Detalks 9(9)2012

20
Barbara Orzechowska: W naszym kraju publiczność stała się bardziej świadoma Bogdan Wołkowski: Szybko dotarło do mnie, że zostałem mistrzem G G O O D D ' ' S S S S O O N N

description

Dziewiąty numer dwutygodnika Detalks

Transcript of Detalks 9(9)2012

Page 1: Detalks 9(9)2012

nr 9(9)2012

BBaarrbbaarraa OOrrzzeecchhoowwsskkaa::WW nnaasszzyymm kkrraajjuu ppuubblliicczznnoośśćć ssttaałłaa ssiięę bbaarrddzziieejj śśwwiiaaddoommaa

BBooggddaann WWoołłkkoowwsskkii::SSzzyybbkkoo ddoottaarrłłoo ddoo mmnniiee,, żżee zzoossttaałłeemm mmiissttrrzzeemm

GGOODD''SS SSOONN

Page 2: Detalks 9(9)2012

2 www.detalks.pl

kulturoskopia

Teraz polska muzyka. Rozmowa z koordynatorem FestiwaluSacrum Profanum Barbarą Orzechowską................................4

Redaktor naczelny: Kuba Dobroszek Zespół: Jakub Cieśla, Mateusz Kuśmierek, Piotr Tomala, Michał WróblewskiStali współpracownicy: Karolina Jaskólska Projekt graficzny: Jakub Cieśla Projekt okładki: Karolina SkulskaZdjęcia członków redakcji: Adam Gutkowski Adres redakcji: ul. Dworska 7, 43-418 Pogwizdów, 602 644 053 [email protected]

Całe moje życie jest misją.

Rozmowa z posłem Johnem Godsonem........................................8

Czarodziej z krainy łuz.Rozmowa z Bogdanem Wołkowskim.......................................17

polityzacja

socjoliza

fot.www.rmf.fm

fot. Facebook - poseł John Godson

Świeckość, równość, nowoczesność.

Rozmowa z Mateuszem Burzawą................................................14

Page 3: Detalks 9(9)2012

3www.detalks.pl

Dobroszek: Kuba, czym dla Ciebie jest religia - dodatkiem czy

fundamentem?

Cieśla: Jest zdecydowanie czymś osobistym. Niestety częstow naszym kraju staje się wyznacznikiem polskości. Mówiętu oczywiście o religii katolickiej .Polskość i religia katolicka, w wypadku naszego kraju, od bar-

dzo dawna są ze sobą bardzo ściśle powiązane.

To prawda i nie można tego negować. Gdyby nie katolicyzm,nie byłoby najprawdopodobniej wolnej Polski. Nie byłobyteż kultury europejskiej . Boli jednak to, że często skrajnieprawicowy światopogląd wyklucza - Polaka - patriotę - nie-katolika.Tak, z tym, że mnie chyba bardziej boli, że środowiska mniej

przyjazne polskiej prawicy, uważają katolików, zwłaszcza tych

bardziej gorliwych, za oszołomów, którzy nie powinni mieć

prawa głosu w debacie publicznej .

Przesadnie eksponowany ateizm czy agnostycyzm staje sięgorszy od fundamentalizmu religijnego. Moim zdaniem anijedni, ani drudzy nie powinni na siłę przekonywać do swoichracji. Dlatego ja wolę się zajmować, według mnie, ciekaw-szymi tematami. Na przykład muzyką.Uważasz, że wiara nie jest ciekawa?

Jest bardzo ciekawa. Jeśli służy dobrym celom. Niestety nakażdym kroku przekonujemy się, że często tak nie jest.Szczególnie jeśli chodzi o antagonizmy pomiędzy wyznaw-cami różnych religii.Rację przyznam Ci połowicznie. Powinniśmy przekonywać się

do swoich racji, ale nie w tak nachalny sposób, jak robią to Je-

howi. Mogę kogoś zachęcać do katolicyzmu, pokazać Pismo

Święte, opowiedzieć kilka historii, pod warunkiem, że nie robię

tego nachalnie, bez szacunku do drugiej osoby. Wtedy, moim

zdaniem, sytuacja nie różni się wiele od tej Twojej "ciekawszej"

muzyki - też przekonujesz innych do swoich ulubionych arty-

stów, np. puszczając ich płyty. Kaliber mniejszy, forma - ta sa-

ma.

Jakoś nie widzę Ciebie jako krzewiciela wiary. Również nielubię fanatyzmu w kwestii muzyki. Tu też powinien być„ekumenizm”. W zasadzie tę sytuację możemy przenieść nakażdą płaszczyznę i prorokuję, że dojdziemy do oklepanegofrazesu, że o gustach się nie dyskutuje.Zależy co rozumiesz przez pojęcie "krzewiciel wiary" - jeśli to,

że co tydzień będę Cię namawiał do czytania Biblii i chodzenia

do kościoła, to też siebie nie widzę. Natomiast jeśli do bycia

"krzewicielem wiary" wystarczy poparcie akcji "Nie wstydzę

się Chrystusa" i noszenie t-shirtów z napisem "kocham dziew-

czyny, które kochają Jezusa", to myślę, że sprawdziłbym się

nieźle.

Nigdy nie widziałem Cię w takim T-shircie. Na koszulkachdominują u Ciebie jednak tematy okołomuzyczne.Przykład koszulki z napisem "Kocham dziewczyny, które ko-

chają Jezusa" miał obrazować fakt, że, moim zdaniem, jednym

ze skuteczniejszych i uczciwszych sposobów na zachęcenie do

swojej wiary jest po prostu publiczne, nienachalne świadectwo.

Jednocześnie chciałem pokazać się jako osoba oczytana, odwo-

łując się do felietonu Szymona Hołowni z ostatniego numeru

"Wprost".

Ja niestety ostatni tydzień spędziłem czytając pewien fiole-towy podręcznik. Zgodzę się, że to jest dobry sposób. Nie-stety nie jest szeroko wykorzystywany. Z drugiej strony, czywyobrażasz sobie osoby chodzące z koszulkami "Kochamdziewczyny, które nie kochają Jezusa" to już jednak jestnachalne. Gdzie w takim razie granica?Tu wracamy do punktu wyjścia, gdzie Ty podałeś przykład

skrajnie prawicowych konserwatystów, ja z kolei powołałem się

na tę znacznie bardziej liberalną część społeczeństwa. Nie po-

trafię Ci odpowiedzieć na pytanie gdzie jest granica. Ty sam

sobie umiesz udzielić odpowiedzi?

Może nasi czytelnicy znajdą odpowiedź w wypowiedziachnaszych gości?Bardzo bym sobie tego życzył!

Dzień dobry, witam

Dobroszek Cieśla

Wiara > Wiara?

Page 4: Detalks 9(9)2012

Pierwsza próba przeprowadzeniawywiadu zakończyła się niepowo­dzeniem. Pożar w siedzibie Kra­kowskiego Biura Festiwalowegonie pozwolił na rozmowę. Kilkadni później spotkanie doszło jed­nak do skutku.JAKUB CIEŚLA: Skoro ogieńnie pozwolił nam rozpocząć po-przedniej rozmowy, zacznijmy wtakim razie od niego. Czy może-my się spodziewać ognia na Fe-stiwalu Sacrum Profanum?BARBARA ORZECHOWSKA:(śmiech) Z pewnością. Tegorocznaedycja to jubileusz Festiwalu, któ-ry już od dziesięciu lat prezentujeto, co w najnowszej muzyce naj-ciekawsze. Przez ostatnich kilkalat Festiwal miał profil narodowo-ściowy – ukazywał jak w soczew-

ce najciekawsze zjawiska i doro-bek twórców związanych kolejnoz Wiedniem, Rosją, Niemcami,krajami nordyckimi, a w końcuStanami Zjednoczonymi. Jubile-uszowa, 10. edycja Sacrum Profa-num została poświęcona w całościmuzyce polskiej . Czeka nas sześćkoncertów monograficznych pre-zentujących sylwetki znakomitychpolskich kompozytorów młodego iśredniego pokolenia, a są to PawełMykietyn, Cezary Duchnowski,Agata Zubel, Marcin Stańczyk,Sławek Kupczak i Alek Nowak.Dodajmy do tego wykonawstwonajwyższej próby – najlepsze ze-społy specjalizujące się w wyko-nywaniu muzyki współczesnej .Nie zabraknie ukłonu w stronętwórców już uznanych, którzy

znaleźli swoje miejsce w historiimuzyki. To im poświęcony jest fi-nałowy koncert „Polish Icons”,podczas którego dojdzie do nie-zwykłych odczytań muzykiKrzysztofa Pendereckiego, Witol-da Lutosławskiego, Henryka Mi-kołaja Góreckiego i WojciechaKilara w wykonaniu wrocławskie-go duetu Skalpel oraz zaproszo-nych przyjaciół z kultowejlondyńskiej wytwórni Ninja Tune– wystąpi DJ Food, Grasscut, DJVadim i King Cannibal. Dodajmydo tego Kronos Quartet i będziemymieć przedsmak kapitalnego kon-certu finałowego tegorocznego fe-stiwalu.Prezentowana będzie muzyka wjakimś sensie niszowa. W takimrazie jak pogodzić sukces arty-

4 www.detalks.pl

kulturoskopia

PPOOZZBBAAWWIIĆĆ MMUUZZYYKKĘĘ

FFIILLHHAARRMMOONNIICCZZNNEEJJ PPAATTYYNNYY

fot.VERSTUDIO

9. Festiwal Sacrum Profanum - 11 .09.2011 - fot. Wojciech Wandzel

Page 5: Detalks 9(9)2012

Jakoś nie widzę Ciebie jako krzewiciela wiary. Również nielubię fanatyzmu w kwestii muzyki. Tu też powinien być„ekumenizm”. W zasadzie tę sytuację możemy przenieść nakażdą płaszczyznę i prorokuję, że dojdziemy do oklepanegofrazesu, że o gustach się nie dyskutuje.Zależy co rozumiesz przez pojęcie "krzewiciel wiary" - jeśli to,

że co tydzień będę Cię namawiał do czytania Biblii i chodzenia

do kościoła, to też siebie nie widzę. Natomiast jeśli do bycia

"krzewicielem wiary" wystarczy poparcie akcji "Nie wstydzę

się Chrystusa" i noszenie t-shirtów z napisem "kocham dziew-

czyny, które kochają Jezusa", to myślę, że sprawdziłbym się

nieźle.

