CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to...

48
MAGAZYN PRACOWNIKÓW NUMER 2 (566) LUTY 2018 | ISSN 0137-6691 PERŁA JEZIOR WRÓCI DO DAWNEJ ŚWIETNOŚCI ZMIANY W PRAWIE PRASOWYM PODWÓZ DREWNA Po co, kiedy, ile? REWIZJA STANDARDU FSC NOWE OTWARCIE MINISTER W PUSZCZY CIĘŻKI LOS POLSKICH PTAKÓW NA OBCZYŹNIE DOŚĆ HIPOKRYZJI Rozmawiamy z Andrzejem Kruszewiczem

Transcript of CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to...

Page 1: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

MAGAZYN PRACOWNIKÓW NUMER 2 (566) LUTY 2018 | ISSN 0137-6691

PERŁA JEZIOR WRÓCI DO DAWNEJ ŚWIETNOŚCI

ZMIANY W PRAWIE PRASOWYM

PODWÓZ DREWNA Po co, kiedy, ile?

REWIZJA STANDARDU FSC

NOWE OTWARCIE

MINISTERW PUSZCZY

CIĘŻKI LOS POLSKICH PTAKÓW NA OBCZYŹNIE

DOŚĆ HIPOKRYZJIRozmawiamy z Andrzejem Kruszewiczem

Page 2: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

2 | GŁOS LASU | LUTY 2018

NA DOBRY POCZĄTEK

T OM NICHOLS, A M E R Y K A Ń S K I PROFESOR POLI-

TOLOGII, NAPISAŁ GŁOŚNĄ KSIĄŻKĘ O POLITYCE I ZMIA-NACH SPOŁECZNYCH W USA – „The Death of Expertise”. Ogłosił w niej, że żyjemy w czasach „agonii wiedzy” i „śmierci ekspertów”. W cza-sach, w których zdanie ignoranta jest traktowane równie poważnie jak zda-nie eksperta, a doświadczenie w danej dziedzinie ma mniejsze znaczenie dla odbiorców niż emocjonalne zaanga-żowanie nieuka. „Ludzie zaczęli być dumni z tego, że czegoś nie wiedzą. Niewiedza stała się cnotą. A odrzuca-nie rad ekspertów – sposobem na gło-szenie własnej wolności i autonomii” – powiedział prof. Nichols w rozmo-wie z „Newsweekiem”.

Tej tendencji towarzyszy tzw. efekt Krugera-Dunninga, polegający w skrócie na tym, że im mniej człowiek wie na dany temat, tym ma większe przekonanie do swoich poglądów. Po-stawa ta, którą dobrze odzwierciedla popularne powiedzonko „Nie znam się, to się wypowiem”, zachęca wszel-kiej maści celebrytów do raczenia nas z ekranu opowieściami o ekonomii, himalaizmie czy… gospodarce leśnej.

Dodatkowo dyskutując z osob-nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich zachowań nazwali ją „back-fire effect”. Ów paradoks polega na tym, że gdy w rozmowie z takim ignorantem używamy coraz większej liczby przytłaczających, racjonalnych argumentów, tym… trudniej nam go przekonać. Tym bardziej wierzy on, że ma rację, a nasze dowody często

zbywa banałami ocierającymi się o teorie spiskowe.

Owa niechęć do słuchania eksper-tów czasem przybiera wręcz kurio-zalną formę. Kiedyś zabrałem głos w dyskusji o bulwersującym artykule w  poczytnym tygodniku na temat zarządzania populacją żubra. Zarzu-ciłem autorowi manipulację polegają-cą na pominięciu przy pisaniu tekstu głosu zarządzających tą populacją leśników i naukowców. Odpowiedź zwaliła mnie z nóg. Zdaniem moje-go adwersarza autor nie musiał pytać tych naukowców i leśników o zdanie, bo są fachowcami zajmującymi się od lat żubrami, w związku z tym będą… nieobiektywni.

Co te zmiany w społeczeństwie mają wspólnego z leśnikami? Każdy z nas odczuł je na własnej skórze w  ostat-nich miesiącach czy latach, szczególnie podczas internetowych dyskusji. Wy-starczy zajrzeć do komentarzy na por-talach informacyjnych pod dowolnym artykułem (choć rozsądny człowiek powinien raczej unikać ich lektury jak ognia z racji zwykle wyjątkowo żenują-cego poziomu). Więcej tam waży pisk niż rozsądek, błysk celebryckiej sławy niż tytuł naukowy.

Nie dziwmy się jednak. Ta przy-padłość nie dotyka tylko naszych, leśnych spraw, niestety w taki ciem-ny zaułek zmierza cały świat. Opinią publiczną częściej rządzą emocje niż argumenty. Można się z tym nie zga-dzać, ale trzeba to brać pod uwagę. „Śmierć ekspertów” to już problem nie tylko Ameryki…

ARTUR RUTKOWSKI | REDAKTOR NACZELNY [email protected]

DYREKTOR:Sławomir Trzaskowski

REDAKTOR NACZELNY:Artur Rutkowski

ADRES REDAKCJI:ul. Grójecka 12702-124 Warszawatel. 22 185 53 53e-mail: [email protected]

SEKRETARZ REDAKCJI:Małgorzata Haze

REDAKTORZY:Jerzy Drabarczyk, Tomasz Esman, Bogumiła Grabowska, Wojciech Lada

STALE WSPÓŁPRACUJĄ:Filip Kaczanowski, Tomasz Krawczyk, Marek Kwiatkowski, Edward Marszałek, Wojciech Mędrzak, Wojciech Sobociński, Jarosław Szałata

KOREKTA:Matylda Pawłowska

OPRACOWANIE GRAFICZNE:WitStudio

PROJEKT:Novimedia Content Publishingwww.novimedia.pl

REKLAMA:Jerzy [email protected]

DRUK:Elanders Polandwww.elanders.com, +48 23 662 23 16

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani reklam. Nie zwracamy artykułów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

MAGAZYN PRACOWNIKÓWLASÓW PAŃSTWOWYCH

NR 2 (566) LUTY 2018NAKŁAD 17 500 EGZEMPLARZY

FOT. MACIEJ CHROMY / SLF

Szanowni Czytelnicy!ZD

JĘCI

E | F

ILIP

KAC

ZAN

OWSK

I

Page 3: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 3

SPIS TREŚCI

W Lasach Państwowych

04 | MIGAWKI

06 | W LASACH PAŃSTWOWYCH Rekonesans w puszczy Minister środowiska określił plan działania

Każdy kocha drzewa, ale nikt nie znosi biznesmenów Rozmowa z prof. Lechem Płotkowskim

Owadów cztery razy więcej Prognozy na ten rok

Praktyka

14 | REPORTAŻ Najbrzydsza sosna na świecie Drzewostany porolne w Nadleśnictwie Dynów

17 | KROK PO KROKU Skopiuj gniazdo od leśniczego

18 | W TERENIE Uwięzione drewno Gdy wymaga podwozu

21 | LIST DO REDAKCJI Czasowe awanse

Ludzie

22 | LEŚNIK Z PASJĄ Polecieć z żurawiami

25 | WSPOMNIENIE Profesor Marian Suwała

26 | KADRY

Branża

28 | REPORTAŻ Déjà vu to za mało Rewitalizacja ośrodka wczasowego na Mazurach

31 | NIEZBĘDNIK PRACOWNIKA Sztuka ważenia słów Prawo prasowe po poprawkach

32 | WYWIAD Dość hipokryzji Rozmowa z Andrzejem G. Kruszewiczem

34 | WOKÓŁ LP O krok za daleko O ciężkim losie polskich ptaków na obczyźnie

Standard do rewizji FSC wczoraj i dziś

40 | LAS I HISTORIA Pamiętnej mroźnej nocy Rocznica wywózki polskich leśników na Wschód

Po godzinach

42 | SPOTKALIŚMY SIĘ W... Wilczy wyścig

44 | Z JĘZYKA LEŚNIKA Time for English Fachowe słownictwo leśne w ćwiczeniach językowych

By problemy poszły w las Porady językowe polonistki

45 | LEŚNICY CZYTAJĄ

46 | MOJA OSADA Od łuseczki do świeczki

STR. 34O krok

za daleko

STR. 32Dość

hipokryzji

STR. 18Uwięzione

drewno

Page 4: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

4 | GŁOS LASU | LUTY 2018

MIGAWKI

Lasy Państwowe finansują uproszczone PUL-e4 mln zł zamierzają przeznaczyć w tym roku Lasy Państwowe na spo-rządzenie planów urządzenia lasu na terenach niestanowiących włas-ności skarbu państwa. To niemal dwa razy więcej niż w roku ubiegłym. W 2017 r. wydano na ten cel 2,5 mln zł, a dofinansowanie dotyczyło obszaru 105 tys. ha. Mogli o nie wnioskować starostowie, którzy zgodnie z ustawą o lasach są zobligowani do nadzoru nad gospodarka leśną w lasach niepaństwowych. Środki na sporządzenie uproszczonych pla-nów otrzymały 43 starostwa. Najwięcej beneficjentów uzyskało pomoc w województwie łódzkim – 11 powiatów, co jest zbieżne z dość wysokim udziałem lasów prywatnych na tym obszarze, wynoszącym aż 34 proc. Najmniej dofinansowanych uproszczonych planów urządzenia lasów zostanie przygotowanych w województwach opolskim i wielkopolskim. Od początku roku podpisano już 27 nowych umów, cztery będą kon-

tynuowane. Prawdopodobnie w tym roku planami zostanie objętych ponad 100 tys. ha lasów. Tak jak w poprzednim roku, środki przeznaczone na prace urządzeniowe pochodzą z funduszu leśnego.

TEKST | ADAM SZANIAWSKIZDJĘCIE | MAREK MATECKI

Nowy dyrektor generalny Lasów PaństwowychAndrzej Konieczny 19 stycznia został powołany przez ministra środowiska Henryka Kowalczyka na stanowisko dyrektora generalnego Lasów Państwowych.

Andrzej Konieczny jest absolwen-tem leśnictwa na WL Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiej-

skiego w Warszawie. W 2004 r. otrzy-mał tytuł doktora nauk ekonomicznych. W  pracy doktorskiej zajmował się zago-spodarowaniem obszarów wiejskich w ra-mach wykonania ustawy o przeznaczeniu gruntów rolnych do zalesienia w perspek-tywie przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Ukończył także studia podyplomowe Master of Business Admi-nistration University of Illinois we współ-pracy z Politechniką Lubelską oraz studia podyplomowe z finansów i rachunkowości przedsiębiorstw na Wydziale Ekonomicz-nym Uniwersytetu w Białymstoku.

Swoją karierę zawodową związał z Lasami Państwowymi. Od połowy lat 90. XX w. pracował na różnych stano-wiskach i  w  różnych nadleśnictwach, m.in. w nadleśnictwach Chotyłów i Pomorze. W latach 2006–2008 pełnił funkcję zastępcy dyrektora ds. ekono-micznych w RDLP w Lublinie. Zwią-zany był również z Dyrekcją Generalną Lasów Państwowych jako jeden z  jej inspektorów. W latach 2013–2014 jako nadleśniczy kierował Nadleśnictwem Białowieża. Odbył też staże zawodo-we w  administracji leśnej Szwajcarii

i Niemiec. Od listopada 2015 r. pełnił funkcję podsekretarza stanu w Mini-sterstwie Środowiska.

Andrzej Konieczny na stanowisku dyrektora generalnego Lasów Państwo-

wych zastąpił Konrada Tomaszewskie-go, który pełnił tę funkcję od 17 listopa-da 2015 r.

TEKST | RED. ZDJĘCIE | FILIP KACZANOWSKI

Page 5: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 5

Drop wróci do PolskiW tym roku Lasy Państwowe rozpoczęły projekt reintrodukcji dropia zwyczajnego. Ostatnie dzikie osobniki tego gatunku wymarły w Polsce blisko 40 lat temu.

Populacja dropia zwyczajnego nigdy nie była Europie liczna, naturalne środowisko tego ptaka stanowiły

głównie stepowe terany Azji. W Polsce w latach 30. XX w. odnotowano ok. 600 osobników, ale już w latach 70. zaledwie 20. Przyczyną ich stopniowego zanikania było początkowo kłusownictwo, później zaś mechanizacja rolnictwa – zakładane na polach gniazda dropia były nieświado-mie niszczone w trakcie prac polowych.

Teoretyczną podstawę projektu opra-cują ornitolodzy z Uniwersytetu Zielono-górskiego, następnie zaś pracownicy Leś-

nego Banku Genów Kostrzyca wyznaczą populację, która pod względem genetycz-nym będzie odpowiednia do założenia stada zarodowego. Pozyskane osobniki trafią do budowanego Ośrodka Hodowli Dropia w Nadleśnictwie Świebodzin oraz woliery pokazowej w warszawskim zoo. Podobne próby reintrodukcji podejmowa-ne są obecnie z powodzeniem w Wielkiej Brytanii i Szwecji. Spore populacje ptaka występują wciąż w Niemczech, Austrii, Czechach, Słowacji, Hiszpanii, Rosji oraz na Węgrzech.

TEKST I ZDJĘCIE | MATEUSZ GRZĘBKOWSKI

Kolejne wyroki za Puszczę BiałowieskąSąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim ska-zał kolejne osoby za wykroczenia popeł-nione w trakcie blokad i protestów, które były organizowane w ubiegłym roku na terenie nadleśnictw Białowieża, Browsk i Hajnówka. Wnioskami o ukaranie objęto łącznie 187 osób. Oskarżeni nie zastoso-wali się do wezwania strażników leśnych, którzy w obawie o ich bezpieczeństwo nakazali im opuścić niedostępny dla turystów fragment lasu. Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim, po rozpatrzeniu części z wniesionych wniosków, wydał 82 wyroki skazujące na karę grzywny od 70 do 300 zł.

TEKST | RED.

RDLP w Warszawie utrzymuje certyfikat FSCLeśnicy z terenu RDLP w Warszawie dobrze prowadzą gospodarkę leśną i w należyty sposób dokumentują podejmowane działania. Potwierdził to przeprowadzony w połowie stycznia audyt. Trzydniową kontrolę przeprowadziła firma SGS Polska. Podczas wizyt na terenie nadleśnictw Drewnica i Wyszków audytorzy zwracali uwagę na wiele aspektów prowadzenia gospodarki leśnej oraz zgodność ze standardami FSC podejmowanych działań.Wynikiem przeprowadzonego audytu jest rekomendacja utrzymania certyfikatu FSC dla RDLP w Warszawie na kolejne pięć lat. Obecny certyfikat obowiązuje do 7 kwietnia tego roku i obejmuje wszystkie 14 nadleśnictw z terenu RDLP, czyli łącznie 182 tys. ha.

TEKST | MACIEJ PAWŁOWSKI

ROLP dziękujeStowarzyszenie Ruch Obrony Lasów Polskich wystosowało listy otwarte do prof. Jana Szyszko i dr. Konrada Toma-szewskiego. Członkowie ROLP wyra-żają w nich uznanie dla pracy, jaką obaj wykonali w trakcie piastowania stanowisk – odpowiednio – ministra środowiska i dyrektora generalnego LP. Podziękowa-nia dotyczą zwłaszcza działań w Puszczy Białowieskiej.

TEKST | RED.

Wsparcie dla samorządówW ubiegłym roku lokalne samorzą-dy otrzymały z LP ponad 38 mln zł. Oznaczało to 111 wspólnych projektów, głównie związanych z budową nowych dróg na terenach niezurbanizowanych lub generalnymi remontami dróg już istniejących. Prace miały charakter ogólnopolski i odbywały się na terenach 11 RDLP. Szczególnie skorzystał na tym jednak Gdańsk (łącznie ok. 60 km dróg) oraz Lublin, gdzie kwota inwestycji sięgnęła aż 17 mln zł. Tylko jedna z nich, prze-budowa drogi między Aleksandrowem a Szostakami (na terenie Nadleśnictwa Józefów), kosztowała ponad 4 mln zł. Na objętych inwestycjami terenach, oprócz samych dróg, LP finansowały także prace na rzecz lokalnej ludności, jak choćby budowę kanalizacji deszczowej, zabezpie-czenie szlaków turystycznych i plenerowe siłownie dla mieszkańców.

TEKST | ADAM SZANIAWSKI

Page 6: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

6 | GŁOS LASU | LUTY 2018

W LASACH PAŃSTWOWYCH

Rekonesans w puszczy

JESZCZE PRZED PRZYBY-CIEM 1 LUTEGO DO PUSZ-CZY, PO RAZ PIERWSZY W ROLI SZEFA RESORTU

ŚRODOWISKA, HENRYK KO-WALCZYK zapowiadał, że będzie to ro-boczy, rozpoznawczy wyjazd. Jak wyjaś-nił leśnikom zgromadzonym w Ośrodku Edukacji Leśnej „Jagiellońskie” za Biało-wieżą, mimo że był wcześniej w puszczy, a sprawę obecnego konfliktu wokół niej poznał dość dobrze jako przewodniczący

Komitetu Stałego Rady Ministrów, mu-siał naocznie przekonać się, jak wygląda-ją działania puszczańskich nadleśnictw w kontekście postanowienia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 20 listopada zeszłego roku. Minister chciał się również spotkać z okolicznymi miesz-kańcami. Podkreślał, że interesy i opinie tej społeczności zbyt często były margi-nalizowane podczas podejmowania istot-nych dla regionu decyzji, dlatego od niej rozpoczął dialog o sposobach przecięcia

puszczańskiego węzła gordyjskiego. Choć wyprawa obfitowała w akcenty lokalne, bez wątpienia miała być też czytelnym sygnałem dla Komisji Europejskiej. Wy-daje się, że ten cel został osiągnięty.

FAKTY PRZECIW MITOMPodczas całej zorganizowanej przez Lasy Państwowe wizyty – spotkania z  leśnikami, wyjazdu w teren, briefingu dla mediów i rozmów z mieszkańcami – ministrowi towarzyszył nowy dyrektor

Szerokie konsultacje eksperckie i społeczne, a po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE opracowanie projektu ochrony Puszczy Białowieskiej i zarządzania nią – taki plan podczas pobytu w Białowieży nakreślił minister środowiska Henryk Kowalczyk.

ZDJĘ

CIE

| M

INIS

TERS

TWO

ŚROD

OWIS

KA

Page 7: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 7

generalny LP Andrzej Konieczny, dosko-nale znający puszczę, jej historię i anato-mię sporów o nią (pięć lat temu kierował Nadleśnictwem Białowieża, a ostatnio był wiceministrem środowiska ds. Pusz-czy Białowieskiej). – Jestem związany z tym regionem od ponad 30 lat. Tu m.in. uczyłem się podstaw zawodu, które te-raz często są kwestionowane. Ale źródło problemów nie leży po stronie leśników, lecz niezrozumiałych decyzji politycznych z lat 2011–2012. W chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej 10-letni limit pozy-skania dla Nadleśnictwa Białowieża wy-nosił 300 tys. m sześc. drewna i nikt nie uważał, że zagraża to puszczy. Nagle, bez powodu, uznano, że ma być pięciokrotnie niższy i to zapoczątkowało fatalny proces – mówił Andrzej Konieczny, witając mi-nistra w OEL Jagiellońskie. W spotkaniu z ministrem Kowalczykiem uczestniczyli m.in. dyrektor RDLP w Białymstoku, puszczańscy nadleśniczowie, naczelnicy z DGLP, dyrektor RDOŚ w Białymsto-ku, zastępca dyrektora Białowieskiego Parku Narodowego, policjanci i straża-cy – członkowie zespołu oceniającego zagrożenie bezpieczeństwa publicznego w Puszczy Białowieskiej.

Minister wysłuchał trzech prezentacji. Zastępca dyrektora generalnego ds. ekono-micznych Krzysztof Janeczko przedstawił wsparcie dla regionu, jakiego od lat udzie-lają LP – od modernizacji turystycznej kolejki wąskotorowej, remontów ścieżek takich jak Szlak Dębów Królewskich lub Żebra Żubra, po wspólne z samorząda-mi remonty i budowy dróg. W latach 2012–2017 Lasy sfinansowały przedsię-wzięcia w puszczańskich nadleśnictwach, BPN oraz całym powiecie hajnowskim na łączną kwotę 43 mln zł. W planie prowi-zorium na ten rok zaplanowano na te cele 13,5 mln zł. Naczelnik Jan Tabor z DGLP przypomniał podstawowe informacje o puszczy, organizacji zarządzania nią, re-żimach ochronnych, a także przedstawił wnioski z  inwentaryzacji bogactwa przy-rodniczego. Wskazał m.in., że w całej puszczy – parku, referencji, rezerwatach, a najmocniej w części użytkowanej – tyl-ko od 2016 r. przybyło ponad 1,5 mln m sześc. martwego drewna (w ponad 90 proc. to świerk), a zapas drzew żywych znacznie się zmniejszył. – Bez ponownego uzupeł-nienia ochrony biernej o czynną zagrożony będzie los ponad 90 gatunków roślin na-czyniowych, a także np. rysia – mówił Jan Tabor. Nadleśniczy Dariusz Skirko przed-

stawił warunki, w jakich działają dziś leśni-cy w puszczy, na przykładzie Nadleśnictwa Białowieża. – Zarządzam 12 tys. ha, lecz po uwzględnieniu rezerwatów, referencji, drzewostanów stuletnich i na siedliskach wilgotnych, realnie mogę gospodarować na 5 proc. tego obszaru. Teraz zaś tylko zabezpieczam drogi i szlaki. Nie sposób w  tych okolicznościach kontrolować gra-dacji kornika – wyjaśniał Skirko.

NA WŁASNE OCZYPo południu minister Kowalczyk wraz z  dyrektorem Koniecznym odwiedzi-li powierzchnie w leśnictwach Stoczek i Batorówka. Białowieski nadleśniczy i  miejscowi leśniczowie mieli okazję przedstawić szefowi resortu środowiska zarówno miejsca, gdzie w pierwszej po-łowie zeszłego roku prowadzono cięcia sanitarne, usuwając zasiedlone przez kornika świerki, jak i te, gdzie od czasu postanowień Trybunału usuwano je-dynie martwe drzewa w bezpośredniej bliskości dróg i szlaków, chcąc zapewnić bezpieczeństwo odwiedzającym puszczę. Minister wyraźnie zaznaczył, że oczekuje ścisłego stosowania się do postanowienia TSUE o  środku tymczasowym, czyli prowadzenia tylko prac uzasadnionych koniecznością zapewnienia bezpieczeń-stwa publicznego i tylko przy szlakach istotnych dla użytkowników puszczy.

Uczestnicy przejechali też tzw. Drogą Jagiellońską, przecinającą m.in. obszar re-ferencyjny, oglądając całe połacie stojących zamarłych świerków oraz te wycięte przy samej drodze i pozostawione do natural-nego rozkładu. Szczególne wrażenie zrobił przystanek przy drodze publicznej tuż za wsią Czerlonka, gdzie uczestnicy wyjaz-du zobaczyli cały pas zawalony ściętymi, okrzesanymi, odciągniętymi od szosy i  pozostawionymi na miejscu martwymi świerkami. Bardzo ważne było, że mini-ster o przyczynach i konieczności takiego postępowania usłyszał nie tylko od leśni-ków. Przekonywali do tego, przywołując przepisy przeciwpożarowe i pragmatykę zawodową, nadkomisarz Maciej Za-krzewski z Komendy Wojewódzkiej Poli-cji w Białymstoku oraz kapitan Grzegorz Bajko, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Hajnów-ce – członkowie specjalnego zespołu przy dyrektorze białostockiej RDLP. Miejsca prac wykonanych przez leśników po po-stanowieniu TSUE zostały wyznaczone po lustracjach przeprowadzonych w terenie

przez ten właśnie zespół i wedle jego reko-mendacji.

Henryk Kowalczyk podjął też ad hoc decyzję, że spotka się sam z przedstawi-cielami protestujących w puszczy – na ich prośbę. Na koniec sesji terenowej na Wilczej Trybie rozmawiał z kilkoma oso-bami – miejscowymi, członkami organi-zacji pozarządowych, aktywistami z tzw. Obozu dla Puszczy oraz dr. hab. Bogda-nem Jaroszewiczem.

