Ewelina Mazanek
Click here to load reader
-
Upload
jadwiga-wisniewska -
Category
Documents
-
view
215 -
download
0
description
Transcript of Ewelina Mazanek
1
Ewelina Mazanek
uczennica klasy III d
Zespołu Szkół Publicznych Nr 3
Gimnazjum Nr 3 z Oddziałami Integracyjnymi
im. Cypriana Kamila Norwida
w Myszkowie
PRAWDA I KŁAMSTWO O KATYNIU
Z pogrzebu wróciłam dokładnie o trzeciej. Mieszkanie wydawało się takie puste.
Kiedy wkładałam klucz do drzwi, zawahałam się przez chwilę. W końcu nie byłam
tu tak dawno… Zapamiętałam to miejsce jako centrum życia. Zgiełk. Harmider.
Po prostu życie. U babci właśnie tak zawsze było. Wesoło. Głośno. Radośnie. Nie było
miejsca na nudę. Zawsze coś się działo. A to ciotka wpadła z wizytą. A to Ela przyjechała
z dziećmi. A to sąsiadki przyszły na herbatę. Od czasu do czasu zjawiał się też pan Mirek.
Żeby kran naprawić albo okna uszczelnić. A i babcia była chyba najbardziej uśmiechniętym
i radosnym człowiekiem na tej ziemi. Nigdy nie widziałam jej smutnej, chociaż niekiedy
bywała zamyślona. Ale zwykle przypisywałam to jej sędziwemu wiekowi. Gdy wyjechałam
na studia, moje wizyty były coraz rzadsze. W końcu, gdy znalazłam pierwszą pracę,
odwiedzałam babcię tylko na święta Bożego Narodzenia i na Wielkanoc. Od czasu do czasu
dzwoniłam. Ale czułam, i ona chyba też, że nic nie będzie już tak jak dawniej. Babcia zbliżała
się powoli do dziewięćdziesiątki, a ja wciąż byłam zajęta własnym życiem. Tydzień temu
odebrałam telefon. Byłam akurat w pracy i pisałam felieton do miesięcznika. Dzwoniła pani
Róża – sąsiadka i przyjaciółka babci. Babcia umarła. Wczoraj. Nigdy jeszcze nie czułam
tak głębokiego smutku.
Na pogrzebie z rodziny byłam tylko ja. Smutne. Mieszkanie było jakby porzucone
przez cały świat. Umarłe. Powiesiłam kurtkę na wieszaku. Skierowałam się w stronę
biblioteki. Pani Róża przekazała mi do niej klucz, twierdząc, że babcia życzyła sobie
tego przed śmiercią. Otwarłam drzwi. Weszłam ostrożnie… Mały pokój z biurkiem, szafką
na książki, kanapą, komodą…W sekretarzyku spoczywało mnóstwo listów, zapisanych
kartek, starych pocztówek, zdjęć. Na samym dnie leżał mały, stary zeszyt. Pomiędzy
pożółkłymi kartkami pokrytymi pochyłym pismem babci znajdowały się inne kartki,
w kolorze białym. Pismo na nich wyraźnie się różniło. Był to dziennik podchorążego Juliana
Bakonia. Przejrzałam zdjęcia. Na jednym z nich znajdowała się piękna kobieta o ostrych
rysach twarzy, długich złocistych włosach i jasnych oczach oraz wysoki, ciemnowłosy
mężczyzna, obejmujący ją czule. Na odwrocie zdjęcia pisało: „Tak więc trwają wiara,
nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość”. Otworzyłam pamiętnik…
„31 sierpnia 1939 roku. Zaczyna się jesień. Polska jesień. Ale jakieś dziwne uczucie nie daje
2
mi spokoju. Coś się stanie. W Europie coraz bardziej gorąco. Julian chodzi taki zamyślony…”
„25 października 1939 roku. Niemcy są wszędzie. Aż strach wyjść na ulicę… Słyszę strzały.
Boję się nawet zmrużyć oka. Zgarnęli całą rodzinę z naprzeciwka. Byli Żydami. Widziałam
te przerażone dzieci. Trudno nie płakać.”
„1 listopada 1939 roku. Wzięli go do sowieckiej niewoli . Jezu…Podarłam list.”
„3 listopada 1939 roku .Wydaje mi się, że jechaliśmy całą wieczność. Wysadzili nas gdzieś
w ZSRR. Nie może to być daleko, ponieważ temperatura jest znośna. Przywieźli nas na pole,
gdzie znajduje się stary klasztor. Odgrodzili nas drutem kolczastym, jak zwierzęta. Krążą
wokół niczym sępy, nie spuszczając z oczu. Puścili dziś przez megafony jakieś brednie
wychwalające ZSRR. Przez bitą godzinę obrzucali Polskę błotem. Nie mogliśmy
tego słuchać. Ale gdzie się ukryć? Zero prywatności, mają nas jak na widelcu.”
