Ewangelia i rozważania 5-11 listopada 2018 r. · Czy jest coś, co mnie unieszczęśliwia, co mnie...

18
Ewangelia i rozważania 5-11 listopada 2018 r.

Transcript of Ewangelia i rozważania 5-11 listopada 2018 r. · Czy jest coś, co mnie unieszczęśliwia, co mnie...

Ewangelia i rozważania 5-11 listopada 2018 r.

�Poniedziałek, 5 listopada Łk 14,12-14

Jezus powiedział do pewnego przywódcy faryzeuszów, który Go zaprosił:

«Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci,

ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili,

i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych,

chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym

tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu

sprawiedliwych».

�Rozważanie

1. Radykalizm. Jezus powiedział do pewnego przywódcy faryzeuszów, który Go

zaprosił. Jezus często swoim rozmówcom daje bardzo radykalne rady: sprzedaj

wszystko, co masz; zostaw umarłym grzebanie umarłych; odetnij sobie rękę,

jeśli jest ci powodem do grzechu. Tak jest i dzisiaj. Dlaczego Jezus kieruje do

swojego gospodarza słowa, które raczej nie mieszczą się w granicach

uprzejmej pogawędki przy stole?

2. Uzdrowienie. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych,

chromych i niewidomych. Powyższa scena z Ewangelii ma miejsce w szabat.

Przywódca faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na szabatowy posiłek. Na

chwilę przed opisaną rozmową Mesjasz uzdrawia człowieka chorego na wodną

puchlinę, który tu za Nim przyszedł. Swoim wrogom zaś mówi: „Któż z was,

jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet

w dzień szabatu?” Być może teraz z kolei Jezus chce uzdrowić swego

gospodarza. Zna jego serce, wie na co choruje, wie z jakiego powodu

przywódca faryzeuszów czuje się nieszczęśliwy. Dlatego mówi mu „prosto

z mostu”: zapraszaj tych, którzy nie mają czym się tobie odpłacić, a będziesz

szczęśliwy!

3. Szczęście. A będziesz szczęśliwy. Teraz zastanowię się nad swoim życiem.

Czy jest coś, co mnie unieszczęśliwia, co mnie zniewala, od czego trudno mi

się wyswobodzić? Być może Jezus mi pokazuje, jak szybko i radykalnie sobie

z tym poradzić, ale boję się to zrobić? Przywódca faryzeuszów pewnie też

z oburzeniem zareagował na wskazanie Jezusa. Ale nie ma innej drogi – żeby

być szczęśliwym. Trzeba zaufać Jezusowi i dać Mu się poprowadzić.

�wtorek, 6 listopada. Łk 14,15-24

Gdy Jezus siedział przy stole, jeden ze współbiesiadników rzekł do Niego:

«Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym».

On zaś mu powiedział: «Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił

wielu. Kiedy nadeszła pora uczty, posłał swego sługę, aby powiedział

zaproszonym: „Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe”. Wtedy zaczęli się

wszyscy jednomyślnie wymawiać. Pierwszy kazał mu powiedzieć: „Kupiłem

pole, muszę wyjść je obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwio-

nego”. Drugi rzekł: „Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię,

uważaj mnie za usprawiedliwionego”. Jeszcze inny rzekł: „Poślubiłem żonę

i dlatego nie mogę przyjść”.

Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz

nakazał swemu słudze: „Wyjdź co prędzej na ulice i w zaułki miasta i sprowadź

tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych!” Sługa oznajmił: „Panie,

stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce”. Na to pan rzekł do sługi:

„Wyjdź na drogi i między opłotki i przynaglaj do wejścia, aby mój dom był

zapełniony.

Albowiem powiadam wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie

skosztuje mojej uczty”».

�Rozważanie

1. Królestwo Boże. Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym.

Jesteśmy dalej z Jezusem na szabatowej uczcie u przywódcy faryzeuszów.

Oprócz Mistrza przy stole są też Jego oponenci, którzy Go śledzą, chcąc Go

przyłapać na niewłaściwym zachowaniu. Być może osoba, która wypowiada

powyższe słowa, jest przekonana, że – właśnie – będzie kiedyś ucztować

w królestwie niebieskim, bo jej się to należy, chociażby z racji bycia

faryzeuszem czy uczonym w Prawie. Jezus jednak mówi, jak naprawdę ma się

sprawa z królestwem Bożym – inaczej niż Jego rozmówcy sądzą.