PO PIERWSZE – MIESZKAŃCYFinałem wizyty było spotkanie mini-stra i  dyrektora generalnego z lokalną społecznością. W Hotelu Białowieskim czekało na nich ok. 300 osób – przed-stawiciele miejscowych samorządów oraz mieszkańcy puszczańskich i okolicznych gmin. Nie brakowało głosów krytyku-jących leśników i opowiadających się za rezygnacją z gospodarki leśnej w puszczy. Ogromna większość przybyłych, w tym radni, wójtowie i burmistrzowie, przed-stawiła jednak postulaty zgoła przeciwne. Samorządowcy przypominali m.in. umo-wę z 1996 r., towarzyszącą powiększeniu BPN, która obiecywała lokalnej społecz-ności różne korzyści (choćby zapewnie-nie dostatecznej ilości opału liściastego), lecz nie została należycie wypełniona. Przypominali, że powiat hajnowski na-leży do obszarów najbardziej dotkniętych negatywnymi skutkami transformacji, a  postępujący upadek miejscowego ryn-ku usług leśnych i przerobu drewna tylko powiększa odpływ ludności. Wiele osób wprost prosiło ministra o nieuleganie pre-sji aktywistów ekologicznych i Komisji Europejskiej. – Rozumiem, że za naszy-mi działaniami stały przepisy i rozsądek, a argumenty przedstawione przez stronę polską były bardzo solidne, ale nie prze-ważyły i zapadły postanowienia Trybuna-łu takie, a nie inne – odpowiadał minister.

Gdy padło pytanie o aneksy do planów urządzania lasu nadleśnictw Browsk i Haj-nówka, minister Kowalczyk wyjaśnił, że żadne decyzje w tej kwestii nie nastąpią, póki nie poznamy wyroku TSUE w spra-wie głównej. W kwestii poszerzenia parku narodowego stwierdził, że jest daleki od pomysłu objęcia nim całej puszczy. – To szczególna forma ochrony, nieodpowied-nia dla tej części lasu, która ma charakter użytkowy. Wiąże się też z  kosztami dla budżetu państwa. O Puszczę Białowieską można dbać należycie także w obecnym stanie prawnym i organizacyjnym – mówił.

Page 8: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

8 | GŁOS LASU | LUTY 2018

Przez ponad dwie godziny minister i dyrektor generalny na przemian odpo-wiadali na pytania z pękającej w szwach sali. Mimo emocji było spokojnie i rze-czowo, a nowi szefowie resortu i Lasów dostali duży kredyt zaufania. – Cieszę się, że minister postanowił spotkać się naj-pierw ze społecznością żyjącą w sąsiedz-twie puszczy. Będziemy teraz rozmawiali z pozostałymi grupami interesów, każdy będzie mógł wyrazić opinię i przedstawić pomysł. Łatwo nie będzie, ale trzeba dą-żyć do kompromisu, by przerwać impas w  puszczy – mówił na gorąco Andrzej Konieczny.

NOWE OTWARCIE, CZYLI… Niezależnie od wiedzy, jaką minister miał przed przyjazdem do Białowieży, widać było, że duże wrażenie wywarły na nim kluczowe argumenty leśników. W póź-niejszych komentarzach dla dziennikarzy, rozmowach z aktywistami lub lokalnymi mieszkańcami Henryk Kowalczyk pod-kreślał bowiem, że już dziś blisko połowa puszczy jest z prawnego punktu widzenia de facto wyłączona z gospodarki leśnej i pozostawiona tylko ochronie biernej; że kryzys zaistniał w wyniku przerwania od-górnymi, pozamerytorycznymi decyzjami działań leśników prowadzonych konse-kwentnie i skutecznie od dekad. Podczas briefingu dla mediów minister powiedział wprost, że „patrząc wszystkim, w tym komisarzom Unii i sędziom Trybunału, prosto w oczy”, może zapewnić, że leśnicy w Puszczy Białowieskiej prowadzą obec-nie wyłącznie prace dopuszczone przez postanowienie TSUE.

Przez cały dzień spędzony w Biało-wieży minister środowiska wielokrotnie mówił o „nowym otwarciu”. Zwykle trudno po zapoznawczej wizycie oczeki-wać konkretów, ale padło ich wcale nie-mało. Henryk Kowalczyk zapowiedział, że odbędzie podobne rozmowy z innymi środowiskami zainteresowanymi losem puszczy, ale też spróbuje spotkać się z  unijnym komisarzem ds. środowiska oraz rzecznikiem generalnym TSUE jeszcze przed ostatecznym orzeczeniem Trybunału. Co ważniejsze, minister i dyrektor generalny zadeklarowali wspólnie zamiar powołania specjalnego zespołu ekspertów, nie wyłączając rów-nież zagranicznych. Miałby on w kon-sultacji z różnymi interesariuszami – od lokalnej społeczności, przez leśników, naukowców, przedsiębiorców, po ak-

tywistów organizacji pozarządowych – wypracować założenia do całościo-wego, spójnego planu ochrony puszczy, uwzględniającego istniejące plany urzą-dzenia lasu, plany zadań ochronnych i inne przepisy krajowe, a także wszelkie zobowiązania międzynarodowe (w tym również umowę z UNESCO). Wszyst-ko to najpewniej po ostatecznym wyro-ku Trybunału w sprawie Puszczy Biało-wieskiej.

Dzień po wizycie ministra w puszczy media doniosły z Brukseli, że Komisja Europejska najpewniej nie będzie wnosiła – jak groziła wcześniej – o kary finansowe dla Polski w wysokości 100 tys. euro dzien-nie za rzekome nieprzestrzeganie postano-wienia Trybunału o środku tymczasowym.

HENRYK KOWALCZYKMINISTER ŚRODOWISKA

ANDRZEJ KONIECZNYDYREKTOR GENERALNY LASÓW PAŃSTWOWYCH

Postanowienie Trybunału jest respektowaneGdybym mógł się przenieść w czasie i miał na to wpływ, w puszczy dalej prowadzono by zrównoważoną gospodarkę leśną. Radykalne zmniejszenie pozyskania drewna po roku

2011 wszystko rozchwiało i doprowadziło do klęski. Ale tego nie cofniemy, dziś musimy zakończyć batalię na forum międzynarodowym i wrócić do rozwiązywania sporów między sobą. Były różne doniesienia, więc chciałem osobiście przekonać się, czy postanowienie Trybunału jest respektowane i wykonywane są tylko cięcia ze względów bezpieczeństwa publicznego. Tak rzeczywiście jest, a dodatkowo zagrożenia wskazuje komisja złożona z policjanta, strażaka, eksperta ds. BHP. Leśnicy dołożyli wszelkich starań, by przedstawić wiarygodne dowody dla Komisji Europejskiej i Trybunału. Będę prezentował je komisarzom, sędziom, a w kwietniu także przybywającym tu ekspertom UNESCO. Do tego czasu zapadnie wyrok TSUE i będziemy wiedzieli, na czym stoimy. Zaczniemy pracować nad przyszłościowym planem dla puszczy, szeroko go konsultując, odrzucając skrajności na rzecz wypośrodkowania ochrony biernej i czynnej, pamiętając o potrzebach regionu. Spotkania z leśnikami, aktywistami ekologicznymi, a zwłaszcza licznymi mieszkańcami okolic puszczy bardzo poszerzyły mój ogląd sprawy. Były emocje, rozbieżne pomysły, niektórzy przy licznym audytorium chcieli zademonstrować je w sposób zdecydowany – to normalne. Ważne, że jest też duża nadzieja i oczekiwanie kompromisu.

Szukajmy kompromisuNajwiększa gradacja kornika w Puszczy Białowieskiej wybuchła, ponieważ leśnikom uniemożliwiono działanie. Nawet po aneksowaniu PUL dla Nadleśnictwa Białowieża

i podjęciu prób ograniczenia klęski rozmiar cięć w puszczy na obecną dekadę i tak jest najmniejszy od wojny. To po stronie puszczańskich leśników są polskie przepisy. Myślę, że skutecznie przekazaliśmy ministrowi środowiska te i kilka innych prostych prawd, które niektórzy próbują zagłuszać i wypaczać. Niestety, dziś nie wystarczy mieć rację, bo nie wszystko zależy od nas. Musimy rozmawiać i szukać kompromisu, a zwłaszcza kompleksowego rozwiązania prawnego galimatiasu, jaki wytworzył się w puszczy. Ważne, że pierwsze z cyklu konsultacji z różnymi środowiskami odbyły się właśnie w Białowieży. Choć nie pochodzę stąd, jestem związany z regionem i staram się dbać o tutejszych mieszkańców. Przecież wszelkie decyzje dotyczące puszczy odbijają się w pierwszej kolejności i w największym stopniu na nich. Zbyt często w przeszłości byli mamieni szumnymi obietnicami bez pokrycia. Na tym tle bardzo korzystnie odróżnia się konkretna, przynosząca lokalnej społeczności realne korzyści współpraca LP z samorządami przy wspólnych przedsięwzięciach drogowych i turystycznych, zapoczątkowana przez mojego poprzednika Konrada Tomaszewskiego.

TEKST | KRZYSZTOF TRĘBSKIZespół ds. Mediów DGLP

[email protected]

W LASACH PAŃSTWOWYCH

Page 9: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

Dyrektor Generalny Lasów Państwowych ogłasza kolejną edycję Dorocznej Nagrody Lasów Państwowych

im. Dyrektora Adama Loreta.

NAGRODA ZOSTANIE PRZYZNANA W NASTĘPUJĄCYCH KATEGORIACH:

• najlepsze zrealizowane przedsięwzięcie (zrealizowany zbiór przedsięwzięć) w zakresie popularyzacji, ochrony i doskonalenia trwale zrównoważonej gospodarki leśnej oraz modelu organizacyjno-prawnego polskiego leśnictwa;

• najbardziej doniosła, z punktu widzenia wiedzy podstawowej lub/oraz przydatności praktycznej, zakończona i zrealizowana na terytorium RP praca naukowa dotycząca szeroko rozumianego leśnictwa;

• Człowiek Roku Polskich Lasów.

Kandydatów należy zgłaszać do 31 marca 2018 r. poprzez wypełnienie formularza zgłoszeniowego.W kategoriach I i II przewiduje się pierwsze nagrody w wysokości 20 tys. zł

oraz wyróżnienia o łącznej wartości nieprzekraczającej 30 tys. zł w każdej kategorii. W kategorii III przewiduje się wyłącznie pierwszą nagrodę w wysokości 20 tys. zł.

Nagrody w poszczególnych kategoriach zostaną wręczone podczas obchodów Święta Lasu 2018.

Po raz pierwszy Nagrodę im. Adama Loreta przyznano w 2001 r. W 2016 r., po kilkuletniej przerwie (nagrody były wręczane do 2009 r.), ogłoszono kolejną edycję. Nagrodę otrzymują osoby zasłużone dla rozwoju i promocji Lasów

Państwowych.

Formularz zgłoszeniowy: www.nagroda-loreta.lasy.gov.pl

NAGRODA IM. DYREKTORA ADAMA LORETA

Page 10: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

10 | GŁOS LASU | LUTY 2018

W LASACH PAŃSTWOWYCH

Przytoczony przez pana cytat pocho-dzi z książki „Leśnictwo w zmieniają-cym się społeczeństwie”, napisanej przez wymienionego autora na proś-bę amerykańskich leśników. Czy da się odnieść te słowa do polskich rea-liów?Uważam, że tak. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, jak mamy podchodzić do leśnictwa w warunkach nieustannie zmieniającej się hierarchii ważności po-trzeb społecznych i związanych z tym oczekiwań poszczególnych grup oraz ca-łych społeczności. Wszyscy zajmujący się ekonomiczną stroną leśnictwa zauważają, że wszędzie tam, gdzie zdobycie środków niezbędnych do przeżycia nie stanowi już podstawowej troski pochłaniającej bez reszty mieszkańców, coraz częstsze są postulaty i żądania przysposobienia lasów wyłącznie na potrzeby rekreacji i ochro-ny przyrody. Z coraz większą niechęcią ludzie słuchają natomiast o tym, że lasy produkują drewno.

Czy da się dostosować działania La-sów Państwowych do tych zmieniają-cych się priorytetów?Niezmiennie wydaje się nam, że najlep-szym rozwiązaniem jest wzorzec, który propagujemy, czyli wielofunkcyjne go-spodarstwo leśne. Kto ma jednak finan-sować pozaprodukcyjne funkcje lasu, ściślej – kto ma finansować wytwarzanie dóbr publicznych pochodzenia leśnego? Ich intensyfikowanie pociąga za sobą do-datkowe koszty, które ktoś musi ponieść. Powinno się tym zająć państwo, ale do jakiego poziomu? Czy na przykład Lasy Państwowe powinny dofinansowywać parki narodowe? Przecież LP nie powoła-no do tego celu. Organizacja ta ma prowa-dzić działalność gospodarczą i dbać o stan lasów. Równocześnie ma wiele zadań związanych z ochroną przyrody. Utopią jest to, że wyłączymy LP z gospodarki…

To właśnie na styku gospodarki i  ochrony przyrody dochodzi do naj-większych konfliktów.Od lasu oczekujemy najróżniejszych korzyści, od dostarczania drewna do np. możliwości obserwowania dzikich zwierząt. Czasami te oczekiwania są ze sobą sprzeczne i nie da się uniknąć kon-fliktów. To także kamyczek do mojego ogródka, bo powinniśmy inaczej kształ-cić leśników i lepiej przygotowywać ich do rozwiązywania sporów związanych

Każdy kocha drzewa, ale nikt nie znosi biznesmenów– Tak brzmi motto jednej z książek noblisty Paula A. Samuelsona – mówi prof. Lech Płotkowski z Zakładu Ekonomiki Leśnictwa SGGW. – To ważna filozoficzna myśl, bo drzewa lubi każdy, ale po pieniądze sięga się do biznesu, bo właśnie tutaj powstają.

ZDJĘ

CIE

| AN

DRZE

J ST

OIŃ

SKI

Page 11: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 11

z różnym postrzeganiem lasu. Mamy tu zaległości.

Podam przykład z okolic Oslo. Właś-ciciel okolicznych lasów podpisał z mia-stem umowę o współpracy, zgodnie z którą w jego prywatnym lesie w soboty i niedziele nie będą prowadzone prace, bo mieszkańcy chodzą tam na spacery. Mia-sto sfinansowało nawet szlaki, a on w za-mian udostępnił niezbędne mieszkań-com ujęcie wody. To doskonały przykład współpracy i dialogu. A w Polsce w wielu sprawach nie możemy się dogadać, np. je-śli chodzi o sprzątanie śmieci na terenach leśnych.

A czy widzi pan możliwość, żeby LP zaczęły czerpać dochody również z funkcji pozaprodukcyjnych?Dobry pomysł miał Wojciech Gąsienica--Byrcyn, który przed laty wprowadził opłaty za wejście do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Wszyscy go wtedy kryty-kowali. Dzisiaj jednak park nie sięga nie-mal do żadnych funduszy zewnętrznych, a ludzie zaakceptowali opłaty. Trzeba iść w tym kierunku. Musimy jednak dobrze rozpoznać i jasno określić, gdzie tego typu opłaty wprowadzać, i uważać, żeby z tym nie przesadzić. Podstawowym źródłem dochodu LP jednak była, jest i będzie produkcja drewna.

W dyskusjach często pojawiają się argumenty, że obecny system zarzą-dzania lasami w Polsce jest przesta-rzały, mało przejrzysty i należałoby go zmienić. Za przykład podawane są wysoko rozwinięte kraje europejskie. Czy to dobra droga?W wielu krajach gospodarka leśna i  administracja leśna są rozdzielone. Zadaniem państwowej administracji leśnej jest przede wszystkim kontrolo-wanie działalności gospodarczej pod kątem przestrzegania przepisów prawa, uczestniczenie w przygotowywaniu ak-tów prawnych dla rządu z inicjatywy ministra czy realizacja polityki leśnej państwa. W  polskich realiach obecnie trudno byłoby powołać taką państwową administrację leśną niezajmującą się go-spodarką, choćby dlatego, że powstała już w pewnym sensie konkurencyjna ad-ministracja w postaci GDOŚ i RDOŚ.

Według mnie organizacja polskiego leśnictwa jest na razie skuteczna i jako firma LP nie mają się czego wstydzić. Jak wszyscy przedsiębiorcy w Polsce, LP

muszą mieć na uwadze poprawę przed-siębiorczości swoich poczynań. To wy-móg naszych czasów i musimy się z nim zmierzyć także w leśnictwie.

Czyli pana zdaniem system zarządza-nia lasami w Polsce jest optymalny?Optymalny to inaczej najlepszy, z jed-nym zastrzeżeniem – że jest najlepszy z jakiegoś punktu widzenia. Co ma być tym kryterium optymalności? Inaczej widzą ją leśnicy, inaczej przedstawiciele organizacji ekologicznych, nie mówiąc już o tych skrajnych, które negują ko-nieczność prowadzenia jakiejkolwiek gospodarki leśnej.

Podkreślam, że nie ma najlepszej raz na zawsze struktury dla żadnej organizacji. W rozwijającym się biznesie systemy or-ganizacyjne ciągle się zmieniają. Nie cho-dzi jednak o to, że zostały wynalezione jakieś nowe, lepsze systemy, lecz o to, że otoczenie nieustannie podlega zmianom,

dlatego konieczne jest poszukiwanie in-nych rozwiązań i dostosowanie swojej struktury organizacyjnej tak, aby działać skutecznie.

Czy pana zdaniem taka potrzeba zmian dotyczy także Lasów Państwo-wych? Pomysłów jest wiele – od za-brania LP zadań związanych z ochro-ną i produkcją drewna, przez oddanie lasów pod nadzór samorządów, po włączenie do budżetu. Oddanie zarządu nad lasami państwo-wymi starostom czy wojewodom to złe rozwiązanie. Włączenie do budżetu na-tomiast nie zracjonalizuje działalności polskiego leśnictwa, które z jednej stro-ny ma na celu także produkcję drewna, a z drugiej dbanie o stan lasu. Powrót do gospodarstwa brutto, czyli takiego,

w którym zarobione pieniądze są w ca-łości przekazywane skarbowi państwa, podczas gdy LP osiągają przychody ze sprzedaży drewna – bardzo cennego surowca, nie ma sensu. To jeden z naj-gorszych pomysłów. W ten sposób ob-niżymy wartość lasu, bo świadczą o niej m.in. i ceny drewna. A im więcej LP będą miały do zaoferowania, w tym także drewna, tym cenniejszy będzie sam las.

A jak ekonomiści leśni zapatrują się na zwiększenie podatków nakłada-nych na LP?Pamiętajmy, że podatek nie może tłam-sić produkcji. Chwała twórcom ustaw, dzięki którym podatki nałożone na LP nie obniżają ich lotu. Lasy płacą przede wszystkim podatek leśny, ale ma on bar-dziej charakter opłaty administracyjnej, bo nie zależy od zysku. Nie jest wysoki, lecz dla gmin to istotne środki, zwłasz-

cza tam, gdzie powierzchnia leśna jest duża, a gminy są biedne.

W wielu krajach system podatkowy w  odniesieniu do leśnictwa traktowany jest jako przypadek szczególny i podlega daleko idącym modyfikacjom. Wydaje mi się, że w Polsce konieczna jest pewna zmiana koncepcji, ale nie od razu. Pa-miętajmy, że nic nie jest dane raz na za-wsze. Zmieniają się las i jego otoczenie, leśnicy ciągle muszą poszukiwać nowych rozwiązań i sprawdzać, jak je odbierają ludzie. Ważne, żebyśmy rozpoczęli dys-kusję o finansach LP, by nie był to temat tabu – pamiętając jednak, że nie chodzi nam o to, aby źródło finansowania LP wyschło, lecz by wciąż biło.

ROZMAWIAŁA | BOGUMIŁA [email protected]

Intensyfikowanie pozaprodukcyjnych funkcji lasu pociąga za sobą dodatkowe koszty, które ktoś musi ponieść. Pytanie – kto?

ZDJĘ

CIE

| ART

UR

SAW

ICKI

Page 12: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

12 | GŁOS LASU | LUTY 2018

W LASACH PAŃSTWOWYCH

Owadów cztery razy więcej

ZWRACAMY BACZNĄ UWAGĘ NA ROZWÓJ POPULACJI BRUDNICY

MNISZKI, TYM BARDZIEJ ŻE W PORÓWNANIU Z ZESZŁYM ROKIEM obserwujemy znaczne zwięk-szenie liczebności jej populacji – mówi Aldona Perlińska, naczelnik Wydziału Ochrony Lasu DGLP. W 2017 r. zabiegi ograniczające żerowanie tego szkodnika objęły blisko 44 tys. ha. Z analiz wynika, że w tym roku zagrożenie jest ponadczte-rokrotnie większe (182 tys. ha). Łączna powierzchnia planowana w br. do obję-cia zabiegami ratowniczymi przeciwko foliofagom może wynieść nawet ok. 230 tys. ha. – Trudno powiedzieć, czy w tym roku nastąpi kulminacja gradacji. Jeżeli tak się nie stanie, to w roku przyszłym zagrożenie ze strony brudnicy mniszki z pewnością jeszcze wzrośnie – twierdzi pani naczelnik.

NIE TYLKO BRUDNICAPrognozy wskazują, że oprócz brudnicy drzewostanom iglastym może także za-grażać strzygonia choinówka; zakłada się, że w przypadku tego gatunku powierzch-nia zabiegów może wynieść ok. 20 tys. ha. Mogą też dać o sobie znać barczatka sosnówka oraz osnuja gwiaździsta; ten pierwszy szkodnik może być zwalcza-ny na ok. 11 tys. ha, drugi zaś na prawie 5 tys. ha – głównie na łuku gradacyjnym, czyli w północno-zachodniej Polsce oraz w miejscach stałego rozrodu.

Najbardziej zagrożone są drzewostany w regionalnych dyrekcjach LP: toruń-skiej (50 tys. ha), wrocławskiej (ponad

40 tys. ha), zielonogórskiej (30 tys. ha), poznańskiej (28 tys. ha), pilskiej (20 tys. ha), szczecińskiej i gdańskiej (po 15–16 tys. ha). Zwiększone zagrożenie ze stro-ny szkodników pierwotnych sosny pro-gnozowane jest także na terenie RDLP w Olsztynie, gdzie zabiegi ochronne przewidziano na ok. 10 tys. ha. Ponadto terenom leśnym wrocławskiej, poznań-skiej i  lubelskiej dyrekcji LP zagrażać będą chrabąszczowate. Obszar zabiegów mających ograniczyć populację imago tych owadów może objąć ok. 13 tys. ha.

SOŚNINY NAJBARDZIEJ ZAGROŻONEW przypadku drzewostanów liściastych skala zagrożenia ze strony szkodników owadzich jest niewielka, wręcz niepo-równywalna z iglastymi. – Oczywiście wybrane drzewostany, choćby na Płycie Krotoszyńskiej, będą monitorowane. Musimy tam zwrócić szczególną uwagę głównie na miernikowce i zwójkowate – zaznacza Aldona Perlińska. – Niewielkie zagrożenie dotyczy także upraw i młod-ników. W tym roku swoją uwagę musimy skupić głównie na zagrożeniach starszych drzewostanów sosnowych.

Pani naczelnik dodaje, że pewnym problemem mogą być także szkodniki ko-rzeni, głównie pędraki chrabąszczy. O ile służby ochrony lasu dobrze sobie radzą ze zwalczaniem imago chrabąszcza, o tyle z pędrakami jest problem. – Poszukujemy różnych sposobów walki z tym szkodni-kiem. W ramach zintegrowanych metod ograniczania jego populacji stosowano m.in. worki jutowe, maty, bariery foliowe,

grzyby z rodzaju Beauveria, entomopato-geniczne nicienie oraz wysiew gryki – za-uważa.

Naczelnik podkreśla, że problem po-jawił się z chwilą ograniczenia przez Ko-misję Europejską możliwości stosowania w leśnictwie preparatów doglebowych.

– W 2017 r. udało się uzyskać zgodę na przedłużenie stosowania Dursbanu na uprawach i w szkółkach leśnych. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że prędzej czy później stosowanie tego środka będzie za-bronione – dodaje Perlińska.

NA KLĘSKOWISKACHNa pewno szkodliwe owady dadzą o sobie znać na terenach poklęskowych, uszko-dzonych huraganem w sierpniu ub.r. Uległo wówczas zniszczeniu blisko 80 tys. ha lasu, z czego 40 tys. przeznaczono do całkowitego uprzątnięcia. – Na tych powierzchniach należy się spodziewać wzrostu populacji technicznych szkod-ników drewna – twierdzi naczelnik Per-lińska. Jej zdaniem mogą dać o sobie znać w tym roku m.in. drwalnik paskowany oraz kózkowate, w tym żerdzianki. Owa-dy te mają być bacznie obserwowane, ponieważ są wektorem szkodnika kwa-rantannowego, jakim jest groźny nicień węgorek sosnowiec. O tym, jakie może on stwarzać zagrożenie, świadczy przykład z Portugalii, gdzie jakiś czas temu szkod-nik ten zniszczył prawie 1 mln ha drze-wostanów sosnowych. – Powierzchnie, na których znajduje się tak ogromna masa leżaniny, muszą być zatem monitorowane ze szczególną uwagą – podkreśla Aldona Perlińska.

