ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

16
Hałda niemocy 1/2013 egzemplarz bezpłatny przeczytaj i daj sąsiadowi PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ SZWAJCARIĘ W RAMACH SZWAJCARSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z NOWYMI KRAJAMI CZŁONKOWSKIMI UNII EUROPEJSKIEJ Z wysłanych pism, czy stenogramów różnych rozmów na temat zalega- jącej na terenie „Dozametu” hałdy niebezpiecznych odpadów zebrałaby się z powodzeniem kolejna hałda podobnej wielkości. Tylko czy sprawa pozbycia się trującej smolistej góry z centrum Nowej Soli przybliżyła się przez to choć trochę do pomyślnego rozwiązania? Raczej nie. Oprócz rozstrzygania skomplikowanych formalnych procedur w sprawie trzeba mieć na uwadze występujące zagrożenie ze strony tej tzw. „bom- by ekologicznej” na środowisko i dla blisko 40 tys. ludności Nowej Soli. Problem rzeczywiście jest złożony, ale nie można się też oprzeć wrażeniu, że tak jak mówi się o wielkiej szkodliwości hałdy, tak niewielka jest de- terminacja do jej usunięcia. Chyba że samorządowcy tak naprawdę przy- jęli politykę działań pozorowanych w myśl zasady cyklów: Przyjdzie lato, hałda się roztopi i wiadomo, że okoliczni mieszkańcy zaprotestują. Znów będą domagać się jej usunięcia. Czujni dziennikarze oczywiście podchwy- cą temat i napiszą kilka artykułów. Zacznie się ponowna przepychanka i wymiana pism, charakterystyczny, pełen namaszczenia rytuał zmierzają- cy do zrzucenia z siebie odpowiedzialności oraz wyznaczenia tego innego, kto powinien podjąć się jej utylizacji. Potem znów nadejdą chłody – hałda zastygnie w swej skorupie, przestanie śmierdzieć, rozłazić się na kolejne połacie ziemi i zapadnie cisza. Tak zamknie się cykl, tak przeczeka się ko- lejny sezon. I tak do następnych wyborów, a sprawą być może zajmą się kolejni radni i włodarze. Kto to w końcu skutecznie stąd usunie? Wystartowała kuźnia młodych obywateli SMS i FIN zapraszają na debaty obywatelskie W Lubuskim Trójmieście wyparowało 130 tys zł Tylko jak?

description

 

Transcript of ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

Page 1: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

Hałda niemocy1/2013egzemplarz bezpłatny

przeczytaj i daj sąsiadowi

PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ SZWAJCARIĘ W RAMACH SZWAJCARSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z NOWYMI KRAJAMI CZŁONKOWSKIMI UNII EUROPEJSKIEJ

Z wysłanych pism, czy stenogramów różnych rozmów na temat zalega-jącej na terenie „Dozametu” hałdy niebezpiecznych odpadów zebrałaby się z powodzeniem kolejna hałda podobnej wielkości. Tylko czy sprawa pozbycia się trującej smolistej góry z centrum Nowej Soli przybliżyła się przez to choć trochę do pomyślnego rozwiązania? Raczej nie.

Oprócz rozstrzygania skomplikowanych formalnych procedur w sprawie trzeba mieć na uwadze występujące zagrożenie ze strony tej tzw. „bom-by ekologicznej” na środowisko i dla blisko 40 tys. ludności Nowej Soli. Problem rzeczywiście jest złożony, ale nie można się też oprzeć wrażeniu, że tak jak mówi się o wielkiej szkodliwości hałdy, tak niewielka jest de-terminacja do jej usunięcia. Chyba że samorządowcy tak naprawdę przy-

jęli politykę działań pozorowanych w myśl zasady cyklów: Przyjdzie lato, hałda się roztopi i wiadomo, że okoliczni mieszkańcy zaprotestują. Znów będą domagać się jej usunięcia. Czujni dziennikarze oczywiście podchwy-cą temat i napiszą kilka artykułów. Zacznie się ponowna przepychanka i wymiana pism, charakterystyczny, pełen namaszczenia rytuał zmierzają-cy do zrzucenia z siebie odpowiedzialności oraz wyznaczenia tego innego, kto powinien podjąć się jej utylizacji. Potem znów nadejdą chłody – hałda zastygnie w swej skorupie, przestanie śmierdzieć, rozłazić się na kolejne połacie ziemi i zapadnie cisza. Tak zamknie się cykl, tak przeczeka się ko-lejny sezon. I tak do następnych wyborów, a sprawą być może zajmą się kolejni radni i włodarze. Kto to w końcu skutecznie stąd usunie?

Wystartowała kuźnia młodych obywateli

SMS i FIN zapraszają na debaty obywatelskie

W Lubuskim Trójmieście wyparowało 130 tys zł

Tylko jak?

Page 2: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

2 1/2013 www.echo.nowasol24.pl

Soluś i Lusia

Szanowni Państwo!

Dziś w Wasze ręce tra�ia pierwszy numer Nowosolskiej Gazety Obywa-telskiej ECHO. Wydawanie gazety jest możliwe dzięki realizacji projektu do�i-nansowanego z tak zwanych „funduszy szwajcarskich”. Projekt realizowany jest w partnerstwie dwóch nowosol-skich organizacji pozarządowych: Fo-rum Inicjatyw Nowosolskich oraz Sto-warzyszenia Młody Samorząd.

ECHO w formie miesięcznika wyda-wane będzie minimum przez 12 mie-sięcy. W ręce nowosolan tra�i 16 stron informacji o funkcjonowaniu naszego miasta i codziennym życiu jego miesz-kańców. Co warte podkreślenia, gazeta jest dla każdego z nas i jest bezpłatna!

Myślą przewodnią ECHO jest jej oby-watelskość. To znaczy, że każdy z nas, mieszkańców Nowej Soli, może zamie-nić się w dziennikarza obywatelskiego i pisać na łamach gazety. Wierzę, że dla nas nie ma tematów tabu. Chce-my pisać o tym, o czym mówią zwykli mieszkańcy, jakie są ich problemy, jak oceniają rzeczywistość w której żyją.

Co możemy wspólnie zrobić by było lepiej. Łamy naszej gazety są otwarte na różne opinie i tematy. Przestrzega-my jednak kilku zasad. Publikowane artykuły nie mogą nikogo obrażać, naruszać dóbr osobistych, szerzyć dys-kryminacji i nietolerancji.

Chciałbym także podkreślić, że ECHO jest szczególnie otwarte na różne śro-dowiska, fundacje, stowarzyszenia i organizacje pozarządowe. Chciałbym, aby łamy gazety stały się narzędziem w promowaniu działalności społecz-nej tych organizacji i ich członków. Po-każmy jak wspaniałe rzeczy robimy i pochwalmy się tym mieszkańcom.

Chcemy pokazać, że w organizacjach pozarządowych jest ogromny poten-cjał i zwrócić uwagę na zaangażowanie obywatelskie i działalność społeczną. Będziemy promować nietuzinkowe osoby, pomysły i działania. Chcę, by ECHO stało się platformą dialogu, za-chętą do otwierania się i szukania no-wych możliwości i dróg rozwoju na-szego miasta i jego mieszkańców.

My, mieszkańcy Nowej Soli, bądźmy dowodem na to, iż jeśli się bardzo cze-goś chce, to można to osiągnąć. Wy-starczy wziąć sprawy w swoje ręce.

Czekamy na Wasze opinie, krytykę i uwagi. Drodzy mieszkańcy, piszcie listy, artykuły, róbcie zdjęcia i przesy-łajcie je do nas. Od dziś nic o nas bez nas… obywateli.

Prezes Stowarzyszenia Młody SamorządDaniel Roguski

Przestrzeń dialogu

- Dziś chcesz startować z drukowa-ną, papierową gazetą? Przecież druk umiera, wycina go internet, gazety niebawem znikną. Masz odwagę - kil-ku moich znajomych dziennikarzy i... byłych dziennikarzy zadawało mi ta-kie, identyczne wręcz pytanie, gdy sły-szeli, że będziemy wydawać ECHO.

Czy to wymaga odwagi? Nie wiem. Może rzeczywiście to ostatni moment, by jeszcze robić coś „w druku”. Bo świat mediów zmienia się bardzo i nie-ubłaganie. Zobaczymy, co przyniesie czas. Wierzę jednak, że druk wciąż ma przyszłość. Pod warunkiem, że będzie miał coś istotnego do powiedzenia.

- Wiedziałem, że długo nie wytrzy-masz bez gazety - napisał do mnie znajomy. Prawda, choć nie o samą ga-zetę tu chodzi. Chciałbym bowiem, by ECHO stało się nowosolskim forum wymiany myśli i poglądów, miejscem wyrażania opinii dotyczącej otacza-jącego nas najbliższego świata. Odno-szę wrażenie, że jest z tym dziś słabo. Dlatego ECHO to nie tylko gazeta, ale

i cykl debat i pikników obywatelskich. Wierzę głęboko, że nie brak jest ludzi gotowych do takiej rozmowy.

Chciałbym, by ECHO było miejscem analitycznego, uważnego i krytycz-nego spojrzenia na sprawy, które sta-nowią esencję naszej codzienności w Nowej Soli. Krytycznie - nie znaczy jednak krytykancko. Zawsze warto zatrzymać się chwilę nad niektórymi miejskimi zjawiskami, zdarzeniami, procesami i zastanowić się nad nimi dłużej. Bo ten nasz świat w skali mi-kro nie jest zawsze dobrze urządzo-ny. A umiejętność spojrzenia wbrew powszechnym tendencjom, liniom bezpiecznego myślenia, jest cenną wartością - bo cóż jest warta opinia klakiera?

Od dekady z przyjaciółmi działamy w Stowarzyszeniu Forum Inicjatyw Nowosolskich. Przyświeca nam zasa-da: Jeśli chcesz coś przeżyć, w czymś uczestniczyć, to zrób to sam, bo nikt nie uczyni nic za ciebie. Wiem, że w Nowej Soli i okolicach jest wiele osób działają-cych w stowarzyszeniach, niestrudze-nie realizujących tę zasadę w sferach życia, na które nie wszyscy zwracają uwagę. Chcę, by ECHO poświęcone było też w znakomitej części takim ludziom i takim działaniom. One są siłą i tworzą sens życia. Pokazujmy to!

Zapraszam do współpracy!

Prezes Stowarzyszenia Forum Inicjatyw Nowosolskichredaktor naczelny “ECHO”Wojciech Olszewski

Przeżywamy powrót do rad narodowych. Społeczne ruchy, obywatele, w gminach nie mają wiele do powiedzenia...Jerzy Stepieńbyły prezes Trybunału Konstytucyjnegowspółtwórca reformy samorządu terytorialnego podczas obchodów XV-lecia województwa lubuskiego.

Daniel Roguski

Wydawca: Stowarzyszenie Forum Inicjatyw NowosolskichAdres redakcji: 67-100 Nowa Sól, ul. Wrocławska 31/25Redaktor naczelny: Wojciech OlszewskiKontakt: [email protected]ład: 7000 egzemplarzy

Egzemplarz bezpłatnyRedakcja nie zwraca niezamówionych tekstów a także zastrzega sobie prawo ich redagowania i skracania.Rozpowszechnianie materiałów redakcyjnych bez zgody wydawcy jest zabronione.

WojciechOlszewski

Page 3: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

31/2013www.facebook.com/echonowasolO Lubuskim Trójmieście przeciętny mieszkaniec regionu usłyszał tak naprawdę dwa razy. Pierwszy, gdy w 2006 roku szumnie ogłaszano powstanie sto-warzyszenia miast. Drugi, gdy w jego kontekście padły słowa: 130 tys. zł, kradzież i prokuratura.

Zielonogórska prokuratu-ra prowadzi postępowanie w sprawie zniknięcia około 130 tys. zł z kasy Lubuskiego Trój-miasta. Rzecznik prokuratury Grzegorz Szklarz poinformował, że zawiadomienie o popełnie-niu przestępstwa złożyła jedna z osób związanych z Lubuskim Trójmiastem. Miałoby ono pole-gać na przywłaszczeniu kwoty o znacznej wartości, jak pier-wotnie wskazano - sumy około 130 tys. zł.

Prokuratura nie postawiła jeszcze nikomu zarzutów, trwa postępowanie sprawdzające. Po jego zakończeniu zapadnie de-cyzja o rozpoczęciu śledztwa i ewentualnym postawieniu za-rzutów. Jednak w roli głównego podejrzanego wymieniany jest Bartosz F., pełniący od 2008 roku funkcję dyrektora biura Lubuskiego Trójmiasta. Miał wy-robić i używać karty kredytowe bez otrzymania zgody stowarzy-szenia. Miał wystawiać również umowy na nieistniejące �irmy. Proceder miał trwać od trzech lat. Gdy prokuratora zdecyduje się postawić Bartoszowi F. za-rzuty, może grozić mu kara do 10 lat więzienia.

Nowosolanin Bartosz F., był dyrektorem biura stowarzysze-nia Lubuskie Trójmiasto od 2008 roku. Wieloletni bliski współ-pracownik, można powiedzieć wychowanek i pupil prezydenta Nowej Soli Wadima Tyszkiewi-cza, tra�ił tam z nowosolskiego urzędu miasta, gdzie zajmował się obsługą inwestorów. W biu-rze Lubuskiego Trójmiasta czło-wiek prezydenta czuwał nad promocją i realizacją idei kreo-wanej głównie przez włodarza trzeciego miasta w wojewódz-twie. Niby chodziło o połączenie i wzmocnienie potencjału gospo-darczego oraz inwestycyjnego trzech miejscowości: Nowej Soli, Zielonej Góry i Sulechowa jako

lubuskiej mini-aglomeracji. Bar-tosz F. chętnie występował w roli eksperta od lokalnych przed-sięwzięć w lubuskich mediach. Jednak o konkretnych przed-sięwzięciach stowarzyszenia zrzeszającego gminy nie było zbyt wiele słychać. Z kolei Bar-tosz F. sporo trenował i świetnie się rozwijał jako maratończyk. W październiku debiutował na dystansie 42 km biegu w Po-znań Maraton.

I nie zanosiło się na zmiany, bo nikt też za bardzo nie zajmo-wał się pracą biura Lubuskiego Trójmiasto, by zapytać o efekty. Strona internetowa lubuskietroj-miasto.eu rzadko publikowała informacje. Pro�il na Facebooku świeci pustką. Ostatnio Lubuskie Trójmiasto zmieniło logo i siedzi-bę, ale ten fakt zapewne też nie przebił się do świadomości pub-licznej. Być może efektami prac biura, jak i ideą związku miast nie interesował się nawet zarząd stowarzyszenia. Tymczasem wy-buchła medialna bomba i na jaw wyszedł brak 135 tys. zł w kasie.

Z informacji rzecznika proku-ratury Grzegorza Szklarza dla regionalnej telewizji lubuskiej wynika, że proceder wyprowa-dzania pieniędzy z konta Lubu-skiego Trójmiasta miał trwać trzy lata, a zgłoszenie o tym zło-żył członek zarządu, prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki. W mediach, które informowały o sprawie tłumaczył się z kolei tylko prezydent Nowej Soli Wa-dim Tyszkiewicz. Janusz Kubicki publicznie milczy, podobnie bur-mistrz Sulechowa.

