DZIENNIK ILUSTROWANY D LA WSZYSTKICH O WSZY STKI EM · to chłopak żywy, miły, robiący dodatnie...

6
Wydanie D E F G ••k II. Pigtek 3l-§# marca 1933 r. Mr. 90 e j ą i V af “ -to* Z3r1 A iskuS ot ń 4 i ■m I ĄO] M : || y .sff DZIENNIK IL U S T R O W A N Y D LA WSZYSTKICH O W S ZY STKI EM H r flajr t B s F Jll ' '' :' : > ... /»'•, *• -'j Syn Gorgonowej w roli świadka Świadkowie obrony w procesie krakowskim 7 Ą i )!\ l 30' g'° marca. Ą chwir ega końca czwarty tydzień od Qor~ r°zpoczęcia rozprawy przeciwko V(a|°.n®w e i i dotychczas nie wiadomo k ,* * * , kiedy skończy się ten proces, bter;a ^órego skupiło się niezdrowe za- .%satiaś a ś c ie m in u t p o g o d z . 10-te j za- p r.zy sto le c z ło n k o w ie try b u - £®so\van:e. aście irfH^"‘nS?a pr‘z “r 8e'tf- . r^°*1'es' n'e ^yło J ,eszcze na sai,i- ^v^o\ n*czący P°iie'c,a wprowadzić Gor- Okazuje się, że oczekiwała ona 2( 4 &ite^ ryta.rzu> widocznie z zarządzenia \f SlIS70tlniCZąCeg0, ma« Ce«0 03 C6,U n'e ' fV<' Hi, Zezenie do rozmów z dziennikarza- mi Świadek Dwornicki ,^'OZ l^tra |Pocz“fy się następnie zeznania ma- ^end p®*da Dworniokiego, obecnie re- feS^anta’ dyrekcji poczty we- Lwowie, 0rKo 'a,lta w czas'e śledztwa przeciwko śle^^wej, a zarazem w czasie wizji ie w Brzuchowicach. Zeznania swo- *>r*eib,-Ia rozpoczyna od przedstawienia % e*u wizijt w Brz.ucbowioadh, prowa- r>rzez sędiz.ieig'0 Śledczego Rirlczy- _• Uworjiick.i miał zemzawać na oko- W sc> C2v wizja odbyła się w tych sa- ^ioh " arunkach światła sztucznego, w (H I ^ Popełniony był mord, czy też drzwi randy były oświeltone dodatkową ialfDrZy kt6rei był spisywany proto- K to podniesiono w toku rozprawy! § . Światło z boku zaznacza, że o ile sobie przy- 7 łbv ’ *aniPki na werandzie nie było, bo ^wważył, że jest z boku jakieś spe* eWij.j ^"iatło. Oskarżona w pewnej NaL Zauważyła jakieś światło, które * boku światło, zwróciła na nie uwagę. to światło od auta i sędzia śledczy 16 usunąć. prowadzenia śledztwa uaSpos6' ) __________ ______ _______ j %5 ^ tan:e prokuratora, magister Dwor- i ^ w ®<fe następnie, jak odbywało ^ię, e^uchiwanle świadków w śledz- wotokółował zeznania nie h 1 świ^ków. Przy przesłuchi- H nje ył zawsze sędzia śledczy. Świa- M ^ Wyklucza, że w pewnych chwli- ’ l>rzv'^ s’e śledztwa były osoby trze- FJro, cłt°dzące w różnych sprawach. .t®: Czy sędzia śledczy wie- każdym przesłuchiwanym świa- Wiedział, bo podpisywał Oceniał je, mówiąc, że to jest f*rrv. to źle zrobione. o%af,nnUTat0r: Gzy p. sędzia Śledczy był ze wszystkimi szczegółami toSdii2 ^etI1i każdego przesłuchanego Tak. tw Zarzuty p 1 Uieię;Urator: Cry oskarżona podniosła Cu Przesłuchiwania jakieś zarzuty P^esłuchiwania? *>n v'3dek; P ' Świadek: Nie. O ile chodzi o sposób protokółowania, to ja piszę powoli i mó- wię głośno, co piszę słowo za słowem. Prokurator: Świadkowie wiedzieli, co pan pisze? Świadek: Tak, wiedzieli. Podnosili tu zarzuty j. Appel, p. Matoła i inż. Arlett. Zeznania p. Asrfełfa protokółowałem ja. Mówił on bardzo wiele. To, co powie- dział w 10 zdaniach, można było powie- dzieć w jednetn zdaniu. Pozatem p. Ar- lett miał pretensje nietylko, aiby protokół pokrywał się ściśle z jego zeznaniami, ałe chciał także, by co do stylu był bez za- rzutu. Pozatem nikł ze świadków na miejscu nie podnosił zarzutów. Jeżeli ja wzywałem w jakim wypadku zwrotu nie- odpowiedniego, to świadkowie protesto- wali i ja poprawiałem. Sylwetka Gorgonowej Prokurator Przy tulski zapytuje świa- dka, czy rozmawiał w czasie wizji * oskarżoną. Świadek odpowiada, że wi- dział tylko ogólne kontury. Ponieważ na chwilę przed próbą widział Gorgonowa, więc poznał w sylwetce jej postać. Obrońca Akser: Czy rozmawiał pan w czasie wizji ze Stasiem? Świadek: Stasia poznałem, gdy przy- jechałem na miejsce pierwszego dnia po morderstwie. Wypytywałem się go, jak się czuje, wówczas on powiedział mi: „Niech pan będzie łaskaw zwrócić uwa- gę, żeby ona (miał na myśli oskarżoną), nie była sama, bo ona będzie wszystką psuła“. To było gdzieś o god‘Z.11,30 rano. Zgubiona róża Gdy cjhodziłem z nim po hallu, idąc za śladami krwi, zobaczyłem w tem miejscu, gdzie Staś spostrzegł sylwetkę, różę. Mu- snafo to być w ten sposób, że oskarżona udekając, zaczepiła o drzewko i róża, którą miała przy futrze, upadła. Na sali zeznania świadka o róży, wy- wołały poruszeni.'. Dwornicki opowiada dalej: Staś za- pytany w sprawie róży., odpowiedział mi, że jest to róża pani. Nie mógł jednak po- wiedzieć, czy tę różę w ostatnim czasie nosiła. Na sali szmer z powodu komentowania tówesttfi róży. Przewodniczący ucisza pu- Miczność. Dwornicki stwierdza dajej, że również Tobiaszówna i Kamińska oświad- czyły, że znaleziona róża, to róża p. Gor- gonowej, ale nie mogły udzielić odpowie- dzi na to, czy oskarżona nosiła różę w ostatnim czasie. Gdyby były to powie- działy, róża byłaby tutaj. P. sędzia Kuil- czycfci zapytał oskarżona, czyja to róża, ona przyznała, że róża jest jej. Bez znaczenia Obrońca Ettinger: Pan się pytał do- mowników w tem nastawieniu, że ta róża może mieć znaczenie, i doszedł pan do wniosku po ich wypytywaniu, że róża niema znaczenia? Dwornicki: Gdyby któryś ze świad- ków napewno powiedział, że róża ta była na futrze pani Gorgonowej, to byłoby to zużytkowane i róża byłaby wśród dowo- dów rzeczowych. Obrońca Akser: Jak pan przyjechał do Brzuchowic po morderstwie, ile tam było ludzi? Świadek wylicza wszystkie osoby i okazuje się, że było tam około 25 osób. Jak to było z Halembą? Obrońca Akser zapytuje następnie, jak odbywało się zidentyfikowanie prze./, Ha- lembę z Tarn. Gór Gorgonowej (albo je- dnej z pań> która wezwała; go do LwoWa. Obrońca zapytuję,! czy; pokazano. Halem- bie więcej kobiet czy tylko jedną? Świadek odpowiada, że Gorgonową umieszczono w jednym z pokoi i sędzia śledczy usiłował ją nastawić tak, aby się zirytowała i mówiła podniesionym gło- sem. Halemba stał na korytarzu i głos oskarżonej słyszał. Powiedział, że to ten sam głos. Pozatem Halemba widział oskarżoną z daleka i powiedział, że ją rozpoznaje. Obrońca Akser: Czy dr. Csala przy- chodził do Zaremby, będącego w więzie- niu po morderstwie? Dwornicki: Gdy pan Zaremba siedział w więzieniu pod zarzutem morderstwa, przyszedł dr. Csala po honorarium za in- terwencję w nocy pc morderstwie. Co to była za róża? Przewodniczący do oskarżonej: Niech nam pani powie, co to była za róża? Gorgonowa powiada, że to .było róża do kapelusza. Przewodniczący: To nie była róża do futra? Gorgonowa: Przy futrze nigdy róży nie nosiłam. Nie pamiętam, czy świadek pytał o różę i wątpię, czy pytał. Przewodniczący do świadka: Czy pan może ocenić, czy to była róża do futra czy do kapelusza. Świadek: Nie pamiętam. Dalsze zeznania świadka dotyczą wa- runków atmosferycznych, jakie były w czasie wizji śledczej. Około jod-z. 12 we- zwano na salę sędziego Kulczyckiego ze Złoczowa, który był sędzi,] śledczym podczas tej sprawy. W sprawie wizji lokalnej zeznał on to samo co magister Dwornicki. Przewodniczący: Czy mówił panu sę- dziemu p. Dwornicki, że znalazł w ha'u różę? Świadek: Nie mówił. Dziś pierwszy raz słyszę o tej róży, Gorgonowa się cofa Prokurator Szypuła do oskarżonej: Lo znaczyły te słowa pani, że pan sędzia śledczy pisał, co mu było wygodne. Gorgonowa: Powtórzyła obserwację łudzi, którzy mówili, że sprawę prowa- dzili po partacku. Ja osobiście nie mam nic do zarzucenia p. s^dzemu śledczemu. Następnie p. Kulczycki przedstawia badania daktyłoskopijne śladów palców na ścianie w pokoju denatki i halu. Oka- zuje się, że są to ślady Stasia Zaremby. Wizyta dra Csali I sędziemu Kulczyckiemu zadano py- tanie,'czy dr. Csala przychodził do wię- zienia do Zaremby. Sędzia Kulczycki od- powiada, że było to wtedy, kiedy chodziło o sprawę doraźną, choć stanowczo mo- mentu określić nie może. Dr. Csala przy- szedł z rachunkiem na 40 złotych. Adwokat Ettinger: Czy wtedy kiedy dr. Gsala przyszedł do Zaremby do wię- zienia z rachunkiem, wiedział on, że Za- rembie grozi sąd doraźny? Świadek: Mam wrażenie, że wiedział. Po kilku dalszych pytaniach zwolnio- no sędziego Kulczyckiego. Przewodniczący do obrony i proku- ratorów: Będzie aktualna kwest ja, czy zaprzysiąć Stasia, czy nie. Prosiłbym by panowie oświadczyli się, co do tego. Obrońca Akser oświadcza, że ponieważ Staś został uznany za normalnego, a obrona zresztą nigdy nie kwestionow ała jego normalności, nie widzi przeszkód za- przysiężenia świadka. Syn Gorgonowej jako świadek Po przerwie o godz. 13 wezwano na salę Erwina Gorgona, 15-letniego ucz- nia gimnazjum w Tarnopolu, syna oska- rżonej z jej małżeństwa z Gorgonem. Jest to chłopak żywy, miły, robiący dodatnie wrażenie tak swoją powierzchownością, jak i całem zachowaniem się. Opowiadanie chłopca Przewodniczący zapytuje świadka, czy w^obec tego, że przysługuje mu pra- wo zrzeczenia się zeznań w procesie, gdzie skarżoną jest matka, czy chce ze- znawać. Chłopiec odpowiada, że chce i zaczyna zeznania. Ojca nie pamięta. Z opowiadania wie, że matka mieszkała ii dziadków przez pięć lat. Następnie pojechał on do ciotki, wrócił do Lwowa do szkoły powszechnej, poczem wyjechał do Tarnopola do gimna- zjum. Widział się z matką kilkanaście (Ciąg dalszy proc. Gorgonowej na str. 2.) R Z Y P O ra I MANY ie Mo nie zapłaci gazety do 6 kwietnia nie otrzyma dalszych numerów.

Transcript of DZIENNIK ILUSTROWANY D LA WSZYSTKICH O WSZY STKI EM · to chłopak żywy, miły, robiący dodatnie...