Z analizy jesiennych poszukiwań szkodników pierwotnych sosny przygotowanej przez zespoły ochrony lasu wynika, że w 2018 r. zagrożenie drzewostanów iglastych ze strony foliofagów, zwłaszcza brudnicy mniszki, będzie większe niż w ostatnich latach. Trudno przewidzieć, jak bardzo wzrośnie, ale prognozy są niepokojące.

Page 13: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 13

Ocalałe po wichurze sosny z pewnością będą też atakowane przez przypłaszczka granatka. Groźne mogą się również oka-zać smolik drągowinowiec oraz cetyńce – większy, choć lokalnie może pojawić się też mniejszy. – Odnowionym jednowie-kowym obszarom z pewnością będzie za-grażać szeliniak sosnowiec. W kolejnych latach na pewno pojawi się też choinek szary – przewiduje naczelnik. Dodaje, że choć na obszarach poklęskowych planu-je się przebudowę drzewostanów przez wprowadzanie przynajmniej w 30 proc. gatunków liściastych, to i tak dominować w nich będzie sosna. A ta jest atrakcyjnym żerem dla szkodników pierwotnych.

ZWERYFIKUJE POGODANajwiększym sprzymierzeńcem człowieka w walce ze szkodnikami mogą się okazać warunki pogodowe. – Na przykład zimą, przy zmiennej pogodzie, częstych opadach deszczu i dużej wilgotności powietrza,

może dojść do zagrzybienia gąsienic bar-czatki sosnówki i tym samym zagrożenie ze strony tego owada stanie się mniejsze – twierdzi Aldona Perlińska. Naczelnik przywołuje też inny przykład pozytywne-go wpływu pogody – tym razem w ograni-czeniu populacji strzygoni choinówki, któ-ra w 2017 r. pojawiła się w koronach drzew. – Wykonanie zabiegu ograniczającego jej liczebność planowano na powierzchni ok. 45 tys. ha. Tymczasem problem rozwiązał się sam dzięki majowym przymrozkom (5 maja ub.r. termometry odnotowały mi-nus 9 st. C – przyp. aut.). W rezultacie gą-sieniczki w większości uległy zmrożeniu, a powierzchnia zabiegowa zmniejszyła się do 500 ha – wspomina.

Obserwując obecną aurę, nie można wykluczyć, że podobnie może być i w tym roku. – Przed podjęciem ostatecznej decy-zji o zabiegach ochronnych potrzebne są więc, zgodnie z „Instrukcją ochrony lasu”, wiosenne kontrole oraz prace mające na

celu weryfikację zagrożenia (lepowanie drzew, wykładanie stosów i ścinka drzew na płachty). Dopiero wówczas będziemy mogli podjąć decyzję o wielkości po-wierzchni zabiegowych – podkreśla.

W GOTOWOŚCIOstateczna informacja o powierzchni przeznaczonej do zabiegów ochronnych znana będzie dopiero wiosną. Jednak już dziś leśnicy podejmują odpowiednie dzia-łania przygotowawcze do akcji. I tak już w listopadzie ub.r. rozpoczęto procedurę wyczarterowania samolotów wykorzysty-wanych przy zabiegach agrolotniczych. – W styczniu wybraliśmy wykonawców tych usług, jesteśmy na etapie podpisywania z nimi umów. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że liczba samolotów wyczartero-wanych z  poziomu Dyrekcji Generalnej LP może się okazać niewystarczająca. Dla-tego po zweryfikowaniu przez regionalne dyrekcje LP zapotrzebowania na sprzęt może zaistnieć potrzeba dodatkowego czarteru – mówi naczelnik Perlińska.

Uruchomiono procedurę przetargową na zakup środków ochrony roślin: Foray 76 B (środek biologiczny), Dimilin 480 SC (inhibitor syntezy chityny) oraz Mospilan 20 SP (środek kontaktowo-żołądkowy). – Ważne jest, aby najpóźniej do 1 kwiet-nia środki te znalazły się w zakładzie produkcyjno-usługowo-handlowym LP w Olsztynie, skąd będą dystrybuowane da-lej do nadleśnictw – wyjaśnia. Jednocześ-nie informuje, że nie na wszystkie szkod-niki owadzie mogące w tym roku zagrażać lasom są zarejestrowane środki ochrony ro-ślin; problem ten dotyczy osnui gwiaździ-stej i strzygoni choinówki. W tej sytuacji zachodzi potrzeba ubiegania się o wydanie przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi jednorazowej zgody na użycie środka.

W przygotowaniu jest zarządzenie Dy-rektora Generalnego LP regulujące ogra-niczanie populacji szkodliwych owadów, grzybów patogenicznych i innych zjawisk szkodotwórczych. W tym dokumencie Dyrektor Generalny LP powołuje tereno-we stacje ochrony lasu (TSOL), składają-ce się z pracowników zespołów ochrony lasów, a także punkty obserwacyjne, na bieżąco monitorujące sytuację w nadleś-nictwach. Oprócz tego zarządzenie roz-strzyga kwestie dotyczące zasad rozlicza-nia akcji ochronnych.

ZDJĘ

CIE

| TAD

EUSZ

PR

ZYBY

Ł

TEKST | JERZY DRABARCZYK [email protected]

Powierzchnia planowana w tym roku do objęcia zabiegami ratowniczymi przeciwko brudnicy mniszce może wynieść nawet 182 tys. ha

Page 14: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

14 | GŁOS LASU | LUTY 2018

REPORTAŻ

Najbrzydsza sosna na świecie

BIESZCZADY, BESKID NISKI CZY POGÓRZE PRZEMYSKIE, DZIŚ

UCHODZĄCE ZA NAJBARDZIEJ DZIKIE REJONY POLSKI, jeszcze do końca II wojny światowej były dość gęsto zaludnione przez Łemków i Boj-ków, których wysiedlono z tych terenów w ramach akcji „Wisła”. Przed wojną w  krajobrazie tych ziem dominowały pola uprawne, łąki i pastwiska. Na dawne pola, ale też na obszary zajmowane przez miejscowości, wkroczył las – zarówno z pomocą człowieka, jak i bez niej. Dzisiaj tutejsze drzewostany mają najczęściej ok. 50–70 lat.

Na terenach Nadleśnictwa Dynów za-lesianie nie ograniczało się jednak tylko do okresu powojennego, ale było konty-nuowane przez następne dziesięciolecia. Pierwszy prowizoryczny plan urządzenia gospodarstwa leśnego dla nadleśnictwa powstał w 1952 r.; przeznaczono w nim do zalesienia 231 ha. W planie urządzenia lasu z 1965 r. został już wyodrębniony sos-nowo-olszowy, przedplonowy typ gospo-darstwa leśnego. Z tego samego dokumen-tu wynika, że powierzchnia Nadleśnictwa Dynów zwiększyła się dzięki przejęciu gruntów m.in. z PGR (aż 1211 ha) i Pań-stwowego Funduszu Ziemi. Wówczas po-wierzchnia gospodarstw przedplonowych wynosiła już 3712 ha. Jak wynika z planów urządzenia lasu, w kolejnych dziesięciole-ciach proces zalesiania powoli wyhamo-wywał – w latach 1976–1985 zalesiono 280 ha gruntów porolnych, a w dekadzie 1987–1996 już tylko 66 ha. Ostatnie zalesienie na terenie nadleśnictwa miało miejsce

Jedna trzecia lasów Podkarpacia została posadzona lub wyrosła w ramach sukcesji naturalnej na dawnych polach uprawnych. W Nadleśnictwie Dynów odsetek drzewostanów na gruntach porolnych jest jeszcze większy – wynosi aż 44 proc.

Niska jakość techniczna drewna to typowa cecha sosen rosnących na gruntach porolnych charakteryzujących się dużą żyznością gleb

Page 15: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 15

w 2009 r. Obecnie nie ma gruntów prze-znaczonych do tego celu, a drzewostany na gruntach porolnych zajmują ok. 4,5 tys. ha. Z tego w klasie odnowienia jest 1100 ha; tam przebudowa się już rozpoczęła.

Zalesienia pokazują, jak zmieniało się polskie leśnictwo. Te młodsze, choćby z lat 90. ubiegłego wieku i z lat dwutysięcznych, cechuje bardziej zniuansowane podejście do wykorzystania palety gatunkowej niż tuż po wojnie. Wcześniej w ogromnej większości sadzono sosnę, znacznie rza-dziej świerk i modrzew. W najmłodszych zalesieniach, oprócz sosny i modrzewia, pojawiały się także jawor, dąb, czereśnia, jesion, a nawet wiąz. Takie podejście do zalesień z pewnością jest bliższe natural-nym warunkom tego terenu, ponieważ charakterystyczną cechą lasów Pogórza Karpackiego jest ogromna różnorodność pod względem gatunkowym.

CZY TO LAS, CZY NIE LAS?Leśnicy zazwyczaj nie chwalą się drze-wostanami porolnymi. – Rośnie u mnie najbrzydsza sosna na świecie – mówi leśniczy Jacenty Baran. Jego leśnictwo Jabłonica zajmuje teren po kilku dawnych wsiach – Jabłonica, Hroszówka i Ulucz. Dwie pierwsze miejscowości nie istnieją, w Uluczu obecnie znajduje się kilkana-ście domów, ale do II wojny światowej było ponad 400 gospodarstw, w których mieszkało ponad 2 tys. ludzi. Utrzyma-nie dawała im przede wszystkim ziemia. Łatwo sobie wyobrazić, jak olbrzymia zmiana zaszła w krajobrazie w ciągu tych kilkudziesięciu lat.

Podczas pierwszych zalesień sadzono głównie sosnę, zapewne o dość przypad-kowym pochodzeniu, co – w połączeniu z bardzo dużą żyznością tutejszych gleb – spowodowało, że drzewostany sosnowe z Pogórza Przemyskiego nijak się mają do tych, jakie znamy z polskiego niżu. Ich parametry techniczne znajdują się wręcz na drugim biegunie w porównaniu ze słynnymi ekotypami z Mazur, Puszczy Knyszyńskiej czy Borów Tucholskich. Sosna rośnie tu szybko, przez co daje miękkie drewno. Na dodatek bardzo słabo się oczyszcza z bocznych gałęzi, co powoduje powstawanie sęków. Jakby tego było mało, nie grzeszy prostą strzałą. Jej rolą nie jest jednak dostarczanie drewna na maszty żaglowców, lecz przekształce-nie środowiska polnego w leśne. Nie jest to proces szybki, zwłaszcza na tutejszych żyznych glebach.

Pozytywną cechą drzewostanów po-rolnych złożonych gównie z sosny jest ich zdrowotność. W odróżnieniu od świerko-wych, które również, na szczęście w bar-dzo małej ilości, były sadzone na tym tere-nie, a dzisiaj się rozpadają. – Sośnie nic się nie dzieje – kwituje leśniczy Jacenty Baran.

TARTACZKA Z JEŻYNKolejną cechą, tym razem negatywną, drzewostanów sosnowych na gruntach porolnych jest ogromne zachwaszczenie runa. Problem ten spędza sen z powiek tutejszym leśniczym przystępującym do przebudowy. Jeżyn o takich rozmiarach nie sposób chyba zobaczyć w innych re-gionach Polski. Pędy grube jak palec, wspinające się nawet na kilka metrów po młodych jodłach, nie są rzadkim wi-dokiem. Niektórzy leśnicy żartują, że z jeżyny mogą wyrabiać tartaczkę. W le-cie zwykłe przejście przez powierzch-nię porośniętą tymi bujnymi zasiekami z naturalnego drutu kolczastego stanowi to nie lada wyzwanie. Sadzonki mające w przyszłości stanowić drzewostan będą-cy celem przebudowy są zagłuszane przez jeżynę bardzo szybko. Najgorzej radzi so-bie z nią jodła, która wymaga pielęgnacji w fazie uprawy nawet trzy razy do roku, przez 10 lat. Dwadzieścia – trzydzieści lat temu to właśnie ten gatunek najczęściej był sadzony pod sosną i w otoczeniu je-żyn. Można powiedzieć, że jodła cieszyła się wówczas swoistym kultem wśród leś-ników. Ponieważ w latach 80. ubiegłego wieku była w słabej kondycji, później przez długie lata uchodziła za gatunek, o który szczególnie trzeba dbać, wprowa-dzano ją także w miejscach, gdzie nie było to konieczne, a inne drzewa poradziłyby sobie być może lepiej. – Starsi leśniczowie, a nawet robotnicy leśni mieli problem z tym, żeby w czyszczeniach późnych jodły wykonywać raczej mocne cięcia, mające na celu wzmocnienie pozostawianych na powierzchni egzemplarzy. Po prostu szkoda im było każdej jodły – wspomina dawne dzieje Jacenty Baran.

Jodła jest też chętnie zgryzana przez zwierzynę, która bytuje w omawianych drzewostanach sosnowych ze względu na bogatą bazę żerową w postaci bujnych jeżyn. W ostatnim dziesięcioleciu zmie-niło się podejście do samej hodowli jodły, którą w dalszym ciągu się wprowadza, choć w mniejszym zakresie. Kiedyś sadzi-ło się 8 tys. szt./ha, obecnie 5 tys. sztuk. Dawniej jako forma zabezpieczenia przed

Prosta jak strzałaNa terenie pogórzy nie każda sosna straszy sękami i powykrzywianym pniem. Trafiają się też drzewostany, gdzie sosny wytwarzają gonny, smukły pień z niewielkimi przyrostami. Dobrym przykładem jest 95-letni gospodarczy drzewostan nasienny w leśnictwie Dąbrówka. Uderzająca odmienność tego fragmentu lasu w stosunku do porolnych sośnin ma prawdopodobnie kilka przyczyn. Po pierwsze, drzewostan pochodzi z nasion sosen od pokoleń rosnących na tym terenie, stanowiących odmienny ekotyp od tych nizinnych. Cechuje je m.in. wąska korona, bardziej odporna na większe opady śniegu. Po drugie, inna jest geneza powstania tego drzewostanu. Wyrósł na otwartej powierzchni, ale nie na gruncie wykorzystywanym rolniczo. Leśniczy Robert Bielec podejrzewa, że w tym miejscu przed wojną został założony zrąb. Wówczas często sprzedawano drewno na pniu na dużych powierzchniach. Naturalnie wysiała się sosna, która zawsze występowała w lasach pogórzy. Na zrębie zostały prawdopodobnie siewki jodeł, których nie usuwano. W następnych dziesięcioleciach pod okap sosen wsiewały się kolejne pokolenia jodeł z sąsiednich drzewostanów, które dodatkowo pełniły dla nich funkcję pielęgnacyjną.

Page 16: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

16 | GŁOS LASU | LUTY 2018

REPORTAŻ

zwierzyną dominowały grodzenia, obec-nie używa się repelentów.

POWRÓT DĘBUSzersze otwarcie na inne gatunki niż jod-ła nastąpiło w Dynowie po wykonaniu prognozy oddziaływania na środowisko, będącej częścią planu urządzenia lasu

z  2007  r. Analiza danych wykazała, że jest luka pokoleniowa w drzewostanach nadleśnictwa dla buka i przede wszystkim dębu szypułkowego. Można pokusić się o wniosek, że funkcjonujący tu dawniej model hodowli lasu bardziej pasował do terenów nieco wyżej położonych. Okazu-je się, że największy nieobecny, czyli dąb,

doskonale sobie radzi w tutejszych warun-kach. – Na siedliskach, jakie dominują na moim terenie, dąb radzi sobie znacznie le-piej niż jodła czy buk. Ten ostatni gatunek wprawdzie bardzo dobrze odnajduje się tam, gdzie podłoże jest bardziej kamieni-ste, na stromych fragmentach stoków. Ale na przeważającym obszarze, gdzie gleby

są bardzo wilgotne, cięższe i żyzne, dąb jest idealnym gatunkiem – zdradza swoje obserwacje Maciej Kaczorowski, leśniczy w leśnictwie Wybrzeże. Dużą zaletą dębu w stosunku do jodły jest szybszy wzrost w fazie uprawy i – co się z tym wiąże – większa łatwość oswobadzania się z objęć bujnej jeżyny. Ryzyko zgryzania upraw

dębowych jest jednak tak duże, że wszyst-kie je się grodzi.

O ile drzewostany porolne sadzone ręką człowieka w przeważającej większości składają się z sosny, o tyle w ramach suk-cesji naturalnej powstały często olszyny, trafiają się też drzewostany z przeważają-cym jesionem. – Na tych terenach jesion często rósł w zadrzewieniach śródpol-nych, w jarach potoków i stąd pojawiał się na polach – tłumaczy Witold Malinow-ski, leśniczy z Siedlisk. – Zamieranie tego gatunku spowodowało, że w  ostatnim dziesięcioleciu trzeba było pilnie przebu-dować te drzewostany – dodaje. W skali nadleśnictwa było to 36 ha. W zależno-ści od warunków wprowadzano tam dąb, buk, jodłę oraz olszę.

Przebudowa drzewostanów porolnych w południowo-wschodniej Polsce, mimo że trawa już 20–30 lat, na dobrą sprawę dopiero się zaczyna. W związku z tym jeszcze niejedno pokolenie leśników nie będzie tutaj narzekało na brak wyzwań.

TEKST I ZDJĘCIA | TOMASZ DĘBIECWydawnictwo Quercus

Szersze otwarcie na inne gatunki niż jodła nastąpiło w Dynowie po wykonaniu prognozy oddziaływania na środowisko. Okazało się, że dąb doskonale sobie tutaj radzi

Bujne runo, w skład którego wchodzi również jeżyna, utrudnia wzrost młodników podokapowych w lasach przedplonowych Pogórza Przemyskiego

Page 17: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 17

Skopiuj gniazdo od leśniczegoJeśli w twoim nadleśnictwie leśniczowie i podleśniczowie korzystają już ze „Szkicownika Leśniczego”, to coroczna aktualizacja Leśnej Mapy Numerycznej w LIMES-ie w zakresie zdarzeń gospodarczych okaże się prostsza, niż myślisz.

IZA RANDAKNadleśnictwo Radomsko, administrator SILP, korespondent terenowy „Głosu Lasu”

TEKST | IZA RANDAK [email protected]

KROK 2Z listy dostępnych scenariuszy wybierz „pnsw – edycja”, a następnie „edycja PNSW”.

KROK 4Kliknij „Utwórz PNSW z obiektów użytkownika” (1). Zaznacz element, który chcesz skopiować na mapę. (2) Użyj zielonego ptaszka, by zatwierdzić zapisanie PSNW. Otworzy się okno, w którym należy wybrać numer PNSW (3). Kliknij przycisk „Zatwierdź”, by zakończyć kopiowanie elementów użytkownika na Leśną Mapę Numeryczną.

Pamiętaj, że mapa powinna być odzwierciedleniem zapisów w opisie taksacyjnym. Wygodniej będzie, jeśli przed skopiowaniem PNSW z obiektów użytkownika wprowadzisz je wcześniej do SILP. W przeciwnym razie narażasz się na podwójną pracę. LIMES zapisze gniazda do bufora. Po ustaleniu właściwych zapisów w SILP będziesz musiał wrócić do wszystkich wydzieleń i przenieść gniazda z bufora na mapę. Czas warto oszczędzać, więc dobrze zorganizuj sobie pracę nad aktualizacją Leśnej Mapy Numerycznej.Po aktualizacji LMN obiektów użytkownika będzie bardzo dużo. Dla porządku usuń wykorzystane elementy.

KROK 3Kliknij przycisk „Wektorowe obiekty użytkownika” (1). Otworzy się okno ze wszystkimi przekopiowanymi wcześniej elementami. Jeśli następnie zaznaczysz okno „Mapa” (2), elementy pojawią się w oknie mapy. Możesz je przybliżać lub usuwać.

KROK PO KROKU KROK PO KROKU

Każdy kolejny skopiowany element przybierze jasnozielony kolor.

KROK 1Zaloguj się do Edytora mapy. Znajdź szkic, z którego chcesz przekopiować elementy bezpośrednio na mapę (1). Za przykład może posłużyć aktualizacja mapy po cięciu w rębni. Kliknij przycisk „Pokaż na mapie” (2). Przeglądarka automatycznie wyśrodkuje szkic wraz z elementami narysowanymi przez leśniczego. Kliknij przycisk „Obiekty szkicu” z górnego menu (3). Kopiuj gniazda do obiektów Edytora (4) pojedynczo lub wszystkie wiersze (przycisk u góry okna). Zapisz operacje (5).

Page 18: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

18 | GŁOS LASU | LUTY 2018

W TERENIE

Uwięzione drewno

O PODWOZIE DREW-NA ZAZW YCZAJ MY-ŚLIMY, GDY DROGI

Z RÓŻNYCH POWODÓW STAJĄ SIĘ NIEPRZEJEZDNE. Drewno, które z przyczyn niezależnych od pra-cowników Służby Leśnej stało się niedo-stępne, traci na wartości. Czasem bywa też tak, że po wywozie surowca pozostaje stos o niewielkiej masie czy wręcz poje-dyncza sztuka – wtedy również podwóz okazuje się najlepszym rozwiązaniem. Problem w  tym, że nie ma jednolitego sposobu wyceny tej usługi. Jest to nie-możliwe ze względu na różne warunki w nadleśnictwach. Liczba podwożonych rocznie metrów jest też na tyle niewielka, że nikt nie skupia się na tym problemie. Są też nadleśnictwa, w których podwo-zu po prostu się nie praktykuje, choć jak zgodnie mówią pracownicy – ułatwiłoby to pracę.

KIEDY ZACZYNA SIĘ PODWÓZWewnętrzne zarządzenia Lasów Pań-stwowych niejasno definiują, czym właś-ciwie jest podwóz drewna. Jedynie za-rządzenie nr 87 Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych z dnia 4 grudnia 2012 r. zawiera bardziej precyzyjne wy-jaśnienie, choć dokument ten dotyczy polityki rachunkowości i planu kont. Jest w nim mianowicie zapisane, że podwóz to zespół czynności „polegających na prze-mieszczaniu drewna (dłużyc lub stosów) środkami mechanicznymi lub konnymi do składnic przejściowych (leśnych), skąd następuje powtórny załadunek i wywóz drewna do miejsc przeznaczenia”. Z kolei

internetowa encyklopedia leśna definiuje podwóz w następujący sposób: „dowie-zienie drewna do drogi z nawierzchnią umożliwiającą jego dalszy transport sa-mochodami o dużej ładowności”. Przy-toczone wcześniej zarządzenie definiuje zrywkę jako „przemieszczanie drewna od pnia do drogi – punktu załadowcze-go”. Zgodnie z dokumentem należało-by uznać, że podwóz drewna dotyczy przemieszczania drewna po drogach do składnic przejściowych, a zrywka drewna odnosi się do transportu drewna po lesie do drogi lub punktu załadowczego.

W zarządzeniu nr 87 pojawia się termin „składnice przejściowe”, który także nie ma jasnej definicji. Nie wiemy, czy składnica powinna mieć odrębny adres leśny oraz ja-kie kryteria odróżniają składnicę przejścio-wą od innych. W zasadzie składnicą może być dowolne miejsce w lesie.

Jakieś rozwiązanie mogłaby sugerować decyzja nr 243 Dyrektora Generalnego

LP z dnia 14 września 2017 r. w sprawie wprowadzenia jednolitych wzorów doku-mentów dotyczących zamawiania usług leśnych z zakresu gospodarki leśnej w jed-nostkach LP. W załączonych do niej wzo-

rach podwóz drewna został zdefiniowany jako „przemieszczanie odebranego drewna po wykonanej zrywce na inne miejsce skła-dowania”. Diabeł jednak tkwi w szczegó-łach. Jeśli nawet przyjmiemy taką definicję, o podwozie możemy mówić tylko w przy-padku wcześniejszego odbioru drewna oraz zerwania go. Próbując zdefiniować te dwa pojęcia, można by przyjąć, że zryw-ką drewna należałoby nazwać wszelkie czynności związane z  transportem drew-na (plus mygłowanie i układanie w stosy) do momentu jego odebrania przez Służbę Leśną. Podwozem w takim wypadku by-łyby wszelkie czynności transportowe po odbiórce drewna. Jednak nawet przy takim założeniu pozostaje pytanie: gdzie koń-czy się podwóz? Wcześniejsza definicja z zarządzenia nr 87 mówi o transporcie do składnic przejściowych, ale definicja takich miejsc nie istnieje.

