Gazeta spoleczna 3/2016
-
Upload
gazeta-spoleczna -
Category
Documents
-
view
223 -
download
1
description
Transcript of Gazeta spoleczna 3/2016
Walentynki, czyli wielkie święto wszystkich zakochanych, już w najbliższą niedzielę.Większość par nie wyobraża sobie tego dnia bez romantycznej kolacji w blaskuświec, z butelką wina i nastrojową muzyką. W menu królują wtedy na ogół daniapowszechnie uznawane za afrodyzjaki. Co ciekawe, kilka tego typu potraw złatwością można przygotować samodzielnie. CZYTAJ NA STR 4
Ceny ropy naftowej oraz większości innych surowców ciągle szukają dna. Dolar nadal
jest mocny, a rynki giełdowe polubiły kolor czerwony. Wszystkiemu towarzyszy wzrost
ceny złota. Czy obecna, napięta sytuacja może być przedsionkiem nowego kryzysu?
Analitycy z Citigroup ostrzegają – nadchodzi oilmageddon.Terminem tym zostało określone połączenie 4 zjawisk: silny
dolar, spadek cen surowców, osłabienie handlu i przepływów
kapitałowych. W powyższym scenariuszu ogniskiem zapalnym
mają być rynki wschodzące, które doprowadzą do efektu
domina i światowego kryzysu. Według analityków Citigroup,
niskie ceny ropy naftowej, spowodują mniejszy przypływ
środków pieniężnych do gospodarek wschodzących, których
wzrost gospodarczy jest silnie uzależniony od eksportu
czarnego złota. Co więcej , mocny dolar jak wskazują dane
historyczne, doprowadzał niejednokrotnie do załamania handlu
światowego, które to często towarzyszyło nowym kryzysom. Na
rynkach już teraz rośnie napięcie, a najważniejsze giełdy zostały
zdominowane przez niedźwiedzie. Wydaje się, że w oczach
inwestorów i analityków widmo kryzysu staje się coraz bardziej
realne. W ich mniemaniu sygnały płynące z globalnej
gospodarki nie są bezpodstawne. Analitycy prognozują również,
że stabilizacja ceny czarnego złota w okolicach 50 dolarów za
baryłkę może uspokoić sytuację na rynkach finansowych.
Niemniej jednak, zgodnie z najnowszymi danymi, w średnim
okresie (niektórzy postulują, że nawet w długim) cenie czarnego
złota nie grozi odbicie.
Powyższy czarny scenariusz można jednak przedstawić
nieco w innych barwach. Otóż, tanie surowce wspierają również
ich importerów. Co więcej , silny dolar poprawia
konkurencyjność eksportu tych państw np. w Polsce po raz
pierwszy od transformacji ustrojowej mamy do czynienia z
nadwyżką bilansu handlowego. Niskie ceny surowców wspierają
także a może przede wszystkim konsumentów oraz niemal
wszystkie przedsiębiorstwa, które nie są związane z ich
produkcją lub ich obróbką. Ponadto, obawy, dotyczące kondycji
gospodarczej drugiej największej gospodarki świata mogą
okazać się przesadzone. Chiny wciąż rozwijają się w tempie
nieosiągalnym dla większości innych krajów, a ich gospodarka
zmienia swą strukturę, w której to coraz większe znaczenie
odgrywa sektor usług. Dodatkowo, należy wspomnieć o
rekordowo niskich stopach procentowych, które pobudzają
wzrost gospodarczy. Dobrym pytaniem wydaje się zatem,
dlaczego rynki finansowe zdają się dostrzegać tylko ten
pierwszy scenariusz.
Odpowiedzią na
to pytanie może być
nadmuchana bańka
spekulacyjna, która w
związku z wieloma
zagrożeniami, zwłaszcza
ze strony rynków
wschodzących może
pęknąć. Od kryzysu
finansowego, banki
centralne kolejno
obniżały stopy procentowe oraz stosowały wręcz ekstremalne
luzowanie ilościowe. W efekcie, kolejne indeksy giełdowe
osiągały historyczne szczyty. Każda bańka jednak pęka. Obecne
okoliczności mogą okazać się dobrymi katalizatorami, dzięki
którym najważniejsze giełdy odreagują ostatnią hossę – recesja
w Chinach oraz możliwy kryzys na tamtejszym rynku
nieruchomości, problemy gospodarcze krajów eksportujących
ropę, w Stanach natomiast przeceny spółek naftowych. Obawy
ogarnęły również cały sektor bankowy. Ponadto, wciąż nakręca
się spirala zadłużeniowa w sektorze publicznym, ale nie tylko.
