Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy –...

155
FRANCISZEK HUBERT LEŚNY OBLICZA MYŚLIWEGO, MYŚLISTWA I ŁOWIECTWA 2016

Transcript of Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy –...

Page 1: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

FRANCISZEK HUBERT LEŚNY

OBLICZA

MYŚLIWEGO, MYŚLISTWA

I ŁOWIECTWA

2016

Page 2: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

2

SPIS TREŚCI

WSTĘP

OBLICZA MYŚLIWYCH

Wyniki sondażu – Badania ankietowe – Obrzydliwość nęcisk – Niemożliwość dialogu –

Myśliwskie opowieści – Niewiarygodność myśliwych

MYŚLIWY A UZASADNIENIA

Racjonalność a pseudouzasadnienia – Uzasadnienia użytkowością – Uzasadnienia zarobkowe

– Uzasadnienia tradycją – Uzasadnienia biograficzne – Uzasadnienia religijne – Uzasadnienia

biologiczne – Uzasadnienia psychologiczne – Uzasadnienia rozrywką – Uzasadnienia sportem

– Uzasadnienia wspólnotowością – Pseudouzasadnienia polowania

MYŚLIWY A CZASY

Od łowcy do myśliwego – Od sensu do bezsensu – Od zaślepienia do refleksji – Od

człowieczości do zwierzości – Od zabijania do niezabijania – Od mięsiarzy do naturalistów -

Od solidarności do konfliktów

MYŚLISTWO A TRADYCJA

Różnorodność treści tradycji – Opaczność tradycji myślistwa – Wypieranie złej tradycji –

Tradycja ideologią myślistwa – Polska tradycja myślistwa – Krajowe tradycje myślistwa –

Zasada uczciwego polowania

ZABOBONY MYŚLIWSKIE

Źródła zabobonów myśliwskich – Widmo łowieckich zabobonów – Nieskuteczność

zabobonów myśliwskich – Zabobony myśliwskie w lecznictwie – Zwierzęta w zabobonach

myśliwskich – Zabobonne prognostyki łowów

BEZZASADNOŚĆ WSPÓŁCZESNEGO ŁOWIECTWA

Nieudolne uzasadnienia – Fałszywość prołowiectwa – Antyłowieckie treści nauk –

Łowiectwo tożsame z okrucieństwem

MYŚLIWY A KAT

Porównywalność myśliwego z katem – Nazwy i definicje – Myśliwi partaczami uśmiercania

– Myśliwi okrutnikami dobijania – Myśliwi poza normami – Przewagi kata nad myśliwym –

Prymitywne obyczaje i ubiory – Rosnąca pogarda myśliwych

MYŚLIWY A RZEŹNIK

Myśliwy obrzydliwym rzeźnikiem – Myśliwy partaczem rzeźnictwa – Myśliwy upaprany we

krwi – Dziczyzna tragiczną padliną – Myśliwi masowymi zabójcami

Page 3: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

3

MYŚLIWY A GRABARZ

Myśliwi prymitywnymi grabarzami – Cmentarze wolnych zwierząt – Pseudopogrzeby

wolnych zwierząt – Prymitywizm zachowań myśliwych – Myśliwskie cmentarzyska trofeów

– Hipokryzja ideologii łowieckiej – Bezecność turystyki łowieckiej

CZŁOWIECZEK OBRZYDLIWY

Dlaczego reaguję – Dlaczego obrzydliwy – Dlaczego kłamliwy – Dlaczego bezmyślny –

Dlaczego głupi

POLOWANIE A JĘZYK

Założenia tekstu – Temperatura sporu – Zwodniczość gwary łowieckiej – Łowiectwo a

myślistwo – Zabijanie jako przyjemność – Dociekania sensu polowania – Łowca czy myśliwy

POLOWANIE UŚMIERCANIEM

Metody uśmiercania zwierząt – Przypomnienie kilku pojęć – Niehumanitarność prawa

łowieckiego – Niehumanitarność praktyk łowieckich – Zróżnicowanie niehumanitarnych

zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa

POLOWANIE W PORÓWNANIACH

Polowania pierwotne a późniejsze – Polowania a zachowania – Polowanie niekonieczne –

Polowanie a sport – Porównywanie organizacji

MYŚLIWY A NORMY

Opisy, oceny, normy – Rzeczywistość polowania – Zakłamania prawa łowieckiego –

Przestępstwa kłusownicze – Krytyka prawa łowieckiego – Projekty niegodne realizacji –

Urojony kodeks etyczny – Porzucone zwyczaje myśliwych

POLOWANIA A DZIECI

Wspomnienia z dzieciństwa – Udział dzieci w polowaniach – Udział dzieci w nagonkach –

Łowieckie deformacje psychiki dzieci

MYŚLISTWO A EKOLOGIZM

Zasadniczo sprzeczne cele – Myśliwi groźnymi szkodnikami – Myśliwi najgroźniejszymi

drapieżnikami – Myśliwskie mity o nadpopulacji – Dokarmianie dla zabijania –

Współsprawcy zagłady gatunków – Zakłamania gospodarki łowieckiej – Ekologizm a prawo

łowieckie

POLOWANIE A RELIGIE

Punkty wyjścia – Polowanie a religie pierwotne – Relikty religii pierwotnych – Polowanie a

hinduizm – Polowanie a buddyzm – Polowanie a judaizm

Page 4: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

4

POLOWANIE A CHRZEŚCIJAŃSTWO

Uwagi wprowadzające – Biblia o polowaniu – Nadużywanie chrześcijaństwa – Łagodzenie

zakazów dla kleru – Krytyki prołowieckiego kleru

MYŚLIWI A ICH ŚWIĘTY

Sakralizacja ideologii myśliwych – Dwóch wcześniejszych patronów – Legenda o św.

Hubercie – Profanowanie wiary religijnej – Kłamliwe wykorzystywanie legendy

WYPADKI NA POLOWANIACH

Groźni obrzydliwi – Specyfika wypadków na polowaniach – Statystyki wypadków na

polowaniach – Zwierzęta chronione ofiarami myśliwych – Samoobrona zwierząt przed

myśliwymi – „Pozyskują” ludzi – Bezprawie i bezkarność myśliwych

MYSLIWI W ANEGDOCIE

Nieco o anegdocie – Myśliwy na polowaniu – Duchowni myśliwymi – Pijaństwo i obżarstwo

myśliwych – Ignoranci, tchórze, strzelacze – Prymitywna chytrość myśliwych – Zwierzęta

mądrzejsze od myśliwych – Myśliwskie brednie – Myśliwi a rodzina

ZAKOŃCZENIE

Podstawy ochrony istot żywych – Uzasadnienia ochrony – Człowieczość a człowieczeństwo –

Źródła powinności – Koncepcje ochrony zwierząt – Powinności wobec zwierząt – Czas na

delegalizację myślistwa

Page 5: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

5

WSTĘP

Współczesne myślistwo, szczególnie łowiectwo, wywołuje wielorakie wątpliwości

toteż jest przedmiotem mnożących się sporów. Są to spory zwolenników myślistwa z jego

przeciwnikami, mające zasięg ogólnoświatowy. Myśliwi coraz bardziej kurczowo i bezradnie

bronią swej łowieckiej aktywności natomiast antymyśliwi coraz bardziej zdecydowanie

potępiają ją w oparciu o mocno i rzetelnie ugruntowane uzasadnienia.

Niniejszy zbiór 22 esejów oparty został na osobistych doświadczeniach, obserwacjach,

lekturze i przemyśleniach. Jako naganiacz w dzieciństwie, później myśliwy tylko jednego

polowania, z bólem doświadczałem okrucieństw myśliwych. Mieszkając w śródleśnym,

bogatym w zwierzęta wolne rejonie łowieckim, na co dzień obserwujemy z Żoną przejawy

barbarzyństwa myśliwych. Swoje doświadczenia i obserwacje uzupełniam różnorodną lekturą

publikacji na tematy myśliwych, myślistwa i łowiectwa. Wszystko to poddaję uczciwemu,

rzetelnemu i uzasadnionemu przemyśleniu. Liczne powtórzenia tych samych myśli, chociaż w

różnych kontekstach, wynikają z przekonania, że powtarzanie jest matką pamięci.

Ugruntowana wiedza o myśliwych, myślistwie i łowiectwie nie pozwala rozsądkowi,

sumieniu i wrażliwości istoty z poziomu człowieczeństwa na obojętność. W sporze

myśliwych z antymyśliwymi, bez poważniejszych już wątpliwości, opowiada się ona po

stronie przeciwników niekoniecznego już współcześnie uśmiercania wolnych zwierząt.

Współczesny myśliwy bowiem łączy w swej praktyce łowieckiej po partacku cechy trzech

zawodów kojarzonych z rozterkami moralnymi – kata, rzeźnika i grabarza. Jego mentalność

pozostaje na padole człowieczości, bliskiej zwierzości, nie osiągając poziomu

człowieczeństwa i często nawet poziomu zwierzęcości, odróżnianej od zwierzości.

Praktyki myśliwych niemal zupełnie wymykają się regulacjom normatywnym. Czynna

aprobata łowiectwa przez duchowieństwo niektórych religii kłóci się z fundamentami wiary

niemyśliwych. Tak zwane prawo łowieckie jawi się niczym kpina z prawa, a tak zwana etyka

łowiecka zakrawa na szyderstwo z moralności. Stowarzyszenia myśliwych, w szczególności

Polski Związek Łowiecki, do złudzenia przypominają organizacje mafijne korumpujące

władze państwowe w swoim interesie. Współczesne myślistwo wywołuje głęboką pogardę

domagającą się jego delegalizacji.

Zebrane tutaj eseje wyrażają przekonania antymyśliwych. Oparte zostały m.in. na

lekturze wielu publikacji poświęconych myśliwym, łowiectwu i myślistwu. Jednakże w

tekście powoływane i cytowane są jedynie te, które wiążą się najściślej z tematami

przewodnimi niniejszych tekstów. Są to głównie publikacje występujące pod hasłem

„literatura antyłowiecka i antymyśliwska” (Anti-hunting Literature). Świadomie nie zostały

przytoczone tytuły olbrzymiej literatury spod hasła „literatura łowiecka”. Chodzi bowiem o to

aby nie propagować opisów, środków, sposobów i technik uśmiercania wolnych zwierząt.

Franciszek Hubert Leśny

Page 6: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

6

OBLICZA MYŚLIWYCH

Los zwierząt jest ważniejszy niż

strach przed ośmieszeniem.

Emil Zola

Wyniki sondażu

Społeczne oblicza myśliwych ostro kontrastują z ich wyobrażeniami o sobie. Te

pierwsze stają się coraz bardziej negatywne, te drugie zaś, z coraz większymi trudnościami,

usiłują objawiać się jako pozytywne. Te pierwsze nie są krzewione z taką metodyczną

konsekwencją, jak te drugie, z powodu braku bezpośredniej interesowności, występującej w

przypadku tych drugich. Te społeczne są tłumione i wypaczane w ich spontaniczności przez

bardziej zorganizowane i bezwzględne kręgi myśliwych.

Zarysem społecznego oblicza myśliwych w Polsce są wyniki sondażu zrealizowanego

w 2008 roku przez Pentor, będący ośrodkiem badania opinii publicznej. Sondaż

przeprowadzono na reprezentatywnej próbie 1025 osób, a jego wyniki opublikowano w

streszczeniu na łamach promyśliwskiego periodyku „Łowiec Polski”.

Uczestnicy sondażu, 79% ankietowanych, pojęcie myśliwego kojarzyli z polowaniem,

zwierzyną, przyrodą, lasem, leśniczym i gajowym. Aż 21% spośród nich nie miało z tym

pojęciem żadnych skojarzeń. Osobiście znało przynajmniej jednego myśliwego 36%

badanych, głównie osoby starsze, powyżej 60 roku życia. Zdecydowanie negatywne opinie o

myśliwych wypowiadało 8% ankietowanych. Kojarzyli oni myśliwego z zabijaniem,

snobizmem, alkoholizmem, kompleksami rekompensowanymi myślistwem i kłusownictwem.

Tylko, co należy mocno podkreślić, 2% uczestników sondażu podzielało promowany przez

myśliwych ich pozytywny wizerunek wiązany z historią, tradycją, kulturą, dokarmianiem

dzikich zwierząt i troską o środowisko naturalne. Aż 93% spośród nich, co znowu zasługuje

na podkreślenie, nigdy nie chciało być myśliwymi, ponieważ nie dostrzegało potrzeby

zmniejszania liczby dzikich zwierząt, ingerowania w naturalne ich proporcje, naruszania

naturalnego rytmu przyrody. Dla 10% badanych całkowity zakaz polowań byłby najlepszym

rozwiązaniem dylematów, które wywołuje łowiectwo. Podobny też jest trend

ogólnoświatowy.

Ocena wyników sondażu przez myśliwego Aleksandra Tarasa nie była zaskakująca.

Oparła się na powtarzanym uporczywie przez myśliwych domniemaniu, że badani, a nawet

całe społeczeństwo, poza samymi tzw. myśliwymi, charakteryzuje niewiedza o łowiectwie.

Postulował aby wiedza taka była krzewiona i upowszechniana podczas specjalnych imprez i

pikników organizowanych przez myśliwych. Wiadomo już jednak co się na nich dzieje, takie

imprezy i pikniki to przede wszystkim trywialna i prymitywna zachęta dla niemyśliwych do

mięsożerstwa i pijaństwa oraz usiłowania ukazywania łowiectwa w pozytywnym świetle.

Wieją przy tym obłudą ponieważ oficjalnie myśliwi krytykują tzw. mięsiarzy czyli polujących

dla jedzenia dziczyzny. Propagowanie mięsożerstwa padliny dzikich zwierząt zalewanej

alkoholem nie jest jednak w stanie łagodzić coraz bardziej negatywnego oblicza myśliwych w

oczach społeczeństwa.

Badania ankietowe

Bardziej wnikliwe i wszechstronne badania ankietowe postaw polskich myśliwych,

wśród samych tylko myśliwych, przeprowadzili pracownicy naukowi Uniwersytetu

Gdańskiego. Wyniki tych badań zawiera książka Doroty Rancew-Sikory Sens polowania.

Współczesne znaczenie tradycyjnych praktyk na przykładzie analizy dyskursu łowieckiego,

Warszawa 2009, s. 156-179. Autorka nie wyjaśniła jednak, dlaczego badania te

Page 7: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

7

przeprowadzono dopiero po uzyskaniu na nie zgody Polskiego Związku Łowieckiego. Łatwo

się domyślić, że chodziło o wyniki badań możliwe do akceptacji przez myśliwych. W

załączonych tabelach wyniki badań podano w zupełnie niezrozumiałych dla większości

czytelników współczynnikach Pearsona. Książkę tę przenika brak dostatecznego uzasadnienia

i powiązania wyszukanej uczoności z realiami. Wyniki badań mają znikomą wartość

poznawczą, ponieważ ciąży na nich oczywista uległość autorki wobec myśliwych mających

na celu kształtowanie jak najbardziej pozytywnego wizerunku samych siebie.

W badaniu uczestniczyło najwięcej emerytów, rencistów i leśników, mniej

prywatnych przedsiębiorców a najmniej rolników, wojskowych i policjantów. Takie są też

proporcje zawodowe wśród ogółu polskich myśliwych. Wśród badanych, 97% to myśliwi,

63% mieszkańcy miasteczek i wsi, 50% ludzie z wykształceniem wyższym, a 44% z

wykształceniem średnim. Więcej niż połowa z nich kontynuowała rodzinne tradycje

myśliwskie w 10% spośród nich wywołujące konflikty rodzinne. Niemal wszyscy nie

przyznawali się do chęci zdobywania dziczyzny i trofeów, odcinając się od tzw. mięsiarzy,

konkurowania o łowieckie sukcesy oraz czerpania jakichkolwiek korzyści materialnych.

Chlubili się natomiast butnie posiadaniem broni, wyimaginowanymi dążeniami do kontaktów

z pięknem przyrody, nienaturalnymi potrzebami odprężenia i wypoczynku, pokusami

przeżywania silnych emocji łowieckich, nierzeczywistą realizacją poczucia obowiązku wobec

ochrony przyrody, nawet jakoby za cenę walki z jakimiś wymyślonymi przeciwnościami.

Wyniki badań potwierdzają, że można i należy mówić o ideologii łowieckiej,

graniczącej z propagandą, niemającej wiele wspólnego z faktycznymi stanami rzeczy. Pogląd,

że tylko „prawdziwi mężczyźni” są zdolni do polowania nie popada jednak w sprzeczność z

poglądem, że obecnie, w czasach korzystania z doskonałej broni i jej wyposażenia, również

kobiety bywają nie mniej skutecznymi myśliwymi. Jedni i te drugie w swych deklaracjach

potwierdzają tradycyjny charakter łowiectwa, przejawy pierwotnych instynktów człowieka,

dominację silniejszego nad słabszym w przyrodzie oraz przewagi strat finansowych nad

korzyściami z uprawiania myśliwskiego procederu. Nie wszyscy z nich rozumieją, że

chcącemu nie dzieje się krzywda. Niektórzy starsi myśliwi przyznają, że rozmyślają o

rezygnacji z polowań z różnych powodów, często już w przekonaniu o szkodliwości

ingerencji człowieka w naturalne funkcjonowanie przyrody. Wszyscy natomiast ankietowani

na ogół przeceniają znaczenie tradycji w łowiectwie. Unikają wspominania o wypadkach

podczas polowań. Ukrywają występowanie jawnych i skrywanych konfliktów między

samymi myśliwymi, myśliwymi a naganiaczami, rolnikami, leśnikami i właścicielami

gruntów zawładniętych przez łowieckich dysponentów.

Tak więc przytoczone tutaj ogólnie wyniki badań są poprawne z punktu widzenia

promyśliwskich założeń ideologii łowieckiej, ale nie oczekiwań rzetelności poznawczej o

charakterze naukowym. Oczekiwania poznawcze spełniają natomiast fakty przenikające poza

mafijne kręgi myśliwych. Dotyczą one ich sporów m.in. o nęciska, stosunek do przyrody i

nawiązywanie do łowieckiej tradycji narodowej.

Obrzydliwość nęcisk

Nęciska są zazwyczaj obrzydliwym procederem uprawianym chyba przez większość

myśliwych. Ze względu na owe obrzydlistwo napotykają na sprzeciwy pewnej ich części. Jak

ukazuje już sama nazwa, nęciska to miejsca, w których myśliwi wykładają karmę aby znęcić,

zwabić, przyciągnąć tam zwierzęta w celu łatwiejszego, bo chytrego, podstępnego ich

uśmiercania. Przypomina zaproszenie gościa do domu w celu zabicia go podczas

poczęstunku. Nęciska teoretycznie odróżniane są od miejsc dokarmiania zwierząt, gdzie

zakazuje się ich zabijania. Praktycznie jednak jest to lekceważone przez wszystkich

myśliwych. Pazerni myśliwi z wyrachowaniem ustawiają swoje śmiercionośne ambony

Page 8: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

8

zarówno w sąsiedztwie nęcisk jak i miejsc dokarmiania. Nęciska sytuują w sąsiedztwie miejsc

dokarmiania. Gdy zdarzy się, że z nęciska przypadkowo odchodzi żywe zwierzę pokrętnie

chlubią się, iż spełnili powinność dokarmiania. Wpisują to w rubrykę „polepszanie warunków

bytowania zwierząt”. Gdy zabijają zwierzę w miejscu dokarmiania kłamliwie bełkoczą, że

pomylili je z nęciskiem.

Oczywiście, zwierzęta nie rozróżniają nęcisk od miejsc dokarmiania, co zupełnie

naturalne. Jeśli natomiast nie rozróżniają ich myśliwi, to już nienaturalne. Świadczy to o tym,

że nie wyrastają oni ponad poziom zezwierzęcenia. Ocenę tę łagodzi nieco legalizacja

polowania na dziki i drapieżniki przy nęciskach, ale nie w miejscach dokarmiania dzikich

zwierząt. Owa wyjątkowość legalizacji bywa jednak nieistotna dla tych pseudomyśliwych,

często podchmielonych, którzy nie są w stanie rozróżniać gatunków zwierząt, a nawet

niekiedy i ludzi od zwierząt. Pospiesznie i pochopnie zabijają to, co się porusza w zasięgu ich

śmiercionośnej broni. Nie mają czasu do namysłu i zdolności do właściwego rozpoznania

celu.

Niemożliwości dialogu

Nie sposób rozsądnie rozmawiać o jakichkolwiek normach szczególnie etycznych i

prawnych obowiązujących podczas polowania z myśliwymi. Porażeni emocjami zabijania

pozostają oni na poziomie zwierzości. Tym bardziej nie sposób z nimi rozmawiać o

złożonych, skomplikowanych relacjach łowiectwa z przyrodą. Jest to temat dostępny tylko

nielicznym myśliwym, którzy znają założenia ekologizmu. Ale z istoty uprawianego przez

nich procederu zabijania, nawet oni nie są zdolni do praktycznego ich przestrzegania.

Ekolodzy twierdzą, że procesy przyrodnicze powinny przebiegać samoistnie. Natomiast

myśliwi utrzymują, że niezbędna jest ich ingerencja w te procesy. Jedni i drudzy mienią się

zwolennikami ochrony przyrody. Gdy jednak ci pierwsi mogą być bezinteresowni w ochronie

życia, ci drudzy nie mogą nie być interesowni gdyż owładnięci są pasją zabijania.

Owa bezinteresowność bądź interesowność nierzadko przeplata się z wykształceniem

zawodowym, sprawowanymi urzędami i orientacjami politycznymi. Ma to kluczowe

znaczenie w procesach decyzyjnych faworyzujących procedury myśliwych, bądź

skłaniających się ku szczerej i uczciwej ochronie życia w przyrodzie. Dla tego rodzaju

ochrony najbardziej niebezpieczni są myśliwi sprawujący urzędy państwowe i zasiadający w

ławach parlamentarnych. To oni najskuteczniej krzewią propagandę promyśliwską, uchwalają

korzystne dla siebie normy i uprawiają procedery łowieckie ze szkodą dla ochrony

środowiska naturalnego.

Dla ugruntowania prawa łowieckiego, etyki łowieckiej, zwyczajów i w ogóle

ocieplenia swego oblicza społecznego, myśliwi czynią obecnie wiele. Tendencyjnie

przypominają tradycje łowieckie, u nas szczególnie tradycję łowiectwa polskiego. Nawiązują

pretensjonalnie do etosu szlacheckiego, w tym względzie obnażając swoje pragnienia

przynależności do elit - obce demokratycznemu duchowi współczesnego liberalizmu.

Sentymenty promyśliwskie wspiera bezkrytyczne odwoływanie się do niektórych dzieł z

kanonu literatury pięknej, zwłaszcza Mickiewicza i Sienkiewicza oraz malarstwa, szczególnie

Fałata i Wierusz-Kowalskiego. Znawcy literatury nisko oceniają współczesną literaturę

myśliwską z publikacji Wincentego Pola, Juliana Ejsmonda, Józefa Waysenhoffa i innych.

Jest ona w tych ocenach infantylna, aspirująca usilnie, ale bezzasadnie, do włączenia jej do

kanonu kultury narodowej. Natomiast Sławomir Mrożek, Czesław Miłosz, Witold

Gombrowicz i inni współcześni literaci, nie schlebiają gustom łowieckiego plebsu.

Page 9: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

9

Myśliwskie opowieści

„Łże jak myśliwy” to powiedzenie znane w wielu krajach. Już ono samo może

całkowicie zniechęcać do poznawania pełnych bzdur różnych opowieści myśliwskich.

Poznawanie to ma jednak o tyle uzasadnienie, o ile poznając myśliwskie łgarstwo poznajemy

sposoby kłamliwego osłaniania niekoniecznego już zabijania. W opowieściach myśliwskich

prawda wstydliwie ukrywa się przed niemyśliwymi. Przejawy tego łgarstwa, występując

najwyraźniej we wspomnieniach publikowanych przez myśliwych.

Każde wspomnienie, każdego myśliwego ma oczywiście subiektywny, osobisty,

jednostkowy, niepowtarzalny charakter. Wszystkie one jednak, w ostatecznym rozrachunku,

sprowadzają się do tego samego jednoznacznego wyboru - pozbawienia życia wolnego

zwierzęcia, niekoniecznego zabijania. Owa niekonieczność rzuca ponurą smugę cienia na

wszystkie treści myśliwskich prób jej narracyjnego ubarwiania. Zmyślane ubarwianie

niekoniecznych faktów zabijania podważa wiarygodność myśliwskich opowieści już w

samych ich założeniach.

Polowanie, co oczywiste, pozostaje zawsze w centrum myśliwskich opowieści.

Dotyczą one własnych lub cudzych zachowań i przeżyć, w których, także zawsze, nader

przesadnie podkreślana jest rzekoma ich autentyczność. Owa przesadność natychmiast jednak

rozbudza różnorakie wątpliwości. Rozbudza je już porównywanie polowań z przeszłości z

polowaniami obecnymi. Największe zaś wątpliwości rozbudza wyolbrzymianie

niecodzienności, nadzwyczajności i niepowtarzalności niesprawdzalnych przecież

rzeczywistych zachowań i faktycznych przeżyć bajdurzącego myśliwego. W opowieściach

myśliwskich polowania w przeszłości były wspaniałe ze względu na obfitość uśmiercanych

zwierząt. Tworzyły liczne pokoty martwych ofiar układanych u stóp ich zabójców. Były

polowaniami myśliwego należącego do jakiejś określonej klasy lub warstwy społecznej.

Polowania prominentów politycznych, zawsze były, i nadal takimi pozostają, lepszymi niż

polowania myśliwych z plebsu.

Niemal z każdej opowieści myśliwskiej wyłania się oblicze ze wszech miar

wzorowego myśliwego – moralnie dobrego, w celności śmiercionośnych strzałów

doskonałego, w kolekcjonowaniu rzadkich, medalowych trofeów i wspomnień

niezrównanego. Tylko bowiem nadzwyczajność niepowtarzalności polowania, wykraczająca

poza jego zwykłą rutynowość, może nadawać opowieści myśliwskiej cechy wyolbrzymianej

atrakcyjności dla odbiorcy, satysfakcji dla opowiadającego, zaczynu uznania, podziwu,

zawiści, zazdrości, konkurencji dla innych – myśliwych i niemyśliwych.

Czym bardziej bogata w koloryzowane szczegóły polowania opowieść zmyślającego

ją gawędziarza, tym większe doraźne wrażenie jej adresatów ale i większa ich do niej

nieufność po namyśle. Starsi myśliwi, w swych opowieściach, chętnie ukazują własne

przewagi nad myśliwymi początkującymi. Podkreślają jak często doznają ci młokosi

bolesnego szoku na widok kałuży krwi postrzelonego zwierzęcia, przeraźliwie płaczącego w

agonalnym bólu, błagającego o dobicie „strzałem litości”. Niekiedy nawet rezygnują z tych

powodów z łowiectwa. Opowieści myśliwskie służą więc, w gruncie rzeczy, unicestwianiu

naturalnych uczuć empatycznej wrażliwości. Stają się sposobem edukacji młodszych

myśliwych, integrowaniem ich ze starszymi myśliwymi w myśliwskie grupy beznamiętnych

zabójców i oswajaniem z tym niemyśliwych.

Tylko naiwni adresaci myśliwskich opowieści mogą oczekiwać od myśliwych

rzetelności co do rzeczywistego przebiegu polowań. Tylko także naiwni wierzą, że typowy

myśliwy jest zdolny do jakichś rozterek, szczególnych dialogów wewnętrznych podczas

polowania. Nie ma na to bowiem czasu. W przebiegu polowania rozróżniane są trzy fazy:

pierwsza najkrótsza – decyzji o strzale, druga dłuższa – sprawdzenia rezultatu strzału i trzecia

najdłuższa – oceny pierwszej i drugiej fazy. We wspomnieniach myśliwych przewijają się

Page 10: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

10

fałszywe wywody, że jakoby każda z tych faz bywa przedmiotem ich przemyśleń. Jednakże

głęboką nieufnością napawają opowieści o rozterkach w rodzaju „strzelić czy nie strzelić”,

oczywiście w celu zabić albo nie zabić. Gdyby rzeczywiście myśliwi wybierali się na

polowania aby nie strzelić, z zamiarem aby nie zabić – upadłby przecież sens polowań. Każdy

rozumny człowiek wie, że myśliwi polują, aby strzelać w celu zabijania.

Momenty, krótkie chwile trwające od zauważenia zwierzęcej ofiary do

natychmiastowego oddania mniej lub bardziej ostatecznie śmiercionośnego strzału, nie

pozostawiają czasu na jakiekolwiek zastanawianie się, jakieś wymyślone rozterki czy też

wyimaginowane dialogi wewnętrzne. Typowy myśliwy kierowany jest na ogół pochopną

pazernością, łapczywą, emocjonalną, bezrefleksyjną pogonią za mięsem, skórą, trofeum. Jeśli

tego nie osiąga – odczuwa porażkę. Brak powodzenia na polowaniu przyjmowany jest przez

„brać łowiecką” jako uszczuplenie prestiżu myśliwego. Ogarnięci pasją zabijania myśliwi

pospiesznie strzelają nierzadko do źle rozpoznanych celów. Stają się nimi osobniki gatunków

chronionych zwierząt, uczestnicy polowania, osoby im towarzyszące a nawet oni sami.

Niewiarygodność myśliwskich opowieści

Na rozterki czy też dialogi wewnętrzne myśliwego pozostaje więcej czasu po

zranieniu lub zabiciu zwierzęcia. Przede wszystkim, mogą one dotyczyć bardzo dręczącego

pytania dlaczego zabiłem, mimo że nie nęka mnie głód, nie muszę okrywać się skórą

zwierzęcia, a moje zbiory trofeów przypominają szczególne cmentarzysko. W próbach

odpowiedzi na to pytanie wyłaniają się rozległe pola dla łgarstwa, zmyśleń, kłamstw, którymi

przesycone są opowieści i wspomnienia myśliwskie. To tam tylko, ale nie w rzeczywistości,

jest miejsce dla niezrozumiałych i nieprawdopodobnych opowiastek o rezygnacji z oddania

strzału, jakoby niechęci do zabijania a więc o zupełnym, nieprawdopodobnym zaprzeczeniu

celowości uprawiania łowiectwa. To tam tylko pojawiają się bajeczne marginalia

bezrefleksyjnego polowania dla rozrywki, odprężenia, sportu. Nie opowiada się natomiast o

mafijnych układach, okazjach do pijaństwa, przejawach nieuczciwości międzyludzkich,

zdradach małżeńskich i innych niegodziwościach obnażających rzeczywiste, ponure oblicza

typowego myśliwego.

Niektórzy leśnicy i jednocześnie myśliwi traktują polowanie jako obowiązek

powiązany z ich zawodem. Nie brzmi to zbyt poważnie gdyż uśmiercania nie można

traktować jako obowiązku. Mało prawdopodobne są leśniczych zamiary uśmiercania dzikich

zwierząt ze względów na troskę o ochrony przyrody. Są to względy gospodarskie, hodowlane,

selekcjonerskie, z myślą o przyszłych korzyściach myśliwych. Bajeczny również charakter

mają myśliwskie opowieści o ich rzekomej wrażliwości dostrzegania w potencjalnej

zwierzęcej ofierze cech podobnych do cech człowieka. Wierutne kłamstwa przenikają

opowieści o dopatrywaniu się w polowaniu cech piękna. Jakie to piękno, na przykład w

obowiązku pomazania krwią początkującego myśliwego na cały czas polowania po zabiciu

przez niego pierwszego zwierza. Porażają makabrycznym „pięknem” fotografie myśliwych

przy pokocie, nad ciałami zabitych zwierząt, czy też wśród cmentarzysk trofeów

myśliwskich.

Słuchanie, czy też czytanie myśliwskich opowieści skłaniać musi do sceptycyzmu,

nieufności i krytycyzmu. Realistyczne opisy polowań przez niemyśliwych jednoznacznie

potwierdzają ich podobny, rutynowy, przygnębiający przebieg. Zwykle to przygnębiające

widowisko wyzbyte cech zasługujących na koloryzowanie, samochwalstwo i będących

jakimkolwiek pozytywnym wyróżnikiem. Wszyscy, nawet najbardziej fantazjujący w swych

wspomnieniach myśliwi, w rzeczywistości nie wyrastają ponad prymitywną aktywność,

realizowaną poprzez niekonieczne już obecnie zabijanie. Opowieści myśliwskie – oceniając

to ogólnie - spełniają dwojakie funkcje perswazyjne. Z jednej strony mają podtrzymywać

Page 11: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

11

samych myśliwych w stanie wyzbytej empatycznej wrażliwości woli zabijania, z drugiej zaś

strony dezorientować niemyśliwych, co do rzeczywistego tego okrucieństwa i drastyczności.

Myśliwi więc to nieuczciwi manipulanci wielością interpretacyjnych znaczeń, które

występują w ich opowieściach o niekoniecznym zabijaniu. Nie dorównują im w tym ani

grzybiarze, ani wędkarze, także skłonni do nieprawdopodobnych opowieści. Dorównują im

tylko niektórzy bajkopisarze. To istoty o człowieczych kształtach, które emocjonalnie

grzęznąc w zabójczym procederze, nie mogą mieć racjonalnego dystansu do siebie. Ogarnięci

obsesją uśmiercania temu podporządkowują swoje życie, hierarchię spraw i kalendarz ich

realizacji. Ludzie z poziomu człowieczeństwa, potępiający łowiectwo, nie znajdują

zrozumienia dla poczynań myśliwych, ani też nie dają wiary ich nieprawdopodobnej

bełkotliwości.

MYŚLIWY A UZASADNIENIA

Tak długo jak człowiek będzie zabijał

zwierzęta, ludzie będą zabijali się nawzajem.

Pitagoras

Racjonalność a pseudouzasadnienia

Działania racjonalne i dobre są powszechnie uznawane jako oczywistość. Nie

potrzebują powtarzających się, gorączkowych uzasadnień. Myśliwi natomiast, świadomi

nierozumności i zła niekoniecznego już procederu zabijania wolnych zwierząt, mnożą

wydumane pseudouzasadnienia polowania. Targani wewnętrznymi rozterkami i spotykający

się z coraz bardziej surową krytyką, odczuwają konieczność samousprawiedliwienia swego

niegodnego działania. Dla stłumienia głosu sumienia, jeśli je mają, otaczają się zasiekami

notorycznie niestosowanych przepisów. Nawet jednak ci, którzy sumienie mają powinni

pamiętać o przestrogach św. Tomasza z Akwinu o możliwości karygodnego błądzenia

sumienia. Dla ludzi rozumnych i prawego sumienia, zatroskanych o dobro,

samousprawiedliwienia myśliwych są nieprzekonywujące. Grzeszą stronniczością,

chciwością, przestarzałością, pretensjonalnością i żenującą infantylnością. Jako takie, nie

zasługiwałyby wcale na uwagę, gdyby nie usiłowały uzasadniać niewątpliwego zła, jakim jest

już obecnie niekonieczne zabijanie pragnących życia wolnych zwierząt.

Myśliwskie pseudouzasadnienia procederu niekoniecznego już zabijania wolnych

zwierząt nie trudno kwestionować. Nie zasługują też na obszerne rozważania. Można bowiem

je wyrazić zwięźle i w ten sam sposób odrzucać. Istota zagadnienia sprowadza się do

odpowiedzi na pytanie „dlaczego myśliwy poluje?” Odpowiedzi są liczne i rozproszone w

wielu źródłach – mitach, bajkach, wspomnieniach, opowieściach, przysłowiach oraz innych

przekazach ideologii myśliwskiej. Z tymi źródłami powiązane są różnorako poglądy zasadnie

kwestionujące sensowność ideologii myśliwskiej. Myślistwo jest zjawiskiem

wieloaspektowym. Charakteryzują je cechy jednostkowe i społeczne, materialne i duchowe,

religijne i świeckie, biologiczne i psychiczne, ekologiczne i ekonomiczne, moralne i prawne.

W celu zwięzłego przeglądu myśliwskich uzasadnień polowania, jako procederu

niekoniecznego już zabijania wolnych zwierząt i ich krytyki, należy uwzględniać to, co

najbardziej istotne. Jak się wydaje są to następujące aspekty łowiectwa: użytkowe,

historyczne, biograficzne, religijne, biologiczne, psychologiczne, rozrywkowe, sportowe i

jakoby wspólnotowe. Inne tego aspekty, szczególnie etyczne i jurydyczne, zostały

uwzględnione w innych częściach niniejszego opracowania.

Page 12: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

12

Uzasadnienia użytkowością

W myśliwskiej pseudoideologii, poszukującej chlubnych racji dla niecnych poczynań,

najbardziej uzasadnione było polowanie w celach użytkowych. To polowanie dla zdobywania

mięsa, skór, kości i innych części zwierzęcych ofiar. Zabijanie wolnych zwierząt dla mięsa,

skór i kości spotykało się ze zrozumieniem tam i wtedy, gdzie i kiedy było ono gospodarczą

koniecznością. Obecnie ludzie rozumni i wrażliwi odnoszą się z wyrozumiałością jedynie do

polowań w nielicznych już tylko zakątkach świata, zamieszkałych przez ludność zachowującą

pierwotny tryb życia. Nie mają natomiast wyrozumiałości dla niekoniecznego zabijania

wolnych zwierząt w krajach dostatku żywności i artykułów, z powodzeniem zastępujących

skóry zwierzęce. Polowanie dla zdobywania mięsa i skór to najbardziej prymitywna forma

polowania, bardzo podobna do polowania dzikich drapieżników.

Spożywanie dziczyzny i użytkowanie skór wolnych zwierząt w krajach

cywilizowanych przetrwało z jednej strony z powodu ograniczonego praktykowania

wegetarianizmu i weganizmu, z drugiej zaś strony propagowania przez żarłocznych

myśliwych potraw z dziczyzny i użytkowej atrakcyjności skór wolnych zwierząt. Tutaj też

kryje się pułapka dla tych, którzy nawet gdy sprzeciwiają się polowaniom, łakomią się na

spożywanie dziczyzny albo (i) wykorzystują skóry wolnych zwierząt. Aby mogli powściągać

swoje łakomstwo powinni pamiętać, że mięso dziczyzny jest szczególnym rodzajem padliny –

zwierząt padających w ogniu śmiercionośnych strzałów, pochodzi ze zwierząt umierających

w panicznym strachu, niepotrzebnych cierpieniach, śmiertelnie postrzelonych, brutalnie

dobijanych i przenikniętych wielkim stresem. Konsekwentni przeciwnicy polowania na wolne

zwierzęta gardzą menu z dziczyzną, bojkotują dania kuchni myśliwskiej, omijają restauracje z

wystrojem łowieckim. Nie uczestniczą w wystawach i różnych imprezach łowieckich, coraz

bardziej natrętnie propagowanych przez mafie myśliwskie.

Uzasadnienia zarobkowe

Obecnie bardzo wątłe są już uzasadnienia polowania dla zarobku, zarówno legalne i

nielegalne przez myśliwych jak i nielegalne przez kłusowników. W uboższych krajach

Afryki, ale cieszących się bogactwem najcenniejszych, coraz rzadszych gatunków wolnych

zwierząt, rozwinęła się niespotykana wcześniej w tak dużych skalach turystyka łowiecka.

Nawet wielu urzędowych strażników miejscowej wolnej zwierzyny nie jest w stanie opierać

się zyskownej pokusie współpracowania z kłusownikami i czerpania korzyści z

organizowania polowań dla bogatych myśliwych zagranicznych. Łupem niekoniecznego

zabijania, jako trofea myśliwskie, stają się zwłaszcza kość słoniowa, wykorzystywana do

wyrobu ozdób, skóry lampartów, zebr i krokodyli, służące dekoracji mieszkań, modzie

damskiej i produkcji pamiątek oraz rogi nosorożców przetwarzane na afrodyzjaki i inne cenne

produkty.

Nazywanie tego rodzaju uśmiercania polowaniem nie znajduje uzasadnienia, ponieważ

jest ono stosunkowo bardzo łatwe z organizacyjnego i technicznego punktu widzenia.

Władze Botswany i Zambii zakazały już polowania na lwy, lamparty i niektóre inne gatunki

najbardziej zagrożone wyginięciem. Polowania na foki w Kanadzie oceniane są przez

niezależnych ekspertów jako największa, najbardziej brutalna i najokrutniejsza współcześnie

rzeź ssaków na świecie. Zachłanni zabójcy, bo nie myśliwi, zabijają tam, płaczące niczym

dzieci foki pałkami, półżywe pospiesznie odzierają ze skóry a porzucone ciała

zmasakrowanych ofiar długo umierają w straszliwych cierpieniach. Mimo obowiązującego od

1986 roku międzynarodowego zakazu komercyjnych połowów wielorybów, japońska flota

wielorybnicza zabija na Oceanie Południowym, pod pretekstem badań naukowych, kilkaset

tych zwierząt rocznie. Barbarzyńskie masakry dla zarobku odbywają się co roku w różny

Page 13: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

13

sposób na przelatujących sezonowo stadach ptaków. We Francji i Meksyku - kaczek. W

krajach Europy Południowej i Afryki Północnej - słonek, bocianów i innych gatunków.

Ohyda polowań dla zarobku polega na dążeniu do zabijania jak największej liczby zwierząt i

ptaków, ponieważ zgodnie z prawami rynku zapewnia to największy zysk.

Uzasadnienia tradycją

Przebrzmiałe jest już odwoływanie się myśliwych do historii – tradycji jako

pielęgnowania kultury krajowej i jej składnika – kultury łowieckiej, sięgających jakoby

czasów pierwotnych. Nawet najbardziej zagorzały i otępiały myśliwy powinien dostrzegać

różnice pomiędzy sytuacją człowieka pierwotnego a sytuacją człowieka współczesnego. Ten

pierwszy zabijał wolne zwierzęta z konieczności, dla swego przeżycia, ten drugi zabija je bez

żadnej konieczności. Ten pierwszy spełniał warunki sensu polowania jako szczególnej

konkurencji między agresywnym człowiekiem a obronnym instynktem zwierzęcia. Pierwotny

myśliwy miał szansę zabicia zwierzęcia, ale i groźne zwierzę miało również szansę ucieczki

albo nawet uśmiercenia myśliwego.

W miarę udoskonalania broni myśliwskiej, polowanie zatracało stopniowo charakter

walki człowieka ze zwierzęciem. Współczesny myśliwy ma już taką wielką przewagę nad

zwierzęciem, że nie występuje w roli zwycięskiego wojownika lecz jedynie wyzbytego

empatii jego egzekutora, mordercy, kata. Jak zauważył jeden z dyskutantów na internetowym

forum, obecnie myśliwy to najczęściej „stetryczały dziad z lunetą, noktowizorem, strzelający

z ambony o 20 metrów od wabiska do byka kryjącego łanię na rykowisku”. Według

naukowych ustaleń archeologów, polowanie nie było pierwotnie głównym źródłem przeżycia

człowieka; poprzedzało je zbieractwo. Obecnie łowiectwo w kulturze krajowej i kulturze

łowieckiej należy już w zasadzie do ich historii. Sztuczne wyolbrzymienie znaczenia

łowiectwa dla kultury współczesnej jest dla niej obrazą. Kultura ta bowiem, przeniknięta

duchem humanitaryzmu i ekologizmu, bez zawachań odrzuca zabijanie istot żywych jako

wartość kulturową. Obnażając okrucieństwa niekoniecznego zabijania wolnych zwierząt,

polowanie ocenia jako przebrzmiałe barbarzyństwo a nie jakąkolwiek tam współczesną

kulturę.

Uzasadnienia biograficzne

Do często spotykanych uzasadnień parania się łowiectwem należą względy

biograficzne. Bywa to częściej kontynuacja rodzinnych tradycji myśliwskich, rzadziej zaś

własny i samodzielny wybór procederu polowania. Według publikowanych wyników badań

ankietowych, znacznie więcej niż połowa polskich myśliwych z początków XXI stulecia

wskazuje na taką kontynuację. Ale dla ponad 10% spośród nich, kontynuowanie owego

procederu wywołuje konflikty rodzinne. Wyjazd męża na polowanie wiele żon odczytuje jako

wątpliwy pretekst do beztroskiego wyrwania się z domu. Często uprawianiu tego procederu

przez ojca gwałtownie sprzeciwiają się jego dzieci.

Powiększają się, w miarę upływu czasu, dysproporcje liczbowe między myśliwymi

starymi, powyżej 60 roku życia, a myśliwymi młodymi. Dominują ci pierwsi, a

zainteresowanie uprawianiem łowiectwa szybko spada wśród młodzieży większości krajów

świata. Z tego względu władze łowieckie wielu krajów usilnie propagują ideologię myśliwską

wśród młodzieży. Wciskają ją nachalnie do programów nauczania przedszkolnego i

szkolnego. Podczepiają sztucznie do publikacji prasowych, audycji radiowych i programów

telewizyjnych. Kuszą walorami kuchni myśliwskiej. Współpracując przy tym z leśniczymi,

często jednocześnie myśliwymi, zwodniczo osłaniają zabójczą istotę polowania treściami

pseudoekologicznymi. Trend jest wszakże wyraźny, jednoznaczny i napawający

Page 14: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

14

optymizmem. Coraz mniejsza liczba ludzi młodych chciałoby mieć jakiekolwiek związki z

procederem niekoniecznego już zabijania wolnych zwierząt.

Uzasadnienia religijne

W uzasadnieniach niektórych myśliwych uprawianie łowiectwa ukazywane bywa jako

szczególna religia. Świadomie zastępują oni pseudoracjonalne świeckie uzasadnienia

polowania uzasadnieniami wiary.. Łudząc się jakby religijną wiarą, zabijają w celu

polowania, a polują w celu zabijania. Jak to wyraził Eric K. Fritzell, amerykański profesor

rybołówstwa, fauny i flory Oregon State University „uczestnictwo w polowaniu jest dla mnie

formą ekologicznego nabożeństwa” (www.ool.com/widlife-forever/symposium/fritzell.html).

Z kolei James A. Swan, amerykański zwolennik polowania, wyznał że zabijanie wolnych

zwierząt doprowadza go do „szczytowych doświadczeń... może być drogą do uduchowienia

nie obciążonego winą”, porównywalną z instytucjonalna religią (In Defense of Hunting, New

York 1995, s. 35 i n.).

Natomiast myśliwi chrześcijanie starają się uzasadniać proceder polowania

dominującą pozycją człowieka wśród istot żywych. Powołują się przy tym na biblijną Księgę

Rodzaju. Księga ta stwierdza: „Władajcie rybami morza i ptactwem nieba i wszelkim

zwierzęciem, ruszającym się na ziemi”. Myśliwi jednostronnie, stronniczo i interesownie

utożsamiają owo władanie jedynie z zabijaniem jako niesprzeczne z ich poczynaniami.

Odmiennie rozumiał wymowę przytoczonych słów Biblii św. Franciszek i jego zwolennicy.

Sprzeciwiali się zabijaniu wolnych zwierząt. W odróżnieniu od judaizmu, chrześcijaństwa i

islamu, inne wielkie religie świata jak hinduizm, buddyzm i konfucjanizm, skłaniają

człowieka do harmonijnego współżycia ze zwierzętami. Uznają to za ważny warunek

przetrwania gatunku ludzkiego i przyrody. Piętnują wyniszczający, eksploatatorski stosunek

ludzi Zachodu do przyrody. Są szczerymi rzecznikami założeń ekologizmu.

Uzasadnienia biologiczne

Uzasadnienia biologiczne polowania podkreślają, że posiadanie testosteronu, jako

męskiego hormonu płciowego, skłania część mężczyzn do walki, zabijania, myślistwa.

Biologowie wprawdzie przyznają, że testosteron spełnia wiele żywotnych funkcji, ale nie

wspominają przy tym ani słowem o konieczności uprawiania myślistwa. Najbliższą

uprawianiu myślistwa funkcją testosteronu mogłoby być kształtowanie męskiej

emocjonalności dominującej nad jej racjonalnością. Występuje to w odniesieniu do

niektórych mężczyzn, gdy testosteron wpływa na przerost takich ich cech jak zdecydowanie,

brawura, niezależność, ryzykanctwo, wybuchowość i agresywność. Pewne z tych cech mogą

się odnosić do typowych myśliwych. Ze studiów Ericha Fromma nad agresywnością, wynika

że motywy myśliwych są odmienne od motywów przestępców i bardziej pokojowe niż

motywy zbrodniarzy wojennych. Współcześnie nie charakteryzuje już ich zapewne brawura i

ryzykanctwo lecz raczej tchórzostwo i zadufanie w konfrontacjach ze zwierzętami, na które

polują.

Pogląd, że tylko obdarzeni testosteronem „prawdziwi mężczyźni” są zdolni do

zabijania podczas polowania osłabia uprawianie tego procederu przez niektóre kobiety.

Doświadczenia praktykujących lekarzy wykazały, że testosteron podawany kobietom

ciężarnym może wywoływać w ich żeńskich płodach objawy maskulinizacji. Jednakże, gdy

ideologia maskulinizmu nie odcina się wyraźnie od myślistwa, to większość nurtów ideologii

feminizmu czyni to otwarcie, jasno i zdecydowanie. Nurty te należą do najsilniejszych

ugrupowań ruchów antymyśliwskich w świecie.

Page 15: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

15

Uzasadnienia psychologiczne

W pretensjonalnie wzniosłych psychologicznych uzasadnieniach myśliwych,

polowanie objawia się jako sens ich życia, poezja doświadczenia, szczególna religia, forma

świętowania. Powodując silne przeżycia polowanie miałoby wynosić myśliwych ponad

rutynę codzienności. Według jednak naukowych ustaleń psychologów, owa jakoby

wzniosłość to nic innego jak tylko trywialna dewiacja psychiczna, chorobliwe uzależnienie,

nałóg wymagający leczenia odwykowego. Ludzie zniewoleni nałogiem poddani są bezwolnie

dyktatowi przedmiotu pożądania: alkoholik – alkoholu, narkoman – narkotyków, seksoholik –

seksu a myśliwy – zabijania wolnych zwierząt. Życie staje się dla nich bezwartościowe gdy

nie ulegają uzależnieniu, bez względu na poważne tego szkody – osobiste i społeczne,

rozsądkowe i emocjonalne, małżeńskie i rodzicielskie, rodzinne i zawodowe.

Dla myśliwego polowanie staje się głównym motywem i regulatorem jego

psychopatycznych emocji, wyzbytych trzeźwego rozsądku. Doznaje on przyjemnej, radosnej

i odprężającej ulgi gdy zabija, popada w smutek, rozpacz i złość gdy nie zabija. Z powodu

uzależnienia zatraca zdolność do zdrowych ocen i wrażliwość na okrucieństwo

niekoniecznego zabijania. Zniewalający przymus nałogu zabijania domaga się coraz częstszej

powtarzalności polowania. Uzależnienie od zabijania wspomagane bywa alkoholem i seksem,

wszak wszystko to w zdegenerowanej psychice myśliwego wzajemnie się wspiera. Nałogowy

myśliwy to jednowymiarowa człowieczość bez wielowymiarowych cech człowieczeństwa.

Uzasadnienia rozrywką

Myśliwi polujący dla rozrywki zwykle opływają w dobrobycie. Zabijają wolne

zwierzęta, ponieważ wybrali sobie takie kosztowne hobby. Często i chętnie licytują się swoim

bogactwem we własnym gronie: najdroższymi kalibrami śmiercionośnej broni,

najnowocześniejszym jej wyposażeniem optycznym, podstępnymi wabikami węchowymi i

głosowymi, wszędobylskimi samochodami terenowymi czy też bardzo kosztownymi

polowaniami „typu safari” i w fermach hodowlanych. Wobec uboższej części „braci

myśliwskiej” z trudem ukrywają pogardę. W społeczeństwie uważają się bezzasadnie za elitę,

wbrew sprzeciwom większości ludzi, szczególnie zaś ruchów antymyśliwskich,

ekologicznych, wegetariańskich, wegańskich i antyfutrzarskich. Poprzez polowanie zmierzają

do bezpośredniego, aktywnego i rozrywkowego kontaktu z przyrodą, którą rzekomo miłują.

Forma rozrywki, polegająca w ostatecznym rozrachunku na niekoniecznym zabijaniu,

nie może nie razić ludzi rozsądnych i obdarzonych ciepłymi uczuciami. Pytają, dlaczego

myśliwi nie są w stanie zastąpić swojej zabójczej rozrywki tak zwanymi bezkrwawymi

łowami – fotografowaniem, filmowaniem i obserwowaniem życia wolnych zwierząt. Dla

ludzi rozsądnych i wrażliwych niekonieczne zabijanie nie kojarzy się z rozrywką lecz z

mordowaniem, rzeźnictwem i grzebaniem pragnących życia wolnych zwierząt. Jak zauważył

Herbert Kalchreuter, polujący dla rozrywki najczęściej nie posiadają dostatecznych

kwalifikacji łowieckich: ranią zwierzęta, nie dochodzą postrzałków, porzucają swoje ofiary

bez ich podejmowania (Rzecz o myślistwie. Za i przeciw, Warszawa 1983, s.59 i n.). W

sofistycznych uzasadnieniach polowania dla rozrywki, myśliwy poluje nie w celu zabijania

lecz zabija w celu polowania. (Tak np. Jose Ortega y Gasset, Meditations on Hunting, New

York 1985, s. 96 i n.). Stephen King wykpił polowanie dla przyjemności w następujących

słowach: “Zabijanie dla przyjemności jest jak pieprzenie dla cnoty”.

Page 16: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

16

Uzasadnienia sportem

Część myśliwych traktujących polowanie jako rozrywkę upatruje w tym cechy sportu.

„Myślistwo to sport wymagający – napisał autor ukrywający się pod nazwą mianiaogg –

zarówno pod kątem wytrzymałości fizycznej jak i zasobności portfela. Akcesoria myśliwskie

nie należą do najtańszych, a polowanie z ambony w mroźny zimowy poranek potrafi

zniechęcić nawet wytrawnego myśliwego. Z drugiej strony satysfakcja po ustrzeleniu pięknej

zwierzyny nie ma sobie równych”. (http://archiwum.info/myslistwo-jako-hobby). Trzeba

jednak zauważyć, że traktowanie polowania jako obszaru rywalizacji o indywidualny sukces

w sprawnym zabijaniu jak największej liczby bezbronnych i niewinnych zwierząt zupełnie

pozbawione jest ambicji bliskich sportowi.

Ze sportem nie ma nic wspólnego zabijanie zwierząt dla jakichkolwiek celów –

zdobywania mięsa, skór czy też trofeów. W sporcie obowiązują normy wymierne,

rygorystyczne, otwarte, kontrolowalne i pozytywnie oceniane. W myślistwie zaś wręcz

przeciwnie. Zarówno wprawdzie sport jak i polowanie łączą się z ryzykiem sukcesu albo

niepowodzenia, ale w sporcie sukces nie polega na konieczności zabijania konkurentów.

Stopniowa utrata użytkowego znaczenia myślistwa mogła mieć wpływ na kształtowanie się

takich konkurencji sportowych jak na przykład rzut oszczepem, łucznictwo czy strzelectwo.

Dla ludzi nie zniewolonych nałogiem zabijania mogłaby nawet w zupełności wystarczać. Z

pewnością polowanie nie jest w stanie poprawiać sprawności fizycznej w takim stopniu jak

uprawianie sportu. Współcześnie polowanie może się kojarzyć ze sportem jedynie już tylko

myśliwym, jako ludziom z wypaczoną osobowością.

Uzasadnienia wspólnotowością

Zadziwiać muszą wyznania myśliwych, że jedynie polowanie stwarza im właściwe

warunki dla grupowego współżycia i doświadczania wspólnotowych przeżyć. W świetle

krytyki myślistwa owo współżycie i doświadczenie przypomina bardziej mafie niż

organizacje godne aprobaty. Polowanie to w rzeczywistości wypróbowana forma ucieczki od

naturalnych i pozytywnie ocenianych wspólnot, jak małżeństwo, rodzina, sąsiedzi,

współpracownicy czy też wyznawcy określonej religii. Ucieczkowy charakter polowania

potwierdzają żony myśliwych i ich dzieci, rodziny, sąsiedzi, współpracownicy i

współwyznawcy, osoby świeckie i duchowni nieskażeni procederem łowiectwa. Wspólnoty

myśliwych to jakby mafijne grupy osobników pragnących niekoniecznego zabijania wolnych

zwierząt, pijackiego biesiadowania, seksualnego rozpasania, tworzenia korupcyjnych klik

wpływów i koterii władzy na różnych ich szczeblach. Takie niby wspólnoty kształtują w ich

uczestnikach butę i pychę, poczucie mocy i bezkarności, skłonność do szantażowania innych

posiadaniem broni i władzy.

Myśliwi motywowani jaskrawo egoistycznymi celami, usiłują pozorować swoje

zabójcze działania dla wspólnot pozamyśliwskich jak zwłaszcza dla leśników i rolników.

Rzetelne dane statystyczne dowodzą, że straty w uprawach leśnych i rolnych powodowane

przez wolne zwierzęta są stosunkowo małe. Zabójcza interwencja myśliwych w naturalne

układy przyrody jest więc zbyteczna, a nawet szkodliwa. Myśliwy okazał się najgroźniejszym

drapieżnikiem wśród wszystkich drapieżników. Wyniszczył i wyniszcza zwierzęta drapieżne

jako jego konkurentów. Spowodował zagładę wielu gatunków wolnych zwierząt. Uśmiercenie

bądź drastyczna redukcja liczby wolnych zwierząt to apokalipsa dla środowiska naturalnego.

Zamiast tego myśliwy „powinien dokładniej poznać potrzeby życiowe swoich

współmieszkańców Ziemi i w odpowiedniej mierze je uwzględniać” (Kalchreuter, dz. cyt., s.

211).

Page 17: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

17

Pseudouzasadnienia polowania

Nawet ogólne przedstawienie uzasadnień polowania przez ideologię myśliwską

wystarcza dla wykazania, że opiera się ona na pseudoargumentach. Wyraża interesy

myśliwych, zwykle sprzeczne z interesami ogólnospołecznymi. Ujawnianie konfliktów

polowania z innymi wartościami mobilizuje mafie myśliwskie do mnożenia kruchych jego

uzasadnień. Zabójcze polowania ograniczają i zakłócają niemyśliwym dostęp do oglądania

żywych zwierząt, nie zastraszonych, nie uciekających w wielkim popłochu na widok

człowieka. Taki dostęp powinien zyskać rangę praw człowieka. Byłoby to realne po

zapewnieniu właściwej ochrony wolnym zwierzętom. Myśliwi powinni być pozbawieni

prawa do polowania. Godzi ono bowiem w najwyższą prewartość i prenormę jaką jest

ochrona wszelkiego życia. Coraz bardziej dojrzewa konieczność wywlekania myśliwych z

padołu człowieczości i kierowania ich ku poziomom człowieczeństwa.

MYŚLIWY A CZASY

Jeśli o mnie chodzi, nigdy nie mogłem

patrzeć bez gniewu, jak prześladuje się

i zabija niewinne i bezbronne zwierzę,

które nie wyrządza nam żadnej krzywdy.

Michael de Montaigne

Od łowcy do myśliwego

Myśliwy albo łowca, jako osoba polując uśmiercająca wolne zwierzęta w celach

zdobycia mięsa, skór i trofeów myśliwskich, ulegał w dziejach poważnym przeobrażeniom.

Okoliczności czasu i miejsc, w których polował wywierały i nadal wywierają przemożne

wpływy na charakter jego aktywności i jej oceny. Świadczą o tym chociażby dwie różne jego

nazwy, specjalizacje, pomocnicy, odróżnianie od kłusownika, wyobrażenia o sobie i oceny

społeczne przez ludzi nie zajmujących się łowiectwem. Wraz z upływem czasu zmienia się

świadomość społeczna. Mimo okresów zastoju, a nawet wstecznictwa, w ostatecznym

rozrachunku rozum przeważa nad głupotą a rozsądek nad emocjami. Zniesiono niewolnictwo,

porzucono krucjaty, ośmieszono czarownictwo, zrezygnowano z palenia na stosach

heretyków, zrównano w prawach ludzi - różnych ras, dwojakiej płci i setek religii. W

większości krajów świata zrezygnowano już z wykonywania kary śmierci. Przeciwnicy

polowań, uznając je w czasach współczesnych za proceder niegodny ludzi racjonalnych i

wrażliwych, oczekują na kres łowiectwa w przyszłości.

Zmieniał się sens nadawany wyrazowi „myśliwy” przez czasownik „myśleć”. Aż do

niemal czasów współczesnych przymiotnik „myśliwy” miał ten sam sens co przymiotnik

„myślący”, czyli skłonny i zdolny do rozmyślań, rozmyślający, skupiony, uważny. Miał więc

sens czynnościowy. Później ten sens przeobraził się w sens rzeczownikowy – tego, kto poluje

na wolne zwierzęta, łowi je, czyli łowca. Obecnie łowiectwo interpretowane bywa jako

zajęcie myśliwego. Natomiast osobę skłonną i zdolną do rozmyślań określa się już od tego

czasu mianem myśliciela, filozofa, teoretyka bądź uczonego. To prawda, że w czasach

niedoskonałej broni i braku jej dodatkowego wyposażenia, jakaś zdolność polującego do

myślenia była warunkiem pomyślnych łowów. Przed rozpoczęciem łowów należało obmyśleć

ich przebieg aby agresywnym, ludzkim rozumem, posługującym się śmiercionośnymi

narzędziami, móc przechytrzyć obronne instynkty zwierząt uznawanych za łowne. Człowiek,

chociaż nie jest jedynym łowcą wśród istot żywych, pozostaje wśród nich łowcą

najgroźniejszym, ponieważ potrafi myśleć. Dzięki myśleniu i narzędziom zawsze ma

Page 18: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

18

przewagę nad instynktami zwierząt. Od czasu wynalezienia broni łowieckiej - łuku, kuszy,

strzelby – nazywano go niejednoznacznym określeniem „strzelec”. Nie każdy bowiem

strzelec bywa łowcą w sensie myśliwego, tak jak nie każdy łowca czy myśliwy bywa

strzelcem. Historycznie myśliwy to strzelec zajmujący się łowiectwem aby podczas polowań

uzyskiwać mięso, skóry, kości, poroża i inne trofea.

Do czasu nasilającej się krytyki polowań na wolne zwierzęta pojęcie „myśliwy” było

więc synonimem pojęcia „łowca”, tak jak pojęcie „myślistwo” pojęcia „łowiectwo”. Pod

wpływem tej krytyki, w obecnych interpretacjach i regulacjach, myślistwo uznawane jest za

składnik łowiectwa obejmującego wszystkie zagadnienia związane z polowaniem. W

ideologii i propagandzie łowiectwo objaśniane jest jako pojęcie szersze niż myślistwo. Ma

ono polegać na gospodarowaniu zwierzętami łownymi poprzez ich ochronę, hodowlę i

zabijanie, w zwodniczej gwarze łowieckiej łagodzone wyrazem „pozyskiwanie”. Powinno

być zgodne z etyką łowiecką i prawem łowieckim.

Obecnie osoby uśmiercające wolne zwierzęta podczas polowania nie mienią się

otwarcie i jednoznacznie zabójcami. Twierdzą, że „strzelają”. Tym samym sugerują fałszywie

jak gdyby brak zamiaru zabijania. Wprawdzie nie każdy ich strzał jest śmiercionośny, ale ci

którzy często chybiają celu, jakim są wolne zwierzęta, narażają się na ośmieszenie przez

„brać myśliwską” epitetem „pudlarz”. Współcześnie wszyscy chyba dostrzegają, że doskonała

broń i wyposażenie, którymi myśliwi dysponują podczas polowania nie wymaga już jakichś

szczególnych zdolności do myślenia. Z tego względu, bardziej niż zdolnością do myślenia,

myśliwi przechwalają się pseudowiedzą ekologiczną i hodowlaną dotyczącą gatunków

zwierząt łownych, łowisk, broni i amunicji myśliwskiej, strzelectwa i psów myśliwskich.

Natomiast niechętnie opowiadają o regułach samego polowania jako o tropieniu, ściganiu,

zabijaniu bądź dobijaniu ich ofiar. Na owe, tak rozległe, deklarowane zakresy aktywności

osób polujących, zbyt wąska jest, także w ich przekonaniu, nazwa „łowca”. Krzewiona

ideologia i propaganda tych niby nadludzi usiłuje więc zwodzić społeczeństwa, że są oni po

części ekologami i hodowcami, leśnikami i łowcami, strzelcami i kynologami, rzekomo

dobroczyńcami a nie jawnymi złoczyńcami. Przemilcza zatem najważniejszy zapewne fakt,

że niezmiennie myśliwi pozostają przede wszystkim zabójcami, katami, rzeźnikami i

grabarzami wolnych zwierząt.

Wiadomo, że poziom wiedzy osób polujących, którą przesadnie się przechwalają,

bywa zwykle bardzo mizerny. Formalne wymagania prawne stawiane kandydatom na tak

zwanych myśliwych, w praktyce są często lekceważone i zaniżane. Jak przyznają to sami

łowcy, niektórzy członkowie „braci łowieckiej” nie odróżniają na przykład sarny od jelenia,

ponieważ wydaje im się, że jeleń to samiec, a sarna to samica. Nie wszyscy także, tak zwani

myśliwi, potrafią rozpoznawać właściwe gatunki zwierząt łownych, na przykład dzikich gęsi

czy kaczek. Dużego, karygodnego rozgłosu nabrały w Polsce przypadki zabicia przez

myśliwego wytresowanego osiołka zamiast psa, czy też chronionego żubra zamiast dzika.

Ofiarami „strzelaczy” z nijaką wiedzą o normatywnych uwarunkowaniach polowania, padają

ptaki, zwierzęta i ludzie – myśliwi, naganiacze, inne osoby oraz zwierzęta niełowne. Oto

jeden z myśliwych ugodził w Polsce śmiercionośnym strzałem własną żonę, w której

rozpoznał dzika. Myśliwi zbyt szybko i zwykle bezmyślnie strzelają do niemal wszystkiego

co się porusza. Nader trafne jest przeto polskie porzekadło, które mówi o ich bezmyślności:

„Myśliwy nie myśli lecz strzela”. W naturze tego osobnika nie myślenie lecz zabójczy

instynkt troglodyty nie koniecznego już zabijania wolnych zwierząt bywa najsilniejszy.

Osiąga on radosne, ale psychopatyczne, samospełnienie gdy bezbłędnie trafi w serce

pragnącej życia ofiary.

Page 19: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

19

Od sensu do bezsensu

Opisy i oceny sensu polowania zależą od okoliczności czasu i miejsca, w których

przebiega. Nie kwestionowano zasadniczo tego sensu wtedy i tam, kiedy i gdzie było ono

głównym sposobem zdobywania pożywienia i skór przydatnych ludziom. Jako takie, należało

do odwiecznych tego sposobów. Jedni badacze przeszłości gatunku ludzkiego twierdzą, że

było sposobem najstarszym, inni natomiast, głównie archeolodzy, utrzymują iż wcześniejsze

było zbieractwo. W miarę rozwoju rolnictwa, hodowli zwierząt domowych i pasterstwa,

myślistwo stopniowo traciło znaczenie głównego źródła żywności i także, chociaż wolniej, w

mniejszym stopniu, skór użytkowych. Pozostając źródłem dodatkowym, zaczęło się

przeobrażać w formę rozrywki dla ludzi z kręgów władzy i bogactwa. W czasach

średniowiecza europejskie rycerstwo i szlachta traktowały łowiectwo jako formę

rozrywkowego przygotowywania do rzemiosła wojskowego. Spośród myśliwych

rekrutowano wojowników wyspecjalizowanych jednostek wojskowych - łuczników,

strzelców czy też jegrów. Rozwój gospodarki spowodował zarówno pomnożenie zasobów

żywności jak i zastępowanie skór zwierzęcych tworzywami sztucznymi. Tym samym osłabił

użytkowe znaczenie myślistwa. Poprzez wytwarzanie doskonałej broni myśliwskiej i

dodatkowego jej wyposażenia ugodził również w samą istotę polowania. Nie pozostawiają

one zwierzęciu łownemu niemal żadnych szans przeżycia w jego konfrontacji z uzbrojonym

myśliwym. Szansa taka zawsze i wszędzie pojmowana była, i taką pozostaje, jako właśnie

istota pojęcia uczciwego (fair) polowania.

W czasach współczesnych przekonywujące uzasadnienia myślistwa zachowały

aktualność tylko na marginesach świata. Przetrwały jedynie w regionach najuboższych, z

niedostatkami żywności i użytkową przydatnością skór zwierząt łownych. Dotyczy to

Eskimosów i plemion pierwotnych żyjących jeszcze w Afryce, Ameryce Południowej oraz na

niektórych wyspach rozproszonych po oceanach. Natomiast krzewienie w tych regionach

turystyki łowieckiej dla bogaczy z krajów wysoko rozwiniętych z wielu różnych względów

spotyka się z ocenami krytycznymi. Bogaci myśliwi z krajów rozwiniętych ulegają żądzy

trofeów egzotycznych gatunków zwierząt. Narażając się na krytykę w ich krajach swobodnie,

z przepychem i uznaniem uprawiają wielkie łowy w krajach ubogich. Mnożą przy tym

irracjonalne i błahe argumenty. Oto, na przykład, starają się przywrócić właściwy odwieczny

sens polowania. W tym celu nowoczesną i doskonałą broń myśliwską z morderczym

wyrachowaniem zastępują przestarzałą i mniej doskonałą bronią jak zwłaszcza łuki i kusze.

Takie okrutne nawiązywanie do przeszłości myślistwa uznają za przejaw kontynuacji tradycji

łowieckich. Nie byłoby więc wielkim zaskoczeniem gdyby powrócili także do polowania przy

pomocy maczug i oszczepów. Jako okrutni i bezwzględni, myśliwi lekceważą wymagania

nowych czasów. W ocenach społecznych pozostają niezmiennie ludźmi pazernymi i

agresywnymi, chytrymi i chciwymi, uległymi atawizmom otępiałymi troglodytami. Z

wyrachowaniem lekceważą wymagania dominującego już we współczesności humanitaryzmu

i ekologizmu.

Od zaślepienia do refleksji

Według amerykańskiego podręcznika dla myśliwych (California Hunter Education

Manual, California Department of Fish and Game, Sacramento 1995) ponadczasowy niejako

charakter mają stadia przeobrażeń typowego myśliwego. Jakkolwiek nietrudno podważać ten

pogląd, należy on do samego rdzenia ideologii myślistwa, podtrzymującej jego sens bez

względu na różne okoliczności czasów. Otóż, w świetle owego poglądu, typowy myśliwy

miałby zmieniać się w miarę upływu lat jego wieku. Miałoby tak być mimo, że w każdym z

Page 20: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

20

pięciu stadiów, poprzez które jakby przechodzi, kierowany jest tym samym głównym

motywem udanego polowania (succesful hunting).

W pierwszym stadium największą wartość ma dla niego duża liczba oddanych

strzałów, bez względu na ich celność, do ptaków czy też innych zwierząt, jakoś tam

użytecznych czy nawet zupełnie bezużytecznych (shooter stage). Taki strzelec bez

opamiętania bywa groźnym bo nieprzewidywalnym osobnikiem zarówno dla towarzyszącej

mu „braci myśliwskiej” jak i jego codziennego otoczenia zewnętrznego. Spośród tego rodzaju

zagorzałych strzelców wywodzi się część sprawców wielu groźnych i głośnych w świecie

masakr przypadkowych ludzi w amerykańskich miejscach publicznych. W drugim stadium,

typowy myśliwy jest zadowolony z siebie, gdy osiągnie założoną normę jako określony limit

liczby i gatunków zastrzelonych ptaków i zwierząt (limiting out stage). W trzecim stadium

taki myśliwy skupia swoją uwagę na selektywnym pozyskaniu wymarzonego trofeum

łowieckiego (trophy stage). W czwartym stadium, wyposażony we wszelaki znakomity sprzęt

myśliwski, zmierza do doskonalenia metod polowania (method stage). Wreszcie, w stadium

piątym, po wielu latach myśliwskich doświadczeń, łagodnieje. Zaczyna dostrzegać piękno

natury, wśród której uprawia swoją zabójczą grę. Nie zawsze zabija, mimo takich możliwości.

Niekiedy zupełnie porzuca myślistwo oceniając już je jako niecne (reflection stage).

Od człowieczości do zwierzości

Polowanie bywa pojmowane bardzo szeroko. Niekiedy objaśnia się je jako

pozyskiwanie różnych organizmów wolnych, dzikich lub niebezpiecznych zwierząt przez

ludzi. Innym zaś razem jako zwierzęcą zdobycz zwierząt. Ludzie, czynią to z wyrachowania,

dla żywności, skór, trofeów, rozrywki i handlu. Natomiast kierowane instynktem zwierzęta,

zwane zwierzętami drapieżnymi, zabijają inne zwierzęta z konieczności własnego

przetrwania. Zabijanie zwierząt przez ludzi poddawane jest ocenom celowości, moralności i

prawości, w przeciwieństwie do oceny zabijania zwierząt przez inne zwierzęta. Drapieżne

zwierzęta, jak na przykład wilki, niekiedy potrafią powściągnąć swój instynkt zabijania.

Znane są przypadki karmienia i opieki przez wilczyce ludzkich niemowląt. Myśliwi, jako

najgroźniejsi drapieżnicy wśród wszystkich drapieżników, nie są w stanie osiągać takiego

poziomu bezinteresowności.

Z wielu względów stronę fizyczną zwierząt i ludzi określają trafnie odpowiednio

wyrazy zwierzość i człowieczość, zaś ich stronę psychiczną, także odpowiednio, wyrazy

zwierzęcość i człowieczeństwo. Jest to wielce upokarzające rozróżnienie dla myśliwych.

Dosadnie podkreśla bowiem, że nie osiągają oni w swoim człowieczym niedorozwoju

poziomu człowieczeństwa. Sytuują się na padole jakby zwierzości, niższym od poziomu

zwierzęcości. Do zwierząt nie odnosi się pojęcie kłusownika, jak wiadomo także nierzadko

myśliwego, jako osoby polującej wbrew prawu.

W szeroko pojmowanym pojęciu polowania mieszczą się także traperzy i wędkarze.

Odrębną w nim grupę tworzą tępiciele szkodników polujący na małe zwierzęta z dużych

odległości. Uprawiają tak zwany w języku angielskim verming jako połączenie elementów

sportu i łowiectwa. Verming jest dość rozpowszechniony w Stanach Zjednoczonych Ameryki.

Spotyka się tam z ostrą krytyką, ponieważ powoduje masowe, nie zawsze uzasadnione,

masakrowanie drobnych zwierząt. Strzelający na zbyt duże odległości zwolennicy vermingu

to na ogół zwykli popaprańcy tylko raniący zwierzęta. Narażają je w ten sposób na bolesne,

okrutne, mniej lub bardziej długotrwałe cierpienia, umieranie w męczarniach i później gnicie,

gdyż najczęściej nie są podejmowane.

Page 21: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

21

Od zabijania do niezabijania

Do szlachetnych rodzajów polowania we współczesnym świecie zaliczane są coraz

bardziej jego imitacje. Należą do nich fotografowanie, filmowanie i obserwowanie dzikich

zwierząt bez zamiarów ich zabijania. W odczuciu typowych myśliwych nie jest to polowanie.

Dla nich bowiem nie ma polowania bez zabijania. W swych wewnętrznych dyskusjach

licytują się snajperskim uśmiercaniem, strzelbami, karabinami, łukami i kuszami. Jednak

jednych z nich martwi ich zbyt mała śmiercionośna energia łuków i kusz. Drugich zaś

wprawia w zakłopotanie nadmierna energia strzelb i karabinków osłabiająca sadystyczny sens

polowania. Myśliwi łakną dostępu do broni zarówno małokalibrowej jak i dużego kalibru.

Wielu z nich nie wystarcza broń długa. Cierpią z powodu braku legalności polowania przy

pomocy broni krótkiej - rewolwerów. Jeśli już ją posiadają, dobijają nią postrzelone ofiary i

wykorzystują w polowaniach na króliki. Niektórzy polscy myśliwi domagają się legalizacji

nawet wyrafinowanej w okrucieństwie broni lewarowej. Mimo, że dobre przyrządy optyczne

do broni myśliwskiej „kosztują majątek”, zachłanni na zdobycz myśliwi nie skąpią jednak na

nie wydatków. Chodzi bowiem o to „aby nic im nie zeszło z lufy”. Myśliwi krajów

europejskich wytykają myśliwym amerykańskim prymitywizm w polowaniach, polegający na

braku szczególnego posmaku pseudoarystokratycznej kultury. Twierdzą także, z pogardą, że

traper jako myśliwy z krajów Ameryki Północnej, polujący przy pomocy różnych pułapek

(traps) na zwierzęta futerkowe, nie różni się w zasadzie od kłusującego wnykarza.

Zanikły niemal zupełnie popularne w przeszłości wśród elit myśliwskich polowania

charciarzy z chartami a gończarzy z ogarami. Z powodu przetrzebienia wielu gatunków

ptaków i zwierząt łownych, myśliwi nie mogą już obecnie rozprawiać o swoich łowieckich

specjalizacjach jak na przykład wcześniej dropiarz, gęsiarz, głuszczarz, kaczkarz,

kuropatwiarz, lisiarz, wilczarz i tak dalej.

Od mięsiarzy do naturalistów

Dość aktualne, chociaż budzące wątpliwości, są klasyfikacje myśliwych ze względu

na deklarowany przez nich główny cel procederu polowania. Oto, w świetle badań

amerykańskiego profesora Stephena Kellerta z Uniwersytetu Yale, przeprowadzonych w

Stanach Zjednoczonych, tamtejsi myśliwi deklarują swoją przynależność do trzech grup.

