich w ięc odwiedzić. N ie żałow aliśm y zm iany m arszruty, gdyż w e wsi znaleźliśm y ponad 20 rodzin z bukow ińskiego Baniłowa a w śród nich naw et
Mapka morfologiczna okolic Wlenia
\
MIĘDZY BOBREM I KACZAW Ą 6 9
kilku znajom ych. Rodziny te stanow iły in teresu jącą grupę etnograficzną. Kiedyś, przed 150 laty pradziadow ie ich opuścili sw oje sadyby na ziemi czadeckiej (pograniczna dolina Kisucy za Przełęczą Zw ardońską i Jab łon kowską) należącej wów czas do W ęgier, i osiedlili się w okolicy K rasnej i Tereblesztów . skąd część ich przeniosła się ok. r. 1840 do nowo założonych w iosek Pieszy i Pojany M ikuli, skąd znow u po k ilkunastu latach nadw yżki ludności w yem igrow ały do Baniłow a nad Seretem . Rzecz ciekaw a, że mimo tych w ędrów ek w śród obcoplem iennych elem entów , górale ci zachow ali doskonale polską gw arę sw ych przodków , a także oryginalne zw yczaje i stro je przyniesione z nad Kisucy. M ogliśm y
Bóbr w okolicy LwówkaFot. M. G o th iew icz
stw ierdzić, że i tu na śląskiej ziemi zachow ują oni swe regionalne odrębności, chociaż przychodzi im to trudniej wobec coraz bardziej zacieśniającego się w spółżycia z n iegóralską ludnością. N azw iska ich są te same, k tó rych pełno w tak ie j Istebnej czy Koniakow ie w Śląskim Beskidzie, a w ięc tak ie jak np. Chabiniak, Drozdek, Lehocki, N ajdek, Juraszek... P racują na roli, powodzi im się nie najgorzej, u trzym ują kon tak ty ze swoimi krew nym i z Bukowiny, rozproszonym i po Dolnym Śląsku.
Podejm ow ani gościnnie przez zacnych górali przenocow aliśm y u nich w Zbylutow ie a nazajutrz ruszyliśm y w dalszą drogę.
W zdłuż w si p łynie potok uchodzący do Bobru poniżej Lwówka. Dawniej znajdow ano w tym potoku aga ty i jaspisy. Jego praw y, północny brzeg zbudow any z jasnego piaskow ca, eksploatow anego w w ielkim kam ieniołom ie, jes t na kilkadziesiąt m etrów w ysoki, m iejscam i tw o
7 0 M ARIAN GOTKIEWICZ
rzy urw iska. W yszliśm y na niego i osiągnąw szy grzbiet grzędy u jrzeliśmy stam tąd zam ek w Grodźcu, sto jący na bazaltow ym wzgórzu. W dolinie u jego stóp dym iły kom iny w ielkiej cem entow ni w Raciborow icach eksploatu jącej triasow y w apień muszlowy. W dali poza pagórkam i znaczyła się poziom ą linią N izina Śląska.
Zagłębiłem się w lek tu rę niem ieckiego przew odnika i k iedy czy tałem historię Grodźca, znalazłem w niej w iele analogii z dziejam i W lenia. Bo i tu i tam by ły słow iańskie grodziska, tu i tam w tym samym czasie pow staw ały na ich m iejscu obronne zam ki w spom niane po raz p ierw szy w bulli papieskiej z r. 1155, rozszerzone i um ocnione w latach 1163— 1201 przez Bolesława W ysokiego. Książę ten w łaśnie w Grodźcu sporządził ak t nadania Lubiąża nad O drą na rzecz cystersów sprow adzonych z Saksonii, k tórzy opierając się na przyw ileju z r. 1175 zapoczątkow ali niem iecką akcję kolonizacyjną na Śląsku. H usyci do obu zamków rów nocześnie niem al szturm ow ali, W leń się im oparł, Grodziec zam ienili w kupę gruzów i dopiero książę legnicki F ryderyk I odbudow ał go w XV w. N iedługo potem Grodziec spłonął ponow nie (1533), by znów się podźw ignąć, lecz już w bogatej renesansow ej szacie. N ie na długo, bo w r. 1633 dostał się zdradą w ręce w ojsk W allensteina, k tó re yo ograbiły i częściow o spaliły. Reszty zniszczenia dokonał rok 1646, k iedy to w ojska cesarsk ie w alczyły ze Szwedami. Przypom inam y sobie, że i W leń w tych w alkach popadł w ruinę. I tak później p rzy w leńskich zw aliskach stanął p rzy tu lony do nich pałac Koulhasów, tak i tu ta j w r. 1710 graf Franken- berg wzniósł sobie u stóp zniszczonego Grodźca m agnacką rezydencję. N ie była ona jednak tym kasztelem , którego w ieże dziś panu ją nad okolicą.
Dzisiejsza budow la zniszczona w czasie ostatn iej w ojny pochodzi z la t 1906— 1908 a wzniósł ją w edług daw nych planów niem iecki m agnat W illibald von Dirksen.
Szliśmy ku spustoszonym m urom przez gęstw ę okalającego je parku a potem przez bram ę, obszerny dziedziniec oraz przez szeregi w iększych i m niejszych kom nat p rzysypanych odpadniętym tynkiem i cegłami. Przekonaliśm y się, że dzisiejszy Grodziec to n ie ru ina W lenia, porosła m cham i stuleci, o ściśle funkcjonalnym charak terze architektonicznej konstrukcji, bezkom prom isowo przystosow anej do terenu. Grodziec to raczej model w arow ni XV II-wiecznej, założonej na szerszej podstaw ie.
Idąc przez gruzy i zgliszcza znaleźliśm y się w reszcie na galery jce głów nej wieży, skąd roztaczał się przed nam i pouczający w idok na w szystkie strony. W ięc najp ierw na południe. O d b łęk itn ie jących na firm am encie niebios K arkonoszy przez G óry Kaczawskie, piram idę O strzycy, w ysterk i Św iętej G óry i lasy i złotonośne stoki Bielanki, aż
MIĘDZY BOBREM I K A C Z « vVĄ 71
do sam ego podnóża Grodźca przem ierzam y całą odbytą drogę. Biegła ona bazaltow ym rdzeniem daw nej Przesieki, obecną granicą pow iatu lw ów eckiego i złotoryjskiego!
A teraz spójrzm y ku północy, gdzie D ział-Przesieka zbiegnąw szy z progu Sudeckiego Pogórza podąża kędyś ku Odrze snując się środkiem w ielkich, ig lastych borów porasta jących m orenow e zwały. O dw ieczny szlak w iodący z Łużyc przez Bolesławiec do W rocław ia przec in a w poprzek ciem ne p ła ty ty ch borów. Za nimi już ty lko rów ień legn ick ich pól roztap iających się w bezkreśnej dali.
M a ria n G o tk iew icz
LITERATURA
I. G. K n i e: Alphabetisch statistisch topographische Uebersicht der Dórfer, Flecken, Stadte und anderen Orte der Provinz Schlesien. Breslau 1645.
S.: Lwów szląski (Lówenberg). „Tygodnik Ilustrowany" Tom VIII, 1886 nr 190.K o n s t a n t i n D a m r o t h : Die alteren Ortsnamen Schlesiens. Beuthen 1896.K a n t o r K ii h n. Die Groditzburg. „Der Heimat Bild. Heimatsbuch oes Krei-
ses Goldberg = Heinau" 1928.B r u n o W i t t i g : Caspar von Schwenckfeld und die Schwenckfelder. „Der
Heimat Bild. Heimatsbuch des Kreises Goldberg = Heinau" 1928.A. G r o s s : Die Burgen im Kreisę Lówenberg. „Heimaisbuch des Kreises Ló
wenberg" 1926.E. Z i m m e r m a n n : Der geologische Aufbau des Kreises Lówenberg. „Hei
matsbuch des Kreises Lówenberg" 1926.G u s t a w Ti i r k : Die ehemalige Goldgewinnung bei Goldberg. „Schlesische
Geschichtsblatter" 1936. N. 3.R u d o l f W i n d ę : Das Bober-Katzbach-Gebirge.M a r i a n K s i ą ż k i e w i c z : Zarys budowy geologicznej Sudetów i ich przed
górza. „Wiadomości Muzeum Ziemi" T. III 1947, s. 18—40.L. B a r a n i e c k i : Gołoborze Ostrzycy i Sobótki. „Czasopismo Geograficzne"
T. XXI—XXII. Wrocław 1952. s. 439 -440 .Z d z i s ł a w K a c z m a r c z y k : Krótkie dzieje Śląska w wiekach średnich (Do
r. 1526). Warszawa 1946.Dolny Śląsk. Praca zbiorowa pod redakcją K. Sosnowskiego, T. I. C ^ II . Instytut
Zachodni 1948.K a r o l M a l e c z y ń s k i : Z dziejów górnictwa śląskiego w epoce feudalnej.
„.Szkice z dziejów Śląska" pod red. Ewy Maleczyńskiej 1953.T a d e u s z S i e r o s ł a w s k i : Wleń — uroczy zakątek ziemi dolnośląskiej.
„Polska Zachodnia" 1948 Nr 41.T a d e u s z C h r z a n o w s k i : Wzdłuż Sudetów. „Tygodnik Powszechny".M a r i a n G o t k i e w i c z : ślązacy wrócili z Bukowiny i Bośni na Dolny
Śląsk. „Ziemia" Rok XXXIX 1948, Nr 1 (571). '
Z dziej óu; daumych przem ysłóir ud Karpatach i Sudetach
Podkreślano już, że w badaniach dziejów Podhala m ało kładziono dotąd nacisku na zagadnienia gospodarcze 1). Jeszcze w większym stopniu uderza b rak zain teresow ania tym i zagadnieniam i w badaw czych p racach dotyczących przeszłości pozostałych części naszych gór, Podkarpacia, Beskidów i Sudetów. Z agadnienia gospodarcze scftodziły tam na dalszy plan w badan iach h istoryków i badaczy przeszłości naszych gór; zajm ow ali się oni nimi jakby mimochodem, pośw ięcając n ieproporcjonaln ie w iele uw agi innym przejaw om działalności ludzkiej. Ten stan rzeczy spraw ił, że i lite ra tu ra krajoznaw cza tych obszarów nacechow ana jest pew ną jednostronnością, nie uw ydatn iającą gospodarczej przeszłości z zarysow ującym i się pierw szym i form am i przem ysłu zmieniającym i się w raz z rozw ojem stosunków p rodukcy jnych aż do tw orzenia się zakładów już o charak terze kapitalistycznym .
Skutkiem tego jednostronnego spojrzenia na przeszłość i życie n a szych gór niezm iernie w ażny i decydujący o obrazie tej przeszłości czynnik, p raca człow ieka, n ie uw ypukla się a naw et często p raw ie w ym yka się w ogóle z w iedzy o kraju , w k tó rą pow inien być uzbrojony każdy krajoznaw ca. W ie on, a przynajm niej w iedzieć może, w iele o h istorii m iast i w si podgórskich, o zaby tkach sztuki i ku ltury , stosunkow o m ało o gospodarce i p racy człow ieka. A przecie praca, narzędzia p iacy i sposób p racy kształtow ały i w arunkow ały tw órczość ku ltu ra lną i św iadomość społeczną. A przecie „historia rozw oju społeczeństw a jes t przede w szystkim historią rozw oju produkcji, h istorią sposobów produkcji, k tó re kolejno następu ją pc sobie w ciągu w ieków , h istorią rozw oju sił wy- tw órczycł^ i stosunków produkcji m iędzy lu d źm i"2).
W ydaje się w ięc pożyteczne w yszperać przyczynki historyczne rozrzucone w różnych źródłach, dotyczące tego zapoznanego zakresu działalności człow ieka w tym przekonaniu, że chociaż są ty lko przyczynkami n ie w yczerpującym i w całości w szystkich źródeł i m ateriałów ,
*) Ostatnio J. Reychman. W sprawie nowych badań nad dziejami dawnego przemysłu na Podhalu. W ierchy XXII. 66—79.
2) J. Stalin. O materialiźmie dialektycznym i historycznym.
Z DZIEJÓW DAW N Y CH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 7 3
wzbudzą zain teresow anie tu ry sty i k rajoznaw cy górskiego. W przyczynkach naszych zajm iem y się przede w szystkim m niej znanym górnictwem , hutnictw em żelaznym i szklanym , przem ysłem drzew nym , tkackim i sukienniczym , garncarstw em i innym i a pom iniem y przem ysł naftow y, k tó ry chociaż tak silne p iętno w yw arł na życie Ą spraw y Podkarpacia, w ym aga osobnego opracow ania m onograficznego, podobnie ja k dzieje kopalnictw a w ęglow ego w Sudetach.
Poszukiwanie kruszców w XVI w.W edług A grico li
Sięgniem y najp ierw do odległych czasów, k iedy w yobraźnia ludu w idziała w górach złoto, srebro, miedź i złoża drogich kam ieni, k iedy to istn ieli poszukiw acze kruszców i skarbów . Strzegli oni pilnie sw ych odkryć i tajem nic, ale mimo tego nie um ieli milczeć; zostaw ili oni owe dziw acznym językiem przekazyw ane w skazów ki i przew odniki, w k tó rych k ry ła się m ądrość i dośw iadczenie haw iarzy, gm atw anina niejasności, zaw ierających czasem kruszec praw dy.
Znane są spiski tatrzańskie, mniej w ie się o spiskach z innych części naszych gór. M ają je Sudety i to dość wczesne, bo z połow y XV w ieku i zaw ierające ciekaw e szczegóły topograficzne okolic Z łotoryji i pó łnocnych stoków Gór Sowich 3).
s) K. Maleczyński. Z dziejów górnictwa śląskiego w epoce feudalnej w pracy pt. Szkice z dziejów Śląska. Książka i Wiedza 1953. str. 187, gdzie autor przytacza fragmenty tekstów.
7 4 W ŁADYSI A W KRYGOWSKI
W jednym ze „spisków " n iejak i A ntoni W alde poucza: „...gdy rów nież chcesz znaleźć złoto i drogie kam ienie, to przejdź przez kam ienny most, k tó ry prow adzi przez Bóbr koło M olkenschloss, a następnie pójdź w dół Bobru albo w górę po stronie Z łotoryji, aż przyjdziesz przed dw orem pew nego chłopa, k tó ry nazyw a się K uternoga; stąd idź w dół Bobru, tam w pada m ała rzeczułka do Bobru i drogą koło zagrody chłopa przez jeden albo w ięcej zakrętów idź wzdłuz strum ienia... tam jes t góra wysoka.... a na środku yóry jest ziem ia czarna... i nabierz tak iej ziemi z jak iegokolw iek zagłębienia, to najdziesz p iękne rubiny i dobre złoto..." A oto inny spisek: „Ze Św idnicy py taj się o Dzierżoniów, n a stępnie trzym aj się gór po praw ej ręce aż do pew nej wsi, k tó ra nazyw a się Bielawa, a następnie do Grodziszcza, a następnie do Budzowa. Tam idź aż do końca, gdzie jes t droga poprzez Srebrną Górę. Tam znajdziesz przy drodze bry ły ołow iu w ielkości grochu i w iększe lub mniejsze... A chcesz dostać się do drogich kam ieni, to wróć przez w ieś Budzów, aż przyjdziesz do Ząbkowic. Tam idź aż do bram y... i py taj się o Com- m eberge, k tóra jes t na trzy ćw ierci drogi od. Ząbkowic. Tam znajdziesz w iele drogich kam ieni".
W spom niane w tekście nazw y M olkenschloss i Com m eberge odnoszą się do n ieistn ie jących dzisiaj osad. N ie w szystko co czytam y w tych spiskach zrodziła w yobraźnia. W okolicy Z łotoryji, w M iedziance koło Jelen iej Góry, Złotym Stoku, Srebrnej Górze, Budzowie i w pobliżu C ukm antla 4) po czeskiej stronie istn iały rzećzyw iście starodaw ne ośrodki kopalnictw a sięgające początków XIII w ie k u 5), cc św iadczy, że już przedtem m usiały one istnieć. Resztki sztolni, szybów i hałd oraz ślady w czesnohistorycznych dym arek przetrw ały po dziś dzień koło Z łotoryji i Lwówka (Płakowice, Dworek, Zbylutów).
Bogactwa natu ra lne Sudetów znalazły oddźw ięk także w poem acie z 1612 r., w k tórym czytam y:
„Pod G ryfibergą perły śliczne z rzeki Q uisy w yjm ują, jak grochow e ziarna, tym i czasy...",
4) Ciekawym przyczynkiem do dziejów kopalni Cukmantla jest dokument ogłoszony w „Tekstach źródłowych do historii Wrocławia" (Zestawili K. Maleczyński i J. Raiter) Wrocław 1951. Nr 47. str. 6 4 stwierdzający pod datą 1522 r., że mieszczanie wrocławscy występują jako udziałowcy w gwarectwie na kopalni Cukman- tel, gdzie „parobcy górnicy buntują się, porzucają kopalnie i nie chcą dalej pracować..."
5) Wzmianki o Złotoryi pochodzą z 1211 r. i 1274 r„ o Cukmantlu z 1339 r„ o Złotym Stoku z 1344 r., Srebrnej Górze, Budzowie z 1454 r., o Miedziance z 1519 r. K. Maleczyński 1. c. 178.
Z DZIEJÓW DAW N Y CH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 7 5
a także wzm iankę, że „są kruszce i w n iek tó rych rzekach piask i złote i kam ienie najdu ją drogie rozm aite safiry, diam enty..." 6).
I w tym fragm encie jes t kruszec praw dy. N a dnie Kaczawy, w p iaskach N ysy Szalonej i w górskich potokach znajdyw ano złoty piasek, z którego w prym ityw ny sposób oddzielano złoto. Spiski górnicze doc ie ra ją rów nież w Beskidy, nie m ówiąc oczywiście o Tatrach. P o d k re ślano już, że „O pisanie ciekaw e gór Tatrów " M ichała firosieńskiego w ykazuje w spólne cechy ze spiskiem niejakiego Gorączki z M yślenic, k tó ry opierał się — ja k przyznaje sam — na źródłach niem ieckich 7).
N iew ątpliw ie Śląsk i Sudety, k tó re posiadały w cześnie rozw inięte górnictw o, by ły ojczyzną różnych opisów i w skazów ek dla poszukiw aczy kruszców, k tóre naśladow ano gdzie indziej.
„Prope G rybów in m onte Św inka est fluvius H orni Potok dictus, in quo est argilla rubra ibidem habetur optim um arabicum cum grana quan- tita tio pysae..." czytam y w „Testam encie n iektórego W ydżgi, k iedy miał um rzeć" z XVII wzgl. XVIII w ie k u 8), a w innym m iejscu: „Powyżej tego R ychw ałda jes t po tok M argorzęcin, k tórem idź do w ierzchu, a gdy przyjdziesz w ierzchow inę od w schodu słońca trzeba iść do w ierzchu góry, pod którym wierzchem są kam ienie jako piece a w yżej tego kam ienia są kam yki białe i czarne tam że przy tym głazisku... najdziesz in mo- dum grandivis, tam że też są doły z k tó rych niekiedy brano, tam że też są kam yki brunatne i czarne, brać je i p łókać co zostanie. Deus laudabilis".
N ie mniej ciekaw e jest, co czytam y dalej: „ iter faciendo est in villa Kłodne dicta, ubi est qui vocatu r Z łoty Potok ibi supra usque invenies lapidem, in quo lapide est signum m anus et crux, non signo reperto, eas u lterius et invenies aliud signum cubitum , si lapidem non invenies, tunc invenies zaciosy, et ibi invenies szachtam per quam potok vad it e t ibi est arbor jaw or, in qua videbis faciem desculptam , in radice vero illius arboris invenies karby, to t passus ad arbora, verte a facie sculpta transi ibi sub m ech invenies satis".
Jeszcze w cześniej Długosz na podstaw ie tradycji notuje, że w górach łąckich żywcem złoto dobyw ają a później w XVIII w ieku G. Rzą- czyński fantazjuje, że „adam antes in regione subm ontana circa oppidum Baligród m inores facile reperib iles" 9).
“) W. Rozdzieński. Officina terraria. Wyd. R. Pollak. Poznań 1933. Str. 31.7) J. Krzyżanowski. Na szlakach tatrzańskich poszukiwaczy skarbów, Wierchy
XII. 81. Przypisek.8) Ziemia, 1935. Str. 198—200. Materiały do poszukiwania skarbów. Wydał
S. Szczotka.°) Ks. Gabryel Rzączyński. Historia natu^alis curiosa Regni Poloniae. Sando-
miriae 1721.
76 W ŁADYSŁAW KRYGOWSKI
Z tej na pół bajecznej sfery spisków, k tó re by m ożna m nożyć jeszcze innym i przykładam i, przejdźm y teraz w bardziej rea lne dziedziny.
N a pow ażną skalę rozbudow any przem ysł to h u t y ż e l a z a . Chronologicznie poszukiw ania rudy żelaznej i p rzetap ian ie jej prym ityw nym i sposobam i są najstarsze i sięgają m roków przedhistorycznych. Tu za jm iem y się hutnictw em żelaznym, gdy przybrało ono w iększe rozm iary i w yszło z p ierw otnych foim eksploatacji. Było tych hu t żelaza n ie mało na całym Podkarpaciu. Siadem ich są dzisiaj pow tarzające się często nazw y topograficzne: huta, rudnik, ruda, gdyż słow em „ruda" określano
Kuźnik z XVII wiekui
daw niej sam ą hutę. Istn ie ją jeszcze po nich tu i ówdzie s ta re ha łdy , zarosłe lasem i traw ą, bardzo często w yrasta jące jako rum ow iska łupków i piaskow ców . N a Śląsku Cieszyńskim , w lasach beskidzkich, k ry jących złoża rudy żelaznej w w iększej ilości niż w innych częściach naszych gór, od daw na w ytapiano żelazo do w yrobu narzędzi codziennego uży tku. Z arośnięte stożki rum ow isk usypanych przy kopaniu rudy, w idoczne są jeszcze po obu stronach drogi z Istebnej do K rzyżow ej10).
H uty żelaza zakładano z reguły w głębi lasów , gdyż produkcja w ym agała ogrom nej ilości drew na. Toteż istn ien ie ich łączyło się zaw sze ze spustoszeniem okolicznej puszczy do zużytkow ania k tórej „m inerator" otrzym yw ał praw o w raz z praw em eksploatacji. P ierw otny
10) K. Buzek. Ruda żelazna w Śląskich Beskidach i jej znaczenie dla kraju.II Rocznik Oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego „Beskid Śląski" Cieszyn 1931
Z DZIEJÓW DAW NYCH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 77
w ytop żelaza odbyw ał się przy pom ocy m iechów kow alskich w dołkach w ykopanych w ziemi, do k tó rych nakładano rudą i w arstw y węgla drzew nego. Bryły żelaza uzyskane tą prym ityw ną m etodą ogrzew ano i kuto ręcznym i młotam i, o trzym ując w ten sposób żelazo kow alne.
W X i\ć i XV w ieku huta żelaza składała się już z bardziej zm echanizow anych urządzeń, z tzw. dym arki, tj. pieca o pojem ności k ilkunastu stóp kubicznych, na Śląsku Cieszyńskim zw anego „wilkiem ", w którym układano w arstw am i rudę i w ęgiel drzew ny, oraz z m iecnów w tłaczający ch pow ietrze przy w ykorzystan iu siły wodnej. Ręczne m łoty zastąpiły m łoty poruszane wodą, spod k tó rych żelazo wychodziło w formie szyn lub b lo k ó w 11). Te m etody nie u leg ły w zasadzie zm ianie do końca XVIII w ieku i jeszcze w XIX w ieku są stosow ane. B. Z. Stęczyński, op isu jąc ham ernie w Jaw orzynie (chodzi tu o Jaw orzynkę w Tatrach) da je szczegółow y opis produkcji: „Tu są zakłady w yrobów żelaza Ham- m erniam i z niem iecka nazyw ane, k tó rych obszerne budynki m ają le- ja rn ie czyli topieln ie żelaza z rudy, g liny uleżałej, siw obrunatnej pod ciężarem w yniosłych gór stw ardniałej i tę rudę dobyw ają sztolniam i czyli otw oram i pow stającym i z kopania, a tak dalece prow adzonym i, dopóki św ieże pow ietrze do p racy robotnikom wchodzić może. Rudę sypią do p ieca-m ającego podobieństw o kom ina czworobocznego, w ilości stosow nej do w ielkości pieca, tym sposobem: Bierze się zw yczajnie 3 korce jodłow ych, korzec bukow ych węgli, sypie do pieca, na to w sypanie daje się ty lko 22 garnce rudy, na k tó rą znow u przychodzą w ęgle bukow e i jodłow e, potem ruda itd. aż do pełności pieca. Jedno tym sposobem napełnienie pieca zowie się gichta. Ze stu funtów rudy w ytapia się 15 funtów czystego żelaza. Robienie dobrego żelaza, lanie rzeczy rozm aitych, a szczególnie w yrabian ie stali i dulli czyli Gusstali poszło w przysłow ie z przyczyny dobroci m ateriału. Te zimą i latem zatrudnione w yrobnie (fabryki) w ydają rocznie przeszło 100 000 cetna- ió w żelaza, przynoszącego znaczne korzyści" 12).
Duża huta żelaza, stanow iąca w łasność królew ską, istn iała w XVI i XVII w ieku w Now ym Sączu. Pracow ały tu w 1569 r. cztery ham ry, k tó re w yrab iały b lachę i sierpy a produkcja ich była ja k na ow e czasy bardzo duża. W ciągu dw óch m iesięcy 1613 r. w jednej pracow ni sier- pacza — tak nazyw ano robotników w yrab ia jących sierpy — w yniosła ona 9.800 sierpów; inna pracow nia potrafiła w ciągu trzech ty
u) K. Buzek. 1. c. Patrz także Rutkowski. Historia gospodarcza Polski T. I. str. 75.
1J) B. Z. Stęczyński. Feronija czyli wspomnienia z podróży po Tatrach i ziemiach słowiańskich (rkp. 1845 r.) Rękopis udostępniony mi łaskawie przez mgr S. Paga- czewskiego, który mi nań zwrócił uwagę.
7 8 W ŁADYSŁAW KRYGOWSKI
godni w yprodukow ać 5.300 sierpów, co św iadczy również o dużym zbycie tych narzędzi. Z kuźnicam i sądeckim i łączy się nazw isko rodziny Kromerów, gdyż pierw szym sierpaczem był M arek Krom er zm arły w 1489 r.13).
Istn iała rów nież w Now ym Sączu w 1569 r. „officina in qua certa ąuaedam ara tria instrum enta conficiuntur". W yrabiano w tej fabryce podkow y, łopaty, radlice, trzodła i inne narzędzia rolnicze. •
Średniowieczne wozy naładowane towarami
N iektórzy w skazują, że Chom ranice w Sądeczyźnie w yw odzą się rów nież od istn iejących tam h a m ró w 14).
W iek XVIII przynosi w Beskidzie Śląskim założenie dużego ośrodka przem ysłow ego w U stro n iu 15). A lbert, ks. saski, ożeniony z córką M arii Teresy, buduje tu w 1772 r. w ysoki p iec a w 1778 kuźnicę zw aną ham rem Adama. W następnych latach pow stała dalsza kuźnica, Jan a i A lberta
13) Szczęsny Morawski. Sądeczyzna. T. II. str. 343.14) tamże j. w.15) Równocześnie powstaje huta żelaza w Brennej. Patrz F. Popiołek. Historia
osadnictwa na Śląsku, który powołuje się na Hofkanzlei Erlasse 1792. akt. 101.
Z DZIEJÓW DAW N Y CH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 7 9
(w 1820 r.) oraz kuźnica K rystyny w górnej części Ustronia. W tym że samym czasie pow staje odlew nia części m aszyn, kół zębatych, garnków, pieców itp., tzw. Kuźnica T eresy [w daw niejszej papierni na Polanie (1820 r.)], zaś od 1840 następu je dalszy rozwój zakładów przem ysłow ych, przede w szystkim uruchom ienie w alcow ni H uty H ildegardy (1846 r.). Przy kuźnicy A dam a pow staje najp ierw tokarn ia i ślusarnia a następnie faL±yka m aszyn i śrub, ko tlarn ia i zakład budow y m ostów żelaznych, rozrasta jący się do w ielkiego przedsiębiorstw a, k tó re od n a zw iska założyciela, m ajstra Kotucza, nazyw a się potocznie „do Kotucza" lub Kotuczową. W fabryce tej w yprodukow ano ok. 1850 r. p ierw szy pług ośm ioskibowy, ciągnięty m aszyną parow ą. M iał on kształt p rostokąta a na jednym ram ieniu um ieszczone by ły cztery pługi, na drugim dalsze cztery, k tó re by ły zw rócone w odw rotną stronę, tak że orały zawsze tylko cztery skiby. N a pługach tych siedział człcw iek regu lu jący głębokość orki. N a końcach sta ły dwie m aszyny parow e w kształcie dzisiejszych ciągników i ciągnęły pług na linach lfl).
Prócz hut żelaza także inne przedsiębiorstw a przem ysłow e, jak cegielnia, w apiennik, papiern ia i brow ar przeniesiony z Kozakowic, spow odow ały w zrost U stronia w dużą osadę fabryczną, ściągającą siłę roboczą.
Kronikarz z la i osiem dziesiątych ubiegłego stulecia 17) tak i podaje opis okolicy:
„Dziś U stroń jes t głów nie osadą fabryczną. W ysokie kom iny, kłęby czarnego dymu, szeregi m urow anych dom ków dla robotników , k tóre przy w jeździe do wsi spotykam y, św iadczą o przem ysłow ym charakterze osady. Są tu hu ty żelazne arcyksięcia austriackiego A lbrechta. Jest tu w alcow nia, odlew nia. Ruch m usi być dość ożywiony, k iedy w zakładach około 600 robotników pracuje. Zarząd fabryczny jes t niem iecki, robotnicy jednak praw ie w yłącznie szlązacy. Panuje w ięc tu mowa polska z całą swobodą i to nie ty lko na ustach tego ludu, k tó ry niższą spełnia służbę".
Chłopi odrabiali pańszczyznę w przedsiębiorstw ach książęcych i je szcze w 1870 r. przydzielono ich 70 do p racy w hutach. D ostarczali oni bądź to furm anek, bądź robocizny pieszej, w zględnie zatrudnieni byli przy kopaniu rudy ż e la z n e j18). Nazy w ano ich rudziarzam i a ich zarobek
16) Niektóre wspomnienia z przeszłości Ustronia. Podał Andrzej Kostka Orli Lot. R. XXIII. nr 4. 1949.
17) U źródeł Wisły. Obrazki z podróży. Napisał A. P. Tygodnik Ilustrowany 1878 r. str. 327.
ls) F. Popiołek. Historia osadnictwa w Beskidzie Śląskim 1939 r. str. 228.
8 0 W ŁADYSŁAW KRYGOWSKI
m iesięczny w ynosił w la tach 1850— 1870 — 7 do 8 reńskich p rzy p racy 12 do 16 godzinnej 18a).
Kopano ją przede wszystkim w sam ym Ustroniu, w Górkach, w Ci- sow nicy (gdzie „dosyć wydajna" kopalnia istn ieje w XVIII wieku) 19), w Kojkow icach, K rasnej, w Lesznej Górnej, W ędryni, N y d k r, M istrzo- wicach, Puńcowie, K oniakow ie i Istebnej. W tej ostatn iej dobyw ano ją w szczególności na stokach Gańczorki oraz w przysiółkach: Łączynie, Glinianem, koło Olzy, O leckach, nadto w Jaw orzynce „u M ałyszia" 20).
Przem ysłow y ośrodek ustroński w okresie najw iększego swego rozkw itu zatrudniał około 2.000 robotników a p rodukcja w ysokiego pieca w ynosiła tygodniow o 320 cetn. m etrycznych surow ca. Praca w kuźni zaczynała się o 7-mej rano i trw ała 10 godzin. W edług zapisów z opow iadań starych ludzi z ubiegłego s tu le c ia 21), kuźnica była czynna tylko w okresie poza zimowym, gdyż m łoty poruszane by ły wodą; do ognia w rzucano żelazo o długości ok. Y2 m etra a szerokości 40— 45 cm. Gdy rozgrzało się do czerw oności w yciągano je kleszczami i kładziono na kow adło pod m łot zw any kam dą, gdzie rozcinano go specjalnym nożem.
N ajw iększe nasilen ie w ydobycia rudy żelaznej w Beskidzie Śląskim przypada na okres 1850— 1870, w szczególności w 1851 r. najw yższa ilość roczna w ynosiła 164.234 q 22). Z czasem zaczęła się ona w yczerpyw ać a gdy w drugiej połow ie XIX w ieku odkryto na Słowacji w ydatniejsze gatunki, słow acka ruda zaczęła w ypierać śląską. Sprowadzano ją na jp ierw końm i a od 1872 r. koleją. Ponieważ U stroń leżał z daleka od linii kolei bogum ińsko-koszyckiej, los hu t ustrońskich był przesądzony. Toteż przeniesiono je do T rzyńca a w U stroniu pozostał ty lko w ysoki piec i odlew nia (Huta Elżbiety), kuźnia K rystyny i fabryka maszyn. Ale i te m iały z czasem zniknąć. W ysoki piec w ygaszono w 1897 r., kuźnię zburzono w 1904 r., resztę zaś hut nabyła firma B revillier i Urban, u ru cham iając w nich fabrykę w yrobów kow alskich.
W iek XIX w raz z postępującym rozw ojem kapitalizm u przynosi założenie dużej hu ty w W ęgierskiej Górce. Rozpoczął jej budow ę w 1837 r. Adam W ielopolski, do którego należały wów czas dobra żyw ieckie, lecz gdy powódź na Sole zerw ała tam ę dla doprow adzania w ody do huty, zaniedbał jej. Ukończył budow ę następny w łaściciel dóbr żyw ieckich arc. Karol Ludwik, k tó ry w 1844 r. założył obok h u ty zakład fryszerski
18a) J. Wańtuła. Karty z dziejów ludu Śląska Cieszyńskiego. Warszawa 1954. str. 204.
ln) F. Popiołek. Dzieje Śląska austriackiego. Str 269.20) M. Gładysz. Zdobnictwo metalowe na Śląsku. Kraków 1938. Str. 58.21) Orli Lot. R. XXIII Nr 4 — 1. c. Patrz też K. Buzek 1. c.22) K. Buzek. 1. c. Str. 50.
i. „ZIEJOW DA win i CH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 8 1
z 2 piecam i i 2 m łotam i poruszanym i wodą. H utę z w ielkim i piecam i nazw ano hu tą żelaza K arola Ludw ika zaś fryszerskie zak łady hu tą Hil- degardy. W raz z hu tą w W ęgiersk iej Górce przeszły w dziedzictw o dob ra żyw ieckie na are. A lbrechta, a po jego śm ierci w 1895 r. nastąp ił podział, w m yśl którego zakłady w W ęgierskiej Górce zw iązano z w ielkimi zakładam i w Trzyńcu i koksow niam i oraz kopalniam i w ęgla w K arwinie. W ysokie p iece dotrw ały w W ęgiersk iej Górce do 1905 r. a potem pracow ały tu ty lko odlew nie ru r i żelaza.
C iekaw e jest, że rudę żelazną przyw ożono w pew nym oKresie do W ęgierskiej Górki także z okolic Istebnej.
T ania była siła robocza gdyż b iedo ty góralskiej nie brakow ało. W lok ły się dniem i nocą chłopskie sterane furm anki, naładow ane śląską darniow ą rudą, w yboistą koniakow ską drogą przez K asperki pod dym iącą hutę, gdzie rudę pław iono a uzyskany surow iec zw any „liyci- nom" tym i samym i furm ankam i pow racał do kuźnic ustrońskich dla dalszej przeróbki na żelazo k u jn e 23).
W dzikim podów czas krajobrazie żyw ieckim nie jed y n a W ęgierska G órka z dym iącym i zakładam i H absburgów była czymś nowym . W O bszarze koło Żyw ca w yrosły w połow ie XIX w ieku 4 fryszerki i 2 kuźnice również należące do H absburgów . Padły one w 1906 r. ofiarą postępującej koncentracji p rodukcji i rozbudow y w ielkiego przem ysłu na Śląsku Cieszyńskim , przede w szystkim zakładów w Trzyńcu.
Istn iały rów nież w bliskim sąsiedztw ie Żyw ca w Sporyszu 4 fryszerki założone w la tach 1836— 1838, k tó rych p rodukcja nie by ła m ała, skoro, np. w 1851 r. w ynosiła 16.121 q żelaza i 20.589 q żelaza lanego. I te zak łady zw iązały się z przem ysłem trzynieckim i karw ińskim a w 1906 r. s ta ły się podobnie ja k zakłady w W ęgierskiej Górce — w łasnością austriack iego tow arzystw a akcyjnego.
Jeszcze o k ilku hu tach żelaza w Beskidach należy wspom nieć. O zakładach przem ysłow ych w pobliżu M akow a i Suchej pisze w drugiej połowie XIX w ieku M aria Steczkow ska:
„Tuż za m iastem budynek przeznaczony na m ieszkania d la urzędników i dozorców bardzo obszerny i porządny. M achina parow a poddy- m ając m iechy, rozżarza ogień w dw óch piecach. N ie robią tu delikatnych sztuk, jedyn ie ty lko le ją szyny, w alce, piece itp..,.
...Fabryka garnków żelaznych i drobniejszych w yrobów znajduje się nieopodal w e wsi Suchej, ham ernia zaś jes t w Zawoi o parę mil pow yżej M akow a leżącej, dokąd posy ła ją tu te jszy surow iec. Pom iędzy dozorcami i robotnikam i jes t w ielu N iem ców i zniem czonych szlązaków.
23) M. Gładysz. Zdobnictwo metalowe na Śląsku. Kraków. 1938 Str. 58.
W ie rc h y 13 X X I I I 6
8 2 W ŁADYSŁAW KRYGOWSKI
Dowiedziałam się, że tak m akow ska hu ta ja k i tam tejsza ham ernia należą do hr. Ludwika Filipa de Saint Genois" 24). Również w samej Suchej istn iała w XIX w ieku ham ernia, należąca do Branickich, k tó ra upadła w 1886 r.
W ielkim kom pleksem zakładów przem ysłow ych była w tym okresie K am ienica z przyległym i wsiami i przysiółkam i, przede w szystkim Szczawą i Zasadnem . O bok licznych tartaków , papierni, gorzelni i hu ty szkła pracow ały tu dw ie kuźnice, założone w 1845 i 1851 r. każda o 3 p iecach, w yrab ia jące żelazo sztabow e i ku te w ilości do 150.000 kg roczn i e 25); olbrzym ie lasy gorczańskie o pow ierzchni około 3.214 ha należące do M arszałkow iczów, ściśle biorąc do Kornelii z K irchnerów M ar - szałkowiczow ej, żony M aksym iliana, dostarczały koniecznego paliwa, zaś rudę żelazną zwoziły chłopskie furm anki z N aw o jo w ej26).
Na przeciw ległym krańcu naszych gór, w Bieszczadach, w pierwszej połowie XIX w ieku huczały hu ty i ham ernie żelaza w Cisnęj, Dusza- tynie i Rabem, o k tó rych w spom ina A. Fredro w „Trzy po trzy", jako że należały do jego rodziny. K opalnie tam tejsze dostarczały do 700 q surow ca przetap ianego przede w szystkim w C isn e j27) i w połow ie ub. stu lecia p rzestały pracow ać 28).
W szystkie zakładane w XIX stuleciu karpackie hu ty i fabryki są w ynikiem usiłow ań klasy obszarników przejścia na bardziej racjonalną gospodarkę i dostosow ania jej do tow arow o-pieniężnych stosunków . Stąd to usiłu ją oni uprzem ysłow ić sw oje m ajątk i zak ładając hu+y, ham ry, gorzelnie, ta rtak i i inne zakłady oparte na kapita listycznych m etodach gospodarki, kosztem w yzysku nędznie opłacanego chłopa-robotnika. W n iek tó rych hutach dzień roboczy w ynosił 16 godzin a nędza wsi galicyjskiej mimo tego pchała taniego chłopa do tej m ozolnej k ilkunasto godzinnej pracy. Dowodem rosnącej św iadom ości klasow ej jes t fakt, że wśród pow stańców zw erbow anych w 1846 r. przez J. G oslara znaleźli się także robotnicy hut, tartaków i innych zakładów przem ysłow ych w K arpatach m. in. także z hu ty żelaza w Cisnej. Rów nocześnie tan ia siła robocza ham ow ała stosow anie wyższego poziom u techniki eksploatacji hu t karpackich. O losie ich zdecydow ał w ięc ostatecznie kryzys
24) M.(aria) S.(teczkowska) W ycieczka na Babią Górę. Dodatek do Nr 75 Tygodnika Ilustrowanego 1869 r.
Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego T. 3 Str. 744.26) J. Sitowski. Dwory i dworki w Limanowszczyźnie. Piotrków Tryb. 1918 r.
Sir. 31—32.27) Bericht der Handels und Gewerkekammer in Lemberg fur Jahre 1854—j.856.28) Encyklopedia do krajoznawstwa Galicji. A. Schneider. Lwów 1868 T. II.
Str. 467.
Z DZIEJÓW D AW NYCH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 8 3
gospodarczy a rów nocześnie i rozwój techniki, k tórem u obszarnicy nie um ieli i n ie chcien nadążyć.
Z pow odu uw łaszczenia chłopa w ydobycie in d y żelaznej tak niskiego gatunku, jakim i by ły rudy karpackie, przestało się po prostu opłacać. Produkcja ich, jak zresztą w szystkich hu t w głębi gór, budow anych w okresie uprzem ysław iania m ajątków obszarniczych, sta ła na bardzo prym ityw nym i dyletanckim poziom ie, op ierając się tradycy jn ie na w ęglu drzew nym a nie kam iennym 29).
Dzieje h u t s z k ł a w górach i na pogórzu to rów nież in teresu jący rozdział h istorii gospodarczej Karpat. Podobnie ja k hu ty żelaza zakładano je z regu ły w śród lasów dostarczających taniego i jedynego zresztą paliw a. Decydow ało o tym rozm ieszczenie surow ca, ilość rąk do p racy obok rozm iarów zapotrzebow ania. K otlina Je len iogórska i Podkarpacie były terenem szczególnie nadającym się do produkcji szklą, gdyż w łaśnie tam nie brakow ało surow ca, robotn ika ani paliw a. Sąsiedztwo dużych ośrodków m iejskich, będących naturalnym m iejscem zbytu, n iezła sieć dróg handlow ych, duże złoża surow ca nad N ysą Łużycką sprzyja ły zakładaniu hut szkła w K arkonoszach w okolicy Szklarskiej Poręby, a w K arpatach zw łaszcza w pasie od Beskidu Śląskiego po okolice M uszyny. W Szklarskiej Porębie istn iała hu ta szkła już przed 1366 r. skoro w tym czasie jes t ona przedm iotem kupna-sp rzedaży30). Przem ysł szklany rozw ija się bardzo pom yślnie aż do XVII w. w zbogacając rodzinę jeleniogórskich patrycjuszy Preusslerów , jednak w XVIII w ieku zaczął upadać. Dalsze ośrodki przem ysłu szklanego znane są w XVII w ieku w Beskidzie Śląskim.
W urbarzu obejm ującym wsie książęce, należące do państw a sko- czow sko-strum ieńskiego, spisanym w 1621 r. w ym ieniona jes t Brenna, w k tórej znajduje się hu ta szkła w yrab ia jąca „szkło proste oraz szklanki na piwo i w ino". H uta ta m usiała już istnieć w drugiej połow ie XVI w ieku, skoro z 1605 r. pochodzi w zm ianka dotycząca nadania pola „Dzie- lec", określonego bliżej jako znajdującego się „przy hucie". Założył ją praw dopodobnie W acław W oda, k tó ry w 1565 r. otrzym ał w darze Bren- nę od ks. W acław a w nagrodę za w ierną służbę. K siążęta puszczali hutę w dzierżaw ę, pobierając czynsz „od roboty szklarskiej". Istn iała ona o zm iennym nasileniu produkcji aż po początek XIX w ieku, k iedy to skasow ano ją w obliczu rosnącej n ieop łaca lności31).
M iała liczne hu ty Żyw ieczyzna, przede w szystkim zaś Żywiec, gdzie w XVI w ieku istn iała h u ta należąc a do Kom orowskich, k tó ra dostar-
20) N. Gąsiorowska. Górnictwo i hutnictwo w Polsce. 1949 Wyd. II. Str. 86.3°) K. Maleczyński. Z przeszłości Jeleniej Góry — Sobótka. R. IV. 1949. Str. 112.31) F. Popiołek. 1. c. 111.
8 4 W ŁADYSŁAW KRYGOWSKI
ezała szkła na targ i krakow skie, nadto w Rycerce i Pewli. Dziejopis żyw iecki A ndrzeja K om onieckiego wspom ina przy roku 1570, że „roku tegoż hu ta na Bystrej n a s ta ła " 32), a przy roku 1679 pisze: „Tegoż roku h u ta żyw iecka za Pewlą, w k tórej ostatn i był hu tn ik W aw rzyniec M an- decki, ustała, obróciw szy te grunta na zarębki w ym ierzyw szy ich Nro 15 i stąd tę tam wieś H uciskam i n az w a n o "33). Istn iaia nadto z początk iem XIX w ieku huta szkła w U jso łach 34), lecz nie trw ała długo.
Aż XIV w ieku sięgają hu ty szkła w Beskidzie Średnim, na południe od M yślenic; istn iała w tym czasie huta szkła w Trzebuni rozw ijająca się na pow ażną skalę w XV wieku, skoro jak św iadczą dokum enty z 1452 r. — niejak i M arcin v itrea to r alias hu tarz z M yślenic sprzedał ją za drogie pieniądze Szymonowi ze Stróży. P rzetrw ała ona cały w iek XVI i jeszcze w 1597 r. M alina z M yślenic przyw oził szklenice do K rakowa. O rozm iarach i poziom ie tego przedsiębiorstw a m ogą świadczyć dane produkcji rocznej; w ynosiły one 6.000 szyb w iększych, 5.000 m niejszych, 80. tuzinów szkła „m alowanego i rysow anego", istn iała bowiem przy hucie także m alarnia, szklarnia i szlifiernia. Z atrudnieni w hucie palacze byli zwani narzeczow o sularze lub szulerze (spolszczone z n iem ieckiego Schiirzer) a3), co tłum aczy dzisiejszą nazw ę szczytu Sularzów- ka (624 m) na płd.-zach. od M yślenic. Również w sąsiadującej z Trzebunią W ięciórce produkow ała tam tejsza huta szyby, szklanki, kieliszki i flaszki. P raca — ja k w szędzie — oparta była na w yzysku chłopów, k tórzy prócz opłat p ien iężnych w yrabiali dla zam ku z otrzym anego surow ca pokaźną ilość w yrobów szklanych jako tow ar dla dw orskiego handlu. P rzytoczone w yżej ilości p rodukcji w skazują, że handel w yrobam i szklanym i kw itł na dużą skalę kosztem ciężkiej p racy chłopskiej 36).
Również duża m usiała być inna hu ta szkła w okolicy Jazow ska i Obi- dzy, skoro now osądecki kupiec Tym ow ski w XVII w ieku zakupuje z niej n ieraz 4.500 szyb. Istn iała ona w XVIII w ieku i w spom inają o niej k roniki z lat 1680— 1748, pisząc pod datą 1736, 18 Junii: „Hutę pom iędzy góram i będącą góra przyw aliła, co też m ogła podebrać w oda to zabrała" 37).
32) Dziejopis żywiecki Andrzeja Komonieckiego T. I. Str. 108.33) Tamże. Str. 259.34) J. Mehoffer. Wadowicer Kreis in Konigreiche Galizien. Wien 1843. J. Gąt-
kowski. Rys dziejów Księstwa oświęcimskiego i Zatorskiego. Lwów 1867. Str. 90.35) A. Bruckner. Słownik Etymologiczny Str. 557.36) A. Przyboś. Powstanie chłopskie w starostwie lanckorońskim i nowotarskim
w r. 1670. Str. 50 i nast.37) Roczniki do dziejów Podtatrza i Spiszą z lat 1680— 1748 spisane przez XX
Jana i Stanisława Owsińskich, wydane przez J. Jerzmanowskiego, Kraków 1858, Str. 39.
Z DZIEJÓW D AW NYCH rRZEMYSŁOW W KARPATACH I SUDETACH 8 5
Ciekaw e jest, że h u ta ta czynna by ła jeszcze w pierw szych latach XIX w ieku, po czym podzieliła los w ielu podobnych przedsiębiorstw . Ruiny je j w spom ina jeszcze h isto ryk na początku XX w ie k u 38), a do dnia dzisiejszego, chociaż nie da się ustalić dokładnie m iejsca gdzie one istniały, u trzym uje się tradyc ja o hucie w śród m ieszkańców Obidzy.
Zamek w Muszynie — centrum państwa muszyńskiegoW ed łu g P rzy ja c ie la L u d u z 22 IV . 1832 r.
W kom pleksie zakładów przem ysłow ych K am ienicy i Szczawy istn iała na początku XIX w ieku „na Rzekach", przysiółku Zasadnego hu ta szkła, k tórej p rodukcję szybko zawieszono. Dalej na wschód, m iędzy Popradem a Ropą, z głównym ośrodkiem w M uszynie, rozsiadło się od końca XIV aż do końca XVIII w ieku tzw. państw o m uszyńskie, należące do biskupów krakow skich i posiadające sw oistą organizację jak gdyby państw o w państw ie, uniezależnione do pew nego stopnia od wia- dzy królew skiej pod względem adm inistracji, sądow nictw a i w ładzy wojskow ej. W sie należące do państw a m uszyńskiego, zwanego także
ss) J. Sygański. Historia Nowego Sącza. Lwów 1901. Str. 151.
8 6 W ŁADYSŁAW KRYGOWSKI
od pobliża gran icy w ęgierskiej, kresem m uszyńskim , obow iązane były do licznych pow inności. M. in. istn iejące w Pow roźniku, Słotw inach, M uszynce i Stawiszy hu ty szkła m usiały dostarczać rocznie po 1.000 szyb każda dla dworu. Przekraczało to oczywiście jego zapotrzebow anie a przeznaczone było na handel. Już w 1581 r. zanotow ano, że do państw a m uszyńskiego przynależą 2 hu ty szklane 39).
W XVI w ieku istn iały hu ty w Szklarce koło Szym barku, na Flaszy w Ropie, w H ucie W ysow skiej 40), oraz w Krem pnej. Tę osta tn ią w ym ienia w XVIII w ieku G eografia z 1787 r. K uropatnickiego jako sław ną, zaś Słow nik G eograficzny K rólestw a Polskiego z 1883 w spom ina o dwóch hutach jako istn iejących i zatrudn iających 146 ludzi. H uta Szym barska m usiała istnieć jeszcze w XVII w ieku, skoro w spom ina o niej W acław' Potocki:
„Tam kędy wprzód, nim przez nie w ożę się na prom ie Spadłszy Ropa z Bieszczadu krzyw e brzegi łomie Zam ek stoi w tak ciasnym i w kącie ta k skrytym Prędzej niż znalezionym , może być dobytym Szym bark zowią; w ieś przy nim, gonty, deski, huty... ...Prezentują mi sklence i z hu ty kieliszki Piwo i chleb owsiany...
Przem ysł szklany odnowił się w XIX w ieku w dolinie Ropy a m ianow icie w okolicy Uścia. Pow stała tam hu ta szkła w O dernem i Boł- czaczem, gdzie zresztą by ły także stare ham ry dla obróbki żelaza. Do dzisiejszego dnia u s tarych ludzi w Uściu przechow uje się żyw a tra dyc ja p rac w pobliskich hutach, po k tó rych może jes t nazw a Stara H uta na płn. zachód od w zniesienia K iczerka (653 m), m iędzy nim a Bar- diów W ierchem (755 m).
Ja k w yglądała p raca człuw ieka w tych prym ityw nych hu tach za dni daw nych —■ nie wiemy. Pew ne ty lko w yobrażenie może nam dać późniejszy opis, dotyczący hu ty w N iw iskach, podany przez A. M. Paproć (Antoniego M ańkowskiego) pochodzący z 1845 r.
„W śród lasu stał obszerny budynek; w szedłszy do niego zostałem zdum iony ogrom nym w środku budynku zbudow anym piecem o 10 fram ugach, w k tórego w nętrzu w iły się i k łębiły płom ienie, pow stałe z p a lącego drzew a, k tóre w prost po ścięciu w lesie, w surow ym stanie do n iego wrzucano. Przy każdej fram udze stał dośw iadczony robotn ik z długim, na obu końcach m osiężną blachą okutym cybuchem , na końce którego
39) Pawinski. Małopolska. III Str. 148.40) Castr. Biec. T. 183 p. 1027 cyt. w pracy A. Wójcik. Gładysze. Gorlice 1948.
Z DZIEJÓW D A y.WYCH PRZEMYSŁÓW w KARPATACH I SUDETACH 8 7
naw inąw szy potrzebną ilość m asy szklanej, znajdującej się w płynnym stanie w glinianym kociołku w śród płom ieni — zw racał się do pom ocnika, u jm ującego w ydm uchaną banię w drew nianą form ę dowolnego przedm iotu; czynność ta odbyw ała się z nadzw yczajną szybkością i zręcznością, a p rzy m niejszych robotach np. flaszeczkach, słoikach itp. w praw iała w podziw " 41).
Pow ażną pozycję w gospodarce stanow ił p r z e m y s ł d r z e w n y . Rozwija się on na całym Podkarpaciu i w głębi Beskidów, wszędzie tam, gdzie były lasy.
„Gdzie spojrzeć, wszędzie rąb ią albo buk do hu ty Albo sośnię na smoły, albo dąb na szkuty" —
pisze poeta. Różnorakie m iał ten przem ysł formy, a w ięc w ypalanie węgla, pędzenie smoły, obróbkę budulca, w yrób gontów, desek, klepek, beczek solnych czyli bednarek, „w sianków gontow ych", p rzygotow yw anie tram ów do pańskich traczów czyli pił w odnych, w reszcie w yrób sprzętów dom owego gospodarstwa.. Inw entarze starostw a lanckoroń- skiego z XVII w ieku w ym ieniają różne „naczynia drzew iane" w yrabiane w e w siach należących do starostw a a w ięc cebry, cebrzyki do um yw ania nóg, stoły, stołki, rydle, stolnice, łyżki itp.42).
W drugiej połow ie XVIII w ieku w Beskidzie Śląskim w yrabiali z pni drzew nycli skrzynie prym ityw ne, pługi, wozy bose (bez o k u c ia )4S). Prócz tych przedm iotów na w łasny uży tek w yrabiała ludność góralska w Beskidach przedm ioty zw iązane z szałaśnictw em i pasterstw em jak czerpaki, w arząchw ie, skrzynie na sery, obońki, naczynia domowe (łyżki, stępy itp.), narzędzia tkack ie jak kołow rotki, wrzeciona, w arsztaty; z w yrobem tych przedm iotów zw iązane jes t bogate zdobnictw o drzewne, będące przejaw em oryginalnej tw órczości i w rażliw ości artystycznej ludu góralskiego 44).
W drugiej połow ie XVI w ieku było w podgórskich częściach pow iatów śląskiego, bieckiego, szczyrzyckiego, w szędzie tam, gdzie p łynęły rw ące potoki — około 40 tartaków , nazyw anych raz piłam i na Żywie-
41) Sprzed lat czterdziestu. Ustęp z pamiętnika („Ruch" pod redakcją Stanisława Błotnickiego i Alfreda Inlendera. Lwów, 1887, Rok I, Nr 6 i 7) przedrukowany w pracy M. Tyrowicza „Julian Maciej Goslar“ , Warszawa 1953, Str. 179— 185.
42) A. Przyboś. 1. c. 48—49.43) F. Popiołek 1. c. 62.44) Zagadnienie zdobnictwa drzewnego, omawiają wyczerpująco: praca M. Gła
dysza „Góralskie zdobnictwo drzewne na Śląsku", Kraków 1935, W. Matlakowskiego„Zdobienie i sprzęt ludu polskiego na Podhalu" Warszawa 1901, L. Malickiego „Zarys kultury materialnej górali śląskich" Katowice 1936.
88 W I A DY SEA W K RYG O W SKI
czyźnie i w okolicach Suchej i M akow a lub traczam i na P o d h a lu 45). N iezm ordow ane ta rtak i cięły puszczę karpacką i p rzerab iały ją prym ityw nym i sposobam i na bele, tarc ice i łaty. Zanim znalazły się w tra- czach-piłach, m usiał chłop w yrąbać drzew o i spław ić je potokam i w dół w najcięższych w arunkach, zbijając po 10 drzew w tzw. tafle lub w ra
zie b raku spław nych potoków wzgl. w czasie m ałej wody, zwozić je furm ankami. W yrąb lasów przeradzał się w XVI i XVII w ieku w rabunkow ą gospodarkę, k tórej celem był wyw óz budulca drogą w odną przez Gdańsk. W yw ożono drzew o drobniejsze, ja k wańczos, klepki, rzem ień, p lu ty i grube, jak kłodzinę, bale, m aszty, zaś z Podkarpacia cis46), k tó ry był — ja k świadczą liczne w K arpatach nazw y— drzew em często w nich w ystępującym .
Do przew ożenia do G dańska trzeba było sratków i tra tew . Budow ały w ięc chłopskie ręce duże łodzie (szku- ły, kom ięgi i dubasy) i m ałe achtany, ba ty i łódki. Budow ano je w starostw ie sanockim , zwłaszcza w oko
licach nad Sanem, w T yraw ie W ołoskiej, wszędzie tam, gdzie „lasów jest dobrych nie mało, w k tó rych bukow iny najw ięcej i jodłow ego drzewa do budow ania kom ięg", n ie bacząc na O strorogow e ostrzeżenie, że „kto dęba u tn ie jakoby chłopa zabił".
W latach 1537— 1576 przeciętn ie rocznie przechodziło przez kom orę w e W łocław ku ok. 1.500 tzw. „centów " (po 120 sztuk) drobnego drzew a.
46) J. i S. Reychmanowie, Przemysł wiejski na Podhalu. Zakopane 1937. Str. 28. Patrz też mapa nr 7. Atlasu językowego polskiego Podkarpacia M. Małeckiego i K. Nitscha, Kraków 1934.
46) J. Rutkowski. Historia gospodarcza Polski (do 1864 r.), Warszawa 1953. Str. 119.
Młyn wodnyDrzeworyt z X V I wieku
Z DZIEJÓYy D AW N Y CH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 8 9
ok. 30 kop. (po 60 sztuk) grubego drzew a i ok. 150 centów c is u 47). Ilości te oczyw iście dotyczyły w yw ozu z całego państw a, pokaźna ich jednak częśc a niem al całość w yw ozu cisu pochodzi z Podkarpacia i Karpat.
Szczególnie na w ielką skalę rozw inęło się gonciarstw o; nie było chyba w ioski położonej w pobliżu lasu, k tórej m ieszkańcy nie byliby gonciarzarni czyli szyndzielorzam i, jak ich nazyw ano w Beskidzie Śląskim. W yrab iał g<mt/ Beskid Śląski, Żywiecczyzna, N ow otarskie a w szczególności w Beskidzie Średnim w części należącej do starostw a lanckorońskiego; w yspecjalizow ali się w gonciarstw ie chłopi Z Palczy, Baczyna, Jasien icy , Jachów ki, Budzowa, Trzebuni, M akowa, Bieńkówki, W ięciórki, Bogdanówki i Zawadki. C iekaw e jest, że przem ysł ten przetrw ał w tych stronach a zwłaszcza w okolicy M akow a do XIX wieku, skąd gon ty przyw ożono i później do Krakowa.
Lustracja z 1564 r. w królew szczyżnie Zatorskiej i oświęcim skiej wspom ina, że „w gęstych lasach m iędzy Inw ałćem , Jędrychow em a Su- likow icam i poczęła się now a wieś i osiadło już człow ieka No 28 a je szcze ich może osieść k ilkanaście. Jeszcze nic nie p łacą ani robią, ty lko po 10 kop gontów daw aj ą do zam ku" 48). M ow a tu jes t o wsi wołoskiej Rzykach.
W now szych czasach, w drugiej połow ie XIX w ieku by ły próby mechanizacji w yrobu gontów. Przykładem takiego w arsztatu poruszanego w odą by ła gonciarnia lub gonciarka w Bańskiej na Podhalu w ybudow ana przez P io tra K ułatha, sam ouka-rzeźbiarza, u talentow anego konstruk to ra 49).
G onciarstw o było rów nież jednym z najczęściej upraw ianych przem ysłów chłopskich w Sądeczyźnie i Beskidzie Niskim. I tu by ły nieraz całe wsie, ja k np. O derne w pobliżu Uścia w dolinie Ropy, k tóre w yłącznie w yrab iały gonty. Tylko część ich pokryw ała w zniesione rę kam i ludow ych budarzy kościółki i cerkw ie, w iększość dostarczana była przez chłopów do dw oru i zam ku jako jedno ze św iadczeń poddanych, lub gdy dw ór p roduktu nie potrzebow ał, op łacana była p ieniędzmi. W Jasien icy w starostw ie lanckorońskim gonciarze płacili rocznie po 15 groszy lub oddaw ali gotow e gonty. W M ake w ie Lazdy chłop obowiązkowo w yrab iał pół kopy gontów długich lub płacił po 3 grosze od kopy. W Trzebuni Zawadzie, W ięciórce podwyższono w XVII w ieku obow iązkow e dostarczanie ich do dw óch kop od km iecia. „A jeśliby gontów nie potrzebow ano m a płacić kopę po gr. 6" 50).
47) J. Rutkowski. 1. c.48) J. Putek. O zbójnickich zamkach, heretyckich zborach i oświęcimskiej Jero
zolimie. Kraków 1938. Str. 196.49) J. i S. Reychmanowie. Przemysł wiejski na Podhalu. Zakopane 1937 1. c. 73.50) A. Przyboś. Powstanie 1. c. 48.
9 0 W ŁADYSŁAW KRYGOWSKI
Gdy gonciarz w yrabiał gonty na w łasny uży tek z pańskiego drzew a, m usiał za to płacić od każdego drzew a lub dostarczyć gontów w naturze np. w Bieńkówce po 4 kopy. Podobne obowiązki m ieli p ilarze tj. w yrabiający deski na p iłach do tarc ia tram ów, k tórzy np. w Skaw icy m usieli obowiązkowo p rzetizeć dla zam ku 50 kóp tram ów rocznie. Do św iadczeń p ilarzy należało też dostarczanie mebli i sprzętu domowego użytku, podobnie jak do obow iązków garncarzy i kafla±zy (Lanckorona), szklarzy (Trzebunia, W ięciórka) i innych, należało dostarczanie pro-
BednarzeM in ia tu ra w K o d e k s ie B ełiem a
duktów ich prac> . T radycje m eblarstw a w okolicy Lanckorony i Kalw arii do trw ały od XVII w ieku aż do dni dzisiejszych, ja k rów nież kow alstw a w Św iątnikach i Sułkowicach.
O sobny dział stanow iło sm olarstwo. W yrób sm oły przeznaczony był przede w szystkim dla bednarzy, k tó rych dostarczały okolice M akowa, Trzebuni, • W ięciórki a także Bochni, gdzie rozw ijało się bednarstw o z uw agi na zapotrzebow anie beczek na sól.
W yrab iający smołę nazyw ali się sm olarzam i w odróżnieniu od w ęglarzy, zajm ujących się w ypalaniem w ęgla drzew nego, niezbędnego dla kow alstw a i hutnictw a. Kow alstwo — jeśli chodzi o starostw o lancko-
Z DZIEJÓW DłiW NYCH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 9 1
rońskie — istniało w M akowie, Zachełm iu, O sielcu i Jasienicy. N a Śląsku Cieszyńskim silnym i ośrodkam i kow alstw a były: Jabłonków , Bukowiec, W isła, Ustroń, Istebna, skąd wyw odzili się późniejsi słynni kow ale ś lą s c y 51).
Chłopi z Bieńkówki na w iększą skalę zajm owali się w ęglarstw em na rzecz zamku, w zam ian za co byli zwolnieni od ren ty odrobkow ej na roli.
Jabłonków — ośrodek płóciennlctwa, kowalstwa 1 garncarstwaW edług a kw a re li R . A lta (z p ie rw sze j p o ło w y X IX w ie k u )
Ciężkie by ły to prace. Toteż sm olarze i w ęglarze stanow ili elem ent niezm iernie zahartow any w pierw otnych w arunkach bytow ania w górskich lasach.
„Ma być każdy w ęgielnik do roboty rący Rano chodzić do lasu a robić do nocy I tak zaw dy roboty w lesie m a pilnow ać A by mógł dw a m ilerza za rok w ygotow ać"
- pisał w 1612 r. w „Officina Ferraria abo H uta y W arsztat z Kuźniami szlachetnego Dzieła Żelaznego", poeta-hutn ik W alen ty Roździeński.
61) M. Gładysz. Zdobnictwo metalowe na Śląska. Str. 58—59.
9 2 WŁADYSŁAW KRYGOWSKI
Pokrew nym działem by ła p rodukcja popiołu, k tó ry w ypalano w ogrom nych ilościach na całym Podkarpaciu. W ypalano całe stoki i doliny górskie na potasz, czego częste ślady znajdu ją się dzisiaj w nazw ach potasznia, lim ierz, spalenica, palenica, zapalacz.
Był to bardzo rozw inięty przem ysł, w ym agający licznej siły roboczej, k tórej było pod dostatkiem . W . Łoziński, op ierając się na ak tach grodzkich halickich przytacza liczne p rzykłady um ów zaw ieranych przez m agnatów z kupcam i gdańskim i, na podstaw ie k tórych ty siące szyfuntów (1 szyfunt rów nał się przeszło 2 cetnarom ) p łynęły W tółą a n iem ała część potaszu pochodziła z lasów karpackich. Ze sm olarzy skazanych na trudne dzikie życie leśne w yw odzi W. Łoziński harników , będących rud^ajem m ilicji granicznej 52). Z ludzi ty ch tworzono w Ziemi Sanockiej i Przem yskiej także w Bieczu, N ow ym Sączu i M uszynie, w ojskow e oddziały graniczne „ad defensum ad quodvis periculum propul- sandum tum et latrones coercendum aptos e t idoneos" 53).
O sobliw ym rodzajem przem ysłu był znany już w XVI w ieku na Są- deczyźnie w yrób t e r p e n t y n y , w yw ożonej na W ęgry i do Gdańska. Jeszcze w iększe rozm iary osiągnęłe w XVI w ieku p r o d u k c j a s a l e t r y na Podkarpaciu, skupiająca się przede w szystkim pod Jasłem , w N ow ym Sączu, w Starym Sączu, Grybowie, Krużlow ej, Łącku, Limanowej a dalej na zachód w Jordanow ie i W adow icach. W yrabiali ją sale trn icy w dw óch gatunkach, czystą czyli lu trow aną i nie czyszczoną, zajm ując się zazw yczaj rów nież w yrobem prochu strzelniczego. Głównym ry n kiem zbytu, sa le try by ł Kraków, lecz wyw ożono ją też z k ra ju i to na dużą skalę aż do zakazu Stefana Batorego z 1577 r.54).
W spom nijm y tu ta j także, że w M ilówce w XIX w ieku istn iała fabryczka prochu, w spom niana w Słow niku Geograficznym K rólestw a Polskiego oraz w Lesku i Bezmiechowej fabryka siarki i w itriolu.
Do p rasta ry ch przejaw ów w ytw órczości przem ysłow ej należy t k a c t w o m ające pom yślne w arunki rozw oju w południow ej, podgórskiej części kraju , tak u podnóża K arkonoszy jau i na Podkarpaciu. U praw a roślin w łóknistych jak len, konopie była tu znana od dawna. O da- w ności przem ysłu płócienniczego św iadczy choćby etym ologia w yrazu płacić, w iążącego się ze słow em „płat" oznaczającym cienką ln ianą tk a ninę, k tó ra stanow iła w IX i X w. m onetę obiegow ą S łow ian55).
Dogodne w arunki fizjograficzne i klim atyczne spraw iły, że podstaw ow ym przem ysłem ludności u stóp K arkonoszy było w łaśnie tkactw o,
62) W. Łoziński. Prawem i lewem, T. I. Lwów 1904. Str. 136.63) Harnicorum praesentatio w grodzie bieckim w 1684 r.64) J. Sygański. Historia Sącza, T. II. Str. 153.65) A. Bruckner. Słownik Etymologiczny języka polskiego. Str. 420 i 4 2 2 .'
Z DZIEJÓW DAWNYCH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 9 3
skup ia jące się przede w szystkim w okolicy Jelen iej Góry, k tó ra stała się głów nym jego centrum . Początki jego sięgają 1560 r.; w 1582 r. istn ie je już w Je len iej Górze cech tkaczy p rodukujących cienkie gatunki płótna. N adto tkacze skupiają się w lym czasie w K ow arach, a później w XVII i XVIII w ieku w Lubawce, Kam iennej Górze, Bolkow ie, W ałbrzychu. Przyczyną rozkw itu przem ysłu tkackiego było to, że k ieru jąc się n iską ceną w iejskiej produKcji ln ianej najp ierw panow ie gruntów , później przedsiębiorcy-nakładcy inw estow ali w nim kap ita ł. „O bróbką lnu, przędzeniem , tkactw em trudn iła się ludność w ie jska, m ająca głów ną podstaw ę utrzym ania w p racy na roli. W ykorzystu jąc okresy w olne od p racy w rolnictw ie, m ogła ona ubocznie trud nić się przetw órstw em lnu naw et przy m inim alnym zarobku" 56).
Z czasem tkactw o stało się głów nym zajęciem ludności, skazując ją na coraz to w iększą zależność od kupca-nakładcy i pośredników , k tó rym sprzedaw ać m usiała w yprodukow ane płótno, gdyż stało się to jej jedynym źródłem utrzym ania. „O ile chłop w yzw alał się spod władzy pana pańszczyźnianego, o ty le w padał pod w ładzę pieniądza, dostaw ał się w w arunki produkcji tow arow ej, okazyw ał się w zależności od rodzącego się kapitału" — pisał Lenin 57) o losach w yzw olonego chłopstw a rosy jsk iego a sąd ten odnieść m ożna też do tkaczy śląskich. N a tym tle zaostrzała się w alka klasow a, k tórej najw ażniejszym i punktam i były pow stania w 1793 i 1844 r. N ędzę tkaczy odm alow ał Ślązak W ilhelm Wolff, p rzy jaciel K arola M arksa, w pracy pt. „Das Elend und A ufruhr in Schlesien". O rozm iarach rozpow szechnienia tego przem ysłu św iadczy fakt, że w 1748 r. na teren ie pow iatu jeleniogórskiego było 5672 w arsztatów tkackich, k tó ra to liczba przechodziła różne fluktuacje, obniżając się i zw iększając, natom iast w połow ie XIX wieku w ybitn ie zmalała w okresie pow stania tkaczy w 1844 r.58).
O kolice D zierżoniow a u stóp Gór Sowich w iążą się z m anufakturam i wrocław skim i, k tó re p rzysyłały tu baw ełnę do przędzenia i tkania system em chałupniczym . O rozm iarach chałupnictw a św iadczy fakt, że w jednej z w ielkich m anufaktur w rocław skich w 1766 r. na 1471 zatrudnionych robotników 1400 było chałupnikam i w Sudetach, na 56 w arsztatów tkack ich p racu jących dla tej m anufaktury 50 było w Sudetach a ty lko sześć w W rocław iu 59).
i(j W. Rusiński. Tkactwo lniane na Śląsku do r. 1850. Przegląd Zachodni 1949 IV. 11— 12.
55) W. i. Lenin. „Reforma chłopska" a proletariacko-chłopska rewolucja. Dzieła T. 17, 4 wyd. ros. str. 95.
5e) K. Maleczyński. Z przeszłości Jeleniej Góry 1. c. str. 117.59) W. Długoborski. Wrocławski przemysł tekstylny w XVIII wieku. Sobótka
R. V. 1950 Str. 126—162.
9 4 WŁADYSŁAW KRYGOWSKI
W e w szystkich w siach sudeckich przędzenie, tkactw o, b ielenie — w spom ina badacz z początku XIX w ieku 60) — były głów nym zajęciem ich m ieszkańców. „Skoro ty lko dziecko ur ośnie o tyle, że może obracać wrzeciono, zaraz o trzym uje robotę, k tó rą m usi gotow ą oddać m atce, gdyż ta k ieru je przędzeniem ; w długie w ieczory zimowe przędzie zresztą także ojciec i cały dom. Pasterz zabiera ze sobą kądziel w pole, p aste rka przyw iązuje sobie krow ę lub kozę do pasa, a sam a siada na traw ie i przędzie. W e w iększych gospodarstw ach p rzerab ia się przędzę ty lko na dom ow y użyrek, k lasa uboższa przędzie także na sprzedaż; w szędzie są handlarze, k tórzy skupują przędzę i dostaw iają ją na targ i do m iast".
„Klasa uboższa" eksploatow ana była przez w rocław skich i berliń skich przedsiębiorców , k tórzy w szystkie ujem ne w ahania koniunktury przenosili na chałupników sudeckich. W skutek w ojen napoleońskich wzm agał się w przem yśle tkackim kryzys, u którego podstaw tkw iły postępujące zm iany techniki, m echanizacja i konkurencja angielskich w yrobów przem ysłow ych. „Położenie tkaczy śląskich stało się beznadziejne a pogorszyło się jeszcze bardziej na sku tek ogólnoeuropejskiego kryzysu gospodarczego w 1836 r., posuchy w lecie 1842 r. i ciężkiej zimy w 1842/3. Zrozpaczeni tkacze rzucili się w lecie 1844 do pow stania, k tóre szybko w praw dzie stłum iono, lecz rezu lta ty jego sięgnęły o w iele lat dalej. Pow stanie tkaczy śląskich w r. 1844 było pierw szym aktem konsolidow ania się świadom ości klasow ej p ro le taria tu śląskiego i pierw szym ostrzeżeniem -pod adresem burżuazji niem ieckiej, k tó ra w łaśnie z lęku przed robotnikiem w ykazała podczas rew olucji 1848 bardzo m ało zdecydow ania i chętnie cofała się na pozycje reakcji" 61) 62).
Przenieśm y się teraz w Beskid Śląski. N a Śląsku Cieszyńskim istn iejące tam od daw ien daw na tkactw o przybrało zorganizow ane formy w XV wieku. Istn ieje tu w tym czasie cech w Cieszynie, podczas gdy po wsiach rozw ija się tkactw o bądź to w form ie przem ysłu w iejskiego dla w łasnego użytku, bądź też d la dostarczania określonej ilości przędzy na rzecz panów . M iędzy m iejskim a w iejskim tkactw em w ytw arzają się antagonizm y, k tó rych w yrazem są przepisy w edle k tó rych „miało być zakazane trudn ien ie się tkactw em w obrębie półtorej mili od Cieszyna,
6°) J. Blau. Die Gebirgsbewohner des Troppauer Kreises (Zeitschrift fur Osterr. Volkskunde, XVIII, 186. Cyt. za F. Popiołkiem; Dzieje Śląska austriackiego. 1914. Str. 274.
r,‘) L. Bazylow. Robotnik Śląski. Z dziejów klasy pracującej Śląska Wrocław 1950 Str. 47.
(;2) Podstawową pracę dotyczącą powstań tkaczy śląskich dał historyk radziecki S. B. Kan w dziele: Dwa wostanija silezkich tkaczej 1793— 1844. Moskwa 1948.
Z DZIEJÓW DAWNYCH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 9 5
a także zakazujące przyw ozu do C ieszyna obcych płócien, przede w sz y s tkim bielskich. A ntagonizm ten da się obserw ow ać na całym Podkarpaciu m. in. w Bieczu. N a Podhalu tkactw o upraw iała ludność góralska ze szczególnym zam iłow aniem od dawna, Górale z okolic Now ego Targu, Spiszą i O raw y w XIX w ieku na w ielką skalę skupvw ali surow iec na Podhalu a w yprooukow ane p łó tna znajdow ały zbyt na W ęgrzech i docierały naw et na Lewant 63).
Wadowice i okolice były ważnym ośrodkiem tkactwa.W ed łu g a h w a re li R . A lta (z p ie rw sze j p o ło w y X IX w ieh u )
Również w pozostałej części Podkarpacia było tkactw o tradycyjnym dom owym przem ysłem . W XVI w ieku rozw ijało się najsilniej w Bieczu, Krośnie, Kołaczycach, Libuszy, N ow ym Sączu, Skawinie, Białej, W ilam owicach, Kętach, W adow icach, organizując później sąsiadujące ośrodki Czaniec, Kozy, Targanicę, Roczyny, Inwałd, A ndrychów , Sułkowice, Za- górnik, W ieprz a dalej na wschód Rajbrot, Jodłow ą, Binarową, Siary, Ropę, Szym bark, Sękową, Szerzyny, Kombornię, Dębowiec, Duklę, Żmigród, Baligród. O popularności płóciennictw a św iadczą liczne wzm ianki w księgach w iejskich, w spom inające często przy sposobności różnych transakcji m ajątkow ych „w arsztaty ooruśne" i inne przyrządy tkac-
63) J. Sygański. 1. c, T. II. Str. 148.
9 6 WŁADYSŁAW KRYGOWSKI
k ie 64). Lepsze gatunk i p łó tna pochodziły z m iejscow ości gdzie istn iały blechy, z regu ły z m iast a w ięc m. in. z Biecza, Krosna, N ow ego Sącza, W ilam ow ic i W adow ic. W XVI w ieku szczególną w ziętością cieszyły się p łó tna b ieckie „podgórskiej m iary", zaopatru jące północne W ęgry, gdzie konkurow ały z w yrobam i z Bardiowa.
Blechy by ły ciekaw ie urządzone. N a ogrodzonym m iejscu rozkładano płótno do b ielen ia i skrapiano je wodą. O bok stał budynek z uizą- dzeniem w prow adzonym w ruch siłą wody. M echanizm ren podnosił stąpory czyli tłoki opadające na podsuw ane pod nie płótno, k tó re stale przem yw ane w odą ulegało w ten sposób zm iękczeniu. M imo okresu w ojen tkactw o w XVII i XVIII w ieku n ie uległo zastojow i. Jak o p rzem ysł domowy rozpow szechniło się po w siach podbeskidzkich na Śląsku tak, że n ie było w tym okresie w ioski nie zajm ującej się tkactw em . Jeszcze w XIX w ieku, gdy już w okręgu bielsko-bialskim w związku z m echanizacją i na podstaw ach kapita listycznych stw orzyły się silne ośrodki przem ysłow e, tkacze jabłonkow scy w liczbie 600 — rozprow adzali swe dom owe w yroby po W ęgrzech i Galicji, zapuszczając się dalej na południe. Również silne ośrodki płóciennicze na O raw ie rozprow adzały swe w yroby na k ra je austriacko-w ęgierskie.
Szczytow ą produkcję osiąga tkactw o w iejskie w pierw szej połowie XIX wieku. W A ndrychow ie 1816 r. chłopi zakładali spółki czyli „koligacje" kupiecKie, k tó rych celem było rozprow adzanie drelichów , m asowo w yrab ianych w A ndrychow ie i okolicy, drogą dom okrążnego han dlu po k ra jach w chodzących wów czas w obręb m onarchii austriacko- w ęgierskiej. Zasięgiem swym obejm owali także Bułgarię. Rumunię, T urcję a naw et P e rs ję 65). Ludność Kęt w 1797 r. — byli to praw ie sami „tkacze, knopy, rob iący drelichy, cwilichy, sagaty i tp ." 66), zanikając w połow ie XIX w ieku na rzecz sukienników . W tym czasie zaznacza się decydujący w pływ w prow adzenia do produkcji now ego surow ca, bawełny, k tó ra spycha len na dalszy plan, jakko lw iek jeszcze do 1870 r. u trzym uje się przędzalnictw o ln iane w Bielsku, C ieszynie i Jabłonkow ie.
Duże znaczenie gospodarcze w dziejach Podkarpacia m iało s u k i e n - n i c t w o. N a ok. sześćdziesiąt cechów sukienników , p łócienników i po- strzygaczy zorganizow anych przed 1600 r. w ym ienionych przez S. Baranow skiego 12 przypada na Podkarpacie. M ają one siedzibę w Bieczu, C iężkowicach, Czchowie, Jaśle , Krośnie, Kętach, M yślenicach, Now ym
f'4) Księga andrychowska i targanicka z 1791 r. Cyt. u J. Putka — O zbójnickich zamkach, heretyckich zborach i oświęcimskiej Jerozolimie. Kraków 1938. Str. 174.
65) J. Putek. 1. c. 242 i in.66) Wspomnienia Ambrożego Grabowskiego. Wyd. S. Estreicher, Kraków 1909
T. II. Str. 308.
Z DZIEJÓW DAWNYCH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 9 7
Sączu, N ow ym Targu, W adow icach i W ielopolu. A le sukiennictw o istniało już przedtem ; w drugiej połow ie XV w ieku m iasta podkarpackie zaw iązały rodzaj ka rte lu w ym ierzonego przeciw ko pośrednikom w ykupującym wełnę, k tórej b rak dał się odczuwać, „aby n ikt nie chodził za kupnem w ełny po wsiach, z w yjątk iem kupna całej strzyży u szlachcica". Liczne wsie podkarpackie nad potokam i górskim i dostarczającym i siły m iały m łyny sukiennicze z w alidłam i (foluszami) do folo-
Biecz — starodawna siedziba sukienników i tkaczyW edług ry c . w P rzy ja c ie lu L u d u z 6. V. 1832
w ania sukna. Istn iały m. in. folusze i „fabryki" sukna w H ałbow ie koło Kątów, w Dukli, Komańczy, W ołkow yji, Żm iącej, Piwnicznej i M uszynie (gdzie w spom niana jes t także farbiarnia sukna). W niek tórych m iejscach na Podhalu istn iały folusze do niedaw na.
Prócz tego silne ośrodki sukiennicze koncentrow ały się w Cieszynie (już przed 1541 r.) i w Bielsku (przywilej z 1548 r.). Ten ostatn i miał następnie rozróść się szczególnie silnie dzięki przyw ilejow i Jan a Kazim ierza, um ożliw iającem u sukiennikom bielskim praw o sprzedaży sukna w całej Polsce. Rozwój przem ysłu w iąże się z XIX w iekiem kiedy to w Bielsku, Białej, Lipniku, K ętach i w Żyw cu pow stają zmechanizo-
W ie rc h y t. X X I I I 7
9 8 WŁADYSŁAW KRYGOWSKI
w ane fabryki sukna. W krótkim okresie czasu w prow adza się m aszyny: m aszynę przędzalniczą o 16 w rzecionach (1806 r.), zgrzeblarkę (1809 r.)r strzygarkę (1810 r.) 67). U progu XIX w ieku p racu je w Bielsku 520 tka czy w ytw arzających rocznie 24.000 sztuk sukna, w 1831 r. do 50.000, a w 1859 r. już 100.000 sztuk sukna, rozchodzącego się w M ałopolsce
Garncarz przy pracy (XVI w.)M in ia tu ra w K o d e ksie B eh em a
a także na M oraw ach, W ęgrzech i na Bałkanach. W Białej i Lipniku p racu je z początkiem XIX w ieku 7 fabryk i 250 sukienników , w Żyw cu 1 fabryka o 50 sukiennikach a w K ętach o 40 su k ien n ik ach 68).
S tarodaw nym i pow szechnym przem ysłem w iejskim na Podkarpaciu było też g a r n c a r s t w o . M iało ono w iększe ośrodki w Now ym Sączu, gdzie w yrabiano „kafle zielone szklane czy glazurow ane, także kufle
C7) Z. Lubertowicz. Turystyczny przewodnik po Beskidzie Śląskim i Małym, Katowice 1937. Str. 21.
f’8) J. Gątkowski. Rys dziejów księstwa oświęcimskiego i Zatorskiego, Lwów 1867 Str. 8 9 - 9 0 .
Z DZIEJÓW1 DAWNYCH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 9 9
z b iałą p o le w ą " 69), w M yślenicach skąd rozchodziły się „garnce m alow ane", w Skaw inie (8 w arsztatów ), K ętach (14 w arsztatów ), w Bieczu, gdzie w 1508 r. istn iała cegielnia. Pracow ali tu m istrze garncarscy, w spom agani przez tow arzyszy i „robieńców ". W spom niane są także jako ośrodki garncarstw a Jaśliska (w 1594 r.), Strzyżów i Lipnica M urow ana
Garbarze (XVI w.)M in ia tu ra w Kodetesie B eh em a
(w XVII w ieku było w niej 22 garncarzy i część jej nazyw a się do dzisiaj Glinik), zaś na Śląsku Cieszyn, gdzie w 1573 r. założono cegielnię, zniesioną w 1752 r. lecz uruchom ioną w krótce na n o w o 70). G arncarstw o rozw inęło się głównie w W iśle i Jabłonkow ie, gdzie w yrabiano misy, rynki, „piekocze", „banioki" i m alow ane kubki, ozdabiane barw nym geom etrycznym o rnam en tem 71). D ługoletnią tradyc ją cieszyły się Kołaczyce „fabryką ganczarską glin ianych naczyń kołaczyckich zw anych sław ne, k tórem i na galerach handlu ją do W arszaw y, Torunia i Gdań-
69) J. Sygański 1. c. T. II. 317.70) F. Popiołek. Dzieje Śląska austriackiego 1924 Str. 272.71) F. Popiołek. Historia osadnictwa w Beskidzie Śląskim Str. 99.
1 0 0 WŁADYSŁAW KRYGOWSKI
.ska" 72), ja k rów nież Kobylanka, k tórej m ieszkańcy byli w w iększości •garncarzami 73).
N ależałoby wapom nieć jeszcze o g a r b a r s t w i e , łączącym się :z szew stw em , gdyż w daw nych czasach każdy szewc garbow ał sam skórę. Skutkiem tego w w ielu m iastach podkarpackich ja k m. in. M yślenice już w XVI w ieku istn iały stępy do tłoczenia kory dębowej, z k tórej w yrabiano garbnik. W XIX w ieku fabryki skór m iały Ropa i Kęty.
Szeroki rozw ój m iało w średniow ieczu p i w o w a r s t w o . Piwo było popularnym trunkiem w Polsce. W ypijano go w iele i wszędzie na stołach m niej i bardziej m ożnych, a m iarą jego popularności może być prośba Leszka Białego w niesiona do papieża o zw olnienie od udziału w krucjacie, poparta argum entem , że w gorących k rajach braknie mu piw a, do k tórego w Polsce naw ykł 74)
Również na Podkarpaciu nie brakło p rodukcji piw a, a głów ny ośrodek m iała ona na Sądeczyżm e. przede w szystkim w N ow ym Sączu, k tó ry znany był z dobrych gatunków piwa. Nic dziwnego, gdyż na rów ninie m iędzy N ow ym a Starym Sączem rozw inęła się hodow la chmielu. W yrabiano tam różne gatunki, zielone i czarne tzw. m arzec i szm elcow ane alias d w u rażn e75).
N a Śląsku Cieszyńskim głów nym centrum w arzenia piw a był Cieszyn (XVI w.); nadto istn iał duży b row ar w Ustroniu.
W okresie uprzem ysław iania i tzw. dw orskiego kapitalizm u, w śród rozm aitych zakładów przem ysłow ych, w iążących się z dworem , istn iały m. in. b row arv i gorzelnie w Rabce, Szczawie (na 20 korcy dziennego zacieru) i N iedźwiedziu.
Przedsiębiorstw em na w ielką skalę sta ł się założony w 1856 r. b row ar w Żyw cu, należący do H absburgów , dw ukrotnie rozbudow yw any (1870 i 1912).
A oto pa rę przyczynków do dziejów jeszcze jednej, m niej znanej, gałęzi daw nego przem ysłu, f a b r y k a c j i p a p i e r u . W XVII w ieku w kluczu porębskim , należącym wów czas do rodziny Lubomirskich, istn ia ła u stóp Gorcow papiernia, czynna w la tach 1608— 1730. Zachow ał się po niej ty lko inw entarz (z 1682 r.), z k tó iego w ynika, że „pap iern ia ta je s t w polu na rzece za w sią N iedźw iedź nazw aną". Inwen-
72) Geographia albo Dokładne opisanie Królestwa Gallicyi i Lodomeryi Andrzej Kuropatrucki. Przemyśl 1786 Str. 57.
7S) H. Stupnicki. Galicya pod względem topograficzno-geograficzno-historycznym. Lwów 1869 Str. 52.
74) M. Bobrzyński. Szkice i Studia historyczne. Kraków 1922. Str. 243.7r') J. Sygański. 1. c. T. II. Str. 146.
Z DZIEJÓW DAWNYCH PRZEMYSŁÓW W KARPATACH I SUDETACH 101
tarz podaje szczegółow y opis urządzeń izby do robienia papieru. „W tej izbie p rasa do scisjsania papieru, w tej p rasie szroba..., około tej szroby obręczy żelaznych cztery, czop żelazny jeden na k tórym sitem obraca. szrubę, poprzeczny gwóźdź żelazny w tej szrobie, kadź jodłow a dwiem a obręczam i żelaznym i zbita na rozczynienie m aterji do papieru..."
D rugą izbę stanow iła stępnica. „W tej stępnicy koł w odnych dwie z wałami... Stęp dębow ych jes t dziesięć, w każdej stępie jes t b lacha żelazna... S tęporów cztery..." Ponad stępnicą była izba do suszenia p a pieru 76).
Papiernia porębska jes t ciekaw ym przykładem przem ysłow ej m anufak tu ry w głębi gór, po k tórej p rodukcji zachow ała się ty lko garść ak tów sądow ych z 9 odm ianam i filigram ów tj. znaków wodnych. Inna pap iern ia w yniszczająca lasy gorczańside istn iała w K am ienicy w dobrach M aksym iliana M arszałkow icza. Założona przez tego przedsiębiorczego w łaściciela w 1840 r. m iała — ja k no tu je Słow nik Geograficzny K rólestw a Polskiego — 2 pu tn ie i 3 ho lendry z aparatem w ałkow ym i szlifierskim do w yrab ian ia m asy drzew nej 77). W yrab iano tu przede w szystkim siw y pap ier kancela ry jny i bibułę. W yroby te m iały ustaloną sław ę w daw nej Galicji a głów ny skład ich m ieścił się w sk lep ie n iejakiego J. K osterkiew icza w N ow ym Sączu w ry n k u 78). W w ieku XIX w spom niana jes t też pap iern ia w O s ie k u 78a). N a koniec w spom nijm y o niew ym ienionych dotąd gałęziach w ytw órczości w iejskiej. Je s t ich nie mało i w iążą się z lokalnym i surow cam i i zapotrzebow aniem okolicy. N iek tóre z nich m ają zasięg szerszy, n iek tóre zanikły, inne dotrw ały do dni naszych, chociaż u leg ły w pływ om obcym i przem ianom gospodarczym .
W Beskidzie N iskim w iele wsi znanych było w XIX w ieku z pew nych specjalności i tak w C ieklinie w yrabiano posadzki z kam ienia, w N ow icy rozw ijało się ręczne tokarstw o i w yrób przedm iotów codziennego użytku, w Foluszu w yrabiano b rusy i osełki, w Łosiu w iększość m ieszkańców trudniła się w yrobem mazi do wozów. Do dm a dzisiejszego tradycję tę u trzym uje jedna rodzina m aziarzy. W Bartnem, w ykorzystu jąc złoża kam ieni na M agurze W ątkow skiej, w yrabiano ka-
76) W. Budka. Papiernia w Porębie W ielkiej. Silva Rerum. Miesięcznik Tow. Miłośników Książki. Kraków 1928. 1 /2 . Str. 28 i n.
77) Urządzenie papierni z początku XIX wieku opisuje W. Budka w notatce pod tym tytułem w Silva Rerum 1. c. 29—30.
78) J. Sitowski. Dwory i dworki w Limanowszczyźnie oraz ich właściciele w ostatnich dziesiątkach XIX w. Piotrków Tryb. 1918 r. Str. 31—32.
78a) J. Gątkowski. Rys dziejów księstwa oświęcimskiego i Zatorskiego. Lwów 1867. Str. 90.
102 WŁADYSŁAW KRYGOWSKI
m ienie do żarn; kam ieniarstw o (zwłaszcza kam ienne kapliczki przydrożne) rozw ijało się szczególnie silnie w K rępnej i Przegoninie. Z k a m ieniarstw a znana też była i jes t Łysina, w ieś w Beskidzie M ałym. W e wsiach łem kow skich Beskidu N iskiego rozpow szechniony by ł w XIX w ieku w yrób słom kow ych kapeluszy dla uży tku w łasnego ludności.
Sprzęt dom owy należący do gospodarstw a dom owego, szałaśniczego i rolnego w yrabiali m iejscow i rękodzielnicy na całym Podkarpaciu. Ludowi w ytw órcy dostarczali narzędzi ja k świdrów , drew nianych szydeł, kobylic. krążydeł, ośników, czerpaków , łyżników , solniczek, w arsztatów do obróbki lnu i tkack ich itp. Szczególnie bogatym zdobnictw em w drzew ie i w m etalu w yróżniały się od daw na Beskid Śląski i Podhale. H istoryk osadnictw a śląskiego F. Popiołek podkreśla, że zdobnictw o w m etalu w iązało się z m iejscow ościam i, gdzie dobyw ano rudę żelazną ja k Istebna, Jaw orzynka, U stroń i inne. Pow stały tam już daw no kuźnie, a zdolniejsi kow ale ozdabiali swe w yroby ornam entem przez w ybijanie, ry tow anie i w yciskanie w m e ta lu 79).
N ie w yczerpaliśm y na pew no całokształtu daw nej w ytw órczości przem ysłow ej wsi podkarpackiej. N ie byłoby to naw et m ożliw e w ram ach niniejszego szkicu. Dalsze opracow ania poszerzą i pogłębią naszą wiedzę o technice p racy człow ieka w tym zakresie w naszych górach. Dla celów jednakże krajoznaw czych w ydało się nam pożyteczne1 przew ędrow ać poprzez całe K arpaty i spojrzeć na nie z innego punk tu w idzenia, rzucając przynajm niej pow ierzchow nie okiem na te ciekaw e i mało dotąd zbadane dzieje p racy i trudu człowieka. Siedząc je bow iem od p ierwocin poszukiw ań górniczych i od p rym ityw nych narzędzi tkackich, od dym arek, foluszy, stęp i blechów poprzez hu ty żelaza i szklane, aż ku now ym doskonalącym się formom p racy i narzędzi — łatw iej i lepiej m ożna zrozum ieć p racę dnia dzisiejszego i przyszłości.
W ła d ys ła w K ryg o w sk i
T0) F. Popiołek. Historia osadnictwa w Beskidzie Śląskim. Str. 96—97.
Ochrona przyrody w Zuiiązku RadzieckimOchrona przyrody ma znaczenie dla całego państwa, przywiązuję do niej olbrzymią wagę. Niech więc będzie uznana za potrzebę państwową i oceniana miarą spraw o znaczeniu ogólnopaństwowym.
W. I. L e n i n 1919
Od lat k ilkudziesięciu rozpatryw ane są na łam ach naszych w ydaw n ictw tu rystycznych górskich „Pam iętnika Tow arzystw a Tatrzańskiego", a następnie „W ierchów " zagadnienia ochrony przyrody. Zabierali w nich głos czołowi przedstaw iciele nauki, litera tu ry , sztuki, techniki i gospodarstw a, reprezen tu jąc rozm aite punkty w idzenia.
A le przez w szystkie ich w yw ody przew ijała się, ja k złota nić naczelna praw da: że ochrona przyrody, jes t dla tu rystyk i zagadnieniem o znaczeniu zasadniczym . W m iarę postępu jących w naszych górach zniszczeń, w m iarę w zrastającego na nie naporu drobnom ieszczańskiego w ygodnictw a oraz zakusów kapita listycznych dorobkiew iczów i kom binatorów , ostatecznie u trw aliła się w szerokich kołach turystycznych świadomość, że ochrona przyrody jes t po prostu rac ją by tu turystyki. Znalazło to w yraz w przytoczonej przez w ielkiego bojow nika ochrony przyrody J. G. P aw likow sk iego1) dyskusji: „W gron ie cz łonków Towarzys tw a Tatrzańskiego toczy ła się następująca rozm owa: „P an byś chcia ł, aby w T a try n ik t n ie chodz ił" — m ó w ił k toś ze starszego poko len ia z epok i up rzystępn ian ia T a tr do jednego z m łodych ta te rn ików . „C hcia łbym , by tam b y ło po co chodzić" — odpow iedz ia ł reprezentant n o w e j id e i" .
W dzisiejszej dobie, k iedy w Polsce Ludowej uzyskaliśm y m ożność tak silnej realizacji haseł ochrony przyrody, jak nigdy dotąd, gdy możem y jej idee szerzyć w śród m ilionów tu rystów — ludzi pracy, dążących ze w szystkich stron Polski do obszarów piękna przyrody, jako rejonów zasłużonego w ypoczynku i wczasów, k iedy w całym społeczeństw ie szerzy się ku lt praw dziw ej nauki i sztuki — niezbędnym jest zapoznać
*) por. J. G. Pawlikowski: „Kultura a natura". Warszawa 1913. Przedrukowane w zbiorowym wydawnictwie dzieł J. G. Pawlikowskiego.
1 0 4 WALERY GOETEL
bliżej ogół naszych tu rystów i m iłośników przyrody z ogrom nym dorobkiem na polu ochrony p rzyrody Zw iązku Radzieckiego.
W ciągu 35 lat, k tó re upłynęły od rzucenia przez W . I. L e n i n a p a m iętnego hasła, zacytow anego w nagłów ku, nastąp iła w ZSRR praw dziw ie w spaniała rozbudow a ochrony przyrody. Stało się to obok rów noczesnego tak potężnego rozw oju technik i i przem ysłu, że z zacofanej Rosji carskiej pow stało państw o olśniew ającego postępu technicznego, przem ysłow ego i gospodarczego.
A le rów nie zdum iew ającym , ja k ów postęp, je s t fakt, że w Zw iązku Radzieckim następu je rów nocześnie silne rozw ijanie w szystkich gałęzi nauki i ku ltury , także takich, k tó re zdają się być daleko oddalone od życia gospodarczego. O lbrzym i dynam izm k ra ju zrealizow anego socja-, lizmu i budującego się kom unizmu pozw ala na to, aby z rów norzędnym natężeniem , w rów nom iernym tem pie i w rów nie w ysokiej jakości rozbudow yw ać ów piękny k ierunek tw órczości ludzkiej, jak im jes t ochrona przyrody.
Bardzo in teresu jące są koleje, jak ie ochrona przyrody przechodziła najp ierw w Rosji carskiej, a potem w Zw iązku Radzieckim.
N a losach przyrody Rosji carskiej odbijały się w pływ y najpierw feudalnej, a potem kapitalistycznej gospodarki. Był on po prostu niszczycielski, tak i ja k go K a r o l M a r k s krótko scharakteryzow ał w liście do F r y d e r y k a E n g e l s a z dnia 25 m arca 1868 roku: „J e ś li k u ltu ra ro z w ija się żyw io ło w o , a n ie je s t św iadom ie k ie row ana — pozostaw ia za sobą p us tyn ię ".
1 rozszerzały się obszary pustynne i półpustynne w Rosji carskiej, Poszły w niepam ięć przew idujące rozporządzenia P i o t r a W i e l k i e g o z lat 1722— 1723 o hamow aniu tem pa w ycinania lasów przez zakłady przem ysłow e i zakazie w yrębu lasów nad brzegam i rzek. Rozszerzał się katastrofaln ie handel drzewem , k tó re spekulanci w ykupyw ali od podupadających w łaścicieli ziem skich, zarab iając m ilionow e sum y na gw ałtow nych w ycinaniach lasów. Szybko znikały bory U krainy i Nadw ołża; w krótkim czasie południow a i cen tralna Rosja sta ły się z k ra ju obficie zalesionego obszarem n ieurodzajnych pól i suchych stepów. O rozm iarach zniszczenia św iadczy fakt, że w la tach 1888 do 1914, a w ięc w ciągu 26 lat w ycięto w Rosji Europejskiej 26 m ilionów ha lasów p ry w atnych, czyli 1 m ilion hek tarów rocznie. Skutkiem tej straszliw ej trzebieży drzew było obniżenie poziom u w ód gruntow ych nad w ielkim i rzekam i Rosji Europejskiej, ja k W ołga, Don, Oka, Kama i inne. Zm niejszyła się w ilgotność klim atu, okru tne posuchy, wzm ożone przez gorące w ia try „suchow ieje", zaczynały ogarniać coraz to w iększe obszary. Pojaw iło się nieodłączne a groźne dla gospodarki rolnej następstw o: ero
OCHRONA PRZYRODY W ZWIĄZKU RADZIECKIM 1 0 5
zja gleby. Burze piaskow e zaczęły przeciągać przez p łaskie obszary Europejskiej Rosji. J a k katastro falne byw ały skutki tak ich żyw iołow ych klęsk, św iadczy fakt, że jedna burza piaskow a, trw ająca k ilka godzin, zw iew a z jednego hek ta ra od 40 do 125 ton gleby (jak to stw ierdzono w Baszkirii).
Rów nolegle z w ycinam em lasów i w yniszczaniem gleby, a przez to podstaw gospodarki rolnej, szło gw ałtow ne tep ien ie zwierząt.
W kraju , k tó ry słynął z obfitości tak cennych zw ierząt, ja k łosie, jelenie, żubry, tury , niedźw iedzie, dziki, bonry, sobole, gronostaje, kuny, lisy, dzikie konie, dzikie kozy, p tactw c rozlicznych rodzajów , z łabędziem i żuraw iem na czele, a nadto nieprzebranego bogactw a ryb, w yłoniła się paląca potrzeba zarządzeń, chroniących św iat zw ierząt przed zupełnym w ytępieniem . Począwszy od XVII-go w ieku zaczęto w ydaw ać rozporządzenia regulu jące polow ania i ograniczające bezm yślne tęp ienie zw ierząt, począw szy od łosia, a skończyw szy na ochronie tarlisk ryb.
O bok zarządzeń w ydaw anych przez czynm ki państw ow e, przerażone ogrom em dokonyw anego niszczenia p rzyrody i sprow adzanych przez to szkód dla gospodarki, rozpoczął się społeczny ruch ochrony przyrody.
W roku 1905 zajęło się tym zagadnieniem po raz p ierw szy M oskiew skie Stow arzyszenie Badaczy Przyrody. W roku 1909-ym XII zjazd ro sy jsk ich przyrodników i lekarzy w ypow iedział się za ochroną przyrody, a to w w yniku in teresu jącej dyskusji po referacie akadem ika I. P. B o- r o d i n a: „O ochronie obszarów roślinności in teresu jących pod w zględem botaniczno-geograficznym ". W roku 1910 pow stało w niew ielkiej m iejscow ości C horticy w guberni jekaterynosław sk iej z inicjatyw y m iejscowego nauczyciela P. F. B a z u k a osobne stow arzyszenie „O chrony Przyrody", liczące ponad 200 członków. W roku 1912 pow stała przy Rosyjskim T ow arzystw ie G eograficznym „Stała Kom isja O chrony Przyrody". Z in ic ja tyw y tego tow arzystw a zostało w roku 1916 w ydane pierw sze w Rosji p raw o o rezerw atach. Czynny udział w pracach nad ochroną przyrody w zięła A kadem ia NauK i różne tow arzystw a przyrodnicze.
A le w szystkie te prace i in ic ja tyw y by ły doryw cze, n ie m ogły one dać w iększych w yników w ustro ju kapitalistycznym .
Dopiero W ielka Socjalistyczna Rew olucja Październikow a przyniosła radykalny przełom w spraw ach ochrony przyrody.
Już w roku 1919 został założony rezerw at A strachański w delcie W ołgi. W roku 1920 W. I. L e n i n podpisał dekret o utw orzeniu na U ralu państw ow ego rezerw atu Ilm eńskiego. Sław ny m ineralog i geo- chem ik radziecki akadem ik A. F e r s m a n ta k ocenił u tw orzenie tego rezerw atu: „ A i w tych ła tach nad ludzkiego w y s iłk u zna jdu je W I. Le
1 0 6 W A LER/ GOETEL
n in czas, aby w ys łuchać i ocenić p o zy tyw n ie zdaw a łoby się n ie na czasie będący p ro je k t departam entu górn iczego N a jw yższe j Rady Gospodarczej, p rzed łożony Radzie Ludow ych K om isarzy ZSRR: szło o u tw orze n ie — pierw szego na św iecie — rezerw a tu p rzy ro d y n ieożyw ion e j na p o łu d n io w ym U ra lu w o k o lic y m ie jscow ości M iass. D n ia 14 k w ie tn ia 1920 podp isa ł Len in doniosłe rozporządzenie, k tó re w czasie b o jó w o surow ce m inera lne zaw ie ra ło w ie lk ą ideę tak ich ochrony, ja k mądrego i pełnego w yko rzys ta n ia w szys tk ich s ił tw ó rczych z iem i".
To ujęcie zagadnienia przez A. F e r s m a n a określa trafnie zasadniczą ideę k ierunku ochrony przyrody, zapoczątkow anego przez Kraj Rad. O bok zachow ania osobliwości krajobrazu, św iata roślin i zwierząt, a w ięc ochrony przyrody o typ ie konserw ow ania je] najcenniejszych obiektów , w ysunęło się tu zagadnienie szeroko pojęte j ochrony zasobów przyrody celem ich w ykorzystan ia dla dobra człowieka. Podstaw ę do ogólnego w prow adzenia w życie zasad tak pojęte j ochrony przyrody dał dekret Rady Kom isarzy Ludow ych „O ochronie pom ników p rzyrody, ogrodow i parków ", ogłoszony 16 w rześnia 1921 roku, a zaw iera jący szczegółow e i znakom icie u ję te postanow ienia co do ochrony fragm entów krajobrazu, zw ierząt, roślin, skał itd. p rzedstaw iających w artość naukow ą lub historyczno-naukow ą (zw anych pom nikam i p rzyrody) oraz tw orzenia rezerw atów i parków narodow ych.
O d tego czasu nastąp ił szereg dekretów i rozporządzeń, dotyczących ew idencji pom ników przyrody, ochrony gatunkow ej zw ierzyny (żubry, je len ie p lam iste i jelenie-m arale, antylopy, bobry, dzikie kozy itd.), ro ślin, przeciw działania rabunkow em u niszczeniu zasobów przyrody, ra cjonalnego w ykorzystan ia bogactw na tu ra lnych i ich pom nożenia, o rganizacji ochrony przyrody oraz tw orzenia lezerw atów .
Z organam i państw ow ym i, opiekującym i się ochroną przyrody w Zw iązku Radzieckim, tak w cen tralnych w ładzach ZSRR jak republikach zw iązkow ych i okręgach autonom icznych, w spółdziałało od roku 1924 W szechrosyjsk ie Tow arzystw o O chrony Przyrody, m ające za zadanie propagandę idei ochrony przyrody w śród najszerszych w arstw społeczeństw a, w ynajdyw anie, ew idencję i p racę nad poznaw aniem interesu jących objektów przyrodniczych oraz nad racjonalnym w yzyskaniem natu ra lnych bogactw państw a. W ielkim i m anifestacjam i idei ochrony przyrody sta ją się w szechzw iązkow e zjazdy ochrony przyrody. N a zjazdach tych rozpatru je się w ielkie zagadnienia bieżące ruchu ochrony p rzyrody w ZSRR w zw iązku z ogólnym i zadaniam i budow nictw a socjalistycznego, w alki z n ieracjonalną i niszczycielską eksploa tac ją bogactw przyrody oraz p racą nad ochranianiem i pom nażaniem zasobów przyrody.
OCHRONA PRZYRODY W ZWIĄZKU RADZIECKIM 1 0 7
Isto tna treść tak pojętego celu now oczesnych prac na ochroną przyrody w inna się opierać na tych słow ach J. S t a l i n a 1):
„Ludz ie um ie ją ju ż u ja rzm iać n iszczyc ie lsk ie s iły p rzy ro d y , że tak pow iem , ok ie łznać je , ob róc ić s iłę w o d y na pożytek społeczeństwa i w y ko rzys tać ją do zraszania pó l, do o trzym yw an ia energ ii. C zy znaczy to, że przez to samo ludz ie zn ieś li p raw a p rzy rody , p raw a nauk i, że s tw orz y li nowe p raw a p rzy rody , now e praw a nauki? N ie , n ie znaczy. Chod z i o to, że cała ta procedura zapobiegania dz ia łan iu n iszczyc ie lsk ich s ił w o d y i w yko rzys ta n ia ich w in te res ie społeczeństwa przebiega bez ja k ie g o k o lw ie k naruszenia zm iany lub zn iesien ia p ra w nauk i, bez s tw orzenia now ych p ra w nauki. P rzeciw nie, cała ta procedura dokonu je się ściś le na podstaw ie p ra w p rzy rody , p raw nauk i, a lbow iem ja k ie k o lw ie k naruszenie p m w p rzy ro d y , na jm nie jsze ich naruszenie dop row adz iłoby je d y n ie do zakłócen ia procesu, do załam ania p rocedu r*/' x).
Jak ież w św ietle tych praw d m a znaczenie now ocześnie po jęta ochron a przyrody?
Oto dostarcza ona pracom nad przeobrażeniem przyrody i w ykoizy- staniem jej dla dobra społeczeństw a bezcennego m ateria łu w postaci zachow anych terenów lub objektów przyrody, w k tó rych możemy stud iow ać p raw a przyrody tam , gdzie jes t ona niezm ienioną przez w pływ człow ieka. O bszary tak ie są rów nocześnie terenam i, na k tó rych przyroda zachow ana jes t w jej pierw otnym pięknie i stanow i przedm iot w zruszeń estetycznych.
W iceprezes W szechrosyjskiego Tow arzystw a O chrony Przyrody W . N. M a k a r ó w u jął całość tak pojętego zagadnienia ochrony przyrody w następu jący sp o só b 2):
„Przez ochronę p rzy ro d y w p o jęc iu szerszym na leży rozum ieć całoksz ta łt ś rodków zm ierza jących do rozum nego ko rzys tan ia przez człow ie ka z dóbr p rzy rody , n iezbędnych do zaspokojen ia jego potrzeb gospodarczych i estetycznych. N a leży p rzy tym m ieć na uwadze po trzeby poko leń n ie ty lk o ży jących obecnie, lecz i p rzysz łych oraz uw zględn iać w p rzyrodz ie zm iany zarów no te, k tó re zachodzą w n ie j w sposób na tu ra ln y ja k i te, k tó re p o w s ta ły i pow sta ją w n ie j na sku tek dz ia ła lności cz ło w ie ka " i dalej:
„Zasadnicze zadanie i trudności och rony p rzy ro d y po lega ją na tym , by znaleźć rozumne, d ia lek tyczne rozw iązan ie sprzeczności pom iędzy
‘) por. J. W. S t a l i n : „Ekonomiczne problemy socjalizmu w ZSRR". Warszawa. Książka i Wiedza 1952, str. 7.
2) por. W. N. M a k a r ó w : „Ochrona przyrody w ZSRR". Warszawa, Czytelnik 1950.
1 0 8 WALERY GOETEL
postępu jącym postępem te ch n ik i i gospodarczego opanow ania bogactw na tu ra lnych k ra ju , a równoczesną koniecznością odnaw ian ia i zachow ywaniu. typ o w ych w zo rów p rzy ro d y Z w ią zku Radzieckiego w in te re sie gospodark i narodow e j, n a u k i i k u ltu ry " .
T ak pojętym celom ochrony przyrody w Zw iązku R adzieckim służą liczne, w ielkie i w spaniałe rezerw aty , W tym dziale p racy nad ochroną
Góry Pamiru wznoszą się nad olbrzymimi lodowcami
przyrody, w yrażającym najdobitn iej tw órczą realizację je j celów, Zw iązek Radziecki zajm uje czołow e m iejsce w świecie._ N a m apie dołączonej do podstaw ow ego dzieła „R ezerw aty ZSRR" *) w idać, że rezerw aty są rozsiane na olbrzym iej przestrzeni od zachodnich granic K raju Rad aż do O ceanu Spokojnego. Je s t ich m nóstwo, a pow ierzchnia ich jes t ogrom na. O kreśla to m iarę znaczenia, jak ie w K raju Rad przyw iązuje się do tw orzenia rezerw atów . R ezerw aty Zw iązku Radzieckiego utw orzono w w szystkich typow ych rejonach krajobrazu i przyrody arktycznej i leśnej oraz tajgi, lasów m ieszanych i liśc iastych różnych typów europejsk ich oraz azjatyckich, strefy leśno-stepow ej, s te pow ej, półpustynnej i pustynnej, a nadto licznych krajobrazów górskich w europejskiej i azjatyckiej części ZSRR
*) por. „Zapowiedniki SSSR“ . (Rezerwaty ZSRR) Moskwa 1951 2 tomy.
OCHRONA PRZYRODY W ZWIĄZKU RADZIECKIM 1 0 9
Cele rezerw atu , przepisy ochronne oraz organizację określa ją spec ja lne sta tu ty . O soby naruszające obow iązujące w rezerw atach zakazy
. m uszą pokryć w yrządzane szkody i są pociągane do odpow iedzialności karnej.
W rezerw atach ZSRR podlegają ochronie k rajobrazy oraz rośliny i zw ierzęta osobliw e i cenne pod w zględem gospodarczym , naukow ym lub kulturalnym . R ezerw aty te są terenow ym i insty tu tam i naukow o-badawczymi, prow adzącym i p racę naukow ą bezpośrednio w środow isku przyrodniczym . Je s t to szczególnie w ażne przy opanow yw aniu zagadnień teoretycznych i p raktycznych, w ym agających dłuższej obserw acji p rocesów geologicznych, biologicznych, glebotw órczych itd. W rezerw atach istn ieją , ja k to w ykazała d ługoletnia p rak tyka , szczególnie sprzyjające w arunki do badań nad w zajem ną zależnością zjaw isk przyrodniczych k rajobrazu roślin i zw ierząt od siebie i w arunków otoczenia, a w ięc w arunki, k tó re są podstaw ą uznanego dzisiaj słusznie za najisto tn iejsze kom pleksow ego opracow yw ania zagadnień naukow ych.
A w ięc w rezerw atach m ożna badać czynniki określa jące natu ra lną produkcyjność p ierw otnej p rzyrody (lasów, stepów itp.), opracow yw ać biologiczne m etody w alki z owadam i-szkodnikam i lasów , badać pasoży ty i choroby dzikich zw ierząt, zagadnienia zachow ania i zwiększe- n ia pogłow ia cennych zw ierząt, hodowli w artościow ych roślin. T ereny rezerw atów są niezm iernie w artościow e dla nauki i gospodarstw a jako obszary kontrolne do porów nyw ania obszarów pierw otnej przyrody z obszaram i, na k tó rych prow adzona jes t gospodarka ludzka.
Toteż rezerw aty K raju Rad są przedm iotem rozległej i żyw ej p racy naukow ej. Z sam ych rezerw atów Rosyjskiej Federacyjnej Republiki Zw iązkow ej w ykonano do roku 1952 i opublikow ano 1750 prac naukow ych i fachow ych, a dalszych 1500 przygotow ano do druku. Rezerw aty sta ły się doniosłym czynnikiem kształcenia młodej kad ry naukow ej. Ze 175 pracow ników naukow ych w rezerw atach ZSRR 30 otrzym ało na podstaw ie p rac naukow ych, w ykonanych w rezerw atach godność kandydata nauk, a 4 doktora nauk.
Przez utw orzenie rezerw atów uchylono w Zw iązku Radzieckim n iebezpieczeństw o u tra ty dla gospodarki, nauki i ku ltu ry jak iegokolw iek gatunku zw ierząt lub roślin.
A rów nocześnie sta ły się rezerw aty terenam i, na k tó rych realizuje się w K raju Rad p iękne hasło M. J. K a l i n i n a : „A b y ś m y skutecznie ko ch a li sw o ją O jczyznę, m usim y ją m iłow ać konkre tn ie , to jes t m iłow ać je j p rzyrodę, łasy, łą k i i po la ".
W tej dziedzinie w kraczam y w zagadnienie em ocjonalnego oddziaływ ania p iękna p rzyrody na człow ieka, k tó re obok zagadnień poznaw-
110 WALERY GOETEL
czych w inno być najisto tn iejszą treśc ią odnoszenia się człow ieka do przyrody.
Z praw dy zaw artej w haśle K a l i n i n a w ynika jasno po trzeba ochrony przyrody, gdyż p iękną jes t ty lko przyroda niezniszczona. To ta część ruchu ochrony przyrody, k tó ra ze szczególną siłą przem aw ia do człow ieka p racy w ędrującego po k ra ju i szukającego w p ięknie p rzyrody odetchnienia po trudzie codziennego życia i nabrania sił do dalszej pracy.
Toteż rezerw aty ZSRR są terenem ogrom nego ruchu turystycznego i to ruchu celow o organizow anego i rozum nie kierow anego. N a w ycieczkach w rezerw aty K raju Rad uczą się tu ryści poznania bogactw i piękna przyrody, zysku ją podstaw y naukow e dla znajom ości różnych obszarów kraju , pogłęb iają swą m iłość i gotowość do ofiarnego w ysiłku d la O jczyzny.
Przejdźm y w krótkim zarysie najw ażniejsze rezerw aty , u tw orzone dotychczas w Zw iązku Radziecł im ze szczególnym uw zględnieniem re zerw atów górskich.
N ajstarszym , w ielkim rezerw atem ZSRR jest, ja k wspom niałem , R e- z e r w a t A s t r a c h a ń s k i , położony w delcie W ołgi u u jścia tej rzeki do M orza Kaspijskiego. Je s t to królestw o p taków i ryb, o pow ierzchni 42 900 ha. W śród dżungli w odnych zarośli na niezliczonych odnogach W ołgi żyje tu około 300 gatunków ptaków , głów nie w odnych i błotnych, w śród nich czapli, ibisów, pelikanów , korm oranów , bażantów , łabędzi, żu iaw i oraz m nóstw o p taków śpiew ających. N iektóre z tych ptaków , jak np. czapla zagrożone by ły w ytępieniem ze w zględu na ozdobne pióra, k tó re je zdobią. U tw orzenie R ezerw atu A strachańskiego zabezpieczyło ich istnienie. W rezerw acie znajdują się liczne lęgow iska ptaków , przez te ren rezerw atu w iodą głów ne szlaki ciągów ptasich. O bok p ta ków zam ieszkuje rezerw at m nóstwo ryb, w śród nich szlachetnych gatunków , m ających w ielkie znaczenie gospodarcze, ja k jesio try , czeczugi, sterlety , łososie, sandacze itd. W m aju rozpoczyna się m asow a w ędrów ka ryb z m orza K aspijskiego do ogrzanych w ód rezerw atu celem sk ładan ia ikry. N a ryby czyhają obok różnych p taków w ydry. W św iecie roślinnym kró lu ją pachnące lotosy, grzybienie białe oraz orzechy wodne,0 ow ocach jadalnych, k tó rych zarośla tw orzą zw artą plątaninę. Rezerw at A strachański jes t bardzo popularny i zw iedzają go liczne w vcieczki z całego K raju Rad.
Równie popularnym , jakko lw iek zaw iera osobliwości innegc w ielkiego działu przyrody, — nieożyw ionej — jest R e z e r w a t I l m e ń s k i1 m. W. I. L e n i n a na południow ym Uralu. Je s t to rezerw at górski, do którego włączono część grzbietu Ilm eńskiego, pośw ięcony ochronie
OCHRONA PRZYRODY W ZWIĄZKU RADZIECKIM 111
w spaniałych m inerałów uralskich. M ożna je tu podziw iać w nieprzebranym bogactw ie i różnorodności, jakim rów nych nie m a na kuli ziem skiej (znaleziono tu ponad 120 rodzajów m inerałów , w śród nich najrzadszych i najp iękniejszych w przepysznych form ach krystalicznych), w dawnych, troskliw ie zachow anych kopalniach, odkryw kach natu ra lnych i m uzeach rezerw atr>wych. Przyroda Ilm eńskiego Rezerw atu obfituje w piękne jeziora, lasy olbrzym ich sosen i modrzewi, m alownicze krajobrazy, oto-
Kaukaz — Widok ogólny otoczenia Użby
czone bezkresnym stepem Zachodnio-Syberyjskim oraz tętn iącym i życiem potężnym i ośrodkam i przem ysłow ym i uralskim i. W śród zwierząt najciekaw szym i są łosie, jelen ie plam iste, głuszce, cietrzew ie i jarząbki.
N ajw iększym rezerw atem górskim europejskiej części ZSRR jest R e z e r w a t K a u k a s k i , utw orzony w roku 1924 celem ochrony w spaniałego k rajobrazu w ysokogórskiego oraz św ia ta zw ierząt i roślin Kaukazu. Rezerw at K aukaski o pow ierzchni ok. 100.000 hek tarów jest położony w zachodniej części głównego grzbietu K aukazu na jego północnych i południow ych zboczach w dorzeczach dopływ ów rzeki Ku- bani pom iędzy m iastam i M ajkop i Soczi. N a w ielkiej rozpiętości w zniesienia nad poziom em m orza od 400 do 3000 m etrów i ogrom nej p rzestrzeni rezerw atu znalazło się m iejsce na w szystkie osobliwości św iata gór. Od lodowców, zakuw ających w lśniący, b iały pancerz najw yższe grzbiety rezerw atu aż do k rainy bujnej roślinności pokryw ającej podnóże jednych z najp iękniejszych gór św iata, południow ym swoim za
1 1 2 WALERY GOETEI
sięgiem w chodzących w k ra inę subtropikalną, — tu ry sta rozkoszuje się bogactw em zjaw isk górskich. Setki potoków w kaskadach i w odospadach to»_zy swe burzliw e w ody przez głęboko w cięte doliny i wąw ozy; w potokach tych p luskają się pstrągi. Zbocza górskie pokryw ają potężne lasy pierw otne, złożone głów nie z buka, jod ły i w schodniego św ierka; w lasach tych rośnie ponad 160 gatunków drzew, w śród nich tysiącletn ie cisy. Cisy obok bukszpanów , tw orzących całe zagajniki są drzewam i reliktow ym i, k tóre p rze trw ały od epoki lodow cow ej. Polany i łąjd re zerw atu pokryw a roślinność tak w ysoka, że może się w niej ukryć jeździec na koniu. Równie bogatym , ja k św iat roślin, jes t św iat zwierząt. N a w ysokogórskich barw nych łąkach alpejsk ich pasą się s tada kozic, nieco niżej tysiące koziorożców, a jeszcze niżej jeleni. Liczne dziki i niedźw iedzie, pantery , a w śród p taków orłosępy i sępy płow e oraz p iękne indyki górskie dopełniają różnorodności i osobliw ości św iata zw ierzęcego. Oprócz tego rezerw atu założono też dalsze górskie rezerw aty na K aukazie i Krymie.
W śród rezerw atów europejsk iej części ZSRR szczególnie nas interesu je położony blisko naszej gran icy R e z e r w a t B i a ł o w i e s k i , u tw orzony przez B iałoruską Republikę Radziecką głów nie dla ochrony żubra, bobra i łosia. Rezerw at ten obejm uje pow ierzchnię 74.200 hek ta rów, je s t w ięc k ilkanaście razy w iększy od naszego Parku N arodow ego Białow ieskiego (4.716 ha). Z tego obszaru 2h całej pow ierzchni pok ryw ają lasy, w k tórych najw ięcej je s t borów sosnow ych; a poza nimi w ystępu je obfitość św ierków oraz lasów m ieszanych o bardzo urozm aiconym składzie. D aje to doskonałe w arunki dla życia zw ierząt, w śród k tó rych dom inują niedźw iedzie, rysie, łosie, dziki, sarny, gronostaje, w iewiórki i kuny leśne. O toczone troskliw ą opieką odradzają się tu żubry, nadto ży ją bobry w okazałej, ilości.
N ajbogatszym terenem bobrow ym jes t R e z e r w a t W o r o n e s k i , leżący na platform ie rosy jsk iej, o pow ierzchni 30.000 hektarów . N a rzekach przep ływ ających przez rezerw at znajdują się tam liczne osiedla bobrów, k tó rych ilość dochodzi obecnie już do 3000 sztuk. Dzięki osiągnięciu tak znacznej ilości tych oryginalnych i pożytecznych zw ierząt (w chwili pow stania rezerw atu było ich tu zaledw ie 150), z Rezerw atu W oroneskiego m ożna bvło rozpocząć rozsyłanie bobrów do rozsiedlania w innych m iejscach.
W azjatyckiej części ZSRR w śród licznych rezerw atów w ybija ją się p rzepiękne rezerw aty górskie.
W górskim obszarze A łta ju utw orzono państw ow y R e z e r w a t A ł t a j s k i . Leży on nad przepięknym Jeziorem Teleckim o brzegach pow ycinanych w głębokie fiordy. 'W w odach jezio ra ży je licznie w arto-
Wid
ok
z P
olan
y R
usi
no
wej
OCHRONA PRZYRODY W ZWIĄZKU RADZIECKIM 113
ściow a troć sybery jska, dochodząca do 30 kilogram ów wagi. Przyroda rezerw atu je s t dzika i pierw otna, ale, ja k to słusznie podnosi w sw ych publikacjach W . N. M a k a r ó w , na tym w łaśnie polega je j u rok i siła przyciągająca. W dziew iczych lasach lim bowych, jodłow ych i m odrzew iow ych rezerw atu ży ją okazałe jelenie-m arale, renifery, łosie, piżm owce, niedźw iedzie, rysie, rosom aki, w ilki, w yary , sobole, gronostaje, w iew iórki ałtajskie, ba rany górskie, kozły górskie i świstaki.
Przepiękne są rezerw aty w górach Ałm a-Ate i G órach Sajańskich, tw orzące olbrzym ie obszary ochrony przyrody.
R e z e r w a t A ł m a - A t a obejm uje trzy m niejsze obszary górskie w ,C entralnej części gór Tian-Szań grupa Ała-Tau. W górskich rejonach rezerw atu k ry ją się w śród skał i lasów m alow nicze jezio ra (np. Jezioro Iszyk-Kul). Stepy i doliny m iędzy góram i pokryw ają się na w iosnę czerwonym i tulipanam i, liliow ym i kosaćcam i, m alinow ym i piw oniam i i żółtymi, białym i i różow ym i różami. N a w ysokości 1100 m — 1400 m rosną lasy liściaste, w śród k tó iy ch w ystępują lasy jabłoniow e z m oreią, jarzębiną i osiką. Suchsze, południow e stoki gór pokryw ają krzew y róż dzikich, głogu, w iciokrzew u i berberysu, w p iętrze od 1400—2000 m rośnie potężn y św ierk tiańszański, dochodzący do 50 m w ysokości. Pow yżej 2400 m po jaw ia się płożący jałow iec, a od 2700 do 3400 m zapanow uje niepodzielnie roślinność alpejska, gdzie kw itną m iędzy innym i ja sk ry i fiołki. N a w ysokości ponad 3500 m znajdują się już ty lko nagie skały, lodowce i pola śnieżne. W śród zw ierząt żyją w lasach św ierkow ych niedźw iedzie tiańszańskie i rysie, jelen ie oraz najcenniejsze zw ierzęta rezerw atu, rodzaj baranów górskich, argali, a w reszcie najw yżej żyjące koziorożce.' W śród dzikich drzew ow ocow ych ży ją jeżozw ierze i koszatki. Przebog a ty jes t św iat ptaków , k tó re odbyw ają w obrębie rezerw atu w ędrów ki, schodząc w poszukiw aniu lepszych w arunków pożyw ienia i klim atycznych z rejonów w ysokich na pogórze.
R e z e r w a t S a j a ń s k i na sw ych w ielkich p izestrzen iach zaw ie ra szereg krain przyrodniczych o charakterze arkt^cznym , dochodzących do 3000 m wysokości, o niezm iernie zajm ujących z punk tu w idzenia naukow ego przepięknych krajobrazach.
Dalszym i w ielkim i rezerw atam i są Rezerw at K ronocki na półw yspie K am czatce oraz Rezerw at Sichote-Aliński w K raju Przym orskim nad O ceanem Spokojnym.
