Creativity: An article for Nuta.pl

3
Nie mam pojęcia, skąd wzięła mi się obecna faza na zespół Phoenix. Nie można im odmówić wdzięku, ja wiem, ale żeby tak zaraz pasjami? Wcześniej jeszcze się usprawiedliwiałam, że to jeden z wielu zespołów do dosładzania zamiast cukierków. Z czasem reszta stawki się wykruszyła, jednorożce zapadły w sen zimowy, natomiast Phoenix nadal czuli się rozgoszczeni, wyjadali czekoladki z lodówki i narażali mnie na pełne troski pytania innych użytkowników last.fm. Czy wszystko w porządku? Tak, oczywiście, dzięki, w rodzinie wszyscy zdrowi i przywykli do pustej lodówki. Jakim cudem? Zacznijmy od tego, że, nawet jeśli o Phoenix nie słyszeliśmy, to i tak ich słyszeliśmy. Najprościej byłoby powiedzieć, że po prostu lubię filmy Coppoli, a jeśli ktoś tutaj lubi filmy Coppoli, to zna takie Too Young. Warto jednak pociągnąć myśl dalej, chociażby na przykładzie Too Young właśnie. Mamy wibrujący bas, mamy bardzo delikatny syntezator, nienachalny, bo ukryty za prostą, ale spełniającą swoją funkcję idealnie, perkusją, a do tego Thomas Mars. To jest głos z debiutanckiej płyty United, więc jeszcze trochę wyższy i bez nadmiernych wokalnych zabawek. Ale one by i tak nie pasowały, bo cały wdzięk bierze się z przerwania dobrej passy wibrującego basu prostym Babe, when I saw you turning at the end of a street . Nic trudnego, słońce świeciło, a odwracająca się dziewczyna miała pewnie ładną, krótką sukienkę w kwiatki. Bezpretensjonalne, nieprzegadane, i tak przez całą płytę. I z lekkimi domieszkami francuskiego akcentu. A do tego wszystkiego okolice, powiedzmy, siedemnastego, osiemnastego roku życia trwały i trwają w trzydziestu ośmiu minutach.

description

An article [Polish] for Nuta.pl about the band Phoenix I wrote to complete my CAS activities.

Transcript of Creativity: An article for Nuta.pl

Nie mam pojęcia, skąd wzięła mi się obecna faza na zespół Phoenix. Nie można im odmówić

wdzięku, ja wiem, ale żeby tak zaraz pasjami? Wcześniej jeszcze się usprawiedliwiałam, że to

jeden z wielu zespołów do dosładzania zamiast cukierków. Z czasem reszta stawki się

wykruszyła, jednorożce zapadły w sen zimowy, natomiast Phoenix nadal czuli się

rozgoszczeni, wyjadali czekoladki z lodówki i narażali mnie na pełne troski pytania innych

użytkowników last.fm. Czy wszystko w porządku? Tak, oczywiście, dzięki, w rodzinie

wszyscy zdrowi i przywykli do pustej lodówki. Jakim cudem?

Zacznijmy od tego, że, nawet jeśli o Phoenix nie słyszeliśmy, to i tak ich słyszeliśmy.

Najprościej byłoby powiedzieć, że po prostu lubię filmy Coppoli, a jeśli ktoś tutaj lubi filmy

Coppoli, to zna takie Too Young. Warto jednak pociągnąć myśl dalej, chociażby na

przykładzie Too Young właśnie. Mamy wibrujący bas, mamy bardzo delikatny syntezator,

nienachalny, bo ukryty za prostą, ale spełniającą swoją funkcję idealnie, perkusją, a do tego

Thomas Mars. To jest głos z debiutanckiej płyty United, więc jeszcze trochę wyższy i bez

nadmiernych wokalnych zabawek. Ale one by i tak nie pasowały, bo cały wdzięk bierze się z

przerwania dobrej passy wibrującego basu prostym Babe, when I saw you turning at the end

of a street. Nic trudnego, słońce świeciło, a odwracająca się dziewczyna miała pewnie ładną,

krótką sukienkę w kwiatki. Bezpretensjonalne, nieprzegadane, i tak przez całą płytę. I z

lekkimi domieszkami francuskiego akcentu. A do tego wszystkiego okolice, powiedzmy,

siedemnastego, osiemnastego roku życia trwały i trwają w trzydziestu ośmiu minutach.

Pozostałe dwa albumy, Alphabetical i It’s Never Been Like That, też lubię, chociaż są

świadectwem raczej najładniej nazwanego okresu muzycznego w ostatniej dekadzie, New

Rock Revivalu. Niby nic nie usprawiedliwia ich słuchania, jak w przypadku United, że nasza

młodość, więc wspomnienia i melancholie. Tu przychodzi wyjaśnienie w postaci Thomasa

Marsa i jego tekstów z tych dwóch płyt. Za ich centrum robią nawiązania do osób, zjawisk,

których nie umieszcza się w jakiejś niekonkretności, co tam ponadczasowość i uniwersalność

przesłania, porównujemy się do Napoleona, a prawa ręka w kieszeni trencza, czytamy o

przyszłości z chińskiego ciasteczka, brzydki naszyjnik byłej, który sprzedaliśmy, był egipski.

Uwielbiam takie smaczki. A do tego, ubrane w przyjemne gitarki, mają swoją energię.

Słuchanie ostatniej płyty Phoenix, Wolfgang Amadeus Phoenix, można sobie tłumaczyć: że z

takimi nawiązaniami nie tylko do tej naszej szeroko pojętej kultury, ale i historii, to nie wstyd

słuchać, a nawet i duma, bo człowiek inteligentny znajdzie się w każdej stylizacji, chociażby i

nadal prosto gitarowej. I, co zabawne, nie tylko gitara robi tu za powiązanie z resztą

twórczości, i nie tylko teksty poprzez swój wdzięk, ale znowu melancholia. Tym razem nie do

końca związana z młodością. Chociaż remember the times when 21 was old. Ale trochę też o

tych niezapomnianych byłych dziewczynach i o tym, co to znaczy szukać i mieć wątpliwości,

i to nie tylko te związane z dziewczynami. A najlepsze, że wszyscy dają się oszukać

sympatycznej otoczce, tym, że gitary energetyczne aż miło, refreny idealne do wykrzykiwania

na koncercie, a co jakiś czas i odwołujące się do ciepła w sercu słowa się przebijają,

summertime tu, could you go and run into me tam. A to wcale nie jest optymizm, to raczej

melancholijny realizm, it’s not a miracle when needed, no, I wouldn’t let you think so.

I co zrobić z tą obsesją? Rodzina pogodziła się z wyjedzonymi z lodówki czekoladkami, ale

jakoś trzeba się usprawiedliwić przed samą sobą z melancholijnego realizmu, który do

bajkowości świątecznej ma się nijak. Wybrnęłam idealnie, Phoenixową słodyczą. Bo

pomyślmy o takim Last Christmas. Też jest tam motyw odrzucenia, a nikomu nie przeszkadza

czynić z tej piosenki wyznacznika świąt. A świat Thomasa Marsa jest rytmiczny, jest

wdzięczny, a odrzucenie występuje w nim równie często. W tym roku jemu oddajemy serce, a

nie George’owi.