Co brzmi w trzcinie - European...

15
__________________________________________________________________________ http://ec.europa.eu/translation/polish/magazine/pl_magazine_en.htm Nr Wielkie litery – wielki problem? Kontekst ogólny W całej długiej historii spotkań międzyinstytucjonalnych żadne chyba zagadnienie nie pochłonęło tak wiele czasu i nie wzbudziło tak wielkich emocji, jak użycie wielkich liter. Na pierwszy rzut oka jest to dość zaskakujące – w końcu grupa osób z wyższym, często lingwistycznym, wykształceniem, do tego zawodowo zajmujących się językiem polskim, nie powinna mieć najmniejszych problemów z ortografią! Jednak to nie luki w polonistycznym wykształceniu leżały u podstaw problemu. Przecież nigdy nie spieraliśmy się o ż i rz, ch i h czy nawet o pisownię łączną lub rozdzielną. Za uporczywie powracającym pytaniem – wielka czy mała litera? – musi kryć się inna trudność. Po wielu dyskusjach i przemyśleniach coraz bardziej skłaniam się ku tezie, że zasadniczym źródłem problemu jest nazbyt absolutystyczne podejście. Szkolne dyktanda wyrobiły w nas przekonanie, że zawsze istnieje jedynie słuszna pisownia, możliwa do „naukowego” wyjaśnienia („ó, bo się wymienia na o”, „rz, bo w rosyjskim jest r”, „bo to jest wyjątek”, „bo tak jest w słowniku” itp.). W sytuacjach, gdy chodzi o wybór pomiędzy określonymi literami, dwuznakami itp., jest tak w istocie (chyba tylko miłosierny Allach/Allah pozostawia odrobinę swobody…). Jednak z wielkimi i małymi literami jest inaczej. Reguł, i owszem, nie brakuje (ponad 18 stron w Wielkim Słowniku Ortograficznym PWN (Polański (red.), 2003) – więcej niż dla ó/u, rz/ż i ch/h łącznie!), tyle że w konkretnych sytuacjach nieraz trudno dobrać odpowiednią, bo albo nie pasuje żadna, albo pasują dwie (dające różne wyniki), albo nie ma pewności, czy interesujący nas przypadek pod daną regułę podpada. Słownik też zwykle nie pomaga, bo w przeciwieństwie do problemowych wyrazów np. z rz i ż, które można zinwentaryzować w sposób w miarę kompletny, z gżegżółką i białorzytką włącznie, stworzenie podobnej listy dotyczącej wielkich i małych liter nie jest możliwe. Dzieje się tak choćby z tego powodu, że oprócz pojedynczych słów musiałaby ona zawierać wielowyrazowe połączenia stanowiące klasę otwartą – jest ich bardzo wiele i stale powstają nowe. Rozwiązanie podpowiada uważna lektura zasad użycia wielkich i małych liter w języku polskim. Mają one – jak czytamy w WSO PWN – charakter konwencjonalny, a obok reguł deterministycznych, bezwzględnie obowiązujących, pojawiają się liczne sformułowania typu „możliwe jest”, „tradycyjnie”, „niekiedy”, „rozpowszechniony zwyczaj pozwala”, „można zapisać” itp. Wybór między wielką a małą literą – uwarunkowany semantycznie lub stylistycznie – pozostawia też wiele najnowszych uchwał ortograficznych Rady Języka Polskiego. Wielkie litery należy więc traktować (podobnie jak interpunkcję) jako zjawisko, które wykracza poza domenę ortografii, zahaczając o stylistykę i pragmatykę. Rozsądne wykorzystanie tego marginesu swobody daje szansę na wyjście z impasu. Rozwiązanie podpowiada uważna lektura zasad użycia wielkich i małych liter w języku polskim. C C o o b b r r z z m m i i w w t t r r z z c c i i n n i i e e Magazyn dla piszących po polsku Nr 7 listopad 2010 r. W NUMERZE: terminologia Tłumacze Komisji musieli w bieżącym roku stawić czoła nie lada jakiej bestii przekształceniu rozporządzenia finansowego. Zaprawiony w bojach poczet weteranów zniósł jednak tę terminologiczną próbę bardzo dzielnie, co relacjonuje Justyna Bumbul. co brzmi w świecie tłumaczy Z nabrzeży Portugalii wyruszały niegdyś okręty z misją zapanowania nad Nowym Światem. Szukając inspiracji w tworzeniu nowego, lepszego świata tłumaczeń, wyruszył zatem Leonard Rogiński do Lizbony, gdzie odbywała się fascynująca konferencja o zbliżonym temacie. co brzmi w instytucjach Okryci nimbem tajemnicy i zazdrośnie strzegący swych sekretów, po wieloletnich, usilnych zabiegach Redakcji: tłumacze Europejskiego Banku Centralnego w osobach Barbary Soszyńskiej i Agnieszki Suskiej oraz zespół tłumaczy Europejskiego Trybunału Obrachunkowego zgadzają się zdradzić nam niektóre tajniki swej pracy. To nie koniec niespodzianek, bo oto Agnieszka Strzelecka z Urzędu Publikacji UE zgodziła się nakreślić nam, co dzieje się z naszymi ukochanymi tekstami nim trafią do druku. Á ne pas rater! Na koniec Joanna Rybak opowie nam, czy warto wybrać się na staż do Dyrekcji Tłumaczeń Pisemnych Komisji. w Luksemburgu Odpowiedź łatwo przewidzieć: nie….można przegapić takiej szansy!

Transcript of Co brzmi w trzcinie - European...

Page 1: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

__________________________________________________________________________ http://ec.europa.eu/translation/polish/magazine/pl_magazine_en.htm

Nr

Wielkie litery – wielki problem? Kontekst ogólny

W całej długiej historii spotkań międzyinstytucjonalnych żadne chyba zagadnienie nie pochłonęło tak wiele czasu i nie wzbudziło tak wielkich emocji, jak użycie wielkich liter. Na pierwszy rzut oka jest to dość zaskakujące – w końcu grupa osób z wyższym, często lingwistycznym, wykształceniem, do tego zawodowo zajmujących się językiem polskim, nie powinna mieć najmniejszych problemów z ortografią! Jednak to nie luki w polonistycznym wykształceniu leżały u podstaw problemu. Przecież nigdy nie spieraliśmy się o ż i rz, ch i h czy nawet o pisownię łączną lub rozdzielną. Za uporczywie powracającym pytaniem – wielka czy mała litera? – musi kryć się inna trudność.

Po wielu dyskusjach i przemyśleniach coraz bardziej skłaniam się ku tezie, że zasadniczym źródłem problemu jest nazbyt absolutystyczne podejście. Szkolne dyktanda wyrobiły w nas przekonanie, że zawsze istnieje jedynie słuszna pisownia, możliwa do „naukowego” wyjaśnienia („ó, bo się wymienia na o”, „rz, bo w rosyjskim jest r”, „bo to jest wyjątek”, „bo tak jest w słowniku” itp.). W sytuacjach, gdy chodzi o wybór pomiędzy określonymi literami, dwuznakami itp., jest tak w istocie (chyba tylko miłosierny Allach/Allah pozostawia odrobinę swobody…). Jednak z wielkimi i małymi literami jest inaczej. Reguł, i owszem, nie brakuje (ponad 18 stron w Wielkim Słowniku Ortograficznym PWN (Polański (red.), 2003) – więcej niż dla ó/u, rz/ż i ch/h łącznie!), tyle że w konkretnych sytuacjach nieraz trudno dobrać odpowiednią, bo albo nie pasuje żadna, albo pasują dwie (dające różne wyniki), albo nie ma pewności, czy interesujący nas przypadek pod daną regułę podpada. Słownik też zwykle nie pomaga, bo w przeciwieństwie do problemowych wyrazów np. z rz i ż, które można zinwentaryzować w sposób w miarę kompletny, z gżegżółką i białorzytką włącznie, stworzenie podobnej listy dotyczącej wielkich i małych liter nie jest możliwe. Dzieje się tak choćby z tego powodu, że oprócz pojedynczych słów musiałaby ona zawierać wielowyrazowe połączenia stanowiące klasę otwartą – jest ich bardzo wiele i stale powstają nowe.

Rozwiązanie podpowiada uważna lektura zasad użycia wielkich i małych liter w języku polskim. Mają one – jak czytamy w WSO PWN – charakter konwencjonalny, a obok reguł deterministycznych, bezwzględnie obowiązujących, pojawiają się liczne sformułowania typu „możliwe jest”, „tradycyjnie”, „niekiedy”, „rozpowszechniony zwyczaj pozwala”, „można zapisać” itp. Wybór między wielką a małą literą – uwarunkowany semantycznie lub stylistycznie – pozostawia też wiele najnowszych uchwał ortograficznych Rady Języka Polskiego. Wielkie litery należy więc traktować (podobnie jak interpunkcję) jako zjawisko, które wykracza poza domenę ortografii, zahaczając o stylistykę i pragmatykę. Rozsądne wykorzystanie tego marginesu swobody daje szansę na wyjście z impasu. Rozwiązanie podpowiada uważna lektura zasad użycia wielkich i małych liter w języku polskim.

CCoo bbrrzzmmii ww ttrrzzcciinniiee

Magazyn dla piszących po polsku Nr 7listopad 2010 r.

WW NNUUMMEERRZZEE:: tteerrmmiinnoollooggiiaa

Tłumacze Komisji musieli w bieżącym roku stawić czoła nie lada jakiej bestii – przekształceniu rozporządzenia finansowego. Zaprawiony w bojach poczet weteranów zniósł jednak tę terminologiczną próbę bardzo dzielnie, co relacjonuje Justyna Bumbul.

ccoo bbrrzzmmii ww śśwwiieecciiee

ttłłuummaacczzyy Z nabrzeży Portugalii wyruszały niegdyś okręty z misją zapanowania nad Nowym Światem. Szukając inspiracji w tworzeniu nowego, lepszego świata tłumaczeń, wyruszył zatem Leonard Rogiński do Lizbony, gdzie odbywała się fascynująca konferencja o zbliżonym temacie.

ccoo bbrrzzmmii ww iinnssttyyttuuccjjaacchh Okryci nimbem tajemnicy i zazdrośnie strzegący swych sekretów, po wieloletnich, usilnych zabiegach Redakcji: tłumacze Europejskiego Banku Centralnego w osobach Barbary Soszyńskiej i Agnieszki Suskiej oraz zespół tłumaczy Europejskiego Trybunału Obrachunkowego zgadzają się zdradzić nam niektóre tajniki swej pracy. To nie koniec niespodzianek, bo oto Agnieszka Strzelecka z Urzędu Publikacji UE zgodziła się nakreślić nam, co dzieje się z naszymi ukochanymi tekstami nim trafią do druku. Á ne pas rater! Na koniec Joanna Rybak opowie nam, czy warto wybrać się na staż do Dyrekcji Tłumaczeń Pisemnych Komisji. w Luksemburgu Odpowiedź łatwo przewidzieć: nie….można przegapić takiej szansy!

