Fiodor Dostojewski - Bracia Karamazow

724
FIODOR DOSTOJEWSKI BRACIA KARAMAZOW (Tlumaczyl Aleksander Wat) Annie Grigoriewnie Dostojewskiej

description

Bracia Karamazow, polska wersja językowa, PDF

Transcript of Fiodor Dostojewski - Bracia Karamazow

  • FIODOR DOSTOJEWSKI

    BRACIA KARAMAZOW (Tumaczy Aleksander Wat)

    Annie Grigoriewnie Dostojewskiej

  • Zaprawd, zaprawd mwi wam: Jeli ziarno pszeniczne wpadszy w ziemi nie obumrze, samo zostawa; lecz jeli obumrze, wielki owoc przynosi.

    Ewang. w. Jana, XII, 24

    OD AUTORA

    Przystpujc do yciorysu mojego bohatera, Aleksego Fiodorowicza Karamazowa, odczuwam niejakie zakopotanie. Bo i w rzeczy samej: chocia Aleksego Fiodorowicza nazywam moim bohaterem, wiem przecie sam, e Aleksy Fiodorowicz nie jest wcale czowiekiem wybitnym, tote przewiduj nieuniknione pytania w rodzaju: czyme wyrnia si w Aleksy Fiodorowicz, e go pan sobie pasowa na bohatera? Co waciwie zdziaa? Kto o nim wie i co? Czemu to ja, czytelnik, mam traci czas na poznawanie faktw z jego ycia?

    Ostatnie pytanie jest najfatalniejsze, poniewa mam na nie tylko jedn odpowied: Moe sami dowiecie si z powieci. No, a jeli ludzie przeczytaj powie i nie zobacz tego, nie zgodz si z tym, e mj Aleksy Fiodorowicz jest godny uwagi? Mwi o tym, poniewa z alem przewiduj ten wypadek. Wedug mnie Aleksy Fiodorowicz zasuguje na uwag, ale bardzo wtpi, czy potrafi tego dowie czytelnikowi. Chodzi o to, e Aleksy Fiodorowicz jest co prawda dziaaczem, ale nieokrelonym i niewyklarowanym. Zreszt trudno w takich czasach jak nasze wymaga od ludzi jasnoci. Jedno chyba jest niewtpliwe: mj bohater jest czowiekiem dziwnym, a nawet dziwacznym. Dziwno za czyja i dziwaczno raczej przeszkadzaj, ni pomagaj w skupieniu na tym kim uwagi, zwaszcza gdy wszyscy d do czenia szczegw i staraj si znale bodaj jakikolwiek wsplny sens w powszechnym bezsensie. A dziwak to w wikszoci wypadkw szczeg, i raczej odosobniony. Prawda?

    Ot jeli nie zgadzacie si z t ostatni tez i odpowiecie: nieprawda albo: to nie zawsze prawda, wwczas nabior moe wikszego przekonania o doniosoci mojego bohatera Aleksego Fiodorowicza. Bo nie tylko dziwak nie zawsze jest odosobnionym szczegem, ale przeciwnie, nieraz ma w sobie rdze jakiej caoci, pozostaych za ludzi jego epoki - wszystkich innych - jaki przygodny wiatr nie wiadomo dlaczego oderwa od niego na krtk chwil...

    Zreszt nie wdawabym si w te bardzo nieciekawe i mtne wyjanienia, zaczbym zwyczajnie i po prostu bez wstpu: spodoba si, to i tak przeczytaj, lecz w tym bieda, e mam jeden yciorys, a powieci dwie. Zasadnicza jest druga powie - dziaalno mojego bohatera w naszych czasach, w obecnej, biecej chwili. Pierwsza za powie dotyczy

  • zdarze, ktre rozegray si trzynacie lat temu, i waciwie nie jest nawet powieci, lecz epizodem z wczesnej modoci mojego bohatera. Nie mog jednak tej powieci pomin, bez niej bowiem druga powie byaby w wielu miejscach niezrozumiaa. Ale wskutek tego pierwotne moje kopoty jeszcze si zwikszaj: jeeli nawet ja sam, autor yciorysu, uwaam, e tak skromny i nieznaczny bohater moe nie zasuguje nawet na jedn powie, czemu wic przynosz dwie powieci? I jak sobie wytumaczy takie zuchwalstwo z mojej strony?

    Nie mogc sobie poradzi z rozwizaniem tych kwestii, zostawiam je bez odpowiedzi. Oczywicie wnikliwy czytelnik ju dawno si domyli, e do tego wanie od samego pocztku zmierzaem, i tylko dsa si na mnie, e marnotrawi sowa i drogi czas. Na ten zarzut odpowiem szczegowo: marnotrawiem sowa i drogi czas po pierwsze, przez grzeczno, a po drugie, z przebiegoci: ,,Bd co bd, jako tam z gry o czym uprzedzaem. Co wicej, po namyle zaczynam si nawet cieszy, e moja powie rozpada si sama przez si na dwie powieci, zczone zasad jednoci; poznawszy bowiem pierwsz, czytelnik sam bdzie mg oceni, czy warto zasiada do drugiej. Ma si rozumie, czytelnik nie ma wzgldem autora adnych zobowiza, moe rzuci ksik nawet po dwch stronicach i nigdy ju jej nie otwiera. Ale istniej przecie i tacy delikatni czytelnicy, ktrzy zechc na pewno przeczyta j do koca, aby ustrzec si omyek przy wydawaniu bezstronnej oceny; do nich autor zalicza na przykad wszystkich rosyjskich krytykw. Wzgldem tych wanie czytelnikw uspokoiem swoje sumienie: pozwalam im bez ujmy dla ich dokadnoci i lojalnoci odrzuci t ksik po przeczytaniu pierwszego epizodu. Ot i caa przedmowa. Chtnie przyznaj, e jest zbdna, ale skoro j napisaem, to niech ju sobie zostanie. A teraz do rzeczy.

  • CZ PIERWSZA

  • KSIGA PIERWSZA DZIEJE PEWNEJ RODZINKI

    I

    FIODOR PAWOWICZ KARAMAZOW

    Aleksy Fiodorowicz Karamazow by trzecim z kolei synem ziemianina z naszego powiatu, Fiodora Pawowicza Karamazowa, ktrego tragiczny i niewyjaniony zgon by w swoim czasie, czyli dokadnie trzynacie lat temu, szeroko omawiany (i dzi jeszcze wspomina si u nas o tym); do tej sprawy wrc jeszcze w stosownym miejscu, a teraz po-wiem o tym ziemianinie (jak go u nas nazywano, mimo e wiksz cz ycia spdzi poza swym majtkiem) tylko tyle, e by to dziwny typ, dosy zreszt rozpowszechniony, typ czowieka nie tylko wyuzdanego i nikczemnego, ale w dodatku zbzikowanego. Nalea jednak do tego rodzaju zbzikowanych pgwkw, ktrzy doskonale umiej obrabia swoje interesiki majtkowe i nic ponadto ich nie zajmuje. Fiodor Pawowicz zacz na przykad od niczego, majteczek mia maleki, jada po cudzych domach, kroi na rezydenta, a tymczasem zaraz po jego mierci okazao si, e posiada w gotwce okoo stu tysicy rubli. By przy tym w cigu caego swego ycia jednym z najbardziej postrzelonych wartogoww w caym naszym powiecie. Powtarzam: to nie bya bynajmniej gupota: wikszo tych pgwkw jest do rozumna i chytra; to by brak rozsdku, i to jaki osobliwy, narodowy.

    Fiodor Pawowicz by dwukrotnie onaty i mia trzech synw - najstarszego, Dymitra Fiodorowicza, z pierwszej ony, i dwch modszych, Iwana i Aleksego, z drugiej. Pierwsza maonka Fiodora Pawowicza pochodzia z do znanego i bogatego szlacheckiego rodu Miusoww, rwnie obywateli naszego powiatu. Nie bd si zbytnio rozwodzi, jak to si stao, e posana panna, w dodatku rozumna i dzielna, jak to czsto si u nas trafia w obecnym pokoleniu, ale co pojawio si ju w pokoleniu poprzednim, moga wyj za takiego hetk-ptelk, jak wwczas powszechnie nazywano u nas Fiodora Pawowicza. Znaem przecie tak pann z wczeniejszego, romantycznego pokolenia, ktra przez kilka lat ywia zagadkow mio do pewnego pana i cho moga go najspokojniej w wiecie polubi, ubrdaa sobie przerne urojone przeszkody, a wreszcie pewnej burzliwej nocy skoczya do gbokiej i bystrej rzeki z wysokiego brzegu, przypominajcego urwisko, i zgina jedynie z wasnego kaprysu, tylko po to, by sta si podobn do Szekspirowskiej Ofelii; mona by nawet powiedzie, e gdyby urwisko, ktre od dawna sobie upatrzya i

  • polubia, nie byo tak malownicze albo gdyby zamiast urwiska by na tym miejscu paski i prozaiczny brzeg, nie byoby zapewne doszo do samobjstwa. Jest to fakt autentyczny, co wicej, tego rodzaju fakty nie byy odosobnione w yciu dwch czy trzech ostatnich pokole rosyjskiego spoeczestwa. Podobnie zampjcie Adelaidy Iwanowny Miusow byo niewtpliwie echem obcych wpyww i wynikiem rozdranienia zmconej myli. Moe Adelaida Iwanowna chciaa okaza samodzielno kobiety, i na przekr przesdom spoecznym, stawi harde czoo tyranii bliskich i rodziny; i wwczas usuna wyobrania podsuna jej - na chwil bodaj - przekonanie, e Fiodor Pawowicz mimo swej rangi pieczeniarza jest moe jednym z najmielszych i najbardziej szyderczych duchw owej przejciowej, zmierzajcej ku wszelkim doskonaociom epoki; w istocie by to przecie tylko kiepski bazen, i nic ponadto. Pikanteria tego maestwa polegaa w dodatku na tym, e Fiodor Pawowicz wykrad j z domu. By wwczas jak nikt inny do tego rodzaju wybrykw najzupeniej gotw, chociaby ze wzgldu na swoj pozycj spoeczn; pragn bowiem namitnie za wszelk cen zrobi karier; przyczepi si do jakiej dobrej rodziny i wzi posag - to bya wcale pontna perspektywa. Co si za tyczy wzajemnej mioci, to, zdaje si, nie byo jej wcale ani ze strony narzeczonej, ani z jego strony, mimo ca pikno Adelaidy Iwanowny. Kto wie, czy nie by to jedyny taki wypadek w yciu Fiodora Pawowicza, czo-wieka przez cae swoje ycie rozpustnego, gotowego na dany znak biec za kad bez wyjtku spdnic. I tylko ta jedna kobieta nie wywara na jego zmysach adnego wraenia.

    Rycho po porwaniu Adelaida Iwanowna zmiarkowaa, e ma dla ma jedynie uczucie pogardy, nic wicej. I oto skutki tego zwizku ujawniy si z niezwyk szybkoci. Chocia rodzina do prdko pogodzia si z faktem i wyposaya naleycie zbieg crk, poycie obojga maonkw stao si niezwykle burzliwe i wyadowywao si w nieustannych ktniach domowych. Powiadano, e moda maonka wykazaa bez porwnania wicej szlachetnoci i wyszoci od swego ma, ktry, jak to obecnie wiadomo, od razu wyudzi od niej ca gotowizn - okoo dwudziestu piciu tysicy, ktre dostaa w posagu; oczywicie wszystkie te tysiczki przepady dla niej jak rzucone do wody. Wiosk za i wcale niezgorszy dom w miecie, rwnie w posagu otrzymane, przez dugi czas usiowa wszelkimi sposobami przepisa na swoje imi, skaniajc on do sporzdzenia odpowiedniego aktu, i Adelaida Iwanowna byaby w kocu na to przystaa, choby z pogardy i odrazy, jak j przejmowaa ta bezwstydna ebranina i wymuszenia, choby ze zmczenia, byleby go si prdzej pozby. Lecz na szczcie wdaa si w to rodzina i poskromia wydrwigrosza. Wiadomo z ca pewnoci, e nieraz dochodzio do bijatyk, przy czym, jak gosi wie, bi nie Fiodor Pawowicz, lecz Adelaida Iwanowna, kobieta gorcego temperamentu, miaa, zrczna,

  • niecierpliwa, obdarzona niezwyk si fizyczn. Koniec kocw rzucia ma i ucieka z jakim gincym z ndzy nauczycielem seminarzyst, zostawiwszy Fiodorowi Pawowiczowi trzyletniego Miti. Fiodor Pawowicz natychmiast zaoy w domu cay harem, urzdza desperackie pijatyki, w przerwach za rozjeda po caej niemal guberni i paczliwie skary si wszem wobec i kademu z osobna na wiaroomn on, Adelaid Iwanown. Na dobitk opowiada takie szczegy maeskiego poycia, o jakich wstydliwo nie pozwala mwi. A co najciekawsze, z przyjemnoci, a nawet z pewn dum odgrywa mieszn rol skrzywdzonego ma i popisywa si nawet, opowiadajc z przesad o szczegach swojej krzywdy. Mylaby kto, e pan, Fiodorze Pawowiczu, rang otrzyma, takie z pana zadowolenie bije mimo caego frasunku'' - powiadali szydercy. Inni dodawali nawet, e Fiodor Pawowicz chtnie si ukazuje w odnowionej postaci bazna i e specjalnie, gwoli wikszego efektu, udaje, e nie dostrzega miesznoci swego pooenia. Kto go tam zreszt wie, moe naprawd bya to szczera naiwno. Wreszcie udao mu si wytropi zbieg. Nieboraczka mieszkaa w Petersburgu, dokd zawdrowaa ze swoim seminarzyst. Tam te z zapaem oddaa si najskrajniejszej emancypacji. Fiodor Pawowicz natychmiast zakrztn si niespokojnie i zacz wybiera si do Petersburga. W jakim celu - sam tego oczywicie nie wiedzia. I moe naprawd byby wtedy pojecha, lecz powziwszy takie postanowienie, od razu uzna za stosowne doda sobie animuszu huczn wypitk. W trakcie tego rodzina jego ony otrzymaa z Petersburga wiadomo o jej mierci. Adelaida Iwanowna umara jako nagle, gdzie na poddaszu: jedni twierdzili, e na tyfus, inni, e pono z godu. Fiodor Pa-wowicz mia mocno w czubie, gdy dowiedzia si o mierci ony. Powiadaj, e wybieg na ulic i krzycza podnoszc z radoci rce do gry: Nareszcie wolny!, ale wedug innej wersji, paka jak mae dziecko, i to tak, a lito braa mimo caej odrazy, jak budzi. Moliwe, e jedno i drugie jest prawd, to znaczy: e cieszy si z wolnoci i e paka po tej, ktra go uwolnia - wszystko naraz. Na og przecie ludzie, nawet najbardziej niegodziwi, s naiwniejsi i lepsi, nibymy w ogle mogli przypuszcza. Zreszt i my rwnie.

