Czekając na La Défense Szklana...

24
magazine pierwszy dla outsourcingu i korporacji Numer 3 | Lipiec 2015 | www.whatsupmagazine.pl | nakład 25 tys. | egzemplarz bezcenny Szklana pułapka lojalni – nielojalni Myszkujemy w umowach pokaż portfel A powiem ci... miasto : futurologia Eskelinen o smart cities kijów Nie kino, jeszcze nie wojna zanurz się! Spacerem po plażach Czekając na La Défense Szklana pułapka

Transcript of Czekając na La Défense Szklana...

Page 1: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

m a g a z i n e

p i e r w s z y d l a o u t s o u r c i n g u i k o r p o r a c j i

Num

er 3

| Li

piec

201

5 | w

ww

.wha

tsup

mag

azin

e.pl

| na

kład

25

tys.

| eg

zem

plar

z be

zcen

ny

Szklanapułapka

lojalni – nielojalni Myszkujemy w umowach

pokaż portfelA powiem ci...

miasto: futurologiaEskelinen o smart cities

kijówNie kino, jeszcze nie wojna

zanurz się!Spacerem po plażach

Czekając na La Défense

Szklana pułapka

Page 2: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl2 what’s up?

what’s up magazinepierwszy dla outsourcingu i korporacjiwww.whatsupmagazine.pl

redaktor naczelny Rafał Romanowski

zastępcaMagda Wójcik

wydawcaFundacja Aktywnych Obywateli im. Józefa Dietla

dyrektor artystyczny & ilustracjeJoanna Sowula

fotografiePiotr Banasik

editor (english)Łukasz Cioch

korektaKrzysztof Malczewski

reklamaAnna Gł[email protected]+ 48 516 831 566

kreacja i marketingAgencja Kreatywna Lemon Media

facebookWhatsupmagazine.pl

twitter@WhatsUpKrakow

kontakt+48 516 831 [email protected]

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam i ogłoszeń.

spis treści temat numeru 3 Szklana pułapka. Jak rozwija się biurowy Kraków

rozmowa numeru6 Jarmo Eskelinen o smart cities

hr 8 Pracownik na smyczy 9 Pod lupą TESTu: Kraków Was (wy)ceni

przedstawiamy10 State Street12 Kijów na jałowym biegu13 Brainly | Sand Made

nieruchomości 14 Fokus na Kazimierz Rozgrzany rynek mieszkań

dbamy o ciebie16 Stretch na stres Biegasz? Nie trać głowy!

siesta17 Emocje w czterech wymiarach18 Zanurz się w mieście19 Czarowne Świętokrzyskie

wokół stołu21 Szczęście w płynie

siedem uciech głównych 22 Kulturalny lipiec

Enter16.59. Londyńskie Canary Wharf. Za równo minutę pierwsze palce, które przez 8 godzin wstukiwały finansowe dane w komputery, pchną szklane wyjścia ustawionych tu jakiś czas temu wieżowców.

Dear Readers,

There’s reason to cheer! Those few precious months, when Kraków takes a deep breath from heavy road traffic and the usual cocktail of foggy-smoggy have only just given way to – believe it or not – a growing sense of optimism around town! At a time like this, one almost feels inclined to disclaim the cus-tomary air of (occasionally) stagnant, (mostly) excessive conserv-atism befitting a true Cracovian. This, of course, will not prevent some from complaining that there are too many tourists in the city but, even for them, there’s comfort to be found in knowing that tourist migration patterns never seem to stray too far from the trail connecting Kraków’s magnetic poles of entertainment, Rynek and Kazimierz. Having said that, something truly seems to be changing (for the better, I dare say) in the “City of Kings”, whose collective mindset is perhaps a little less likely now to remind one of the bitter end of Tolkien’s metaphors, like the one with Théoden at the heart of things.As a city, Kraków appears to be steadily growing in confidence and – most importantly perhaps – this process may have reached a stage where growth and creative energy are increasingly accel-erated by participatory, bottom-up thinking (both individual and collective) rather than top-down decision-making.The above is perhaps best exemplified in this month’s „What’s Up Magazine”. In an insightful overview, we take a look at Kraków’s map of business infrastructure development and trace back the logic behind its evolution. In doing so we provide hints for nav-igating the muddy waters between wishful thinking and sound logic. Pushing this topic a little further, we talk about smart cities, hoping to reach conclusions, in both form and substance, stretching beyond the clichéd phrase. Among other interesting topics, we continue to discuss the intricacies of employment agreements, especially those intended to “put a leash” on poten-tially disloyal (or, depending on the circumstances, simply re-born

to sanity) employees, who – whatever their reasons – suddenly discover the need for change, bigger in scope and consequences than, say, buying a new suit.Next, we share with you our insights into Kraków’s housing mar-ket, only to send you on a business trip to Kiev. We did actually go there, to make sure we put facts behind words. On the way back, we stopped at Świętokrzyskie to get a glimpse of its natural beauty. As we encourage you to spend this summer exploring the various hidden wonders of the region, feel free to take our advice on stretching, running and keeping fit, in the healthy lifestyle section.Last but not least, we bring you closer to companies, both big and small, whose DNA seems genetically geared to climb high, however modest their beginnings (and budgets) may have been…in sharp contrast to the sophistication of the technology they’re successfully developing, not to mention the sky-high goals they’re setting for themselves. To paraphrase one true visionary, what sets them apart (from the public sector, in particular) is that they are infinitely more likely to “stay hungry, stay foolish” sooooo much longer, and with so much more passion, and will continuously raise the bar for themselves (much higher from the start) than is ever likely to happen in the world of talkers (politicians come to mind?).And one last thing! Having started this month’s conversation with weather-related optimism, it is only appropriate that we wish you a truly great summer of 2015! Do not forget to make it truly special! Should you so choose to test our assumptions of growing optimism, we recommend that you rent one of those city bikes (they’re nice, cheap and easy to find, by the way) and spend some time tracing the various routes we explore inside this month’s edition, after the pleasurable cover-to-cover perusal of

„What’s Up Magazine”, naturally.

Łukasz Cioch

What’s up, Kraków?

Równo z dzwonkiem otworzą się też bramy biurowców londyń-skiego City, a na Liverpool Steet i okoliczne zaułki wyleje się strumień bankierów inwestycyjnych, maklerów giełdowych, do-radców finansowych, analityków – wszystkich grubych ryb stolicy Zjednoczonego Królestwa.Cała ta ciżba ruszy do czekających na nich pubów, aby przy ku-flach piwa porozmawiać wreszcie ludzkim językiem, pośmiać się, pomyśleć o czymś innym niż tylko o wskaźnikach/wynikach/ /rezultatach/cyfrach/procentach. Najciekawiej będzie w piątek, kiedy korporacyjny sznyt zniknie w mgnieniu oka, poluzowane zostaną krawaty, kufli wychyli się więcej niż zazwyczaj, a następ-nego dnia rano będzie można wyspać się do woli, zamiast tłuc się zatłoczonym Jubilee czy Central Line na poranną zmianę.Namiastkę takiego życia ma już Kraków. Korporacyjne życie upły-wa tu w ściśle precyzyjnym rytmie poniedziałkowo-piątkowym.

Każdego dnia rano setki ludzi znikają w porozrzucanych na mapie miasta biurowcach, każdego popołudnia mniejszy (bo nadgo-dziny) tłum wylewa się z nich i usiłuje jak najszybciej wrócić do domu, bo przecież trzeba wcześnie położyć się do łóżka, by być wypoczętym następnego dnia.Brakuje więc jednego: setek barów ustawionych frontem do biur, gdzie codziennie po pracy młodzi ludzie zapominaliby o niej, a w zamian zaczynali myśleć o swoich potrzebach, zaintereso-waniach, fascynacjach. Zwyczaje są więc tu inne. Krakowski „kor-poracyjny Kowalski” odnajduje to dopiero w piątkowy wieczór gdzieś na Rynku czy Kazimierzu. Wówczas centrum miasta aż roi się od tych, którzy mogą wreszcie rozprostować zasiedziałe przy biurkach kości i pozwolić sobie na buzujące w nich szaleństwo czy chęć prywatnej rozmowy.To nieprawda, że oferta rozrywkowego Krakowa czeka tylko na tu-rystów i studentów. Wręcz przeciwnie, głównym klientem Krakowa jest właśnie kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi, spędzających ty-dzień przy firmowych biurkach. Na naszych oczach liczba pracow-ników globalnych firm urosła tak bardzo, że miasto ze „studencko--turystycznego” stało się „studencko-turystyczno-korporacyjnym”.„What’s Up Magazine” zauważa te zmiany, chce o nich pisać. I proponować wszystko to, co może urozmaicić korpo-żywot.A propozycji jest mnóstwo. Więc czytajcie nas! Numer trzeci przed Wami.

Redakcja „What’s Up Magazine”

Enter

Page 3: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

Lipiec 2015 3temat numeru

fot.

Piot

r Ban

asik

szklana pułapka.

Czekając na La Défense

Na dawnych terenach stołecznego Służewca Przemysłowego stoi dziś więcej biurowców niż w Krakowie, Poznaniu i Łodzi razem wziętych. Codziennie do pracy dojeżdża tam ok. 100 tys. osób, które grzęzną na dziesiątki minut w korkach lub cisną się do po-jazdów komunikacji miejskiej, bijąc rekordy liczby pasażerów. Rano w jedną stronę, wieczorem w drugą. Choćby z tego powodu do dzielnicy tej przylgnęła, nawiązująca do tolkienowskiej krainy zła, nazwa Mordor. Być może również dlatego, że nocą jest tam zupełnie ciemno – życie wraca dopiero o świcie.

W krakowskich korporacjach pracuje mniej osób, ale z pewnością żadna z nich nie przeżywa takich katuszy transportowych jak ko-ledzy i koleżanki z ul. Domaniewskiej w Warszawie. Brak dzielnicy biurowców w Krakowie to zatem zaleta. Są jednak i wady – dyna-mika rozwoju krakowskiej przestrzeni biurowej często hamowana jest przez brak planów zagospodarowania przestrzennego, które jednoznacznie określiłyby, co i gdzie można budować. Spon-taniczność zabudowy oznacza z kolei, że dojazd do pracy jest o wiele gorszy niż być mógłby, zaś w rejonie biurowców mało jest obiektów, które podnosiłyby komfort: sklepów, punktów usługowych i gastronomicznych albo przedszkoli – część pracu-jących ma przecież dzieci.W Krakowie brakuje skupisk biurowców, bo zabrakło odpowied-niego planowania. Lecz to warszawskie także nie powstało jako zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów z dojaz-dem, rejon Służewca jest od 20 lat nieprzerwanie jednym z naj-większych placów budowy w Warszawie (w tym roku powstanie tam ok. 150 tys. m kw. powierzchni biurowej)? Czynsze w tej dzielnicy są niższe niż w centrum Warszawy. Tereny Służewca to obszar poprzemysłowy. Od samego początku był uzbrojony we wszystkie niezbędne media. Niższe niż w centrum stolicy były też ceny gruntów.Powstawanie dzielnic biurowych poza centrum miast nie jest zja-wiskiem wyjątkowym. Jest ono efektem zapotrzebowania na tań-sze powierzchnie. Londyn ma Canary Wharf, Paryż La Défense

Kraków nie doczekał się dotąd dzielnicy biurowej. Miejsca wskazane pod te funkcje przez władze zaczną się zapełniać do-piero, gdy miasto zdecyduje się zrobić pierwszy krok – zapewni sprawny dojazd. Bez tego gro-ziłaby nam powtórka warszaw-skiego Mordoru.

ciąg dalszy na str. 4

Page 4: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl4 temat numeru

– dziś zdecydowanie bardziej prestiżowe niż w okresie swego powstania. Tyle że tam rozwój dzielnic biurowych przebiegał inaczej – najpierw zaplanowano organizację terenów, później zaczęto je zabudowywać.Wydaje się, że i w Krakowie mamy zalążki takich dzielnic: na po-stindustrialnym Zabłociu biurowce wydają się wyrastać z więk-szym sensem niż w wielu innych lokalizacjach, ale za to na Rybi-twach, gdzie dzielnicę biurową widziałyby władze Krakowa, nie wyrasta na razie nic.

Czekając na tramwajJak ważne jest dobre skomunikowanie pokazuje biurowa mapa Krakowa. Choć nie ma u nas wielkiej dzielnicy biurowej, układ ist-niejących skupisk dość dobrze pokrywa się z mapą ważniejszych węzłów komunikacyjnych. Na południu przykładem są tereny przy centrum handlowym Bonarka, gdzie poruszają się autobusy wielu linii, a nieopodal znajduje się duży węzeł przesiadkowy – rondo Matecznego. Na Ruczaju wiara w rozwój dzielnicy zmyliła inwestorów, którzy postawili swe obiekty na dekadę przed usprawnieniem dojazdu. Sytuację poprawił dopiero uruchomiony cztery lata temu szybki tramwaj.Najwięcej powierzchni funkcjonuje jed-nak w północnej części miasta. Obszar położony przy al. Armii Krajowej zabu-dowany został bez odpowiedniej sieci komunikacyjnej, ale funkcjonowanie biur wymusiło naprawę sytuacji – nie było to trudne ze wzglę-du na szeroką jezdnię. Biura leżące przy rondzie Polsadu albo w Czyżynach w rejonie Parku Lotników od początku powiązane są z bliskością dobrej komunikacji miejskiej, niezłym dojazdem samochodowy, a także posiadają niemal centralne położenie na mapie Krakowa.Jednak i tu znalazł się wyjątek. Tereny w Czyżynach, zlokalizowa-ne najbliżej sieci komunikacyjnej, zostały szybko zabudowane. Nowe obiekty nie są już w tak korzystnej sytuacji. Jeden z naj-nowszych biurowców znajduje się w odległości ok. kilometra od najbliższego przystanku miejskiej sieci komunikacyjnej. Nic dziwnego, że pracownicy walczą o miejsca parkingowe, a za-rządcy pobliskich, istniejących od lat obiektów stawiają szlabany bądź wprowadzają identyfikatory, by zagwarantować miejsce do parkowania dla swoich najemców.

Stare Miasto trzeszczy w szwachW Krakowie nie skrystalizowało się – oczywiste dla oka – skupisko biurowych miejsc pracy. Jeśli w ogóle mówić można o jakimkolwiek skupisku, to jedynie o obszarze wzdłuż Alej Trzech Wiesz-czów i Powstania Warszawskiego, gdzie znajduje się ok. 25 proc. wszystkich miejsc pracy w Kra-kowie. Codziennie pracę rozpoczyna tam ok. 125 tys. ludzi. Obszar ten to jednak nie Domaniewska w Warszawie. Krótkie dystanse przemierza się na piechotę, o wiele rzadziej dojeżdża autem, częściej korzysta się z tramwajów czy rowerów. Mimo tego centrum miasta i tak trzeszczy już w szwach, a powierzchni nadającej się na poje-dynczy choćby biurowiec raczej brakuje.Inwestowanie w Krakowie w przestrzeń biu-rową, czy w ogóle stawianie nowej zabudowy, musi zmierzyć się z tym samym, z czym mierzy się cały Kraków od ponad 150 lat – z historyczny-mi decyzjami władz austriackich. Centrum Kra-kowa jest niczym innym, jak średniowiecznym

miastem żyjącym w XXI wieku. Jego obecna struktura centrum to efekt istnienia przez cały XIX wiek austriackiej twierdzy okala-jącej Kraków. Twierdzy, która w tamtym okresie była hamulcem rozwoju. Przełamywali go kolejno: Dietl, Zyblikiewicz czy już w po-czątkach XX wieku Leo – prezydenci Krakowa. Cegiełkę do petry-fikacji średniowiecznego układu dołożyła mizeria gospodarcza z okresu PRL i decyzje ówczesnych władz, które pozbawiły Kraków możliwości stworzenia nowoczesnego ośrodka śródmiejskiego.

Stracona szansaFestung Krakau z licznymi obwarowaniami i fortami, które za-fundowali Krakowowi Austriacy, do dzisiaj rzutuje na rozwój miasta, które nigdy nie wykształciło nowego centrum, skupiając wszystkie najważniejsze funkcje wokół Rynku. Korzyści jest oczy-wiście wiele, choćby te turystyczne. Jasne jest jednak zarazem, że na nowoczesne przestrzenie administracyjne czy biurowe nie ma tu miejsca.

Świetnie zdawali sobie z  tego sprawę urbaniści. Ponad pół wie-ku temu wytyczyli obszar, który miał się stać krakowskim terenem zabudowy wysokościowcami/ /biurowcami. Skończyło się tak naprawdę – głównie ze wzglę-dów finansowych – na dwóch bu-dynkach: Szkieletorze i Błękitku, biurowcach umieszczony na obu końcach al. Powstania Warszaw-

skiego. Do realizacji spektakularnych projektów nigdy nie doszło, zaś obszar ten był mozolnie zabudowywany obiektami urzędo-wymi. Dziś terenem tym interesują się coraz żywiej inwestorzy prywatni, widząc w nim ogromny potencjał. Znaczenie ma nie tylko położenie przy dwóch węzłach komunikacyjnych, ale także „rozrastanie się” miasta poza Planty i drugą obwodnicę.Odwrotnie więc niż życzyliby sobie miejscy planiści, po począt-kowej instalacji przestrzeni biurowej na zewnętrznych częściach miasta, nadszedł okres intensywnego poszukiwania powierzchni biurowych w centrum. Dowodem są nie tylko inwestycje w Grze-górzkach, jak te w rejonie między al. Daszyńskiego i ul. Kotlarską, ale także realizowane ostatnio plany zabudowy działek położo-nych po obu stronach Dworca Głównego.– Budowa skupiska biurowców w  jednym miejscu zaprzecza idei zrównoważonego rozwoju. Miasto zmienia się na lepsze, gdy powstają obszary wielofunkcyjne. Nie tylko biurowce, same mieszkania, same centra handlowe czy same hotele. Łączenie

Rozwijajmy się jakościowoRzym czy Florencja również nie mają kon-centracji obiektów biurowych, które domino-wałyby funkcjonalnie lub przestrzennie nad miastem. Kraków, w moim przekonaniu, nie potrzebuje czerpać wzorów z nowojorskiego Manhattanu czy paryskiego La Défense. By-łoby to nawet śmieszne i naiwne.

Zdrowe lokalizacje koncentrujące budynki lub zespoły biurowe zawsze wyrastały z logiki ren-ty gruntowej, a nie z dyrektyw czy wymysłów planistów lub innych dysponentów przestrzeni miejskiej. Poszukując miejsca dla krakowskie-go La Défense, uwzględniając różnice skali Paryża i Krakowa, nasze biurowce trzeba by zlokalizować gdzieś na Dębnikach, na osi Alei Trzech Wieszczów, przyjmując jednocześnie założenie, że budynek Muzeum Narodowe-go jest krakowskim Luwrem. Taka jest skala obiektów w stosunku do wielkości tych miast. La Défense jest dziś już prawie w centrum Paryża. Warto więc zapamiętać to, co mówił Aleksander Fredro w „Zemście”: „Znaj pro-porcją mocium panie!”