R e z e r w a t K r o n o c k i , utw orzony w roku 1927, obejm uje rozległy ko tlinow aty teren, p rzy legający do w ybrzeża O ceanu Spokojnego N ad wybrzeżem rezerw at jes t pok ry ty lasem brzozowym, na w ysokości 600—800 m nad poziom m orza zaroślam i krzew iastym i, w śród nich karłow atym i wierzbam i, a od 800 do ponad 3700 m tw orzy bezleśne
W ie rc h y t . X X I I I
1 1 4 WALERY GOETEL
piętro, k tórego górne partie leżą w rejon ie w iecznych śniegów. Piękne są łąki upstrzone barw nym i kw iatam i, w śród w ulkanów zakw itające na w iosnę liliow ym i kw iatam i. N ajw iększą osobliw ością rezerw atu jest bogactw o zjaw isk w ulkanicznych. K ilkanaście w ulkanów , w śród nich n iek tó re olbrzym y (najw iększy szczyt rezerw atu Sopka K ronocka 3730 m) a k ilka z n ich czynnych, liczne gorące źródła, z k tó rych b iorą początek gorące w odospady, n iezam arzające rzeki, dzikie uroczyska, gdzie uka-
W rezerwacie Ałtajskim
żują się porosłe niebieskim i, żółtymi, pom arańczow ym i i czarnym i glonami gorące jeziorka i okazałe, odkry te dopiero w la tach 1S41— 42 gejzery (m. in. „Olbrzym ", w yrzucający słup w rzącej w ody o średnicy 5 m na w ysokość około 50 m etrów regu larn ie co dw ie godziny i 45 minut), tw orzą jedną z najw iększych osobliwości w ulkanicznych na kuli ziem skiej. N ad ciepłym i niezam arzającym i wodam i zim ują schodzące tu z gór dzikie owce, w ydry i liczne ptactw o zwłaszcza kaczki i łabędzie. Słusznie pisze W. N. M a k a r ó w , że jest to w idok tak niezw ykły, że w ydaje się złudzeniem i mimo woli podróżnik zadaje sobie pytanie, czy to nie sen: ta droga zimowa, k iedy sypie śnieg, a mróz pali tw arz i oszroniałe psy ciągnące sanie i łabędzie p ływ ające w śród śn iegów. O sobliw ością św iata p taków są głuszce i pardw y kam czackie. A le obok nich nie b rak skow ronków , słowików, kukułek, pliszek i jeżyków . W śród ssaków kró lu je niedźw iedź brunatny . M a on obyczaje łagodne,.
OCHRONA PRZYRODY W ZWIĄZKU RADZIECKIM 1 1 5
i n ieraz w lesie ze zdum ieniem m ożna w idzieć olbrzym ie niedźw iedzie pasące się w tundrze na jagodach bagiennych w harm onii ze stadam i jelen i i reniferów . W śród zw ierząt drapieżnych w ystępu ją wilki, rosom aki i p iękne lisy ogniste. Sobol kam czacki je s t najw iększym ze znanych soboli i posiada puszyste, ciem ne futro. N a skałach przybrzeżnych nad Pacyfikiem znajdu ją się legow iska fok i lisów morsKich. O zdobą rezerw atu je s t w ielkie Jezioro K ronockie o pow ierzchni 60.000 hektarów , otoczone lasam i liściastym i. Rzeki obfitują w ryby, szczególnje łososiow ate. Polują na nie w ydry i łapą w yław iają je niedźw iedzie. Do przebycia ogrom nego rezerw atu potrzeba 2 tygodni; latem siłą pociągow ą są konie, zim ą psy, k tó rych kilka w yborow ych zaprzęgów posiada zarząd rezerw atu.
R e z e r w a t S i c h o t e - A l i ń s k i utw orzono w toku 1930 celem zachow ania i zbadania roślinności północno-w schodnio azjatyckich te renów oraz usta len ia na tej podstaw ie m etod racjonalnej eksploatacji lasów , a nadto zbadania, zabezpieczenia i ew entualnego regenerow ania cennych zw ierząt przem ysłow ych, a w zw iązku z tym opanow ania naukow ych podstaw organizacji gospodarki łow ieckiej k raju . Cała przestrzeń rezerw atu podzielona jes t przez łańcuch górski Sichote-Alin, dochodzący do w ysokości ponad 2000 m etrów , na dwie części: w schodnią, opadającą ku M orzu Japońskiem u i zachodnią, ciągnącą się w głąb lądu. N ie będę już opisyw ał ze w zględu na szczupłość m iejsca w ielkich i różnorodnych osobliwości krajobrazow ych i przyrodniczych tego re zerw atu. W spom nę tylko, że w rezerw acie żyje rzadki już w te; części k ra ju Azji tygrys, k tó ry je s t o taczany na teren ie rezerw atu szczególną opieką.
Poza opisanym i rezerw atam i istn ieje w śród m nóstw a utw orzonych i ciągle tw orzących się rezerw atów radzieckich szereg innych bardzo in teresu jących . Jednym z najciekaw szych w obszarze europejskiej części ZSRR jest R e z e r w a t P i e c z o r s k o - I ł y c z s k i o pow ierzchni ok. 100.000 ha, chroniący typow ą przyrodę północnego kręgu polarnego. N a w yspie S a c h a l i n utw orzono w roku 1948 dwa rezerw aty państw owe, gdzie w obszarze górskim chroni się i bada naukow o-cenną brzozę górską Erdmana. Jak ież in teresu jące są rezerw aty „ S t o ł p y " na Syberii, w okolicy K rasnojarska nad olbrzym ią rzeką sybery jską Jenisej, przypom inające swym i osobliwym i turniam i nasze G óry Stołow e i będące terenem w ysokogórskich w spinaczek, lub górski R e z e r w a t B a r g u z i ń s k i ze szczytam i dochodzącym i do 2800 m i o przepysznej scenerii górskiej nad m alow niczą głębią J e z i o r a B a j k a l s k i e g o .
Oprócz tych rezerw atów dużą w artość dla nauki i ku ltu ry m ają b a rdzo liczne i ciągle w ZSRR tw orzone „pomniki przyrody". W śród nich
1 1 6 WALERY GOETEL
w i e l k a g r o t a L o d o w a K u n g u r s k a na Syberii, jask in ia z resztkam i człow ieka pierw otnego w Republice Baszkirskiej, jask in ie krym skie, jezio ra takie, ja k J e z i o r o M o g i l n e na w yspie w M orzu B arensa o trzech w arstw ach wody: słodkiej, słonej i nasyconej siarkow odorem , prześliczne J e z i o r o H e k - H e l w A zerbajdżańskiej SRR, la sy osobliwe, jako pozostałości borów przedłodow cow ych lub z innych
w zględów naukow ych i k ra job razowych, porozrzucane w różnych okolicach od Leningradu aż do K rym u i K aukazu oraz w A zjatyckiej części ZSRR, a w ięc lasy i gaje jesionow e, topolow e i pistacjow e, cisowe, laurow e, bukszpanow e, sosnowe, dębowe, k a sztanow e, grabow e, lipow e, s tare drzew a, cenne osto je stepow e, n iek tóre osobliw e skały, głazy, w odospady, odkryw ki geologiczne, m iejsca zaw ierające skam ieniałości, uroczyska, kam ienne groby itd.
Już ten k ró tk i przegląd zagadnień ochrony przyrody w Związku Radzieckim, którego w yrazem terenow ym są tak liczne, w ielkie i w spaniałe rezerw aty oraz pom niki przyrody, ukazuje nam w yraziście, ja k ogrom ne są w yniki działalności ZSRR na polu ochrony przyrody, jak w szechstronne jest urzeczyw istnienie hasła W . I. L e n i n a z roku 1919.
Z rezerwatu ,,Stołpy“ W śród licznych przykładówz dziedziny nauki, ku ltury , prze- -
m ysłu, technik i i rolnictw a, k tó re uzyskujem y z K raju Rad, udzielającego nam sw ych dośw iadczeń tak bezinteresow nie i szczodrze, m ożem y czerpać też z dorobku w spaniałej realizacji zagadnień ochrony przyrody.
W ynik stosow ania tego przykładu może być u nas szczególnie dodatni, gdyż w dotychczasow ych osiągnięciach ochrony przyrody w Polsce m am y podbudow ę do pełnego w ykorzystan ia zdobyczy ZSRR na iym polu.
OCHRONA PRZYRODY W ZWIĄZKU RADZIECKIM 1 1 7
W ybitne zdobycze na polu ochrony przyrody m iędzyw ojennej Państw ow ej Rady O chrony Przyrody pod w odzą niestrudzonego bojow nika0 ochronę przyrody prof. dr W . S z a f e r a , nieugięte stanow isko w akcji ochrony przyrody naszych gór, zajm ow ane przez Polskie Tow arzystw o T atrzańskie w ciężkiej w alce z o fic ja ln /m i czynnikam i Polski m iędzyw ojennej, trzęsącym i ów czesną tu ry s ty k ą — um ożliw iły w Polsce Ludow ej przejęcie dodatnich cech przedw ojennego ruchu ochrony p rzyrody.
Podobnie, jak na w szystkich polach życia naukow ego, kulturalnego1 gospodarczego, tak i na polu ochrony przyrody uzyskaliśm y w Polsce Ludowej olbrzym ie m ożliwości działania. W ynikiem jes t tak ie rozpow szechnienie w społeczeństw ie, a w szczególności w kołach tu rystycznych, haseł ochrony przyrody, o jak im nie było m ow y w czasach gospodarki kapitalistycznej. Rozwojowi tego p rądu sprzyja stanow isko Partii i naszych czynników m iarodajnych, k tó re ochronę przyrody uznają za doniosły elem ent naszej rzeczyw istości.
W p racy nad ochroną przyrody w stąpiliśm y w Polsce Ludowej na rozszerzoną i pogłębioną drogę. Przy dalszym utrzym yw aniu kierunku konserw atorskiego ochrony przyrody na pierw szy p lan w ysunęliśm y zagadnienia przekształcania przyrody, tak podstaw ow ą ro lę odgryw ające w gospodarce p lanow ej, gospodarce socjalistycznej. Przed ochroną przyrody otw arły się nowe, rozległe horyzonty. R ezerw aty i Parki N arodow e sta ją się na tej now ej drodze, podobnie ja k w ZSRR, terenam i dośw iadczalnym i, na k tó rych bada się przyrodę w nienaruszonym stanie, aby uzyskiw ane tu dośw iadczenia stosow ać na terenach, m ających ulec przekształceniu w zw iązku z urzeczyw istnieniem rew olucyjnych działań gospodarki socjalistycznej.
O gólna pow ierzchnia Parków N arodow ych i rezerw atów utw orzonych w Polsce (przy czym liczym y tak pow ierzchnię utw orzonych już defin ityw nie i form alnie Parków N arodow ych Białow ieskiego 4716 ha i Św iętokrzyskiego 5,804 ha, jak pow ierzchnię już istn iejących w liczbie 64 m ałych rezerw atów , k tó re odpow iadają w ZSRR „pomnikom przyrody") w ynosi 10,834 hektarów . Jeżeli dodam y pow ierzchnię w szystkich p ro jek tow anych lub m ających być uzupełnionym i Parków N arodow ych górskich, a to Tatrzańskiego (17,000 ha), P ienińskiego (1,350 ha)r Babiogórskiego (2000 ha), Sudeckiego (5,000 ha) oraz nizinnych, to otrzym am y razem dla istn iejących oraz p ro jek tow anych Parków N arodow ych i rezerw atów w Polsce pow ierzchnię 90,584 ha, co w obec pow ierzchni Polski Ludowej 311,730 km, w ynosi znikom y procent pow ierzchni. A le i na tej n iew ielkiej pow ierzchni naszych Parków N arodow ych i rezerw atów (do której przybędzie jeszcze zupełnie m ała powierzchnia.
1 1 8 WALERY GOETEL
p ro jek tow anych pom ników przyrody) da się rozw inąć pow ażne prace naukow o-badaw cze, m ające na oku ta k nauKowe, jak i gospodarcze cele, jeżeli ty lko nasz program Parków N arodow ych i rezerw atów będzie zrealizow any ostatecznie, czego tak gorąco oczekują szerokie koła p ra cow ników nauk i i ku ltury . T uryści zaś, posiadając w utw orzonych i p ro jek tow anych Parkach N arodow ych i rezerw atach, zabezpieczone osto je ochrany przyrody najosobliw szym i i na jp iękniejszych obszarów w Polsce, uzyskają w nich bezcenne te ren y upraw iania tu ry styk i i k rajo znaw stw a.
Dążeniom tym pa tronu je nasza najw yższa in sty tucja naukow a, Polsk a A kadem ia N auk, przygotow ując znaczne rozw inięcie p rac naukow ych nad zagadnieniam i ochrony przyrody w now oczesnym ich ujęciu, dostosow anym do zadań i potrzeb Polski Ludowej.
Polskie Tow arzystw o Turystyczno-K rajoznaw cze, zrzeszające w ielotysięczne rzesze tu rystów i m iłośników przyrody i k ieru jące żyw iołow o rosnącym ruchem turystycznym i krajoznaw czym , łączy się najgoręcej z now oczesnym ruchem ochrony p rzyrody w Polsce Ludowej; liczne dow ody takiego stanow iska znajdujem y w w ypow iedziach członków i uczestników im prez tu rystycznych PTTK
Usilnym naszym dążeniem jest, aby tu ryśc i Polski Ludowej w w ędrów kach przez Parki N arodow e i rezerw aty zapoznaw ali się z bogactw em zjaw isk pięknej, niezniszczonej przyrody, a przez to pogłębiali m iłość do Ojczyzny.
W a le ry Goetel
Uuiagi o „W ierchach" Artura Malairskiego„Chciałbym kategorycznie zaprotestow ać przeciw legendzie o nie-
m uzykalności górali, stw orzonej — przypuszczam — przez pierw szych przybyszów z nizin, przerażonych do głębi w ykrzykiw aniem z w irchu do w irchu, z hali do hali pieśni juhasów . O czyw iście nie ma m etoda ta mc w spólnego z pieściw ym bel canto w eneckich gondolierów. Jednak czy można m ówić o niem uzykalności ludu, k tó ry poza niezm iernym bogactw em pieśni, czaru jących nieraz niezw ykłą, kapryśną linią m elod i\ zdobył się j e d y n y w Polsce (a może i gdzie indziej) na stw orzenie zespołow o-instrum entalnej m uzyki, opartej o o ryginalny system harm oniczny i rytm iczny?" — tym i słowami zw alczał trzydzieści lat tem u Karol Szym anowski n iechęć społeczeństw a do autentycznego m uzykow ania góralskiego.
O d tego czasu zm ieniło się wiele. Tw órca H arnasiów „odkrył" p raw dziwą m uzykę góralską, odgrzebał je j p ierw otny kształt spod ufryzow anej, „cyw ilizow anej" opraw y przeróżnych salonow ych Album ów Tatrzańskich, ukazał jej u rzekające piękno, „utajone ■— ja k sam pisał — w chropaw ej, prostokątnej, w kam ieniu jakby w ykutej form ie". P raw ie całe późniejsze pokolenie naszych kom pozytorów, żyjące pod przemożnym w pływ em Szym anow skiego, w zrastało w atm osferze en tuzjazmu dla m uzycznego folkloru Podhala, posiadającego już niezaprzeczone praw o obyw atelstw a w św iecie tzw. m uzyki artystycznej.
Sytuacja ta m iała n ieste ty w iele stron ujem nych. Po prostu „góralszczyzna" staw ała się m odna. U źródeł tej m ody nie leżało w ogrom nej większości w ypadków jak ieś własne, in tensyw ne, osobiste przeżycie, przejęcie się urokiem Podhala; w ystarczało zastosow ać którąkolw iek podpatrzoną u Szym anow skiego charak terystyczną cechę odrębności m uzyki góralskiej, tak genialnie przezeń uchw yconą i problem był już rozwiązany. W ten sposób m oda „autentyzm u" przeradzała się w nieznośną m anierę, rów nie daleką od praw dziw ego artyzm u, jak dalekie były od niego salonow e zafałszow ania sprzed H arnasiów . W ynikiem tego mógł być ty lko p rzesy t „góralszczyzną"; Szym anow ski pisze w ow ych latach swe Pieśni kurpiow skie.
120 TADEUSZ STRUMIŁŁO
Stan tak i trw ał długo. D opiero rok 1550 przynosi zasadniczą zmianę. N a estradzie krakow skiej filharm onii w ykonano Rapsodię góralską „W ierchy", balet-pantom inę A rtu ra M alaw skiego. Pow odzenie było olbrzym ie. Jednogłośnie uznano W ierchy za najlepszy polsKi u tw ór pow ojenny. Podobnie ja k podczas p raprem iery H arnasi — pow iał znów od gór św ieży w iatr.
„Jeśli chodzi o sens ideow y W ierchów , to m ają one opiew ać słowem, m uzyką i tańcem piękno p rzyrody Podhala i odzw ierciedlać specyfikę obyczajów , gwary i psychiKi górali podhalańskich" — pisze sam kom pozytor. W jak i sposób zrealizow ał on swe zam ierzenia? Czem u zaw dzięczają W ierchy sw ą w artość i pow odzenie?
Je s t rzeczą pow szechnie znaną, że p raw ie w szyscy kom pozytorzy w ykazują zadziw iający b rak sm aku w doborze tekstów poetyck ich do sw ych utw orów w okalnych. S ta tystyka w ykazu je niezbicie, że n a jw iększym pow odzeniem cieszą się w śród kom pozytorów przeciętne tek sty słabych poetów , podczas gdy stosunkow o rzadko w ykorzysty w ane są do tych celów tek sty napraw dę w artościow e. Podobnie m a się rzecz z W iercham i. Kom pozytor zużytkow ał teksty , pochodzące ze zbiorku „Z w ysokik T ater w ia te rny sum " Ja n a M azura. Zbiorek ten , w ydany jeszcze w 1937 r. je s t — trzeba to pow iedzieć otw arcie — nieporozumieniem , eksperym entem całkow icie n ieudanym a w yw odzącym się z separatystycznego regionalizm u daw nego Zw iązku Podhalan. Próba połączenia gw ary podhalańskiej z całkow icie in teligenckim sposobem m yślenia, przejaw iającym się szczególnie jaskraw o w m etaforach oraz w stosow aniu pojęć najzupełniej obcych góralom , dała w yniki fatalne. W ym ow nie św iadczą o tym przykłady:
(Burza) Z ajyncały, zahucały organy niebiosów,ogiyń Bozi zajon skały ta trzańsk ik kolosów.
(M oja skoła) Srybno niebieskie gran ie T atr i chm urka liiijow o,to mój w ysoki, górny św iat, co ducha mi w ychow oł.
(Swit) W staw ojcie ludzie śpiyw ać p rzy trudzie p a rty je swojom[w operze,
ftorom Duk Bozi św iatu ułożył, coby nie pojon a wierzył.
Podhale jes t tu w idziane okiem przybysza z dolin (jak limba, to już oczyw iście ty lko nad M orskim Okiem...), n ie znającego naw et dobrze obyczajow ości góralskiej (jakże odm ienny jes t erotyzm w ierszy M azura od najbardziej naw et drastycznego tek stu góralskiej przyśpiewki!).
Podobnie przedstaw ia się spraw a akcji scenicznej baletu , zadziw iającej brakiem m otyw acji psychologicznej szeregu scen. Fabuła baletu przedstaw ia się w skrócie m niej w ięcej tak: N a hali dochodzi do bójki
UWAGI O „W IERCHACH" ARTURA MALAWSKIEGO 121
pom iędzy dwom a ryw alam i, F rankiem i Juhasem -Zabijokiem , zakochanymi w jednej i te j samej dziew czynie, M arysi z D unajca. Do bójki tej dołączają się stronnicy jednego i drugiego, a gdy b itka dochodzi do punk tu kulm inacyjnego, burza rozpędza w alczących. N astępna scena odbyw a się w karczm ie, gdzie — na w esołej zabaw ie — znajdu ją się w śród innych górali także F ranek i M arysia. Pojaw ia się tu też Juhas-Zabijok, k tóry swym w spaniałym , popisow ym tańcem rzuca na M arysię „uroki", i w ciąga ją w w ir tańca m iłosnego. Przem ocą odciągają M arysię dziew częta i w yprow adzają w raz z Frankiem z karczm y. „Juhas-Zabijok zaczyna się orientow ać, że traci M arysię i odchodzi strap iony w góry. M arysia pojm uje, że była pud jego chw ilow ym urokiem , że je j praw dziw ym oblubieńcem jes t Franek. Zw raca się więc do niego i oboje tańczą tan iec miłości". W śród pow szechnego w esela i radości „w głębi sceny zjaw ia się Juhas-Z abijok na czele sw oich ludzi. W szyscy z prom iennym uśm iechem na tw ardy przychodzą w zam iarze pojednania się z F rankiem i jego ludźmi. — M ajesta tyczny tan iec pojednan ia całego baletu i solistów " kończy sztukę.
„D oskonały tekst Ja n a M azura, k tó ry był w łaściw ie dla m nie inspiratorem do skom ponow ania W ierchów i przez sw oją m ocną wym ow ę sam daje św ietną w izję Podhala, pow inien być szczególnie uw ypuklony" — pisze M alaw ski w swym kom entarzu do baletu. C zytając te słow a niesposób nie przypom nieć sobie w ielkiej a nieodw zajem nionej miłości do opery, jak ą żyw ili kom pozytorzy tacy ja k Schubert czy naw et brahm s. Tw órca m uzyki tak typow o instrum entalnej, a zw łaszcza sym fonicznej, jak im jes t M alaw ski, najw yraźniej potknął się tu ta j, chcąc w tłoczyć swe dzieło w obce m u ram y i schem aty. N a szczęście „potknięcie" to nie zaciążyło w cale nad m uzyczną koncepcją utw oru, doskonale m ieszczącą się w ram ach estradow ego a nie scenicznego w ykonania. D latego też o w artości W ierchów decyduje ty lko i w yłącznie ich m uzyka.
O m aw iając W ierchy trudno uniknąć porów nania ich z Harnasiam i, dz ięk i podobnym założeniom ideow ym i analogicznej tem atyce tym silniej uw ypuklają się różnice u jęcia. Szym anow ski zasauniczo posługiwał się au tentycznym m ateriałem m uzycznym i tekstow ym . W szystkie p ieśni i przyśpiew ki z H arnasiów m ożem y spotkać — z nieznacznym i m odyfikacjam i dziś jeszcze na Podhalu. O rk iestra natom iast dopow iada w szystko to, czego tak b raku je m elodii ludow ej, w ydarte j z je j na tu ralnego otoczenia i przeniesionej żvwcem na kartkę m artw ego papieru czy też na estradę sali koncertow ej. Szym anowski w ytw arza atm osferę góralskiej chałupy czy w ysokogórskiej hali w sposób niezrów nany, dzię- ki czem u m elodia ludow a, choć w kom ponowane organicznie w w ysoce
122 TADEUSZ STRUMIŁŁO
kunsztow ną, artystyczną całość utw oru, zachow uje swą p ierw otną św ieżość.
M alaw ski obrał nieco inne założenie — nie chciał sięgać do au ten tyku. To zerw anie z m anierą „autentyzm u" było m ożliwe ty lko dzięki św ietnej znajom ości życia i folkloru górali — i to znajom ości z autopsji. Podczas ostatn iej w ojny kom pozytor spędził w iele czasu w podhalańskich w ioskach, zżył się z góram i i pokochał je. Pierw szy szkic W ierchów, ja k i w szystkie m elodie do tekstów pow stały w jesien i i w zimie 1944 w Czarnym D unajcu (całość napisał kom pozytor dopiero w 1950 r.). W łaśnie ten zachw yt Podhalem sta ł się faktycznym im pulsem tw órczym —- w iersze M azura (wbrew tem u co tw ierdzi sam kom pozytor) by ły dlań tylko pretekstem .
M uzyka W ierchów nie jes t bynajm niej całkow icie oderw ane od góralsk ich „nut". Kom pozytor poszedł tu w nieco innym kierunku, aniżeli Szym anow ski w H arnasiach, zbliżając się raczej do drugiego koncertu skrzypcow ego czy do czw artej symfonii. W W ierchach w yczuw am y doskonale klim at góralskiego m uzykow ania, słyszym y niem al n ieuchw ytną, specyficzną góralską intonację. N ie m am y tu do czynienia ani z przetw arzaniem cytatów ani ze sty lizacją „pod góralszczyznę". C ałkow ite przekom ponow anie elem entów sty listycznych folkloru na bazie najnow ocześniejszej techniki kom pozytoiskiej, doprow adziło do pow stan ia najzupełniej sam odzielnego dzieła, do stw orzenia now ej formy „sty lu góralskiego". To w łaśnie je s t głów ną zasługą M alaw skiego.
U derzająco inaczej niż w H arnasiach jes t w W ierchach po tiak to - w any chór (jak zresztą w iększość solow ych partii w okalnych). Szymanow ski w plótł p iosenki i p ieśni obrzędow e ściśle w przebieg akcji baletu. U M alaw skiego chór nie bierze udziału w akcji, tekst n ie w iąże się bezpośrednio z tym , co rozgryw a się na scenie, znajduje się jakby o b o k , dopow iada uogólnione refleksje, kom entuje zdarzenia. W n iejednym w ypadku budzi to naw et skojarzenia z ro lą chóru w antycznej tragedii greckiej. Kom pozytor w ykorzystu je przy tym w szechstronnie m ożliwości kolorystyczne zespołu w okalnego. N ieraz chór śpiew a tylko na jednej sylabie, bez tekstu , stw arzając jedyn ie barw ne tło d la solisty lub orkiestry ; efekt zastosow any genialn ie już w H arnasiach dla oddan ia p rzerażenia w m om encie w targnięcia zbójników. M alaw ski efekt ten stosuje bardzo często, dla oddania bogatej skali nastro jów i uczuć.
Języ k m uzyczny W ierchów nosi w szelkie znam iona indyw idualnej techniki kom pozytorskiej M alaw skiego. W praw dzie elem ent m elodyczny dochodzi tu w o w iele w iększym stopniu do głosu aniżeli w innych jego dziełach, jednak rów nie w ażną rolę spełnia ko lorystyka harm on iczna i instrum entacyjna. N a w skroś now oczesna harm onika nie cofa
U W A G I O „W IE R C H A C H " ARTURA M A LA W SK IEG O 1 2 3
Fragment partytury „Wierchów"
1 2 4 TADcUSZ STRUMmŁO
się przed rów noczesnym używ aniem po litonalnych zestaw ień akordow ych. Jask raw o dyssonujące w spółbrzm ienia nieraz pow stają pozornie jako „produkt uboczny" kilku niezależnych, rów nolegle obok siebie przebiegających figur m elodycznych o ostro zaakcentow anej sam odzielności rytm icznej.
C harak terystyczne jes t dla M alaw skiego w prow adzenie (obok fragm entów o bardzo proste j, p rzejrzystej fakturze) w pełnym tu tti całego zespołu w ielu najrozm aitszych płaszczyzn brzm ieniow ych. D otyczy to zarów no harm oniki jak i instrum entacji (gdzie p rzejaw ia się jako łączenie poszczególnych instrum entów w specjalne g rupy w ram ach całej orkiestry). Płaszczyzny te w spółgrają ze sobą, nak ładając się jedna na drugą, dzięki czem u kom pozytor osiąga niezrów nane bogactw o efektów kolorystycznych, un ikając rów nocześnie ciężkiej m asyw ności brzm ienia całego zespołu.
W ierchy napisane są z w ielką pasją, ogrom nym nerw em dram atycznym . N a każdym kroku m ożem y śledzić u M alaw skiego ten em ocjon a lny stosunek do dzieła. M alaw ski-now ator n ie je s t tu rów nocześnie n igdy doktrynerem . Przy tym rzecz charak terystyczna — emocjonalizm M alaw skiego bliższy jes t raczej patosow i epickiem u aniżeli subiek tyw nem u liryzm owi, ku którem u mimo w szystko graw itow ał Szym anowski w H arnasiach. Pouczające jes t porów nanie sm ętnego, niem al sen tym entalnego zakończenia tych ostatn ich z po ryw ającą sw ym rozm achem , tę tn iącą uniesieniem życia, końcow ą sceną W ierchów . W tym w szystkim trudno się jednak było M alaw skiem u ustrzec ilustracy jnych efektów naturalistycznych (np. w prow adzenie do o rk iestry dzw onków owczych czy też znane jeszcze przed w agnerow skim T ristanem — naśladow anie bełkotu strum ienia figuracją klarnetów ). Efekty te są zresztą użyte ba rdzo oszczędnie, n ie psu jąc w cale w rażenia całości.
Trudno jes t już obecnie, z perspek tyw y zaledw ie czterech lat w yznaczać W ierchom m iejsce w m uzyce polskiej czy św iatow ej. W każdym razie — choć h istoria p ła ta nieraz złośliw e figle zbyt pew nym siebie k ry tykom — m am y praw o sądzić, że n ie będzie to m iejsce ostatnie. M ożem y natom iast z całą pew nością stw ierdzić, że w m uzyce naszej nie było poza H arnasiam i innego dzieła tej m iary, ta k blisko zw iązanego z góram i, w yrosłego z um iłow ania i znajom ości Podhala. I chociaż M alaw ski opow iedział sw oją legendę T atr nieco inaczej niż Szym anowski — obaj dali nam urzekającą w izję n ie ty lko w iercnów i harnasi, lecz całego Podhala — i za to należy im się szczególna wdzięczność.
Tadeusz S tru m iłło
M1NYAG—KANGKAR(Gory Zachodnio-Chmskie)
Zdawało by się, że Chiny, kraj z daw na znany, o p rastare j kulturze, n ie pow inny kryć w iększych niespodzianek geograficznych, chyba je szcze gdzieś w głębi Tybetu. A jed n ak ta k nie jest. M apy z pierw szej ćw ierci bieżącego w ieku oznaczają bieg w ielkich naw et rzek jako niepew ny a kolosalne b łędy ty ch map są stale odkryw ane.
H istoria poznaw ania pasm a Kung-ka, będąc ego tem atem niniejszego a rtyku łu , jes t dowodem , ja k n iek tó re odkrycia geograficzne idą nieraz w niepam ięć i trzeba w ielu lat, aby św iat na nowo dow iedział się o nich. M ówić zatem będę o górach zachodnio-chińskich, położonych na w schodnim sk ra ju tzw. T ybetu Chińskiego, czyli k rainy K h am 1), zw anych góram i Kung-ka.
NIECO Z HISTORII ODKRYCIA
W latach 1877— 1880 badała Chiny zachodnie austriacko-w ęgierska w ypraw a bar. Szechenyi. Członek tej w ypraw y, K reitner, u jrzał w tedy z odległości około 200 km w spaniałą piram idę górską. W edług inform acji tubylców góra ta nazyw ała się Bekonka. K reitner ocenił jej w ysokość na okołu 7800 m, ja k się okazuje z osta tn ich pom iarów w cale trafnie. O dkrycie to pozostało tak dalece zapom niane, że najlepsze m ap y tych stron nie w ykazyw ały do la t trzydziestych bieżącego stulecia żadnych w ybitn iejszych gór w tym m iejscu, nie m ówiąc już o kolosach lodowcowych, n iew iele ustępu jących him alajskim . N atom iast w yrósł na m apach na północ od tych inny olbrzym górski, szczyt Dżara, o w ysokości 7800 m, k tó ry w rzeczyw istości okazał gię o w iele niższy.
W tych stronach leży m iasto Ta-tsien-lu, zw ane „w rotam i do Tybetu . Tu zaczyna się droga karaw anow a w głąb Tybetu, wzdłuż której
9 Tybet właściwy, ze stolicą Lhassa, obejmuje zachodnią część wyżyny tybetańskiej, natomiast wschodnia część, zwana Tybetem Chińskim lub Kham, leży w granicach chińskiej prowincji Sikian. Obszar Tybetu właściwego powrócił w granice Chin na mocy umowy zawartej 23. V. 1951 r. między rządem Chińskiej Republiki Ludowej a lokalnym rządem tybetańskim z siedzibą w Lhassie.
1 2 6 B O H D A N M A ŁA C H O W SK I
została w ybudow ana przez inżynierów europejsk ich w la tach 1905— 1908 linia telegraficzna do Cziam-do, dużego m iasta w Tybecie Chińskim . Tuż koło Ta-tsien-lu rozpoczyna się w spaniały łańcuch górski Kung-ka, kulm inujący w szczycie M iny ag-Kany kar o w ysokości 7585 m; sam szczyt leży zaledw ie o 35 km w linii pow ietrznej od Ta-tsien-lu, a z przełęczy drogi karaw anow ej m ożna go w idzieć kilkakrotnie. I te kolosy
siedm iotysięczne, b iele jące śniegam i i lodowcam i, nie zw róciły zupełnie uw agi ani budow niczych linii telegraficznej, ani agentów i kupców europejskich w ędrujących tędy w głąb Chin.
Dopiero w latach 1920— 1930 zaczęły przenikać do Europy i A m eryki głuche wieści o potężnym szczycie w Chinach, -— bodaj czy nie w yższym od Czomo-lungmo-Everestu. Ciekaw e, że w ieści te pochodziły raczej od strony zachodniej, od strony niżu i pogórza Chin, gdzie czasami przy dobrej pogodzie z odległości 200—300 km ukazyw ała się tajem nicza i sm ukła piram ida lodowa. W idyw ali ją różni Europejczycy, mówili o niej i Chińczycy. W latach 1929—30 podał pierw szy rysunek sylw etki szczytu i ocenił go na 9000 m A m erykanin Edgar. N astępna am erykańska ekspedycja R oosevelta potw ierdziła tę w iadomość, rozdm uchaną przez prasę am erykańską do rozm iarów sensacji; inni badacze zm niejszyli pom iar góry do 7800 m.
Szkic orientacyjny położenia grupy Minyag-Kangkar
M IN Y A G -K A N G K A R 1 2 7
N ależy tu jeszcze zaznaczyć, że żadna chyba góra św iata nie była w ym ieniana pod tylom a różnym i nazw ami co M inyag-Kangkar. (Bekonka, Kungka, a w ięc rów nobrzm iące z nazw ą pasm a całego, Gangka, Bo Kang Kar, M iny a Konka itd.).
Zainteresow anie now ym odkryciem skłoniło U niw ersytet im. Sun Yat Sena w K antonie do w ysłania w ypraw y naukow o - badaw ■ czej pod kierunkiem dw óch Szwajcarów, profesorów tegoż uniw ersytetu , Heim a i Im- hoffa. Ta szwaj carsko- chińska w ypraw a, odbyta w larach 1930 — 1931, udała się w okolice Ta-tsien-lu, okrążyła cały m asyw gór Kung-ka i gól Ta-tsien- lu, zwiedziła okolice górskie na zachód i w schód od Ta-tsien-lu. Dopiero tej w ypraw ie należy zawdzięczać pierw sze pow ażne dane naukow o - geograficzne, k tóre stały się podstaw ą dla w iedzy o tych stronach.
W rok potem , 28 października 1932 r., a lpinistyczna w ypraw a am erykańska zdobyła w ierzchołek M inyag-K angkar (R. L. Burdsall i T. Mo- ore).
Góry Zachodnio-Chińskie Objaśnienie numerów: 1. Lamosże (6145 m), 2. Prz. Jatsiaken (3850 m), 3. Cziburongi (5900 m), 4. Dżaze Kangkar (7200 m), 5. Lodowiec Dżaze, 6. Szczyt Edgar (5950 m), 7. Szczyt Grosvenor (6940 m), 8. Red- domain, 9. Daddomain, 10. Longemain, 11. Minyag- Kangkar (7585 m), 12. Szczyt Sunjatsen (7000 m),
13. Szczyt Tai (5900 m).
1 2 8 BOHDAN MAŁACHOWSKI
Widok ogólny na otoczenie Minyag-Kangkar
GÓRY KUNG-KA
O m aw iany teren leży na północ od w ielkiego łuku Yang-tse-kiang, najw iększej rzeki Chin. Rzeka ta, zanim opuści Tybet zatacza w ielki łuk ku południowi, aby w yszedłszy na rów niny chińskie — popłynąć ku wschodowi. Teren ten odw adnia w ielki lew obrzeżny dopływ Yang-tse- kiangu, rzeka Jalung, p rzecinając środek łuku Y ang-tse-kiang. W schodnią granicę tego terenu, oddzielającą go od tzw. „Czerw onego Zagłębia Seczuanu", stanow i dalszy lew obrzeżny dopływ Y ang-tse-kiangu, rzeka Min. Przybiera ona z praw ego brzegu w tórny dopływ, rzekę Tung. M iędzy Jalungiem a Tungiem leżą w łaśnie góry Kung-ka, przy czym głów ny ich m asyw ciągnie się tuż na w schód od rzeki Tung, rów nolegle do niej, m ając przebieg południkow y.
W tych stronach poza góram i Kung-ka rozciągają się jeszcze dwie w ybitne grupy górskie. Jedna z nich, to potężny m asyw N ienda (6760 m) o 100 km na zachód od Ta-tsien-lu, drugi zaś m iędzy rzekam i Tung a Min, kulm inujący w w ierzchołkach M ount Stubbs (6200 m) — nazw a nadana przez w ypraw ę Heim a i Imhoffa, i T ahsuetang (5300 m), m ogącymi stanow ić c iekaw y teren alpinistyczny.
Nieco odrębną grupę stanow i pasm o położone na północ od Ta-tsien- lu. W tym paśm ie leży potężny szczyt Dżara (5900 m), oddalony zaledw ie o dw a dni drogi od Ta-tsien-lu. Dżarę oceniano niegdyś na 7800 m — jak to w spom niałem na w stępie, ostatn ie pom iary pom niejszyły ją o 2000 m! Inna rzecz, że ten sam otnie sto jący olbrzym, przerasta jący całe otoczenie, mógł na niedośw iadczonym oku zrobić potężne wrażenie.
W ogóle, o ile chodzi o pom iary szczytów o w ysokości około i powyżej 6000 . m, to wiadomo, że w w iększości w ypadków ciągle są one n ieustalone i płynne. Różnice przy szczytach często m ierzonych i na
MINYAG-KANGKAR 1 2 9
w et w okolicach od daw na ucyw ilizow anych (choćby np. Aconcagua) dochodzą nieraz do paruset m etrów. Cóż dopiero tam, gdzie chodzi o ocenę bez pomiarowa Dodać należy, że b rak sieci triangu lacy jnej pok ryw ającej centrum Azji czyni w szystkie pom iary zależne od pom iaru
Śmiała sylwetka Minyag-Kangkar
bazy w yjściow ej, robionej w yłącznie barom etrycznie, a w ięc z dużym przybliżeniem i każda popraw ka pom iaru w ysokości bazy autom atvcz- nie w prow adza popraw ki do w szystkich pom iarów z niej robionycn.
Dżara ze swym i wysokim i niem al pionow ym i ścianam i lodowo-skai- nymi, robiąca w rażenie w ielkiego bastionu, stanow i p iękny cel dla alpinistów , dotychczas niezdobyty. Łatwość dostępu do jej podnóża od Ta-
W ie rc h y t. X X I I I 9
1 3 0 BOHDAN MAŁACHOWSKI
tsien-lu, k tó re stanow i doskonałą bazą do w ypadów w te góry, czyni z Dżary tym ponętn iejszy obiekt.
M asyw gór K ung-ka leży na południe od Ta-tsien-lu. Tw orzy on zw artą grupę, ograniczoną od w schodu głęboką doliną rzeki Tung, k tó rej dno leży 1200 m nad poziom em morza, co daje 6400 m w zględnej różnicy w ysokości w stosunku do kulm inacji K ung-ka' D opływ y rzeki Tung i ich głębokie doliny ograniczają cały m asyw ze w szystkich stron, a rzeka Lu dzieli go na dwie w yraźne grupy, północno-w schodnią — pasm o Ta-tsien-iu i południow o-zachodnią, w łaściw y m asyw Kung-ka. D oskonałą bazę w yjściow ą stanow i w spom niane już m iasto Ta-tsien-lu, położone na w ysokości 2600 m.
Pasmo Ta-tsien-lu wznosi sio dosłow nie nad m iastem tej nazwy, jak T atry nad Zakopanem . Pasmo to posiada liczne piękne lodow o-skalne w ierzchołki, m ogące stanow ić doskonały cel eksploracji alpinistycznej W szystkie w ierzchołki głównego grzbietu p rzekraczają 5900 m, a ku lm inuje on w szczycie Lamosze 6145 m.
Dalej na południe rozciąga się cen tralny m asyw gór Kung-ka.Przebieg głównego grzbietu jes t południkow y. Zaczyna się on o oko
ło 20 km na południe od Ta-tsien-lu i ciągnie się na przestrzeni około 60 km. G łówny ciąg grzbietu m a szereg w ierzchołków w granicach 5000—6000 m, spiętrza się w potężnym bastionie Dżaze K angkar 7200 m, k tó ry jest drugim pod względem w ysokości szczytem. O bok wznoszą się olbrzym y górskie M ount Edgar (ok. 7000 m), M ount G rosvenor (6940 rn) (nazwy nadane bezim iennym rzekom o w ierzchołkom przez Szwajcarów) i śm iała piram ida Cziburongi (5900 m). G rupę tę uw ażają Heim i Imhoff za najciekaw szą pod w zględem alpinistycznym .
U stóp w spom nianych kolosów ciągną się liczne, p iękne lodowce, w śród nich najw iększy lodow iec Dżaze.
N astępnie grzbiet głów ny obniża się nieco. W ybija ją się w nim trzy sm ukłe lodowe szczyty, łączące grupę Dżaze z M inyag-K angkar — a to Reddom ain (6440 m), Daddom ain (ok. 6700 m) i Longem ain (ok. 6800 m).
Grupę najw iększego szczytu pasm a M inyag K angkar (7585 m) charak teryzu ją rozległe lodowce, zwłaszcza od strony w schodniej, Hailoko, długości ok. 18 km, i Janczo, długości ponad 13 km. O d strony zachodniej ciągną się u stóp szczytu lodowce W ielk i i M ały Gomba. Dziesiątki m niejszych lodowców zaściela doliny całego pasm a, tw orząc scenerię godną Him alajów. W grupie tej m iędzy lodowcam i Hailoko i Janczo w znosi się potężny lecz o łagodnych kształtach lodow y szczyt M ount Sun Yat Sen (7000 m) nazw any przez Szw ajcarów na cześć w ielkiego syna narodu chińskiego. N a południe od M inyag K angkar leżą w ierzchołki Czu (ok. 6000 m), Tai (5500 m), i Nyam bo K angkar (6250 m).
MINYAG-1'ANGKAR 131
Z gór leżących w bezpośrednim sąsiedztw ie głównego pasm a z.wraca uw agę śm iała skalista tu rn ia Siao-pi (ok. 6000 m), położona na północny wschód od g rupy Dżaze.
T ak w ygląda w zarysie św iat najw yższych gór chińskich. Drogi ku niem u prow adzą niezm iernie ciekaw ym pod w zględem krajobrazow ym i etnograficznym terenem Chin Zachodnich pociągających egzotyzm em
Cziburongi i Dżaze Kangkar
i oryginalnością. M ieszkają tu w łuku Y ang-tse-kiang odrębne grupy etnograficzne, podchodzące od południa pod sam e góry Kung-ka, mieszka tu tajem niczy do niedaw na lud Lolo, owi pram ieszkańcy Chin, zepchnięci przez Chińczyków w daw nych w iekach w góry zachodm o- chińskie. M am y tu na pograniczu górskim do czynienia z m ieszaniną etnograficzną Chińczyków, T ybetańczyków oraz Lolosaini. S tw arza to barw ną m ozaikę obyczajów , strojów , budow nictw a i sztuki ludowej.
W spaniały kanion Y ang-tse-kiangu przedzierającego się przez góry Zachodnich Chin z przyborem w iosennym w ód dochodzącym do 50 m jest niezw ykłą a trakcją geograficzną.
Kraj p iękny i wciąż jeszcze nieznany, kraj w którym m apy ty ie je szcze białych plam w ykazują, k raj w k tórym ty le jeszcze niezdobytych gór — otw iera przed nauką i eksploracją rozległe m ożliwości badaw cze i alpinistyczne.
Bohdan M a łachow sk i
Góry ŚwiętokrzyskieO dwu punktach w G órach Św iętokrzyskich u trzym uje się opinia
tubylców , że o tw ierają w idok na T atry. Jednym z nich jes t Łysa Góra, drugim w yniosłości w Paśmie O rłow ińskim niedaleko Kozła. Trudno w praw dzie znaleźć takiego m ieszkańca, k tó ry by „sum iennie" z w łasnego przeżycia potw ierdził w iarygodność owej „wieści gm innej". N ie a to jednak chodzi. Do wielu legend przedziw nych o olbrzym ich pogańsk ich św iątyniach kam iennych na Łysicy, o czarow nicach, zbójach i e re m itach, skrzypku cudownym , k tó ry m uzyką zw ierzęta dzikie poskramiał, kory tarzach podziem nych i skarbach nieprzebranych, przybyw a jeszcze jedna, w spaniała legenda obrazująca nieograniczone praw ie możliwości w idokow e Łysogór.
Każda legenda m a sw oją płaszczyznę, na k tórej s tyka się z rzeczyw istością. Tak jes t i z gadką o w ierchach św iętokrzyskich. M oże ludzie tu te js i, k tórzy tak często w w iekach średnich zapuszczali się doliną W isłoki i D unaica ku przełęczom w ęgierskim , zachow ali w w yobraźni m aje s ta t górskiej granicy Polski południow ej. M oże z w yniosłości rodzinnych stron pokazyw ali dzieciom k ierunek sw oich podróży odbytych w in teresach handlow ych. Faktem jest, że kon trast m iędzy rów ninnym otoczeniem i Górami Św iętokrzyskim i stw arza do dziś w rażenie, że łyse, przygniecione starością garby św iętokrzyskie w ydają się jak ieś wyższe, a dla ludzi, k tórzy tak jak Stefan Żerom ski kształtow ali od dzieciństw a sw oje po jęcia o w ysokościach na m iarę „dom ow ej" Radostowej przekraczają na zawsze cyfry pom iarów kartograficznych. C yFry te są rzeczywiście m ało wym owne. N ie one też decydują o w yrazie oblicza tej ■ziemi. Starej, a tak niepospolicie żyw otnej! Ja k oblubienica dorodnej. Pociągającej jaŁ tw arz m atki, niew yczerpanej w miłości, um iarkow anej w karaniu. P rzebogata różnorodność treści krajobrazow ej, geologicznej, botanicznej, etnograficznej, h istorycznej i społeczno-gospodarczej sk łada się na to, że Góry Św iętokrzyskie pomimo sw ych niepozornych wysokości zespalają na swoim teren ie pełną problem atykę ludowe; tu ry styk i górskiej.
Centrum ich zajm uje tzw. region łysogórski, k tó ry składa się z trzech szczątkow ych łańcuchów , poprzeryw anych na krótsze pasma. N a za
g Or y Św ię t o k r z y s k i e 1 3 3
chodzie opierają się one o rzekę Łośnę (W ierną Rzekę). N a w schodzie zapadają pod lessy opatowsKie. Łańcuch środkow y złożony z czterech pasm — O blęgorskiego, M asłowskiego, Łysogórskiego i Jeleniow skiego w yrasta z dna dolin W ilkow skiej i Kielecko-Łagowskiej, za k tórym i od południa wznoszą się trzy odm ienne kom pleksy wzgórz chęcińskich, dy- m ińskich i orłow ińskich, od północy zaś rów noległe Pasmo Klonowskie.
Rozpiętość pom iędzy najbardziej krańcow ym i punktam i szlaków tu rystycznych na osi podłużnej, Rudą Straw czyńską na zachodzie i Goło- szycam i pod O patow em w ynosi około 105 km. N a osi poprzecznej za
szczyt Łysicy w zimieF o t . J . S iu d o w sh i
ledw ie trzecią część tej odległości. Przestrzeń to w ięc niew ielka. W ciągu 10 dni przew ędrow ać m ożna w szystkie tra sy do GOT w ytyczone przez PTTK. A le jakaż na n ich różnorodność. Ja k a mnogość m ateriałów do studiów terenow ych, przyrodniczych, językoznaw czych, h istorycznych, etnograficznych. Co roku przybyw ają tu w akacyjne obozy naukow ych placów ek badaw czych. Geologowie za sw oją bazę obierają najchętn iej C hęciny osiadłe na rafach koralow ych m orza dewońskiego. Badają w apienie dolom itow e i ju ra jsk ie zaw ierające niezliczoną ilość stw orzeń skam ieniałych przed „potopem św iata". Podziw iają jed y n y ocalały w tej okolicy nagi szczyt skalny góry Zelejow ej (367 m) służący za m iejsce ćwiczeń dla k ieleckich wspinaczy. Stąd robią w ypady do Sluchowic opodal Karczów ki pod Kielcami, aby nabrać po jęcia o potędze sił górotw órczych, zastygłych tu ta j w fałdach odsłoniętego kam ienia. Potem w ędrują Doliną W ilkow ską, gdzie na obu skłonach przyległych w zniesień odsłania się archaiczna historia ziemi — kw arcy ty i piaskow ce p rzykry te płatam i lessu, bądź rum owiem polodowcowym . Setki m ilionów lat s ta rły na proch i rozm yły niebosiężne niegdyś w ierchy św iętokrzyskie, zostaw iając z w spaniałego gm achu przyrody iskrzą
1 3 4 JA N PAZDUR
cy się w słońcu złom sKalny na Łysicy, Szczytniaku i w kilku innych punktach.
Potężne w yładow ania sił przyrody przekształcały skład chem iczny m aterii, na k tórej drzem ią w w ilgotnych oparach Góry Św iętokrzyskie. W jałow ą dew ońską opokę pod Karczówką, Stokow ą Górą, w rejon ie
Gołoborze na Św. KrzyżuF ot. J . KłodawsJci
C hęcin i Łagowa przenikały od jąd ra ziemi srebronośne żyły galeny. O sadzała się miedź rodzim a, zanim w postaci zw iązków w ydostała się na W ychodnie M iedzianki i M iedzianej Góry. Rodziły się gniazda i naw arstw iały p łaskury tlenków i siarczków żelaza w Paśmie Oblęgorskim , w Barczy, Świniej Górze, Rudkach i w ielu innych m iejscow ościach. W zatokach m orza m ioceńskiego tężały w ęglow odory arom atyczne, osadzały się sole i gipsy. Ten sam czas, k tó ry na zew nątrz orał pow ierzchnie bruzdam i starości, grom adził zarazem w podglebiu zapasy energii, podtrzym ujący św ieży rum ieniec życia na obliczu ziemi.
GÓRY ŚWIĘTOKRZYSKIE 135
Tak ja k sędziwość Gór Św iętokrzyskich rozw ija zam iłow ania do geologii, rodząc tak ich uczonych jak Tomasz Siem iradzki czy Ja n Czarnocki, podobnie też ich m łodość oparta na bogactw ach m ineralnych, m ozaice glebow ej i stosow nie różnorodnej roślinności ściąga w te strony botaników i m iłośników flory. Rezerw at cisów pod Radomicami pozos ta je nieco na uboczu trasy górskiej biegnącej w ierzchołkam i Pasm a Dym ińskiego. Ledwo pojedyncze okazy napotka tu ry sta w górach ocie- sęckich. N atom iast nie po trzebuje zbaczać z drogi, aby na Chełmowej Górze zetknąć się z jedyną w Polsce natu ra lną w yspą m odrzew ia polskiego, a w głów nym paśm ie łysogórskim zapoznać się z resztkam i m atecznika jodłow o bukow ego przetykanego klonem , jaw orem , dębem i innym i okazam i „Czarnolasu" o bujnym podszyciu z leszczyny, jarzębiny, osiki i gęstym kobiercu u tkanym z jeżyn, m alin, w rzosów i paproci. Podczas gdy specjalista zatrzym a się dłużej p rzy licznych okazach ro ślinności stepow ej, k tóre p rzetrw ały na zboczach gór chęcińskich, la ikow i u trw ali się w pam ięci upaja jąca w oń żyw icy sosnow ej i roślin zielnych, m nogość n ieprzebrana rozm aitych jagód leśnych, poziomek, borów ek, brusznic, żuraw in, malin, czernic i jeżyn, dzikiej wiśni, s ta now iącej osobliwość regionu, a w n iek tóre la ta także orzechów i grzybów.
W porów naniu z przyrodą lud św iętokrzyski od czasów O. Kolberga i F. Siarkow skiego nie budził tak ich zainteresow ań jak górale podhalańscy albo chłopi z podkrakow skich Bronowie. Z jego zasobów języ kow ych czerpał Stefan Żeromski. M elodiam i i baśniam i zajm ow ali się Stan. Suchorow ski i Ja n Gajzler. Fragm entarycznie om aw iano też strój tutejszy, zw łaszcza zapaskę .Mimo to ku ltu ra m aterialna i artystyczna ludu św iętokrzyskiego, zachow ująca do dzisiaj w iele cech oryginalnej tw órczości pozostała w zasadzie niezbadana. Dopiero w ostatn ich czasach zaglądają tu coraz częściej ekspedycje naukow e Insty tu tu H istorii Sztuki i ka ted ry językoznaw czej U niw ersytetu Łódzkiego, k tó re dzięki zespołowej m etodzie zdołają zapew ne jeszcze u ratow ać znaczną część dziedzictw a po daw nych paszczakach św iętokrzyskich.
D oceniając znaczenie odkryw czego natarcia naukow ców na Góry Św iętokrzyskie, w pierw szej linii w idzieć trzeba jednak rzesze przecię tnych tu rystów i krajoznaw ców , k tó rych czołów kę ^ 'p ro w a d z ił w te strony A leksander Janow ski na początku XX w. Oni bowiem stw arzają zapotrzebow anie społeczne dla pvac badaw czych. O ni też najw szechstronniej korzysta ją z różnorakiej treści ideow o w ychow aw czej Gór Św iętokrzyskich p rzy rozw ijaniu swojej w iedzy o ziemi ojczystej i pogłębianiu uczuć patrio tycznych. Specyfiką tu ry styk i tego terenu jest uderzająca czytelność procesu w spółżycia człow ieka z przyrodą i w szyst-
1 3 6 JA N PAZDUR
kie konsekw encje tej symbiozy. Znakom icie w ystępuje ona na głównym szlaku od Rudy S traw czyńskiej po Gołoszyce. Czego się tu nie napotka, to m ożna sobie dopowiedzieć, gdyż w spaniała w idokow ość w i e r chów na tej trasie przekształca całą okolicę w m apę p lastyczną Łysogór. N ajw ięcej efektów krajobrazow ych dadzą turyście górskiem u dw a odcinki tego szlaku: Pasmo O blęgorskie, pom iędzy w spom nianą już Rudą Straw czyńską i Tum linem, i M asłowskie, pom iędzy W iśniów ką i Sw. Ka-
Góry Jeleniowskie widziane ze Sw. KrzyżaF o t. J . KłodawsJci
tarzyną. W idok z Łvsej Góry na trzecim etapie to rozdział sam dla siebie. W idać stąd O patów , O strow iec, Kielce. W ielkie p ła ty lasów iłżeckich m ajaczą w oddali. W zrok biegnie ponad niziną nadwiślańsKą i gubi się w nieprzezroczystej m lecznej przestrzeni. O d strony zachodniej zasłan iają horyzont G óry O blęgorskie, Perzow a a zwłaszcza Si- niew ska (448 m). Ta ostatn ia przy dobrej w idoczności góruje nad bai- dzo rozległym horyzontem o typow o górskim krajobrazie. Równie p iękne efekty w idokow e stw arza punkt na południow ym ODrzeżu lasu jo dłowego spływ ającego z Łysicy ku poletkom w si K rajna. W ym ow a je go jest jednak zupełnie odm ienna. O tw iera perspektyw ę na ciekaw e doliny, W itkow ską i K ielecko-Łagow ską po obu stronach głównego pasm a, z panoram ą Kielc i Zagnańska na ty lnym planie. O dcinki pom iędzy wspom nianym i punktam i w idokow ym i obfitują w niespodzianki nagradzające sowicie trud turysty . Pełno tu strom ych podejść, w ąw o-
g ó r y Św ię t o k r z y s k i e 1 3 7
zów i rozpadlin p izem ytych strum ieniam i, różnorakich partii leśnych, po lan z ukw ieconą m uraw ą, poręb zarosłych zielskiem przez k tó re przeb ija ją odrośle m łodnika, nagich skał tw orzących n iek iedy jask in ie i groty. Jedną z nich, p iaskow cow ą grotę św. Rozalii na Perzow ej Górze, od niepam iętnych czasów otacza lud m iejscow y w ielkim nabożeństwem . Kto w ie czy n ie służyła ona jeszcze za m ieszkanie pierw szym osadnikom tej krainy , k tó rzy w późniejszej epoce przedpiastow skiej założyli opodal grody obronne w Straw czynie i na Grodowej Górze koło Tumlina. Jak o m iejsce pierw otnego, bardzo zakorzenionego ku ltu przodków , grota została zapew ne adaptow ana przez kościół do potrzeb now ej w iary i porządku społecznego. W ten sam sposób w yparty został ku lt daw nych bogów na Łysicy i Łysej Górze, gdzie k lasztor benedyktyński i pusteln ie erem itów zastąpiły s tare bugaje i chram y pogańskie. Jednakże pam ięć daw nych bóstw i form y ku ltu z przedziw ną w prost uporczyw ością u trzym yw ały się w ostępach leśnych. Jeszcze w XIV w. lud tu te jszy składał pokłony w yobrażeniom daw nych św iętości, w iążąc z nimi w spom nienie w spólnot rodow ych i w yrażając swój p ro test przeciw ko uciskow i feudalnem u. D latego książęta i zaprzyjaźniona z nim i organizacja kościelna doprow adziła do oddania całego niem al obszaru Gór Św iętokrzyskich w ręce duchow nych, biskupa krakow skiego i w łocław skiego oraz klasztorów . Za ich spraw ą w szystkie rozdroża, uroczyska, ustronia leśne i w yniosłości zw iązane ze starą obyczajow ością, usiane zostały w yobiażeniam i Bożej M ęki, kapliczkam i i inną sym boliką usiłu jącą przypom inać w szechobecność now ego Boga i sędziego, k tó ry nie przebacza w iarołom stw a. Mimo to uw ażny tu ry sta jeszcze dziś w kształcie n iek tó rych kapliczek budow anych na kształt słupa z dziuplą w ydłubaną na pom ieszczenie św iętego obrazka dostrzeże poza bogatą o rnam entyką ślady posągu obalonego bóstw a. Potężny a tajem niczy oddech życia, p rzen ikający do świadom ości sam otnego człow ieka poważną, n iek iedy pieszczotliw ą, n iek iedy groźną pieśnią rozkołysanego boru czynił go wrażl Lwym na spraw ę pojednania z nieznanym i mocami. J e szcze w okresie m iędzyw ojennym w ierzył on niem al pow szechnie w m ożność skutecznego zaklęcia, zam ów ienia czy zaczarow ania m ocy sobie przeciw nych. K w itły na tym tle różne prak tyk i, k tó re z jednały słuszną sław ę czarow nicom z Łysej Góry. Echa odległej zależności człow ieka od sił p rzyrody napo tka tu ry sta także w rozm ieszczeniu i układzie przestrzennym osiedli ludzkich. W yciągają się one kluczam i drew nianych chat wzdłuż strum ieni, k tó re m ieszkańców zaopatryw ały w wodę. O sobliw ością tych strum ieni są liczne, przew ażnie dziś już zarosłe rozlew iska, k tó re ty lko w w ilgotnej porze roku p rzyb iera ją jeszcze p ierw otny w ygląd. W m iejscach takich, naw et gdy tw orzą łąkę, pow inien
1 3 8 JA N RAZDUR
tu ry sta w idzieć człow ieka. Są to bowiem pierw sze dokum enty k ra jo brazow e pozw alające na zaobserw ow anie m ozolnej drogi, jak ą przebył m ieszkaniec puszczy jodłow ej w Łysogórach, w yzw alający się stopniowo z p ierw otnej zależności od sił przyrody. W m iejscach tak ich pracow ały niegdyś, co najm niej od XIII w. m łyny w odne, n ie ty lko zbożowe, ale i inne, pędzone w odą urządzenia przem ysłow e zw ane wów czas m łynami. Do nich liczyły się też p iły trackie, papiernie, kuźnice żelazne, o lejarnie, folusze i różnego rodzaju stępy dc tłuczenia rudy lub kam ien ia w zględnie p iasku kw arcow ego do hut szklanych. N a w szystkich trasach napo tka tu ry sta ślady tego w ielkiego postępow ego zjaw iska. Idąc szlakiem głów nym napotka na m iejscow ości Kuźniaki, Ruda, Huta, (pod O blęgorkiem i Łysą Górą) M iedziana Góra, Tumlin. Z dala zobaczy Hum er, Piłę, Papiernię oraz w iele innych m iejscow ości, k tó re choć z nazw y nie przypom inają działalności przem ysłow ej, to jednak na starych m apach figurują jako ośrodki przetw órstw a na energii w odnej. Poza tym cały niem al obszar gór cnęcińskich, oblęgorskich, m asłowskich, klonow skich, daleszyckich, pokry ty lejam i o znacznej n iek iedy głębokości przypom inał będzie co k rok uporczyw ą w alkę o odsłonięcie ta jem nic p rzyrody i lepszy by t dzisiejszego pokolenia. Bez znajom ości tego zagadnienia tu ry sta nie zrozum ie oblicza Łysogór. N ie będzie w iedział dlaczego nie m a buków na Bukowej a klonów na Klonowej Górze. Skąd się bierze w ielka ilość jałow ych bezleśnych halizn obróconych na pastw iska owcze lub nieopłacalne rolnictw o. Jeżeli nie zobaczy w Tum linie człow ieka od XII stu lecia pochylonego nad skałą piaskow cow ą i obrabiającego kam ienie m łyńskie, ciosy rom ańskie, obram ow ania budowli renesansow ych, jeżeli n ie skojarzy jego p racy z p racą kam ieniarza m arm urow ego z okolicy Chęcin, nie pojm ie ani budow li k lasztornej na Sw. Krzyżu ani p iękna okładzin na M. D. M.
Trudno byłoby tu opow iadać o w szystkich odm ianach tej pracy, k tó ra odbiła się na krajobrazie łysogórskim . N ajsiln iej zaw aży1 p rzem ysł żelazny i szklarski, pochłan iając lasy św iętokrzyskie. Kuźnica żelazna zużyw ała co roku norm alny p rzyrost m asy drzew nej z ODSzaru pow yżej 300 ha. H uta szklana była zdaje się jeszcze bardziej żarłoczna, gdyż przerabiała popiół drzew ny jako surow iec stanow iący podstaw ę m asy szklanej, a nadto zużyw ała drew no na topienie szkła. N iszczyła ona w yłącznie lasy liściaste, przede w szystkim w łaśnie buki, klony, brzozy, poniew aż inne popioły nie nadaw ały się do produkcji. Zanik względnie zm ianę szaty roślinnej Łysogór na odcinku od W zdołu i M asłow a aż po Łysą Górę spow odow ała w łaśnie hu ta szklana, k tó ra od XVI do XVIII w. odbyła tę drogę i zatrzym ała się na m iejscu dzisiejszej w si o tej nazwie. H uta szklana po w ytępien iu drzew ostanu przenosiła
GORY aWIĘTOKRZ i ,3rvIE 1 3 9
się bowiem na inne m iejsce. N iew ielki zagajn ik na zboczu Dąbrówki nad Lubrzanką koło M ąchocic pozostał św iadkiem jak i to m ateriał posłużył tu ta j do przeróbki na szyby i butelki. Lasy położone w zachodniej partii gór św iętokrzyskich służyły przew ażnie za m ateriał dla przem ysłu żelaznego, k tó ry zużyw ał go w postaci przetlonej na węgiel. Jak o dokum ent tego przetw órstw a zachow ała się m iejscow ość W ęgle, położona na trasie z Tum lina do W iśniów ki, w centrum staropolskiego przem ysłu m etalow ego. O dczytując żeliw ne tabliczki z napisam i na licznych krzyżach, kościołach i kaplicach, tu ry sta z łatw ością zorientuje się, że pochodzą one z zakładów sam sonow skich lub białogońskich nad Bo- brzycą. O kazałe ru iny w ielkiego p ieca w Sam sonowie, jednej z w ielk ich inw estycji Staszica w tej okolicy, zobaczy z w yniosłości Grodowej Góry. Będzie m ógł przy tej okazji przypom nieć ■ sobie, że to w łaśnie tam , nad zarosłym dzisiaj staw em dokonał się w XVI w. najw iększy przełom w m etalurgii polskiej, dzięki którem u zaczęliśm y produkow ać w łasne działa i pociski, dzwony z krajow ego surow ca i w yposażenie techniczne dla przem ysłu spożywczego.
O pracy górników m ożna by w iele mówić. Byli to bowiem ludzie odw ażni, k tórzy nie bali się m ocy diabelskich kró lu jących w ciem nościach podziem nych. Uzbrojeni w przem ożną, ja k im się w ydaw ało, opiekę św. B arbary i łaskę św. A ntoniego podziuraw ili całą k rainę ja k sito, chrzcząc każdy szyb, zachow any do dziś w postaci leja, im ieniem jak ie goś życzliw ego patrona. Szkielety odnajdyw ane często w czasie odnaw ianych w spółczesnych robót górniczych świadczą, że w ysoka p ro tekcja n ie zawsze była skuteczna.
Po bezleśnych pochyłościach pną się od dolin ku szlakom tu rystycznym barw ne pasem ka ornych pól. Poeci i a rtyści już daw no dostrzegli w nich m otyw , przeniesiony przez sztukę ludow ą na w ełn iany kilim kobiecej zapaski. Rzeczywiście jes t to m otyw bardzo stary, znany tu już w okresie renesansu i używ any naw et do dekoracji pańskich rezydencji. Jednakże dzisiejszy układ gruntow y, tak charak terystyczny dla rozdrobnienia pow ierzchni gruntow ej w okolicach górskich, skąpych w ziem ię upraw ną, n ie sięga tak odległych czasów. T urysta m usi wiedzieć, że w spółczesny m u chłop św iętokrzyski m a poza sobą w ielow iekow ą, feudalną i kapitalistyczną drogę do pełnych p raw gospodarzenia u siebie. Układ jego pól, rozdrobnionych następnie w skutek podziałów spadkow ych został m u narzucony przez burżuazyjną krzyw dzącą reform ę o oczynszow aniu i regulacji w połowie ub. wieku. W odleglejszych czasach gospodarka rolna tych okolic opierała się na hodowli, k tó ra zasłynęła naw et szczególną odm ianą bydła rogatego rasy św iętokrzyskiej. J e s t to bydło czerwone, krótkorogie, o silnej budowie, spotykane n ie
1 4 0 JAN PAZDUR
rzadko przez tu rystów w porębach i na ugorach. Także hodow la ow iec m a długą tradycję . In tensyw ny rozwój gospodarki pastersk iej wzdłuż głównego pasma, w M ąchocicach, Bęczkowie, K rajnie, Porąbkach i dalej w Paśm ie Klonowskim w Psarach i Bodzentynie datu je się dop iera od czasów Staszica, k tó ry tu pozakładał folw arki zarodow e ow czarskie dla rozpow szechnienia lepszych gatunków tego bydła. Plan jego w iązał się z potrzebą w ykorzystan ia pustek poczynionych przez działalność przem ysłow ą w stanie zadrzew ienia.
W idać z tego jak na każdym kroku tw orzyw o sił przyrody sp lata się w krajobrazie św iętokrzyskim z dziełem rąk ludzkich. N ie czyni to tu rystyk i ła tw ą rozryw ką lecz praw dziw ą szkołą sam okształcenia. Poza tym co dostrzegalne, jes t jeszcze obszerna księga tradyc ji w alk w y zwoleńczych. N iew yjaśn iona je s t do tej pory spraw a zbójnictw a św iętokrzyskiego. W edług tradycji nie byli to rozbójnicy typu feudalnych rycerzy, jak ich w iele spotykało się na Śląsku i w N iem czech czy F rancji, żeru jących na krzyw dzie ludzkiej. Siedzibą ich by ły podobno okolice Zam czyska w Paśm ie Orłowińskim , niedostępne i najbardziej dzikie po dziś dzień. Stąd łatw o było w ypraw iać się na uczęszczane trak ty handlow e od O patow a ku W iślicy lub Chm ielnikow i Zbójnicy raz do roku przybyw ali podobno z łupem na stare m iejsca ku ltu i rozrzucali pieniądze m iędzy ubogą ludność.
Szczegółowe w iadom ości posiadam y jed n ak dopiero o późniejszych form ach w alki klasow ej, k tó ra w okresie O drodzenia w yraziła się na jp ierw ruchem husyckim a następnie ariańskim . Ten ostatn i ruch nie dotarł do sam ego serca Łysogór. Zam knęły m u drogę posiadłości duchow ne i trybunał kontrreform acyjny w Bodzentynie. Tylko zachodnie i południow e pogranicze w okolicy Bolmina w Paśmie Chęcińskim oraz południow y rąbek Pasm a O rłow ińskiego objęte zostały radykalizm em społecznym Braci Polskich. Schyłkow e w ieki feudalne nie posiadają tu żadnego odpow iednika podhalańskiego Janosika ani Kostki N apier- skiego. Zato w iek XIX pulsu je w alką rew olucy jną chłopów i robotników, przelew a krew w e w szystkich narodow ych w alkach wyzw oleńczych. Typow ą sy lw etką reprezen tu jącą program tutejszego chłopstw a jes t ks. P iotr Ściegienny, k tó ry w 1844 przygotow yw ał pow stanie o w olną rzeczpospolitą chłopską, opartą na ustro ju w spólnot gm innych. Z Pasm a Dym ińskiego w idoczna jest rodzinna w ieś tego rew olucjonisty , a w K rajnie szlak przebiega przez pola ostatniego w iecu chłopskiego przed powstaniem .
W 20 lat później pod w pływ em m anifestu Rządu N arodow ego o uw łaszczeniu znowu lud św iętokrzyski poszedł do pow stania. Św ięty Krzyż, z kw aterą Langiewicza, M ałogoszcz, W ierna Rzeka i dziesiątki m ogił
GÓRY ŚWIĘTOKRZYSKIE 141
znaczonych krzyżam i na om szałych jod łach przechow ują żyw ą pam ięć ty c h w ydarzeń. Lasy łysogórskie a potem ociesęckie stanow iły podstaw ę operacyjną licznych akcji zbrojnych. N ie dały one wyników , podobnie ja k i ruchy stra jkow e robotników i służby folw arcznej w późniejszych la tach w alki z burżuazją i obszarnikam i. Dopiero osta tn ia p a rty zantka w spółdziałająca z A rm ią Radziecką pom ściła niepow odzenia poległych i ujarzm ionych. O na też zebrała owoce zw ycięstw a. N a oczach naszych rudzi sitj now a rzeczyw istość. Starą zaś tak ujął poeta św iętok rzysk i Ja n Gajzler:
N a oczach i na czole ukojnie się Kładziecisza krzyżów struchlałych pośród pól z kam ienia —Surow a jak przydrożne, krasne św iątki w sadzie gdzie się koral jarzębin w purpurę odmienia.
Spią w sie szare śród w rześnia złocistej drzęm oty, czerw one od jarzębin, ln iane babim latem —Ciche W zdoły, Leszczyny, Tarczki i C iekoty, ogacone pod jesień jasnożółtym kwiatem...
Po rozw artych stodołach b iją cepy chlebne, zbożem pachną i słońcem zapola stodolne...W sadach baby pasiaste lny sczesują zgrzebne — a dziew uchy z owcam i idą w m iedze polne...
N ad wsiam i św iętokrzyskie, n iebieskie pagóry, odwieczna, nieodm ienna tej ziemi wymowa...Kłębią się nad praborem granatow e chm ury —Surow ą klechdą w ieków puszcza tchnie jodłow a.
Jan Pazdur
Dolina Białej WodyZe zbiorów Słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego
. W iek męski, iriek klęski?(z notatnika tatrzańskiego — 1953)
Pamięci mego brata Alfreda, świetnego wspinacza i najczęstszego towarzysza moich wypraw tatrzańskich, który zmarł przeżyw szy lat 46.
22 1 i p c a 1953Tatry, dolina Białej W ody. Słońce. Dzień dzwoniący cykadam i. Cie
pło. Pow ietrze rozm igotane, lśniące i połyskliw e jak sam olot w locie. N ad Polaną Białej W ody daleki w idok przem glony upałem . Cicho i pusto. Za izeką pozostał gw ar roztok, jeszcze tylko sam ochodow e klaksony m ącą szept lasu, w kłócają się w góry.
Południe. Piętro Polany pod W ysoką. N ad lasy zwieszone ram iona M łynarza. Po raz pierw szy tu jestem od 14 lat, po w ojennej i roboczej przerw ie — i inny jest wzrok, p rzepatru jący trasy w spinaczkow ych dróg, k tórym i zdobyw aliśm y Tatry. Przym rużyć trzeba oczy, by w ypatrzeć szlak, a szczegółów i najbardziej w ytężone patrzenie nie odtw orzy. Inne są góry, choć te same, i oddaliły się drogi, k tórym i szedłem.
Dokoła spokój. Gdzież się podziało bydło, w ypasane po łąkach nie dla krów , gdzież są juhasi, uznojeni w płonych górach naa m iarę, gdy niedoużyte w iędły w onne hale i bujne pastw iska spiskich grani? Ani śladu starej drogi leśnej, przez wodę, law iny i racice rozszarpyw anej, ni to jezdnego w yraju ni turystycznego przechodu -— u trap ien ia i dopustu. Ścieżka nie schodząca z praw ego brzegu Białej W ody, chyża ścieżka — tylko ścieżka, w iąże Łysą Polanę z Polaną pod W ysoką. Słow acki TANAP (Tatrzański Park N arodowy) w ita gospodarką rozumną, celową, dbałą o piękno i ład. N a w spom nienie chwil n iedobrych kładzie się zachw yt. A naród góralski — z początku nieprzekonany, nieufny — teraz godnie się kłania swej ludow ej władzy, że mu w Spiskiej M agurze dała te ren y pasterskie, wobec k tó rych tatrzańsk ie są ja k g rapy w porów naniu z czarnoziemem.
Idę z p iętra na p iętro Doliny Sw istowe. N ieprzyw ykłe od lat do górskiego m ozołu serce przechw ytuje rytm . Góry są i bliskie i dalekie. Ściany granitow e przypom inają tuzin pobliskich m oich w łasnych przejść,
1 4 4 JA N ALFRED SZCZEPAŃSKI
ale przypom inają też, że ty lko m łodość jes t ich. T ak s ta ry ak to r grający C ześnika w spom ina lata, gdy by ł W acław em u stóp Klary. Ale ■czyż ro la Cześnika nie w iększy roztacza blask, nie w ięcej skupia spojrzeń widzów? K lara pa trzy ty lko w oczy W acław a...
Rohatka. Stąd niegdyś szło się graniam i do Staroleśriej i Nowoleś- nych Turni albo na Dziką Turnię i do Sw istowego Szczytu.. W pow ietrzu spokój, w idać każdy załom ścian, a w pobliżu — każdy m etr chw ytów i stopni. No cóż, zejdziem y ścieżką do schroniska...
W schronisku ciasno, w ilgotno, prym ityw nie, pryczow ato i życzliwie. N ie m ogę zasnąć, parzy nadpalone ciało. O bracam się z boku na bok. Czy spod ścian, zam alow anych w apnem , doskrobać by się jeszcze można do daw nych trupich głów i piszczeli, w ysm arow anych tu w czasach Chm ielowskiego i Jordana, K ordysa i Kom arnickich?
„Zbójnicka Chata"... M usiało całe pokolenie ustąpić z Tatr, by ta nazwa zadom ow iła się, by w yparła starodaw ną „Trupiarnię". Nazwy- epoki.
N asłoneczniona skóra gorzeje. Przew racam się z boku na bok. W ów czas był też lipiec. K ilka tygodni tem u Szczuka rozm aw iał w W arszaw ie z M ajakow skim i w ciąż jes t pod w rażeniem spotkania z n a jw iększym rew olucyjnym poetą św iata. R ecytuje po rosy jsku w iersze, k tó re brzm ią ja k salw y. N azajutrz idziem y na południow ą ścianę M ałego Lodowego Szczytu, w ów czas ryw alkę południow ej ściany Zam arłej, dopiero dw ukrotnie przebytą. Straszyli — ale kpimy. Dopisujem y trzecie przejście, rozw iew am y jeszcze jedną legendę arcytrudności. Jesteśm y młodzi i zadufani. Problem y dookolne są w dosięgu ram ienia: ino ruszyć ręką, a dadzą się zerw ać ja k szyszka z kosówki. To cały sm ak Tatr: w idok ty lko z drogi urwiskiem , radość ty lko z w ierzchołka uwieńczonego now ą drogą. Co inne, to ceperstw o. Dla niedołęgów lub starych.
N ie mogę spać. W ychodzę pod noc i gwiazdy. Je s t tak cicho, że słychać przenikliw y puls widoku. W ątłą traw ą faluje w ysoki w iatr, mógłbym teraz m yśleć o A tlasach i K ordylierach, górach obcych gwiazd — ale jakże o nich m yśleć, gdy rozległe hałdy Pośredniej Grani są najw spanialszym widokiem , najpotężniejszym egzotyzmem , na jbardziej tajem niczą przyrodą... Czy m iałem kiedykolw iek rów nie silne w rażenia radości? w rażenie rów nie realistycznego piękna?
23 1 i p c a
Cały dzień u nam iotów na Strzeleckich polach. Przyjaciele i koledzy tatern icy . N aw et tu, blisko grani szczytow ej pow ietrze dziś drga upałem i jakby nie było różnicy m iędzy plażą tego upłazka a plażą Bielan czy bałtyckich wczasów.
WIEK MĘSKI. WIEK KLĘSKI 1 4 5
Patrzą na południow ą ścianą O strego szczytu, jesr tak blisko, tuż nade mną, m ógłbym je j dotknąć, za chwil n iew iele chyba dojść przez nią do w ierzchołka. Rozeznają każdy szczegół terenu, każdy odcinek dróg. Praw ie rozpoznają ów nib} śtyrtm y traw ers, z k tórym H elka nie um iała sobie poradzić — m ajdała nogami, bojąc sią zaw ierzyć płytkim łyżeczkom dla stóp. Potem by ły podpisy w blaszanej puszce m istrza
Nad Polaną Białej Wody widok przemglony upałem...F ot. W . K ry g o w sk i
T anerta (pono one teraz w muzeum?), gadanina, wesołość, pocałunki, schodzenie na hurra, niew praw ne zjazdy (ale to chyba innym razem — dni i la ta sią mylą) — szczyt łatw y, krąpy, rozstaw ny, ściany bez w rażeń, w ejścia bez strachu.
...To było na górnym traw niku, a może jeszcze w yżej, ponad w szystkim i trudnościam i, tuż przed radością zw ycięstw a. N ajp ierw odpadła Zośka, po niej Jag ienka. H ak w bity szczupłą dziew częcą ręką — w yrw any, nie uratow ał. W spólny kolega z dróg skalnych robił potem z am atorstw a śledztwo, notow ał, w k tórym m iejscu leżały zwłoki, w k tó rym znalazł w łosy, a w którym ... to w szystko szczegółowo opisał później w czasopiśmie. Zam glona przebiega przez m yśl jeszcze jedna śm ierć na
W ie rc h y t. X X I I I 10
1 4 6 JAN ALFRED SZCZEPAŃSKI
«tej ścianie - śm ierć druha z Kościołów i zachodniej śc iany Łomnicy, k tó ry tu naw et do dolnego traw nika nie dotarł.
Znużony podnoszą sią z traw kow ego posłania. Pójdą — ty lko z pow rotem do schroniska. Mam przeszło 50 lat.
25 1 i p c a
A rno Puśkaś jest najw ybitn iejszym neotatern ik iem w Czechosłow acji, najśw ietniejszym w spinaczem dnia ozisiejszego, kierow nikiem kur sów i schroniska, hakom istrzem i czasożerem a na dom iar form alizują- cym m alarzem ścian, k tóre przeszedł i przejdzie. Porów nują trudy naszego pokolenia i jego. W obec m łodych — w Czechosłow acji czy u nas — czuję się zakonserw ow anym klasykiem , k tó ry w iele odkrył, ale- na now oczesnym tatern ictw ie skądby się m iał znać. Po schroniskach znajom i z autopsji i znajom i z przew odników w ita ją m nie z cerem onialnym szacunkiem , ale ja k widmo niespodziew anie i czy potrzebnie w skrzeszonej przeszłości? A mam zaledw ie 51 lat. Te lata jednak dźwignęły rekord tatrzański od południow ej ściany Zam arłej Turni do w schodniej ściany M nicha i od dróg na północnej ścianie Galerii G anku do przechodzenia tych dróg zimą. W ięc trzeba je liczyć podwójnie.
Puśkaś mówi z patosem : ściana w iecznego cienia. N ajw iększa zerw a Tatr. N ajw iększa i najtrudniejsza. Tak wczoraj jako i dzisiaj. Prozą pełną upojenia pisali o niej najtrzeźw iejsi. Głowa boli od zadzierania w górą, gdy sią ją chce z dołu obejrzeć. O czy p ieką od w patryw ania się w jej przeraźliw e gładzizny.
Nie m uszę tym razem zadzierać ku niej głowy, gdy leżąc patrzą w niebo. Po ścianie pełzną rozchodzące sią mgły. A le poprzez nie prześw ieca słońce. Ściana jest w słońcu. W yraźnie ry su ją sią zachody, półki i progi, którym i szedłem w 1927 roku tropem K om arnickiego i H efty 'ego, zachodnia depresja, k tó rą przebyłem jeszcze w tym sam ym roku, załupa. półeczka, listw a, galery jka, którym i pod tuszem cienkich siklaw przebijaliśm y się dw a la ta później, pierwsi przez dolne piętro. Każdy p ła t ściany, każde ram ią drogi m a tu swe żyw e wspom nienia, w słońcu i burzy, w lecie i w zimie. Tam pow ściągam y na siłą Leporowskiego, gdy pcha się w prost na w yszarpany, po dziś dzień dziew iczy teren i zam iaru nie m ierząc na siły ociera się znow u o śmierć, k tó ra go ściga z uporem i dopada coraz bliżej. Tam, pod różow iejącym i obłokam i, w arian t Szczuki — w ulew ie, pod szum strug, żwiru, wody, w iatru , kara za pyszałko- w atość i lekcew ażenie, z jakim i odnieśliśm y się do najeżonych hakam i grozy i opisów naszych poprzedników . Że co? że droga rzeczyw iście nie była trudna? A le burza dała nam niezłego bobu
■VvieK m ę s k i w i e k k l ę s k i 1 4 7
A tam , głęboko w praw o żlebu w ybrzuszona kulisa, gdzie rom antyczna ustroń, gdzie ciepło lipcow ego dnia n iesie pow iew ćw iczebnych m ajów ek aż na szczyty najbardziej serio.
Znowu oczy błądzą po rozległej fasadzie, roztropność góruje nad pasją, sam okontrola nad z±ywem: zerw y dało się przejść, gdy flegm atycznie w ypatrzona droga, gdy zabezpieczony odwrót. Ryzyko i tu: głów pod bijący wodospad, a le nabicie guza to tan i okup za ścianę.
Scena zm ienia się, g ran it skuw a zima. G raniczny filar b łyska dwu- rożem Żółtej Turni, biegnie w m głę w ierzchołka. W którym że m iejscu biw akow ałem tu kw ietniow ą zimą, w 17-stopniowym mrozie, ow inięty wraz z dwiem a przyjaciółkam i, p łach tą Zdarsky’ego. Cnyba tam, bo to było najw yżej sto m etrów poniżej w ierzchołka. Dziś p łach ty Zdar- sky’ego nie używ ają naw et oldboye, a dróg tatrzańskich zim owych porobiono tysiąc stokroć trudniejszych. A le kto mi zabroni pam iętać, że wówczas był to lekord, rekord naszych lat. Ileż ich m inęło od owego dwudnia? Równo 25. Ćw ierćw iecze przeszło nade m ną od owej nocy po k ilkunastu godzinach skalnego północnego trudu — i od owego słonecznego południa, gdy do puszki z biletam i na szczycie przybył nasz now y dopisek. Tylko ćw ierć w ieku i aż ćw ierć wieku.
Cisza. Czy pragnę, znużony, zasnąć? W liliow ych dzw onkach brzęczy bąk, „z każdego kielicha w ysysa nektar". Z gór pow racają krzepcy i żwawi. Dolina paru je cieniem. Lecz ściana jeszcze wciąż w słońcu — żarzy się, goreje Zaw racam do schroniska, k tó re znałem jako „Erzher- zog F riedrich Schutzhiitte", później jako „Friedrich Schutzhiitte", później jako „Chata Karp.-Ver. pod Jastrabou", a jeszcze później „Chata KSTL pod Jastrabou"; teraz nazyw a się ono Brnćalova Chata. O to jest głęboka słuszność i nieodw racalna logika dziejów, przełam ana w zw ierciadle jednej tatrzańskiej doliny. M yślę o zadaniach, k tó re oczekują w mieście. T atern ik nigdy nie chciał być ty lko taternikiem .
26 1 i p c a
T raw y są bujne, do kolan, sam otność przenika w idok i zapach łąk. Jakaż cisza. Tu gdzie brzęczały owce, porykiw ały krow y, gdzie po psiej traw ce buszow ały zbiedzone ow czary — tu gdzie dym z w atr osm alał dachy juhaskich szałasów — snuje się ty lko w iatr, kołysząc drzew a, trzepoce ptak. N ad potokiem , nad skrajem lasu leżę w patrzony w juhask ie perci na Jagnięcym i już m nie ty lko śm ieszy wspom nienie byków , k tó re tu ta j jak w ściekłe ganiały tu rystów (i mnie, i m nie toże!), zam ieniając T a try w bydlęcy poligon. Dziś traw a hal znów ży je i czuwa górskość, sklepiona w g: anicie i św ierku.
1 4 8 JAN ALFRED SZCZEPAŃSKI
Oto dw a najsiln iejsze w rażenia, chyba już na cały sezon tych Tatr: Park N arodow y w Białej W odzie i K operszadach — i lunapark na tra sie Łomnica -Łomnica. Pod Łomnicą, nad Łomnickim Stawem byłem w czoraj i jeszcze pełen gw aru, krzyku, hałasu, m iejskości — zapisuję.
Trzy stadia, trzy okresy, trzy ery geologiczne! O to pierw sza z nich: sam otny Kam ienny Staw — tak go wów czas pow szechnie nazyw ano — i sam otna w pobliżu koleba, parodniow a nasza baza. Prócz nas — nikogo. Czy rozum iecie? Dzisiejsze m iasteczko puste jak tea tr po spektaklu nocą, w dzisiejszym m iasteczku nikogo, bo ani m iasteczka nie ma a n i dróg, k tó re by doń wiodły, prócz jednej zapuszczonej perci z dołm podbiegłej traw ą, nak ry te j kosów ką. U brzegów staw ku kląska ptaK. M ożna w wodzie pluskać się nago, nikogo wokół. N ad kotłem ściany przew ażnie dziewicze. I T atry, rozum iecie, tu gdzie dziś jarm ark i czas sygnałów — góry dla ludzi w ędrow nych, nie dla autom atów -w agoników . G dy zapadała noc, — i gdy strudzeni po w spinaczkach patrzyliśm y w ieczorem na niskie gw iazdy wsi i m iast Spiszą — św iatła kolei i osad były innym wym iarem , niechby i nagrodą, ale odległą o p iękne plecakow e marsze.
A oto druga epoka: ścieżki z góry i z boków, m agistrala od Zimnej W ody do K ieżm arskiej. I zam iast bezceprza — ciąg ceprów. M ali m ieszczanie i żadni turyści. I zam iast koleby — zapchlona izba p rym ityw nego zagospodarow anego legow iska. A inne schroniska nieopodal. Spójrz i przejdź mimo.
A teraz, teraz? N otu ję uryw ane w rażenia, fotograficzne migawki. O sied le z porozpinanym jak liny gw arem -— to pierwszy akcent. Za nim inne: ścieżki p rzerzynające z w szech k ierunków zbocza, podw ójny k rą g ścieżek nad staw em , tra sy narciarsk ie z w yrąbanym duktem kosów ki, droga od M ałej Rakuskiej że m otocyklem w yjedziesz, znaki na patykach , drogow skazy, zachęty, ostrzeżenia, m andaty. A także wyższe szykany: sieć lin jak w elek trostro ju , szyny kolejow e od burżuazyjno- kubistycznego hotelu do feudalno-zam czystego obserw atorium , kolebiące się nad przestrzenią wagoniki, m egafony przekrzykujące ubocza doliny, zapora na staw ie, głow a Łomnicy p rzydeptana butem stacji szczytow ej. Chw ile dla „szarego człow ieka": kioski szynkują piw o i stare cukierki, łysy urzędnik nab ija laskę pam iątkow ym znaczkiem , ogonek do w idoków ek z pieczątką, m atka w ysadza dziecię, śpiew aczka ochoczo pieje, ceper w blaszance znosi z C m entarzyska śnieg, pa ra w tryko tach szuka odległej kosówki, w m aliniakach resztki połam anych budów, sk ład pustych i potłuczonych butelek, ślady bytności se tek ludzkich stw orzeń, śm ieci i odchody.
WIEK MĘSKI, WIEK KLĘSKI 1 4 9
N ikt n ie zważa, że m ogłaby tu zagrzm ieć górska burza, że m ógłby tu spaść górski śnieg, że m ogłoby się stać groźnie i dziko, że m ogłyby tu w rócić góry. G óry — po co? Oto jes t stopień najw yższego zw ycięstw a: słońce z całą pokorą przyśw ieca śródm iejsko.
...Tu zaszła zmiana w scenach m ojego widzenia...N ad K operszadam i i Białą W odą b iałe obłoki. THS czuwa. Ziemia
w yzw olona odradza się, pulsuje. Bądźmy spraw iedliw i: czy ocalenie uroczysk n ie w arte ceny łom nickiego kram u? Je len ie i kozice bez po-
W Tatrach WysokichFot. W . M a c io ło tu s J c i
śpiechu schodzą z drogi, św istaki bez bojażni baraszkują w złom iskach. Czyż to zysk zbyt m ały za stopy ceprów na w ierzchołku jednego szczytu? ó w szczyt — to Łomnica. To praw da. A le z Białej W ody, z Kaczej, Litworowej, Białczańskiej — Łomnicy n ie w idać, jak nie w idać „kam aszy" i pantofli na francuskich obcasach. Łomnica — to jeszcze nie całe Tatry. A T atry Słowackie — to dziś n ie Łomnica lecz przede w szystkim P ark N arodow y. I w tym w ypadku pora powiedzieć: oto wzór. W yprzedzili nas Czesi i Słowacy, nasi uczniow ie w dziedzinie ochrony przyrody. Zazdrość, jeśli n ie jes t zawiścią, n ie m usi być uczuciem niskim, ale sądzę, że m iejsce tu przede wszystkim , wyłącznie, na głęboką radość. Bo T atry są jedne — nas w szystkich.
1 5 0 JA N ALFRED SZCZEPAŃSKI
28 1 i p c a
Interm ezzo zakopiańskie. N a pocztę nie można się docisnąć, bo w najw iększym sezonie akura t najw iększy rem ont. W illa „Amico" i zakurzone rem anenty „Siedmiu kotów ". Sklep z pieczyw em nr 44 — tak i zachęcający num er, a tak a odstręczająca obsługa. Pyskate auto- Dusy o w ygniecionych siedzeniacn i rozkładzie jazdy, k tó ry obsługa z w dziękiem ma w nosie.
I do wolnego łóżka nie łatw o się docisnąć, bo pokutu ją jeszcze lew ackie teory jk i, że tu ry sta indyw idualny to tu ry sta „dziki", którego tępić i p rzeganiać należy. Biedny „Gong" pęka od turystów , a i jego chcą nam zabrać. Czy nie czas w ięc na hasło: chrońm y żubra?! Ów żubr to na tu ra ln ie tu ry sta sam otny. To hasło — mówmy pow ażnie — ani tro chę nie kłóci się z chw ałą i pierw szoplanow ym i potrzebam i tu ry styk i kolektyw nej. Przeciwnie: dopiero ze w spółdziałania tych dw u elem entów w yrasta tu rystyka praw dziw ie upowszechniona.
Interm ezzo kościeliskie. Sz.nur wczasowiczów w kory tarzu G roty M roźnej. Popisy i popiski. Radość cukierków . Fotografie przed i po. Te latark i za jak iś tam rok będą zastąpione żarów kam i. W ładek i pani Ma- rita. Co będzie na kolację?
Żleb W ysranka i schron zbójnicki M atei. N apisy na om szałej ściance: „Sukaj a najdzies". Znaki i daty. Tęga kryjów ka, n iedostrzegalna a podręczna, fajna ściółka na noc i na spotkanie z freirką. O podal leśno- skalny wąwóz, m iniatura Krakowa. Aż dziw że tak blisko — tak i m ikro- m atecznik.
29 1 i p c a
Po obu stronach m ostu na Białce: ochrona graniczna, ja k zw ykle życzliwa, ja k należy staranna, ja k przystało skrupulatna. W ym iana grzeczności. N a przepustce — do ro ju p ieczątek p rzybyw ają nowe.
Za Jaw orzyną o tw iera się rejon nowej, w spaniałej autostrady, k tórej pozazdrościć Słowakom. I autobusy CSAŁ) b iją nasze PKS — nie generalizując — czystością w nętrz i uprzejm ością obsługi. I b iją racjonalizatorskim odkryciem : że kierow ca może być na p rzystankach zarazem konduktorem sprzedającym bilety, że jednoosobow a obsługa wozu to nader rozsądna oszczędność. N a pertu rbacje w rozkładzie jazdy to nie w pływ a — sam się przekonałem .
Smokowiec. N ajp ierw do źródła C saky’ego. A le jakby się przez lata w ysupłał z żelaza, niezbyt w iele się różni od zw yczajnej wody. Potem sklepy, dobrze zaopatrzone — porów nyw anie cen.
WIEK MĘSKI, WIEK KLĘSKI 1 5 1
N ocleg na jednym z w ielu se tek tan ich tu rystycznych łóżek, rozm ieszczonych w k ilku rozciągliw ych ja k gum a nocleharniach. Przyjem ny pow rót do studenckich spartaniad.
30 1 i p c a
Taki jest człow iek i trzeba się przyznać: chw ytam okruchy w idoku ze szczytu kolejkow ej Łomnicy, a w raz ze m ną m laskają na w idok w idoku jak ieś panie i jacyś panow ie, jegom ość potrząsany zimnem, n iew iasty opatulone w płaszcze, ow inięte w szale, opięte w sw etry, m ło dzieniec w w ibram acn i z zaw adiacką miną, jego panna w w iatrów ce i szortach. W wieżowym hotelu popijam y coś tam.
O d K ieżm arskiego Szczytu biegnie grań, najpolo tn iejsza grań Tatr. P ierw si przebijaliśm y się nią ku Łomnicy. Znowu pam ięć przyw ołuje Szczukę, jego popis na w schodnim uskoku najtrudniejszej turm ta trzań skiej — W schodniego Szczytu W ideł. Pierw sze przejście „pod włos", połów trudności, w yścig nieszkodliw ego snobizmu... Lecz pam ięć cofa się jeszcze dalej w głąb do nocy sprzed la t trzydziestu, gdy jako początku jący ta te rn ik biw akow ałem nad Łomnicką Próbą. M ieszały się w pamięci Płaczki Em ericzy'ego z O dw rotam i M atirka, Źródło M ojżesza z Drogą O ttona, a W ro tka z Kapliczką, i uk ładały w podśw iadom y strach. W pełni nocy wstałem szukać drogi. Lunatycznie w stałem - - śpiąc — i dopiero zaniepokojone pytan ie przebudzonego tow arzysza przyw ołało mnie do przytom ności... o krok od urw iska. A le gdy w kilita lat później, przyw iązany liną do haka, biw akow ałem na zachodniej ścianie Łomnicy nie było m ajaków , nie było zwidzeń w zmęczonym, trudnym półśnie. Noc pionowa, noc urw iskow a m ijała sportowo. A le T atry nie były b liżej, niż wów czas za pierw szych dni, gd y ściany, ja k Łomnicka, były po prostu — przepaścią, gdy górną granicą był stopień dróg nieco trud nych. Za to teraz, w stacyjnym bufecie, w oparzę tytoniow ego dym u i poczekalni kolejkow ej, mam czegom chciał — zniknęły w szelkie Tatry, jak zniknęła gęsia skórka z ud panny bez spódnicy. W stydliw ie zam ykam przew odnik z opisam i dróg.
1 s i e r p n i a
Zapiska w notesie:Śląski Dom g. 7.30 — Długi Staw g. 8.30 — Sucha Kopa g. 9.15 —
Zw alista Turnia g. 10.35... A więc patrzę jednak na Łomnicę z tu rystycznej nie kolejkow ej góry i szczyty w okół m ają w yraz bliski, przyjazny. W iek nie gra roli. Serce tika równo. Spotkałem w K operszadach De- neśa Ferenca — m iał pelerynę, „Y aterm órdera" i 80 lat z okładem. G ra
1 5 2 JA N ALFRED SZCZEPAŃSKI
nit w abi ja k m ądra dziew czyna. I nogi są m ocne, w ypoczęte. W iatr, wzw ód chm ur — nie straszą. Zuchow ato obzieram się w praw o i w lewo. Skały są zachęcające, S taroleśna w dosięgu chw ytów . I problem by się podwinął.
W ysoko nad rów doliny, w ysoko nad zaw ór Zw alistej w zbija się w czub nieba m asyw Garłucha. To jego w schodnia ściana, najw yższa ściana Tatr. B irkeum ajer, Durawski, Kupczyk i ja — idziemy. Tu, gdzie
Ganek i Wysoka z Czeskiej DolinyF o t . A . W ieczo rek
najpionow iej. Dość trudno, trudno, bardzo trudno, nadzw yczaj trudno, a tu 8 m etrów zacięcia, k tó re uw ażam y za jeszcze trudniejsze. Przeszliśmy. Później przeszło to zacięcie jeszcze paru innych — przy pomocy techniki hakow ej.
Ściana przede m ną w całej p lastycznej bliskości. W idzę jej filar, rynnę, przew ieszki, nieledw ie jej klucz. Tu szedł p ierw szy Kupczyk — zginął n ieostrożnie na O strym Szczycie. Tu n ie dał rady Birkenmaie*' — zm arł zimą z w yczerpania na Galerii Ganku. Tu w spinał się lekko Do- raw ski — nie chodzi już w w ysokie góry.
A ja... Ja , cóż, czytam opis łatw ych dróg, i w nich w ybieram , do n ich się zwężam. A skoro tak — miej konsekw encję pożegnania. Stopniow y może być wzrost, n ie godzi się stopniow o upadać.
WIEK MĘSKI, WIEK KLĘSKi 1 5 3
...Przez Baniastą i M ałą W ysoką w racam do schroniska. W ia tr ucichł. M ży skąpy deszcz. Ściana znika z widoku. Jakbyś zaporę wzniósł nie ty lko z chmur.
I ta k w racam y do punk tu startu , do T atr pierw iastkow ych- ścieżki i niedostępności. A ścieżka biegnie ty lko w dół.
To nie tak ie proste! Bo choć z jednej strony jest w rażenie dystansu i k resu — na przeciw ną szalę m ożna nie ty lko w spom nienia, u rok doświadczeń, konfrontację czasu z przeżyciem , kon trapunkt m ijających1 m inionych dni, m ożna również rzucić m ądrość całego wieku, filozofię, k tó ra nie ty lko objaśnia lecz zmienia. Życie jest ruchem jak czas. Ruch jes t synonim em twórczości.
2 s i e r p n i a
Niebo m gławe, w ieje obłokami. W oda w staw ie starcza, pom arszczona. Spod chm ur nie w ypatrzysz ni Kończystej ni Batyżowieckiego. Chłód w iatrów kow y, osow iałe m yśli i m ięśnie ud jak b y zmęczone. M gławo.
30 lat tem u było inaczej. Było słońce i brzask. Była na szczycie zabaw kow a w spinaczka, popis przed przygodnie spotkanym . Potem ów człow iek poszedł prosto w dół — prosto w śmierć. To by ła p ierw sza śm ierć górska, k tó rą spotykam y na swej drodze. Zam ierającym dniem znosim y rannego spod urw isk, upochodnioną nocą tow arzyszym y jego um arłej w ędrów ce od stawu.
O glądam tablicę: „In m em oriam Dr Ernst Gottlib — gesturzt am 17 Aug. 1923 — an der K orćista". Jak iż p rzypadek ocalił ten m arm urow y hołd w dobie panow ania czarnych koszul i sutan, — może niem iecki język — a może po prostu zapom nienie, w szechogarniające zapom nienie? O d Popradzkiego Staw u zbaczam do sym bolicznego cm entarzyska górskiego. W zupełnym uroczysku, pod ścianam i O sterw y, k tóre tu w yglądają ja k najdz^Ksze krzesanice kulą się do zrudziałych głazów i ukorzenionych drzew symboliczne, ryzow ane krzyże, tablice m ałe i duże, pokorne i pyszne, kapliczka, oddzielona k ratą , przez k tó rą zabobon i zły zwyczaj w rzucają pod o łtarzyk brzęczący bilon i parokoronów ki. Krążę od daty do daty, od tab licy ku czci najw iększego polskiego przew odnika-górala, zniesionego tu z Jaworowej Doliny, do tab licy najw iększego spiskiego przew odnika, k tó ry w iodąc tu rystkę zginął na Pośredniej Grani, licząc lat 75. Trafiam na ta k znane nazw iska jak W iesław a Stanisław skiego i na ta k mało znane ja k dra Eman. H erm ana O tavsky’- ego z Pragi (który zritil se 20. 7. 1938 se severni steny Ceskeho śtitu")... Śmierci, śmierci... Zza drzew w ynurzają się wciąż now e nagrobki.
Są i inne śmierci. Gdy w Zimnej W odzie m ijałem Bilikową C natę dow iedziałem się, że partyzan t Pavol Bilik zginął 8 w rześnia 1944 roku
154 JA N ALFRED SZCZEPA Ń SK I
w w alce o zam ek T hókólyich w Kieżmarku. A gdy w ieczorem dochodzę do sym patycznego Furkotnego Schroniska (Raśova Chata) już wiem, kom u zawdzięcza ono swą słow acką nazwę: 31-letni kap itan Ja n Raso
zginął 26 w rześnia 1944 roku w T atrach — w potyczce z faszystam i przy W ażeckiej C hacie. Znak rów nania? Przeciw staw ienie? To byłoby śmieszne. Świat jes t bardziej skom plikow any niż życie w produkcy jnych pow ieściach, a schem atyzm przeczy realizm owi, jest sw oistą form acją idealizmu. O jedno ty lko chodzi, jedno je s i ważne: że gór nie oddzielisz od życia, że nie wolno ci tw orzyć fikcyjnej autonom ii tatern ictw a. Bo jak g ó l / nic nie znaczą bez człow ieka, tak człow iek jakże mało znaczy w sam ych górach...
3 s i e r p n i a
C hata im. kpt. Raso to m ałe, uboczne schronisko, parę w nim ty lko izb z piętrow ym i łóżkam i i w ik t niew ybredny, skrom ny. Tym milsi chwilow i w spółm ieszkańcy — . schroniska i pokoju. Starsi państw o zagłębiają się w „Kroutilu", choć przejdą ty lko do Trzech
W ścianie Studni. M łodzi ludzie m ówiąF o t . j . s t u p s k i o górach, m yślą o sobie, są
zgrabni i zakochani. Sierpniowa noc niedługa, sierpniow a noc niechłodna. W m ierzchną-
cym m roku dziew czyna śpi ze swoim cłiłopcem. Gdy spóźnione śn iadanie — już w ybiegli w chłód poranka, w dolinę kosów kow ą i staw iarską.
Również i ja wychodzę. K ierunek na łańcuch Soliska. Dzień poryw isty, szary, choć m gły górą. N ie tak tu było 20 lat tem u, gdy w greckim słońcu sierpniow ym obracałem się ku ścianie Szczyrbskiego So-
W IEK M ĘSK i. WIEK KLĘSKI 1 5 5
liska. W ów czas sprożony kom inożleb był problem em — zwłaszcza dla sam otnika — dziś rozpłaszczony, szeroki, traw iasto-p iarżysiy żleb w ywiedzie bezw spinaczkow o na dwuczub Skrajnego Soliska. W ów czas próba w spinaczki nago — czy kolana unikną granitow ych zadraśnięć? — była żartobliw ym zaw odem o spraw ność i zręczność, gdzież dzisiaj ów czesna zw inność m ięśni, p recyzja serca, elastyczność ruchów, szczupłość brzucha?
Tym samym żlebem drze się ku górze m łoda para ze schroniska. Gołe uda dziew czyny ziębną, choć przenikliw y deszcz zatnie dopiero za godzinę. Przyśpieszam tempo. N aiw na satysfakcja: n ie idę wolniej niż ci młodzi. N a grani kołom ąci w iatr. W skazuję k tó rędy m ajq zejść. N ie idę na M łynickie Solisko. N arem ne chm ury przestraszają.
W zaśm ieconej, zabutelczonej szopie przy górnej stacji linow ego w yciągu przeczekuję ulew ę. C hroni się dw u robotników czeskich na w czasach. Rozmowa — a jednak tak! •—- o przodow nictw ie i socjalistycznym współzaw odnictw ie.
4 s i e r p n i a
Raniutko do Szczyrbskiego Jezio ra i pierw szym autobusem dookoła r atr. Baiom etr o stio spada, w róży słotę. Jadę trasą, k tó ra i za W ęgier i za burżuazyjnej Czechosłow acji biegła przez leśne, niezam ieszkałe re wiry. Dziś ze zdum ieniem m ijam daw niej n ieistn ie jące osiedla: N ocą Poliankę, T atranske Zruby... i wszędzie obserw uję ruch, budow ę now ych will czy sanatoriów — dla ludu. Truizm, slogan, transparen t wiecowy? Ależ tak, i w yw alanie o tw artych drzwi, odkryw anie am eryk, pow tarzanie praw d dzieciom znanych! Lecz dla mnie, k tó ry rosłem w tu rystyce elitarnej, k tó ry w idziałem burżujski monopol, kom ercjalne kom binacje Bobkowskiego i jego forsołow nej Ligi Popierania (złej) Turystyki, dla mnie, k tóry , choć z daleka, śledziłem kapitalistyczne siuchty braci O rszaghów — dla m nie ta spraw a: dla kogo? nie jes t „notatnikiem agita tora" ani problem em tak prostym jak następstw o pór roku. Dokoła m nie, w ojczyźnie i tu w przyjaznym i napraw dę bratnim kraju , toczy się now e życie i w nim tu rystyka nową. Mówisz, że o tym już nie ma potrzeby pisać? Czasem trzeba. Rozm awiam y o szczegółach przerw ania '-■gnia w Korei. To m ó j obóz zw yciężył wojnę, im perialistyczną agresję, ludobójczy napór. To m ó j obóz um ożliw ia każdem u człow iekow i pójść w góry. A w ięc i w górach trzeba o tym nie mniej silnie w iedzieć jak w mieście.
Ludzie są rozmowni, w ylew ni. N am aw iają na dalsze podróże, dają sw oje adresy. I m ówią szczerze o trudnościach, kom entują niedaw ną
1 5 6 JA N ALFRED SZCZEPAŃSKI
zm ianę w aluty. T rochę się je j zlękli — może i trochę ponarzekali — dziś doceniają je j korzyści.
Ruch tu rystyczny olbrzymi. I porządek, ład. Szacunek dla ochroniarskich przepisów , śm iecie w koszach n a śmieci.
N a południe jestem w M orskim Oku. Ruch tu rystyczny olbrzymi. Porządek - w schronisku - - wzorowy.
10 s i e r p n i a
Polana nad Jaw orzyną. Słońce, sen ptaków . T raw a tak ciepła, że milej w prost na niej leżeć niż na kocu...
N ie będę ted y m ówił ani m yślał w cale Lecz nieskończona m iłość w serce m oje spłynie I będę szedł jak Cygan — w coraz dalsze dale W przyrodzie jak z kobietą, szczęsny w tej godzinie.
(Rimbaud)11 s i e r p n i a
Śniegu jeszcze moc, w każdym zakam arku skał, naw et na spadach; górne piargi jednolicie białe jak na wiosnę. A le pogodne słońce w zbran ia dłużej czekać. Ku Lodowemu Szczytowi żłobi trop śladów dw u tu rystów . Ku Baranim Rogom zw racam się sam.
N iew ielka dzieli przestrzeń od grani, k tó ra sucha. A le ten żlebek, rynienki, balkonik, skałki — pokry te zdradliw ym śniegiem. Pośliznąć się — znaczy spaść. Spaść — znaczy zabić się. Ach, kochana w yobraźni!...
Cóż u licha, przecież wiem, że ten te ren naw et w śniegu — nietrudny, że jeszcze 10 la t tem u ani bym nań zwrócił uwagę. Cofam się? Cofam. Boję się? I to fakt. W aham się, kluczę, zakręcam , macam, p ró buję. Aż m nie m ierzi ciężar lat.
I w reszcie — grań. W idzę zaśnieżone pó ły ku Przełęczy S tolarczyka i Baranie Turnie nim je m gły zaw ieją. Jak ież one piękne... że je mogę widzieć. Siedzę chw ilę na „m ojej" Baraniej S trażnicy i śp iew ająco zaw racam ku białym pochylniom u stóp Śnieżnej Przełęczy.
12 s i e r p n i a
Ze Skrytej Ławki (w grani Kopy Lodowej) ry su ję w schodnią ścianę M ałego Lodowego Szczytu i w ydaje mi się przez chwilę, że ry su ję dla siebie samego, że w najbliższym czasie przejdę i tę ścianę, zwłaszcza w tej części gdzie jes t problem em , w linii spadku Lodowej Turni. W 1939 roku wszedłem na ten w ierzchołek od zachodu, od Jaw orow ej strony.
W IEK M ĘSKI, W IEK KLĘSKI 1 5 7
Czem użby w ięc tym razem nie od Lodowego Stawku? Przecie te ren na pew no puści.
T rzeba um ieć w porę zejść ze sceny. W iem ja k to Ludno. A le wiem ja k to — konieczne. Schodzę na popołudnie do Smokowca.
Dolinie Żabich Stawów BiałczańskichF ot. T. i S. Z w o liń sk i
16 s i e r p n i a
O statn ie dni urlopu. O statn i dzień Tatr. N a Rysach poranne słońce opalało nas i innych lokatorów schroniska pod W agą. Schodzimy ku Dolinie Czeskiej. Pokazuję H enrykow i trasę mej pionierskiej drogi ścianą Czeskiego Szczytu i linię klasycznej drogi ścianą G alerii Ganku. Były to dla nas w la tach 1926— 1Q28 w spaniałe przejścia, pełne em ocji w urw isku G alerii p ierw sze z udziałem kobiety. A dziś te daw ne drogi to niem al corso, (jakby pow iedział Chmielowski) a rekordow e ta tern ick ie cele biegną środkiem ściany, gdzie najbardziej niedostępne zerwy. N igdy w yraźniej nie odczuwam różnicy pom iędzy moim a młodszym pokoleniem , nigdy w yraźniej nie czuję się — stary.
Starość?... Po zboczach zbiegam jeszcze żwawo, nogi niosą chyżo. N ad staw em postój dla w rażeń, nie dla załapania tchu. Doliną Białej W ody m arsz szybki, w yliczony na schw ytanie autobusu. Za rok pójdę znow u w góry. Serce bije.
Jan A lire d Szczepański
SzerpoiuieJuż najdaw niejsze w ypraw y him alajskie, o jak ich m am y bliższe w ia
domości, a m ianow icie sław nego botanika, Josepha K pokera w latach 1848— 1850 i podróżników niem ieckich, braci Schlagim w eit w 1855— 1856 używ ały tragarzy. Je s t to w dziewiczym teren ie H im alajów rzeczą bezw zględnie konieczną, nie m a bowiem innego sposoDU przenoszenia znacznego bagażu z jednego rejonu górskiego do drugiego. Zarów no jednak w w ym ienionych w ypraw ach, ja k w szeregu innych pod koniec XIX w ieku tragarze nie wychodzili zasadniczo ponad doliny i karaw anow e szlaki przełęcze we. Pierw si alpiniści w H im alajach, jak W . W. Graham (1883 r.), T. S. K ennedy (1883 r.), Kurt Boeck (1890 r.) posługiw ali się w teren ie w ysokogórskim przew odnikam i alpejskim i, przyw iezionym i z Europy.
W la tach 90-tych ub. stu lecia rozpoczął swe him alajskie w ędrów ki G. G. Bruce, naów czas kapitan pułku G urkhów w arm ii indyjskiej. On pierw szy powziął p lan w prow adzenia w te ren w ysokogórski górali h im alajskich. N ajodpow iedniejszym i w ydali się m u jego w łaśni żołnierze, pochodzący bez w y ją tku z nepalskiego szczepu G urkha *). Szczep ten zam ieszkuje południow e okolice Nepalu, w yznając religię bram ińską. W ybranych żołnierzy w ypróbow ał na sw ych w ypraw ach z doskonałym wynikiem . Z kilkom a z nich zżył się tak dalece, że zabierał ich z sobą do Europy i chodził z nimi po A lpach (Harkbir, Parbir, Am an Singh, Karbir). W pism ach swoich w yrażał się o ta len tach górskich G urkhów entuzjastycznie ‘). Bruce zabrał sw oich G urkhów na w ypraw ę w K arakorum z M. Conw ayem w r. 1892. W ów czas to H arkbir i Parbir osiągnęli na szczycie „Pioneers Peak" ów czesny rekord w ysokości 6890 m. Bruce polecił M um m eryem u Ragobira i Goman Singha, k tórzy zdołali dotrzym ać kroku tem u w yjątkow ej k lasy alpiniście w jego zuchw ałych a takach na N anga Parbat i wraz z nim zginęli w zerw ach lodow ca Diama (1895 r.).
*) W artykule zachowuje autor przeważnie pisownię nazw i nazwisk używaną przez literaturę angielską.
l ) vide: Mountaineering in the Himalayas, Alp. Joum. XX str. 305—313.
SZERPOW IE 159
Także K arbir Burathoki, k tó ry z drem T. Longstaffem i jego europejskimi przew odnikam i, braćm i Brochere). stanął w roku 1907 na szczycie Trisul 7120 m, był w ychow ankiem Biuce'a. Longstaff w ystaw ia Karbi- row i dobre św iadectw o, pisząc, że jes t on w pełni rów norzędny przewodnikom a lp e jsk im 1). W szystkie te fak ty w ym ow nie przem aw iają za w ybitnym i uzdolnieniam i alpinistycznym i Gurkhów. Tym niem niej nie oni m ieli odegrać w alpinizm ie him alajskim decydującą rolę.
W tym że czasie (1907) rozpoczyna sw ą w spaniałą działalność him alajską dr A lexander M itcnell Kellas. Zniechęcony do przew odników alpejskich, z którym i poczynił niedobre dośw iadczenia na swej p ierw szej w ypraw ie, postanaw ia Kellas angażow ać w yłącznie ludzi m iejscowych. W ybór jego padł na ludzi z góralskiego plem ienia Sherpa. Sam Kellas przystosow ał się do skrom nego trybu życia tubylców pod względem w yżyw ienia i wym ogów bytow ych — przez w iele lat przebiegał i nimi ogrom ne przestrzenie i dokonyw ał znam ienitych w yczynów górskich. W r. 1911 odbyw a Kellas sw ą sław ną w ypraw ę w H im alaje Sik- kim u w tu w a iz /s tw ie 8 Szerpów. Znam y nazw iska ty lko 3 z nich, k tó rych kw alifikacje Kellas najw yżej ocenia: są to Tuny (najlepszy) i Sona, oraz b ra t pierw szego, im ieniem (jak skądinąd wiadomo) Ang T h a rk e 2). W tej w ypraw ie dwaj Szerpowie, Sona i A ng T harke po raz pierw szy sta ją na szczycie przew yższającym 7000 m. Jest to rekord w ysokości — Pauhunri 7127 m. j
Kellas nie był w praw dzie pierw szym alpinistą, zatrudniającym Szerpów. bo już D. W. Freshfield w czasie swej podróży „round Kangchen- junga" 3) w r. 1899 m iał ze sobą Rinsing Bhotię, w sław ionego sam otnym przejściem przez przełęcz Jongsang La 6145 m w głównej grani him alajskiej między N epalem a Sikimem, dokonanym jeszcze w r. 1884. Także dr Jacot-G uiFarm od w tragicznym a taku na K angchendzóngę4) od strony lodow ca Yalung w r. 1905 m iał w składzie swej w ypraw y kilku Szerpów. Trzech z nich — Bahadur Lama, „Thenduck" (zapewne Thondup) i „Phubu" (Phurba) — zginęło w ów czas w law inie. Dopiero jednak system atyczne dośw iadczenia K ellasa zadecydow ały o „karierze" him alajskiej Szerpów. Był on zatem w łaściw ym odkryw cą w ysokogórskich zdolności tych górali nepalskich i gorąco polecił ich w łaśnie organizatorom pierw szej w ypraw y na M ount Everest w r. 1921. Zachow a
') vide: Mountaineering in Garhwal. Alp. Journ. XXIV. str. 107— 133.2) vide: The Mountains of Northern Sikim and Garhwal. Alp. Journ. XXVI,
str. 113— 142. Z wymienionej trójki żyje jeszcze w Dardżiling Tuny, mający 70 lat.3) Freshfield D. W., Round Kanchenjunga. London: Arnold.4) Jacot-Guillarmod Jules, Vers le Kanchinjunga, Himalaya Nepalais. Schweiz.
Alp. Club Jahrb. 41. str. 190—205.
1 6 0 JA N KAZIM IERZ D ORAW SK.'
nie się Szerpów na tej w ypraw ie zadecydow ało z kolei o stałym zaangażow aniu ich na dalsze w ypraw y ta k na Mt. Everest, ja k i inne olbrzym y him alajskie. W niedługim czasie zdobyli Szerpowie faktyczny m onopol na w ykonyw anie zaw odu tragarza w ysokogórskiego w H im alajac h i zasłynęli jako najlepsi tragarze w ysokogórscy św iata.
N azyw ani pospolicie Szerpami tragarze pochodzą z dw óch szczepów — w znacznej przew adze ze szczepu pochodzenia m ongolskiego Sherpa*), zam ieszkującego w pn. N epalu pd. stoki głów nego pasm a Him alajów, zwłaszcza okręg Solo Khumbu z najw ażniejszą m iejscow ością N am che Bazar — w m niejszości ze szczepu Bhotia, pochodzenia tybetańskiego, którego siedziby są (w przeciw ieństw ie do Szerpów) rozrzucone na dość znacznej przestrzeni wzdłuż pd. gran icy Tybetu od Bhutanu aż po G arh wal.
Siedziby Szerpów położone w N epalu by ły niedostępne dla europejsk ich podróżników aż do osta tn ich lat. Dochował się tam lud taki, ja k i stw orzyła natura. Toteż bezpośrednie zetknięcie się z tym ludem w jego odw iecznych sadybach w yw ołuje zachw yt u podróżników . Tak pisze o tym G. Chevalley: „oto lud gościnny, sym patyczny, zdum iew ający. Lud wesoły, k tó ry odnosi się do ciebie z m iłością, opartą ne ciekaw ości, lecz n iebaw em całkiem rzeczyw istą. Prostota, odw aga, w y trw ałość, przyjaźń. N urzam y się tu w legendzie, w epopei, w czarow nym świecie. L iteratura grecka na żywo. Poznanie tego ludu jes t n iezw ykłym przeżyciem " 1).
Szerpowie od dziecka przyzw yczajają się do noszenia w ielkich ciężarów w teren ie górskim, gdyż trudn ią się zawodowo noszeniem to w arów przez w ysokie przełęcze z N epalu do Tybetu. C ały dość ożyw iony transport handlow y odbyw a się w tym k ra ju na grzbiecie ludzkim. Główny kontyngen t tow arów stanow i w ełna i sól tybetańska oraz ryż i papier hinduski. C iężary noszone są w ręcz niew iarygodne! O pisy podają, że dorośli m ężczyźni noszą do 70 kg, kobiety do 50 kg a dzieci k ilkunasto letn ie do 30 kg na głowę. I to n ie ty lko w przenośni, gdyż tragarz him alajski zaw iesza swój ciężar nie na ram ionach, lecz na głow ie szerokim pasem biegnącym przez czoło. T ransport ten odbyw a się na przestrzeni setek kilom etrów przez w ysokie przełęcze z tysiącam i m etrów różnicy poziomów, choć nie w teren ie wysokogórskim . Daje on jednak Szerpom obycie się z góram i, a w rodzona in te ligencja pozw ala im szybko nabyć um iejętność poruszania się w śniegu i lodzie oraz posługiw ania się czekanem , ra i ami i liną.
*) Według znanego tybetologa Johannesa Schuberta (Lipsk) nazwa brzmi właściw ie Shar-pa, co znaczy ..ludzie wschodni". Vide Journal SSAF vol. I. str. 98.
*) vide: Avantpremieres a l’Everest. Arthaud. Paris. str. 244.
SZERPOW IE 1 6 1
A le nie tylko to było decydujące w zajęciu przez Szerpów tak w yjątkow ego stanow iska w alpinizm ie him alajskim . N iew ątpliw ie w ażniejszym czynnikiem były w yjątkow e zalety ich charakteru . Synowie
Tenslng Bhotia Norkey.
ludu tak entuzjastycznie wyżej opisanego nie mogą być inni jak ich współplem ieńcy. Są też niezw ykle uczciwi i lojalni, ogrom nie pracowici, uczynni i w ierni. O dznaczają się nieporów naną pogodą ducha i w esołym usposobieniem , okazyw anym naw et w najgorszych w arunkach. Ich w rodzony, z religii buddyjskiej w ypływ ający fatalizm ułatw ia
W ie r c h y t . X X I I I 11
162 JA N KAZIM IERZ D O RA W SK I
im staw ienie czoła niebezpieczeństw om . A lpiniści w szystkich narodowości zgodnie podkreśla ją w yliczone zalety Szerpów.
A ndre Roch podziw ia u Szerpów „ich nieograniczoną przyjacielskość, z jaką się odnoszą do każdego. Rok w rok podróżują z różnym i „kopniętym i" ludźmi. Jed en jes t skąpy, drugi narw any, trzeci sam ochwał, n ie znający gór itd. Szerp je s t zawsze ten sam. Przyhyw szy na m iejsce obozu rozstaw ia nam iot, nadym a m aterace gumowe, przygotow uje śpiw ory, pom aga zm ienić buty, przyrządza jedzenie, robi jednym słowem w szystko. W burzy śnieżnej przvnosi zupę i gorącą herbatę do nam iotu, gdzie się w ygodnie i ciepło leży w puchach. W deszczu lub śniegu oddaje sahibowi płaszcz gum ow y a sam m oknie. N a mrozie, gdy m y szczękam y zębami, chodzi w samej koszuli i spokojnie oddaje się swoim zajęciom " 1).
W tej pocnw ale Rocha m ieści się także uznanie wyższości Szerpów nad europejskim i alpinistam i w zakresie odporności fizycznej. N ie ty lko łatw iej znoszą mróz i w icher, ale także szybciej na ogół się aklim aty- zują na dużych w ysokościach. Urodzeni i ży jący m iędzy 3 a 4 tysiącam i m etrów nad poziomem morza, m ają n iew ątpliw ą przew agę w fizjologicznych w łaściw ościach organizmu.
A le inni podnoszą jeszcze jedno - sportow ego ducha Szerpów. Gabriel C hevalley, k ierow nik jesiennej w ypraw y na Everest 1952 pisze: „...w ytw arza się m iędzy tym i ludźmi a nam i i naszą w ypraw ą całkiem w idoczny związek, k tó ry je s t czymś w ięcej, jak kontrak tem pieniężnym . Oni zaangażow ali się także w sensie m oralnym tego słowa. D ają nam nie ty lko sw oje m ięśnie za określoną cenę, ale także sw oje zain teresow anie, sw oją wolę, sw oją praw dziw ą przyjem ność, gdyż w głębi ich duszy leży zam iłow anie i pasja do działań niezw ykłych" 2).
Zalety fizyczne i m oralne Szerpów by ły bazą, na k tórej dokonał się ten ogrom ny postęp, jak i stał się ich udziałem od noszenia ciężarów na w ypraw ie rekonesansow ej na Everest 1921 do czynnego udziału w zdobyciu szczytu św iata w r. 1953. N ie należy sobie bowiem w yobrażać, że od razu byli tymi, jakim i są dzisiaj. N ie było to oczyw iście możliwe. W czasie pierw szych w ypraw istn iały liczne czynniki ham ujące. Z jednej strony b rak spraw ności technicznej, na k tórej nabycie potrzeba długiego ćwiczenia, z drugiej strony — i to może przede w szystkim — zaham ow anie psychiczne. Góry były dla buddystów Szerpów siedzibą dem onów i bóstw a, k tó re w ich pojęciu nie godziło się na zakłócanie swego spokoju przez ludzi. N ie łatw e być m usiało przezw yciężenie ta kich wierzeń! Nic dziwnego, że jeszcze w r. 1924 m usiał N orton zużyć
') Roch: A., Der Khumbu-Flrnbruch, Berge der Welt, VIII. str. 66.2) 1. c. str. 243.
SZERPOW IE 163
trzy kw adranse czasu na gorące nam ow y i obietnice, aby nakłonić tra garzy do w yruszenia z obozu IV-go na przełęczy Czang La w kierunku grani Everestu x).
A le oto w roku 1933 przy w yruszaniu z obozu V-go na wys. 7850 m tragarze byli gotowi przed alpinistam i i szli już bez w ahania. Liczne w ypraw y, w k tó rych brali w m iędzyczasie udział i zdobycie długiego szeregu szczytów m u sia ł/ zlikw idow ać ową pierw otną m istyczną obawę. N aw et jeśli Szerpow ie zachow ali w iarę w to, że góry są siedzibą bóstw a, to przekonali się, że m ożna po nich chodzić.
Po pierw szych w ypraw ach na Everest założono w Dardżiling zw iązek Szerpów. Od chwili założenia H im alayan Club (1928) zw iązek ten znajduje się pod fachow ą opieką tegoż. W r. 1934 w yaano Szerpom książeczki, w k tó re m ają być w pisyw ane ich w ypraw y, a potem p rzyznano 17 najlepszym tragarzom „M edal Tygrysa", ufundow any przez H im alayan Club. Oto nazw iska pierw szych „tygrysów ":
Aila, tA n g Tensing II, A ng Tharke, A ng Tsering III (zwany „Pan- sy"), D aw a Thondup, | Dawa Tsering Sherpa, t G enden Amdo (zwany „Umdu"), t Kusang Nam ge, Lhakpa Tensing, | Lewa, t Lobsang Sherpa II, Palden, Pasang D aw a Lama, | Pasang Kiluli, t Rinsing Bhotia, Tensing Bhotia i t W angdi N orbu (zwany „Ongdi"). Spośród tych „tygrysów " dziew ięciu oznaczonych krzyżykam i już nie żyje. N ależy zaznaczyć, że dalszych m edali już nie przyznaw ano, wobec czego w ielu m łodszych Szerpów m edalu nie ma, choć nań w pełni zasługuje. N iem niej m iano ty g rysa przylgnęło do ogółu w ybitnych Szerpów. W roku 1939 przeprowadził H im alayan Club oficjalną re jes trac ję Szerpów ze spisem w edle num erów. N um eracja ta je s t bardzo pom ocna w identyfikacji Szerpów, noszących nader często te sam e imiona.
Im iona Szerpów pochodzą z języka tybetańskiego. Dla alpinistów - „sahibów" XIX w ieku tragarz był isto tą tak nic nie znaczącą, że nie zadaw ali sobie trudu zapisyw ania ich imion. Potem, gdy już zaczęto interesow ać się Szerpami, przekręcano ich im iona tak niem iłosiernie, że obecnie trudno je w ogóle zidentyfikow ać. Przyczyną tego jes t oczywiście nieznajom ość języka tybetańskiego oraz jego szczególne odrębności fonetyczne, zdecydow anie trudne do uchw ycenia dla Europejczyków. W skutek tego w relacjach i książkach him alajskich XX-go w. roi się od nazw isk poprzekręcanych i jeden i ten sam tragarz całkiem inaczej u różnych au torów się nazywa. Któż m ógłby się dom yśleć, że „Ander- kyow " u K ellasa — to A ng Tharke, a „Tsinabou" u D yhrenfurtha — Tsering Norbu?
*) Norton E. F., The Fight for Everest, 1924. London: Arnold.
164 JA N KAZIM IERZ D O RA W SK I
N ajczęstsze im iona Szerpów, to dni tygodnia, w k tó rych na św iat przyszli, albo słow a oznaczające jakąś zaletę charakteru , k tórej rodzice sobie życzą. N azw isk u Szerpów nie ma, najw yżej jak ieś w dodatku do im ienia przezw iska lub przydom ki. M am y więc: Dawa (w skrócie Da) — poniedziałek, M ingm a = w torek, Lhakpa = środa, Phurba = Czwartek, Pasang piątek , Pem ba = sobota, N yim a = niedziela, Le-
Grupa młodych Szerpów, która w jesieni 1952 osiągnęła 8100 m na pd. wsch. grani Evereslu. (Od lewej: Pemba Sundar, Ang Namgyai, Ang Temba, Topkie, Gundin,
Ang Nyima, Pemba;
w a = p ięknie w yglądający, Thondup = m ający powodzenie, Sona = szczęśliwy, Tensing = godzien zaufania, Tsering = długowieczny, A ng = mały, N am gyai = zw ycięski e tc *).
