Dekalog I

23
1 Późna jesień, szary rynek. Wielka płyta ogromnego bloku wygląda o tej porze zniechęcająco. Kilka psów ugania się za skundloną suką. Właściciele samochodów, parkujących w alejkach, wynoszą akumulatory i montują je pracowicie w silnikach aut. Kierowcy i psy płoszą stadko zmarzniętych gołębi, które podrywają się do krótkiego lotu i zaraz opadają. Jeden z ptaków ślizgowym lotem opada z góry, wybiera jeden z kilkuset parapetów bloku, siada na nim i zagląda do mieszkania. 2 Cisza, może gospodarze jeszcze śpią, może ich nie ma. Pokój dziecka wypełniają plakaty, figurki z filmów Spilberga i modne czerwone meble. Łóżko nie jest zasłane – ktoś wstał z niego przed chwilą. Duży pokój to mieszanina starych i nowoczesnych mebli, stylowy ścienny zegar, a na ogromnym sosnowym stole ekrany paru komputerów, porozkładane przekaźniki, druty, wydruki i klawiatury. Zbliżamy się do ekranu kolejnego komputera, ukazują się na nim cyferki i znaki. Słychać lekkie, rytmiczne uderzenia w klawisze: mały Paweł wprowadza coś w pamięć komputera. Ma dziesięć, może dwanaście lat. Jest jeszcze w piżamie, widać dopiero wstał, dręczony problemem, na którego rozwiązanie nie starczyło wieczorem czasu. Uśmiecha się: doprowadził operację do końca. Wstaje i otwiera drzwi do sypialni. PAWEŁ: Tato... Krzysztof śpi na szerokim tapczanie. Zasnął w koszuli, z zegarkiem na ręku. Z trudem otwiera oczy. KRZYSZTOF: PAWEŁ: KRZYSZTOF: PAWEŁ: KRZYSZTOF: PAWEŁ: Gdzie okulary? Czekaj, podaj jakieś dane. Udało ci się? Podaj, zobaczymy. Mojego nie ruszałeś? Tato.. Jest urażony, nie rusza czegoś, jeśli tak się umówili. PAWEŁ: KRZYSZTOF: No?... 79,4 na godzinę. Czas jazdy 4 godziny i 13 minut. Chłopiec biegnie z powrotem do komputera. KRZYSZTOF: Włóż okulary!

description

polish

Transcript of Dekalog I

Page 1: Dekalog I

1

Późna jesień, szary rynek. Wielka płyta ogromnego bloku wygląda o tej porze zniechęcająco. Kilka psów ugania się za skundloną suką. Właściciele samochodów, parkujących w alejkach, wynoszą akumulatory i montują je pracowicie w silnikach aut. Kierowcy i psy płoszą stadko zmarzniętych gołębi, które podrywają się do krótkiego lotu i zaraz opadają. Jeden z ptaków ślizgowym lotem opada z góry, wybiera jeden z kilkuset parapetów bloku, siada na nim i zagląda do mieszkania.

2

Cisza, może gospodarze jeszcze śpią, może ich nie ma. Pokój dziecka wypełniają plakaty, figurki z filmów Spilberga i modne czerwone meble. Łóżko nie jest zasłane – ktoś wstał z niego przed chwilą. Duży pokój to mieszanina starych i nowoczesnych mebli, stylowy ścienny zegar, a na ogromnym sosnowym stole ekrany paru komputerów, porozkładane przekaźniki, druty, wydruki i klawiatury. Zbliżamy się do ekranu kolejnego komputera, ukazują się na nim cyferki i znaki. Słychać lekkie, rytmiczne uderzenia w klawisze: mały Paweł wprowadza coś w pamięć komputera. Ma dziesięć, może dwanaście lat. Jest jeszcze w piżamie, widać dopiero wstał, dręczony problemem, na którego rozwiązanie nie starczyło wieczorem czasu. Uśmiecha się: doprowadził operację do końca. Wstaje i otwiera drzwi do sypialni.

PAWEŁ: Tato...Krzysztof śpi na szerokim tapczanie. Zasnął w koszuli, z zegarkiem na ręku. Z trudem otwiera oczy.

KRZYSZTOF: PAWEŁ:

KRZYSZTOF: PAWEŁ:

KRZYSZTOF: PAWEŁ:

Gdzie okulary? Czekaj, podaj jakieś dane. Udało ci się? Podaj, zobaczymy.Mojego nie ruszałeś? Tato..

Jest urażony, nie rusza czegoś, jeśli tak się umówili.PAWEŁ:

KRZYSZTOF:No?...79,4 na godzinę. Czas jazdy 4 godziny i 13 minut.

Chłopiec biegnie z powrotem do komputera.KRZYSZTOF: Włóż okulary!

Patrzy na zegarek, przymyka oczy. Paweł naciska klawisz, sprawdza wynik i wraca do pokoju ojca. Pociąga go za ramię, chce podać wynik wyraźnie uradowany, ale Krzysztof naciąga kołdrę.

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:

Nie będę z Tobą rozmawiał.Tylko...Okulary!

Paweł wychodzi, w swoim pokoju, wśród zabawek i zeszytów na stole, znajduje okulary, zakłada je i siada naburmuszony na łóżku. Nasłuchuje.

KRZYSZTOF: Paweł!Chłopiec podnosi się na drugie wezwanie i z ociąganiem staje w progu.

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:

Ile ci wyszło?Nie pamiętam.Nie obrażaj się. Umówiliśmy się, że będziesz chodzić w okularach. Tak czy nie?

Page 2: Dekalog I

PAWEŁ: Tak.KRZYSZTOF:

PAWEŁ:Ile ci wyszło?164,365 kilometra.

Krzysztof przymyka oczy i liczy coś skupiony.KRZYSZTOF: Chyba dobrze. (Uśmiecha się do syna). Chodź do ojca.

Wyciąga ręce. Paweł przez chwilę się waha, a potem szybko przytula się do jego piersi. Krzysztof gładzi go po głowie.

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

Przepraszam, muszę cię pilnować. Rozumiesz, prawda?Tak. Pachniesz papierosami. Do której siedziałeś?Do trzeciej.I co?Chyba dobrze. Powinna mu się zmieścić masa bitów. Więcej niż mają wszystkie, które zrobiłem.Pokażesz.Po południu. Ubieraj się. Już dobrze?

Paweł, przytulony do ojca, kiwa głową: tak, już dobrze.