Wszystkie historyczne, planistyczne próby koncentracji budynków biurowych w Krako-wie legły w gruzach. Powrót do takiego myśle-nia o rozwoju przestrzennym naszego miasta byłby błędem. W Krakowie są dwa wysokie budynki: Szkieletor i Błękitek – relikty chy-bionych planistycznych ambicji z przeszłości. I niech tak zostanie, zaś proponowaną obecnie przez władze miasta, urbanistyczną propozy-cję koncentracji budynków wysokich na Ry-bitwach, określiłbym jako nieszkodliwe alibi gospodarzy Krakowa, którzy chcą pokazać, że nie są przeciwni budowaniu wysokościowców w mieście. Uważam to jednak za czysto teo-retyczny zabieg. Jestem przekonany, że żaden inwestor wysokich budynków tam nie zbuduje. Byłaby to przecież inwestycja pozbawiona eko-nomicznego sensu. A każdy deweloper precy-zyjnie kalkuluje opłacalność swoich inwestycji.

Kraków ma swoje historycznie wykształcone oblicze i nie należy tworzyć dla niego prze-ciwwagi. Nie należy też eksmitować biurow-ców na peryferia, tylko budować je w mieście.

Marek Dunikowski, dyrektor biura architektonicznego DDJM

Choć NiE MA u NAS WiELKiEj DZiELNiCy BiuRoWEj, uKłAD iSTNiEjąCyCh SKupiSK Dość DoBRZE poKRyWA Się Z MApą WAżNiEjSZyCh Wę-ZłóW KoMuNiKACyjNyCh

Pieniądze publiczne zaś inwestować w popra-wianie tego co jest, przede wszystkim uspraw-nianie drożności transportu publicznego i siat-ki ulic dla komunikacji samochodowej. Takie planowe działania skupione na poprawie ja-kości usług w centrum pomogą ściągnąć do miasta nowych inwestorów. Rozbudowanie sprawnej infrastruktury technicznej, obsłu-gującej tereny zlokalizowane na peryferiach, to bardzo kosztowne obciążenie i z punktu wi-dzenia użytkowników miasta niefunkcjonalne. Nie trudno wyobrazić sobie codzienny exodus pracowników biur i wymarłą po zakończeniu pracy dzielnicę. Takie monostruktury nie leżą w naturze Krakowa. Przemieszanie się funkcji w mieście decyduje o jego atrakcyjności. Roz-wijajmy się więc jakościowo, a nie ilościowo. Tym bardziej, że żadne miasto nie rośnie bez przerwy i bez końca.

dokończenie ze str. 3

Page 5: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

Lipiec 2015 5temat numeru

tych funkcji sprawia, że miasto żyje. Tak tworzy się miasta – mówi wiceprezydent Krakowa, Elżbieta Koterba. – Istotne jest, aby włączać w różnorakie funkcje również bardzo ważną funkcję mieszkaniową. W ten sposób zapobiegamy powstawaniu dzielnic monofunkcyjnych, które żyją tylko w godzinach urzędowania, a później zamierają – potwierdza.

Marzenia o nowym mieścieA jednak. Kraków po raz pierwszy od dłuższego czasu wskazał miejsce, gdzie mogłoby powstawać wysokościowce (a przypo-mnijmy, że w pobliżu Starego Miasta nie chce ich m.in. kon-serwator zabytków). Teren dla nich wyznaczono na odległych od centrum Rybitwach. Inwestorzy na razie nie garną się jed-nak do budowania wieżowców w tym miejscu. Wielką niewiadomą są też przestrzenie przewidziane jako nowe miasto – fragmenty kombinatu i jego najbliższe sąsiedztwo po wschod-niej stronie. Pod nazwą Nowa Huta Przyszłości obszar ten ma się stać miejscem koncentracji biur, centrów nowych technologii, uczelnianych kampusów, a także przemysłu lekkiego i baz logistycznych.Potencjalną lokalizacją dla nowych powierzchni biurowych mogą być też okolice lotniska w Balicach, gdzie zarówno na terenach znajdujących się w Krakowie, jak i w gminie Zabierzów (samo lotnisko znajduje się właśnie w tej gminie) przewiduje się wyko-rzystania działek w takim celu.– Należy pamiętać, że zgromadzenie w jednym miejscu wielkiej liczby biur, a co za tym idzie – pracowników, wymaga od mia-sta przygotowania miejsca, ale przede wszystkim infrastruktury transportowej. Takie centrum ściągałoby w krótkim czasie ol-brzymią liczbę pracowników. Urbanistycznie i społecznie taka dzielnica byłaby też wyłączona po zachodzie słońca. To są minusy tworzenia takich miejsc bez przygotowania – ocenia Grzegorz Stawowy, radny miasta kierujący pracami Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska.– Koncentracja biurowców dałaby też gminie szansę na rozwiąza-nie problemów braku miejsc w żłobkach i przedszkolach, np. po-przez wynajęcie pomieszczeń na parterach biurowców – wtedy rozwiązałby się również uciążliwy dla znacznej części młodych ludzi problem. Stąd m.in. z komisji planowania przestrzennego wyszła inicjatywa wyszukania w Krakowie miejsca na dzielnicę budynków wysokościowych z przeważającą funkcją biurową.

Andrew Hallam, sekretarz generalny ASPIRE

Ważne jest „tu i teraz”Zakładając, że nasz sektor będzie się rozwijał z porównywalną do obecnej dynamiką, w 2025 roku w samym tylko Krakowie może zatrud-niać ponad 200 tys. pracowników. Zgodnie z takim scenariuszem zapotrzebowanie na wie-lopoziomową/wysoką zabudowę w Krakowie będzie rosło.

Na tym tle ambitne plany wojewody, by roz-wijać postindustrialne tereny w Nowej Hucie, mogą znacząco wpłynąć na kształt bizneso-wej mapy Krakowa w najbliższych latach. Pa-miętajmy jednak, że w biznesie – oprócz wizji i strategii – ważne jest też „tu i teraz”, tzn. te dzielnice, które już teraz najlepiej przygotowa-ne są do rozwoju tego rodzaju infrastruktury.

Kraków coraz bardziej konsekwentnie wdraża plan rozwoju infrastruktury komunikacyjnej, zmierzający do stworzenia szybkich i wydaj-nych połączeń pomiędzy poszczególnymi dzielnicami miasta, ale też zwiększenia zna-czenia i perspektyw rozwojowych konkret-nych dzielnic. Dużą rolę w procesie popra-wy jakości komunikacji w mieście odgrywa

również „konstruktywna presja”, wynikająca z  dynamiki rozwoju centrów biznesowych i największych firm. Nie chodzi tylko o zapo-trzebowanie na transport publiczny i miejsca do parkowania, ale o promowanie proekolo-gicznych postaw i zdrowego trybu życia, toż-samych z rozwojem niezbędnej infrastruk-tury: począwszy od instalowania pryszniców w firmach i stacji serwisowych dla rowerów, skończywszy na wsparciu projektów związa-nych z rozbudową sieci ścieżek rowerowych.

Sektor BPO/SSC/IT tylko w  Krakowie za-trudnia ponad 38 tys. pracowników. 5 proc. z nich jeździ do pracy na rowerze i wskaźnik ten ciągle rośnie. Daleko nam jeszcze do Am-sterdamu, ale bardzo ważne jest, by w pięk-nym, historycznym Krakowie, borykającym się z problemami z jakością powietrza i ogra-niczeniami dotyczącymi zabudowy, wspierać postawy proekologiczne, rozwijać (znacznie tańszą i bardziej „elastyczną” niż w przypadku ruchu samochodowego) infrastrukturę rowe-rową i nowoczesny transport publiczny.

Wskazano Rybitwy – wyjaśnia Stawowy.Wskazane obszary rozwoju miasta to obrzeża. Poza Rybitwa-mi wszystkie mają doprowadzone tory kolejowe lub tramwaj, a na Rybitwach zachowano rezerwę terenu, która umożliwi prze-dłużenie linii tramwajowej z Małego Płaszowa. Wspomniane obszary są też blisko obwodnicy. – Jest też ostatni powód: w cen-trum, czy też w szeroko rozumianym śródmieściu, nie ma terenu o powierzchni kilkuset hektarów, który byłby wolny i nadawał się do zagospodarowania. Nie chcąc robić tego kosztem zieleni i rezerw pod przyszłe parki, pozostały tereny położone dalej od centrum – wskazuje Stawowy.Surowym okiem na dalekosiężne miejskiej plany patrzy przed-siębiorca z  rynku nieruchomości – Włodzimierz Jędruszak – prowadzący agencję Fisheye, specjalizującą się w doradztwie

i pośrednictwie na rynku po-wierzchni biurowych w  Kra-kowie. – W ciągu najbliższych pięciu lat na terenach między Dworcem Głównym, rondem Mogilskim i  Grzegórzeckim powstanie ponad 200 tys. m kw. powierzchni biurowej. Obecnie cały rynek to 700 tys.

m kw. – wylicza Jędruszak. – Tworzenie obszarów biurowych z dala od centrum jest dziś w mojej opinii pozbawione sensu. Rynek jest rozsądny i bezlitosny zarazem – powodzeniem będą cieszyć się miejsca dogodnie położone i dobrze skomunikowane – ocenia i wskazuje, że w najbliższym okresie Kraków powinien się skupić na terenach w centrum: na Zabłociu, w okolicach Bo-narki, w Czyżynach, wzdłuż ul. Opolskiej, w pobliżu cmentarza Rakowickiego. – Dziś to naturalne miejsca do tworzenia obsza-rów biurowych. Wydać pieniądze podatników i budować park biurowy na przysłowiowym końcu świata to szaleństwo. Takie pieniądze powinny zostać wydane na bieżące obowiązki miasta, które często kuleją, jak np. przedszkola, remonty i rozbudowę infrastruktury drogowej czy utrzymanie i rozwój bibliotek. Tym bardziej, że aby skusić przedsiębiorców, miasto będzie musiało przygotować korzystne warunki najmu. To z jednej strony spory interwencjonizm, a z drugiej poważne wypaczenie rynku – prze-konuje Jędruszak.Do zarzutów ze spokojem podchodzi Koterba. – Programy stra-tegiczne dotyczące obszarów Nowa Huta Przyszłości, Płaszów – Rybitwy i Balice mają tworzyć bodźce dla nowych rozwiązań, zapewnić intensywną urbanizację miasta, tworzyć zróżnicowaną funkcjonalność w oparciu o nowatorskie rozwiązania przestrzen-

ne w zakresie tak funkcji, jak i formy. Jednak takie plany nie prze-sądzają, że takie obiekty tam powstaną, a jeśli tak, to w jakim tem-pie. Studium to dokument wskazujący kierunek, w jakim może i powinno się rozwijać miasto, ale realizacja uwarunkowana jest wieloma czynnikami, m.in. realiami gospodarczymi – zapewnia. Według pani wiceprezydent nie można zrezygnować z takiego planowania. – Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospo-darowania Przestrzennego Miasta Krakowa jest dokumentem, które daje możliwości realizacji idei Krakowa jako metropolii – podkreśla wagę wyzwania.

Quo vadis, Krakowie?Jak będzie z krakowską przestrzenią biurową? Trudno przewi-dzieć, ale na razie powodzeniem cieszy się bardziej Zabłocie niż Rybitwy. Linia tramwajowa, która świetnie obsługuje ten obszar od dłuższego czasu, przyciąga kolejnych inwestorów. Za biurami zaś wędrują tam coraz liczniej kluby, restauracje, centra trenin-gowe. Nie nadąża zaś miasto – wciąż brakuje nowych przedszkoli i szkół w tej dzielnicy.Jeśli któreś z bardziej odległych od centrum Krakowa miejsc ma cieszyć się powodzeniem, to największe na to szanse ma obec-nie chyba okolica lotniska w Balicach. Za kilka miesięcy ukoń-czona zostanie linia szybkiej kolei, kursująca między Dworcem Głównym a lotniskiem. Dziś przy przystankach na tej trasie widać przede wszystkim łąki, lecz z pewnością zmieni się to w przeciągu najbliższych kilku lat.Nikt nie ma wątpliwości, że inwestorzy rzadko ryzykują, najczę-ściej idą tam, gdzie gmina stworzy atrakcyjną infrastrukturę. Widać to wyraźnie na przykładzie Warszawy i budynków wyra-stających w miejscu lokalizacji przystanków centralnej nitki dru-giej linii metra. – Jeśli tylko powstaje dobra sieć komunikacyjna, deweloperzy są bardzo chętni do podjęcia inwestycji. Pierwszy krok należy jednak do władz miasta, które muszą choćby ogłosić plan swoich inwestycji w transport – podkreśla Monika Sułdecka--Karaś, dyrektor krakowskiego biura firmy Knight Frank.Stąd indywidualnych inwestycji na Rybitwach czy w Nowej Hucie Przyszłości nie należy się spodziewać wcześniej niż po ogłosze-niu przez Kraków planów budowy sieci komunikacyjnej. Chętni na pewno się znajdą, bo już dziś na Rybitwy deweloperzy spoglą-dają łakomym wzrokiem – liczą, że będzie tam szansa na umiesz-czenie kilku popisowych budynków. Przecież ma to być krakow-ska dzielnica wysokościowców, nasze upragnione La Défense.

Magda Wójcik, Rafał Romanowski

NiKT NiE MA WąTpLiWośCi, żE iNWESToRZy RZADKo RyZyKu-ją, NAjCZęśCiEj iDą TAM, gDZiE gMiNA STWoRZy ATRAKCyjNą iNfRASTRuKTuRę

Page 6: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl6 rozmowa numeru

rafał romanowski: helsinki, Tampere, oulu, jyväskylä... Miasta w finlandii są smart.jarmo „elukka” eskelinen: Są...

...i niemal każde fińskie miasto rozwija się w podobny, zrów-noważony, ekologiczny, nowoczesny sposób.Tak. Przynajmniej większość.

jak to robicie?Pracowaliśmy nad tym latami. Chodziło o  to, aby połączyć wiele dziedzin, zjawisk, ludzkich zachowań i przyzwyczajeń w  jeden kompatybilny, logistycznie dopracowany organizm. Gdzieniegdzie sprawdza się to lepiej, gdzieniegdzie gorzej. Ale bez wątpienia Finlandia, i w ogóle Skandynawia, to dobry przykłady na realizację idei „smart city”.

Ze szczególnym uwzględnieniem Danii.Kopenhaga jest tu szczególnym przypadkiem. Wraz z holenderskim Amsterdamem podaje ją jako przykład jednego z miast-liderów zrównoważonego rozwoju, przyjaznego mieszkańcom, zielonego, z mnóstwem ułatwiających życie mechanizmów i rozwiązań.

oba te miasta są pełne rowerów. jak Berlin.Ale w Berlinie jest trochę brudno (śmiech). Nie wszędzie też udało się zatrzeć kontrast po dawnym podziale na Wschód i Zachód. Owszem, jest mnóstwo rowerów, ale Berlin nie jest do tego aż tak dobrze przygotowany jakby być mógł. Ma inne zalety.

Na przykład znakomitą komunikację miejską: wydajną sieć metra u-Bahn, system naziemnej kolei S-Bahn. Do tego eko-logiczne autobusy i tramwaje.Owszem, ale wy tu w Krakowie też macie już bardzo dobrą komunikację. Eleganckie autobusy Solaris czy Mercedes emitujące stosunkowo mało spalin, tramwaje Bombardier. Lada chwila na tory wjedzie zakupiona dla Krakowa partia nowych, najdłuższych w Polsce tramwajów bydgoskiej Pesy, które obsługiwać będą strategiczną linię 4 z Bronowic do Nowej Huty. Przystanki są czyste, informacja wyraźna, w wielu miejscach zainstalowano elektroniczne tablice...

...często nie działają.Raczej się z tym nie spotkałem. A jeśli nawet są jakieś defekty, to eliminuje się je pewnie szybko. Trzeba pamiętać, że żaden system nie działa od razu w stu procentach sprawnie. Potrzebne są pewne korekty.

Na czym polega idea „miasta smart”?Według definicji, jakie są mi bliskie, „smart city” to system, w którym harmonijnie współdziałają cztery obszary. Po pierwsze kreatywne społeczeństwo mające świadomość zachodzących wokół zmian i intensywnie wykorzystujące zdobywaną wiedzę

Wojciech Przybylski, Krakowski Park Technologiczny

Smart znaczy szyte na miaręDzięki projektowi SMART_KOM nauczyli-śmy się kilku ważnych rzeczy o „smart city”. Po pierwsze, nie ma czegoś takiego jak jedna koncepcja i strategia smart. Poświęciliśmy pra-wie 2 lata na diagnozę i projektowanie rozwią-zań dla Krakowa, bo to muszą być rozwiązania szyte na miarę.

Po drugie, „smart city” to nie tylko technolo-gie. Inteligentne mogą być również instytucje i procedury. Nawet najlepsze narzędzia IT nie wystarczą, jeśli nie dopuścimy mieszkańców oraz innych lokalnych aktorów do współpro-jektowania rozwiązań dla naszego miasta. Po trzecie wreszcie, „smart city” to również rynek. Zależy nam na tym, żeby krakowskie firmy tworzyły produkty oraz usługi i testo-wały je w Krakowie. To dlatego powstał Kra-kow Living Lab, czyli ekosystem projektowa-nia i testowania nowych rozwiązań. Dzięki temu Kraków stanie się laboratorium nowych technologii – rozwiązań, które w  centrum będą stawiały wygodę i opinię mieszkańców. Wśród wypracowanych przez ekspertów

SMART_KOM rekomendacji i  pomysłów na projekty są rozwiązania z różnych dzie-dzin. Planujemy wykorzystanie wideodetek-cji do monitorowania miejsc parkingowych w centrum, co ograniczy „puste kilometry” w poszukiwaniu wolnego miejsca. Przy okazji będzie można szybciej reagować na auta blo-kujące tory tramwajowe. Z firmą HG Intelli-gence opracowaliśmy model wykorzystania beaconów w komunikacji zbiorowej, co po-prawi efektywność dopasowania oferty do po-trzeb podróżnych i pozwoli na wprowadzenie elastycznych taryf premiujących tych, którzy przesiedli się z samochodu do tramwaju lub autobusu. Chcemy otworzyć dane publiczne, co ułatwi działanie startupom i firmom IT oraz zmniejszy koszty funkcjonowania samej ad-ministracji. Tego rodzaju pomysłów powstało w ramach SMART_KOM prawie trzydzieści. Dwa małe wdrożenia już zresztą działają: plat-forma apps4krakow, która zbiera aplikacje mo-bilne wspomagające życie w Krakowie, oraz mikropark, który można było niedawno te-stować na Małym Rynku.