Szerpowie biorą za swą p racę oczywiście w ynagrodzenie. W ynosi ono 100— 120 rupii m iesięcznie dla zw ykłego tragarza, a 150—200 rupii d la przodow nika, tzw. sirdara. Oprócz tego dostaje tragarz całkow ity ekw inunek górski, przy czym u tarł się zwyczaj, że osobisty ubiór pozostaw ia się mu na w łasność. W rejonach zam ieszkałych tragarze m ają się żywić w łasnym kosztem , w rejonach w ysokogórskich dostają żyw ność od w ypraw y. Podstaw ą w yżyw ienia je s t ryż i m ąka jęczm ienna, tzw. tsam pa, z k tórej przyrządzają placki, zw ane czapatti. W obozach
>) W g Johannes Schubert, Journal SSAF, I. str. 6.
SZERPOW IE 1 6 5
w ysokich żyw ność tragarza jes t identyczna, jak wspinacza. Czy w ynagrodzenie to jes t duże, czy małe? O cena tego zależy od punktu w idzenia. Jeśli weźm iem y w rachubę bardzo m ałe możliwości zarobkow e tych ludzi oraz niezw ykle niski poziom życia i m ałe jego koszty, jes t to suma spora, gdyż np. 3—4 m iesięczna w ypraw a daje Szerpowi zarobek w ysta rczający na utrzym anie przez cały rok. Gdy jednak zważym y znaczne
Tragarze Polskiej Wyprawy Himalajskiej 1939 roku. (Od lewej, u góry: Palder,, Indżung Bhotia, Kipa; u dołu: Boktej, Dawa Tsering, Nyima)
ryzyko u tra ty życia, jak ie grozi tragarzow i na w ypraw ie, sum a zarobiona w ydaje się niew spółm iernie mała. A ryzyko istn ieje i jest rzeczyw iście duże. Dowodem tego jest, że na liście tragarzy him alajskich, zestaw ionej przez L. K reneka i M. Kurza x) na 226 nazw isk m am y 34 ofiary gór A zatem co siódm y tragarz ginie w górach! W ym ieniona lista dowodzi poza tym, że Szerpowie są na ogół krótkow ieczni. W śród 64 nazwisk, zm arłych natu ra lną śm iercią m am y ty lko 4 ponad 50-letnich, a cała reszta zm arła przew ażnie m iędzy 35 a 45 rokiem życia. Trudno z tego fak tu w yciągać daleko idące wnioski, ale w arto byłoby zbadać, czy ta krótkotrw ałość życia nie stoi jednak w zw iązku z ich zawodem.
Technika i dośw iadczenie w ysokogórskie Szerpów osiągnęły obecnie poziom wysoki. Dawno m inęły te czasy, k iedy grupa tragarzy m usiała
*) Llste der Himalaya-Hochtrager. Journal der Schweizerisch. Stlftung f. A lpine Forschungen, I. str. 1—21.
1 6 6 JA N KAZIM IERZ D O RA W SK I
być zawsze eskortow ana przez alpinistów . Czasem tylko pozw alano im schodzić sam odzielnie już u tartym szlakiem. Z biegiem czasu doszło do usam odzielnienia Szerpów, k tó re obecnie — przynajm niej w odniesieniu do czołowej g rupy — jest już całkow ite. Spraw ność techniczna Szerpów we w spinaczce lodowej budzi n iejednokrotn ie podziw alpinistów. Szw ajcarzy w opisach sw ych ostatn ich w ypiaw na Everest k ilkakro tn ie z naciskiem podają o n iek tó rych Szerpach, że chodzą „comme un grand guide suisse". Każdy kto o rien tu je się, jak ą k lasę reprezentu ją w ielcy przew odnicy szw ajcarscy, wie, że jest to najw yższa m ożliwa pochwała.
Toteż swe zadanie transportu nagażu w ykonują obecnie Szerpow ie w łaściw ie sam odzielnie. W czasie w iosennej w ypraw y na Everest 1952 transport przez 600-metrową trudną i bardzo niebezpieczną zerw ę lodow ca Khum bu w ykonyw ała w czasie p a ru tygodni grupa 6 Szerpów zupełnie bez udziału alpinistów . N ie dziw ota, że A. Roch pisze „...nade w szystko podziw iam sposób, w jak i Szerpow ie w ykonują transport w w ysokich górach. Kto sam tego nie przeżyw ał, nie uw ierzyłby. Moi tow arzysze i ja stoim y wręcz w strząśnięci wobec tego dzieła nie p^zez nas, lecz przez naszych tragarzy dokonanego" 1).
Zasłużenie zatem ugruntow ana jes t pozycja Szerpów w alpinizm ie him alajskim . W szystk ie w ypraw y od przeszło 30 la t b ra ły ze sobą ty lko Szerpów. M iejscem w erbunku jest Dardżiling w Indiach, gdzie w iększość tragarzy stale m ieszka, lub przybyw a przed sezonem. Je d y n ie w roku 1953 w ypraw a niem iecka na N anga Parbat zaangażow ała nie Szerpów lecz tragarzy z p lem ienia Hunza. Byli to w yłącznie now icjusze i nie mogli dorów nać w yczynom Szerpów. Po licznych zaw odach i kłopotach ostatecznie ty lko 4 z n ich zdołali alpiniści doprow adzić do 7000 m. Pizypom nieć tu w arto, że sir F rancis Younghusband, jeden z najlepszy* h znaw ców ludów him alajskich, był w ielkim en tuzjastą Hunzów i już w iele la t tem u zw racał uw agę na ten szczep góralsk i (nb. praw dopodobnie m do-europejskiego pochodzenia) i tw ierdził, że m ożna by z nich w ychow ać znakom itych przew odników górskich 2).
Zanim się to stanie Szerpow ie są bezkonkurencyjni. Są jednak ludźmi i nie m ogą być wolni od różnych ludzkich słabości. N ie m ożna sobie w yobrazić, że nie dochodzi nigdy do tarć w e w spółżyciu z nimi. N igdy jednak nie by ły one na ty le pow ażne, by m ogły osłabić ogólny ko
') 1. c. str. 66.2) Younghusband Fr. Der Hlmalaja ruft. Roth Co, Berlin 1936. str. 146 nast.
SZERPOW IE 1 6 7
rzystny obraz. N igdy też nie zdarzyło się, by Szerpowie złam ali dyscyplinę swego zobow iązania, chyba w w ypadku jaw nego szaleństw a alpinistów . Doczekali się w ięc słusznej odm owy z ich stiony i Earl Denm an w r. 1947 i R. B. narsen w r. 1951, k tórzy bez odpow iedniego ekw ipunku usiłow ali atakow ać Everest z Przełęczy Północnej. To samo spotkało
Da Namgyal, osiągnął na Evereście w r. 1953 wysokość 8380 m.
rów nie szaleńczą i tragicznie zakończoną eskapadę na lodowcu Rakhiot. W . H. C race’a i J. W. Thornleya w grudniu 1950.
A jeśli w ypraw a angielska w r. 1936 zostaw iła na Czang La cały sk ład żyw ności i sprzętu, spędzona niepogodą, a tragarze w rócili w je sien i i sk ład ten sobie zabrali, to zarzut n ielojalności je s t nieuzasadniony. Przecież rzeczy te byłyby dla w szystkich stracone. W jednym tylko w ypadku karność Szerpów uległa rozluźnieniu. Radość po zdobyciu Eve- res tu w yraziła się tak pow szechnym szaleństw em w N am che Bazar, że
1 6 8 JA N KAZIM IERZ D O RA W SK I
przez dw a dni nie m ożna było Szerpów zebrać i doprow adzić do stanu trzeźwości.
W czołowej grupie Szerpów w yróżnia się k ilku w ybitnych alp inistów. Pierw sze m iejsce zajm uje n iew ątpliw ie Tensing Bhotia H orkey, na caby św iat sław ny jeden z dw ójki zdobyw covV Everestu, „alpinista w yjątkow ej k lasy i odporności fizycznej" *). Urodzony w r. 1915 rozpoczął swą karierę w rekonesansow ej w ypraw ie na Everest w r. 1935. Brał udział w 20 w ypraw ach, w tym w 7 everestow skich. Inteligentny, jakko lw iek niepiśm ienny, m ów iący znośnie po angielsku, został jednym z najpopularn iejszych sirdarów . Pełnią ta len tu zabłysnął w e francuskiej w ypraw ie tzw. Expedition Lyonnaise w 1951. W ów czas to dokonał wraz z Louis Dubost Ii-go vvejścia na Nande Devi W schodni gran ią południową, drogą przebytą 12 la t przedtem przez Polaków. W e w szystkich trzech w ypraw ach na Everest 1952 i 1953 odegrał ro lę czołową, zaliczony po raz p ierw szy w dziejach him alaizm u do ekipy szturm ow ej. Tensing prow adzi pew nie w trudnym teren ie lodowym , jes t nam iętnym alpinistą. W śród Szerpów zażyw a ogrom nej powagi, jest w prost bezapelacyjnym au tory tetem i otoczony jes t podziw em i czcią.
N ajstarszym z obecnie jeszcze czynnych Szerpów jest D aw a Thon- dup. Chodzi od 1933 roku i b rał udział w 24 w ypraw ach. Św ietny technik i znakom ity tow arzysz, cieszy sie w ielką popularnością u Szerpów i p rzyjaźnią w ielu alpinistów . Jo h n H unt w szystko poruszył, aby Dawie umożliwić udział w w ypraw ie 1953 roku. D aw a przeżył straszliw y odw ró t z grani N anga Parbat 1934 roku, za bohaterską postaw ę otrzym ał odznakę N iem ieckiego Czerwonego Krzyża. M a on za sobą dw a znakom ite sukcesy: w yszedł na Abi Gamin 7355 m (22. 8. 1950 z Chevalleyem , D ittertem i Tissieres) oraz w charakterze przew odnika w yprow adził na Trisul 7120 m I-szą w ypraw ę hinduską (III-cie w. 23. 6. 1951). U koronow aniem jego .kariery było osiągnięcie Lho La 7880 m, co dla niem al 50-letniego człow ieka było w yczynem zupełnie niezw ) Lłym.
Do elity Szerpów należy Ang Tharke. In te ligentny i św ietny organizator, uchodzi obok Tensinga za najlepszego sirdara. Urodzony w r. 1909 brał udział w 16 w ypraw ach. W roku 1933 osiągnął na pn. drodze na Everest obóz V I-ty — 8350 m w ysokości, co w ów czas było rekoraow ym w yczynem Szerpów. W r. 1945 dokonał z W ilfriedem N evce Ii-go w ejścia na Pauhunri 7127 m. N a A nnapurna w yszedł do ostatniego obozu — nie chciał iść wyżej, przew idując — jak się okazało słusznie — ciężkie odm rożenia. O degrał znaczną rolę w rozpoznaniu drogi przez zerw ę Khumbu na w ypraw ie Shiptona 1951. W 1953 był sirdarem Francuzów
*) Hunt John, The Ascent of Everest. Hodder a. Stoughton. London, rozdz. 1.
SZERPOW IE 1 6 9
na N un 7135 m — porw any law iną cudem uniknął śmierci, lecz pow ażnie lcontuzjonowany m usiał odstąpić od ataku szczytowego, zakończonego zdobyciem góry przez panią Claude Cogan i P. V ittoza (28. 8. 1953).
W pełni działalności górskiej znajduje się sław ny Pasang Daw a Lam a (ur. 1911). Już w pierw szej swej w ypraw ie stanął na szczycie Chomol-
DawE Thondup, senior tragarzy himalajskich.
hari 7314 m (21. 5. 1937)! Znakom ity wspinacz, by ł Pasang tow arzyszem Fr. W iessnera w sław nym ataku na K 2. W ów czas to 19. 7. 1939 osiągną1 w nader trudnej w spinaczce 8380 m, aż do w yczynów Tensinga rekord S zerpów 1). Swoje w alory okazał Pasang na M ukut Parbat 7242 m. A tak członków w ypraw y now ozelandzkiej E. M. C ottera i H. E. Riddiforda jem u w łaśnie zaw dzięczał swój sukces. Gdy alpiniści zniechęceni trud
') Mniej więcej tę samą wysokość 8380 m uzyskał Da Namgyal (25. 5. 53) a wyższą, ca 8500 m tylko jeszcze Ang Nyima (28. 5. 53) — obaj na pd. wsch. grani Everestu.
1 7 0 JA N KAZIM IERZ D O RA W SK I
nościam i i zimnem chcieli zawrócić, usilnym:' nam ow am i skłonił ich do kontynuow ania w ejścia do końca (11. 7. 51) 1).
O bok ty ch asów godnie sta je n ieży jący już (zmarł w r. 1948 m ając 42 lata) w ielki sirdar Lewa. U czestnik trzech a taków na K angchendzóngą
Ang Norbu, świetny tragarz wypraw szwajcarskich, dla wesołego usposobienia nazwany „Soleil de
Sierre".
(1929, 1930, 1931), stanął Lewa na dw óch szczytach him alajskich, n a jwyższych, jak ie po kolei zdobywano. Dnia 8. 6. 1930 był tow arzyszem G. O. D yhrenfurtha w Il-gim w. na Jongsang Peak 7470 m, a w rok potem stanął na szczycie Karnetu 7756 m ze Smythem, Shiptonem i Holds-
>) Riddiford H. E., Der Mukut Parbat unć seine Trabanten. Berge a. Welt. VII. str. 135.
SZERPOW IE 1 7 1
worthem . Pam iętam y p iękny gest Anglików, k tórzy na kilkanaście m etrów przed szczytem ustąpili m iejsca Lewie, aby jego nogi stanęły pierw sze na w ierzchołku. Te nogi, k tó re w łaśnie w tedy dotknięte ciężkim odm rożeniem m iały okaleczeć.
W spom niałem pow yżej, że jedną z najcenniejszych zalet Szerpów je s t w ierność. N ie m ożna sobie w yobrazić doskonalszego jej dowodu, jak postaw ę Szerpów w dw óch trag icznych katastrofach na N anga Par- ba t (1934) i K 2 (1939).
W odw rocie z grani N anga Parbat ginie kolejno W ieland, W elzen- bach i 5 tragarzy. A ngtsering i Gyali („Gay Lay") tow arzyszą chorem u i nie m ogącem u iść o w łasnych siłach M erklowi. Po 6 dniach strasznej m ęki posyłają A ngtseringa po pomoc — Gyali zostaje p rzy M erklu, jakko lw iek m ógł się jeszcze uratować. A ngtsering przebija się przez burzę i olbrzym ie zw ały świeżego śniegu do obozu IV-go, dokonując jednego z najw spanialszych rekordów woli. C iała M erkla i Gyali znaleziono w 4 la ta potem przy turni zwanej M ohrenkopf i pochow ano na m iejscu w szczelinie lodow ej, tow arzyszy złączonych śmiercią.
W czasie odw rotu z K 2 pozostał w obozie VII (7530 m) niedom agający alp inista W ulfe. N astępnego dnia trzej tragarze Pasang Kikuli, Pa- sang K itar i P intso podchodzą z niższego obozu by go zabrać, lecz W olfe nie chce iść, prosi, by przyszli po niego na drugi dzień. N iepogoda udarem nia ten zamiar, lecz na trzeci dzień (31. 7.) tró jka w iernych tra garzy w yrusza znów w górę, by już •— nie wrócić. Ciężka, parodniow a niepogoda zadecydow ała o ich śmierci.
Czyż A ngtsering, Gyali, Kikuli i Pintso nie są symbolami niezłom nej w ierności i praw dziw ego bohaterstw a? Czyż nie są rów ni najw iększym alpinistom ? Ich trad y c ja żyje. W szystko w skazuje na to, że będą m ieli godnych następców : A jiba, Sarki, A ng Norbu, Da Nam gyai, a z na jm łodszych A ng Nyim a, A ng Nam gyai, A ng Temba, Pem ba Sundar, Gun- din — oto w ybitni Szerpowie, k tó rzy w szyscy już przekroczyli granicę 8000 m i rów nie dobrze m ogą przekroczyć granicę pośw ięcenia i bohaterstw a.
Jan Kazim ierz D oraw sk i
Na karpackiej przełęczyD rzew o ry t. Z . T y ro w ic z
LUDZIE I SPRAWY GÓRSKIE
W spom nienie o Józefie O ppenheim ieWziąłem znowu kiedyś do ręki 'rwoją jedyną książkę o górach, „Szlaki narciar
skie Tatr Polskich", aby powędrować z Tobą, zaszyć się gdzieś w Starej Robocieczy Pysznej, gdzie lubiłeś tak chodzić, lub w Kamienistą i Tomanową o porze, gdy nad wiosennym oślepiającym śniegiem unosiły się pierwsze, chyba wiatrem z Liptowa zagnane motyle.
Chciałem orzeźwić się tym przepysznym Twoim stylem, prostą gwarą narciarską i górską, wyjętą ze słownika pokolenia górskiego, które kochało równie mocno i wiernie najtrudniejszą wspinaczkę, jak słoneczne wagary w Niewcyrce Tym stylem mówiłeś na codzień i tak samo napisałeś wstęp do swego przewodnika narciarskiego po Tatrach, wstęp jedyny w swoim rodzaju dzięki bezpośredniości, która otaczała Cię wszędzie: w górach, w starej budzie niewcyrskiej, gozie kozłowce zaglądały przez szpary przy znakowaniu na Trzydniówce, gdzie jeszcze dziś widnieją Twoją ręką malowane krzyże narciarskie, na zebrania Sekcji Narciarskiej PTT, gdy gardłowałeś za pomocą i opieką nad młodymi — wszędzie bił z każdego Twego odezwania się numor, często niespodziewany cios dowcipu rzuconego w najbardziej poważnym tonie. Można było całego Józiapoznać nieraz w jednym zwrocie, w którym wyrażała się jego bystrość i trzeźwość nie mająca w sobie nic z oschłości, zawsze okraszona czymś romantycznym.
Ro jest coś w istocie romantycznego w tej postaci studenta, który przybywszy na krótki pobyt w Zakopanem zostaje w nim na całe życie, członka II Proletariatu, którego porwała fala rewolucji i niosła już przez całe życie w nurcie postępu, wiążąc go później z kręgiem wszystkich postępowych ludzi na Podtatrzu.
174 W ŁA D Y SŁA W K RYG O W SKI
Osiadł w 19] 0 roku jako kierownik domu turystycznego AZS na Łukaszówkach w tym Zakopanem, gdzie obok wiecznie przewalającej się rzeki ludzi i poglądów, w plątaninie ważnych i nieważnych wątków, z całą konsekwencją choć trochę na uboczu działa od 1924 roku „Gospoda W łóczęgów" skupiająca awangardę postępu. Tu przebywali wypuszczeni z więzień sanacji więźniowie polityczni, aby czerpać siły i zdrowie do dalszej walki. Tu spotykali się W. Broniewski, K. Jasiński, M. Szczuka, M. Kwiatkowski, F. K. Sawicki, Sigalin, Rożek, Wierżalski, E. Strużecka i tylu innych, których przygarnęła Gospoda w tych czasach pogardy. Bliski im był Józef Oppenheim i przez wspólny front walki o sprawiedliwość i przez góry, które ukochali. Stara, zaginiona w zawierusze wojennej księga pamiątkowa Gospody, kryjąca tyle wspomnień i pamiątek — wiele umiałaby powiedzieć: o ludziach, ścieraniu się myśli i poglądów, dyskusjach, w których krzesały się niezmordowane charaktery walki i postępu, o wycieczkach wspólnie odbywanych w góry, o całej atmosferze życia „Gospody Włóczęgów".
Oddychał nią również Oppenheim, któregc psychice wrodzone było głęboko ludzkie poczucie wspólnoty z życiem innych ludzi, górali wyrosłych na trudnej ziemi skalnej f przybyszów, których przywołały z nizin i urzekły Tatry.
Ta właśnie wspólnota przywiązuje Oppenheima już na całe życie do górskiego ratownictwa. I nie ma chyba nikogo, kto by nie patrzył z podziwem na tego człowieka, którego całe życie było jedną nieprzerwaną kroniką służby ratowniczej od 1914 roku, gdy po Mariuszu Zaruskim stanął na czele Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którego członkiem był już od 1912 roku.
Setki wypraw wysokogórskich w lecie i zimie, podejmowanych w najtrudniejszych warunkach, aby nieść pomoc i ocalenie turyście, to nie jest sprawa tylko zawodu i obowiązku, który obrał. Oppenheim kochał góry i ludzi i jego niezmordowany trud ratowniczy wynikał z tych dwóch nierozłącznych miłości. Niezrównane znawstwo gór i ich niebezpieczeństw, znajomość logiki wypadków letnich i zimowych, umiejętność wczuwania się w psychologię turysty, który błądzi na krawędzi życia i śmierci — pozwalały Oppenheimowi z niezawodną dokładnością i pewnością dać diagnozę wypadku i prowadzić ekspedycję ratunkową. Umiał odróżnić fałszywe alarmy od prawdziwych, poważne od błahych, zachowując przy tym spokój i opanowanie w najcięższych nieraz chwilach. A chwil takich nie było mało w jego wieloletniej służbie ratowniczej, w której wychował szeroki krąg ratowników, zdolnych jak on do najwyższego wysiłku i poświęcenia.
Był to wspaniały człowiek. Żywa, bujna indywidualność o szerokich zainteresowaniach, niezmiernie czuła i delikatna, zarazem poważna i pogodna, rubaszna i pełna osobistego czaru.
Pamiętam go w ciężkiej godzinie znoszenia M. Świerża z zachodnich urwisk Kościelca, nie załamanego, chociaż niósł przyjaciela. Pamiętam go stroskanego o los wspaniałych jodeł pod Kopieńcami, którym groziło wycięcie, śmiejącego się na Pysznej z turysty, który chciał zaimponować swymi wyczynami górsKiml i widzę go zapatrzonego w wizję lasu o świcie nad Koprową Wodą.
Jego dwudziestopięcioletnią pracę ratowniczą, obok której pełnił mnóstwo społecznych obowiązków, przerwał wrzesień 1939 roku. Oppenheim udaje się na Wschód, znajduje schronienie u siostry Borysa W igilewa — Eugenii Aleksiejewskiej. W 1942 roku przekrada się do Warszawy i poprzez ogień powstania i chwilowy przytułek u znajomych w Pruszkowie powraca w 1945 roku pod Tatry. Tu na ukochanej przez
Z D Z IE JÓ W CH ŁO PSK ICH W A LK O TURBACZ 1 7 5
siebie ziemi górskiej ginie 28 stycznia 1946 roku pod ciosami faszystowskich bandytów.
Góry straciły w nim niezwykłego, zakochanego w nich człowieka, turystyka górska i organizacje turystyczne, przede wszystkim PTT, z którym tak był ściśle związany — świetnego kierownika służby ratowniczej w Tatrach 1 niezrównanego znawcę spraw tatrzańskich oraz zagadnień turystyki letniej i narciarskiej, reprezentującego w tych organizacjach śmiałe, postępowe idee.
I chociaż sięgnąłem do „Szlaków narciarskich Tatr Polskich", aby przewędrować raz jeszcze z Józiem przez staroroboclańskie i pyszniańskie ścieżki i bezdroża — nie w tych osobistych wynurzeniach tkwi sens wspomnienia.
Niech pokolenie nowych turystów, dla którego postać Józefa Oppenheima oddala się już w mgłę przeszłości, pamięta, kim był ten niezwykły człowiek, w którym miłość gór stopiła się w jedno z miłością człowieka.
W ładysław Krygowski
Z dziejów chłopskich walk o TurbaczRozrzucone nad prawobocznymi dopływami górnej Raby rozsiadły się u stóp
Gorców wsie byłego „państwa wiełkoporębskiego"; Poręba Wielka, N iedźw iedź'), Podobin, Witów, Konina, Mszana Górna, Łostówka, Łętowe, Lubomierz i Zawada
W 1751 r. wsie wielkoporębskie dostają się mucą kontraktu zastawnego możnowładczej rodzinie Wodzickich. Sytuacja społeczno-gospodarcza poddanych chłopów ulega w tym okresie wyraźnemu pogorszeniu. Złożyło się na to wiele przyczyn.
Nowi właściciele Poręby Wielkiej dążą m. in. do intensyfikacji gospodarki dworskiej, co wyraziło się głównie we wzmożonej eksploatacji bogactw naturalnych jakimi były lasy i uciekając się do przymusu pozaekonomicznego przykręcają z roku ua rok śrubę wyzysku poddanego chłopa. W parze z możliwościami zwiększenia intraty zgodnie z rynkową koniunkturą na poszczególne płody leśne lub wyroby przemysłowe, szły zawsze tendencje do zwiększania starych, lub narzucania nowych powinności. Masy chłopskie Poręby Wielkiej nie poddały się jednak biernie rosnącemu uciskowi i raz po raz występowały przeciwko istniejącemu stanowi rzeczy.
Na zwiększenie pańszczyzny, podwyższenie czynszów narzucanie nowych danin i opłat, na grabież ziemi chłopskiej i serwitutów leśnych, na nadużycia dzierżawców i ekonomów dworskich, na stosowanie kar cielesnych i pieniężnych — odpowiadali chłopi porębscy solidarną i zorganizowaną odmową wykonywania powinności, nieposłuszeństwem, aktywnym niszczeniem lasu pańskiego i mienia dworskiego, wreszcie długoletnim i wytrwałym procesowaniem się z właścicielem ziemskim na drodze sądowej 2).
*) Dziejom tej właśnie wsi w okresie wcześniejszym, tzn. do połowy XVIII w. poświęcona jest znana monografia prof. K. Dobruwolskiego: Dzieje wsi Niedźwiedzia w powiecie limanowskim do schyłku dawnej Rzeczypospolitej. Studia z historii społ. i gosp. poświęcone F. Bujakowi, Lwów 1931.
2) Problematykę tej klasowej walki chłopów wielkoporębskich omawia szczegółowo przygotowana do druku rozprawa autorki pt. „System ucisku feudalnego i walka klasowa chłopów w kluczu wielkoporębskim w drugiej połowie XVIII wieku".
1 7 6 IREN A RYCHLIKOW A
Niezwykle ważne miejsce w antyfeudalnej walce chłopów porębskich zajmowała walka o ziemię. W ystępowanie tej walki i jej formy uwarunkował m. in. rozwój ustroju rolnego w dobrach. Charakteryzował go przy tym daleko posunięty proces rozdrobnienia ziemi chłopskiej.
Siedzący często na kilkumorgowym zaledwie skrawku roli czy zarębka kmieć lub zagrodnik, obarczony ponadto rozlicznymi powinnościami na rzecz wielkiej własności, zmuszony był szukać uzupełnienia swej egzystencji poza gospodarstwem roi nym. Dodatkowym a w niejednym wypadku podstawowym źródłem utrzymania staje się hodowla owiec lub chałupnicze rzemiosło oparte na surowcu leśnym (wyrób gontów, bednarek, naczyń drewnianych itd.). Chłopi porębscy są więc żywotnie zainteresowani w uzyskaniu swobodnego dostępu do lasu. Z drugiej strony, odkąd pod stawą rentowności gospodarki folwarcznej staje się, poza — rzecz jasna — powinnościami poddanych wsi, gospodarka leśna, dwór nabiega wszystkimi dostępnymi mu środkami o wyłączne skupienie w swym ręku absolutnie wszystkich lasów. Te sprzeczne ze sobą dążenia chłopów i dworu stają się podłożem konkretnej walki klasowej.
Z ogólną walką o ziemię i las wsi porębskich jako całości łączy się też kilkudziesięcioletni proces rodziny Potaczków z Podobina o górę Turbacz. Turbacz — najwyższe wzniesienie Gorców wraz z Turbaczykiem, Spalonem i Solniskiem nabył w 1751 r. od ks. Janusza Aleksandra Sanguszki za 30 zł poddany z Podobina —■ Kazimierz Pota- cz ek 3) *). Polany, pastwiska i lasy dostarczające paszy, przyległe do Turbacza i jego okolic, a które dostały się w używanie Polaczkom, obejmowały ob szar ok. 2 .000 morgów.Wolno im było ponadto przyjmować na paszę letnią po 600 sztuk owiec z okolicznych wsi i po 50 do 60 wołów rocznie. Od każdej owcy, a przypuszczać na- Na hali Długiej — w głębi Kudłońleży, że brali ich dużo wię- F o t - w - K r y g a w s K i
cej niż to przewidywaływarunki umowy, pobierać mogli po 3 grosze, od wołu zaś po złotemu. Tymczasem dworowi w myśl przywileju mieli wpłacać z Turbacza zaledwie 70 zł. gór.
Turbacz więc, jako źródło bogacenia się Potaczków stał się obiektem chciwych zakusów Wodzickich, wchodzących w tym samym czasie w posiadanie dóbr. Spoglądają nań jednak krzywo również i chłopi, z jednej strony ci najbiedniejsi, którzy jako pozbawieni własnych pastwisk, za opłaceniem się korzystać mogli z paszy
3) Por. Oryginalny przywilej na górę Turbacz wydany przez ks. Sanguszkę K. Potaczkowi 12. V. 1751 r., RKPS Ossolineum, Sygn. 11714/111.
*) Nazwisko Potaczek tłumaczy nazwę wzgórza 747 m na zachód od Niedźwiedzia, oznaczonego na mapach Potoczkowa. Prawidłowa nazwa jego winna brzmieć Potaczkowa. (Przyp. redakcji).
Z D Z IE JÓ W CH ŁO PSK ICH W A LK O TURBACZ 177
bogatego sąsiada, z drugiej zaś zamożni gospodarze, mający sami ochotę na ten złotodajny interes.
W miarę postępującego rozwarstwiania wsi w łonie jej poczęły pojawiać się antagonizmy również mięazy poszczególnymi jej warstwami. I choć na zewnątrz chłopi wobec dworu występują solidarnie, wewnątrz wsi rozpoczęła się w tym okre-
W zarębkach pod TurbaczemF o t . 3. K ędziora
sie walka w obrębie samej masy chłopskiej. Konflikty te jak zawsze tak i tym razem wygrał dwór. Kiedy próby bezprawnego odebrania oryginalnego prawa na Turbacz zawiodły, dwór szukał innej okazji wydarcia chłopom Turbacza. Niedługo potem zjawił się u ekonoma jeden z poddanych, Sebastian Frączek i ofiarował samorzutnie z Turbacza dwukrotnie wyższą opłatę, obiecując ponadto trzymać po 100 owiec dworskich i płacić od każdej dodatkowo po 3 zł. Wykorzystuje to zręcznie dwór i gdy wezwany Potaczek wzbraniał się przyjąć warunki oferowane przez Frącz- ka, nie oglądając się dłużej na książęcy przywilej — Turbacz oddaje Frączkowi. Frączek, jak uprzednio Potaczek ciągnął niemałe zyski z turbackich lasów i pastwisk, ale wykorzystując powszechny strajk pańszczyźniany w kluczu, nie śpieszył się bynajmniej z czynszem do dworu. Ten oddaje więc Turbacz drugiemu i trzeciemu, a wreszcie ok. 1779 r. powraca go Potaczkom, na nowych jednakże i wyśrubowanych warunkach.
W ie r c h y t . X X I I I 12
1 7 8 IREN A RY CH LIK O W A
Potaczkowie zebrawszy 14-tu świadków z okolicznych wsi złożyli protest w cyrkule nowosądeckim4). Dwór neguje prawdziwość i wiarygodność przywileju Potaczków i ubierając się w togę obrońcy biedoty wiejskiej oskarża ich jako oszustów i wyzyskiwaczy.
„Czyż można — pyta — za tak małym opłaceniem się jednego szczęśliwie, a drudzy poddani, żeby im poddanemi byli co jest nawet przeciw Uniwei- sałowi o lasach..." 5).
Spór o Turbacz trwał dalej. Zajęła się nim dopiero w 1788 r. specjalna komisja cyrkularna, rozpatrująca równocześnie szereg innych skarg włościańskich. Komisja ta stanęła na stanowisku przychylnym raczej dworow'. Uznając prawo i pretensje Potaczków za wątpliwe, nakazuje im oddać Wodzickiemu oryginalny przywilej ks. Sanguszki. Potaczkowie zaś mieli otrzymać prawem emfiteutycznym tylko polanę Turbacz z polankami Turbaczyk, Solnisko i Spalone, ograniczone do 45 morgów 1 232 sążni za rocznym czynszem w wysokości 120 zł. Nie wolno im też było odtąd przyjmować na paszę, z wyjątkiem owiec miejscowych poddanych, żadnych obcych owiec. Zaległe zaś czynsze od 1780 r. wynoszące w sumie 739 zł. gór. pod rygorem egzekucji i utraty prawa nakazano uiścić dwoma ratami do 24. VI. 1789 r. 6). Tyle mówił protokół komisji. W rzeczywistości sporządzono wprawdzie projekt nowej umowy, ściągnął nawet dwór pierwszą ratę zaległości w sumie 569 zł i 15 gr.7) ledwie jednak komisja opuściła granice klucza, dwór niepomny własnych zobowiązań zakłada na Turbaczu dworski szałas i gospodarzem tego szałasu mianuje... herszta miejscowych zbójców — Mateusza Szwaję 8).
Bogaci chłopi, jakimi byli bez wątpienia Potaczkowie,. bojąc się jak ognia sąsiedztwa zbójnika, zwinęli co prędzej własny szałas . opuścili Turbacz. Wieś nie poparła wiejskich bogaczy. Dwór triumfował. Skarżą się jeszcze Potaczkowie dziedzicowi, potem protestują w Urzędzie Cyrkularnym, w kwietniu 1790 r. udają się nawet do Najwyższego Gubernium we Lwowie. Nie udało im się jednak już nigdy odzyskać utraconego przywileju.
W 1790 r. Wodzicki ogłaszając ich „burzycielami spukojności" zlecił UrzędowiEkonomicznemu: aby tą polaną zarządził... tak jak osądzi być przyzwoite dladogodzenia gruntowi i gromadzie tamtejszej...". Tak więc wygrywając sprytnie konflikty nurtujące samą wieś, zasłaniając się rzekomym dobrem ogółu, uciekając się do przemocy i gwałtu, dwór zagarnął Turbacz 9).
Przegrali też w międzyczasie Potaczkowie jeszcze inny proces: o lasek przylegający do ich roli. Uznając za „omnium głupie wyrazy suplikanta w opisie jego su
4) Por. Prośbę Błażeja, Franciszka, Wawrzyńca, Marcina, Mateusza i AntoniegoPotaczków do Urzędu Cyrkularnego, b. d. Sygn. Ossolineum 11714/III.
6) Por. Simplex copia dekretu między Potaczkami o polanę Turbacz, oraz Do Prześw. JCMUrzędu Cyrkularnego, Nowosąd. Prośba od zwierzchności W. Porębskiej o approbację dekretu między Potaczkami względem góry Turbacz, Sygn. Ossol. 11714/III.
6) Protokół który ...na zaniesioną przez braci Potaczków... skargę... przedsięwzięty został 16. IX. 1788 r. por. także projekt nowej umowy i Potaczkami z 30. X. 1788, Sygn. Ossol. 11714/III.
7) Por. Protokół ...z dnia 13 września roku 1788, oraz Konsygnacja remanentów pieniężnych pro die 29. VII. 1787 ...do odebrania zostawionych..." Sygn. Ossol. 11714/III.
8) Por. Do naszego J. W. Pana ...pokorna suplika podana od pracowitych Potaczków w pokrziwdzeniu kontraktu torbackiego, Sygn. Ossol. 11714/III.
9) Por. Kopia supliki Błażeja, Franciszka, Mateusza, Szymona, Tadeusza, Jadwigi Potaczków i Andrzeja Kowalskiego ...z 17. IV. 1790 r. Sygn. Ossol. 11714/III.
Z D Z IE JÓ W CH ŁO PSK ICH W A LK O TURBACZ 179
pliki, że dziad onego własnemi rękami ten las zasadzał..." wzbronione Potaczkom wstępu do ich własnego lasu 10).
Wszędzie tam, gdzie chłopi porębscy rozumiejąc, że siła ich leży w jedności działania, występowali solidarnie i zorganizowanie, mogli liczyć jeśli nie na pełne, to przynajmniej na częściowe spełnienie swych żądań i powstrzymać drapieżne zapędy wielkiego właściciela ziemskiego i jego zauszników. Pojedyncza zaś, odosobniona walka nie mogła przeciwstawić się skutecznie ani społecznemu uciskowi, ani gospodarczemu wyzyskowi. Dwór w takich wypadkach był prawie zawsze zwycięzcą i przystępował potem do jeszcze większej eksploatacji poddanego chłopa.
Irena Rychlikowa
Projektowanie schronisk górskich*)Schronisko górskie spełnia dość odrębną rolę, służąc OKreślonej kategorii ludzi
odwiedzających góry — turystom. Teren górski i turyści stawiają wymagania, które szeroko i bez reszty winny być uwzględnione przy sporządzaniu projektu. Człowiek przebywający w górach pragnie oglądać je takimi, jak je sobie wyobrażał w oczekiwaniu na urlop, razi go każdy niewłaściwy objaw wdzierającego się tu życia dolin, a każda forma przypominająca je jest mu co najmniej niemiła.
Stwierdźmy przede wszystkim czym schronisko nie powinno być. Nie powinno być hotelem, pensjonatem, domem wczasowym ani wreszcie zajazdem. Powinno stać się drugim domem, miejscem spokojnego wypoczynku po całodziennym trudzie, miejscem, którego nastrój nie pozwala zapomnieć, że jest się w górach, wśród ludzi sprowadzonych tu, tym samym dążeniem.
Kwestia uwzględnienia w projekcie tego aspektu ideowego schroniska, jest pierwszorzędnej wagi. Tymczasem w praktyce, stawiane są nawet ponad nią problemy techniczno-budowlane.
Schronisko użytkuje nie wczasowicz czy „letnik", ale właśnie turysta. Nie chcę przez to powiedzieć, że wczasowicz czy letnik nie ma korzystać ze schroniska, lecz chcę podkreślić, że powinien być t u r y s t ą , człowiekiem poszukującym właśnie gór. Pragnę mocno podkreślić odrębność schroniska w stosunku do innych tego typu urządzeń publicznych i ta odrębność musi znajdować odbicie w projekcie.
Budujmy schroniska o przeznaczeniu i charakterze schronisk, niech czuje się w nich dobrze przede wszystkim turysta, budujmy coś innego niż „Bristole" i „Domy Zdrojowe", niech każdy widzi tę różnicę, będzie to jeszcze jedna forma propagandy właściwej turystyki.
Wciągamy do niej nowego człowieka przychodzącego w góry z całym zapasem przyzwyczajeń nizinnych. Niech ich tu nie wprowadza, niech góry uczą go doświadczeń i przyzwyczajeń górskich. Niech uczy go tego schronisko, w którym spędzi wieczory, niechaj uczy go tego samą swoją budową, życiem i nastrojem.
10) Por. Rezolucja na supliki prezentowane 5. I. 1789 r. oraz Projekt na podane zaskarżenia porębskie w czterech kategoriach rezolucję dać należy..., Sygn. Ossol. 11714/III.
*) Pa-trz poprzednie dyskusyjne artykuły na ten temat w „Wierchach" T. XXI i XXII.
1 8 0 M A C IE J KUCZYŃSKI
W XXI roczniku Wierchów, inż. Z. Schneigert w artykule „Budowa schronisk górskich" przedstawił syntetycznie na ogół całość zagadnienia. Pewne jednakże szczegóły istotne pominął lub jako nie specjalista przedstawił zgoła inaczej, niż je współcześnie pojmujemy. Pragnę zachować ciągłość dyskusji i nawiązuję w niniejszej wypowiedzi do układu wymienionego artykułu. Unikam też powtai /.anla rzeczy, które zostały tam powiedziane i które nie budzą wątpliwości. Wracam do kwestii, które mogę przedstawić w odmiennym świetle, bądź uzupełnić istotnymi szczegółami.
L o k a l i z a c j a s c h r o n i s k . Zła lokalizacja jest błędem nieodwracalnym, a spowodowane nią przykre niespodzianki ujawniające się w trakcie użytkowania, ogromnie zmniejszają atrakcyjność schroniska. Najkorzystniejsze warunki dają zbocza o wystawie południowej i wschodniej, miejsca o możliwie silnej i długotrwałej insolacji, ponad „morzem mgieł" zalegającym często doliny, jednak nie za wysoko, a w każdym razie nie nu liniach grzbietów ze stałym wystawieniem na działanie wiatrów. Najlepiej w zaciszach leśnych lub depresjach terenu, gdzie wiatr nie działa bezpośrednio całą swą siłą. Konieczne jest zorientowanie się co do kierunku najczęściej wiejących wiatrów, który lokalnie, zwłaszcza w terenie górskim, nie zawsze pokrywa się z ogólnym kierunkiem ruchów powietrza na szerszym obszarze. Przy lokalizacji w niższych partiach zboczy, w dolinach, grozi niebezpieczeństwo wybrania miejsca w „wiecznym cieniu", lub co gorzej, w „niecce chłodu". Są to obszary zalegane przez masy zimnego powietrza, nie znajdujące odpływu.
Schroniska nie należy stawiać nu samym dnie wąskiej doliny, ale z boku i wyżej, Z okien powinien roztaczać się szeroki widok, nie mniej sam budynek nie powinien znaleźć się na linii horyzontu, czy stanowić w jakikolwiek sposób dominanty części krajobrazu, lepiej jeśli w nim zniknie, raczej utrudniając odszukanie, niż gdyby miał się narzucać w widokach ze wszystkich okolicznych sziaków.
Należy zapewnić łatwe doprowadzenie wody i odprowadzenie kanalizacji, dół gnilny nie powinien znaleźć się na ścieżce lub przed budynkiem.
Możliwości transportu w trakcie budowy mają pewien wpływ na wybór miejsca, •chociaż ten wzgląd jeśli powoduje tylko zwiększenie kosztów, choćby dość znaczne, nie powinien decydować. Warto podkreślić konieczność oszczędzania drzewostanu i takiego zakładania placu budowy, aby pozostawił jak najmniejsze rany, tak trudno i długo gojące się w warunkach górskich.
Należy zorientować się w warunkach zaśnieżenia i nie dopuścić do powstawania zasp wokół budynku. Uwzględnić ewentualność lawin śnieżnych i kamiennych, ■choć chodzą one często bardzo dziwnymi drogami.
T y p y s c h r o n i s k . W szelkie próby klasyfikowania schronisk, ustawienia ich w grupy zależnie od wielkości, funkcji czy wyposażenia, pozbawione są większego znaczenia praktycznego. W związku z podziałem ustalonym przez inż. Schneigerta, na schroniska bazowe, górskie i wysokogórskie, należy powiedzieć, iż w naszych warunkach jest on całkowicie nieaktualny, o ile pewne znaczenie miałby np. w A lpach.
Schronisk wysokogórskich nie posiadamy w ogóle, a ich potrzeba jest raczej wątpliwa. Normalnie służą one alpinistom jako oparcie w dalekich wypadach. W Tatrach miałyby ewentualnie rację jako niezagospodarowane schrony, zastępujące koleby, lecz dostępność Tatr czyni je również zbytecznymi. Niezależnie od gór wysokich, wartoby pomyśleć c tym typie dla terenów, w ogóle turystyc znie niezagospodarowanych, dla Beskidów na wschód od Krynicy. W ielkie schroniska bazowe two
PR O JEK TO W A N IE SCH RO N ISK GÓRSrvICH 1 8 1
rzą w Alpach całe osiedla u wstępu dc terenów turystycznych. U nas typ ten budzi wiele wątpliwości. O ile tam, na dużych przestrzeniach, często odległe od większych centrów stale zamieszkałych, spełniają rolę właściwych baz turystyki i sportu, to u nas miałyby cel budowane jedynie w obrębie miejscowości podgórskich. Wprowadzanie ich w głąb gór jest szkodliwe i niecelowe. Przy swoich rozmiarach tracą wszystkie cechy schroniska, a stają się zwykłymi hotelami. Trudno je ukryć w terenie i zgrać z nim, budzą wątpliwości swoją formą, wymagają budowy dojazdów i wielu kosztownych urządzeń.
Ponieważ tego typu hotele górskie trudno traktować jako schroniska, nie będziemy ich w dalszym ciągu rozpatrywać. Pewne wątpliwości budzi jeszcze jeden typ, a mianowicie schronisko kilkunastomiejscowe (do ok. 20). Takie są właśnie chaty alpejskie, niemniej wzoicwanie się na nich byłoby raczej błędem. Ilość miejsc w okresach nasilenia ruchu, z zasady nie wystarcza i w rezultacie istnieje potrzeba dalszego inwestowania. Stawia się wtedy, w zazwyczaj małej odległości drugie schronisko, lub przystępuje do rozbudowy. Powstaje dziwoląg o niewłaściwej funkcji i nieokreślonej bryle, a miejsc w dalszym ciągu zwykle jest za mało. Ten typ ma pełny sens jedynie wówczas, gdy przeinaczony jest dla obsługi naprawdę dużego ruchu przelotowego, miejsca noclegowe możne traktować jako dodatek.
Omówione niżej typy schronisk nie wynikają z jakiegokolwiek podziału, podyktowane są po prostu aktualnymi potrzebami.
S c h r o n i s k o n i e z a g o s p o d a r o w a n e . Jest ono typem, który całkowicie u nas zaniknął i który obecnie staje się aktualnym w związku z zagospodarowaniem nowych terenów w Beskidzie Niskim i Bieszczadach. Ruch turystyczny ożywia się tam z każdym rokiem, a postawienie dużych schronisk nie jest sprawą najbliższej przyszłości. W razie podjęcia budowy sieci schronów niezagospodarowanych, należałoby je traktować jako prowizorium i odpowiednio do tego kierować się w projekcie możliwie niskimi kosztami maksymalnym uproszczeniem konstrukcji i urządzeń. Wydaje się przy tym. że na razie może być mowa jedynie o schronach letnich. Schrony takie, przeznaczone dla turystów spędzających w nich jedną lub dwie noce, winny posiadać nie więcej niż cztery miejsca noclegowe na pryczach (ew. spiętrowanych) oraz dwa na ławach. Odnośnie konstrukcji pewnym wzorem może tu być budownictwo szałasowe właściwe danemu terenowi. Należy całkowicie wykorzystać materiały miejscowe ze względu na konieczność utrzymania niskich kosztów oraz w wielu zapewne okolicach, po prostu niemożność transportu. Tak więc pozostaje drzewo i kamień.
Schron niezagospodarowany — pełne wykorzystanie przestrzeni dachowej
1 8 2 M A C IE J KUCZYŃSKI
Narzuca się pewien typ konstrukcyjny dach drewniany kryty dranicami, ściany raczej drewniane niż kamienne, możliwie niskie, przy pełnym wykorzystaniu przestrzeni dachowej. Podłoga z bali jednostronnie obrobionych na niskiej podmurówce
z kamienia. Drzwi, oraz ewentualnie okno, w ścianach szczytovvych. Wyposażenie wnętrza jak najprostsze. Prycze z desek i okrąglaków, taki sam ciężki stół i ławy. Pewnym luksusem byłoby zastąpienie desek na pryczach plecionką z pasów gurto- wych. Na zewnątrz wyraźne miejsce na ognisko, aby nie prowokować do rozpalania go wewnątrz wzorem szałasów pasterskich. W środku natomiast część podłogi założona kamieniami dla ustawiania kuchenek turystycznych. Rysunki ilustrują dwa typy schronów, spośród których należałoby wyróżnić typ o dachu pul-
Schron niezagospodarowany ściana prze- pitowym dającym maksymalne wy- dnia w konstrukcji kamiennej lub drewnianej korzystanie przestrzeni dachowej
i odznaczający się nadzwyczajną prostotą konstrukcji. Dach stromy dwuspadowy jest już pod tym względem nieco bardziej skomplikowany.
S c h r o n i s k a ś r e d n i e i d u ż e . Ilość miejsc od stu wzwyż, z możliwością obsłużenia znacznego nawet ruchu przelotowego. Przedstawiony poniżej program funkcjonalny nosi wszelkie cechy programu optimum i należy go traktować nie jako wykaz pomieszczeń, ale właśnie funkcji. Dają się one ze sobą znakomicie łączyć, takie rozwiązanie sprzyja powstawaniu tego, co nazywamy atmosferą schroniska, bez szkody dla strony użytkowej.
Pomieszczenia dla turystów nie nocujących:Taras lub weranda z wystawą w kierunkach południowych, ławy drewniane pod
okapem, przedsionek ze stojakiem na narty, hall z ew. szatnią, przechowalnią rzeczy, suszarnią, portiernią, W. C., sala jadalna z bufetem, połączona okienkiem z kuchnią. *
Pomieszczenia dla turystów nocujących:Przedsionek, hall j. w., narciarnia, suszarnia, jadalnia jako oddzielne pomie
szczenie lub wyodrębniona część jadalni ogólnej, świetlica z biblioteką, kuchnia turystyczna, sypialnie, łazienki i W. C.
Narciarnia odpowiednio wjsoka, najmniej 2,5 m winna umożliwiać także smarowanie i naprawę nart. Drzwi jedne do hallu, drugie ewentualnie wprost na dwór. Jadalnia połączona bezpośrednio z kuchnią turystyczną, wyposażona w spiżarnię, gdzie turyści mogliby składać swe zapasy, trzymane zazwyczaj między oknami. W świetlicy kominek, zaciszne miejsce na bibliotekę, kilka stołów. Wokół ścian ławy, kilka foteli. Jeśli chudzi o sypialnie, tu trzeba się wypowiedzieć przeciw zbyt dużym salom zbiorowym, powyżej 12 miejsc. Projektant powinien przewidywać takie ustawienie łóżek, aby nie stwarzało następnie konieczności zastawiania jakichś drzwi, lub odsuwania się od ścian wobec skosów dachowych, zbyt nisko schodzących. Nie do przyjęcia są pokoje przechodnie, szczególnie jeśli prowadzą
i-hajjeiyTOWANIE s c h r o n i s k g ó r s k i c h 1 8 3
do pomieszczeń gospodarczych. Najwyższy czas pomyśleć też o szafach w sypialniach, oraz miejscu na ustawienie plecaków — na razie we wszystkich schroniskach rzeczy trzyma się w dzień na łóżku, w nocy pod łóżkiem. W iele też do życzenia pozostawia rozwiązanie węzłów sanitarnych, zarówno jeśli chodzi o ich rozmiary jak i stopień komfortu. Nie ma tu miejsca na żadne prymitywy. Ilość urządzeń przewidują odpowiednie normy. W. C. dla męzczyzn i kobiet winny znajdować się na każdym piętrze, ■oddzielone pełnymi ściankami od sufitu do podłogi. W łazienkach odpowiednia ilość umywalni, lepiej pojedynczych, zamknięte kabinki tuszowe, bidety. Wanny jedynie w części dla personelu. Odnośnie dyskutowanego niejednokrotnie systemu klozetów, należy zdecydowanie wypowiedzieć się przeciwko tureckim, na korzyść normalnie stosowanych, angielskich.
Pomieszczenia dla personelu: -Mieszkanie dla kierownika, 2 pokoje, pp. łazienka, W. C. Pokoje jedne lub dwu
osobowe dla pracowników umysłowych i fizycznych, świetlica, łazienki, W. C.Kwestia mieszkań dla personelu jest dotąd co najmniej niedoceniana i wymaga
natychmiastowego naprawienia. Nie ma tu miejsca na prymityw i prowizorium, przeciwnie, warunki mieszkaniowe muszą być możliwie najlepsze.
Pomieszczenia administracyjne i gospodarcze:Pokój zarząau schroniska, pokój T. O. P. R., magazyn sprzętu schroniskowego,
magazyn żywności, kuchnia z podręczną spiżarnią i kredensem, umywalnia, W. C., pralnia, suszarnia, kotłownia c. o., magazyn opału, piwnice.
Z a g a d n i e n i a k o n s t r u k c y j n e . Mówi się często o decydującej roli konstrukcji i materiału w całym zespole zagadnień ważnych przy projektowaniu. Trudno się z tym pogodzić. Wszak materiał i konstrukcja, funkcja i plastyka to czynniki najzupełniej równorzędne i tak je należy traktować. Konstrukcja nie powinna zaciążyć nad charakterem budynku, nie jest tc w żadnym wypadku konieczne. Nowoczesne materiały dlatego są właśnie iiuwoc/.esnymi, że zwiększają oprócz możliwuści technicznych, także plastyczne. Rzecz prosta, stosowanie ich nie jest całkiem dowolne, pewne z nich nadają się lepiej do warunków górskich niż inne. Omówimy je z tego właśnie punktu widzenia. Większość naszych schronisk jest drewniana. Nie stosowano drzewa zwykle tam, gdzie nie pozwalały na to znaczne rozmiary budynku. Przeciw drzewu przemawia wzgląd na konieczną ognioodpomość, maksymalną trwałość i zdolność izolacyjną, a zapewniają to inne materiały w stopniu wyższym niż drzewo.
Statystyka wykazuje, że pożary powstają najczęściej nie przez zapalenie ścian, lecz dachu, ściślej zaś okapu lub więźby dachowej. Dążymy do tego, aby konstrukcję dachu uczynić w całości niepalną, jednakże dla połaci o dużym spadku, rozwiązanie nie łatwo będzie znaleźć. Chwilowo wystarczająco dobre wyniki daje stosowanie stropu ogniotrwałego, a na nim więźby drewnianej. Dach płaski nie budzi wątpliwości konstrukcyjnych, przy zachowaniu warunku ognioodpomości, choć trudno dla niego znaleźć formę architektoniczną i rodzaj pokrycia o zadowalającym efekcie plastycznym. Pod tym względem dachy w jsokie traktujemy na razie jako jedyne niewątpliwe rozwiązanie. Podobnie rzecz ma się z rodzajami pokrycia, gdzie gont i dranica są wciąż najpopularniejsze. Blacha, dachówka, eternit nie odpowiadaj? wymogom estetycznym i częściowo użytkowym. Eternit rozpowszechnił się jako materiał trwały i ognioodporny, ale uzyskiwany przy użyciu jego efekt plastyczny jest zdecydowanie ujemny. Płytki są niewielkie i kładzione niemal w jednej płaszczyźnie, przez co dach robi wrażenie jednolitej sztywnej połaci, podzielonej cienką jak pajęczyna kratką. Mimo patyny dach ten razi zawsze sztywnością, a to samo można po
1 8 4 M A C IE J KUCZYŃSKI
wiedzieć w odniesieniu do eternitu falistego Niemniej kwestia eternitu pozostaje otwarta. Jest to wprawdzie współczesny materiał, a z chwilą gdy uda się nadać jego arkuszom inny kształt i format oraz zabarwienie, będzie najbardziej godnym za-' lecenia
Blacha przy swoich niewątpliwych zaletach ma szereg wad Poci się od spodu nawilgacając poddasze, jest zbyt dobrym przewodnikiem ciepła, a to powoduje niemożność mieszkania na poddaszu zwłaszcza latem. Połać kryta blachą jest gładka, pozbawiona drobnego szczegółu, typowego dla innych rodzajów pokrycia, rozmaitości w barwie, ułożeniu, wreszcie nie patynuje się. Tworzy martwe, jednolite płaszczyzny.
W konstrukcji ścian porzucenie drzewa nie budzi już żadnych wątpliwości. Winny być stanowczo trwałe. Materiałem odpowiednim będzie kamień, dorównujący drzewu tak pod względem tradycjonalnym w budownictwie ludowym jak i plastycznym, a przewyższający je ognioodpornością, większą elastycznością form, rozmaitością gatunków, układów, faktur, barw, łatwością łączenia się z innymi nowoczesnymi materiałami — betonem, szkleni i metalem.
S z a t a p l a s t y c z n a . Schronisko małe czy duże, udane lub nie, zawsze jest w krajobrazie elementem obcym i raczej niepożądanym. Stąd powstaje problem takiego rozwiązania plastycznego, które byłoby w najmniejszym stopniu rażące. Istnieje szereg schronisk doskonale „wtopionych" w teren. Przeciwstawiają się im piojekty, które nie poszły w kierunku złagodzenia kontrastów, a raczej podkreślają swą odrębność w stosunku do otoczenia. Która droga daje efekt właściwszy wydaje się nie ulegać wątpliwości. Zaskakujące odrębności, łączenie elementów o skrajnie różnej wymowie, dobre może gdzie indziej, w górach giozi zawsze popadnięciem w dys- harmonię. Na eksperymentowanie w tym kierunku nie powinniśmy sobie pozwalać. Zbyt mało mamy gór, aby je szpecić. Ponadto przy swej niewielkiej rozległości, są już silnie zagospodarowane, mało w nich miejsc, gdzie przyroda zachowała się w stanie naturalnym, gdzie nie byłoby widać sztucznych zmian, wsi, zabudowań, dióg, pól uprawnych, trudno te miejsca jeszcze uszczuplać stawianiem wyróżniających się w krajobrazie budynków. Pożądaną harmonię osiąga się w praktyce zarówno przez dobór odpowiednich form, rozczłonkowanie bryły, dyskretną lokalizację, jak i poprzez kolor i fakturę użytych materiałów.
Właściwa lokalizacja polega na takim ustawieniu budynku, aby nie czynić go- dominantą krajobrazu oglądanego z ważniejszych przynajmniej punktów widokowych okolicy, jeśli niemożliwe jest całkowite ukrycie. Rozczłonkowanie bryły będzie powtórzeniem form naturalnych, gdzie nie ma monotonii wielkich płaszczyzn, geometrycznej regularności elementów. Materiały miejscowe zapewnią kolorystyczną i fakturalną zgodność z tłem. To samo zapewnia zresztą szereg materiałów sztucznych. Wśród nich beton ma już uznaną pozycję, a w zespole z kamieniem daje wręcz znakomite rezultaty.
Szata plastyczna schroniska musi wyrażać nie tylko zgodność z otoczeniem, ale też mówić o funkcji budynku czy jego części, o charakterze, nie pozostawiając pod tym względem wątpliwości. Architektura nie może tu być przeniesioną z innego terenu — to co właściwe jest dla stanicy kajakowej, czy schroniska w Jurze Wieluńskiej, nie może być odpowiednie w górach. O projekcie dopiero wtedy można powiedzieć, że jest udany, gdy mamy pewność iż jest odpowiedni wyłącznie dla terenu górskiego i nie dałoby się z równym powodzeniem postawić go nad zatoką morską czy wśród zielonych pól.
PROJEKTOWANIE SCHRO N ISK GÓRSK ICH 1 8 5
W wspomnianym artykule inż. Schneigerta, czytamy: „wydaje mi się, że forma schroniska powinna być zalezna od rodzaju materiału budowlanego właściwego w warunkach górskich, przeznaczenia, a dopiero na trzecim miejscu należy brać pod uwagę postulat regionalizmu". (Regionalizm pojmuje autor zgoła niewspółcześnie, jako „...rozdymanie chaty góralskiej do rozmiarów kamienicy" — jest tc zresztą błąd, którego nie uniknął i Witkiewicz).
Otóż należy powiedzieć, że przy komponowaniu schroniska, nie ma zagadnień drugorzędnych, a jeśli już koniecznie chcielibyśmy szeregować, to współczesny stan
Nowe schronisko w Dolinie Pięciu Stawów PolskichF ot. S. Z w o liń sk i
techniki pozwoliłby postawić zależność formy od materiału na ostatnim miejscu Bądź co bądź materiał jest tu tylko środkiem. Dysponujemy obecnie takim asortymentem gatunków i jakości, takimi możliwościami konstrukcyjnymi, że praktycznie niemal każda śmiała myśl plastyczna może być zrealizowana. Nowe materiały wynajdujemy nie po to, aby stawać się ich niewolnikami, lecz po to, by uwolnić się od więzów jakimi byliśmy skrępowani dawniej i to nie tylko w odniesieniu do strony architektonicznej ale i budowlanej. I jeśli spotkamy się z przykładami świadczącymi pozornie na korzyść tćzy inż. Schneigerta, to będą one nie tyle dowodziły jej słuszności, ile niewłaściwego wykonawstwa i złego doboru materiałów. Niekoniecznie ciekawy plastycznie budynek musi zaciekać, a bezstylowe „pudło" kryte malowaną na czerwono blachą okazać się szczelnym. W spółczesne materiały i metoay dają architektowi wolną rękę; ma to tym większe znaczenie, że chodzi o budynki tak ważne, tak nietypowe, tak nie często i na tak długo stawiane jak schroniska.
W n ę t r z a . Wydaje się słuszne, aby architektura wnętrza była kontynuacją zasad przyjętych dla architektury całego budynku. Tak więc pójdziemy w kierunku
1 8 6 W A N D A G ENTIL-TIPPENHAUER
nadania jednolitego charakteru zarówno w szacie zewnętrznej, jak i wewnętrznej schroniska. Brak ciągłości stylowej może srać się czynnikiem, który przesądzi o chybionym efekcie plastycznym i ideowym budynku. Odnośnie wnętrz można zastosować wszystkie uwagi, które czyniliśmy już poprzednio na temat funkcji schroniska, jego roli, jego odrębności w stosunku do typowych rozwiązań hotelowych. Należy podkreślić, że wnętrza i zespoły mebli dla schronisk muszą być każdorazowo projektowane. Wyposażenie musi odbiec od standardowych rozwiązań lokali publicznych. Nie ma tu miejsca na ohydne lamperie olejne, lady nakryte ceratą, pokopane przy podłodze, zalane piwem, odrapane urządzenia barowe, tłuste i niechlujne blaty, spluwaczki.
Konieczność zapewnienia wyposażeniu trwałości, nie oznacza, że o jego doborze mają decydować wyłącznie względy praktyczne, niekoniecznie to’co piaktyczne musi zaprzeczać najprostszym zasadom estetyki.
Macie) Kuczyński
LITERATURAArchitektura i Budownictwo, R. 1935, Nr 10, Wł. Weker „O schroniskach gór
skich", Konkurs S. A. R. P. na schronisko górskie, przegląd prac. R. 1936, Nr 12, „Obserwatorium na Kasprowym W “.
Arkady R. 1935, Nr 6, St. i Z. Dziewulscy „Schroniska".L‘architecture d‘aujourd‘hui R. 1939 Nr 4, Numer poświęcony schroniskom
górskim.■ Wierchy R. XXI, inż. Z. Schneigert „Budowa schronisk górskich". R. XXII B.
Małachowski „O budowie schronisk górskich".Turysta R. 1954, Nr 2. Wł. Milata „O właściwą lokalizację schronisk w góracn".
W ytiuórca ludoiuy na PodhaluAnonimowość dzieł sztuki ludowej wynika z warunków ustrojowo-bytowych w ja
kich żył I tworzył dotąd ludowy twórca. Sztuka ludowa rozwijała się na podłożu klasowym, zaspokajając wyłącznie bytowo artystyczne potrzeby wiejskiego ludu danej okolicy. Zasięg jej działania nie wychodził prawie poza granice klasy jak i najbliższej okolicy. Klasa ta nie miała zasadniczo wpływu na kształtowanie kulturalnej świadomości narodu, utwory jej sztuki powstawały przeważnie bezimiennie.
Nie dowodzi to jednak, iżby w sztuce ludowej nie istniały inaywidualności artystyczne imiennie znane i cenione przez odbiorców. Nie znaczy to również, aby indy widualność twórcy ludowego, w ramach tradycyjnych kształtów, nife wyciskała swego piętna i nie wprowadzała pewnych zmian czy odchyleń. Te zmiany, o ile znalazły uznanie wśród odbiorców, przyjmowały się jako nowa moda, wpływając na dalszą ewolucję tradycyjnych form. Sztuka ludowa nie jest bowiem skostniałym kształtem, bytującym niezmiennie w świadomości ludzkiej, lecz żywym organizmem, którego rozwój dyktują warunki życiowe i materialne ludu wiejskiego.
Dopiero jednak w Polsce Ludowej wiedza o sztuce ludowej rozrasta się w prawdziwą naukę. Dziś w rejestrach Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz Państwowego Instytutu Sztuki notuje się nazwiska artystów ludowych całej Polski, obok ich dzieł.
Wszystkie konkursy sztuki ludowej ogłaszane na terenie ziemi podhalańskiej od czasu powstania Polski Ludowej potwierdziły, że Podhale jest w dobie obecnej regionem posiadającym największą ilość żyjących i tworzących ludowych artystów.
WY i W Or c a l u d o w y n a p o d h a l u 1 8 7
Pierwszą zapowiedzią opieki i trosk? Państwa nad ludowym twórcą był ogłoszony przez Instytut Przemysłu Ludowego w 1947 r. konkurs na wzorce ludowej wytwórczości. Chodziło o zgromadzenie dobrych okazów sztuki ludowej dla celów przemysłu artystycznego.
Ogłoszony w 1949 r. przez Ministerstwo. Kultur.y i Sztuki oraz Wydział Kultury Woj Rady Narodowej w Krakowie konkurs „Haftu i Rzeźby Ludowej Podhala" dostarczył w iele nowych nazv isk krawców, hafciarzy, hafciarek oraz rzeźbiarzy ludowych. Ostatni ogłoszony w 1953 r. przez Ministerstwo Kultury i Sztuki i tenże Wydział Kultury „Konkurs Pamiątkarstwa Podhalańskiego", do którego zostali zaproszeni wTszyscy wytwórcy ludowi powiatu nowotarskiego, przyniósł jeszcze pełniejszą listę ludowych artystów ze wszystkich dyscyplin twórczych.
W związku z akcją imiennego zapraszania ludowych wytwórców podhalańskiej wsi do wzięcia udziału w ogłaszanych konkursach, z ramienia Ministerstwa Kultury i Sztuki Helena Roj Kozłowska oraz autorka niniejszego artykułu, dwukrotnie obeszły w latach 1949 i 1953 liczne wsie nowotarskiego powiatu, celem zebrania wiadomości o żyjących tam wytwórcach ludowych. W yłoniły się nowe postacie, odsłoniły warunki ich życia i pracy. Zebrane bezpośrednio w terenie dane dotyczą następujących kwestii: kim są dziś żyjący autorzy dzieł sztuki ludowej na Podhalu, jak i od kogo uczą się swego rzemiosła, w jakich żyją ośrodkach i w jakich pracują warunkach bytowych, jaka jest ich pozycja socjaina i materialna w społeczności wiejskiej i czy zaszły jakie zmiany w ich życiu w Polsce Ludowej w porównaniu z okresem ich pracy w epoce kapitalistycznej?
Postaramy się odpowiedzieć choć w części na te pytania.Pierwszym faktem dającym się niezbicie stwierdzić to fakt, że wytwórca i artysta
ludowy na Podhalu rekrutuje się zasadniczo ze sfery uzdolnionej biedoty wiejskiej.Zrozumiałe jest samo przez się, że ubogi w ziemię i bydło gazda szukać będzie
dodatkowego zarobku w umiejętności artystycznego opracowania metalu lub skóry. Nie bogacz wiejski posiadający dotychczas, dzięki przewadze kapitału, mir i siłę władczą w społeczności wiejskiej, starać się będzie o polepszenie swej pozycji socjalnej przez osiągnięcie poważania, jakie daje umiejętność artystycznego rzemiosła.
Artysta i wytwórca ludowy to uzdolniony biedniak, który chwyta się rzemiosła wiejskiego celem poprawienia sobie warunków życiowych.
Wszechstronnie uzdolnionych górali na Podhalu nie brakowało nigdy. Lud góralski bytujący od zarania swego istnienia w trudnych warunkach górskich i podgórskich pustaci, wyrobił w sobie, w wyniKU ciężkich warunków walki o byt, niepowszednią zaradność i pomysłowość — „pomyślunek" jak sam to lud podhalański określa.
Ow „pomyślunek" jest w dziedzinie wytwórczości artystycznej niezastąpiony tak przy opanowywaniu technicznym danego rzemiosła jak przy rozwijaniu twórczej inwencji, przy zastosowywaniu tradycyjnych form ludowej ornamentyki na różnych przedmiotach.
Na podhalańskiej wsi nie brak górali, którzy nie będąc żadnymi wytwórcami ludowymi potrafią postawić dom, wyryzować sobie sosręb, wyhaftować portki, ,,wy- zdajać" nóż zbójnicki czy spinkę do koszuli. Nie brak tam dziewcząt i kobiet umiejących wyhaftować sobie gorset czy spódnicę lub „kołcany" (papucie z sukna), utkać barwny szmaciak czy torbę juhaską. Lecz dopiero ten zawodowo zajmie się wykuciem spinki z bakfonu czy wyhaftowaniem portek, który potrafi uczynić to lepiej,
1 8 8 W A N D A GENTII - flP P E N K b UER
prędzej i piękniej, znajdując w tym szczególne zadowolenie i którego do tego nieco- bieda przyciśnie.
Lecz nie należy przez to rozumieć, aby stawał się rodzajem rzemieślnika wsiowego. Pozostaje na równi z innymi gazdą, biednym, nie ,,hrubym“ , o jednej kro- winie albo i bez krowiny i owcy. Tylko tyle się różni od innych, że potrafi pewne, tradycyjne przedmioty potrzebne wsi do parady czy użytku wykonać na zamówienia- Ale do tej roboty zasiada zwykle dopiero późną jesienią i zimą. Na wiosnę czy latem przeważnie nie zobaczysz go przy robocie, chyba że plucha na dworze.
Ilez to razy z moją towarzyszką w poszukiwaniu wskazanego nam wytwórcy ludowego musiałyśmy ganiać het, za las, na nędzne poletko, czy do góry na grapę, gdzie nasz artysta pasł krowę albo sadził grule!
Ot, artysta ludowy, skromniej wyrażając się, wytwórca ludowy, to taki góral, taki człek, co potrafi „choć co“ zrobić.
— Idźcie do takiego a takiego — często gęsto informowano nas na wsi — jako zechce to wam co zrobi!
— Może zrobi jak zechce i jak będzie miał czas!O ten tam to pomyślunek ma! Już on wam tam cosik na konkurs wyzdaje,
jak mu wytłomaczycie o co wam chodzi — objaśniali nas uczynni informatorzy, wymieniając czyjeś nazwisko.
Tę wszechstronność uzdolnień i umiejętności wytwórców ludowych nie trudno sprawdzić. Taki Blaszak z Chochołowa nie tylko jest majstrem w ryzowaniu łyżników czy robieniu czerpaków, ale i na wyrobie instrumentów muzycznych zna się niczym lutniści z Rremony!
Józef Kałafut z Czarnej Góry to nie tylko muzyk znamienity, przewodzący wła- snej orkiestrze ale i cymbały sam wykona, i spinkę z metalu, i pasek skórzany!
Młody Stanisław Słodyczka ze Słodyczek za Gubałówką stolaruje wspaniale i rzeźbi bez zarzutu a na robieniu instrumentów muzycznych zna się tak wyśmienicie, że z daleka do niego przychodzą, aby basetlę wykonał!
Stanisław Szymoszek z Sobczakówki w Zakopanem to tęgi stolarz, świetny ry- zownik na drzewie a i pas bacowski z okuciami wykonać potrafi i nóż zbójnicki i spinkę do koszuli.
Stary Józek Bigos z Brzegów toć sława wiejska, jeśli chodzi o wyrób kierpców czy pasków skórzanych, spinkę z metalu wykona równie aobrze i gra sam jak wytrawny muzyk wiejski.
Helena Roj Kozłowska od Rojów w Zakopanem nagrodę za wyhaftowanie papuci i nagrodę za malowanie obrazków na szkle wzięła.
Uczenie się kunsztu nie odbywa się w żadnej akademii, na żadnych wydziałach specjalnych. Rzemiosła ludowego uczy się taki chłopak czy dziewka od stryka, oćca lub ciotki, jeśli daną umiejętność dziedziczy się w rodzinie od kilku pokoleń. Lub ,,samołuk“ (jak mi pisali w Ochotnicy), podpatruje u kogo się da i sił swych próbuje na własne ryzyko.
Podobnych ,,samołuków“ jest najwięcej. O losie ich decyduje skala uzdolnień artystycznych.
— Ponieftóry to taki partać do śmierci ostanie, wielkiej sławy ani większych dudków nigdy się nie dorobi! —
Inny wybija się wymową swego kunsztu na taką okoliczną sławę, że o dziesiątki kilometrów do niego przychodzą. W ieś bowiem ceni dobrą robotę techniczną, zna
W Y TW Ó R C A LUDOW Y N A PODHALU 1 8 9
jomość starych tradycyjnych wzorów jak i umiejętność dostosowania się do „nowej mody".
Trudniej jest oczywiście wybić się samoukowi niż temu. co dziedziczy tajemnice wzorów i kunsztu, przekazywane z ojca na syna czy siostrzeńca. Tqteż sława niektórych rodów sięga zamierzchłych czasów i otacza od urodzenia dziedziców Imienia i kunsztu. Tacy wytwórcy należą do najzamożniejszych, lecz nie porzucają zwykle rzemiosła dla gazdówki, gdyż jasne jest, że praca w rzemiośle artystycznym lżejsza jest i lepiej się opłaca niż gazdowanie, które uważają za poboczne zajęcie.
Do rodów słynnych krawców-hafciarzy należy ród Faklów w Kościeliskach, Szczepaniaków w Szczawnicy Górnej, Słodyczków za Gubałówką.
Czasami cała wieś staje się słynnym na całe Podhale ośrodkiem danej gałęzi wytwórczości jak np. Ratułów, który od dziesiątków lat słynie jako centrum wyrobów metalowych (spinki, fajki góralskie, zbyrcaki dla krów). Tam do dziś jeszcze żyje najsłynniejszy na Podhalu majster w tej dziedzinie — Kubin Opacian i jego zięć Żołnierczyk Tonsaga, mistrz od wyrobu fajek góralskich.
Jeżeli chodzi o geugraficzne rozmieszczenie wytwórców ludowych na Podhalu, to najliczniej i to wszędzie reprezentowani są krawcy-hafcia- rze. Nie ma prawie wsi, w której nie pracowałby choć jeden krawiec-hafciarz, a przeważnie jest ich z reguły kilku. Haftują oni także prześliczne papucie z sukna, noszone zimą przez góralki. Kobiety czasem pomagają w szyciu portek niegorzej od mężczyzn a słyną nawet jako specjalistki w haftowaniu papuci. Najbogatsze w tej
Kubin Opacian, fajkarz i spin- mierne są okolice Cichego, gdzie np. obecniekarz, mistrz ludowy z Ratułowa pracuje cała plejada mistrzów, jak bracia Lu-
fot. j. R e y c h m a n (1930) dwik i Bronisław Szwajnosi Ruziny, Józef Bo-biak, a obok nich w Górnym Cichem Maria Her-
choń i Tomasz Wróbel. Ośrodek ten promieniuje również i na Dzianisz, Stare Bystre i Chochołów.
Drugim takim wybitnym ośrodkiem hafciarzy i krawców jest wieś Tylmanowa i zaplecze jej Ochotnica, ciągnąca się przez 24 kilometry. Panują tam trochę odmienne niż w Cichem wzory a dziewczęta wprowadziły modę haftów na chustki na głowę.
W drugiej kolejności za krawcami-hafciarzami idą na Podhalu wytwórcy z dziedziny skóry, wyrabiający kierpce, paski, pasy bacowskie i drobiazgi skórzane, związane ze strojem męskim.
1 9 0 W A N D A GENTIL-TIPPENIIAIJER
Silnym ośiodkiem podobnych wytwórców są okolice Bukowiny Tatrzańskiej. Józef Bigos w Brzegach, Józef Korkosz w Białce, Józef Pawlik w Czarnej Górze czy Andrzej Gombos w Jurgowie należą do najwybitniejszych. Ten ostatni jest również rzeźbiarzem w drzewie. Jednakże i w innych okolicach np. Chochołowa, Maniowych
Helena Wodziak (Białka) — Biały haft na koszuli męskiejF ot. S . Z w o liń sk i
czy Ochotnicy znajdziemy wytwórców umiejących wytłaczać w skórze i wyrabiać z niej potrzebne części stroju ludowego. W Bukowinie CPLiA urządziła ostatnio kurs skórzano-metalowy.
Równie licznie reprezentowane są jeszcze na Podhalu wytwórczynie białych haftów używanych przy „fartuchach" (białe, haftowane halki pod wierzchnią spódnicą góralek), koszulach kobiecych a czasem jeszcze i męskich zgodnie ze „starą modą“ . Haft ten, silnie ażurowy, stosowany jest również jako ozdoba powłoczek na poduszki i jaśki. Na konkursach haftu wyróżniły się swoimi pracami Hanka Wodziak z Białki, Hanka Krzysiak z Chochołowa, Maria Wojtowicz ze Szlembarku czy Maria Chrobak z Ochotnicy Dolnej. Drugim działem haftów kolorowych uprawianych z powodzeniem przez kobiety na Podhalu są hafty kolorowe wełną i jedwabiem na gorsetach, papuciach, a w okolicy Tylmanowej i Ochotnicy na rogach chustek. Pokazały je z powodzeniem na konkursach Maria Klaper z Krzeptówek, Helena Roj Kozłowska z Zakopanego, Agnieszka Boblak z Cichego, Zofia Szczepaniak ze Szczawnicy Górnej, Maria i Katarzyna Kozielec, Katarzyna Paluch, Maria Piszczek i inne z Tylmanowej „za wodą“ . Ale trzeba zaznaczyć, że nie ma prawie wsi, gdzie by nie słynęła
W Y TW Ó R C A LUDOW Y N A PODHALU 1 9 1
jakaś młoda czy stara wytwórczym z tej dziedziny. Tak jest w Maruszynie, w Greniu, Łopusznej, Ochotnicy. „Pomyślunek" góralek i w tej aziedzinie wprowadzi! pewne zmiany. W iele z tych hafciarek haftuje obecnie na maszynie tak doskonaie zastosowują^ tradycyjne motywy ażurowych haftów i tak świetnie je wykonywując. iż trudno odróżnić taki haft maszynowy od ręcznego. Mistrzynią w tej dziedzinie jest między innymi Hanka Krzysiak z Chochołowa, która nawet otrzymała nagrody na konkursach ministerialnych.
Okolice Spiszą słyną znów z pięknie wykonywanych mereżek na płótnie. Weronika Mądlak Plucińska z Jurgowa jest nieporównaną mistrzynią tak w technice samej obróbki jak i co do znajomości wszystkich tradycyjnych wzorów w tej dziedzinie. Lecz obok mej żyje jeszcze wiele w tamtej okolicy dobrych hafciarek.
Obróbka metalu używanego do wyrobu ciupag, noży zbójnickich, spinek, klamer, biżuterii kobiecej (kolczyki i pierścionki) nie koncentruje się wyłącznie w Ratułowie, najsłynniejszym ośrodku tej wytwórczości. Pomniejsi majstrowie zamieszkują Bukowinę, Gron, Dzianisz (Józef Kamieński, Józef Tylka), Zakopane (Władysław Makowski, Bednarz), Czarną Górę i inne wioski. Największą sławą na Podhalu w tej d yscyplinie jest jednakże Andrzej Opacian Kubin z Ratułowa a w dziedzinie wyrobu tradycyjnej fajki góralskiej Józef Żołnierczyk Tonsaga, również z Ratułowa. Umiejętność ta jest dziedziczną w ich rodach.
Najsłabiej reprezentowana jest na wsi podhalańskiej dziedzina tradycyjnej rzeźby w drzewie. Wszystko co posiadało jakieś zdolności w tym kierunku wywędro- wało do Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem, czy poszło na usiugi wytwórni galanterii drzewnej „pamiątek" zakopiańskich czy rabczańskich.
Lecz jeśli mamy niewielu ludowych rzeźbiarzy na Podhalu, to błyszczą wśród nich gwiazdy pierwszej wielkości.
Taką gwiazdą inwencji twórczej jest ostatni świątkarz Podhala, Józef Janas z Dębna. Samotnie żyjący w swej chatynce poświęca się całkowicie umiłowanej namiętności, rzeźbiąc bez przerwy dziesiątki płaskorzeźb i figur na tematy świątkar- skie. Lecz zaproszony do wzięcia udziału w konKursach rzeźby czy pamiątkarstwa pokazał co może „pomyślunek" ludowy. Wyrzeźbił płaskorzeźby drewniane z Kopernikiem, Matejką, Kościuszką, Mickiewiczem, Stwoszem, filozofem, Madejem i zbójnikiem, tematy po raz pierwszy poruszone przez niego w rzeźbiarstwie i wykonane tak zmyślnie, że zostały one prawie wszystkie z miejsca zakupione przez Ministerstwo Kultury i Sztuki, nie mówiąc o pierwszej nagrodzie jaką mu przyznało jury konkursowe.
Takąż pierwszą nagrodę otrzymali za swoje place rzeźbiarskie Wojciech Bla- szak z Chochołowa i Stanisław Szymoszek z Zakopanego, każdy z nich o odmiennym profilu twórczym w dziedzinie tradycyjnej ornamentyki. Nie mniejsze majsterstwo okazuje Stanisław Słodyczka ze Słodyczek czy siedzący za lasami i górami na Osobiu w okolicach Ochotnicy Tomasz Konopka. Dochodzą do nich Józef Miętus z Dzianisza, Franciszek Stocfisz z Bukowiny, Władek Koszarek czy Jan Ustupski z tejże Bukowiny.
Siedzi jeszcze trochę po wsiach majstrów od wyrobu tradycyjnego sprzętu bacowskiego jak czerpaki i chochle drewniane, konewki oraz puciery wiązane łykiem po staroświecku.
Specjalnym działem wytwórczości wiejskiej jest dział dzianych rękawic, używanych do roboty w lesie i przez woźniców wiejskich. Prawie w każdej wsi ktoś je
1 9 2 W A N D A GENTIL-TIPPENHAM ER
wyrabia, lecz Bronisława Bartol Marculka ze Zębu i Andrzej Harędza ze Szlembarku wykazują nie byle jaki pomyślunek. Opracowali oni nowe formy drewniane, zezwalające pierwszej na utkanie ściegiem dzianym cżapKi na głowę a drugiemu pantofli.
W przeciwieństwie do bogatego w pomysłowość ludową Podhala teren Orawyprzedstawia się ubogo. Pracuje tam zaledwie obecnie kilku krawców-hafciarzy umie
jących wyhaftować tradycyjne, piękne czarno białe portki orawskie. Strój kobiecy prawie zanikł. Tkają tam jeszcze dość ładne szmaciaki o specjalnych wzorach. Ignacy Bosak w Orawce naftuje jeszcze papucie a Jar Stechura Kościelny w tejże Orawce jest najznamienitszym krawcem- hafciarzem stosującym stary kunszt cyfrowania oraw - skiej parzenicy.
Ilość w yLwórców na Podhalu jest rozłożona dość równomiernie z tym, że w miejscowościach uzdrowiskowych jak Zakopane, Rabka i Szczawnica przestali oni pracować dla wsia zmienili się w chałupników na usługach przemysłu pamiątkarskiego, wykonującego tandetę nie mającą nic wspólnego z tradycją sztuki ludowej.
Wieś podobnych chałupników za wytwórców ludowych nie uważa. Zasadniczo wieś podhalańska bardzo ceni swych wy-
Józef Janas (Dębno) — Mikołaj Kopernik twórców ludowych i płaci(płaskorzeźba w drzewie) im dobre ceny za ich trud.
F o t . s. Zwoliński Ceny te ustalone są mniej więcej równomiernie na ca
łym obszarze Podhala z pewnymi odchyleniami na korzyść bogatszych okolic. Ale sławni majstrowie mogą zażądać- więcej i na ogół biorą więcej za swoje wytwory, co wiejski nabywca uważa za całkiem słuszne. W ieś bowiem bardzo sobie ceni maj- sterstwo techniczne i rozróżnia ,,partaca“ od majstra. Ciupagę Kubina ceni się miarą ceny owcy, chociaż kto inny o wiele taniej zrobić potrafi dobrą ciupagę. Tak samo się ma ze spinką tego majstra czy kolczykami lub pierścionkiem przez niego zrobionym.
W Y TW Ó R C A LU D OW Y N A PODHALU 1 9 3
Wytwórczość ludową cechuje solidne wykonanie i ścisłe trzymanie się dobrych tradycyjnych wzorów. Jedynie robota dla gości czy do sklepów uzdrowiskowych, gwoli taniości jakiej wymagano, staje się coraz bardziej tandetną.
Wieś płaci często „dudkami", ale praktykuje się i wymiana towarowa, bacowie płacą serami, gazdowie sianem czy drzewem wedle zapotrzebowań wytwórcy.
Pozycja socjalna ludowego wytwórcy na wsi podhalańskiej mierzy się wartością artystyczną jego wyrobów. Im większy majster w swoim zawodzie z tym większym szacunkiem odnosi się do niego wieś i jej mieszkańcy. Lud z dumą mówi o nich i z łatwością można się o nich dowiedzieć od każdego dziecka na wsi. A Sam wytwórca świadomy jest swego kunsztu.
Gdyśmy w poszukiwaniu nafciarzy dotarły do braci Szwajnosów w Cichem, zgodzili się naaesłać swe prace na konkurs, mówiąc nam z uśmiecnem, że trudno nam będzie znaleźć większych majstrów od nich w tej dziedzinie Osąd jury konkursowego potwierdził w pełni ich słuszne mniemanie o własnym kunszcie.Klasą roboty i zgodnych z duchem tradycji podhalańskiej wzorów wyróżniali się nawet w porównaniu z najlepszymi hafciarzami.
Nie należy mniemać, że sztuka ludowa, zbiorowe arcydzieło inwencji wielu pokoleń, nie zezwala na przejawianie się indywidualności twórczej wykonawcy.Dobry wytwórca ludowy nie jest tylko ślepym kopistą w swoim zawodzie.Z wielu tradycyjnych form znanych mu na pamięć wybiera on niektóre, opracowując indywidualnie ich zestawienia. Wzbogaca lub zuboża je, a nawet jak historia sztuki ludowej wykazuje, tworzy czasem „nową modę" przez wprowadzenie nowych elementów zdobniczych czy formalnych. Moda ta tworzy się pod wpływem bądź zapożyczonych z obcych środowisk form, czasem materiałów, lub wskutek specjalnych wymagań stawianych wytwórcy przez odbiorcę.
Tak np. do tradycyjnej formy starogóralskiej parzenicy wkradły się nie tak dawno wzbogacenia motywów hafciarskich różnymi naturalistycznie potraktowanymi kwiatkami jak róże, niezapominajki, osty. Stało się to pod wpływem haftów na bluzkach ceperskich wystawianych w sklepach uzdrowisk podhalańskich czy oglądanych na mieszczańskich serwetkach i poduszkach minionej epoki. Również bogacz wiejski odegrał jak się okazało pewną rolę w tym zaśmiecaniu ślicznych elementów i proporcji starej parzenicy. Chcąc się wyróżnić zamożnością, wymagał od krawca jak najbogatszego zahaftowania portek, w wyniku czego naruszona została szlachetna proporcja poszczególnych części samej parzenicy. Wobec rozszerzenia się
Ceramika podhalańska Stanisław Tokarski (Chochołów) — miska z lewej stro
ny; Jan Reszkowski (Niwa) — miseczka i dzbanekF o t . S. Zw oliński
W ie r c h y t . X X I I I 13
1 9 4 W A N D A C.ENTIL-TIPPENHAUER
formy centralnej gwiazdy, obustronne pętle skurczyły się do formy bezkształtnych, ciemnych kul, zatracając wyrazistość i piękny rysunek.
Na pięćdziesiąt nadesłanych na konkurs haftu parzenic, ani jedna nie była do drugiej podobna ani w kolorze, ani w zestawie tradycyjnych kształtów poszczególnych elementów. Zwiedzający wystawę górale od ra,£.u odróżniali autorów poszczegól nyeh wzorów. Indywidualność artystyczna interpretatora tradycyjnych form zarysowuje się wyraźnie dla oka obeznanego z sztuką ludową Podhala. Mieszkańcy wsi poc- tatrzańskich odróżniają ich prace i tym się tłumaczy, że niejeden z nich chodzi dO' tego a nie innego krawca, gdy chce sobie zamówić portki. Długo po śmierci niektórych „sław" ludowych wytwórców, wspomina się o nich i ich robocie.
Kiedy po raz pierwszy wyruszałyśmy na wieś podhalańską, aby zapraszać ludowych mistrzów do wzięcia udziału w ogłoszonych konkursach, spotkałyśmy się z początku z nieufnością, lękiem i zdziwieniem. Trudno im było zrozumieć czego chcą od nich ludzie z miasta, którzy dotychczas nic o nich wiedzieć nie chcieli.
Dziś już zapadłe wsie podtatrzańskie pojmują istotę zmian jaKie w kraju zachodzą. I coraz śmielej i chętniej same zgłaszają się z dziełami swych artystów.
W życiu ludowego wytwórcy na Podhalu za czasów Polski Ludowej zaszła jedna i to zasadnicza zmiana. Przestał on być twórcą wyłącznie dla jednej klasy, to jest dla społeczności wiejskiej. Jego kunszt, dzieła i imię zostały udostępnione całemu narodowi. Urządzane są pokazy publiczne jego prac, zaprasza się go do wzięcia udziału w konkursach na równi z zawodowymi artystami. Ministerstwa i muzea zakupują jego dzieła, które przestały być bezimienne. Urządzane są zjazdy artystów ludowych w stolicy. Twórczość jego oddziaływać może już na świadomość całego' narodu, stając się często bodźcem twórczym dla innych artystów i plastyków.
Artysta ludowy stał się pełnowartościowym ooywatelem poiskiej społeczności.
W anda Gentil Tippenhauer
Turystyczne Raidy NarciarskiePolskie Towarzystwo Turystyczno Krajoznawcze zjednoczyło wszystkie gałęzie
turystyki, tworząc dla nich specjalne fachowe Komisje. Wśród wielu gałęzi turystyki znalazło się także narciarstwo, kierowane przez Komisję Turystyki Narciarskiej Zarządu Głównego PTTK z siedzibą w Krakowie.
Komisja ta rozpoczęła pracę w lecie 1951 roku i od pierwszych chwil starała się o nadanie turystyce narciarskiej właściwego kierunku przez naukę turystycznej jazdy na nartach, przyswajanie zasad uprawiania turystyki oraz skierowanie narciarzy w rozległe tereny narciarskie Beskidów i Sudetów — bardziej odpowiednie zwłaszcza dla mało doświadczonych, niż groźne Tatry.
W realizacji tych zadań natrafiono' w tym okresie na poważne trudności. Duża. nawet w przybliżeniu nieznana, ilość turystów-narciarzy nie była zrzeszona w PTTK. Ruch turystyczno-narciarski koncentrował się wokół Kasprowego Wierchu, którego osiągnięcie ułatwiała kolejka linowa, lub ograniczał się do nielicznych a bardzo przeludnionych pólek narciarskich. Ilość instruktorów i przodowników narciarskich nie wystarczała na zaspokojenie coraz bardziej rosnących potrzeb w tym zakresie.
TURYSTYCZNE RAIDY NARCIA RSKIE 195
Ujęcie organizacyjne chodzących luzem narciarzy i skierowanie ich w bardziej odpowiednie i bezpieczne tereny oraz nauczenie ich podstawowych zasad uprawiania turystyki narciarskiej Dyło zadaniem koniecznym i palącym.
Wówczas to zrodził się projekt zorganizowania masowego raidu narciarskiego, który miał dać początek realizacji tych zadań. Pierwsza próba w lutym 1952 toku dała nadspodziewane rezultaty.
Osiągnięcia oraz doświadczenia pierwszego raidu pozwoliły na opracowanie szczegółowych form organizacyjnych raidów narciarskich oraz zasad regulaminu. Za-
Na Mędralowej. W głębi Babia GóraF ot E M oshala
interesowanie raidami górskimi było powszechne i już w krótkim czasie inne gałęzie turystyki poszły za ich przykładem; tak powstały raidy piesze, kolarskie itp. i ich idea rozpowszechniła się w bardzo szybkim tempie.
Zasady organizowania raidów i ocena uczestników wywołała i ciągle jeszcze wywołuje ożywione dyskusje, a nawet spory w turystycznym świecie. Nie brak było też głosów, że raidy mają zbyt sportowy charakter — jak to często określano. Wystarczy wgłębić się w zasady oceny, aby dojść do przekonania, że wymagania stawiane przez regulamin raidów narciarskich mają jeden zasadniczy cel; wpoić zasady właściwego uprawiania turystyki narciarskiej. Ocenia się więc punktualność wyjścia, regularność przejścia, zachowanie się na szlakach i na etapach oraz zespoło- wość i koleżeństwo. Określane czasy przejścia poszczególnych etapów, dostosowane przez kierownictwo raidu do warunków istniejących w danym terenie —- nie są równoznaczne z zawodami. Jeśli ktoś uskarżał się na zbyt wygórowane wymagania odnośnie do czasu przejść — ten zapewne bez przygotowania, wprost c>d biurka, po raz pierwszy w sezonie wyruszył na poważną kilkudniową wędrówkę górską.
196 Z B IG N IEW PŁO NK A
I znowu — trzeba to podkreślić — raid okazał się dobrą szkołą, gdyż zmusił do ■ciągłego uprawiania turystyki narciarskiej i poznawania coraz to nowych terenów. Uczestnicy, którym pierwszy raid dał nielada nauczkę, na drugim przechodzili po szczególne trasy bez zmęczenia. Ważny, choć najczęściej krytykowany czynnik czasu n ie mógł i nie powinien być pominięty w zasadach raidów narciarskich, gdyż jest sprawdzianem przygotowania i kondycji uczestników. Ocena uczestników, która też jest czasem kwestionowana, to nic innego jak wynik egzaminu, jakim jest raid, a podział na kategorie pierwszej, drugą i trzecią to przecież nic innego jak stopnie: bardzo dobry, dobry, dostateczny.
Byłoby dużą przesadą gdybyśmy twierdzili, że zarówno zasady organizacji raidów narciarskich, ich regulamin i sposób oceny były wzorowe i utrwalone na zawsze. Tak nie jest — jest jeszcze wiele niedokładności i braków, które w miarę nabierania coraz to nowych doświadczeń muszą być usunięte. Jedno wydaje się pewne, że raidy stanowić będą jedną z form masowego szkolenia i egzaminu turystycznego. Dowodem tego jest, że idea raidów rozszerzyła się nie tylko na inne dyscypliny turystyki w ramach PTTK, ale także została podjęta przez inne organizacje masowe jak Z. S. Ch., Z. M. P. itp.
Zastanówmy się jaka jest ich przyszłość i dalszy rozwój. Czy należy w przyszłości organizować coraz więcej raidów a każdy z nich coraz bardziej masowy? Wyjaśniliśmy na jjuczątku genezę raidów. Wiemy też, że od tego czasu na raidach ogólnopolskich i wielu okręgowych (o zasięgu wojewódzkim) przeszkoliło się tysiące narciarzy. Wiemy też, że to przeszkolenie miało tylko wstępny, podstawowy charakter. Dotychczasowa forma raidów masowych spełniła zamierzone zadania z poważną nadwyżką. Dalsze zwiększanie ilości uczestników w raidzie natrafia na coraz to poważniejsze trudności. Odpowiedzialność organizatorów za całość uczestników, konieczność przygotowania wielkiej ilości kwater w małych, często słabo zagospodarowanych miejscowościach górskich, trudności korńunikacyjne itp. — oto w skrócie trudności. Dalsze zwiększanie ilości uczestników powoduje progresywne zwiększanie kosztów imprezy Najważniejsze jest jednak to, że względy odpowiedzialności i bezpieczeństwa nakazują przy masowych raidach prowadzenie uczestników niemal że za rękę. A turystyka ma przede wszystkim uczyć samodzielności i zaradności. Raidy narciarskie tego dotąd dać nie mogły. Nie dano też w nich możności wykazania się uczestników znajomością terenów górskich, gdyż dopiero odkrywano przed szerokimi rzeszami narciarskimi te tereny.
Obecnie wysuwa się na pierwszy plan podniesienie poziomu turystycznego przez uczenie turysty samowystarczalności, zaradności i znajomości naszych gór. Nadchodzi czas, aby ilość zmienić na jakość. Będzie to jednak możliwe wówczas, gdy będziemy organizować więcej raidów, w coraz to innych terenach i w trudniejszych warunkach, raidów o mniejszej ilości uczestników. W sumie pozwoli to na uczestniczenie większej ilości narciarzy w większej ilości imprez, ułatwi organizację i zmniejszy koszty, a — co najważniejsze — podkreśli i ujawni najbardziej wartościowe walory turystyki, dotąd gubione w zbyt tłumnych imprezach.
Pierwszą taką próbą miał być wysokogórski raid narciarski w Tatrach. Niestety brak dogodnych warunków śnieżnych w czasie kapryśnej zimy 1953/54 r. zmusił organizatorów do odwołania tego ciekawego przedsięwzięcia. Przyszłe sezony narciarskie pozwolą sprawdzić słuszność tej idei i wskażą może także i inne jeszcze środki upowszechnienia turystyki i podniesienia jej poziomu.
Zbigniew Płonka
OPIS WYCIECZKI W TATRY Z R. 1841 1 9 7
Opis ujycieczki uj Tatry z r. 1841Nie mamy tak wiele opisów wycieczek w Tatry z pierwszej połowy XIX wieku,
aby ,iie warto było poświęcić nieco uwagi jeszcze jednemu, dotychczas nieznanemu. Nawet w wypadku, gdy takie wspomnienia nie zawierają nadzwyczajnych "•woUcji, publiKowanie ich jest uzasadnione, bo zyskuje się w ten sposób materiał do porównań Są one świadectwem na to, jak w owym czasie odczuwano stosunek do gór. Szczegóły w nich zawarte mogą być niejednokrotnie pożyteczne przy odtwarzaniu historii nabywanej powoli wiedzy o Tatrach, dla /.najomości obyczajów, a czasem świadczyć nawet o zmianach w topografii terenu itp. Dowiedzieć się z nich można między innymi, że już wówczas Tatry pociągały nie tylko ludzi nauki jak np Staszica, ale że szukano też w nich wyłącznie nowych wrażeń i podejmowano w tym celu dość uciążliwe wyprawy. Przy zbieraniu takich okiuchów z dochowanych dokumentów piśmienniczych nie jest też pozbawiona znaczenia i osoba ich autora.
Ksawery Franciszek Prek (1801— 1863) *) od urodzenia głuchoniemy, kształcił się początkowo w specjalnym zakładzie w Dreźnie. Uzdolniony artysta malarz uczył się rysunku u W. K. Stattlera 2). Pozostawił szereg ubra^ów olejnych, znajdujących się w zbiorach prywatnych oraz większą ilość akwarel, odznaczających się niezwykłą precyzją wykonania i barwnością, których tematem są przeważnie typy i stroje ludowe. Teki z jego akwarelami przechowuje w swych zbiorach graficznych Biblioteka Jagiellońska. Prek jest również autorem obszernego, bo 7 tomów obejmującego pamiętnika, który znajduje się także w Bibliotece Jagiellońskiej (Rkps 938) Mitor sporządził też kopię swego pamiętnika i ta jest w posiadaniu Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie (Rkps 1183). Z trzeciego tomu tegoż pamiętnika pochodzi opis wycieczki do Morskiego Oka, umieszczony na kartkach 22—24, który poniżej przytaczam.
.,20 sierpnia 1841.Kilkunastu z naszej młodzieży zrobili projekt zwiedzenia Karpat i Morskiego
Oka, co jest w naszym kraju osobliwością, którą nie wszędzie za granicą znaleźć potrafimy. Z chęcią więc przystałem na tę podróż, ruszyliśmy więc c godzinie 7-ej drogą do Czorsztyna a stamtąd do Nowego Targu, którj jest o 6 mil odległym od Szczawnicy. Tam popasaliśmy, droga bowiem jest kamienista, lecz własnym powozem z łatwością dojechać można, lecz stamtąd zaczyna się drożyna wąska, kamieniami najokropniejszymi usłana i tak nieprzyjemna, że kości zdają się rozlecieć w człowieku, co się tam puszcza. Wokoło nas ziemia nieurodzajna, z wielką pracą ledwie kilkanaście piędzi zasianych a koło tego kupa kamieni, które z niej mozolnie wygrzebano — wszędzie ogrodzenia nie z chrustu lecz z kamieni jedne na drugich złożonych, chaty wiejskie porządne z drzewa budowane, lecz dach tarcicami pokryty, gdyż słomy żadnej nie mają w tak nieurodzajnym gruncie. Na noc stanęliśmy w Bukowinie, wsi odległej od Nowego Targu o pół czwartej mili, tam przygotowawszy wszystko do dalszej naszej wyprawy, naradziliśmy się z oberleśniczym tam mieszkającym, jak i którędy najlepiej dostać się do Morskiego Oka, ruszyliśmy o 6-tej z rana w liczbie siedmiu osób to jest Józef Szumanczowski, dwóch Gorayskich mło
') Wobec niezgodności źródeł w podawaniu dat biograficznych zaznaczam, że oparłem się na artykule Z. Batowskiego w „Algemeines Lexikon der bildenden Kunst- ler“ Leipzig 1933 t. 27 s. 375.
2) Stattler W. K., Przypomnienie starych znajomości. Kłosy 1874 t. 1. s. 359.
1 9 8 STA N ISŁA W SIEROT W IN SKI
dych, dwóch Stojowskich młodych, ja i p. Dorn. Wsiedliśmy więc na wózeczki tak wąskie, że ledwie dwie osoby, jedna z tyłu, druga z przodu mieścić się mogły i przy jasnym i pogodnym dniu posuwaliśmy się różnymi manowcami, zawsze jadąc do góry pomiędzy lasy szpilkowe, lecz najpiękniejszego kształtu i formy, coraz więcej się zbliżając do gór niebotycznych, górale zaś zawsze piechotą idąc koło wózków,
jak dzikie kozy z kamyczka na kamień przeskakując, jakby szponami się trzymali tychże Wesołość ich i szybkość mnie zajęła, pomimo że byt ich jest oarazo nędzny, zachowują dobry humor i krzepkość. Po lewej ręce daje się ujrzeć rzeczka Białka, płynąca dość bystro i zapewne od tego nosi swe nazwisko, iż płynie pc krzemieńcu szczególniej śnieżnej białości. Nad górami orła latającego spostrzegliśmy, mówiono iż w tych górach przebiegają kozy dzikie, skakając ze skały na skałę. Ujechawszy 3 mile tej tak mozolnej podróży, o 9-tej godzinie porzuciliśmy wózki, gdyż dale,i już tylko piechotą dostać się można i zaczęliśmy się drapać ścieżkami, które nam przewodnik z Bukowiny i leśniczy do oprowadzania przydany, wskazał. Po godzinie przeszło tak przykrej przeprawy, gdyż po korzeniach, drzewach, na krzyż leżących i kamieniach
Autoportret F. K. Preka musieliśmy odpocząć i pokrze-Ze zbiorów B ib lio te k i J a g ie llo ń s k ie j pić Siły winem, które góral
w koszu za nami niósł. Tam spotkaliśmy kilku krakowskich studentów, z mantelzaczkami na plecach, którym sędziwy- jakiś jegomość towarzyszył i naaspodziewanie łatwo wszęazie się z nimi wdrapywał. Razem więc w ich towarzystwie dalej się puściliśmy, a uszedłszy znowu godzinę na nowo spoczęliśmy wszyscy — Tam zupełnie już inną naturę spostrzegliśmy, inne krzaki, inne krzewy, mech szczególny, atmosferę zimniejszą etc. — Leśniczy nam wtenczas dał szkło różnofarbne, przez które spojrzawszywszystkie przedmioty zdawały się nam cudem piękności, z wielką szybkością i szumem spostrzegliśmy spadające źródło dwoma strumieniami, które potem tworzy rzeczkę Białkę, o której wyżej wspomniałem. To źródło wypływa od Pięciu Stawów i przepyszny sprawia widok, rozpryskując się po kamieniach, promienie słońca na nie bijące brylantowaną nam tę wodę przedstawiały. Ponad ten spadek znajduje się
O PIS W Y CIECZKI W TA TRY Z R. 1841 1 9 9
scieżeczka, którą przebywać trzeba i ta jest bardzo przykra, bo z jednej strony przepaść niezmierzona okiem, a z drugiej tylko sterczące kamienie za podporę mieć można, a skropione wodą zupełnie są śliskie. O 12-tej dopiero doszliśmy ao zamierzonej mety i spostrzegliśmy te P ięć Stawów do których z taką pracą dążyliśmy, lecz jak zawsze w świecie bywa, że oczekiwanie więcej zapowiada przyjemności jak skutek, obejrzawszy się wokoło siebie, mgła zakryła nam widoki oddalone. Kraków który stamtąd mówią widać, zupełnie był pod mgłą ukryty.Śniegu gdzieniegdzie widzieliśmy trochę. Nazbierałem różnych gatunków mchu, wrzosu, lichenu czyli płucniku, urwałem kosodrzewiny, która się pnie po ziemi. Goryczka także tam rośnie obficie. Stawy te są bardzo obszerne, wodą Czystą napełnione i dość odległe jeden od drugiego; nawet do ostatnich dwóch już nie doszliśmy, gdyż zgłodniawszy musieliśmy się posilić nie sutym, bo tylko z chleba i sera składającym się obiadem, a pragnienie ugasiwszy winem, wzięliśmy się do wody, która w tych stawach jest bardzo smaczna. Zimno nas trochę przejmować zaczęło i chcieliśmy już (się) zbierać, kiedy le śnieży nabiwszy fuzję, wystrzelił kilka razy, by nam dać słyszeć echo, które w tych górach się kilkakrotnie rozlega i najprzyjemniejsze sprawia w rażenieJ). Pov racając inną stroną spostrzegliśmy kamienie, które tu i ówdzie tam są porozrzucane, są zupełnie siarczanego koloru, po tych z ostrożnością wielką stąpać musieliśmy, by nie złamać nogi. Widzieliśmy także kamienie czerwonawe, które ułu- pawszy zapach fiołków rozszedł się po powietrzu. Oddzielny zupełnie widok sprawiają te wszystkie masy granitowe i różnymi kolorami ubarwione. Tam pochwyciwszy duży kamień i zrzuciwszy go na dół, w kilku dopiero mirutach usłyszeliśmy go na
■dole. Żałowałem, że ja tak prędko tam się znajdować nie mogę, gdyż jeszcze przykrzejsza jak pierwej podróż się dla nas zaczęła. Trawka, która się w niektórych miejscach pokazuje jest długa, sucha zupełnie i świecąca. Trzeba było po trawie ślizgać się na dół, podpierać się na kutych laskach, a spoglądając koło siebie głowa się kręci myśląc o wysokości, w której się znajdujemy. Chcąc so-
Górale z okolic SzczawnicyW edług aR w areli F. PreRa
Z e zb io ró w B ib lio teR i Jag iellońsR iej
*) Spostrzeżenie u głuchoniemego dość dziwne.
200 STA N ISŁA W SIER O TW lN SK I
bie zrobić ulgę w podróży i zabawkę zsunęliśmy się na dół siedząc miejscami po trawie. Po godzinie takiej pracy spotkaliśmy śródło doskonałej zimnej wody, która się nam nektarem zdawała, gdyż tak się czuliśmy zmęczeni, nogi wszyscy mieliśmy pokaleczone, a niektórzy z pomiędzy nas buty podarte. Z wielkim więc ukontentowaniem ujrzeliśmy drożynę, dalej postępując do góry wielkie jezioro, które nosi nazwisko Morskiego Oka, koło niego czekały nasze wózki. — Jezioro to jest dziwnym igrzyskiem natury, gdyż wokoło otaczają go ogromne góry i skały a to w środku położone zabiera blisko czterdzieści morgów. Koło niego jest chata z drzewa zbudowana, przeznaczona na schronienie podróżujących. Znajduje się także blisko tejże popiersie Taaffego, byłego Galicji gubernatora. Na stawie jest tratew, na której opłynęliśmy staw. Woda jest koloru zupełnie zielonego, a głębokość niezgruntowana dlatego tratew do brzegu na linie przybita i zawsze się tymże wokoło krąży. Lodowatej temperatury jest woda w tym stawie. Z niego wypływa Dunajec Biały. Mówiono nam. że jeden francuz zwiedzający Morskie Oko cały staw przepłynął, nie pojmuję jakim cudem tam nie zmarzł. O piątej godzinie wieczór chmurzyć się zaczęło, nie mogliśmy więc dojść do Czarnego Stawu tylko siadłszy z wielkim ukontentowaniem na wózki wróciliśmy do Bukowiny o 9-tej. Tam wyspawszy się doskonale po całodziennej fatydze, rano wypiwszy śniadanie, wpisaliśmy się w książkę podróżujących osób, która jest napcłnion; przy- pisKami, wierszami etc. O 8-mej ruszyliśmy do Zakopanego o dwie mil od Bukowiny położonej, tam jest hamernia żelaza, przerzyna ją Dunajec Biały. — Na podwórcu jest żelazny posąg, przedstawiający arcyksięcia Franciszka Karola, którą Homolacz właściciel wylać kazał na pamiątkę jego bytności tamże 24-go sierpnia 1823. — Oglądaliśmy tę całą fabrykę i zdziwiony byłem kiedy przy laniu jednej szyny, góral tam pracujący zrzucił swoją trepkę z korkiem i stąpił na rozpaloną szynę bez uszkodzenia się. — Popasłszy pojechaliśmy do Kościelisk gdzie także jest hamernia mniej znacząca, także do Homolacza należąca, którego majętność 11 mil okrąża i mówią intraty rocznej ma 4 .0 0 0 koron, lecz tylko z żelaza i lasów, gdyż zupełnie się tam nie rodzi. — Górale też tam są wolni, tylko za najem panu robić milszą. — Oprowadzał nas także tamtejszy pisarz pomiędzy pyszne góry skaliste, pomiędzy którymi na dolinie krąży się jak wstążka Czarny Dunajec, doprowadził nas do źródła, z którego wytryska w wydrążeniu skały i mówił, że na 80 sążni w głąb wejść można schyliwszy się, ale trzeba po kostki brnąć wodą, tego już tentować nie mieliśmy chęci. Na wierzchołku skały są znowu imiona wyryte podróżujących tam. Naznaczywszy także swoje, poprowadzono nas wąwozikiem pomiędzy skały tak ścieśnionym, że dwie osoby ledwie razem mieścić się może i tak idąc przez dobre pół godziny doszliśmy w kąt jaskini, od której już bez śladu drapiąc się po górach zeszliśmy ku Kościeliskom, przechodząc zaś różne te urwiska spostrzegliśmy skałę zupełnie kształtu sowy. We wsi nocowaliśmy i nazajutrz wróciliśmy do Szczawnicy nie mogąc już dłużej zatrzymywać się, chociaż jeszcze największa tam jaskinia jest do zwiedzenia. Od Kościelisk do Nowego Targu jecnaliśmy już robioną drogą i wieczór stanęliśmy w Szczawnicy zachowując bardzo przyjemne wspomnienie tej interesującej podróży".
♦ *
♦
W porównaniu z innymi opis wycieczki Preka nie odznacza się ani szczególnym pięknem, ani nie przynosi specjalnie ciekawych, skądinąd nieznanych wiadomości. Ma nawet akcenty nieco komiczne, które wynikają tak z usterek gramatycznych -
O PIS W Y CIECZK I W TA TRY Z R. 1841 201
widocznie był lepszym malarzem niż stylistą — jak i z pewnej naiwności, powierzchowności obserwacji i braku krytycyzmu. Z tym wszystkim jednak jest dość charakterystyczny dla swego czasu i nie pozbawiony pociągającej bezpośredniości w przedstawieniu doznanych wrażeń. Dzisiejszego turystę ubawi zapewne przecenianie trudów wyprawy. Autor zbyt często pamięta o wygodzie, a jak na artystę jest dziwnie mało wrażliwy na piękno i urok gór. Na marginesie tego opisu nasuwa się spostrzeżenie, że Tatry musiały być już w tych czasach uczęszczane, skoro w drodze napotykano na innych turystów. Niestety mimo poszukiwań nie udało się zidentyfikować osoby wspomnianego przez Preka „jegomościa" towarzyszącego studentom. Można by się domyśleć, że grupa studentów mogła tam przebywać w jakichś celach naukowych. Wyprawy badawcze w Tatry nie były wtedy rzadkością bo np. w tych latach Zejszner przeprowadzał pomiary barometryczne na bardzo rozległym terenie Tatr i Podhala (opublikowane w Bibliotece Warszawskiej 1844 t. 4 s. 361—368 pt. „Pomiary barometryczne Beskidów, Tatrów i wzniesień od nich równoległych". Dokładne, żmudnie zestawione tabele, obejmują obserwacje od r.1838 z podaniem dat i punktów w Tatrach).
Stanisław Sierotwiński
W ieś „weprana lu zaświaty"Nazywa się Kaczyna. Leży na południowy zachód od Wadowic, w obrębie grupy
górskiej zwanej Beskidem Małym. U podnóża tego górotworu rozłożyły się dokoła miasta: Wadowice, Andrychów, Kęty, Bielsko-Biała, Żywiec, Sucha, połączone liniami kolejowymi i dobrymi gościńcami, z północy na południe przecinają go gościńce Andrychów — Żywiec i Kęty — Żywiec, pod względem malowniczości należące do najpiękniejszych dróg górskich w Beskidach.
Można by przypuszczać, że skutkiem łatwej dostępności komunikacyjnej krajobraz Beskidu Małego utracił już cechy pierwotności, lak jednak nie jesi.
Chociaż lasy, rzeki, złoża kamienne, połogie zbocza, halne grzbiety Beskidu Małego zostały wprzągnięte w gospodarkę człowieka, to jednak ten rozległy ok. 300 km2 zajmujący obszar, zachował wszelkie powaby świata gór o średniej wysokości.
Wierchy małobeskidzkie nie osiągają nawet 1000 m n. p. m. a mimo to górotwór ten jest nadspodziewanie uroczy. Jego. krajobrazowe osobliwości jak przełomy Skawy koło Mucharza i Soły z Międzybrodzkim jeziorem i bystrą górą Żar, serpentyny gościńca na przełęczy Kocierskiej, wspaniałe i długie doliny podłużne jak Kocierska, Wielkiej i Małej Puszczy, Ponikwi, rozłożysty grzbiet Magurki nad Wilkowicami, dziki szczyt Madohory, halami zasłany szczyt Leskowca nad Ponikwią, widokowe, na skraj gór wysunięte bastiony Jawornicy koło Andrychowa i Gancarza nad Ka- czyną, potężne jeszcze bory bukowe i jodłowe — niegdyś i cisowe — gaje limbowe i brzozowe — sprawiły, iż Beskid Mały ma licznych i gorliwych miłośników.
Takie jest otoczenie i górskie tłc Kaczyny.Zanim opiszemy samą wieś, spójrzmy na życie i sprawy ludzi w Beskidzie Małym.Pod względem gospodarczym i kulturalnym dzielił się do niedawna Beskid Mały
na dwie, dość różniące się od siebie części. Granicą ich był przełom Soły, który pra
202 KAZIM IERZ SO SN O W SK I
w ie prostą linią łączy Żywiec z Kętami. Ludność śródgórska, po jałowych groniach rozsiana, z najwyższym mozołem najlichsze plony przeważnie z polesisk wyciskająca, cierpiała skrajną nędzę i bytowała prawie w półzwierzęcych warunkach. Zwłaszcza najbiedniejszą była ludność wypchnięta głodem ziemi na grzbiety górskie i popod wierchy, ściśnięta w kilkudomowe przysiółki (Gładkie, Potrójne, Zakocierz Gibasy, Żarnówka, Kiczora, Praczaki, Żurkowa itd.), gazie pion stanowiły jedynie grule, owies
Kaczyna — środek wioskiF ot. E. M oskała
i krzyca (żyto na porębach z trzyletnim turnusem żniwa). Plony te niszczyły często klęski żywiołowe: burze, wichry, długotrwałe śniegi oraz dziki.
Chociaż lat temu wiele, pamiętam dobrze tragiczną twarz gazdy, kiedy wskazywał mi na stajanie swych ziemniaków, doszczętnie stratowane i wyjedzone przez dziki, mimo ustawionych tam pomysłowo hałaśliwych straszaków. Jeszcze mocniej utkwił mi w pamięci rozpaczliwy ruch rąk i okrzyk biednej wdowy, zbierającej po ściernisku nieliczne już kłosy: „O cieszyłach sie mocno, bo udał sie owiesek niezgorzej. Myślałach — bedzie żur, placki i słoma. Zżełach sama jedna stajanie piek- niutko i ułożyłach zboże po zagonach, żeby jutro przeschło do słonka. W nocy wpadł wicher skądsi, znienacka jak pies wściekły porwał w górę cały pokos i rzucił na las, na smreki! Patrzcie hań wysoko po gałęziach, widzicie, jak moim owsem szeroko i daleko ozłocone? Kto go hańtela wyzbiro, kto go powiąże do kupy? Przepadła marnie moja praca, przepadł chlib mój i moich dzieci!"
Ale i ucieszonego gazdę-optymistę spotkałem na Potrójnej. Wziął mnie za rękę i mówił: „Poćcież ze mnom hań końdek za chałupę. Pokaże wom coś co sie tu w nas- kich groniach nie widuje. Zasiołech se kawołecek ziemie pszenicom. I udała sie — patrzcież! Starołech sie duza o niom i ogrodziłech płotkiem. Bede mioł i moi światły placusek we święta!" Nachyliłem źdźbło ku sobie i naliczyłem w kłosie siedem
W IES „W E PR A N A W ZA ŚW IA T Y " 2 0 3
chudych, i w jesieni jeszcze nie całkiem dojrzałych ziaren. Może nim dojrzeją śnieg je zasypie? A poletko miało zaledwie wielkość dużego stołu jadalnego.
Przemysłu w pobliskiej okolicy nie było prawie żadnego, ci przysiółkowi ludzie beskidzcy nie mieli gdzie zarobkować, jedynie sezonowo w lasach. Ale i źle gospodarujące i niewypłacalne dwory nie zapewniały stałego grosza. Toteż kończyło się zwykle na odrobkowej dzierżawie wyrębów pod krzycę i grule, oraz na samorodnym
Widok z górnej Kaczyny na GancarzF ot. E. MosKała
przemyśle, jak na struganiu części składowych do kół wozowych z drzewa bukowego, oraz na wyrobie mioteł i wyplataniu koszyków we wsiach, gdzie obficie rosła brzezina.
Ciężary społeczne ponosili ci ludzie w całej pełni, z dobrodziejstw społecznych i kulturalnych nie korzystali wcale.
Był człowiek, który znał życie i niedolę małobeskidzkich górali do głębi, który wiedział, że „zima siedzi u nich przez pół roku, słońce z ciepłem się nie spieszy, a ludzie przez cały rok wytrwale pokumani z postem", gdzie na wykrawkach rolnych do orki i bronowania musi biedota często wprzęgać nie konie, lecz siebie, żonę lub syna, a strome „grapy" trzeba własną ręką „drapać, zgarniać, kopać".
Był to Emil Zegadłowicz, który całe swe życie spędził w skromnym dworku w Gorzeniu Górnym nad Skawą, zżył się z chłopami, poznał ich życie, myśli, pragnienia, niedolę i dał im wyraz w oryginalnych, gwarą tamtejszą pisanych balladach {Powsinogi Beskidzkie, Gody Pasterskie, W ielka Nowina i in.). Zachęcił też do tematyki góralskiej swych przyjaciół, którzy swymi utworami wypełnili tomy „Czar- taku".
W znacznie lepszych warunkach materialnych i kulturalnych żyli górale w wioskach i przysiółkach, położonych za Sołą w zachodniej połowie Beskidu Małego.
2 0 4 KAZIM IERZ SO SN O W SK I
Zawdzięczali to bliskiemu sąsiedztwu bielsko-bialskiego przemysłu, gdzie znajdowali stałe zarobki, choć okupione wyzyskiem i podwojonym trudem, bo ci z głębi gór i z doliny Soły musieli zazwyczaj iść „na piechty" przez przełęcz Przegibek i Stra- conkę do miasta.
Dziś zatarły się prawie różnice życiowe po obu brzegach przełomu Soły. Staje się to dzięki powstaniu nowych i rozbudowie dawniejszych zakładów przemysłowych w okolicznych miastach, dzięki unormowaniu pracy i płacy w lasach i kamieniołomach, dzięki komunikacji usprawnionej przez podwożenie pracowników autobusami i przez pomnożenie przystanków kolei w pobliżu miejscowości mieszkalnych.
Stało się to przede wszystkim dzięki stałemu poprawianiu się stopy życiowej górala beskidzkiego, przed którym Polska Ludowa otwarła nowe, niedostępne mu dawniej możliwości gospodarcze i kulturalne.
Do wiosek „roztrąconych po wierchach, wepranych w zaświaty", których nędzę i trud opisywał Zegadłowicz, — coraz silniej zaczęły docierać postęp i kultura.
Do takich wsi śródgórskich, dotąd opuszczonych należą Ponikiew i Kaczyna, Jaszczurowa, Tarnawa Górna, Targoszów, oba Kocierze z przysiółkiem Łysiną oraz w przełomie Soły położone — Tresna, Czernichów a przede wszystkim w lesistą kotlinę nad jeziorem ujęte dwa Międzybrodzia z zacisznym i dosłonecznym przysiółkiem Nowy Świat. Z wyjątkiem tych ostatnich, gdzie już rozpoczął się wczasowy ruch młodzieżowy, stoją te świetne dla ruchu wypoczynkowego miejscowości pustką. A przecie ich walory klimatyczne i lecznicze oraz wartości krajobrazowe i turystyczne są nieprzeciętne.
Cały Beskid Mały u którego północnego podnóża rozłożyły się wielkie ośrodki przemysłowe Bielska-Białej, Andrychowa i Wadowic stanowi naturalną krainę dla niedzielnych wczasów wypoczynkowych i wędrownych.
Od Wadowic po Andrychów ciągnie się równolegle do rdzennego grzbietu Be. skidu Małego pasmo wstępne z kulminacjami Iłowiec, Łysa Góra, Skolec *), Ostry Wierch, Wapienica sięgającymi dość kończystymi wierchami do ok. 600 m wysokości. Potok Choczenka przerzyna się przez nie między Skolcem a Kobylą Głową tworząc właściwie przełomową dolinkę, w której mieści się urocza a zapomniana Kaczyna. Już to jest pewną osobliwością geograficzną. Przedgórze to zbudowane jest z miękkiego piaskowca i fliszowych łupków, których odkrywki widnieją w ścianach 4 kilometrowej doliny. Skutkiem tej budowy teren nie ma takiej malowniczości jak góry zbudowane z trwałych skał, mimo to' położenie Kaczyny pełne jest uroku.
Dolina i potok tworzą nieliczne zakręty, a choć szerokość dna doliny wynosi zaledwie 100—200 m, znalazłoby się tu dość miejsca na średniej wielkości wcza- sowisko, bo przestrzeni dodaje kilka dolinek bocznych.
Klimat ma Kaczyna łagodny, wiatry bowiem hulają górą nie mącąc ciszy doliny zamkniętej i zewsząd osłoniętej górami, owoce i zboża dojrzewają tu dobrze. Powietrze nasycone żywiczną wonią morza okolicznych lasów szpilkowych. W zimie warunki śniegowe dla narciarstwa dogodne.
Chociaż wsunięta w głąb gór na 4 km ma wieś łatwy dostęp i dojazd. Z szosy podkarpackiej Kraków — Wadowice — Bielsko zbacza do niej ze wsi Chocznia bita droga, nadająca się dla mechanicznych pojazdów, 12 km z Wadowic. Ze stacji kolejowej w Choczni piesze dojście lub dojazd drogą 7 km, z tego 3 km przez górną połowę tej wielkiej, zamożnej i dobrze zabudowanej wsi, a 4 km doliną przełomową
*) Patrz: rozważania w artykule „O niektórych błędnych nazwach w Beskidzie Zachodnim" na str. 209 w tym samym tomie „Wierchów (Przyp. redakcji).
W IES „W EPR A N A W ZA ŚW IA T Y " 2 0 5
potoku Choczenka. Do wylotu tej doliny mamy też piesze dojście, o 1 km bliższe ścieżką po stoku Kobylej Głowy z następnej stacji Inwałd. Między przystankami w Choczni i Inwałdzie zbliża się tor kolejowy tuż pod wylot doliny Choczenki toteż uruchomienie tu przystanku zbliżyłoby Kaczynę do świata o 3 km. Przestanek ten byłby też potrzebny dla tutejszych robotników, a i mieszkańcom górnej Choczni skróciłby dojazd do Wadowic.
Dowóz aprowizacji łatwy, bo drogi nie mają nagłych zakrętów i podnoszą się miarowo do poziomu 450 m n. p. m. Magazyny żywnościowe znajdują się w Wadowicach, zaś w pobliskim Inwałdzie źródłem zaopatrzenia jest przodująca spółdzielnia produkcyjna; w samej Kaczynie i Choczni można nabyć nabiał, owoce itd. w dowolnej ilości.
Kaczyna stanowi niejako przedłużenie zasobnej Choczni w ciasną gardziel śród- górską, nie jest jednak wsią zacofaną ani ubogą. Liczy 50 wcale przyzwoitych domostw, w tym jedną willę, rozsianych wydłuż potoku i ma główny ośrodek na końcu doliny w kotlinie u podnóża wrzosowiskami strojnego Gancarza (802 m) i lesistej, dosłonecznej góry Choczenki. Posiada szkołę, sklep Samopomocy Chłopskiej i dom ludowy ze świetlicą. Kaczyna była też pierwszą wsią w Beskidzie Małym, z Której Polska Ludowa wykorzeniła analfabetyzm.
Na koniec jeszcze kilka słów o możliwościach wycieczkowych. Z poprzednich uwag wynika, że Kaczyna może być ważnym punktem wyjściowym dla wycieczek, zwłaszcza w wschodnią część Beskidu Małego. Na Gancarz ma stąd turysta 1 godz. podejścia, na Leskowiec. do schroniska PTTK P /2—2 godz ; przez wstępne pizedgórze wykonano ostatnio „Szlak Pokojowej Rozbudowy" (znaki żółte) z Inwałdu przez Ostrą, Skolec., Jaroszowicką Górę do Kleczy (6 g.j; przez przełęcz Hutę (508 m) łatwo i blisko zejść do Ponikwi i przystanku kolejowego w Czartaku, przez Kobylą ■Głowę do Inwałdu lub Andrychowa, przez Łysą Górę do Wadowic, a na dłuższą wycieczkę można wybrać się za niebieskimi znakami przez Leskowiec na Babią Gorę. Nie są to oczywiście wszystkie wycieczki i spacery w okolice Kaczyny.
Chciałem przede wszystkim przypomnieć tę „wepraną w zaświaty" wieś, która dla wczasów, wypoczynku i turystyki może i powinna stać się w przyszłości ważnym 1 wartościowym ośrodkiem.
Kazimierz Sosnowski
O niektórych błędnych nazmach u; Beskidzie Zachodnim
Znane jest powszechnie, jak skorzy byli do przekręcania polskich nazw geograficznych c. i k. austriaccy topografowie. Długich lat wymagało odchwaszczanie polskich map z różnych dziwacznych, przekręconych lub nieistniejących nazw, zwłaszcza nazw różnych szczytów. Należało sprostować, że najwyższy szczyt Gorców to nie Niedźwiedź, jak tego chce mapa austriacka, lecz Turbacz, a austriacki Turbacz — to Turbaczyk. Trzeba było ustalić, że Cymbalowa w rzeczywistości nazywa się Zemba- lowa, Brana to nieistniejąca nazwa przyjęta przez austriacką topografię na oznaczenie Cylu albo Małej Babiej Góry, że Prinsowa to naprawdę Bryndzówka, na Lenii — to Jaroszowicka Góra, Piasna — to Pisana itd. itd.
2 0 6 ALEKSY S IEM IO N Ó W
Zdawałoby się, że po tylu latach geografowie i kartografowie polscy już ustalili w sposób pewny i niezbity nazwy wszystkich szczytów w naszych rdzennych górach — Beskidach Zachodnich. Tymczasem tak wcale nie jest. Cudaczne, fantastyczne nazwy wprowadzone przez austriackie mapy żyją i uzurpują sobie prawo obywatelstwa w geografii i kartografii polskiej. Figurują nie tylko na mapach, spotykamy się z nimi w najpoważniejszych przewodnikach, w czasopismach turystycznych, regulaminach odznak PTTK, na tablicach orientacyjnych, drogowskazach; wszędzie można je spotkać, tylko nie w ustach miejscowej ludności, która zawsze używa odwiecznych, poprawnych nazw. Kilka takich typowych, wprost rażących przykładów pragnę omówić.
