Igor Klaja: Skok po Klai miliard 4F w BIZNESMENI NA FALI...

2
I FINALIŚCI KONKURSU EY PRZEDSIĘBIORCA ROKU BIZNESMENI NA FALI WZNO Igor Klaja: Skok Klai po miliard w 4F Gdy jako kibic oglądał skoki Adama Małysza na turnieju w Garmisch- -Partenkirchen, pomyślał: „Fajnie by było uszyć kiedyś kombinezon dla takiego mistrza". Dziś Igor Klaja, twórca marki 4F, ubiera medalistów olimpijskich, m.in. Kamila Stocha, Tomasza Majewskiego czy Justynę Kowalczyk. ANDRZEJ KLEMBA DOMINIKA WAŃTUCH Zanim udało nam się spotkać z pre- zesem Klają, rozmawialiśmy z głów- projektantką i pracownikami mar- ketingu firmy OTCF. W dwóch poko- jach wsiedzibie firmy wWieliczcepod Krakowem oglądamy kombinezony, spodnie, kurtki, plecaki i czapki z naj- nowszej zimowej kolekcji 4F. I prze- konujemy się, jak pracownicy bez- granicznie wierzą w swojego szefa. Prezes przygotowuje się właśnie do półmaratonu. - Jak szybko go przebiegnie? - py- tamy. - Z godzinę mu to zajmie - odpo- wiadajedna z pracownic. - Ale przecież rekord świata to 58 minut! - nie dowierzamy. - Na pewno da radę - zapewnia. Prezes spółki OTCF, właściciel ma- rek 4F, Outhorn i Tutto Benne poko- nał 21 km i 97 mw godzinę i 47 minut. - Naprawdę mówili, że w godzinę pobiegnę? - uśmiecha się z niedowie- rzaniem Klaja. Potwierdzamy. - Podobno nikt z pracowników nie śmiał szefa wy- przedzić - dodajemy. - Rzeczywiście, byłem pierwszy spośród nich - przyznaje Klaja i zaraz dodaje, że w jego firmie panuje przy- jazna atmosfera. - Nikt nie musi się bać, że mnie prześcignie - uśmiecha się. Jednak prześcignąć Klaję jest trud- no. Także w sprawach biznesowych. 38-letni biznesmen urodzony w Kiel- cach zatrudnia prawie tysiąc osób, a je- go firma w 2013 r. miała 220 mln zl przy- chodów i 26 mln zl zysku. Jeśli w Krakowie, to dlaczego nie w Lublinie Jest 1996 r. Klaja, student zarządzania w Wyższej Szkole Handlowej w Kra- kowie, po stanawia dorobić. W waka- cje zatrudnia się w sklepie sportowym na Rynku Głównym w Krakowie. Ana- lizuje, co kupują klienci, obserwuje drogę towaru od produkcji do sprze- daży i myśli: „To jest pomysł na biznes". - Właściciele, u których pracowa- łem, sprzedawali produkty tylko wKra- kowie. Śpiwory i polary cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Po- myślałam wtedy, że podobnie może być w całej Polsce - opowiada. Brakuje mu jednak kapitału. - Mia- łem samochód, który odziedziczyłem po tacie, i jakąś małą kwotę na ksią- żeczce oszczędnościowej - wspomina. Kapitał ma za to syn właścicieli skle- pu. Klaja proponuje mu biznes. On produkuje, student Klaja sprzedaje. - Zacząłem się uczyć biznesu: sprze- dawać, zarządzać, pilnować, jeździć po sklepach sportowych i namawiać do zakupu produktów-opowiada Klaja. Hipermarkety dyktują warunki Pod koniec ze szłego wieku w Polsce za- częła się ekspansja hipermarketów, a ma- łe i średnie sklepy wpadły w kłopoty. - Z przedstawicielami niektórych hipermarketów spotykałem się kilka- dziesiąt razy. Słyszałem: „może na- stępnym razem", „zastanowimy się", ale się nie poddawałem i wierzyłem w swój produkt - podkreśla Klaja. Determinacji i wytrwałości nauczył go sport, od dziecka obecny wjego ży- W 2010 r. 4F podpisało czteroletnią umowę sponsorską z Kamilem Stochem ciu. Zanim zaczął biegać, startował w zawodach na rowerach górskich, grał w tenisa i jeździł na nartach. Markę Outhorn udało mu się wpro- wadzić do kilku sieci hipermarketów. Nie ustrzegł się bolesnych wpadek. Przed mistrzostwami świata w piłce nożnej w 2002 r. moment na biznes wydawał się wymarzony. Przecież re- prezentacja wróciła na mundial po 16 latach. Oczekiwania były ogromne. Hi- permarkety zawalone były czapkami, flagami, koszulkami, spodenkami z orzełkiem na piersi. - Niestety, cykl życia tej kolekcji wyniósł dwa mecze - wspomina Klaja. Po dwóch porażkach reprezenta- cja pakowała się z powrotem. - Do mo- mentu, kiedy były szanse na wyjście z grupy, zainteresowanie replikami ko- szulek było duże, a hipermarkety do- mawiały towar. Po porażce z