„Kraków, 21 listopada 1939 roku
Kochany Julku, u nas wszystko w porządku. Wszyscy jesteśmy zdrowi. Powiadomiłam
twego ojca, jak mnie prosiłeś. Zamierzam odwiedzić go na święta. Bardzo za Tobą tęsknię.
Przesyłam Ci trochę wypieków mojej matki, które tak lubisz, i sweter. Ten zielony.
Czekam. Iga”
30 listopada 1939 roku
Kochana Igo, jesteśmy tu już trzy tygodnie. Ale chodzą pogłoski, że niedługo nas puszczą.
Trochę doskwiera mi stara kontuzja, ale tutejszy lekarz powiedział, że niedługo przejdzie.
Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Karmią nas przyzwoicie. Nie jest nam źle. Jestem
Polakiem. Chcę walczyć o ojczyznę. Wiesz, jak bardzo za Tobą tęsknię? Niedługo wrócę
do domu. Zobaczysz. Pozdrów swoją matkę. Napisz też do mojego ojca. Chciałbym,
żebyś wiedziała, że wszystko w porządku. Bardzo Cię kocham. Twój Julian”
Usiadłam na krześle i płakałam.
„1 grudnia 1939 roku. Przychodzą i biorą niektórych - nie wiadomo gdzie. Dziwne. Trzeba
by się ich co nieco wypytać… Robi się coraz zimniej. Rozdają jakieś koce, ale nie wydają się
zbyt zachęcające. Ludzie z Warszawy twierdzą, że jeszcze tydzień, dwa i nas wypuszczą.
„20 grudnia 1939 roku. Żadnych nowych doniesień. Każda część ciała mnie boli. Boli mnie
głowa. Bolą mnie nogi. Bolą mnie ręce. Boli mnie serce. Wysłałam mu kartkę świąteczną.
Wróciła do mnie w tragicznym stanie ze stemplem : „ Odbiorca nieznany”. Postawiłam
3
ją na biurku. Nie chcę zwątpić”
”24 grudnia 1939 roku. Nie pozwolili śpiewać kolęd. Bardzo nas tym zdenerwowali.
Na przekór wszystkiemu śpiewaliśmy cały wieczór i pół nocy. Temperatura sięga nawet
do – 50 stopni. Te kożuchy wydają się takie marne. Śnieg jest wszędzie. Siedzimy w
barakach. Pod ścianami ustawione są prycze, jedna na drugiej, aż pod sam sufit. Jakby mniej
jedzenia. Ludzie zaczynają się denerwować. Zabrali dzisiaj i mnie. Przesłuchiwali, bili,
zastraszali. Chcieli, abym podpisał jakieś świństwo, ale się nie dałem. Odmówiłem,
a w zamian dostałem niezłego kopniaka w brzuch. Świetnie. Z gramofonów słychać kolejne
przemówienie. A te podłe rosyjskie hieny patrzą na nas i się śmieją.”
„20 marca 1940 roku. Nie pozwolili niczego wysyłać. Iga będzie się martwić. Zaczęli
o nas bardziej dbać. Są szczepienia, większe porcje jedzenia. Przez megafony podają
informacje o rychłym przewiezieniu nas do punktów rozdzielczych. Chłopaki po prostu wyją
z radości. Niedługo wrócimy.”
„30 marca 1940 roku. Żadnych listów. Od trzech tygodni Wciąż czekam.”.
„5 kwietnia 1940 roku. Wreszcie! Przyszli i wyczytują nazwiskami. Każdy, kto wychodzi,
jest przeszczęśliwy. Czekam na swoją kolej…”
„20 kwietnia 1940 roku. Przyszli po ojca i siostrę Julka. Napisali mi, że ledwo zdążyli się
ukryć. Piszą, żebym na siebie uważała i była w pogotowiu. Pan Staszek poradził mi, abym
zrobiła sobie schron w piwnicy. Matka na te słowa prawie zemdlała.”
„22 kwietnia 1940 roku. Wyczytali i mnie. Ale nie czułem radości. Wręcz przeciwnie -
dziwny niepokój. Miałem przeczucie, które nie dawało mi spokoju… Teraz siedzę
w zatłoczonym wagonie dla trzydziestu osób. Jest nas sześćdziesięciu. Wszyscy się cieszą.
Tylko nie ja… Jedziemy na wschód. Do domu. Wpatruję się w wyryty na ścianie napis :
„Smoleńsk, stacja Gniezdowo, 10 kwietnia 1940 roku. Zdrowaś Maryjo…”
„26 kwietnia 1940 roku. Stacja Gniezdowo. Pogoda brzydka. Mglisto i zimno. Wszędzie
mokro po wczorajszym deszczu. Zagonili nas w kilka grup. Zaczęto rewizję. Odebrano
mi zegarek , który wskazywał godzinę 6.30, kożuch, torbę. Zaczynam się bać. Zresztą
nie tylko ja. Wszyscy naokoło są przerażeni. Stoję mokry od deszczu, który akurat zaczął
padać. Ktoś koło mnie wyszeptał, że nie zostaniemy długo żywi. Zadrżałem.”