W Beskidzie Małym, w rejonie Leskowca, w odległości 3 ,5 km na północny wschód od niego znajduje się wzniesienie (819 m) na mapach austriackich w skali 1 : 75 000 z 1914 r. i wcześniejszych noszące nazwę K r ó l o w a W y ż n a . Tej samej nazwy używają także i polskie mapy W. I. G. Nawet taki znawca toponomastyki beskidzkiej jak prof. Kazimierz Sosnowski, we wszystkich wydaniach swego przewodnika (nawet ostatniego uzupełnionego i poprawionego) posługuje się tą nazwą, jak również tak samo szczyt ten nazywają i inne przewodniKi: Lubertowicza, Saysse-Tobiczyka i Lenartowicza, oraz najnowsze (i wszystkie poprzednie) wydanie regulaminu GOT. Nazwy tej używa też autor notatki w zeszłorocznych „Wiercuach", który skrzętnie zebrał nazwy najdrobniejszych skrawków polan w rejonie tego szczytu, nie zajmując się właściwą nazwą samego szczytu. Absurdalność tej nazwy nikogo nie razi, choć posługujemy się nią często, gdyż prowadzą przez ten szczyt dwa znakowane, uczęszczane szlaki na Leskowiec, jeden z przystanku Czartak, a drugi z Mucharza. Może uspokajająco na turystów, geografów i kartografów wpływał fakt, że w Tatrach istnieją dwa szczyty c cokolwiek podobnej nazwie: Kopa Królowa Wielka i Kopa Królowa Mala?
Nazwy tatrzańskie są jednak zrozumiale i językowo łatwo wytlumaczalne; Kopa Królowa, czyli Kopa górala nazwiskiem Król, który ongiś byl jej właścicielem. Tymczasem co może znaczyć „Królowa Wyżna"? Nazwa ta od dawna niepokoiła mnie od strony językowej swoją niezwykłością. Troszeczkę uspokoiłem się, kiedy przed rokiem czy dwoma laty ujrzałem, że na tablicy orientacyjnej umieszczonej na frontowej ścianie schroniska na Leskowcu zastąpiono nazwę „Królowa Wyżna" przez „Kró- lewizna". Nazwa ta językowo zrozumiała nie zaspokoiła mnie w zupełności i postanowiłem wreszcie całą sprawę dokładniej zbadać.
W wyniku badań ustaliłem, że miejscowa ludność z Ponikwi, Kozińca czy Tarnawy, szczyt 819 m nazywa tylko M a g u i k ą i twierdzi, że szczyt ten tak się tu nazywał od wieków. Znając trochę przeszłość historyczną tego terenu, łatwo jest zarówno prawdziwą jak i fałszywą nazwę szczytu wytłumaczyć.
Ponikiew i jej dawny przysiółek (obecnie samodzielna wioska) Koziniec, położony u stóp północnych zboczy Magurki (819 ni) należały do starostwa Zatorskiego, będącego królewszczyzną. W Ponikwi w XV w. osiedli pasterze wołoscy, którzy dzierżawili na wypas owiec i bydła od starosty Zatorskiego tereny pasterskie w rejonie szczytu (819 m) i Leskowca. Oni właśnie najczęściej zapuszczali się na te szczyty wznoszące się bezpośrednio nad Kozińcem, też przez nich zamieszkałym i oni nadali szczytowi swoją wołoską, często w Beskidach Zachodnich spotykaną, nazwę Magurki. Nazwa ta utrzymuje się po dziś dzień w sąsiednich wioskach. Jak mogła powstać austriacka nazwa? Można to łatwo wyjaśnić.
O N IEK TÓ RYCH Bł ę D N i C H N A Z W A C H W BESKIDZIE ZA CH OD N IM 2 0 7
Jak powiedziano, Ponikiew i przyległe obszary wraz z północnymi stokami Ma- gurki, aż po linię grzbietową, należały do dóbr królewskich, południowe zaś i wschodnie, opadające ku Jaszczurowej i Tarnawie od wieków wraz z tymi wsiami stanowiły prywatną własność. Okoliczni mieszkańcy musieli nazywać części przynależne do Po- nikwi ,,królewizną“ w odróżnieniu od części będących prywatną własnością. Topograf austriacki chcąc dowiedzieć się nazwy szczytu, zapytał się o to mieszkańca Jaszczurowej czy Tarnawy. Zapytany mógł objaśnić go, że to jest „królewizna", określając w ten sposób przynależność tego obszaru do Ponikwi, a w niemieckich
Wiatr w Beskidach .F ot. H . C zarn o ck i
uszach topografa zabrzmiało to jak „Królowa Wyżna". Topograf zapisał sobie tę nazwę i beztrosko umieścił ją na mapie. O wiele troskliwszym i skrupulatniejszym w zbieraniu nazw był znany geograf i etnograf drugiej połowy XIX w. prof. Bronisław Gustawicz. W tomie V Słownika Geograficznego Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Warszawa 1884, czytamy jego artykuł pt. „Magórka", góra lesista, wznosząca się na granicy gminy Ponikwi i Jaszczurowej, w powiecie wadowickim. z Tarnawą w pow. żywieckim, pod 37° 8' 14" wsch. dłg. g. F, a 49° 48' 15" płn. sz. g., w odnodze górskiej wybiegającej od Łamanej Skały (934 m) na płn.-wsch. granicą powiatów żywieckiego i wadowickiego, przez szczyty Leskowiec (922 m) i Jaworzynę (890 m) wzniesienie Magórki 819 m npm. Na północnej* stoczystości M. biją źródła Ponikiewki, dopływu Skawy, na południowej zaś polanie śródleśnej
2 0 8 ALEKSY S IEM IO N Ó W
legły chaty „Suszyce" należące do Tarnawy. Tu też wytryskują potoki: Jaszczurówki i Tarnawki dopływów Skawy".
Szkoda, że nasi geografowie i kartografowie wcześniej nie skorzystali z rozleg łej wiedzy Gustawicza i nie zajiZeli do ..Słownika", a zaufali w zupełności bałamutnym informacjom austriackim Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że szczyt 819 m to M a g u r k a i nazwę tę naieży wprowadzić w miejsce błędnej Królowej Wyżnej wzgl. Królewizny. Celem odróżnienia od innych bardzo licznych Magurek można by szczyt ten nazywać M a g u r k ą P o n i k i e w s k ą .
Bardziej tajemniczo pi /.odstawia się historia pi zekręcenia, a właściwie zmienienia nazwy najwyższego szczytu Beskidu Małego, mającego 934 m wysokości npm, a zwanego oficjalnie Madohorą. Nazwy takiej nie spotykamy nigdzie na przestrzeni całych Karpat. Nazwa ta nie jest ani polskiego, ani wołoskiego pochodzenia. Można p o p u sz c z a ć , że nazwa ta jest przekręceniem słowackiej nazwy Mlada Hora. Skąd jednak i dlaczego kartografowie austriaccy doczepib tę dziwaczną nazwę do szczytu, który miał swoją odwieczną nazwę? Nazwa ta brzmi Łamana Skała. Po raz pierwszy spotykamy się z nią w dokumencie z 1445 r. W roku tym księstwo Oświęcimskie uległo podziałowi, a mianowicie wyodrębniono z niego księstwo Zatorskie. Dokument podziału określa szczegółowo południową granicę świeżo powstałego księstwa i stwierdza, że m. in. przebiega ona przez szczyt Łamanej Skały '). W V tomie „Słownika Geograficznego" (str. 578) informuje nas Br. Gustawicz: „ Ł a m a n a S k a ł a " także Łomna Skała w Beskidach andrychowskich, szczyt wznoszący się na granicy trzech gmin Lasu, Rzyk i Siemienia pod 37° 3' 55" wsch. dłg. F, a 49 f 45' płn. szer. geogr. dochodzi 934 m. wysokości bezwzględnej. Od Łamanej Skały oorywa się ku północy ramię górskie aż po szczyt bezimienny 863 m wysoki, od którego na północny wsch. wybiega odnoga „Na Beskidzie" zwana, aż po szczyt Leskowiec (922 m) i na północny zachód druga odnoga „Turoń" (685 m). Z zachodnich stoków Łamanej Skały wytryska kilku strugami potok Kocierz, dopływ Łękawki, z północno-zachodnich stoków spływają liczne potoki do strumienia Rzykami zwanego, a od strony wschodniej i południowo-wschodniej spływają do Koconki, jak Gibaszów, Kotelnica, Siko- rówka i inne. Na szczycie znajduje się znak triangulacyjny".
Przechrzczenie przez Austriaków tego szczytu nastąpiło gdzieś na przełomie XIX i XX w. Jeszcze mapa austriacka z sześćdziesiątych lat XIX w. oznacza szczyt 9 3 4 m właściwą nazwą Łamana Skała. Natomiast mapy austriackie z XX w. w skali 1:75 000 nagle, nie wiadomo dlaczego, szczyt ten nazywają Madohorą, a za nimi powtarzają zupełnie bezkrytycznie tę nazwę bez żadnego uzasadnienia polskie mapy i liczna literatura turystyczna. Jedynie M. Klimaszewski w „Wierchach" z 1947 r. opisując ■osobliwości skalne w Beskidach obok nazwy Madohory podaje drugą właściwą nazwę „Łamana Skała".
Przewodnik Sosnowskiego z 1930 r. i 1948 r. podaje następującą błędną informację: „na mapach punkt 934 m bywa też oznaczany nazwą „Łamana Skała", którą należy odnieść do pobliskiego, na mapach nie nazwanego wierchu 898 m, gdzie istotnie skałę łupano" 2). (T. II str. 366 1930 r. i str. 312 z 1948 r.).
*) Granica ta utrzymała się na tym odcinku po dziś dzień jako granica powiatów żywieckiego i wadowickiego: przechodzi ona i obecnie przez szczyt 934 m.
2) Wierch 898 m był i jest szczytem leżącym w gm. Siemień na Żywieczyźnie i przez niego nigdy nie przechodziła, ani nie przechodzi obecnie granica Żywie- czyzny. Dokument z 1445 r. określał nazwą Łomnej Skały punkt 934 m a nie 898 m., który był i jest punktem granicznym. Jak sprawdziłem, szczyt 898 m wśród miejscowej ludności nosi nazwę G i b a s ó w G r o ń .
Pie
nin
y
z d
rog
i do
F
als
zty
na
O N IEK TÓ RYCH BŁĘDNYCH N A Z W A C H W BESKIDZIE ZA CH O D N IM 2 0 9
Nazwa Łamana czy Łomna Skała jest w odniesieniu do tego szczytu nazwą zupełnie zrozumiałą i usprawiedliwioną, gdyż na szczycie występują na powierzchnię duże bloki, materace skalne, które niewątpliwie dawniej eksploatowano, łamano. Zresztą nazwa Łomna, to nazwa na terenie Beskidów bardzo pospolita i z nazwą tą spotykamy się i na obszarze etnograficznym polskim i słowackim i ukraińskim. Znany jest szereg wsi o tej nazwie na Śląsku, na Orawie, w okolicach Turki i Do- bromila. Również w Beskidach Śląskich jest rzeka Łumna, a na granicy Ora wy i Liptowa szczyt o tej nazwie. Zbliżoną nazwę Łomnicę spotykamy też jako nazwę wsi (Sądeczyzna), rzeki (Spisz, Niżne Tatry), góry (Tatry, Spisz). Należy nadmienić, że miejscowej ludności w Beskidzie Małym znana jest nazwa Łomnej na oznaczenie szczytu 934 m. Czy nie należałoby zacząć nazywać ten szczyt jego odwieczną nazwą, zamiast używać nazwy wymyślonej przez topografów austriackich?
W reszcie wymagają rewizji nazwy innych pomniejszych wzgórz w rejonie Beskidu Małego. Dr Putek w swej pracy „O zbójnickich zamkach, heretyckich zborach i oświęcimskiej Jerozolimie" (Kraków 1938) stwierdza, że użyta przez austriackie mapy, a powtórzona przez polskie, nazwa T o b c o w a G ó r a , na oznaczenie wzgórza 377 m nad Inwałdem jest wyssana z palca. Odwieczną i właściwą nazwą tego wzgórza jest K o p i e c lub K u w i k. Dwie zielone, symetryczne górki o wysokości 564 m wznoszące się nad Chocznią z łaski austriackich topografów i na naszych mapach noszą nazwę S k o 1 e c podczas gdy ich właściwa nazwa brzmi B l i ź n i a k i lub G e r m a d k a . Wymienione nazwy zna dr Putek i z dokumentów, a ponadto, jako pochodzący z Choczni, dobrze wie jak nazywa te górki miejscowa ludność.
Również wzgórze 369 m koło Przytkowic nie nazywa się wcale, jak podają polskie i austriackie mapy Judka, lecz L u d k a ; wznosząca się zaś nad Kalwarią Zebrzydowską góra 527 m nie nazywa się Żarek, lecz Ż a r . Nazwa ta występuje w bardzo starych dokumentach. Żarek — to nazwa pierwszej od wschodu kulminacji Żaru. Nadmienić wreszcie należy, że miejscowa ludność kwestionuje słuszność nazwy Leskowca. Mieszkańcy górnego Targoszowa, którzy są właścicielami .szczytowych hal Leskowca twierdzą, że ich przodkowie zawsze nazywali i oni nazywają Leskowiec i grzbiet na zachód od niego B i e s k i d e m (nazwy tej używa stara austriacka mapa), Leskowcem zaś nazywają szczyt 890 m, który na mapach nazywa się Jaworzyną. Natomiast J a w o r z y n ą nazywają oni szczyt i halę 809 m, który na mapach figuruje pod nazwą Targoszowskiej Góry.
Mniejszemu przekręceniu, niż omawiane powyżej nazwy, uległa nazwa szczytu 8 7 4 m wznoszącego się na południe od wsi Bieńkówki, a na północny wschód od Makowa. Mapy austriackie z początków XX w. nazywają tę górę K o ś k ó w k ą i nazwę tę powtarzają przedwojenne mapy WIG-u, oraz nazwy tej używa regulamin GOT. Nazwa ta nie jest nazwą poprawną. Na mapie austriackiej z połowy XIX w. góra ta nosi nazwę Koskowej Góry. Bronisław Gustawicz w Słowniku Geograficznym (tom IV. str. 485) podaje ,,K o s k o w a lub K o s z k o w a , dział górski w Beskidzie wschodnim (oczywisty błąd drukarski), w górach skawiańsko-rabczańskich itd.“ .
Powojenna mapa WIG wprowadza nazwę Koszkowa, również tejże nazwy użvwa w wydanym w 1953 r. przewodniku po okolicach Makowa i Jordanowa, St. Paga- czewski i słuszność tej nazwy upatruje prawdopodobnie w tym, że w rejonie góry istnieje przysiółek ,,u Koszka". (Trudno dociec skąd w przewodniku wzięła się ta dziwna nazwa. Badając ją w terenie stwierdziłem, że zarówno w tym przysiółku, jak i w sąsiednich, wszędzie, miejscowa ludność nazywa ten przysiółek ,,U Koska"). Mnie się jednak wydaje, że słuszniejsza jest nazwa Koskowa.
W i e r c h y t . X X I I I 14
210 ALEKSY SIE M IO N Ó W
W okolicach Lanckorony, Bieńkówki, Jachówki, bardzo pospolitym nazwiskiem na wsi jest nazwisko Kosek. Na samym szczycie Kcskowej Góry w dwu przysiółkach Bogdanówki, „U Koska" i „Majdówce", na 10 rodzin tam zamieszkałych — 5 nosi nazwisko Kosek. Również i w innych częściach Bogdanówki nazwisko to nosi wielu mieszkańców. Góra ta niewątpliwie nazwę swoją musiała wziąć od tego nazwiska jako góra Koska, czyli Koskowa Góra. Wypytując miejscowych mieszkańców o nazwę tej góry (m. in. rozmawiałem z dość inteligentnym i dobrze orientującym się w miejscowych nazwach gajowym lasów państwowych, zamieszkałym tuż pod szczytem gory), dowiedziałem się, że wszyscy tu nazywają ją Koskowa Góra.
Nazwa „Koszkowa" wydaje mi się nie do przyjęcia i ze względów językowych. W rejonie Koskowej, jak zresztą w rejonie Beskidów Zachodnich w ogóle, mieszka i od wieków mieszkała ludność posługująca się gwarą mazurską, w której dźwięk „sz“ jest nieznany i zastępowany jest przez ,,s“ Chłopi tu mówią ..kosyk", „kosta", „kokoska", „gruska" itd. Skądby więc tu mogła powstać nazwa „Koszkowa", której mazurzący chłopi zgoła wypowiedzieć nie potrafią? Ciekawym tylko jest dlaczego Gustawicz w „Słowniku" podaje jako dwie równorzędne nazwy „Koszkowa" i „Koskowa", przy czym przychyla się do używania raczej pierwszej z nich, a stara mapa austriacka zna tylko tę o rugą.
Przy sposobności wspomnijmy, że szczyt ten godzien jest poznania przede wszystkim dla swego pięknego widoku. Z pokrytego halami i uprawną ziemią szczytu, roztacza się niezwykle oryginalny widok na pasmo Babiogórskie i Przedbabiogórskie. Patrząc na te pasma ukośnie z boku, widzimy wszystkie szczyty i większe i mniejsze piętrzące się jeden nad drugim. Widnieją też stąd prawie całe Tatry, Gorce, w iele szczytów Beskidu W yspowego z Luboniem, Zembalową na czele oraz pogórze Lanc- kurońskie. W zimie Koskowa ma doskonałe tereny narciarskie. Dojście za niebieskimi znakami ze stacji w Kalwarii-Lanckoronie w 5 godz a za tymiż znakami w 4 godz. z Jordanowa. Z Makowa za żółtymi znakami można dojść w 2,5—3 godzin, a nieco dłużej trwa dojście za tymiż znakami przez Kotoń i Parszywkę od zakopiańskiej szosy z Pcimia.
W paśmie Koskowej stosunkowo niewielkiemu jeszcze zniekształceniu uległa nazwa głównej góry pasma, samej Koskowej; natomiast szereg szczytów tego pasma na zachód od Koskowej nosi zupełnie błędne, nieraz fantastyczne nazwy, nie ma jące absolutnie nic wspólnego z miejscową nomenklaturą. I tak szczyt 638 m, między Zembrzycami i Suchą, na prawym brzegu Skawy, na mapach i w przewodniku nazywa się „Działowskie". Nazwa błędna oznaczająca nie nazwę góry. ale określająca przynależność gruntów, położonych na górze, do przysiółka Makowa, na po łudnie od szczytu, zwanego Makowskim Działem. Z poprawną nazwą tej góry spotkać się można w literaturze, ale nie turystycznej, lecz pięknej. H. Bobińska, w swej poczytnej powieści dla młodzieży pt. „O szczęśliwym chłopcu", której akcja rozgrywa się w okolicach Suchej, dużo miejsca poświęca tej górze i nazywa ją M i o d u s z y n ą. Nazwa ta jest w powszechnym użyciu wśród okolicznych mieszkańców. Następny ku wschodowi kolejny szczyt pasma o wysokość. 611 m, na mapach i w przewodniku nazywa się Borysówką. Miejscowa ludność nie zna tej nazwy i nazywa go P o l a n ą . Posuwając się ku wschodowi dalej, napotykamy dominujący nad Makowem szczyt 699 m, który mapy austriackie nazywają Prinsowa, a polskie Bryn- dzówką. Ani jedna, ani druga nazwa nie jest poprawna. W szerokiej okolicy zdawien dawna szczyt ten nosi nazwę M a k o w s k a G ó r a . Łatwo jest wyjaśnić skąd wzięła się błędna nazwa Bryndzówka. Bryndzówką nazywa się przysiółek, złożony
O NIEK TÓ RYCH BŁĘDNYCH N A Z W A C H W BESKIDZIE ZA CH O D N IM 211
z kilku domów, położony tuż zaraz na południowy wschód od głównej kulminacji. Nazwa osiedla przeniesiona została bezpodstawnie na gó>’ę. Przewodnik Pagaczew- skiego bez żadnego uzasadnienia wschodnią część góry nazywa Bryndzówką, a zachodnią — Makowską Górą.
Na wschód od Makowskiej Góry leży szczyt pasma 651 m, zwany przez przewodnik i mapy Stankowką. Znow najzupełniej błędna nazwa. Jak stwierdziłem wśród miejscowej ludności nazywają tę górę O s t r y s z e m lub O s t r y s k i m W i e r c h e m . (Nazwa ta jest prastarą nazwą występującą w różnych częściach naszych gór. I tak np. Ostryszem nazywa się szczyt 528 m na południe od Dobczyc i tę samą nazwę nosi szczyt 1025 m na północ od Dzianisza na Podhalu). Położone niedaleko Ostrysza wzgórze 579 m, mapy nazywają Kwaśniówką. Tak się nazywa naprawdę przysiółek Żarnówki, położony w pobliżu tego wzgórza, samo zaś wzgórze nazywa się D z i a ł e k . Sąsiadujący od zachodu z Koskową, szczyt 846 m, zwany na mapach Zarębską Górą, miejscowa ludność nazywa P r z y s ł o p s k i W i e r c h .
W pasemku odchodzącym od Koskowej na południowy zachód, też należy skorygować nazwę kilku szczytów. I tak pierwszy od strony Koskowej szczyt 705 m, austriacka mapa nazywa Kołowa Góra, polska Klumakówka, a poprawnie winien on nazywać się K o z ł o w a G ó r a (tej poprawnej nazwy używa również i przewodnik Pagaczewskiego). Następna, najwyższa kulminacja tego pasma 730 m, na mapach i w przewodniku nazywa się Adamówką. I znów, w rzeczywistości Adamówką lub „U Adama" (w miejscowej wymowie ,,U Jadama“) nazywa się rola położona na południowym zboczu tej góry, przynależna do Wieprzca. Poprawna nazwa tej góry brzmi Z w a l i s k o . (Tak samo nazywa się szczyt 757 m na północ od Pewli koło Żywca). Jedynie następny szczyt 719 m, na mapach i w przewodniku nazywa się poprawnie K a m i e n n ą G ó r ą , natomiast szczyt położony na południowy wschód od Kamiennej, mapy nazywają Mozorową Górą, przewodnik nazywa go Morożową Górą, a w istocie nazywa się on M o s o r o w ą G ó r ą , i bierze nazwę od częstego wśród miejscowej ludności nazwiska Mosor (,,U Mosora" nazwa pobliskiego przysiółka Kojszówki, „Mosome" w Zawoi). Przy okazji należy stwierdzić że wznoszący się nad Policznem w Zawoi szczyt 1045 m, zwany przez mapy Mozomy Gron, właściwie nazywa się M o s o r n y G r o n .
Również i szczyty położone na południe od Makowa noszą błędne nazwy. Szczyt zwany przez mapy i przewodnik Sosnowskiego Witkówką (760 m), nazywa się wśród miejscowej ludności M a l i k o w s k i G r o n . Również błędna jest nazwa dwu innych pobliskich szczytów 636 m, zwanego przez mapy Kudyjówką, i 632 m, zwanego Skupniówką. Na podstawie przytoczonych licznych przykładów widzimy, że wszystkie figurujące na mapach nazwy szczytów, zakończone na ,,ówka“ są nazwami błędnymi, odnoszącymi się nie do szczytów, lecz pobliskich przysiółków. Takich, jeszcze nieskontrolowanych nazw w okolicach Makowa, Osielca, Jordanowa jesl mnóstwo i wszystkie je należy poddać szczegółowej rewizji
Sądzę, że wszystkie one winny ulec skorygowaniu, po ewentualnym dodatkowym sprawdzeniu niektórych z nich. Niewątpliwie istnieje jeszcze w Beskidach sporo takich przekręconych nazw. Turyści przemierzający góry winni interesować się toponomastyką, zbierać informacje u miejscowych mieszkańców, a następnie poddawać korekcie wszelkie błędne lub przeinaczone nazwy geograficzne, oddając w ten sposób skromną, lecz wartościową przysługę nauce i krajoznawstwu.
A leksy Siemionów
212 O R G A N IZM CZŁOW IEKA N A H IM A L A JSK IC H W Y SO K O ŚC IA C H
Organizm człowieka na himalajskich wysokościach *)
Już w 1924 roku doświadczenia wyprawy everestowskiei wykazały, że po dziewięciu tygodniach spędzonych na umiarkowanych wyżynach, ludzie mogą osiągnąć wysokość 8 .400 m i przespać dwie lub trzy noce na wysokości ponad 8 .100 m. Człowiek niezaaklimatyzowany, poddany działaniu tych wysokości, szybko traci przytomność i umiera, co można było stwierdzić na przykładzie pierwszych nawigatorów ■balonowych w 70-tych latach ubiegłego wieku. Osobnik poddany w komorze dekompresyjnej na poziomie morza zmniejszonemu ciśnieniu barometrycznemu, imitującemu warunki wysokogórskie, traci przytomność po dziesięciu minutach przy ciśnieniu odpowiadającemu wzniesieniu 7 .500 m, a po trzech minutach przy ciśnieniu odpowiadającemu 8 .1 0 0 m.
Największa znana wysokość, na której ludzie mieszkają wynosi 5 .250 m. Mowa tu o osadzie górniczej Aconąuilcha w Andach, położonej na tej właśnie wysokości. Podobno górnicy z tej osady w oleli codziennie poKonywać wzniesienie 450 m do miejsca pracy niż zamieszkać w obozie wybudowanym dla nich przez przedsiębiorstwo na wysokości 5 .700 m.
Wspinacze everestowscy stwierdzili, że ich sprawność polepszała się do granicy 6 .900 m, natomiast po jej przekroczeniu następowało wyraźne i szybkie pogorszenie kondycji, objawiające się wziastającym osłabieniem, stanami letargicznymi, nie ustępowaniem zmęczenia i niewydolnością mięśni. Powolny spadek kondycji fizycznej rozwija się na wysokościach pomiędzy 6 .300 m a 6 .900 m, lecz jest maskowany procesem aklimatyzacji, tak że bóle głowy oraz inne zaburzenia „wysokościowe" ustępują i przez pewien czas sprawność wzrasta. Jednakże występuje równocześnie utrata apetytu, ubytek wagi i osłabienie energii oraz zdolności do pracy. Poniższa tabelka podaje najdłuższe okresy pobytu everestowskich wspinaczy na różnych wysokościach ponad sześcioma tysiącami metrów.
6 .0 0 0 do 6 .300 m 4 do 5 tygodni szereg wypraw 6 .900 m 11 dni Odell 19246 .6 0 0 do 7 .380 m 11 dni Lowe 19537 .710 m 5 nocy B im ie 19338 .220 m 3 noce Smythe 1933
W ysiłek fizyczny marszu na wysokościach ponad 7 .800 m jest tak wielki, że tylko nieliczne jednostki (jeśli w ogóle ktokolwiek) zdolne są do więcej niż jednego takiego podejścia w czasie wyprawy, a całkowity powrót do zdrowia po tym wyczynie wymaga wielu tygodni.
Charakterystyczną cechą aklimatyzacji do dużych wysokości jest wielka rozmaitość uzdolnienia poszczególnych jednostek do przekraczania granicy 6 .000 m. Niektórzy ludzie wydają się niezdolni do poruszania się powyżej 6 .3 0 0 m a prawdopodobnie tylko wyjątkowe jednostki mogą przekraczać 8 .100 m bez dodatkowego
*) Fizjolog G. Pugh i lekarz wyprawy na Czomolungma (M. Everest) w 1953 r. M. Ward, opracowali w jednym z dodatków do relacji płk. Hunta, kierownika wyprawy, wyniki dotychczasowych obserwacji, dotyczących zachowania się organizmu ludzkiego na dużych wysokościach.
O R G A N IZM CZŁOW IEKA N A H IM A LA JSK IC H W Y SO K O ŚC IA C H 2 1 3
zasilania tlenem. Istnieją też znaczne różnice w sprawności każdego osobnika zależnie od dnia, a wspinacze miewają „dobre" i „złe" dni.
Do tej pory nie ma innego sposobu przewidywania jak kto zniesie dużą wysokość, poza praktyczną próbą w górach. Reakcja na imitowane warunki wysokościowe w komorze dekompresyjnej nie wykazuje żadnego związku z późniejszym zachowaniem się w terenie. Jednakże wszystkie ekspedycje zauważyły, że odporność na wielkie wysokości wzrasta z każdą bytnością w Himalajach i że przyzwyczajenie organizmu zdobyte uprzednio może przetrwać wieloletnią przerwę.
W iele dyskutowano na temat wieku najodpowiedniejszego dla himalajskiej wspinaczki. Większość wspinaczy himalajskich, którzy osiągnęli sukcesy, miała od dwudziestu pięciu do czterdziestu lat. Jest rzeczą prawdopodobną, że wytrzymałość na tego rodzaju wysiłki wykształca się stopniowo przez w iele lat.
Technika możliwie najszybszej aklimatyzacji wymaga jeszcze dalszego zbadania. Wyprawy everestowskie drogą północną wymagały sześciotygodniowego okresu podchodzenia przez Tybet na wysokościach od 3 .9 0 0 m do 5 .100 m. Mimo to, członkowie dwóch pierwszych ekspedycji cierpieli zaburzenia wysokościowe w czasie zdobywania góry. Wyprawa z 1933 roku, korzystając z tych doświadczeń, spędzała po kilka dni we wszystkich obozach ponad bazą, aby dać uczestnikom czas na aklimatyzację. W wyniku czternastu dodatkowych dni spędzonych na górze wyprawa ta osiągnęła wyższe obozy w lepszej kondycji niż poprzednie ekspedycje. Również w 1933 roku położono nacisk na ważność ograniczenia do minimum czasu spędzonego na wysokości ponad 6 .900 ze względu na pogorszenie kondycji.
Południowa droga przez Nepal zezwala na osiągnięcie dużych wysokości po trzytygodniowym marszu terenem o wzniesieniu około 1.800 m z przełęczami od 3 .000 m do 3 .600. Dla wypraw powojennych stało się zwyczajem przebywanie w ciągu tygodnia strefy pomiędzy 3 .600 m a 5 .700 m. W czasie tych przemarszów powszechne były objawy choroby górskiej (bóle głowy, wymioty, zaburzenia oddeenu) na wysokościach pomiędzy 4 .5 0 0 a 5 .100 m, mijały jednak po kilku dniach. Jednakże sprawność fizyczna była wówczas słaba w porównaniu ze sprawnością w późniejszych stadiach ekspedycji. Ci, którzy schodzili niżej dla odpoczynku, z powodu choroby albo też dla doniesienia zapasów, doświadczali w czasie powrotu na duże wysokości wyraźnej poprawy ogólnego samopoczucia. Po takim odpoczynku na poziomie od 4 .800 m do 5 .100 m niektórzy wspinacze odczuwają zmęczenie i trudności oddechowe podchodząc z powrotem do wysokości ponad 6 .000 m; jest to jednak zjawisko przejściowe. Niektórzy doświadczeni himalaiści utrzymują, że na początku wyprawy nie należy zatrzymywać się dłużej niż kilka dni na wysokościach pomiędzy 3 .600 m a 4 .200 m ponieważ dłuższy pobyt w tej strefie nie dopomaga aklimatyzacji powyżej 5 .400 metrów. Potwierdzeniem tego poglądu wydaję się fakt, że Szerpowie z Nauszne (ok. 3 .600 m) często uskarżają się na bóle głowy, i zadyszki, przekraczając przełęcz Nangpa La (5.700 m). Jednakże obserwacje fizjologiczne dokonane na Cho Oyu każą przypuszczać, że jeśli zaatakować bezpośrednio wysokość ponad 5 .400 m i pozostawać na niej, pogorszenie kondycji fizycznej następuje w ciągu dwóch pierwszych tygodni.
Wziąwszy po uwagę znaczne różnice w reagowaniu poszczególnych jednostek na duże wysokości, niemożliwe jest ustalenie sztywnych reguł dotyczących najskuteczniejszego sposobu osiągnięcia szybkiej aklimatyzacji. Rozsąaną wydaje się zasada umieszczania obozów we wczesnych stadiach ekspedycji na takich wysokościach, aby wszyscy uczestnicy wyprawy mogli dobrze jeść i spać. W ciągu dnia mogą on
2 1 4 O R G A N IZM C ZŁG W i e K A N A H IM A e A j SK IC H W Y SO K O ŚC IA C H
wspinać się bez szkody tak wysoko, jak potrafią. Po okresie aklimatyzacji, kiedy zostaną już założone wyższe obozy, ci członkowie wyprawy, którzy ulegli przemęczeniu albo zachorowali z jakichkolwiek powodów, powinni być odsyłani na dół, aby odpocząć na mniejszych wysokościach. Doświadczenie uczy, że jeśli zaniedba się tego, mogą oni nie powrócić dó zdrowia dostatecznie szybKO by być w formie, gdy będą potrzebni.
W ostatniej wyprawie ten rodzaj odpoczynków stosowany był z wielkim pożytkiem. Podczao pierwszego okresu aklimatyzacji grupy ćwiczebne osiągały wysokości ok. 6 .000 m i dwie lub więcej nocy spędzały na wysokościach między 5 .100 a 5 .400 m. Po pięciu dniach nastąpił powrót do Thyangboche (poniżej 3 .900 m) na trzydniowy odpoczynek przed następnym pooejściem do 6 .000 m. Zanim obsadzono główną bazę (5 .400 m blisko), nastąpił jeszcze jeden okres wypoczynku w Thyangboche. W sumie przed podjęciem poważnej roboty na lodospadzie *), poświęcono trzy tygodnie na wstępną aklimatyzację. Po ukończeniu prac przygotowawczych i transportu zapasów oraz sprzętu do progu zachodniego kotła, uczestnicy wyprawy schodzili partiami do Lobudże (4.950 m), gdzie odpoczywali po trzy dni. Chociaż wszyscy stracili na wadze, pozostali jednak w dobrej kondycji, dzięki czemu istniała zawsze dostateczna obsada przy pracach związanych z przygotowaniem ataku szczytowego. Obserwacja, że powtarzane bytności w Himalajach zwiększają odporność na działanie dużych wysokości, znalazła i tym razem potwierdzenie. Poza Tensingiem, cała piątka wspinaczy, którzy zaszli najwyżej, była poprzedniego roku na Cho Oyu. Nie znaczy to, aby inni nie mogli dojść równie wysoko gdyby m ieli po temu sposobność, niemniej znamienny jest fakt, że jedyni dwaj uczestnicy wyprawy, którzy źle znosili dużą wysokość, byli nowicjuszami. Jednak i ci także przyszli do siebie po odpoczynku na dole i wnieśli potem poważny wkład w sukces wyprawy.
Tłum aczył Jan Józef Szczepański
*) Mowa tu o zerwach lodowcowych w dolnej części lodowca Khumbu przedstawiających duże trudności techniczne dla grup alpinistycznych, posuwających się dla założenia wyższych obozów.
K R O N I K A
B A D A N I A N A U K O W E
Z zagadnień i prac konserw atorskich na Podhalu. W roku 1953 ze szczególną siłą i wyrazistością wystąpiło zagadnienie ochrony i konserwacji budownictwa drewnianego wsi — wobec podjęcia przez Ministerstwo Kultury i Sztuki szeroko zakrojonej akcji na terenie całego kraju. Czołowe iniejsce w realizacji tego zagadnienia pi zypadło ziemiom Polski południowej, w szczególności terenom województwa krakowskiego, ze względu na wyjątkowo bogaty materiał zabytkowy w zakresie budownictwa drewnianego. Zagadnienie jego ochrony od wielu lat najmowało poczesne miejsce w pracach konserwatorskich tego terenu, obejmując jednak w pierwszym rzędzie zabudowania małomiasteczkowe w takich „rezerwatach", jak np. Zakliczyn n. Dunajcem, Lanckorona, Ciężkowice. W roku 1953 przerzucono ciężar zagadnienia na ochronę budownictwa wiejskiego, inicjując akcję wielotorową, mającą za zadanie znalezienie najbardziej celowej i nowoczesnej formy wydobycia i zachowania narodowych form budownictwa chłopskiego. Tym razem — rzecz zrozumiała — terenem zasadniczych prac realizacyjnych było Pod- Jiale ze Spiszem i Orawą oraz ziemia żywiecka.
Mając na uwadze jak najszersze potraktowanie zagadnienia, obrano trzy zasadnicze kierunki pracy:
1) Przystąpiono do szczegółowej inwentaryzacji zabudowy wsi wybranych w terenie. Inwentaryzacja obejmowała opis obiektu z krótką charakterystyką, jego fotografię, rysunek i umiejscowienie na planie. W ten sposób zebrano materiały do zabudowy wsi: Dębno, Frydman, Harklowa, Maniowy, uzyskując jasny pogląd na wartości zabytkowo-historyczne chałup, budynków gospodarczych i całych zagród wiejskich. Wnioski stąd wysnute pozwalają na odpowiednie i racjonalne, hierarchiczne ustalenie potrzeb na badanym terenie.
2) Wybrano najbardziej zagrożone, a cenne i charakterystyczne dla regionu o- biekty zabytkowe, skupiając cały wysiłek na ich odbudowie i tym samym ratując je od zupełnej zagłady. Do obiektów tych zaliczono stary zajazd w Jeleśni koło Żywca oraz opuszczony i walący się kościół wiejski w Białce Tatrzańskiej. W Jele
śni — z powodu trudności organizacyjno- technicznych — zabezpieczono jedynie niewielką część dachu i przygotowano materiał budowlany. A przecież konieczne wydaje się utrzymanie tego rozłożystego budynku o zachowanym wewnętrznym u- kładzie pomieszczeń, budynku zajmującego większą część rynku jeleśniańskiego od wieku XVIII. Jesi to jeden z nielicznych przykładów typowych niegdyś dre ,v-
Zabytkowy kościół w Białce TatrzańskiejFot. W , W erner
nianych zajazdów, istniejących dawniej w każdym prawie miasteczku. Dziś — należą one do rzadkości, przechowując formy polskiej ciesiołki, rodzimych dachów łamanych, krytych gontem, wrośniętych w ziemię zrębów i niewielkich okien Błyskających drobnymi szybkami do słońca. Kapitalny remont zajazdu w Jeleśni pozwoli niewątpliwie na umieszczenie w nim ośrodka turystycznego miejscowego Koła PTTK.
Zasadniczym remontem był objęty w roku 1953 kościółek w Białce Tatrzańskiej, zbudowany w roku 170C przez cieśli znanych z imienia i nazwiska: Jana Chlipalskiego i Jędrzeja Topora. Od cza
2 1 6 KRONIKA
su wzniesienia w sąsiedztwie nowego i — mówiąc nawiasem — wyjątkowo brzydkiego kościoła murowanego, stary, drewniany, opuszczony i zaniedbany, osiadał coraz niżej wśród uroczyska dawnych mogił, zarośniętych bujnie pleniącym się i kwitnącym zielem. Zdawało się, iż mimo starań władz konserwatorskich, które odnow iły wieżę kościelną w roku 1946, nic nie zdoła ocalić tego wybitnego przykładu pracy rąk budarzy wiejskich, zabytku, który powinien stać się muzeum ciesiołki podhalańskiej. Jeśli dzisiaj możemy pochwalić się i uradować pewnością, iż wzmocniony i częściowo odbudowany z ruiny zabytek postoi znowu w iele lat — mamy to do zawdzięczenia w pierwszym rzędzie dzia
Dworek Moniaków w Zubrzycy Górnej (przed remontem)
Fot. M. Kornecki
łalności aktywu społecznego chłopów w Białce. Na przykładzie tym występuje jasno siła społeczna tkwiąca w działaniu ludzi terenu, będących czołowymi opiekunami zabytków z ramienia PTTK. Jan Para z Białki, majster i kierownik robót Stanisław Kuruc z Bukowiny z fachową pomocą architekta Andrzeja Tatara z Zakopanego — przezwyciężyli w iele trudności organizacyjnych i technicznych, doprowadzając budynek do pierwotnej formy i wytrzymałości. Należało tu wymienić całe fundamenty, niemal wszystkie podwaliny, podnieść i naprostować przygięty wiekiem budynek. Po zburzeniu szpecącej, późnej dobudówki zrekonstruowano całą prawie ścianę nawy od strony południowej. Wzmocniono konstrukcję dachu, pokrywając go podwójnie gontem. W ten sposób wspólnym, społecznym wysiłkiem rąk i myśli zachowano dla przyszłości ten wybitny zabytek ciesiołki wiejskiej.
3) Trzeci tor działania konserwatorskiego prowadził do najszerzej pojętego zadania ochrony cennych przykładów regionalnego budownictwa chłopskiego. Formę
działania narzucił z siłą realny materiał zabytkowy, pełen treści ludzkiej*. Punktem wyjściowym dla tej zupełnie specjalnej akcji związanej mocno z terenem, krajobrazem, życiem chłopa i turystyką — były teoretyczne, zawiłe i trudne dyskusje nad utworzeniem parku etnograficznego w Krakowie na W oli Justowskiej, dokąd zamierzano przenieść najcelniejsze przykłady wiejskiego budownictwa drewnianego wszystkich regionów leżących w obrębie województwa krakowskiego. Jak wiadomo idea nie nowa, trudna do wypracowania koncepcyjnego, realizacyjnego i dydaktycznego. Z tych nierozstrzygniętych dotąd wątpliwości, trudności i oporów, wyłoniła się konieczność przystąpienia do szerszej akcji terenowej, realizującej wbrew teoretycznym konfliktom program władz centralnych, wypływający z rzeczywistych potrzeb szybko Dostępującego w rozwoju form życia wsi. Głosy terenu, aktywi społecznego, chłopa i turysty zwróciły uwagę na wyraźną konieczność i celowość przesunięcia zagadnienia parków etnograficznych z warunków sztucznych, gablotkowo- muzealnych, w warunki n a t u r a l n e , wyrastające z powiązania zabytku ze środowiskiem, dla którego został wzniesiony, z otoczeniem, w którym powstał, stawiany ręką miejscowego budarza. W ten sposób przystąpiono do realizacji idei naturalnych parków etnograficznych, w których unika się sztywnej ekspozycji architektury w formie „eksponatu" muzealnego.
Realizacją objęto dwa ośrodki, przysto sowując w- każdym wypadku formę przy szłego naturalnego parku etnograficznego do istniejących, realnych warunków życia. Jeden z ośrodków znajduje się z Zubrzycy Górnej na Orawie, obejmując teren i zabudowania znanego dworku sołtysiego rodu Moniaków; drugi — to ulica Kościeliska od Starego Cmentarza począwszy, aż po Skibówki, przedstawiająca najstarszą zabudowę w Zakopanem. Dla przeprowadzenia zamierzeń konserwatorskich powołano w Zubrzycy Górnej i Zakopanem zespoły najlepszych miejscowych cieśli i majstrów góralskich. Oni to, pod kierownictwem majstra Jaśka Gie- wonta-Gąsienicy w Zakopanem i Andrzeja Chowańca w Zubrzycy Górnej, zasłużyli na miano przodowników prac konserwatorskich województwa krakowskiego, wykonując w ciągu zaledwie pięciu miesięcy jesienno-zimowych nie tylko planowane roczne roboty, lecz poszerzając ich zakres przy współpracy inspektorów robót: inż. Władysława Malczewskiego i inż. arch. Andrzeja Tatara z Zakopanego
KRONIKA 2 1 7
Koncepcja utworzenia naturalnego parku etnograficznego w Zubrzycy Górnej wypłynęła z konieczności zabezpieczenia, remontu i zagospodarowania zagrody sołtysiej Moniaków, przekazanej na rzecz Skarbu Państwa jeszcze w roku 1937, a osieroconej wobec śmierci ostatniej właścicielki zamieszkującej chatę ,,na dożywociu". Położenie Zubrzycy na skrzyżowaniu dróg turystycznych u stóp Babiej Góry, wyjątkowe wartości krajoznawcze i przyrodnicze — narzucają ośrodkowi szerokie zadania turystyczne, kulturalne i propagandowe. Wobec pozbawienia dotąd ziemi orawskiej jakichkolwiek punktów usłu- gowo-kulturalnych, tutaj właśnie położono podwaliny pod organizację ośrodka, którego zadania przeiastają program muzeal- no-etnografic/.ny, wiążąc się silnie z realnymi potrzebami życia ziemi orawskiej i jej mieszkańców. Podjęto prace budo- wlano-konserwatorskie, mające na celu podniesienie z kompletnej ruiny zabudowań gospodarskich, jak stajni, stodoły i obory, oraz zabezpieczenie zabytkowego budynku dworu sołtysów.
Pochodzi on z roku 1784 i należy do czołowych przykładów budownictwa, charakterystycznego dla ziemi orawskiej. P isano o nim niejednokrotnie, analizując przemiany, jakim podlegał w ciągu wieków oraz podnoszono klasyczne piękno jego wnętrza, zwracając szczególną uwagę na izbę czarną, lśniącą hebanem spatynowanych ścian; pisze o tym Bohdan Treter w artykule pt. „Dwór Moniaków w Zubrzycy Górnej" zamieszczonym w XVI roczniku „Wierchów". Wrośniętą w ziemię chałupę podniesiono wysiłkiem rąk góralskich, wymieniono fundamenty, podwaliny, przegniłe belki ścian; pokryto olbrzymią powierzchnię dachu podwójnie układanym gontem, rekonstruując ganeczki zwane „przedwyżcami", prowadzące do wyżek. Wnętrzu przywrócono charakter pierwotny, usuwając później przestawione piece i rekonstruując system ogrzewania i palenisk należny chacie kurnej, jaką był przez wieki ten „dworek".
W tak odnowionym budynku znajdzie miejsce świetlica oraz muzeum regionalne, gromadzące najciekawsze przykłady sztuki chłopskiej Orawian. Teren ośrodka o- grodzony, budynki gospodarcze odbudowane, oczekują nowego gospodarza, który by nową treścią wypełnił zabytkowe pomieszczenia. Nie na tym jednak kończy się koncepcja organizacji tego ośrodka. Zdecydowano przeniesienie w pobliże istniejącego zespołu innych obiektów zabytkowych, charakterystycznych dla regionu,
ceiem podniesienia jego wartości użytko- wo-gospodarczych, wzmocnienia atrakcyjności i wartości dydaktycznych. Do o- biektów tych należy w pierwszym rzędzie uudynek dawnej karczmy z pobliskiej wsi Podwilk, przeznaczony do rozbiórki. Należy on do wyjątkowo ciekawych i nielicznych przykładów łączenia cech budownictwa regionalnego i dworskiego. Jego wysoki łamany dach ukrywa wewnątrz konstrukcję wyżki, a ciekawe urządzenia ogniowe nie wykluczają pierwotnej koncepcji zbliżonej do chaty kurnej. Po zinwentaryzowaniu i sfotografowaniu budynek rozebrano i przewieziono na teren ośrodka w Zubrzycy Górnej, gdzie zostanie zrekonstruowany. Obok niego stanie zabytkowy lamus drewniany. Nad potokiem przecinającym teren ośrodka, pośród starych drzew jaworowych, zostanie w latach przyszłych zrekonstruowany oryginalny folusz i młyn orawski. W ten sposób budownictwo regionu będą reprezentowały również obiekty przemysłowe, dające pogląd na rozwój warsztatu pracy i produkcji w iejskiego przemysłu.
Inny charakter posiada zaczaiek naturalnego parku etnograficznego w Zakopanem. Zasadnicza różnica polega na fakcie, iż obejmuje on budynki zamieszkałe i zagospodarowane. Zespół najstarszych chałup przy ulicy Kościeliskiej, składający się z około osiemnastu realności, posiada treść własną, żywą i żywotną Natomiast forma, w jakiej mieści się pulsujące tam życie, wymaga korektur i poprawek, mających na celu wydobycie pierwotnego charakteru i piękna zabudowy ulicy. Komisja konserwatorska z udziałem góralskich znawców budownictwa miejscowego obeszła wszystkie zagrody, ustalając we wspólnej naradzie program prac konserwatorskich. Zanotowano ciekawe pazdury, strój szczytów, kształt kominów, kołkowanie starych dźwierzy, postanawiając przy współudziale właścicieli usunąć szpecące naleciałości, odtworzyć pierwotną krasę stroju i kształtu budynków. Realizując Lak powzięte decyzje przystąpiono do> remontu kilku wybranych obiektów (nr nr 12, 38, 44, 52, 76), rozkładając prace nad całym zespołem na kilka lat. W przyszłości wzbogaci się ulicę Kościeliską chałupami przeniesionymi z pobliskich wsi, celem zapełnienia luk niezabudowanych parcel, lub wymiany zrujnowanych i przerobionych całkowicie budynków. Ten park etnograficzny tworzą ręce wielu ludzi wspólnym wysiłkiem; jest to dowód społecznej troski o wartość własną, dowód rozumienia narodowej sztuki budowania.
2 1 8 KRONIKA
widocznej w chłopskiej chałupie i stodole. Jakby ukoronowaniem podjętej idei — siał się rodzinny dom Sabały na Krzeptówkach, nie złączony wprawdzie z terenem projektowanego parku, lecz stanowiący może najmocniejszy akcent starej zabudowy Zakopanego. Stojący na szczycie wzgórza, niemal u wylotu Doliny za Bramką, sięga on — zdaniem górali i specjalistów — wieku osiemnastego, reprezentując w konstrukcji i planie najstarszy typ budownictwa, wspólny dla całego Podhala. Prze-
Chr,łupa Sabały w czasie remontuFot. W. W erner
prowadzone prace konserwatorskie uratowały go od zupełnego upadku. Chylił się on ku ziemi, wrastał w nią, zapadał się w sobie, przeświecał sitem przegniłych gontów. Obecnie szerokie płazy jego ścian podniosły się do pierwotnego poziomu, dach świeci złotem nowego gontu; zdobią go dymniki doprowadzone do właściwej, wdzięcznej formy. Wnętrze pojaśniało wskutek podniesienia ścian i okien, stosunkowo niemałych; zyskało na przestron- ności wskutek usunięcia niskiego pułapu i powrotu do pierwotnego stropu o konstrukcji złożonej z tragarzyków i sosrębu. Te ostatnie zachowały się w kształcie oryginalnym. ,,Siumne i honorne" musiało być życie w tej sołtysiej chałupie, w
której wyrósł i żył Sabała. Należy obecnie przemyśleć i poddać dyskusji zagadnienie „użytkowania" chałupy Saoały, pozostającej . w rękach rodu Krzeptowskich. Czy w chałupie tej pozostawić codzienne życie obecnych właścicieli, czy uczynić ją ważnym i głośnym punktem mówiącym o obyczaju i piśmiennictwie góralskim, o życiu, gawędach i mądrości Sabały i jego towarzyszy. Sprawa warta trudu, wysiłku organizacyjnego — i dołożenia dobrej woli przez wszystkich związanych w jakikolwiek sposób ze Skalnym Podhalem. Prace konserwatorskie w tym wypadku winny być podwaliną dla dalszych poczynań. Sprawa tworzenia reprezentacyjnego parku etnograficznego w tak ważnym ośrodku turystycznym jak Zakopane, wymaga jednak rychłego uporządkowania początku ulicy Kościeliskiej od strony śródmieścia, aż po róg ulicy Kaszelewskiego. Odcinek ten jest szpetną pozostałością gospodarki kapitalistycznej; zabudowa jego winna co rychlej ustąpić zieleńcom i przestrzeniom wolnym.
Do akcji ratowniczej w zakresie budownictwa drewnianego włączono w roku 1953 ochronę i konserwację zakopiańskiego budownictwa witkiewiczowskiego, przystępując do ratowania zagrożonych fragmentów willi „Pod Jedlami", będącej niemal ostatnim, klasycznym przykładem my- sii witkiewiczowskiej w zaKresie architektury regionu. Podejmując te ostatnie prace nie wdawano się w ponowną analizę dzieła i myśli Witkiewicza na tym polu. Krytyka lub uznanie nie stanowiłyby w fym wypadku wystarczającego kryterium rila akcji konserwatorskiej. Zjawisko stylu witkiewiczowskiego przyjęto jako niezmiernie charakterystyczny wkład epoki do historii interpretacji Dudownictwa ludowego i dlatego przystąpiono m. in. do wiernej rekonstrukcji zagubionych szczegółów rzeźb balkonowych, do wzmocnienia podmurowań, wymiany gontów i przywrócenia imponującej koronki gontowej na kalenicy dachu.
Dużo doświadczeń organizacyjnych, konserwatorskich i tecnnicznych przyniósł rok 1953 w zakresie ochrony zabytków drewnianych. Były i rozczarowania, smętne refleksje na temat „niedosytu" orga- nizacyjno-matenałowego. Obok tego jednak, a może wbrew temu przeważyły momenty, które chciałoby się nazwać wzru szającymi i budującymi. Po raz pierwszy bowiem akcja prowadzona z urzędu — związała się tak blisko z aktywem społecznym, po raz pierwszy siły ukryte w dobrej woli „terenowych" ludzi zostały
KRONIKA 219
zespolone z pracą konserwatorską. Nuty Sabałowe wygrane przez kapelę góralską w dniu uroczystego odbioru przedterminowo wykonanych robót — przemówiły prostym językiem piękna, stając się symbolem wspólnych osiągnięć i dążeń na przyszłość.
Wśród prac konserwatorskich w dziedzinie plastyki w roku 1953 ukończono prace nad utrzymaniem, utrwaleniem i wy dobyciem pełnych wartości historyczno- artystycznych jednego z czołowych zespołów malowideł ściennych: polichromiiwnętrza drewnianego kościółka w Tryb- szu. Fundatorem malowideł był wybitnie światły i wiele społecznie działający, magister „artium liberalium“ i doktor filo zofii, proboszcz w spiskim Frydmanie, ks. Jan Ratułowski. Nie można wątpić, że dobór treści, układ scen i ich opracowanie pochodziły od samego fundatora, tym bardziej, że mówi o tym ciekawa notatka przechowana w Muzeum Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego, pochodząca z czasów powstania malowideł, tj. z roku 1647. Długotrwałe pozbawienie wszelkiej opieki, opuszczenie, zamiana na magazyny doprowadziły w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat wnętrze kościoła do takiego stopnia zniszczenia, że wiele ciekawych i bogatych ikonograficznie scen stało się niemal nieczytelnymi. Spływające po ścianach zacieki wypłukały w wielu miejscach warstwę farby' kładzioną wprost na drzewie, pozostawiły czarne smugi w miejsce żywych niegdyś kolorów, spowodowały odklejenie pasków płótna na spojeniach desek — a w końcu wygnicie 1 zmurszenie kilku desek stropu. Pracowite, staranne i delikatne ręce młodych konserwatorów doprowadziły w ciągu trzech lat do odczyszczenia i utrwalenia zachowanych części malowideł, w niejednym wypadku czyniąc czytelnymi sceny i fragmenty dawniej uszkodzone, bądź zatarte. W ten sposób na stropie wystąpiła w całym bogactwie szczegółów scena Wniebowzięcia Matki Boskiej, ciesząca każdego widza wdziękiem i realizmem akcesoriów towarzyszących scenie głównej. Należą do nich grupy skrzydlatych aniołków, w świeckich ozdobnych sukniach, wyrażających radość chwili dźwiękiem melodii płynącej z cytry, trąbki lub lutni. Jednakże najbardziej zastanawiającym i wymownym elementem wspomnianej sceny jest jej tło krajobrazowe, przedstawiające pejzaż górski. Czy jest on przekazem realnym, czy świadczy o bystrości i ścisłości spojrzenia malarza, który uwiecznił swoje osobiste przeżycia, czy też powtarza on jakiś da
leki i nieczytelny schemat? Pytania takie nasuwają się każdemu, kto zapoznał się z malowidłem, a komu nie oDcy jest krajobraz tatrzańsKi. Korzystając z cennych uwag i spostrzeżeń udzielonych łaskawie przez Witolda H. Paryskiego z Zakopanego — można stwierdzić, iż pewne partie krajobrazu wydają się chwytane na gorąco z natury i uzupełniane bujną fantazją malarza. Przypuszczać należy, iż panoramę Tatr obserwował malarz z okolic Trybsza, może z Pawlikowskiego Wierchu, jako najbardziej dogodnego punktu w terenie. Po lewej stronie sceny zarysowuje się grupa Tatr Bielskich z masywem Hawrania. Szeioka i malownicza dolina widoczna w' środku obrazu wydaje się być Doliną Jaworową. Natomiast zasadniczą trudność interpretacyjną nasuwa partia wysokich szczytów po prawej stronie sceny. Są to chyba W ysokie Tatry słowackie, skoro pasmo to leży na prawo od Tatr Bielskich. W niższych partiach sceny rysują się wyraźnie ciemne i łagodne wzgórza regli tatrzańskich, na tle których ustawione są gm py postaci. W układzie tym niezrozumiałym i nierealnym jest umieszczenie masywnych i monumentalnych murów zamczyska na tle Tatr Bielskich. Jest to albo zupełnie dowolna Koncepcja malarza, albo też element świadczący o konieczności ponownej analizy panoramy z dopuszczeniem ewentualności umieszczenia punktu obserwacyjnego malarza od strony południowej Tatr. W tym wypadku panorama opierałaby się na schemacie rysunkowym lub graficznym przywiezionym przez malarza z podtatrzańskich terenów Słowacji.
Hanna Pieńkowska
A kcja zbierania folkloru m uzycznego na Podkarpaciu. Gdy w r. 1950 Państwowy Instytut Sztuki zapoczątkował akcję zbierania folkloru muzycznego, podzielono cały obszar państwa na kilka okręgów badawczych, stwarzając w każdym z nich regionalną ekipę pracowników terenowych i centralnych. Na terytorium objętym zasięgiem działania eKipy krakowskiej znalazły się dwa rejony etnograficzne, różniące się wyraźnie pod względem charakteru: ziemia krakowska i tereny leżące wzdłuż Karpat.
Naczelnym założeniem pracy było zapewnienie możliwie największej autentyczności i bezpośredniości materiału. W pełnym zrozumieniu ważności tego problemu zastosowano jako zasadę utrwalanie melodii na taśrr.ie magnetofonowej. Memda ta gwarantuje możliwie największą wier
2 2 0 KRONIKA
ność zebranego materiału, a zarazem daje szanse dokładnego odtworzenia go.
Nagranie jest najważniejszym etapem w pracy zbierawczej. Poprzedza je wyszukanie w terenie odpowiednich wykonawców i nawiązanie z nimi kontaktu. Zadanie to wykonują nasi pracownicy — zbieracze. Początkowo rekrutowali się oni spośród zamieszkałych na miejscu nauczycieli, organistów lub innych osób posiadających odpowiednie kwalifikacje. Opracowywali oni swoją wieś i jej okolice, zapisując śpiewane lub grane przez miejscową ludność m elodie — w miarę możności — przy czym starali się zebrany materiał uzupełnić dodatkowymi opisami, dzięki którym będzie można łatwiej wyświetlić genezę twórczości ludowej.
Na opisy te składały się wiadomości dotyczące miejscowego folkloru a więc zachowanych obrzędów itd. Szczególną u- wagę zwracano też na inne dziedziny twórczości artystycznej, nie pomijając przy tym specyficznych cech, ważnych z punktu widzenia etnografii i gwaroznawstwa.
Dotychczasowa metoda zbierania, tzw. ołówkowa, była do niedawna stosowana jako jedyny środek utrwalenia muzyki ludowej. Posługiwał się nią Kolberg i w iększość zbieraczy w okresie międzywojennym. Mimo, że miała w iele braków, stosowano ją z konieczności, gdyż nie było innych, doskonalszych środków. Zasadniczą jej wadą jest niepewność i niedokładność zapisu, gdyż nawet najbardziej sumienny i wyszkolony zbieracz może nieraz popełnić omyłki. Zapis ołówkowy nie oddaje nadto wszelkich subtelności wykonania; jest właściwie tylko ogólnym szkicem u- trwalanej melodii. W rezultacie daje obraz tylko całkiem ogólny, dość daleki od uzyskanego drogą mechaniczną, tj. za pośrednictwem wałka fonograficznego, płyty gramofonowej i taśmy. Z tych powodów obecnie stosuje się metodę ołówkową tylko jako środek pomocniczy, służący do zorientowania się w pierwszym etapie pracy.
■ Zbieranie pieśni realizujemy dzisiaj nieco inaczej. Zdając sobie sprawę, że pracownicy dobierani spośród osób zamieszkałych w terenie nie posiadali na ogół większych kwalifikacji poza muzycznymi, szkoliliśmy nowe kadry fachowców, tak że obecnie pracę terenową wykonują przeważnie absolwenci muzykologii, posiadający nadto przygotowanie etnograficzne.
Zbieracz przysyła zebrany materiał do swej centrali, tj. do siedziby ekipy regionalnej i tutaj następuje selekcja. Niektóre pieśni zostają tylko załączone do zbiorów
i zarejestrowane jako występujące w danej wsi. Dzieje się to z melodiami, które były już nagrane poprzednio a nie posiadającymi szczegółów, które by wnosiły coś nowego. Pozostałe pieśni zostają zakwalifikowane do nagrania.
Gdy uzbiera się ich w jakiejś okolicy odpowiednią ilość, wyruszamy w teren samochodem zaopatrzonym w aparaturę do nagrywań. Nowoczesne urządzenia techniczne ułatwiają ogromnie pracę. Nic łatwiejszego jak zwrotkę lub całą pieśń mylnie zaśpiewaną „zmazać" z taśmy i ponownie nagrać.
Największą trudnością jest kwestia dotarcia g o wykonawcy, który często jest w podeszłym wieku, czasem złożuny chorobą, a mieszka w okolicy niedostępnej dla samochodu. W takich wypadkach, o Ile odległość nie jest zbyt wielka, a dom zelektryfikowany, wysiada się z samochodu i aparaturę zanosi do mieszkania wykonawcy. Jeżeb jednak dom nie posiada oświetlenia elektrycznego, to musimy zrezygnować z nagrywania, gdyż nasza ,,e- lektrownia" w samochodzie jest bardzo trudna do przenoszenia.
Przy samym nagrywaniu, które winno odbywać się w warunkach jak najbardziej naturalnych, wykonawca musi się czuć całkiem swobodnie i śpiewać nie denerwując się widokiem tak obcych dla niego aparatów. Dzięki temu można utrwalić zwyczajną interpretację, którą śpiewak stosuje w normalnych warunkach, a właśnie takie nagrania nacechowane zupełną naturalnością mają dla nas największą wartość, gdyż dają najbardziej autentyczny materiał do wysnuwania wniosków przy opracowaniu naukowym.
Ostatnim etapem pracy jest przeniesienie nagranych melodii z taśmy na papier. Dokonuje się to już w spokojnym zaciszu pracowni, przy czym dokłada się wszelkich starań, aby zapisy były jak najbardziej dokładne. Stosuje się przy tym mnóstwo specjalnych znaków dotyczących wysokości tonów, ich wartości itd. W ten sposób osiąga się precyzję nieznaną pismu nutowemu stosowanemu przez ogół muzyków, niezbędną jednak przy pracy naukowej.
W naszyci; czasach, kiedy urbanizacja wsi dokonuje się w przyśpieszonym tempie, dawne pieśni ludowe giną z zastraszającą szybkością. Zdajemy sobie co prawda sprawę, że są one tylko częścią naszego folkloru muzycznego, że nowy, bardzo charakterystyczny folklor ciągle narasta jako wyraz dokonujących się przemian ekonomiczno-społecznych, nie możemy je
KRONIKA 2 2 1
dnak dopuścić do zmarnowania sposobności i zrezygnować z utrwalenia naszej dawnej pieśni ludowej. Dlatego też jak dotąd główny nacisk położyliśmy na akcję zbierania, która powinna nam w możliwie najkrótszym czasie dostarczyć materiału, na podstawie którego można by uchwycić przynajmniej najbardziej charakterystyczne cechy poszczególnych rejonów.
Przystępując do pracy przeprowadziliśmy podział terenów podkarpackich na kilka okręgów. Niezależnie od stosowanego ze względów administracyjnych i organizacyjnych podziału roboczego według powiatów rozróżniliśmy pewne okręgi et- nograficzno-muzyczne, przy czym niejednokrotnie różnice zachodzące między nimi mogliśmy uchwycić dopiero na podstawie zebranego materiału. Tak więc podział ustalony początkowo w ogólnych zarysach ulegał pewnym zmianom w ciągu pracy. Obecnie przyjmujemy na PodKarpa- ciu następujące rejony: 1. Skalne Podhale, 2. Orawa, 3. Spisz, 4. Pieniny, 5. Ochotnica i okolica, 6. Północne Podhale, 7. Kamienica, Łącko i okolica, 8. Sąde- czyzna, 9. Obszaiy połemkowskie, 10. O- kręg Babia Góra — Zawoja, 11. Żywie- czyzna południowa, 12. Żywieczyzna zachodnia i północna. Rzecz jasna, podział ten nie jest ostateczny. Badania są dopiero w toku, można się liczyć z dalszymi zmianami, a raczej z dalszym rozdrobnieniem podziału. Granice tych okręgów nie dają się ściśle ustalić. Wymiana dóbr kulturalnych między poszczególnymi rejonami jest ogromnie ożywiona tak, że słuszniej jest mówić nie o granicach, lecz o szerokich pasach granicznych, w których krzyżują się wzajemne wpływy. Jest to problem znany etnografom już od dawna w zakresie zasięgów poszczególnych zjawisk kulturalnych a w „geografii pieśni ludowej" jest także w pełni aktualny. Dokładny obraz zaciera jeszcze ponadto duży zapas melodii znanych ogólnie w całej Polsce lub w jej dużych połaciach.
Mimo tych trudności możemy jednak — chociażby w ogólnych zarysach — określić granice i scharakteryzować większą część wymienionych wyżej okręgów z tym, że stopień dokładności będzie uzależniony od zaawansowania badań na danym terenie. Właściwe badania naukowe, w pełnym tego słowa znaczeniu, zostały rozpoczęte bardzo niedawno. Musiała je poprzedzić akcja zbiorcza, mająca na celu dostarczenie odpowiedniej ilości materiału.
1. Tzw. S k a l n e P o d h a l e . Praca zbiorcza w tym okręgu jest niemal na u- kończeniu, co więcej — jej naukowe re
zultaty zostały już częściowo podane do wiadomości w serii artykułów naszego pracownika Włodzimierza Kotońskiego, u- mieszczonych w czasopiśmie „Muzyka"
(nr 5— 12, 1953 i nr 1—2, 1954). Poza tym w druku znajduje się książka tego samego autora o tańcach Podhala. Ustalenie granicy południowej, wschodniej i zachodniej tego okręgu jest rzeczą łatwą, za północną granicę można przyjąć dolinę Dunajca koło Nowego Targu, z tym jednak, że w sferze wpływów tego środowiska znajduje się cała północna część powiatu nowotarskiego aż po Chabówkę Rzecz jasna, że wpływy Podhala sięgają znacznie dalej, występują jednak w sposób o w iele słabszy.
Badania Kotońskiego przyniosły szereg odkryć wręcz rewelacyjnych, zmieniających w wielu punktach dotychczasowe poglądy na muzykę Podhala. I tak określenie „nuta ' identyfikowane zwykle z melodią ujmuje Kotoński jako pewien układ harmoniczny oparty na basie. Mogą mu towarzyszyć różne melodie różniące się między sobą niejednokrotnie tak silnie, że nie można ich traktować tylko jako warianty; wszystkie one podpadają pod wspólną nazwę „nuty". Oto przykład „harmonicznego" ujęcia muzyki Podhala, będącego przeciwstawieniem stosowanej ogólnie do polskiej muzyki ludowej interpretacji „melodycznej". Jednym z rezultatów ego ujęcia, jest stwierdzenie w pewnym
znaczeniu „ubóstwa" muzyki Podhala, które posiada w sumie według Kotońskiego nie wiele więcej niż 100 „nut". Ubóstwo to jednak jest wynagrodzone dużą ilością melodii stosowanych do tej samej nuty, co jest wynikiem indywidualizmu górali i ich zdolności improwizacyjnych. O zdumiewającym bogactwie inwencji śpiewaków podhalańskicn można się przekonać przy notowaniu melodii. Zdarzyło się raz, że pewien stary baca podał około 40 tekstów słownych, każdy z nich jednak śpiewał inaczej. Nieraz były to różnice n ie znaczne, czasem jednak odnosiło się /rażenie, że są to melodie zupełnie różne. W czasie Kilkugodzinnego notowania (ponad 100 zapisów melodii), wykonawca nie powtórzył się ani razu a odnosiło się wrażenie, że mógłby w ten sposób śpiewać jeszcze barazo długo.
W pracy swojej przeprowadził Kotoński systematykę pieśni Podhala, wskazał na ciekawe związki między muzyką wokalną i instrumentalną, dając bardzo ciekawy materiał naukowy, który może być podstawą do dalszych badań.
2 2 2 KRONIKA
2. i 3. O r a w a i S p i s z . Granice obu tych okręgów są wytyczone całkiem wyraźnie. Akcja zbiorcza jest w nich prawie całkiem na ukończeniu. Zebrany materiał wykazuje związek z muzyką Podhala, większy na Orawie, mniejszy na Spiszu. Poza tym na Spiszu dają się stwierdzić wyraźne wpływy muzyki węgierskiej i słowackiej, a na Orawie głównie słowackiej a także pewne ślady melodii krakowskich. Badania naukowe zebranego materiału przyniosą niewątpliwie wiele in-
po Dunajec. Okręg ten geograficznie stanowi pewną całość, co wpłynęło na charakter jego muzyki. Materiał z samej O chotnicy został już zebrany, obecnie jest w przygotowaniu oparta na nim praca mgr Aleksandry Szurmiak. Interesującym szczegółem są tu wyraźne wpływy osadnictwa wołoskiego.
6. P ó ł n o c n e P o d h a l e jest właściwie przedłużeniem Podhala Skalnego, z tym, że zatracają się tu (idąc ku północy) cechy charakterystyczne i czystość stylu.
Osiedle góralskie w Ochotnicy— RzeceFot. W. Krygov/ski
teresujących wniosków i umożliwią syntetyczne określenia charakterystycznych cech obu tych rejonów.
4. P i e n i n y . Okręg, w którym właściwie badania nie zostały jeszcze rozpoczęte. Głównymi punktami badawczymi bę dą tu Krościenko, Szczawnica i Sromowce Niżne. Wśród dotąd zebranych materiałów natrafiliśmy na ślady , .odkrytego" jeszcze w okresie międzywojennym bardzo interesującego wielogłosu wokalnego, tzw. diafonii pienińskiej. Technika ta zresztą występuje również na Podhalu a nawet w rejonach przyległych.
5. O c h o t n i c a D o l n a i Gó r - n a oraz okolica. Północną granicę tego okręgu wytyczają południowe stoki Gorców, południowa sięga po Spisz, wschodnia mniej więcej po Łopuszną, zachodnia
natomiast rosną wpływy okręgów sąsiednich, nie wyłączając nawet krakowskiego. Granicą północną jest tu mniej więcej O- bidowa, Chabówka. Szczegółowych badań w tym okręgu jeszcze nie przeprowadzono.
7. K a m i e n i c a , Ł ą c k o i okolica. Jest to okręg wyodrębniony z Sądeczyzny, zamknięty od południa północnymi stokami Gorców i Dunajcem, od wschodu linią północ—południe przechodzącą przez Maszkowice, a na zachód sięgający po Turbacz. Granica północna nie ustalona jeszcze nawet w przybliżeniu. W okręgu tym spotykamy melodie i inne wytwory kulturowe, jak np. obrzędy weselne, góralskie a także silne wpływy krakowskie, sądeckie oraz — podobnie jak w Ochotnicy — wołoskie. Rezultaty tej mieszaniny elementów widzimy m. in. w stroju. Mie
KRONIK/ 2 7 3
szkańcy tego okręgu różnią się od sądeckich Lachów tym, ze noszą m e tylko tak jak oni gurmany, ale i góralskie portki.
8. S ą d e c z y z n a zajmuje pozostałą część powiatu sądeckiego z wyjątkiem części południowej. Badania w tym okręgu były, jak dotąd, prowadzone tylko orientacyjnie. Jako punkt, który dostarczy wiele cennego materiału typujemy m. in. Podegrodzie. Jedną z charakterystycznych cech tego okręgu jest specjalny typ krakowiaka. Jest on znany w sąsiednich powiatach brzeskim i tarnowskim pod nazwą ,,krakowiaka góralskiego".
9. O b s z a r y p o ł e m k o w s k i e zajmują południową część powiatu sądeckiego. Bajania na tym terenie wykazały silne naleciałości pieśni Łemków, z drugiej stiony na pieśni łemkowskiej wycisnęła wyraźne piętno pieśń sądecka. W idać to nie tylko w melodiach, ale i w tekstach, które wykazują wzajemne zapożyczenia. W iele tekstów jest po prostu tłumaczeniem z jednego języka na drugi.
10. Mały stopień samodzielności posiada o k r ę g b a b i o g ó r s k i ( Z a w o j a ) . Krzyżują się tu cechy pieśni żywieckiej, podhalańskiej, a nawet krakowskiej.
Typowym obszarem przejściowym jest pas wzdłuż kolei Chabówka — Sucha. Mamy tu do czynienia z przenikaniem się wzajemnym pieśni podhalańskiej i krakowskiej. Wpływy góralszczyzny sięgaj'ą dość daleko na północ, bo aż po Myślenice. Granicy ich na terenie powiatu wadowickiego nie możemy na razie ustalić, Wubec braku materiału z tych okolic. W każdym razie występują one jeszcze w Makowie i o kilkanaście kilometrów na północ.
11. Ż y w i e c z y z n a p o l u d n i o - w a zajmuje południową część powiatu, nie sięgając do samego Żywca. Jak wskazują dotychczasowe badania, nie ukończone jeszcze, ale .przeprowadzone z wielką dokładnością, rejon ten jest nadzwyczaj bogaty pod względem muzyki. Brak tu wprawdzie niemal zupełnie zespołów instrumentalnych, tak charakterystycznych dla Podhala. Nie spotykamy też śpiewu wielogłosowego, niemniej same melodie odznaczają się swoistą odrębnością i o- gromną różnorodnością. Zachowały się też dotąd dwuosobowe zespoły, składające się ze skrzypka i gajdziarza (dudziarza); poza tym w odległych wsiach wykonuje się nieznane ogółowi oryginalne tańce. Już dzisiaj można stwierdzić, że opracowanie materiału dotąd zebranego (ponad 2000 melodii), zwłaszcza po jego uzupełnieniu zbiorami z niezbadanych jeszcze wsi, doprowadzi do rezultatów rewelacyjnych, na
podstawie których Żywieczyznę zaliczy się do najbardziej interesujących rejonów Polski.
12. Na p o z o s t a ł y m o b s z a r z e Ż y w i e c z y z n y można wyodrębnić trzy okręgi: a) sam Żywiec, gdzie zachowały się dawne tańce i melodie tutejszych rzemieślników, będące wyrazem tradycji mieszczańskich; b) partię zachodnią, znajdującą się pod przemożnym wpływem Śląska 1); północną część Żywieczyzny, która jest terenem o charakterze przejściowym. Mniej więcej do Międzybrodzia Bialskiego przeważają tu wpływy południowe, poczynając jednak od Porąbki występują coraz silniej wpływy ziemi krakowskiej.
Trzeba zaznaczyć z całym naciskiem, że przedstawiony powyżej podział i charakterystyka rejonów podgórskich są do pewnego stopnia prowizoryczne i mają charakter zdecydowanie roboczy. Opierają się wprawdzie na materiale dość obfitym, bo zawierającym prawie 10 000 melodii, ale nie jest on jeszcze kompletny. Poza tym nie rozpoczęliśmy jeszcze badań na terenach podgórskich w województwie rzeszowskim. Nie można jednak zapominać, że mamy do czynienia tylko z m a t e r i a ł e m , który oczekuje dopiero pełnego o- pracowania naukowego. Dużą trudność sprawia jeszcze obecnie uchwycenie konkretnych kryteriów przy przeprowadzeniu podziału na poszczególne okręgi. Toteż w obecnym stadium pracy kierujemy się przeważnie „osłuchaniem się", co wprawdzie nie jest kryterium naukowym, ale w obecnej fazie badań stanowi najbardziej odpowiedni środek. Dlatego też trzeba _się liczyć z tym, że niektóre z przytoczonych powyżej wniosków ulegną zmianie, gdy naukowcy wezmą cały materiał na swój precyzyjny warsztat. Niemniej, zanim się to stanie, należy już dzisiaj podać do wiadomości ogólnej, w jakim stadium znajduje się akcja zbierania folkloru muzycznego. Trzeba też podkreślić, że prace te są zakrojone na szeroką skalę, o czym świadczy choćby imponująca cyfra 50 000 pieśni i tańców zebranych w całej Polsce.
Rezultatem akcji będzie wielotomowe wydawnictwo naukowe, zawierające pokaźny zbiór naszych pieśni ludowych. W przygotowaniu jest już pierwszy tom poświęcony melodiom wielkopolskim. Niezależnie od tego ukażą się już w niedłu
i) C zęść ty c h m a te r ia łó w zo s ta ła n ied aw n o w łączona do w o jew ó d ztw a sta linogrodzk iego , co by ło u w a ru n k o w a n e c iążen iem g o sp o d arczym i k u ltu ra ln y m ty c h okolic.
2 2 4 KRONIKA
gim czasie mniejsze śpiewniki regionalne1 o charakterze praktycznym. Będą one miały doniosłe znaczenie społeczne, dostarczając świetlicom, zespołom regionalnym i kompozytorom materiału oczekiwanego przez nich z wielką niecierpliwością.
Dr W łodzim ierz Poźniak
W artość lecznicza niektórych roślin tatrzańskich. Wśród bogatej flory tatrzańskiej znajduje się w iele roślin, które są, względnie mogą być stosowane w lecznictwie. Rośliny te są pod względem botanicznym dokładnie poznane, natomiast o ich wartości leczniczej, ocenionej na podstawie zawartości ciał czynnych, posiadaliśmy do lat ostatnich bardzo skąpe wiadomości.
Z braku własnych danych posługiwano się często danymi z literatury obcej, głównie niemieckiej, a więc opracowanym: dla flory germańskiej. W roku 1946 podjęte zostały przeze mnie i pod moim kierownictwem przez współpracowników w Zakładzie Farmacji Stosowanej A. M. w Krakowie oznaczenia zawartości ciał czynnych w niektórych roślinach tatrzańskich. Uzyskane wyniki porównane z normami międzynarodowymi lub danymi z literatury obcej mogą służyć jako podstawa do oceny wartości leczniczej badanych przez nas roślin.
Dotychczas wykonane przez nas badania objęły: 1. Tojad mocny Aconitum fir- mum Rchb. 2. Tojad dzióbaty Aconitum variegatum L. 3. Goryczkę trojeściową Gentiana asclepiadea L. 4. Goryczkę kropkowaną Gentiana punctata L. 5. Arcydzię- giel Archangelica officinalis Hoffm. 6. Ciemierzycę lobeliańską Veratrum Lobe- lianum Bernh. 7. Jałowiec Juniperus com- munis L 8. Kosodrzewinę Pinus mughus Scop. = Pinus montana Mili. p. p. 9. O- stróżkę wyniosłą Delphinium elatum L.10. Ostróżkę tatrzańską Delphinium oxy- sepalum Borb. et Pax.
Uzyskane wyniki dają się ująć następująco: Tojad m ocny Aconitum firmum z górzystych terenów Polski (Tatry, Karkonosze) *) odpowiada pod względem zawartości alkaloidów i toksyczności normom międzynarodowym, ustalonym dla farmako-- pealnego Aconitum Napellus. Można zatem zamiast bulw nie rosnącego w Polsce Aconitum Napellus wprowadzić do farma
1) M. G a tty -K o sty a l i L. K ró w czy ń sk i: W arto ść leczn icza ni :k tó ry c h to ja d ó w k ra jo w y c h Cz. 1 i II . P ra c e K om . N a u k F a rm . PA D . Tom I i II.
kopei polskiej bulwy potomne i liście tojadu mocnego, pierwsze zebrane późną je- sienią, drugie zaś przed kwitnięciem. Z bulw tojadu mocnego wyosobniono w postaci krystalicznej główny alkaloid, który zidentyfikowano jako akomtynę.
Tojad dzióbaty Aconitum variegatum 2) występuje w Tatrach rzadziej niż tojad mocny. Toksyczność ciał czynnych tojadu dzióbatego jest wielokrotnie mniejsza (o- koło 50C razy) od akonityny wyosobnionej z tojadu mocnego. Stąd przypuszczenie, że w tojadzie dzióbatym nie znajdują się alkaloidy z grupy akonityn, lecz z grupy azytyn (wielowodorotlenowe aminoalko- hole). Możliwe, że jego rzadkie występowanie w Tatrach przypisać należy zjadaniu go, jako mało toksycznego, przez owce, które tojad mocny starannie omijają.
Z g o r y c z e k 3) rosnących w Polsce nadają się do celów leczniczych i przemysłowych goryczki trojeściową Gentiana asclepiadea i kropkowana G. punctata. Bardziej wartościową ze względu na swą budowę i zawartość związków goryczkowych jest goryczka kropkowana, Korzeń jej jest przeszło trzykrotnie bardziej gorzki niż korzeń farmakopealnej. u nas nie rosnącej, goryczki żółtej Gentiana lutea. Goryczka kropkowana należy obecnie do rzadko spotykanych ziół leczniczych i jest chroniona. Podjęcie uprawy tej wysoce wartościowej rośliny jest bardzo celowe. Zachętą w tym kierunku byłoby dopuszczenie goryczki kropkowanej obok importowanej goryczki żółtej do farmakopei polskiej.
A rcyd zięg ie l lekarski Archangelica officinalis 4), zebrany ze stanu dzikiego z naturalnych stanowisk w Tatrach, jest zarówno pod względem wydajności jak i jakości olejku lepszy od niżowego. Z tych względów należy do jego uprawy wyzyskać wilgotne tereny wysokogórskie. Najbogatszą w olejek częścią rośliny są korzenie o średniej wydajności 1,30% z suchego surowca tatrzańskiego. Wydajność ta porównana z danym1 z literatury niemieckiej świadczy o bardzo dobrej jakości arcydzięgla tatrzańskiego. Liście a także całe ziele dają olejek nie ustępujący w swych właściwościach olejkowi z korzenia.
2) L . K ró w czy ń sk i: T oksyczność c ia ł czy n n y c h z A co n itu m v a r ie g a tu m . S p raw o zd an ia PA U . T om I, N r 9, 1949, s tr . 515.
3) i . w ib ro w sk a : W artość leczn icza w a ż n ie jszych g o ry czek k ra jo w y c h . P ra c e K om . N au k F a rm . PA U . T om II.
4) L . K ró w czy ń sk i: Z aw arto ść i jak o ść o le jk u w a rcy d z ięg lu le k a rsk im k ra jo w y m . P ra c e K om . N au k F a rm . PA U . Tom II.
/
KRONIKA 225
C iem ierzyca Iobeliańska Veratrum Lo- belianum 1) występuje w Polsce znacznie częściej aniżeli przyjęta ao farmakopei
Goryczka kropkowana (Gentiana punctata)Fot. Z. Zwolińska
ciemierzyca biała Veratrum album. Należy zatem wprowadzić do farmakopei obok kłącza ciemierzycy białej także kłącze częściej u nas spotykanej ciemierzycy lobe- liańskiej, co jest zgodne z farmakopeą radziecką (1952). Zawartość alkaloidów w kłączu ciemierzycy lobeliańskiej waha się, zależnie od pochodzenia, w granicach od 0 ,50—0,70% i jest najwyższą w surowcu pochodzącym z Tatr.
Szyszkojagody jałow ca Fructus Juni- p er i2) stanowią cenny surowiec leczniczy oraz spożywczo-przyprawowy. Przed II wojną światową jałowiec był masowo eksportowany z Polski Na giełdach zielarskich notowany był jako odrębny gatunek handlowy, tzw. polski jałowiec; uważano go jednak za surowiec małowartościowy.
1) M. G a tty -K o sty a l i D. Ja ro s iń sk a : Z aw artość c ia ł czy n n y ch w zim ow icie je s ie n n y m i cie- n iie rzy cy ro sn ą c y c h w Polsce . P ra c e K om . N au k F arm . PAU. T om III.
2) L . K ró w czy ń sk i: W ażnie jsze d an e o szy- szko jag o d ach ja ło w ca k ra jo w eg o pochodzen ia . D isse rta tio n es P h a rm a c e u tic a e , PA N . T om V.
Goryczka trojeściowa (Gentiana asclepia- dea)
Fot. L. Krówczyński
winy pod względem zawartości i jakości olejku i ująć te różnice w dane cyfrowe. Prócz tego badano zależność zawartości i jakości olejku od miejsca i czasu zbioru
3) A. S taw o w czy k : Z aw arto ść i jak o ść o le jk u w k o so d rzew in ie ro sn ące j w Polsce . D isse rta - tio n es P h a rm a c e u tic a e , PA N . T om VT.
Licznie wykonane oznaczenia wydajności olejku z różnych próbek szyszkojagód jałowca ze zbioru ze stanowisk w różnych okolicach Polski południowej wykazały, że surowiec krajowy pod względem wydajności olejku ustępuje jedynie surowcom włoskiemu i francuskiemu, tym samym przeczy niekorzystnej opinii, głoszonej dla jaiowca polskiego. Stwierdzenie niesłuszności tej opinii może być wykorzystane w naszej gospodarce eksportowej.
Kosodrzewina Pmus mughus Scop. = Pinus montana Mili. p. p., rosnąca w Polsce *) nie była dotychczas zbadana pod względem zawartości i jakości olejku. Do podjętych w tym kierunku badań użyto wielu próbek surowca zebranego w Tatrach i' w Beskidzie Zachodnim. W szeregu oznaczeń starano się prześledzić różnice dla poszczególnych części kosodrze-
W ie r c h y t . X X I I I 15
2 2 6 KRONIKA
surowca. Ponadto oznaczono własności fizyczne i chemiczne otrzymanego olejku kosodrzewinowego. Wartości uzyskane w tych badaniach mieszczą się na ogół w granicach podanych w literaturze zagranicznej dla kosodrzewiny rosnącej w innych krajach.
Ostróżka w yn iosła Delphinium elatum i ostróżka tatrzańska Delphinium oxyse- palum *) należą do roślin rzadko spotykanych w Tatrach. O ile mi wiadomo ostróżka tatrzańska (endemit tatrzański) stoso-
Kosodrzewina na SwistówceFot. Z. Zwolińska
wana jest przez ludność góralska w leczeniu schorzeń sercowych. Badania przez nas podjęte miały na celu oznaczenia jakości, ilości i toksyczności ciał czynnych obu ostróżek rosnących w Tatrach, głównie niebadanej dotychczas pod tym względem ostróżki tatrzańskiej. Surowiec do badań pochodził ze stanowisk naturalnych w Ta
ił M. G a tty -K o sty a l i A. S taw ow czyk : Za- w a r to ść i ja k o ś ć a lk a lo id ó w w o stró żk ach ro sn ą cy ch w T a tra c h . W o p raco w an iu .
trach i z kilku okazów wyprowadzonych z nasion tatrzańskich w Stacji Badania Roślin Leczniczych PAN w Krakowie- Bronowicach. W badaniach wstępnych stwierdzono w obu ostróżkach obecność alkaloidów, których zawartość oznaczono. Substancja wyosobniona z ziela oraz z czę- ści podziemnej tych roślin okazała się toksyczna dla białych myszek.
Marek G atty-Kostyal
Badania nad wzajem nym w pływ em śniegu i roślinności na terenie Tatr. Od początku roku 1953 Zakład Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk w Krakowie prowadzi badania nad zależnością pokrywy śnieżnej od zespołów roślinnych w Tatrach. Celem tych badań jest wykazanie jednego ze związków, jaki istnieje w przyrodzie pomiędzy rośliną a jej otoczeniem oraz przedstawienie ważnego znaczenia takich zależności ze względów e- konomicznych i gospodarczych.
Turystów, znających od dawna Tatry i Beskidy, zastanawia niewątpliwie stały ubytek wody w rzekach i potokach górskich, jak też i krańcowe przeskoki stanu wód w różnych porach roku. Główną przy - czyną tych katastrofalnych stosunków hydrologicznych jest zmiana ogromnych połaci naszych naturalnych lasów górskich na sztuczne uprawy, przeważnie świerkowe, nietrwałe i wywierające fatalny wpływ na gospodarkę wodną w przyrodzie. Właściwa przebudowa tych sztucznych lasów na podobne do naturalnych zespoły roślinne, jest ważnym celem polskiego le śnictwa.
Tatry, które w pewnym stopniu zachowały niezmienioną, pierwotną szatę roślinną są doskonałym terenem dla badań porównawczych. Turyści zwiedzający Tatry wczesną wiosną wiedzą, że w czasie kiedy już śnieg stopnieje w niżej położonych lasach oraz wysoko w piętrze kosodrzewiny, wówczas jeszcze w świerczynie gór- noreglowej długo utrzymuje się na pół zlodowaciała pokrywa śniegu. Ustalenie na podstawie takich właśnie zjawisk, metodą szczegółowych . badań terenowych, wpływu naturalnych zespołów roślinnych oraz terenów zmienionych gospodarką człowieka na stosunki wodne, na określonych terenach w Tatrach jest właśnie celem omawianych badań Zakładu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie.
Stefan M yczkowski
KRONIKA 2 2 7
Karpacka eKspedycja archeologiczna. W roku 1951 podjęte zostały planowe prace archeologiczne na obszarze Karpat polskich. Po niewielkich wyprawach zwiadowczych, urządzanych z Krakowa w dolinę górnej Soły, Raby i Dunajca, przeniosły się one w jesieni tegoż roku na prawie nietknięte przez archeologa tereny Karpat środkowych i wschodnich, w dorzecza górnej Wisłoki, Wisłoka i Sanu. Przyczyniło się do tego przede wszystkim zorganizowanie w lecie r. 1951 — przez piszącego te słowa — prac wykopaliskowych na grodzisku Wietrzno-Bóbrka w pobliżu Przełęczy Dukielskiej. Tu powstała główna baza wypadowa ekspedycji, nazwanej wówczas podkarpacką. Wyprawy badawcze z Wietrzna miały początkowo nieduży zasięg i zmierzały głównie do uzyskania tła kulturowego dla grodziska, rychło jednak — w miarę przestrzennego poszerzenia eksploracji — rozrosła się problematyka i ustaliły metody pracy ekspedycji.
Koszty badań pokrywane były w latach 1951—53 częściowo przez Ministerstwo Kultury i Sztuki — Zarząd Ochrony i Konserwacji Zabytków, częściowo przez samych uczestników wypraw; od r. 1954, w związku z przejęciem akcji przez Polską Akacemię Nauk — Instytut Historii Kultury Materialnej, otrzymać ma ekspedycja odpowiednią bazę finansową.
Podstawowym zadaniem Karpackiej (do r. 1953 i Podkarpackiej) Ekspedycji Archeologicznej na lata 1951—55 jest wstępna inwentaryzacja zabytków archeologicznym ruchomych i nierucjnomych (głównie grodzisk) oraz naukowe przygotowanie przyszłych większych eksploracji w oparciu o studia map i planów katastralnych, pisanych źródeł średniowiecznych i nowożytnych, tudzież informacje z terenu, zbierane często systemem ankiet, przeprowadzane są prace polowe, przeważnie typu rozpoznawczego i sondażowego; na niektórych tylko, wybranych stanowiskach wykonuje się wykopy szeroko- przestrzenne. Podczas prac terenowych rejestrowane- są również niektóre fakty etnograficzne i toponomastyczne.
W ciągu trzech lat pracy zorganizowano szereg wypraw zarówno na . wschodnie połacie omawianego terenu (z Dazy wietrz- niańskiej i Sanoka), jak też i na zachodnie (z Krakowa). Doprowadziły one do odkrycia wielu nieznanych dotąd stanowisk archeologicznych, weryfikacji istnienia lub klasyfikacji kulturowej zabytków notowanych w literaturze specjalnej i archiwach muzealnych. Kartogram stanowisk wyłowionych przez ekspedycję, w nowym
świetle ukazuje już dzisiaj procesy osadnicze w niektórych połaciach Karpat polskich. Np. w najbardziej na południowy wschód wysuniętych powiatach Polski, sanockim i leskim, zdołano zanotować 31 miejscowości, w których występują zabytki archeologiczne; wiele z nich znaczy nam najdalszy południowy zasięg osadnictwa czy też pewnych zjawisk kulturowych doby starożytnej i wczesnego średniowiecza (Turzańsk — ostatnie stanowisko neolityczne, Radoszyce, Cisną i Mię- dzybródź — najdalsze ślady pobytu i wędrówek zakarpackich człowieka okresu rzymskiego, Hoczew, Zwierzyn i zdaje się Łupków — kresowe grody wczesnośredniowieczne). Szczególnie wiele zarejestrowano stanowisk wczesnośredniowiecznych, co posiada niemałe znaczenie dla prowadzonych obecnie badań nad początkami państwa polskiego. Do ważnych zdobyczy zaliczyć należy przede wszystkim odkrycie łańcucha grodzisk nad górnym Sanem (11 obiektów), doskonale" zachowanego grodziska w Brzezowej, pow. Jasło i pierwotnego, zapewne kasztelańskiego grodu w Starym Sączu, dalej — wstępne zbadanie celtyckiego castellum w Poznachowi- cach Górnych, pow. Myślenice i słowiańskiej warowni w Naszacowicach, pow. Nowy Sącz, zainicjowanie badań średniowiecznych zamczysk (Rytro nad Popradem, Pustelnia św. Kingi w Pieninach, Odrzy- koń, Załuż itp.), inwentaryzację kopców- mogił (Jawczyce, pow. Kraków — największa grupa kopców) itd.
Andrzej Żaki
Badania grodu W ietrznów koło P rzełęczy D ukielsk iej. Od roku 1951 prowadzone są prace wykopaliskowe na grodzisku leżącym w pobliżu Przełęczy Dukielskiej, na pograniczu wsi Wietrzna i Bobrki, w powiecie krośnieńskim. Dzięki pracom tym, największym w regionie Karpat polskich, oraz poszukiwaniom w źródłach pisanych możemy przyjąć, że mamy tu dc czynienia z ruinami silnej wczesnopolskiej warowni zwanej Wietrznów. Warownia te stanęła na lewym brzegu Jasiołki (dopływ Wisłoki), na wzniesieniu dochodzącym do 425 m npm i około 100 m ponad dolinę tej rzeki. Tu, w miejscu dawnego osadnictwa ludności kultury łużyckiej (po której pozostało wiele charakterystycznych ułamków ceramiki) wydźwignięto gdzieś z końcem X w. trzy czy też (później) cztery potężne wały, używając do budowy setek tysięcy słupów i dyli dębowych i wykopując z fos tyleż metrów sześciennych ziemi gliniastej i miejscowego łupku me-
2 2 8 KRONIKA
nilitowego. Centralną część grodu o powierzchni jednego morga zajęły zabudowania gospodarcze i domostwa z paleniskami. Na podstawie rozmieszczenia resztek palenisk w zbadanej części grodziska można prowizorycznie obliczać pierwotne nasilenie osadnictwa. Mogło ono wyrażać się (średnio) liczbą 45 domów i przyjmując
stał strawiony pożarem, po którym nastąpił okres odbudowy fortyfikacji. Po jakimś czasie odbudowany gród uległ z niewiadomych przyczyn ponownej, tym razem ostatecznej ruinie. Losy jego mieszkańców nie są znane. Jeśli ludność ocalała — osiedliła się przypuszczalnie poniżej grodziska w dolinie Jasiolki i jej do
6 głów na dym — 270 mieszkańców. Jest to liczba bardzo znaczna jak na Małopol- skę wczesnośredniowieczną, odpowiadająca niechybnie ówczesnej pozycji grodu. Świadczy ona również o wczesnym zagospodarowaniu strefy Przełęczy Dukielskiej.
Badania archeologiczne grodziska wietrzniańskiego przyniosły stosunkowo dużą — jak na warownię karpacką — ilość zabytków ruchomych, umożliwiających bliższe poznanie warunków bytowania mieszkańców grodu. Znaleziono wiele tysięcy ułamków naczyń glinianych lepionych w ręku, oraz obtaczanych na kole garncarskim (w tym parę ze znakami garncarskimi), przęśliki .tkackie, liczne przedmioty żelazne, m. in. dłutowate narzędzia rolnicze do zgarniania ziemi z pługa(?), sierp, kilka grołów do strzał, ostrzy noży itd.
W świetle dotychczasowych, nie zakończonych jeszcze badań można przypuszczać, że gród Wietrznów przetrwał dc przełomu wieku XI i XII. Zwęglenia i zsuwy drewnianych elementów obwałowań (przypuszczalnie o konstrukcji przekładkowej pilotowanej) oraz zaczerwienienia niektórych partii ziemi, mówią, że gród zo-
pływu Wietrznej, w miejscu dzisiejszej wsi Wietrzno, która tc później, od końca w XII, należała do klasztoru Cystersów z Koprzywnicy. Dokumenty z w. XIII znają już tylko wieś Wietrznów (villa Vetr- now, Uetrnow) ’
Położenie grodu wietrzniańskiego, rozmiary jego obwałowań i gęstość zabudowy dowodzą, że zajmował ważną pozycję strategiczną i gospodarczą na pograniczu polsko-węgierskim, a później — gdy Ruś zajęła dorzecze górnego Sanu — również na granicy poisko-ruskiej.
Prace wykopaliskowe na grodzisku zbliżają się ku końcowi. Ostateczne ich zakończenie przewidziane jest na jesień 1954 r.
Andrzej Żaki
Średniow ieczne „Zam czysko" w pow iec ie jasielskim . Podczas badań zwróciliśmy uwagę na jedno ze wzgórz przy torze kolejowym, między stacjami Tarnowiec i Jedlicze. Ludność miejcowa twierdzi że -ponoć mają tam być podziemne przejścia, nocami coś tam „straszy", a grunr przy
KRONIKA 2 2 9
chodzeniu dudni. Owo tajemnicze wzgórze nosi lokalną nazwę „Zamczysko". Ludność miejscowa - jak wiadomo — bardzo często w nazwach obiektu zabytkowego przechowuje tradycję jego dawnej funkcji czy przeznaczenia — podczas gdy na powierzchni nie pozostało śladu dawnych osiedli. Są to różne „zamczyska", „grodziska", „wały", „okopy", „stróże", „cmentarzyska", „żalniki" itp. Charakterystyczne są również wszelkie podania, legendy o zapadniętych grodach, o ukrytych skarbach, dzwonach lub drzwiach(I), O’ „dudnieniu" ziemi, o tajnych chodnikach, o śpiących rycerzach... Przeważnie są to bajki wyssane z palca, ważną jednak wskazówką jest to, że są one związane z tym, a nie innym miejscem.
Zapadający zmrok uniemożliwił dokładniejsze zbadanie obiektu i jego pomiary. Stwierdziliśmy, że wzniesienie „Zamczysko" tworzy jak gdyby cypel pasma wzgórz, ciągnących się wzdłuż lewego brzegu Jasiołki. Leży ono na terenie lasów państwowych Patrząc nań z dołu, od wsi Brzezówka, widzi się tylko strome zbocza, porośnięte gęstym lasem. Dopiero wspinając się w górę, można zauważyć, że sam szczyt tworzy jakby sztucznie usypany stożek — z płasko ściętym wierzchołkiem. To właśnie owa domniemana strażnica obronna. Rozmiary jej niewielkie. Jest to po prostu kolisty majdan, otoczony widocznym jeszcze dobrze nasypem ziemnym. Całość z „wałem", licząc wzdłuż osi N S i E- W, ma rozmiary ok. 40 X 30 m. Wysokość obwałowania nie przekracza l m — mierząc od dzisiejszego poziomu majdanu. Zewnętrzny stok nasypu łączy się dalej ze spadzistymi zboczami, co naturalnie utruania dostęp. Od strony południowej wał rozdwaja się; między jego elipsoidalnie schodzącymi się ramionami powstaje niewielka fosa. Na e- wentualną bramę, czy wjazd zdaje się wskazywać znaczne obniżenie, pi zerwa w wale ud strony wschodniej. Natomiast trudno jest dziś zinterpretować odgałęzienie wału w kierunku środka majdanu. Gruba warstwa liści utrudnia dokładniejsze obserwacje terenu. Wykorzystujemy jednak niemieckie rowy strzeleckie z czasów ostatniej wojny, by zdobyć jakiś materiał zabytkowy, zaobserwować układ warstw osadniczych. Chodzi o to, by dowiedzieć się czegoś więcej o porzuconej strażnicy (?). Stwierdziliśmy, że w waie, a nawet na zewnątrz, na podwalu, ciągnie się warstwa spalenizny, przepojonej dużymi kawałkami węgla drzewnego. Pod nasypem żółtego piasku, w trzonie wału.
znajduje się czerwona ziemia, jakby silnie przepalona (podobnie reagował na ogień łupek wałów grodziska we Wietrznie).
W tej warstwie, jak i poza wałem, znalazło się trochę ułamków ceramiki, a nawet jeden fragment dna z odciskiem znaku własnościowego garncarza.
Technika wykonania naczyń (całkowicie obtaczanych), cienkość ścianek, jak i silnie wywinięte na zewnątrz brzegi, wskazywałyby, według chronologii przyjętej dotychczas dla Małopolski, najwcześniej na wiek XIV. Znalezienie jednak dna z odciskiem znaku garncarskiego nie pozwala również
Schematyczny plan i przekrój pionowy Zamczyska
na późniejsze datowanie ceramiki. Znaki te zanikają bowiem w przeciągu XIII i XIV wieku, w związku z przechodzeniem na technikę toczenia naczyń. Powyższe u- wagi, odnośnie chronologii ceramiki, znalezionej na omawianym obiekcie, mają raczej charakter hipotezy roboczej. Dysponujemy bowiem zaledwie kilkoma fragmentami naczyń, które nie dają podstawy do ostatecznych wniosków.
W każdym bądź razie znalezienie ceramiki, najprawdopodobniej XIV-wiecznej, w wale pozwala stwierdzić, że nie powstał or, wcześniej, niż w wieku XIV. Wydaje się też, że wyżej omówiony „gródek" należy. do rzędu znanych powszecnnie tzw. grodzisk stożkowych z doby rozdrobnienia dzielnicowego i krzepnącej władzy miejscowego feudała. Obronność tego stanowiska — to nie tylko wał, czy ewentualnie fosa. Bardzo strome zbocza wzgórza, wspaniała widoczność doliny Jasiołki daleko na wschód, bliskość rzeki (a więc
2 3 0 KRONirCA
przeszkody naturalnej) — oto czynniki, dzięki którym przypuszczalny gródek zawdzięcza swoje bardzo dogodne położenie. Doskonałe możliwości tego punktu dla obserwowania okolicy i zbliżających się od strony Krosna wojsk doceniali także Niemcy *w ostatniej wojnie, zakładając tu gniazdo oporu.
W każdym bądź razie, z całą pewnością o funkcji i chronologii grodziska mówić będziemy mogli po przeprowadzeniu systematycznych badań wykopaliskowych.
Powinno się zwrócić też uwagę na powiązanie tego —- raczej obronnego — stanowiska z osadą, jaka musiała stanowić jego zaplecze; a dalej na ewentualne związki z innymi okolicznymi „zamczyskami" średniowiecznymi ■); wreszcie zbadać inne eweniualne punkty obronne wczesno i późnośredniowieczne nad Jasiołką (na lewym brzegu tej rzeki leży, o kilkanaście km na południe, słynne grodzisko w Wietrznie — Bobrce, wcześniejsze jednak o przynajmniej trzy wieki).2)
Helena Zollówna
Z dziejów fotografii tatrzańskiej. Znany turysta i fotografik J. Sunderland opracował obszerną monografię o fotografii tatrzańskiej, obejmującą czasy do pierwszej wojny światowej.
Oto tytuły rozdziałów części pierwszej, obejmującej wiek XIX: I. Człowiek i góry,II. Podróżnicy (Rzewuski. Olszyński, Dutkiewicz, Sykta). III. Turyści (Szubert, St. Bizański, W. Eljasz). Wiek XX omawia część druga, na którą składają się rozdział IV. Nowe czasy, V. Taternicy, VI. Karłowicz. VII. inni taternicy (Chmielowski, W. i K. Bizańscy, Kordys, Król, Zdyb, Komornicki i inni), VIII. Zwiastuny fotografiki (dr St. Krygowski, W. Her- se, Kotiers, Ł. Dobrzański, Bobiński, Klemensiewicz, M. Dudryk). IX. Dalsza wspinaczka artystyczna (Małachowski, Pawlica, Oppenheim, Jaroszyński, Lande, Le- biedziński, Łazarski, W igilew, Mierczyń- ska, Cyprian). Rozdział ostatni (X) jest próbą syntezy dziejów fotografii tatrzańskiej w. XIX i pierwszych dziesiątków XX wieku.
W
1) A. Ż ak i — S p ra w o zd an ie z p ra c b ad aw czych p rzep ro w ad zo n y ch w W ietrzn ie-B óbrce , pow . k ro śn ie ń sk i i oko licy . P rz e g lą d Z achodn i, r. V II, n r 11/12, s tr . 499—509.
2) H. Z ollów na — A rcheo log iczna e k sp ed y c ja p o d k a rp a c k a . Z O tch łan i w iek ó w , r . X X X II, zesz. 6, s tr . 235,-236.
B adania jaskiń w Tatrach i P ieninach.Sekcja Taternictwa Jaskiniowego w Zakopanem, która powstała w styczniu 1954 r. z istniejącego tam od roku 1951 Koła Ja- skinioznawczego przy Oddziale PTTK, wykazywała żywą działalność badawczą w ciągu ubiegłego roku.
Jeszcze przed ostatecznym zorganizowaniem się Sekcji przystąpiono do dalszych badań w Jaskini Zimnej. W dniach 24— 25 stycznia wyruszyła wyprawa w składzie: L. Cwiertniak J Frączek, M. Hy- ziński, J. Orawiec, K. Stec/d, E. Winiarski i S. Zwoliński, w głąb Czarnego Komina *) i po przebyciu zalanego w lecie wodą miejsca korytarza, posunęła się nim dalej aż do kulminacyjnego wzniesienia korytarza, wynoszącego 66 m. nad poziomem dolnego piętra jaskini. W tym miejscu Czarny. Korytarz zmienia kierunek i opada w dół. Dno jego, zrazu pokryte głazami, staje się coraz bardziej strome i wreszcie urywa się pionowym progiem. Po zjeździe z tego progu na linie, członkowie wyprawy znaleźli się w dość obszernej komorze, stanowiącej pięterko w wielkich kominach wznoszących się w górę za syfonem w końcowych partiach dolnego piętra jaskini. Kominy te sforsowane zostały w jesieni uuiegłego roku przez wyprawę Kursu Instruktorów Taternictwa Jaskiniowego z Krakowa. W nowo odkrytych partiach koi ytarza napotykano wszędzie na utwory naciekowe pokryte czarnym nalotem, któremu korytarz ten zawdzięcza swą nazwę. Odkrycie Czarnego Korytarza ma duże znaczenie dla dalszych wypraw taternickich do Jaskini Zimnej, gdyż stanowi on drogę omijającą niebezpieczny i trudny do opróżnienia z wody syfon w dolnym piętrze jaskini.
Sekcja zorganizowała nadto cztery wyprawy do Jaskini Zimnej. Wyprawa w dniu 14 lutego miała charakter rekonesansu. Następna trzydniuwa wyprawa odbyta w dniach 26—28 luty w składzie: L. Cwiert- niak, K. Habowski. J. Orawiec, K. Stecki i S. Zwoliński, dokonała odkrycia nowego korytarza nazwanego Korytarzem pod Łukami. Korytarz ten rozwinięty jest nad najbardziej na południe wysuniętym odgałęzieniem jaskini i łączy się z nim kilkoma pionowymi studniami. W jego sklepieniu czerni się otwór niedostępnego komina, prowadzącego prawdopodobnie do dalszych partii tego odgałęzienia jaskini. Osobliwością Korytarza pod Łukami są ła
*) P a trz a r ty k u ł S. Z w oliń sk ieg o o Ja sk in i Z im n ej w „ W ie rch ach " to m X X II, s tr . 174.
KRONIKA 2 3 1
wice piasku granitowego świadczące o wielkiej rozciągłości jaskini w głąb masywu Czerwonych Wierchów skąd piasek ten musiał być przyniesiony, oraz pokaźna ilość szkieletów kun, zgromadzonych w jednym miejscu, co znowu daje podstawy do przypuszczeń, że jaskinia ma inne, nieznane jeszcze połączenia z powierzchnią ziemi.
Oprócz zadań odkrywczych wyprawa ta miała na celu wykonanie planu nowo odkrytych korytarzy, podobnie jak i, następna zorganizowana w dniach 18—21 marca, w czasie której pomierzono do końca prawie wszystkie większe korytarze jaskini. Dokonano także podczas tej wyprawy eksploracji niezbadanego dotąd systemu studni w południowym odgałęzieniu jaskini. Jak stwierdził J. Orawiec spuszczony na dno ostatniej, najgłębszej studni, — kończy się ona niemożliwym do przebycia zamuliskiem.
Ostatnia jednodniowa wyprawa Sekcji do Jaskini Zimnej, odbyta w dniu 4 kwietnia, miała za zadanie dokończenie badań w Krętym Korytarzu odgałęziającym się w komorze nad progiem w dolnym piętrze jaskini. Stwierdzono, że korytarz ten przechodzi w wąskie a wysokie szczeliny, którymi nie można się już dalej przecisnąć. Rezultatem wypraw Sekcji zakopiańskiej było rozwiązanie wszystkich problemów odkrywczych w Jaskini Zimnej, możliwych do pokonania metodami taternickimi.
Po zakończeniu zimowego sezonu Sekcja skierowała uwagę na dokładne poznanie masywu Organów i okolic Wąwozu Kraków. W ciągu wiosny i lata 1954 odbyto ogółem 15 wypraw jednodniowych w te okolice. W czasie tych wypraw zwiedzono kilka niewielkich jaskiń, docierano przy pomocy zjazdów na linie do wysoko położonych w skałach otworów, zainicjowano próbne przekopywanie zawalisk w kilku zasypanych jaskiniach. Dzięki tym robotom stwierdzono, że dwa korytarze jaskiniowe poniżej Okien Zbójnickich łączą się w jeden tunel przebijający na wylot żebro skalne. W innym miejscu, w pobliżu Hali Pisanej, po usunięciu gruzu posunięto się korytarzem kilkanaście metrów w głąb skały, nie docierając jeszcze do końca jaskini. W Wąwozie Kraków, w pobliżu odkrytej w zeszłym roku przez członków Sekcji Jaskini Zakosistej, znaleziono jeszcze cztery niegłębokie jaskinie. Najciekawiej z nich zapowiada się jaskinia nazwana Piarżystą, która jednak w głębi jest zasypana i badanie jej musiałoby być połączone z rozkopaniem zagradzającego drogę zwaliska.
Drugim terenem działalności odkrywczej Sekcji były Pieniny. W okresie od lipca do września zorganizowano trzy wyprawy w te okolice. W czasie wyprawy w dniach 18—19 lipca zwiedzono w masywie Sokolicy liczne zapadliska i szczeliny pochodzenia tektonicznego. Najdłuższa z nich, dwuwylotowa, liczy wraz z. rozgałęzieniami ok. 70 m. możliwych do przejścia korytarzy, które splanowano. W dwóch innych szczelinach, niestety za wąskich do zwiedzenia i zawalonych gruzem, stwierdzono wydobywanie Się na zewnątrz silnych prądów powietrza o tak niskiej temperaturze, że jeszcze w lipcu znajdowały się tam bryły lodu. Podobne zjawisko zaobserwowano również w rumowisku skalnym w pobliżu miejsca, na którym stało nieistniejące dziś schronisko im. Sienkiewicza. W dniu 7 sierpnia odnaleziono i zwiedzono dużą jaskinię szczelinową w dolinie Pienińskiego Potoku oraz przeszukano stoki W ielkiej Pustelnicy. W czasie trzydniowej wyprawy w dniach 5—7 września wzięli udział członkowie Sekcji. M. Hyziński, B. Nowina-Nojszewski, K. Stecki, E. Winiarski, S. Zwoliński oraz dwie osoby do Sekcji nie należące. W pierwszym dniu wyprawy powtórnie zwiedzono i splanowano Jaskinię w Potoku Pienińskim, znajdując jeszcze szereg nieznanych odgałęzień. Jest to jaskinia wytworzona na wielkim pęknięciu tektonicznym przecinającym w popr zek żebro skalne na stoku Góry Zamkowej. Południowy wylot jaskini mieści się w niewielkiej wnęce, wśród poti zaskanych bioków skalnych. Za tym, zwężonym przez zwaliska wyiOtem, szczelina rozszerza się w obszerny, opadający stromo w dół korytarz, który doprowadza do północnego wylotu jaskini o ciekawej budowie i imponującej wysokości. W połowie wschodniej ściany korytarza otwiera się szerokie przejście do drugiej szczeliny, posiadającej również obszerny wylot na powierzchnię, na północnym stoku grzędy skalnej. Oprócz tego głównego ciągu jaskinia posiada szereg wyżej lub niżej położonych odgałęzień. W sumie korytarze jaskini mają przeszło 100 m długości i w większości są dużych rozmiarów, tak, że Jaskinię w Pienińskim Potoku na- leżj uznać za największą z dotąd znanych jaskiń pienińskich.
Ponadto przeszukano okolice Piecków i Facimiecha, znajdując tam tylko kilka płytszych wnęk w skałach, oraz części Zielonych Skałek pod Czorsztynem. Znajdują się tam liczne jamy- borsucze, które czasami są małymi jaskiniami naturalny-
Stcfan Zwoliński
2 3 2 KRONIKA
Jaskinia KasproWd N iżnia. W związku z notatką Kazimieiza Kowalskiego w XXII tomie „Wierchów" str. 214 pt. Jaskinia Kasprowa Niżnia, pragnę podzielić się moimi spostrzeżeniami sprzed lat przeszło dwudziestu, które być może przyczynią się do bliższego poznania zjawisk zachodzą-
. cych w tej grocie.Nad studnię, znajdującą się w końco
wej części groty, dotarłem po raz pierwszy w grudniu roku 1930, po przebyciu korytarza o soczewkowatym przekroju zalanego częściowo wodą Z końcowej części korytarza, nie zalanej wodą, opadała w lewo studnia pionową ścianką. Dno studni wypełnione było wodą. Będąc sam (towarzysze Henryk Busse i Jerzy Grochowski pozostali w Sali Rycerskiej) nie mogłem zbadać bliżej studni.
Na to samo miejsce powróciłem w 2 lata później, również w grudniu. Tym razem zostałem opuszczony na linie przez towarzyszy (Janina Boretti i J. Grochow ski) na dno studni, zalane na prawie ■ całej powierzchni wodą. Dno studni opadało pod wodą stromo ku ścianie, po której nastąpił zjazd. Mimo bardzo dokładnego obejrzenia otoczenia nie stwierdziłem żadnych otworów, mogących stanowić wejście do dalszych korytarzy.
Ponieważ właśnie na dnie tej studni, jak podaje autor notatki, grupa turystów zakopiańskich znalazła jesienią 1951 roku wejście do dalszych korytarzy, wejście to musiało się za mojej bytności znajdować pod powierzchnią wody.
Biorąc pod uwagę, że oba razy byłem w miesiącu, kiedy stan wód w grocie bywa raczej najniższy, zachodzi pytanie, czy wejście do. kurytarzy jesienią roku 1951 było wyjątkowo tylko nie zalane wodą, czy też między rokiem 1932 i 1951 zaszły w systemie odwadniającym tej części groty zmiany, które odsłoniły to wejście na stale, przynajmniej dla tej pory roku, gdy grota jest w ogóle dostępna.
W łodzimierz Busse
D alsze odkrycia w Jaskini Zimnej. Jaskinia Zimna w Dolinie Kościeliskiej była
T A T R Y , ^ P O D H A L E ,
Konkurs i W ystaw a Podhalańskiego P a m iątkarsiwa w Zakopanem. W czerwcu 1953 r. ogłoszony został na Podhalu przez Ministerstwo Kultury i Sztuki oraz Wydział Kultury przy Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Krakowie, Konkurs Pamiątkarstwa Podhalańskiego. Ini-
*
w r. 1954 terenem dalszych prac odkrywczych. W czasie od 31. I — 9. II. 1954 r. działała tu wyprawa badawcza zorganizowana przez Podkomisję Taternictwa Jaskiniowego przy Komisji Taternictwa ZG PTTK. W wyprawie wzięło udział 19 u- czestników z Krakowa, Warszawy, Torunia, Poznania i Częstochowy. Po pokonaniu zagradzającego drogę syfonu i progów dotarto do korytarzy odkrytych jesienią 1953 r. Tutaj założono chatkę biwakową, w której 7 uczestników wyprawy spędziło 4 dni (przebywali oni pod ziemią nieprzerwanie przez 103 godziny, co jest rekordem w po1 >kim taternictwie jaskiniowym). Chatka połączona była telefonem z powierzchnią ziemi.
Podczas biwaku zbadano w iele nowych korytarzy o łącznej długości 1200 m. W iele z nich posiada piękne nacieki, jedne z najładniejszych w naszych jaskiniach. Większość chodników ma charakter szczelin, częste kurytarze przebiegają na tych samych szczelinach w różnych poziomach. Jeden z chodników doprowadził w sąsiedztwo powierzchni, gdyż dawał się w nim odczuwać wyraźnie chłód, a na ścianach znaleziono owady typowe dla otworów jaskiń. Niestety przejście na powierzchnię było tu całkowicie zasypane gruzem.
Wyprawa przyniosła w iele zdobyczy naukowych. Wykonano plany wszystkich odkrytych korytarzy jaskini, której długość wzrosła do 2600 m. W chwili obecnej jest więc Jaskinia Zimna najdłuższą jaskinią1 Polski, przewyższając znacznie następną z kolei, Chochołowską Szczelinę, liczącą 1650 ni długości. W czasie wyprawy wykonano liczne zdjęcia fotograficzne, dokonano obserwacji mikroklimatycznych i zoologicznych. Wyprawa przyniosła również cenne doświadczenia techniczne dotyczące biwakowania w jaskini i metod pokonywania progów i jeziorek. Nowo odkryte części jaskini są przeważnie trudne i nie nadają się zupełnie dla szerszego ruchu turystycznego. Całość Jaskini Zimnej daleka jest jeszcze od zbadania.
K. Kowalski
P O D K A R P A C I E
cjatywa tej akcji wyszła ze Związku Polskich Artystów Plastyków w Zakopanem. W poczuciu odpowiedzialności Kulturalnej za poziom artystyczny produkcji terenu ich działalności zwrócili się oni z memoriałem do Min. Kultury i Sztuki o konieczności uporządkowania pod względem
KRONIKA 2 3 3
kulturalno-artystycznym tej gałęzi produkcji lokalnej. Poziom podhalańskiego pamiątkarstwa, odziedziczony przez Polskę Ludową okazał się bardzo niski i obcy tradycjom wspaniałych osiągnięć ludowej sztuki Podhala. Czynnikami obniżającymi poanalańskie pamiątkarstwo był z jednej strony wpływ wywarty na ludowego twór cę przez Szkołę Przemysłu Drzewnego założoną w najlepszej myśli przez TT w 1875 r. w Zakopanem. Szkoła ta, przeszedłszy bardzo szybko pod opiekę władz austriackich, stała się rozsadnikiem wszelkiego rodzaju kosmopolityzmu, odrywającego zakopiańskiego chałupnika od rodzimych tradycji ludowej sztuki. Drugim czynnikiem obniżającym poziom artystyczny pamiątkarstwa podhalańskiego stał się kapitalistyczny przedsiębiorca, który w pogoni za jak największym zyskiem, dążył jedynie do obniżenia ceny pamiątki nie interesując się poza sprawą „chodliwości" wzorca, ani poziomem artystycznym, ani zgodnością z tradycjami wspaniałej sztuki ludowej góralskiego ludu.
Obecnie w Polsce Ludowej zagadnienie dostarczenia masom ludowym odpo- czjwającym pod Tatrami po pracy, turystom i wycieczkom ludowo-robotniczym, odwiedzającym regularnie rokrocznie teren Podtatrza i Tatr, kulturalnej i artystycznie wartościowej pamiątKl stało się palącym zagadnieniem Podhala. Zwłaszcza, że produkcja pamiątkarska jest poważnym czynnikiem dobrobytu gospodarczego dla kilkuset chałupników i pracowników zatrudnionych i wyspecjalizowanych w tej produkcji na terenie powiatu nowotarskiego.
Uznając wagę tego zagadnienia polityki kulturalnej Ministerstwo Kultury i Sztuki powołało w czerwcu br. komitet organizacyjny Konkursu Podhalańskiego Pamiątkarstwa, przekazując mu akcję ogłoszenia konkursu i zorganizowania pokonkursowej Wystawy Pamiątkarstwa Podhalańskiego.
Do wzięcia udziału w konkursie zostali zaproszeni wytwórcy ludowi pow. nowotarskiego, uczniowie szkół zawodowych powiatu, pracownicy i chałupnicy zakładów zwartych czy zespołów chałupniczych, artyści plastycy jak i amatorzy. Członkowie komitetu organizacyjnego przeprowadzali instruktaż uświadamiający o celach i zadaniach konkursu. Rozplakatowano afisze w całym powiecie. Pracownicy oświatowi Muzeum Tatrzańskiego nie tylko pokazywali każdemu wszelkie okazy tradycyjnej sztuki ludowej Podhala, lecz zorganizowali wystawę objazdową po świetlicach wiej
skich. W kilkunastu gablotach umieszczono okazy tradycyjnej sztuki ludowej przy współczesnych pamiątkach opartych na tradycyjnych, dobrych wzorach. Wygłaszano przy tym pogadanki na temat konkursu. W wyniku tej akcji w dniu 30 listopada 1953 r. 450 osób zgłosiło 1600 wzorów na „pamiątki". Dwudziestoparoosobowe jury, zakwalifikowało przeszło 100 wzorów na wystawę. Przyznano 47 nagród i wyróżnień, przy czym należy podkreślić, że pierwsze nagrody przypadły tak wytwórcom ludowym, chałupnikom, jak i a- matorom, a szkoły: Liceum Technik Plastycznych i Zasadnicza Szkoła Zawodowa w Zakopanem otrzymały 2 pierwsze nagrody zespołowe. W wyniku konkursu 21 marca 1954 r otwarta została w Zakopanem Wystawa Podhalańskiego Pamiątkarstwa.
Pozytywnym wynikiem konkursu jest wykazanie ile inwencji twórczej tkwi wśród chałupników, twórców ludowych a nawet amatorów w powiecie nowotarskim. Dalszym etapem akcji podniesieni? artystycznego i kulturalnego „pamiątki" muszą być starania o potanienie produkcji oraz znalezienie takich form o-ganizacyj nych, które ułatwiłyby twórcom ludowym i chałupnikom produkowanie pamiątek pojętych w najszerszym tego słowa znaczeniu i wprowadzenie ich na rynek dla szerokich mas luazi pracy.
W . G. T .
Z zagadnień czyteln ictw a w Zakopanem.Zarówno stali mieszkańcy Zakopanego, jak i czasowo przebywający w tym mieście turyści, wczasowicze i kuracjusze mają tu bardzo ułatwiony dostęp do książki. Mogą je nabywać na własność czy to w „Domu Książki", czy w ośrodkach sprzedaży „Ruchu", czy wreszcie u kolporterów zakładowych, coraz liczniej działających w miejscowych zakładach pracy. Mogą oni również wypożyczać je w bibliotekach zakładowych lub publicznych/pozostających pod kierownictwem organizacji społecznych, jak CRZZ (biblioteki zakładowe w sanatoriach, domach FWP, domach wypoczynkowych „Orbisu", świetlicacn organizacji społecznych) oraz pod nadzorem instytucji państwowych takich, jak Ministerstwo Oświaty (biblioteki szkolne), Ministerstwo Kultury i Sztuki (Biblioteka Muzeum Tatrzańskiego, Miejska Biblioteka Publiczna). Całość zagadnień czytelnictwa w Zakopanem pozostaje od roku pod opieką Miejskiej Rady Czytelnictwa i Książki, która koordynuje poczynania poszczególnych ośrodków kontaktu czy
2 3 4 KRONIKA
telnika z książką. Działalności tych zakopiańskich ośrodków popularyzacji książki warto dziś poświęcić słów kilka.
Ośrodki sprzedaży książki, reprezentowane przez „Dom Książki" i „Ruch", wykazują bardzo ożywioną działalność, odpowiadającą ogólnej tendencji maksymalnego nasycenia rynku księgarskiego dużą ilością starannie dobieranych książek. Na szczególne podkreślenie zasługuje tu zwłaszcza fakt oddania do dyspozycji turystów 1 miłośników przyrody wszelkiego rodzaju przewodników po Tatrach i Podhalu, dał się natomiast odczuć brak XXII rocznika „Wierchów".
W trosce o zaspokojenie potrzeb czytelnika przebywającego w sanatoriach, domach wczasowych, czy zakładach pracy, powołano do życia instytucję kolporterów zakładowych, którzy w ilości ponad 120 stawiają do dyspozycji powierzonych swojej opiece wczasowiczów, kuracjuszy czy kolegów biurowych ostatnie nowości z wszystkich dziedzin. W tychże zakładach zamkniętych rozbudowano istniejące biblioteki, a tam gdzie ich nie było stworzono nowe, dbając przy tym o to, aby kompozycja księgozbiorów obejmowała pozycje najbardziej wartościowe. Niektóre instytucje, jak Fundusz Wczasów Pracowniczych, posiadają bibliotekę centralną, liczącą ponad 20 000 tomów i obsługującą kilkadziesiąt domów wczasowych i zatrudniającą fachowych bibliotekarzy. Zespół sanatoriów powierzył zagadnienie organizacji bibliotek sanatoryjnych specjalnie do tego celu przyjętemu bibliotekarzowi. Należy mieć nadzieję, że opieka zespołu nie ograniczy się do jednorazowej akcji uporządkowania bibliotek, ale rozciągnie się na przyszłą ich działalność, zwłaszcza jeśli chodzi o planową akcję czytelniczą, która w warunkach powierzania prowadzenia biblioteki przybywającym do danego zakładu na kilka tygodni kuracjuszom — pozbawiona była całkowicie elementu ciągłości i odpowiedzialności za całość pracy z czytelnikiem.
Spośród bibliotek publicznych o problematyce regionalnej na czoło wysuwa się biblioteka Muzeum Tatrzańskiego, pozostająca pod fachową i troskliwą opieką dyrektora Muzeum, Juliusza Zborowskiego. Księgozbiór obejmujący ponad 10 000 tomów zawiera nie tylko druki zwarte, ale i bogatą kolekcję czasopism i wycinków z prasy. Bibliotece tej brak jest odpowiedniego pomieszczenia, co w dużym stopniu utrudnia udostępnienie zbiorów czytelnikom, rekrutującym się przeważnie z naukowców, literatów i muzyków.
Miejska Biblioteka Publiczna powstała w obecnej swej postaci w roku 1945 z połączenia kilku dawniejszych księgozbiorów. Trzon biblioteki stanowi biblioteka Towarzystwa Czytelni Zakopiańskiej, sięgającego swymi początkami czasów Chałubińskiego. Biblioteka tego towarzystwa zasilana była darami abonentów czytelni, jak dr Baranowskiego a zwłaszcza prof.E. Swierzawskiego, który przekazał bibliotece Czytelni Zakopiańskiej cenny swój księgozbiór o tematyce przeważnie historycznej, liczący ok. 3 0 0 0 tomów. Dziś Miejska Biblioteka Publiczna liczy ponad 36 0 0 0 tomów i rozwija swoją działalność za pośrednictwem takich ośrodków kontaktu z czytelnikiem, jak wypożyczalnia książek, Czytelnia Książek i Czasopism, Filia i siedem punktów bibliotecznych. Wypożyczalnia książek odwiedzana jest codziennie przez około 200 osób, wypożyczających od 3 0 0 do 500 tomów dziennie. Wśród tych czytelników duży odsetek stanowi młodzież. Wobec stale rosnącej liczby tych właśnie młodocianych czytelników dwa zagadnienia stają się coraz bardziej palące: sprawa brakującej literatury młodzieżowej i potrzeba osobnej wypożyczalni książek wyłącznie dla młodzieży. Zagadnienie literatury młodzieżowej, a zwłaszcza dziecięcej rozwiązać da się jedynie w płaszczyźnie ogólnokrajowej, natomiast zagadnienie osobnej wypożyczalni książek dla młodzieży i dzieci to sprawa czysto lokalna, której rozwiązanie leży wyłącznie w kompetencji terenowych władz administracyjnych, które ułatwią niewątpliwie bibliotece odzyskanie lokalu, pierwotnie przeznaczonego na wypożyczalnię dla młodzieży, a obecnie zajmowanego przez inną instytucję. MiejSKa Czytelnia Książek i Czasopism wyposażona jest nie tylko w czasopisma krajowe i zagraniczne ale i w bibliotekę podręczną, słowniki, encyklopedie itp. i daje możność korzystania z czasopism i książek zwłaszcza naukowych.