3

Paweł wybiega z domu, podchodzi do kiosku i kupuje gazetę, potem biegnie w głąb osiedla. Zatrzymuje się przed przedszkolem. Rozgląda się i uskakuje pod mur. Dziewczynka w jego wieku prowadzi do przedszkola okutanego malucha. Wchodzą do budynku. Paweł czeka chwilę, po czym rusza na chodnik. Mija wracającą dziewczynkę w okolicy bramy. Żadne z nich nie okazuje radości ani zdziwienia.

Cześć.Cześć.

Każdy idzie w swoją stronę, po czym oglądają się, natychmiast udają, że tego nie robili. Paweł przyśpiesza kroku, po kilkunastu metrach zatrzymuje się. Na osiedlowej dróżce leży zabity przez samochód pies. Ma otwarte, żółte, szklane oczy. Chłopiec powoli wyciąga ręce i dotyka zimnego, sztywnego psa. Próbuje go pogłaskać. Sierść jest szorstka, stercząca, nie poddaje się ręce. Paweł podnosi się i powoli idzie do swojego bloku.

4

Krzysztof szykuje śniadanie. Paweł wraca z gazetą.PAWEŁ: Piąty dzień mrozu.

Podaje gazetę ojcu. Ma czerwone uszy. Przeciera zaparowane okulary i zdejmuje kurtkę.KRZYSZTOF: Widziałeś ją?

Paweł uśmiecha się.PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

No...I co? Powiedziałeś coś?Powiedziałem. Cześć...Odpowiedziała?Tak. Cześć.Popatrzyła na ciebie?Obejrzała się.No, widzisz.Wiesz co, tato?...

Krzysztof patrzy na syna.PAWEŁ: Miała czerwony nos.

Page 3: Dekalog I

KRZYSZTOF: To się zdarza nawet dziewczynkom.Bierze gazetę i siada do śniadania. Paweł nalewa sobie mleka, wstaje i szuka czegoś na lodówce i blacie. Znajduje popielniczkę ze zgaszonym petem.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

PAWEŁ:

KRZYSZTOF:

Paliłeś.To wczorajszy.Umówiliśmy się, że nie będziesz palił przed śniadaniem, prawda?Wczorajszy, naprawdę.

Kończą śniadanie. Krzysztof już z papierosem, kawą, rozpostartą gazetą. Paweł stara się coś przeczytać, ma przed sobą stronę z nekrologami.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

PAWEŁ:

Czy, gdyby ktoś umarł za granicą, też byłoby ogłoszenie?Jeśli ktoś zapłacił za nie...Tato...

W głosie Pawła jest coś takiego, że Krzysztof odkłada gazetę.PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:

Czemu ludzie umierają?Różnie... Na serce, w wypadkach, ze starości...Nie...Dlaczego w ogóle jest śmierć?Śmierć?... Zobacz w encyklopedii.

Paweł wstaje, z półki pełnej wszelkich encyklopedii zdejmuje potrzebny tom. Kartkuje, widać, że umie się tym posługiwać. Czyta głośno.

PAWEŁ:

KRZYSZTOF:

...zjawisko nieodwracalnego ustania wszystkich czynności życiowych organizmu, funkcji serca, centralnego układu nerwowego...Co to jest centralny układ nerwowy?Znajdź, jest takie hasło.

Paweł sięga po nowy tom i czyta skomplikowane wyjaśnienia. Z hukiem zamyka książkę i wraca.

Page 4: Dekalog I

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:

PAWEŁ:

Już wiesz?Nic tam nie ma. Wszystko tam jest. To co można opisać i zrozumieć. Człowiek jest maszyną. Serce to pompa, mózg to komputer, zużywają się przestają działać – to wszystko. Co? Coś nie w porządku?W porządku, tylko...

Page 5: Dekalog I

Wskazuje gazetę.PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

Tu piszą: „Nabożeństwo za spokój jej duszy”. W encyklopediach nie było nic o duszy. To taki zwrot. Duszy nie ma.Ciocia uważa, że jest. Są ludzie, którym łatwiej jest żyć, jeśli tak uważają.A tobie?Mnie? Nie. Coś się stało?Nie, nie.No?...Widziałem zabitego psa. Jak wracałem z gazetą. Taki z żółtymi oczyma. Zawsze był głodny i zmarznięty, łaził po śmietnikach. Wiesz który?Wiem.No, widzisz. Ja się tak ucieszyłem rano, że wyszło mi obliczenie...a potem on leżał i te oczy miał całkiem szklane.

5

Ekipa telewizyjna realizuje temat w czasie przerwy. Dyrektor i nauczycielka odpowiadają na pytania reportera, chodzi chyba o mleko dla uczniów. Obok intendentka w białym fartuchu nalewa mleko chochlą z dużego garnka, dzieci kolejno odbierają swoje szklanki. Paweł zerka poza miejsce, którym interesują się wszyscy. Ola – dziewczynka, którą znamy z przedszkola – stoi pod oknem sama z niedużym tekturowym pudełkiem. Paweł podchodzi z pewnym wahaniem.

PAWEŁ: Co tam masz?Ola otwiera pudełko. W środku mały chomik rozgląda się ze zdziwieniem.

PAWEŁ:OLA:

Po co to?Na biologię. Ale pani go się boi, nie pozwoliła wyjąć.

Paweł delikatnie głaszcze głowę chomika.OLA: Popatrz, jakie ma zęby.

Odsłania zęby zwierzątka. Są niespodziewanie długie, żółte i zupełnie zmieniają wyraz chomika – wygląda na dzikie drapieżne zwierzę.

OLA: Nie bój się.Paweł podaje mu palec i chomik delikatnie go gryzie. Ola uśmiecha się. Paweł też. Redaktor TV prosi głośno, by dzieci bawiły się swobodnie. Pawła wołają koledzy, odbiega od Oli, która zostaje pod oknem i z chomikiem w ręku przypatruje się zabawie.

6

Mróz. Na zamarzniętych kałużach chłopcy porobili sobie ślizgawki. Rozpędzają się, jadą i z trudem zeskakują, kiedy lód kończy się chodnikiem lub trawą. Paweł, jak inni, rozpędza się, ile ma sił. Przed parkanem, otaczającym boisko, staje Irena – ciotka Pawła, siostra Krzysztofa. Przez chwilę z czułością przygląda się Pawłowi. Paweł właśnie przewraca się, zeskakując z lodowej ścieżki, otrzepuje się i macha uśmiechnięty do ciotki.

PAWEŁ: Jeszcze raz!Irena kiwa przyzwalająco głową. Paweł zgrabnie zeskakuje ze ślizgawki, zabiera tornister i podbiega do Ireny. Widać, że się lubią.