Zarówno w USA jak i w Państwie Środka dynamicznie rośnie
również dług w szeroko pojętym sektorze niefinansowym. Tak
długa lista zagrożeń w połączeniu z nadmuchaną bańką
spekulacyjną sprawia, że awersja do ryzyka rośnie, a sentyment
rynkowy pogarsza się. W związku z tym, od początku nowego
roku na rynkach przeważa kolor czerwony. Co więcej , cena
złota zaczęła wzrastać. Najprawdopodobniej inwestorzy szukają
bezpiecznych przystani. Ponadto obecnej sytuacj i towarzyszy
równocześnie relatywnie słaby i powolny wzrost globalnej
gospodarki, który jest skutkiem ostatniego kryzysu
finansowego. W związku z tym wydaje się, że istnieje wiele
przesłanek na podstawie których można wieścić kolejne
załamanie gospodarcze. Należy jednak pamiętać, że większość
często się myli, a kryzysy przychodzą niespodziewanie. Na
rynku istnieje zgoda, że gospodarka jest zagrożona. W latach
poprzedzających minione kryzysy było całkowicie inaczej . Nie
można zatem wykluczyć, że obecne czarne scenariusze okażą
się tylko mrzonką.
Autor: Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI
Nowy projekt dotyczący podatku handlowego ma zostać przedstawiony do końca
miesiąca. Prawdopodobnie zostanie wprowadzona jedna stawka podatku, a kwota
wolna od podatku zostanie zwiększona nawet kilkukrotnie. Dzięki temu podatek mógłby
ominąć małe i średnie sklepy. Jednocześnie mają się zmienić przepisy dotyczące
franczyzy. Pierwotny projekt ustawy mógł spowodować upadek małych przedsiębiorstw
należących do sieci franczyzowych i zwolnienie nawet 23 tys. osób.Po konsultacjach na temat podatku od sprzedaży detalicznej
projekt ustawy ma zostać uzupełniony o nowe ustalenia i
przedstawiony do końca miesiąca. Na zmianach zależało
przedstawicielom polskiego handlu, którzy przekonywali, że
ustawa może zniszczyć handel i spowodować upadek tysięcy
sklepów.
– Podatek od sieci detalicznych spowoduje miażdżący,
negatywny wpływ na wszystkie polskie małe i średnie sklepy,
gdyż będzie liczony od sumy obrotów wszystkich sklepów w
sieci, wyliczony wedle najwyższej stawki, tak jak dla
hipermarketów. Zsumowane zostanie tysiące sklepów, w ten
sposób powstanie kilka hipermarketów i od nich będzie
odprowadzany najwyższy podatek. Tak będą opodatkowane
wszystkie sklepiki, które są pod wspólnym szyldem w sieciach
franczyzowych – mówi Wojciech Kruszewski, prezes polskiej
sieci handlowej Lewiatan.
Sumowanie obrotów wszystkich sklepów franczyzowych, a
następnie obliczanie i pobieranie podatku od właścicieli sklepów
przez franczyzodawców mogłoby spowodować upadek sieci.
Nawet mały sklep o niskich obrotach, który wchodzi w skład
grupy, zapłaciłby taki sam podatek jak hipermarket. Jak wskazuje
prezes Lewiatana, średnie obroty sklepu wchodzącego w skład
sieci są na poziomie 220 tys. zł miesięcznie. Gdyby ustawa
weszła w życie w niezmienionym kształcie oznaczałoby to, że
każdy ze sklepów zapłaciłby podatek 1 ,3 proc., czyli najwyższą
stawkę, podobnie jak wielkie sklepy o obrotach liczonych w
miliardach złotych miesięcznie.
– Temu właśnie się przeciwstawiamy, bo to sprawiłoby, że
musiałoby upaść setki czy nawet tysiące sklepów – podkreśla
Kruszewski. – Małe sklepy kupują od małych i średnich
przedsiębiorstw produkujących żywność, czyli piekarni,
ciastkarni, mleczarni lokalnych, spółdzielni i rolników, którzy
dostarczają nam produkty. Przecież ci mniejsi nie dostarczają do
wielkich hipermarketów, jest to więc ogromny łańcuch –
przekonuje.