Filia i punkty biblioteczne obsługują ludność zamieszkałą przeważnie na peryferiach Zakopanego. Jedyny wyjątek stanowi punkt biblioteczny w Hotelu Robotniczym, położonym centralnie. O ile czytelnicy w centralnej wypożyczalni książek i czytelni rekrutują się przeważnie z kół miejscowej inteligencji pracującej i młodzieży szkolnej, o tyle czytelnicy na punktach bibliotecznych, to prawie wyłącznie okoliczna ludność wiejska, zwłaszcza w punktach bibliotecznych przy świetlicach Związku Samopomocy Chłopskiej. Ilość czytelników, która z początkiem roku 1950
KRONIKA 2 3 5
wynosiła blisko 700 osób, wzrosła w ciągu czterech lat do 2 600 osób i wykazuje nadal tendencję wzrastającą. Ilość wypożyczeń przekroczy zapewne 100 000 tomów w stosunku rocznym. Poza katalogiem alfabetycznym autorskim oraz katalogiem rzeczowym wypożyczalni, posiada Biblioteka katalog recenzji ukazujących się w czasopismach. Zbiór tych recenzji wykorzystywany jest szczególnie często przez młodzież szkolną, bibliotekarzy oraz aktywistów kulturalno-oświatowych.
W związku z coraz szerszym zasięgiem zainteresowań abonentów Biblioteki Miejskiej wydaje się pożądane, aby powołać do życia przy Bibliotece Miejskiej pracownię naukową, która dawałaby możliwość stałej i systematycznej pracy naukowej w oparciu o znajdującą się na miejscu, lub sprowadzaną z innych bibliotek literaturę naukową.
Mówiąc o bibliotekach czynnych na terenie Zakopanego, niesposób pominąć księgozbioru znanego taternika, miłośnika przyrody i znawcy folkloru Podhala, W. Paryskiego. Jego prywatny księgozbiór, liczący ponad trzy tysiące systematycznie kolekcjonowanych dzieł o tematyce regionalnej, udostępniony jest przez uczynnego właściciela postronnym czytelnikom którzy od doskonale zorientowanego gospodarza uzyskać mogą niejedną wskazówkę metodyczną i informację bibliograficzną.
Zygm unt Bielski
Konkurs na projekt schroniska nad Morskim Okiem. SARP — Oddzi.ał Kraków i Komitet dla spraw Turystyki zorganizowali konkurs na projekt nowego schroniska nad Morskim Okiem. Na konkurs nadesłano 72 prace, które na wystawach w Zakopanem i Warszawie budziły duże zainteresowanie, czego dowodem był żywy udział publiczności w ankietach i dyskusjach.
X
A grotechnika na halach. W artykule Pod tym tytułem ogłoszonym w ..Dzienniku Polskim" vnr 189 z 9—10 sierpnia 1953) dr Jan Kiełpiński zajmuje się ważnym zagadnieniem zastosowania nawozów sztucznych w górach. Okazuje się w świetle badań agrotechnicznych prowadzonych przez Wydział Rolny UJ, że nawozy sztuczne nie są wypłukiwane tak łatwo na zboczach górskich jak dotąd przypuszczano, gdyż rośliny bardzo szybko pobierają azot z przesiąkającej wody, zaś potas i fosfor wchłania gleba, zwracająca go rośli
nom. Nawet długie deszcze nie wypłukują tych składników.
Miejsce psiej trawki (Nardus stricta) o niewielkiej wartości pastewnej zajmują trawy słodkie i koniczyny i plon siana wzrasta z 12 na 30 q/ha.
Również w zaaresie koszarzenia — jak wynika z artyicuiu autora — podjęto próby racjonalizacji, stosując zamiast jednego koszaru gęstego (1 m2 na owcę) dwa koszary, nocny (2 m2 na- owcę) i dzienny (1 m2 na owcę), zwiększając w ten sposób biochemiczny zasięg nawożenia. Dla zwiększenia ilości składników pokarmowych, na jednostkę powierzchni wysiano dodatkowe dawki nawozów sztucznych.
Wyniki doświadczeń na łące górskiej w Lipowej koło Żywca wykazały, że dotąd stosowany sysrem gęstego koszaru całodobowego powodował zbyt obfite nawożenie, którego roślinność nie zdołała wykorzystać.
Plony luźnego koszarzenia przy zastosowaniu sztucznych nawozów były niemal te same co przy gęstym lecz wynosiły blisko dwa razy tyle co na polach nie nawożonych.
Z artykułu dra Kiełpińskiego wynika, że w następstwie tych doświadczeń bęozie można ułożyć rotację nawozową dla całej hali, co pozwoli na zwiększenie produkcji masy roślinnej i zwiększenie ilości owiec z 4 do 10 sztuk na hektar.
Ponieważ owce znajdą dostateczną ilość paszy na hali nie będą pasły się w lesie, dla którego są czynnikiem niszczycielskim. Tym samym wprowadzenie nawożenia hal przyczyni się dodatnio dla ochrony przyrody, gospodarki wodnej i wyżywienia ludności.
Warto przytoczyć horoskopy z artykułu dra Kiełpińskiego, który przewiduje, że z 100 000 hektarów ubogich użytków zielonych w Karpatach Zachodnich, dających przeciętnie 10 q siana z ha plony siana wzrosną skutkiem racjonalnego koszarzenia do 40 q/ha. Uzyskany wzrost wyniesie wówczas ok. 3 miliony q dobrego siana.
Artykuł porusza nadto zagadnienie racjonalnego zagospodarowania gruntów podgórskich wskazując, że uprawa zbóż chlebowych na znacznych wysokościach daje słabe rezultaty. Przyszłość gospodarcza regionów podgórskich leży w wprowadzeniu systemu trawopolnego, polegającego na uprawie wieloletnich mieszanek ko- niczynowo-trawiastych w płodozmianach polowych. System ten wzmocni bazę paszową, poprawi strukturę glebową i wstrzyma erozję powierzchniową.
2 3 6 KRONIKA
Ciekawe szczegóły artykułu, z którego cytujemy powyższe wnioski wskazują, że nasi agrotechnicy skierowali Sv/e zainteresowania również na hale górskie. Zainteresowania te wychodzą już poza ramy doświadczeń a wszystkie zmierzają do podniesienia produkcyjności rolnictwa w górskich obszarach Polski południowej.
W.
Zainteresowanie ow czarkiem podhalańskim . W dawnej Polsce znane były liczne cenne użytkowe rasy psów, jak np. gończe, wyżły, czy zaginione w ostatniej wojnie, zmyślne, wierne i miłe owczarki nizinne, tak poszukiwane intensywnie przez niemieckich hodowców. Z moich kilkuletnich obserwacji wynikało, że to samo niebezpieczeństwo zawisło nad znanymi wszystkim miłośnikom gór owczarkami tatrzańskimi. Coraz trudniej było nabyć dobre szczenięta, coraz mniej spotykało się wartościowych okazów. Celem poprawy sytuacji została zorganizowana przez podpisanego w 1949 r. Oddziałowa Rada Związku Kynologicznego w Zakopanem, której zadaniem było ratowanie tego użytkowego psa przed wyginięciem i postawienie jego hodowli na właściwym poziomie.
Mimo poświęcenia grona osób z Zakopanego, nowa komórka natrafiła na poważne trudności z braku środków finansowych i po roku istnienia upadła, wykonawszy jednak mimo krótkiego żywota część zadania. Poruszono opinię publiczną i zainteresowano' ją sprawą ginącego owczarka. W propagandowym artykule (Z. Danek: „Owczarek Podhalański", Piesnr 1/1950) przedstawiono krytyczną sytuację owczarka oraz plan akcji mającej poprawić stan rzeczy. Zainteresowano sprawą podhalańskich lekarzy weterynarii, którzy przeprowadzając coroczne szczepienia o- chronne psów, mieli możność prowizorycznego przeglądu i rejestracji pogłowia. Dalszym efektem pracy był obszerny artykuł (Z. Danek: „Owczarek Tatrzański" Wszechświat nr 4/53), będący próbą monograficznego opisu naszego owczarka, nierozłącznego towarzysza i ozdoby kierdeli owiec na halach górskich.
W dniu 9 maja 1954 r. na wniosek i przy materialnej pomocy Krakowskiej Rady Kynologicznej, zorganizowano przegląd owczarków. Doprowadzono 110 owczarków, co było sukcesem nie lada. Cha
rakterystyczny był udział przeważnie psów młodych (do 3 lat), o dobrej na ogół kondycji i wzorcu, co wskazuje na skuteczność prowadzonej od kilku lat akcji. Przegląd odbył się na stadionie pod Skocznią na Krokwi, gdzie w obecności ok. 3000 widzów, zespół sędziowski dokonał oceny psów. W łaściciele najlepszych okazów wzorowych psów użytkowych, bacowie W. Stasik, W. Wirmański, W. Krupa, J. Naglak i inni otrzymali nagrody pieniężne, aby zachęcić ludność Podhala do hodowli.
W pizeddzień pokazu odbyła się w Zakopanem narada naukowa poświęcona owczarkowi. Stwierdzono na niej, że sytuacja owczarka zaczyna się poprawiać, że rasa ta jest cenna i przydatna w pasterstwie (jeden pies zastępuje w pracy czterech pastel zy), że w ieszcie pies ten potrafi zaaklimatyzować się na nizinach i może zastąpić w naszej hodowli owiec o wiele droższe owczarki zagraniczne
Następstwa propagandowe tego pokazu znalazły natychmiastowy oddźwięk wśród ludności podhalańskiej. Na wystawę psów w Krakowie w dniu 30. V. 1954 przysłano 15 ogromnych i silnych psów z pokazu zakopiańskiego.
Dalszą konsekwencją opisywanej „akcji owczarka podhalańskiego" było zwołanie w Krakowie w dniu 12. VI. 1954, z inicjatywy Krakowskiej Rady Kynologicznej, narady mającej na celu ustalenie programu i zasad rozwinięcia racjonalnej, na naukowych podstawach opartej hodowli owczarka, która stałaby się źródłem wyselekcjonowanych, zarodowych okazów.
mgr inż, Zygm unt Danek
Owce beskidzkie w B ieszczadach. Z roku na rok na doskonałych terenach pastwiskowych Bieszczadów pasą się kierdele owiec przybyłych tam z różnych części Podhala, ostatnio także z terenów Beskidu W yspowego. Akcja wypasowa rozwija się szczególnie pomyślnie w rejonie Ustrzyk Dolnych, Nowego Łupkowa, Smol- nika i Komańczy, lecz również coraz częściej spotyka turysta życie pasterskie tu i ówdzie głębiej w górach.
E. M.
R ozwój spółdzieln i produkcyjnych na Sądeczyźnie. Od skromnych początków w 1950 r., kiedy to na obszarze Sądećzyzny powstały trzy spółdzielnie produkcyjne, w Tyliczu, Mochnaczce Niżnej i Piorunce,
KRONIKA 2 3 7
do chwili obecnej datuje się wzrastający z. roku na rok rozwój ruchu spółdzielczego Obecnie istnieje na tyin obszarze 25 gospodarstw zespolonych, nastawionych przede wszystkim na hodowlę owiec i bydła. Hodowla owiec w spółdzielniach obejmuje dziś ponad 20% pogłowia owiec całego powiatu: Piorunka ma ich obecnie 403, Tylicz 370, ZłocKie 284 sztuKi.
Istotną sprawą dla spółdzielni sądeckich jest zaopatrzenie w paszę a więc zakładanie hal i łąk sztucznych. Doskonałe wyniki pod tym względem mają spółdzielnie w Mochnaczce Niżnej, Złockiem, Flo- rynce, Tyliczu, Piorunce, Łabowej, Czyr- nej i Szczawniku.
Spółdzielnie hodowli bydła, jak w Tyliczu i Muszynie zwiększają stale dostawy mleka a również niektóre z nich przechodzą na chów bydła zarodowego.
Nie są to jedyne rodzaje spółdzielni w Sądeczyźnie. Spółdzielnia „Kryniczanka" osiąga dobre wyniki warzywnicze a spółdzielnia w Tyliczu pszczelnicze.
W
Siady sprzętu haw iarskiego. Dnia 30 lipca 1953 roku, podczas wycieczki do starych sztolni w północno-zachodnich stokach Ornaku, od strony Doliny Staroro- bociańskiej, znalazłem ślad robót hawiar- skich, w postaci starego przerdzewiałego haka. Hak ten leżał na skraju hałdy brunatnych łupków kruszconośnych, jakie do dziś widnieją pod śladami otworów dawnych sztolni w tym rejonie Ornaku, tuż na południe od żlebu Baniste. Znaleziony hak leżał na wysokości 1530—40 m npm., opodal śladu starej drogi hawiarskiej zaczynającej się w Dolinie Starorobociań- skiej przy polanie Dudówka.
Długość tego klinowatego haka wynosi 142 mm, średnica głowicy, rozpłaszczonej jak gdyby uderzeniami, ma 65 mm. Mimo usilnych poszukiwań w pobliżu nie udało mi się znaleźć żadnego innego śladu robót górniczych. Miejsce znalezienia tego haka odległe jest o trzydzieści kilka metrów poniżej pierwszego od północy starego otworu sztolni. Otwór ten wiedzie
T U R Y S T Y K A — T A T E R N I
A kcja w czasów turystyczno-krajoznawczych w górach. Niemałą rolę w propagowaniu turystyki odgrywa akcja wcza-
do krótkiego, częściowo zawalonego, zaledwie 3 metrowego, chodnika. Drugi otwór znajduje się o kilkanaście metrów bardziej na południe, mniej więcej w tym samym poziomie. Jest on znacznie płytszy, zarasta malowniczo kosodrzewina i
Stary hak hawiarskiFot. S. Berezowski
paprociami. Innych otworów w pobliżu nie udało mi się stwierdzić, mimo poszukiwań wśród kosówki ponad hałdą, świadczącą o dawniej istniejących na pewno liczniejszych sztolniach.
Hak przekazałem do zbiorów Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem.
Stanisław Berezowski
C T W O — R A T O W N I C T W O
sów turystyczno-krajoznawczych, organizowana łącznie przez FW P i PTTK na najciekawszych turystycznie szlakach gór
2 3 8 KRONIKA
skich, nizinnych i nadmorskich *). Wśród nich szlaki górskie stanowią jedną z najpopularniejszych form wczasów, ciesząc się dużym zainteresowaniem. Na wczasy tego rodzaju kierowani są wyłącznie członkowie związków zawodowych, posiadający prawo do otrzymania ulgowego skierowania i ponoszący identyczne dopłaty do skierowań jakie obowiązują na normalnych wczasach. Tym samym więc stanowią one o właściwym składzie uczestników, którzy grupują się z pracowników fizycznych i umysłowych o niższym uposażeniu, zwykle ludzi, którzy pierwszy raz w życiu spędzają swe urlopy „turystycznie", na wędrówce. Wczasy turystyczne są jak gdyby przedszkolem właściwej turystyki.
Wczasowicze wędrują szlakiem według ściśle ustalonego harmonogramu, w grupach ca 20 osobowych (w Karkonoszach ca 30 osobowych); ogólna ilość turnusów, które rozpoczynają się w końcu czerwca a kończą w początkach września, wynosi ca 20. Każdy turnus prowadzony jest przez fachowego przewodnika PTTK, angażowanego spośród aktywu społecznego.
Z roku na rok wzrasta ilość szlaków górskich, wzrasta też ilość uczestników jak i ustala się właściwszy skład wczasowiczów pod względem socjalnym.
W ciągu czterech lat organizacji wczasów turystyczno-krajoznawczych (1950— 1953 r.) szlakami górskimi przeszło 4420 wczasowiczów, w ogromnej większości ludzi, którzy po raz pierwszy w swym życiu zobaczyli góry!
W 1950 r. (jeszcze w ramach PTK) na jedynym szlaku jaki zorganizowano — karkonoskim zanotowano 575 wczasowiczów. W roku następnym ilość wczasowiczów się podniosła do 1012 osób, zorganizowano bowiem wczasy wędrowne także na szlaku tatrzańskim. W roku 1952 przeszło przez cztery szlaki (przybyły beskidzki i ziemi kłodzkiej) 1790 wczasowiczów. Rok 1953 przyniósł wprawdzie obniżkę globalnej ilości uczestników na tych samych szlakach do 1043 osób — jednakże nastąpiło to w wyniku silniejszej tendencji w kierunku ograniczenia ilości wydawanych skierowań pracownikom umysłowym — na. rzecz fizycznych. O ile w roku ubiegłym jedynie 15,2% ogółu uczestników stanowili robotnicy — o tyle w r. 1953 udział ich wzrósł do> 24,5% w ogólnej akcji wczasów turystyczno-krajoznawczych.
*) W 1955 r . P T T K ro z b u d u je a k c ję tę na w ie lk ą sk a lę n a n ieco in n y c h zasad ach i t r a sach .
Na poszczególnych szlakach górskich u- dział pracowników fizycznych był następujący (dane z 1953 r.):
J5 >• CU
ogół
emuc
zest
niki o
c ._ £ G O ns ^Eo, pr
acow
nic
umys
łow
i
czło
nkow
iro
dzin
szlak ziemi kłodzkiej 305 23,5% 75.6% 0,9%szlak karkonoski 280 21,8% 74,3% —
szlak tatrzański 305 20,8% 72,9% 6,2%szlak beskidzki 153 9,0% 86,6% 4,4%
Z danych 1953 r. wynika, że: na szlak tatrzański najwięcej wczasowiczów przybyło z woj. stalinogrodz kiego (54), poznańskiego (48), m. Warszawy (43), wrocławskiego (36), łódzkiego (32)
— szlak karkonoski obesłały woj. poznańskie (68), stalinogrodzkie (59), wrocławskie (41), m. Warszawa (23), kieleckie 14.szlak beskicizki — woj. poznańskie (46), wrocławskie (21), m. Warszawa (15), łódzkie (13), kieleckie (U ).
— szlak ziemi kłodzkiej — woj. stalinogrodzkie (85), poznańskie (61), wrocławskie (52), lubelskie (22), m. Warszawa (21)
O ile więc wśród uczestników wczasów przeważają mieszkańcy Wielkopolski i Warszawy — o tyle dziwi brak krako wian (na wszystkich górskich szlakacr łącznie 21 na 195 wydanych skierowań', i gdańszczan (łącznie 27! na 67 skierowań wydanych).
Skale trudności poszczególnych szlaków jest dość podobna, aczkolwiek tatrzański z uwagi na wysokość wymaga wyższych kwalifikacji aniżeli pozostałe. U- kład każdego szlaku sprawia, iż wędrówka rozpoczynana jest w terenach łatwiejszych, stopniowo przechodząc do trudniejszych partii, — pozwalając równocześnie poznać dokładnie całe pasmo górskie — Tatr, Beskidu Śląskiego czy Karkonoszy. Równocześnie uczestnicy w ciągu 14-dniowego pobytu na wczasach osiągają dostateczną ilość punktów na zdobycie brązowej odznaki GOT
Piany rozwojowe akcji wczasów, które mają objąć w przyszłości coraz większą ilość osób uwzględniają z jednej strony zwiększenie ilości szlaków równolegle z rozbudową urządzeń turystycznych w Beskidzie Sądeckim, Gorcach jak również i w Górach Świętokrzyskich — z drugiej zaś strony większe „uturystycznienie" ich, tak przez stworzenie krótszych pobytów w po
KRONIKA 239
szczególnych schroniskach, jak i poprowa dzenie niektórych tras poprzez dwa lub trzy pacma górskie.
Jerzy Hoppe
D alszy rozwój GOT w 1 9 5 4 r. Rok u-biegły zaznaczył się dalszym rozwojem Górskiej Odznaki Turystycznej. Chociaż wobec trwającego obecnie sezonu zdobywania odznaki nie można podać ostatecznych danych, pewne jest że ilość zdobytych GOT w połowie października br. przekroczyła dane porównawcze z tego samego miesiąca 1953 roku i przekracza 30 000.
Wzrasta ilość wyższych stopni i to nie tylko małej srebrnej i złotej, lecz cieszących się dużą popularnością wśród doświadczonych turystów GOT dużych
Podkomisja Górskiej Odznaki Turystycznej zbiera obecnie materiały sprawozdawcze dla przeprowadzenia analizy u- biegłego sezonu i dla ustalenia planu na rok przyszły
O gólnopolski Festiw al Turystyczny. Jedną z najciekawszych imprez letnich 1954 roku był Ogólnopolski Festiwal Tuiystycz- ny na Podhalu, zorganizowany przez O- kręg PTTK w Krakowie w ramach obchodów X-lecia w dniach 4—6 czerwca Pomyślany jako impreza kombinująca różne rodzaje turystyki, był pewnego rodzaju eksperymentem, który może stać się prototypem na przyszłość
Wedle założeń Festiwalu, miały składać się na całość cztery raidy, górski, kolarski, motorowy oraz spływ kajakowy Dunajcem. Pięć tras pieszych miało punkty wyjściowe w Poroninie, Szaflarach, Nowym Targu, Rabce i Limanowej. Raid kolarski przebiegając trzema trasami (w projekcie było ich pięć; z braku odpowiedniej ilości zgłoszeń zlikwidowano dwie najciekawsze przez przełęcz Rzeki i dolinę Kamienicy) rozpoczynał się w Poroninie (2 trasy) i Nowym Targu. Trasy motorowe Rozpoczynały się i kończyły w Krakowie > Tarnowie, przebiegając w przeciwnych kierunkach.
Najpiękniejszą trasę miał spływ: Nowy Targ — Szczawnica — Nowy Sącz.
Nowością w turystyce tamtych terenów był przebieg trasy kolarskiej, zwłaszcza trzeciej, która prowadziła przez przełęcz Knurowską i Ochotnicę, włączając tym samym Gorce do „repertuaru" kolarskiego.
Wszystkie trasy zbiegały się w drugim dniu w Szczawnicy, gdzie odbył się mani
festacyjny wiec turystów, którzy ponadto m ieli możność zwiedzić szereg wystaw (TOPR-u, obozownictwa, pamiątkarstwa), przyglądać się występom zespołów regionalnych, jak również uzupełnić braki w e- kwipunku na kiermaszu sprzętu turystycznego. Trzeci dzień był przeznaczony na dotarcie do punktów końcowych (Piwniczna, Rytro, Stary Sącz, Nowy Sącz), skąd specjalny pociąg festiwalowy powiózł u- czestników do Krakowa.
Największa liczba uczestników brała u- dział w raidzie górskim — 1182, najmniejsza w motorpwym — 104. W spływie uczestniczyło 341 osób, a w raidzie kolarskim 210.
Punktacja raiduwa wspólna dla wszystkich raidów, co również było zupełną nowością — dzieliła drużyny klasyfikowane na 4 kategorie. W I kategorr sklasyfikowano łącznie 207 drużyn na 363, które rozpoczęły raid tj. 57% ogółu drużyn, które wzięły udział w raidzie a 60% drużyn klasyfikowanych.
Organizacja Festiwalu stała na wysokim poziomie, co nie było łatwe jeśli zważyć, że brak było wzorów i doświadczeń w tego rodzaju kombinowanych imprezach.
(grzyb)
Trzy lata pracy Stalinogrodzkiego Okręgu PTTK. Okręg Stalinogrodzki, zajmujący w ogólnopolskiej hierarchii PTTK czołowe miejsce, może się poszczycić znacznymi osiągnięciami. Gdy w roku 1951 przystąpiono do pracy, główną uwagę skierowano na organizację Oddziałów oraz Kół PTTK przy zakładach pracy. Utworzono 12 Oddziałów, skupiających w swych szeregach 1 926 członków. Kół przy zakła dach pracy w roku 1951 powstało zaledwie 24. Natomiast rok 1952 był przełomowym w pracy PTTK na terenie okręgu. Rozwój organizacyjny w roku 1952 przedstawia się w cyfrach następująco: liczba Oddziałów 12, liczba Kół przy zakładach pracy 112, członków 8 870. W roku tym ożywił się też znacznie ruch wycieczkowy w ramach turystyki kwalifikowanej: urządzono 399 wycieczek, w których wzięło udział 67 375 uczestników. W roku tym przeprowadzono również 20 kursów dla organizatorów wycieczek z zakładów pracy, przeszkalając 900 osób delegowanych przez poszczególne zakłady.
Do pracy w roku 1953 przystąpiono już z opracowanym planem organizacyjnym. Dotarł on do Oddziałów a przez nie do najniższych komórek naszego Towarzystwa - - 'd o Kół PTTK.
240 KRONIK-rt
Rok ten był dalszym okresem rozrostu organizacji pod każdym względem. Wzrosła olbrzymia popularność PTTK nie tylko wśród członków ale i sympatyków turystyki. W roku 1953 było już zarejestrowanych 180 Kół PTTK przy zakładach pracy z ogólną liczbą członków 16 247. W Kołach tych istniało 281 sekcji turystyki kwalifikowanej. W jednym tylko roku 1953 członkowie kół zdobyli 3 722 odznaki turystyczne, co jest najlepszym dowodem umasowienia i spopularyzowania turystyki. Poza działalnością czysto turystyczną Koła rozwijały również działalność w zakresie krajoznawstwa, organizując odczyty połączone z wyświetlaniem przezroczy lub filmów. Ponadto urządzano różnego rodzaju wystawy o treści krajoznawczej. Warto dodać, iż w roku 1953 zorganizowano w terenie 1 258 tego rodzaju widowisk, w których wzięło udział prawie 300 000 uczestników.
Ważnym osiągnięciem roku 1953 było zorganizowanie 7 Kół przewodników PTTK, które powstały przy Oddziałach: Stalinogrodzkim, Bytomskim, Cieszyńskim, Gliwickim, Sosnowieckim i Zabrskim, z z ogólną liczbą 275 członków. Przewodnicy zostali wyszkoleni na kursach, licznych odprawach i pokazowych wycieczkach.
Okręgowa Komisja Turystyki Narciarskiej, składająca się z zasłużonych działaczy z kol. Kapturskim na czele, ma najważniejsze osiągnięcia w przeprowadzonych akcjach szkoleniowych w latach 1952/53. Poza 13 kursami, na których przeszkolono 257 narciarzy początkujących, Komisja zorganizowała kurs dla instruktorów narciarskich na polecenie Zarządu Głównego PTTK. Najlepiej pracującą Komisją była może Komisja Turystyki Wodnej. Delegaci Komisji często wyjeżdżali w teren służąc poszczególnym sekcjom radą i instruktażem. Komisja przeprowadziła 46 imprez wodnych z 1 117 uczestnikami oraz w okresie martwego sezonu przeprowadziła kursy naprawy i budowy sprzętu wodnego. Przewodniczący Komisji kol. Solecki zasługuje na pochwałę. Bardzo poważnymi wynikami może się poszczycić Komisja Turystyki Górskiej. Skupia ona w 115 sekcjach 6 754 członków. W ponad 1 560 wycieczkach, wędrówkach i raidach wzięło udział około 6 500 członków sekcji i prawie dwa- kroć tyle osób nie będących członkami, którzy zdobyli łącznie 4 602 odznaki GOT. Aktywną działalność rozwijała również Komisja Taternicka, skupiająca w 4 sekcjach taternickich przy Oddziałach 235 taterników. W 19 wspinaczkach wzięło u
dział 361 uczestników członków tej sekcji.
Przechodząc do omówienia prac poszczególnych Oddziałów PTTK trzeba stwierdzić, iż pracowały one usilnie na-d umasowieniem turystyki, osiągając na tym polu znaczne sukcesy. Do uaktywnienia pracy Oddziałów przyczyniła się w znacznym stopniu przeprowadzona w roku 1952/53 akcja sprawozdawczo-wyborcza, w wyniku której do Zarządów Oddziałów weszło wielu nowych entuzjastów turystyki i krajoznawstwa, wielu młodzieżowych aktywistów, którzy potrafili nadać pracy tempo i rozmach.
Również bieżący rok 1954 wykazuje dalszy rozwój okręgu. Liczba Kół-wynosiła na koniec pierwszego kwartału 246, ogólna liczba członków — 18 259. Powstał nowy Oddział na terenie Częstochowy.
Mimo jednak poważnych zdobyczy nie ustrzegli się działacze okręgu w swej codziennej żmudnej pracy nad rozwojem i u- masowieniem turystyki od wielu błędów. Zbyt małą troską otoczyli oni Domy Młodego Górnika i Robotnika, zbyt mało interesowali się odcinkiem wiejskim. Czasem ważne sprawy załatwiano przy biurku bez wyczerpującego porozumienia się z terenem i uwzględnieniu jego potrzeb, jednak te usterki nie mogą przysłonić ani przyćmić osiągnięć Dardzo poważnych 1 dobrze świadczących o aktywie społecznym.
mgr inż. E. Sukiennik
P ierw szy Górski R aid w Bieszczadach.W dniach oc. 14 do 19 czerwca 1954 r. odbył się w Bieszczadach Pierwszy Górski Raid, którj można uważać za ważne i zwrotne wydarzenie w naszym życiu turystycznym. Inicjatorem i organizatorem tegc rai- du była Komisja Turystyki Górskiej Zarządu Głównego PTTK, która — z inicjatywy mgra W. Krygowskiego — wysunęła myśl zorganizowania raidu, odbiegającego w swych podstawowych założeniach od dotychczasowych imprez górskich PTTK.
Naczelnym założeniem raidu bieszczadzkiego była pełna samodzielność i samowystarczalność uczestników, którzy w ciągu sześciodniowej wędrówki przez trudny i niezagospodarowany teren Bieszczadów mieli poddać się mozolnemu egzaminowi. Wymagania nie były małe. Uczestnikami mogli być tylko turyści o wysokich kwalifikacjach, którzy pod względem kondycji fizycznej i doświadczenia górskiego sprostali regulaminowym warunkom. Wyposażenie każdego uczestnika musia-
K R O IniiyA 241
lo być przewidziane na sześciodniowy pobyt w górach, z dala od wszelkich wygód. Każda drużyna musiała posiadać sprzęt obozowy, kochery i namioty, ponieważ wszystkie noce miała spędzać pod namiotami. Turyści posiadali kompasy i otrzymali szkice terenu; wyznaczono im poszczególne punkty, które musiały być przebyte oraz rejony biwaków. Nie było żadnych opisów tras i — w przeciwień-
skie — 4, kieleckie — l i szczecińskie —1. Polskie Towarzystwo Turystyczno Krajoznawcze wystawiło 65 drużyn, zrzeszenia sportowe 18, zakłady pracy — 12. Kobiety stanowiły bardzo duży procent, gdyż na ogólną liczbę 3 4 4 uczestników było ich 107. Charakterystyczne, że większość uczestników stanowili turyści w wieku od 20 do 4 0 lat. Tłumaczy się to nie tylko wymaganiem regulaminu, by w raidzie
Drużyny wyruszają z RzepedziaFot. E. M oska ia
stwie do wszystkich dotychczasowych raidów drużyna zdana była wyłącznie na samą siebie. Poza tym ogłoszono konkurs na przewodnikowy opis przebytej trasy.
Przy trudnych wymogach regulaminu nie mogło być mowy o tysiącach uczestników. Raid bieszczadzki musiał być i był trudnym egzaminem wysoko kwalifikowanej kadry najbardziej doświadczonych turystów. Toteż liczba 344 uczestników w 70-ciu drużynach, którzy stanęli na punktach wyjściowych w Rzepedzi, Komańczy, Nowym Łupkowie, Ustianowej i Szewczenkowie (Lutowiska) — wcale nie jest mała. Zadowalający jest również fakt, że w raidzie brały udział drużyny prawie z całego kraju. Najliczniej reprezentowane było województwo krakowskie — 31 drużyn, następnie stalinogrodzkie — 18 drużyn, wrocławskie — 16, warszawskie — 11, łódzkie — 5, poznańskie — 5, gdań-
brali udział turyści powyżej 18 ego roku życia — lecz przede wszystkim warunkiem wysokiej kwalifikacji i doświadczenia turystycznego. Raid ukończyło 70 drużyn, przy czym 60 zaliczyła Komisja Sędziowska do kategorii pierwszej, tylko 10 do kat. drugiej, żadnej natomiast nie zaliczając do kat. trzeciej. Świadczy to wybitnie o ogólnym poziomie drużyn, gdyż trudności na trasach były często poważne. Trasy te wiodły przez Chryszczatę, Jasło, W ielką Rawkę Połoninę Caryńską i Połoninę Wetlińską, przez grupę Halicza i Tar- nicy, Bukowe Bordo, Magórę Stuposiań- ską Otryt, Żuków, Łopiennik, przez dolinę Sanu, Osławy, Hoczewki, Soliny, W etliny i Wołosatego, ukazując turystom najpiękniejsze i najciekawsze partie Bieszczadów. Należało przebyć na każdej z pięciu tras średnio około 105 km i pokonać około 3500—4000 m różnicy wzniesień w
W i e r c h y t . X X I I I 1 6
2 4 2 KRONIrCA
przeciągu sześciu dni i przez sześć nocy biwakując w terenie.
Trudny egzamin bieszczadzkiego raidu zdali na ogół wszyscy uczestnicy, wynosząc z niego trwałe doświadczenie górskie, nabyte w ciężkiej i wielodniowej zaprawie.
Na pewno nie ma nikogo, kto by nie chciał wrócić w ten przepiękny zakątek górski, mimo że raid odbył się w zmiennych warunkach at.r~ ^sferycznych: w po godzie, upale, burzy, czasem i we mgle. U stóp pomnika wzniesionego na miejscu śmierci generała K. Świerczewskiego od-
w żywność. Miejscowe kopalnictwo naftowe w Sanoku i Ustrzykach oraz sanocka fabryka ,,Sanowag“ , przez swą pomoc w transporcie samochodowym, znakomicie ułatwiły zadanie *).
E. Moskała
N owa form a raidów turystycznych.OKTG w Stalinogrodzie zorganizowała w 1953 r. ciekawy górski raid jesienny w Beskidach. Organizatorzy pozostawili uczestnikom całkowitą swobodę w wyborze trasy, jej długości, ilości członków drużyny, czasu przejścia itd. Jedynymi wa-
Na punkcie kontrolnym między Jasłem a Szczawnikiem (Bieszczady)Fot. E. Moskała
była się podnicsła uroczystość zakończenia tej pięknej imprezy. Po przemówieniach przedstawicieli WRN w Rzeszowie, władz WOP, zabrał głos wiceprezes Zarządu Głównego PTTK ob. Biskupski, który dał wyraz radości, że Pierwszy Górski Raid w Bieszczadach, zorganizowany w 10-lecie Polski Ludowej, zapoczątkował nową formę raidów masowych, pomyślanych jako sprawdzian wysokich kwalifikacji turystycznych.
Władze i organizacje terenowe pośpieszyły organizatorom z wydatną pomocą, przede wszystkim Komitet Wojewódzki PZPR i Prezydium WRN w Rzeszowie, zwłaszcza jej referat turystyki. Dowództwo WOP, a również i podległe mu jednostki terenowe swą życzliwą opieką i pomocą przyczyniły się zdecydowanie do powodzenia raidu. Również dzielnie spisała się PSS, zaopatrując metę w Jabłonkach
runkami były: zgłoszenie drużyny z ilością uczestników — d*a zapewnienia środków komunikacji w drodze powrotnej i zbieranie potwierdzeń na arkuszach terenowych oraz przybycie w dniu U . 10 53 do Rajczy na metę, którą urządzono w przepięknym parku.
Niektóre drużyny odbyły wędrówki 4- dniowe, inne 3-dniowe, większość 2-dnio- we a nieliczne jednodniowe, zdążając do Rajczy ze wszystkich stron: od Ustronia, Wisły, Bielska, Koniakowa, Wadowic, Suchej itd., podziwiając piękno polskiej jesieni w górach Beskidu Sląskiegc, Żywieckiego, Małego i grupy W ielkiej Raczy. Kierownictwo raidu dokonało na miejscu weryfikacji wycieczek, przebytych częściowo po szlakach nieznakowanych i u
1) W je s ie n i 1954 p o d o b n y ra id zo rgan izow ał w B ieszczadach O k ręg P T T K w Rzeszow ie.
KkONiKA 2 4 3
rządziło przemiłą gawędę, połączoną z występami artystycznymi amatorskich zespołów, wspólnym śpiewem i wymianą wrażeń. Wieczorem uczestnicy rozjechali się do domów dzięki sprawnie przygotowanej komunikacji.
Trzeba podkreślić wypowiedzi raidow- ców pod adresem organizatorów, podnoszące duże zalety tego typu raidów, pozwalających z jednej strony na swobodny wybór trasy, z drugiej zaś dających możliwość bez pośpiechu poznania piękna przebywanych okolic, nawiązania łączności z ludnością gór i wykonania czynów społecznych zgodnie z potrzebami ludności.
Wyróżnione drużyny otrzymały dyplomy pamiątkowe i podarki w formie albumów górskich i przewodników. Bezchmurna jesienna pogoda i doskonała widoczność dodały uroku tej nowego typu im-P re Z le 1 ) ' - - Z7 c ł - -łmgr inz. sukiennik
III R aid N arciarski PTTK. III Raid Narciarski PTTK, o charakterze ogólnopolskiej imprezy masowej, odbył się w lutym 1954 r. w Sudetach. Organizację jego powierzono Okręgowej Komisji Turystyki Narciarskiej we Wrocławiu.
Oddanie organizacji imprezy w ręce Komisji Okręgowej, znalazło głębokie uzasadnienie w pozyskaniu nowych zastępów działaczy społecznych. Dzięki ich pracy i poświęceniu raid przebiegał bardzo sprawnie.
Sądzić należy, że młody aktyw Dolnego Śląska przejmie w swe ręce sprawy turystyki narciarskiej w województwie wrocławskim nie tylko w czasie wielkich imprez, lecz również „na codzień", dążąc do prawdziwego umasowienia narciarstwa i i propagandy terenów sudeckich.
Wybrany dla raidu teren podzielono z konieczności na trzy rejony: jeleniogórski, kłodzki i wałbrzyski.
III Raid spełnił swoje zadanie, a była nim w pierwszym rzędzie popularyzacja Sudetów jako doskonałych terenów narciarskich w celu przerzucenia tam części bodaj ruchu turystyczno-narciarskiego z przeładowanych Beskidów i Tatr. Właściwa propaganda, poprzedzająca raid, skierowała uwagę społeczeństwa na walory turystyczne i krajoznawcze Dolnego Śląska, na polskość tych ziem i osiągnięcia budownictwa socjalistycznego.
Cel .ten osiągnięto by jeszcze w większej mierze, gdyby dopuszczono do udzia
P o d o b n y r a id u rz ą d z ił O k ręg S ta lin o g ro d z- k i w je s ie n i 1954 ró w n ież z m e tą w R ajczy .
łu w raidzie więcej drużyn zgłoszonych z innych województw. Kierownictwo raidu obdarzyło pewnym przywilejem organizacje Dolnego Śląska, przyznając dia ich drużyn 125 miejsc na ogóiną liczbę 553. Dodatnią stroną takiej decyzji był fakt, że właśnie wśród tych 125 drużyn najwięcej było zespołów robotniczycn z wielkich- zakładów przemysłowych, kopalń i hut.
Panujące przed raidem silne mrozy trzymały „na włosku" postanowienie o od-
Slad narciarskiFot. L. Michalski
wołaniu imprezy. Przewidując jednak wielkie rozgoryczenie, jakie wywołałaby taka decyzja, władze PTTK ograniczyły się do zaostrzenia przepisów o przebiegu raidu i do odwołania udziału młodzieży poniżej 17 lat, utrzymując w mocy decyzję o odbyciu imprezy.
Tradycyjna podczas imprez PTTK pogoda i tym razem dopisała w pełni. Mróz zelżał, utrzymując się w granicach od —5 do — 10°, przy pięknej słonecznej pogodzie, a świeżo spadły śnieg stworzył idealne warunki dla narciarzy. Toteż 95% uczestników było naprawdę oczarowanych urokiem Sudetów. Znikoma ilość niezado
2 4 4 KRONIKA
wolonych w pełni, to przede wszystkim zwykli malkontenci, których niestety nie brak i wśród narciarzy, zwłaszcza początkujących, a prócz tego pewien odsetek istotnie źle obsłużonych przez schroniska.
Główną przyczyną wypadków (12 złamań kończyn i 9 zwichnięć) było zbyt słabe przygotowanie techniczne i kondycyjne uczestników raidu. Jeszcze ciągle podchodzą oni do raidów narciarskich z beztroską brawurą, mimo przypomnień o konieczności sumiennej zaprawy i treningu na śniegu.
Uroczystość zakończenia raidu, połączona z rozdaniem dużej ilości nagród, ofiarowanych w większości przez instytucje i społeczeństwo Dolnego Śląska, odbyła się w Wałbrzychu.
Niejednolita interpretacja regulaminu raidu i stosowanie zbyt ostrej punktacji karnej, przyczyniły się do zepsucia doskonałego nastroju trwającego w czasie raidu, w ostatnim dniu. Błąd ten jednak szybko naprawiono, weryfikując powtórnie wyniki.
Podsumowując wyniki III Raidu trzeba stwierdzić, że cel nakreślony w założeniach został osiągnięty, gdyż 2665 osób, a wśród nich 608 robotników, wędrowało po Sudetach, poznając piękne tereny ojczystego kraju, poznając zdobycze budownictwa socjalistycznego, nawiązując przyjaźń z miejscową ludnością, krzepiąc zdrowie i siły, podnosząc sprawność fizyczną i kwalifikacje narciarskie.
Uczestnicy raidu w iele czasu poświęcili dla pracy społecznej, wykonując prawie 1600 , .czynów społecznych", a to naprawy maszyn rolniczych, udzielanie porad lekarskich, technicznych, prawnych itd.
Obliczenia ilościowe, przedstawiają się następująco:
udział drużyn z województw: wrocław skiego — 125, stalinogrodzkiego — 97, warszawskiego — 88, krakowskiego — 58, gdańskiego — 30, łódzkiego i poznańskiego — po 26, białostockiego i opolskiego — po 17, kieleckiego i rzeszowskiego — po14, bydgoskiego i szczecińskiego — po 11, lubelskiego — 7, koszalińskiego, olsztyńskiego i zielonogórskiego — po 4.
Organizacje reprezentowane w raidzie to przede wszystkim PTTK, które wystawiło 140 drużyn, następnie „Kolejarz" — 41, „Stal" — 36, LZS — 31 (a więc wieś gam ie się do turystyki narciarskiej!), ZMP — 29, „Budowlani" — 28, ,-,Ogniwo" — 25, „Unia" — 23, „Zryw" — 17, „Start" — 16, AZS i „Górnik" — po15, „Włókniarz" — 9, „Spójnia" — 8, .„Gwardia" — 2. Prócz tego drużyn z za
kładów pracy było 92, iormacji wojskowych — 10, szkół — 10, wyższych uczelni — 4 i LPŻ — 2.
Ogółem tych 553 drużyn jednoczyło 2665 osób, w tym 189 kobiet, (co stanowi zaledwie 7,09% ogólnej liczby uczestników i co powinno skłonić PTTK i inne organizacje do zwrócenia baczniejszej u- wagi na udział kobiet w ruchu turystycz-n ^ m ^ ' Zofia W ęgrzyn
Chłopski raid narciarski. Okręg PTTK w Krakowie zorganizował na wiosnę 1954 roku oryginalną imprezę, której celem była popularyzacja narciarstwa na wsi. Był nią pierwszy chłopski raid narciarski prze biegający pięknymi terenami Beskidu Żywieckiego z metą w Rajczy. Zgromadził on parotysięczne rzesze ludności góralskiej a wśród uczestników w iele młodzieży, garnącej się do turystyki narciarskiej.
X
Ruch turystyczno-narciarski w sezonie 1953/54. Mimo mroźnej na Ogół zimy, pokrywa śniegowa w górach była dość skąpa. Mała ilość śniegu dawała się szczególnie w e. znaki narciarzom, którzy obrąb sobie Tatry na teren w ycieczek . Przez cały okres zimowy śnieg nie przykrył tam kosówki — co jest zjawiskiem rzadko spotykanym. Stosunkowo dobre warunki w Tatrach mieli narciarze, którzy wybrali się w Tatry późną wiosną na słońce — a zastali warunki typowo zimowe.
Mimo kapryśnej zimy ruch narciarski był w górach znaczny. W stosunku do u- biegłego sezonu wzrosło znacznie zainteresowanie Sudetami, do czego zwłaszcza przyczynił się Raid Narciarski. Beskidy i Gorce cieszyły się jak zwykle znaczną frekwencją. Ogromnie zwiększył się ruch narciarski w rejonie Szyndzielni, wobec uruchomienia wyciągu górskiego, co oddziałało także na sąsiednie tereny Błatnej i Skrzycznego.
Nowo wybudowane nartostrady w tym rejonie cieszyły się szczególną frekwencją i jak wykazało jednosezonowe doświadczenie — spełniły dobrze swoje zadania. Zwiększenie ruchu narciarskiego na tych terenach spowodowało jednak wzrost ilości wypadków, w których interweniowało Beskidzkie Pogotowie Ratunkowe, szybko i sprawnie niosąc pomoc nieostrożnym narciarzom. Jeśli chodzi o wypadki trzeba podkreślić, że pod tym względem sytuacja w Beskidzie Śląskim jest analogiczna do tatrzańskiej. Największą ilość wypadków wykazują nie nartostrady - lecz otwarte polany na stokach Klimczoka, a
KRONIKA 2 4 5
zwłaszcza Skrzycznego. Dowodzi to zbyt wielkiej brawury i lekkomyślności narciarzy, którzy upajając się pędem zapominają0 swych możliwościach technicznych —1 tu należy upatrywać przyczynę mnożących się nieszczęśliwych wypadków.
Wybitną zmianę na korzyść zaobserwowano w ub. sezonie w Tatrach Turystyka narciarska ogromnie wzrosła na całym obszarze Tatr, odciążając w dużej mierze utarte szlaki Kasprowego Wierchu. Dolina Pięciu Stawów była odwiedzana czę-
Ogólnie charakteryzując miniony sezon narciarski — można określić, że był mimo niezbyt dogodnych warunków śniegowych ożywiony. Coraz więcej narciarzy porzuca utarte szlaki zjazdowe w pobliżu kolejek i odkrywa piękno terenów narciarskich we wszystkich niemal rejonach górskich. Stan ten wpłynął dodatnio na zmniejszenie się ilości wypadków narciarskich, które były poważną troską w poprzednich sezonach.
Z. Pionka
W marcowym słońcu
ściej niż w ubiegłym roku, również często można było spotkać grupy narciarzy na Krzyżnem, zjeżdżające pięknyir szlakiem przez Dolinę Waksmundzką. Liczne wycieczki przebyły grań Czerwonych Wierchów, nadto również zaroiły się tereny Tatr Zachodnich. Najliczniej odwiedzany był Trzydniowiański Wierch i jego najbliższa okolica.
Jak już wspomnieliśmy, mała pokrywa śniegu powodowała trudności w zjazdach — zwłaszcza w niższych partiach_ Tatr — z drugiej strony jednak pozwoliła na odbywanie wycieczek w terenach, które zazwyczaj były niebezpieczne ze względu na lawiny.
Fot. A. Magiera
Próba spraw ności ratowników GOPR.W dniu 11 kwietnia 1954 odbyły się I zimowe zawody ratowników Górskiego O- chotniczego Pogotowia Ratunkowego zorganizowane w ramach imprez PTTK w 10- lecie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Zawody te były pierwszą próba sprawdzenia sprawności ratowników górskich z terenów Tatr, Sudetów i Beskidów, w zimowych akcjach ratunkowych. Miały one za zadanie pokazać umiejętność w udzielaniu pierwszej pomocy i opatrywaniu rannego oraz technikę zwożenia rannych w trudnym terenie górskim.
Dla wymiany doświadczeń z zakresu ratownictwa i sprzętu w zawodach poza kon-
246 KRONIKA
V
kursem brali także udział ratownicy Tatrzańskiej Służby Górskiej w Czechosłowacji.
Do zawodów stanęły 34 zespoły, w tym 23 ochotnicze i 11 zawodowych. Zespół składał się z dwóch ratowników i jednego „pacjenta". Zawodnicy byli podzieleni na trzy grupy. Do pierwszej należeli ochotnicy, do drugiej zawodowi ratownicy, do trzeciej — seniorzy powyżej 50 lat. Rozpiętość wieku była duża, najmłodszy ra- towniK liczył 19 lat, najstarszy 68. W grupie trzeciej brali udział najstarsi, najbardziej doświadczeni i ofiarni ratownicy tatrzańscy, 68-letni Stanisław Gąsienica Byr- cyn i 64-letni Stanisław Gąsienica Szym- ków.
Trasa zawodów przebiegała z Kasprowego Wierchu w stronę Goryczkowej. Punkt startowy dla grupy zawodowej znajdował się na Przełęczy Goryczkowej pod Zakosy, dla ochotników — około 100 metrów poniżej. Zespoły miały za zadanie dojechać do miejsca wypadku, powyżej Kotła Goryczkowego. Tam czekała już „ofiara wypadku", którą należało opatrzyć i zwieźć do mety. Spusób dokonania opatrunku był kontrolowany przez lekarzy-sędziów. Po opatrzeniu „rannego" zespół ruszał dalej, mając jeszcze przed metą dokonać przejazdu przez 20 bramek. Trasa była poprowadzona w terenie trudnym i tak zaprojektowana, aby zawodnicy m ieli do pokonania wszelkiego rodzaju trudności, jakie zwykle napotykają w czasie transportu. Po przyjeździe na 'metę zespół przekazywał „rannego" drugiej komisji lekarskiej.
Niezależnie od sędziów lekarzy na trasie rozstawieni byli sędziowie bramkowi i tak zwani obserwatorzy. Do tych ostatnich należała ocena sposobu przejazdu od miejsca startu do mety.
O wynikach decydował więc nie tylko czas ale i suma punktów karnych.
Najlepszymi w grupie ochotników byli ratownicy TOPR, Cetnarski Jan 1 Ustup- ski Jerzy. Niespodzianką w tej grupie było zajęcie drugiego miejsca przez zespół bielski w składzie: Lastowica Alfred i Bielecki Marian. W grupie zawodowych najlepszy wynik uzyskał zespół Wawrytko Józef i Bachleda Władysław. W grupie seniorów na pierwszym miejscu uplasowali się Krzeptowski Józef i Ziemblic Ludwik.
Mówiąc o przeprowadzonej próbie sprawności, należy zadać sobie pytanie, czy przeprowadzone zawody zdały egzamin?
Pytanie to jako jedno z pierwszych było postawione w dwa dni po zawodach na naradzie roboczej przeprowadzonej wspól
nie z ratownikami czechosłowackim’, której zadaniem było omówienie błędów i niedociągnięć w przeprowadzonej imprezie.
W szyscy byli jednego zdania. Zorganizowanie tego rodzaju zawodów było słuszne i celowe. Należy bezwzględnie urządzać je co roku i to w ramach szerszych — międzynarodowych.
Zawody wywołały wśród ratowników duże zainteresowanie. Współzawodnictwo0 tytuł najlepszego zespołu było podnietą1 zachętą do wprowadzenia licznych zmian i ulepszeń, tak w sprzęcie jak i samej technice zjazdu. Zaczęły się kształtować pomysły budowy nowych toboganów, wprowadzono już parę ważnych ulepszeń pozwalających na bezpieczniejszą i szybszą jazdę. Ratownicy dyskutując zastanawiali się nad samą techniką zjazdu i najważniejszym w zjeździe problemem: jak zapewnić zupełne bezpieczeństwo zjazdu z rannym.
Rozważano też i sprawę profilaktyki wypadków narciarskich. W dyskusji nad tym nadzwyczaj ważnym zagadnieniem u- stalono, aby tak Tatrzańska Służba Górska jak i Górskie Pogotowie Ratunkowe opracowały swoje doświadczenia i przedstawiły wnioski do omówienia na wspólnej konferencji. Konferencja ta odbyła się w październiku 1954 r. przynosząc w wyniku w iele cennych ustaleń i wytycznych.
Zygm unt Wójcik
Rozbudowa i poprawa siec i szlaków górskich. Stałą troską Komisji Turystyki Górskiej Zarządu Głównego PTTK jest dążenie do poprawy stanu znakowania w górach. Zgodnie z planem prac w bieżącym roku wykonano następujące nowe szlaki: Polana — doi. Dobki — Wierch Malinka (czarny), Szczyrk — Skałka (żółty). Grodziec — Żarek (niebieski), Międzybrodzie —• Nowy Świat (niebieski), Kubalonka — Kozińce (niebieski), Zwardoń — Oźna — Kolonia (niebieski), W ielka Racza — Prze- glbek (niebieski), Lipowska — Hala Mi- ziowa (czerwony), Raba Niżna — Niedźwiedź — Turbacz (zielony). Zimna Dziura —• Szczebel — Kasinka (czarny), Le- wocz — Jasło (zielony), Gromnik — Słona Góra — Czchów (zielony), Nosalowa — Gromnik (czarny), Jamna — Bukowiec (czarny), Uście Gorlickie — Magura Mała- stowska (żółty), Jaworne — Kołonice — Jabłonki tzw. Szlak pamięci gen. K. Świerczewskiego (czerwono - biało - czerwony). Nadto wykonano nowe szlaki w Sudetach i w Górach Świętokrzyskich. Oprócz prac tych planem 1954 roku objęta była po-
KRONIKA 247
prawa dawnych szlaków 1 dalsze studia terenowe. X
sz la k i narciarskie w górach. W ubiegłym roku podaliśmy szczegółowy plan rozbudowy szlaków w Beskidach Śląskich. Z planowanych' robót wykonano już nartostradę z Szyndzielni przez Kołowrót do Olszówki oraz z Kołowrotu przez Kozią Górę do Parku Ludowego w Mikuszo- wicach, z Klimczoka przez Trzy Kopce do Szczyrku oraz gruntownie wyremontowano i częściowo przerobiono popularną nartostradę ze Szyndzielni przez Dębowiec do Olszówki, z Klimczoka przez Dolinę Bilej do Szczyrku oraz częściowo z Klimczoka do Górnej Bystrej.
Ponadto prowizorycznie przygotowano szereg innych szlaków na sezon zimowy.
W bieżącym roku następuje dalsza realizacja zeszłorocznego planu, z tym że prace obejmą rejon Skrzyczanego, gdzie prócz zaprojektowanych szlaków przygotowuje się jeszcze jedną nartostradę ze Skrzycznego przez Skalite do Szczyrku, a następnie rejon Baraniej Góry.
Równocześnie z pracami w Beskidzie Śląskim prowadzone będą prace w Gorcach, gazie przewiduje się wytyczenie nowego szlaku narciarskiego z Turbacza do Rabki (wariant szlaku letniego) oraz z Turbacza do Nowego Targu, ponadto prowizoryczne poprawienie kilku szlaków w Beskidzie Wysokim — m. in. poprawienie szlaku narciarskiego z Babiej Góry do Za- woji, który w ub. roku został wykonany pracą społeczną.
Komisja Turystyki Narciarskiej łącznie7. Komisją Turystyki Górskiej opracowały zasady współdziałania przy znakowaniu szlaków letnich — celem zapewnienia narciarzom możliwie najlepszych warunków na nowoznakowanych szlakach letnich. Dzięki umocnieniu współpracy na tym odcinku — rozbudowa szlaków narciarskich będzie mogła być znacznie przyspieszona.
Z. Pionka
Grzbietam i B ieszczadów na nartach.W dniach 24. II. — 3. III. 1954. czteroosobowa grupa narciarska- w składzie: mgr Elżbieta Czartoryska, dr Paweł Czartoryski, Krzysztof Kozłowski i Marek Tarnowski, członkowie PTTK — Lublin, oraz KS Kolejarz Kraków i PTTK Kraków, odbyła raid narciarski na trasie Komańcza — Cisną — Ustrzyki Górne w Bieszczadach Zachodnich. Zamiarem grupy było dokonanie całkowitego przejścia grzbietami Bieszczadów od Chryszczatej
po Halicz. Skutkiem złych warunków atmosferycznych plan ten wykonany zosta* tylko częściowo. Wydaje się pouczające podać bliższe szczegóły dotyczące trasy czasu przejść, warunków atmosferycznych i sprzętu, które mogą być wykorzystane przez następców.
T r a s a i h o r a r i u m r a i d u:24. II. 1954 godz. 17 — wymarsz z
Komańczy, godz. 18.30 — biwak nad Pre- łukami.
25. II. godz. 7 — wymarsz, godz.11.30 — Chryszczata, godz. 17 — biwak pod Jawornem (1001 m).
26. II. godz. 7 .30 — wymarsz, godz.10.30 — Wołosań, godz. 11 — wypadek: skręcenie nogi przez P. Czartoryskiego, godz. 14.30 — Cisną. Nocleg. Ze względu na niezdolność Kontuzjonowanego uczestnika raidu do dalszego marszu, grupa odbywa dalszą trasę w składzie 3-osobowym.27. II. godz. 9 — wymarsz z Cisnej, godz. 13 — początek podejścia na Smerek, godz.16.30 — szczyt Smereku, godz. 17 — biwak pod szczytem.
28. II. godz. 8 .30 — wymarsz, czterogodzinne błądzenie w zupełnej mgle po szczytowych partiach Smereku, godz. 12 30 — odnalezienie dalszej drogi, godz. 15.30 — szczyt Połoniny Wetlińskiej, zjazd do Na- siczniańskiego Potoku, godz. 17 — biwak w Berehach Górnych nad Nasiczniańskim Potokiem.
1. III. godz. 8 —- wymarsz. Ze względu na odwilż i padający deszcz, zrezygnowano z dalszej trasy grzbietami i udano się drogą do Ustrzyk Górnych, gdzie zanocowano.
2. III. godz. 8 .30 - - wymarsz z Ustrzyk Górnych, szosą. Deszcz, roztopy. Przejście wbród przez wezbrany potok. — Stu- posiany. - godz. 17.30 — Czarna, gdzie zanocowano i następnego dnia samochodem udano się do Ustrzyk Dolnych.
W a r u n k i a t m o s f e r y c z n e i ś n i e g o w e :
24, 25, 26. II. w dzień 10—15°, nocą do 20° mrozu, śnieg dobry: w dolinach i na zboczach puch zmarznięty, na grzbietach gips lub szreń, i „fortepiany" prawie bez przerwy. Silny, porywisty wiatr. W idoczność dobra, zachmurzenie zmienne, częściowo słonecznie.
27—28. II. temperatura ok. 0°, w górnych partiach lekki mróz, b. silny wiatr. Mgła — widoczność do 20 m. Przelotne opady (śnieg z deszczem). Śnieg ciężki, lepki. W nocy z 28. II namiot przemókł całkowicie skutkiem pokrycia ok. 20 cm warstwą mokrego śniegu.
248 KRONIKA
1, 2, 3. III. — Deszcz, roztopy.S p r z ę t i e k w i p u n e k :Narty, foki, śpiwory puchowe, 1 namiot
4-osobowy, 3 kochery, 1 siekierka, paliwo i żywność na 6 dni. Obciążenie 15—20 kg na osobę.
U w a g i i w n i o s k i :Trasa starannie i prawidłowo wyznako
wana, co znacznie ułatwiało orientację w partiach lesistych. Znaki zawodziły jednak na bezleśnych obszarach połonin, gdzie skutkiem mgły trzeba było iść wyłącznie na kompas. Tempo marszu co najmniej 2 razy wolniejsze od czasu letniego skutkiem ciężkich warunków śniegowych (szczególnie w drugiej części raidu) oraz dużego obciążenia. Przebycie jakiegokolwiek odcinka bez biwaku — praktycznie niemożliwe. Wobec zupełnego braku punktów zaopatrzeniowych po drodze (spółdzielnia w Cisnej miała tylko wódkę, piwo i... kawę zbożową) całą żywność trzeba było mieć ze sobą. Posiadany sprzęt biwakowy zdał doskonale egzamin, biwaki mimo 20° mrozu nie były męczące i dawały dostateczny odpoczynek.
Poważne niebezpieczeństwo w tak odludnym terenie stanowi możliwość wypadku na trasie, co właśnie zdarzyło się, na szczęście już niedaleko Cisnej. Uzyskanie jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz jest całkowicie niemożliwe i grupa w razie konieczności transportu rannego jest zdana tylko na własne siły. Tego rodzaju akcja, w razie poważniejszego wypadku, w miejscu oddalonym mogłaby się przeciągnąć do 2 dni.
Drugim niebezpieczeństwem są wilki. Bieszczady stanowią teren ich najliczniejszego występowania w Polsce. Widziano wiele tropów, jednakże spotkania nie było. Ostrzeżenia ze strony miejscowej ludności, służby leśnej i żołnierzy WOP potwierdzają liczne występowanie tego drapieżnika, szczególnie groźnego w zimie. Dla bezpieczeństwa miejsce biwaku otaczano fladrami.
Bieszczady stanowią teren turystyki narciarskiej najwyższej klasy, zarówno ze względu na ich rzeźbę, walory widokowe, wspaniałą przyrodę i bogaty zwierzostan (wilki, dziki, rysie, żbiki, sarny, jelenie, podobno 1 niedźwiedź), jak też i na trudności przedstawione powyżej. Raid w tym terenie bez doskonałego sprzętu biwakowego i dużego doświadczenia turystycznego nie ma szans powodzenia, i grozi poważnym niebezpieczeństwem.
dr Paweł Czartoryski
To i owo z narciarstwa za granicą. Jakwynika z prasy zagranicznej ilość nieszczęśliwych wypadków narciarskich rośnie zastraszająco. Stan ten tłumaczą niektórzy zupełnym zanikiem turystyki narciarskiej i przekształceniem się narciarstwa w ujeżdżanie po szlakach zjazdowych wzdłuż coraz to liczniejszych kolejek i wyciągów górskich, które mnożą się w Alpach jak grzyby po deszczu.
Liczne artykuły nawołują do zorganizowania i propagowania turystyki narciarskiej, która może plagę wypadków przynajmniej częściowo zlikwidować.
Ubiegły sezon nie przyniósł żadnych zmian w sprzęcie i ekwipunku. Szał wymyślania coraz to nowych wiązań znacznie osłabł, utrzymuje się nadal typ wiązania Kandahar — z mało istotnymi zmianami w szczegółach wykonania. Zasada budowy wiązań pozostaje bez zmian i zwycięsko opiera się różnym nowinkom.
Największą sensacją jest lansowanie krótkich nart. Instruktorzy szkół francuskich lansowali w ubiegłym sezonie naukę jazdy na krótkich nartach (około 1,75 m) twierdząc, że postępy w nauce uzyskiwali w ten sposób znacznie łatwiej i szybciej. Na ten temat rozgorzała polemika w pismach fachowych — jedni starają się przekonać o słuszności używania nart krótkich, inni bronią nart długich.
Sądzimy, że prawda leży w pośrodku. Doświadczony narciarz turysta nigdy nie wybierze nart zbyt długich, które mogą być odpowiednie dla zjazdowca. Poruszanie się w terenie lesistym, jaki przeważa w naszych górach, zjazdy w stromych o- graniczonych żlebach tatrzańskich nakazują wybór nart raczej krótszych — niemniej jednak każda przesada nie jest rozsądna. Zbyt krótkie narty nie prowadzą pewnie. Dlatego też należy wystrzegać się przesady w wyborze zbyt krótkich jak i zbyt długich nart. Obecna produkcja nart0 dużej skali sprężystości pozwala na wybór nart nieco krótszych od ogólnej zasady (długość wyciągniętej ręki narciarza), jednak nie więcej jak 10—15 cm poniżej tej normy. Niezależnie od tej zasady ważną rolę odgrywa przyzwyczajenie. Jeśli ktoś przyzwyczaił się ao pewnej długości nart1 dobrze się na nich czuje, wybitna zmiana długości będzie dla niego niekorzystna.
Z. Płonna
Taternicki sezon zim owy 1 9 5 3 /5 4 w Tatrach P olsk ich . M yliłby się ten, kto by sądził, że mniejszy plon omawianej zimy taternickiej świadczy o obniżeniu poziomu technicznego taterników. Ostatniej zi
k r o i n i K A 2 4 9
my było dni z dobrymi warunkami śnieżnymi i atmosferycznymi znacznie mniej, niż wyjątkowo pod tym względem korzystnej zimy 1952/3. Cały grudzień był co prawda bardzo pogodny, a śnieg, również w zacienionych miejscach, zbity i twardy, tak ze nie było mowy o wbiciu weń styliska czekana; było go jednak tak mało, że wszystkie progi w depresjach były jeszcze odkryte - no a taterników bawiło w tym czasie jeszcze mniej. Właściwie jedynymi, którzy działali w tym okresie, byli taternicy zakopiańscy. Z wejść tego okresu należy wymienić: Ii przejście zimowe pn. ściany zachodniego wierzchołka Giewontu (Krupski i Tobolewski). I wejście zimowe wschodnią ścianą na Zadni Granat (Berbeka i Mitkiewicz) i I wejście zimowe środkiem pd.-zach. ściany na Swi- nicę (Januszkowski i Mitkiewicz). Potem nadchodzi okres niepogody i ciągłych, choć niewielkich opadów śnieżnych. W tym czasie zanotować można tylko jedno osiągnięcie: I przejście zimowe pd.-zach. ściany Żabiego Szczytu Niżniego (Sawicki i Szymański). Parodniowy okres dobrych warunków śnieżnych w połowie lutego wykorzystują Honowski i A. Truszkowski, instruktorzy kursu ośrodka krakowskiego nad Morskim Okiem, dokonując 11-to godzinnego, V-go przejścia pn.-zach. ściany Niżnich Rysów. Dość pogodnemu okresowi, jaki teraz następuje, towarzyszą, jak i całej zimie zresztą, bardzo silne mrozy, które uniemożliwiają dokonywanie poważniejszych wypraw, poza tym śnieg jest luźny i niezwiązany. Gąsiorowski i Żółtowski wychodzą w tym czasie pn. ścianą na Szpiglasowy Wierch.
Przed samą alpiniadą, na zakończenie kursu ośrodka śląskiego, instruktorzy tego kursu Bernadt, Bilczewski, Udziela i tow. dokonują IV-go wejścia zimowego na Kozią Przełęcz Wyżnią od południa
Przychodzi okres alpiniady, która grupuje dużą część czołówki taternickiej nad Morskim Okiem i na Hali Gąsienicowej. W okresie treningowym zapowiada się atak na jeden z największych pozostałych problemów zimowych — pn.-wsch. grzędę Mięguszowieckiego Szczytu. A le okazuje się, że na zacienionych ścianach są bardzo złe warunki śniegowe, wymagające pożerającego czas „czyszczenia" skały i trzeba się zadowolić pomniejszymi sukcesami. Tak więc w pierwszym dniu pada znów (Vl-te przejście) pn.-zach. ściana Niżnich Rysów, zimą po raz pierwszy przez lewą depresję ściany (Biel, Lenczowski i J. Wala). W następnych' dniach okresu treningowego Rubinowski i A. Wala dokonują
/ --
Ii-go przejścia zimowego pn.-wsch. ściany M ięguszowieckiego Szczytu Środkowego, Mitkiewicz i Schramm I-go przejścia północnej ściany Zadniego Mnicha oraz padają znów dwa przejścia pn.-zach. ściany Niżnich Rysów (VII i VIII), dokonane przez Drogowskiego, Mitkiewicza, Schramma i Strumiłłę oraz w rekordowym czasie 8 godzin przez Dobrowolskiego i Nowickiego. Z innych przejść tego okresu nale-
Odpoczynek na graniFot. Z. Dziędzielewicz
ży wymienić parokrotnie wsch. ścianę Mięguszowieckiego Szczytu nad Czarnym, Cu- brynę różnymi drogami, Mnicha i inne oraz wejścia treningowe grupy przebywającej na Hali Gąsienicowej, w tym dwudniowe przejście grani od Małej Koszy- stej po Swinicę. Już po zakończeniu alpiniady I-go wejścia zimowego na Mni- chową Przełączkę Wyżnią od wschodu przez ścianę Mnicha dokonują- Jaworowski, któiy brał udział w obu poprzednich próbach, Strumiłło i Jerzy Waia w dniach28—29 marca.
W pierwszych dniach kwietnia przybywa nad Morskie Oko kurs ośrodka warszawskiego. Jego instruktorzy, Piotrowski
250 KRONIKA
1 Sawicki, w czasie silnej odwilży wychodzą w 7 i s/i godz. kominem Stanisławskiego na Mnichową Przełączkę Wyżnią. Wykorzystując mroźny dzień po odwilży, wchodzą w pn.-wsch. grzędę Mięguszowieckiego szczytu Mierzejewski, Piotrowski i Sawicki, również instruktorzy kursu warszawskiego. Biwakują z 12/13 kwietnia w nyży już ponad kluczowymi trudnościami dolnej części grzędy. Następnego dnia, wśród padającego śniegu, gęstej m gły i wiatru robią stosunkowo łatwiejszą, środkową część grzędy i kończą drogę już północną ścianą, wychodząc na grań na prawo od wierzchołka. Tak więc, przynajmniej w dużej części został rozwiązany jeden z największych problemów zimowych w Tatrach.
Tymczasem spadają niebywałe śniegi, tak że pokrywa śnieżna w połowie kwietnia osiąga najwyższy stan w ciągu całej zimy. Wydawało się, że już do końca zimy nie da się nigdzie chodzić. Tymczasem w ostatnich dniach kwietnia przyjeżdżają w Tatry taternicy ośrodka śląskiego i dokonują wielu wspaniałych wejść a mianowicie (Mamatiuk i Rogowski) I-go przejścia zach. ściany Kościelca kominem Świerża i innych, jak filaru Szczuki w pn. ścianie Małego Koziego Wierchu (Sledziewski i Żukuwski), Iii-go przejścia zimowego filaru Staszla w Granatach oraz w dzień po I przejściu dokunanym przez Długosza, Ho- nowskiego i S. Kozłowskiego, powtarzają wsch. ścianę Zawratowej Turni.
Jerzy Mitkiewicz
P ierw sza O gólnopolska A lpin iada Zimowa. Dla uczczenia 10-lecia Polski Ludowej i 50-lecia istnienia zorganizowanego taternictwa polskiego odbyła się w Tatrach od 15 do 30 marca br. Pierwsza Ogólnopolska Alpiniada Zimowa, której organizatorem było PTTK. W imprezie wzięło udział 47 taterników z całej Polski. Zadaniem uczestników, podzielonych na trzy grupy, było przejście w oznaczonym czasie, określonych odcinków grani — w kierunku Mięguszowieckiego Szczytu ■ bez schodzenia w doliny. Trasy grup szturmowych były następujące:
I — Schronisko w Roztoce, Wołoszyn, Orla Perć, Swinica, Szpiglasowy Wierch, Cubryna, Mięguszowiecki Szczyt,
II — Schronisko nad Morskim Okiem, Żabia Czuba, Żabi Szczyt Wyżni, Rysy, Żabia Turnia Mięguszowiecka, Przełęcz pod Chłopkiem, Mięguszowiecki Szczyt,
III — Kasprowy, Swinica, Szpiglasowy Wierch, Cubryna, Mięguszowiecki Szczyt.
Alpiniada miała spełnić jeszcze inne zadania. Były nimi: propaganda i umasowie- nie taternictwa zimowego, podkreślenie dotychczasowych osiągnięć, zdobycie no wych doświadczeń w wyprawach długookresowych, przyswojenie i spopularyzowanie radzieckiej techniKi alpinistycznej, przygotowanie aktywu taternickiego do wypraw w góry obce oraz propaganda PTTK. Najważniejszy zaś z tych wszystkich, łączący zresztą wszystkie inne zadania, był cel zdobycia doświadczenia. I ten cel osiągnięto w ciągu dwutygodniowej próby. (bm)
L etui sezon taternicki i 9 5 4 r. Miniony letni sezon cechowała niezwykle ożywiona działalność taternicka, tak indywidualna jak i zbiorowa. W szystkie istniejące sekcje zorganizowały liczne kursy i obozy dla początkujących i zorganizowanych. Należy jednak z żalem stwierdzić, że zbyt późne (koniec czerwca!) uporządkowanie spraw taternickich połączone z powołaniem nowych władz Sekcji Alpinizmu, nie pozwoliło na centralne zorganizowanie szkolenia taternickiego juz w tym sezonie. Spowodowało to znaczny chaos w szkoleniu. Brak jednolitych planów szkolenia, brak kontroli kursów, doprowadził do dużej, zbyt daleko idącej dowolności w ich organizowaniu, co stało się przyczyną popełnienia wielu zasadniczych błędów natury wychowawczej i technicznej.
Za dobrze przeprowadzone można uznać zaledwie dwa kursy: sekcji zakopiańskiej — przeprowadzony w otoczeniu Morskiego Oka, oraz sekcji krakowskiej, przeprowadzony na Hali Gąsienicowej pod kierownictwem inż. Mischke.
W omawianym sezonie da* się zauważyć bardzo żywy napływ młodych kadr taternickich. Wielu adeptów zeszłorocznego lub nawet tegorocznego szkolenia rozpoczęło w Tatrach samodzielną ożywioną działalność. Niestety, prócz wielu dobrze zapowiadających się młodych taterników, napłynęła w Tatry spora grupa ludzi będących może dobrymi wspinaczami, nie mających jednakże jeszcze nic wspólnego z prawdziwym taternictwem. Ich cechy, to wieczna pogoń za ,,ausserami“ , krzykliwe rozmowy w schroniskach o swych „wyczynach", damskie kapelusze na głowach, spodnie w łaty najwymyślniejszych kolorów itd. itd. Jeśli taternictwo polskie ma spełnić swe wychowawcze zadania, musi odizolować stanowczo i jak najszybciej tych ludzi, którzy w taternictwie widzą środek do bezkarnego wyła-
KRONIKA 251
tlowywania swych — zabarwionycn mocno chuligaństwem — chorobliwych ambicji.
Przejdźmy jednak do prawdziwego taternictwa.
W polskiej części Tatr Wysokich zabrakło już dawno terenów, gdzie można by było odkrywać prawdziwie nowe problemy. Co prawda i w tym sezonie zrobiono kilka nowych dróg (np. uskok szczytowy Niżnich Rysów - Truszkowski i tow., lewa połać zachodniej ściany Kościelca — Żuławski i tow.) są to jednak drogi krótkie, nie dające nowych ciekawych rozwiązań ściany.
Po raz pierwszy w tym sezonie dokonano ciągłego przejścia grani Tatr Polskich od Żabiej Czuby po Turnię nad Dziadem. W przejściu tym, dokonanym w ramach kursu Sekcji Warszawskiej u- dział wzięli: Biel, Bonarski, Mitkiewicz, Siadek i Surdel. Przejście trwało 3 dni, od 4 do 6 lipca.
Przejście to zostało powtórzone następnie przez grupę taterników śląskich.
Z ważniejszych powtórzeń należy wymienić: pierwsze polskie powtórzenie środka płn. ściany Żabiej Turni Mięguszowieckiej, dokonane w dniu 27. 7. przez Biela i Jakubowskiego, drugie przejście drogi Łapińskiego i Paszuchy na Szpigla- sowy Wierch, dokonane przez Bilczew- skiego i Sledziewskiego, trzecie przejście kantu płd. ściany Zamarłej Turni (A. Wala, Nowicki), kilkanaście przejść jednej z najdłuższych dróg w Tatrach Polskich — prawą grzędą płn.-zach. ściany Niżnich Rysów.
Główne tegoroczne osiągnięcia polskiego taternictwa miały jednakże miejsce po słowackiej stronie Tatr. Po raz pierwszy ■od lat pięciu został zorganizowany przez Sekcję Alpinizmu ZG PTTK, treningowy obóz taternictwa w Tatrach Słowackich w okresie od 24. 8. do 17. 9. 54, Uczestnicy obozu wytypowani spośród członków wszystkich sekcji, podzieleni zostali na dwa turnusy. Turnus pierwszy obejmował 15-tu uczestników i trwał od 24. 8. do8. 9., drugi — 13-tu i trwał od 3. 9. do17. 9. Kierownikiem obozu był Justyn Wojsznis.
Baza obozu znajdowała się w Dolinie Kaczej. Oba turnusy, przez trzy ostatnie dni pobytu po stronie słowackiej, przebywały w Dolinie Kieżmarskiej w szkole alpinistycznej, mieszczącej się w dawnym schronisku położonym nad Białym Stawem. Obóz prowadzony był pod kątem zdobycia doświadczeń dla dalszych wypraw zagranicznych, wypracowania form zespołowej działalności taternickiej i do
konania szeregu wyczynowych wspinaczek. Założenia te zostały w pełni spełnione.
Na obozie dokonano łącznie kilkudziesięciu wartościowych przejść taternickich. W bezpośrednim otoczeniu. Doliny Kaczej zostały powtórzone wszystkie najdłuższe i najtrudniejsze d ro g i'). Czasy przejść były z zasady krótsze o Vs a nawet połowę od czasów przewodnikowych.
Na najwyższą ocenę zasługują następujące powtórzenia:
— Łomnica przez „hokejkę" — Biel, Rubinowski — 7 godzin,
— Łomnica — wsch. ścianą — drogą Korosadowicza — Karpiński, Kozłowski.
— Łomnica — zach. ścianą — drogą Birkenmajera — Mitkiewicz, Żarębsk:, 8 godzin,
— Mały Kieżmarski — płn. ścianą — zespół 4-osobowy, 9 godzin,
— Szczyt Stalina — wsch. ścianą, Helle- równa, Wiśniowska oraz niezależnie He- gerle, Słupski,
— Mały Kołowy — płd. ścianą — Filek, Piotrowski, Schramm,
—■ Ganek — wsch. ścianą — bracia Wałówie.
Prócz tego rozwiązano szereg' wartościowych problemów jak np.:
— lewe żebro wsch. ściany Kaczej Turni — droga nadzwyczaj trudna ok. 8 godzin — Czyż, Jaworowski,
— Zasłonista Turnia — ostrzem płn.- wsch. filara — droga nadzwyczaj trudna — 7 godzin, Jakubowsk, Nowicki,
— Zasłonista Turnia — wsch. uskokiem — droga b. trudna, 5 godzin, Filek, Piotrowski,
— Litworowy Szczyt — płd. filarem — droga nadzwyczaj trudna — Staszel, Wala,
— Mały Lodowy — płd. ścianą — droga nadzwyczaj trudna — 3Va godz., Honow- ski, Stefański.
Te doskonałe wyniki osiągnięte na omawianym obozie przez taterników ze wszystkich polskich środowisk, świadczą o tym, że taternictwo nasze mimo dotychczasowego ograniczenia swej działalności na niewielkim odcinku Tatr Polskich, stale podnosi swe kwalifikacje i jest w pełni przygotowane do podjęcia wypraw w najwyższe zagraniczne masywy górskie.
T . Nowicki
i ) n p . w s c h . f i l a r G a n k u , l e w a i p r a w a g r z ę d a w s c h . ś c i a n y R u m a n o w e g o S z c z y tu , Ż ło b i - s t y S z c z y t o d p ł n . - w s c h o d u d r o g ą M o ty k i , p ł a z a c h . ś c i a n a N iż n ie J W y s o k ie j G e r l a c h o w s k ie j i s z e r e g in n y c h .
252 KRON i a a
N ow ości i nowimci w sprzęcie turystycznym. W ostatnim okresie ukazało się wiele nowości sprzętowych, mogących zainteresować naszych turystów. Ulepsza się sprzęt i wyposażenie turysty. Zauważyć to można choćby na nartach. Produkuje się obecnie narty o ślizgach z plastyku, a nawet wykonane w całości z plastyku. Zasadą budowy takich nart jest użycie różnych tworzyw, zależnie od żądanej sprężystości poszczególnych odcinków nart.
Sprzęt turystyczny dąży zawsze do zwiększenia wygody. Dążeniu temu podporządkowują się różne rodzaje sprzętu. Widuje się np. komplety naczyń turystycznych, gotujących w przyśpieszonym tempie dzięki użyciu nadciśnienia. Również pry- musy przechodzą ewolucję: coraz, częściej używa się prymusów na tzw. „gaz płynny". Gaz ten dostarczany jest w małych dura- lowych butlach, których zawartość wystarcza, zależnie od wielkości, na 5, 10, 20 i 40 godz. gotowania. Konstrukcja prymusa i nowy rodzaj paliwa zapewniają wysoką sprawność termiczną: wadą ich jest trudność zaopatrywania się w paliwo w słabo zaopatrzonych okręgach turystycznych, z dala od dużych skupisk ludzkich.
Namioty wykazują ostatnio tendencję do różnorodności form. Uderza w konstrukcji ich przede wszystkim wielopła- szczyznowość. Dawne namioty typu dom- kowego są obecnie zarzucane z powodu swoich wad, jak np. zbyt mała pojemność wnętrza w stosunku do powierzchni, co odbijało się na ciężarze. Poprzez namiot domkowy z obniżonym w nogach dachem, ewentualnie zwężoną w tym kierunku podłogą (kształt podoimy do trumny) oraz dalsze stadia ewolucyjne, doszły namioty do nowoczesnych kształtów, łączących możliwie dużą pojemność użytkową z małą powierzchnią. Często posiadają one jeszcze tzw. kuchnie oraz tzw. burzowce, tj. niejako drugi dach, ochraniający namiot od możliwego przeciekania i nadmiernej inso- lacji słonecznej oraz dający pewną osłoniętą powierzchnię przed namiotem. Na ogół ciężary kompletnych namiotów turystycznych dla 2—R osób wahają się około 2,5—3,5 kg. Ostatnim „krzykiem mody" w dziale namiotów jest namiot pneumatyczny kształtu eskimoskiego igloo, który posiada pompowaną podłogę i ściany. Namiot ten zapewnia bezwzględnie najlepszą izolację cieplną, jaka tylko w chwili o- becnej jest możliwa.
Wśród różnych typów śpiworów widzi się także nowe, pomysłowe rozwiązania! Ciekawym rozwiązaniem iest połączenie śpiwora z materacykiem. Dolna część śpi
wora wykonana jest jako materac pneumatyczny, nadmuchiwany ustami, wierzchnia natomiast, jako część izolacyjna, pikowana puchem. Takie połączenie materacyka pneumatycznego ze śpiworem zwiększa wygodę i zapewnia izolację cieplną śpiącego, zmniejsza równocześnie ciężar takiego „pneumatycznego śpiwora" w stosunku do wagi śpiwora i materacyka o sobno.
Buty na gumowych, odpowiednio profilowanych podeszwach typu tzw. „Wibram" rozpowszechniły się w świecie turystycznym do tego stopnia, że właściwie wyparły wszystkie inne typy. Nic dziwnego, starannie wykonane, są one idealne w użyciu.
Szerokie zastosowanie tkanin ze sztucznych włókien do produkcji odzieży turystycznej jest również bardzo rozpowszechnione.
Krótki przegląd nowych rozwiązań w dziedzinie sprzętu turystycznego daje w przybliżeniu pojęcie o kierunkach, w których idzie produkcja nowoczesnego sprzętu turystycznego.
A. Manda
G órskie ratow nictwo w 1 9 5 3 /5 4 . Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w drugim roku swego istnienia może wykazać się szeroką działalnością na obszarze wszystkich gór Polski. Szczególnie ciężkie zadania były do spełnienia w Tatrach.
W okresie zimowym od grudnia 1953 do maja 1954 r. ratownicy GOPR pełnili dyżury w miejscach większego nasilenia ruchu narciarskiego. Na te-enie Tatr wystawiano posterunki na: Kasprowym Wierchu, Hali Gąsienicowej, Gubałówce, Hali Goryczkowej, Kondratowej, Kalatówkach, w Kuźnicach, na Hali Ornak, w Doi. Chochołowskiej a w okresie wiosennym w 5-u Stawach Polskich.
W Beskidzie patrolowano Szyndzielnię. Klimczok, Skrzyczne Szczyrk, Babią Górę, nadto w niedziele i święta Stożek, Kozińce, Baranią Górę, Błatnią, Halę Lipowską, Pilsko, Boraczą, Magórkę i Leskowiec.
W Sudetach pełniono stałe dyżury przy Małym Stawie i na Hali Szrenickiej a w dnie świąteczne również w Andrzejówce.
W Beskidzie Sądeckim pełniono stały dyżur na Górze Parkowej w Krynicy, w niedziele i święta wystawiano posterunki na Jaworzynie Krynickiej, w Rytrze 1 Piwnicznej.
Niezależnie od tego ratownicy GOPR zabezpieczali wszelkie imprezy narciarskie jak raidy i zawody.
KRONIKA 253
W wyniku udzielono pomocy w ok. 500 wypadkach narciarskich, wymagających zwiezienia toboganem, oraz w kilkuset wypadkach doraźnego opatrzenia.
W okresie letnim jedynie sekcja ta- trzańsKa ma pełne ręce roboty. Na terenie Karkonoszy sekcja SOPR interweniowała w kilku wypadkach potłuczeń i poszukiwań osób zaginionych.
K r o n i k a w y p a d k ó w TOPR. W dn. 9. II. 1954 r. interweniowało Po gotowie w taternickim wypadku jaki zdarzył się na Fajkach, a mianowicie wspinający się tam, w towarzystwie Zofii Lipińskiej, Drogowski Andrzej z Torunia odpadł i na skutek pęknięcia liny spadł kilkadziesiąt metrów w kierunku doi. Pań- szczycy. Upadek był tak szczęśliwy, że ofiara doznała jedynie silnych potłuczeń.
Dn. 9. V. zniesiono z Hali Kondratowej Jarząbka Zdzisława z Łodzi, który idąc granią Giewontu spadł w okolicy Szczerbinki w stronę Hali Kondratowej, rozbijając sobie głowę i łamiąc rękę. O własnych siłach dotarł do schroniska, skąd zniosło go Pogotowie.
Dn. 5. VI. znieśli ratownicy z Doi. Malej ŁąKi dziewczynkę Rorot Teresę, która schodząc z Giewontu złamała nogę.
13. VI. z Kotła Kasprowego Wierchu zniesiono Gnatka Jana, lat 30, z Krakowa, który przewrócił się tak fatalnie, że doznał silnych obrażeń.
W dn. 14. VI. zniesiono górala Pystor- skiego, który złamał nogę na Polanie pod Kominami.
4. VII. z Czerwonej Przełęczy zniesiono Głodka Henryka z Warszawy, który schodząc ze Sarniej Skałki złamał nogę.
Tegoż dnia wyruszyli ratownicy TOPR ponownie do wzywającego pomocy w pn. ścianie Giewontu Bilińskiego Jana, lat 20, z Łodzi. Będąc po raz pierwszy w Tatrach, wybrał się wraz z dwoma kolegami na Giewont od strony północnej. Każdy z nich szedł własną drogą, koledzy jednak zawrócili — Biliński natomiast wyszedłszy dość wysoko w ścianę, obsunął się, lecz zatrzymał się na półce kilka metrów po-
. niżej. Do uwięzionego w skałach dotarli pierwsi ratownicy, którzy w dniu tym pełn ili dyżur społeczny na Giewoncie. Wspólnie z przybyłą grupą TOPR z Zakopanego sprowadzono go ze ściany.
W podobnym wypadku interweniował ratownik Gajewski Michał, pełniący dyżur na Hali Gąsienicowej w dn. 16. VII. Sprowadził on ze ściany Kopy Magóry Gołąba Michała, lat 44, z Krakowa.
26. VII. zniesiono ze Skupniowego U- płazu prof. dr Bogusławskiego Waleriana,
który schodząc z Hali Gąsienicowej, złamał nogę w kostce.
W tym samym dniu wyruszyło Pogotowie na Polanę Strążyską, skąd zniesiono silnie potłuczonego Molcherczyka Franciszka, lat 24, studenta zamieszkałego w Zabrzu. Schodził on samotnie z Giewontu żlebem Kirkora i zleciał z jednego z progów (przypuszczalnie trzeciego); mimo potłuczeń sam dotarł do szałasów na Polanie Strążyskiej.
28. VII. znieśli ratownicy TOPR inż. Naimskiego Henryka, lat 54, z Warszawy, który przy przejściu przez potok na Psiej Trawce złamał nogę w biodrze.
2. VI jł; późnym wieczorem wyruszają ratownicy przebywający w Morskim Oku pod Żabią Czubę na skutek fałszywego alarmu.
3. V lil. z Doi. ku Dziurze zniesiono i odwieziono do szpitala z rozbitą głową chłopca 13-letniego, Kluciniaka Stanisława z Częstochowy, który obsunął się ze skały. Przybył on do Doi. ku Dziurze z całą wycieczką kolonii z Białego Dunajca, gdzie chłopcy porozchodzili się po skałkach. Inny chłopiec z tej wycieczki obsunął się również i zranii sobie nogę.
W dn. 3. VIII. przebywający na kursie taternickim w Morskim Oku ratownicy TOPR interweniują w wypadku odpadnię- cią i potłuczenia się w ścianie Żabiego Niżniego Grajewskiego z kursu warszawskiego. Poszkodowany, którego wyciągnięto na linie, o własnych siłach zeszedł do schroniska.
W dn. 9. VIII. zgłosiła się do Pogotowia ob. Stenzowa i oznajmiła, że córka jej Joanna, lat 18. studentka z Krakowa, wyszła dnia poprzedniego na Halę Gąsienicową i dotychczas nie powróciła. W godzinę później otrzymano wiadomość, że taternicy wspinający się na Granaty natrafili w żlebie Drege a na zwłoki kobiece. Tegoż dnia wieczór Pogotowie zniosło ofiarę, którą okazała się poszukiwana Joanna Sten- zówna. Jak się okazało, wypadkowi musiała ulec jeszcze w dniu 8. VIII. późnym wieczorem, Stenzówna bowiem zostawiła plecak w schronisku na Hali Gąsienicowej i udała się na Orlą Perć. Ok. godz. 16-e.i widziano ją na Małym Kozim Wierchu idącą w kierunku Granatów, dokąd musiała dojść już o zmierzchu. Chcąc skrócić sobie drogę, lub ją zmyliwszy, trafiła do żlebu Drege‘a, gdzie spadła ok. 100 m z jego głównego progu, ponosząc śmierć na miejscu.
W dn. 15. VIII. TOPR interweniuje ponownie w wypadku utknięcia w pn. ścianie Giewontu. Tym razem utknęli
2 5 4 KRONIKA
Śmiały Augustyn, lat 20 i Jasny Karol, lat 19, obaj z Raciborza. Przybyli oni pociągiem turystycznym do Zakopanego i udali się na Giewont przez Halę Kon- dratową, po czym zaczęli schodzić ze Szczerby wprost ku Doi. Strążyskiej. Pokonawszy w dół szereg stromych trawiastych usKoków, utknęli w wysokości ok. 100 m nad progiem żlebu i zaczęli wzywać pomocy. Ofiary już o zmroku spuszczono na linach i sprowadzono do Zakopanego. Obaj byli po raz pierwszy w Tatrach.
W dniacn 17—20. VIII, przeprowadzono ciężką akcję ratowniczą w dwu tragicznych wypadkach taternickich jakie wydarzyły się na Pośrednim Mięguszowieckim Szczycie. Dn. 17. VIII wieczór zaalarmowano TOPR, że jeden z taterników prze bywający na kursie stalinogrodzkim Milówka Adam, lat 32, uległ wypadkowi na Mięguszowieckiej Przełęczy Wyżniej. Wyprawa w liczbie 8-u ludzi przybyła wieczór samochodem do Morskiego Oka, skąd w ulewnym deszczu wyruszono dalej. Jak się okazało, na ratunek wyruszyły już z Morskiego Oka liczne grupy taterników. Ratownicy TOPR przybyli o świcie dn.18. VIII. na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. Usłyszano głosy na drodze ,,po głazach" i udano się w tamtym kierunku. Po przekroczeniu dr ugiego żlebu natknięto się na grupę taterników, która poprzedniego dnia udała się z Morskiego Oka na miejsce wypadku. Wybrali się oni na wyprawę bez odpowiedniego przygotowania i sprzętu Po dojściu na miejsce o- kazali się zbędni. Kierujący akcją — najbardziej doświadczony spośród nich taternik — Biel Stanisław, na skutek braku miejsca na biwak (przy rannym znajdowało się jeszcze 5 osób z grupy, która szła wraz z Milówką), odesłał ich z powrotem. Szli oni całą noc drogą „po głazach" w fatalnych warunkach, przy silnym w ietrze i padającym śniegu, toteż nad ranem byli w stanie zupełnego wyczerpania. Teraz nastąpiła druga katastrofa. Przy przekraczaniu stromego żlebu rozciągnięto poręczówkę do której przypinano się przy pomocy karabinka. Przechodząc tym żlebem Westwalewicz Tadeusz, student z Krakowa, lat 21 urwał się z blokiem, który przeciął linę i spowodował upadek West- walewicza w przepaść. Ekspedycja ratownicza wyprowadziła pozostałych z niebezpiecznego trawersu. Na skutek ciężkich warunków i konieczności interwencji w drugim wypadku, postanowiono zawiadomić THS (Tatrańska Horska Służba). W tym celu dwóch ratowników posłano do
Popradzkiego Jeziora. Pozostali udali się drogą po „głazach" do miejsca pierwszego wypadku W żlebie spadającym z Mięguszowieckiej Przełęczy Wyżniej spotkano ratowników THS w liczbie 14-u, którzy — jak się okazało — jeszcze w nocy zostali zawiadomieni o wypadku. Ratownicy TOPR pozostawili akcję znoszenia pierwszej o- fiary ratownikom słowackim i udali się na poszukiwanie drugiej. Zwłoki Westwa- lewicza znaleziono na płyiach w pd. ścianie Pośredniego Mięguszowiecki 3go ok. 250 m poniżej miejsca wypadKU. Dnia tego zeszli ratownicy TOPR i znajdujący się przy pierwszej ofierze taternicy, dc schroniska przy Popradzkim Jeziorze. Ratownicy THS rozpoczęli znoszenie Milówki, lecz po 100 m transportu stwierdzono śmierć ofiary, na skutek czego zabezpieczono zwłoki i z powodu fatalnych warunków odłożono dalszy transport. W dn.19. VIII. ratownicy TOPR znieśli ciała Milówki i W estwalewicza do Popradzkiego Jeziora. W transporcie pomogli przybyli później ratownicy THS. Zwłoki zwieziono do Szczyrbskiego Jeziora, skąd przewieziono je do Zakopanego.
Wypadek powyższy i dalsze jakie miały miejsce wśród uczestników taternickiego obozu stalinogrodzkiego (w których jednak ouyto się b e z pomocy GOPR) świadczą, że zarówno organizatorzy jak i instruktorzy nie stali na wysokości zadania. Obóz ten po kilku dniach został przez kierownictwo Sekcji Alpinizmu_ rozwiązany.
W akcji ratowniczej, podjętej przez taterników przebywających w Morskim Okr widzieliśmy w iele ofiarności i poświęcę nia — była ona jednak zupełnie nieprzemyślana. Nasuwa się tu wniosek, że przy szkoleniu taternickim należy duży nacisk położyć na ratownictwo.
W dniu 19. VIII. zdarzył się znów taternicki wypadek w pn. zach. ścianie Kozich Czub. Ofiarą była Urbańska Krystyna, lat 19, studentka z Krakowa, która idąc jako pierwsza w towarzystwie Łusz- czakiewicza Jerzego, również studenta z Krakowa, odpadła na trawersie, tłukąc sobie głowę i przecinając podudzie. Ofiarę zniesiono do Kuźnic i odwieziono do szpitala w Zakopanem.
W dn. 19. VIII. zniesiono z Hali Gąsienicowej Dziubasa Jana z Warszawy, który skręcił nogę.
22. VIII. zniesiono z Doi. Białego Bre- niecką Helenę lat 54, ze złamaną nogą.
Dn. 22. VIII. o godz. 21-ej przebywający na Hali Gąsienicowej ratownicy zauważyli w pn. wsch. ścianie Swinicy sygnały świetlne. Siedmiu ratowników wy
KRONIKA 2 5 5
ruszyło nocą pod ścianę, gdzie porozumiano się ^w zyw ającym i pomocy. Okazało się, że taternicy Grocholski Józef, lat 32, Mikuranda Henryk, lat 20 i Gryczyń- ski Maciej, lat 18, wszyscy z Łodzi, zeszli z właściwej drogi ścianą i utknęli. Poszkodowanym spuszczono o świcie liny, wyciągnięto ich i sprowadzono na Halę. Akcja ratownicza przeprowadzona była przy wietrze i Ulewie.
Dn. 23. VIII. rano znów wyrusza wyprawa złożona z 8-u ratowników do Morskiego Oka na skutek alarmu, że Norton Bronisława i Dąbrowski Stefan z Warszawy, wyszli dnia poprzedniego O' godz. 4-ej rano na grań Mięguszowiecką i nie powrócili. Norton pozostawiła w schronisku kilkuletnią córeczkę. Poszukiwanych, którzy na skutek opóźnienia się biwaKowali na Mięguszowieckim, spotkano w Doi. za Mnichem.
Dn. 25. VIII nocą o godz. 23-ej wyrusza wyprawa TOPR do Doi. Waksmundzkiej, gdzie utknęli w skałach Olkowska Irmina, lat 22, z Warszawy i Soroczyński Andrzej, lat 22, dziennikarz z Opola. Schodzili w towarzystwie jeszcze dwu o- sób z Wołoszyna i utknęli. Towarzyszom udało' się zejść i zawiadomić Pogotowie.0 św icie sprowadzono turystów ze skńł i odprowadzono do Roztoki.
W dn. 2. IX. zdarzył'się jeszcze jeden śmiertelny wypadek. Tym razem w Tatrach Zachodnich. Zabił się 17-letni student Paszkiewicz Tadeusz zam. w Kiel- cacn, który idąc granią przez Rzędy ku Przełęczy Tomano wej, w towarzystwie siostry Marii i W oronieckiego Narcyza, spadł w stronę Hali Tomanowej ok. 100 m. Nieprzytomnego poczęli początkowo znosić towarzysze. Nie mogąc sobie dać rady, udano się po' pomoc do schroniska na Hali Ornak. Zorganizowana przez znajdującego się w schronisku ratownika Niemkiewicza wyprawa po przybyciu na miejsce stwierdziła śmierć ofiary. Nazajutrz przybyli z Zakopanego ratownicy TOPR, znieśli zwłoki do doi. Kościeliskiej1 odwieźli do Zakopanego. Przyczyna wypadku była towarzyszom nieznana, gdyż Paszkiewicz znajdował się po drugiej stronie grani. Powodem mogło być urwanie się bloku, niemniej jednak wypadek był wynikiem wielkiej nieostrożności.
Dnia 6. IX. grupa ratowników TOPR czyni poszukiwania na szlaku Polana Waksmundzka — Roztoka za Kabat Lidią, która idąc z wycieczką zasłabła i pozostała na trasie. Poszukiwana odnalazła się.
W dniu 10. IX. znieśli ratownicy TOPR z Hali Gąsienicowej do szpitala w Zakopanem chorą pracownicę schroniska Pa- włównę Janinę, a w dn. 12. IX. turystę Hanca Feliksa, który złamał nogę.
W dniu 18. IX. zniesiono również z Hali Gąsienicowej Nowaka Macieja, lat 26, z Warszawy, który potłukł się, odpadłszy ok. 12 m podczas wspinaczki trawersem na pd. ścianie Zamarłej Turni. Nowak c własnych siłach dokończył wspinaczkę i zeszedł do Hali Gąsienicowej.
22. IX. nocą wyrusza wyprawa TOPR na Kominy Tyłkowe, gdzie uległ wypad kowi Józefowicz Edward, łat 19, student z Łodzi. Szedł on wraz z kolegą od Iwa- niackiej Przełęczy na Kominy Tyłkowe i zeszedłszy ze ścieżki posuwali się granią. Już niedaleko wierzchołka Józefowicz chcąc doskoczyć do chwytu odpadł i potoczył się w dół. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zatrzymał się, zahaczając o smreka. Rannego, który miał rozbitą głowę pi zywrócili do przytomności kolega 1 przygodny turysta. Nawpół przytomnego Józefowicza sprowadzili ratownicy dc schroniska na Hali Ornak, skąd karetka pogotowia został odwieziony do szpitala w Zakopanem.
Tegoż dnia ratownicy TOPR przebywający na kursie taternickim w Morskim Oku znieśli z Doi. 5-u Stawów Polskich Węgrzecką Elżbietę ze złamaną nogą.
W nocy z dn. 23 na 24 IX. znów wyruszyła wyprawa złożona z ratowników przebywających w Morskim O ki. W ciężkich warunkach atmosferycznych przy świeżym opadzie śnieżnym i silnym wietrze udali się oni na Kozi Wierch, gdzie utknęli w partiach szczytowych lewej połaci pn. ściany dwaj taternicy: Janusz- kowski Józef i Czarnocki Henryk. Duże trudności i oblodzenie nie dozwoliły im dokończyć wspinaczki. Nie posiadając liny zjazdowej i odpowiedniej ilości haków musieli czekać na pomoc. Po długich nocnych poszukiwaniach i nawiązaniu kontaktu wyciągnięto ich o świcie na linach ok. 60 m do grani, skąd sprowadzono w dół.
Tejże nocy druga partia ratowników GOPR czyni poszukiwania za Dąbrowskim Adamem z Warszawy i Szpechtem Wacławem z Sopotu. Wyszli oni z Doi. 5-u Stawów Polskich przez Krzyżne i nie doszli dc Hali Gąsienicowej, gdzie oczekiwał ich kolega, który przybył tu inną drogą. Poszukiwanych odnaleźli ratownicy w lesie w odległości ok. 300 m od schroniska.
2 5 6 KRONIKA
W dn. 26. IX. jeszcze raz ratownicy z kursu w Morskim Oku znoszą turystę Tym razem był nim Korzeniowski Stani-
S P R A W Y A L P I N I S TSukcesy alpinizm u radzieckiego. ,,Alpi
nizm, podobnie jak i inne rodzaje sportu w ZSRR — pisze P. I. Powarnin w artykule wstępnym pt. „Radziecki alpinizm w 1952 to k u *) — powołany jest do tego, aby wychowywać silnego, zdrowego, o mocnej woli człowieka, pełnego inicjatywy obywatela, budowniczego nowego życia i wspaniałego gmachu komunizmu. Radzier kiemu alpinizmowi obcy i niezrozumiały jest duch pustej pogoni za rekordem, duch rekordu dla rekordu, tak rozpowszechniony w sporcie kapitalistycznym".
„Radziecki alpinizm, jak każde ży we dzieło, nie znosi zastoju lecz nieprzerwanie rozwija się; samo życie, praktyka codziennej pracy, wytwarza nowe formy organizacji, szkolenia i rozwój zespołowo- ści“ .
Od tej istotnej dla alpinizmu w Kraju Rad charakterystyki, wypada rozpocząć przegląd wyników działalności alpinistów radzieckich w ciągu ostatnich lat. Przegląd ten opieramy na danych, które przytacza ostatnio wydany rocznik radzieckiego alpinizmu za rok 1953. Na czoło wybija się sukces alpinistów uniwersytetu moskiewskiego, którzy pod wodzą mistrza sportu B. A. Garfa zdobyli w ciągu czterodniowej wspinaczki niezdobytą ścianę Czatyn-tau. Wspaniałym wyczynem było przejście północnej ściany Miszirgi, dokonane z czterema biwakami w ścianie, przez Spartakowców z zasłużonym mistrzem sportu B. C. Pielewinem na czele. W Cejskim rejonie działająca grupa alpinistów „Medyka" pod kierunkiem mistrza sportu C. A. Frolowa dokonała pięknego przejścia północnych urwisk Adaj- choch, ocenionych jako V-A w skali trudności. Inny zespół „Spartaka", któremu przewodził B. A. Kisielew wśród trudności tego samego stopnia pokonał północno- wschodnią ścianę szczytu Wolnej Hiszpanii.
W Dombajskim rejonie uległa zespołowi mistrza sportu A. N. Wołżyna zachodnia ściana Belala-Kaj. Równocześnie alpiniści kazachstańscy przebyli pod wodzą K. J. Aleksandrowa trudną północno- wschodnią grań szczytu Komsomoł.
W klasie wielkich trawersować należy zanotować przede wszystkim sukcesy gru-
*) P o b ie ż d io n n y je W ierszy n y . Jeżo g o d n ik So- w ie tsk o g o A lp in izm a. G od 1953. M oskw a 1954.
sław, lat 40, z Warszawy, który zachorował (atak nerek).
T . Pawłowski
Ć C Z N E N A S W I E C I Ezińskich alpinistów. Grupa wysokogórska, którą prowadził mistrz sportu A. A. Niemcicweridze, dokonała wspaniałego przejścia w ciągu 16 dni części Głównego Grzbietu Kaukaskiego od Curungał do Tetnuld, pokonując ponad 20 arcytrudnych .szczytów. Wystarczy wspomnieć, że w grani tej są odcink:' tak trudne jak Curungał- Ajlama i trawersowanie całej ściany Be- zengi. Nie jest to jedyny wielki sukces alpinistów gruzińskich, którym udało się także pokonać dziewiczą dotąd południową ścianę środkowego szczytu Szchary (zasłużony mistrz sportu B. W. Chergiani i tow.).
Również alpiniści z GruzińsKiego Klubu Alpinistycznego (R. Dżapandze i tow.) pokonali arcytrudną grań od szczytu Ru- staweli do Tetnuld.
Z innych trudnych przejść (V stopnia) wymienić tu należy trawersowanie Aksaut dokonane przez alpinistów leningradzkich pod wodzą mistrza sportu S. K. Kalinki- na i trawersowanie wschodniej grani Ma- zerii (grupa zrzeszenia „Iskra" z I. W. Soło wiewem na czele).
Rok 1954 przyniósł nowe osiągnięcie. Oto w lecie 1954 roku ruszyła wielko wyprawa WCRZZ złożona z czołowych alpinistów radzieckich na podbój niezdobytego dotąd szczytu Rewolucji (6987 m) w Pamirze. Do zespołu należeli E. Iwanow, A. Ugarow, A. Daniłowicz, P. An- driaszyn, M. Szyłkin i L. Sołodownikow oraz personel pomocniczy. Na czele ekspedycji stanęła znakomita alpinistka Helena Kazakowa.
Po założeniu pięciu obozów na wysokości 4500, 4700 , 5000, 5500 i 6000 m jedenastu alpinistów pod wodzą A. Ugaro- wa ruszyło w dniu 14 sierpnia do ostatecznego szturmu, osiągając w dniu 17 sierpnia szczyt.
Zgodnie z tradycją alpinizmu radzieckiego służącego nauce i odkrywaniu nieznanych części górskich Kraju Rad,’ ostatnie lata przyniosły dalsze wyprawy, których zadaniem były cele eksploracyjne. Współdziałali tu alpiniści sybirscy na Ałtaju w zdobyciu Biełuchy (E. A. Kazakowa i tow.); również prowadzono dalsze badania rejonu loaowca Garmo (W. W. Nie- myckij). Entomologiczne zadania miała wyprawa A. A. Bandela, działająca w grzbiecie Ałajskim, podczas gdy alpini
KRONIK/ 2 5 7
ści nazachstanu pod wodzą M. E. Grudzińskiego obrali za cel zbadanie geograficzne i glacjologiczne grzbietu ZailijsKie- go i rejonu Kungej-ała-tau. Również alpiniści kirgiscy nie próżnowali. Przedmiotem ich zainteresowań były niektóre części Tiań-Szania i ich orografia, podczas gdy ekspedycja mistrza sportu P. W. Kowalewa kontynuowała swe badania nad geomorfologią Kabardii.
Charakterystycznym znamieniem alpinizmu radzieckiego w ciągu ostatnich paru lat jest stały dopływ nowych młodych kadr. Już sumaryczne powyższe zestawienie — a obejmuje ono jedynie najważniejsze osiągnięcia — wskakuje, że pojawiło się wiele nowych nazwisk, dawniej nieznanych. Jest to plon systematycznej akcji szkolenia wysokogórskiego w obozach organizowanych na coraz to większą skalę we wszystkich częściach górskich obszarów ZSRR. Tylko z tak szeroko zakrojonej sieci obozów wyróść mogą tysiące alpinistów a z nich najlepsi, których — opiekująca się nimi, jak nigdzie na święcie, władza radziecka — nagradza tytułami mistrzowskimi.
W . K.
Zdobycie szczytu K orżeniew skiej (7105).W dniu 23 sierpnia 1953 grupa szturmowa radzieckich alpinistów w składzie: A. Kowyrkow, konstruktor moskiewskiej fabryki samochodów, R. Selidżanow, inżynier, Ł. Krasawin, ekonomista, A. Uga- row, technik (kierownik wyprawy), P. Sko- sobogatow, pracownik naukowy, A. Go- żew majster zakładów hutniczych, E. Ry- spajew, student uniwersytetu, zatknęła czerwoną flagę na dziewiczym szczycie.
Św iatow y alpinizm w 1 9 5 4 r. Jesteśmy obecnie świadkami głębokich przemian kierunku rozwojowego w alpinizmie światowym. Dziś najwspanialsze wyczyny w Alpach schodzą na drugi plan, stają się tylko probierzem sprawności technicznej — która w dalszej perspektywie uka-
*zuje alpiniście drogę eksploratora — w Himalaje. Cała myśl i pęd zdobywczy skierowane są na te najwspanialsze kulminacje świata. W roku 1954 — 9 wypraw wyruszyło na podbój gigantów himalajskich. Niestety — rok był niepomyślny zwłaszcza w porównaniu z rokiem ubiegłym — kiedy to szereg sukcesów ukoronowało zdobycie Czomolungma (Everestu) i szaleńczy wyczyn Buhla na Nanga Par- bat. Jedynymi sukcesami himalajskimi było zdobycie szczytu K 2 przez Włochów i Cho Oyu przez Austriaków.
W ie rc h y t. X X I I I
Obecnie możemy podać wiadomości o klęskach pięciu wypraw, e nawet o ich tragicznym końcu.
I tak wyprawa nowozelandzka na Makalu — piąty szczyt świata 8457 m — wznoszący się na wschód od Czomolungma — Everestu imponującą piramidą, załamała się wśród groźnych wypadków. Jeden z uczestniKÓw, Mac Farlane, uległ wypadkowi - w wyniku którego odniósł ciężkie odmrożenia. Przy ratowaniu go uległ wypadkowi i kierownik wyprawy, Hillary, zdobywca Everestu, i zachorował na zapalenie płuc. Wyleczony, próbował mimo osłabienia dalej prowadzić szturm na Makalu — oczywiście bez skutku i wyprawa zawróciła szczęśliwie bez ofiar w życiu ludzkim.
Szturm Aigentyńczyków na Dhaulagiri (8180) nie powiódł się zupełnie, a kierownik wyprawy Fiancesco Ibanez wskutek ciężkich odmrożeń został w stolicy Nepalu Katmandu poddany operacji odjęcia obu nóg — co jednak nie uratowało go od śmierci.
Austriacy atakowali bezskutecznie Sai- palu (7200) — tracąc doskonałego alpinistę Karla Reissa, zaginionego w czasie szturmu na szczyt.
Katastrofą zupełną zakończyła się wyprawa włoska pod wodzą seniora alpinizmu włoskiego i słynnego niegdyś wspinacza Pierro Ghilione. Z 4 osobowej wyprawy ocalał on jeden - ■ tylko chyba dlatego, że wiek nie pozwolił mu na udział w samym szturmie na Api (7600) i pozostał w obozie bazowym, skąd kierował wyprawą. Jeden z włoskich alpinistów Bignani zginął w początkowych fazach a- taku na szczyt. Szczyt został zdobyty, cóż, kiedy w odwrocie zaskoczyła grupę szturmową Barrenghi-Rosencrantz niebywała burza i wichura. Barrenghi opuścił obóz i zaginął bez śladu, Rosencrantz zmarł wskutek uszKodzeń płuc wywołanych straszliwą siłą orkanu i szybkością mas powietrznych przy tak niskim ciśnieniu.
Amerykanie — ściśle biorąc Kalifomij- czycy, usiłowali atakować równocześnie z Nowozelandczykami Makalu. Wyprawa załamała się na wysokości poniżej 7000 m i obeszło się bez żadnych ofiar.
W roku bieżącym — w przeciwieństwie do lat dawnych los był szczęśliwszy dla przewodników i tragarzy himalajskich, którzy poza drobnymi obrażeniami nie ponieśli żadnych strat.
]. Kozielski
Zdobycie drugiego szczytu św iata. Wspaniały olbrzym himalajski (8611 m) wzno-
17
2 5 8 KRONIKA
szący się w paśmie Karakorum w pakistańskim Kaszmirze i znany pod różnym5 nazwami Czogo Ri (Wielka Góra w miejscowym języku balti), K-2 (Kej tu) lub wreszcie Goodwin Austen Peak, — został ostatecznie pokonany w lecie 1954 r. przez ekspedycję włoską pod dowództwem prof Desio.
Szczyt atakowało w przeciągu ostatniego półwiecza pięć wielkich wypraw: międzynarodowa O. Eckensteina w 1902 r., włoska pod wodzą Ludwika Amadeusza di Savoia w 1909 r., amerykańska C. S. Houstona w 1938 r., druga amerykańskaF. Wiessnera w 1939 r. i trzecia amerykańska C. S. Houstona w 1953 r. Najwyższą wysokość osiągnęła wyprawa w 1939 r. a mianowicie 8380 m i to bez aparatów tlenowych. Niejedną ofiarę życia ludzkiego pochłonęły lodowe przepaście Czogo Ri. Trudności W ielkiej Góry są w istocie najwyższej miary. Toteż wyczyn alpinistów włoskich ocenić należy jako wielką sensację himalajską. Jest to zasługą doświadczonego kierownictwa, jego taktyki oraz hartu i odwagi alpinistów z Achille Compagnoni na czele, których wspomagały wytrwale ekipy tragarzy.
W K.
Mało znane w yjśc ie polsk ie w Ruwen- zori. W historii alpinistycznego podboju gór Ruwenzori we wschodniej Afryce mają Polacy piękne karty. Zestawiając rezultaty wyprawy angielskiej Shiptona i Til- mana z roku 1932 i ekspedycji niemieckiej inż. Eisenmanna z roku 1938 z wynikami grupy alpinistycznej wyprawy polskiej z roku 1939, w składzie T. Berna- dzikiewicz i T. Pawłowski oraz improwizowanej ekspedycji Jerzego Gołcza. Michała Makowskiego i Michała Skolimowskiego z roku 1943, można ryzykować twierdzenie, że Polacy odgrywają bardzo poważną rolę w sportowym alpinizmie „Gór Deszczowych".
Wyprawa roku 1943 umożliwiona została przez utworzenie we wschodniej Afryce nad jeziorem Tanganika ośrodka dla u- chodźców wojennych, w którym znaleźli się Gołcz, Makowski i Skolimowski. Na wstępie były do przezwyciężenia zrozumiałe trudności, wynikające z sytuacji alpinistów, z kompletnego braku sprzętu wysokogórskiego i treningu. W czasie samej akcji dawał się we znaki czynnik ., stały", utrudniający wszelkie poczynania alpinistyczne w masywie Gór Deszczowych, które w pełni zasłużyły na swoją nazwę wobec panujących tam fatalnych warunków atmosferycznych. Trudności te zo
stały w pełni ocenione przez fachowe pi sma alpinistyczne l), które z uznaniem poci noszą sukces polskich alpimstów w otwarciu nowej drogi na Mount Stanley.
Zdobycie sprzętu stanowiło problem najważniejszy. Poza lekkim Czekanem Gołcza nie było nic. Kowalowi polskiemu udało się wykuć dwa Czekany i ti/.y pary raków, które zdały doskonale egzamin praktyczny. Pozostały sprzęt wysokogórski i biwakowy, a nawet ubrania zostały wypożyczone i ekspedycja była w końcu należycie wyekwipowana, gdy w dniu 2 czerwca 1943 osiągnęła zwyKłą bazę wypraw w Ruwenzori, Fort Portal. Aż do koleby Coo- king Pot wyprawa polska z roku 1943 posuwała się tą samą trasą, którą w roku 1939 obrali Tadeusz Bernadzikiewicz i Ta deusz Pawłowski.
W dniu 4 czerwca Gołcz wyruszył z połową karawany i z przecinaczami z plemienia Bakonjo w kierunku koleby Kigo, gdzie dogoniła go reszta w południe 8 czerwca. Połączona ekspedycja dotarła jeszcze tego samego dnia po 4 godzinach marszu do koleby Cooking Pot (ok. 39 6 0 m npm.). leżącej na północ od jeziora Bu- juku (3916 m npm .)2).
Następny dzień po przybyciu do bazy był wyjątkowo pogodny, co umożliwiło alpinistom studium zamierzonej drogi przez dziewiczą wschodnią śc ian ę3). Dolną partię ściany zasłaniała im turnia skalna (określona przez R. M. Bere nazwą Thumb) o niedostępnym wyglądzie, powyżej której ciągnął się stromy lodowiec. Postanowiono zatem przeprowadzić wywiad dla ustalenia drogi dojścia na lodowiec, dzieląc się na dwie partie.
Gołcz z jednym tragarzem zaatakował wprost skały leżące poniżej lodowca; Ma
1) Opis w ypraw y pióra R. M. Bere pod tytułem ,,A Polish Ascent of the East Face of M ount S tanley t Ruwenzori" — ukazał się w organie angielskiego Klubu A lpejskiego ,,A lpine Jou rna l" , tom LIV, n r 268, Londyn, maj 1944. A utor podnosi z uznaniem sukces alpinistów polskich w otw arciu now ej drogi.
2) Porównaj m apkę w T atern iku X X X , nr 1—2, z m aja 1949. Cooking Pot je s t zw ykłą bazą do w ejść na oba w ierzchołki M ount Stanley: M argherita (5119 m npm) i AleXandra (5098 m npm), oraz na Speke (4914 m npm), Baker (4873 m npm), Przełęcz Stuhl- m anna (4193 m npm) i Przełęcz Scott-EUiot (4341 mnpm).
3) Normalna droga na M ount S tanley w iedzie z Cooking Po t na południe przez Przełęcz Scott- Elliot a następnie od południa na szczyt. Próba w ejścia graniam i północnym i pod jęta przez d r Noel H um preys'a w roku 1926, załam ała się. W ypraw a belgijska pod wodzą hr„ de Grunne zdobyła .ścianę zachodnią w roku 1932. W ypraw a polska T. Berna- dzikiewicza i T. Pawłowskiego zdobyła w roku 193R m. in. szczyt M argherita granią północno-wschodnią, schodząc następnie graniam i na północny zachód. W ejście to n ie było znane R. M. Bere przy p isaniu jego artyku łu (por. 1) w A. J .
KRONIKA 2 5 9
kowski i Skolimowski ruszyli na poszukiwanie drogi, która by omijała turnię z prawej strony, od północy. Obie partie miały spotkać się na dolnej krawędzi lodowca, lub też — w razie rozminięcia się -■— powrócić do punktu wyjściowego o godzinie 15.
Makowski i Skolimowski posuwali się z dwoma tragarzami ku północy u stóp turni Thumb, łatwym stokiem, widocznym z Cooking Pot, aż do siodła, oddzielającego skały turni od północno-wschodniej grani Mount Stanley, opadającej ku przełęczy Stuhlmanna. Stąd skierowali się w lewo, korytem potoku, zmierzając ku granicy śniegu.
Tuż poniżej lodowca natknęli się w zagłębieniu terenu, ku wielkiemu swojemu zdziwieniu, na dwa małe jeziorka, przez nikogo dotychczas nie spostrzeżone. Obaj tragarze byli również zaskoczeni niespodziewanym odkryciem >).
Makowski i towarzysze zaczekali tutaj chwilę na Gołcza, po czym zeszli do punktu rozstania, a następnie — wobec przedłużającej się nieobecności trzeciego towarzysza — wrócili do obozu.
Gołcz zjawił się dopiero o zmroku. Jego wywiad był również uwieńczony pełnym sukcesem. W dwu i pół godzinnej trudnej wspinaczce pokonał on wraz ze swoim tragarzem skały turni. Jak się później okazało przeszli tuż obok jeziorek, nie dostrzegając ich we mgle.
Pozostawiwszy tutaj tragarza, Gołcz poprowadził swój wywiad dalej w górę trudnego i skomplikowanego lodowca i osiągnął — stale wśród gęstej mgły — grań południową, skąd w krótkiej chwili przejaśnienia miał widok na zachodnią stronę masywu.
W wyniku obydwu rekonesansów postanowiono obrać do definitywnego ataku drogę Gołcza, która jest wprawdzie trudniejsza, zwłaszcza dla tragarzy, od drogi Skolimowskiego i Makowskiego, ale da
1) O dkryw cy nic posiadali instrum entów do usta lenia położenia w ysokościowego jeziorek, k tó re ocen ia ją na 4400 m npm. Ustawiczna m gła n ie pozwoliła również na dokonanie zdjęć fotograficznych. W ym iary większego jeziorka oszacowano na 270X170 m etrów, m niejszego na 90X90 m etrów . W oda obydwu jeziorek je s t czysta i niegłęboka. Odpływ ma k ierunek południowo-zachodni i opada ze skał turn i Thumb do jeziora Bujuku. Jeziorka są pochodzenia lodowcowego; n ie je s t wykluczone, że pow stały one w ostatnich latach, w skutek cofania się lodowca. To może być wytłumaczeniem, dlaczego najpow ażniejszy badacz Ruwenzori, dr Hum preys, n ie stw ierdził ich istnienia w czasie swoich lotów w roku 1932. W ytłum aczeniem może być rów nież fakt, że Hum- preys badał głów nie południow e i zachodnie stoki M ount Stanley. Bere uważa, że odkrycie polskie otw iera now y rozdział glacjologii Ruwenzori.
wała pewność pokonania lodowca, czego w stosunku do drugiej alternatywy nie można było z całą pewnością twierdzić.
Następnego dnia, to znaczy 10 czerwca, przeniesiono obóz do stóp turni na wysokość około 4100 m npm., tuż poniżej małego pola śnieżnego. Zamierzone założenie obozu ponad skałami okazało się niemożliwe, ponieważ tragarze odmówili pokonania skał.
Gęsty śnieg sypiący rano 11 czerwca i mgła popołudniowa zmusiły do pozosta nia przez cały dzień w obozie. Dopiero 12 czerwca rano wyruszono o godzinie 9, wśród ustawicznej mgły, z ciężkimi plecakami w przewidywaniu biwaku w ścianie.
Ośnieżone i olodzone skały utrudniały wspinaczkę przez płyty i kominki. Największe trudności napotkano w przewieszonym kominie, w którym trzeba było wyrąbywać uchwyty spod lodu. Po trzech ciężkich godzinach znaleźli się alpiniści, ku swemu zdumieniu przy jeziorkach, których Gołcz nie spostrzegł wskutek mgły w czasie rekonesansu. Przypadek ten spowodował, jak już wspomniano, decyzję
obrania trudniejszej drogi, niemożność założenia obozu powyżej skał oraz stratę trzech godzin w dniu ataku na pokonanie dolnej partii ściany.
Przy jeziorkach pozostawiono sprzęt biwakowy i kontynuowano wejście z lekkim obciążeniem. Na szczęście ślady rekonesansu Gołcza były jeszcze widoczne. Gdyby nie to, gęsta mgła uniemożliwiłaby prawdopodobnie dalsze wejście.
Najniższą partię lodowca pokonano na rakach po twardym lodzie, po czym krótki i łatwy stok śnieżny wyprowadził alpinistów na wysokość około 120 metrów ponad skały. Tutaj napotkała wyprawa ogromne obrywy, przypominające — zdaniem Gołcza — obrywy górnego lodowca Brenva w grupie Mont Blanc. Lawirując wśród szczelin i przebywając krótkie odcinki stromego lodu pokonali tę kluczową partię ściany, utrudnianą przez fatalne warunki atmosferyczne. Największą przeszkodę stanowiła pionowa ścianka lodowa, o wysokości 8 metrów, która zmusiła do rąbania stopni i chwytów dla rąk.
Na pokonanie całego trzystumetrowego obrywu zużyła partia Gołcza około dwu i pół godzin, zanim znalazła się na łagodnych polach śnieżnych tarasu Stąnleya (Stanley Plateau), gdzie po raz pierwszy w ciągu wyprawy uśmiechnęła się pogoda.
Na krótki moment mgły opadły, tworząc morze chmur kłębiące się 60 metrów poniżej stanowiska alpinistów' i otwierając
2 6 0 KRONIKA
wspaniały widok ku północnemu wschodowi na masyw Stanley'a i na Speke
Można sądzić, że tylko ten rzadki w Ruwenzori wypadek przejaśnienia, pozwolił Polakom uniknąć losu Tilmana i Ship- tona z roku 1932, którzy krążyli dłuższy czas we mgle, nie mogąc zorientować się w położeniu.
Droga do szczytu była otwarta W górę wiodła wybitna grzęda ku wierzchołkowi pokrytemu śniegiem. Biorąc ten szczyt za Margherita, Gołcz poprowadził dalej swą partię nietrudną już grzędą. Na górze spotkał ich przykry zawód. Okazało się, że znaleźli się nie jak chcieli — na najwyższym wierzchołku Mt. Stanley 5119 m, lecz na nieco niższej Alexandra (5098 m npm.).
Stwierdzić tu jednak należy, że R. M. Bere uznaje drogę Polaków za logiczne rozwiązanie wschodniej ściany, a Alexan- drę za naturalny cel wejścia. Z tarasu Stanley‘a można osiągnąć równie.ż Margherita trawersując u stóp Alexandra i atakując wprost główny wierzchołek.
Szczyt osiągnięto o godzinie 16.00 Było już zbyt późno, by iść dalej granią ku Margherita. Toteż wbrew naleganiom Gołcza, który proponował dalszą drogę : ryzykiem biwaku w lodowej partii ściany, zdecydowano odwrót, co n a leży lojalnie uznać za rozsądne postanowienie. Zejście wykonane zostało z najwyższym pośpiechem, by uniknąć biwaku. Jeziorka osiąg męto już przy zapadającym zmierzchu. Po krótkim odpoczynku i posiłku zwinięto obóz i udano się w dalszą drogę do bazy, którą osiągnięto dopiero o godzinie 21,00, już w pełnej ciemności.
W ejście Gołcza, Makowskiego i Skolimowskiego' stanowi piękny wyczyn alpinistyczny w ścianie wysokiej na 900 metrów i direttissimę znad jeziora Bu juku na Alexandra. Wydaje się jednak, że następne partie będą wolały obrać łatwiejszy wariant Makowskiego i Skolimowskiego do jeziorek, zakładając tam ostatni obóz. Podkreślić należy raz jeszcze, że wejścia o charakterze sportowym są do tej pory rzadkością w Ruwenzori. Należą do nich, oprócz drogi Anglików Shiptona i Tiln lana północną ścianą Baker, tylko zdobycze polskie z roku 1939 i 1943.
Macie'] Mischke
N ow e zdobycze taterników czechosłow ackich. Po świetnych osiągnięciach zeszłorocznych jak zimowe przejście grani Tatr Bielskich i północnej ściany Małego Kieżmarskiego Szczytu, taternicy czecho
słowaccy nie spoczęli na laurach. Grudzień 1953 roku przynosi nowy sukces w postaci zimowego przejścia głównego grzbietu Wysokich Tatr od Liliowego po przełęcz pod Kopą. Za „Turistika Horolezectvi“ (Nr 1) podajemy bliższe dane tego przejścia. Liliowe osiągnięto 1 grudnia 1953 o 12 godzinie, Przełęcz pod Kopą 12 grudnia o 19-tej a więc całe przejście trwało 12 dni z tym, ze biwaków było 11. Pogoaa sprzyjająca, silny wiatr m ieli taternicy jedynie pierwszego, dziewiątego i dwunastego dnia. Temperatura wahała się od —4° do —8°C. Z firnem spotkano się na całym odcinku od Mięguszowieckich Szczytów po Żło- bisty z wyjątkiem silnie oblodzonego Czeskiego Szczytu, który był wedle twierdzenia zdobywców najcięższym odcinkiem tej długiej grani. Od Szczytu Stalina po Lodowy grań pokrywał puch z lodową skorupą.
Pożywienie składało się z mięsa, słoniny, chleba, czekolady, kawy ziarnistej i herbaty. Dzięki słonecznej pogodzie ubranie taterników było stale suche, jedynie buty od jjietwszego dnia do ostatniego były zupełnie mokre. W dwunastym dniu z powodu znacznego wyczerpania fizycznego wspinaczka odbywała się już bez plecaka, który zostawiono na biwaku na Czarnej Przełęczy.
W około dwa miesiące później udało się dwom zespołom czechosłowackim, Ku- char — SvatoS i Masek — Cerman, powtórzyć główną grań Tatr Wysokich w odwrotnym kierunku w ciągu niecałych dziesięciu dni, w czasie od 9 marca 1954 (Przełęcz pod Kopą) do 18 marca (Liliowe).
Biwaki przypadały w następujących punktach: Czarna Przełęcz, południowo- zachodni stok Kopy Lodowej, Swistowa Przełęcz, stoki Szczytu Stalina, Żelazne Wrota, południowy stok Żłobistego, południowo-zachodni stok Wołowej Turni i przełączka pod Zadnim Mnichem.
Podczas wspinaczki spotykano śnieg różnego rodzaju, od puchu, sięgającego 1 m na północnej stronie do śniegu mo krego i firnu. Trzeciego i czwartego dnia panowała śnieżyca i spadło 2C cm świeżego śniegu. Waga plecaka wynosiła 25 kg z tym, że na Żelaznych Wrotach przygotowano uprzednio zapasy żywności.