PAWEŁ: IRENA:

Page 6: Dekalog I

PAWEŁ:IRENA:

PAWEŁ:IRENA:

PAWEŁ:Co będzie?

Zupa i drugie. Dobrze?Bardzo dobrze. Była telewizja.Po co?Coś o mleku. Tato po mnie przyjedzie?Wieczorem.Robi fantastyczny komputer, wiesz?

7

Irena mieszka w starym domu, w którym kiedyś mieszkali ich rodzice. W przytulnej, trochę zaniedbanej kuchni oboje z Pawłem kończą obiad.

PAWEŁ:IRENA:

Pozmywać ci?Nie. Chcesz coś zobaczyć? W pokoju pod lampą jest taka biała koperta.

Paweł idzie do pokoju, zapala lampę, jest biała koperta. Otwiera. W środku kilka kolorowych zdjęć dużego formatu. Na zdjęciach polska wycieczka u Papieża w Watykanie: uroczysta, uśmiechnięta grupa z białą postacią w pośrodku. Paweł rozpoznaje w jednej z osób Irenę, jest na wszystkich trzech czy czterech zdjęciach.

IRENA: PoznajeszStoi w drzwiach ze ścierką w rękach.

PAWEŁ:IRENA:

PAWEŁ:IRENA:

PAWEŁ:IRENA:

PAWEŁ:

To wtedy, kiedy mi przywiozłaś różowy piórnik?Wtedy. Dziś dostałam odbitki.Poznaję...On jest fajny?Tak...On jest bardzo dobry.A mądry.Tak, mądry?Myślisz, że wie...

Irena ze ścierką podchodzi do Pawła, siada, nie popędza go z jego pytaniem.PAWEŁ:IRENA:

PAWEŁ:

IRENA:PAWEŁ:IRENA:

PAWEŁ:

IRENA:

PAWEŁ:IRENA:

...po co się żyje?Wie.Tata powiedział...że trzeba zrobić coś takiego, żeby tym, co kiedyś będą żyli, było lżej. I że po to się żyje. Ale to nie zawsze się udaje.Tak...Może nie tylko po to...Powiedz mi...Tata jest twoim bratem?...Przecież wiesz.Dlaczego tata nie chodzi do kościoła i nie jeździ do Papieża, jak ty?Tata, jak był trochę tylko starszy od ciebie, już wtedy mówił, że człowiek jest tak mądry, iż wszystko może sam. Że wszystko może jakby czerpać z samego siebie.A nie jest tak?Człowiek dużo może...Twój ojciec na przykład. Ale mógłby jeszcze więcej, gdyby sam nie zrezygnował z czegoś. Rozumiesz?

8

Krzysztof z Pawłem wsiadają do windy. Krzysztof patrzy na swój elektroniczny zegarek.KRZYSZTOF: PAWEŁ:

Page 7: Dekalog I

Mierzyć czas? Start.Naciska przycisk. Jadą.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

Tato... Irena zapisała mnie na religię...Kiedy?We wtorki.Dobrze. Nie masz angielskiego.

Winda zatrzymuje się.PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

Stop!Nie zdążyłem. Zagadałeś mnie.Kuuuur...cze.

Krzysztof się śmieje.KRZYSZTOF: Masz chodzić na religię i przeklinasz?

9

Rozbierają się zmarznięci z szalików i kurtek. Telefon. Paweł jest już w tym wieku, że sam lubi odbierać telefony, podbiega jeszcze w jednym bucie.

PAWEŁ:Hallo?

GŁOS IRENY (off):No i co? Powiedziałeś?

PAWEŁ: Aha. (Do ojca:) Ciocia dzwoni.Ojciec – ciągle jeszcze w korytarzu.

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

I co?Pyta, czy się zgadzasz.Na co?Na moją religię.

Krzysztof podchodzi do telefonu.KRZYSZTOF: Co się wygłupiasz, Irenko? Niech chodzi, jeśli chce. Jego

sprawa.Odkłada słuchawkę.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

Robię herbatę!Dla mnie też.

Zerka w stronę nowego komputera. Ze zdziwieniem widzi, że ogromny ekran jest włączony i emituje zielonym światłem, które sączy się na półki i stół, a także na przewody, mierniki, wydruki – cały ten nowoczesny bałagan rozłożony na stole.

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

Paweł! Włączyłeś go?Nie... Nie ruszałem.

Patrzy zdziwiony na duży ekran. Obaj trwają w bezruchu. Po prostu patrzą na ekran, przez który zaczynają przebiegać linie. Linie układają się w napis: I’m ready.

KRZYSZTOF: Pewnie zapomniałem wyłączyć.Wyłącza komputer, ekran gaśnie.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

Co on wie?Sporo. Możesz go zapytać w różnych językach. Po polsku też.

Paweł wystukuje na klawiaturze pytanie.PAWEŁ: Jaki dziś dzień?

i prawie natychmiast pojawia się odpowiedź.KOMPUTER:

KRZYSZTOF:3 December 1986. Wendesday, 337. Zna kalendarz do trzytysięcznego roku. Nie wiem czy to potrzebne.

Paweł wystukuje pytanie.PAWEŁ: KOMPUTER:

Page 8: Dekalog I

Umiesz grać w szachy? Yes.- odpowiedź pada natychmiast.

PAWEŁ:KOMPUTER:

KRZYSZTOF:

Jakie mam jutro lekcje?I don’t understand.Musisz spytać o lekcje Pawła. On nie rozpoznaje ludzi. Jeszcze nie...

Paweł zmienia dyspozycję.PAWEŁ: Jakie lekcje ma jutro Paweł?

Odpowiedź znów pojawia się natychmiast.KOMPUTER: Polski, polski, matematyka, historia, WF, WF. 8,45 – 13,30.

Paweł obraca się do ojca.PAWEŁ: Fantastyczny.

KRZYSZTOF: Zobaczymy. Woda się gotuje.Rzeczywiście, w kuchni słychać pogwizdywanie czajnika. Paweł już w łóżku, ojciec otwiera drzwi.

KRZYSZTOF: Spać. Już wpół do dziesiątej.Paweł podnosi oczy znad książki.

PAWEŁ:Patrzyłeś na termometr?

KRZYSZTOF:Minus 14 stopni.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

Tato...Zobaczymy, poczekaj. Jutro zobaczymy.

Gasi światło, ma już zamknąć drzwi, kiedy mały pyta z ciemności.PAWEŁ:

KRZYSZTOF:Myślisz, że mama zadzwoni przed świętami?Myślę, że tak. Dobranoc.