Smart znaczy przyszłość

o kolejnych rozwiązaniach ułatwiających codzienną egzystencję. Po drugie instytucje, które wdrażają nowe procedury, umo-żliwiają mieszkańcom ich przyswojenie i stabilny rozwój. Punkt trzy to dobrze rozwinięta infrastruktura szerokopasmowego, darmowego Internetu, dzięki której mieszkańcy nie mają problemu z dostępem do e-usług czy narzędzi online. Po czwarte – to najmniej policzalne – zdolności do innowacji, zarządzania i stawiania sobie wyzwań. Generalnie chodzi o wykształcenie na danym terenie społeczeństwa chłonnego na innowacje, zdolnego do ich adaptacji i współdecydującego o kształcie zmian.

jako ekspert w tej dziedzinie wszędzie badasz miasta czy regiony za pomocą podobnych parametrów.Tak. Interesuje mnie działanie na iluś płaszczyznach jednocześnie, z których najważniejsze to: people (ludzie), living (jakość życia), economy (ekonomia), environment (środowisko), mobility (mobilność) oraz governance (zarządzanie publiczne).

Kraków jest smart?W wielu aspektach już tak, nad innymi trzeba jeszcze popra-cować. Nasz wspólny z Krakowskim Parkiem Technologicznym oraz partnerami z miasta i województwa projekt SMART_KOM właśnie tego dotyczy. Z tej okazji byłem w Krakowie już kilkanaście razy. Ale wciąż nie wiem, co znajduje się np. za tym rogiem...

jarmo, siedzimy w podgórzu, przy samej kładce Bernatka. Za tym rogiem stoi od niedawna świetny budynek Cricoteki...Poczekaj, zerknę. (po chwili) Rzeczywiście, już z  pewnej odległości wygląda nie-samowicie. Jak skończymy, podejdźmy do niego bliżej. Z wykształcenia jestem archi-tektem, a  to wygląda mi na świetną realizację. Chcę to obfotografować.

Zaraz pójdziemy. Czy SMART_KoM dotyczy też kwestii stawiania nowych budynków?SMART_KOM raczej zauważa, jakie zmiany z  sobą niosą. Czy wpływają korzystnie na otoczenie, czy są projektowa-ne mądrze, z uwzględnieniem lokalnych uwarunkowań, z  wykorzystaniem ekolo-gicznych technologi i ,

– inteligentne miasta to przyszłość. Warto już teraz zasta-nowić się, jak Kraków może gonić światową stawkę – mówi jarmo Eskelinen z forum Virium helsinki, promotor idei „smart cities” realizowanej obecnie w Krakowie.

dostępem do Internetu itd. Akurat w Krakowie buduje się obecnie bardzo dużo przestrzeni biurowych. Te rozsiane po całym mieście „wyspy” dla pracowników, np. prężnie rozwijającego się sektora outsourcing, powinny być dobrze skomunikowane nie tylko z centrum miasta, ale i między sobą.

Akurat nowoczesne przestrzenie biurowe to całkiem ładna wizytówka miasta...Również tak uważam. Ale do tego potrzeba też mądrego myślenia w generalnym projektowaniu miasta, np. sprawnego systemu kolei aglomeracyjnej, który właśnie inicjowany jest w Krakowie.

Właśnie. W helsinkach podoba mi się system kolei podmiej-skich, który umożliwia szybkie dotarcie do pracy w centrum stolicy nawet z miejscowości oddalonych o 60–70 kilometrów. Kraków też zaczyna stawiać na tzw. kolej aglomeracyjną.Istotne jest to, czy konsekwentnie będzie się rozwijać ten system, czy też dorabiać do niego protezy, które niekoniecznie będą z nim współgrać. Stoicie np. przed wielką dyskusją o potrzebie budowy metra, którego projekt po przeprowadzeniu tak wielu inwestycji w transport naziemny będzie trzeba przemyśleć na nowo. Ale na teraz pomysł pociągów kursujących krzyżowo od Katowic po Tarnów oraz z Wieliczki/Skawiny po Miechów z przystankami na Dworcu Głównym uważam za słuszny. Dobrze będzie to współgrać z rozwijanym mądrze transportem miejskim w samym Krakowie, a to umożliwi sprawne i szybkie przemieszczanie się na większych przestrzeniach.

Aby sprawnie to wszystko funkcjonowało, ważne są też apli-kacje mobilne, system e-biletów, możliwość internetowej obsługi pasażerów. Dziś np. sprawdzasz na własnej skórze działanie aplikacji jakDojade...Tak. I wydaje mi się, że działa ona całkiem nieźle. To również jeden z niezbędnych elementów rozwijania idei „smart city”. Ludzie

Page 7: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

Lipiec 2015 7rozmowa numeru

fot.

Piot

r Ban

asik

W sobotę 13 czerwca odbyła się już piąta edycja TEDxKraków. ponad 1000 osób pojawiło się w Centrum Kongresowym iCE Kraków, by zgodnie z tematem wydarzenia „połączyć kropki”.Czym są te „kropki”? To porozrzucane gdzieś idee, które podczas konferencji TEDxKraków znajdują wspólny mianownik. Bo co łączy ze sobą neurobiologa, tancerkę, przedsiębiorcę i dyrygenta chóru? Pozornie niewiele. A jednak – wystąpienie każdego z  nich, choć dotyczyło zupełnie różnych dziedzin naszego życia, pokazało, że fundamentem każdego działania powinna być współpraca.Ale „kropki” to nie tylko tematy wykładów, to także ludzie – uczestnicy konferencji. Jej organizatorzy zadbali, by w surowej przestrzeni ICE Kraków owe „kropki”, wpadając na siebie, nie odbijały się niczym piłeczki pingpongowe, lecz sklejały się ze sobą jak kulki z plasteliny. Temu służyły rozdawane przez wolontariuszy „karty integracyjne”, na których znajdowały się

pytania, mające pomóc w rozpoczęciu rozmowy z przypadkowo spotkaną osobą.Ostatnie „kropki” TEDxKraków połączył w  Demo Valley. Na parterze Centrum Kongresowego zaprezentowało się kilkanaście młodych, prężnie rozwijających się krakowskich firm i startupów, które swój sukces zawdzięczają innowacyj-nemu myśleniu i  kreatywności. W  Demo Valley mogliśmy zobaczyć, jak wyglądają beacony Kontakt.io, opisywane przez nas w  pierwszym numerze „What’s Up Magazine”, a także zagrać z Harimatą w grę, pomagającą zdiagnozować autyzm, o której mogliście przeczytać w czerwcowym wy- daniu magazynu. Kolejnych uczestników Demo Valley przedstawiamy na str. 13 tego wydania “What’s Up Magazine”.

Dagmara Marcinek

„What’s up Magazine” połączył kropki

XXI wieku nie mają czasu na tkwienie w korkach, spóźnionych autobusach, czekających zbyt długo na światłach zatłoczonych tramwajach. W ramach SMART_KOM przyglądamy się temu, co jest, i  staramy się znaleźć jeszcze lepsze rozwiązania na przyszłość.

Skoro komunikacja wygląda całkiem dobrze, to przed jakimi wyzwaniami stoi Kraków?Na pewno wielkim problemem jest jakość powietrza. Trąbi się o tym wszędzie, ale to rzeczywiście wstyd. Nie da się w pełni myśleć o ekologicznych rozwiązaniach w miejscu, w którym przez dużą część roku ludzie wdychają trujące opary z palenisk, domowych kotłowni, spalin. Kraków jest na piątym miejscu w UE pod względem smogu. Gorzej jest m.in. w czarnych od wyziewów dwóch bułgarskich miastach tamtejszego zagłębia górniczego oraz... Nowym Sączu. W ramach debat i  rozmów z naszymi partnerami staramy się też coś z tym zrobić.

A kadry? Kraków kuźnią młodych talentów? W przyszłości ktoś musi nim mądrze zarządzać. i to na wszystkich szczeblach.Poważnym pytaniem, które zadaję Krakowowi jest to, co robicie z talentami? Czy stąd wyjeżdżają, czy zostają, a jeśli tak, to gdzie znajdują zatrudnienie? W pewnym sensie sektor outsourcing spada im jak z nieba. Ale miasto nie może zapominać o wdrażaniu mechanizmów, które pozwolą na zatrzymywaniu tu jak największej liczby talentów. Generalnie strategia władz powinna polegać na przyciąganiu tu młodych, zdolnych ludzi, pracowników tutejszych firm, korporacji, uczelni. Kraków to miasto studenckie, przyjeżdża tu też wielu młodych na studia z zagranicy. Trzeba pomyśleć na przyszłość, że ktoś musi rozwijać to miasto, wyposażać je w nowe pomysły. Statystycznie Europa rośnie wolniej niż Kraków. To wielka szansa.

Tylko dwa polskie miasta osiągną do 2030 roku wzrost po-pulacji: Warszawa i Kraków. inne, jak np. wciąż postrzegana jako przegrana łódź, będą na minusie. Rozwarstwienie wielu ośrodków w polsce to właśnie różnica między nami a choćby finlandią. Wspominałem o tym na początku. W tym sensie

Kraków ma znacznie mniej do zrobienia niż inni. Wygrywamy, zajmujemy się rozwojem, a sporo potencjalnych konkurentów pogrąża się w stagnacji.Ale też wiele adresów w Polsce rozwija się z różnych powodów jeszcze prężniej niż wasz. Np. Rzeszów, Białystok od dawna są jednymi z  bardziej innowacyjnych ośrodków średniej wielkości na kontynencie. Ale tu Kraków może się pochwalić wzrostami w sektorze turystycznym. Tego nikt mu nie odbierze i  to również wielka szansa dla wykorzystywania rozwiązań „smart city” tym razem nie tylko dla mieszkańców, ale też przyjezdnych. Pamiętajmy, że „smart city” nieodłącznie kojarzy się z nowoczesnością. W dzisiejszych czasach warto mieć taki wizerunek, bo wyłącznie jako „miasto pełne zabytków” trudno funkcjonować w globalnej świadomości.

Azjatyckie molochy nie są tu wzorem? Spacerując po ulicach Kuala Lumpur w Malezji czy hong Kongu mam wrażenie, że to zupełnie inna skala, rozmach, ale też sposób myślenia. Smart?Akurat te przykłady mniej do mnie przemawiają. Wolę rozmawiać o aglomeracjach, np. południowoamerykańskich. Bogota czy Medellin w Kolumbii to znakomite dowody na realizację tych założeń. Weźmy Medellin – miasto z bardzo bogatym centrum i  bardzo biednymi przedmieściami. Jeszcze kilkanaście lat temu miało olbrzymie problemy z korkami, tłokiem, fatalnym powietrzem, ale kolejnych dwóch burmistrzów, Sergio Fajardo i Alfonso Salazar, zintegrowało najbardziej zapuszczone, pełne niebezpieczeństw dzielnice z resztą miejskiego organizmu. Tam z kolei wyrosły wieżowce, dzielnice finansjery, tereny rekreacyjne, parki-biblioteki, ruchome schody w stromych dzielnicach biedy i funkcjonalna sieć kolejki górskiej zintegrowanej z metrem. A wszystko to we współpracy z mieszkańcami.

Koreański Seul zamknął główne estakady Cheonggyecheon i Ahyeon, ale w tym miejscu odtworzył rzekę. Wokół powsta-ły tereny zielone, rzekę zasiedliły żaby i ryby, rozćwierkały się ptaki......a  w  biednych slumsach Tandale nieopodal Dar es Salaam w Tanzanii lokalni ludzie stosują z powodzeniem rozwiązania smart w zupełnie innych okolicznościach niż w bogatej Korei Płd. Mimo że to slumsy, działa tam sprawny system aplikacji, zarządzania odpadami, wodą, elektrycznością. Myślenie o  inteligentnych miastach to wybiegnięcie w  przyszłość. W  epokę, w  której powszechny dostęp do Internetu będzie oczywistością, a wynikać z tego będzie mnóstwo ułatwień dla mieszkańców tej planety.

A może kiedyś inteligentne polis staną się bardziej inteligent-ne niż ich mieszkańcy? i trzeba będzie uciekać...To temat na zupełnie inną rozmowę. Chodźmy lepiej obejrzeć tę Cricotekę.

rozmawiał: Rafał Romanowski

SMART_KOM. Kraków w sieci in-teligentnych miast

to wspólny projekt Krakowskiego Parku Technologicznego, Woje-wództwa Małopolskiego, Urzędu Miasta Krakowa, Forum Virium z Helsinek oraz Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu. Projekt realizowany jest od września 2013 roku do czerwca 2015 roku. Celem projektu jest włączenie Krakowa i Krakowskiego Obszaru Metropolitalnego do ponadna-rodowych sieci współpracy oraz opracowanie strategii (mapy dro-gowej) rozwiązań smart w per-spektywie najbliższych kilku lat

Page 8: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl8 HR

W czerwcowym numerze zastanawialiśmy się, na co zwracać uwagę przy podpisywaniu umów lojalnościowych. Dziś pytamy adwokata Tomasza Cockiewicza o umowy o zaka- zie konkurencji.

magda wójcik: Kto może zostać poproszony o podpisanie umowy o zakazie konkurencji?

tomasz cockiewicz: Kodeks pracy rozróżnia tutaj dwie sytuacje uzależnione od tego, czy zakaz taki obowiązuje w czasie trwania stosunku pracy, czy też po jego rozwiązaniu. W obu wypadkach chodzi o ochronę interesów pracodawcy. Przepisy o zakazie konkurencji w czasie trwania stosunku pracy nie wprowadzają żadnego kryterium podmiotowego, co oznacza, że może być usta-nowiony praktycznie z każdym pracownikiem. Natomiast umowa taka po ustaniu stosunku pracy zawierana jest z pracownikiem mającym dostęp do szczególnie ważnych informacji, których ujawnienie może narazić pracodawcę na szkodę. Zwykle więc zawierana jest albo z kluczowymi pracownikami (menedżerami wyższego szczebla, głównymi inżynierami), albo z pracownikami na niższych szczeblach hierarchii służbowej, jednakże mającymi już dostęp do tajemnic przedsiębiorstwa. Dlatego odmowa za-warcia umowy o zakazie konkurencji przez takiego pracownika może skutkować wypowiedzeniem umowy o pracę. Wszystko jednak zależy od indywidualnej sytuacji.

W jakiej formie powinna zostać zawarta taka umowa?

Wyłącznie w formie pisemnej. Bez względu na to, czy zostanie zawarta na osobnym dokumencie, czy będzie jednolitym do-kumentem wraz z umową o pracę – zakaz konkurencji zawsze stanowi odrębną umowę. W jej treści winny być zawarte trzy elementy: zakres działalności konkurencyjnej, okres obowią-zywania zakazu konkurencji oraz wysokość odszkodowania należnego pracownikowi.

pracownik na smyczy

część 2

jak szeroki może być zakres obowiązywania umowy?

Działalność konkurencyjna zachodzi wówczas, gdy na danym ryn-ku usług lub produkcji konkretne podmioty oferują taki sam typ produktów lub usług (lub ich substytuty), o określonych walorach, skierowany do tego samego grona odbiorców. Działalność taka może być prowadzona samodzielnie lub w formie pracy (również nieodpłatnej) na rzecz innego podmiotu. Istotne znacznie ma tu-taj przedmiot działalności tego podmiotu, który choćby częścio-wo pokrywa się z zakresem działalności dotychczasowego praco-dawcy. W celu uniknięcia wątpliwości konieczne jest precyzyjne określenie zakresu działalności, której pracownik zobowiązuje się powstrzymać. Czas obowiązywania umowy nie został określony prawnie. Jego długość powinna wynikać z rze-czywistych potrzeb pra-codawcy związanych z zabezpieczeniem jego interesów. Brak określe-nia czasu trwania zaka-zu konkurencji po ustaniu stosunku pracy powoduje, że do usta-nowienia zakazu w ogóle nie dochodzi.

Co z pracującymi na tzw. umowach śmieciowych?

Klauzula konkurencyjności, zgodnie z zasadą swobody umów, może być praktykowana również przy umowie zlecenia czy umo-wie o dzieło, do których jednak nie stosuje się kodeksu pracy. Wówczas zapisy o zakazie konkurencji interpretowane będą w świetle uregulowań kodeksu cywilnego.

jakie obciążenia leżą po stronie pracodawcy, który wymaga od pracownika zakazu konkurencji?

Przepisy dotyczące umowy o zakazie konkurencji na czas trwa-nia stosunku pracy nie przewidują obowiązku odpłatności dla pracownika. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby taką od-płatność dla pracownika ustanowić. Natomiast zakaz konkuren-cji po rozwiązaniu umowy o pracę skutkuje odszkodowaniem od pracodawcy na rzecz pracownika w wysokości nie mniejszej niż 25 proc. wynagrodzenia otrzymanego przez pracownika przed Tomasz Cockiewicz – adwokat

praktykujący m.in. w zakresie prawa pracy i pracowniczych sporów sądowych.

Kodeks pracyo zakazie konkurencji: Art. 101¹–1014, 114–121, 122

ustaniem stosunku pracy, przez okres odpowiadający okresowi obowiązywania zakazu konkurencji. Odszkodowanie to może być wypłacone jednorazowo lub w miesięcznych ratach.

jak wysokiego odszkodowania może domagać się pracodawca od pracownika łamiącego umowę? Czy pracodawca może ustalić karę umowną?

W razie nieumyślnego wyrządzenia szkody pracodawcy pracow-nik ponosi odpowiedzialność do wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia. W razie winy umyślnej pracownik będzie zobo-wiązany do naprawienia szkody w pełnej wysokości. Naruszenie

zakazu konkurencji w  trakcie stosunku pracy może być rów-nież podstawą wypowiedzenia umowy o pracę, a nawet jej roz-wiązania. Co do kar umownych, dopuszczalne jest ich stosowane, jednak wyłącznie w  umowach o zakazie konkurencji po ustaniu stosunku pracy. Wysokość kary za złamanie zakazu konkurencji

nie powinna rażąco odbiegać od wysokości odszkodowania na-leżnego pracownikowi.

Kiedy zakaz konkurencji może skończyć się przed zawartym w umowie terminem?

Zakaz konkurencji przestaje obowiązywać przed upływem umó-wionego terminu, w dwóch wypadkach: w razie ustania przyczyn uzasadniających taki zakaz lub w razie niewywiązywania się praco-dawcy z obowiązku wypłaty odszkodowania. W takich sytuacjach pracownik zwolniony jest od zakazu konkurencji, jednak pracodaw-ca nadal jest zobowiązany wypłacić pracownikowi odszkodowanie. W treści umowy można również zawrzeć postanowienia dotyczące jej ustania na mocy porozumienia stron, wypowiedzenia czy od-stąpienia od umowy, a nawet ziszczenia się konkretnego warunku rozwiązującego.

*Chcesz, żebyśmy poruszyli na łamach „What’s Up Magazine” jakiś temat? Czekamy na maile: [email protected].