Najliczniejszą, ponad czterdziestoprocentową grupę tworzą tak zwani mięsiarze, głównie

ludzie dość ubodzy i starsi wieśniacy, często jako doświadczeni rzeźnicy hodowlanych

zwierząt domowych (meet hunters). Niewiele mniejsza, prawie czterdziestoprocentowa ogółu

amerykańskich myśliwych, miałaby być grupa uprawiająca polowania dla rozrywki, w formie

udoskonalania swojego zabójczego celowania. To głównie władczy mieszkańcy miast, w

większości związani zawodowo z wojskiem albo innymi siłami paramilitarnymi. Nie

deklarują oni pogoni za dziczyzną, ani też umiłowania obcowania z przyrodą (recreational

hunters). Wreszcie, myśliwi zaliczający się do trzeciej grupy to na ogół ludzie dobrze

wykształceni i zamożni, polujący w celach głębszego poznawania tajników życia dzikich

zwierząt w ich środowisku naturalnym (nature hunters). (Szerzej por. Stephen Kellert,

Attitudes and Characteristics of Hunters and Antihunters, Transaction of the Forty-third

North American Wildlife and Natural Resources Conference 1978).

Zapewne bliższe prawdy jest przekonanie, że myśliwi należący wyłącznie do jednej ze

wspomnianych grup, tak w Stanach Zjednoczonych jak i poza granicami tego kraju są

nieliczni. Trudno byłoby chyba znaleźć myśliwego, który gardziłby zupełnie mięsożerstwem

upolowanej dziczyzny. Podobnie sceptycznie należałoby oceniać, jako rzekomo wyłączne,

inne motywy polowania. Z różnych względów, motywy uzewnętrzniane przez myśliwych w

ich wyjaśnieniach celowości polowania są mało prawdopodobne. Porzekadło – Łże jak

Page 22: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

22

myśliwy – wynikło zapewne z dogłębnej znajomości cech tego typu osobnika. Typowy

myśliwy charakteryzuje się, z jednej strony, przesadą w opisywaniu swoich trofeów, kunsztu

strzeleckiego, zasług dla „braci łowieckiej”, przejawów rzekomej dobroczynności dla

środowiska, z drugiej zaś strony, ukrywaniem wszelakich oznak niecności tego, co czyni

podczas polowania. Wiadomo powszechnie, że w samochwalstwie, zakłamaniu, obłudzie i

hipokryzji myśliwym nie dorównuje nikt, nawet wędkarze czy grzybiarze.

Od solidarności do konfliktów

Ze względu na wzrastającą krytykę społeczną i rozwój ruchów antymyśliwskich,

myśliwi są bardzo drażliwi w sprawach procederu zabijania, który uprawiają. Wobec

społeczeństwa usiłują przedstawiać się jako solidarna i wzorcowa pod każdym względem

korporacja, z miłym dla niezorientowanego ucha określeniem „myśliwska”. Faktycznie

jednak, wewnątrz tej korporacji – w Polsce Polskiego Związku Łowieckiego i jego kół –

występują liczne konflikty. Poważne jest zróżnicowanie statusu społecznego myśliwych.

Rozbudowana jest ich hierarchia - z łowczymi, selekcjonerami, dewizowcami, zapraszanymi

bonzami i wreszcie szeregowymi członkami. Zaczynem sporów są wewnętrzne podziały

myśliwych na „prawdziwych”, rzekomo zawsze przestrzegających norm prawa łowieckiego i

etyki łowieckiej i naruszające je „czarne owce”. Sami jednak niektórzy myśliwi, na przykład

na forach internetowych, zaprzeczają aby w Polsce można było znaleźć „prawdziwych”

myśliwych. Oto, co stwierdził myśliwy podpisujący się na forum internetowym jako p.

szpakowski: „Spotkać ładnego byka graniczy z cudem a jak się jakiś jeszcze ostał to go zaraz

dewizowiec załatwi... myśliwi polscy to banda hipokrytów, znam to towarzystwo doskonale,

jeden na stu jest w porządku reszta to banda pijaków i kłusownicy jakich mało. Już dawno

zapomniano kim jest w lesie myśliwy. Prawdziwymi myśliwymi byli traperzy i Indianie”

(http://forum.bocian.org.pl...)

W przeszłości tak zwane wielkie polowania, trafniej byłoby powiedzieć wielkie rzezie

wolnych zwierząt, urządzane dla panujących i możnowładców, stanowiły ogromną

uciążliwość dla mieszkańców okolicznych wsi. Opisuje to hasło „Łowy” w dziele Zygmunta

Glogera Encyklopedia staropolska. „Cała ludność musiała dopomagać myśliwym, zwoływana

na obławę czyli »przełają«. Liczne były w tej mierze powinności... Każda wieś polska miała

obowiązek żywić psy, sokoły, podejmować łowców, albo opłacać »psiarskie«. Tak wszędzie

wspierani, przeciągali myśliwi królewscy, biskupi, magnaccy od »łowiska« do »łowiska« z

psami, z mnogim przyborem sieci, pęt, sideł, oszczepów, łuków, kusz, z narzędziami

zwanemi »kłodą«, »stępicą« itd.” (tom III, Warszawa 1978, s. 165).

Głównym prowadzącym wielkie łowy był łowczy. Jego polecenia wykonywali

wyspecjalizowani uczestnicy takich łowów – ptaśnik, sokolnik, bażantnik, osacznik,

dojeżdżacz, szczwacz, stanowniczy, sietniczy, kotłowy, psiarczyk, zwiernik i polownik.

Mianem strzelca określano każdego kto posiadał broń palną. Ludność plebejską obowiązywał

karny zakaz polowania na grubą zwierzynę. Do takiej oto tradycji wzdychają współcześnie

polscy myśliwi. Wyposażeni w doskonałą broń z dodatkowymi przyrządami nie potrzebują

już masowego zaplecza i licznych pomocników jak ich poprzednicy z przeszłości. Z łatwością

uśmiercają wolne zwierzęta z wież strzelniczych zwanych obłudnie ambonami. Podczas

polowań zbiorowych, masakrując wiele zwierząt, manifestują swoją śmiercionośną

solidarność.

Myśliwi uporczywie zwalczają kłusowników. Wyniszczają też do cna zwierzęta

drapieżne jako ich konkurentów. Za kłusowników uznają ludzi nielegalnie polujących na

wolne zwierzęta. Kłusownikom wytykają zadawanie zwierzętom wielkich cierpień przy

pomocy tresowanych psów, różnorodnych przemyślnych wnyków, pętli, łapek, sideł,

samołówek, samotrzasków i samopałów zakładanych na ich ścieżkach i w siedliskach.

Page 23: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

23

„Najwięksi kłusownicy to sami myśliwi – stwierdza jednak jedna z myśliwych – A skąd o

tym wiem? Bo sama przez osiem lat byłam myśliwym” (Joe Monster, Kwiatki profesorskie...,

Vesper 2006, s. 251). W ostatecznym rozrachunku zarówno myśliwi jak i kłusownicy zabijają

zwierzęta. Najczęściej czynią to bez świadków, toteż nie sposób niepodważalnie stwierdzić,

którzy z nich bywają większymi okrutnikami. Jako zabójcy z wyboru jedni i drudzy nie mają

argumentów aby mienić się miłośnikami przyrody. Trudno byłoby dokładnie określić w

Polsce, podobnie jak w innych krajach, liczbę kłusowników i kłusujących myśliwych. Tylko

bardzo nieliczne przypadki kłusownictwa przenikają do tak zwanej opinii publicznej. Opinia

ta na ogół łagodniej ocenia ubogich kłusowników niż zamożnych myśliwych, zważając na ich

motywacje. „Kłusownik zabija dla chleba, myśliwy dla zabawy” – mówi jedno z porzekadeł.

Przesadną wyrozumiałość dla wszelakich kłusowników objawiają niestety polskie sądy.

Sprawy o kłusownictwo osądzają najczęściej jako działania „o niskiej szkodliwości”.

Pospiesznie je umarzają albo wymierzają tylko rażąco łagodne kary.

W czasach współczesnych nawet już sami myśliwi nie łączą więc procederu zabijania

podczas polowania z myśleniem, jak sugeruje ich nazwa. Chętniej już mieniliby się łowcami.

Także w opinii społecznej zdecydowanie dominuje przekonanie o bezrozumności i

niewrażliwości działania współczesnych myśliwych. W świetle tych opinii, polują ludzie

wyzbyci empatii i rozumności. To po części mordercy, kaci, rzeźnicy i grabarze z wyboru i

upodobania. To prymitywni atawiści, tkwiący w okowach przestarzałej tradycji, ślepi na inne

już wymagania czasów obecnych. To nałogowcy porażeni chorobą uzależnieniową, podobnie

jak – pijacy, narkomani, seksualni dewianci i im podobni. To neurotycy wyobcowani z

przyrody, niezdolni do harmonijnego z nią współżycia. To osobnicy o człowieczym

wyglądzie pozbawieni cech człowieczeństwa. To psychopaci bez ciepłych uczuć empatii.

Współcześnie łowiectwo, to już marginalna patologia. Nie ma ono nic wspólnego z

jakąkolwiek kulturą. Współcześnie łowiectwo, to barbarzyństwo a myśliwi to barbarzyńcy.

MYŚLISTWO A TRADYCJA

Człowiek może przywyknąć do wszystkiego,

nawet do zabijania.

Yann Martel

Różnorodność treści tradycji

W czasach obecnych myśliwi nie mają już racjonalnych uzasadnień polowania,

którego istota polega niemal zawsze na niekoniecznym zabijaniu umierających w panicznym

strachu i ogromnym stresie dzikich zwierząt. Wśród mętnych, słabych, nieprzekonywujących

uzasadnień barbarzyńskiego procederu myśliwskiego zabijania, którymi się oni nadal

nieudolnie osłaniają, odrębne miejsce przypisują zachowywaniu tradycji łowiectwa czy też

myślistwa. Każdy jednak rozsądny człowiek, nie zaślepiony emocjonalnym, patologicznym

pragnieniem niekoniecznego już w czasach współczesnych zabijania bezbronnych wolnych

zwierząt, bez najmniejszych nawet wątpliwości, nie może nie zauważać przebrzmiałego

znaczenia tej tradycji.

Aby to było jeszcze bardziej oczywiste, przypomnijmy sens przypisywany tradycji,

rozwinięty zwłaszcza w myśli i praktyce konserwatyzmu. Tradycję, w sensie zespołu wartości

darzących szacunkiem moralną jednostkę ludzką, rodzinę, religię, hierarchię społeczną,

własność prywatną i rodzime państwo, najbardziej pochwalają zachowawcze grupy

społeczne, przypisujące sobie, nierzadko bez dostatecznego uzasadnienia, cechy elity. W

Page 24: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

24

konfrontacjach z tym, co nowe i dostosowane do czasów współczesnych, pewne treści

tradycji niekiedy rażą stęchłym anachronizmem. Zróżnicowany jest wewnętrznie sens

tradycji; w jednych jej wersjach usiłuje ona idealizować czasy zamierzchłe, w innych zaś

wyniosły arystokratyzm z niedoścignionymi jego wzorami angielskimi, a jeszcze w innych

jakiekolwiek inne wartości, byle były one rodzime. Wszystkie te treści, w różnym jednakże

zakresie i natężeniu, pobrzmiewają w wątłych, ze wszech miar, współczesnych

uzasadnieniach myślistwa. Mimo, że proceder polowania należy bardziej do przeszłości niż

teraźniejszości, nie zanika on jednak zupełnie, nawet w wysoko cywilizowanych krajach i

zróżnicowanych pod względem orientacji ideologicznych. Jest bowiem usilnie, kurczowo i

wszelkimi, najczęściej nieuczciwymi sposobami, podtrzymywany przez kręgi myśliwych

posiadających władzę i koterie różnych osobników ściśle z nimi powiązanych.

Opaczność tradycji myślistwa

Dla społeczeństw krajów cywilizowanych, myślistwo utraciło już funkcje użytkowe.

Cieszą się one dostatkiem żywności, nie potrzebują zwierzęcych skór na ubrania czy też i

innych, kiedyś wcześniej użytkowych, części wolnych zwierząt. Ludzie obdarzeni zdrowym

rozsądkiem przecierają oczy ze zdumienia, gdy słyszą, że myśliwi w zabijaniu dostrzegają

tradycyjny styl życia, przejaw ludzkiej natury, elementy sportu, realizację męskości czy też

jakieś niezapomniane, jakoby przyjemne widowisko. Dla ludzi wrażliwych i nie porażonych

patologią zabijania, myśliwskie zabójcze poczynania to jaskrawy, niepotrzebny przejaw

bezlitosnego barbarzyństwa, wyraz wyrachowanego okrucieństwa, przeżytek oczekujący na

zdecydowane odrzucenie.

Ludzie zdolni do empatii kojarzą myśliwski proceder zabijania z działaniami

mordercy, kata, rzeźnika i grabarza, czyli rzemiosłami, które określano ongiś jako

„niegodne”. Gdy jednak zawody kata, rzeźnika i grabarza są nadal niezbędne, bo uzasadnione

społeczną koniecznością, dobrowolny wybór tego rodzaju „niegodnych” czynności w ich

połączeniu przez myśliwego nabiera szczególnie obrzydliwie drastycznego wyrazu. Musi

budzić wstręt, odrazę, niepokój i strach. Obnaża cechy myśliwych, jako ludzi wyzbytych

przyjaznych, ciepłych uczuć w stosunku do szczególnie wrażliwych przecież istot żywych -

wolnych zwierząt. Dlatego też, w przeszłości właśnie myśliwym bez zawahań powierzano

role kata – egzekutora wyroków śmierci na ludziach. Myśliwi czasów współczesnych

zachowują w sobie ten śmiercionośny, ponury, gorzki, napawający odrazą sens zamierzchłej

już tradycji.

Ludzie roztropni dostrzegają zmienność znaczenia treści tradycji w miarę upływu

czasu. Odrzucają z niej to, co aktualnie już nie znajduje społecznego uzasadnienia. Takie

natomiast pojmowanie tradycji jest zupełnie obce zastygłej w przeszłości mentalności

myśliwych. Dla nich uśmiercanie istot żywych pozostaje wciąż jeszcze nienaruszalnym

składnikiem niehumanitarnej tradycji. Myśliwi nie chcą zauważać, że ludzie racjonalni

porzucili już wiele przejawów okrucieństwa należących ongiś do tradycji. Porzucili: ofiary ze

zwierząt dla bóstw, pokazowe walki ludzi z dzikimi zwierzętami, organizowanie walk

zwierząt, mordowanie zwierząt z powodu zabobonów i przesądów. Obecnie uzasadnione

sprzeciwy wywołuje wykorzystywanie zwierząt w eksperymentach naukowych, niektóre

formy ich tresury i posługiwanie się nimi w cyrkach. Obca myśliwskiej tradycji okrucieństwa

nowoczesność przenikana jest coraz bardziej racjami wrażliwego humanitaryzmu,

ekologizmu, praw zwierząt i zdrowej ludzkiej emocjonalności. Ludzie szanujący tylko dobre i

aktualne składniki tradycji, oczekują na zmianę naskórkowej człowieczości myśliwych na

cechy człowieczeństwa objawianego empatyczną duchowością.

Zniewolenie myśliwych przestarzałą tradycją zabijania wolnych zwierząt trwa nadal z

różnych powodów. Przeciwnicy procederu łowiectwa nie są jeszcze dostatecznie

Page 25: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

25

zorganizowani w takim stopniu, jak broniący go myśliwi, wspierani przez część polujących

leśników i bezmyślnych mięsożerców dziczyzny. Myśliwi uszczuplają prawa człowieka

należne niemyśliwym. Wbrew prawu każdego człowieka – niemyśliwego do czerpania z

uroków kontaktów z wolnymi zwierzętami niezakłócanych zabójczą obecnością w przyrodzie

myśliwych. Są oni, niestety, monopolistami w dysponowaniu naturalnymi zasobami tych

zwierząt. Wyzbyci wrażliwości na cierpienia wolnych zwierząt, zubażają przyrodę poprzez

wyniszczanie kolejnych gatunków, zmniejszenie liczebności i obniżania ich jakości. Chełpią

się przy tym jak gdyby zniewoleniem przez opacznie pojmowaną przez nich tradycję.

Lekceważą odwieczny, trwały trend tradycji, polegający na coraz silniejszym, stopniowym

potępianiu procederu jakiegokolwiek niekoniecznego zabijania. Proceder ten osłaniają

oszukańczą, zwodniczą i archaiczną gwarą myśliwską. Oto, na przykład, okrutne zabijanie

nazywają niewinnym jakoby „pozyskiwaniem” a śmiercionośny „strzał” jakoby zawsze

uzasadnionym „odstrzałem”. Zabijanie oplątują dziwacznymi ceremoniałami, w rażący

sposób uwłaczającymi tradycji godnej podtrzymywania. Rażącym tego przykładem jest

chociażby upatrywanie w św. Hubercie patrona myśliwych. Był to bowiem człowiek, który

przecież porzucił myślistwo. Mógłby być jedynie patronem niemyśliwych.

Wypieranie złej tradycji

Polowanie, któremu już brak racjonalnych uzasadnień, podtrzymywane jest więc

kurczowo przez uległych niegodnej afektacji myśliwych opacznie pojmowaną tradycją.

Zanikająca akceptacja tej tradycji przez większość społeczeństw wzmaga ich emocjonalne

zacietrzewienie. Nieuchronna modernizacja świata wartości, jak to pokazują doświadczenia z

dziejów ludzkości dowodzi, że musi on ulegać detradycjonalizacji. Pretensjonalna i butna

rzekoma elitarność myśliwych obca jest duchowi współcześnie dominującego demokratyzmu.

Wyzbyte empatii traktowanie wolnych zwierząt przez myśliwych nabiera coraz bardziej sensu

zbiorowej traumy, obciążającej moralnie przede wszystkim cywilizację Zachodu.

Trauma ta, przede wszystkim przybrała już formę ruchu wyzwolenia zwierząt,

dostrzegającego i podkreślającego doznawanie przez nie cierpienia porównywalnego z

cierpieniem ludzkim. Uczestnicy tego ruchu, pod pewnymi racjonalnymi względami

przyznają wolnym zwierzętom prawo do zachowywania własnego życia, niemal na równi z

takim prawem gatunku ludzkiego. Odrzucają tym samym tradycyjne uzasadnienia

przedmiotowego i instrumentalnego traktowania zwierząt dla różnych niegodnych celów:

ofiarnictwa, łowiectwa, żarłoczności, zabawy, eksperymentów i innych wobec nich

oburzających nadużyć. Spontaniczne, jak i zorganizowane ludzkie odruchy współczucia

zwierzętom padającym ofiarą myśliwych, zastępowane są racjonalnie uzasadnionymi

programami prawnej ochrony ich życia w przyrodzie.

Przyznanie zwierzętom praw niemal analogicznych do praw człowieka, bynajmniej

nie obniża, nie degraduje pozycji człowieka wśród innych istot żywych. Wręcz przeciwnie –

podkreśla jego rozumność polegającą na nienadużywaniu swej przewagi nad zwierzętami. To

zdrowe, humanitarne, moralne i racjonalne objawy ludzkiego odrzucania gatunkowizmu i

antropocentryzmu. To objawy samoświadomości człowieka, że posiada on nie tylko

uprawnienia, ale i obowiązki wobec zwierząt. Polowanie, polegające na zabijaniu zwierząt,

nawet jeśli jest wciąż jeszcze niestety zgodne z prawem, zawsze charakteryzuje się jaskrawo

interesowną jednostronnością. Myśliwy czerpie w ostatecznym rozrachunku jedynie z

zabójczych uprawnień, nie bacząc na obowiązki poszanowania życia wolnych zwierząt.

Omamiony m.in. przestarzałą tradycją, egocentryzmem, chciwością bezkrytycznie ulega

archaicznemu procederowi polowania. Pytany o sens tego, co robi, zwykle reaguje tępą butą i

wyniosłą pychą, upatrując w tym atak na to, co zabójczo praktykuje. Należy jednak

myśliwych o to pytać bowiem pytanie takie staje się dla nich kłopotliwe. Wyrywa ich z

Page 26: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

26

morderczego marazmu i zmusza do poszukiwania właściwej oceny tego, co nałogowo czynią.

Odbiera im sens oczywistości ich niecnych działań, osadzonych w mgławicach

niehumanitarnej tradycji. Komunikowanie się ludzi racjonalnych z nawiedzonymi

irracjonalnością myśliwymi jest jednak trudne, na ogół niemal niemożliwe. Mimo to jednak,

należy uporczywie nękać zniewolonych procederem polowania aby ich wydobywać z

grzęzawiska zeskorupiałej tradycji myślistwa.

Tradycja ideologią myślistwa

Nietrudno myśliwym, jako osobnikom zniewolonym tradycją, wytykać

niekonsekwencję także z powodu ich łapczywego podchwytywania tego, co wprawdzie nowe

ale im przydatne. Klasyczny tradycjonalizm bowiem, jako trwały składnik konserwatyzmu

podkreśla, że to, co nowe musi uchodzić za coś gorszego, niższego i spotykającego się z

pogardą. Myśliwi jednak, wbrew temu, są wprost porażeni gonitwą za nowościami w

środkach i sposobach uśmiercania wolnych zwierząt. Zabijają je przy pomocy coraz

doskonalszej broni, naładowanej coraz bardziej skutecznymi zabójczymi ładunkami,

opatrzonej coraz lepszymi przyrządami optycznymi przydatnymi za dnia i w nocy, godzącymi

w wabione podstępnie na nęciska ofiary wyrafinowanymi wabikami głosowymi i

zapachowymi. Wrażliwemu człowiekowi zwierzę zabijane podczas posiłku na nęcisku może

kojarzyć się z gościem przy zastawionym stole zaproszonym tylko po to, aby mógł go

uśmiercić gospodarz. Z owego poplątania tradycji z nowoczesnością w myśliwskim

procederze zabijania, nie należy jednak wysuwać wniosku, że bliższe archaicznej tradycji

zabijanie przy pomocy łuku lub kuszy jest czymś lepszym od zabijania nowoczesnymi

środkami. Jedno i drugie jest złem; różnią się tylko stopniowaniem wyrachowanego

okrucieństwa w zabijaniu.

Polowanie należy do najbardziej kontrowersyjnych reliktów tradycji. Z tego względu

potępia je jawnie, bądź we własnym wnętrzu, zdecydowana większość społeczeństw. Obecna

dominacja liberalizmu sprawia, że w procesach decyzyjnych należy przychylać się do głosów

większości. Gdyby bowiem pojawił się zatem projekt ustawodawczy delegalizujący

wstydliwy przeżytek jakim jest już myślistwo, jego los byłby zapewne niepewny, a być może

nawet przesądzony. Tymczasem jednak potrzebna jest rzetelna i uczciwa oświata na

wszystkich poziomach szkolnictwa i we wszystkich mediach, ukazująca myślistwo nie tylko z

perspektywy interesowności myśliwych, lecz również perspektyw ich, coraz liczniejszych,

przeciwników.

Badacze tradycji podkreślają, że często jest ona rezultatem procesu „wymyślania

tradycji”. W znacznym stopniu odnosi się to także do snobistycznego myślistwa, jako

składnika tradycji. Odnosi się zwłaszcza do nasilającej się coraz bardziej krytyki myślistwa,

wypierającej je ze zbiorowej świadomości. Zagrożeni tym myśliwi, kierowani poczuciem

zbiorowej tożsamości, na różne sposoby ubarwiają przeszłość myślistwa, aby jakoś usiłować

utrwalać jego sensowność w teraźniejszości. Napawają się przy tym żenująco prymitywną

ideologią myślistwa, w której treści tradycji mają jakoby stanowić niepodważalne jej

fundamenty. Zatrzymajmy się więc nieco przy tych „fundamentach” występujących na

różnych kontynentach i w różnych krajach.

Polska tradycja myślistwa

O polskiej tradycji myślistwa wspominaliśmy już w innych różnych kontekstach.

Osadzona w staropolskich obyczajach, rozwinęła się przy ogromnym współudziale rozpasanej

polskiej szlachty. Do myśliwskich procederów zabijania wolnych zwierząt zaprzęgła

sokolnictwo i kynologię. Ukształtowała oszukańczą gwarę łowiecką, mającą utrudniać

Page 27: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

27

niemyśliwym poznawanie różnych przejawów zła niekoniecznego już obecnie procederu

polowania. Usiłuje chlubić się kuchnią myśliwską ze wstydliwym jej wielkim obżarstwem

padliną i notorycznym pijaństwem.

Do tradycji myśliwskiej zaliczana jest tzw. kultura łowiecka, coraz bardziej jednak

lekceważona nawet przez samych współczesnych myśliwych. Trzeba podkreślić, że jest to

bardzo pozytywny objaw, ponieważ kruszy fundamenty tradycji myśliwskiej. Owa, tzw.

kultura łowiecka w rzeczywistości, ograniczana jest już do minimum. Wyczerpuje się w

otrzymaniu uprawnień łowieckich, niekiedy odbytym stażu, zdaniu egzaminu, otrzymaniu

pozwolenia na odstrzały i łatwej akceptacji przez tępawe gremia „braci łowieckiej”. Niemal

zupełnie natomiast porzucane są już różne odwieczne składniki tej tradycji jak np. stare

rytuały łowieckie, pozorujące ongiś jakieś przejawy szacunku myśliwych dla swych ofiar jako

uśmiercanych wolnych zwierząt. W zubażanej coraz bardziej tradycji i tzw. kulturze

myśliwskiej pozostaje więc niezmiennie tylko chłodna, oziębła, nieludzka niewrażliwość na

zabijanie wolnych zwierząt.

Myśliwi polscy obłudnie pojękują, że polowania przynoszą im więcej strat niż

korzyści. Przeto zasadne jest pytanie, po co uprawiają ten coraz bardziej już potępiany

proceder skoro tak bardzo kosztowny. Wskazywaliśmy wcześniej na różne wymyślne tego

motywy. Rozciągają się one w rozległym ich spektrum, od prymitywnej, atawistycznej żądzy

zabijania, po brzmiące wzniośle, ale fałszywie, akty przyjemności obcowania z przyrodą

poprzez zabijanie. Dla części myśliwych, zwłaszcza tych pełnych kompleksów z powodów

niższego statusu społecznego, pewną prestiżową rolę odgrywa przynależność do mafii

myśliwskiej. Ów wydumany prestiż miałby wynikać z powiązania poprzez łowiectwo

wyższych warstw społecznych, w Polsce głównie z tradycją szlachecką. Polowania

szlacheckie, tym bardziej polowania królewskie, nadal są kultywowane przez współczesnych

myśliwych polskich, gdy chodzi o tradycję myśliwską. Patos nadzwyczajnych polowań

podtrzymywany jest w kręgach prominentów i plebejuszy ugrupowań prołowieckich. To one

cenią sobie dawne klimaty kulturowe, dzisiaj już tylko naskórkowe i wywołujące śmieszność.

Krajowe tradycje myślistwa

Zależnie od zróżnicowanych uwarunkowań lokalnych, w poszczególnych krajach

świata ukształtowały się pewne specyficzne dla nich tradycje łowieckie, opisywane obszernie

w specjalistycznych opracowaniach. Tutaj poprzestajemy jednakże tylko na dość

ogólnikowych wzmiankach, ukazujących jedynie niektóre ich odrębności od polskiej tradycji

łowieckiej. Na owo zróżnicowanie krajowych tradycji łowieckich duży wpływ mają, niekiedy

decydujący, żyjące w nich rodzaje gatunków zwierząt wolnych, uznawanych za łowne.

Odrębnie należałoby więc obszerniej omawiać tradycje łowieckie zwłaszcza Rosji, Mongolii,

Chin, Japonii czy też kształtującej się dopiero tradycji krajów afrykańskich głównie

uprawianymi tam polowaniami typu safari.

W Wielkiej Brytanii, aż do czasów współczesnych, utrzymywała się tradycja

polowania konnego. Polowano tam bez używania broni, na lisy przy pomocy psów, bez

żadnych nawet specjalnych kwalifikacji łowieckich. W gruncie rzeczy polowanie (hunting)

bez takich kwalifikacji oznaczało tam tylko polowanie na lisy. To, co w innych krajach

nazywane jest polowaniem (hunting), w Wielkiej Brytanii nazywane jest „strzelaniem”

(shooting) do ptaków albo „tropieniem” (stalking) zwierzyny płowej. Ze względu na

nieuzasadnione cierpienia lisów, koni i psów podczas owych tradycyjnych polowań na lisy,

zostały one zakazane prawem przez Hunting Act z lutego 2005 roku. To ważny wyłom w

tradycji myślistwa sygnalizujący oczekiwania na kolejne w niej wyłomy.

Rozwiniętą tradycją łowiecką chlubi się Nowa Zelandia i podobnie Australia, mimo że

ich cywilizacje kształtowały się znacznie później od cywilizacji krajów innych kontynentów.

Page 28: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

28

Osiedlający się w Nowej Zelandii i Australii Europejczycy sprowadzili do nich wiele

nieżyjących tam wcześniej gatunków zwierząt łownych aby uczynić z polowania popularną

formę użytkową – konsumpcji, rekreacji, turystyki i sportu. Ze względu na znaczną obfitość

miejscowej zwierzyny łownej, prawo tych krajów dopuszcza polowania nawet w parkach

narodowych. W 1980 roku ustanowiono akt prawny o nazwie Recreational Hunting Areas,

zaś w 1987 roku The Conservation Act, umożliwiające polowania na terenach parków

narodowych objętych ochroną prawną. Dużą popularnością cieszy się turystyka łowiecka do

Nowej Zelandii, zwłaszcza polowań na antylopy, różne gatunki zwierzyny płowej, dziki i

bawoły himalajskie. W tradycji łowieckiej tego kraju przeważa użytkowe, oziębłe,

niehumanitarne, przedmiotowe traktowanie wolnych zwierząt. Traktowane są one podobnie

jak martwe towary, które można importować, pomnażać i handlować nimi zarówno w kraju

jak i poza jego granicami.

Na długo przed powstaniem Stanów Zjednoczonych Ameryki, na jej ziemiach

panowała kultura łowiecka Indian. Po powstaniu tego kraju, amerykańskie prawo federalne

ograniczyło możliwości polowań przez Indian na objęte ochroną orły i na Alasce na niektóre

gatunki ssaków. Polowania w Stanach Zjednoczonych uregulowane są głównie przez bardzo

zróżnicowane prawa poszczególnych stanów i nadto federalne prawo ochrony środowiska.

Wyłączone są tam spod ochrony prawnej gatunki zwierząt uznawane za szkodniki (vermin,

vermints). We wszystkich stanach wymagane jest aby myśliwi posiadali licencję łowiecką

(hunting license). Ze względu na treści regulacji prawnych obowiązuje tam kilka odrębnych

kategorii polowań, określanych ogólnym i wieloznacznym wyrazem game. Owe game w

szczególności to: big game (polowanie na zwierzynę grubą), small game (polowanie na

zwierzynę drobną), furbearers (polowanie na zwierzęta okryte futrem), predators (polowanie

na drapieżniki – górskie lwy, pantery, wilki, kojoty), upland game bird (polowanie na ptaki

żyjące na wyżynach), waterfowl (polowanie na ptaki wodne).

Polowanie na zwierzynę grubą uwarunkowane jest posiadaniem licencji łowieckiej i

limitowanego pozwolenia odstrzału (tag) na każdą jednostkę zwierzyny. Łowy w Stanach

Zjednoczonych nigdy nie były, bo nie mogłyby być, jakoś ściślej związane z kulturą klasową,

szlachecką, arystokratyczną czy też królewską jak w krajach europejskich. Większość

Amerykanów, oswojonych z brutalnością zabijania nie tylko zwierząt, lecz i ludzi, nadal bez

większych oporów aprobuje proceder polowania, ale liczba myśliwych zmniejsza się tam

dość szybko i regularnie. Amerykańskie prawne regulacje polowania mają swoje początki w

XIX wieku. Myśliwi amerykańscy chętnie mienią się konserwanistami, zachowawcami i

sportsmenami. Za swoje wzory uznają polującego prezydenta Teodora Roosevelta i

prołowiecki Boone Crockett Club. Lokalne amerykańskie kluby myśliwskie i organizacje

ogólnokrajowe myśliwych prowadzą edukację myśliwych. Oficjalnie deklarują też troskę o

racjonalne wykorzystywanie krajowego stanu zwierzyny łownej. Podobnie jak w Polsce,

wiele grup amerykańskich myśliwych uprawia prołowiecki lobbing we władzach federalnych

i stanowych. Swoje myśliwskie poczynania dość obłudnie osłaniają zasadą polowania

etycznie uczciwego (fair chase). Miałoby ono jakoby polegać na możliwości poszukiwania

jakiejś, rzekomo istniejącej, równowagi sił i szans z jednej strony myśliwego, z drugiej zaś

strony jego zwierzęcej ofiary, na którą on poluje. Wiadomo jednak powszechnie, że

współcześnie takiej równowagi już brak.

Zasada uczciwego polowania

Myśliwi tradycjonaliści wszystkich krajów z odrazą odnoszą się do imitacji polowań

w Internecie. Oceniają je jako absurdalne i sprzeczne z zasadą uczciwego polowania (fair

chase). Jak to wyraziła amerykańska National Rifle Association (NRA) „Siedzenie w fotelu

przed twoim komputerem, klikanie myszką, nie ma nic wspólnego z polowaniem”. Jeden z

Page 29: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

29

amerykańskich klubów łowieckich skonkretyzował zasadę uczciwego polowania w

następujących zakazach: rezygnacji z polowania na bezradne i bezbronne zwierzęta przy

pomocy sideł, wnyków, w głębokim śniegu lub wodzie albo na lodzie; polowania z lądowych

albo pływających wehikułów zbrojnych; stosowania wszelakich lewarów bądź podnośników i

świateł nocą; używania środków uspokajających, usypiających albo trucizn; w zamkniętych

pomieszczeniach; z wszelakich ruchomych naziemnych, nawodnych i powietrznych

wehikułów; przy pomocy urządzeń elektronicznych lokalizujących zwierzynę i

naprowadzających na nią myśliwego. Z zakazami owymi, zasługującymi na aprobatę,

popadają jednak w sprzeczności polowania organizowane przez Indian w Teksasie na

hodowaną w specjalnych ranczach (ranchas) zwierzynę grubą. Przeznaczają ją na polowania

za bardzo wysokimi opłatami, sięgającymi kilku tysięcy dolarów. Są to jednak rzekome

„łowy”, podobnie jak afrykańskie safari. Wywołują większe oburzenie i bardziej surową

krytykę niż polowania na zwierzęta dzikie nie pochodzące z hodowli i nie osaczane na

niechybne uśmiercanie podczas safari.

ZABOBONY MYŚLIWSKIE

Łże jak myśliwy.

Każdy strzelec Waligóra.

przysłowie

Źródła zabobonów myśliwskich

Wiadomo powszechnie, że myśliwych charakteryzuje patologiczna skłonność do

łgarstwa, mającego ukazywać ich nadzwyczajne, ale nierzeczywiste sukcesy łowieckie.

Polskie powiedzenia „Łże jak myśliwy” i „Każdy strzelec chwaligóra” są w tym względzie aż

nadto jednoznaczne. Wysiłki Polskiego Związku Łowieckiego aby podtrzymywać tradycje

łowieckie, mimowolnie jednak obnażają ich przestarzałość, okrucieństwo i obłąkańczą

głupotę. Do największych skupisk owej głupoty należą zabobony myśliwskie, zebrane m.in.

we wznowionym wydaniu książki Juliana Ejsmonda Zabobony myśliwskie. Dla kształtowania

sobie pojęcia, czym były tak pochwalane przez myśliwych polskie tradycje łowieckie, warto

poświęcić nieco uwagi właśnie zabobonom myśliwskim.

Z wyrozumiałością przyjmujemy do dzisiaj konieczność polowania w odległej

przeszłości. Jak napisał Ejsmond „powodzenie w łowach dla pierwotnego człowieka było

wszystkim: od powodzenia owego, bowiem zależało zaspokojenie dojmującego głodu,

ochrona przed straszliwym zimnem, zdobycie materiału do broni. Myśl ludzka poczęła od

chwili swoich narodzin zagłębiać się w tajemnice powodzeń i niepowodzeń łowieckich, klęsk

i zwycięstw, triumfów i upadków, nadziei radosnych i bolesnych zwątpień. Stajemy u źródeł

magii łowieckiej – u źródeł myśliwskiego zabobonu, nieśmiertelnego jak samo

myślistwo”.(Cytuję fragmenty dostępne w Internecie).

Słowniki języka polskiego definiują zabobon, jako bezzasadny, błędny przesąd,

przypisujący komuś lub czemuś nadprzyrodzone właściwości. Gdy wiara myśliwych w

zabobony przetrwała niekiedy do czasów obecnych, to niemyśliwi – ludzie obdarzeni

zdrowym rozsądkiem, zwalczają zabobony i wyśmiewają wszelakie strzeleckie zabobony,

zwłaszcza obłąkańcze zabobony myśliwskie. Myśliwi, wierzący przesadnie w zabobony,

objawiają zabobonne zachowania i podtrzymują zabobonne zwyczaje. Zabobonne zachowania

i zwyczaje myśliwskie, według niegrzeszących i tutaj nadmiarem rozsądku myśliwych,

miałyby jakoby przesądzać o skutkach ich zabójczego procederu, jakim były kiedyś łowy,

a współcześnie jest polowanie. Przeto, podkreślił Ejsmond „Myśliwski przesąd, narodzony w

Page 30: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

30

puszczy odwiecznej, z podszeptów drzew, z westchnień wiatru leśnego – żyje po dziś dzień w

myśliwskim sercu”.

Widmo łowieckich zabobonów

„Od onych czasów zamierzchłych przez całe dzieje ludzkości- opowiada Ejsmond –

snuje się widmo łowieckich zabobonów. Całą przyrodę zaludnia rój duchów, wil i brzegiń,

dziwożon i dzikich mężów. W dziecięctwie Słowiańszczyzny, zaczarowane łowy napełniają

puszcze zgiełkiem i wrzawą. Polują duchy leśne – duchy zmarłych wojowników – dawno

zaginionych łowców. Polują nocą przy księżycowej poświacie, a kto posłyszy gon psów i

głosy trąb łowieckich – ten zginie. Jeśli zaś żyć będzie – nigdy szczęścia nie zazna na łowach.

Po młakach i mszarach, po bagnach i błotnych borach złe duchy wodzą zbłąkanego łowcę.

Zwodnicze ogniki tańczą na przepastnych topielach – światełka złudne zapalają się tam, gdzie

grozi śmierć niechybna śmiałemu myśliwcowi. Tysiącem czarów i podstępów duchy puszczy

bronią dostępu do swojej dzikiej, dziewiczej krainy...”.

Na tle barwnego i sugestywnego opisu widma łowieckich zabobonów łatwiej

poznawać już ich obłąkańczość. „Broń myśliwska, oszczep, rohatyna, topór, sidło, dół i

pułapka – to oręż bez duszy, wyjaśnia Ejsmond – to półśrodek łowiecki, który nie osiągnie

powodzenia i nie da pewnej zdobyczy, o ile mu będzie brakowało niezbędnego dopełnienia

magicznej formułki lub zaklętego środka. Triumfujący zabobon podbija dusze myśliwskie i

poczyna wszechwładnie panować. Staje się bóstwem łowców, potężnem i groźnem, któremu

składają krwawe ofiary po szczęśliwych łowach”. Z widma łowieckich zabobonów wyrosła

gwara łowiecka, ponieważ nazywanie składników łowiectwa „imieniem właściwem”

wywołałoby fatalne skutki, natomiast wystarczy nazwać je inaczej „by w ten sposób

zniweczyć czar ukryty w brzmieniu jego imienia”.

Zastępowanie właściwych nazw wymyślnymi nazwami stanowi zarówno klucz do

źródeł podtrzymywanej do dzisiaj gwary łowieckiej jak i język obłąkańczych zabobonów

myśliwskich. Ejsmond podaje liczne tego przykłady. Oto, gdyby po zachodzie słońca

myśliwy nazwał szczura słowem „szczur”, wywołałoby to tragiczne skutki, toteż aby tego

uniknąć nazywa on szczura „paskudnikiem”. Z przysłowia „Nie wywołuj wilka z lasu” dla

myśliwego wynika nakaz nazywania wilka basiorem, lupurem, lupką, dzikim psem,

kobylarzem, zbójem, a wilczycę – waderą, aby w ten sposób osiągnąć „czarodziejską moc

ochronną przed tym straszliwym drapieżnikiem”. Aby jeszcze bardziej wzmocnić ową moc

ochronną myśliwy nazywa: oczy basiora – lampami, zęby – kęsami albo kłasicami, ogon –

wiechą lub polanem, głowę latarnią. Analogicznie, ale innymi nazwami, czyni to w

odniesieniu do innych gatunków wolnych zwierząt.

Nieskuteczność zabobonów myśliwskich

Według wspomnianego tutaj myśliwego Ejsmonda, zabobony myśliwskie okazywały

się nieskuteczne dla myśliwych, ale miały być, co całkowicie urojone, skuteczne w walce z

kłusownictwem i ochronie zwierzostanów. Powraca on jednak do głównego i prawdziwego

nurtu myśliwskiej zabobonności, gdy bajdurzy za innymi bajdarzami, że ongiś wielkie łowy

na grubego zwierza poprzedzano wróżbami. Z „wróżby kapłanów z jelit i zlotu ptaków, z

parskania łowieckich rumaków wnoszono o triumfach lub klęskach myśliwych, które były dla

śmiałych łowców równie bolesne jak klęski wojenne... Nie pomogła maczuga, oszczep ani

bystra strzała giętkiego łuku – gdy głos wyroczni przepowiadał niepowodzenie na łowach”.

Powodzenie lub niepowodzenie na łowach brano też za pomyślną lub niepomyślną wróżbę

zdarzeń politycznych, wojen, sojuszów i klęsk.

Zabobon ostrzegał myśliwego, aby uniknął grożącego mu niechybnie

niebezpieczeństwa na łowach. „Jeżeli koń się potknie – winien zawrócić z drogi!” Nie

Page 31: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

31

ustrzegł się niebezpieczeństwa zabobonny Sieciech z orszaku na łowy władcy Bolesława

Wstydliwego. Gdy Sieciech zastawił się oszczepem przed atakiem potężnego żubra „zwierz,

srożony w gniewie, stratował go naprzód kopytami, potem zaś porwawszy na rogi, jak piłkę

podrzucał kilka razy, wreszcie stratowanego i na wpół umarłego wrzucił pomiędzy krzaki i

ciernie...”. Nie miał też szczęścia łowieckiego, co krzepi niemyśliwych, książę Bolesław

Wstydliwy, ponieważ z powodu swej wstydliwości nie poprzedzał polowania oglądaniem

żeńskiego kolanka o uznanym przez myśliwych zabobonnej mocy. Natomiast Paweł

Przemankowski, biskup krakowski sekretarz albo kanclerz królewski, trawiąc czas „na

sprośnym wszeteczeństwie i na myślistwie” niewątpliwie obejrzał niejedno kolanko, co

zapewniało mu wielkie powodzenie na łowach.

Od poczatków chrześcijaństwa utrzymywała się na ziemiach polskich wiara, że

polowanie podczas kościelnych świąt przynosi nieszczęścia. Ejsmond był przekonany, że

„Pierwotna wiara w nieszczęścia płynące z polowania w uroczyste święta trwa po dziś dzień

przez całe nasze dzieje”. Wierze tej nie ulegali jednak, co niektórzy duchowni. Oto, na

przykład ks. Czarnecki, proboszcz parafii w Czernięcinie w latach międzywojnia z XX wieku,

nie wahał się wyjeżdżać na polowanie nawet podczas świąt (R. Tokarczyk, Gródki. Dzieje wsi

roztoczańskiej, wyd. II, Lublin 2000, s.177). Znał zapewne polskie przysłowie „Kto w

niedzielę poluje, diabłu usługuje”.Tragicznie zakończyła się wyprawa łowiecka dla króla

Kazimierza Wielkiego, niepomnego na złowróżebny zabobon. W dniu 10 września 1370

roku, podczas uroczystego święta Narodzenia Matki Boskiej, „nie słuchając przestrogi

nabożnych ludzi”, gdy „jelenia pierzchającego dojechać usiłował”, został tak mocno

potłuczony przez upadającego swego konia, że wskutek tego wkrótce potem umarł.

Nie polegali już tylko na zabobonach polujący królowie w czasach saskich, czyniąc z

polowania bestialski „wyrąb mięsa”. Tchórzliwi niby myśliwi, w gruncie rzeczy krwawi

mordercy, w specjalnych zwierzyńcach zabijali wypuszczane z klatek zwierzęta zasiadając

bezpiecznie w altanie. Stanisław Poniatowski, swego czasu król polski, tak oto opisuje

zorganizowaną rzeź wolnych zwierząt: „Dziki, wilki i niedźwiedzie zwieziono w klatkach...

ścieżki obrzucono sieciami i zawieszkami. Wypuszczoną zwierzynę parła nagonka na te

właśnie ścieżki, schodzące się na ruchomym pomoście, zwieszonym nad kanałem. Pomost

pod naciskiem wypieranej na niego zwierzyny zwężał się, a zwierz zakreślając wielki łuk

wpadał do wody z wysokości 30 stóp... Brzegami kanału uganiały psy, prześladując

przerażoną i otumanioną zwierzynę na lądzie i wodzie, póki tym widokiem zabawiający się

król nie uznał za odpowiednie ustrzelić”. To podczas królewskich i szlacheckich polowań

wytrzebiono całkowicie tury, dzikie konie i suhaki. Zabijając na jednym polowaniu dziesiątki

a nawet setki żubrów, jeleni i łosi bezwzględnie wyniszczali łowiska i zaburzali równowagę

zwierzęcych populacji.

Zabobony myśliwskie w lecznictwie

Wszechwładne panowanie zabobonów myśliwskich przez stulecia było obecne w

lecznictwie z „czarnoksięskich remediów”, „dziwnych misterjów” i innych „mirandów”

środki czerpiące. Każda część upolowanej zwierzyny miała rzekomo mieć jakieś niezwykłe,

cudotwórcze, uzdrawiające „cnoty i zalety”. Za najbardziej reprezentatywne polskojęzyczne

dzieło tego dotyczące od połowy XVII stulecia i później uchodzi Skład albo skarbiec

znakomitych sekretów Oekonomiey Ziemiańskiey autorstwa Haura. Przytoczmy przykłady

zawartych w nim „sekretów rozmaitych”, aby ukazać bezmiary myśliwskiej głupoty.

Jeleni róg utarty na proch, według diagnozy Haura, należy „kadzić dla przygody od

jadowitej gadziny”. Taki zaś róg palony, mocno wódkami gatunkowymi zalewany, „na różne

choroby jest dobry”, nawet „na wielką chorobę”. Było owemu medykowi myśliwych

wiadomo, że „W sercu jelenim znajduje się kamyk, którego zażywają do proszków na

Page 32: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

32

mdłości y słabości. Wódka z jeleniego serca destylowana serce posila” a „mięso jelenia febry

oddala”.

Bez wątpienia łosia „kopyto... jest pomocne na wielką chorobę człowiekowi, którego

gdy ta napadnie afektacja, dać mu kopyto w garść trzymać”. Skuteczność leczniczą części

łosia potęguje sadystyczne okrucieństwo myśliwego w trakcie dobijania ofiary zwierzęcej.

Jest zalecane, aby zabić łosia w chwili „kiedy się zadnią skrobie nogą” lub konającemu,

„zdychającemu odrąbać prawą tylną nogę”, gdy ją „przy zdychaniu rozciągać będzie”. Rogi

żubra oczyszczają z trucizny inne organizmy i nawet „puchary i drogie metale” w nie

oprawne.

Dla wielu leczniczych zabobonnych powodów warto uśmiercać niedźwiedzie. Oto

bowiem „Niedźwiedzia żółć jest pomocna przeciw padaiącey niemocy y paraliżowi”.

Natomiast „Oczy niedźwiedziowi wyłupione na lewym ramieniu powieszone febrę

kwarantane uśmierzą. Sadło przepukliny goi, parchy czyści, włosy bieli, przez smarowanie

czoła pamięć naprawia”. Ale mózg niedźwiedzi jest szkodliwy, ponieważ powoduje

„szaleństwo y od rozumu odejście”.

Części dzika zapewniają uzdrawiającą skuteczność tylko wraz z litrami mocnej wódki.

Mięso dzika z wódką czystą „krew czystą mnoży”. „Krew warzona z iakem pokarmem

zdrowa y posilna, z wódką zmieszana pomocna w suchotach. Zęby wieprzowe tarte w wódce

z makiem polnym na kolki y parcia w bokach bardzo pomocne. Łayno ususzone i podane w

trunku leczy plucie krwią. Mocz wieprzowy pity z pietruszczaną wódką kamień w człowieku

kruszy”.

Zbiornikami „sekretów” zabobonnego myśliwskiego lecznictwa są także części innych

ofiar zabójczego łowiectwa. Gnój sarni w winie rozrabiany leczy „koleryczność”

(gniewliwość, choleryczność); spalony, utarty, zmieszany z octem i miodem goi parchy;

rozrobiony na maść z wieprzowym sadłem leczy podagrę i łamanie w kościach. Smarując się

mózgiem pieczonym z zająca leczymy w ten sposób skutecznie „rąk trzęsienie” i wielką

chorobę. Lisie „płucka w winie opłukane, wysuszone, na proszek utarte w cukrze zaprawny”

leczy wiele chorób płuc a krew lisia „wysuszona utarta na proszek pita z wódką

łamikamieniczą kruszy kamień w nerkach i pęcherzu”.

Borsuk obłupiony ze skóry „y na proch spalony”, „z piwem tetnym dobry jest tym

ludziom, którzy mają zepsowane płuca, nawet y tym, którzy krwią plują”. Destylowana krew

borsuka na klarowną wódkę pijają przeciw morowi. Sadło bobra leczy „żyły zerwane” i

chroni „nawet od nagłej śmierci”. Strój bobrowy, czyli brunatna, silnie cuchnąca, maziowata

ciecz, uchodził za uniwersalny środek leczniczy: i na „wiatry” i na „wypędzenie zadanej

trucizny”, i na „białogłowską chorobę miesięczną” i „od nagłej śmierci broni” i „ruch

naprawia” i „macice białym głowom wzmacnia”, nie wspominając już nawet szerzej o tym, że

i „boleści zębów mityguie”.

Powieszony na szyi śpiącego dziecka wilczy ząb chroni je „przed lękaniem”. Wilcze

serce ususzone i sproszkowane w piwie uśmierza wielką chorobę. Wnętrzności tego

zwierzęcia ususzone w trunku kolki uśmierzają, podobnie skóra. „Łayno wilcze w chustkę y

kędy kolki prą na to mieysce przyłożone znaczną czyni pomoc”. „Krew wilcza distyllowana,

gdy będzie z niej wódka, trzeba pić ludziom, którzy krwią plują...”. A wystarcza patrzeć „na

ubitego wilka pijąc stale wódkę, aby choroby wypędzać”.

Jak łatwo zauważyć, wszechbalsamem lecznictwa myśliwskiego jest wódka, wódka i

jeszcze raz wódka z dodatkiem różnych części zmasakrowanych zwierzęcych ofiar. Części to

nad wyraz „smakowite”, jak zwłaszcza zwierzęcy mocz, łajno, gnój. Medykamenty zalecane

przez Haura są więc straszniejsze od chorób, które jakoby mają leczyć. Nie odstraszały jednak

myśliwych, wciąż jeszcze należących do największych „wódczanych opijusów”,

konsumentów padliny, osobników przesądnych, ufających bezdennie głupim zabobonom, bo

Page 33: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

33

myśliwy nie ma zdolności i czasu na myślenie, ponieważ przede wszystkim strzela aby

zabijać.

Zwierzęta w zabobonach myśliwskich

Niemożliwa do zliczenia moc zabobonnych bzdur dotyczy również opisów

zachowania wolnych zwierząt. Albert Wielki, znawca ornitologii z XIII wieku, upierał się, iż

„ibis często na zatwardzenie cierpi; gdy mu choroba dokuczy idzie nad morski brzeg, nabiera

wodę długim dziobem i sam sobie daje lewatywę”.

Wspomniany już Haur to nie tylko znawca lecznictwa myśliwskiego, ale i także życia

zwierząt łownych. „Pardus – dowodził on – od którego pantera, ryś pochodzi, znajduje się w

Murzyńskiej ziemi, ma postać wołu, wielkością i rozłożeniem rogów jako jeleń głowę

podobną mający, szyję ma jako niedźwiedź i sierść takową. Zbiegają się ze sobą oraz Lwice,

z któremi ten Pardus łączy się. Bywa ich jeszcze trzeci rodzaj z Wielbłądzice, gdy się

pomieniony z nią łączy Pardus i zowią się Wielbłądorysie”.

Zdaniem Haura, jeleń zrzucając rogi „kilka dni przedtym wężami się pasie”.

Dopędzony przez myśliwych „puszcza gnój gorący i jadowity, a nogami rzucając oczy nim

psom goniącym zapryskuje i oraz je tym oślepia”. Niedźwiedzie „potomstwo swoje płodzą

bez formy, na kształt sztuki pieczenia, którą potym lizaniem samica do swojej dopiero

formuje postaci. Górskie sarny, „gdy od strzelców swoje widzą niebezpieczeństwo, z

wysokich skał naprzeciwko drugim skałom nad głębokimi przepaściami i dolinami

przeskakują i tam się na swych rogach zawieszają”.

Roi się od przesądów dotyczących obyczajów zwierząt w piśmidle ks. Benedykta

Chmielowskiego z połowy XVIII wieku - Nowych Atenach albo Akademii wszelkiej scjencji

pełnej, na różne tytuły jak na classes podzieloneja, mądrym dla memoryału, idiotom dla

nauki, politykom dla praktyki, melancholikom dla rozrywki erygowanej. Według tego

światłego duchownego, królik dziki „rączości ekstraordinaryjnej, jelenie i inne ściga

zwierzęta, samym tylko liże językiem, a tym samym ślepotę im przynosi, drugie całe zabija

jadem swoim. Wiele tak pobitych zwłóczy na jedno miejsce, darniem pokrywa, na drzewo się

wychwyciwszy, głosem zwoływa zwierzęta do swego mięsiwa nagotowanego. Jak się

naiadłszy zwierzęta rozejdą, królik zstępuje z drzewa, owe pozywa ostatni, wprzód

nietknąwszy zębami, aby zwierząt owych nie potruł swoim iadem”. Myśliwy wyruszający na

fortunne łowy powinien za radą ks. Chmielowskiego spożyć „jeszcze drygające” serce krecie.

Ks. Chmielowski dzielił się z myśliwymi swoją niespotykaną wiedzą o zwyczajach

zwierząt egzotycznych. Nie miał żadnych wątpliwości, że „Lampard” to „zwierz do charta

podobny... ludzkie lubiący excrementa, które w lesie w jakim wysoko zawiesiwszy naczyniu

zwabisz lamparda”. Tygrys „zwierz okrutnie siadły, gdy głos usłyszy bębna, to takie pobudza

się złości, iż samego siebie szarpie”. Cincon – ptak, żyje jedynie „rosą i zapachem kwiatów”.

Także ptak – czerwonak „czystość ściśle obserwuje, a jeśliby do cudzołóstwa był

przymuszony, sam sobie śmierć zadaje”.

Zabobonne prognostyki łowów

Z natury rzeczy polowania to przeplatanki powodzeń i niepowodzeń, triumfów i

porażek, pogody i niepogody, napotkanej zwierzyny i coraz większego jej braku wyniszczanej

zabójczymi procederami łowców. „Prawdziwi” łowcy upatrywali jednak źródła myśliwskich

niepowodzeń w niedochowaniu łowieckich przesądów, czarów i „mirabiljów”.

Zapewnia powodzenie obejrzenie pięknego kolanka młódki przed wyruszeniem na

polowanie, zaś spotkanie starej baby to nieuchronne tam niepowodzenie. Wyjeżdżając na

polowanie nie należy wracać po rzeczy zapomniane, nawet po broń czy też psa. Zabobonny

Page 34: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

34

myśliwy może coś upolować samym zabobonem. Pechem grozi zderzenie się pojazdu łowcy z

samochodem albo pociągiem. Lekceważąc złe prognostyki myśliwy może ustrzelić

naganiacza, biorąc go za zająca, własną żonę zamiast dzika, psa a nie wilka, osła pomylonego

z żubrem, etc, etc, etc.

Także dla myśliwego „w piątek zły początek”, szczególnie trzynastego dnia miesiąca.

Wszelka lewicowość uchodzi za fatalny prognostyk dla łowców. Przy wstawaniu z łóżka

przeto powinien pamiętać, aby najpierw postawić prawą a nie lewą nogę. „Kto lewą nogą

wstaje, temu Pan Bóg daje... pecha”. Włożenie lewą stroną skarpetki na nogę oznacza

powinność pozostania w domu, wszak nic nie zdoła zabić. Włożenie na lewą stronę futra

stwarza pozór dzikiego zwierzęcia, toteż łatwo być wówczas upolowanym śmiertelnymi

strzałami.

Znakomitą wróżbą łowieckiego powodzenia jest spotkanie Żyda podczas drogi na

polowanie. Pewne natomiast nieszczęście po otrzymaniu jakichkolwiek życzeń powodzenia

na polowaniu. Rosyjskie życzenie głosi zatem „Ni puchu, ni piera – ani sierści, ani pierza”.

Tylko sami myśliwi powinni się między sobą pozdrawiać polskim hasłem „Myśliwym cześć”,

przejętym z niemieckiego „Weidmannsheil”. Życzą sobie „Darz bór” co w ich poczynaniach

obraca się w „Srasz w bór”. „Prawi” myśliwi, jeśli w ogóle tacy gdzieś istnieją, co bardzo

mało prawdopodobne, powinni jednak życzyć powodzenia przede wszystkim kłusownikom,

tym samym upatrując w zabobonach najskuteczniejszy oręż walki z kłusownictwem.

Ludzi rozumnych muszą wprawiać w osłupienie idiotyczne zachwyty myśliwych

zabobonami. Oto jak swój zachwyt wyraził współczesny myśliwy, upojony zapewne nie tylko

wódką, ale i głupkowatą tradycją łowiecką. „Przesądy mają swoje prawdziwe piękno i

chwytający za serce urok. Dlatego, póki łowieckie serca bić będą – zabobon nie zginie. Jego

piękno tkwi w tej dzielnej pierwotności, która jest czarem łowiectwa... Powoli po tysiącach i

tysiącach lat ludzkość wyszła na światło dzienne z mrocznych otchłani jaskiń i ciemnych grot.

Lecz nieraz, gdy mrok zapadnie, lub jakiś zakątek myśli ludzkiej cienie pokrywają, człowiek

bierze do rąk pierwotną żagiew – zabobon prastary – celem rozświetlenia ciemności... I w tej

pierwotnej niespożytej mocy przesądu jest jego urok i dzikie piękno” (tekst na stronach

Internetu Zabobony myśliwskie).

BEZZASADNOŚĆ WSPÓŁCZESNEGO ŁOWIECTWA

To co oczywiste nie

potrzebuje uzasadnień.

sentencja łacińska

Nieudolne uzasadnienia

Łowiectwo miało uzasadnienie w odległych czasach, gdy mięso, skóry i nawet kości

upolowanych zwierząt były niezbędne dla życia ludzi. Były to czasy gospodarki zbieracko-

rybacko-łowieckiej. Wraz z rozwojem gospodarki rolnej i hodowlanej uzasadnienie

gospodarcze łowiectwa słabło. Utrzymywało się dość wątpliwe jego uzasadnienie jako

wyrafinowanej rozrywki przede wszystkim dla ludzi z kręgów władzy, bogactwa i nadmiarów

wolnego czasu. Obecnie łowiectwo utraciło niemal zupełnie jakiekolwiek poważniejsze

uzasadnienie ponieważ uznawane jest za jedną z głównych przyczyn wymierania kolejnych

gatunków wolnych zwierząt, mniej trafnie zwanych także zwierzętami dzikimi, a przez

myśliwych zwierzętami łownymi. Jako atawistyczny relikt, łowiectwo podtrzymywane jest

kurczowo przez zwarte ugrupowania myśliwych, którzy usiłują je nieudolnie uzasadniać. Nie

wytrzymują krytyki podnoszone przez nich względy rzekomej ochrony środowiska

naturalnego, w szczególności zwierząt wolnych.

Page 35: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

35

Obowiązujące polskie prawo łowieckie, podobnie prawo łowieckie wielu innych

krajów sugeruje, że celem łowiectwa współczesnego jest ochrona zwierząt łownych jako

ważny składnik ochrony środowiska naturalnego. Dziwna to wszakże ochrona. Jak bowiem

zabijanie tych zwierząt, jako przecież istota łowiectwa, miałoby być przejawem ich ochrony.

To tak jakby powiedzieć, że złodziejowi przyświeca troska o mienie okradzionego a bandycie

zamiary bezpieczeństwa napadniętego. Analogie myśliwego ze złodziejem i bandytą nie są

bynajmniej wydumane. W kontekście bowiem uszczuplania niemyśliwym niezakłóconego

dostępu do bogactwa fauny jawi się on niczym złodziej, zaś w kontekście zbrojnej i zabójczej

inwazji w ostoje wolnych zwierząt jako niczym bandyta. Jak świat światem, przyroda

przyrodą, zwierzęta wolne zwierzętami wolnymi, możliwa jest w nich naturalna równowaga

zapewniana obiektywną koniecznością działania praw natury. Współcześni natomiast

myśliwi, w swej pseudoideologii i bezsensach prawa łowieckiego, ową obiektywną

konieczność wypierają wyimaginowaną przez nich niby koniecznością, jak najbardziej jednak

subiektywną. Według polskiego, zakłamanego prawa łowieckiego jest to rzekoma

konieczność utrzymywania „właściwej liczebności populacji poszczególnych gatunków

zwierzyny przy zachowaniu równowagi środowiska przyrodniczego” (art. 3 pkt 3 ustawy

Prawo łowieckie z 13 października 1995 r.).

Fałszywość prołowiectwa

Wbrew propagandzie prołowieckiej, łowiectwo w poważnym stopniu dewastuje

środowisko naturalne. W Polsce tzw. samozwańczą przez myśliwych gospodarkę łowiecką

objętych jest aż ponad 80% całego kraju. Ostatnio, każdego roku, polscy myśliwi zabijają

około półtora miliona sztuk wolnych zwierząt. Jeśli jest ich około 116 tysięcy, to na jednego

zabójcę przypada około 15 śmiertelnych ofiar. Uśmiercają je głównie dla mięsożerstwa i

trofeów. Padające „w ogniu”, jak to bełkoczą myśliwi, wolne zwierzęta, a więc padlina,

mimowolnie nabiera więc odrażającego znaczenia kulinarnego. Obliczono, że średnioroczne

spożycie dziczyzny na jedną osobę w Polsce nie przekracza 8 dekagramów. Tak zwana, zbyt

pretensjonalnie, kuchnia myśliwska przesycona jest tak bardzo wieloma różnego rodzaju

przyprawami i dodatkami, aby stłumić posmak padliny, że nie ma ona już niemal nic

wspólnego z naturalnością. Obok padliny pazerni łowcy uśmiercają najokazalsze sztuki

wolnych zwierząt dla trofeów. Wśród zaś trofeów najwyżej sobie cenią odrąbane głowy

jeleni, żubrów, lwów i innych najbardziej okazałych gatunków.

Regulacje prawa łowieckiego osłaniają mafie samych myśliwych, dla interesów

samych myśliwych, według bezzasadnych już, obiektywnie rzecz biorąc, wydumanych przez

ich samych kryteriów. Dzierżąc broń najgroźniejszych drapieżników w środowisku

naturalnym, myśliwi bezwzględnie uśmiercają drapieżniki naturalne. Nie baczą na to, że są

one, co oczywiste, niezbędne w naturalnym łańcuchu pokarmowym wolnych zwierząt.

Uśmiercają z bezlitosnym wyrachowaniem ponieważ upatrują w nich konkurentów w łowach.

Tępiąc drapieżniki naturalne, niweczą naturalne proporcje liczbowe pomiędzy

poszczególnymi gatunkami wolnych zwierząt. W konsekwencji stają się więc wichrzycielami

równowagi w środowisku naturalnym. W swej zabójczej zapalczywości tępią nie tylko

drapieżniki, ale także gatunki niedrapieżne, nieszkodliwe ani dla środowiska naturalnego ani

też gospodarki rolnej i leśnej. Jakie jest bowiem obiektywne uzasadnienie zabijania ptaków

uznawanych arbitralnie za łowne czy wielu gatunków zwierzyny drobnej. Na to pytanie

istnieje tylko jedna odpowiedź – żadne. Myśliwi ignorują przy tym niepodważalne ustalenia

naukowe ekologii, biologii i zoologii, które obalają prołowiecką propagandę o jakoby

korzystnym wpływie łowiectwa na ekosystem. Według naukowych ustaleń, populacje

wolnych zwierząt odwiecznie najlepiej same regulują swoje stany liczbowe i kondycyjne,

zależnie od różnych uwarunkowań środowiska, w którym żyją.

Page 36: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

36

Każdy, kto wie jak przebiegają polowania zbiorowe, to ich wyspekulowane przez

myśliwych związki z ochroną środowiska naturalnego musi uznawać za przejaw niepokojącej

choroby umysłowej albo psychicznej. Wówczas to bowiem zgraja zachłannych myśliwych,

tępawych naganiaczy i nadto nierzadko bardzo agresywnych psów wdziera się brutalnie

wielkim hałasem w spokojne ostoje bytowania wolnych zwierząt. Dziwaczne okrzyki

prymitywnych naganiaczy i szczekanina wytresowanych do atakowania psów wypłaszają

otumanione tym zwierzęta i zmuszają je do beznadziejnej zwykle ucieczki. Dosięgają je

śmiercionośne strzały tych, którzy obłudnie twierdzą, że je chronią. Owa „ochrona” polega na

tym, że część osaczanych zwierząt jest zabijana natychmiast a część zraniona. Zwierzęta

postrzelone cierpią, niekiedy długo, bez zapewne oczekiwania na „śmierć łaski” myśliwskich

strzelaczy. Każdy, kto poznał kulisy tego barbarzyństwa wie, że po polowaniu zbiorowym

środowisko naturalne, w którym się ono odbywało, długo wygląda jak obumarłe.

Antyłowieckie treści nauki

Bezzasadność utrzymywania współczesnego łowiectwa potwierdzają mimowolnie

nawet sami myśliwi. Z jednej bowiem strony obwieszczają urojoną przez nich konieczność

redukcji liczb osobników określonego gatunku wolnych zwierząt, a z drugiej strony, przez

zbędne w gruncie rzeczy dokarmianie i nawet sztuczną hodowlę, wzmacniają ich rozrodczość

i je pomnażają. Niekwestionowane wyniki badań nauk przyrodniczych potwierdzają

bezpośredni, niepożądany związek między dokarmianiem dzików i obniżaniem się ich wieku

dojrzałości do rozrodu, wydłużaniem okresu godowego i zwiększaniem liczby potomstwa.

Natomiast dokarmianie jeleni osłabia ich samodzielność w zdobywaniu pokarmu i zdrowotną

odporność na trudności wynikające z warunków środowiska naturalnego, w którym zawsze

potrafią radzić sobie same. Uzasadnienie dokarmiania w wielu krajach, z powodu bardzo

mroźnych zim, straciło znaczenie ze względu na ocieplenie się klimatu – brak ostrych zim. W

sumie więc, mamienie przez myśliwych wymysłem celowości dokarmiania nie może ludziom

rozumnym trafiać do przekonania. Wiadomo bowiem, że myśliwym chodzi o jak największe

liczby ofiar ich polowań z lepszą po dokarmianiu tuszą niż ta, która byłaby bez dokarmiania.

Wątłe są myśliwskie pojękiwania o konieczności utrzymywania łowiectwa aby

poprzez zabijanie wolnych zwierząt ograniczać tzw. szkody łowieckie, czyli niewielkie

stosunkowo w gruncie rzeczy szkody wyrządzane przez nie w rolnictwie i leśnictwie. W

całości krajowej produkcji rolnej szkody wyrządzane przez wolne zwierzęta w płodach i

plonach rolnych nie mają większego znaczenia. Są one o wiele mniejsze niż na przykład

straty w przechowalnictwie i transporcie tych płodów i plonów. Żerowanie natomiast

zwierzyny grubej w młodnikach leśnych, jak twierdzą przyrodnicy, ma korzystny wpływ na

ekosystemy leśne ponieważ wzmaga intensywność ich odmładzania się i przyrostów. W wielu

nadleśnictwach młodniki leśne są ogrodzone siatką, która skutecznie chroni je przed

zwierzętami. Nasuwa się również dość zasadnicze pytanie dlaczego zabijanie zwierząt na

polowaniach miałoby być czymś lepszym niż ich rzeczywista ochrona przy pomocy środków

sztucznych – weterynaryjnych, medycznych, chemicznych, agrotechnicznych i

mechanicznych. Myśliwi oczywiście uporczywie unikają odpowiedzi na to pytanie. Gdyby na

nie odpowiedzieli musieliby krytykować samych siebie i rezygnować z uśmiercania wolnych

zwierząt.

Hipokryzja bezzasadności współczesnego łowiectwa objawia się także w łudzeniu

naiwnych przez myśliwych, że polują przede wszystkim na zwierzęta chore i najsłabsze. W

rzeczywistości jednak konkurują ze sobą o najlepsze trofea toteż zabijają te zdrowe i

najokazalsze. Przyrodnicy tego rodzaju praktyki myśliwych krytykują bezwzględnie.

Wyjaśniają, że przyczyniają się oni do tzw. odwrotnej ewolucji tych gatunków zwierząt

łownych, które wyróżniają się częściami ciała uznawanymi za trofea. Odwrotna ewolucja

Page 37: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

37

charakteryzuje się tym, że eliminowanie zabijaniem najokazalszych osobników zwierzęcych

negatywnie wpływa na jakość potomstwa danego gatunku zwierzęcego. Pozostawiane słabsze

osobniki płodzą coraz to słabsze potomstwo. Tym samym myśliwi stopniowo, w miarę

upływu czasu, coraz bardziej obniżają jakość upolowanych trofeów. Szkodzą samym sobie.

Świadczą o tym niezbicie statystyki coraz niższej jakości trofeów z ostatnich okresów

łowiectwa w Europie np. jeleni i dzików.

Łowiectwo tożsame z okrucieństwem

Odrębnym, nader poważnym, ale bagatelizowanym przez bezlitosnych i okrutnych

myśliwych zagadnieniem łowiectwa, są sposoby uśmiercania wolnych zwierząt. Jest to

uśmiercanie amatorskie toteż około 30% zwierząt podczas polowania nie umiera natychmiast

po strzale lecz zraniona staje się tzw. postrzałkami. Usiłuje uciec i schronić się przed

zabójcami, często z rozdartym ciałem, wytrzewionymi wnętrznościami i roztrzaskanymi

kończynami. Swoją tragiczną ostatnią drogę zaznacza śladami krwi, zdartej strzałami sierści i

wnętrzności wydostających się na zewnątrz z poranionego ciała. Tchórzliwi myśliwi nie

poszukują postrzałków grubej zwierzyny bezpośrednio po jej zmasakrowaniu ponieważ

niepokoją się o własne bezpieczeństwo. Wyczekują aby, według ich obrzydliwego żargonu,

zwierzę „doszło na pierwszym łożu”, czyli stopniowo wytracało swe siły, możliwości

samoobronnego ataku na myśliwego czy też dalszej ucieczki. Po wytropieniu dogorywającego

postrzałka, co nie zawsze się udaje, bywa on osaczony, oszczekany, skąsany, dławiony bądź

zagryzany przez psy myśliwskie. Dobijanie ofiary przez myśliwego kopnięciem, kolbą broni,

drągiem, siekierą, głazem to norma, gdy nie używają oni psów. Za wielką zasługę przypisują

sobie obłudnie tzw. „strzał łaski”, czyli ostateczne uśmiercenie cierpiącego zwierzęcia

dodatkowym strzałem.

Niemniejsze okrucieństwo objawiają myśliwi podczas polowań na zwierzynę drobną i

ptaki, zarówno tych polowań legalnych jak i nielegalnych - kłusowniczych. Lekceważą

rozumne sprzeciwy wobec takich bezecnych praktyk, szczególnie głośną Europejską

Kampanię Przeciw Praktykom Nielegalnego Zabijania Ptaków (European Campaign Against

Illegal Bird Killing Practices). Według informacji pochodzących od myśliwych, co czwarty

ptak jest tylko raniony strzałem myśliwego. Często jest zupełnie porzucony albo po dojściu

do niego zagryzany przez psa myśliwskiego lub uśmiercany ręcznie przez myśliwego

wykręceniem ptasiej głowy, aby przerwać rdzeń kręgowy. Polowanie na ptaki należy do

ulubionych, amatorskich rozrywek niewprawnych, początkujących myśliwych. Poluje się na

nie o świcie, zmroku lub we mgle toteż odsetki postrzelonych ptaków są bardzo wysokie.

Wypłaszane gwałtownie ptaki w strachu wzbijają się do lotu. W warunkach ograniczonej

widoczności stanowią trudny, ruchomy cel mnożący postrzałki.

Page 38: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

38

MYŚLIWY A KAT

Przyjdzie czas gdy ludzie będą

patrzeć na mordercę zwierząt tak samo

jak teraz patrzą na mordercę ludzi.

Leonardo da Vinci

Porównywalność myśliwego z katem

Porównywanie myśliwego z katem znajduje pełne uzasadnienie, ponieważ sednem

działania ich obu jest zabijanie istot żywych. Podobieństwa tych działań nie unicestwia nawet

skostniały gatunkowizm jako słabnący już dogmat o nierównej wartości życia osobników

różnych gatunków istot żywych. Nawet jednak trwanie w okowach tego przestarzałego

dogmatu nie musi prowadzić do wniosku o jakiejkolwiek – religijnej, moralnej, prawnej –

zasadności niekoniecznego zabijania dzikich zwierząt. Dogmat gatunkowizmu pozostaje

ideologiczną i propagandową ostoją myśliwskiego procederu polowania, którego głównym

celem jest niekonieczne już w krajach dostatku pożywienia, ubrań i trofeów zabijanie

zwierząt cieszących się wolnością.

Myśliwi, świadomi bardzo przykrych i bolesnych skojarzeń, które budzi słowo

„zabijanie”, zagłuszają własne sumienia, jeśli je mają, i mamią innych zastępowaniem go

fałszywymi, zwodniczymi słowami swej godnej politowania, przewrotnej gwary. Oficjalnie

słowo „zabijanie” najczęściej zastępują słowami „strzelanie”, „odstrzał”, „pozyskiwanie”.

Natomiast podczas porozumiewania się ze sobą „brać myśliwska” posługuje się słownictwem

odsłaniającym padoły ich tak zwanej kultury łowieckiej. Po zabiciu wolnego zwierzęcia

przechwalają się zwykle takimi wielce wyszukanymi słowami jak „uziemiłem”, „powaliłem”,

„walnąłem”, „pierdolnąłem”.

Nazwy i definicje

Kata nazywano różnie, głównie przy pomocy nazw łacińskich i ich przekształceń w

językach narodowych. Zanim w języku polskim utrwaliła się nazwa „kat”, a w wojsku

„profos”, posługiwano się zamiennie takimi nazwami jak „egzekutor”, „oprawca”, „mistrz

małodobry”, „mistrz sprawiedliwości”, „suspensor”. Spośród tych nazw przeciwnicy

myślistwa na określenie myśliwego używają tylko trzech – kat, egzekutor i oprawca. Dodają

jednak wiele innych, na przykład morderca, zabójca, okrutnik, dręczyciel, sadysta, rzeźnik,

mięsiarz, grabarz, hipokryta, psychopata.

Te różne nazwy określające myśliwego potwierdzają, że zło niekoniecznego już

obecnie zabijania dzikich zwierząt ma wiele różnych stron. Powinni je dostrzegać ci, którzy

decydują się na utrzymywanie stosunków towarzyskich z myśliwymi bądź spożywanie

dziczyzny zawsze przenikniętej wielkim strachem, cierpieniem i bólem. Powinni pamiętać, że

w programach rosnącego masowego frontu antymyśliwskiego coraz ważniejszą rolę odgrywa

towarzyskie bojkotowanie myśliwych, obnażanie przestarzałości tego, co bezzasadnie

nazywane jest kulturą łowiecką i odmawianie spożywania dziczyzny.

Myśliwi, dostrzegający słabnące uzasadnienia procederu niekoniecznego już zabijania

wolnych zwierząt, gorączkowo mnożą sposoby jego podtrzymywania. Czynią to poprzez

różne festyny i pikniki, wystawy i konferencje, interesowną protekcję duchownych i

prominentów świeckich. Nachalną propagandę promyśliwską uprawiają także nieliczne media

powiązane niejasnymi konszachtami z władzami łowieckimi i nadleśniczymi. Ludzie,

szczerze kochający przyrodę i szanujący życie wolnych zwierząt odcinają się od tej

propagandy z odrazą. Opowiastki myśliwych o ich rzekomej miłości do przyrody, objawianej

Page 39: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

39

poprzez zabijanie istot żywych zakrawa na kpinę ze zdrowego rozsądku i świadczy o braku

elementarnej wrażliwości.

Zgodnie ze słownikowymi definicjami kat jest osobą zatrudnioną przez władze

wymiaru sprawiedliwości w celu niejako zawodowego wykonywania sądowych wyroków

najsurowszej kary – kary śmierci. Myśliwy natomiast uprawia proceder uśmiercania jako

amator, tylko w niektórych krajach świata występuje nieliczna kategoria myśliwych

zawodowych. Kat więc zabija z obowiązku zawodowego, natomiast myśliwy na ogół z

własnego, dobrowolnego wyboru. Wyjątkami są leśnicy będący równocześnie myśliwymi,

gdy zabijają zwierzęta chore, kierując się narzuconymi im obowiązkami zawodowymi.

Zawodowy albo amatorski charakter zabijania ma poważny wpływ na „jakość” zabijania –

celność strzałów i czas upływający od momentu porażenia zwierzęcia strzałem do momentu

jego śmierci.

