Grzesiuk Stanislaw - Boso, Ale w Ostrogach

download Grzesiuk Stanislaw - Boso, Ale w Ostrogach

of 272

Transcript of Grzesiuk Stanislaw - Boso, Ale w Ostrogach

Stanisaw Grzesiuk

Boso, ale w ostrogach

1

1. I takie bywa ycie

2

Ulica Tatrzaska Ulica Tatrzaska to maa uliczka, moe okoo dwustu metrw duga, na ktrej w okresie mojego dziecistwa stao zaledwie kilka domw. Ley midzy ulicami Grsk i Nabielaka. W tamtych czasach nie byo na niej bruku, chodnikw i latarni, a w domach wiata i wody. Po wod trzeba byo chodzi na inn ulic, pacc jeden grosz za wiadro. By te jeden woziwoda, ktry rozwozi wod w duej, specjalnie do tego zrobionej beczce, krzyczc na ulicy i w podwrzach: "Woda - woda - woda!" U niego wiadro wody kosztowao pi groszy. Ulica otrzymaa bruk i owietlenie wczeniej, lecz w naszym domu dopiero na wiosn 1939 roku zaoono na korytarzach wiato i wod. Do tego czasu trzeba byo, jak mwiem, wiadrem przynosi wod i wiadrem wynosi brudn do zlewu na podwrzu, a z podwrza dopiero rynsztokiem spywaa ona do ulicznego cieku. wiato elektryczne w mieszkaniu mia tylko waciciel sklepu, ktry przecign lini bezporednio z ulicy, ja za w 1938 roku przecignem od niego lini do swego mieszkania. Dom by czteropitrowy i mieszkao w nim czterdziestu piciu lokatorw - nie liczc sublokatorw. Mieszkania byy jednoizbowe i miay wymiar cztery i p na trzy i p metra, zajmoway je rodziny zoone z piciu, siedmiu osb, a byy i takie, gdzie mieszkao jedenacie osb. Ustp, by nie skanalizowany, latem unosi si tam taki fetor, e mona byo udusi si. Wtedy niektrzy chodzili do pobliskiego, dziko rosncego parku albo na puste ogrodzone place, przechodzc przez dziury w ogrodzeniu. Zim znw nie uprztane nieczystoci zamarzay tak wysoko, e niemoliwoci byo korzystanie z tego urzdzenia. Najgorzej jednak byo, gdy latem, w nocy, usyszao si gone woanie: "Okna prosz zamyka, z ustpu wybiera si bdzie!" Wtedy i w mieszkaniu mona byo udusi si smrodem. ycie towarzyskie koncentrowao si na ulicy. Wieczorem ludzie stali grupkami na chodnikach, omawiajc wypadki dnia i obmawiajc swych blinich. Baby, stojc lub siedzc na wyniesionych z domu stoeczkach, gryzy pestki dyni. Niektrzy grali w karty3

na maym stoliku stawianym na chodniku przed domem. Modzie "urzdowaa" przewanie na rogu. Po jednej stronie chopcy, po drugiej dziewczta - lecz te czciej spaceroway. Dzieci - tych byo peno wszdzie: na podwrzu, na chodnikach i na rodku ulicy. Bawiy si czynic przy tym wielki wrzask. Gdy byem dzieckiem, czy ju nawet dorosym, a w domu rodzice zapytali: "Dokd idziesz?" - odpowied bya zawsze jednakowa: "Na korytarz" lub: "Na ulic". Wiadomo byo, e tam spotka si zawsze kilku kolegw, z ktrymi mona pogada, pohecowa, urzdzi komu kawa albo zaplanowa wyskok "w miasto" - do kina czy te na zabaw. Na ulicy te dobierano si, by za zoone pienidze kupi wdki, ktr pio si w bramie, na ulicy lub za parkanem. Mieszkacy ulicy to robotnicy fabryk, budowlani i niewykwalifikowani z robt publicznych. Tym, co mieli prace stae, powodzio si - jak na owe warunki - dobrze. Bezrobotni i pracownicy sezonowi cierpieli bied. W sobot wieczorem na ulicy widziao si ludzi pijanych. To ci, ktrzy po zapaceniu w sklepie dugu zacignitego na ycie w cigu tygodnia, przepijali reszt ciko zapracowanej tygodniwki. W sobot wieczorem i w niedziel w wielu mieszkaniach sycha byo pijacki piew na zmian z awanturami, ktre przewanie koczyy si pobiciem kogo. Niejeden raz kto zosta ciko pobity, zdarzao si, e i noem dosta i albo wyliza si z ran, albo przenosi si do wiecznoci, a winny do wizienia - jeli policja dosza winnego. Bo "kapowa nie wolno" - to gwny punkt swoistego kodeksu honorowego obowizujcego na dzielnicy. Kto tej zasady nie przestrzega, by niecharakterny i jako taki by bojkotowany przez otoczenie. Charakterno obowizywaa od najmniejszych dzieci do starcw, i to zarwno mczyzn, jak i kobiety. Nikt tu nikogo si nie ba. Silny nie ba si sabszego, a saby nie ustpi silniejszemu. "Skary nie wolno, odegra si wolno" - oto druga obowizujca zasada. Ta zasada bya przyczyn nie koczcych si nieraz i trwajcych cae lata "wojen" i antagonizmw midzy poszczeglnymi ludmi, rodzinami, grupami, ulicami i caymi dzielnicami. Obowizywaa te zasada grzecznoci na co dzie. Grzeczny ukon znajomym, "bardzo przepraszam", gdy trcio si kogo, czy chciao wymin, i przy4

kadej najdrobniejszej okazji. Tam, na Tatrzaskiej, klo si, ile wlezie, ale jeli w miecie uy kto nieprzyzwoitego sowa, natychmiast inny reagowa: "No, ty! - syszao si. - Spokj w gowie, porzdek musi by, ludzie s, nie jeste u siebie". Ten typ ludzi niektrzy nazywali: grand. Lecz grandziarze to nie chuligani. Grandy odbyway si tylko u siebie - midzy sob - i musiay by do tego przyczyny. W czasie wojny ludzie ci pokazywali okupantowi zby i pazury, a po wojnie - ci, co przeyli wszyscy s statecznymi obywatelami. O tym, jak kto szed drog, czsto decydowa przypadek. Chowalimy si wszyscy razem, w jednakowych lub zblionych warunkach. Na przykad czasem wystarczyo, e kto zosta bezrobotnym i dugo nie mg znale pracy. W domu bieda, ale chopak za zodziejstwo si nie bierze. Latem stara si dosta na publiczne roboty, zim do niegu. Pewnego dnia by w grupie chopakw, ktrzy co skradli - wic i jemu dali przypadajc na niego cz. Nastpnym razem ju sam rozejrza si, czy czego si nie da ukra. A pniej ju szuka okazji. Wreszcie wpad, a po odsiedzeniu wyroku otrzymanie staej pracy byo ju niemoliwoci i tylko takie ycie mu zostao. Inny uczciwy czowiek w awanturze skrzywdzi przeciwnika; i znw pozostawao mu tylko ycie czowieka wyjtego spod prawa, bez moliwoci otrzymania staej pracy. Z tego te powodu powstaa zasada: "Kapowa nie wolno". Modzie nikt si nie interesowa. Bya ona pozostawiona samej sobie. Na Czerniakowie byo wiele knajp i w kadym sklepie wdka, ale ani jednego kina, wietlicy, biblioteki lub czytelni. Ulica Tatrzaska niczym nie rnia si od innych ulic pooonych w kwadracie midzy ulicami Podchorych, Czerniakowsk, Chemsk i Belwedersk. W takich warunkach mieszkaem i yem do 1940 roku, to jest do chwili aresztowania i zamknicia mnie przez Niemcw w obozie koncentracyjnym.

5

Co teraz robi? Mam lat pitnacie. Ukoczyem szko powszechn. Ze sprawowania otrzymaem stopie bardzo dobry. To drugi raz przez cae osiem lat nauki. Nie chcieli mi popsu wiadectwa. "Moe si zmieni, jak doronie" - mwili nauczyciele. Pierwszy raz stopie bardzo dobry ze sprawowania otrzymaem na pierwsze procze pierwszego oddziau. Wszystkie inne byy tylko, "odpowiednie". Sprawowanie obniyo mi stopnie z innych przedmiotw. W szstym oddziale siedziaem dwa lata. To wychowawca zoliwie zostawi mnie na drugi rok. Twierdzi, e cay rok nie pracowaem - a ja przecie wszystko umiaem lepiej ni inni! Mj "konik" to matematyka, fizyka i chemia. Uparem si tylko nigdy nie podnosi rki i nie odpowiada z awki. To od oddziau pitego, gdy po bdnej odpowiedzi nauczyciel powiedzia wobec caej klasy: "Siadaj, bawanie, jak nie wiesz, to si nie wygupiaj!" Caa klasa wybuchna miechem. Po tym zdarzeniu wicej ju rki nie podnosiem. Jak padao pytanie, to podpowiadaem koledze siedzcemu obok mnie i on podnosi rk i odpowiada. Odtd dzieci nazyway mnie "bawanem", ale niedugo to trwao, bo za przezwisko biem, i to biem dobrze. Byo kilka skarg rodzicw, kilka ze szkoy, trjka ze sprawowania - ale woa przestali, a ja wicej rki nie podnosiem poza jednym wypadkiem, tu przed ukoczeniem szkoy, ale to ju bya sprawa, jak to mwi, "gardowa". W szstym oddziale nauczyciel wcale mnie pod koniec roku nie egzaminowa. "Nie potrzeba - powiedzia - ty i tak zostaniesz na drugi rok". Po skoczonych egzaminach, a jeszcze przed wypisaniem wiadectw, po lekcjach ukradem z katedry dziennik ze stopniami z caego roku. Nad gliniank Morskie Oko obejrzaem stopnie swoje i innych dziennik podarem i utopiem. Nastpnego dnia w szkole awantura: kto ukrad dziennik? Posdzono jednego chopca, ktry nie by pewien, czy zda do nastpnej klasy. Wezwano jego ojca. Pytaj chopca wobec caej klasy, czy to on go wzi. Chopiec si nie przyznaje. Ojciec zaczyna go bi. - Ja ukradem i zniszczyem dziennik - odezwaem si gono, wstajc z awki. - Dlaczego to, durniu, zrobi? - wrzasn nauczyciel.6

- A co ja miaem do stracenia? Przecie i tak zostaj na nastpny rok. Okazao si, e jeszcze miaem co do stracenia - obniono mi stopie ze sprawowania na nieodpowiedni i miaem by przeniesiony karnie do innej szkoy. Zatrzymano mnie na usilne proby matki, ktra obiecaa, e bdzie mnie pilnowa i e bd si dobrze zachowywa w szkole. W nastpnym roku znw ze sprawowania "odpowiedni". A byo to tak: Nauczycielka dawaa korepetycje z tego przedmiotu, ktrego nas uczya, synowi restauratora z naszej dzielnicy. Gdy przyszo pisa wypracowanie klasowe, nauczycielka sama nie dyktowaa nam pyta, tylko zwrcia si do tego ucznia: - Podyktuj pytania, wiesz, te, co wczoraj przerabialimy. Po kilku dniach oddaa nam zeszyty i kady podawa stopie, jaki otrzyma. Gdy doszo do mnie, odkrzyknem specjalnie gono: - Niedostateczny! - O, to niedobrze, to bardzo niedobrze - odpowiedziaa nauczycielka. - Gdyby mj ojciec mia knajp i paci pani, to i ja miabym bardzo dobry stopie, tak jak i on - odpowiedziaem, wskazujc palcem na syna knajpiarza. Co to bya za awantura! Nauczycielka wysza z klasy i wrcia z kierownikiem. Kierownik wygna mnie do domu i kaza przyj z ojcem. Nastpnego dnia przyszed ze mn ojciec. W szkole postawiono spraw tak: mam przeprosi nauczycielk wobec caej klasy albo na dwa tygodnie bd zawieszony w nauce. Rozprawa odbywaa si w klasie, przy wszystkich dzieciach. Ojciec kae przeprosi nauczycielk, a ja znw uparem si, e nie przeprosz. Ojciec zacz bi. - eby mnie tatu nawet zabi, to nie przeprosz, bo ja mam racj! - wrzeszczaem na cay gos. - Czekaj, ju ja ci wlej w domu! - obiecuje ojciec. - To tak "wystawi", e mnie nawet policja nie znajdzie! - zagroziem. Po drodze do domu upewniem si jeszcze, czy ojciec mnie nie bdzie bi, i powtrzyem swoj grob: e jeeli mnie uderzy, to uciekn z domu, i to uciekn nie na dwa, trzy tygodnie, ale tak, e wicej mnie nie zobaczy. - Czy tatu rozumie, e ja mam racj? - dodaem na7

zakoczenie. Ta groba pomoga. Ojciec ba si, ebym nie uciek. Jedna dusza ucieczka zmieniaa nieraz cae ycie dziecka. Wyamywa si taki spod kontroli starszych, eby y, musia kra, w kocu wpada przy jakiej kradziey - a wtedy dom poprawczy i koniec z uczciwym yciem. Ojciec ukara mnie inaczej. Przez cae dwa tygodnie nie wolno mi byo wychodzi z domu na ulic. Najstraszniejsza dla mnie kara. Siedzc w domu czytaem ksiki, graem na mandolinie i tak przesiedziaem cae dwa tygodnie w areszcie domowym. A na zakoczenie roku ze sprawowania "odpowiedni" i przeniesienie do innej szkoy. W oddziale sidmym, w tej nowej szkole, mia miejsce konflikt innego rodzaju. Zaczo si nieporozumienie z nauczycielem matematyki. Po pierwszym miesicu nauki pierwsze wypracowanie klasowe. Szybko rozwizaem zadanie, bo kto odda zeszyt, wychodzi na boisko, a kartk z rozwizaniem na brudno podrzuciem koleance i oddaem nauczycielowi zeszyt. Gdy po kilku dniach otrzymalimy zeszyty klasowe, ze zdziwieniem stwierdziem, e z klaswki otrzymaem stopie niedostateczny. Sprawdziem jeszcze raz - wynik dobry. Zobaczyem u koleanki stopie - bardzo dobry. Wynik taki sam, przecie cigna z mojej kartki, tylko e u mnie troch niechlujnie napisane, bo spieszyem si na boisko. Z zeszytem id do nauczyciela. - Prosz pana, dlaczego ja dostaem dwjk? Przecie tu nie ma adnych przekrele - zapytaem grzecznie. - Musiao co tam by, siadaj na miejsce - odpowiedzia nauczyciel. Stojc przy nim podarem zeszyt i wrzuciem do kosza. Nauczyciel popatrzy - i nie powiedzia nic. Po kilku minutach wyda nam zebrane poprzedniego dnia zeszyty domowe. Zajrzaem do rodka, a tam napisane czerwonym owkiem: "Praca za miesic wrzesie oceniona niedostatecznie". Poprawek adnych nie ma - z tym, e zeszyt te niezbyt czysto prowadzony. Bez namysu i ten zeszyt podarem - i do kosza, a nauczyciel te nic nie powiedzia. - Poka mi swj zeszyt - zwrci si do mnie nauczyciel nastpnego dnia, gdy tylko wszed do klasy. - Nie mam - odpowiedziaem.8