Portuga- lią usłyszeliśmy, że chcą wszystko od- dać. Jeszcze sześć lat wyprzedawali- śmy ten towar - przyznaje Klaja. W 2003 r. przychody Outhorna osiągnęły 10 mln zł, a zysk netto wy- niósł 330 tys. zł. Jednak po wpadce z mundialem Klaja zaczął już myśleć o stworzeniu nowej marki. Cztery sezony 4F Tak jak kilka lat wcześniej przewidział, że hipermarkety zapewnią rozwój, tak około 2003 r. Klaja był przekonany, że wkrótce ludzie będą chcieli kupować w innych miejscach. Taki był trend na Zachodzie. - Ze strony hipermarketówpojawi- ła się presja cenowa. Chciałyjak naj- więcej zajak najmniej. Konkurencja w ubraniach sportowych, nietechnicz- nych była coraz większa - tłumaczy pre- zes OTCF. - Zauważyliśmy, że jest dla nas coraz mniej miej sea, że staje my się uzależnieni od hip ermarketów, dla któ- rych jakość produktu przestawała mieć znaczenie. Czułem, że należy budować markę adresowaną do wymagającego klienta. Tak powstało 4F. Postanowił, że własną kolekcję bę- dzie pokazywał w sklepach specjali- stycznych. To był początek 4F. A wła- ściwie 4Fun, bo taka była pierwsza na- zwa nowej marki. Większą część produkcji przenie- siono do Azji. - Pracujemyjednak nad otwarciem własnej, bardzo zaawan- sowanej technologicznie szwalni - za- pewnia Klaja. Podczas gdy inne konkurencyjne firmy- Alpinus, HiMountain, Bergson czy Campus miałyproblemy, 4F rosło w siłę. - Żeby utrzymać się na rynku, trzeba zaspokoić cztery sezony - mó- wi Klaja. - Mamy ofertę dla tych, któ- rzy uprawiają sport wyczynowo, dla pasjonatów, dla tych, którzy robią to od czasu do czasu, i dla tych, którzy chcą mieć w szafie sportowe ubrania. Miał momenty zwątpienia. Na przy- kład kryzys na rynku finansowym w 2008 r. Złoty poleciał na łeb na szy- ję. - Produkowaliśmy wtedy poza gra- nicami Polski. Mieliśmy kre dyty w ob- cej walucie i w krótkim okresie dolar podrożał z 2,02 na 3,98 zł. To był dra- mat - wspomina prezes. Nie przeszkodziłjednak w otwar- ciu sklepów firmowych. Pierwszy po- jawił się w 2007 r. w Bielsku-Białej. Dziś jest 150 sklepów 4F i dwa multibran- dowe 4Faces. Pojawił się pomysł, by wejść na gieł- dę, ale odpadł, bo panowała wtedy bes- sa. Klaja pieniędzy potrzebował, bo mimo że w 2010 r. spółka OTCF (po- wstała z połączenia Outhorna i 4F) miała 66,5 mln przychodów, to tyl- ko 90 tys. zysku. Zasada, by dalej się rozwijać Kapitał zapewnił Sobiesław Zasada, by- łykierowcarajdowyi główny diler Mer- cedesa w Polsce. - Mieliśmy do wyboru: albo szukamy inwestora, albo tniemy koszty, zamykamy sklepy i nie inwestu- jemy w nową kolekcję - mówi Klaja. - Spotkaliśmy się z przedstawicie- lem zarządu spółki Zasady i on za- proponował, żebyśmy zostali spon- sorem wyciągu narciarskiego. Odpo- wiedziałem, że raczej tego nie robimy, ale szukamy inwestorów. I usłyszałem: porozmawiajmy - wspomina Klaja. W 2011 r. firma Zasady za35 proc. udziałów OTCF zapłaciła 14 mln zł. - Marka 4F dobrze się zaprezentowała w Vancouver w 2 010 roku. Z uwagi na moją sportową przeszłość w narciar- stwie i lekkoatletyce byłem zaintereso- wanyprodukcją artykułów sportowych - powiedział „Wyborczej" Zasada. Sportowcy spełniają marzenie Klai W 2004 r. Klaja zgłosił się do Polskie- go Związku Narciarskiego. Apoloniusz Tajner, prezes PZN, wspomina: - To by- ła dla mnie firma zupełnie nieznana. Jak zobaczyłem Igora Klaję, to pomy- ślałem, że to taki chłopaczyna. Jednak gdy zobaczyliśmy produkty, zaczęli- śmy traktować go poważniej i wkrót- ce rozpoczęliśmy współpracę. Ostat- nio przedłużyliśmyją do 2018 r. Marzenie Klai się spełniło, bo w 2008 r. 4F uszyła kolekcję sygno- waną nazwiskiem Małysza. Dwa lata później podpisał czteroletnią umowę sponsorską z Kamilem Stochem i zo- stał jego menedżerem. W 2014 r. w So- czi był to strzał w podwójne złoto. Niedawno 4F podpisało umowę sponsorską z tenisistą Łukaszem Ku- botem. Wspiera też m.in. Paulę Go- rycką (rowerzystka górska) i Monikę Hoj nisz (biatlonistka). - Staramy się im pomóc, by mogli realizować swoją GAZETA WYBORCZA 2014-11-03