SolarWinds otwiera biuro w BonarceSolarWinds, dostawca funkcjonalnego i eko-nomicznego oprogramowania do zarządza-nia wydajnością iT, ogłosił oficjalne otwar-cie strategicznego europejskiego biura R&D w Krakowie.

Nowe biuro w kompleksie Bonarka for Business dołączy do sieci placówek SolarWinds w cze-skim Brnie, Sztokholmie i szwedzkim Västerås, i odgrywać ma kluczową rolę w globalnej strate-gii produktowej firmy. Jak zapewniają jej przed-stawiciele, biuro w Krakowie będzie wspierać rozwój wydajnych i specjalnie zaprojektowa-nych produktów, których celem jest usprawnie-nie pracy specjalistów IT.Władze firmy komplementują Kraków: – To mia-sto szczyci się zapleczem talentów IT i  jest uznawane za główny ośrodek technologiczny w Europie Środkowej i Wschodniej – mówi Doug Hibberd, wiceprezes SolarWinds.Rekruterzy firmy poszukują na krakowskim ryn-ku inżynierów oprogramowania, programistów UI i  testerów produktów z doświadczeniem w C#, Java®, C++ i nowoczesnych pakietach UI (Angular) w obszarach obejmujących bazy danych, sieci, systemy i aplikacje, pamięci ma-sowe i wirtualizację.

Delphi: rozbudowa i nowe etatyDelphi, znany w świecie producent kompo-nentów motoryzacyjnych, za ponad 50 mln zł rozbudował Centrum Techniczne w Krakowie.

Tym samym krakowski oddział jest już najwięk-szym wielozadaniowym centrum technicznym koncernu na europejskim kontynencie. Delphi zatrudnia tam 900 inżynierów, w roku 2014 powiększając zatrudnienie o 200 nowych pra-cowników, w tym roku zaś o kolejne 160 osób.Inżynierowie Delphi pracują w Krakowie nad technicznymi rozwiązaniami – dla znanych koncernów motoryzacyjnych – z zakresu elek-troniki, bezpieczeństwa czy systemów kontroli emisji spalin.

ZAKAZ KoNKuRENCji po RoZWiąZA-Niu uMoWy o pRACę SKuTKujE oD-SZKoDoWANiEM oD pRACoDAWCy NA RZECZ pRACoWNiKA W WySoKo-śCi NiE MNiEjSZEj Niż 25 pRoC. WyNA-gRoDZENiA

Google warszawskiepod koniec roku na warszawskiej pradze-pół-noc otwarty zostanie google Campus, sporej wielkości przestrzeń coworkingowa – nawet dla kilkuset młodych startupowców.

Google oprócz Warszawy ma takie placówki w Londynie, Tel Awiwie i Seulu, równolegle też otworzy podobne w Sao Paulo i Madrycie. Przedstawiciele firmy nie komentują oficjalnie wyboru Warszawy, ale nieoficjalnie wiadomo, że wcześniej Google Campus szykowany był w Krakowie. Stołeczny Google Campus wypełni przestrzeń dawnej fabryki wódek Koneser. We-dług naszych informacji zatrudnienie tam mają również znaleźć specjaliści ściągnięci z Mało-polski. Ma to być ciąg dalszy rozwoju warszaw-skiej placówki Google.

Page 9: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

Lipiec 2015 9HR

Warszawa płaci najlepiej, Gdańsk świetnie wycenia branżę IT, Wrocław – plasuje się w środku stawki. A Kraków? Jako lider centrów usług w Europie Środkowej oferuje coraz wyższe wyna-grodzenia, które sukcesywnie zbliżają się do tych warszawskich. Niekiedy nawet je przewyższają.Jak twierdzą analitycy branży z Advisory Group TEST Human Reso-urces zapotrzebowanie na specjalistów w branży SSC/BPO w całej Polsce od dawna jest duże i w najbliższych latach wciąż będzie rosnąć. Odzwierciedlają to wynagrodzenia: najniższe zaczynają się w granicach 2,8 tys. zł brutto miesięcznie na stanowiskach niskiego szczebla, ale w przypadku rzadkich specjalistów czy kadry zarządzającej potrafią osiągać nawet 45 tys. zł. Spory rozrzut.Oczywiście wysokość wynagrodzenia zależy przede wszystkim od zajmowanego stanowiska, ale też i lokalizacji centrum usług outsourcingowych. Co ciekawe, już teraz niektóre stanowiska są nieco lepiej opłacane w Krakowie niż w stolicy. W obu miastach nie ma większych problemów ze znalezieniem pracy.– W Krakowie mamy już 90 centrów outsourcingowych, czyli wię-cej niż w Warszawie. Duży rynek i chęć przyciągnięcia do siebie jak najlepszych pracowników powodują wzrost wynagrodzenia – mówi Marcin Sojka z Advisory Group TEST Human Resources. Potwierdza, że wpływ na wynagrodzenie ma nie tylko znajomość języków obcych, ale... umiejętność wynegocjowania jak najwyż-

miejscach liderzy zarabiają po 6 tys., w innych jest to stawka dla początkującego pracownika... – uczula Dorota Bodek.Poza stałą pensją i bogatym pakietem benefitów, obejmującym opiekę zdrowotną, dodatkowe ubezpieczenie czy kartę Mul-tisport, pracownicy sektora SSC/BPO mogą także liczyć na do-datkowe premie i bonusy. Kluczowi specjaliści i osoby na kierow-niczych stanowiskach mogą otrzymać premię sięgającą nawet 12 proc. ich rocznego wynagrodzenia, a więc na trzynastą pensję.

Wielkoformatowa rekrutacjaWarto podkreślić, że w prężnie rozwijającym się sektorze SSC/ /BPO to pracodawcy rywalizują o pracowników. W Krakowie wraz z budową kolejnych centrów outsourcingowych dobrze wykwali-fikowani specjaliści będą coraz bardziej rozchwytywani. Dlatego pracodawcy nie ograniczają się wyłącznie do podkreślania wy-sokich zarobków w zamieszczanych ofertach pracy, ale dbają też o budowanie pozytywnego wizerunku w branży, stosując tzw. employer branding wśród potencjalnych pracowników.– Jeśli o danej firmie jest głośno, bo oferuje nie tylko korzystne wynagrodzenie, ale też możliwości rozwoju, stając się przepustką do ciekawej, międzynarodowej kariery, to najlepsi absolwenci i najbardziej poszukiwani pracownicy sami będą się do niej zgła-szać – ocenia Marcin Sojka.Co ważne, niewielu studentów czeka z rozpoczęciem kariery zawodowej do zakończenia studiów, niektóre firmy organizują więc celnie ukierunkowane kampanie marketingowe, mające od razu przykuć ich uwagę. Dobrym przykładem jest firma AV System, poszukująca na bilbordach „wymiatacza” ze znajomością języka Java. Inne firmy (np. Luxoft) stawiają na system poleceń i oferują nawet 20 tys. zł bonusu za polecenie im poszukiwanego przez nich specjalisty.Profil idealnego kandydata? Ekonomiczne wykształcenie, dwa języki obce. Plus oczywiście motywacja i pozytywny „drive” do pracy. Tylko tyle. I aż.

Karolina Kociołek

Kraków was (wy)cenihr pod lupą testu

Dynamiczny rozwój krakowskiego sektora centrów usług wspólnych sprawia, że pensje w stolicy Małopolski osią-gają niemal najwyższy poziom w skali polski. Blisko już im do warszawskich, ale ze względu na niższe koszty ży-cia są od nich bardziej atrakcyjne.

Dorota Bodek – Project Manager w dziale Analiz i Raportów Płacowych Advisory Group TEST Human Resources

Marcin Sojka – Business Development Manager w Advisory Group TEST Human Resources

specjalistaz j. angielskim i niemieckim, dwuletnie do-świadczenie

ok. / zł brutto

5–5,5 tys.

juniorz j. angielskim, bez doświadczenia

2,8 tys.ok. / zł brutto

team leader 10 -osobowego zespołu

ok. / zł brutto

8–9 tys.

szef centrum

od / zł brutto

30–45 tys.

szej stawki przez pracownika.Zdaniem analityków Test HR pensje w obu miastach już teraz są dość podobne i stopniowo będą się wyrównywać. Porównując jednak koszty życia w Krakowie i Warszawie, okaże się, że praca w pierwszym z miast jest bardziej opłacalna.

potęgi kluczNajlepiej mają ci, którzy znają dwa języki obce. Podstawą jest oczywiście język angielski, ale znajomość innych, głównie za-chodnioeuropejskich języków pozwala na niemal dwukrotne podwyższenie pensji – podkreślają nasi rozmówcy.Osoby posługujące się biegle angielskim mogą liczyć na 3,5 tys. zł brutto na start, a te, które dodatkowo znają także język niemiecki – na minimum 5 tys. zł brutto. Najlepiej opłacani są oczywiście pracownicy władający mniej popularnymi językami zachodnio-europejskimi i skandynawskimi. W cenie są: niderlandzki, fla-mandzki, duński, norweski czy szwedzki. Ze względu na spore zapotrzebowanie, a jednocześnie niszowość tych języków, dzięki tym umiejętnościom można liczyć nawet na 7 tys. brutto na start – zdradza Marcin Sojka.– Akurat w Krakowie na czele najpopularniejszych języków tuż po angielskim plasuje się niemiecki. Rzeczywiście jest tak, że oso-by posługujące się jednocześnie oboma językami bez trudu znaj-dują dobrze płatną pracę. Ale nie zapominajmy, że nadal modny jest francuski i hiszpański. Generalnie poszukiwani są absolwenci kierunków filologicznych – dodaje Dorota Bodek z Test HR.Co z podwyżkami? Na pierwszą możemy liczyć już po trzech miesiącach, czyli po zakończeniu okresu próbnego i podpisaniu umowy, najczęściej na kolejny rok. Stosunkowo częste są także podwyżki w styczniu, kwietniu i lipcu. Zwykle każda kolejna umo-wa wiąże się z kilkuprocentowym wzrostem pensji, najczęściej o jakieś 3–3,5 proc. Dlatego tak ważne jest, żeby już na początku wynegocjować sobie jak najwyższą stawkę. Warto pamiętać, że co firma, to inne stawki. Może okazać się, że w niektórych

Page 10: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl10 przedstawiamy

Kadry, kadry i jeszcze raz kadry – ten argument za obecnością w Krakowie międzynarodowej korporacji State Street pojawia się najczęściej. Ale muszą to być dobrze wykształcone młode talenty, skoro kilka lat temu wstępne plany zatrudnienia w krakowskim oddziale firmy wynosiły 500 osób, a dziś pracuje tu już prawie 2400 ludzi. Na tym nie koniec. Plany zakładają, że w 2015 roku w trzech biurach w stolicy Małopolski zostanie obsadzonych ponad 400 etatów.State Street ma swe oddziały w 29 krajach i zatrudnia w nich pra-wie 30 tys. pracowników. W Polsce swoją działalność rozpoczęło w 2007 roku w Zabierzowie. Po jakimś czasie firma przeprowa-dziła się do Krakowa (do biurowca Edison przy Armii Krajowej), a obecnie dysponuje biurami w trzech dogodnych lokalizacjach: wspomniany Edison, Centrum Biurowe Kazimierz (główna siedzi-ba) oraz Bonarka for Business.– Kraków, jako kolejna lokalizacja naszych centrów usług, ma swo-je atuty. Przede wszystkim zdecydowały tu uwarunkowania geopolityczne, stabilność rynku, infrastruktura, w tym dobrze funkcjonujące lotnisko, duże zaplecze akademickie – wylicza Renata Szostak, Dyrektor Personalny. Podkreśla też, że State Street w Polsce obsługuje klienta wieloetapowo i całościowo – poszczególne działy realizują kolejne etapy procesu. Klienci sami chcą, żeby ich inwestycjami zajęli się pracownicy krakowskich biur, tutaj otrzymują bowiem kompleksową obsługę „end to end”.Co warte podkreślenia, State Street nie zdecydował się dotąd na otwarcie swoich oddziałów w innych dużych miastach w kraju. Choć brytyjski dziennik „Financial Times” donosił ostatnio, że ko-lejnym przystankiem w Polsce dla State Street może być Gdańsk, przedstawiciele firmy nie chcą komentować tych informacji.Dynamiczny rozwój State Street Bank Polska w Krakowie nie wymaga jednak od firmy budowania lub wynajmowania kolejnych budynków w mieście. – Na razie mamy wystarczającą przestrzeń dla potrzebnych miejsc pracy – powtarzają nasi rozmówcy.

od księgowości po obsługę funduszyCzym zajmują się pracownicy polskiego oddziału State Street? Głównie księgowością funduszy inwestycyjnych, wycenami ak-tywów (w tym papierów wartościowych), funduszy indeksowych

State Street Bank polska w Krakowie lubi się rozpędzać. Zaczynał od kilkuset osób, teraz zatrudnia już kilka tysięcy. Nic dziwnego, w końcu obracają milionami.

oraz innych instrumentów po-chodnych, analizami inwesty-cyjnymi i  obsługą funduszy. Pracownicy w  krakowskim State Street wykonują zadania od tzw. dedlajnu do dedlajnu,

najczęściej w godzinach od 8 do 16 bądź od 9 do 17. Co waż-ne, praca dla klientów z USA czy Kanady przygotowywana jest z wyprzedzeniem.State Street jest zadowolony z jakości kadry w polskich biurach. – To właśnie ludzie tworzą nasza firmę, dzięki nim osiągnęliśmy ogromny sukces i przyciągnęliśmy do Krakowa wielu klientów. Są to młodzi ludzie, którzy nie boja się wyzwań, bardzo dobrze radzą sobie w międzynarodowym środowisku i w pełni wykorzy-stują tutaj swój potencjał – podkreśla Renata Szostak.W tym roku firma celebrowała awans na stanowisko vice-presi-dent dwóch pracowników, którzy w 2007 roku zaczynali od wej-ściowego stanowiska. Oznacza to, że w ciągu 8 lat te osoby poko-nały sześć szczebli kariery. Ten przykład pokazuje, że zapewnienia State Street o możliwości szybkiego rozwoju nie zawsze są pu-stymi słowami. Średni staż pracy w State Street wynosi między 2 a 3 lata. W firmie zatrudnieni są głównie młodzi ludzie: średni wiek to 28 lat, a jeśli chodzi o parytet płciowy, to kobiet jest mniej więcej tyle samo co mężczyzn. W szeregach krakowskich biur pracuje również wielu obcokrajowców (m.in. z: Francji, Włoch, USA, Wielkiej Brytanii, Japonii, Grecji, Hiszpanii, Estonii, Litwy, Portugalii, Indii, Tanzanii czy Luksemburga).

Stawiamy na różnorodność– Duży nacisk kładziemy na rozwój pracownika. Mocno inwestu-jemy w niego od samego początku. Dlatego też proponujemy od razu umowę na rok, w tym przez trzy miesiące intensywne szkolenia – mówi Renata Szostak. Wymagania? Język angielski, umysł analityczny, motywacja do pracy w finansach.– Czasami doskonałymi pracownikami okazują się ci, po tak „egzotycznych” kierunkach, jak np. historia sztuki. Stawiamy na różnorodność. Dzięki temu, że nie mamy samych pracowników z wykształceniem ekonomicznym, mamy pewność, że nie każdy myśli tak samo – podkreśla Szostak.Jak wygląda proces rekrutacji? Najczęściej pierwszym etapem jest konwersacja telefoniczna z rekruterem, potem już rozmowa bezpośrednia z menedżerem w Krakowie. To właśnie menedże-rowie będący na miejscu podejmują większość lokalnych decyzji.

Krakowskie State Street chwali się też własnym zespołem ds. szkoleń technicznych. To grupa 11 osób, wywodzących się często ze stanowisk operacyjnych, którzy w pewnym momencie swej kariery postanowili przekazywać zdobytą wiedzę innym pracow-nikom w Polsce i na świecie.

praca przynosi owoceA warunki pracy w State Street? – Mamy świetną infrastruk-turę, aby promować ekologiczny styl życia, który jest istotny dla wielu z naszych pracowników. Oferujemy park rowerowy, szatnię, prysznice itd. Pracownik przyjeżdża w stroju sportowym, a do biura wchodzi w stroju biznesowym. W budynkach są dobrze wyposażone kuchnie oraz pomieszczenia socjalne, w których znajdują się piłkarzyki i stoły do ping ponga. Pracownicy mogą liczyć również na cotygodniowe dostawy owoców oraz pizzę raz w miesiącu. Ważnym wydarzeniem jest również organizowana raz w roku impreza integracyjna dla wszystkich pracowników. Zatrudnieni, którzy zdecydują się skorzystać z oferty przedszkola współpracującego z firmą, mogą liczyć na dofinansowanie oraz opiekę nad dziećmi w sytuacji, gdy inne przedszkola nie działają – zachwala Renata Szostak.Przedstawiciele State Street chwalą się: 80 proc. zatrudnionych twierdzi, że firmę polecił im ktoś, kto wcześniej znalazł tu swo-je miejsce. Krakowski oddział na stałe współpracuje z biurami karier, przez cały rok organizuje płatne staże, inicjuje wspól-ne przedsięwzięcia wraz z kołami naukowymi oraz konferencje ze studentami, prowadzi także program akademii biznesowej „Akademia State Street”.Jak czytamy: „W ramach planu rozwoju State Street Bank Pol-ska niezmiennie podkreśla przywiązanie do Polski i nieustannie poszukuje sposobu doskonalenia modelu biznesowego w tym kluczowym dla organizacji regionie”.

Dagmara Marcinek

W gąszczu funduszy

struktura state street

Księgowość ds. Funduszy Inwestycyjnych Dział Sprawozdawczości Finansowej Dział Wyceny Papierów Wartościowych Dział Derywatów (Instrumentów Pochodnych) Fundusze Hedgingowe (Fundusze Wysokiego Ryzyka) International Fund Services (IFS) Dział Zabezpieczeń Transakcji Finansowych (Collateral Services) Dział Analiz Inwestycyjnych State Street Investment Analytics Zespół Konwersji Dział Danych Referencyjnych (Reference Data Services) Centrum Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (Anti-Money Laundering) Analiza Ryzyka – State Street Global Exchange Finansowe Centrum Usług Wspólnych plus funkcje supportowe: Talent Acquisition, Training, HR, Employee Com-munications, PR, etc.

fot.

mat

eria

ły p

raso

we

Page 11: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

reklama

Page 12: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl12 przedstawiamy

Centrum Kijowa. Wieczorem na słynnej arterii Khreszczatyk urzą-dza się wyścigi. Motocykli z limuzynami, sportowych coupé z ele-ganckimi SUV-ami. Światowe marki w wersjach deluxe: Audi A8, Mercedes klasy S, BMW 750. Ryk motocyklowych silników miesza się z piskiem opon, ale mało kto zwraca na to uwagę. Obok, na khreszczatyckim deptaku prowadzącym aż na słynny Majdan Nezałeżnosti, trwa zabawa. Dyskotekowym bouncem promuje się „party-bus” i Coca-Cola, hip-hopowcy tańczą street dance, sto-iska z szybką kawą otoczone są roześmianymi ludźmi. Po drugiej stronie Majdanu, nad samym brzegiem Dniepru – też sielanka. Przy pełnej knajp i restauracji ulicy Sahajdacznego mnóstwo śmiechu, rozmów, randek, spotkań. A na Andriyivskyim Uzvizie zachwyceni turyści z aparatami, uliczni grajkowie, karykaturzyści.