Na ogół ekwipunek wypraw zdał egzamin, jedynie buty również i w tych wyprawach okazały się najsłabszym punktem, przemakały całkowicie i nie dały się osuszyć.
Opisane wyżej przejścia wykazują dobitnie, że taternictwo czechosłowackie kro
KRONIKA 2 6 1
czy od sukcesu do sukcesu. Nie jest to wynikiem działalności wybitnych jednostek, lecz stale poszerzającej się bazy i dopływu nowych kadr wysokogórskich. Kadry te szkolone na licznych kursach i o-
O C H R O N A
U tw orzenie Parków Narodowych w Tatrach, P ieninach i na B abiej Górze. W o-statniej chwili już po zamknięciu rocznika dowiadujemy się, że w dniu 30. X. 1954 r. Rada Ministrów P. R. L. powzięła doniosłą uchwałę o utworzeniu trzech górskich parków narodowych w Tatrach, Pieninach i na Babiej Górze.
Cały świat turystyczny wita tę uchwałę z radością, widząc w niej ukoronowanie długoletniej akcji. Stworzenie prawnych form ureguluje ostatecznie organizację parków narodowych na obszarach, które stanowią najpiękniejsze klejnoty w naszych górach. X
Słow acki Tatrzański Park Narodowy.W poprzednich rocznikach „Wierchów" informowaliśmy o utworzeniu w słowackiej części Tatr Parku Narodowego. O- becnie jesteśmy świadkami dalszego silnego rozwoju Słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego. Na podstawie broszury inż. Juliusza Somory: „TatranskyNarodny Park — naśa najva£śia prirodna rezerwacia" oraz coraz to liczniejszych odwiedzin naszych taterników po tamtej stronie Tatr, jesteśmy w możności udzielenia dalszych informacji o tym wspaniałym dziele kulturalnym naszego bratniego narodu.
Jak to podaje inż. Somora w swej pracy, podstawą do utworzenia Tatrzańskiego Parku Narodowego był dodatek do tzw. „krakowskiego protokołu", układu polsko- czechosłowackiego, podpisanego w dniu 6 maja 1924, którym to układem zakończono długotrwały spór o ustalenie granicy polsko-czechosłowackiej w obszarze Jaworzyny Spiskiej.
Słusznie też podkreśla autor, że realizacja pięknej myśli utworzenia Parku zawartej w protokole była odwlekana na skutek podszczuwającej kampanii, prowadzonej po obu stronach przez ludzi rozmaitych, jakbyśmy to dzisiaj nazwali „prywatnych inicjatyw", mających na względzie swe własne lokalne interesy. W celu przeciwdziałania tej kampanii została zwołana w 1925 r. konferencja w Zakopanem, z inicjatywy Polskiej Akade- mi Umiejętności i Czeskiej Akademii Nauk z szerokim udziałem przedstawicieli
bozach dostarczają licznych taterników o wciąż nowych nazwiskach, których do niedawna nie znały kroniki wypraw tatrzańskich.
W . K.
P R Z Y R O D Y
sfer naukowych, turystycznych i gospodarczych. Wynikiem tej k onferen cji był protokół, ujmujący całokształt zagadnienia utworzenia Parków Narodowych w Tatrach., po obu stronach granicy. Mimo to w latach przedwojennych tylko po stronie polskiej powstał Park Narodowy i to tylko na obszarze lasów państwowych. Całkowitej realizacji uchwał protokołów, krakowskiego i zakopiańskiego, stał na przeszkodzie — jak to podaje autor — fakt podziału przyrody tatrzańskiej na mnóstwo większych i mniejszych majątków i właścicieli. którzy strzegąc swoich prywatnych interesów,, udaremniali realizację uchwał.
Dopiero zwycięsKie zakończenie drugiej wojny światowej, a z nią wprowadzenie w obu republikach głębokich reform politycznych, społecznych i gospodarczych, na skutek których państwo przejęło na własność wszystkie obszary leśne z wyjątkiem niektórych lasów gminnych, umożliwiło realizację idei Słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego. Autor podkreśla przy tym, że głównym motywem tej realizacji było uznanie przez państwo wyjątkowej roli obszaru tatrzańskiego w oparciu o tezę Lenina o pierwszorzędnym znaczeniu oenrony przyrody dla państwa. Na podstawie ustawy Słowackiej Rady Narodowej z roku 1948, uzupełnionej w roku 1952, zamieniono cały obszar Tatr Wysokich i Bielskich o łącznej powierzchni ok. 50 0 0 0 m na Tatrzański Park Narodowy. Celem zabezpieczenia otoczenia Parku utworzono u podnóża Tatr od Białej Spiskiej do Liptowskiego Hradku oraz całych Tatr Zachodnich aż po Rohacze i Ora wice tzw. „pasmo ochronne" o powierzchni 7 0 .000 m.
W ten sposób została stworzona podstawa prawna pod utworzenie Parku N arodowego po słowackiej stronie Tatr. Niezwłocznie też zabrali się do energicznej pracy nad organizacją i urządzeniem Parku pracownicy naukowi, zgrupowani dookoła Uniwersytetu w Bratysławie, fa- chowcy-leśniey oraz turyści-miłośnicy przyrody. Wynikiem wytężonej akcji tych ludzi, współpracujących z Dyrekcją Słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego w Tatrzańskiej Łomnicy, jest postawienie Parku na prawdziwie światowej wyżynie.
2 6 2 KRONIKA
W Tatrzańskim Parku NarodowymZ e zb io ró w S ło w a ck ieg o T a trza ń sk ieg o P a rk u N arodow ego
KRONIKA 2 6 3
Cały obszar właściwego Parku jest podzielony na rezerwaty zupełne oraz częściowe. W skłaa „pasma ocnronnego" wchodzi szereg podtatrzańskich miejscowości, centrów ruchu turystycznego i wczasowego oraz grunty rolne. Rezerwaty częściowe są terenem silnego ruchu turystycz-
gdzie tego potrzeba. Ochrona tatrzańskiego lasu jest niezbędna dlatego, że las ten, wytwarzający specjalny mikroklimat jest „płucami Tatr", z których korzystają miliony ludzi pracy, zwiedzających te góry i szukających u ich stóp wytchnienia i zdrowia. Las tatrzański ma nadto pod-
Niedźwiedź w Białej WodzieFol. R. Muller (Łomnica)
nego. Rezerwaty zupełne są zamknięte celem umożliwienia tam pełnego rozwoju przyrody.
Celem ochrony przyrody w Parku jest nie tylko zachowanie piękna najwspanialszej przyrody czechosłowackiej, ale umożliwienie wytworzenia nowego stanu równowagi przyrody górskiej, a przede wszystkim wszechstronne badania naukowe. Jak słusznie inż. Somora podkreśla, Park a w szczególności jego rezerwaty zupełne, powinny być laboratorium, gdzie botanicy, zoologowie, leśnicy, gleboznawcy, geologowie, geomorfologowie i bioklimatologo- wie mogą śledzić, badać i poznawać prawa i przyczynowe związki pierwotnej przyrody, aby zdobytą w ten sposób wiedzę mogli potem zastosować w praktyce tam,
stawowe znaczenie dla gospodarki wodnej, zatrzymując wody powodziowe i zasilając wypływające z Tatr strumienie i rzeki w wodę w okresach suchych. Las o charakterze pierwotnym jest odporny na działanie szkodników, gleba takiego lasu jest nadzwyczaj żyzną. Autor wskazuje na konieczność ochrony lasów tatrzańskich przed paszeniem, które wywołało tak olbrzymie szkody w Tatrach (inż. Somora podkreśla słusznie, że po stronie polskiej Tatr 75% dzisiejszej górnej granicy leśnej jest obniżone na skutek paszenia w lasach). W związku z tymi okolicznościami, w rezerwatach zupełnych Słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego jest wykluczone w ogóle jakiekolwiek „wKroczeme siekiery"; może to nastąpić w zupełnie
2 6 4 KRONIKA
wyjątkowych wypadkach podyktowanych koniecznością ochrony lasu. Do lasów całkowicie chronionych należą przede wszystkim lasy górnej granicy, w niektórych jednak wypadkach podyktowanych względami naukowymi, należą tu także lasy o niższych położeniach (np. tzw. ,,Bor“ między Podspadami a Jaworzyną, lub „W ielki Las“ między Rakusami a Drogą Wolności). W rezerwatach częściowych jest wyrąb lasów także niedopuszczalny, jedynie w wypadkach, gdy to jest konieczne ze względów pielęgnacyjnych, a w szczególności zabiegów mających na celu przywrócenie lasowi tatrzańskiemu jego pierwotnego charakteru.
Szczególną wagę przywiązuje się w Słowackim Parku Narodowym całkowicie słusznie do ochrony kosodrzewiny. Autor przytacza przykłady niszczenia kosodrzewiny dla celów pasterskich, czego wynikiem jest powstanie całkowicie jałowych pustaci, gdzie nie ma ani kosodrzewiny ani pastwiska. Podnosi niezmierne znaczenie kosodrzewiny dla ochrony zboczy Tatr przed erozją.
Ochrona roślin tatrzańskich polega w słowackim Parku na zupełnym zakazie zrywania kwiatów, łamania gałęzi itd. Znając „słabość" „turystów" do robienia „bukiecików", które po ich szybko następującym zwiędnięciu po prostu się wyrzuca, pisze autor: „Radzimy tym, którzy chcą spokojnie spędzić swój czas urlopowy i nie chcą się lepiej zaznajomić z członkami Tatrzańskiej Służby Górskiej, aby kwiaty lepiej pozostawić w spokoju tam, gdzie wyglądają najpiękniej i żywe zdobią białe wapienne urwiska". W rozdziale o roślinach przytacza słuszne wywody z Radwańskiej-Pary- skiej „Zielonego Świata Tatr" o katastrofalnie szkodliwym wpływie codziennych wypasów owiec na roślinność tatrzańską i wspomina, że od roku 1948 każdego roku część owiec z podtatrzańskich naszych wsi odchodzi na pastwiska w okolice Szczawnicy.
Całkowicie jest również w Słowackim Narodowym Parku Tatrzańskim chroniony krajobraz. Inż. Somora plastycznie przedstawia niebezpieczeństwo, jakie grozi przez brak ochrony krajobrazowi tatrzańskiemu w warunkach surowego klimatu i znacznych wysokości a szczególnie krajobrazowi wapiennemu, gdzie poza przepaściami (np. w Bielskich Tatrach) wytwarzają się olbrzymie usypiska, głębokie żleby itd. a wspaniały górski krajobraz zamienia się w smutny kras.
Ochrona zwierząt musi być przeprowadzona na całym obszarze Tatr niezależnie,
czy dzieje się to w zupełnych czy też w częściowych rezerwatach, a to ze względu na wyjątkową wartość i osobliwość tatrzańskiego zwierzostanu i fakt, że całe Tatry tworzą jedno biologiczne społeczeństwo, jedną całość. Nie ma z tego punktu widzenia „szkodliwych" i „nieszkodliwych" zwierząt.' Pozwolenia na odstrzał lub odłów niektórych zwierząt mogą być udzielane tylko w celach naukowych i w wypadkach absolutnej konieczności. Szczególnie zwierzęta występujące tylko w Tatrach (niedźwiedź, kozica, świstak, orzeł skalny i i.) muszą być przedmiotem najtroskliwszej ochrony i opiek'.
Interesującą i żywo napisaną swą pracę kończy inż. Somora rozdziałem pt. „Ochrona względów estetycznych". Wywodzi tu jakżeż słusznie: „W szystkie technicznedzieła umieszczone w Parku Narodowym mają spełniać nie tylko swój właściwy cel, ale muszą być równocześnie doskonałą częścią skiadową przyrody. A to dlatego, że przyroda tatrzańska ma swoje szczególne właściwości i posłannictwo: Dzieło więc ręki ludzkiej musi w sposób harmonijny wiązać się z, otoczeniem, gdyż jest ono narzędziem umożliwiającym wykorzystanie wszelkich darów przyrody". Jakież to prawdziwe słowa w odniesieniu do wszelkich urządzeń turystycznych w Tatrach! Autor też ocenia krytycznie liczne budowy u podnóża Tatr i w Tairach i kończy słowami: „Ponieważ Park Narodowy Tatrzański ma oprócz swych zadań zdrowotnego, wypoczynkowego, kulturalnego, naukowego, gospodarczego i sportowego, także o- grorune znaczenie estetyczne, wyłania się przed nami odnowienie przyrody Parku jako ucieleśnienie i zwycięstwo idei piękna. A realizacja Parku jest dobitnym wyrazem doniosłego dążenia do Kształtowania życia naszego ludu według przykazań piękna, tak aby pierwiastek piękna miał u nas swoje trwałe miejsce we wszystkich dziedzinach ludzkiego życia".
I w myśl tych wspaniałych haseł od- działywuje już Słowacki Tatrzański Park Narodowy na społeczeństwo całej Czechosłowacji. Liczne rzesze turystów wędrujące po nielicznych, ale dobrze urządzonych ścieżkach, przy znakomicie uregulowanej i ujętej turystyce, rozkoszują się nienaruszonym pięknem odradzającej się pod wpływem ochrony przyrody tatrzańskiej.
Nasi taternicy bawiący w Tatrach po słowackiej stronie ileż to razy spotykali się z pełnymi słusznej dumy zdaniami ze strony turystów słowackich i czeskich: „Prawda, jak piękny jest nasz Park Na-
KRONIKA 2 6 5
rodowy!" I mają nasi przyjaciele być z czego dumni. '
Oto jeszcze jedno z państw budujących socjalizm dało dowód najbardziej wszechstronnego dbania o dobro swych obywateli, dowód, że nie tylko olbrzymi rozwój techniki jest jednym ze znamion socjalistycznej rzeczywistości, ale realizacja haseł piękna także i tam, gdzie to w gospodarce kapitalistycznej tak bardzo było zaniedbane i poniewierane.
W alery Goetel
szach nie ma już nic co by mogło przypominać, że i one kiedyś, dziesiątki milionów lat temu, dorównywały wysokością nie tylko naszym Tatrom, ale i wyzszyrn znacznie Alpom. Są w Kamonoszach takie miejsca, które swoim wyglądem i urokiem nie ustępują pewnym partiom krajobrazowym'' tatrzańskiego gniazda górskiego. Jednym z nich jest cały rejon Śnieżki, wznoszącej swój kopulasty szczyt do wysokości 1605 m npm. Jest to jeden z najpiękniejszych zakątków w Karkono-
Kozice w Tatrzańskim Parku NarodowymFot. K. S k r ip sk y (Bratislava)
O sobliw ości florystyczne Karkonoszy.Karkonosze, jako góry niskie, nie mają wprawdzie urzekającego majestatu wysokogórskiego krajobrazu Tatr, ale też dostępność nie pozbawia ich wcale swoistego uroku. Brak co prawda w Karkonoszach wysokich turni i urwistych krzesanic, w jakie obfitują Tatry, cały grzbiet Karkonoszy jest dość płaski i równy, jednakże to zjawisko należy przypisać ich sędziwemu wiekowi. Tatry pod względem wieku są młodziutkimi wnuczkami Sudetów. Nie znaczy to wcale, że w Karkono
szach, bo tu właśnie występują różne formy krajobrazu wysokogórskiego: strome poszarpane stoki skalne, zsuwy lawinowe, kamieniste żleby, głębokie wąwozy, bystre potoki płynące w szumiących kaskadach do głębokich dolin albo do górskich pięknych jezior, łagodne zbocza porośnięte bujnymi trawami i ziołami, rozległe płaty ciemnozielonej kosówki, wreszcie nagie, spiętrzone bloki skalne i fantastyczne skałki na szczytach.
Centralny masyw granitowy Karkonoszy jest w całości pokryty grubym pła
2 6 6 KRONIKA
szczem bloków skalnych od najwyższych szczytów Karkonoszy aż do ich podnóży, rozpoczynających się na wysokości mniej więcej 700 m npm.
Szata roślinna Karkonoszy nie może się oczywiście równać bogactwu gatunków i przestrzennej rozległości zbiorowisk roślinnych tatrzańskich, niemniej ma i ona swoje osobliwości roślinne, których Tatrom brak. Np. na wiosnę górskie łąki Karkonoszy pokrywają się tu i ówdzie zwartymi łanami biało kwitnących sasanek alpejskich (Pulsatilla alpina), które wprawdzie rosną i w Tatrach, ale nie tak obficie jak w Karkonoszach.
Ponad górną granicą lasów przebiegającą w Karkonoszach na wysokości 1200— 1300 m npm., tworzącą przeważnie ścianę górnoreglowych, pięknych lasów świerkowych, rozciąga się szeroki pas gęstych zarośli kosodrzewiny sięgający tuż pod same połogie szczyty Karkonoszy. Turysta wędrujący w rejon Śnieżki od strony Karpacza doliną Małej Łomnicy, już z daleka widzi, że ciemnozielony pas kosówki jest poprzerywany przez większe i mniejsze partie nagich bloków skalnych, urwistych zboczy, tu i ówdzie zaś przez duże zwykle płaty jasnozielonych borówczysk i trawiastych zespołów, odcinających się jasnymi, srebrzystymi plamami trzcinnika owłosionego (Calamagrostis villosa). Osobliwością karkonoskiej kosówki jest obecność wśród niej znacznej ilości okazów górskiej odmiany jarzębiny (Sorbus au- cuparia var. glabrata), która towarzyszy kosówce aż do samych szczytów gór. Jeszcze większą osobliwością jest to, że pnie tych jarzębin są porośnięte przez rzadkie gdzie indziej mchy, z których większość gatunków jest ściśle życiowo z pniami tych jarzębin związana i dla nich tylko charakterystyczna. I wreszcie jeszcze jedna osobliwość flory Karkonoszy, skoro już mowa o piętrze kosodrzewiny. Otóż w rejonie Śnieżki występują w kilku miejscach zamiast kosówki gęste zarośla jako krzewiaste zbiorowiska roślinne o wybitnym pokroju arktycznym, takie, jakie dzisiaj spotyka się często na dalekiej północy Półwyspu Skandynawskiego. Występują one w większych skupieniach w trzech miejscach: w kotle Śnieżki przeciętym bystro płynącą Małą Łomnicą, gdzie rosną przeważnie na południowych stokach Małej Kopy, w kotle skalnym Małego Stawu na jego stromych stokach południowych i południowo-zachodnich, oraz w kotle skalnym W ielkiego Stawu. Do ciekawszych gatunków roślinnych wchodzących w skład tych osobliwych, arktycznych zarośli, nale
żą: brzoza karpacka (Betula carpatica) dorastająca do wielkości małego drzewka o krótkim pniu i gałęziach powyginanych, często płożących się po ziemi, podobnie jak kosówka, górska czeremcha (Prunus pe- traea) tworząca w kotle Śnieżki w niektórych miejscach — szczególnie u południowych podnóży Małej Kopy — zupełnie jednolite, gęste i zwarte zarośla, porzeczka sudecka (Ribes peiraeum) o czerwonych owocach, wielkokrzewiasta i pozbawiona kolców róża alpejska (Rosa alpina), dość liczne gaiunki wierzb, z których na szczególną uwagę zasługują występujące w zwartych zaroślach wierzby północne a mianowicie wierzba lapońska (Salix lap ponum) i wierzba śląska (Salix silesiaca). Najoardziej osobliwym a bardzo charakterystycznym składnikiem tych arktycznych zarośli jest bardzo rzadki endemiczny gatunek jarzębiny sudeckiej (Sorbus sudetica), rosnący dzisiaj tylko w kilku miejscach w Karkonoszach i to jedynie po stronie czechosłowackiej. Kilkadziesiąt lat temu kilka okazów tej rzadkiej rośliny, o czerwonobrunatnych gałązkach, dość dużych, jajowatych liściach na brzegach podwójnie piłkowanych a od spodu srebrzysto filcowato owłosionych, rosło jeszcze wśród tych arktycznych zarośli liściastych nad Wielkim Stawem.
Na miejscach otwartych, na łąkach wśród łanów kosówki, zwłaszcza nad potokami rosną tu i ówdzie okazałe baldasz- kowce gorysze miarze (Imperatoria ostru- thium albo Peucedanum ostruthium) ro- mące u nas tylko w Sudetach. Są to rośliny odznaczające się dużym wzrostem, nie posiadające wprawdzie barwnej po- wabności, bo ich kwiaty są niepozorne, ale wydzielające silny, aromatyczny zapach. W dawniejszych latach była to roślina bardzo ceniona przez zielarzy jako znakomity środek leczniczy przeciwko najrozmaitszym chorobom bydła.
Drugą poza rejonem Śnieżki najpięk niejszą partią górską Karkonoszy są Śnieżne Kotły. Tutaj w epoce lodowej wytworzyły się wielkie górskie lodowce, których kolejne oscylacje wytworzyły rozmieszczone u wylotu kotłów skalnych lukami w kilku rzędach moreny czołowe, porośnięte dzisiaj zwartymi łanami kosówki, wśród których spotyka się rosnący tu rzadki roślinny relikt dyluwialny zimoziół północny (Linnea borealis). W północnej stromej ścianie skalnej mniejszego śnieżnego kotła, na wysokości kilku metrów od powierzchni wierzchowiny tej części Karkonoszy, znajduje się grupa czarnych bazaltów, wychodzących na powierzchnię z
KRONIKA 2 6 7
granitów. Na półkach skalnych i upłazach pokrytych cienką warstwą gleby, rosną tu rzadkie rośliny typu alpejskiego: rąokrzy- ca wiosenna (Minuartia verna), rzeżucha rezedolistna (Cardamine resedifolia), szarota drobna (Gnaphalium supinum), dzwonki owłosione (Campanula barbata) rosnące tylko w Sudetach, naradka tępolistna (An- drosacae obiusifolia), oraz drobne skalnice jak np. skalnica naprzeciwlistna (Saxifra- ga oppositifolia), skalnica mchowata (Saxi- fraga bryoides), skalnica darniowa (Saxi- fraga moschata), skalnica gronkowa (Saxi- fraga aizoon) o listkach zebranych w gęstą różyczkę i na brzegach inkrustowanych drobniutkimi perełkami białego szczawianu wapnia, skalnica śnieżna (Saxifraga ni- valis). Najbardziej osobliwą, cenną z punktu widzenia flory stycznego i rzadką rośliną z wyżej wymienionych jest skalnica śnieżna, ponieważ w Śnieżnych Kotłach Karkonoszy znajduje się jej jedyne stanowisko w Europie środkowej. Jest to relikt glacjalny, którego głównymi miejscami występowania są dzisiaj obszary arktyczne i subpolarne, a jej stanowiska wyspowe znajdują się na Szpicbergenie, w Laponii, północnej Finlandii, północnej Norwegii, północnej Irlandii i Szkocji.
Ramy krótkiego artykułu nie pozwalają na obszerniejsze scharakteryzowanie o- sobliwości florystycznych Karkonoszy. Są one wszakzę do tego stopnia swoiste i ważne, że między innymi i te właśnie walory florystyczne sprawiły, iż kilka lat temu powstał projekt utworzenia z Karkonoszy przygranicznego, polsko-czechosło wackiego parku narodowego. Realizacja tego projektu wzbogaci nasz skromny ilościowo stan tego rodzaju obiektów, a rzeszom ludzi pracy da piękne, górskie tereny do godziwego i kulturalnego wypoczynku.
I tu właśnie nasuwają się pewne refleksje. Nieduża wysokość i rzeźba Karkonoszy sprawiają, że są to góry ,,łatwe", tzn. nadające się dla masowej turystyk.. Ale z tegc też względu ten górski obszar turystyczny jest narażony na wszystkie konsekwencje, jakie pociąga za sobą nieuchronnie każda masowa, nie zawsze właściwie zorganizowana, turystyka. Między innymi wchodzi tu w grę zagadnienie stosunku turystów do szaty roślinnej gór. Większość górskich roślin odznacza się — zwłaszcza w porze swego kwitnienia — szczególną powabnością, ponieważ zaś kwitną zwykle dość późno, przeto występuje tu czasowa, zgodna korelacja między Porą kwitnienia roślin górskich a wczesno letnim sezonem turystycznym. Stosunek
turystów do szaty roślinnej gór zależy w wysokiej mierze od stopnia uświadomienia o roli i znaczeniu górskiej szaty roślinnej i od stopnia zdyscyplinowania społeczeństwa. Zakazy formalne zabraniające niszczenia roślin, nie wiele tu pomagają. Trzeba, aby każdy turysta wiedział, że wa- runKi życia roślin w górach są zupełnie odmienne od warunków życia roślin na niżu, a zwłaszcza w naszych ogródkach czy parkach. Ta odmienność życiowych warunków otoczenia sprawia, że zerwane kwiaty roślin górskich albo zerwane całe rośliny górskie bardzo szybko więdną i po kilkunastu czy kilkudziesięciu minutach stają się w rękach niekulturalnego i niezdyscyplinowanego turysty niepotrzebnym wiechciem pozbawionym wszelkich powabów zawadzającym w górskiej wędrówce, który się z uczuciem ulgi i pozbycia się kłopotu odrzuca od siebie jako rzecz brzydką i krępującą. Te porzucone pęki górskich kwiatów, te żałosne wiechcie jeszcze zbyt często spotykane na górskich szlakach Karkonoszy, są smutnym świadectwem braku wyrobienia turystycznego i braku zdyscyplinowania pewnej kategorii turystów. Takich właśnie turystów trzeba wychowywać, aby zrozumieli swoją aspołeczną postawę wobec zagadnienia, które wprawdzie w hierarchii naszych obecnie rozwiązywanych problemów nie zajmuje jednego z pierwszych miejsc, niemniej jest ważne a wśród zagadnień związanych z turystyką zajmuje czołową pozycję.
Stefan Macko
Z badań ornitologicznych w Tatrach.Upłynęło z górą 100 lat od chwili gdy w czerwcu 1850 r. Kazimierz Wodzicki jako pierwszy z polskich ornitologów podjął śmiałą myśl — jak na ówczesne warunki komunikacyjne i turystyczne na Podhalu i w Tatrach — zbadania awi- fauny jedynych naszych gór o charakterze alpejskim. Od tego czasu nauka — w zakresie ornitologii — poczyniła znaczne postępy, a Tatry zmieniły swoje oblicze, głównie pod wpływem wzrastającej z roku na rok, na Podtatrzu i w Tatrach, gęstości zaludnienia, wskutek rozbudowy osiedli, dróg i sieci komunikacyjnej, tudzież pod wpływem gospodarki wodnej, leśnej i pastersKiej, prowadzonych niejednokrotnie wadliwie.
Wymienione czynniki nie pozostały bez wpływu na florę i faunę tatrzańską. Dały się one również we znaki ptakom. Piszący te słowa podjął się w ramach prac badawczych Zakładu Ochrony Przyrody Polskiej
2 6 8 KRONIKA
Akademii Nauk opracowania współczesnego stanu awifauny tatrzańskiej, ze szczególnym uwzględnieniem biologii, ekologii i obyczajów gatunków chronionych, zagro żonych wytępieniem lub ginących.
Od czasów czołowych badaczy awifauny tatrzańskiej — Kazimierza Wodzickiego, Justyna Karlińskiego i Antoniego Kocya- na — świat ptaków tatrzańskich wyraźnie zubożał. Znikają powoli gatunki charakterystyczne a ich miejsce zajmują gatunki wszędzie pospolite czyli ubikwistyczne. W ciągu 100 lat dzielących nas od czasów działalności badawczej w Tatrach wyżej wymienionych, sławnych naszych ornitologów, co najmniej 6 gatunków ptaków znikło z Tatr zupełnie, lub poważnie zagraża im widmo wytępienia. Tymi ptakami są. wrończyk alpejski czyli żółtodzioby (Pyrrhocorax graculus L), kruk (Corvus corax L.), sęp płowy (Gyps fulvus Habliz L), i kasztanowaty (Aegypius mona- chus L.), które zdaniem W odzickiego gnieździły się 100 lat temu w Tatrach. Inne znów ptaki, jak np. orzeł przedni (Aąuila chrysaetos L.) i największa z krajowych sów puchacz (Bubo bubo L.) należą tutaj w dobie dzisiejszej do gatunków poważnie zagrożonych w swym bycie. Nic nie rokuje poprawy w ich stanie liczebnym oraz w potrzebnych im warunkach życiowych, wszystko zaś zdaje się przemawiać za tym, że te najokazalsze ptaki, w całym tego słowa znaczeniu żywe pomniki przyrody, w niedalekiej przyszłości znikną z Tatr zupełnie.
Zanik pewnych gatunków ptaków w Tatrach jest zjawiskiem mniej uderzającym aniżeli pojaw innych gatunków, których tutaj dawniej nie obserwowano. Niemniej jednak oba zjawiska decydują o współczesnym składzie gatunkowym awifauny tatrzańskiej w dużej mierze.
Gdy mowa o pojawieniu się w Tatrach na różnych wysokościach pewnych gatunków ptaków — przeważnie pospolitych w całej Polsce — na wzmiankę zasługuje fakt, że czynnikiem sprzyjającym tej ekspansji jest niejednokrotnie człowiek i jego gospodarka. Są bowiem ptaki towarzyszące człowiekowi i chętnie osiedlające się w jego najbliższym sąsiedztwie, oraz zdecydowanie unikające człowieka i jego gospodarki. Jednym z wielu ptaków należących do pierwszej z wymienionych grup czyli do gatunków synantropijnych jest np. jaskółka oknówka (Delichon urbica L.). Z rozbudową osiedli ludzkich i urządzeń technicznych na Podhalu i w samych Tatrach, jaskółka oknówka wszędzie towarzyszy człowiekowi, zakładając swe gnia
zda nie tylko na zewnątrz budynków mieszkalnych lecz także i innych budowli, wzniesionych rękami ludzkimi. W ten sposób człowiek wpływa na zmianę pionowego zasięgu jaskółki oknówki w Tatrach, oraz przyczynia się do jej rozprzestrzeniania się coraz to wyżej ponad poziom morza.
Jako przykłady pionowej ekspansji jaskółki OKnówki w Tatrach Polskich pod wpływem człowieka, służyć mogą dwa przypadid: 1° gnieżdżenie się tych ptaków pod kolumnadą stacji kolejki linowej na Kasprowy Wierch w Kuźnicach, na wysokości 1025 m npm. oraz 2° masowe ich lęgowiska pod dachem szpecącego krajobraz hotelu na Kalatówkach, położonego jeszcze wyżej o 184 m, na wysokości 1209 m n p m .
Wprawdzie jaskółek oknówek pod kolumnadą stacji kolejki linowej na Kasprowy Wierch od 2 lat nie obserwowano, jednakże ślady po ich gniazdach pozostały. Przyczyna opuszczenie tego miejsca lęgowego jaskółek oknówek nie została jeszcze zbadana. Możliwości — których tutaj przytaczać nie będziemy — jest wiele.
Gdy mowa o jaskółkach oknówkach trzeba wspomnieć, że w lipcu 1953 r. obserwowano lęgowiska tych ptaków w warunkach pierwotnych, bez jakiegokolwiek związku z człowiekiem, pod szczytem południowej ściany SKałki Filipczańskiej (1209 m npm.) w Dolinie Filipki *)• Stanowisko to wymaga w przyszłości dokładnego zbadania, tym więcej, że obserwacje dokonane na Skałce Filipczańskiej w czerwcu 1954 r. dały wynik negatywny. Mogły się do tego w tym wypadku przyczynić niekorzystne warunki atmosferyczne w kwietniu, maju i w pierwszej połowie czerwca 1954 r., oraz spóźniona w tym roku wiosna. Szczególnie śniegi wiosenne, a następnie długotrwałe, ulewne deszcze i związane z tym ubóstwo owadów, dały się ptakom -— zwłaszcza owadożer- nyrn — dotkliwie odczuć. Toteż jeszcze w czerwcu 1954 r. zauważono wyraźne zmniejszenie się populacji niektórych ptaków owadożernych w Tatrach.
W przypadku jaskółki oknówki przytoczyliśmy tylko jeden przykład pionowej ekspansji gatunku pospolitego w całej Polsce, którego w Tatrach na wymienionych wysokościach nie było dopóty, dopóki ob-
i) W zm ian k a n a te n te m a t zo s ta ła p o d an a w a r ty k u le B. F e re n sa p t . „ S k a łk a F ilip czań - sk a i je j godna o c h ro n y fa u n a “ , zam ieszczonym w „ C h ro ń m y P rz y ro d ę O jczystą* ', ro k X , zesz. 2, K rak ó w 1954 r.
KRONIKA 2 6 9
szarów tych nie zabudował człowiek. Lecz nie jest to przykład odosobniony, gdyż malogicznych ■ przykładów możemy przytoczyć więcej.
Wskutek nieumiarkowanego koszarowania i wypasu owiec, na przenawożonych halach tatrzańskich, jak np. na Hali To- manowej, rozpleniły się chwasty, których tutaj dawniej nie było. W ślad za chwastami pojawiają się na halach różne zwierzęta — przede wszystkim owady — korzystające z obfitego żeru, oraz wszędzie
.pospolite ptaki wróblowate, zwłaszcza łuszczaki (Fringillidae), które z kolei odżywiają się nasionami chwastów bujnie porastających hale.
Wymienione przykłady, których już mnożyć nie będziemy, pozwalają zrozumieć znaczenie gospodarki człowieka w górach o charakterze alpejskim dla ochrony ich typowej flory i fauny. Dlatego też z punktu widzenia ochrony przyrody tatrzańskiej dla postępu nauki, tego rodzaju wzbogacenie awifauny tatrzańskiej o gatunki ubikwistyczne, pospolite w całej Polsce, kosztem zubożenia lub nawet całkowitego zaniku awifauny typowej, należy stanowczo uznać jako szkodliwe,
Potrzeba jednakże wszechstronnych i rzetelnych badań naukowych, aby przedstawić we właściwym świetle znaczenie gospodarki człowieka w Tatrach i by zwrócić uwagę na wpływ jaki ona wywiera na całą przyrodę tych gór.
Osobne zagadnienie przedstawia studium pionowego rozmieszczenia ptaków w Tatrach. Wiadomości nasze z tej dziedziny wiedzy ornitologicznej pozostawiają jeszcze w iele do życzenia. Chodzi tutaj przede wszystkim o dokładne poznanie i ustalenie zasięgów wysokościowych poszczególnych gatunków, na tle piętrowego rozmieszczenia roślinności w Tatrach. Tak np. stwierdzono wyraźną zależność występowania w piętrze kosodrzewiny niektórych gatunków niżowych, zamieszkujących wszakże również i lasy pogórza oraz regla dolnego, od obecności w kosówce jarzębiny (Sorbus aucuparia var. glabrata), wierzby śląskiej (Salix silesiaca), iwy (S. caprea) oraz brzozy karpackiej (Betula carpatica). W tego rodzaju biotopie, pomimo znacznych wysokości ponad poziom morza stwierdzono obecność w piętrze kosodrzewiny gajówki pierwiosnki (Phyllos- copus collybita Vieill.), świstunki (P. si- bilatrix Bechst.), oraz dwu gatunków po- krzewek — czamołbistej (Sylvia atricapilla L.) i ciem iówki (S. communis Lath.).
W szczegóły pionowego rozmieszczenia ptaków w Tatrach na tle piętrowego ukła
du roślinności wchodzić w tym krótkim przeglądzie nie możemy. Badania te są trudne, wymagają bowiem dłuższego czasu i częstego przerzucania się z miejsca na miejsce, są jednakże niezmiernie interesujące, zarówno z uwagi na charakter środowiska, jak i ze względu na możliwości poznania nowych, dotychczas jeszcze nie zbadanych zagadnień z dziedzl ny bioekologii ptaków tatrzańskich.
Ogólnie rzecz biorąc, nie tylko awifau- na lecz cała fauna Tatr ma charakter alpejski. W swym bogactwie i różnorodności form fauna Tatr zajmuje szczególną pozycję w Europie środkowej. Różnice zachodzące pomiędzy fauną Tatr a fauną Alp polegają — między innymi, na tym, że te same zjawiska, które widzi się w Alpach na znacznych wysokościach, w Tatrach występują w niższych regionach. Wpływa na to zespół różnych czynników, przede wszystkim klimatycznych, jak temperatura, światło, stopień wilgotności powietrza, ciśnienie atmosferyczne itp. oraz czynniki edaficzne, wśród których chemiczne i fizyczne właściwości gleby, tudzież jej mikroflorę. zaliczyć należy do najważniejszych. Wszystko to snrawia, że Tatry pomimo alpejskiego charakteru fauny mają jednakże cechy swoiste, wyraźnie różniące się od alpejskich, toteż zasługujące pod każdym względem na wszechstronne badania.
Zagadnienie wędrówek ptaków tatrzańskich, oraz sprawa poznania szlaków ciągów i przelotów ptaków na obszarze Tatr Polskich — oto jeszcze jedna dziedzina biologii ptaków, w której nauka nie wypowiedziała ostatniego słowa. Pod tym względem otwiera się przed zainteresowanym w Tatrach szerokie pole do badań, które posiadają wybitnie sezonowe — wiosenne i jesienne aspekty Panujące w tych porach roku w Tatrach warunki atmosferyczne i śniegowe utrudniają wprawdzie badania ornitologiczne — szczególnie w wyższych piętrach — badania te są jednakże potrzebne i pociągające, choćby tylko z tego powodu, że w tych porach roku nikt tego rodzaju badań jeszcze do tej pory w Tatrach irie przeprowadzał.
Z dotychczasowych badań wynika, że na szlakach sezonowych wędrówek ptaków, łańcuch Tatr Wysokich nie przedstawia dla tych zwierząt nieprzebytej zapory. Obserwacje potwierdzają przeloty ptaków tzw. szerokim frontem i to ponad najwyższymi szczytami Tatr W ten sposób ciągną ponad Tatrami — między innymi — bociany białe (Ciconia ciconia L.). Ten typ ciągu jest uderzający, dokonuje się bo
2 7 0 KRONIKA
wiem w sposób, jeśli się tak można wyrazić, ostentacyjny, toteż trudno go nie zauważyć. Niejednokrotnie już w drugiej połowie sierpnia turyści przebywający w tym czasie na Orlej Perci lub w Dolinie Pięciu Stawów Polskich mają możność podziwiać to wspaniałe zjawisko, jakim jest przeloi ponad Tatrami stada bocianów białych, złożonego nierzadko z kilkuset osobników. Jednakże oprócz tego w całym tego słowa znaczeniu jawnego typu przelotów, dolinami tatrzańskimi wiodą niejako tajemnicze, skryte przed oczyma obserwatora szlaki wędrówek ptaków, przeważnie drobnych śpiewających (Oscines), którycu większość odbywa wędrówkę w porze nocnej.
Jak z tego wynika, badania ornitologiczne w Tatrach mogą się przyczynić nie tylko do poznania biologii i obyczajów ptaków zamieszkujących te góry, lecz także mogą wnieść poważny wkład do rozwiązania zagadki wędrówek ptaków.
Badania o których mowa trwają już kilkanaście lat i rokrocznie przybywają nowe szczegóły, które są bodźcem do dalszych poszukiwań. Czeskiemu ornitologowi Janowi Hanzakowi powiodło się stwierdzić obecność w Tatiach Wysokich, na Krywania, tuż prry górnej granicy kosodrzewiny, nowego dla Tatr gatunku ptaka, wybitnie alpejskiego, mianowicie czeczotki alpejskiej (Carduelis flammea caba- ret P. L. S. Muller). My zaś stwierdziliśmy w lipcu 1954 r. — ponad wszelką wątpliwość — obecność na Skałce Filipczań- skiej — o której była już mowa — nagór- nika skalnego (Monticola saxatilis L.), zwanego również drozdem skalnym. Dalsze poszukiwania wykażą, czy ptak ten gnieździ się w Tatrach Polskich.
W świetle przytoczonych faktów jest rzeczą oczywistą, że badania ornitologiczne w Tatrach muszą być kontynuowane tak długo, aż luki jakie jeszcze wykazuje nasza znajomość bioekologii i obyczajów ptaków tatrzańskich zostaną zupełnie wypełnione. Aby ten cel w pełni osiągnąć potrzebna koniecznie jest ochrona przedmiotu badań, potrzebna jest więc ochrona ptaków tatrzańskich, tę zaś zapewnić może tylko ochrona całej przyrody Tatr.
Przede wszystkim należy skutecznie zapobiec postępującemu zubożeniu ornito fauny tatrzańskiej i odpowiednimi zarządzeniami zapewnić wszystkim osobliwościom flory i fauny Tatr trwałą egzystencję.
Podstaw prawnych do urzeczywistnienia tych zamierzeń dostarczają trzy fundamentalne akty prawne o znaczeniu o- chronnym, które weszły w życie jako hi
storyczne osiągnięcia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej na polu ustawodawstwa ochrony przyrody. Są nimi: 1° „Ustawa o ochronie przyrody" (Dz. U. R. P. z dnia 29 kwietnia 19 49 r., nr 25, poz. 180): 2° rozporządzenie Ministra Oświaty z dnia 29 sierpnia 1946 r. (Dz. U. R. P. nr 70, poz. 384) w sprawie wprowadzenia gatunkowej ochrony roślin na obszarze Państwa, oraz 3° rozporządzenie Ministra Leśnictwa z dnia 4 listopada 1952 r. (Dz. U. R. P. L. Nr 45, poz. 307) w sprawie wprowadzenia gatunkowej ochrony zwierząt na obszarze Państwa.
Rychłe utworzenie i zatwierdzenie na obszarze całych Tatr jednego wielkiego obszaru ochronnego — Tatrzańskiego Parku Narodowego — może ocalić przyrodę tych gór przed postępującym zniszczeniem. Realizacja Tatrzańskiego Parku Narodowego na podstawie wyżej przytoczonych aktów prawnych, służyć będzie nie tylko sprawie rozwoju badań naukowych w Polskiej R zeczpospolitej Ludowej, lecz także wzmocni zarządzenia ochronne wydane po tamtej stronie granicy przez „^a- transky Narodny Park", będzie więc ważnym w skali międzynarodowej, wydarzeniem o .charakterze naukowym, społecznym i kulturalnym.
Bronisław Ferens
Badania faunistyczne w B esk idzie Sądeckim . W latach 1945— 1951 przeprowadzano systematyczne badania nad fauną motyli Krynicy i jej okolic, głównie pasma Jaworzyny Krynickiej (1116 m npm.).
Krynica, leżąc prawie na samej granicy dwóch pasm Beskidu w dość wąskiej kotlinie szeroko otwierającej się na południe, stanowi obszar interesujący tym bardziej, że prawie niezbadany dla badań faunistycznych.
O ile chodzi o budowę geologiczną okolic Krynicy jest to typowa strefa piaskowców. łupków, margli i zlepieńców. Pod względem morfologicznym pasmo Jaworzyny, jako część Beskidu Zachodniego, nosi typowy charakter tych gór, występuje bowiem w postaci długiego łańcucha o kierunku głównym z północnego zachodu na południowy wschód, wysyłającego z głównego grzbietu wąskie pasma boczne. Kulminacja całego pasma — Jaworzyna (1116 m) — wykazuje zasadniczy kontrast form górnych i dolnych. Szczyt tworzą bowiem nagie, usłane trawami łagodne polany sięgające aż do linii lasu, wraz z którą łagodne' dotychczas górne formy przechodzą w strome nieraz wąwozy leśne. Szczytowe polany Jaworzyny są prawdo
KRONIKA 2 7 1
podobnie formami ogładzonymi przez dłu- gowiekowe zaleganie pól wiecznych śniegów w minionych epokach, a w czasie e- poki lodowej szczyt Jaworzyny był pokryty zapewne wiecznym śniegiem typu szczytowych fjeldów skandynawskich. Zatem formy wierzchołkowe badanego pasma są formami glacjalnymi, których postępująca od dołu erozja rzeczna nie zdołała jeszcze zniszczyć.
Głębokie przełęcze otwierające się w kierunkach południowym i południowo- wschodnim sprawiają, że w badanym obszarze występują niektóre elementy fauny południowej. Z tych wymienić należy: Ly- caena meleager Esp. (Lycaenidae), Pro- cris geryon Hbn. (Zygaenidae), Hypogym- na morio L. (Lymantriidae), Ptychopoda aureolaria Schiff. (Geometridae), Homo- eosoma sinuella F. (Pyralidae), Myelois cirrigerella Zk. (Pyralidae), Depressaria chaerophylli Z. (Gelechiidae), Alabonia braetella V (Gelechiidae), Epermenia chae- rophylella Goeze (Elachistidae).
Dość znaczne wzniesienie (Krynica 500—600 m, Jaworzyna 1116) powoduje występowanie form typowo górskich jak np. Dendrolimus pini L. var montana Stgr. (Lasiocampidae), Hepialus fusconehulosa De Geer (Hepialidae), Rhyacia collina Bsd. (Noctuidae), Cidarcia caesiata Schiff. (Geometridae), Scoparia centuriella Schiff. (Pyralidae).
Faktem o bez wątpienia dużym znaczeniu naukowym było znalezienie w czerwcu 1950 r. nowego dla nauki okazu motyla należącego do rodziny Hyponomeutidae. Okaz ten został opisany pod nazwą Euhy- ponomeutoides albithoracellus Gaj (Ent. Ber. Deel 15, I 1954, str. 11). Maleńki ten motylek, którego rozmiar skrzydeł wynosi 14 mm, o jednolicie brązowych skrzydłach przednich i szaro-brązowych skrzydłach tylnich, został złapany na światło lampy elektrycznej w Krynicy, tak że niestety nic nie wiadomo dotychczas o jego biologii i ekologii.
Dotychczas wykazano z badanego terenu 450 gatunków. Zestawienie ilościowe gatunków wg rodzin podane jest poniżej:Papilionidae Pieridae Satyridae Nymphalidae Erycynidae Lycaenidae Hesperiidae Zygaenidae Arctiidae Lymantriidae
2 Cossidae 110 Hepialidae 413 Noctuidae 10519 Geometridae 82
1 Pyralidae 4518 Alucitidae 11
6 Tortricidae 467 Glyphipterygidae 2
13 Hyponomeutidae 32 Plutelidae 3
2 Gelechidae 1711 Elachistidae 110 Gracilaridae 1
3 Tineidae 42 Adelidae 51
Lasiocampidae Sphingidae Notodontidae Cymatophoridae Psychidae Aegeńidae
Brak opracowania form minuj ącycu oraz mała, dotychczas wykazana ilość gatunków niektórych dużych lodzin, szczególnie tzw. motyli niniejszych (Mikrolepidoptera) pozwala pi wypuszczać, że ilość gatunków znacznie wzrośnie podczas dalszego systematycznego opracowywania tego terenu.
Andrzej J. Gaj
Z fauny B ieszczadów . Na obszarze położonym między Duszatynem, Rzepedziem, Radoszycami i Chryszczatą zaobserwowano w roku 1952 parę orłów białych.
W tym roku przypuszczalnie wywiodły młode, gdyż stwierdzono, że dosyć intensywnie nosiły żer. Miejsca gniazda nie udało mi się ustalić.
Ludność miejscowa nazywa je „białymi jastrzębiami" i zwraca ra nie uwagę ze względu na wielkość ptak? i kolor u- pieizenia.
W okolicy gromady Stężnica w gminie Baligród zagnieździły się czarne bociany. Znanych jest na razie pięć gniazd, jednak jest ich na pewno więcej, sądząc po zaobserwowanej ilości bocianów. Ludność miejscowa nazywa je bocianami leśnymi.
Ostatnio w gromadzie Żubracze widziałem pluszcza. Jest on bardzo płochliwy, toteż można go było obserwować tylko lornetką. Czy jest tych ptaków więcej nie udało mi się ustalić.
Eugeniusz Lenart
N iesłychane barbarzyństwo. Dnia 17 lipca 1954 r. trzej turyści wypoczywający na hali powyżej Zielonego Stawu Gąsienicowego posłyszeli naraz gwałtowne szczekanie psa w odległości kilkudziesięciu kroków. Z naszczekiwaniem psa łączył się nieustanny, rozpaczliwy i stopniowo zamierający gwizd świstaków. Po chwili wszystko ucichło, a po upływie kilku minut wyszedł z kosówki juhas, niosący w każdej ręce dopiero co ubitego świstaka. Oba zwierzęta ociekały krwią a pies jeszcze rozjuszony doskakiwał do trupów. Stwierdzono, że juhas ten nazwiskiem Józef Tylka Suleja, zamieszkały w Murzasichlu, Stasikówka 5, zaniósł ubite zwierzęta do szałasu bacy Franciszka Galicy na Hali Gąsienicowej.
Według słów bacy kilkanaście lat temu duże ilości świstaków można było napot-
2 7 2 KRONIKA
kac na Hali Gąsienicowej u stóp piargów pod Swinicą. Dzisiaj napotkanie tu świstaka jest rzadkim wydarzeniem, co staje się zrozumiałe wobec takich wypadków, jak wyżej opisany.
Sprawa jest przedmiotem dalszych dochodzeń.
Stefan Myczkowski
Uroczysko pod
Do krótkiej, rzeczowej relacji ob. S. Myczkowskiego dodajemy następujące u- wagi:
Świstaki, jak wiadomo, są chronione gatunkowo rozporządzeniem Rady Ministrów o ochronie gatunkowej zwierząt. Wyczyn J. Sulei jest więc przestępstwem, które winno pociągnąć za sobą odpowiednią karę. A le obok znamion przestępstwa, czyn ten nosi znamiona niesłychanego rozwydrzenia i barbarzyństwa. Wszak świstaki zostały zatłuczone kijem przy niesłychanych męczarniach, o czym świadczyły pogruchotane kości jednego ze świstaków, którego trupa odzyskano i przeprowadzono jego sekcję. Dowodem niesłychanego rozzuchwalenia sprawcy barbarzyńskiego czynu jest fakt, że wydarzenie miało miejsce w biały dzień w czasie ożywionego ruchu turystycznego na Hali Gąsienicowej.
Oczekujemy w tej sprawie najenergicz-. niejszych kroków ze strony kierownictwa Tatrzańskiego Parku Narodowego, Miejskiej Rady Narodowej i czynników społecznych Zakopanego. Dla juhasów, którzy w taki sposób gwałcą ustawy i hańbią uczciwe imię góralszczyzny, która wydała Klimków Bachledów i Jędrzejów Marusa-
W ielką RawkąFot. W. Krygow ski
rzów, nie może być miejsca na halach tatrzańskich.
Redakcja „Wierchów“
„U piększanie" Groty Lodowej. Odwiedzając z początkiem sierpnia 1954 r. Grotę Lodową, będącą jedyną w swoim rodzaju osobliwością Tatr, doznałem nieprzyjemnego uczucia Z lewej ściany groty, tuż przy początku pokrywy lodowej wystawała monstrualnych rozmiarów rzeźba ręki ze świecą. Po bliższym zbadaniu okazało się, że twór ten wykonany jest z piaskowca nie spotykanego w Tatrach, waży ponad 13 kg i został umocowany w ścianie za pomocą kilku metalowych prętów zalanych cementem. Na rzeźbie znajduje się podpis przypuszczalnego autora W. Schier. Tę osobliwą ozdobę, sprawiającą makabryczne wrażenie, pozwoliłem sobie oczywiście z groty usunąć, wychodząc z za-
KRONIKA 2 7 3
„Ozdoba" Groty Lodowej
łożenia, że Tatry są tym piękniejsze im mniej w nich śladów ingerencji człowieka. Umieszczanie takich pamiątek pobytu człowieka w Tatrach niczym nie różni się od zaśmiecania ich butelkami, puszkami od konserw czy też uwieczniania nazwisk na skałach i drzewach.
Ludwik Pudło
Ochrona lasów górskich. Ochrona lasu przed szkodami jest jedną z największych trosk leśnika górskiego i w tym kierunku zwraca on baczną uwagę. Las górski to żywy organizm, w którym rośliny i zwierzęta współżyją zatrzymując się nawzajem w równowadze. Wszelkie zachwianie równowagi, spowodowane zwykle jakąś katastrofą (pożar, wiatry, okiść itp.) lub nieumiejętną gospodarką człowieka, powodują w skutkach poważne zaburzenia, wymagające energicznej interwencji. Największe niebezpieczeństwo przedstawiają pożary i szkodliwe owady.
Najgroźniejszym i znanym każdemu zamiłowanemu turyście górskiemu szkodnikiem leśnym jest kornik. Mały ten i niepozorny owad może w masowym pojawię spowodować nieobliczalną katastrofę lasów. Nic więc też dziwnego, że bystre oko leśni
W ie r e h y t . X X I I I
ka stara się wypatrzyć zawczasu ślady jego bytności. Przez ochronę biologicznych pomocników a więc owadów drapieżnych i ptaków, oraz przez wykładanie i niszczenie specjalnych pułapek przeciwkorniko- wych stara się leśnik zapobiec niebezpieczeństwu. Intensywna akcja oraz niesprzyjająca rozwojowi owadów pogoda spowodowały zażegnanie corocznie wiszącej groźby kornika. Wspomagana i kierowana rozumnie przyroda dokonała reszty.
Częste dawniej kradzieże drewna są bezwzględnie tępione i coraz mniejsze. Sprzyja temu dekret o w alce z drobnymi kradzieżami. Gorzej się dzieje w lasach niepaństwowych, posiadających gorszą o- chronę i mniej uświadomiony personel.
Nierozwiązanym do dzisiaj i szkodliwym nadzwyczaj problemem są szkody wyrządzane przez owce. Znane jest na ogół to zagadnienie z terenu tatrzańskiego, gdzie niektórym halom Jftoły, Upłaz, Jaworzynka, Kalatówki, Kasprowa i inne) grozi nieuchronnie niebezpieczeństwo zamiany na pustynie górskie. Mniej znane są wybryki baców na Turbaczu, którym należy zawdzięczać wyniszczenie przez owce w ostatnich 2 latach około 4 0 0 ha z trudem i ogromnym nakładem kosztów zalesionych stoków. Ta sprawa jest tak poważna, że powinny się nią zająć odpowiednie instytucje i władze państwowe, aby zlikwidować niszczycielską działalność baców na Turbaczu.
mgr inż. Zygmunt Danek
Z alesienia na Podhalu. Wśród szeregu zagadnień gospodarczych, specjalną uwagę poświęcają leśnicy górscy akcji zalesieniowej, a ideą przewodnią jest nie tylko utrzymanie lesistości Podhala, tj. zalesienia szkód wojennych i zrębów bieżących, lecz także je; powiększenie, przez zalesienie nieużytków. W ramach tej cennej akcji Zakopiański Rejon Lasów Państwowych zalesił na Podhalu od 1946 r. 5470 ha zrębów wojennych, nieużytków itp., zużywając ok. 30 milionów sadzonek 1 22 0 0 0 kg nasion. Jest to ogromny wysiłek, gdyż w górach nie da się zmecha nizować pracy tak, jak na nizinach. Dużą uwagę zwraca się na przebudowę struktury biologicznej lasu i likwidację błędów szablonowej i krótkowzrocznej gospodarki leśnej. W ten sposób wprowadzając zanikłe lub ginące gatunki drzew leśnych, jak jesionu, wiązu, modrzewia, jawora, limby itp., przywraca się lasom górskim ich naturalne zdrowe oblicze i uodpornia przeciw czyhającym nań
18
2 7 4 KRONIKA
wrogom. Leśnicy podhalańscy, lecząc rany zadane lasom przez wojnę i błędną gospodarkę, mając co roku coraz mniej zaległości do zalesienia, podnoszą z roku na rok jakość swojej pracy przez stosowanie coraz lepszych, wyselekcjonowanych sadzonek i nasion, przez coroczne doszkalanie pracowników terenowych i robotników, przez usprawnianie nadzoru i kontroli wykonawczej. Największe zalesienia wykonały Nadleśnictwa: Myślenice (1020 ha), Krościenko (913 ha), Nowy Targ (791 ha), Poręba Wielka (778 ha) i Tatrzański Park Narodowy (609 ha).
mgr inż. Zygmunt Danek
W ilki na południowej stronie Tatr. Wpowielanej periodycznej publikacji Tatrzańskiego Muzeum w Popradzie na słowackim Spiszu wydawanej, pt. „Tatranske muzeum", zamieszcza Vidor Juran ciekawy artykuł o pojawieniu się wilków na południowych stokach Tatr (nr 4 i 5 z 1953 r.).
Autor na podstawie literatury podaje, że w XIX w. wilki były częstymi gośćmi w Tatrach, stopniowo jednak przestały się pokazywać. Ostatnią sztukę zabito w 1879 roku koło Kieżmarku. Potem przez 31 lat nie pojawiały się te zwierzęta w tych stronach. Dopiero w XX wieku nastąpiły ich ponowne inwazje: do Spiskiej Magury, w Tatry i do lewockiego pasma górskiego.
p r z y c z y n k i h i s t o r y i
P odkarpacie czy P ogórze Karpackie?W r. 1947 ukazało się studium prof. dr M. Klimaszewskiego pt. „Podział morfologiczny południowej Polski", będący częścią serii prac geomorfologów nad wydzieleniem i oznaczeniem regionów geograficznych Polski. Rzecz niewielka rozmiarami, lecz ważka treścią, jest dziś w zasadzie ostatnim słowem w sprawie ustalenia zasięgów, charakterystyki i nazw regionów Polski południowej. Wielka szkoda tylko, że praca ta została zamieszczona wyłącznie w czasopiśmie fachowym, poświęconym geografii1), gdyż problem dotyczy nie tylko geografów. Krąg osób zainteresowanych obejmuje tu bez przesady najszersze rzesze społeczeństwa; dla nauczyciela spod Leska, kierownika muzeum w Gorlicach, górala z Poronina czy krajoznawcy z Krakowa, na pewno nie jest (a przynajmniej nie powinno być) obojętne
i) C zasopism o G eograficzne X V II, W rocław1947.
Pierwsza inwazja datuje się od 1910 do 1913 r Znowu potem nastąpiła przerwa 25 letnia, podczas której nie było słychać o wilkach. Drugie wtargnięcie obejmuje lata 1938— 1944. Podczas gdy pierwsza inwazja była przelotna, to podczas drugiej wilki zadomowiły się i miewały potomstwo. Po ostatniej wojnie pierwszy wilk pojawił się w 1947 r. Ostatnie dane o tym inwazyjnym okresie pochodzą z 1949 r. Rok 1952 jest początkiem nowych wilczych odwiedzin. Artykuł podaje często bardzo dokładne daty zastrzelenia wilków, czasem przytacza ich pomiary, wymienia nazwiska myśliwych, którzy bądź tropili wilki, bądź też dc nich strzelali. Znajdują się też szczegóły z życia tych zwierząt, jak np. podanie trasy wilczej wędrówki w ciągu 24 godzin: przez jedną dobę wilk ze Spiskiej Magury doszedł do wschodnich Tatr, stamtąd udał się w lasy Niżnych Tatr, po czym znów wrócił w Tatry Bielskie pod Murań. Artykuł zwraca uwagę na skutki wilczych inwazji. Tak np. z Lewockich Gór uciekły przed napastnikami sarny, a potem jelenie. Spłoszona zwierzyna wywędrowała w głąb Słowacji, do Spiskiej Magury, do Tatr, a częściowo i do Polski. Ostatnia inwazja wilków na spiskie pogranicze prawdopodobnie wyszła z Polski.
]. Z
I Z N E I K R A J O Z N A W C Z E
poprawne określenie regionu czy jednostki krajobrazowej, w której mieszka, działa, czy wędruje.
Prof. Klimaszewski wyróżnia w cyt. pracy (str. 137) trzy pasy krajobrazowe, mianowicie: I. Karpaty, II. Kotliny Podkarpackie (zamiast dotychczasowego terminu: Niziny Podkarpackie) i III. Stare Góry i Wyżyny (również nowy termin).
Karpaty, które rias tu najbardziej interesują, dzieli — na ogół zgodnie z dotychczasowymi podziałami — na następujące jednostki krajobrazowe: Tatry, Podhale, Beskidy i Pogórze Karpackie, przy czym przy dwu ostatnich jednostkach powiada, że „granica pomiędzy tymi krainami me jest ostra ani wyraźna", (s. 139 i 151).
Zasadność samego podziału zdaje się nie ulegać żadnej kwestii. Podział prof. Klimaszewskiego (jednego z najlepszych znawców przedmiotu) został przez specjalistów przyjęty i powoli rozpowszechnia się. Może w przyszłości — w miarę postępu badań — pewne szczegóły ulegną korekturom, może przyjmie się nowa, po
KRONIKA 2 7 5
szerzona zasada podziału (obecna opiera się na UKSztałtowaniu powierzchni), — na razie jednak musimy uważać omawiany podział za obowiązujący. Nad jedną tylko stroną zagadnienia można by podyskutować, mianowicie nad nazewnictwem. Jest to bowiem domena nie tylko geomorfologów, lecz także językoznawcy, historyka, etnografa.
Otóż na obszarze Karpat polskich pewne objekcje budzi wprowadzenie przez prof. Klimaszewskiego nazwy P o g ó r z e K a r p a c k i e w miejsce dotychczasowego P o d k a r p a c i a . Nie ulega wątpliwości, że w uporządkowanym schemacie prof. Klimaszewskiego nazwa P o d k a r p a c i e byłaby niezbyt trafna. Ale należy się zastanowić, czy nie warto jej zachować jako synonimu P o g ó r z a K a r - p a c k i e g o , przy czym pozostałe trzy krainy mogłyby być traktowane łącznie jako K a r p a t y W ł a ś c i w e .
Prof Klimaszewski powiada o Podkarpaciu, że ,,ta kraina wyżynna powstała na skutek zniszczenia i zrównania obszaru znacznie wyższego i dlatego słuszna jest nazwa po-górze. term in podgórze, podobnie jak Podkarpacie, określa położenie u stóp gór względnie Karpat, a nie oddaje charakteru danego regionu" (s. 152).
Przede wszystkim uwagę, że termin Podkarpacie „nie oddaje charakteru regionu" można by z daleko większą dozą słuszności skierować pod adresem nazw trzech pozostałych jednostek, mianowicie Tatr, Podhala i Beskidów, które również nie zawierają żadnych określeń krajobrazu współczesnego, a tym mniej dawnego. A przecież te nazwy historyczne, przeważnie bardzo stare (z wyjątkiem Podhala) prof. Klimaszewski zatrzymuje. Co się zaś tyczy nowego terminu P o g ó r z e K a r p a c k i e to niekoniecznie przywodzi on na myśl obszar będący ongiś górami. Przykłady takie, jak P o m o r z e czy P o w a- ż e wskazują, że przedrostek P o — w połączeniu z nazwą geograficzną nie odzwierciedla przeszłości geologicznej danego obszaru, ale równoznaczny jest z przedrostkiem N a d-; po prostu określa głównie nadrzeczne czy nadmorskie położenie tego obszaru.
Za utrzymaniem terminu P o d k a r p a c i e obok nowego: P o g ó r z e K a r p a c k i e przemawiają także momenty praktyczne i do pewnego stopnia historyczne. Posiada on bowiem już stosunkowo długą tradycję i jest nawet szeroko rozpowszechniony, zarówno w Polsce jak i za granicą. Nie potrzeba przypominać, w ilu pracach naukowych czy popularno - naukowych
(choćby drukowanych w , wierchach") termin ten powtarza się i ile zwrotów i o- kreśleń w rozmaitych dyscyplinach z nim się wiąże (w archeologii np. mamy „kulturę kurhanów podkarpackich" i „siekiery podkarpackie"). Do dziś nawet ukazuje się dziennik „Nowiny Podkarpackie" i chyba nie ma nieporozumień co do lokalizacji P o d k a r p a c i a .
Czy wobec tak silnego zakorzenienia tego terminu uda się wytrzebić go szybko i bez reszty, a przede wszystkim czy naprawdę trzebienie to jest konieczne. W ydaje mi się, że najsłuszniejsze będzie tu wyjście kompromisowe, takie jakie sugerowano wyżej: pozostawić termin P o d k a r p a c i e obok nowowprowadzonego P o g ó r z a K a r p a c k i e g o .
Andrzej Żaki
Górale-powstańcy w 1 8 6 3 r. W rękopisie należącym do Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem, sygn. 77 , znajdują się listy górali do Bronisława Dembowskiego i jego żony Marii, oraz inne materiały dotyczące ich działalności na Podhalu (Por. wzmiankę o Dembowskim i jego portret w „Wierchach" 1953, XXII, 293—294). Między innymi jest tu ręką Dembowskiej sporządzony, odpis poświadczenia wójta Jacentego Swajnosa z Cichego dla Jacentego Jakubca. Odpis jest bez daty; zapewne pochodzi z lat 1886—1893, oryginał może z lat siedemdziesiątych zeszłego wieku. Jakubiec urodził się w Cichem w 1822 r. Od młodości służył w austriackim wojsku. W 1863 r. brał udział w powstaniu w oddziale Czachowskiego (w poświadczeniu mylnie „Czechowskiego"), który poległ „pod miastem Rybnica w Moskwie" (tzn. w państwie rosyjskim) Mov. a tu o Dionizym Czachowskim (1810—1863), jednym z najwybitniejszych wodzów powstańczych. Padł on nie w samej Rybnicy, tylko w pobliskiej wsi Krempa. Jakubiec ciężko ranny dostał się do niewoli i sześć lat odsiadywał karę na Sybirze. Z powodu ran stracił zdrowie i znalazł się w krańcowej nędzy, co właśnie wójt zaświadcza.
Innegc powstańca z Podhala wspomina Walery Eliasz Radzikowski w „Szkicach z podróży w Tatry" (1874. str. 68). Jest nim baca na Miętusiej Hali, Klimas Miętus rodem z Miętustwa. Młody, mający może 27 lat, ukończył kilka klas gimnazjalnych, po czym brał udział w powstaniu, o czym z chlubą wspominał. Towarzysz Walerego Eliasza, również uczestnik powstania, jest ucieszony spotkaniem kolegi z szeregów narodowych.
2 7 6 KRONIKA
W „Gazecie Poanałańskiej" z 1917 r. (V. nr 44) znajduje się nekrolog pt. „Na- uczyciel-powstaniec“ . Był nim Wojciech Dorula rodem z Poronina, który mając 18 lat uciekł z domu i walczył w szeregach powstańczych. Po upadku powstania wrócił do rodzinnej wsi, gdzie zaopiekował się nim miejscowy ksiądz, kierując jego wykształceniem. Po ukończeniu szkół Dorula był przez 43 lata nauczycielem i kierownikiem szkoły w Białce. Cieszył się wielkim poważaniem wśród ludności. Zmarł jako emeryt w 73 roku życia, pogrzeb odbył się w Białce 19 października 1917 r. Podobnie jak Eliasz, tak i „Gazeta Podhalańska" nie podają w jakich ■oddziałach walczyli wymienieni powstańcy.
Najbardziej znanym na Podhalu powstańcem i Sybirakiem był Jan Ciszek z Czarnego Dunajca (ui. 1847, zm. 20 stycznia 1922 r.), którego życioiys podał Justyn Sokolski w „Pol. Słowniku Biograficznym". Ciszek pozostawił pamiętnik „Wspomnienia powstańca z 1863 r.“ , który w opracowaniu Gustawa Kaleńskiego wydrukowała „Gazeta Poznańska" (1927, XV, nr 5 i 6). Ciszek jako uczeń czwartej klasy gimnazjalnej w Bochni uciekł do oddziału Krukowieckiego, z którym przeszedł granicę, walczył pod Imbramowica- mi, a po rozbiciu oddziału uszedł na teren Galicji. Aresztowany umknął z więzienia i znowu dostał się do powstańczej grupy pułkownika Rębajły (Kality). Z tym ■oddziałem przemaszerował przez Bodzentyn, Słupię, Sw. Krzyż pod Jeziorko. Bitwa zakończyła się niepomyślnie dla powstańców. Ciszek ranny dostał się do niewoli. Dowieziony etapem do Moskwy został skazany do rot aresztanckich w Sym- birsku; stąd wywieziono go do Niżniego Nowogrodu, potem do Tuły, gdzie pracował przy budowie kolei żelaznej, na koniec do Kazania, skąd po trzyletniej niew oli został zwolniony. Po powrocie do kraju został wzięty do wojska austriackiego. Po trzech latach służby osiadł na roli i ożenił się. Interesował się żywo ruchem ludowym obozu ks. Stojałowskiego, potem Stapińskiego. W 1889 r. wyjechał ■do Ameryki, ale po półtorarocznym pobycie wrócił do kraju. Jego syn, Franciszek, jest lekarzem w Czarnym Dunajcu.
Wiadomo z dziejów powstania chochołowskiego w 1846 r. jak smutną rolę w ■stłumieniu narodowego zrywu chochołowian odegrali mieszkańcy Czarnego Dunajca, podbuntowani przeciw sąsiadom przez władze zaborcze. Stąd długotrwała
niechęć i wrogość zapanowała między obu miejscowościami. Kiedy w 1913 r. po raz pierwszy odbył się w Chochołowie uroczysty obchód dla upamiętnienia rocznicy powstania, wstąpił na trybunę Ciszek i w przemówieniu przypomniał, że z powodu braku łączności i oświecenia czamodunaj- czanie wystąpili w 1846 r. przeciw cho chołowianom. Jako przedstawiciel Czarnego Dunajca, „jako powstaniec, który szedł pierś nadstawiać za ojczyznę, sądzę, że winę braci moich zmazałem choć w części. Dzisiaj wyciągam dłoń do zgody i łączności z chochołowianami". Na te słowa podszedł do sędziwego powstańca wójt chochołowski, Józef Kojs i na znak przebaczenia uściskał i ucałował Ciszka.
Juliusz Zborowski
Z dziejów badań etnograficznych na Podhalu. Mało komu wiadomo, że pierwszym polskim etnografem, który puścił się pod Tatry celem zebrania góralskich opowiadań, był Adam Czarnocki, znany pod nazwiskiem Zoriana Dołęgi Chodakowskie go (1784 — 1820). Ten badacz słowiańskich starożytności i autor rozprawy0 przedchrześcijańskiej Słowiańszczvźnie, przebywał w Galicji od 1813— 1818 r. W tym czasie przybył do Krakowa. Ambroży Grabowski nie podając dokładnej daty jego pobytu, tak pisze w swoich Wspomnieniach (Kraków 1909, II 18). Gdy Chodakowski „już odwiedził kościoły1 klasztory krakowskie, wsiadł na wózek góralski próżno z Krakowa do gór powracający i puścił się w Tatry za ulubionem mu śledztwem, lecz powróciwszy nie był kontent ze swej wyprawy i użalał się, że mu się trudy tej drogi nie opłaciły, gdyż plon zebrał ubogi, tak jak i w okolicach samego Krakowa, gdzie już podań i pieśni mało pozostało".
Dzisiejszy ludoznawca może mieć ciężki żal do pioniera naszej etnografii i archeologii, iż nic nie przywiózł z tak pierwotnej wtedy góralszczyzny. Znamy powody zniechęcenia Chodakowskiego, który miał jednostronne zainteresowania. Jego przewodnią myślą było wykrywanie — „śledztwo" - jak pisze Grabowski — resztek słowiańskiej kultury z przedchrześcijańskiej epoki. W Polsce rozczarował się brakiem tych pozostałości, a taki sam zawód spotkał go na późno osiedlonym Podhalu. Jego rozczarowanie wyraziło się w zdaniu, że „zaginęła słowiańska tradycja między wieśniakami polskimi; ich myśl i pamięć nie sięga dalej za ojca".
KRONIKA 2 7 7
W życiorysach Chodakowskiego nie zauważyłem wzmigńki o jego wyprawie na Podhale. Może jakiś ślad pozostał w rękopiśmiennej spuściźnie.
Juliusz Zborowski
P ierw szy pociąg w Zakopanem. Z zawieruchy dwóch wojen światowych dzięki zbiegowi okoliczności zachowała się fotografia, przedstawiająca wyjazd pierwszego pociągu z Zakopanego.
Fotografia ta — być może — podzieliłaby los rzeczy niepotrzebnych lub spoczy-
pociągu Pazdcr, konduktor nopczyński, zwrotniczy Krok.
Ojciec mój, rodem z Bachorza koło ny- nowa (pow. Brzozów) pochodził z bied- niackiei rodziny chłopskiej i tylko dzięki swej wytrwałości w bardzo ciężkich warunkach — jak nam nieraz opowiadał — doszedł do stanowiska maszynisty kolejowego. W tym charakterze powołany został do> służby na trasie Chabówka — Zako pane.
Dziś linia kolejowa do Zakopanego u nikogo nie budzi już zdziwienia, lecz w
Otwarcie kolei Chabówka — Zakopane
wałaby nadal w zapomnieniu, gdyby urok naszych Tatr nie budził ciągle miłych wspomnień.
Zachowała się ona jako osobista pamiątka mego, już nie żyjącego ojca, W ojciecha Błońskiego, maszynisty kolejowego, który — jak to sam napisał pod tym zdjęciem — prowadził pierwszy pociąg z Chabówki do Zakopanego w dniu otwarcia linii kolejowej 1 października 1899 r. Dla pamięci zanotował on również nazwiska niektórych pracowników, zatrudnionych wówczas na tym odcinku. Byli to naczelnik Zrazilek, palacz Śliwiński, kierownik
roku 1899 otwarcie jej było wielkim wydarzeniem, które poważnie wpłynęło na zmianę stosunków na Podhalu. Niech fotografia obok będzie skromną ilustracją tego wydarzenia.
dr Franciszek Błoński
O ryginalny wiatrak pod Suchym Gro- niem . Idąc za żółtym5 znakami turystycznymi z Łącka na Dzwonkówkę, spotykamy na północ od Suchego Gronia wiatrak oryginalnego i rzadkiego typu. Nie posiada on żadnych skrzydeł wietrznych krzyżowych ani gwiaździstych. Rolę ich speł-
2 7 8 KRONIKA
Wiatrak pod Suchym GroniemFot. E. M oskała
R Ó
D w udziestolecie stacji m eteorologicznej w Rabce W marcu 1954 roku rabczańska •stacja meteorologiczna obchodziła dwudziestą rocznicę istnienia, jako placówka w pewnym sensie naukowo-badawcza.
Wydaje się dość dziwne, że Rabka, trzecie co do frekwencji w przedwrześniowej Polsce zdrojowisko, o długoletniej tradycji balneologicznej, bo sięgającej 1861 roku, tak późno doczekała sie utworzenia tej ważnej placówki.
Sprawa ta, po wnikliwej analizie minionego okresu i przeglądzie archiwalnych dokumentów, nabiera nieco innego aspektu.
W roku 1872, ówczesny lekarz zdrojowy dr Izydor Kopemicki, zwraca uwagę, nie tylko na dobroczynne działanie rabczańskich solanek, ale i na specyficzne warunki klimatyczne zdrojowiska, oddziaływające dodatnio na chory organizm ludzki. W tym też celu nakłada i prowadzi w okresach sezonów kąpielowych (lato) stację meteorologiczną, która czyni spostrzeżenia nad ciśnieniem atmosferycznym, temperaturą powietrza, wilgotnością, wiatrami, zachmurzeniem, opadami i innymi zjawiskami atmosferycznymi. Zakres obserwacji odpowiada zatem w zarysie wymogom stawianym obecnie stacjom II rzędu. Placówka ta po kilku la tach istnienia wykazuje piw ne dłuższe przerwy, a z odejściem Kopernickiego, schodzi prawie do roli stacji opadowej, którą od roku 1893 prowadzi skrupulatnie inspektor zakładu kąpielowego Franciszek Ciborowski, a po nim w r. 1912 czynności te przejmuje Zygmunt Buszyń- ski, księgowy zakładu kąpielowego, kontynuując ie z przerwami (lata 1915, 1923, 1926— 1928) do roku 1933, w którym stacja zostaje przekształcona na stację termo- metryczno-opadową (III rzędu) a funkcję obserwatora spełnia Maksymilian Czerwiec, urzędnik komisji zdrojowej.
niają dwie spłaszczone, wąskie i długie na 2 m beczki z otworami, w które dmie wiatr.
Pomysłowe to urządzenie obraca się ruchem poziomym, przerzucając za pomocą kółka zębatego i wałka swoją siłę na żarna
Oryginalna ta budowa podyktowana jest potrzebą skonstruowania młyna o małym oporze, gdyż w przeciwnym razie skrzydła wiatraka byłyby połamane lub przewrócone przez siłę górskiego wiatru.
E. Moskala
I N E
Z omawianego okresu zachowały się fragmentaryczne dane dotyczące przede wszystkim temperatur średnich i skrajnych dla miesięcy letnich. Częstokroć są one, poza urzędowymi publikacjami, zamieszczane w broszurach i prospektach dotyczących Rabki, jak np. wydana w roku 1901 broszura dr E. Supińskiego „Zakład zdrojowo-kąpielowy Rabka". Wartość ich jednak ma raczej znaczenie historyczne i propagandowe niż naukowe.
Pewne dane statystyczne, dotyczące rabczańskich czynników klimatologicznych można znaleźć w „Materyałach do Klima tologyi Galicyi zebranych przez sekcję meteorologiczną c. k. Towarzystwa Naukowego w Krakowie", a gdy chodzi o opa dy, to w „Hydrographischer Dienst in Osterreich — Jahrbuch d. K. K. Hydro graphischen Central Bureau" i w wydanych rocznikach Państwowego Instytutu Meteorologicznego w Warszawie.
W marcu 1934 roku, dzięki staraniom ówczesnego przewodniczącego komisji zdrojowej dr Kazimierza Kadena, stację przemianowano na stację II rzędu, wyposażając ją w przyrządy samopiszące, pozwalające rejestrować ciągłość zmian ciśnienia, temperatury, wilgotności powietrza, usłonecznienia i opadów. Zapoczątkowano nawet badania nad promieniowaniem słonecznym. Pracą na stacji kieruje Antoni Nawara, absolwent wydziału matematyczno-fizycznego, mając do pomocy Juliana Niecieckiego, nauczyciela, a później Stanisława Kłosińskiego, studenta prawa.
W roku 1936, stację przejmuje piszący niniejszą notatkę i do zakresu podstawowych prac określanych zarządzeniami PIM i komisji zdrojowej, włącza zagadnienia interesujące turystów.
W roku 1937 postawiono gablotkę dla użytku turystów, zaopatrzoną w przyrzą
KRONIKA 2 7 9
dy samopiszące, obok których wywiesza się komunikaty pogodowe, dotyczące naj bliższego terenu, opracowywane na zasadzie otrzymywanej ogólnej sytuacji baro- metrycznej i ogólnopolskiej prognozy. Komunikaty te, wystawiane w godzinach popołudniowych są uzupełniane rano dnia następnego, a nadto ogłaszane za pośrednictwem miejscowego radiowęzła. Gablotka zawiera jeszcze mapy synoptyczne minionych dni, mapę klimatologiczną ostatniej doby a w okresie zimowym mapę nar- ciarsko-śniegową dutyczącą całego obszaru Karpat.
Wojna zahamowała wybitnie rozwój placówki, ocalało jednak instrumentarium i archiwum stacji.
Po odzyskaniu niepodległości Państwowy Instytut Hydrologiczno-Meteorologiczny przejął na swój etat rabczańską stację i wtedy nastąpiła szybka odbudowa i rozbudowa placówki Stację przekształcono na stację synoptyczną (I rzędu), rozszerzając tym samym zakres jej pracy. Stacja onecnie prowadzi prócz obserwacji synoptycznych i klimatologicznych, obserwacje nact zamarzaniem gruntu, robi spostrzeżenia nad wodami gruntowymi, gęstością śniegu, parowaniem, ochładzaniem i promieniowaniem a nadto wykonuje obserwacje fenologiczne. Zarejestrowane elementy meteorologiczne takie, jak ciśnienie atmosferyczne, temperatura i wilgotność powietrza, opady, usłonecznienie i promieniowanie są opracowywane za każdą poszczególną godzinę doby. Nadto opracowuje stacja monografię klimatu Rabki.
W roku 1949 postawiono drugą gablotkę dla użytku turystów, umieszczając ją w centrum Rabki, przy trasie głównego beskidzkiego szlaku. Gablotka, podobnie jak w latach przedwojennych, zaopatrywana jest w mapy z sytuacją barometrycz- ną z dnia bieżącego i ubiegłego, posiada przyrządy samopiszące (teimograf, baro- graf i hygrograf). W godzinach rannych wystawiany jest komunikat zawierający prócz prognozy warunki pogodowe panujące na obszarze Tatr i Podhala z uwzględnieniem Gorców. Rozbudowana w okresie powojennym sieć stacji meteorologicznych w okolicy (Babia Góra, Obidowa, Nowy Targ, Jabłonka, Maków, Limanowa, Jordanów) połączona jest z stacją rabczańską siecią telefoniczną, co pozwala na dokładne i aktualne zorientowanie turystów w warunkach pogodowych jak i śniegowych.
Stacja rabczańska znajduje się pod bezpośrednim kierownictwem Okręgowego Biura Pogody PILIM w Krakowie.
mgr Czesław Trybowski
K onserwacja zabytków na teren ie pó łnocnej Słow acji. Zabytki Spiszą, Liptowa i Orawy - ziem położonych na południe od grzbietu środkowych Karpat, stanowią dziś liczne i najlepiej zachowane dzieła sztuki słowackiej. Z pożogi ostatnich wojen wyszły one na ogół szczęśliwie. Jedynie przez opuszczenie lub brak należytej opieki i ochrony ulegały w ciągu minionych wieków uszkodzeniu lub częściowemu zniszczeniu. Wraz ze swym malowniczym
Ratusz w LewoczyFot. Zelms
otoczeniem przykuwają dziś oko obcego przybysza. Stanowią dla niego tym większą atrakcję, że zachowane są często w stanie pierwotnym, bez uzupełnień puryzmu czy wadliwie przeprowadzonej rekonstrukcji.
Bieżące prace konserwatorskie na tych obszarach dają w wyniku nie tylko zabezpieczenie dzieł sztuki przed zniszczeniem, ale doprowadzają często do nowych, nieoczekiwanych odkryć Ma to przede wszystkim miejsce w miastach, w których prowadzone są od roku 1950 prace wiążące się z tzw. rezerwacją. Spośród ośmiu miast słowackich objętych tą ogólnopaństwową akcją, wymienić należy cztery miasta spiskie: Lewoczę, Kieżmark, Spiską Sobotę i Spiską Kapitułę oraz dwa miasta sza- ryskie: Bardiów i Preszów. Dawne układy urbanistyczne centrów tychże miast wraz z zachowanymi zespołami obiektów zabytkowych uznane zostały przez państwo za rezerwaty. W wymienionych miastach przeprowadza się systematycznie od r. 1950 prace konserwatorskie, poprzedzając je gruntownym badaniem poszczególnych zabytków. Wydobywa się w ten sposób z u
2 8 0 KRONIKA
krycia czy oszpecających przebudów obiekty dawnej architektury mieszczańskiej, które po zbadaniu, następnie ostrożnym oczyszczeniu, usunięciu bezstylowych do-
Wnętrze Czerwonego KlasztoruFot. Zelms
budo wek i zabezpieczeniu wartościowych leliktów przywiacane są do należytego stanu i używalności tak, by mogły pełnić swe zadania w nowej służbie społecznej, jako pomieszczenia zbiorów muzealnych, sale wykładowe, czytelnie, mieszkania
Miasta: Lewocza, Preszów, Spiska Sobota mogą się dziś poszczycić dobrymi wynikami w zakresie tych prac. Osiągnięto je już przy robotach wykonywanych w wielu kamienicach zabytkowych. Prace te, należące do wyżej wymienionej rezerwacji, przywróciły w rezultacie elewacjom i wnę trzom budowli należyty wygląd, a podwórce uczyniły dostępnymi, umożliwiając tym samym należyte ich uporządkowanie i o- glądanie obiektów w całości. W Preszowie kamienicę zabytkową tzw. „dom Rakoczego" przeznaczono na pomieszczenie muzeum regionalnego. W r. 1953 prace adaptacyjne i konserwatorskie około niej były w pełnym toku. Przeprowadzając je, wyburzono w komnatach szereg bezstylowych przepierzeń, wydobywając z ukrycia kolumny, sklepienia oraz piękną kamieniar- kę detali W Kieżmarku zamek Thdkolich został adaptowany na pomieszczenie muzeum i domu młodzieży. W Lewoczy w
r. 1952 odrestaurowano wieżę ratusza; wykonano również projekt zabezpieczenia Bramy Koszyckiej.
Poza miastami prace konserwatorskie w dziedzinie zabytkowej architektury objęły przede wszystkim Kasztele i klasztory Z prac tych wymienić należy odnowienie i adaptację kasztelu w Diwiakach, przeznaczonego na pomieszczenie szkoły, odnowienie i rekonstrukcję ozdobnych portali renesansowego kasztelu w Bytczy itp. Przygotowano również szereg projektów odnowienia i przystosowania do nowych potrzeb oudowli zabytkowych, znajdujących się od dłuższego czasu w stanie daleko posuniętego zniszczenia. Między innymi wykonany został przez „Stayopro- jekt“ (zespół inżynierów architektów) w Bratysławie projekt rekonstrukcji i adaptacji, od lat kilkudziesięciu opuszczonego i zamieniającego się w ruinę — Czerwo-
Rzeźba św. Jakuba z kościoła w LewoczyFot. N . Kotrba
nego Klasztoru w Pieninach. Cały budynek klasztorny ma być w przyszłości użytkowany jako schronisko turystyczne.
Obok prac w dziedzinie asanacji architektury, wymienić należy szereg robóf zmierzających do zachowania cennych
KRONIKA 2 8 1
dzieł sztuki plastycznej W ielkich rozmiarów (18 m wys.) ołtarz główny kościoła farnego w Lewoczy, dzieło mistrza Pawła z pocz. XVI wieku, oa r. 1953 poddany jest gruntownej restauracji. W związku z tym został rozebrany. Poszczególne części, figury, ozdoby po oczyszczeniu zabez pieczono przed dalszym zniszczeniem. W trakcie przeprowadzania konserwacji przez braci Koirbów z Pragi, ołtarz był dokładnie badany. Badania prowadzili członkowie Słowackiej Akademii Nauk i Seminarium Historii Sztuki Uniwersytetu Słowackiego w Bratysławie. Skrzynię ołtarzową po zabezpieczeniu i odnowieniu ustawiono w listopadzie r. 1953 na dawnym miejscu. W ciągu 1954 r. ma być konserwacja całego ołtarza ukończona. Po rozebraniu głównego ołtarza w kościele famym w Lewoczy przystąpiono do badania prezbiterium, na którego ścianach i sklepieniu odkryto polichromię z czasu powstania kościoła. Konserwacja głównego ołtarza le- wockiego wniosła szereg danych do historii jego twórcy, mistrza Pawła.
Muzeum regionalne w Popradzie otrzymało ostatnio nową instalację a jego zbiory nową ekspozycję. Nie tylko placówki muzealne zajmują się szerzeniem wiedzy o sztuce; produkcja takich filmów popularno-naukowych, jak ,,Bardiów“ zbliża społeczeństwo do zabytków, uświadamiając zarazem o ich wartości.
Dzisiejsze społeczeństwo słowackie ceni zabytki swej kultury więcej niż kiedykolwiek i stara się je uszan Dwać i ochronić przed zagładą. Od r. 1952 ukazuje się w Bratysławie co kwartał czasopismo: „Pamiatky a muzea", pierwsze tego rodzaju wydawnictwo w języku słowackim poświęcone wyłącznie zagadnieniom konserwacji rodzimych zabytków i ochronie przyrody.
Przytoczone powyżej przykłady dają przegląd najważniejszych osiągnięć, a o- parte są na spostrzeżeniach w trakcie podróży odbywanych w r. 1952 i 1953.
mgr Juliusz Ross
P olsk ie film y o tem atyce górskiej. (Chronologicznie według lat produkcji, z podaniem metrażu i czasu wyświetlania taśmy szerokiej).
Rok 1948,,Na śnieżnym szlaku Karkonoszy" —
scenariusz, reżyseria i zdjęcia Wł. Puchalski, długość 395 m, czas wyświetlania 20 min. 1 akt. Produkcja WFO.
,Tatry w zimie" — scenariusz W. Pawlikowski, reżyseria J. Salapski. zdjęcia L. Chrapek, długość 319 m, czas wyświetlania 16 min. 1 akt. Produkcja WFO.
„Zima na Podhalu" — scenariusz i reżyseria J. Salapski, zdjęcia L. Chrapek, długość 301 m, czas wyświetlania 15 min.1 akt. Produkcja WFO.
„Narciarstwo" — scenariusz A. Miller,reżyseria J. Salapski, zdjęcia L. Chrapek, długość 357 m, czas wyświetlania 18 min. Produkcja WFO.
„W ielki redyk" — scenariusz i rezyse ria St. Możdżenski, zdjęcia G. Sprudin, długość 600 m, czas wyświetlania 30 min.2 akty. Produkcja Wytwórni Filmów Do- kumentai nych.
Rok 1949„Flora Tatr" — scenariusz, reżyseria
i zdjęcia Wł Puchalski, materiały naukowe dr Z. Radwańska-Pai/ska, długość 793 m, czas wyświetlania 40 min. 4 akiy. Produkcja WFO.
„W uzdrowiskach dolnośląskich" — scenariusz J. Wiśniowska i Zb. Grotowski, realizacja J. Wiśniowska, zdjęcia B. Lam- back, długość 240 m, czas wyświetlania 12 min. 1 akt. Produkcja Wytwórn5 Filmów Dokumentamych.
„Wietrzenie skał" •— scenariusz dr W. Walczak, reżyser Zb. Bochenek, zdjęcia K. Mucha, długość 350 m, czas wyświetlania 18 min. 1 akt. Produkcja WFO.
Rok 1950„U stóp Karkonoszy" — scenariusz T.
Chrzanowski, reżyseria i zdjęcia Wł. Puchalski, długość 347 m, czas wyświetlania 17 min. 1 akt. Produkcja WFO.
„Górskie kolejki linowe" — scenariusz, reżyseria, zdjęcia J. Salapski, długość 450 m, czas wyświetlania 22 min. 1 akt. Produkcja WFO.
Rok 1951„W Beskidzie Śląskim" — scenariusz
Jalu Kurek, reżyseria Zb. Bochenek, zdjęcia K. Mucha, materiały naukowe dr St. Berezowski, muzyka Z. Wiehler, długość 447 m, czas wyświetlania 22 min. 1 akt. Produkcja WFO.
„Poznajemy góry" — scenariusz i reżyseria K. Nałęcki, zdjęcia St. Matyjasz, długość 327 m, czas wyświetlania 16 min. 1 akt. Produkcja Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi.
2 8 2 KRONIKA
Rok 1952„Pieniny" — scenariusz Zb. Bochenek
1 W. Zbijewska, reżyseria Zb. Bochenek, zdjęcia K. Mucha, muzyka A. Klnczniok, diugość 556 m, czas wyświetlania 28 min.2 akty. Produkcja WFO.
Rok 1953„Zdobywcy Orlej Perci" — realizacja
M. W iesiołek, zdjęcia M. W iesiołek i G. Sprudin, tekst J. A. Szczepański, montaż L. Niekrasowa, długość 320 m, czas wyświetlania 16 min. 1 akt (długość wersji dla Polskiej Kroniki Filmowej 90 m, czas wyświetlania 4 min. Produkcja Wytwórni Filmów Dokumentarnych.
„Skalne laboratorium" — (część l i i Przeglądu Krajoznawczego nr 1). Scenariusz i realizacja K. Gordon, zdjęcia K. Mucha, dźwięk S. Gajewski, długość III części 200 m, czas wyświetlania 10 min. (długość całości 580 m). Produkcja WFO.
„W Tatrach" — scenariusz prof. E. Passendorfer, konsultacja prof. E. Passendorfer i S. Zwoliński, realizacja J. Star, zdjęcia J Gaus, film niemy z napisami na taśmie, 4 akty, długość 1170 m, czas wyświetlania 1 godzina. Produkcja WFO przy współpracy z Instytutem Pedagogiki.
„Jak powstały Tatry" — scenariusz prof. E. Passendorfer, konsultacja prof. E. Passendorfer i S. Zwoliński, realizacja J. Star, zdjęcia J. Gaus, film niemy z na pisami na taśmie, 4 akty, długość 1064 m, czas wyświetlania 55 min. Produkcja WFO przy współpracy Instytutu Pedagogiki.
„Z dziejów Tatr" - scenariusz prof. E. Passendorfer, realizacja J. Star, zdjęcia .1. Gaus, redakcja L. Gulska, dźwięk S. Gajewski, kierownik zdjęć J. Szenfeld. Długość 309 m, 1 akt, czas wyświetlania 15 min. Produkcja WFO.
„Góry Świętokrzyskie" — scenariusz i konsultacja mgr K. Pawłowska, realizacja M. Ussorowski, zdjęcia M. Matraszek, film niemy z napisami na taśmie, 2 akty, długość 680 m, czas wyświetlania 35 min. Produkcja WFO przy współpracy Instytutu Pedagogiki.
Stanisław Berezowski
Jeszcze o nazw ie „Szyndzieln ia" . W roczniku XXII „Wierchów" na stronie 298, prof. Sosnowski podaje przypuszczalną ge
nezę nazwy szczytu Szyndzielni. Uważa on, że pochodzi ona z gwarowej adaptacji niemieckiego wyrazu „die Schindel" — gont (łacińskie scindula obok scandula), który pochodzi z. piei .ciastka schinden (łupić, obdzierać). Nie kwestionując słuszności przypuszczeń prof. Sosnowskiego chcę dodać, że jeśli gwara śląska zna wyraz szyn- dzioł, to wydaje mi się, że pochodzi on z narzeczowego wyrazu szędzioły z XV wieku, który nie jest wcale pochodzenia niemieckiego, ale pochodzi od starocerkiewnego skądeł (gont, dranica, skorupa), słoweńskiego szkandela, bo w wypadku pochodzenia od Schinde1 przybrałaby formę podobną do czeskiego wyrazu szindle (pochodzącego z niemieckiego) np. szyndle. Końcówka „yndzioł" wskazuje, moim zdaniem, raczej powiązania starosłowiańskie niż niemieckie.
inż. Z. Schneigert
Farcaul, M ichailecul (ZSRR). W roczniku XXII w aytykule prof. Goetla o Marianie Smoluchowsk,m (str. 88) wspomina autor o pierwszym zimowym wejściu M. Smoluchowskiego na Farcaul i Michailecul w Alpach Rodniańskich. Zachodzi tu pewna pomyłka w lokalizacji szczytów, gdyż leżą one w bocznej grani Karpat Marma- roskich, odchodzącej na południe pomiędzy szczytami Nieniska i Verfu Corbul. Oba wymienione szczyty, o wysokości 1961 i 1920 m nie są trudne do osiągnięcia — i to zarówno od strony właściwej grani jak i od północy z Ruszpojany. Oba szczyty różnią się sylwetami od kopulastych wierzchołków Karpat Marmaroskich. Farcaul ma kształt ostrosłupa, zaś Michailecul spada od północy urwiskiem skalnym, zaś od południa posiada świetne tereny narciarskie.
Karpaty Marmaroskie nie mają nic wspólnego z Alpami Rodniańskimi, od których są oddalone około 35 km w linii powietrznej, a oddzielone dwiema głębokimi dolinami Ruszkovy, dopływem Vissy (450 m npm.) i Vissą, która to rzeka płynie u północnych stóp Alp Rodniańskich przez miejscowości Moisin (581 m npm.) i Borszę (665 m npm.). Borsza jest bazą wypadową dla wycieczek w Rodną a przede wszystkim na Petrosul (2305 m npm.).
inż. Z. Schneigert
KRONIKA 2 8 3
P I Ś M I E N N I C T W O
N a m arginesie akcji w ydaw nictw turystycznych. Przed omówieniem najciekawszych pozycji wydawniczych z zakresu turystyki górskiej — pragniemy dać krótką charakterystykę aktualnego stanu.
Na odcinku wydawnictw turystycznych zaznaczyła się w ostatnim roku dalsza wyraźna poprawa, zapoczątkowana planową akcją Wydawnictwa „Sport i Turystyka". Ukazują' się z 'roku na rok coraz lepsze przewodniki i to obejmujące obszary często nieznane lub mało znane ogółowi turystów, dla którycn stają się nieraz pierwszym bodźcem do wędrówki. Przedwojenną literaturę turystyczną charakteryzowało wyraźne faworyzowanie pewnych okolic a zapoznawanie innych. Wydawca kierował się wyłącznie interesem i nie wykazywał żadnego zainteresowania obszarami, po których przewodniki nie przyniosłyby mu zysku. Sztuczny podział na Polskę A i B panował również i w tej dziedzinie. Dziś jest zupełnie inaczej. Zapoznane zakątki naszego kraju przestały być w literaturze turystycznej kopciuszkami, docierają do nich turyści i krajoznawcy, którym potrzebny jest nowoczesny przewodnik. Toteż nic dziwnego, że akcja wydawnicza, nie oglądając się na rentowność, obejmuje obszary nowe i nieznane. Wychodzą przewodniki nie tylko dla poszczególnych regionów i okolic, lecz dla ciekawszych miejscowości, pomyślane bądź to jako wydawnictwa popularne, bądź to jako bardziej wyczerpujące. Dzięki nim turysta dzisiejszy nie jest skazany na żmudne wyszukiwanie wiadomości o mniej znanych obiektach w czasopismach, jak często musiał to czynić przed wojną, wyławiając je z roczników „Ziemi", „Wierchów", czy innych publikacji.
Obok wydawnictw tego rodzaju wypracowała nasza literatura nowy typ, który okazał się niezmiernie pożyteczny i odpowiadający potrzebom turystyki w naszym kraju. Są to monograficzne opracowania niektórych ciekawych odcinków terenu, przedstawiających przedmiot szczególnego zainteresowania. Z tego zakresu ukazały się w ostatnim czasie wartościowe monografie poszczególnych części Tatr (S. Berezowskiego, J. Nyki), Bukowiny Tatrzańskiej (B. Bazińskiej), Karkonoszy (T. Stecia i W. Walczaka), Doliny Prądnika (zespołu autorów) i parę innych, które stanowią interesujący i odpowiadający dzisiejszym potrzebom materiał krajoznawczy.
Innemu celowi służą albumy, które wyróżniają się swą wyjątkowo piękną szatą graficzną. Przedstawiają one naszą ziemię ojczystą z jej ludem i przyrodą w ca- łcj jej piękności i obrazują rozmach przeobrażeń, które przyniosła Polska Ludowa. Takie albumy, jak „Tatry Polskie", „Góry Świętokrzyskie", „Z biegiem Dunajca" i parę innych — przynoszą chlubę wydawnictwu „Sport i Turystyka" i są również dowodem wysokiego poziomu na szych zakładów graficznych.
Bolączką akcji wydawniczej są wciąż jeszcze za małe nakłady. Każda pozycja znika szybko z półek księgarskich, roz- chwvtywana przez spragnionych literatury fachowej miłośników krajoznawstwa. Nad sprawą podwyższenia nakładów oraz właściwym rozdziałem ich pomiędzy placówki Domu Książki — należy się poważnie zastanowić.
Zdarza się często, że wydawnictwa górskie łatwiej kupić nad morzem, niż w województwach podgórskich, a przecież rozdzielnik: nie mogą być mechaniczne, lecz oparte o analizę potrzeb turystów.
B. U .
D olina Roztoki i P ięciu Stawów. Józef NyKa. „Sport i Turystyka" Warszawa 1954. Str. 134.
Nowa monografia tatrzańska wyróżni? się z wszystkich dotąd wydanych monografii krajoznawczych przede wszystkim sposobem ujęcia. Oprócz tego, że zawiera najistotniejsze wiadomości dotyczące obszaru objętego tjtułem , jest udaną próbą w kierunku przełamania pewnego szablonu informacji i omówienia. Wielokrotnie podkreślaliśmy, że literatura turystyczno-krajoznawcza nie powinna być sucha i że ożywienie tematu literackim obrazem da zawsze dodatnie rezultaty. Typ monografii krajoznawczych nadaje się właśnie do tego szczególnie, zadaniem ich bowiem jest dać szeroki obraz życia pewnego gospodarczego wycinka, jego przyrody, dziejów jego ludzi i charakterystykę jego zagadnień.
Autor zapoznaje nas z topografią, przyrodą, gospodarką i z historią zdobycia tych pięknych górskich dolin, doprowadzając czytelnika ao naszych dni. Nawet dobry znawca spraw tatrzańskich dowie się niejednego szczegółu, którego nie znał, a dla czytelnika mniej oczytanego w literaturze tematu — nowa monografia będzie lekturą, która zachęci go do dalszych studiów.
2 8 4 KRONIKA
Starannie dobrane ilustracje a przede wszystkim mapy i panoramy stanowią dobre uzupełnienie tej wartościowej pozycji tatrzańskiej.
W . K.
Tatry P o lsk ie . Wydawnictwo „Sport i Turystyka". Warszawa 1953 r. Opracowanie dr K. Saysse-Tobiczyk i W. Fili- powiczowa.
Jest to wspaniały album 275 zdjęć fotograficznych dużego całostronicowego formatu kilkudziesięciu fotografików. U- kład graficzny i szata zewnętrzna całości czyni z tej publikacji wybitną pozycję bi- bliogi aficzną ubiegłego sezonu.
Poprzez starannie dobrane ilustracje zapoznajemy się dokładnie z przyrodą tatrzańską i bytowaniem człowieka. Porównując wydawnictwo „Tatry Polskie" z a- nalogiczną publikacją czechosłowacką, można z satysfakcją stwierdzić, że nie ustępuje ono mu pod żadnym względem. Może nawet okoliczność, iż na album polski składają się fotografie kilkudziesięciu autorów a na czechosłowacki dwóch — zresztą wybitnych, wpłynęła na pewną rozmaitość sposobów ujęcia artystycznego.
W każdym razie „Tatry Polskie" są nie tylko wartościową pozycją artystyczną, lecz również żywym i wszechstronnie pouczającym obrazem życia przyrody tatrzańskiej we wszystkich jej przejawach.
X
N a szlaku Lenina w Tatrach. Z espół autorów. Wydawnictwo „Sport i Turystyka". Warszawa 1952. Str. 105.
Ta niewielka rozmiarami broszura jest przykładem bardzo szczęśliwego opraco wania. Treść turystyczno-krajoznawczą u- dało się autorom powiązać z właściwym naświetleniem znaczenia historycznego pobytu W. Lenina na Podhalu, dając w sumie doskonały przewodnik po ścieżkach, którymi wędrował twórca Wielkiej Rewolucji Październikowej.
Część przewodnikowa opracowana została bez zarzutu, przy czym bardzo dobre panoramy i szkice terenowe stanowią doskonałe uzupełnienie tekstu. Szkoda, że przewodnik ten nie ukazał się na lepszym papierze, co wpłynęłoby na poziom niektórych reprodukcji.
X
Bukow ina Tatrzańska. Barbara Baziń- ska. Wydawnictwo „Sport i Turystyka". Warszawa 1954 r. Str. 119.
W ramach cyklu monografii krajoznawczych ukazało się wartościowe opracowa
nie jednej z bardzo ciekawych wsi Podhala napisane żywo i ze znawstwem przez etnografa. Ten punkt widzenia — być może — przeważa w pracy autorki, jednakże ujmuje ona opis Bukowiny bardzo szeroko, co sprawia, że w przekroju tej wsi można ujrzeć w pewnym sensie w iele różnorodnych zagadnień Podhala i góralszczyzny. jest to praca źródłowa wnosząca wiele interesujących szczegółów z przeszłości i teraźniejszości wsi i zapoznaje równocześnie z przeobrażeniami społeczno-gospodarczymi, które wniosła Polska Ludowa. Mamy natomiast pewne zastrzeżenia co do części przewodnikowej, którą można by SKrócić, rozbudowując część ogólną.
Z pracą B. Bazińskiej powinien zapoznać się każdy miłośnik Podhala, do którego poznania książka ta jest wartościowym przyczynkiem.
I. Kozielski
Karkonosze. Tadeusz Steć i W ojciech W alczak. Wydawnictwo „Sport i Turystyka ', Warszawa 1954 r. Str. 97.
Wielokrotnie nawoływaliśmy o przyśpieszenie wydawnictw turystyczno-krajoznawczych dotyczących Sudetów i oto u- kazała się cenna pozycja bibliograficzna, zapełniająca dużą lukę w wiedzy o górach Ziem Zachodnich.
Autorzy, obaj doskonali znawcy tematu opracowali monografię Karkonoszy wszechstronnie i na dobrym poziomie a przy tym bardzo przystępnie. Turyści górscy, którzy tak licznie odwiedzają Ziemie Zachodnie, powitają ją z radością tym więcej, że znajdą w niej mnóstwo interesujących szczegółów pokazujących Karkonosze często z zupełnie niespodziewanej strony. Do takich należą ciekawe wątki historyczne o powstaniu tkaczy śląskich, zielarzach, starodawnych tradycjach górniczych i pierwszych turystach.
Przez możliwie najszersze poznanie dziejów i zagadnień Ziem Zachodnich wiążemy te ziemie nierozerwalnie z resztą kraju i dlatego monografia ma ważne znaczenie, gdyż przyczynia się do głębszego zainteresowania naszych turystów Karkonoszami.
W. K.
Rabka i D olina Raby. Stanisław Paga- czew ski. Spółdz. wyd. „Sport i Turystyka". Warszawa 1953. Str. 29 z 1 mapką i 5 fot. Cena zł 2,75.
W części ogólnej, poza krótkim wstępem podaje autor w poszczególnych rozdziałach zwięzłe i rzeczowe wiadomości
KRONIKA 2 8 5
geograficzno-krajoznawcze, nieco obszerniej historyczne. Informacje dotyczące tak warunków komunikacyjnych jak i pomieszczeń dla turystów zamykają pierwszą część przewodnika.
W drugiej części dzieli autor całą dolinę Raby na sześć odcinków (po 19—25 km), przyjmując za granicę podziału w iększe miejscowości, które omawia szczegółowo. Przy miejscowościach, po omówieniu momentów historycznych, krajoznawczych, gospodarczych, kulturalnych czy społecznych, podaje wycieczki w najbliższe okolice.
Samą jednak Rabkę, jakby się należało spodziewać z tytułowej karty przewodnika, potraktowano zbyt pobieżnie. Okres bowiem międzywojenny Rabki sprowadza się do jednego zdawkowego zdania. A przecież ta Rabka, to trzecie co do frekwencji zdrojowisko Polski przedwrześniowej, w którym toczy się nierówna walka robotnika o prawo leczenia jego dzieci. Siadem tych zmagań były te nieliczne i nędzne „kolonie" na peryferiach Rabki, do których należały „Kresówka" na skraju Po- nic, kolonia śląskiego okręgu PCK, na miejscu obecnego sanatorium im. W. Pstrowskiego, kolonia im. IV. Franklowej na Łęgach itp.
Podobnie pominięto lata okupacji, chociaż ludność mimo szeroko zakrojonej „akcji góralskiej" przeciwstawiała się o- kupantowi i złożyła należną daninę krwi, czego dowodem jest chociażby wzniesiony przez społeczeństwo na miejscowym cmentarzu pomnik ofiarom terroru hitlerowskiego.
Pewnym przeoczeniem autora jest pominięcie atrakcyjnego szlaku turystycznego (perci Borkowskiego, znakowanej żółto) na W ielki Luboń i jedynej osobliwości beskidzkiej „Groty Lodowej" na zboczach Szczebla, do której wiedzie z Lubienia szlak znakowany czarna barwą. Nie wspomniano też o domach dziecka w Rokicinach i Rabie Niżnej, które chociażby ze względu na przeobrażenie, jakim w o- statnich latach uległy, zasługują na uwa-
' gę, nie mówiąc już o otaczającym je drzewostanie.
Przewodnik, silnie związany z przeobrażeniami gospodarczymi terenu, daje turyście jasny obraz dotychczasowych osiągnięć władzy ludowej.
mgr Cz. Trybowski
Z b iegiem Dunajca. Wydawnictwo „Sport i Turystyka" Warszawa 1954 r., 196 stron tekstu, dużego formatu A-4, bogato ilustrowanego 128 doskonałymi
zdjęciami kilkudziesięciu autorów. Tekst albumu pióra St. Pagaczewskiego zaznajamia nas z doliną najpiękniejszej rzeki polskiej — Dunajca, w sposób przejrzysty i popularny, a zarazem ścisły, obejmując całokształt problemów związanych z tym terenem. Dobry układ graficzny opracował dr K. Saysse-Tobiczyk.
OM
Góry Świętokrzyskie. Wydawnictwo „Sport i Turystyka", Warszawa 1953 r. Tekst E. Massalski, J. Pazdur, T. Przypkowski i W. Kawalec, opracowanie poc. redakcją W. Filipowiczowej. Przeszło 100 zdjęć kilkunastu autorów. Równie i ten album stoi na najlepszym poziomie pod Względem graficznym i treści. Doskonale ujęty tekst zaznajamia z terenem świętokrzyskim wszechstronnie, prowadząc czytelnika ud najdawniejszych czasów po dni dzisiejsze, które na tym terenie, do niedawna zaniedbanym, przyniosły olbrzymie zmiany. Doskonałe zdjęcia pokazujące piękno Gór Świętokrzyskich, ich przyrody, osiedli i zabytków, zachęcą na pewno do poznania tego zakątka kraju, mimo wszystko jeszcze nie całkiem docenianego przez szersze rzesze turystów.
B. M.
Zabytkowe budow le Podhala. Stanisław P agaczew ski. Wydawnictwo „Sport i Turystyka", Warszawa 1953 r. Str. 64.
W ramach popularnych opracowań poszczególnych regionów ukazała się broszura pióra znanego autora krajoznawczego, mówiąca o zabytkach Podhala. Zebrane w jedną całość opisy zabytków tego tak ciekawego regionu Polski dają doskonały przegląd historii kultury na Podhalu. Starannie opracowana treść, w dobrze przemyślanym układzie stanowi ciekawą pozycję wydawniczą nawet dla dobrego znawcy Podhala, a dla nowicjusza w niejednym wypadku będzie rewelacją. Bardzo staranna strona ilustracyjna i dobór zdjęć podnosi piękną szatę zewnętrzną i wartość tego wydawnictwa.
O M
„ Skarbj Podhala". Józef Grabowski.Opracowanie graficzne Maria Orłowska i Aleksander Haupt. Wydawnictwo „Sztuka", Warszawa 1954 r„ stanowi doskonałe uzupełnienie omówionych powyżej dzieł o Tatrach i Podhalu. Wysoki poziom ilustracyjny zaznajamia nas z ludoznaw- stwem Podhala w sposób krótki, jasny i przeglądowy, stanowią; podręcznik nieod-.
2 8 6 KRONIKA
zowny tak dla działaczy turystycznych (przewodników i wykładowców), jak i dla szerokich rzesz turystycznych, zapoznając ich z bogactwem form folkloru góralskiego.
B. M.
T atry W ysokie ■— przew odnik taternicki. W itold H. P aryski, tom V II, Wydawnictwo „Sport i Turystyka", Warszawa 1954 r. Str. 211.
Ostatnio ukazał się tom VII alpinistycznego przewodnika pc Tatrach Wysokich pióra Witolda H. Paryskiego. Dotychczas wydane zostały tomy I—IV i VI—VII, obejmujące Tatry od Liliowego po Wagę, bez grupy Krywania. Obecnie w druku jest toni. V.
O stronie fachowej i technicznej wydawnictwa trudno mówić inaczej jak z pochwałami. Przewodnik ten to po prostu alpinistyczna encyklopedia tatrzańska według najlepszych wzorów tego rodzaju wydawnictw i nieodzowny podręcznik, którego wydanie stanowi kamień milowy w rozwoju taternictwa polskiego, tak jak były nimi przewodniki Chmielowskiego a potem Chmielowskiego i Świerża. Olbrzymi materiał zebrany przez autora budzi naprawdę podziw.
Natomiast sprzeciw musi wywołać sprawa nomenklatury. Przyjęło się, że redakcja „Taternika" i autor przewodnika po Tatrach w niektórych koniecznych wypadkach ustalali nazwy dla różnych mniej ważnych nie nazwanych dotąd obiektów skalnych. Byi to z pewnych względów zwyczaj uznany i czasem konieczny. Wysuwają się tu jednak dwie sprawy.
Już przed laty budziło sprzeciw nazywanie dziesiątek turniczek i szczerbin w grani, nie zasługujących na miano samodzielnych obiektów. Toć przecie niektóre z tych turniczek nawet w skali tatrzańskiej, to po prostu głazy w grani i to nieraz bocznej, drugorzędnej. Jest pewnego rodzaju objawem degeneracji rozdrabnianie nazewnictwa niepozornych turniczek, wywołane tym, że żywiołowo rozwijające się taternictwo, ściśnięte jest w małym kręgu już nie tylko Tatr Wysokich, ale w otoczenie trzech dolin Tatr Polskich. Tatry nasze zamieniają się tym samym powoli w szkółkę wspinaczkową.
Druga sprawa — to nazwa Doliny Czeskiej. Autor odkrył ponoć dowody, że nazywała się ona niegdyś „Ciężka Dolina" — i pochopnie zastosował ją natychmias., u- suwając powszechnie znane nazwy Czeska Dolina, Czeski Szczyt i Czeska Turnia. Stanowiska tego absolutnie nie podziela
my. W całej literaturze od 80 lat utarła się nazwa Czeska Dolina i nie widzimy powodu, aby ją zmieniać. I cóż z tego, że może nawet z punktu widzenia historii — czego autor nie wykazał — nazwa była omyłką. Wiek tej nazwy i używanie jej o d p o c z ą t k u istnienia literatury turystycznej dały jej pełne prawa obywatelskie. Cóż z tego, że Czechów wówczas w Tatrach nie było? Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa Czeskiego Szczytu i Czeskiej Turni, które zostały wtórnie urobione od Doliny Czeskiej i nic z „ciężkością" nie miały wspólnego. Żadna zmiana nazw nie może być absolutnie usprawiedliwiona.
Nie są to zresztą jedyne wypadki przemianowania przez autora nazw tak przyjętych przez ogół turystów, że nie jest celowa zmiana ich na inne. Może być interesującym z punktu widzenia historii toponomastyki, dowieść w rozprawie naukowej, że jakiś szczyt dawniej nazywał się inaczej, ale jeśli jego obecna nazwa jest powszechnie używana, czy jest celowe zmieniać ją w przewodniku? Czy jeśliby okazało się, że Rysy nazywały się dawniej np. Styrbny Szczyt, czy należałoby wrócić do tej nazwy? Gdyby tak być musiało — musielibyśmy w iele nazw tatrzańskich zmienić od Krępaka począwszy; wydaje się nam, że trzeba rozróżniać celowość badań i poszukiwań toponomastycznych od celowości zmian nazw przyjętych powszechnie.
Tyle na temat nazewnictwa w przewodniku autora. Praca, którą podjął w przewodniku tego typu jest olbrzymia i wartość jej jest bezsprzeczna, toteż oczekujemy wydania dalszych tomów.
B. Małachowski
B eskid N isk i i Podkarpacie. W . Krygow ski. Wydawnictwo „Sport i Turystyka". Warszawa 1954 r. Str. 146.
Ukazał się nareszcie długo oczekiwany przewodnik po Beskidzie Niskim i Pogórzu bezpośrednio na północ od niego. Przewodnik ten nie objął jednak Bieszczadów, których autor jest bodaj w chwili obecnej jednym z najlepszych znawców i dla których popularyzacji duże położył zasługi. Należy zatem żałować, że B ieszczady nie znalazły się w przewodniku, tym bardziej, że autor rękopis dotyczący tego terenu opracował.
Autor dokonał prawdziwie pionierskiej pracy, dając p i e r w s z y w ogóle opis przewodnikowy po zapoznanych obszarach Beskidu Niskiego A obszary te krajoznawczo są ciekawe i warte poznania tak
KRONIKA 2 8 7
pod względem zabytków przeszłości, wartości przyrodniczych, historii, gospodarstwa 1 przemysłu jak i walorów turystycznych, które, choć nie tak efektowne jak gdzie indziej, mają swoisty urok.
Autor napisał pracę nie opartą o niczyje wzory lecz o żmudne poszukiwanie po różnych źródłach historycznych i o własną znajomość terenu. Dla terenu tego ma ona pionierskie znaczenie, daje bowiem
-rzetelny opis mnóstwa zagadnień albo nieznanych albo mało znanych, zbiera najistotniejsze wiadomości z przyrody i dziejów kultury i postępu na tych ziemiach — informuje o turystycznych możliwościach.
Bardzo pożytecznym dla użytku krajoznawcy jest indeks nazw oraz wskazanie najważniejszej literatury.
/ . Kolodrębski
Turysta r— M iesięcznik, organ P o lsk ieg o Towarzystwa Turystyczni -Krajoznawczego. Warszawa 1954 r. Rocznik 1954. Nr 1—9.
Drugi raz przychodzi nam omawiać na łamach ,,'Wierchów" rocznik bratniego wydawnictwa, w którym odzwierciedla się w szerokich ramach rozwój turystyki i krajoznawstwa w naszym kraju. Sądzimy jednak, że nie byłoby słuszne, gdybyśmy na wstępie podkreślili, że miesięcznik „Turysta" daje tylko przegląd wydarzeń z dziedziny życia krajoznawczego w Polsce a przynajmniej nie byłoby to wszystko. „Turysta" ma szersze ambicje i słuszne jest, że w licznych artykułach stara się oddziaływać na opinię i wskazywać jaką powinna być turystyka krajoznawcza i jakimi drogami powinna ona rozwijać się w Polsce, aby wypełniła swe społeczne zadanie. Nie tylko więc informować, ale i kształtować ■ opinię — jest ambicją „Turysty". Podkreślaliśmy to przy sposobności omawiania rocznika 1953 i podkreślamy obecnie, że to odpowiedzialne zadanie spełnia „Turysta" coraz lepiej i śmielej.
Pojawiło się na jego lamach nie mało śmiałych spostrzeżeń o niektórych błędach w naszej turystyce, wiele słusznych wskazań, które są wyrazem zdrowych tendencji i które na pewno ożywczo oddziaływać będą na usunięcie błędów i braków.
Pojawiło się na jego łamach wiele interesujących artykułów i reportaży, wspomnień i uwag, których zadaniem były: popularyzacja zapoznanych regionów, pouczająca praktyczna wskazówka jak zwiedzać dany obszar, nauka racjonalnej wędrówki i nauka świadomego patrzenia na zwiedzany kraj.
Przeglądają się w roczniku „Turysty" wszystkie pory roku turystycznego i zwiedzamy wszystkie górskie zakątki naszego kraju. Od uroków zimowych Snieznika, od zapomnianych terenów narciarskich Babiej Góry, Beskidu Sądeckiego czy Leskowca, od Gór Sowich, oczekujących narciarzy, przenosimy się w Tatry, gdzie w zimie na graniach rozgrywały się wielkie dni taterników polskich podczas pierwszej alpi- niady. A le już nadchodzi wiosna i oto szyjemy namiot uczymy się zasad turystycznego biwaku i wyruszamy w Bieszczady lub poznajemy zabytkowe skarby Podhala. Czujność iid potrzeby mas, które trzeba wciąż uczyć, informować, zachęcać i pozyskiwać dla gór i nizin, dla kajaku i roweru, dla pieszej wędrówki i narciarskiej wyprawy oto w skrócie treść rocznika, redagowanego z myślą o potrzebach żywych ludzi. Więcej szkiców orientacyjnych zwiedzanych terenów, więcej terenowych praktycznych wskazówek — oto z kolei nasz apel do redakcji.
Niech nam wolno będzie na Koniec z uznaniem podkreślić ilustracyjną szatę „Turysty". Czego nie zdołają nieraz wyrazić słowa ilustruje świetnie dobrana fotografia. Każdy zeszyt „Turysty" jest pod tym względem przykładem harmonii treści i formy.
W. K.
W yprawa do księżycow ej ziem i. Jan A lfred Szczepański P. I. W. Warszawa 1954 . Str. 319 .
Ze wzruszeniem i równocześnie z pewnym niepokojem bierze się do ręki książkę znanego publicysty i alpinisty, która ma zaprowadzić nas w egzotyczne krainy A- meryki Południowej. Ze wzruszeniem, gdyż mamy jeszcze raz wędrować krok za krokiem za polskimi eksploratorami-alpi- nistami, zdobywcami nieznanych szczytów w nieznanych luć mało zbadanych Andach i przypominać sobie jak to niegdyś oczekiwaliśmy pierwszych wieści z polskich wypraw andyjskich, które miały potwierdzić wysoki poziom naszego alpinizmu.
Ale uczuciu wzruszenia towarzyszy również niepokój, czy fakty z 1 9 3 6 /3 7 roku nie straciły siły i blasku wydarzeń, które przeżywaliśmy wówczas tak żywo, czy nie wyblakło ich znaczenie w historii wypraw badawczych, szczególnie bogatej w osiągnięcia w ostatnich latach.
W miarę rozczytywania się w książce Szczepańskiego uczucie niepokoju znika a zostaje głębokie wzruszenie, potwierdzające jak aktualne i żywe są echa wyprawy i jak potrzebne byłe wydanie
2 8 8 KRONIKA
książki, która nie jest suchym opisem lecz artystycznym jej obrazem.
Opis drugiej wyprawy andyjskiej może znaleźć szperacz spraw alpinistycznych w obszernym omówieniu w „Wierchach" (t. XV. 1937) i w „Taterniku" (XX, XXI), ale wiadomości te nie zastąpią książki, która rozsadziła ramy alpinistycznego tematu, napisanej z pasją analizującego podróżnika. Ostre spojrzenie każe autorowi patrzeć i widzieć, nie ślizgając się po powierzchni zjawisk, lecz wnikać głęboko w życie i sprawy opisywanego kraju i obnażać niejedną brutalną prawdę zakłamanego ustroju.
Gdy porówna się książkę W. Ostrowskiego „Na szczytach Kordylierów" o pierwszej wyprawie andyjskiej z książką Szczepańskiego uderza od razu różnica temperamentów pisarskich: tam opis i tylko opis, tu wnikliwa analiza przeżyć zdobywców i szerokie spojrzenie na otaczający świat, tam zdawkowe opowiadania, tu refleksja i ocena. Tu oddychamy atmosferą literackiej podróży w egzotyk, odbywaną nie tylko w przestrzeni lecz w czasie. I może dobrze stało się, że od dni wyprawy do napisania książki o niej upłynęło sporo lat, dzięki bowiem temu z jeszcze większą wyrazistością ukazał się autorowi świat widziany kiedyś w czasach pełnych rosnących sprzeczności. Dzięki temu książka zyskała perspektywę, a perspektywa czasu pogłębiła niewątpliwie przeżycia i ich ocenę. Dzięki temu do doświadczeń autora-alpinisty dołączyły się bystre obserwacje autora-publicysty.
Książka uświadamia nam niejedną mało znaną prawdę o Ameryce Łacińskiej: jest zasługą autora, że w nurt wielkiej odkrywczej przygody umiał włączyć wątki o losach ludzi Argentyny, Chile i Brazylii, ich życiu wczoraj, dzisiaj i jutro. Toteż wielka przygoda nie jest tylko przygodą.
I jeśli wyprawa do księżycowej ziemi kończy się liryczną apostrofą do egzoty- zmu, to dlatego że — powtórzmy za autorem — „z Tatr poszliśmy w Alpy, z Alp w Andy. Zdaje mi się, że to niespokojne i nigdy niezaspokojone poszukiwanie tłumaczy drogę, która jak egzotyzm nie może mieć kresu".
Władysław Krygowski
Z dziejów w alki klasow ej w rzem iośle i w górnictw ie polskim . Roman G ródecki.Kwartalnik Historyczny. 1954 r. Nr 1. Str. 1.57— 149.
Artykuł powyższy, pióra wytrawnego znawcy dziejów gospodarczych Polski feudalnej, zasługuje na uwagę na tym miej
scu, ponieważ dotyczy miejscowości podkarpackich i mało znanych w nowych badaniach objawów świadomej walki klasowej robotników kopalnianych.
Prof. Gródecki daje pierwsze zestawienie wzmianek źródłowych dotyczących tych spraw i analizuje je pod kątem stosunków produkcyjnych i położenia klasy robotniczej w kamieniołomach, kopalniach soli w przemyśle tkackim i rzemiośle szewskim. Jeśli chodzi o teren opisanych wypadków to mowa jest o Bieczu (statut dla czeladzi szewskiej z 1525 r.), Strzyżowie (statut dla czeladzi tkackiej z 1491), i Bochni (ordynacja Władysława Jagiełły 1393 r. dla bractwa kopaczy salinarnych oraz dwa mandaty starosty krakowskiego z I poł. XV w. do rady miejskiej w Bochni). Jeden ze wzmiankowanych przez autora wypadków — dotyczy terenu sudeckiego a mianowicie Świdnicy (bunt piekarzy z powodu tzw. „wolnych targów" tj. dopuszczania przez władze miejskie producentów zamiejscowych wbrew zasadzie wyłączności cechowej).
Naprowadzone przez autora fakty ilustrują co prawda bardzo fragmentarycznie i sporadycznie ostrą walkę klasy pracującej już w XIV i XV w. z czynnikami rządzącymi o interesy bytu i zabezpieczenia praw zawodowycn. Występowanie tych o- bjawów w terenie podgórskim a zwłaszcza w górnictwie ma swe niewątpliwe uzasadnienie w warunkach bytowych, szczególnie ciężkich, tudzież w trudnych warunkach wykonywania pracy. Toteż górnicy nie wstrzymywali się od aktów walki tak rzadkich w owej epoce, jak strajki lub podpalanie kopalń. Walka ta w kilku wypadkach przyniosła zdobycze prawne i faktyczne robotnikom.
Studium prof. Gródeckiego jest pionierskie, jeśli chodzi o problematykę i zasługuje na dokładniejsze rozwinięcie pod względem zagadnień i wyzysKania archiwów.
M. T yrowicz
P aw eł Edmund Strzelecki, badacz A ustralii i obrońca n iew olników . W acław Słabczyński. „Wiedza i Żvcie ‘ nr 3, r. 1953.
Oglądającemu mapę Australii rzuca się w oczy wiele nazw o wybitnie polskim brzmieniu, związanych głównie z nazwiskiem Strzelecki.
Wacław Słabczyński w marcowym numerze „Wiedzy i Życia" za r. 1953 poświęca ciekawy artykuł temu wybitnemu podróżnikowi polskiemu, któremu tak wiele zawdzięcza geografia Australii i geolo
KRONIKA 2 8 9
gia australijskich pasm górskich. W r. L839, kiedy Strzelecki po objeździe wzdłuż i wszeiz Ameryki Północnej i Południowej oiaz szeregu wysp Oceanii wylądował na kontynencie australijskim, ten odległy ląd posiadał jeszcze wiele białych plam, zwłaszcza w partiach wysokogórskich, w głównych pasmach gór Australii: Alpach Australijskich i Górach Błękitnych. Żyłka podróżnicza Strzeleckiego miała tu doskonałe pole do popisu. Szereg masywów górskich i szczytów zostało po raz pierwszy przez Strzeleckiego zdobytych i nazwanych. Najwyższy masyw w Alpach Australijskich nazwał Strzelecki Górą Kościuszki.
Autor wymienia 6 nazw geograficznych na terenie Australii i wysp sąsiednich u- stanowionych w późniejszym czasie na cześć Strzeleckiego i to nazw głównie szczytów i pasm górskich, jak: pasmo Strzelecki Rangę w Victorii (pd.-wsch. cypel Australii), góra Strzelecki na Obszarze Północnym, szczyt Strzelecki Peak na wyspie Three Hummock Island, oraz Góry Strzeleckiego na wyspie Flindersa
Ponadto dużą część swego artykułu poświęca autor wybitnie postępowym poglądom Strzeleckiego, który podróżując po dalekich lądach zawsze dawał się poznać jako przeciwnik systemu kolonialnego, głosząc hasło równości wszystkich, bez względu na rasę.
Bolesław Łopuszański
W alka chłopów w kasztelanii krakowskiej. Janina B ieniarzówna. Warszawa 1953. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
Pokaźny szereg publikacji omawiających zagadnienie chłopskie i walkę klasową na wsi polskiej na przestrzeni wieków, powiększył się o jeszcze jedną cenną pozycję, pracę Janiny Bieniarzówny ,.Walka chłopów w kasztelanii krakowskiej". W książce swej, opartej prawie wyłącznie na archiwaliach, autorka przedstawia silny ruch oporu wśród chłopstwa ze wsi położonych nad Rabą w pobliżu Myślenic, głównie Stróży, Pcimia, Krzczonowa, Lubnia, Krzeczowa i Tenczyna w XVII i XVIII w. ze szczególnym uwzględnieniem okresu bezpośrednio po powstaniu Kostki Napierskiego, gdy kasztelanię krakowską piastował znany okrutnik Stanisław Warszycki.