Myśliwi partaczami uśmiercania

Wiadomo, że ogromna większość myśliwych to ludzie bez umiejętności celnego

strzelania, a więc i szybkiego uśmiercania zwierząt, na które polują. To tak zwani

popaprańcy, często dobrzy specjaliści w swoich zawodach, ale nie posiadający nawet

elementarnej umiejętności w zabijaniu. Nawet jednak partacze - zabójcy, zwani myśliwymi,

chętnie licytują się i przechwalają tym, kto potrafi zabijać najbardziej „elegancko” jak to sami

określają. Ale nawet najbardziej „eleganckie” zabijanie zwierząt wprowadzać musi w

osłupienie ludzi racjonalnych i wrażliwych, gdy czynią to specjaliści od ratowania i ochrony

życia, szczególnie weterynarze, lekarze, duchowni, policjanci i żołnierze.

W Stanach Zjednoczonych oficjalnie zakazano pielęgniarkom i lekarzom spełniania

roli katów, poprzez wstrzykiwanie zastrzyku trucizny bądź w jakikolwiek inny sposób,

skazanym na karę śmierci. Zabijanie zwierząt przez ludzi zajmujących się zawodowo

ratowaniem i ochroną życia zabija także ich wrażliwość na cierpienie i ból pacjentów i

podopiecznych obywateli. To dla każdego rozumnego człowieka oczywiste. Stosunkowo dość

łatwo przejmują rolę kata rzeźnicy. Nasuwają się szczególnie ponure myśli, gdy ludzie

wspomnianych profesji jako myśliwi i poniekąd rzeźnicy doskonalą swoje umiejętności

zabijania.

Przeciwnicy kary śmierci obrzucają katów inwektywami w rodzaju seryjni zabójcy,

zabójcy z urodzenia, zawodowi zabójcy. Odnoszą się one w zasadzie i do myśliwych.

Najszerszy zasięg międzynarodowy osiągnęła jednak nazwa „egzekutor”. Myśliwi różnicują

swoje egzekucje przede wszystkim zależnie od gatunków zwierząt, które zabijają podczas

różnych form polowań i przy pomocy różnej broni. Tak zwaną grubą zwierzynę zabijają przy

pomocy sztucerów i karabinków, zaś tak zwaną zwierzynę drobną przy pomocy dubeltówek i

drylingów. Wyrafinowanym potęgowaniem okrucieństwa wyróżniają się myśliwi w tych

krajach, w których występuje polowanie przy pomocy łuku i kuszy. Na ogół zwierzęta

zabijane przy pomocy broni palnej cierpią krócej niż zabijane przy pomocy łuku albo kuszy.

Same więc czynności wykonywanie egzekucji kary śmierci przez kata i poczynania

myśliwego podczas polowania są oceniane jako bardziej lub mniej sprawne, skuteczne,

świadczące o ich szczególnych kwalifikacjach. Wcześniej w dziejach do obowiązków kata

należało zadawanie skazanemu jak największego cierpienia – bólu psychicznego i bólu

fizycznego przed śmiercią. Później i obecnie jednak przeważa już dążenie do możliwie jak

największego ich pomniejszania. Myśliwy nie jest w stanie ograniczać cierpienia zwierzęcia

przed śmiercią, zwykle polegającego na panicznym strachu, rozpaczliwej ucieczce i bólu ran.

Ból ten często jeszcze potęguje bólem po ugodzeniu zwierzęcia strzałem, który nie powoduje

natychmiastowej śmierci. Ustalenia naukowe wskazują, że zwierzęta cierpią podobnie jak

ludzie, a może nawet bardziej.

Page 40: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

40

Myśliwi okrutnikami dobijania

Jak przyznają to sami myśliwi, natychmiastowa śmierć ustrzelonego zwierzęcia bywa

czymś wyjątkowym. Najczęściej są to postrzelone zwierzęce ofiary - postrzałki cierpiące

niekiedy bardzo długo w męczarniach. Oczekujące na śmierć bez dobicia albo poprzez

dobicie w jakiś bardziej lub mniej wymyślny i okrutny sposób. Według propagandy

uprawianej przez myśliwych „strzał piękny – to strzał skuteczny – pudło to strzał smutny,

postrzałek to dramat”. Wprawdzie normy łowieckie zobowiązują myśliwego do

bezzwłocznego poszukiwania, dochodzenia i uśmiercania zranionego zwierzęcia, ale zdarza

się, że świadomie zwleka on z dobiciem. Zachowuje się tak z obawy przed konwulsyjnym

obronnym atakiem, z powodu leniwego unikania dodatkowego wysiłku bądź nawet

oszczędzania dodatkowego naboju na dobicie.

Rozpowszechniona jest praktyka przerażająco okrutnego i brutalnego dobijania

postrzelonych zwierząt. Myśliwi robią to w różny sposób, na przykład pięścią, kopnięciem,

kolbą broni, drągiem, kamieniem, nożem, uduszeniem, nakłuciem. Za objaw nadzwyczajnej

wspaniałomyślności myśliwego uznawany jest tak zwany „strzał łaski”. Gdy postrzelone

zwierzę wydaje odgłosy rozpaczy, na przykład zając bądź sarna płacze głosem

przypominającym płacz małego dziecka, wspaniałomyślny myśliwy dobija je „z łaski”.

Obłudnie mieni się jakby jego dobroczyńcą. Mógłby przecież czekać na śmierć zwierzęcia

bez dobijania albo dobić je w niełaskawy, ale bardziej oszczędny sposób. Dla kata łaska

kojarzy się zawsze z darowaniem życia skazanemu na karę śmierci. Dla myśliwego łaska to

dobijanie rannej istoty żywej. Przypisywanie przez myśliwych takiego sensu słowu „łaska” to

jeszcze jeden przykład deformowania jednoznaczności języka polskiego i zaśmiecania go

obrzydliwą gwarą łowiecką. Wskazuje to na bezmiary cierpienia i bólu zadawanego

zwierzętom przez myśliwych. Katują oni swoje ofiary bardziej niż kaci skazanych.

Tam gdzie dopuszczalne są tortury osób obwinionych, poprzedzające wykonanie kary

śmierci, należą one do obowiązków kata. Formy, narzędzia, miejsce i czas zadawanych

obwinionemu przez kata tortur są dość ściśle uregulowane prawem. Natomiast tortury jako

cierpienia zadawane zwierzętom przez myśliwego, mają niemal zawsze charakter sytuacyjny,

spontaniczny, nieprzewidywalny. Nie poddają się jakimkolwiek ścisłym regulacjom. Nawet

jednak gdyby takie regulacje były możliwe, niemożliwe byłoby ich kontrolowanie i

egzekwowanie, zwłaszcza podczas polowań indywidualnych. Powszechnie wiadomo, że

„brać myśliwska” z nadzwyczajną łatwością potrafi łagodzić i usprawiedliwiać nawet

najbardziej karygodne gwałcenie norm prawa łowieckiego i etyki myśliwego.

Aż do czasów obecnych do istoty polowania należała szansa zwierzęcia na przeżycie

w jego konfrontacji z myśliwym. Obecnie zabójcze narzędzia myśliwego, nawet w rękach

marnego strzelca, są już tak doskonałe, że potrafi on przynajmniej zranić zwierzę. Nie

uwłaczając w niczym kobietom, potrafi to zrobić nawet przysłowiowa stara i ślepa baba.

Myśliwi spotykając się z narastającą wobec nich wrogością, niechęcią i niesławą ze strony

większości społeczeństw, coraz częściej uprawiają swój proceder niejawnie. Czynią to nocą.

Zwodzą otoczenie polując z pojazdów mechanicznych. Huk strzałów eliminują tłumikami.

Ukrywają się tchórzliwie na swoich wieżach strzelniczych zwanych ambonami, co poraża

świętokradztwem. Znane są przypadki polowania z helikopterów. Kto zatem i w jaki sposób

mógłby kontrolować i oceniać legalność, nie wspominając już o moralności, myśliwskich

narzędzi, metod, czasu i miejsc zabijania. Chyba nikt. Pod tymi względami kat zachowuje

zdecydowaną przewagę moralną nad myśliwym. Moralną przewagę nad spasionym

myśliwym zachowuje nawet kłusownik, jeśli poluje z powodu swej biedy.

Page 41: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

41

Myśliwi poza normami

Podobieństwo myśliwego do kata zaznacza się także i w tym, że obaj uprawiają swoje

procedery legalnie, co nie znaczy zawsze moralnie. Kara śmierci, egzekwowana przez

stulecia bywa oceniana jako moralna bądź niemoralna. Egzekucja, jaką jest zabijanie wolnych

zwierząt przez myśliwych, uchodzi za moralną w ich ocenach, ale nie w ocenach większości

społeczeństw. Przy porównywaniu myśliwych z katem nie można uniknąć wątpliwości

wynikających z obowiązywania praw niemoralnych. Niemoralne było prawo faszystowskie.

Dla przeciwników myślistwa niemoralne jest prawo łowieckie. Tak jak trwałym trendem jest

delegalizacja kary śmierci w świecie, a więc i upadek potrzeby kata, tak i ustanowienie

bezprawności myślistwa i eliminacja myśliwych w dotychczasowych skalach rysuje się już

wyraźnie w perspektywie przyszłości.

Kat dokonuje egzekucji kary śmierci na podstawie tytułu wykonawczego władz

sądowych i więziennych. Egzekucje dokonywane przez myśliwych na zwierzętach także

pozorowane są jakimiś uzasadnieniami. Są nimi przede wszystkim pozwolenia na zabicie

zwierzęcia wydawane przez władze kół łowieckich. Dla nikogo jednak nie jest tajemnicą, że

statystyki publikowane przez władze łowieckie dotyczące liczby zarówno żyjących zwierząt

w poszczególnych ich gatunkach jak i zwierząt zabijanych przez myśliwych są

niewiarygodne. Te pierwsze są znacznie zawyżane aby uspokajać społeczeństwa o rzekomym

dostatku dzikich zwierząt. Te drugie natomiast są poważnie zaniżane, aby ukrywać bezkarne,

ponadplanowe ich zabijanie. Tylko niekiedy te fałszywe i kłamliwe informacje są publicznie

obnażane i docierają do społeczeństwa. Nawet jeśli taka rabunkowa gospodarka kół

łowieckich staje się przedmiotem postępowanie prokuratorskiego, w ostatecznym

rozrachunku jest ono niemal z reguły umarzane pod naciskiem myśliwskich prominentów

albo tylko pozorowane zbyt łagodną karą.

W gruncie rzeczy więc myśliwi działają – zabijają – niemal zupełnie poza prawem i,

tym bardziej, poza moralnością. Tworzą grupy przypominające mafie. Mimo to w swojej

pełnej hipokryzji i oszustw propagandzie zabiegają o społeczną ich aprobatę a nawet i

poklask. Skazany, na którym dokonuje egzekucji kat jest osobą obciążoną winą, złoczyńcą,

gwałcicielem prawa. Egzekucje natomiast dokonywane przez myśliwych na zwierzętach nie

mogą być w żaden sposób uzasadnione ich winą, złoczyństwem czy też pogwałceniem prawa.

Szkody wyrządzane przez dzikie zwierzęta w rolnictwie są w skalach ogólnokrajowych

minimalne, a w uprawach leśnych dość łatwe do zapobiegania. Tylko w świetle bardzo

prymitywnych ocen, będących już reliktem, wolnym zwierzętom przypisywana jest wina.

Wilki niekiedy atakują zwierzęta gospodarskie ponieważ myśliwi przetrzebili typowe ich

ofiary. Dziki, sarny, jelenie, łosie powodują szkody w uprawach rolnych, czy też leśnych

młodnikach ponieważ ich przed tym nie zabezpieczono. Agresywna inwazja ludzi w naturalne

środowisko wolnych zwierząt naruszyła dotychczasowy naturalny sposób ich życia.

Przewagi kata nad myśliwym

Urząd kata, tam gdzie go tworzono, najczęściej obejmowali ludzie z marginesu

społecznego, o złej przeszłości i bez większych szans na dobrą przyszłość. Myśliwi to w

większości ludzie, którym powodzi się dobrze. Często chlubiący się swoją przynależnością do

elit społecznych. Niekiedy pretendują do podtrzymywania tradycji szlacheckich bądź

arystokratycznych. Dla katów zabijanie było źródłem utrzymania. Dla myśliwych jest formą

kapryśnej rozrywki, zaczynem psychopatycznego mięsożerstwa, manipulowania skórami i

chciwej pogoni za trofeami. Szczególną butą i pretensjonalnością wyróżniają się myśliwi

spośród kręgów władzy różnego szczebla. Lekceważąc społeczne potępienie myślistwa,

tworzą kliki we wzajemnej ich adoracji, poplecznictwie, niemoralności i bezprawiu.

Page 42: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

42

Model typowego urzędu kata ukształtował się w XIII wieku, w średniowiecznych

miastach lokowanych na prawie niemieckim. Typowy myśliwy kształtował się od

pradawnych czasów przechodzenia ludów pierwotnych od roślinożernego zbieractwa do

uzupełnienia go mięsem pochodzącym z polowania. Według naukowych poglądów o

polowaniu można było mówić do czasu, gdy zwierzęta, na które polowano zachowywały

szansę na uniknięcie śmierci z rąk myśliwego. Obecnie, w czasach doskonałej broni

myśliwskiej wyposażonej w urządzenia optyczne przydatne dniem i nocą, wabików

głosowych i węchowych, podstępnych nęcisk, karmników i lizawek oraz wszędobylskich

pojazdów mechanicznych trudno już mówić o polowaniu. Można i trzeba mówić o łatwym

mordowaniu wolnych zwierząt przez katów mieniących się myśliwymi. Gdy w toku dziejów

różnorodne formy egzekucji kary śmierci redukowane są do najbardziej humanitarnych, to

zabijanie wolnych zwierząt przez myśliwych staje się coraz bardziej bezwzględne, brutalne i

niehumanitarne.

Otrzymanie urzędu kata uwarunkowane było zwykle posiadaniem odpowiednich

kwalifikacji – umiejętności sprawnego zabijania a i także nierzadko wcześniejszego

torturowania skazanej ofiary. W polskich źródłach historycznych przewijają się wzmianki o

działaniu w Bieczu specjalnej szkoły katów należących co cechu rzemieślniczego katów.

Poprzez uśmiercanie kotów i psów szkolono w niej czeladników katowania. Myśliwi, na ogół

bez jakiegokolwiek specjalnego wyszkolenia w zabijaniu, po partacku zabijają zarówno

wolne zwierzęta jak i bezkarnie koty i psy. Podobno, aby kat czeladnik mógł zdać egzamin na

mistrza katowskiego powinien umiejętnie odciąć dużym toporem główkę mrówki od jej

tułowia. Myśliwi zapewne nie zawsze są w stanie rozpoznać mrówki, ponieważ nierzadko nie

rozpoznają nawet gatunków dużych zwierząt. Trudno byłoby zliczyć przypadki, w których

polscy myśliwi zabijali bez dostatecznego rozpoznania celu. Zabili krowę zamiast łosia, osła

zamiast psa, żubra zamiast dzika, żbika zamiast kota, naganiacza, kolegę, dziecko, własną

żonę zamiast zwierzęcia. Najbardziej nieostrożni potrafią nawet zabić siebie, co najmniej

szkodliwe. Wprawdzie polskie regulacje prawne potwierdzają posiadanie kwalifikacji do

zabijania zdanym egzaminem, ale są one traktowane z przymrużeniem oka i bardzo

selektywnie. Osobistości życia publicznego, prominenci polityczni, myśliwi w sutannach i

bogacze otrzymują zwykle uprawnienia myśliwych bez żadnych egzaminów.

Prymitywne obyczaje i ubiory

Przed rozpoczęciem sprawowania swego urzędu kat był ongiś, ale tylko niekiedy

zobowiązany do złożenia uroczystej przysięgi przed powołującymi go władzami. Często taka

przysięga przesycona była treściami religijnymi czerpanymi z tendencyjnie interpretowanego

chrześcijaństwa. Namiastką tego w myślistwie jest ślubowanie myśliwego, jako warunek

chrztu myśliwskiego zwanego też pasowaniem na myśliwego, zobowiązującego go do

poszanowanie prawa łowieckiego i etyki myśliwego. Odbywa się po zabiciu przez

początkującego myśliwego pierwszej sztuki zwierzęcia zaliczanego do tak zwanej grubej

zwierzyny. Wówczas wybrany, najbardziej doświadczony myśliwy, kreśli na czole

początkującego myśliwego klęczącego na jednym kolanie znak krzyża kordelasem

umoczonym w krwi zabitego zwierzęcia. Następnie trzykrotnie potrąca adepta kordelasem po

ramieniu mówiąc: Pasuję cię na rycerza świętego Huberta, bądź prawym, mężnym i

uczciwym myśliwym. Do końca polowania nie należy usuwać śladów krwi zwierzęcej ofiary

z czoła myśliwego.

W tym obyczaju sakralizowania niecnego zabijania przedziwnie poplątały się wątki

pogańskie z religijnymi, zabójcze z niby prawymi, obrzydliwe z wątpliwym poczuciem

estetyki, oziębłości uczuciowej z brakiem oznak empatii człowieka wobec zwierzęcej ofiary.

Trzeba nie posiadać naturalnej wrażliwości normalnego człowieka, aby przez cały czas

Page 43: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

43

długiego, niejednokrotnie wielogodzinnego polowania obnosić na swym czole krew

uśmierconej bez konieczności, niewinnej ofiary zwierzęcej. To jednak często dopiero

początek nurzania się myśliwego we krwi zwierząt. Przychodzi mu bowiem następnie

nierzadko dobijać postrzelone zwierzę, zajmować się jego patroszeniem bądź i trzebieniem. Z

tych powodów ludzie wrażliwi nie podają swej ręki ręce myśliwego skalanej krwią. Bogatsi

myśliwi wyręczają się przy tych krwawych czynnościach płatnymi pomocnikami. Także

konserwowaniem albo gotowaniem odciętych głów zwierzęcych ofiar w celu przeznaczenia

ich na trofea zajmują się najczęściej otępiałe kobiety asystujące myśliwym.

Zarówno kaci jak i myśliwi wyróżniają się swym ubiorem. W ubiorze kata dominuje

kolor czarny, rzadziej czerwony, a jeszcze rzadziej inny. Kat osłaniał twarz długim kapturem

albo maską z małymi otworami na oczy. Miało to chronić go przed rozpoznaniem, niesławą i

odwetem ze strony osób bliskich straconej ofiary. Zmienne w dziejach ubiory myśliwych są

bardziej zróżnicowane zależnie od kraju, pory roku, uroczystości i polowań. Obecnie myśliwi,

jako członkowie Polskiego Związku Łowieckiego, posiadają na ogół dwa rodzaje ubrań.

Ubiory na polowania, podobne do mundurów żołnierskich, zwykle w kolorze khaki mają

chytrze maskować obecność intruza myśliwego w domostwie wolnych zwierząt. Natomiast

ich ubrania galowe albo wyjściowe przypominają mundury sowieckich oficerów. Czego tam

oni nie umieszczają. Umieszczają odznaczenia łowieckie i sznury ozdobne złociste lub

srebrzyste, patki na ramionach munduru zależne od rangi myśliwskiej władzy i kordelas.

Mundurami obciskają bardziej lub mniej opasłe brzuchy typowych myśliwych. Kapelusik

myśliwego z piórkiem, stał się trwałym i niezawodnym źródłem różnych form satyry.

Podobnie wąsik pod różowym i napuchłym od alkoholu nosiskiem.

Rosnąca pogarda myśliwych

Niemal we wszystkich krajach, również w Polsce, dopóki obowiązywała kara śmierci,

nazwiska katów starano się zachowywać w tajemnicy. Zajęcie kata jest bowiem zawsze

otoczone infamią jako nieczyste i niegodne. „Często rolę kata spełniał rzeźnik – jak to

przekazują historycy – wykonując czynności, do których przywykł”. Wielce wymowny jest

obecnie fakt, że coraz więcej myśliwych usiłuje nie nadawać zbytniego rozgłosu procederowi

zabijania, który uprawiają. Stopniowo uprawianie myślistwa staje się przeszkodą w dostępie i

sprawowaniu władzy, przedmiotem uzasadnionych krytyk i przyczyną towarzyskiego

bojkotowania. Myśliwi więc niejako coraz bardziej „schodzą do podziemia” w sferze

świeckiej, ale pozostają wciąż na świeczniku jako ulegli sojusznicy duchownych ze sfery

sakralnej. Ludzie uprawiający myślistwo nie zasługują na wybór do władz. Wszyscy myśliwi,

szczególni ci w sutannach, są grzesznikami naruszającymi fundamentalne przykazanie „nie

zabijaj”!

Wszelkie zabijanie istot żywych, szczególnie ludzi przez kata i zwierząt przez

myśliwego, jest różnicowane ocenami, zależnie od stopnia okrucieństwa, czasokresu

umierania i innych bardziej lub mniej niezwykłych okoliczności. Oceny egzekucji kary

śmierci dotyczą zwykle zachowań i przeżyć przede wszystkim skazanego i kata. Egzekucje

zwierząt podczas polowania mogą być ocenione głównie przez zabójcę – myśliwego.

Egzekucje błędnie wydanych wyroków kary śmierci wywołują wielkie poruszenie społeczne,

powodujące zwykle wznowienie ożywionych dyskusji nad celowością jej utrzymywania w

systemach wymiaru sprawiedliwości. Trudno określić liczby błędnych egzekucji

dokonywanych przez myśliwych. Dotyczą one głównie zabijania zwierząt znajdujących się

pod całkowitą ochroną prawną, uśmiercania ich w okresach ochronnych i pozbawiania życia

źle rozpoznawanych gatunków istot żywych.

Miliony zwierząt zabijanych przez myśliwych co roku w świecie, stają się

szczególnymi męczennikami przestarzałych norm i skostniałej tradycji. Należałoby więc

Page 44: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

44

poprzestawać na dopuszczalności zabijania jedynie zwierząt nieuleczalnie chorych i

zarażonych groźnymi chorobami epidemicznymi. Mogliby to wykonywać weterynarze z

umiejętnościami celnego strzelania. Weterynarze byliby także odpowiednimi osobami do

leczenia tych wolnych zwierząt, które zapadły na choroby uleczalne. Wówczas z polskich

lasów i pól zniknęliby myśliwi przypominający swoimi procederami zabijania proceder

katów. Niekonieczne już w krajach cywilizowanych masowe uśmiercanie wolnych zwierząt

oburza ludzi rozumnych i wrażliwych. Tworzą oni ogromne większości współczesnych

społeczeństw. Obecnie myślistwo zasługuje już na religijną anatemę, moralną naganę i

delegalizację.

W rozważaniach o kacie i myśliwym nie sposób formułować zdań wolnych od ocen.

Oczywiście, sprzeczne są ze sobą oceny z jednej strony zwolenników kary śmierci i

myślistwa, z drugiej zaś strony ich przeciwników. W ocenach społecznych kata i myśliwego

rysuje się skala od fascynacji odpornością psychiczną ludzi zdolnych do wyrachowanego

zabijania, po obrzydzenie nimi jako psychopatami mającymi z własnego wyboru na swoich

rękach niewinną krew. Obecnie przeważa już jednak zdecydowanie ich niesława łączona z

ostracyzmem społecznym. Profesja kata zaliczana bywa do niegodnych i nieczystych.

Myśliwy w znacznym stopniu kojarzony jest z przejawami tego rodzaju niegodności i

nieczystości. Skazani na karę śmierci na ogół wyżej moralnie oceniają popełnioną przez

siebie zbrodnię niż zabijanie przez kata. Zabijane przez myśliwych zwierzęta nie są w stanie

tego ocenić. Oceniają to natomiast przeciwnicy myślistwa, stawiając myśliwych niżej niż

stawiani są kaci.

MYŚLIWY A RZEŹNIK

Człowiek może zdrowo żyć nie

zabijając zwierząt dla pożywienia.

Lew Tołstoj

Myśliwy obrzydliwym rzeźnikiem

Myśliwy to człowiek, który z własnego, dobrowolnego wyboru wykonuje szereg

różnych czynności związanych z przebiegiem polowania na zwierzęta uznawane za łowne. Ze

względu na charakter tych czynności, w potocznej świadomości kojarzony jest najczęściej z

katem, rzeźnikiem i grabarzem. Każda z tych ról wywołuje szereg innych nagannych

skojarzeń, obcych ludziom racjonalnym i wrażliwym. Każda też z nich bywa przedmiotem

odrębnych rozważań. Tutaj skupimy głównie uwagę na porównywaniu czynności myśliwego

z czynnościami rzeźnika w świetle typowej ludzkiej racjonalności i wrażliwości.

Według słownikowych definicji rzeźnik pojmowany jest w zasadzie czworako. Po

pierwsze, to osoba zawodowo trudniąca się ubojem zwierząt hodowlanych, ich patroszeniem,

trzebieniem i dzieleniem tusz mięsnych na części o różnych nazwach i różnej przydatności

spożywczej. Po drugie, to masarz – osoba zawodowo przerabiająca mięso na wędliny, bądź

też sprzedająca je w stanie surowym. Po trzecie, potocznie nazywa się rzeźnikiem osobę

popełniającą bestialskie morderstwa, ze szczególnym okrucieństwem psychopatycznego

oprawcy. Po czwarte, również potocznie, ale bardziej w przenośni, rzeźnikiem określany jest

lekarz – chirurg o mizernych umiejętnościach. Podobnie, ale wyłącznie już przenośnie i

żartobliwie tak określany bywa profesor o nadzwyczaj wysokich wymaganiach

egzaminacyjnych, dokonujący podczas egzaminów rzezi studenckich niewiniątek.

Trzy pierwsze znaczenia nadane słowu „rzeźnik” zawierają treści uzasadniające

porównawcze kojarzenie charakteru czynności myśliwego z czynnościami rzeźnika. Nie

Page 45: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

45

zawiera ich natomiast nieudolność zawodowa lekarza – chirurga, nadgorliwość profesora –

egzaminatora jak i biblijna wzmianka o rzezi niewiniątek. Jak wiadomo z Biblii nie tylko

ludziom wierzącym, król Herod rozkazał wymordowanie w Betlejem, jako miejscu narodzin

Jezusa, wszystkich chłopców w wieku poniżej trzech lat. W ten sposób, zazdrosny o swoją

władzę, despota chciał mieć pewność, że śmierć dosięgnie również Jezusa uznawanego przez

jego zwolenników za „króla żydowskiego”. Porównywanie różnych sensów określenia „rzeź

niewiniątek” z rzezią dokonywaną przez myśliwego na zwierzętach zwanych łownymi

znajdowałoby jakieś głębsze uzasadnienie gdyby zwierzętom można było przypisywać winę

albo niewinność. W przeszłości było to spotykane, natomiast obecnie rozprawianie na ten

temat miewa niemal wyłącznie metaforyczny charakter. Jednakże dla podkreślenia niecności

czynności myśliwego mówi się często o niewinnych wolnych zwierzętach jako ofiarach

myśliwego.

Ogólnie rzecz wyrażając, rzeźnik jest dla mięsożerców pośrednikiem od zwierzęcia do

mięsa surowego albo w określony sposób przetworzonego. W całych dziejach ludzkości

traktowano go z osobliwymi obawami, strachem, niesmakiem i pogardą. Pod tym względem

nie różnił się zbytnio od traktowania kata. Kojarzył się z zakrwawioną ladą, mrukliwością

ponurego człowieka o rękach oblepionych cuchnącą posoką i biegłością dorównującą

rzemiosłu kata. Bez wątpienia, to człowiek wyzbyty ciepłych uczuć dla zabijanych przez

niego zwierząt, o twardym sercu, brutalny, okrutny i otępiały. Z łatwością może podejmować

zadania kata tak, jak kat zadania rzeźnika.

Tylko nieliczni ludzie są w stanie uprawiać rzemiosło rzeźnika, podobnie jak

rzemiosło kata, z wyboru. Rzeźnikami mogą być ludzie, którzy bez litości potrafią zabijać

zwierzęta, obojętni na ich walkę o zachowanie swojego życia, objawy instynktownego

protestu, szarpanie się i rozpaczliwe odgłosy. Takie cechy charakteru nie mogą nie mieć

wpływu na stosunek rzeźników do innych dziedzin życia, toteż pomijano ich w wyborach do

władz i instytucji zaufania publicznego. Należałoby wspomnieć, że w wielkich cywilizacjach

starożytnych ubojem zwierząt, nie tylko tych ofiarnych, zajmowali się niemal wyłącznie

kapłani. Reliktem tego są obecnie duchowni uprawiający myślistwo, lekceważąc przy tym

przykazanie „nie zabijaj”. Względy humanitarne uzasadniają zdecydowane sprzeciwy wobec

archaicznego uboju rytualnego powodującego niepotrzebne wielkie cierpienia zwierząt.

Podobnie uzasadniane są krytyki archaicznego już obecnie łowiectwa.

Myśliwy partaczem rzeźnictwa

Charakterystyki typowego rzeźnika w ich większości odnoszą się do charakterystyki

typowego myśliwego. Zasadnicza między nimi różnica polega na tym, że rzeźnik zajmuje się

swoimi czynnościami zawodowo, natomiast myśliwy z wyboru. Jeśli w przewodnikach po

hańbiących zawodach rzeźnik zawsze znajduje się na czołowych miejscach, to w

przewodnikach hańbiących czynności z wyboru, myśliwy zachowuje niepodważalne

pierwszeństwo. Jeśli rzeźnik wybiera swój zawód niekiedy z konieczności, w trosce o źródła

utrzymania dla siebie i swojej rodziny, to myśliwy w czasach dostatku żywności, w wyborze

niecnego zabijania wolnych zwierząt nie jest już kierowany żadnymi koniecznościami.

We współczesnych dyskusjach przeważa opinia, że żadna praca nie hańbi jeśli się ją

lubi i wykonuje bez wstydliwości. Znacznie czymś gorszym jest brak pracy. Niemniej,

zawody dzielone są na prestiżowe i nie prestiżowe. Wśród tych drugich praca w kostnicy a za

nią praca rzeźnika obecnie zepchnęły na dalsze miejsca lekceważone wcześniej zawody

kanalarza, sprzątaczki, babci klozetowej i prostytutki. O klasie zawodu decyduje przede

wszystkim społeczne jego postrzeganie, w mniejszym zaś chyba stopniu rozbieżności między

oczekiwaniami a rzeczywistością samego pracownika. Myśliwi z reguły miewają nadmiernie

Page 46: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

46

wygórowane, zbyt dobre wyobrażenie o swoich czynnościach kata i rzeźnika, często jaskrawo

sprzeczne z ich postrzeganiem przez większość społeczeństw.

Gdy rzeźnik zawodowo trudni się ubojem zwierząt hodowlanych, ich patroszeniem,

trzebieniem i dzieleniem tusz mięsnych na części o różnych nazwach i różnej przydatności

spożywczej, to myśliwy czyni to niezawodowo, po amatorsku, jako partacz, bez należytego

do tego przygotowania. Zwierzęta hodowlane są zabijane przez rzeźnika w miejscu ich

hodowli albo mniej lub bardziej od niego odległych rzeźniach. Śmierć zwierzęcia w

przydomowej zagrodzie poprzedzona jest na ogół mniejszym jego stresem, nawet jeśli zadaje

ją mu ktoś nie będący rzeźnikiem. Polskie prawo mówi, że „zwierzęta kopytne mogą być

uśmiercane tylko po uprzednim pozbawieniu ich świadomości przez przyuczonego

ubojowca”. Jeśli zabija zwierzę ktoś inny bywa, że ogłuszanie go nie udaje się toteż wtedy

zwierzę umiera długo i w męczarniach. Zwierzęta zabijane przez myśliwych umierają bez

pozbawienia ich świadomości, a po zranieniu ich nieśmiertelnym strzałem w

niewyobrażalnych męczarniach.

Rutyna rzeźnika sprawia, że potrafi on emocjonalnie odcinać się od swoich ofiar.

Niektórzy natomiast myśliwi zapewne obłudnie pozorują przejawy ciepłej emocjonalności

wobec wolnych zwierząt w snutych przez nich bajecznych opowieściach i wspomnieniach.

Jeśli nawet tak niekiedy mogłoby być, to ukazuje to myśliwych w jeszcze gorszym świetle

skoro potrafią zabijać istoty, które darzą ciepłymi uczuciami. Profesjonalizacja, specjalizacja,

mechanizacja i automatyzacja zabijania zwierząt w rzeźniach nadaje czynnościom rzeźnika

niemal bezosobowego charakteru. Rzeźnicy stosują różne sposoby łagodzenia strachu,

cierpienia i bólu zwierząt, czego nie są w stanie czynić myśliwi. Gdy rzeźnicy mają bardziej

bezpośredni kontakt ze swymi ofiarami podczas całego procesu ich zabijania, to myśliwi

tylko kontakt pośredni gdy do nich strzelają, bezpośredni zaś gdy je dobijają po zranieniu w

bardziej lub mniej okrutny sposób.

Myśliwi uznający swoje niekonieczne zabijanie zwierząt za pasję traktują to jako

szczególny rytuał. Ci o cechach psychopatetyków potrafią dopatrywać się w tym nawet

jakichś wyimaginowanych oznak piękna. Porównuje się niekiedy myśliwskie rytuały

zabijania wolnych zwierząt z ubojem rytualnym, praktykowanym przez wyznawców

judaizmu i islamu. Rzeźnicy tych wyznań wywodzą się z ich kręgów ortodoksyjnych lub

nieortodoksyjnych. Ci pierwsi zabijają swoje zwierzęce ofiary bez pozbawiania ich

świadomości. Natomiast ci drudzy uznają takie zabijanie za niehumanitarne. Nieortodoksyjni

Żydzi twierdzą, że Talmud nie zawiera zakazu ogłuszania zwierząt przed ich zabijaniem.

Myśliwi, w swoich rytuałach zabijania wolnych zwierząt, nie są w stanie naśladować ubojów

rytualnych praktykowanych przez rzezaków religijnych. Zabijanie rytualne, jakkolwiek

okrutne, przebiega zgodnie ze ścisłymi, odwiecznymi procedurami. Okrucieństwo zabijania

wolnych zwierząt przez myśliwych ma natomiast charakter spontaniczny, sytuacyjny,

wymykający się jakimkolwiek przewidywalnym i możliwym do realizacji procedurom. Z tych

powodów staje się ze swej istoty bardziej okrutne niż zabijanie rytualne w celach religijnych.

Myśliwy upaprany we krwi

Dla większości myśliwych określenie „mięsiarz” jako synonim myśliwego, brzmi

obraźliwie. Usiłują oni mamić osoby postronne sugestią, że „strzelają” z bardziej wzniosłych

motywów niż przyziemne mięsożerstwo. Przeczą jednak temu chociażby wszystkie

informatory i podręczniki dla myśliwych, w których oprawianie dziczyzny dla jej

użytkowania zajmuje wiele miejsca w ich najważniejszych częściach. Dla ukazania tej

myśliwskiej obłudy posłużymy się tutaj fragmentami treści przejętymi z wielokrotnie

wznawianej książki dla polskich myśliwych, autorstwa Tadeusza Pasławskiego Łowiectwo

dla leśników i myśliwych, Warszawa 1977.

Page 47: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

47

Książka między innymi ukazuje myśliwego w rolach rzeźnika patroszącego,

trzebiącego, zdejmującego skóry ze zwierzęcych ofiar, konserwującego je i preparującego

trofea myśliwskie. Autor, jako doświadczony myśliwski rzeźnik, zaszczepia swoje rzeźnickie

umiejętności innym członkom „braci myśliwskiej”. Czyni to z pełnym chłodem, bez

najmniejszego nawet zażenowania z powodu bardzo przykrych z tym skojarzeń ludzi

wrażliwych. Zupełnie też pomija przy tym wątki rzekomego umiłowania przyrody a w niej

wolnych zwierząt przez myśliwych. Na chwilę nawet wszakże nie zapomina, że

„odpowiednie postępowanie ze zwierzyna ubitą ma… bardzo duży wpływ na jej trwałość i

użyteczność… Każda sztuka zwierzyny grubej powinna być – podkreślił on – niezależnie od

pory roku, wypatroszona niezwłocznie po ubiciu… Samca zwierzyny grubej należy przede

wszystkim wytrzebić, tzn. usunąć jądra… pozostawienie bowiem jąder przez dłuższy czas

powoduje bardzo przykry odór i psuje smak mięsa” (s. 278 i n.).

Typowy myśliwy, zgodnie z tradycją myśliwską, podczas patroszenia i trzebienia

ubitej zwierzyny powinien upaprać swoje ręce i swój ubiór w jej krwi. „Do pracy tej – napisał

Stanisław Hoppe, autor przewodnika Polski język łowiecki, Warszawa 1980 – prawy myśliwy

nie zdejmuje myśliczka (kurtki myśliwskiej – F.H.L.), ani nie zawija rękawów, pomny że

łowny zwierz nie jest świnią, którą rzeźnik oprawia” (s. 148). Nawet ten krótki wywód

ukazuje zarówno wielką pogardę myśliwego dla zwierzęcia hodowlanego jakim jest świnia

jak i szczególne poczucie „czystości i smaku estetycznego”. Dobrze jednak oddaje klimat

rzeźniczych poczynań nie przygotowanych do tego myśliwych.

„Patroszenie rozpoczyna się – naucza Pasławski – od podłużnego przecięcia skóry do

klatki piersiowej… aby wydobyć tchawicę z przełykiem, które odcina się w pobliżu głowy i

oddziela od mięśni i błon. Wskazane jest zawiązanie przełyku, przy wciąganiu bowiem

tchawicy z przełykiem do wnętrza klatki piersiowej łatwo jest pobrudzić sztukę treścią

żołądkową. Następnie rozcinamy skórę brzucha od odbytnicy do klatki piersiowej…

przebijamy… błonę brzuszną, wkładamy w otwór palec wskazujący i środkowy lewej ręki.

Odciągając w ten sposób błonę ku górze, przecinamy ją prowadząc nóż pomiędzy palcami…

Po otwarciu jamy brzusznej przecinamy kość łonową i oddzielamy nożem odbytnicę od skóry

i ścianek miednicy… przecinamy od strony jamy brzusznej przeponę (wzdłuż żeber),

wkładamy rękę do klatki piersiowej, chwytamy za tchawicę i wyszarpujemy ją wraz z

płucami i sercem do jamy brzusznej, a następnie ciągnąc ku tyłowi, usuwamy wszystkie

wnętrzności. Po dokładnym oczyszczeniu jamy brzusznej podnosimy patroszoną sztukę za

przód, aby spowodować dokładne odcieknięcie farby (krwi – F.H.L.)” (s. 279).

Jeśli czytelnik nie popadł już w mdłości po tym instruktażu Pasławskiego, przytoczmy

jeszcze rady tego wielce doświadczonego myśliwskiego rzeźnika, jak powinien postępować

myśliwy po zabiciu zająca lub królika. Otóż, przede wszystkim, po podniesieniu zabitej sztuki

za przednie skoki (nogi – F.H.L.) poprzez wielokrotne naciśnięcie dłonią brzucha wyciska

mocz znajdujący się w jej pęcherzu. Po takim zabiegu zające i króliki powinny być wożone

na specjalnym wozie, zwanym jakże trafnie karawanem, w pozycji wiszącej głowami w dół i

bez dotykania do siebie.

„W czasie polowania – nakazuje Pasławski – nie wolno zajęcy nosić w siatkach lub,

co gorsza, w plecakach czy workach, gdyż prowadzi to nieuchronnie do zaparzenia. To samo

dotyczy lisów, których zaparzenie powoduje często zmarnowanie skóry” (s. 282). Należy

przy tym zauważyć, że ten instruktaż dotyczący zajęcy traci w Polsce aktualność z powodu

niemal całkowitego ich wytrzebienia głównie przez „brać myśliwską”. Typowy myśliwy w

roli rzeźnika po wypatroszeniu zwierzęcej ofiary przystępuje niezwłocznie, „na ciepło”, gdy

jeszcze nie ostygła z resztek życia, do zdzierania z niej skóry, co w zwodniczej gwarze

myśliwskiej nazywane jest „skórowaniem” lub „obielaniem”. Gdy zdziera skórę ze zwierząt

futerkowych powinien czynić to sposobem workowym czyli ściągać ją z nich tak jak ściąga

się worek z przedmiotów martwych.

Page 48: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

48

Pomijamy tutaj dalsze rzeźnickie zabiegi myśliwego w rolach konserwatora skór

ubitych zwierząt i wyprawiającego je dla własnego użytku. Zatrzymamy się natomiast nieco

przy jego roli preparatora trofeów myśliwskich, tworzących szczególnego rodzaju ponure

cmentarzyska. Preparowanie trofeów myśliwskich wyróżnia się niezwykłą obrzydliwością.

Bywa nieznośne nawet dla wielu myśliwych wyręczających się przy tym innymi osobami. Za

trofea uznają myśliwi poroża i szczątkowe kły (grandle, haki) jeleniowatych, ślimy muflona,

szable i fajki dzika, ogony głuszców i cietrzewi oraz niektóre pióra ptaków łownych jak na

przykład kaczory i słonki. „Poroże zwierzyny płowej – naucza Pasławski – preparuje się wraz

z całym łbem, tj. z dolną i górną szczęką… Warunkiem piękności i trwałości trofeum

uzyskanego ze zwierzyny płowej jest prawidłowe oddzielenie głowy od tułowia, należyte jej

wygotowanie, oczyszczenie z mięsa, wszelkich błon i ścięgien oraz wybielenie czaszki i

szczęk… Do oddzielenia głowy nie należy używać siekiery, gdyż łatwo jest uszkodzić

czaszkę i zmarnować trofeum” (s. 286). Jeśli człowiek wrażliwy oglądał kiedykolwiek odcięte

głowy zwierząt łownych, pokrwawione i zwykle z otwartymi oczami utrwalającymi rozpacz z

ostatnich chwil ich życia to nie jest w stanie nigdy się z tego otrząsnąć i tego zapomnieć.

Dziczyzna tragiczną padliną

Barbarzyńskie poczynania myśliwych w rolach niewykwalifikowanych rzeźników

pretendują w ich dewiacyjnych przekonaniach do rangi kultury, kultury myśliwskiej.

Ostentacyjnie, bo publicznie, pretendują do niej ich dokonania jako masarzy. „Myśliwy, który

strzela do swobodnie żyjącej zwierzyny, a następnie przerabia ją na kiełbasę – napisał ktoś

trafnie – nosi coraz częściej w społeczeństwach rozwiniętych piętno troglodyty

występującego przeciwko porządkowi naturalnemu. Rzeźnik nie musi się tego obawiać”. Gdy

pocisk uszkodził jelita lub żołądek zwierzęcej ofiary patroszeniu towarzyszy wydobywający

się nich odrażający smród. Podobnie bywa podczas trzebienia samców jako myśliwskich

ofiar, czyli usuwania z nich jąder.

Gdy rzeźnik pracuje w rzeźni odpowiednio przystosowanej do charakteru jego zajęć to

myśliwy czyni to w miejscach do tego niewłaściwych czyli na tzw. łonie natury. Rejon

łowiecki przekształca wówczas w szczególny rejon rzeźnicki. Masakruje i szlachtuje tam nie

ostygłą jeszcze w pełni z resztek życia zwierzęcą ofiarę, która padła „w ogniu”. Zdołał już

bowiem potraktować swobodnie żyjące zwierzę tak, jakby to było zwierzę rzeźne. Po takim

przetworzeniu ofiary na tusze mięsne w roli masarza usiłuje epatować nimi ignorantów nie

znających przygnębiających kulis myślistwa. Wszyscy ci, którzy decydują się na spożywanie

dziczyzny powinni pamiętać, że zwykle przenika ją ogromne wcześniejsze cierpienie, ból i

strach zwierzęcia, z którego ona pochodzi. Ani słowem nie wspominają o tym oczywiście

myśliwi podczas różnych spotkań i pikników myśliwskich z dziczyzną. Z wyrachowaniem

rozprawiają natomiast o tak zwanej kulturze łowieckiej. W gruncie jednak rzeczy

współcześnie jest to już barbarzyństwo a nie żadna tam kultura nawet myśliwska.

Myśliwi masowymi zabójcami

Także sprawców masowych morderstw ludzi nazywa się rzeźnikami. Zarówno

rzeźnicy jak i myśliwi zabijają zwierzęta w skalach masowych. W naukach przyrodniczych

rozwijany jest pogląd o podobieństwie niektórych cech zwierząt do niektórych cech ludzi i

odwrotnie. To pierwsze określane jest słowem antropomorfizacja, to drugie zaś słowem

animizacja. Antropomorfizacja bywa wyjaśniana przy pomocy pojęć człowieczości i

człowieczeństwa, natomiast animizacja przy pomocy pojęć zwierzości i zwierzęcości.

Człowieczość i zwierzość odnoszone są do fizycznych cech gatunków istot żywych, zaś

Page 49: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

49

człowieczeństwo i zwierzęcość do ich cech psychicznych, szczególnie do zdolności

odczuwania empatii czyli współczucia istocie cierpiącej.

Myśliwi to ludzie, którzy w swym osobowościowym niedorozwoju nie osiągnęli

poziomu człowieczeństwa, pozostając niezmiennie na poziomie człowieczości. Zwierzęta

jeśli, są zdolne do osiągania poziomu zwierzęcości, wyrastającego ponad poziom zwierzości,

górują w tym względzie nad ich oprawcami – myśliwymi. Nad swymi oprawcami górowało

wiele ofiar masowych zbrodni dokonywanych na przykład przez Świętą Inkwizycję,

faszystów, stalinowskich komunistów i innych zbrodniarzy. Iracki dyktator Saddam Husajn,

uśmiercający masowo Kurdów, zasłużył sobie na przydomek „rzeźnik z Bagdadu”. Wielu

natomiast myśliwych z krajów bogatych zasługuje już obecnie na przydomek „rzeźnicy z

kniei”.

Zabójcze i rzeźnickie procedery myśliwych są liczne i bardzo zróżnicowane. Do

najbardziej okropnych należy masowe mordowanie fok, tam gdzie jest to wciąż jeszcze

praktykowane. Oto jak opisał te rzezie jeden z tego świadków: „Młode foki jedna po drugiej

uderzane okutą pałką zwijają się w skurczach przedśmiertnych i po raz ostatni podnoszą do

góry lśniące, czarne pyszczki wydając przeciągły krzyk, przeszywający piekło tej okrutnej

rzezi”. Społeczeństwa cywilizowane oczekują na zdecydowane potępienie i delegalizację

rzezi wolnych zwierząt dokonywanych przez myśliwych.

MYŚLIWY A GRABARZ

Znieczulica bywa ochronną skorupką,

gdy świat twój ogarnia szaleństwo.

Papillondenuit

Myśliwi prymitywnymi grabarzami

Przebieg procederu polowania odsłania różne strony niecności działań myśliwego,

kolejno głównie jako kata, rzeźnika i grabarza zabijanych wolnych zwierząt. We wszystkich

tych rolach jawi się jako amator, zabójca bez odpowiedniego do nich fachowego

przygotowania. Potęguje to cierpienia jego zwierzęcych ofiar, obnaża nieludzką

niewrażliwość zabójcy i przebiega w ponurej atmosferze sztucznie tłamszonej obrzędami

łowieckimi. W roli grabarza łowca kopie i usypuje groby dla wnętrzności wypatroszonych i

wytrzebionych zabitych zwierząt, bezwstydnie pręży pierś nad ich pokotem i preparuje trofea

myśliwskie jako szczególne nagrobki myśliwskich cmentarzysk.

Zawodowy grabarz zajmuje się grzebaniem zwłok zmarłych ludzi. Myśliwy, jako

niefachowy grabarz, dzieli zwłoki zabijanych zwierząt na grzebalne i niegrzebalne,

jednocześnie niejadalne i jadalne. Te pierwsze powinien pogrzebać w sąsiedztwie miejsca

wypatroszenia albo (i) wytrzebienia jego ofiar. Jeśli troszczy się o właściwą jakość tych

drugich, powinien to uczynić niezwłocznie po zabiciu zwierzęcia, gdy jeszcze jego ciało jest

ciepłe, czyli uchodzą z niego resztki życia. Oczywiście, groby z wnętrznościami zwierzęcych

ofiar myśliwego są prymitywnymi dołkami, na ogół łatwo dostępnymi wygłodniałym

zwierzętom, rozpanoszonym po rejonach łowieckich. Natomiast inne nieprzydatne mu części

zabitych zwierząt, jak na przykład odcięte nogi saren, nierzadko porzuca on bezładnie w

rejonie łowieckim, bez ich grzebania. Niektórzy łowcy wrzucają je do leśnych mrowisk,

zaburzając ich strukturę i zakłócając normalne życie mrówek.

Page 50: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

50

Cmentarze wolnych zwierząt

Wywiedziona z greckiego słowa, łacińska nazwa coementarium, w sensie cmentarz,

oznacza miejsce spoczynku, przestrzeń trwałego snu. W niemal wszystkich kulturach świata

cmentarze są w zorganizowany sposób wydzielonymi częściami przestrzeni, w której zgodnie

z miejscowymi obrzędami grzebane są zwłoki zmarłych ludzi. Współcześnie, niektóre

najwyżej cywilizacyjnie rozwinięte kraje posiadają również cmentarze zwierząt jako miejsca

pochówku ludzkich ulubieńców, głównie psów i kotów. Rola kulturowa ogromnej

różnorodności cmentarzy jest bardzo poważna. Istnieją cmentarze sakralne i świeckie,

wiejskie i miejskie, komunalne i wojskowe, przykościelne i pozakościelne, bogate i skromne,

ostentacyjne i dyskretne, ogromne nekropolie i małe cmentarzyki. Bezładnie porozrzucane w

rejonach łowieckich prymitywne dołki z pogrzebanymi wnętrznościami bezimiennych ofiar

myśliwych nie należą do żadnej ze wspomnianych grup cmentarzy. Usytuowane w

naturalnym otoczeniu, zwykle pięknej przyrody, w odróżnieniu od typowych cmentarzy,

charakteryzują się szczególnym smutkiem, niepowtarzalną ciszą i niespotykaną gdzie indziej

wonią.

Pseudopogrzeby wolnych zwierząt

Śmierć nienaturalna i ludzi młodych w większym stopniu narusza równowagę więzi

społecznych zmarłego niż śmierć naturalna i ludzi starych. Zwierzęta łowne umierają

najczęściej w młodym wieku i umierają w sposób nienaturalny. Sami myśliwi przyznają, że

niewiele z nich żyje dłużej niż jeden rok. Śmierć ludzi przyjmowana jest z żalem, smutkiem i

rozpaczą. Myśliwi natomiast manifestują nad ciałami zwierzęcych ofiar swoją pychę,

zadowolenie i radość. W kulturach śmierci człowieka znane są różne sposoby traktowania

trupa. Najczęściej trup człowieka pozostawiany jest procesom naturalnego rozkładu, rzadziej

jest spopielany a tylko niekiedy konserwowany przez mumifikację, balsamowanie bądź

kriogenizację. Niejadalne części zabitych zwierząt najczęściej pozostawiane są procesom

naturalnego rozkładu. Trupy ludzi idealizowanych i uprzywilejowanych stają się relikwiami.

Dla myśliwych relikwiami są trofea pochodzące z zabitych zwierząt. Składają się one na

domowe lub publiczne, osobiste lub muzealne szczególne ich cmentarzyska.

Rezultaty polowania, jako finału mordowania niemal zupełnie obecnie bezbronnych

wolnych zwierząt wobec nowocześnie i przemyślnie uzbrojonych myśliwych, pokazywane są

przez nich w formie tak zwanego w ich gwarze pokotu albo rozkładu. Pokot to nadzwyczaj

żałosne widowisko nasuwające na myśl miejsca masowych egzekucji ludzi przez okrutnych

morderców podczas wojen. To zebrane razem zwierzęce ofiary polowania, ułożone na

prawym ich boku między rzędem myśliwych a rzędem naganki, w kolejności mającej

odzwierciedlać ich atrakcyjność łowiecką. W zwodniczej gwarze myśliwskiej kolejność ową

określa sierść (jeleń, daniel, sarna, tam i kiedy jest to oficjalnie legalne – duże drapieżniki jak

niedźwiedź, ryś, wilk); chyb (nastroszone włosy dzika i łosia); kita (lis i inne drapieżniki);

turzyca (zające i króliki); pióro (ptaki łowne). Oczywiście, obecnie, w latach poważnego

wytrzebienia wolnych zwierząt przez myśliwych pokoty bywają coraz uboższe, składają się

tylko z niektórych ich gatunków i nielicznych ofiar. Na niektóre z nich, z powodów

łowieckiego wyrachowania, zawiesza się nawet okresowo polowania.

Nad powalonymi śmiercią z rąk myśliwych zwierzętami prowadzący polowanie

wygłasza mowę pogrzebową w formie szczególnego podsumowania zakończonej już ich

rzezi. Dziękuje myśliwym i naganiaczom za ich mordercze wyczyny. Wskazuje i dekoruje

króla i wicekróla polowania, czyli tych zabójców, którzy uśmiercili najbardziej okazałe ofiary

zwierzęce. Ten podtrzymywany wciąż zwyczaj w dobitny sposób wskazuje, że podczas

polowania myśliwi konkurują ze sobą nie tylko co do liczby zabijanych zwierząt, ale również

Page 51: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

51

co do ich okazałości. Na przykład cielak jelenia ma dla nich większą wartość niż nawet

dziesięć dzików. Wbrew swej pełnej hipokryzji propagandzie, usiłującej zwodzić

społeczeństwa, że są rzekomo selekcjonerami zabijającymi przede wszystkim sztuki chore i

najsłabsze, w rzeczywistości uganiają się za sztukami najlepszymi, najzdrowszymi i

najsilniejszymi, bo tylko zabijanie takich gwarantuje najcenniejsze trofea i za takie można być

obwołanym królem polowania. Na zakończenie tych jak gdyby pogrzebowych posępnych

uroczystości, sygnaliści odgrywają ponuro brzmiące sygnały myśliwskie przewidziane dla

każdego gatunku zastrzelonej zwierzyny. Najpierw brzmi sygnał „koniec polowania” a

później sygnał „Darz bór”. Ten drugi ma niejako zobowiązywać przyrodę do tego aby

myśliwi mogli nadal uprawiać swoje zabójcze procedery w przyszłości. Przeciwnicy

łowiectwa myśliwskie procedery oceniają słowami „Srasz w bór”.

Prymitywizm zachowań myśliwych

Powszechnie wiadomo, że obecnie myśliwi już coraz bardziej lekceważą obyczaje i

ceremoniały należące do tak zwanej tradycji łowiectwa. Wielu z nich redukuje polowanie do

mięsożerstwa dziczyzny, toteż po uśmierceniu zwierzęcia szybko umykają z tym łupem. Nie

oczekują na oficjalne ceremoniały, jeśli się jeszcze takie odbywają, zakończenia polowania.

Dla tych, którzy na nie pozostają zwykle ważniejsze bywa wspólne ognisko z kiełbaskami,

alkoholem i prostytutkami niż oddawanie czci uśmierconym zwierzętom. To nie obyczaje i

ceremoniały najbardziej uspokajają sumienia zabójców, jeśli w ogóle coś takiego jak

sumienie oni mają. Wyrzuty sumienia tłumi najskuteczniej alkohol, toteż trafia on obficie do

gardeł myśliwych przed, w trakcie i po zakończeniu polowania. Myśliwi ochoczo pozują do

zdjęć nad pokotem martwych zwierząt. Przypominają na nich oddziały egzekucyjne

zbrodniarzy wojennych po dokonaniu masowej egzekucji ludności podbitego kraju. Są to

zawsze zdjęcia nader typowe. Utrwalają w większości grube, nalane tłuszczem, sztucznie

uśmiechnięte mordy rzędu zabójców. Stoją oni na nich z wypiętymi brzuchami i

śmiercionośnymi narzędziami. Pozując do zdjęć często podtrzymują lub układają martwe

zwierzęta tak aby wyglądały one jak żywe. W tej przewrotnej fotograficznej ikonografii

mimowolnie przyznają, że nawet i dla zabójców w ostatecznych rozrachunku życie ma

większą wartość niż śmierć.

Myśliwi bywają nie tylko grabarzami zabitych zwierząt. Bywają także grabarzami

uczciwości i wierności małżeńskiej. Podczas zbiorowych polowań myśliwi zwykle są

oddaleni od własnego domu i rodziny. W ten sposób wymykają się z jakiejkolwiek kontroli z

jej strony. Otoczeni dziką przyrodą, odurzeni specyficznym klimatem miejsc noclegowych,

bez pohamowania ulegają obżarstwu, pijaństwu i rozpuście seksualnej. Według ideologii tej

myśliwskiej rozpusty, zdolność do zabijania istot żywych jest jakby oznaką silnej męskości.

Ta, z kolei miałaby być ważnym czynnikiem seksualnej powabności, łatwo rozbudzającej

chuć kobiecą do wyuzdanego seksualizmu. Strzelbę uznają za szczególny symbol i

przedłużenie własnego fallusa. Zabijanie podczas polowania porównują do orgazmu ze

stosunku seksualnego. Przechwalają się nie tylko pokotami zabitych zwierząt, ale i liczbami

uwiedzionych kobiet, które obcowały z nimi seksualnie w związku z polowaniami. Jedno i

drugie określają tą samą nazwą „rozkład” w sensie pokotu. Najwięksi zabójcy mają „na

rozkładzie” setki zamordowanych zwierząt i podobne liczby zdrad małżeńskich.

Kulisy tego bezhołowia są dość szeroko znane z opowieści ustnych i literatury

myśliwskiej. Opisał je bez ogródek na przykład Benedykt Czekała w książce Seks w puszczy,

Warszawa 1993. Przechwala się w niej nie tylko swoimi trofeami myśliwego, ale i przy okazji

polowań „bogactwem rozkładu kiecek”. Przeciwnicy myślistwa niecierpliwie oczekują na

kolejne tego rodzaju publikacje. Wskazują one bowiem dobitnie, że myśliwi to ludzie na ogół

bezmyślni. Bez najmniejszej żenady publicznie i ostentacyjnie odsłaniają swoją

Page 52: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

52

nieobyczajność towarzyszącą polowaniom. Obnażanie tego rodzaju zachowań bez wątpienia

przyczynia się do coraz większego potępiania myślistwa, uchodzącego już obecnie za

chorobliwy i ze wszech miar szkodliwy relikt.

Myśliwskie cmentarzyska trofeów

W porównaniach myśliwego z grabarzem ważne miejsca zajmują trofea myśliwskie.

Na myśliwskich cmentarzyskach przypominają one nagrobki z cmentarzy ludzkich. Grecka

nazwa tropaion została przekształcona przez Rzymian na łacińską nazwę trophaum.

Najogólniej rzecz wyrażając, znaczenie nazwy „trofeum” jest dość wieloznaczne, ale zawsze

jej treść mówi o jakichś dowodach odniesionego zwycięstwa, sukcesu, zdobyczy,

wyjątkowego powodzenia w rywalizacji albo walce. Trofeami bywały dla wojowników jakieś

części ciała zabitych wrogów, tak jak części upolowanych zwierząt dla myśliwych. Uznawano

je za materialne symbole zdecydowanej przewagi wojowniczej, przypisywano im tajemne

moce magiczne, ozdabiano nimi własne ciała, ubiory i pomieszczenia mieszkalne. Trofea

myśliwskie, jako części niejadalne ofiar łowców, mają świadczyć zarówno o sile i pięknie

żywego wcześniej zwierzęcia jak i upamiętniać myśliwską zdolność do jego posiadania

poprzez zabijanie. Dla nauk przyrodniczych trofea myśliwskie mogą być przedmiotem badań

zawierającym informacje o poszczególnych zwierzęcych ofiarach i środowisku, w którym

żyły. Dla myśliwych są to jedynie przedmioty próżnej samochwały. Typowe trofea

myśliwskie to odpowiednio spreparowane niejadalne części zwierząt łownych albo całe

wypchane ich osobniki. Należą do nich głównie poroża, rogi, haki jelenia, oręża dzika,

wachlarze głuszca, liry cietrzewia, niektóre pióra ptaków, skóry, czaszki i inne. To

szczególnie ponure zbiory gorsze niż prosektoria.

Łowiectwo, w krajach materialnego dostatku nie odgrywa już zbyt ważnej roli.

Pozostaje zanikającą stopniowo przestarzałością z czasów gdy zabijanie wolnych zwierząt

było uzasadnione potrzebami ludzi. Także trofeistyka myśliwska stała się już przestarzałością.

Jest już wielce wątpliwym powodem do dumy i satysfakcji, obnażającym niewrażliwość i

próżność łowców. W ich mafijnych układach poddają oni wyspecjalizowanej wycenie trofea z

zabitych zwierząt. Czynią to po to, aby eksponować je następnie jako szczególne nagrobki z

cmentarzysk swoich ofiar we własnych pomieszczeniach domowych albo siedzibach kół

łowieckich.

Na nagrobkach cmentarnych ludzi widnieją informacje o ich nazwiskach i datach

śmierci. Podobnie myśliwi zaopatrują swoje trofealne zwierzęce nagrobki nazwami łowisk i

datami uśmiercenia ofiar. Zabijanie wolnych zwierząt przy pomocy doskonałej broni,

nadzwyczajnych przyrządów optycznych, podstępnych wabików węchowych i głosowych

stało się już banalnie proste. Dawne polowanie, gdy zwierzęta miały jakieś szanse na

uniknięcie śmierci, przekształciło się obecnie w prymitywne ich egzekucje i mordowanie.

Zwierzęta stały się bezbronne w konfrontacjach z tak wyposażonymi myśliwymi. Nie mają

oni już przeto żadnych powodów do jakiejkolwiek dumy i satysfakcji na cmentarzyskach ze

zwierzęcymi nagrobkowymi trofeami.

Hipokryzja ideologii łowieckiej

Trofeistyka, podobnie jak wybór króla i wicekróla polowania, obnaża fałsze i

hipokryzję ideologii myśliwskiej. Oficjalnie okłamuje ona społeczeństwa, że podczas

polowań myśliwi zabijają przede wszystkim sztuki najsłabsze, które nazywają selektami. W

rzeczywistości jednak uganiają się za sztukami najsilniejszymi i największymi, ponieważ

tylko takie otrzymują najwyższą wycenę jako ich trofea. Oficjalnie zasłaniają się rzekomymi

koniecznościami odstrzału określonej liczby zwierząt danego gatunku ze względu na ich

Page 53: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

53

jakoby nadmiar bądź zły stan zdrowia. W rzeczywistości jednak nigdy takich konieczności

nie było i nie ma. Sama przyroda zawsze potrafiła najlepiej regulować stan liczebny wolnych

zwierząt i właściwe proporcje między poszczególnymi ich gatunkami.

Rezultaty polowania zwierząt jednego gatunku na zwierzęta innych gatunków mają

zawsze charakter naturalny. Natomiast cmentarzyska i nagrobki wlokące się za myśliwymi są

zawsze sztuczne. Nie mogą nie razić ludzi rozumnych i wrażliwych. Gdzieś na marginesach

międzyludzkich kontaktów ukrywa się coraz bardziej wstydliwie rynek myśliwskich trofeów.

Wiadomo, że najbardziej zagorzali łowieccy nuworysze, wraz z pierwszymi śmiercionośnymi

nabojami, pospiesznie kupują sobie cudze trofea do własnych myśliwskich prosektoriów.

Pogardzają nimi natomiast bardziej doświadczeni myśliwi utrzymując, że prawdziwych

trofeów nie można kupić. Przeciwnicy myślistwa ani nie kupują, ani też nie przyjmują w

prezencie żadnych trofeów myśliwskich. Z odrazą lokale opuszczają, w których znajdują się

trofea myśliwskie i konsekwentnie bojkotują jedzenie potraw z dziczyzny, w gruncie rzeczy

szczególnej padliny.

Bezecności turystyki łowieckiej

Poważne krytyki, zastrzeżenia, wątpliwości i potępienia wywołuje międzynarodowa

turystyka łowiecka – polowania typu safari. Ma ona głównie na celu kupowanie

nadzwyczajnych trofeów myśliwskich pochodzących z ginących gatunków zwierząt. Bogaty

myśliwy przeobraża się tutaj w klienta kupującego szybkie, wyjątkowe i pewne trofeum. Są to

często trofea obrzydliwe, zwłaszcza gdy pochodzą z uśmiercania oswojonych zwierząt w

rewirach hodowli zagrodowej czy też na farmach afrykańskich. Wraz z prawem do łatwego

zabicia oswojonej z ludźmi zwierzyny, bogaty myśliwy kupuje zwykle pełną obsługę

polowania. Płaci za pomoc miejscowych myśliwych, prace podprowadzaczy, przebiegłość

tropicieli, czas kierowców, obsługę kucharzy i kelnerów, umiejętności preparatorów trofeów i

wysiłek tragarzy łowieckiego ekwipunku. W tego rodzaju zorganizowanej i wykalkulowanej

egzekucji zwierząt trudno byłoby dopatrzeć się tradycyjnego sensu polowania. Nie ma to

także żadnego związku z kontynuacją krajowych tradycji łowieckich. Pozbawione jest

elementów spontaniczności typowego polowania. Brak w nim racjonalnego, tym bardziej

empatycznego stosunku do zwierząt i przyrody. Tego rodzaju polowania narzucają wprost

skojarzenia z czasami kolonializmu, gdy bogaty pan z odległego kraju przybywał na podbój

istot żywych do kraju ubogiego. Wysługiwał się przy tym niewolnikami, tak jak obecnie

wysługuje się myśliwy uprawiający turystykę łowiecką towarzyszącymi mu tubylcami.

Międzynarodową turystykę łowiecką interesownie propaguje organizacja Safari Club

International – Międzynarodowy Klub Safari. Kusi ona bogatych myśliwych w różny sposób.

Należy do nich obecnie m.in. aż 29 różnych nagród za najbardziej kosztowne, ale stosunkowo

łatwe osiągnięcia łowieckie. Kosztowne jest na przykład uzyskanie nagrody Africa Big Five

Grand Slam. Można ją osiągnąć po zabiciu tak zwanej wielkiej piątki zwierząt afrykańskich –

lwa, lamparta, słonia, nosorożca i bawoła afrykańskiego. Porównywalne z tym są koszty

zabicia czterech różnych gatunków niedźwiedzi, premiowane nagrodą Bears of the World

Grand Slam. Poziom brylantowy nagrody Inner Circles wymaga zabicia aż 76 osobników

różnych gatunków zwierząt. Ofiarami wspomnianych 29 różnych rodzajów nagród padają

zwierzęta należące do 322 gatunków. Ofiary te tracą życie podczas polowań wyjątkowych,

najczęściej indywidualnych, organizowanych i przeprowadzanych dla bogatych

kolekcjonerów rzadkich trofeów łowieckich. Polowania wyjątkowe jako elitarne rozbudzają

zazdrość uboższych myśliwych. Są również ostro krytykowane przez opinię społeczną.

Doświadczył tego osobiście na przykład król Hiszpanii Juan Carlos po zabiciu słonia podczas

afrykańskiego safari.

Page 54: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

54

Tak oto kształtuje się wewnętrzne zróżnicowanie „braci myśliwskiej” w jej rolach

grabarzy, z jej podziałem na uboższych i bogatszych. Ci pierwsi tworzą cmentarzyska swoich

zwierzęcych ofiar na ziemiach rodzimego kraju, ci drudzy natomiast w krajach od niego

bardziej lub mniej odległych. Istota jednak tego pozostaje w ostatecznym rozrachunku

podobna – katowska, rzeźnicka i grabarska.

CZŁOWIECZEK OBRZYDLIWY

Myśliwy to człowieczek obrzydliwy

powiedzenie byłego myśliwego

Dlaczego reaguję

„Myśliwy to człowieczek obrzydliwy” – to słowa wypowiedziane przez mojego

dziadka na łożu śmierci, gdy wspominał swoje wieloletnie procedery myśliwskie. Pod

wpływem tych wstrząsających słów mój ojciec zrezygnował z uprawiania myślistwa.

Wprawdzie mnie wciągnięto na listę członków pewnego koła łowieckiego, ale po jednym

pobycie na tzw. polowaniu zrezygnowałem z tego z wielką ulgą. Obecnie typowe tzw.

polowanie to spotkanie hordy protegujących się nawzajem opijusów, mięsożerców i

rozpustników z towarzystwem prostytutek. Nieuzasadnione jakąkolwiek koniecznością

zabijanie zupełnie bezbronnych wolnych zwierząt traktują ci zwyrodnialcy jako sadystyczne

źródło przyjemności. Bywając naganiaczem jako dziecko, wielokrotnie obserwowałem

masakrę zajęcy przez tych specjalistów od mordowania, rzezi i jatek. Postrzelony zając,

podobnie sarna, płaczą rozpaczliwym głosem przypominającym płacz bardzo cierpiącego

małego dziecka. Mieszkamy z Żoną w puszczańskim domu, toteż okrągły rok możemy

obserwować zupełną samowolę, sobiepaństwo, tępotę, szkodnictwo i zupełny brak

wrażliwości na strach, ból, cierpienie, agonię i umieranie istot żywych jako ofiar osobników

mieniących się bezpodstawnie myśliwymi. Trafnie mówi przysłowie, że „Myśliwy nie myśli

tylko strzela”.

Piszę o tym ponieważ znam ten przestarzały już, niekonieczny obecnie i na wskroś

obrzydliwy proceder tzw. polowania z różnych stron. Rozumna wymiana opinii z tzw.

myśliwymi o ich wyrafinowanym okrucieństwie nie jest możliwa. Są to bowiem cuchnące

smrodliwą butą uzbrojone po zęby osobniki tylko z wyglądu przypominające człowieka. W

gruncie rzeczy natomiast typowy tzw. myśliwy to osobnik o kształtach człowieczości, ale z

wnętrzem bez oznak człowieczeństwa kojarzonego z wyższymi, ciepłymi uczuciami, empatią

i humanitaryzmem. To człowieczek ze skamieniałym sercem, od którego wyższe uczucia

odbijają się jak przysłowiowy groch od ściany. To zadufany z sobie zakłamany samochwał,

obłudnik i hipokryta podczepiający się pod rzekomą gospodarkę leśną, ochronę przyrody i

troskę o los wolnych zwierząt. To w gruncie rzeczy intruz przypominający bandytę, zwykle

samowolnie wdzierający się na cudze pola i posiadłości oraz grasujący bez możliwości

kontrolowania go po lasach. To zmanierowany człowieczek gorszy od kłusownika.

Kłusownik zabija dla pożywienia, tzw. myśliwy dla przyjemności, łamiąc notorycznie prawo

łowieckie i kpiąc sobie z etyki łowieckiej. To dewiant psychiczny, który w czasach dostatku

pożywienia, ubrań, etc., zabija wolne zwierzęta nie z konieczności lecz dla przyjemności. Dla

przyjemności wciela się w pogardzaną rolę mordercy, zabójcy, rzeźnika, grabarza i okrutnika.

To człowieczość człowieczka na wskroś patologicznego.

Page 55: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

55

Dlaczego obrzydliwy

Te ogólnie podzielane przez niemyśliwych opinie o tzw. myśliwych odnoszą się w

pełni do tchnącego wielkim zarozumialstwem, bezdenną pychą i głupkowatą bufonadą tekstu

z tygodnika „Angora” A może przestać jeść kurczaki? podpisanego zapewne zmyślonym

obrzydliwie i tchórzliwie nazwiskiem Remigiusz Kowalski. Już tytuł tego tekstu usiłuje

nieudolnie przesunąć istotę rzeczy na boczny tor. Gdyby anonimowy, w gruncie rzeczy

tchórzliwy, autor tekstu był przekonany o godziwości łowieckich procederów wybrałby tytuł

A może przestać uprawiać myślistwo? Jak na ukrytego pod nieswoim nazwiskiem,

bezkrytycznego zarozumiałego tchórza przystało z odwagą już, bez pokory i jakichkolwiek

objawów zażenowania czy też zawstydzenia, wyznaje on szczerze, „że myśliwi chodzą na

polowania dla PRZYJEMNOŚCI”. Po tym sadystycznym wyznaniu znalazł jeszcze okazję

aby usiłować upokorzyć ludzi uboższych. Z wyniosłością nowobogackiego nuworysza dodał:

„i to za ciężkie pieniądze”. Zasłużył tym sobie jednak nie na jakąkolwiek wyrozumiałość lecz

na głęboką pogardę i nienawiść.

Dalej ten zupełnie zaślepiony swoim zwyrodniałym zboczeniem ignorant ma czelność

kwestionowania prawdziwości amerykańskich filmów przyrodniczych obnażających ohydę

współczesnego myślistwa. Otóż usiłuje on sugerować człowiekowi, który niepotrzebnie

stracił czas na czytanie jego irytującego tekstu, że mógłby cenzurować mądre i piękne filmy z

przyrodniczej serii National Geographic. Pamiętajcie więc twórcy tych filmów o tej

pretensjonalnej a ignoranckiej przybłędzie ze Śląska. Ileż bezlitosnej oziębłości i

niespotykanego prymitywizmu wyrażają słowa tego człowieczka: „Po celnym strzale z

kilkunastu metrów szarak nie leci do mamusi pochwalić się ranami wojennymi, bo

najzwyczajniej w świecie NIE ŻYJE”. Każde tu słowo wionie obrzydliwym zatajaniem i

kłamstwem. Ani słowa bowiem o strzałach niecelnych. Ani słowa o strzałach z dużych

odległości. Ani słowa o licznych postrzałkach. Ani też słowa o polowaniach na tzw. grubego

zwierza, gdy, jak przyznają to sami tzw. myśliwi, co trzecia ofiara wolnego zwierzęcia jest

postrzałkiem.

Dlaczego kłamliwy

Mamy też w pojękiwaniu rzekomego Kowalskiego przykłady językowego bełkotu

znaczeniowego, zwanego gwarą myśliwską. Bełkot ten stara się zwodniczo ukrywać

wymyślonymi sztucznie określeniami wielkie okrucieństwo i bolesną drastyczność

„przyjemności” mordowania bezbronnych istot żywych. Zamiast mówić wprost o

mordowaniu, rzezi, jatce, nieopisanych cierpieniach i bólu, tzw. myśliwi bełkoczą o

„strzelaniu”, „powaleniu”, „położeniu”, „łamaniu się w ogniu”, „zaznaczaniu strzału przez

zwierzynę” (sic!), wreszcie – „pierdolnięciu”. Zamiast zauważać bolesne krwawienie

postrzelonych ofiar zwierzęcych jawi im się w ich pijackich oczach „znaczenie farbą”. Krew

dla tych przytępionych nałogiem bezmózgowców to farba! Za swego patrona obrali sobie św.

Huberta, człowieka, który dlatego został obwołany świętym ponieważ zrezygnował z

wcześniej uprawianego myślistwa. Tak zwani myśliwi bełkotliwie bredzą, że tylko „strzelają”

a nie, jak gdyby zabijają. „Strzelając” tylko, a nie zabijając, „pozyskują” jednak pazernie

dziczyznę, skóry i inne trofea pochodzące z mordowanych wolnych zwierząt.

Jak najęty kłamie ów zabójca z przyjemności, gdy stwierdził, że „Zranione zwierzę nie

może być zostawione samo sobie, bo jest to zabronione”. Ileż to zabronionych rzeczy pada

ofiarą przestępstw i niecności – chciałoby się od razu zaprzeczyć temu kłamstwu. Ten

człowieczek nie jest jednak w stanie odróżniać normatywnego „nie powinien” od faktycznego

„nie może”. Okrutny zbrodniarz Trynkiewicz nie powinien był przecież mordować

Page 56: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

56

małoletnich chłopców, ale jak powszechnie wiadomo, mógł ich zabijać. Rzekomy Kowalski

nie powinien kłamliwie bredzić o myślistwie, ale przecież może kłamać, bo wiele nakłamał.

Tak zwany myśliwy nie powinien pozostawić postrzałka bez dobicia go, w osłupiającym

bełkocie gwary myśliwskiej „strzałem łaski”, ale nie zawsze tego chce i może. Nie chce bo

oszczędza nabój, dobijając postrzeloną ofiarę kolbą strzelby, kopnięciem buta lub nawet

leżącą nieopodal pałą. Nie może w żaden sposób dobić ofiary gdy poranione zwierzę, aby

uratować swoje życie, resztami sił ucieka i ukrywa się przed bezlitosnym prześladowcą o

kształcie człowieczka.

Dalej kłamie ten budzący odrazę i wstręt człowieczek, że „Średnia upolowanych

zajęcy podczas polowań, w których byłem naganiaczem nigdy (podkreślenie moje) nie

przekraczała dwóch sztuk na osobę. Niektórzy nie ustrzelili nic”. Jeśli uwzględnić jako osoby

naganiaczy, to nie było to wcale mało. Natomiast to nigdy jest zupełnie bezrozumne. Ta

średnia bowiem często wynosi już zero ponieważ w niektórych regionach Polski tzw. myśliwi

wytłukli szaraki do cna! Gdy ja byłem naganiaczem w dzieciństwie, podczas polowania na

zające, tzw. król polowania „pierdolnął” ich 39, a inni tzw. myśliwi po kilkanaście. Mój

dziadek nie zabił wtedy ani jednego szaraka bo go o to bardzo prosiłem. Dla niego większą

przyjemnością było już uleganie prośbie wnuka niż zabijanie bezbronnego zajączka.

Dlaczego bezmyślny

Pretendujący do określenia „myśliwy”, ten bezmyślny człowieczek nie wie dlaczego

coraz większa liczba wolnych zwierząt szuka pożywienia i schronienia w sąsiedztwie miast a

nawet w samych miastach. Wiedzą to już nawet małolaty, że zwierzętom tym łatwiej tam

znaleźć zarówno pokarm jak i większe bezpieczeństwo pod okiem kontroli społecznej

zabójczej samowoli tzw. myśliwych. Mało, że on bezmyślny to chyba i on bezbożny

ponieważ obraża kurczęta epitetem „niebożęta”. A może, skąd on to może wiedzieć, są one

większymi „bożętami” od niego? Przemysłowe zabijanie kurcząt dla celów konsumpcyjnych

jest z pewnością bardziej humanitarne niż spontaniczne jatki podczas polowania. Zakaz

wjazdu pojazdów do lasów myśliwi lekceważą okrągłą dobę, szczególnie zaś nocą. Paśniki

ustawiają w sąsiedztwie wabisk, a tuż przy nich wieże strzelnicze zwane ambonami, aby tym

łatwiej zabijać zwabione podstępnie wolne zwierzęta. Ambony, przypominające budowle z

obozów koncentracyjnych, oddali duchowni w ich nazwie w pacht tzw. myśliwym, którzy nie

głoszą już z nich kazań.