    II

    POZBYCIE SI PIERWSZEGO SYNA

    Oczywicie nietrudno sobie wyobrazi, jakim wychowawc i ojcem mg by taki czowiek. Jako ojciec, postpi tak, jak mona byo przewidzie, a wic cakowicie zaniedba dziecko, ktre mia z Adelaid Iwanown, bynajmniej nie ze zoci do niego i nie dla pomsty zniewaonych uczu maeskich, lecz po prostu dlatego, e cakiem o nim zapomnia. Wic

  • gdy Fiodor Pawowicz zanudza zami i skargami wszystkich znajomych, a dom swj obrci w jaskini rozpusty, syna, trzyletniego Miti, wzi w opiek wierny suga tego domu, Grzegorz. Gdyby nie on, nie byoby komu dziecku koszuliny zmieni. Na domiar zego tak si jako zoyo, e krewni dziecka ze strony matki te o nim z pocztku jakby zapomnieli. Dziad jego, to znaczy sam pan Miusow, ojciec Adelaidy Iwanowny, nie y ju podwczas; wdowa po nim, a babka Miti, przeniosa si do Moskwy i tam rozchorowaa si; siostry jej byy wszystkie zamne, wskutek czego wypado Miti cay rok mieszka u Grzegorza w czeladnej izbie. Zreszt gdyby nawet ojczulek przypomnia sobie o nim (nie mg przecie, w rzeczy samej, nie wiedzie o jego istnieniu), byby go sam znowu odesa do czeladnej, eby dzieciak nie przeszkadza mu w hulankach. Tymczasem wrci wanie z Parya kuzyn nieboszczki Adelaidy Iwanowny, Piotr Aleksandrowicz Miusow, ktry przez wiele lat mieszka za granic, czowiek wwczas bardzo jeszcze mody, wyrniajcy si spord Miusoww, wyksztacony, gadki, w caym tego sowa znaczeniu Europejczyk, ktry, zwiedziwszy kawa wiata, u schyku ycia mia si sta liberaem w stylu lat czterdziestych i pidziesitych. Piotr Aleksandrowicz utrzymywa stosunki z wielu najbardziej liberalnymi ludmi swojej epoki, w Rosji i za granic, zna osobicie i Proudhona, i Bakunina, i ze szczegln przyjemnoci w ostatnim okresie swoich podry wspomina i opowiada o trzech dniach paryskiej rewolucji lutowej 1848 roku, przy czym dawa do zrozumienia, e prawie bra sam w niej udzia i walczy na barykadach. Byo to jedno z najmilszych wspomnie jego modoci. By niezaleny, posiada wasny majtek ziemski, wedle dawnej rachuby co okoo tysica dusz. Wspaniaa jego posiado zaczynaa si tu prawie za rogatkami naszego miasta i przylegaa do majtku naszego znakomitego monasteru, z ktrym Piotr Aleksandrowicz we wczesnej modoci procesowa si o jakie prawo do rybowstwa czy do wyrbu lasu, nie wiem dokadnie. Natychmiast po objciu ojcowizny wszcz nie koczcy si proces, snad poczytujc walk z klerykaami za wity obowizek owieconego obywatela. Dowiedziawszy si o caej historii Adelajdy Iwanowny, ktr naturalnie pamita i na ktr zwrci swego czasu uwag, i dowiedziawszy si o istnieniu Miti, postanowi si nim zaj mimo caego modzieczego oburzenia i pogardy dla Fiodora Pawowicza. Wwczas to zawar po raz pierwszy znajomo z Fiodorem Pawowiczem, ktremu owiadczy wprost, e chciaby si zaj wychowaniem dziecka. Pniej rozpowiada czsto, jako charakterystyczny szczeg, e gdy zacz mwi z Fiodorem Pawowiczem, w w pierwszej chwili jak gdyby nie rozumia, o jakim to dziecku mowa, i nawet jak gdyby ze zdziwieniem dowiadywa si, e ma tu gdzie w swym domu maego synka. Jeli nawet uzna opowiadanie Piotra Aleksandrowicza za przesadne, to jednak

  • przyzna trzeba, e chyba nie cakiem mijao si z prawd. Fiodor Pawowicz przez cae ycie lubi udawa, lubi nieraz, cakiem zreszt niepotrzebnie, zagra znienacka jak niespodzie-wan rol, choby z ujm dla siebie, jak w danym wypadku. Cech t, mwic nawiasem, posiada bardzo wiele osb, nawet bardzo mdrych, nie tylko Fiodor Pawowicz. Piotr Aleksandrowicz zabra si zatem z zapaem do rzeczy i nawet mianowano go (pospou z Fiodorem Pawowiczem) opiekunem dziecka, po matce bowiem zosta majteczek, dom i posesja w miecie. Mitia istotnie zamieszka u tego swojego wujaszka. Nie trwao to dugo, gdy Piotr Aleksandrowicz, uporzdkowawszy swoje sprawy majtkowe i zapewniwszy sobie regularne otrzymywanie dochodw, bezzwocznie wyjecha znowu na duszy czas do Parya, a e nie mia wasnej rodziny, wic zleci opiek nad chopcem jednej ze swych ciotek, mieszkajcej w Moskwie. Zadomowiwszy si w Paryu, z kolei i on zapomnia o dziecku, zwaszcza e tymczasem wybucha owa rewolucja lutowa, ktra wycisna tak trwae pitno na jego wyobrani i o ktrej nie mg zapomnie do koca ycia. A tymczasem ciotka w Moskwie umara i Mitia przeprowadzi si do jednej z jej zamnych crek. Zdaje si, e i pniej, po raz czwarty, zmieni gniazdo rodzinne. Nie bd si teraz nad tym rozwodzi, tym bardziej e nieraz jeszcze wypadnie mi powrci do tego pierworodnego syna Fiodora Pawo-wicza, ogranicz si teraz do najniezbdniejszych o nim wiadomoci, bez ktrych nie mgbym zacz powieci.

    Po pierwsze, z trzech synw Fiodora Pawowicza, Dymitr Fiodorowicz by jedynym, ktry wiedzia, e posiada jaki osobisty majtek i e z dojciem do penoletnoci stanie si niezalenym. Dziecistwo jego i modo byy bezadne: nie wysiedzia do koca w gimnazjum, wstpi do jakiej szkoy wojskowej, pniej znalaz si na Kaukazie, dosuy si awansu, pojedynkowa si, straci swj stopie, znowu si dosuy, hula wiele i strwoni stosunkowo wiele pienidzy. Od Fiodora Pawowicza zacz otrzymywa pewne kwoty dopiero po dojciu do penoletnoci, przedtem za zaciga dugi. Fiodora Pawowicza, swego ojca, ujrza i pozna po raz pierwszy ju po dojciu do penoletnoci, kiedy przyjecha do naszego powiatu specjalnie w tym celu, aby si porozumie z ojcem w sprawach majtkowych. Zdaje si, e rodzic nie bardzo mu i wwczas przypad do gustu; bawi u niego krtko i od razu wyjecha, gdy tylko otrzyma jak kwot gotwk i gdy uoy si wzgldem otrzymywania na przyszo dochodw z majtku, co do ktrego (rzecz godna uwagi) docho-dowoci, ani te wartoci, adnych informacji tym razem od Fiodora Pawowicza nie mg uzyska. Fiodor Pawowicz zauway wwczas od razu (i to naley zapamita), e Mitia ma o swojej schedzie wygrowane i faszywe wyobraenie. Fiodorowi Pawowiczowi byo to bardzo na rk, gdy mia na wzgldzie swoje szczeglne rachuby. Stwierdzi poza tym, e

  • modzieniec jest lekkomylny, gwatowny, niecierpliwy, peen namitnoci, hulaszczy, e atwo go mona zaspokoi, co prawda nie na dugo, doranymi maymi datkami. Wwczas zacz to wykorzystywa, czyli zbywa syna, co pewien czas wysyajc mu drobne sumy, a wreszcie, gdy po czterech latach Mitia, straciwszy cierpliwo, przyjecha do naszego miasteczka po raz drugi, eby ju ostatecznie rozliczy si z ojcem, wwczas, ku jego najwyszemu zdumieniu, okazao si, e nie ma ani grosza, e nawet trudno si rozliczy, e wybra ju gotwk ca warto spucizny po matce, e moe nawet nieco przebra; e wreszcie, skutkiem takich to a takich finansowych operacji, w ktrych sam chcia w takim to a takim czasie uczestniczy, nie ma adnego prawa nic wicej da nad to, co by otrzyma, itd., itd. Dymitr by zaskoczony, posdza ojca o kamstwo i szacherk i wpad w stan ostatecznego rozdranienia, graniczcego z szaem. Te wanie okolicznoci doprowadziy do katastrofy, ktrej przebieg stanowi wanie tre mojej pierwszej, wstpnej powieci, a raczej jej stron zewntrzn. Lecz zanim przejd do owej powieci, musz zaprezentowa dwch modszych synw Fiodora Pawowicza, braci Miti, oraz wyjani, skd si oni wzili.

    III

    NASTPNE MAESTWO I NASTPNE DZIECI

    Fiodor Pawowicz, pozbywszy si czteroletniego Miti, niebawem oeni si po raz drugi. Drugie maestwo trwao lat osiem. T drug on, rwnie bardzo modziutk, Zofi Iwanown, sprowadzi sobie z innej guberni, do ktrej pojecha w sprawie pewnej drobnej dostawy, podjtej do spki z jakim ydkiem. Fiodor Pawowicz, jakkolwiek hula, pi i ajdaczy si, nigdy nie zapomina o lokacie swego kapitau i zawsze jako przysparza sobie majtku, co prawda przewanie za pomoc dosy nikczemnych kombinacji. Zofia Iwanowna naleaa do typu tak zwanych sierotek, rodzicw stracia w dziecistwie; bya crk ciemnego diakona, wychowywaa si w bogatym domu swej opiekunki, wychowawczyni i drczycielki zarazem, starej damy szlacheckiego rodu, wdowy po generale Worochowie. Nie znam bliszych szczegw, syszaem tylko, e pewnego razu odcito t cich, agodn i bez-bronn istot od stryczka, na ktrym chciaa si powiesi w swej komrce; zapewne dobrze musiay da si jej we znaki kaprysy, fanaberie i wieczne wymwki tej moe i niezej staruchy, ktr jednak ustawiczna bezczynno czynia nieznon sekutnic. Fiodor Pawowicz owiadczy si o rk Zofii, zasignito o nim informacji, po czym przepdzono go z domu, a wwczas Fiodor Pawowicz - jak przy pierwszym maestwie - znowu zaproponowa sierocie porwanie. Bardzo moliwe, e Zofia Iwanowna nie zgodziaby si za

  • nic w wiecie wyj za niego, gdyby wiedziaa dokadnie, z kim ma do czynienia. Mieszkaa jednak w innej guberni; i c zreszt moga rozumie szesnastoletnia dziewczyna, ktra wiedziaa tylko, e lepiej si utopi ni zosta nadal w domu swojej opiekunki. Zamienia tedy, nieboraczka, opiekunk na opiekuna. Fiodor Pawowicz nie dosta tym razem zamanego szelga, gdy generaowa rozgniewaa si srodze, wydziedziczya wychowanic i przekla oboje; tym razem jednak Fiodor Pawowicz nie liczy na pienidze; zakomi si na niezwyk urod niewinnej dziewczyny, a zwaszcza na jej niewinny wygld, ktry oczarowa tego rozpustnika, dotychczas rozmiowanego jedynie w wulgarnej urodzie kobiecej. Te oczta niewinne drasny mi dusz jak brzytw - mawia pniej z plugawym chichotem. Zreszt i tego rodzaju uczucie w duszy rozpustnego czowieka moe by uwaane za rodzaj popdu zmysowego. Nie otrzymawszy adnego wiana, Fiodor Pawowicz obchodzi si z on bez adnej ceremonii i korzystajc z tego, e bya wzgldem niego jak gdyby winna, e j jakoby uratowa od stryczka, naduywajc poza tym jej nieprawdopodobnej pokory i powolnoci, podepta najzwyklejsze zalecenia przyzwoitoci maeskiej. Sprowadza sobie do domu kobiety zego prowadzenia si i urzdza orgie. Podkrelam jako rzecz cha-rakterystyczn, e sucy Grzegorz, ponury, gupi i uparty rezoner, ktry nienawidzi dawnej pani, Adelaidy Iwanowny, tym razem stanowczo stan po stronie nowej pani, broni jej i wymyla Fiodorowi Pawowiczowi w sposb jak na sucego co najmniej zuchway, a nawet pewnego razu przerwa rozpasan zabaw i przemoc wypdzi z domu przybye bezwstydnice. Jednak nieszczsna, od dziecistwa zahukana kobieta wpada w chorob nerwow, przewanie rozpowszechnion wrd ludu, wrd bab wiejskich zwanych z tego powodu optanymi. Z tej choroby, poczonej z okropnymi atakami histerii, chora okresami tracia nawet rozum. Urodzia jednak Fiodorowi Pawowiczowi dwch synw, Iwana i Aleksego, pierwszego w rok po lubie, a drugiego w trzy lata potem. Kiedy umara, Aleksy mia cztery lata, ale chocia to wydaje si dziwne, wiem, e zapamita matk na cae ycie, oczywicie jakby przez sen. Po jej mierci los obu chopcw by mniej wicej taki sam jak los pierwszego, Miti: cakiem zaniedbani i zapomniani przez ojca, dostali si rwnie pod opiek Grzegorza i zamieszkali w jego izbie. Tam wanie znalaza ich stara despotyczna generaowa, opiekunka i wychowawczyni ich nieboszczki matki. ya jeszcze i przez cay czas, przez te osiem lat, nie moga zapomnie zniewagi. Miaa przez te osiem lat

    najdokadniejsze wiadomoci o doli i niedoli swojej Zofii, a dowiedziawszy si o jej chorobie i otaczajcej j rozpucie, dwa albo trzy razy powiedziaa do swych rezydentek: Dobrze jej tak, Bg j skara za niewdziczno.