Page 2: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 2 -

Taką właśnie strategię działania przyjął zespół, który powstał jesienią 2009 r. w następstwie międzyinstytucjonalnego spotkania tłumaczy, by w sposób bardziej usystematyzowany zająć się problemem wielkich liter w unijnych tłumaczeniach. Wspólnymi siłami poszukiwaliśmy rozwiązań, które powinny w możliwie najszerszym zakresie: − być zgodne z obowiązującymi zasadami pisowni

polskiej i ich interpretacją zawartą w ustaleniach Komisji Ortograficzno-Onomastycznej Rady Języka Polskiego z 2 września 2009 roku (RJP, 2009);

− być zgodne z dotychczasowym uzusem, tam gdzie uzus ten jest ustabilizowany i nie narusza obowiązujących zasad pisowni;

− opierać się na ogólnych i możliwych do zweryfikowania kryteriach;

− wykorzystywać pewne ogólne pojęcia (zwłaszcza: instytucja, dokument), do których byłyby „asymilowane” pojęcia pokrewne;

− pozostawiać rozsądny margines elastyczności. Punktem wyjścia były reguły najogólniejsze, zasadniczo nie budzące kontrowersji: − wyrażenia o charakterze nazwy własnej piszemy

wielkimi literami; − w wyrażeniach o charakterze tytułu wielką literą

piszemy pierwszy wyraz1; − wyrażenia o charakterze opisowym piszemy

małymi literami.

Widać wyraźnie, że (jak z większością praw) problemy pojawiają się na etapie wprowadzania zasad w życie. Po czym poznać nazwę własną? A zwłaszcza: co w sytuacji, gdy w roli nazwy własnej występuje określenie opisowe? To ostatnie pytanie streszcza główną trudność, z jaką borykaliśmy się wszyscy w ostatnich latach. W przypadku olbrzymiej większości nazw własnych, z którymi stykamy się w codziennym życiu – jak nazwy geograficzne, toponimy czy imiona osobowe – ich charakter nie budzi wątpliwości. Nawet jeśli dane określenie zawiera normalne wyrazy słownikowe, wiemy cały czas, że chodzi o nazwę własną: Babia Góra nie jest wcale babia, a Zielona Góra nie jest górą (a i jej zieloność jest czysto konwencjonalna – nazwa miasta nie zmieniłaby się nawet wtedy, gdyby je całkowicie zabetonować). Inaczej jest z tworami instytucjonalnymi, z którymi tak często mamy do czynienia w translatorskiej praktyce. Fundusz Spójności jest funduszem służącym umacnianiu spójności – czyli … funduszem spójności; analogicznie, Konstytucja RP jest konstytucją RP, a polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych – 1

Pomijam tu pisownię tytułów czasopism i innych publikacji o charakterze cyklicznym, gdyż – poza Dziennikiem Urzędowym Unii Europejskiej – kwestia ta praktycznie nie pojawia się w naszych tekstach.

ministerstwem spraw zagranicznych2. Jak w takiej sytuacji ma wyglądać „jedynie słuszna” pisownia?

Odpowiedź zasugerowano już wcześniej: takiej jedynie słusznej pisowni nie ma – pewne twory można w sposób jednakowo uprawniony postrzegać i jako nazwy, i jako opisy. Na pierwszy rzut oka to zła wiadomość: nasze ortograficzne dylematy pozostaną na zawsze nierozstrzygnięte! Ale, jak się rzekło, ortografia nie wyczerpuje całości zjawiska. I zamiast do końca świata toczyć jałowe ortograficzne spory o to, czyja interpretacja jest właściwsza, lepiej jest rozwiązać problem na gruncie stylistycznym: umówić się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako opisy, i do tej umowy dostosować użycie wielkich liter. Taka „umowa stylistyczna” (po angielsku powiedzielibyśmy krócej: style sheet3) nie zakłada, że każde inne rozwiązanie jest błędne – służy jedynie ujednoliceniu stosowanych praktyk, podobnie jak np. konwencje dotyczące formatu bibliografii i przypisów w pracach naukowych. Rozwiązania Szczegółowe omówienie przyjętych ustaleń znacznie przekroczyłoby ramy tego artykułu. Ich pełny tekst: „Użycie wielkich i małych liter w dokumentach unijnych: Wnioski grupy roboczej…” (Wnioski, 2010) – przyjęty na spotkaniu międzyinstytucjonalnym w marcu 2010 r. (z drobnymi korektami uzgodnionymi w późniejszym terminie) – został rozesłany do wszystkich polskich sekcji tłumaczeniowych w instytucjach unijnych. Ograniczę się więc do przedstawienia w telegraficznym skrócie najważniejszych przyjętych zasad i rozstrzygnięć, zachęcając równocześnie PT Czytelników do zapoznania się z pełną wersją Wniosków. Instytucje i quasi-instytucje 2

Tak samo jak ministerstwem spraw zagranicznych jest amerykański Departament Stanu – natomiast błędem byłoby stwierdzenie, że „polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest departamentem stanu”!

3 Warto zacytować w tym kontekście The Oxford Style

Manual (Ritter (red.), 2003):

Capital letters in English are used to punctuate sentences and to distinguish proper nouns from other words. This second function in particular has wide discrepancies in practice, and certain disciplines and contexts diverge from the standard style (…) Both authors and editors should strive for consistency: before writing or editing too much of a work, create a style sheet showing capitalization choices and stick to it [wytłuszczenia – KK].

Oczywiście, język angielski podchodzi do użycia wielkich liter w sposób o wiele elastyczniejszy niż polski, niemniej jednak problemy i rozwiązania pozostają – co do samej idei – zbliżone.

Page 3: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 3 -

Rozstrzygnięcia odnoszące się do najliczniejszej zapewne grupy form dotyczą instytucji: − nazwy instytucji zapisujemy wielkimi literami; − kryterium podstawowe: jako instytucję traktujemy

każdą zorganizowaną formę działalności prowadzonej na mocy aktu ustanawiającego (instytucja de iure);

− kryteria uzupełniające: jako instytucję można też potraktować ugruntowaną, stałą strukturę o ustabilizowanej nazwie, zwłaszcza jeśli jest w ten sposób postrzegana (wskazują na to m.in. takie przesłanki, jak posiadanie struktur organizacyjnych, siedziby, prowadzenie aktywnej działalności, obecność w Internecie itp.) (instytucja de facto);

− tłumaczenia obcych nazw instytucji również piszemy wielkimi literami, chyba że mają postać glosy towarzyszącej nazwie podanej w oryginalnym brzmieniu (Wnioski pkt 1, 2, 4).

Te zasady przesądzają o użyciu wielkich liter w pisowni nazw większości funduszy, instrumentów i sieci współpracy oraz niektórych (zinstytucjonalizowanych) systemów (np. Europejskiego Systemu Banków Centralnych) i obszarów (Europejski Obszar Gospodarczy), Partnerstwa Wschodniego (Wnioski pkt 6) (twory „asymilowane” do instytucji), a także w oficjalnych nazwach stałych jednostek organizacyjnych w strukturach instytucji (Wnioski pkt 16). Samo wystąpienie określonego słowa (fundusz, system, instrument itp.) w danej nazwie nie przesądza o tym, że mamy do czynienia z instytucją. Np. systemy rozumiane jako rozwiązania techniczne lub powiązane elementy infrastruktury instytucjami nie są (a więc ich nazwy są zapisywane małymi literami). Nie traktujemy jako nazw instytucji określeń odzwierciedlających pewne ogólne idee, a nie konkretne formy działalności (np. europejska przestrzeń badawcza). Małą literą piszemy też słowo prezydencja (nie jest to instytucja, a odniesienie tego wyrazu do konkretnych struktur zmienia się co sześć miesięcy) (Wnioski pkt 1, 2, 7). Dokumenty i quasi-dokumenty Najważniejsze zasady: − w tytułach dokumentów wielką literą piszemy

pierwszy wyraz (z wyjątkiem aktów prawodawczych, gdzie także pierwszy wyraz piszemy małą literą);

− do kategorii „dokumentów” asymilujemy m.in.: unijne programy (z pewnymi rozróżnieniami zależnymi od formy tytułu, patrz Wnioski pkt 8), komunikaty Komisji oraz dokumenty robocze, białe/zielone/...księgi, sprawozdania itp. mające „hasłowy” tytuł (Wnioski pkt 9) oraz nazwy zbiorów przepisów i norm, jak taryfy, nomenklatury, kodeksy (Wnioski pkt 10);

− nazw unijnych polityk nie traktujemy jak tytułów dokumentów i w związku z tym zapisujemy je

małymi literami (potwierdzenie istniejącego uzusu; Wnioski pkt 11).

Nazwy i tytuły skrócone W skróconych formach nazw i tytułów dopuszcza się zachowanie wielkich liter z ich pełnych wersji w następujących przypadkach: − nazwy i tytuły skrócone do jednego wyrazu (np.

Fundusz, Umowa), o ile pełna nazwa lub pełny tytuł zostały wcześniej wymienione w dokumencie (Wnioski pkt 5);

− skrócone wersje rozbudowanych tytułów umów, konwencji itp., o ile zachowano: określenie typu dokumentu (umowa, traktat itp.), zasadniczą strukturę tytułu i określenie przedmiotu danego aktu, a usunięto jedynie składniki mniej istotne (Wnioski pkt 12);

− w prawodawstwie unijnym i kontekstach pokrewnych: Traktat UE, Traktat WE, Traktat FUE i Traktat z Lizbony oraz Traktaty (=TUE+TFUE lub TUE+TWE) (Wnioski pkt 13).

− Użycie wielkich liter w pierwszych dwóch z powyższych przypadków nie jest obligatoryjne – decydują o nim względy spójności i czytelności tekstu. Wartość dodana Poza ujednoliceniem pisowni i oszczędnością czasu, korzyść z zaproponowanych rozwiązań polega także na tym, że pozwalają lepiej radzić sobie z pewnym problemem semantycznym – a mianowicie z oddawaniem w przekładzie kategorii określoności/ nieokreśloności, systematycznie wyrażanej w takich językach, jak angielski czy francuski, przez użycie przedimków lub rodzajników (ogólniej: wyrazów zwanych po angielsku determiners – a(n), the, some, un(e), des, le, la, les, du itd.). Oczywiście, język polski, choć rodzajnika nie posiada, też ma do dyspozycji środki umożliwiające wyrażenie określoności lub nieokreśloności (zaimki wskazujące, szyk zdania, konstrukcje opisowe), jednak w pewnych kontekstach może nie być jasne, czy dany rzeczownik odnosi się do całej klasy możliwych desygnatów, czy do konkretnego przedstawiciela (lub konkretnych przedstawicieli) tej klasy. Rozważmy zdanie:

Liczbę głosów przysługujących poszczególnym państwom członkowskim określają traktaty.