Transcript of Igor Klaja: Skok po Klai miliard 4F w BIZNESMENI NA FALI...

Page 1: Igor Klaja: Skok po Klai miliard 4F w BIZNESMENI NA FALI WZNOey-ftp.pl/ftp/eoy/O_nas_w_mediach_PDF_2014/20141103_GAZETA_WYBORCZA... · nicami Mieli my Polski. kre dyty w ob cej walucie

I FINALIŚCI KONKURSU EY PRZEDSIĘBIORCA ROKU

BIZNESMENI NA FALI WZNO Igor Klaja: Skok Klai po miliard w 4F

Gdy jako kibic oglądał skoki Adama Małysza na turnieju w Garmisch--Partenkirchen, pomyślał: „Fajnie by było uszyć kiedyś kombinezon dla takiego mistrza". Dziś Igor Klaja, twórca marki 4F, ubiera medalistów olimpijskich, m.in. Kamila Stocha, Tomasza Majewskiego czy Justynę Kowalczyk.

ANDRZEJ KLEMBA DOMINIKA WAŃTUCH

Zanim udało nam się spotkać z pre­zesem Klają, rozmawialiśmy z głów­ną projektantką i pracownikami mar­ketingu firmy OTCF. W dwóch poko­jach wsiedzibie firmy wWieliczcepod Krakowem oglądamy kombinezony, spodnie, kurtki, plecaki i czapki z naj­nowszej zimowej kolekcji 4F. I prze­konujemy się, jak pracownicy bez­granicznie wierzą w swojego szefa.

Prezes przygotowuje się właśnie do półmaratonu.

- Jak szybko go przebiegnie? - py­tamy.

- Z godzinę mu to zajmie - odpo-wiadajedna z pracownic.

- Ale przecież rekord świata to 58 minut! - nie dowierzamy.

- Na pewno da radę - zapewnia. Prezes spółki OTCF, właściciel ma­

rek 4F, Outhorn i Tutto Benne poko­nał 21 km i 97 mw godzinę i 47 minut.

- Naprawdę mówili, że w godzinę pobiegnę? - uśmiecha się z niedowie­rzaniem Klaja.

Potwierdzamy. - Podobno nikt z pracowników nie śmiał szefa wy­przedzić - dodajemy.

- Rzeczywiście, byłem pierwszy spośród nich - przyznaje Klaja i zaraz dodaje, że w jego firmie panuje przy­jazna atmosfera. - Nikt nie musi się bać, że mnie prześcignie - uśmiecha się.

Jednak prześcignąć Klaję jest trud­no. Także w sprawach biznesowych. 38-letni biznesmen urodzony w Kiel­cach zatrudnia prawie tysiąc osób, a je­go firma w 2013 r. miała 220 mln zl przy­chodów i 26 mln zl zysku.

Jeśli w Krakowie, to dlaczego nie w Lublinie Jest 1996 r. Klaja, student zarządzania w Wyższej Szkole Handlowej w Kra­kowie, po stanawia dorobić. W waka­cje zatrudnia się w sklepie sportowym na Rynku Głównym w Krakowie. Ana­lizuje, co kupują klienci, obserwuje drogę towaru od produkcji do sprze­daży i myśli: „To jest pomysł na biznes".

- Właściciele, u których pracowa­łem, sprzedawali produkty tylko wKra-kowie. Śpiwory i polary cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Po­myślałam wtedy, że podobnie może być w całej Polsce - opowiada.

Brakuje mu jednak kapitału. - Mia­łem samochód, który odziedziczyłem po tacie, i jakąś małą kwotę na ksią­żeczce oszczędnościowej - wspomina.