- A gdzie go masz? - W domu zostawiem. - To id do domu po zeszyt. Wyszedem i ca godzin biegaem po boisku i ulicy. Nastpna lekcja, matematyki - i wszystko powtrzyo si dokadnie tak jak poprzednio. I tak byo przez miesic. W kocu byo ju tak, e jak on wchodzi do klasy, to ja sam wychodziem mwic, e id do domu po zeszyt. Nauczyciel upar si, e ja bd mia zeszyt, ja uparem si, e zeszytu mie nie bd. Nie warto pisa, jeli bez adnej przyczyny stawia niedostateczne oceny, a w dodatku nie chce mwi, dlaczego. Poapa si wreszcie, e mnie w ten sposb nie ugada, wic zamiast wysya do domu, kaza sta w kcie. Wszystkie lekcje matematyki spdzaem w kcie - ale zeszytu nie przynosiem. Do kta wychodziem sam, gdy tylko nauczyciel wchodzi do klasy. Stanie w kcie dao mi mono robienia nowych wyczynw. St nauczyciela przysunity by do pierwszych awek, a za jego plecami staa rozsuwana tablica. Gdy byo wypracowanie klasowe, nauczyciel dyktowa zadania, dzielc klas na dwie grupy. Ja w tym czasie staem ju w kcie. Gdy on dyktowa, ja na tablicy pisaem dla pamici cyfry - bo tre zadania miaem w gowie - i w tym czasie, gdy nauczyciel siedzia przy stole i czyta ksik albo sprawdza zeszyty domowe, ja na dwch powkach tablicy rozwizywaem zadania jednej i drugiej grupy. Udao mi si to dwa razy. Wszyscy mieli wtedy dobrze rozwizane zadania. Za trzecim razem wypado tyle dziaa matematycznych, e musiaem pisa mae cyfry. Ci w kocu klasy nie mogli ich dojrze, wic zaczli krci si po klasie, eby zobaczy, co tam jest napisane na tablicy. Nauczyciel obejrza si i wszystko si wydao. Od tego dnia sadza mnie przy swoim stole. I taka sytuacja trwaa do koca roku. Ten sam nauczyciel uczy nas robt introligatorskich - ale tu to ju ja byem bardzo dobry. Trzy dni przed kocem roku nauczyciel zapowiedzia nam, e zamiast robt bdzie pyta z matematyki. Jeli kto jest niepewny, to jeszcze bdzie mia mono poprawi swj stopie. Mnie to nie dotyczyo, w jego pojciu ja byem cakowicie przekrelony - ale mimo to przyszedem. Tego dnia nie posadzi mnie obok siebie, bo to waciwie nie bya ju lekcja. Tego dnia pierwszy raz od czterech lat zaamaem si i podniosem rk,9

chcc odpowiada na zadane pytania. Nauczyciel zacz od najprostszych pyta: jakie znamy cyfry, jakie liczby dziel si przez 2, 3 itd. Na pocztku wszyscy podnosili rce - ja te. Im pytania byy trudniejsze - tym mniej rk si podnosio. Wreszcie po jednym pytaniu podniosy si tylko dwie rce. Ja podnosiem przy kadym pytaniu, lecz jeszcze mnie nie pyta. Teraz popatrzy na mnie dugo i przenikliwie, lecz zapyta drugiego. Nastpne pytanie - tylko ja podniosem rk. Zapyta mnie i odpowiedziaem dobrze. Nastpne - znw tylko ja. Zapyta - odpowiedziaem. Pyta dalej innych, lecz ja take odpowiadaem. - Przyjd do mnie po lekcjach do kancelarii - powiedzia, gdy po skoczonej lekcji wychodzi z klasy. W kancelarii wzili mnie w obroty - kierownik szkoy, wychowawczyni klasy i nauczyciel matematyki. Przeprowadzili egzamin z matematyki - na adnym pytaniu nie zaciem si. Kazano mi rozwiza dwa zadania, rozwizaem szybko i dobrze. - No widzisz - powiedzia do mnie kierownik szkoy - mgby mie stopie bardzo dobry, gdyby si uczy przez cay rok, a tak to postawimy ci trjk. A wic z dostatecznym stopniem z matematyki, bardzo dobrym ze sprawowania i bez adnej perspektywy na przyszo ukoczyem szko podstawow majc lat pitnacie. Co teraz robi?

10

Czerniakw 1933 Na dalsz nauk nie ma pienidzy i moliwoci. Chopak, ktry ma pitnacie lat, powinien ju stara si zarobi, eby bya pomoc w domu. Ale jak zarobi? Zodzieje z naszego domu namawiali mnie, ebym "pracowa" z nimi. - Jeste cwaniak, policja ciebie nie zna - z nami bdzie ci dobrze, nie zginiesz. Odmwiem. Po co kra, jak nie mona przynie do domu? Gdy byem mniejszy, a nieraz co z chopakami zwdzilimy dla sportu - to w domu matka braa za ap, kazaa odnie i przeprosi, a czasem to jeszcze dobrze wlaa. Wic kra nie miao dla mnie sensu. Wszystkie ogrody i sady w okolicy byy w mojej bezpatnej dzierawie. Waziem do kadego i nigdy mnie nie zapano - ale to byo robione tylko dla sportu. Lubiem kade ryzyko i niebezpieczne sytuacje. Ojciec, jak by trzewy, nie mwi nic. Jak by pijany, krzycza, ebym sobie roboty szuka. C wic robiem? Rano przynosiem matce dwa wiadra wody i wynosiem brudn. Potem przynosiem wgiel z piwnicy lub ze skadu, kupiem, co potrzeba, w sklepie - i ju byem wolny. Wtedy przynosiem kilka wiader wody jednej lokatorce. Miaa za drzwiami na korytarzu beczk, z ktrej braa wod do prania i zmywania. Pacia mi pi groszy za przyniesienie jednego wiadra; tak samo jak u woziwody, tylko ja przynosiem jej wod pod drzwi, a od woziwody brao si spod bramy i trzeba byo nie na pitro. Jak przyniosem pi wiader, to zarobiem dwadziecia groszy, bo jeden grosz za wiadro bra inwalida przy pompie ulicznej. Nastpnie krciem si przy skadzie opaowym. Niejeden raz zarobiem troch groszy za odniesienie komu wgla do domu. Pacili jeden grosz od kilograma. Pracowa tam ju starszy kolega, ale jak on poszed z wglem i nie byo nikogo, a znw trzeba byo odnie, braem ja. Nie dwigaem po pidziesit kilogramw, bo to byo dla mnie za ciko, ale dwadziecia, trzydzieci to nosiem. Teraz, gdy ju miaem pienidze, szedem na Mokotw do biblioteki. Nie bya to prawdziwa biblioteka, lecz sklep sprzedajcy papier, zeszyty i przybory szkolne, w ktrym na jednej cianie byy pki z ksikami. Waciciel sklepu wypoycza te ksiki11

za opat dziesiciu groszy od jednej ksiki po zoeniu dwu zotych kaucji. Ze swego zarobku zoyem kaucj za dwie ksiki, ale byy dnie, e wymieniaem tylko jedn ksik; czciej jednak wymieniaem dwie i czytaem jednego dnia. Nikt nie dawa mi adnych rad co do wyboru lektury. Wyczytywaem wic wszystkie ksiki o Dzikim Zachodzie, Karola Maya, Branda, Baxtera, kryminalne Romaskiego, Marczyskiego, Wallace'a i innych. Wyczytaem ksiki o przygodach Arsena Lupina, Sherlocka Holmesa i wszystkie o Tarzanie; Michaa Zevaco, Dumasa i Trylogi Sienkiewicza. Ksiki grube dzielone byy na kilka mniejszych i za kad pacio si dziesi groszy. Gdy ju miaem w rku ksik, braem w kiesze kawa chleba i szedem nad star fos fortow na Czerniakowie. Tam, lec na socu, czytaem. Dla urozmaicenia co pewien czas zaywaem kpieli, a raz lub dwa razy w cigu dnia kilku z nas przepywao na drug stron fosy i zapuszczalimy si w ogrody badylarzy na strki grochu. Moimi ulubionymi bohaterami z ksiek byli ludzie, ktrych cechowaa szalecza odwaga i ryzykanctwo, obrocy sabych i ucinionych, a bojowi wobec ludzi zych. W postpowaniu swoim staraem si naladowa takich wanie bohaterw. Cieszyem si, gdy raz udao mi si wywali okno w poncym drewnianym budynku i zanim nadbiegli inni, wyniosem dwoje maych dzieci oraz wyrzuciem na podwrze wszystkie ubrania z szafy. Byem wszdzie tam, gdzie grozio jakie niebezpieczestwo, i musiaem zawsze nalee do tych, ktrzy ostatni wycofuj si z niebezpiecznej sytuacji. eby by mocnym wobec zych, nie wystarczaa sama odwaga, potrzebna bya take zaprawa i trening. W mieszkaniu na drzwiach wieszaem stare ubrania i palta i godzinami wiczyem uderzenia gow z rnych pozycji. Wiedziaem, e jest to najskuteczniejsze i najbardziej zdradliwe uderzenie. Doszedem do takiej wprawy, e "na eb" byem jednym z najlepszych na Czerniakowie. Trenowaem te noem. Rzucanie noem do celu na odlego. Ukrywanie noa w rkawie. Byskawiczne wyciganie noa z kieszeni spodni i z kieszeni marynarki, tak zwanej "za parkanem".. Niejeden urwany guzik i rozdarte spodnie kosztowa trening przeskakiwania przez parkan, chodzenia po drzewach i skakania ze znacznych nawet wysokoci. Wyrabiaem w sobie siln wol, upr i mciwo w stosunku do tych, ktrzy skrzywdzili mnie z premedytacj lub12

wykorzystywali swoj przewag fizyczn. Po kilku awanturach ze starszymi i silniejszymi mwiono o mnie: "Chopak grzeczny, ale i charakterny..." Sabszego nie uderzyem nigdy. Wieczorem wyskakiwaem na plac Unii Lubelskiej "postara si troch na majdanie" - co znaczy po prostu: sprzedawa gazety. "Starao si" tam wielu kolegw, z ktrymi koczyem szko. Oni byli majdaniarzami rejestrowanymi (po zoeniu kaucji), ja staraem si na dziko: koledzy brali wicej gazet i cz dawali do sprzeday mnie. Jaki by z tego zarobek? Dwa grosze od gazety w cenie piciu groszy i trzy od dziesiciogroszowej. Od dodatku nadzwyczajnego osiem groszy od sztuki, ale wtedy mi nie dawali, ciko te byo trafi na moment wydania. Umie sprzeda gazety - to bya wielka sztuka. - Ile sprzedae? - pytaem jednego kolegi. - Dwanacie sztuk - odpowiada. - A ja tylko dwie. - A ty ile? - pytam drugiego. - Pitnacie. - A ja dwie. Wreszcie i ja poapaem si w technice sprzedawania. Gdy dostaem gazety do rki - jak najszybciej przed siebie, byle dalej, eby by tam, gdzie nie dotar jeszcze aden nowy gazeciarz. Raz dotarem w ten sposb do ulicy Filtrowej. W kadym tramwaju jadcym w stron placu Narutowicza id dwie, cztery gazety. Po pewnym czasie gazeciarze z placu Narutowicza poapali si, e im handel idzie sabiej - zjechali kup, dali mi dobry wycisk i przegnali z dobrego stanowiska. Pojechaem do swoich chopakw. Ci zostawili swj "majdan" w rnych kioskach i sklepach i grup w osiemnastu chopakw zrobilimy nalot na tamtych. I odegralimy si - ale ju wicej w ich parafi nie jedziem. Najlepszy zarobek by wtedy, gdy udao si kogo zrobi "na fryko". Przy wydawaniu reszty bilonem pienidze odliczao si na wasnej doni, kadc na spd monet upatrzon dla siebie. Gdy kupujcy nadstawia rk, oddawao si wszystko, bo mg jeszcze raz sprawdzi. Gdy postawi woreczek, monet lec na spodzie, na13

rodkowym palcu, chwytao si lekko ukrywajc j midzy palcami i chocia do bya wyprostowana, pienidz pozostawa w rku. Jeden taki "moniak" to tyle, co sprzeda kilka gazet. Metod t stosowali gazeciarze i wzkarze. Kiedy do ojca przychodzili koledzy, wiedziaem, e bd pili wdk, a mnie bd posyali, eby im przynosi po wiartce. Siedziaem wtedy kamieniem w domu. Gdy ju niele sobie popili, wtedy robiem "na fryko" po pidziesit groszy, po zotwce, a nawet i po dwa zote. Paciem sobie za fatyg siedzenia w domu. Latem jedzilimy przewanie we czterech dwa razy w tygodniu do Kabackiego Lasu na jagody, grzyby lub orzechy laskowe. Na ulicy Puawskiej skakalimy w biegu na bufory ostatniego, towarowego wagonu przyczepionego do pocigu osobowego i tak uczepieni jechalimy do Pyr i do lasu. Tam trzeba byo uwaa, eby nie da si zapa gajowym - tak jak w kolejce kolejarzom. Gajowi czsto robili obawy na zbierajcych jagody lub grzyby. To ju byo dla nas sportem - tak lawirowa i ukrywa si, eby nie zapali. I nie zapali nigdy adnego z nas. W kolejce byo gorzej. Tu niejeden konduktor stara si nas zapa albo przepdzi z kolejki. Raz jeden kolejarz wlaz na dach towarowego wagonu i oblewa nas oliw z oliwiarki. Majc dowiadczenie, bralimy w drog solidne kije, eby kolejarzowi nie pozwoli wysun znad dachu rki czy gowy. Gdy kolejka dojedaa do stacji - wyskakiwalimy jeszcze w biegu i uciekalimy w odwrotnym kierunku. Czepiajc si z boku osobowego wagonu dwa razy zerwalimy z gowy siedzcemu przy otwartym oknie rabinowi jarmuk, ktr ydzi odkupywali od nas, pacc po pi zotych. Kiedy w Grjcu w czasie "wycieczki" zdjlimy ze stojcego na ulicy wozu skrzynk wdki, ktr wynielimy za stojc w pobliu stodo. Gdy wz odjecha, przyszo do nas trzech obuzw; zabrali nam wszystko, a za "fatyg" dali tylko kademu z nas po p litra wdki. I to dobre, mogli nic nie da. W kolejce raz tylko mnie zapali. Posiedziaem kilka godzin w komisariacie. Przysza matka, zapacia pi zotych kary, ktre pniej musiaem jej zwrci, i zabraa mnie do domu. Latem pojechaem na dwa tygodnie pod Grjec do znajomych gospodarzy, u ktrych ostatnie dwa lata spdzalimy wakacje.14