Page 1: DZIENNIK ILUSTROWANY D LA WSZYSTKICH O WSZY STKI EM · to chłopak żywy, miły, robiący dodatnie wrażenie tak swoją powierzchownością, jak i całem zachowaniem się. Opowiadanie

Wydanie D E F G• • k II. Pigtek 3l-§# marca 1933 r. Mr. 90

e j

ą iV af “

-to*Z3r1

AiskuS ot ■

ń4 i■m IĄO]M :

||y.sff

D Z I E N N I K I L U S T R O W A N Y D L A W S Z Y S T K I C H O W S Z Y S T K I EM

H rf l a j r t B sF

J l l ' ''

: '

: > ... /»'•, *• -'j

Syn Gorgonowej w roli świadkaŚwiadkowie obrony w procesie krakowskim7

Ą i

)!\ l 30' g'° marca.Ą chwir ega końca czwarty tydzień od

Qor~ r°zpoczęcia rozprawy przeciwko V(a|°.n®w ei i dotychczas nie wiadomo

k , * * * , kiedy skończy się ten proces, bter;a ^ órego skupiło się niezdrowe za-

.% satiaśa ś c i e m i n u t p o g o d z . 1 0 - t e j z a -

p r . z y s t o l e c z ł o n k o w i e t r y b u -

£®so\van:e. aście

irfH ^"‘ n S?a pr‘z“r8e'tf- . r^°*1'es' n'e ^yło J,eszcze na sai,i-

^ v ^ o \ n*czący P°iie'c,a w prow adzić Gor- Okazuje się, że oczekiwała ona

2(4 &ite^ryta.rzu> widocznie z zarządzenia\ f SlIS70tlniCZąCeg0, m a « C e « 0 0 3 C6,U n'e'fV<' Hi, Zezenie do rozmów z dziennikarza­mi

Świadek Dwornicki, 'OZl^tra | Pocz“fy się następnie zeznania ma-

^end p®*da Dworniokiego, obecnie re-

fe S ^ a n ta ’dyrekcji poczty we- Lwowie,

0rKo 'a,lta w czas'e śledztwa przeciwko ś le^ ^ w ej, a zarazem w czasie wizji ie w Brzuchowicach. Zeznania sw o- *>r*eib,-Ia rozpoczyna od przedstawienia % e *u wizijt w Brz.ucbowioadh, prowa-

r>rzez sędiz.ieig'0 Śledczego Rirlczy- _• Uworjiick.i miał zemzawać na oko-

W sc> C2v wizja odbyła się w tych sa- ioh " arunkach światła sztucznego, w

(HI ^ Popełniony był mord, czy też drzwi randy były oświeltone dodatkową

ialfDrZy kt6rei był spisywany proto- K to podniesiono w toku rozprawy!

§ . Światło z bokuzaznacza, że o ile sobie przy-

7 łbv ’ *aniPki na werandzie nie było, bo ^w w ażył, że jest z boku jakieś spe*

eWij.j ^"iatło. Oskarżona w pewnej N a L Zauw ażyła jakieś światło, które

* bokuświatło,

zwróciła na nie uwagę.to światło od auta i sędzia śledczy

16 usunąć.

prowadzenia śledztwauaSpos6' ) __________ ______ _______j% 5 ^ tan:e prokuratora, magister Dwor- i w®<fe następnie, jak odbywało ^ię, e^uchiwanle świadków w śledz-

w otokółow ał zeznania nie h 1 św i^ k ó w . P rzy przesłuchi-

H nje ył zawsze sędzia śledczy. Świa- M ^ Wyklucza, że w pewnych chwli-

’ l>rzv' s’e śledztwa były osoby trze- ■ FJro, cłt°dzące w różnych sprawach.

.t® : Czy sędzia śledczy wie- każdym przesłuchiwanym świa-

Wiedział, bo podpisywałOceniał je, mówiąc, że to jest

f*rrv. to źle zrobione. o%af,nnUTat0r: Gzy p. sędzia Śledczy był

ze wszystkimi szczegółami toSdii2 etI1i każdego przesłuchanego

Tak.

t w Za rzu typ 1Uieię;Urator: Cry oskarżona podniosła

Cu Przesłuchiwania jakieś zarzuty P^esłuchiwania?

*>n

v'3dek;

P'

Świadek: Nie. O ile chodzi o sposób protokółowania, to ja piszę powoli i mó­wię głośno, co piszę słowo za słowem.

Prokurator: Świadkowie wiedzieli, co pan pisze?

Świadek: Tak, wiedzieli. Podnosili tu zarzuty j. Appel, p. Matoła i inż. Arlett. Zeznania p. Asrfełfa protokółowałem ja. Mówił on bardzo wiele. To, co powie­dział w 1 0 zdaniach, można było powie­dzieć w jednetn zdaniu. Pozatem p. Ar­lett miał pretensje nietylko, aiby protokół pokryw ał się ściśle z jego zeznaniami, ałe chciał także, by co do stylu był bez za­rzutu. Pozatem nikł ze świadków na m iejscu nie podnosił zarzutów . Jeżeli ja wzywałem w jakim w ypadku zwrotu nie­odpowiedniego, to świadkowie protesto­wali i ja poprawiałem .

Sylwetka GorgonowejProkurato r P rzy tulski zapytuje św ia­

dka, czy rozmawiał w czasie wizji * oskarżoną. Św iadek odpowiada, że w i­dział tylko ogólne kontury. Ponieważ na chwilę przed próbą widział Gorgonowa, więc poznał w sylw etce jej postać.

Obrońca Akser: Czy rozmawiał pan w czasie wizji ze Stasiem?

Świadek: Stasia poznałem, gdy przy­jechałem na miejsce pierwszego dnia po morderstwie. W ypytywałem się go, jak się czuje, w ów czas on powiedział mi: „Niech pan będzie łaskaw zwrócić uwa­gę, żeby ona (miał na myśli oskarżoną), nie była sama, bo ona będzie wszystką psuła“. To było gdzieś o god‘Z.11,30 rano.

Zgubiona różaGdy cjhodziłem z nim po hallu, idąc za

śladami krwi, zobaczyłem w tem miejscu, gdzie Staś spostrzegł sylwetkę, różę. Mu- snafo to być w ten sposób, że oskarżona udekając, zaczepiła o drzewko i róża, którą miała przy futrze, upadła.

Na sali zeznania świadka o róży, w y­w ołały poruszeni.'.

Dwornicki opowiada dalej: S taś za­pytany w spraw ie róży., odpowiedział mi, że jest to róża pani. Nie mógł jednak po­wiedzieć, czy tę różę w ostatnim czasie nosiła.

Na sali szmer z powodu komentowania tówesttfi róży. Przewodniczący ucisza pu- Miczność. Dwornicki stwierdza dajej, że również Tobiaszówna i Kamińska oświad­czyły , że znaleziona róża, to róża p. Gor­gonowej, ale nie mogły udzielić odpowie­dzi na to, czy oskarżona nosiła różę w ostatnim czasie. Gdyby były to powie­działy, róża byłaby tutaj. P. sędzia Kuil- czycfci zapytał oskarżona, czyja to róża, ona przyznała, że róża jest jej.

Bez znaczeniaObrońca Ettinger: Pan się pytał do­

mowników w tem nastawieniu, że ta róża

może mieć znaczenie, i doszedł pan do wniosku po ich w ypytyw aniu, że róża niema znaczenia?

Dwornicki: Gdyby któryś ze świad­ków napewno powiedział, że róża ta była na futrze pani Gorgonowej, to byłoby to zużytkowane i róża byłaby wśród dowo­dów rzeczowych.

Obrońca Akser: Jak pan przyjechał do Brzuchowic po m orderstw ie, ile tam było ludzi?

Świadek wylicza w szystkie osoby i okazuje się, że było tam około 25 osób.

Ja k to było z Halembą?Obrońca Akser zapytuje następnie, jak

odbyw ało się zidentyfikowanie prze./, Ha­lembę z Tarn. Gór Gorgonowej (albo je­dnej z pań> która wezwała; go do LwoWa. Obrońca zapy tu ję ,! czy; pokazano. Halem­bie więcej kobiet czy tylko jedną?

Świadek odpowiada, że Gorgonową umieszczono w jednym z pokoi i sędzia śledczy usiłow ał ją nastaw ić tak, aby się ziry tow ała i mówiła podniesionym gło­sem. Halemba stał na kory tarzu i głos oskarżonej słyszał. Pow iedział, że to ten sam głos. Pozatem Halemba widział oskarżoną z daleka i powiedział, że ją rozpoznaje.

Obrońca Akser: C zy dr. Csala przy­chodził do Zaremby, będącego w więzie­niu po m orderstw ie?

Dwornicki: Gdy pan Zarem ba siedział w więzieniu pod zarzutem m orderstw a, przyszedł dr. Csala po honorarium za in­terw encję w nocy pc m orderstw ie.

Co to była za róża?Przewodniczący do oskarżonej: Niech

nam pani powie, co to była za róża?G orgonowa powiada, że to .było róża

do kapelusza.Przewodniczący: To nie by ła róża do

fu tra?Gorgonowa: Przy futrze nigdy róży

nie nosiłam. Nie pamiętam, czy świadek p y ta ł o różę i wątpię, czy pytał.

Przewodniczący do świadka: C zy pan m oże ocenić, czy to była róża do futra czy do kapelusza.

Świadek: Nie pamiętam.Dalsze zeznania św iadka dotyczą wa­

runków atmosferycznych, jakie były w czasie wizji śledczej. Około jod-z. 12 we­zwano na salę sędziego Kulczyckiego ze Złoczowa, który był sędzi,] śledczym podczas tej sprawy. W spraw ie wizji lokalnej zeznał on to samo co magister Dwornicki.

Przewodniczący: Czy mówił panu sę­dziemu p. Dwornicki, że znalazł w ha'u różę?

Świadek: Nie mówił. Dziś pierwszy raz słyszę o tej róży,

Gorgonowa się cofaProkurator Szypuła do oskarżonej: Lo

znaczyły te słow a pani, że pan sędzia śledczy pisał, co mu było wygodne.

Gorgonowa: Pow tórzyła obserwację łudzi, którzy mówili, że sprawę prowa­dzili po partacku. Ja osobiście nie mam nic do zarzucenia p. s^dzemu śledczemu.

Następnie p. Kulczycki przedstaw ia badania daktyłoskopijne śladów palców na ścianie w pokoju denatki i halu. Oka­zuje się, że są to ślady Stasia Zaremby.

W izyta dra CsaliI sędziemu Kulczyckiemu zadano py ­

tan ie ,'czy dr. Csala przychodził do wię­zienia do Zarem by. Sędzia Kulczycki od­powiada, że było to w tedy, kiedy chodziło o spraw ę doraźną, choć stanow czo mo­mentu określić nie może. Dr. Csala p rzy ­szedł z rachunkiem na 40 złotych.

Adwokat Ettinger: Czy w tedy kiedy dr. Gsala przyszedł do Zarem by do wię­zienia z rachunkiem, wiedział on, że Za­rembie grozi sąd doraźny?

Świadek: Mam wrażenie, że wiedział.P o kilku dalszych pytaniach zwolnio­

no sędziego Kulczyckiego.Przewodniczący do obrony i proku­

ra to rów : Będzie aktualna kwest ja, czy zaprzysiąć Stasia, czy nie. Prosiłbym by panowie oświadczyli się, co do tego. Obrońca Akser oświadcza, że ponieważ S taś został uznany za normalnego, a obrona zresztą nigdy nie kwestionow ała jego normalności, nie widzi przeszkód za­przysiężenia świadka.

Syn Gorgonowej jako świadekP o przerw ie o godz. 13 wezwano na

salę Erwina Gorgona, 15-letniego ucz­nia gimnazjum w Tarnopolu, syna oska­rżonej z jej małżeństwa z Gorgonem. Jest to chłopak żyw y, miły, robiący dodatnie wrażenie tak swoją powierzchownością, jak i całem zachowaniem się.

Opowiadanie chłopcaPrzew odniczący zapytuje świadka,

czy w^obec tego, że przysługuje mu pra­w o zrzeczenia się zeznań w procesie, gdzie skarżoną jest matka, czy chce ze­znawać. Chłopiec odpowiada, że chce i zaczyna zeznania.

Ojca nie pamięta. Z opowiadania wie, że matka m ieszkała ii dziadków przez pięć lat. Następnie pojechał on do ciotki, w rócił do Lw ow a do szkoły powszechnej, poczem w yjechał do Tarnopola do gimna­zjum. W idział się z m atką kilkanaście (Ciąg dalszy proc. Gorgonowej na str. 2.)

R Z Y P O r a I M A N Y ie Mo nie zapłaci gazety do 6 kwietnia n ie o t r zyma da l szych numerów.

Page 2: DZIENNIK ILUSTROWANY D LA WSZYSTKICH O WSZY STKI EM · to chłopak żywy, miły, robiący dodatnie wrażenie tak swoją powierzchownością, jak i całem zachowaniem się. Opowiadanie

Str. 2 „ 7 G R O S Z Y " Nr. oo. — 31. 3* 3%

(Dokończenie proc. Gorgonowej z str. 1.)razy w Brzuchowicach w roku 1930. Pojechał do Brzuchowic na letnisko z babcią. Zachodził często do willi Zarem ­by, do Stasia. Lusia wróciła w łaśnie ze Szwajcarii. P o Lusię na stację w yszła jego m atka oraz Staś, Ronmsia i on sam, Łusia i m atka przy powitaniu popłakały się. Lusia przyszła następnie z jego mat­ką w odwiedziny do babci. B yły bardzo w esołe. Był raz na obledzle w willi Za­rem by 1 widział Lusię z m atką, bawiące się w ogrodzie. W idyw ał je pozatem ra ­zem chodzące po zakupy do m iasta. Obia­dy jadał w willi kilka razy, b y ty dobre.

Przez cały czas zeznań jego oskarżo­na wpatruje się w sw ego syna czułym wzrokiem. Widać, że jest bardzo wzru­szona. W pewnym momencie podaje mu swoją chusteczkę.