Nigdy nie widziałem Cię w takim T-shircie. Na koszulkachdominują u Ciebie jednak tematy okołomuzyczne.Przykład koszulki z napisem "Kocham dziewczyny, które ko-

chają Jezusa" miał obrazować fakt, że, moim zdaniem, jednym

ze skuteczniejszych i uczciwszych sposobów na zachęcenie do

swojej wiary jest po prostu publiczne, nienachalne świadectwo.

Jednocześnie chciałem pokazać się jako osoba oczytana, odwo-

łując się do felietonu Szymona Hołowni z ostatniego numeru

"Wprost".

Ja niestety ostatni tydzień spędziłem czytając pewien fiole-towy podręcznik. Zgodzę się, że to jest dobry sposób. Nie-stety nie jest szeroko wykorzystywany. Z drugiej strony, czywyobrażasz sobie osoby chodzące z koszulkami "Kochamdziewczyny, które nie kochają Jezusa" to już jednak jestnachalne. Gdzie w takim razie granica?Tu wracamy do punktu wyjścia, gdzie Ty podałeś przykład

skrajnie prawicowych konserwatystów, ja z kolei powołałem się

na tę znacznie bardziej liberalną część społeczeństwa. Nie po-

trafię Ci odpowiedzieć na pytanie gdzie jest granica. Ty sam

sobie umiesz udzielić odpowiedzi?

Może nasi czytelnicy znajdą odpowiedź w wypowiedziachnaszych gości?Bardzo bym sobie tego życzył!

5www.detalks.pl

styczny z komercyjnym?Myślę, że większość promotorówgłowi się nad przełożeniem wyso-kiej jakości artystycznej na dużąfrekwencję. Z pewnością jest totrudne, ale od wielu lat z powo-dzeniem udaje nam się zaintereso-wać naszymi pomysłami nowąpubliczność i rozszerzać zasięgoddziaływania Festiwalu. Propa-gujemy muzykę najnowszą, nieła-twą w odbiorze, próbujemyoswajać publiczność z muzykąwspółczesną, która wymaga pew-nego wyrobienia od słuchacza.Cieszymy się, że z roku na rok jestcoraz więcej ludzi zainteresowa-nych nowymi brzmieniami, którzysą skłonni podjąć niezwykłą przy-godę spotkania z twórczościąkompozytorów współczesnych.Szczególnie interesują nas projek-ty, które łączą zdobycze sceny al-ternatywnej i ambitnej scenyrozrywkowej ze współczesną kla-syką.Ðużo się mówiło w ostatnim cza-sie o tym, że Kraków nie inwe-stuje wystarczająco w kulturę.Pod znakiem zapytania staływydarzenia realizowane przezBiuro. Zaproszenie na SacrumProfanum tak dużej gwiazdy ja-ką jest Sigur Rós zdaje się temuprzeczyć.Nie funkcjonujemy w próżni –wszystkich dotykają problemy bu-dżetowe. Krakowskie Biuro Festi-walowe udowodniło, że jestświetnym producentem wielkichwydarzeń realizowanych z rozma-chem na najwyższym poziomieartystycznym, produkcyjnym ipromocyjnym. Ugruntowaliśmynaszą pozycję jako promotora naj-ciekawszych wydarzeń w Polsce.Z pewnością nasza działalnośćwpłynęła dodatnio na postrzeganieKrakowa zagranicą. Sukces mie-

rzymy siłą marek naszych festiwa-li, które cyklicznie realizujemy –to są nasze karty przetargowe wnegocjacjach z wielkimi gwiazda-mi sceny rozrywkowej . Artyścichcą u nas wystąpić i chcą do Kra-kowa wracać – naszymi stałymigośćmi i przyjaciółmi są zespołygoszczące na Sacrum Profanum:Ensemble Modern, KlangforumWien, a od zeszłego roku AlarmWill Sound i Bang on a Can-AllStars. Podczas dwóch edycji wy-stąpił w Krakowie Aphex Twin,który wybiera wyłącznie projekty,które go szczególnie zainteresują, inie chodzi tu by-najmniej o wa-runki finansowe.Wraca do nasJónsi Birgisson,który tym razemwystąpi wraz zzespołem SigurRós oraz przyja-ciółmi z Islandii,którzy dwa lata temu gościli naSacrum Profanum z zespołemMúm.W tym roku tematem jest muzy-ka polska. Czy zaproszeni arty-ści zagraniczni znają nasząmuzykę, jest to dla nich jakaśmarka?Oczywiście. Muzyka polska maswoją renomę w świecie. Najpro-ściej byłoby postawić na nazwiskajuż rozpoznawalne, jednak chcie-liśmy doprowadzić do nowychspotkań. W tym roku po raz trzeciwspółpracują ze sobą Paweł My-kietyn i Ensemble Modern czyAgata Zubel i Klangforum Wien.Dyrektor artystyczny Filip Berko-wicz zainicjował kilka nowychkooperacji artystycznych – Ceza-rego Duchnowskiego z EnsemblemusiFabrik, Alka Nowaka z AlarmWill Sound czy Sławka Kupczaka

z Cikada Ensemble. Mamy na-dzieję, że koncerty w Krakowiebędą początkiem nowych projek-tów artystycznych. Z pewnościąjest to znakomita promocja twór-czości polskich kompozytorów,umożliwiająca im szersze zaistnie-nie w Europie i na świecie.Festiwal jest ewenementem naskalę europejską i światową.Łączy elementy muzyki awan-gardowej z tą bardziej popular-ną. Polacy majązapotrzebowanie na taką mie-szankę?Z roku na rok jest coraz więcej lu-

dzi, którzy są za-interesowaninowymi brzmie-niami. Obserwu-jemy jak zmieniasię festiwalowapubliczność, jakprzeciągamy nastronę „klasycz-ną” odbiorców

naszych wydarzeń o profilu bar-dziej rozrywkowym. Nasz Festi-wal, pełen prawykonań polskich iświatowych, spełnia misję eduka-cyjną. Zwiększa się świadomośćodbiorców, ich osłuchanie. Pu-bliczność staje się coraz bardziejświadoma, łaknąca ambitnej roz-rywki, nie zadowala się łatwo-strawną papką, szuka czegośwyjątkowego i unikatowego.Polska, jeśli chodzi o muzykęalternatywną, ale jednak bardzopopularną dogoniła Europę wkwestii organizacji koncertów.Wielkie zespoły rzadko pomijająnasz kraj w swoich trasach kon-certowych, a duże festiwale zdo-bywają ważne nagrody. Gdziejesteśmy jeśli chodzi o imprezyniszowe?Nie powiedziałabym żeby FestiwalSacrum Profanum był imprezą ni-

kulturoskopia

"Publiczność staje się corazbardziej świadoma, łaknąca

ambitnej rozrywki, niezadowala się łatwostrawną

papką, szuka czegośwyjątkowego iunikatowego."

PPOOZZBBAAWWIIĆĆ MMUUZZYYKKĘĘ

FFIILLHHAARRMMOONNIICCZZNNEEJJ PPAATTYYNNYY

fot.VERSTUDIO

9. Festiwal Sacrum Profanum - 11 .09.2011 - fot. Wojciech Wandzel

Page 6: Detalks 9(9)2012

6 www.detalks.pl

szową. Dzięki starannie dobrane-mu repertuarowi, świetnym wyko-nawcom, udziałowi gwiazd,inicjowaniu pewnych spotkań, jaknp. podczas amerykańskiej edycjiSacrum w 2011 roku Jonny Gre-enwood przyjechał z repertuaremSteve’a Reicha, czy w tym roku –Kronos Quartet spotka się na jed-nej scenie z Sigur Rós, SacrumProfanum staje się areną niezwy-kłych wydarzeń, wartych odnoto-wania w skali wykraczającej pozagranice naszego kraju. Mamy sięczym pochwalić, dowodzi tegorównież obecność duetu Skalpel,który po kilku latach zawieszeniadziałalności reaktywuje się wła-śnie podczas Sacrum Profanum, wnietypowym repertuarze. FilipBerkowicz zaproponował by grupawzięła na warsztat utwory czterechwybitnych polskich kompozyto-rów: Pendereckiego, Lutosław-skiego, Góreckiego i Kilara. Tobył pretekst, aby drogi artystyczneczłonków duetu Skalpel ponowniesię przecięły.Eksperymentowanie to nie tylkosfera samej muzyki, ale też jejprezentowania. W tym roku nagłównej scenie Open’era wystą-pił Krzysztof Penderecki, co byłochyba pierwszym takim przy-padkiem na świecie. Miejsce isposób prezentowania muzyki

mogą być ważniejsze od niej sa-mej?Najważniejsza jest muzyka – nawspomnianym koncercie Krzysz-tof Penderecki poprowadził tyskąorkiestrę Aukso, która reprezentujenajwyższy poziom. Z pewnościąjednak atrakcyjność wizualna kon-certów – multimedia, oprawaświetlna, a także atrakcyjnośćmiejsc, w których odbywa się im-preza, znacząco wpływają na od-biór widzów. Od samego początkuzwracamy dużą uwagę na stronęwizualną koncertów. Krakowskiduet VJ’ów – Temporary SpaceDesign przygotowuje oprawę mul-timedialną do większości naszychwydarzeń. Drugim ważnym ele-mentem są wnętrza koncertowe.Na przestrzeni lat koncerty Sa-crum Profanum odbywały się wkilku miejscach – w FabryceOscara Schindlera, czy zabytkowejzajezdni tramwajowej MuzeumInżynierii Miejskiej . W tym rokupierwsze sześć koncertów uloko-waliśmy w budynku dawnychwarsztatów szkolnych, obecnieTeatrze Łaźnia Nowa w NowejHucie – miejscu kipiącym energią,centrum artystycznych inicjatyw,miejscu przyciągającym społecz-ność lokalną dzielnicy. Koncertyfinałowe Festiwalu z udziałem kil-kutysięcznej publiczności już tra-

dycyjnieodbędą sięw hali ocy-nowni no-wohuckiegokombinatu.Istnieje ja-kaś granica,której niepowinno sięprzekra-czać jeślichodzi o