Zodziejska wie. Nocami caa prawie ludno wybieraa si na kradzie zboa z dworskich pl. Jedni zwozili, inni mcili w stodoach... i rano byo ju wszystko w porzdku. Za stodo caa sterta somy, zboe za wymcone i wywiane zostao ju wywiezione na sprzeda do miasta. Pewnej nocy chopi wybrali si do odlegej o trzy kilometry wsi kra ulgaki. Poszo wtedy chyba ze, trzydzieci osb i ja z nimi. Wszyscy piechot przez cmentarz i las, a drog dwa wozy do przywiezienia workw z ulgakami. Ciekawy byem, jak bd rwali. Kazali mi zabra ze sob worek i pacht. Okazao si, e robi si to atwo, szybko i dokadnie. Kady rozkada swoj pacht pod drzewem, dwch wchodzi na drzewo i trzsie, potem kady bierze pacht za rogi i zsypuje do swojego worka. Pniej worki na wz, a sami znw piechot, krtsz drog do domu. Zodzieje to byli przewanie "wychowacy". Prawie kady gospodarz mia takiego "wychowaca". Po pierwszej wojnie wiatowej brali na wychowanie dzieci z sierocica, ktre nie miay i nie znay swoich rodzicw. Podrzutki. Pastwo do penoletnoci dziecka pacio im miesicznie pewn sum pienidzy, a oni mieli darmo z pocztku pastucha, pniej parobka, tylko za jedzenie i marne ubranie. Gdy taki chcia si lepiej ubra, pj na zabaw albo wypi wdki - krad. W czasie niw ludzie ze wsi chodzili pracowa do dworw, ktrych byo kilka w okolicy. Pewnego dnia, gdy nie miaem co robi, wybraem si na dworskie ziemie zobaczy, jak pracuj znajomi ze wsi. Kosili zboe tu pod lasem. Soce szo ju ku zachodowi. - Uwaajcie, dziedzic jedzie! - zawoa kto ostrzegawczo. I wszyscy raniej zabrali si do roboty. By to mody jeszcze facet, na piknym koniu, ze szpicrut w rku. Siedzc sztywno, przez kilka minut w milczeniu przyglda si, jak ludzie pracuj. Zbliy si do niego karbowy, co mwi po cichu. Po chwili podesza z boku moda jeszcze chopka i prosi pokornie: - Prosz janie pana, niech janie pan zwolni mnie o godzin wczeniej. Mam chore dziecko, zostawiam je bez opieki. Nawet na ni nie spojrza.15

- Prosz janie pana bardzo - mwi znw kobieta, Patrz i oczom nie wierz: pocaowaa go w rk. Raz, drugi i wci powtarza swoje: "Prosz janie pana bardzo". Staem o dwa metry od "janie pana", a nie wicej jak o dziesi metrw od lasu. - O rany! Co za janie pan! - krzyknem tak gono, e wszyscy usyszeli. - A moja dupa janiejsza ni wszystkie janie pany! W "janie pana" jakby piorun strzeli. Szarpn si w moj stron. Zapaem jedn lejce, zawinem koniem i zanim schwyci rwnowag, ju uciekaem do lasu. Ruszy za mn, ale byem ju w lesie. Tak wygldao moje pierwsze i ostatnie spotkanie z "janie panem". - Dokd idziesz? - zapytaa matka, widzc, e wychodz z mieszkania. - Na ulic. - eby tylko znw jakiej skargi nie byo. Nie pobij si z kim - upominaa. - Gdzie chopaki? - zapytaem bawicego si na ulicy dzieciaka, nie widzc moich rwienikw. - Na czce w pik graj - odpowiedzia. Gdy tam poszedem, okazao si, e chopaki ju szli do domu na obiad; na czce by tylko jeszcze Olek, pod pach mia pik futbolwk. - Zostaw nam pik - poprosiem - na moj odpowiedzialno. Jak przestaniemy gra, to ci j odnios do domu. - Dobrze - odpowiedzia Olek rzucajc mi pik. - Tylko nikomu nie dawaj. Po godzinie kopania zabraem pik, by j odnie wacicielowi. Gdy dochodzilimy ju do ulicy, przyszed Zygmunt. By to chopak z naszego domu, mia osiemnacie lat, trzy lata wicej ni ja. - Dawaj pik - zwrci si do mnie. - Nie mog - odpowiedziaem. - Olek kaza mi j odnie do domu, jak przestan gra. - Dawaj, dawaj, nie wygupiaj si. Olek mnie nic nie obchodzi - odpowiedzia. I chce16

mi wytrci pik. Zrobiem unik i pik odrzuciem Jankowi, ktry sta kilka metrw z boku. Gdy podszed do Janka, ten poda pik mnie. - Jak odrzucisz pik, to dostaniesz w mord - powiedzia Zygmunt idc do mnie. Odrzuciem. Podszed i uderzy mnie pici w twarz. Nie wiedziaem, co robi - bi si z nim, czy nie bi? By trzy lata starszy i duo silniejszy. - Jaki mocny - powiedziaem tylko, gdy szed w stron Janka i ostrzega go w ten sam sposb jak mnie. - A chcesz jeszcze raz? - zapyta zawracajc do mnie. - Chc. Podszed i uderzy. Zrobiem unik w d i uderzyem gow tak, e usiad na trawie. Poderwa si, skoczy i znw dosta gow i rk. I zacza si bijatyka, ktra trwaa kilkanacie minut. Bijc si, powoli zblialimy si do domu. Ju przed bram nadszed jego starszy brat, ktry mia dwadziecia jeden lat. Wtedy ze zbiegowiska ludzi, ktrzy przygldali si walce, wyskoczyo kilku, odepchnli moich przeciwnikw, krzyczc: - Dwch takich bykw na jednego dzieciaka! Wtedy szybko uciekem do domu i powiedziaem matce, e pobiem si z Zygmuntem. - Czekaj - powiedziaa matka, gdy wysuchaa wszystkiego - ojciec ci teraz da, jak przyjdzie z roboty. Chcesz pewnie, eby ciebie zabili. Przecie ich jest czterech braci i ojciec. Siedziaem spokojnie w domu, czekajc na ojca. - Musisz mu dobrze wla - radzia matka, gdy ojciec wrci z roboty. - Jak to byo? - zapyta mnie ojciec. Wiedziaem, e ojciec jest sprawiedliwy, dlatego zawsze mwiem prawd i ojciec mi wierzy. Opowiedziaem wszystko szczegowo. - Ja go bi nie bd - zadecydowa ojciec. - Zygmunt jest starszy, silniejszy i zacz. - Ale on go strasznie pobi - nastaje matka. - A jak Zygmunt by jego zbi, to co by powiedziaa? Trzeba byo si nie da, prawda? No to on si nie da. Nie wychod tylko teraz na ulic, bo ci wlej - poradzi17

ojciec. - Ja sam wyjd, dowiem si, co sycha. Po pewnym czasie wrci i powtrzy rozmow z ojcem Zygmunta, z ktrym spotka si na ulicy. - No co? Pana chopak pobi mojego. Ale wy z nami nie wygracie, nas jest wicej. - A co mnie to obchodzi - odpowiedzia ojciec. - Chcecie, to go bijcie. Ale ja was ostrzegam, e to jest mciwy szczeniak. Wy mieszkacie wyej. Jak wy go dzisiaj pobijecie, to on si jutro zaczai na schodach i ktremu z was noem kichy wypuci. Ale co mnie to obchodzi, chcecie, to go bijcie. Z tej awantury da mi ojciec tak nauk: - Pamitaj - powiedzia - jak zaczepisz kogo, to ju ja ci wlej. - Mwic to podsadzi mi pod nos swoj cik, wielk pi. - Jeli pobijesz sabszego - te ci wlej. Ale jak tobie kto wejdzie w drog, to gry, drap, zabij, a nie daj si, bo tu jest takie ycie, e jak pozwolisz sobie wej na gow wielkiemu, to za dwa tygodnie ju kady szczeniak bdzie chcia wej. Nie zaczepi mnie nigdy aden z tej rodziny, a z Zygmuntem pogodziem si dopiero po trzech latach. Gonilimy si z Antosiem. Gdy mi uciek za parkan midzy stosy cegie, wszedem na latarni gazow, by zobaczy, gdzie si schowa. - Za std! - zawoa kto energicznie z dou. - Nie chc! - odpowiedziaem i wtedy dopiero spojrzaem w d. By to Heniek. Chop lat dwadziecia jeden, z drugiej ulicy. - Zazisz czy nie? - woa znw. - Nie! - odpowiadam. - Za, bo ci cign! - A sprbuj! Pocign mnie za nogi tak, e chocia wystawiem rce, to jednak twarz uderzyem o bruk ulicy. Poderwaem si na nogi - a w rku ju miaem otwarty duy sprynowy n.18

Uczyem si tej sztuczki. W kieszeni n ley zamknity, a wycigam ju otwarty. - Czego szurasz? - zapytaem spokojnie, chocia byem wcieky i bolaa mnie twarz. - Pewnie dawno "ledzia nie pokne"? - Zjedaj std, bo kos oberwiesz - ostrzega Anto, te z noem w rku, nastpujc na niego z boku. Heniek mrukn co pod nosem i poszed sobie. Nastpnego dnia mijaem si z nim na ulicy - nie zaczepi mnie. Ale Antka wieczorem pobi. Wic nastpnego dnia we czterech pognalimy go kawa drogi, rzucajc za nim kamieniami. Po dwch dniach, gdy rano niosem matce dwa wiadra wody i odpoczywaem przed bram rozmawiajc z koleank, zobaczyem, e od rogu ulicy idzie Heniek. Zaczepi mnie czy nie zaczepi - zastanawiaem si. Na wszelki wypadek wsadziem rk w kiesze, w ktrej miaem swj n. Zatrzyma si przy mnie. Napar na mnie bokiem i trcajc okciem zapyta ironicznie: - A moe zechcesz si ze mn bi? Ustawi mi si doskonale na uderzenie gow, wic od razu uderzyem. Gdy uderzy mnie pici w twarz, ja ju miaem otwarty n w rku. Zgupia, sta jak baran. Zza rogu wyszed policjant. Schowaem n za podszewk przez dziur w kieszeni. - Panie wadzo, bi mnie noem - mwi Heniek do policjanta. "Ciapciak - pomylaem - zaczyna pierwszy, a potem: Panie wadzo". Policjant obmaca mnie, wyj zza podszewki n i zabra mnie do komisariatu. Poprosiem koleank, eby odniosa matce wod i powiedziaa, e jestem w komisariacie. Dopiero wieczorem przyszed po mnie do komisariatu ojciec. W drodze do domu nic si do mnie nie odzywa, a w mieszkaniu bez jednego sowa uderzy mnie w twarz. Gdy chcia uderzy drugi raz, zrobiem unik i waln w szko lampy naftowej, ktra staa na stole. Zbi szko i lampka zgasa. Ojciec poszed do sklepu, kupi nowe szko, oczyci lampk... i nastpi dalszy cig. Ojciec nic nie mwi - ja te nie.19

Dopiero nastpnego dnia matka powiedziaa mi, za co dostaem. Okazao si, e gdy ju mnie zabrali z ulicy, Heniek przyszed do mnie do domu i prosi, eby rodzice zwrcili mi uwag, bo ja go zawsze zaczepiam i nie daj mu spokojnie przej. Ojciec wla mi dlatego, e zaczepiam, i to zaczepiam starszych. "Och, achudra - pomylaem sobie. - Czekaj ty, ja na tobie jeszcze sobie odbij i panie wadzo, i skarenie, i zaczepianie". Wkrtce Heniek poszed do wojska. Gdy wrci, to ja przez ten czas podrosem i ju byem bojowym i dobrym kozakiem. Takich jak on ju si wtedy nie baem. Niejeden raz zawraca, gdy mnie spotka na ulicy. Uczciwie ostrzegem go przez znajomych, e si odegram, jak tylko znajd okazj. Nie da mi okazji. Po wojnie, gdy ju wrciem do Warszawy, spotkalimy si. Natychmiast wrcia dawna ch zemsty, ale on tak si ucieszy, e ja yj, tak serdecznie mnie powita i ugoci, e wreszcie darowaem mu jego dawny niecharakterny postpek.