Młodociany świadek opowiada, że również w e Lwowie widział parę razy Lusię z m atką. Żadnych sprzeczek nie dostrzegł. Lusia nie żaliła się na matkę. Po wakacjach i pobycie w Brznchowi- cach wyjechał do Tarnopola i już z matką się nie widział.

PożegnanieNa tem Drwin Gorgon zeznania skoń­

czył. Następuje dram atyczna chwila po­żegnania się syna z m atką. M atka p rzy ­tu la syna do siebie i długo nie w ypuszcza go z objęć. Podobnie i syn ze Izami w oczach żegna m atkę.

P rzew odniczący: Pani będzie mogła się jeszcze w idzieć z synem i pożegnać się z nim.

Obrońca W oźniakow ski: Panie przewód niczący, to syn i matka w sali sądowej.

Wśród publiczności widać silne wzru­szenie. Panie mają łzy w oczach.

Teściowa oskarżone]Na salę wchodzi teściow a oskarżonej

pani Olga Gorgon. Jest widocznie przy­gnębiona tem, że jej synow a znajduje się na ław ie oskarżonych. Głosem słabym Oświadcza przewodniczącemu, że chce zeznawać jakkolwiek może się od tego uchylić. Opowiada ona o dobrem poży' chi jej syna i oskarżoną. Kochali się. Syn w yjechał do Am eryki w roku 1920 ozy 1921, bo już od daw na żyw ił taki za­miar. Sądził, że tam zrobi kairjerę.

Przewodniczący: Czy panie się w idy­w ały?

Św iadek: Często. Ja mam w rażenie, że ona nic złego nie mogła zrobić.

Przew odniczący: Nie wiem, nie wiem, to rzecz sądu orzekać w tej sprawie.

W BrzuchowicachŚwiadek opowiada następnie szczegó­

ły pobytu w Brzuchowicach, te same, k tó re znam y z opowiadania E rw ina Gor- gona. Gdy pewnego razu na spaoerze, na k tó rym był również Staś i Erwin, chłop

cy swawolili, oskarżona w ięcej zw racała uw agę na Stasia niż na Erw ina. Świadek zwrócił jej na to uwagę, na co oskarżona odpowiedziała, że S tasia p rzyw yk ła uw a­żać niemal za sw ego syna.

Przew odniczący: Pani była w willi Zaremby. Czy zwróciło uwagę Pani, że est coś nienormalnego.

Św iadek: Byłam w willi i niczego nie zauw ażyłam . Na drugi rok znowu byłam w Brzuchowicach. Nie mieszkałam już tak blisko i nie w idyw ałyśm y się często z Ritą. Byłam jednak raz w willi I Rita skarży ła się, że jest nieszczęśliwa, że

usia ją kontroluje i buntuje ojca przeciw ­ko niej, że przejęła gospodarstw o. Oka­zuje się, że by ło to w roku 1931.

Stosunek Gorgonowej do synaJeden z przysięgłych zapytuje, jakie

>yły stosunki m iędzy oskarżoną a synem. Św iadek: B yły bardzo dobre. P rzy sięg ły : Dlaczego widywali się tak

rzadko?Św iadek: Chłopiec by ł 11 mnie. Chodził

do szkoły 4 lata, potem w zięła go córka do Tarnopola. W e Lw ow ie mieliśmy m ieszkanie daleko od matki Erw ina. Onsię zaw sze prosił do matki, a Rita długo go przetrzymywała. Kilka razy w Oba­wie o niego telefonowałam do Rity, czy jest jeszcze u niej, c zy wyszedł.

P rzy sięg ły : C zy synow a przyjeżdżała do sy n a?

Św iadek: B ardzo rzadko.P rzy sięg ły : Dlaczego poszła od pani

z domu?Św iadek: W iem, że by ło jakieś niepo­

rozumienia.

Wątpliwości prokuratoraPrzew odniczący: Nie będziemy w y­

dzierać tej tajemnicy. Pani Gorgonową coś wspominała o tem.

P ro k u ra to r: Pani zeznała, że stosunek matki do syna był bardzo sym patyczny, a p. Adam owiczowa powiedziała, że było inaczej.

Św iadek: Jaka to jest ta pani Adamo­wie zow a?

P ro k u ra to r: Mówiła p. Adamowiczo­wa. że do niej zjawiła się oskarżona, że tak pani jak i mąż pani odebraliście jej dziecko w tym celu, aby nie mogło się ono komunikować z matką?

Charakter oskarżonejŚw iadek: Ja nie wiem co ona mogła

m yśleć ta pani, tak nie było.Obrońca E ttinger: Co pani może po­

wiedzieć o charak terze synów ?Św iadek: O naby kurczęcia nie zabiła.Przew odniczący: Proszę ściśle odpo­

wiadać na pytania dotyczące cliarakte.ru synowetj pani

z i * iiŚw iadek: B yła bardzo gwałtowna, o charakterze nic powiedzieć nie mogę-

P . GorgonNastępnie opowiada p. Olga Gor?^

•że kiedy syn przestał pisywać, myśleli, on um arł. Tymczasem dał zna! przez1, Muiohę, który wybrał się do Europy* żyje, ale adresu nie podał. Świadek tj, sala do syna dwa listy, ale nie o t r z y j odpowiedzi. Odpisał dopiero w procesu w e Lwowie, gdy posłano mu 1 z wycinkam i z gazet.

Przew odniczący: Dlaczego cofnął ^ tę okrętow ą?

Św iadek: Nie w tem . Słyszałam . * dostaw ał jakieś anonimy, ale on san* tem nie pisał.

P rzew odniczący zwraca się do Olgi Gorganowej, by nie żo n a ta sie " saM z synową, bo będzie mogła pózit.ej * z nią zobaczyć i pożegnać się.

Staś i Erw inW ychodzący z sali sądowej dzieW1

rze spostrzegli na przyległym k o z y ^ ’ Stasia Zarem bę I Erw ina Gorgona, roz^j w iających serdecznie ze sobą. O uśmiechnięci, dzielili się zapewne WSP], mnieniamii z czasów, gdy spotykali sie " w tak tragicznych okolicznościach.

9-tej.Dalszy o’ąg rozprawy jutro o 0

skityj

nikórSięskiw:

Cokrtatuifcbttym

ntym

5btt'J

WIADOMOŚCI Z WIELKOPOLSKIOdkrycie tajemniczych Kościotrupów

Zbrodnia w piwnicy Kofein w Nafcie

s

<

W ostatnich czasach donosiliśmy_ już w ykryciu w kilku miejscowościach

W ielkopolski tajem niczych kościotrupów , co do pochodzenia których toczy się śledztw o. Ostatnio donosiliśmy o w y k ry ­ciu kościotrupa w Kępnie.

Obecnie dowiadujemy się o nowem sensacyjnem odkryciu dwuch kościotru­pów w Nakle, w piwnicy ,-JHotelu Central- nego“, przy ul. Dąbrowskiego, należącego do p. Goniszewskiego.

Otóż podczas prac ziemnych w hotelu, gdy przerabiano piwnicę na lodownię,

natrafili robotnicy na dw a kościotrupy,przykryte zaledwie 20 ctm. w arstw ą zie­mi. Prowizoryczne oględziny wykazały, że kościotrupy leżały w ziemi przez kilka l a t

Jeden kościotrup był ułożony na w znak, drugi zaś leżał na nim w odwrot­nej pozycji. W stępne dochodzenia w yka­zały, Że zbrodni nie musiano popełnić zbyt dawno, gdyż na obu kościotrupach trzym ały się jeszcze niezupełnie zniszczo­ne części ubrania, a na czaszkach widnia­ły ślady włosów.

Tragedia rodzinna przed sądemDragi mień sensacirnego procesu

o umieszczenie o|ca w domu wariatów

Ponieważ w ostatnich 1 2 latach zi®, nialj się dość często właściciele tegoż ^ telu, śledztw o zapew ne natrafi na ^ trudności fcr

Wyniku śledztwa oczekuje cała lica zo zrozum iałym zaciekawieniem- trafienie na ślad zbrodni po wielu la^L kom entow ane jest w Nakle w różny ™sób. ...“ \ x

Zbrodnia ta przypomina odkrycie ^ y biegłym roku zbrodni w Poznaniu. ul. Półwiejskiej, spraw cą której okazał Leon Hałas.

„7 G R O S Z AimniiiiiiiiniiiMnnmniifiHtiHimnWiiiiniiiinniii ithiiAinńiiniTniiriTiniiiiR

REDAKCJA: Poznań, ul. Łąkowa 10. tel. ,

REPERTUAR TEATRÓW W POZNANIU. Płatek:

Teatr polski ~ „Przyjaciele".Teatr Wielki — ,/Itedaime Buttetiley".Teatr Nowy — ,,Sprawa Moniki".Komed]a Muzyczna — „Pepiphia".

KINA W POZNANIU:Apolio „Halio! Paryż! Halto! Berlin!". Aurora ,.Za grzechy brata".Colosseum ,,Dżentelmen contra złoczyńca''. Corso „Kapitan jwardjl królewskiej'4.Mina >,Kinoman >a,k‘\Metropolis „Złote sidła".Ode on „Afera mężatki".Oaza ,Benita kwiat z Hawanny"Or*eł „Czarny as".Rwiaiwanco „Krwawy wąwóz".P o jy „Ostatnie spotfcmie".Ślinka „Kochanka czterech z Lej,:Słodce „Meiczyfeii w jej życiu".Tęcza ,,Ma>radu".Wilsona „Oodzka z Tobą".

RADJO.Piątek, 31 marca 1933 r.

P o z n a ń . 12,38 Sjwnal czasu. 13,03 Koncert żyazet’ t o ty t srasmM. 16.30 Odczyt dla maiturz. 16,40 Odczyt 17 Koncert popołiKfcricwy. 18 Odczyt dla matura. 18,3! Ci J-

.. jg so Wycieczka do Gniezna. 19,05 N*fer<*r*at. feljwtoo. JO Pogadanka muzyczna. 20.15 K««ce:t

jyoifomczoy. 32.^0 Sycna! B A 32.30 KwtlwJkaiy. W ®**

W dalszym ciągu sensacyjnej rozpra­wy, o podstępne zwabienie I oddanie W oj­ciecha P iaskow skiego do zakładu psychia­trycznego w Kościanie ujawniły się szcze­góły, św iadczące o kompletnem rozbiciu w ew nętrznego życia tej rodziny. Oto, co da się pokrótce skreślić, na podstawie ze­znań świadków.

Śp. Piaskowski przedstaw iał typ pija­ka, znanego rozpustnika i kata rodziny. Prowadził on w Grodzisku, przy pomocy synów , fabrykę cygar, k tóra przyniosła mu wielką fortunę. Jego dzieci, gdy po­częły dorastać, stw ierdziły co się w koło nich dzieje.

Ojciec pił, sprow adzał do domu ko­biety lekkich obyczajów , u trzym yw ał sto­sunki ze służącemi. Ody rodzina prote­stowała przeciwko wyuzdanem u życiu, ojciec groził zabiciem. Obawiali się więc Piaskowskiego w szyscy , gdyż, mając lat 19-cie, zam ordow ał człow ieka, a drugie­go zastrzelił w rok po ślubie.

W roku 1919 rodzina za w szelką cenę

postanow iła przeszkodzić Piaskow skiem u w jego postępowaniu. W ówczas postawił za warunek, by rodzina w yprow adziła się od niego, w przeciw nym bowiem razie chciał w szystkich w ystrzelać . Opuścili go więc bez wielkiego żalu, a została jedynie przy nim córka Marja.

Ponieważ 63-letni P iaskow ski żądał uległości rów nież od córki, | ona opuściła ojca. Sprzedał więc kamienicę, a gospo­darstw o zapisał bliżej nieznanemu Anto­niemu Hałasowi. Synowie nie chcieli do­puścić, by m ajątek ojca, na k tóry i oni pracowali, przeszedł w obce ręce | dlatego zam ierzali umieścić go w zakładzie dla um ysłow o chorych. Piaskow ski zm arł w grudniu ub. roku.

Prokurator Habryga domagał się uka­rania oskarżonych Stefana i Gracjana Pia­skowskich. obrońcy zaś, którzy przedsta­wili flzyczn© I duchowe udręki rodziny wnosili o uwolnienie.

W yrok zostanie wygłoszony w sobotę

ADMINISTRACJAskiego 76

Poznań, ulica Dabfr

Dziś: Kornel]!, Balb. Jutro: Teodora tn. Wschód słońca: g. 5 »*• ’ Zachód: g. 18 m. 31 , Długość dnia: g. 12

Bezrobotnyw roli dentysty

P rz e d rotoiem od żony p . Antoniego H arendy w Poznaniu na Rybakach 15, niejaki M arjan M aciejewski, z zawodiu iroibotaik bez stałego mieszkania, przed­staw ił si© jako dentysta praktykujący p rzy ul. Pocztow ej 2.

M aciejewski w ziął od p. H. szczękę w artości około 100 zł., oraz 30 zł. gotów ­ki jako w płatę na w ykonanie pracy.