Wśród pierwszych wyjaśnień pojawiła się informacja, że spra-wa ujrzała światło dzienne, gdy doszło do… przejmowania sta-nowiska przez nowego dyrek-tora biura Lubuskiego Trójmia-sta. Najpierw Bartosz F. dostał trzymiesięczne wypowiedzenie, a następnie został zwolniony z pracy dyscyplinarnie. Tłuma-czący się Wadim Tyszkiewicz stwierdził w Radiu Zachód, które pierwsze opublikowało tę zaska-kującą informację, że jest bardzo zaskoczony postępowaniem by-łego dyrektora i bardzo się na nim zawiódł. - Bardzo chciałbym

się mylić, bo to był fajny chłopak, który wcześniej świetnie spraw-dzał się w pracy w zespole. Sa-modzielne stanowisko jednak go chyba przerosło – komentował z

kolei Wadim Tyszkiewicz w Ga-zecie Wyborczej dystansując się od swojego współpracownika.

Warto jednak zapytać, skąd się pojawiła ta nagła zmiana szefa biura stowarzyszenia, któ-ra - podkreślmy - doprowadzi-ła do ujawnienia tej afery? Nie wiadomo też, kiedy miało dojść do zmiany na stanowisku. Poza tym nazwiska nowego dyrekto-ra biura Lubuskiego Trójmiasta nie poznaliśmy. A na stronie in-ternetowej stowarzyszenia jako

osoba kontaktowa i dyrektor biura wciąż widnieje nazwisko Bartosza F.

Trzeba zauważyć, że przez trzy lata zarząd Lubuskiego Trójmia-

sta, nie dostrzegał problemu zni-kających pieniędzy, choćby przy sporządzaniu i składaniu corocz-nych bilansów. To stawia podsta-wowe pytanie o to, czy zarząd, który stanowią włodarze trzech miast, sprawował należytą kon-trolę nad �inansami. - Nie ma możliwości ciągłego kontrolowa-nia przez nas każdego pracow-nika - stwierdza prezydent No-wej Soli w jednej z wypowiedzi. Problem w tym, że w Lubuskim Trójmieście tych pracowników

nie było wielu – śmiało można postawić tezę, że tylko jeden. Czy więc Bartosz F. jest odpo-wiedzialny za to, że znikły pie-niądze z kasy stowarzyszenia? A może przy tej okazji wpadki na konto byłego już dyrektora zali-czone zostaną wszystkie niepra-widłowości jakie miały miejsce w organizacji? Miejmy nadzieję, że prokuratorskie dochodzenie wyjaśni wiele rodzących się tu pytań, zwłaszcza dotyczących przepływu pieniędzy i zawiera-nych umów w stowarzyszeniu oraz pokaże, co tak naprawdę działo się w tej organizacji.

W Lubuskim Trójmieście, jako włodarze miast, pełnimy wszy-scy swoje funkcje społecznie – próbuje bronić władz stowa-rzyszenia Wadim Tyszkiewicz. Jednak nie zmieni słowami faktu, że zarząd Lubuskiego Trójmiasta ma poważny problem – problem prawnej odpowiedzialności pre-zesów za brak nadzoru nad �inan-sami – czy to w wyniku zaniecha-nia, nadmiernego zaufania czy też niedbalstwa. Pieniądze zni-kły i ktoś je będzie musiał zwró-cić. W końcu składki na działanie biura Lubuskiego Trójmiasta po-chodzą ze środków publicznych. Bo każde z trzech miast – człon-ków stowarzyszenia - na jego funkcjonowanie wpłaca 50 gr od każdego mieszkańca.

Jak to się robi w Lubuskim TrójmieścieWojciechOlszewski

Przez trzy lata zarząd Lubus-kiego Trójmiasta, nie dostrzegał znikających pieniędzy, choćby przy sporządzaniu i składaniu corocznych bilansów.

Page 4: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

4 1/2013 www.echo.nowasol24.pl

30tys.tonkłopotu

Jest takie powiedzenie: kto chce rozwiązać

problem - szuka sposobów,

kto nie chce – szuka powodów.

Nadal brakuje prostej odpowiedzi na pytanie: co robimy z tą hałdą?

Hałda niemocyHałda pozostawiona w Nowej Soli przez

�irmę Pol-Eko-Tech umieszczona została przez Główny Inspektorat Ochrony Śro-dowiska w wykazie bomb ekologicznych kraju. Dzięki temu jest ona objęta progra-mem likwidacji i przewidziana do do�i-nansowania z środków Narodowego Fun-duszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Trzeba po nie sięgnąć. Dlaczego więc nie dzieje się nic?

Dziś stan prawny wskazuje na to, że bene�icjentem zadania jest nowosolski starosta. Stało się tak po rozstrzygnięciu Naczelnego Sądu Administracyjnego. No-wosolskie starostwo, które od 2011 roku prowadzi egzekucję administracyjną, umorzyło w tym roku postępowanie egze-kucyjne przeciwko właścicielce �irmy Pol-Eko-Tech nakazujące usunięcie skutków działalności. To powoduje, że to starosta musi teraz szukać rozwiązania proble-mu w ramach wykonania zastępczego. I niestety, to nie �irma, a polscy podatnicy będą musieli zapłacić za pozbycie się zale-gających odpadów.

Istnieje możliwość wsparcia działań starosty. Problem można rozwiązać po-przez staranie się o dotację na rekulty-wację terenu z NFOŚiGW, jednak jest to możliwe w momencie przejęcia gruntu na Skarb Państwa. Starosta nowosolski dotąd nie zdecydował się na takie rozwią-zanie. Jak sugerował zrobi to, gdy uzyska

gwarancje na to, że są zapewnione środki na pozbycie się hałdy.

Mogłoby się to odbyć w ramach pożycz-ki ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wod-nej na likwidację tykającej „bomby ekolo-gicznej”. Jednak środki publiczne trzeba tu zwrócić lub negocjować umorzenie po-życzki z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. - No-wosolskie starostwo powinno tu prowa-dzić rozmowy bezpośrednio z NFOŚiGW, bo pożyczka dla starostwa też może być przedmiotem negocjacji – wskazuje Olga Łukaszewicz radca prawny Głównego In-spektora Ochrony Środowiska. Działania powiatu nowosolskiego w negocjacjach wspierać chce również Wojewódzki In-spektor Ochrony Środowiska.

Ruch leży po stronie starosty. Nieste-ty, Józef Suszyński ma wiele wątpliwości. Mówi, że to nie jest prosta sprawa. Wspo-mina też o skomplikowanych procedurach dotyczących sposobu utylizacji składo-wiska i trudnościach w organizowaniu potencjalnego przetargu na to. Za prze-szkodę podaje rzekomy koszt sięgający 80 mln zł. Rzekomy, bo kwota rośnie, a nikt nie jest w stanie powiedzieć na jakiej podstawie oszacowana została ta kwota. Czy wreszcie chce starosta zamontowania piezometrów do pomiarów oraz sporzą-dzenia ekspertyzy składu hałdy.

Według Małgorzaty Szablowskiej, Lubuskiego Wojewódzkiego Inspekto-ra Ochrony Środowiska ekspertyza jest niepotrzebna. – Wiemy z badań WIOŚ, że występują tam metale ciężkie, a według badań laboratoryjnych wymywalności zanieczyszczeń znajdujących się w odpa-dach stwierdzono, iż po 24-godzinnym kontakcie z wodą destylowaną substancje z hałdy zanieczyszczały ją w takim stop-niu, że uzyskiwała ona najniższą: V klasę czystości wód podziemnych – podkreśla.

Lubuski Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska wystąpił więc z pro-pozycją wparcia działań zmierzających do jak najszybszego usunięcia toksycznej hałdy z centrum miasta. WIOŚ proponu-je rozważenie formalnych i technicznych możliwości przewiezienia hałdy na skła-dowisko odpadów niebezpiecznych na te-renie województwa.

- Leży ona w miejscu do tego nie prze-znaczonym i powinna być przewieziona na składowisko odpadów niebezpiecznych. To jest rozwiązanie najprostsze, najszyb-sze i najtańsze. Składowisko odpadów niebezpiecznych jest też z pewnością lep-szym miejscem składowania niż centrum Nowej Soli – podkreśla M. Szablowska.

Taka ścieżka działań wynika z faktu, że stan prawny terenu zajmowanego przez hałdę uniemożliwia przejęcie go na Skarb Państwa. Służby wojewody lubuskiego

u s t a l i ł y, że ogłoszenie

upadłości przez �ir-mę oraz obciążenia hipo-

teczne na nieruchomościach stanowią formalną przeszkodę, znacznie ogranicza-jącą możliwość zastosowania procedur wynikających z przejęcia terenu.

- Chcemy szybko i skutecznie rozwią-zać problem i podjąć konkretne działania. Konsekwencje dalszego zaniechania będą miały istotne skutki: zarówno ekologicz-ne, bo zagrożenie stanu środowiska jest tu ewidentne, a także �inansowe, bo kosz-ty za późno przeprowadzonych działań mogą być znacznie większe - mówi Małgo-rzata Szablowska.

Tymczasem choć wokół hałdy od kil-ku miesięcy jest głośno, w sprawie tak naprawdę nie dzieje się nic nowego. Do ministerstwa środowiska starosta śle pis-ma, na sesjach debatują radni. To tak na-prawdę urzędnicza polityka stwarzania pozorów działań, budowania wrażenia zaangażowania. Jest takie powiedzenie: kto chce rozwiązać problem - szuka spo-sobów, a kto nie chce się podjąć rozwią-zania – szuka powodów. Nadal brakuje prostej odpowiedzi na pytanie: co robimy z tą hałdą?Wojciech Olszewski

Page 5: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

51/2013www.facebook.com/echonowasol

Po raz pierwszy rozwiązania z budżetem obywatelskim spró-bowano w brazylijskim Porto Alegre w 1989 roku. Pomysł się sprawdził i zaczęły go wypróbo-wywać inne miasta na świecie. W 2011 roku eksperyment jako pierwszy w Polsce przeprowa-dził Sopot - wtedy mieszkańcy zadecydowali, na co wydać 5 mln zł, czyli ponad 1 proc. wydatków z budżetu miasta.

Czy jest dziś możliwe, by mieszkańcy Nowej Soli, podobnie jak to w województwie lubuskim czynią już zielonogórzanie, go-rzowianie, mieszkańcy Żar, czy Krosna Odrzańskiego decydowa-li lub współdecydowali o wydat-kach z budżetu swojego miasta? Czy problemem jest niska (być może pozornie) aktywność spo-łeczna. Może ona wynikać z tego, że ludzie nie mają, jak włączyć

się w sprawy lokalnej społecz-ności. Wszystko może się rady-kalnie zmienić, gdy mieszkańcy zobaczą, że ich zaangażowanie przynosi konkretne rezultaty.

Dlaczego mieszkańcy mieliby decydować o wydatkach z bu-dżetu miasta? Jedna z możliwych odpowiedzi jest prosta ‒ dlate-go, że to ich własne pieniądze. Nie należą one do prezydenta, rady miasta - tylko właśnie do nowosolan, którzy powinni mieć możliwość wskazania – choćby w symbolicznym zakresie - celu ich efektywnego przeznaczenia. A może na przeszkodzie stoi brak woli politycznej?

- Chciałbym, żeby to był nasz wspólny budżet, ponad podzia-łami grup interesów, czy nawet dzielnic. Chodzi o to, byśmy wspólnie wybrali i zrobili dla Gdańska coś dobrego – mówi o budżecie obywatelskim prezy-dent tego miasta Paweł Adamo-wicz.

A co na ten temat mówi prezy-dent Nowej Soli Wadim Tyszkie-wicz? „ - To populizm, zaprzecze-nie funkcjonującej demokracji,

gdzie w wolnych demokratycz-nych wyborach wójt, burmistrz, prezydent jest wybierany, by zarządzać gminą, by realizować swój program wyborczy zgod-nie z wieloletnim planem inwe-stycyjnym i wieloletnim planem �inansowym. Bo tu nagle może się okazać, że zorganizowana mniejszość wyśle więcej sms-ów i przeforsuje coś, co w planach nie jest ujęte - twierdzi nasz roz-mówca. Jeśli ma być inaczej, to jego zdaniem trzeba by na nowo zreformować samorząd i zde-cydować, kto ma tak naprawdę gminą rządzić - czy wójt czy rada czy może obywatele.” – można wyczytać na stronie portalsamo-rzadowy.pl.

Czy z tych słów wynika, że pre-zydent Tyszkiewicz boi się swo-ich obywateli i ich inicjatyw? Nie. Wydaje się, że bardziej włodarz Nowej Soli wyznaje przekona-nie, że tylko on wie najlepiej jak kierować miastem. Innymi sło-wy demokracja polega na tym, że lokalna społeczność może wyrazić swoje zdanie przez je-den dzień – w chwili wrzucenia

głosu do wyborczej urny, a po-tem ma siedzieć cicho, najlepiej się niczym nie interesować i po-słusznie wykonywać polecenia władzy. Zatem wpływu na lokal-ną rzeczywistość nie mają mieć obywatele miasta, nie rządzą mieszkańcy tylko on. Ewentu-alna zorganizowana mniejszość jest niepotrzebnym kłopotem, niekompetentnym populistycz-nym niebezpieczeństwem, bo – cytując jeszcze raz kreującego się na jedynego samorządowego eksperta prezydenta Tyszkiewi-cza - przeforsuje coś, co w dale-kosiężnych planach nie jest ujęte. To jest tymczasem mylne założe-nie, że każda decyzja społeczno-ści będzie zła, błędna.

Zresztą - zauważmy przy tej okazji - w ostatnich wyborach prezydenckich w Nowej Soli Wa-dima Tyszkiewicza poparło 86% głosujących. I choć imponujący jest to wynik, to można uznać, że tak naprawdę poparła go… mniejszość, czyli 12 z 32,5 tysią-ca uprawnionych do głosowania nowosolan. Ironicznie można stwierdzić, że wygrał dzięki

niedocenianej przez siebie zor-ganizowanej mniejszości, której udało się wrzucić do urny wię-cej kartek z tym samym nazwi-skiem. I można by było też więc ironicznie uznać, że była to błęd-na decyzja mieszkańców, którzy nie mają dostatecznej wiedzy i doświadczenia, by móc dobrze dokonywać wyboru włodarza.

Budżet obywatelski tymcza-sem jest jednym ze sposobów po-zostawienia mechanizmu spra-wowania władzy obywatelom, szansą na zaangażowanie ich w proces decydowania o lokalnych wydatkach. Jest możliwością tworzenia podstawowej ramy czynnego współuczestniczenia w procesie tworzenia najbliższej, gminnej rzeczywistości oraz spowodowania większej przej-rzystości działań samorządu. Truizmem jest tu stwierdzenie, że to właśnie obywatele - kieru-jąc się swoją mądrością - podej-mują właściwe decyzje, wyzna-czają odpowiednie zadania i cele. Bo to my żyjemy w tej gminie, bo to jest nasze miasto.

Przy wprowadzaniu budżetu obywatelskiego nie potrzeba nowego prawa. Wystarczy dobra wola prezydenta i wsparcie rady miasta. Proces jego uchwale-nia opiera się nie na regulacjach ustawowych, lecz na wzajemnym zaufaniu pomiędzy mieszkańcami a przedstawicielami samorządu. Warto więc już dziś pomyśleć, jakie inwestycje moglibyśmy w ramach budżetu partycypacyjnego w Nowej Soli zgłosić.

Podyskutujmyo budżecie obywatelskim

Szanowni Czytelnicy! Skoro gazeta jest gazetą obywatelską, to postanowiłam napisać jako obywatelka, nie jakiś dzienni-karz czy też urzędnik, ale zwy-kła nowosolska baba. Dlaczego baba? Bo nie lekarz, policjant, itp., a tylko nasza baba chodzi wszędzie! Reszta nie ma czasu, ale nie o tym. No i dobijam w końcu do brzegu i zaczynam od początku.