2. Lekceważenie. Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe. Zaproszeni goście

wykręcają się z udziału w uczcie, bo im nie zależy na gospodarzu. Pewnie nie

traktują go jak przyjaciela, nie jest dla nich kimś ważnym, nie tęsknią do

spotkania z nim. Lekceważą go. Może myślę w tej chwili: ja bym tak nigdy nie

zrobił, nie zignorowałbym zaproszenia – od samego Boga. A jednak, kiedy

przychodzę na Eucharystię, na której „wszystko jest gotowe” – Pan sam

przygotował dla mnie ucztę z własnego Ciała i Krwi, to czy w niej uczestniczę

całym sobą? Czy z utęsknieniem czekam na to spotkanie i, kiedy już przyjdę,

cała moja uwaga skupia się na Gospodarzu, który dla mnie wszystko

przygotował? Czy może raczej odbiegam myślami do tysiąca innych spraw, tak

naprawdę lekceważąc mojego Boga?

3. Cierpienie. Wyjdź co prędzej na ulice i w zaułki miasta i sprowadź tu

ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych! Ile osób, słysząc te słowa,

pomyśli sobie: to ja już wolę być jednym z tych pierwszych, którzy

�zignorowali zaproszenie niż ułomnym czy ubogim. Może boję się cierpienia

w życiu, może nawet panicznie, i robię wszystko, by tylko uniknąć choroby

czy ubóstwa. A jednak miłosierny Ojciec szczególnie pamięta o tych

najmniejszych, najbardziej cierpiących, nie pozostawia ich samym sobie.

Trzeba mi o tym pamiętać, jeśli się tak zdarzy, że mnie dotknie wielki ból – że

nie jestem w nim sam, że to nie koniec, że jest nadzieja.

�Środa, 7 listopada Łk 14,25-33

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś

przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci,

braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie

dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza

wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby położył fundament, a nie

zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten

człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”.

Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie

usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło

temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie,

wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.

Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może

być moim uczniem».

�Rozważanie

1. Krzyż. Wielkie tłumy szły z Jezusem. Za Jezusem chodziły wielkie tłumy –

kiedy nauczał, uzdrawiał, wyrzucał złe duchy. Swoją osobowością, sposobem

bycia przyciągał innych do siebie. Dlaczego więc nie było przy Nim nikogo,

kiedy konał na krzyżu? Ja też chodzę za Jezusem, szukam Go. Wyobrażę sobie

teraz, że On odwraca się do mnie, patrzy mi prosto w oczy, tym swoim

przenikliwym wzrokiem, i mówi: Jeśli przychodzisz do Mnie, a nie wyrzekasz

się wszystkiego, co posiadasz, nie możesz być moim uczniem. Jaka jest moja

reakcja na te słowa?

2. Wytrwałość. Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Dlaczego

Jezus tak bardzo nalega – mówi to wielokrotnie – by wszystkiego się wyrzec,

zostawić, idąc za Nim nie oglądać się wstecz? Jego droga jest trudną drogą.

Odkrywanie Jezusa i nawracanie się do Niego jest też procesem poznawania

samego siebie i uzdrawiania własnego człowieczeństwa. A to często bardzo

boli, kiedy odkrywam fakty o sobie, które chciałbym głęboko pogrzebać, które

bolą, których się wstydzę. Dlatego, idąc za Jezusem, trzeba Mu oddać

wszystko bez wyjątku, powierzyć Mu się w całości, na sto procent, pozwolić

się poprowadzić bez najmniejszych zastrzeżeń. On wie, że na końcu tej drogi

jest zwycięstwo, ale wie też, że wiedzie ona przez bardzo trudne etapy, przez

które tylko On sam jest w stanie bezpiecznie mnie przeprowadzić. Jezus jest

tutaj „zero-jedynkowy”: albo zdajesz się na Mnie całkowicie, albo nie dasz

rady być moim uczniem – nie wytrwasz do końca. Czy dzisiaj jestem w stanie

oddać Mu wszystko, zaufać Mu, powierzyć moje życie bez reszty w Jego ręce?

�czwartek, 8 listopada Łk 15,1-10

W owym czasie przybliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go

słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie, mówiąc: «Ten przyjmuje

grzeszników i jada z nimi».

Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:

«Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia

dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją

znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu;

sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem

owcę, która mi zginęła”.

Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego

grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu

sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.

Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie

zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie?

A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: „Cieszcie się ze mną, bo

znalazłam drachmę, którą zgubiłam”.

Tak samo, powiadam wam, radość nastaje wśród aniołów Bożych z powodu

jednego grzesznika, który się nawraca».

�Rozważanie

1. Słuchanie. W owym czasie przybliżali się do Jezusa wszyscy celnicy

i grzesznicy, aby Go słuchać. Zaraz na początku dzisiejszej Ewangelii widzimy

kontrast, dwie różne postawy: celnicy i grzesznicy – słuchają Jezusa.

Faryzeusze i uczeni w Piśmie z kolei – szemrają. Jeśli ktoś szemra, to nie dość,

że nie słucha uszami, ale też – przede wszystkim – swoim sercem nie słyszy, co

do niego mówi jego Bóg. Kiedy ja przybliżam się do Jezusa, to czy słucham

Jego słów, czy raczej sam mówię? Czy w ogóle czasem słucham, co do mnie

mówi mój Bóg?

2. Radość. Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika,

który się nawraca. Wydaje się, że Jezusowe przypowieści są przesadzone. Kto

by zostawił stado owiec na pustyni – bez opieki, żeby znaleźć jedną zgubioną?

Czy jedna owca, która na dodatek sprawia problemy, jest tego warta? Albo kto

by marnował światło – w tamtych czasach pewnie oliwę do lampy, by znaleźć

jedną monetę, w końcu nie aż tak drogocenną? I czy opłaca się tracić czas na

jej szukanie, jeśli można zająć się czymś innym i zarobić o wiele większą

kwotę? A przecież Jezus jest jeszcze bardziej „szalony” w swoim

postępowaniu: wydaje się na niewyobrażalne cierpienie i śmierć w mę-

czarniach. Za kogo? Za grzeszników, i to takich, którzy dla innych mogą nie

być warci nawet jednego spojrzenia. Bóg zrobi wszystko, by każdy człowiek

miał szansę Go odnaleźć. Czy ja z Nim współpracuję? Czy pozwalam, by

przeze mnie, przez to, jaki jestem dla innych, Bóg mógł szukać swoich

zagubionych owiec? W ten sposób i ja będę miał udział w niebieskiej radości

z nawrócenia grzeszników.

�piątek, 9 listopada - rocznica poświęcenia Bazyliki Laterańskiej J 2,13–22

Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni

napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz siedzących za

stołami bankierów.

Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze

świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły

powywracał.

Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie

z domu mego Ojca targowiska». Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że

napisano: «Gorliwość o dom Twój pożera Mnie».

W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: «Jakim znakiem wykażesz się

wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?»

Jezus dał im taką odpowiedź: «Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach

wzniosę ją na nowo».

Powiedzieli do Niego Żydzi: «Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię,

a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?» On zaś mówił o świątyni swego

Ciała.

Gdy zatem zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to

powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.

�Rozważanie

1. Bicz. Gorliwość o dom Twój pożera Mnie. Łatwo sobie wyobrazić dzisiejszą

scenę z Ewangelii. Oto Jezus, na co dzień cierpliwy i łagodny, nagle wpada

w gniew. Wypędza ludzi i zwierzęta z dziedzińca świątynnego i, mało tego,

przewraca stoły i rozrzuca pieniądze. Wyobrażę sobie, że stoję z boku i na to

wszystko patrzę. Oto Jezus, jakiego wcześniej nie znałem. Czy ta scena trochę

nie budzi we mnie lęku? Mój Bóg jest Bogiem pełnym pasji. Dzisiejsze

zdarzenie w świątyni, przed Paschą żydowską, jest zapowiedzią Paschy Jezusa

– Jego męki, śmierci i zmartwychwstania.