Leśniczy leśnictwa Lipinki w Nadleś-nictwie Pułtusk Waldemar Szczypiński

na podwóz drewna decyduje się, kiedy drewno jest zerwane, ale z jakichś powo-dów warunki drogowe nie pozwalają na dotarcie do niego. Przed wyznaczeniem miejsca składowania drewna bierze pod

Gdy wywiezienie drewna z lasu jest niemożliwe, podwóz może się okazać zbawienny. Jednak sprawa ta pozostawia wiele niejasności, związanych choćby z płatnościami. Jest to temat, który niewątpliwie wymaga dyskusji.

Nie wiemy, czy składnica powinna mieć odrębny adres leśny oraz jakie kryteria odróżniają składnicę przejściową od innych składnic

Page 19: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 19

uwagę wszelkie możliwości, jednak nie za-wsze jest w stanie przewidzieć, czy warun-ki atmosferyczne się na tyle nie pogorszą, że dostęp do drewna będzie niemożliwy. Nadleśniczy Robert Wielkowski z Pułtu-ska zauważa: – Problem pojawia się, kiedy pozyskujemy drewno w trudno dostępnym terenie. Pozyskujemy je, odbiorca wpłaca pieniądze, ale następnego dnia już po to drewno nie dojedzie. Nawet w przypadku zrywania drewna do miejsca, co do które-go jesteśmy stuprocentowo pewni, może się okazać, że już nazajutrz będzie ono nie-dostępne. Do tego dochodzą jeszcze umo-wy i terminy, które nas ściśle obowiązują

– podkreśla nadleśniczy. W takich wy-padkach leśniczowie z Nadleśnictwa Puł-tusk decydują się na podwiezienie drewna. W wielu nadleśnictwach robi się to z wy-korzystaniem kwitu zrywkowego (KZ-2). Praktyka pokazuje, że o podwozie drewna możemy więc mówić w momencie, kiedy już zerwane i składowane drewno z jakichś powodów jest niedostępne dla odbiorcy i przewozimy je w drugie miejsce. Jak wi-dać, nie zawsze prawne definicje odwzo-rowują stan faktyczny. Jednak jakoś z tym problemem musimy sobie radzić.

Gdy podwóz jest opisywany jako zrywka druga, podwiezione drewno nie

zmienia adresu leśnego i choć faktycznie może się znajdować w innym wydzieleniu czy oddziale, to w magazynie przypisa-ny jest mu adres wprowadzony w trakcie odbiórki. Z takim problemem nie spoty-kamy się, kiedy czynność jest księgowana kwitem podwozowym. Wtedy adres leśny zmienia się na ten, gdzie faktycznie znaj-duje się drewno.

ILE TEGO JESTW Nadleśnictwie Pułtusk od 2018 r. pod-wóz drewna jest wykonywany jako zrywka druga. We wcześniejszych latach planowany był jako podwóz. – W 2017 r. łącznie pod-

ZDJĘ

CIE

| M

ATEU

SZ G

LIST

A

Page 20: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

20 | GŁOS LASU | LUTY 2018

wiezione zostało ok. 588,5 m sześc. drewna, a koszt podwozu wyniósł 8648 zł – mówi Robert Wielkowski. W poprzednich latach koszty były różne – w 2014 r. 387 m sześc. na kwotę 8024 zł, w 2015 r. 842 m sześc. na kwotę 13 829 zł, a w 2016 r. – 289 m sześc., co kosztowało 3818 zł. Jak pokazują liczby, podwóz nie jest prowadzony na szeroką ska-lę. – W poprzednich latach planowanych na ten cel pieniędzy zostawało. Tak jak w przy-padku Nadleśnictwa Pułtusk, bardzo dużo zależy od pogody. Istotne jest też to, jakimi środkami transportowymi dysponują firmy odbierające drewno – analizuje sytuację nadleśniczy.

Nadleśnictwo płaci za metr sześcienny, a nie za odległość; taka forma rozliczenia jest spowodowana dużym nakładem pra-cy przy podwozie drewna. Jak zauważa Wielkowski, czasem odcinki transporto-we mogą być krótsze, a czasem dłuższe, najbardziej pracochłonny jest jednak zała-dunek i rozładunek.

Dodatkowa praca w postaci przewie-zienia drewna w miejsce dogodne dla odbiorcy może sugerować gorszy wynik finansowy, jednak na sprawę należy spoj-rzeć globalnie. – Koszt podwozu wynosi średnio niecałe 17 zł za 1 m sześc., co nie wpływa znacząco na wynik finansowy. Myślę, że warto zainwestować te pie-niądze, choćby po to, żeby nie wchodzić w konflikt z miejscowymi samorządami czy gospodarzami np. w kwestii niszcze-nia dróg – uspokaja nadleśniczy. Drew-no zlokalizowane przy dobrej drodze to także, jak mówi nadleśniczy, poprawa naszego wizerunku. – Nie powinniśmy, zarabiając na sprzedawanym drewnie, zmuszać przedsiębiorców do ponoszenia dodatkowych kosztów na dotarcie do nie-go. Mamy zresztą obowiązek składować je przy drogach wywozowych, umożli-wiających łatwy dostęp. Warto więc wy-dawać trochę pieniędzy, żeby zapewnić ten standard – przyznaje Wielkowski.

OKIEM WYKONAWCY Sposób rozliczenia podwozu różni się w poszczególnych nadleśnictwach. Wy-nika to z różnych stawek, jakie oferują zakłady usług leśnych na etapie składania ofert do przetargu. – Najbardziej spra-wiedliwa byłaby płatność za odległość – uważa właściciel ZUL Paweł Jędrze-jewski. Bardziej satysfakcjonującym roz-wiązaniem mogłoby się okazać płacenie przedsiębiorcy tzw. zrywką drugą. Wtedy stawka za podwóz byłaby taka sama jak

w przypadku zrywki. – Płacenie zrywką drugą jest zdecydowanie lepszym rozwią-zaniem, jeśli chodzi o kwestie finansowe. Zrywka jest wyżej wyceniana, dlatego zysk dla przedsiębiorcy jest większy – wy-licza Jędrzejewski.

Specyfika nadleśnictwa, któremu przedsiębiorca oferuje swoje usługi, cza-sem wymaga jednak niestandardowych rozwiązań. O ile najczęściej drewno podwozi się wtedy, gdy taka potrzeba wynika z braku możliwości wywozu su-rowca, o tyle w nadleśnictwie, dla któ-rego pracuje Jędrzejewski, sytuacja jest bardziej skomplikowana. Prace są tam często prowadzone na działkach wcho-dzących w skład w miasta, co wymaga wywiezienia drewna poza jego granice, do miejsca, w którym można je bezpiecz-nie składować i z łatwością wywieźć. W takim przypadku żadna z przytoczo-nych definicji (ani podwozu, ani zrywki) nie znajduje zastosowania. Jak przyznaje Jędrzejewski, oprócz większych nakła-dów pracy, spowodowanych znaczną od-ległością składowania drewna od miejsca pozyskania, musi dodatkowo martwić się o otoczenie. W mieście jest wiele napowietrznych linii energetycznych, przechodzący ludzie, jeżdżące i zapar-kowane samochody… Na to wszystko trzeba szczególnie uważać. Taka sytuacja wymusza maksymalne skupienie u ope-ratora maszyny. – W takim przypadku stawka powinna być zdecydowanie wyż-sza niż np. wtedy, gdy podwozimy drew-no z fragmentu lasu otoczonego lasami

prywatnymi do najbliższego zwartego kompleksu pozostającego w zarządzie nadleśnictwa – zauważa przedsiębior-ca. Według niego Lasy Państwowe nie powinny ujednolicać – na etapie wyli-czania wartości zamówienia – stawek za podwóz drewna. – Stawki powinny być ustalane w drodze negocjacji, po właści-wym zdefiniowaniu sytuacji, jaka panuje w danym nadleśnictwie – zaznacza.

Kolejną sprawą, na którą warto zwró-cić uwagę, jest sam dojazd do składo-wanego drewna. Nie zawsze jest tak, że pracownicy zakładu usług leśnych wy-konują pracę w pobliżu. Jeśli leśnictwo jest zwartym kompleksem, przejazd z jednego końca na drugi nie stwarza problemu. Jeśli jednak leśnictwo jest rozdrobnione, dojazd na drugi koniec terenu może zająć sporo czasu.

– Odległości, jakie musi pokonać pracownik, by dojechać do drewna, są różne. Często musi przerwać wykony-waną pracę. Choć stawka, którą oferuje przedsiębiorca, powinna przewidywać dojazd do drewna, to ciężko ustalić jej wysokość, nie znając wcześniej odle-głości, jakie będzie trzeba przebyć. Na szczęście jesteśmy wystarczająco wcześ-niej informowani o potrzebie podwie-zienia drewna. Dzięki temu możemy zaplanować prace i osiągnąć zadowala-jący wynik finansowy – podkreśla Ję-drzejewski.

W TERENIE

TEKST | TOMASZ [email protected]

Weźmy podwóz pod uwagęPodwóz drewna to jednoetapowe przemieszczenie zerwanego i odebranego drewna do innego miejsca składowania umożliwiające jego wywóz albo dłuższe składowanie. Podwóz, co do zasady, odbywa się po drodze (leśnej, publicznej) i jest operacją mniej pracochłonną niż zrywka. Drewno po podwozie trafia przeważnie na specjalnie przeznaczone do tego składnice i nie ma tutaj znaczenia, czy jest to składnica o odrębnym adresie leśnym, czy też zorganizowany stały punkt składowania drewna przy drodze wywozowej – moim zdaniem istotny jest sam proces technologiczny przemieszczenia drewna. Podwóz jest często procesem zaplanowanym, np. w celu koncentracji drewna w stałych miejscach przed jego wywozem, albo działaniem nadzwyczajnym, spowodowanym przez zły stan dróg lub względy ekonomiczne. Warto na etapie przetargu na usługi leśne wydzielić czynność jasno określoną jako podwóz drewna, tak aby wykonawca był świadomy, czego będziemy od niego oczekiwali, i mógł dostosować swoją ofertę do naszych potrzeb.

→ ZDANIEM EKSPERTA

ROBERT WIELGOSZNACZELNIK WYDZIAŁU UŻYTKOWANIA LASU DGLP

Page 21: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 21

Czasowe awanseBYCIE STRAŻNIKIEM TO NIEŁATWA SPRA-

WA. WIELE TRUDNYCH ZADAŃ, W YJAZ-DÓW, INTERWENCJI… WSZYSTKO TO

SZYBKO CZŁOWIEKA W YPALA. Zdaniem wielu ko-legów pierwszy moment zwątpienia następuje po mniej więcej 15–20 latach pracy. W tym okresie wielu wartościowych i do-świadczonych strażników zaczyna rozglądać się za lepszymi, w domyśle – spokojniejszymi, perspektywami. Niektórzy skła-dają broń i odchodzą na stanowiska podleśniczych, leśniczych, a ambitniejsi szukają zawodów z możliwością awans, takich jak choćby inżynier nadzoru i wyżej.

Przyglądając się drodze kariery w Straży Leśnej, łatwo za-uważyć, że tak naprawdę kończy się ona na funkcji komendanta posterunku, dowodzącego w najlepszym wypadku dwoma straż-nikami, a zazwyczaj jednym. Później można już liczyć tylko na czasowe awanse, które niespecjalnie mobilizują do samokształce-nia i rozwoju osobowego.

Sytuacja ta powoduje także starzenie się całej formacji, która powinna być nasycona młodymi pracownikami. Średnia wieku w Straży Leśnej to obecnie ok. 50 lat i jeśli ten proces się utrzyma, może spowodować brak chętnych do wstąpienia w nasze szeregi, a jeśli już jacyś się pojawią – nie będą mieli od kogo się uczyć. Wtedy dodatkowym problemem stanie się brak doświadczenia. Obecnie z podobnym zjawiskiem styka się policja. Jeszcze kilka lat temu, pełniąc wspólną służbę z policjantami z ogniwa prewen-cji na poziomie komendy miejskiej, zapytałem o staż pracujących ze mną funkcjonariuszy. Wynik był następujący: dowódca patro-lu – osiem lat służby na ulicy, zastępca dowódcy – pięć lat służby na ulicy (kierował radiowozem i nadal uczył się od dowódcy).

Należy podkreślić, że policjanci byli wyspecjalizowani w swej działalności, ale głównie dlatego, że wykonywali zwykle ten sam, ściśle określony zestaw czynności, podobnie jak inne wydziały komendy – wszystkie one miały swoje wyraźnie sprecyzowane funkcje. Tymczasem strażnicy leśni działają w szerokim spektrum zadań, począwszy od patrolowania terenów leśnych, na oskarżaniu w sądzie skończywszy. A po drodze są jeszcze kontrole wywozu i punktów przerobu, nadzorowanie zabezpieczeń przeciwpożaro-wych, kierowanie ruchem i wiele innych obowiązków…

Należałoby wiec zapewnić przynajmniej wyższe zaszerego-wanie strażników odnośnie do uposażenia i wynagrodzenia. Zapewnić dostęp do specjalistycznych kursów (językowych, medycznych itp.), a następnie dla odpowiednio doświadczonych i dokształconych utworzyć nowe stanowiska, np. strażnika leśne-go specjalistę. Wymagania na tę funkcję mogłyby wyglądać np. tak:

• wykształcenie wyższe (niekoniecznie leśne),• co najmniej 12-letni staż pracy w Straży Leśnej,• ukończenie co najmniej dwóch kursów instruktorskich (np.

instruktora strzelania, instruktora taktyki i techniki inter-wencji),

• władanie językiem obcym w stopniu co najmniej komunika-tywnym,

• prowadzenie zajęć lub szkoleń dla innych strażników leśnych w RDLP i funkcjonariuszy innych służb.

Strażnik leśny specjalista mógłby odpowiadać rangą inżyniero-wi nadzoru, starszy strażnik leśny – leśniczemu, a strażnik leśny – podleśniczemu.

Wojciech Kiełpikowski

LIST DO REDAKCJI

1 PROCENTFundacja Pomoc LeśnikomW ciągu minionych 17 lat fundacja udzieliła wsparcia ponad 900 osobom w leczeniu i w sytuacjach losowych typu pożar czy powódź. W ubiegłym roku na różne formy pomocy przeznaczyła 315,4 tys. zł. Pieniądze te trafiły do 65 leśnych rodzin. Wnioski rozpatrzone pozytywnie dotyczyły w większości wydatków związanych z prowadzeniem leczenia. Na konto fundacji w ubiegłym roku wpłynęło 590,7 tys. zł. Jak co roku zwracam się z apelem do leśników i nadleśnictw o dokonywanie darowizn, o zadysponowanie swojego jednego procenta podatku na cele naszej fundacji. Mają Państwo pewność, że całość tej kwoty zostanie skierowana do potrzebujących, bowiem organy naszej fundacji działają społecznie, nie zatrudniając pracowników.

Zasady udzielania pomocy dostępne są na stronie internetowej www.krosno.lasy.gov.pl w zakładce „Fundacja Pomoc Leśnikom”. Składając roczne zeznanie podatkowe, można przekazać 1% swego podatku dochodowego na rzecz „Fundacji Pomoc Leśnikom” w Krośnie podając w PIT nr KRS Fundacji: 0000040564.

Anna Zagrobelna (RDLP w Krośnie)

Terapia stwardnienia rozsianegoJestem pracownikiem Nadleśnictwa Czarna Białostocka. Od wielu lat choruję na stwardnienie rozsiane (SM). Jest to ciężka i przewlekła choroba autoimmunologiczna układu nerwowego, której leczenie i rehabilitacja są bardzo kosztowne i tylko w nieznacznym stopniu są refundowane przez NFZ. Dzięki „Fundacji Dobro Powraca"

istnieje możliwość skorzystania z programu gromadzenia środków z przeznaczeniem na terapię SM. Przystąpiłem do tego programu i zwracam się z prośbą o pomoc w postaci przekazania 1% podatku dochodowego od osób fizycznych w rocznym rozliczeniu podatkowym na rzecz tej fundacji i moje subkonto.W rubryce „Wniosek o przekazanie 1% podatku dochodowego na rzecz organizacji pożytku publicznego” należy wpisać nr KRS fundacji 0000 33 88 78, a w celu szczegółowym wpisać Piotr Maciulewski. Na subkonto mogą być również przekazywane darowizny od firm i osób fizycznych: odbiorca przelewu: Dobro Powraca – Fundacja na rzecz Chorych na stwardnienie rozsiane, opis przelewu: Piotr Maciulewski. Konto: mBank SA: 95 1140 1140 0000 2133 5400 1001

Page 22: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

22 | GŁOS LASU | LUTY 2018

LATANIEM ZARAZIŁ GO OJCIEC, STARSZY OFI-CER ŻEGLUGI WIEL-

KIEJ. JEDEN ŻYWIOŁ TO BYŁO DLA NIEGO ZA MAŁO. Dlatego w  przerwach miedzy rejsami namiętnie bawił się na szybowcach, paralotniach bądź lotniach. Warunek był jeden – sprzęt musiał latać. Latem 1999 r. zabrał Marci-na ze sobą na lotnisko, ale nie po to, aby z nim poszybować. Syn miał być widzem,

a ojciec – głównym aktorem. Marcin miał patrzeć, jak tata przygotowuje sprzęt, unosi się w powietrze i ląduje. Mimo że trwało to prawie cały dzień, Marcin się nie nudził. Ten jeden upalny dzień na lot-nisku odmienił całe jego życie.

UZALEŻNIONY OD LATANIAMarcin od 15 lat pracuje w Lasach Pań-stwowych, niemal od początku w gdań-skim Nadleśnictwie Lipusz. Ukończył

kurs paralotniarski w Olsztynie. – Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego samo-dzielnego lotu – wspomina po latach. – Pomimo wcześniejszych zajęć teore-tycznych i wielu ćwiczeń na niedużych wysokościach nie byłem przygotowany na zupełnie nowe doznania – uczucie latania i poczucie przestrzeni. Na chwilę zapo-mniałem o wszystkim, czego się uczy-łem. Mało brakowało, a wylądowałbym w środku miasta, na ruchliwej ulicy. Zu-

Polecieć z żurawiami Jeden letni dzień wystarczył, aby Marcin Trzeciak wpadł po uszy. I nie ma się co dziwić, że zakochał się na całe życie. Bo kto nie pokochałby wolności, jaką daje latanie.

LEŚNIK Z PASJĄ

Page 23: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 23

pełnie nie słyszałem przekleństw, które wykrzykiwano przez słuchawki. Byłem w takiej euforii, że nic do mnie nie dociera-ło. Jakie sterówki? Jakie „pociągać”? Cu-dem udało mi się wzbić w powietrze i po chwili szczęśliwie wylądować.

Po kursie, przez cały sezon Marcin na-bierał wprawy w swobodnym lataniu. Do jego plusów należy niewątpliwie cisza, ale wadą jest uzależnienie od miejsca star-tu. Do wzbicia się w powietrze potrzeba

lotniska z wyciągarką albo góry, najlepiej o stromym zboczu, lub klifu.

Zupełnie inaczej ma się sprawa z pa-ralotnią z napędem. Do uprzęży, za ple-cami pilota, przymocowany jest napęd składający się z silnika z przekładnią, śmigła i zbiornika paliwa. Dzięki temu paralotniarz zyskuje swobodę poruszania się w powietrzu, jest niezależny od wycią-garki lub wzniesień. Do wystartowania wystarcza kilkadziesiąt, a nawet kilka

metrów rozbiegu. Latanie z napędem wy-maga osobnych uprawnień. Marcin zro-bił je sześć lat temu w szkółce w Borsku w Borach Tucholskich.

– Dopiero przy lataniu z napędem po-łknąłem bakcyla tego sportu. W każdej wolnej chwili, o ile tylko pogoda pozwoli, rozkładam skrzydło i w powietrze! Mając własny napęd, mogę udać się w dowol-nym kierunku, gdzie oczy poniosą. Ogra-nicza mnie tylko ilość paliwa – wyjaśnia. Jeden zbiornik wystarcza na mniej więcej 3 godziny lotu, chyba że pilot zna zasady termiki i potrafi wykorzystać kominy po-wietrzne.

Dużym plusem paralotni są jej nie-wielkie rozmiary. Cały sprzęt, zarówno skrzydło, jak i napęd, mieści się w bagaż-niku osobówki. – Mogę się zatrzymać w każdym miejscu. Wyjęcie i złożenie sprzętu zajmuje około 20 min, 20 m rozbiegu i jestem w powietrzu! Czasem wystarczy kwadrans, by się zrelaksować, i  mogę jechać dalej. Potem jeszcze wie-czorem chwilkę sobie polatam. Uzależni-łem się od latania – przyznaje.

Marcin nie bierze udziału w zawodach, chociaż chętnie je ogląda. – Gdybym już teraz wystartował, to wyszedłby ze mnie „wirus rywalizacji” i wysypałbym się na pierwszym zakręcie. Jeszcze nie jestem gotowy do startów – mówi lotnik. Na ra-zie z kolegami planuje przelot nad Bałty-kiem, z Półwyspu Helskiego do Szwecji.

PODRÓŻ Z PTAKAMI Dla leśnika ten sport to nie tylko uczucie wolności, lecz także możliwość odkrywa-nia na nowo tych samych okolic. – Jesie-nią, gdy chmury są nisko, a na dole jest ponuro, lubię wzbić się wysoko. Czasami wystarczy 300 m ponad chmury. Widzia-ne z góry są przecudowne, rozświetlone, błyszczące. Wszystko jest srebrzyste, jas-ne. Słońce widać wyraźnie, choć nie grzeje tak jak latem, trzeba więc szybko kończyć wyprawę. Latam też zimą – mimo mrozu warto, bo widoki są piękne – opisuje.

Kiedyś latał latem nad ogromnymi polami rzepaku w okolicach Udorpia. – Rzepak jest przecudowny! Poleciałem tak nisko, jak tylko się dało. Do niezwy-kłych wrażeń estetycznych, wyrazistych kolorów, doszedł jeszcze bardzo silny zapach miodu. W powietrzu zapachy się kumulują i człowiek czuje je bardzo inten-sywnie – opowiada. Niesamowitych wra-żeń dostarczają też loty tuż nad wodą czy nad mokradłami.

ZDJĘ

CIE

| M

ARCI

N T

RZE

CIAK

Page 24: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

24 | GŁOS LASU | LUTY 2018

Latanie daje Marcinowi okazje do ob-serwacji ptaków. – Myszołowy, jastrzębie i bieliki to z natury ciekawskie ptaki. Ko-niecznie chcą sprawdzić, co to za dziwny stwór się pojawił. Czy to nie konkurencja? Często zdarzało mi się spotkać w powie-trzu żurawie. To wielka frajda choć na chwilę się z nimi zabrać. Lecą majesta-tycznie, ale zwykle tak szybko, że trudno za nimi nadążyć. Jednak nie gonię ich, bo zdaję sobie sprawę, że napęd hałasuje i może je niepokoić – mówi. I dodaje, że niezwykle towarzyskie są bociany, które przy lataniu bez napędu dołączają się do paralotniarza.

OSOBISTY ALARM WIATROWY Wbrew pozorom latanie nie jest bardziej niebezpieczne niż inne sporty, wymaga jednak od pilota ciągłej kon-centracji i obserwacji otocze-nia, a także dużej wiedzy na temat zjawisk atmosferycz-nych. Większość wypadków jest spowodowana niepo-trzebną brawurą i przecenie-niem własnych umiejętności.

Z napędem można latać praktycznie przez cały rok i  prawie wszędzie. Jest tylko jedno ograniczenie – pogoda. Jeżeli szybkość wiatru prze-kracza 10 m/s, nie ma co my-śleć o starcie. W górze może być bardzo nieprzyjemnie i  niebezpiecznie. Marcin ma swój osobisty „alarm wiatro-wy”. Mówi, że gdy rozkłada sprzęt i linki brzęczą jak wanty na jachcie, to rezygnuje.