Można je interpretować dwojako: 1. Podział głosów muszą regulować dokumenty o

randze traktatu (ze względu na wagę tej kwestii). 2. Istnieją konkretne traktaty regulujące kwestię

podziału głosów. Jeżeli w tym samym zdaniu użyjemy zgodnie z przyjętą konwencją wielkiej litery – Traktaty – jasne stanie się, że właściwa jest druga interpretacja, zgodna z wyjściowym zdaniem w języku angielskim, które brzmiało:

Page 4: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 4 -

The number of votes each Member State can cast is set by the Treaties.

Także w innych kontekstach konwencja zalecająca stosowanie wielkich liter w odniesieniu do ugruntowanych, stałych struktur o ustabilizowanej nazwie pozwala usunąć wieloznaczność:

Komisja zaproponowała wsparcie dla środków integracyjnych państw członkowskich poprzez europejski fundusz na rzecz integracji obywateli krajów trzecich na lata 2007-2013 (= poprzez utworzenie odpowiedniego funduszu); Komisja zaproponowała wsparcie dla środków integracyjnych państw członkowskich poprzez Europejski Fundusz na rzecz Integracji Obywateli Krajów Trzecich na lata 2007-2013 (= poprzez skorzystanie z funduszu już istniejącego).

Takie zróżnicowanie semantyczne jest typowe w naszych tekstach źródłowych. Często odzwierciedla ono ewolucję pojęcia, do którego dane określenie się odnosi: etap 1: ogólnie zarysowana koncepcja (określenie

opisowe – przedimek nieokreślony, małe litery):

[T]his Communication sets down (…) four new legal instruments (…): (…) 4) An instrument for stability (komunikat Komisji, dok. COM(2004) 626 final z 18.10.2004; wielka litera „A” ze względów typograficznych – początek wiersza);

etap 2: konkretyzacja – przygotowanie i przyjęcie

aktu ustanawiającego (powstaje nazwa – jeszcze przedimek nieokreślony, ale już wielkie litery):

Regulation (EC) No 1717/2006 of the European Parliament and of the Council (…) establishing an Instrument for Stability (15.11.2006);

etap 3: ustabilizowana nazwa własna (przedimek

określony, wielkie litery):

Annual report from the European Commission on the Instrument for Stability in 2008 (17.08.2009).

Dzięki proponowanej konwencji jesteśmy w stanie przynajmniej częściowo oddać te niuanse.

Jest jeszcze jedna niebagatelna korzyść. Nowe podejście do wielkich liter ułatwia godzenie różnic. Jeżeli nie udało się wypracować wspólnego standardu (odrębne zdanie w nielicznych kwestiach – jak

pisownia t/Traktatów i pisownia tłumaczeń nazw zagranicznych instytucji – zgłosił np. Trybunał Sprawiedliwości), to nie oznacza to wcale, że któraś z instytucji obstaje przy formach niepoprawnych. Po prostu stosuje inny zestaw standardów i jest to sytuacja normalna i dopuszczalna. Ze względów praktycznych (procedura współdecyzji) ważne jest, by możliwie spójne standardy stosowały Komisja, Rada i Parlament – i taki stan rzeczy udało się chyba osiągnąć.

Analogicznie uznanie, że użycie wielkich liter jest częściowo kwestią stylistyki, uwalnia nas od tyranii precedensu. Tam gdzie nie jest konieczny dosłowny cytat z aktu ustanawiającego, możliwe jest odejście od „historycznej” pisowni niezgodnej z obecnymi zaleceniami. Zabieg taki nie jest fałszowaniem dziejów ani ortograficzną rewolucją – oznacza li tylko korektę stylu, czynność dopuszczalną czy wręcz pożądaną, służącą utrwalaniu rozwiązań, które uznaliśmy za lepsze. Co dalej? Naiwnością byłoby sądzić, że przyjęte ustalenia rozwiążą wszystkie nasze problemy ortograficzne. Zawsze będą pojawiać się nowe problemowe określenia, nowe kłopotliwe przypadki pośrednie. Myślę jednak, że wypracowana metoda ułatwi poszukiwanie dobrych rozwiązań dzięki przeniesieniu dyskusji z płaszczyzny dogmatycznej na pragmatyczną. Podobnie jak w gospodarce, także w ortografii rozluźnienie gorsetu słabo przystających do rzeczywistości norm sprzyja kurczeniu się szarej strefy. Jest szansa, że z czasem doprowadzi to do wykształcenia się prawdziwego uzusu, który będzie już nie tylko stylistyczną umową, ale obowiązującą normą.

Krzysztof Kwaśniewicz Sekretariat Generalny Rady UE

Powyższy tekst odzwierciedla poglądy autora (który ma również nadzieję, że udało mu się możliwie obiektywnie przedstawić osiągnięty w zespole międzyinstytucjonalnym szeroki konsensus), natomiast w żadnym razie nie może być uważany za oficjalne stanowisko Rady. Wykaz cytowanych źródeł Polański, E. (red.), 2003, Wielki Słownik Ortograficzny

PWN, Warszawa. Ritter, E.M. (red.), 2003, Oxford Style Manual, Oxford. RJP, 2009, Ustalenia Komisji Ortograficzno-

Onomastycznej Rady Języka Polskiego z 2 września 2009 roku, uściślające pisownię nazw w dokumentach Unii Europejskiej, 2009, dokument elektroniczny (bez oficjalnego tytułu) przekazany instytucjom UE.

Wnioski, 2010, „Użycie wielkich i małych liter w dokumentach unijnych: Wnioski grupy roboczej przyjęte po spotkaniu międzyinstytucjonalnym w Luksemburgu dnia 22 marca 2010 r.”, 2010, dokument elektroniczny przekazany instytucjom UE.

Page 5: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 5 -

Tłumaczenie rozporządzenia finansowego Kiedy wiosną tego roku otrzymaliśmy informację, że Komisja planuje rewizję rozporządzenia finansowego w formie przekształcenia, nasze uczucia były mieszane. Z jednej strony oznaczało to możliwość wprowadzenia od dawna pożądanych zmian do tego ważnego dokumentu; z drugiej strony zdawaliśmy sobie sprawę z ogromu postawionych przed nami wyzwań merytorycznych i technicznych.

Rozporządzenie Rady w sprawie rozporządzenia finansowego mającego zastosowanie do budżetu ogólnego Wspólnot Europejskich (1605/2002) to jeden z najważniejszych aktów prawnych unijnego acquis. Reguluje ono przygotowywanie i uchwalanie budżetu Unii oraz jego wykonanie i kontrolę tego procesu; dotyczy nie tylko instytucji europejskich, ale również wszystkich podmiotów, które otrzymują i wydają unijne pieniądze: obywateli, podmiotów publicznych i prywatnych, administracji państwowej, organizacji pozarządowych itp. Rozporządzenie to jest podstawą prawną wielu innych aktów, jest często cytowane i przywoływane, a stosowana w nim terminologia weszła do tysięcy dokumentów, również administracji krajowej. Towarzyszą mu przepisy wykonawcze, które również mają formę rozporządzenia i zostały poddane rewizji w tym samym czasie. Przyjęcie przepisów wykonawczych będzie przebiegać zgodnie z innym harmonogramem i inną procedurą, jako że mają one formę delegowanego rozporządzenia Komisji. Ich tłumaczenie w tym samym czasie było pomocne o tyle, że tekst ten często zawiera dokładniejsze wyjaśnienie ogólnie sformułowanych przepisów rozporządzenia.

Rewizję rozporządzenia finansowego przeprowadza się co najmniej co trzy lata. Tegoroczna reforma podyktowana jest koniecznością dostosowania reguł finansowych do nowych okoliczności, takich jak współfinansowanie z innymi darczyńcami, nowe instrumenty finansowe i coraz częstsze wykorzystywanie partnerstw publiczno-prywatnych. Zmiany w przepisach mają zmniejszyć nieproporcjonalne obciążenia odbiorców środków unijnych, zwiększyć elastyczność i efektywność wykorzystania pieniędzy (np. włączając do wykonywania budżetu sektor prywatny), ułatwić procedury przyznawania dotacji i udzielania zamówień.

Terminologia rozporządzenia finansowego stanowi dla tłumacza spore wyzwanie, ponieważ obejmuje bardzo szeroki wachlarz zagadnień z dziedziny prawa, ekonomii, rachunkowości, finansów publicznych, zamówień publicznych i audytu. Wiele problemów

terminologicznych zostało rozwiązanych jeszcze przed rozpoczęciem tego projektu w ramach bardzo dobrze działającej współpracy międzyinstytucjonalnej i tylko czekało na okazję do zaistnienia w nowym rozporządzeniu. Wiele innych rozwiązaliśmy już w trakcie tłumaczenia również dzięki tej współpracy, w ramach której tłumacze Rady, Parlamentu Europejskiego i Trybunału Obrachunkowego poświęcili swój czas i wspomagali nas swoją wiedzą i doświadczeniem (w imię podtrzymywania tejże współpracy dossier rozporządzenia finansowego w bazie danych Elise zostało bardzo starannie wypełnione). Korzystaliśmy również z pomocy Ministerstwa Finansów i mieliśmy częste kontakty z wewnętrznymi ekspertami Komisji, autorami rewizji.

Technika prawodawcza zwana „przekształceniem” (ang. recasting, fr. refonte) w połączeniu z procesem nazywanym ujednoliceniem (ang. codification, fr. codification) jest stosowana w przypadku wprowadzania rozległych zmian do istniejącego aktu prawnego. Pozwala na wyraźne pokazanie takich nowych zmian merytorycznych, a także ujęcie wszelkich wcześniejszych zmian, wszystko w ramach jednego tekstu. W praktyce „przekształcony” fragment aktu wygląda przykładowo tak: The responsible authorising officer may furthermore cancel or adjust an established amount receivable ð in full or in part ï, in accordance with the conditions set out in the implementing rules. Ponadto wWłaściwy intendent � urzędnik zatwierdzający Õ może anulować � umorzyć Õ lub skorygować ustaloną kwotę należną ð w części lub w całości ï, zgodnie z warunkami określonymi w zasadach � przepisach Õ wykonawczych.