W Kijowie bez zmianWojna? Jaka wojna – śmieją się moi rozmówcy. Prorosyjscy re-belianci próbują odbić Ukrainie Donbas jakieś 700 kilometrów stąd. – Tam są czołgi, wyrzutnie, okopy, wiele miejsc tonie w co-dziennym ostrzale. Ale nie tu. Tu panuje spokój – mówi mi Anton, pracownik jednej z rządowych agend z biura przy Khreszacztyku. I zakłada się, że jeśli pokażę mu w Kijowie jakikolwiek ślad wo-jennego zagrożenia, dostanę butelkę świetnego wina. Obejdę się smakiem. Nawet plenerowej wystawy na Majdanie z fotosami z kijowskich protestów z przełomu 2013–2014 za przejaw wojny uznać nie sposób.Mieszkam w Hiltonie. Pięciogwiazdkowy, niedawno otwarty luk-susowy gigant przy bulwarze Szewczenki nie narzeka na brak gości. Biznesmeni, przyjezdni notable, sporo anglojęzycznych tu-rystów. – Biznes w Kijowie robi się jak dawniej. No, może bardziej spoglądając na wschód – słyszę w recepcji hotelu. W położonym przy autostradzie, wiodącej na eleganckie podkijowskie lotnisko Borispol, biurze ukraińskich linii lotniczych Ukraine International Airlines przekonują mnie zaś, że cała histeria związana z nie-pokojem na wschodzie nie powinna dotyczyć Kijowa. – Dzien-nikarze powszechnie oglądanych w świecie telewizji, jak CNN czy BBC, obawiają się jeździć do Doniecka czy Ługańska. Swoje korespondencje nadają z Kijowa, gdzie nic złego się nie dzieje. I tak w świadomości odbiorców utrwala się fałszywy przekaz: Kijów – to pewnie wojna – narzekają.

Stolica ukrainy chce zatrzymać u siebie – do niedawna prężnie się rozwijający – korporacyjny biznes. jednak na razie Kijów to lider na mapie zamrożonych inwestycji.

swe oddziały na Ukrainie. – To nic dziwnego. Kiedy panuje nie-pewność co nastąpi, takie działania świadczą o długofalowym myśleniu i planowaniu strategii na wypadek uruchomienia złego scenariusza – mówi Sułdecka-Karaś. Według niej ostatnie ruchy kilku dużych firm lokujące biznesy np. we Wrocławiu czy Kra-kowie, zamiast w Kijowie, świadczą o ostrożnych działaniach „na przeczekanie” zarówno wśród graczy z międzynarodowej stawki (np. Luxoft), jak i ważnych ukraińskich rozgrywających branży IT (Soft Surf, Cogniance, Miratech).Relokację biznesu planowanego pierwotnie w  większej skali na Ukrainie przeprowadził w ubiegłym roku m.in. Luxoft. Gwał-towny wzrost zatrudnienia w oddziałach w Krakowie i Wrocła-wiu nie dotyczył jednak wyłącznie pracowników z Polski. Sporo stanowisk objęli też specjaliści właśnie z Ukrainy, których firma

sprowadzała do Polski, przeszczepiając sprawdzo-ny za wschodnią granicą model działania. Luxoft, jako międzynarodowa korporacja mająca swe ko-rzenie w Rosji, ma świetnie opanowaną zdolność po-ruszania sie po wciąż trud-

nym rynku krajów byłego ZSRR. Najbliższe miesiące pokażą, na co mogą liczyć inwestorzy na Ukrainie i czy do Polski ruszy większa fala rozwiniętego tam biz-nesu. Już teraz Wrocław i Kraków wymieniane są jako pierwsze w kolejności miasta, do których z Ukrainy miałyby się przenieść outsourcingowe firmy. Z sytuacji korzystają np. bardzo dobrze oceniani ukraińscy informatycy, dla których praca za polskie złotówki, a nie warte dwa razy mniej niż przed rokiem hrywny, to wystarczający powód do przenosin nad Wisłę.

Rafał Romanowski, Kijów

na jałowym biegu

KijówCzarne scenariuszeMają rację. Kijów, bezsprzeczna stolica ukraińskiego biznesu, półtora roku po wybuchu konfliktu na wschodzie kraju i upadku narodowej waluty – hrywny – to nadal miasto światowe pełną gębą. Choć oczywiście z wielkimi kontrastami i rozwarstwieniem społecznym. Złego stanu ukraińskiej gospodarki tu jednak nie widać, nie wyczuwa się też oznak popłochu wśród międzynaro-dowych graczy inwestujących w Kijowie swe pieniądze. Ci ostatni postanowili jednak zredukować bieg.Niestety Kijów, który powoli piął się w  górę w  światowych rankingach atrakcyjności dla inwestorów, ewidentnie wypada z gry. – Niepotrzebnie. Chcemy znów uruchomić koniunkturę na to miasto – zżyma się Alexei Evchenko z departamentu tu-rystyki kijowskiego merostwa. Jego zdaniem nie można patrzeć na miasto z tak dobrze wykształconymi kadrami i  rozwiniętym biznesem przez pryzmat wydarzeń w odległym Donbasie.Fakty jednak są nieubłagane: choć z Ki-jowa biznes jeszcze nie uciekł, praktycz-nie wszelkie inwestycje globalnych firm zostały utrzymane na dotychczasowym poziomie lub zamrożone. Dotyczy to rów-nież centrów usług oraz sektora IT, który przecież obecny jest w stolicy Ukrainy już od dawna. – Można powiedzieć, że Kijów przestał się na ten moment rozwijać. Coś, co zaczynało już dobrze funkcjonować, musiało ustąpić w obliczu czynników geopolitycznych. Ile potrwa ta sytuacja – nie wiado-mo. Z pewnością da się zauważyć daleko posuniętą ostrożność wśród inwestorów – ocenia w rozmowie z „What’s Up Magazine” Monika Sułdecka-Karaś, dyrektor krakowskiego biura firmy do-radczej Knight Frank.

Znad Dniepru nad WisłęZdaniem analityków Knight Frank rok temu dało się odczuć wy-raźny tzw. trend sprawdzający wśród decydentów firm mających

efekty wojnymiasto, które zaczęło już dobrze funkcjono-wać, musiało ustąpić w obliczu czynników geopolitycznych

NAjBLiżSZE MiESiąCE poKAżą, NA Co Mogą LiCZyć iNWESTo-RZy NA uKRAiNiE i CZy Do poL-SKi RuSZy WięKSZA fALA RoZWi-NięTEgo TAM BiZNESu

fot.

Rafa

ł Rom

anow

ski

fot.

Rafa

ł Rom

anow

ski

Page 13: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

Lipiec 2015 13przedstawiamy

już teraz mówi się, że polska jest jednym z liderów na rynku drukarek 3D. A może być jeszcze lepiej… Zamiast stawiać babki z piasku, krakowski startup Sand Made postanowił wykorzystać go do drukowania. podczas konferencji TEDx zaprezentował pierwsze w naszym kraju urządzenie drukujące trójwymiarowo w oparciu o technologię spiekania lasero-wego proszków.Polskie firmy produkujące drukarki 3D, takie jak Zortrax, ZMorph czy 3DGence, szybko odniosły sukces na arenie międzynarodowej, a ich maszyny podbijają zagraniczne rynki. Niskobudżetowe drukarki trójwymiarowe stały się dostępne dla zwykłych użytkowników. Powstają nawet modele, które można samemu złożyć w  domu, a  marzeniem technologów jest stworzenie urządzeń umożliwiających kopiowanie samych siebie.Sand Made postanowił wkroczyć na rynek jednak z zupełnie innym produktem. Alternatywa proponowana przez krakowską firmę nie jest raczej skierowana dla masowego klienta, ale przede wszystkim dla firm i instytucji. Drukarka zaprojektowana przez Sand Made może być wykorzystywana w  przemyśle samochodowym, medycynie i protetyce, a  także sztuce czy architekturze. – LS ONE przeznaczona jest dla małych i średnich przedsiębiorstw, manufaktur i studiów designerskich. Celujemy głównie w przemysł odlewniczy, ale zastosowanie tej technologii jest interesującym rozwiązaniem w medycynie. Mowa tutaj

o  drukowaniu komponentów i  rusztowań do rekonstrukcji kości – mówi Jakub Graczyk, założyciel i prezes Sand Made.Na czym polega metoda zastosowana przez Sand Made? Na spiekaniu poszczególnych, bardzo cienkich warstw sproszkowanego materiału za pomocą wiązki lasera. Sama technologia wykorzystywana przez krakowską firmę nie jest niczym nowym. Pierwsze urządzenia drukujące przy użyciu selektywnego spiekania laserowego (ang. selective laser sintering) powstały już w 1992 roku. SL ONE, model zaprojektowany przez Sand Made, jest jednak innowacyjnym urządzeniem. Po pierwsze jest dużo mniejszy niż maszyny, które zajmowały się tym do tej pory. Dzięki temu może trafić do każdej firmy, nie zajmując zbyt dużej przestrzeni. Po drugie, jak mówi Jakub Graczyk, jego zaletą jest możliwość drukowania z  szerokiej gamy materiałów mających zastosowanie w przemyśle. LS ONE spieka ze sobą nie tylko piasek, ale i polistyren, wosk czy kompozyt nylonu, a w przyszłości także czysty nylon.Ostatnim, ale za pewne najważniejszym wyróżnikiem tej drukarki jest cena. Za model przygotowany przez Sand Made trzeba będzie zapłacić tylko… około 28 tysięcy dolarów. Kwota

wydaje się zawrotna? Nic bardziej mylnego. Cena innych maszyn spiekających proszki waha się od 100 tysięcy do nawet miliona dolarów. Sand Made jest więc idealnym rozwiązaniem dla mniejszych przedsiębiorstw.Premiera SL ONE odbyła się 13 czerwca podczas konferencji TEDx, a  tydzień później drukarka została zaprezentowana w  Monachium, gdzie znalazła się w  gronie finalistów targów Start Up World: Laser World for Photonics. Wkrótce urządzenia trafią do regularnej sprzedaży. Firma prowadzi już rozmowy z potencjalnymi klientami ze Stanów Zjednoczonych. Sand Made optymistycznie spogląda w przyszłość. W ciągu najbliższych trzech lat chce zdobyć 5% rynku drukarek technologii spiekania laserowego. – Planujemy poszerzyć zespół i otworzyć linię produkcyjną pod Krakowem – zapowiada Jakub Graczyk.Marzenia Sand Made to nie budowanie zamku z piasku. Ich pomysł to solidna konstrukcja, która ma szanse odnieść duży sukces i po raz kolejny potwierdzić kreatywność polskich przedsiębiorców. Czy nie runie? Czas pokaże.

Dagmara Marcinek

40 milionów użytkowników i oszałamiający sukces. jeden z najpopularniejszych globalnych startupów narodził się w  Krakowie, w  głowach trzech ówczesnych studentów. Dostrzegli coraz większą popularność serwisów typu Questions&Answers i podbili nie nasze serca, lecz umysły.Dla jakich wartości parametru a dziedziną funkcji f(x) = √x²+(a-3)x+a-3 jest zbiór liczb rzeczywistych? W jaki sposób państwo polskie walczyło po wojnie z analfabetyzmem? Jaka jest zdolność skupiająca soczewki, której promień krzywizny wynosi 20 cm? Opisz cykl rozwojowy roślin okrytonasiennych? Co 30 sekund na portalu Zadane.pl pojawia się nowe pytanie, niewiele dłużej trzeba czekać na odpowiedź. Aż trudno uwierzyć, że serwis oparty na tak prostym mechanizmie jest jednym z najważniejszych polskich startupów. A jednak.Brainly to wirtualna tablica, na której uczniowie przypinają swoje pytania z kilkunastu szkolnych przedmiotów (od matematyki przez przysposobienie obronne po historię sztuki). Za każde poprawnie rozwiązane zadanie domowe użytkownik otrzymuje punkty. To od ich ilości zależne jest nie tylko miejsce internauty w codziennym rankingu, ale także liczba zagadek, które będzie mógł umieścić w portalu.Gdy w  2009 roku trzej współzałożyciele Brainly – Michał Borkowski, Tomek Kraus i Łukasz Halucha – wpadli na pomysł stworzenia internetowej przestrzeni do wymiany wiedzy między uczniami, nie spodziewali się, że odniosą tak wielki sukces. Portal, który w pierwotnej wersji skierowany był tylko do Polaków, dziś ma swoje odsłony m.in. w  Rosji (lider pod względem liczby użytkowników), Indiach, Indonezji, Brazylii, Turcji, Stanach Zjednoczonych czy krajach Ameryki Łacińskiej. Eodev, Nosdevoirs, Misdeberes, Znanija – to tylko niektóre z nazw serwisu, działającego obecnie w 12 wersjach językowych w 35 krajach. Na całym świecie z idei zrodzonej w Krakowie korzysta już ponad 40 milionów użytkowników.

use your brain(ly)

Twórcy nie mają wątpliwości dlaczego to ich portal znajduje się w czołówce serwisów „social learningowych” na świecie. Przyczyny są dwie. Po pierwsze wysoka jakość treści, a po drugie odpowiadanie na potrzeby użytkowników. – Nasze motto to „students first”. Taka filozofia odróżnia nas od większości innych produktów i portali z branży technologii edukacyjnej, które stawiają na nauczycieli i administrację edukacji. My zawsze zadajemy sobie pytanie o to, czego potrzebują uczniowie – zapewnia Jakub Piwnik, PR & Marketing Manager w Brainly.Potencjał krakowskiego startupu został dostrzeżony przez amerykańskich inwestorów, którzy na rozwój portalu przeznaczyli 9 milionów dolarów. Środki pochodzą m.in. z  funduszu General Catalyst Partners, wspierającego dotychczas takie projekty, jak Snapchat czy Airbnb. Dzięki wpływowi zagranicznego kapitału użytkownicy mogą korzystać ze strony za darmo, a jego twórcy skupić się w pierwszej kolejności na optymalizacji i  ulepszaniu działania serwisu.

9 mln dolarówprzeznaczyli amerykańscy in-westorzy na roz-wój Brainly. Dziś portal ma 40 mln użytkowników

W piasku drukowane

Do rozwoju portalu niezbędna jest oczywiście wykwalifikowana kadra. Obecnie w Krakowie zatrudnionych jest około pięćdzie-sięciu osób, w Berlinie dziesięć oraz kilka w Nowym Jorku. Ciągle jednak poszukiwaniu są nowi pracownicy. W sercu Małopolski Brainly czeka na specjalistów IT, a także Junior Market Specialist, mówiących po włosku i rosyjsku, ale też filipińsku, malajsku czy tajsku.Wiele osób zarzuca serwisowi „ogłupianie” społeczeństwa poprzez pozwalanie młodym ludziom na odrabianie zadań domowych bez żadnego wysiłku. Twórcy twierdzą jednak, że wzajemna uczniowska pomoc istniała od zawsze. – Siłą Brainly jest to, że wymiana wiedzy nie następuje na świetlicy czy w ławce szkolnej, a w wielomilionowej, globalnej społeczności, w której praktycznie pewne jest to, że znajdzie się osoba potrafiąca nam pomóc. Ktoś, kto udzieli nam właściwej odpowiedzi, czy coś wytłumaczy – podkreśla Jakub Piwnik i przyznaje w rozmowie z „What’s Up Magazine”, że tworząc Brainly „Ameryki nie odkryli”. Cóż, po raz kolejny potwierdza się zasada, że najlepsze startupy rodzą się z najprostszych pomysłów.

Dagmara Marcinek

fot.

mat

eria

ły p

raso

we

drukarka Sand Madeznajdzie zastoso-wanie w przemyśle samochodowym, medycynie i prote-tyce, a także sztuce czy architekturze

Page 14: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl14 nieruchomości

Rozgrzany rynek mieszkańWakacje w deweloperskich biurach sprzedaży to zazwyczaj czas temperowania ołówków, porządków w papierach oraz pasjansa. W ubiegłym roku, po raz pierwszy – za sprawą wysokiej sprzedaży – deweloperzy nie pojechali na urlop. Te wakacje zapowiadają się podobnie.Ubiegły rok okazał się rekordowy w historii rynku deweloperskiego w Polsce. Sprzedaż mieszkań jeszcze nigdy nie była tak wysoka. Liczba transakcji wynosząca 11,2 tys. w  IV kwartale oraz 43 tys. w całym 2014 roku zaskoczyła niejednego znawcę rynku. Pobudziło to optymizm inwestorów i tchnęło nowe nadzieje w rynki największych miast Polski. W morzu spekulacji klienci jak zwykle pozostali jednak osamotnieni. Kierując się intuicją, ruszyli na rynek.Mieszkania sprzedawały się świetnie, a mimo to liczba ofert na rynku wzrosła. – W pierwszym kwartale 2015 roku w Krakowie pojawiło się bowiem o 10 inwestycji więcej niż w poprzednim. Wcześniej mieszkania nowo wchodzące na rynek wypełniały lukę powstałą w wyniku sprzedaży. Ta stabilność została teraz naruszona, a oferta rynkowa zwiększyła się o pół tysiąca nowych mieszkań – tłumaczy Piotr Krochmal, analityk Instytutu Analiz

Monitor Rynku Nieruchomości.Już w 2014 roku była groźba, że tak się stanie, gdyż firmy budujące mieszkania wprowadziły na nasz lokalny rynek blisko 9 tys. nowych lokali. Równie rekordowy był jednak poziom sprzedaży, który powstrzymał zmiany na rynku i  doprowadził do ustabilizowania choćby poziomu cen.– W dalszym ciągu dobra sprzedaż się utrzymuje. Nie jest wprawdzie tak dobra, jak pod koniec ubiegłego roku, ale nadal znacznie lepsza niż w analogicznych okresach lat 2011, 2012 czy 2013. Stopy procentowe są nadal niskie, ceny mieszkań utrzymują się na najniższym w okresie ostatnich kilku lat poziomie, a oferta programu MdM jest na krakowskim rynku coraz bogatsza – ocenia Krochmal.Wakacje zapowiadają się więc pracowicie. Dla wielu kupujących to zresztą jedyny moment w  roku, aby uważnie przyjrzeć się ofertom. Deweloperzy dobrze o tym wiedzą i  już wprowadzają w biurach sprzedaży pełną mobilizację. Klienci mogą wybierać spośród 193 inwestycji.Tradycyjnie już najwięcej buduje się na Krowodrzy, obecnie w  okolicach ul. Wrocławskiej i  Łokietka, ale deweloperzy upodobali sobie ostatnio również Grzegórzki.