10

Na uniwersyteckiej sali wykładowej kilkudziesięciu studentów. Krzysztof kończy na tablicy skomplikowane obliczenie, studenci notują. W koncie siedzi Paweł. Coś rysuje. Winnetou i jego squaw siedzą jak żywi przy ognisku. Krzysztof kończy wykład.

KRZYSZTOF: To by tak wyglądało, mniej więcej. Oczywiście, można by skończyć wcześniej... (podkreśla na tablicy miejsce w drugim rzędzie cyfr) – ale szkoda. Druga część jest ciekawsza. Dziękuję.

Podchodzi do Pawła.KRZYSZTOF: Idziemy.

Przygląda się rysunkom. Paweł składa je do tornistra. Podchodzi asystent.KRZYSZTOF:

ASYSTENT:

KRZYSZTOF:ASYSTENT:

KRZYSZTOF:ASYSTENT:

KRZYSZTOF:

Tak, panie Karolu.Zostałem zaproszony do takiej dyskusji...Chciałem, żeby pan wiedział...w kościele.Na jaki temat.Nauka a religia.Ciekawy temat.Jestem pana asystentem, a pan odpowiada za katedrę...Jeszcze, dzięki Bogu, nie za poglądy współpracowników.

Paweł pokazuje na zegarek, Krzysztof żegna się z asystentem.

11

Page 9: Dekalog I

W dużej sali trwa szachowa symulantka. Mistrz czy arcymistrz chodzi między kilkunastoma szachownicami. Przy jednej z nich siedzi Krzysztof, nad nim stoi Paweł. Mistrz nie namyśla się długo, szybko przechodzi wzdłuż szachownic. Paweł obserwuje uważnie jego ruchy i sposób zachowania. Mistrz bez długiego namysłu wykonuje ruch na szachownicy Krzysztofa i idzie dalej. Paweł pochyla się do ucha ojca.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

PAWEŁ:

Zrób roszadę. Zaszachujesz go królową.To za proste. Wygrał już osiem partii.Dziewięć. Przekonasz się, że on zasłoni się wieżą i leży.

Mistrz znów zbliża się do szachownicy. Kiedy już jest przy nich, Krzysztof robi roszadę. Mistrz za zdumieniem patrzy na ojca i syna. Opiera się na dłoniach i chwilę myśli, potem zasłania się wieżą i odchodzi.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

Mówiłem Ci, że on gra rutynowo. Przegrał.Fakt.

Czekają spokojnie na mistrza. Kiedy ten wraca do nich, Krzysztof przesuwa swojego gońca z ósmej linii szachownicy.

PAWEŁ:MISTRZ:

Mat.Mat, rzeczywiście.

Paweł przytula się do ojca z całej siły, szczęśliwy.

12

Paweł otwiera drzwi na balkon. Przy drzwiach stoi butelka po mleku pełna wody – teraz już lodu. Szkło pękło w kilku miejscach. Paweł zbiera oblodzone kawałki szkła i triumfalnie wnosi do pokoju.

PAWEŁ: Patrz, po godzinie!Szkło łatwo daje się oddzielić od lodu. Paweł wyrzuca je do kubła. Ma w ręku lodowatą butelkę. Podchodzi do ojca.

PAWEŁ: Dotknij.Krzysztof dotyka lodu. Jest zimny, ale kształt ma przyjemny gładki.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

Fajna.Fajna włóż ją do wanny.Na balkon. Zobaczymy co się z nią stanie.Nic. Roztopi się jak przyjdzie odwilż.

Paweł wynosi butelkę z powrotem na balkon. Ustawia ją na poprzednim miejscu. Woła z balkonu.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

Herbata też zamarznie?Też.Zrobię sobie jeszcze żółtą z herbaty i czerwoną. Dodam farby.Zrób.

Paweł wraca i staje nad ojcem pracującym przy komputerze.PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:

Policzymy? Wczoraj powiedziałeś: jutro.Dobra.Na tym?Nie, na zwykłym. Ten nie jest jeszcze pewny.

Przenoszą się do małego komputera.KRZYSZTOF: Nie możemy zakładać, że mróz jest przez cały czas. Najwyżej

w nocy, powiedzmy dziesięć godzin. I musimy to wiedzieć dokładnie.

PAWEŁ:KRZYSZTOF: Ale skąd.

Page 10: Dekalog I

Z instytutu meteorologii. Zadzwoń i spytaj o temperaturę przygruntową dziś, wczoraj i przedwczoraj.Paweł wyszukuje w książce telefonicznej numer i podnosi słuchawkę.

PAWEŁ: Czy mogłaby mi pani podać temperaturę przygruntową?...Dziękuję...a wczorajszą i przedwczorajszą?...Dziękuję bardzo...Tak, w Warszawie. Dziękuję.

Notuje na kartce informacje i wraca do Krzysztofa. Ten przysłania ręką ekran.KRZYSZTOF: Wzór na ciśnienie?

Paweł błyskawicznie podaje wzór z pamięci. Krzysztof odsłania ekran, wzór się zgadza.KRZYSZTOF: Ile stopni?

Paweł odczytuje z kartki.PAWEŁ: Od godziny 19 jest – 17, 4 stopnia. Wczoraj było – 16,8, a

przedwczoraj – 13,4.Krzysztof wprowadza do komputera te wiadomości. Szybko uderza w klawisze, maszyna liczy. Po chwili na ekranie ukazuje się wynik.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

I co?

To jest wytrzymałość jednego centymetra kwadratowego lodu. Wynika z tego, że może się ślizgać facet trzy razy cięższy od ciebie.

PAWEŁ:Chłopcy jeżdżą już od kilku dni. Śmieją się ze mnie.

KRZYSZTOF: Jutro też możesz.Paweł biegnie, otwiera balkon, krzyczy głośno.

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

PAWEŁ:KRZYSZTOF:

PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

Jutro już jeżdżę!Paweł!Niech wiedzą! Jutro jeżdżę! A dasz mi?Co?Nie udawaj. To co masz mi dać pod choinkę. Od mamy i od ciebie.A co to jest?Przecież wiem...Gdzie są?U ciebie w tapczanie.

Krzysztof śmieje się. Jeszcze raz sprawdza wszystkie dane zerkając na kartkę z notatkami Pawła o temperaturze. Kończy wynik jest taki sam. Wtedy do pokoju wkracza Paweł wyższy o kilka centymetrów świetnych, zagranicznych łyżew. Z trudem porusza się po podłodze.

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:

Mogą być?Fantastyczne.Do łóżka! Pójdę pobiegać, jak wrócę, masz spać.