Trzeba również wiedzieć, że wiatr wieje warstwami, różnie na różnych wy-sokościach. Na dole może być spokojnie, a wyżej zupełnie inaczej. Zawsze trzeba zachować czujność i zdrowy rozsadek. – Gdy tylko czuję drżenie w powietrzu, nie czekam, aż mi się skrzydło poskłada, tylko daję gaz do dechy i do góry! Aż do miejsca, gdzie panuje cisza. Na paralotni należy trzymać się strefy niekontrolowa-nych lotów, do wysokości 1850 m n.p.m. Można tam latać bez zgłoszenia – wyjaś-nia lotnik. Niestety, na tej wysokości czę-sto latają również helikoptery, po których przelocie powstaje w powietrzu chaos. Dlatego zawsze warto zgłosić się do wieży w Gdańsku. – To nic nie kosztuje, a do-staje się od ręki komunikat, co będzie się działo w okolicy. Kiedyś z kolegami krą-żyliśmy nad Bytowem i nagle widzimy,

że prosto na nas lecą helikoptery! Zanim jednak zdążyliśmy się poważnie przestra-szyć, skręciły i ominęły nas – śmieje się.

Paralotniarzy obowiązują również ograniczenia pionowe co do obiektów, nad którymi w ogóle nie wolno latać, np. w okolicach lotnisk czy poligonów. Nad parkami narodowymi nie wolno latać po-niżej 1000 m.

– Wśród paralotniarzy krąży powiedze-nie: „Lataj, synku, nisko i powoli – mó-wiła matka pilota”. Nic bardziej mylnego. Pierwsze niebezpieczeństwo przy niskim lataniu to słupy i linie, które są niewidocz-ne z góry. Drugie to pastuchy elektryczne, często prowadzone nad szosą tak wysoko, żeby przejechała ciężarówka. Dlatego warto trzymać się wysoko. Poza tym, jak się coś stanie, to zawsze ma się czas, aby

coś zaradzić albo wyrzucić spadochron, który na niższych wysokościach nawet nie zdąży się otworzyć – radzi Marcin.

Problemów może nastręczać także deszcz. – Jeżeli w powietrzu spotka pilo-ta przelotny deszczyk, to nic złego się nie stanie, skrzydło szybko wyschnie. Jednak już bardziej obfity opad spowoduje, że cienki materiał przemaka, robi się ciężki i  się łamie, zaczyna się giąć lub zwijać. Mówimy wtedy, że skrzydło „gryzie”. Może „gryźć” z różnych powodów, przy zawirowaniu powietrza czy z powodu błędu pilota. Dlatego trzeba zawsze być ostrożnym i z wyczuciem trzymać sterów-ki – przestrzega.

Marcinowi najprzyjemniej się lata latem o świcie albo tuż przed zachodem słońca, gdy temperatury są wyrównane. Powietrze jest wtedy spokojne i nic nie szarpie skrzyd-łem. – Na razie moje najbardziej niebez-pieczne latanie zaliczyłem w zeszłym roku

w Borsku. Z kolegami zlekceważyliśmy znaki, jakie dawała przyroda. Widać było, że około 100 km dalej rozpętała się burza. Zawsze pcha przed sobą powietrze, naj-rozsądniej jest jak najszybciej lądować. Ale my przeciągaliśmy. Widać było, że przy horyzoncie gną się drzewa, ptaki przestały latać, na jeziorze zrobiła fala. Nagle nami targnęło. Wtedy naprawdę się przestraszy-łem. Wylądowałem na miękkich nogach, w krzakach na początku lotniska, a kole-ga na podwórku u jakiegoś gospodarza. Mieliśmy masę szczęścia. Natura pokazała nam, że nie ma z nią żartów.

PRZYTŁACZAJĄCY OGROM KLĘSKI Po sierpniu ub.r. Marcin nawet nie my-ślał o lataniu. Dopiero miesiąc po nawał-nicy wzbił się w powietrze. Dotąd krajo-

braz po klęsce oglądał codziennie z samochodu. Gdy we wrześniu poleciał nad terenem, który po-został po lesie, nie uwierzył w to, co zobaczył. – Jak okiem sięgnąć, wszystko zniszczone. Niektóre powierzchnie już były uprząt-nięte, te robiły jeszcze większe wrażenie. Nad leśnictwem Dy-wan, przy głównych drogach, widać było szlaki, po których jeździły maszyny, i poukładane gigantyczne stosy drewna. Za Dziemianami widziałem pracu-jące harwestery szybko radzące sobie z drewnem. A obok smutny widok prywatnego lasu, a w nim traktor i dwóch ludzi z piłami –

wspomina leśnik. Według Marcina dopiero z góry moż-

na było zobaczyć, jak nielogicznie powy-wracało las. – W jednym miejscu leży, jak sprasowany, młodnik, a obok stoi stary drzewostan, w ogóle nienaruszony. Wi-dać też było, jak wiatr skakał. Szeroki pas połamanych drzew, a od niego odchodzą w bok języki, raz w lewo, raz w prawo. I  nagle, nie wiadomo skąd, znów cały drzewostan leży. Z morza połamanych drzew wystają domy niczym wyspy. Leś-niczówkę Róg, kiedyś ukrytą w lesie, teraz otacza pustkowie. Ani jedno drzewo nie ocalało. Mijałem kolejne leśnictwa, wi-działem kolejne leśniczówki, wszędzie to samo. Dopiero gdy wszystko zobaczyłem z góry, dotarł do mnie ogrom tej klęski. Tego widoku nie zapomnę do końca życia – kończy Marcin.

LEŚNIK Z PASJĄ

TEKST | MAYA GIELNIAK

ZDJĘ

CIE

| AR

CH. M

ARCI

NA

TRZE

CIAK

A

Page 25: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 25

WSPOMNIENIE

Profesor Marian Suwała1942–2018

PRZEZ PONAD 40 LAT JEGO PRACE NAUKOWE W YWIERAŁY WPŁYW

NA TECHNOLOGIĘ pozyskiwania drewna w polskich lasach, a więc również na całe środowisko. Ale nie mniej ważna niż dorobek naukowy, była jego postawa badawcza – przyjaciół, współpracow-ników i studentów ujmował niezwykłą pracowitością i wyjątkową skromnością. Profesor Marian Suwała zmarł 10 stycz-nia 2018 r.

Urodził się 11 sierpnia 1942 r. w Gra-bownicy. Po ukończeniu w 1961 r. Tech-nikum Leśnego w Krasiczynie podjął pracę jako stażysta w Nadleśnictwie Za-gożdżon, a już rok później rozpoczął na-ukę na Wydziale Leśnym Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.

Po ukończeniu studiów w 1967 r. zo-stał zatrudniony na stanowisku adiunkta w  Nadleśnictwie Skuły, jednak już dwa lata później przeszedł do Instytutu Ba-dawczego Leśnictwa, gdzie pozostał do końca swojej wspaniałej kariery zawo-dowej. Pracę rozpoczął w ówczesnym Zakładzie Pozyskiwania Drewna na sta-nowisku inżyniera. Zajmował się zagad-nieniem organizacji i technologii – niemal od razu prowadził samodzielnie wiele tematów badawczych związanych z me-todami pozyskania i transportu drewna. Dał się poznać jako pracownik zdyscy-plinowany, sumienny i koleżeński. Poko-

nywał kolejne szczeble kariery naukowej – inżyniera technologa (1972), starszego asystenta (1973) i adiunkta (1974).

W 1988 r. obronił pracę doktorską pt. „Wpływ sortymentowej metody pozy-skiwania drewna na wartość grubizny, wydajność pracy i koszt bezpośredni w  rębnych drzewostanach sosnowych”, uzyskując tytuł doktora nauk leśnych. W 1999 r. przedstawił rozprawę habili-tacyjną pt. „Uszkodzenia lasu przy pozy-skiwaniu drewna w trzebieżach późnych drzewostanów sosnowych”. Zwieńcze-niem kariery był tytuł profesora nauk leśnych, który otrzymał w 2007 r. z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Posiadał bogaty dorobek w zakresie nauk leśnych, a zwłaszcza w dziedzinie technologii pozyskiwania drewna i jej wpływu na środowisko leśne. Do Jego ważnych osiągnięć należy zaliczyć m.in. znaczący wkład w opracowanie nowej wówczas w naszym kraju metody sorty-mentowej, która obecnie znajduje szero-kie zastosowanie w praktyce leśnej. Był również inicjatorem i głównym autorem interdyscyplinarnych, pionierskich ba-dań Instytutu nad wpływem technologii i techniki pozyskiwania drewna na eko-system.

Był autorem i współautorem blisko 90 publikacji oraz licznych referatów przed-stawianych również na forum międzyna-rodowym. Opracował samodzielnie bądź

zespołowo wiele instrukcji i wytycznych do stosowania w gospodarce leśnej, a jego prace naukowe wniosły znaczący wkład w rozwój nauk leśnych i przyczyniły się do wychowania wielu młodszych specja-listów. Organizował i współorganizował liczne seminaria, konferencje i praktycz-ne szkolenia z zakresu użytkowania lasu. Uczestniczył w doraźnie powoływanych zespołach i komisjach, m.in. przez Dy-rekcję Generalną Lasów Państwowych, Polski Komitet Normalizacyjny, Stowa-rzyszenie Inżynierów i Techników Leś-nictwa i Drzewnictwa. Był laureatem licznych, wysokich odznaczeń państwo-wych oraz nagród za osiągnięcia naukowe i organizacyjne.

Po zakończeniu aktywnej pracy zawo-dowej podjął decyzję o powrocie w  ro-dzinne strony, aby poświęcić się życiu rodzinnemu. Niestety ciężka, stale postę-pująca choroba nie pozwoliła Mu się tym w pełni cieszyć.

12 stycznia 2018 r. w ostatniej drodze na cmentarzu w Grabownicy Starzeńskiej towarzyszyła Mu rodzina i grono najbliż-szych przyjaciół. Pożegnali człowieka o wyjątkowej przyzwoitości, skromności i pracowitości, który nie pragnął pochwał, wdzięczności, nagród czy odznaczeń. Człowieka obowiązkowego, życzliwego i sprawiedliwego. Taki pozostanie w na-szej pamięci.

Krzysztof Jodłowski

Page 26: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

26 | GŁOS LASU | LUTY 2018

KADRY OPRAC. | JERZY DRABARCZYK

Bogusław PiątekZASTĘPCA DYREKTORA GENERALNEGO LP DS. GOSPODARKI LEŚNEJAbsolwent WL SGGW. Przez 11 lat pełnił funkcję nadleśniczego w Nadl. Łochów (RDLP Warszawa). Wcześniej pracował w tym samym nadleśnictwie jako leśniczy.Za najważniejszą w pracy na nowym stanowisku uważa odpowiedzialność za to, co się robi. Chciałby ułatwić leśnikom pracę w terenie i w miarę możliwości zmniejszyć biurokrację. Interesuje się podróżami (czasem ze strzelbą) oraz numizmatyką.

Waldemar KubiakNADLEŚNICZY NADLEŚNICTWA KONIN (RDLP POZNAŃ)Absolwent WL SGGW oraz studiów podyplomowych z rachunkowości na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Pracował w Nadl. Koło jako referent ds. hodowli lasu, specjalista SL ds. użytkowania lasu i marketingu, ostatnio był głównym księgowym.Stawia na profesjonalizm, rzetelność, zaangażowanie oraz odpowiedzialność. Ceni wzajemny szacunek i dobrą atmosferę w zespole.Jego pasją jest łowiectwo. Lubi jeździć na nartach, a latem chodzić po górach.

Wojciech GrochalaDYREKTOR RDLP W ZIELONEJ GÓRZEAbsolwent WL SGGW. W Nadl. Kłodawa był adiunktem technologiem. Następnie pracował jako leśniczy w nadl. Smolarz i Strzelce Krajeńskie. Ostatnio był nadleśniczym Nadl. Głusko.Za najważniejsze w pracy uważa kontynuowanie dobrych działań oraz wprowadzanie stopniowych zmian w odpowiednich sferach działalności jednostki. Zależy mu, aby wszystkie jego działania służyły Polsce i Polakom. Hobby: paralotniarstwo i łowiectwo.

Tomasz KuleszaNADLEŚNICZY NADLEŚNICTWA TRZEBIEŻ (RDLP SZCZECIN)Ukończył WL AR w Poznaniu oraz studia podyplomowe z hodowli lasu, zarządzania przedsiębiorstwem w leśnictwie i ochronie przyrody oraz gospodarki finansowej w LP. Pracował w Nadl. Międzyrzecz jako podleśniczy i inżynier nadzoru. Ostatnio zastępca nadleśniczego w Nadl. Gryfino.Za najważniejsze uważa uczciwość, profesjonalizm, umiejętność pracy w zespole. Hobby: strzelectwo.

Bartłomiej ObajtekDYREKTOR RDLP W GDAŃSKUUkończył WL oraz Wydział Inżynierii Środowiska i Geodezji AR w Krakowie. W Nadl. Myślenice pracował jako specjalista ds. lasów niepaństwowych, podleśniczy oraz specjalista ds. hodowli lasu. Później był specjalistą ds. geodezji leśnej w RDLP w Krakowie i starszym specjalistą ds. stanu posiadania w Nadl. Gdańsk. Ostatnio nadleśniczy Nadl. Choczewo.Za najważniejszą uważa kontynuację likwidacji skutków katastrofalnego huraganu z sierpnia 2017 r.Hobby: wędkarstwo.

Zbigniew PawłowskiNADLEŚNICZY NADLEŚNICTWA LESKO (RDLP KROSNO)Ukończył WL SGGW, jest też inżynierem ochrony środowiska. Pracował w nadl. Baligród, Ustrzyki Dolne oraz Lesko, m.in. jako podleśniczy, komendant posterunku Straży Leśnej i zastępca nadleśniczego, pełnił też obowiązki nadleśniczego. Ma za sobą również pracę w Zespole Szkół Leśnych w Lesku.Stawia na komunikację wewnętrzną w jednostce, wzajemny szacunek oraz dobre relacje wśród załogi. Jego pasje to latanie szybowcowe i narciarstwo.

Mariusz OrzechowskiDYREKTOR RDLP W OLSZTYNIEAbsolwent WL SGGW oraz studiów podyplomowych z BHP i nowoczesnych metod zarządzania, a także studiów podyplomowych z polityki ochrony środowiska, ekologii i zarządzania. Pracował w Nadl. Olsztyn, był też inżynierem nadzoru w Nadl. Parciaki. Ostatnio zastępca dyrektora ds. rozwoju w RDLP w Olsztynie. Stawia na uczciwość, szczerość oraz wzajemny szacunek. Interesuje się łowiectwem i sportem. Lubi dobrą książkę.

Krzysztof StrzyżNADLEŚNICZY NADLEŚNICTWA DYNÓW (RDLP KROSNO)Jest absolwentem studiów inżynierskich z zakresu leśnictwa na SGGW oraz studiów podyplomowych na Wydziale Zarządzania Politechniki Rzeszowskiej. Dotychczas pracował jako inżynier nadzoru w Nadl. Lesko.Na nowym stanowisku stawia na dobre relacje z otoczeniem, wzajemny szacunek i zaufanie w zespole. Jego pasją jest sport, zwłaszcza piłka nożna.

Page 27: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 27

Tomasz SmędraZASTĘPCA NADLEŚNICZEGO NADLEŚNICTWA KAŃCZUGA (RDLP KROSNO)Absolwent WL AR w Krakowie oraz studiów podyplomowych z GIS w leśnictwie i ochronie przyrody (SGGW). Pracował w nadl. Leżajsk, Lubaczów oraz Sieniawa jako podleśniczy i specjalista SL.W pracy ceni profesjonalizm, pracowitość oraz wzajemny szacunek. Interesuje się fotografią przyrodniczą, ornitologią i botaniką.

Marcin ŻurkowskiZASTĘPCA NADLEŚNICZEGO NADLEŚNICTWA ORNETA (RDLP OLSZTYN)Absolwent WL SGGW oraz studiów podyplomowych z zarządzania zasobami ludzkimi, doktor nauk leśnych. Pracował w Nadl. Chojnów i Stacji Badawczej PAN w Popielnie jako podleśniczy i leśniczy. Ostatnio naczelnik Wydziału Organizacji i Kadr RDLP w Olsztynie. Stawia na zaufanie, współpracę i odpowiednie wykorzystanie kompetencji pracowników. Interesuje się historią i dziedzictwem kulturowym Warmii i Mazur oraz turystyką górską.

LEŚNICZOWIE:

Sławomir Didenkow – leśnictwo Rudna (Nadl. Lubin, RDLP Wrocław), Tomasz Dzida – leśnictwo Orsk (Nadl. Lubin, RDLP Wrocław), Grzegorz Horbowicz – leśnictwo Łobozew (Nadl. Ustrzyki Dolne, RDLP Krosno), Daria Kołodziej – leśnictwo Radosławice (Nadl. Sława Śląska, RDLP Zielona Góra), Stanisław Kowalik – leśnictwo Ukleina (Nadl. Myślenice, RDLP Kraków), Dariusz Pietrykowski – leśnictwo Osiek (Nadl. Złocieniec, RDLP Szczecinek), Tomasz Rowiński – leśnictwo Kapałów (Nadl. Ruda Maleniecka, RDLP Radom), Robert Rudnicki – leśnictwo Przydroże (Nadl. Sława Śląska, RDLP Zielona Góra), Tomasz Damian Sot – leśnictwo Stanisławice (Nadl. Kozienice, RDLP Radom), Przemysław Tatuśko – leśnictwo Kolesin (Nadl. Babimost, RDLP Zielona Góra), Jarosław Trela – leśnictwo Polanica (Nadl. Sława Śląska, RDLP Zielona Góra), Anna Maria Urbaniak – leśnictwo Odrowążek (Nadl. Suchedniów, RDLP Radom), Zygmunt Zaorski – leśnictwo Gatniki (Nadl. Marcule, RDLP Radom), Mirosław Żołnowski – leśnictwo Głogówko (Nadl. Głogów, RDLP Wrocław).

1 PROCENTPomoc dla OlafaMimo ciężkiej choroby genetycznej Olaf to dziecko pełne radości i życia. Jest piątym pokoleniem leśników, dlatego do braci leśnej zwracamy się o pomoc. Pieniądze można wpłacać na konto: Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko”, 77-400 Złotów, Stawnica 33A, Nr konta: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010. Tytułem: 950/K, Kostrzewa Olaf – darowizna

Lilianna i Wiesław Kostrzewa,RDLP w Szczecinku

Walka o każdy oddechJesteśmy pracownikami Nadleśnictwa Nurzec i rodzicami Agatki, która urodziła się ze złożoną wadą serca, która uniemożliwia jej samodzielne oddychanie. W tym roku konieczna będzie kosztowna operacja, którą można przeprowadzić wyłącznie w Niemczech. Agatce można pomóc dokonując wpłaty na rachunek: Fundacja na rzecz dzieci z wadami serca „Cor Infantis”, ul. Nałęczowska 24, 20-701 Lublin, nr konta: 86 1600 1101 0003 0502 1175 2150. Wpłaty z dopiskiem: Agata Kutyna. Dla wpłat zagranicznych: USD PL93 1600 1101 0003 0502 1175 2024

EUR PL50 1600 1101 0003 0502 1175 2022. Kod SWIFT dla przelewów z zagranicy: ppabplpkBank: BGŻ BNP PARIBAS, ul. Probostwo 6A, 20-089 Lublin

Egzoszkielet dla AdamaMam na imię Adam. Od 2006 r. w skutek wypadku samochodowego poruszam się na wózku inwalidzkim. Dzięki środkom z 1% podatku mogę się rehabilitować w zakładzie Akson, gdzie miałem okazję tekstować tzw. egzoszkiele – nowoczesny aparat umożliwiający „normalne" poruszanie się. Dziękuję wszystkim, którzy pomagali mi dotąd i jednocześnie proszę o dalszą pomoc. Po wypełnieniu rubryk z wyliczeniami podatku wpisz w odpowiednim miejscu nazwę w następującej formie: „AXIS” – Stowarzyszenie pomocy dla chorych po urazie rdzenia kręgowego, a następnie dopisz numer krajowego rejestru sądowego (KRS) w następującej formie: 0000070747 natomiast w rubryce „cel szczegółowy 1%” napisz: Adam Dudzin.

Pomoc dla JózefaJózef jest wcześniakiem urodzonym w 27 tygodniu ciąży. W pierwszych

dobach jego życia doszło do krwotoku płucnego, wylewu krwi do mózgu III stopnia i narastającego wodogłowia. Później pojawiła się dodatkowo dysplazja oskrzelowo-płucna, obniżone napięcie mięśniowe, koślawość stóp oraz mózgowe porażanie dziecięce.Dzięki intensywnej rehabilitacji oraz regularnym wizytom w wielu poradniach Józef zaczął chodzić i mówić. Jeśli w tym roku chcą Państwo nam pomóc, prosimy o przekazanie 1%.W rubryce KRS prosimy wpisać: 0000186434, cel 1%: Józef Jakuszek 228/J

Dla Kacpra i AntosiaProszę o wsparcie naszych dzieci Kacpra i Antosia i dziękuję za serce okazane w poprzednich latach. 1% podatku można przekazywać na konto: Fundacja na rzecz dzieci niepełnosprawnych z wadami rozwojowymi „Potrafię pomóc”, ul. Cybulskiego 35H, 50-205 Wrocław, nr rach.: mBank S.A. nr 60 1140 2004 0000 3502 7501 0722, KRS 0000303590, z dopiskiem: Kacper i Antoni Jabłońscy (240-245)

Agnieszka

Page 28: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

28 | GŁOS LASU | LUTY 2018

ZDJĘ

CIA

| M

AREK

KW

IATK

OWSK

I, AR

CHIT

EKCI

AN

NA

I AN

DRZE

J ZA

CHAR

SCY

REPORTAŻ

W MIĘDZY WOJNIU, W REJONIE WIEL-KICH JEZIOR MA-

ZURSKICH, W ÓWCZESNYCH PRUSACH WSCHODNICH, LICZ-BA LETNIKÓW STOPNIOWO ROSŁA. W położonych obok siebie dwóch miejscowościach, obecnie stano-wiących miasto Ruciane-Nida, dochodzi-ła do ok. 12 tys. osób rocznie. W latach 20. rozpoczęto więc w tej okolicy, na za-lesionej skarpie nad Jeziorem Nidzkim, budowę dużego pensjonatu z restauracją, nazwanego Kurhaus (dom wczasowy) Rudczanny, od nazwy małej osady, która

dała początek Rucianemu. Pokoje były wyposażone w elektryczne oświetlenie, centralne ogrzewanie i łazienki z ciepłą wodą. Przez restauracyjne tarasy scho-dziło się do wodnej przystani i kąpieli-ska. Można tam było wypożyczać łodzie i sprzęt wędkarski.

Ze względu na komfort i piękne poło-żenie pensjonatu, który działał przez cały rok, chętnych do pobytu w nim było wię-cej niż miejsc, dlatego w latach 30. zdecy-dowano się na jego rozbudowę i przebu-dowę, a obok wzniesiono drugi budynek dla wczasowiczów. Potem w pobliżu obu budowli postawiono jako atrakcję replikę

mazurskiej drewnianej chaty wiejskiej. Na tej samej działce znajdowały się garaż, lodownia, powozownia, pralnia, stajnia i pompa benzynowa do tankowania samo-chodów.

W latach 50. całość przejął „w zarząd i użytkowanie” Fundusz Wczasów Pra-cowniczych, który prowadził tu ośrodek wypoczynkowy nazwany Perłą Jezior. Pensjonaty funkcjonowały pod nazwa-mi Perła I (starszy) i Perła II (nowszy). Pierwszy z nich wcześniej się spalił i zo-stał odbudowany ze zgliszcz w nowym kształcie. Ostatni kapitalny remont oba budynki przeszły w 1972 r., a w 1980 r.

Bezprawne decyzje administracyjne spowodowały, że Perła Jezior – przedwojenny ośrodek wczasowy na Mazurach – została wyłączona z zarządu Lasów Państwowych i popadła w ruinę. Po niedawnym przywróceniu właściwego stanu prawnego ma szansę uzyskać standard uzasadniający nazwę.

Déjà vu to za mało

Perła I – po lewej stan obecny, po prawej projekt rewitalizacji

Page 29: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 29

miała w nich miejsce „modernizacja”, któ-rej charakter nie został odnotowany w do-kumentach. Poza tym FWP wybudował na tym terenie: w 1955 r. – budynek dla pracowników o powierzchni 104 mkw., w 1967 r. – „WC” (14 mkw.), a w 1978 r. – krąg taneczny (165 mkw.).