Rządzi tam Inter-Bud, realizujący kolejne etapy kompleksu Wiślane Tarasy oraz osiedle przy ul. Francesco Nullo. W rejonie tym pojawił się jednak mocny rywal – kontrolowany przez wrocławskiego przedsiębiorcę Leszka Czarneckiego LC Corp. Wzdłuż zielonego kręgosłupa ul. Grzegórzeckiej buduje się nowa mieszkalna dzielnica Krakowa. Ruch w interesie wpłynął na obniżenie średnich cen nawet do 6 tys. zł za metr kwadratowy!– Poza najtańszymi obszarami miasta: Podgórzem i Nową Hutą, gdzie ceny nieznacznie wzrosły, w innych rejonach, a szczególnie w  dwóch najdroższych dzielnicach Krakowa: Śródmieściu i  Krowodrzy, obserwujemy wyraźny spadek cen – tłuma- czy Krochmal.Pomimo rekordowo niskich stóp procentowych i związanych z tym tanich kredytów ubywa w kraju osób mogących pozwolić sobie na kupno własnego lokum. Pod koniec poprzedniej dekady Polacy zaciągali kwartalnie przeszło 80 tys. kredytów mieszkaniowych. Tymczasem początek tego roku banki zakończyły wynikiem o połowę gorszym. Paradoksalnie, w największych aglomeracjach w kraju, deweloperzy nadal cieszą się najlepszymi w historii swojej branży wynikami sprzedaży. Jak to wyjaśnić?– W  dużej mierze to zasługa zamożnych klientów, którzy wycofują swoje oszczędności m.in. z lokat bankowych i giełdy, aby zainwestować w  nieruchomości, w  tym w  mieszkania na wynajem. A w Krakowie, drugim po względem wysokości cen mieszkań rynku w kraju, to się szczególnie opłaca – mówi Konrad Mitręga, dyrektor krakowskiego oddziału Private Brokers.

Dawid Hajok, nieruchomoscicafe.pl

pół kuli ziemskiej zazdrości Krakowowi Kazimierza. W uni-kalny sposób zderza się tu paty-na dawnej żydowskiej dzielnicy z nowymi trendami w sztuce, architekturze i kulinariach. Mieszkać tu? Z przyjemnością, choć drogo i wśród multikultu-rowej ciżby turystów.Sobotni poranek. Na oddychającym jeszcze nocą Placu Nowym w sercu Kazimierza instalują swe stoiska pierwsi sprzedawcy warzyw, owoców, bibelotów i kwiatów. Za chwilę wśród nich zacznie krążyć zaciekawiony tłum turystów, hipsterów, wycie-czek z Izraela, bywalców okolicznych knajp. Popołudniem goście kawiarni i knajp będą już górą. Targ się zwinie, a jego miejsce zajmie mikrogastronomia: zapiekanki, burgery, belgijskie frytki, kazimierskie kotlety z kapustą. Wieczorem Plac Nowy i stojący pośrodku kultowy okrąglak oblepi już istny tłum. Plac eksplo-duje najrozmaitszą muzyką i głośnymi rozmowami. Francuski zmiesza się z rosyjskim, hebrajski z holenderskim, angielski z polskim czy niemieckim. Komunikację ułatwi trzymane w ręce piwo albo drink.Kazimierz. Druga po Starym Mieście dzielnica Krakowa, która w ciągu minionych 20 lat tak mocno się przeobraziła. A zara-zem pierwsza, w której zmiany przebiegły w tak niewyobrażalny sposób. Nie tak dawno temu kazimierskie uliczki spowijał ko-żuch brudu i zapach kocich szczyn. Uciekało się przed lokalnymi rzezimieszkami, co drugi budynek wymagał natychmiastowego remontu. Dziś w miejsce szarości i smutku wkroczyły zupełnie nowe parametry. Jest świeżo, innowacyjnie, kolorowo. Królują lokalne biznesy, autorskie galerie, przytulne kawiarnie, sklepiki z rękodziełem.

Barwna mieszankaKazimierz stał się modny. Boom na Kraków, który przetoczył się przez światowe media w latach 2006–2008, wybuchł tu ze zdwo-joną siłą. Dawne żydowskie kwartały zaczęły żyć nowym życiem, odmalowano pełne liszajów mury, otwarto zaskorupiałe przez dziesięciolecia meliny i pustostany. Kazimierz stał się areną co-rocznego Festiwalu Kultury Żydowskiej, koncertów w sukcesyw-nie remontowanych synagogach, wystaw w bożnicach, remini-scencji żydowskiej kultury na tym terenie. Pojawiły się tłumy turystów. Odżyły tradycje targowe, organizowane są święta ulic i festyny. Kazimierz opisywano w kolorowych magazynach jako: „nowy Kreuzberg” (Berlin), „riposta na Marais” (Paryż), „alterna-tywa dla Brick Lane czy Camden Town” (Londyn), „krakowskie Trastevere” (Rzym), czy w kontrze do skrojonego pod wysypujące się z autokarów wycieczki niemieckich emerytów Old Town.

MultikulturowoMimo potężnych zmian, udało się ocalić wyjątkowy charakter tej dzielnicy. Nie odmalowano wszystkich fasad na pastelowo, nie wyasfaltowano każdej ka-meralnej uliczki, nie posypano kostką z Bruk-Betu kazimierskich placów – Nowego ani Wolnicy. Dzięki temu wiele kazimierskich przestrzeni nadal nosi metkę „miksu tradycji z nowoczesnością”. Hipster-ska kawiarnia na parterze, na piętrze emeryckie mieszkanie z kwiatami w oknach. Pełna chwastów i badyli wyrwa w linii kamienic, obok elegancki apar-tamentowiec. Zbierający na piwo żul i wysiadający z drogiego Lexusa biznesmen w garniturze.

Zamieszkać niełatwoChoć amatorów zamieszkania w dawnych murach Kazimierza znalazłoby się sporo, nie jest to najłatwiejsze zadanie. Zarówno ceny kupna, jak i wynajmu mieszkań w krakowskim „Old Jewish District” należą do najwyższych w mieście. Sytuację poprawiają nieco nowe inwestycje, jednak z racji kubaturowych ograniczeń oraz logistycznych przeszkód nie jest ich za wiele. Wśród nowych inwestycji na terenie Kazimierza ciekawie prezentują się m.in. wielorodzinny budynek na Placu Nowym 1, kompleks miesz-kaniowy przy Skawińskiej, apartamentowiec na Miodowej 33, wznoszona właśnie kamienica na rogu Węgłowej i Augustiańskiej czy Harmonica House u zbiegu Trynitarskiej i Bonifraterskiej. Pomiędzy nimi błyszczą gruntownie wyremontowane kamienice, np. kilka obiektów przy Miodowej, otoczenie ulicy Szerokiej czy ulicy Kupa. Trzeba jednak pamiętać, że znalezienie tańszych ofert w tych lokalizacjach graniczy z cudem. To wciąż jeden z najbar-dziej rozchwytywanych adresów Krakowa.

Rafał Romanowski

fot.

Piot

r Ban

asik

9 tys. lokalipojawiło się na rynku pierwotnym w 2014 roku

F kus naKazimierz

Page 15: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

reklama

Page 16: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl16 dbamy o ciebie

Moda na bieganie nie przemija. W czasach rosnącej popu-larności wszelkiego rodzaju maratonów i  półmaratonów wielu wciąż myśli, że wygodna koszulka, spodenki i najnowszy model butów do biegania to wszystko, czego potrzebują.Scott Jurek, najlepszy ultramaratończyk na świecie, nie pozostawia żadnych wątpliwości – w bieganiu najważniejsza jest głowa, nie nogi. Gdy ciało krzyczy „stop”, a dolne kończyny odmawiają posłuszeństwa, tylko siła umysłu jest w stanie pomóc w przezwyciężeniu kryzysu i doprowadzić biegacza do celu.Głowa jest też potrzebna, by rozsądnie wybrać bieg, w którym chce się wziąć udział. Ci, którzy poszukują ekstremalnych doznań lub chcą sprawdzić granice własnej wytrzymałości, decydują się na udział w morderczych ultramaratonach. Niestety często bez odpowiedniego przygotowania. Doskonale widać to na przykładzie tegorocznej edycji ultramaratonu Bieg Rzeźnika.Na starcie liczącej 134 kilometrów trasy stanęło 248 zawodników, z czego pełny dystans ukończyło zaledwie 17 osób. Co prawda trasa uważana jest za trudną, długą i męczącą, ale przecież nie wybiera się jej po to, aby do mety dotarł zaledwie ułamek startujących. I trudno usprawiedliwiać się formułą zawodów, w których starują dwuosobowe zespoły, w końcu ukończyła go też zawodniczka pomimo rezygnacji z dalszego biegu jej koleżanki z drużyny.

Biegasz? Nie trać głowy!

– Dość często w punktach pomiaru czasu okazuje się, że bieg zaczyna przypominać spacer. Amatorzy przebiegają jakieś 15–20 proc. trasy, a później już tylko idą – komentuje Przemek Sobczyk, rekordzista i zwycięzca ubiegłorocznej edycji Biegu Rzeźnika.– Tak naprawdę to niemal każdy jest w stanie przejść ultramaraton. Zarówno te na dystansie 50 km, jak i te powyżej 100 km tak naprawdę nie różnią się długością od pieszych pielgrzymek do Częstochowy, w których biorą udział starsi ludzie. Sztuką nie jest jednak przeczołganie się do mety, lecz dobiegnięcie do niej. A do tego trzeba się już odpowiednio przygotować – wtóruje mu Kuba Wiśniewski, jego kolega ze zwycięskiej drużyny i współrekordzista Rzeźnika.Brak odpowiedniego przygotowania powoduje nie tylko odpadnięcie z wyścigu i brak chęci na następne starty, ale może też prowadzić do urazów mięśni i kości, a także do poważnych problemów kardiologicznych, w  tym zawałów. Niekiedy kończy się to naprawdę tragicznie jak chociażby w trakcie biegu na Zugspitze w  2008 roku, podczas którego dwie osoby zmarły na trasie z powodu wyziębienia i wycieńczenia organizmu. Fatalny w  skutkach może okazać się także dużo łatwiejszy bieg. W 2013 roku na mecie Biegnij Warszawo, którego trasa liczyła zaledwie 10 km, zmarł 26-latek. Trzy inne osoby trafiły do szpitala. To oczywiście dość skrajny przykład, ale nawet jeżeli na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być w  porządku, to za pięć czy dziesięć lat przetrenowywanie się z pewnością odbije się na zdrowiu tego, kto zapomniał o tym, jak ważną rolę w bieganiu odgrywa głowa.– Bieganie można porównać do nauki.

Zaczynamy od przedszkola, czyli rekreacyjnego biegania. Później przychodzi czas na szkołę: półmaratony i maratony, aż w końcu jesteśmy gotowi na studia, czyli ultramaraton – tłumaczy Przemek Sobczyk. – Nie bez powodu dwudziestolatkowie nie biegają na tak długich dystansach, najpierw muszą się do tego odpowiednio przygotować.– Przygotowania do biegu o długości 50 km powinien poprzedzić trzyletni okres treningowy. Pierwszy rok należy przeznaczyć na rozwijanie ogólnej wytrzymałości biegowej, bieganie po płaskim terenie i trening ogólnorozwojowy. Ważne są także ćwiczenia siłowe i sprawnościowe. W drugim roku przygotowań dobrze biegać po bardziej zróżnicowanym wysokościowo terenie – dodaje Kuba Wiśniewski. Ultramaraton to wyższa szkoła jazdy. – Osoba, która chce w nim wystartować, powinna mieć na koncie minimum trzy maratony – wtóruje Adrianna Pałka, trenerka personalna.Chociaż nie ma zbyt wielu przeciwwskazań do rozpoczęcia przygody z tym sportem, biegania trzeba się nauczyć. Niewłaściwa technika biegu, zbyt forsowne ćwiczenia, źle dobrane obuwie czy poruszanie się po nieodpowiedniej powierzchni mogą stać się przyczyną poważnych urazów. – Do najczęstszych kontuzji, z  jakimi borykają się osoby początkujące, należą: syndrom napięcia przyśrodkowej strony piszczeli, skręcenie kostki, zapalenie ścięgna Achillesa, zapalenie powięzi podeszwowej stopy czy kolano biegacza – wylicza Adrianna Pałka i dodaje, że tego typu schorzenia mogą na długi czas uniemożliwić uprawianie sportu. Biegając zaopatrzmy się więc przede wszystkim w zdrowy rozsądek.

Karolina Kociołek

17 osóbukończyło liczący 134 km Bieg Rzeźnika. Na starcie stanęło 248 zawodników

dbamy o ciebie

prężysz się jak kot, przeciągasz wstając z  łóżka, rozpro-stowujesz nogi siedząc przy biurku – przynajmniej kilkanaście razy w ciągu dnia mimowolnie rozciągasz swoje mięśnie. To jednak zdecydowanie za mało, by zachować ładną sylwetkę. jeśli zależy Ci na elastyczności i prawidłowej postawie, pora pomyśleć o stretchingu.– Nie da się wypracować ładnych mięśni, jeśli te są pokurczone i nieelastyczne – mówi Sylwia Zgłobik–Kapuścińska, instruktorka i trenerka w klubie Fitness Platinum. Podkreśla, że stretching, czyli zestaw ćwiczeń rozciągających i uelastyczniających mięśnie, to niezbędna baza i wstęp do wszelkiej aktywności fizycznej.Dynamiczny stretching można wykonywać rano w  celu pobudzenia organizmu, a także przed ćwiczeniami w ciągu dnia. Z  kolei wieczorem oraz po każdym zakończonym treningu wskazane są ćwiczenia rozluźniająco-rozciągających. Oczywiście sam stretching nie zastąpi ani ćwiczeń cardio, ani siłowych, jednak trudno wyobrazić sobie wykonywanie ich z pominięciem rozciągania.

prawidłowej postawy ciała.– Z wiekiem tracimy elastyczność, która jest niezwykle istotna dla prawidłowego funkcjonowania stawów i  zapobiegania kontuzjom. Bez niej nasza sprawność znacząco się obniża, a co za tym idzie – wykonywanie codziennych czynności staje się coraz trudniejsze. Stretching to ćwiczenia dla każdego, niezależnie od wieku, kondycji czy dotychczasowej aktywności fizycznej – przekonuje trenerka. Ponadto podniesie on ogólną sprawność naszego organizmu i sprawi, że inne aktywności fizyczne będą dla nas łatwiejsze niż do tej pory.Chociaż stretching to trening, na który każdy powinien znaleźć czas, warto w miarę możliwości urozmaicić go także o inne ćwiczenia. – Sporo osób przychodzi najpierw na godzinny stretching, rozciąga się i rozgrzewa, a chwilę później wybiera się na bardziej dynamiczne zajęcia cardio, ponieważ takie połączenie przynosi zaskakująco dobre efekty – zauważa nasza rozmówczyni.Ciekawą alternatywą dla stretchingu mogą być też zajęcia pilates. Są to spokojne ćwiczenia, wzmacniające i wydłużające głębokie mięśnie brzucha, pleców i miednicy, które wyrabiają nawyk prawidłowej postawy. Podobnie jak stretching, z którym bywają często łączone w  klubach fitness, są to zajęcia dla każdego. Co więcej, lekarze często zalecają tego typu ćwiczenia osobom spędzającym kilka, kilkanaście godzin dziennie za biurkiem. – Elementy stretchingu zawierają także ćwiczenia wykonywane podczas zajęć „Zdrowy kręgosłup”. Nie są to zajęcia rehabilitacyjne, a profilaktyczne. Podczas treningu skupiamy się na wzmocnieniu mięśni biorących udział w stabilizacji kręgosłupa i nauce prawidłowych nawyków ruchowych – tłumaczy Sylwia Zgłobik-Kapuścińska.Dlatego zamiast narzekać na fatalną kondycję, zadyszkę przy wychodzeniu na pierwsze piętro i ból pleców warto skorzystać z bogatej oferty zajęć zawierających ćwiczenia rozciągające. To nie tylko uniwersalna lekcja utrzymywania prawidłowej postawy i uelastycznienia mięśni, ale też okazja do wyciszenia się i zwiększenia świadomości własnego ciała.

Karolina Kociołek

Stretch na stres

– Wielu osobom wydaje się, że stretching zaprzepaści efekty ich pracy i  sprawi, że wypracowywane przez nich mięśnie staną się mniej widoczne, a to oczywiście nieprawda – tłumaczy Zgłobik-Kapuścińska.Ćwiczenia rozciągające są bardzo ważnym elementem niemal każdego treningu. Stretching powinien być częścią rozgrzewki oraz sposobem wyciszenia organizmu po treningu. Zaniechanie rozciągania po forsownych ćwiczeniach siłowych to poważny błąd, który zmniejsza efektywność wykonywanych ćwiczeń. Korzyści, jakie niesie ze sobą stretching, to: powiększenie zakresu ruchu w stawach, redukcja napięcia mięśniowego i  psychicznego, polepszenie ukrwienia mięśni, którego efektem jest m.in. szybsza ich regeneracja, poprawa giętkości i  koordynacji ruchowej oraz utrzymywanie

stretchingpowinien być częścią rozgrzewki oraz spo-sobem wyciszenia or-ganizmu po treningu

fot.

Piot

r Ban

asik

Page 17: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

Lipiec 2015 17

reklama

siesta

All details you will fi nd at praca.arvato.pl/en

Like us on www.Facebook.com/PracaNaSerio

arvato Finance is part of arvato AG – the Industry and Services Division of Bertelsmann AG, which ranks among the world’s leading media companies.

Bertelsmann is an internationally renowned media group with businesses in 58 countries worldwide, employing over 100,000 people in more than 500 companies.

▪ Customer Service Representative with German

▪ Cash Operations Analyst Integration Analyst

▪ Bank Booking Specialist with SpanishAnd more

▪ CCCCuusttoommmmeeerr SSerrvvviice Representative wwwwiiiittthh Geerrmmaannn

CCC h OOOO ti A l t I t ti A l t

Jobs in Krakow:

In Krakow we are working for one of the most recognizable online Search Engine in multicultural offi ce.