Dlaczego piszę? Chciałabym spojrzeć na nasze urzędy z mo-jego punktu widzenia. Wszędzie czytamy jak powinni zachowy-wać się urzędnicy, jak nas „ob-sługiwać”, a bardzo rzadko jest mowa o tym, jak powinni zacho-

wywać się interesanci. Chciała-bym, aby wszyscy sobie zdawa-li sprawę z tego, że urzędnicy mają kodeksy, przepisy i tak da-lej. My jako mieszkańcy mamy oczywiście wiele praw jak na przykład możliwość składa-nia skarg i zażaleń. A co mogą urzędnicy wobec nas?

Widziałam niejednokrotnie sytuacje, gdzie czekając w ko-lejce z numerkiem w ręku ludzie w urzędzie zachowują się strasznie. Komentują – „o po-szła pewnie po kawę, a my tu jak barany siedzimy, wzięliby się do roboty, a nie tylko kawę piją i plotkują i to za nasze pienią-dze…”, a pani wyszła po prostu

do toalety. Ale wszyscy w ko-lejce wydali wyrok. Jak ta pani ma się tłumaczyć, że ma proble-my np. gastryczne widząc tych wszystkich rozjuszonych ludzi? Oczywiście, pewnie jak zwykle są wyjątki od reguły, ale gdyby-śmy jako obywatele szczególnie Nowej Soli potra�ili zrozumieć i nie podchodzili wyłącznie roszczeniowo do pracowników urzędu, z pewnością przekona-libyśmy się, że większość pra-cowników naprawdę się stara. My natomiast tak zwani intere-sanci potra�imy pluć, pisać po ścianach, nie przyjemnie pach-nieć, wchodzić do pokoi z miną krwiożerczą i nastawieniem

takim, że niejeden urzędnik ma po prostu dość i tak naprawdę jest bezsilny, bo my wydziera-my się, nie słuchamy, prosimy z przełożonym i tak dalej. A wy-obraźmy sobie sytuację, kiedy to wchodzimy do pokoju uśmie-chamy się, jesteśmy pokojowo nastawieni i przede wszystkim słuchamy! Mam pewność, że w takim przypadku nasza wi-zyta będzie wyglądać zupełnie normalnie.

Ja proszę Państwa apelu-ję - Obywatele Nowosolanie uśmiechajcie się więcej, bądź-cie życzliwsi, nie wydawajcie pochopnych opinii uogólniając i wrzucając wszystko do jednego

wora. Może nasza postawa wy-soce obywatelska wpłynie na to, że urzędnicy poczują się lepiej i pewniej. Nie powtarzajcie sloga-nów typu „za nasze pieniądze tu siedzą, to łaski nie robią”! Każdy obywatel Rzeczypospolitej Pol-skiej powinien znać oczywiście swoje prawa, ale też obowiązki. Większa świadomość to wyższy poziom. I na koniec przyznam szczerze, że z moich prywatnych obserwacji jak tak „latam „po urzędach wynika, że tzw. zwy-kli ludzie są niezwykle uprzej-mi i życzliwi, a niestety ci tzw. niezwykli potra�ią nieźle dać w kość tym naszym urzędnikom.Zwykła Baba

WojciechOlszewski

Przychodzi baba do… urzędu

Page 6: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

6 1/2013 www.echo.nowasol24.pl

Czy centrum miasta umiera?

Przed laty centrum miasta tętniło życiem. W Nowej Soli na tzw. ryn-ku, czyli ulicy Zjednocze-nia, czy Placu Wyzwolenia spacerowały tłumy. Dzia-łały dziesiątki sklepów. To tutaj można było kupić dżem, mydło i powidło. Jednakże w organizacji przestrzenni miejskiej za-czął dominować pieniądz. Powoli znikały sklepy, bary, fryzjerzy, a pojawia-ły się oddziały banków i telefonii komórkowej, z rzadka przeplatane skle-pami i aptekami. Przega-piliśmy moment, gdy ulicę zaczęły nam podkradać międzynarodowe koncer-ny. Dziś przechodząc przez centrum widzimy dziesiąt-ki ogłoszeń o wynajmie bądź sprzedaży lokali. Tyl-ko podczas spaceru przez główne ulice naliczyłem 20 ogłoszeń o wynajmie lo-kali. Mało komu opłaca się prowadzić działalność go-spodarczą, bo czynsz czę-sto przewyższa przychody. Czy centrum miasta utra-ciło swoje dawne funkcje?

Zapytajmy siebie samych, kiedy ostatnio byliśmy na spacerze w śródmieściu albo, kiedy spotkaliśmy się z przyjaciółmi w knajp-ce w centrum? Czy nasze centrum, mimo widocznej rewitalizacji stało się nie-atrakcyjne?

Jak to jest, że za milio-ny złotych zrewitalizo-wano stylowe centrum (a rewitalizacja to prze-cież z de�inicji ożywienie społeczno-gospodarcze), wybudowano chodniki, miejsce na koncerty, odno-wiono kamienice, a mało, kto chce tu bywać, a tym bardziej prowadzić sklep?

Ludzie coraz częściej spędzają popołudnia i

weekendy nie na rynku, ale w galeriach handlowych. Magia galerii, wielkich „świątyń konsumpcji” jak mawiał o nich Georg Ritzer, przyciąga tłumy. W sobot-nie wieczory centrum mia-sta jest przez większość roku puste. Więcej naliczy-my przejeżdżających przez miasto samochodów niż ludzi spacerujących, czy

siedzących na ławkach. Plac Wolności ożywia się tylko na zorganizowane specjalnie imprezy jak np. miejska wigilia.

Ciężko jest zaprzeczyć urokowi galerii handlo-wych, chociażby w pobli-skiej Zielonej Górze, któ-ra także cierpi z powodu ucieczki ludzi z centrum.

Centra handlowe od sa-

mego początku miały kilka ważnych zalet: uniezależ-nienie od pogody, otwar-cie w weekendy, bezpłatne miejsca parkingowe (a w Nowej Soli jest strefa płat-nego parkowania, która w teorii miała zlikwidować wojnę o miejsca parkingo-we i wyrzucić samochody z centrum miasta). A do tego przeróżne udogodnie-

nia dla matek z dziećmi, pla-ce zabaw, w których można zostawić na czas zakupów dziecko pod opieką. Pro-mocje, konkursy, w których można wygrać samochód, czasem koncerty.

Galerie zaczęły dosko-nale naśladować centra miast. Są swoistymi no-woczesnym rynkami pod dachem. Przecież to w gale-

riach znajdziemy ławeczki, na których odpoczywa strudzony zakupami żony mąż, imitacje lamp, na-wet zieleni. Na jednej po-wierzchni zgromadzone jest kilkadziesiąt różnych sklepów. W dodatku galerie stały się bezpieczniejsze niż centra miast. W Focusie nie zaczepi cię żul prosząc o 1,30 zł na wino, bo wcześ-niej dyskretnie wyprosi go ochrona.

Nie łudźmy się, jeśli po-dobna galeria handlowa powstanie Nowej Soli, na-potkanie człowieka w cen-trum miasta będzie grani-czyło z cudem.

Dziś chcąc ożywić cen-trum miasta, czy w ogóle zainteresować spędza-niem wolnego czasu we wspólnej przestrzeni trze-ba brać przykład z gale-rii handlowych mających swoich menedżerów. To oni organizują wszystkich sprzedawców, organizują imprezy na całe galerie i ściągają ludzi. W Anglii na-zywane jest to Town Centre Management (TCM). Cho-dzi o to, by centra miast sta-ły się bardziej atrakcyjne - gospodarczo, społecznie i kulturalnie. TCM opierają się na współpracy urzędni-ków z mieszkańcami i pry-watnymi przedsiębiorcami. W Polsce po Toruniu, w którym takie biuro działa od kilku lat, zdecydowały się na to między innymi Bełchatów, Łódź, Kielce.

Natomiast w Poznaniu, również dotkniętym ob-umieraniem centrum, radni wpadli na pomysł przyznawania grantów dla tych, którzy na swojej ulicy będą chcieli poprowadzić projekty kulturalne i itp.

Strumień pieniędzy z Unii Europejskiej po 2004 r. sprawił, iż samorządow-cy zajęli się rewitalizacją, czyli pobudzaniem do ży-cia rynków i mieszkańców. Zabrakło jednak projek-tów społecznych i gospo-darczych. Skutek widzimy sami na ulicach. Rafał Stasiński

Coraz więcej wolnych lokali handlowych w centrum miasta, coraz mniej spacerujących ludzi. I coraz więcej nowoso-lan w zielonogórskim Focusie

Page 7: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

71/2013www.facebook.com/echonowasol

Przeczytane w sieciW Zielonej Górze może powstać park Myszki Miki wzorowany na nowosolskim Parku Krasnala. Co o pomyśle pisze na swoim blogu Wojciech Kozłowski, dyrektor Biura Wystaw Artystycznych w Zielonej Górze?

O estetycznej wielkości Parku KrasnalaGdzie

ONI są?Idę sobie na nowosolski dworzec, w dobrym zdro-

wiu (odpukać!) i humorze. Na dworcu PKP usiłuję odnaleźć informację o dokładnej godzinie odjazdu pociągu. Kiedyś pomyliłam odjazd z przyjazdem. Teraz wolę uważać.

Ale na PKP w Nowej Soli nie ma już porządnej tab-licy z informacją, tylko kartki w gablotach, przypię-te czymś, co przypomina wielkie, czarne pinezki. A te grube, okrągłe klocki dokładnie zakrywa-ją dwa kluczowe słowa: „odjazdy” i „przyjazdy”. No i bądź tu mądry!

Jedyną osobą, z którą mogę o tym porozmawiać, jest osoba w okienku kasowym. Kiedy już się dopu-kałam i kupiłam bilet do Wrocławia, zadałam py-tanie, czy pracownicy dworca wiedzą o tym, że na plakacikach peronowych nie widać słów: „odjazdy” i „przyjazdy”? Tak, wiedzą! I co? I nic nie można zrobić, bo o tym decyduje ADM, do którego należy dworzec. Zamurowało mnie.

Mówiliście im o tych niefortunnie przypiętych kartkach, które dezinformują podróżnych? Tak, ONI wiedzą od roku! No i co? Wiedzą od roku i nic? Co to za zakład? Jaki jest adres tej administracji? ONI są w Poznaniu. Jak to? Więc mam się w tej sprawie udać do Poznania? A pracownicy kolei? Nie mogą przekazać informacji o problemie?? Prze-kazują. Od roku bez skutku? Tak!

Poproszę o kontakt z kimś, kto może podjąć de-cyzję i ruszyć tę sprawę. Mogę pani podać numer telefonu do naczelnika Przewozów Regionalnych w Zielonej Górze. Dobrze! Zapisuję skwapliwie po-dane nazwisko i numer telefonu. To i tak nic nie da, mówi osoba w kasie. I wtedy puściły mi nerwy: Przez cały rok wiecie o błędzie, ludzie się gubią, nikt tego nie poprawia. Co to za instytucja, w której nikt nic nie może? Co to za dworzec? Proszę się nie denerwować!

Ustępuję w obliczu tworzącej się kolejki i myślę gniewnie: A dlaczego mam się nie denerwować w takiej sytuacji? Czy to ja jakiś cyborg jestem? Bez emocji? Mam prawo się zirytować wobec ta-kiej bierności i arogancji. Za usługi kolei, w każdym aspekcie, również informacyjnym, ja płacę.

W dodatku, na dworcu PKP w Nowej Soli nie ma żadnych wskazówek, jak przejść na peron drugi. Do niedawna, w związku z remontem, pociągi od-jeżdżały tylko z pierwszego. Ekipa remontowa na-dal działa na drugim, ale nikt nie, informuje, że ten peron jest już otwarty dla podróżnych. Czekałabym na pierwszym, a potem, kiedy pojawiłby się pociąg, mogłoby być już za późno, bo awaryjne przejście jest dość daleko od centrum dworca.

Uratował mnie młody człowiek, który właśnie do mnie skierował pytanie o przejście na inny pe-ron, co zwiększyło moją czujność i też zaczęłam szukać.

Tylko dzięki temu ONI nie „dopadli mnie” tego dnia jeszcze raz!

Cały ten post miał być o nowym pomyśle przedstawicieli pewnej partii, aby w ramach budżetu obywatelskiego stwo-rzyć niezwykle atrakcyjny park dla dzieci pod wezwaniem Myszki Miki. Nie chce mi się o tym pisać, bo mam wrażenie, że dla przedwyborczego lansu nie można było wymyślić już nic bardziej populistycznego. I to pod sztandarem partii, której przywódca tak wiele zrobił dla popularyzacji twór-czości Witolda Gombrowicza. Pomysłodawcy powołują się na przykład Parku Krasnala w pobliskiej Nowej Soli jako wzorcowy dla tego typu miejsc. Ciekawość nie dała mi spo-koju i delegacją pracowniczą udaliśmy się do rzeczonego.

Jest kuriozalnie i żużlowo. Wizyta w tym miejscu po raz kolejny utwierdziła mnie w smutnym przekonaniu, że nasze wszystkie próby edukowania estetycznego nie mają najmniejszego sensu w zderzeniu z tym, co oferujemy dzieciom w przestrzeni publicznej, jako atrakcję i miejsce zabawy. 5 metrowy krasnal ogrodowy jako wyznacznik wysokiej jakości miejsca. Możemy sobie w tych naszych galeriach stawać na głowie. I tak wygra gipsowy kangur, w każdej konkurencji. I żużlowy motor zawsze.

Sam słyszę jakie to nudne, dodać muszę jedynie, że nasi partyjni mocarze umysłu użyli Myszki Miki nie jako popkulturowego symbolu, a jeno przez odniesienie do falubazowej MM. Mało, że to populizm. Ale słowa, któ-re mi się tu ciśnie na usta, z powodu poprawności poli-tycznej, którą naprawdę cenię jako zachowanie koniecz-ne w przestrzeni sporu, oczywiście nie wypowiem.

Wojciech Kozłowski, dyrektor BWA w Zielonej Górzehttp://zapiskizg.blogspot.com

Nasze wszystkie próby edukowania estetycznego nie mają najmniejszego sensu w zderzeniu z tym, co oferujemy dzieciom w przestrzeni publicznej, jako atrakcjęi miejsce zabawy. 5 metrowy krasnal ogrodowy jako wyznacznik wysokiej jakości miejsca. Możemy sobie w tych naszych galeriach stawać na głowie. I tak wygra gipsowy kangur.

Jajcarska promocja zakładu w strefie

Na stronie K-SSSE można się dowiedzieć dużo pouczających rzeczy, np. gdzie znajdują się poszczególne firmy. Ciekawe jak długo mała literów-ka w nazwie OVOPOLU, będzie jeszcze śmieszyć na poważnej skądinąd stronie. Na razie są jajca, bo zakłady powinny być jajczarskie.http://www.kssse.pl/pl/oferta/tereny_inwestycyjne/nowa_sol.html

Elżbieta Bielska-Kajzer

Page 8: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

8 1/2013 www.echo.nowasol24.plDziesięcioletnia historia Sto-

warzyszenia Młody Samorząd (w skrócie SMS) zaczyna się podobnie jak większości orga-nizacji sektora pozarządowego. Na początku są ludzie, którzy gdzieś tam w luźnych rozmo-wach odkrywają że razem mają wspólne pomysły i pasje, chcą ze sobą współpracować. Tak było w przypadku kilkorga przyjaciół i znajomych pod koniec 2002 roku. To był zaczyn, który na wiosnę 2003 roku przerodził się w osobowość prawną, stowarzy-szenie zostało zarejestrowane w Krajowym Rejestrze Sądowym. Powstała organizacja non-pro�it, czyli nie działająca dla osiągnię-cia zysku, która cały swój poten-

cjał i zasoby przeznacza dla swo-jego miasta jego mieszkańców.