miejsca prezentowania muzykiklasycznej?Najważniejszy jest poziom arty-styczny. Chcemy pozbawić muzy-kę filharmonicznej patyny.Wprowadziliśmy się do miejscniekojarzących się na co dzień,choćby ze względu na warunkiakustyczne, z prezentacją muzyki.Wyszło to nam na dobre. Dziękitemu wpisujemy się w oczekiwa-nia młodszej publiczności, bezuszczerbku dla samych koncertów.Przestrzenie, w które wchodzimysą dostosowywane do wyśrubowa-nych wymogów artystów m.in. wkwestii nagłośnienia.Wspomniana hala ocynowni wy-daje się być idealnym miejscemna taki „eksperyment”.Warto wspomnieć, że hala ocy-nowni, udostępniana Festiwalowiprzez ArcellorMittal S.A. znajdujesię na terenie funkcjonującegokombinatu i na co dzień jest do-stępna wyłącznie dla pracowni-ków. Na terenie kombinatuobowiązują surowe normy bezpie-czeństwa, które, jako organizato-rzy Festiwalu, musimy spełnić.Jest to pewnego rodzaju wabik dlapubliczności, która ma nieco-dzienną okazję by wjechać na te-ren kombinatu. Hala ocynownitowarzyszy Sacrum Profanum odsamego początku. Można prze-wrotnie nazwać ją królową salkrakowskich – w tym momencie tonajwiększa sala koncertowa Kra-kowa.W tamtym roku Jonny Greew-wood wypowiadał się bardzo po-zytywnie o tym miejscu. Dwalata temu, będąc na występieJónsiego byłem zachwycony. Ni-gdy nie słyszałem tak dobrzebrzmiącego koncertu. Jak arty-ści, którzy występowali w tymmiejscu wypowiadali się na ten

kulturoskopia

9. Festiwal Sacrum Profanum - 14.09.2011 - fot. Wojciech Wandzel

Page 7: Detalks 9(9)2012

7www.detalks.pl

temat?Pierwsza wizyta w hali ocynownito zawsze wielkie przeżycie. Prze-jazd przez Nową Hutę, jej repre-zentacyjną część aż po zabytkowąbramę, wjazd na teren kombinatupod czujnym okiem strażników –na każdym robi duże wrażenie. Napoczątku jest zaskoczenie i niedo-wierzanie. Niekiedy obawy o wa-runki akustyczne w „Old LeninFactory”, jak tłumaczymy arty-stom, a dziś Hucie im. TadeuszaSendzimira. Nikt nie spodziewasię takiego.. . wnętrza koncertowe-go. Droga przez kombinat, mijaniewielkich hal produkcyjnych, kole-jek wiozących stal. Napięcie ro-śnie. Potem są już tylko szerokootwarte oczy – ukazuje się bowiemświetna przestrzeń, imponującerozwiązania techniczne, konstruk-cje sceniczne, trybuny, oświetle-nie, nagłośnienie, a więc całatechnika, która każdorazowowjeżdża tam kilkunastoma tirami.Udaje się nam również w hali wy-czarować świetny, selektywny

dźwięk. Artyści lubią tam przeby-wać.Ma Pani na myśli jakiś konkret-ny przykład?Podczas edycji niemieckiej doKrakowa przyjechał zespół Kra-ftwerk. Warto wspomnieć, że oprzyjęciu oferty zagrania trzechkoncertów w Krakowie ostateczniezadecydowało miejsce koncertów– hala ocynowni. Znane są fascy-nacje członków grupy tzw. kulturąindustrialną. Zorganizowaliśmy imwtedy tour po terenie kombinatu.Nie chcieli w ogóle wracać do ho-telu. W hali ocynowni spędziliniemal trzy dni.To też miejsce ważne dla historiiPolski. Zbudowana była w cza-sach niekoniecznie dla naszegokraju najlepszych. Bezpośrednikontakt artystów z takim oto-czeniem budzi w nich świado-mość historyczną, chcą zagłębićsię w naszą historię?Bez wątpienia jest to teren nazna-czony historią. Nowa Huta to mia-sto w mieście, którego

reprezentacyjne centrum, wybudo-wane tuż po wojnie, jest wpisanedo rejestru zabytków Krakowa. Torównież coraz modniejsze miejscena mapie kulturalnej Krakowa,gdzie wiele się dzieje, m.in. dziękidziałalności środowiska związane-go z Łaźnią Nową. Cieszymy się,że nasze działania wzmacniają wi-zerunek Nowej Huty jako dzielni-cy, w której buzuje kulturalnie ikoniecznie trzeba ją odwiedzić.Mam nadzieję, że i w tym rokutak będzie. Dziękuję za rozmo-wę.

Rozmawiał Jakub Cieśla

Barbara Orzechowska ­ Koor­dynator Festiwalu Sacrum Profa­

num

kulturoskopia

fot. VERSTUDIO

polecamy:

Page 8: Detalks 9(9)2012

8 www.detalks.pl

MICHAŁ WRÓBLEWSKI: Pa-nie pośle, pan też uważa, że do-maganie się przez opozycjępowołania komisji śledczej , ma-jącej wyjaśnić nieprawidłowościw działaniu prokuratury i ABWwobec firmy Amber Gold, to po-lowanie na premiera?JOHN GODSON (PO): Twier-dzę, że było wiele nieścisłościi zaniedbań ze strony prokuratury

w tej sprawie, ale moim zdaniemnie jest to powód, by powoływaćkomisję śledczą. W mojej ocenieopozycja, w tym wypadku przedewszystkim PiS, ale też SLD, chcepo prostu zaistnieć w mediach. Niesądzę, żeby była konieczność roz-wiązywania i wyjaśniania tej spra-wy w obecności kameri mikrofonów. Potrzebne są roz-wiązania wypracowane na pozio-

mie sądu i prokuratury.Dotąd to właśnie sąd i prokura-tura nie potrafiły sobie z tąsprawą poradzić. A komisjeśledcze są jednymi z tych insty-tucjonalnych narzędzi kontroli,którymi w normalnej demokra-cji opozycja ma pełne prawo sięposługiwać. Wszystkie działaniawaszych konkurentów możnazgrabnie uprościć do frazy „po-lowanie na premiera” czy„wzniecanie politycznego kon-fliktu”.W takim razie każdą tego typusprawę możemy rozwiązywać zapomocą komisj i śledczych, tylkopo co? W parlamencie działa kilkakompetentnych komisj i: choćbykomisja sprawiedliwości czy ko-misja ds. służb specjalnych. Panmoże mieć swoje zdanie w tejkwestii, dla mnie natomiast sprawawydaje się być oczywista: opozy-cja chce za wszelką cenę skojarzyćsyna premiera, Michała Tuska, zesprawą Amber Gold. To prawda,syn premiera pracował dla spółkiOLT Express, powiązanej z AmberGold, ale to przecież przedewszystkim o same Amber Gold tuchodzi. To tu są nieprawidłowości.Syn premiera nie ma z tym nicwspólnego. Przykro mi to mówić,ale działania opozycji pod tymwzględem są moim zdaniemohydne.Ale nikt nie mówi o rychłej ko-nieczności stawiania pod giloty-nę komisji premiera czy jegosyna. Chodzi przede wszystkimo postawienie przed komisjąprokuratorów, sędziów i urzęd-ników podejmujących decyzjeodnośnie Marcina P. i prowa-dzonej przez niego działalności.Naprawdę komisja śledcza niepomogłaby w wyjaśnieniu spra-wy, wymuszeniu nałożenia od-

polityzacja

fot.mypis.pl

Całe moje życie jest misją

fot. Facebook - poseł John Godson

Page 9: Detalks 9(9)2012

9www.detalks.pl

powiedzialności?Oglądał pan ostatnią debatę w sej-mie dotyczącą właśnie tych spraw,o których rozmawiamy?Przez jakieś sześć, siedem go-dzin.No to nie wiem, czy wytrwał pando wystąpienia pana posła Macie-rewicza, który wprost stwierdził,że to jest „afera Donalda T”. Jużnawet nie Donalda Tuska, tylkoDonalda T.! I o to głównie chodziopozycji. O krzyczenie, że premierTusk stworzył mafię w Trójmie-ście. To jest niegodziwe i niepo-ważne. Nie godzę się na tego typuuprawianie polityki. Obojętnie,w którego polityka uderzałoby sięw ten sposób, wykorzystując przytym jego rodzinę - tak samo bymprotestował. I tak samo bym gobronił.Takie postacie, jak wywołanyprzez pana Antoni Macierewicz,automatycznie przekreślająmożliwość współpracy Platfor-my z PiS-em?Nie. W Prawie i Sprawiedliwościznam wielu porządnych, fajnychludzi. Poza tym często to, co wi-dać na ekranach telewizorów, maniewiele wspólnego z rzeczywi-stością. W telewizji często polity-cy po prostu grają, udają.W kuluarach sejmowych wyglądato inaczej , można z niemalże każ-dym normalnie porozmawiać.Z każdym ugrupowaniem możliwajest współpraca.W jednej z wypowiedzi sprzedroku ocenił pan rządy PiS-u na-zywając je „pełnymi zagrożenia,awantury i psychozy”. Że – tucytat – „człowiek budził się ranoi zastanawiał się, jakie konfliktyprzyniesie nowy dzień”. A możejest tak, że – z całym szacunkiem– pełne psychozy są właśnie ta-kie wypowiedzi, które nie przy-

taczają faktów, mogących stano-wić empiryczny dowód na „naj-gorsze zło” tamtych rządów,a jedynie opierane są na frazacho „dusznej atmosferze”, jakąrozniecać miał Jarosław Ka-czyński?Ile pan ma lat?Dwadzieścia jeden.Pan jest młody. Być może nie pa-mięta pan tych awantur, tych cią-głych kłótni, afer. Wtedy panowałaatmosfera państwa policyjnego.Nawet w koalicj i urządzano nasiebie polowania.Nadal nie usłyszałem konkretówmających stanowić na to dowód.Teraz jest spokojniej? Nie maawantur, afer? W koalicji nic nietrzeszczy, nie ma kłótni, podjaz-dowych zagrywek? Proszę nieżartować.Chyba pan jednak nie pamięta, cosię wtedy działo. W porównaniuz okresem 2005-2007 mamy bar-dzo spokojnyczas w polskiejpolityce. Czasemtylko opozycjapróbuje wzniecićkonflikt, włożyćmiędzy nasszprychy, czasemdziennikarze do-szukują się spięć.Bo jak jest spokojnie, to nie mao czym pisać.Mamy czasy trudne, ale stabilne.Przeczytałem przed chwilą wypo-wiedź profesora Normana Davie-sa, który stwierdził, że DonaldTusk jest jednym z najlepszychprzywódców w całej Unii Euro-pejskiej .Czy profesor Davies jakoś touargumentował?Proszę sprawdzić. Tu chodzizwłaszcza o sposób prowadzeniapolityki gospodarczej , o metodykę

rządzenia. A w rządzeniu chodziprzede wszystkim o to, by zmie-niać rzeczywistość. Nie o tropienieafer, spisków, podgrzewanie at-mosfery i wywoływanie konflik-tów. Mi się sposób sprawowaniawładzy przez premiera bardzo po-doba – jest merytorycznie, czasemzdecydowanie, ale ze spokojem.Premier Tusk chce zmieniać rze-czywistość, czy zmuszony jestbardziej się do tej rzeczywistościdostosowywać?Jestem pewien, że premier Tuskchce zmieniać rzeczywistość, tyl-ko nie zawsze może ją zmieniaćw sposób dla niego wymarzonyi zgodnie z oczekiwaniami spo-łecznymi. Oczekiwania społecznesą takie, żeby przeprowadzaćzmiany najlepiej najniższym spo-łecznym kosztem. Najmniej od-czuwalnym. Rolą premiera jestrównoważenie tych oczekiwań.Mam na myśli aspekty ekono-

miczno-społecz-ne.Spodziewa siępan czegoś kon-kretnego po za-powiadanym nakoniec wrześniatzw. drugimexpose premie-ra?