Od tej chwili ślad za „dentystą*’ za­ginął i dopiero na doniiesiienie policji rze­komego dentystę ujęto w tych dniach 1

3K areszde. -----

Tro<|!(zna śmierćipiqttfO woźnicy

Z Siflradiza pod Kępnem donoszą, że na szosńe w pdblifóiu Radogoszczy zdarzy} się tragiczny w ypadek, którego ofiar;; padł Tadeusz Salski, handlarz wapna ze Rzgowa.

Mianowicie Salski wiózł wapno na ciężko naładow anym wozie i zasnął.

W pew nym momencie w skutek nagłe­go w strząsu, śpiący woźnica spadł wprost pod koła wozu, k tóre zm iażdżyły mu czaszkę powodując natychmiastowi! ś m l« r & 1

KALENDARZ KSIĘŻYCOWY. Wschód księżyca; g. 7 m> 03 Zachód księżyca; g. o m. 10

ZMIANA KSIĘŻYCA:Niedziela. 26, Hl. o godz. 4 20 nów • . do poniedziałku, 3. IV. godz. 656 pierw**-

Niewidomy mordef<*na ławic oskarżonych

W dniu .10 kw ietnia br. odbę^z'ew;c przed Sądem O kręgow ym w G ^6 .y rozpraw a przeciwko Edmundowi 'm skiemu, oskarżonem u o to, że 6 s'eI?„-e' 1930 r. zam ordow ał swego chleboda<ł j 21-letniego Hansa W arm a, oraz narzeczoną, Kazimierę Skibińską, a c'e poranił robotnika Lewandowskiego-

Następnie usiłował popełnić san10., /, stwo. Strzał nie był jednak celny- x wskutek tego Przybylski utracił ^

Rozprawa ta budzi zrozum iałe za'" resowanie.

Page 3: DZIENNIK ILUSTROWANY D LA WSZYSTKICH O WSZY STKI EM · to chłopak żywy, miły, robiący dodatnie wrażenie tak swoją powierzchownością, jak i całem zachowaniem się. Opowiadanie

,7 G R O S Z Y " Str. 3

Dalsze szczegóły „radosnej twórczości"inż. RnszczcwsKiego i towarzysz;

brodowa rozprawa sądowa w procesie0 radosną twórczość inż. Ruszczew-

So przy budowie gmachów p oozto20? r a z p o c z ę ^0 Przesłuchanie sprowa-

oika 0 z wl^zienia w Gdyni to. naczel- Ó,,? tamtejszego urzędu pocztowego, siec» sk a rż o n e g o o pobranie 20-ty-

łapów ki od przedsiębiorcy Mikui- ’ r. mającego zeznaw ać o postępo-

Ruszczew skiego p rzy budowle *c«u pocztow ego w Gdyni.

^ t o ^ r y nawiasem mówiąc aż®°ścl L ? a e9zcz® pozostaw ał na wol­a m i’ m™°» żo nadużycia zostały w y- *a h .}“* ^ t e r y la ta temu) oświadcza, tujn kasjerem na budowie 1 z tego ty - j^ .p P ró c z pensji urzędniczej pobierał biidn « 1)0 500 miesięcznie dodatku M»rtn» aneg0, N iestety, dodatku tego,

obietnicom p. Ruszczewskiego, fęce J S ° zaakceptow ało. P rzez *łotv łf w iattka przepłynęło 5 mlijonów

5 _ ^ MSZCZewsktemu bezpośrednio ijia(v5,c,ł 55 tysięcy na zakup rozm aitych

®nałów budowlanych, w ^ ^ ó ł e m tym interesuje się bliżej t ;& ,Qrabowski i o k a z ie się, że w brew n j^ r^ ^ n io m obrony w aktach spraw y Mśp? że Ruszczewski rzeczy-nu *® m ateria ły te zakupił, a Jest jedy- Oro/P ecy^kacja tego, co miał zakupdć.

***r*y® ano w więzieniu w ar- * nr» T?}m* *a skonfrontowania go ^ / ‘CJfeiębłorcaml, w ykonyw ającym l bu-

• w Gdyni, Mikulskim i Kotlińsklm.d e k a w e było zeznanie za-

Ruszczewskiego, taż. Raua, k tóry

S Ą '

świadek oświadcz*, że miano tam budować— hotel Federacji Pracy (jak się okazuje, Ru­szczewski piastował wówczas godność pre­zesa federacji).

Na pytanie prokuratora, czy flnma złożyła kaucję przetargowa w gotówce, czy w bez­wartościowych wekslach, świadek odpowiada, że sobie nie przypomina. Na pytanie zaś prze- wodniczące&o, czy plac został rzeczywiście nabyty aa nazwisko podstawionej osoby, a mianowicie niejakiego Zawadzkiego, nie umie dać wystarczającej odpowiedzi. Na pytanie, za He plac był nabyty, świadek zeznaje, ie za 120.000 zl. Ponieważ z zadawaniem temu świadkowi szczegółowych pytań, strony zbyt­nio się nie kwapiły, Jakgdyby zażenowane, przesłuchanie p. Piłsudskiego zakończono po 15-tu minutach.

Drugi wspólnik firmy „Budownictwo 1 prze­mysł", inżynier, Rosjanin Papicyn, daje odpo­wiedzi niejasne i ogólnikowe. Przy tej spo­sobności dochodzi do incydentu między prze­wodniczącym sądu Dudą a obrońcą adw. Gut- manem z powodu uchylenia przez sąd pyta­nia obrońcy, mającego wykazać bezinteresow­ność Ruszczewskiego.

Świadek Zygmunt Zawadzki, który w fir­mie Ruszczewskiego odgrywał bardzo tajem­

niczą, zresztą już omawianą rolę, sprawia od­razu wrażenie ujemne. PiąCze się w zezna­niach, przeskakuje z tematu na temat, pod­kreśla ciągle, ie chce mówić „tylko prawdę" i widocznie pragnie wywinąć się z zeznań w taikl sposób, aby sobie, ani Ruszczewskiemu nie zrobić krzywdy.

Do interesu z dostawą drzewa na budowę poczty w Gdyni nie palli się, oiertę jednak przyjął; Ruszczewski nic z tem wspólnego nie miał.

Tu przewodniczący wytyka świadkowi ra­żącą sprzeczność jago obecnych zeznań z tem, co mówił na śledztwie, kiedy przyznał, że spółka dostawy drzewa powstała z Inicjatywy samego Ruszczewskiego. W dalszych zezna­niach świadek coraz bardziej pogrąża Rusz- czewskiego. Na pytanie, Jaki był stosunek je­go do nabytej na jego nazwisko willi „Mewa" w Gdyni i placu przy ul. Niemcewicza w Warszawie, daje zrazu odpowiedzi mętne, a ostatecznie przyznaje, że 1 willę 1 plac nabył właściwie p. Ruszczewski Ostatecznie zezna­nia świadka stają się tak chaotyczne, że nikt nic nie rozumie, a przedstawiciel prokuratorii generalnej zwraca uwagę: A możeby tak świadka poddać ekspertyzie psyhiatrycznei?

Na tem rozprawę przerwano do jutra.

spraw ie budowy centrali te' w W arszaw ie. W edle aktu

k ierow nictw o budow y staw ta- ostri .^ 'S h to fc o m w arunW szczególnie a J j J nieraz naw et w ręcz niezrozumiałe, t]0 110 a pośród w szystkich stających n R . r ^ g ó w firm Jedna jedyna firma iajj j r wnictw o I P rzem ysł" wiedziała,

z tych w arunków w yw iązyw ać.wspólnikami byli pp. Stani-

S -J iłsu d sb l toż. Tepłcyn I Inż. Bosiak. P. i Piłsudski jest to wysoki starszy pan

wasami, który mówi s litewskim ak- <k| a Pytania padają bardzo ostrożnie. Cho-

.^św ietlenie sprawy nabycia przez Pił- t o ? ® Placu przy ul. Niemcewicza, który

itn 7 w>stał kupiony do spółki z Ruszczew- '•W*' o^Manle firmie „Budownictwo I prze-

^ Przetargu I bez kontroli cen, * * s^ e 8l sobie, według aktu o-

udział w przedsiębiorstwie Piłsud- 'Vl' m Jednak odpowiada ogótaiko-

84 sędzia zwraca mu uwagę na sprzecz- jego w śledztwie 1 obecnie. Na Jakim cehi piać został kiapkmy,

**<ie feden zamachna ttusolinicio

pafaas weraedoiegc poScfe ra- podejrzanego osobnika, przy

Jcaleriono naib&ty rewolwer. Aresz- ^ y m iak stwierdzono Jest niejaki

H o,, * Aleksandrii, zeznał, ie zamierzał ŚlJS , r*machn na MnssoHnlego.

wyikassaio, ie aresztowany Jest

BelgiiW zw iązku z straszliw ą katastrofą

sam olotow ą koło D ixm u d e podają, że w śród ofiar znajduje się i i A nglików , trzech N iem có w i jeden B elg ijczyk (w tem 3 k o b ie ty ).

S am olot nazyw ał się C ity o f L i- verpool“, typ u „A rgosy44. A eroplan b ył w y p osażon y w trzy m otory . N a 1 2 p asażerów , czterech w siad ło w K o ­lo n ji, zaś 8 w B rukseli. W szy stk ie ofiary zdołano z identyfikow ać. S am o­

lo t, n a leżący d o tow arzystw a an g ie l­sk ieg o „Im perial A irw ays*4 słu ży ł k o ­m unikacji lo tn iczej już od szeregu lat i m iał b yć n ied łu go w ycofan y z u ży t­ku.

P ilo t kapitan lo tn ictw a L eu leu la ­ta ł na lin ji K olon ja — B ruksela — L on d yn już od d łu ższeg o czasu.

L inja ta obsługiw ana była przez sam olo ty „Im perial A irw ays" jeszcze od 1 9 x9 roku.

Strejk tramwajowy wc LwowieZatarg o nowy regulamin służbowy

Mieszkańców Lwowa spotkała we Irodę rano nieoczekiwana niespodzianka, mianowicie strejk tramwajów elektrycznych. Jak już do­nosiliśmy, zatarg między dyrekcją miejskich kolei elektrycznych, a tramwajarzami powstał na tle nowego regulaminu służbowego, który wprowadzając 10 1 pół godzinny dzień pracy, pozwalał dyrekcji w każdej chwiH ściągać z

domów do pracy pracowników tramwajo­wych. We wtorek nie zapowiadało nic jeszcze, aby zatarg miał przybrać tak ostre formy. Uchwała rozpoczęcia strejku i to w dniu wej­ścia w życie nowego regulaminu zapadła we wtorek w nocy. Dyrekcja tramwajów urucho­miła kilka autobusów dla utrzymania komuni­kacji

w orzzlikwidowany

W ministerstwie Opieki Społecznej pod przewodnictwem wiceministra Ducha z udzia­łem przemysłowców I związków robotniczych przemysłu włókienniczego odbyła się konferen­cja w sprawie zatargu.

Konferencja trwała z przerwami 2 dni We środę w godzinach popołudniowych nastąpiło

KRAJYi ZEWIATA

podpisanie przez strony, które doszły ze sobą do porozumienia, protokołu zawierającego na­stępujące postanowienia;

Przedstawiciele Ministerstwa I obu stron stwierdzają zgodnie, że będą podjęte starania, by poza fabrykami zrzeszonemi umowa zosta­ła zastosowana we wszystkich fabrykach nie-

— W środęo dbyło się ostatnie posiedzi nie Sejmu R. P. w obecnej sesji. Sejm przy­jął jeszcze 6 ustaw, zmienionych w rozmai­tych szczegółach Przez Senat, in. In. ustawy o funduszu drogowym, oraz szereg zamknięć rachunkowych. Przy końcu posiedzenia pre­mjer Prystor odczytał pismo Prezydenta R. P- o zamknięciu sesji. Tegoż rodzaju pismo premjer Prystor wręczył marsz. Senatu.•

— Orzeczeniem komisji arbitrażowej, po­wołanej przez ministerstwo Opieki Społecz­nej dla ustalenia wysokości płac w rolnictwie na kresach zachodnich, oznaczono płacę ro­botników rolnych sezonowych I dniówko­wych w woj. Pomorskiem 1 Poznańskiem o 10 do 15 proc. niżej od dotychczasowej. — Płace ordynarjuszów pozostają bez zmian-

*

— Sąd handlowy w Łodzi ogłosił upadłość Sp. Akc. „Widzewska Manufaktura", która była Jedną % największych fabryk włókienni­czych w Polsce. Ogłoszenie upadłości fabry­ki zrobiło w Łodzi olbrzymie wrażenie, jest to b°wiem największa upadłość w Polsce w okresie obecnego przesilenia. Wierzycielami sa głównie angielscy dostawcy bawełny.

*

— W bieżącym tygodniu rozpoczęły się na wszystkich wyższych uczelniach ferje świąteczne wiosenne, które potrwają do 20 kwietnia. «

— Donoszą z Hollywood, że w czasie zdjęć HłmOwych. znana artystka Marjena Dietrich spadła z konia i doznała poważnych obrażeń cielesnych, •

— Prezydent Roosevelt wydal rozporzą­dzenie, mocą którego pensje urzędników amerykańskich w czasie od 1 kwietnia do 30 czerwca, zostaną obniżone o 15 proc.m

— W związku t krwawem! zajściami w Brynświku, zwolniono z aresztów przeszło 1200 osób. W więzieniu znajdują się Jeszcze przywódcy Stahihelntu. Zarządzenie o rozwią­zaniu Stahlhehnu na terenie Brunśwlku zosta­nie z I kwietnia br. wycofane.