20

Ostatnia niedziela na kortach Bya na ulicy Belwederskiej knajpa "Sielanka". Po zlikwidowaniu knajpy pozostay tylko dwa korty tenisowe, ktre wynajmowano na godziny. Gra w tenisa przychodzili "obcy z miasta". Elegancko ubrani, w biaych spodniach i szortach, szczliwi i zadowoleni z ycia, ze spor iloci forsy w portfelach. Byo nas szeciu w wieku dwunastu, trzynastu lat do podawania piek i konserwacji kortw. Za zarobione pienidze musielimy kupowa gips do wyznaczania linii. To, co wacicielka braa za wynajmowanie kortw, to by jej czysty zysk - bo nie wkadaa w nie ani adnej pracy, ani pienidzy. W dnie powszednie nie byo wielu grajcych i przychodzili oni tylko po poudniu. Dlatego po lekcjach w szkole szlimy urzdowa na korty i dopiero tu uzgadnialimy, ktrzy z nas zostan na dyurze, a ktrzy pjd do domu odrabia lekcje. Po odrobieniu lekcji nastpowaa zmiana. Jeli gocie grali tylko na jednym korcie, podawalimy piki na zmian, tak eby kada dwjka moga co zarobi. Przez pewien okres gocie pacili nam sami, pidziesit groszy za godzin na jednego, dlatego w tym czasie odbyway si walki konkurencyjne z chopakami z innych ulic. Pniej wacicielka pobieraa opat za podawanie piek, a nam wypacaa trzydzieci groszy za godzin, reszt potrcajc na konserwacj kortw. W ten sposb zakoczya si walka o korty i zmniejszyy si zarobki. Zarobione na podawaniu piek pienidze oddawalimy rodzicom, a sobie zostawialimy pidziesit groszy albo zotwk, w zalenoci od tego, ile si zarobio. Za te pienidze kupowalimy sobie pestki, owoce, wod sodow i najwiksz przyjemno - kino w koszarach wojskowych, gdzie dzieci paciy za wejcie dwadziecia groszy. W niedziel siedzielimy na kortach od godziny szstej rano do wieczora. Dwie dwjki pracoway, trzecia odpoczywaa. Ju w sobot wieczorem umawialimy si, ktry z nas wstanie pierwszy i bdzie budzi innych. - Cygan! - rozleg si pewnej niedzieli o godzinie szstej rano wrzask kolegi. Zanim zdyem odpowiedzie, ju wrzask powtrzy si. - Zaraz id! - odkrzyknem. Zerwaem si z ka i zaczem szybko ubiera si, a21

na podwrzu wci sycha byo piskliwy, dziecinny gos, woajcy kolejno innych kolegw. - Zamkniesze ty mord, psia twoja ma, szczeniaku! - krzykn przez okno jaki zbyt wczenie zbudzony, nerwowy lokator. - A bo co? Nie wolno?! - odkrzykuje chopak. - Ju po pitej, to mona krzycze! pyskowa, wany, e nikt mu nic nie moe zrobi. Chlust! Sycha chlapnicie wody o bruk podwrza. To znw jaka nerwowa lokatorka wylaa na niego garnek wody. - Stara mapa! - krzyczy chopak. - eby ci tak po mierci zleli. Chopaki! wrzasn znw. - Czekam na was na ulicy! Po kilku minutach ju caa nasza szstka staa przed bram. Wczesny pogodny letni ranek. Na ulicy pusto, nie wida jeszcze adnego przechodnia - bo bya to maa boczna uliczka, ktr nikt obcy prcz mieszkacw i ludzi, ktrzy szli kogo na naszej ulicy odwiedzi - nie chodzi. Jeszcze zaspani, wolnym krokiem poszlimy w kierunku ulicy Belwederskiej . eby za wczenie nie budzi wacicielki, na korty dostalimy si przez wysoki parkan. Z szopy stojcej w ogrodzie wzilimy mioty, gips i deski do wytyczania linii. Gdy place tenisowe zostay ju zamiecione, przycignlimy do duy walec i wsplnym wysikiem, uczepieni przy dyszlu, ubijalimy plac. - No, chopaki, teraz ju za bardzo si spieszymy, bo jak ta stara szantrapa wstanie, to nam zaraz znajdzie jak robot - powiedzia Heniek. - A jakbymy si tak zbuntowali? - odpowiedziaem. - I nie chcieli nic innego robi? Obcia nam dwadziecia groszy za godzin, sami musimy dba o kort i w dodatku, cholera, robi z nas sucych! - Nie warto - odpowiedzia Heniek - bo nas wygna i przyjd inni. Przedtem mielimy po pidziesit groszy, ale stale musielimy si bi z chopakami, ktrzy chcieli zaj nasze miejsca. Rzeczywicie, przypomniay mi si bijatyki na kije i kamienie, z ktrych niejeden raz wychodzi ktry z rozbit gow. Walki odbyway si caymi ferajnami - ulica na ulic.22

Nasza ulica bya maa, ale pakowna. W jednym tylko domu byo nas jedenastu rwienikw. Grajcy w tenisa mieli mono wybra sobie chopakw do podawania piek, bo pacili im sami, wic byo nas zawsze wicej, ni potrzeba. Jak przychodzili dobrzy gracze, to wybierali tych, ktrych ju znali z tego, e potrafi dobrze zbiera i podawa piki i e w czasie gry nie bd si plta po placu. Teraz byo nas tylko szeciu, z oberwanym zarobkiem i dodatkow prac przy konserwacji kortu, ale mielimy pewno, e nikt si nam nie wcinie do podawania, bo zarobek wypacaa nam wacicielka. Pacia hurtem za cay dzie, a my obliczalimy sami, ktry z nas ile godzin podawa. Byy wypadki, e gangrena stara nawalia nam za dwie albo trzy godziny - "bo tak jej wychodzio w obliczeniu". Wtedy strat ponosilimy wszyscy solidarnie. - Ciekawe, o ktrej przyjd pierwsi gocie - zagadaem. - Chyba nie wczeniej ni o smej albo o dziewitej - odpowiedzia Heniek, najwikszy nygus, ten wanie, ktry nas z takim rabanem budzi. - Musimy dobrze zapisywa, ktry z nas ile godzin podawa, bo to niedziela, cay dzie podawania, wic stara na pewno bdzie chciaa nas na kilka godzin rbn. - Jak bdzie chciaa, to i tak ci rbnie i nic jej nie zrobisz - odpowiedziaem. - Czy nic nie zrobi, to dopiero zobaczymy - odgrozi si Maniek. W czasie tej rozmowy pracowalimy bez przerwy. Robilimy linie, sypic gips w odpowiednio dugi szablon zrobiony z desek. - Stara ju wstaa - mwi. - O, cholera, patrzcie, idzie do nas, zaraz nam znajdzie jak robot, eby nam si nie nudzio. I nie omylilimy si. Zostawia trzech do wysypywania linii, a trzech innych zabraa do mieszkania, eby pozamiatali podogi. Ja trzymaem w rkach pudeko z gipsem, wic zostaem na placu z jeszcze dwoma chopakami do przenoszenia szablonu, a pozostali, klnc koncertowo pod nosem, eby stara nie syszaa, poszli zabawia si w pomoc domow. Po nacigniciu siatek korty byy ju gotowe do uytku. O godzinie dziewitej przyszli pierwsi gocie, od razu na obydwa korty. Tworzylimy stae dwjki, wic stara23

pucia z domu jednego, a dwch dalej musiao pracowa. Po godzinie gocie si zmienili i zmienia si jedna nasza dwjka. Wolna dwjka w tym czasie podlewaa w ogrodzie truskawki i tak na zmian, a do poudnia. Gdy czterech podawao piki, pozostali dwaj podlewali w ogrodzie kwiatki i jarzynki. Podawanie szo normalnie, nic si szczeglnego nie zdarzyo. W poudnie w wolnym czasie urywalimy si do domu na obiad. Po poudniu przysza "zaraza", to znaczy due towarzystwo, ktre przyprowadzio ze sob chopcw do podawania piek. Rodzinka. Zawsze ciko byo podawa przy duej grupie, bo oni si zmieniali przy grze, a my ganialimy bez przerwy, podczas gdy przy mniejszym towarzystwie odpoczywalimy czsto razem z nimi. Jednak chocia byo ciko, ale zarobek szed, a jak grali bez podawania albo mieli swoich podawaczy - to wtedy te godziny byy dla nas stracone. Ci wynajli kort na trzy godziny. Dla nas to trzy godziny odpoczynku i trzy godziny straty zarobku. "No czekajcie - pomylaem sobie - zobaczymy, jak wam si to opaci". Pokrcilimy si po terenie, wreszcie usiedlimy na wysokim parkanie i obserwowalimy gr i podawanie. - Pataachy - odezwa si Maniek. - Ja bym takiemu mord obi, jakby mi si tak plta po korcie - doda Heniek. - Rbiemy piki? - zaproponowaem. - Za te piki my nie odpowiadamy, a maj ich, widz, do cholery i ciut, ciut. Tam gdzie my podawalimy, nie moga zgin adna pika. Obserwowalimy piki w locie, widzielimy zawsze, gdzie ktra upada, i tam si szukao. Jeli nie znalelimy od razu, to znalezione pniej piki trzymalimy w szopie i oddawalimy je, gdy gocie przychodzili nastpnym razem. Jak pika wpada w mae przejcie midzy kortem a ogrodem, to naleao szuka jej w zupenie innym miejscu, bo wwczas za krzakiem jaminu skrcaa i sabym torem toczya si midzy zagony. Kady z nas mg od razu powiedzie, pod ktrym krzakiem truskawek pika ley. Spojrzaem - pika wpada w furtk za jamin. Chopak pobieg za pik. Szuka, szuka, wreszcie zrezygnowa i wrci na kort. Po kilku minutach zlazem z parkanu, z24

zupenie innej strony wszedem do ogrodu i zabraem pik spod krzaczka, pod ktrym spodziewaem si j znale. No, to jedn pik ju mamy. Odniosem j do altany, w ktrej mielimy schowek pod ruchom desk podogi, i znw usiadem na parkanie. Po pewnym czasie inna pika potoczya si pod parkan, tu pod nami. Heniek wyj z kieszeni pik, ktr znalelimy kiedy po odejciu goci, i siedzc na parkanie bawi si uderzajc ni o ziemi. Gdy za ktrym uderzeniem nie udao mu si zapa piki, zszed na ziemi i podnis dwie, swoj i t drug. I znw swoj do kieszeni, a frajersk do altany pod podog. Nastpna pika przeleciaa nad parkanem na ulic. Chopiec wlaz na parkan, rozejrza si, a gdy piki nie zauway, wrci na kort, nie przejmujc si jej brakiem. To ju mamy trzy. Do tych dosza jeszcze czwarta, ktra znw zakrcia za krzakiem jaminu. - Wystarczy - szepnem chopakom. - Wicej nie bierzemy, bo moe by draka. Po trzech godzinach, gdy ju zakoczyli gr, okazao si, e brakuje szeciu piek. Wtedy uczciwie pomoglimy im w szukaniu i znalelimy brakujce do rachunku dwie piki. To odsuno od nas podejrzenie, e to my moglimy podwdzi brakujce cztery piki. Nastpna grupa na ten sam kort - to dwch modych facetw z pannami. Korty wynajli na dwie godziny. I znw pech. Graj bez podawania. Podnosz piki sami. A nas jest szeciu i podajemy na zmian tylko na jednym korcie. Przekazalimy sobie po cichu, e tych te urzdzimy na klawo - tak, e odechce im si gra bez podawania. Ale co im urzdzi? Piek bra nie mona, bo maj tylko sze, a znw zrobi co musimy, eby chocia wyrwna straty moralne za te pi godzin strat materialnych. Bo moe nie zezocioby nas to tak, gdyby to byo pniej, a nie bezporednio po tamtych graczach. Usiedlimy na trawie tu przy altanie, w ktrej gocie uoyli swoje manele, i kombinowalimy, jak im zrobi szkod. W tym czasie gracze zrobili ma przerw na odpoczynek. - E, may! - zawoa w nasz stron jeden facet. Podbiegem pierwszy przeczuwajc, e bdzie jakie zlecenie poczone z napiwkiem.25

- Przyniesiesz nam piwa i papierosw? - zapyta. - Ile tylko pan zechce - odpowiedziaem. Da mi dziesiciozotow monet, zastrzegajc, ebym przypadkiem nie uciek. Kupiem w budce wszystko, o co mnie proszono, i zadaem reszty w drobnym bilonie. Moe uda mi si zrobi go "na fryko". I rzeczywicie udao mi si zawadzi zotwk i moja strata zostaa prawie wyrwnana. Jeli jeszcze dobrze sprzedamy piki, to wyjdziemy na czysto, z zyskiem, mimo straconych piciu godzin bez podawania. Wszystko ukadao si adnie i dobrze, gdy raptem widz, e Maniek zapuszcza grabk w otwarty woreczek lecy na aweczce przy altanie i wyciga papierow "monet". Jeli papierowa, to najmniej dwadziecia zotych, bo do dziesiciu zotych byo w bilonie. - Dajesz dol? - szepnem cicho, robic do niego oko. Maniek kiwn gow na znak zgody. - Schowaj dobrze i nie odchod nigdzie, a bomba pknie. Bo jak odejdziesz, to bdzie poruta, a moe nie zauwa. Wacicielka torebki ju po kilkunastu minutach zauwaya brak pienidzy. Kto ukrad? Na pewno ktry z nas. Ale z nas czterech, siedzcych przy altanie, aden nawet na chwil nie odszed. Zawoano wacicielk kortw, zrewidowano wszystkich, ale pienidzy nie znaleziono. Tylko ja jeden miaem zotwk zarobion "na fryko" - ale tu przecie chodzio o wiksz sum. Najdokadniej rewidowano Maka, bo siedzia przy torebce. Chcieli zawoa policjanta. Chopaki zaczli paka, a najserdeczniej robi to Maniek. W kocu doszli do wniosku, e pienidze musiay si wysun przy wyjmowaniu chusteczki. Szukalimy wszyscy na trawie i tam, gdzie przypuszczalnie mogo si to zdarzy, ale ze zrozumiaych wzgldw pienidze si nie znalazy. Gdy po pracy, ktra skoczya si dla nas po godzinie sidmej wieczorem, po zdjciu i schowaniu siatek do szopy, poszlimy do starej po wypat, ta podaa nam do wiadomoci, e bdzie nam paci tylko za prac w dnie powszednie, a niedzielny zarobek bdzie zatrzymywaa na kupno nowych siatek, bo stare s ju mocno26

zniszczone. Tu ju zbuntowalimy si. Potrca nam po dwadziecia groszy z kadej godziny na gips - czyli wicej, ni wynosi koszt gipsu, zamiatamy, waujemy i znaczymy kort, zdejmujemy i zakadamy siatki, odpowiadamy za zaginione przy podawaniu piki i teraz jeszcze na swj koszt mamy kupowa siatki? Jeden chopiec zacz nawet paka, a Maniek - najstarszy z naszej grupy - stan sztorcem. Zada wypacenia zarobku, i to nie po trzydzieci, a po 50 groszy za godzin - tak jak ona bierze od goci, owiadczajc, e ju tu wicej nie przyjdzie, bo do tego wszystkiego jeszcze posdzaj go o zodziejstwo. Ja zagroziem, e napuszcz swego ojca, ktry jak przyjdzie, to jej mord obije, a wstawienie zbw bdzie j droej kosztowao ni to, co nam chce zabra. Wreszcie stara z wciekoci wypacia nam zarobek, jednak tylko po trzydzieci groszy za godzin, twierdzc, e poprzedniego dnia kupia gips, za ktry musimy zapaci, i wymylajc zabronia nam pokazywa si wicej na korcie. - Jazda std, szczeniaki! ebym was tu wicej nie widziaa! - krzyczaa apic za kij. Gdy bylimy ju przy furtce, zatrzymalimy si gwidc i krzyczc gono. - Zaczekaj, ty stara k... - krzykn Maniek. - Jeszcze ci si odegramy. Teraz bylimy mocni, bo znajdowalimy si ju za bram. Gdy pdzia do nas z kijem, poleciao w jej kierunku kilka kamieni, ktre zahamoway jej zapdy. Zadowoleni z siebie, poszlimy na ulic Belwedersk, gdzie chopcom mieszkajcym w "arystokratycznym" nowym domu sprzedalimy po zotwce cztery zorganizowane piki. W owocarni rozmienilimy dwadziecia zotych, ktre "zarobi" Maniek. Po wyjciu z torebki zwin on banknot w wski pasek i przez dziurk wsun w mankiet koszuli. Dooyem te swoj zotwk, zarobion "na fryko", i ca sum podzielilimy na wszystkich. - E, chopaki, a jak si odegramy starej? - zapytaem. - Wemiemy elazne drgi i narobimy dziur na placu tenisowym - zaproponowa Heniek. - Drgi moemy poyczy od dozorcy. - Nie, to nie bdzie klawo - odezwa si Maniek. - Po pierwsze, stara narobi rabanu, bo kort ju nie bdzie nadawa si do uytku, a po drugie, inne chopaki te ju nic nie zarobi na podawaniu piek. - Maniek ma racj - powiedzia. - Najlepiej bdzie, jak zniszczymy jej ogrdek.27