    Dokadnie w trzy miesice po mierci Zofii Iwanowny generaowa naraz zjawia si

  • osobicie w naszym miecie i zajechaa wprost do Fiodora Pawowicza; bawia w miasteczku zaledwie p godziny, ale zdya wiele zdziaa. Byo to wieczorem. Fiodor Pawowicz, ktrego od omiu lat ani razu nie widziaa, przyj j pijaniuteki. Powiadaj, e generaowa w mgnieniu oka, bez adnych wyjanie, jak tylko go zobaczya, wycia mu dwa gone i siarczyste policzki, trzykrotnie szarpna go porzdnie za czub, a nastpnie nie mwic ani sowa, ruszya wprost do czeladnej, do obu chopcw. Stwierdziwszy od pierwszego wejrzenia, e s nie umyci i w brudnej bielinie, wycia policzek Grzegorzowi, oznajmia mu, e zabiera dzieci do siebie, po czym wyprowadzia obu chopcw, tak jak ich zastaa, zawina w pled, posadzia do karety i zawioza do siebie. Grzegorz znis ten policzek jak oddany niewolnik, nie odezwa si jednym grubiaskim sowem, a kiedy odprowadza star do karety, ukoni si w pas i rzek z przekonaniem, e jej Bg zapaci za sierotki. A ty gapa jeste! - zawoaa generaowa na poegnanie. Fiodor Pawowicz zrozumiawszy rzecz ca doszed do wniosku, e dobrze si stao, i po pewnym czasie bez zastrzee da generaowej formalne upowanienie na wychowanie jego dzieci. O otrzymanych za policzkach sam opowiada po caym miecie.

    Zdarzyo si, e i generaowa rycho potem umara, zapisawszy jednak kademu z malcw po tysic rubli na nauk i aby cae te pienidze poszy koniecznie na malcw, ale tak, aby starczyo a do samej ich penoletnoci, bo to i tak za duo dla takich dzieci, a jeeli to si komu nie podoba, niech sam da wicej itd., itd. Nie czytaem testamentu, ale mwiono mi, e by spisany w takim wanie dziwnym i oryginalnym stylu. Gwnym spadkobierc starej by jednak uczciwy czowiek, miejscowy marszaek szlachty, Jefim Pietrowicz Polenow. Z pocztku korespondowa z Fiodorem Pawowiczem, ale wnet zmiarkowa, e na wychowanie dzieci nie wycignie od niego zamanego grosza (chocia Karamazow waciwie nigdy wprost nie odmawia, tylko zazwyczaj w takich wypadkach gra na zwok, czasem w dodatku rozpywajc si w czuociach). Wobec czego sam zaj si dziemi i szczeglnie polubi modsze z nich, Aleksego, ktry potem przez dugi czas wychowywa si w jego rodzinie. Prosz czytelnika, aby od razu to sobie zapamita. I jeli komu zawdziczali obaj modziecy swoj edukacj i wyksztacenie, to chyba tylko Jefimowi Pietrowiczowi, najzacniejszemu i najbardziej humanitarnemu czowiekowi, jakiego rzadko mona spotka. Nie tkn tysicy wyznaczonych dzieciom przez generaow, tote do czasu ich penoletnoci podwoiy si z procentw; z wasnych funduszw oy na ich wychowanie i oczywicie wyda na kadego z nich o wiele wicej ni tysic rubli. Nie bd si dugo zatrzymywa nad ich dziecistwem i modoci, wspomn tylko najwaniejsze okolicznoci. O starszym, Iwanie, powiem tyle, e rs na ponurego i milczcego chopca. Nie by

  • bynajmniej niemiay, ale chyba ju od dziesitego roku ycia zrozumia, e wraz z bratem wychowuje si w obcej bd co bd rodzinie, e obydwaj s na czyjej asce, e maj ojca, o ktrym nawet wstyd wspomina, itd., itd. Ten chopak bardzo wczenie, od niemowlctwa niemal (tak przynajmniej utrzymywano), okazywa niezwyke i zdumiewajce zdolnoci do nauki. Nie znam dobrze tej sprawy, ale tak si jako zoyo, e Iwan rozsta si z rodzin Jefima Pietrowicza nieledwie w trzynastym roku ycia, wstpi do gimnazjum w Moskwie i zamieszka u dowiadczonego i podwczas bardzo synnego pedagoga, przyjaciela Jefima Pietrowicza z lat dziecinnych. Sam Iwan opowiada nastpnie, e wszystko to stao si na skutek pochopnoci Jefima Pietrowicza do dobrych uczynkw; Jefim Pietrowicz uwaa bowiem, e genialnie uzdolniony chopiec powinien mie genialnego wychowawc. Zreszt ani Jefim Pietrowicz, ani genialny pedagog ju nie yli, kiedy modzieniec po ukoczeniu gimnazjum wstpi na uniwersytet. Poniewa Jefim Pietrowicz wyda nie takie, jak trzeba byo, polecenia i podjcie zapisanych dzieciom przez despotyczn jeneraow pienidzy, ktre tymczasem podwoiy si, przecigao si ze wzgldu na rne nieuniknione u nas formalnoci i zwoki, z modziecem przez pierwsze dwa lata studiw uniwersyteckich byo bardzo krucho, musia bowiem zarabia na utrzymanie i jednoczenie si uczy. Trzeba stwierdzi, e nie prbowa nawet napisa do ojca - moe z dumy, z pogardy do niego, a moe po prostu zdrowy rozsdek podszepn mu, e od papy nie mona si spodziewa choby jako tako powanego wsparcia. Jakkolwiek tam byo, modzieniec nie straci bynajmniej gowy i wystara si o zajcie, zrazu udzielajc lekcji po dwadziecia kopiejek za godzin, a potem biegajc po redakcjach i umieszczajc drobne dziesiciowierszowe notatki z kroniki ulicznej, ktre podpisywa Naoczny wiadek. Notatki owe, jak powiadaj, byy tak ciekawie i pikantnie redagowane, e rycho zyskay rozgos i tym ju choby modzieniec wykaza umysow i praktyczn przewag nad ow liczn, wiecznie biedujc i nieszczsn czci naszej uczcej si modziey obojga pci, ktra w obu stolicach od rana do nocy obija z przyzwyczajenia progi w redakcjach przernych gazet i czasopism, nie mogc nic lepszego wymyli poza wiecznie powtarzajcymi si probami o przekady z francuskiego lub przepisywanie. Nawizawszy kontakty z redakcjami, Iwan Fiodorowicz stara si je wci podtrzymywa i w ostatnich latach studiw zacz drukowa bardzo ciekawe recenzje ksiek z rnych dziedzin specjalnych, czym wyrobi sobie pozycj w kkach literackich. Lecz waciwie dopiero w ostatnich czasach udao mu si przypadkowo zwrci na siebie szcze-gln uwag o wiele szerszego grona czytelnikw, ktrzy go wwczas dostrzegli i zapamitali. By to bardzo ciekawy wypadek. Przygotowujc si po skoczeniu uniwersytetu do wyjazdu za granic za swoje dwa tysice rubli, Iwan Fiodorowicz nagle wydrukowa w

  • jednej z wikszych gazet bardzo dziwny artyku, ktry zwrci uwag nie tylko specjalistw, a ktrego temat w dodatku by mu na pozr obcy, Iwan Fiodorowicz bowiem ukoczy wydzia przyrodniczy, w za artyku dotyczy szeroko wwczas komentowanej kwestii sdw duchownych. Analizujc niektre ogoszone ju opinie, Iwan Fiodorowicz wypowiada rwnie i wasny na t spraw pogld. Najistotniejszy by ton artykuu i zupenie niespodziewane wnioski. Tymczasem wielu spord k klerykalnych uznao stanowczo autora za swego poplecznika. I jednoczenie nie tylko postpowcy, ale nawet ateici przywitali go oklaskami. Koniec kocw niektrzy domylni ludzie zdecydowali, e cay artyku jest tylko zuchwaym pamfletem i szyderstwem. Napomykam o tym wypadku szczeglnie dlatego, e omawiany artyku dotar w swoim czasie i do naszego synnego podmiejskiego monasteru, ktrego mieszkacy w ogle interesowali si spraw sdw cerkiewnych - dotar i wywoa prawdziwe zdumienie. A gdy przeczytali nazwisko autora, zainteresowali si i tym, e pochodzi on z naszego miasta, i e jest synem tego wanie Fiodora Pawowicza, co to... A tu nagle w tym samym czasie zjawi si u nas i sam autor.

    W jakim celu przyjecha wtedy do nas Iwan Fiodorowicz? - przypominam sobie, e ju wwczas zadawaem sobie to pytanie z pewnym jak gdyby niepokojem. w tak fatalny przyjazd, ktry sta si zacztkiem tylu wydarze, przez dugi czas potem, a nawet do dzi dnia pozosta dla mnie niewyjanion zagadk. Biorc rzecz oglnie, ju to choby byo dziwne, e taki uczony, taki dumny i na pozr rozwany modzieniec nagle przyby do takiego plugawego domu, do takiego ojca, ktry zaniedbywa go od wczesnego dziecistwa, nie zna go i nie pamita, ktry cigle y w strachu, e i modsi synowie, Iwan i Aleksy, zgosz si kiedy po pienidze, dodajmy, e w strachu bezprzedmiotowym, albowiem Fiodor Pawowicz byby i tak pozosta guchy na wszelkie bagania. I oto modzieniec w zajeda do domu takiego ojca, mieszka z nim miesic i drugi, jako yje z nim w najlepszej zgodzie. Harmonia ta dziwia nie tylko mnie, ale i wiele innych ludzi. Piotr Aleksandrowicz Miusow, o ktrym wspomniaem powyej, daleki powinowaty Fiodora Pawowicza ze strony jego pierwszej ony, bawi wwczas w swoim podmiejskim majtku, przyjechawszy na krtko z Parya, gdzie osiedli si by na stae. Pamitam, e on wanie by bodaj najbardziej zdziwiony, zawarszy znajomo z Iwanem Fiodorowiczem, ktrym bardzo si zainteresowa i z ktrym nie bez ukrytego blu licytowa si pod wzgldem oczytania. Dumny jest - mwi o nim w rozmowie z nami - zawsze sobie poradzi, zreszt ma ju i teraz gotwk na wyjazd za granic, czeg wic tutaj szuka? Nie ulega wtpliwoci, e przyjecha do ojca nie po pienidze, bo ojczulek w adnym wypadku grosza mu nie da. Nie lubi ani pi, ani bawi si, a tymczasem stary nie moe si ju bez niego obej, taka to gorca przyja! Tak byo

  • istotnie, modzieniec mia widoczny wpyw na starego, ktry chwilami jak gdyby zacz go sucha, chocia by niesychanie, po prostu zoliwie uparty; co wicej, Fiodor Pawowicz zacz zachowywa si przyzwoiciej...

    Dopiero pniej wyjanio si, e Iwan Fiodorowicz przyjecha po czci na prob i w sprawie swego starszego brata, Dymitra Fiodorowicza, ktrego wanie wtedy pozna dopiero i po raz pierwszy zobaczy, ale z ktrym ju przed przyjazdem do naszego miasta porozumiewa si listownie w pewnej bardzo wanej sprawie, dotyczcej przede wszystkim Dymitra Fiodorowicza. Co to bya za sprawa - o tym czytelnik dowie si szczegowo w od-powiedniej chwili. Niemniej i wtedy, kiedy ju wiedziaem o tej szczeglnej okolicznoci, Iwan Fiodorowicz nadal wydawa mi si zagadkowy, a jego przyjazd do naszego miasta wci by dla mnie niezrozumiay.

    Dodam jeszcze, e Iwan Fiodorowicz sprawia wwczas wraenie porednika i rozjemcy midzy ojcem i starszym swoim bratem, Dymitrem Fiodorowiczem, ktry wtedy zacz strasznie awanturowa si o sched po matce i nawet zoy przeciw ojcu formaln skarg do sdu.

    I ta oto rodzinka, powtarzam, zebraa si wwczas w komplecie po raz pierwszy i po raz pierwszy ujrzeli si i poznali niektrzy jej czonkowie. Jedynie najmodszy syn, Aleksy Fiodorowicz, mieszka ju od roku w naszym miecie i w ten sposb by u nas wczeniej od swoich braci. O nim to wanie, o Aleksym, najtrudniej mi mwi w niniejszym wstpnym opowiadaniu, zanim go nie uka we waciwej powieci. Ale trudna rada, i o nim wypadnie napisa przedmow, eby z gry przynajmniej wyjani pewien nader dziwny szczeg, a mianowicie: mego przyszego bohatera ju od pierwszej sceny musz przedstawi: w riasie nowicjusza. Tak, ju od roku przebywa wtedy w naszym monasterze i jak gdyby zamierza zamkn si w nim na cae ycie.