Dlaczego głupi

Wreszcie, kolejną próbką padołu człowieczka, o którym tutaj piszę, jest zwrot z jego

bredni: nie „żeby głupie mieszczuchy zwierzakom do michy zaglądały”. To on sam, co

przyznaje, jako mieszczuch ze Śląska, stwierdza nareszcie coś prawdziwego o jakości swego

intelektu, jeśli w ogóle coś takiego ma. Jest to więc ”głupi mieszczuch”. Zważywszy na

pazerność tzw. myśliwych pewnie także i on zagląda, posługując się jego wulgaryzmem „do

michy” wolnych zwierząt.

Wiadomo, że działania rozumne i dobre nie potrzebują żadnych uzasadnień. Skoro

myślistwo potrzebuje takich uzasadnień, to niechaj drażliwi tzw. myśliwi, ze wzrastającej

krytyki większości społeczeństwa ich krwawych procederów, wyciągną wreszcie właściwe

wnioski. Myślistwo jest już obecnie przebrzmiałym kulturowo przeżytkiem. Kłóci się z

racjonalnie pojętą ochroną przyrody. Należy przeto krzewić empatię do wolnych zwierząt a

nie zabijanie ich dla sadystycznej przyjemności. Nie należy głosować na myśliwych

kandydujących do jakichkolwiek władz. Należy bojkotować spożywanie dziczyzny. Trzeba

wytaczać procesy tzw. myśliwym za uszczuplanie niemyśliwym dostępu do wolnych

Page 57: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

57

zwierząt. Dojrzewa konieczność ogłoszenia ogólnokrajowego referendum w sprawie

całkowitej delegalizacji barbarzyństwa zwanego myślistwem. Zanikło barbarzyństwo

niewolnictwa, wojen krzyżowych, inkwizycji i inne, toteż i barbarzyństwo myślistwa musi w

przyszłości zniknąć.

POLOWANIE A JĘZYK

Zarozumiałością oraz bezwzględnością człowieka

jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tylko dlatego,

że są nieme dla jego tępej percepcji.

anonimowe

Założenia tekstu

W nasilającym się, o zasięgu ogólnoświatowym, sporze łowców mieniących się

myśliwymi, z ich przeciwnikami, ważną rolę spełniają języki, którymi posługują się

zwaśnione ze sobą jego strony. Myśliwi posługują się gwarą łowiecką usiłującą łagodzić

opisy okrucieństwa i drastyczności zabijania zwierząt żyjących na wolności. Natomiast

przeciwnicy łowiectwa używają w tym sporze języka odsłaniającego całą brutalną

niehumanitarność procederu polowania. Znajomość obu tych języków jest niezbędna dla

opisywania i oceniania tego procederu, potępianego przez ludzi osiągających poziom

człowieczeństwa.

Myśliwy nie ma dystansu ani do siebie ani do gwary, którą się posługuje. Znajdując

się zaledwie na padole człowieczości przenikniętej żądzą zabijania, kierowany jest emocjami

unicestwiającymi racjonalność postępowania. Przeto, racjonalne opisy i oceny procederu

polowania mogą być udziałem tylko niemyśliwych. Irracjonalna gwara myśliwska – jak to

opisał Julian Ejsmond w książce Zabobony myśliwskie – „niewątpliwie pochodzenie swoje

zawdzięcza magicznym zabobonom”.

Według zaślepionych łowiecką chciwością myśliwych polowanie nie jest złem,

chociaż zapewne nie może uchodzić za dobro. Przeciwnicy polowania, występując w obronie

życia wolnych zwierząt, jednoznacznie i stanowczo opowiadają się po stronie tak

pojmowanego dobra. Aby jednak można było go bronić, należy posiąść nie tylko wiedzę o

procederze polowania, ale i odwagę otwartego jego potępiania. Odwagę taką mają jednak

tylko nieliczni ludzie. Głównie z powodu obawy przed odwetem myśliwych, dysponujących

przecież bronią i gotowych do zabijania istot żywych. Odważni przeciwnicy polowania jawną

jego krytykę pojmują jako moralny obowiązek, gdyż bierność w tym względzie oznacza

zgodę na krzewienie zła. Przemilczając prawdziwą wiedzę o istocie polowania i nie wyrażając

otwarcie krytyki jego zła, stajemy się poniekąd współuczestnikami i współwinnymi tego zła.

Bierny stosunek do opisów i ocen polowania musi wywoływać dręczące rozterki wewnętrzne

ludzi z poziomu człowieczeństwa i trudne do wyparcia poczucie winy. Tylko ludzie z

poziomu człowieczeństwa są w stanie dostrzegać, że myśliwy, jako sprawca niegodziwych

praktyk, nie jest w stanie przekazywać swoim dzieciom, rodzinie, społeczeństwu szacunku

dla życia zwierząt, bo czyni z nich łup, trupy, zwłoki, trofea. Osłania to nieudolnie gwarą

łowiecką, irytującą ludzi rozumnych i wrażliwych, bezzasadnie obrażanych przez myśliwych.

Temperatura sporu

Myśliwi kurczowo i coraz bardziej nieporadnie bronią uprawianego przez nich

procederu polowania, natomiast ich przeciwnicy coraz bardziej niecierpliwie i

Page 58: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

58

bezkompromisowo go potępiają. Przekonania obu stron sporu zderzają się ze sobą w sferach

prywatnych i sferach publicznych, na co dzień i od święta, podczas polowań i poza

polowaniami. Łowcy usiłują kreować korzystne dla siebie wyimaginowane swoje wizerunki,

podczas gdy wrogowie polowania mają ich za brutali zadających niekonieczny ból, cierpienie,

śmierć, dla zaspokojenia swojej dewiacyjnej skłonności. Pomiędzy tymi skrajnymi postawami

rozciąga się rozległe spektrum poglądów mniej zdecydowanych. Część ludzi dojrzałych z

poziomu człowieczeństwa podziela tylko niektóre argumenty jednej lub obu stron tego sporu,

ale w ostatecznym rozrachunku sprzeciwia się polowaniu.

Treści sporu wyrażane są, zasadniczo, dwoma językami: myśliwi językiem ideologii

myśliwskiej, zawartym przede wszystkim w sztucznej gwarze łowieckiej, a niemyśliwi

językiem naturalnym, wyróżniającym się niekwestionowalną uczciwością poznawczą.

Kontrowersja owa zajmuje niemało miejsca w mediach. Stronniczość nielicznych czasopism

łowieckich spychana jest coraz bardziej na marginesy czytelnictwa przez bardziej obiektywne

i liczniejsze czasopisma antyłowieckie, przeniknięte duchem humanitaryzmu i ekologizmu.

Telewizja, nawet w programach łowieckich, na ogół unika pokazywania okrutnej

drastyczności polowania; obnażają ją jednak liczne portale internetowe. Spór pobrzmiewa, raz

po raz, przed organami władzy administracyjnej, na przykład w sprawach o znikome szkody

wyrządzane przez zwierzęta w uprawach rolnych i większe szkody powodowane przez

łowców zabijających zwierzęta objęte ochroną. Wiele spraw spowodowanych przez

myśliwych rozpatrują sądy, wśród nich te dotyczące przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu

nie tylko zwierząt wolnych i domowych, ale i ludzi. Na szczeblach władzy prawodawczej

lobby prołowieckie dość uporczywie przeciwstawia się jakiemukolwiek ograniczeniu

bezeceństw polowania.

Spór łowców z ich przeciwnikami trwa, toczy się powoli i z trudnościami. Stopniowo

jednak szala powodzenia przechyla się na rzecz przeciwników polowania. Wiadomo, że w tej

szermierce na słowa nie mogą nie zwyciężyć kiedyś przeciwnicy polowania, nie wiadomo

jednak jeszcze, kiedy. W toku dziejów bowiem, różne przejawy barbarzyństwa z wielkimi

oporami ustępowały przed naporem humanitaryzmu. Odnosi się to w szczególności, niestety,

i do polowania.

W krytyce praktyk łowieckich przeważa ciepła, uczciwa i zracjonalizowana postawa

empatii do niewinnych i bezbronnych ofiar polowań. Jednocześnie, w różny, zwykle bardzo

dosadny sposób, obnażany jest prymitywny atawizm, agresywność, oziębłość emocjonalna i

pełna hipokryzji ideologia promyśliwska. W języku polskim odwagą otwartej krytyki

łowiectwa wykazali się w ostatnich latach autorzy kilku publikacji. Zenon Kruczyński w

książce Farba znaczy krew, (Gdańsk 2008) z wielką znajomością rzeczy obnażył różne istotne

strony obrzydlistwa i makabryczności polowania. Potrafił to zrobić, ponieważ sam był

wcześniej myśliwym. Rezygnując z myślistwa, postapił tak, jak św. Hubert, bezzasadnie

obwołany przez myśliwych ich patronem. Dużą wymową perswazyjnej antymyśliwskości

wyróżnia się książka Tomasza Matkowskiego, Polowaneczko, (Warszawa 2009). W

newralgicznie słabe strony łowiectwa ugodziła książka Olgi Tokarczuk, Prowadź swój pług

przez kości umarłych, (Warszawa 2009), m.in. demaskując cała obłudę kazania kapelanów

myśliwskich.

Coraz to liczniejsze są wypowiedzi antymyśliwskie w czasopismach i na stronach

internetowych prywatnych osób i różnych organizacji, nie tylko proekologicznych. Zwykle

wywołują one gwałtowną, obłąkańczą reakcję myśliwych, obrzucających ich przeciwników

wyzwiskami i obraźliwymi słowami. Polemiczny artykuł Agnieszki Sowy, Rzeczpospolita

łowczych („Polityka” 2013, nr 46) skłonił Marka Matyska, rzecznika Polskiego Związku

Łowieckiego, do opublikowania odpowiedzi pełnej jednak krętactw (forum Internetowe.

Polski Związek Łowiecki). Odpowiedź ta wypadła więc bardzo blado, chociażby w

Page 59: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

59

konfrontacji z mottem tekstu Sowy: „Zmieniają się ustroje i rządy, a myśliwi wciąż mają

układy z panem, wójtem i plebanem. Czy można naruszyć to imperium?”

Bełkot ideologii promyśliwskiej poruszył także wrażliwość filozofa Jana Hartmana na

tyle, że na swym blogu internetowym zamieścił on tekst Srasz bór, niepozostawiający

przysłowiowej suchej nitki na pseudoreligijnych, pseudopsychologicznych i

pseudokulturowych pseudoracjach promyśliwskich. Tekst Hartmana ukazuje karygodne

sponiewieranie przez myśliwych pięknego hasła „Darz bór!”, kierowanego przecież do

wszystkich ludzi szanujących przyrodę i życie zwierząt leśnych. Antymyśliwską dojrzałością

wyróżniają się liczne teksty Adama Wojraka, publikowane w większości na łamach „Gazety

Wyborczej”.

Atakowani przez krytyków myśliwi nie są w stanie kontrolować swoich chorych

emocji. W fanatycznym uniesieniu usiłują poniżać, wręcz wdeptywać w ziemię ich

przeciwników, w myśl jarmarcznej demagogii „Ja tylko mam rację, a ty jesteś nikim”.

Internauta, podpisujący się Wojtek, nie mając innych argumentów, obraża Hartmana za „jego

żydowskie pochodzenie”. Wtóruje mu internauta o pseudonimie narciarz2, idiotycznie

imputując temu wybitnemu myślicielowi „trwałe uszkodzenie kory mózgowej”. Niektórzy

internauci pragną przynajmniej nieco osłabić krytykę myśliwych, sytuując proceder

polowania wśród innych przejawów zła. Oto, na przykład, co napisała internautka Ala:

„irytuje mnie święte oburzenie w stosunku do myśliwych, podczas gdy na co dzień przejawy

większych potworności się lekceważy”. Nie wyjaśnia jednak, o jakie inne „potworności” jej

chodzi i jak je ze sobą porównywać i jak je oceniać.

Tylko przeciwnikom łowiectwa mogą służyć za motto słowa Witkacego: „Z głupimi

ludźmi nie ma co gadać, więc zamknąć mordy i proszę siadać!” W chaotycznych najczęściej

sporach pojawiła się propozycja, aby terminologię promyśliwskiej gwary łowieckiej zastąpić

językiem ekologicznym. Wielu przeciwników łowiectwa, jak na przykład internautkę

Magdalenę Honkisz, „najbardziej irytuje demagogia i dorabianie ideologii do zbrodniczych

inklinacji”. Internauta podpisany bib zauważa, iż chodzi o to, aby „skruszyć te zaskorupiałe

złogi myśliwskiej hipokryzji. O optymizm jednak trudno... wyznawców religii spod znaku

dwururki wciąż nie brakuje”. Ruchy antymyśliwskie informują, jak w praktyczny sposób

można utrudniać albo zupełnie nawet unicestwiać polowania. Internauta z podpisem Śleper

zachęca do ośmieszania łowców. „Wyśmiewać durni – doradza – palcem ich pokazać i wołać

za buractwem, żeby się pod ziemię ze wstydu zapadło. Nic tak człowiekowi nie dokuczy, jak

wyśmiewanie i choćby nie wiadomo jakimi argumentami humanitaryzmu wobec nich

szermować, to bardziej skuteczne będzie wołanie za dziadem w kapelusiku z piórkiem:

burak!”

Zwodniczość gwary łowieckiej

Gwara w ogólności, to mowa określonej grupy ludności jako język charakterystyczny

dla jakiegoś środowiska, grupy zawodowej, związku, stowarzyszenia bądź też innych grup,

także grup nielegalnych. Znane są gwary ludowe, regionalne, zawodowe, żołnierskie,

uczniowskie, studenckie i przestępców. Gwara łowiecka, najbardziej zbliżona swoim

charakterem do gwary przestępców, odznacza się zwodniczością mającą na celu osłanianie i

łagodzenie okrucieństw procederu polowania. Wiadomo, że tylko najgroźniejsi przestępcy

dążą do zabijania, natomiast zabijają wszyscy myśliwi. Gwara łowiecka maskuje, ułatwia i

dokumentuje porozumiewanie się myśliwych w celu zabijania. Aby móc dostrzegać

zwodniczość gwary łowieckiej, co dość oczywiste, należy wcześniej ją poznać. W Polsce

umożliwia to przede wszystkim słownictwo zebrane przez Stanisława Hoppe w książce Polski

język łowiecki (Warszawa 1980) i książce Marka P. Krzemienia 1000 słów o łowiectwie

(Warszawa 1984). Hoppe, przesadnie, chełpi się przechwalaniem rzekomo nadzwyczajnych

walorów polskiego języka łowieckiego. Według niego jest to najbogatszy, najbarwniejszy i

Page 60: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

60

najdawniejszy język środowiskowy, niezrozumiały dla postronnych nieparających się

łowiectwem. Przechwałki owe z irytacją i zdziwieniem przyjmują nie tylko językoznawcy. Są

bezzasadne, toteż nietrudno je kwestionować i zupełnie odrzucić.

Do historii należy już obecnie dobra znajomość gwary łowieckiej przez osobników

bezzasadnie zwanych myśliwymi. W swej gorączce pospiesznego i zapalczywego zabijania

uznają ją już za zbędną stratę czasu. Inaczej było jednak wcześniej, jak wzdycha tęsknie

Hoppe. W związku z tym napisał on o języku myśliwskim: „Nie był do pomyślenia myśliwy,

który by go nie znał i nie stosował. Za przewinienia językowe wymierzano dotkliwą karę –

sforami na tuszy ubitej grubej zwierzyny ( tj. kładziono delikwenta) i chłostano go

rzemieniami służącymi do łączenia psów w pary. Toteż nikt nie chciał się narazić na tak

hańbiącą procedurę i pośmiewisko współtowarzyszy łowów” (Hoppe, s. 11).

Jakkolwiek by nie było dziwaczne karanie tak zwanych myśliwych za nieznajomość

gwary łowieckiej, to obecnie jest ona im już coraz mniej znana. Jednakże „władze łowieckie

zdecydowanie uznają potrzebę kultywowania i rozwijania języka łowieckiego, upatrując w

nim istotny element kultury łowieckiej, stwarzający więź między myśliwymi. Język ten, obok

swojego piękna, jędrności i barwności, stwarza niepowtarzalną, wynikającą z tradycji

atmosferę, stanowi ważną część naszych obyczajów łowieckich, których przestrzeganie jest

kwestią honoru świata łowieckiego” (Hoppe, s. 15). Dla ludzi roztropnych to, co myśliwi

nazywają kulturą, jest oczekującym na jak najszybsze porzucenie, reliktem prymitywnego

barbarzyństwa.

Kłamliwą mowę gwary łowieckiej odsłaniają tylko oceny niemyśliwych. Wymyślone,

dziwne, nienaturalne, sztuczne, oziębłe jej słownictwo usiłuje nieporadnie jakoś łagodzić

gorycz okrucieństw niekoniecznego już zabijania wolnych zwierząt. Jest to język pełen

fałszerstw unikających nazywania rzeczy po imieniu. Wynika z obłędnych odruchów

pazernych myśliwych. Ich wnętrze nie potrafi dostrzegać, że niekonieczne zabijanie nie jest

ani mądre ani uczciwe. Nie jest także wbrew wszelakim karkołomnym próbom językowej

niby jego racjonalizacji. Silnie zawoalowana ta gwara łowiecka pozbawia człowieczej

wrażliwości myśliwych i usiłuje nią epatować niemyśliwych. Upozorowuje przesadnie jakoby

zasadnicze różnice między śmiercią człowieka a śmiercią zwierzęcia, przemilczając że obie te

istoty należą przecież do wspólnoty obdarzonej życiem i pragnącej je zachować. Bezzasadnie

deprecjonując wartość życia wolnych zwierząt zawłaszcza sobie prawo do niekoniecznego ich

uśmiercania.

Gwara łowiecka, jak i ugruntowane na niej akty normatywne, są nośnikami

prymitywnej pogardy dla największej wartości, jaką jest ochrona życia. Utrwala zachowania

do cna przeniknięte złem. Kształtuje tępą niewrażliwość na cierpienie. Przenika do języka

potocznego tak zwanych myśliwych. Gwara łowiecka przepełnia język potoczny myśliwych

butą, agresywnością i wulgarnością. Jest to język treściowego i formalnego niechlujstwa.

Brak w nim jakiejkolwiek troski o unikanie różnych błędów. Jest to więc język dopasowany

do obrzydliwych cech osobowości typowego tak zwanego myśliwego.

Zwodniczość przenika całą gwarę łowiecką. Aby to ukazać wystarczy posłużyć się

nawet jednym chociażby przykładem. Tchnie pomrocznością kluczowe dla łowiectwa czy też

myślistwa słowa „zabijanie”. Podobnie najściślej związane z nim takie słowa jak

„polowanie”, „łowca”, „myśliwy”, „zwierzę”, „ambona”. Przed przytoczeniem sensu

nadawanego przez gwarę łowiecką tym słowom należy zatrzymać się nieco znowu przy

rozróżnieniu łowiectwa od myślistwa.

Łowiectwo a myślistwo

Łowiectwo w polskim prawodawstwie bywa oficjalnie definiowane, jako dział

gospodarki narodowej, mający na celu planowe gospodarowanie zwierzyną wolno żyjącą,

Page 61: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

61

zgodnie z potrzebami tej gospodarki i ochroną przyrody. Głównymi działami łowiectwa,

obejmującego całokształt zagadnień dotyczących zwierzyny wolno żyjącej, jest jej hodowla,

ochrona, pozyskanie przez polowanie i odłowy oraz kontynuacja kultury łowieckiej w

różnych jej przejawach obyczajowych, literackich, muzycznych, plastycznych i innych.

Zagadnienia te reguluje jakoś prawo łowieckie i etyka łowiecka. Ma się to nijak do woli ich

praktycznego stosowania przez myśliwych.

Oficjalne natomiast definicje myślistwa, jako jednego ze składników szerzej

pojmowanego łowiectwa, podkreślają, że obejmuje ono całokształt zagadnień związanych z

wykonywaniem polowania. Gdy łowiectwem zajmują się myśliwi, dawniej zwani łowcami,

leśnicy i ekolodzy, to wykonawcami polowania bywają wyłącznie myśliwi, często

jednocześnie leśnicy. Od myślistwa zdecydowanie odcinają się ekolodzy. Odrzucają oni

bowiem pogląd aby zabijanie wolnych zwierząt podczas polowania mogło być jakimkolwiek

przejawem ochrony przyrody. W oczach ekologów, tak zwany myśliwy to prymitywny

„strzelacz”, często gorszy od kłusownika, który nadużywa swej legitymacji myśliwego jako

alibi dla woluntarnego i bezkarnego uśmiercania wolnych zwierząt.

W schizofrenicznej gwarze łowieckiej „zabijanie” wolno żyjących zwierząt to

„pozyskiwanie zwierzyny”, czyli wejście w jej posiadanie poprzez odstrzał lub odłów.

Zabijanie, nazywane krętacko pozyskiwaniem, kłóci się bez reszty z sensem nadanym przez

język polski wyrazowi „pozyskiwać”. Otóż według wszystkich słowników języka polskiego

wyraz „pozyskiwanie” oznacza zjednywanie sobie kogoś, przekonywanie do siebie,

zaskarbianie sobie czyichś uczuć, względów, sympatii, aprobaty, zaufania. Odnoszenie przeto

tego wyrazu do zabijania nie może więc nie porażać wrażliwości i kultury niemyśliwych.

Poraża je dotkliwie.

Gwara łowiecka unika wykrętnie słowa „zabijanie” jak i słowa „uśmiercanie”.

Dopuszcza przede wszystkim słowo „strzelanie”, z wieloma jego zastępczymi eufemizmami.

Obowiązuje w niej dziwaczny, interesowny i agresywny dwupodział zwierząt na te, które są

„poza strzałem” i te „dające okazję do strzału”, pozwalające „dojść do strzału”, „dojść

zwierza”, „dopaść zwierza”, „wyjść na strzał”. Zwierzę, jako cel zabijania, myśliwy ma

bezlitośnie „tropić”, „brać na cel”, „celować w nie”, „dać ognia”, „dać strzał”, „kłaść je

celnym strzałem” „ma ono padać w strzale”. Ale może on „chybić”, „popełnić pudło”,

„chybić na czysto”, bądź także „postrzelić”, „zaznaczyć strzał farbą”, bo niehumanitarna ta

gwara pozbawiła zwierzęta krwi. Myśliwy osiąga orgazm zabójcy, gdy zwierzę „pada w

ogniu”, „pada w strzale”, „łamie się w ogniu”, udało się je „położyć”, „pierdolnąć”,

„powalić”, „ustrzelić”, „uziemić”. Często uśmiercanie odbywa się przy pomocy psów i

naganiaczy, wespół zajmujących się szczuciem, wypędzeniem, wystraszaniem, płoszeniem -

„wyciskaniem zwierza na strzelbę”.

Zabijanie zwierzęcia komplikuje się, gdy zostało ono postrzelone, „miał miejsce

postrzał” pozostawiający jakiś „zestrzał”. Wówczas obowiązuje „prawego” myśliwego

ściganie zwane „tropieniem”, „dobijanie”, „dostrzeliwanie”, „oskrzydlenie”, „dojście do

zwierza, który uszedł” i gdzieś „padł” albo oczekuje na „strzał łaski” bądź „dokłucie”

kordelasem, kopnięciem, uderzeniem pięścią, „stroczeniem”, „zbarczeniem” lub jeszcze w

jakiś inny, tyleż wymyślny, co okrutny sposób ostateczne pozbawienie go życia. „Zestrzał” to

sierść, krew, treści jelit, kawałek wątroby czy kości w miejscu zranienia zwierzęcia.

„Zbarczony ptak” to ptak postrzelony, który zdołał jeszcze się gdzieś ukryć przed okrutnym

prześladowcą.

Postrzałka należy „dojść po farbie i go dobić”. Wprawdzie dobijanie „w sposób

humanitarny” grubego zwierza powinno polegać na „strzale łaski” w jego kark, a innego za

jego uchem, ale w rzeczywistości, niekiedy myśliwi nawet i tego nie czynią. Oszczędzają

naboju i unikają nadmiernego „faszerowania tuszy dziczyzny śrutem bądź ołowiem”.

Postrzelone zwierzę – „postrzałek” – w tym nieludzkim bełkocie nie umiera, lecz „zdycha”,

Page 62: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

62

ugodzone niecelnym strzałem w jakąś jego część. W fałszywej mowie myśliwych zwierzę nie

ma trzewi tylko „miękkie”. Odstrzelenie łapy to „utrącenie cewki”. Cewka moczowa to

”pędzel”. Kozioł nie ma nóg tylko „badyle”, nie ma płuc tylko „komorę”, nie ma oczu tylko

„gały”, „lampy”, „ślepia”. Ugodzone strzałem w odbyt zwierzę to „trafione w talerz”.

Kawałki sierści to „ścianko”. Krew to tylko „farba”, „jucha”, „posoka”. Wolno żyjące

zwierzę to zwierzę „łowne” albo „niełowne”, zawsze jednak „dzikie” i tylko „sztuka”, czyli

przedmiot a nie istota żywa. Tak to „słowa mogą zabijać – zauważył Paul Auster. Mogą

odmieniać rzeczywistość, są więc zbyt niebezpieczne, żeby powierzać je człowiekowi

kochającemu nade wszystko właśnie słowa”.

Zabijanie jako przyjemność

Gwara łowiecka, w jej nieuczciwych opisach procederu polowania, jako

niekoniecznego już zabijania wolnych zwierząt, na wszelkie sposoby unika prawdy. Jest to

bowiem prawda okrutna. Jest okrutna w jej żądzy agresji i przejawach zabójczej przemocy.

Splata się z prześladowaniem, dręczeniem, tropieniem, ściganiem, osaczaniem, przerażeniem,

paniką, ucieczką, mordowaniem, uśmiercaniem, rzezią, jatką, cierpieniem i bólem istot

pragnących zachować swoje życie. Fałszywe słowa tej gwary mają łagodzić bestialstwo sensu

polowania. Nie wspominają o rozlewie niewinnej krwi, postrzałach, męczarniach

postrzelonego zwierzęcia, „łaskawym” przemyślnym dobijaniu, agonii konających zwierząt,

partackim rzeźnictwie patroszenia i trzebienia tuszy i pospiesznym grzebaniu części zwłok

uznawanych za nieużyteczne.

Człowiek wrażliwy, z poziomu człowieczeństwa potępia to w głębokim szoku.

Współczuje ofiarom łowieckich procederów. Cierpi w bólu bezradności. Myśliwy natomiast,

jako człowieczek z padołu człowieczości, swoje zabójcze czynności kata, rzeźnika i grabarza

potrafi zepchnąć w chłodną obojętność, niezrozumiałą dla ludzi rozumnych przyjemność,

emocjonalne uzależnienie, maniakalną namiętność, relikt atawizmu, wywołującą pożałowanie

pasję czy też jakże niehumanitarne hobby. Ów wyzbył się ludzkiej wrażliwości: dostrzegania

zła, poczucia winy, oznak głosu sumienia, objawów szacunku dla istot żywych, doznawania

wstydu, kontrolowania swej buty, władczości i pychy, zwalczania własnego upośledzenia

mentalnego spowodowanego „pasją łowiecką”, czy też „żyłką myśliwską”.

Dla zdrowego umysłowo i wrażliwego emocjonalnie człowieka zupełnie

niezrozumiałe jest poczucie piękna i przyjemności człowieczka, mieniącego się myśliwym.

Piękno dostrzega on wtedy, gdy u jego stóp leży pokrwawiona, zmasakrowana, martwa ofiara

polowania. Chętnie fotografuje się ze swoją ofiarą, tym bardziej, im bardziej cenna jest jej

tusza albo (i) trofeum. „Pokot” albo „rozkład”, czyli zwierzyna zabita na polowaniu

zbiorowym, położona według jej łowieckiej hierarchii, do złudzenia przypomina faszystowski

plac straceń (Umschlagplatz). Obrzydliwie kala otaczającą pokot urodę przyrody.

Wbrew kłamliwym rozróżnieniom odstrzału sanitarnego i selekcyjnego, królem

polowania zostaje nie ten, kto zabił zwierzę chore albo słabe, lecz największe, najpiękniejsze,

z najwyżej cenionym trofeum. W egzotycznej gwarze dumnych ze swych uśmierceń

strzelaczy, przewijają się pozostałości obrzędów przypominających rytualne zbrodnie.

Rytuały owe otaczają nimbem fałszywej sakralności kapelani myśliwych, celebrujący

bezwstydnie prołowieckie nabożeństwa poprzedzające polowania. „Brać łowiecka” jest już

jednak wtedy żądzami zupełnie gdzieś indziej – na polowaniu obfitującym licznymi

uśmierconymi ofiarami.

Jak dość powszechnie wiadomo, zbiorowe polowanie stwarza okazje do tworzenia

mafijnych układów, pijaństwa, niewierności małżeńskiej, wyuzdanych przygód erotycznych i

wszelakiego obyczajowego rozpasania jego uczestników. Za niemal normę uchodzi ich

otępienie alkoholem, który chleją przed, w trakcie i po polowaniu, niezależnie od jego

Page 63: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

63

rezultatów. Myśliwy jest niezdolny do okazywania dzikim zwierzętom ciepłych uczuć, ale

egoistycznie oczekuje od partnerek bądź partnerów seksualnych uznania za swoje zabójcze

poczynania podczas procederu polowania. Zabijanie kojarzy z orgazmem w seksie, a orgazm

w seksie z zabijaniem. W ten sposób manifestuje swoją rzekomą i próżną męskość, wyzbytą

duchowości i empatii właściwej człowieczeństwu. Doskonała broń myśliwska, przyrządy

optyczne, wabiki, ambony, czatownie, karmniki, paśniki i usytuowane w ich sąsiedztwie

nęciska zupełnie odarły już polowanie z mitologii zagrożenia, walki i dumy z zabicia

bezbronnego, zwodzonego chytrze i podstępnie na niechybną śmierć, zatroskanego o swój

byt, zwierzęcia. Współcześnie myśliwi, bardzo zabiegają o zwiększenie swojej liczebności.

Do tego łowieckiego procederu zabijania wciągają także kobiety i młokosów, mających

obniżać średnią stetryczałego wieku jako typową dla myśliwego. Naganiacze to najczęściej

tępawi prostacy, spełniający rolę szczególnych pomocników w egzekucjach wolnych

zwierząt. Natomiast hejnaliści przypominają prymitywnych pogrzebowych muzykantów

niezdolnych do posługiwania się bardziej wymagającymi instrumentami muzycznymi.

Dociekanie sensu polowania

W oficjalnych definicjach, szczególnie definicjach normatywnych, polowanie jest

sednem myślistwa, dawniej zwanego łowiectwem. Współcześnie polowanie to jeden z

działów szeroko pojmowanego łowiectwa z jego różnymi działami. Pozanormatywne

dociekania sensu polowania, mając na uwadze wartości i oceny tej aktywności, zmierzają do

wyjaśnienia, czym ono jest w swojej istocie i czy godne jest uprawiania. Oczywiście, myśliwi

uznają polowanie za wartościowe i cenne, niemyśliwi – wręcz przeciwnie. Myśliwska obrona

sensu polowania jest pierwotnym złem. Wtórne wobec niego są antymyśliwskie zaprzeczania

sensu polowania wynikające z troski o dobrostan wolnych zwierząt.

Wszystkie definicje polowania – należy to konsekwentnie wbijać do tępych łbów

myśliwych – upatrują zgodnie jego główny sens w dążeniu do zabijania. Jako takie,

polowanie pojmowane jest szeroko. Obejmuje zachowania każdej żywej istoty, która z jakichś

powodów, głównie konsumpcyjnych, zabija inną żywą istotę. Poczyna się to od

mikroorganizmów, a kończy na największych ssakach, wśród nich także ludziach. W tak

bardzo rozległym sensie polowania, jakby zacierają się różnice między polowaniami w

świecie zwierząt od polowań w świecie ludzi. Jednakże w najprostszych formach życia,

przedmiot i sposób polowania jest genetycznie uwarunkowany i instynktowny. W bardziej

natomiast kompleksowych formach życia, polowanie, może być wyuczone przez kogoś

innego – rodziców myśliwych albo obcych myśliwych

W dyskusjach dotyczących poszukiwania sensu polowania powtarzają się treści

książki filozofa José Ortega y Gasset Mediations on Hunting (1942). Według niego:

„Polowanie jest tym, co pozwoli posiąść zwierzę, martwe lub żywe, innej istocie przynależnej

zasadniczo do niższego gatunku niż ono samo”. Ta ostatnia część owej definicji rodzi jednak

poważne wątpliwości. Oto bowiem, na przykład, węże polują na małpy a lwy na ludzi. A więc

gatunki uznawane za niższe polują na gatunki uznawane za wyższe. Definicja ta miałaby

zatem sens, tylko w odniesieniu do polowania ludzi na zwierzęta, jednocześnie przy aprobacie

gatunkowizmu, czyli tezy o nierówności różnych gatunków istot żywych, przewadze pod

każdym względem gatunku ludzkiego nad wszystkimi innymi gatunkami.

Do tej budzącej wątpliwości definicji polowania, y Gasset dodaje wszakże dwa

szczegółowe warunki. Po pierwsze, podkreśla, że aby można było mówić o polowaniu

konieczne jest stwierdzenie istnienia szansy obrony bądź ucieczki zwierzęcia. Po drugie, nie

jest istotne czy myśliwy osiągnie sukces poprzez uśmiercenie zwierzęcia, ważne jest samo

owe uśmiercanie. Jak wiadomo, współcześnie, oba te warunki nie są już spełniane. „Piękno

polowania – zauważył y Gasset – leży w fakcie, że jest zawsze problematyczne”. Może być

Page 64: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

64

udane bądź nieudane, uzasadnione bądź nieuzasadnione. Istota polowania, według tego

filozofa, polega na tym, że jest ono „kontestacją lub konfrontacją między dwoma systemami

instynktów”.

Spośród licznych form dewiacji wiele z nich kojarzonych jest także z polowaniem.

Oto, na przykład motywem, chociaż dość rzadkim, udziału w polowaniu bywa dewiacja

autogonistofilii, poszukująca bodźca erotycznego w sceniczności polowania, jako

szczególnego rodzaj widowiska, przedstawienia. Oto, na przykład, motywem tego rodzaju

bywa dewiacja o nazwie doraphilia, polegająca na podnieceniu zwierzęcym futrem, skórą,

trofeum. Chyba wielu myśliwych charakteryzuje erotofonofilia jako skrajna postać sadyzmu,

w której podczas uśmiercania ofiary występuje erupcja wielkiej satysfakcji, niekiedy nawet

seksualnej. Podczas niektórych obrzędów pasowania na myśliwego objawia się dewiacja o

nazwie hygrofilia, gdy musi on pomazać swoją twarz krwią albo nawet cuchnącymi

wnętrznościami ubitego zwierzęcia. Dobijający zwierzę myśliwy porażony jest dewiacją

nekrosadyzmu. Gdy myśliwy snuje swoje wyimaginowane, zmyślone opowieści łowieckie,

przejawia w tym dewiację zelofilii. Każdy myśliwy jest sprawcą zoosadyzmu, ponieważ

polowanie nie może się obyć bez różnorakiego znęcania się nad zwierzęciem.

Bardzo liczne, negatywne są oceny myśliwych i polowania, dostępne na forach

Internetu. Internauta Tess napisał, że „argumenty myśliwych to kurioza spłodzone w chorych

łbach”. Według internauty podpisanego Lupus „Polowanie jest jednym z najbardziej

prymitywnych reliktów epoki kamienia łupanego, które zachowały się do dzisiaj”. Internauta

Jerzy Pieczul stwierdził m.in.: „To, co robią myśliwi to czerpanie przyjemności z zabijania a

wiec barbarzyństwo. To nosiciele przedpotopowej psychiki w XXI wieku. Ludzie z

prymitywnymi motywami. Powinni być obrzucani śmiertelnym wstydem, a nie szukać okazji

do stawiania nogi na zabitym bez potrzeby zwierzęciu i ryczeniu jakichś... hejnałów”.

Internauta Rafał Kochan podkreślił, że „polowanie to znieczulica”. To haniebny proceder,

który musi budzić oburzenie i obrzydzenie, czego nie chcą dostrzegać bezmyślni łowcy,

bezpodstawnie, coraz bardziej jękliwym i słabnącym głosem, usiłujący siać swoją

propagandę. To na wskroś już archaiczne hobby.

Dość odosobniony, bo wydumany i niczym nieuzasadniony jest pogląd, nawet wśród

większości samych myśliwych, że „polowanie to praca”, która może sprawiać przyjemność.

Do ulubionych argumentów myśliwych należy porównywanie masowości zabijania zwierząt

hodowlanych ze stosunkowo mniej licznym uśmiercaniem wolnych zwierząt. Łagodzą oni

jednak dość zasadnicze różnice w sposobach zabijania, z jednej strony zwierząt hodowlanych,

z drugiej zaś strony, wolnych zwierząt. Dość słabo brzmi próba obrony sensu łowiectwa przez

internautę ukrytego pod pseudonimem Hubert. „Łowiectwo jest, moim zdaniem – napisał on

– najszlachetniejszą formą relacji człowieka z przyrodą i środowiskiem... Papier wszystko

zniesie. Demokracja toleruje różne słowotoki, często o wysokim współczynniku demagogii.

Tak powstają kalambury o bezdusznych myśliwych, którzy po zabiciu zwierzęcia zalewają

wyrzuty sumienia strumieniami alkoholu. No cóż, pisać każdy może”. Pojękiwania owego

Huberta mają się jednak nijak do rzeczywistych praktyk myśliwych, które przeczą każdemu

jego słowu.

Łowca czy myśliwy

Staropolska nazwa „łowca”, zastąpiona we współczesnej gwarze łowieckiej nazwą

„myśliwy”, jest bardziej rzetelna i uczciwa. Ta pierwsza bowiem wprost wskazuje cel łowcy –

łowy, ta druga natomiast usiłuje zwodzić sugerowaniem istnienia czegoś, czego doprawdy

coraz trudniej się dopatrzyć, czyli jakiegoś tam, niby, myślenia. Prawdę odzwierciedla więc

polskie przysłowie, które głosi, że „Myśliwy nie myśli tylko strzela”. Według Jeremy

Benthama w określaniu stosunku myśliwego do zwierząt mniej ważne jest to czy myśli i

mówi, ważniejsze jest czy potrafi odczuwać cudzy ból.

Page 65: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

65

W języku angielskim rozróżniane są dwa rodzaje polowania: o charakterze sportowym

– hunting i dla korzyści – cropping. Na gruncie tego rozróżnienia polujący dla sportu to

strzelec, strzelacz – gunner albo zabójca – killer, zaś polujący dla korzyści to cropper.

Nielegalne polowanie dla korzyści to kłusownictwo – poaching, zaś kłusownik to poacher.

W języku polskim brak rozróżnienia między hunting a cropping, gunner albo killer a

cropper. Ogólna przeto jedna nazwa kiedyś „łowca”, obecnie zaś „myśliwy”, ukrywa różne

pod względem naganności motywy polowania. Naganność owa nabiera największego

nasilenia w odniesieniu do myśliwych, którzy pod osłoną legalności uprawiają kłusownictwo.

Myśliwi polscy zaliczają do grona łowieckich sprawców zabójczych procederów także

wędkarzy, którzy jednak przed tym się bronią. Wędkarze wyjaśniają, że łowienie ryb nie

łączy się z tak licznymi przejawami okrucieństwa jak polowanie. Wyjaśniają także, iż wiele

złowionych ryb wypuszczają z powrotem do wody, gdy są one niewłaściwego gatunku bądź

rozmiarów. Myśliwi natomiast nigdy nie zrezygnują z uporczywego dążenia do uśmiercenia

zwierzęcia i zagarnięcia go jako łupu. Odrębność wędkarzy od myśliwych zaznacza się w ich

organizacjach. W Polsce wędkarze skupiają się w Polskim Związku Wędkarskim, myśliwi zaś

w Polskim Związku Łowieckim. W języku angielskim wędkarstwo to angling albo fishing,

zaś wędkarz to angler albo fisher, a więc ani gunner, ani killer, ani cropper.

W potocznym rozumieniu większości społeczeństw, łowca, bezzasadnie zwany

myśliwym, to zwykły wandal, czyli osobnik celowo wyniszczający własność

ogólnonarodową, bo za taką uznawane są formalnie wolne zwierzęta. Daleko od pochlebstwa

odbiegają w percepcji społecznej fizyczne wizerunki tak zwanych myśliwych. Anthony

Ivanovitz, w tekście Mordercy zwierząt, dostępnym w Internecie, tak oto opisał typowych

myśliwych: „Spasione, tłuste, rozradowane ryje myśliwych, pozujących dumnie do zdjęć, na

tle trupów zwierząt, przez siebie bestialsko zamordowanych. Co roku jesienią ( porze

masakry dzikich zwierząt) zdjęcia takie obiegają polska prasę”.

Na stronach Internetu i w innych mediach aż się roi od wytykania odpychających cech

psychicznych, czy też raczej psychiatrycznych, osobników mieniących się myśliwymi. Oto

niektóre z nich. „Myśliwi to debile z flintami”. To „zgraja niedorozwiniętych duchowo, choć

często sędziwych smarkaczy”. To „chmara porażonych dewiacją zakompleksionych

ludzików”. To „barbarzyńcy o mentalności jaskiniowców”. To tylko z wyglądu ludzie, bo ich

odarte z wrażliwości wnętrze okryte jest „cieniutką błonką przykrywającą mieszankę dzikiego

atawizmu”. To chciwcy uszczuplający prawo człowieka – dostępu każdemu niemyśliwemu do

niewyniszczonej zabijaniem przyrody. To hipokryci, mieniący się rzekomo miłośnikami

przyrody, której przejawy w rzeczywistości wyniszczają. To ignoranci, niekiedy nawet

nierozpoznający gatunków zwierząt, szczególnie tych chronionych od uznanych za łowne.

Wiadomo bowiem od stuleci, że „Myśliwy strzela, aby zabić, do wszystkiego co żywe i się

rusza”. Dla myśliwych „odstrzał sanitarny” i „odstrzał selekcyjny” to tylko książkowe

pojęcia. W ich zabójczej praktyce jest tylko jeden rodzaj odstrzału – uśmiercenie tego

zwierzęcia, które się właśnie znalazło w zasięgu strzału chciwego zbója.

Page 66: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

66

POLOWANIE UŚMIERCANIEM

Okrucieństwo jest najbardziej naturalną

przyczyną tępoty umysłu.

H.W. Nevinson

Metody uśmiercania zwierząt

Życie wszystkich istot żywych jako prewartość i prenorma wszystkich innych wartości

i norm, ma swój kres w śmierci naturalnej albo śmierci nienaturalnej powodowanej

sztucznymi środkami bądź sposobami. Każda istota żywa pragnie za wszelką cenę

zachowywać swoje życie i unikać śmierci nienaturalnej. Ludzie, uśmiercając zwierzęta

sztucznie, różnicują to w odniesieniu do zwierząt hodowlanych, zwierząt wolnych i

doświadczalnych. Posługują się różnymi metodami uśmiercania, takimi zwłaszcza jak ubój,

dekapitacja, dyslokacja kręgów szyjnych, iniekcja trucizny, użycie broni palnej, łuków,

kuszy, gazów. Dopiero w zasadzie w XX wieku różne regulacje dotyczące uśmiercania

zwierząt zaczęły poważnie uwzględniać postulaty humanitaryzmu. Praktyczne ich stosowanie

jest bardziej jednak możliwe i przestrzegane w uśmiercaniu zwierząt hodowlanych niż

zwierząt łownych, zabijanych przez myśliwych na różne niehumanitarne sposoby.

Postulaty humanitaryzmu przenikają współczesne standardy uśmiercania zwierząt

zawarte w prawodawstwie obowiązującym państwa członkowskie Unii Europejskiej.

Uśmiercanie zwierząt definiowane jest w nim jako ubój i wszystkie inne sposoby

powodowania ich śmierci. Polska ustawa z 29 stycznia 2004 r. o wymaganiach

weterynaryjnych dla produktów pochodzenia zwierzęcego reguluje ubój zwierząt

hodowlanych, uznawanych za zwierzęta rzeźne. Praktykowane są trzy rodzaje uboju: 1)

najbardziej chyba humanitarny w rzeźniach, 2) mniej humanitarny w warunkach domowych i

3) jaskrawo niehumanitarny ubój rytualny, zgodny z niektórymi religiami. Dokonywany jest

bez wcześniejszego ogłuszenia zwierzęcia, przez podcięcie gardła aby konało ono długo przez

stopniowe wykrwawienie. W judaizmie to szechita, islamie – halal, hinduizmie –

jatka.Jeszcze bardziej jednak niż nawet okrutny ubój rytualny bywają niehumanitarne

uśmiercania zwierząt wolnych przez myśliwych na polowaniach.

Obowiązujące dyrektywy i konwencje prawne Unii Europejskiej podkreślają aby

uśmiercanie zwierząt domowych odbywało się przy minimalizowaniu ich cierpienia

fizycznego i psychicznego – niepokoju, trwogi, strachu i bólu. Bardziej szczegółowo stanowią

o tym zasady humanitarnego uśmiercania: niezwłoczności, doskonalenia warunków, metod i

narzędzi oraz profesjonalizacji. Zasada niezwłoczności postuluje aby uśmiercanie zwierząt

odbywało się bez zwłoki i opieszałości, a więc szybko, sprawnie i pewnie. Odnosi się nie

tylko do momentu uśmiercania ale również do transportu, wyładunku i przepędzania zwierząt

w rzeźni. Zasada doskonalenia warunków, metod i narzędzi zabijania ma skłaniać do

minimalizacji bólu i cierpienia zwierząt poprzez odpowiednie warunki techniczne – środków

transportu i urządzeń rzeźni. Transport powinien być dla zwierząt wygodny i bezpieczny, bez

powodowania ich zranień i kontuzji. Bezpośrednio przed ubojem zwierzę powinno być

unieruchomione, następnie, z nielicznymi wyjątkami, ogłuszone aby utraciło świadomość

umierania i wreszcie uśmiercone, ale bez używania puntilli czyli noża do przecinania rdzenia

kręgowego, młota lub topora. Wreszcie, zasada profesjonalizacji domaga się aby humanitarny

ubój i uśmiercanie były dokonywane przez pracowników posiadających do tego odpowiednie

kwalifikacje, szczególnie przygotowanie zawodowe. Żadna z tych zasad nie ma zastosowania

do uśmiercania zwierząt przez myśliwych. Uśmiercają oni zwierzęta łowne zależnie od

zróżnicowanych sytuacyjnie okoliczności.

Page 67: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

67

Przypomnienie kilku pojęć

Przed opisaniem niehumanitarnego uśmiercania wolnych zwierząt przez myśliwych,

dla ogólnego ukazania jego tła, należy przypomnieć podstawowe pojęcia związane z

polowaniem. Podczas polowania myśliwi „pozyskują”, według ich gwary, osobniki

wszystkich gatunków zwierząt łownych. Obok polowania pozyskują także osobniki

niektórych gatunków poprzez odłów – drapieżniki aby je uśmiercać zaś inne, np. zające,

bażanty, daniele, żubry w celu zasiedlenia nimi pewnych terenów. Polska ustawa regulująca

prawo łowieckie definiuje polowanie jako „1) tropienie, strzelanie z myśliwskiej broni palnej,

łowienie sposobami dozwolonymi zwierzyny żywej, 2) łowienie zwierzyny przy pomocy

ptaków łownych za zezwoleniem ministra”. Ze względu na liczbę polujących myśliwych,

polowania dzielą się na indywidualne i zbiorowe. Do głównych natomiast sposobów

polowania należą: polowanie po stopie białej czyli na śniegu, bez śniegu po stopie czarnej, na

wabia, z podrywu, na deptaka, z zasiadki. Każdy z tych sposobów uśmiercania stwarza

odmienne okoliczności w łowisku dla odmiennych przejawów myśliwskiego

niehumanitaryzmu.

Polowanie indywidualne wykonuje jeden myśliwy albo mała grupa myśliwych, gdy

polują aby uśmiercać drapieżniki albo ptaki z udziałem podkładacza czyli myśliwego

pędzącego brutalnie wypłoszoną zwierzynę z psem albo psami pod lufy zabijaczy.

Warunkiem formalnym wykonywania polowania indywidualnego jest odpowiednie

upoważnienie z koła łowieckiego w formie dwóch egzemplarzy druku z piętnastoma

rubrykami. Powinny być w nim wpisane dane dotyczące tożsamości myśliwego, gatunek i

liczba sztuk zwierzyny do uśmiercenia, miejsce polowania i termin polowania na nie, zwykle

w okresie od 3-6 miesięcy. Raz po raz jednakże przenikają poza kręgi mafii myśliwskiej fakty

całkowitego lekceważenia przez polujących, wtedy bardziej kłusowników niż myśliwych,

wymogu posiadania takiego uprawnienia. Polując bez upoważnienia i nigdzie tego nie

odnotowując oczywiście z premedytacją fałszują statystyki uśmierconych zwierząt. Nawet

jednak polowanie na podstawie upoważnienia opiera się na bezgranicznym zaufaniu do

myśliwego, praktycznie zupełnie nie kontrolowanego, a jeśli tak, to tylko w jaskrawych

przypadkach przestępstw, których nie daje się zatuszować. Stwarza to okazję do wszelkich

przejawów łowieckiego niehumanitaryzmu. Polowanie zbiorowe, według prawnej definicji, wymaga udziału przynajmniej dwóch

współdziałających ze sobą myśliwych lub myśliwego i naganiacza. Organizuje je dzierżawca albo

zarządca obwodu łowieckiego a realizuje myśliwy prowadzący polowanie. Typowy scenariusz

zbiorowego uśmiercania wolnych zwierząt obejmuje: zbiórkę myśliwych, odprawę, pędzenia, przerwy

na posiłek, pokot, pasowanie na rycerza św. Huberta, chrzest myśliwski nowo przyjętych myśliwych,

dekoracje królów polowania, wieczorne ognisko, biesiadę ciężkostrawnych potraw z dziczyzny

topionych w bezmiarach alkoholu. Każdy miłośnik przyrody z oburzeniem łatwo rozpoznaje miejsca

przerw myśliwych na posiłek. Zwykle jest to pogorzelisko po ognisku a wokół niego niemal zawsze

walające się butelki po alkoholu, puszki po piwie, niedopałki papierosów i niekiedy używane

prezerwatywy. Na polowaniu zbiorowym myśliwi uśmiercają zwierzynę wypłoszoną przez naganiaczy

w tzw. miot, czyli określony teren między czekającą na rozpoczęcie pędzenia nagonką a myśliwymi.

Przeciętnie długość miotu wynosi około 1,3 km a szerokość zależy od liczby myśliwych, np. gdy jest ich

dwudziestu to jest to około 1 km. Polowania zbiorowe charakteryzuje nie tylko uśmiercanie wielu

zwierząt ale również poważne zagrożenia dla życia i zdrowia uczestników polowania oraz

przebywających w jego sąsiedztwie innych ludzi. Jest to wówczas szczególna strefa śmierci wyłączająca

jakiekolwiek względy humanitaryzmu.

Page 68: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

68

Niehumanitarność prawa łowieckiego

Polska ustawa Prawo łowieckie nie zawiera żadnych przepisów nakazujących

humanitarne uśmiercanie zwierząt łownych. Ogólnie zwraca na to uwagę lekceważony w

praktyce procederu polowania zabójczych łowców Zbiór zasad etyki, tradycji i zwyczajów

łowieckich z 6 czerwca 1992 r. uchwalony przez Naczelną Radę Łowiecką. Zbiór ten

przenikają liczne paradoksalne, nierealne treści. Dowiadujemy się z niego np. że „myśliwy

szanuje prawo do życia zwierząt”, „przeciwdziała szkodnictwu oraz kłusownictwu”, „podczas

polowania zachowuje umiar i opanowanie, nie dopuszcza aby pasja myśliwska przerodziła się

w zachłanność”, „powstrzymuje się od strzału w warunkach wątpliwych co do

bezpieczeństwa otoczenia”. Bardziej szczegółowo o nierealnych warunkach humanitarnego

uśmiercania zwierząt mówi regulamin polowania. Zakazuje m.in. uśmiercania: licówki, czyli

łani prowadzącej stado, zwierzyny przy paśnikach, lizawkach, miejscach stałego dokarmiania

i pasach zaporowych (z wyjątkiem polowań na dziki i drapieżniki przy nęciskach), z

pojazdów silnikowych, na ogrodzonych poletkach żerowych, ptaków niebędących w locie,

zajęcy w bezruchu, strzelania do celów nierozpoznanych. Nadto zabrania wykorzystywania:

oślepionych lub okaleczonych zwierząt jako wabików, urządzeń z nagraniami głosów

zwierząt w celu ich płoszenia i wabienia, urządzeń elektrycznych lub elektronicznych dla

ogłuszania i zabijania zwierząt, luster lub innych urządzeń oślepiających, gazu i dymu do

wypłaszania zwierząt. Wiadomo jednak dość powszechnie, że wielu myśliwych notorycznie

omija te zakazy albo nawet wcale ich nie zna.

Prawo łowieckie asekurancko unika jakiegokolwiek tylko chociażby wspominania o

najbardziej drażliwych, niehumanitarnych okolicznościach zabijania przez myśliwych

wolnych zwierząt, mimo że jest to istotą łowiectwa, toteż powinno być regulowane uczciwie i

bardzo szczegółowo. Z nieprawdopodobną natomiast obłudą prawo to usiłuje zwodzić tylko

chyba ludzi niezdrowych umysłowo, że celem łowiectwa jest ochrona życia dzikich zwierząt.

Podkreślając wątki niehumanitarnego uśmiercania wolnych zwierząt przez myśliwych należy

mieć świadomość, że jest to praktyka jaskrawo sprzeczna z polskim prawem krajowym i

prawem międzynarodowym, która domaga się humanitarnego uśmiercania wszystkich

kategorii zwierząt. Humanitarne uśmiercanie zwierząt, jak co należy podkreślać, miałoby się

objawiać w ich zabijaniu natychmiastowym, szybkim, pewnym i skutecznym. Jak wynika z

ustaleń samych myśliwych, w polowaniach na zwierzynę grubą tylko część ich ofiar „pada w

ogniu”, po strzale w komorę sercową, a więc niemal natychmiast umiera. Pozostałe ofiary

myśliwskiego procederu polowania to postrzałki, zranione zwierzęta, które należy dobijać.

Nawet ten znikomy przebłysk humanitaryzmu bywa jednak nierzadko lekceważony podczas

polowań zbiorowych. „Przyczyną jest tu głównie brak czasu, pośpiech, brak psów i

myśliwych wyszkolonych w tropieniu postrzałków” (J. Woźniak, B. Michalak, Poszukiwanie

postrzałków zwierzyny grubej, „Z półki myśliwego” 2011, nr 5, s. 7).

Niehumanitarność praktyk łowieckich

Wiadomo, że statystyki i sprawozdawczość łowiecka mają się nijak do praktyki

myśliwych. Demaskują to chociażby kontrole kół łowieckich przez Najwyższą Izbę Kontroli.

Przeto fałsz tam goni fałsz: zawyżone są liczby zwierząt łownych, przeznaczonych na

uśmiercenie, postrzelonych a nie podjętych, preparowane przez kłamliwe łowieckie

statystyki, etc., etc., etc. Jeszcze niższa niż pewność skuteczności myśliwskich strzałów do

zwierzyny grubej jest pewność strzałów do ptaków bowiem waha się zaledwie w granicach

30-40 procent. Ogromna reszta to postrzelenia i, oby było ich jak najwięcej, to „pudła”, czyli

strzały chybione, niecelne. Wynika to z traktowania strzelania do ptaków jako treningu

początkujących myśliwych, polowania o świcie, zmroku, podczas mgły, kiedy ptaki są w

Page 69: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

69

locie. Nadto ptaki są ofiarami bezmyślnych posiadaczy różnej broni możliwej do nabycia i

użytkowania bez pozwolenia. Do ptaków łownych myśliwi strzelają nabojami uwalniającymi

rozszerzającą się wzdłuż wiązkę śrutów, które powodują nie tylko uśmiercania, ale i liczne

zranienia osobników stada. W Stanach Zjednoczonych i we Włoszech, a zapewne i innych

krajach europejskich, strzelano do ogromnych stad przelatujących ptaków przy pomocy

specjalnych urządzeń jednym wystrzałem uśmiercając i raniąc ich setki.

Ustawa Prawo łowieckie lekceważy postępowanie ze zranionymi przez myśliwych

zwierzętami, pozostawiając to regulaminowi polowań, a więc aktowi normatywnemu niskiej

rangi. Regulamin ten formułuje powinność, że „myśliwy powinien poszukiwać, dochodzić i

uśmiercić ranną zwierzynę możliwie szybko i w sposób oszczędzający jej niepotrzebnych

cierpień” (par. 5 ust. 1 pkt 5). Owa możliwość szybkości, zawsze przecież zależna od

okoliczności, samowoli myśliwego, opóźniana bywa tą samą regulacją. Warunkuje ona

poszukiwanie postrzałka w obwodzie łowieckim, w którym myśliwy nie ma upoważnienia do

wykonywania polowania, uzyskaniem na to zgody dzierżawcy lub zarządcy obwodu

łowieckiego. Poszukiwanie postrzałka może się odbywać przy pomocy „ułożonego w tym

celu psa”. Przepisy regulujące polowania nie przewidują żadnych sankcji za niedbalstwo w

momencie strzału i zaniechanie poszukiwania postrzałków. Z tego powodu, każdego roku

tysiące zwierząt kona w długotrwałych męczarniach. Silący się na porażająco prymitywne

poczucie humoru myśliwi ironizują, że wówczas „zwierzę pisze testament”, Są to jeszcze inne

konteksty łowieckiego niehumanitaryzmu powiązanego z prymitywizmem myśliwych.

Zasada niezwłoczności poszukiwania i uśmiercania postrzałka obwarowana jest tak

wieloma wyjątkami i uwarunkowaniami, że faktycznie nie ma większego praktycznego

znaczenia. Nie obowiązuje w nocy, podczas złej pogody, z obaw myśliwego, warunków

odbywania polowania zbiorowego i innych okoliczności. Doświadczeni myśliwi radzą mniej

doświadczonym: „lepiej rozpocząć poszukiwania postrzałka trafionego nawet na komorę

godzinę później niż 15 minut za wcześnie. Im gorzej trafiony zwierz (tzw. spóźniona komora,

miękkie itp.) tym później rozpoczynamy poszukiwania, aby ranna zwierzyna spokojnie

doszła” (E. Dembiniak, Wyżły, Warszawa 1999; J. Woźniak, B. Michalak, dz. cyt., s. 19).

J. Steliński w poradniku anatomii uśmiercania Odstrzał zwierzyny płowej (Warszawa

1957) instruuje amatorów niehumanitarnego uśmiercania po jakim czasie należy poszukiwać

postrzałków zależnie od reakcji ciała zwierzęcia po postrzeleniu. Natomiast odnośnie do

poszukiwań postrzałków dzików swoimi obrzydliwymi doświadczeniami dzielą się

wspomniani już Woźniak i Michalak (dz. cyt., s. 51 i n.). „Wymagana zwłoka między

postrzeleniem a dobiciem zwierzęcia, w literaturze myśliwskiej umotywowana jest tym, –

wyjaśniają oni – że uciekające zwierzę wyczuwa podążających śladem jego krwi tropicieli,

uchodząc szybciej i dalej, przez co dochodzenie staje się trudniejsze. Ponadto zranione dziki,

byki i kozły bywają niebezpieczne. Ich »przedśmiertna szarża« może zagrozić życiu i zdrowiu

myśliwego oraz psów myśliwskich” (M. Michcińska-Bojarek, Łowiectwo. Aspekt

humanitarno-prawny, Poznań 2014, s. 136).

Na nieosiągalne dla wrażliwych ludzi padoły niehumanitaryzmu zepchnęli okrutni

myśliwi metody i narzędzia dobijania postrzałków i ich zamęczania ostatecznego przez

tropiące psy. Konające, w agonii, nieopisywalnie cierpiące zwierzę jest przez wytresowane

psy oszczekiwane, kąsane, gryzione, szarpane, rozszarpywane, ranione przez odgryzanie

uszu, jąder, ogona. Na internetowych forach dyskusyjnych tchórzliwi myśliwi przechwalają

się jak to ich odważne, cięte i zawzięte psy atakowały i kończyły uśmiercanie zranionych

jeleni, kozłów i dzików. Pomijane przez regulacje łowieckie ataki psów na ranne zwierzęta

pod rządami humanitarnego prawa byłyby kwalifikowane jako zabronione i karygodne

przestępstwa walki zwierząt. Jest to forma zorganizowanego przestępstwa znęcania się nad

zwierzętami, w Polsce zagrożona karą pozbawienia wolności do dwóch lat. „Natomiast wobec

żywych, aportowanych ptaków stosowane są następujące metody: skręcenie karku, skłuwanie

Page 70: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

70

potylicy szydłem rymarskim, rozbijaniem łebka o obcas buta. Króliki, zające mogą być

dobijane z broni palnej, przy użyciu noża, ręcznie lub za pomocą kołatki. Z informacji

dostępnych na forach dyskusyjnych wynika, że wielu myśliwych »brzydzi się« dobijaniem

postrzelonej zwierzyny i ma z tym problemy praktyczne, stąd też wolą by zwierzę raczej

»własnoręcznie pisało testament«” (M. Michcińska-Bojarek, dz. cyt., s. 137 i n.). I jak tu

niemyśliwi nie mogą nie brzydzić się niehumanitarnymi obłudnikami.

Zróżnicowanie niehumanitarnych zabijaczy

Myśliwi nie różnią się od siebie chciwą pogonią za uśmiercaniem wolnych

zwierząt, ale różnią się zakresami trojakich do tego uprawnień – podstawowych,

selekcjonerskich i sokolniczych. Zakres uprawnień podstawowych rozciąga się na legalność

uśmiercania wszystkich zwierząt łownych z wyjątkiem samców zwierzyny płowej.

Uprawnienia selekcjonerskie obejmują legalność uśmiercania wszystkich zwierząt łownych. Z

punktu widzenia jednak trofeistyki każdy myśliwy jest faktycznie szczególnym legalnym albo

kłusowniczym selekcjonerem, ponieważ w celu legalnego bądź nielegalnego zdobywania

najwyżej ocenianych trofeów i uzyskanych dyplomów króla polowania selekcjonuje, wybiera

najlepsze osobniki do uśmiercania. Owo uśmiercanie odbywa się w warunkach

niehumanitarnego mnożenia cierpiących postrzałków. Jednym z tego powodów jest brak

prawnego egzaminacyjnego wymagania potwierdzenia umiejętności strzeleckich myśliwych i

okresowych badań lekarskich stanu ich zdrowia. Po uzyskaniu uprawnienia myśliwego są one

aktualne bezterminowo, praktycznie dożywotnio, bez względu na zgrzybiałość starczego

umysłu i osłabione zmysły uzbrojonego niezdarnego bufoniastego strzelacza. W Polsce około

25% myśliwych to emeryci. „Pytam, ile zwierzyny oni nakaleczyli, która poszła po strzale i

gdzieś w męczarniach padła?” – nie znajdując dotąd odpowiedzi pytał łowczy wojewódzki

Piotr Ławrynowicz (Z. Kruczyński, Farba znaczy krew, dz. cyt., s. 128). Trudno więc często

dostrzegać w łowieckich procederach uśmiercania jakichkolwiek przejawów zasady

profesjonalizacji.

Bestialstwo traktowania rannych dzikich zwierząt opisano na przykładzie zachowania

43 letniego myśliwego z Koła Łowieckiego „Rogacz” pracującego jako leśniczy w Leśnictwie

Tuczepy. „Zdarzenie to miało miejsce 13 kwietnia 2016 roku w Tuczepach (gm. Mircze).

Czesław P. zauważył rannego kozła na łące... Ruszał się. Miał bezwładną tylko tylną część

ciała... Gdy spotkał znajomego zadzwonił do myśliwego. Po kilkudziesięciu minutach

myśliwy przyjechał swoim autem. – Wyjął siekierę i walnął kozła obuchem w łeb. Później

poprawił bo nogi mu jeszcze drgały... Miał przyjechać wieczorem i zabrać koziołka pod

lasem. Ale gdy byłem na drugi dzień, to zwierzę dalej tam leżało. Było rozszarpane przez lisy

– relacjonował świadek... Prokuratura Rejonowa w Hrubieszowie wszczęła dochodzenie w

kierunku niehumanitarnego uśmiercenia kozła. 15 czerwca zostało umorzone” (au, Kto

kłamie? „Tygodnik Zamojski” 16 sierpnia 2016 r., s. 15).

W porównaniach do uśmiercania innych kategorii zwierząt, zwłaszcza hodowlanych,

uśmiercanie zwierząt łownych jest najbardziej niehumanitarne i nie poddane odpowiednim

regulacjom prawnym. Uśmiercaniem tych innych kategorii zwierząt zajmują się ludzie z

odpowiednim do tego przygotowaniem zawodowym, wykształceniem, kwalifikacjami,

doświadczeniem i zdrowiem potwierdzonym obowiązkowymi, okresowymi, stosownymi

zaświadczeniami. Są oni regularnie kontrolowani, natomiast procedery myśliwskiego

uśmiercania pozostają, szczególnie podczas polowań indywidualnych, poza jakąkolwiek

kontrolą. Tak to Skarb Państwa, jako rzekomy właściciel dobra ogólnonarodowego, za które

uznawane są dzikie zwierzęta, pozbawiony jest mocy wykonawczej. Pozbawiony jest, mimo

istnienia licznych organów administracji publicznej zobowiązanych do faktycznego

nadzorowania, kontrolowania i karania rozpowszechnionych plag myśliwskiego

Page 71: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

71

niehumanitaryzmu, niemoralności i bezprawia. Myśliwskie procedery uśmiercania byłyby

karalnym okrucieństwem w regulacjach dotyczących zwierząt domowych czy gospodarskich.

Karalne jest pozostawienie rannego zwierzęcia po potrąceniu go przez pojazd, ale nie

postrzałka przez myśliwych. W łowiectwie elementarne wymagania humanitarnego

traktowania zwierząt są tylko zwodnicza fikcją.

Nadzieje na delegalizację łowiectwa

Aż do początków epoki Oświecenia, a więc około końca XVIII stulecia, nie znane

były zasady humanitaryzmu. Panowało okrucieństwo w traktowaniu poddanych, kobiet,

dzieci, innowierców, Murzynów a przestępców karano wymyślnymi karami kwalifikowanymi

i mutylacyjnymi. Na tym tle niehumanitarne traktowanie zwierząt nikogo specjalnie nie

raziło. Dominował eksploatacyjny stosunek do przyrody a szczególnie do dzikich zwierząt.

Idee Oświecenia wniosły zmianę stosunku ludzi do zwierząt w duchu humanitaryzmu.

Najpierw zwierząt gospodarskich a później innych – domowych, laboratoryjnych, używanych

w cyrkach i sporcie ale wciąż jeszcze nie zwierząt dzikich. Duch humanitaryzmu przenikał

stopniowo do regulacji prawnych postulujących ochronę zwierząt. Jednakże ochrona zwierząt

dzikich, aż do chwili obecnej, pozostaje enklawą odrębnych regulacji prawa łowieckiego,

które daleko niekorzystnie odbiega od ochrony wszystkich zwierząt wynikającej z prawa

powszechnego. Prawo łowieckie uwarunkowane jest wyrachowaną świadomością, że

rzeczywista ochrona życia dzikich zwierząt unicestwiałaby całkowicie uzasadnienie

łowiectwa. Jego istota bowiem, co znowu należy tu podkreślić, przejawia się w uśmiercaniu.

Ostatnie dekady zapisują się w dziejach postulatami i regulacjami coraz większej

humanitarnej ochrony zwierząt. Utrwala się prawna zasada nierzeczowego, derefikacyjnego

traktowania zwierząt. Pogłębiane są postulaty nawet podmiotowego ich traktowania. Jednakże

zwierzęta dzikie ciągle jeszcze pozostają poza ową zasadą i tym bardziej wspomnianymi

wcześniej postulatami ich ochrony. Wynika to z wielu przyczyn, przede wszystkim jednak z

zastygłej tradycji okrucieństw łowiectwa, zbyt wolno jeszcze podważanej przez narastającą

humanitarną świadomość społeczeństw. Anachroniczne regulacje prawa łowieckiego, usilnie

podtrzymujące trwanie łowieckich atawizmów, wyrażają płytkie interesy myśliwych ale nie

jakiekolwiek humanitarne względy ochrony dzikich zwierząt. To sami myśliwi, pod

pręgierzem narastającej krytyki łowiectwa, zwierają coraz bardziej swoje szeregi, na wzór

mafii. W kręgach władz działają jako grupa nacisku, czy też lobby, nie dopuszczając do

chociażby minimalnego zracjonalizowania i unowocześnienia prawa łowieckiego, a

zwłaszcza wprowadzenia doń chociażby deklaracji zasad humanitaryzmu. Wydaje się jednak,

że kierunek ewolucji świadomości społecznej wieszczy kres snobistycznego hobby jakim jest

już irracjonalne współczesne łowiectwo. „Naszym celem musi być – zachęcał Albert Einstein

– wyzwolenie się poprzez rozszerzenie kręgu współczucia na wszystkie żywe istoty i na cały

cudowny świat natury”.

Page 72: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

72

ŁOWIECTWO W PORÓWNANIACH

Wszystko to, co człowiek zwierzęciu wyrządził,

spadnie z powrotem na człowieka.

Pitagoras

Polowania pierwotne a późniejsze

Porównywanie, tam gdzie to możliwe i uzasadnione, należy do najlepszych metod

poznawczych. Możliwości porównywania stwarza istnienie przynajmniej dwóch obiektów

należących do tej samej grupy rodzajowej, występujących w różnych kontekstach.

Rezultatami porównywania jest stwierdzenie tożsamości, podobieństwa i różnic między

porównywanymi obiektami. Porównywanie myśliwych w perspektywach czasowych,

indywidualnych i krajowych jest ze wszech miar uzasadnione, ponieważ odsłania ono istotę

polowań, motywacje myśliwych i krajowe specyfiki łowiectwa, przyczyniając się do obalania

wielu mitów i fałszerstw podtrzymywanych przez myśliwych. W odrębnych esejach myśliwy

był porównywany z katem, rzeźnikiem i grabarzem.

W perspektywie czasowej interesujące treści wnosi porównywanie polowań w

pierwotnych grupach łowieckich z późniejszymi polowaniami w krajach cywilizowanych.

Gdy w tych wcześniejszych czasach myśliwy był postacią główną, ponieważ polowanie było

koniecznością dla zapewnienia mięsa na pożywienie i skór na okrycie ciała ludzkiego, w tych

czasach późniejszych polowanie, w miarę upływu czasu, coraz bardziej nabierało cech

niekoniecznego zabijania, marginalizując miejsce i znaczenie myśliwych w społeczeństwie.

Pierwotnie przeważały polowania grupowe, gdyż w grupie, dzięki współpracy kierowanej

przez najzaradniejszych jej członków, łatwiej upolować duże, płochliwe, zwinne zwierzęce

ofiary. Grupy myśliwych podpatrywały sposoby stadnego polowania przez dzikie drapieżniki,

jak zwłaszcza wilki i usiłowały je dla siebie stosować. W miarę udoskonalania broni

myśliwskiej, myśliwy stawał się najgroźniejszym drapieżnikiem, zdolnym do polowania

indywidualnego, w pojedynkę.

Polowania a zachowania

Brak zgodności poglądów na temat wpływu polowań na kształtowanie się zachowań

ludzi, szczególnie myśliwych. Oczywiście, myśliwi chełpią się rzekomo cennymi

umiejętnościami zdobywanymi podczas polowania jak udoskonalanie narzędzi zabijania i

przechytrzanie zabójczym intelektem instynktów obronnych zwierząt oraz innymi

wydumanymi osiągnięciami. Natomiast przeciwnicy myślistwa upatrują w polowaniu cechy

na wskroś złe, takie jak przede wszystkim zakłócanie naturalnych układów w środowiskach

zwierzęcych, krzewienie agresywności ludzkiej, upatrywanie w niekoniecznym zabijaniu celu

niegodnego jakichkolwiek wysiłków. Zabijanie zwierząt przez myśliwych oswaja ich niejako

także z zabijaniem ludzi, toteż myśliwi dość łatwo podejmowali i mogą podejmować role

katów. Myśliwska rutyna celowania do uciekających zwierząt przenosi się na odruch

celowania do wszystkiego, co się porusza, a więc również do poruszających się ludzi. Trudno

przeto przesądzić ostatecznie, czy wcale liczne wypadki podczas polowań, gdy giną

naganiacze, myśliwi, a nawet osoby nie uczestniczące w polowaniach, są ofiarami

nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, czy też tego groźnego, nabytego odruchu celowania.

W całych dziejach łowiectwa, jak wykazują porównania, uprawiali je niemal

wyłącznie mężczyźni. O znikomym udziale kobiet w polowaniach decydowały głównie takie

czynniki jak mniejsza ich siła fizyczna, większe obowiązki związane z prowadzeniem domu,

rodzenie dzieci i opieka nad nimi i wreszcie na ogół wyższy stopień empatii w stosunku do

zwierząt, niż u mężczyzn. Kobiety wyróżniają się nadto większą cierpliwością w zdobywaniu

Page 73: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

73

i przygotowywaniu pokarmów niż mężczyźni. Ci drudzy zmierzają poprzez zabijanie dzikich

zwierząt do korzyści natychmiastowych i możliwie największych, nawet jeśli prowadzi to do

szybkiego wyniszczenia całego gatunku. Myśliwy, jako najgroźniejszy drapieżnik wśród

wszystkich drapieżników, nie należy do drapieżników rozważnych; należy do drapieżników

najbardziej chciwych, pazernych, emocjonalnych, bezlitosnych, marzących o tym, aby zostać

królem każdego polowania. Zresztą, podtrzymywanie zwyczaju króla polowania stwarza

wielką zachętę do lekceważenia jakiejkolwiek rozwagi selekcyjnej czy też innej, o której

przebąkują normy etyki łowieckiej, prawa łowieckiego i podręczników łowieckich.

Wyniszczający stosunek myśliwych do zasobów dzikich zwierząt występował aż do

czasów najnowszych. Obecnie, z powodu narastającej krytyki polowań i szybkiego kurczenia

się, a nawet całkowitego zanikania niektórych gatunków zwierząt łownych, myśliwi

wzmagają nieco samodyscyplinę i dyscyplinę w liczbach ich zabijania i coraz częściej

przyjmują programy łowiectwa hodowlanego. Owa hodowla przynosi jednak dość mizerne

rezultaty w środowisku naturalnym. Gdy jedni myśliwi usiłują prowadzić taką hodowlę, inni

pospiesznie uśmiercają jej rezultaty. Natomiast hodowla wyglądać może bardziej okazale w

specjalnych gospodarstwach hodowli dzikich zwierząt, hodowanych po to, aby mogły one

padać następnie ofiarą polowań za odpowiednią odpłatnością. Gdy w środowisku naturalnym

niemożliwością okazuje się realizacja tzw. planów odstrzałów, gdyż pazerni myśliwi, z jednej

strony zabijają większą ilość od zaplanowanej najbardziej atrakcyjnych dla nich zwierząt jak

na przykład byki i rogacze, z drugiej zaś strony mniej chętnie zabijają zwierzęta stanowiące

dla nich mniejszą wartość. Zatem, tzw. plany odstrzałów są jedną z wielu fikcji, którymi

myśliwi usiłują mamić ludzi mniej zorientowanych.

We współczesnym świecie zawodowi myśliwi są już bardzo nieliczni, zdecydowanie

przeważają amatorzy uprawiający je w czasie wolnym od pracy zawodowej. Wybór

niekoniecznego zabijania, jako pasjonujący sposób spędzania czasu, zadziwia ludzi zdrowych

umysłowo i emocjonalnie. Myśliwi natomiast z pychą i wyniosłością upatrują w tym

wyróżnik społeczny, rzekomo o posmaku romantycznym, arystokratycznym, bogactwa,

umiłowania przyrody i szczególnej jakby misji kulturowej hołdującej tradycji. Żaden z tych

argumentów nie zyskuje już jednak szerszego uznania. Znajduje zaś uznanie pogląd, że ludzie

polujący – myśliwi nie są w stanie panować nad swoimi emocjami w niekoniecznym już

zabijaniu. Usiłują nadawać tym emocjom pozytywne zabarwienie, podczas gdy niekonieczne

zabijanie nigdy nie może nabrać takiego zabarwienia. Nie mają odwagi przyznawać wprost,

że ogarnięci pasją zabijania lubią zabijać, chociaż jest to istotą tego, co czynią. Niepomni są

tego, że rola agresji, przemocy, zabijania słabnie w miarę rozwoju kultury i człowieczeństwa.

Oceniana jest źle, a więc tylko dla dewiantów pozostaje przyjemnością i atrakcją. Posiadając

broń myśliwi ciągle rozglądają się za różnymi okazjami jej używania, jakby tym samym

mimowolnie obnażając swoją słabość bez broni.