Pjdziemy w nocy ca ferajn, ale dopiero po kilku dniach. Bo jak pjdziemy dzisiaj, to bdzie pewna, e to my. No bo te musiae si, gnoju gupi, odgraa - powiedziaem z wyrzutem pod adresem Maka. - Teraz nie wiadomo, co jej urzdzi. Po dwch tygodniach, pnym wieczorem, przedostao si na teren kortw od tyu posesji, przez parkan, czternastu chopcw w wieku dwunastu, czternastu lat. Nastpnego dnia wacicielka nie moga pozna wasnego ogrodu. Wyglda jak po nalocie szaraczy. Wszystko zniszczone, powyrywane z korzeniami i porwane na kawaki - krzaczki truskawek i kwiaty ogrodowe, przewrcone ule, re "krlewskie" poucinane tu przy ziemi, tak e sterczay tylko kawaki patykw. Oszczdzono tylko kort. Odtd stara nie braa ju chopakw na stae. Siedzieli oni zawsze w pobliu kortu, a gocie wybierali sobie spord nich tych, ktrzy im si podobali, i pacili im sami umwion z gry cen. Nasza szstka na wszelki wypadek trzymaa si od kortw z daleka. Powikszylimy grono bezrobotnej modziey, ktra po zajciach szkolnych szukaa jakich moliwoci zarobku. Jednak jeszcze przez kilka lat, ju nawet jako doroli ludzie, od czasu do czasu wazilimy starej w ogrd, na kwiaty. Nie niszczylimy ju ich nigdy bezmylnie, tak jak za pierwszym razem. Zrywalimy sobie tylko pki rozwinitych kwiatw, a robilimy to zawsze ze wspomnieniem naszej ostatniej niedzieli na kortach.

28

Kapowa nie wolno Religi wykadano dwa razy w tygodniu. Uczniowie w naszej szkole zawodowej na Czerniakowie to chopy po osiemnacie i dziewitnacie lat, a kady ju dobry rozrabiaka i grandziarz. Do nauczania religii takiego towarzystwa te potrzebny by ksidz - dobry obuz, bo inny przecie nie daby sobie rady, eby wszystkich utrzyma w garci. Dugi czas aden ksidz nie mg doj do porozumienia z nami i kady po kilku lekcjach rezygnowa z pracy. Wreszcie trafi si taki, ktry wyposzy si nie da. Przychodzi na lekcje religii z gumowym kablem pod sutann i la kadego, kto na lekcji rozrabia. Byo nieraz i tak, e jak mu ktry ucieka, to gania go po awkach z gum w rku. Chopaki te starali si, eby byo wszystko "na kwita". Jak ksidz omota chopakw, to ci mu znw robili jaki kawa. Gdy ksidz szed w koniec sali, to z powrotem wraca tyem, jak rak, bo gdy si tylko odwrci plecami do sali - to ju na pewno oberwa kaamarzem w plecy. Mia rozrywk ksidz z uczniami - mieli te rozrywk uczniowie z ksidzem. Gdy miaa by lekcja religii, kady tylko czeka, co tego dnia wyniknie ciekawego. Pewnego dnia, gdy ksidz wszed do klasy, stwierdzi, e jest ona pusta, a na tablicy wypisano duymi literami: "My chcemy nauki zawodw - a nie religii". Ksidz odczeka kilka minut i poszed do kancelarii. Wtedy suchacze powyazili z dziur, w ktrych si pochowali, zajli awki i siedz cicho. Zrozumiae, e napis z tablicy te zosta starty. Ca t rozrbk urzdzi Heniek Owek, przy pomocy Staka Kozaka, ktry by kochany chopak, kiedy chodzio o przeprowadzenie jakiego kawau. Wchodzi ksidz z dyrektorem szkoy, by pokaza mu, co te obuzy robi. A my tymczasem siedzimy cicho, bez miechu i artw, w oczekiwaniu na ksidza, by wysucha nauk boych. Mimo e wzywano kolejno do dyrektora wszystkich uczniw, nie dowiedziano si, kto to urzdzi. Charakter przede wszystkim - w myl zasady obowizujcej w dzielnicy: "Skary nie wolno - odegra si wolno". Zasada ta wpajana bya od dziecka i dziaaa tak silnie, e nawet przy spowiedzi nikt nie kapowa. Przekonalimy si o tym w czasie spowiedzi wielkanocnej.29

Spowied nie bya przymusowa, ale rekolekcje w kociele przy azienkowskiej odbyway si zamiast wykadw w szkole i lista obecnoci bya sprawdzana. Nieobecno zaznaczano w kontrolce ucznia, ktr raz w miesicu pracodawca obowizany by sprawdza. Nadszed wreszcie dzie spowiedzi. W kociele zjawilimy si jak zawsze wszyscy, mimo e z naszej jedenastki tylko piciu szo do spowiedzi. Inni poszli dlatego, e nie mieli co robi z wolnym czasem - no i z obawy, e jak pjdzie tylko piciu, to jakie inne "towarzystwo" mogoby chopakom sprawi wycisk na tle osobistych porachunkw. Bo piciu to przecie nie jedenastu. Spowiadao kilku ksiy. U kadego przy konfesjonale staa kolejka - tylko do naszego katechety nie byo nikogo. Chopaki przezornie woleli spowiada si u ksiy, ktrzy ich nie znali. To nasz ksiulo wyapywa z innych kolejek chopakw i cign ich na si do siebie. Nasze chopaki ju si wyspowiadali, czekalimy tylko jeszcze na ostatniego, a by drugi w kolejce do jakiego starego ksidza, ktrego nie znalimy. Ktry z nas zawoa: - Pospiesz si, bo idziemy! Drugi dorzuci: - Nie kapuj wszystkiego! A kumpel w zbytkach przewrci oczami, spojrza w gr, stukn si kilka razy pici w piersi, ucaowa ksieczk do naboestwa i za chwil klcza ju przy spowiedzi. Wszyscy gapilimy si na niego. Nagle - co to? Podrywa si z kolan i biegiem ucieka od konfesjonau. Zakrci si midzy stojcymi kolegami i ju by przy nas. Rozpierzchlimy si w rne strony, eby zdezorientowa pocig. Ksidz ju wykaraska si z konfesjonau i szybko przesuwa si od grupy do grupy, starajc si zapa penitenta. Po chwili bylimy ju przed kocioem i tam dopiero dowiedzielimy si, jak to byo z t spowiedzi. W poczuciu powagi chwili kolega chcia wyspowiada si jak najlepiej, wic doszed do wniosku, e jak przeczyta z ksieczki cay rachunek sumienia, to bdzie pewien, e30

adnego grzechu nie opuci. A te, do ktrych si przyzna, a nie byy popenione - te bd mu odpuszczone. Wic klczc, zacz czyta z ksieczki rachunek sumienia. Ksidz ju po chwili zorientowa si, e ta spowied za pynnie idzie. Spojrza przez kratki, zobaczy przyczyn i powiedzia: - Czyta to i ja potrafi. Nie bd ci spowiada. Oburzony grzesznik wybuchn: - To pies ksidza... Pomaleku szlimy w stron Belwederu. Niejeden raz temu lub innemu wyrwao si niecenzuralne sowo. Gdy w swej niewiadomoci zaczepilimy raz dwie panie lekkiego zawodu, a te posay nam kilka wizanek, aden z nas nie zosta im duny. Nie mona byo inaczej, bo by nas "panienki" uwaay za "gzymsikw" - a nie za chopakw z dzielnicy. Gdy bylimy ju za Ogrodem Botanicznym, lun deszcz. Schowalimy si do mieszczcego si po drugiej stronie ulicy Gwnego Inspektoratu Si Zbrojnych. Nad wejciem by napis: "Honor i Ojczyzna". Deszcz la jeszcze solidnie, gdy przyszed jaki facet i kaza si nam wynosi na ulic. Na proby wszystkich, ktrzy si tam schronili, i uwagi o lejcym deszczu odpowiedzia: - Tu nie wolno sta i nic mnie wicej nie obchodzi. Jazda std, prdzej, bo dam po bie. Tu si oszuka. Nie wiedzia, e stoi kompania, dla ktrej takie powiedzenie to ostatnie sowo do draki. - To ty... taki a taki achmyto, takim "honorem" nas czstujesz? To ty... inny... - i tak dalej - w imieniu "ojczyzny" tak traktujesz porzdnych ludzi? To czekaj, zaraz bdziesz z tych schodw fruwa. I tylko dobremu charakterowi w nogach zawdzicza, e nie zjecha na twarz, ratujc si szybk ucieczk. Deszcz usta i niebawem znalelimy si na ulicy. Wtedy pado pytanie: - Chopaki, a jak jutro z komuni, ktry idzie? Doszlimy do wniosku, e nie idzie aden. Ju za duo nagrzeszylimy, a "poprawki" bdzie spowiada nasz ksidz...31

W szkole dowiedzielimy si, e ksidz, ktremu uciek nasz kumpel, pyta kadego, ktrego spowiada, czy nie wie, kto mu uciek. Winowajc znali wszyscy, ale kady spowiadajcy si odpowiada, e go nie zna, a na nastpny dzie z czystym sumieniem przystpowa do komunii - bo spowied spowiedzi, ale charakter przede wszystkim i kapowa nie wolno.

32

Praca Rado i wito w rodzinie. Gdy wieczorem wrciem z ulicy, zastaem w domu zawiadomienie, e pojutrze rano mam zgosi si do fabryki do pracy. Dla mnie wielka rado. Bd mia wreszcie stae zajcie - zarobi chocia sam dla siebie na ubranie, a moe i rodzicom co jeszcze bd mg da. Przecie to pastwowa fabryka, a w pastwowych podobno pac lepiej ni w prywatnych. Wiem, jak pac u prywatnych. Na Czerniakowie bya maa wytwrnia prdnic samochodowych, pracujce w niej dziewczta zarabiay zotwk dziennie. Bya te fabryka guzikw, w ktrej zarobek by taki sam i w dodatku praca brudna i w kurzu. Nastpnego dnia chwaliem si wszystkim, e od jutra ju id do pracy. Matka, widzc moj rado, powtarzaa tylko: - Ju ty tam narobisz, dwa dni z dzisiejszym. Ju ja widz, jak ty tam bdziesz robi. Pewnie zaraz pobijesz kogo i wyrzuc ci z roboty. Obawa matki wynikaa z tego, e ostatnio miaem kilka wikszych awantur. Przed trzema miesicami policja zrobia u nas w domu rewizj w poszukiwaniu broni. Oddaem im sam stary, popsuty pistolet, ktry lea na szafie. Sypn mnie kolega, ktremu do gowy uderzyy przeczytane ksiki. Chcia by Sherlockiem Holmesem i pierwszym jego wyczynem byo napuszczenie na mnie swojego wujka, ktry by wywiadowc w komisariacie. Od tego wyczynu skoczyo si jego ycie na dzielnicy. Po pewnym czasie wyprowadzili si do innej dzielnicy. Ale spluw mi zabrali i ojciec zapaci kar, ktr musiaem pniej zwrci z tej czci swego zarobku, ktr zostawiaem sobie na wasne wydatki. Poza tym byem krnbrny, uparty i niezdyscyplinowany. Dlatego matka wrya mi w fabryce tak "pikn" przyszo: "Dwa dni z dzisiejszym". W nocy poprzedzajcej pjcie do fabryki budziem si kilka razy. Baem si, eby nie zaspa. Mylaem o tym, co bd robi, w jakim zawodzie i czy bd si jeszcze uczy. Nastpnego dnia rano byem w fabryce p godziny wczeniej, ni byo potrzeba. Robotnicy dopiero zaczynali si schodzi, a urzdnicy przychodzili p godziny pniej.33

Stojc przy bramie przygldaem si im z ciekawoci i mylaem sobie, e od jutra i ja, tak jak oni, kadego dnia rano wchodzi bd przez t bram. Gdy syrena fabryczna daa sygna do rozpoczcia pracy, wszedem do portierni i pokazaem wezwanie. - Prosz tu zaczeka - powiedzia portier w mundurze po obejrzeniu wezwania. Biuro bdzie czynne dopiero za p godziny. Czekaem w portierni. Z nudw i ciekawoci ogldaem ogoszenia dyrekcji, karty kontrolne i zegary do odbijania na karcie kontrolnej godzin wejcia i wyjcia. Gdy czytaem umieszczony w gablotkach regulamin pracy, stan przy mnie mody chopiec i te zaj si czytaniem. Po chwili zapyta mnie, co znaczy jeden z punktw regulaminu. - Kolega moe te do przyjcia? - zapytaem. - Tak - odpowiedzia. - To zapoznajmy si, moe razem bdziemy pracowali. - Mwmy sobie po imieniu - zaproponowa mj rozmwca. - Stasiek mam na imi - powiedziaem, podajc mu rk. - A ja Heniek. Wic mam ju jednego koleg - zanim jeszcze zostaem przyjty. Po godzinie wezwano nas do dyrekcji i zaatwiono formalnoci. Zapytano mnie, w jakim zawodzie chc pracowa. - Chciabym by tokarzem - powiedziaem. - Na razie pjdziesz na pewien czas na oddzia radiowy, a jak bdzie wolne miejsce na mechanicznym, to bdziesz mg si przenie. Wony zaprowadzi nas na oddzia. Tam Heka skierowano do jednego mechanika, mnie do innego. A wic zaczem prac w fabryce. Wszystko mnie ciekawio i wszystko chciaem wiedzie. Ale to by pierwszy dzie, trzeba byo robi tylko to, co majster kaza. Nitowaem jakie pytki i szo mi to zupenie dobrze. - Posprztaj narzdzia i zmie z warsztatu - zwrci si do mnie mj mechanik kilka minut przed kocem pracy.34