Kapitał ma za to syn właścicieli skle­pu. Klaja proponuje mu biznes. On produkuje, student Klaja sprzedaje.

- Zacząłem się uczyć biznesu: sprze­dawać, zarządzać, pilnować, jeździć po sklepach sportowych i namawiać do zakupu produktów-opowiada Klaja.

Hipermarkety dyktują warunki Pod koniec ze szłego wieku w Polsce za­częła się ekspansja hipermarketów, a ma­łe i średnie sklepy wpadły w kłopoty.

- Z przedstawicielami niektórych hipermarketów spotykałem się kilka­dziesiąt razy. Słyszałem: „może na­stępnym razem", „zastanowimy się", ale się nie poddawałem i wierzyłem w swój produkt - podkreśla Klaja.

Determinacji i wytrwałości nauczył go sport, od dziecka obecny wjego ży­

W 2010 r. 4F podpisało czteroletnią umowę sponsorską z Kamilem Stochem

ciu. Zanim zaczął biegać, startował w zawodach na rowerach górskich, grał w tenisa i jeździł na nartach.

Markę Outhorn udało mu się wpro­wadzić do kilku sieci hipermarketów. Nie ustrzegł się bolesnych wpadek. Przed mistrzostwami świata w piłce nożnej w 2002 r. moment na biznes wydawał się wymarzony. Przecież re­prezentacja wróciła na mundial po 16 latach. Oczekiwania były ogromne. Hi­permarkety zawalone były czapkami, flagami, koszulkami, spodenkami z orzełkiem na piersi. - Niestety, cykl życia tej kolekcji wyniósł dwa mecze - wspomina Klaja.

Po dwóch porażkach reprezenta­cja pakowała się z powrotem. - Do mo­mentu, kiedy były szanse na wyjście z grupy, zainteresowanie replikami ko­szulek było duże, a hipermarkety do-

mawiały towar. Po porażce z Portuga­lią usłyszeliśmy, że chcą wszystko od­dać. Jeszcze sześć lat wyprzedawali-śmy ten towar - przyznaje Klaja.

W 2003 r. przychody Outhorna osiągnęły 10 mln zł, a zysk netto wy­niósł 330 tys. zł. Jednak po wpadce z mundialem Klaja zaczął już myśleć o stworzeniu nowej marki.

Cztery sezony 4F Tak jak kilka lat wcześniej przewidział, że hipermarkety zapewnią rozwój, tak około 2003 r. Klaja był przekonany, że wkrótce ludzie będą chcieli kupować w innych miejscach. Taki był trend na Zachodzie.

- Ze strony hipermarketówpojawi-ła się presja cenowa. Chciałyjak naj­więcej zajak najmniej. Konkurencja w ubraniach sportowych, nietechnicz­

nych była coraz większa - tłumaczy pre­zes OTCF. - Zauważyliśmy, że jest dla nas coraz mniej miej sea, że staje my się uzależnieni od hip ermarketów, dla któ­rych jakość produktu przestawała mieć znaczenie. Czułem, że należy budować markę adresowaną do wymagającego klienta. Tak powstało 4F.

Postanowił, że własną kolekcję bę­dzie pokazywał w sklepach specjali­stycznych. To był początek 4F. A wła­ściwie 4Fun, bo taka była pierwsza na­zwa nowej marki.

Większą część produkcji przenie­siono do Azji. - Pracujemyjednak nad otwarciem własnej, bardzo zaawan­sowanej technologicznie szwalni - za­pewnia Klaja.

Podczas gdy inne konkurencyjne firmy- Alpinus, HiMountain, Bergson czy Campus miałyproblemy, 4F rosło w siłę. - Żeby utrzymać się na rynku, trzeba zaspokoić cztery sezony - mó­wi Klaja. - Mamy ofertę dla tych, któ­rzy uprawiają sport wyczynowo, dla pasjonatów, dla tych, którzy robią to od czasu do czasu, i dla tych, którzy chcą mieć w szafie sportowe ubrania.

Miał momenty zwątpienia. Na przy­kład kryzys na rynku finansowym w 2008 r. Złoty poleciał na łeb na szy­ję. - Produkowaliśmy wtedy poza gra­nicami Polski. Mieliśmy kre dyty w ob­cej walucie i w krótkim okresie dolar podrożał z 2,02 na 3,98 zł. To był dra­mat - wspomina prezes.

Nie przeszkodziłjednak w otwar­ciu sklepów firmowych. Pierwszy po­jawił się w 2007 r. w Bielsku-Białej. Dziś jest 150 sklepów 4F i dwa multibran-dowe 4Faces.