13

Krzysztof w dresie i adidasach biegnie oświetlonymi alejkami w okolicach domu. Alejki prowadzą w dół, tam jest ciemniej. Krzysztof biegnie w stronę tej ciemności. Stoi tam samotna latarnia. Oświetla jeziorko. Krzysztof zsuwa się po niewielkim jeziorku, ostrożnie wchodzi na lód. Jest mocny. Staje pewniej, podskakuje. Wbiega na środek tupiąc nogami. Wszystko w porządku. Rozpędza się, ślizga, adidasy są nie są do tego najlepsze, ale jednak jedzie

Page 11: Dekalog I

kilkanaście metrów. Z boku jeziorko kończy się jakąś wpadającą czy wypadającą z niego rzeczką. Nie jest zamarznięte. Lód zaczyna trzeszczeć. Krzysztof wychodzi na brzeg i wraca z kijem. Sprawdza głębokość nurtu. Kij zanurza się na kilka, może kilkanaście centymetrów. Krzysztof ponawia próbę w paru miejscach – wszędzie jest równie płytko. Uderza kijem starając się rozbić lód na jak największej powierzchni, ale lód jest gruby, można rozbić go tylko przy rzeczce. Odrzuca wreszcie kij, odwraca się. Na wysokim brzegu, z drugiej strony jeziorka widzi małe ognisko. Siedzi przy nim mężczyzna w kożuchu. Ma młodą, zamyśloną, a jednocześnie uśmiechniętą twarz. Przez chwilę patrzą na siebie, po czym Krzysztof zawraca w stronę domu.

14

W pokoju Pawła już ciemno.KRZYSZTOF: Śpisz?

Mówi cicho i słyszy cichą odpowiedź.PAWEŁ: Nie. Popatrz, jak błyszczą.

Krzysztof wchodzi. Paweł zawiesił swoje nowe łyżwy nad łóżkiem. Latarnia uliczna odbija się w ostrzach i kiedy Paweł lekko porusza łyżwami, po ścianie przebiegają wąziutkie smugi światła. Rozmawiają cicho.

KRZYSZTOF:PAWEŁ:

KRZYSZTOF:

Sprawdziłem lód.

Dlatego czekam.W porządku. Tylko obiecaj mi, że nie będziesz podchodził do tej rzeczki. Ona nie zamarza. Piętnaście metrów, nie bliżej.

PAWEŁ:Piętnaście metrów. Dobrze.

KRZYSZTOF: Ona jest płytka, ale po co masz się zmoczyć. Gdzie twój miś?Paweł uchyla kołdrę, miś leży obok niego, na poduszce.

PAWEŁ: Już śpi.

15

Jasna, słoneczna pogoda. Błyszczący lód. W zwolnionym tempie wjeżdżają na lód nowe łyżwy Pawła i potem on sam. Płynie po lodzie. Jest to zapewne sen, ponieważ jeździe Pawła towarzyszy muzyka. Paweł okrąża kilka razy jeziorko, robi coraz mniejsze kółka, w środku tych kółek stoi Ola. Ta jazda, słońce, łyżwy krojące lód i twarz Oli i Pawła są nierealnie piękne.

16

Krzysztof siedzi przy zarzuconym papierami biurku. Zastanawia się nad czymś, słychać jeszcze cichnące takty muzyki z poprzedniej sceny. Za oknem zaczyna się lekki, wczesnozimowy zmrok. Krzysztof zapala lampę. Widzi, że rozłożone przed nim papiery zaczynają powoli zabarwiać się na granatowo. Patrzy ze zdumieniem, jak granatowość pochłania zapisane litery, cyfry, całe stronice. Dopiero po chwili dociera do niego racjonalna przyczyna tego znikania. Szybko zbiera papiery i podnosi stojącą buteleczkę z atramentem. Buteleczka jest pęknięta i wąska, ciemną strugą wycieka z niej granatowa ciecz. Krzysztof ratuje, co się da. Wyniesiona do kubła buteleczka pozostawia po sobie granatowy ślad na podłodze. Krzysztof jest pomazany atramentem. Słyszy ciche stukanie do drzwi. Podchodzi, w progu stoi mała, może czteroletnia dziewczynka, wyraźnie zawstydzona.

DZIEWCZYNKA: Mama pyta, czy Paweł jest w domu.Krzysztof uśmiecha się.

Page 12: Dekalog I

KRZYSZTOF:DZIEWCZYNKA:

Nie ma. Dlaczego?Mama pyta. Nie wiem.

Zawstydzona odbiega.

17

Krzysztof patrzy na nią, jak znika za załomem muru. W łazience próbuje zmyć atrament. U nasady nosa ma ciemną plamę, widocznie odruchowo dotknął twarzy brudnymi rękoma. Przez szum wody przebija się ostry sygnał alarmowej syreny. W osiedle skręca samochód straży pożarnej z niebieskim, migającym światłem, za nim przyjeżdżają samochód milicyjny i karetka pogotowia. Krzysztof bezradnie patrzy na swoje namydlone, brudne ręce. Z tego odrętwienia, w którym jest może i przeczucie nieszczęścia, wyrywa go dzwonek telefonu.

KRZYSZTOF:GŁOS (off):

KRZYSZTOF: GŁOS (off):

Halo.Dobry wieczór, Ewa Jezierska.Dobry wieczór.Czy Paweł jest w domu? Marka jeszcze nie ma...

KRZYSZTOF:

GŁOS (off):KRZYSZTOF:

Przepraszam nie poznałem pani...Nie, nie ma go jeszcze. Powinien być na angielskim...powinni być. Która godzina?Po piątej. Powinni już być.Zaraz wrócą.

Krzysztof jest zupełnie spokojny.GŁOS (off):

KRZYSZTOF:Bo coś się stało.

Co?GŁOS (off):

Właśnie nie wiem. Coś się stało w osiedlu. Pójdę po nich.KRZYSZTOF: Niech Paweł od razu wraca.

Nikt już nie odpowiada. Ewa Jezierska odłożyła widać słuchawkę. Krzysztof przez chwilę stoi nieruchomo, potem biegnie i spłukuje ręce. Do plastikowego worka wkłada zabrudzone kartki i gazety, którymi wycierał atrament na biurku.

18

Ostatnie metry do sąsiedniego budynku Krzysztof przebywa już biegiem. Zapomniał o worku, ściskając go bezsensownie w ręku, kilka osób biegnie w różne strony, z gwizdem syreny przyjeżdża jeszcze jeden samochód milicyjny.

19

Krzysztof wbiega po kilka stopni na drugie piętro. Znajduje drzwi, dzwoni, potem stuka coraz mocniej. W drzwiach pojawia się młoda ładna, rozczochrana dziewczyna w szlafroku.