•— W BrunśwJku, Hamburgu I Stutgarcle

wprowadzono sądy doraźne. W obozie koncen­tracyjnym w Heuberg przebywa obecnie 1500 więźniów politycznych.

zrzeszonych. W związku z tem strony podej­mą starania, aby fabryki niezrzeszone przy­łączyły się I podpisały umowę zbiorową. In­spekcja pracy otrzymała zlecenie przeprowa­dzenia odpowiednich rokowań z fabrykami niezrzeszonemi przemysłu włókienniczego. W związku z zakończeniem zatargu w okręgu łódzkim przeprowadzone zostaną również ro­kowania z miejscowemi inspektorami pracy w przemyśle włókienniczym okręgu bielsko-bial­skiego, celem doprowadzenia do zbiorowego unormowania w tych ośrodkach warunków pracy I płacy, odpowiednich do warunków produkcyjnych i gospodarczych danego ośrod­ka. Umowa zbiorowa, która zostanie podpisa­na łącznie z ninlejszem protokółem, nie doty­czy przędzalń wełny czesankowej w Sosnwo- cu. Do protokołu dołączona została umowa, której podpisanie nastąp! w Łodzi po zatwier­dzeniu jej przez mocodawców obu stron. Umo­wa jest ważna do I października br.

łpISKOWCOW i IIDfCflóW POiSKlCłt

tu czn ik Wolski na Górnym Śląsku^ 0 Scli aT1*e — od ezw ał sięV 2j nneidra 1 w skazując na sw oich $ 0 ludzie nie mają najm niejsze-0lli Sa -a ’ 0 0 w w orkach ukryte, frie A Niewinni. W orki Ja ukryłem , dniami.^ u J :adomo cz^ Porucznik Schnei-

2_j Ierz y l s łow om W olsk iego, czy skoty ^ P ^ o w a ło mu w ystąp ien ie spi-

że nie w y stęp o w a ł agre- Naf Pr.Zeciwko sp iskow com .

M ^iast u w agę sw oją zwróci'M aroniów , 40-ietn iego Ska-

' Vó(jp? r e ? 0 uw aża ł za faktycznego'‘.n a J * U d z ia łu sp isk ow ców . Skalec,

u; ^ Pobycie w zagrodzie M aro-

- A dobr:t e ż d d u ż e g o pojęcia. Nie umiał

5 U, ta]j . rze w y s ło w ić się po n iem iec^ i e r d -Że P'rzez sw oje zachowanie,

2ll Niemca w mniemaniu, że

jest kom endantem oddziału.R ew izja w zagrodzie M aronia

trw ała bardzo długo. N iem cy pozry­w ali n aw et podłogę. Na podwórzu za­grody pow sta ła olbrzym ia kupa_ rumo­w isk . W reszcie i ten akt ukończono. Ulotki, g a ze ty i broń załadow ano, po­czem żołn ierze „G renzschutzu4 w eszli na w o zy , za w ozam i ustaw ili się sp is­k o w cy , M aroniow ie i Skalec i kondukt ten w y ru szy ł w drogę do Kluczborka. _

Staruszek Maron w połow ie drogi zem dlał, to też N iem cy ulitow ali się nad nim i w zię li go na w óz.

W Kluczborku grupa w yrostk ów obrzuciła kam ieniam i aresztow anych sp isk ow ców . N ajw ięcej ucierpiał B ogu ducha w inny Skalec.

A resztow anych zaprow adzono do koszar.

W więzieniu w Opolu^ k m l^ ^ n ik a W olsk iego i jego grupę 1 ziono koleją z Kiu vborka do Opola, ^r^j, aresztow an ych w Jasinie W śród aresztow anych brak było tylko

b aron iam i i Skalcem , przew ie- * liadasika.

W cza sie transportu w ięźn ió w w przedziałach w agonu trzeciej k lasy , mieli oni pełną sw obodę. Transportu­jący ich żołn ierze G renzschutzu, oka­zyw ali dużo w spółczucia w ięźniom . C zęstow ali ich papierosam i i chlebem oraz zapew niali, że w drodze do w ię ­zienia nic im stać się nie m oże, bo oni będą ich przed głupim tłum em (blóde Volk) bronili.

P ru scy żołn ierze nie um ieli jednak poinform ow ać sp isk ow ców , co stafo się z Hadasikiem i jaki los go czeka. W każdym razie zapew nili, że roz­strzelany nie został i nie będzie.

W olsk i i Hadasik mieli w praw dzie zostać rozstrzelani na rozkaz majora, jednak w sz y sc y inni oficerow ie 62 puł­ku p iechoty, przeciw ko temu zaprote­stow ali.

— „D er Major ist verruckt4‘ (major jest w arjatem ) — tw ierdzili podwładni mu żołn ierze i zapew niali sp isk ow ców , że jego rozkazu i takby nie w ykonali.

Stosunek m iędzy żołnierzam i a sp i­skow cam i zadzierzgnął jakieś serd ecz­niejsze w ięzy . Nic w ięc dziw nego, że z nadarzającej się sposobności do u- cieczki, nikt, a p rzedew szystk iem W ol­ski, nie skorzysta ł.

W olski naradzał się z podchor. M ańką I., co robić dalej i p rzed ew szy ­

stkiem jak zaw iadom ić por. M. w C zę­stoch ow ie, co się z nimi stało.

— O to, co się z nami stało, — m ó­w ił W olsk i — ty się nie bój. Por. M. będzie już w iedzia ł dokładnie. W y p y ­tałem żołn ierzy, c z y nie sch w ytan o w ięcej, jak oni m ów ią, „insurgentów “. Z aprzeczyli i m ogę im w ierzyć.

L ękałem się przedew szystk iem0 W arzechę i C zarneckiego, których wrysła łem do Praszki po broń i ulotki. Mieli w rócić w tym dniu, w którym zostaliśm y aresztow ani. M ogli w paść w pułapkę, gd yb y N iem cy byli spryt­niejsi i cierpliw ie czekali na ich przy­bycie do Jasin.

Jestem przekonany, że Czarnecki1 W arzecha w yw ied zie li się, że od­transportow ano nas do Kluczborka, a o ile ich znam , to napew no pospie­szy li za nami, by nam ew entualnie po­m óc.

~ A jeżeli ich sch w ycon o , albo je­żeli zw ia li czem prędzej do P raszk i? — odpow iedział pesym istyczn ie patrzący podchor. Maniek I.

— T o i w takim wypadku dam y sobie radę. N apiszę list do r^mu, a siostra moja zawiadom i już poi M., gdzie jesteśm y.

(Ciąg dalszy nastąpi).

Page 4: DZIENNIK ILUSTROWANY D LA WSZYSTKICH O WSZY STKI EM · to chłopak żywy, miły, robiący dodatnie wrażenie tak swoją powierzchownością, jak i całem zachowaniem się. Opowiadanie

$

jak się spraw dziły jej przypuszczę®!,i jak się jej udało isto tn ie nakłofl!| księcia S u łk ow sk iego do w ypełnię11

obow iązku.E lżb ieta nie m ogła w y jść z

w u, skoro się dow iedzia ła , jak znacj ną sum ę m iała babka o trzym ać , księcia. U znała , że na to nie jeszcze.

— A ta czerw ona pręga na tw arzy , babciu? M usiał cię k to ś zfl1 w ażyć.

A le starow ina um iała zręczn y ^ leźć w yk ręt. P ow ied zia ła , że w Pt spiechu szła przez g ą szcz i że krzaku uderzyła ją po tw arzy w ca’)' .rozpędzie. < ,

E lżb ieta nie potrzebuje w iedz1?: na jaką o b elgę naraziła się W 1

obronie.A od k o g o pochodzą p ie n ią ^

czy od księcia S u łk ow sk iego , czy je g o zięcia, to dla niej p rzecież rge obojętna.

W arjatka tym czasem i d z i e c i ę naiw ną ciekaw ością oglądała się koła po izdebce. T o p r z y p a tr ^ vj się p ęk om zió ł, leżącym na półk**jj| to śm iała się g łu p k ow ato na wi® św iecą ceg o m iedzianego, kociołka.

— K orona królew ska... aj, aj! u R az jeden ty lk o zastan ow iła ”

czeg o ś i p oczęła słuchać uw ażm 4 {> chw ili, g d y stara B rygida w sw ej / 1

m ow ie w ym ien iła n azw iska k sJś S u łk ow sk iego i Szym on a Lubara-

R y sy jej natych m iast okazały ^ raz g w a łto w n eg o w zburzenia .

„S zym on to jest ło tr wierutny*A i k siążę pan okrutny.O baj oni się zm ów ili,M nie korony pozbaw ili !“Stara B rygida i E lżb ieta popatr®

ły na siebie i pokręciły g łow am i. jj— C o ona tam m ów i? — spy*a.

staruszka. — Patrz, jaka w z b u r ^ M ożnaby przypuścić praw ie, źe biedna w arjatka zna k sięcia i hr*®1 g o Lubara. ,

— A co ona w ciąż gada o ia^,e koronie? — w trąciła E lżb ieta .

. T ym czasem zupa już była w a ; podano ją w arajtce, k tóra w io0*,*/ nie m usiała b yć w ygłod n ia łą , bo ciła się na nią chciw ie. P o tem / f k ob iety rozebrały ją i p oczę ły kłaść ■ łóżka. K ied y E lżb ieta rozpinała ' j elegancki koronkam i p o o b s z y ^ gorset, z poza n ieg o w yp ad ło coS.je' p od łogę z szelestem . B y ł to m ały kitny zeszyt. E lżb ieta podniosła h podając babce. W arjatka w PiervvSKi chw ili w yciągn ęła ręce po k siążę0,2 ^ ale zaraz potem poczęła rym owa^ jakiś inny tem at i zapom niała, ja* ’ zdawało,^ zupełnie o zeszycie . ,.m)

W k rótce potem leżała już w ł° -g< a w yczerpana znużen iem , usnęła f baw em głęboko. O bie k ob iety } e dopiero przyjrzały się jej u w a ż« ie' «

~ Jakaż ona piękna — z a u w a ż Brygida. “

—- K to to w ie , jakie n ieszcz? 5 f zaćm iły jej um ysł — dorzuci*® ^ w spółczuciem E lżb ieta . — A ch, . ciu, w iem ja to z w ła sn eg o doś')'1 czenia, jak to okropnie jest cztfc ' $ n ieszczęśliw ą i opuszczoną i do cZ ^ człow ieka doprow adzić m oże

— K to w ie, m oże w tej ksiaze -ej ce znajdziem y w yjaśn ien ie co osob y — zauw ażyła babka. — m będzie to przecież nadużyciem ^ nia, jeśli to przeczytam y.

ŚCiąg dalszy nastąpi).

STRESZCZENIE POCZĄTKU POWIEŚCI.Jan Tadeusz hrabia Klimczok z Bielska,

pozbawiony majątku 1 nazwiska przez oszu­sta Lubara, ociekł w góry * postanowie­niem, te będzie tępił złych, a bronił po­krzywdzonych. W jakiś czas potem nad­szedł dzień, w którym odbyć się ma śhib oszusta Lubara T księżniczka Sulkowską, którą łączy z Klimczokiem gorąca miłość. Księżniczka Klementyna nie chce się zgo. dzlć na to małżeństwo. Aby skłonić ]ą do tego Lubar opowiada księżniczce historję mordu dokonanego na piękne] żydówce przez dostojnego I bogatego pana. który był jej ojcem. Ostatecznie Klementyna zgo­dziła się zostać żoną Lubara. Na ślub zdą­ża baron Hetmfefd z ż°ną. Wskutek złama­nia się k«ła nocują w lesie. Baronowa Helmfeld została przypadkowo wtajemni­czona w plan Klimczoka, który zamierzał Klementynę wykraść w dzień ślubu.

*Szym on L ubar w d u szy p ien ił się

z w ściek łości, patrząc na m artw otę i nieruchom ie u tk w ion e g d z ieś w dal o czy panny m łodej, k tóre zw racały u w a g ę w szystk ich . K sią żę rów n ież od czasu do czasu rzucał jej ponure spojrzenia.

A le ona i na to nie zw racała uw a­g i. C óż ją m og ło obchodzić w tej chw ili ?

P raw dziw ą u lgą b y ło dla n iej, k ie ­d y ok o ło czw artej p o południu naresz­cie obiad się sk oń czy ł i w sta n o odsto łu .

A le i teraz n ie m iała spokoju. Z aledw ie przez kw adrans m ogła

p o zo sta ć sam a, b y sob ie u lży ć łzam i.Zaraz b ow iem trzeba się b y ło ubie­

rać na bal m askow y.I n iebaw em też w raz z zm rokiem ,

w ielk ą salę zam ku napełn ił tłum róż­nobarw ny. W id ać tam b y ło średnio­w ieczn y ch ry cerzy i kasztelanki, T ur­k ó w i T u rczyn k i,a G reczynki w kla­syczn ym stroju , k tó ry daw ał sp osob ­n o ść p ięk n ym paniom , d o ść jaw nie u k azyw ać w d zięk i, k tórem u je natura obdarzyła. W id z ia n o tam p iratów i k olom b in y, dam y w sty lu rok ok o i m u­rzynki.