Handlowcy postulują, aby podatek był naliczany indywidualnie,
wedle numeru NIP przedsiębiorstwa. Ponadto zapłacony
podatek dochodowy mógłby być odliczany od podatku
handlowego. Pierwotne założenia projektu ustawy o podatku od
sprzedaży detalicznej zakładały, że podatek obowiązywałby po
przekroczeniu przez przedsiębiorstwo 1 ,5 mln zł przychodu
miesięcznie. Przy przychodach do wysokości 300 mln zł
podstawowa stawka miałaby wynieść 0,7 proc., powyżej tego
pułapu już 1 ,3 proc. Przy handlu w weekendy, stawka wyniosłaby
odpowiednio 1 ,3 oraz 1 ,9 proc.
– Konsekwencje takiego podatku byłyby katastrofalne.
Cofnęlibyśmy się do systemu sprzed 20 lat, kiedy każdy sklepik
działał w pojedynkę. Po to zawieszaliśmy na nich szyldy,
prowadziliśmy wspólne akcje promocyjne i pomagaliśmy tym
sklepikom, żeby miały one ustandaryzowane działania i mogły
się bronić przed wielkimi sieciami zewnętrznymi. A teraz
otworzylibyśmy wrota dla wielkich sieci, bo te małe zniknęłyby z
rynku – wskazuje prezes Lewiatana.
Zgodnie z zapowiedziami przedstawicieli rządu po konsultacjach
zmienione mają jednak zostać przepisy dotyczące franczyzy.
Definicją miałby być znak towarowy w powiązaniu bądź z
przepływem towarów, bądź kapitałowym – resort finansów ma
wybrać jedną z tych opcji. Tym samym małe i średnie sklepy w
stowarzyszeniach franczyzowych nie byłyby objęte podatkiem.
Jak podkreśla prezes sieci Lewiatan, gdyby zgodnie z
pierwotnymi założeniami obowiązywał podatek progresywny,
większych zmian nie odczuliby klienci. Według wstępnych
informacji może jednak obowiązywać jedna stawka podatkowa
od marketów.
– Jeśli byłaby niższa skala podatkowa dla małych i średnich
przedsiębiorstw, wyższa dla wielkich i olbrzymich, wówczas ci
mniejsi nie dokonaliby podwyżek cen, a tym samym więksi
również nie mieliby odwagi tego zrobić. Nie mogliby, bo
działałaby konkurencja. Gdyby jednak podatek od sklepów
franczyzowych był tak gigantyczny, jak zaproponowano, to
franczyzy by upadły, a giganci podwyższyliby ceny – przestrzega
Wojciech Kruszewski.
Źródło: Newseria
Walentynki już chyba na stałe wpisały się w kalendarzpolskich świąt. Tego dnia chętnie wręczamy ukochanymozdobne karteczki z miłosnym wyznaniem lubobdarowujemy ich drobnymi upominkami w postacikwiatów, maskotek czy słodyczy. Tego typu prezentem„od serca” coraz częściej jest także własnoręcznieprzygotowana, romantyczna kolacja. Z całą pewnościąwarto przy tym postawić na dania mające dodatkowopodgrzać atmosferę, czyli posiłki przygotowywane z tzw.naturalnych afrodyzjaków. Czym zatem w tym rokumożemy zaskoczyć swoją drugą połówkę?
Krewetki duszone w winie
- Ciekawym w smaku i jednocześnie łatwym doprzygotowania afrodyzjakiem są chociażby krewetkiduszone w winie – podpowiada Mariusz Topczewski,manager białostockiej restauracj i Winchester. I dodaje: Doich przygotowania będziemy potrzebowali 300 g krewetek,1 marchwi, 2 ząbków czosnku, 2 cm świeżego imbiru, 4łyżek oliwy, 1 50 ml wina białego, natki pietruszki oraz solii pieprzu.Przepis jest prosty. W pierwszej kolejności kroimymarchew w słupki (co najłatwiej będzie zrobić przypomocy specjalnej obieraczki) , a czosnek oraz imbirobieramy i siekamy w drobne plastry.W międzyczasie na patelni rozgrzewamy oliwę i dodajemydo niej marchew, imbir i czosnek. Gdy ten ostatni zaczniewydzielać charakterystyczny aromat, wrzucamy krewetki ismażymy je przez ok. 1 minutę. Po upływie tego czasuwlewamy na patelnię wino i całość przykrywamy. W tymmomencie redukujemy ogień i dusimy potrawę przez 4minuty.Gotowe krewetki z sosem wykładamy na głębokie talerze,posypujemy posiekaną natką pietruszki, solą orazpieprzem i podajemy ze świeżym pieczywem.