MĘTLIK W PARAGRAFACHUstawa o lasach z 1991 r. oddawała w za-rząd Lasów Państwowych wszystkie „lasy państwowe stanowiące własność Skarbu Państwa (…) pozostające pod zarządem innych ministrów i nieprzekazane z pań-stwowego gospodarstwa leśnego” oraz „wyłączone z państwowego gospodarstwa leśnego” i „przekazane pod zarząd innych ministrów” w odpowiednim trybie. Zapis ten powinien był także dotyczyć zalesio-nej oraz figurującej w ewidencji gruntów i budynków jako „las” działki Perły Jezior. Wcześniej jednak wojewoda suwalski na mocy przepisów wprowadzających usta-wę o samorządzie terytorialnym wydał decyzję, zgodnie z którą nieruchomość ta została skomunalizowana, tj. naby-ta przez gminę Ruciane-Nida. Mimo to w  1993 r. minister ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa na wnio-sek prezesa Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki postanowił wyłączyć ten sam teren z zarządu LP i przekazać go FWP „w bezterminowe użytkowanie”. Z ko-lei w następnym roku Krajowa Komisja Uwłaszczeniowa potwierdziła wcześniej-szą o trzy lata decyzję wojewody.

Dopiero po kolejnych 14 latach obie decyzje o komunalizacji, zarówno ta wy-dana przez wojewodę, jak i KKU, zostały uznane za nieważne przez ministra spraw wewnętrznych. Po tym fakcie Nadleśni-ctwo Maskulińskie (RDLP Białystok), na obszarze którego leży działka z ośrod-kiem wczasowym, starało się zawrzeć z FWP umowę najmu na grunt pod nim. Potencjalny najemca wyraził zgodę, ale przypomniał, że nieruchomość została wyłączona z Lasów Państwowych. Zaraz potem zwrócił się do ministra środowiska o jej sprzedaż. W swej opinii na ten temat z 2011 r. DGLP zauważyła, że jeśli grunt skarbu państwa miałby zostać sprzedany zgodnie z art. 38 ustawy o lasach, musiał-by najpierw powrócić w zarząd LP. W na-stępnym roku FWP zmienił stanowisko w sprawie umowy najmu i  odmówił jej zawarcia.

W 2014 r. nadleśnictwo wystosowało pismo do ministra środowiska z proś-

bą o  stwierdzenie nieważności decyzji z 1993 r. Została ona wydana w trybie art. 40 ustawy o lasach, który przewidywał, że właściwy minister może wyłączyć daną nieruchomość z zarządu LP na wniosek innego „ministra lub wojewody” i  prze-kazać odrębnemu podmiotowi „wraz z określeniem terminu i warunków użyt-kowania”. Nadleśnictwo podniosło, że Perła Jezior w czasie wydawania decyzji nie była w zarządzie LP, bo została naby-ta przez gminę, a o jej wyłączenie wniósł nieuprawniony do tego organ. Po prawie półtora roku nadeszła odpowiedź – mi-nister środowiska unieważniał kwestio-nowaną przez nadleśnictwo decyzję jako „wydaną z rażącym naruszeniem prawa”. Co prawda nietrafny był argument, jakoby dotyczyła nieruchomości, która nie była w tym czasie w zarządzie LP, ponieważ jej komunalizacja została unieważniona, ale faktycznie prezes Urzędu Kultury Fizycz-

nej i Turystyki nie mógł zgodnie z prawem podejmować w tej sprawie żadnych dzia-łań. Ponadto w decyzji wyłączającej dział-kę Perły Jezior z zarządu LP nie podano terminu, w jakim ma obowiązywać. Wo-bec takiego obrotu sprawy FWP oświad-czył, że „przestaje prowadzić działalność na potrzeby wypoczynku ludności”.

NOWE MIANO PERŁY JEZIOR– Bliższe oględziny wykazały, że ośrodek wczasowy nadawał się raczej na szkołę przetrwania niż do wypoczynku – mówi Jacek Schramke, sekretarz Nadleśni-ctwa Maskulińskie. – W ostatnich latach budynki były kompletnie zaniedbane i w szybkim tempie niszczały – na ścia-nach wyrósł grzyb, a stropy były miej-scami przegniłe. Nie dysponowaliśmy informacją o amortyzacji poszczególnych części ośrodka, dlatego powstała koniecz-ność wyceny całego obiektu. Ostateczne

W ostatnich latach budynki były kompletnie zaniedbane i w szybkim tempie niszczały

ZDJĘ

CIA

(4)

| MAR

EK K

WIA

TKOW

SKI

Page 30: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

30 | GŁOS LASU | LUTY 2018

porozumienie w sprawie jego przejęcia zostało zawarte dopiero po rocznych ne-gocjacjach.

Rzeczoznawca wycenił budynki i  in-frastrukturę na przeszło 2,5 mln zł, a grunt na prawie 1 mln zł. Stopień zuży-cia technicznego budynku Perła I został określony na 31–50 proc., a Perła II na 51–74 proc. W tym czasie zastanawiano się nad dalszymi losami obiektu. Poja-wiła się koncepcja, aby przekształcić go w nowoczesny, ogólnodostępny ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy pod egidą LP. – Nie braliśmy pod uwagę jakiegoś kolejnego kapitalnego remontu, dzięki któremu turyści pamiętający być może dawną świetność Perły Jezior mogliby przeżywać déjà vu – mówi Rafał Sien-kiewicz, zastępca nadleśniczego. – W grę wchodziła tylko rewitalizacja co się zowie.

Ponieważ koszt takiego przedsięwzię-cia musiał wynieść przynajmniej kilkana-ście milionów złotych, sprawę konsulto-wano z macierzystą RDLP oraz sąsiednią RDLP w Olsztynie, a także z DGLP. Analizowano celowość i opłacalność tego projektu i zdecydowano się na jego reali-zację. Po jej zakończeniu ośrodek ma uzy-skać nową nazwę – Leśna Perła Mazur.

ZADOWOLENI KONTRA ZATROSKANI– Wiadomość o inicjatywie leśników bar-dzo szybko rozeszła się wśród mieszkań-ców, którzy przyjęli ją z ogromnym zado-woleniem – mówi Piotr Feliński, burmistrz Rucianego-Nidy. – Chyba wszyscy dość mieli widoku zaniedbanego terenu Perły Jezior, który prawie codziennie zmuszeni byli oglądać, gdyż leży przy głównej trasie łączącej obie części naszego miasta.

Rada Miejska wydała w tej sprawie oświadczenie: „Mając na uwadze tu-rystyczny charakter naszej gminy oraz wieloletnią współpracę z PGL LP, Rada wyraża swoje pozytywne stanowisko dla idei reaktywacji dawnego ośrodka wypo-czynkowego Perła Jezior i przekształcenia go w nowoczesny ośrodek szkoleniowo--wypoczynkowy Leśna Perła Mazur. (…) Przejęcie go przez LP daje szansę na stworzenie nowoczesnej bazy noclegowej na europejskim poziomie oraz powstanie, tak potrzebnych na lokalnym rynku, sta-łych miejsc pracy dzięki generowaniu ru-chu turystycznego także poza sezonem”.

Wcześniej jednak uaktywniło się w tej sprawie miejscowe stowarzyszenie Sadyba, które jako swój cel przedstawia „ochronę

kulturowego krajobrazu Mazur”. Skiero-wało ono wniosek do warmińsko-mazur-skiego konserwatora zabytków. „Działając w trosce o dziedzictwo narodowe jako dobro wspólne” postulowało wpisanie do rejestru zabytków, „zespołu budynków wchodzących w skład tzw. Ośrodka Wy-poczynkowego Perła Jezior”.

Z kolei Rada Miejska Rucianego-Nidy wyraziła obawę, że nadanie statusu zabyt-ków obiektom, które w ciągu ostatnich dekad zostały gruntownie przebudowa-ne lub uległy dewastacji, uniemożliwi swobodne inwestowanie i doprowadzi do porzucenia pomysłu reaktywacji ośrod-ka, co byłoby ogromną stratą dla rozwoju społeczno-gospodarczego gminy.

WEJŚCIE KONSERWATORANarodowy Instytut Dziedzictwa w swej opinii na ten temat stwierdził, że o ile Per-ła II i chata mazurska zachowały się – nie licząc technicznego zużycia – w stanie mało zmienionym, o tyle Perła I swój obecny wygląd zawdzięcza nie architektom, lecz „partaczom”. Budynek stracił pierwotne proporcje, a z jego głównej bryły zniknął dwuspadowy dach z facjatami, zastąpiony przez stropodach. Ponadto diametralnie zmieniono układ wnętrz, a do odbudowy użyto materiałów, których nie stosowano w oryginalnej konstrukcji – papy, lastryka i PCV. Na początku tego roku konserwa-tor zabytków wydał decyzję, w której od-mówił wpisania tego budynku do rejestru zabytków. Znalazły się w nim natomiast mazurska chata, tarasy na skarpie i Perła II, w której wnętrzu szczególne walory zabyt-

kowe mają ponoć parkiet w sali jadalnej i balustrady schodów.

W czasie kiedy trwała korespondencja między stowarzyszeniem Sadyba a konser-wator zabytków, który żądał sprecyzowa-nia wniosku o wpis do rejestru zabytków, nadleśnictwo zamówiło i otrzymało ocenę techniczną poszczególnych budynków, opinię geotechniczną terenu oraz koncep-cję architektoniczną i schemat funkcjo-nalny rewitalizacji obiektu. Dokonało też rozbiórki kilku powstałych po wojnie szop oraz wycięło drzewa, które stanowiły za-grożenie dla ludzi i budynków.

– Koncepcja architektoniczna rewitalizacji – niezależnie od wpisu do rejestru zabytków, bo powstała, zanim nastąpił – podkreśla konieczność zachowania istniejących war-tości historycznych budowli – mówi Jacek Schramke. – A w przypadku budynku, któ-rego bryła uległa zniekształceniu, przewiduje przywrócenie mu dwuspadowego dachu, przypominającego pierwotny wygląd.

Za to Perła II ma zachować wszystkie detale swej zewnętrznej formy architekto-nicznej, ale jej wnętrze powinno być prze-budowane, aby spełniać wymogi aktual-nych przepisów przeciwpożarowych oraz dotyczących budynku hotelowego o wy-sokim standardzie. Uznanie za zabyt-kowe starych klatek schodowych może znacznie utrudnić te prace. Między Perłą I a Perłą II zaprojektowano przeszklony łącznik na wysokości pierwszego piętra. Czy po wpisie do rejestru zabytków po-zwoli na to konserwator – okaże się.

REPORTAŻ

Perła II ma zachować wszystkie detale swej zewnętrznej formy architektonicznej

TEKST | MAREK KWIATKOWSKI

ZDJĘ

CIE

| MAR

EK K

WIA

TKOW

SKI

Page 31: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 31

Sztuka ważenia słów

OBOWIĄZUJĄCA DO-TĄD USTAWA O PRA-WIE PRASOW YM WE-

SZŁA W ŻYCIE W 1984 R., wydawać by się więc mogło, że jest legislacyjnym starociem, skrojonym raczej pod realia schyłkowej komuny, niż dokumentem dostosowanym do dzisiejszej rzeczywi-stości medialnej. Nic bardziej mylnego. Ówcześni prawnicy tak skrupulatnie dba-li o zachowanie pozorów istnienia wolno-ści słowa, że – przynajmniej na papierze – pozostaje ona aktem całkiem nowo-czesnym, do którego przez ponad 30 lat nikt nie zgłaszał poważniejszych korekt. Te wprowadzone 27 listopada ub.r. para-doksalnie potwierdzają tę opinię – są one w większości raczej kosmetyczne niż re-wolucyjne. Z jednym wyjątkiem – kwestii prawa do autoryzacji wypowiedzi.

INFORMACJA OBOWIĄZKOWAPozornie i pod tym względem zmiany nie są znaczące. Tak jak dawniej, każdy wypowiadający się do mediów ma prawo do kontroli nad własnymi słowami, na pewnym etapie może je zmieniać, pre-cyzować, usuwać niezręczne lub błędne fragmenty. W praktyce jednak różnice między dawnymi a obecnymi przepisami są spore i zdecydowanie niekorzystne dla osób udzielających informacji. Dostały one do ręki w zasadzie tylko jedno nowe narzędzie – od tej pory dziennikarz jest zobowiązany poinformować o możliwo-ści autoryzowania wypowiedzi. Niby też nic nowego – wywiady autoryzowano od zawsze, co solidniejsi dziennikarze zwykle udzielali takiej informacji. Rzecz w  tym, że osoby pojawiające się w me-diach sporadycznie, czy wręcz jednorazo-wo, najzwyczajniej mogły nie wiedzieć o takiej możliwości, bo dziennikarz mógł,

lecz nie musiał im tego uświadamiać. Teraz, mając już tę świadomość zagwa-rantowaną ustawowo, warto z autoryzacji korzystać umiejętnie.

Po pierwsze, trzeba pamiętać, że jest ona ograniczona w czasie. W przypad-ku nieodesłania poprawionego tekstu po upływie sześciu (dzienniki) lub 24 godzin (czasopisma) redakcja ma pełne prawo wykorzystać tekst nieautoryzowany – chy-ba że strony umówią się na inne, dogodne dla siebie terminy. Po drugie zaś – jeśli nawet uda się zdążyć przed upływem tych terminów, zmiany w wypowiedziach nie mogą być drastyczne. Ustawodawca for-mułuje to bardzo wyraźnie: „Nie stanowi autoryzacji zaproponowanie przez oso-bę udzielającą informacji nowych pytań, przekazanie nowych informacji lub odpo-wiedzi ani zmiana kolejności wypowiedzi w autoryzowanym tekście”. W przypadku nadesłania autoryzacji w takiej formie re-dakcja również ma prawo opublikować wersję pierwotną, bez żadnych odautor-skich korekt, bądź tylko z tymi, które sama uzna za istotne dla treści materiału. Oczywiście jest możliwa sytuacja, w której redakcja zdecyduje się na zamieszczenie nawet wszystkich poprawek informatora. Istotne jest jednak to, że w świetle prawa nie musi tego robić i decyzja o ostatecznym kształcie tekstu należy w tym przypadku wyłącznie do redaktorów.

Ważne jest również, że podobnie jak w  1984 r., informator ma wciąż prawo wstrzymać lub zmienić zakres swojej wypowiedzi w przypadku wystąpienia „ważnych powodów osobistych lub spo-łecznych”. Choć warto pamiętać, że jedno-cześnie dziennikarz może bez konsekwen-cji wykorzystać w tekście taką informację, tyle że musi wyrazić ją swoimi słowami lub przytoczyć wypowiedź innej osoby.

PUBLICZNIE, CZYLI WSZĘDZIE?Mówiąc więc wprost – trzeba dziś znacz-nie bardziej niż dotąd uważać na słowa wypowiadane do mikrofonów lub przed kamerą. I wcale niekoniecznie musi tu chodzić wyłącznie o oficjalnie przeprowa-dzane wywiady. Na słowa trzeba uważać również w każdej sytuacji, która może być interpretowana jako publiczna. W orygi-nalnym brzmieniu ustawy dziennikarz miał mianowicie dotąd prawo wykorzy-stać bez autoryzacji tylko wypowiedź, która została już wcześniej opublikowana – zwielokrotniona w formie fonicznej, wi-zualnej bądź drukowanej.

Dziś, dopisując do tego ustępu słowa: „lub wygłoszona publicznie”, ustawo-dawca stworzył możliwość wykorzysty-wania bez autoryzacji w zasadzie każdej wypowiedzi wygłoszonej w przestrzeni publicznej – a więc niemal gdziekolwiek, bo definicja tego pojęcia jest bardzo nie-ostra. To oczywiście teoria, warto jednak przynajmniej zdawać sobie sprawę z ist-nienia takiego mechanizmu. Dzienni-karz oczywiście będzie musiał udowodnić wygłoszenie cytowanej opinii, co jednak w czasach kamer, telefonów komórko-wych i mediów społecznościowych nie bę-dzie zapewne najmniejszym problemem.

W jakimś sensie ten ostatni, dość nie-pokojący przepis oddaje po prostu ducha czasów. W internecie wirują przecież ty-siące podsłuchanych czy podejrzanych sytuacji, których autorstwa nikt nigdy nie ustali, nie wspominając o ich autoryza-cjach. Ale wiedząc o tym, warto nauczyć się ważyć słowa – nie ma pewności, gdzie, kiedy ani w jakim kontekście zostaną przytoczone.

Poprawki wprowadzone pod koniec ubiegłego roku do prawa prasowego wyraźnie faworyzują dziennikarzy kosztem ich informatorów. Wypowiadając się publicznie, warto więc bardziej niż dotąd uważać na słowa.

NIEZBĘDNIK PRACOWNIKA

TEKST | WOJCIECH [email protected]

Page 32: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

32 | GŁOS LASU | LUTY 2018

WYWIAD

Dość hipokryzji

Jakiś czas temu media społecznościo-we wzięły pana na warsztat i z faktu, że jest pan członkiem rady programo-wej WWF, a jednocześnie myśliwym, uczyniły niezdrową sensację. Hejt polał się za łowiectwo. Gdy przystę-powałem do PZŁ, to domyślałem się, że będą takie reakcje. Nie spodziewałem się jednak ani takiej głupoty, ani tak ogrom-nej histerii.

Stał się pan celem bezpardonowego ataku na oślep. Bolało?Akurat ten hejt zainicjowała organizacja Ludzie Przeciwko Myśliwym z Białego-stoku. Potem ukazała się seria artykułów

prasowych już nie konkretnie o mnie, lecz o PZŁ, które były oderwane od rzeczywi-stości. Opierały się na informacjach otrzy-manych m.in. od założyciela LPM, który został skazany za wyłudzanie pieniędzy. W uzasadnieniu wyroku sędzia stwier-dził, że „lansował się w mediach jako oso-ba działająca z pobudek altruistycznych i w interesie społecznym”, tymczasem sąd orzekł, że to nieprawda.

Trudno ustalić autorów obrzydliwych słów, które padały na facebookowej stro-nie LPM. Część postów została ukryta, a i sam Facebook nie chce ich udostępnić, bo musi mieć nakaz sądowy. Dlatego od-dałem sprawę do sądu.

Czy warto jednak tracić czas i energię na chodzenie po sądach i szarpanie się z takimi ludźmi?To był już kolejny tego typu atak, z tym że za pierwszym razem nie interweniowa-łem. Teraz stwierdziłem, że nie odpusz-czę, bo pojawił się hejt związany nie tylko z PZŁ, lecz także z ogrodem zoologicz-nym. Myślę jednak, że zawsze powinno się reagować, zwłaszcza jeśli w grę wcho-dzą wulgaryzmy i pomówienia.

Warto, żeby ludzie zrozumieli, że tego typu organizacje nie robią nic poza czar-nym PR-em. Niczego nie produkują, a   ich biznesplan opiera się na negatyw-nych emocjach – znaleźć ofiarę, oczernić

O tym, jak reagować na hejt w mediach społecznościowych, ludzkiej hipokryzji w podejściu do zwierząt oraz zachowaniu zdrowego rozsądku rozmawiamy z Andrzejem G. Kruszewiczem, dyrektorem warszawskiego zoo, autorem książek, gawędziarzem i myśliwym.

ZDJĘ

CIE

| D

AREK

GOL

IK

Page 33: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 33

ją, zrobić hejt i zebrać 1 proc. podatku na swoją działalność. To się powinno w Pol-sce skończyć. W krajach ościennych pora-dzono już sobie z tym problemem, a u nas jeszcze tacy ludzie mają pole do popisu.

„Sadyści, mordercy. To wam się na-leży kulka w łeb” – to standardowy komentarz w mediach społecznościo-wych na temat myśliwych. Polujące-mu znanemu człowiekowi trudno się dzisiaj przyznawać do swojej pasji…W technikum weterynaryjnym byłem na polowaniu jako pomocnik naganiaczy. Trafiłem na grupkę nieuczciwych myśli-wych. Jeden zgubił się w młodniku, bo okazało się, że przestawiał wnyki, które tam znalazł. Drugi strzelił do sarny cien-kim śrutem, nie zatrzymał jej i jeszcze ją wyzwał od najgorszych, a trzeci zastrzelił dzięcioła zielonego i oglądał go jak jakie-goś cudaka. Po czymś takim przeszło mi radykalnie na wiele lat…

Potem ponownie w sprawy łowiectwa wciągnęli mnie znajomi, bardzo etyczni ludzie, oddani przyrodzie i z ogromną wiedzą o zwierzętach. Poznałem smak dziczyzny, zacząłem ją sam przyrządzać.

W takiej sytuacji bycie dyrektorem ogrodu zoologicznego to też cięż-ki kawałek chleba. Dla wielu zoo to miejsce, w którym zwierzęta cierpią. Za przykład najczęściej podawane są zamknięte na wybiegach, kiwające się niedźwiedzie…To typowa stereotypia, na którą niedź-wiedzie są bardzo podatne. My też dosta-liśmy filmik ze zdenerwowanym i dziw-nie chodzącym niedźwiedziem z naszego zoo. Tylko że on zachowywał się tak, bo węchem i wzrokiem namierzył pielęgnia-rza niosącego wiadro z rybami… Taki zmanipulowany film można pokazać społeczeństwu z argumentem – patrzcie, jak oni męczą misie! Nad takim zacho-waniem zwierzęcia można zapanować. Trzeba zbadać, jaką część dnia mu ono zajmuje, z czego wynika, jak wygląda wy-bieg, czy wymaga urozmaicenia.

W zoo mamy sztab ludzi i krzyw-dzące byłoby powiedzenie, że męczą zwierzęta, bo to oni są najbardziej za-angażowani w opiekę nad nimi. To oni po tych zwierzętach sprzątają, myślą o nich, karmią je, nazywają po imieniu. A są krytykowani przez osoby, które nic dla zwierząt nie zrobiły. To nieuczciwe podejście.

To trochę tak jak z nami, leśnikami. Skoro każdy może być ekspertem od ekosystemów leśnych, to również może najlepiej znać się na ogrodach zoologicznych. To łatwy cel ataku.Były próby wykorzystywania ogrodów do czarnego PR-u, żeby coś dla siebie ugrać. W Europie, w tym w Polsce, pojawiły się organizacje, które potępiały ogrody zoo-logiczne, nie rozumiejąc ich istoty. Poka-zywano filmy, które nie miały związku z rzeczywistością, nawoływano, że zwie-rzęta w zoo są biedne i trzeba walczyć o ich szczęście, a wystarczy tylko wpłacić 1 proc. podatku…

Ogrody zoologiczne są różne i wrzu-canie wszystkich do jednego worka jest nieuczciwe. A tak niestety robią niektó-re organizacje, w czambuł potępiając wszystkie ogrody. A przecież są wśród nich te dbające o międzynarodowe stan-

dardy i hodujące zagrożone gatunki, choć część rzeczywiście pokazuje nieszczęśli-we zwierzęta dla pieniędzy. Trzeba wy-raźnie rozróżnić te dwa typy działalności, a  nasze prawo jest pod tym względem niedoskonałe. Bardzo łatwo zarejestrować zoo – wystarczy 50 zwierząt, które trzeba pokazywać tylko przez tydzień w roku. Niektórzy nawet założyli ogród zoolo-giczny jedynie po to, żeby wyciąć drzewa, bo ustawa zwalnia zoo z obowiązku uzy-skiwania zgód.

Kilka lat temu w kopenhaskim zoo pracownicy nakarmili lwa żyrafą. Sprawa odbiła się głośnym echem i nie znalazła powszechnego zro-zumienia, mimo wielu argumentów pracowników ogrodu. Czy pan, jako dyrektor zoo, zaryzykowałby w ten sposób?Jeszcze nie. Nasza młodzież na razie ma dość dobry związek ze zwierzętami. W Danii natomiast zauważono, że mło-

dzi ludzie, zwłaszcza z dużych miast, są tak kompletnie oderwani od świata przy-rody, że według nich mleko pochodzi z kartonika, a mięso z pudełka. Nie koja-rzą mięsa ze zwierzęciem. Lekcja, którą przeprowadzono w kopenhaskim zoo, miała nauczyć przede wszystkim anato-mii. I tak musiano tę żyrafę zabić czy też w inny sposób się jej pozbyć, ponieważ takie było wskazanie koordynatora. Po-tem celowo dano mięso lwom, żeby mło-dzież zobaczyła, że muszą one je zdobyć, żeby przeżyć. Zebrano oświadczenia od rodziców i opiekunów, że się na taką lek-cję zgadzają.