    IV TRZECI SYN, ALOSZA

    Mia lat zaledwie dwadziecia (brat jego Iwan mia dwadziecia trzy, a starszy, Dymitr, dwadziecia siedem). Przede wszystkim stwierdzam, e Alosza nie by adnym fanatykiem ani, przynajmniej wedug mego zdania, nie by nawet mistykiem. Od razu wygosz swoje o nim mniemanie: by po prostu modym altruist, a wstpi na drog mnisz tylko dlatego, e w owym czasie ona jedna go olnia, ona jedna objawia mu si, rzec mona, jako idea wyzwolenia duszy, rwcej si z mrokw doczesnego za ku wiatu mioci. Olnia

  • go za owa droga tylko dlatego, e spotka na niej wwczas niezwyk, jego zdaniem, istot - naszego synnego starca z monasteru, Zosim, do ktrego przywiza si i ktrego pokocha gorc pierwsz mioci swego nieukojonego serca. Zreszt nie przecz, e Alosza ju wwczas, a nawet wczeniej, ju w koysce, by dosy dziwny. Mwiem, e cho straci matk, gdy mia cztery lata, zapamita j na cae ycie, zapamita jej twarz, jej pieszczoty - jak gdyby staa przede mn ywa. Wspomnienia tego rodzaju (jak powszechnie wiadomo) sigaj czasem wczeniejszego dziecistwa, czasem nawet drugiego roku ycia, ale wystpuj potem tylko jak gdyby janiejsze punkty z mroku, niby skrawek wydarty z ogromnego obrazu, ktry zgas ju i znik na zawsze. To samo byo i z Alosza; pamita pewien letni, cichy wieczr, otwarte okno, skone promienie zachodzcego soca (te wanie skone promienie najywiej wystpoway w pamici), w rogu ikona, przed ni palca si lampka, a pod ikon na klczkach kajca histerycznie, z jkiem i krzykiem, matka, ktra trzyma go na rku, ciska mocno, bolenie, modli si za niego do Matki Boskiej i odrywajc go od siebie, podnosi ku obrazowi, powierza opiece Bogurodzicy... i naraz wpada niaka, z przeraeniem wyrywa go z rk matki. Widok niezwyky! Alosza zapamita z owej chwili take i twarz matki: mwi, e, o ile mg spamita, bya nieprzytomna, lecz pikna. Ale mao komu zwierza si z tego wspomnienia. W dziecistwie i w modoci by nie bardzo wylewny, by nawet maomwny, ale nie skutkiem nieufnoci, niemiaoci czy ponurej mizantropii, wprost przeciwnie, byo w tym co innego, jaki szczeglny rodzaj jak gdyby wewntrznej zadumy, wycznie osobistej, nikogo innego nie dotyczcej, ale dla niego tak istotnej, e zapomina przez ni o otoczeniu. Kocha jednak ludzi: przez cae ycie y jak gdyby z bezgraniczn wiar w ludzi, a jednak nikt nigdy nie uwaa go za naiwnego czy prostaczka. Mia w sobie co, co mwio i przekonywao wwczas (zreszt i pniej, przez cae ycie), e nie chce nikogo sdzi, e nie zechce bra na siebie oceny cudzych postpkw i e za nic w wiecie nie bdzie nikogo potpia. Zdawa by si nawet mogo, e godzi si z istnieniem wszystkiego i niczego nie potpia, cho czsto go nawiedza gorzki smutek. Co wicej, osign pod tym wzgldem, i to ju we wczesnej modoci, tak rwnowag, e nikt nie mgby go zdziwi czy przestraszy. Kiedy w dwudziestym roku ycia, czysty i niewinny, przyby do ojca, do istnej jaskini wyuzdanej rozpusty, odchodzi tylko w milczeniu, gdy naprawd niepodobna ju byo patrze, ale nie zna byo po nim ani pogardy, ani potpienia. Ojciec za, ktry, jako dawny pieczeniarz, by nader wraliwy i czuy na obraz, zrazu przywita go nieufnie i niechtnie (milczy, bo milczy, ale wszystko widzi). W kocu jednak nie dalej ni po jakich dwch tygodniach pocz go niezwykle czsto ciska i obcaowywa. Co prawda byy to zy pijaka i wylewno czowieka podchmielonego, ale wida byo, e

  • pokocha syna szczerze i gboko, jak jeszcze nigdy taki czowiek jak on nikogo nie kocha... Zreszt kocha go kady, kto si z nim zetkn, i to ju kiedy by dzieckiem.

    Znalazszy si w domu Jefima Pietrowicza Polenowa, swego opiekuna i wychowawcy, tak zjedna sobie wzgldy caej rodziny, e uwaano go tam za rodzone dziecko. A przecie wszed do tego domu w takim wieku, e niepodobna go byo posdza o wyrachowan przebiego, o intryganctwo, o sztuk pochlebiania, o umiejtno zaskarbiania sobie wzgldw. Zatem w dar zdobywania mioci ludzkiej Alosza mia jak gdyby w sobie, w swojej naturze. Podobnie rzecz miaa si w szkole, chocia na pozr nalea do tej kategorii dzieci, ktre wzbudzaj nieufno, czasem drwiny albo i nienawi kolegw. Na przykad wpada nieraz w zadum i jak gdyby si odosabnia. Lubi od najwczeniejszego dziecistwa zaszywa si w kt i siedzie nad ksik, a jednak koledzy tak go lubili, e z ca stanowczoci mona go byo nazwa ulubiecem caej szkoy przez cay czas jego w niej przebywania. Rzadko bywa swawolny, rzadko nawet wesoy, ale wystarczao spojrze na, aby stwierdzi, e to nie wynikao z pospnoci, lecz przeciwnie, z pogodnego i rwnego usposobienia.

    Nigdy nie chcia si wyrnia spomidzy rwienikw. Moe dlatego nigdy si nikogo nie ba, ale koledzy od razu zrozumieli, e nie pyszni si wcale swoj odwag, e jak gdyby sobie nie uwiadamia, i jest miay i odwany. Nie pamita nigdy urazy. Zdarzao si, e w godzin po jakim zatargu pierwszy odpowiada lub sam zwraca si do swego krzywdziciela z tak ufn i pogodn twarz, jak gdyby w ogle nic midzy nimi nie zaszo. I nie byo w tym adnej afektacji, zapomnienia obrazy czy umylnego przebaczenia, po prostu nie uwaa tego, co si stao, za obraz i to wanie oczarowywao i zniewalao chopcw. Mia tylko jeden rys charakteru, ktry przez wszystkie klasy, poczynajc od niszych, prowokowa kolegw do kpin; ale kpili nie ze zoliwego szyderstwa, lecz dlatego tylko, e byo to dla nich zabawne. Rysem owym bya dzika, wprost nieprzytomna wstydliwo i cnotliwo. Nie mg sucha niektrych sw i niektrych pogawdek o kobietach. Owe niektre swka i rozmowy na nieszczcie nie dadz si wytpi w szkoach. Chopcy czystej duszy i niewinnego serca, dzieci prawie, bardzo czsto lubi w klasie mwi midzy sob nawet na gos o takich rzeczach, scenach i obrazach, o jakich nie zawsze mwi nawet onierze; co wicej, onierze czsto nie rozumiej i nie znaj wielu takich rzeczy, ktre ju przestay by sekretem dla dzieci z naszej inteligencji i warstw wyszych. Nie mona tego chyba nazwa rozwizoci moraln i nie jest to rwnie cynizm prawdziwy, rozpustny, wewntrzny - w najgorszym wypadku moe zewntrzny, powierzchowny, uchodzcy niestety w tym rodowisku za cech delikatn, subteln, junack, godn naladowania. Poniewa

  • Aloszka Karamazow, gdy rozmawiano o tym, szybko zatyka sobie uszy palcami, wic czasem koledzy umylnie otaczali go gromadk i przemoc odrywajc mu rce, krzyczeli mu do uszu bezecestwa, a on wyrywa si, rzuca na podog, zasania twarz i bez sowa gniewu milczco znosi obraz. W kocu dano mu spokj, przestano go przezywa panienk'', a nawet spogldano na niego z pewnym politowaniem. Nawiasem mwic, zalicza si zawsze do lepszych uczniw, ale nigdy nie by prymusem.

    Po mierci Jefima Pietrowicza Alosza jeszcze dwa lata spdzi w gimnazjum gubernialnym. Niepocieszona wdowa po Jefimie Pietrowiczu nieomal od razu po jego zgonie wyjechaa na duszy pobyt do Woch wraz z ca rodzin, skadajc si wycznie z kobiet, Alosza za zosta u jakich dwch pa, ktrych dotd na oczy nie widzia, dalekich krewnych Jefima Pietrowicza, ale sam nie wiedzia, na jakich warunkach. Charakterystyczne zreszt, e nigdy nie interesowa si, na czyj koszt yje. Pod tym wzgldem by absolutnym przeciwiestwem swego starszego brata, Iwana Fiodorowicza, ktry przez pierwsze dwa lata studiw znosi niedostatek, utrzymujc si z wasnej pracy i od wczesnego dziecistwa mocno nad tym bola, e jest na asce opiekuna. Nie mona byo jednak zbyt surowo osdza tej dziwnej cechy charakteru Aleksego, bo kady, kto styka si z nim choby powierzchownie, dochodzi do przekonania, e Aleksy jest na tym punkcie jakby upoledzony duchowo, e gdyby naraz otrzyma wielki majtek, nie wahaby si natychmiast rozda go na pierwsze wezwanie, albo na dobre uczynki, albo moe i zgoa pierwszemu lepszemu zrcznemu oszustowi, ktry by go o to poprosi. Zdawa si bowiem jak gdyby nie rozumie wartoci pienidzy; oczywicie nie w znaczeniu dosownym. Gdy mu dawano pienidze na drobne wy-datki, o ktre nigdy sam nie prosi - to albo przez dugie tygodnie nie wiedzia, co z nimi zrobi, albo pozbywa si ich od razu. Piotr Aleksandrowicz Miusow, bardzo draliwy w kwestiach pieninych, przestrzegajcy cile zasad mieszczaskiej uczciwoci, przypatrzywszy si uwanie Aleksemu, wypowiedzia o nim nastpujcy aforyzm: Oto jedyny chyba na wiecie czowiek, ktrego mona by zostawi bez grosza przy duszy, samego, na placu w obcym milionowym miecie, a on nie zginby, nie umar z godu ani z chodu, bo znaleliby si dobrzy ludzie, ktrzy by si od razu nim zajli, od razu nakarmiliby go i urzdzili, a gdyby nawet nie urzdzili, to on sam byby si od razu urzdzi bez adnych wysikw i upokorze, nie sprawiajc adnej trudnoci przygodnemu opiekunowi, wrcz przeciwnie, robic mu nawet nie byle jak przyjemno.

    Alosza nie skoczy gimnazjum. Mia jeszcze rok do ukoczenia, gdy naraz owiadczy swym opiekunom, e musi pojecha do ojca w pewnej sprawie; strzelio mu to nagle do gowy. Obie panie bardzo si zmartwiy i nie chciay go puci. Przejazd kosztowa

  • niewiele i Alosza zamierza zastawi w lombardzie zegarek, ktry otrzyma by w podarunku od rodziny nieboszczyka opiekuna przed jej wyjazdem za granic; obie panie jednak nie dopuciy do tego i zaopatrzyy go hojnie w pienidze, a nawet w nowe ubranie i bielizn. Lecz Aleksy zwrci im poow otrzymanej kwoty, bo, jak twierdzi stanowczo, chcia jecha trzeci klas. Przyjechawszy do naszej mieciny, na pierwsze badania ojcowskie, po co waciwie przyby, nie skoczywszy szkoy, nic nie odpowiedzia, a by, jak mwiono, pogrony w zwykej zadumie. Niebawem wyszo na jaw, e szuka grobu swej matki. Zreszt sam przyzna si wwczas, e tylko to byo celem jego przybycia. Ale wtpi naley, czy ten nagy przyjazd nie mia innych przyczyn. Najprawdopodobniej sam Alosza nie wiedzia wwczas i nie mgby w aden sposb wyjani, co waciwie jakby powstao naraz w jego duszy i z nieprzepart si pocigno na jak now, nie znan jeszcze drog, z ktrej ju nie mg zawrci. Fiodor Pawowicz nie potrafi mu wskaza grobu swej drugiej ony, poniewa od czasu pogrzebu nie by ani razu na cmentarzu i zupenie zapomnia, gdzie j wwczas pochowano...

    Korzystajc ze sposobnoci, dodamy co wicej na temat Fiodora Pawowicza. Duszy czas nie mieszka w naszym miecie. W trzy, cztery lata po mierci drugiej ony wy-jecha do poudniowej Rosji i w kocu trafi do Odessy, gdzie przebywa kilka lat z rzdu. Z pocztku zawar tam cilejsz znajomo, jak to sam mwi, z wieloma ydami, ydkami, ydakami i ydzitami, a w kocu zaczto go przyjmowa nie tylko u ydw, lecz i u Izraelitw. Przypuszczalnie w tym to okresie swego ycia rozwin w sobie ow szczegln umiejtno zbijania i ciuania grosza. Wrci za ostatecznie do naszego miasteczka na jakie trzy lata przed przyjazdem Aloszy. Dawni jego znajomi utrzymywali, e strasznie si zestarza, aczkolwiek nie by wcale taki stary. Jego sposb bycia, zamiast wyszlachetnie, sta si jaki nachalniejszy. W tym dawnym banie zrodzia si na przykad zuchwaa potrzeba wystrychania ludzi na baznw. Lubi pawi si w rozpucie nie tylko nie mniej ni dawniej, lecz nawet jak gdyby szkaradniej. Niebawem zaoy w naszym powiecie mnstwo nowych szynkw. Twierdzono, e posiada w majtku moe ze sto tysicy lub niewiele mniej. Sta si od razu wierzycielem wielu miejskich i wiejskich obywateli, oczywicie udziela lichwiarskich poyczek pod najpewniejsze zastawy. Dopiero w ostatnich czasach opuci si jako, rozty, pocz traci rwnowag, kontrol nad sob, wpad nawet w jak szczeglnego rodzaju lekkomylno, zaczyna jedno i koczy drugim, rzuca si jako niespokojnie, upija si coraz czciej do nieprzytomnoci i byby si narazi na wiele kopotw, gdyby nie znany nam ju suga Grzegorz, ktry si rwnie bardzo zestarza i coraz czciej doglda swego pana niczym guwerner. Przyjazd Aloszy wpyn na ojca nawet, rzec mona, od strony mo-

  • ralnej; mona by pomyle, e w tym przedwczesnym starcu zaczy si budzi jakie dawno przygase uczucia. Czy wiesz - mawia czsto do Aloszy, przygldajc mu si uwanie - czy wiesz, e jeste do niej podobny, do optanej? Tak bowiem nazywa nieboszczk on, matk Aloszy. Grb optanej wskaza wreszcie Aloszy lokaj Grzegorz. Zaprowadzi go na nasz cmentarz miejski i tam w odlegym kcie wskaza mu elazn, tani, lecz schludnie utrzyman pyt, na ktrej znaczy si nawet napis - imi i nazwisko, data urodzenia i mierci nieboszczki; na dole by nawet wyryty czterowiersz w stylu staromodnych, czsto spotykanych na grobach uboszego mieszczastwa epitafiw. Okazao si, ku zdumieniu wszystkich, e Grzegorz by fundatorem tej pyty. Sam pooy j na grobie nieszczsnej optanej, z wasnych funduszw, poniewa Fiodor Pawowicz by guchy na wielokrotne nagabywania starego sugi i wreszcie wyjecha do Odessy, machnwszy rk nie tylko na groby, ale i na wszystkie swoje wspomnienia. Alosza nie okaza nad grobem matki adnego szczeglniejszego wzruszenia; wysucha tylko powanej i rezolutnej relacji Grzegorza o po-stawieniu nagrobka, posta jaki czas ze spuszczon gow i odszed nie przemwiwszy ani sowa. Od tej pory, a moe nawet przez cay ten rok, ani razu nie zajrza na cmentarz. Jednake ten bahy epizod podziaa na Fiodora Pawowicza, i to w sposb bardzo oryginalny. Wzi nagle tysic rubli i pojecha do naszego monasteru ofiarujc je na naboestwo aobne za dusz zmarej ony, ale nie drugiej, nie optanej - matki Aloszy, lecz pierwszej, Adelaidy Iwanowny, ktra go za ycia tuka. Tego wieczoru upi si jak bela i wobec Aloszy wymyla na mnichw. Nie by wcale nabony; nigdy moe nawet wieczki za pi kopiejek nie postawi przed obrazem. Dziwne uniesienia nagych uczu i nagych myli nawiedzaj tego rodzaju osobnikw.