T am tańczyła figurenka z m iśn ień­skiej porcelany z kom iniarzem , ów ­d zie saracen zalotam i sw em i obdarzał córę W en ecji, w drugim zaś końcu sa li kozio łk i arlekina, budziły ogólną w eso ło ść .

T am m ajesta tyczn ie przechadzała się k ró low a n o cy — pani D u b elle — w sparta na ram ieniu h iszp ań sk iego granda, k tó ry to kostj'um w ybrał dla sieb ie k sią żę Sułkow ski.

Szym on L ubar przybrany b y ł w fan tastyczn y k ostju m tureck iego suł­tana, w yk on an y z b arw n ego jedw abiui przeładow any drog iem i kam ieniam i.

Że K lem en tyn a na jeg o żądanie m usiała w ybrać dla sieb ie strój hare­m ow ej dam y tureckiej, to już w iem y.

P anie, a zw łaszcza m łodsze z p o­m ięd zy nich, zaledw ie m o g ły d ocze­k ać się rozpoczęcia tańców . T y m cza ­sem jednak nie rozp oczyn an o ich jeszcze.

W ła śn ie pary p oczęły się u staw iać d o tańca, k iedy na scenie u m ieszczo­nej w końcu sali pojaw ił się herod w b o g a ty m średniow iecznym stroju i u d erzy ł w ró g przeciągłą fanfarą. N a­ty ch m ia st g łęb ok a , pełna oczekiw ania cisza za leg ła salę. W szy stk o w lepiło o c z y w herold, k tóry donośnym gło ­sem zw iastow ał, że tow a rzy stw o akto­rów , z ło żo n e z sił p ierw szorzędnych, p rzyb y ło do B ielska dzisiaj i prosi o p o z w o le n ie ku rozw eselen iu jaśnie o ś w ie c o n y c h i jaśnie w ielm ożnych g o ­ści w eselnych , odegran ia w eso łej ko­

medyjki

T y tu ł k om ed yjk i je st: „P ozór i rzeczyw istość" . S ztuka rozw eseli z p ew n ością w id zó w , a szczegó ln iej dla państw a m łodych , będzie w ielce zaj­m ującą.

P o tej przem ow ie , która była zręczną i pełną d ow cip ów , tak, że w y ­w oła ła p ierw szy szczery śm iech śród zebranych, herold zeszed ł ze sceny.

G oście oczek iw ali z zaciek aw ie­niem przyrzeczonej rozryw ki.

S łużba natych m iast p oczęła u sta ­w iać krzesła w d łu gie rzędy. W po­środku u staw ion o dw a girlandam i k w ia tów przystrojone fo te le dla pań­stw a m łodych.

P o ich prawej stronie zajął m iej­sce k siążę S u łkow sk i, po lew ej pani D u b elle , która skutkiem liczn ie w y ­ch y lan ych w czasie obiadu k ielichów szam pana, a także skutkiem zupełnej p ew n ości p rzysz łych sw ych losów w nadzw yczaj w eso ły m była hum orze.

W szy scy z naprężeniem patrzeli na scenę.

R ozleg ł się dzw onek.P ó łg ło śn e rozm ow y zam ilkły.K urtyna podniosła się w górę.A le co to znaczy?Co tam jest na scen ie tak dziw ne­

g o , że tw arze g o śc i z początku są po­m ieszane, a potem przybierają w yraz zg ro zy i przestrachu?...

X X X IX W LEŚNEJ CHACIE.

Szym on Lubar w istocie uznał za k orzystne dla sieb ie okupić m ilczenie starej B rygidy k ilkuset reńskiem i.

O na zaś rada była, że jej udało się uzysk ać dla n ieszczęśliw ej E lżb iety pom oc na pew ien czas przynajm niej.

Sam ofiarodaw ca zrobił na niej jak najgorsze w rażenie.

A le co ją m ógł ob ch od zić jego cha­rakter, n ikczem ny m oże i zepsuty?

Jej w ystarczało , że jej w nuczka i praw nuczek nie będą przez czas jakiś cierp ieć nędzy.

T o te ż tw arz jej prom ieniała rado­ścią, g d y p o długiej w ęd rów ce pow ra­cała do leśnej chaty.

W tej sw ojej radości zapom inała zarów no o zm ęczen iu jak o palącej prędze na tw arzy którą pozostaw iła tam szpicruta księcia Su łkow sk iego .

P rzynajm niej cel sw ój osiągnęła.R ęce staruszki drżały z radosnego

w zruszenia gd y otw ierała drzw i chaty.Też nie mogła już doczekać chwi­

li, w której rozłoży przed E lżb ietą w szystk ie te przysm aki i ubrania, k tó ­re zakupiła w m ieście z otrzym anych pien iędzy.

Z m ieszana przecież zatrzym ała się u progu, zob aczyw szy , że E lżb ieta nie jest sam a.

Zajęta ona była jakąś inną osobą, piękną kobietą o rudo-blond w łosach , które' sp lątane, spadały jej na czo ło w nieładzie.

Suknia n ieznajom ej, w id oczn ie n ie­gd yś przyzw oita , podarta była w strzę­py przez ciernie i ga łęz ie lasu.

W tej chw ili w zrok E lżb iety padł na stojącą w e drzw iach staruszkę.

— B ab k o! ach jak to dobrze, żeś p rzyszła! P o m ów że ty z tą p iękną n ie­znajom ą panią. Przed pół god zin ą zapukała ona do tych drzw i a dotąd nie m o g ę się od niej dow iedzieć, k to jest i skąd przychodzi. M oże tobie

tłum różnobarwnyuda się prędzej o trzym ać od niej ja­kąś rozsądną odpow iedź.

Stara B rygida poczęła badać n ie­znajom ą, w której czyteln ik od razu zapew ne p oznał n ieszczęśliw ą Ł ucję.

A le w sze lk ie pytania były darem ­ne, odpow iadała na nie bow iem cał­k iem b ez zw iązku lub też pieśniam i, których znaczen ia pojąć nie m og ły obie k ob iety .

W reszc ie stara B rygida potrząsnę­ła g łow ą.

— B iedaczka! — rzekła z w sp ó ł­czuciem . — Chora jest, w idoczn ie ja­kieś n ieszczęście pom ieszało jej ro­zum . P atrz, jak drży z zim na. Zdaje się, że przez całą noc a m oże i dłużej błąkała się po lesie. Trzeba ją zaraz położyć do łóżka, aby się rozgrzała porządnie i u g o to w a ć jej posilnej zu-py.

T eraz dopiero sp ostrzeg ła E lżb ie­ta liczne zakupy, jakie porobiła babka, ale zarazem dojrzała i czerw oną prę­g ę na tw arzy staruszki.

— B abciu, o B oże, co się stało?— zapytała w ylęk ła .

— b a j pokój, co tam ! — broniła się stara. — W szy stk o poszło jaknaj- lepiej, m ożem y b yć zadow olone ze skutku, jaki m oja w ędrów ka odniosła A le teraz zajm ijm y się tą biedaczką.

S tanęła żyw o do kom ina i zakrza- tała się ok o ło zgotow ania posiłku dla n ieszczęśliw ej.

Krzątając się opowiadała wnuczce

Wielką salę zamku napełnił

Page 5: DZIENNIK ILUSTROWANY D LA WSZYSTKICH O WSZY STKI EM · to chłopak żywy, miły, robiący dodatnie wrażenie tak swoją powierzchownością, jak i całem zachowaniem się. Opowiadanie

„ 7 G R O S Z Y * Str. 5

Potworna para zbrodniarzyZamordowali oica i powiesili własne 5-letnie dziecko

czcflkłoflfnie111’

p 0 $in*c\ i ^

cz*!

w ofzfl'*’

Zfl*'ir

wi Mv J*1

! A*

■M

!<(

r ° t lęci>

H t

Gdyby szkoła naturalistów miała jesz- CJ Swego przedstawiciela wśród współ- jj,.®nych powieściopisarzy, to najlepszą w ? a> jaką mógłby on zrobić, byłoby fcSrJoehanic procesu, jaki toczył się przed Mć i "atem w Manche w e Francji, dram frowiem potem napisać wiejski

który w grozie swej niczemby nie vpow? 7 najgłośniejszym tematom Zoli.

Przp • z' mianowicie o proces, który w Dohvląxu kilto dni toczył sie przeciwko

nei parze morderców: Emilowi Da. j]q. 0 J jego żonie, Marjl Ludwice. Dala- w * *tóry zajmował się wyrobem po- chcrn - ie na wsi francuskiej noszonych

» v drewnianych, najpierw zamor- tem $we£;o teścia Leona Aufray, a po-

aięcloletnią córeczkę, Emllję.^ ^ tw o r n a zbrodnia zdarzyła się w w io. ka n and - Cellaod w pobliżu miastecz- * £«otances.

ęj.-j^Tiego wieczora, gdy Delarcoe robił sl>ać J e s f0 te^ ’ Łtóry iuż s*e położył S5j.?* zaczął się uskarżać, źe nie może za- Div powiem światło palącej się św iecy, oezl ^ re-’ Pracowal Dalanoe razi go w au. To stało się powodem kłótni między°bu^-.M ężczyznam i

S(arCa.Podczas niej Dalanoe,

ałszy w e wściekłość, kijem zatłukł

gtjJ^rodoia nie od razu została wykryta, Iei . z Dalanoe i jego żona, zabrawszy ma- só^ córeczkę uciekli do pobliskich la-<l0 H ■* ' • ’*« «•»** KW"«VJ WIWWłlł JVUUMIr?,.rpn’u. w którym spali bez żadnych wy.

“w sumienia obok trupa Leona Aulray. lei|^a trzeci dzień wrócili do lasu z rna- ltr Cm?’ką I powiesili ją tia gałęzi ostro. *brn^u’ g<łyż lękall się> że iako świadek flom mo e ° n>el rozpowiedzieć sąsia- łtryT Przez osiem dni zbrodnicza para tnij3 e P° lasach, chodząc z miejsca na <Ln?c^. a zatrzymując się jedynie dla zje.

n,a nędznego posiłku i na krótki odpo- 3 ®* nocny.

rec„ reszcie 2 0 listopada ub. r. wpadli w ^..tropiącej Ich żandarmerii. w dzień procesu salę sądową zapełni.

dwa dni później wrócili jednak

rrf

}ti*t>

b-;{/

' J

d«iej i n/ ćWiO,'rei

iii

i1

\i

ai*i'to

h ir |*Nvszy kino-reporter

i fego dziejeIcaJ J0-report aż raj mule obecnie w dzriennl- Sran! e P°ważne miejsce i rozporządza nieo- fiain ?ueTtłj środkami technicznemi 1 mate- 1'me m'‘ J ^ że inaczej działo się w zaraniu j^Watograłii, kiedy to bracia Dimiere otwo- *z» °? wtełktoh bulwarach paryskich pierw-

Kdzie demonstrował „ruchome to- Itoc ,*V 1 pierwsze krótkie filmy. W roku » ic jeden tylko reporter, Feliks M e-Ulę-g ’ naibliższy współpracownik braci Lu- Dos& : ,W ciągu 25 lat zwiedził cały świat w tri [^~rwanlu aktualnych zdjęć dla kina. Foto- tttbyu.®* nieznane kraje, zwierzęta, rośliny,

’ koronowane osoby, znakomitości- *°erał M o wtedy nowością dla klneroa- ^óre Megiche wydal niedawno pamiętniki, be^. ^yta się Jak najciekawszą powieść. 0 -

kLr1Deryka st0‘ 113 02616 kinematografii, Me~i dostało się do Ameryki * Europy. Werw® tym, który przywiózł w r. 1896 *o t.”?5' aparat k inornał ogra ficzny do Nowe- skftp« pU: Kdzle znany był Jedynie „kineto- *achvw5'SOna‘ Amerykanie nie posiadali się z clę. j j™- Megichowi urządzano wiefitą owa-

s»IoJłUŻ po Warwie pół roku Amerykanie skop^towali w Paryżu na bulwarach „bio- *6n . ^erykańskiego poehodzeaJa. Byl to <io ^ »bioskop", który Magiche przywiózł *dążv,, Jorku I który praktyczni Jankesi

yJi skopjować.

s a Banasa StolorzaSa|yine opisy z życia głośnego bandyty

fed. Sta : IorZa z Szopienic, napisane przez i nasz^?i!sława Nogaja, znów są do nabycia j h " agentów, jak również we wszyst-

ea7 arniach’ kioskach I miejscach sprze- r w ceołe 1 zł- za egzemplarz. Pocz-N i “ książkę p. Machuła (oddział „Po-

ZetJniB *'at°wlcach, ul. Mariacka 5, za po- ^ n » „S , nadesłaniem kwoty 1 zł. Opłatę. ł i ^ 4 * « * • » « » ) .^ el> ha«^ a* się napisać prawdę o pfzygo- ti^ólnik*y y Stolorza. jak również Jego

i .0w Chmury, Guikowsklego. Frlsztac- "y 1, '^ y c h z Górnego Śląska, oraz bandy-

e,« i « „ Ws,tich Orkisza, Kozy, Jarosza I

*>astiNa

st, v, 1- S i .