Ja bym nie miał odwagi podjąć podob-nej decyzji, bo jestem wychowany w innej kulturze. Duńczycy mają jednak trochę odmienne podejście do świata przyrody.

Jednak oderwanie współczesnych mieszczuchów od przyrody widać co-raz bardziej także w Polsce. To spore wyzwanie dla osób prowadzących edukację przyrodniczą.Większość mieszkańców miast nie wi-działa martwego zwierzęcia i boi się śmierci. Na wsi coś się urodzi, coś umie-ra. Coś się zabija, coś się zjada. W mie-ście ludzie chcą mieć podaną wędlinę, ale tak, żeby nie przypominała zwierzę-cia. Gdy jeden ze sklepów sprzedawał całe grillowane świnki, to był skandal na całą Polskę. Jak to? Można kupić świnkę z główką i oczkami? Ale nikogo już nie oburza sprzedawanie połowy świnki bez głowy… Chcemy jeść mięso, nie zwierzę.

W naszym zoo każdego roku prowa-dzimy około 500 lekcji, które są nastawio-ne na poznawanie świata przyrody. Jesz-cze nie myśleliśmy o tym, żeby wciągać młodzież w pokazywanie prawdy o tym, skąd się bierze mięso.

Kto powinien się tym zajmować w czasach, w których większość ludzi czerpie cząstkową wiedzę z interne-tu? Leśnicy, przyrodnicy, myśliwi?Według mnie warto wciągać młodzież w  sprawy łowiectwa. Można zacząć od dokarmiania czy tropienia zwierząt. Ma-rzy mi się zarażanie młodych ludzi sur-vivalem, czyli umiejętnością rozpalenia ogniska, przygotowania prostego dania, wyszukania roślin jadalnych, grzybów, podchodzenia zwierzyny.

W mieście ludzie chcą mieć podaną wędlinę, ale tak, żeby nie przypominała zwierzęcia

ROZMAWIAŁA | BOGUMIŁA [email protected]

Page 34: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

34 | GŁOS LASU | LUTY 2018

WOKÓŁ LP

Do ptaków objętych ochroną w Polsce często strzela się poza granicami naszego państwa, także podczas polowań organizowanych zgodnie z obowiązującym tam prawem. Jaka jest skala zabijania ptaków – legalnie bądź nie – w naszym kraju i na świecie?

O krok za daleko

Myszołów jest najczęściej zabijanym ptakiem szponiastym w regionie Europy, Azji Mniejszej i Afryki Północnej. Co roku ginie tam 10 tys. osobników tego gatunku

ZDJĘ

CIE

| TO

MAS

Z SC

ZAN

SNY

Page 35: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 35

MIMO POSTĘPUJĄ-CEGO ROZWOJU C Y W ILIZ AC Y J NE-

GO PRZEZ WIEKI POLOWANIA NA PTAKI BYŁY JEDNYM ZE SPOSOBÓW NA ZDOBYCIE PO-KARMU. Z czasem modne stały się po-lowania dla przyjemności, umożliwiające sprawdzenie i zaprezentowanie umiejęt-ności strzeleckich oraz zaprezentowanie swojego statusu społecznego przez bogat-szych. Dodatkowo potrawy sporządzone z kaczkowatych, kuraków, dropi i siewek były nieodzownym elementem każdej uroczystej uczty.

Pewne gatunki ptaków od wieków traktowano instrumentalnie. Włady-sław Taczanowski w książce „O ptakach drapieżnych w Królestwie Polskiém, pod względem wpływu, jaki wywiera-ją na gospodarstwo ogólne” (1860) oraz Jan Sokołowski w „Ptakach Ziem Pol-skich” (1936) opisują, jak jeszcze w XIX i XX  w. patrzono na ptaki przez pry-zmat ich użytkowości. Gatunki, które zachwycały wyglądem i śpiewem, odła-wiano i zamykano w klatkach. Niektóre pisklęta sów czy ptaków szponiastych oswajano i hodowano. Natomiast setki tysięcy ptaków szponiastych i  kruko-watych podlegały eksterminacji w całej Europie tylko dlatego, że ich potrzeby wynikające z biologii stanowiły konku-rencję dla potrzeb ludzi. Pewne gatun-ki miały nieco więcej szczęścia. Zajęte gniazdo bociana białego traktowano jako błogosławieństwo, a bociany za-chęcano do osiedlania się. Ptaki często były jednak traktowane bezdusznie, o czym mogą świadczyć zapisy Włady-sława Taczanowskiego, który ze smut-kiem stwierdza: „[dzieci] każde znale-zione gniazdko z jajami lub pisklętami niezawodnie zniszczą. […] Bawią się niemi, rzucają na siebie jajami, a nawet często i matki na gniazdach łowią”.

Od tamtych czasów stosunek ludzi do przyrody gruntownie się zmienił. Dla większości z nas przedstawione wyżej praktyki są zupełnie obce. Smaku mięsa siniaka czy kraski nikt nie zna, przelatu-jący bielik budzi zachwyt, a krzywdzenie ptaków jest głośno piętnowane.

Obecnie lista polskiej awifauny obej-muje 454 gatunki. Spośród nich ochro-ną ścisłą objętych jest 427 gatunków, a  częściową – dziewięć. Dla 21 gatun-ków wymaga się ustalenia stref ochrony ostoi, miejsc rozrodu i regularnego prze-

bywania. Prawie 30 proc. wszystkich gatunków ptaków spotykanych w Polsce zostało wymienionych w załączniku I dyrektywy ptasiej. Reprezentują ją ga-tunki uznane w Europie za zagrożone wyginięciem i podatne na szczególne zmiany w ich naturalnym środowisku. Rozpatrując w tej perspektywie obecną ochronę ptaków w Polsce, śmiało moż-na przyznać, że jest wyraźnie lepiej, niż było. Czy jednak obowiązujące dziś pra-wo jest doskonałe? Na pewno zawsze może być lepiej.

CELNY STRZAŁW Polsce jedynym legalnym sposobem zabijania dzikich ptaków, poza nielicznymi wyjątkami, jest myślistwo, które praktyku-je część spośród ok. 120 tys. myśliwych. Obowiązujące obecnie prawo łowieckie dopuszcza w określonych terminach polo-wania na 13 gatunków ptaków (krzyżów-kę, głowienkę, czernicę, cyraneczkę, gęga-wę, gęś zbożową, gęś białoczelną, łyskę, słonkę, grzywacza, bażanta, kuropatwę oraz jarząbka). Do polowań może służyć jedynie broń myśliwska gładkolufowa na śrut, konieczna jest również obecność uło-żonego psa myśliwskiego.

Zasadniczym powodem polowań na ptaki jest chęć kultywowania tradycji my-śliwskiej, nie zaś potrzeba regulacji popu-lacji, tak jak ma to miejsce w przypadku użytkowania łowieckiego większości ssaków. Według danych PZŁ w  sezonie 2016/2017 pozyskano w Polsce 83 tys. kaczek (w większości krzyżówek), 9 tys. gęsi, 4 tys. łysek, 400 słonek, 12 tys. grzy-waczy, 92 jarząbki, 660 kuropatw i 81 tys. bażantów. Doniesienia naukowe wskazują jednak, że może ich być znacznie więcej. Podczas polowań część ptaków z całą pew-nością zostaje jedynie postrzelona, ranne odlatują i po pewnym czasie giną. Bez wątpienia zazwyczaj są to skutki ludzkich pomyłek. Jak podpowiadają koledzy myśli-wi, aby zminimalizować liczbę strzelanych ptaków, ważne jest, aby w polowaniach brały udział osoby doświadczone, które zdają sobie sprawę z ciążącej na nich od-powiedzialności i obowiązujących zasad, np. oddawania strzałów z odległości nie większej niż 40 m. Przed strzałem trzeba utrzymać emocje na wodzy, rozpoznać cel w ciągu ułamków sekund i zadbać o cel-ność, tak aby zabić ptaka na miejscu. Jest to szczególnie istotne o świcie, zmierzchu i w nocy, kiedy na zlotach lub na drodze przelotów poluje się na gęsi i kaczki.

Szacuje się, że postrzałki mogą zwięk-szać rzeczywistą liczbę zabitych ptaków nawet o 20–30 proc. Mimo że polowania odbywa się zasadniczo poza okresem roz-rodu, trzeba mieć świadomość, że na po-czątku sezonu łowieckiego część gatunków ptaków jeszcze wyprowadza lęgi. Każdy myśliwy polujący na ptaki powinien umieć rozpoznawać ich gatunki oraz dobrze znać teren, tak aby nie polować w  miejscach, gdzie np. samice kaczek wodzą młode lub czynne są jeszcze kolonie lęgowe choćby rybitw białowąsych. W stadzie krzyżówek mogą się znajdować inne gatunki ptaków. Absolutnie niedopuszczenie jest zabija-nie tych objętych ochroną. Szacuje się, że w Polsce – pomimo tego zakazu – ponad 30 proc. ptaków zabijanych podczas po-lowań stanowią gatunki chronione. Ofia-rami śrutu padają śmieszki, mewy biało-głowe, łabędzie nieme, bernikle białolice, rybitwy rzeczne, gawrony, cyranki, czaple białe czy perkozy dwuczube.

ZAKAZANE SMAKUJE NAJLEPIEJRealnym problemem jest kłusownictwo, w wyniku którego w Polsce każdego roku może ginąć od 6 do nawet 30 tys. ptaków; dla porównania w Niemczech od 53 do 146 tys. Jako główne motywa-cje wskazuje się zabijanie dla mięsa, roz-rywki lub w celu obrony hodowli i upraw przed „szkodnikami”. Kormorany, czaple, rybołowy, kanie czy bieliki nie cieszą się przychylnością rybaków i wędkarzy. Sta-da szpaków są niemile widziane przez sa-downików, a jastrzębie – przez hodowców kur i gołębi.

W innych krajach problem jest znacz-nie większy, choć to marne pocieszenie. Jak wskazują raporty BirdLife Internatio-nal, nielegalne zabijanie ptaków w Euro-pie, Azji Mniejszej i w Afryce Północnej, szczególnie w państwach przylegających do basenu Morza Śródziemnego, jest powszechne. Szacuje się, że co roku śred-nio 25 mln ptaków ginie na skutek tego procederu. Są nielegalnie postrzeliwane i odławiane (również te chronione), a tak-że zabijane podczas polowań odbywają-cych się na obszarach chronionych oraz w okresach ochronnych. Jako „szkodniki upraw” co roku zabija się od 15 do 68,5 tys. osobników z 51 gatunków ptaków szponiastych. Najliczniej zabijane są my-szołowy (ponad 10 tys.), trzmielojady (po-nad 5 tys.), co niewątpliwie jest związane z wielkością ich populacji. Giną także gatunki rzadkie lub skrajnie zagrożone,

Page 36: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

36 | GŁOS LASU | LUTY 2018

takie jak bielik, rybołów, orlik krzykliwy, orlik grubodzioby i inne.

Spośród wszystkich grup ptaków w Europie, Azji Mniejszej i Afryce Pół-nocnej najczęściej giną ptaki wróblowe (20,2 mln), wodne i morskie (1,8 mln), gołębie (700 tys.) oraz szponiaste (do 100 tys.). Wśród gatunków przeważają wrób-le domowe (4,7 mln), zięby (2,9 mln), kapturki (1,8 mln), przepiórki (1,7 mln), śpiewaki (1,2 mln) oraz skowronki (0,8 mln). Dane te nie pokazują pełnego obra-zu presji myśliwych i kłusowników na ptaki. Ofiarami padają również gatunki rzadsze oraz te, których trendy liczebności w Europie od lat spadają. Zaliczyć do nich można: rybołowa, orlika krzykliwego, bo-ciana czarnego i białego, dudka, kraskę, żołnę oraz wiele innych gatunków.

Trasy koncentracji i przelotu ptaków podczas migracji i zimowania są prze-widywalne i dobrze znane. Wschodnie wybrzeże Atlantyku, wybrzeże Morza Śródziemnego, Kaukaz – w tych miej-scach ptaki giną najliczniej. Najwięcej traci życie na wschodnim wybrzeżu Mo-rza Śródziemnego – w Syrii (3,9 mln), Libanie (2,6 mln) i Egipcie (5,7 mln). Są to kraje zmagające się z wieloma prob-lemami wewnętrznymi: politycznymi, społecznymi i ekonomicznymi. Ptaki są zabijane głównie dla sportu oraz w celach kulinarnych. Część z nich jest serwowana na rynkach i w restauracjach.

Dziwić może, że w niektórych krajach Unii Europejskiej podobne praktyki są sto-sowane powszechnie i do pewnego stop-nia akceptowane. We Włoszech rocznie ginie ok. 5,6 mln ptaków, na Cyprze 2,3 mln, w Grecji 700 tys., a we Francji 500 tys. Malta „słynie” z największej liczby zabitych ptaków w przeliczeniu na jed-nostkę powierzchni kraju. Trzeba mieć na uwadze, że dane te nie obejmują ptaków zastrzelonych legalnie. Źródłem akcepta-cji dla bezprawnych polowań jest historia regionu i powszechne jeszcze przed wojną polowania biedoty na gatunki migrujące. Póki ptaki stanowiły ważne źródło poży-wienia i były chwytane z zastosowaniem prymitywnych narzędzi na potrzeby lokal-nych społeczności, polowanie na nie, nie budziło większych sprzeciwów. Od kiedy zabijanie ptaków nie jest już podyktowane głodem, stało się tylko sportem usprawied-liwianym tradycją, a narzędzia myśliwskie staniały i są powszechnie dostępne, proce-der ten budzi coraz większe kontrowersje. Tego typu „tradycja” przestaje być akcepto-

walna i budzi coraz większy sprzeciw spo-łeczności międzynarodowej.

POLE RAŻENIAOcena sytuacji ptaków w Polsce na tle Europy może napawać złudnym zadowo-leniem. Wydaje się, że w naszym kraju nie mamy problemów z masowym zabijaniem ptaków. Niepokojący jest jednak problem nieumiejętności odróżniania gatunków chronionych przez myśliwych. Niepokojące jest też zabijanie gatunków uważanych za „szkodliwe” – ptaków szponiastych, w tym skrajnie rzadkich w kraju, ginących gatun-ków lęgowych. Według danych Centrali Obrączkowania Ptaków w ciągu jedynie 10 ostatnich lat w Polsce zastrzelono co naj-mniej pięć rybołowów, które są w naszym kraju na granicy wyginięcia. Rzeczywista liczba zabitych przedstawicieli tego gatun-ku jest niewątpliwie większa, ponieważ informacje o strzelonych ptakach rzadko trafiają do naukowców. Szokują także dane o zastrzelonych bielikach, sokołach wę-drownych, orlikach krzykliwych, czaplach białych i innych rzadkich gatunkach.

Trudno tutaj jako jedynych winnych wskazywać enigmatycznych „kłusowni-ków”. Ekspertyzy weterynaryjne wska-zują bowiem, że strzały zostały oddane z broni myśliwskiej. Powyższe przykłady powinny przede wszystkim działać na wyobraźnię etycznych myśliwych, ma-jących wpływ na swoich kolegów myśli-wych-kłusowników, których trzeba tak nazwać po imieniu. Zabijanie gatunków chronionych musi być napiętnowane we-wnątrz samej wspólnoty myśliwskiej.

PTAKI NIE ZNAJĄ GRANICNie wolno zapominać, że znaczna więk-szość gatunków lęgowych w Polsce migru-je na bardziej odległe zimowiska. Tam pta-ki także są pozyskiwane podczas legalnych polowań i wskutek nielegalnego zabijania. W ciągu ostatnich 10 lat polskie bociany białe były strzelane w Egipcie, Sudanie, Libanie, Syrii, Tanzanii, Arabii Saudyj-skiej, a także na Węgrzech. Bocian czarny został zastrzelony w Grecji, orlik krzykliwy na Ukrainie i w Libanie, orlik grubodzioby

w Czarnogórze. Ptaki siewkowe i mewy, a także małe wróblowe (w tym skowronki i piecuszki) obrączkowane w Polsce były strzelane we Francji oraz we Włoszech.

Zadziwia, że nawet w obrębie Unii Europejskiej brakuje spójności w za-kresie ochrony ptaków. Kuliki wielkie, chronione z dużym wysiłkiem na ostat-nich już lęgowiskach w Polsce (150–250 par lęgowych), zostały zastrzelone na zimowisku we Francji, zgodnie z obo-wiązującym tam prawem. Przykładowo w sezonie 2013/2014 francuscy myśliwi legalnie upolowali 4–9,5 tys. osobników, a przecież ochrona miejsc lęgowych tych ptaków w Polsce była finansowana przez Unię Europejską w ramach programów ochrony siedlisk. Brakuje tu więc jakiej-kolwiek spójności i konsekwencji.

Zapewne musi upłynąć trochę cza-su, aby proceder nielegalnego zabijania ptaków spadł do poziomu niewpływa-jącego znacząco na populacje rzadszych gatunków. Rozwiązanie tego problemu będzie spoczywać w głównej mierze na rządach państw i organizacjach między-

narodowych. Dbałość o etykę polowań i eliminowanie kłusownictwa muszą być też priorytetem dla samych myśliwych, którzy powinni stać się strażnikami obo-wiązującego prawa. To przede wszyst-kim oni powinni dawać przykład, a tak-że edukować i piętnować osoby łamiące przepisy. Pozostaje mieć nadzieję, że za pewien czas bezsensowna śmierć ptaków będzie jedynie smutnym wspomnieniem zapisanym na kartach historii ludzkości.

Dane liczbowe wykorzystane w artykule pozyskano z Centrali Obrączkowania

Ptaków Muzeum i Instytutu Zoologii PAN oraz publikacji naukowych

Jeśli znajdziesz ptaka z obrączką, przekaż

naukowcom informację, wypełniając formularz na stronie: ring.stornit.gda.pl

WOKÓŁ LP

Około 25 mln ptaków jest co roku nielegalnie zabijanych w Europie, Azji Mniejszej i Afryce Północnej

TEKST | MATEUSZ GRZĘBKOWSKIWydział Ochrony Przyrody DGLP

TOMASZ MOKWA kierownik Centrali Obrączkowania Ptaków

w Muzeum i Instytucie Zoologii PAN

Page 37: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 37

Standard do rewizji

WP R O WA D Z E N I E C E R T Y F I K A C J I P O P R Z E D Z I Ł A

REFLEKSJA NAD NEGATYW-NYMI SKUTKAMI ROZWOJU GOSPODARCZEGO W XX W. Naukowcy snuli wizję uszczuplania zasobów naturalnych, a wręcz degra-dacji środowiska. W efekcie powstała koncepcja zrównoważonego rozwoju, opracowana przez Światową Komisję do spraw Środowiska i Rozwoju, po-wołaną przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1983 r. Trzy lata później po raz pierwszy użyto wyrażenia „zrównowa-

żony rozwój” (sustainable development) w raporcie „Nasza wspólna przyszłość” (tzw. raport komisji Brundtland). Za-początkowany kierunek zmian wymusił przyjęcie innego paradygmatu leśni-ctwa, które opiera się na zasadach trwa-łego i  zrównoważonego rozwoju oraz potrzebie ochrony środowiska, rozu-mianej jako zachowanie różnorodności biologicznej.

Ponadto, oprócz rozmaitych akcji or-ganizacji ekologicznych, które wzywały m.in. do bojkotu importu drewna tropi-kalnego, inicjowane były również przed-sięwzięcia mające na celu uregulowanie

handlu drewnem. W 1985 r. opracowano, przy współudziale m.in. FAO i Banku Światowego, plan ochrony lasów tropi-kalnych, a w 1986 r. powstała między-narodowa organizacja ds. drewna tropi-kalnego (International Tropical Timber Organization) ustalająca ramy handlu drewnem tropikalnym i przeciwdziałająca wycince lasów tropikalnych.

JAK SIĘ TO WSZYSTKO ZACZĘŁO W 1990 r. w Kalifornii przedstawiciele przemysłu drzewnego i handlowcy spotka-li się z reprezentantami organizacji ochro-ny środowiska i praw człowieka. Wszyscy

Trwa rewizja krajowego standardu gospodarki leśnej FSC. To dobra okazja, by przypomnieć historię powstawania i rozwoju tej organizacji.

ZDJĘ

CIE

|

ZDJĘ

CIE

| M

ACIE

J CH

ROM

Y / S

LF

Obecnie obowiązujący standard FSC dla Polski zatwierdzono w 2014 r. Zmieniły się wtedy zapisy wskaźników dotyczących wyznaczania i uznawania stref ochronnych oraz ekosystemów referencyjnych

Page 38: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

38 | GŁOS LASU | LUTY 2018

doszli do wniosku, że istnieje potrzeba opracowania systemu, który w wiarygodny sposób wskazywałby dobrze zarządzane lasy jako źródło odpowiedzialnie wytwa-rzanych produktów leśnych. Postulowano też powołanie organizacji, która by się tym zajęła. Po raz pierwszy użyto wówczas na-zwy Forest Stewardship Council (Rada ds. Gospodarki Leśnej), a za główny cel posta-wiono sobie ochronę lasów tropikalnych przed zniszczeniem.

W latach 1990–1993 kraje, które popierały wprowadzenie certyfikacji, prowadziły intensywne konsultacje w  tej sprawie. W 1992 r. w Waszyng-tonie utworzono tymczasową Radę Dyrektorów FSC. W następnym roku w Toronto z inicjatywy 130 członków z 26 krajów założycielskich odbyło się pierwsze walne zgromadzenie stowa-rzyszenia FSC. W 1994 r. jego sekre-tariat rozpoczął działalność w Oaxace (Meksyk). Wydano wtedy pierwsze certyfikaty FSC (certyfikat gospodarki leśnej w Meksyku oraz certyfikat łańcu-cha dostaw w USA), a w 1995 r. ustano-wiono amerykański oddział FSC.

W 1996 r. FSC utworzyło grupę ro-boczą w Wielkiej Brytanii, a na rynku brytyjskim pojawił się pierwszy pro-dukt oznakowany logo FSC – drewnia-na łopatka. Rok później ustanowiono pierwszą krajową normę certyfikacji gospodarki leśnej dla Szwecji, a w Pol-sce poddano certyfikacji nadleśnictwa z RDLP w Gdańsku, Katowicach i Szczecinku. W 1999 r. wydrukowano pierwszą książkę na papierze certyfiko-wanym przez FSC.

Rok 2003 był przełomowy, ponieważ od tego momentu rozpoczęła się inten-sywna ekspansja systemu certyfikacji. Sekretariat FSC został przeniesiony z Oaxaki do Bonn w Niemczech. W tym roku organizacja certyfikowała już 20 tys. produktów i 40 mln ha lasów od począt-ku swojego istnienia. Tak szybki rozwój certyfikacji doprowadził do powstania w 2005 r. Accreditation Services Interna-tional, którego zadaniem jest zarządzanie certyfikacją w systemie FSC przez jed-nostki audytujące. W 2007 r. utworzono FSC Global Development w celu promo-cji znaku towarowego FSC na rynkach z produktami oznaczonymi tym logo-typem. Dzisiaj, po ponad ćwierćwieczu certyfikacji, FSC jest obecne w 83 krajach świata, certyfikując prawie 199 mln ha la-sów i wydając przy tym 33 tys. certyfika-tów w łańcuchu dostaw.

POLSKIE ZAWIROWANIAPierwsze działania związane z certyfi-kacją FSC w Polsce podjęła w latach 90. Polska Grupa Robocza FSC, działają-ca przy warszawskim oddziale fundacji WWF. FSC Polska powołano w 2001 r. w Sękocinie koło Warszawy uchwa-łą trzech członków założycieli: Ligi Ochrony Przyrody, Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych oraz Polskiego Klub Ekologicznego. W 2003 r., jako organizacja pozarzą-dowa o nazwie Związek Stowarzyszeń Grupa Robocza FSC Polska, rozpoczę-ło formalną działalność.

W 2005 r. członkowie FSC Polska, po blisko pięcioletnich przygotowaniach,

zatwierdzili pierwszy szkic polskich standardów FSC, a w kolejnym roku został on przesłany do akredytacji. Nie-mniej jednak, z uwagi na wymogi for-malne oraz prowadzoną wtedy rewizję międzynarodowych standardów FSC, krajowy standard dla Polski nie został rozpatrzony przez Komitet Akredytacyj-ny działający przy FSC IC w Bonn. Jed-nocześnie prawie 7 mln ha lasów w Pol-sce było certyfikowane w systemie FSC na podstawie wewnętrznych standardów jednostek certyfikujących, które nie były w pełni zbieżne z wypracowanym przez FSC Polska, ale nie akredytowanym standardem gospodarki leśnej w Polsce.