Technika ta umożliwia prawodawcy śledzenie i zaprezentowanie wszystkich zmian, jakie kiedykolwiek wprowadzono do danego aktu. Jej zastosowanie sprawia, że tłumaczenie jest niezwykle żmudne i pracochłonne, ale jednocześnie umożliwia „przemycenie” (oczywiście w porozumieniu ze Służbą Prawną) wszelkich niezbędnych zmian terminologicznych, nawet w partiach tekstu niezmienionych przez autorów, co w przypadku tego właśnie rozporządzenia – z uwagi na niedoskonałą jakość pierwotnego tłumaczenia – jest nie lada gratką. W powyższym krótkim zdaniu przemycono w ten sposób aż trzy takie zmiany: „urzędnik zatwierdzający”, „umorzenie” i „przepisy”. Najbardziej oczywiste zmiany terminologiczne, co do wprowadzenia których nikt nie miał wątpliwości, obejmowały między innymi takie terminy jak:

było jest authorising

officer intendent urzędnik zatwierdzający

establishment plan

plan zakładowy plan zatrudnienia

recovery windykacja odzyskiwanie

Terminologia

Page 6: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 6 -

Już w trakcie tłumaczenia zdecydowaliśmy o zmianie wielu innych ważnych terminów, jak np.:

było jest dlaczego?

imprest account

konto zaliczkowe

rachunek zaliczkowy

z przepisów wykonawczych

do rozporządzenia finansowego

jasno wynikało, że

chodzi o rodzaj rachunku

bankowego lub pocztowego, a

nie konta księgowego

staff expenditure

wydatki personalne

wydatki na personel

niebezpieczna dwuznaczność

słowa „personalny”

payment on account

płatność na

rachunek

płatność dokonana

z góry

zmiana zgodnie z

wyjaśnieniami otrzymanymi

od autora tekstu

Przy okazji kontaktów z autorem zmienionego rozporządzenia rozwiązane zostały również dwie kwestie terminologiczno-merytoryczne. Pierwsza dotyczy dwóch rodzajów wydatków: administracyjnych i operacyjnych. Do tej pory funkcjonowały trzy terminy: administrative expenditure, operational expenditure i operating expenditure (odpowiednio po polsku: wydatki administracyjne, operacyjne i na działalność/administracyjne). Ponieważ terminy operating i operational od dawna były źródłem zamieszania, a zakres administrative expenditure i operating expenditure jest bardzo zbliżony, autorzy zmienionego rozporządzenia zrezygnowali z terminu operating expenditure i obecnie sytuacja przedstawia się następująco:

operational expenditure

fr. dépense operationnelle

wydatki operacyjne (czyli wydatki przeznaczane na programy i projekty)

administrative expenditure fr. dépense

administratif wydatki administracyjne

Druga kwestia dotyczyła rozróżnienia między środkami na zobowiązania i środkami na pokrycie zobowiązań oraz, analogicznie, środkami na płatności i środkami na pokrycie płatności. Ma to związek z podziałem na środki zróżnicowane i niezróżnicowane (te pierwsze są przeznaczone na wydatki operacyjne i płatności dokonywane są przez cały okres trwania projektu, podczas gdy te drugie to środki na roczne wydatki administracyjne). Środki na zobowiązania i środki na płatności obejmują tylko środki zróżnicowane, podczas gdy środki na pokrycie zobowiązań i środki na pokrycie płatności obejmują zarówno środki niezróżnicowane, jak i zróżnicowane. Niezależnie od siebie eksperci Rady i Komisji potwierdzili jednak, że rozróżnienie to nie jest już stosowane. W zmienionym rozporządzeniu zrezygnowano z terminów appropriations for commitment (fr. crédits pour engagements) i appropriations for payments (fr. crédits pour paiements) i mimo że terminy te występują jeszcze w wielu innych dokumentach, stopniowo będą zanikać. Sytuacja na dziś:

commitment appropriations

crédits d'engagement

środki na zobowiązania

payment appropriations crédits de

paiement środki na płatności

Wniosek w formie przekształcenia podlega takiej samej procedurze, co zwykły wniosek. W tym przypadku jest to zwykła procedura ustawodawcza, a z uwagi na znaczenie jego przepisów wróży mu się długą i wyboistą ścieżkę legislacyjną. Niewykluczone, że zmienione rozporządzenie zostanie przyjęte dopiero w 2012 r. Ma to wpływ na możliwość, a raczej niemożność stosowania zmienionej terminologii w innych dokumentach: dopóki zmienione rozporządzenie finansowe nie zostanie przyjęte, cytując jego przepisy i, co ważniejsze, tłumacząc nowe akty oparte na tym rozporządzeniu, należałoby zasadniczo stosować dotychczasową terminologię. Może to niestety prowadzić do niespójności terminologicznych nawet w obrębie samego rozporządzenia finansowego. Niektóre zmiany związane z traktatem lizbońskim Komisja wprowadziła odrębnymi wnioskami zmieniającymi rozporządzenie finansowe: jednym, związanym z utworzeniem Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych i drugim, dotyczącym nowych reguł budżetowych. Wejdą one w życie przed przyjęciem zmienionego rozporządzenia finansowego, konieczne jest więc zastosowanie w nich „starej” terminologii.

Tłumacze przyznają, że poświęciwszy całą swoją uwagę zawiłościom terminologii, gramatyki i stylu, czasem po skończeniu tłumaczenia długiego i złożonego tekstu nie do końca pamiętają jego założenia merytoryczne. Jednak przynajmniej raz, w art. 19, rzeczywistość prawna rozporządzenia finansowego

Page 7: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 7 -

okazała się na tyle interesująca, że nie sposób było przejść obok niej obojętnie: dowiedzieliśmy się, że Unia może po nas dziedziczyć! Pamiętajmy tylko, że aby Komisja mogła przyjąć nasz spadek bez zbędnej biurokracji, nie powinien on przekraczać 50 tys. euro…

-------------------------- Gdzie znaleźć: - przekształconą wersję rozporządzenia finansowego: COM/2010/0260 - przekształconą wersję przepisów wykonawczych: jeszcze nieopublikowana - wniosek dotyczący rozporządzenia w sprawie rozporządzenia finansowego mającego zastosowanie do budżetu ogólnego Wspólnot Europejskich w zakresie dotyczącym Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych: COM(2010)0085 - wniosek dotyczący rozporządzenia w sprawie rozporządzenia finansowego mającego zastosowanie do budżetu ogólnego Wspólnot Europejskich (nowe reguły budżetowe): COM 2010 71.

Justyna Bumbul Komisja Europejska

LISBON STORY4 Podróże kształcą. Idąc za tym hasłem, skorzystałem z oferty złożonej przez dwie zacne organizacje IALB oraz TRADULEX, i wybrałem się na zorganizowaną przez nie konferencję.

Zupełnie na marginesie dodam, że miejsce konferencji – Lizbona – znacząco przyspieszyło mój proces decyzyjny. Październik w Luksemburgu, a październik w Portugalii to jednak skrajnie odmienne początki jesieni – długo rozmyślałem o tym, siedząc wieczorem nad brzegiem Tagu.

Ale żarty na bok, przenosimy się do sali konferencyjnej w hotelu Novotel. Zaproszeni goście to tłumacze, wykładowcy – wszyscy poważni, a sądząc po wyrazie ich twarzy, bojowo nastawieni do globalizacji. No właśnie, pominąłem bardzo ważny element: tytuł konferencji „Languages and Business Today and Solutions for Tomorrow” – czyli nie obejdzie się bez alterglobalistów i małej rozróby w hotelu. Zatarłem rączki, ale chyba zbyt wcześnie, bowiem uczestnicy spokojnie zajmowali swoje miejsca i dyskretnie tylko rzucali okiem na porozrzucane tu i tam ulotki z hasłem „How can translators get the respect they deserve”. 4

Wim Wenders, 1994 r. (lektura obowiązkowa przed wyjazdem do Lizbony).

Otaksowałem wzrokiem siedzącego obok mnie człowieka, który przedstawił się jako freelance z Hawru, nie dowierzając jego prostolinijności i wietrząc podstęp. Już zaczynamy, nie ma zatem czasu na zmianę miejsca. Szybko odsunąłem na bok postawioną przede mną butelkę z wodą, podobnie uczyniłem z cukierkami, które cieszyły się wielkim powodzeniem u „freelancera z Hawru”.

Organizatorzy zaczęli od przeprosin, bowiem pierwszy gość, prof. Daniel Gouadec, nie mógł przyjechać osobiście i przesłał swoje wystąpienie mailem. Wydaje mi się, że za chwilę usłyszę gwizdy i świst rzucanych pomidorów. Rzeczywiście, tylko mi się wydaje, bowiem wbrew moim oczekiwaniom wszyscy akceptują ten fakt i już po pierwszych minutach elektronicznego wystąpienia, okazuje się, że prof. Gouadec jest wśród nas. Śmieszy, poucza, zwraca się do zgromadzonych na sali osób, gani i okrasza wszystko rozbrajającym stwierdzeniem – „mogę sobie pozwolić na taką bezkarność, bo mówię do Was z ekranu”. A o czym mówi? O sytuacji tłumacza, o przyszłości tłumaczeń i o tym, jak nie wpaść w pułapkę miernoty – czyli żeby cenić swoją pracę. Miarą tłumacza są jego klienci, a zatem łatwo ulec pokusie zwiększania ilości przetłumaczonych stron, przy jednoczesnym obniżaniu swoich stawek. Kiedy z ust profesora padło porównanie tłumacza do brojlera, ciśnienie na sali niebezpiecznie wzrosło.

Zanim jednak zdołaliśmy ochłonąć po opisanym porażającym elektronicznym wystąpieniu, stanęła przed nami ukrywająca się pod fasadą spokoju Chris Durban. Jak się później okazało, autorka książki reklamowanej w porozrzucanych wszędzie ulotkach (tekst jednej z nich zacytowałem powyżej). Pani Durban była istnym wulkanem wzmacniającym przesłanie poprzedniego prelegenta. Zrozumiałe zatem jest, iż zapowiedziany przez nią spokojny, aczkolwiek skłaniający do refleksji charakter wystąpienia stał się przedmiotem żartów, chociaż sama treść zyskała powszechne uznanie. A zatem w jaki sposób tłumacze mają zasłużyć sobie na szacunek? Poprzez specjalizację i lokalizację swoich usług. To jest właściwa droga – powtarzała Chris, powiewając sztandarem, a my powoli zaczęliśmy się ustawiać za nią na barykadach.

Kolejne wystąpienia mijały, a mimo to zmęczenie jeszcze nie zagościło na twarzach zebranych osób. Pozwolę sobie zwrócić uwagę na sprytnie poprowadzone i ściśle powiązane z kwestiami globalizacji wystąpienie Petera Schmitta, który opisał ciekawy przypadek próby delokalizacji działu tłumaczeniowego pewnej znanej niemieckiej firmy do Indii. Po gruntownej analizie cały projekt spalił na panewce, gdyż okazało się, iż teoretycznie na rynku indyjskim istnieje cała rzesza osób tłumaczących na język niemiecki, ale w praktyce dostarczone tłumaczenia są podobnej jakości co samochód TATA Nano. Pamiętajmy jednak, że koncern TATA zakupił ostatnio dwie prestiżowe marki Jaguara i Land Rovera.