    Wspomniaem ju, e bardzo si rozty. Twarz jego w owym czasie pocza niezwykle wyranie wiadczy o charakterze i istocie caego jego ycia. Pod niezmiennie zuchwaymi, podejrzliwymi i szyderczymi oczkami zwisay misiste woreczki, sie gbokich zmarszczek pokrya jego drobn, ale tuciutk twarzyczk, a pod spiczast brod utworzy si jeszcze obfity podbrdek, misisty, poduny jak trzos, co nadawao twarzy jaki obrzydliwie lubieny wyraz. Dodajcie do tego zmysowe due usta z obrzkymi wargami, odsaniajcymi mizerne resztki czarnych, prawie ju przegniych zbw. Ilekro zaczyna mwi, bryzga lin na wszystkie strony. Zreszt sam lubi kpi z wasnej twarzy, chocia na og zdawa si by z niej zadowolony. Pyszni si zwaszcza swoim nosem, niezbyt duym, ale bardzo cienkim, z wydatnym garbem: Prawdziwie rzymski - powiada - w poczeniu z podbrdkiem istna fizys staroytnego rzymskiego patrycjusza czasu upadku. Zdaje si, e by z tego dumny.

  • I oto niedugo po odnalezieniu grobu matki Alosza nagle owiadczy ojcu, e pragnie wstpi do monasteru i e mnisi godz si dopuci go do nowicjatu. Wyjani nadto, e jest to jego najgbsze yczenie i e prosi Fiodora Pawowicza, jako ojca, o solenne zezwolenie. Fiodor Pawowicz wiedzia ju, e starzec Zosima, pokutujcy w pustelni monasteru, wywar na jego miym chopcu szczeglnie gbokie wraenie. Milczco i w zamyleniu wysucha jego proby i nie okaza prawie adnego zdziwienia.

    - Starzec Zosima jest, ma si rozumie, najrzetelniejszy z tych mnichw - rzek. - Hm... wic tego ci si zachciewa, mj miy chopcze! - By ppijany i naraz umiechn si swym przecigym ppijackim umiechem, nie pozbawionym przebiegoci i pijackiego sprytu. - Hm... jednak przeczuwaem, e tak skoczysz, czy dasz wiar? Kroie mi zawsze na co takiego. No c, masz przecie te swoje dwa tysiczki, to i wiano gotowe, a ja ci, mj aniele, nigdy nie opuszcz; zadaj, to doo, ile tam trzeba bdzie, a jake. A jeeli nie zadaj, to po co si pcha? Wszak, synku drogi, z pienikami jak kanarek si obchodzisz, ociupink, po dwa ziarenka na tydzie... Hm... Wiesz, bracie, w jednym monasterze mnisi maj futor za miastem, wszyscy ju wiedz, e na tym futorze tylko mnisze onki, jak je tam zowi, mieszkaj, myl, e ze trzydzieci sztuk ich bdzie... Sam tam byem i wiesz, kochasiu, ciekawe to w swoim rodzaju, naturalnie w sensie urozmaicenia. Szkoda tylko, e szowinizm narodowy okropny, Francuzek jeszcze cakiem nie ma, a mogyby by, bo fundusze nie byle jakie. Jak zwchaj, to przyjad. No, a tu co? Nie ma mniszych on, a samych mnichw chyba ze dwustu bdzie. Rzetelni. Postw przestrzegaj. Przyznaj... Hm... Wic mnichem chcesz zosta? A wiesz, e mi szkoda ciebie, Alosza, naprawd, czy dasz wiar, polubiem ci... Zreszt i sposobno niezgorsza: bdzie komu pomodli si za nas, grzesznikw. Za wielemy, siedzc tutaj, grzeszkw napodzili. Wci mylaem o tym: czy znajdzie si kto, co si za mnie do Boga pomodli? Czy jest na wiecie taki czowiek? Drogi chopaku, pod tym wzgldem jestem naprawd ciemny jak tabaka w rogu. Moe nie wierzysz? A strach, jaki ciemny. Ale widzisz, synku: jakkolwiek ciemny jestem, myl sobie wci, wci myl, pewnie e nie cigiem, ale od czasu do czasu. To chyba niemoliwe, myl ja sobie, eby diabli zapomnieli mnie na widy wsadzi, kiedy wycign kopyta. Dobrze, myl sobie, widy. A skde te widy? A z czego te widy? Z elaza moe? A gdzie kuj te widy? Fabryk tam maj czy jak? Przecie tam w monasterze mnichy pewnikiem myl, e w piekle jest na przykad sufit. A ja, kochasiu, gotw jestem w pieko uwierzy, ale w kadym razie bez sufitu; wyglda to jako delikatniej, inteligentniej, po luterasku mianowicie. A waciwie, midzy nami mwic, nie wszystko jedno, z sufitem czy bez sufitu? Masz tobie, diabelne zagadnienie! No, a jeli nie ma sufitu, to znaczy nie ma te i

  • wide. A jeeli nie ma wide i innych rzeczy, w takim razie wszystko to duby smalone; kto mnie wwczas na widy chwyci, bo jak nie pochwyci, to i c wwczas bdzie, gdzie prawda na wiecie? Il faudrait les inventer,1 te widy, specjalnie dla mnie, dla mnie samego, bo gdyby ty wiedzia, Alosza, jaki ze mnie grzesznik bezecny!

    - Ale tam nie ma wide - odrzek Alosza cicho i powanie, patrzc na ojca. - Tak, tak jest, tam s tylko cienie wide. Wiem, wiem. To pewien Francuz tak

    opisywa pieko: J'ai vu l'ombre d'une cocher, qui avec l'ombre d'une brosse frottait l'ombre d'une carrosse.2 Skd wiesz, kochasiu, e nie ma wide? Inaczej mi zapiewasz, gdy pobdziesz rd mnichw. A zreszt id sobie, dobierz si tam do prawdy i przyjd do mnie z relacj: zawsze to lej bdzie pj na tamten wiat, gdy czek na pewniaka wie, co go tam czeka. I czy nie przyzwoiciej bdzie dla ciebie pomieszka z mnichami ni ze mn, starym pijanic, no i z dziewczynkami?... Chocia, co prawda, do ciebie jak do anioa nic nie przylgnie. Ba, a nu i tam nic do ciebie nie przylgnie, wic daj ci swoje przyzwolenie, gdy si tego spodziewam. Gow masz nie byle jak. Popalisz si i zganiesz, wyleczysz si i wrcisz. A ja bd na ciebie czeka: czuj, e ty jedyny na wiecie, jedyny, ktry mnie nie potpi, chopcze mj drogi, czuj to, nie mog tego nie czu!...

    I nawet zaszlocha. By sentymentalny. By zy i sentymentalny.

    V STARCY

    Moe ktry z czytelnikw pomyli sobie, e bohater mj by chorobliw; egzaltowan, nierozgarnit istot, bladym marzycielem, wtym, nerwowym czowieczkiem. Nic podobnego. Alosza w owym czasie by rosym, rumianolicym, tchncym zdrowiem i pogod dziewitnastoletnim wyrostkiem. By nawet bardzo pikny i zgrabny, wzrostu nieco wicej ni redniego, mia ciemnoblond wosy, regularny, chocia nieco wyduony owal twarzy i byszczce, ciemnoszare, szeroko rozstawione oczy, by przewanie zamylony, z wygldu bardzo spokojny. Mog mi czytelnicy powiedzie, e rumiane policzki nie wyczaj bynajmniej fanatycznego usposobienia ani skonnoci do mistycyzmu; lecz mnie si zdaje, e Alosza by nawet wikszym ni ktokolwiek realist. O, rozumie si, przebywajc w monasterze, wierzy wicie w cuda, ale, moim zdaniem, cuda nigdy nie wprawiaj realisty w zakopotanie. Nie cuda bowiem skaniaj realist do wiary. Prawdziwy realista, ktry nie wierzy, zawsze znajdzie w sobie moc i zdolno przeczenia cudom i choby nawet stan

    1 Trzeba by je wynale.

    2 Widziaem cie stangreta, ktry cieniem szczotki czyci cie karety.

  • przed niewtpliwym faktem, raczej nie daby wiary wasnym zmysom, niby mia uzna moliwo cudu. A gdyby nawet uzna, to jako fakt naturalny, ktry mu dotychczas by nie znany. W realicie wiara rodzi si nie od cudu, lecz cud od wiary. Jeeli realista raz uwierzy, to wanie ze wzgldu na swj realizm powinien bezwarunkowo dopuci istnienie cudu. wity Tomasz aposto mwi, e nie uwierzy, a zobaczy, ujrzawszy za rzek: Pan mj i Bg mj! Czy to cud tchn w niego wiar? Chyba przeciwnie: uwierzy, poniewa pragn wierzy, a moe nawet wierzy ju skrycie w gbi duszy, gdy mwi: Nie uwierz, a zoba-cz.

    Powiedz mi moe, e Alosza by tpy, nierozgarnity, nie skoczy szkoy i tak dalej. To prawda, nie skoczy szkoy, ale byoby wielk niesprawiedliwoci nazwa go tpym albo gupim. Powtrz, co ju raz rzekem, wkroczy na now drog tylko dlatego, gdy w owym czasie tylko ona go olnia; objawia mu si jako idea wyzwolenia duszy, wyrywajcej si z mroku ku wiatu. Dodajcie do tego, e nalea do modziey ostatniego naszego poko-lenia, ktra, uczciwa z natury, domaga si prawdy, poszukuje jej i wierzy w ni. Uwierzywszy za, domaga si z caej duszy natychmiastowego w niej udziau, domaga si natychmiastowego czynu, pragnie powici dla niej wszystko, bodaj wasne ycie. Nie pojmuj niestety ci modzi, e ofiara z wasnego ycia jest, by moe, w wielu wypadkach najatwiejszym powiceniem; e znacznie trudniej na przykad, a dla niektrych prawie zupenie niemoliwe, powici pi czy sze lat kipicego modoci ycia na cik, trudn nauk, na studia, chociaby tylko w tym celu, aby udziesiciokrotni w sobie siy, potrzebne do suenia teje prawdzie i dokonania umiowanej i zamierzonej ofiary. Alosza obra sobie tylko cakiem inn ni wszyscy drog, ale wstpi na ni z takim samym niecierpliwym pragnieniem natychmiastowego czynu. Skoro tylko po surowym namyle doszed do przekonania, e jest Bg i niemiertelno duszy, natychmiast zupenie naturalnie powiedzia sobie: Chc y dla niemiertelnoci i nie przyjmuj poowicznego kompromisu. Wiadomo rwnie, e gdyby zdecydowa, e nie ma Boga i niemiertelnoci, to niechybnie zostaby od razu ateist i socjalist (albowiem socjalizm jest nie tylko kwesti proletariatu, czyli tak zwanego czwartego stanu, lecz w najistotniejszej swej treci zagadnieniem ateizmu, zagadnieniem wspczesnego ateizmu, zagadnieniem wiey Babel, Wznoszonej wanie bez Boga, nie gwoli osignicia nieba na ziemi, lecz dla cignicia nieba ku ziemi). Aloszy wydao si dziwne i niemoliwe, by y dawnym yciem. Powie-dziane jest: Rozdaj wszystko, co masz, i pjd za mn, jeli chcesz by doskonaym. Alosza wic powiedzia sobie: Nie mog zamiast wszystkiego da dwa ruble, a zamiast i za Nim chodzi tylko na naboestwa. Moe z wczesnego dziecistwa zachowa wspomnienie

  • naszego podmiejskiego monasteru, do ktrego moga go przywozi matka na naboestwa. Moe wpyny na to rwnie skone promienie zachodzcego soca przed obrazem, pod ktrego opiek oddaa go optana matka. Przyjecha do nas wwczas, zamylony, po to tylko, aby si przekona: czy tu jest wszystko, czy te tylko dwa ruble, i wwczas to w monasterze spotka owego starca...