Pierwsze akcjeRzeczywistość w jakiej przy-

szło funkcjonować nowo powsta-łemu SMS wcale nie była łatwa. Na początku dekady, podobnie jak dziś, szalał kryzys, Nowa Sól zmagała się z ogromnym bezro-bociem i wieloma problemami, panowało ogólne zniechęcenie. Społeczne angażowanie i budo-wanie społeczeństwa obywatel-skiego nie było wcale popular-ne. Stowarzyszenie od samego początku stawiało na młodych ludzi, którym „chce się chcieć” dzięki temu pojawiły się pierw-sze inicjatywy i działania.

W początkowej fazie działal-ności SMS podejmowała dzia-łania nie wymagające dużych nakładów �inansowych, a jedy-nie zaangażowaniu i pracy wo-lontariuszy. Organizowaliśmy akcje charytatywne polegające na zbieraniu w okresie świą-tecznym żywności pod nowosol-skimi marketami „Kup produkt więcej”, jako jedni z pierwszych zorganizowaliśmy coroczny tur-niej w piłkę nożną „O puchar pre-zesa SMS”, w którym populary-zowaliśmy sport i sportowy tryb życia. Gdy zbliżał się rok szkolny nie zapominaliśmy o nowosol-skich uczniach z biednych rodzin i zbieraliśmy przybory szkolne w ramach akcji „Zeszyt”.

Z racji obywatelskiego pro�i-lu działalności stowarzyszenia i aktywnego uczestnictwa w życiu publicznym, członkowie stowarzyszenia mieli okazję spotkać się w Gdańsku z legen-darnym przywódcą Solidarno-

ści – Lechem Wałęsą. Dla człon-ków stowarzyszenia, wówczas w większości studentów było to ogromne przeżycie, jeden z nas wkrótce napisał o prezydencie procę magisterską.

Oprócz tego na zaproszenie tragicznie zmarłego w katastro-�ie smoleńskiej marszałka Macie-ja Płażyńskiego odwiedziliśmy Sejm i Pałac Prezydencki. Wszę-dzie staraliśmy się promować Nową Sól i budować jej markę.

Stowarzyszenie zajmowało się również aktywną promo-cją akcesji Polski w przededniu wstąpienia do Unii Europejskiej, widząc w tym szansę rozwoju kraju, regionu i naszego miasta.

Uwaga. Kamera. AkcjaWstąpienie Polski do Unii Euro-

pejskiej stworzyło nowe możliwo-ści rozwoju organizacji. Dostęp do „funduszy europejskich” sprawił,

iż w latach 2004-2005 stowarzy-szenie zrealizowało projekt FILM, czyli „Filmowa Inicjatywa Ludzi Młodych”. Owocem realizacji pro-jektu stał się pierwszy w histo-rii naszego miasta kinowy �ilm pt. Odra. Filmowa historia odwo-ływała się do heroicznej walki mieszkańców miasta z powodzią tysiąclecia jaka nawiedziła Nową Sól w 1997 roku. Adaptując na potrzeby �ilmu „Dżumę” Alber-ta Camusa, �ilmowcy starali się pokazać postawy i emocje ludzi w obliczu żywiołu zagrażającemu miastu, od całkowitej bierności i prywaty po bezgraniczną o�iar-ność i heroizm. Dodatkowy sma-czek �ilmowej opowieści dodają materiały archiwalne udostępnio-ne przez mieszkańców. Film był dużym przedsięwzięciem organi-zacyjnym, razem ze statystami na planie �ilmowym wystąpiło ponad czterdzieści osób. Projekcje �il-

mu w jednym z nowosolskich kin, w kilku seansach, przyciągnęła przed ekran ponad 1200 osób.

Netpospolita młodzieżowaTaki tytuł nosił kolejny pro-

jekt zrealizowany dzięki wspar-ciu funduszy europejskich. SMS otrzymał grant na jego organi-zację w ramach programu „Mło-dzież w działaniu”. Nasz wniosek został oceniony jako idealnie wpisujący się w założenia pro-gramu.

Wywalczyliśmy do�inanso-wanie mając w konkurencji bli-sko 120 organizacji z całej Pol-ski. Ideą projektu było przede wszystkim zaangażowanie mło-dzieży w życie społeczności lo-kalnej poprzez wydawanie gaze-ty – miesięcznika o charakterze obywatelskim, który w całości tworzony jest przez młodych lu-dzi i stanowi ich głos.

Uzupełnieniem projektu była strona internetowa z dostępnymi artykułami i niezależnym forum, na którym można było prezen-tować swoje opinie. Redakcyj-ny zespół oprócz członków sto-warzyszenia stanowili głównie uczniowie Zespołu Szkół Ponad-gimazjalnych nr 1 „Elektryk” w Nowej Soli. Za co im serdecznie dziękujemy.

Czy nowosolanie decydują?Z danych ankietowych do któ-

rych dotarł SMS wynika, iż dwie – trzecie obywateli nie wie czym są konsultacje społeczne i jak w nich wziąć udział. Niestety mo-del naszej demokracji zakłada, że oceniamy władze raz na cztery lata w powszechnych wyborach, udzielając im, bądź nie, kredytu zaufania. Potem nic się nie dzie-je, obywatelski głos rozpływa się jak poranna mgła. Tymczasem ważne jest aby pomiędzy kolej-nymi wyborami obywatele mogli i chcieli się wypowiadać ważnych dla nich sprawach.

Właśnie to stało się powodem realizacji projektu w całości po-święconemu promocji konsultacji społecznych pod nazwą nowoso-laniedecydują.pl Owocem projek-tu stało się powstanie pierwszego w historii Nowej Soli obywatel-skiego projekty uchwały. Projekt uchwały zakłada, iż grupa 200 dorosłych mieszkańców Nowej Soli będzie miała możliwość swobodnego wypowiedzenia się w każdej ważnej z ich punk-tu widzenia sprawie związanej z funkcjonowaniem miasta, mobi-lizując tym samym lokalne władze do zajęcia się tematem.

Plany na przyszłość Aktualnie Stowarzyszenie

Młody Samorząd dalej zajmuje się działalnością społeczną i pro-cesem budowy nowoczesnego społeczeństwa obywatelskiego. W partnerstwie z Forum Inicja-tyw Nowosolskich realizuje pro-jekt Nowosolskiej Gazety Oby-watelskiej ECHO.

Długofalowym celem dzia-łalności stowarzyszenia jest zwiększenie jego zdolności orga-nizacyjnych. Wierzę, iż dzięki re-alizowanym projektom uda nam się pozyskać „młode wilki” osoby, które włączą się w naszą działal-ność i wniosą do stowarzyszenia nowe pomysły. Poprzez realizo-wane projekty chcemy pokazać, iż działalność w organizacji po-zarządowej daje możliwość roz-woju i zdobycia doświadczenia, które może się przydać młodemu człowiekowi po skończeniu edu-kacji i wejściu na rynek pracy.Dołącz do nas [email protected]

Prezes Stowarzyszenia Młody SamorządDaniel Roguski

Stowarzyszenie Młody Samorząd w tym roku świętuje dziesięciolecie swojego istnienia. Czym jest Stowarzyszenie? Jakie były jego początki i pierwsze sukcesy? Jakie są wyzwania?

Taki jest nasz SMS

Dowiedz się czym są konsultacje

www.nowosolaniedecyduja.pl

Realizacja filmu „Odra” była pierwszym „poważnym” projektem młodych nowosolan z SMS

Z projektem „Nowosolanie decydują” SMS włączył się w działania na rzecz społeczeństwa obywatelskiego

Page 9: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

91/2013www.facebook.com/echonowasol

W czwartek 28 listopada 2013 r. w sali konferencyjnej „Elektryka” w Nowej Soli o�icjalnie rozpoczął się projekt „Kuźnia młodych obywateli”.

- Kiedy w Polsce dochodzi do kon�lik-tów każdy ma swoją opinię na dany te-mat. Jednak, gdy musimy wziąć udział w najważniejszej procedurze demokracji, czyli w wyborach, przy urnach stawia się średnio 40% z nas. Jeszcze gorzej sytua-cja przedstawia się wśród najmłodszych mieszkańców powiatu nowosolskiego. Nasze przedsięwzięcie ma ograniczyć to negatywne zjawisko – rozpoczął Grzegorz Potęga, prezes Stowarzyszenia Ludowy Klub Sportowy „Hydrogaz” – „Kora” z Nie-doradza, Lidera Projektu.

Projekt „Kuźnia młodych obywateli” skierowany jest do 100 uczniów gimna-zjów i szkół średnich z terenu powiatu nowosolskiego. – Serdecznie zachęcam szkoły do uczestnictwa w projekcie. Aby wziąć udział w projekcie wystarczy kilka prostych kroków. Na naszej stronie inter-netowej www.kuzniaobywateli.pl znajdą Państwo formularz uczestnictwa szkoły. Należy go wypełnić, podpisać i przesłać na adres Stowarzyszenia podany w za-kładce kontakt. Czekamy na zgłoszenia, Przypominam, że w projekcie może wziąć udział maksymalnie 10 szkół – tłumaczy szczegóły G. Potęga.

Celem głównym projektu jest wzrost kompetencji obywatelskich wśród 100

uczniów uczennic szkół gimnazjalnych i średnich z powiatu nowosolskiego. Cele szczegółowe to m.in. wzrost wiedzy uczest-ników dotyczącej znaczenia budowania społeczeństwa obywatelskiego, zdobycie przez uczestników praktycznych umiejęt-ności dotyczących organizacji działań oby-watelskich, ukształtowanie aktywnych postaw obywatelskich. Projekt rozpoczął się w listopadzie tego roku, a zakończy w lipcu przyszłego roku.

Jakie działania przewiduje projekt? – W pierwszej kolejności chcemy zrekru-tować 10 szkół gimnazjalnych lub śred-nich z naszego powiatu. Potem wyznacze-ni animatorzy szkolni (nauczyciele) pod okiem naszego partnera i koordynatora projektu przeprowadzą nabór uczniów w swoich szkołach – mówi G. Potęga. Po zebraniu odpowiedniej liczby uczniów

w szkołach ruszą warsztaty demokra-tyczne. Dla każdej z 10 grup przewidziano łącznie 30 godzin zajęć. – Mają to być za-jęcia ciekawe i innowacyjne, odbiegające od zwykłych lekcji WOS-u. Przewiduje-my m.in. organizację symulacji wyborów samorządowych. Każdy uczeń osobiście będzie mógł zaprojektować własną ulot-kę wyborczą, czy plakat – dodaje prezes. To nie wszystko. Planuje się także reakty-wację lub powołani 3 młodzieżowych rad gmin na terenie naszego powiatu.

Kulminacją projektu będzie wyjazd do Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej w War-szawie. Wszystkie wydatki związane z transportem autokarem, zakwaterowa-niem uczniów będą pokryte ze środków unijnych.

W Sejmie młodzież spotka się z polity-kami znanymi z pierwszych strona gazet.

Wizyta będzie okazją do obejrzenia obrad polskiego parlamentu.

Skąd pochodzą pieniądze na projekt? - Nasz projekt znalazł się na liście rankin-gowej pokonując blisko 250 innych przed-sięwzięć z Polski. Środki pozyskaliśmy z funduszy szwajcarskich, a dokładnie z Grantu Blokowego dla Organizacji Poza-rządowych i Polsko-Szwajcarskich Regio-nalnych Projektów Partnerskich Szwaj-carsko-Polskiego Programu Współpracy. Całkowita wartość projektu to 147 tysię-cy złotych. Wkład własny w postaci m.in. pracy wolontariuszy wynosi 11 tysięcy złotych - dodaje G. Potęga.

- To od was zależy nasza przyszłość. Życzę wam byście byli aktywnymi oby-wateli i angażowali się w życie publicz-ne – powiedział podczas konferencji Grzegorz Königsberg, Dyrektor Centrum

Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego „Elektryk”, które jest Partnerem Projek-tu. Oprócz szkoły działania wspiera także Stowarzyszenie Harmonia z Bytomia Od-rzańskiego, zajmujące się edukacją dzieci i młodzieży.

- Cieszę się, że stowarzyszenie LKS „Hy-drogaz”-„Kora” z gminy, w której jestem radnym, aktywnie działa i pozyskuje do-tacje. Od zawsze na sercu leżała mi ak-tywność młodych mieszkańców. Życzę Wam powodzenia – dodał Wiesław Janu-szewicz, Radny Gminy Otyń.

Patronat nad projektem objął dr Walde-mar Sługocki, poseł na Sejm Rzeczpospo-litej Polskiej z Województwa Lubuskiego.

Projekt jest realizowany przy wspar-ciu Szwajcarii w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej.

- To od was zależy nasza przyszłość. Życzę wam byście byli aktywnymi obywatelami i angażowali się w życie publiczne – powiedział podczas konferencji Grzegorz Königsberg, dyrektor „Elektryka”. Oficjalnie ruszył projekt „Kuźnia młodych obywateli”

Kuźnia wystartowała

PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ SZWAJCARIĘ W RAMACH SZWAJCARSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z NOWYMI KRAJAMI CZŁONKOWSKIMI UNII EUROPEJSKIEJ

Projekt „Kuźnia młodych obywateli” skierowany jest do 100 uczniów gimnazjów i szkół średnich z powiatu nowo-solskiego. Aby wziąć w nim udział wystarczy kilka pro-stych kroków. Na stronie internetowej www.kuzniaobywateli.pl znajdą Państwo formularz uczestnictwa szkoły. Należy go wypeł-nić, podpisać i przesłać na adres Lidera Projektu - Stowa-rzyszenia Ludowy Klub Sportowy „Hydrogaz” – „Kora” z Niedoradza - podany w zakładce kontakt.

Page 10: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

10 1/2013 www.echo.nowasol24.pl

Uśmiech Ojca Medarda patrzącego z góry. Tak, tak śmiało można napisać po kweście, która się odbyła w Dniu Wszystkich Świętych. Było nas niewielu, ale za to z charakterem i wielką nadzieją na zrealizowanie pięknego przedsięwzięcia, jakim jest postawienie ła-weczki wraz z siedzącą postacią Ojca Medarda.

Człowiek tak długo żyje, jak długo o nim mówimy. Pamiętajmy iż Ojciec Medard przez wiele lat swojego zacnego życia dotarł do wielu z nas, i co ciekawe, zna-lazł dla każdego nie tylko czas, ale przede wszystkim dobre słowo i cenną uwagę. O szelmowskim uśmiechu i dowcipie nie wspomnę. Wierzę głęboko, że wielu mieszkańców z przyjemnością siądzie obok Ojca Me-darda -on chodził do nas, teraz my przyjdziemy do niego.

Kwestując rozmawiałem z wieloma mieszkańcami naszego miasta. Pytałem, co sądzą na temat ławeczki Ojca Medarda. Konkluzja przeszła moje oczekiwania. Śmiało można stwierdzić Ojciec Medard ma swój fan-klub .W ciągu kilku godzin kwesty rozdaliśmy 2000 znaczków z wizerunkiem Ojca Medarda i na godzinę przed zakończeniem kwesty znaczków nam zabrakło. Obiecałem darczyńcom i dobrodziejom, że dodruku-jemy wizerunek Ojca i tak też uczynimy. Informuję, iż Ławeczka Ojca Medarda to jest nazwa projektu. Ła-weczkę już mamy - fundatorem jest Mała Odlewnia, a pieniądze zbieramy na postać Ojca Medarda. Koszt tej inwestycji to ok 25000 zł.