Co brzmi w świecie tłumaczy?

Page 8: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 8 -

Hannibal ad portas? Tym razem globalizacja przegrała bitwę z jakością, ale co będzie za 10 – 20 lat?

Pierwszy dzień powoli dobiegał końca. Noc zapadała nad Lizboną. Wasz pokorny uczestnik konferencji udał się na spoczynek, marząc o sardinhas assadas, bacalhau com natas i vinho verde.

Z ciężką od snów głową powitałem poranek zapowiadający drugi dzień konferencji. Zbędne wydaje się opisywanie pogody, bowiem w Lizbonie chyba zawsze świeci słońce, a temperatura to przyjemne 25 stopni. Tak więc w rytmie fado, powłóczystym krokiem udałem się do znajomej już sali konferencyjnej hotelu Novotel.

Założyłem, że po wczorajszych wystąpieniach, organizatorzy postawią na spokojne, teoretyczne rozważania o kwestiach ważkich dla tłumaczy. Tak też się stało, rozważaliśmy sprawy istotne z punktu widzenia tłumaczy, tyle że jako pierwszy na scenę wkroczył uśmiechnięty Amerykanin David Jemielity i założenie spokojności runęło wraz z jego wystąpieniem.

„How to keep your in-house transaltors team …in house” – ten temat jeszcze długo powtarzano na przerwach i podczas obiadowych dyskusji. Jako szef tłumaczy w Banque Cantonale Vaudoise David zaczął od kwestii godnego wynagrodzenia, ale to był dopiero początek. Mottem jego wystąpienia stało się włączenie tłumaczy w proces tworzenia tekstu, a nawet w uzasadnionych przypadkach – przejęcie roli autora (upstream involvement). Jak zapewne się domyślacie, Wasz pokorny uczestnik konferencji kiwał znacząco głową na takie dictum, rzucając cichutko pod nosem enigmatyczne dla trochę przestraszonego sąsiada, a tak znane nam zaklęcia – chef de file, early lead translator…

Kiedy skończyły się owacje zgotowane dla bankowca – tłumacza, pozostali prelegenci z rezygnacją pospuszczali głowy. Było już wiadomo, że drugiego takiego show dzisiaj nikt nie powtórzy. Istotnie, nie było już tak widowiskowo, były za to niezwykle interesujące wystąpienia. Wspomnę chociażby o prof. Fransie De Laecie, który prowadzi ćwiczenia z chińskimi studentami pragnącymi zostać tłumaczami ustnymi lub pisemnymi. Jego metoda kładąca nacisk na presję czasu (deadline!) ma wykształcić u przyszłych profesjonalistów niezbędne wyczucie swoich granic możliwości. Znając zacięcie chińskich obywateli, już teraz możemy spodziewać się, że rośnie nam niezła konkurencja na rynku azjatyckim. Godnym uwagi było również wystąpienie pani prof. Viviane Grisez, która mówiła o niezwykle trudnych stosunkach między tłumaczami/korektorami a autorami artykułów naukowych. Okazało się, że między światem nauki a przekładem istnieją liczne granice, których przekroczenie może narazić nieświadomego tłumacza na gniew naukowców nawiązujących bardzo intymną więź ze swoimi dziełami i nieakceptujących jakiejkolwiek ingerencji. Na sam koniec, czyli deser, zostawiam wystąpienie naszej koleżanki z CDT. Maria

José Palos Caravina jako jedyna próbowała udowodnić, że pamięci tłumaczeniowe i stosowanie narzędzi CAT przyczyniają się do poprawy spójności, oszczędności czasu i zasobów oraz wcale nie muszą prowadzić do wymarcia gatunku tłumaczy pisemnych.

Nie sposób na kilku stronach opisać wszystkiego, co działo się w pomieszczeniach lizbońskiego Novotelu, a przede wszystkim oddać panującej tam atmosfery. Wasz pokorny sprawozdawca długo jeszcze nie mógł dojść do siebie i uwierzyć, że to już koniec, że jutro wszystkich uczestników konferencji znowu będą dzielić setki lub tysiące kilometrów. Przez te dwa dni okazało się, że mówimy wspólnym językiem niezależnie od tego, czy przyjechaliśmy ze Szwajcarii czy z Kanady, że trapią nas te same problemy i znajdujemy podobne rozwiązania. W dzień wyjazdu zaczął padać deszcz, oznajmiając wszem i wobec, że dream is over, What can I say? The dream is over, Yesterday5. Przez chwilę pomyślałem, że może odwołają lot i będę musiał zostać w Portugalii. Tak się nie stało i nie żałuję tego, a jak wieść niesie, przyszła konferencja zostanie zorganizowana w Polsce. Jeżeli tak będzie, pamiętajcie – podróże kształcą!

Leonard Rogiński

Komisja Europejska

Nie tylko dla ekonomistów – tłumaczenia w Europejskim Banku Centralnym Dział tłumaczeń w EBC to taka Europa w miniaturze: dwóch tłumaczy z każdego języka. Siedziba banku mieści się we Frankfurcie nad Menem, co nie oznacza, że tłumaczymy z niemieckiego. Przekładamy wyłącznie teksty angielskie, choć znajomość co najmniej dwóch języków obcych (wymagana przy rekrutacji) bardzo nam się przydaje. W razie wątpliwości czy też w poszukiwaniu inspiracji często sięgamy do innych wersji językowych dokumentu, które powstają równocześnie z naszą w tym samym folderze i są tłumaczone przez jednego ze znanych nam osobiście kolegów z działu. Ze względu na specyficzny charakter naszej instytucji od kandydatów na stanowisko tłumacza wymaga się co najmniej kilkuletniego doświadczenia w dziedzinie ekonomii i finansów. W codziennej pracy nie mamy jednak do czynienia z ekonometrią, zaawansowaną statystyką czy ekonomią teoretyczną – językiem roboczym banku (i 5

John Lennon – „God”

Co brzmi w instytucjach?

Page 9: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 9 -

całego sektora finansowego) jest angielski, więc nie ma potrzeby przekładać tekstów z tych dziedzin. Zwłaszcza że cały żargon i tak pozostałby nieprzetłumaczony, bo typowy ekonomista prędzej sobie język odgryzie, niż użyje polskiego terminu. Czyli: „różnica” to spread, „dane liczbowe” to figury, „transakcje” to trade’y... Mało kto jednak wie, że oprócz tekstów specjalistycznych tłumaczymy również teksty ekonomiczne przeznaczone dla – bliżej niesprecyzowanego – masowego odbiorcy. Każdy język sam sobie ustala definicję tego pojęcia, która zależy od stopnia świadomości ekonomicznej społeczeństwa. My zakładamy, że takim odbiorcą może być np. student ekonomii, bo trudno nam wyobrazić sobie własnych rodziców sięgających w drugi czwartek miesiąca do Biuletynu Miesięcznego (swoją drogą Biuletyn po polsku ze strony NBP pobiera kilkaset osób, co jest świetnym wynikiem). Staramy się więc pisać nieco bardziej kawo-na-ławo-logicznie, niż jest w oryginale. A że nasze teksty nie są dokumentami normatywnymi, mamy przy przekładzie sporo swobody. Generalnie chodzi o to, żeby dokładnie oddać sens i ducha, pozostając rozsądnie wiernym oryginałowi. To bardzo urozmaica naszą pracę, mimo wąskiej tematyki. Od kilku lat EBC rozbudowuje serwis poświęcony euro, ze szczególnym naciskiem na zabezpieczenia banknotów. W tym roku strona EBC dostała główną nagrodę International Association of Currency Affairs. Oprócz ogólnych materiałów o banknotach i monetach euro (zwykle broszur i ulotek), tłumaczymy bardziej szczegółowe poradniki przeznaczone dla kasjerów, a także materiały edukacyjne dla dzieci i młodzieży. W tej ostatniej kategorii mamy m.in. trzy gry komputerowe o różnym stopniu trudności. Ich tłumaczenie było dobrą zabawą. Na stronie EBC już pięć razy odbył się międzynarodowy konkurs dla dzieci w grze „Wyścig po euro” – i dwukrotnie główną nagrodę wygrały dziewczynki z Polski, co dowodzi, że polska wersja gry musi być dobra (podobnie jak polskie dzieci!). Mamy także zestaw materiałów edukacyjnych na temat stabilności cen – książkę dla nauczycieli (bodajże 50 tys. odsłon w pierwszym roku), broszurkę dla uczniów oraz film animowany, w którym oprócz fikcyjnej pary ebecowskich nastolatków występujących w całym cyklu pojawia się potwór inflacji – nie odważyłyśmy się go nazwać „zmorą inflacji” i do dziś żałujemy, ech... Misja edukacyjna EBC przyjmuje wciąż nowe oblicza. Po dzieciach i nastolatkach przyszedł czas na starszą młodzież (czy też odbiorców określanych jako młodzi wiekiem i duchem). Z myślą o nich powstaje teraz seria gier edukacyjnych mających poprawić uświadomienie ekonomiczne społeczeństwa. Dla nas to kolejne, bardzo ciekawe wyzwanie! Musimy wymyślić, jak przekazać skomplikowane treści w sposób przystępny, ale nie obrażający inteligencji gracza. No tak, bo po angielsku pisanie przystępne polega na