    Wiadomo ju czytelnikowi, e by to starzec Zosima; lecz w tym miejscu wypada powiedzie kilka sw o starcach w ogle, o ich stanowisku w naszych monasterach, i szkoda wielka, e w tej kwestii czuj si niezbyt kompetentnym i pewnym siebie. Sprbuj jednak poinformowa czytelnikw w krtkich sowach i dosy powierzchownie. Wic po pierwsze, znawcy twierdz, e starcy pojawili si w rosyjskich monasterach stosunkowo niedawno, moe nawet mniej ni sto lat temu, e natomiast na caym prawosawnym Wschodzie, zwaszcza na Synaju i na grze Athos, s ju od przeszo tysica lat. Utrzymuj, e i na Rusi bywali niegdy starcy, ale w zamierzchych czasach, e to rzecz pewna, ale e w nastpstwie klsk, najazdu Tatarw, zamtu, przerwania dawnych stosunkw ze Wschodem po zdobyciu przez Turkw Konstantynopola instytucja ta posza u nas w zapomnienie i starcy zanikli. Powoa j znowu do ycia z kocem zeszego stulecia pewien wielce witobliwy mnich (jak go nazywano) Paisij Wieliczkowski i jego uczniowie. Mimo to dzi jeszcze, po upywie niespena stu lat, instytucja ta przyja si bynajmniej nie we wszystkich naszych monasterach. Zwalczana namitnie, jako nie znane u nas nowinkarstwo, jest wci przedmio-tem ostrych atakw. Rozkwita za szczeglnie w synnej Pustelni Kozielskiej. Kto i kiedy zaszczepi j w naszym podmiejskim monasterze - nie wiem; wiem tylko, e ojciec Zosima by trzecim z rzdu starcem i e chocia by wycieczony saboci i chorobami i jedn nog sta ju w grobie, nie wiedziano, kto bdzie jego nastpc. Bya to sprawa nader wana dla naszego monasteru, ktry dotd niczym si nie wyrni: nie mia bowiem ani relikwii witych, ani cudownych obrazw, ani nawet legend, powizanych z dziejami naszego kraju, i nie mg si powoa na adne zdarzenie historyczne, na adne zasugi wzgldem ojczyzny. Zasyn za na ca Rosj i rozkwit pysznie tylko dziki obecnoci starcw, do ktrych cigay pielgrzymki z caego kraju, z najdalszych jego rubiey. Ale czym jest waciwie taki starzec? Starzec to witobliwy czowiek, ktry przejmuje wasz dusz i wasz wol w swoj dusz i w swoj wol. Obierajc sobie starca, wyrzekacie si cakowicie wasnej woli i zdajecie si raz na zawsze na wol starca. Za poddajecie si tej prbie i skazujecie na t straszliw szko ycia dobrowolnie, ufajc, e po dugim wysiku przezwyciycie siebie, zapanujecie nad sob do takiego stopnia, i w kocu po wieloletnim posuszestwie dostpicie doskonaej wolnoci, to znaczy, wyzwolicie si od siebie i unikniecie losu ludzi,

  • ktrzy przeyli cae swe ycie, a siebie nie znaleli. Praktyki te na Wschodzie nie opieraj si zreszt na przesankach teoretycznych, maj bowiem za sob tysicletnie dowiadczenie. Powinnoci wzgldem starcw nie ograniczaj si do zwykego posuszestwa, odwiecznie stosowanego i w naszych rosyjskich monasterach. Dochodzi tu nadto nieustanna spowied i nierozerwalny zwizek midzy zwizanym a tym, ktry wie. Opowiadaj na przykad, e kiedy w zaraniu chrzecijastwa pewien nowicjusz, nie wykonawszy zlecenia swego starca, opuci monaster i wywdrowa do innego kraju, mianowicie z Syrii do Egiptu, i tam, po yciu penym wielkich i zbonych trudw, ponis mier mczesk za wiar. Ale gdy lea w cerkwi, czczony jako wity, nagle po wezwaniu diakona: Ustpcie std, wyklci! - trumna z ciaem mczennika zerwaa si z katafalku i zostaa wyrzucona ze wityni; powt-

    rzyo si to trzykrotnie. I wwczas stao si wiadome, e witobliwy mczennik naruszy by luby posuszestwa i opuci swego starca, a przeto mimo swe wielkie czyny nie dostanie rozgrzeszenia, dopki mu starzec jego nie odpuci. I dopiero gdy zawezwany starzec uwolni go od uczynionego lubu, mona byo zwoki mczennika pogrzeba. Oczywicie jest to zamierzcha legenda, ale s i niedawne. Oto jedna z nich: pewien wspczenie yjcy mnich szuka zbawienia na grze Athos. Umiowa t pustelni jako cich przysta dla swej duszy, gdy nagle starzec tamtejszy kaza mu opuci gr i i z pocztku do Jerozolimy, do miejsc witych, a potem wrci do Rosji, na pnoc, na Syberi. Tam twoje miejsce, a nie tutaj. Osupiay i do gbi strapiony mnich wyruszy do Konstantynopola, do patriarchy, i baga go o zwolnienie od lubu posuszestwa. Ale wadyka odpar, e nie tylko sam nie moe uwolni go od posuszestwa, ale e nie ma i by nie moe na ziemi takiej wadzy, ktra by moga go zwolni od posuszestwa naoonego na przez starca, z wyjtkiem tego starca, ktry j na niego naoy.

    Starcy zatem w pewnych wypadkach posiadaj nieograniczon i niepojt wadz. Oto czemu w wielu monasterach zwalczano i niemal przeladowano t instytucj. Lud natomiast garn si od razu do starcw i okazywa im najwysz cze. Do naszych za starcw pielgrzymowa na przykad nie tylko gmin, ale i najznamienitsi ludzie, by poddajc si cakowicie ich wadzy, spowiada si ze swych wtpliwoci, z grzechw, cierpie i zgryzot, i szuka rady oraz pociechy. Widzc to przeciwnicy starcw podnieli krzyk, zarzucajc im midzy innymi, e samowolnie i lekkomylnie bezczeszcz sakrament spowiedzi, cho nieustanne spowiadanie duszy przed starcem lub osob wieck nie jest spowiedzi w znaczeniu sakramentu. Mimo wszystkie oskarenia stanowisko starcw w Rosji utrzymywao si, a nawet zaczynao si pomau wszdzie przyjmowa. Trzeba jednak przyzna, e to od tysica lat wyprbowane narzdzie moralnego odradzania si czowieka, denia od niewoli

  • ku wolnoci, moe si sta broni obosieczn i niejednego doprowadzi, zamiast do pokory i moralnej doskonaoci, do najbardziej satanicznej pychy, zatem do acuchw, a nie do wolnoci.

    Starzec Zosima mia szedziesit pi lat, pochodzi z ziemiaskiej rodziny, we wczesnej modoci suy w wojsku na Kaukazie jako oficer wyszej rangi. Niezawodnie ogromne wraenie, jakie wywar na Aloszy, byo skutkiem jakiej szczeglnej zalety jego duszy. Alosza zamieszka w celi starca, ktry go bardzo polubi i trzyma przy sobie. Zwracam uwag czytelnika, e Alosza, chocia mieszka w monasterze, nie by niczym skrpowany, mg wychodzi dokdkolwiek i na jak dugo chcia, a jeeli nosi rias, to dobrowolnie, aby nie odrnia si od mnichw. Zreszt odpowiadao to w zupenoci jego yczeniom. Bardzo by moe, i na modziecz wyobrani Aloszy ywo podziaaa rwnie popularno i rozgos jego starca. Wielu opowiadao o ojcu Zosimie, e dopuszczajc do siebie od tylu lat wszystkich pragncych uly swemu sercu, wszystkich akncych jego wskazwek i uzdrawiajcego sowa, tyle przyj do swej duszy wyzna, skruchy i zwierze, e wystarczyo mu raz rzuci okiem na pielgrzyma, aby domyli si: z czym przyszed, czego pragnie, a nawet co ma na sumieniu. Zdumiewa wic, niepokoi i przeraa, odgadujc sekrety, o ktrych nikt mu nic nie mwi. Alosza rycho przekona si, e prawie wszyscy, ktrzy po raz pierwszy przybywali do starca na rozmow w cztery oczy, wchodzili zakopotani, niespokojni i strwoeni, wychodzili za pogodni i rozpromienieni, najbardziej zaspione oblicza tchny szczciem. Alosza z niezwykym zdumieniem spostrzeg od razu, e w tym potnym starcu nie ma cienia surowoci; wrcz przeciwnie, by zawsze pogodnego, prawie wesoego usposobienia. Mnisi opowiadali, e starzec do tych najbardziej si przywizuje, ktrzy grzesz najwicej, i najsilniejsz mioci darzy najgorszego grzesznika. Byo jednak w monasterze, nawet u schyku ycia starca, kilku mnichw, ktrzy go nienawidzili i zazdrocili mu, ale bya ich coraz mniejsza garstka, a poza tym nie okazywali tych uczu. Co prawda niektrzy z nich byli bardzo znani i odgrywali wybitn rol w yciu naszego monasteru. By wrd nich na przykad jeden z najstarszych mnichw, wielki asceta, przestrzegajcy najsurowszych postw i milczenia. Jednake ogromna wikszo mnichw staa niewtpliwie po stronie Zosimy, wielu miowao go caym sercem, szczerze i arliwie, a

    niejeden darzy go fanatycznym przywizaniem. Mwili wrcz, cho niezupenie na gos, e starzec Zosima jest witym, e jest to fakt niewtpliwy; przewidujc zatem rychy jego zgon, spodziewali si nawet natychmiastowych cudw i co za tym idzie, wielkiego dla monasteru rozgosu. Podobnie Alosza wierzy bez zastrzee w cudown moc starca, tak samo jak wie-rzy lepo w histori o wyrzuconej ze wityni trumnie. Widzia zreszt na wasne oczy sceny

  • potwierdzajce t wiar: pielgrzymi, co przyprowadzali do starca chore dzieci czy dorosych krewnych, bagajc go, by zechcia pooy rk na zbolaych gowach i odczyta nad nimi modlitw, przewanie wracali potem, niektrzy nawet przybiegali nazajutrz, rzucali si starcowi do ng i ze zami dzikowali za uzdrowienie chorych. Czy naprawd byy to wy-padki uzdrowienia, czy tylko naturalnego polepszenia? - Alosza nie zadawa sobie zgoa takich pyta, albowiem wierzy ju najgbiej w duchow moc swego mistrza, ktrego saw utosamia niemal z wasnym triumfem. Serce drao mu z zachwytu, rozpromienia si cay, gdy starzec wychodzi do tumu czekajcych u wrt ptnikw, ktrzy zbiegali si z najodleglejszych stron kraju po to tylko, aby ujrze witobliwego starca i otrzyma jego bogosawiestwo. Padali przed nim na twarz, pakali, caowali ziemi, na ktrej sta, szlochali, kobiety podnosiy ku niemu trzymane na rkach dzieci, przyprowadzay optane. Starzec wdawa si z nimi w pogawdk, odmawia nad nimi krtk modlitw i bogosawi. W ostatnich czasach coraz czstsze ataki choroby tak go osabiy, e nie mia siy wyj ze swej celi; tote pielgrzymi nieraz po kilka dni czekali w monasterze na jego bogosawiestwo. Alosza doskonale sobie uwiadamia, dlaczego go kochaj, dlaczego padaj mu do ng i dlaczego pacz ze wzruszenia na widok jego twarzy. O tak, doskonale rozumia, e dla pokornej duszy rosyjskiego chopa, strudzonej cik prac i niedol, a nade wszystko steranej nieustann niesprawiedliwoci i nieustannym grzechem, wasnym i powszechnym, nie masz silniejszej potrzeby i wikszej pociechy nad wit lub witego, przed ktrym mona pa i pokoni si: Chocia yjemy w grzechu, kamstwie i pokusie, przecie gdzie na ziemi istnieje czek wity, najlepszy; ten za nas ma prawd, ten zna za nas prawd: wic nie umiera ona na ziemi, wic i nam kiedy zawita i zapanuje na caym wiecie, jako nam przyrzeczono. Alosza wiedzia, e w ten wanie sposb czuje i nawet myli lud rosyjski, rozumia to doskonale. Nie wtpi zarazem ani chwili, e nie kto inny, tylko starzec Zosima jest tym witym, tym strem prawdy Boej w oczach ludu. Podziela uczucia i przekonania tych paczcych chopw i chorych chopek, podnoszcych do starca swoje dzieci. I nikt chyba w caym monasterze nie wierzy rwnie gboko jak Alosza, e po mierci starca spynie na monaster nadzwyczajna chwaa. Szczciem najwyszym przepeniao go to przewiadczenie. I nie tylko ono. Przez cay czas pobytu w monasterze jaki gboki, pomienny zachwyt wewntrzny coraz silniej rozpala si w sercu Aloszy. Nic go nie mogo zmiesza, nawet to, e wity starzec jest w swej doskonaoci odosobniony i jedyny. C z tego? Starzec Zosima jest witym, serce jego kryje tajemnic powszechnego odrodzenia, ow moc, ktra nareszcie urzeczywistni prawd na ziemi, i wwczas wszyscy bd wici i bd kocha si wzajem i nie bdzie ani bogatych, ani biednych, ani pysznych,

  • ani ponionych, i bd wszyscy rwni jako dzieci Boe i nastpi prawdziwe krlestwo Chrystusa na ziemi. Takie oto byo serdeczne marzenie Aloszy.

    Zdaje si, e Alosza bardzo si przej przyjazdem obu braci, ktrych dotychczas wcale nie zna. A chocia brat przyrodni, Dymitr Fiodorowicz, przyjecha pniej, Alosza rychlej i atwiej zbliy si z nim ni z drugim, rodzonym bratem, Iwanem Fiodorowiczem. Jednak Iwan interesowa go ogromnie; niestety ju dwa miesice upyny, obaj bracia widywali si dosy czsto, a przecie co przeszkadzao im zbliy si do siebie. Alosza sam by milczcy, wci jakby czeka na co, jakby si czego wstydzi: Iwan za rzuca na wprawdzie z pocztku - jak to Alosza spostrzeg - przecige i badawcze spojrzenia, ale wkrtce jak gdyby przesta o nim myle. Alosza zauway to od razu z uczuciem niejakiego zakopotania. Obojtno brata kad na karb rnicy wieku, a zwaszcza wyksztacenia. Jednoczenie snu inne domysy: brak zaciekawienia wzgldem modszego brata wypywa zapewne z innych, nieznanych przyczyn. Aloszy wci si zdawao nie wiadomo czemu, e Iwan jest stale czym zajty, jak istotn i wewntrzn spraw, e dy do jakiego celu, by moe bardzo trudnego, ktry cakowicie pochania jego uwag, i tym zapewne naley sobie wytumaczy roztargnione spojrzenie, jakim mierzy brata. Zastanawia si Alosza czasem i nad tym: czy nie jest to aby pogarda, pogarda wyksztaconego ateisty wzgldem modego, gupiutkiego kleryka. Wiedzia bowiem doskonale, e brat jego jest ateist. Tego za rodzaju pogarda, gdyby nawet nie bya urojona, nie moga go obrazi. Bd co bd, sam tego nie rozumiejc, oczekiwa z trwonym zakopotaniem chwili, kiedy brat zechce si do niego zbliy. Dymitr Fiodorowicz odzywa si o Iwanie z najwyszym szacunkiem i podziwem, mwi o nim nawet z jakim szczeglnym przejciem. To Dymitr wanie wtajemniczy Alosz w szczegy owej powanej sprawy, ktra w ostatnich czasach zczya obu starszych braci mocnym i cisym wzem. Entuzjastyczne opinie Dymitra o Iwanie byy w pojciu Aloszy tym bardziej znamienne, e Dymitr by w zestawieniu z Iwanem kompletnym nieukiem i e obaj bracia, postawieni obok siebie, stanowili pod kadym wzgldem jako jednostki i charaktery tak jaskrawe przeciwiestwo, e chyba trudno o jaskrawsze.