Pojawił się pomysł, by wejść na gieł­dę, ale odpadł, bo panowała wtedy bes­sa. Klaja pieniędzy potrzebował, bo mimo że w 2010 r. spółka OTCF (po­wstała z połączenia Outhorna i 4F) miała 66,5 mln zł przychodów, to tyl­ko 90 tys. zł zysku.

Zasada, by dalej się rozwijać Kapitał zapewnił Sobiesław Zasada, by-łykierowcarajdowyi główny diler Mer­cedesa w Polsce. - Mieliśmy do wyboru: albo szukamy inwestora, albo tniemy koszty, zamykamy sklepy i nie inwestu­jemy w nową kolekcję - mówi Klaja.

- Spotkaliśmy się z przedstawicie­lem zarządu spółki Zasady i on za­proponował, żebyśmy zostali spon­sorem wyciągu narciarskiego. Odpo­wiedziałem, że raczej tego nie robimy, ale szukamy inwestorów. I usłyszałem: porozmawiajmy - wspomina Klaja.

W 2011 r. firma Zasady za35 proc. udziałów OTCF zapłaciła 14 mln zł. - Marka 4F dobrze się zaprezentowała w Vancouver w 2 010 roku. Z uwagi na moją sportową przeszłość w narciar­stwie i lekkoatletyce byłem zaintereso-wanyprodukcją artykułów sportowych - powiedział „Wyborczej" Zasada.

Sportowcy spełniają marzenie Klai W 2004 r. Klaja zgłosił się do Polskie­go Związku Narciarskiego. Apoloniusz Tajner, prezes PZN, wspomina: - To by­ła dla mnie firma zupełnie nieznana. Jak zobaczyłem Igora Klaję, to pomy­ślałem, że to taki chłopaczyna. Jednak gdy zobaczyliśmy produkty, zaczęli­śmy traktować go poważniej i wkrót­ce rozpoczęliśmy współpracę. Ostat­nio przedłużyliśmyją do 2018 r.

Marzenie Klai się spełniło, bo w 2008 r. 4F uszyła kolekcję sygno­waną nazwiskiem Małysza. Dwa lata później podpisał czteroletnią umowę sponsorską z Kamilem Stochem i zo­stał jego menedżerem. W 2014 r. w So­czi był to strzał w podwójne złoto.

Niedawno 4F podpisało umowę sponsorską z tenisistą Łukaszem Ku-botem. Wspiera też m.in. Paulę Go-rycką (rowerzystka górska) i Monikę Hoj nisz (biatlonistka). - Staramy się im pomóc, by mogli realizować swoją

GAZETA WYBORCZA2014-11-03

Page 2: Igor Klaja: Skok po Klai miliard 4F w BIZNESMENI NA FALI WZNOey-ftp.pl/ftp/eoy/O_nas_w_mediach_PDF_2014/20141103_GAZETA_WYBORCZA... · nicami Mieli my Polski. kre dyty w ob cej walucie

SZĄCEJ pasję. A bez sponsorów to trudne - zaznacza Klaja.

Wie to z doświadczenia. W dzie­ciństwie musiał zrezygnować z te­nisa, gdyjego szkółkę zamknięto z powodu braku pieniędzy.

Olimpiada 4F Kolejny krok w rozwoju 4F to współ­praca z Polskim Komitetem Olim­pijskim. Klaja trafił tam w 2008 r. z rekomendacją PZN. - Szukaliśmy firmy, która przygotowałaby nam stroje defiladowe i do użytku w wio­sce olimpijskiej. Wtedy prezes Tąj-ner skontaktował nas z OTCF. Oka­zało się, że Klaja jest człowiekiem pełnym energii i pomysłów. Stwo­rzył firmę ze 100-proc. polskim ka­pitałem. To nam się spodobało - wspomina Adam Krzesiński, se­kretarz generalny PKOl. - Naszą ideą było znalezieniem firmy o pol­skich korzeniach i z polskimi pro­jektantami. Aby olimpijczycy byli ubrani przez rodzimą firmę, by z du­mą pokazywać, że można tu stwo­rzyć wysokiej jakości i dobrze wy­glądający sprzęt sportowy.

Polscy sportowcy w strojach fir­my z Wieliczki wystąpili pierwszy raz na igrzyskach w Vancouver. Po­tem były Londyni Soczi. Pierwszy raz po 1980 r. polska firma ubrała polską reprezentację na letnie igrzy­ska olimpijskie. Z logo 4F napo-dium stanęli m.in. biegaczka Ju­styna Kowalczyk, kulomiot Tomasz Majewski, panczenista Zbigniew Bródka czy Kamil Stoch. Umowa PKOl z 4F obowiązuje też na Rio de Janeiro (2016) i Pyeongchang (2018). Po sukcesach olimpijskich 4F posypały się oferty umów z co­raz większą liczbą związków spor­towych. - Nie ubieramy tylko re­prezentacji piłki nożnej. Ale może kiedyś - uśmiecha się.