stosowaniu bardzo krótkich zdań zbudowanych z maksymalnie dwusylabowych słów. W Polsce w ten sposób można mówić do dziesięciolatków. Ale jak zwracać się do młodych dorosłych, którzy (z założenia) nic nie wiedzą o ekonomii, tak by zrozumieli opisywane zjawiska, ale żeby nie zniechęcili się po pierwszym akapicie? Tu pojawia się m.in. kwestia stylu. W grze o roboczym tytule „Mistrz polityki pieniężnej” mamy kilkaset fikcyjnych nagłówków prasowych, stanowiących komentarz do sytuacji gospodarczej. Procesy zachodzące w tej uproszczonej gospodarce (w prawdziwej zresztą też) sprowadzają się do tego, że poszczególne parametry zmniejszają się, nie zmieniają lub rosną, w różnym tempie. Na ile sposobów można takie zmiany opisać? Nagłówki angielskie były prawdziwym majstersztykiem (np. „gloom and doom loom after boom”), polskie niestety dużo uboższe. Dlaczego? To chyba pośredni skutek dominacji języka angielskiego w ekonomii. Zaimportowaliśmy nomenklaturę, ale nasz język jeszcze jej dobrze nie przyswoił. Trochę tak, jakby włożyć ubranie szyte na inną figurę. Zanim się w nim poczujemy wygodnie, musi się rozchodzić, tu trzeba trochę rozpruć, gdzie indziej przedłużyć. A mamy wrażenie, że współczesna polszczyzna bardzo opiera się takim językowym poprawkom krawieckim, i stąd jej sztywność. Zobaczmy, na ile sposobów nasi angielscy autorzy zdołali powiedzieć, że inflacja wzrosła. Price rises: no, to łatwe – podwyżki cen. Steep price rises: gwałtowne (właściwie duże i nagłe, ale niech tam) podwyżki cen. Prices to rise further: ceny mają jeszcze wzrosnąć – nie ma problemu. Inflation up – inflacja w górę, trochę łyso, lepiej idzie w górę. Inflation climbs – nasza inflacja to jednak piechur, nie alpinista – znów idzie w górę. Inflation jump: proszę bardzo, skok inflacji, bardzo fajnie. Consumer price inflation jumps sharply: ostro podskakuje? Siostro, nie tak ostro! Raczej ostro idzie w górę, hmm, brzmi znajomo. Inflation hike: nagły wzrost inflacji, nudno, ale co robić. Families feel pinch of inflation – brzydka inflacja, podszczypuje rodziny? No nie, raczej je ona dotyka, może boleśnie, ale to już za dużo, boleśnie będzie za kilka kwartałów. Rodziny zaczynają ją odczuwać – poprawnie, ale nudno. Rodziny czują ukłucie inflacji – niby tak, ale ktoś może się przyczepić, że inflacja nie komar. Hit by inflation: inflacja uderza, nareszcie zwykłe słowo. A to nie koniec, bo wciąż nakręca się spirala inflacji. Inflation gets out of hand – wymyka się spod kontroli, ok. Ale za chwilę inflation spirals out of control – wyślizguje się spod kontroli? Jakoś nieapetycznie. To może wymyka się spod kontroli, a gets out of hand – wymyka się z rąk? Ale czyich? Przy okazji gubimy spiralę. Gdyby inflacja byla szybowcem, to mogłaby wykonać korkociąg – piloci nie boją się mówić obrazowo. To może spirala inflacji wymyka się spod kontroli? Chyba nic lepszego nie wymyślę. Prices soar: ceny gwałtownie idą w górę, ceny idą ostro w górę, już było.

Page 10: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 10 -

W czasie przeszłym można by powiedzieć, że skoczyły, ale w teraźniejszym już nie – chyba że skaczą w górę i w dół, ale to zmienia sens. Ceny szybują – zgrzyta. A co z soaring inflation? Aż prosi się rozbuchana inflacja, ale nikt tak nie powie. Rozszalała inflacja – już prędzej, ale to zbyt poetyckie. Inflation at record high: inflacja rekordowo wysoka. Inflation hits new high: inflacja bije kolejny rekord – nieee, to brzmi jak coś pozytywnego. Może: padł kolejny rekord? Inflation at all-time high – inflacja na nienotowanym dotąd poziomie. A dlaczego nie inflacja wszechczasów? A na deser jeszcze money meltdown... Pieniądz topnieje? Jak najbardziej, ale się nie odważymy i stanie na tym, że pieniądz traci na wartości. I nasz język też traci na wartości, niestety. A jakże trudno na polskim gruncie tworzyć wariacje na temat obniżki stóp procentowych. Na podorędziu jest wprawdzie „cięcie”, ale z nim też trzeba ostrożnie, bo niektórym hasło „Bank centralny tnie stopę” kojarzy się z samookaleczeniem. Po angielsku, gdy mowa o tym bądź co bądź technicznym zabiegu, jest w czym wybierać. Można neutralnie – central bank lowers/reduces interest rates – albo barwniej – central bank shaves/trims/slashes/axes interest rates. I znów język oryginału jest plastyczny i obrazowy, a nasze próby okraszenia „obniżyć” bądź „ciąć” przymiotnikami „nieznacznie”, „zdecydowanie”, „ostro” itp. – dalece niedoskonałe. O ograniczeniach tego rozwiązania bardzo szybko przekonujemy się same, bo przed nami jeszcze zadanie przetłumaczenia całego arsenału przymiotników określających samą obniżkę – sharp, big, bold, deep, huge, strong. A gdyby tak dla urozmaicenia pójść śladem autora oryginału i przez analogię do innych rzeczy, które się tnie, poeksperymentować i stopy procentowe skosić (jak trawnik) lub jedynie przyciąć (jak żywopłot), może wręcz ogolić (jak brodę) lub ciachnąć (jak drzewo siekierą). Jednak tego rodzaju metafory mają to do siebie, że jednym się podobają, a innym zdecydowanie nie. A poza tym, czy poważną stopę procentową można tak potocznie ciachnąć? Dlatego zazwyczaj decydujemy się jednak na takie rozwiązania, które, choć mniej plastyczne od oryginału, gwarantują neutralny odbiór tekstu i pomagają uniknąć reakcji typu: „Przycinać to można włosy, nie stopy procentowe”. A jeszcze trzeba przełożyć pojęcia, które na zdrowy rozum wydają się bezsensowne, przede wszystkim ujemny wzrost, czyli kurczenie się gospodarki... Tłumaczenie tekstów EBC wymaga też od nas sporej empatii kulturowej. Czasem tłumacz musi spojrzeć na rzeczywistość euro oczami polskiego czytelnika, dla którego strefa euro to wciąż zagranica. O tym, że w EBC teksty pisane są zazwyczaj z perspektywy obywateli krajów, które wprowadziły euro, świadczy chociażby logo „Euro our money”. Zdaje się ono sugerować, że wprowadzenie euro w Polsce jest już faktem dokonanym. W tym przypadku jednak użycie zaimka „nasz” to raczej nie wynik niedopatrzenia czy

braku empatii autorów, ale językowy sposób na oswojenie euro w państwach członkowskich, które nie wprowadziły tej waluty. Spójrzmy więc na inny przykład – oto fragment pochodzący z pierwotnej wersji angielskiego tekstu wystawy o euro, która od czerwca do września br. gościła w NBP:

Before the euro banknotes and coins were introduced on 1 January 2002, most European countries had their own banknotes and coins. If you wanted to travel to a different country, you had to change your money. However, this is no longer necessary as the euro has replaced the national currencies of the euro area countries and become the single currency for hundreds of millions of European citizens.

Z perspektywy polskich zwiedzających, zaliczających się wszak do obywateli Europy, powyższy tekst jest nieprawdziwy – my przy wyjeździe do strefy euro nadal musimy wymieniać złotówki (skądinąd można by się zastanawiać nad prawdziwością powyższych zdań w odniesieniu do obywateli krajów strefy euro, skoro przed wyjazdem np. do Anglii nadal muszą przecież zaopatrzyć się w funty…). Tłumacz staje więc przed dylematem: czy dotrzymać wierności oryginałowi i powiedzieć nieprawdę (narażając się na krytykę uważnych zwiedzających), czy też dopuścić się występku i napisać po swojemu (narażając się dla odmiany na krytykę tych, którzy znają angielski i będą porównywać obie wersje językowe, umieszczone obok siebie na tablicach wystawowych). Czasami jednak, choć nieczęsto, z pomocą tłumaczowi przychodzi sam autor tekstu, który skłonny jest dostosować oryginał do tłumaczenia! I tak oto ostateczna wersja przygotowana na wystawę w Polsce została zmieniona w następujący sposób:

Before travelling abroad, you had to change your money. This, however, is no longer necessary when travelling within the euro area, as the euro […]

Jeszcze bardziej kontrowersyjny był fragment tekstu z powitalnej tablicy wystawowej:

The euro banknotes and coins came into circulation on 1 January 2002, marking a substantial change in the day-to-day lives of the citizens of the euro area countries. It was the greatest logistical undertaking in peacetime since the Second World War. A total of 15 billion euro banknotes were produced to replace the national currency banknotes, which was enough to cover the area of 15,000 football pitches!

Nie zagłębiając się zbytnio w porównanie skali tych dwóch przedsięwzięć, zdecydowałyśmy, że

Page 11: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 11 -

najbezpieczniej będzie usunąć wzmiankę o II wojnie światowej, gdyż pada ona w kontekście pozytywnym, a w polskim odbiorcy wywołuje odczucia jednoznacznie negatywne. Również w tym przypadku udało się zmienić tekst oryginału:

The euro banknotes and coins came into circulation on 1 January 2002, marking a substantial change in the day-to-day lives of the citizens of the euro area countries. It was a huge logistical undertaking that involved producing and distributing 15 billion euro banknotes […].

Te ostatnie przykłady dowodzą, że oprócz znajomości zagadnień finansowych i bankowych oraz kompetencji stricte językowych tłumacze w EBC muszą mieć sporą wrażliwość kulturową i sporo zdrowego rozsądku.

Barbara Soszyńska

Agnieszka Suska Europejski Bank Centralny

Tłumaczenia kontrolowane Zespoły tłumaczy w Trybunale Obrachunkowym w porównaniu z innymi instytucjami UE są niewielkie. Z wyjątkiem sekcji francuskiej i angielskiej, składają się one standardowo z pięciu tłumaczy, z których jeden pełni funkcję szefa sekcji, i jednego asystenta, najczęściej asystentki.

Praca w małej ekipie ma niewątpliwie wiele zalet, szczególnie wówczas, gdy – tak jak w przypadku polskiej sekcji - zespół jest zgrany, jego członkowie dobrze się znają, lubią i potrafią ze sobą współpracować. Z drugiej jednak strony, organizacja pracy w nielicznym zespole wiąże się w sposób oczywisty z pewnymi trudnościami, gdyż nieobecność jednego tłumacza oznacza automatycznie niedobór pracowników na poziomie 20%. A że znakomita większość członków naszego zespołu jest w „wieku reprodukcyjnym”, co oznacza, że w sposób czynny włącza się w zagwarantowanie przyrostu naturalnego polskiej mniejszości na ziemi luksemburskiej, nieraz już bywało, że konieczne było znalezienie zastępstwa, a nawet kilku zastępstw jednocześnie na kilka miesięcy w związku z urlopami macierzyńskimi koleżanek. Skład naszego zespołu można więc określić jako „dynamiczny” i chyba śmiało też można stwierdzić, że każdy, kto do nas dołącza, choćby tylko na jakiś czas, szybko się w naszym gronie odnajduje i skutecznie wdraża w codzienne obowiązki.