    Wtedy to wanie odbyo si spotkanie, albo dokadniej mwic, jak gdyby zjazd wszystkich czonkw tej niezgranej rodziny w celi starca. Zdarzenie to wywaro ogromny wpyw na Alosz. Pretekst do zjazdu by, waciwie mwic, faszywy. Zatarg o dziedzictwo i majtkowe porachunki midzy Dymitrem Fiodorowiczem i ojcem jego Fiodorem Pawowiczem przekroczy wszelkie granice wzgldnej nawet przyzwoitoci. Stosunki ojca z synem pogorszyy si niesychanie i stay si nie do zniesienia. Zdaje si, e to Fiodor Pawowicz w artobliwej formie podda myl zwoania rady familijnej w celi starca Zosimy.

  • Liczy nie tyle na porednictwo starca, ile na to, e jego godno i osoba podziaa ugodowo i ustrzee przeciwnikw od nieprzyzwoitych wyskokw. Dymitr Fiodorowicz nie by nigdy u starca i nie zna go, w propozycji ojca dopatrywa si chci zastraszenia, lecz e w skrytoci serca poczuwa si wobec ojca do winy z powodu niektrych, szczeglnie draliwych wystpie, wic przyj wezwanie. Przy sposobnoci dodam, e nie mieszka w domu ojca jak Iwan, lecz ulokowa si osobno, na przeciwnym kracu miasta. Traf zrzdzi, e Piotr Aleksandrowicz Miusow, bawicy podwczas w naszym miecie, bardzo si zapali do pomysu Fiodora Pawowicza. Libera typu lat 1840-50, wolnomyliciel i ateista, moe raczej z nudw, a moe i dla lekkomylnej rozrywki, zaj si niezmiernie ywo ca t spraw. Zachciao mu si naraz obejrze monaster i witego. A e wci jeszcze trwa dawny jego zatarg z monasterem i wci jeszcze cigna si sprawa o miedz, o jakie tam prawa do wyrbu, do rybowstwa i tak dalej, wic mia ju gotowy pretekst, e niby chce si rozmwi z ojcem ihumenem, czyby nie mona byo raz na zawsze zakoczy sporu polubownie. Spodziewa si, e petenta z tak szlachetnymi zamiarami przyjm w monasterze o wiele lepiej i grzeczniej ni zwykego ciekawca. Wzgldy te mogy rwnie skoni mnichw do wywarcia nacisku na chorego starca, ktry ostatnimi czasy nie opuszcza prawie swej celi i wskutek ogromnego osabienia nie przyjmowa nawet staych ptnikw. Piotr Aleksandrowicz nie przeliczy si: starzec Zosima istotnie wyrazi sw zgod i ustali dzie. Kto mnie uczyni ich rozjemc? - odezwa si do Aloszy z umiechem.

    Alosza za bardzo si zaniepokoi na wiadomo o zamierzonej naradzie. Rozumia, e tylko Dymitr przyjdzie z powanymi zamiarami, natomiast wszyscy inni bez wtpienia przybd tu w celach bahych, a bodaj czy nie obraliwych dla starca. Iwan i Piotr Aleksandrowicz Miusow przyjad z ciekawoci, oczywicie najordynarniejszego gatunku, a ojciec zapewne dla bazestwa i odegrania komedii. O tak. Alosza milcza, lecz gboko i prawdziwie zna ju swego ojca. Powtarzam znw, e bohater mj nie by bynajmniej tak prostoduszny, jakim si wydawa. Z cikim sercem oczekiwa wyznaczonego dnia. Rzecz ja-sna, bardzo mu na tym zaleao, aby wszystkie te niesnaski rodzinne wreszcie si skoczyy. Jednak w pierwszym rzdzie dba o spokj starca; dra o niego, o jego saw, lka si obraliwych wyskokw, zwaszcza subtelnych, uprzejmych szyderstw Miusowa i lekcewacych niedomwie wyksztaconego Iwana - przynajmniej tak sobie to wszystko z gry wyobraa. Chcia nawet odway si i ostrzec starca, wyjani mu, co za ludzie maj tu przyby, ale po namyle odstpi od tego zamiaru. W przeddzie zebrania napisa tylko do Dymitra, e go bardzo kocha i przypomina mu dan obietnic. Dymitr na prno gowi si - nie mg w aden sposb sobie przypomnie, jak obietnic mg da modszemu bratu.

  • Odpisa jednak, e bdzie si stara powstrzyma od podoci i e, mimo szacunku dla starca i Iwana, wietrzy w tym spotkaniu jaki podstp czy te nikczemn komedi. Jednak raczej pokn jzyk, nibym mia uchybi w szacunku witobliwemu mowi, ktrego ty cenisz tak bardzo - tymi sowy zakoczy swj list. Wlay one nieco otuchy w serce Aloszy.

  • KSIGA DRUGA NIEPRZYZWOITE ZEBRANIE

    I

    PRZYJECHALI DO MONASTERU

    By pikny, ciepy i pogodny dzie w kocu sierpnia. Spotkanie w celi starca miao si odby po pnym naboestwie, gdzie koo godziny wp do dwunastej. Zaproszeni gocie nie raczyli jednak przyby na naboestwo, a zjawili si akurat, gdy gaszono wiece. Zajechali dwoma pojazdami: w eleganckim powozie, zaprzonym w par wspaniaych koni, siedzia Piotr Aleksandrowicz Miusow i jego daleki krewny, dwudziestoletni modzieniec Piotr Fomicz Kaganow, przygotowujcy si w owym czasie do wstpienia na uniwersytet. Miusow, u ktrego Kaganow nie wiadomo czemu chwilowo mieszka, zachca go do wsplnego wyjazdu za granic, do odbycia studiw w Zurychu lub w Jenie. Lecz modzieniec jeszcze si nie zdecydowa. By zamylony i jakby roztargniony. Mia twarz sympatyczn, budow krzepk, wzrost dosy suszny. Spojrzenie jego chwilami w dziwny sposb zastygao: jak wszyscy bardzo roztargnieni ludzie mg na kogo spoglda dugo i uporczywie, a jednak wcale go nie widzie. Na og by milczcy i nieco niezgrabny, jednak zdarzao si - zreszt wycznie w cztery oczy - e naraz stawa si wyjtkowo rozmowny, porywczy, skory do miechu i mia si czasem Bg wie z czego. Ale to oywienie rwnie prdko i nieoczekiwanie stygo, jak wybuchao. Ubiera si zawsze bardzo elegancko, a nawet wykwintnie; posiada ju osobisty majtek i spodziewa si w najbliszej przyszoci odziedziczy znacznie wikszy. Z Alosz czya go przyja.

    Fiodor Pawowicz z synalkiem swoim Iwanem Fiodorowiczem przyjecha w bardzo starym, rozklekotanym, lecz pakownym, zwyczajnym powozie, zaprzonym w par wy-suonych dereszy, bardzo odcinajcym si od szykownego zaprzgu Miusowa. Dymitr Fiodorowicz spnia si, mimo e jeszcze poprzedniego dnia oznajmiono mu termin i go-dzin spotkania. Gocie wysiedli z powozw przed obrbem murw monasteru koo zajazdu i weszli pieszo przez wrota. Z wyjtkiem Fiodora Pawowicza nikt z nich, zdaje si, nie by jeszcze nigdy w adnym monasterze, a Miusow pewnie od trzydziestu lat nie przekroczy progu wityni. Tote rozglda si wokoo z niejakim zaciekawieniem i z ostentacyjn, mocno nadrabian swobod. Lecz spostrzegawczy jego umys i uwane oko nie dojrzay w monasterze nic godnego uwagi poza gospodarskimi i cerkiewnymi budynkami, nawiasem

  • mwic, bardzo pospolitymi. Ostatni wierni wychodzili z cerkwi, trzymajc czapki w rkach i egnajc si nabonie. Byli midzy nimi i przyjezdni, przewanie ludzie z wyszych sfer, dwie lub trzy panie, jaki bardzo sdziwy genera; wszyscy oni stanli w zajedzie. ebracy obstpili naszych przybyszw, ale aden z nich nie kwapi si z datkiem. Jedynie Pietrusza Kaganow wyj z portmonetki dziesi kopiejek i, Bg wie dlaczego oywiony i zmieszany, czym prdzej wsun pienidz do rki jakiej starowinie, szepczc: Podzieli rwno. Nikt z goci nie zwrci na to uwagi, nie mia wic powodu do zmieszania. Kaganow uprzytomni to sobie i zmiesza si jeszcze bardziej.

    Jedna rzecz zdziwia wszystkich; naleao si spodziewa, e kto bdzie ich oczekiwa, moe nawet powita z honorami: jeden z nich stosunkowo niedawno ofiarowa na monaster tysic rubli, a drugi by najbogatszym obywatelem ziemskim i, rzec mona, najbardziej wyksztaconym w powiecie czowiekiem; monaster by nawet po czci od niego zaleny, gdy chodzio o rybowstwo, zwaywszy, e sprawa sdowa moga przyj niepomylny dla monasteru obrt. A jednak nie witaa ich adna oficjalna osobisto. Miusow z roztargnieniem spoglda na nagrobki koo cerkwi i zamierza zrobi uwag, e chyba rodziny nieboszczykw sono opaciy prawo grzebania swoich zmarych w tym witym miejscu, lecz powcign si: waciwa mu liberalna ironia przerodzia si nieledwie w gniew.

    - Do kogo, u licha, zwrci si w tym galimatiasie... Trzeba si w kocu zdecydowa, bo czas upywa - odezwa si nagle jakby do siebie.

    W tej chwili podszed do nich starszy, ysawy jegomo w szerokim letnim paltocie, ze sodkimi oczkami. Z lekka unisszy kapelusza, ze sodk unionoci przedstawi si wszystkim, nie podajc rki, jako obywatel spod Tuy, Maksymow. W lot zorientowa si w sytuacji naszych ptnikw.

    - Starzec Zosima mieszka w pustelni, ktrej nie opuszcza, bdzie ze czterysta krokw od monasteru, na przeaj przez lasek, przez lasek...

    - To i ja wiem, e przez lasek - odezwa si Fiodor Pawowicz - alemy drog zapomnieli, dawnomy tu byli.

    - A wanie przez t bram i prosto przez lasek... przez lasek. Chodmy. Moe panowie pozwol... mnie samemu... ja sam. Tdy prosz, tdy...

    Wyszli z bramy i skierowali si przez las. Pan Maksymow, czowiek lat okoo szedziesiciu, mwic waciwie, nie szed, lecz bieg truchcikiem z boku, przypatrujc si przybyszom z gorczkow, prawie e nieznon ciekawoci. Spogldajc na nich, mia oczy z lekka wybauszone.

  • - Uwaa pan, przyjechalimy do tego starca w pewnej sprawie - zauway oschle Miusow. - Uzyskalimy, e tak powiem, audiencj u witobliwej osoby, a przeto, chocia wdziczni panu jestemy za wskazanie drogi, prosimy nie wchodzi razem z nami.

    - Byem ju, a jake, byem... Un chevalier parfait!3 - co mwic Maksymow prztykn palcami w powietrzu.

    - Kt to jest chevalier? - zapyta Miusow. - Starzec, bajeczny starzec, starzec... Honor i chluba monasteru. Zosima. To taki

    starzec...

    W tej chwili dogoni ich niski, wychudy i bardzo blady mnich w kobuku i przerwa bezadn gadanin Maksymowa. Fiodor Pawowicz i Miusow stanli. Mnich przywita goci niezwykle grzecznie, prawie w pas si pokoni i rzek:

    - Ojciec ihumen pokornie prosi wielmonych panw po wyjciu z pustelni do siebie na obiad. O godzinie pierwszej, nie pniej. I pana take - doda zwracajc si do Maksymowa.

    - Stanowczo skorzystam z tego zaproszenia! - zawoa Fiodor Pawowicz, niezmiernie uradowany - stanowczo. I pamitajcie, panowie, przyrzeklimy sobie zachowywa si tutaj przyzwoicie... A pan, Piotrze Aleksandrowiczu, czy pjdzie pan z nami?

    - Naturalnie. Przyjechaem wanie w tym celu, aby si przyjrze tutejszym zwyczajom. Jedno mnie tylko krpuje: e jestem tu z panem, Fiodorze Pawowiczu

    - Tak, Dymitra Fiodorowicza jeszcze nie ma. - Ale byoby wietnie, eby wcale nie przyszed; czy pan sdzi, e przyjemno

    sprawiaj mi te wasze swary, jeszcze z wapanem na dokadk? Zatem przyjdziemy na obiad, prosz podzikowa w naszym imieniu ojcu ihumenowi - zwrci si do mniszka.

    - Mam polecenie zaprowadzi wielmonych panw do samego starca - odrzek mnich. - A ja w takim razie do ojca ihumena, ja tymczasem wprost do ojca ihumena -

    zaszczebiota Maksymow. - Ojciec ihumen w obecnej chwili jest zajty, ale jak pan uwaa... - niezdecydowanie

    odezwa si mnich. - Niezwykle natrtny staruszek - orzek na gos Miusow, skoro Maksymow pobieg z

    powrotem do monasteru. - Podobny do von Zonna - wtrci nagle Fiodor Pawowicz. - Pan wci tylko to masz na myli... Z jakiej racji podobny do von Zonna? A czy pan

    widzia kiedy von Zonna? - Widziaem fotografi. Chocia rysy twarzy odmienne, ale jest jakie podobiestwo 3 Wspaniay rycerz.

  • trudne do okrelenia. Kubek w kubek sobowtr von Zonna. Zawsze miarkuj tylko z fizjonomii.