Ekspansję firmy widać po wy­nikach. Ubiegły rok OTCF zakoń­czył z przychodami 220 mln zł i zy­skiem netto 26 mln zł.

Miliard i Ameryka - Mój cel to miliard złotych przy­chodów- deklaruje. Daje sobie na to 7-8 lat. Co ma mu w tym pomóc? Liczy, że już wkrótce na igrzyskach nie tylko reprezentacja Polski bę­dzie ubrana w stroje 4F. Którajesz-cze?Nie chce zdradzić.

Dziś markę 4F można znaleźć w 10 krajach europejskich, ale Klaja wciąż myśli o sklepie z kosmetyka­mi polskiej firmy InglotprzyTimes Sąuare w Nowym Jorku. - Ekspan­sja na Stany Zjednoczone jest trud­na, ale pociesza to, że Amerykanie są bardzo otwarci na nowości-prze­konuje Klaja. -Amerykanie mają in­ną budową ciała. Często są wyżsi, tężsi, ale jest też wielu takich, którzy są wysportowani, a co za tym idzie - bardzo dobrze zbudowani. Taka Kalifornia ma 40 mln mie szkańców, a to pokazuje skalę możliwości.

By skoczyć po wymarzony mi­liard, być może jednak będą po­trzebne giełda i zastrzyk gotów­ki. Miesiąc temu do krakowskie­go sądu wpłynął wniosek o prze­kształcenie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością OTCF w spół­kę akcyjną, o

To kolejna sylwetka finalisty kon­kursu EY Przedsiębiorca Roku 2014. Partnerami konkursu są: „Gazeta Wyborcza", Tok FM, PKO Bank Pol­ski, PKN Orlen, KGHM, Giełda Papie­rów Wartościowych w Warszawie, Harvard Business Review Polska, TVN 24, TVN 24BIŚ. Partnerem gali finatawejjestWp.pl.

Szymon Grabowski: E-mail nie umarł Pierwszy biznes internetowy Szy­mon Grabowski założył jeszcze ja­ko nastolatek w latach 90. Dziś prowadzi jedną z najszybciej roz­wijających się firm w Stanach Zjednoczonych. Z jego narzędzia do marketingu e-mailowego korzy­sta dziś 300 tys. klientów na całym świecie.

MATEUSZ ŻURAWIK

Jeśli codziennie otrzymujesz jakiś newsletter, to istnieje duże prawdo­podobieństwo, że został wysłany z na­rzędzi opracowanych przez firmę Get-Response, bo codziennie wysyłanych z nich jest ok. 100 mln maili. Z roz­wiązań firmy korzystają przede wszystkim niewielkie przedsiębior­stwa, np. restauracje i sklepy. Więk­szość (ok. 60 proc.) klientów GetRe-sponse to firmy ze Stanów Zjedno­czonych, a jej przewidywany tego­roczny przychód to ok. 90 mln zl. Firma rozwija się szybko, bo w ubie­

głym roku jej przychody wyniosły ok. 50 mln zl.

Szymon Grabowski, założyciel Get-Response i finalista tegorocznej edycji konkursu „EY Przedsiębiorca Roku", ma spore doświadczenie w biznesie in­ternetowym. Pierwszy zaczął prowa­dzić w 1996 r., kiedy miał 16 lat. Prowa­dził wówczas z pełnoletnim wspólni­kiem serwis turystyczny umożliwiają-cy znalezienie noclegu w Polsce. Trzy lata później zaczął tworzyć księgarnię internetową sprzedającąprzewodniki turystyczne. - Trochę z lenistwa nie chciało mi się wtedy pisać każdego ma­ila od nowa i zacząłem opracowywać rozwiązanie do obsługi korespondencji z klientami - wspomina dziś Grabowski. - Tak zaczęło się GetResponse. Na po­czątku miałem poważne problemy z ob­sługą płatności od klientów, bo prak­tycznie żadna firma nie chciała wówczas współpracować z 19-latkiem. Jedyna, która zgodziła się na obsługę płatności od moich klientów, obsługiwała bran­żę porno, ale musiałem płacić jej 15-proc. prowizję - wspomina.

Michał Kornacki: Pan od muzyki i zapachów Ta firma jest odpowiedzialna za mu­zykę, którą słyszysz w sklepie, si­łowni czy gabinecie stomatologicz­nym. IMS zajmuje się marketingiem dźwiękowym i zapachowym w całej Europie.