„Kilka godzin później. Jesteśmy na skraju lasu. Stoimy w ciszy, słysząc własne bicia serc.
4
Z głębi lasu dobył się głuchy trzask.. Niczym zmora osiadł na naszych sercach.
Już wiedzieliśmy, co nas czeka… Ale milczeliśmy. Trzeba żyć z godnością i umierać
z godnością. Jestem oficerem polskiej armii. Jestem dumny, że zginę za ojczyznę. Kto boi się
śmierci, nigdy tak naprawdę nie żył.”
„23 kwietnia 1941 roku. Na mieście zobaczyłam plakat wywieszony na słupie.
Na nim żołnierz nad dołem śmierci. Od tyłu mierzy do niego 2 sowietów. Na górze krwawy
napis: KATYŃ. Wyrwał mi się cichy jęk. Obok mnie przechodził jakiś Niemiec. Spojrzałam na
niego ze łzami w oczach. Odwrócił wzrok. Pan Staszek przyniósł gazetę. Całą pierwszą stronę
zajmował artykuł pt. „Sowiecka zbrodnia woła o pomstę do nieba.” Usiadłam i patrzyłam.
Zdałam sobie sprawę, że ON mógł tam zginąć. Jezu…”
„22 czerwca 1941 roku. Niemcy napadli na Rosję. Wehrmacht pokonał Armię Czerwoną
i zajął państwa bałtyckie. Niedobrze.”
„30 września 1941 roku. Zamykam się przed światem. Nie obchodzą mnie Rosjanie
i ich głupie tłumaczenia. Mam dość tej wojny prowadzonej na ludzkich sercach. Niemcy
twierdzą, że to Sowieci, Sowieci, że to Niemcy. Wszyscy mówią, że te zaginięcia to sprawa
zatopienia statków z jeńcami na Morzu Arktycznym. Niektórzy twierdzą, że na Morzu Białym.
Rozpływają się w powietrzu. Nikt nie wie, gdzie są. Już mnie to nie obchodzi. A ja chcę tylko
jednego! Zwróćcie mi mojego Julka!”
„20 marca 1942 roku. Wehrmacht zajął miejsca kaźni. Teraz cały świat zobaczy prawdę.
Stalin kłamie. Uważa, że być może Niemcy wciąż trzymają ich na swym terenie
albo więźniowie uciekli i teraz gdzieś się ukrywają. Wstrząs i wściekłość. Ludzie pracujący
przy budowie kolei postawili im brzozowe krzyże. Zwykłych, prostych ludzi nie zjadł strach.”
„1 marca 1943 roku. Odkryto masowe groby w Katyniu. Było ich tam tysiące.
W Charkowie, Katyniu, Ostaszkowie. W tej nieludzkiej ziemi. Gazety o tym krzyczą.
Niemieckie i radzieckie radia obrzucają się oskarżeniami. Cały świat grzmi codziennymi
nowinami. Kolejne wywiady ze Stalinem potwierdzają zakłamanie tego świata. Wszystkiego
się wypierają! A nasze samotne i zranione serca, serca żon, matek, dzieci, płaczą. Zamknięte,
ukryte w czterech ścianach, przed całym światem…”
„15 października 1943 roku. Od rana z megafonów wyczytują nazwiska. Siedzę na ławce.
Słucham W końcu jest… Julian Bakoń. Spojrzałam na zegarek. 15.27.”
5
„20 maja 1944 roku. Za oknem pada deszcz. To łzy poległych. Pozostały po nich tylko
guziki i wyblakłe wspomnienia. Ból w sercach. Niech nikt nie zapomni. Niech żyją w naszych
sercach każdego dnia. Ci wszyscy ludzie, którzy kochali. Nie pozwólmy, aby przez nas zginęli
jeszcze raz… Tęsknota zamieszkała w moim sercu. Czekam na świt. Patrzę za okno. Wciąż
ciemno. Ocieram dyskretnie łzę. Z kartki świątecznej na biurku uśmiecha się do mnie wesoło
mały bałwanek…”
„Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość”.
Bibliografia:
1. Św. Paweł:„ Hymn o miłości” Adam Nocuń, Ewa Nowak, Adrianna Cabak: „Skarb
w słowa zaklęty”, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, 2006
2. Adam Moszyński: „Lista katyńska. Jeńcy obozów Kozielsk, Ostaszków, Starobielsk”,
Agencja Omnipress-Spółdzielnia Pracy Dziennikarzy i Polskie Towarzystwo Historyczne,
Warszawa,1989
3. www.rodaknet.com
4. „Katyń i okupacja radziecka”, New Concept dla Wydawnictw Narodowych, 2009
6