    - Niech i tak bdzie; pan si na tym wyznaje. Tylko jedno panu chc powiedzie, Fiodorze Pawowiczu, sam pan mi raczy przypomnie, e dalimy sobie sowo zachowywa si przyzwoicie. Prosz o tym pamita. Powiadam panu, musi si pan bezwzgldnie hamowa. Jeeli zacznie pan baznowa, to prosz mi wierzy, i nie bd pana kry swoim nazwiskiem... Taki to ju czowiek - odezwa si do mnicha. - Obawiam si wchodzi z nim do przyzwoitych ludzi.

    Na bladych, bezkrwistych wargach mniszka pojawi si subtelny, milczcy umieszek, nie pozbawiony pewnego sprytu. Ale nic nie odpowiedzia; wida byo, e milczy z poczucia wasnej godnoci. Miusow nachmurzy si jeszcze bardziej.

    A niech ich diabli porw, urobiona od wiekw powierzchowno, a wewntrz szarlatastwo i bzdura - przemkno mu przez gow.

    - Ot i pustelnia, jestemy na miejscu! - zawoa Fiodor Pawowicz. - Wrota zamknite. I pocz egna si zamaszycie przed witymi obrazami, namalowanymi na

    tympanie i po obu stronach wrt. - Jeli wejdziesz midzy wrony, musisz kraka jak i ony - rzek po chwili. - W tej to

    pustelni dwudziestu piciu mnichw dusze ratuje, wzajem na si spoziera i kapust si ywi. I co najciekawsze, e ani jednej kobiety do celi nie puszczaj. A tak jest naprawd. Tylko e, jak powiadaj przecie ludziska, witobliwy starzec przyjmuje panie? - zapyta nagle mnicha.

    - Wiejskie baby to i teraz s tam, le sobie koo ganeczku i czekaj. A dla pa, to znaczy dla niewiast z wyszej sfery, urzdzone s na galeryjce, ale poza cel, dwa pokoiki - o, tam wanie, tamte okna. Starzec wychodzi do nich, naturalnie, kiedy zdrw, przez wewntrzny korytarz, nie opuszczajc domu. Czeka tam ju jedna pani, obywatelka ziemska spod Charkowa, pani Chochakow ze swoj chor crk. Pewnie starzec przyrzek, e j przyjmie, chocia ostatnimi czasy tak jest wyczerpany, e i do pielgrzymw rzadko kiedy wychodzi.

    - To znaczy, e jest jaka cieyna prowadzca z pustelni do niewiast. Nie myl, ojcze wielebny, e ja co tego, ja tylko tak. Wiecie, panowie, na grze Athos, chybacie syszeli, nie tylko kobiet nie puszczaj wcale, ale w ogle nie mog tam by adne kobiety ani inne istoty pci eskiej, kurki, indyczki, jawki...

    - Fiodorze Pawowiczu, wrc i zostawi tu pana samego, a beze mnie to pana wnet std wyprosz, prorokuj to panu.

    - A czyme to panu przeszkadzam, Piotrze Aleksandrowiczu? Patrzajcie - zawoa

  • nagle Fiodor Pawowicz, znalazszy si za murem - patrzajcie, w jakiej dolinie r oni mieszkaj!

    Nie byo tu co prawda obecnie r, lecz byy inne kwiaty, rzadkie i pikne kwiaty jesienne. Jaskrawiy si wszdy, gdzie tylko mona je byo zasadzi. Widocznie opiekowaa si nimi czyja dowiadczona rka. Roio si od klombw midzy budynkami i mogiami. Domek, w ktrym znajdowaa si cela starca, drewniany, parterowy, z gankiem, by rwnie ze wszystkich stron obsadzony kwiatami.

    - Czy byo tu co takiego za poprzedniego starca Warsonofia? Tamten, powiadaj, nie cierpia adnego upikszenia, o byle co zrywa si i okada kosturem goci, nie oszczdzajc nawet pci piknej - odezwa si Fiodor Pawowicz wchodzc na ganeczek.

    - Starzec Warsonofij po prawdzie czasem wydawa si jakby nawiedzony, ale ludzie zmylaj wiele nieprawdziwych rzeczy. A kosturem nigdy nikogo nie okada - odpar mniszek. - Teraz panowie zechc poczeka chwil, pjd zawiadomi starca.

    - Fiodorze Pawowiczu, po raz ostatni powtarzam panu warunek. Niech si pan zachowuje przyzwoicie, inaczej gorzko pan poauje - zdy jeszcze wyszepta Miusow.

    - Nie pojmuj, czego pan tak bardzo wzburzony - odpowiedzia szyderczo Fiodor Pawowicz. - Zlk si pan swoich grzeszkw, co? Powiadaj przecie, e on z oczu od razu miarkuje, kto z czym przyszed. A c to pan tak wysoko ceni jego zdanie, i kto? - pan - taki paryanin i postpowiec. Nawet si panu dziwi, doprawdy!

    Miusow nie zdy odpowiedzie na sarkastyczn uwag, gdy w tej chwili poproszono ich do celi. Czu si nieco podraniony...

    No, znam siebie, jestem rozdraniony, zaczn si sprzecza, unios si i skompromituj siebie i swoje przekonania - przemkno mu przez myl.

    II

    STARY BAZEN

    Weszli do celi niemal rwnoczenie ze starcem, ktry na ich widok wyszed ze swej alkowy. W celi oczekiwali ju starca dwaj ojcowie: jeden by bibliotekarzem, drugi, ojciec Paisij, by to chorowity mnich, dosy jeszcze mody i, jak powiadano, wybitnie uczony. Prcz nich by tu jeszcze mody, dwudziestokilkoletni modzieniec w surducie, seminarzysta, przyszy teolog, ktrym nie wiadomo dlaczego monaster nasz i mnisi szczeglnie si jako opiekowali. Sta w kcie i przez cay czas ani si poruszy. Dosy wysoki, mia twarz wie, o wydatnych kociach policzkowych, o (bardzo) wskich piwnych oczach, maych i bystrych.

  • W postawie jego by wyraz gbokiego uszanowania, ale godnego, bez cienia unionoci. Nie pozdrowi wchodzcych, jako osoba im nierwna, nisza od nich i poniekd zalena.

    Starzec Zosima wyszed w asycie nowicjusza i Aloszy. Obaj ojcowie wstali na powitanie, pokonili si bardzo nisko, palcami dotykajc ziemi, po czym, pobogosawieni, ucaowali rk starca. Nastpnie starzec odpowiedzia kademu z nich rwnie gbokim pokonem i kadego poprosi o bogosawiestwo. Caa ceremonia odbya si w zupenej powadze, nie jako powszedni obrzdek, lecz z jakim szczeglnym namaszczeniem. Mimo to Miusow dopatrzy si w niej wiadomej tendencji. Z caego grona on sta najbliej starca. Powinien by - i nawet zastanawia si nad tym poprzedniego wieczoru - pomimo takich czy innych przekona, choby z przyzwoitoci (skoro ju takie s tu obyczaje) podej i poprosi o bogosawiestwo, przynajmniej poprosi o bogosawiestwo, jeli ju adn miar nie chcia ucaowa rki starca. Atoli na widok tych pokonw i cmokania zmieni momentalnie zamiar: zoy dosy gboki, jak na wieckie zwyczaje, ukon i podszed do krzesa. Tak samo zachowa si Fiodor Pawowicz, tym razem wyranie jak mapa przedrzeniajc Miusowa. Iwan Fiodorowicz ukoni si bardzo uprzejmie i godnie, mody za Kaganow zmiesza si tak, e zapomnia si ukoni. Starzec opuci wzniesion ju do bogosawiestwa rk i pokoniwszy si po raz drugi poprosi, aby wszyscy raczyli zaj miejsca. Krew zalaa policzki Aloszy; poczu palcy wstyd. Jego ze przeczucia zaczynay si sprawdza.

    Starzec usiad na obitej skr mahoniowej kanapie, bardzo starej roboty, goci za - z wyjtkiem obu mnichw - usadowi na stojcych rzdem pod przeciwleg cian czterech krzesach z takiego drzewa, obitych czarn, mocno przetart skr. Ojcowie usiedli po bokach, jeden koo drzwi, drugi przy oknie. Seminarzysta, Alosza i nowicjusz stali. Cela bya niewielka i miaa jaki zaniedbany wygld. Umeblowanie skadao si wycznie z najniezbdniejszych sprztw, grubo ciosanych, ubogich. Na oknie stay dwie doniczki z kwiatami; w kcie wisiao wiele ikon - midzy nimi obraz Matki Boskiej, ogromny, rcznie malowany, pochodzcy zapewne jeszcze z czasw znacznie poprzedzajcych odszczepiestwo starowiercw. Przed nim tlia si lampka; obok niego wisiay dwie inne ikony z wizerunkiem w wieccych ryzach, a dalej figurki cherubinw, porcelanowe jajeczka, katolicki krzy z koci soniowej z obejmujc go Mater dolorosa i kilka zagranicznych sztychw z obrazw wielkich, woskich, starych mistrzw. Obok tych wysoce artystycznych i cennych rycin wisiao kilka odpustowych rosyjskich litografii, wyobraajcych witych, mczennikw, jakie za grosze sprzedawano na kadym jarmarku. Poza tym byo tu jeszcze kilka litograficznych portretw wspczesnych i dawnych rosyjskich archijerejw, ale te

  • wisiay na innych cianach. Miusow obejrza powierzchownie cay ten odpustowy kram i zatrzyma badawcze spojrzenie na starcu. Szanowa bowiem swj wzrok; sabostki tej nie moemy mu bra za ze, poniewa mia ju lat pidziesit, osign zatem w krytyczny wiek, kiedy kady mdry, elegancki, zabezpieczony na staro czowiek, czasem nawet mimo woli, zawsze zaczyna odnosi si do siebie z wikszym szacunkiem.

    Starzec nie spodoba mu si z pierwszego wejrzenia. Istotnie, byo co w wyrazie jego twarzy, co mogo si nie spodoba nie tylko Miusowowi. By to niewysoki, zgarbiony mnich ledwo trzymajcy si na nogach; mia zaledwie szedziesit pi lat, lecz wycieczony chorob, wyglda przynajmniej o dziesi lat starzej. Cae jego oblicze, bardzo wysuszone, byo usiane drobnymi zmarszczkami, ktre skupiy si szczeglnie koo oczu. Oczy za byy niedue, jasne, bystre i byszczce, jakby dwa skrzce punkty. Siwiutekie woski zachoway si jedynie na skroniach, brdka bya maa i rzadka, w szpic, a wargi, skadajce si czsto do umiechu, wziutkie jak dwa sznureczki. Nos nie tyle dugi, ile ostry jak u ptaszka.

    Sdzc z powierzchownoci, zoliwa, maostkowa, nadta duszyczka - pomyla Miusow, bardzo z siebie niezadowolony.

    Uderzenia zegara uatwiy nawizanie rozmowy. To tani, may zegar cienny z ciarkami wydzwoni spiesznie godzin dwunast.

    - Akurat w sam czas! - zawoa Fiodor Pawowicz. - A syna mego Dymitra Fiodorowicza wci jeszcze nie ma. Przepraszam za niego, wity starcze! (Alosza a wzdrygn si, usyszawszy zwrot: wity starcze.) Ja natomiast jestem zawsze punktualny, co do minutki, pamitajc, e punktualno jest grzecznoci krlw...

    - Ale pan przecie nie jest krlem - nie mogc si powstrzyma mrukn Miusow. - Tak, to prawda, nie jestem krlem. I wyobra pan sobie, Piotrze Aleksandrowiczu, e

    sam o tym wiedziaem, jak Bozi kocham! Zawsze jako wyrwie mi si niestosowne swko! Wasza wielebno! - zawoa nage z jakim niespodzianym patosem - widzisz przed sob figlarza, wierutnego bazna! Przedstawiam si. Stare przyzwyczajenie, niestety! A e czasem niestosownie zegam, to nawet umylnie, umylnie, aby rozmieszy i by miym. Trzeba przecie, na Boga, by miym, prawda? Przyjechaem, ju temu ze siedem lat bdzie, do pewnej mieciny, za interesem, ma si rozumie, i z jakimi kupczykami wszedem w spk. Idziemy razem do sprawnika, bo trzeba byo i zapyta go o co tam, i na obiad zaprosi. Wy-chodzi do nas sprawnik - wysoki, tgi, ponury blondyn - tacy s najniebezpieczniejsi w tego rodzaju okolicznociach: wtroba im dolega, wtroba. Ja do niego bez ogrdek i, rozumiecie, panowie, z ca swobod wiatowca: Panie sprawniku, zechciej pan by, powiadam, naszym, e tak powiem, Naprawnikiem! Jakim Naprawnikiem? - powiada. A ja ju miarkuj, e

  • mu si koncept mj nie podoba, stoi zaspiony i uparcie czeka. Chciaem, powiadam, poartowa sobie tylko, tak, dla humoru niby, gdy pan Naprawnik to nasz synny rosyjski dyrygent, a my wanie gwoli harmonii naszego przedsibiorstwa potrzebujemy te jakby dyrygenta... Przecie rozumnie wytumaczyem i porwnaem, nieprawda? A on: Przepra-szam, powiada, jestem sprawnikiem i nie pozwol stroi artw z mego tytuu. Odwrci si i wychodzi. Ja za nim w te pdy i woam: Tak, tak, pan jeste sprawnik, a nie Naprawnik. Nie, powiada, jeli si raz rzeko, to znaczy Naprawnik. I wyobracie sobie, panowie, cay nasz interes spali na panewce! I wci ja tak jako, i zawsze to samo. Swoj grzecznoci sam sobie szkod wyrzdzam. Pewnego razu znowu, wiele lat temu, powiadam do pewnej, nawet wpywowej osobistoci: Maonka pana to echczywa niewiasta. Oczywicie miaem na myli jej draliwo moraln na punkcie honoru. A on mi na to ni mniej, ni wicej: A czy pan j echta? Nie wytrzymaem, naraz myl sobie, nieche mu si przypodobam: Pewno, powiadam, echtaem. To on mnie wwczas, dalibg, poechta... Tylko e to ju dawno byo, wic i nie wstyd opowiada; zawsze jako musz sobie zaszkodzi.

    - I teraz nic pan innego nie robi - odezwa si z obrzydzeniem Miusow. Starzec w milczeniu spoglda na nich obu. - Czyby? Nieche pan sobie wyobrazi, e ja i o tym wiedziaem, a nawet powiem

    panu co wicej: przeczuwaem, na co si zanosi od pierwszego swego swka, i nawet, wie pan, przeczuem i t