Lud zamieszkujący region myślenicki, stanowiący pewnego rodzaju przedpole Podhala, był w żywym kontakcie z góralami podhalańskimi, którzy wykazali niezwykłą nieugiętość w obronie swych praw. Wielu też chłopów uciekających ze
W ie r c h y t . X X I I I
swych »v 8’ przed ciągle rosnącym uciskiem, znajdowało bezpieczne schronienie w górach, na co autorka podaje kilka ciekawych przykładów z Orawy.
Wybuch powstania Kostki Napierskiego w r. 1651 nie pozostał bez wpływu na omawiany region. Przypomnieć tu należy, że właśnie z Pcimia pochodził jeden z najbliższych współpracowników Kostki Napierskiego, Marcin Radocki. Mimo że oddziały powstańcze nie dotarły nad Rabę, a upadek Czorsztyna i pojmanie a następnie stracenie przywódców położyły kres jednemu z najsilniejszych antyfeudalnych zrywów chłopskich, to jednak w następnych latach na terenie kasztelanii krakowskiej zaobserwować można o wiele silniejszy opór chłopów przeciw uciskowi, niż poprzednio.
Lata 1669— 1672 jeszcze raz dowiodły niegasnącej siły w rewolucyjnych nastrojach górali podhalańskich, z której rozgorzał płomień nowego powstania. Ośrodkiem jego było tak jak w r. 1651 starostwo nowotarskie, a także starostwo lanc- korońskie, a echa jego rozeszły się również na sąsiednie regiony, w tym i na kasztelanię krakowską.
Praca Janiny Bieniarzówny, mimo zwięzłych rozmiarów przedstawia całokształt zagadnienia, omawiając dokładnie gospodarcze podłoże oraz oparte na nim obfite w wypadki wydarzenia, o których głucho było na ogół w dotychczasowej historiografii.
Bolesław Łopuszański
Julian M aciej Goslar. Marian Tyrowicz.Warszawa 1953. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
Ogłoszony w styczniowym numerze 1952 r. „Wiedzy i Życia" artykuł o Julianie Goslarze, oraz rozprawa pod tytułem „Podkarpacie i Słowacja" umieszczona w zeszłorocznym roczniku „Wierchów" poświęcona również postaci Goslara kazały przypuszczać, że ich autor, Marian Tyrowicz, przygotowuje większą pracę omawiającą w całości działalność tego wybitnego rewolucjonisty.
Praca powyższa zapoznaje czytelnika z burzliwym życiem Juliana Goslara, jego radykalnymi poglądami społecznymi i jego twórczością literacką. Śmiało i nie bez przesady nazwać można Goslara na równi z Kostką Napierskim J. K. An- drusikiewiczem, czy ks. L. Kmietowi- czem — działaczem Podhala. Rewolucyjne tradycje tego regionu oraz dzielność i postawa jego mieszkańców, którzy nie dali się zakuć bez reszty w sy
19
2 9 0 KRONIKA
stem pańszczyźniany, wpłynęły niewątpliwie na faki że tam właśnie Goslar założył swą główną bazę wypadową i wśród tamtejszej ludności prowadził swą agitację. Obwód nowotarski, sądecki i sanocki — to tereny jego niezmordowanej działalności. Pasmo Karpat stanowiące granicę dwóch narodowości: polskiej i słowackiej, nie stanowiło bynajmniej przeszkody dla ruchliwych emisariuszy w rodzaju Gosla- ra. Tereny po drugiej stronie narpat wykorzystywał on również dla celów agitacyjnych a też i jako schronienie przed tropiącą go policją austriacką. Kontakty polsko-czeskie i polsko-słowackie były poprzez Karpaty dość żywe i — jak podaje autor — miały swą bogatą tradycję. W związku z tym nasuwa się pewne uzupełnienie. Autor omawiając działalność jednego z twórców Stowarzyszenia Ludu Polskiego Lesława Łukaszewicza na terenie Słowacji w r. 1834 podaje, że nie są nam znane nazwiska 4 demokratów słowackich, z którymi współdziałał Łukaszewicz. Otóż na podstawie książki Vaelava Żacka ,,Ce- chove a Połaci roku 1848“ . Praha 1947— —48 nazwiska te możemy podać. Są nimi: S. Chałupka, J. Matuska, A. Spacek,A. Vrchovsky. Ponadto wymieniony przez Tyrowicza współdziałający z demokratami polskimi działacz morawski pod nazwiskiem Jan Ohar, nazywał się w rzeczywistości Oheral, jak podaje Zacek w wyżej wymienionej książce.
Omawiana praca wywołała duże zainteresowanie, czego dowodem są liczne recenzje w różnych czasopismach. Główne zaś jej znaczenie polega na tym, że wydobyła na światło dzienne postać zupełnie zapomnianą, czołowego przedstawiciela niezwykle jak na owe czasy postępowego hasła rewolucji agrarnej i walki o narodowe i społeczne wyzwolenie.
Bolesław Łopuszański
P ow stanie ch łopskie w starostw ie lanc- korońskim i nowotarskim w roku 1 670 . Adam Przyboś. Wydawnictwo Literackie. Kraków, 1953. Str. 141.
Literaturze historycznej dotyczącej regionu podgórskiego i górskiego południowej Polski — przybył cenny przyczynek, rozszerzający wiedzę o dziejach społecznych tego regionu w XVII wieku. Jest ro nowa praca sumiennego historyka tej epoki i wydawcy źródeł XVII w. — A. Przybosia. Praca jego. idąca dalej za jego studiami o ruchach Kostki Napierskiego i Łę- towskiego aczkolwiek niewielka rozmiarami, daje znakomitą analizę specyficznych warunków rozwoju procesu historycznego,
jakim był anty feudalny ruch chłopów-gó- rali w Lanckorońszczyźnie i Nowotar- szczyźnie w II połowie XVII wieku. Wsie znane ze zrywu narodowo-wyzwoleńczego i obudzenia się świadomości klasowej chłopa galicyjskiego w XIX w. (1831, 1846): Chochołów, Szaflary, Poronin, Witów — zdobywają dzięki odkryciom Przybosia wspaniałą metrykę swej rewolucyjnej tradycji. Obszar Beskidu, Tatr i południowej połaci kasztelanii krakowskiej (Myślenice, Lanckorona, Barwałd) były w r. 1670, a następnie u schyłku XVII stulecia, terenem rozgorzałej w kilkudziesięciu wsiach naraz walki wyzyskiwanych przez panów i wspierające ich regimenty wojsk szlacheckich, walki, której nie zauważyli dotąd dość liczni historycy tej epoki: od L Kubali i Z. Długopolskiego po St. Szczotkę i B. Baranowskiego.
Obraz dany przez Przybosia odsłania z metodyczną ścisłością i pragmatyzmem specyfikę sił i środków wytwórczych ludności uginającej się pod aparatem ucisku feudalnego, a żyjącej w szczególnych warunkach ekonomicznych i agrarnych, z drugiej strony ilustruje on reakcję ludzi gór, pamiętających powstanie z 1651 a może i 1630 — przeciw istniejącemu u- kładowi klasowemu. Analiza Przybosia jest do gruntu przekonywającym argumentem0 oddziaływaniu stosunków produkcyjnych1 bytowych ludzi na skalę zaognienia walki klasowej. Z naciskiem trzeba podkreślić, że właśnie w tym regionie górskim o gorszych glebach, surowym klimacie, częstszych nawrotach nieurodzaju i głodu, ta skala zaognienia wykazywała raptowne skoki, kiedy reszta obszaru państwowego przeżywała okres depresji i procesu wstecznego (nawrót feudałów do rządów). Jest wielką zasługą autora, że omówił życie gospodarcze starostwa lanckorońskiego z o- sobliwą szczegółowością, jeśli chodź1 o gałęzie słabej tu produkcji rolnej, a niezwykle zróżniczkowanej przemysłowej, wykonywanej wyłącznie rękoma chłopskimi (charakterystyczne dla gór: bednarstwo, gonciarstwo, garncarstwo i huty szkła, węglarstwo leśne i smolarstwo). Jasno występują nowe szczegóły co do obciążeń poddańczych w zakresie renty odrobkowej (tj. pańszczyzny) i renty pieniężnej, monopoli dworskich i zupełnie specjalnych w tym terenie danin w naturze (rybne w pstrągach, dań barania, korzec smoły i żywicy). Trzeba natomiast podkreślić, że obraz ekonomicznego życia starostwa nowotarskiego wypadł w przedstawieniu Przybosia o wiele za ubogo w porównaniu z Lanckoroną, z czego można by wy
KRONIKA 2 9 1
snuć fałszywy wniosek, że gdyby n ie ucisk wojskowy — górale nowotarscy nie porwaliby się do powstania.
Także i aspekt ustrojowy obu starostw nie został potraktowany z jednakową szczegółowością, co chyba usprawiedliwia ten fakt, że bitwę pod Dzianiszem i atak na Nowy Targ opisał dokładniej Czubek.
Jest bardzo pouczające w studium Przybosia obserwowanie kolejności stadiów walki chłopskiej. Zaczyna się ona od form legalnych: suplik i skarg sądowych, następnie otwartych wystąpień z użyciem przemocy przeciw sołtysom na- lzuconym przez dwór, agitacji przygodnej przywódców chłopskich wobec chwilowo zebranego tłumu (na podwórcach kościelnych); z agitacji tej wynika opór bierny (niewykonywanie ciężarów) i opór czynny w otwartych buntach. W ystąpienie chłopów lanckorońskich pod wodzą Stanisława Wierzbięty, myślenickich pod Sebastianem Sapem, barwałdzkich pod braćmi Operchałami, dzianiskich pod Stanisławem Buchańskim z Czarnego Dunajca — to wszystko świadczy o dużej dynamice ruchu. Taktyka oporu przeradza się w zbrojną walkę, wystąpienia lokalne w świadomy zbiorowy ruch kilkudziesięciu wsi, a więc groźnej już armii chłopskiej.
Strona edytorska pracy przedstawia się bardzo korzystnie: staranne przypisy, tablica chronologiczna, dobry indeks. Natomiast mapka terenu musi budzić poważne zastrzeżenia: za mały rozmiar,, brak szeregu miejscowości przytoczonych w tekście, niewprowadzenie granic administracyjnych, niedbałe wykonanie graficzne. Przeciwnie ilustracje są ciekawe, dobrze reprodukowane i wyczerpująca opisane.
Marian Tyrowicz
Zabiegi o pozyskanie chłopów w czasie rokoszu Lubom irskiego. S . Szczotka. Nadbitka z „Przeglądu Historycznego", tom XLIII, Nr 2, Warszawa 1952.
Autor, znany historyk dziejów chłopskich, wydobył z archiwów szereg dokumentów wskazujących na to, jak w okresie rokoszu Lubomirskiego obie strony starały się o pozyskanie górali. Jan Kazimierz wydał w r. 1665 wezwanie do ludności góralskiej („ludowi pospolitemu w górach mieszkającemu"), aby stanęła do walki z rokoszaninem, gdy się „albo w spiskich miastach albo w górach oprze". Uniwersały królewskie wywołały wśród szlachty obawy, że będą zrozumiane przez chłopów jako okazja do buntu, który mógłby się obrócić przeciw szlachcie. Ży
wa była jeszcze pamięć powstania z 1651 roku i szlachta niechętnie widziała broń w rękach górali. Ze swej strony Jan Kazimierz tłumaczył i poniekąd usprawiedliwiał swe wezwanie tym, że to Lubomirski buntuje chłopów, że przygotowuje „bunt chłopstwa górnego". Autor pisze jednak, że „zarzuty królewskie, jakoby Lubomirski pierwszy odważył się na wezwanie chłopów do walki, są nieuzasadnione", ale po uniwersałach królewskich i on zdecydował się mimo oporów przeciw powoływaniu chłopów- do broni — na podobny krok i wydał „poddanym JK Mci górskim" uniwersał, w którym starał się paraliżować wpływy uniwersału królewskiego twierdząc przede wszystkim, że jest on fałszywy. W odpowiedzi na wezwanie Lubomirskiego pojawił się z kolei „res- pons" anonimowy, który krążył wśród chłopstwa i przedstawiał Lubomirskiego jako zdrajcę, ciemięzcę itd. Wszakże, jak stwierdza Szczotka, „chłopi na wezwanie obu stron pozostali obojętni". Nie ufali ani królowi, który nie wykonał ślubów z okresu wojen szwedzkich, ani magnatowi, którego ciemięstwo na Spiszu było znane. W ysiłki obu stron byiy więc daremne, ale są one nowym dowodem jakie rezerwy energii tkwiły w masach chłopskich na Podhalu, energii która w innych warunkach jakże skutecznie mogła być wykorzystana. j ^
N ow e prace radzieckie o dawnym zbój- nictw ie w Karpatach.
Rocznica połączenia się Ukrainy z Rosją (1654—1954) wywołała wzrost zainteresowań naukowych okresem Bohdana Chmielnickiego i oddźwiękami jego ruchów na terenach sąsiednich. I. S. Miller, autor znanej pracy radzieckiej o powstaniu podhalańskim z 1651 r. (zob. „Wierchy" XX, 293—294) w rozprawie „Wojna wyzwoleńcza z 1648— 1654 a lud polski" w czasopiśmie „Woprosy Istorii" (1954 nr 1) szeroko omawia wpływ jaKi miała walka toczona pod wodzą Bohdana Chmielnickiego na nastroje ludu polskiego, wiele miejsca poświęcając powstaniu Kostki Napierskiego i jego powiązaniom z powstaniem ludu ukraińskiego. Autor nie wypowiada się wyraźnie o Kwestii domniemanych powiązań organizacyjnych między obu ruchami, choć wykazuje, że pewna łączność poprzez tereny podkarpackie nie była niemożliwa. W sprawie autentyczności rzekomego uniwersału Chmielnickiego, którym się posługiwał Kostka, Miller koryguje swe poprzednie krytyczne stanowisko, wykazując, że mógł on nie być fal
2 9 2 KRONIKA
syfikatem, gdyż znany jest on tylko z mało wiernych przekazów, wreszcie stwierdza, że poza bezpośrednimi powiązaniami, doniosłe znaczenie ma samo pozytywne oddziaływanie ukraińskiego ruchu wyzwoleńczego na powstanie podhalańskie. Miller doskonale zna polską literaturę historyczną, cytuje prace, które się ukazały już po jego wyżej wspomnianej pierwszej pracy o Kostce Napierskim. Wśród zacytowanych prac w języku rosyjskim znajduje się mało u nas znana rozprawa O. Iwanowa, Sytuacja chłopstwa w starostwie nowotarskim w XVII w. i powstanie z 1629 roku, umieszczona w „Zeszytach Uniwersytetu Leningradzkiego“ , 1950 nr 127.
tir)
N ow e przyczynki do dziejów dawnego tatrzańskiego górnictw a.
W „Wiadomościach Muzeum Ziemi" tum VI (1952) S. Zwoliński ogłosił pt. „Kopalnia ..Maturka" w dolinie Kościeliskiej w Tatrach", interesujący i ilustrowany zdjęciami artykulik o śladach dawnej kopalni na zboczach Kominów Tyłkowych. Kopalnia ta trudno dostępna, znana jest ze źródeł, ale dotychczas nie była umiejscowiona. Siady kopalni w postaci wykutych korytarzy są dość jeszcze wyraźne. Autor zbadał też podłoże geologiczne terenu i stwierdził żyłę hematytu, występującą na tym obszarze.
Zwrot zainteresowań w kierunku poznania dziejów dawnej techniki i przemysłu spowodował znów przypomnienie w popularnej formie dziejów dawnego tatrzańskiego górnictwa. Poza popularniejszymi artykułami (w „Turyście", „Swiecie") zasługują na uwagę arrykuły T. Kalusińskie- go, „Tatry i Beskidy jako dawny okręg .górniczo-hutniczy", „Problemy", 1952, nr 12 oraz H. Josta, „Górnictwo i hutnictwo w Tatrach" (tenże autor poruszał ten temat i w „Wiadomościach Hutniczych").
Warto tu wspomnieć jeszcze o uzupełnieniach do artykułu T. Kalusińskiego pt. „ Górnictwo tatrzańskie" umieszczonych przez K. Polaka w „Problemach" nr 6, 1953. Z artykułów popularniejszych wymienić należy K. Maślankiewicza „Podziemne bogactwa Tatr", „Turysta" 1952 nr 3 i W. Jarzębowski, „Gdy w Tatrach huczały młoty", „Swlat" 27 XII 1953, oba ilustrowane ciekawym, dokumenta- rycznym materiałem.
Zainteresowanie dawnym górnictwem i hutnictwem tatrzańskim przychodzi w sam czas najwyższy, gdyż ślady tego górnictwa coraz bardziej się zacierają, a dziś badania nad dawną techniką górniczą i
hutniczą wkraczają w całym kraju w nową fazę, w ramach wielkich, podjętych pod egidą PAN prac nać przeszłością naszej kultury materialnej. Właśnie w I zeszycie nowego Kwartalnika Kultury Materialnej wydawanego przez PAN, ukazał się ciekawy artykuł J. Pazdura, „Problematyka badań dziejów techniki górniczo- hutniczej w epoce kapitalizmu", którego wnioski mogą być zastosowane i do badań nad dziejami górnictwa i hutnictwa w Tatrach i Beskidach. Pro domc nostra musimy przypomnieć, że mija właśnie ćwierć wieku jak w notatce „W sprawie taaaań nad dawnym górnictwem i hutnictwem w Tatrach" „Wierchy" VIII, s. 180 poruszyliśmy sprawę zbierania materiałów do dziejów tatrzańskiego górnictwa i konserwacji istniejących po nim pamiątek.
(k )
Józefa P ilch a pam iętnik o powstaniu chochołow skim . Stefan K ieniew icz. Rocznik Zakładu im. Ossolińskich, Wrocław 1953.
Prof. S. Kieniewicz wydał cenny dla dziejów powstania chochołowskiego pamiętnik uczestnika ruchu, górala Józefa Pilcha. Pamiętnik ten, mimo że niedługi, przedstawia dużą wartość, nie tylko opisuje wydarzenia, ale dorzuca szereg szczegółów nieznanych z pamiętnika Andrusi- kiewicza, wydanych swego czasu przez Stanisława Eliasza Radzikowskiego. Ciekawa jest np. wzmianka o tym jak niechętnie szli czarnodunajczanie za Austrią, interesujące wzmianki są i o tradycji powstania w pamięci ludu. Pilch był prostym uczestnikiem ruchu, a nie jednym ze starszyzny spiskowej jak Andruslkiewicz, co dodaje pamiętnikowi większą wartość. Pamiętnik wydany starannie. Zastanawia nas tylko jedno: dlaczego wydawca wspomina, że pamiętnik był znany ze streszczenia M. Tarnawskiej w dodatKU do „Słowa Polskiego" pt. „Rzeczy ciekawe i pożyteczne" a ani słowa nie poświęca pierwszemu wydaniu tego pamiętnika przez Feliksa Gwiżdżą na łaniach „Na ziemi naszej" (nr 11, 12, 13 z 1909 a więc rok wcześniej) pt. „Józefa Pilcha gazdy chochołowskiego pamiętnik o powstaniu chochołowskim"? Przez braK wzmianki o tym pierwszym wydaniu stwarza się wrażenie, że wydanie obecne jest pierwszym. O wydaniu Gwiżdżą pisano już po wojnie w artykule „Stan i potrzeby wiedzy o powstaniu chochołowskim", Odrodzenie 17 III 1946, pozft tym o tym, że pamiętnik Pilcha jest wydany wspomniano już i w „Wierchach", t. XX str. 109.
( jr)
KRONIKA 2 9 3
E lem enty sztuki ludow ej w polskim przem yśle artystycznym XIX, i XX w ieku. W ojciechow ski A . Wrocław 1953, str. 108 i 96 tablic.
Rozprawa powyższa, stanowiąca jedną z serii .Studiów z historii sztuki polskiej" wydawanych przez Państwowy Instytut Sztuki, zajmuje się wpływami sztuki ludowej na rzemiosło artystyczne (i po części — wbrew tytułowi — na budownictwo) w Polsce w XIX i XX wieku. Autor stara się ustalić zawikłane dość terminy „sztuka stosowana" „rzemiosło artystyczne", „sztuka ludowa" i wskazuje, że w dążeniu do zapożyczania ze sztuki ludowej, które ujawniło się w Polsce od XIX wieku obok tendencji postępowych są i tendencje wsteczne, zmierzające do zamazywania różnic klasowych, kultywowania źle zrozumianych reakcyjnych tradycji, utrzymania chłopstwa w jego dotychczasowej izolacji i konserwatyzmie dla uniemożliwienia dotarcia na wieś nowych prądów ideologicznych, a przede wszystkim socjalizmu. W tym też świetle autor nakreśla i rolę Stanisława Witkiewicza i propagowanego' przez niego „stylu zakopiańskiego" W ujęciu W itkiewicza sztuka ludowa mogłaby stępić konflikty walk klasowych i zatrzeć krzywdę społeczną. Taka sama była koncepcja J. Gw. Pawlikowskiego gdy pisał on, że styl zakopiański „ma umożliwić klasom wyższym z jednej strony powrót do rodzimości, z drugiej — zespolenie z ludem w prawdziwą jednolitą całość narodu". Z drugiej jednak strony autor stwierdza, że W itkiewiczowi obce było pojęcie „rezerwatu sztuki ludowej", obce były wszystkie poczynania, które chciały sztukę ludową kontynuować „w warunkach, w których z natury rzeczy musi ona zamierać, jeżeli nie jest zdolna do przybierania form odpowiadających wyższym formom produkcji", a więc że Witkiewicz zdawał sobie sprawę, że sztuka ludowa nie może zatrzymać się w swym biegu, nie może sztucznie konserwować prymitywnych form, ale musi rozwijać się i doskonalić, tylko że ogólna postawa ideologiczna Witkiewicza, zbliżona do norwidowskiej koncepcji „sztuki-pracy" przesądziła o losach i roli stylu zakopiańskiego. Tak samo postępowym było dążenie Witkiewicza do „szerokiego rozwoju plastyki ludowej, w zmienionej jednak częściowo formie, dostosowanej do nowych warunków".
Autor ma tylko wątpliwości co do traktowania przez W itkiewicza i innych zwolenników stylu zakopiańskiego podhalańskiej sztuki ludowej, jako tej, która „za
chowała w najczystszej formie charakter polskiej sztuki ludowej" (Dłędność tej koncepcji szczególnie rzuca się w oczy w artykule J. Moszyńskiego „Zróała stylu zakopiańskiego", Tyg. Ilustrowany 1901, s. 145). Poza tym ustępem poświęconym działalności W itkiewicza (str. 52—57) książka minimalnie zajmuje się elementami sztuki podhalańskiej w rzemiośle i budownictwie artystycznym XIX i XX wieku. Zagadnienie wpływu pierwotnego kierownictwa zakopiańskiej Szkoły Przemysłu Drzewnego za Neużila i Kovatsa na pseudo- podhalańską. do dziś dnia spotykaną tandetę pamiątkarską autor zbywa cytatą (w przypisku!) ze starego artykułu M. Limanowskiego w „Prawdzie" z 1900 r. zupełnie nie omawiając późniejszych ewolucji tej szkoły i jej kierunków, któie dostarczyłyby niezmiernie dużo interesującego materiału do omawianego przedmiotu. Jeśli chodzi o sam „styl zakopiański", to baza źródłowa autora jest niezwykle wąska: zna on zaledwie kilka artykulików z ok. 1900 roku i rozprawkę J. Gw. Pa wlikowskiego, mylnie datowaną (stanowi ona wstęp do III zeszytu pośmiertnego, „Stylu Zakopiańskiego" Witkiewicza), zupełnie nie uwzględnia bogatej dyskusji w prasie zakopiańskiej w latach trzydziestych. a przede wszystkim artykułu J. Gw. Pawlikowskiego i wielkiej ankiety w „Wierchach" w 1931 r. gdzie wzięli u- dział m. in. J. Sas Zubrzycki, B. Trefer, S. Barabasz, H. Jasieński, A. Szys/ko-Bo- husz, J. Witkiewicz-Korczyc, O. Sosnowski, F. Mączyński i in. Ankieta owa, z bardzo ciekawymi wypowiedziami, dałaby autorowi dużo cennego materiału do poglądów na „styl zakopiański" w okresie międzywojennym. A zagadnienie to było bardzo żywe, powstała bowiem „włóm a witkiewiczowszczyzna", próby adaptowania stylu zakopiańskiego do budownictwa murowanego i monumentalnego, próby sięgnięcia do formy budownictwa podhalańskiego bez pośrednictwa witkiewiczowskiej maniery, próby ądaptowania go do czesko-szwajcarskiego „stylu górsko-schro- niskowego" itd. Niezmiernie interesujące byłoby też poruszenie zagadnienia ekspansji stylu zakopiańskiego poza Podhale (dworzec w Syłgudyszkach na Litwie) oraz tak dyskutowanego zagadnienia przenoszenia motywów i form z mebli na budownictwo i odwrotnie. Poza samą „witkie- wiczowszczyzną" autor nie uwzględnił prawie Podhala.
Jeśli chodzi o okres Stryjeńskiego w Szkole Przemysłu Drzewnego, to na marginesie omawiania „spontanicznego" okre-
294 KRONIKA
bu w rozważaniach na temat sztuki ludowej (tj. okresu, w Którym przesadne znaczenie przywiązywano do sztuki dziecka, sztuki ludów pierwotnych, uważając prymitywne nieraz wzory czy rysunki za „pierwsze przebłyski abstrakcj onizmu") autor wspomina, że metoda ta była stosowana w szkolnictwie artystycznym, gdzie zupełnie nieprzygotowanym uczniom kazano rysować, kreślić wzory i po roku 1920... powtórzona została przez Karola Stryjeńskiego w zespole uczniów Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem. To wszystko, co o olbrzymim zagadnieniu „stiyjeńszczyzuy" autor potrafił powiedzieć!
Tak samo pominął zupełnie zagadnienie wpływu sztuki podhalańskiej, obrazu na szkle, dawnego drzeworytu, kilimkarst- wa, rzeźby drzewnej — na rozwój sztuki stosowanej, grafiki itd. poza Podhalem w okresie międzywojennym, na twórczość Skoczylasa, Bartłomiejczyka, Stryjeńskiej,B.Tretera, Szczepkowskiego etc., zbywając to całe bogate zagadnienie uproszczoną formułą, że polski formalizm szukał natchnień w sztuce ludowej i cytatą (znów tylko w przypisku!) z jakiegoś artykułu w „Materiałach do Studiów i Dyskusji z Zakresu Teorii i Historii Sztuki" (z 1950 roku). ,
W sumie praca Wojciechowskiego, być może dokładna w stosunku do innych regionów, w stosunku do Podhala wykazuje rażące braki. Sądzimy, że temat jest zbyt obszerny, aby go ująć w jednej pracy, stąd ta powierzchowność wielu sądów i wąska baza źródłowa.
(n )
Ochrona Przyrody, Rocznik 22 . Wyd. Zakładu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk, Kraków 1954.
Rocznik 22 zawiera 7 rozpraw naukowych poświęconych zagadnieniom ochrony krajobrazu zbiorowisk roślinnych i zwierzęcych oraz zagadnieniom gospodarczym związanym z ochroną przyrody. Pomieszczono tu także obszerną bibliografię ochrony przyrody za lata 1948—52.
Do problemów górskich, a w szczególności do spraw gospodarki wodnej w obszarach górskich, nawiązuje praca J. Fa- bijanowskiego pt. Biologiczna zabuaowa brzegów rzek w związku z ich regulacją. W łaśnie na przykładzie potoków i rzek górskich widać wyraźnie jak duże znaczenie posiada stosowanie biologicznych metod przy pracach zmierzających do o- panowania żywiołu wodnego. Z żywiołem
tym człowiek walczy dziś regulując bieg wód górskich niemal wyłącznie przy pomocy urządzeń sztucznych, wykonywanych z materiału ziemnego i kamienia, bądź też z żelazobetonu. W wielu przy padkach okazuje się jednak, że czysto techniczna regulacja potoków nie spełnia swojego zadania a kosztowne sztuczne urządzenia są przez wodę szybko niszczone. Sytuację tę zmienić można przez równoczesne zastosowanie biologicznych metod regulacji spływu wód górskich. Użycie tych metod posiada także korzystne znaczenie dla gospodarki rybnej w wodach górskich, w szczególności dla występowania ryt łososiowatych, które w wodach okutych w betonowe rynny nie mogą znaleźć dla siebie dogodnych warunków życia.
] . I D.
Chrońmy Przyrodę O jczystą. Organ Państwowej Rady Ochrony Przyrody, rocznik IX, zeszyt 6, rocznik X, zeszyt 1—4, P. W. N. Warszawa 1953—54.
W poszczególnych zeszytach tego wydawnictwa znajdziemy tak wśród artykułów jak i w wiadomościach bieżących wiele materiałów związanych z tematyką górską. Tak np. w zeszycie 5 /53 S. Mycz- kowski opierając się na wynikach własnych spostrzeżeń omawia szkody mrozowe w drzewostanach bukowych w Tatrach. W całości przyrodzie Tatrzańskiego Parku Narodowego poświęcony jest zeszyt 2/54. Zawiera on artykuły K. Steckiego o limbie, Z. Zwolińskiej o osobliwościach florystycznych Doliny Filipki, B. Ferensa o godnej ochronie avifauny Skałki Fi- lipczańsklej i L. Podobińskiego o więk szych zwierzętach w Tatrzańskim Parku Narodowym; J. Kolowca pisze ó pasterstwie w Tatrach a S. Zwoliński o Jaskini Mroźnej.
W dziale korespondencji Z. Raawańska- Paryska informuje o Słowackim Tatrzańskim Parku Narodowym a S. Berezowski dzieli się swoimi uwagami o zniszczeniach powstałych wskutek wypasu owiec w Dolinie Kościeliskiej. Przyrodzie naszych gór wysokich poświęcone są także artykuły: T. Dominika, który omawia pierwotne oo- ry świerkowe oraz B. Ferensa, który pisze o niedźwiedziu w Tatrach i w Alpach (zeszyt 3—4/54).
W dziale wiadomości bieżących w poszczególnych zeszytach znajdujemy informacje o ważniejszych wydarzeniach na polu ochrony przyrody w kraju i za granicą.
] . I. D.
KRONIKA 2 9 5
Jaskinie P o lsk i cz. II. Kazimierz Kow alski. Państwowe Muzeum 'Archeologiczne. Warszawa 1953, str. 186, tabl. 20, ryc. 7, planów w tekście 70, map 6.
Sygnalizowana praca stanowi kontynuację opracowania jaskiń W yżyny Krakowsko-Wieluńskiej ’ ), które było szczegółowym inwentarzem systematycznie zbadanych przez autora 508 jaskiń i schronisk skalnych tego terenu, wraz z całą literaturą tematu. Tom II wzbogaca tatrzańską literaturę speleologiczną będąc wykazem wszystkich znanych w literaturze oraz znanych lecz jeszcze nie notowanych jaskiń i schronisk podskalnych, znajdujących się na terenie Tatr Polskich. Skorowidz 70 jaskiń zestawiono topograficznie według dolin, idąc od wschodu ku zachodowi. Sam wykaz zawiera — poza topograficznym opisem położenia jaskini i drogi do niej — także opis namuliska, mikroklimatu, biologię i historię poznania wnętrza jaskini oraz spis literatury (do r. 1952 włącznie), odnoszące się do każdego obiektu z osobna. Nadto wszystkie jaskinie posiadają plany wykonane przez T. i S. Zwolińskich lub autora. Tak sporządzony szczegółowy inwentarz poprzedzony jest wstępem, w którym autor starał się przedstawić ogólny stan wiedzy o polskich jaskiniach tatrzańskich. Omówione są tu następujące zagadnienia, jak: zjawiska krasowe Tatr Polskich, namuliska, mikroklimat oraz flora i fauna (na podstawie własnych badań autora), stosunek ludzi do jaskiń i dzieje ich poznania. Ponadto praca zawiera szczegółowy wykaz literatury zagadnienia, materiałów rękopiśmiennych wyzyskanych i wykaz zbiorów wykopalisk jaskiniowych oraz alfabetyczny spis jaskiń, wreszcie streszczenia pracy w językach rosyjskim i francuskim.
/. G.
Ochrona gatunkowa roślin w P olsce. W ładysław Szafer. Wyd. II rozszerzone. Kraków 1952, Zakład Ochrony Przyrody PAN, str. 39, tabl. 25 (w tym plansz wielobarwnych 16).
Drugie, znacznie rozszerzone w porównaniu z pierwszym (1947 r.) wydanie książki ukazało się w zmienionych warunkach, jeżeli idzie o podstawy prawne, dotyczące zakresu i organizacji ochrony przyrody. Zwiększona przez ustawę z 1949 roku odpowiedzialność organów państwowych wszelkich instancji za sprawne wy
i) K azim ierz K ow alsk i, Ja sk in ie P o lsk i, I . P . M. A. W arszaw a 1951.
konanie ochrony przyrody w terenie, konieczność roztoczenia opieki nad ginącymi lub zagrożonymi gatunkami roślin ze strony organizacji społecznych — to wszystko zwróci uwagę młodzieży szkolnej, turystów, wczasowiczów, na tę pożyteczną publikację.
Książka zawiera opis 29 gatunków krajowych drzew, krzewów, krzewinek oraz roślin zielnych podlegających ochronie prawnej. Autor zilustrował pracę licznymi rysunkami oraz planszami kolorowymi, dodał także kilka mapek przedstawiających rozmieszczenie stanowisk lub zasięg geograficzny niektórych omawianych gatunków roślin. Czytelnika „Wierchów" interesują szczególnie rozdziały poświęcone roślinom występującym w regionie górskim (limba, szafran spiski, storczyki, szarotka. dziewięciornik, kosodrzewina).
Słusznie i zupełnie na miejscu zwrócono także*tutaj uwagę na konieczność ochrony roślin leczniczych, podając wskazówki techniczne dotyczące właściwego przeprowadzenia ich zbioru dla przemysłu zielarskiego i farmaceutycznego. Cennym uzupełnieniem książk1' jest obszerna literatura przedmiotu zestawiona przy opisach poszczególnych gatunków roślin.
Przepisy prawne z zakresu ochrony gatunkowej roślin omówił Jan Julian NowaK w końcowym rozdziale książki.
Marian Ludziński
Straty w ojenne zbiorów polsk ich . T I/II.Wydawnictwo Centralnego Zarządu Muzeów. Warszawa 1953. (Prace i Materiały Biura Rewindykacji i Odszkodowań. Nr 12/13).
Książka należy do szeregu publikacji, które zestawiają straty naszych zbiorów muzealnych w różnych działach sztuki lub rzemiosła artystycznego. Wykazy nie obejmują, rzecz prosta, całości tych strat; mają raczej charakter przykładowy.
Osobny rozdział dotyczy zbiorów sztuki ludowej. Tadeusz Seweryn rejestruje 870 pozycji zniszczonych zaginionych lub wywiezionych z kraju przez okupanta hitlerowskiego. Wśród utraconych eksponatów poważna część należy do dorobku kulturalnego ludu Tatr, Podhala, Pienin i Beskidów. Szczególnie dotkliwe są straty dawnego Muzeum Śląskiego w Stalinogro- dzie, Muzeum Etnograficznego w Krakowie, Muzeum Ziemi Sądeckiej w N. Sączu, Muzeum Babiogórskiego w Zawoi (ubiory, ceramika, rzeźba, sprzęty domowe).
2 9 6 KRONIKA
Opisy inwentaryzacyjne są w pewnej, nieznacznej tylko części uzupełnione fotografiami, które ocalały w dotkniętych stratami zbiorach muzealnych.
U . L.
J. Ross. Z dziejów zw iązków artystycznych polsko-czeskich i polsko-słowackich w epoce Odrodzenia. Biuletyn Historii Sztuki, 1953, Nr 3/4.
Autor na zasadzie nowych prac słowackich a częściowo i dawnej literatury węgierskiej omawia m. in. związki między sztuką słowacką a sztuką pul.ską, występujące głównie na terenie Spiszą. Wyrazem ich jest m. in. wpływ Stwosza na Pawła z Lewoczy, który może nie pozostawał ze Stwoszem w tak bliskim związku jak to poprzednio przypuszczano, ale w każdym razie na nim się wzorował. Typ domu mieszkalnego wykształcony w Lewoczy w XVI w. wykazuje również silny wpływ architektury małopolskich miasteczek. Budowa kasztelu we Frydmanie i przebudowa Niedzicy na przełomie XVI i XVII wieku pozostawały w związku z przebudową przez wspólnego ich właściciela Horvatha, zamku w Strażkach na Spiszu.
( ir)
Język P olsk i. Organ Towarzystwa Miłośn ików Języka P o lsk iego . Roczniki XXX (1950), XXXI (1951), XXXII (1952) i XXXIII (1953).
Czasopismo to, poświęcone zagadnieniom języka polskiego, zamieszcza szereg artykułów dotyczących i zagadnień gwarowych Podhala. W numerze 4 z 1950 r. umieszczone były dwa artykuły dotyczące gwar polskich na południe od Tatr: Z. Stieber „Polska gwara na W ęgrzech", podaje notatkę zaczerpniętą z pracy słowackiego językoznawcy Stolca o wsi Drenk czy Dręk (po węg. Derenk), już na terenie obecnych W ęgier, na południowy wschód od Różniawy, Która mówiła — według o- kreślenia Stolca — narzeczem góralskim, podhalańskim, wskazującym, według Stiebera, że przodkowie dzisiejszych mies; kań- ców przybyli być może z północnego Spiszą. W ieś ta została zresztą w r. 1942 przez władze faszystowskie W ęgier wysiedlona. W drugim artykule „Polszczyzna w dolinie Topli“ J. Czekanowski daje wspomnienie o spotkaniu w r. 1926 w pociągu z Presziwa do Bardyjowa z mieszkańcami jednej z wsi w doi. Topli, którzy mówili po polsku. W tomie XXXI w numerze 3 J. Zaręba w artykule „Węgierskie zapożyczenia w polszczyźnie" u
względnił i szereg terminów podhalańskich; nawiązań em do tego artykułu był artykuł J. Reychmana „W sprawie zapożyczeń węgiersKich w polszczyźnie" tamże nr 5 omawiający m. Jn. pochodzenie wyrazów jak dohań, kapce, buńda, cia^cha, hyr, bantować itd. W numerze 5 z 1952 (t. XXXII) Z. Gołąb w artykule „Wyrazy pochodzenia południowo-słowiańskiegc w polskich gwarach góralskich" wskazuje, że szereg wyrazów góralskich związanych z tzw. wędrówkami wołoskimi wykazuje niewątpliwe cechy południowo-słuwiańskie. W numerze 5 z 1953 (t. XXXIII) J. Reych- man w artykule „Pol. pajtasz tur. paytaś" wskazuje, że znany z Podhala termin pajtasz w znaczeniu „towarzysz, kompan" zapożyczony jest może za pośrednictwem języka węgierskiego z języków tureckich.
/ . R-
P olsk a Sztuka Ludowa w numerze 6 z 1952 zawiera wspomnienie o A. Chy- bińskim pióra M. Sobieskiego wraz z bibliografią prac. W numerze I z 1953 zamieszczone jest wspomnienie o zmarłym „budarzu" zakopiańskim Czamiaku-Pają- ku. W artykule „Dekoracja malarska kościoła w Orawce" H. Pieńkowska (numer 6 z 1953) omawia ciekawe te a mało dotąd znane malowidła, przedstawiające niby w scenach religijnych typy góralskie realistycznie odtworzone i będące, wbrew założeniom projektodawców, wyrazem „naj bardziej ludzkich dążeń". Szkoda, że autorka szczególnie przy kreśleniu podłoża historycznego powstania tych malowideł nie znała innych źródeł poza polskimi, a wiadomo, że Orawa w XVII wieku była częścią W ęgier. W iele innych artykułów w Polskiej Sztuce Ludowej ma znaczenie dla interesujących się Podhalem: i tak np. artykuł W. Krassowskiego „Chałupa polska na przełomie XVI i XVII wieku" w numerze 4—5 z 1953 obejmuje bogaty materiał z terenu karpackiego wraz z zdjęciami i rysunkami. Godne polecenia są liczne ogólne artykuły na temat sztuki ludowej i jej problematyki, ważne i dla wszystkich interesujących się zagadnieniami sztuki ludowej na Podhalu.
Or)Góry W ysokie. Jednodniówka Krakow
skiej Sekcji Taternickiej PTTI1' wydana w kwietniu 1954 r. na wzór „Taternika", którego oczekujemy z utęsknieniem od 5 lat. Tu leży też geneza „Gór Wysokich" i różnych poprzedzających je powielanych „Oscypków", „Korsarzy" i „Pokutników", których sama ilość wskazuje jak
KRONIKA 2 9 7
wielki jest głód taterników za własnym wydawnictwem. Krakowscy taternicy wykazali że wznowienie Taternika jest pilne, a swą inicjatywą zapełnili dotkliwą lukę w wiadomościach o alpinizmie całego świata. Broszura jest wydana bardzo starannie pod względem treści i formy zewnętrznej.
B. Małachowski
R ezerwaty i zabytki przyrody w w ojew ództw ie krakowskim . Jozef D udziak i S tefan Gut. Wydanie PAN Zakład Ochrony Przyrody, Kraków 1954 r., str. 100.
Dobra, bardzo potrzebna broszura podaje w zwięzły sposób wiadomości o rezerwatach i zabytkach przyrody w regionie krakowskim i stanowi bardzc cenną pomoc dla turystów i krajoznawców.
J. Kozielski
Pobieżdionnyje W ierszyny. Jeżegodnik Sow ietskogo A lpinizm a. God 1953, Moskwa 1954. Str. 605.
Ostatnio dotarł do nas nowy rocznik „Ujarzmionych szczytów" za 1953 rok, będący zawsze prawdziwą atrakcją dla każdego interesującego się rozwojem alpinizmu radzieckiego. Sięgamy po niego z zaciekawieniem nie tylko dlatego, że jest źródłem świetnej informacji o nowych zdobyczach radzieckich w dziedzinie wysokogórskiej, lecz również dlatego, że prowadzi czytelnika w nieznane lub mało znane obszary górskie Azji Środkowej, uprzytamniając mu ich rozległe możliwości alpinistyczne. Tam alpinizm wiąże się tak ściśle z nauką, w tym stopniu staje się jednym ze środków służących nauce, jak może być to tylko w obszarach oznaczonych na mapie białymi plamami. To, że ich coraz mniej — jest między innymi zasługą alpinistów Kraju Rad, którzy z każdym rokiem dorzucają nowe materiały badawcze ze swych wypraw.
A le do roczników alpinizmu radzieckiego sięgamy z zaciekawieniem jeszcze z innego powodu. Uczą one bowiem metod pracy, bez których nie byłyby możliwe osiągnięcia stawiające alpinistów radzieckich na czołowych miejscach. Wskazują one drogi, którymi iść trzeba, aby nie zejść na bezdroża pustych rekordów charakteryzujących alpinizm w Alpach, są pełne wskazówek jak organizować obozy szkoleniowe, których sieć w Związku Radzieckim wzrasta stale i alpiniady, których poziom z roku na rok się podnosi.
Omówmy kolejno najważniejsze pozycje nowego rocznika.
Osiągnięcia i błędy w pracy alpinistów radzieckich omawia we wstępnym artykule przewodniczący Wszechzwiązkowej Sekcji Alpinizmu P. I. Powamin.
W dziale omawiającym wielkie wyprawy znajdują się interesujące prace E. A. Ka- zakowej i L. T. Muzyliewa (Biełucha), W. I. Raceka i I. .W. Juchina (W rejorrie szczytu Pobiedy), A. A. Bundela (Przez Środkowy Ałaj i zachodnią część Zaałajskiego Grzbietu), J. G. Arkina (Szczyt im. XIX Zjazdu Partii), D. M. Zatułowskiego i L. M. Krasawina (O lodowcu Grumm-Grzy- majło).
W ielkie osiągnięcia alpinistyczne opisują szczegółowo dalsze artykuły. Szczególną uwagę zwracają m. in. opisy A. M. Borowikowa — przejścia północnego żebra Miszirgi, O. I. Gigineiszwili, który /apuznaje ze świetnymi sukcesami alpinistów gruzińskich podczas wspaniałych trawersować grzbietów kaukaskich i K. A. Tumanowa o północnej ścianie CzaLyn-tau.
Badania naukowe omawia obszernie dział Nauka i Alpinizm. Znajdujemy tu dwie prace E. W. Timaszewa o grzbiecie Piotra Pierwszego i o pamirskim tarasie firnowym. Inne prace dotyczą badań lodowców doliny Baksana, lodowca Ułłu- cziran i grot w górach Gruzji. Bardzo pouczające jest omówienie dziesiątej alpiniady uniwersytetu w Moskwie i artykuł I. P. Leonowa o budowie śniegowych jam.
Kronika zagraniczna poświęcona jest o- statnim wyprawom himalajskim i zdobyciu Czomolungma oraz ekspedycjom w Cor- dillera Blanca i na Kilimandżaro.
Rocznik zamykają sprawozdawcze materiały i kronika. Bogato ilustrowany w piękne ilustracje i mapy rocznik jest lekturą nie tylko dla alpinistów. Powinni zapoznać się z nim geografowie i badacze przyrody, znajdą w nim bowiem w iele materiału opracowanego źródłowo i wyszczególnioną obszerną literaturę.
W. I.
N. A . G wozdecki. Kak b y li stiorty „bie- ły je pjatna" s karty SSSR . Moskwa 1953. Interesująca ta książeczka omawia sukcesy kartografii radzieckiej na polu zacierania „białych" plam figurujących dotąd na
mapach ZSRR. Między innymi na Kaukazie dzięki współpracy kartografów z alpinistami udało się stwierdzić, że szczyt Szchara (5201 m) jest o 3 metry wyższy od Dych-tau (5198 m); tak samo w tak zwanym Grzbiecie Sugańskim stwierdzono, że wbrew wszystkim dotychczasowym mapom nie szczyt Sugan-baszy ale sąsiedni, dotychczas umieszczony na bocznym, wy
2 9 8 KRONIKA
biegającym na północ paśmie wierzchołek Mały Sugan jest punktem zwornikowym, skąd oddziela się pasmo ku północy. Tak samo doniosłe poprawki wprowadzone zostały na mapach innych gór jak Uralu oraz pasem górskich A zji środkowej. Specjalny rozdział poświęcony jest polskiemu badaczowi Azji Czerskiemu i odkryciu tak zwanego Pasma Czerskiego (ok. 3 000 m) zbadanego ostatecznie około 1929 r. przez Obruczewa.
(ir)
B . R iew zin. O Janie Czerskim. Warszawa 1954. Przełożona z rosyjskiego broszura zapoznaje nas z życiorysem zesłańca Polaka, badacza górskich krain Syberii i odkrywcy wielu systemów górskich.
(ir)
Turistika H oroIezectvi. Rocnik VI. 1954.C. 1—7.
Miesięcznik ten jest naszym stałym informatorem w zakresie turystyki górskiej i taternictwa czechosłowackiego. Również i w bieżącym roku przynosi wiele materiałów dotyczących rozwoju i przemian w turystyce po drugiej stronie Tatr. Już w numerze 1-szym dowiadujemy się bliższych szczegółów zimowego przejścia w grudniu 1953 r. głównego grzbietu Wysokich Tatr, podanych w relacji Jarosława Mlezaka. W numerze kwietniowym znajdujemy znów bliższe dane dalszych powtórzeń tego wspaniałego przejścia w marcu 1954 r. przez dwa zespoły. Przejście grudniowe odbyło się z zachodu na wschód od Liliowego do Przełęczy pod Kopą, przejście w marcu w odwrotnym kierunku. Oba przejścia są dowodem wysokiego i stale rosnącego poziomu taterników czechosłowackich.
Cechą charakterystyczną wydawnictwa jest poświęcanie w iele uwagi szkoleniu, stąd liczne w nim artykuły dotyczące praktyki wycieczkowania, noclegowania pod gołym niebem, nowego typu ,,tricouni“ , sposobu ich montowania na bucie, techniki impregnowania płótna namiotowego itp.
Badanie stosunków klimatycznych Wysokich Tatr omawia w numerze 6-tym interesujący artykuł A. Mrkosa. Przynosi on wyniki najnowszych obserwacji przeprowadzanych na obszarze Wysokich Tatr. W ciekawym opisie „Słowacji znanej i nieznanej", poświęconym 10-tej rocznicy słowackiego powstania narodowego w 1944 r. daje autor, J. Ciżek przykład pięknej czternastodniowej wędrówki przez
najciekawsze zakątki Słowacji od Horny Lideć do Liptowska Tepla.
Ze spraw organizacyjnych, które.om awiane są na szpaltach miesięcznika bardzo często, pouczające doświadczenia przynoszą wiadomości dotyczące przebywania punktowanych tras tzw. zapocto- wych Cesi, systemu klasyfikacji sportowej w taternictwie, zasad odznaki TCSR, znakowania ścieżek, kursów znaKarskich itd.
Turystyce górskiej i taternictwu w Polsce poświęca Turistika Horolezectvi niemało miejsca. I tak w numerze 4-tym znajdujemy wzmiankę podającą wiadomości0 sieci stacji noclegowych w naszych górach jako o warunku masowej turystyki, w numerze 6-tym dane o pierwszej polskiej alpiniadzie w Tatrach, zaś w numerze 7-mym szczegółowe omówienie zimowego sezonu taternickiego w 1952— 19531 letniego za rok 1953. W tymże samym numerze czytamy obszerną relację dotyczącą rozwoju naszej Górskiej Odznaki Turystycznej i Górskiego Raidu Sudeckiego odbytego we wrześniu 1953 r.
Nie są to jedyne polonica. W numerze 3-cim Kareł Duda przedstawia rozwój turystyki w Polsce Ludowej, w numerze 4- tym zamieszczono recenzję książki Jalu Kurka „Węzeł Garmo" a w numerze 7- mym podano krótki przegląd polskich wyczynów turystycznych od czasów Staszica po wyprawę na Nanda Devi.
W. K.
Zpravy horolozeckej sekcie SIV TUS.Bratislava. Wydaje Horolezecka sekcia Slovenskeho vyboru pre telesnu vychovu a sport. Pismo powielane z fotografią na tyt. stronie. Miesięcznik. Red. Dr Radek Roubal.
Dla polskiego taternika, który by chciał poznać z literatury życie taternictwa słowackiego, pismo to, wydawane przez słowacki odpowiednik naszej Sekcji Alpinizmu, przyniesie najwięcej wiadomości. Mimo że, jak można wnioskować z treści, pismo to boryka się z podobnymi trudnościami wydawniczymi, co i nasze pisma tego rodzaju, zamieszcza ono wiele ciekawych artykułów z różnych dziedzin alpinizmu od kroniki począwszy, poprzez artykuły dyskusyjne, tatrzańską poezję, na tłumaczonych wyjątkach z zagranicznej literatury alpejskiej skończywszy. Trzeba podkreślić, że „Zpravy“ zamieszczają wiele tłumaczeń z polskiej prasy alpinistycznej (głównie z „Oscypka"), interesują się polskim ruchem taternickim, podają sprawozdania z sezonów i imprez na podsta
KRONIKA 299
wie „Wierchów" a taternicy słowaccy dyskutują na łaniach tego pisma z taternikami polskimi. Bratniemu czasopismu życzymy rozwoju i pokonania trudności.
] . M.
Arno Puskas: N ove horolezecke vystu- py ve V ysokych Tatrach 1 9 4 5 — 1 953 .Bratislava 1953. Str. 146.
Celem wydania książeczki było uzupełnienie nieco już przestarzałego drugiego wydania przewodnika Kroutila i Gellnera o nowe przejścia, dokonane w Tatrach słowackich po wojnie. Brak takiego uzupełnienia dawał się odczuwać tym silniej, że czechosłowackie taternictwo przeżywało po wojnie swój najbujniejszy rozkwit. Dlatego ukazanie się tej książeczki należy u- ważać za cenną pozycję w przewodnikowej literaturze tatrzańskiej.• „Nove vystupy" zawierają 187 pozycji,
z których dużą część stanowią drogi samego autora. Potrzebą pospiesznego wydania tłumaczyć można pewne usterki, jakie ten przewodnik zawiera. Najsłabszą stroną szaty graficznej są rysunki ścian, co o tyle może się wydawać dziwne, że autor sam para się z powodzeniem grafiką. Również można mieć do autora pretensje o to, że wśród wymienionych przejść, o których szczegółów nrak, znalazły się i te w których on sam uczestniczył. W kolejności wymieniania nazwisk pierwszych zdobywców nie można dopatrzeć się systemu. Niesłuszne jest, że autor wcale nie zaznacza w opisach dróg robionych techniką hakową, iż stosowano na nich sztuczne ułatwienia.
Ukazanie się tej książki powitają taternicy polscy z radością.
J. M.
K apitoly z uhorskych dejin. Nakladatel- stvo Slovenskej Akademie Vied a Umerji, Bratislava 1952.
Cenne to słowackie wydawnictwo zawiera przekład 8 rozpraw historycznych węgierskich. Dla dziejów Podhala, poza ogólnym znaczeniem zapoznania nas z wydarzeniami, które niejednokrotnie odbiły się echem i pod Tatrami, publikacja ta zawiera i bezpośrednie przyczynki. A więc np. J. Merei w pracy „Ruchy chłopskie na Węgrzech" (po 1849 r.) wspomina o tym, że w roku 1851 górale ze Zdziaru, Jurgowa, Rzepiska, Łapęianki i Czarnej Góry odmówili płacenia czynszów za korzystanie z górskich pastwisk i wytoczyli skargę na właścicieli hal (chyba Salomonów?),
przy czym za adwokata wzięli Polaka, Kulczyckiego z Czarnego Dunajca, bardzo oddanego sprawie chłopskiej. Władze chciały narzucić im swego adwokata, ale ludność ufała tylko Kulczyckiemu, o którym władze donosiły, że „nie ma on najlepszego wpływu na oskarżycieli". Gdy władze chciały dokonać w Jurgowie egzekucji praw pana, wies stawiła opór, tak że musiano wezwać wojsko Epizod ten z dziejów walki chłopskiej na Podhalu0 swoje prawa, zupełnie był dotąd nieznany naszym historykom, a niewątpliwie archiwa węgierskie, skąd Merei zaczerpnął swoje dane, zawierają jeszcze mnóstwo nieznanych materiałów do dziejów Spiszą1 Orawy. Interesującą jest też rola owego buntowniczego adwokata Kulczyckiego z Czarnego Dunajca, niewątpliwie radykalnego inteligenta, z licznych ówczesnych kół demokratycznej, sprzyjającej sprawie chłopskiej niezamożnej inteligencji.
J. R.
Pam iatky a muzea. Czasopismo słowackiej dyrekcji ochrony zabytków poświęca sporo miejsca pracon konserwatorskim w rejonach podtatrzańskich. W numerze 2 z 1953 r. D. Mencova omawia renesansowy „Kasztel w Eetlenowcach" na Spiszu renesansową budowlę związaną z rodem Thurzonów i obecnie rekonstruowaną według dawnych planów. W numerze 3 z 1953 J. Vesely omawia „Pieniny, przyrodniczy klejnot Słowacji". Artykuł „Zatopione terytorium Górnej Orawy" zajmuje się osadami dziś zatopionymi przez zbiornik zapory wodnej orawskiej. Są to osady Uście, Słanica, Osady, Hamry, Łań- kowo. Nakreślone są pokrótce dzieje tych wsi, głównie na podstawie prac Kohuta, Kadleca, Kavuljaka, rękopisów Gebury w Słowackim Muzeum, niewydanej pracy Kavuljaka o dziejach wsi Osady i innych źródeł. Artykuł określa jako wsi wołoskie na Orawie Kniazię, Medvedze, Wa- łaską D> łbową, Bziny a z wsi zatopionego rejonu Uście, założone w 1474 r. Przy u- dziale elementu wołoskiego, etnicznie zresztą częściowo „rusińskiego" założono dalej wsi Słanica 1566, Namiestów 1537. Bobrów 1592, Osadę 1613, Hamry 1614. Ludność zasilana była elementem emigracyjnym przez „silną emigrację z Polski". B. Kovaćović w artykule „Do problematyki wschodnio-słowackiego domu renesansowego" dotyka m. in. problemu arkad, które uważa za pierwiastek przyniesiony na Słowację z Polsk! w drugiej połowie XVI w. Reprezentowane są one w miasteczkach spiskich: Lewocza, Spiska
3 0 0 KRONIKA
Sobota, Spiskie Włochy, Lubica, Kieżmark, Podoliniec. V. Wagner zajmuje się w artykule „PrzyczyneK do sztuki lewockiej w XV i pocz. XVI w .“ między innymi działalnością artystyczną Pawła z Lewoczy.
( jr)
N arodopisny Sbornik. Roczniki 1939 — 1947.
Dopiero obecnie stały się nam dostępne wydane podczas wojny i bezpośrednio po niej tomy pożytecznego słowackiego wydawnictwa, przejętego z dawnego podobnego wydawnictwa Maticy Slovenskej a dziś wydawanego przez Słowacką Akademię Nauk. W numerze 1 z 1939 umieszczony był artykuł A. Melichercika, „Kilka uwag o budownictwie ludowym na Dolnej Orawie". W tomie III (1942) nr 1—2 P. Kuruc obszernie omawia „Ludowe budownictwo w Łapsiach Wyżnich". Autor podaje wiele interesujących szczegółów o wsi, uważa, że była ona kiedyś greckokatolicka. Specjalne znaczenie, w wydanej w r. 1942 w Słowacji pracy, posiada wymienienie nazw części wsi jak Dolna Gura, Vysne Konty oraz nazw wielu przedmiotów gospodarczych jak srombek, valek, varceha, montvica, tarło, śaflićek, vengel itd. Tenże autor w numerze 3 omawia „Zbieranie żywicy w Wyżnich Łapsiach", wyiiczając cały szereg nazw jak „kagon- ky“ , „czupaszki" itd. Jeszcze jeden arty- Kuł poświęcony Wyżnim Łapsiom to „Gotowanie smoły i jej użycie w Wyżnich Łapsiach" tegoż autora w numerze 4. W tymże numerze węgierski etnograf B. Gunda rozpatrując „Prastary sposób przędzenia nici u Słowaków" podaje szereg szczegółów dotyczących fabrykacji płótna
u polskich i słowackich mieszkańców O- rawy, głównie na zasadzie zebranych przez Szontagha materiałów do etnografii polskiej i słowackiej ludności Orawy, wydanych przez Thirringa w roczniku Karpa- thenvereinu w 1887. Do artykułu załączono ciekawe zdjęcie przedstawiające górali orawskich w stroju luaowym o k . 1831 r. W r. 1947 godny uwagi tylko artykuł R. Bednarika „Problemy słowackiej sztuki ludowej", zawierający m. in. zdjęcia parzenic z Lendaku na Spiszu.
(F)
M agyar Tfirteneti B ib liografia 1 8 2 5 — 1 8 6 7 . Tom I, Budapest 1950, tom II Bu- dapest 1952, tom III Budapest 1953.
Trzy tomy węgierskiej bibliografii historycznej za lata 1825 1867 obejmująswym zakres im całe ziemie dawnych historycznych W ęgier a więc i ziemie podtatrzańskie od południa: Orawę, Spisz i Liptów. I tak w tomie I dział „Opisy podróży" zawiera cały szereg mało znanych opisów wycieczek w Tatry (od południa). Rozdziai VI „Geografia lokalna" obejmuje m. in. działy „Arva“ , „Liptó", „Szepes", tak samo w bibliografii dziejów miast sporo jest tytułów podtatrzańskich. Do tomu II warto zajrzeć, gdyż w wyliczeniu pozycyj bibliograficznych odnoszących się do dziejów uzdrowisk węgierskich objęte są i pozycje odnoszące się do Półhory i Szmeksu (Tatrafiired). Pozycje nas interesujące znajdziemy i w innych tomach. Np. w tomie III, obejmującym dzieje polityczne, znajdziemy sporo pozycyj odnoszących się do powstania chłopskiego na Spiszu w r. 1831.
(jr)
Bibliografia górskaK sią ż k i i p r a c e z c z a s o p is m i g a z e t d o ty
c z ą c e P o d h a la , S u d e tó w , T a t r o ra z g ó r c a łeg o ś w ia ta o b e jm u ją o k re s :A. K SIĄ Ż K I:
O d 18 k w ie tn ia do 31 g r u d n ia 1953 r .B . Z A W A R T O Ś Ć C Z A S O P IS M :
O d 1 m a r c a d o 31 g r u d n ia 1953 r . U w z g lę d n io n o szc z eg ó ło w o „ W ie r c h y " to m X X II, „ O s c y p e k " o d n r 1 do 8 w łą c z n ie , o ra z p o w o je n n e ro c z n ik i „ Z ie m i" .
C . Z A W A R T O Ś Ć D Z IE N N IK Ó W :O d 1 m a ja do 31 g r u d n ia 1953, o ra z u z u p e łn ie n ia l a t p o p rz e d n ic h .P . T . C z y te ln ic y in te r e s u ją c y s ię t y m d z ia
łe m p ro s z e n i s ą o n a d s y ła n ie m a te r ia łó w u z u p e łn ia ją c y c h n a r ę c e R e d a k c j i „ W ie rc h ó w " .
P r z y k o ń c u b ib l io g r a f i i p o d a ję in d e k s h a - s ło w o -rz e c z o w y u ła tw ia ją c y z o r ie n to w a n ie s ię w te m a c ie b ib l io g r a f i i .
K w a d r a c ik i z n a jd u ją c e s ię p r z y n ie k tó r y c h n u m e r a c h p o z y c j i b ib l io g r a f ic z n e j o z n a c z a ją , że p r a c a z a w ie ra b ib l io g r a f ię p rz e d m io tu .
K a z im ie rz Polak,
A . N a szlaKU R a id u S u d e c k ie g o [P ie rw s z y O g ó ln o p o ls k i R a id T u r y s ty c z n y ] . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 9 s. 11—13, i lu s t r . , m a p a 1/54
A . Z a s z c z y tn e w y ró ż n ie n ie . [P re z e s R a d y M in is t ró w , B o le s ła w B ie r u t p rz y z n a ł A n d rz e jo w i M a ru s a rz o w i, n a js t a r s z e m u p rz e w o d n ik o w i i r a to w n ik o w i ta t r z a ń s k ie m u s ta łe z a o p a tr z e n ie m ie s ię c z n e j . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 3 s. 20. 2/54
A . J u t r o s p a d n ie śn ie g , [d z ia ła ln o ść T a t r z a ń s k ie go O c h o tn ic z e g o P o g o to w ia R a tu n k o w e g o ] . „ Ś w ia t" 1953 r . n r 50, 6 i lu s t r . 3/54
A . B R O N . N a s p o r to w y m s z la k u K a rk o n o s z y . [P ie rw sz y O g ó ln o p o ls k i R a id T u ry s ty c z n y ] , „ S p o r to w ie c " 1953 r . n r 43 s. 4, i lu s tr .
4/54A B A Ł A K O W W . S k ła d i k a lo ry c z n o ś ć p o d s ta
w o w y c h p r o d u k tó w w y p ra w o w y c h . T łu m . P . K u le s z y ń s k i. „ O s c y p e k " 1951 r . n r 1 s. 15. 5/54
A B G A R O W IC Z Z B IG N IE W . Z t e k i p o ś m ie r tn e j . < f ra g m e n ty — 1949 r.> [w]. „ O s c y p e k " 1952 r . n r 5 s. 15—17. 6/54
A B R A M Ó W B . T r z y d z ie s to le c ie ra d z ie c k ie g o a lp in iz m u . „ W o ln o ść " 1953 r . n r 199. 7/54
A D R E S g r a tu l a c y jn y u c z e s tn ik ó w a lp in ia d y z o k a z j i tr z y d z ie s to le c ia a lp in iz m u ra d z ie c k ie g o . „ G ło s P r a c y " 1953 r . n r 209. 8/54
A L A . M u z e u m T a t r z a ń s k ie [im . d r a T . C h a łu b iń s k ie g o w Z a k o p a n e m ]. „ E c h o K r a k o w s k ie " 1953 r . n r 263. 9/54
A L B E R T I A D A M . O g ó ln o p o ls k a a lp in ia d a w T a t r a c h . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 10 s, 5, i lu s t r . , m a p a . ' 10/54
— P r a c ą k i lk u z a p a le ń c ó w o tw a r to s c h r o n tu r y s ty c z n y n a P r z e h y b ie . „ T u r y s ta " 1953 r . n r 9 s. 10, i lu s t r . 11/54
A L P IN IZ M w Z [w iąz k u ] S o c ja l i s ty c z n y c h ] R [e - p u b lik ] R [a d z ie c k ic h ] . „ I lu s t r o w a n y K u r i e r C o d z ie n n y " 1953 r. n r 261. 12/54
AM A T . W ę d ró w k i p o z ie m i ś lą s k ie j . W S o b ó tc e i n a S lę ż y . „ G a z e ta R o b o tn ic z a " 1953 r. n r . 201. 13/54
A R C Z Y N S K I M [A R E K ], L a w in a id z ie . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 3 s . 8, i lu s t r . 14/54
A S N Y K A D A M . W y b ó r p o e z j i (W stęp n a p is a ł E d w a rd H a ło ń . O k ł. p r o j . A d a m M ło d z ia n o w sk i) . (K ra k ó w 1953) W y d a w n . L i te r a c k ie . 8 , s. 152. 15/54
B A H D A J A D A M . M a ły ra to w n ik . ( I lu s t r . Z . W itw ic k i) W a rsz a w a 1953. „ N a s z a K s ię g a r n ia " 16, s. 30, 2 n lb . , i lu s t r . (O d k s ią ż e c z k i do B ib lio te c z k i) . 16/54
— N o c w D o lin ie P ię c iu S ta w ó w , I lu s t r . O- w id z k i R o m a n . „ P ło m y k " 1953 r . n r 9 s. 270—271, 274—275. 17/54
— P ie rw s z y r e d y k . I lu s t r . R y c h l ic k i Z b ig n ie w „ P ło m y k " 1953 r . n r 15 s. 466-^69.
18/54— S k a l is ta u b o c z . W -w a 1952. R E C . W ilsk i
Z b ig n ie w : N o w a p o w ie ść < B a h d a ja „ N o w a K u l tu r a " 1953 r . n r 19 s. 6 . 19/54
B A L A R A M IC H A Ł . J a n o s ik o w a d r u ż y n a „ O r li L o t" 1950 : 24 s. 100—101. 20/54
— K a p lic z k a p r z y S p is k ie j B ia łe j . „ O r l i L o t " 1947; 21 s. 155—157, i lu s t r . 21/54
— W ieś F r y d m a n — ż y w ą h i s to r ią S p iszą . „ O r l i L o t " 1949 :2 3 s. 69—73, 3 i lu s t r . 22/54
B A R A N IE C K I L E S Z E K . G o ło b o rz e O s t rz y c y i S o b ó tk i . [W ro c ła w 1952] 8, s. 439—440. O d b . [w ła ś c iw ie n a d b .] : „ C z a so p ism o G e o g ra f ic z n e " 1950/51 t . 21/22. 23/54
B A R L O W E P . D n i w a ż n y c h w y d a rz e ń , [o m a w ia f i lm o w y p r a w ie n a n a jw y ż s z y s z c z y t św ia ta ] . „ S ło w o P o w s z e c h n e " 1953 r . n r 204. 24/54
B E R E Z O W S K I S T A N IS Ł A W . D o lin a K o ś c ie lisk a . Z w ię z ła m o n o g ra f ia k ra jo z n a w c z a . (O k ł. p r o j . M ik o ła j S z k la r) . W a rsz a w a 1953 „ S p o r t i T u r y s ty k a " 8 , s . 131, 1 n lb . ,i lu s t r . , m a p a 1. (Z d ję c ia : S t[a n is ła w ] B e re z o w s k i, T [ad e u sz ] D o h n a lik , E [u g en ia ] T rz e c ia k o w a , I [ re n a ] S a y s se -T o b ic z y k , K [a - z im ie rz ] S a y s se -T o b ic z y k , T [ad e u sz ] Z w o l iń s k i , S t[e fa n ] Z w o liń s k i, — M a p k i: M i e c zy s ła w ] K lim a s z e w sk i , A fn to n i] W rz o se k S f te fa n ] Z w o liń sk i, L [u d w ik ] S a w ic k i, K a z im ie rz ] K o w a lsk i) . □ 25/54
— F ilm k ra jo z n a w c z y o P ie n in a c h . „ T u r y s ta " 1953 r. n r 8 s. 22, i lu s t r . 26/54
— P ię ć ty s ię c y o só b n a ra z w D o lin ie K o ś c ie l is k ie j . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 11 s. 19, i lu s t r . 27/54
3 0 2 B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A
— S ta c ia n a u k o w o -b a d a w c z a w G ó ra c h K a c za w s k ic h . „W ierchy** 1953 : 22 S. 229. 28/54
B ID W E L L G E O R G E . N e p a lc z y k d o c h o w u je ś lu b ó w . [z d o b y c ie M o u n t E v e re s tu J . „ P r o b le my** 1953 r . n r 10 s. 676—681, 8 i l u s t r . + m a p a . 29/54
— 8843 m . W y że j w e jś ć n ie m o ż n a . „ S p o r - towiec** 1953 r . n r 25 s . 16, 14, i lu s t r . 30/54
B IE L E C K I M A R IA N T A D E U S Z . B e s k id Ś lą s k i i M a ły — T e r e n y N a rc ia r s k ie . W -w a 1953 r . R E C . P ło n k a Z b ig n ie w „ W ie r c h y “ 1953:22 s. 289. 31/54
B IE N IA R Z JÓ Z E F . T u r u l , w ła d c a p u s z c z y . ( I lu s tr . S t[a n is ła w ] R o z w a d o w sk i . W y d . 3.) W a rsz a w a 1953 „ N a s z a K sięgarn ia** c m 17,5X12, s . 116, 3 n lb . , i lu s t r . (B ib lio te k a , ,R u c h “ .) 32/54
B IE N IA R Z Ó W N A J A N IN A . D w a w y s tą p ie n ia c h ło p s k ie w s ta r o s tw ie l a n c k o r o ń s k im w la t a c h 1670 i 1699/1700. „ P r z e g lą d h is to ry c z ny** T . 44 z . 3 ś . 334—351. S o d . s. 463—465. R es . S. 471—473. 33/54
B IE S Z C Z A D Y w y z n a k o w a n e . „T urysta** 1953 r .n r 10 s . 14. 34/54
B IR K E N M A JE R W IN C E N T Y . D o c ieb ie , w o ła m .. . [w ]. — K a c z a S o b ó tk a ( f ra g m . p o - e m .) — P a m i le t [w ]. — S z e w sk a p a s ja[w]. „O scypek** 1953 r . n r 7 s . 6—11. 35/54
B IS K U P S K I K A Z IM IE R Z . U c z m y s ię t u r y s ty k i n a r a id a c h . [P ie rw s z y T u r y s ty c z n y O - g ó ln o p o ls k i R a id P ie s z y P T T K ] „T urysta** 1953 r n r 8 s. 3, i l u s t r . 36/54
B Ł A C H U T S T A N IS Ł A W . W p ię k n e j z ie m i ż y w ie c k ie j . „ Z y c ie L ite rack ie* * 1953 r . n r 22 s . 10, i lu s t r . 37/54
B R O M B O S Z C Z B O G U S Ł A W . F o to g r a f u je m y w g ó ra c h . „T urysta** 1953 r . n r 7 s . 18. 38/54
B R O N C Z Y K K A Z IM IE R Z . P a m ię c i J ó z e fa P ie n ią ż k a . „ T y g o d n ik P ow szechny** 1953 n r 20 s. 7, i lu s t r . 39/54
B R O W K O W . S p o r t o d w a ż n y c h . „W olność** 1953 n r 272, i lu s t r . 40/54
B R Y Ń S K t K A Z IM IE R Z . T rz y w y c ie c z k i n a B a b ią . „Ziem ia** 1947 : 38 s . 233—238, 6 i lu s t r .
41/54B U R T A N Ó W N A JA D W IG A , S O K O Ł O W S K I
S T A N IS Ł A W . M ap a te k to n ic z n a K a r p a t P ó łn o c n y c h . N a p o d s ta w ie p r a c y B o h d a n a Ś w id e rs k ie g o p t . „ Z z a g a d n ie ń t e k to n ik i K a r p a t P ó łnocnych** ja k o j e j i lu s t r a c ję w y k o n a l i . . . P o d z ia łk a 1:50000. [W a rsza w a 1952. N a k ł. i] d r u k P a ń s tw . I n s t y t u t G e o lo g . c m 101X53; a rk . c m 105,5X58. Z a łą c z n ik do p o z . 443/52 : Ś w id e rs k i B .... — P a ń s tw o w y I n s t y t u t G e o lo g ic zn y . P r a c e t. 8. 42/54
C H O M IŃ S K I JÓ Z E F . A d o lf C h y b iń s k i . „ M u z y - k a “ 1953 r . n r 3/4 s. 15—22. 43/54
C H R O Ń M Y P r z y r o d ę O jc z y s tą , O rg a n P a ń s tw o w e j R a d y O c h ro n y P r z y r o d y , ro c z n ik IX , W a rsz a w a 1953. R E C . J . I. D . „W ierchy** 1953 : 22 S. 291—292. 44/54
C Z A P L IŃ S K I W Ł A D Y S Ł A W . R u c h y lu d o w e , w r o k u 1651. (W y n ik i b a d a ń , p o p r a w k i i u - z u p e łn ie n ia ) . „ P r z e g lą d h is to ryczny** 1953 r . T . 44 z 1/2 s. 64—90. S od . s . 260—261. R es. S. 269—270. 45/54
C Z A R N E C K I S [T E F A N ], R U S IE C K I J [A N ]. B e s k id S ą d e c k i i P ie n in y . (P rz e w o d n ik n a r c ia r s k i . O k ł. p r o j . C ze s ła w B o ro w c z y k . Z d ję c ia : B [o lesław J G a rd u ls k i , J [a n in a ]M ie rz e c k a , T [a d e u sz ] P rz y p k o w s k i) . W -w a 1953 „ S p o r t i T u r y s ty k a “ 16, s . 54, 2 n lb . , i lu s t r . , m a p y . □ 46/54
C Z A R T O R Y S K I P A W E Ł . A r k a n a d la w s z y s t k i c h c z y l i m a ła e n c y k lo p e d ia tu r y s ty c z n a . „ P r z e k r ó j 1953 r . n r 435 s . 8—10, i lu s t r .
47/54— S z e ść r a z y n a m in u tę S . O. S . w g ó ra c h .
„P rzek ró j* * 1953 r . n r 444 s . 7. 48/54— T y g r y s y n a E y e re ś c ie . „ P r z e k r ó j “ 1953 r.
n r 430 s. 13—14. s z k ic . 49/54C Z C IB O R -C H O L E W A M IE C Z Y S Ł A W . T a n ie c
z b ó jn ic k i . „Z iem ia** 1946 ; 30 n r 6, s. 7—10 i lu s t r . 50/54
C Z E P P E Z D Z IS Ł A W . G ó ry S to ło w e . (O k ł. p r o j . S ła w a [G u y sk a ] G o s p o d a re k ) . W -w a 1953. S p ó łd z . W y d a w n . „ S p o r t i T u ry sty k a* * 16, s . 35, 1 n lb . , m a p a 1. 51/54
C Z E R E Y S K I K A Z IM IE R Z . P o k a z z ry w k i g ó r s k ie j . „Sylw an** 1953 r . z . 2 s. 116—119, i lu s t r . 52/54
D A N E K Z Y G M U N T . O w c z a re k ta t r z a ń s k i . I - lu s t r . W ró b le w s k a K . „W szechśw iat** 1953 r . z . 4 s . 85—90, i l u s t r . 53/54
D A N IS Z E W S K A A N IE L A . N a s k a ln y m P o d h a lu . [ ro d z in a C h o ta r s k ic h s ły n n y c h m u z y k ó w z K o ś c ie l is k a k o ło Z a k o p a n e g o ] . „W7ie ś “ 1953 r . n r 40 s . 6, i l u s t r . 54/54
D Ą B R O W S K I H .: R a id w y trz y m a ło ś c i lu d z i i m a s z y n . [X I R a id T a tr z a ń s k i .] „ S p o r to - w ie c “ 1953 r . n r 34, i lu s t r . 55/54
D Ł U G O S Z J . N o w a r a s a o w c y g ó r s k ie j . „Plon** 1953 r . n r 1 s. 13, i lu s t r . 56/54
D Ł U G O S Z J . D ru g ie p r z e jś c ie „d ire ttis s im y * * p n . ś c ia n y M ię g u s z o w ie c k ie g o S z c z y tu . „ O - scypek** 1953 r . n r 7 s . 25. 57/54
— P ie rw s z e p rz e jś c ie z im o w e p n .-w s c h . ś c ia n y M ięg u s z o w ie c k ie g o S z c z y tu Ś r o d k o w e g o „O scypek** 1953 r . n r 7 s . 25—26. 58/54
D O B R A C Z Y Ń S K I JA N . O d k ry c ie , k a p l ic y G n a - to w s k ic h [w z a k o p ia ń s k im k o ś c ie le p a r a f ia ln y m ] . D z ie ło S t. W itk ie w ic z a „ S ło w o P ow szechne** 1953 r . n r 107. 59/54
D O B R O W O L S K I K [A Z IM IE R Z ]. S tu d ia n a d p o c h o d z e n ie m lu d n o ś c i p a s te r s k ie j w K a r p a ta c h Z a c h o d n ic h . [ A u to r e f e r a t] . [K ra k ó w ] 1953 8, S. 478—486. W n a g łó w k u : Czł. K . D o b ro w o ls k i p rz e d s ta w i ł w ła s n ą p ra c ę p t . S tu d ia n a d p o c h o d z e n ie m lu d n o ś c i p a s te r s k ie j w K a r p a ta c h Z a c h o d n ic h . — O db . [w ła śc iw ie n a d b .] : S p r a w o z d a n ia [zc z y n n o ś c i i p o s ied z e ń ] P o ls k ie j A k a d e m ii U m ie ję tn o ś c i T . 52 <1051) n r ® — T y t . n a g ł. R E C . J . R . „W ierchy** 1953 : 22 S. 290—291.
60/54D O B R O W O L S K I S T A N IS Ł A W R Y S Z A R D .
W ju rg o w s k ie j k a rc z m ie , [w .l „K am ena** 1953 r . n r 1—2 S. 12. 61/54
D O M A N IE W S K I JA N U S Z . N a jh ru b s z y g a zd a . O p o w ie ść o n ie d ź w ie d z iu ta t r z a ń s k im . ( I lu s tr . S ta n is ła w R o z w a d o w sk i . W y d . 2.) W a rs z a w a 1953 „ N a s z a K sięgarn ia** 8<>, s. 70, 2 n lb . , i lu s t r . R E C . K ry g o w s k i W ła d y s ła w „W ierchy** 1953 : 22 s . 290. 62/54
D O M IN IK JA N . G ła sz c z y n — m a ło z n a n y s z k o d n ik d r e w n a jo d ło w e g o i ś w ie rk o w e g o w B e s k id z ie S ą d e c k im . „Sylw an** 1953 r . z. 2 S. 92—95. 63/54
D O R A W S K I J A N K A Z IM IE R Z . Ł a s k a w a i g r o ź n a b o g in i N a n d a . „P ro b lem y * * 1953 r . n r 6 s . 407—413, 6 ilu s tr .- i- 2 m a p y . 64/54
— N a jw y ż s z e z d o b y te g ó ry . „W ierchy** 1953 : 22 S. 178—201, 18 r y c in . 65/54
— N a jw y ż s z e z d o b y te s z c z y ty . „O scypek** 1953 r . n r 6 s . 22—26. 66/54
B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A 3 0 3
— W alk a o t r z e c i b ie g u n z ie m i, [z d o b y c ie M t E v e re s tu .] „ T y g o d n ik P o w s z e c h n y ” 1953 r. n r 33 s . 15, i lu s t r . 67/54
D O R O F IE W B. S z tu r m n a U ilp a ta -T a u . (T ł. W . S .) „ T u r y s ta ” 1953 r . n r 3 s . 10, i lu s t r . , m a p a . 68/54
D U L I, d u l i . M e lo d ia g ó ra ls k a . O p ra ć . S w a to ń J ó z e f „ Ś p ie w a jm y ” 1953 r . n r -3 s. 4. 69/54
D W E R N IC K I L E O N . P o c z tó w k a z Z a k o p a n e g o . „ B e ” o Z a k o p a n e m , [ z a n ie d b a n ie s ta r e g o c m e n ta r z a ] „ S ło w o P o w g z e c h n e ” 1953 r . n r 260. 70/54
— P o c z tó w k a z Z a k o p a n e g o . W iz y ta p o 24 la ta c h . „ S ło w o P o w s z e c h n e ” 1953 r . n r 255, i lu s tr . 71/54
D Z IA Ł A K JE R Z Y . B e s k id Ś lą s k i. (O p ra ć . g ra f . J a n M u c h a rs k i) . W a rsz a w a 1953 (S p ó łd z . W y d aw n .) „ S p o r t i T u r y s ty k a ” 16, s . 63, 1 n lb . , i lu s t r . (Z d ję c ia w y k o n a l i : L B a r - d o ń , Ń . C y b iń s k i , Z . C z a jk o w s k i, J . D a ń d a , C z. D a tk a , H . D e rc z y ń s k i , E . F a lk o w s k i , B G a j d z ik , K . H a rę d z iń s k i , H . H e rm a n o w icz , J . K o rb u t , T . K u b is z , R . K u z n e r , J . P ła ż e w s k i , H . P o d d ę b s k i , M . S e k o , J . S ie ro s ła w s k i, F . S ik o r s k i , B . S ta p iń s k i , F . S to b ik , J . S tr u m iń s k i , A . S m ie ta ń s k i , M . W . W ą to rs k i . 72/54
D Z IA Ł A L N O Ś Ć a lp in is tó w ra d z ie c k ic h w r . ls»3.„ W ie r c h y ” 1953 : 22 s. 271. 73/54
D Z IA Ł E K JE R Z Y . O p a s te r z a c h i z b ó jn ik a c h , [ i lu s tr . W a le re g o E lia sz a .] „ Ś w ia t” 1953 r . n r 28 s. 20, 3 i lu s t r . 74/54
D Z IA N IS Z P A W E Ł . O a B a ra b a s z a [S ta n is ła w a ] d o R a id u P T T K . „ T u r y s t a ” 1953 n r 3 s . 16, i lu s t r . 75/54
— W O rk a n o w e j P o r ę b ie . „ I lu s t r o w a n y K u r i e r P o l s k i” 1953 r . n r 23, i lu s t r . , d o d a te k .
76/54D Z IE D U S Z Y C K I W O JC IE C H . N ie z n a n a s ió d m a
t r a s a . R a id S u d e c k i . „ S p r a w y i L u d z ie ” 1953 r. n r 37 s. 3, i lu s t r . 77/54
D Z IĘ D Z IE L E W IC Z L E S Z E K . J e s z c z e o w a lc e z e „ s k r ó ta m i” w g ó ra c h . „ T u r y s t a ” 1953 r. n r 10 s. 10, i lu s t r . 78/54
D Z IĘ D Z IE L E W IC Z Z D Z IS Ł A W , M IT K IE W IC Z JE R Z Y , R O G O W S K I T A D E U S Z . P ie rw s z e w e jś c ie z im o w e n a p rz e łą c z k ę m ię d z y Ś r o d k o w y m a S k r a jn y m G r a n a te m w p r o s t o d z a c h o d u K o m in e m D re g e ‘a „ O s c y p e k ” 1953 r . n r 7 S. 20—21. 79/54
D Z IĘ D Z IE L E W IC Z Z D Z IS Ł A W , R O G O W S K I T A D E U S Z . P r z e z lo d o s p a d y Ż le b u D re g e ‘a n a G r a n a ty . O p o w ia d a n ie z b io ro w e o p ie r w szy m z im o w y m w e jś c iu w d n iu 2 k w ie t n ia 1953 r . „ O s c y p e k ” 1953 r. n r 8 s . 5—10.
80/54-F. S p ó r o t y t u ł z d o b y w c y n a jw y ż s z e g o s z c z y tu
ś w ia ta . „ I lu s t r o w a n y K u r i e r P o ls k i” 1953 r. n r 171. 81/54
F IJA Ł K O W S K A Z O F IA . G ó ry (W a rsza w a 1953) „ N asz a K s ię g a rn ia ” c m 22X22, k . 6 n lb . , i lu s t r . (Ś w ia t w o b ra z a c h ) — T y t . o k ł . — [O b ra z k i b e z te k s tu .] 82/54
F L IZ A K S. P r z e m ia n y w k u l tu r z e m a te r ia ln e j Z a g ó rz a n . „ O r l i L o t” 1948 : 22 s . 37 — 42, i lu s t r . 83/54
F R . J u l i a n M a r c h le w s k i a t e a t r , [ s ta ra n ia o w y s ta w ie n ie „ W in y i k a r y ” W . O rk a n a w ś w ie t le l i s tó w J . M a rc h le w s k ie g o .] „ T e a t r ” 1953 r . n r 23 S. 17. 84/54
G A JD Z IK B O N IF A C Y . W is ła i o k o lic e . [P rz e w o d n ik ] (O k ł. p r o j . C zes ław B o ro w c z y k ) . W arsz a w a 1953. S p ó łd z . I n s t y t u t W y d aw n . „ K r a j ” 16 s . 30, 2 n lb . , i lu s t r . (Z d ję c ia : J [e -
rz y ] B ie rn a c k i , Z [b ig n ie w ] C z a jk o w s k i, T [ad e u sz ] D o h n a l ik , B [o n ifa c y ] G a jd z ik , H [e n ry k ] H e rm a n o w ic z , S [ ta n is ła w ] K o lo w - ca . 85/54
G E M R O T B A R B A R A . W n u k S a b a ły w s p ó ł tw ó r c ą o p e r y „ H a ln y w ia t r ” . [A dam P a c h ] „ E c h o T y g o d n ia ” 1953 r . n r 18 S. 2. 86/54
G O E T E L W A L E R Y . M a p a S ło w a c k ie g o T a t r z a ń s k ie g o P a r k u N a ro d o w e g o . „ W ie r c h y ” 1953 : 22 S. 278. 87/54
— M a r ia n S m o lu c h o w s k i — c z ło w ie k g ó r . „ W ie r c h y ” 1953 : 22 s. 80—100, 12 ry c . □ 88/54
— P a r k N a ro d o w y p o s ło w a c k ie j s t r o n ie T a t r . „ W ie r c h y ” 1953 : 22 s. 276—278, i lu s t r . 89/54
G O T K IE W IC Z M A R IA N . J u b i le u s z w y d a w n ic tw a „ K r a s y S io v e n s k a ” „ W ie r c h y ” 1953 : 22 s . 292—293. 90/54
— W la s a c h P r z e s ie k i . „ Z ie m ia ” 1949 : 40 s. 212—216, i lu s t r . 91/54
— W T a tr a c h . „ O r l i L o t ' 1947 : 21 s. 46—49.92/54
G O Ł O W IN S. U p o d n ó ż a A lp . „ N o w e C z a s y ” 1953 r. n r 21 s. 22—26, i lu s t r . 93/54
G O R IZ D R O -K U L C Z Y C K A Z IN A ID A . D w u d y - s z n e r y b y d e w o ń s k ie G ó r Ś w ię to k rz y s k ic h . „ A c ta g e o l. p o i.” v . 3 n r 1 s . 163—170, i lu s t r . , p la n s z e I—II I . □ 94/54
G Ó R S K A i n iz in n a o d z n a k a n a r c ia r s k a P T T K . (O k ł. p r o j . C z e s ła w B o ro w c z y k ) . W a rs z a w a 1953 (S p ó łd z . W y d a w n .) „ S p o r t i T u r y s ty k a ” 16, s. 79, 1 n lb . , P o ls k ie T o w a rz y s tw o T u r y s ty c z n o K ra jo z n a w c z e . K o m is ja T u r y s ty k i N a r c ia r s k ie j . 95/54
G Ó R Y Ś w ię to k rz y s k ie . T e k s t o p ra ć . E d m u n d M a s sa ls k i, J a n P a z d u r , T a d e u s z P r z y p k o w sk i , W in c e n ty K a w a le c p o d o g ó ln ą re d . W a n d y F il ip o w ic z . F o t . n a o k ł. T. P r z y p k o w s k ie g o . W a rsz a w a 1953. S p ó łd z . W y d a w n . „ S p o r t i T u r y s ty k a " c m 28X20,5, s. 122, 6 n lb . , i lu s t r . Z d ję c ia w y k o n a l i : S . D e p tu s z e w s k i, E . D o b ro w o ls k i, J . F r ą c k ie w ic z , A . M . H a u p t , J . K ła d a w s k i, E . K ry g ie r , E . M a s sa ls k i, T . P r z y p k o w s k i , L. R u b a c h , J . S iu d o w s k i, Z . Z ie l iń s k i , P . Z W ie rz ch o w sk i. R E C . Ł u k a s z K u m o r W ok ó ł G ó r Ś w ię to k rz y s k ic h „ S ło w o L u d u ” 1953 r. n r 290; T a d e u s z K ła k W G ó ra c h Ś w ię to k rz y s k ic h „ T y g o d n ik P o w s z e c h n y ” 1953 r . n r 29 s . 7, i lu s t r . 96/54
G R A B O W S K I J Ó Z E F . D z ie ło c z ło w ie k a w h a r m o n ii z p ię k n e m n a tu r y , [o e s te ty c z n e b u d o w a n ie s c h r o n is k w T a tr a c h .] „ T u r y s ta ” 1953 r . n r 5 s . 11, 4 i lu s t r . 97/54
— N a P o d h a lu z n o w u m a lu ją n a s z k le . „ P r o b le m y ” 1953 r . n r 4 s 256—262, 16 i lu s t r .
98/54— S ło w a c k ie ja s e łk a . „ D z iś i J u t r o ” 1953 r.
n r 51—52 S. 7, i lu s t r . 99/54— S z tu k a lu d o w a a p ro d u k c ja p rz e m y s ło w a .
„ S ło w o P o w s z e c h n e ” 1953 r . n r 130, 3 i lu s t r .100/54
G R E U L IC H S [T E F A N ]. O p ie k a n a d o w c a m i p rz e d i w c z a s ie r e d y k u . „ P r z e g lą d h o d o w la n y ” 1953 r . n r 4 s . 52—55. 101/54
G R O S S E R Z B IG N IE W , M IK L A S Z E W S K I G W ID O N . P ro s z ę z n a m i. W g ó ry , m iły b r a c ie .. . [ f e l ie to n h u m o ry s ty c z n y ] . „ D z ie n n ik Z a c h o d n i” 1953 r . n r 183, 9 r y c . 102/54
G R O T O W S K A K R Y S T Y N A . M u z e u m Z ie m i S ą d e c k ie j . „ O r l i L o t” 1948 : 22 s . 151—153, 2 i lu s t r . 103/54
G R U B E R T H A L IN A . „ H a ln y w ia t r ” . T a k i t y tu ł n o s ić b ę d z ie o p e ra n a d k tó r ą p r a c u je J a n M a k la k ie w ic z . „ E x p re s s W ie c z o rn y ” 1953 r. n r 271. 104/54
3 0 4 B I B L I O G R A F ! ft G Ó R S K A
G U T S T E F A N . R e z e rw a ty k n ie i k a r p a c k ie j k o ło N a w o jo w e j w p o w ie c ie n o w o -s ą d e c k im . „W ierchy** 1953 : 22 s. 280. 105/54
— S e n z im o w y , [o ś w is ta k a c h ] . B e z p ła tn y d o d a te k do n u m e r u 1, 1950 r . m ie s ię c z n ik a k ra jo z n a w c z e g o „ O rli Lot**. N a k ła d e m K o m ite tu O c h ro n y P r z y r o d y P o ls k ie j A k a d e m ii U m ie ję tn o ś c i . 106/54
— S ta n o w is k a s z a f r a n u s p isk ie g o (C ro c u s s c e p u s ie n s is B o rb .) w p o w ie c ie b rz e s k im . „ C h r o ń m y P r z y r . O jczystą** 1953 r. zesz . 4 s. 45—46. 107/54
H A JD U K IE W IC Z JE R Z Y E . M . B r y ty j s k a w y p r a w a n a M t E v e .re s t 1953 r . „ O s c y p e k " 1953 r . n r 8 s . 17—21. 108/54D ru g a s z w a jc a r s k a w y p r a w a n a M t. E v e - r e s t 1952 r . „O scypek** 1953 r . n r 7 s . 20—21. 109/54
— P ó łn o c n a ś c ia n a D łu g ie g o G ie w o n tu . „ O - scypek** 1952 r . n r 4 s. 2—4. 110/54
— S a m o tn ie w W a llis . M a t te r h o r n . „ O sc y - p e k “ 1953 r . n r 6 S. 5—7. 111/54
— S z w a jc a r s k a w y p r a w a n a M o u n t E v e re s t 1952 r . „O scypek** 1952 r . n r 4 s. 19—20.
112/54— T r y p ty k [w s p o m n ie n ia z w y c ie c z e k ] . „O -
scypek** 1952 r . n r 5 S. 5—8. 113/54H A L A G ą s ie n ic o w a . O p ra ć . J [a n ] M u c h a rs k i
i z e sp ó ł. W a rsz a w a 1953 S p ó łd z . W y d a w n . „ S p o r t i T u ry sty k a* * . O k ł. d ru k . „ P r a s a W ojskow a** c m 12X16,5, ta b l . 32. P o ls k ie T o w a rz y s tw o T u r y s ty c z n o K ra jo z n a w c z e . — Z d ję c ia : S [ te fa n ] A rc z y ń s k i, E [d w a rd ] H a r - tw ig , R [o m a n ] J a k im ie c , S [ ta n is ła w ] K r a k o w ia k , K [ry s ty n a ] M a łe k , K fa z im ie rz ] N a jd e n ó w , A [n d rz e j] R o sz k o w sk i , R [o m an ] S e ra f in , Z [ y g m u n t] S u łk o w s k i, T [ad e u sz ] Z w o liń s k i, S [ te fa n ] Z w o liń sk i. — T y tu ł n a p ie rw s z e j , in n e d a n e o p is u n a t r z e c ie j s t r o n ie o k ł. — [W y d a w n ic tw o a lb u m o w e z o b ja ś n ie n ia m i.] 114/54
H A R T W IG J U L IA . R e p o r ta ż p o s z e d ł w la s . [zale s ie n ia w p o w ie c ie n o w o -s ą d e c k im ] . „ Ś w ia t" 1953 r . n r 21 s . 12—13, 23, i lu s t r .
115/54H E R M A N O W IC Z H . N a t r a tw ie [P o p ra d e m .]
„T urysta** 1953 r . n r 7 s. 11_ 116/54H IL L A R Y E D M U N D P . K ro k z a k r o k ie m n a
s z c z y t E v e re s tu . „P rze k ró j* * 1953 r. n r 441 s. 10, 14, 15, i lu s t r . P O L E M . S c h ra m m R y s z a r d W ik to r . „O scypek** 1953 r . n r 8 s. 24.
117/54H IP P E N R E J T E R W . W u p a ln e la to n a n a r ta c h .
„ G a z e ta K rakow ska** 1953 r . n r 274, 2i lu s t r . 118/54
H Ł A D K O R Y S Z A R D . S z c z a w n ic k i J a n o s ik , [ re g io n a ln y z e s p ó ł g ó ra ls k i M ic h a ła S ło w ik a ] . „Wieś** 1953 r . n r 51—52 s . 9, i lu s t r . 119/54
H O R N IG A L F R E D . N ie z n a n a ja s k in ia w W o jc ie szo w ie . ,,W ie rc h y “ 1953 : 22 s. 217—218,
120/54H R Y B IE N S K I A L E K S A N D E R . W y s ta w y k r a
k o w sk ie . [w y s ta w a z b io ro w a o b ra z ó w B ro n is ła w a B r y k n e r a i B ro n is ła w a H e y d u k a z a ty tu ło w a n a „ T a t r y Polskie**]. „ T y g o d n ik P ow szechny** 1953 r . n r 32. 121/54
H R Y N IE W IE C K I B O L E S Ł A W . H u g o Z a p a ło w ic z . (1852—1917) W s e tn ą ro c z n ic ę u ro d z in . S p is p ra c ... „ A c ta Soc. B o ta n . Pol.** 1953 r. V. 22 n r 2 s. 445—454. □ 122/54
H U N T JO H N . T h e A s c e n t o f E v e re s t . W y d . H o d d e r a n d S to u g h to n . R E C . K s ią ż k i i l u d z ie „ T y g o d n ik P o w s z e c h n y “ 1953 r . n r 36.
123/54
IM IE L S K I W Ł A D Y S Ł A W . N a Z y w ie c z y ź n ie . „ S ło w o P ow szechne** 1953 r . n r 155, i lu s t r .
124/54IN F O R M A T O R tu r y s ty c z n y P T T K (P o lsk ie g o
T o w a rz y s tw a T u r y s ty c z n o K ra jo z n a w c z e go . O k ł. p ro j . W a c ła w P e rk o w s k i) . W a rsza w a 1953. S p ó łd z . W y d a w n . „ S p o r t i T u r y s ty k a " 16, S. 167, 1 n lb . □ 125/54
IN G L O T M IE C Z Y S Ł A W . W y c ie c z k i u c z ą i w y c h o w u ją . [o rg a n iz o w a n ie w y c ie c z e k s z k o ln y c h n a P o d h a le ] . „ N a s z e K o ło P racu je** 1953 r . n r 59 s . 74—78, 4 ry c . 126/54
IN S T Y T U T p r z e m y s łu lu d o w e g o w Z a k o p a n e m .„Ziem ia** 1947 : 38 s. 214. 127/54
J . D . L e tn i s e z o n t a t e r n i c k i 1953 r . „W ierchy** 1953 : 22 s. 264—266, i lu s t r . 128/54
J . H . N a n g a P a r b a t (8.125 m ) „O scypek** 1953 r.n r 8 S. 21—22. 129/54
J . K . D . 17 k w ie c ie ń 1933 r . [w s p o m n ie n ie oW in c e n ty m B ir k e n m a je rz e ] . „ O s c y p e k “ 1953 r . n r 7 s. 5—6. 130/54
J . R . E c h a n a u k o w e ro c z n ic y p o w s ta n ia p o d h a la ń s k ie g o 1651—1951. „W ierchy** 1953 : 22 S. 282. 131/54
— J a s k in io w e t a te r n ic tw o c z y l i k i lk a s łó w0 „ g ro to ła z a c h " . „ P i łk a r z " 1953 r . n r 39 s . 4, i lu s t r . 132/54
— N a k o lo ro w y c h s z la k a c h [ tu ry s ty c z n y c h ] , „ T r y b u n a Tygodnia** 1953 r . n r 72 s. 2, i lu s t r . 133/54
J . W . C z o m o lu n g m a (E v e re s t) z d o b y ty „ T u r y s t a " 1953 r . n r 7 s. 6. 134/54
— S ie d e m s e t m e tró w o d M o rsk ie g o O k a [pow s ta n ie n o w e s c h ro n is k o ] . „ T u r y s ta " 1953 r. n r 12 s. 10, m a p k a . 135/54
— S o b ó tk a . „ Z ie m ia " 1947 : 38 s . 143—145. 2 i lu s t r . + m a p k a . 136/54
— T a tr z a ń s k ie O c h o tn ic z e P o g o to w ie R a tu n k o w e . „ Z d r o w ie " 1953 r . n r 9 s . 14, 3 i lu s tr .
137/54J A . A . M u z ie j L e n in a w P o r o n in ie . „ N a r o d n a ja
P o ls z a " 1953 r . n r 1 s. 28—30, i lu s t r . o ra z w m u ta c ja c h : a n g . P e o p le ‘s P o l. , f r a n c . L a P o l . P o p u l . , n ie m . V o lk s p o le n . 138/54
JA C H IM E C K I Z D Z IS Ł A W . Z a g a d n ie n ie g e n e z y l i b r e t t a i a s p e k tu s p o łe c z n e g o o p e ry S ta n is ła w a M o n iu sz k i „H alka**. „ P a m ię tn ik T e a t r a ln y " 1953 r . z . 2 s . 85—97, i lu s t r .
139/54J A C K O W S K I A L E K S A N D E R . P r o b le m f o lk lo ru
1 lu d o w o ś c i w s z tu c e . [W a rs z a w a 1953] P a ń s tw . I n s t y t u t S z tu k i. 8, s. 1 n lb . , 166— 208, 1 n lb . N a d b .: M a te r i a ły d o S tu d ió w i D y s k u s j i z Z a k r e s u T e o r i i i H is to r i i S z tu k i, K r y ty k i A r ty s ty c z n e j o ra z B a d a ń n a d S z tu k ą n r 1 <13>. 140/54
J A H N A L F R E D . M o rfo lo g ic z n a p r o b le m a ty k a S u d e tó w Z a c h o d n ic h . „ P r z e g ią ć g e o g ra f ic z n y " 1953 r . z. 3 S. 92—101. S od . Res«
□ 141/54— W s p ra w ie w y g lą d ó w lo d o w c o w y c h w S u
d e ta c h . W ro c ła w [1952] 8°, s . 1 n lb . , 360— 366, i lu s t r . , m a p a . O d b .: C za so p ism o G e o g ra f ic z n e 1950/51 t . 21/22. □ 142/54
JA K U B O W S K I JA N U S Z L E C H . C z te r y g o d z in y w c z e lu ś c ia c h k ry s z ta ło w e j G r o ty P o k o ju n a W ę g rz e c h „ P r o b le m y " 1953 r . n r 12 S. 856—858, 5 i lu s t r . 143/54
JA R O S Z S T E F A N . P a r k i N a ro d o w e i r e z e r w a ty . „ Z ie m ia " 1946 : 30 n r 4 s. 11—16. 144/54
JA R Z Ę B O W S K I K A Z IM IE R Z . N ie w y k o rz y s ta n a s k a r b n ic a , [w c z o ra j, d z iś i j u t r o P o d h a la ] . „ N a s z e K o ło P r a c u je " 1953 r . n r 8 s . 52— 62. 145/54
B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A 3 Q 5
J A R Z Ę B O W S K I W O JC IE C H . G d y w T a tr a c h h u c z a ły m ło ty . [3 i lu s t r . S t. Z w o liń sk i. 1) o g ó ln y w id o k z a b u d o w a ń h u tn ic z y c h w K u ź n ic a c h , 2) D a w n a w a lc o w n ia i m ło t A n n y (z d ję c ie z r o k u 1880), 3) m ło t s ta r e j „ h a m e r n i" ( z d ję c ie z 1906 ro k u .) ] „ Ś w ia t" 1954 r. n r 51—52. 146/54W T a t r y i P ie n in y . N a p is a ł ... Z d ję c ia : Z . M a łe k i W . W e rn e r . [R e d y k o w ie c n a P o d h a lu .] „ Ś w ia t" 1953 r . n r 27 s. 12—13, 6 i lu s t r . 147/54
JA ST R U N M IECZYSŁAW . W s p o m n ie n ia z P o ro n in a . [w .] „ P r z y ja ź ń " 1954 r . n r 4 s. 3.
148/54JA W O R O W S C Y B. i J . , P IO T R O W S K I W . Z w i
z y tą w b a c ó w c e , [w y ró b s e ra ] „ T u r y s ta " 1953 r . n r 12 s . 8 , 6 i lu s t r . 149/54
J O D K O -N A R K IE W IC Z K O N S T A N T Y . W in c e n ty B i r k e n m a je r (w s p o m n ie n ie ) „ O s c y p e k " 1952 r . n r 3 s . 4—5. 150/54
JO S T O W A W A N D A . Z ż y c ia g ó ra ls k ie j b ie d o ty w X IX w . „ W ie r c h y " 1953 : 22 s . 110— 130, 7 ry c . □ 151/54
J Ę D R Z E JC Z Y K O L G IE R D . L e n in z o s ta ł w P o ro n in ie . [M u z eu m L e n in a w P o ro n in ie ] „ E c h o T y g o d n ia " 1953 r . n r 38 s. 1, i lu s t r .
152/54K. J u ż w k r ó tc e p o je d z ie m y n a S z y n d z ie ln ię
n o w y m w y c ią g ie m tu ry s ty c z n y m . „ G ło s P r a c y " 1953 r . n r 296, i lu s t r . 153/54M a d o n n a w D ę b n ie N o w o ta rs k im , [ t r y p ty k n ie z n a n e g o m a la rz a ] „ D z iś i J u t r o " 1953 r . n r 44 s. 3, i lu s t r . 154/54
K . t . P o c h w a ła p rz e m y s łu a r ty s ty c z n e g o [p r a ca I n s t y t u t u W z o rn ic tw a P rz e m y s ło w e g o . P o d a je , w z o ry p o d h a la ń s k ie .] „ P r z e g lą d K u l tu r a ln y " 1953 r . n r 18, 2 i lu s t r . 155/54
K a l i ń s k i Z y g m u n t . K ra k o w s k ie z b io ry z h is to r i i m e d y c y n y n a jb o g a ts z e w ś w iec ie . [W sp o m n ie n ia o p a m ią tk a c h p o d r T. C h a łu b iń s k im ] . „ D z ie n n ik P o ls k i" 1953 r . n r 255 d o d a te k . 156/54
K A Ł U Ż Y Ń S K I Z Y G M U N T . P rz e g lą d p r a s y z a g ra n ic z n e j . S k a n d a l n a n a jw y ż s z e j g ó rz e ś w ia ta . [Z d o b y c ie M o u n t E v e r e s t ‘u] „ N o w a K u l tu r a " 1953 r . n r 36 s. 7. PO L E M . K ry g o w s k i W ła d y s ła w . „ W ie r c h y " 1953 : 22 S. 276. 157/54
K A M IŃ S K I JO Z E F . R e p o r ta ż z l a s u n a d D u n a jc e m . „ G a z e ta K r a k o w s k a " 1953 r . n r 154, i lu s t r . 158/54
K a n n M A R IA . W a n tu le . ( I lu s tr . J e r z y K a ro la k ) W -w a 1953. „ N a s z a K s ię g a r n ia " 8, s . 191P 2 n lb ., i lu s t r . 159/54
K a p e n i a k JO Z E F . N o c n y p r z e r z u t , [ f r a g m e n t z k s ią ż k i J ó z e fa K a p e n ia k a p t . „ O p o w ieś c i z p u n k tu g ra n ic z n e g o " A u to r m ó w i w n ie j o lu d z ia c h g ó r , k tó r z y w o k re s ie m ię d z y w o je n n y m p rz e n o s i l i p r z e z g ra n ic ę w T a t r a c h l i t e r a tu r ę re w o lu c y jn ą . 3 i lu s t r . S t. M ie d z y -T o m a sz e w sk ie g o ] . „ T u r y s ta " 1952 r . n r 4 s . 19. 160/54T a tr z a ń s k ie O c h o tn ic z e P o g o to w ie R a tu n k o w e r a t u j e n ie ty lk o tu r y s tó w , [u r a to w a n ie ja g n ią t n a p łn . ś c ia n ie G ie w o n tu .] „ T u r y s ta " 1953 r . n r 11 s. 17. 161/54
K A P L IC Z K A w D o lin ie K o ś c ie lis k ie j . „ G ro m a d a " 1953 r . n r 131, i lu s t r . 162/54
K A R P IŃ S K I A N D R Z E J. J ó z e f W o jto w ic z i S ta n is ła w M a rd u ła w a lc z ą o p ię k n o T a t r z a ń s k ie g o P a r k u N a ro d o w e g o . „ R o b o tn ik R o ln y " 1953 r . n r 33, 3 i lu s t r . 163/54
K A R W IŃ S K I T [A D E U S Z ]. R a id s ię u d a ł. [d ru g i T u r y s ty c z n y R a id N a r c ia r s k i P T T K .] .S p o r to w ie c " 1953 r . n r 8 , s . 8 , 7 i lu s t r .
164/54— S z y n d z ie ln ia , g ro ź n y k o n k u r e n t K a s p ro
w e g o . „ S p o r to w ie c " 1953 r . n r 43 s . 8—9, i lu s t r . 165/54
K A S P R O W Y W ie rc h . O p ra ć . J [a n ] M u c h a r s k i i z e s p ó ł. W a rsz a w a 1953 S p ó łd z . W y d a w n . „ S p o r t i T u r y s ty k a " O k ł. D r u k . „ P r a s a W o js k o w a " c m 12X16,5, ta b l . 32. P o ls k ie T o w a rz y s tw o T u r y s ty c z n o K ra jo z n a w c z e .— Z d ję c ia : A [n n a ] J a n k o w s k a , T [ad e u sz ]J a n k o w s k i , K [ry s ty n a ] M a łe k , J [e rz y ] F ła - ż e w s k i, I [ re n a ] S a y s s e -T o b ic z y k , Z [y g m u n t] S u łk o w s k i, T [ad e u sz ] Z w o liń s k i, S [ te fan ] Z w o liń s k i. — T y tu ł n a p ie rw s z e j, in n e d a ne, o p is u n a t r z e c ie j s t r o n ie o k ł. — [W yd a w n ic tw o a lb u m o w e z o b ja ś n ie n ia m i.]
166/54
K A T A L O G z a b y tk ó w s z tu k i w P o lsc e . T . l : W oje w ó d z tw o k ra k o w s k ie . P o d re d . J e r z e g o S z a b ło w sk ie g o Z 14: P o w ia t w a d o w ic k i. O p ra ć . J e r z y S z a b ło w sk i. (W a rs z a w a 1953) P a ń s tw . I n s ty tu t S z tu k i. D z ia ł I n w e n ta r y z 0 Z a b y tk ó w . 16, s . 4 n lb . 62, 2 n lb , ta b l . 64B m a p a l . (F o to g r , w y k o n a l i A . B o c h n a k , T . C h rz a n o w s k i, W . G u m u ła , S . K o lo w ca , S. S . K o m o rn ic k i , J . K r ie g e r , L . L e p s zy , W. Ł o z iń s k i, J . M a rk ie w ic z , A P a w lik o w s k i, H . P o d d ę b s k i, J . S z a b ło w sk i, W . T y s k i, J . W o lsk i). □ 167/54
K A T A L O G z a b y tk ó w s z tu k i w P o ls c e . T . l : W o je w ó d z tw o k r a k o w s k ie . P o d re d . J e r z e g o S z a b ło w sk ie g o T e k s t. I lu s t r a c je . (C zęść i lu s t r . o p ra ć . J . S z a b ło w sk i) . W a rs z a w a 1953 P a ń s tw . I n s t y t u t S z tu k i. D z ia ł In w e n ta r y z a c j i Z a b y tk ó w , c m 16,5X12,5 s. X IV , 2 n lb . , 574, 2 n lb . , r y s . m a p y ; I l u s t r a c je s. 28 n lb . ta b l . 394. S ta n o w i łą c z n e w y d a n ie 15 z e s z y tó w . — (W te k ś c ie o b e c n e g o w y d a n ia w p ro w a d z o n o d ro b n e p o p ra w k i rz e c z o w e , w c z ę ś c i z a ś i l u s t r a c y jn e j d o d a n o 81 n o w y c h r e p r o d u k c j i ... w m ie js c e w y c o fa n y c h 119 ... D o k o n a n o n a d to w y m ia n y 26 r e p r o d u k c j i p o u z y s k a n iu fo to g r a f i i le p s z y c h p o d w z g lę d e m te c h n ic z n y m lu b a r ty s ty c z n y m ) . — O p ró c z fo to g r a f ó w w y m ie n io n y c h w o p is a c h p o s z c z e g ó ln y c h ze s z y tó w z d ję c ia w y k o n a l i : (W . C ic h o ń , J . D a ń d a , w . G ra b s k i , H . K le t te , M . K o rn e c k i , R . K o z ło w sk i, S. K ru c z e k , G. L e ń - c z y k , E . M a rx e n -W o ls k a , S. M u ch a , A. N its c h , A. O leś, T . P r z y p k o w s k i , R . R e in - fu s s , F . S tr z a łk o , M . S z a b ło w sk i, M. W ą- to r s k i , A . w o j ta r o w ic z , J . W o jty g a , T . Z a m o js k i) . Z a w ie ra : S ta rz y ń s k i J . : S ło w ow s tę p n e . — S z a b ło w s k i J . : P o w ia t b ia l s k i . — D u tk ie w ic z J . E . : P o w ia t b o c h e ń sk i. M ie jsc o w o ść S ta n ią tk i o p ra ć . Z . B o cz k o w s k a . — D u tk ie w ic z J . E .: P o w ia t b r z e s k i . — S z a b ło w sk i J . : P o w ia t c h rz a n o w s k i. — D u tk ie w ic z J . E . : P o w ia t d ą b ro w - s k o - ta rn o w s k i . — L e p ia rc z y k J . : P o w ia t k ra k o w s k i . — D u tk ie w ic z J . E . : P o w ia t l im a n o w s k i. — B o c z k o w s k a Z .: P o w ia t m ie c h o w sk i. — K u tr z e b ia n k a K .: P o w ia t m y ś le n ic k i. — M is ią g -B o c h e ń s k a A .: P o w ia t n o w o s ą d e c k i. M ia s to N o w y S ą c z o p r a ć .: T . D o b ro w o ls k i. — P o w ia t n o w o ta r s k i . O p ra ć , n a p o d s ta w ie to m u In w e n ta r z a z a b y tk ó w s z tu k i o g łosz . p rz e z T . S z y d ło w s k ieg o . — K u tr z e b ia n k a K .: P o w ia t o lk u s k i. — D u tk ie w ic z J . E .: P o w ia t ta rn o w s k i . — S z a b ło w s k i J . : P o w ia t w a d o w ic k i; P o w ia t ż y w ie c k i . □ 168/54
W i e r c h y t . X X I I I 2 0
3 0 6 B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A
K Ę D Z IO R F R Y D E R Y K . P io n ie r z y n o w e g o s z la k u . [w y k o n a n ie n o w y c h s z la k ó w tu r y s ty c z n y c h w o b w o d z ie B a b ie j G ó ry ]. „ T u r y s ta " 1953 r . n r 11 s. 6, 2 i lu s t r . 169/54
K E R C T A D E U S Z . B a d a n ia r u c h u tu r y s ty c z n e g o w T a t r a c h , B e s k id a c h i G ó ra c h Ś w ię to k r z y s k ic h w 1952 r . „ W ie r c h y " 1953 : 22 s . 226—228, i lu s t r . 170/54
— P ie rw s z a O g ó ln o p o ls k a A lp in ia d a w T a t r a c h . [d la u c z c z e n ia ju b i le u s z u 3 0 -lec ia a lp in iz m u ra d z ie c k ie g o w d n ia c h o d 29 d o 31 s ie r p n ia 1953 r.J „ W ie r c h y " 1953 : 22 s. 267. 171/54
K IE Ł P Ilśr S K I J A N . A g ro te .c h n ik a n a h a la c h . „ O d A d o Z " 1953 r . n r 33 s . 3—4, i lu s t r .
172/54K IE N IE W IC Z S T E F A N . R u c h c h ło p s k i w G a
l i c j i w 1846 r . W ro c ła w 1951 r . R E C . Ż y - c h o w s k i M a r ia n . N a m a rg in e s ie a n ty f e u - d a ln e g o p o w s ta n ia c h ło p s k ie g o w G a lic j i 1846 r . „ K w a r t a ln ik h i s to r y c z n y " R . 60 n r 1 S. 230—243. 173/54
K IL IA N Z B IG N IE W . N a m a rg in e s ie n a s tę p n e j p r a c y J . M. P u s z c z a ro w s k ie g o o K a r p a ta c h W s c h o d n ic h . „ G eo lo g . B iu l. i n f . " 1952 r . z . 2 S. 44—46. □ 174/54
K IS IE L E W S K A K R Y S T Y N A . A b y w ię c e j b y ło m ię s a , t łu s z c z u , w e łn y .. . Z o s ią g n ię ć p o ls k ic h z o o te c h n ik ó w [n a d u s z la c h e tn ie n ie m o w c y g ó rs k ie j] . „ S z ta n d a r M ło d y c h " 1953 r . n r 302. 175/54
K L IK U S Z O W S K I A N D R Z E J . K w ia ty t a t r z a ń s k ic h b e z d r o ż y . Z d ję c ia W . W e rn e r . „ Ś w ia t" 1953 r . n r 33 s. 14, 6 i lu s t r . 176/54
K L IM A S Z E W S K I M IE C Z Y S Ł A W . N a p ó łn o c n y c h s to k a c h K a rk o n o s z y . „ O r l i L o t " 1947 : 21 S. 11—14. 177/54
— P r z e ło m y r z e c z n e w K a r p a ta c h . „ C h r o ń m y P r z y r . O jc z y s tą " 1953 r . z . 5 s . 3—12, i lu s t r . , m a p a . □ 178/54
— R z e ź b a P o d h a la . [W ro c ła w 1952]. 8, s. 237— 250, m a p a l O db . [w ła ś c iw ie n a d b .] : „ C z a s o p is m o G e o g ra f ic z n e " 1950/51 t . 21/22 — T y t . n a g ł. □ 179/54
— Z a d a n ia i p la n b a d a ń g e o m o rfo lo g ic z n y c h w P o ls c e p o łu d n io w e j . „ P rz e g lą d G e o g ra f ic z n y " 1953 r . z . 2. s. 52—54. S od . S u m .
180/54K L IM A S Z E W S K I R Y S Z A R D . Z n a d je z io r a u
g u s to w s k ic h — p o d s z c z y ty T a t r . N o ta tk i z p e w n e j w y c ie c z k i [c h ło p ó w z w o je w ó d z tw a b ia ło s to c k ie g o ] . „ Ś w ia t i lu d z ie " 1953 r . n r 7 s. 3, i lu s t r . 181/54
K Ł O S K A Z IM IE R Z . O d ę b ie z w a n y m B a r te k i in n y c h o s o b liw o ś c ia c h G ó r Ś w ię to k rz y s k ic h . „ K u r ie r C o d z ie n n y " 1953 r . n r 123s i lu s t r . 182/54
K O H U T E K L U D W IK . C ie sz y n i o k o lic e . (O k i. p r o j . S ta n is ła w L ip iń sk i) . W a rs z a w a 1953. S p ó łd z . W y d a w n . „ S p o r t i T u r y s ty k a " 16, s. 35, 1 n lb . , i lu s t r . (Z d ję c ia : L [u d w ik ] B a r - d o ń , J [ó z e f] D a ń d a , B [o n ifa c y ] G a j d z ik , K a le ta , J [ó ze f] K o ło d z ie jc z y k , J [ó ze f] K o r b u t , J [e rz y ] S t r u m iń s k i) . 183/54
K O L A N K O W S K I JE R Z Y . W s p r a w ie p o m n ik a K a r ło w ic z a , [pod M a ły m K o ś c ie lc e m w T a
t r a c h ] . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 7 s . 19. 184/54— Z im o w a p rz y g o d a w K a rk o n o s z a c h . „ T u
r y s ta " 1953 r . n r 4 s . 7, i lu s t r . 185/54K O L B U S Z M IE C Z Y S Ł A W . T u m ie s z k a ł i p r a
c o w a ł L e n in . [B ia ły D u n a je c ] . „ S p ó łd z . p r o d u k ." 1953 r . n r 5 s . 9, i lu s t r . 186/54
K O ŁO D ZIIŚrSK I K . N a g łó w n y m s z la k u B e s k id ó w . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 11 s. 14, i lu s t r .
187/54K O N C E K M IK U L A S . M e s su n g e n d e r N e b e l-
f r o s ta b la g e r u n g e n a u f d e r L o m n i tz e r S p i t - z e u n d e in I n s t r u m e n t z u r a u to m a t is c h e n R e g is t r ie r u n g d e r N e b e l f ro s ta b la g e ru n g e n . [W a rsza w a 1953] 8, s. 21—31, i lu s t r . N a d b .: „ A c ta G e o p h y s ic a P o lo n ic a " v o l . 1 n r 1. T y t . n a g ł. — (S tre s z c z e n ie ) . 188/54
K O P C Z Y Ń S K A -JA W O R S K A B R . N a J a w o rk a c h .„ T u r y s t a " 1953 r . n r 6 s . 11, i lu s t r . 189/54
K O S W IN C E N T Y . B ia ły s e n [ n a r c ia r s k a w y c ie c z k a n a B u k o w in ę T a tr z a ń s k ą ] . „ T y g o d n ik P o w s z e c h n y " 1953 r . n r 33, s* 14, i lu s t r . 190/54
K O Ś C IO Ł Y P o d h a la . „ S ło w o P o w s z e c h n e " 1953 r . n r 304, 2 i lu s t r . 191/54
KOTOISTSKI W Ł O D Z IM IE R Z . U w a g i o m u z y c e lu d o w e j P o d h a la . C z. l . O „ N u ta c h " g ó ra ls k ic h . C z. 2 M a te r i a ł d ź w ię k o w y , s k a le , h a r m o n ik a . C z. 3. O tw ó rc z y m s p o so b ie w y k o n a n ia . „ M u z y k a " 1953 r . n r 5/6 s. 3—25, i l u s t r . . ; n r 7/8 s. 43—58; n r 11/12 S. 26—45. 1954 n r 1—2 s , 14—27. n u t y □ 192/54
K O W A L S K A L E W IC K A A N N A . B a d a n ia e tn o g r a f ic z n e n a P o d h a lu . „ W ie r c h y " 1953 : 22 s. 218—222, m a p a . 193/54
K O W A L S K I K A Z IM IE R Z . J a s k in ie P o ls k i [Cz.] 2. W a rsz a w a 1953 N a k ł. P a ń s tw . M u z e u m A rc h e o lo g , p rz y w sp ó łu d z . Z a rz . O c h ro n y i K o n s e rw . Z a b y tk ó w M in . K u l tu r y i S z tu k i . c m 29,5X21, s. 10 n lb . , 186, r y s . ta b l . 20 + m a p 6. T y t . ro s . i f r a n c . — (J a k ó w - l e f f O .: K r a tk o e s o d e r ż a n ie . — K w i a t k o w s k a T .: R e s u m e ) . — L i t e r a tu r a p rz e d m io tu o b e jm u je 250 poz . b ib l io g r a f ic z n y c h .