Emocje w czterech wymiarach

Chcesz poczuć się jakbyś prowadził formułę 1 siedząc jednocześnie bezpiecznie w fotelu? Zastanawiasz się, jak to jest, gdy twoje ciało przeszywa miecz? A co powiesz na deszcz, mgłę i potężną wichurę, z której wyjdziesz cało i zdrowo? Teraz to wszystko możliwe jest nie na torze wyścigowym, nie w rzymskim Koloseum, ani nie na środku oceanu, ale w salach kinowych z technologią 4DX.Gdy w środku lata doskwierają upały, klima-tyzowane kino jest doskonałym miejscem schronienia. Uważaj jednak, bo z  seansu w  czterech wymiarach możesz wyjść naprawdę spocony. Trudno w  to uwierzyć, ale pierwsze kina symulujące rzeczywistość powstały już w  1904 roku! Wtedy George C. Hale wymyślił swoje kina wagonowe. Zamiast w  tradycyjnych salach kinowych widzowie zasiadali w pociągowych wagonach, na ekranie emitowany był film pokazujący widok z przedniego okna pędzącego pojazdu, a z głośników dobiegał stukot kół poruszających się po kolejowych torach. To nie koniec atrakcji! W Hale’s Tours zamontowano także urządzenia oddające drgania pociągu, a nawet maszyny symulujące wiatr wpadający do wagonu przez otwarte okno.

się tak, jakbym sam siedział za kierownicą – mówi Oskar, pracujący w jednym z pobliskich budynków Bonarka for Business.Repertuar tej sali zmienia się szybciej niż Jupiter, z filmu rodzeństwa Wachowskich, pędzi między galaktykami, dlatego jeśli panujesz zaliczyć tam jakąś premierę, nie zwlekaj z decyzją. Do tej pory w Krakowie w tej technologii widzowie mogli zobaczyć m.in.: „Hobbita: Bitwę pięciu armii” Petera Jacksona, „Exodus. Bogowie i królowie” Ridleya Scotta czy „Szybkich i wściekłych 7” Jamesa Wana. W lipcu w Bonarce w kolejnej odsłonie „Terminatora” będzie można stanąć ponownie oko w oko z Johnem Connorem.Oczywiście 4DX nie sprawi, że stracisz poczucie rzeczywistości i zaczniesz uciekać z krzykiem przed dinozaurem goniącym cię w „Jurassic World”. Ciągle wiesz, że jesteś tylko widzem w kinie, który zafundował sobie dodatkowe sensualne wrażenia. 4DX jest jednak technologią z ogromnym potencjałem, kolejnym krokiem w rozwoju kina. I te kroki należy śledzić, bo być może doprowadzą nas kiedyś do prawdziwej rewolucji w odbiorze X muzy.

Teresa Żukowska

techno-logia 4DXwzbogaca kino 3D o ruch, za-pachy i stymu-lację dotykową

Ideą kina od samego początku było zatarcie granicy pomiędzy rzeczywistością a filmowym światem. Temu właśnie służyły projekcje na wielkim ekranie czy zaciemniona sala, redukująca do minimum wszystkie bodźce zewnętrzne. Każdy kolejny przełom technologiczny – dźwięk, kolor, seanse 3D czy IMAX – sprawiał, że widz coraz pełniej mógł utożsamiać się z prezentowanym w kinie obrazem.Taki cel przyświeca również najnowszej technologii 4DX. Słowo „najnowszej” to jednak małe nadużycie, bowiem w Korei Południowej w tym formacie wyświetlano już „Avatara” w 2009 roku. Jednak ekspansję poza kraj pomysłodawców rozpoczęto dopiero w  2012 roku, wtedy 4DX trafiło do Chin. Kolejnym miejscem był Wietnam w 2014 roku. W tym samym roku powstała również pierwsza czterowymiarowa sala w warszawskiej Galerii Arkadia. Obecnie Polska jest w czołówce państw wprowadzających to rozwiązanie do swoich kin. Gdy w Milton Keynes szykowali się do otwarcia pierwszego w historii Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii kina 4DX, w Polsce uruchomiono już drugą salę uzbrojoną w ruchome fotele – Cinema City w Krakowie.4DX to aż dwadzieścia cztery różne efekty specjalne, m.in.: falowanie, wibracje, zapachy czy mgła, które sprawiają, że widz ma poczuć się jak główny bohater oglądanego właśnie filmu. Dzięki tym atrakcjom można zatracić się w  tym, co widać na ekranie. Lekkie kołysanie podczas ujęć z lotu ptaka sprawia, że masz wrażenie szybowania w przestworzach. Burza, której towarzyszą błyskawice rozświetlające całą salę i krople deszczu. – Mad Max w 4DX to była prawdziwa jazda bez trzymanki, popcorn wypadł nam z rąk przy pierwszej scenie pościgu. Czułem

Page 18: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl18 siesta

Zanurz sięDo szczęścia przecież nie trzeba wiele, a promienie słońca można łapać wszędzie: na trawce, plaży czy dmuchanym materacu po-środku zalewu. A w Krakowie pełno jest miejsc, w których można rozłożyć koc, nasmarować się olejkiem i wskoczyć do wody, gdy zrobi się wystarczająco gorąco.

Wakepark w KryspinowieNajczęstszą odpowiedzią krakusów na pytanie: „dokąd nad wodę?” jest oczywiście Kryspinów, czyli tak naprawdę Zalew Na Piaskach i Zalew Budzyński między Kryspinowem a Cholerzy-nem. We wszystkie wakacyjne dni plaże tutaj wypełniają tłumy jednodniowych wczasowiczów. Nad zalewem można też zostać na dłużej. Sąsiaduje z nim pole biwakowe, na którym można postawić namiot, zaparkować przyczepę kempingową. Ci, którzy potrzebują więcej wygód, mogą wynająć sobie przytulny pokój 300 metrów od jeziora.O atrakcje w Kryspinowie martwić się nie trzeba. Amatorzy wod-nych sportów przybywają tu, by łapać wiatr w żagle na małych jachtach lub we włosy podczas windsurfingu. Działa tu także wypożyczalnia rowerków wodnych i kajaków, a dla tych szuka-jących nowych wrażeń otwarty został wakepark, czyli po prostu skatepark na wodzie.Ci, którzy nie chcą się zamoczyć, mogą skorzystać z zorbingu – wejść do wielkiej przeźroczystej kuli, zapiąć się pasami bez-pieczeństwa i ruszyć ze zbocza prosto do wody. Można tu też wypożyczyć quady, udać się do parku linowego, wziąć udział w organizowanym corocznie zlocie garbusów, zagrać w piłkę siatkową, tenisa… A przede wszystkim pływać i się opalać.

Wi-fi na BagrachSporty wodne są też domeną Zalewu Bagry położonego w dziel-nicy Płaszów. Regularnie odbywają się tam żeglarskie imprezy, a działający Wakepoint oferuje klientom wyciąg do nart wodnych i wakeboardu, wypożyczalnie sprzętu, a dla tych, którzy od wody

trzymają się z daleka – boiska do piłki plażowej, batutu czy tric-kboardu. Lubiący pracować nawet w upalne dni, z pewnością ucieszą się z dostępności Wi-Fi na plażowym cypelku. Trzeba tylko uważać na piasek, który lubi wpadać nie tylko we włosy, ale także pomiędzy przyciski klawiatury laptopa.Liczba plażowiczów jest jednak proporcjonalna do liczby atrakcji, dlatego w Kryspinowie i nad Zalewem Bagry można się poczuć trochę jak na planie filmu „Spring Breakers” – kobiety ociekające olejkiem, mężczyźni wlewający w siebie hektolitry piwa i wszech-obecna muzyka wypełniona tłustymi bitami.

Krakowska ChorwacjaZ dobrych imprez, a szczególnie wieczornych grillów, słynie także Zakrzówek wchodzący w skład Skałek Twardowskiego. Niestety, choć miasto każdego roku obiecuje stworzenie kąpieliska, ciągle zmęczeni upałem plażowicze do wody wchodzą tam nielegalnie. Legalnie za to w zalanym kamieniołomie na Ruczaju można na-uczyć się nurkować. Fauna i flora nie jest tu co prawda tak bogata jak przy egipskich kurortach, nie utkniemy tu na wielkiej rafie koralowej, ani nie dowiemy się, gdzie jest Nemo, ale skarbów w Zakrzówku znaleźć można wiele. Na dnie kamieniołomu zna-leziono już m.in. Fiata 125p, Nyskę, a nawet... autobus. Pod wodą odnaleziono też szatnię i mały domek. Przede wszystkim jednak

Rozpalony piasek, zimna woda dla ochłody, drinki z palemką dla orzeźwienia – nie trzeba wyjeżdżać z miasta, by poczuć, że rozpoczęły się wakacje. Karaibskiego wybrzeża nie znaj-dziemy na krakowskich plażach, ale i tu można zakosztować lata i odetchnąć od pracy. i to bez konieczności brania urlopu.

Page 19: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

Lipiec 2015 19siesta

dno pokrywa spora liczba drzew, dzięki czemu podwodny świat zalewu przypomina trochę stylistykę znaną z horrorów.

Zamocz kijaZanim jednak Zakrzówek stał się jednym z najpopularniejszych miejsc na „wakacje w mieście”, rolę letniego centrum wypo-czynkowego pełnił Zalew Nowohucki. Tam w latach 50. i 60. krakowianie, zmęczeni całotygodniową pracą w Hucie im. Lenina, przyjeżdżali na rodzinne pikniki, koncerty i imprezy sportowe. Przy niewielkim drewnianym pomoście cumowano kajaki i ro-werki wodne. Obecnie akwen jest otoczony piękną roślinnością i wygodnymi ławeczkami, a na środku znajduje się mała wy-sepka, nazywana „Małpim Gajem”, gdzie żyją zagrożone wygi-nięciem zwierzęta. Zalew Nowohucki ma także swoją sztuczną plażę i szkółkę pływania dla dzieci. To miejsce jest jednak przede wszystkim rajem dla wędkarzy – regularnie zarybianie sprawia, że nikt nie wróci do domu z pustymi rękami, a popularne alibi „jadę z chłopakami na ryby” może być wykorzystywane do woli.

Liryczne stawyJeśli chcesz odpocząć od zgiełku, wybierz się do Przylasku Ru-sieckiego. Położony za Nową Hutą, oddalony od centrum miasta o ponad 18 kilometrów, nazwany jest przez niektórych „małopol-skimi Mazurami”. Przylasek Rusiecki to w rzeczywistości kom-pleks kilkunastu stawów, z których tylko jeden ma wydzielone plaże i kąpielisko. Pozostałe jednak to idealna przestrzeń dla miłośników fotografii polujących na liryczne ujęcia znikającego w stawie zachodzącego słońca, dumnie pływających łabędzi czy

przy najzimniejszych drinkach, nie jest jednak relaksem, jeśli ochłody nie można szukać zanurzając się w wodzie. Plaża Kraków doskonale o tym wie, dlatego w okresie wakacyjnym uruchamia basen, gdzie wytchnienie może znaleźć każdy, komu doskwiera gorące powietrze.Ci, którym nie zależy na budowaniu domków z piasku, a jedynie słonecznych kąpielach, mają do wyboru dwa odkryte baseny. Pierwszy z nich Clepardia, znajduje się przy ulicy Mackiewicza, drugi Wandzianka (dawna Krakowianka), usytuowany jest przy Zalewie Nowohuckim. Te obiekty w wakacyjną niedzielę odwie-dzają setki miłośników wody, dlatego o miejsce do pływania naprawdę ciężko.Idealnym połączeniem basenu i plaży chwali się Park Wodny, który udostępnił swoim klientom miejsce do opalania się poza murami obiektu. Pożądający brązowej skóry bywalcy mogą korzy-stać z leżaków, a ci spragnieni wrażeń i unikający słońca – ścigać się na zjeżdżalniach wewnątrz kompleksu. Plaża Parku Wodnego otoczona jest roślinnością i wodnymi kaskadami, które mają zapewnić relaks niczym na łonie natury.Jeśli nie wystarczają nam krakowskie kąpieliska, to w niemal każdą stronę w promieniu 40 kilometrów od miasta znajdują się zalewy, stawy, jeziora i baseny. Po co jednak uruchamiać samo-chód, tłuc się w PKS-ie czy pociągu, skoro w samym Krakowie do lata można dojść piechotą?

Dagmara Marcinek

wyrastających z wody trzcin i szuwarów. Miejscowy plan za-gospodarowania przestrzennego zakłada wybudowanie w tym miejscu kompleksu wypoczynkowo-rekreacyjnego z punktami gastronomicznymi, boiskami sportowymi i innymi atrakcjami, dlatego być może tegoroczne wakacje są ostatnią szansą, by spę-dzić czas w naturalnych warunkach.

proza życiaPorzućmy jednak malownicze tereny znajdujące się na obrzeżach miasta i wróćmy do samego centrum upalnego Krakowa. Niedale-ko Forum Przestrzenie i Centrum Kongresowego ICE znajduje się najbardziej ekskluzywna plaża w stolicy Małopolski, a podobno i największa plaża miejska w całej Europie. Do dyspozycji gości jest ponad 150 leżaków, restauracja i lunch bar oferujący koktajle oparte o autorskie receptury najlepszych barmanów. Wylegiwa-nie się w centrum miasta w trzydziestostopniowym upale, nawet

w mieście

Page 20: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl20 siesta

fot.

K. P

ecza

lski /

Reg

iona

lna

Org

aniz

acja

Tur

ysty

czna

Woj

ewód

ztw

a Św

ięto

krzy

skie

go

Nie ma wymówki! Dotarcie w góry świętokrzy-skie to przysłowiowa bułka z masłem. 140 km na północny-wschód od Krakowa rozpościera się niewielka – jej przejście pieszo zajmie nam zaledwie dzień – i piękna kraina.

czarowne

Święto- krzyskie

z powrotem do Świętej Katarzyny widzimy ciem-nozielony kożuch lasu, którym otulone są mi-jane właśnie góry. Obłe, niezbyt wysokie, mają w sobie coś niepokojącego. Byliśmy tam jeszcze chwilę temu. Teraz zapada tam wieczór.Góry Świętokrzyskie to jedno z najciekawszych miejsc w środkowej Polsce, nadal nieodkryte przez masową turystykę, kameralne, urocze. Aby przejść ich główne pasmo, wystarczy nam jeden dzień intensywnej wędrówki. Ale rozsąd-niej i z korzyścią dla samopoczucia oraz więk-szej świadomości mijanych atrakcji jest rozłożyć sobie pobyt na dwa dni. Noclegi w okolicznych wsiach warto zarezerwować z wyprzedzeniem, oferty bez problemu można znaleźć w Internecie. Kwatery nie są drogie, ceny zależą od pory roku.W powrotnej drodze do Krakowa kilka godzin można przeznaczyć na spokojny spacer po Par-ku Etnograficznym – Muzeum Wsi Kieleckiej, znajdującym się w Tokarni, przy drodze nr 7. Warto też podskoczyć do ruin zamku w Chęci-nach. Urocze miasteczko, jakie rozpościera się u jego stóp oraz kikuty wież wraz z poszarpaną linią dawnych murów, nadają temu miejscu nie-zwykłego rysu i charakteru. Położone kilkana-ście kilometrów stamtąd Góry Świętokrzyskie majaczą w oddali ciemną barwą i przysadzisty-mi kształtami.

Rafał Romanowski

Droga wije się wstążką. Ledwo wyjdziemy z lasu i spróbujemy pałętających się pod nogami truskawek, trasa znów zniknie wśród drzew. Faluje zboże, wśród kłosów modre chabry bławatki i krwi-ste maki. Rzadko mijamy innych pieszych. Czasem kapliczka, cza-sem drogowskaz, jeszcze innym razem ławeczka z widokiem. Ład-nym widokiem. Jeśli szukasz odskoczni od zapchanych w sezonie Tatr czy Beskidów, pełne czarów, guseł, legend i przesądów Góry Świętokrzyskie, w bezpośrednim sąsiedztwie Kielc, są doskonałą propozycją na jedno- czy dwudniowy wypad poza Kraków.Wyjedźmy wcześnie rano. Pokonywana ileś razy krajowa „sió-demka” na Warszawę (przez Kielce i później Radom) nie powinna nas znużyć, choć mijane za oknami krajobrazy będą dość jedno-lite. Znakiem, że jesteśmy już blisko, będzie charakterystyczny, bo wyglądający jak obudowany postrzępionymi murami komin fabryczny, zamek w Chęcinach. Gdzieś tam, po blisko półtorej godziny jazdy samochodem (dwóch autobusem), odbijamy na po-

bliskie Kielce. Ze stolicy województwa świętokrzyskiego mamy już rzut beretem. Zacznijmy od Świętej Katarzyny. Przed nami 17 km pieszej trasy przez łagodne góry.Święta Katarzyna to urocza wioska u wezgłowia Gór Święto-krzyskich, których kilkusetmetrowe łagodne szczyty zapraszają do wędrówek. Wystarczy, aby poczuć się jak w górach, ale nie ma co udawać, że spaceruje się po alpejskich szlakach. W szlaku od Świętej Katarzyny w górę nie chodzi jednak o bicie rekordów wysokości. Jedno strome podejście na początek (wśród lasu) na zalesiony szczyt Łysicy (612 m) i pierwsze wyzwanie mamy za sobą. Widok jeszcze dość niemrawy, chaotycznie rozrzucone kanciaste głazy. Po chwili łagodne zejście zielonym lasem, sinu-soidalnie pnąca się i opadająca trasa aż do położonej po drugiej stronie wzgórza szosy. Zwykłej, wiejskiej szosy.Truskawkowe zagłębie zaraz obok. My załapaliśmy się na soczyste czerwcowe okazy, ale miejsce to możemy Wam śmiało zareko-mendować także w innych porach roku, a szczególnie podczas złotej polskiej jesieni. Po odprężającym spacerze wzdłuż święto-krzyskich łąk, wchodzimy znów w las. I znów sinusoidalnie, aby raz lasem, raz jego pełnym widoków skrajem dotrzeć do skansenu w poukrywanej wśród wzgórz osadzie o nazwie Huta Szklana. Wypalano tu szkło i węgiel.W skansenowej restauracji można coś zjeść i wypić. A później iść dalej kolejnymi leśnymi wzniesieniami i wijącymi się ścieżkami aż po słynny Święty Krzyż. Wzgórze tajemne i czarnoksięskie. Z gołoborzem, czyli rozrzuconym tajemniczą ręką zbiorowiskiem kamieni: szarych, kanciastych głazów, tkwiących tu od ostatnich zlodowaceń. To jedyne takie miejsce w całej Polsce. Gołoborze rozsypuje się w dół, spada w las, ponad nim widzimy nizinne kra-jobrazy w kierunku Staszowa, Pińczowa, Opatowa. Pola uprawne ułożone w mozaiki, kępki zagajników, grudki domków we wsiach, wstążeczki rzek, wiszące nad wszystkim chmury i słońce.Wreszcie Święty Krzyż na słynnej Łysej Górze, znanej z sabatów czarownic. Nieoczekiwanie stoi tu katolicki klasztor. Są pielgrzy-mi. Droga krzyżowa. Stacje. Figury. I... koniec naszej wędrówki. Tak, po zejściu ze wniesień do Nowej Słupii zostawiamy naszą całodzienną trasę za sobą. Po chwili pędząc bezpłatnym busem

dojazd i kosztySamochodem: 140 km przez Kielce do Świętej Katarzyny drogą krajową nr 7, później pieszo 17 km przez łagodne góry do Nowej Słupii, stamtąd bezpłat-nym busem powrót do Św. Katarzyny po samochód.