Sałatka z awokado
Innym daniem, które z pewnością doskonale sprawdzi sięna walentynkowym stole, jest sałatka z awokado. Wśródskładników znajdą się tu: połówka awokado, 1 garśćrukoli, szczypta soli morskiej , czarny pieprz, 2
brzoskwinie z puszki, 2 łyżki sosu winegret, 3 łyżkiwłoskich orzechów i 10 dag mozzarelli.- Awokado obieramy i kroimy w ćwiartki, a brzoskwinie –w paski. Tarkujemy ser i w tym samym czasie na patelnirumienimy włoskie orzechy. Później rukolę posypujemysolą morską, dodajemy do niej awokado, mozzarellę,pokrojone brzoskwinie i orzechy. Całość polewamy sosemwinegret i posypujemy czarnym pieprzem – opisujemanager Winchestera.
Amerykańskie brownies
Mało kto wie, że świetnym, podgrzewającym atmosferędaniem – a dokładnie – deserem, mogą też byćamerykańskie brownies. Do ich przygotowania będziemypotrzebować 250 g masła, 200 g gorzkiej czekolady, 75 grodzynek, 50 g orzechów laskowych, 80 g kakao, 70 gmąki, łyżeczki proszku do pieczenia, 300 g cukru oraz 4jajek.W tym wypadku zaczynamy od roztopienia masła iczekolady w kąpieli wodnej – na parze. Do tak stworzonejmasy dodajemy rodzynki i orzechy. W oddzielnej miscełączymy ze sobą kakao, mąkę, proszek do pieczenia icukier, a następnie wszystko to mieszamy z roztopionąwcześniej masą czekoladową, roztrzepujemy jajka idodajemy je do ciasta.- Później wszystko to przekładamy do wyłożonejpergaminem, prostokątnej blachy. Brownies pieczemyprzez ok. 25 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopniCelsjusza. Gdy ciasto będzie już gotowe, kroimy je wromby i dekorujemy lukrem oraz posypujemyposiekanymi pistacjami – mówi Mariusz Topczewski.
MATERIAŁ ZE STRONY 1
Liga NFL jest stawiana za wzór efektywnego marketingu sportowego. Generuje
rocznie 1 3 mld dolarów przychodu. Prawa do transmisji są jednymi z korzystniejszych
kontraktów w amerykańskich dyscyplinach sportowych. Tylko na tegorocznym finale
Super Bowl stacja CBS zarobiła z reklam ok. 500 mln dolarów. W Polsce dyscyplina ta
dopiero raczkuje, ale szybko rośnie w siłę. W Polskiej Lidze Futbolu Amerykańskiego
działa już blisko 1 00 klubów, a finały rozgrywek przyciągnęły łącznie 40 tys. widzów.– NFL jest bardzo drogim produktem dla sponsorów.Tylko największe korporacje są w stanie znaleźć się wgronie partnerów ligi, ale możliwości jest dużo. Jest teżfutbol akademicki, potężna dyscyplina w USA, którageneruje około 50 mld dolarów przychodów rocznie zbiletów na mecze czy ubrań – podkreśla JędrzejStęszewski, prezes Polskiej Ligi FutboluAmerykańskiego i komentator Eleven Sports Network.Branża NFL jest najbardziej dochodowa w StanachZjednoczonych. Szacuje się, że generuje 13 mld dolarówprzychodu. To dwukrotnie więcej niż druga najbogatszana świecie liga baseballowa MLB. Futbol amerykańskijest też jednym zkorzystniejszychwydarzeń podwzględem transmisj itelewizyjnych.Obecnie prawa dotransmisj i mają trzystacje naziemne:NBC, CBS i Fox. Zaprzyznanie praw dlatych kanałów NFLzapewniła sobie 28mld dolarów.– Każda ze stacj i,która pokazuje NFL, dopłaca do tego. To produktprestiżowy, na innych rzeczach zarabiają stacje –wskazuje Stęszewski.Co roku w czołówce wydarzeń telewizyjnych plasują sięrozgrywki Super Bowl. Ogląda je ok. 1 15 mln osób. Wtym roku 50. finał rozgrywek NFL, w którym drużynaDenver Broncos pokonała 24:10 Carolina Panthers,przyniósł też ogromne zyski stacj i CBS, która pokazałaspotkanie. Z samych reklam stacja mogła zarobić blisko0,5 mld dolarów.Również zarobki zawodników należą do jednych znajwyższych w sporcie. Kontrakty najlepszych opiewają