Polowanie niekonieczne

Niekonieczne zabijanie dzikich zwierząt jest jawnym aktem agresji i przemocy,

kojarzącym się zawsze z mordowaniem, rzezią, jatką, cierpieniem, paniką, ucieczką. Ale nie

w języku myśliwskim, zwodniczo osłaniającym przed niemyśliwymi drastyczność i

okrucieństwo owego niekoniecznego zabijania. W języku myśliwskim to ledwie „strzelanie”,

„położenie”, „powalenie”, „pierdolnięcie”, „łamanie się w ogniu”, „zaznaczanie strzału przez

zwierzę”, „znaczenie farbą”, „pozyskiwanie”. To takie zastępcze słowa mają łagodzić

najgłębszy sens polowania, nierozłącznie związanego z rozlewem krwi, przerażeniem, bólem,

ranami, rozpaczliwymi próbami ucieczki, postrzałami, dobijaniema, często kilkakrotnym, nie

zawsze „strzałem litości”, częściej w bardziej brutalny i „oszczędny” sposób. Wspomniane

tutaj akty muszą wywoływać szok, ból, współczucie i głębokie rozterki człowieka

Page 74: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

74

wrażliwego. W myśliwych przekształciły się w chłodną obojętność, zadowolenie zdobywcy,

emocjonalne uzależnienie, zdziczałą namiętność, godną pożałowania pasję czy też

patologiczne hobby. Myśliwy musi sprawiać wrażenie człowieka bez sumienia, poczucia

winy i objawów wstydu.

Karkołomne są zwidy myśliwych, że w niekoniecznym zabijaniu kierują się oni

miłością do zwierząt. Dla ludzi rozumnych i wrażliwych, miłość i zabijanie nigdy nie dadzą

się ze sobą pogodzić. Zabijanie, jako źródło pasji, zadowolenia, radości, satysfakcji, objaw

miłości to objawy głębokiego upośledzenia mentalnego. Polowanie stwarza okazje do

przygód erotycznych myśliwych otępionych alkoholem podczas biesiad, urządzanych

niezależnie od rezultatów łowów, ale bynajmniej nie dla jakiejkolwiek miłości do zwierząt.

Myśliwy oczekuje od kobiet seksualnego uznania za swoje wyczyny, zabijanie podczas

polowania kojarzy z orgazmem w seksie i w takie także sposoby manifestuje swoją wyzbytą

duchowości męskość. W czasach doskonałej broni myśliwskiej i przyrządów optycznych,

sukcesy łowieckie odarte już zostały z mitologii zagrożenia, walki i dumy z zabicia

bezbronnego zwierzęcia. Dostrzegają to zapewne najbardziej nawet rozpustne kurtyzany

towarzyszące myśliwym. A i te niekiedy decydują się również na zabijanie – uczestniczenie

w polowaniach.

Polowanie a sport

W mitologii myślistwa przewija się wątek porównywania polowania do sportu. Od

około początków czasów nowożytnych, wspólnotę polowania ze sportem upatrywano w

poprawianiu sprawności fizycznej. Obecnie już jednak traktowanie myślistwa, jako sportu

oceniane jest, jako przejaw wypaczenia charakteru, zasługujący na zdecydowaną naganę. Dla

bliższego poznania relacji polowania ze sportem zatrzymajmy się nieco przy ich

porównywaniach. Po pierwsze, w obu obowiązują określone normy, tyle że w sporcie

wymierne, rygorystycznie wymagane i kontrolowane, zaś w łowiectwie wprawdzie

deklarowane, ale niezbyt wymierne, częściej naruszane niż przestrzegane i trudne do

kontrolowania. Po drugie, sport jest widowiskiem otwartym dla szerszej publiczności, gdy

natomiast polowanie charakteryzuje się dostępnością jedynie dla jego uczestników. Po

trzecie, otwartość sportu zapewnia mu powszechność akceptacji, podczas gdy hermetyczność

polowania jest ważnym zaczynem społecznej nieufności do procederów myśliwskich,

niedostępnych dla bezpośredniej obserwacji. Po czwarte, zarówno sport jak i polowanie

wywołują emocje, tyle że ten pierwszy pozytywne, zaś to drugie zarówno pozytywne –

myśliwych, jak i negatywne – przeciwników myślistwa. Po piąte, tak sport jak i polowanie

łączą się z ryzykiem sukcesu albo niepowodzenia. W sporcie przegrana, jako niepowodzenie,

nie musi pociągać za sobą uszczerbku na zdrowiu bądź nawet utraty życia, co zdarza się

wyjątkowo rzadko. Podczas polowania sukces polega zawsze na zdobyciu ofiary w postaci

zabitego zwierzęcia, ale bywa przyćmiewany zranieniem bądź nawet zabiciem uczestnika

polowania. Po szóste, stopniowa utrata użytkowego znaczenia polowań przyczyniła się do

przekształcenia niektórych elementów myślistwa w odrębne konkurencje sportowe, jak np.

strzelectwo, łucznictwo i rzut oszczepem.

To myśliwi, przede wszystkim, wymyślili wiele krwawych sportów polegających na

organizowaniu walk zwierząt bądź rozmyślnym ich zabijaniu, będących przejawami

wyrafinowanego okrucieństwa ludzi wobec zwierząt. Należą do nich m.in. szczucie psami

niedźwiedzi, dzików, lisów, zajęcy i kaczek na stawach, chwytanie zwierząt na lasso, rzucanie

kogutów, urywanie głów gęsiom powieszonym na gałęzi przez rozpędzonych na koniach

jeźdźców, strzelanie do ptaków wodnych podstępnie zwabionych, sokolnictwo, walki

kogutów, walki psów i inne wymyślne okrucieństwa. Wprawdzie, większość z tego jest już

prawem zakazana, ale tu i ówdzie nadal występuje nielegalnie. W przeciwieństwie do epok

minionych, obecnie bardzo nikła jest już atrakcyjność przyglądania się okrutnemu zabijaniu

Page 75: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

75

zwierząt w cyrkach czy też byków podczas corridy. Świadczy o tym chociażby delegalizacja

w Wielkiej Brytanii konnego ścigania lisa ze sforą psów, które na oczach myśliwych, po

dłuższym pościgu, rozszarpują jego ciało na strzępy. Takimi to widokami w ciągu wielu

stuleci zachwycała się jednak angielska arystokracja.

Porównywanie organizacji

Do trwałych wątków porównawczych w myśli i praktyce antyłowieckiej i

antymyśliwskiej należy zestawianie ich organizacji, kół i związków, jak na przykład Polski

Związek Łowiecki, z takimi grupami jak horda, banda, mafia, kolesiostwo, naziści i inne

grupy oceniane negatywnie przez większość społeczeństw.

Według słownikowych wyjaśnień, horda to zarówno grupa zwierząt tego samego

gatunku, na przykład wilków, jak i także grupa, zgraja, hałastra, hołota, sfora, stado, dzicz,

sitwa agresywnych i hałaśliwych złoczyńców, tutaj, w naszym przypadku, mieniących się

bezpodstawnie myśliwymi. Cechy grupy tak zwanych myśliwych, jako rozpijaczonej hordy,

rozpasanej, nieodpowiedzialnej, objawiają się w pełni podczas polowań zbiorowych.

Zewnętrzny ogląd widoku i zachowań łowców określających się pretensjonalnie

myśliwymi, przypomina do złudzenia bandę, zwykle lekceważącą obowiązujące ich przepisy

prawne, mimo że usiłują oni się nimi z hipokryzją osłaniać. Ta banda, w istocie

barbarzyńców, podobnie jak inne bandy, nachalnie niweczy granice nienaruszalności spokoju

przyrody, ciszy lasu, prywatności pól i urody zbiorników wodnych.

Wbrew obłudnym pojękiwaniom porażonych chciwością łowców, analogie między

cechami mafii, a na przykład Polskim Związkiem Łowieckim, są liczne. I mafie i PZŁ

bowiem, to w zasadzie tajne, wpływowe organizacje, które różnymi przekrętnymi metodami

starają się o uzyskiwanie wpływów aby osiągać korzyści dla swoich członków. Obie te

struktury działają na granicach bezprawia albo nawet wprost bezprawia. Obie także potrafią

dość długo, albo nawet całkowicie, unikać karalności. Jak zauważył internauta, podpisujący

się Potter, „mafia myśliwych dewiantów jest wszędzie. A że jest to lobby nie tylko liczne, ale

i wpływowe, trzeba odwagi, aby publicznie wygłosić krytykę pod ich adresem i się pod nią

podpisać”.

Kolesiostwo polskich myśliwych próbował niezbyt udolnie uzasadniać internauta,

podpisujący się narciarz2, w obraźliwej polemice z profesorem Janem Hartmanem. „A jeśli

idzie o kolesiostwo – napisał ten prymitywny osobnik – to może Pan Profesor huknie się w

swój durny łeb, otworzy oczy i przyjrzy się wszystkim środowiskom w Polsce. Myśliwi nie są

inni od polityków czy biznesmenów. Kolesiostwo jest wszędzie. Obchodzenie praw i

przepisów to polska specjalność. Myśliwi kręcą, oszukują i wykorzystują rozmaite luki w

przepisach nie z powodu sadyzmu, tylko z powodu norm i zwyczajów Polaków. Są tacy sami

jak inni Polacy. Taka odkrywcza myśl mogłaby przyjść do głowy średnio rozgarniętego

licealisty”. Oczywiście, na poziomie takiej agresywnej bezdenności, spokojna i racjonalna

wymiana opinii nie jest możliwa.

Jakże sugestywne są porównawcze podobieństwa myśliwych do nazistów, ukazywane

w literaturze antyłowieckiej. Po pierwsze, jedni i drudzy nie mają żadnej litości dla swoich

ofiar. Po drugie, czerpią przyjemność z zadawania cierpienia i zabijania. Po trzecie, są dumni

ze swoich zbrodni. Po czwarte, posługują się rytuałami i hasłami; dla nazistów było to hasło

sieg heil, dla myśliwych upodlone przez nich hasło „darz bór” do, w gruncie rzeczy, jego

obrazy – „srasz w bór”. Po piąte, posługują się własnymi językami ukrywającymi

makabryczność zabijania; dla faszystów było to „ostateczne rozwiązanie”, dla myśliwych jest

to tylko zupełnie niewinne „pozyskiwanie”. Po szóste, tworzą hierarchiczne struktury, w

całości jednak pretendujące do elitarności. Po siódme, posługują się pseudoideologią

rozmywaną w bogactwach tradycji. Po ósme, odmawiają prawa do życia istotom, które żyć

Page 76: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

76

pragną. Po dziewiąte, idealizują swój wizerunek. Po dziesiąte wreszcie, słowem dla nich

kluczowym jest zabójcza „selekcja”, w gruncie rzeczy jednak masowe zabijanie.

Myśliwi a antymyśliwi

W ostatnich dziesięcioleciach, w poszczególnych krajach świata trwają różne spory

między myśliwymi a ruchami antymyśliwskimi. W przenikniętej promyśliwskim

tradycjonalizmem współczesności, ruch antymyśliwski osiągnął duże sukcesy. Podkreśla je w

prawie brytyjski Hunting Act z 2004 roku, zakazujący tradycyjnych polowań na lisy,

ograniczający prawa łowieckie, odsłaniający drastyczność okrutnych polowań i w sumie

ukazujący myślistwo w złym świetle. W Norwegii trwa spór między hodowcami owiec,

niektórymi rolnikami i myśliwymi a ich przeciwnikami, w sprawie ochrony wilków. Także w

Polsce, nawet pojedyncze przypadki zagryzania domowych zwierząt przez nieliczne u nas

wilki, ośmielają myśliwych do krzykliwego domagania się legalizacji ich zabijania. Wilka

otacza fałszywa i niebezpieczna dla niego aura kulturowa, ukazująca go, jako zwierzę

agresywne, bezwzględne, przebiegłe i nienasycone. Przeciwnicy myślistwa – znawcy natury

tego zwierzęcia – coraz skuteczniej temu zaprzeczają.

W Stanach Zjednoczonych ciągle obniżają się liczby polujących, szczególnie wśród

ludzi z miast i młodzieży. Duży na to wpływ ma zdecydowanie negatywny obraz polowań w

literaturze i filmach dla dzieci oraz wymowne racje uczestników ruchów ekologicznych, z

reguły jednocześnie ruchów antymyśliwskich. Większość Niemców obecnie nie akceptuje

polowań a słabnące myślistwo w tym kraju uzgadniane jest z postulatami ekologii i

wskazaniami planowej gospodarki hodowlanej.

Rozwojowi międzynarodowej turystyki myśliwskiej towarzyszy rozwój jej krytyki i

sprzeciwów. Odpłatne polowania, na prywatnych łowiskach w obwodach hodowli

zagrodowej w niektórych krajach europejskich bądź farmach afrykańskich, jaskrawo

kontrastują z tradycyjnymi elementami łowiectwa. Krzewi je międzynarodowa organizacja

łowiecka o nazwie Safari Club International, przyznająca aż 29 różnych nagród za duże

osiągnięcia myśliwskie. Kosztowne jest zdobycie nagrody Africa Big Five Grand Slam po

zabiciu wielkiej piątki zwierząt afrykańskich – lwa, lamparta, słonia, nosorożca i bawoła

afrykańskiego. Porównywalne z tym są koszty zabicia czterech różnych gatunków

niedźwiedzi, premiowane nagrodą Bears of the World Grand Slam. Poziom brylantowy

nagrody Inner Circles wymaga zabicia zwierząt aż 76 różnych gatunków. Zwierzęta aż 322

różnych gatunków padają ofiarą wszystkich wspomnianych 29 nagród. Są to elitarne

polowania dla trofeów, wzbudzające zazdrość uboższych myśliwych i potępiane przez opinię

społeczną, jako zupełnie sprzeczne z tradycyjnym sensem myślistwa.

Wśród argumentów przeciwko zabijaniu zwierząt futerkowych zwraca się głównie

uzasadnienie, że służy to już tylko kaprysom mody. Ongiś posiadanie naturalnego futra

wskazywało na bogactwo, władzę i prestiż. Obecnie publiczne noszenie naturalnych futer jest

w bardzo złym tonie, nawet niekiedy niebezpieczne i krytykowane w licznych ruchach i

kampaniach antyfutrzarskich. Nielegalny jest handel wieloma gatunkami dzikich zwierząt,

zagrożonych wyginięciem. Zła atmosfera panuje wokół hodowli zwierząt futerkowych,

okrucieństw w trakcie ich hodowli i zabijania. Powroty mody na naturalne futra pobudza

reklamowanie produktów naturalnych – skór, wełny, jedwabiu, służących przemysłowi

kosmetycznemu, farmaceutycznemu i dietetycznemu.

Ogromne są rzesze zagorzałych przeciwników polowań na ptaki. Polowania na ptaki

zapisały się w tradycji myśliwskiej i kłusownictwa wielością form okrucieństwa – sieci, pętli,

skrzynek, klatek, lepów i wabików. Niemal powszechnie potępiane jest zabijanie ptaków

przelatujących z Europy do Afryki, szczególnie trzebionych nadal na Malcie, wbrew nawet

Page 77: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

77

zaleceniom władz Unii Europejskiej. Gdy na przykład w Polsce bocian jest ptakiem wprost

kultowym, na Malcie pada ofiarą myśliwskiej strzelaniny.

Na gruncie rozróżnienia między człowieczeństwem a człowieczością, zwierzęcością a

zwierzością, dość wyraziście rysują się porównawcze podobieństwa człowieczego łowcy –

myśliwego ze zwierzęcymi drapieżnikami. Bez wątpienia, człowieczy łowca jest

największym drapieżnikiem wśród wszystkich drapieżników. Tylko on, z wyboru już tylko, a

nie konieczności, łączy w sobie cechy kata, rzeźnika i grabarza. Zwierzęta, zabijając z

konieczności przeżycia, zachowują się przy tym naturalnie, kierowane instynktem. Natomiast

człowieczy łowca porażony jest wyuczoną nienaturalnością, sztucznością, patologią zabijania.

Gdy zabijanie z konieczności należy przyjmować z wyrozumiałością, to zabijanie

niekonieczne, dla przyjemności, jest, co niewątpliwe, wyrachowanym wyborem zła. Zabijanie

przez zwierzęta nie może być odnoszone do jakichkolwiek norm religijnych, etycznych,

moralnych czy też prawnych. Natomiast zabijanie przez myśliwych popada w nieusuwalne

sprzeczności ze wszystkimi tymi normami.

Sami myśliwi, w miarę upływu czasu, mają coraz bardziej zróżnicowane opinie i

oceny o sobie samych. W ich rozlicznych sporach wewnętrznych ścierają się myśliwi legalni

z myśliwymi kłusownikami, myśliwi moralni z myśliwymi niemoralnymi, myśliwi

„mięsiarze” z myśliwymi rekreacjonistami, myśliwi „prawdziwi”, rzekomo bezinteresowni z

interesownymi myśliwymi, zwłaszcza „dewizowcami”, organizującymi dochodowe

polowania dla cudzoziemców. Tego rodzaju zróżnicowania można by jeszcze mnożyć.

Oczywiście, są one zasobnym źródłem do ukazywania łowiectwa w porównaniach, dosadnie

odsłaniających jego odrażające oblicza.

MYŚLISTWO A EKOLOGIZM

Los zwierząt jest nierozerwalnie

związany z losem człowieka.

Emile Zola

Zasadniczo sprzeczne cele

Rozważanie relacji myślistwa z ekologizmem jest zasadne, ponieważ zarówno

ekolodzy jak i myśliwi mienią się zwolennikami ochrony środowiska naturalnego – przyrody

w bogactwie jej przejawów. Jednakże już nawet samo rozpoznanie zasadniczo odmiennych,

sprzecznych ich celów, nie może usuwać niepodważalnego naukowo przekonania, że

ekolodzy i myśliwi należą do dwóch obcych sobie i wrogich obozów. Główny bowiem cel

ekologizmu polega na ochronie życia, podczas gdy głównym celem łowiectwa, jako sedna

myślistwa, jest zabijanie życia dzikich zwierząt, będącego bardzo istotnym składnikiem życia

całej przyrody. Gdy dla ekologa kardynalne przykazanie brzmi „Nie zabijaj”, to bandziorów z

flintami zniewala patologiczna żądza z hasłem „Zabijaj”. Zgodnie z biblijnym nakazem „Nie

czyń drugiemu tego, co tobie niemiłe”, ekolog głosi, że nie należy ani ludziom, ani

zwierzętom zadawać niepotrzebnych cierpień, tym bardziej bez dostatecznego uzasadnienia

pozbawiać ich życia. Myśliwi zupełnie lekceważą to przykazanie toteż ich łowieckie

procedery nie mają związków z ekologizmem.

Ekologizm (environtalism) jest ideologią opartą na nauce ekologii ukazującej główne i

centralne znaczenie środowiska naturalnego dla wszystkich organizmów żywych, szczególnie

dla ludzi i zwierząt. Autentyczni ekolodzy myślą i działają zgodnie z ustaleniami nauki

ekologii, podczas gdy myśliwi odrzucają je interesownie, zabijanie życia dzikich zwierząt

wynosząc ponad ich ochronę. Proekologiczny stosunek autentycznych ekologów opiera się na

Page 78: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

78

traktowaniu przyrody jako samoregulującego się egalitarnego biosferycznego organizmu, w

którym harmonijna stabilność jej składników zależy od unikania interesownej i

niszczycielskiej ingerencji człowieka owładniętego zaborczą hierarchicznością i stratyfikacją.

Zabójczy stosunek myśliwego do zwierząt dzikich jest z jego istoty antyekologiczny i

niehumanitarny. Pozostaje ledwie na padole fizycznej człowieczości, a nie poziomie

duchowego człowieczeństwa. Obce są mu rzeczywiste wartości ochrony życia – łagodność,

ostrożność, pokora, skromność, współodczuwanie, powściągliwość, wrażliwość i

odpowiedzialność z poziomu duchowego człowieczeństwa. Zatem, przy rozważaniu relacji

myślistwa, i całego łowiectwa, z ekologizmem należy przyjmować jedynie naukowe ustalenia

ekologii a odrzucać bajdurzenia myśliwych jako prostacką interesowną propagandę.

Najbardziej dojrzałe nurty ekologizmu opowiadają się za przyznawaniem zwierzętom,

przynajmniej niektórym ich gatunkom, praw analogicznych do praw należnych ludziom.

Antyekologiczna interesowność myśliwych natomiast nie wykracza poza deklaratywną,

selektywną, okresową i zmienną ochronę tylko niektórych gatunków dzikich zwierząt. Na

ogół z trudnościami ukrywają oni żądzę aby jak największa liczba gatunków była zwierzętami

łownymi. Prołowiecka propaganda antyekologiczna razi skrajnym antropocentryzmem.

Butnie uznaje człowieka za bezwzględnego władcę przyrody mogącego dowolnie szafować

życiem dzikich zwierząt traktowanych jako mu podległe. W propagandzie prołowieckiej

przeważają względy utylitaryzmu gdy kalkulacja maksymalizacji myśliwskiego szczęścia –

uśmiercanie dzikich zwierząt – oceniane jest wyżej niż ochrona ich życia. Antyłowieckie i

proekologiczne rozumienie ekologii przenika zaś biocentryzm, dążenie do rzeczywistego

poszanowania życia dzikich zwierząt i unikania kompromitującego już współcześnie

racjonalnego człowieka gatunkowizmu. Założenia ekologizmu stały się kanwą dla licznych

programów ruchów ekologicznych i koncepcji obrony zwierząt, praw zwierząt i innych. To z

nich wyrastają nadzieje na całkowitą delegalizację łowiectwa.

Propaganda łowiecka, wypacza właściwy, racjonalny, naukowy i dość oczywisty sens

ekologizmu. Opiera się na fałszywych i obłudnych deklaracjach gawiedzi myśliwych, że są

oni miłośnikami przyrody. Tylko jednak hipokryci, wśród których przodują myśliwi, mogą

nieudolnie usiłować aby trupim wyrazom nadawać pozory miłości. Gdyby bowiem im

naprawdę nie chodziło o zabijanie lecz jakiś ciepły, emocjonalny kontakt z wolnymi

zwierzętami, mogliby przecież prowadzić bezkrwawe łowy z kamerą filmową albo aparatem

fotograficznym. Jakiż to miłośnik przyrody z myśliwego, który sieje w niej strach, panikę,

przerażenie, ból, cierpienie i okrutne niekonieczne uśmiercanie. Myśliwi to nie miłośnicy

przyrody lecz specjaliści od morderczych nagonek, podczas których zziajane, zagonione,

zaszczute, osaczone, wymęczone zwierzęta padają ofiarą ich ohydnych procederów. Dla

ekologa długość życia to duża wartość, natomiast dla myśliwego skracanie życia dzikich

zwierząt jest patologiczną przyjemnością.

Ekolog wśród trofeów myśliwego, czuje się gorzej niż w prosektorium. Nigdy nie

będzie potrafił pojąć jak można zachwycać się trupimi czaszkami, martwymi rogami,

odciętymi głowami, wyrwanymi kłami i zdartymi skórami. Humanitarny stosunek człowieka

do zwierząt dzikich należy do ważnych miar poziomu ludzkiej kultury. Dla ludzi

humanitarnych i kulturalnych przyroda z jej mieszkańcami przypomina naturalną świątynię

przenikniętą harmonią, bogactwem przejawów życia, tajemniczą ciszą i niepowtarzalnym

pięknem. Myśliwi rozgardiaszem polowania i hukiem śmiercionośnych strzałów kalają

naturalną sakralność przyrody. Uszczuplają tym prawa niemyśliwych do bezpiecznego,

spokojnego i bezkrwawego obcowania z przyrodą. Zapewne zwierzęta byłyby mniej dzikie

gdyby nie odczuwały zagrożenia dla swojego życia. Zwierzęta łowne dla myśliwych, dla

niemyśliwych to zwierzęta wolne. Wiadomo, że nawet te najgroźniejsze, gdy są właściwie

traktowane przez ludzi, pozwalają się oswoić. Potwierdza to przekonania ekologizmu o

możliwości harmonijnego współżycia istot ludzkich z istotami zwierzęcymi.

Page 79: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

79

Sprzeczności ekologizmu z łowiectwem są zasadnicze i nieusuwalne. Na racjonalnym

gruncie zdrowego rozsądku przenikającego ekologizm, łowiectwo nie może liczyć nawet na

warunkową akceptację. Pogłębiony ekologizm skłania do całkowitej eliminacji łowiectwa

poczynając od jego delegalizacji. Wyraża marzenie prawdziwych miłośników przyrody o

bezkrwawym układaniu relacji ludzi ze zwierzętami. Domaga się odrzucenia przestarzałej i

prymitywnej propagandy łowiectwa, która rzekomą zgodnością z ekologizmem nieudolnie

osłania barbarzyńskie poczynania myśliwych. Wytyka myśliwym niezdolność do wyzwolenia

się od przywary jaką jest już obecnie żądza niekoniecznego zabijania wolnych zwierząt.

Łowiectwo funkcjonuje w ścisłych związkach z mafijnymi układami władzy politycznej

ustanawiającej prawa wyrażające interesy myśliwych.

Myśliwi groźnymi szkodnikami

Obłudnicy z flintami bełkoczą, że dzisiejsze łowiectwo nie kłóci się z ochroną

przyrody. Jednakże wiadomo, że przyroda zawsze najlepiej radzi sobie sama. „Ekosystem nie

wymaga tak dużej ingerencji, jaką przewiduje gospodarka łowiecka, co da się wyczytać także

z myśliwskich podręczników”. Obserwacja regionów we Włoszech i Szwajcarii, gdzie

obowiązuje całkowity zakaz jakiejkolwiek ingerencji myśliwskiej potwierdza, że osiągnięto

tam samoregulacyjny i naturalny stan równowagi populacji dzikich zwierząt. Także

kompleksy leśne, przejściowo zagrożone plagą szkodników drzew, potrafią się odradzać bez

konieczności ich wycinania. W Polsce, pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, fakty te

lekceważy Jan Szyszko – minister ochrony środowiska naturalnego, zagorzały myśliwy i

rzecznik interesów przemysłu drzewnego. Szkodliwość myślistwa, dla ochrony środowiska

naturalnego, nietrudno wykazywać poprzez ukazywanie szkód jakie myśliwi wyrządzają

przyrodzie. Należą do nich szkody łowieckiego drapieżnictwa, mity o nadpopulacji

niektórych gatunków dzikich zwierząt, łowieckie współsprawstwo w zagładzie kolejnych

gatunków zwierząt, dokarmianie zwierząt i oczywista interesowność tzw. gospodarki

łowieckiej.

O szkodliwości łowiectwa dla środowiska naturalnego przekonują liczne publikacje w

literaturze światowej już chociażby samymi ich tytułami. Wymowny jest tytuł dzieła

włoskiego profesora Carlo Consiglio O absurdzie polowania. Zgodnie z wynikami badań

ekologów najbardziej niekorzystne zmiany w środowisku naturalnym powodują ludzie.

Czynią to poprzez emisję dwutlenku węgla, powiększanie pól pod uprawy, hodowlę zwierząt,

grabieżcze wycinanie lasów, chaotyczną zabudowę, śmiercionośne polowania i nadmierne

połowy ryb. Wbrew propagandzie prołowieckiej myśliwi bezzasadnie przypisują sobie

zasługi konserwacjonistów (conservationists) i środowiskowców (environmantalists). Według

myśliwych dzikość (wildlefeness) przyrody to jedynie okoliczności atrakcyjnego polowania.

Myśliwskie obietnice ochrony przyrody mają wymowę przede wszystkim propagandową. Nie

mogą być traktowane jako poważne w świetle ich szkodliwych praktyk.

W świetle ustaleń ekologów ani rolnicy, ani leśnicy, ani tym bardziej myśliwi, nie są

zainteresowani obiektywnym szacowaniem rzeczywistych szkód wyrządzanych przez

zwierzęta dzikie w uprawach rolnych i leśnych. To zmechanizowane rolnictwo jest

poważniejszym wrogiem dzikich zwierząt niż te szkodnikiem w rolnictwie. Uprawy rolne

może skutecznie chronić przed tymi zwierzętami chociażby elektryczny pastuch, a uprawy

leśne ich ogradzanie, praktykowane przez niektóre polskie nadleśnictwa. Relatywnie rzecz

biorąc, oba te rodzaje szkód wyolbrzymianych przez myśliwych są niewielkie toteż dość

łatwo można im zapobiegać. Rolnicy często świadomie godzą się na takie szkody ponieważ

kalkulując liczą na wyższe odszkodowania od kół łowieckich i władz lokalnych niż wynoszą

rzeczywiste szkody. Ofiarami tych kalkulacji są upolowane dzikie zwierzęta. Ekolodzy

podkreślają, że polowanie, po zmechanizowanym rolnictwie, jest drugim najgroźniejszym

Page 80: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

80

wrogiem populacji dzikich zwierząt. Szkody wyrządzane przez myśliwych w przyrodzie, jako

poważną część ogółu szkód w niej występujących, można zwięźle wyrazić w kilku punktach.

Po pierwsze, niekonieczne zabijanie dzikich zwierząt przez myśliwych jest

hołdowaniem irracjonalnej tradycji, objawem dekadencji kultury i totalną znieczulicą na ból,

cierpienie i śmierć. Są do tego zdolne jedynie istoty o kształcie fizycznym człowieczości, ale

bez ducha człowieczeństwa. Często łowiectwo jest kojarzone z faszyzmem.

Po drugie, szkodnicy mieniący się myśliwymi stale powiększają w glebie i wodach

tony ołowiu zanieczyszczające całą przyrodę. Ołów jest metalem ciężkim, wysoce

szkodliwym dla zdrowia ludzi, zwierząt i innych składników środowiska naturalnego.

Po trzecie, myśliwi pazernie konkurując o najlepsze trofea, w pierwszej kolejności

zabijają najlepsze sztuki dzikich zwierząt, najbardziej pożądane ze względu na jakościową

reprodukcję ich gatunków. Naiwnym natomiast wmawiają, że są jakoby selekcjonerami

przede wszystkim uśmiercającymi sztuki chore i najsłabsze.

Po czwarte, uprawiając proceder łowiecki, myśliwi wnoszą niepokój i strach do

środowiska przyrodniczego i środowiska społecznego. W środowisku przyrodniczym

sprawiają, że zwierzęta wolne są dzikie, zaś w środowisku społecznym ludzie i zwierzęta

udomowione padają ofiarami wypadków w czasie polowań. Myśliwi niweczą więc poczucie

bezpieczeństwa zarówno zwierząt jak i ludzi.

Po piąte, utrzymywanie legalizacji procederu łowiectwa pozostaje w oczywistej

sprzeczności z prawami człowieka niemyśliwych tworzących ogromną większość

społeczeństw. Legalizacja ta obnaża także fikcyjność formalnego uznawania dzikich zwierząt

za dobro ogólnonarodowe. Jest to bowiem faktycznie dobro głównie myśliwych

ograniczających niemyśliwym szanse niezakłóconego obcowania z dzikimi zwierzętami i

czerpania z tego przyjemności.

Po szóste wreszcie, wśród szkód wyrządzanych przez myśliwych, należy uwzględniać

także szkody ekonomiczne wyrządzane niemyśliwym. Wykorzystując mafijne układy w

sferach władzy przerzucają oni odszkodowania za szkody łowieckie na budżet państwa, a

więc na dodatkowe opodatkowania obywateli.

Myśliwi najgroźniejszymi drapieżnikami

Największym drapieżnikiem wśród wszystkich drapieżników jest człowiek, a wśród

ludzi najgroźniejszym z nich myśliwy. W naturalnym łańcuchu pokarmowym zwierzęta

dzikie są drapieżnikami naturalnymi, podczas gdy konkurujący z nimi o zdobycz myśliwi to

drapieżnicy nienaturalni. Myśliwi, dostrzegając w zwierzętach konkurentów w polowaniach,

tępią je bezlitośnie, wbrew naturalnym i odwiecznym prawom odpowiednio regulującym

właściwe relacje miedzy gatunkami zwierzęcymi i ich proporcje liczbowe. Myśliwi jako

nienaturalni drapieżcy wyposażeni są w przemyślne i różnorodne narzędzia pomocne w

uśmiercaniu, zdecydowanie przeważające nad naturalnym, obronnym wyposażeniem zwierząt

dzikich – łapami, kłami, pazurami i ucieczką. Dla drapieżników naturalnych zdobycz w

łańcuchu pokarmowym jest koniecznością warunkująca ich przeżycie. Natomiast dla

myśliwych, jako drapieżników nienaturalnych, ofiary zwierzęce giną w wyniku

niekoniecznego już na ogół zabijania. Wynikają z niskich pobudek złoczyńców, żądzy

uśmiercania, patologicznych przyjemności, żarłocznego konsumpcjonizmu i oślepienia za

trupimi trofeami.

Myśliwi mamią naiwnych, że jakoby chronią ludzi przed groźnymi zwierzęcymi

drapieżnikami redukując nadmierne ich liczby. Średnio, wykazują biolodzy, około połowy

młodych dzikich zwierząt łownych nie dożywa nawet jednego roku, ponieważ są wcześniej

zabijane przez myśliwych. Później ich szanse przeżycia niewiele wzrastają, ponieważ coraz

bardziej istotne stają się również przyczyny naturalne śmierci zwierząt. Śmierć dzikich

Page 81: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

81

zwierząt zbiera swoje żniwo także z powodu chorób, wyniszczania kryjówek, ruchu

komunikacyjnego i chaosu budowlanego. Wbrew wszelkim zakazom niektórzy myśliwi

zabijają zwierzęta dzikie nawet w okresach ochronnych, nie różniąc się przy tym od

zwalczanych przez nich kłusowników. Myśliwi wybijają naturalne drapieżniki aby nie

pomniejszały im liczb zwierząt, które sami chcą zabijać. Dla kłusowników naturalne

drapieżniki są mniej atrakcyjnym celem niż dla myśliwych. Myśliwi poprzez uśmiercanie

zmniejszają stany naturalnych drapieżników aby potem, wybijając je nadal, twierdzić

obłudnie, że z powodu ich niedostatku sami z konieczności, niejako w zastępstwie, muszą

spełniać role naturalnych drapieżników. Myśliwi bezwzględnie wyniszczają naturalne

drapieżniki bo polują one na to samo co i oni. Przesadnie, w swojej prołowieckiej

propagandzie, podsycają obawy i lęki społeczeństwa przed wyolbrzymianą agresywnością

dzikich zwierząt. Po zabiciu naturalnego drapieżnika owi myśliwscy nienaturalni drapieżnicy

otaczają się irracjonalną, egocentryczną i niezasłużoną chwałą. Żaden to jednak w gruncie

rzeczy przyczynek do chwały jeśli zważyć na łatwość i pewne bezpieczeństwo i niemal

pewność uśmierceni naturalnego drapieżnika przez myśliwego. Uzbrojeni po zęby, zwodzą

swe ofiary wabikami i przynętami, tchórzliwie wysiadując w swych ohydnych ambonach.

Skłóceni z ekologizmem krwawi drapieżcy myśliwi, bredzą że prowadzą tzw.

gospodarkę łowiecką. „Pozyskują” czyli zabijają zgodnie z planami łowieckimi niby to jakoś

tam normatywnie ograniczonymi. Sami między sobą toczą jednak spory o treści tych norm a

swoimi poczynaniami normy ośmieszają. Nie znając rzeczywistego stanu liczbowego dzikich

zwierząt poszczególnych ich gatunków arbitralnie decydują ile należałoby ich zabijać.

Zawyżają zwykle szacunkowo stany liczbowe tych zwierząt po to, aby móc więcej ich

zabijać. Nie potrafili uzgodnić czy zabijać tylko przyrost naturalny tych zwierząt aby można

było nadal i ciągle zabijać, czy też jakoś inaczej ustalać papierowe liczby zwierzęcych stanów

i ofiar. Wiadomo, że w praktyce łowiectwa jakiekolwiek planowane papierowe założenia w

praktyce biorą w łeb, ponieważ zachłanni myśliwi w żaden sposób nie są w stanie oprzeć się

atawizmowi zabijania zawsze, gdy tylko pojawia się tego szansa. Łowiectwo bowiem wciąż

jeszcze pozostaję oazą niemal bezkarnego braku szacunku dla jakichkolwiek ograniczających

je norm. Giną więc zwierzęta gatunków chronionych i niechronionych. W Polsce, są to

zwłaszcza żubry, niedźwiedzie, wilki, lisy, kuny, rysie, kruki, orły, sowy i różne

jastrzębiowate. Media, Internet i potoczne komunikaty przesycone są tego rodzaju

bulwersującymi doniesieniami.

Myśliwskie mity o nadpopulacji

Nauki biologiczne, i nawet tylko zdroworozsądkowa wiedza, upewniają że zwierzęta

dzikie zawsze potrafią same zatroszczyć się o swoje bytowanie i regulowanie swojej

liczebności w naturalnej walce gatunków osobników słabszych z osobnikami silniejszymi.

Natomiast myśliwska propaganda podtrzymuje mit o rzekomych nadpopulacjach dzikich

zwierząt aby tym ignorancko osłaniać celowość łowieckiego procederu zabijania. Łowiecki

mit o nadpopulacjach wspierany jest nader wątłymi argumentami. Przesadnie wyolbrzymia

szkody wyrządzane przez dziki na uprawach rolnych, jelenie na leśnych młodnikach, wilki,

lisy, borsuki, kruki w zwierzynie drobnej. Propaganda ta przemilcza możliwości stosowania

innych sposobów regulacji stanu dzikich zwierząt niż poprzez zabijanie. Liczebność populacji

dzików można regulować poprzez umieszczanie w ostępach, w których żyją środków

antykoncepcyjnych. Jelenie żerujące w leśnych młodnikach przyczyniają się do odmładzania

lasów i zwiększania ich różnorodności biologicznej. Jeśli ktoś tego nie chce można przecież

ogradzać leśne młodniki, jak praktykują to niektóre nadleśnictwa. Mimo, że nie ma

jakiejkolwiek nadpopulacji wilków, to i tak padają one ofiarami myśliwych, którzy przesadnie

uznają ich za nadzwyczaj groźnych drapieżców. Po załamaniu się futrzarskiego popytu na

Page 82: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

82

lisie skórki myśliwi zgotowali temu gatunkowi nadzwyczaj tragiczny los. Lisy polujące na

zwierzynę drobną, zabijane są przez myśliwych przez okrągły rok. Podobnie dziki, kruki i

inne ptaki szponiaste. Myśliwi trują jastrzębiowate i orły, a winę za to przerzucają kłamliwie

na innych.

Motywem zagrożenia dla życia najbardziej okazałych zwierząt dzikich jest zabójcza

łowiecka żądza czynienia trofeami tego, co najrzadsze. Za najcenniejsze uznają trofea

zwierząt wyjątkowo dorodnych, co oczywiście ma szkodliwe konsekwencje dla

zachowywania stale wysokiej jakości gatunków. To głównie myśliwi i kłusownicy są

sprawcami zupełnego zanikania tych gatunków dzikich zwierząt, które są dla nich

najcenniejsze. Biorąc pod uwagę całe dzieje łowiectwa, trudno już byłoby zliczyć gatunki,

które zostały przez nich całkowicie zgładzone. Obecnie, co roku, zanika wiele gatunków

dzikich zwierząt a na skraju zupełnego zaniku stoją kolejne, m.in. nosorożce, tygrysy, małpy

człekokształtne i inne gatunki. W pomroczności myśliwych zwierzęta z cennymi trofeami

jawią się jako drapieżniki i szkodniki groźne dla ludzi i szkodliwe dla środowiska

naturalnego.

We włoskich i szwajcarskich parkach narodowych, także na greckiej wyspie Tilos,

gdzie obowiązuje całkowity zakaz polowania, nie występuje jakakolwiek nadpopulacja

jakiegokolwiek gatunku dzikich zwierząt. Na gruncie rzetelnych wyników badań naukowych

kategoria nadpopulacji jest kwestionowana. Podkreśla się, że ani w Polsce, ani też innych

krajach nie znamy dokładnie liczb osobników poszczególnych gatunków dzikich zwierząt.

Dane polskiego Głównego Urzędu Statystycznego są bardzo ogólnikowe i oparte na

wątpliwych podstawach. Stosowane przez nadleśnictwa metody liczenia po tropach są już

przestarzałe i niedokładne. Koła łowieckie zwykle interesownie zawyżają liczby dzikich

zwierząt w swoich rejonach łowieckich aby można było dowolnie manipulować ich

odstrzałami. W celu zwiększenia swoich dochodów podczas polowań dewizowych

organizowanych dla bogatych cudzoziemców, władze kół łowieckich bez wahań godzą się na

zabijanie najlepszych osobników. Ostatnie dziesięciolecia zapisują się w Polsce ogromnymi

spadkami liczb zwierzyny drobnej, zwłaszcza zajęcy i kuropatw. Szacuje się, że w 2016 roku

było ich ponad dwukrotnie mniej niż około 1990 roku Przyczyny tego są różne: mechanizacja

rolnictwa, drapieżniki naturalne i najgroźniejszy wśród wszystkich drapieżników drapieżnik

nienaturalny – myśliwy.

Amerykańskie badania naukowe zupełnie odrzucają wiarygodność łowieckich mitów

o jakiejkolwiek nadliczebności czy też nadpopulacji (overabundant) jeleni, niedźwiedzi i

innych gatunków z grupy tzw. wielkich łowów (game). Myśliwi krzewią takie mity

interesownie po to aby zwiększać swoje możliwości polowania. Podobnie jak w Polsce i

innych krajach, także w Stanach Zjednoczonych Ameryki, agendy rządowe powoływane do

zarządzania środowiskiem naturalnym i decydowania o losach dzikich zwierząt są

zdominowane przez myśliwych działających przede wszystkim w interesie myśliwych.

Lobbują oni na rzecz publicznego statusu gruntów polnych i leśnych, ponieważ wtedy łatwiej

polować na nich bez ograniczeń. Przyrodnicy amerykańscy wyjaśniają, że jeśli nawet na

jakimś obszarze występuje przejściowo nadmierna liczba osobników określonego gatunku,

np. jeleni to z powodu chociażby naturalnej walki o przetrwanie, najsłabsze z nich umrą

pozostawiając lepsze szanse przeżycia innym, wzmocnienia tych silnych i najsilniejszych.

Nadpopulacja ma poznawczy sens tylko wtedy gdy określony gatunek zwierząt dzikich

liczbowo przekracza zmienne możliwości jego przeżycia na danym terenie w określonym

czasie. W propagandzie natomiast myśliwskiej pojęcie nadpopulacji funkcjonuje jako trwałe

oszukańcze określenie mające przysparzać sympatii polowaniom i stwarzać iluzję, że są one

nie tylko pożądane ale nawet konieczne.

Myśliwym bajdurzącym o nadpopulacjch dzikich zwierząt nie sposób więc nie

przypisywać cech drapieżników, łupieżców, grabieżców, rabusiów i szkodników w

Page 83: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

83

środowisku naturalnym. Wprost roi się od tego rodzaju ich określeń w rozmowach

potocznych niemyśliwych, mediach i Internecie. Przytoczmy kilka tego przykładów. „Debile

z flintami – czytamy w jednym z wpisów – doprowadzili do tego, że w mieście trzeba zmykać

przed dzikami, a w polu nie uświadczysz zająca i kuropatwy”. „Szelest kosy dawał szanse

ucieczki... kombajn takich szans nie daje”. Internautka Krzysia: „Jestem wegetarianką i

wszystkim myśliwym, czyli mordercom zwierząt z »pierwszym myśliwym Rzeczypospolitej«

Komorowskim na czele życzę, żeby ich szlag trafił jak najszybciej”. „Z prawa do panowania

nad stworzeniami nie wynika prawo do tyranizowania i znęcania się... Bycie władcą a

tyranem w bezsensownym okrucieństwie to różne rzeczy”.

Dokarmianie dla zabijania

Wśród różnych niedorzeczności paplanych przez myśliwych znajduje się dokarmianie

dzikich zwierząt jako wyimaginowana, rzekomo bezinteresowna, troska o ich przeżycie w

trudnych warunkach niedostatków naturalnego pokarmu, szczególnie podczas zimy.

Powszechnie jednak wiadomo, że dokarmianie to stosunkowo niedawny wymysł myśliwych

aby mogli oni zabijać zwierzęta z lepszą jakościowo tuszą. Wbrew temu wymysłowi, przez

epoki całe, dzikie zwierzęta zawsze dobrze radziły sobie same, nawet w najtrudniejszych

warunkach, bez jakiegokolwiek czyjegokolwiek dokarmiania. Ocieplenie klimatu, zanikanie

surowych zim, zupełnie niweczy łowiecką niedorzeczność dokarmiania. W śmiertelnych

statystykach zwierząt skazanych na myśliwskie egzekucje znamieniem „zwierzęta łowne”,

dokarmianie ich jawi się jako interesowna kalkulacja obłudnych chciwców. Jest to z piekła

rodem jakby perpetum mobile: więcej karmy – więcej lepszych zwierząt do zabicia, więcej

dochodu z zabitych zwierząt – więcej pieniędzy na karmę – więcej lepszych zwierząt do

zabicia, etc. etc. etc.

Dokarmianie, jak wyjaśniają przyrodnicy, jest jedną z przeszkód w procesach

naturalnego funkcjonowania przyrody. Jako prawny obowiązek dzierżawcy obwodu

łowieckiego, ujęty w patologicznym polskim prawie łowieckim, pozostaje w sprzeczności z

naturalnymi prawami przyrody. Zbędne na gruncie tych naturalnych praw dokarmianie

przyczynia się do naruszania a nawet unicestwiania naturalnej równowagi liczbowej i

jakościowej populacji dzikich zwierząt. W kilku krajach europejskich, wśród nich w Polsce,

najbardziej występuje to w odniesieniu do populacji dzików. Z powodu m.in. dokarmiania,

dziki rozmnażają się częściej, w nietypowych porach roku i z większym liczbowo

potomstwem. W poszukiwaniach pokarmu trafiają do zamieszkałych okolic i nawet miast.

Nadmierne rozmnażanie się dzików, do którego przyczyniają się myśliwi, wykorzystywane

jest przez ich propagandę jako konieczność uprawiania łowiectwa. Oczywiście, owa

wydumana konieczność zanikłaby po zaniechaniu dokarmiania i ewentualnie, w razie

potrzeby, wspomnianego już umieszczania w środowisku naturalnym środków

antykoncepcyjnych ograniczających rozmnażanie się dzików. Zauważono także również, że

im więcej myśliwi polują na dziki tym intensywniej się one rozmnażają. Intensywne

polowania pobudzają płodność dzików a myśliwi są tego współsprawcami.

Bezsens dokarmiania objawia się w chytrym zacieraniu przez myśliwych granic

między paśnikami i lizawkami a nęciskami. Ponieważ przy paśnikach obowiązuje formalny

zakaz zabijania wabionych tam dzikich zwierząt, to usytuowanie bezpośrednio przy nich

nęcisk zakaz ten praktycznie już eliminuje. Myśliwi wabią na paśniki swoje ofiary aby bez

większego trudu, z łatwością leniwych spasibrzuchów, na sąsiadujących z nimi nęciskach

dokonywać na zwierzętach chaotycznych egzekucji, krwawych i bezlitosnych jatek, gorszych

od zorganizowanego uboju zwierząt w rzeźni. W centrum nęciska sytuują wieżę strzelniczą,

zwaną zwodniczo amboną, dokładnie skopiowaną z eksterminacyjnych obozów jenieckich,

aby zabójcy w kapelusikach mieli jak najbardziej ułatwione uśmiercanie. Na nęciskach polują

Page 84: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

84

dniem i nocą. Z pojazdów lądowych i helikopterów. Podczas ciemności oślepiają ofiary

ostrym sztucznym światłem. Zwodzą je symulowaniem zwierzęcych głosów i zapachów.

Największe natężenie tego okrutnego bezeceństwa miewa miejsce podczas polowań

dewizowych, kiedy władze kół łowieckich dążą do uzyskania dochodu od cudzoziemców.

Należy zauważyć, że celowość dokarmiania jest przedmiotem sporów nawet wśród samych

myśliwych.

Współsprawcy zagłady gatunków

Ktoś rozsądny trafnie zauważył, że „wielkość człowieka polega na niezbijaniu, gdy

mógłby zabić”. Zatem, praktyki myśliwych zabijających w nieuzasadnionych

okolicznościach, obnaża ich małostkowość. Myśliwi niewątpliwie są współsprawcami

zagłady kolejnych gatunków dzikich zwierząt. Potępiane to współsprawstwo usiłują łagodzić

przyczynianiem się do restytucji ginących gatunków, np. W Polsce bobra czy też rysia. W

porównaniu jednak z poważnymi szkodami, które łowiectwo powoduje w środowisku

naturalnym zasługi to nader wątpliwe i nikłe. Polowania bowiem są ostatnim, przysłowiowym

gwoździem do trumny danego gatunku. Świadczą o tym fakty dotyczące zagłady

poszczególnych gatunków dzikich zwierząt opisywane w dziejach łowiectwa przez znawców

fauny.

Zanim człowiek zaczął „czynić ziemię sobie poddaną”, a więc do początków

chrześcijaństwa, ustalono że jeden gatunek dzikich zwierząt wymierał w okresie około 1000

lat. Dogmat o prymacie człowieka nad zwierzętami przyczynił się znacznie do gwałtownego

wzrostu tempa wymierania kolejnych gatunków dzikich zwierząt. Obliczono, że w ostatnich

trzech stuleciach wyginęło około 300 gatunków dzikich zwierząt a tempo ich wymierania

coraz bardziej rośnie, w przeważającej części z winy myśliwych i kłusowników. To myśliwi

polscy zabili ostatniego tura, myśliwi południowoafrykańscy wybili do ostatniej sztuki

gatunek zebry zwanej kwaggą a myśliwi amerykańscy wyniszczyli do cna bizona

amerykańskiego, tamtejszego gołębia wędrownego i kulika północnego. Myśliwi polscy

skazują obecnie na zagładę niektóre gatunki dzikich zwierząt. Na stronach Internetu, jako

ekologiczne oskarżenie, dostępny jest tekst Polscy myśliwi zabijają chronione zwierzęta –

rysie, żubry, wilki, niedźwiedzie. Publikowane są tam również teksty o bestialstwach

myśliwych w wielu innych krajach.

Living Planet Raport, alarmuje że gatunki i liczby populacji dzikich zwierząt maleją w

dramatycznie szybkim tempie. Dane z 2015 roku informują, że w ciągu ostatniego 40. lecia

liczebność tych zwierząt w świecie zmniejszyła się o około 52%, chociaż ze znacznym

zróżnicowaniem w poszczególnych jego strefach. Największe straty poniosła Ameryka

Południowa i Środkowa, bo aż o 83%, następnie Australia i strefa indopacyficzna o 67%,

kraina paleoarktyczna, do której należy Polska o 30%, kraina neoarktyczna o 20% i Afryka na

południe od Sahary o 19%. Najmniejsze spadki zanotowano na obszarach wyłączonych z

rejonów łowieckich. Dzięki inicjatywie władz Nepalu bezwzględnie zwalczających

kłusownictwo, w latach 2009-2013 populacja tygrysa zwiększyła się tam o 63%. Natomiast

do największych porażek należą usiłowania ochrony nosorożców afrykańskich, niemal już

całkowicie wytrzebionych przez myśliwych i kłusowników. Także lwy przegrywają tam

konkurencję o zdobycz z największymi drapieżnikami jakimi są myśliwi. Pół wieku temu

jeszcze było ich w Afryce około 450 000, obecnie zaś zaledwie około 20 000. Kary za

zabijanie zwierząt chronionych są w większości krajów relatywnie niskie i często nawet

zupełnie umarzane. Zdarzają się jednak chlubne wyjątki. Oto, np. sąd w Chinach w 2009 roku

za zabicie tygrysa skazał sprawcę mężczyznę na 12 lat więzienia. Jak wiadomo w Polsce

zabójcy osobników chronionych gatunków dzikich zwierząt traktowani są zbyt łagodnie przez

uległe mafiom łowieckim organy wymiaru sprawiedliwości.

Page 85: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

85

Kruszeje myśliwska mitologia otoczonego fałszywymi emocjami wilka jako jakoby

zwierzęcia nadzwyczaj agresywnego. Jako kaci gatunków podtrzymujących życie wilków,

myśliwi zmuszają je do poszukiwania pokarmu wśród zwierząt hodowlanych. Jednakże

poważne zagrożenie zwierząt domowych przez wilki, hałaśliwie rozgłaszane przez

propagandę myśliwską, przyrodnicy uznają za bałamutny mit. Myśliwi nie są w stanie w

żaden sposób zastąpić wilka w roli selekcyjnego mięsożercy, ponieważ zarówno człowiek –

myśliwy jak i zwierzę – wilk reprezentują zupełnie różne ekotypy. Lekceważą to, mimo

gwałtownych sprzeciwów społecznych, myśliwi norwescy. Polscy zaś myśliwi, po

ukartowanym zapewne zabiciu wilka, bronią się w ośmieszający ich sposób - mało

prawdopodobną koniecznością obrony koniecznej. Sami myśliwi toczą ze sobą spory

dotyczące zasadności polowań na niektóre gatunki dzikich zwierząt. Wielu z nich potępia

polowanie par force, czyli krwawe okrucieństwo rozrywania na żywo ciała lisa przez hordę

psów, oglądane przez pędzących za nimi na koniach brytyjskich pseudomyśliwych.

Polowanie na lisa par force wprawdzie zostało już zdelegalizowane formalnie, ale faktycznie

tu i ówdzie, nadal jest praktykowane w Wielkiej Brytanii. Całoroczne polowania na lisy m.in.

w Polsce powodują, że wiosną małe liski umierają z głodu, ponieważ myśliwi zastrzelili

karmiące je matki.

Związana z intratnym interesem turystyka łowiecka w formie różnych łowieckich

safari, przebiegająca głównie od zachodu na wschód i raczej z północy na południe naszego

globu, spotyka się z coraz większym potępieniem społecznym. Słabnie bestialskie masowe

wybijanie ptaków, szczególnie na Malcie, podczas ich przelotów z Europy do Afryki.

Ekolodzy bezustannie wzywają myśliwych do całkowitego zaprzestania zabijania ptaków.

Podkreślają, wprost błagają, że czas już najwyższy na przyrodę bez polowania. Policzono, że

w Niemczech obecnie około 320 000 myśliwych zabija rocznie około 5 000 000 dzikich

zwierząt – 13 700 każdego dnia, 370 na godzinę, prawie 10 zwierząt na każdą minutę. Co 6

sekund ginie tam zwierzę od strzału myśliwego.

Fałszywie brzmią głosy myśliwych mieniących się selekcjonerami czyli zabijającymi

rzekomo z namysłem tylko sztuki nie objęte ochroną gatunkową a wśród nich najsłabsze.

Głównymi wszakże selekcjonerami mogą być tylko zwierzęta jako naturalni selekcjonerzy,

których łupem padają osobniki stare, chore i słabe. Dla rzekomych natomiast selekcjonerów

nienaturalnych, czyli myśliwych, najbardziej atrakcyjnym łupem są okazy najwspanialsze,

młode, zdrowe i silne, z najlepszymi i najwyżej ocenianymi trofeami. Według opinii

ekologów myśliwi są złoczyńcami. Są sprawcami „odwrotnej ewolucji” (evolution in reverse)

ukierunkowanej na „przetrwanie słabych i wynędzniałych” (survival of the weak and

scrawny) osobników dzikich zwierząt. Z tego powodu, w przeciągu ostatnich dziesięcioleci,

trupie trofea myśliwskie są coraz mniej okazałe – odcięte głowy, zdarte poroża, wyrwane kły

i inne części zwierzęcych ofiar myśliwych.

Zakłamania gospodarki łowieckiej

Płytkie samopochlebstwa myśliwych o ich jakoby pozytywnej roli w ochronie

przyrody, szczególnie zaś ochronie dzikich zwierząt, obnaża jednoznacznie jako zakłamania,

deklarowana przez nich tzw. gospodarka łowiecka. Jeśli więc miałaby być to gospodarka

wówczas już to samo jej określenie świadczy, że łowiectwo kieruje się względami

ekonomicznymi a nie ekologicznymi. Ekologia potwierdziła, że naturalne systemy

przyrodnicze mają wartość autonomiczną, nierynkową, nieinstrumentalną. Same

uwzględniają jakość przyrody, w sensie nieingerencji w jej prawa naturalne. Wynikające z

tego założenia ekologizmu traktowane są jako aktualny i nowoczesny przejaw rozwoju

humanizmu – doskonalenia człowieczeństwa zdolnego do harmonijnego współżycia z

przyrodą. Na tym tle myślistwo jawi się jako relikt przebrzmiałej i gorszącej tradycji.

Page 86: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

86

Współczesne myślistwo to szczególny zorganizowany przemysł uśmiercania dzikich zwierząt.

Funkcjonowanie kół łowieckich oparte jest na zasadach podobnych do zasad funkcjonowania

przedsiębiorstw toteż względy ekologiczne pozostają w nich na zupełny marginesie.

Zabite legalnie dzikie zwierzęta, gospodarujący nimi myśliwi, powinni przekazywać

do punktów skupu dziczyzny, aby uzyskiwać za to pieniądze wykorzystywane przez nich

m.in. na dokarmianie wolnych zwierząt. Ofiary myśliwskiego kłusownictwa natomiast

przeznaczają na swoje i najbliższych obżarstwo oraz prezenty. Za jednego zabitego jelenia,

średnio rzecz biorąc, otrzymują zapłatę w wysokości ceny przynajmniej kilkunastu ton

ziemniaków przeznaczonych na interesowne dokarmianie przyszłych ofiar polowań. Aby

czynić polowania bardziej atrakcyjnymi, wprowadzają obce polskiemu środowisku

naturalnemu, gatunki zwierząt – muflony, daniele czy jelenie osika. W wyścigu za trofeami,

nagrodami, medalami i wyróżnieniami np. króla polowania, w pierwszej kolejności zabijają

osobniki najpiękniejsze i najsilniejsze, a więc o największym pozytywnym potencjale

genetycznym. Gdy z tych powodów obniża się jakość trofeów, winą za to obciążają innych

ale nie siebie samych. Elementem tzw. gospodarki łowieckiej są m.in. zakłamane plany

odstrzału gatunków łownych zwierząt. Zakłamanie polega na zawyżaniu rzeczywistego stanu

liczbowego tych gatunków aby myśliwi mogli więcej zabijać należących doń osobników. W

gruncie rzeczy jednak, plany te są oderwane od realiów, ponieważ z jednej strony trudno

dokładnie obliczyć stany liczbowe dzikich zwierząt, z drugiej zaś strony zachłanni myśliwi

zabijają ile chcą, kiedy chcą i gdzie chcą. Przewrotne uzasadnienie tej samowoli zawiera

prawo łowieckie przewidujące kary dla kół łowieckich, które nie wykonały planów odstrzału.

Aby nie zmniejszać planowanych liczb ofiar myśliwskich odstrzałów, nie zaliczają oni do

planów odstrzału liczb zwierząt uśmiercanych w sidłach, wnykach i innych zabójczych,

kłusowniczych pułapkach.

Bałamutne są propagandowe przebąkiwania łowieckie o tzw. ekologizacji łowiectwa,

czyli jakoby uwzględnianiu zasad ekologii nakazującej ochronę dzikich zwierząt w

środowisku naturalnym. Gospodarka, zwana łowiecką, polega jednak na typowo

ekonomicznej kalkulacji, doraźnym porównywaniu co się, w pewnym okresie czasu,

myśliwym bardziej opłaca – chaotyczne wybijanie czy też jednak jakieś częściowe,

przynajmniej, zachowywanie osobników określonego gatunku dzikich zwierząt. Ponieważ na

ogół przeważa to pierwsze, myśliwi są szczególnie groźnymi wrogami środowiska

naturalnego, kurczowo podtrzymującymi przestarzałą już antropocentryczną tradycję,

sprzeczną z nowoczesnymi celami ekologizmu. Należy mieć na uwadze, że tzw. gospodarka

łowiecka to nie tyle ochrona środowiska naturalnego, ile przede wszystkim pokaźne interesy

nie tylko samych myśliwych ale i przynajmniej czterokrotnie większej od nich liczby ludzi

pracujących na rzecz łowiectwa. To producenci broni myśliwskiej i różnorodnego sprzętu

łowieckiego, to sprzedawcy tegoż, to fachowcy od preparowania i oprawiania trofeów, to

naganiacze, to przetwórcy i handlarze dziczyzną, to właściciele leśniczówek, zajazdów i

hoteli myśliwskich, to organizatorzy polowań dla cudzoziemców, przynoszących władzom

kół łowieckich krociowe zyski.

Autentyczni ekolodzy i zagorzali myśliwi – powtórzmy to – należą więc do wrogich

sobie obozów. Bywa jednak, że zdarzają się obłudnicy: rzekomy ekolog nie rezygnuje z

łowiectwa a myśliwy mieni się rzekomym ekologiem. Uczciwymi ekologami mogliby być w

zakresach ochrony dzikich zwierząt leśnicy, gdyby nie było wśród nich myśliwych. Nawet

jednak leśnicy nie będący myśliwymi ulegają naporowi ekonomicznej polityki władz

państwowych narzucających im przestarzałe gospodarowanie agronomiczne bądź rolnicze,

kosztem ekologicznego bogactwa leśnej przyrody. Polityka tego rodzaju sprzyja myśliwym

ale spotyka się ze sprzeciwem ekologów i ogromnej większości społeczeństw. Bywają okresy,

w których minister ochrony środowiska naturalnego jest myśliwym a więc w gruncie rzeczy

przeciwnikiem proekologicznego zarządzania zasobami naturalnymi.

Page 87: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

87

Obliczono, że po 2000 roku, polscy myśliwi zabijają około 1 500 000 dzikich zwierząt

rocznie. Kierowani „umiłowaniem” Puszczy Białowieskiej zabijają w niej co roku około 1000

dużych zwierząt. Zniewoleni nałogiem zabijania nie mogą żyć bez polowania na bezbronne

leśne istoty, bezsilne wobec potęgi nowoczesnej broni. Myśliwska hałastra jest okrutna, toteż

nie jest wrażliwa na krew, sierść, kawałki kości, płuc, wątroby ofiar w miejscach strzałów.

Zabijają ciężarne samice, a potem gdy je patroszą, z ich wymion leje się mleko pomieszane z

krwią a w pęcherzu płodowym są żywe maleństwa. Są one odrzucane na bok a następnie

grzebie nawet gdy są jeszcze półżywe. Myśliwi rozbudzają histerię związaną z afrykańskim

pomorem świń. Zabijają nawet te lochy, które prowadzą i karmią mlekiem młode dziczki.

Polowania zbiorowe to jatki i mnóstwo postrzałków. Powodują, że długo po nich las wygląda

jak wymarły. Aby potęgować jeszcze istniejące okrucieństwo myśliwi domagają się

legalizacji polowania z łukiem i używania pistoletów.

Ekologizm a prawo łowieckie

Pseudoekologiczna organizacja jaką jest Polski Związek Łowiecki i należąca do niego

pseudoekologiczna mafia myśliwska w gruncie rzeczy wyniszczają przyrodę. Z uzbrojonymi

myśliwymi, którym przyświeca zabijanie, musi przegrywać życie każdej istoty, której

ochrony domaga się ekologizm. Zgodnie ze zwodniczymi zapewnieniami polskiego prawa

łowieckiego, ma ono jakoby być jednym z elementów ochrony środowiska naturalnego. W

rzeczywistości jednak, myśliwym chodzi o to aby mogli zabijać osobniki dużej różnorodności

gatunków łownych. Głoszą przeto interesownie w prawie łowieckim, że „zachowanie dużej

różnorodności gatunków zwierząt jest jednym z podstawowych warunków funkcjonowania

łowiectwa w przyszłości”.

Według polskiego systemu ochrony środowiska ochrona jego zasobów może polegać

na całkowitym bądź częściowym wyłączeniu ich z użytkowania albo jakiejś ochronie w

czasie procesu użytkowania. Oba te sposoby dotyczą ochrony gatunkowej zwierząt, roślin i

grzybów. Ochronę dzikich zwierząt ma zapewniać prawodawstwo o ochronie przyrody i

prawo łowieckie z nim uzgodnione. Ustawa o ochronie przyrody (dalej U.O.P.) w art. 4 pkt 1

definiuje dzikie zwierzęta jako zwierzęta wolno żyjące (dzikie), czyli zwierzęta

nieudomowione żyjące w warunkach niezależnych od człowieka. Nadto rozróżniane są

zwierzęta: bezdomne, domowe, gospodarskie i laboratoryjne. Zapewne nawet samym

myśliwym nie może trafiać do przekonania zwodniczość prawa łowieckiego, które jawnie

zwodzi, że „łowiectwo jako element ochrony środowiska przyrodniczego w rozumieniu

ustawy oznacza ochronę zwierząt łownych (zwierzyny) i gospodarowanie ich zasobami w

zgodzie z zasadami ekologii oraz zasadami racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej”

(Dz.U. 1995, nr 147, poz. 713).

W Polsce, według prawa o ochronie środowiska (w skrócie POŚ), za zwierzęta dzikie

odpowiedzialne są władze administracji publicznej. Ochrona środowiska, w jej ramach

ochrona dzikich zwierząt, „to podjęcie lub zaniechanie działań umożliwiające zachowanie lub

przywracanie równowagi przyrodniczej; ochrona ta polega w szczególności na: a)

racjonalnym kształtowaniu środowiska i gospodarowania zasobami środowiska zgodnie z

zasadą zrównoważonego rozwoju, b) przeciwdziałaniu zanieczyszczeniom, c) przywracaniu

elementów przyrodniczych do stanu właściwego” (POŚ, art. 3, ust. 13). W polskiej praktyce

łowieckiej trudno byłoby wszakże dopatrzeć się nawet tylko prób realizacji tych regulacji.

Według prawa polskiego każdy obywatel ma obowiązek dbałości o stan dzikich zwierząt i

ponosi odpowiedzialność za sprowadzanie pogorszenia ich stanu. Regulacja ta jest zaczynem

ostrego konfliktu niemyśliwych z myśliwymi, gdy porównywany jest ich rzeczywisty

stosunek do ochrony dzikich zwierząt. Pierwsi rzeczywiście skłaniają się do ochrony, drudzy

zaś mają za główny cel ich zabijanie.

Page 88: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

88

Śmiercionośne praktyki myśliwych są poważnym wyłomem w powszechnym

obowiązku dbałości wszystkich polskich podmiotów publicznych i prywatnych o dzikie

zwierzęta jako przyrodniczego elementu dziedzictwa i bogactwa narodowego. Wyjątki od

ochrony zwierząt dzikich należą do kompetencji Generalnego Dyrektora Ochrony

Środowiska, Straży Parku Narodowego i niektórych innych władz administracyjnych. Są to

wyjątki zarówno od ochrony całkowitej zwanej ścisłą jak i częściowej. Wśród ich uzasadnień

dominuje dążenie do usuwania rzeczywistego i bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia

ludzi ze strony dzikich zwierząt poprzez ich umyślne zabijanie, chwytanie i izolowanie,

niszczenie postaci młodocianych, jaj lub form rozwojowych. Konieczność schwytania

zwierząt dzikich prawo legalizuje w trzech przypadkach: 1) gdy zwierzę dzikie przemieściło

się z terenu naturalnego występowania na teren zabudowany; 2) gdy zwierzę jest chore, ranne

lub osłabione i wymaga udzielenia mu pomocy; 3) gdy pojawienie się dzikiego zwierzęcia

wnosi niebezpieczeństwo dla zdrowia bądź życia ludzi.

Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Środowiska z 11 marca 2005 roku lista

gatunków zwierząt łownych obejmuje zwierzynę grubą i zwierzynę drobną. Zwierzęta te,

żyjąc w stanie wolnym, formalnie uznawane są za dobro ogólnonarodowe i stanowią

własność Skarbu Państwa. W rzeczywistości jednak należą do zabójców z flintami. Domagają

się oni nadto aby za szkody w uprawach i płodach rolnych wyrządzane przez dzikie zwierzęta

oraz szkody wyrządzane podczas polowania pokrywane były ze środków budżetu państwa a

więc podatków obciążających niemyśliwych. Prawo łowieckie pozostaje w sprzeczności z

wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2014 roku nakazującym konsultacje z prywatnymi

właścicielami gruntów przy tworzeniu obwodów łowieckich i podczas polowań.

Proekologiczne regulacje prawne stosunku ludzi do dzikich zwierząt to z pewnością

nie polskie prawo łowieckie. To, jak dotychczas, jedynie świadomość konieczności

humanitarnego traktowania istot słabszych od człowieka jako miara jego kultury. To

tworzenie i utrzymywanie w sieci dróg korytarzy ekologicznych dla dzikich zwierząt. To

ograniczenie chaotycznej zabudowy zakłócającej poważnie swobodną migrację dzikich

zwierząt. To azyle i szpitale dla dzikich zwierząt. To wreszcie zakaz używania dzikich

zwierząt w cyrkach i badaniach laboratoryjnych. Wiele więc jeszcze do zrobienia w zakresach

relacji myślistwa z ekologizmem.

POLOWANIE A RELIGIE

Kto jest okrutny w stosunku do zwierząt,

ten nie może być dobrym człowiekiem.

Artur Schopenhauer

Punkty wyjścia

Głównym punktem wyjścia rozważań dotyczących ocen polowania na wolne

zwierzęta w świetle religii pozostają postulowane przez nie zakresy ochrony życia

poszczególnych gatunków istot ożywionych. Owe zakresy różnią się na gruncie

poszczególnych religii, ale wspólna dla wielu z nich ostra granica rysuje się z jednej strony

między ochroną życia gatunku ludzkiego, z drugiej zaś strony między niejednolitą ochroną

innych gatunków istot ożywionych. Taki rodzaj zróżnicowania został ujęty w koncepcji

zwanej gatunkowizmem wyjaśniającej, że status aksjologiczny istot ożywionych, określany

zakresami ochrony normatywnej, zależy wyłącznie od ich przynależności do określonego

gatunku. Gatunkowizm, obecny w wielu religiach, przeniknął również do świeckich

poglądów określających zakresy ochrony życia poszczególnych gatunków istot ożywionych.

Page 89: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

89

Zakresy tej ochrony zmieniały się w dziejach, łatwiej jednak w poglądach świeckich, trudniej

zaś w religiach z istoty swej obciążonych trudnym do przezwyciężenia dogmatyzmem.

Gatunkowizm nie poprzestaje na potwierdzeniu przynależności określonej istoty

żywej do określonego gatunku. Dociekając istoty życia określonych istot żywych określonych

gatunków za warunki ewentualnego zakresu ochrony przyjmuje przynajmniej jedną z

następujących ich cech: wrażliwość zmysłową zwłaszcza na cierpienie i ból, przejawianie

pragnień i samozachowawczych wyborów, zdolności do wewnątrz albo i zewnątrz

gatunkowego komunikowania się, posiadanie duszy zakładające możliwość nie tylko życia

doczesnego, ale i po śmierci ciała życia wiecznego. Religie, mimo polegania jedynie na

niemożliwej do weryfikacji wierze, przyjmują dogmat o istnieniu życia wiecznego.

Możliwość życia wiecznego przypisują religie tylko istotom obdarzonym duszą, a

więc wyłącznie ludziom. Z tego właśnie głównie powodu dopuszczają lekceważenie wartości

życia innych gatunków istot ożywionych. Wyrażają zgodę na poniżanie, degradowanie,

cierpienie, eksploatowanie i uśmiercanie zwierząt, szczególnie zwierząt wolnych, dzikich,

nieudomowionych. Objawia się to z całą, niespotykaną gdzie indziej jaskrawością w

polowaniach. Gatunkowizm, powołując się na niepotwierdzalną racjonalnie i empirycznie

wiarę religijną zbyt łatwo usprawiedliwia cierpienia, ból i śmierć wolnych zwierząt podczas

polowań przez tzw. myśliwych. Osłabia albo nawet zupełnie unicestwia ich naturalną

wrażliwość, zastępując ją atawistyczną i nabytą niewrażliwością łowiecką. Gdy z naturalną

wrażliwością człowieka na cierpienie, ból i śmierć wolnych zwierząt łączy się uduchowione

człowieczeństwo to z jej brakiem jedynie fizjologiczna człowieczość podobna do zwierzości.

Bez żadnych wątpliwości, istotą polowania jest zawsze zabijanie, uśmiercanie

wolnych zwierząt, bez względu na zwodniczy język łowiecki usiłujący to naiwnie i nieudolnie

łagodzić. Z uwagi na uzasadniania owego zabijania należy odróżniać zabijanie konieczne od

zabijania niekoniecznego. Odróżnienie to stwarza podstawę dla diametralnie odmiennych ich

ocen. Łagodne oceny zwolenników ochrony życia wolnych zwierząt wywołuje zabijanie z

konieczności - przeżycia człowieka kosztem utraty życia zwierzęcia, czy też niekiedy obrony

koniecznej tego pierwszego przed śmiercionośną agresją tego drugiego.

Uzasadnione względy użytkowego zabijania wolnych zwierząt dominowały w

przeszłości. Zachowały swoją aktualność obecnie już tylko w nielicznych enklawach, w

których żyją ludzie w pierwotnych, prymitywnych warunkach. Współcześnie polowania w

celu uśmiercania wolnych zwierząt nie wynikają już na ogół z jakiejkolwiek konieczności.

Uzasadniane są, w sposób mało przekonywujący albo zupełnie nieprzekonywujący, różnymi

względami: rytualnymi, zachowywania tradycji łowieckich, rzekomej troski o ekologię

regulowaną kontrolowanym stanem liczbowym poszczególnych gatunków wolnych zwierząt,

komercyjnego pozyskiwania dziczyzny i futer, formy spędzania wolnego czasu, traktowania

zabijania jako sportu, poszukiwania silnych emocji mających jakoby być oznaką męskiej

tożsamości.

Przy rozważaniu sensu polowania w świetle różnych religii wspomniane wcześniej

względy należy mieć na uwadze. Pomagają bowiem, oceniać na ile polowanie pozostaje w

bezrozumnej zgodności albo rozumnej niezgodności z gatunkowizmem jako jego stosunkiem

do ochrony życia. Zmierzając ku temu w kontekście relacji religii do polowania można

oceniać to na gruncie głównych religii świata swoimi różnymi zasięgami pretendujących do

rangi religii wielkich. Zaliczane są do nich religie: pierwotne albo pogańskie, hinduizm,

buddyzm, konfucjanizm, judaizm, chrześcijaństwo i islam. Jednoznaczność religijnych ocen

polowania utrudniają rozbieżności miedzy niezmiennymi treściami świętych ksiąg religijnych

a zmienną ich interpretacją przez interesownych teologów i duchownych. Rozbieżności owe

składają się na niejako oceny wewnętrzne samych religii, którym przeciwstawiane są oceny

zewnętrzne, wynikające z porównywania ze sobą samych religii i religii z odpowiednimi

poglądami świeckimi. Należy zaznaczyć, że stosunek konfucjanizmu do polowania jest na

Page 90: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

90

tyle podobny do buddyzmu, podobnie islamu do judaizmu, że nie musiałyby być omawiane

odrębnie.

Odrębnie natomiast rysuje się stosunek chrześcijaństwa do polowania ze względu na

niespotykaną w innych religiach jego kategoryczność. Religie, jakoś niemal zawsze

interesowne w ich interpretacjach, gdy przyzwalają na zabijanie wolnych zwierząt grzeszą

ludzką pychą zwaną antropocentryzmem. Usiłując uzasadniać wyjątkową pozycję człowieka

w świecie, bezlitośnie, czy też niemiłosiernie, godzą się na cierpienia i zabijanie zwierząt.

„Niemiła jest nam myśl – zauważył trafnie Karol Darwin – że zwierzęta, które uczyniliśmy

naszymi niewolnikami mogłyby być nam równe”. Oto, na przykład, tendencyjne pojmowanie

Biblii, z której wysnuwane jest bezwzględne i eksploatatorskie panowanie człowieka nad

przyrodą, prowadzi do jej wyniszczania i katastrof ekologicznych. Wynikałoby więc wprost z

takiej tendencyjności, że miłosierny i wszechmogący ze swej natury Bóg miałby jakoby

przyrodzie i żyjącym w niej istotom szkodzić.

Polowanie a religie pierwotne

Religie pierwotne, z punktu widzenia późniejszych religii, zwłaszcza

monoteistycznych, są świadomie przez ich teologów deprecjonowane. Jako religie pogańskie,

a więc jakoby gorsze, ukształtowały dość wyrazisty stosunek do polowania na wolne

zwierzęta. Trudne warunki bytowania plemion pierwotnych uzasadniały polowanie jako

konieczność warunkującą ich przetrwanie. Polowanie nie było jednakże dla nich jedynym

źródłem przeżycia. Przeżycie było zależne od lokalnych roślinnych i zwierzęcych zasobów

naturalnych żywności zróżnicowanych znacznie od miejsca do miejsca. Prymitywna,

niedoskonała broń, którą posługiwano się wówczas podczas polowań, musiała skłaniać do

polowań prowadzonych przez grupy łowieckie, do złudzenia przypominających grupowe

zachowania wielu gatunków zwierząt drapieżnych. Grupa łowiecka dawała większe

prawdopodobieństwo bardziej udanego polowania zwłaszcza na duże, silne, odporne i szybkie

zwierzęta niż wysiłki pojedynczego łowcy. Polowania zbiorowe, w krajach mieniących się

cywilizowanymi, trącą więc pierwotnym prymitywizmem porównywalnym z drapieżnością

dzikiego stada zwierząt.

„Większość antropologów jest zgodna co do tego, że zdobywanie i jedzenie mięsa

odegrało istotną rolę w ewolucji zachowań człowieka. Jedni przypisują polowaniom udział w

zdobyciu cennych umiejętności, takich jak wzrost inteligencji, wynalezienie narzędzi oraz

zbiorowe współdziałanie, a nawet skłonność do altruizmu, inni wiążą z aktywnością łowiecką

wykształcenie cech zdecydowanie negatywnych, takich jak zwiększenie agresywności i

wzbudzenie u człowieka silnego »instynktu« zabijania. Są także tacy antropolodzy, którzy

pomniejszają znaczenie spożywania mięsa w ewolucji człowieka i odmawiają mężczyznom

kluczowej roli w kształtowaniu ludzkich cech gatunkowych, podkreślając znaczenie kobiet w

dostarczaniu i gotowaniu pokarmów roślinnych” (Rancew-Sikora, Sens polowania, Warszawa

2009, s. 54). Skoro nawet rysują się tak znaczne rozbieżności naukowych ocen polowania z

czasów, gdy było ono koniecznością, to rozbieżności tych ocen potęgują się w czasach gdy

nie jest już ono koniecznością. Z tego powodu współcześni myśliwi odwołują się do

jakichkolwiek jego nawet banalnych uzasadnień, czy też raczej pseudouzasadnień.