Myślę, że premier Tusk skupi sięprzede wszystkim na rozwiąza-niach mających ograniczyć trudyze strony nadchodzącej nieuchron-nie drugiej fali kryzysu.Pytam o to, czego pan się spo-dziewa, bo sporo mówi się o tym,że rząd, czy sam premier, jestbardzo wyalienowany, odciętyod swojej partii. Że wy, posło-wie, dowiadujecie się w ostatniejchwili o jakichś decyzjach, któreczęsto jednoosobowo zapadająw gabinecie premiera Tuska. Jak

polityzacja

fot.mypis.pl

"Komisja śledcza jestopozycji potrzebna po to,żeby dowieść, iż premier

Tusk stworzył mafięw Trójmieście. To przecież

niepoważne"

Page 10: Detalks 9(9)2012

10 www.detalks.pl

śli chodzi o głosowanie nad usta-wą o in vitro nie będzie. Tak jakprosiłem.Kwestia dyscypliny w głosowa-niu nad tą ustawą była sprawąmocno dzielącą posłów Platfor-my. Przed samowolką szumnieprotestował m.in. Stefan Niesio-łowski. Myśli pan, że do decyzjio zniesieniu dyscypliny najbar-dziej przyczynił się pana głos?Nie wiem, czy to mój głos o tymzdecydował. To jest dla mnie naj-mniej istotne. Ważne jest, że dys-cypliny nie będzie. Gdyby była,wystąpiłbym z klubu PlatformyObywatelskiej . Tak jak zapowia-dałem.Ale wiem też, że nie tylko ja mamtakie zdanie w tej kwestii, choć to

ja wyraziłem jegłośno. Znambardzo dużoosób w PO, któ-re mają podobnepoglądy jak ja.Ale wszystkichłączy wspólneprzekonanie, że

Platforma może zrzeszać ludzio różnych poglądach, zwłaszczaw sprawach obyczajowych. Jeste-śmy przecież największym klubemw parlamencie, niemożliwe zatemjest, by wszyscy mieli takie samozdanie. Zwłaszcza w sprawachświatopoglądowych. Dlatego dys-cyplina w takich przypadkach niemoże być wprowadzana.Decyzja o zniesieniu dyscyplinyjasno więc pokazuje, że nie ist-nieje coś takiego jak kompromisświatopoglądowy, choć wielo-krotnie to właśnie jego się do-magano.Kompromisem w tej kwestii bę-dzie to, że zaproponujemy jeden,wspólny projekt. Ale w głosowa-niu nad tym projektem nie będzie

już jednomyślności.Mówi pan o sobie: konserwaty-sta otwarty. Brzmi to ładnie, alesłowo „otwartość” w świecie po-lityki często graniczy, czy wręczprzenika się z oportunizmem.Nie raz było tak, że szumnieprzeciwstawiał się pan różnympropozycjom legislacyjnym, takjak pod koniec poprzedniej ka-dencji, gdy posłanka Kidawa-Błońska zaproponowała swójmocno liberalny projekt ustawyo in vitro, a w końcu popierałpan te rozwiązania.Dziennikarze często różne wypo-wiedzi polityków, w tym przypad-ku moje, przedstawiają w różnysposób, nie zawsze do końcazgodny z prawdą. W poprzedniejkadencji były dwa projekty ustawo in vitro: projekt pani Kidawy-Błońskiej i projekt pana Gowina.Nie zgadzałem się z projektem pa-ni Kidawy-Błońskiej w jego pier-wotnej formie, natomiast ówprojekt został wyraźnie poprawio-ny. Jest teraz znacznie bardziejuporządkowany. Poza tym uwa-żam, że każdy z tych dwóch pro-jektów – zarówno paniKidawy-Błońskiej , jak i pana Go-wina – jest dobry, gdy weźmie siępod uwagę sytuację, która jest te-raz, kiedy sprawa in vitro nie jestw ogóle uregulowana.Ja zresztą mam cały czas wątpli-wości, jeśli chodzi o In vitro.Pierwsza wątpliwość dotyczy py-tania, czy metoda ta ma być ogra-niczona tylko do małżeństw.W Polsce żyje przecież ponad 20proc. par żyjących poza związkiemmałżeńskim. Druga wątpliwośćdotyczy kwestii zamrażania zarod-ków.Pan, panie pośle, mówił zresztąw mediach kilkukrotnie, że pró-buje poszerzać i zgłębiać swoją

wyglądają relacje na linii Kan-celaria Premiera – rząd – klubPlatformy?Przed każdym posiedzeniem sejmumamy spotkanie Klubu Parlamen-tarnego. Tam przedstawiane sąopinie członków komisj i i podko-misj i odnośnie głosowanych czydyskutowanych na forum plenar-nym spraw. Posłowie nie są w sta-nie znać się na wszystkim, dlategogłos członków poszczególnychkomisj i jest tak istotny. Głosujemywedle ich wniosków, według ichwiedzy. Ja akurat jestem człon-kiem dwóch komisj i i nie jestemw stanie być ekspertem w spra-wach, które rozstrzygane są w kil-kunastu innych komisjach. Mamywięc sprawozdawców, którzy rela-cjonują dyskuto-wanew komisjachkwestie i myopieramy się naich zdaniu. Roz-poczynamywówczas dysku-sję i podejmuje-my decyzje.Ale mamy też spotkania nie tylkow sejmie, gdzie spotyka się całyklub, ale również takie spotkaniajak nie tak dawno te w Jachrance,gdzie wspólnie dyskutowane sąprojekty ustaw. Czasem wzbudza-jące emocje, tak jak w przypadkuin vitro. Mamy wtedy więcej cza-su, by niektóre, czasem bardzotrudne, sprawy, rozstrzygnąć.Czy z tego osławionego już zjaz-du w Jachrance coś konkretnegowynikło? Oprócz tego, że jakdowiedzieliśmy się za sprawąopublikowanych przez dzienni-karzy taśm, jesteście jako klubdość mocno podzieleni.Owszem, wynikło. Między innymito, że wiemy już, iż dyscypliny je-

polityzacja

"W rządzeniu chodzi przedewszystkim o to, by zmieniać

rzeczywistość. Nieo tropienie afer, spisków,podgrzewanie atmosfery

i wywoływanie konfliktów"

Page 11: Detalks 9(9)2012

11www.detalks.pl

wiedzę na temat metody in vitro.Że sporo czyta pan na ten temat,zasięga opinii ekspertów. To byłojakiś czas temu. Z tego, co panmówi, wnioskuję, że nie wyrobiłsobie pan jeszcze zdania w tejsprawie. Dlaczego? Za mało cza-su?Jeśli chodzi o zamrażanie zarod-ków, to wyrobiłem sobie już zda-nie. W dobie rozwijającej siętechnologii zamrażanie zarodkównie jest na tyle niebezpieczne, że-by z tej metody rezygnować. Ist-nieje 80 proc. szans, że te zarodkizostaną wykorzystane.Wróćmy jeszcze do kwestii„konserwatyzmu otwartego”.Czy dla pana, jako człowiekadialogu, istnieją takie tematy,takie legislacyjne rozwiązania,dotyczące przede wszystkimkwestii obyczajowych, przedktórymi kategorycznie zamknął-by pan drzwi? W obszarze któ-rych dyskusja nie byłabyw ogóle dla pana możliwa?Dyskutować mogę z każdym. Lu-bię słuchać, co ludzie mają do po-wiedzenia na różne tematy. Jednaknie ugnę się przed sprawami, którebyłyby sprzeczne z tym, co zawar-te jest w Piśmie Świętym. Tutajzamyka się dla mnie pole do dys-kusji. W tym sensie, że nikt niebędzie w stanie przekonać mnie dospraw, które z nauką płynącą z Pi-sma Świętego są sprzeczne. Dlamnie to jest kwestia sumienia.Aborcja, legalizacja związków ho-moseksualnych, adopcja dzieciprzez pary tej samej płci… W tychsprawach się nie ugnę.Jeśli chodzi zaś o konserwatyzmotwarty: konserwatyści często po-strzegani są jako ludzie zawzięci,zamknięci, nie podejmujący dys-kusji, stojący twardo na swoichpozycjach. To mi się nie podoba.