Popatrzyem na niego dugo i uwanie. - Czy nie rozumiesz, co do ciebie mwi? Warsztat posprztaj! - powiedzia drugi raz. Wzruszyem ramionami... i posprztaem tak, e musia poprawi. Miaem ochot powiedzie mu, e ja nie jestem od tego, eby po innych sprzta, ale przypomniaem sobie przepowiedni matki - i powstrzymaem si. Tak zakoczy si mj pierwszy dzie pracy w fabryce. Nastpnego dnia kazano mi pracowa u innego mechanika. Pracowa tam ju jeden praktykant - "stary robociarz", mia osiemnacie lat, by na drugim roku praktyki. - Wadziu! Poka mu, co ma robi - rozkaza mechanik, zwracajc si do starszego praktykanta. Ten da mi robot, pokaza, jak robi, a pniej co kilka minut podchodzi do mojego stou i gono robi uwagi: - To po tak, a to tak! - woa wyrywajc mi z rk pytki, do ktrych nitami przymocowywaem kocwki. - Jak ty ten motek trzymasz? Przecie to nie widy. Na wsi si chowae, do cholery, czy co? Zauwayem, e Wadzio specjalnie to robi, eby popisa si przed innymi, jaki to z niego bojowy chopak. Krzycza na mnie i rozglda si, czy wszyscy na niego patrz. Pracowaem przy drugim stole, tak e stalimy do siebie plecami. Rce mi si trzsy z wciekoci, ale nie reagowaem na jego docinki, pomny wrby matki - "dwa dni z dzisiejszym bdziesz tam pracowa". Wadzio, widzc, e mnie w ten sposb nie wyprowadzi z rwnowagi, zaszed od tyu i wsadzi mi na gow preszpanow rur. Zasonia mi ona oczy i stara skr na nosie. Gdy cignem rur z gowy, wszyscy pracujcy w pobliu parsknli miechem. Pooyem rur obok siebie, a rozradowanego Wadzia zmierzyem wieloznacznym spojrzeniem. Po chwili obejrzaem si i widzc, e Wadzio stoi schylony nad swoim stoem, podszedem do niego, wsadziem mu t sam rur na gow i na dodatek mocno uderzyem pici z wierzchu. Rura wlaza mu na szyj. Szarpa si dusz chwil, zanim udao mu si zdj j z gowy. Skoczy do mnie, by mnie kopn. Zapaem go za35

nog i powiedziaem cicho: - Zaczekam na ciebie pod bram, tu bi si nie bdziemy. Rce mi si trzsy, eby go stukn, i wszystko si we mnie gotowao, ale wci miaem w pamici przepowiedni matki... i powstrzymaem si. Nie mogem doczeka si zakoczenia pracy. Robota ju mi nie sza, bo mylaem bez przerwy o czekajcej mnie rozprawie z Wadziem. Uwaaem te, eby mi znw nie urzdzi nowego kawau. P godziny przed fajerantem zoyem narzdzia, umyem si i czekaem na syren, ktra ogasza zakoczenie pracy. Jeden z pierwszych odbiem w zegarze kart kontroln i stojc obok bramy czekaem na Wadzia. Po jakim czasie wyszed, rozejrza si - ale mnie nie zauway, bo schowaem si za grup robotnikw. Poszedem za nim. Gdy oddalilimy si od fabryki na znaczn odlego, stanem mu przed nosem. - Teraz bd mocny - powiedziaem i uderzyem go pici w nos. Po krtkiej wymianie ciosw trafiem solidnie gow i Wadzio usiad na ziemi, z rozklepanego nosa laa si krew. - Moe jeszcze bdziesz chcia si ze mn bi? - zapyta mnie Wadzio nastpnego dnia rano, gdy tylko wszedem na oddzia. - Ja z tob draki nie szukam - odpowiedziaem mu cicho, tak eby nikt nie sysza. Ale jak si nie odczepisz, to posun gdzie w kcie i sam diabe ci nie odbierze. Od mechanika, do ktrego tego dnia mnie przydzielono, dowiedziaem si, e Wadzio jest taki mocny, bo ma wujka brygadzist. Mwic to mechanik wskaza mi faceta pracujcego w kocu hali. Wkrtce sam si o tym przekonaem, bo gdy przechodziem obok niego, ten zawoa mnie i pyta: - Podobno wczoraj pobie Wadzia? - Pokazaem mu tylko, e mog go pobi. Ale jak si ode mnie nie odczepi, to wtedy mu dopiero naprawd wlej. - Podobno powiedziae, e go posuniesz noem? No to uwaaj, ebym ja ciebie nie posun.36

- Ja bym raczej panu radzi uwaa - odpowiedziaem spokojnie - bo i pan moe oberwa. - Ach, ty szczeniaku, psia twoja ma! ebym ja ciebie nie nastraszy! Patrzcie go, choler, szczeniaka, on mi tu grozi bdzie! - krzycza ze zoci. A ja, zadowolony, e si bojowo odszczeknem, poszedem do swojego warsztatu. Baem si troch, eby nie naskary na mnie kierownikowi. W kadym razie by to ju trzeci dzie pracy - a matka przepowiadaa, e tylko dwa dni bd pracowa. Po tygodniu zauwayem, e wuj Wadzia rozmawiajc z kierownikiem oddziau pokazuje mnie palcem. "Oho! - pomylaem. - Co nieklawo. Pewnie skary na mnie. Ale dlaczego dopiero po tygodniu? Bd robi zaparte - nie przyznam si. wiadkowie syszeli tylko, e on mnie kl, nie ja jego". Podeszli razem, a kierownik zwracajc si do mnie powiedzia: - Bdziesz pracowa u pana Stefana. Chyba ju znasz pana Helmuta? - doda. - Znam - odpowiedziaem grzecznie, a w duchu sobie pomylaem: "Chcesz si pewnie, frajerze, odegra, ale jeszcze zobaczymy, kto kogo. Jeli wyrzuc z pracy - to ju ty mnie wtedy do mierci popamitasz". U Helmuta pracuj ju kilka miesicy. Stosunki midzy nami s bez przerwy naprone. Bez przerwy tkwi we mnie uczucie, e on chce si odegra za pobicie Wadzia i za to, e mu si odszczeknem. On natomiast nigdy nie poruszy jeszcze tego tematu, ale i niewielk zwraca na mnie uwag. Daje mi do wykonania robot i poza tym si do mnie nie wtrca, od czasu do czasu zaglda tylko, ile ju zrobiem. A ja pracuj tak, eby si przypadkiem nie przemczy i eby Helmut nie pomyla o mnie, e pracuj z caym zapaem. W brygadzie naszej jest brygadzista, dwch mechanikw, praktykanta trzecim roku praktyki i ja, na pierwszym roku praktyki. Pracujemy przy dwch dugich stoach. Stefan Helmut oraz modzi mechanicy, Jan i Czesaw, przy jednym stole. A Marian i ja przy drugim. W ten sposb podczas pracy jestemy do naszych majstrw odwrceni tyem. Jak nie miaem chci do roboty, to wybieraem si na obchd fabryki. Najbardziej37

interesoway mnie oddziay mechaniczne i narzdziownia. Pewnego dnia staem przy warsztacie kolegi na oddziale narzdziowym. On pracowa, a ja z ciekawoci przygldaem si jego robocie. - Co ty tu robisz? - zapyta kto nagle za moimi plecami. Obejrzaem si. Za mn sta jaki starszy facet, porzdnie ubrany, bez roboczego fartucha. Popatrzyem chwil na niego i nie odpowiedziaem nic, tylko znw odwrciem si do kolegi. - Do ciebie mwi, nie syszysz? - wrzasn teraz ju ze zoci tamten. - Co tu robisz, pytam jeszcze raz. - Jak panu powiem, e api ryby, to mi pan i tak nie uwierzy - odpowiedziaem zadowolony, e facetowi przygadaem. - Jazda std! - wrzasn. - Ju ci tu nie ma! "Oho! - pomylaem - jak tak gono krzyczy, to pewnie musi by jaka wana figura". Wic ju bez sowa, jak najszybciej ulotniem si stamtd. Gdy przyszedem do siebie na oddzia, Helmut zapyta, gdzie byem tak dugo. - W ustpie - odpowiedziaem. To bya moja staa odpowied na jego pytanie: "Gdzie bye?" Po kilku minutach znw poszedem do narzdziowni, eby dowiedzie si, co to bya za figura, ten, co tak na mnie gono krzycza. - Ale byby wpad - powiedzia kolega, gdy znw przy nim stanem. - Miae szczcie, e szybko ucieke. To by naczelnik warsztatw, kawa wini. Woa za tob, a mnie pyta, kto ty jeste i na ktrym oddziale pracujesz. Powiedziaem mu, e ciebie nie znam. Ale teraz to ju uciekaj, bo jak bdzie wraca i zobaczy, e znw przy mnie stoisz, to moemy si obaj mie nieklawo. "To ju mam jednego z wanych, ktrego bd si musia strzec - pomylaem bez adnego jednak strachu. - Musz uwaa, eby si na niego nie nadzia". - Gdzie bye? - zapyta znowu Helmut, gdy wrciem na swj oddzia. - W ustpie - odpowiedziaem jak zawsze. Gdy trzeba byo wykona jak piln prac, Helmut nie dawa jej mnie, tylko Marianowi, bo wiedzia, e ja tej roboty na czas nie wykonam. Czasem denerwowa si i38

wymyla mi, e za mao pracuj. Nie odpowiadaem wtedy nic, tylko patrzyem na niego ze zoliwym umiechem, doprowadzajc go tym do jeszcze wikszej zoci. Zastanawiaem si niejeden raz, co bdzie, gdy poskary si na mnie, e ja prawie nic nie robi. Z fabryki mnie nie wyrzuc, w najgorszym razie ka robi za kar brudn robot - tak na przykad robot byo czyszczenie maszyn znajdujcych si na naszym oddziale - i przenios do innej brygady, a mnie przecie tylko o to chodzio. Sam nie mogem i do kierownika i prosi o przeniesienie, bo przecie nie mgbym powiedzie o tym, e midzy nami idzie cicha walka, ani o przyczynach tej walki. - Niech mnie pan od siebie wyrzuci - mwiem mu zawsze, gdy krzycza, e ja za wolno pracuj. - Przecie pan wie, e ja nie chc u pana pracowa. Pilnowaem si tylko, eby nie da si wyprowadzi z rwnowagi, bo mgbym mu posia "wizank" albo nawet uderzy, a wtedy ju byby powd do wyrzucenia mnie z pracy. Helmut kademu, kto do niego przychodzi, opowiada, jak to ja pracuj i jaki to ze mnie dobry robotnik. - Stasio - mwi - kochany chopak, co dziesi minut na pitnacie minut s... chodzi. Mwi to gono, ebym i ja sysza. - Albo niech pan patrzy - zwraca si do takiego gocia, prowadzc go do mojej roboty. - To, co jest w tej skrzynce, mona zrobi przez trzy dni. A on robi to ju dwa tygodnie. Na dugo ci tej roboty starczy? - pyta niby powanie, ale kpico. - Za trzy, cztery dni powinienem skoczy - odpowiadaem z umiechem i takim samym tonem. - Tak wyglda jego praca - mwi Helmut dalej do swego kolegi. - Gdyby nie byo u mnie Mariana, to musiabym sam nawija cewki, bo on robi mi trzy. cztery cewki dziennie, podczas gdy Marian robi w tym czasie dziesi. A ja faktycznie tak te cewki nawijaem. Byy to cewki do twornikw maszyn wytwarzajcych wysokie napicie. Cewki nawijaem z ca wiadomoci odpowiedzialnoci za t prac, bo wystarczya maa niedokadno i mona byo spali39

twornik, ktry Helmut, jako jedyny w fabryce specjalista od maszyn wysokiego napicia, uzwaja kilkanacie dni. Ale robiem wolno. Chciaem raz sprawdzi, ile minut bd nawija cewk, jeli bd to robi uczciwie i dokadnie. Zrobiem w cigu dwudziestu minut. "To Marian te markierant - pomylaem - bo on robi dziesi cewek przez osiem godzin". Upr mj powoli zacz sabn. Jeeli jednak wci jeszcze pracowaem wolno - to ju raczej z przyzwyczajenia. Wydawao mi si, e nie honor byby dla mnie zmienia swj stosunek do pracy, bo Helmut bdzie myla, e zama mnie swoimi wymysami i podmiewaniem si ze mnie. Czuem jednak do niego coraz wiksz sympati. Przecie kady inny dawno ju by cholery dosta i wyrzuci mnie na zbity pysk od siebie, eby i inni te pomczyli si troszeczk z takim jak ja nagniotkiem. Wkrtce zaczem si po prostu le czu w swojej roli. "We si, Stasiu, uczciwie za robot - mwiem w duchu sam do siebie. - Chop wart tego, eby mu uczciwie pracowa". "Trzymaj si twardo, nie daj si zama - wciskaa si do gowy inna myl - bo bdzie si pniej z ciebie mia, e jednak on wygra wojn". Pewnego dnia, gdy Helmut z meldunkami poszed do dziau kontroli, wpad do nas mody inynier. Wida byo, e ma jak piln spraw. - Gdzie Helmut? - zawoa ju z daleka. Mnie si nie spieszyo, wic popatrzyem na niego i nic nie odpowiadam. - Gdzie Helmut? - zapyta znw zwracajc si ju bezporednio do mnie. - P a n Helmut poszed do kontroli - odpowiedziaem wolno i tak gono, eby syszeli robotnicy pracujcy przy innych warsztatach. - Pan Helmut powiedzia, e za p godziny wrci. Sowo "pan" specjalnie mocno akcentowaem - eby zrozumia, e moe dla niektrych jest on Helmut, ale dla niego to - pan Helmut. Popatrzy na mnie zdziwiony i wyszed nie powiedziawszy sowa. Gdy Helmut wrci, koledzy powtrzyli mu, jak "obciem" zarozumiaego inynierka. Popatrzy wtedy na mnie i powiedzia zadowolony: - Dobrze zrobie. Taki smarkacz myli, e jak jest inynierem, to wolno mu pomiata robotnikami. Dla takich robotnik to nie czowiek. Poprzygldaj im si, czy ktry z nich poda kiedy rk robotnikowi. Nie poda aden. Tylko widzisz - mwi - nam wcale40