Według jednej z hipotez łowieckich, polowanie niemal zawsze było udziałem

wyłącznie mężczyzn. Działo się tak z powodów ich przewag fizycznych nad kobietami a

także zajęć kobiet w czynnościach rodzenia dzieci i prowadzenia gospodarstw domowych. Na

ogół kobietom przypisywana jest także większa łagodność usposobienia, a wiec mniejsza

agresywność niż mężczyzn. Oczywiście, ukazuje to w przygnębiająco złym świetle te

nieliczne kobiety, które uległy negatywnym procederom niekoniecznego zabijania wolnych

zwierząt. Negatywnej oceny kobiet, decydujących się na niekonieczne zabijanie, nie usuwa

Page 91: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

91

bynajmniej inna hipoteza nazywana przez antropologów hipotezą szczodrości. Otóż, według

jej przypuszczeń, męskie grupy łowieckie niekiedy dzieliły się zdobyczą łowiecką z tymi

żeńskimi grupami, które nie miały powodzenia w łowach albo nie prowadziły ich wcale.

Liczyły na wzajemność i solidarność, gdyby im przydarzyło się coś podobnego.

Znana jest także hipoteza, że ludzka mięsożerność rozpoczęła się od spożywania

resztek padliny pozostawionej przez zwierzęcych padlinożerców. Nietrudno zauważać, co

należy podkreślać, że do dzisiaj spożywanie mięsa wolnych zwierząt jest w pewnym sensie

spożywaniem padliny. Przyznaje to nawet wprost gwara łowiecka gdy stwierdza, że ofiara

zwierzęca „padła” od śmiercionośnych strzałów myśliwych jako osobników pazernych na

taką padlinę. Również i w innych interpretacjach jest to w gruncie rzeczy padlina. Jest to

bowiem mięso pochodzące od zwierzęcia padającego w okropnych okolicznościach.

Umierającego w panicznym strachu, przesiąkniętego ogromnym stresem, często

postrzelonego, nieopisanie cierpiącego, oczekującego na dobicie w jakiś brutalny najczęściej

sposób. Gdyby nie była to padlina, to przetwarzanie według przepisów kuchni myśliwskiej

nie zmierzałoby do usunięcia jej naturalnego smaku niezliczonymi przyprawami. Wśród nich

znajduje się także, co musi budzić śmieszność – czekolada (sic!).

Wszelakich łowców charakteryzuje bezgraniczna pazerność skupiona na uzyskaniu

natychmiastowej korzyści w postaci ofiary zwierzęcej, jaskrawo kontrastująca z długimi na

ogół okresami produkcji innego rodzaju żywności. W społecznościach typowo myśliwskich

rzadko występują strategie ochrony zwierzyny. Strategia łowiecka polega na osiąganiu

maksymalnej, natychmiastowej korzyści niezależnie od długoterminowych negatywnych

efektów, takich jak spadek obfitości zasobów pokarmowych. (dane potwierdzające te

tendencje we współczesnych społecznościach łowieckich podaje cytowana już wcześniej

Rancew-Sikora, s. 57). Wśród zwierząt natomiast dostrzegalna jest, niemal zupełnie obca

chełpliwym myśliwym, instynktowna strategia rozważnego drapieżnika, zabijającego zawsze

w pierwszej kolejności osobniki najsłabsze i o najniższej wartości reprodukcyjnej.

Obrzydliwie pazerni myśliwi działają wręcz przeciwnie: w emocjonalnej pogoni za

nadzwyczajnymi trofeami najpierw zabijają osobniki najsilniejsze i o największej zdolności

reprodukcyjnej. Z tego, m.in. powodu całkowicie wyniszczyli już bardzo wiele gatunków

wolnych zwierząt i łapczywie nadal wyniszczają następne. Ich rzeczywiste motywacje

eksploatacyjne zdecydowanie więc przeważają nad deklaratywnymi, oszukańczymi tylko ich

motywacjami ochronnymi. Oficjalne zachęty do samodyscypliny w wykonywaniu

selekcyjnych odstrzałów są jedynie fikcją. Żaden bowiem przeniknięty chciwością myśliwy,

nie jest zdolny do rezygnacji ze strzału na widok wolnego, łownego zwierzęcia.

Relikty religii pierwotnych

Nieodłącznym składnikiem religii pierwotnych, w ich odniesieniach do polowania,

były rytuały jako symboliczne, rygorystyczne formalnie czynności przed polowaniem i po

polowaniu, podkreślające jego doniosłość dla społeczności. Były to zarówno rytuały

ukazujące zabijanie, jako akt ofiarniczy jak i akt zdobywania pożywienia i części ciała ofiar

zwierzęcych przydatnych różnym celom. Reliktami owych rytuałów są współczesne pozory

sakralizacji łowiectwa poprzez specjalne, pospieszne, płytkie i obłudne nabożeństwa,

nieudolnie bardziej jednak ukrywające poczucie winy zabójców niż uświęcające niewinne ich

ofiary. Współcześnie uderza przy tym bezwstydna obłuda. „Normą w kręgach myśliwskich

jest traktowanie rytuałów łowieckich z pewnym dystansem, dalekim od poważnego

(religijnego) namaszczenia i lęku, które są właściwe dla pierwotnego klimatu spełniania

obrzędu i ewentualnego łamania zakazów rytualnych” ( Rancew-Sikora, s. 290). Ludzi

rozumnych i uczciwych nie może więc nie żenować to, że i w tym względzie współcześni

tzw. myśliwi stoją niżej niż ich pierwotni poprzednicy z bardzo odległych od nich czasów.

Page 92: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

92

Religie pierwotne należą do religii animistycznych, opartych na wierze, że duch

rodowodu boskiego, w języku greckim anima, przenika życie wszystkich istot ożywionych,

także więc zwierząt łownych. Zatem łowcy z plemion pierwotnych dość szczerze, z

przekonaniem religijnym, dostrzegali wspólne wartości właściwe zarówno ludziom jak i

zwierzętom. Czynili ofiary z życia wolnych zwierząt, ale byli również gotowi do składania

bogom w ofierze własnego życia. Ofiarując siebie Bogu - negowali przekonania

gatunkowizmu, pretensjonalnie wynoszącego wartość życia istot gatunku ludzkiego ponad

wartość życia istot gatunków zwierzęcych. Praktykowanie w wielu plemionach pierwotnych

ludożerstwa także w dobitny sposób zaprzeczało jakiemukolwiek gatunkowizmowi w

uzyskiwaniu pożywienia mięsnego. Pierwotni łowcy nie dopuszczali przy tym pogwałcenia

rytuałów czy też plemiennych tabu. Karali za nie surowo, nawet karą śmierci. Na tym tle na

ogół bezkarność współczesnych tzw. myśliwych, ostentacyjnie często łamiących wszelkie

normy łowiectwa, ma charakter porażający i wielce dla nich wstydliwy.

O równowagę ekologiczną potrafili troszczyć się wyznający animizm Indianie, dopóki

nie podbili i zniewolili ich chrześcijanie. „Przy indiańskich wierzeniach całe chrześcijańskie

bajędy – stwierdził internauta lonefather – o panowaniu nad wszelką ziemią, zwierzęciu czy

ptakiem latającym są za przeproszeniem majaczeniem...”. W kontekstach polowania

prostolinijny animizm góruje więc bez wątpienia nad wielce pretensjonalnym

chrześcijaństwem.

Polowanie a hinduizm

Politeistyczna religia hinduizmu odznacza się jej współistnieniem z ogromną liczbą

innych religii, także z buddyzmem i muzułmanizmem. Można odczytywać w nich zarówno

aprobatę polowania jak i jego zdecydowane i bezwarunkowe potępienie i odrzucenie. Na

pierwszy rzut oka aprobacie polowania przez główny nurt hinduizmu mogłaby sprzyjać

negacja wartości doczesnego życia. Wszak wartością ostateczną, przynoszącą niczym

nienaruszony spokój, jest w hinduizmie pośmiertne włączenie się doczesnej powłoki cielesnej

w wieczny obieg żywiołów wszechświata. Jednakże hinduistyczna idea reinkarnacji, czyli

ciągłego odradzania się życia w zmiennych ludzkich albo zwierzęcych ucieleśnieniach,

skłania do poszanowania wszelkich form życia warunkującego wysoką jakość kolejnych jego

wcieleń. Żywe zwierzęta, również zwierzęta wolne, uznawane są zatem za kolejne wcielenia

wcześniejszych istot żywych, być może również istot ludzkich, mających szansę na kolejne,

podobne wcielenie przyszłe. Zabijanie zwierząt byłoby więc lekkomyślną zgodą na zabijanie

ewentualnych ich ludzkich poprzedników albo takich następców.

Pisma należące do kanonu literatury hinduizmu dopuszczają polowanie zarówno jak

zawód, jak i królewski sport. Nawet takie boskie postacie, jak Śiwa, uwikłane są w czynności

polowania. Jednym z imion boga Śiwa jest Mrigavyadha, co w tłumaczeniu na język polski

oznacza „myśliwy na zwierzynę płową”. „Mriga” oznacza zwierzynę płową, zaś „vyadha”

myśliwego. Jednakże słowo „mriga” w wielu językach hinduskich odnosi się nie tylko do

zwierzyny płowej, lecz także do wszystkich zwierząt i instynktów zwierzęcych (mriga

thrishna). Śiwa, jako Mrigavyadha, jest kimś, kto przekształca instynkty zwierzęce w istoty

ludzkie. W eposie Ramajana Dasharatha, ojciec Rama, obdarzony został zdolnością

polowania w ciemności. Podczas jednej z wypraw łowieckich przypadkowo zabił Shravana

omyłkowo uśmiercając go za nieodpowiedzialną grę. Podczas wyprawy Rama do lasu,

Ravana porwał jego żonę Sita z jej szałasu. Rama prosiła go, aby wraz ze swym bratem

Lakshamanem upolował dla niej złotego jelenia. Według Mahabharata, Pandu, ojciec

Pandavas, nieumyślnie zabił strzałą mędrca Kindama i jego żonę biorąc ich błędnie za jelenia.

Także Krishna zmarł przypadkowo po zranieniu go strzałą przez myśliwego. Opisy te

Page 93: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

93

wskazują na poważne i śmiertelne niebezpieczeństwa polowania powodującego zagrożenia

dla życia nie tylko łowców.

Z literackich opisów polowań w hinduizmie wynikają ostrzeżenia przed zagrożeniami

nie tylko dla ludzi, lecz także i dla bogów. Nie odnoszą się one wszakże do dżinizmu, jako

nurtu hinduizmu. „Dżinizm przetrwał do dzisiaj w okolicach Bombaju i Gudżaratu, skupiając

około 4 mln wyznawców krańcowej ascezy, pełnej dyscypliny wewnętrznej, surowego

stosowania ahimsy – zakazu wyrządzania krzywdy jakiejkolwiek żywej istocie. Dżiniści

chodzą boso, zasłaniają usta specjalną zasłoną (mukha wastrika), aby przypadkowo nie

połknąć jakiegoś drobnego owada, noszą miękkie miotełki aby nimi delikatnie usuwać

napotkane na drodze owady” (R. Tokarczyk, Współczesne kultury, Warszawa 2012, s.236).

Zakaz polowania i spożywania jakiegokolwiek mięsa należy do fundamentalnych wymagań

stawianych wyznawcom dżinizmu.

Polowanie a buddyzm

„Buddyzm, zanim zaznaczył swoją odrębność, był silnie związany z hinduizmem,

toteż podobieństwo między nimi jest duże. To samo można by powiedzieć o niektórych

innych wielkich systemach religijnych, zwłaszcza dżinizmie. Odrębności buddyzmu od

hinduizmu w zakresie pojmowania życia są jednak liczne, mimo podobieństwa

podstawowych założeń. Buddyzm, w porównaniu do hinduizmu, przede wszystkim

pomniejszył znaczenie rytuałów w życiu, ale jednocześnie powiększył znaczenie filozoficznej

interpretacji życia. Interpretacja ta silnie podkreśliła przemijalność zjawisk, nieuchronność

cierpienia i potrzebę wyrzeczenia się własnej osobowości w imię zespolenia się ze

wszechświatem przynoszącego niewzruszony spokój duchowy” (R. Tokarczyk, Współczesne

kultury, s. 257).

Skoro ogólnym założeniem buddyzmu jest unikanie zabijania jakiejkolwiek istoty

żywej, nie może być w nim dopuszczalności polowania. Budda nauczał, że wszystkie istoty

żywe obawiają się śmierci. Porównując przy tym własne życie z życiem innych istot powinny

je traktować z równym szacunkiem. Nie należy przeto zabijać ani przyczyniać się do tego.

Nie należy zatem, oczywiście, polować ani w jakikolwiek sposób czynnie w nim

uczestniczyć. Powszechność cierpienia, powodowana w szczególności przez łowców, wynika

głównie z ich egoizmu i pożądania. Na ścieżce usuwania cierpienia ważne miejsce zajmuje

powstrzymywanie się od czynienia krzywdy jakiejkolwiek istocie żywej. Pamiętać o tym

powinni prawi ludzie aby nie stać się myśliwymi.

„Mądrość życiowa powinna służyć nienaruszalności, a więc ochronie świętości życia

(ahimsa), zarówno ludzi, jak i zwierząt. Pod wpływem buddyzmu i dżinizmu, hinduizm

odrzucił czynienie ze zwierząt ofiar w rytuałach religijnych, jako okrutne i barbarzyńskie.

Krwawe obiaty zostały wyparte przez obiaty niekrwawe – warzywa, owoce, mleko. Z tych

względów intencjonalne niszczenie życia uchodzi za poważne naruszenie kultury buddyzmu.

Ochrona świętości życia, poprzez jego nienaruszalność, przybiera niekiedy formy skrajne.

Mnisi dżinijscy cenią na równi życie drobnych robaczków i nawet insektów – pluskiew, wszy,

pcheł, nie mniej niż życie człowieka; zwierzęta domowe traktują jak własne dzieci. Aby nie

unicestwiać życia mikrobów – przecedzają wodę przez sitka. Aby przypadkiem nie połknąć

fruwających muszek – zasłaniają usta kawałkami płótna. Aby nie zabijać istot żywych w

ziemi – niechętnie odnoszą się do rolnictwa. Aby uniknąć zabijania ludzi, odrzucają krucjaty i

wojny – aprobują walkę bez stosowania przemocy i wszelaki pacyfizm. Aby polepszyć los

cierpiących chorych – budują szpitale, hospicja i różnorodne instytucje charytatywne” (R.

Tokarczyk, Współczesne kultury, s. 257 i n.).

Page 94: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

94

Polowanie a judaizm

Podstawą judaistycznej koncepcji życia jest Stary Testament ukazujący Boga jako

jedyne źródło życia, które zarówno „ożywia jak i zabija”. Do życia odnoszą się w nim nazwy

basar, nefes i ruah. Basar oznacza konstytutywną cielesność jednostek zarówno ludzkich jak

i zwierzęcych. Nazwa nefes zawiera w sobie sens oddechu, tchnienia, krwi, jako

konstytutywnego składnika ludzi i zwierząt. Zabrania przelewania i spożywania krwi,

ponieważ „krew to życie”. Natomiast ruah odnosi się już tylko do człowieka, jako życiodajne

tchnienie, siła żywotna, witalność, czyli moce po jego śmierci kierujące go do Boga.

Tradycyjna żydowska odraza do polowania rozpoczyna się w Starym Testamencie

opowieściami na temat człowieka o imieniu Nemrod. Opowieści te, złożone są z pięciu

wersetów Księgi Rodzaju, należącej do Starego Testamentu (10:8-12), w których jest on

jednym z potomków Noego, władcy Babilonu, „pierwszym mocarzem na ziemi” i

„najsławniejszym na ziemi myśliwym”. Z uwagi na niedostateczność źródeł, interpretatorzy

toczą spory, kim był w istocie Nemrod – człowiekiem czy bogiem, uosobieniem cech wielu

ludzi czy też osobą niepowtarzalną, godną szacunku, czy też zasługującą na potępienie. Gdy

w tradycji judaizmu myśliwska pasja Nemroda jest potępiana, to w tradycji chrześcijańskiej,

nawiązującej przecież do judaizmu, wręcz przeciwnie – jest pochwalana.

Księga Rodzaju głosi więc, że pierwszym człowiekiem, który polował był Nemrod.

Rabini potępiali go, upatrując w tym wypaczenie ludzkiego charakteru. W jednej z

rabinicznych ocen można przeczytać, że Nemrod „swoją mocą polowania grzeszył przed

Bogiem”. Św. Izaak Syryjczyk nazywa go „wojowniczym gigantem” a teolog Jonatan ben

Uzziel napisał: „Od powstania świata nie było nikogo takiego jak Nemrod; władczy podczas

polowania i zbuntowany przeciwko Panu”. Wraz z nałogiem polowania Nemrodowi

przypisywana jest zasługa założenia miasta Babel, w którym zbudowano niesławną wieżę

językowego chaosu. Egotyzm i arogancja myśliwska, wśród chaosu jej gwary, doprowadziły

do zabijania istot boskich, do których należą wolne zwierzęta.

Obok Nemroda, z rabinicznym go potępieniem jako myśliwego, spotkał się także

biblijny Ezaw. Biblia opisuje Ezawa jako człowieka spędzającego swój czas w terenie przy

wypatrywaniu zwierząt do zabicia (Księga Rodzaju 25:27). Jego bliźniaczy brat Jakub

natomiast, patriarcha dwunastu plemion Izraela, jest ukazywany jako podtrzymujący

naturalne życie rolnik, zbierający plony dla utrzymania swej dużej rodziny. Ezaw, podobnie

jak Nemrod, w oczach rabinów jawią się jako charaktery pogardzane.

Encyklopedia Judaica potępia ich obu. Oto ten tekst: „Dwaj sławni w Biblii myśliwi,

Nemrod i Ezaw zostali ukazani w poniżającym świetle, jako zbuntowanych przeciwko Bogu i

zdecydowanie zaprzeczający duchowi judaizmu”. Encyklopedia ta nadto dodaje, że

„rabiniczny stosunek do myślistwa jest całkowicie negatywny. Wypowiada się surowe osądy

nawet o tych, którzy polują dla zachowania własnego życia”. Według Majmonidesa,

największego autorytetu wśród rabinów, „osoba która poluje dla sportu nie zasługuje na

miano Żyda”.

Różnego rodzaju potępienia polowania i myśliwych przenikają cały judaizm. Nabrały

dużego nasilenia w czasach Średniowiecza. W czasach nowożytnych odnoszone są zarówno

do myślistwa jako zawodu, jak i sportu. W rabinicznej interpretacji S. Morpurgo można

znaleźć stwierdzenia pełne emfazy. Według niego ci, którzy polują „podtrzymują zdziczałe

czynności Ezawa i są winni okrucieństwa nierozumnego uśmiercania istot boskich” jakimi są

wszystkie zwierzęta. Zwierzęta powinny być traktowane z szacunkiem. Księga Przysłów

(12:10) głosi, że „prawy człowiek szanuje życie nawet zwierzęcia drapieżnego”.

Żyd powinien unikać tzar baalei chayim, czyli powodowania cierpienia każdej żywej

istoty ponieważ Bóg przyrzekł im to tak samo jak ludziom. W Talmudzie i Torze – świętych

tekstach judaizmu – występuje wiele opowieści związanych z łagodnym traktowaniem

Page 95: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

95

zwierząt przez człowieka. Dopuszczalne jest jedynie zabicie w lesie zwierzęcia nieuleczalnie

cierpiącego. Wynika to z biblijnego prawa człowieka do sprawowania rozumnej ale nie

zbójeckiej kontroli nad zwierzętami (Księga Rodzaju, 9:1-3). Polowanie dla sportu jest

kategorycznie zakazane przez judaizm i także islamizm, ponieważ uchodzi za szczególnie

hańbiące (Levita, 17:3). Natomiast polowanie w celu zdobywania pożywienia kłóci się z

rygorystycznymi rytualnymi formami pozyskiwania żywności. Według judaizmu żywność

może być koszerna dopiero po odpowiednim wykrwawieniu zwierzęcia przez

przygotowanego do tego rezaka - wykwalifikowanego rzeźnika. Myśliwi przelewają krew

swych zwierzęcych ofiar bez poszanowania sacrum rytualnego uboju. Podobna zasada

religijna obowiązuje w islamie: tylko rytualnie zabijane zwierzęta mogą być dopuszczane do

spożycia (halal).

POLOWANIE A CHRZEŚCIJAŃSTWO

Zaiste chciałoby się powiedzieć, że

ludzie są diabłami na ziemi, a zwierzęta

dręczonymi przez nich duszami.

Artur Schopenhauer

Uwagi wprowadzające

Poszukiwanie jednoznacznego i niepodważalnego wyjaśnienia wielu zagadnień

społecznych, wśród nich polowania, na gruncie chrześcijaństwa skazane jest na

niepowodzenia z powodu wielości jego źródeł pomnażanych przez wielość ich rozbieżnych

interpretacji. Wielorakie są i zróżnicowane pod wieloma względami źródła Biblii jako świętej

księgi chrześcijaństwa, złożonej z Nowego Testamentu i nawiązującego do judaistycznego

Starego Testamentu. Biblia to zbiór 39 ksiąg Pism hebrajskich nazwanych Starym

Testamentem i 27 ksiąg Chrześcijańskich Pism Greckich określanych jako Nowy Testament.

Te łącznie 66 ksiąg napisało około 40 mężczyzn, w długim okresie aż około 1600 lat,

dokładnie od 1513 r. p.n.e. do 98 r. n.e. Odmienne okoliczności, w których powstawały te

poszczególne księgi nie mogły nie wpływać na rozbieżności ukazywania takich samych

zagadnień, w szczególności zaś polowania. Na gruncie Biblii nie trudno znaleźć opisy

sprzyjające polowaniu jak i temu przeciwne.

Ponieważ chrześcijaństwo przejęło z judaizmu idee dotyczące życia, przeto Nowy

Testament, jako jego główne źródło, nie może nie być powiązany ze Starym Testamentem

pozostającym analogicznym źródłem judaizmu. Podobieństwa chrześcijaństwa do judaizmu

są nader liczne; ci sami są w nich bohaterowie i ich wrogowie. Autorzy obu tych części Biblii

swoje przekonania przypisują Bogu a jej interpretatorzy – duchowieństwo, teologowie i za

nimi wierzący – różnią się w ich pojmowaniu. Owe różnice zaznaczają się z dużą

wyrazistością odnośnie do polowania. Judaizm przeniknięty jest, na różnych poziomach jego

percepcji, sprzeciwem wobec polowania. Natomiast w chrześcijaństwie, z powodu

interesownych interpretacji Biblii, przede wszystkim części przenikniętego chciwością i

niewrażliwością kleru, polowanie ukazywane jest jako w zasadzie niesprzeczne z jej

wymową. Jednakże liczni święci chrześcijańscy, część kleru i przeważające liczby wiernych,

sprzeciwiają się polowaniom trafnie podkreślając, że kłóci się ono z biblijnym zakazem

zabijania, boskim nakazem miłosierdzia i miłości wobec godnych tego przejawów życia.

Page 96: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

96

Biblia o polowaniu

W opowieściach biblijnych przy rozważaniu zagadnienia zabijania zwierząt,

szczególnie podczas polowania, istnieje wyraziste rozróżnienie dwóch okresów: przed

grzechem pierworodnym człowieka i po tym wydarzeniu. W tym pierwszym okresie, gdy

ludzie byli wyłącznie wegetarianami, mógł obowiązywać biblijny boski zakaz zabijania

zwierząt na pokarm i dla innych celów (Księga Rodzaju 1:24, 29, 30). Opisująca ten okres

Księga Rodzaju, zwana inaczej Księgą Początków, od łacińskiej jej nazwy Genesis, dość

jasno i jednoznacznie określała stosunek człowieka do jego „mniejszych braci” – zwierząt – w

środowisku naturalnym. Wyobrażając człowieka „na obraz” Boga, a więc istotę miłosierną, w

takim duchu poleca mu: „Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym,

nad bydłem, nad całą ziemią i nad wszelakim zwierzęciem naziemnym” (1,26; 1,28).

Przyzwolenie na panowanie w żadnym jednak przypadku nie może być tutaj pojmowane jako

oczywista zgoda na zabijanie. Jednocześnie bowiem Bóg postanowił: „Oto wam daję wszelką

roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie

nasienie: dla was będą one pokarmem” (1,29).

W drugim zaś okresie, po grzechu pierworodnym człowieka i potopie, autorzy Księgi

Mądrości przypisują Bogu radykalną zmianę stosunku do zwierząt. Rzekomo wyrażając wolę

boską stwierdzili: „Wszystko co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm”

(9,2-3). Owa zmiana miała wynikać z powodu przekleństwa węża, który skusił pierwszych

ludzi do grzechu, a za nim i nimi „wszystkich zwierząt domowych i polnych” (3,14). Nie

wspominając wprost o zwierzętach wolnych, dzikich, leśnych Księga Mądrości tylko

domyślnie, przy pomocy interesownej interpretacji, dopuszcza polowanie na inne zwierzęta

wolne. Wprost natomiast nakazuje, aby człowiek „panował nad stworzeniami, co przez Boga

się stały, by władał światem w świętości i sprawiedliwości, i w prawości serca sprawował

sądy” (9,2-3). Jeśli Bóg dopuszczał zabijanie zwierząt na pokarm, to pod warunkiem

należytego ich wykrwawienia, czyli „bez duszy ich – krwi ich” (9:3,4). Chrześcijanie, w

przeciwieństwie do Żydów, lekceważą warunek wykrwawienia, jako niemożliwy do należytej

realizacji podczas polowania.

Biblia nakazuje traktowanie krwi jako świętości będącej darem boskim na równi dla

wszystkich istot ożywionych. Żydzi, wierni temu nakazowi, przekształcili go w religijny

rytuał obowiązujący podczas zabijania zwierząt. Ograniczyli to do rytualnego wykrwawiania

jedynie zwierząt domowych, jednocześnie rezygnując z polowania na zwierzęta wolne z

powodu niemożliwości dochowania owego rytuału. Ci chrześcijanie, którzy potępiają

żydowski rytuał wykrwawiania zwierząt za jego okrucieństwo, nie uwzględniają jeszcze

większego okrucieństwa wykrwawiania się postrzelonych zwierząt podczas polowania.

Liczne postrzelone zwierzęta wykrwawiają się w niekontrolowany sposób często długo i w

straszliwych mękach. Gdy Żydów powstrzymuje przed polowaniem także ich koszerna dieta,

to dieta chrześcijan nie zniechęca nawet do rozpasanego mięsożerstwa.

Pogardliwy stosunek do krwi zabijanych wolnych zwierząt przez myśliwych

mieniących się chrześcijanami obnaża ich obłudna gwara łowiecka. W swej pogardliwości

świętej według Biblii krwi ich zwierzęcych ofiar nazywają ją „juchą”, „posoką”, ale

najczęściej „farbą”. Zranione zwierzę w gwarze tych brutali nie krwawi lecz „farbuje”.

Ociekając w straszliwym bólu krwią jest w oziębłych oczach chrześcijańskich myśliwych

jedynie „sfarbowane” albo „ofarbowane”. Tropiąc postrzałka owi rzekomo prawowierni

depczą na jego tropach świętą krew, którą broczy bezsilna, agonalna, umierająca ich ofiara.

Posługują się przy tym pomocą wytresowanych do agresji psów-posokowców. Gdy myśliwy

wreszcie dobija postrzałka „kordelasem zanurzonym w dziczej farbie znaczy... krzyż na czole

wzruszonego myśliwego. I znowu trąbią fanfary-radosne” (S. Hoppe, Polski język łowiecki,

Page 97: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

97

Warszawa 1980, s. 176). Bardzo trudno zrozumieć, dlaczego jest tolerowane takie

bezczeszczenie największego symbolu chrześcijaństwa jakim jest krzyż.

Nadużywanie chrześcijaństwa

W chrześcijańskiej propagandzie wspierającej myślistwo nadużywany jest wątpliwy

dogmat o możliwości życia wiecznego człowieka po życiu doczesnym jakoby niedostępnego

zwierzętom. Wszystkie dogmaty religijne są wątpliwe, nie tylko dla ateistów i agnostyków,

ale i wielu wierzących wśród nich także chrześcijan. Dogmat teologów chrześcijańskich

głoszący brak duszy u zwierząt, jako rzekomego warunku życia wiecznego, jest tylko

hipotezą niemożliwą przecież do empirycznego sprawdzenia. Mimo to, jest ona nadużywana

w celu nieprzekonywujących usiłowań uzasadnienia zabijania zwierząt, szczególnie podczas

polowania. Narzuca wierzącym przekonanie, że wartość człowieka obdarzonego duszą jest

wyższa niż jakoby pozbawionego jej zwierzęcia. Jest to jeden z przejawów antropocentryzmu

i jednocześnie gatunkowizmu, godzących w jedność i nierozłączność losów człowieka i

zwierząt w środowisku naturalnym, uzasadnianych i dosadnie podkreślanych przez myśl i

praktykę ekologizmu. Także w chrześcijaństwie, od czasów Soboru Watykańskiego II,

rozwija się nurt ekologizmu obejmujący świętym zakazem „Nie będziesz zabijał!” zarówno

ludzi, jak i wolne zwierzęta. Jest on jednak ignorowany przez łowców mieniących się

chrześcijanami, wśród nich także tych w sutannach.

Księga Powtórzonego Prawa zawiera nakazy szczególnej ochrony ptaków. Zakazuje

uśmiercania ptasiej matki podczas wysiadywania przez nią jaj bądź już z pisklętami. Biblia

nigdzie nie uznaje ptaków drapieżnych za konkurentów myśliwych w zdobyczach łowieckich.

Wbrew tym świętym księgom, oślepieni pogonią za zdobyczą chciwcy zwani myśliwymi,

uśmiercają ptaki, nie tylko te należące do gatunków ptaków drapieżnych. W Polsce, na

przykład, ich ofiarą padają nie tylko kruki i inne ptaki szponiaste. Także gatunki ptaków

niedrapieżnych jak cietrzewie i głuszce myśliwi wytrzebili już niemal całkowicie. Oto co

czynią myśliwi włoscy, w kraju mieniącym się ważną ostoją chrześcijaństwa: „Myśliwi

wyposażeni we wszelką możliwą broń od sztucerów do siatek i potrzasków, zabijają w ciągu

roku około 200 milionów ptaków... więc owady mogą się... mnożyć bez przeszkód. Oznacza

to, że rolnicy są zmuszeni rozpylać wielkie ilości środków owadobójczych, żeby uchronić

swoje pola, ale w ten sposób zakłócają równowagę w naturze” (Internet). Chlubiący się

chrześcijańskim rodowodem myśliwi wielu krajów europejskich uprawiają mordercze

masowe polowania na trasach przelotów stąd ptaków do Afryki.

Do nadużywanych pseudouzasadnień chrześcijańskich dogmatyków przyzwalających

na polowanie należą biblijne opisy niektórych zachowań Jezusa kierowanego realizmem.

Przypisują mu intencje, że zanim odkupienie ludzkości przekształci się w jej zbawienie musi

upłynąć wiele czasu wymagającego dużej wyrozumiałości dla cierpienia ludzi i zwierząt.

Owa wyrozumiałość miałaby obejmować zgodę na spożywanie mięsa pochodzącego z

zabijania zwierząt. Sam Jezus miał spożywać ryby, baraninę, mięso zwierząt wolnych, ale

również szarańczę i miód leśny. Jak każdy wierzący Żyd, uczestniczył podczas składania w

świątyniach krwawych ofiar baranka paschalnego. W sąsiedztwie miasta Gadana poświęcił

życie stada świń, aby wyprowadzić ze stanu opętania dwóch ludzi (Mt 8,28-43). Nie wahał się

używać sił męczącej się oślicy, aby na jej grzbiecie wjechać w mury świętego miasta (Mt

21,1-10). Dla przeciwników polowania opisy te wcale nie świadczą o przyzwoleniu Jezusa na

polowania, lecz jedynie na zabijanie zwierząt domowych. Według wszakże św. Augustyna –

jednego z najbardziej wpływowych Ojców Kościoła – były to działania rozmyślne,

wskazujące „jak wielkim zabobonem jest wzdraganie się przed zabijaniem zwierząt i

niszczeniem roślin”. Podobnie złowrogo wobec chrześcijańskiego ducha miłosierdzia i

późniejszych postulatów ekologizmu wypowiadał się św. Tomasz z Akwinu, także bardzo

Page 98: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

98

wpływowy Ojciec Kościoła. Usiłował przekonywać, że rośliny istnieją dla zwierząt, a te na

pożywienie dla człowieka. Taka sprzyjająca łowiectwu hierarchia wartości życia istot

ożywionych ciąży na chrześcijaństwie do dzisiaj.

Nie mogą służyć za uzasadnienia uprawiania polowania przekonania wielu świętych

chrześcijańskich. Św. Jan Chryzostom nauczał, że wrażliwi ludzie powinni okazywać nie

mniejszą łagodność i dobroć zwierzętom niż ludziom. „Z wielu powodów – uzasadniał to –

ale przede wszystkim dlatego, że ich pochodzenie jest takie samo jak nasze” – boskie.

„Czymże jest serce miłosierne? – pytał św. Izaak Syryjczyk i odpowiadał: „Jest sercem, które

płonie miłością do całego stworzenia; do ludzi, ptaków i zwierząt... i do wszystkiego co

istnieje” (Homilia, 71).

Zasługuje na wnikliwą uwagę wielki szacunek św. Franciszka z Asyżu dla ochrony

wolnych zwierząt i pogarda polowania. Jako jeden z najbardziej znanych świętych Kościoła,

obdarzony został wieloma wspaniałymi określeniami: Patriarcha ubogich, Seraficki Ojciec,

Brat wszystkich stworzeń, Trubadur Boży, alter Chrystus. Utożsamiając świat cały z

boskością, nawoływał do jego poszanowania w harmonii opartej na miłości człowieka do

Boga, człowieka do człowieka i człowieka do zwierzęcia. W jednym ze swoich Napomnień

podkreślił przewagę zwierzęcości nad człowieczością niezdolną do osiągnięcia poziomu

człowieczeństwa. Jakby wprost zwracając się do myśliwego, zawstydzał go napomnieniem: „I

wszystkie stworzenia, które są pod niebem, służą na swój sposób swemu Stwórcy, uznają Go i

słuchają, lepiej niż ty”. Prosił łowcę, aby zatrzymał się chociażby na chwilę w swoim

zapędzie zabójcy, rozejrzał się dookoła siebie w celu dostrzeżenia pragnienia zachowania

życia przez każdą istotę obdarzoną nim przez Boga, zastanowił się nad niezmierną niecnością

zabijania aby z niego ostatecznie zrezygnować.

Łagodzenie zakazów dla kleru

W toku dziejów chrześcijaństwa jego kler coraz bardziej odchodził od początkowego

w nim kategorycznego zakazu polowania przez duchownych aż do jego przyzwolenia. Czasy

wczesnego chrześcijaństwa zapisały się stanowczym zakazem polowania przez kleryków

wyznania rzymsko-katolickiego. Corpus Iuris Canonici, jako fundamentalny zbiór prawa

kanonicznego, głosi: „zakazujemy wszystkim sługom Boga polowania i wypraw do lasu z

psami; zakazujemy również posiadania sokołów lub ptaków drapieżnych” (C.ii. X, De cleric

venat). Zakaz ten podtrzymał Czwarty Sobór Laterański z czasów pontyfikatu papieża

Innocentego III (Canon XV). Jednakże został złagodzony dekretem Soboru Trydenckiego:

„Niech klerycy zachowują wstrzemięźliwość w zakazanych polowaniach i z sokołami” (Sess.

XXIV, De reform, c. XII). Wynikało z niego, że tylko polowania hałaśliwe (clamorosa) są

bezprawne, natomiast polowania ciche (quieta) są legalne.

Zapisy chrześcijańskiego prawa kanonicznego, regulujące zakresy legalności

polowania przez duchownych, stały się przedmiotem sporu teologów. Oto Ferraris, mieniący

się znawcą prawa kanonicznego wywodził, że polowanie jest dopuszczalne dla kleryków jeśli

odbywa się rzadko, z uzasadnionego powodu, jako konieczność, dla celów użytkowych albo

„uczciwego” wypoczynku i z umiarem przystającym do stanu duchownego (Clericus, art. 6).

Zaprzeczał temu zdecydowanie kalwinista Ziegler wyrażając głębokie przekonanie, że

jakiekolwiek polowanie przez kleryków niewątpliwie kłóci się z literą i duchem praw

Kościoła (De episc., 1.IV, c.XIX). Niezależnie od tego sporu wiadomo, że biskup może

całkowicie zakazać polowania w swej diecezji. Kompetencje te przyznały biskupom dekrety

synodów w Mediolanie, Awinionie, Liege, Kolonii i innych miastach. Papież Benedykt XVI

deklarował, że tego rodzaju dekrety synodalne nie są dostatecznie surowe, ponieważ zakaz

polowania przez kleryków harmonizuje z miłosierną ogólną wymową prawa kościelnego. Na

te dekrety synodalne i ich papieski komentarz pozostają głusi biskupi chrześcijańscy.

Page 99: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

99

W czasach współczesnych popieranie, tym bardziej uprawianie polowania przez

kleryków chrześcijańskich, nawet w niedzielę, woła o pomstę do nieba. Za nic oni mają

przykazanie „Nie zabijaj” czy też przestrogę „Kto w niedzielę poluje diabłu usługuje”.

Kapelani myśliwych bredzą o rzekomej zgodności polowania z chrześcijańskimi wyznaniami

w swych kazaniach gdy odprawiają myśliwych na łowy w dniu św. Huberta. Godzą się na

bezrozumne uznawanie patronem myśliwych człowieka - właśnie św. Huberta - który

osiągnął swoją świętość dzięki rezygnacji z polowania. Z bezwstydną hipokryzją poświęcają

łupy łowieckie, usiłując tym otępiać rozterki myśliwych, jeśli, co dość wątpliwe, oni je

kiedykolwiek mają. W związku z tym należy przypomnieć, że św. Tomasz z Akwinu snuł

rozległe i głębokie rozważania na temat błądzącego sumienia. Także sumienia myśliwych nie

mogą nie błądzić. Religijne rytuały duchownych, uwikłanych w aprobatę bezbożnego

uprawiania polowania, są odrażającymi przejawami kalania chrześcijańskich norm: zabijania

bez konieczności i miłosierdzia wobec wszystkich istot obdarowanych przez Boga życiem.

Grzesznicy w sutannach opuścili należące kiedyś do nich ambony w świątyniach.

Godzą się na nazywanie ambonami wież strzelniczych myśliwych, do złudzenia

przypominających wieże strażników z obozów koncentracyjnych. Nazwiska i wyczyny tych

przenikniętych hipokryzją bezbożników raz po raz przewijają się na stronach Internetu.

Ludzie głęboko wierzący i wrażliwi muszą odnosić się do nich ze wstrętem i pogardą.

Ekologowie zwalczający myślistwo krzewią hasło „Nasraj w ambonie!” (myśliwskiej).

Przyczynili się do takiego kalania kojarzonej z sacrum ambony myśliwi w sutannach.

Dla ludzi uczciwych przekonań uwikłanie chrześcijaństwa w obrzydliwie bezbożny

proceder polowania jest naganne w świetle samego nieskażonego dezinterpretacjami

chrześcijaństwa, wielu innych religii i wszystkich świeckich nurtów antyłowieckich.

Uwikłania owe wynikają głównie z interesowności wpływowych ugrupowań części

prołowieckiego kleru kaleczącego Biblię, wyrwane epizody z życia Jezusa, pamięć o

niektórych świętych i normy prawa kanonicznego. Wynikają z chciwości części kleru

uprawiającego bądź popierającego polowania. Uprawianie myślistwa jest kwestią wolnego

ludzkiego wyboru, toteż musi nasuwać różne pytania w odniesieniu do takiego wyboru przez

duchownego. Dlaczego duchowni myśliwi wybierają niekonieczne już obecnie zabijanie

wolnych zwierząt zamiast ich ochrony. Dlaczego powierzoną im przez Boga opiekuńczość

nad wolnymi zwierzętami pojmują jako śmiercionośną dominację. Mięsożerstwo dziczyzny

nie musi już należeć do pożywienia ludzi w sutannach, jak dość powszechnie wiadomo,

zwracających nierzadko uwagę swoją opasłością. Polowania niewątpliwie naruszają naturalny

rytm przyrody i harmonię współżycia ludzi ze zwierzętami. Nie są w stanie temu zaprzeczyć

nawet najbardziej wymyślne i obłudne kazania duchownych przeniknięte dawkami

przekrętnej teologiczno-blubrystycznej prołowieckiej paplaniny. „Zwierzęta do świata mają

takie samo prawo jak ludzie – stwierdził Wiesław Myśliwski – skoro na nim są. Noe do

swojej arki wziął nie samych ludzi”.

Krytyki prołowieckiego kleru

Ze względu na niewrażliwą agresywność osobników bezzasadnie określających się

myśliwymi, niewielu ludzi ma odwagę otwarcie ich krytykować ujawniając swoje nazwisko.

Są to bowiem niebezpieczni osobnicy posiadający różną broń i noże, które, jak to się zdarza,

wykorzystują do ranienia bądź uśmiercania nie tylko wolnych zwierząt ale i ludzi. Do wielu

znanych osobistości, odważnie krytykujących mizerię mentalności łowców, dołączył także

filozof Jan Hartman. Pod hasłem „Srasz bór” ukazał hipokryzję pozdrowienia myśliwskiej

sitwy „Darz bór”. Z głebokim oburzeniem potępił rozkosz czerpaną z zabijania zwierząt jako

wyczyny, „które wołają o pomstę do pustego nieba”. Jako ateista i rozumny obywatel,

zakwestionował „prawo do folgowania... sadystycznym instynktom... poza wszelką realną

Page 100: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

100

kontrolą władz... w XXI wieku wielką hańbą... dowód kompletnej moralnej anonii... godny

pożałowania zabobon”. Wytknął myśliwym ich rozpasaną obyczajowość: „Bigosik,

wódeczka, msza święta z zabitym dzikiem przed ołtarzem”. Zwracając się wprost do

myśliwych mieniących się wierzącymi wyjaśnił im, że męka konającej od kuli łowcy sarny

bywa większa od męki Chrystusa na krzyżu. Chrystus konał dla zbawienia świata, a sarna dla

podłej rozkoszy bezwrażliwego łowcy. Cierpienie sensowne zderzył więc z cierpieniem

bezsensownym. Ugodził tym zarówno w obłudną bezwstydność myśliwych mieniących się

chrześcijanami jak i w te dezinterpretacje chrześcijaństwa, które tolerują polowania.

Tekst Hartmana Srasz bór wywołał wściekłość myśliwych i rozważne komentarze ich

przeciwników dostępne na forach Internetu. Ks. Maciej Grześ, proboszcz parafii św.

Antoniego w Lesznie, z butą obwieścił, że będąc myśliwym „nawet przez chwilę nie przestaje

być księdzem”. W jego płytkim myśleniu łowiectwo niesie wiele dobrego zarówno dla ludzi

jak i dla zwierząt. Witold Hyła, proboszcz parafii św. Wawrzyńca w Czerninie, zabójców-

myśliwych okrzyknął najlepszymi ekologami. Wtórował mu z tej samej gminy Góra ksiądz

Jarosław Grabarek, proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Chróścinie. Księża Grabarek

i Grześ to kapelani myśliwych okręgu leszczyńskiego. Propagują także łowiectwo w

programie promyśliwskim „Na tropie” emitowanym w katolickiej Telewizji Trwam. Chlubią

się oni posiadaniem lokali myśliwskich z trofeami przypominającymi tchnące śmiercią

ponure cmentarzyska. Jakby tego nie było dość, proboszcz z Chróściny nadto produkuje

specjalne noże dla łowców i prowadzi wykłady reklamujące ich wysoką śmiercionośną

jakość. Reklamuje bezwstydnie, że komplet takich noży „wystarczy myśliwemu do końca

życia”.

W komentarzach do przytoczonych przykładów bezeceństwa polujących księży

podkreśla się, że to tylko nieliczne przejawy „sadyzmu i zwyrodnialstwa panoszącego się w

Polsce watykańskiego kleru”. Tych trzech „sutannowych palantów to między innymi sprawcy

zacofania i zaściankowości Polaków, z których ponad 100 000 jako myśliwi zabija dla

przyjemności i z czynnym udziałem swoich kapelanów” – napisał jeden z internautów. Jak

zauważył internauta podpisujący się g-ww „gdyby w kołach łowieckich było mniej klechów a

więcej psychologów i psychiatrów sprawa by się unormowała”. Klechowie odprawiają

promyśliwskie gusła w świątyniach w imię przyjemności, która w kulturze chrześcijańskiej

kojarzona jest z grzesznością. Szczególnie „groteskowo wyglądała msza celebrowana przez

prymasa Kowalczyka z zabitym dzikiem przed ołtarzem”, z wielką pogardą podkreślił to

internauta z podpisem Prowincjusz. Jerzy Szatkowski, także internauta, wyraził swoje

intencje dosadnie: „Niech tych mieniących się katolikami myśliwych, co w niedzielę pierwsze

ławki w kościele zajmują – diabli wezmą!”

Interesujące oceny chrześcijańskich łowców opublikował internauta o pseudonimie

Tanaka. „Religie judeochrześcijańskie wyrosły – napisał on – na fundamencie świadomości i

jej prymatu nad resztą psyche... zapchniętą w czeluść pogardy... jakie to fatalne w skutkach...

widzimy szokującą sprzeczność w kanonach religii i jej działaniu...; religia gada miłuj, a

judeochrześcijanin nienawidzi, gardzi, bulgocze z zawiści; religia nawija: nie zabijaj a

judeochrześcijanin zabija i jeszcze to chytrze tłumaczy na setki sposobów...; religia pierniczy:

nie czyń drugiemu krzywdy a klecha (bo nie ja) pedofil gwałci przedkomunijne dziecko...

Rzecz w tym by nie realizować atawizmów”. I dalej ten sam autor: „Zabijanie zwierząt przez

człowieka to podkorowy atawizm... Traktowanie zwierząt jako przedmiotu do dowolnego

używania przez człowieka, jest esencją katolicyzmu, tak jak krwawa ofiara z człowieka, by

rzekomo odkupić rzekome winy popełnione przez człowieka wobec rzekomego Boga”.

Jerzy Pieczul przypomniał na forum internetowym, że „w Watykanie dopiero

niedawno zakazano uprawiania stosunków seksualnych z 12-latkami. Czyli jednak idzie

nowe. Może i do zabójców - pasjonatów mordujących dla rekreacji dojdzie”. Według

internauty Krzysia 52, duchowni „są liczni wśród myśliwych, ponieważ przyjmuje się ich do

Page 101: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

101

mafii osobników z zaburzoną seksualnością, szczególnie pedofilią a nawet i zoofilią jak u

pewnego pijackiego biskupa z Gdańska”. Wspomniany Tanaka wyjaśnia to tak: „Księża

zabijają dla chwały bożej... nie tylko podkreślają swoją męskość, co próbują ją sobie

wytworzyć, albo zamaskować swoją niemęskość męskim zajęciem. Typowy ksiądz nie ma

płci”. Dostosowywanie się chrześcijaństwa do zmieniającej się rzeczywistości zawsze

następowało powoli i z opóźnieniem. Odnosi się to w szczególności do agresywności

charakteryzującej chrześcijaństwo, którego przejawem jest przyzwolenie na polowanie nie

tylko wierzącym ale, co oburza w najwyższym stopniu, i duchownym. „Jak to jest, że Kościół

chrześcijański – pyta Janusz Leon Wiśniewski – akceptuje zabijanie zwierząt? Czy ich

cierpienie nie ma żadnego znaczenia dla Boga?” Wierzyć należy jednak, że chrześcijaństwo

zrezygnuje kiedyś z tego oczywistego przejawu barbarzyństwa, jaskrawo sprzecznego z jego

religijnym duchem humanitaryzmu i miłosierdzia.

Paranie się duchownych zabijaniem wolnych zwierząt podczas polowania, a nawet

tego religijną aprobatę, należy przyjmować z oburzeniem. Jest to bowiem rażąco sprzeczne z

charakterem powołania, czy też zawodu duchownego, skierowanego ku bezwzględnej

ochronie życia wynikającej z kategorycznego nakazu Dekalogu „Nie zabijaj” bez

konieczności. Należy do takich grzechów głównych jak pycha, chciwość, pożądliwość,

łakomstwo i nieprzyzwoite bogactwo. Konieczność wytykania duchownym chrześcijańskim

ich grzeszności jest tyle czymś niezwykłym, co wstydliwym. Łakomstwo duchownych na

dziczyznę bywa kojarzone z opasłością wielu z nich. „Ten więcej czcił, kto więcej zjadł –

zauważył Henry Salt – istot dużych i małych. Oto dewiza jest rekina, wilka i kanibala”.

Zastanawia, dlaczego biskupi nie korzystają z należnego im prawa zakazu polowania

przez duchownych ich diecezji. Nikłe nadzieje w tym względzie, ale zapewne lekceważone

przez choroby moralne, patologię władzy i „duchowego Alzheimera” hierarchów

chrześcijańskich, wiązane są z pontyfikatem papieża Franciszka. Papież ten, w swym

przemówieniu do kardynałów z Kurii Rzymskiej, wymienił 15 chorób Kurii i całego

Kościoła, wśród nich gromadzenie dóbr materialnych i pogoń za zyskiem, z którymi związane

jest myślistwo. Imię papieża – Franciszek – powinno skłaniać go do kontynuacji ochrony

zwierząt wolnych głoszonej przez jego wielkiego poprzednika św. Franciszka z Asyżu.

MYŚLIWI A ICH ŚWIĘTY

Nie zabijaj!

przykazanie Dekalogu

Sakralizacja ideologii myśliwych

Myśliwi usiłują uzasadniać niekonieczne już współcześnie zabijanie wolnych zwierząt

przy pomocy własnej ideologii. Jest to ideologia przestarzała, zupełnie nie przystająca do

współczesności przenikanej coraz bardziej przekonaniami o konieczności porzucenia

myślistwa w imię ochrony wszelkiego życia jako warunku harmonijnych stosunków ludzi z

innymi gatunkami istot ożywionych. W ideologii myśliwych odrębne miejsce zajmuje

legenda o świętym Hubercie, obwołanym przez nich, zupełnie bezzasadnie, ich patronem.

Jego święte imię jest bezczeszczone w różny sposób – dla otwarcia sezonu polowań,

rozpasanych biesiad, krzewienia opacznego kultu, a nawet modlitwy i celebrowania mszy

zwanej hubertowską.

To prawda, że polemiki z myśliwymi są niemal niemożliwe. Są to bowiem na ogół

zarozumiałe uzbrojone bufony, rozpierane pychą, przeniknięte obłudą, tchnące hipokryzją i

Page 102: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

102

ugrzęzłe w zamierzchłej tradycji. Ich patronem powinien być król psychopatów, a nie

jakikolwiek święty. Polemiki z myśliwymi są wszakże obowiązkiem moralnym każdego

rozumnego i wrażliwego człowieka. Mądrość głosi bowiem, że krople drążą nawet skały.

Dwóch wcześniejszych patronów

Zanim święty Hubert został jedynym patronem myśliwych, wcześniej patronowali im

św. Eustachy i św. Egidiusz, określany także imieniem Idzi. Wiadomości o tych świętych

pochodzą tylko z legend toteż należą bardziej do bajeczności historycznej niż wiedzy o

walorach prawdziwości.

Zanim Eustachy porzucił pogaństwo i przeszedł na chrześcijaństwo prawdopodobnie

nazywał się Placidus i był generałem cesarza Trajana. Gdy polował na jelenia w jego porożu

miał jakoby zobaczyć krzyż Jezusa i usłyszeć aby przyjął jedynie prawdziwą wiarę czyli

chrześcijaństwo. Wtedy właśnie ochrzcił się wraz z całą swoją rodziną i przyjął imię

Eustachy. Po wielu nieszczęściach sprawdzających jego wiarę, dotykających mu najbliższych,

wiary jednak nie stracił. Za odmówienie powrotu na pogaństwo został z żoną i synami

skazany na śmierć przez pożarcie przez lwy. Jednakże lwy nie chciały ich pożreć toteż zostali

uśmierceni w rozżarzonym byku z brązu. Św. Eustachy był uważany za patrona myśliwych,

leśników, traperów, strażaków, osób torturowanych i niektórych miast, wśród nich Madrytu.

Dotycząca św. Egidiusza legenda głosi, że pochodził z Aten, był pustelnikiem w

Prowansji i szanował życie zwierząt. Gdy zasłonił swoim ciałem karmiącą łanię, myśliwi

przestrzelili mu rękę. Porzuconego rannego znalazł w grocie król i poruszony jego losem

rozkazał w tym miejscu wznieść świątynię. Kult Egidiusza krzewili przede wszystkim

benedyktyni. Uznawano go za patrona myśliwych, pasterzy, handlarzy końmi, żebraków,

trędowatych, matek karmiących piersią i miasta Norymberga. Miał skutecznie chronić przed

bezpłodnością, suszą, ogniem i burzą.

W legendach o patronach myśliwych, mniej lub bardziej prawdopodobne zdarzenia

świeckie, uwikłane zostały w otoczki religijne. Głównym przesłaniem tych legend jest

podkreślenie wielkiej siły sprawczej wiary religijnej, szczególnie chrześcijańskiej.

Legenda o św. Hubercie

Święty Hubert jest postacią historyczną, legenda o nim czymś tylko mało

prawdopodobnym, zaś jej wykorzystywanie przez myśliwych i niektórych duchownych musi

oburzać ludzi rozumnych i wrażliwych. Hubert to piękne, starogermańskie imię oznaczające

człowieka sławnego z rozumności. W ideologii myśliwych poniżane jest natomiast do padołu

brzydoty i bezrozumności. Współcześnie ludziom rozumnym i wrażliwym niekonieczne

zabijanie dzikich zwierząt przez myśliwych kojarzy się już tylko z ich bezrozumnym

okrucieństwem, sadyzmem, mordowaniem, rzeźnictwem, chciwością i innymi zasługującymi

tylko na potępienie zachowaniami.

Hubert, obwołany później świętym, urodził się w 656 roku we francuskiej

miejscowości Brabancja. Jako diuk Akwitanii żył w dostatku, życie upływało mu lekko,

przyjemnie i radośnie podczas niezliczonych zabaw i częstych polowań. Jako już mężczyzna

trzydziestodziewięcioletni, w Wielki Piątek roku 695, podążył jak zwykle na polowanie.

Wówczas to, mówi o tym już legenda, miał ukazać się mu nadzwyczajnie piękny biały jeleń

ze wspaniałym porożem, a wśród jego odnów świetlistym krzyżem. Widokowi takiego jelenia

miał towarzyszyć głos nakazujący Hubertowi rezygnację z pogańskich uciech życia,

porzucenie barbarzyńskich krwawych łowów i oddanie się służbie Bogu. Hubert uklęknął,

potraktował to z całą powagą i dosłownie – przestał polować, przyziemne uciechy materialne

zamienił na wyższe wartości duchowe. Poddał się naukom biskupa św. Lamberta, mającego

Page 103: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

103

biskupstwo w południowoholenderskim Maastricht. Przejął je po śmierci tego biskupa i

przeniósł do Liège na terytorium dzisiejszej Belgii. Poświęcił się z oddaniem

chrześcijańskiemu duszpasterstwu misyjnemu w lesistych okolicach Arden. Zmarł w 727

roku.

Według jednej z interpretacji historyków, legenda spotkania Huberta z jeleniem

została dopisana dopiero w XI stuleciu na wyraźne potrzeby Kościoła. Przejęto wątek takiego

spotkania z legend przypisywanych dotąd św. Eustachemu i św. Idziemu dla zobrazowania

alegorii przejścia poganina, tutaj Huberta, do grona wiernych Jezusa Chrystusa. To

znamienne i godne szczególnego podkreślenia, że owo przejście wymagało zupełnego

porzucenia myślistwa i konieczność rezygnacji z niego jako niezbędnego warunku przyjęcia

chrześcijaństwa. Kult świętego Huberta powstał jednak bardziej dzięki przypisywaniu mu

przez wiernych uzdrowicielskich mocy niż porzuceniu myślistwa. Wierzono, że dotknięcie

biskupiej stuły Huberta mogło uleczać zarówno ludzi jak i zwierzęta. A więc należy przede

wszystkim zauważyć, że chodzi tutaj o leczenie, a nie zabijanie zwierząt, jak to usiłują mamić

niezorientowanych myśliwi. Biskup Hubert prawdopodobnie w szczególności posiadł duże

zdolności leczenia, szczególnie psów z wścieklizny. Wykorzystywali to miejscowi myśliwi

posiadający psy myśliwskie dla obdarzenia Huberta kultem należnym świętemu. Tak oto

miały wyglądać początki świętości Huberta i jego biskupiego rozstania się z myślistwem.

Profanowanie wiary religijnej

Myślistwo zawsze miało, ma i będzie miało przeciwników tworzących większości

społeczeństw, dopóki nie przepadnie z kretesem. Hołdujący pogańskiemu, a więc

niechrześcijańskiemu jego charakterowi myśliwi na wszelkie możliwe sposoby poszukiwali i

poszukują uzasadnień dla swych zabójczych poczynań. Czynią to za cenę fałszowania prawdy

historycznej i profanowania wiary religijnej. Od około XV wieku zaczęli nieuczciwie

wykorzystywać dla takich barbarzyńskich i pogańskich celów kult świętego Huberta. Czynili

to najpierw we Francji i francuskojęzycznych Niderlandach a później i innych krajach

Europy. Przeniknięcie tego kultu do Polski świadczy o wtórności kultury polskiej wobec

kultury europejskiego Zachodu. Kult tego świętego wsparła część duchowieństwa, głównie

katolickiego, pazerna na obżarstwo dziczyzną i unikalne skóry.

Myśliwi, mając wsparcie duchownych, sakralizują pogański proceder uśmiercania

dzikich zwierząt: tworzą bractwa religijne, budują kapliczki, uczestniczą w mszach

hubertowskich, wymyślają dyplomy, odznaczenia, medale, emblematy, ozdoby i znaczki

myśliwskie dla kultywowania zbrojnej ich przemocy nad bezbronnymi wolnymi zwierzętami.

W Polsce kult świętego Huberta krzewili królowie z dynastii saskiej, niesławni z powodu

swego niesłychanego rozpasania obyczajowego i myśliwskiego. To oni doprowadzili do

rozbiorów i upadku naszej ojczyzny. Nałogowi myślistwa ulegli niektórzy prezydenci -

Ignacy Mościcki i Bronisław Komorowski, przejawiając tym swoje kompleksy

pseudoarystokratycznej pychy. Polowania odegrały niechlubną rolę w polskiej dyplomacji,

gdy na rozrywkowe zabijanie polskich dzikich zwierząt zapraszano zaborców i dygnitarzy

hitlerowskich. Wpływało to niewątpliwie na kojarzenie myślistwa przez społeczeństwo z

polityką, przemocą, zabijaniem, okrucieństwem i zaborczością a więc czymś zupełnie obcym

poszanowaniu życia i ochronie przyrody. Także i obecnie bogaci cudzoziemcy ograbiają

Polskę z dzikich zwierząt podczas tak zwanych polowań dewizowych.

Nietrudno wyjaśniać dlaczego legenda o świętym Hubercie zdominowała inne legendy

należące do ideologii łowieckiej. Otóż, trafne jest przekonanie, że myśliwych zaślepiło i

zaślepia nadal wyobrażenie niespotykanie pięknego i nietypowego białego jelenia z

nadzwyczajnie okazałym pięknym porożem jako najcenniejszym trofeum. Ze względu na

chorobliwie chciwą pogoń myśliwych za wspaniałymi trofeami, nie są oni w stanie

Page 104: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

104

dostrzegać istoty w wymowie tej legendy. Jej sedno polega na porzuceniu ślepej chciwości

myśliwego i jego zasadniczej przemianie w niemyśliwego, poganina w wierzącego, człowieka

świeckiego w duchownego. Jest to szczególny przypadek chrześcijańskiej idei nawrócenia,

zaś w interpretacji świeckiej osiągnięcie wyższego poziomu moralnego. We wszystkich

uczciwych wykładniach legenda o świętym Hubercie może służyć ukazywaniu wyłącznie

tego jak niższe zło ustąpiło miejsca dobru wyższemu, profanum uległo sacrum. Fałszywa

interpretacja tej legendy przez myśliwych zepchnęła na marginesy inne legendy i mity

ideologii myśliwskiej. Dotyczy to zwłaszcza legendy o Nemrodzie, potomku Noego, władcy

Babilonu, „najsłynniejszym na ziemi myśliwym” oraz greckich mitów o Artemidzie i

rzymskiej Dianie jako żeńskich patronkach myśliwych.

W naiwnych opowieściach myśliwskich o polowaniach przewija się wątek tyleż

religijnych co świeckich rzekomych rozterek myśliwego podczas spotkania z dzikim

zwierzęciem. Rzekomo, mimo możliwości zabicia zwierzęcia rezygnuje on niekiedy ze

śmiercionośnego strzału. Zupełnie natomiast czymś wyjątkowym bywa całkowita rezygnacja

z myślistwa jak wspomnianego już św. Huberta. W Polsce na wzór św. Huberta zrezygnował

chlubnie z myślistwa Zenon Kruczyński, autor znakomitej książki karcącej myśliwych Farba

znaczy krew. Mój dziadek, po takiej rezygnacji, podkreślił, że myśliwy to człowieczek

obrzydliwy a myślistwo to obrzydlistwo. Opowieści myśliwych o rzekomych ich rozterkach

związanych z niekoniecznym zabijaniem dzikich zwierząt należy przyjmować z

niedowierzaniem i wkładać między bajki. Świadczy o tym chociażby paradoksalność

wykorzystywania przez nich legendy o świętym Hubercie. Nie chcą w niej dostrzec

moralnego i religijnego potępienia myślistwa i zachęty do całkowitego porzucenia tego

zabójczego procederu. Co najwyżej przebąkują o jakimś abstrakcyjnym, ale nierzeczywistym,

umiarze w pasji niekoniecznego zabijania. Wypaczone wykorzystywanie legendy o świętym

Hubercie zadziwia i poraża ludzi rozumnych i wrażliwych. Nawet z tego tylko powodu nie

mogą oni kojarzyć określenia „myśliwy” ani z myśleniem, ani z wrażliwością. Dostrzegają to

zapewne i sami ci myśliwi, którzy pragną aby określenie „myśliwy” było wyparte przez

określenie „łowca”.

Kłamliwe wykorzystywanie legendy

Dla ludzi myślących wprost nieprawdopodobne wydaje się uznawanie przez

myśliwych za ich patrona świętego, który osiągnął świętość dzięki całkowitemu porzuceniu

myślistwa. Kłamliwość, obłuda i bezrozumność myśliwych jednak są tak wielkie, że tylko oni

są w stanie zupełnie przeinaczać właściwy sens legendy o świętym Hubercie. Kierowani są

przy tym niskimi pobudkami niekoniecznego zabijania. W swoim myśliwskim procederze

uśmiercania ulegają pogoni za dziczyzną, trofeami, zarabianiem dewiz, rozrywką, silnymi

wrażeniami, zaspokajaniem prymitywnych atawistycznych żądz. Świętemu Hubertowi

kłamliwie wkładają w usta komunał „Święty Hubert zdarzył”. W ich przewrotnym,

zwodniczym i kłamliwym języku miałoby to znaczyć, że święty Hubert dał im rzekomo

przyzwolenie na niekonieczne już obecnie zabijanie.

Zabijanie przez myśliwych dzikich zwierząt miało jakieś uzasadnienie do czasu

niedostatków żywności i ubrania. Mówi o tym polskie przysłowie wypaczające jednak

legendę o świętym Hubercie „Kiedy w gospodarstwie goły las nastaje, ,święty Hubert obiad

na stół daje”. Obecnie, w krajach dostatku żywności, dziczyzna na stole to już tylko przejaw

wyrafinowanego mięsożerstwa, a ubrania ze skór dzikich zwierząt oceniane są jako brak

poczucia piękna i szacunku dla przyrody. Zdobywanie mięsa dzikich zwierząt pozostało już

tylko wątpliwym uzasadnieniem dla tych wyłącznie kłusowników, którzy cierpią biedę. Jeśli

Hubert przestał zabijać podczas polowania, jeśli zupełnie porzucił myślistwo, jeśli dzięki

temu mógł przejść z pogaństwa na chrześcijaństwo to jak można go obwołać patronem

Page 105: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

105

zabijania?! Zestawienie treści legendy o świętym Hubercie z przeinaczaniem ich przez

myśliwych jest wystarczająco absurdalne dla ludzi rozumnych, którzy tworzą zdecydowane

większości społeczeństw w porównaniu z marginalnymi mniejszościami mafii myśliwskich.

Podtrzymywanie kultu świętego Huberta, jako patrona myśliwych, dobitnie podkreśla

ubożuchną przewrotność ideologii prołowieckiej. W uczciwym jego pojmowaniu Hubert

swoim zachowaniem podczas legendarnego polowania stał się świadomie, patronem

przeciwników polowania i myślistwa. Myśliwi swoim procederem uśmiercania wolnych

zwierząt profanują słowa modlitwy zarówno do świętego Eustachego jak i świętego Huberta.

W modlitwie do świętego Eustachego proszą o wspomożenie „bym nie krzywdził ludzi i

innych żywych istot”. Zaprzeczają jednak temu gdy polują. Krzywdzą ludzi gdy niekiedy

zabijają uczestników polowań i bez konieczności pozbawiają życia żywe istoty jakimi są

dzikie zwierzęta. Modlitwa natomiast do świętego Huberta, zawiera błaganie przed Bogiem:

„Wyjednaj mi łaskę naśladowania Twoich cnót… Abym wypełniał swoje zadania zgodnie z

prawem Stwórcy”. Modlitwy te objawiają podwójną hipokryzję myśliwych: prosząc o łaskę

naśladowania świętego Huberta powinni zrezygnować z myślistwa. Deklarując się

podporządkowanie się prawom Stwórcy uprawianiem śmiercionośnego myślistwa łamią

główne jego prawo „Nie zabijaj!”.

Profanują pamięć o świętym Hubercie ci duchowni, którzy polują albo (i) celebrują

msze hubertowskie, zwykle w dniu świętego Huberta czyli 3 listopada lub podczas dni

sąsiadujących z tą datą. Swego czasu, w województwie włocławskim, ksiądz podczas

polowania postrzelił ciężko rolnika, który musiał przejść dwie kosztowne operacje. Myśliwy

w sutannie był wówczas pijany a przed sędziami prowadzącymi proces karny kłamał, że

wypił tylko jedno piwo. Ludzie rozumni i wrażliwi nie mają najmniejszego nawet

zrozumienia dla celebrowania przez niektórych duchownych mszy hubertowskich

błogosławiących niecne zabijanie. Duchowni ci nie chcą dostrzec w legendzie o świętym

Hubercie tego co święte. Nie chcą dostrzec i uszanować z niej tego, że Hubert w krzyżu

poroża objawionego mu jelenia odczytał boskie pochodzenie zwierzęcia, obecność w nim

Boga, świętość jego życia, wezwanie do porzucenia niekoniecznego zabijania. Nie chcą

zrozumieć, że biblijny dogmat o podporządkowaniu zwierząt ludziom wcale nie musi być

bezczeszczony dopuszczalnością niekoniecznego ich zabijania. Świat współczesny oczekuje

odejścia chrześcijaństwa od tego dogmatu. Papież Jan Paweł II wzywał do zastępowania

cywilizacji śmierci cywilizacją ochrony życia. Pewne nadzieje w potępieniu myślistwa należy

wiązać z pontyfikatem obecnego papieża Franciszka. Obrał sobie przecież imię nawiązujące

do kultu świętego Franciszka będącego, jak od stuleci wiadomo, gorącym obrońcą wszelkiego

życia, także i życia dzikich zwierząt.

Sakralizacja przez duchownych okrucieństwa myśliwych woła o pomstę do nieba. W

dniu świętego Huberta duchowni powinni odprawiać nabożeństwa w intencji porzucenia

polowań przez tak zwanych myśliwych. Tylko bowiem w ten sposób można uszanować

prawdę o tym świętym, bez profanowania o nim pamięci. Profanacją są pospiesznie

odprawiane msze hubertowskie. Liturgia tych mszy jest zwykle zdawkowa, krótka i płytka,

„aby myśliwym czasu zbytnio nie zabierać” jak to napisał Henryk Rzewuski w tekście

Listopad. Podobne intencje wyraził sędzia w eposie Adama Mickiewicza Pan Tadeusz „Do

księdza plebana dał znać – dodał pan sędzia – żeby jutro z rana Mszę miał w kaplicy leśnej:

króciuchna oferta. Za myśliwych, msza zwykłą świętego Huberta”. Kult świętego Huberta

może być więc pojmowany tylko i jedynie jako zdecydowane zaangażowanie na rzecz

moralnego i religijnego potępienia i zupełnego wykluczenia myślistwa ze sfer jakichkolwiek

wartości duchowych.

Page 106: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

106

WYPADKI NA POLOWANIACH

Nie mierz strzelbą do nikogo,

bo możesz przypłacić drogo.

przysłowie

Groźni obrzydliwi

To zdecydowana większość ludzi, którzy nie podają ręki myśliwym i nie jadają

dziczyzny. Nigdy bowiem nie znajduje ona racjonalnych uzasadnień dla myśliwskiego

wyboru bez konieczności zespolonych ról kata, rzeźnika i grabarza. Role te znane są na tyle

dobrze z bezpośrednich obserwacji, różnych relacji i wielu lektur, że tworzą legitymację do

opisywania i oceniania myśliwych jako człowieczków obrzydliwych a myślistwa jako

obrzydlistwa. W niniejszym tekście zajmujemy się jedną ze stron owego groźnego

obrzydlistwa uprawianego przez owych obrzydliwców. Zagrożenia, które powodują to

postrzelenia, okaleczenia, wypadki śmiertelne oraz różnorodne i liczne nadużycia oraz

przestępstwa przez nich powodowane. Rozważamy przeto ryzyko, niebezpieczeństwa i

tragiczne skutki używania broni przez chciwców mieniących się pretensjonalnie i

bezpodstawnie myśliwymi, a więc jakoby myślącymi. Każdego roku media informują o tylko

części, znikomej niestety, jakże wielu tragedii spowodowanych przez tych opętanych

uśmiercaniem. Uprawiane przez nich krwawe zajęcie godzi w bezpieczeństwo istot żywych.

Jak zauważył amerykański znawca tematu Ray Brock „jest to tak bardzo niebezpieczne, że

nawet prezydent Stanów Zjednoczonych nie jest bezpieczny podczas spaceru wśród leśnych

drzew” (How Dangerous is Hunting Really, tekst na stronach Internetu).

Zapewne myśliwi, we wszystkich krajach świata, budzą większe lub mniejsze

obrzydzenie. O bezprawiu i bezkarności polskich myśliwych do świadomości ogółu

społeczeństwa przenikają tylko nieliczne ich poczynania. Nieliczne również są publikacje na

te tematy. Niektóre zawierają strony Internetu pod bardzo wymownymi tytułami jak Nie

podaję ręki myśliwym, Patologie i nadużycia w Polskim Związku Łowieckim, Ludzie przeciw

myśliwym czy też Polowanie na myśliwych. Celną ironią godzi w tych barbarzyńców

internetowy tekst W obronie myśliwych. Sami myśliwi, oczywiście, głoszą o sobie tyleż

zmyślane, co fałszywe bzdury. Przodują w tym dobrze opłacani rzecznicy Polskiego Związku

Łowieckiego. Przeto wyjątkiem, zasługującym na poważniejsze potraktowanie, jest książka

Tadeusza Andrzejczaka Wypadki na polowaniach. To nie musiało się zdarzyć (Warszawa

2010). Jest to wyjątek ponieważ napisał ją Główny Rzecznik Dyscyplinarny Polskiego

Związku Łowieckiego. Opisał, żałować należy, że niektóre tylko, ujawnione, „wypadki jeżące

włosy na głowie... wywołujące przejmujący dreszczyk”, jak to sam on stwierdził na stronie

102 książki. Podobnie ocenił ją na stronach Internetu myśliwy z Warszawy ukrywający się

pod ksywą baskila69. „Przeczytałem – wyznał on - książkę autorstwa kol. Andrzejczaka.

Włos się jeży na głowie, jak łatwo stracić życie na polowaniu”. Treści książki niejako jakby

podsumował to Adam Wajrak, autor licznych publikacji ukazujących nieprawdopodobne dla

ludzi rozumnych bezeceństwa dewiantów z wąsikiem i kapeluszem z piórkiem na

bezmyślnym łbie: „Boję się ich. Nie wiadomo czy wiedzą i słyszą, ale wiadomo, że strzelają”.

Zarówno polowanie jak i polujący na bezbronne wolne zwierzęta nie zasługują na

szacunek. Polowanie to wcale nie konieczna i nie szlachetna już pasja jak usilnie i nieudolnie

pojękują myśliwi. Jest to bowiem strach, ból, krew i śmierć. Są to bowiem patologiczne

emocje wykluczające rozsądek. To ryzyko niebezpieczeństw znaczone tragicznymi

wypadkami, których można by było uniknąć gdyby nie było polowań. Nie bez powodów

funkcjonują takie powiedzenia: „głupi jak myśliwy”, „nie zachowuj się jak myśliwy w lesie”.

Foux pas to synonim zwrotu „strzelił myśliwego”. Odrażające zachowanie nasuwa zwrot

Page 107: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

107

należysz „do kolegów myśliwych”. Dziwaczny wygląd uzasadnia porównanie „wygląda jak

myśliwy zza krzaka”. Opój to „pijemy jak myśliwy na polowaniu”. Bezmózgowiec to „taki

głupi, że tylko wąsów i dubeltówki brak” a skrajny wstyd to „wstyd jak kapelusz z piórkiem”

(Internet, W obronie myśliwych). Jakże można byłoby więc szanować takich tępawych,

agresywnych, wąsiastych, opasłych i śmiesznie ubranych obrzydliwców. Jakże można było by

ich traktować poważnie gdy mylą gatunki zwierząt, strzelają do ludzi, nie zawsze sylwetkę

dzika odróżniają od sylwetki kobiety, pospiesznie uśmiercają psy i kłusują na chronione

gatunki zwierząt. Nawet niektórych, płyciutkich moralnie, pożal się Boże teologów, pociąga

to obrzydlistwo. Toteż „znam kilku klechów, którzy są myśliwymi”, wyznaje ktoś na stronach

Internetu i dodaje: „najpierw idzie do lasu mordować a potem na pasterkę”. Niepomny, że

„kto dla zabawy zabija ten w piekle skona”.

Posłużmy się znowu cytatami ze stron Internetu opisującymi przejawy potępienia

oblicza myśliwych. „Ludzie postrzegają myśliwych jako zabójców”. W swej pełnej fałszerstw

gwarze niczym ognia unikają oni słowa „zabijanie” w odniesieniu do wolnych zwierząt.

Zwykle gaworzą, że jedynie „strzelają” jakoby niewinnie, ale jednak „pozyskują” zwierzęce

ofiary. Także wspomniany już, w nienajgorszym kontekście, Andrzejczak posługuje się

jednak zmyślonymi eufemizmami w rodzaju „amunicja unieruchamiająca zwierza” (s. 36),

„zwierz zaznaczył przyjęcie kuli”, myśliwy „posłał kulę” (s. 76), „właściwe ulokowanie kuli”

(s. 108). Przeto, skoro według myśliwych zabijanie to pozyskiwanie, niech będą

konsekwentni i o swoich sukcesach na polowaniach informują zwrotami: „pozyskał żonę”

gdy „zabił żonę”, „pozyskał syna” gdy „zabił syna”, „pozyskał kolegę” gdy „zabił kolegę”.

Tylko wtedy byliby w pełni wierni swej zwodniczej gwarze. Przytoczmy znowu kilka opinii o

myśliwych ze stron Internetu. „To prymitywni łowcy z epoki kamienia łupanego”. „Żądni

krwi myśliwi strzelają do wszystkiego, co się rusza”. „Z powodu tego porąbanego tałatajstwa

normalni ludzie mają bardzo ograniczone szanse zobaczyć dzikie zwierzęta w lesie, które

reagują paniką na widok lub zapach człowieka. Hołota ta zwozi do lasu brukiew, kapustę,

buraki, topinambur i inne odpady... Wierzę, że kiedyś (chyba za późno) myślistwo zniknie,

uznane za akt barbarzyństwa”. „Nie mam żadnego szacunku dla czubów, którzy... zabijają

głodne i wystraszone zwierzęta, często osierocając młode zwierzęta... niedowartościowane

dupki”. „Drżę na samą myśl o sezonie łowieckim, bo mam szczęście mieszkać w miejscu

obfitującym w zwierzynę. Panowie zajadą pod moje ogrodzenie, pójdą wzdłuż płotu

rozbawieni po kilku kieliszkach postrzelać... i do moich psów albo do mnie samej. Poskarżyć

się? A komu? Przecież to właśnie śmietanka władzy wybrała się na polowanie”.

Specyfika wypadków na polowaniach

Wypadki na polowaniach zdarzają się tak bardzo często, że sami myśliwi uznają je za

niemal normę. „Kto z kolegów nie był nigdy świadkiem chociażby drobnego wypadku na

polowaniu? – zapytuje retorycznie jeden z myśliwych. Chyba nie ma takiego” (Mateusz

Garbacz, Wypadek na polowaniu, „Brać Łowiecka” 2005, nr 12). Nie bez powodu przeto

mnożą się w mediach takie tytuły tekstów jak właśnie Wypadek na polowaniu, czy też

Kolejny wypadek na polowaniu albo nawet Śmiertelny wypadek na polowaniu.