KRZYSZTOF: Przepraszam...czy jest Paweł?Dziewczyna uśmiecha się przepraszająco.

DZIEWCZYNA:KRZYSZTOF:

DZIEWCZYNA:

Grypa...Nie mogłam mieć lekcji. Zwolniłam ich.O której?O czwartej, jak tylko przyszli.

Na dole przy windzie stoi Ewa Jeziorska. Jest elegancką kobietą, około czterdziestki. Naciska przycisk windy i nie mogąc się doczekać, wali pięścią w drzwi. Krzysztof podchodzi do niej.

KRZYSZTOF: Nie ma ich tutaj. Ona jest chora.Jezierska blednie opiera się plecami o windę. Na czole ma kropelki potu. Krzysztof chce ją podtrzymać, zauważa ze zdziwieniem plastikowy worek w swoich rękach. Ewa Jezierska mówi – trochę do tego plastikowego worka.

Page 13: Dekalog I

JEZIERSKA:KRZYSZTOF:

Lód się załamał na jeziorku.To niemożliwe.

JEZIERSKA:KRZYSZTOF:

JEZIERSKA:

Załamał się. Załamał się.Proszę pani... Nie mógł się załamać.Tak załamał się.

Drzwi windy otwierają się, zjechała Ola.KRZYSZTOF:

OLA:Nie widziałaś Pawła?W szkole... Rozmawialiśmy w szkole. Opowiadał mi swój sen.

20

Krzysztof wbiega na klatkę schodową. Na klatce nie ma nikogo. Krzysztof przymyka oczy i liczy bezgłośnie do dwudziestu. Potem powoli wciska guzik i cierpliwie, jakby nic się nie stało, czeka. W windzie czeka jeszcze chwilę z otwartymi drzwiami, widząc człapiącego powoli staruszka. Staruszek naciska pierwsze piętro, srogim wzrokiem przyglądając się Krzysztofowi. Na swoim pierwszym piętrze długo gramoli się z windy. Krzysztof oczekuje równie spokojnie i naciska swój przycisk. Winda rusza. Widać, że Krzysztof postanowił zachowywać się racjonalnie.

21

Krzysztof otwiera drzwi i od razu woła:KRZYSZTOF: Paweł? Paweł!

Jest w tym wołaniu nadzieja, że zaraz skończy się ten koszmar, ale w domu panuje cisza. Krzysztof po raz drugi dostrzega absurdalny worek w swoich rękach. Rzuca nim w kąt z nagłym wybuchem, znów się uspokaja. Idzie do pokoju syna. Obok łóżka wiszą łyżwy. To właśnie chciał zobaczyć i oddycha z ulgą. Wykręca numer telefonu.

KRZYSZTOF:IRENA (off):

KRZYSZTOF:IRENA (off):

KRZYSZTOF:IRENA (off):

KRZYSZTOF:IRENA (off):

KRZYSZTOF:IRENA (off):

KRZYSZTOF:IRENA (off):

KRZYSZTOF:IRENA (off):

KRZYSZTOF:IRENA (off):

Irena?Ja.Paweł do ciebie dzwonił?Kiedy?Teraz.Po szkole, koło drugiej. Chciałam, żeby przyjechał na obiad, ale miał angielski.Właśnie nie miał.I gdzie jest?Nie wiem. Nie ma go.Coś się stało?Nie wiem. Atrament się wylał.Co?Nic. Pękła nagle buteleczka z atramentem. Wylał się.Ale z Pawłem.Nie ma go. Tutaj podobno załamał się lód. Na tym jeziorku.Jadę do ciebie.

Odkłada słuchawkę. W pokoju Pawła, na stoliku znajduje aparat walkie-takie. Chowa go do kieszeni. W małym pokoju, pełnym różnych sportowych sprzętów – hantli, małych sztang, sprężyn, itd. – Krzysztof znajduje zawieszony na ścianie rower, znajduje pompkę i zaczyna pompować koło.

Page 14: Dekalog I

22

Już szaro. Krzysztof na rowerze wygląda dziwnie w tym prawie zimowym pejzażu. Jedzie powoli wzdłuż osiedla i co jakiś czas zatrzymuje się. Wyjmuje wtedy walkie-talkie i powtarza po cichu.

KRZYSZTOF: Paweł, odbiór.Urządzenie milczy. Krzysztof wsiada na rower i już bez walkie-talkie krzyczy.

KRZYSZTOF: Paweł!Niektóre bloki objeżdża systematycznie ze wszystkich stron, co chwila zatrzymuje się i wydając swoje ciche, techniczne wyzwanie. Kiedy woła przez walkie-talkie jego okrzyki są głośne, coraz głośniejsze. W którymś z domów facet pojawia się na balkonie.

FACET: Panie kolarz, pan mnie woła?Krzysztof zatrzymuje się, z trudem lokalizuje rozradowanego faceta.

KRZYSZTOF:FACET:

Nie.Bo ja Paweł.

Facet wychylony przez poręcz gotów jest do dalszej, dowcipnej konwersacji, ale Krzysztof odjeżdża w stronę położonego niedaleko rzadkiego lasku. Jedzie pustymi, bezlistnymi alejkami. Zbliża się do indywidualnego miasteczka dla dzieci. Odnajduje zbudowany z bali wigwam. Wchodzi, pusto, ciemno. Znajduje stojące na balach pudełko po konserwach. Pełno tam petów. Dotyka, czy ciepłe, ustawia pudełko na tle nieba, jak na ekranie. Z pudełka wydobywa się lekki dym. Krzysztof siada na stole i nadaje wezwanie przez walkie-talkie.

KRZYSZTOF: Paweł, odbiór. Paweł, wiem, że jesteś.. Odezwij się, Paweł!

23

W pokoju Pawła, na łóżku, schowany za misiem, leży drugi aparat walkie-talkie. Słuchać w nim mechaniczne nawoływanie Krzysztofa.

KRZYSZTOF: Paweł, wiem, że jesteś. Odezwij się, Paweł!Brzmi to nieprzyjemnie w pustym mieszkaniu.

24

Krzysztof zbliża się na rowerze do jeziorka. Jest oświetlone strażackimi reflektorami. Stojąc na trzymającym się jeszcze lodzie strażacy starają się zgłębić wodę długimi bosakami. Tam, gdzie lodu nie ma, jest głęboko, bosaki z łatwością zanurzają się na całą długość. Na przeciwnym, wysokim brzegu inni strażacy próbują robić to samo, lód jest tam rozwalony przy samym brzegu. Tłum w milczeniu obserwuje wysiłki. Kiedy zajeżdża wielki samochód z łodzią, kilku mężczyzn pomaga zdjąć łódź. Wszyscy z napięciem wpatrują się w wyciągane z wody bosaki. Milicjanci starają się odsunąć ludzi stojących najbliżej, by dać przejście strażnikom z łodzią. Jakaś kobieta w domowym fartuchu nie reaguje na wezwanie i jak zahipnotyzowana wpatruje się w wyciągane z wody żerdzie. Krzysztof odkłada rower, mężczyzna stojący obok niego odwraca się.