A obowiązki nasze, podobnie jak w analogicznych zespołach w pozostałych instytucjach, sprowadzają się

przede wszystkim do tłumaczenia na język ojczysty różnego rodzaju tekstów. Te, które powstają w Trybunale Obrachunkowym, redagowane są w języku angielskim lub francuskim. Najważniejszym, najbardziej znanym dokumentem wydawanym rokrocznie przez Trybunał jest sprawozdanie roczne dotyczące wykonania budżetu UE, publikowane wraz ze sprawozdaniem na temat Europejskich Funduszy Rozwoju. Oprócz tego, tłumaczymy co roku tzw. „sprawozdania dotyczące sprawozdań finansowych” odnoszące się do poszczególnych agencji europejskich oraz wspólnych przedsiębiorstw, a jest ich w sumie prawie trzydzieści. Praca nad tłumaczeniem rocznych sprawozdań przypada na czerwiec i lipiec, dlatego też jest to zawsze najgorętszy u nas okres, niezależnie od pogody, która – jak wiadomo –zmienna i kapryśna bywa. za tym na bieżąco w ciągu całego roku tłumaczymy sprawozdania specjalne, w których Trybunał przedstawia wyniki przeprowadzonych przez siebie kontroli wykonania zadań w kontekście poszczególnych programów wydatkowania środków unijnych w najróżniejszych obszarach. I tu otwiera się całe bogactwo unijnych tematów, znanych kolegom z innych instytucji, od rynku mleka czy programów pomocy żywnościowej, po budowę oczyszczalni ścieków, pomoc przedakcesyjną dla Turcji, czy programy satelitarne itd., itp. Tak więc spektrum zagadnień jest tak bogate, jak świat długi i szeroki!

Jako tłumacze odgrywamy też istotną rolę w komunikacji pomiędzy naszą instytucją a polskimi podmiotami, takimi jak NIK, z którym Trybunał prowadzi bogatą korespondencję. I wówczas do nas należy tłumaczenie kierowanych do Polski pism, w tym często bardzo obszernych i drobiazgowych wstępnych ustaleń z kontroli. Interesującą i chyba wyjątkową w skali instytucji unijnych specyfikę naszej pracy stanowią tłumaczenia ustne, oficjalnie nazywane „pomocą lingwistyczną”. Udzielamy jej naszym kontrolerom. Zapotrzebowanie na takie usługi pojawia się średnio kilka razy do roku, kiedy kontrolerzy Trybunału wybierają się na wizytę kontrolną do Polski i muszą przed wyjazdem na nią, a także po powrocie z niej przestudiować dokumentację w języku polskim. Pomoc tłumacza jest im także nierzadko potrzebna podczas kontroli na miejscu. Zadań tych podejmujemy się na zasadzie dobrowolnej. Tłumacze w naszym zespole już wielokrotnie towarzyszyli kontrolerom podczas wyjazdów do Polski i zawsze wracali z nich zadowoleni, z poczuciem dobrze wykonanej pracy. Tego rodzaju wyzwania są dla nas niewątpliwie ciekawym przerywnikiem w codziennej rutynie zawodowej tłumacza pisemnego.

Rekrutacja do działu tłumaczeń podlega takim samym zasadom, jak rekrutacja do innych instytucji - aby zostać tłumaczem w ETO, trzeba zdać konkurs EPSO i dostać się na listę rezerwową, z której następnie instytucje wybierają laureatów o kwalifikacjach odpowiadających ich potrzebom.

Page 12: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 12 -

A oto nasz zespół:

Aleksandra Kliś (na zdjęciu trzecia z lewej) pracuje w Trybunale jako tłumacz od przeszło siedmiu lat. Był czas, kiedy Ola mogła o sobie mówić „polski unit to ja”. Od 2005 r. zespół się stopniowo poszerzał. Katarzyna Solarek, tłumaczka (pierwsza od lewej z córeczką Zuzią na ręku), odpowiedzialna w zespole także za koordynację prac terminologicznych, pracuje z nami od ponad pięciu lat. Obok Kasi - Justyna Niedzielska, tłumaczka, dołączyła do naszego grona w maju 2007 r. Dalej Magdalena Madej, asystentka, „serce naszego zespołu”. Druga z prawej, Agata Kłopotowska, szef zespołu i obok Małgorzata Ławer, pracująca u nas jako stażystka, ale tak naprawdę doświadczona tłumaczka, która dzielnie nas wspomaga, podczas gdy Kasia zajmuje się w domu małą Zuzią.

W naszym żeńskim gronie mamy jednego kolegę. Tomasz Kapera, z wykształcenia japonista,

znakomicie tłumaczy także z jęz. angielskiego i francuskiego. Przyszedł do nas do pracy w 2008 r., początkowo w ramach zastępstwa, a potem tak nas polubił, że kiedy zwolnił się jeden etat, przyjął propozycję pozostania na dłużej. Niestety na początku przyszłego roku czeka nas rozstanie. Sekretarz Generalny Trybunału uznał, że nasze zespoły językowe są zbyt liczebne. W związku z tym ogłoszono wśród tłumaczy „nabór do audytu”. Tomek, jako jedyny z naszego grona, zgłosił swój akces. Spodziewamy się więc, że od stycznia 2011 r. Tomek dołączy do kontrolerów, a nasza sekcja stanie się jeszcze mniejsza...

Mamy nadzieję, że nasze tłumaczenia z powodu redukcji zespołu nie ucierpią zanadto, bo do jakości tekstów przywiązywaliśmy niezmiennie ogromną wagę i dotychczas trzymaliśmy się twardo zasady tzw. „dwóch par oczu”, co oznacza, że każdy oddany przez nas tekst jest dokładnie sprawdzany przez drugą osobę. Pozostaje mieć nadzieję, że damy radę, choć niewątpliwie łatwo nie będzie.

Pozdrawiamy serdecznie wszystkie nasze Koleżanki i wszystkich naszych Kolegów pracujących w polskich sekcjach językowych w pozostałych instytucjach!

(w porządku alfabetycznym) Agata, Gosia, Justyna, Kasia, Magda, Ola i Tomek (Europejski Trybunał

Obrachunkowy)

Korektorskim okiem

Dział korekty Dziennika Urzędowego (czy – bardziej oficjalnie – Dział Kontroli Jakości) jest największym unitem Urzędu Publikacji. W większości zespołów językowych pracuje po czworo korektorów. Tak jest również w wypadku grupy polskiej. Drugim dużym działem Urzędu są „Służby redakcyjne”, przygotowujące wszelkie inne publikacje poza Dziennikiem. Wielkość zespołów językowych jest tu bardziej zróżnicowana. W grupie polskiej pracują dwie osoby. W poniższym tekście będę mówić wyłącznie o pracy „w Dzienniku”. Co może poprawiać korektor Dziennika Korektorzy trafiający po konkursie do Dziennika mają przynajmniej trzyletnie doświadczenie zawodowe – co oznacza zazwyczaj, że przychodzą do tej pracy z pewnymi przyzwyczajeniami wyniesionymi z polskich wydawnictw. Jeśli nie były to wydawnictwa prawnicze, to zwykle oczekiwano od nich pracy nie tylko „czysto korektorskiej”, ale i redakcyjnej, co oznacza również ingerencję w styl. Ponieważ tekst z uwagami korektora trafiał zawsze jeszcze do autora i

Page 13: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 13 -

redaktora, można było zadawać pytania, wyrażać wątpliwości albo zasugerować jakąś zmianę... Poza tym miało się pewność, że tekst przed oddaniem do druku zostanie przeczytany kilkakrotnie. W Dzienniku trzeba się tych przyzwyczajeń natychmiast pozbyć. Poza wyjątkowymi sytuacjami (o czym za chwilę) nie mamy możliwości skontaktowania się z autorem. Najczęściej czytamy też akty, które zostały już przyjęte przez odpowiednie instytucje właśnie w takiej formie, nie możemy więc w najmniejszym stopniu ingerować w zawartość tekstu, zastępować jednego słowa innym, czy nawet znacząco zmieniać składni. Korekta manuskryptu ogranicza się więc do poprawienia literówek, błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i gramatycznych (np. dostosowania formy orzeczenia do podmiotu czy poprawienia końcówek fleksyjnych), a także sprawdzenia zgodności tekstu z „Przewodnikiem redakcyjnym” (zastosowania pełnych lub skróconych tytułów, numerów dokumentów, formy adresów i telefonów, właściwych formuł, czy wreszcie ustalonej, szczególnej interpunkcji związanej ze strukturą aktów) oraz porównania tekstu z modelem (przede wszystkim sprawdzenia, czy nie brakuje tekstu, porównania liczb i wstawienia dat – na przykład w wypadku dyrektyw). Zdarza się jednak, jak już wspomniałam wcześniej, że kontakt z autorem jest konieczny. Jest tak na przykład w wypadku stwierdzenia braku fragmentu tłumaczenia albo zauważenia ewidentnej różnicy między tekstem polskim a (najczęściej angielskim) modelem (jak użycie terminu „epidemia” zamiast „ogniska choroby” czy, z banalniejszych przykładów, zgubienie słowa „nie”). Słowem, konsultacji wymaga każda poprawka choćby w najmniejszym stopniu zmieniająca sens wypowiedzi. Wtedy uruchamia się specjalną procedurę: korektor zawiadamia tzw. fabrykatora (czyli osobę odpowiedzialną za dany dokument dla wszystkich języków), ten przekazuje pytania/uwagi odpowiedniej instytucji. Odpowiedź wraca tą samą drogą – i dopiero po jej uzyskaniu wolno nam (lub nie) wprowadzić zmianę. Część tekstów, które czytaliśmy na etapie manuskryptów, wraca później do tzw. drugiej korekty w formie odbitek drukarskich. Na tym etapie pracy skupiamy się głównie na stronie typograficznej (w tekście można poprawiać już tylko rażące błędy, jeśli takie umknęły wcześniej naszemu oku). Nie ma tu miejsca na omówienie wszystkiego, co może przydarzyć się z tekstem na etapie składu, więc tylko kilka punktów, na które zwracamy szczególną uwagę. Sprawdzamy więc, czy jakieś fragmenty tekstu nie zostały zgubione, czy tekst został poprawnie złamany, czy zgadza się numeracja stron, style czcionek, numery aktów, czy nie zgubiono/nie zmieniono interpunkcji (zwłaszcza na końcach akapitów), czy nie „zginęły” gdzieś polskie czcionki, czy dzielenia wyrazów są poprawne...