Wypadek jest definiowany jako nagłe, niespodziewane zdarzenie powodujące szkodę

materialną, uszczerbek na zdrowiu, całkowitą utratę zdrowia a nawet tragiczną śmierć. Różne

bywają przyczyny, rodzaje i skutki wypadków. Przyczyny obiektywne i subiektywne,

niezawinione i zawinione, losowe i możliwe do przewidzenia. Wśród rodzajów wypadków

przeważają liczbowo wypadki komunikacyjne na lądzie, wodach i w powietrzu. Często

zdarzają się także wypadki podczas niektórych rodzajów pracy. Jednakże na tym tle liczby

wypadków podczas polowań są niepokojąco duże o czym świadczą dane statystyczne.

Page 108: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

108

Znawcy łowiectwa uznają wypadki na polowaniach za nieuchronne fatum. „Wypadki

zdarzały się, zdarzają się i będą się zdarzać” – stwierdził stanowczo i bezradnie Tadeusz

Andrzejczak. Polowanie bowiem, realizowane przy użyciu broni, zawsze stwarza duże

zagrożenie dla posługującego się nią myśliwego, innych ludzi i wszystkich istot żywych.

Trudno byłoby nawet tylko wymienić wszystkie zróżnicowane przyczyny wypadków na

polowaniach. Ograniczając je do tych typowych, najczęstszych i o najpoważniejszych

skutkach, wystarczy wspomnieć o kilku. Są nimi: pijaństwo, niewiedza, emocje, ambicje,

łamanie regulaminu polowań, bezmyślne bagatelizowanie zagrożenia oraz zbyt młody lub

zbyt podeszły wiek myśliwego. Najpoważniejsze rodzaje wypadków na polowaniach to

postrzały ludzi z broni powodujące ich zranienia albo śmierć. Zdarzają się skręcenia kończyn,

zwichnięcia, złamania, stłuczenia, omdlenia. Znani z nałogowego pijaństwa i obżarstwa

myśliwi sami sobie prokurują różne choroby: zatrucia pokarmowe, bóle brzucha, biegunki

etc. Do przyczyn wypadków na polowaniach zaliczane są także wszelkie przejawy obrony

zagrożonych bądź rannych zwierząt przed myśliwskimi agresorami: pogryzienia, ukąszenia,

kopnięcia, poturbowania a nawet uśmiercenia.

Do najbardziej oburzających i karygodnych przyczyn wypadków na polowaniach

należy notoryczne pijaństwo. Dość powszechna i uzasadniona jest opinia, że typowy łowca z

wąsikiem i w kapelusiku z piórkiem pije alkohol przed polowaniem, w trakcie polowania i

często do nieprzytomności po polowaniu. Przyznaje to Andrzejczak w swych opiniach o

przyczynach wypadków na łowach. Mówią o tym liczne wypowiedzi internautów na stronach

Internetu. Oto niektóre ich cytaty: „w polowaniach biorą udział tępe buraki pijane w trzy

dupy. Więc chyba nie dziwota, że strzelają do siebie”. Myśliwi to „pijane prymitywy z

zabójczą bronią”; „nachla się, a potem strzela do krowy bo według niego podobna do jelenia”.

Podczas polowań często „zdarza się alkohol... Włos się jeży i strach jest wejść do lasu”.

Wśród przyczyn wypadków na polowaniach odrębne miejsce zajmują brak

umiejętności strzeleckich myśliwych, ich niewiedza o warunkach i skutkach używania broni

palnej, bądź też lekkomyślne tego lekceważenie. Niewiedzą wyróżniają się negatywnie

wszelkiego autoramentu osobistości, głównie politycy, ochoczo i bez żadnych warunków

wstępnych przyjmowani do kół łowieckich. Wielu myśliwych to tzw. niedzielni myśliwi,

niewprawni, polujący od przypadku do przypadku toteż nawet jeśli posiadają oni jakąś

teoretyczną wiedzę z zakresu regulaminu polowań to nie mogą jej być skutecznie realizować

w praktyce. „Analiza wypadków wykazuje, że ich źródło z reguły tkwi w błędach i

zaniedbaniach myśliwych. Spora część wypadków spowodowana jest brakiem ostrożności i

umiejętności obchodzenia się z bronią i nieznajomością lub naruszaniem dyscypliny

łowieckiej” (Andrzejczak, s. 3).

Pazerni myśliwi za wszelką cenę dążą do „pozyskania”, jak to oni eufemistycznie

stwierdzają, nie tylko uśmiercanego zwierzęcia ale i podczas polowań zbiorowych

wątpliwego tytułu króla polowania. Lekceważą trudne warunki atmosferyczne. Strzelają

pospiesznie, do źle rozpoznanych celów. Strzelają wzdłuż linii myśliwych albo w kierunku

nagonki. Lekceważą możliwości tragedii z powodu rykoszetów brenek. Nie troszczą się o

bezpieczeństwo otoczenia. Z obawy przez narastającym potępieniem łowiectwa przez

społeczeństwo, Polski Związek Łowiecki nie prowadzi statystyk dotyczących

nieprzestrzegania regulaminu polowań. Większość przewinień myśliwych jest przez nich

skwapliwie ukrywana toteż nie wychodzi poza koła łowieckie. Mnożą oni przeto postrzelone

zwierzęta i groźne wypadki godzące w ludzi - zranienia i śmierć. Tak więc „najbardziej

elementarne zaniedbania, których łatwo uniknąć, prowadzą do najdotkliwszych strat”

(Andrzejczak, s. 32).

W czasie polowań emocje górują nad rozumem a nawet zupełnie go unicestwiają,

powodując tragiczne skutki. Przyznaje to Andrzejczak pisząc: „przed pociągnięciem za spust

emocje górują nad rozsądkiem” (s. 123). „Podczas polowań... nie ma czasu na dłuższe

Page 109: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

109

zastanowienie się, a decyzję musimy podejmować niezwłocznie” (s. 54). Niekwestionowaną

przesłanką tragicznych wypadków na polowaniach „są nadmierne emocje wywołane nagłym

pojawieniem się długo wyczekiwanego zwierza, a także nieuzasadnione ryzykanctwo i chęć

zaimponowania” (s. 10). Zachłanni, pazerni i rozgorączkowani myśliwi, to powtarzana często

opinia, „ładują do wszystkiego co się rusza”. „Zdarza się często, że myśliwi dążąc za wszelką

cenę do przechytrzenia zwierza, posuwają się do karkołomnych działań. Nie zważając na

obowiązujące regulacje prawne, zasady etyki, obmyślają przedziwne sposoby polowania”(s.

71). Wśród nich znajduje się paradoksalna regulacja dotycząca wyboru króla polowania

podczas polowań zbiorowych. Myśliwi usilnie dążą do tego korporacyjnego zaszczytu. Jako

„ludzie z chorymi ambicjami” nie baczą na to, że „wówczas pasja łatwo może przerodzić się

w zachłanność, a stąd już tylko krok do nieszczęścia”(s. 23,9).

Badacze przyczyn ludzkich i zwierzęcych tragedii analizują je także w kontekstach

ryzyka, czyli wskaźników prawdopodobieństwa strat powodowanych określonymi

zachowaniami. Szacowanie ryzyka strat powodowanych polowaniami prowadzi do wniosku,

że można by było ich uniknąć tylko po całkowitym zaniechaniu polowań. Przyznaje to w

pełni Andrzejczak wyjaśniając: „Wydaje się, że tylko odpowiednio zaprogramowany

komputer, a nie człowiek ogarnięty emocjami, jakie zawsze występują przy takich

spotkaniach (tj. polowaniach – F.H.L.), mógłby spełnić wszystkie warunki niezbędne dla

należytej i zgodnej z obowiązującymi kryteriami oceny prawidłowości odstrzału oraz

bezpiecznego wykonywania go” (s. 139).

Statystyki wypadków na polowaniach

Dokładne liczby wypadków na polowaniach zdarzających się corocznie w Polsce nie

są znane. Polski Związek Łowiecki unika prowadzenia takiej statystyki aby nie pogłębiać

wrogości społeczeństwa wobec tego tyleż groźnego co już niekoniecznego procederu.

Niektóre tylko te wypadki przenikają do wiadomości ogółu wtedy, kiedy już nie udało się ich

ukrywać, zgodnie z utrwaloną praktyką kół łowieckich. Pod hasłem Biblia Curiosa, na

stronach Internetu, odnotowywane są tylko niektóre wypadki śmiertelne z bronią myśliwską

w Polsce. Na podstawie różnych źródeł udało się ustalić, że w latach 1999-2014 w naszym

kraju myśliwi zabili przynajmniej 32 osoby, a więc zabijają około 3 osoby rocznie. Ogromne

rozbieżności występują w tym względzie między danymi niemieckich władz łowieckich a

niemieckim związkiem antyłowieckim. Te pierwsze przyznają o zaistnieniu corocznie w

Niemczech około 2 wypadków śmiertelnych, a ci drudzy około 40. We Włoszech zdarza się

około 20-30 wypadków śmiertelnych rocznie spowodowanych przez myśliwych.

Andrzejczak, w cytowanej tutaj książce, stwierdził: „W łowiectwie zdarza się rocznie

kilka postrzeleń śmiertelnych, kilka osób doznaje ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz

kilkadziesiąt niegroźnych okaleczeń” (s. 3). I dalej napisał: „Coroczne raporty o wypadkach

dowodzą, że do ciężkich obrażeń ciała dochodzi częściej w czasie polowań zbiorowych niż

polowań indywidualnych” (s. 42). Zauważył: „główną przyczyną postrzeleń podczas polowań

indywidualnych jest strzelanie do nierozpoznanych celów, a na zbiorowych strzelanie po

linii” (s. 43). Tragedie powodowane strzelaniem łowców do nierozpoznanych celów mają

miejsce z reguły podczas nocnych zasiadek i podchodów” (s. 59). Jak policzył to w 2014 roku

January Weiner „Liczba osób (i myśliwych) zabitych przez myśliwych w ciągu ostatnich

pięciu lat jest nieskończenie razy większa od liczby osób zabitych przez wilki albo

niedźwiedzie, i nadal jeszcze wyższa niż liczba osób zabitych w wypadkach drogowych z

udziałem łosi” (W obronie myśliwych, blog Januarego Weinera, 24 czerwca 2014).

Ponury obraz wyłaniający się z łowieckich wyczynów polskich myśliwych niepokoi

nawet niektórych spośród niech. Oto jak Andrzejczak ukazuje oblicze tych, którzy nie

wiadomo czy widzą i słyszą ale wiadomo, że strzelają by posłużyć się jakże trafnym

Page 110: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

110

sformułowaniem Adama Wajraka: „liczba nieszczęśliwych wypadków na łowach nie maleje,

a wszelkie apele o zwiększenie bezpieczeństwa nie docierają do potencjalnych sprawców” (s.

19). Wśród różnych danych dotyczących wypadków z bronią palną niechlubny prym należy

do Amerykanów. Łatwy dostęp do broni w Stanach Zjednoczonych, nadal jeszcze

legalizowany drugą poprawką do Konstytucji powoduje, że zarówno sprawcami tragedii jak i

ich ofiarami są ludzie w różnym wieku – od niepełnoletnich po sędziwych. Znaną

obrończynię tej poprawki Jamie Gilt postrzelił w 2016 roku jej 4-letni syn, gdy kobieta

prowadziła samochód. Z broni myśliwskiej m.in. giną tam często w szkołach i uczelniach

wyższych, na ulicach i publicznych pomieszczeniach zamkniętych duże grupy ludzi. W

ostatnich 45 latach broń palna w rękach Amerykanów zabiła więcej Amerykanów niż

wszystkie wojny. Przeto nie bez powodów prezydent Obama opowiedział się za dość

radykalnym ograniczeniem prawa Amerykanów do posiadania broni palnej.

W przeciwieństwie do władz polskich, uległych myśliwskiemu krętactwu, władze

amerykańskie zobowiązują tamtejsze związki łowieckie do skrupulatnego prowadzenia

statystyk wypadków powodowanych przez myśliwych. Statystyki te, publikowane w skalach

każdego kolejnego roku, dostępne są na odpowiednich stronach Internetu. W 2010 roku, na

przykład, w USA wypadki z bronią obejmowały około 0,5% wszystkich wypadków. Oto

procentowy udział z tego roku różnych przyczyn amerykańskich wypadków wśród ich ogółu:

drogowe (27,9%), otrucie (27%), upadki (21,5%), uduszenie (5,1%), utonięcie (3,1%), pożary

(2,4%), siły natury (1,3%), transport inny niż lądowy (0,7%), zamknięcie w obiekcie (0,7%),

inne (9,5%). Wśród wspomnianych 0,5% wypadków z bronią znajdują się wypadki na

polowaniach jako ich znaczna część. Według statystyk amerykańskich z 2015 roku wypadki

śmiertelne z użyciem broni obejmują około 1% wszystkich wypadków śmiertelnych, czyli

około 700 wypadków rocznie w tym kraju. Zgodnie z danymi National Safety Council

(Narodowej Rady Bezpieczeństwa) typowy Amerykanin narażony jest na tragiczną śmierć w

następujących skalach prawdopodobieństwa: w jakimkolwiek wypadku 1 na 23; w wypadku

drogowym 1 na 56; podczas spaceru przez wehikuł 1 na 612; spadając z jakiegoś mebla 1 na

4745; z powodu użycia broni 1 na 4888.

W świetle International Hunter Education Association każdego roku w Stanach

Zjednoczonych i Kanadzie ginie z rąk myśliwych około 100 osób, a około 1000 jest

postrzelonych. W samych Stanach Zjednoczonych jest to odpowiednio około 80-90 osób i

około 800-900 osób. Organizacje łowieckie tego kraju jak Mundatory Hunter Safety Chasse,

Hunter Incident Clearinghouse czy też National Shooting Sport Foundation w swych opisach

starają się łagodzić społeczny odbiór skutków tragicznego używania broni przez myśliwych.

Czynią to poprzez różne porównania liczb wypadków na polowaniach z innymi rodzajami

wypadków. Osiągają przy tym duże wrażenie gdy np. podkreślają, że w USA ginie corocznie

ponad 33 tysiące osób w wypadkach drogowych i z powodu otruć. Chełpią się, że człowiek

jest narażony na śmierć 14 krotnie bardziej podczas gry w siatkówkę, 34 krotnie jako

rowerzysta, 50 krotnie jako koszykarz i 127 krotnie jako piłkarz wodny niż polując. Są to

dość naciągane porównania toteż powątpiewają w nie miliony ludzi i oficjalnie członkowie

Commeettee To Abolish Sport Hunting.

Wśród ogółu wypadków powodowanych przez amerykańskich myśliwych aż około

48% stanowią wypadki powodowane przez osoby młode w wieku 10-29 lat. Ze względu na

rodzaj broni najbardziej niebezpieczna jest broń śrutowa, ale i broń kulowa zbiera liczne

krwawe żniwo. Wypadki ze współsprawstwa są dwukrotnie bardziej częste niż te z winy

jednej osoby. Z uwagi na stopień niebezpieczeństwa najbardziej niebezpieczne są kolejno

polowania na: jelenie, bażanty, ptaki wodne, gołębie, króliki i wiewiórki. W USA corocznie

zdarza się około miliona wypadków drogowych wynikających ze zderzeń pojazdów z

jeleniami. Szkody z tego tytułu powodują około 19500 zranień ludzi i straty materialne około

Page 111: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

111

1,5 miliarda dolarów. Przeciwnicy łowiectwa twierdzą, że w większości tych wypadków

faktycznymi ich sprawcami są myśliwi, którzy płoszą na drogi jelenie z ostoi leśnych.

Zwierzęta chronione ofiarami myśliwych

Każda zdrowa istota żywa broni swojego życia przed godzącymi w nie agresorami.

Mimo, że współczesna gawiedź łowiecka wyposażona jest w doskonały zabójczy sprzęt,

niemal nie pozostawiający żadnych szans na przeżycie wolnym zwierzętom, na życie których

uporczywie i podstępnie czyha, to jednak nie wszystkie one padają ich ofiarami. Mimo, że

nawet owa gawiedź dzieli zwierzęta wolne na tzw. łowne i chronione, to jej zabójcze odruchy

strzelania do wszystkiego żywego co się porusza, powoduje iż uśmierca także zwierzęta

spośród tych uznawanych formalnie, a więc tylko pozornie, za chronione. Jest tajemnicą

poliszynela, że w swych nieludzkich hierarchiach wartości różnych trofeów ceni sobie

szczególnie wysoko te pochodzące z ofiar zwierząt chronionych. Kiedyś, pewien beztroski

nemrod, chcąc błysnąć oryginalnym prezentem, usiłował mi wręczyć skórę ze skłusowanego

wilka. Gdy odrzuciłem to z oburzeniem - był bardzo tym zdziwiony; pomrukiwał pod nosem

„my myśliwi cenimy sobie takie trofea najwyżej”.

Ekolodzy alarmują ludzkość o całkowitym, coraz szybszym i bezpowrotnym

wyniszczaniu kolejnych gatunków wolnych zwierząt. Karygodny w tym współudział mają

obłudnicy z flintami z jednej strony mieniący się strażnikami fauny, z drugiej zaś strony bez

skrupułów zabijający nawet już ostatnie osobniki chronionych jej gatunków. Mnożyć można

przykłady tego rodzaju bezeceństwa uprawianego w Polsce i poza jej granicami. W zwięzłym

tekście jak ten jest miejsce tylko na uwagi ogólne. Bardziej natomiast szczegółowe opisy

mnożą się zwłaszcza w mediach i na forach Internetu. Każdy przeto bliżej zainteresowany

łamaniem prawa chroniącego zwierzęta przed pochopnymi strzelaczami może przeczytać w

Internecie teksty zbioru pod hasłem Wypadki/Przestępstwa/Nie podaję ręki myśliwym.

Poniżej przytoczone są przykłady tytułów spośród tego obfitego i jakże ponurego zbioru.

Oto niektóre tytuły ze wspomnianego zbioru o polskich myśliwych. „Polscy myśliwi

zabijają chronione gatunki zwierząt. Rysie, żubry, wilki, niedźwiedzie”; „Zachowania i

poglądy kłusownicze wśród myśliwych, Trucie ptaków”; „Śledczy na tropie gangu myśliwych

– kłusowników zabijających wilki”; „Skłusowany wilk w Bieszczadach – myśliwi przyłapani

podczas ściągania skóry ze zwierzęcia przez przypadkowego spacerowicza. Zwierzę miało 2

rany postrzałowe”; „Czeski orzeł zastrzelony przez polskiego myśliwego”; „Myśliwy zabił

sarnę w okresie ochronnym”. W opiniach Internautów to bezmózgowcy w kapelusikach z

piórkiem, wąsikiem, wzdętym brzuszyskiem i flintą uśmiercają nawet nierozpoznane cele.Do

najbardziej przykrych moich doświadczeń należy napotkana kiedyś w Puszczy Solskiej

śmiertelnie postrzelona, dogorywająca sarna a obok niej bezbronne popłakujące, niezdarne

malutkie sarniątko.

Realne i poważne zagrożenia dla chronionych gatunków wolnych zwierząt niesie

każda nominacja myśliwego na ministra ochrony środowiska naturalnego. To oni zwykle nie

tylko samowolnie i zupełnie bezkarnie polują i kłusują na wszystko na co tylko mają ochotę,

ale i forsują coraz bardziej liberalne prawo dopuszczające zabijanie chronionych wcześniej

gatunków zwierząt. Na szczególne potępienie zasługuje w tym względzie wyjątkowo krwawy

minister o nazwisku Jan Szyszko specjalista nie tylko od wyniszczania fauny ale i

puszczańskiej flory. Kiedyś zabiegał on usilnie o legalizację uśmiercania wilków, następnie

zaś łosi. Dupuścił wycinkę setek hektarów Puszczy Białowieskiej. W takiej sytuacji bezkarnie

„71-letni Norweg zastrzelił chronione obecnie w Polsce łosie”. Zapewne uczynił to nie bez

czyjegoś przyzwolenia i z łatwością ponieważ łosie darzą ludzi dużym zaufaniem i poruszają

się dość wolno.

Page 112: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

112

Karygodnie lekkomyślne, czy też zupełnie bezmyślne, strzelanie do nierozpoznanych

celów to alibi dla myśliwskich hipokrytów. Dzielny krakowski nemrod zabił własną żonę bo

mu się pomyliła z sylwetką dzika. Inny myśliwski chwat jak napisał Andrzejczak „Nie

wiedział jak wygląda sarna” więc „ustrzelił żubra... Rozemocjonowany wyjaśniał, że był

przekonany o celowaniu do dużego dzika” (s. 38 i n.). I jeszcze ze stron Internetu: „Dobrze

zaplanowana zbrodnia na żubrze”; „Puszcza Białowieska: Myśliwy przez pomyłkę zastrzelił

żubra”. „Myśliwi to pijanice, które nie umieją odróżnić jelenia od myśliwego i sami zabijają

się na polowaniach”. Wspomniany minister na samym tylko Podlasiu zalegalizował

uśmiercenie hurtem wiele żubrów jak i aż 41 000 dzików.

Myśliwi nie poprzestają na zabijaniu wolnych zwierząt lecz uśmiercają również

zwierzęta domowe. Oto przykłady tytułów tekstów z Internetu: „Zabójstwa psów i nienawiść

do zwierząt domowych. Tylko dlatego, że »mogą zagrozić zwierzynie«, której sami zabijają

setki razy więcej”; „Karmiąca zastrzelona klacz. Weterynarz stwierdza ranę postrzałową,

myśliwi wypierają się”; „Myśliwy ustrzelił konia”,– bo pomylił; „Myśliwy zastrzelił kucyka”.

„Wybitny polski łowczy” zastrzelił cudzoziemcom ulubionego osiołka, z którym

przewędrowali świat, bo będąc w pijanym obłędzie pomylił mu się z jakimś zwierzęcym

potworem.

Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 roku o ochronie zwierząt legalizowała odstrzał

zdziczałych psów i kotów, nie odróżnianych często przez bezmyślnych z flintami od zwierząt

niezdziczałych. Uśmiercali je więc masowo. Dopiero nowela do tej ustawy z dnia 1 stycznia

2012 roku wprowadziła zmiany: „Dzierżawca lub zarządca obwodu łowieckiego może podjąć

działania zapobiegające wałęsaniu się psów na terenie obwodu poprzez: 1) pouczenie

właściciela psa o obowiązku sprawowania kontroli nad zwierzęciem; 2) odłowienie psa i

dostarczenie go właścicielowi, a jeżeli ustalenie tej osoby nie jest możliwe dostarczenie do

schroniska dla zwierząt”. Andrzejczak mało skutecznie poucza kolegów niegodziwców gdy

stwierdza: „Każdy przypadek bezprawnego zastrzelenia psa rodzi nieodwracalne następstwa.

Szkodzi wizerunkowi nas wszystkich” (s. 142).

Trudno byłoby mówić o jakimkolwiek zachowywaniu godziwego wizerunku

myśliwych. W społeczeństwie tego już zupełnie brak. Na stronach Internetu Guest 28 stycznia

2016 roku napisał, nie wychodząc ze zdziwienia: „jak pomylić LABRADORA z dzikim

zwierzęciem? Pomyślał, że to co? Wilk albinos? Czy dziki albinos? A może sarna bez

sterczących uszu i z długim ogonem?”; „Egzekucja psa – myśliwy z samochodu zastrzelił

zwierzę przy właścicielce, po czym odjechał”; „Włoski myśliwy zakopał żywcem własnego

psa, bo ten nie spełniał jego oczekiwań na polowaniu”. A więc nie szczędzą nawet własnych

psów. W próżnię przeto trafiają słowa Internauty: „Jebana »elita«, wieśniaki jakich mało.

Niech strzela do własnego psa jak taki żądny krwi... Jakby to był mój pies to bym chuja sam

zastrzelił”.

Światowym echem rozbrzmiewają uśmiercenia wyjątkowo już rzadkich gatunków

zwierząt afrykańskich, tak bardzo atrakcyjnych dla ludzi szanujących ich życie. W ogniu

światowej krytyki znalazł się hiszpański król Juan Carlos gdy opublikowano jego zdjęcie

przed zabitym słoniem podczas polowania w Botswanie w 2006 roku. Z trudem przenikają do

publicznej wiadomości przypadki zabijania przez różnych bonzów w Rosji chronionego

gatunku tygrysa. Na amerykańskich formach internetowych o wyczynach tamtejszych ,pożal

się boże nemrodów, można m.in. przeczytać: „aresztowany za zabicie aligatora” (arrested for

hunting killy aligator), czy też „ukarany za zabicie niedźwiedzia grizzly” (fined for killing

grizzly bear).

I jeszcze komentarz Internauty podpisanego dkrzyszton: „Drodzy myśliwi! Przestańcie

wciskać ten kit o ochronie środowiska przyrodniczego. Ono istniało bez was i było świetne, a

teraz ledwo dyszy. Właśnie przez was. Nóżkami już przebieracie, by powalić do łosi, które

ledwie, ledwie udało się rozmnożyć na tyle, by ten gatunek nie zginął z powierzchni ziemi.

Page 113: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

113

Dokarmianie zimą? Ktoś to widział? Raczej walenie z broni do głodnych saren przy

karmnikach. Widzimy też trupy, którymi obwieszacie sobie ściany (psychiatra się tu kłania),

mękę zaszczuwanych dla rozrywki lisów (u mnie na podwórko przychodzi taki słodki maluch

podjadać kocią karmę i zarąbałbym każdego myśliwego, który chciałby »uratować« mnie

przed tymi odwiedzinami), kretyńskie rytuały itd. Powinno się was karać tak samo jak

znęcających się nad zwierzętami. Oby was spotkało samo zło”.

Samoobrona zwierząt przed myśliwymi

Zwierzęta wolne są bezpodstawnie nazywane zwierzętami dzikimi ponieważ gdy

wyczuwają przyjazne wobec nich intencje człowieka dość łatwo dają się oswoić. To, co

nazywane jest dzikością to w gruncie rzeczy płochliwość wolnych zwierząt powodowana

wyczuwaniem przez nie ludzkiej agresywności grożącej im śmiercią. Wiadomo, że nawet

najbardziej groźne gatunki wolnych zwierząt jak np. niedźwiedzie, tygrysy, czy też nawet

wilki, po ich oswojeniu, mogą stawać się ulubionymi przyjaciółmi ludzi. Znane są przypadki

macierzyńskiej opiekuńczości wilczyc nad porzuconymi ludzkimi niemowlętami karmiącymi

je własnym mlekiem.

Jeśli już rozważamy jakieś analogie między zachowaniami zwierzęcymi a

zachowaniami ludzkimi w trudnych dla nich sytuacjach, to samoobronne reakcje wolnych

zwierząt, wobec czyhających na nie podczas polowania bezdusznych zabójców, można

porównywać do obrony koniecznej. Udane, żałować należy że bardzo nieliczne, przypadki

samoobrony wolnych zwierząt przed atakującymi je bezmyślnymi z flintami, wywołują jakieś

przebłyski zadowolenia ludzi z poziomu człowieczeństwa, a nie tylko człowieczości. Znane

są sytuacje, analogiczne do obrony koniecznej, gdy zaatakowane przez uzbrojonego agresora

wolne zwierzę rani go albo nawet zabija swoją naturalną zbroją – kłami, rogami, pazurami,

łapami czy też w inny sposób. Gdy zwierzyna okazuje się sprytniejsza niż myśliwy, role

mogą się odwrócić. Wówczas myśliwy staje się jakby zwierzyną.

W Polsce tego rodzaju samoobrona przed łowieckimi zabójcami udaje się niekiedy

dzikom. W Internecie opublikowano np. tekst pod tytułem Przerażający wypadek na

polowaniu. Rozjuszony dzik zabił pomocnika myśliwego – był nim znany piłkarz. I komentarze

do tego Internautów: „To nie dzik wszedł mu na boisko. Wręcz przeciwnie on wszedł na jego

teren”. „Dzik bronił życia. Miał prawo”. „Jak się nie ma w głowie to ma się w nogach”. W

czasie samoobrony dzik „ugodził kłem Daniela Malinowskiego w tętnicę udową. Nim

przyszła pomoc – mężczyzna wykrwawił się”. Zmyśloną albo może i prawdziwą szarżę dzika

na siebie opisywał pozujący bezwstydnie na bohatera były prezydent i bezrefleksyjny łowca

Bronisław Komorowski. Utrzymywał, że wtedy syn, także myśliwy, jak to bywa w takich

rodzinach, uratował mu życie. Komorowski nie został nawet wówczas zraniony. Zdarzyło się

to zaś w sytuacji opisanej w Internecie pod tytułem Wypadek na polowaniu w Smolarni. Dzik

zranił mężczyznę idącego w nagonce.

Inny budujący przykład samoobrony wolnego zwierzęcia, to tym razem lisica.

„Według relacji białoruskiego myśliwego, trafił on lisicę z dubeltówki. Kiedy chciał dobić

ranne zwierzę kolbą, lisica machnęła łapą i wyzwoliła spust. W ten sposób lisica miała

postrzelić Białorusina w biodro”. Wśród komentarzy Internautów dominują zachwyty nad nie

tylko przysłowiową tym razem chytrością lisa. Z ustnego przekazu znam przypadek

płonącego bezmyślnego, czyli niby myśliwego, który podpałkami nasyconymi benzyną

wypędzał lisa z jego nory aby łatwo zgładzić go strzałem z bliska. Lis, wyskakując w

śmiertelnym przerażeniu z nory, przerzucił iskry ognia na przesiąknięte benzyną ubranie

okrutnika, które płonąc poparzyło mu ciało i pozbawiło resztek włosów na łysawym już łbie.

Wiadomo także, że opasłe leniuchy z flintami bezkarnie polują strzelając z auta. Na stronach

Page 114: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

114

Internetu pod tytułem Łoś zdemolował mu auto można przeczytać o samoobronie łosia przed

takim niegodziwcem.

Psy bywają znakomitymi pomocnikami łowieckich spasibrzuchów, ale i niekiedy

przypadkowymi i także, jak się może wydawać, niemal świadomymi sprawcami ich śmierci.

Oto tego przykłady dostępne w Internecie. „Wypadek na polowaniu: pies nadepnął na cyngiel

myśliwy nie żyje...podczas polowania na gęsi w okolicy miasteczka Stowell w południowym

Teksasie... Postrzelony w udo mężczyzna zmarł”. Pies zastrzelił człowieka – kara dla

właściciela. „Pies... wpadł na leżący na ziemi karabin i zawadził łapą o cyngiel broni.

Wystrzelona kula śmiertelnie zraniła... znajomego myśliwego”. Wypadek na polowaniu. Pies

postrzelił swojego właściciela. Podczas polowania na jelenie „gdy myśliwy miał już

naładowaną strzelbę... basset wskoczył na niego... zahaczył łapą o spust strzelby a

wystrzelony nabój przebił na wylot dłoń mężczyzny”. Dotyczy tego rodzajów przypadków

także tekst Pies zastrzelił myśliwego.

Internauci, i nie tylko oni, ubolewają, że to nie hiszpański król Carlos lecz słoń zginął

podczas polowania w Afryce. Jednakże, wielu władczych i bogatych strzelaczy ginie w

polowaniach typu safari z powodu udanej samoobrony słoni, lwów i nosorożców. Informacje

o tym występują częściej na anglojęzycznych stronach Internetu niż stronach

polskojęzycznych. Czytamy: „Hunter killed by bull elephant in Africa” (Myśliwy zabity

przez słonia w Afryce). W Ameryce Północnej: „killed by bufflo illegal – hunting he was

trying to shoot”(został zabity przez bizona nielegalnie polując, którego usiłował zastrzelić).

W Ameryce Południowej Two Hunters attacked and killed by giant anteaters in Brazil (Dwaj

myśliwi zaatakowani i zabici przez olbrzymie mrówkojady w Brazylii).

Bez wątpienia myśliwi obciążeni są cechami pospolitych szkodników, corocznie

uśmiercających setki tysięcy wolnych zwierząt, które nie są szkodnikami. Obrońcy zwierząt

bywają radykalni gdy wyrażają żal, że tych pierwszych ginie zbyt mało a tych drugich zbyt

dużo podczas ich konfrontacji na polowaniach. „Kiedy człowiek zabija tygrysa, nazywa to

sportem, ale jeśli tygrys zabija człowieka, nazywa to okrucieństwem” – zauważył trafnie

George Bernard Shaw.

„Pozyskują” ludzi

W hipokrytycznym szwargocie, zwanym zbyt wyniośle i obraźliwie dla gwary, gwarą

łowiecką zabijanie wolnych zwierząt to „pozyskiwanie”, ale odnośnie do ludzi to już właśnie

zabijanie. Skutki zabijania każdej istoty zdrowej i żywej, zarówno wolnych zwierząt jak i

ludzi są tożsame – nieodwracalne pozbawienie życia. Przeto, aby utrzymywać się w

konwencji językowej zabójców bez konieczności należałoby wszelkie zabijanie istot żywych

określać słowem „pozyskiwanie”. Zabójcy ci, co należy w tym kontekście podkreślać,

„pozyskują” nie tylko wolne zwierzęta lecz również siebie, najbliższych, kolegów i osoby

przypadkowe. (Por. np. maw, Śmiertelny strzał. Celował do dzika, kula trafiła w człowieka,

„Tygodnik Zamojski”, 26 sierpnia 2016).

Wielcy i sławni obrońcy wszelkiego życia, jak zwłaszcza św. Franciszek i także inni,

za najbardziej udane polowanie uznaliby takie, podczas którego wybiliby się, czyli

„pozyskali”, do ostatniego sami myśliwi. Jedni „pozyskiwaliby” zabójczo drugich, a ten

ostatni pozyskałby samobójczo samego siebie. Literat Andrzej Majewski zauważył smętnie:

„Myśliwy czasem staje się zwierzyną, zwłaszcza gdy powieje przeciwny wiatr”. Andrzejczak

informuje: „samobójstwa popełniane z broni myśliwskiej. Każdego roku zdarza się kilka

takich zgonów” (s. 125). Wymowne są tytuły tekstów w Internecie: „Schodził z ambony i...

osierocił trójkę dzieci i pozostawił cierpiącą żonę”. I komentarz Internauty: „Oby taki los

spotkał KAŻDEGO myśliwego. I to w głębi lasu, tak żeby się męczył co najmniej parę godzin

zanim zdechnie! A na pogrzebie radosne tańce i śpiewy...”.

Page 115: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

115

Samobójcze „pozyskiwanie” siebie przez myśliwych miewa miejsce zarówno z ich

własnej zawinionej głupoty, świadomego samobójstwa jak i innych przyczyn. O własnym

zawinieniu, obok już wspomnianych, traktują teksty w rodzaju: Turkey hunter accidently

shoot himself (Polujący na bażanty przypadkowo zabił siebie) czy też liczne z tytułem Hunter

death (Śmierć myśliwego). I polskojęzyczne tytuły ze stron Internetu: Makabryczne odkrycie

w siedzibie koła łowieckiego w jednej z miejscowości pod Sulechowem (lubuskie). Znaleziono

ciało myśliwego, który umarł od postrzału z broni; Szykany i psychiczne nękanie koleżanki z

koła łowieckiego, co doprowadziło pokrzywdzoną do samobójstwa; Myśliwy postrzelił się na

polowaniu. Ponad pół wieku temu sławny pisarz Ernest Hemingway, wieńcząc swoje

łowieckie sukcesy, popełnił samobójstwo przy pomocy broni myśliwskiej.

Zadeklarowani zabójcy „pozyskują” najbliższych. W tekście z Internetu Myśliwych

śmiertelne zabawy z bronią można przeczytać: W Polsce „tragedii jest kilka rocznie. Zdarzają

się rodzinne dramaty... Pod Krotoszynem w Wielkopolsce 61-latek polując na dzika, zastrzelił

swojego syna. W 2011r. koło Dzierżoniowa myśliwy ostrzelał grupę osób, bo myślał, że to

wataha dzików i zabił własną żonę”. Deweloper z Krakowa zastrzelił żonę na polowaniu, bo

wziął ją za dzika. Ale „pozyskiwani” są także mężowie przez żony. Husband shoot by wife

while hunting in Maine (Mąż zabity przez żonę podczas polowania w Maine). I znowu z

Internetu: „Podczas powrotu z polowania pijany syn myśliwy nieumyślnie odstrzelił ze

sztucera głowę swojemu ojcu myśliwemu. Auto... jechało z kierowcą bez głowy zanim

zjechało na pobocze i uderzyło w drzewo... myśliwi strzelają z auta do zwierzyny”.

W ramach koleżeńskich uprzejmości, strzelacze „pozyskują” trofea w formie trupów

swoich kolegów. Na stronach Internetu: Myśliwi strzelają do... myśliwych; Myśliwy

śmiertelnie postrzelony na polowaniu zbiorowym. To nie rykoszet. Myśliwy z zarzutami za

zabicie kolegi; W Stanach Zjednoczonych wiceprezydent Chaney postrzelił kolegę na

polowaniu. W tym kraju również: hunter kills himself moments ofter accidently shooting his

friend dead (myśliwy zabił siebie chwilę po przypadkowym strzale, którym zabił kolegę). W

2015 roku w Niemczech: „Podczas sobotnich polowań na dziki zginęło... w odrębnych

wypadkach dwóch mężczyzn”. I tam także: „Dwie osoby straciły życie w następstwie

tragicznego wypadku... na polowaniu w okolicach Fryburga Bryzgowijskiego”. Pozyskują

również niepełnoletni: 12 latek śmiertelnie postrzelił kolegę bawiąc się bronią myśliwską.

Broń należała do jego ojca.

Z rąk strzelców, którzy nie wiadomo czy widzą i słyszą, giną ludzie przypadkowo.

Killed in hunting accident (Zabity podczas wypadku na polowaniu) w Stanach

Zjednoczonych. W Polsce „60-letni myśliwy oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci

21-latka, którego postrzelił ze swojego sztucera. Ofiara siedziała w samochodzie

zaparkowanym na leśnym parkingu, oddalonym kilkaset metrów od myśliwego”. Andrzejczak

ostrzega wszystkich zbieraczy runa leśnego: myśliwy „musi zachować szczególną ostrożność

w posługiwaniu się bronią w okresie zbiorów runa leśnego” (s. 63). Padają jednak groźne dla

zbieraczy Strzały podczas... grzybobrania i jagód. Jest to jaskrawe i na ogół zupełnie bezkarne

ograniczanie przez strzelaczy prawa ludzi do niezakłóconego dostępu do przyrody. Zgodnie z

polskim kodeksem karnym za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi kara do 5 lat

pozbawienia wolności. Myśliwi potrafią jednak unikać tego rodzaju odpowiedzialności.

Bezprawie i bezkarność myśliwych

Bez żadnych wątpliwości myślistwo jest przykładem zalegalizowanego bezprawia i

bezkarności oburzających ludzi uczciwych. Wielorakie przykłady bezprawia niemal

bezkarnych łowów przynoszą kolejne dni każdego roku. Warunki do tego stwarza już

chociażby samo prawo łowieckie. Stanowią je sami myśliwi skupieni w parlamentarnych

klikach lekceważących racjonalne głosy domagające się faktycznej ochrony życia wolnych

Page 116: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

116

zwierząt. W praktyce, podczas polowań, prawo to jest łamane, lekceważone i omijane na

różne sposoby. Jeśli już nawet jest stosowane w przypadkach trudnych do ukrycia

przestępczych wyczynów hołoty z flintami, to większość spraw kończy się w łowieckich

komisjach dyscyplinarnych, które czynią wszystko aby zminimalizować winę i uniknąć kary

przez podsądnych kolegów. Także, gdy sprawa winnego myśliwego trafi nawet do sądu

powszechnego, to i tam nie doznaje on zwykle należnych mu przykrości.

Bezprawie i bezkarność myśliwych wynika w decydującym stopniu z samego

charakteru procederu polowań. W przypadku polowań indywidualnych myśliwy pozostaje

poza jakąkolwiek kontrolą z punktu widzenia legalności tego co wówczas czyni. Tym

bardziej, że zwykle lekceważy on „konieczność odnotowania swej bytności w obwodzie” jak

zauważył Andrzejczak (s. 121). Autor ten wyjaśnił, że „polowaniem indywidualnym jest

polowanie wykonywane przez jednego myśliwego, działającego niezależnie od innych

myśliwych znajdujących się w tym samym obwodzie... Chęć pozyskania zwierza za wszelką

cenę sprawia, że zbyt często polowanie indywidualne zmienia się w nielegalną zbiórkę” (s. 39

i n.). Niewiele lepiej dzieje się podczas polowań zbiorowych. Tylko niekiedy można

wówczas jednoznacznie określić sprawcę wypadku. Jeśli już tak, to triumfuje na ogół

fałszywa, bezprawna i niemoralna solidarność korporacyjna, ukrywająca i pomniejszająca

zaistniałe zło. Andrzejczak: „Zarówno podejrzani, jak i obwinieni umniejszają swoją winę,

często obciążają innych uczestników polowania za nieszczęśliwe wypadki, do których

dochodzi w następstwie nieprzestrzegania... reguł” (s. 17).

Do typowych nieprawości popełnianych przez otumanionych łowców należy ich

alkoholizm i także zażywanie narkotyków. Oto tytuły tekstów z Internetu: Alkohol na

polowaniu; Pijany myśliwy uciekał samochodem przed policją; Pijany myśliwy wiózł broń.

Zgubił się w lesie; Sentenced for drunk hunting (Skazany za polowanie po pijanemu). W

próżnię trafiają słowa Andrzejczaka: „Spożywanie alkoholu, spożywanie narkotyków bądź

leków psychotropowych to totalna ucieczka od rzeczywistości, a tego z całą pewnością nie da

się pogodzić z łowiectwem” (s. 126). O przekonaniu myśliwych, że nie ma polowania bez

otępienia umysłu alkoholem, Andrzejczak napisał: „Mylne jest interpretowanie przez

myśliwych zasady stanu nietrzeźwości i stanu po spożyciu alkoholu” (s. 120).

„Istotnym problemem zgłaszanym przez rzeczników dyscyplinarnych – biada

Andrzejczak – jest rosnąca liczba wypadków i zdarzeń kłusowniczych popełnianych, niestety,

przez członków Związku podczas nocnych eskapad” (s. 156). Liczne są „nielegalne

polowania zbiorowe, głównie w lutym” (s. 172). W Internecie opisuje to bezprawie tekst

Prali brudne mięso na szeroką skalę. Podczas nielegalnych polowań szerzy się barbarzyństwo

łowców. Niekiedy czynią oni to ostentacyjnie. Przykładem tego jest tekst w Internecie

Myśliwy próbował utopić lisa, a potem poderżnął mu gardło na oczach ludzi. Niczym głos na

przysłowiowej puszczy brzmią słowa Andrzejczaka „Etyczny myśliwy dbający o swój

wizerunek na pewno nie kupuje noktowizorów ani lofteli” (s. 116). Nie łamie też zakazu

polowania z auta. I znowu Andrzejczak: „myśliwy może również ponosić konsekwencje za

takie zachowania jak na przykład oddanie strzału w sposób przypadkowy, nieświadomy” (s.

26). Komentarz Internauty podpisanego Guest: „Etyczny myśliwy? Niedzielny morderca,

każdy myśliwy to zakompleksiony psychopata”. Opinia Internauty PTICA: „Większość

zasłania się ETYKĄ a to GÓWNO PRAWDA. Mają tyle wspólnego z etyką co ten co ich do

koła przyjął za parę zł”.

Jako swego rodzaju podsumowanie, zbyt jednak zwięzłe w porównaniu do bezmiarów

myśliwskiego bezprawia w obecnej Polsce, niech posłużą nam znowu fragmenty książki

Andrzejczaka. W Słowie wstępnym: „wciąż zdarzają się naruszenia podstawowych

paragrafów regulaminu polowań” (s. 4). I dalej: „Dane statystyczne potwierdzają, że liczba

prowadzonych dochodzeń dyscyplinarnych w ostatnich latach nie zmniejsza się. Niewątpliwie

jest to skutek pewnego rozluźnienia dyscypliny organizacyjnej” (s. 145). O tzw. czarnej

Page 117: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

117

liczbie, przestępstwach zaistniałych, ale nieznanych bądź i nieujawnionych: „Znaczna część

tych wypadków nigdy nie trafia do rzeczników dyscyplinarnych” (s. 149). „Pewną

prawidłowością jest, że okręgowi rzecznicy dyscyplinarni rejestrują każdego roku ponad 500

spraw, z czego prawie 40 proc. trafia do sądów łowieckich, a pozostałe dochodzenia są

umarzane bądź postępowanie wyjaśniające kończone postanowieniami o odmowie

wszczęcia” (s. 28). Dodać należy, że w osądzonych sprawach zwracają uwagę zbyt niskie

kary, zwykle zawieszane bądź też umarzane.

MYŚLIWI W ANEGDOCIE

Głupi jak zając po ponowie.

przysłowie

Nieco o anegdocie

Definicje, przedmiot, formę i społeczne znaczenie anegdoty m.in. zawiera

Wprowadzenie do książki Romana Andrzeja Tokarczyka Antologia Anegdoty Akademickiej

(wyd. 3, Polihymnia, Lublin 2015).

Oto, zawarta tam definicja anegdoty: „Typowa, klasyczna anegdota składa się z trzech

części: lakonicznego i szczerego opisu zdarzenia, błyskotliwego dialogu i zaskakującej

mądrością albo komizmem puenty. Wbrew niektórym przekonaniom, anegdota nie ogranicza

się do treści komicznych, satyrycznych czy żartobliwych; ogarniając swoim zakresem to, co

charakterystyczne, może wyrażać treści jak najbardziej poważnych obserwacji i rozmyślań.

Obecnie anegdota jest już na tyle dojrzałą formą literatury, dość ulotnej – ustnej i bardziej

trwałej – pisanej, że tworzy samodzielny gatunek prozy narracyjnej występujących w

pojedynczych jej przejawach i zbiorach – antologiach” (s. 9).

Przedmiotem niezliczonych anegdot o myśliwych są treści wyrażające przekornie i

dobitnie to, co nieoficjalne w tzw. kulturze myśliwskiej. Odsłaniają mniej normy niż wyjątki

od nich, współtworzą i wyrażają jakby kontrkulturę myślistwa. „Jako takie potrafią zarówno

zachowywać samodzielność formy literackiej, jak też wzbogacać i ubarwiać inne formy

literackie – dzienniki, pamiętniki, kroniki, autobiografie, biografie, nowele, powieści, a nawet

teksty filozoficzne i naukowe” (Antologia, s. 10). Źródłem wielu anegdot o myśliwych są

opowieści myśliwskie, najczęściej mało prawdopodobne, ale wpisujące się w formułę

anegdoty, przede wszystkim swoim prostactwem, dosadnością, często wprost wulgarnością.

Polowanie i jego uczestnicy – myśliwi oraz naganiacze – jest wdzięczną nad wyraz scenerią

dla powstawania i funkcjonowania anegdot. Są to na ogół ludzie niewrażliwi na cierpienie,

ból, śmierć ich zwierzęcych ofiar w bagatelizującej to anegdocie znajdując samooszukańcze

pozory samousprawiedliwienia swoich niegodnych poczynań.

„Anegdoty spełniają liczne funkcje: poznawcze, krytyczne, wychowawcze, zdrowotne,

integracyjne. Niemal każda anegdota może skłaniać do zastanowienia się, na ile jest ona

prawdziwa” (Antologia, s. 11). W anegdotach o myśliwych tworzonych przez samych

myśliwych nigdy nie chodzi o prawdziwość. Chodzi natomiast o podkreślenie najczęściej

urojonych cech pozytywności tego, co oni czynią, przy jednoczesnym ukrywaniu

niewątpliwie cech negatywności tego. Z całą zaś bezwzględną otwartością i prawdziwością

obnażają urojenia myśliwych anegdoty pochodzące od niemyśliwych, obdarzonych

zdrowymi, krytycznymi ocenami procederu myślistwa. Dlatego też te pierwsze należy

przyjmować z przysłowiowym „przymrużeniem oka”, gdy te drugie można traktować bardziej

poważnie.

Oczywiście, anegdoty należą do najlepszych i najciekawszych sposobów wzbogacania

rozmowy i przyciągnięcia uwagi każdego audytorium. Wśród samych myśliwych są

Page 118: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

118

nieocenionym dla nich źródłem zachowywania jakiejś tam równowagi psychicznej, narażonej

stale przez akty niekoniecznego przecież zabijania wolnych zwierząt. Każdy, kto

przynajmniej jeden raz znalazł się w otoczeniu myśliwych, zwłaszcza po polowaniu, w

oparach alkoholu i bezmyślnego obżarstwa, nie mógł nie być porażony atmosferą

niespotykanego gdzie indziej prymitywizmu i wulgaryzmu. Prymitywizmem porażać musi ich

pijaństwo i obżarstwo, gorsze nawet od konsumpcji plemion pierwotnych. Wulgaryzm

podpitych myśliwych stacza się na padoły wielości przekleństw, „dosadnych” słów i

zwrotów, ubóstwa językowego oraz przygnębiającej karykaturalności wypowiedzi. Ci, którzy

mieli szczęście nie uczestniczenia w tego rodzaju odstręczających konwentyklach, mogą

jednak w zdrowej i normalnej atmosferze poznać je za pośrednictwem anegdot o myśliwych.

Myśliwy na polowaniu

Wiele charakterystycznych cech myśliwego i polowania, w anegdotycznym ujęciu,

zawiera tekst Wiktora Budzyńskiego Spotkanie z myśliwym, z cyklu: Dialogi Aprikozenkranca

i Untenbauma z radiowej Wesołej lwowskiej fali, [w:] Janusz Wasylkowski, Obyś żył w

ciekawych czasach, Warszawa 1991, s. 270-277.

Untenbaum: Ha! Ha! Ha! Co ja widzę, panie Aprikozenkranc, gdzie pan niesie

te skrzypce w futerale?

Aprikozenkranc: To nie żadne skrzypce, panie Untenbaum, to gwintówka, fuzja,

flobert, lankastrówka, flinta -co pan woli... słowem -broń palna i

cuchnąca.

Untenbaum: O, na taki kawał mnie pan nie weźmie. Aprikozenkranc z

gwintówką! Nie! Nie! Panie Aprikozenkranc, ja w to wszystko nie mogę

uwierzyć!

Aprikozenkranc: Pokazać panu moją lufę z futerału?

Untenbaum: Rzeczywiście, no, no! A kapelusik z piórkiem tyż pan masz?

Aprikozenkranc: Naturalnie. Poluję, wdepnąłem w brać łowiecką.

Untenbaum: W co pan wdepnął?

Aprikozenkranc: W brać łowiecką. Poniosła mnie łowcza ochota, knieje, czaty.

Porwały mnie stare opowiadania myśliwego przy ognisku, stara bujda

myśliwska i stary bigos.

Untenbaum: U kogo był pan na polowaniu?

Aprikozenkranc: Bylismy na polowaniu w trójkę – z obławą.

Untenbaum: Policyjną?

Aprikozenkranc: Nie z policją, a ze sforą – z naganiaczami!

Untenbaum: Nu, nu – kto to był?

Aprikozenkranc: Zitronenhalt, jako właściciel kniei w Zagórzu koło Brodów,

następnie byłem ja i był ogar.

Untenbaum: Przepraszam, kto był trzeci, bo nie dosłyszałem?

Aprikozenkranc: Ogar – pies. Naprzód my robili trochę na zasiadkę,...

Untenbaum: Robiliście na zasiadkę? Rozumiem, brak komfortu...

Aprikozenkranc: A potem my robili na wychodzącego.

Untenbaum: To bardzo nieładnie, panie Aprikozenkranc, naprzód za siatkę, a

potem na wychodzącego... Czy nie mogliście poczekać, aż on wyjdzie?

Aprikozenkranc: Panie Untenbaum, pan w ogóle nic nie rozumie, pan jesteś

Page 119: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

119

zupełny laik. To jest polowanie na wychodzącego zwierza! Jak tylko

wyszliśmy w gąszcz, to Zitronenhalt wyciągnął swojego kordelasa...

Untenbaum: Co wyciągnął? Przepraszam, nie dosłyszałem.

Aprikozenkranc: Kordelas to jest broń zza pasa.

Untenbaum: Aha, zrozumiałem. To Zitronenhalt jest taki odważny?

Aprikozenkranc: Tak – i poszliśmy na nęcisko.

Untenbaum: Na dziewczynki, znaczy się?

Aprikozenkranc: Nęcisko, to placówka myśliwska. Zitronenhalt, jak się tylko

ozwało granie sfory, dał od razu strzał na połeć!

Untenbaum: Komu? Panu?

Aprikozenkranc: Co mnie?

Untenbaum: Ta mówi pan, dał strzał na połeć... Strzelił na pańska połeć?

Aprikozenkranc: Uś, nie przerywaj pan! Z kolei strzelił w słabiznę!

Untenbaum: Ujajaj! Jak nie w połeć, to znowu strzelił panu w słabiznę!

Aprikozenkranc: W zwierzostan strzelił!

Untenbaum: I co zwierzostan na to?

Aprikozenkranc: Zwierzostan zaczął rwać z kopyta.

Untenbaum: Hm! To musiał być duży zwierzostan, bo miał kopyta... No i co

dalej?

Aprikozenkranc: Wówczas nasz gryfon za zającem...

Untenbaum: Pan nie mówił, że był z wami i jakiś Gryfon?

Aprikozenkranc: Gryfon, to też pies.

Untenbaum: Mów pan trochę wyraźniej, nic tylko same nazwiska, nie wiadomo,

kto człowiek, kto pies.

Aprikozenkranc: Szarak w nogi! Złożyłem się do strzału, Zitronenhalt jeszcze

krzyknął do mnie: - Panie Aprikozenkranc, uważaj pan, to co leci na

przodzie to zając, a w tyle leci pies. Niestety, było już za późno, strzeliłem

w to, co było bliżej...

Untenbaum: Nu! I co się stało?

Aprikozenkranc: Całe moje szczęście, zraniłem tylko psa.

Untenbaum: I to dobre.

Aprikozenkranc: Co dobre?! Co?! Na gwałt musieli szukać we wsi innego

ogara, a Zitronenhalt si wściekał na mnie, że mu popsułem

reprezentacyjne polowanie w tym dniu.

Untenbaum: Ładne było całe polowanie?

Aprikozenkranc: Śliczne – trwało cztery dni. Zitronenhalt dołożył, ma się

rozumieć, wszelkich starań w staropolskiej gościnności. Ponieważ dzików

chwilowo zabrakło, więc wszystkie świnie w folwarku kazał pomalować

na czarno, no tak na kolor dzików... I puścili wszystkie w knieję.

Untenbaum: Gdzie? Gdzie?

Aprikozenkranc: W ustęp! W ostęp, w dziewiczą gąszcz!

Untenbaum: No, nareszcie dodał pan komentarz, tak że zrozumiałem. Bo jakby

pan powiedział tylko pierwsze słowo, to znowu bym się pytał. A jak się

w ogóle goście bawili?

Aprikozenkranc: Dziękuję. Ale najlepiej to bawiła się zwierzyna.

Untenbaum: Zwierzyna? Dlaczego?

Aprikozenkranc: Bo nikt jej nie mógł trafić.

Untenbaum: Nu i co było dalej?

Aprikozenkranc: W środę pokazał się nawet jeden prawdziwy dzik, ale on taki

był smutny, bidaczysko, że ludziom ręce opadały z litości i nikt do niego

Page 120: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

120

nie miał siły strzelać.

Untenbaum: Czego coś taki smutny był ten dzik?

Aprikozenkranc: Powiedz pan, z czego taki dzik ma się cieszyć? Ojciec –

świnia, matka – świnia, cała familia – same świnie... Z czego un ma się

cieszyć?

Untenbaum: Ta niby racja, bidne stworzonko...

Aprikozenkranc: Halla! Horlala!

Untenbaum: Co to jest?

Aprikozenkranc: Lala! Lalala!

Untenbaum: Uś, co się panu stało, panie Aprikozenkranc?

Aprikozenkranc: Kot – sasa, kot – sasa!

Untenbaum: Kto? Kogo? Co za kot?

Aprikozenkranc: Wabias! Wabias!

Untenbaum: Ludzi! Co si dzieje?!

Aprikozenkranc: Tak krzyczała nagonka i sforowała. Stary leibjeger

Zitronenhalta, poczciwy Grzegorz Kohn grał na rogu...

Untenbaum: Na ulicy?

Aprikozenkranc: Na rogu, na fanfarze: „Cześć łowcom!“

Untenbaum: Aha!

Aprikozenkranc: No i zaczął się czwarty dzień polowania.

Untenbaum: Jak panu szło?

Aprikozenkranc: Świetnie. Stałem samotrzeć na placówce. Pan rozumie – czaty!

Szarawary moje łopotały na wietrze, mój szczwacz stał za plecami...

Untenbaum: Szczwacz i to za plecami? Nie z przodu? Kto to znowu?

Aprikozenkranc: Nie przeszkadzaj pan tak! Naokoło nic, tylko wilcze doły,

chrapy chartów, od czasu do czasu mignie w krzakach comber sarny, a

poza tym głusza. Sztucer mój oparłem na pniu. Właśnie wycierałem mój

wycior, gdy stary strzelec Kohn zawołał: - Pilnuj!

Untenbaum: Pan był z nim na ty?

Aprikozenkranc: Wszyscy są wtedy per ty!

Untenbaum: Ja bym sobie na to nie pozwolił!

Aprikozenkranc: Ja się patrzę, a przede mną siedzi szarak i je kapustę.

Untenbaum: Nu, nu!

Aprikozenkranc: Strzeliłem, wynik był dwa zero. Jeden wywrócony, jeden

skoziołkowany, jeden zdrów.

Untenbaum: Kto był wywrócony?

Aprikozenkranc: Ja! Ze strachu!

Untenbaum: A kto wywrócił koziołka?

Aprikozenkranc: Zając!

Untenbaum: Pan go zabił?

Aprikozenkranc: Wręcz przeciwnie. Zając wywrócił koziołka z radości, że nie

został trafiony.

Untenbaum: Kto był w takim razie trup?

Aprikozenkranc: Trupa nie było, tylko kapusta wyrwana z korzeniami.

Untenbaum: Czego pan strzelał do kapusty?

Aprikozenkranc: Bo wisz pan, ja jestem wegetarianin!

Untenbaum: Aha!

Aprikozenkranc: Nie miałem tego dnia szczęścia, bo mi się pies wciąż ślinił!

Untenbaum: Ajajaj! Skąd on miał tyle śliny?

Aprikozenkranc: Ależ on miał węch, ten pies! Pi, pi, pi! On mnie znalazł po

Page 121: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

121

pięciu godzinach w lesie samym tylko węchem. Co pan na to?

Untenbaum: Dawno panu mówiłem, panie Aprikozenkranc, że trzeba się

częściej kąpać!

Aprikozenkranc: Uś, laik! Wieczorem chodziliśmy na polowanie przez

podejście. Co się nie działo! Zwierzostan szedł na dym, psy farbowały,

stadka kluczyły, bażanty kicały, kwiczoły cirkały... Po prostu straszna noc!

Untenbaum: Wi pan? Ja pana nie poznaję!

Aprikozenkranc: Pan by tak potrafił, co?

Untenbaum: Nie! Nie! Tak bujać ja nie potrafię!

Aprikozenkranc: A pan we w ogóle polował?

Untenbaum: Owszem, jesienią polowałem na szaraki.

Aprikozenkranc: Pierwszy raz coś takiego słyszę!

Untenbaum: I pan wi, jak to się robi bez jednego strzału?

Aprikozenkranc: Nie!

Untenbaum: Robi się tak: w środek kamienia młyńskiego, na polu, kładzie się

główkę kapusty, a brzeg kamienia posypuje się tabaką. Zając przychodzi do

kapusty, obwąchuje sobie kamyczek i zaczyna kichać. Jak kicha – to uderza

głową o kamień, aż wreszcie jest trup!

Aprikozenkranc: Brawo! To ja widzę, że pan tyż troszkę łowiec.

Untenbaum: Troszkę!? Ja jestem cały łowiec. Ale słuchaj pan jak polowałem w

Afryce na lwy – to świetne polowanie!

Aprikozenkranc: Niemozliwe!

Untenbaum: Pan wi, jak to się robi?

Aprikozenkranc: Nie! Nie! Broń Boże! Nie!

Untenbaum: Bierze się na polowanie gołą deskę, na której w czterech rogach

wbija się cztery mocne gwoździe, a pod spodem przymocowuje się ruchome

kółka...

Aprikozenkranc: Nu, nu! Pierwszy raz coś takiego słyszę!

Untenbaum: Potem szuka się lwa. Jak się go spotyka, to drażni się go. Lew z

początku nic, udaje że nic nie widzi, ale potem, jak się rozzłości, to rzuca

się na myśliwego – ten zasłania się deską, a lew nabija się czterema łapami

na te gwoździe. Polowanie skończone! Myśliwy przyczepia tylko sznurek

do deski i odwozi sobie lwa na kółkach, jak dziecinną zabawkę, do domu.

Aprikozenkranc: Ale z pana kłusownik! Ha. ha, ha! Tylko powidz pan, panie

Untenbaum, gdzie pan to wszystko wyczytał?

Untenbaum: To już moja rzecz! Ja też umiem czytać. Ale jak w końcu

skończyło się pańskie polowanie u Zitronenhalta, panie Aprikozenkranc?

Aprikozenkranc: Świetnie!

Untenbaum: W końcu trafił pan tego zająca?

Aprikozenkranc: Trafił.

Untenbaum: Gratuluje pana!

Aprikozenkranc: Dziękuję! Ale właściwie to nie ma do czego! Bo to był chłop z

nagonki. On się nazywał Walenty Zając...

Duchowni myśliwymi

W krytycznym świetle ukazywani są wszyscy myśliwi, a szczególnie myśliwi w

sutannach i habitach – duchowni. Według bowiem utrwalonego, odwiecznego przekonania

duchowni, jak podkreśla chociażby już sama ta nazwa, powołani są do krzewienia wyższych

wartości duchowych, a nie prostackiego owładnięcia cielesnością niekoniecznego już

Page 122: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

122

zabijania wolnych zwierząt. Oblicza duchownych w kontekstach polowania obrazuje m.in.

Julian Tuwim w książce Polski Słownik Pijacki i Antologia Bachiczna (Warszawa 1991),

opartej aż na 434 tekstach źródłowych, niemal z całych dziejów Polski.

Już w Słowie wstępnym tej książki Julian Tuwim wprowadza wątki sakralne, jakby

wprost adresowane do duchownych, jak szeroko wiadomo nierzadko grzeszących nie tylko

pijaństwem. „Jest więc ta książka – napisał jej autor – jakby >>pieśnią łabędzią<< bardzo

niegdyś gorliwego sługi Bachusowego, co długie lata zaprawiał się w winnicy i piwnicy

Pańskiej, aż mu przyszło gorzko za Pismem świętym powtarzać: >>Nie bywaj na biesiadach

pijaniców... bo którzy się pijaństwem bawią, zniszczeją. Komu biada? Czemuż ojcu biada?

Komu swary? Komu doły? Komu płynie z oczu? Iżali nie tym, którzy zasiadają na winie i

bawią się kubków wstrząsaniem” (s. 5).

Z książki Tuwima zaczerpnąłem nieco ze słownictwa, nieco z piosenek i pieśni oraz

nieco z poezji dedykowanej pijakom, tutaj szczególnie duchownym myśliwym, jednocześnie

nieuchronnie nie gardzącym pijaństwem. Zanim jednak do tego przejdę, rozpocznę od

przytoczenia anegdoty o polującym pastorze.

Pozwolenie na polowanie

Pewien właściciel ziemski z Marchii Brandenburskiej skarżył się królowi pruskiemu

Fryderykowi II (1712-1786) na pastora we wsi. Widziano go bowiem, jak w polu rzucał grubą

księgą w zająca, a w przypadku pastora musiała to być z pewnością Biblia. Właściciel

ziemski przyszedł więc prosić króla, by zechciał ukarać pastora za kradzież dziczyzny.

Fryderyk II napisał na marginesie podania o ukaranie: „Dziczyzna, którą pastor

upoluje Biblią, należy odtąd do niego”.

Modlitwy klechy

Jak głosi tekst starej piosenki Pochwała butelki „proboszcz niźli przeczyta Biblii

straszny plik, wprzód się z butelką przywita, czerpiąc myśli łyk, łyk, łyk”. Zwykł bawić się

kielichem i przy ołtarzu, nie znając błogosławieństwa i także bezeceństw myśliwych, bez

łyków wina, nie wiedzieć z Biblii dlaczego, chyba jednak dla zmylenia wiernych – nazywając

je winem mszalnym. Niekiedy „nasz miły klecha tak się więc oleje, że się na nogach swoich

jako trzcina chwieje”. Wtedy potrafi najlepiej modlić się do Bachusa „gotów z wrogiem buzi

z dubeltówki kropić”. A gdy z myśliwskiej flaszy raz i drugi stuknie, gawędzi szczerze”,

„potem in ordine braci klasztornych, stuknąwszy crematum (gorzałki)”.

Słudzy Boga

Podczas polowania dwóch duchownych myśliwych z alkoholowymi piersiówkami

kroczy obok siebie i wychwalając urodę świata – udane dzieła Boże. Kiedy jednemu z nich na

głowę spadają ptasie odchody ten mówi głośno do siebie „Pięknie Bóg urządził świat”, a ten

drugi zauważa: - Należy podziękować Bogu, że nie dał skrzydeł żubrom.

Wóda dla nich to „gaduła” albo „rozmowna woda”, bo się po niej dużo gada. „W

rejonie mazowieckim pacierzem ją zowią”. „Bodaj to słyszeć rozmowę braci duchownych,

gdy im spirytualizm zaszmera lekko w głowie”. Łykając ochoczo tażbierek piekielny

wychwalają ją jako Wszechmogączkę i Zbawicielkę. Mnichowie celują w produkcji i spijaniu

wybornej bernardynki, miodu jezuickiego, piwa jezuickiego, piwa klasztornego, tudzież

kapucynki zwanych „katolickimi charakteryzowanymi”, gdyż pije się je w dni świąteczne,

szczególnie podczas myśliwskiego święta Hubertusa.

Poczuł kapustę

Jak opowiada anegdota Zając za kościelnym filarem pewien tyleż misjonarz, co

myśliwy był nadzwyczaj dumny ze swoich kazań. Opowiadał kiedyś kardynałowi Bertrama z

Page 123: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

123

Wrocławia o swoich wielkich sukcesach na misji, gdy opiekował się wioską liczącą trzy

tysiące dusz. Do kościoła przychodzili wszyscy, zarówno trzeźwi jak i pijani, toteż był on

często tak wypełniony, że najbardziej pijani musieli leżeć za drzwiami.

I wtedy, gdy misjonarz pociągnął sobie mszalnego wina, wydarzyło się coś

osobliwego. Zapewniał, że na własne oczy widział z ambony jak za filarem zając polny

wsłuchiwał się nabożnie w jego kazanie. Znany z ciętego dowcipu kardynał uśmiechnął się ze

zrozumieniem i powiedział do zakonnika: Tak, ojcze, zając niechybnie poczuł kapustę.

Pijatyka drybusem

Produkują także mnichowie trunek o nazwie „drybus” ponętny dla myśliwych. Oto co

nieco na ten temat: „O.O.Paulini raz nam myśliwym antał młodego słodkiego wina darowali –

niech im tam Pan Bóg tego nie pamięta! – takie ono było wino, jak ja patryjarcha wenecki.

Otóż ten cieńkusz niepoczciwy, ta okrajkowa płukanina, ten dryblus ostatni – bodajby go

szewcy konienieckie piły! – tak mi szpetnie łeb zakręcił”.,

Pewien młody mnich po pijatyce drybusem w kompanii myśliwych zapytał przeora: -

Dlaczego, dobry ojcze, zawsze po nim mam tyle zmysłowych snów? Przeor odpowiedział: -

W snach łakomego kocura, zawsze jest pełno myszy.

Duchowni żłopakami

Myśliwy duchowny potrafi „zalać się jak anioł w Boże Narodzenie”, zyskując dzięki

temu „błogosławionemu stanowi” nadzwyczajną dzielność bachiczną, ale nie łowiecką.

Wówczas popija ochoczo z każdego naczynia, toteż nie unika i „w kubku Boga chwalić”,

upijając się „jak niestworzenie boskie”. Towarzyszy mu wtedy „śpiew aniołów”, który on

sam tylko słyszy jako niebłogosławiony „spirytysta” czy też „spirytualista” – „żłopak

myśliwskiego bractwa żłopospirytystycznego”. Jak nikt inny dobrze wie, raczej

szklanicowego Boga widząc niż innego, że „Pan Bóg patrzy” zawsze, toteż nie marnuje ani

odrobiny żadnego trunku, pomimo nawet najdokuczliwszej nękającej go czkawki.

To każdy myśliwy duchowny, a najlepiej kapelan duchownych, wlewa w swoje gardło

„pogrzebowe”, czyli „kieliszek wódki, który przepijają do siebie myśliwi po pomyślnym

polowaniu”. Jest to kieliszek „przedostatni”, bo wśród myśliwych ostatniego nigdy nie ma.

Nieraz też „pijał zdrowie przenajświętszej Trójcy”, po przepiciu „na druga nogę” i także

„zdrowie Pana Boga podchmieliwszy już sobie dobrze” nie zapominając o sobie po pijacku

wykrzykując „Daj Boże zdrowia”!

Łyktus Benedyktus

Przodujący w pijaństwie myśliwy duchowny z zakonu benedyktynów może sobie

zasłużyć na wielce zaszczytny wśród rozpijaczonej braci myśliwskiej „Łyktus Benedyktus”.

Wierny nakazowi celibatu bez żadnych oporów dołącza się do toastu „nasze kawalerskie!”.

Wyrzeka się ślubować kobietom, ale przyrzeka „nie ślubować od wódki”. Jak to zanotował

Oskar Kolberg myśliwy duchowny dobrze wie, że pić musi Wszystko, co żyje na świecie.

Zatem: ,

„Pobożni księża i mnichy,

gdy ukończą święty krzyk,

potem biorą za kielichy,

dobrze trąbią: łyk, łyk, łyk”.

Page 124: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

124

Pijaństwo i obżarstwo myśliwych

Przysłowiowe cechy

Pijaństwo i obżarstwo myśliwych jest już przysłowiowe. Aby nie ulegać empatii

wobec cierpień wolnych zwierząt, jako ich niezawinionych ofiar, piją alkohol przed

polowaniem, w jego trakcie i po zakończeniu tegoż, często aż do nieprzytomności. Upojenie

alkoholowe rozwiązuje języki dla nieograniczonego myśliwskiego bajdurzenia. Unikają

upijania się „pod język”, gdy nie ma zakąski, toteż hołdują obżarstwu jak też nie obżerają się

„na sucho” czyli bez obfitego zalewania „żarła” alkoholem. Są łatwo rozpoznawalni z

powodu ich wzdętych, opasłych brzuchów, czerwonych od nadmiaru alkoholu pysków i

cuchnącego odorem potu i prochu oraz uniformów typu khaki. Znają tylko jeden myśliwski

sposób na odchudzanie: żreć bez umiaru upolowaną dziczyznę kiedy nie uszło jeszcze całe

życie wolnego zwierzęcia.

Myśliwskie „strzelanie”

Oczywiście, po zakończeniu polowania myśliwi zabawiają się na różne sposoby

„strzelając” sobie najpierw „po jednym”, następnie „po drugim”, „trzecim”, „czwartym”... i

tak dalej, ponieważ pijackie zakończenie polowania, bez względu na jego wyniki, powinno

rozpoczynać niekończącą się niemal pijatykę i często seksualne orgie.

Co upolował

Mąż telefonuje z polowania do domu:

- Kochanie, będę za jakiś czas, nie wiem jaki, w domu.

- A jak tam łowy?

- Przez miesiąc nie będziemy kupować mięsa.

- A co upolowałeś? Jelenia?

- Nie.

- Dzika?

- Przepiłem całą pensję...

Bernardyn z benedyktynem

Aby pojemność żołądka myśliwego była dość chłonna „Każdy dobry myśliwy, który

idzie w knieje, zanim coś upoluje, zazwyczaj nic nie je”.

Oto, „dwóch myśliwych polowało na kozice. Pewnego razu, w górskim lesie spotkali

psa bernardyna z baryłeczką zawieszoną na karku.

- Popatrz, to najlepszy przyjaciel człowieka!

- No, i ma ze sobą benedyktyna...”

Rozpoznanie celów

Wśród wielu przejawów ignorancji myśliwych do najgroźniejszych należy

niewątpliwie błędne rozpoznanie celów. Podczas myśliwskich pijatyk bywa ono niekiedy

zabawne, innym zaś razem tragikomiczne, podczas zaś samych polowań już wprost tragiczne.

Rozpoznał bezbłędnie

„Po ostatnim polowaniu w roku koło łowieckie zrobiło sobie imprezkę na świeżym

powietrzu. Jest bigosik, wódeczka i dziczyzna, jak to zwykle na takich imprezkach. W

pewnym momencie jeden z myśliwych wpada na pomysł, że upolowaną zwierzynę zbiorą na

stos i po kolei wszyscy myśliwi z zawiązanymi oczami będą wyciągać zwierzaki z tego stosu

Page 125: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

125

i poprzez macanie zgadywać co to za zwierz i w jaki sposób został zabity. Podchodzi

pierwszy myśliwy, mocno zawiany, zawiązują mu oczy, idzie do stosu ze zwierzakami, łapie

kawał futra, ciągnie, zaczyna macać i mówi:

-Hmm... sarna... zabita ze sztucera z 50 metrów.

Ludzie bija brawo, bo zgadł bezbłędnie. Podchodzi drugi myśliwy z zawiązanymi oczami,

troszkę bardziej zawiany od pierwszego, wyciąga kawał futra i mówi:

- Ten tego... zając... zabity ze śrutówki z 25 metrów.

Wszyscy biją brawo, bo też zgadł. Podchodzi trzeci myśliwy, tak pijaniutki, że ledwie się na

nogach trzyma. Z ledwością mu oczy zawiązali i puścili w kierunku stosu zwierzaków. Bidula

po drodze się potknął i wpadł między nogi żony gajowego. Twardo jednak staje na kolana,

wyciąga ręce, maca i mówi radosnym głosem:

- To jest jeż!

Wszyscy osłupieli, a ten po chwili zastanowienia dodaje:

- Zabity saperką...”.

Bestialcy i erotomani

Utrata świadomości zapitych myśliwych łatwo uwalnia przejawy ich barbarzyńskiego

bestialstwa wobec wolnych zwierząt. Uczestnicy polowań bywają tego naocznymi

świadkami. Niektóre tego przejawy trafiają do mediów, mimo skwapliwych usiłowań

myśliwych aby je ukrywać.

Oto, w lutym 2015 roku, na przykład, obiegła polskie media wstrząsająca wiadomość

jak to raczej zbrodniarze niż myśliwi pastwili się nad postrzelonym jeleniem.

Upojenie zwykle rozbudza także apetyty myśliwych na nieokiełznany, często za cenę

zdrady małżeńskiej, seks. Otępienie myśliwych bywa przy tym tak duże, że przechwalają się

sukcesami erotomanów podczas polowań nawet w chwilach trzeźwości. Niechże przykładem

tego będą pisarskie wypociny bezrozumnego autoreklamiarza, ale jednocześnie

antyreklamiarza myślistwa, Benedykta Czekały zatytułowane Seks w puszczy (Warszawa

1993).

Królowie polowania

Myśliwi konkurują ze sobą w niekoniecznym zabijaniu nie tylko o wątpliwy i urojony

tytuł „króla polowania”, ale i ilość wychlanego alkoholu. Przykład tego zrelacjonowało pismo

humorystyczne „Kolce” z 1879 roku w numerze 5.

„Jeden wlał w siebie kwartę wódki – można tam przeczytać – i drugi wlał w siebie

kwartę wódki. Jeden i drugi pochłonął garniec browara, jeden i drugi zmordował kufel

benedyktyna”. Myśliwy pudlarz rekompensuje to sobie „strzelaniem” alkoholem. „Skarży się

myśliwy przed nami, że pudłuje co niedziela, choć mu przyznać możem sami, że on z czarki

tego strzela”. „Pijany jak baran” w ośle potrafi rozpoznać barana, w żubrze jelenia, we

własnej żonie dzika, w psie wilka etc. etc.

Właściwe określenia

Jeśliby można było porównać koło łowieckie do cechu, to każdy chyba jego członek

zasługuje na wiele wyróżniających go określeń w rodzaju: cechowy pijak, czciciel Bachusa,

deliryk, dobropij, doligardło, dusipiwo, dybidzban, gardzielnik, gorzałkoś, kimak, kropiwąs,

kwartopij, łykacy, łykacz, moczygęba, monopolista, obłojca, ochlasta, opijec, opilca, opój,

parskań, pompa, popijała, popijbrat, rzygulec, saczykwaterka, sznapsiarz, trąbochlaj,

trunkolubiec, winofil, wódkichciel, wódkolubny, wódkolubski, wstawiak, wypijacz,

zalewajło, żłopak i liczne jeszcze inne.

Myśliwska pijatyka także zastanawia bogactwem określeń: chlaja, dolewka, dopitka,

duszkiem, frywołty, klin klinem, libacja, łykawka, na desperę, na dzień dobry, na krzyż, na

Page 126: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

126

pompkę, na rezon, na wiwat, oblewanie, ochlaj,od zarazy, pijactwo, pijasy, pijawa, pitka,

płukanie zębów, popijawa, pod coś, przedostatni, przepitka, rozgrzewka, rzędem, stawiana, w

kratkę, walka kieliszkowa, walka ze szkłem, wstawa, wstawianie kła, wylew, wypitka,

zapitek, zapoiny, zaprawic się, zdrówkować i jeszcze inne.