Ojciec Medard na ławeczce prawdopodobnie bę-dzie usytuowany naprzeciw Naszego Ojca Świętego JPII. Mam cichą nadzieję, że każdy z nas będzie mógł włączyć się do tej wspaniałej cichej i nie powtarzalnej dyskusji między Ojcem Medardem a Ojcem Świętym.

Warszawa ma Powązki na których od 39 lat zbie-rają na szczytny cel, my po raz pierwszy kwestowali-śmy pod cmentarzem na ul. Wandy i jako kwestujący jednogłośnie zadecydowaliśmy, że robimy kwestę co roku. Cel został wyznaczony na pewno szczytny, ale o tym przy następnej okazji.

Gorąco i z całego serca dziękuje mieszkańcom No-wej Soli i gościom przybyłym na groby, którzy byli hojni i szczodrzy. Serdeczne podziękowania dla kwe-stujących, którzy mimo obowiązków związanych z tym dniem, poświęcili te kilka godzin, by ruszyć tę górę lodową. Chcieć to móc - zebraliśmy 6236,73 zł. A to – jak by rzekł z szelmowskim uśmiechem patrząc z góry Ojciec Medard - fajny początek! Z wyrazami Szacunku!

Prezes Twórczości Ludowej „Cepeliada” Krzysztof Uchal

PS. 17.12.2013 o godz. 17.00 w setną rocznice uro-dzin Ojca Medarda, w kościele św. Barbary odbędzie się uroczysta msza święta.

Czy chciałabyś urodzić w domu? - takie pytanie zadałem kilku znajomym - i za każdym razem słyszałem: nie. Co nie znaczy, że w świecie współczes-nym kobiety rodzą wyłącznie w szpitalu

Uwolnić poródW zeszłym tygodniu wraz z paniami z nowosol-

skiego „Klubu mam” obejrzałem �ilm dokumen-talny pod tytułem „Uwolnić poród”. Główną boha-terką tego seansu była węgierska lekarka i położna Agnieszka Gereb, która asystowała przy ok. 3500 porodach domowych. Akcja zaczyna się pod wię-zieniem - stoi tam kilkadziesiąt osób i śpiewa dla

Agnieszki, która pomagała urodzić się ich dzieciom. W lutym 2012 roku Gereb zosta-ła skazana na 2 lata więzienia, dziesięcioletni zakaz wykonywania zawodu i grzywnę w wysokości 300 tys. forintów. Na Węgrzech bowiem obowiązuje zakaz porodów do-mowych, a każda asysta przy porodzie poza szpitalem jest traktowana jako narażanie życia i zdrowia pacjenta.

W Polsce - póki co jest podobnie jak w Europie Zachodniej - można rodzić w domu i nikt za to nie jest karany. Kwestie te reguluje rozporządzenie Ministra Zdrowia z 2011 r. o tzw. standardzie okołoporodowym, stwierdzające, że kobieta ma prawo wyboru miejsca porodu i dotyczy to również domu. Ustawodawstwo Madziarów jest tu przykładem jak pod pozorem dbania o zdrowie i życie obywateli państwo ingeruje w kolejne dziedziny życia. Dzieje się to szczególnie w tych obszarach, gdzie obywatele nie przejawiają aktywności. My jesteśmy w tym szczęśliwym położeniu, że znalazła się grupa ludzi, która powalczyła o zmianę w podejściu do porodów. Ich działania poszły w dwóch kierunkach: upowszechnienia porodów domowych oraz zmienienia zwycza-jów i warunków na porodówkach

Porody w domach wracają do łask głównie w USA, Wielkiej Brytanii i Francji (piszę, że wracają do łask - bo przecież jeszcze w 1938 roku w Stanach 50% dzieci rodziło się

w domach). Porody domowe stały się wręcz modne - w domu rodziły swoje dzieci takie celebrytki jak: Cindy Crawford, Demi Moore, Gisele Bundchen, Gwyneth Paltrow, Julian-ne Moore, Kelly Preston, Lisa Bonet, Maria Bello, Meryl Streep, Nelly Furtado, Pamela Anderson, czy Carrie-Anne Moss.

Dlaczego niektóre kobiety wolą rodzić w domu? Najczęściej przedstawiane są trzy zalety takiego rozwiązania:

1. intymność - choćby szpital dysponował bardzo dobrą kadrą i oferował luksusowe warunki - to jednak jest to obce środowisko, nieznani ludzie, miejsce, w którym rodząca jest tymczasowym gościem, w którym o wszystko musi się pytać. Co innego w domu - rodzi się wśród bliskich sobie osób, na własnym terenie - to rodząca decyduje, kto z nią będzie przebywał;

2. można rodzić w wybranej przez siebie pozycji. W polskich szpitalach w ciągu ostat-nich kilku lat wiele się zmieniło, jeszcze siedem lat temu moja żona przez cały poród musiała leżeć w bezruchu na plecach, żeby nie obsunął się aparat do zapisu tętna dzie-cka (tzw. KTG). Teraz coraz więcej szpitali pozwala ciężarnym się trochę poruszać, zanim dojdzie do zasadniczego porodu. No właśnie - zanim dojdzie do akcji porodo-wej, bo wtedy kobieta kładziona jest na plecy - jest to pozycja wygodna dla położnych, dla lekarza, ale nie dla rodzącej. Kobiety rodzące w domu chętniej przyjmują pozycję wertykalną niż horyzontalną - rodzą na stojąco, w przykucu, na czworakach - takie po-rody są szybsze i mniej bolesne - bo poród wspomagany jest siłami grawitacji;

3. w domu można stworzyć korzystniejsze warunki dla noworodka. Dziecko przez pierwszych 9 miesięcy swojego życia przebywa w bardzo specy�icznym środowisku - pływa w wodach płodowych, nie dociera do niego ani jaskrawe światło, ani silne dźwię-ki. Dla dziecka w okresie płodowym normalna temperatura otoczenia to temperatura ciała matki - czyli ok. 37 stopni Celsjusza. Dlatego w poradnikach dotyczących porodów w domu zachęca się, żeby pomieszczenie, w którym odbędzie się poród było dobrze na-grzane i wytłumione, żeby światło było przygaszone, a nawet, żeby rodzić w wodzie.

W Polsce większą popularnością niż porody domowe cieszy się akcja „Rodzić po ludz-ku”, która mocno zmieniła oblicze polskich szpitali i oddziałów położniczych. Jeżeli po-równa się warunki, w jakich rodziły nasze matki i babki, z tym co mamy obecnie - widać szaloną różnicę. Przecież jeszcze niedawno było nie do pomyślenia, żeby mąż mógł być przy porodzie, żeby noworodek mógł być w tej samej sali co jego matka, żeby każda kobieta mogła rodzić w osobnej sali. Coraz więcej szpitali stwarza warunki do tego, by kobieta mogła się czuć tam jak w domu. Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma.

JerzyPatelka

Krwiodawcy w akcjiPomogliśmy zorganizować akcję zbiórki krwi

w Nowym Miasteczku. Akcja - zaznaczyć należy - bardzo udana. Dzień historyczny... wreszcie tam będą prowadzone cykliczne akcje. Zajmie się tym Katolickie Stowarzyszenie Bona Fide.

Martwiło mnie osobiście, że od kilku lat w tak pięknym mieście jak Nowe Miasteczko zaprzestano organizować cykliczne akcje krwiodawców. Zna-lazłem odpowiednią osobę żeby tę stagnację prze-rwać, tą osobą jest prezes Katolickiego Stowarzy-szenia Bona Fide przy para�ii p.w Marii Magdaleny w Nowym Miasteczku Andrzej Włodarczak. Nasze stowarzyszenia podpisały umowę współpracy, któ-ra i tak trwała już od wielu lat. Przy okazji tej akcji przyjechali ze mną do pomocy wolontariusze biorą-cy udział w ramach projektu: „Europejska Koalicja Partycypacji Obywatelskiej - czyli polsko-szwaj-carski transfer wiedzy i doświadczeń na rzecz spo-łeczności lokalnych” prowadzonego przez Fundację Porozumienie Wzgórz Dalkowskich z Nowego Mia-steczka oraz przez animatorów Stowarzyszenia Ho-norowych Dawców Krwi „Wiarus” Kożuchów, któ-rzy mają pod swoją opieką wolontariuszy. I właśnie jedna z tych grup przyjechała ze mną uczyć się żyć dla innych, odkrywać w sobie pokłady dobra i pozy-tywnej energii...

Przed nami Świąteczna zbiórka żywności, z której jak co roku powstaną paczki żywnościowe dla rodzin znajdują się w trudnej sytuacji �inansowe. Wtedy też przeprowadzimy 76 akcję krwi w salce para�ialnej, a 20 grudnia planujemy zorganizować wraz z urzę-dem miasta i gminy oraz z KOKiS Zamek w Kożucho-wie Wigilię dla mieszkańców gminy. Pragnę w tym miejscu już teraz zaprosić wszystkich do udziału w naszych przedsięwzięciach.Paweł Stefan Rychlik prezes SHDK Wiarus Kożuchów

Ławeczka Ojca Medarda

Page 11: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

111/2013www.facebook.com/echonowasolOrganizacje pozarządowe znaczą coraz

więcej. Według raportu Stowarzyszenie Klon/Jawor w 2012 roku w Polsce zareje-strowanych było ponad 80 tys. organizacji pozarządowych: 11 tys. fundacji i 72 tys. stowarzyszeń. Tylko na terenie Nowej Soli istnieje blisko 100 (rzeczywiście lub na papierze) organizacji. Według szacunków Krajowego Rejestru Sądowego w mieście zostało zarejestrowanych 89 organizacji, ale do tego dochodzą jeszcze organizacje nie podlegające wpisowi. Nikt tak naprawdę nie wie ile ich jest, bo do tej pory nikt takich kompleksowych statystyk nie prowadził.

Organizacje pozarządowe nie są tylko wykonawcą zadań publicznych zlecanych przez samorządy. Coraz częściej dysponują wielomilionowymi budżetami, w codzien-nej działalności obracają setkami tysięcy złotych. W 2011 roku z tytułu 1% organi-zacje pożytku publicznego otrzymały 400 milionów złotych. Część tego �inansowego tortu tra�iła także do naszego miasta.

Jedna dziesiąta organizacji osiąga rocz-ne przychody przekraczające 100 tysięcy złotych (w tym 4% deklaruje przychody powyżej 1 miliona złotych) Dla przykładu Stowarzyszenie Forum Inicjatyw Nowo-solskich tylko na jeden projekt pn. Nowo-solska gazeta obywatelska pozyskało 133 tysiące złotych środków europejskich. W 2012 roku blisko 50 tysięcy złotych z funduszy szwajcarskich pozyskało Sto-warzyszenie Młody Samorząd.

Organizacje płacą podatki, czy to w spo-sób bezpośredni (podatek dochodowy), czy pośrednio (podatek VAT). Większość z tych pieniędzy tra�ia do lokalnych przed-siębiorców, a stąd pośrednio do budżetu miasta. Organizacje mają swoją markę. Co-raz częściej postrzegane są jako wiarygod-ny partner i podmiot realizujący zadania o wiele taniej niż instytucje publiczne.

NGO stają się także ważnym pracodaw-cą. Organizacje nierzadko zatrudniają

pracowników na umowy o pracę i umowy cywilno-prawne. Według statystyk wspo-mnianego wcześniej Stowarzyszenia Klon Jawor jedna piąta organizacji zatrudnia pracowników etatowych (na cały etat lub jego część), natomiast kolejne 21% współ-pracuje z osobami, które nie mają wpraw-dzie podpisanych umów o pracę, jednak regularnie, co najmniej raz w miesiącu pra-cują odpłatnie na rzecz organizacji. Praca takich osób czasem niewiele różni się od pracy etatowej.

Mówiąc krótko - organizacje pozarzą-dowe to coraz ważniejszy sektor nie tylko

ze względu na swoją ważną działalność w obszarze pomocy społecznej, sportu, czy kultury. Według futurologów to właśnie one w przyszłości, z uwagi na kompletne zautomatyzowanie procesów zarządzania i produkcji, będą stanowiły jedno z waż-niejszych i poszukiwanych miejsc pracy.

Niestety już na specjalne udogodnienia organizacje pozarządowe nie zawsze mogą liczyć. Oprócz funkcjonującego w mieście, tak jak w niemal każdej gminie w Polsce, programu współpracy z organizacjami pozarządowymi instytucje publiczne nie oferują innych form wsparcia. Budżet sa-morządu nie jest z gumy, więc i dotacje nie są wysokie.

Wszystkie organizacje, łącznie z naj-większym bene�icjentem pomocy Arką Nowa Sól (w 2011 r. 250.000 zł), mogą liczyć w roku co najwyżej na wsparcie 18 tysięcy złotych (to średnia przypada-jąca na 1 organizację). W 2011 roku łącz-nie w ramach konkursu ofert otrzymały 834 900 złotych. Brakuje natomiast wspar-cia merytorycznego dla trzeciego sektora, chyba jednego z najprężniej rozwijających się gałęzi ludzkiej działalności.

Tymczasem z powodzeniem działają w wielu polskich miastach tzw. centra or-ganizacji pozarządowych (COP). To one, a nie urzędy odpowiadają za wdrażanie pro-

gramów współpracy gmin, powiatów z or-ganizacjami pozarządowymi. Swoje dzia-łania także koncentrują na kampaniach społecznych dotyczących jednego procenta (chodzi o możliwość zapisania w zeznaniu podatków) skutecznie pozyskując środki dla lokalnych organizacji, a nie krajowych molochów, które mogą sobie pozwolić na zatrudnienie agencji PR i marketingowców, reklamy w TVN w godzinach szczytu oglą-dalności, płyty PIT z wpisanym nr KRS.

Celem COP-ów jest promowanie orga-nizacji pozarządowych, przeprowadza-nie i wspieranie inicjatyw, mających na

celu integrację sektora pozarządowego (m.in.: Bal Pozarządowy, Kalendarz Poza-rządowy, Forum Pozarządowe, Nagroda Pozarządowiec Roku). Zajmują się także prowadzeniem specjalistycznych szkoleń dla fundacji. Pod ich auspicjami nierzadko działają inkubatory pozarządowe, w ra-mach, których młode organizacje mogą li-czyć na kompleksowe wsparcie w zakresie księgowości, zarządzania, czy pozyskiwa-nia środków zewnętrznych na działalność statutową.

Taki COP mógłby się doskonale spraw-dzić w naszych nowosolskich warunkach. Przed nami kolejna perspektyw Budżetu Unii Europejskiej na lata 2014-2020. Do wzięcia będzie jeszcze więcej środków niż do tej pory. Na �iniszu jest opracowanie szczegółów wdrażania poszczególnych programów. Już teraz jednak widać, że Unia Europejska stawia na partnerstwo w realizacji przedsięwzięć (mam na myśli partnerstwo trzech sektorów: rządowego, pozarządowego, biznesowego) oraz łącze-nie funduszy inwestycyjnych z funduszami miękkimi (czyli tymi przeznaczonymi na szkolenia, doradztwo itp.).