na tym nie zaley. Oni si wynosz, a my ich lekcewaymy. Mwi do mnie powanie, jak do modszego kolegi, a nie jak majster do praktykanta na pierwszym roku praktyki. Cigno mnie do niego coraz bardziej. Czuem wyranie, e nie ma zamiaru odgryza si na mnie, bo przecie mia ju wiele okazji, a mimo to nigdy na mnie nie naskary. Ale co robi, eby wyj z honorem z tej sytuacji? Wreszcie przysza okazja, przypadek, ktry cakowicie zmieni nasz wzajemny stosunek. Przyniesiono nam na warsztat popsuty przyrzd elektrotechniczny zagranicznej produkcji. Dua cewka, umieszczona w rodku przyrzdu, bya przepalona, naleao j wyj i nawin now. - Niech pan tylko uwaa, eby czego nie popsu - powiedzia Helmutowi inynier, ktry przynis przyrzd - bo u nas nie ma czci zamiennych. Gdyby si co zepsuo, musielibymy sprowadza z Anglii. Nastpnego dnia Helmut zabra si do roboty. Pozdejmowa cianki osaniajce, przeci popsut cewk i ckami wyciga pojedynczo druty. Ilo wycignitych drutw zapisywa na kartce, by mc pniej nawin tak sam ilo. Do naszej brygady czsto przychodzili robotnicy z innych grup, eby pogada z Helmutem o polityce. Tego dnia te przyszed mechanik z innego dziau. Rozmawiali, a Helmut wyciga ckami druty. W pewnym momencie, gdy drut stawia opr, pocign mocniej, cki si obsuny... i zamay cz przyrzdu. Helmut zdenerwowa si, obejrza zaman cz i poszed do specjalisty od przyrzdw dowiedzie si, czy to si da naprawi. Tamten przyszed, obejrza i mwi, e nic nie mona zrobi, bo to jest specjalny stop, ktrego u nas nie ma, i e koniecznie musi by cz oryginalna. al mi si go zrobio, bo widziaem, jak strasznie si zdenerwowa. Przecie dla niego to by cios. Mechanik najwyszej klasy, z najwysz stawk, jak mona byo mie w fabryce - i raptem taka kompromitacja. W dodatku inynier ostrzega, eby robi ostronie, e nie ma czci zamiennych - a uszkodzenie nastpio tylko przez zwyk nieostrono. Gdy Helmut znw wyszed, usiadem na jego stoku i z ciekawoci ogldaem41

wntrze nie znanego mi przyrzdu. Po chwili stan obok mnie inynier, ktry przynis przyrzd. Popatrzy i zzielenia z wciekoci. - Kto to zrobi? - wrzasn wskazujc palcem zaman cz. - Ja - odpowiedziaem bez chwili namysu, niby zdziwiony, e on nie domyli si tego, widzc, e siedz nad przyrzdem. - Czy ty wiesz, co ty zrobi? - wydar si jeszcze goniej, tak e zwrci na nas uwag wszystkich pracujcych. - Przecie ja tego nie zrobiem celowo - tumacz si spokojnie. - Jak pan mg da to chopakowi do roboty? - wrzasn inynier na Helmuta, ktry w tym momencie podszed do nas. - Pan Helmut wcale nie kaza mi tego robi - zaczem mwi szybko, zanim on zdy cokolwiek powiedzie. - Jak pan Helmut wyszed, to ja sam do tego usiadem i niechccy zawadziem ckami. - Ach, ty szczeniaku, psia twoja ma! - krzykn na mnie Helmut. - Czy ju nie miae nic innego do roboty? Czy nie mwiem, eby nikt tego nie rusza? - Nie syszaem, eby pan mwi - broniem si sabo. - Jakbym sysza, to przecie bym nie rusza. Helmut wci krzycza na mnie, czerwony z pasji. Jak on to licznie robi! Jak koncertowo wszed w now sytuacj! Przyszed kierownik oddziau i majster. Teraz ju Helmut nie wymyla, tylko tumaczy mnie. - Dobry chopak - mwi - chtny do roboty, jestem z niego bardzo zadowolony. Nie wiem, co mu do ba strzelio, eby si bra do takiej odpowiedzialnej roboty. Przecie to jest robota dla starego remiechy. Za kar bdziesz przez miesic czyci maszyny - zdecydowa kierownik oddziau. - Odechce ci si bra do nie swojej roboty. Od tego dnia codziennie do poudnia pracowaem w swojej brygadzie, a po poudniu braem szmaty, oliw i czyciem maszyny. - Co ci strzelio do gowy - zapyta mnie Helmut, gdy ju si wszyscy rozeszli - eby bra na siebie nie swoj win? Chyba nie masz do mnie alu, e ci tak nawymylaem,42

ale przecie rozumiesz, e nie mogem inaczej. A teraz jeszcze musisz maszyny czyci przez miesic. - Pamitam, jak pan kiedy mwi - odpowiedziaem - e przez tyle lat pracy w fabryce jeszcze nie byo wypadku, eby pan nawali jak robot. Chyba nie byoby panu przyjemnie straci opini dobrego fachowca? A mnie przecie nic nie mog zrobi, bo ja jestem praktykantem na pierwszym roku i nie odpowiadam za robot. Ukarali mnie, ka czyci maszyny - to bd czyci. Ale za to zarobiem na opini dobrego chopaka i chtnego do roboty. Teraz jak pan nawet kiedy poskary na mnie, e za mao robi, to wyjdzie niepowanie i mog panu nie uwierzy. - A czy ja kiedy skaryem si na ciebie? - zapyta Helmut. - Jeszcze nie - odpowiedziaem - ale przecie pan wzi mnie do siebie po to, eby odegra si za to, e Wadkowi zagroziem kos. A i panu te wtedy troszk za duo powiedziaem. - Jaki ty jeste gupi - odpowiedzia. - Niby cwaniak, a taki gupi, e nic nie zrozumiae, chocia jeste ju u mnie kilka miesicy. Przecie ja ciebie tylko dlatego wziem do siebie, bo wiedziaem, e z takim charakterkiem, jak trafisz do jakiego drania, to dugo pracowa nie bdziesz. A na Wadziu wcale mi nie zaley. Chocia to mj siostrzeniec, ale gupiec i nie zaszkodzi mu to, e dosta po pysku... Ale jak przyszed do mnie poskary si, wtedy dopiero przyjrzaem si tobie dobrze. Miae na sobie spodnie z brata - nogawki na dole janiejsze, bo odpuszczane - taka sama stara marynarka z atami na okciach, koszulka gimnastyczna z duym wyciciem na piersiach i do tego wszystkiego ta jaskrawa czapka w krat! Szkoda, e ty tego nie moesz zobaczy przestraszyby si sam siebie! Po takim ubraniu od razu wiadomo, e w domu si nie przelewa, a jak podskoczysz do kogo raz i drugi, to wyrzuc z pracy, a do fabryki nie tak atwo si dosta. Przecie inny na moim miejscu - mwi dalej Helmut - ju dawno przepdziby ciebie. Daliby innego chopaka i miabym spokj. Ale swoja drog, charakterek to ty masz. Z jednej strony uparty jak osio, a teraz znw sam siebie skazujesz na kar, mimo e mnie nienawidzisz. - No, nie - odpowiedziaem dopiero teraz - nie mog powiedzie, e a nienawidz.43

Mylaem tylko, e pan chce si odegra, i zawsze si tego doszukiwaem. A to, e wziem win na siebie, nie jest moj zasug. Wcale o tym nie mylaem. Zrobiem to przez zwyk przekor. Jak inynier wydar na mnie mord, to eby go bardziej zezoci, powiedziaem, e to ja zrobiem. A czyszczenie maszyn nie jest dla mnie tragedi. Pierwszy raz rozmawia wtedy ze mn prawie jak z rwnym sobie. Nie traktowa mnie jak zoliwego szczeniaka, lecz jak dorosego mczyzn, co mnie bardziej jeszcze do niego przycigno. To, co powiedziaem o przyjciu na siebie winy, tylko czciowo byo prawd, bo przecie byo mi go al, gdy widziaem, jak si zdenerwowa. Przez kilka nastpnych dni codziennie rano - bo od obiadu czyciem te maszyny Helmut siada przy mnie i ostronie wypytywa o sprawy domowe i otoczenie, w ktrym przebywaem. Opowiadaem wic o warunkach, w jakich yem. e ojciec pracuje, ale duo pije. e mam modsz siostr i o pi lat starszego brata. e brat mia siedemnacie lat, gdy wyprowadzi si z domu. Mj brat mia pitnacie lat, gdy zacz pracowa jako kuchcik w restauracji. Praca dwadziecia cztery godziny i dwadziecia cztery godziny wolne. Po prawie dwu latach takiej pracy zapad na zdrowiu - okazao si, e to pocztek grulicy. Pniej kilka miesicy by bez pracy, a e w domu ju byo ciasno i nie chcia by rodzicom ciarem, przyj prac na wsi, u brata matki, ktry by sekretarzem gminy. Zarabia pidziesit zotych miesicznie, ktre oddawa na utrzymanie i mieszkanie. - Moe chciaby dorobi sobie kilka zotych? - zapyta mnie Helmut pewnego dnia. - Dlaczego nie? Zawsze, ale w jaki sposb? - zapytaem. - Bdziesz u mnie w domu nawija cewki. Takie same, jak te, ktre robisz. W fabryce pac ci dwadziecia siedem groszy na godzin, a u mnie zarobisz pidziesit groszy na godzin i obiad. - Klawo, id - odpowiedziaem zadowolony. - Od kiedy zaczynam? - Chyba od jutra, bo przecie twoja matka nic nie wie, bdzie si denerwowaa. - Jeli tylko o to chodzi, to mog ju od dzisiejszego dnia. Moja matka zaczyna si martwi dopiero po pierwszej w nocy, bo jak do tej godziny nie wrc, to wydaje jej si, e pobiem si z kim i siedz w komisariacie albo le w szpitalu lub w kostnicy. Ale to44

wina ojca - dodaem - bo zawsze mi wry, e mnie albo kiedy obuzy zabij albo kat powiesi. Po pracy poszedem razem z Helmutem do jego mieszkania. Piechotk, bo mieszka blisko fabryki. Gdy weszlimy - zgupiaem. Wydawao mi si, e to niemoliwe, eby robotnik pracujcy w fabryce mg mieszka w takich warunkach. Dwa pokoje z kuchni, z wszelkimi wygodami. Pikny aparat radiowy, adne umeblowanie, ona i dzieci adnie ubrane, mimo e to przecie dzie powszedni. A ten, jak na zo, widzc moj gupi min, zacz pokazywa mi jeszcze rne ukryte skarby: aparat fotograficzny, zdjcia i powikszenia, ktre sam robi. - Te zdjcia robiem - tumaczy mi - w Zakopanem. Byem tam z crk na urlopie. A te znw robiem nad morzem. Te zdjcia - tam, a te jeszcze gdzie indziej. Pniej pokaza mi kompletny sprzt rybacki, mwic, e lubi ten sport i czsto przy niedzieli jedzi za miasto na ryby. Nastpnie pokaza, co ma w szafie, w kredensie i w kuchni. Przygldaem si wszystkiemu z jak dziecinn ciekawoci - i mylaem, mylaem intensywnie i bez przerwy. Pierwszy raz byem w takim mieszkaniu robotniczym. Byem ju w lepszych, ale to byy domy bogaczy, arystokracji czy buruazji - zaley, jak kto takich nazwie. Z rodzinnej wsi ojca przyjeday do nas mode dziewczta i w takich domach przyjmoway prac sucej. Chodziem do nich wiele razy. Siedziaem zawsze w kuchni, a jak "pastwa" nie byo w domu, to ogldaem pokoje. Tam nie dziwiem si, bo wiedziaem, e to nie robotnicy. Wszystkie znane mi mieszkania robotnicze byy takie jak u mnie, a byo te wiele gorszych. Mae, jednoizbowe mieszkania, bez wody i elektrycznoci, a w nich szafa, szafka, st i ka, ktre zajmoway najwicej miejsca. Na noc trzeba byo jeszcze rozstawia ko polowe albo rozkada siennik na pododze, bo przecitnie w takim mieszkaniu mieszkao pi, sze osb. A niektrzy jeszcze trzymali sublokatorw. Wygodne to byo o tyle, e wszystko byo w kupie - salon, jadalnia, sypialnia, kuchnia i azienka. W domu, w ktrym mieszkaem, tylko waciciel sklepu mia aparat radiowy, niektrzy - a tych te nie byo wielu - mieli radia na suchawki. Aparatw radiowych nie mogli mie i z tej prostej przyczyny, e dom nie by zelektryfikowany. Dzieci byy ubrane45