Obłąkańcze zabobony

Także, jak można przeczytać w tekście Obłąkańcze zabobony myśliwskie,

„wszechbalsamem” lecznictwa myśliwskiego jest wódka, wódka i jeszcze raz wódka z

dodatkiem różnych części zwierzęcych ofiar. Części to nad wyraz „smakowite”, jak

zwłaszcza zwierzęcy mocz, łajno, gnój. Medykamenty zalecane przez Haura - myśliwskiego

„medyka” - są więc straszniejsze od chorób, które jakoby mają leczyć. Nie odstraszały jednak

myśliwych, wciąż jeszcze należących do największych „wódczanych opijusów”,

konsumentów padliny, osobników przesądnych, ufających bezdennie głupim zabobonom, bo

myśliwy nie ma zdolności i czasu na myślenie, ponieważ przede wszystkim strzela aby

zabijać.

Myśliwskie gaworzenie

Wśród pogwarków i pijackich okrzyków myśliwych oczywiście dominuje „bach,

bach!” imitujące odgłos strzelaniny. Pudlarze pocieszają się toastem „do trzech razy sztuka!”

Nad coraz to już uboższymi pokotami pobrzmiewa „gloryja! – niechże się ta wódeczka

wypija!”

Sporym też powodzeniem cieszy się wśród nich okrzyk „żeby nam się dobrze działo, a

że działo to armata żeby nam się więc armatało w dzień wisiało w nocy stało!”. Aby stale

obracać się w klimacie polowania, nie wypite naczynia to dla nich „dziczki” a pojemne i

wypijane mają kształty kaczki.

Ignoranci, tchórze, strzelacze

Ssak łowny

Ignorancja dotycząca łowiectwa panuje nie tylko wśród niemyśliwych, ale i wśród

samych myśliwych. Oto na przykład budzący sympatię przeciwników łowiectwa dialog

nauczycielki z uczniem:

W szkole nauczycielka zwraca się do ucznia:

- Jasiu, proszę wymienić jakiegoś ssaka łownego.

- Ssaka... ssaka... – zastanawia się Jaś – No, na przykład myśliwy!

Nazwa jeża

Niekiedy myśliwi toczą spory z zakresu gwary łowieckiej, jak ci poniżej opisani

górale – myśliwi toczący spór o nazwę jeża.

Szli dwaj myśliwi Staszek Jawor z Józkiem Kocańdą przez hale. Nagle im coś pod

nogami zaszurało i zniknęło w kępach bliźniaczki. A był to piękny jeż.

- Patrzoj! – krzyknął Staszek. – Ale piykny iglok.

- Wej,iglok! – zezłościł się Józek. – Cyś ty ślepy, cy co? Przecie to był kolcok.

- Jak godos? Kolcok? Hej, ty głupi berysie! Przecie to był iglok.

- A jo ci godom, ze to był kolcok. I gymby wiyncy nie strzymp. Wiym, co godom.

- Iglok!

- Kolcok!

- Iglok!

- Kolcok!

- Wiys co, podźmy do bacy, do Jaśka Plewy, on od nos mondrzejsy. Niek rozsondzi...

Page 127: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

127

Poszli.

- Baco, co to było? Iglok cy kolcok?

- Ani jedno, ani drugie – powiedział baca. – Nie widzieliście, bejdoki, ze to był

śpilok?!

Korzystanie z lornetki

Współcześni myśliwi, po przysłowiowe zęby, wyposażeni są w różne przyrządy

pomocne w zabijaniu wolnych zwierząt. Niekiedy jednak nie potrafią umiejętnie korzystać

nawet z tych, wydawałoby się, najprostszych.

Dwaj myśliwi zatrzymują się na łące. Jeden z nich, ten mniej doświadczony, długo

patrzy przez lornetkę w stronę pobliskiego lasu, po czym mówi:

- Do tego lasu mamy jeszcze kawałek drogi.

- Będzie bliżej, jeśli odwrócisz lornetkę i będziesz patrzył od właściwej strony.

Polowanie na safari

Najbogatsi myśliwi, mieniący się wątpliwą wśród „braci łowieckiej” elitą, chętnie

polują poza granicami kraju, szczególnie na afrykańskim safari.

Oto „Polak, Niemiec i Rusek jadą na safari. Po powrocie pytają się:

- Niemiec, co upolowałeś?

- 10 surykatek i 1 bawoła afrykańskiego, a ty?

- Ja zabiłem 2 lwy, 20 surykatek, 5 bawołów afrykańskich i 1 żyrafę. A Ty Polaku co

upolowałeś?

- 50 surykatek, 5 lwów i 9 nokilli.

- Co to?

- Takie czarne, wymachuje rękami i wrzeszczy: >>no kill, no kill<<”.

Trafna odpowiedź

Na egzaminie łowieckim egzaminator pyta kandydata na myśliwego:

- Po co słoń ma trąbę?

- Żeby się tak nagle nie zaczynał – padła odpowiedź.

Znajomość Afryki

Po zdanym egzaminie łowieckim pyta jeden szczęśliwiec, już myśliwy, drugiego już

także szczęśliwca myśliwego:

- Wymień sześć dzikich zwierząt żyjących w Afryce.

- Aż sześć? – zaniepokoił się pytany.

- Sześć – powtórzył pytający.

- Jeżeli aż sześć, to niech będą dwa lwy i cztery słonie.

Odważne trunki

Przed polowaniem dla dodania sobie kurażu myśliwy musi otępić się „odważnymi

trunkami”.

„Było nas tam ze strzelbami czterech

a piąty niósł za nami wiktuały i odważne trunki”.

Odważny tata

Jasio pyta ojca wyruszającego na polowanie:

- Tato, dlaczego ty się boisz zajęcy?

- Wcale się nie boję.

- To czemu zabierasz ze sobą strzelbę i psa?

Page 128: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

128

Polowanie na niedźwiedzia

Myśliwy opowiada koledze o swoim polowaniu na niedźwiedzia:

- Biegnę za nim przez krzaki, nagle zatrzymał się i ruszył w moją stronę! To ja fuzję z

pleców i w nogi! Niestety, poślizgnąłem się i upadłem na ziemię.

- O rety, ja to bym ze strachu w spodnie narobił!

- A ty myślisz, że ja na czym się poślizgnąłem?

Nie znają litości

Myśliwy wpadł do niedźwiedziej jaskini. Rozgląda się – pusto, tylko pośrodku jaskini

siedzi na nocniku mały niedźwiadek.

- Tata w domu? – zapytał myśliwy lękliwie.

- Nie.

- A mama – w domu?

- Też nie.

- No to szczeniaku po tobie! – mruknął złowieszczo myśliwy, ściągając fuzję z

ramienia.

- BAAAAAABCIAAAAAA!!!

Tchórzliwe kłamstwo

Idzie myśliwy przez dżunglę na polowanie. Spotyka go lew i pyta:

- Co, wybraliśmy się na polowanko?

- Jak Boga kocham, na ryby!!!

Na szczęście pudłują

Skłaniani pazernością myśliwi nierzadko łamią kardynalny nakaz dokładnego i

niewątpliwego rozpoznania celu jakim powinna być dla nich wyłącznie zwierzyna łowna w

okresach nieobjętych jej ochroną. Łamiąc ten nakaz, zabijają nielegalnie różne zwierzęta

zarówno domowe jak i wolne, powodują wypadki na polowaniach, ale na szczęście także

pudłują.

Rozpoznał lisa

Początkujący myśliwy tłumaczy swojemu sąsiadowi:

- Nie ma bardziej chytrych zwierząt od lisa. Wczoraj przez cały dzień tropiłem

jednego lisa, a gdy w końcu go zastrzeliłem, okazało się, że to pies!

Żadna różnica

- Jak udało ci się ostatnie polowanie?

- Świetnie! Ustrzeliłem kozę!

- Przecież u nas nie ma dzikich kóz.

- A kto powiedział, że ona była dzika?

Nareszcie trafił

Fąfara wybrał się na polowanie i upolował krowę.

Zirytowany właściciel krowy mówi:

- Czy pan pierwszy raz w życiu miał strzelbę w ręku?

- Skądże! Ale pierwszy raz trafiłem!

Page 129: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

129

Dzika właścicielka

Fąfara chwali się sąsiadowi:

-Podczas ostatniego polowania ustrzeliłem trzy kaczki.

-Dzikie kaczki?

-Dzikie to one nie były, ale ta ich właścicielka...

Uratował życie

Fąfara zwierza się sąsiadowi:

- Ludzie to niewdzięcznicy! Widzi pan tego niewysokiego

faceta, który nas minął? Udaje, że mnie nie zna, nawet się

nie przywitał, a przecież w zeszłym roku uratowałem mu życie.

- Naprawdę? Jak to było?

- W czasie polowania pomyliłem go z dzikiem i strzeliłem

do niego. Trafiłem w czapkę. Gdybym trafił kilka centymetrów

niżej, byłoby po nim!

Chwała Bogu

Przy ognisku, po polowaniu jeden z myśliwych pyta:

- Czy wszyscy wrócili z polowania?

- Wszyscy.

- Byli cali i zdrowi?

- Tak.

- Chwała Bogu, wiec to jednak był jeleń...

Spóźnieni naganiacze

Początkujący myśliwy przed swoim pierwszym polowaniem pyta gajowego:

- Dlaczego naszych naganiaczy nie ma tak długo?

- Żegnają się ze swoimi rodzinami!

Strachliwy ojciec

Gajowy spotyka w lesie śliczną dziewczynę i mówi:

- Maleńka, chyba się mnie nie boisz?

- Ja nie, ale ojciec się boi, bo chodzi w nagonce, a pan mu już trzy razy śrutem w tyłek

strzelił!

Łowiecki pokot

Po polowaniu główny łowczy skrupulatnie podlicza upolowaną zwierzynę:

- Czterdzieści zajęcy, sześć lisów, trzy dziki, jeden jeleń i jeden naganiacz.

Zagorzały myśliwy

W pociągu Jasio jedzie obok mężczyzny mającego blizny po ospie. Przygląda mu się,

w końcu mówi:

- Pan, to musi być wyjątkowo zagorzałym myśliwym!

- Dlaczego tak sądzisz?

- Widzę, że ma pan ślady śrutu na twarzy.

Ciążenie śrutu

Dziennikarz pyta starego leśniczego:

- Słyszałem, że kłusownicy wielokrotnie strzelali do pana.

- To prawda.

- I nie przeszkadza panu, że ma pan tyle śrutu w organizmie?

- Nie, tylko pływać nie mogę, bo po wskoczeniu do wody natychmiast idę na dno!

Page 130: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

130

Psy myśliwego

Początkujący myśliwy wyrusza na polowanie z dwoma psami. Po godzinie wraca.

- Co się stało? – pytają koledzy. – Wróciłeś po nowe naboje?

- Nie, po nowe psy.

Myśliwy pudlarz

- Byłeś na polowaniu?

- Byłem.

- Upolowałeś coś?

- Oczywiście!

- A dlaczego twoja torba jest pusta?

- Przecież nie jestem ludożercą!

Na pewno nie żyje

Dwaj myśliwi idą przez las. W pewnej chwili jeden z nich osuwa się na ziemię. Nie

oddycha, oczy zachodzą mu mgłą. Drugi myśliwy wzywa pomoc przez telefon komórkowy.

- Mój przyjaciel nie żyje! Co mam robić? - woła do słuchawki. Po chwili słyszy

odpowiedź:

- Proszę się uspokoić. Przede wszystkim proszę się upewnić, że pański przyjaciel

naprawdę nie żyje.

Po chwili rozlega się strzał.

- W porządku - woła do telefonu myśliwy. - I co dalej?

To tragikomiczne

Zramolali myśliwi niekiedy spadają z drabin ambon z różnymi przykrymi skutkami.

Znane są przypadki, że nawet ze śmiertelnymi, gdy włażą niezdarnie na nią z załadowanymi

strzelbami.

Obrażenia a szczeble

- Darz Bór sąsiedzie, co tam słychać?

- Ach kiepsko, kiepsko. Wczoraj wieczorem spadłem z drabiny ambony.

- No i co, jakieś poważne obrażenia?

- No nie całkiem. Stałem na pierwszym szczeblu.

Kierunki spadania

Fąfara opowiada koledze:

- Byłem na polowaniu. Siedziałem na drzewie i czekałem na jelenia. Nagle gałąź złamała się

pode mną i wpadłem w błoto.

- Głęboko? - pyta kolega.

- Po kolana.

- To nic strasznego.

- Tak, ale ja spadłem głową w dół!

Dość typowy nekrolog

Ogłoszenie z rubryki żałobnej w szkockiej gazecie:

„Wczoraj Henry McSimpson brał udział w polowaniu na zające. Pozostawił po sobie żonę,

dwoje dzieci i zająca”.

Page 131: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

131

Okoliczność łagodząca

W sądzie:

- A więc oskarżony przyznaje się, że w czasie polowania postrzelił gajowego?

- Tak, przyznaje się.

- Czy oskarżony może podać jakieś okoliczności łagodzące?

- Tak, gajowy nazywa się Zając!

Dwa pudła

„Myśliwy miał amunicji całe duże pudło, lecz niestety, gdy strzelał zawsze było

pudło” – głosi, tylko chyba nieco przesadnie, jedna z fraszek profesora Wenceslasa Josepha

Wagnera.

Zwykły rezultat

Fafara wybiera się na polowanie. Żona dziwi się:

- Idziesz bez naboi?

- Tak będzie znacznie taniej, a rezultat będzie taki sam jak zwykle.

Przeraźliwe początki

Początkujący myśliwy, z przerażeniem woła do stojącego obok kolegi:

- Co to było? Kto strzelał? Do czego?

- Nikt nie strzelał, to tylko gajowy kichnął.

Cud na polowaniu

Myśliwy przechwala się na polowaniu swoją pewną ręką i niezawodnym okiem. Aby

zademonstrować swoje umiejętności strzeleckie, strzela do przelatującej gęsi. Gęś leci dalej.

- Koledzy, cud, cud! – woła do kolegów. – Pierwszy raz w życiu widzę lecącą martwą

gęś!

Poleciał nienaruszony

Na polowaniu Fąfara strzela do bażanta, który właśnie poderwał się do lotu.

- Trafiłem! – cieszy się Fąfara. – Nawet pióra poleciały!

- To prawda – potwierdza jakiś myśliwy. – Pióra poleciały... ale razem z bażantem.

Typowy „strzelacz”

Fąfara mówi do znajomego myśliwego:

- Ja do zajęcy strzelam z czterystu metrów!

- Z takiej odległości nie można trafić.

- Przecież nie mówię „trafiam”, tylko „strzelam”.

Wyjaśnianie oczywistości

Dlaczego myśliwy zamyka jedno oko mierząc do zająca?

- Bo gdyby zamknął oba, to by nic nie widział.

Prezes pudlarz

Na polowaniu myśliwy mówi do kolegów:

- Co ten Fąfara wyprawia? Pudłuje, ilekroć strzela do jakiegoś zająca.

- On to robi specjalnie. Tydzień temu został prezesem Towarzystwa Opieki nad

Zwierzętami.

Page 132: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

132

Notoryczny pudlarz

Na polowaniu:

- Do licha, spudłowałem już dziesiąty raz! Chyba palnę sobie w łeb!

- A trafisz?

Wątpliwy tryplet

Myśliwy chwali się kolegom, że za jednym strzałem upolował trzy zające.

- Jak to możliwe? – pytają koledzy.

- Jednego trafiłem w brzuch, drugi zemdlał ze strachu, a trzeci udawał zabitego, więc i

jego też wziąłem ze sobą.

Ułaskawiony zając

Podczas polowania dyplomatycznego prezydent zwraca się do gajowego:

- Czy dobrze trafiłem tego zająca?

Na to gajowy:

- Wasza prezydencka dostojność raczyła go ułaskawić.

Skarga na myśliwego

Idzie zajączek lasem i kuleje na jedna nogę. Spotyka go drugi zajączek i pyta:

- Co się stało?

- Myśliwy.

- Postrzelił?

- Nie, nadepnął.

Zając u notariusza

Fafara celując do nadbiegającego zająca, mówi do stojącego obok gajowego:

- Ten zając może już szykować testament.

W chwilę później strzela i pudłuje. Zając znika w zaroślach.

- Niech się pan nie martwi – pociesza go gajowy – na pewno pobiegł z testamentem do

notariusza.

Łamigłówka matematyczna

Na polu siedziały trzy lisy. Myśliwy zastrzelił jednego. Ile zostało?

- Ten jeden, bo pozostałe uciekły.

Głucha na strzały

Myśliwy opowiada znajomym swoje wspomnienia z ostatniego polowania:

- Nagle wprost na mnie idzie sarna. Stanęła 10 metrów ode mnie. Strzelam, ona ani

drgnie. Strzelam drugi raz, trzeci... Strzeliłem 15 razy, a ona dalej stoi. I wiecie dlaczego ona

tak stała? Bo była głucha jak pień!

Niewłaściwie ustawiony cel

Na polowaniu Fąfara pyta stojącego obok myśliwego:

- Jak strzeliłem?

- Znakomicie! Gdyby tylko ten jeleń stał trochę bardziej w lewo...

Narzędzie polowania

Państwo Fąfarowie wrócili z safari. Fąfara przywiózł nogi gazeli, a jego żona głowę

ogromnego lwa. Znajomy pyta Fąfarę:

Page 133: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

133

- Czym ona go upolowała? Tym sztucerem Magnum, który niedawno kupiłeś?

- Nie, naszym Land-Roverem.

Lekarz na polowaniu

Lekarz wybrał się na polowanie. Niestety, szczęście mu nie dopisało, więc skarży się

gajowemu:

- Już kilka godzin strzelam, a żaden zwierz nie padł!

- Jest na to jedna rada. Niech pan któremuś z nich przepisze jakieś lekarstwo.

Astrologia a Strzelec

Fąfara wraca z polowania i mówi do żony:

- Nie wierzę w astrologię! Urodziłem się w znaku Strzelca, a jeszcze nigdy nic nie

upolowałem...

Prymitywna chytrość myśliwych

Zawodny pies

Abba Makary miał psa, który zawsze wiernie mu towarzyszył. Pewnego dnia, gdy

szedł z nim przez pustynię, spotkał chłopa, który powiedział:

- Abba, dzisiaj twój pies zjadł mi kurę!

- Dobrze, że mi to powiedziałeś – odpowiedział strzelec. – Dzięki temu dziś

wieczorem nie będę musiał go karmić.

Zachęta do jedzenia

- Wiesz, uczyłem swego pinczera szczekać, kiedy chce jeść. Sto razy pokazywałem

mu, jak to należy robić.

- I co, nauczyłeś go wreszcie?

- Nie. Pinczer teraz nie dotyka jedzenia, póki ja nie zaszczekam.

Zagrożony doberman

Z zoo uciekł goryl. Wezwano myśliwego specjalistę od chwytania goryli. Po godzinie

zjawia się ze strzelbą, kajdankami i prowadzi na smyczy dobermana. Dyrektor zoo pyta go:

- Jak pan zamierza schwytać tego goryla?

- Zwyczajnie. Pracownicy zoo zlokalizują drzewo, na którym siedzi. Pójdę tam razem

z panem i dam panu strzelbę oraz kajdanki. Potem wejdę na drzewo i strącę goryla na ziemię.

Doberman zaatakuje mu jadra, goryl zasłoni się rękami, a wtedy pan do niego doskoczy i

założy mu kajdanki.

- W porządku. Ale po co strzelba?

- Gdybym ja pierwszy spadł z drzewa, strzelaj pan do dobermana.

Strzelali, nie gryźli

Jedzie Rusek i Niemiec na polowanie. Zabili niedźwiedzia. Zanoszą go do Polaka i

Polak mówi:

- GRIZZLI??????

A Rusek na to:

- Nie, ustrzelali.

Page 134: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

134

Częściowy sukces

Dwaj myśliwi wybrali się na polowanie i gdy byli już w lesie rozdzielili się. Po

godzinie jeden z nich wraca uśmiechnięty, niosąc piękne poroże jelenia.

- Ale masz szczęście! – mówi drugi. – A gdzie jeleń?

- Jeleń? Jelenia przy rogach nie było!

Mylenie zajęcy

Sąsiad pyta myśliwego:

- Dlaczego pan idzie na polowanie w stroju wędkarza?

- Dla zmylenia zajęcy. Będą myślały, że idę na ryby!

To byłby cud

- Czy to jeziora Państwowych Gospodarstw Rybackich? – pyta przyjezdny wędkarz

przechodzącego rolnika.

- Tak jest!

- A co by było, gdybym tu złowił parę rybek?

- To byłby cud.

Prymitywizm myśliwej

Tomek Matkowski w książce Polowaneczko przytacza opisy prymitywizmu kobiet

jako myśliwych.

Oto jedna pani myśliwa podekscytowana powiada:

- I ten lisek tak piszczał, tak jazgotał i kręcił się w kółko, pewnie dostał śrutem w

jądra! Ha, ha, ha!!!

Prostytutka na polowaniu

Wynajęta do towarzystwa na polowaniu prostytutka słysząc, że gęś odleciała, bo ktoś

jej urwał strzałem nogi, zapytała:

- To jak będzie mogła kopulować?

Wiek nieistotny

Na rynku w Śniatynie spotykają się dwaj przyjaciele myśliwi. Jeden z nich jest mocno

wzburzony.

- Co ci się stało? – pyta drugi.

- Ty masz pojęcie, Izydor, co za łajdak z tego Zylbermachera? On wczoraj nazwał

mnie starym osłem!

- A to dopiero łobuz! – powiada szczerze oburzony przyjaciel myśliwy. – Przecież ty

nie masz jeszcze czterdziestki...

Jedno z trofeów

Sławny myśliwy pokazuje znajomemu swoje trofea. Gość zachwycony widokiem

licznych poroży, szabli i kłów, nagle woła:

- W rogu salonu widzę na ścianie głowę uśmiechniętej kobiety!

- To głowa mojej teściowej. Do ostatniej chwili biedaczka myślała, że chcę ją

sfotografować!

Idą w parze

Myśliwy miał na polowaniu dobre stanowisko,

tak jak wysokie w firmie stanowisko.

Page 135: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

135

Dwie pozycje

Zajął na polowaniu dogodna pozycję,

A w urzędzie miał zawsze intratną pozycję.

Kuchnia myśliwska

Myśliwi w dość prostacki sposób usiłują krzewić tzw. kuchnię myśliwską na

organizowanych przez nich piknikach i poprzez media. Programy tych pikników wypełnia

rozbudzanie pokusy obżarstwa padliną zabitych wolnych zwierząt obficie zalewaną różnego

rodzaju alkoholami. To typowe tam przygotowanie do „ bezpiecznego” powracania do

domów samochodami.

Danie z dziczyzny

W sklepie myśliwskim sprzedawca pyta Fąfarową:

- Po co pani śrut? Przecież pani nie poluje.

- Wepchnę go do cielęciny, a jak jeszcze posypie ja przyprawa do dziczyzny, to goście

uwierzą, że mój mąż w końcu coś upolował!

Zając w śmietanie

W restauracji:

- Kelner! Czy ten zając w śmietanie jest świeży?

- Świeżutki, proszę pana. Jeszcze wczoraj widziałem go, jak w piwnicy łowił myszy.

Kot zamiast zająca

Właściciel przydrożnej gospody mówi do żony:

- Porcja zająca dla tego starszego pana!

- Może lepiej zaproponować mu coś innego?

- Dlaczego?

- Słyszałem, jak mówił do faceta, który siedzi za nim przy stoliku, że jest myśliwym.

Jeszcze pozna, że nasz zając to kot!

Gatunkowizm myśliwych

Myśliwi przepojeni są głęboką i nieuzasadnioną pogardą do zwierząt, szczególnie

tych, na które polują. Są przeto propagatorami przebrzmiałego już w świetle ekologii poglądu

zwanego gatunkowizmem – zarozumiałego wywyższania gatunku ludzkiego w świecie

różnych istot żywych ponad inne ich gatunki.

Wyjaśnienie okrutnika

Pewien mnich ze Sketis był wezwany na sąd za to, że zabił psa trójzębem.

- I to ty bracie, który powinieneś być uosobieniem łagodności! – skarcił go sędzia. – A

poza tym, czy nie mogłeś uderzyć go trzonkiem tego trójzębu?

- Zrobiłbym to – odparł starzec – gdyby ten pies gryzł mnie ogonem, a nie zębami.

Ujadanie psa

U wybrzeży Morza Czerwonego pewien brat poszukiwał starca. Zapukał do drzwi

jego celi i przerażony usłyszał wściekłe ujadanie psa.

Z wnętrza zapraszał go głos starca:

- Wejdź, bracie...

- Ale pies?

- Czyż nie znasz przysłowia: „Pies, który szczeka nie gryzie?”

Page 136: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

136

- Ja znam. Ale czy zna je twój pies?

Paradoksalny dialog

Dwaj myśliwi dostrzegają w krzakach zająca. Jeden z nich mówi:

- Założę się, że nie zastrzelisz tego zająca!

- Dlaczego tak sądzisz?

- Bo twoja strzelba nie jest naładowana.

- I co z tego? Przecież zając o tym nie wie!

Wiadomo kto pogłupiał

Po polowaniu Fąfara zwraca się do gajowego:

- Co robią te zające, że nigdzie ich nie widać? Albo one tak zmądrzały, albo to myśmy

– myśliwi pogłupieli!

- Proszę pana, zające z pewnością nie zmądrzały.

Nieudane polowanie

Jan i Piotr popłynęli z psem polować na kaczki. Wieczorem zniechęceni i zmęczeni

wracają z niczym do domu.

- Może psa należało jednak wyżej podrzucać? – smutno zapytał Jan.

Nie ma różnicy

Myśliwy nazajutrz po powrocie z polowania mówi do sąsiada:

- Wczoraj na polowaniu zabiłem dzika świnię.

- Dziwię się, że pan poluje na takie zwierzęta!

- Dzika czy oswojona – świnia zawsze jest świnią!

Kłamliwy myśliwy

Antylopę zobaczył – strzelił – trafił w rogi;

Szkoda! Niszczył przyrodę, choć kłamał, że nie był jej wrogi.

Dlaczego nie zabił

Myśliwego ukąsiła pchła. Złapał ją i wypuścił na ubranie kolegi myśliwego.

- Co ty tu robisz? – wrzasnął, widząc to, kolega. – Dlaczego ty tej pchły nie zabiłeś?

- Jakże mogłem ją zabić? – usprawiedliwia się kolega. – Przecież w jej żyłach płynie

moja krew...

Zwierzęta mądrzejsze od myśliwych

Podupadek kultury

Zebrawszy się raz w lesie Wszechzwierzęca rada orzekła, że kultura w świecie

podupada.

A przyczyna?

Kłapouch stwierdził na początku:

„Człowiek przestał korzystać z mojego rozsądku.

Byle smyk w oczach własnych uchodzi na znawcę,

no i coraz to rzadziej siedzi w >>oślej ławce<<”...

Wielbłąd splunął z pogardą: „Ludzkie plemię wraże

panoszy się w ojczyźnie mojej, na Saharze.

Wszak >>okrętem pustyni<< ochrzczono mnie ongi!

Page 137: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

137

Czy zastąpią mnie auta, pompy, rurociągi?”

Niedźwiedź rzekł: „Powód nieszczęść? Bracia, widzi mi się,

to mędrkowie, co płodzić jęli sztuczne Misie...”

Koń zarżał: „Ten sam jeździec, com go słuchał ślepo,

pragnie mnie na samochód zamienić z przyczepą!”

Audiencja u monarchy

Pod naciskiem opinii publicznej, rad nierad,

lew przy Radzie Koronnej utworzył Referat

Życzeń, Skarg i Zażaleń – zaś w przededniu myśliwych święta

przyrzekł sam wysłuchiwać każdego petenta.

Wieść o tym doszła osła. Długo się rozczulał

i nazajutrz wyruszył do jaskini króla.

Za uchem miał memoriał – a w tym memoriale

zawarł mądre pomysły, uwagi i żale`:

żeby osły i konie, jak inne zwierzęta

mogły sobie odpocząć w niedziele i święta,

by równe były prawa oraz obowiązki,

by przed lisem i kuną nie truchlały gąski,

by myśliwych miłości bliźniego uczono,

a bodłaki i osty były pod ochroną...

Władca najmiłościwiej przyjął kłapoucha,

zerknął okiem na papier, oznajmił, że słucha,

po czym nabazgrał, marszcząc srogo brew:

„Ob. Wilk! Załatwić! – Manu propria: Lew”.

nikt już skargi nie słyszał z ust starego osła.

Co było dalej, nie wiem, lecz jak fama niosła,

Zamilkł pono na wieki. „Padł – stwierdziła sowa –

ofiarą nie myśliwych lecz uczoności swej – i lwiego słowa”.

Spóźnialska stonoga

Zwierzęta miały w lesie zebranie. Przybyły wszystkie z wyjątkiem stonogi. Czekano

na nią kwadrans, po czym rozpoczęto zebranie. Już w trakcie jego trwania wchodzi stonoga.

- Co za cymbał wywiesił na drzwiach kartkę: „Przed wejściem na salę proszę

dokładnie wytrzeć nogi!”.

Rozdwojenie niemożliwe

Spotkanie w lesie – lew zbiera towarzystwo i mówi:

- Teraz się podzielimy: mądre zwierzaki na prawo, a ładne na lewo.

I tak sowa biegnie na prawo, niektóre zwierzaki za nią, inne na lewo, a żaba została na

środku.

- No i co ty, żaba, robisz?

- Przecież się, kur..., nie rozdwoję!

Sukces wirusa

Wirusy miedzy sobą:

- Nie masz pojęcia, jaka piękną kobietę udało mi się położyć do łóżka!

Ośle kwalifikacje

W państwie zwierząt – jak nieraz na świecie się zdarza –

Page 138: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

138

opróżnił się dość nagle fotel dygnitarza.

Dowiedziawszy się o tym, pełen dufnej wiary,

przed obliczem monarchy stanął osioł stary:

„Z biegiem czasu osłabłem, coraz bardziej chudnę,

miałem życie niełatwe i dzieciństwo trudne,

obarczonym ponadto oślątek gromadą...

Toteż zwól, bym do śmierci służył tobie radą!”

Na to lew: „Zanim dam ci posadę państwową,

powiedz ośle co umiesz?”

„Umiem kiwać głową...”

Dwoje ślepych

Pewnego razu, nie wiedzieć dlaczego,

kret nominacje dostał na sędziego.

Fakt tren wywołał wśród zwierząt sensację.

Kret – jakież może mieć kwalifikacje?!

A władca orzekł, racji swej świadomy:

„Temida ślepa jest i on niewidomy”.

Wiarygodny pies

Myśliwy do kolegi:

- Podobno sprzedałeś psa, którego tak bardzo lubiłeś?

- Niestety, w ostatnim czasie był nie do użycia! Zawsze gdy opowiadałem historie z

polowania, przecząco kręcił głową.

Edukowanie myśliwego

Piesek mówi do swego kolegi:

- Wiesz, nauczyłem swojego pana myśliwego nowej sztuczki. Podaje łapę!

Pies na pustyni

Biegnie pies przez pustynię, widzi drzewo i mówi:

- Jeśli to znowu fatamorgana, to mi pęcherz pęknie!

Uciecha pchły

Kto się cieszy, gdy schodzi na psy?

- Pchła.

Wakacje pchły

Pchła pyta pchłę:

- Gdzie byłaś w czasie wakacji?

- Na krecie.

Pies jako taksówka

Dwie pchły wyszły na ulicę.

- Zbiera się na deszcz, weźmy taksówkę.

- Świetnie, właśnie zbliża się pies...

Tempo żółwia

Żółw idzie pod górę i śpiewa:

Page 139: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

139

Za rok, może dwa.

Schodzi z góry i śpiewa:

Czterdzieści lat minęło...

Żółw na jeżu

Przychodzi żółw do jeża-fryzjera i mówi:

- Poproszę na jeża.

Jeż na to:

- No to wskakuj!

Obrażony jeż

Natknąwszy się na kaktus, oczom nie dowierza:

„Proszę, co za bezczelność! Kwiat udaje jeża!

Za wzór sobie ideał biorąc niedościgły –

mnie co z gracją prawdziwą umiem nosić igły”.

Dezorientacja zajączka

Zajączek miał ochotę na seks. Idzie przez las i szuka partnera. Spotyka zwiniętego w

kłębek jeża. Obchodzi go dookoła i nie może się zorientować, gdzie jest przód, a gdzie tył.

Wreszcie mówi:

- Ty, jeż, mógłbyś chociaż puścić bąka, to miałbym jakiś punkt odniesienia.

Strach w genach

Jeżyk widzi w krzakach trzęsącego się ze strachu zajączka.

- Co się stało?

- Cudem uniknąłem śmierci z rąk myśliwych!

- Przecież dziś nie ma polowania.

- Ale mogło być!!!

O wrogach

Przyczajone pod miotłą, wśród wieczornej ciszy

rozmawiały ze sobą dwie sędziwe myszy.

Jedna drugiej się szeptem tajemniczym zwierza:

„Z naszych wrogów najbardziej nienawidzę jeża,

co uśmierca nas w sposób bezwzględny i dziki...”

„Od takiego potwora wole naszą Kizię.

Ta ma łapki pulchniutkie, łechcące wąsiki

i pobawi się z tobą, zanim cię zagryzie!”

Przechwałki myszy

Trzy myszy przechwalały się w barze, która jest większym chojrakiem.

Pierwsza mówi:

- Ja to biorę sobie trutkę na szczury, dziele na porcje i wciągam nosem. Druga rzecze:

- Ja podchodzę do pułapki, chwytam ją i ćwiczę sobie na niej bicepsy.

Trzecia mysz nie mówi nic i szykuje się do wyjścia.

- A ty gdzie idziesz?

- Do domu, pobzykać kota.

Page 140: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

140

Sprawcy trzęsienia

Przez most idą razem słoń i mysz. Mysz mówi z pychą:

- Czujesz, jak to się trzęsie pod nami?

Spacery po suficie

Dwie muchy spacerują po suficie.

- Jacy ci ludzie są głupi! – mówi jedna z nich. – Najpierw gromadzą latami kupę

pieniędzy, żeby wybudować mieszkania z takimi wspaniałymi sufitami, a potem sami chodzą

po podłodze!

Kawały zajączka

Idzie zajączek przez las. Mówi coś do siebie i macha łapką. Spotkał misia. Miś się mu

przez chwile przygląda, aż w końcu mówi:

- Co robisz?

Zajączek na to:

- Opowiadam sobie kawały.

- A po co machasz łapką?

- Bo niektóre już znam.

Przyczyna niepłodności

Zajączek, mimo iż był już z żoną długo po ślubie, nadal nie miał potomka. Któregoś

razu poszedł więc po radę do niedźwiedzia.

- Co robić, żeby mieć dzieci?

- A jesz marchewkę?

- Nie jem.

- To jedz.

Po roku zajączek znów przychodzi do niedźwiedzia.

- Nadal nie mam dzieci.

- A jesz marchewkę?

- Jem.

- Tartą?

- Nie.

- To jedz tartą!

Po roku zajączek przychodzi znów.

- Nic z tego, dalej nie mam dzieci.

- A jesz marchewkę?

- Jem.

- Tartą?

- Tartą.

- Z cukrem?

- Nie.

- To jedz z cukrem.

Znów mija rok. Zajączek jeszcze raz odwiedza niedźwiedzia.

- Wciąż nie mam dzieci...

- A jesz marchewkę?

- Jem.

- Tartą?

- Tartą.

- Z cukrem?

- Z cukrem.

Page 141: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

141

- A z żoną współżyjesz???

Zmiana zakupu

Przychodzi zajączek do sklepu i mówi do niedźwiedzia:

- Poproszę marchewkę!

- Nie ma marchewki!

Nazajutrz zajączek przychodzi znów.

- Poproszę marchewkę!

- Nie ma marchewki!! Jak jeszcze raz tu przyjdziesz i zapytasz o marchewkę, to ci

zęby powybijam!!

Trzeciego dnia zajączek przychodzi do sklepu i pyta o marchewkę. Niedźwiedź

wściekł się, złapał go za uszy i tak trzepnął zajączka w szczękę, że wybił mu wszystkie zęby!

Po tygodniu zajączek zjawia się w sklepie i mówi:

- Poplosę socek z malchewki!

Podstęp królika

Przychodzi królik do sklepu i pyta:

- Czy są zgniłe marchewki?

Sprzedawca odpowiada:

- Nie ma.

Następnego dnia królik przychodzi ponownie i pyta:

- Czy są zgniłe marchewki? Sprzedawca znów odpowiada:

- Nie ma.

Trzeciego dnia sprzedawca myśli sobie: „pewnie dzisiaj też przyjdzie” i przyszykował

dla królika trochę zgniłych marchewek. Królik faktycznie przychodzi do sklepu i pyta:

- Czy są zgniłe marchewki?

Sprzedawca oświadcza:

- Są.

Na to królik:

- SANEPID!

Za darmo

Przychodzi zajączek do sklepu i mówi:

- Dzień dobry, przepraszam pana bardzo – po ile jest makowiec?

- Po trzynaście osiemdziesiąt za kilogram, zajączku.

- Hmmmm, drogo, a po ile są okruszki?

- Okruszki? Okruszki są za darmo.

Na to zajączek uradowany:

- To poproszę dwa kilo okruszków.

Zdradliwy niedźwiedź

Dwaj przyjaciele – zajączek i niedźwiedź jadą pociągiem. Niedźwiedź widząc

konduktora przypomniał sobie, że nie kupił biletu. Uradzili więc, że zajączek da

niedźwiedziowi swój bilet, a niedźwiedź weźmie zajączka do łapy i wystawi go za okno – tak,

żeby konduktor nie zobaczył, że trzyma zajączka. Po chwili konduktor wchodzi do przedziału

i mówi:

- Bileciki do kontroli!

- Proszę - niedźwiedź podaje konduktorowi bilet zajączka.

- A co ty tam, misiu, trzymasz za oknem w drugiej łapie?

- Aaaa, teraz już nic! – mówi niedźwiedź i pokazuje konduktorowi pustą łapę.

Page 142: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

142

Krawat przyjaciela

Zajączek wchodzi ze swoim przyjacielem – niedźwiedziem do snack-baru. Po chwili

siadają przy stoliku i zaczynają jeść hamburgery. Przy sąsiednim stoliku podpity wilk głośno

komentuje fragment ubioru zajączka:

- Patrzcie, jaki ten zając ma ohydny krawat!

Niedźwiedź wstaje z krzesła i mówi:

- Wilku, pozwól no tu na chwilę! Pogadamy na zewnątrz!

Po minucie do snack-baru wraca niedźwiedź i otrzepując łapy, mówi:

- No komu jeszcze nie podoba się krawat mojego przyjaciela?!

Źródło dostatku

Pijany niedźwiedź idzie drogą. Widzi zajączka jadącego na rowerze.

- Skąd masz rower?- pyta z zazdrością niedźwiedź.

- Jak się nie pije, to się ma... – odpowiada filozoficznie zajączek i odjeżdża.

Nazajutrz pijany niedźwiedź widzi, jak zajączek jedzie nowym mercedesem.

- Skąd masz mercedesa?

- Jak się nie pije, to się ma...

Trzeciego dnia pijany niedźwiedź widzi, jak zajączek płynie pięknym jachtem. Znów pyta:

- Skąd masz ten jacht?

-Jak się nie pije, to się ma...

Czwartego dnia zajączek jedzie najnowszym modelem porsche. Nagle widzi nadlatującego

odrzutowcem niedźwiedzia, więc krzyczy:

- Skąd masz tego odrzutowca?

Niedźwiedź:

- Jak się sprzeda butelki, to się ma...

Potęga pijanego zająca

Nawalony zając wraca po nocy do domu. W pewnym momencie fiknął kozła i zasnął.

W międzyczasie znalazły go dwa wilki i nie mogąc dojść do zgody, poobijały sobie mordy aż

do utraty przytomności. Rano zając się budzi, rozgląda się po pobojowisku i mówi:

- Ja to kiedyś po pijaku cały las rozwalę!

Romantyczny zajączek

- Zajączku, dlaczego masz takie krótkie uszy?

- Bo jestem romantyczny.

- Nie rozumiem.

- Wczoraj siedziałem na łące i słuchałem śpiewu słowika. Tak się zasłuchałem, że nie

usłyszałem kosiarki.

Wulgarność myśliwego

Mama mówi do zajączka:

- Teraz zatkaj sobie uszy.

- Dlaczego?

- Za tamtym drzewem zaczaił się myśliwy.

- Boisz się,. że trafi?

- Nie. Nie chcę, żebyś słyszał co powie, kiedy spudłuje!

Page 143: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

143

O humanitarności

Zarzucała wężowi jadowita żmija,

że niehumanitarnie człowieka zabija:

„Ty oplatasz go cielskiem, jak wisielczym strykiem,

ja zaś, w imię postępu, zgładzam go – zastrzykiem...”

Żmija o sobie

„Mnie – oświadczyła wyniośle żmija-

wszyscy się boją! Z wyjątkiem kija.”

O płotkach i plotkach

Obmawiały znajomych dwie urocze płotki.

„Ten szczupak taki brzydki, że patrzeć nań przykro!”

„Sum wąsaty, karp tłusty...” – „Węgorz nazbyt wiotki...”

„Jesiotr mi się podoba. Wiesz, to facet z i k r ą!”

Mezalians

Raz szczupak, co pod pyszczkiem wąsik miał niewielki

- „Pokochałem dziewczynę!” – rzekł do rodzicielki.

- „Chociaż w pasie szeroka i na ogół płaska,

ma prześliczne oczęta, buzię jak z obrazka...”

Tu przerwała mu matka: „Porzuć myśl niemądrą!

Czyś oszalał, mój synu?... Chcesz się żenić z flądrą?!”

Dwie ryby

Abba Herakliusz i abba Agaton, dwaj najbardziej czcigodni starcy z pewnego

klasztoru na brzegach Morza Czerwonego, poszli pewnego dnia łowić ryby w tym tak

niebezpiecznym morzu, aby zapewnić pożywienie swoim braciom.

Wieczorem abba Herakliusz powrócił z wielką rybą na ramionach.

- Jak wielką rybę złowiłeś, bracie – wykrzyknęli uszczęśliwieni bracia.

- Dość dużą – odparł starzec. – Ale znacznie większa była ta, która zjadła Agatona.

Trzy ryby

Pewien starzec łowił ryby na brzegu Morza Czerwonego, gdy podchodzi do niego

jakiś wędrowiec.

- Dużo ryb, złowiłeś bracie? – zapytał zaciekawiony.

- Jeśli złowię tę, co bierze teraz, a potem jeszcze dwie, to razem będę miał trzy.

Danie rekina

Mały rekin na swoim pierwszym polowaniu widzi człowieka na desce

windsurfingowej. Wraca do domu i chwali się mamie:

- Nie uwierzysz co widziałem! Pyszny kąsek i w dodatki na talerzu i z serwetką!

Pocieszenie wieloryba

Wokół samicy pływa wieloryb i narzeka:

- Dziesiątki organizacji ekologicznych, setki aktywistów, tysiące polityków i

naukowców, dziesiątki tysięcy ludzi na manifestacjach, rządy w tylu krajach robią wszystko,

by zachować nasz gatunek, a ciebie boli głowa...

Page 144: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

144

Różnice zamiarów

Idzie stary jeleń z młodym byczkiem po łące. W pewnym momencie młody woła do

starego na widok stadka łań:

- Chodź, pobiegniemy szybciutko i przelecimy parę!

Na co stary:

- Po pierwsze, nie pobiegniemy, tylko podejdziemy, po drugie, nie szybciutko, tylko

powoli, a po trzecie, nie parę, tylko wszystkie.

Troskliwość matczyna

Łania cnotę straciła dziewiczą.

„Jak się czujesz?” – spytała jelenia mama.

„Byczo”.

Stołówkowe jedzenie

Zima. Dwa jelenie stoją przy paśniku i żują ospale siano nałożone tu przez

podstępnych myśliwych. W pewnej chwili jeden mówi:

- Chciałbym, żeby już była wiosna.

- Tak ci mróz doskwiera?

- Nie, tylko już mi obrzydło to stołówkowe jedzenie!

Śliska pustynia

Idą dwa niedźwiedzie polarne przez pustynię. Jeden mówi do drugiego:

- Zobacz, ale tu musiało być ślisko!

Na to drugi:

- Czemu tak uważasz?

- No zobacz, ile tu piasku nasypali.

Podenerwowany niedźwiedź

Zima, las, pada śnieg. Po lesie chodzi podenerwowany niedźwiedź. To złamie

choinkę, to kopnie w drzewo, to pogoni wilka – ogólnie: mocno wściekły. Chodzi i gada:

- Po jaką cholerę piłem tę kawę we wrześniu!?

Słoń i słowik

Słoń wysłuchał słowika koncert kameralny

i przyznał: „Bez wątpienia – to ptak muzykalny!”

Słowa do powtórzenia

Słoń spojrzał z pogardą na mysz i powiedział:

- Jesteś najmarniejszym stworzeniem, jakie kiedykolwiek spotkałem!

- Niech pan to powtórzy, błagam pana- zapiszczała mysz. – Chcę zapamiętać te słowa,

żeby je powiedzieć znajomej pchle.

Zakochany słoń

Słoń wdziękami żyrafy długo się zachwyca.

„Cóż? Puściłeś mnie w trąbę...” – skarży się słonica.

Słoń i mrówka

Słoń i mrówka wloką się przez pustynię. Skwar, żar i ani kropli wody.

- Już nie mogę – jęczy słoń. – Umrę z pragnienia!

Page 145: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

145

- Weź się w garść, słoniku! – pociesza go mrówka. – Na najbliższym postoju dam ci

łyk wody z mojej manierki.

Małżonka z plamami

Lampart idzie do okulisty, by zasięgnąć jego rady:

- Proszę pana, co to jest, że gdy patrzę na moją małżonkę, widzę plamy przed oczyma.

- Nie znajduje w tym nic niepokojącego – powiada okulista. – Przecież pan jest

lampartem.

- Tak, ale moja żona jest zebrą...

Nerwowy leniwiec

Dżungla. Na gałęzi wiszą dwa leniwce. Mija pierwszy dzień i nic. Mija drugi i też nic.

To samo trzeciego dnia. Czwartego dnia jeden z leniwców powoli ruszył głową. Na to drugi:

- Kolego, aleś ty nerwowy!

Kulturalne jedzenie

Afryka. Rodzina pawianów zjada obiad. W pewnej chwili matka zwraca się do synka:

- Jedz tego banana kulturalnie, nożem i widelcem, a nie tak jak ludzie - łapami.

Rezygnacja z powtórki

Po wybuchu jądrowym na uschniętym kikucie ocalałego drzewa siedzą dwa

szympansy.

- Masz coś do jedzenia? – pyta samiec.

Samica podaje mu jabłko.

- O nie! – protestuje samiec. – Nie będziemy tej idiotycznej historii powtarzać od

początku!

Irytacja koguta

Przyleciał bażant z pola do miasta. Idzie sobie ulicą i widzi, jak kurczaki kręcą się na

rożnie. Patrzy na nie i mówi:

- No proszę, karuzela, opalanko, a na polu nie ma co posuwać.

Alkohol zabija

Kogut wpadł przez okno do pokoju i zobaczył upieczonego kurczaka, obficie polanego

czerwonym winem. Roztrzęsionym głosem zapiał:

- A jednak to prawda: alkohol zabija!

Trofeum myśliwego

Wystąpiłem po wielu latach ja też z Kółka

Myśliwskiego. Została wypchana jaskółka.

Ośla ambicja

Pocieszał się raz osioł: „Cokolwiek się zdarzy,

będę zawsze tematem dla myśliwskich bajkopisarzy”.

Podsłuchane u myśliwych

Na polanie siedzi zając i ostrzy nóż. Przechodzi borsuk i pyta:

- Na kogóż to ostrzysz nóż, zajączku?

- Na niedźwiedzia!

Przechodzi lis.

Page 146: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

146

- Na kogo ten nóż?

- Na niedźwiedzia – odpowiada buńczucznie zajączek.

Przechodzi niedźwiedź:

- Co robisz zajączku?

- A nic... nic... tak sobie siedzę, nożyk ostrzę i takie tam pierdoły podsłuchane u

myśliwych opowiadam.

Myśliwskie brednie

Niewypita ćwiartka

Trzech kolegów założyło się o grubszą forsę, który z nich przeżył najbardziej

nieprawdopodobną przygodę myśliwską. Opowiada pierwszy:

- Razu pewnego pies wystawia mi koguta, kogut się zrywa a z nim z trawy lis skacze,

więc ja strzelam pomiędzy nich i jednym strzałem kładę i lisa i bażanta, w tej chwili nadciąga

mi nad głową tabun dzikich kaczek, mierzę do pierwszej z drugiej lufy, strzelam i spadają trzy

ostatnie – takim sposobem strzeliłem dwoma nabojami kwinduplet.

Drugi opowiada:

- Polowałem na kaczki w pobliżu mego domu. Nagle patrzę, a z kępy trzcin wystaje

łeb szablastego odyńca. Nie miałem brenek, więc mówię do psa – przynieś – a ten pobiegł do

domu, ja w tym czasie zaczajony pilnowałem dzika, pies przyniósł w kufie dwie breneki,

załadowałem, strzeliłem i tym sposobem upolowałem swego największego odyńca.

Trzeci opowiada:

- Wasze historie to pikuś, ja miałem przypadek. Wybraliśmy się na polowanie, ale lało

jak z cebra, więc tak stoimy pod wiatą i stoimy, więc ja wyciągnąłem ćwiartkę i mówię do

jednego – chlapniesz, a on że nie, no to do drugiego czy chlapnie, a on że nie chlapnie. Trzeci

też nie chciał to schowałem do torby i tyle.

I wygrał zakład.

Skuteczne prztykanie

Pan Abramowicz przyszedł do rabina po poradę. Po długiej rozmowie wychodzi,

wręcza szamesowi, którym jest Herszełe, opłatę i pyta:

- Herszełe, dlaczego wasz rabin ciągle prztyka palcami? Czy ma takie

przyzwyczajenie?

Herszełe widząc, że ma przed sobą prostaka i chcąc z niego zakpić, odpowiada:

- O nie. Rabin chroni w ten sposób Żydów przed dzikimi zwierzętami.

- Nie może być! – wątpi pan Abramowicz.

- Jak to nie może być – oburza się Herszełe. – Czy słyszeliście ostatnio, żeby na

jakiegoś Żyda napadł lew, tygrys, niedźwiedź czy wilk?

- Nie.

- No więc sami widzicie, że to skutkuje.

Ryba a budka

Pan Baruch – wędkarz powrócił właśnie do Lwowa z Gdyni i dzwoni do swego

przyjaciela z automatu telefonicznego.

- Wiesz, Beniek, złowiłem w morzu rybę, coś bajecznego!

- Nie gadaj! Duża?

- Ogromna. Szkoda, że ci nie mogę pokazać, jak była wielka, bo dzwonię z bardzo

małej budki telefonicznej.

Page 147: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

147

Bez postrzałów

Myśliwy pyta swego kolegę:

- Jak ty to robisz, że na upolowanych przez ciebie kaczkach nigdy nie widać śladów

postrzału!

- Zawsze bardzo delikatnie naciskam spust strzelby!

Tropiciel Wermachtu

Leśniczy spotyka w lesie dziadka skradającego się w krzakach z naładowaną

dubeltówką.

- Dopadłem cię wreszcie kłusowniku! Co tu robisz z dubeltówką w rękach?

- Tropię oddziały Wermachtu.

- Co? Przecież wojna już dawno się skończyła!

- O, cholera! To co ja tu jeszcze robię?

Pimpuś myśliwy

Małe miasteczko, obok siebie mieszka dwóch myśliwych. Po każdym polowaniu jeden

targa zawsze do domu niedźwiedzia, drugi przeważnie nic. Koleś w końcu nie wytrzymał i

poszedł zapytać sąsiada o co chodzi z tymi niedźwiedziami, kolega nie chciał zdradzić

tajemnicy, ale umówili się na drugi dzień na wspólne polowanie. Wyruszyli rano, specjalista

od niedźwiedzi zabrał ze sobą psa – Pimpusia. Idą przez las, nagle zauważyli niedźwiedzia

siedzącego na drzewie. Ten od Pimpusia mówi:

- Teraz uważaj, ja wchodzę na drzewo, strącam niedźwiedzia, a Pimpuś zar*cha go na

śmierć.

Drugi na to:

- Dobra stary, tylko po co nam w takim razie strzelby?

- Po to, że jakby się zdarzyło, że niedźwiedź strąci mnie, to od razu zastrzel Pimpusia.

Zwyczaj psa

Właściciel mastifa skarży się weterynarzowi:

- Panie doktorze, mój pies bardzo lubi biegać za samochodami.

- Ależ proszę pana, wiele psów lubi gonić samochody. To chyba nie jest żaden

problem.

- Tak, ale mój pies je dogania, a potem zakopuje w ogródku.

Olbrzymie kłamstwo

- Czy pan uwierzy, że w czasie ostatniego polowania zabiłem 999 zajęcy?

- Już lepiej powiedzieć od razu, że tysiąc.

- Sądzi pan, że dla jednego zająca będę kłamał?!

Dwa czy trzy

Fąfarowa do męża:

- Ile zajęcy zastrzeliłeś na ostatnim polowaniu?

- Dwa.

- To czemu handlarz dziczyzną przysłał rachunek za zakup trzech?

Latający zając

Myśliwy opowiada koledze swoją przygodę łowiecką:

- Tego dnia polowałem na zająca. Juz miałem go na muszce, gdy nagle z krzaków

wyskoczył lis i wbił zęby w kark zająca. Nie zdążyłem wystrzelić, gdy nagle z góry jak

pocisk spada jastrząb, chwycił w szpony lisa oraz zająca i uniósł ich w powietrze.

Page 148: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

148

- I co, i co?

- Mierzę dokładnie ze sztucera. Strzelam – spada lis. Mierzę drugi raz, strzelam –

spada jastrząb.

- A zając, co z zającem?

- Zając, jak to zając, poleciał dalej...

Potrafią oszukiwać

Myśliwy chwali się koledze:

- Ostatnio miałem wyjątkowe szczęście! Jednym strzałem położyłem dwa zające,

kuropatwę i dzika!

- Wielka sztuka! Ja też tak potrafię!

- Strzelać?

- Nie, oszukiwać!

Upolował żywego

Myśliwy bierze strzelbę i oświadcza żonie, że idzie upolować dzika. Po godzinie

wraca zziajany, krzycząc:

- Zabarykaduj drzwi, prowadzę go żywego!

Polowanie w tunelu

Na sąsiednich łóżkach leżą w szpitalu dwaj myśliwi. Jeden z nich pyta:

- Słyszałem, że został pan poturbowany na polowaniu?

- Tak.

- Jak to się stało?

- Idę sobie lasem, patrzę: dziura. Strzelam, a tu wyskakuje z niej martwy zając. Idę

dalej, patrzę: jeszcze większa dziura! Strzelam, wyskakuje martwy lis. Idę dalej, patrzę:

olbrzymia dziura! Strzelam, a tu wyjeżdża z tunelu pospieszny do Katowic.

Niezbity dowód

Spotykają się dwaj myśliwi. Jeden mówi:

- Tydzień temu pojechałem na polowanie. Ledwo wyszedłem z samochodu, gdy ze

wszystkich stron obskoczyło mnie sto wilków!

- Nie opowiadaj głupot!

- Przesadziłem, było ich najwyżej dziesięć.

- Kłamiesz.

- Kłamię?! A co twoim zdaniem tak gwałtownie poruszało się wtedy w krzakach?

Podróże myśliwych

Dwóch myśliwych z Teksasu polowało na łosie nad jeziorem na Alasce. Obaj

upolowali piękne sztuki. Wrócili do samolotu, którym przylecieli, a pilot mówi, że nie ma

mowy, żeby wystartowali z dwoma upolowanymi łosiami, jeden musi zostać.

- Bzdury – krzyczy jeden z myśliwych. – Kiedy byliśmy tu w zeszłym roku pilot

zabrał nas stąd a wcale nie miał większego samolotu niż twój. Tamten miał jaja i nie bał się

polecieć.

Pilot się zdenerwował i powiedział:

- Jeżeli on to zrobił, to ja też potrafię. Nie latam gorzej niż inni!

Załadowali się, silnik na pełną moc i startują. Niestety nie wznieśli się nad drzewa na

końcu jeziora. Zahaczyli o wierzchołki, samolot spadł i rozbił się. Żywi, ale trochę połamani

wyczołgują się z krzaków, a pilot potrząsnął głową i pyta:

- Gdzie jesteśmy?

Page 149: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

149

Jeden z myśliwych podnosi się z ziemi i mówi:

- Powiedziałbym... że przynajmniej sto metrów dalej niż w zeszłym roku...

Słoń w siatce

Myśliwi dobrze już popili, więc zebrało im się na opowieści. Jeden mówi:

- Idę ze strzelbą po sawannie. Nagle patrzę: dwa metry przede mną stoi tygrys! Pif-

paf! Tygrys leży martwy, więc ja go do torby! Idę dalej, patrzę: Przede mną żyrafa. Pif-paf!

Żyrafa leży, to ja za skórę i do torby! Idę dalej. Patrzę: słoń! Pif-paf! Słoń leży, więc ja go za

skórę...

- Nie kłam! Nie kłam, żeś go tez do torby włożył!

- Nie, torba już była pełna. Ale miałem jeszcze ze sobą siatkę!

Dyskretna małpa

- Coś taki smutny – pyta myśliwy myśliwego.

- Właśnie wróciłem z Afryki. Wyobraź sobie, że współżyłem tam z małpą.

- Nie martw się, nikomu o tym nie powiem. Ona też nikomu nie powie.

- No właśnie! nie powie, nie napisze, nie zadzwoni...

Niebezpieczny czy bezpieczny

Myśliwy opowiada o swoich wrażeniach z pobytu w Afryce:

- Tam najniebezpieczniejszym zwierzęciem jest jaguar. Kiedy ofiara przed nim ucieka, on ją

zawsze dogoni, kiedy się wspina na drzewo, on zawsze będzie szybszy, kiedy dopadnie do

rzeki, on zawsze popłynie z nią.

- A jeśli ofiara się schowa? - pyta jeden ze słuchaczy.

- Jaguar także się schowa!

Jabłoń na Saharze

Myśliwy po powrocie z Afryki opowiada swoje przygody:

- Idę sobie przez Saharę, a tu biegnie w moja stronę lew! To ja w nogi i hop, na najbliższą

jabłonkę!

- Przecież na pustyni nie rosną jabłonie!

- Właśnie! Z wrażenia nawet tego nie zauważyłem!

Upolowane morze

Dwaj myśliwi przechwalają się:

- Czy wiesz, że ostatnio w Afryce z odległości 500 metrów jednym strzałem położyłem

trupem słonia?

- A ja ostatnio płynąc przez Morze Koralowe własnoręcznie udusiłem wieloryba!

- Tak, tak...A skoro już mowa o morzu... Czy słyszałeś coś o Morzu Martwym?

- Oczywiście.

- To właśnie ja z bratem zabiliśmy je!

Uważne krokodyle

Pewien myśliwy opowiada, jak będąc na polowaniu w Afryce przeprawiał się wielką

łodzią przez Nil.

- To straszne! - woła słuchająca go kobieta.-Przecież mógł pan utonąć!

- Wykluczone, droga pani! Krokodyle nigdy by do tego nie dopuściły!

Page 150: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

150

Gotujący się ugotowanym

Fąfara opowiada znajomym:

- Nagle patrzę: z sawanny wyłazi lew i gotuje się do skoku!

- I co, i co?

- Jak już się ugotował to myśmy go zjedli!

Sposób na okularnika

Myśliwy opowiada swoją przygodę z wężem okularnikiem:

- Bestia zaatakowała mnie, gdy spałem. Błyskawicznie oplotła mnie swoim cielskiem.

- Jak się od niego uwolniłeś?

- Zrzuciłem mu z nosa okulary i zanim je znalazł, byłem już daleko!

Polowanie na fiordy

Przechwala się trzech myśliwych.

- Jak byłem w Afryce, to polowałem na lwy!-zaczyna pierwszy.

- A ja na Alasce i polowałem na łosie!-dodaje drugi.

- Hmm, kochani, a ja byłem w Norwegii-mówi trzeci.

- i co?! Fiordy widziałeś?

- Fiordy? Fiordy to mi z ręki jadły.

Myśliwi a rodzina

Hierarchia myśliwego

- Co i w jakiej kolejności jest najważniejsze dla myśliwego?

- Strzelba, pies i żona.

Dwoje inteligentnych

Żona pyta męża:

- Kiedy wrócisz z polowania?

- Kiedy wrócę, to wrócę!

- To dobrze, ale nie później!

Motywacja myśliwego

Fąfara wybrał się z kolegą na polowanie. - Nareszcie jesteśmy na miejscu, zaraz zaczniemy strzelać. - Strzelać? Po co? - Cóż za pytanie! A po co zostałeś myśliwym? - Bo chciałem chociaż raz w tygodniu uciec przed żoną.

Polowanie w młodości

W parku na ławeczce rozmawia ze sobą dwóch starszych panów: - Jakie hobby miał pan w młodości? - Kobiety oraz polowanie. - A na co pan polował? - Na kobiety!

Żona myśliwego

Ze śpiewek myśliwskich:

Do młodej żony stary mąż

Rzekł mknąc na polowanie:

Page 151: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

151

- Jelenia muszę ubić dziś,

Spudłować jam nie w stanie!

A żonka na to zaraz w śmiech:

- O, pewnie, ty mój drogi,

Zobaczysz, jakie będziesz miał –

gdy wrócisz – piękne rogi!

Kretyn na polowaniu

Wczesnym rankiem myśliwy wybrał się na polowanie. Przeszedł kawałek i myśli:

- Tak zimno, dziś na pewno nic nie upoluję.

Wrócił więc do domu, rozebrał się i wszedł do łóżka.

- To ty kochanie? – spytała w półśnie żona myśliwego.

- Tak, skarbie.

- Zimno?

- Oj, bardzo.

- No widzisz, a ten kretyn poszedł na polowanie.

Wzajemność myśliwych

Hozenkopf i Filchenduf polują w towarzystwie żon. Nagle pada strzał. Hozenkopf

krzyczy:

- Ty paskudniku! O mały włos nie zabiłeś mojej żony!

Na to Filchenduf:

- Uj, przepraszam! Po co ten gwałt? Czy ja ci zabraniam strzelać do mojej?

Po połowie

Pojechali na ryby. Potem, po połowie,

polowali; zgodzili się wczoraj po łowie,

by podzielić się zgodnie, równo po połowie,

każdy zaniósł, co dostał swej lepszej niemałżeńskiej połowie.

Przysłonięty rozsądek

Lubił w lasach polować na sarnę, na dzika,

Zwłaszcza tam, gdzie część boru była bardzo dzika.

Kochał rozpustę bez granic; niestety ta dzika,

Namiętność przysłoniła rozsądek polownika.

Trzeźwy pan

Spotykają się dwa psy.

- Burku, jak ty wyglądasz? Kto ci skroił skórę?

- Mój pan myśliwy!

- Jak to możliwe? Przecież on po pijanemu bije tylko żonę.

- To prawda, ale wczoraj wyjątkowo wrócił z polowania do domu trzeźwy.

Litościwy synek

Mama do Jasia:

- Dlaczego chowasz strzelbę taty?

- Żal mi dziewczynek.

- Nie rozumiem...

Page 152: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

152

- Słyszałem, jak tata rozmawiał przez telefon z kolegą i mówił, że pójdą zapolować na

dziewczynki.

ZAKOŃCZENIE

Podstawy ochrony istot żywych

Biojurysprudencja, rozwinięta w publikacjach profesora Romana Tokarczyka, jest

jedynym nurtem myśli, który wyraża kompleksowe, uzasadnione i niepodważalne podstawy

dla ochrony istot żywych, szczególnie ludzi i zwierząt. Swoją kompleksowość zawdzięcza

porównawczemu uwzględnianiu w skali globalnej opisów, ocen i norm życia w religiach,

moralności i prawie. Uzasadnienia czerpie z potwierdzonych wyników badań różnych

dyscyplin naukowych, stwierdzających zarówno podobieństwa jak i różnice między ludźmi i

zwierzętami. Opiera się na fundamentalnym i niepodważalnym założeniu, że obecność życia

jest prewartością wszystkich innych wartości i prenormą wszystkich innych norm. Nazwa

„biojurysprudencja” łączy w sobie treści trzech pojęć: greckiego bios - życie, łacińskiego ius

– prawo i także łacińskiego prudentia – mądrość.

Według biojurysprudencji prewartość i prenorma życia mają charakter holistyczny,

wykraczający swoim biocentryzmem ponad jednowymiarowość z jednej strony

antropocentryzmu, z drugiej zaś strony animocentryzmu. Biojurysprudencja podkreśla

konieczność odróżniania wartości życia od jakości życia. Życie jako wartość, ma różną jakość

na rozległych skalach religijnej czystości i grzeszności, moralnego dobra i zła, prawnej

sprawiedliwości i niesprawiedliwości. Każde życie ma wewnętrzną, naturalną, samoistną

wartość ale odmiennie uświadamianą sobie przez poszczególne istoty obdarzone życiem.

Odmiennie także jest odczuwana przez nie sama jakość życia i porównawczo oceniana przez

inne istoty. Wartość i jakość życia splatają się w różnorodnych potrzebach istot żywych,

będących przedmiotem naukowych dociekań i klasyfikacji. Najbardziej dojrzale bilansuje ich

dobrostan utylitaryzm, poprzez uwzględnianie zarówno przyjemności jak i cierpień.

Biojurysprudencja opowiada się za ideą przyrodzonej, wywodzącej się z samej natury

wartości zwierząt (intrinsic value). Taka wartość posiada każde zwierzę jako jej własne

prawo, cel sam w sobie. Idea ta przeciwstawia się instrumentalnemu traktowaniu wartości

zwierząt przez inne istoty żywe, szczególnie przez ludzi. Aprobują ją obrońcy praw zwierząt.

Odwołuje się do niej holenderski Animal Health and Welfare Het z 1981 roku. W debacie nad

sensem idei przyrodzonej wartości zwierząt wyłoniły się cztery stanowiska. Po pierwsze,

stanowisko behawiorystyczne podkreślające moralną neutralność zachowań zwierząt. Po

drugie, stanowisko utylitarystyczne z wrażliwości zwierząt wysnuwające uzasadnienia i

obronę ich interesów przez ludzi. Po trzecie, stanowisko deontologiczne uwzględniające

dążenia zwierząt do zachowania własnego życia jako ich cel. Po czwarte wreszcie,

stanowisko szacunku dla wszystkich istot żywych. Stanowiska te stały się zaczynem bardziej

rozwiniętych koncepcji ochrony życia zwierząt, zwłaszcza koncepcji Petera Singera i

koncepcji Toma Reagana.

Uzasadnienia ochrony

Problematyka ochrony normatywnej zwierząt wynika z zadawania im cierpienia przez

ludzi w procesach hodowli na mięso, eksperymentowania, rozrywki i polowania.

Biojurysprudencja, w swych opisach, ocenach i normatywnych powinnościach, posługuje się

naukowymi ustaleniami dotyczącymi układu limbicznego, jako części mózgu wszystkich

ssaków, odpowiadającej za doznawanie przez nie uczuć strachu, bólu, paniki i cierpienia.

Page 153: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

153

Doznania te są podobne u ludzi i wielu gatunków zwierząt, toteż podobnie powinny być

oceniane i normowane. Warunkiem tego jest posiadanie empatii, czyli zdolności do

emocjonalnego wczuwania się w sytuację innej istoty żywej, zwłaszcza cierpiącej. Na ogół

empatia rozwija się wcześniej niż racjonalna świadomość i trwa przez całe życie ssaków.

Obecność empatii odgrywa dla ochrony zwierząt większą rolę niż ludzka racjonalność.

Okrucieństwo ludzi wobec zwierząt wynika z niedorozwoju empatii, szowinizmu

gatunkowego i pseudoideologii posługujących się argumentami nie wytrzymującymi już

obecnie druzgocącej je krytyki.

Człowieczość a człowieczeństwo

Ze względu na obecność lub brak empatii w osobnikach ludzi i zwierząt,

biojurysprudencja posługuje się opisowo i porównawczo rozróżnieniami z jednej strony

między człowieczością a człowieczeństwem, z drugiej zaś strony miedzy zwierzością a

zwierzęcością. Człowieczość przejawia się głównie poprzez fizyczne i fizjologiczne cechy

jednostki ludzkiej, ale bez empatii i uwarunkowanej nią wrażliwości moralnej.

Człowieczeństwo natomiast to dojrzałość jednostki ludzkiej pod względami racjonalności i

emocjonalności wyróżniającej się wrażliwością moralną. Rozróżnienie między zwierzością a

zwierzęcością nasuwać może wnioski niemal analogiczne do rozróżnienia między

człowieczeństwem a człowieczością; zwierzęcość uzewnętrznia się empatią zaś zwierzość jej

brakiem. Wyniki badań naukowych dowodzą, że niekiedy zwierzęcość obdarzona empatią

wykazuje wyższy poziom wrażliwości moralnej niż sama tylko człowieczość, nie dorastająca

do poziomu człowieczeństwa. Przykładem tego jest myśliwy, pod względem wrażliwości

moralnej pozostający na padole zwierzości.

Źródła powinności

Z podobieństwa układu limbicznego ludzi i zwierząt wynikają powinności

normatywne – religijne, moralne i prawne – nie zadawania cierpień przez tych pierwszych

tym drugim. Sama tylko przynależność człowieka do gatunku ludzkiego, jedynie już w

przesądach, dogmatach i fałszywych ideologiach, arbitralnie przyznaje wyższą wartość jego

życiu. Posiadanie rozumu przez człowieka przestaje być moralnie pozytywnym wyróżnikiem,

gdy rozum jest nadużywany dla wyboru i uzasadnienia oczywiście niegodnych

człowieczeństwa celów. Tylko rozumność zharmonizowana z empatią jest w stanie

dostrzegać i wspierać rozwój postępu moralnego kruszącego bastiony tradycji zastygłej w

ślepocie i obojętności moralnej. Podtrzymują je irracjonalnie i uporczywie duchowni, bez

skrupułów moralnych poświęcający ubojnie zwierząt i celebrujący nabożeństwa z intencjami

aprobaty dla okrucieństwa myśliwych. Porażają hipokryzją nabożeństwa i rozpasane biesiady

z okazji dnia świętego Huberta, który porzucił polowanie, ale wbrew jakiejkolwiek logice,

uznawany jest za patrona myśliwych. Pozostaje wszakże nadzieja, że w ślad za upadkiem

uprzedzeń niewolnictwa, stanowych nacjonalistycznych, rasowych i płciowych upadną i

uprzedzenia ludzi wobec zwierząt.

Koncepcje ochrony zwierząt

Biojurysprudencja wykazuje swoją oryginalność i przewagę w konfrontacjach z

mnożącymi się koncepcjami ochrony zwierząt. Wbrew koncepcji Petera Singera odrzuca

kategorie interesów zwierząt i wysuwanie ich cierpienia na plan pierwszy w ochronie

zwierząt. Kategoria interesów jest zbyt wyrafinowana intelektualnie i nienaturalna, aby mogła

być poznawczo adekwatna i konkurować z bardziej adekwatną kategorią potrzeb naturalnych

Page 154: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

154

zwierząt uzasadnianych przez biojurysprugdencje. Natomiast cierpienie traci

pierwszoplanowe znaczenie gdy jest uśmierzane, przede wszystkim w nowoczesnych

technikach przemysłowego uboju zwierząt na mięso. Nie traci takiego znaczenia odnośnie do

wykorzystywania zwierząt dla eksperymentowania, rozrywki i polowania. Niemniej,

kategoria potrzeb zwierząt, w tym kontekście unikania cierpienia, jest bardziej adekwatna

ponieważ ogarnia swoim zasięgiem ogół ich doznań. Odmiennie od Toma Regana koncepcji

praw zwierząt, biojurysprudencja postuluje tworzenie i stosowanie bioprawa w sensie praw

ludzkich dla ludzi zobowiązanych ochroną zwierząt. Jeśli Regan zauważa podobieństwo praw

zwierząt do praw człowieka, to biojurysprudencja wskazuje na przestarzałość już praw

człowieka i niezwłoczną konieczność transformacji ich w prawa ochrony życia. W świetle

biojurysprudencji zamiary przyznania zwierzętom jakiejkolwiek podmiotowości są

iluzoryczne, toteż i Regana rozważania o aktywnych – ludziach i pasywnych – zwierzętach

jako podmiotach zawieszone są w myślowej próżni.

Powinności wobec zwierząt

Skoro, na gruncie biojurysprudencji, potrzeby zwierząt, wśród nich zaś oczekujące na

normatywną definicję ich cierpienie, należą do praw ludzkich, a nie jakichś

wyimaginowanych praw zwierząt, to nie może być trudności z wykorzystywaniem do tego

celu teorii kontraktualizmu. Racjonalni i obdarzeni empatią ludzie społeczeństw liberalnych i

demokratycznych mają nieograniczone normatywnie możliwości zawierania umów

dotyczących ochrony życia zwierząt przed niekoniecznym ich cierpieniem i zabijaniem.

Wydumana jest rzekoma odrębność tak zwanego welferyzmu od utylitaryzmu ponieważ ten

pierwszy należy do istoty tego drugiego. Oczywiście, zamiana ludzkiej diety z mięsnej na

wegetariańską unicestwiłaby jednocześnie powinność ochrony zwierząt hodowlanych z tej

prostej przyczyny, że by już ich nie było. Powstawałaby taka powinność wobec zwierząt

wykorzystywanych dla eksperymentowania, rozrywki i polowania. Otwarte byłoby,

oczekujące na uzasadnioną odpowiedź pytanie, czy zupełny brak życia zwierząt

pochodzących z hodowli byłby moralnie czymś lepszym niż jednak życie obciążone

ewentualnym cierpieniem i przeznaczeniem zabijania.

Promowanie przez beefizm, whalizm, cemelizm i fishizm spożywanie mięsa zwierząt

dużych rozmiarów, jako bardziej uzasadnionego moralnie niż zwierząt mniejszych, nie jest

jeszcze dostatecznie uzasadnione. Dotychczasowe bowiem uzasadnienia mają charakter tylko

ilościowy, ale nie jakościowy. Zakłada się w nich, że suma liczby zabijanych na mięso

zwierząt przekłada się wprost na wielkość sumy ich cierpienia. Należałoby jednak rozwiać

także wątpliwość czy wielkość cierpienia jednego zabijanego zwierzęcia dużych rozmiarów

nie jest większa od sumy cierpienia zabijanych zwierząt mniejszych. Wątpliwość tę łagodzi

jednak uznawanie samoistnej, wewnętrznej, wrodzonej wartości każdej istoty żywej, nawet

bez sięgania po wyspekulowaną kategorię jakiejkolwiek podmiotowości zwierząt.

Czas na delegalizację myślistwa

Obecnie w krajach dostatku żywności i nadmiaru rozrywki, utraciły już całkowicie

przekonywującą moc argumenty na rzecz utrzymywania legalności myślistwa. W percepcji

ludzi myślących i obdarzonych empatią, nazwa „myśliwy” jest już zwodnicza. Sugeruje

bowiem jakieś nieobecne związki tak zwanego myśliwego z myśleniem. Jeśli tak zwany

myśliwy usiłuje nieudolnie dowodzić, że swoim okrucieństwem zabijania dzikich zwierząt

reguluje stan ich populacji, to przemilcza fakt większej skuteczności w tym względzie np.

tabletek antykoncepcyjnych. Jeśli tak zwany myśliwy w zabijaniu zwierząt znajduje rozrywkę

i patologiczną przyjemność, to zapewne bywają one największe gdy zabija naganiacza,

Page 155: Franciszek Hubert Leśny - romantokarczyk.plromantokarczyk.pl/wywiad/mysliwy.pdf · zabijaczy – Nadzieje na delegalizację łowiectwa POLOWANIE W PORÓWNANIACH ... Myśliwskie mity

155

innego myśliwego, czy też nawet taki nierozpoznawalny przez niego cel jak własna żona. W

naszych czasach, w ocenie zdecydowanej większości społeczeństw, myśliwy to jednocześnie

wyrafinowany morderca, kat, rzeźnik i grabarz. To pazerny mięsożerca obciążony

chorobliwym uzależnieniem, podobnie jak pijak i narkoman, którymi zresztą nierzadko także

bywa. To wyobcowany z harmonii piękną naturalnej przyrody neurotyk, psychopata, pozorant

i barbarzyńca, jękliwym głosem powołujący się na przebrzmiałą już kulturę łowiecką i

należącą do lamusa historii tradycję.

Z rozważań nad odpowiedziami na dotyczące zwierząt pytanie „takie jak my?”

wynikają konkretne postulaty. Po pierwsze, jest to postulat krzewienia wobec nich empatii. Po

drugie, jest to postulat reformowania treści edukacyjnych w rodzinie, kościele, szkole,

mediach i polityce w kierunku kompleksowej ochrony normatywnej zwierząt. Po trzecie, jest

to postulat nie głosowania w wyborach do jakichkolwiek władz na kandydujących do nich

myśliwych. Kuriozalna jest publiczna wypowiedź polskiego byłego prezydenta, przed

wyborami deklarującego obłudnie porzucenie myślistwa, że „myślistwo jest najpiękniejszym

sposobem zdobywania przez człowieka białka”. Wygląd tego prezydenta i jego żony

potwierdzają dobitnie – to ironia - jak bardzo ich ciała potrzebują białka. Po czwarte, jest to

postulat, wynikający z naruszania przez mniejszość społeczeństwa, jaką są myśliwi, praw

obywatelskich i praw człowieka większości społeczeństwa, wytaczania im procesów

sądowych za ograniczenie dostępu do nienaruszonego stanu dzikich zwierząt. Wreszcie, po

piąte, jest to postulat przeprowadzenia ogólnopolskiego referendum pod hasłem delegalizacji

myślistwa.