Powinniśmy być otwarci, podcho-dzić do ludzi z empatią, z sympa-tią. Choćby wobec osóbhomoseksualnych. Ja osobiściemam kilku znajomych, którzy sągejami, i nie czuję wobec nichżadnych negatywnych emocji.Wręcz przeciwnie. Podchodzę donich z dużą sympatią. Szanuję ichjak każdego człowieka. My, poli-tycy, powinniśmy słuchać ze zro-zumieniem ludzi, którzy mają namcoś do powiedzenia. Bez względuna ich przekonania. I bez względuna to, czy się z nimi zgadzamy,czy nie.A nie jest tak, że zbyt otwartykonserwatyzm rozszerza konse-kwentnie pole działania dla lu-dzi, którzy prezentują skrajnieliberalnepoglądyw kwestiachobyczajo-wych, naktóre wy,konserwa-tyści, odpo-wiedniostanowczonie reaguje-cie? Żeotwieraciefurtkę po-stępowcom,dla którychrewolucjaobyczajowajest jedy-nym wa-runkiemnowocze-snego społe-czeństwa?W dobiepostępują-cej laicyza-cji to, couznać moż-

na było za przejaw konserwaty-zmu jeszcze kilka lat temu, dziśuważa się po prostu za „zaścia-nek” czy „ciemnogród”.Nie chcę rozstrzygać, jakie poglą-dy można uznać za konserwatyw-ne, a jakie nie. Ja jestem osobąwierzącą. Przez wiele lat byłempastorem. Dla mnie wyrocznią jestPismo Święte. Często przy podej-mowaniu decyzji zastanawiam się,co na moim miejscu zrobiłby JezusChrystus. W czasach, gdy Jezusżył, faryzeusze kobietę, która do-stąpiła się cudzołóstwa, kazaliukamieniować. Jezus rzekł donich: „ten, kto jest bez winy, niechpierwszy rzuci kamieniem”. I tojest dla mnie właśnie ten konser-watyzm otwarty. Bez potępienia,

polityzacja

fot. Facebook - poseł John Godson

Page 12: Detalks 9(9)2012

12 www.detalks.pl

jest przecież oczywista. Ja warto-ści chrześcijańskie będę nosiłw sercu do końca życia. I żadneobyczajowe rewolucje tego niezmienią.Zmieńmy temat. Miesiąc temuminęło dziewiętnaście lat, odkądprzyjechał panpierwszy razdo Polski. Jak,z pańskiej per-spektywy,zmieniał sięnasz kraj naprzestrzenitych dwóchdekad? Łajbaz napisem „Polska” zawsze pły-nęła w dobrym kierunku?Oj, gdybym miał wymieniaćwszystkie aspekty życia, którezmieniły się w Polsce na prze-strzeni tych niemalże dwudziestulat, odkąd tu jestem, moglibyśmyrozmawiać bez końca… Polskazmieniła się niewyobrażalnie. Po-lacy jako społeczeństwo równieżbardzo się zmienili. Są przedewszystkim odważniejsi. Zmieniłsię stan infrastruktury, zmieniły sięzarobki… Pamiętam, jak w latachdziewięćdziesiątych zarabiałemjako starszy wykładowca dwa i półmiliona złotych…Sporo, jak na wykładowcę.(śmiech) …Proszę nie żartować.Dwa i pół miliona złotych, co byłorównowartością 250 zł w przeli-czaniu na dzisiaj . Dziś starszy wy-kładowca zarabia średnio ok.3-3,5 tys. złotych. Ale to jestoczywiście tylko ziarenko piasku.Drobny przykład.Dziś nasza polska łajba mogłabypłynąć szybciej , pewniej?Zawsze można płynąć szybciej…Ale nie ma powodów do narzeka-nia. Wystarczy nas porównać z in-nymi krajami w naszym regionie.

I jak wyglądamy w tym zesta-wieniu?Znakomicie.Donald Tusk jest dobrym kapi-tanem?Moim zdaniem bardzo dobrym.Nasz premier jest bardzo spraw-

nym zarządcą.Poza tym jest mi-łym, wrażliwymfacetem. Takikonserwatywnyliberał z dużąwrażliwościąspołeczną.Z wizją?Uważam, że tak.

Wiadomo, że jego rządy inaczejwyglądałyby, gdyby przypadły naokres gospodarczego boomu, a niekryzysu światowego. Ale mimo topremier Tusk świetnie sobie z kry-zysem radzi. Jesteśmy jedynymkrajem w Europie, którego nie do-tknęła recesja.Przejdźmy z poziomu makro dopoziomu mikro. Jak zmienia siępana oczko w głowie, czyliŁódź?Łódź cały czas się zmienia, ale na-dal jest to miasto zaniedbane. Mo-im zdaniem Łódź przez wiele latbyła po prostu marginalizowana,biorąc pod uwagę wspieranie roz-woju innych większych miast.Stąd widać tu pewne zacofanie cy-wilizacyjne. Nadmorskie miejsco-wości otrzymywały pomoc,choćby przez wsparcie dla stocz-niowców, górnicy na Śląsku rów-nież mieli zagwarantowanąpomoc. Włókiennicy z Łodzi na-tomiast nic nie otrzymali. Łódźjest biednym miastem, przez cokilka lub nawet kilkanaście tysięcyosób zmuszonych jest dojeżdżaćdo pracy do Warszawy.A panu, jako posłowi, z poziomucentralnego udaje się robić dla

a ze zrozumieniem. Wielu uczniówJezusa miało do niego pretensje,że siada do stołu z ludźmi, którzypatrzyli na świat zupełnie inaczejniż on. Skrajnie inaczej .Wyobraża pan sobie Jezusa sie-dzącego wspólnie przy stolez posłanką Grodzką i posłemBiedroniem?Oczywiście.Mówi pan, że w podejmowaniudecyzji kieruje się tym, co za-warte jest w Piśmie Świętym. Alewspomniana przed chwilą po-słanka Grodzka, jak zresztą całyRuch Palikota, wyraźnie twier-dzi, żeby do polityki – a z czym-że innym kojarzyć ma siępolityka, jeśli nie z podejmowa-niem decyzji – nie mieszać wia-ry. Że: ok, wiara wiarą, niechkażdy czci, co chce, ale niechkażdy zostawi swoje wierzeniaw domu.Ale tak się nie da. Sprawy świato-poglądowe dotyczące życia niemogą obejść się bez religii. Jaka-kolwiek by ona nie była. Dlaczłonków Ruchu Palikota tą religiąjest ateizm. Dla mnie jest nią wiaraw Boga.Ale krzyża by pan w sejmie niebronił.Nie, bo w Piśmie Świętym jest na-pisane, że krzyż każdy powiniennosić w sobie. W sercu.Pana zdaniem wartości chrześci-jańskie we współczesnym świeciesą coraz bardziej deprecjonowa-ne?Z pewnością proces postępującejlaicyzacji można zaobserwować,zwłaszcza w krajach zachodnich.Nie znaczy to jednak, że my,chrześcijanie, mamy się temu pro-cesowi poddać. Czy – przykłado-wo - fakt, że coraz więcej osóbkradnie, ma oznaczać to, że my teżmamy zacząć kraść? Odpowiedź

polityzacja

"Konserwatyści częstopostrzegani są jako ludzie

zawzięci, zamknięci, stojącytwardo na swoich pozycjach. Tomi się nie podoba. Powinniśmy

być bardziej otwarci, podchodzićdo ludzi z empatią, z sympatią"

Page 13: Detalks 9(9)2012

13www.detalks.pl

Łodzi więcej aniżeli z poziomulokalnego, kiedy był pan rad-nym?Tak, staram się, choć łatwo niejest. Jako radny miałem bezpo-średni wpływ np. na projekty bu-dżetu miasta. Mogłem na bieżącointerweniować w różnych spra-wach, choć teraz też staram się torobić. Teraz jest trochę inaczej ,posłowie zajmują się przedewszystkim prawem krajowym. Alez mojej inicjatywy powstał m.in.Łódzki Zespół Parlamentarny,w ramach którego zastanawiamysię z innymi posłami, jak wspo-móc Łódź. Co możemy, to robimy.Poza tym na dyżurach poselskichaktywnie staram się nieść pomocludziom. A mieszkańców Łodziprzychodzi do mnie sporo – kilka-naście, czasem kilkadziesiąt osóbw tygodniu.Być może niewielu czytelnikówwie, że przed laty był pan misjo-narzem. Politykę również trak-tuje pan jako misję? Czy raczejmniej górnolotnie: jako zawód,robotę do wykonania?

Całe swoje życie traktuję jako mi-sję. W pewnym momencie swoje-go życia oddałem się Bogui stwierdziłem: „Panie, kim jestemteraz i kim będę w przyszłości,wszystko co mam, i co będę miał,zawierzam Tobie”. Byłem jużw życiu naukowcem, pisarzem,aktorem, pastorem, społecznikiem,politykiem. Każdą z tych ról stara-łem się i staram się wykonywaćz całym oddaniem.Czy czuł pan kiedykolwiek, żektóraś z tych ról, ta jedna, jedy-na, jest pana prawdziwym po-wołaniem?Moim powołaniem jest pomaganieludziom. Wszystkie pozostałe roleto tylko narzędzia, dzięki którymmogę to robić.

Rozmawiał Michał Wróblewski

John Abraham Godson ­ poseł VI iVII kadencji, były radny Rady

Miejskiej w Łodzi, prezes InstytutuAfrykańskiego

polityzacja

Page 14: Detalks 9(9)2012

14 www.detalks.pl

przestrzegania prawa religijnego,prawie zawsze łamane są prawaczłowieka, nawet jeśli są to pań-stwa konstytucyjnie demokratycz-ne.Polska jest państwem wyznanio-wym?U nas sytuacja jest bardzo skom-plikowana. Istnieje przełożenienakazów religijnych na prawo-dawstwo, choćby w kwestii abor-cj i, zapłodnienia in vitro czyeutanazji. W tej materii nie ma tejświeckiej motywacji w podejmo-waniu decyzji, co wynika jednakw pewnym sensie z elementówdemokracji. Politycy próbująupodobnić się do wyborców lubpostępować tak, jak życzy sobietego elektorat. U nas 93% Pola-ków jest deklaratywnie katolicka,choć podkreślam tutaj słowo de-klaratywnie. Właśnie stąd manierawiększości polityków do wykazy-wania się w działaniach politycz-nych swoim katolicyzmem, cosprowadza się do ulegania naci-skom duchownych i tworzeniaprawodawstwa zgodnego z kato-lickimi naukami. Zresztą już napoziomie konstytucyjnym możnadoszukać się wielu nieprawidło-wości. Wedle naszej ustawy za-sadniczej Polska jest państwemświeckim, ale spójrzmy na artykuł25. Stosunki państwa z Kościołemkatolickim określa konkordat, na-tomiast stosunki z innymi kościo-łami umowy zawarte z rządem.Jest to klasyczny podział na rów-nych i równiejszych. Już samaobecność Invocatio Dei w Konsty-

tucji RP sprawia, że nie jesteśmydo końca świeckim państwem. Toprzekonanie było podstawą doutworzenia Koalicj i Postępi Świeckość (KPiŚ), która poprzeztakie akcje jak Marsz Świeckości,sprzeciwia się przejawom lekce-ważenia zasady rozdzielności pań-stwa i kościoła.Wasze intencje są często odczy-tywane zupełnie inaczej . Przyto-czę słowa ks. Kazimierza Sowy:"Tu nie chodzi o świeckość pań-stwa, ale o antyreligijność. Tenmarsz to świetna okazja do wy-lania różnych frustracji i okopa-nia się na własnych szańcach.Szkoda, że wielu młodych ludziwpisuje się w antychrześcijańskiton nadawany przez polityków,np. z Partii Palikota, którzyz pewnością chętnie dołączą siędo tej imprezy."Ks. Sowa stosuje etykiety. MarszŚwieckości powstał na bazie roz-budowania formuły Marszu Ate-istów i Agnostyków.Rozbudowanie to polegało naotworzeniu się na ludzi wierzą-cych, którzy też popierają świec-kość państwa. Gdzie tuantyreligijność? MAiA miał prze-ciwdziałać podwójnej dyskrymi-nacji niewierzących, którzy sądyskryminowani zarówno za to, żenie są katolikami, jak również zato, że w ogóle nie wierzą, a prze-cież „w coś wierzyć trzeba”.Świeckość państwa może zagwa-rantować też prawa mniejszościomwyznaniowym, z których znacznawiększość to kościoły i zbory