MATEUSZ ZURAWIK

- Kiedyś we wszystkich centrach han-dlowychwPolsce można było usłyszeć muzykę z radia. To był dla nich poważ­ny problem, bo przerywałyją nie tylko wiadomości, ale również reklamy. Czę­sto konkurencyjnych sieci - wspomina Michał Kornacki, założyciel firmy IMS zajmującej się audio- i aromamarke-tingiem. - Wtedy do strzegliśmy ze zna­jomymi pomysł na biznes, bo jeszcze na studiachprowadziliśmy rozgłośnię radiową. Naszą firmę założyliśmy w 2000 r. i zaczęliśmy proponować cen­trom handlowym, że zajmiemy się emi­towaną u nich muzyką - dodaje.

Zaczęło się od wielkich centrów handlowych, ale dziś IMS nadaje mu­zykę również w klubach fitness czy w przychodniach. Wszystko dlatego, że - jak twierdzi Kornacki - muzyka może skutecznie przyciągnąć lub znie­chęcić klientów do danego miejsca. - Kiedyś np. w Stanach Zjednoczo­nych sieć 7Eleven miała kłopot z gru­pami nastolatków przesiadującymi przed jej sklepami. Wtedy grupapsy-chologów doradziła, by zaczęto grać muzykę poważną, i problem prak­tycznie od razu zniknął - podkreśla.

Popyt na usługi IMS jest spoiy. Pro­blem w tym, że nawet płyty kupionej legalnie w sklepie nie można odtwarzać publicznie. -1 myprzynosimy rozwią­zanie - zaznacza Kornacki, wskazując na urządzenie, które jego firma mon­tuje u klientów. To niewielka skrzynka o wymiarach dekodera do telewizji ka­blowej, która łączy się z firmowym ser­werem, skąd nadaje muzykę u klien­tów firmy. - To w stu pro centachpolska konstrukcja, niezawodna - zachwala. - Początkowo nie zakładaliśmy stwo­rzenia własnego urządzenia i szukali­śmy firmy, która mogłabyje dla nas zbu­dować. Btyłiśmy blisko podpisania umo­wy z dużym producentem, ale jak to

Muzyka ma znaczenie. Amerykańska sieć 7Eieven miała kłopot z nastolatkami przesiadującymi przed jej sklepami. Grupa psychologów doradziła, by zaczęła grać muzykę poważną, i problem zniknął w korporacji, proces podejmowa­nia decyzji trwał tam tak długo, że bardziej opłacało się opracowanie własnego rozwiązania.

Po kilku latach IMS zaczęła świadczyć dodatkowe usługi - aro­mamarketing. W uproszczeniu cho­dzi o rozprowadzanie zapachów np. w sklepach odzieżowych. - Zgłaszają się do nas zarówno sieci handlowe, jak i kawiarnie. Czasem klientom zależy na wyeliminowaniu jakiegoś zapachu, a czasem na podkreśleniu innego. Badania potwierdzają, że jeśli zaangażuje się więcej niż dwa zmysły w interakcję z marką, to jej identyfikacja wzrasta nawet o kil-kadzie siąt procent.

W IMS pracuje dziś ok. stu osób, z których kilkadziesiąt zajmuje się poszukiwaniem i dobieraniem od­powiedniej muzyki. W całej Polsce IMS ma ok. 7 tys. klientów, a za gra­nicą - blisko tysiąc kolejnych, naj­dalej na Gibraltarze. Wiele wska­zuje, że na tym nie koniec, bo urzą­dzenia firmy testowane są właśnie w Singapurze. Jak przewiduje Kor­nacki, w tym roku jego firma osią­gnie ok. 36 mln zl przychodu, o

Z użyciem narzędzi stworzonych przez firmę Grabowskiego codziennie wysyłanych jest ok. 100 mln maili

Postanowił jednak się pomęczyć, bo, jak twierdzi, największą warto­ścią biznesu internetowego jest to, że nawet najmniejsza firma może kon­kurować z dużymi graczami lub przy­

ciągnąć ich uwagę. Warto było, bo dziś GetResponse to licząca się firma w branży marketingu internetowego. Swoją pozycję zbudowała dzięki mniejszym przedsiębiorstwom, do których skierowała ofertę, podczas gdy konkurencja była nastawiona na duże korporacje. - Nasza usługa po­zwala na tworzenie pięknie wyglą­dającego newslettera w bardzo pro­sty sposób, wystarczy tylko przecią­gać na ekranie odpowiednie elementy - wyjaśnia Grabowski.