2. Świątynia. Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię. Za czasów Jezusa

Świątynia Jerozolimska był bardzo okazała i piękna. Żydzi mogli być niej

dumni. Stanowiła też jedyne miejsce kultu i modlitwy. Nie była jedną z wielu,

ale jedyną świątynią narodu wybranego, domem Boga. Być może w pewnym

momencie budowla stała się dla nich ważniejsza od samego Boga. Może

dlatego ją utracili. Bo nie poznali Boga, kiedy stanął pośrodku nich. To

wciąż jest aktualne niebezpieczeństwo: że moja religijność stanie się dla mnie

ważniejsza od samego Boga, i nie poznam Go, kiedy do mnie przyjdzie, w taki

sposób, w jaki On zechce przyjść a nie jak ja bym to przyjście mógł sobie

wyobrażać.

3. Powątpiewanie. Jakim znakiem wykażesz się wobec nas? Żydzi

żądają znaku, bo nie wierzą w bóstwo Jezusa i to, że dla Niego nie ma nic

niemożliwego. Za każdym razem, kiedy ja też w to powątpiewam,

bezpowrotnie coś tracę w moim życiu. Jeśli cokolwiek ogranicza Bożą

wszechmoc, to jest tym moja niewiara.

�sobota, 10 listopada Łk 16,9-15

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się

skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.

Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto

w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie.

Jeśli więc w zarządzaniu niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, to kto

wam prawdziwe dobro powierzy? Jeśli w zarządzaniu cudzym dobrem nie

okazaliście się wierni, to któż wam da wasze?

Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie

nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym

wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!»

Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie

z Niego.

Powiedział więc do nich: «To wy właśnie wobec ludzi udajecie

sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi

między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych».

�Rozważanie

1. Uczciwość. Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie

wierny. Muszę być uczciwy przede wszystkim wobec samego siebie. Nie mogę

oszukiwać własnego sumienia, nawet w bardzo drobnych sprawach. Grzech

nigdy nie zaczyna się od wielkiego przestępstwa. Nie pójdę przecież i nie

obrabuję od razu banku. Ale może zapomnę o drobnej kwocie, którą jestem

komuś winien. Nie pójdę i nie zabiję od razu osoby, której nie lubię. Ale może

będę ją obgadywał ze znajomymi, albo jakoś inaczej uprzykrzał jej życie.

Pierwszy grzech też nie był jakiś spektakularny: poszło tylko o jabłko. A do jak

wielkiego zła to doprowadziło – już w następnym pokoleniu doszło do

bratobójstwa. W pierwszej kolejności muszę być całkowicie i na wskroś

uczciwy wobec siebie i własnego sumienia.

2. Talenty. Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Pamiętam przypowieść

o talentach, które można mnożyć, albo zakopać je w ziemi ze strachu. Tak

należy traktować to wszystko, co posiadam – dobra materialne i duchowe. Jako

talenty, które mi zostały powierzone do dobrego wykorzystania. Nie do tego,

bym je posiadał, ale bym ich używał, pamiętając, że moim pierwszym

obowiązkiem jest miłość Boga i bliźniego. W ten sposób uniknę sytuacji,

w której stanę się niewolnikiem „mamony”. Jezus mnie dziś przestrzega dla

mojego własnego dobra, bym nie dał się zniewolić „chciwości na grosz”, bo

stanę się bardzo nieszczęśliwy. Życie i szczęście jest tylko w Bogu. On zna

moje serce. Wie, czego mi potrzeba i współpracuje ze mną we wszystkim – dla

mojego dobra i dobra tych, których kocham.

Powiem dzisiaj Jezusowi: Tylko Ty jesteś Panem mego serca i tylko Tobie

pragnę służyć.

�niedziela, 11 listopada Mk 12,38-44

Jezus, nauczając rzesze, mówił:

«Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłó-

czystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach

i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają

długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok».

Potem, usiadłszy naprzeciw skarbony, przypatrywał się, jak tłum wrzucał

drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też

jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz.

Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam:

Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony.

Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego

niedostatku wrzuciła wszystko, co miała na swe utrzymanie».

�komentarz

Kontekst: Akcja dzisiejszego fragmentu Ewangelii toczy się w Świątyni. Po

tym jak Pan Jezus wjechał do Jerozolimy, przywitany uroczyście przez cały

lud, zaczyna narastać wrogość względem Niego. Przeradza się ona wręcz

w szukanie sposobności do zabicia Jezusa, po wyrzuceniu kupców

i handlujących ze Świątyni. To wszystko prowokuje Jezusa do konfrontacji,

mającej na celu ukazanie hipokryzji arcykapłanów, uczonych w Piśmie

i starszych spośród ludu.