PIOTR TOMALA: Marsz Ate-istów i Agnostyków rusza w tymroku w Krakowie po raz czwar-ty, ale tym razem pod nowymszyldem - Marsz Świeckości.Skąd zmiana nazwy?MATEUSZ BURZAWA: FormułaMarszu Ateistów i Agnostyków sięwyczerpała. Zauważyliśmy, żew ciągu trzech lat marsz się nierozrósł. Osoby, które nie są agno-stykami lub ateistami, miały pew-ne opory, by do nas dołączyć. Byławięc to pewna formuła wyklucza-jąca. W ciągu kilka lat doszliśmydo wniosku, że w osoby niewie-rzące najbardziej uderza niekonse-kwencja w świeckości lub nawetbrak świeckości państwa. Z tegopowodu zaczęliśmy zmieniać kon-cepcję Marszu na bardziej szeroką.Osoby wierzące też są przecieżczęsto zwolennikami świeckościpaństwa. Marsz ma pokazać że jestwielu agnostyków, ateistów, apo-statów, ale też katolików przeciw-nych dyskryminacji, którymzależy na idei realnej , świeckiejPolski.Co mieści się w idei świeckiegopaństwa?Świeckie państwo to takie, w któ-rym prawodawstwo tworzone jestwyłącznie wedle świeckiej moty-wacji. W takim państwie zdecydo-wanie częściej przestrzegane sąprawa człowieka. W państwachwyznaniowych, w których nakazyreligijne mają przełożenie na pra-wo cywilne, a instytucje państwo-we zajmują się de factowymuszaniem na obywatelach

polityzacja

ŚWIECKOŚĆ, RÓWNOŚĆ,NOWOCZESNOŚĆ

Page 15: Detalks 9(9)2012

15www.detalks.pl

chrześcijańskie, a te w Polscewcale nie mają tak różowo. Co dofrustratów, to ci zdarzają się wszę-dzie. Będziemy się jednak staraćhamować antyreligijnych radyka-łów i oszołomów. W regulaminieMarszu wyraźnie napisaliśmy, iżzabronione jest przynoszenietransparentów i innych materiałównawołujących do nienawiści wo-bec kogokolwiek - osób, grup et-nicznych, organizacji, ugrupowańczy światopoglądów, nawet orto-doksyjnych rzymskich katolików.Mimo to Marsz budzi tyle kon-trowersji, że trasa przemarszunie została ujawniona.Zrobiliśmy to, by uniknąć różnychnieprzyjemnych kontrmanifestacj i,chociażby księdza Rafała Trytka,tego samego, który mówił, że ho-moseksualistów należy mordować.Zresztą za pierwszym razem teżnie chcieliśmy ujawniać trasy, jed-nak jakoś to wyciekło i pojawiłasię informacja, że kończymy ma-nifestację przed pomnikiem Boya-Żeleńskiego. Dzień przed Mar-szem zniszczono to miejsce.Miasto próbowało wszystko po-sprzątać, ale skutki tej akcji są wi-doczne. Właśnie z tego powoduwszystko jest trzymane w ścisłejtajemnicy i trasę Marszu ujawni-my dopiero w momencie rozpo-częcia zgromadzenia. Chcemy teżuniknąć takiej sytuacji jaka miałamiejsce przed rokiem. Na rynkuspotkaliśmy wtedy członków Mło-dzieży Pijarskiej , którzy wedługrelacj i niektórych mediów zatrzy-mali nasz Marsz. Tak naprawdę tozgodnie z planem odbyły się dwaprzemówienia i ruszyliśmy dalej .Takie akcje mają jednak swójnegatywny wpływ. Wiele osóbdla świętego spokoju woli pu-blicznie nie manifestować swoichpoglądów.

Zgadza się. Dodatkowo nakładasię na to negatywny stosunek na-szego społeczeństwa do manife-stacj i i to niezależnie od ideologii.Mnóstwo osób uważa, że manife-stacja to pewnego rodzaju hucpai awanturnictwo. Niestety bazujeto w dużej mie-rze na relacjachmedialnychz niektórychmanifestacj i, naprzykład związ-ków czy górni-ków, któreczęsto są małokulturalne, delikatnie rzecz ujmu-jąc. Manifestacje są często trakto-wane jako bezczelna prowokacja,której daleko do konstruktywnejdyskusji. Są one jednak bardzoważne, ponieważ jest to zaistnieniew przestrzeni społecznej i medial-nej , wyjście na ulicę i pokazanieswojego zdania. Wybory odbywająsię co cztery lata, więc nie mamymożliwości stałego nacisku na po-lityków przez nasz głos wyborczy.Dużo manifestacj i jest takim gło-sem społecznym, który możewpłynąć na działania polityków.Doskonałym przykładem byłymarsze przeciwko porozumieniuACTA, których dodatkowa siła le-żała w ich spontaniczności.Sprzeciw społeczny w związkuz podpisaniem ACTA odbył sięponad podziałami politycznymi.Część postulatów, na którychbazuje Koalicja Postęp i Świec-kość, a co za tym idzie MarszŚwieckości, wyklucza w zasadziepoparcie prawicy.W Polsce już samo postulowanieświeckości państwa przydaje ety-kietę lewicowości. Polska prawicajest konserwatywna i legitymizujesię czy wręcz instrumentalnietraktuje religię. Pojawiający się

postulat świeckości państwa wy-korzystuje do antagonizowaniaswoich wyborców przeciw cen-trum i lewicy i do utrzymywaniawizerunku Kościoła jako oblężo-nej twierdzy. W takiej sytuacji niedostrzegam w Polsce prawicy la-

ickiej . Jest pe-wien panz muszką, którywłaśnie tak sięokreśla, ale z nimnie chcemy miećnic wspólnego,choć niektórzyjego libertariań-

scy zwolennicy mają laickie lubantyklerykalne poglądy.Dlaczego KPiŚ tak mocno ak-centuje swoją apolitycznośći unika lewicowej metki?KPiŚ nie akcentuje apolitycznościw politologicznym rozumieniu te-go terminu, ponieważ my chcemyzmieniać rzeczywistość. Akcentu-jemy za to swoją apartyjność. Ro-bimy to dlatego, że w Koalicj iznajdują się liczne organizacje -z jednej strony mamy partie,a z drugiej anarchistów, dlategoformuła neutralna wyborczo jesttak naprawdę niezbędna dla utrzy-mania jedności wewnętrznej . KPiŚjest koalicją skupioną na postępiei świeckości, czyli na tym, co łą-czy koalicjantów. Po drugie, gdypowstają koalicje, istnieje wśróddziennikarzy i komentatorów ma-niera interpretowania ich jakoprzygotowań do stworzenia blokuwyborczego, co powoduje, iżwszelkie działania owej koalicj iinterpretowane są przez pryzmatwyborczy. To szkodzi realizacjicelu Koalicj i, a nawet staje sięproblemem dla jej uczestników.Właśnie by uciąć tego typu dywa-gacje, postanowiliśmy zawrzećpunkty o naszej neutralności

polityzacja

"Sama obecnośćInvocatio Dei

w Konstytucji RP sprawia,że nie jesteśmy do końca

świeckim państwem"

Page 16: Detalks 9(9)2012

16 www.detalks.pl

niowe, które jednak kiedyś na zie-miach polskich były znacznie licz-niejsze, obecnie nie będą wstanieutrzymać siebie i należących donich zabytków za proponowane0,3%. Możemy się też zgodzićz ewentualnym wsparciem finan-sowym z bu-dżetu na opiekęnad zabytkaminależącymi domniejszychzwiązków wy-znaniowych,traktując zabyt-ki sakralne jakonasze wspólnedziedzictwo. To rozwiązanie jestsprawiedliwe społecznie. Oddajewiernym narzędzie do wpływaniana swój związek wyznaniowyi uwalnia budżet od zbędnychkosztów. Zaoszczędzone pieniądzemożna przeznaczyć na inne ważnecele, np. żłobki, przedszkola,szkoły itd.Kwestia finansowania jest istot-na, ale czy możliwa jest u nassytuacja, w której każdy bezwzględu na przekonania będziemógł otwarcie wyrażać swojepoglądy?Wobec przepisów o obrazie uczućreligijnych jesteśmy bardzo kry-tyczni. Obecnie przepisy te są nie-precyzyjne i jak pokazałapraktyka, są wykorzystywane docenzury. Sprawy Doroty Nieznal-skiej , Nergala, Dody czy naszegoprzyjaciela Pawła Hajncla (czło-wieka-motyla) są tego dobitnym

przykładem. Należy chronić miej-sca kultu, ale nie wolno ograniczaćwolności słowa, również tego kry-tycznego wobec religii, jej wy-znawców oraz wyznawanegosacrum. Kościół musi sobie teżzdać sprawę z tego, że im bardziej

ingeruje w sferęprofanum, owasfera na zasadzieodreagowywaniabędzie ingerowaćw sferę sacrum.Wspomniany tuPaweł Hajncelswoim happenin-giem, przebrany

za motyla i biegający międzywiernymi podczas procesj i BożegoCiała, artystycznie polemizowałz ową nachalną polityką Kościoła.Zachowanie hierarchii kościelnejgo nakręca. I to nie tylko jego.Kościół musi wreszcie zrozumieć,że jego największa słabość tkwiw nim samym.