Mimo rosnącej popularności ser­wisów społeczno ściowych i komuni­katorów na komórki Grabowski jest spokojnyo rozwój swojej firmy. - Co­dziennie zapisujemy ok. dwustu płat­nych klientów - zdradza. - Mój ojciec przestrzegał mnie, że e-mail odcho dzi do lamusa, ale to nieprawda. Ta usłu­ga jeszcze długo będzie się utrzymy­wać, a jeśli ktoś subskrybuje newslet­ter, na którym nam naprawdę zależy, to będzie go czytał. Jestem biegaczem i newsletteiy o bieganiu praktycznie połykam - dodaje, o

Tomasz Kułakowski: Dla niego dali kosza Google Twierdzi, że biznesową inspiracją jest dla niego kontrowersyjny szef Ryana­ira Michael 0'Leary. Tomasz Kuła­kowski, prezes CodiLime, namówił kilku studentów, by zrezygnowali z pracy w Facebooku i Google'u i roz­wijali z nim biznes w Polsce.

KRZYSZTOF MAJDAN

Tomasz Kułakowski w 2004 r. zaczął pracę w Ryanairze, w którym był od­powiedzialny za wprowadzenie go na nowe rynki w naszym regionie. Później poszedł do konkurencji - do PLL LOT, w którym był szefem sprzedaży inter­netowej . - Po latach rozwijania różnych biznesówjako najemny pracownik do­szedłem do wniosku, że czas inaczej skapitalizować wiedzę i zrealizować własnypomysł na biznes - dodaje.

Wymyślił odwrócony portal au­kcyjny To znaczy, że gdy trafia tam ja­kiś przedmiot,jego cena jest zakryta. Użytkownik mógł „wykupić" odkry­cie ceny i zdecydować, czy kupić przedmiot czy czekać, ponieważ ce­na codziennie spadała o złotówkę.

Kułakowski potrzebował zdolnych ludzi do startu. Zgłosił się na UW, gdzie szukał namiarów na najlepszych stu­dentów informatyki. Zdobył je, kon­kretnie - na ówczesnych mistrzów świa­ta w programowaniu grupowym To­masza Kulczyńskiego i Wojciecha Śmie­tanki. Gdyprosił profesorów UW o te numery, ci mu odradzali. Mówili, że ci studenci mają za sobą staże w Google'u i Facebooku i tam zaklepane posady.

- Tomasz i Wojciech stwierdzili, że na wyjazd do USA wciąż mają czas. Chcieli zaryzykować założenie wła­snej firmy. Postawili jeden warunek: by do zespołu dołączyć kolegę - Pio­tra Niedźwiedzia - mówi Kułakowski.

Ta mała ekipa była początkiem Co­diLime, bo ostatecznie po roku zajmo­wania się portalem aukcyjnym uznali, że dalsze inwestowanie w clicXS nie ma ekonomicznego sensu. Postawili sobie zatem trzy cele: utrzymać zespół, zna­leźć zlecenia, które pozwolą zarabiać, i wreszcie stworzyć własny pro dukt.

Tak powstała CodiLime. Firma, któ­ra oprócz consultingu tworzy za­

Gdy prosił profesorów uniwersytetu o numery do najlepszych studentów, ci nie wierzyli, że ich przekona. Mówili, że mają za sobą staże w Google'u i Facebooku i zaklepane tam posady

awansowane oprogramowanie na zle­cenia dużych firm. Pierwszym klien­tem był NTT, wielki japoński telekom. Dziś, po dwóch i pół roku funkcjono­wania zespół rozrósł się do 80 osób. Tomasz Kułakowski nie zdradza przy­chodów.

Gdy CodiLime zaczęła zarabiać, po­stanowiła skupić się na ostatnim celu - własnym komercyjnym produkcie. Chodzi o narzędzia analityczne dla biz­nesu. - Naprzykład banki znają histo­rie wszystkich zachowań, transakcji swoich klientów. Nasz system potrafi te dane zebrać, wzbogacić i dokładnie przeanalizować, sugerując pewne wnio­ski. Ostatecznie możemy np. wskazać grupę klientów, którzy są traktowani jak „zwykli", a kwalifikują się, by być klientami typu „premium" i kupować w banku więcej usług oraz po wyższych cenach - twierdzi Kułakowski.

CodiLime nie chce na razie ujawniać nazwy tego narzędzia, bo prowadzi ne­gocjacje zpotencjalnymi inwestorami, którzy pomogliby szybciej je rozwinąć. Samo narzędzie zaczyna już powoli za­rabiać, bo stanowi ok. 5 proc. przycho­dów firmy. Reszta to consulting i pisa­nie oprogramowania na zlecenie. Jak wskazuje Kułakowski, w przyszłości chciałby te proporcje odwrócić, o

GAZETA WYBORCZA2014-11-03