Na ostatnim etapie sprawdzane są wydrukowane Dzienniki. Powyżej omówiłam tylko naszą podstawową pracę. Bez wchodzenia w szczegóły wspomnę tylko, że do naszych zadań należy również wyrywkowa kontrola wybranych, opublikowanych już europejskich zamówień publicznych, czyli TED-a (Tenders Electronic Daily), konsolidacji, drobne tłumaczenia – na przykład dla Eurovocu – oraz przygotowanie i uaktualnianie części pierwszej i czwartej „Przewodnika redakcyjnego”. Jakie błędy w dokumentach wciąż powracają Chciałabym przede wszystkim podkreślić, że olbrzymia większość tekstów, która do nas trafia, to teksty dobrej i bardzo dobrej jakości. Wydaje się, że większość niegdyś często powtarzających się błędów została wyeliminowana. Pozwolę jednak sobie zwrócić uwagę jeszcze na kilka spraw, które czasem tłumaczom umykają. Konsekwencja Ważne jest, aby zachować spójność w obrębie dokumentu (lub serii bliźniaczych dokumentów). Zdarza się, że tę samą rzecz można zapisać/przetłumaczyć poprawnie na kilka sposobów. Ale w obrębie jednego dokumentu trzeba się zdecydować tylko na jeden z nich. Czytelnik, który zauważy różnice, będzie miał wrażenie, że coś nie gra – i że gdzieś popełniono błąd. Interpunkcja Coraz lepsza. To, na co należy jeszcze zwrócić uwagę, to wydzielanie przecinkami z dwóch stron zdań wtrąconych. Trzeba też zwlaczyć w sobie pokusę powielania interpunkcji angielskiej. Ten temat jest zbyt obszerny, by go tu omówić, ale możemy do niego kiedyś wrócić w odrębnym tekście. Zwracam też uwagę na przedziwne, utrzymujące się od jakiegoś czasu, zjawisko rozdzielania przecinkiem zestawienia spójników „oraz aby”. Wyjaśnię to na dwóch przykładach: „Zrobiłem to, aby was przekonać oraz aby wywołać jakąś reakcję” [bez przecinka!]. „Przeczytałam na ten temat dwie książki oraz, aby naprawdę dobrze zrozumieć to zjawisko, poprosiłam o wyjaśnienie fachowców” [w takim wypadku przecinek jest konieczny, ponieważ wydziela zdanie wtrącone]. Osobnym tematem jest forma i szczególna interpunkcja aktów zmieniających. W nich wciąż pojawiają się zapisy niezgodne z ustaleniami. Ponieważ to dość długi temat, odsyłam po szczegóły do Przewodnika redakcyjnego. „W porównaniu z...” To wyrażenie często jeszcze sprawia kłopoty. Haczyk tkwi w tym, że porównywać można do kogoś/czegoś

Page 14: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 14 -

albo z kimś/czymś, ale wyrażenie „w porównaniu z kimś/czymś” jest jedyną poprawną formą („w porównaniu z rokiem ubiegłym”, a nie „w porównaniu do roku ubiegłego”). „Any” Krótkie i niewinne angielskie słówko „any”... Jako czytelnik odnoszę wrażenie, że jest tłumaczone niemal wyłącznie jako „jakikolwiek”. Oczywiście, moje wrażenie może być mylne, bo zwykle naszej uwagi nie przykuwa tekst poprawny, a czerwone światełko zapala się dopiero wtedy, kiedy coś zgrzyta. A przy tym słówku zgrzyta często... Bo w zdaniach przeczących powinien się raczej pojawić zaimek „żaden” (nie: „nie wysłano jakichkolwiek materiałów”, ale: „nie wysłano żadnych materiałów”). Czasem dobrze też się zastanowić, czy bardziej odpowiednie nie byłoby użycie słów „każdy” lub „wszelki”. Kilka lat temu w dokumencie o kontrolerach lotniczych przeczytałam, że „powinni umieć obsługiwać jakiekolwiek urządzenia”... Cóż, jako klientka linii lotniczych wolałabym, żeby umieli obsługiwać „wszelkie” albo „wszystkie”...

Agnieszka Strzelecka

Urząd Publikacji Unii Europejskiej

Luksemburga urokliwy czar Najpierw był telefon, pamiętam dokładnie datę: 11 listopada. Zdziwiona, że ktoś do mnie dzwoni z nieznanego numeru w święto, usłyszałam: gratulacje, dostała się Pani na staż w Dziale Tłumaczeń Pisemnych Komisji Europejskiej. Przez chwilę nie bardzo wiedziałam, o co chodzi – aplikację składałam w sierpniu i zwyczajnie o niej zapomniałam… Potem przyszło niedowierzanie – może ktoś sobie ze mnie żartuje? Szansę dostania się na staż oceniałam na bardzo znikomą.

Kiedy jednak dostałam maila potwierdzającego kwalifikację na staż wiedziałam już, że to prawda, dostałam się na staż i w marcu następnego roku miałam jechać do Luksemburga, i to na pięć miesięcy!!!

I wreszcie nadszedł TEN dzień. Po poszukiwaniach mieszkania prowadzonych online i pośpiesznych przygotowaniach siedziałam w samolocie czując się trochę tak, jak odkrywcy Ameryki musieli się czuć wyruszając w nieznane….

Początek stażu to kilkudniowy pobyt w Brukseli. W ciągu dnia mamy wykłady, wieczorem chwilę na zwiedzanie. W tym czasie w Brukseli tradycyjnie spotykają się wszyscy stażyści z danej edycji, czyli około 600 osób, w tym zwykle kilkunastu Polaków.

W samym Luksemburgu jest nas około 50 osób nie tylko z państw członkowskich UE, jest z nami także Amerykanka. Niektórzy narzekają – w Brukseli więcej się dzieje, jest więcej możliwości, twierdzą. Mnie jednak bardziej odpowiada Luksemburg – nieduży, ładnie położony, od początku dobrze się tu czuję. Do Brukseli przekonam się tak naprawdę dopiero przy kolejnym pobycie. Potem wreszcie pierwszy dzień w Jean Monnet – powitanie w kafeterii, spotkanie z opiekunami, potem pierwsza wizyta w biurze – od prawie każdej osoby, której jestem przedstawiana w biurze słyszę: czekaliśmy na Panią, wiele się po Pani spodziewamy…. Ratunku, myślę, nieźle się zaczyna… ;)

Pierwsze dni pracy wypełnione szkoleniami, nowe aplikacje, mnóstwo rzeczy do zapamiętania, kiedy ja to wszystko ogarnę? Na dodatek jest zimno, szaro i pada deszcz… Dobrze chociaż, że jestem w pokoju z innym stażystą z Polski, można trochę wspólnie ponarzekać ;)

Ale staż to przecież nie tylko szkolenia i praca. Mamy własny „social calendar”, wypełniony po brzegi, imprezy, spotkania, wycieczki, wspólnie jedziemy m.in. do Trewiru i Nancy. W czasie tej ostatniej wycieczki, jadąc rano pociągiem dowiaduję się o tragedii w Smoleńsku. Szok, niedowierzanie. Chyba na zawsze zapamiętam te chwile. Potem śledzone w Internecie wiadomości, oglądane filmy z pogrzebu, transportu trumien, wpis do księgi kondolencyjnej w polskiej ambasadzie…

Pogoda się poprawia, w pracy też wszystko zaczyna iść sprawniej, czas leci coraz szybciej. Trudno było uwierzyć osobom witającym nas na początku stażu, że ten czas będzie mijać tak szybko!

Powoli zaczyna pojawiać się temat ostatniej wycieczki – tradycją jest, że pod koniec stażu wszyscy stażyści wyjeżdżają na wspólną wycieczkę dotowaną przez KE. Propozycje są bardzo różne- prawie każdy chce jechać w inne miejsce, ale w końcu zwycięża Maroko.

W międzyczasie jadę do Bratysławy i Wiednia, kilku miejsc w Brukseli, Amsterdamu. Luksemburg jest idealnym miejscem do takich wypadów – można tanio polecieć lub pojechać do okolicznych krajów, ale też np. do Włoch czy Hiszpanii.

Nadchodzi koniec czerwca – lecimy do Maroka. Po letnim Luksemburgu gorące Maroko wydaje się być wymarzoną wakacyjną destynacją: leżymy na plaży, zwiedzamy, odpoczywamy – to jednak był bardzo intensywny czas, myślę, takie krótkie wakacje to świetny pomysł. Nasz pobyt w Maroku to czas wyborów – obowiązek obywatelski wypełniliśmy z kolegą dwa razu „na obczyźnie” – pierwsza tura to głosowanie w Luksemburgu, druga zaś w Agadirze.

Page 15: Co brzmi w trzcinie - European Commissionec.europa.eu/translation/polish/magazine/documents/issue7_pl.pdf · się, które formy traktujemy jako nazwy (lub tytuły), a które jako

________________________________________________________________________________ - 15 -

Ku naszemu zaskoczeniu Luksemburg wita nas piękną pogodą i upałem. Tak będzie do końca stażu. Ten koniec zbliża się zresztą nieuchronnie i jest coraz bardziej odczuwalny – coraz częściej pojawiają się pytania o plany „na potem”. Wyjeżdża mój kolega stażysta, potem kolejne osoby. Smutno będzie stąd wyjeżdżać, myślę. Trwa jednak lato – Luksemburg całkowicie się zmienił. Wcześniej szary i pusty, teraz rozbrzmiewa muzyką, tętni życiem, odbywa się mnóstwo imprez, na telebimach transmitowane są finałowe mecze Mistrzostw Świata.

Staż dobiega końca – aż trudno uwierzyć, że w ciągu pięciu miesięcy tyle się wydarzyło, tyle zobaczyłam i przeżyłam. Polubiłam to miasto, kolegów z pracy, samą pracę… To było niesamowicie rozwijające doświadczenie, wręcz bezcenne, cieszę się, że dane było mi w nim uczestniczyć.

Joanna Rybak

Komisja Europejska

Apel redakcyjny

Redakcja „Co brzmi w trzcinie” pragnie gorąco zachęcić wszystkich tłumaczy unijnych dokumentów, także tych pracujących poza instytucjami europejskimi, do współudziału w tworzeniu pisma. Państwa opinie, komentarze oraz artykuły poświęcone zagadnieniom tłumaczenia dokumentów UE będą z uwagą czytane i uwzględniane, najciekawsze mogą zostać opublikowane na łamach naszego pisma. Prosimy nadsyłać korespondencję na poniższy adres:

[email protected]

CCoo bbrrzzmmii ww ttrrzzcciinniiee

Redaktor naczelny: Radosław Banaś (Komisja Europejska)

Korekta: Agnieszka Morzyk (Komisja Europejska)

Intranet/WEB: Michał Szwed (Komisja Europejska)

Niniejsza publikacja ma charakter informacyjny. Redakcja dokłada wszelkich starań, aby zamieszczone tu informacje były jak najbardziej dokładne. Redakcja nie ponosi jednak odpowiedzialności za ewentualne skutki ich wykorzystania.

Opinie wyrażone w niniejszej publikacji niekoniecznie odzwierciedlają poglądy instytucji UE.