□ 194/54— P r a c e f a u n is ty c z n e w T a t r a c h w la ta c h
1948—1953. „ W ie r c h y " 1953 : 22 S. 222—226.195/54
K O W A L S K I W A C Ł A W . C ie p lic e . „ Z ie m ia " 1949 : 40 s. 86 -89, 3 i lu s t r . 196/54
— Z a m e k C h o jn a s ty . < szkic h is to ry c z n y ) . „ Z ie m ia " 1949 . 40 s . 59—61, 2 i lu s t r . 197/54
K O Z . Z . J . J a k z d o b y to M o u n t E v e r e s t . — Z w y c ię s tw o w o li c z ło w ie k a . „ D z ie n n ik Ł ó d z k i" 1953 r . n r 141, i lu s t r . 198/54
K O Z Ł O W S K I JA N U S Z . S ie rp n io w e s p o tk a n ie . P a m ię c i K o rn e la M a k u s z y ń s k ie g o . „ D z iś i J u t r o " 1953 r . n r 36 S. 6 199/54
K R O N IK A p rz e jś ć p n . ś c ia n y E ig e r u , (w g „ L e s A lp e s " 1953 n r 1 p o d a ł H .) „ O s c y p e k " 1953 r . n r 7 S. 27. 200/54
K R O N IK A ta te r n ic k ie g o s e z o n u z im o w e g o 1951— 1952. K o ła P o z n a ń s k ie g o K lu b u W y so k o g ó rs k ie g o P T T K . „ O s c y p e k " 1952 r . n r 3 s. 15—16. 201/54
K R Y G O W S K I W Ł A D Y S Ł A W . B e s k id W y so k i — P r z e w o d n ik n a r c ia r s k i . W -w a 1953. R E C . B ie le c k i M a r ia n „ W ie r c h y " 1953 : 22 s . 288— 289. 202/54
— B ie sz c z a d y c o ra z b liż sze . „ W ie r c h y " 1953 : 22 S. 131—140, 6 i lu s t r . 203/54
— C z e c h o s ło w a c k ie t a te r n ic tw o , „ w ie r c h y " 1953 : 22 S. 271—272. 204/54
— D ro g a a lp in iz m u ra d z ie c k ie g o . 1923—1953. „ T u r y s t a " 1953 r . n r 10 s. 4—5. 205/54
— G łó w n y s z la k w s c h o d n io - b e s k id z k i . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 8 s. 8, i lu s t r . , m a p a . 206/54
— G łó w n y s z la k w s c h o d n io - b e s k id z k i K r y n i - c a -H a lic z . „ W ie r c h y " 1953 : 22 s. 238—243, 9 i lu s t r . 207/54
B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A 3 0 7
— N o w e z n a k o w a n e s z la k i g ó rs k ie . „ W ie r c h y " 1953 : 22 s . 252—255, i lu s t r . 208/54
— O p o t r z e b ie z a k ła d a n ia s t a c j i t u r y s ty c z n y c h w g ó ra c h . „ W ie r c h y " 1953 : 22 s . 244— 245, i lu s t r . 209/54
— O z n a k o w a n iu w g ó ra c h . „ T u r y s ta " 1953 r . n r 7 s . 6, i lu s t r . 210/54O c h ro n a s z la k ó w i in n y c h u rz ą d z e ń t u r y s ty c z n y c h . „ W ie r c h y " 1953 : 22 s. 255—257, i lu s t r . 211/54O tw a rc ie s c h r o n u n a P r z e h y b ie . „ W ie r c h y " 1953 ; 22 s . 259, i lu s t r . 212/54P ie rw s z y O g ó ln o p o ls k i G ó rs k i R a id T u r y s ty c z n y P T T K [w d n ia c h 17—20 w r z e ś n ia 1953 r . w S u d e ta c h ] . „ W ie r c h y " 1953 : 22 s . 248—250, i lu s t r . 213/54R o zw ó j G ó rs k ie j O d z n a k i T u r y s ty c z n e j . „ W ie r c h y " 1953 : 22 S. 247—248. 214/54
— S z k o le n ie z n a k a r s k ie . „ W ie r c h y " 1953 : 22 s . 257. 215/54
— W s ło ń c u p o a M o n te R o sa . „ P o z n a j ś w ia t" 1948 r . n r 4 s. 99—103, i lu s t r . 216/54
K R U S Z Y Ń S K I T A D E U S Z . L e tn ia w y s ta w a c z ło n k ó w Z [w iąz k u } F [o ls k ic h l A [r ty s tó w [ P [ la s ty k ó w ] w Z a k o p a n e m „ S ło w o P o w s z e c h n e " 1953 r . n r 200. 217/54
K R Z Y Ń S K I M IE C Z Y S Ł A W . P ie ś ń r e w o lu c y jn a g ó ra ls k o -p o d k a rp a c k a . M e lo d ia i s ło w a l u d o w e . N a c h ó r m ie s z a n y z fo r te p i a n e m . O p ra ć .. .. [W arszaw a] (1953) „ C z y te ln ik " c m 30X21, s . 9, 3 n lb . Z n a k w y d . „ C z y te ln ik n r 598. 218/54
K U C Z Y Ń S K I M A C IE J. N u rk o w a n ie p o d z ie m ią , [p rz e jś c ie p o d w o d ą w J a s k in i Z im n e j w T a t r a c h Z a c h o d n ic h ] . „ P r z e k r ó j " 1953 r n r 424 s. 15, i lu s t r . 219/54
— P r z e z p o d z ie m n e je z io ra J a s k in i Z im n e j , [w D o lin ie K o ś c ie lis k ie j] . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 12 s . 12—13, 3 i lu s t r . 220/54
— T a t r y w n ie b e z p ie c z e ń s tw ie , [n is k a k u l t u r a g ó r s k a w y c ie c z k o w ic z ó w ]. „ P r z e k r ó j" 1953 r . n r 438, s. 7. 221/54
K U L Ą G O W S K A H A N N A ... „ G d y k a ż d a p a s t e r k a u b r a n a b ę d z ie j a k k ró lo w a " .... [w y s ta w a z o rg a n iz o w a n a p rz e z I n s t y t u t W z o rn ic tw a P r z e m y s ło w e g o . O b e jm u je w z o ry p o d h a la ń s k ie ] . „ P r z e g lą d K u l tu r a ln y " 1953 r . n r 18 s . 6, i lu s t r . 222/54
K U L E S Z Y Ń S K I P R Z E M Y S Ł A W . A w s z y s tk ie m u w in ie n h a k . „ O s c y p e k " 1952 r . n r 2 S. 12—13. 223/54
K U L IG L U D W IK . P r z e b u d o w a s k ł a d u g a t u n k o w e g o la s ó w g ó r s k i c h j a k o c z y n n i k r e g u l o w a n i a s p ł y w u w ó d . „ S y lw a n " 1953 r . z . 1 s . 12—15. 224/54
K U R E K T A D E U S Z . C z o rsz ty n [w.] „ Ż y c ie L it e r a c k ie " 1953 r . n r 25 s . 3. 225/54
— M o n t [sic!] E v e r e s t z d o b y ty . „ G a z e ta K r a k o w s k a " 1953 r . n r 140. 226/54
K U R E K JA L U . N a d C z o r s z ty n e m s ię b ły s k a . O K o s tc e N a p ie r s k im o p o w ie ść p r a w d z iw a. (O k ł. p r o j . M a r e k R u d n ic k i. W y d . 1.) (W a rs z a w a 1953) P a ń s tw . I n s ty tu t W y d a w n ic z y . 20,5X13, s. 192, 2 n lb . N a k . t y t . a u to r J a l u K u r e k [p seu d .] R E C . K ło s o w s k i J ó z e f N ik o d e m . P o d h a le w o g n iu „ T y g o d n ik D e m o k r a ty c z n y " 1953 r . n r 10 s. 6, „ K u lt u r a i Z y c ie " 1953 r . n r 35 s . 4; <nw.~> O w a lc e S k a ln e g o P o d h a la i w y p r a w ie w g ó ry P a m ir u . „ G a z e ta K r a k o w s k a " 1953 r . n r 254 d o d .; S z c z e p a ń s k i J a n A lf r e d D w ie o p o w ie śc i fa k to g ra f ic z n e . „ T r y b u n a L u d u " 1954 r . n r 14 s . 6; K o z ło w sk i G r a c ja n —
O p o w ie śc i f a k to g r a f ic z n e J a lu K u rk a . „ D z iś i J u t r o " 1954 n r 11. s . 4. 227/54
— W ęz e ł G a rm o . O p o w ie ść a lp in is ty c z n a . (O k ł. p ro j . S ta n is ła w R ze p a . W y d . 1). (K ra k ó w 1953) W y d a w n . L i te r a c k ie , c m 18,5X12, s . 100, 3 n lb . , ta b l . 8 N a k . ty t . a u to r : J a lu K u re k . R E C . A d a m H o lla n e k W ęz e ł G a rm o J a lu K u rk a . „ Ż y c ie L i te r a c k i e " 1953 r . n r 44; (n w ... ) O w a lc e S k a ln e g o P o d h a la i w y p ra w ie w G ó ry P a m ir u . G a z e ta K r a k o w s k a " 1953 r . n r 254 d o d ., S z c z e p a ń s k i J a n A lf r e d d w ie o p o w ie śc i fa k to g ra f ic z n e . „ T r y b u n a L u d u " 1954 n r 14 s . 6; R . W . S. „ W ę z e ł G a rm o " „ O sc y p e k " 1953 r . n r 8 s . 23—24; B a b iń s k i M ie c z y s ła w J a l u K u r e k o a łp in iź m ie . „O d A d o Z " 1953 r . n r 48 s . 4; K o z ło w sk i G ra c ja n . O p o w ie śc i f a k to g r a f ic z n e J a l u K u r k a , „ D z iś i J u t r o " 1954 r . n r 11 ; G rz e n ie w - s k i L u d w ik . S p o r t i lu d z ie „ N o w a K u l tu r a " 1954 r . n r 9 s. 6. 228/54
— W io sn a P o d h a la , [e k o n o m ic z n a p rz e b u d o w a w s i g ó ra ls k ie j] . „ E c h o T y g o d n ia " 1953 r . n r 16 <200>. 229/54
K U R E K T . D o m w ś ró d m o d rz e w i. [M u z eu m L e n in a w P o ro n in ie ] . „ P o k o le n ie " 1953 r . n r 3 s. 3. i lu s t r . 230/54
K U T R Z E B IA N K A K A Z IM IE R A . Z n isz c zo n e p rz e z N ie m c ó w z a b y tk i s z tu k i w p o w ie c ie m y ś le n ic k im . „ Z ie m ia " 1948 : 39 s. 146—151, 9 i lu s t r . 231/54
K W A P IŃ S K I W [IN C EN TY ]. N o w y s c h r o n n a Ł a b o w s k ie j H a li. „ W ie r c h y " 1953 : 22 s. 259. 232/54
K W A S N IC O W A Z O F IA . P r ó b a u s ta le n ia te z i k r y t e r i ó w o ra z w y ty c z e n ie p r o b le m a ty k i p r z y o c e n ie ro z w o jo w e g o p ro c e s u p o ls k ie go ta ń c a lu d o w e g o . „ K u l tu r a F iz y c z n a " 1953 r . n r 8 S. 583—599. 233/54
K W IA T Y T a t r . O p ra ć . g ra f . J [a n ] M u c h a rs k i. T e k s ty i z d ję c ia Z o f ia Z w o liń s k a , w a r s z a w a 1953 S p ó łd z . W y d a w n . „ S p o r t i T u r y s ty k a " . O k ł. D ru k . „ P r a s a W o js k o w a " c m 12X16j5, ta b l . 32. P o ls k ie T o w a rz y s tw o T u r y s ty c z n o K ra jo z n a w c z e . — T y tu ł n a p ie rw s z e j , in n e d a n e o p is u n a t r z e c ie j s t r o n ie o k ł. [W y d a w n ic tw o a lb u m o w e z o b ja ś n ie n ia m i] . R E C . L e ń k o w a A „ W sz ec h ś w ia t" 1953 Z. 9/10 S. 244. 234/54
L . E . W s z e s n a s tą ro c z n ic ę ś m ie rc i K a r o la S z y m a n o w s k ie g o . „ P r z e g lą d k u l tu r a ln y " 1953 r . n r 13 s . 6. 235/54
L . L . P is a rz , k tó r y k o c h a ł g ó ry . [W ła d y s ław O rk a n ] . „ S ło w o P o w s z e c h n e " 1953 r . n r 281. 236/54
LA . M u z e u m T a tr z a ń s k ie w Z a k o p a n e m . „ S ło w o P o w s z e c h n e " 1953 r . n r 179. 237/54
L E N A R T O W IC Z S T A N IS Ł A W . S u d e ty Ś ro d k o w e i W s c h o d n ie o ra z G ó ry K a c z a w s k ie i R u d a w y J a n o w ic k ie . W -w a 1953 r . R E C . D y lik o w a A n n a . K s ią ż k a o S u d e ta c h . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 7 s . 22. 238/54
— Z w ę d ró w k i p o S u d e ta c h . „ Z ie m ia " 1946 : 30 n r 5 s . 17—19, 2 i lu s t r . , n r 6 s . 10—14, 4 i lu s t r . 239/54
L E S Z C Z . Z ło ta j e s i e ń w T a tr a c h . Z a k o p a n e z a w s z e p ię k n e — w o c z a c h t u r y s t y i w c z a s o w ic z a . „ D z ie n n ik Z a c h o d n i — W ie cz ó r" 1953 r . n r 203. 240/54
L E S Z K O L U D W IK . Z p a m ię tn ik a p io n ie r k i a l p in iz m u . [ ry c in a , p a n n a d ‘A n g e v ille s p i e r w sz a k o b ie ta , k tó r a w 1838 r . z d o b y ła s z c z y t M o n t B la n c ] . „ T y g o d n ik P o w s z e c h n y " 1953 r . n r 23 s . 8. 241/54
3 0 8 B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A
L O R E N T Z S T A N IS Ł A W . A d o lf C h y b iń s k i (1880—1952) „ N a u k a p o i “ 1953 r . n r 1 s. 223—225. 242/53
L U B A Ń S K I T A D E U S Z . P r z e ło m D u n a jc a . W s p o m n ie n ia z tu r y s ty c z n y c h w y p ra w . „ T u r y s t a ” 1953 r . n r 9 s . 15, i lu s t r . 243/54
Ł O B A C Z E W S K A S T E F A N IA . K a ro l S z y m a n o w s k i a p o ls k a m u z y k a lu d o w a . „ S tu d ia m u z y k o lo g ic z n e ” 1953 r . T . 2 S. 133—152. 244/54
Ł U B K O W S K I A N T O N I. M u z e u m T a tr z a ń s k ie . <Z o k a z j i 65-lecia>. „ D z iś i J u t r o ” 1953 r. n r 38 S. 10. 245/54
B U K O W IE C A. M u z ie j W . I . L e n in a w P o r o n i - n o . „ Z w ie n o ” 1953 r . n r 4/5 s . 3, i lu s t r .
246/54Ł U S A K O W S K I SE W E R Y N . P a m ię tn ik z d e k la s o
w a n e g o s z la c h c ic a . W -w a 1952 r . R E C . J . R . „ W ie r c h y ” 1953 : 22 s. 283—284. 247/54
M . T rz y d z ie s to le c ie , r a d z ie c k ie g o a lp in iz m u .„ P r z e g lą d S p o r to w y ” 1953 r . n r 73. 248/54
M . C. S tu d e n c k ie w c z a s y w ę d ro w n e . „ W ie r c h y ” 1953 : 22 s. 257—259, i lu s t r . 249/54
M . O. — J . S . D o k ą d je d z ie m y w n ie d z ie lę ? ZK ie lc w G ó ry Ś w ię to k rz y s k ie . „ M o to r”1953 r . n r 27 s. 5. 250/54
M A C H E JE K W Ł A D Y S Ł A W . L e n in — ż y w y . [m u z e u m w P o ro n in ie .] . „ P r z e g lą d k u l tu r a l n y ” 1953 r . n r 16 s . '2, f o t . 251/54
M A C U R A E R Y K . F o r m y g la c ja ln e w g r u p ie B a ra n ie j G ó ry . W ro c ła w [1952] 8, s . l n lb . , 446—448, r y s . O d b .: „ C z a so p ism o G e o g ra f ic z n e ” 1950/51 t. 21/22. □ 252/54
M A J L U D W IK . „ N o w e P o d h a le ” — [spó łdz . p ro d .] „ W ie ś ” 1953 r . n r 12 s. 1. 253/54
— S ą s ia d o m z P o d h a la p o d ro z w a g ę , [s o c ja l i s ty c z n a p rz e b u d o w a w si]. „ C h ło p s k a D ro g a ” 1953 r . n r 44 s. 10, i lu s t r . 254/5*
M A K O W S K I T A D E U S Z . Z d o b y w c y E v e r e s tu i0 k o r o n a c j i . „ P r z e k r ó j ” 1953 r . n r 428 s . 13—14, i lu s t r . 255/54
M A L A W S K I S T A N IS Ł A W . O k u l tu r ę tu r y s ty c z n ą . [o p o s z a n o w a n ie p r z y r o d y w T a tr a c h ] . „ T u r y s t a ” 1953 r . n r 9 s . 11. 256/54
M A L E C Z Y Ń S K I K A R O L . Z a g a d n ie n ie g ó r y S lę - ż y -S o b ó tk i . „ M a t. w c z e s n o ś re d .” T . 2 : 1950 w y d . 1952 s. 1—22, i lu s t r . K r a t . i z ło ż . S u m .
□ 257/54— Z a g a d n ie n ie g ó ry S lę ż y -S o b ó tk i. W -w a
1952. N a k ł. P a ń s tw . M u z e u m A rc h e o lo g , c m 29,5X21 s. 22, i lu s t r . O d b .: M a te r ia ły w c z e s n o ś re d n io w ie c z n e t . 2 : 1950. — T y t . o k ł. — T y t . ro s . i a n g . — ( K ra tk o e iz ło ż e n ie . — S u m m a r y ) . □ 258/54
M A Ł A C H O W S K I B O H D A N . N a s z la k a c h p o w s ta n ia K o s tk i N a p ie r s k ie g o . (P rz e w o d n ik tu r y s ty c z n y . O k ł. p r o j . C z e s ła w B o ro w c z y k ) . W -w a 1953. S p ó łd z . W y d a w n . „ S p o r t1 T u r y s ty k a ” 16 s. 34, 2 n lb . , i lu s t r . (Z d ję c ia : T [ad e u sz ] D o h n a l ik , S [ te fa n ] J a ro s z , J [e rz y ] S tr u m iń s k i , Z [y g m u n t] S u łk o w s k i, W [iesław ] T o m a s z k ie w ic z , W [ład y sław ] W e r n e r , T [ad e u sz ] Z ie liń s k i) . R E C . N o w e w y d a w n ic tw a tu r y s ty c z n e . „ E x p re s s P o z n a ń s k i” 1953 r . n r 288; K ry g o w s k i W ła d y s ła w „ W ie r c h y ” 1953 : 22 s. 286. 259/54
— T ia ń - S z a ń R a d z ie c k i. „ W ie r c h y ” 1953 : 22 S. 141—148, i lu s t r . 260/54
„ M A R C H L E W S K I J U L IA N ” . J u l i a n M a rc h le w s k i. 1866—1925. (A lb u m o p ra ć . H e le n a K a m iń s k a . O p ra ć . g ra f . T a d e u s z G ro n o w s k i) . W -w a 1951 „ K s ią ż k a i W ie d z a ” c m 24,5 X34,5 s. 198 4- e r r a t a k . 1. W y d z ia ł H is to r i i P a r t i i K C . P Z P R . — [ I lu s t r a c je z to w a r z y s z ą c y m te k s te m ] . 261/54
— L is ty d o S te f a n a Ż e ro m s k ie g o i W ła d y s ła w a O rk a n a . O p ra ć . A le k s a n d e r S ła p a . (W y d . 1). (K ra k ó w 1953) W y d a w n ic tw o L ite r a c k ie . 8. s. 151, 1 n lb . , ta b l . 8 — e r r a t a k . 1 lu ź n a . Z a w ie ra ró w n ie ż : z e s ta w ie n ie , k s ią ż e k w y d a n y c h p rz e z J . M a r c h le w s k ie g o w M o n a c h iu m w la ta c h 1903 i 1904. R E C . C z e rw iń s k i M a rc in : K s ią ż k a d n ia „ P r z e g lą d k u l tu r a ln y ” 1953 r . n r 36 s. 8, i l u s t r . ; J . S . „ N o w a K u l tu r a ” 1953 r . n r 39 s. 6; T r e u g u t t S te f a n K to s ię s p ło sz y ł? „ p r z e g lą d k u l tu r a ln y ” 1953 r . n r 39 s . 4. 262/54
— Z W y so k ic h T a tr . [ f r a g m e n t je d n e g o ze s ły n n y c h fe l ie to n ó w t a t r z a ń s k ic h z a m ie s z c z o n y c h w 1911 r . w „ L e ip z ig e r V o lk s - z e i tu n g ”] „ G ło s p r a c y ” 1953 r . n r 132.
263/54M A R C H L E W S K I M A R C E L I. K o z ic a . „ C h r o ń m y
P r z y r . O jc z y s tą ” 1953 r . zesz . l s. 21—30, i l u s t r . □ 264/54
M A Ś L A N K A J U L IA N . M u z e u m w M y ś le n ic a c h . „ P r z e g lą d k u l tu r a ln y ” 1953 r . n r 26 s. 4.
265/54M A S L A N K IE W IC Z K A Z IM IE R Z . J a k p o w s ta ją
s k a ły ? [W -w a] 1953 [M a sz y n o p is p o w ie la n y ] , c m 29,5X20,5 s. 33. T o w a rz y s tw o W ie d zy P o w s z e c h n e j. R e d a k c ja O d c z y to w a — T e m a ty k a ś w ia to p o g lą d o w a . — T y t . n a g ł.
□ 266/54M A S L A N K IE W IC Z O W A Z O F IA . T e t r a c l in is c a r -
p a t ic a n_ sp . z p l io c e n u K a r p a t Z a c h o d n ic h . „ A c ta Soc. B o ta n . P o l .” v . 22 n r 4. s . 839— 848, i lu s t r . + ta b l . S u m . □ 267/54
M A T E R IA Ł Y d o p o w s ta n ia K o s tk i N a p ie r s k ie g o 1651 r . W y d a ł A d a m P rz y b o ś . W ro c ła w1951. R E C . B ie n ia r z ó w n a J [a n in a ] . „ P r z e g lą d h i s to r y c z n y ” 1953 r . T . 44 z . 1/2 s. 216—222.
M A T U S Z C Z A K H A L IN A . R o zw ó j s p ó łd z ie ln i in w a lid ó w „ Z a w r a t” w Z a k o p a n e m . „ D ro b n a W y tw ó rc z o ś ć ” 1953 r . n r 4 s . 25—26, i lu s t r . 269/54
M E IS S N E R JA N U S Z , o [K o rn e lu ] M a k u s z y ń s k im . „ P r z e k r ó j ” 1953 r . n r 442 s . 10.
270/54M E L IC H E R C lK A N D R E J . J an o ś ik O V sk ó t r a d i -
c ia n a S lo v e n s k u . B r a t i s la v a 1952. N a k ł . S lo v a n s k ie j A k a d e m ie V ie d a U m e n i. s. 301.
271/54M IĘ T U S JO Z E F . R e g ie l g ó r n y w D o lin ie C h o
c h o ło w s k ie j w T a t r a c h . „ S y lw a n ” 1953 r. Z. 2 s. 96—99. 272/54
M IK IE W IC Z Z . N a s z la k u b e s k id z k im w n o c y . „ T u r y s t a ” 1954 n r 1 s . 15. 273/54
M IL A T A W [Ł A D Y S Ł A W ]. B u rz a ś n ie ż n a w T a t r a c h „ P o z n a j Ś w ia t” 1950 r . n r 7—9 s. 89—92, i lu s t r . 274/54
— W ia tr h a ln y w ie je . „ T u r y s ta ” 1953 r . n r 5 s. 13, i lu s t r . 275/54
M IS C H K E M A C IE J. L a w in a z K o z ie j W y ż n e j. „ O s c y p e k ” 1953 r . n r 8 s. 10—14. 276/54
— Ł y ż e — n a r t y p rz y s z ło ś c i!? „ T u r y s t a ” 1953 n r 3 s . 22, i lu s t r . 277/54
M IT K IE W IC Z JE R Z Y . T a te r n ic k i s ez o n z im o w y 1952/53. „ W ie r c h y ” 1953 : 22 S. 262—263.
278/54— U w a g i o s ta n i e p o k r y w y ś n ie ż n e j n a H a li
G ą s ie n ic o w e j w c z a s ie z im 1948/49 d o 1952/53. „ W ie r c h y ” 1953 : 22 s . 222. 279/54
M IT K O W S K I JO Z E F . T r a g e d ia w y b r a ń c a ze S z c z a w n ic y P a w ła F le s z a rz a 1595 r . „ W ie r c h y ” 1953 : 22 s . 159—163. □ 280/54
B I B L I O G R A F I A G G R S K A 3 0 9
M ŁO D ZIEJO W SK I JER ZY . N iezn an y ty p p a s te r sk iego dzw onka ow czego. „ W ie rch y " 1953 : 22 s. 237—238. 281/54
— Slęża. „ w ie r c h y " 1953 : 22 s. 149—158, ilu s tr .282/54
M ONIUSZKO STA N ISŁA W . H alka . S tud io O per. G da. REC. S iv e r t T ad eu sz : „ H a lk a " n a W ybrzeżu „ P rz e g lą d k u l tu ra ln y " 1953 r. n r 36 s. 6. 283/54
M ONIUSZKO STAN ISŁAW . H alka . S łow a w o lsk i W łodzim ierz. In scen . S ch ille r L eon. K rak ó w 1952. REC. R udz iń sk i W ito ld : N ow a in sc en izac ja „H a lk i" . „ P a m ię tn ik te a t r a ln y " 1953 r . z. 2 s. 98—103, ilu s tr .
284/54M O RCINEK GUSTAW . O ndraSzek. (Pow ieść.
W yd. 1. O prać. g ra f. Z y g fry d G ardzie lew - ski). (w -w a 1953) „C z y te ln ik " 8, s. 464, 4 n lb ., i lu s tr . REC. H ie ro w sk i Z dzisław : P ow ieść o ś lą sk im Ja n o sik u . „Ż y c ie L ite ra c k ie " 1953 r . n r 35, s. 4, 8 fo t, K a rp o w icz T y m o teu sz : O z b ó jn ik u co ró w n ał św ia t „W ieś" 1953 n r 36 s. 6, fo t.; Szczep a ń sk i J[an] A [lfred] „ T ry b u n a L u d u " 1953 r . n r 262 s. 6; „ T ry b u n a T y g o d n ia" 1953 r . n r 73 s. 2; W. B. „ T ry b u n a W olnośc i" 1953 r . n r 42 s. 8; J . R. „ W ie rch y " 1953 :22 s. 280—282; M ichalsk i H ie ro n im : B a llad a o z b ó jn ik u O n d raszk u , k tó ry św ia t rów nał. I lu s tr . G ard z ie lew sk i Z ygm . „Ś w ia t" 1953 r . n r 49 s. 14. 285/54
— O ndraszek . „ P rz e k ró j" 1953 r. n r 451 s. 8—9, ilu s tr . 286/54
— O ndraszek [fragm .]. „ T ry b u n a W olności" 1953 r. n r 42 s. 8, ilu s tr . 287/54
— P o l a n i c k i e u r o c z y s k a . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 8 s . 10, i l u s t r . 288/54
— R ozm ow a o G órach S to łow ych . „ P rz e k ró j" 1953 r. n r 432 S. 5. 289/54
m o s k a l a EDW ARD. B ieszczady zap om niane . N a n o w y ch sz lak ach tu ry s ty c z n y c h . „S ło w o P o w sz ech n e" 1953 n r 275 s. 9. 290/54
— P rz y c z y n k i do n azew n ic tw a B e sk id u M ałego „ w ie r c h y " 1953 : 22 s. 228—229, m ap k a .
291/54MOUNT E v e re s t zdobyty! „ O scy p ek " 1953 r.
n r 7 s. 1. 292/54M UREK TADEUSZ LESZEK . K o m b u — K ra j
S zerpów . „T y g o d n ik P o w szech n y " 1953 r. n r 13 s. 8, ilu s tr ., m ap a . 293/54
M YCZKOW SKI STEFA N . Szkody m rozow e w d rzew o sta n ach b u k o w y c h w T a tra c h . „C h ro ń m y P rz y ro d ę O jczy s tą" 1953 r . z. 6.
■ s. 40—45, ilu s tr . □ 294/54HA n a jw y ższy m szczycie św ia ta . „Ż y c ie W ar
sz aw y " 1953 r . n r 153, i lu s tr . 295/54N a S z laku L en in a w T a tra c h . (O prać, te k s tu :
zespó ł au to ró w . Okł. p ro j. W acław P e rk o w sk i, m ap y i ry s. p a n o ra m Jó z e f N yka). W arszaw a 1953. sp ó łd z ie ln ia W ydaw n. „ S p o rt i T u ry s ty k a " 16, s. 104, 4 n lb ., ilu s tr ., m ap y . (Z d jęc ia : S [tefan] A rczyńsk i, S [te- fan] D ep tuszew sk i, E [dw ard] H artw ig , W [ojciech] K o n d rack i, K [azim ierz] K o n ie czn y , J[ózef] N y k a , K [azim ierz] Saysse- T obiczyk , A[dam ] S m ie tań sk i, W [ładysław ] W ern er, R[om an] W ionczek, T[adeusz] i S ftefan] Z w olińscy). — N a odw r. k. ty t. r. w ydaw . 1952. □ 296/54
Na śc ian ach K au k azu . „S p o rto w iec" 1953 r. n r 36 s. 14, i lu s tr . 297/54
Na śc ian ie , k tó re j lę k a się słońce. [C zatyn Tau] „S p o rto w iec“ 1953 r . n r 1 s. 14, i lu s tr .
298/54
N A JP IĘ K N IE JSZ A ja sk in ia w T a tra c h p o lsk ich ud o stę p n io n a tu ry s to m . „N ow iny T ygod n ia " 1953 r . n r 27 s. 4. 299/54
NA R K O W SK I M., G IŻY N SK I K. Od g ó r Iz e r sk ic h p o p rze łęcz K łodzką. N a tra sa c h P ierw szeg o G órsk iego R a idu P T T K [17-20. IX . 1953]. „ T u ry s ta “ 1953 r . n r 10 s. 8—9, ilu s tr . 300/54
NĘDZA K U B IN IEC STA N ISŁA W . W K ościelisk u . [pow stan ie O gn iska T w órczości L u dow ej]. „Z ie lo n y S z ta n d a r" 1953 r. n r 22 S. 9. 301/54
N IED Z IA ŁE K W [OJClECH]. U w agi i w n io sk i o R a idz ie sudeck im . „G azeta K ra k o w sk a " 1953 r. n r 240. 302/54
NOWE sch ro n isk o p o w sta n ie p rz y M orsk im O ku. „D zien n ik P o lsk i" 1953 r . n r 273.
303/54N O W ICK I TA D EU SZ. Czy n ie z b y t m a ła o p ie
k a Z [w iązku] M [łodzieży] P [o lsk iej] n ad ta te rn ic tw e m ? „G azeta K ra k o w sk a " 1953 r . n r 273. 304/54
— P ie rw szy k ro k ta te rn ic k i. „ T u ry s ta " 1953 r. n r 4 s. 12—13, ilu s tr . 305/54
— T a te rn ic tw o to ró w n ież w ażn y spo rt. „ S z ta n d a r M ło d y ch " 1953 r. n r 267. 306/54
NOW OŚCI w y d aw n ic tw k ra jo z n a w c z o -tu ry s ty cznych . „G eo g rafia w S zk o le" 1953 r. n r 3 s. 175—176. 307/54
OCHRONA PRZYRODY. R oczn ik Z ak ład u O- ‘ch ro n y P rz y ro d y P o lsk ie j A k a d e m r N auk,, ro czn ik 21, K rak ó w 1953 REC. J . I. D.
'„ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 291. 308/54ODKRYCIE no w ej g ro ty w D olin ie K ościeli
sk ie j. [G rota Z ak o sis ta leżąca w pobliżu ja s k iń G roby i D zw onnica] „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 217. 309/54
O J, G óry Ś w ię to k rzy sk ie . M elodia ludow a z K ie leck iego . O prać . T yszkow sk i J . „ Ś p ie w a jm y " 1953 r. n r 2 s. 4—6. 310/54
OLBRACHT IW AN. M ikoła S zuhaj zb ó jn ik . (Pow ieść. P rz e ło ży ła z czesk iego H elena G ruszczyńska-D ubow a. O kł. p ro j. T adeusz U latow ski. W yd. 2). (W arszaw a 1953) P ań stw . In s ty tu t W ydaw n. 8, s. 193, 2 n lb .. tab l. 1. (B ib lio tek a P isa rz y C zesk ich i S ło w ack ich . — T y t. o ryg .: N iko la S uhaj lou- peźn ik . — P osłow ie: J . A. Szczepański). — N azw isko a u to ra : [K am il Z em an]. 311/54
OLBRYCHT L. Z ie lona ta m a za trzy m a ry tem sk ie w ia try . „G aze ta T a rn o w sk a " 1953 r. n r 141. 312/54
OL-KA. I m yśm y ta m z n im i by li, k w aśn e m lek o i w rz ą te k p ili. [fe lie ton h u m o ry styczny]. „O scy p ek " 1951 r. n r 1 s. 11—13, ilu s tr . 313/54
ORKAN W ŁADYSŁAW . N a P od h a lu . (F rag m en t pow ieści K o stk a N ap ie rsk i. O kł. i i lu s tr . M [ieczy sław a] K o śc ie ln iak a). (w -w a 1952). W ydaw n. M in. O b ro n y N aród , cm 18,5X12,5 s. 3—118, 2 n lb ., i lu s tr . N azw isko au to ra : [Franciszek S m reczyńsk i]. 314/54
— W ro z to k ach . P ow ieść . (Okł. p ro j. A darr M łodzianow ski). (K rak ó w 1953). W ydaw n. L ite rack ie . 8, s. 310, 1 n lb . (B łońsk i J .: P o słow ie). — N azw isko a u to ra : [F ranciszekS m reczyńsk i]. 315/54
— W ybór n ow el i opow iadań w y d a n ie trz e c ie p o p raw io n e . (W stępem o p a trzy ł Z b ig n iew M itzn e r. I lu s tr . T adeusz K u lis ie w icz). W -w a 1953, „N asza K s ię g a rn ia" cm 20X12,5, s. 140, 3 n lb ., i lu s tr . 316/54
3 1 0 B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A
— W ybór pism . (O prać, i p rzed m o w ą o p a t r z y ł J a n B łońsk i. O bw ol. p ro j. A dam M łodzianow ski). (K rak ó w 1953) W ydaw n. L ite ra c k ie . 8, s. X X X IV , 555, 3 n lb . tab l. 8. (P rzy g o to w an ie te k s tu i p rz y p isy : S t. G óra, R om an H en n e l, M a rian B o reck i, M arian K w aśn y , Je rz y K w ia tk o w sk i). — N azw . a u to ra : [F ranciszek S m reczyńsk iJ . 0 317/54
O RŁOW ICZ M IECZYSŁAW . S tan p o w o jen n y sc h ro n isk k a rp a c k ic h . „Ziemia** 1946 : 30 n r 3. s. 9—11. 318/54
— S u d e ty . „Ziemia** 1946 : 30 n r 1—2 s. 9—12, 3 ilu s tr . 319/54
O TW IN O W SK I STEFA N , P o zd ro w ien ia spod G iew on tu . I lu s tr . S to p k a A nd rze j. „Z ycie L iterackie** 1953 r . n r 35 s. 8. 320/54
OŻÓG JA N BOLESŁAW . P o d p o m n ik iem n e - n in a w P o ro n in ie , [w.]. „E cho Tygodnia** 1953 r . n r 23 S. 2. 321/54
P . CZ. p a trz C z a rto ry sk i P aw eł.PA C H ADAM. O jce nas ... [W]. „D ziś i Jutro**
1953 r. n r 27 s. 9. 322/54— Ś m ierć B a r tu s ia O bro ch ty . [w.] „D ziś i J u -
t r o “ 1953 r . n r 27. s. 9. 323/54P A G A C ZEW SK I STA N ISŁA W . B udow nic tw o
p o d o p iek ą w ładz k o n se rw a to rsk ic h . W tro sc e o ludow e, z a b y tk i P o d h a la , „S łow o Powszechne** 1953 r. n r 293, i lu s tr .. 324/54
— G orce i B esk id W yspow y — P rz ew o d n ik n a rc ia rsk i W arszaw a 1953. REC. T ry b o w sk i C zesław . „Wierchy** 1953 : 22 s. 289—290.
325/43— O ro m an ty czn y m p o ecie [S ew eryn G o
szczyńsk i], k u ltu ra ln y m w ęd k arzu , s ta ro św ieck im fo lu szu i k a u k a sk im żu b rze , czyli o Ł opusznej pow ieść p raw d ziw a . „D ziś Ł Jutro** 1953 r . n r 24 s. 8, 10. 326/54
— M uzeum regionalne, P T T K w M yślen icach . „Turysta** 1953 r . n r 6 s. 17, i lu s tr . 327/54
— O kolice M akow a i Jo rd a n o w a . W arszaw a 1953 r . REC. K ry g o w sk i W ładysław . „ W ierc h y “ 1953 : 22 s. 286—287. 328/54 F o e ta -k ra jo z n a w c a spod K a rp a t [poezje Jó z efa N iw ick iego ze w si K ie rlik ó w k a]. „Ziemia** 1948 : 39 s. 151—154, 3 ilu s tr . 329/54
— R ab k a i d o lin a R aby . (O kł. p ro j. E lżb ie ta R e jm en t) . W arszaw a 1953 Spółdz. W ydaw n. „ S p o rt i Turystyka** 16, s. 38, 2 n lb ., ilu s tr ., m apa. (Z d jęc ia w y k o n a li: T [adeusz] c h r z a now ski, E [dw ard] F a lk o w sk i, S [tanisław ] K olow ca, S [tan isław ] P agaczew sk i).
□ 330/54— W B esk idzie lim an o w sk im . <Z d z ien n ik a
w łóczęgi). „Ziemia** 1948 :39 s. 273—276, 2 ilu s tr . 331/54
— Z n o ta tn ik a w łóczęgi. I lu s tr .. S łank iew icz T eresa . ,/T ygodn ik P o w szech n y “ 1953 r .n r 18 s. 4—5, ilu s tr . 332/54
— Z ab y tk o w e budow le P o d h a la . (P ro j. ok ł. i o p ra ć . g ra f. J a n M u charsk i). (W arszaw a 1953) Spółdz. w y d a w n . „ S p o rt i Turystyka** 8, s. 62, 2 n lb ., i lu s tr . (Po lsk ie T o w arzy s tw o T u ry s ty czn o -K ra jo zn aw cze . — Z d ję cia w y k o n a li: T [adeusz] B iliń sk i, J[an] B u łh a k , Z[ofia] C hom ętow ska, T [adeusz] C hrzan o w sk i, J[ózef] D ańda, T [adeuszj D oh n a lik , E [dw ard] F alk o w sk i, H . H a r t- w ig , T[e.odor] H erm ań czy k , S[tanisław J K olow ca, J . K ow alczyk , S t. M alaw ski, W[i- k to r] M edw ecki, J . M yszkow ski, A. P io tro w sk i, T [adeusz] P rz y p k o w sk i, W ło d z im ierz] P u c h a lsk i, I[rena] S aysse-T obiczyk ,
D. Sozyko , L . T om aszk iew icz, W ło d z im ierz] W ern er, R[om an] W ionczek, T. Z a lew sk i, T [adeusz] Z w oliń sk i, S [tefan] Z w oliń sk i). REC. w. W. Z ab y tk o w e budow le P o d h a la . „T y g o d n ik P o w sz ech n y “ 1953 r. n r 25 s. 8, i lu s tr . 333/54
PA R Y SC Y Z O FIA I WITOLD. Z a k o p an e i T a t ry . „Z ie m ia " 1949 : 40 s. 189—197, 5 ilu s tr . + m ap k i. 334/54
PA R Y SK A ZO FIA , PA R Y SK I W ITOLD. Z asady tu ry s ty k i g ó rsk ie j. W arszaw a 1953. REC. T rzec ia k P . J a k chodzić po g ó rach . „T u- r y s ta “ 1954 n r 1 s. 22; K ry g o w sk i W ładysław „ W ie rch y " 1953 : 22 S. 287—288. 335/54
PA R Y S K I W ITOLD H. Ja k u b W aw ry tk o S ta r szy. 1862—1949. „ O scy p ek " 1952 r . n r 5 s.
5- 336/54— „ T a try wysokie** W -w a 1952. REC. O p rz e
w o d n ik u W. H. P a ry sk ie g o słów k ilk a . „Oscypek** 1952 n r 3 s. 17—18; U ZU P. S ch ram m R. W. tam że n r 3 s. 18—22 ilu s tr ., ry s ., n r 4 s. 11—19. 337/54
— W g ó ra c h D om eyk i (C ord ille ra D om eyko) „P o zn a j Ś w ia t" 1948 r. n r 6 s. 164—169, ilu s tr . 338/54
PA SSEN D O RFER EDW ARD. J a k p o w sta ły T at r y . w y d a n ie d rug ie . REC. B ied a F ra n c iszek „W szechśw iat" 1953 r . z. 7 s. 175—176.
339/54PA W ŁO W SK I B . N ow e p rz y w ro tn ik i k a rp a c
k ie i b a łk ań sk ie . „S p raw . P A U " 1951 n r 6 S. 497—498. 340/54
PA W ŁO W SK I TA D EU SZ. D ziałalność ra to w n icza T a trz a ń sk ie g o O chotn iczego P ogo tow ia R atunkow ego , „ W ie rch y " 1953 : 22 s. 268— 271. 341/54
PET ER S STA N ISŁA W . S zlak iem Ł ukasiew icza „ T u ry s ta " 1953 r . n r 11 s. 9, i lu s tr . 342/54
PIEŃ K O W SK A HANNA. Z p ra c k o n se rw a to r sk ic h n a P o d h a lu . „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 232—234.. 343/54
PIEŃ K O W SK A W ANDA. P o d h a la ń sk ie p rz e m ia ny . Ś ladam i w ie lk iego re d y k u . <Od sp e c ja ln eg o w y s ła n n ik a ). „S łow o P ow szech n e " 1953 r. n r 158. 344/54
PIL C H JÓ ZE F. ...P a m ię tn ik o p o w sta n iu ch o ch o łow sk im . O prać. K ien iew icz S tefan . „R o czn ik Z a k ła d u N arodow ego im . Ossol iń sk ic h " T . 4 s. 117—128. 345/54
PIL L ER STEFA N . A dam P a c h — lu d o w y p o e ta P o d h a la . „D ziś i J u t r o " 1953 r . n r 27 S. 9. 346/54
PLE ZIA M A RIAN. Ż yc ie i p ra c a śp. p ro f. W ład y sła w a S em kow icza. (9. V. 1878—19. II. 1949). „R o czn ik i H u m an is ty c zn e" L u b lin T. 2/3 : 1950/51 s. 367—379. 347/54
PŁO N K A ZBIG N IEW . D olina C hochołow ska o tw a r ta d la sz ero k ich rzesz tu ry s tó w . „ T u ry s ta " 1953 r . n r 10 s. 11, i lu s tr . 348/54
— D rug i R a id N a rc ia rsk i P T T K [w d n iach od 12—15 lu teg o 1953 r . w B esk idzie W ysokim ]. „ W ie rch y " 1953 : 22 s. 259—260. d ia g ram . 349/54
— N ow e sz lak i narc iarsk ie .. „ W ie rc h y " 1953 : 22 S. 260—262, m ap k a . 350/54
— S zlak i n a rc ia rsk ie z Szyndzieln i. „ T u ry sta** 1953 r, n r 12 s. 4, i lu s tr . + m a p k a .
351/54PO B IEZD IO N N Y JE W IERSZYNY. Je żeg o d n ik
sow ie tskogo alp in izm a. M oskw a 1952. REC. R W S „O scy p ek " 1952 r . n r 4 s. 21—22.
352/54
B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A 3 1 1
PO D H A LA Ń SK IE zw y cza je św ią teczne . „S ło w o P o w szech n e" 1953 r . n r 307. 353/54
POD H A LE w o g n ia . S p raw o zd an ie z p ro d . f ilm u . Ja k u b o w sk a W an d a m ó w i o now ym film ie po lsk im . R ozm ow ę p rzep ro w ad ził P rz y g ó rsk i Z b ign iew . „O d A do Z “ 1953 r . n r 41 s. 2; K ow .: Z an im film w ejd z ie do a te lie r „ F ilm " 1953 r. n r 50 s. 8—9, ilu s tr .
354/54PO D O B IŃ SK I LEON. O ch ro n a P rz y ro d y w T a
t ra c h . „G aze ta K ra k o w sk a " 1953 r . n r 249.355/54
— Z T a trz a ń sk ie g o P a rk u N arodow ego . „C h ro ń m y P rz y ro d ę O jczy s tą" 1953 r. z. 3 S. 39—40. 356/54
PO D STO LSK I JO Z E F. S. O. S. w D olin ie S uchej W ody [ra to w n ic tw o w T a trach ]. „ Ś w ia t" 1953 r. n r 6 s. 12—13, m ap a , i lu s tr .
357/54PO LA K K A ZIM IER Z. B ib lio g ra fia g ó rsk a [obej
m u je : A. K siążk i: Od 23 s ie rp n ia 1952 r. do 18 k w ie tn ia 1953 r . B. Z aw arto ść czasop ism : O d 1 lip ca 1952 r. do lu teg o 1953 r. w łączn ie . U w zględn iono szczegółow o „W ierch y " to m X IX , X X , X X I, o raz „G azetę P o d h a la ń sk ą " la ta 1946 i 1947 r . C. Z a w a rto ść d z ien n ik ó w : D ruga po łow a ro k u 1952. R ok 1953 do 1 m a ja o raz u zu p e łn ien ie la t p o p rzedn ich ] „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 301—316,
PO LA K K A ZIM IERZ. B ib lio g ra fia g ó rsk a [K rakó w 1953] 8°, s. 301—316, 4 n lb ., i lu s tr .[N adb.: „W ie rch y " R. 22]. 358/54
PO LSA K IEW IC Z H ANNA , R A STA W IC K I ZYGMUNT. P ie rw szy re d y k . „ P rz y ja ź ń " 1953 r. n r 26 s. 8—9, ilu s tr . 359/54
POLSCY ta te rn ic y uczcili trzy d z iesto lec ie a lp in izm u ZSR R. [P ie rw sza O gólnopolska A lp in iad a P T T K d la uczczen ia 30-lecia a lp in izm u w ZSRR]. „ P rzeg ląd S p o rto w y " 1953 r . n r 74. 360/54
PO LSK IE w y p ra w y egzo ty czn e K lu b u W ysokog órsk ieg o P T T . „P o zn a j Ś w ia t" 1949 r. n r 7—9 S. 89—95. 361/54
PO R A D N IK tu ry s ty p ieszego . P ra c a zb io row a pod red . A lin y P ró sz y ń sk ie j (Okł. p ro j. W acław P e rk o w sk i) . W arszaw a 1953. [Wyd]. Spółdz. W ydaw n. „ S p o rt i T u ry s ty k a " . 16 s. 126, 2 n lb ., ilu s tr . (Z d jęc ia : S. A r- czyńsk i, J . B u łh ak , J . B u łh ak sy n , L . C h rap ek , A . F u n k iew icz , F. G ładysz, K . H erm anow icz , T. Ja n k o w sk i, E. H artw ig , S. K olow ca, S. Ł uczyńsk i, F r. M yszkow ski, K. S aysse-T o b iczy k , L. S em polińsk i, W. T om aszk iew icz, R. W ojciechow ski). Z aw iera m . in n y m i: G ab ry szew sk i S .: Co i ja k zw iedzać n a w y ciecz k ach ; Z ach o w an ie się n a w ycieczce. — Ł aw ru szo n is H .: T ech n ik a w y c iecz k o w an ia ; H ig iena, w yżyw ien ie i p ie rw sza pom oc w n a g ły ch w y p a d k ach . — P ró sz y ń sk a A .: J a k o rien to w ać się w te re n ie ; J a k p rzew id z ieć pogodę. — Ł aw ruszon is H .: C h ro ń m y p rz y ro d ę o jczy stą . — P ró szy ń sk a A .: J a k p o w sta ją w zgórz a i doliny . — G osty ń sk i T .: S ty le w a r c h ite k tu rz e p o lsk ie j. — M ig u rsk i Z .: T u ry s ty k a n a w czasach . — B óhm W .: J a k zo stać cz łonk iem P T T K ; P rz e p isy o bow iąz u ją c e w s tre f ie n a d g ra n ic z n e j. REC. Giż. „ T u ry s ta " 1954 n r 1 s. 22. □ 362/54
PO R C ZA K l[ZYDOR]. N iezw y k ły w y p ad ek w T a tra c h , [oderw an ie się tu rn ic z k i spod g ra n i G iew ontu]. „ T u ry s ta " 1953 r. n r 6 s. 17, i lu s tr . 363/54
P[O RĘB SK I] S [T A N ISŁA W ]. Ś m ie rte ln a ry sa [g ran i Ż ab iego K onia], „S p o rto w iec" 1953 r. S. 14, i lu s tr . 364/54
PR U S-W IŚN IO W SK I TADEUSZ. M uzeum R eg io n a ln e P T T K w M yślen icach . „W ierch y " 1953 : 22 S. 236—237. 365/54
— W tr z y d n i p rzez dziesięć gór. [B eskid W yspow y]. „ T u ry s ta " 1953 r. n r 14 s. 11, ilu s tr . 366/54
PR ZED P ie rw szy m O gólnopolsk im R aidem G órsk im . „ S z ta n d a r M łodych" 1953 r. n r 22, ilu s tr . 367/54
PRZEW O D N IK do w ycieczk i w G ó ry B a id zk ie . „R oczn ik P o l. T o w arzy stw a G eologiczneg o " T. 21 z. 4: 1951 S. 433—451. □ 368/54
PR Z EZ Z am arłą T u rn ię i f i la r L eporow sk iego p ro w ad z iła t r a s a a lp in ia d y „E cho K ra k o w sk ie " 1953 r. n r 208, 369/54
PR ZY G Ó R SK I ZBIG N IEW . D ziałalność M uzeum T a trzań sk ieg o (R ozm ow a z d y r . Ju liu szem Z borow sk im ). „D zien n ik P o lsk i" 1953 r. n r 306 s. 4, 370/54
— O chrona z a b y tk ó w n a P o d h a lu , Spiszu i O raw ie. „D zienn ik P o lsk i" 1953 r . n r 286.
371/54— W S abałow ej ch a łu p ie . „D zienn ik P o lsk i"
1953 r . n r 284, ilustr„ 372/54PU C H A LSK I W ŁODZIM IERZ. Głos z m ro k u .
[Sow y i puch acze w T a trach ]. „ T u ry s ta " 1953 r. n r 6 s. 4—5, 5 ilu s tr , 373/54
— N a z im o w y ch tro p a c h ta trz a ń sk ie j fa u n y . „ T u ry s ta " 1953 r . n r 3 s. 4—5, 6 ilu s tr .
374/54— W iosna w T a tra c h . „ T u ry s ta " 1953 r . n r 4
s. 8—9S 6 ilu s tr . 375/54R. T. S u d e ty „ T u ry s ta " 1953 r . n r 9 s. 14, m apa.
376/54R. W . S. P ie rw sze p rz e jśc ie zim ow e p n . śc ia
n y K o p y Ś w in ick ie j 12 . IV . 1952 — Z b ign iew C zekała i R y szard W ik to r S ch ram m . „O scy p ek " 1952 i . n r 3 s. 16—17. 377/54
RAD W AŃSKA PA RY SK A ZOFIA. S łow acki T atrz a ń sk i P a rk N arodow y . „C h ro ń m y P rz y ro d ę O jczy s tą" 1953 r . Z. 1 S. 38—40. 378/54
— W rażen ia p o lsk ich ta te rn ik ó w z S łow ack ieg o P a rk u N arodow ego w T a tra c h . „ W ie rch y " 1953 : 22 s . 278—280. 379/54
— Z ie lo n y św ia t T a tr . (Okł. p ro j. H alina G u tsche , F o to g ra fie W łodzim ierza i Iza beli P u ch a lsk ic h . R ys. au to rk i) . W arszaw a 1953 „N asza K s ię g a rn ia " cm 29,5X21,5, s. 294, 1 n lb ., ta b l. 104, ilu s tr . REC. S te fan Ja ro sz R e w e lac ja w l i te ra tu rz e ta t r z a ń sk ie j. „ T u ry s ta " 1953 r . n r 11 s. 22; <k> „G łos P ra c y " 1953 r . n r 281; J . I. D. „ W ie i- c h y " 1953 : 22 s. 291; M ark iew icz J . W z ie lo n y m św iecie . „ I lu s tro w a n y K u r ie r P o lsk i" 1953 r . n r 303; F ab ijew sk i J e rz y „C h ro ń m y P rz y r . O jczy stą" 1954 r. z. 2 s. 77—78; T. S. Z zielonego św ia ta „T y godn ik P o w sz ech n y " 1954 r. n r 3 s. 10; J a rosz S te fan „P rzeg ląd G eo g raficzn y " 1954 r. Z. 1 S. 103—105. □ 380/54
RA SZEW SK I ZBIG N IEW . P ie rw sz a n iem ieck a p re m ie ra „H a lk i" „M u zy k a" 1953 r n r 9/10 S. 52—54. 381/54
RATOW NICTW O g ó rsk ie w 1952/53 r. „W ierch y " 1953 : 22 S. 267—268. 382/54
REGIONALN A geologia P o lsk i. <Praca zb iorow a). T. 1: K a rp a ty . Z . 2: T ek to n ik a . K ra ków 1953 cm 25X17,5, s. IV , 207—453, 1 n lb ., i lu s tr . tab l. 17, m ap 7. P o lsk ie T ow arzy stw o G eologiczne, — R o zp raw y opatrzo n e zn a k ie m □ p o d a ją l i te ra tu rę p rzed m io tu p o n a d 50 poz. b ib lio g ra ficzn y ch . Z aw iera : K siążk iew icz M .: Je d n o s tk i s tru k tu ra ln ełu k u k arp ack ieg o . — M ichalik A .: B u d o w a T a tr. — B irk e n m a je r K .: T ek to n ik a
3 1 2 B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A
p ien iń sk ieg o p a sa sk a łk o w eg o □ — K siąż- k iew icz M .: K a rp a ty fliszow e m ięd zy O drą a D u n a jc e m □ — S w id z iń sk i H .: K a rp a ty fliszowe, m iędzy D u n a jcem a S anem □ ; M apa te k to n ic z n a K a rp a t m iędzy D u n a jcem a S anem . □ 383/54
REGULAM IN G órsk ie j O dznak i T u ry s ty c z n e j P T T K . Z a w ie ra {ponadto]: ABC g órsk iego tu ry s ty . O prać . W ładysław K ry g o w sk i. — Spis w ycieczek p u n k to w a n y c h do GOT. — S p is p rzo d o w n ik ó w (GOT. — N ak ł. 2) K ra k ó w 1953 Spółdz. W ydaw n. „ S p o rt i T u ry s ty k a " 16, s. 160. P o lsk ie T ow arzystw o T u ry s ty czn o K rajo zn aw cze . — N a okł. ty t . : GOT. R eg u lam in G órsk ie j O dznak i T u ry sty c zn e j. REC. „N ow e K sią żk i" 1953 n r 17.
□ 384/54REYCHM AN * JA N . W sp raw ie no w y ch b a d ań
n ad d z ie jam i d aw nego p rzem y słu n a P o d h a lu . „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 66—79, 7 ilu s tr .
□ 385/54R IN G KAROL. L ip ień — m ało z n an a i zan i
k a ją c a ry b a w ód k a rp a c k ic h . „C h ro ń m y P rz y ro d ę O jczy s tą" 1953 r . z . 4 s. 26—37, ilu s tr . 386/54
ROCZNICA śm ie rc i B ro n is ław a D em bow sk iego. „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 293. 387/54
RO D ZIEW ICZ H .: P o w sta n ie ch ło p sk ie w po w iecie le sk im . W arszaw a 1952 r . REC. K ry gow sk i W ładysław . „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 282—283. 388/54
ROG OW SKI TADEUSZ. N a śn ie żn e j g ra n i. „ T u r y s ta " 1953 r . n r 5 s. 5, i lu s tr . 389/54
— P o śn ieżn e j g ran i. R ep o rtaż z I z im ow ej alp in iad y zo rg an izo w an ej przez K oło Ś ląsk ie K. W. P T T K d la uczczen ia p am ięc i Jó z efa S ta lin a . „ O scy p ek " 1953 n r 7 s. 13—14. 390/54
ROM AR. K o n se rw u je m y z a b y tk i [na p o d h a lu ] .„E cho K ra k o w sk ie " 1953 r . n r 22—23. 391/54
ROMR. Z b ó jn icy . „O rli L o t" 1949 : 23 s. 122—123, ilu s tr . 392/54
ROSS JU L IU SZ . Z niszczen ie w o je n n e i o ch ro n a z a b y tk ó w w re jo n ie B esk id u N iskiego. „Z iem ia " 1948 : 39 s. 9—13, 5 ilu s tr . 393/54
RO TO TA JEW P . N a sz czy tach g ó rsk ich . W ok ó ł w y n ik ó w W szechzw iązkow ej A lp in iady . „W olność" 1953 r. n r 247. 394/54
RU D ZK A EW A. Z a b y tk i P o d h a la w spó lnym dob rem . „D zien n ik P o lsk i" 1953 r . n r 247.
395/54R U SIEC K I JA N , CZARNECKA M ARIA. P ie n i
ny . P rz ew o d n ik tu ry s ty c z n y . (Okł. p ro j . W acław P e rk o w sk i). W -w a 1953. Spółdz. W ydaw n. „ S p o r t i T u ry s ty k a " 16, s. 38, 2 n lb ., i lu s tr . (F o to g rafie w y k o n a li: E [d- w ard] F a lk o w sk i, T [eodor] H erm ań czy k , J[an] R usieck i, J[e rzy ] S tru m iń sk i, W ła dysław ] W ern er, T [adeusz] Z w oliń sk i, S[te- fan] Z w oliń sk i), REC. K ry g o w sk i W ładysław „ W ie rch y " 1953 : 22 s. 288. 396/54
SA K STAN ISŁAW . P o d ła śm ie rć [K rzep to w sk ie go W acław a z Z akopanego]. „D ziś i J u t r o " 1953 r . n r 15 s. 6, 10. 397/54
SATCZEKÓW NA K .: B a d an ia cy to log iczne n ad k a rp a c k im i g a tu n k a m i ro d za ju S o ldanel- la L. S p raw . PA U 1951 r. n r 6 s. 494—495.
398/53SA W ICK I JER ZY . P rz e łą c z k a n ad D o lin k ą B u
czy n o w ą od w sch. (z D oi. B uczynow ej). P ie rw sze w e jśc ie zim ow e 2. I I 1953 r . „O - sc y p e k " 1953 r . n r 6 s. 26. 399/54
— W sp ra w ie k la sy fik a c ji p rz e jść z im o w y ch [w T a trach ]. „O scy p ek " 1953 r . n r 7 s. 18— 20, i lu s tr . 400/54
S A Y S S E - T O B IC Z Y K K A Z IM ., F I L I P O W I C Z O - W A W A N D A . T a t r y p o l s k i e . O p r a ć . ... ( G r a f i k a r y s u n k o w a : M [ a r ia ] O r ło w s k a i A l e k s a n d e r ] H a u p t . ) . W a r s z a w a 1953. S p ó łd z . W y d a w n . „ S p o r t i T u r y s t y k a " c m 28X 21, s . 243, 5 n lb . [ W y d a w n ic tw o a l b u m o w e z o b j a ś n i e n i a m i ] . R E C . T a t r y p o l s k i e w f o t o g r a f i i „ E c h o K r a k o w s k i e " 1953 r . n r 308 s . 4. 401/54
S E W E R Y N T [ A D E U S Z ] . O R i i b e n z a h lu . „ O r l i L o t " 1950 : 24 S. 69—70. 402/54
S C H IE L E A [L E K S A N D E R ] . N a m e m o r i a ł B r o n i s ł a w a C z e c h a . „ T u r y s t a " 1953 r . n r 4 s . 16, i l u s t r . 403/54
S C H N A Y D E R K . K i l i m a n d ż a r o n a j w y ż s z y s z c z y t A f r y k i „ P o z n a j Ś w i a t " 1950 r . n r 1—3 s . 11—17, i l u s t r . 404/54
S C H N E IG E R T Z B IG N IE W . B u d o w a s c h r o n i s k g ó r s k i c h . „ W i e r c h y " 1952 : 2 1 s . 195—204, i l u s t r . P O L E M . M a ła c h o w s k i B o h d a n o b u d o w ie s c h r o n i s k g ó r s k i c h ( n a m a r g i n e s i e a r t y k u ł u i n ż . Z . S e h n e i g e r t a w „ W ie r c h a c h " t o m X X I ) „ W i e r c h y " 1953 :2 2 s . 211—212. 405/54
— Z d o b y c ie N a n g a P a r b a t . „ T y g o d n i k P o w s z e c h n y " 1953 r . n r 19 s . 8, i l u s t r P O L E M . D o r a w s k i J a n K a z i m ie r z W s p r a w ie N a n g a P a r b a t ... i b i d e m 1953 r . n r 28.
406/54S C H R A M M R Y S Z A R D W IK T O R . A lp in i z m w
Z S R R ( s z k ic ) „ O s c y p e k " 1953 r . n r 6 s . 1—3 ; n r 7 s . 1—4; n r 8 s. 1—4. 407/54
— C z t e r y d n i . [ w s p o m n ie n i e z w y c i e c z k i w T a t r y ] . „ O s c y p e k " 1952 r . n r 3 s . 8—12, i l u s t r . 408/54
— D n i w o ln o ś c i < c z e r w i e c 1942 r . ) [ w y c ie c z k a w T a t r y w d n i o k u p a c j i n i e m i e c k i e j ] . „O - s c y p e k " 1951 r . n r 1 s . 8—10. 409/54
— D r u g i e p r z e j ś c i e z i m o w e w s c h o d n ie j ś c i a n y M ię g u s z o w ie c k ie g o S z c z y tu . „ O s c y p e k " 1953 r . n r 7 s 26—27. 410/54
— H m ! [ R o z w a ż a n ia n a t e m a t c z a s o p i s m a „ K o r s a r z " ] . „ O s c y p e k " 1952 r . n r 3 s . 13— 14. 411/54
— J e r z y L e p o r o w s k i — w s p o m n i e n i a w 25 r o c z n i c ę ś m i e j c i (20. V I I . 1928). „ O s c y p e k " 1953 r . n r 7 s . 11— 13. 412/54
— M ię g u s z o w ie c k a P r z e ł ę c z W y ż n ia c z y l i j a k b y ć n i e p o w in n o . „ O s c y p e k " 1952 r . n r 4 s . 5—9. 413/54
— O e l e m e n t a c h w y p u k ł y c h r z e ź b y s k a l n e j . „ O s c y p e k " 1951 r n r 1 s . 5—8 , i l u s t r .
414/54
— [O k o le K l u b u W y s o k o g ó r s k i e g o P T T K w P o z n a n i u ] . „ O s c y p e k " 1952 r . n r 3 s . 3—4.
415/54— P r z e m ó w i e n i e w y g ło s z o n e n a p o g r z e b i e ś p .
p r o f e s o r a d r a A d o l f a C h y b iń s k i e g o w P o z n a n i u , d n i a 4 l i s t o p a d a 1952 r . „ O s c y p e k " 1952 r . n r 5 S. 1— 2. 416/54
— S e z o n z i m o w y 1953 [ n a j l e p s z y w h i s t o r i ip o l s k i e g o t a t e r n i c t w a ] „ O s c y p e k " 1953 r . n r 7 s . 21—24, i l u s t r . 417/54
— S t a n i s ł a w B o d n i a k 1897—1952. „ O s c y p e k " 1952 r . n r 5 s . 4. 418/54
— T a k i e s ą g ó r y . „ O s c y p e k " 1952 r . n r 2 s .10—11. 419/54
— U w a g i o s t y l u t a t e r n i c k i m <w y j ą t e k z w ię k s z e j c a ło ś c i ) . „ O s c y p e k " 1952 r . n r 2 s. 1—3. 420/54
— Z b i g n ie w A b g a r o w ic z 25. V I . 1919 — 5. IV . 1950 [ n e k r o l o g ] . „ O s c y p e k " 1951 r . n r 1 s . 1—2, 421/54
3 1 3
SCHRONISK A tu ry s ty c z n e . D om y tu ry s ty . Do- m y w ycieczkow e. S tan ice w odne. (P raca z b io ro w a p o d re d . o g ó lną K az im ierza Says- se -T o b iczy k a . P lan sz e g ra ficz n e : A nnaM iem o w sk a). W arszaw a 1953 W ydaw n. K o- m it. d la S p ra w T u ry s ty k i. R ealizacja : Spółdz. W daw n. „ S p o rt i Turystyka** cm 11,5X16, s. 175, 1 n lb . Z d ję c ia : Zfbigniew ] A ffanasow icz , S t[efan] A rczyńsk i, L [u- dw ik j B a rd o ń , T[adeusz] B iliń sk i, J[anusz] B u łh ak , M [ieczysław ] C ybińsk i, J[ęd rzej] C zarn iak , J[ózef] D ańda, T[adeusz] D oh- n a lik , E [dw ard] F a lk o w sk i, Z[dzisław ] F lach , B [onifacy] G aj dzik , E [dw ard] H a r t- w ig, H [enryk] H erm an o w iczs L [eonard] Ja b rze m sk i, A [nna] Ja n k o w sk a , T [adeusz] Ja n k o w sk i, J[ózef] K o łodzie jczyk , E[d- w ard] K ózka, E fdm und] K u p ieck i, J[erzy f M ańkow sk i, W [iktor] M edw ecki, Jfan ina] M ierzecka , S t[anisław ] M ucha, H [enryk] P o d d ęb sk i, W ł[odzim ierz] P u ch a lsk i, A [n- d rzej] R oszkow ski, I[rena] S aysse-T obiczyk , K . S ay sse-T ob iczyk , L feonard] S em p o liń ski, R [obert] S era fin , Z [bigniew ] S iem aszko, B [ronisław ] S tap iń sk i, [Zygm unt] S u łkow sk i, J[erzy ] S liz iń sk i, A [dam] gm ie- ta ń sk i, R[om an] W ionezek, P [io tr] W iszn iew sk i, W [ładysław ] W ojtk iew icz , J . [w łaśc iw ie Tom asz] W róbel, R fom an] W yro- bek , T[adeusz] Z w olińsk i, S [tefan] Z w oliń sk i, W [itold Z u b rzy ck i] . — [W ydaw nic tw o a lb u m o w e z tek s te m ]. 422/54
SELIGA K R ZY SZTO F. Skąd p ochodzą i ile la t liczą n a r ty ? „Problemy** 1953 r . n r 4 s. 275—278, 17 ilu s tr . 423/54
SIEDEM ty s ię c y sto p ięć m etró w , [zdobycie szczy tu w P a m irz e im . E ugen ii K orzen iew sk ie j p rzez a lp in istó w rad z ieck ich z o k az ji 30 ro czn icy rad z ieck ieg o alp in izm u]. „G az e ta Krakowska** 1953 r . n r 306, 5i lu s tr . 424/54
SIED ZIEN IEW SK I W ACŁAW . P o w ró t ow iec g ó rsk ich z le tn ic h w yp asó w . „P rzeg ląd h o d o w lan y “ 1953 r . n r 11 s. 37—41, ilu s tr .
425/54SIEM IA N O W SK I TA D EU SZ. P o k ilk u le tn ic h
z m ag an iach z p rz y ro d ą u d o stę p n io n o zw ied za jący m Ja sk in ię M roźną w Dolinie, K ośc ie lisk ie j. „E cho Krakowskie** 1953 r. n r 167. 426/54
— T rzy k w a d ra n se pod ziem ią. [Ja sk in ia M roźna w D olin ie K ośc ie lisk ie j w T a tra c h ]. „G łos W ielkopolski** 1953 r . n r 171, i lu s tr . 427/54
— Z ak o p an e czeka n a śn ieg i gości. „G łos W ielkopolski** 1953 r . n r 306. 428/54
SIEROT W IŃ SK I STA N ISŁA W . B ib lio g ra ficzn e s tu lec ie p iśm ien n ic tw a ta trz a ń sk ie g o „W ier- c h y “ 1953 : 22 S. 295—297, ilu s tr . 429/53
— O g ó ra lu -b ib lio filu [b ib lio tek a A n d rze ja G ąsien icy W alczaka z Z akopanego]. „W ierch y “ 1953 : 22 S. 231—232. 430/54
— Z w iz y tą w b ib lio tek ach zak o p iań sk ich , [om aw ia 1. M ie jsk ą B ib lio tek ę P u b liczn ą2. B ib lio tek ę M uzeum T a trz a ń sk ie g o 3. B ib lio te k ę W. H. P a ry sk ieg o 4. B ib lio tek ę A n d rz e ja G ąsien icy w a lcza k a ]. „B ib lio te- k a rz “ 1953 : 20 s. 147—152, 2 ilu s tr . 431/54
SK A LIŃ SK A M[ARIA]. S tu d ia cy to -eko lo g iczn e n a d P o a a lp in a v a r v iv ip a ra . S praw . PA U 1951 n r 6 S. 488—490. 432/54
SŁU PEC K I TA D EU SZ. P o s ta w a ideo log iczna O rk an a . „ P ra c e polonistyczne** Ser. X I. S. 207—226. 433/54
SŁU PE K STAN ISŁAW . W ro d z in n y ch s tro n a c h O rk an a . „D zien n ik Polski** 1953 r . n r 151.
434/54
SŁU SZK IEW ICZ E[UGENIUSZ]. H arn aś w ęg. h ad n ag y . „ J ę z y k polski** 1953 r . n r 1 s. 66— 61. 435/54
SO BA Ń SK I M ARIAN. S zczy rk . [Przew odnik]. (Okł. p ro j. S tan is ław L ip iń sk i. Z d ję c ia : B [onifacy] G ajdzik , M. S obański). W arszaw a 1953. Spółdz. W ydaw n. „ S p o rt i T u rystyka** 16, s. 31, 1 n lb ., i lu s tr . 436/54
SO BA Ń SK I T. Z a k o p an em trz e b a się b liże j zain te re so w ać . P rz e d k ra jo w ą n a ra d ą ZM P w sp raw ie k u l tu ry f izy czn e j i sp o r tu „ T ry b u n a L u d u “ 1953 r . n r 312 s. 4. 437/54
SO B IESK I M. A dolf E u stach y C hyb ińsk i. B ib lio g ra fia p ra c i a r ty k u łó w A. C hybiń- sk iego z z a k re s u m u zy k i p o lsk ie j. „P o lsk a S ztuka Ludowa** 1952 r. n r 6 s. 356— 358, fo t. “ 438/54
SOKOŁOW SKI JA N . W pływ tu ry s ty k i n a za cho w an ie się n ie k tó ry c h p tak ó w w T atra c h . „C h ro ń m y P rz y ro d ę Ojczystą**. 1953 r . z. 2 S. 46—48. 439/54
SOKOŁOW SKI STA N ISŁA W , WYCZÓŁKOW SK I J. P ięćd z ies ią t la t now oczesnej g eo logii ta trz a ń sk ie j. „Wierchy** 1953 :22 s. 101—108, 3 ilu s tr . 440/54
SOSNOW SKI K A ZIM IERZ. Od czego pochodzi n azw a „ Szyndzieln i a “ ? „Wierchy** 1953 : 22 S. 298. 441/54
„SPO R T I TURYSTYKA**. S półdzie ln ia W ydaw nicza . K ata log w y d aw n ic tw sp o rtow ych i tu ry s ty c z n y c h . (O kł. p ro j. C zesław B orow czyk). W -w a 1953. 16 , s. 95, 1 n lb .
442/54STA N K IEW ICZ STEFA N . Z ja zd p o św ięcony
sp raw o m tu ry s ty k i g ó rsk ie j w Z ak o p an em 28 lu ty — 2 m arzec 1947. „Ziemia** 1947 : 38 s. 84—85. 443/54
STA SIŃ SK A ANNA. R odzaj A lveo lites La- m a rc k z f ra n u G ór Ś w ię to k rzy sk ich . „A c ta geol. poi.** vol. 3 n r 2 s. 211—237, ilu s tr . + ta b l. □ 444/54
STECK I KONSTA N TY . O sobliw e i rzad k ie d rzew a re g li zak o p iań sk ich . „R ocz. S ekc ji D endro l. Pol. Tow . Botanicznego** v. 8 : 1952 s. 379—385, ilu s tr . 445/54
— P la n zad rzew ien ia i d rzew a Z akopanego . „R oczn ik S ek c ji D endro l. P o l. Tow. Bo- ta n .“ v . 8 : 275—292, ilu s tr . 446/54
STE FA Ń SK I OSKAR. P o cz tó w k i p ien iń sk ie , [rys. T e resy S tank iew icz]. „T y g o d n ik P o- wszechny** 1953 r . n r 18 s. 9. POLEM . J a siew icz A lek san d e r ib id em n r 22. 447/54
STIEBER ZD ZISŁA W . A tlas języ k o w y Ł em ko- w szczyzny [A u to re fe ra t]. [Łódź 1952] 8, k . 1. N a d b .: S p raw o zd an ia z czynności i posied zeń Ł ódzkiego T o w arzy stw a N aukow ego 1951 n r 1 <10>. 448/54
STO IK O W SK I WACŁAW . S ztuczne u n as ien ia - n ie o w iec w Ja w o rk ac h . „P rzeg ląd hod o w la n y “ 1953 r. n r 12 s. 47—49. 449/54
STO LA RZEW ICZ LUDW IK. Z w ęd ró w ek po Ś ląsk u . N a s re b rn e j p rze łęczy . [S reb rn a G óra — sz k ic h is to ry czn y ]. „S łow o P o l- sk ie “ 1953 r . n r 267. 450/54
STR A SZEW SK I M ICH AŁ. R eg iona lizm p o d h alań sk i. „S łow o Powszechne** 1953 r . n r 204.
451/54STRUM IŁŁO TADEUSZ. A dolf C h y b iń sk i 1880—
1952. „Oscypek** 1952 r. n r 5 s. 2—3. 452/54— K an t. [opis w sp in a czk i n a p łd . śc ian ie Z a
m a rłe j Turni]o „Oscypek** 1951 r. n r 1 s. 3—5. . 453/54
— M uzyka p o lsk a a T a try . „O scy p ek “ 1952 r. n r 5 S . 13—15. 454/54
3 1 4 B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A
— N asz S y lw este r. „O scy p ek " 1952 r . n r 2 s. 14—17, I lu s tr 455/54
— [O K o le K lu b u W ysokogórsk iego P T T K w P o znan iu ]. „O scy p ek " 1952 r . n r 3 s. 1—3.
456/54— P o zn ań sk a rzeczyw istość , [te ren e k sp a n
sji p o zn ań sk ieg o a lp in izm u]. „O scy p ek " 1951 r . n r 1 s. 13—14, ilu s tr . 457/54
— Uwagi o tzw . tech n ice h ak o w e j. „O scyp e k " 1953 r. n r 7 s. 14—18, ilu s tr . 458/54
STRUM IŁŁO ZO FIA . E m oc ja p o c z ą tk u ją c y c h [w w sp inaczce]. „ O scy p ek " 1952 r . n r 2 s. 5—10. 459/54
— G dy H im a la je są d a leko . „O scy p ek " 1952 r . n r 3 s. 6—8. 460/54
— H isto ria wcale, n ie zab aw n a . „O scy p ek " 1953 r . n r 6 s. 7—10. 461/54
STR ZEM SK I M ICH AŁ. P ro b le m ty p o lo g ii g ó rsk ie j g leb le śn y ch . „Sy.lw an" 1953 r . z. 1 s. 3—11. 462/54
STUD IA m uzyko log iczne . T . 2: (1953. W yd. 1). (K raków ) 1953 P o l. W ydaw n. M uzyczne cm 24X17, s. 445, 2 n lb ., n u ty . P ań stw o w y I n s ty tu t S ztuk i. — Z aw ie ra : T eo ria — m etodo log ia — e s te ty k a . L issa Z .: O sp e cy f ice m u zy k i. — H is to ria m u zy k i. Ł oba- czew ska S .: K aro l S zy m an o w sk i a po lska m u z y k a ludow a. — M eyer E. H .: B eetho - v en i m u z y k a ludow a. [Tłum . z jęz . n ie m ieck iego]. — C hom ińsk i J .: S o n a ty C hop in a . — K oszew ski A .: M etodyka w alców C hopina. — P ro sn a k J .: Z e s tu d ió w n a d o k resem b e r liń sk im w tw órczośc i M oniuszki. — M a te ria ły h is to ry czn e . R udz iń sk i W .: L is ty S tan isław a M oniuszk i w o k re sie 1826—1842. 463/54
SURDEL JERZY , „ w p ro s t w gó rę n a w idoczn y w ie rzch o łek " , [w sp inaczka n a K ościelec]. „ T u ry s ta " 1953 r. n r 10 s. 15, i lu s tr .
464/54SW OLKIEŃ HENRYK. P o lsk a m u z y k a ludow a
w p ro g ra m ie rad io w y m . „ P rz e g lą d ra d io w y " 1952 r. n r 5 s. 9—16. 465/54
SW O LK IEŃ R. O. R am górsKi w B esk idzie M ałym i W ysokim [w d n iach 4—5 lipca 1953 r.]. „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 250—251,ilu s tr . 466/54
SZ. A. L is t ze S zczaw nicy. D o b ry k lim a t — to n ie w szy stk o , [zan iedban ie u zd row iska]. „S łow o P o w sz ech n e" 1953 r. n r 264. 467/54
SZA FER W ŁADYSŁAW . P rz ed staw ic ie l ro d z in y P o d o stem o n ae ae w e f lo rze p lio ceń sk ie j K a rp a t Z achodn ich . S p raw . PA U 1951 n r 6 s. 487. 468/54
— T a je m n ic a jed n eg o k w ia tu , [zapy lan ie o- b u w ik a p rzez ow ady]. „O rli L o t" 1950 : 24 s. 151—155. [P rzed ru k „ W ie rc h y " 1926 : 4 S. 58—62]. 469/54
SZA FL A R SK I JO Z E F. P ie rw sze m ap y to p o g ra ficzne T a tr z k o ń ca X V III w . „W ie rch y " 1953 : 22 S. 201—209, 6 ilu s tr . 470/54
— W ładysław Sem kow icz <1878—1949) W spom n ien ia p o śm ie rtn e . W ażniejsze p ra c e geograficzne ... „P rzeg ląd g e o g r." T . 23 s. 178—179. □ 471/54
SZA ŁA N JA D W IG A . N o cn y ra id w B esk id ach . „ T u ry s ta " 1953 r . n r 12 s. 10, 3 ilu s tr .
472/54S[ZCZEPA Ń SK I] J[AN] A[LFRED]. O naszej l i
te ra tu rz e tu ry s ty c z n e j. „ T ry b u n a L u d u " 1953 r. n r 319 s. 4. 473/54
— Od „M łodej P o lsk i" do P o lsk i L udow ej. P ó ł w iek u p o lsk ieg o ta te rn ic tw a k lu b o w ego. „W ie rch y " 1953 : 22 s. 7—28, 8 ilu s tr .
474/54
— W ro k u zdo b y c ia Szczy tu Ś w iata , „ w ie r c h y " 1953 : 22 s. 175—178, ilu s tr . 475/54
SZC ZO TK A STA N ISŁA W . W alka k lasow a c h ło pa po lsk ieg o w X V i X V I w iek u . F ragm . re f. „W ieś" 1953 r . n r 45 s. 5, n r 46 s. 6, i lu s tr . 476/54
SZK O LEN IE ta te rn ic k ie . „ W ie rc h y " 1953 : 22 s.266—267. 477/54
SZU B ERT L. N . „T y g ry sy " z M oun t E v eres tu . [h im al. tra g a rz e w ysokogórscy]. „T y g o d n ik P o w sz ech n y " 1953 r . n r 17 s. 11—12.
478/54SZW EYKOW SKI JER ZY . M szaki G ór S to ło
w ych . Cz. 1: W ątrobow ce <H epaticae>.(Ilu s tr. w y k o n a ł a u to r p rz y po m o cy Z [y- gm un ta] T obolew skiego). P o zn ań 1953. N akł. P ozn . Tow . P rz y j . N au k . 8, s. 2 n lb , 133, 1 n lb . (s. 2 n lb ., 241—373, 1 nlb.) w ty m ta b l. 3, m ap a 1, i lu s tr . P o zn ań sk ie T o w arzy stw o P rz y ja c ió ł N auk . w y d z ia łM atem a ty czn o -P rzy ro d n iczy . P ra c e K om isji B io log icznej. T. 14, z. 5 — (Sum m a- ry . — K ra tk o e iz lożen ie) — L ite ra tu ra o- b e jm u je 79 poz. b ib lio g ra ficzn y ch . □ 479/54
T . P rz ez sied em n aśc ie t r a s będzie p ro w ad z ił P ie rw szy O gólnopolsk i R a id G órsk i PT T K . „P rzeg ląd S p o rto w y " 1953 r . n r 77 480/54
T. B. M ecz [w.] „O sc y p e k " 195? r . n r 4 s. 1.481/54
— Z ab i J a r n ad M orsk im O kiem [w.] „O -sc y p e k " 1952 r . n r 4 s. 1. 482/54
T. M. P ie rw szy T u ry s ty c z n y R a id G órski.„G łos P ra c y " 1953 r . n r 219. 483/54
T. P . P ię k n o T a tr na fo to g ra fia c h d r [Tadeusza] C y p rian a . „G łos W ielkopo lsk i" 1953 r . n r 132. 484/54
T. S. D ru g ie p rz e jśc ie z im ow e w schodn ie j śc ia n y K ościelca 16. IV . 1952 — T adeusz R ogow ski i T ad . S tru m iłło . „ O scy p ek " 1952 r . n r 3 s. 17. 485/54
— P ierw sze p rz e jśc ie zim ow e p n . zach. f ila r a S k ra jn e g o G ra n a ta 4 IV. 1952 — Z b ig n iew K łoczow ski i T adeusz S tru m iłło . „ O scy p ek " 1952 r . n r 3. s . 16 . 486/54
T. R. G. B ieszczady . „ T u ry s ta " 1953 r . n r 3 s. 7, i lu s tr . 487/54
TA LEW SK I R. W spom nien ie o d zia ła lności T ytu sa C h a łu b iń sk ieg o w Z ak o p an em . „ S łu żba Z d ro w ia " 1953 r . n r 49 s. 4. 488/54
TATRY W ysokie. O prać. J[an ] M u c h arsk i i ze spół. W -w a 1953 Spółdz. W ydaw n. „ S p o rt i T u ry s ty k a " . OkŁ D ru k . „ P ra sa W ojskow a " Cm 12,5X16,5, ta b l. P o lsk ie T ow arzy stw o T u ry s ty czn o -K ra jo zn aw cze . “— Z d ję cia : S [tefan] A rczy ń sk i, J[erzy ] B ie rn a c k i, E [dw ard] H artw ig , A Ja n k o w sk i[w łaściw ie A n n a Ja n k o w sk a], M a k s y m ilian M yszkow ski, A [ndrzej] R oszkow ski, K [azim ierz] S aysse-T obiczyk , F[eliks] S ik o rsk i, A [dam ] S m ie tań sk i, R[om an] W ionczek, T fadeusz] Z w olińsk i, S [tan i- sław ] Z w olińsk i. T y t. n a p ie rw sze j, in n e d a n e op isu n a trz e c ie j s tro n ie okł. [Wyd aw n ic tw o a lb u m o w e z ob jaśn ien iam i].
489/54TATRY Z achodn ie . O praco w ał J[an] M u c h ar
sk i i zespół. W arszaw a 1953 Spółdz. W yd aw n . „ S p o rt i T u ry s ty k a " . O kł. D ruk . „ P ra sa W o jsk o w a" cm 11,5X16,5, ta b l. 32. P o lsk ie T o w arzy stw o T u ry s ty c z n o -K ra jo znaw cze. — Z d ję c ia . T[adeusz] D ohnalik , A [nna] Ja n k o w sk a , T[adeusz] Ja n k o w sk i, I[rena] S aysse-T ob iczyk , K [azim ierz] S ay sse -T ob iczyk , A [dam] S m ie tań sk i, Z [yg- m un t] S u łkow sk i, T [adeusz] Z w olińsk i, S [tefan] Z w oliń sk i. T y tu ł n a p ie rw sze j,
B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A 3 1 5
inne, d an e op isu n a trz e c ie j s tro n ie okł. — [W ydaw nictw o a lb u m o w e z o b ja śn ie n ia m i]. 490/54
T ETM A JER K A Z jlM IERZ PRZER W A . L egenda T a tr. [Pow ieść]. (D rzew o ry ty W ładysław a S koczy lasa . Ó kł. p ro j. M arek R udn ick i. W yd. now e). (W arszaw a 1953 P ań stw . In - s ty t. W ydaw n. 8, s. 374, 2 n lb .). 491/54
TO K A R SK I ADAM. R ów te k to n ic z n y Soły w T resn e j. P o lsk ie K a rp a ty Z achodnie . „P rzeg ląd g eo log iczny" 1953 r . z. 4 s. 28— 31, i lu s tr . O 492/54
TO K A R SK I J[U LIA N ], OBERC AfNDRZEJ]. Z p e tro g ra f ii eocen u T a tr . (K am ien io łom „ p o d C ap k am i"). „R oczn ik P o l. T ow arzy stw a G eologicznego T. 21. z. 4: 1951 s. 337—353, tab l. Rez. Sum . o 493/54
TO KARZCW NA KRY STYNA. P o w racam m y ślą z d a lek a ., [w spom nien ia z w ycieczk i w B ieszczady]. „O scy p ek " 1952 r . n r 5 s. 11— 13. 494/54
— W ielka B uczynow a. „ O scy p ek " 1952 r . n r 4 s. 9—11. 495/54
TR. W alka o M oun t E v e re s t — n a jw y ższą górę św ia ta . „S łow o P o w sz ech n e" 1953 r. n r 141, 3 ilu s tr . 496/54
TRY BO W SK i CZESŁAW . S ta c ja m eteo ro lo g icz n a w R abce. Gaz. O bserw . P . I . H . M. 1953 r . n r 2 s. 14—15, ilu s tr . 497/54
TYROW ICZ M ARIAN. Ju lia n 1 M aciej G oslar. Z a ry s ży c ia i m a te r ia ły b iog raficzne . (Okł. p ro j. L u d w ik T yrow icz. W yd. 1.) W arszaw a (1953) [N akł. i] (d ru k . L udow a Spółdz. W ydaw n.). 8, s. 202, 2 n lb ., i lu s tr . REC. B łońsk i F ra n c iszek „N o w in y T yg o d n ia " 1954 r. n r 8 s. 3; B o rtn o w sk i Wł. „W ieś" 1954 r . n r 8 s. 6; <jki> „O d A do Z " 1954 r. n r 10 s. 3, 4; K o tu la F r a n c i szek] „N o w in y T y g o d n ia " 1954 r . n r 9 s. 3; Ob rz u t Z dzisław O J u lia n ie G oslarze n ie z ło m n y m b o jo w n ik u rew o lu c ji „ Ś w ia t i Ż y c ie" 1954 r . n r 7 [a] s. 1—2, i lu s tr .; W nuk W łodzim . N iezłom ny żo łn ie rz W iosny L u dów „T y g o d n ik P o w sz ech n y " 1954 r. n r 1 1 s. 6, i lu s tr .; Ł op u szań sk i Bolesł. N a jn o w sze s tu d iu m o rew o lu c y jn y m d em o k rac ie po lsk im . „W iedza i Z y c ie" 1954 r. n r 4 S. 282—284, i lu s tr . 498/54
— Ju lia n G oslar. „W iedza i Z y c ie" 1952 r. n r 1 s. 23—31. REC. Ł op u szań sk i B olesław „W ie rch y " 1953 : 22 s. 285. 499/54
— K ielecczyzna a ru c h spo łeczny w p ie rw szej po łow ie X IX w . „S łow o L u d u " 1949 r. n r 70, 1950 r . n r 14. 499a/54
— N iep u b lik o w an y p rzy czy n ek a rc h iw a ln y do ru c h u rew o lu cy jn eg o n a P o d h a lu w połow ie X IX w iek u . „W ie rc h y " 1953 : 22 S. 293- 295. 500/54
— P o d k a rp a c ie i S ło w acja w działalności re w o lu c y jn e j J[u lian a] M [acieja] G oslara. 1845—1846 „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 46—65, 6 ilu s tr . □ 501/54
— S p raw a k sięd za P io tra Ścieg iennego . W -w a1948. REC. Ł op u szań sk i B olesław . „W ie rc h y " 1953 : 22 S. 284—285. 502/54
TU R IST IK A HO ROLE ZE CT VI. RoCnik V. 1953. REC. K ry g o w sk i W ładysław „W ie rch y " 1953 : 22 S. 293. 503/54
TURNAU-M O RAW SKA MARIA. K a jp e r ta trz a ń sk i, jeg o p e tro g ra f ia i sedy m en to lo - gia. „A cta geol. p o i" v . 3 n r 1 s. 33—102, tab l. p lan sze I—X. 504/54
„TU R Y ST A " — M iesięcznik , O rgan P o lsk iego T o w arz y stw a T u ry s ty czn o K rajoznaw czego . W arszaw a 1953 r . REC. K ry g o w sk i W ładysław . „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 285—286. 505/54
TURYSTY KA w P o lsce L ud o w ej. W -w a 1952 r. REC. „W iedza i Z y c ie" 1953 r . n r 2 s. 142—143. 506/54
URZĄDZAM Y w ycieczk ę w Ł ysogóry . „ T u ry s ta " 1953 r. n r 5, s. 16—17, m ap a . 507/54
U ST U PSK I JERZY . P o ra d n ik tu ry s ty -n a rc ia - rza. (O kł. p ro j . C zesław B orow czyk . Rys. w ed łu g w zo ró w sp o rząd zo n y ch p rzez T [a- deusza] Z w olińsk iego w y k o n a ł W ł. B orow ski). W arszaw a 1953. Spółdz. W ydaw n. „ S p o r t i T u ry s ty k a " 16, s. 71- 1 n lb ., ry s .
508/54VENCLOVA ANTA N A S. P o w ró t B iliu n asa [eks
h u m a c ja zw ło k z P o lsk i do Radz. Rep. L itew sk ie j]. „Z y c ie L ite ra c k ie " 1953 r. n r 27 S. 2, fo t. 509/54
— P rz y g ro b ie J . B iliu n asa w Z ak o p an em [w.] Tł. L an -G n iad o w sk a A nna. „ P rz y ja ź ń " 1953 r . n r 26 s. 2. 510/54
VE TUL A N I ARM AND. W ojciech G erson. W arszaw a 1952 r . REC. W ierc iń sk a Ja n in a : W yd. „W iedzy P o w sz e c h n e j" z zak resu m a la rs tw a po lsk ieg o X IX w. „B iu le ty n H isto rii S z tu k i" 1953 r . n r 2 s. 92—94. 511/54
VEVERKA A N TO N I. C zechosłow acka tu ry s ty k a i ta te rn ic tw o . „ W ie rch y " 1953 : 22 s. 209—211, i lu s tr . 512/54
— G łów ną g ra n ią T a tr W ysok ich w c iągu trz e c h i pó ł dn ia . [w d n iach od 7 do 10 lip ca 1953 r.] „W ie rch y " 1953 : 22 s. 272.
513/54W. K to b y ł fa k ty c z n y m zdobyw cą szczytu
M oun t E v eres t? „ P rzeg ląd S p o rto w y " 1953 r . n r 59, i lu s tr . 514/54
W. G. N. W kład P o lak ó w w k u ltu rę ogó lnolu d zk ą . M ieczysław K arłow icz 1876—1909. „Ż o łn ie rz P o lsk i" 1953 r . n r 8 s. 25, 2 ilu s tr . 515/54
W. W. N a Ł abow sk ie j H ali. „ T u ry s ta " 1953 r. n r 11 s. 22, i lu s tr . 516/54
— W T a tra c h . [A lp in iada zim ow a]. „ T u ry s ta " 1953 r . n r 5 s. 4, i lu s tr . 517/54
W. W. T. W ystaw a p la s ty k i w Z ak opanem .„P rz e g lą d a r ty s ty c z n y " 1953 r. n r 3 s. 66— 67, ilu s tr . 518/54
W ALA ANTONI. H ak i sk a ln e z k sz ta łto w n ikó w sta lo w y ch . „ O scy p ek " 1953 r . n r 8 s. 14—16, ilu s tr . 519/54
W A LCZA K W O JCIEC H . K a rk o n o sze — g ó ry p ra sta re . „Z iem ia " 1947 : 38 s. 174—180, 6 ilu str. + szk ic ge o lo g . K arkonoszy;- s. 222— 227, 5 ilu s tr . 520/54
— N a św ię te j górze S lęzan . [Sobótka]. „Z ie m ia " 1949 : 40 s. 245—248 6 ilu s tr . + m ap k a .
521/54— Z z iem i K ło d zk ie j. „Z iem ia " 1949 : 40 s.
169—174, 6 ilu s tr . 522/54W ĄSIK. D obre złego początk i... „O scy p ek " 1952
r . n r 2 s. 4—5. 523/54W ĄSOW ICZ J . K ocie góry . „Z ie m ia " 1946 : 30
n r 7 s. 5—7, 2 ilu s tr . 4- m ap k a . 524/54WB. G dy n ad T a tra m i szum ia ło m orze, [geo
log iczne z m ia n y ziem i]. „ T ry b u n a T ygod n ia " 1953 r . n r 65 s. 2. 525/54
WG. N ad C z a rn ą H ańczą, n a B ab ie j G órze i gdzie in d z ie j... „ P o p ro s tu " 1953 r . n r 27 s. 8, ilu s tr . 526/54
W G ó rach K aza ch stan u [hodow la A rch ero -m e- rynosów ]. „N ow a W ieś" 1953 r . n r 47.
527/54W. I, W ypraw y a lp in isty czn e 1952—1953. „W ier
c h y " 1953 : 22 s. 272—276.. 528/54
3 1 6 B IB L I O G R A F I A G Ó R S K A
W N IO SK I Z ja z d u T u ry s ty k i w Z ak o p an em , [w d n ia c h 28 lu teg o — 2 m a rc a 1947 r.]. „ Z ie m ia " 1947 : 38 S. 86—95. 529/54
W NUK W ŁODZIM IERZ. P o zgonie K o rn e la M ak u szy ń sk ieg o . „T y g o d n ik P o w sz ech n y "1953 r . n r 14 s. 3, fo t. i lu s tr . 530/54
W IDACKA IREN A . T a trz a ń sk ie O cho tn icze P o g o tow ie R a tu n k o w e n a s tra ż y ży c ia tu ry s ty . U w aga! L aw ina! „ I lu s tro w a n y K u r ie r P o lsk i" 1953 r . n r 85. 531/5*
W IECHOW ICZ STA N ISŁA W . K o lędzio łk i b e sk id zk ie . N a ch ó r żeń sk i a capella . Słow a E m ila Z egad łow icza . (W yd. 1.) (K rak ó w 1953) P o l. W ydaw n M uzyczne, cm 24X17, s. 52. P o lsk a L ite ra tu ra C hó ra ln a n r 183. — Z n ak w y d . PW M n r 1279. 532/54
W IELU Ń SK I L. W sp inaczka sp o r t m asow y, [opis w sp in a czk i n a szczy t K azb e k a d o k o n a n e j w s ie rp n iu 1923J. „ P rz y ja ź ń " 1953 r. n r 39 s. 13, i lu s tr . 5. 533/54
„W IER CH Y ". R oczn ik p o św ięcony górom . R okX X I. W y d aw n ic tw o K o m isji T u r. G órsk ie j, P o lsk ieg o Tow . T u ry s ty c z n o -K ra jo znaw czego. K ra k ó w 1952. s tr . 328, m ap y , ilu s tr . REC. K o w alsk i K az im ierz . „C h ro ń m y P rz y ro d ę O jczy s tą " 1953 r . z. 2 s. 55— 56. 534/54
„W IER C H Y " R oczn ik p o św ięcony górom R okX X II. W ydaw nictw o K o m isji T ur. G órsk ie j, P o lsk ieg o T o w arzy stw a T u ry s ty c z n o K ra joznaw czego . K ra k ó w 1953 r . s . 316, m ap y , i lu s tr . REC. N ow y ro czn ik „W ierch ó w " — „ B iu le ty n d la S p ra w T u ry s ty k i Pol. T ow . T u ry s ty czn o -K ra jo zn aw czeg o "1954 r . n r 5 s. 7; „E ch o K ra k o w a " z 11 lu teg o 1954 r. B [ab ińsk ij M [ieczysław ] Czyta m y „W ie rch y " . „D zien n ik P o lsk i" 1954 r . n r 36 s. 4; [P agaczew sk i S tan isław ! D w ud z ies ty d ru g i to m ro c z n ik a „W ie rch y " „T y g o d n ik P o w sz ech n y " 1954 r . n r 14.
535/54W IER CZY Ń SK I STE FA N V RTEL — Z H istorii
w ą tk ó w w ęd ro w n y ch . Ś re d n io w ieczn a le g enda o św . A lek sy m w P olsce i n a S łow a czyźn ie. <Uwagi, d o d a tk i i m a te r ia ły ). K rak ó w 1952 [d ru k u k o ń czo n o w 1953] 8, s. 2 n lb ., 147—154. (N adb .: P a m ię tn ik S łow iań sk i t . 3). 536/54
W IE SŁA W SK I P IO T R . N a s tra ż y o jczy s ty ch g ran ic . Z b ió r o p o w iad ań o służb ie i życ iu żo łn ie rzy W OP. (Okł. i ry s . Z y g m u n t S ło- n iew ski). w a rsz a w a 1953. 8, s. 100, 3 n lb . B ib lio teczk a P ism a Ż o łn ie rza W ojsk O ch ro n y P o g ra n icza „ G ra n ic a " . 537/54
W IESIO ŁEK M. N a O rlą P e rć . [rep o rtaż z n a k rę c a n ia f ilm u p t. „Z d o b y w cy O rlej P e r c i"]. „ F ilm " . 1953 r. n r 19 s. 5 i 7, 7 ilu s tr .
538/54W IK TO R JA N . W esele w Ł ącku . <W y ją te k z
p ra c y : „ P ie n in y i Z iem ia S ąd eck a" ). „O rli L o t" 1947 : 21 s. 68—72. 539/54
W ILKOSZ STEFA N . A n n a p u rn a [franc . eks- ped . w y so k o g ó rsk a w H im ala je] „ P rz e k r ó j" 1953 r . n r 453; ś. 13—14, ilu s tr . 1954 r . 454. . 540/54
W ITO W SK I M ICH AŁ. R y s ię ta z M uszyny . „ P rz e k ró j" 1953 r . n r 432 s. 13—14, fo t.
541/54W O JSZN IS JU STY N . A lp in izm w ZSRR. W 30
lec ie rad z ieck ieg o a lp in izm u . „ W ie rch y " 1953 : 22 S. 29—45, 5 ilu s tr . P 542/54
W OLANOW SKI LU C JA N . N a p o łu d n ie od B ab ie j G óry. R e p o rtaż zza m iedzy , [budow a zap o ry n a rzece O raw ie]. „ Ś w ia t" 1953 r . n r 23 s. 6—7, ilu s tr . 543/54
W OLFF K . N a trz e c h e ta p a c h X I R a id u T a trzań sk ieg o . „P rzeg ląd S p o rto w y " 1953 r . n r 72. 544/54
W OLNY M ICHAŁ. O p a s te rs tw ie w oko licy w si C ięciny <pow. ży w ieck i). „O rli L o t" 1948 : 22 s. 52—54, i lu s tr . 545/54
W O Y SZN IS-TER LIK O W SK A GRA ŻYNA. J e s ie n n e m a n e w ry tu ry s ty c z n e . [P ie rw szy ogó lnopolsk i G ó rsk i R a id P T T K ]. „Swiat"^ 1953 r . n r 40 S. 17, i lu s tr . 546/54
W YCIECZKA W B ESK ID Y , (oprać . g ra f. K .S .T.) [K azim ierz S aysse-T obiczyk] (w arszaw a1953. W ydaw n. P o l. Tow . T u ry s t.-K ra jo z n . R ea lizac ja - Spółdz. W ydaw n . „ S p o r t i T u ry s ty k a " D ru k RSW „ P ra sa " ) a rk . cm 22,5 X47,5 złoż. cm 22,5X 12, k o lu m n 8 n a 1 k a r c ie. [ Ilu s tra c je z tek s te m ]. 547/54
W YCIECZKI w S u d e ty . (O prać. g ra f. K . S. T.) [K azim ierz Saysse-T obiczyk] (W -w a 1953. W ydaw n. P o l. T ow . T u ry s t.-K ra jo z n . R e a lizac ja : Spółdz. W ydaw n. „ S p o r t i T u r y s ty k a " D ru k RSW „ P ra sa " ) a rk . cm 22,5X 47,5, złoż. 22,5X 12, k o lu m n 6 n a 1 k a r cie. [ Ilu s tra c je z tek s tem ]. 548/54
Z. K. B esk id zk im sz lak iem . [Z e lim in a c ji do R aidow ych M is trz o stw M otocyklow ych] „M o to r" 1953 r . n r 23, ilu s tr . 549/54
<Z. P .) W Z ak o p an em p o w s ta je w ie lk i h o te l tu ry s ty c z n y PT T K . „D zien n ik P o lsk i" 1953 r . n r 139, ilu s tr . 550/54
Z. W. O o c h ro n ę zn ak ó w tu ry s ty c z n y c h . „ T u r y s ta " 1953 r. n r 11 s . 6 . 551/54
Z. F. M K u rs ta te rn ic tw a z im ow ego d la po c z ą tk u ją c y c h w R oztoce [od 1—6 sty czn ia 1953 r . zo rg an izo w an y p rzez K oło Ś ląsk ie K lu b u W ysokogórsk iego PTT K ]. „W ierc h y " 1953 : 22 S. 263—264. 552/54
— P ie rw sz a Z im ow a A lp in iad a [zorgan izow an a p rzez K oło Ś ląsk ie K lu b u W ysokogórsk ieg o P T T K w S ta lin o g ro d z ie w d n iach od 29. 3. — 1. 4. 1953.] „ W ie rc h y " 1953 : 22 S. 264. 553/54
ZA K O PA N E. O prać. J[an ] M u c h arsk i i zespół. W arszaw a 1953 Spółdz. W ydaw n. „S p o rt i T u ry s ty k a " . O kł. D ru k . „ P ra sa w o jsk o w a " cm 12X 16,5, tab l. 32 P o lsk ie T ow arz y s tw o T u ry s ty c z n o - K rajoznaw cze,. — Z d ję c ia : S ftefan] A rczy ń sk i, L [eonard jJa b rz e m sk i, A [nna] Ja n k o w sk a , T[adeusz] Ja n k o w sk i, S [tefan] M aty jaszk iew icz , I [re - na] S aysse-T ob iczyk , [Zygm unt] S u łkow sk i, W [ładysław ] W erner, T [adeusz] Z w oliń sk i, S [tefan] Z w olińsk i, W [itold] Z u b rzyck i, — T y tu ł n a p ie rw sze j, in n e d an e o p isu n a trz e c ie j s tro n ie ok ł. — [W ydaw n. a lb u m o w e z o b ja śn ie n ia m i] . 554/54
ZA K U ŁSK A A LIN A . G ó rsk ie O cho tn icze P o go tow ie R a tu n k o w e czuw a n a sz lakach ta trz a ń sk ic h . „E cho K ra k o w sk ie " 1953 r. n r 92. 555/54.
ZA W A D ZK I M IECZYSŁAW . D zieło S tasz ica „O Z iem io ro d z tw ie K a rp a tó w " . „N o w in y T yg o d n ia " 1953 r . n r ^ 4 s. 2, i lu s tr . 556/54
ZB[O RO W SK I JU LIU SZ]. C en n y zap is do M uzeu m T atrzań sk ieg o , [zbiory e tn o g ra ficz n e b ra c i S zym ańsk ich ]. „ W ie rch y " 1953 : 22 S. 234—236, ilu s tr . 557/54
— W ystaw y czasow e M uzeum T a trzań sk ieg o . „W ie rch y " 1953 : 22 s. 236. 558/54
— Z dzie jów m u zea ln ic tw a n a P o d h a lu . „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 297—298. 559/54
ZG Ó RSK A -SM IA ŁO W SK A ZO FIA . W e m gle i w sło ń cu , [w spom nien ia z w ycieczk i w T a try ]. „ Z ie m ia " 1947 : 38 s. 183 — 189, 5 ilu s tr . 560/54
B IB L I O G R A F I A G Ó R S K A 3 1 7
Z IE L IŃ SK I LECH. W pływ la su n a sp ły w w ód i k l im a t k r a ju . „ S y lw a n " 1953 r . z. 1 s. 16—22. □ 561/54
ZIEM BA STANISŁAW ., P o żó łk ła k a r tk a z k ro n ik i ta trz a ń sk ie j. O k o le jc e n a ... „ s re b r n e g ó ry w T a tra c h “ [p ro je k t b u d o w y k o le jk i Z ak o p an e — Sw inica.] „ S p o r t" 1953 r. n r 105. 562/54
ZIM NAL K A ZIM IERZ. N a sude.ckich sz lakach tu ry s ty c z n y c h . [P ie rw szy ogó lnopolsk i G órsk i R aid T u ry s ty c z n y P T T K w d n ia c h od 17—20 w rześn ia 1953 r.] „D zien n ik P o lsk i" 1953 r . n r 234. 563/54
— N ow a k o le jk a p o c iąg o w a n a m agnes [kole jk a linow a n a S zyndzieln ię] „D zienn ik P o lsk i“ 1953 r . n r 306 s. 4. 564/54
ZW O LIŃ SK A ZO FIA . N ow e ro ś lin y d la T a tr P o lsk ic h o raz n o ta tk i f lo ry s ty c z n e z T a tr. „A ct. Soc. B o tan . P d .'* T. 22 n r 3 s. 617— 632, i lu s tr . Sum . □ 565/54
— Sędziw e lip y w D olin ie K oście lisk ie j. „C h ro ń m y P rz y ro d ę O jczy stą" 1953 r. z. 1 S. 35—38, ilu s tr . 566/54
Z [W OLIŃ SKI] ST[EFA N ]. Ja sk in ia M roźna w T a tra c h . „Turysta** n r 9 s. 10. i lu s tr .
567/54— J a s k i n i e l o d o w e . „ W s z e c h ś w i a t " 1953 r. z.
2/3 S. 55—61, i l u s t r . 568/54— L aw in a k a m ie n n a n a H ali K o n d ra to w ej
w T a tra c h . „ W ie rc h y " 1953 : 22 s. 229—231, i lu s tr . 569/54
— O tw arc ie J a sk in i M roźnej w D olin ie K ośc ie lisk ie j w T a tra c h . „W ie rc h y " 1953 : 22 S. 245—247, ilu s tr . 570/54
— W k o m in ach JasK in i Z im n e j. „ W ie rch y " 1953 : 22 s. 164—174, 2 ilu s tr . 571/54
— Z w iedzam y pod z iem ia T a tr . „ Ś w ia t" 1953 r . n r 33, 2 ilu s tr . 572/54
ZW O LIŃ SK I TA D EU SZ. P rz ew o d n ik po T a t r a c h i Z ak o p an em . W ydanie szóste . W -w a —Z ak o p an e 1946. REC. R ey ch m an J a n „Z ie m ia " 1946 : 30 n r 7 s. 19—20. 573/54
— T a try Polskie.. P rz ew o d n ik po śro d k o w ej części T a tr W ysokich i Z achodn ich , w o- b ręb ie g ra n ic P o lsk i. (O kł. p ro j. C zesław B orow czyk . W yd. d ru g ie rozsze rzo n e i u - zupełn ione). W -w a 1953 „ S p o rt i T u ry s ty k a " 16, s. 255 1 n lb ., ilu s tr ., ta b l. 3. Z d ję c ia : T [adeusz] Ja n k o w sk i. B . P in d e lsk iK [azim ierz) S aysse-T obiczyk , TJadeusz] Z w oliń sk i, S [tefan] Z w olińsk i). REC. „E cho K ra k o w sk ie " 1953 r . n r 219. 574/54
— Z ak o p an e i P od h a le . P rz e w o d n ik tu ry styczny . W yd. d ru g ie . (Okł. p ro j. W acław P e rk o w sk i. Z d jęc ia w y k o n a li: H [en ryk ] H erm anow icz , T . i S ftefan] Z w olińscy). W -w a 1953. Spółdz. W ydaw n. „ S p o rt i T u r y s ty k a " 16 s. 166 , 2 n lb ., m ap a 1 , ilu s tr . (B ib lio tek a T u ry s ty c z n a t . 3). REC. K ry gow sk i Wł. „W ie rch y " 1953 : 22. s. 287.
575/54[ŻELEŃ SK I W ŁADYSŁAW ]. O p era Ja n e k .
„ P rz y ja c ió łk a " 1953 r. n r 47 s. 2, 3 ilu s tr .576/54
— W T a tra c h . U w e rtu ra c h a ra k te ry s ty c z n a . O prać. C zesław G ru d z iń sk i. (Okł. p ro j. A n d rze j R adziejow ski). [W arszaw a] (1953) „ C z y te ln ik " cm 24,5X34, s. 39, 1 n lb M uz y k a P o lsk a . F o rte p ia n n a 4 ręce . — Z nak w y d . „C zy te ln ik " n r 689. 577/54
ŻU K O W SK I JA C EK . W zim ie n a W ołoszyn. „ T u ry s ta " 1953 r . n r 4 s. 17, i lu s tr . 578/54
Ż U ŁA W SK I W AW RZYNIEC. M iędzy n iebem i z iem ią , [w spom nien ia z w y p ra w y w Alpy]. „ S p o rto w iec" 1953 r . n r 51—52, 5 ilu s tr .
579/54
IN D EK S HASŁOW O-RZECZOW Y
U w a g a : liczb y prz> h a s ła c h o zn acza ją k o le jn e G w iazdki p rz y n a z w isk a c h o zn acza ją
A bgarow icz Z b ign iew 421.A lp in izm w ZSR R 7, 8, 12, 68, 73, 118, 205, 228,
248, 297, 394, 407, 424, 533, 542.A n n a p u rn a 540.
B abia G óra 41, 169, 543.B a b iń sk i M ieczysław * 228, 535.B a ran ia G ó ra 252 .B esk id L im an o w sk i 331.B esk id M ały 291, 466.B esk id N isk i 393.B esk id S ąd eck i 46, 63.B esk id Ś ląsk i 72.B esk id W yspow y 366.B esk idy 170, 187, 472.B ieda F ra n c iszek * 339.B ieleck i M arian * 202.B ien ia rzó w n a J a n in a * 268.B ieszczady 203, 290, 487, 494.B iliunas J. 509, 510.B irk e n m a je r W in cen ty 130, 150 .B odn iak S tan is ław 418.B u k o w in a T a trz a ń s k a 190.
C h a łu b iń sk i T y tu s 156, 488.C h y b iń sk i A dolf 43, 242, 416, 438, 452.C iep lice 196.C o rd ille ra D om eyko 338.C y p rian T adeusz 484.C zech B ro n isław 403.C zerw ińsk i M arcin * 262.C zorsz tyn 225.
n u m e ry p o zy c ji b ib lio g ra ficzn e j, p o lem ik ę , re c e n z ję lu b u zu p e łn ien ia .
D ębow ski B ro n is ław 387.D ębno 154.D olina B uczynow a 399.D olina C h ocho łow ska 272, 348.D olina K oście liska 25, 27, 162, 309, 566.D olina P ięc iu S taw ów P o lsk ic h 17.D olina S uchej W ody 357.D oraw ski J a n K az im ierz * 406.D rugi T u ry s ty c z n y R aid N a rc ia rsk i P T T K 164,
349.D u n ajec r z e k a 243.D y lik o w a A n n a * 238.
E ig e r 200.E liasz R adzikow sk i W ale ry 74.
F leszar P a w e ł 280.F ry d m a n 22.
G ąsien ica W alczak A ndrzej 430, 431.G erson W ojciech 511.G iew on t 1 10 , 1 6 1 , 363.G órska o d z n a k a T u ry s ty c z n a P T T K 214.G ó ry B a rd zk ie 368.G ó ry K aczaw sk ie 28 , 120 , 238.G óry K aza ch stan u 527 G ó ry K ocie 524.G ó ry Ś w ię to k rzy sk ie 94, 96, 170, 182 , 250, 444. G ó ry S to łow e 51, 289, 479.G osla r Ju lia n 498, 499, 501.G oszczyńsk i S ew ery n ’ 326.G ra n a ty 79, 80.
3 1 8 B I B L I O G R A F I A G Ó R S K A
G rań Ż ab iego K o n ia 364.G ro ta Z ak o sis ta 309.
H ala G ąsien icow a 279.H a la K o n d ra to w a 569.H ala Ł ab o w sk a 232, 516.H ierow slci Z dzisław * 285.H o llan ek A dam * 228.
Ja ro sz S te fa n * 380.Ja n o s ik 271.Ja s iew icz A lek san d e r * 447.J a sk in ia M roźna 426, 427, 567, 570.J a sk in ia Z im n a 219, .220, 299, 571.J a w o rk i 449.Jo rd a n ó w 328. ___
K ark o n o sze 177, 185, 520.K arłow icz M ieczysław 184, 515.K a rp a ty 42, 178, 267, 383.K a rp a ty Z ach o d n ie 60, 468, 492.K a r p o w ic z T y m o t e u s z * 285.K aukaz 297.K ilim an d żaro 404.K ła k T adeusz * 96.K łosow sk i Jó z ef * 227 K o p a Ś w in ick a 377.K o s tk a -N a p ie rsk i A lek san d e r 227, 259, 268. K ościelec 485.K o śc ie lisk o 54, 301.K o w alsk i K az im ierz *534.K ry g o w sk i W ładysław * 62, 157, 259, 328, 335, 388,
396, 503, 505, 575.K rzep to w sk i W acław 397.K u m o r Ł u k asz * 96.
L en in w B ia ły m D u n a jc u 186.L en in w P o ro n in ie 138, 148, 152, 230, 246, 251, 321. L en in w T a tra c h 296.L ep o ro w sk i J e rz y 412.
Ł em kow szczyzna 448.Ł o m n ica 188Ł op u szań sk i B olesław * 499, 502.Ł opuszna 326.Ł y so g ó ry 507.
M aklakie.w icz J a n 104.M aków 328.M ak u szy ń sk i K o rn e l 199, 270, 530.M ałachow sk i B o h d an * 405.M arch lew sk i Ju lia n 84.M ark iew icz J.* 380.M a ru sarz A ndrzej 2.M ięguszow ieck i S zczy t 57, 58, 410.M ichalsk i H ie ro n im * 285.M ont B lanc 241.M onte R osa 216.M oniuszko S tan isław 139, 463.M orsk ie O ko 135, 303.M o u n t-E v eres t 24, 29, 30, 49, 67, 81, 108, 109, 112,
117, 123, 134, 157, 198, 226, 255, 295, 475, 478, 496, 514.
M uzeum w M yślen icach 265, 327, 365.M uzeum T a trz a ń sk ie w Z ak o p an em 9, 237, 245,
370, 557, 558.
N an d a D evi 64.N an g a P a r b a t 129, 406.N iw ick i Jó z e f 329.
O b ro ch ta B a rtu ś 323.O raw a 371.O raw a r z e k a 543.O rk an W ładysław 76. 85. 236, 262, 433, 43*O rla P e rć 538.
P a c h A du .n 86, 346.P ag aczew sk i S tan is ław * 535 P a ry sk i W ito ld H. 431.P ie n ią ż e k Jó ,.e f 39.P ie n in y 26, 46, 147, 396, 447.P ie rw sz a O gó lnopolska A lp in iad a w T a tra c h
171, 360, 369.P ie rw szy O gólnopolsk i G ó rsk i R a id T u ry s ty c z n y
1, 4, 36, 77, 213, 300, 302, 367, 563.P ło n k a Z b ig n iew * 3 1 .P o d h a le 98, 145, 147, 179, 191, 192, 193, 229, 254,
324, 333, 343, 346, 354, 371, 385, 391, 395, 451, 500, 359.
P o w stan ie chocho łow sk ie 345.P rz e h y b a 1 1 , 212.
R a b k a 330, 497.R ey ch m an J a n * 573.R u d z iń sk i W ito ld * 284.
S ab a ła 372.S ch ram m R y szard W ik to r * 117, 228, 337, 352. Sem kow icz W ładysław 347, 471.S iy e r t T adeusz * 283.S koczy las W ładysław 491.S łow ack i P a r k N aro d o w y 378, 379. S m oluchow sk i M a rian 88.S obótka 136, 257, 282.S p isk a B ia ła 21.Spisz 22, 371.S tasz ic 556.S u d e ty 141, 142, 238, 239, 319 376.Szczaw nica 280, 467.S zczepańsk i J a n A lf re d * 227, 228, 285.S zczy rk 436.S zy m an o w sk i K aro l 235, 244, 463.S zyndzieln ia L53, 165, 351, 4*1, 564.Ś c ieg ien n y P io tr 502.
T a try 97, 146, 147, 170, 195, 234, 240, 274, 294, 334, 355, 373, 375, 380, 401, 439, 454, 470, 493, 513, 525, 565.
■-tatrzański P a rk N aro d o w j 87, 89, 163, 356. T a trz a ń s k ie O chotnicze. P o g o to w ie R a tu n k o w e 3,
137, 16i, 341, 357, 531, 555.T re u g u tt S te fa n * 262.T rzec ia k P.* 335.T ry b o w s k C zesław * 325.
W aw ry tk o J a k u b S ta rsz y 336.W ie rc iń sk a J a n in a * 511.W ilski Z b ig n iew * 19.W itk iew icz S tan is ław 59.W n u k W ładysław * 333.W ołoszyn 578.
z a k o p a n e 70, 71, 127, 269, 334, 428, 437, 446, 518, 550.
Z a m a rła T u rn ia 453.Z am ek C h o jn a s ty 197.Z apałov icz H ugo 122.Zychów sk i M a rian * 173.
KRONIKA ZMARŁYCH
JOZEF GRZYBOWSKI, zasłużony działacz Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego a następnie Polskiego Towarzystwa Turystyczno Krajoznawczego, długoletni członek Zarządu Oddziału PTTK w Bielsku-Białej, zmarł w W iśle w wieku lat 71 w czasie wycieczki.
Całą swą głęboką wiedzę o górach i ich umiłowanie przekazywał do ostatnich godzin swego życia młodzieży. Żegnamy w nim piękną postać cichego lecz niezmordowanego działacza, który mimo swego wieku pozostał w iem y górom i krzewieniu turystyki górskiej.
ANIELA GUT-STAPIŃSKA, utalentowana pisarka Skalnego Podhala, autorka licznych opowiadań i gawęd drukowanych w różnych czasopismach i częściowo zawartych w książce pt. „Inksy świat", w których świetną gwarą góralską odmalowywała życie i dolę ludu podhalańskiego — zmarła w Zakopanem 6 września 1954 roku, przeżywszy lat 56 i biorąc do końca swych dni czynny udział w życiu kulturalnym i społecznym Podhala.
WANDA HERSE — ur. w 1864 r. zmarła 23 lipca 1954 r. w Życzynle koło Garwolina w wieku 90 lat. Przed 70 laty wraz z siostrą pod wodzą Klimka Bachledy przemierzała najtrudniejsze podówczas szlaki tatrzańskie, budząc podziw śmiałością i postępowością. Pamiętać trzeba, że w owym czasie sport i kultura fizyczna były dziedzinami zamkniętymi dla kobiety. Toteż obie siostry Herse — wyruszające w góry ku zgorszeniu matron z „dobrego towarzystwa" — jedne z pierwszych zrywały z więzami przesądów krępujących kobietę.
ADAM KROEBL, członek Klubu Wysokogórskiego, wybitny taternik z epoki Chmielowskiego i Kordysa, doskonały turysta-narciarz i pionier narciarstwa w Polsce, uczestnik wielu pierwszych przejść tatrzańskich, zmarł w 1954 r. Odbywał również poważne wspinaczki w Alpach. Wchodził parokrotnie do Zarządu Sekcji Turystycznej PTT, późniejszego Klubu Wysokogórskiego i Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Zajmował się też publicystyką taternicką, zapoczątkowując m. in. kroniki taternickie w Przeglądzie Zakopiańskim na początku XX w.
JAN MAKLAK1EWICZ, ur. 24 listopada 1899 r. w Chojnałach na Mazowszu, zmarł na wiosnę 1954 r. Jeden z naszych czołowych współczesnych muzyków i kompozytorów, w swej bogatej twórczości nawiązywał często do muzyki ludowej i motywów podhalańskich, ostatnio tworzył operę „Wiatr Halny" niestety nieukończoną, gdyż śmierć zabrała go ku niepowetowanej stracie dla kultury polskiej.
3 2 0 W O N IK A ZMARŁYCH
ZYGMUNT ORŁOWICZ, wybitny peaagog w dziale kultury fizycznej, działacz sportowy, krajoznawczy i krzewiciel sportu i turystyki wśród młodzieży, zmarł z początkiem maja 1954 r. w Warszawie. Mimo poważnego wieku był do ostatnich lat czynnym i zamiłowanym turystą.
EUGENIUSZ ROMER ur. 3 lutego 1871 r. we Lwowie, zmarł w Krakowie 28 stycznia 1954 r. w wieku 83 lat. Jeden z największych polskich współczesnych uczonych, nestor nauki polskiej i znakomity geograf, pracami swymi stworzył podstawy wiedzy o Polsce. Główną dziedziną jego Jiracy naukowej była geografia fizyczna, morfologia i klimatologia ze szczególnym uwzględnieniem wpływu klimatu na ukształtowanie powierzchni i glacjologia. Te dziedziny wiedzy skierowały jego zainteresowania w znacznej miedze w tereny górskie, gdzie najwybitniej występują te zjawiska. Osobnym działem jego prac była kartografia. W szyscy pamiętamy jego znakomite atlasy i mapy. które do dziś oddają wszystkim bezcenne usługi. Przez 50 lat od 1889 r. do 1939 r. pracował na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie, a ostatnie lata swego życia był profesorem U. J. Na ostatnim swym zjeździe w grudniu 1950 r. Polskie Towarzystwo Tatrzańskie mianowało gc swym członkiem honorowym. Polska straciła jednego ze swych wielkich synów, a ludzie gór wybitnego znawcę.
ADAM SABELA, zasłużony działacz na polu krzewienia turystyki górskiej i nar- ciaistwa na Śląsku Cieszyńskim, długoletni prezes Oddziału PTT a później PTTK w Cieszynie — zmart w Cieszynie w jesieni 1954 r. przeżywszy lat 52. Turystyka górska traci w Nim zamiłowanego człowieka gór i ofiarnego działacza.
ALFRED SZCZEPAŃSKI, wybitny taternik i wspinacz, zmarł nagle wczesną wiosną 1954. Zmarły był zdobywcą wielu śmiałych dróg skalnych i uchodził w swoim czasie za jednego z najlepszych polskich wspinaczy.
LUDWIK SZCZEPAŃSKI, wybitny dziennikarz i publicysta, zmarł w Krakowie wczesną wiosną 1954. W dziejach taternictwa Zmarły zaznaczył się jako jeden z tych, którzy próbowali zdobyć Ganek — uchodzący w ostatnim dziesiątku lat ub. stulecia za symbol niedostępności. Zmarły był ojcem dwóch taterników Jana Alfreda i Alfreda Szczepańskich.
STANISŁAW SZCZOTKA, historyk, wybitny badacz przeszłości Polski, zmarł w lecie 1954 r. Zasługi zmarłego, w szczególności na polu nadania przeszłości ziem górskich i historii ludu polskiego, są olbrzymie. Z dziedziny ziem górskich bezcenne są pozycje bibliograficzne Zmarłego jak m. in. wydanie „Andrzeja Komonieckiego, dziejopisa żywieckiego" i „Powstanie chłopskie pod wodzą Kostki Napierskiego". Główną dziedziną jego pracy była historia gospodarcza, z której m. in. opracował sprawę pasterstwa owiec w górach Polski, Również zbójnictwo w górach było jednym z tematów jego prac. Poświęcił mu wiele uwagi a przez swe trafne ujęcie tematu i wnikliwą ocenę, wysunął się na czoło znawców tego zagadnienia.
W ŁADYSŁAW SZUMOWSKI ur. 26 marca 1875 r„ zmarł 5 kwietnia 1954 r. w Krakowie. Był profesorem Akademii Medycznej w Krakowie a specjalnością jego była historia i filozofia medycyny. Wybitny turysta i miłośnik Tatr.
„BEPXbI” (BEPIilMHbl)E>Keroi3,HHK Ilo jib c K o ro O ó m e c m a TypHcTHKH h K paeBepeH nu to m X X III
1954 r.
C O f l E P ) K A H H E
JlecnTHjieTHe TypHcTHKH H apopH oK rioJibLUH. — noJiflKH b r o p a x KaB- Ka3a p o KOHua X IX b . — 51. PenxMaH, M ew py B oópoM h KanaBOH — M. rOTKeBHH, OsepKM HCCPePOBaHHH n o MCTOpMM CTapOB npOMblLUJieHHOCTH b K apnaT ax h b C ypeT ax — B. KpbiroBcKMM, O xpaH a n p n p o p b i b C C C P —B. TeTeJib, 3aMeTKH OTHOCHTejibHO „ B ep x o B “ A. MaPHBCKoro — T . C/ipy- m h jijio , M nH biar-K aH rK ap — B. MajiaxoBCKHM, T o p u „CBeHTOKinbicKHe“ — 51. I la s j iy p , 3 p e jib in B03pacT, B03pacT nopa>KeHHfl? (h3 TaTpcKHx 3 an n - cok — 1953 r.) - 51. A. LL|enaHbCKHH, LLIepnbi — 51. K. flopaBCKHH,M. OnneHreMM (BOcnoMHHaHHe) — B. KpbiroBCKHH, M3 h c to ph h KpecTbflH- ckoh 6 o p b 6 b i 3 a T y p ó a n — M. PbixjiHKOBa, ripoeKTbi c tpo hkh ropH bix rypncTH iiecKHx craHU nn — M. KyabiHbcicHH, H a p o p a b in npoH3BOpHTePb Ha r io j i r a j ie — B. T. T n n n eH ray e p , TypHCTKHecKHe JibDKHbie penpb i — 3 . IljiOHKa, OnHCb 3KCKypcHH b ro p b i TaTpbi b 1841 r. — C. CepoTBHHb- ckhh, JlepeBHn ovpe3aH Han o r MHpa — K. C o chobckhh , HeKOTopbie oluh- 6o4H bm Ha3BaHH5i b 3anapHOM B ecicnpe — A. CeMeHOB, OpraHH3M ae p o - Bena n a BepniHHax r o p rn M ap a n — I \ I ly r h M. B o p p (nepeB . 51. H . I_U,e- naHbCKMM), XponH Ka. TopHan ÓHÓPHorpacjjHfl. XpoHHKa yMepinMx.
H a o6jio>KKe: B h p . c rpaHM LLInHrJiacoBoro Bepxa b cTopoH y M e n ry - m o B euK oro B epxa — chhm . B. Mau,eP0BcKHH.
H a p p y r n x chhmk3x H30Ć>pa>KeH0:CTapbin in a jia in b H h3 kom BecK npe. — <J)o t . K. KyMopoBHH.B OKpecTHOcTM ro p . JlyLiiHHKH (C y p e ib i) — 4>o t . H. ByjixaK.B h p h3 PycHHOBOH nopsiHbi (TaTpbi) — <J>o t . 3 . 3BOPHHCKan.nHeHHHbi c o cTOpoHbi <t>apbLUTHHa — (J)ot. B. >Kappeu.KHH.H3paTepbcTBO noP b C K o ro O S m e c m a TypncTHKH h KpaeBepeHHn, K o-
MHCCHfl rOpHOH TypHCTHKH, B KpaKOBC, nPOLUPPb BceX CBflTblX Na 8,PepaKuHOHHbiH KoMHTeT: B. re T e P b t B. KpbiroBCKHH, B. MapaxoBCKHH,
51. PeHXMaH, 51. A. LU,enanbCKHH. PepaKTOp: B. KpbiroBCKHH.PepaKu.HH BbicbipaeT to m „B ep x b i“ b 3aMeH 3a ropH bie h reorpa<J)H4e-
CKHe H3P3HH51.
W ierchy i XXIII 21
S P I S R Z E C Z Y
W d z i e s i ę c i o l e c i e t u r y s t y k i P o l s k i 1 . u d o u ; e j (7 r y c . ) 5
P o l a c y u j g ó r a c h K a u k a z u d o k o ń c a X I X w . (8 r y c . ) J . h e y c h m a n 1 9
M ię d z y B o b r e m i K a c z a w ą (5 r y c . ) M . G o t k i e w i c z 5 9
Z d z i e j ó w d a w n y c h p r z e m y s ł ó w w K a r p a t a c h i S u d e t a c h ( 1 1 r y c . ) W . K r y g o w s k i 7 2
O c h r o n a p r z y r o d y w Z w i ą z k u R a d z i e c k i m (4 r y c . ) W G o e t e l 1 0 3
U w a g i o „ W i e r c h a c h 1' A r t u r a M a l a w s k i e g o ( 1 r y c . ) T . S t r u m i ł ł o 1 1 9
M i n y a g - K a n g k a r (5 r y c . ) B . M a ł a c h o w s k i 1 2 5
G ó r y Ś w i ę t o k r z y s k i e (3 r y c . ) J . P a z d u r . 1 3 2
W i e k m ę s k i , w i e k k l ę s k i ? (6 r y c . ) J . A . S z c z e p a ń s k i . 1 4 3
S z e r p o w i e (6 r y c . ) J . K . D o r a w s k i . . . . 1 5 8
W s p o m n i e n i e o J ó z e f i e O p p e n h e i m i e ( I r y c . ) W . K r y g o w s k i 1 7 3
Z d z i e j ó w c h ł o p s k i c h w a l k o T u r b a c z (2 r y c . ) J . R y c h l i k o w a 1 7 5
P r o je k t o w a n i e s c h r o n i s k g ó r s k i c h (3 r y c . ) M . K u c z y ń s k i . 1 7 9
W y t w ó r c a l u d o w y n a P o d h a l u (4 r y c . ) W . G . T i p p e n h a u e r 1 8 6
T u r y s t y c z n e r a i d y n a r c i a r s k i e ( 1 r y c . ) Z . P ło n k a 1 9 4
O p is w y c i e c z k i w T a t r y w r . 1 8 4 1 [2 r y c . ) S . S i e r o t w i ń s k i 1 9 7
W i e ś „ w e p r a n a w z a ś w i a t y " (2 r y c . ) K . S o s n o w s k i . 2 0 1
O n i e k t ó r y c h b ł ę d n y c h n a z w a c h w B e s k i d z i e Z a c h o d n im ( 1 r y c ) A . S i e i n i o n o w . 2 0 5
O r g a n iz m c z ł o w i e k a n a h i m a l a j s k i c h w y s o k o ś c i a c h ( G . P u g h i M . W a r d — t łu m .
J . J . S z c z e p a ń s k i ) . . . .
K R O N I K A
B a d a n i a n a u k o w e ( 1 0 r y c . )
T a t r y P o d h a l e i P o d k a r p a c i e ( 1 r y c . )
T u r y s t y k a — t a t e r n i c t w o — r a t o w n i c t w o (5 r y c . )
S p r a w y a lp i n i s t y c z n e n a ś w i e c i e .
O c h r o n a p r z y r o d y ( 5 r y c ) .
P r z y c z y n k i h i s t o r y c z n e i k r a j o z n a w c z e (2 r y c . ) .
R ó ż n e ( 3 r y c . )
P i ś m i e n n i c t w o
B i b l i o g r a f i a g ó r s k a . . .
K r o n i k a z m a r ł y c h . . .
S p i s r z e c z y w j ę z y k u r o s y j s k i m
S p i s r z e c z y w j ę z y k u a n g i e l s k i m
S p i s r z e c z y w j ę z y k u f r a n c u s k im
O S O B N E D O D A T K I
N a o k ł a d c e : W i d o k z g r a n i S z p i g l a s o w e g o W i e r c h u w s t r o n ę M ię g u
F o t . W . M a c i o ł o w s k i
M ię d z y s t r o n a m i :
4 8 — 4 9 S t a r y s z a ł a s p a s t e r s k i w B e s k i d z i e N i s k i m — F o t .
6 4 — 6 5 W o k o l i c y D u s z n ik — F o t . J . B u ł h a k
1 1 2 — 1 1 3 W id o k z P o l a n y R u s i n o w e j — F o t . Z . Z w o l i ń s k a
2 0 8 — 2 0 9 P i e n i n y z d r o g i d o F a l s z t y n a — F o t . W . Ż a r d e c k i
s z o w i e c k i e g o S z
K . K u m o r o w i c z
2 1 2
2 1 5
2 3 2
2 3 7
2 5 6
2 6 1
2 7 4
2 7 8
2 8 3
3 0 1
3 1 9
3 2 1
3 2 2
3 2 3
: z y t u
O D R E D A K C J I
R oczn ik X X IV za ro k 1955 jes t w p rzygo tow an iu i w ydan ie jego p rzew idu je się w po łow ie 1955 r. T e rm iny do nadsy łan ia m a te ria łów do tego ro czn ika są: 15 łutego d ła a rty ku łó w i w iększych prac 15 kw ie tn ia 1955 r. d ła no ta tek w K ron ice . A u to rzy p roszen i są o nadsy łan ie a rty k u łó w i no ta tek w trzech egzem plarzach, p isanych na m aszynie jednostronn ie . W szystk ich za jm u jących się zagadn ien iam i gó rsk im i p ro sim y o nadsy łan ie swych, spostrzeżeń, uwag oraz zd jęć fo to g ra fic z n y c h nada jących się do zu ży tkow an ia w K ron ice .
W szczególności zw racam y się do w szystk ich lu d z i n a u k i p ra cu ją cych w te j d z ie d z in ie z apelem o nadsy łan ie w sze lk ich m a te ria łów do d z ia łu badań naukow ych.
Równocześnie p ros im y w szystk ich au to rów i w ydaw ców o nadsyła n ie w 2 egzem plarzach w yd a w n ic tw do tyczących życ ia i spraw górskich, lite ra c k ic h i naukow ych d la ce lów recenzy jnych o raz uzupe łn ien ia C en tra lne j B ib lio te k i G ó rsk ie j P T T K w K rakow ie , s tanow iące j je d yn y w Polsce ks ięgozb ió r d z ie ł górskich.
W iększe prace n ie p rzy ję te do d ru ku R edakcja zw raca na w yraźne żądanie. R ów nież fo to g ra fie , zużyte czy odrzucone, zostaną zw rócone o ile p rzesy ła jący w y ra z i ta k ie życzenie. Adres re d a k c ji: K om is ja T u rys tyk i G ó rsk ie j Za rządu Gł. P T T K , R edakcja » W ierchów « K raków , PI. W szystk ich Św ię tych l. 8.
R edaktor »W ie rchów « p rzy jtn u je w każdą sobotę m iędzy 13—14. N r te le f. 571-04.
W ie rc h y t. XXIII2 2