* ^ 4 sensacyjnych opisów składają się rozdziały:ri~ “

•wie■?>Hanys Śtolorz został bandytą; 2)

w wlezieniu; 3) Napad na kupca<1>- *as i i i wi®2ien,u; 3) Napad na kupca tu k;* gV J amordowanie wachmistrza Koło- i, lusa. I* apad rabunkowy na lombard Sa- c! * baiiH \ rd na u',cy Sokolskiej; 7) Wal- > ch; sł v ami w Teatrze Polskim w Katowi-B w0rdowo f trze,enie Swobody ,"?"anle E. Janernigp -

mordował L<

kosztuje tylko 1

ły po brzegi tłumy publiczności, które, gdy tylko ujrzały wprowadzoną zbrodni­czą parę, jęły głucho pomrukiwać. Widać było, że oboje oskarżeni Jednogłośnie przer; zebranych zostali osądreni i potę­pieni

Wygląd zewnętrzny morderców nie miał niczego przeraźliwego, ani nawet odpychającego. Dalanoe nawet starannem uczesaniem i dbałością w ubiorze starał się o pozory elegancji, 0 ile chodzi o jego żoflę, to twarz jej, lekko zaczerwieniona, nie posiadała żadnego wyrazu. Podczas odczytywania aktu oskarżenia oboje za­chowywali całkowity spokój. On. za każ­dym razem, gdy przewodniczący go py­tał, czy ma coś, w tej czy innej sprawie do powiedzenia, ledwo dosłyszalnym szep­tem odpowiadał: „Nie, panie sędzio!"

Co do zabójstwo Leona Aufray. sąd doszedł do przekonania, żo zbrodnia ta zo­stała dokonana bez premedytacji, inaczej jednak przedstawia się sprawa z okrop. nem zabójstwem Emilki. Gdy doszło do tego momentu, przewodniczący rzekł:

— Maleńka córeczka pańska była

dzieckiem niezwykle inteligentnem. Kocha­ła pana bardzo, pan ją bił j tyranizował. Czy to prawda?

Dalanoe milczy ponuro. W ówczas prze­wodniczący zwraca się do jego połowicy.

— Czy to prawda, że bił ją?— Tak, panio sędzio!Na sali powstaje głuchy pomruk, a

przewodniczący z prostotą, która tam bar­dziej akcentuj© dramatyczny ton jego opo. władania, odtwarza okropną scenę w ie­szania, jak matka dziecku zawiązuje ocz . ka, a ojciec tymczasem wybiera gałąź mocną i wysoką — jak wreszcie maleń­kie ciałko zawisa w powietrzu.

—’ A w y — grzmi przewodniczący — cofnęliście się o kilka kroków i oboje pa­trzyliście na agonję swego jedynego dziecka. Gdzież się podziało pani macie- rzynskio uczucie?

A zbrodnicza matka milczy.Po surowej mowie prokuraotra 1 za­

ciętej obronie adwokatów, sąd wydał w y­rok, skazujący Emila Dalanoe na karę śmierci, a jego żonę na dożywotnie cięż­kie roboty.

m

Na tle pewnego starożytnego przepisu żydowskiego małżeńskiego prawa rytual­nego wydarzył się w Kołomyi wypadek, który w yw ołał niesłychaną sensację.

Do żyd. towarzystwa dramatycznego przychodził pewien młodzieniec N., które­go tow arzysze postanowili nabrać. Przed próbą operetki „Bar Koęhba“, w czasie nieobecności młodzieńca, dyskutowali ze . brani przypadkowo nad faktem, że w y­starczy, aby Żyd w łożył kobiecie pierścio­nek na paleo i wypowiedział hebrajską formułkę „HareI ad...“ (Poślubiam cię tym pierścieniem wedlo zakonu Mojżesza) — oczywiście w obecności 2 męskich świad­ków —■ aby się stał jej prawowitym mał- żonklem,

Kiedy N. nadszedł, zapytano go żar­tem, czy potrafiłby wypowiedzieć hebrai-ską formułkę ślubną. Młodzian nie zasta­naw iając sję długo, w łożył jednej z obec­

nych pań pierścień na palec | wypow ie­dział uroczyście: „Harej ad“, i — klamka zapadła.

Gdy pobożny ojciec „małżonki" o fak- clo przypadkowo się dowiedział, nie był niezadowolony, bo N. ma wcale bogatego ojca. Ten jednak chciał za wszelką cenę przeprowadzi ćrozwód młodej pary, do czego wystarczy zgoda obu stron.

Ale tu właśnie wyłoniły się przeszkow dy. „Żona" gotowa jest się rozwieść, ale za cenę czterocyfrowej liczby, wyrażonej w dolarach.

Sad rabinacki, był bezsilny, gdyż mał­żeństwo doszło ważnie do skutku.

Dla nieszczęsnego małżonka, któremu „żona“ się jakoś wcale się nie podoba, pozostaje jeszcze tylko jedna droga pra­wna: dyspenga od 100 rabinów. Ale czy to wypadnieianiej?.! Pertraktacje trwają-.

2 tysiące żydów płakałow filharmonii WarszawskiejSala Filharmonii warszawskiej w ypeł­

niona była po brzegi zwolennikami w o­dza sjonistów Włodzimierza Żabocińskie* go, który uchodzi wśród żydowstwa świa­towego za przedstawiciela swoistego mussolinizmu.

Przeciw Żaibocińskiemn występują so­cjaliści żydow scy, uważając go za reak­cjonistę i prawicowca — jednem słowem faszystę.

W Fjlharmonji zebrało się conajrrmiej dwa tysiące osób, przysłuchujących się wywodom Żabocińskiego. Gdy mówca przystąpił do rozwijania tez i znalazł się w kulminacyjnym punkcie patosu, w szy- scy zebrań] na sali zaczęli wyjmować chusteczki od nosa i wycierać oczy.

Dwa tysiąco osób zapłakało.Ponieważ w przemówieniu Żabociń-

skiego nie było nic takiego, coby mogło do tego stopnia rozczulić słuchaczów, zro- zumlano, źe ktoś musiał puścić bombę łzawiącą.

Walki w powiecie Pszczyńskim

W ciekawej książce Macieja Wierz­bińskiego „Pękły Okowy", autor opisuje walki z pierwszego powstania śląskiego, jakie mijały miejsce, w powiecie Pszczyń­skim, a mianowicie: oddziałów Alojzego Fici, Wiktora Szczygła z Urbanowie i Ja­na Wróbla z Paprocan.

Książka o niezwykłej grubości, bo0 546 stronach druku, każdego czytelnika trzyma w niezwykłem napięciu. Sensa­cyjne przygody Kuny i jego grupy po­wstańców, w czasie wszystkich trzech powstań śląskich opisane są w niezwykle żyw ych obrazach.

Kto czyta „Pękły Okowy“, przeżywa wraz z bohaterami powieści dobre i złe chwile, płacze i śmieje się naprzemian.

Prócz emocyj, które daje każda cieka­wa książka, z powieści Macieja Wierzbiń­skiego, czerpie czytelnik dużo nauki. Po­znaje on historjz powstań śląskich, pozna­je nadto ziemię śląska, pogranicze ziem! krakowskiej (powiat Chrzanowski) i zie­mię kielecką.

Bohaterzy powieści, powstańcy śląscy oraz ich matki, żony i rjarzeczone, po czę­ści żyją jeszcze. NiejcJnych autor powie­ści wymienia pod prawdziwem nazwi­skiem, innym dał nazwiska przybrane.

„Pękły Okowy“ winny znaleźć się w każdym polskim domu. Czy starszym, czy młodzieży, dają one przyjemną roz­rywkę w czytaniu.

W ydawnictwo „7 Groszy", chcąc swoim czytelnikom umożliwić nabycie ta­nich. ciekawych i dobrych książek, nabyło większą ilość powieści Macieja Wierzbiń­skiego, by przez swoich kolporterów1 sprzedawców dostarczyć je swoim Czytelnikom.

Ksńążfca kosztuje w sklepie księgar­skim 5.50 zł. Kolporterzy nasi zobowią­zani są książkę dostarczyć za 3 zł.

Kto jednak zapłaci abonament „7 Gro­szy" za cały kwartał, t. i. od 1 kwietnia do 30 czerwca 1933 r., otrzyma książkę P. t. „Pękły Okowy", wartości 5.50 zł., tylko za opłatą 1.50 zł.

Dla naszych Czytelników nadarza się zatem niezwykła okazja nabycia taniej, ciekawej I dobrej książki.

Abonament miesięczny

„7 Groszy"z odnoszeniem do dom u

2 złote

Zjawiła się policja. Przedstawiciele w ładzy w opaskach pod brodą również rozpłakali się, ocierając spływające z oczu Izy,

Salę opróżniono, mówca musiał przer­wać odczyt w najciekawszem miejscu i dopiero po 2 0 -minutowej pauzie, gdy salę Filharmonii przewietrzono, zakoń­czył swoje przemówienie.

W pSeKle rozpętanego barbarzyństwaTorturowanie więźniów piitycznycii w Niemczech -

Relacje naocznych świaflków

Golusa; 9) Zuzannw ;: l<n v?nie E- Janerniga na kol.

^Mordował Lelonka; U) Śmierć \ - .Ku^^oiorza. - . \ odmawianie pożywienia więźniom,

L

Prasa wfiedeffelka podajfe doWadiie rela­cje uchodźców .politycznych z Niemiec o okrucieństwach, iakkb dopuszczają się hitlerowcy wobec aresztowanych prze­ciwników politycznych. Wielu z tych uchodźców, uratowanych z więzień, było naocznymi świadkami łych aktów rozpę. tanego barbarzyństwa.

Z koszar hitlerowskich — czytam y w sprawozdaniu „Morgenu" — rozlegają się nocami nieustannie straszliwe krzyki i ję­ki. Mieszkańcy sąsiadujący z t zw . „do­mem brunatnym" na Friedricbstrasse mo­gli przypadkiem zajrzeć przez wyite okna do piwnicy, służącej za celę więzien­ną i być świadkami okropności, przed których Opisem wzdraga się poprostu pió­ro. Godzienmie wyławiają rybacy ze Sprewy straszliwie zmasakrowane ciała ludzkie, które policja w mgnieniu oka usu­wa z widoku. Na porządflcu dziennym są znęcania się w toj formie, że więźniowie polityczni służą jako żyw e tarcze do ćwi­czeń w strzelaniu rozbestwionych, pija­nych siepaczy hitlerowskich. Urządzanie fikcyjnych egzekucji, zdaje się wogóle być uluibionean zajęciem „policji pomocni­czej". W obec tydh okropności blednie

wiią-l cym sl« w celach w skurczach słodo­

wych. Znanemu Mteratowi niomiedlriemu von Ossiezky‘emu, wybito kolbą ząb za zębem, podczas jego pobytu w wlezieniu w Szpandawie.

Jeszcze okropraeoisze szczegóły zawie­ra ogłoszony w „Sonn- und Montagszei- tune" opis uchodźcy, który uwolniony po 14 dniach z piekła niemieckiego, przybył do Wiednia, gdzie musi siię poddać lecze­niu z ran fizycznych i moralnych, odnie­sionych w więzieniu w Szpandawie. W e­dług zapewnień redalkoji jest uchodźca ten jedną z bardzo znanych osobistości nie­mieckich, za której uwolnieniem wstawić się musiał sam minister Neurath.

To, co widziałem w wiezieniu w Szpam- dawie — powiedział uchodźca predstawi- cieiowi redakcji — przekracza wszystko, co wym yślić może choćby najbujniejsza fantazja. Widziałem w celi ludzi, którym wykłuto oczy. W działem więźniów, któ­rym powyblano zeby. Niektórzy z moich współtowarzyszy niedoli mieli popalone ręce | torturą zniekształcone palce. Wielu miało stratowane okropnie grzbiety. A bylito po najiwięfeej części ludzie, któ­rych policja „pomocnicza" napadła znie­nacka na ulicy pod pozorem, że wydawali okrzyki przeciw Hitlerowi Kto ostatnio widział Berlin — oświadczył informator *Soon- wid Montaigszeitung" — w ie co

sądzić o talkićh osflearżenfadh. W Szpan­dawie, w najstarszem i najokropniejszem więzieniu internowani są wraz z Ossiez- kym męczennicy kultury niemieckiej, jak np. przewodn. Ligi praw człowieka Lah- mann-Russbildt, starzec, któremu nałożo­no kajdany w ten sposób, że nie mógł sie wogóle poruszać, któremu rozkazano sta­nąć potem na baczność i którego, gdy nie potrafił tego uczynić przepisowo, w yw le­czono do ciemnego korytarza, gdzie rzu­ciła się na niego zgraja siepaczy, okłada­jąc go prętami. Powieśoiopisarza Heinza Pola, któremu zabrano i podarto nowo na­pisaną powieść, zmuszono połykać strzę­py rękopisu i skakać tak długo, aż padł zemdlony, tak że dzisiaj jeszcze nie jest w stanie się poruszać. Osiecki jest fizy­cznie znpełnie złamany. Co stanie się z internowanymi, tego nikt nie wie. Mogą oni w każdej chwili zniknąć gdyż w każ­dej chwili wedrzeć się mogą do więzienia rew otające oddziały hitlerowców i urzą­dzić nad więźniami samosąd.• Sprawozdanie to — piisze „Sonn- und Montaigszertung" — ogłasza redakcja jako protest przeciw szaleństwu, barbarzyń­stwu i dzikiej wściekłości hitleryzmu.