Rozmawiał Piotr Tomala

Mateusz Burzawa – członek Komi­tetu Koordynacyjnego KoalicjiPostęp i Święckość oraz Stowarzy­szenia Wolnomyśliciele.

w umowie koalicyjnej .KPiŚ opowiada się m.in. za cał-kowitym zaprzestaniem dotacjikościołów z budżetu państwa.Jak w tej postulowanej świeckiejrzeczywistości miałby funkcjo-nować Kościół katolicki?Stoimy na stanowisku, iż w neu-tralnym światopoglądowo, świec-kim państwie za jakie uchodziPolska, wszystkie kościołyi związki wyznaniowe powinnybyć finansowane wyłącznie przezswoich wiernych, a nie z budżetupaństwa. Proponujemy, by ten po-datek wyznaniowy był dodatkowąi dobrowolną daniną, a nie odpi-sem z należnego podatku docho-dowego, jak jest w propozycjirządowej . Takie rozwiązanie za-bezpieczałoby prawo do nieujaw-niania swojej przynależnościreligijnej , ponieważ z jednej stronyosoby wierzące nie będą zmuszanedo jego płacenia lub mogą przeka-zać go na inny związek wyznanio-wy, a z drugiej strony osobybezwyznaniowe byłyby zwolnionez tego podatku, chyba że wedlewoli chciałyby przekazać go na ja-kiś związek czy kościół. W tej sy-tuacji domniemywanie napodstawie PIT-u kto jest, a kto niejest wiernym danej konfesj i straci-łoby sens. Jeżeli chodzi o wyso-kość podatku, to proponujemy, abywynosił on ok. 1% kwoty podatkudochodowego podatnika darczyń-cy. Proponujemy 1%, gdyż jeste-śmy świadomi, iż mniej pokaźneobecnie kościoły i związki wyzna-

polityzacja

"W Polsce już samopostulowanie

świeckości państwaprzydaje etykietę

lewicowości"

Page 17: Detalks 9(9)2012

17www.detalks.pl

PIOTR TOMALA: Przed wy-wiadem chciałem wypisać nabrzegu kartki wszystkie pańskiesukcesy, ale zabrakło mi miej-sca…BOGDAN WOŁKOWSKI:(śmiech) Listę można znaleźćw Internecie, ale i tak nie ma tamwszystkiego. W sumie zdobyłem14 tytułów mistrza świata w róż-nych odmianach bilardu artystycz-nego i trików bilardowych. Trochęsię tego nazbierało, a mówię tylkoo turniejach rangi mistrzowskiej .Innych zawodów było setki, ale tojuż zabawa i przyjemność.Wygrywanie nie stało się ruty-ną?Nie, każde kolejne zwycięstwosmakowało nawet bardziej .Naprawdę? Wydaje mi się, żesportowcy z reguły wpadająw euforię po pierwszym sukce-sie, a kolejne przyjmują jużz większym spokojem.Tak często bywa, bo do zdobyciapierwszego mistrzostwa jest naj-dłuższa droga. Ludzie, którzy nieuprawiają sportu zawodowo, nie

mogą sobie nawet tego wyobrazić.Ja przygotowując się do pierw-szych mistrzostw, prawie na mie-siąc zamknąłem się w hoteluMyślenice. W sali bilardowej ćwi-czyłem, jadłem, spotykałem sięz innymi. Wychodziłem tylko poto, żeby się przespać w pokojui znowu wracałem na trening. Byłato tytaniczna praca, ale dała midużo pewności siebie. Pamiętam,że buńczucznie mówiłem: „Puść-cie mnie już na te zawody. Napewno je wygram”. I rzeczywi-ście mi się udało. Miałem tylko tenjeden cel, klapki na oczach i podą-żałem w jednym kierunku, dlategoszybko dotarło do mnie, że zosta-łem mistrzem.Włożył pan tyle pracy w przygo-towania i nie upajał się sukce-sem?Właśnie nie! Zdecydowanie bar-dziej przełomowe były dla mniedrugie mistrzostwa. Kilka miesię-cy po wywalczeniu pierwszego ty-tułu dostałem zaproszenie naelitarne zawody snookerowe,gdzie startowała sama światowa

czołówka. Mistrzostwo zdobyłemna stole do poola, a w snookeraw ogóle nie grywałem. Przed tur-niejem dziennikarze pisali, że dalimi wygrać pierwsze mistrzostwa,a teraz jadę na pożarcie. W roz-mowie usłyszałem nawet: „Jedź,pokażesz się chociaż w telewizji”.Odpowiedzi nie przytoczę w pełni,bo używałem słów na literę k.(śmiech). Wszystkim mówiłem, żepojadę i wygram, na co w odpo-wiedzi słyszałem tylko śmiechy.Gdy wróciłem z zawodów z tro-feum, nie było jednak już nikomudo śmiechu, tylko każdy mi gratu-lował. To było coś przełomowego.Później wygrałem mistrzostwa nastole do snookera sześć razy z rzę-du. W bezpośrednim pojedynkunikt mi tytułu nie odebrał.Utrzymanie się na szczycie jestrównie trudne jak wspinaczka?Bez wątpienia. Spada się bardzoszybko. I do tego boleśnie. Dokażdych kolejnych zawodów spor-towiec przygotowuje się mocniej ,choć poświęca tyle samo czasu.Chodzi o to, że już więcej się

socjoliza

CZARODZIEJ Z KRAINY ŁUZ

Page 18: Detalks 9(9)2012

18 www.detalks.pl

fot. Mateusz Masternak

socjoliza

przewodniczącym Krajowej Ko-misj i Sędziowskiej . Kilka lat póź-niej trenowałem kadrę narodowąjuniorów. Za mojej rocznej kaden-cj i wygraliśmy sporo medali naUkrainie. Później musiałem zade-cydować – trenerka czy kariera.Wybrałem swoją karierę.Zawodową karierę bilardowązaczął pan dosyć późno…Zanim pojawił się u nas bilard za-wodowy, tooglądałem me-cze na zagra-nicznychstacjachi wszystko na-grywałem nakasety. Niektórefragmenty na-grań, jak tamjakiś zawodnik ustawia dłoń, jaksię przygląda, jak kij chodzi podłoni, oglądałem tak często, żew tych miejscach taśma jest nie-mal przezroczysta. Teraz młodzimają łatwiej , bo przetarliśmyścieżki i drzwi stoją otwarte. Mynie mieliśmy przecież nawet Inter-netu. Kupowaliśmy zagraniczneksiążki i tłumaczyliśmy je za wła-sne pieniądze. Ja z wiedzą teore-tyczną byłem bardzo wysoko, alew praktyce popełniałem od gromabłędów. Postawa, ruchy, uderzenie– to wszystko musi ci ktoś poka-zać lub musisz to sam wyćwiczyćprzez lata treningu.Wierzył pan, że będzie to sposóbna życie i źródło zarobku?Przez myśl mi to nie przyszło. Napoczątku była to tylko świetna za-bawa. Potrafiliśmy z kolegamiprzez dwa, trzy dni grać non stopi nie wychodzić z lokalu. Czasemze znajomymi wspominamy jak tosię kiedyś jedną bilę przez pół go-dziny wbijało (śmiech). Nikt wte-dy nie myślał o zawodowstwie.

A jednak tak to się potoczyło.Tak wyszło. Dla mnie bardzoważnym wydarzeniem było to, gdydo Polski przyjechał mój guru -Mike Massey. Myślałem sobiewtedy, że on jakiś pakt z diabłempodpisał, tak niesamowite były je-go strzały. Gdy miałem okazję zo-baczyć go na żywo, jeszczebardziej mi to zaimponowało.Udało mi się nawet wtedy z nim

porozmawiać…no, może to zadużo powiedzia-ne, bo porozu-miewaliśmy sięna migi. Mójangielski byłw zasadzie zero-wy. Pokazał miparę prostych

trików. Wróciłem do klubu i ćwi-czyłem. W końcu zaczęło corazwięcej i lepiej wychodzić. Późniejbyły już zawody, a ja robiłem po-ważne triki jak na te czasy. Gdyponownie spotkałem Mike’a, oka-zało się, że dobrze mnie pamięta.Chociaż normalnie sięgam mu le-dwie do ramion, to momentalnieurosłem do jego poziomu(śmiech). Później miałem okazjęnie tylko go spotykać, ale nawetkilka razy pokonać. Teraz to mójdobry kumpel.Kumpel, ale przy stole bilardo-wym rywal.Tak, ale między bilardzistami niema niezdrowej rywalizacji. Oczy-wiście są gracze, których się nielubi. Albo inaczej - którzy nie dająsię lubić, ale to już ich sprawa.W bilardzie artystycznym i w tri-kach raczej wszyscy trzymamy sięrazem. Pamiętam mistrzostwaw Holandii, gdzie był taki strzał,z którym miałem problem. Tech-nicznie mówiąc, trzeba było ude-rzyć w narożnik łuzy, żeby bila

umie, doświadczenie jest większei wszystko robi się precyzyjniej .Zdobycie pierwszego tytułu toogromny sukces, ale utrzymaniego jest największym wyzwaniem.Gdy wygrałem swoje ostatnie mi-strzostwa w Las Vegas w 2008 ro-ku, powiedziałem sobie, że toświetny czas na zejście ze sceny.Mógłby pan jeszcze się wzboga-cić o kilka tytułów. Wystarczyzobaczyć jeden z pańskich poka-zów.Zdradzę, że nie odstawiłem jesz-cze definitywnie kija na stojak. Je-śli mistrzostwa będą gdzieś blisko,nie w Japonii czy w Stanach, tochętnie kolejny raz wystartuję.Mało kto wie, że pańska sporto-wa kariera nie rozpoczęła sięprzy stole bilardowym, a… napiłkarskiej murawie!To prawda, ale to bardzo staredzieje. Jak ktoś powiedział, byłemdziedzicznie obciążony sportem.Jako dziecko zacząłem grać w pił-kę i nawet broniłem w MK Kato-wice. Miałem okazję graćz Jankiem Furtokiem. Piłka nożnato jednak nie wszystko. Grałem teżw piłkę ręczną, jeździłem na ro-werze, pływałem, skakałem naspadochronie, a nawet… bokso-wałem!Boks i bilard? Sporty z zupełnieróżnych biegunów.Z boksem miałem krótką przygodęw Górniku Wesoła. Dostałem najednym sparingu cios i puściła misię krew z nosa. Pomyślałem wte-dy: „Boże, jak to boli. To nie dlamnie” (śmiech). Próbowałemchwytać się różnych sportów,a gdy miałem 29, 30 lat, akuratpojawił się u nas bilard. Początkibyły niesamowite, bo wtedy tensport się dopiero rodził. Sam po-magałem w tworzeniu związku bi-lardowego i byłem też

"Zdobycie pierwszegotytułu to ogromny

sukces, ale utrzymaniego jest największym

wyzwaniem"