MĘŻCZYZNA:KRZYSZTOF:

MĘŻCZYZNA:KRZYSZTOF:

MĘŻCZYZNA:KRZYSZTOF:

Puścili, skurwysyny, ciepłą wodę.Co pan powiedział?Z elektrociepłowni.Co?Ciepłą wodę puścili w nocy z elektrociepłowni. Skurwysyny.Skurwysyny.

Nie rozumie dokładnie, co mówi, rozumie natomiast, co się stało i dlaczego zawiodły jego obliczenia.

Page 15: Dekalog I

KRZYSZTOF: Obliczyłem, wie pan, wytrzymałość lodu. Według wzoru. Wyszło mi na centymetr kwadratowy...

MĘŻCZYZNA:KRZYSZTOF:

MĘŻCZYZNA:

Z nimi pan nie wygra.Tak. Przypadek, tego on nie mógł przewidzieć.Kto?

Krzysztof mówi coś szeptem, mężczyzna nie słyszy odpowiedzi. Do stojącej na brzegu kobiety podchodzi mały chłopiec. Kobieta nie zauważa go. Chłopiec wkłada swoją rękę w jej dłoń. Kobieta jest tak napięta, że nie zauważa tego gestu. Chłopiec odciąga ją do tyłu, kobieta stawia opór, zdaje sobie sprawę, że trzyma kogoś za rękę. Upewnia się w tym uczuciu. Drugą ręką, jakby była niewidoma, dotyka głowy chłopca, nie może uwierzyć, poznaje znajomy kształt.

KOBIETA:JACEK:

KOBIETA:

Jacek?...Tak, mamo.Jacek.

Kobieta przytula do siebie chłopca, rozpaczliwie przytula go do siebie.KOBIETA:

JACEK:Jacek, synku, Jacek, synku...Gdzie ty byłeś, synku?...Bawiliśmy się w Indian.

Kobieta wstaje podnosząc dziecko. Odchodzą. Za nimi postępuje mężczyzna, który trzyma palto swojej żony. Łódź ze strażnikami nadal starannie, metr po metrze penetruje jezioro. Strażnicy krzyczą do kolegów i ci prowadzą łódź reflektorami. Stojące na brzegu samochody też zapalają światła. Jeziorko wygląda teraz, jak scena teatralna. Krzysztof ogląda się. W tym samym miejscu, co wczorajszej nocy, widzi zapalone ognisko. Ten sam młody mężczyzna siedzi przy nim, jakby nie zmieniał pozycji. Krzysztof ma uczucie, jakby mężczyzna patrzył na niego, ale być może jest to złudzenie. Obok siebie słyszy głos.

OLA: Proszę pana...Krzysztof odwraca się. Ola z poważną, skupioną twarzą stoi obok niego.

OLA:KRZYSZTOF:

OLA:KRZYSZTOF:

OLA:

Paweł miał do mnie zadzwonić wieczorem... Pamięta mnie pan?Tak.Ten chłopiec może coś wiedzieć.Który chłopiec?Ten mały... Jacek.

Krzysztof kojarzy wreszcie, o co jej idzie. Biegnie w stronę bloków. Całą trójkę: kobietę z Jackiem na ręku i idącego za nimi mężczyznę dogania przed klatką schodową. Dotyka ramienia chłopca. Chłopiec odwraca się. Kobieta czuje, że coś się dzieje, zatrzymuje się. Chłopiec patrzy przez chwilę na Krzysztofa, wreszcie odpowiada na nie zadane pytanie.

JACEK: Paweł nie bawił się z nami.

25

W zamykającej się szparze windy, Krzysztof widzi Jacka, który chce mu coś jeszcze powiedzieć.

JACEK: Paweł się...Drzwi zamykają się, Krzysztof nie wie, co chciał powiedzieć Jacek, winda ruszyła. Krzysztof biegnie po schodach, kiedy dopada swojego piętra, tamci wysiadają. Kobieta z Jackiem na ręku przechodzi obok, ale mały z całej siły łapie za pręt podtrzymując poręcz. Chłopiec ma teraz twarz na poziomie twarzy Krzysztofa.

JACEK: On się ślizgał na jeziorku. Z Markiem i jeszcze z jakimś chłopcem. Ślizgali się. We trzech...

Page 16: Dekalog I

Ręka Krzysztofa bezwiednie, rytmicznie puka w pręt poręczy, której jeszcze przed chwilą trzymał się Jacek. Jego twarz powoli przekształca się w maskę. Gdzieś trzaskają drzwi, słychać szczekanie psa, dobiegają odgłosy jakiejś muzyki z radia, Krzysztof nie rusza się.

26

Z tą samą twarzą-maską Krzysztof siedzi w dużym pokoju. Tutaj jest cicho. Po chwili twarz zabarwia się z jednej strony na zielono. Nie zwraca na to uwagi. Kolor robi się coraz intensywniejszy. Wreszcie do Krzysztofa dociera fakt, że pojawiło się jakieś źródło światła. Odwraca głowę. Ogromny ekran jego monitora komputerowego jarzy się w ciemności zielonym blaskiem. Krzysztof przygląda mu się bezmyślnie. Przez ekran przebiega jakaś linia. Po chwili pojawia się napis.

KOMPUTER: I’m ready.Krzysztof trzymał ręce zaciśnięte, teraz rozprostowuje palce, przesuwa je w stronę klawiatury. Powoli, litera po literze wystukuje napis.

KRZYSZTOF: Jesteś?Komputer przez chwilę zastanawia się, mimo że Krzysztof nacisnął guzik odpowiedzi, potem pojawia się napis.

KOMPUTER:KRZYSZTOF:

Repeat again.Pytam, czy jesteś?

Komputer milczy, Krzysztof wciska klawisz z prośbą o odpowiedź, ale ekran jarzy się tylko jaskrawym, zielonym światłem. Po chwili Krzysztof znów, jedna po drugiej, naciska litery.

KRZYSZTOF: Co robić?Napis trwa trochę, ekran znów robi się zielony i litery zanikają. Krzysztof wystukuje kolejne pytanie.