Wybudowanie Centrum Organizacji Po-zarządowych w Nowej Soli (lub zagospoda-rowanie wolnego budynku), zatrudnienie specjalistów i doradców dla NGO, być może

znalezienie pomieszczeń przechodnich dla NGO, mogłoby wzmocnić III sektor w No-wej Soli, przyczynić się do jego rozwoju, a kto wie, czy dzięki temu nie zmniejszyłaby się kolejka NGO do kroplówki pod nazwą program współpracy z organizacjami po-zarządowymi. Nazwałbym to taką specjal-ną strefą ekonomiczną dla organizacji po-zarządowych. NGO nie gęsi, podatki płacą.

A gdyby pracę COP wzmocnić jeszcze po-wołaniem fundusz pożyczkowego? Więk-szość organizacji pozarządowych nie dys-ponuje wolnymi środkami �inansowymi, dającymi bezpieczeństwo w przypadku

realizacji projektów w ramach konkursów, gdzie �inansowanie odbywa się na zasadzie refundacji kosztów. Z taką sytuacja mamy do czynienia np. w przypadku Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej Polska-Brandenburgia, większość organiza-cji nie ubiega się o do�inansowanie z Eurore-gionu na małe projekty z uwagi na refunda-cję i długotrwały proces rozliczenia).

Ratunkiem i wzmocnienie dla wielu or-ganizacji byłby także fundusz wkładów własnych. W wielu konkursach (Fundusz Inicjatyw Obywatelskich, Konkursy Mi-nisterstwa Kultury) bene�icjent – orga-nizacja pozarządowa musi zadeklarować wniesienie wkładu własnego �inansowego. Organizacja nie prowadząc działalności gospodarczej bardzo często nie dysponuje pieniędzmi. Wkład własny to najczęściej 10% wartości projektu. Samorząd może stymulować aktywność NGO w pozyski-waniu środków zewnętrznych poprzez gwarancje automatycznego do�inansowa-nia projektów, które uzyskały pieniądze na zewnątrz. Dzięki temu przy niewielkim na-kładzie miasta np. 10.000 złotych do Nowej Soli tra�ić by mogło 90.000 tysięcy złotych.Rafał StasińskiPrezes przedsiębiorstwa społecznego Europejskie Centrum Innowacji, ekspert ds. funduszy unijnych.

Powołajmy

COP!Przedsiębiorcy mają do dyspozycji specjalną strefę ekonomiczną, otrzymują bezpłatne doradztwo, zwolnienia z podatków, preferencyjne kredyty i pożyczki. Dlaczego nie powołać specjalnej strefy ekonomicznej dla organizacji pozarządowych, uruchomić funduszu pożyczkowego i funduszu wkładów własnych?

Page 12: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

12 1/2013 www.echo.nowasol24.pl

Pomnikomania dotarła do No-wej Soli. Oto od kilku miesięcy Społeczny Komitet Budowy Po-mnika zbiera pieniądze od miesz-kańców i darczyńców na budowę pomnika „Bohaterom Walk o Pol-skę”. Nowy pomnik ma powstać przy ogólniaku w miejscu stare-go „młota”.

Ciekawe gdzie byli organizato-rzy budowy pomnika, gdy rząd zmieniał podstawę programową obcinając godziny z historii. Jakoś głośnych protestów nie słyszeli-śmy. W wariancie podstawowym uczeń w szkole średniej chodzi tylko na 60 godzin. Już dawno sły-chać było utyskiwania, że ograni-czenie godzin sprawi, iż nauczy-ciele nie dotrą z tematami nawet do okresu II wojny światowej. Mó-wiąc inaczej, uczniowie nie prze-robią współczesnej historii Polski. Co z tego, że będzie pomnik po-święcony jakiemuś wydarzeniu, jak nikt nie będzie wiedział, co on upamiętnia? Zresztą młodzi dali wyraz swojemu zainteresowaniu pro�ilowi pomnika na facebooku. Ilu młodych dało lajka? Sprawdź-cie Państwo sami.

Dziwi mnie ładowanie kilku-dziesięciu tysięcy złotych w be-ton i szkło zamiast w człowieka. Przecież pieniądze te można by-łoby przeznaczyć właśnie na or-ganizację ciekawych lekcji histo-rii, animacji, wydarzeń. To one pozostawiłyby trwały ślad w pa-

mięci i pozwoliły przyswoić dzie-ciom i młodzieży historię. Nawet Instytut Pamięci Narodowej otrzeźwiał, zaczął poszukiwać kontaktu z młodym pokoleniem i dziś swoją ofertę unowocześnił dając młodym do ręki ciekawe narzędzia z ich świata takie jak gry komputerowe opierające się na wydarzeniach z historii Pol-ski. Tymczasem organizatorom przyświeca myślenie wybuduj – upamiętnij – zapamiętaj. To myślenie przypomina Uniwersy-tet Zielonogórski, który chwali się pięknymi budowlami, a zapo-mina o kadrze i o swojej marnej,

jednej z ostatnich pozycji w ran-kingach polskich uczelni.

Żołnierze, którzy ginęli na frontach drugiej wojny światowej na pewno chcieliby Polski nowo-czesnej i pamiętającej o nich. Nie-stety, coraz mniej ludzi pamięta. Kombatantom ogranicza się ulgi, emerytury mają marne, dostęp do lekarzy specjalistów utrud-niony. Może warto zrobić dla nich taki pomnik pomocy codziennej np. pakiet na usługi medyczne niż wywalając kilkadziesiąt ty-sięcy na wątpliwej jakości monu-ment. Więcej zrobi się budując, jak to mówił jeden z hierarchów

kościelnych, pomniki żywe. Ale do tego trzeba zakasać rękawy i nie zawsze jest to tak efektowne jak kilka ton betonu.

Na pewno bohaterowie chcieli-by Polski wrażliwej na problemy społeczne. Wiele rodzin po prostu nie stać na podręczniki z historii. Za kilkadziesiąt tysięcy, które zje budowa pomnika moglibyśmy pomóc wielu nowosolskim rodzi-nom. Dzieci, które są naprawdę zafascynowane historią mogłyby z tego sporo wynieść.

Nikła jest też wartość arty-styczna pomnika. Nie trzeba być historykiem sztuki, by zauważyć,

że to propozycja szablonowa, o małej wartości artystycznej, bę-dąca koszmarnym zestawieniem kilku symboli. Brakowałoby jesz-cze, by pomnik zbudować z żywi-cy poliestrowej, tak jak to już ro-biono stawiając - jak Polska długa i szeroka - epoksydowe pomniki Jana Pawła II.

Mam jeszcze wrażenie, że przy pomyśle zupełnie pominięto opi-nie mieszkańców. Demokracja bezpośrednia zupełnie nie za-działała. Powstał jakiś komitet, kilka osób temu przyklasnęło i nagle okazało się, że stary po-mnik zostanie zburzony. Czy ktoś konsultował to z mieszkańcami? Czy zorganizował spotkanie i za-pytał ich o zdanie? Czy ktoś prze-prowadził jakikolwiek sondaż wśród mieszkańców?

A jeszcze większy niesmak budzi to, że w budowę pomnika zaangażowali się lokalni polity-cy, którzy znajdują w tym sposób na zdobycie kapitału politycz-nego. Na ile przez to jest to idea polityków, a na ile społeczna, to chyba najlepiej wiemy. O co cho-dzi politykom? Zawsze można się pokazać. Wizerunek wielkiego patrioty spodoba się niejedne-mu wyborcy. Jak to mawiał kla-syk Jacek Kurski „ciemny lud to kupi”. Ja nie kupuję, bo Panowie politycy mają cieniutki PR do cie-niutkich idei.Maga

Pomnikomania i lekcja historii

Page 13: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

131/2013www.facebook.com/echonowasolTo była sobota jak każda inna,

wracałam właśnie ze zbiórki har-cerskiej mojej drużyny jak zawsze uśmiechnięta i rozpromieniona. Pewnym krokiem przemierza-łam ulice mojego miasta ubrana w mundur harcerski, a mój krzyż dumnie mienił się na piersi w blasku letniego słońca. Myślami byłam już na biwaku, który miał się niedługo odbyć, planowałam wszelkie szczegóły i starannie segregowałam pomysły, które wciąż rodziły się w mojej głowie.

Z zadumy wyrwał mnie głośny śmiech i komentarz padający w moim kierunku. Szybko odnala-złam wzrokiem człowieka, który jawnie kpił i szydził ze Związku Harcerstwa Polskiego. Podeszłam więc bliżej pytając czy ma poję-cie jaki jest cel naszego działania jako harcerzy na tym świecie. W odpowiedzi usłyszałam szoku-jące stereotypy ukazujące harce-rzy jako dzieci, które mają śmiesz-ne ubranka , bawią się , roznoszą ciasteczka po domach i dziwnie się zachowują... Spojrzałam głę-boko w oczy owemu człowiekowi i nie zważając na jego ironiczny śmiech ukazałam bycie harce-rzem jako znaczną część mojego życia, która każdego dnia uświa-damia mnie, że pomoc drugiemu człowiekowi jest najpiękniejszym darem jaki możemy sobie o�iaro-wać...

Brakuje słów, aby opisać jak wiele ZHP zmieniło w moim ży-ciu... Bycie harcerką, instruktorką co dzień uczy mnie coś nowego, pozwala uwierzyć w siebie, ot-wiera oczy na otaczających mnie ludzi. Służba, działanie na rzecz innych pomogło mi pokonać włas-

ne słabości i odnaleźć w sobie po-wołanie oraz dobro, którym teraz chcę i potra�ię się dzielić.

Ludzie z natury są egocentrycz-ni... ale jeśli jesteś inny pod tym względem, to z wielką przyjem-nością chciałabym Cię poznać. By-cie harcerzem, a raczej wędrow-nikiem w wieku dojrzałym, jest niezwykle trudnym zadaniem, ponieważ wiele osób na tym eta-pie nie odnajduje się na harcer-skiej ścieżce, bo mają wrażenie, że to już nie ma sensu. Otóż im jesteś starszy tym większy sens w Twoim działaniu, tym większa satysfakcja oraz radość z tego co robisz! Pewnie nie zdajesz sobie sprawy jak wiele korzyści niesie ze sobą harcerstwo, ale być może po przeczytaniu tego artykułu uświadomię Ci jak bardzo błędne masz zdanie na ten temat.

Moja harcerska przygoda za-częła się już 8 lat temu... nawet nie potra�ię zliczyć ilu wartoś-ciowych i niezwykłych ludzi po-znałam przez ten czas i jak dużo mogłam się od nich nauczyć. Wie-lu z nich dzisiaj to moi prawdziwi przyjaciele, na których zawsze mogę polegać. Z utęsknieniem za-wsze czekam na spotkanie w tym gronie, uwielbiam spędzać z nimi czas, nikt nikogo nie dyskryminu-je, każdy sobie pomaga, akceptu-je, doradza w trudnych chwilach. Nawet jak mam wrażenie, że przeżywam najgorszy dzień w ży-

ciu - wystarczy, że pójdę na zbiór-kę drużyny i już na mojej twarzy pojawia się SZCZERY uśmiech.

ZHP otwiera nam drzwi do wie-lu możliwości. Nawet nie wiesz jak wszechstronny i rozmaity jest mój samorozwój oraz doświad-czenie, które zdążyłam już ze-brać. Wszystkie obozy, jakie prze-żyłam, pozwoliły mi zobaczyć jak interesująco można spędzić czas nie mając w zasięgu ręki kompute-ra czy laptopa. Życie na świeżym powietrzu, spanie pod namiotem otoczona ludźmi, z którymi mogę iść na koniec świata, codziennie nowe doznania - tego wszystkie-go nie poczujesz siedząc w domu! Możesz pisać na facebooku, bez-sensownie klikać „Lubię to” pod każdym zdjęciem dodanym przez znajomego czy też oglądać demo-tywatory, ale w ten sposób nie poznasz tajników natury, smaku wędrowania, wielkich przyjaźni,

nowych pasji. Właśnie! Pasje... Tutaj też miałam okazję odkryć moje największe pasje, o których nawet nie miałam pojęcia. Uczest-nicząc w kursie pierwszej pomocy organizowanym przez Harcerską Szkołę Ratowniczą i zdobywając tam brązową odznakę ratownika medycznego uświadomiłam sobie o ile lepiej i bezpieczniej się czuję posiadając taką wiedzę i umiejęt-ności. Od tamtego czasu bardzo interesuje mnie dziedzina ratow-nictwa i wciąż utrwalam zdobytą wiedzę oraz przekazuję ją moim harcerzom. Teraz na co dzień czu-ję się bezpieczniej wiedząc, że w razie potrzeby będę w stanie po-móc drugiemu człowiekowi, a nie stać z założonymi rękoma.

Miałam możliwość także uczestniczyć w niejednym kur-sie wychowawców harcerskich, dzięki którym mogę skuteczniej i lepiej wychowywać młodych ludzi, bo teraz wiem jak z nimi współpracować. Zdobywając takie certy�ikaty i uprawnienia także moje CV staje się bogatsze, a moi przyszli pracodawcy z pew-nością będą postrzegać mnie jako człowieka aktywnego, chętnego do pracy, umiejącego współpra-cować z ludźmi i nie bojącego się wyzwań co pomoże mi znaleźć stałe zatrudnienie.

ZHP daje możliwość spełniania marzeń! Moim jednym z wielu jest skok ze spadochronem. Mam oka-

zję pojechać na kurs spadochro-niarski, gdzie mogłabym przeżyć swój wymarzony skok, jeszcze wszystko przede mną. Odkąd pa-miętam moim marzeniem było także dokonać czegoś niezwykłe-go. Dziś patrząc na moją cudowną drużynę wiem, że mi się udało. Jestem najszczęśliwszą drużyno-wą i mam przyjemność wychowy-wać 24 aktywnych i wspaniałych harcerzy oraz harcerek gotowych nieść pomoc innym. Nie potra�ię sobie wyobrazić nic piękniejszego.

Kiedyś nawet nie wiedziałam co oznacza słowo WARTOŚĆ a dziś jest ono dla mnie bardzo pojemnym pojęciem. Podstawo-wych wartości uczą nas rodzice ale odnaleźć je w sobie i uwolnić musimy sami. Idea harcerska po-kazała mi najpiękniejsze warto-ści, które każdego dnia podnoszą mnie wzwyż w chwilach zwątpie-nia. Nikt nie jest idealny, a już na pewno nie ja, ale z odrobiną do-broci w sercu i wiarą w drugiego człowieka możemy zdziałać cuda.

Mogłabym tak pisać w nieskoń-czoność, ale najlepiej jak dasz sobie szansę i sam odważysz się na to wszystko. Decyzja należy do Ciebie i sam pokierujesz swo-im życiem, ale pamiętaj, że masz tylko jedną szansę aby przeżyć je najpiękniej jak potra�isz dając z siebie innym to co najlepsze. Może kiedyś spotkamy się na tym szla-ku i powiem Ci wtedy jak bardzo dumna jestem z Twojej decyzji.Powodzenia !

z harcerskim pozdrowieniem„Czuwaj”pwd. Kaja Obuchowska

PrzemianyZmieniamy się. Życie nas zmienia. Ile w nas

jest z człowieka, ile ze zwierzęcia? Wielka może być siła pożądania urody, władzy, sławy. Taką siłę mają w sobie mityczni bogowie. Rzadko sły-szą głos sumienia lub nawet rozsądku. Chociaż bywa, że żałują swego gniewu, panowanie nad sobą nie jest domeną bogów. Są mściwi, okrutni, ze wszech miar egoistyczni. Jak zrozumieć pięk-nego Apollina, który, zazdroszcząc Marsjaszowi talentu, obdziera go ze skóry? A przecież Apollo to opiekun sztuki, jedna z najjaśniejszych postaci Olimpu, często dobroczyńca i zbawca ludzi. Poza Prometeuszem, bogowie z upodobaniem wyko-rzystują swoją przewagę nad ludźmi, którzy nie mają prawa z nimi się równać. Ziemianie mają im służyć. Problem w tym, że człowiek, poddając się jednemu bóstwu, naraża się na zemstę drugiego. Ludzie wplątani są w grę emocji, w ten dziwny układ na śmierć i życie. Liczy się, przede wszyst-kim, �izyczna potęga i zewnętrzne piękno.