_ „Sonn- und Montaigszeitung“ jest dzien­nikiem półurzędowym, zbliżonym do kan­clerza Dottiussa,

Page 6: DZIENNIK ILUSTROWANY D LA WSZYSTKICH O WSZY STKI EM · to chłopak żywy, miły, robiący dodatnie wrażenie tak swoją powierzchownością, jak i całem zachowaniem się. Opowiadanie

Str. 6 *7 G R O S Z Y " Wye .

DWUZNACZNE.

J f ó l . . A

Konduktor kolejowy: Na następnej sta­cji jest rewizja celma. Czy ma pan ze so­bą jakieś pakunki?

Podróżny (który jedzie ze swoją te­ściową): Tylko jedno stare pudlo...

•DYPLOMATA.

— Tatesłn, oo to jest dyplomata?— Dyplomata, widzisz, to jest talki czło­

wiek, który pamięta sobie urodźmy kobiety, ale me pamięta jej wieku.

OSTROŻNOŚĆ.Godzina draga w nocy. Do kasy banku za-

Iferadli się dwa-} włamywacze. W milczeniu za­bierają się do rozpruwania kasy.

W pewnej chwili jeden zwraca się do dru­giego:

— Będziesz musiał sam dokończyć, ja mn- «zę iść do domu!

— Poco?— Przypomniałem sobie, że nie zamknąłem

mieszkania aa klucz. Myślisz, że w dzisiej­szych czasach tak trudno o złodzieja?

EGZAMIN.Profesor: Przypuśćmy, że ktoś odmroził

sobie nogi. Jakie zastosowaliby pan zatbiegi?Kandydat: Nacierałbym mu nogi śniegiem.Profesor: Bardzo dobrze. Ale gdyby nie

byfo śniegu pod ręką, gdyby np. zdarzyło się to latem, kiedy niema śniegu...

DZIECI.W domu państwa Kapuścińskich panuje

Baraninę zamieszanie.Wezwano już akuszerkę, potem doktora.

Po k®ku godzinach ojciec oznajmia synkowi:— Wtadecztou, masz nowego braciszka!Mały Władzio namyśla się chwilę, wresz­

cie powiada:- -— Wiedziałem; że się to tak skoficzy!

PRZYSZŁY KUPIEC.Morycek winszuje stale wujaszkowi z po­

wodu urodzin i otrzymuje przytem 5 złotych. Pewnego razu po zfożeniu życzeń malec po­wiada:

— . Wtrjaszku, może mogę ci powinszować odrazu i za rok przyszły? Oddam ci oba po­winszowania za osiem złotych.

PRZECHWAŁKI.Pięcioletnia Irka i siedmioletnia Pola prze­

chwalają się wzajemnie:— Mój wujek, to świetny pływak — mó­

wi Irka — jak raz był w Austra’ji, omal nie asginął przez ośmiornicę.

— Phi, wielka mi rzecz — mówi Pola — * mój dziadek to raz omal nie umarł przez dwunastnicę.

Przed zawodami bohserskiemlw świclochłowicacii i Rudzic

Jutro o godz. 19.30 odbędzie się w Rudzie w hotelu „Piast" sensacyjne spotkanie bok­serskie pomiędzy mistrzem i wicemistrzem Śląska, które niewątpliwie ściągnie rekordo­wą ilość pu/biicanośd. , Zawodnicy „Slavji“ przygotowali się do tego spotkania jafcnajsta- rąmtiej i będą się starali, za wszelką cenę pokonać drużynę mistrzowską. Świetny wy­nik nad dobrym zesipołem I. B. K- i „Wartą" każe przypuszczać, że i w jutrzejszym spot­kaniu dirużyna rodaka sprawić może jakąś niespodizianikę. Skład obu drożyn od wagi mus-zej do ciężkiej jest następujący: Sas — nowakowski, Gołąib — Cdchy, Lempa — Ma­tuszczyk, Białas — ZacMod, Brabaftsfci — Gburski, Hnidia — Kowal, Jaszulek — Wy- strach, Masiny — WTazldło-

ZAWODY BOKSERSKIE W BO­GUCICACH.

1 kw ietnia o godz. 20 odbędą się po dłuższej przerw ie zaw ody bokserskie po­

m iędzy „Sokołem** (Rybnik) i BKS. 29 Ciekawie zapowiada się spotkanie w w a­dze lekkiej pomiędzy Kolonkiem i mi­strzem Sl. Milicem.

L K. B. ŚWIĘTOCHŁOWICE —Przyjazd wicemistrza Śląska niemieckie­

go dio Świętochłowic wywołał wśród miej­scowych sportowców kolosalne zaintereso­wanie. tembairdiziej, że w drużynie I. K B- wystąpi mistrz Polski Rudziki który zmierzy swe siły z Geislerem.

Nadmienić wypada, że w drużynie nie­mieckiej występie czterech wicemistrzów Śląska niemieckiego. Obie drużyny wystąpią w następującym składzie, od wagi muszej do ciężkiej: Hartimann — Jarzombek Proquitta — Krafczyik, Jorzotka — Piecha II, GedsJer — Rudzki I. Broją — Niba, Piecha I.’ 7- Mecner, Pełka — Kuhnert, Rroemer — Uherek.

Zawody odbędą się jutro, o godz. 20 na salt p. Szastoka.

Spaczona idea zdrowiaObecny stan wychowania fizycznego

w PolsceZastanawiając się nad obecnym stanem

wychowania fizycznego w Polsce, a porów­nując. go z tem do czego winniśmy dążyć, uderza nas tu rozległe odchylenie.

Zadaniem naszem winno być dążenie do wprowadzenia racjonalnego i systematyczne­go wycbpwainia fśzycznego wśród szerokich mas.

Powinniśmy tworzyć tfozne place do za­baw i gier dla dziatwy i młodzieży, budo­wać sale gimnaistyczne. przeprowadzać kur­sy, powiększać szczupłe kadry instruktorów.

Dążeniem nasz ero wjnmo być przekonanie wszysfcich o Ikonieoznoścsi uprawiania ćwi­czeń, dla swego osobistego dobra,

A cóż my czynimy, aby to osiągnąć? Za­miast na gimnastykę, jako podstawę całego wychowania fizycznego, zwróciliśmy głów­ną tiwagę na siport.

Budujemy kosztowne stadiony, a zapomi­namy o potrzebnych salach gimnastycznych i placach do gier dtla szkół powszechnych; sprowadzamy drogich trenerów, którzy tre- nują kilkm lub kilkunastu wybrańców; urzą­dzamy imprezy, których główną cechą jest chęć zysku, a nie propaganda sportu; oiparka- niamy szczelnie boiska, aby broń Boże nnfa me widział co się tam dzieje; gloryfikujemy zwycięzców, a tym się zdaje, że są już wy­kończoną doskonałością. Dbamy i otaczamy opieką kilka przejściowych talentów, a. za- nifedbiiemy tysiąc® osób karłowaciejących.

Idziemy po Lin® najmniejszego oporu, bo łątwiei jest propagować sport, aniiżdi racjo­nalne wychowanie fizyczne. Nie pracujemy gruntownie, od podstaw, lecz błyskotliwie. Nie tworzymy zdrowej masy, na której jedy­nie możnaby sport spotęgować.

Spaczamy charaktery, rujnujemy zdrowie

jednostek, obarczając je radirwerneml żąda­niami wysiłku

Należy dążyć do gruntownej zmiany przez odpowiednie w tym kierunku urobienie opbrji w społeczeństwie.

Sport jest dobry', a nawet bardzo dobry, o ile się go uprawia dla sportu, gdy wyniki są oparte o mocne podstawy zdrowotne. Gdy talenty wypływać będą z mas ćwiczących, bedą one częstsze, trwalsze i duchowo zdro­wsze.

Dlatego też władze państwowe i samorzą­dowe winny w pierwszym rzędzie popierać zabiegi nad wprowadzeniem zamiłowania do gimnastyki.

Jeżeli nie nastąpi zmiana, to Liczmy na to, że w niedługim czasie nastąpi jeszcze więk­sze spaczenie tej idei zdrowia, a wreszcie tia- śtąpf pir raz drugi w historii świata jej upa­dek, a na gruzach powstaną liczne cyrki dSa zawodowców.

Już przecież, obecnie wieki zawodników przed zgłoszeniem się do zawodów, stawia pierwsze pytacie: „a jakie będą nagrody?'* Nie chęć walki, lecz chęć zysku wiedzie ich do mety.

Ze sportu robotniczegoPitka nożna: R. K. S. Siła Mysłowice — L

R. K. S. Katowice 3:2 (1:0). I. R. K. S. bawił w Mysłowicach i rozegrał mecz piłki nożnej z tanrt. robotn. drużyną na boisku 09, Gra bar­dzo ładna i żywa. Katowice przegrały przez samobójczą bramkę. R. K. S. Siła Janów — R. K. S. Wilhelmina 9:0 (2:0) Przez cały czas przewaga drużyny Janowa, która zasłużenie odniosła tak wysokie zwycięstwo. Rezerwa

rozegrała przedmecz w stosunku 4:2 dla nowa. R. K. S. Siła Łaziska Górne — K'Stadion Mikołów 1:1 (0:1). Przedmecz jĄ grały drużyny rezerwowe z wynikiem 2:6 Mikołowa. y,

Piłka ręczna: F. T. Katowice — A. T. Siemianowice 4:2 (3:2). Obie drużyny poka ,j ły ładną interesującą grę. Rezerwy grały "!j F. T. Król Huta — A. T. V. Katowice (1:5). Rezerwy przedmecz 5:2 dla Król. H41

Zawody dężko-at lefyczfl*w Janowie

Zawody ciężko atletyczne o mistrzowi Śl. R. S. K. O., które są zawodami eliminacji nami na wyjazd reprez. Śląska do \ \rrocla^ a które odbędą się w nadchodzącą nied®1*' w sali p. Kocylby w lanowie, zapowiadają bardzo ciekawie. Dotychczas zgłosiło 6 ^ bów z przeszło 90 zawodnikami swój ud# Zawody odbędą się w zapasach i podnos*el1' ciężarów, przyczem kierownik Wydz. tecW1: | cznego p. Meisel zwraca wszystkim zaw®^ | kom uwagę, że winni być w posiadaniu tymacji związkowej z opłaconemi skła członkowskiemi.

Mistrzostwa Ś!qska« tenis a slotowym

Z polecenia Sl. O. Z. T. 3t, przei>r°‘ wadza PPC. Król. Huta dnia 2. 'rw ie^ w sali „Domu Ludowego'* przy ulicy ^ I Maja. w ramach wielkiego mlędzyo3'0* dowego turnieju, tegoroczne mistrzostw Śląska w grze pojedynczej panów .

Obowiązkiem w ięc każdego zorg3 zowanego klubu jest zgłaszanie , większej ilości graczy do tej konkurefl0'' aby te pierwsze mistrzostwa w grach ^ jedyńczyoh w ypadły jaknajlepiej.

Zgłoszenia przyjmuje kierownictwo nieju do dnia 31 marca bSf. do godz- pod adresem: PPC. Króly. Huta p. mański, restauracja „Pod Białym Orł€ltl Król. Huta, ul. Ks. Skargi.

1i<

J a k k u p i ć m e ł > ( 5, t o t y l k o w f i r r f l 1!

SLASKI DOM MEBH

*>Eb

0$1

Hii 1

% n

l

JŁ ato rrice , M o n o m a 0 . Tel.Najniższe ceny. Solidna obsługa Wielki Wejdź, a przekonasz się! Dog. warunki v

Dostarczamy bezpłatnie na cały Górny

P r z y g o d y b e z r o b o t f n e ć o P r o n c k a

Panienka Froucka o drogę pyta. a Froncek myśli: ^.adna kobita!" Gdy on tak myśJI, a ona gada —

wtem rękawiczka pannie upada.Schylił się Froncek... Schyla się Ona... Co to?- Trzęsienie ziemi?.. Pierona!*.

M iesięczna p renum erata ,7 G R O S Z Y “ wynosi zł. 2,00 W kraju z przesyłką pocztow ą . . . . .

P rzy zam ów ieniu w urzędzie pocztow ym r • E HONTD P.K.9. S f . SNa ziemi siedli obole z jękiem I Froncek zgubę podał jej z wdziękfeffl.

(Ciąg dalszy nast3l>u‘

c e w n i « « o < a , V o s * 5 E *Ogłoszenia drobne po 10 grosw ta 1

Prukiem i nakładem Zakładów Graficznych i Wydawniczych „Polonia" S. A. w Katowicach, — Redaktor odpowiedzialny S t a n i1*1 N.9ga j«