1. Długie, sięgające do ziemi szaty, wykonane z białego lnu, uniemożliwiały

pracę, ukazując jednocześnie status materialny tego, kto w ten sposób się

ubierał. Również pozdrowienia wyrażające najwyższy szacunek dla uczonych

w Piśmie, których uważano za mędrców i autorytety, podkreślały godność tych,

których pozdrawiano. To wszystko mogło wbijać w pychę i samozadowolenie,

prowadząc jednocześnie do hipokryzji (słowo to pochodzi się od nazwy maski

na twarz, używanej przez aktorów, jako formy charakteryzacji). Pan Jezus

uczula na niebezpieczeństwo posiadania „podwójnego oblicza”, które może

dotknąć szczególnie ludzi religijnych. Wtedy zamiast świętości objawia się

świętoszkowatość, która odbiera chwałę Bogu, a przyznaje ją człowiekowi.

2. Wdowy oprócz cudzoziemców i sierot, należały w czasach starożytnych do

najbardziej potrzebujących pomocy. Były one pozbawione praw dziedziczenia.

Pozostawione często bez środków do życia, narażone były na pogardę

i wyzysk. Dlatego często w Starym Testamencie Bóg ukazany jest jako ten, kto

�troszczy się o wdowę i sierotę. W dzisiejszym fragmencie Jezus ukazuje postać

ubogiej wdowy, jako przykład całkowitego zdania się na Boga.

3. Po napomnieniu uczonych w Piśmie, Jezus przechodzi z dziedzińca pogan,

gdzie mogli przebywać wszyscy przychodzący do Świątyni, na dziedziniec

kobiet, gdzie znajdowały się skarbony. Przy każdej z nich stał kapłan, który

przyjmował ofiarę, a następnie wrzucał ją do skarbony. Wysokość złożonej

ofiara nie była więc tajemnicą. Wartość wdowiego grosza nie polegała na

wielkości sumy, bo ta była znikoma, ale na całkowitym zdaniu się na Bożą

Opatrzność. Wdowa nie przelicza, nie kombinuje, ale wrzuca wszystko, „co

miała na swoje utrzymanie”. Czyn ten staje się niemym okrzykiem do Boga,

obrońcy wdów i sierot, aby przyszedł jej z pomocą.

Dziedziniec Kobiet

�Rozważanie

1. Hipokryzja. Ci tym surowszy dostaną wyrok. Być może jestem dla kogoś

autorytetem w kwestii wiary. Wtedy tym bardziej powinienem wziąć sobie do

serca słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Jeśli jestem rodzicem,

nauczycielem, duchownym, moderatorem wspólnoty, to w jakiś sposób osoby,

za które jestem odpowiedzialny, patrząc na mnie, wyrabiają sobie zdanie

o Bogu. Jeśli moja postawa religijna będzie dwulicowa, to zniechęcę innych do

Boga. Przyczynię się do tego, że inni będą mieli fałszywy obraz Boga. Zadam

sobie pytanie – czy zdarza się, że moja religijność jest „dla pozoru”? Jeśli tak,

to muszę mieć świadomość, jak bardzo to niebezpieczne. Dosłownie – może

prowadzić do śmierci. Po części to przecież hipokryzja uczonych w Piśmie

zaprowadziła Jezusa na krzyż.

2. Grosz. Potem, usiadłszy naprzeciw skarbony, przypatrywał się. Jezus wie

doskonale, gdzie usiąść, żeby obserwować ludzi. Skarbona to idealne miejsce,

przy którym można zobaczyć, czy ktoś szczerym sercem miłuje Boga, czy

przychodzi do świątyni tylko „dla pozoru”. Pewna wdowa wrzuciła grosz.

Może ona symbolizuje w tej chwili mój duchowy stan: nie mam nic i wiem, że

nic nie mogę. Nie mam co przynieść Bogu w ofierze. A jednak przychodzę, bo

wiem, że bez Niego nie dam rady. Że Go potrzebuję. Przychodzę do Boga z

moim niedostatkiem. I ufam Mu bezgranicznie, że mnie nie odrzuci.

Apostołowie mówili: Panie, do kogóż pójdziemy, Ty masz słowa życia

wiecznego. Do kogo innego mogę przyjść z całym moim ubóstwem, jak nie do

Boga?