Myślę o tym, kiedy w Galerii pod Tekstem oglą-dam wystawę pt. „Metamorfozy Owidiusza. Mi-tologia starożytna w gra�ice europejskiej XVII wieku”. Otwierając wystawę, Elżbieta Gonet pod-kreśla, że „Biblia” oraz „Metamorfozy” Owidiusza to podstawowe, literackie źródła naszej, również współczesnej, kultury.

Patrzę na 20 miedziorytów holenderskiego twórcy z XVII wieku, Hendrika Goltziusa. Ileż tam metamorfoz! Człowiek-zwierzę. Zwierzę-człowiek. W precyzji szczegółów, które możemy oglądać przez lupę, widać dzieło mistrza. Od po-zostałych autorów, których gra�iki też są przed-stawione na wystawie, różni go nie tylko wyższy poziom techniki wykonania i wyrazistość postaci. Goltzius dokonuje wyboru jednej mitycznej sytu-acji i koncentruje się na wybranym problemie. W dziełach Francisa Cleyna i Salomona Savery’ego (wykonanych wspólnie) zwraca uwagę symulta-niczność zdarzeń, wielość różnych planów.

Kolekcja w Bibliotece Miejskiej, która, głównie dzięki staraniom Artura Buttlera, dotarła do nas z Muzeum w Nysie, to prawdziwa studnia bez dna. Zawsze można wyłowić z niej coś nowego, nawet, jeżeli człowiek myśli, że już zna mity. Obrazy są doskonale oświetlone, starannie opisane. O intere-sujący i przejrzysty kształt wystawy zadbała Mał-gorzata Tatuśko. Na wernisażu towarzyszy nam też dawna muzyka w wykonaniu współczesnego hiszpańskiego twórcy, Jordi Savalla. Dobór tła mu-zycznego to zasługa Roberta Kajdanowicza.

Praca wielu osób złożyła się na jeszcze jeden udany wieczór w Galerii pod Tekstem, skłaniający do re�leksji, prezentujący bogactwo przemian: w bohaterach Owidiusza, w sztuce i w każdym z nas.Elżbieta Bielska-Kajzer

Wciąż wzwyż

Władza absolutna?Czytam tekst w „Rzeczpo-

spolitej” o tym, że włodarze ze Zrzeszenia Prezydentów, Burmi-strzów i Wójtów Województwa Lubuskiego domagają się dłuższej kadencji. Zastanawiam się, co jest lepsze. Z jednej strony dobrego włodarza nawet po „tylko” 4 la-tach rządzenia mieszkańcy nie wyrzucą z pracy. Spodziewać się należy, że raczej wybiorą go po-nownie, by mógł dokończyć swoje „długofalowe” projekty obiecane w programie wyborczym.

Z drugiej strony proponowane proponowane wydłużenie kaden-cji do 6 lat niewiele tak naprawdę zmieni. Wydłużanie jej zaś o ko-lejne lata, trącić będzie tenden-cją do sprawowania absolutnej i nienaruszalnej władzy przez, na przykład, dekadę. Oczywiście ła-two przykryć można byłoby to ar-gumentem o braku rzeczywistego zainteresowania ludzi wyborem sterników, o czym świadczą spa-dające od lat wskaźniki frekwen-cji w wyborach samorządowych. Więc z myśl hasła: skoro ludzie

się wyborami nie interesują, to nie angażujmy ich do wypowia-dania się przy urnach za często, ograniczy się możliwość zabrania głosu przez obywatela w podsta-wowym narzędziu demokracji, w jedynym udziale w sprawowaniu władzy. Obywatel stanie się na dekadę zbędny.

Także argument za wydłuże-niem kadencji włodarzy miast, by oszczędzać na wyborach wydaje mi się kompletnie nietra�iony. Bo przecież najlogiczniej można uznać, że koszt organizacji wy-borów, tak ważnych dla sedna demokracji, jest obligatoryjny dla gminy tak samo, jak rachunek za gaz, czy prąd. Osobną kwestią jest to, że nie zaoszczędzi się tak na-prawdę gminnych pieniędzy, bo trzeba będzie wybierać radnych, którzy jak rozumiem, pozostaną wybierani w cyklu czteroletnim. W tle zapewne czai się większe uniezależnienie władz wykonaw-czych od radnych. Czy też okaże się wkrótce, że rajcy również są za drodzy i niepotrzebni? (wool)

Page 14: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

14 1/2013 www.echo.nowasol24.plLansowany jest pogląd, że dawna cenzura była barba-

rzyńska i destrukcyjna dla wolności słowa. Obecna wol-ność słowa jest na szczeblu lokalnym praktycznie zniszczo-na przez małomiasteczkowych włodarzy samorządowych legitymujących się wyborczym mandatem, przerażonych perspektywą zmiany swojej pozycji zawodowej i miejsca pracy.

Zjazdy prasy lokalnejTakie zjazdy przedstawicieli prasy w województwie

lubuskim i zielonogórskim miały miejsce na przełomie wieków w Nowej Soli. Po kilku zjazdach zainteresowały się tym samorządy i doszły do wniosku, że jest to miejsce kontaktów dziennikarzy, wymiany myśli, prób łączenia się dziennikarzy w stowarzyszenie i to wszystko zaczęło się wymykać spod dyskretnej kontroli samorządowców. Po czterech zjazdach samorządowcy, jako współorgani-zatorzy zaprzestali współpracy z organizatorami i spra-wy zjazdów już nie było.

W 2012 roku powstał pomysł reaktywowania zjazdów prasy lubuskiej w Gminie Słońsk, jednak po nieformal-nych konsultacjach ze „znawcami przedmiotu” z kręgów samorządowych prędko odstąpiono, na wszelki wypa-dek, od tego pomysłu.

Dlaczego samorządowcy boją się zjazdów? Odpowiedź jest stosunkowo łatwa. Jeśli się spotkają dziennikarze to najpierw wymienią doświadczenia i informacje, a później mogą nie daj boże założyć związek zawodowy, czy stowa-rzyszenie i będzie wielki kłopot dla samorządu, który zu-pełnie wypaczył już pojęcie wolności słowa. Wolność sło-wa według tej teorii jest przypisana tylko burmistrzom czy wójtom i prezydentom miast.

Metody sterowania informacją na poziomie gminy

Podstawowym sposobem wpływania na przepływ informacji jest po prostu blokowanie informacji docie-rających do redakcji �inansowanych jawnie lub mniej jawnie przez samorządy. Nie publikuje się informacji, na-wet bardzo cennych i interesujących, o osobach uznawa-nych przez samorząd za niepożądane lub zagrażające w najbliższych wyborach. Wycinanie z istnienia w mediach osób nieprawomyślnych stało się sposobem na przesu-nięcie takiej osobowości w medialny niebyt. Nie ma go w mediach, to nie ma go i w świadomości społecznej.

Dotyczy to też lokalnych telewizji i rozgłośni radio-wych. Wpływanie na takie media jest bardzo proste. Daje się dla dziennikarza zlecenie na poprowadzenie, jako konferansjer samorządowej imprezy, płaci się odpowied-nio, a później tylko wymaga np. żeby zleceniobiorca nie robił reportażu o miejscowym działaczu źle widzianym przez samorząd i sprawa jest załatwiona bez śladu nie-prawidłowości prawnych, czy zawodowych. Dziennikarz jest już w zasadzie nieo�icjalnie kupiony.

Czasem wystarczy rozmowa jakiegoś burmistrza z sze-fem redakcji po linii partyjnej i tematy są już ustalone, a bohaterem dobrych wiadomości jest już miejscowy pre-zydent. Program z ustalonym „bohaterem” powtarza się

do znudzenia, rzecz jasna w zgodzie z ramówką lokalnej stacji telewizyjnej.

Wycinanie ze zdjęćJest też obserwowana dość brutalna elektroniczna

metoda likwidacji medialnej niepożądanej osobowości. Przeprowadzony został pewien eksperyment z samo-rządową gazetą w Nowej Soli. Przekazana została prosta informacja o wydarzeniu kulturalnym z grupowym zdję-ciem organizatorów, ustawiając niewygodnego człowie-ka, jako ostatniego w rzędzie na fotogra�ii. I co się stało? Ukazała się notatka z opóźnieniem i zdjęciem. W tekście pominięto nazwisko niewygodnej osoby, a zdjęcie pod-dano elektronicznej obróbce w taki sposób, że stojący ostatni w rzędzie organizator imprezy został wycięty. Efekt tego jest taki, że informacja była przekazana, ale spreparowana w taki sposób, że zniknęła niewygodna osoba z publikacji.

Bezpieczne tematy

Żeby nie podpaść miejscowemu samorządowi a jedno-cześnie otrzymywać dotacje na wydawanie czasopisma, niektóre redakcje, czy stowarzyszenia będące wydawca-mi piszą na swoich łamach o historycznych zdarzeniach z czasów bardzo odległych. A to o początkach miast, hi-storii szlaków komunikacyjnych, wykopaliskach i czym tam jeszcze. I tu wszystko byłoby do strawienia, gdyby nie rozmiary tych artykułów, które czasem publikowane są w całostronicowych odcinkach okraszonych cudzymi rycinami tematycznie nawiązującymi do treści.

Powstaje proste pytanie. Kto pamięta, po przeczytaniu czterech odcinków historii ulicy w Nowej Soli, co było w pierwszym.

Ma to jednak inne plusy dla piszącego. Jest bezpieczny, bo nie zabiera głosu w sprawach bieżących, nie krytyku-je, nie pyta, jest poprawny politycznie i zbiera punkty za publikacje do kolejnego stopnia naukowego. A i stanowi-sko utrzyma. Tylko kto by takiego „dziennikarza” przy-jął do niezależnej redakcji z takim dorobkiem, który jest przepisywaczem z tak zwanych źródeł historycznych tekstów o marnych walorach informacyjnych czy po-znawczych.

Niezależna prasa u Prezydenta RPZ niezależnymi dziennikarzami i wydawcami prasy

można się spotkać jedynie na rozstrzygnięciu konkursu „Filary demokracji lokalnej” u Prezydenta RP. Tutaj moż-na się wypowiedzieć, podyskutować i...

Relacje z tego spotkania zaprezentowały ogólnopolskie stacje telewizyjne, które jednak w jakiś przedziwny spo-sób pominęły krytyczne wypowiedzi w sprawie współ-czesnej kryptocenzury. Po takim spotkaniu w 2013 roku wycięto nawet wypowiedź Prezydenta o inicjatywie ustawodawczej przywrócenia znamion demokracji w RP. Można było tą wypowiedź odnaleźć w Internecie na stor-nie niezależnej gazety, której przedstawiciel wywołał ta-kie wystąpienie.

Książki pod kontroląCzy jest to we współczesnej Polsce możliwe? Okazuje się,

że tak. Najpierw referat „Dwór w Szybie – zabytek w lite-raturze i świadomości społeczności lokalnej Środkowego Nadodrza” przyjęto bez zastrzeżeń do wygłoszenia na konferencji naukowej zatytułowanej „Literatura lubuska w perspektywie poetyki przestrzeni i antropologii”, póź-niej zaproponowano publikację pokonferencyjną zbierając na to pieniądze od referentów, warunkując jednocześnie uczestnictwo w konferencji dokonaniem przelewu.

Po wygłoszeniu referatu (w Sali Dębowej Wojewódz-kiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Zielonej Górze), au-tor przekazał tekst do organizatorów. Jednak w pewnym momencie pojawił się „recenzent” z Wrocławia, który zaczął żądać wprowadzenia zmian w tekście, ingerować w treść referatu i uzależniać jego dopuszczenie do druku wykonaniem jego poleceń na poziomie lichej pracy seme-stralnej. Ingerencja w tekst skupiała się głównie na wizji własnej poprawności i uwypukleniu jedynie słusznych

obecnie stwierdzeń politycznych dotyczących martyro-logii okresu lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Zdaje się, że celowym byłoby w takim przypadku zastosowanie metody „kopiuj – wklej” z ustalonych za poprawne przez recenzenta z Wrocławia i prowadzącą konferencję profe-sorkę UZ ich własnych publikacji.

Można też wnioskować, że wyrugowanie oryginalne-go autorskiego tekstu spowodowane było niemożnością wpływu na jego treść, a szczególnie na jego nowatorskie wnioski zapewne obce recenzentowi rekrutowanemu spoza UZ. Wygląda na to, że środowisko �ilologów z UZ nie mogło wygenerować z siebie recenzenta, na skądinąd dość skromną konferencję. Autor wyrzuconego referatu nie należy do grona osób uprawiających międzyuczelnia-ną turystykę konferencyjno-�ilologiczną, której uczestni-cy zajmują się gromadzeniem publikacji do dorobku za-pominając o komercjalizacji badań i pomijając w swoich działaniach czytelnika i szeroko rozumianego odbiorcę.

Organizatorzy postarali się o to, żeby redaktorami zo-stała prowadząca tę konferencję i dwie jej doktorantki, które to wszystko wpiszą sobie do tak zwanego dorob-ku. Dziwne jest również to, że tak skromna publikacja wymagała aż trzech redaktorów. W rozmowie z dok-torantkami nie można było się dopytać o ich wizje prac doktorskich. W odpowiedzi usłyszeć można było jedynie, że piszą swoje prace, „bo to lubią”. Natomiast zapytane o komercjalizacje ich prac nie potra�iły zupełnie połapać się, czego dotyczy to pytanie.

Ciekawego smaku dodaje tej sprawie fakt zaproszenia autora wyrzuconego z publikacji referatu na promocję książki do WiMBP w Zielonej Górze (23 maja 2013 r.). Zamysł iście szatański, żeby upokorzyć w ten sposób autora, pobrać od niego pieniądze na publikację, a na py-tanie w tej sprawie publicznie zaatakowany został przez agresywnego prowadzącego spotkanie kierownika zie-lonogórskiej sali wystawowej, który nie mógł zrozumieć zadawanych pytań i atakował wyświechtanymi formuł-kami na poziomie politycznej kłótni.Wojciech Jachimowicz

Zachwiana wolność słowaChyba już mało kto pamięta zasady działania cenzury w tak zwanej minionej epoce. Raczej nie chce się pamiętać takich zdarzeń. Może dlatego, aby nie było skali porównawczej. Jeśli by istniała taka skala porównawcza, to obecny czas bez tak zwanej cenzury wypadałby bardzo blado, szczególnie rozpatrując prasę lokalną.

Page 15: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

151/2013www.facebook.com/echonowasol

CZĘŚĆ I

Opracowywanie i rozpamięty-wanie wyłącznie odległej historii dotyczących zabytków stało się w ostatnim czasie bardzo modne. Szczególnie dzieje z przed 1945 roku są nośnym tematem nie tyl-ko opracowań, ale i działań wielu historyków. Dotyczy to szczegól-nie polskich ziem zachodnich. Jed-nak historię tworzymy również obecnie (po 1945 roku) i trzeba z tego sobie zdawać sprawę i być tego świadomym. To może też motywować do rozumnego działania w tej części ludzkiej ak-tywności. Często spotykana jest postawa biernego obserwatora historii, dla którego zdarzenia i przedmioty historyczne stały się tylko obiektami do zwiedzania i czytania sensacyjnych opowieści z dawnych czasów. Bywa i tak, że całość sprowadza się do zainte-resowania sensacyjnymi i często krwawymi wydarzeniami, któ-rych wartość jest proporcjonalna do ilości zabitych lub wymordo-wanych bohaterów opowieści. Często powstają „izby tortur” i gabinety wszelkich osobliwo-ści, w tym anatomicznych, które mają przyciągać swoją komercją zwiedzających i pozostawiają-cych pieniądze za bilety.