KRZYSZTOF: Dlaczego?Jak przedtem – litery roztapiają się w zieleni. Ręce Krzysztofa naciskają klawisze klawiatury.

KRZYSZTOF: Po co ci mały chłopiec?Napis trwa. Krzysztof dołącza do niego następny.

KRZYSZTOF: Słuchaj. Po co ci mały chłopiec? Chcę zrozumieć...Naciska klawisz odpowiedzi, litery znikają. Pisze dalej.

KRZYSZTOF: Jeżeli jesteś, daj znak.Napis trwa. Krzysztof iksuje pierwsze litery napisu. Znikają po kolei, zostaje tylko

znak.Krzysztof naciska przycisk x2. Napis powiększa się dwukrotnie. Naciska jeszcze kilka razy ten sam przycisk, aż wreszcie napis zajmuje cały ekran.

znak.Naciska przycisk z wyrazem answer. Komputer szybko odpowiada.

KOMPUTER: Objaw. Przepowiednia. Blizna. Symbol.Krzysztof pisze.

KRZYSZTOF:KOMPUTER:

Jasność.Światło. Ogień. Promień. Świeca.

Komputer odpowiada terasz szybko. Krzysztof pisze. Krzysztof mówi jakieś niewyraźne słowa, dopiero po chwili możemy zorientować się, co mówi.

KRZYSZTOF:KOMPUTER:

Świeca.Symbol. Kościół. Krzyż.

Krzysztof pisze dalej.KRZYSZTOF: Sens. Nadzieja.

Komputer znów przez chwilę milczy. Potem ukazują się litery.Out of memory.

Page 17: Dekalog I

Krzysztof wyłącza komputer. Zielone światło znika, na monitorze pozostaje tylko mały punkt.KRZYSZTOF: Out of memory. Poza pamięcią…

27

Z boku osiedla wznoszony jest nowy kościół. Duża, ciemna bryła. Krzysztof stoi przez chwilę, nim decyduje się wejść. Kościół ma nowoczesną, ekstrawagancką wręcz, formę. Krzysztof znajduje drogę do części podziemnej, gotowej już, gdzie odbywają się nabożeństwa.

28

Ściany podziemnego kościoła są chropowate, ze śladami szalunkowych desek. Palą się małe, robocze lampki. Tymczasowy ołtarz jest równie surowy. Obraz na ołtarzu obramowany jest deskami, na których stoją kwiaty i świece. Ksiądz podnosi twarz na wejście Krzysztofa. Siedzi w konfesjonale i światło wpadające przez kratkę dzieli mu twarz na jasne i ciemne kwadraty. Krzysztof nie pamięta, jak trzeba się zachowywać w kościele. Podchodzi do ołtarza. W połowie drogi robi ruch, jakby chciał klęknąć, ale rezygnuje. Surowa deska, przy której najwidoczniej przyjmuje się komunię, nie oddziela dokładnie ołtarza od reszty kościoła. Krzysztof widzi klika nie zapalonych świec w wieloramiennym świeczniku. Zabiera jedną z tych świec. Ksiądz przygląda się spokojnie. Krzysztof szuka w kieszeniach, ale nie ma zapałek. Stoi ze świecą w ręku. Czuje czyjąś obecność, odwraca się, podchodzi do konfesjonału, otwiera drzwiczki. Ksiądz trzyma zapałki w ręku. Podaje je Krzysztofowi bez słowa, ten wraca pod ołtarz, zapala świecę, czeka, aż stearyna zastygnie. Płomyk świecy przygasa, chyboce, może ktoś otworzył gdzieś drzwi. Krzysztof chroni go dłońmi, czeka, aż świeca znów zapłonie jasno i potem – jeszcze dłońmi z wysuniętymi do przodu – wycofuje się tyłem, gotów – gdyby świeca zaczęła przygasać – wrócić raz jeszcze. Opuszcza ręce, kiedy jest już przy drzwiach i widzi, że świeca pali się jasnym, czystym płomieniem.

29

Już z daleka Krzysztof słyszy płacz kobiet i głośny, wybijający się nad wszystko krzyk. Ze środka jeziorka nadpływa łódź. Na brzegu stoją już nosze. Krzysztof mija Ewę Jezierską, która odwraca twarz z otwartymi ustami, bez krzyku. Podchodzi bliżej brzegu. Tumult i krzyki zamierają. Łódka podpływa. Leżą na niej trzy mokre, małe, jakby jeszcze mniejsze niż za życia, ciała chłopców. Krzysztof potyka się o coś. Wdeptany w błoto, z pogiętymi kołami leży jego rower. Strażacy przenoszą ciała dzieci na nosze. Krzysztof patrzy na spokojną twarz swojego syna. Paweł ma okulary na zamkniętych oczach. Kiedy strażacy układają ciało chłopca na noszach, nad Pawłem pochyla się Irena i zasuwa rozsunięty do połowy suwak kurtki. Później robi na czole chłopca szybki, mały znak krzyża. Młody człowiek w kożuchu, którego Krzysztof widział już dwa razy przy ognisku, przechodzi teraz obok niego, mija nosze i klęczącą przy nich Irenę i powoli wychodzi z kręgu światła.

30

Krzysztof znów biegnie do kościoła. Świeca przed ołtarzem pali się jasnym, równym płomieniem. Krzysztof podchodzi do oddzielającej go od ołtarza surowej deski, przez chwilę z napięciem wpatruje się w obraz, potem z rozmachem, z całej siły, z góry, uderza palącą się świecę. Słychać głuchy łomot w betonowym wnętrzu. Drży ołtarz i okalające go, surowe, drewniane ramy. Świece nad ołtarzem przewracają się, stearyna kapie po twarzy na obrazie. Ksiądz wychodzi z konfesjonału, klęka na betonowej podłodze i składa ręce do modlitwy.

Page 18: Dekalog I

Krzysztof podchodzi do odlanego, jak wszystko tutaj, w betonie, naczynia ze święconą wodą. Wkłada rękę do naczynia. Natrafia na kawał lodu, w który zmieniała się woda. Na kawał święconego lodu. Wyjmuje ten lód i przykłada go do twarzy. Spomiędzy palców cieknie mu strumyczek – wody? Łez? Ze zgaszonej świecy kapią resztki stearyny i jak przedtem osiadają kroplami na obrazie. Ksiądz pogrążony jest w głębokiej modlitwie.Krzysztof mówi jakieś niewyraźne słowa, dopiero po chwili możemy zorientować się, co mówi,

... kim...

... z kim...

...kim rozm...

... z kim rozm...

... z kim rozmawiać?

... z kim rozmawiać?

...z kim?