Page 19: Detalks 9(9)2012

19www.detalks.pl

podskoczyła. Ja to robiłem z tzw.otwartego mostka. Za każdym ra-zem albo za mocno przeskoczyłemalbo bila nie dolatywała i uderzaław przeszkody. Dwie godziny przedzawodami podchodzi do mnie mójprzyjaciel Stefano z Włoch i mó-wi, że on zawsze robi to z za-mkniętego mostka. Typowotechniczna rzecz, wystarczy palecprzestawić i już jest zupełnie ina-czej . Pierwszy, drugi, trzeci razwyszło. Zaczyna się turniej , przy-chodzi do grania i zaliczam touderzenie za pierwszym razem.Stefano, który wcześniej prawiezawsze trafiał, nie zalicza. Śmiali-śmy się później , że sprzedał mistrzał. Nie było mowy o jakiś pre-tensjach. Rywal przy stole, przyja-ciel przy stoliku – fantastycznasprawa. Gdy możesz w takiej at-mosferze poćwiczyć z innymi za-wodowcami, to sześć godzin gryjest więcej warte niż pół roku sa-motnego treningu. Oczywiściekażdy ma swojego asa w rękawiei tajniki, których nikomu nie zdra-dza. Widowisko jest przez to jesz-cze bardziej atrakcyjne.Polacy kochają widowiska. Dla-czego bilard artystyczny jestu nas mniej popularny niż zagranicą?U nas traktuje się bilard raczej ja-ko sport barowy, dlatego nie ma gow mediach. Nie przytoczę staty-styk, ale naprawdę dużo osób inte-resuje się u nas bilardem. Zawodysnookerowe czy triki na zagra-nicznych kanałach ogląda mnó-stwo osób. Teraz w Polsceorganizowany jest turniej , gdziebędzie grało bodaj sześciu najlep-szych zawodników świata. Dla-czego nasza telewizja tego nietransmituje? Nie mam zielonegopojęcia. Lepiej jest puścić piłkęnożną, gdzie jest dużo reklam,

choć poziom u nas mizerny.Wszystkie sporty indywidualne sąw Polsce traktowane po macosze-mu. Mamy tylu fantastycznych za-wodników w indywidualnychdyscyplinach, ale w ogóle się ichnie pokazuje. W zasadzie w TVjest tylko piłka nożna – potężnybiznes. Wydaje mi się, że więk-szość piłkarzy biega głównie dlapieniędzy, nie dla sportu. Innisportowcy muszą mieć w zanadrzuinny zawód, zabezpieczenie naprzyszłość. Sport to dla wielu na-wet nie zawodowstwo, bo po ka-rierze sportowej jest po tobie, jeślinie umiesz robić nic innego.Bilardziści nie mają chyba aż ta-kiego problemu.Kariera bilardowa jest długa i pókisię toczy wszystko jest ok. Nie za-rabiasz milionów, ale grasz dlasiebie, dla ludzi, dla swojego krajui miejscowości. W Anglii i w Sta-nach większość osób związanychz bilardem umie powiedzieć „Ja-worzno”. To dla mnie dodatkowasatysfakcja. Jest przyjemnie, gdyzatrzymuje się jakiś autobus i lu-dzie proszą cię o autograf. Kiedyśna Ukrainie robiłem taki programtelewizyjny z trickami. Późniejproducent prosił o nagranie na-stępnego, bo pierwszy obejrzałoponad trzy miliony ludzi. Zgodzi-łem się i pojechałem na Jałtę z ko-legą z Ameryki. Drugi programobejrzało pięć milionów osób.Niesamowite!To dlaczego w polskiej telewizjinie było takiego programu? Napotęgę kopiujemy pomysły, któ-re za granicą okazały się hitami.Widocznie bardziej opłaca siępuszczanie czegoś innego. Co gor-sza, brak zainteresowania mediówoznacza brak rozgrywek i mi-strzostw w Polsce.Czyli wracamy do punktu wyj-

ścia.Żeby to wszystko ruszyło, samotworzyłem w Jaworznie CentrumSzkolenia Bilardowego, ale zosta-ło ono zamknięte. Zainteresowaniwiedzą dlaczego. Jak za parę latskończę pokazy, to planuję otwo-rzyć całkowicie prywatną szkołę.Teraz zapraszam do siebie naj-większe talenty, gdy takie gdzieśwypatrzę. Jeśli widzę, że komuśsię chce, to trenuję go i prowadzę.Duże talenty nie potrzebują pie-niędzy, bo ja nie chcę za to anigrosza. Robię to z szacunku do lu-dzi, którzy mają determinację. Je-śli mówię, że ma być o 8:00, to niemoże być nawet minuty spóźnie-nia. Jeśli mówię zrób tysiąc strza-łów, to ma zrobić tysiąc, anijednego mniej . Wszystko ma byćdopięte na ostatni guzik, nawetsprawy szkolne. Jak prowadziłemjuniorów, to wszyscy musieli copół roku przynosić mi oceny. Wa-garowicze byli zawieszani i niemogli startować w turniejach. Za-raz zaczynali się uczyć. To też jestjakiś mój malutki sukces. Szkołajest ważna, bo nie da się nauczyćgrać w bilard bez matematyki,geometrii, fizyki. Każdy strzałmożna wymalować wykresamii obliczyć. Trzeba mieć do tegosmykałkę.Co jest więc istotniejsze – talentczy determinacja?Ktoś niesamowicie mądry powie-dział, że w sporcie sukces wynikaw 99% z pracy, a tylko w 1% z ta-lentu. Zauważyłem przykrą rzecz,że z młodych zawodników, którzymieli wręcz niesamowity talent,żaden nie gra teraz zawodowow bilard. Za łatwo im wszystkoprzychodziło. Jak chłopak madziesięć lat i łyka wszystko, wsią-ka jak gąbka, to nie widzi późniejtej potrzeby treningu.

socjoliza

Page 20: Detalks 9(9)2012

20 www.detalks.pl

ok” (śmiech). Trzeba umieć sięuśmiechnąć, obrócić w żart nie-udane zagranie. Człowiek uczy siętego całe życie.Zawsze można coś dopracować,ale pan chyba wie o tym najle-piej .Zawsze nad czymś pracowałemi nadal pracuję, dlatego czuję sięw pełni spełnionym sportowcem.Siedem lat temu otrzymałem za-proszenie do wystawienia mi-strzowskiego medalu w AleiGwiazd Sportu w Dziwnowie.Wspaniałe ukoronowanie kariery.Są tam niesamowici zawodnicy –Irena Szewińska, Jurek Kulej ,Włodzimierz Lubański, KazimierzDeyna, Andrzej Supron, Zenon Ja-skuła, a wśród nich Bogdan Woł-kowski, mistrz trikówbilardowych. Nawiasem mówiąc,triki to kiepska nazwa. Ludziomod razu kojarzy się to z gościemwe fraku, który wyciąga królikiz kapelusza. Lepsze byłyby tech-niczne lub precyzyjne strzały.A tak zawsze ktoś podchodzi dostołu i wszędzie zagląda, bo prze-cież musi być w tym jakiś haczyk(śmiech).

Rozmawiał Piotr Tomala

Bogdan Wołkowski – wielokrotnymistrz świata i Europy w trikachsnookerowych, pool­bilardowych

i różnych odmianach bilardu arty­stycznego. Jest nie tylko wykonaw­cą, ale twórcą wielu pokazowych

zagrań.

fot. Mateusz Masternak

socjoliza

A jak długo trwa wyćwiczenie doperfekcji triku?Trudno to wypośrodkować. Są ta-kie uderzenia, że podchodzi się dostołu i wychodzi za trzecim lubczwartym razem, a jest też kilkatakich strzałów, których sam niezrobię chyba do końca życia. Mamjedno takie uderzenie, które natreningach wykonuje ze skutecz-nością 40-45%. To zdecydowanieza mało, bo w bilardzie artystycz-nym mamy 3 próby. Na zawodachprawie zawsze wychodziło mi tozagranie zapierwszymlub drugimrazem, alebyło w tymdużo farta.Nikt z moichrywali i przy-jaciół niewierzy, że de facto nie umiem zro-bić tego triku (śmiech). Niektóreuderzenia wymagają takiej precy-zj i, że nie da się wyćwiczyć 100%regularności. Gdybyś chciał zrobićmassé [rodzaj uderzenia, w któ-rym bila wykonuje nagły zwrot –przyp. red] , w którym bila musilecieć dokładnie czterdzieści cen-tymetrów, odbić się pod kątemdziewięćdziesięciu stopni w prze-ciwnym kierunku i trafić kolejnebile, to musi współgrać niesamo-wita liczba elementów. Jest tylkojeden właściwy punkt na bili, jed-na właściwa siła uderzenia i jedenjedyny kąt odbicia. Na to, czystrzał się uda, wpływa nawet tem-peratura, wilgotność i rodzaj suk-na, grubość płyty stołu, rodzajband. Dosłownie wszystko maznaczenie.Jak się w takim razie przygoto-wać do zawodów?Przed mistrzostwami zawodnikdostaje listę trików i specyfikację

stołu. Mam taką umowę z jednąz cieszyńskich firm, która na mojezlecenie przygotowuje stół do-kładnie o takich parametrach.Każdemu życzę takiego sponsora,bo chociaż nigdy nie podpisaliśmyżadnej umowy, zawsze wszystkojest doprowadzone do perfekcji.Skoro każdy trik wymaga takiejszalonej dokładności, to na za-wodach trzeba mieć nerwy zestali.Myślę, że przygotowanie psycho-logiczne jest nawet ważniejsze od

technicznego. Namistrzostwa za-wsze trzeba jechaćz pustą głową. Jachoćbym byłdłużny komuś dwazłote, to je przedzawodami zwrócę.Nic nie może

przeszkadzać w grze. Jak już je-stem na sali, to zawsze witam sięz kamerzystami, z ludźmi ustawia-jącymi krzesła, ze sprzątaczkami.Liczę siedzenia, dotykam stołu,patrzę na reklamy. Później nic niemoże mnie już rozpraszać, chcęwidzieć tylko bile, zielone suknoi koniec kija. W bilardzie arty-stycznym musisz być cały czasmaksymalnie skoncentrowanyi nie może zadrżeć ci ręka. Trochęinaczej jest w trikach bilardowych,które są nastawione bardziej nashow i zabawę. Jest tam piętnaścieminut jazdy dowolnej po stole i tood zawodnika zależy, co w tymczasie pokaże. Liczą się wrażeniaartystyczne, więc najpierw jestmaksymalna koncentracja podczastriku i od razu dekoncentracja, bomusisz coś powiedzieć. Nie mo-żesz być w tej dyscyplinie mru-kiem. Ja kiedyś miałem ogromnyproblem z powodu języka, bo mójangielski kończył się na „fuck and

"Wszystkie sporty indywidualnesą w Polsce traktowane po

macoszemu. Mamy tylufantastycznych zawodników

w indywidualnych dyscyplinach,ale w ogóle się ich nie pokazuje"