Jest też część osób, która pod-jęła trudną i ryzykowną decyzję zakupu i ożywienia zrujnowa-nych zabytków – obiektów za-bytkowych takich jak dwory czy pałace. Decydując się na zakup i zagospodarowanie zabytkowe-go budynku trzeba zdawać sobie sprawę, że w pewnych okolicz-nościach ograniczymy własną suwerenność właścicielską, je-żeli będziemy chcieli, aby obiekt żył prawdziwym życiem i wnosił wkład w rozwój kultury i tworzył świadomie swoją i właściciela hi-storię. Bo trzeba będzie udostęp-niać pewną jego część, czy to do zwiedzania, czy to do badań.

Można też pójść inną drogą i całość ogrodzić wysokim płotem, wypuścić duże psy i wynająć ner-wowych ochroniarzy reagujących „odpowiednio do sytuacji”. Ale na pewno nie o to chodzi we wtopio-nym w krajobraz historyczny i kulturowy regionu zabytku.

Wątpliwym sposobem popu-laryzowania wartości kulturo-wych regionu jest propagowanie wyłącznie wiedzy historycznej z odległych czasów przy jedno-czesnym świadomym i upartym pomijaniu dorobku aktualnych właścicieli dworów. Często spot-

kać można wydawnictwa, gdzie „zapomniano” wymienić nazwi-sko współczesnego właściciela. Przytacza się natomiast niemie-cko brzmiące nazwiska właścicie-li nadając temu faktowi znaczenie symbolu właściwej dbałości i roz-woju obiektu w dawnych czasach, udowadniając niejako złe trak-towanie przez współczesnych. Jest to z pewnością objaw braku wiedzy i odwagi podjęcia tematu,

który mógłby być zrecenzowany przez uczestników zdarzeń. Za-mierzchłe historie są wolne od takich recenzji stawiając history-ka na pozycji jedynego znawcy te-matu podpartego odnalezionymi, zapewne nie jedynymi, źródłami. Im odleglejsze fakty tym bardziej są nie podważalne w powszech-nej świadomości. W takich przy-padkach dodaje się do tekstów niszowe historyczne nazewni-

ctwo i jest się w takim przypadku uwolnionym od szerszej polemi-ki nad opublikowanym tekstem, który po krótkim czasie staje się cytowanym przez kolejnych hi-storyków źródłem.

W XVII w. na mapie Księstwa Głogowskiego została umiesz-czona nazwa wsi Szyba i symbol dworu. W XVIII w. wieś liczyła wtedy 184 mieszkańców, znaj-dował się w niej dwór, folwark, szkoła, wiatrak, karczma i dwa młyny. W roku 1845 było 28 do-mostw z 245 osobami a majątek posiadał browar i gorzelnię.

Przeprowadzone ostatnio ba-dania gelogiczne we wspólpracy z Uniwersytetem Wrocławskim i Uniwersytetem w Aarhus (Da-nia) wykazały, że wieś położona jest na warstwach gliny znajduja-cej się na głębokości przeważnie 0,6m. Opracowanie jest w trak-cie prac i na zasadnicze wnioski trzeba jeszcze poczekać.

Częste zmiany właścicieli Dwór w Szybie został zbudo-

wany w 1797 roku na surowym korzeniu przez Marie Sophie Braun. W XIX wieku rycina dworu została umieszczona w szóstym tomie albumu Aleksandra Dunc-knera, co spowodowało, że stał się znany. Początkowo o wystro-ju barokowym, przebudowywa-ny wielokrotnie uzyskał wystrój klasycystyczny. W trakcie kolej-nych przebudów dworu, usunięto prostokątne płyciny umieszczo-ne dawniej nad i pod otworami okiennymi oraz zmieniono formę szczytu. Na belkowaniu, które-go podstawę stanowił gzyms, spoczywały wygięte spływy szczytu wieńczonego, przerwa-nego gzymsem z półkolistym za-mknięciem. Na szczycie znajdo-wały się dwie lizeny, zamykające usytuowane pośrodku i przeskle-pione pełnym łukiem okno oraz umieszczony nad nim okulus. Całości dopełniały ozdobne wa-zony, ustawione na gzymsach.

Pierwsze wiadomości o alo-dium comitis pochodzą z lat 1220 – 1232 to następne znajdujemy dopiero w 1676 roku, kiedy ma-jątek kupuje Johann von Roeber. W 1686 roku wymienia się jako właściciela Caspra von Reisenste-in. W 1703 roku majątek sprzeda-ny zostaje Balzerowi Friedrichowi von Luttwitz. Zaś w 1778 kupuje Barbara Eleonora von Glaubitz, a od jej spadkobiercy Carla kupiła Szybę Marie Sophie von Braun z domu Lehwald. Po pożarze fol-warku w 1837 majątek został

wystawiony na licytację i został kupiony przez Adolpha Nueman-na. Po pięćdziesięciu latach mają-tek kupuje radca królewski Otto Seperber a po dwudziestu latach (ok. 1919r.) właścicielem staje się Paul Ciecierski, a po nim wdowa Angelike. W roku grudniu 1987 roku dwór do państwa polskiego kupuje rodzina Jachimowiczów, w której rękach pozostaje do dzisiaj. Odbudowany z całkowi-tej ruiny stał się miejscem wielu zdarzeń kulturalnych i spotkań środowisk twórczych Ziemi Lu-buskiej i Dolnego Śląska.

ZbioryPo dźwignięciu z ruiny dworu

w roku 1990 urządzono i udostęp-niono dla publiczności Kolekcję Instrumentów Muzycznych (po-tocznie nazywaną Muzeum In-strumentów Muzycznych) i przed-miotów związanych z muzyką, która została wyeksponowana w jednej z sal na parterze obiektu.

Zbiory muzyczne to ponad 3000 eksponatów takich jak in-strumenty klawiszowe, lutnicze, dęte drewniane i blaszane, per-kusyjne i rękopisy nutowe pocho-dzące z okresu XVIII do XX wieku. W zbiorach znajdują się też części organowe takie jak piszczałki drewniane i metalowe, głosy ję-zykowe, elementy traktury pneu-matycznej i mechanicznej. Do najciekawszych należy tu XVIII wieczna wiatrownica od pozy-tywu wyklejona przy naprawie fragmentami pergaminów zapi-sanych neumami pochodzącymi z XVII wieku.

Zbiory to też XIX wieczne forte-piany stołowe, �isharmonie pocho-dzące z terenu Europy i Stanów Zjednoczonych. Z fortepianów do bardziej interesujących należy in-strument pochodzący z �irmy Da-nie Waigel in Glatz (Kłodzko) z cie-kawą mechaniką i kutymi w kuźni kołkami do naciągu strun i forte-pian paryskiej �irmy Erarda. Wiele jest przedmiotów związanych z muzyką i działalnością muzyczną okresu powojennego z terenów Ziemi Lubuskiej i Dolnego Śląska.

W zbiorach znajdują się unika-towe dokumentacje organów koś-cielnych, które w ostatnich latach przestały istnieć. Jest między innymi dokumentacja organów z kaplicy w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu (roz-montowanych ok. 1998 roku), czy dokumentacja organowa opisują-ca organy w spalonym drewnia-nym kościele w Szlichtyngowej.Wojciech Jachimowicz

Tożsamość regionalna mieszkańców wokół odbudowanego zabytku

Page 16: ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2013

16 1/2013 www.echo.nowasol24.plIronia to częste narzędzie w rękach internautów. Internet codziennie skrzy się od różnego rodzaju stron, memów powstających przy okazji zdarzeń, wpa-dek znanych ludzi. Na fali jednej z sieciowych mód powstał profil „Zdania, których nowosolanie nigdy nie mówią”. Przewrotnie ta zabawa mówi jednak sporo o naszym mieście.

Czego nowosolanie nie mówią (głośno)?

Kilka miesięcy temu zapano-wała na Facebooku moda na two-rzenie pro�ili pod hasłem: Zda-nia, których nigdy nie mówią… (i tu można wpisać nazwę do-wolnej miejscowości). Strony te zdobywały błyskawicznie dużą popularność i odzew ze strony internetowej społeczności, które dołączały z kolejnymi pomysła-mi na to, o czym się nie mówi.

Po co to wszystko? Wydaje się, że po nic szczególnego. Oczywi-ście poza dobrą zabawą i chęcią podzielenia się z innymi kry-tycznymi spostrzeżeniami i wy-ostrzonym na absurdy zmysłem obserwacji. Ale nie tylko. Można się przecież poczuć częścią miej-skiej wspólnoty co dzień prze-żywającej podobne, absurdalne, śmieszne albo i denerwujące miejskie sytuacje. Przez drwinę spoziera nadzieja, że jeśli wy-śmieje się pewne zjawiska, to być może będzie lepiej.

Nie inaczej jest w przypadku Nowej Soli. Na Facebooku po-wstał podobny pro�il „Zdania, których nowosolanie nigdy nie mówią”. Spójrzmy na niego przez pryzmat socjologiczny. Choć nie-które z wpisów zdają się być her-metyczne, odnosząc się do szcze-gółów wydarzeń nie zawsze zrozumiałe są dla „nienowoso-lan”, doskonale oddają klimat lo-kalnej rzeczywistości.

- Byłem na dworcu PKP i pomy-liłem rozkład jazdy z godzinami otwarcia toalety – już ten wpis mocno uderza w małomiastecz-kową, prowincjonalną nutę trze-

ciego miasta w województwie. Trudno nie zauważyć też drwiny w pytaniu: - Który hotel w mie-ście polecasz? Niemal szyderczo brzmi propozycja: - Planuję się zabawić w mieście dziś wieczo-rem, ale nie da się być na tylu im-prezach na raz. Taki jest wybór.

W części wynika to zapewne ze zdrowego dystansu do siebie i rodzinnego miasta. Można się po-śmiać z wad lokalnego podwórka. W części – co da się też zauważyć – jest to gorzka re�leksja wynika-jąca ze spostrzeżeń codzienności.

Spora liczba „spostrzeżenio-wych” wpisów mniej lub bardziej celnie puentuje życie w Nowej Soli: Przesadzają już z tymi opry-skami na komary... – to można powiedzieć wakacyjny klasyk. Kolejny przykład obserwacji z tzw. życia: - Na naszych ulicach nikt nie przeklina. Spoko, mo-żesz chodzić po mieście z małymi dziećmi bez obaw. Nic nie usły-

szą; Ewentualnie: - Kompletnie nie przeszkadzają mi pijaczki na ławkach. Fajnie się tak razem sie-dzi i patrzy na Straż Miejską.

W krótkich zdaniach, których nie mówią nowosolanie zobra-zowanych jest wiele miejskich bolączek: - Ojej, odjechał mój autobus , ale za 10 minut bę-dzie kolejny...; - Dobrze, że na ul. Wojska Polskiego nie postawili jeszcze fotoradaru; - Załóż szpil-ki, przejdziemy się po deptaku; - Chciałem popływać statkiem, poszedłem do portu, a tam tylko kajaki; - O! Znów obniżyli opłaty za przedszkole!

- Wybudują w Nowej Soli nową galerię handlową - przeniosą do niej wszystkie lumpeksy – zauwa-ża jeden z nowosolskich fanów strony. Sfera handlu, zwłaszcza tego wielkopowierzchniowego, jest tu szczególnie eksploatowa-na. - Jak wychodzę do miasta, to czuję się jak na łące. Tyle tu bie-dronek; - Fajne promocje mają w tym hipermarkecie, co go koło „Spożywczaka” wybudowali; - Nie wiesz, o której otwierają ga-

lerię na starym browarze? Te dwa ostatnie przykłady z

nieistniejących obiektów poka-zują też pewien stosunek do nie-spełnionych planów włodarza Nowej Soli. - Kupię grunt koło „Spożywczaka” – wymyślił jakiś internauta i… każdy chyba nowo-solanin wie, o co chodzi. - Prezy-dent zdecydował o budowie trze-ciego basenu w mieście; - To, co dziś po południu pójdziemy na basen?; - Panie prezydencie, nie ma pan racji...; - Miasto ma dłu-gi? Jakie długi? – zdają się też być politycznym komentarzem.

Komunikacja miejska jest też ulubionym tematem, choć trzeba przyznać, że oprócz klasycznego narzekania na tabor, znalazły się też wpisy będące szybką reakcją na głośne zmiany w tej dziedzi-nie, jakie miały akurat miejsce: - Ten nowy rozkład jazdy miej-skich autobusów jest pełen naj-lepszych rozwiązań komunika-cyjnych. Szast-prast i dojeżdżasz

gdzie chcesz, kiedy chcesz; - Jak dobrze, że skasowali kursy au-tobusów poza miasto i tak nigdy nimi nie jeździłem.

Kolejna seria wpisów ostro kwi-tuje możliwości spędzania wol-nego czasu: Uwielbiam ten gwar ludzi przesiadujących w nowosol-skich kawiarenkach; Już niedługo wakacje! Nie ma co wyjeżdżać, bo tutaj jest tyle możliwości na spę-dzenie wolnego czasu; Nowa Sól - jedyne miasto w Polsce, w któ-rym się odbywa festiwal �ilmowy, a w którym nie ma kina; Po godz. 20.00 nie można przejść spokojnie przez centrum, tak tu rozkwita nocne życie...; O rany, ale na mie-ście tłumy, zresztą jak w każdy sobotni wieczór; Potańczyłabym, ale nie mogę się zdecydować, do którego klubu pójść.

- Nigdy, ale to nigdy nie pomy-ślałam o tym, żeby się stąd wy-prowadzić... – głosi jeden z wpi-sów ironicznie obrazujący opinie wielu młodych ludzi. Kolejne: Po studiach wracam do Nowej Soli; Urząd Pracy w Nowej Soli? A gdzie to jest?; Przeglądam ofer-ty pracy i nie mogę się na żadną zdecydować; Tego mercedesa kupiłem po roku pracy na stre-�ie – nie pozostawiają zbyt wielu złudzeń co do oceny szans na ży-cie i pracę w mieście.

- Nowa Sól jest lepsza we wszystkim od wszystkich – to tekst serio, czy nie? A co powie-cie o: - Nowa Sól - miasto Cudów.

Ironia? Prawda? Żart? Czy go-rycz? Sami odpowiedzcie.Wojciech Olszewski

Nowa Sól jest lepsza we wszystkim od wszystkich

Jak wychodzę do miasta, to czuję się jak na łące. Tyle tu biedronek

Jak dobrze, że skasowali kursy autobusów poza miasto i tak nigdy nimi nie jeździłem

Urząd Pracy w Nowej Soli? A gdzie to jest?

Byłem na dworcu PKP i pomyliłem rozkład jazdy z godzinami otwarcia toalety

Panie prezydencie, nie ma pan racji...

Internauci uważnie obserwują otaczającą rzeczywistość i wyłapują ludzkie wpadki, absurdy. Można być pewnym, że nie omieszkają umieścić ich w sieci. A co internetowe memy tak naprawdę mówią o nas?

Wybudują w Nowej Soli nową galerię handlową - przeniosą do niej wszystkie lumpeksy