na 20 i więcej milionów dolarów rocznie. To dochodytylko z samej gry. Znacznie więcej zyskują nakontraktach reklamowych.– Każdy z zespołów rozgrywa 16 meczów w sezoniezasadniczym, do tego ewentualnie rozgrywki play-off tomaksymalnie cztery mecze. Daje to całkiem przyjemnąstawkę, około miliona dolarów dla najlepszych zazawody. Co charakteryzuje National Football League, tosalary cap, czyli limit wydatków na wynagrodzenia dladrużyny. Jeśli przekroczy się kwotę przeznaczoną nazawodników w danym sezonie, to trzeba płacić bardzowysoki podatek – wskazuje prezes PLFA.
Badania opinii publicznej z2014 roku wskazują, że 35proc. Amerykanów wskazałofutbol amerykański jakoulubiony sport. Na świeciedyscyplina dopiero rośnie wsiłę, rozgrywki są corazchętniej oglądane na innychkontynentach, m.in. w Australiiczy niektórych krajachAmeryki Południowej .Również Europa powoliodkrywa futbol amerykański,choć pod względem
marketingu sportowego do USA sporo jej brakuje.– W Europie to sport zwykle amatorski bądźpółprofesjonalny. Transmisj i telewizyjnych jest jeszczeniewiele i zwykle ci, którzy transmitują, muszą zapłacićza koszty produkcji – przyznaje Stęszewski.Polska stosunkowo późno odkryła futbol amerykański,jednak podobnie jak w pozostałych krajach Europyszybko zyskuje on grono fanów. Jeszcze w 2006 roku,kiedy wystartowały rozgrywki, wzięły w nich udziałcztery drużyny. Obecnie w lidze działa już blisko 100drużyn i 5 tys. zawodników. (Źródło: Newseria)
Ubiegły rok nie był dobrym okresem dla warszawskiej giełdy. Silna bessa skutecznie uprzykrzała życie
inwestorom, uderzając w ich portfele. Niemniej jednak, można wymienić cały szereg spółek, które
pozwoliły zarobić. Do tych z całą pewnością należy zaliczyć deweloperów gier, których ceny akcji
sukcesywnie pięły się do góry tj. CI Games, czy też CD Projekt Red. W ostatnich latach rynek gier w Polsce
stał się naprawdę atrakcyjny, ale to nie oznacza, że potencjał należy tylko i wyłącznie do spółek
notowanych na GPW. W tym segmencie rynku większość stanowią małe i dynamicznie rozwijające się
podmioty, które mogą wydawać się bardzo dobrą okazją inwestycyjną.
Według najnowszych danych, rynek gier w Polsce skupia ponad150 deweloperów. Ponadto, firma doradcza PwC w swoichraportach wskazuje, że polski rynek stanowi około 0,5% rynkuglobalnego i będzie rozwijał się w tempie 6% rocznie, czyli o 1punkt procentowy szybciej niż rynek światowy. Jego wartość w2019 roku prawdopodobnie przekroczy 2 miliardy złotych. Cowięcej , zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przezMinisterstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego sektor tenkażdego roku staje się bardziej stabilny – coraz to więcejnowych firm jest w stanie utrzymać się na rynku, a liczba osóbzatrudnionych w tym sektorze ciągle wzrasta. Ponadto, rynekgier niemalże w całości należy do Polaków. Inaczej sytuacjawygląda na rynku wydawniczym – tutaj znaczny udział mająfirmy zagraniczne. Warto również zaznaczyć, że polski rynekgier jest młody – to za sprawą przemian politycznych z końcaXX wieku oraz luki technologicznej . O rozwoju tego rynku wPolsce można zacząć mówić dopiero od pierwszych lat XXIwieku. Wszystkie te czynniki sprawiają, że segment tennajprawdopodobniej będzie jednym z najbardziej rozwijającychsię, co odzwierciedli się w jego atrakcyjności.