byle jak. Cae lato wszystkie dzieci chodziy boso - nawet do szkoy. Gdy byem may, latem caym moim ubraniem byy majteczki kpielowe, a do szkoy zakadaem jeszcze koszul. Tylko w niedziel i wita dzieci byy ubrane lepiej. O tym wszystkim mylaem ogldajc mieszkanie Helmuta. W nocy dugo nie mogem zasn. Wci mylaem o tym, e Helmut jest robotnikiem w fabryce, ojciec mj te jest robotnikiem w fabryce i ci, wrd ktrych yj, to te w wikszoci robotnicy. "No tak - mylaem sobie - ale Helmut jest mechanikiem wysokiej klasy i ma najwysz stawk. Wysz stawk mogli mie tylko majstrowie i kierownicy oddziaw. Ale przecie on te musia by kiedy praktykantem. Od razu takiej stawki nie dosta. Musia awansowa stopniowo, a wic uczy si na pewno w szkole zawodowej, a praktycznie ha warsztacie lub w fabryce. Mwi przecie, e jeszcze nigdy nie popsu adnej roboty, dopiero teraz ten przeklty przyrzd. - A kto tobie broni uczy si pracy? - zadawaem sobie pytanie. - Jak bd pracowa tak jak teraz, to i za dwadziecia lat niczego si nie naucz". Postanowiem wzi si uczciwie do roboty. Musz doj do tego, eby y kiedy tak, jak Helmut, a nie tak, jak yj ci, wrd ktrych wyrosem. Dzie ten wstrzsn moim modym umysem. Zrozumiaem wtedy, e mam cel w yciu, do ktrego musz dy, ale e droga do tego celu bdzie cika, e. bd musia pokona na tej drodze wiele trudnoci: cikie warunki domowe, praca i rwnoczenie nauka, no i brak pienidzy na szko, ktra da mi wicej wiadomoci ni miejska szkoa zawodowa, do ktrej musiaem chodzi a do ukoczenia osiemnastu lat. Tego dnia, gdy przyszedem pierwszy raz nawija cewki - pracowaem szybko i dokadnie. Uwaaem, e jeli Helmut paci mi z wasnej kieszeni, to nieuczciwie bdzie, jeli bd pracowa wolno. Nawijaem trzy cewki na godzin. Helmut w tym czasie uzwaja twornik. Niby nie wtrca si do mnie, widziaem jednak, e bokiem zerka co pewien czas i umiecha si, widzc, e potrafi szybko pracowa. Pracowaem tego dnia cztery godziny. Gdy wychodziem, wypaci mi dwa zote. Nie odliczy za czas, ktry straciem na drog z fabryki do domu i na zjedzenie obiadu. Zrobiem dziesi cewek46

przez niecae cztery godziny. Marian robi tyle przez cay dzie, a Helmut uwaa, e to ju duo. - Ale wpadem z tymi cewkami! - powiedziaem nastpnego dnia rano, zwracajc si do Helmuta. - Teraz ju nie mog robi czterech cewek dziennie, bo pan ju wie, e potrafi zrobi wicej. Ale to nic, bd robi dziesi sztuk - tak jak Marian. Od tego dnia pracowaem szybko i dokadnie. Interesowaem si kad robot, jak dostalimy do wykonania. Bywao nieraz tak, e staem tylko przy Helmucie i przygldaem si, jak on pracuje. Pytaem o wszystko, co mnie interesowao, a on cierpliwie mi tumaczy. Niejeden raz siedzia przy mnie i ja robiem, a on przyglda si, czy robi dobrze, i gdy widzia, e mog co zepsu, mwi tylko: "Nie tak". A jak, to ju sam staraem si doj. Wiedziaem, e jeli mi kto powie, jak naley robi - to po pewnym czasie mog zapomnie, ale jeli dojd do tego sam - wtedy zostanie mi w gowie na cae ycie. Czas urozmaicalimy sobie robieniem rnych kawaw. Do normalnych kawaw naleao robienie "na uana". Odbywao si to tak, e ja, zaopatrzony w pdzel i naczynie z biaym lakierem acetonowym, siedziaem pod warsztatem, a Helmut zaprasza do siebie jakiego znajomego, ktry akurat przechodzi, i zaczyna rozmow o polityce, o Bogu, o klerze. Helmut by komunist, a wic i ateist - jego dzieci miay w dokumentach zamiast imion: "noworodek"; upar si, e dzieci chrzci nie bdzie. Woa wic do siebie swych znajomych i gdy tylko w rozmowie co mu si nie podobao - dawa mi nog znak, a ja ju wiedziaem, co mam robi. Malowaem takiemu na biao czubki butw i ostrogi. Gdy jeden odszed, woa nastpnego. Po chwili znak - ja malowaem, wysiadka - i nastpny, prosz! Jak si ktry domyli, gdzie zdoby te ostrogi, to stara si odegra, i niejeden raz zrobili nam dobry kawa. Raz Helmut zawoa mnie do okna. - Chod, zobacz, urzdniki id! Gdy podszedem, zrobi mi may wykad na temat stosunkw midzy robotnikami i urzdnikami. Wskazujc wychodzcych z fabryki pracownikw biur, mwi: - Popatrz i zapamitaj. W ich pojciu ty zawsze bdziesz czarnoroboczy nard. Oni47

uwaaj, e robotnik na oddziale to co gorszego. Ja zarabiam ponad czterysta zotych miesicznie, a wielu z nich zarobi nie wicej ni sto osiemdziesit, ale aden z nich takiemu jak ja rki na oddziale nie poda, bo on jest urzdnikiem", a ja robotnikiem. eby si z nami nie styka, przychodz do pracy p godziny pniej, a wychodz p godziny wczeniej. Do stowki te chodz osobno. My od dwunastej do wp do pierwszej, a biura od pierwszej do wp drugiej. Zgadzam si, e nie pomiecimy si wszyscy razem. Zgadzam si, e niektrzy pracujcy przy brudnej robocie mog pobrudzi obrusy - bo urzdnikom do obiadu rozkadaj obrusy, a dla nas tylko cerata - ale powiedz mi, dlaczego im na stoy stawiaj kwiaty, a po obiedzie zdejmuj i stawiaj te same kwiaty dopiero nastpnego dnia, gdy robotnicy ju wyjd z obiadu? - Moe uwaaj, e my nie znamy si na kwiatach? - odpowiedziaem ze miechem. - I zamiast wcha, moglibymy je zje. - A czy ty rozumiesz, chopcze, dlaczego tak jest? - spyta Helmut. I nie czekajc na odpowied mwi dalej: - Wmawiaj im, e s czym lepszym od robotnikw, e robotnik bdzie zawsze tylko robotnikiem, ciemnym i gupim, a oni to przecie inteligencja i kady z nich ma prawo zaj w przyszoci najwysze nawet stanowisko. Ci gupcy wierz w to i nie widz tego, e s tak samo bici po krzyu, jak i robotnicy... A wszystko robi si po to, eby ludzi rozdzieli. Bo gdyby wszyscy zgadzali si ze sob, to le byoby z tymi, ktrzy nami rzdz. Dlatego te mamy tyle rnych partii, zwizkw i zwizkowcw, eby robotnicy nie mogli doj do porozumienia. Albo pierwszy maja... Spotykaj si na miecie dwa pochody i bij jedni drugich pakami. Nastpnego dnia staj do pracy przy tym samym warsztacie i s jednakowo bici przez waciciela, ktry wczoraj sta przy oknie i z zadowoleniem patrzy, jak robotnicy wzajemnie si bij. - Mj ojciec mwi to samo - powiedziaem. - Mwi mi zawsze, e wszystkie legalne partie i zwizki - to tylko jedna kupa obuzw i zodziei. Helmut dawa mi czsto rne nielegalne broszurki i ulotki komunistyczne. Opowiada te o rewolucji w Rosji - bo dopiero po rewolucji przyjecha z rodzicami do Polski. Tumaczy mi, jaki jest cel propagandy antybolszewickiej, a wszystkie te sprawy czy zawsze z antyrobotnicz polityk kocioa i kleru. Mwi o przymusie lubw48

kocielnych i chrztu oraz nauki i praktyk religijnych w szkoach. Tu, w fabryce, pierwszy raz usyszaem blunienie przeciwko Bogu i wszystkim witociom. Chocia sam byem ju nie praktykujcy i nie wierzyem w adne dogmaty wiary - nigdy nie przyszo mi na myl, e mona tak bluni. Do blunienia prowokowa Helmuta jego siostrzeniec, w Wadzio wanie. Ten by znowu fanatycznie religijny i czsto przychodzi nawraca wujka na drog wiary witej. Wtedy byo wesoo. Wadzio cytowa wyjtki z Pisma witego, a Helmut wykada swoj teori o sprawach ycia i wiary w Boga. Wywodw tych suchaem zawsze z ciekawoci i argumentacja Helmuta trafiaa mi do przekonania. Dyskusje takie zawsze koczyy si w ten sposb, e Wadzio wyskakiwa z jakim dogmatem religijnym sprzecznym z nauk, a Helmut wyjeda z "wizank" pod adresem Wadzia i Boga. W takim momencie Wadzio czerwienia jak burak, zatykao mu oddech, zasania rkami uszy... i ucieka jak od diaba albo najgorszej zarazy, by po kilku dniach znw przyj na now dyskusj filozoficzn, ktra koczya si tak jak wszystkie poprzednie. Wkrtce ju kupowaem pismo "Wolnomyliciel", ktre po przeczytaniu puszczaem w ruch, dajc do czytania kolegom z dzielnicy, a gdy ju kilku przeczytao, wieczorem, stojc grup na rogu ulicy, dyskutowalimy na tematy poruszane w pimie. W ten sposb - urabiany w pracy przez Helmuta, a w domu przez ojca - zacz si ksztatowa w umyle moim nowy wiatopogld. Ksidz przesta by witoci, a bolszewik bandyt, ktry z noem w zbach rozrywa dziecko, jak to przedstawiano w gazetach i pismach ilustrowanych. Zaczynaem rozumie, kto jest wrogiem robotnika, a kto jego przyjacielem. Kto czy robotnikw do walki z wyzyskiem, a kto stara si ich rozdzieli. Ksztatowanie nowego wiatopogldu odbywao si we mnie ywioowo. Rozmowy, broszurki, pisma, ulotki i wasne spostrzeenia - wszystko bez adnego adu i kolejnoci. Czytaem wszystko, co wpado mi w rce, a byo inne od dotychczasowej lektury. Przeczytaem ca "Bibliotek Wiedzy", i o buddyzmie, i o Darwinie. Z Darwinem miaem ma wpadk. Do umierajcej ssiadki wezwano ksidza, a ten po namaszczeniu chorej wstpowa do lokatorw mieszkajcych na tym samym korytarzu i w kadym mieszkaniu rozmawia kilka minut z domownikami. Gdy wszed do mnie, byem sam w49

mieszkaniu. Ksidz zobaczy na stole rozoon ksik. Nie przeszkadzaem mu, gdy j bra do rki. "Niech i on si troszk uwiadomi - pomylaem - bdzie mdrzejszy". Obejrza ksik i spojrza na mnie uwanie. Patrzyem mu wyzywajco w oczy, z ironicznym umiechem. - Czy to, chopcze, nie za wczenie dla ciebie na tak lektur? - zapyta yczliwie, bez cienia zoci. - Chyba nie - odpowiedziaem rwnie grzecznie, ale dobitnie. - A czy matka pozwala ci czyta takie ksiki? - Nie pytam matki o pozwolenie. A zreszt - gdyby nie pozwolia, to ksidz moe myli, e nie bd czyta? A poza tym matka nie ma czasu na zajmowanie si moj lektur. Popatrzy znowu uwanie, umiechn si, odoy ksik - i wyszed. Z Helmutem yem ju odtd w najwikszej zgodzie. Byem chtny do pracy. Helmut mwi, e jestem zachanny na robot. Gdy przysza do reperacji jaka nowa, ciekawa maszyna, to nawet gdy byem czym zajty - zabieraem j do siebie i darem si z innymi, e t maszyn ja bd robi. Byem zachanny nie tylko na robot. Byem zachanny rwnie na wiedz. Interesowaem si wszystkim, co mogo pomc mi w zdobywaniu wiedzy w kadej dziedzinie. Staraem si o ksiki i sam pogbiaem swoje wiadomoci teoretyczne, potrzebne do dobrego wykonywania zawodu. W fabryce musiaem nalee do przysposobienia wojskowego. Kadej soboty, po pracy, odbyway si zbirki, a kady urlop obowizkowo trzeba byo spdzi na obozie wojskowym. W fabrycznym klubie sportowym trenowaem zapanictwo. Zawsze jednak najlepiej czuem si dopiero wieczorem, na rogu swojej ulicy, w gronie charakternych chopakw. - Za sze tygodni bdziesz mia egzamin wyzwoleniowy na czeladnika powiedzia mi kierownik oddziau, gdy po urlopie przyszedem do pracy. - Jako egzamin praktyczny zrb to, co chcesz. I z tego, co zrobisz, bdziesz mia egzamin teoretyczny.50

Zmartwio mnie to. Moja praca to uzwajanie motorw elektrycznych. Teorii mam w gowie duo, ale najmniej wanie z maszyn. Trzeba co zrobi, eby si nie obci na egzaminie - bo to i wstyd wobec innych, i jeszcze jeden rok praktyki. Obowizkowe trzy lata praktyki ju odbyem. W drugim roku pacono mi trzydzieci pi groszy za godzin, a w trzecim - czterdzieci pi groszy i ju wyrabiaem premi. Najwysza premia - to pidziesit procent, jeli wykonaem prac w czasie wyznaczonym przez kalkulatora. Swoje pidziesit procent miaem zawsze wyrobione. Po wyzwoleniu na czeladnika pac szedziesit pi groszy za godzin i premi. Co .robi, eby egzamin wypad dobrze? Na prac praktyczn da mi Helmut do uzwojenia twornik przetwornicy. Dla mnie taki twornik to nic strasznego. Nawinem ju wiele twornikw w fabryce, w domu nawijaem te, ktre prywatnie robiem dla Helmuta. Ale trzeba podcign t cholern teori. Od kilku dni w naszej brygadzie pracowa student z Politechniki. Po ukoczeniu studiw odbywa praktyk wakacyjn. Gdy si dobrze rozejrzaem, zauwayem, e na oddziale jest ich wicej. Pracowali w rnych brygadach. Chodziem po hali i kadego z nich po kolei z ciekawoci ogldaem. Miaem do nich dziwne, niczym nie umotywowane uprzedzenie. Wiedziaem, e to s "gzymsiki", "frajery", "drtwiaki", ktrzy pracuj na warsztacie razem z nami, a mimo to nie nale do nas. A jak jeszcze zrobi dyplomy i zostan inynierami - wtedy bd ju tacy sami, jak ci wszyscy. ktrzy nas, robotnikw, uwaaj za tych gorszych. Ten, ktry pracowa w naszej brygadzie, robi z siebie wikszego waniaka ni inni. Rano, gdy przychodzi do pracy, nawet "dzie dobry" nie powiedzia. Sta tylko i patrzy na nas tak, jakby nas wcale nie byo. - Co to za giganciak? - zapytaem Helmuta. - Stoi tak, jakby lask Ojca witego pokn. Czego on tak na nas lepia wybausza? - To jest synek naszego... - tu Helmut wymieni nazwisko jednego znanego w caym kraju wan