UWAGA! W letnie weekendy może być problem z parkingiem. Święta Katarzyna to mała miejscowość i wiele miejsc dla sa-mochodów znajduje się po prostu na pry-watnych podwórkach.Autobusem: Polski Bus, Lux Express lub prywatne busy z Krakowa do Kielc. Z kie-leckiego dworca PKS busem do Świętej Katarzyny lub Nowej Słupii.

czas2 godziny jazdy z Krakowa, aby dotrzeć do wrót Gór Świętokrzyskich.

koszty dojazduSamochód: paliwo w jedna stronę około 50 zł (spalanie 7 l – 100 km, średnia cena benzyny: 4,8 zł).Autobus: Polski Bus i Lux Express prowadzą obecnie wojnę cenową na tej trasie. Trasę Kraków – Kielce można przebyć nawet za 5 zł. Śred-ni koszt to 10–20 zł. Busy z Kielc do miejscowości w bezpośrednim sąsiedztwie Gór Świętokrzyskich kosztują 3 zł.

koszty wstępówBilet wstępu do Świętokrzyskiego Parku Narodowego kosztuje 6,5 zł, opłaty za wstęp do Muzeum Wsi Kie-leckiej w sezonie letnim: 12 zł – bilet normalny, 6 zł – ulgowy.

koszty noclegu40–100 zł w kwaterach prywatnych.

Page 21: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

Lipiec 2015 21

reklama

jest szansa na to, że na hasło koktajlbar mieszkańcy Krakowa przestaną bezradnie drapać się po głowie, bądź wysyłać pytającego do Arlekina. Szansą jest otwarte pod koniec maja Mercy Brown.Modna stolica już dawno odłożyła w niebyt kolorowe, zbudowane na bazowych alkoholach drinki z palemką. Spragnione bogatych w  procenty wrażeń warszawskie tłumy uderzają do Kity Koguta, Wieczornego, El Koktel czy na Karową 31. W Krakowie niestety wciąż przeważa opinia, że ma być tanio i efektywnie. Skąd w innym wypadku brałby się fenomen lokali wódka plus zakąska, o jednocyfrowych cenach, gdzie rozwodnione wino idzie w parze z mikro kieliszkiem kiepskiej wódki? I nie zwalajmy winy na turystów.Omińcie więc pl. Szczepański (no, może z krótkim przystankiem na butelkę prosecco w oczekiwaniu na wybicie godz. 21). Gdy zegarek już się nad wami zlituje, przejdźcie lekkim krokiem przez Planty, do siedziby NOT, czyli wybudowanego w 1906 roku secesyjnego Domu Technika (przy okazji spójrzcie w górę i przyjrzyjcie się wyjątkowo udanej fasadzie budynku i płaskorzeźbie autorstwa Jana Raszki).Nie będę psuć Wam niespodzianki i  nie napiszę, którędy wejść do Mercy Brown. Gdy się już tam znajdziecie, najlepiej zignorujcie wygodne, obite pluszem fotele – nie dajcie się przy tym zwieść babcinym filiżankom z wystającymi sznureczkami sugerującymi herbacianą zawartość porcelany – i zasiądźcie przy obitym miedzianą blachą barze, za którym uwija się kilku eleganckich barmanów, widowiskowo przerzucających butelki i  zamaszyście dolewającymi do stylowych kufli tajemnicze ingrediencje drinków. Wiele ze składników to autorskie

kompozycje pracujących za barem chłopaków: syropy, konfitury, purée, mieszanki alkoholi, czy... gąbki z solonego karmelu. Tu nie ma miejsca na wszędobylskie syropy z Makro.Zerknijcie w kartę, jeżeli coś od razu zagra w waszym sercu – zamawiajcie, niezależnie czy będzie to przyjemnie kwaskowy no-gorek czy delikatna La Grande Bellezza. Ale najlepiej jest porozmawiać z  szarmanckim barmanem, który dopyta was o smaki, na jakie macie dziś ochotę, i zaproponuje drinka spoza karty, opowiadając szczegółowo o każdym z jego składników. Poznacie historię jałowcowego Jenever, dowiecie się, co to jest angostura. Tu ciekawość to pierwszy stopień do raju.Próbujcie i wracajcie. Sądząc po zawartości półek, możliwości są nieskończone.PSWrócić do domu należałoby przed wschodem słońca. Zmarła w 1892 roku Mercy Brown nazywana jest ostatnim wampirem Nowej Anglii. Nękającą rodzinę Brownów gruźlicę przypisano zmarłym członkom rodziny, którzy przyzywali kolejne osoby na drugą stronę. Odkopano więc groby kilku osób i odkryto, że ciało 19-letniej Mercy nie uległo rozkładowi. Z ciała wycięto serce, spalono, wymieszano z wodą. Miksturę podano ciężko choremu bratu Mercy, aby powstrzymać wpływ zmarłej. Na próżno – chłopak zmarł dwa miesiące później.

Magda Wójcik

mercy brown ul. Straszewskiego 28 (budynek NOT) Czynne od środy do soboty w godz. 21–4 (ale sprawdzajcie Facebooka, zdarza się, że bar jest otwarty również w inne dni). Drinki z karty kosztują 21 zł. Cena pozostałych drinków zależy od składników.

Szczęściew płynie

angosturagorzka wódka z Trynidadu i Tobago używana do aromaty-zowania koktajli. Znajdziecie ją m.in. w Old Fashioned

18–19 lipca

Restauracja Carl&BartCo wyniknie z połączenia miłości do kuchni śródziemnomorskiej i amerykańskiego stylu obsługi? przekonamy się w połowie lipca, kie-dy swoje drzwi otworzy restauracja Carl&Bart.Menu restauracji Carl&Bart będzie międzyna-rodowe: jego trzon to makarony, pizza i steki. Szef kuchni – Hubert Wawreniuk – szczególnie poleca pikantne szaszłyki z kurczaka z włoską salsiccą oraz stek z antrykotu podany z sosem z boczniaków z estragonową nutą. Ceny zapo-wiadają się równie przyjaźnie (zakres od 18 do 47 zł) co sam pomysł na restaurację, która nasta-wiona jest na rodziny z dziećmi. W mogącym po-mieścić do 70 osób ogródku powstał plac zabaw dla dzieci, gdzie znaleźć można m.in. zjeżdżalnię i huśtawkę. Miejsce na kącik dla maluchów zna-lazło się także w samej restauracji.W weekend otwarcia (18 i 19 lipca) będzie obo-wiązywał 20 proc. rabat na dania z karty. Zapla-nowano wiele atrakcji, m.in. pokaz kręcenia pizzy.Carl&Bart, ul. ks. Meiera 26 (Prądnik Biały)

Page 22: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

www.whatsupmagazine.pl22

reklama

27 lipca

Spragnieni lataSpragniony orzeźwiającej polskiej muzyki? 27 lipca daj się unieść dźwiękom płynącym nad Wisłą.Do tegorocznej edycji trasy koncertowej „Spra-gnieni lata”, Tymon Tymański, dyrektor arty-styczny projektu, zaprosił trzy gwiazdy mło-dego pokolenia. Pierwsza z nich, Julia Marcell, zdążyła już zawojować polską sceną muzyczną, zdobywając m.in. Fryderyka i Paszport Polityki. Jej muzyce trudno jest przyszyć jakąkolwiek łatkę: w jednym utworze sięga po rzężącą gita-rę, w drugim po liryczny fortepian, w kolejnym po pulsującą elektronikę. Julia zaprezentuje swoją trzecią płytę „Sentiments”, a także naj-większe hity z poprzednich krążków. Kolejną spragnioną lata gwiazdą będzie duet XXANAXX, czyli Klaudia Szafrańska i Michał Wasilewski. Swoją działalność rozpoczął zaledwie trzy lata temu, zaś 2014 rok zaowocował ich pierwszym wspólnym albumem. W upalny lipcowy ponie-działek rozgrzeją publiczność electro-popem, ale też ostudzą chilloutem. Skład imprezy za-myka Skubas, autor najsmutniejszej chyba pio-senki tego roku – „Nie mam dla ciebie miłości”. Dla krakowian będzie miał jednak kilka pełnych uczuć i melancholii utworów.

3 lipca – 3 września

Wszystkie drogi prowadzą do kina!A przede wszystkim do Kina pod Baranami na filmy po 7 zł, wyświetlane w ramach wa-kacyjnego festiwalu filmowego – Letnie Tanie Kinobranie.– Przez dwa miesiące wakacji, podczas dziewię-ciu tematycznych tygodni, pokażemy ponad 150 tytułów – zapowiada Marynia Gierat z Kina Pod Baranami. W programie najciekawsze obrazy minionego sezonu oraz powroty do naszych ulu-bionych filmów. Na ekranie pojawią się zarówno odkrycia ostatnich miesięcy, jak i klasyka kina; mistrzowie, gwiazdy oraz debiutanci; wielkie hity i filmy zapomniane, które warto przypo-mnieć; różnorodność gatunków i metraży. Pro-jekcje odbywać się będą w klimatyzowanych salach i pod gwiaździstym niebem na tarasie Pałacu pod Baranami. Otwarte kinowe archi-wum plakatów podczas Plakatobrania, relaks na kinowych leżakach, gra w filmową planszówkę, akcja Zbieraj Kino – to nieodłączne elementy Kinobrania. W tym roku po raz pierwszy w pro-gramie znajdą się także filmy dla dzieci. Program na: www.kinopodbaranami.pl

9–12 lipca

Teatr na 28. ulicyjuż po raz 28. na krakowskich scenach plene-rowych zobaczymy przegląd spektakli z całe-go świata. Wszystko za sprawą Teatru KTo, który od 1988 roku organizuje Międzynaro-dowy festiwal Teatrów ulicznych.Twarz pokryta białym pudrem, wielkie czerwone usta i równie czerwony, okrągły nos. Za duże buty, urwane szelki, kolorowa peruka, czarny kapelusik – klaun, którego dobrze pamiętamy z cyrkowych przedstawień, stanie się motywem przewodnim tegorocznej edycji Festiwalu – „Klaun, boski pomazaniec”. Na ulicach Krakowa zaprezentują się mistrzowie gatunku, m.in.: Leo Bassi, Jango Edwards, Aziz Gual, Paul Moroc-co, Claire Ducreux czy Loco Brusca. Będzie też okazja do zapoznania się z tajnikami ich pracy, a także nauczenia się kilku tricków.Festiwal Teatrów Ulicznych to nie tylko klauni, ale przede wszystkim ponad 80 realizacji teatral-nych, prezentowanych m.in. na Rynku Głów-nym, Małym Rynku czy Placu Szczepańskim. Otworzy go podniebne widowisko w wykonaniu belgijskiego Teatru TOL, a zamkną chodzących na linach rozpiętych między chmurami fran-cuscy artyści z grupy Underclouds Company.

9–11 lipca

Garbojama 2015Volkswagen Typ 1, znany jako Beetle albo po prostu garbus, to jeden z najbardziej rozpo-znawalnych samochodów na świecie. od 1938 do 2003 roku na ulice całego świata wyje-chało ponad 21 milionów sztuk tego pojazdu. Cześć z nich w lipcu pojawi się w Krakowie.A będą to te najpiękniejsze, najbardziej koloro-we i najpieczołowiciej wypielęgnowane. Przy-wiezione zostaną bowiem przez ich miłośników i kolekcjonerów, którzy z dumą zaprezentują je podczas corocznego Zlotu Garbusów. Gar-bojama 2015 stacjonować będzie nad zalewem w Kryspinowie, ale VW-y wyruszą także na prze-jażdżkę do Krakowa, by wziąć udział w wielkiej paradzie zakończonej na parkingu przy Wawelu.W programie zlotu są także liczne konkursy, m.in. zjazd do wody – „Byle jak, ale z klasą”, na-prawianie garbusa z zamkniętymi oczami oraz wybór najładniejszych VW-ów zlotu. Każdego wieczoru uczestnicy imprezy będą bawić się na koncertach (Alergen, Pocieszyński Blues), rockotekach oraz zabawach w pianie.W  2014 roku w  Krakowie pojawiło się 430 VW-ów. Czy tym razem będzie ich więcej?

siedem uciech głównych

Page 23: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

Lipiec 2015 23siedem uciech głównych

fot.

mat

eria

ły a

rchi

wal

ne

Lipiec z dziećmi

Od zabawek ludowych po roboty LegoWyszukaliśmy dla Was imprezy, które przy-niosą radość także maluchom. Zapraszamy Was na ETNomanię, półkolonie z Lego i spo-tkania z literaturą.Festiwal ETNOmania to najlepszy pomysł na spędzenie poza miastem rodzinnej niedzieli 19 lipca. 25 kilometrów od Krakowa, w skan-senie położonym u podnóża zamku Lipowiec. W Wygiełzowie na najmłodszych czekać będą gigantyczne zwierzęta: słomiane pozwolą się głaskać do woli, a drewniane dadzą namalo-wać na sobie wzory takie, jak tylko podpowie wyobraźnia. Pociechy, które lepiej czują się w towarzystwie małych zwierzątek, będą mogły stworzyć je same na warsztatach szycia etno-pluszaków. W chatach skansenu dzieci nie tylko przypatrzą się zapomnianym już rzemiosłom, ale i własnymi rączkami ulepią gliniane garnki i proste rzeźby. W czasie zajęć plastycznych zabiorą się za wycinanki i malowanki, a także zrobią nieskomplikowane cuda z bibuły. Małych łobuzów na pewno rozkręci karuzela podczas warsztatów zabawki ludowej. Dla głodomorów do Wygiełzowa przyjadą stoiska z lokalnymi przysmakami i słodyczami. A wszystko to etno-, eko- i ekstremalnie dobre!Lipiec spędzacie w Krakowie i macie w domu małych majsterkowiczów? Pasjonatów klocków Lego? Wakacyjne Trybikowe Robo-warsztaty

2 lipca, 16 lipca, 30 lipca

Izrael na dachugdy tylko wieczory robią się dłuższe i cieplej-sze, filmy zaczynają wypełzać z kinowych sal. Wyruszają do parków z Letnim projektorem, zatrzymują się nad Wisłą przy forum prze-strzenie czy w Balu na Zabłociu. jak każdego roku wdrapią się także na dach Międzynaro-dowego Centrum Kultury.Tym razem tematem przewodnim czwartko-wych spotkań z filmem w MCK będzie współcze-sne kino izraelskie. Jako pierwsze pokazane zo-staną „Oczy szeroko otwarte” Haima Tabakma-na – dramat o pożądaniu, które trzeba zdusić, by dostosować się do społecznych i religijnych norm. Dwa tygodnie później widzowie zobaczą „Misję kadrowego” Erana Riklisa – pełną absur-dalnego humoru, ale i wzruszeń podróż trumny z jerozolimskiej piekarni do Rumunii. Ostatnim wyświetlonym w lipcu filmem będzie „Kto się boi złego wilka?” – thriller, który podobno za-chwycił samego Quentina Tarantino.Kino izraelskie pojawi się za sprawą wystawy prac Daniego Karavana, którą od końca czerwca można oglądać w MCK. Urodzony w Tel-Awi-wie artysta, tworzy rzeźby, pomniki i instalacje w duchu site-specific, sztuki mogącej istnieć tylko w konkretnej przestrzeni.

5–11 lipca

EtnoKrakówEuroradio folk festival oraz Rozstaje połą-czyły w tym roku swoje siły tworząc jeden superfestiwal – EtnoKraków. Dzięki temu w ciągu siedmiu dni w Krakowie zagra ponad 200 artystów.EtnoKraków zabierze nas w podróż przez cztery kontynenty. Gorące rytmy Kongo i Wybrzeża Kości Słoniowej pojawią się obok latynoskich wariacji dźwiękowych prosto z Kolumbii czy Hiszpanii i chłodnych melodii z Finlandii. Muzy-ka folkowa i etniczna rozbrzmi m.in. w: Alchemii, Muzeum Inżynierii Miejskiej, a także w Centrum Kongresowym ICE i kościele św. Katarzyny.Festiwal rozpocznie inauguracyjny koncert Visegrad Circles, który odbędzie się w  ICE Kraków. Swoją muzykę zaprezentują twórcy z Grupy Wyszehradzkiej.Tegoroczna edycja to też scena etno-electro, która łączy lokalne, tradycyjne rytmy z elek-tronicznymi dźwiękami. Podczas EtnoKraków nie zabraknie również warsztatów muzycznych i tanecznych.Mongolski śpiew alikwotowy, koreańskie melo-die sanjo i shinawi czy polski oberek – po paru chwilach wszystko stanie się proste.

(6–10, 13–17 oraz 20–24 lipca, w godz. 9–16) są właśnie dla nich. Podczas półkolonii dzieci zapoznają się z podstawami konstruowania ru-chomych zwierząt, robotów czy pojazdów. Dzię-ki specjalnie przygotowanym do tego klockom Lego WeDo, bez problemu ożywią zbudowane przez nich przedmioty. Mali geniusze będą za-chwyceni, gdy zaprogramują je przy użyciu kom-putera w prostym obrazkowym języku. Starsze rodzeństwo nie musi się w tym czasie nudzić, bowiem Trybikowo organizuje także kursy dla dzieci w wieku od 8 do 14 lat z klockami Lego Mindstorms. Szczegóły: trybikowo.pl.Każdego tygodnia znane postacie literatury dziecięcej będą zabierać maluchy zgromadzone w Nowohuckiej Bibliotece Publicznej w podróż do innego kraju. Na początku lipca dzieci poja-dą do Włoch z Pinokiem, gdzie podczas zajęć edukacyjnych nauczą się robić pizzę, a także przepłyną się gondolą po Wenecji. Kolejnym przystankiem w czasie wycieczki będzie Hiszpa-nia, którą zwiedzą z Byczkiem Fernando i Don Kichotem. Tam zaplanowano warsztaty pla-styczne, filmowe i taneczne. Następnie dzieci przeniosą się do Belgii, ojczyzny Smerfów, ale także pralinek i czekoladek. Kolejną stacją bę-dzie dworzec w Londynie, gdzie maluchy czeka spotkanie z misiem Paddingtonem. W Japonii dzieci poznają bohaterów mangi i nauczą się robić orgiami. Wreszcie trafią do Niemiec, gdzie udadzą się w mroczny świat baśni braci Grimm, a koniec miesiąca spędzą u naszych sąsiadów, bawiąc się z Krecikiem i Rumcajsem.

Maarja Nuut

młoda skrzypaczka i wokalistka z północ-nej Estonii wystąpi w Krakowie 9 lipca.

Gwiazdą festiwalu EtnoKraków będzie wybitny tablista Zakir Hussain. Tabla to membranofon skła-dający się z dwóch drewnianych, glinia-nych lub miedzianych kociołków, w które uderza się dłońmi

Page 24: Czekając na La Défense Szklana pułapkawhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/04/whatsUp_3...zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów dojaz- z dem, rejon Służewca

reklama