Warto jednak pamiętać, że zgodnie z przysłowiem ,,niewszystko złoto, co się świeci” przed podjęciem decyzjiinwestycyjnej należy przyjrzeć się każdej spółce z osobna, nawetjeżeli dany sektor wydaje się być żyłą złota. W związku zfaktem, że tylko kilka spółek z tej branży jest notowanych nawarszawskiej giełdzie, a tylko nieco więcej na rynkuNewConnect, segment ten może odznaczać się równieżwysokim ryzykiem. Oczywiście, można wyróżnić także spółki,których walory nie są przedmiotem obrotu zorganizowanego, aosiągnęły spore sukcesy np. Techland, czy Astronauts. Niemniejjednak, większość podmiotów to małe firmy, które dopierorozpoczynają swój rozwój . To, co sprawia, że dana firma osiągasukces to jej produkt. W tym przypadku jest to gra. Dlatego teżw czasie podejmowania decyzji inwestycyjnej nasza analizapowinna skupić się przede wszystkim na nowych produktachdanej firmy. Te natomiast muszą spełniać wymaganiakońcowych użytkowników. Warto zatem przyjrzeć siępotencjalnej grze oraz analizom, dotyczącym wizerunkupolskiego gracza. Ponadto, wielu twórców gier próbuje swoichsił na rynku globalnym. W związku z tym, należy dokładnieprzeanalizować strategię danego dewelopera, zwłaszcza jeśli
chodzi o rynek zagraniczny. Do najbardziej atrakcyjnych możnazaliczyć rynek azjatycki oraz amerykański. Nie możnaoczywiście zapomnieć o analizie finansowej danego podmiotu,która jest absolutną podstawą w procesie podejmowania decyzjiinwestycyjnej . Kolejną istotną kwestią jest pytanie, na jakie celedana spółka przeznaczy nasze środki. Preferowana odpowiedźto: na nowy produkt, bądź nowe technologie. Warto równieżdokładnie przyjrzeć się planom spółki, gdyż zazwyczaj ,,wieleobiecują”. Przyglądając się atrakcyjności rynku mają do tegopełne prawo, ale należy zachować zdrowy rozsądek. Dużymatutem dla młodej spółki jest również kompetentna kadra.Nierzadko zdarza się, że firmy te zakładane są przez byłychpracowników największych na polskim rynku studiów gier.Wszystkie te czynniki sprawiają, że analiza danej spółki musibyć nadzwyczaj dokładna i ostrożna, co zresztą charakteryzujekażdą inwestycję, zwłaszcza na tak młodym i dynamicznymrynku.
Gdyby jednak wszystko było tak idealne, inwestorzyustawialiby się w kolejce, aby alokować swoje środki właśnie wtych firmach. Inwestując jednak na rynku gier należy zwrócićszczególną uwagę na dwa istotne aspekty. Pierwszy z nichdotyczy polityki dywidendowej . Deweloperzy gier nie należą dogrona, które lubi dzielić się swoimi zyskami. Często firmy teprzeznaczają zysk na rozwój i kolejne produkcje. Oczywiście,dobrze zainwestowany pieniądz przyniesie wymierne korzyści wdługim terminie. Z drugiej strony jednak, jeżeli inwestor liczy nasutą dywidendę, powinien wybrać inny segment rynku. Podrugie, bardzo istotnym faktem jest, że większość podmiotówdziałających na rynku gier finansuje się źródłamiwewnętrznymi. Według raportu Ministerstwa Kultury iDziedzictwa Narodowego grupa ta stanowi aż 76% wszystkichpodmiotów. Ponadto, z pozostałych 24% zaledwie kilka firmfinansuje się poprzez emisję akcji. Dane te potwierdzają, żeobecnie inwestycja na rynku gier tak naprawdę ogranicza sięzaledwie do niewielu deweloperów, bądź jeśli posiadamyznaczny kapitał, który mógłby zainteresować dany podmiot, todo inwestycj i na rynku prywatnym.Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI
Źródła fotografi i wykorzystanych w numerze: freeimages.com