Z uwagi na różnice w wewnętrznych standardach stosowanych przy certy-fikacji FSC w Polsce, w latach 2007 i 2010 Dyrektor Generalny FSC IC wezwał polskie jednostki certyfikujące do dostosowania swoich standardów do wersji roboczej standardu zatwier-dzonego przez Walne Zgromadzenie FSC Polska. W 2012 r. FSC Polska przyjęło nową nazwę – Związek Sto-warzyszeń na rzecz Odpowiedzialnego Leśnictwa. Nowy zarząd w roku 2013 podjął próbę zatwierdzenia przez FSC polskiego standardu, nadal roboczego.

W 2014 r. na stronie ówczesnego FSC Polska została opublikowana nowa, zatwierdzona przez FSC IC wersja standardu FSC dla Polski. Dokument ten stał się wtedy formalnie jedynym obowiązującym standardem gospodar-ki leśnej FSC w Polsce. Zmieniły się wtedy zapisy wskaźników dotyczących wyznaczania i uznawania stref ochron-nych oraz ekosystemów referencyjnych (wyłączonych z użytkowania), a Zarząd FSC Polska wydał do nich komentarz. Jak informowano, nowa wersja standar-du miała obowiązywać do czasu zakoń-czenia adaptacji międzynarodowych wskaźników FSC do polskich warun-ków. Planowano wtedy, że stanie się to pod koniec 2015 r.

Prace nad nowym standardem zostały jednak przerwane 30 grudnia 2014 r., kie-dy czasowo zawieszono akredytację dla FSC Polska. Tę niespodziewaną decyzję podjęło FSC International na podstawie skarg złożonych przez trzy organizacje ekologiczne: Pracownię na rzecz Wszyst-kich Istot, Komitet Ochrony Orłów oraz Klub Przyrodników, reprezentują-ce w FSC Izbę Przyrodniczą. Po prawie pół roku prób znalezienia porozumienia,

WOKÓŁ LP

Skład grupy opracowującej krajowy standard gospodarki leśnej FSC

Izba przyrodnicza• Dariusz Gatkowski, WWF Polska• Radosław Michalski, Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze• Paweł Pawlaczyk, Klub Przyrodników• Damian Zieliński, DGLP

Izba ekonomiczna• Jędrzej Kasprzak, Stowarzyszenie Producentów Płyt Drewnopochodnych w Polsce• Rafał Szefler, Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego• Maciej Zdzieborski, IKEA

Izba społeczna• Marek Bodył, „Drwal” • Krzysztof Górski, Związek Leśników Polskich w RP• Waldemar Spychalski, Stowarzyszenie Przedsiębiorców Leśnych

Page 39: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 39

25 lipca 2015 r. centrala FSC potwierdzi-ła rozwiązanie umowy o współpracy ze Związkiem Stowarzyszeń na rzecz Od-powiedzialnego Leśnictwa, zamykając tym samym krajowe biuro FSC w trybie natychmiastowym.

Aby zapewnić ciągłość przedstawi-cielstwa FSC w Polsce, w 2016 r. FSC International wyznaczyło oficjalnych krajowych przedstawicieli: koordynatora projektu FSC w Polsce oraz koordynato-ra ds. leśnictwa. Ich zadaniem było m.in. stworzenie grupy opracowującej krajowy standard gospodarki leśnej FSC.

MACHINA RUSZYŁA23 stycznia 2018 r. w Warszawie odbyło się pierwsze spotkanie grupy opracowu-jącej standard. Jego rewizja zostanie do-konana na bazie nowego zestawu Zasad i kryteriów FSC w zakresie gospodarki leśnej oraz ogólnych wskaźników mię-dzynarodowych. Warto wspomnieć, że jest to trzeci skład grupy wybrany w ciągu ostatnich czterech lat!

Bardzo istotny dla tej rewizji jest wy-siłek poniesiony przez poprzednie przed-stawicielstwo FSC w Polsce – Związek Stowarzyszeń na rzecz Odpowiedzial-nego Leśnictwa. Doprowadził on do

zaaprobowania przez centralę FSC stan-dardów krajowych. Tymczasem w pań-stwach, w których się to nie udało, two-rzenie standardu na bazie wskaźników międzynarodowych rozpoczyna się od nowa. Dlatego właśnie w Polsce mówimy jedynie o rewizji standardu.

Według przyjętych założeń grupa będzie podejmować decyzje w drodze konsensusu, rozumianego jako „po-wszechna zgoda co do uznania propozy-cji treści wskaźnika, przy braku trwałe-go sprzeciwu wobec niej”. W pracy nad wskaźnikami krajowymi, wskaźniki międzynarodowe można będzie: zaim-plementować w formie niezmienionej, zaadaptować do krajowych warunków lub odrzucić, ale tylko w uzasadnio-nych przypadkach. Można będzie też zaproponować nowe wskaźniki. Kra-jowy standard gospodarki leśnej FSC powinien bowiem być dostosowany do warunków gospodarczych, społecznych i przyrodniczych danego kraju.

Przewidziano też przeprowadzenie konsultacji społecznych projektu stan-dardu, udział ekspertów technicznych, wsparcie forum konsultacyjnego oraz testy terenowe. Zakończenie prac nad rewizją standardu jest planowane na li-

stopad 2019 r. Szczegółowe informacje na temat rewizji są dostępne na stronie www.fsc.pl.

Warto przypomnieć, że polska kon-stytucja w art. 5 uznaje zrównoważo-ny rozwój za jedną z zasad ustrojowych naszego państwa. Ratyfikowane przez Polskę traktaty oraz obowiązujące usta-wodawstwo w zakresie leśnictwa, jak również „Polityka leśna państwa” wska-zują, że sposoby zagospodarowania la-sów i kształtowania produkcji leśnej mają uwzględniać specyfikę warunków przy-rodniczych, gospodarczych i społecznych. Tak się właśnie w dzieje – na podstawie tych pryncypiów są przecież budowane plany urządzenia lasu.

Mając na względzie rozpoczęcie rewizji standardu, warto postawić pytanie: czy certyfikacja leśna, wyrastająca przecież z koncepcji zrównoważonego rozwoju, doprowadzi do eskalacji żądań wobec go-spodarki leśnej w Polsce? Nie pozostaje nic innego, jak w pracach grupy opraco-wującej standard kierować się pierwszą zasadą FSC – zgodności z prawem.

SGS Polska NEPCon

Regionalne dyrekcjeLasów Państwowych

są posiadaczami certyfikatu FSC w imieniu nadleśnictw

Krajowi reprezentanci lub biura krajowe współpracują z jednostkami FSC w Bonn nad budową m.in. standardów gospodarki leśnej w danym kraju oraz w zakresie funkcjonowania systemu (współpraca z podmiotami certyfikowanymi i jednostkami audytującymi w danym kraju)

(2007) FSC Global Development (Bonn)

(2005) Accreditation Services International (Bonn)

(2003) FSC International Center (Bonn)

Dyrektor Generalny FSC Asociación (Stowarzyszenie) Civil A.C. (Meksyk)

Walne Zgromadzenie

Rada Dyrektorów

Izba Ekonomiczna

Izba Społeczna

Izba Przyrodnicza

Zakłady z branży papierniczo-drzewnej certyfikowane przez dostępne na rynku

jednostki audytujące

Walne Zgromadzenie wybiera Radę Dyrektorów

Obecnie 900 organizacji z 80 krajów

Jednostki certyfikujące gospodarkę leśną w Polsce

Schemat funkcjonowania certyfikacji gospodarki leśnej i produktów z drewna w systemie Forest Stewardship Council (FSC)

Dalszy obrót i kolejne ogniwo w łańcuchu dostaw (CoC)

Rada Dyrektorów wybiera Dyrektora Generalnego FSC

Audyty prowadzone wg standardów

Opłata za proces certyfikacji wg taryfikatoraAnnual Administration Fee (AAF)

Powstaje łańcuch dostaw certyfikowanych produktów

ASI akredytuje jednostki certyfikujące

TEKST | DAMIAN ZIELIŃSKIDGLP

[email protected]

Page 40: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

40 | GŁOS LASU | LUTY 2018

LAS I HISTORIA

Pamiętnej mroźnej nocy

DYKTATURĘ PROLETARIATU, KTÓ-RA ROZPOCZĘŁA SIĘ WE WRZEŚNIU 1939  R. NA WSCHODNICH TERENACH

II RZECZYPOSPOLITEJ, naznaczyła seria brutalnych de-portacji. W czterech turach wyrwano z rodzinnych okolic kilkaset tysięcy ludzi. Po raz pierwszy już po niespełna pięciu miesiącach, 10 lutego 1940 r. Właśnie wówczas wywożono leśników. W ten tragiczny sposób wyróżniono nie tylko reprezentantów admini-stracji podbitego państwa – jako specosiedleńcy na Wschód jechały zarówno kadry Lasów Państwowych, jak i pracownicy majątków prywatnych. W sumie nie mniej niż kilkanaście tysięcy osób, z osad leśnych wysiedlano bowiem wszystkich mieszkańców, łącz-nie z wiekowymi rodzicami czy potomstwem w kołyskach.

NA ŚWIATŁO DZIENNESowieci nie chcieli, by świat dowiedział się o ich poczynaniach na zajętych terenach II Rzeczypospolitej. Tę wiedzę postanowi-ły gromadzić cywilne i wojskowe władze polskie po wznowie-niu stosunków dyplomatycznych przez ZSRR i Rząd Polski na Uchodźstwie. Dane, niezależne od sowieckich, o rozproszonych polskich więźniach i zesłańcach miały nie tylko wartość poli-tyczną. Podczas serii wywózek i licznych aresztowań urywał się wszak ślad setek tysięcy ludzi. Zorganizowanie masowej akcji an-kietowej stało się możliwe dopiero po ewakuacji Armii Polskiej z ZSRR wiosną i latem 1942 r. Ostatecznie zebrano aż ok. 30 tys. świadectw! W tej kolekcji jest kilkaset ankiet i relacji spisanych przez leśników i ich bliskich, lutowych zesłańców.

Po wojnie, w obawie przed zniszczeniem lub przejęciem przez władze komunistyczne, dokumenty zostały zdeponowane w  amerykańskim Instytucie Hoovera. Przez dłuższy czas były dostępne jedynie wąskiej grupie badaczy. Dopiero w latach 90. zmikrofilmowano je, a następnie przekazano do Polski. Od kilku lat skany udostępnia serwis szukajwarchiwach.pl, choć nieskata-logowane, przez co trudno je przeszukiwać.

Sytuacja zmienia się dzięki pracy Ośrodka Badań nad Tota-litaryzmami, powołanego w 2016 r. W styczniu zeszłego roku Instytut Hoovera zdecydował o przekazaniu dokumentów na rzecz ośrodka. Trwa teraz porządkowanie zbiorów, ale przede wszystkim transkrypcja dokumentów i tłumaczenie na angielski.

Opracowane, trafiają na portal ZapisyTerroru.pl. Co można tam znaleźć?

WYRWANI ZE SNU„O godzinie 4.00 w nocy wtargnął sierżant NKWD z dwoma milicjantami, którzy po poszukiwaniu broni dali dwie godziny na spakowanie się. Żonę, poważnie chorą na krwotoki maciczne, obiecano umieścić w szpitalu w Rafałówce, lecz na stacji ofice-rowie konwoju byli głusi i przemocą wepchnęli żonę do wagonu towarowego. Zabraliśmy ubrania, bieliznę, pościel i część posia-danej żywności. Było tego około 150 kilogramów (mąka, kasza, cukier, słonina)” – tak zaczyna się relacja Ryszarda Kozicza, nad-leśniczego, prawdopodobnie ze wspomnianej Rafałówki.

W każdym z udostępnionych świadectw ten scenariusz jest podobny. Akcja przeprowadzona w ciągu jednej doby wymagała zaskoczenia i pośpiechu. Wyrwani ze snu ludzie nie byli w stanie protestować czy sięgnąć po służbową broń, o ile jeszcze ją mieli.

Zabierano wszystkich, bez względu na wiek i stopień pokre-wieństwa. Rodzinny dom pod Kobryniem, w którym schronił się po zwolnieniu z więzienia gajowy Franciszek Powiecki, 10 lutego opuściło aż 17 osób. Pierwsze trzy dni, które wysiedleńcy spędzili na stacji w Żabince, to dotkliwy przedsmak warunków, jakie cze-kały u kresu drogi. W lutym 1940 r. w tej części Europy słupek rtęci spadał poniżej –40 st. C. „Po zestawieniu szałonu [eszelo-nu] z okolicznych rodzin osadników i leśników 13 lutego pociąg ruszył na wschód. W czasie drogi trzy razy nas karmiono ciepłą strawą. 28 lutego stanęliśmy na stacji Helmogórka pod Archan-gielskiem, gdzie nas wygrużono i odstawiono sanną do miejsco-wości Wodopad oddalonej o 16 kilometrów od stacji”.

MRÓZ, GŁÓD I MORDERCZA PRACALeśne rodziny lokowano w niewielkich osadach, rozsianych po tajdze, głównie w europejskiej części Rosji. Wspomina Stefania Dziekońska, córka leśniczego z Wołynia: „Posiołek składał się z kilku baraków mieszkaniowych, kantoru, kooperatywy, jadalni, piekarni, bani i ambulatorium. Barak była to duża izba z jednym piecem, naokoło pod ścianami prycze, a raczej deski przeznaczo-ne do spania. W baraku znajdowało się tyle osób, ile mogło się pomieścić na pryczach”.

10 lutego to data, której we wszystkich leśnych kalendarzach powinna towarzyszyć żałobna wstążka. W 1940 r. nocą, przy trzaskającym mrozie, tysiące leśników i ich rodzin deportowano na Wschód. Dla wszystkich była to najbardziej tragiczna podróż w życiu, dla wielu niestety ostatnia.

Page 41: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 41

Rodzina Dziekońskich, jak wszyscy deportowani w lutym, została zaliczona do kategorii „przesiedleńców specjalnych”. „Posiołkiem”, o którym wspomina Stefania, zarządzało bezpo-średnio NKWD, co oznacza, że nawet na przeprowadzkę w jego obrębie potrzebna była zgoda sowieckiej bezpieki, nie mówiąc już o dalszym wyjeździe. Jedyne, czego nie szczędzono zesłańcom, to przymusowa praca. Leśnicy dobrze znali jej charakter, choć nie spodziewali się, że normy, wyrabiane za pomocą ręcznych narzędzi, mogą być tak wysokie i dotyczyć również ich żon czy starszych dzieci. Adam Pawłowski, leśniczy z Nowogródczyzny: „O godzinie szóstej pędzono na robotę do lasu, norma na poje-dynczego człowieka od 4 do 12 kubików, opał 12 kubików, a inny materiał od 4 do 10. [Praca] aż do 9 wieczór. Wynagrodzenie: [kto] wyrobił normę, dostał 700 gramów chleba, a [kto] nie wy-robił, to 300 gramów”.

Do tego dochodziły najrozmaitsze szykany za spóźnienia, choro-by i brutalność załóg NKWD. Nic dziwnego, że najsłabsi, przede wszystkim kilkuletnie dzieci, nie przeżywały zsyłki. Gajowy Powie-cki, ten, którego wywieziono w towarzystwie 17-osobowej rodziny, wyliczał: „Na północy zmarli moi rodzice Teofil Powiecki i Albina Powiecka, syn starszego brata Witold Powiecki i Bolesław Powie-cki”. A wymieniwszy jeszcze dziewięć osób spośród licznych ofiar, których nie był w stanie spamiętać, konstatował: „Potwierdzam, że zmarli z wycieńczenia przez głodowanie, przez nieludzkie wymu-szanie pracy w największych mrozach o słabym odżywianiu”.

URATOWANI OD NIECHYBNEJ ŚMIERCIOcalenie nadeszło wraz z nawiązaniem stosunków dyplomatycz-nych między Rządem Polskim na Uchodźstwie i Związkiem Radzieckim w lipcu 1941 r. Polakom udzielono „amnestii”, co oznaczało, że sami mogli zdecydować o opuszczeniu „specposioł-ków”. Ciężkie warunki północy zmobilizowały do tego ogromną większość z nich.

Leśniczy Pawłowski miał do pokonania 750 km do najbliższej stacji kolejowej, rzekami, po których nie kursowały statki: „To my kupiliśmy drzewo po sześć rubli za kubik, porobili tratwy i popły-nęliśmy samopławem z posiołka Dziedówka 127 rodzin. Zostało tylko pięć rodzin, które nie chcieli jechać. A tak wszyscy płynęli-śmy z rzeki Czornej przez Wiszaną [Wyszerę?], Kamę i Wołgę aż do Kujbyszewa. Podróż ta trwała 11 tygodni, dużo potopiło się, poumierało z głodu”.

Podróż na południe nie oznaczała jeszcze ocalenia. Kontynentalna zima na pograniczu Europy i Azji jest też niezwykle surowa, a apro-wizacja w kraju ogarniętym wojną musiała być marna. Nic dziwne-go, że cytowany już nadleśniczy z Wołynia zanotował: „Największa bieda nastała w styczniu 1942 roku: głód, zawszenie, świerzb”.

Szczęśliwie Ryszardowi Koziczowi się powiodło. W lutym sta-nął przed komisją poborową w Taszkiencie i został żołnierzem Armii Andersa w stopniu bombardiera. „Zostałem uratowany od niechybnej śmierci” – brzmi ostatnie zdanie w ankiecie, wypeł-nionej w 1943 r.

Nie wszystkim się jednak udało. Nadleśniczy Kozicz wspomina skatowanego w śledztwie inż. Kleskiego (prawdopodobnie Euge-niusz Kleski, w 1933 r. zatrudniony w Nadleśnictwie Krymno na Polesiu Wołyńskim). Pochowano go gdzieś w miejscu zesłania. Pamięć o nim została jedynie dzięki ankiecie kolegi leśnika.

TEKST | RAFAŁ [email protected]

Fragmenty świadectw leśników i członków ich rodzin zdeponowane w Instytucie Hoovera

Page 42: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

42 | GŁOS LASU | LUTY 2018

Wilczy wyścig 27 stycznia w bieszczadzkim Nadleśnictwie Cisna odbył się kolejny bieg narciarski „Tropem Wilka”. Wzięło w nim udział ponad 80 osób. Niektóre z nich, by tu dotrzeć i przeżyć wspaniałą przygodę, przejechały kilkaset, a nawet tysiąc kilometrów.

KAPRYŚNA AURA, Z  JAKĄ MAMY DO CZYNIENIA TEJ ZIMY,

I ZMIENNE WARUNKI POGO-DOWE PANUJĄCE przed samym biegiem sprawiły, że organizatorzy musieli stoczyć heroiczną wręcz walkę z naturą, czekając do ostatniej chwili z potwierdzeniem imprezy. Ostatecznie jednak udało się i dosypywany na trasie biegu śnieg utrzymał się do dnia roz-poczęcia zawodów. O wytyczeniu pro-fesjonalnych torów trzeba było jednak zapomnieć i zawodnicy ścigali się w tym roku po prostu na zaśnieżonej i ubitej drodze. Na szczęście w dniu zawodów biegaczom dopisała pogoda – było sło-necznie, bezwietrznie i niezbyt mroźno.

Dziesięciokilometrową trasę, przypo-minającą kształtem agrafkę, podobnie jak podczas pierwszej edycji zawodów, poprowadzono stokówką w okolicy Smerka. Linia startu i zarazem mety znajdowała się w pobliżu turystycznie zagospodarowanego miejsca przy tzw. oczku wodnym, tuż pod tablicą z histo-rycznym napisem „Wietnam” – nawią-zującym podobno do trudnych począt-ków budowania tej drogi.

Pierwszy, po niespełna 31 min (30 min 41 sek.) na mecie zameldował się Robert Faron, wygrywając zawody w kategorii „Open”. Tym samym obro-nił swój, zdobyty w ubiegłym roku, tytuł mistrzowski. W kategorii kobiet,

z  czasem 40 min 25 sek., zwyciężyła równie utalentowana Zuzanna Konik.

W klasyfikacji leśników najszybciej trasę pokonał Piotr Szczygieł (RDLP Krosno), który z czasem 32 min 12 sek. stanął również jako trzeci na podium w kategorii „Open”. Drugie miejsce wywalczył Teodor Furs z Nadleśni-ctwa Baligród, pokonując trasę w nie-spełna 43 min (42 min 56 sek.), a jako trzeci z leśników ukończył bieg Marek Świąder z Nadleśnictwa Głogów, stając na mecie ponad 4 min później (47 min 23 sek.).

W kategorii kobiet leśników przyzna-no dwa medale. Pierwsze miejsce zajęła Agata Lenkiewicz-Bardzińska (57 min 55 sek.), drugie – Katarzyna Szczerbicka 1 godz. 4 sek. Obie zawodniczki repre-zentowały Nadleśnictwo Lutowiska.

Na krótszym, trzykilometrowym dy-stansie w biegu rywalizowali również ju-niorzy. W tej kategorii zwyciężyli Nikola Niemczuk ze Smerka i Gniewomir Bryk z Cisnej.

Bieg „Tropem Wilka” jest zalicza-nych do tzw. małej i wielkiej kombinacji bieszczadzkiej. W niedzielę 28 stycz-nia wystartował IV Zimowy Maraton Bieszczadzki, w którym na różnych dystansach rywalizowało ponad tysiąc zawodników i którego współorganiza-torem również jest Nadleśnictwo Cisna.

TEKST I ZDJĘCIA | KATARZYNA MĘDRZAK

SPOTKALIŚMY SIĘ W…

Page 43: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 43

Page 44: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

44 | GŁOS LASU | LUTY 2018

Z JĘZYKA LEŚNIKA

By problemy poszły w las

Jeśli czasownik występuje w tzw. formie osobowej (czyli wiadomo, kto daną czynność wykonuje; wtedy do czasownika można dodać zaimki on, ona, ono itp.), to cząstkę -by (tak samo jak -bym, -byś, -byście, -byśmy) zapisujemy z nim łącznie. Przykładem mogą być formy poszedłbym, zwiedzilibyśmy, napisałaby, pamiętaliby. Natomiast przy łączeniu -by z formami bezosobowymi czasownika należy zastosować zapis rozdzielny, np. chciano by, powiedziano by, warto by, można by, napisać by itp.

Z czasownikami jest więc w miarę prosto, bardziej problematyczne są za to zaimki. Zazwyczaj zapisujemy je z -by oddzielnie, np.: Gdzie by tu zjeść? Jak by rozwiązać ten problem? Kiedy byś mógł mi pomóc? W niektórych przypadkach należy jednak zastosować pisownię łączną. W „Zasadach pisowni i interpunkcji” na stronie internetowej PWN podano następujące pary:

a) gdzież by (w którym miejscu?), np. Gdzież by można było upchać te roczniki gazet?, ale: gdzieżby (wcale nie), np. Gdzieżby ona ci pomogła!;

b) jak by (w jaki sposób by?), np. Jak by to zrobić?, ale: jakby (niby, jak gdyby – w znaczeniu porównawczym), np. Twarz jej była jakby maska.

W razie wątpliwości polecam zajrzeć do słownika ortograficznego.

Od zawsze mam problem z -bym. Piszemy razem czy osobno? Chodzi mi np. o poszedłbym / poszedł bym.

MAŁGORZATA HAZEpolonistka z wykształcenia, redaktorka i korektorka

Czekam na Państwa pytania związane z poprawnością językową! Piszcie na: [email protected]

Time for English

GLOSSARY

due to – z powodu apply – zastosowaćterm – termin given – danyequivalent – odpowiednik area – terenrefer to – odnosić się do set fire – podłożyć ogieńextinguish – ugasić parallel – równoległydamage – uszkodzenie on purpose – celowoturn brown – brązowieć involve – zawieraćcondition – warunek put out – gasićfulfill – spełnić edge – brzeg

TEKST | ELŻBIETA [email protected]

KEY

1. burn window; 2. wildfire; 3. crown scorch; 4. underburning; 5. flare-up; 6. prescription; 7. strip firing; 8. spot firing; 9. prescribed burn (known also as controlled burning, prescribed fire); 10. mop up

PRESCRIBED FIRE GLOSSARYPrescribe fire glossary includes words that describe the process in detail. Due to the fact that such type of fire is not considered a forest management tool in Poland, some of the terms do not have Polish equivalents, others have because they are a part of the terminol-ogy referring to fires in general.

I. READ THE DEFINITIONS. NEXT, PUT THE PARTS OF A TERM IN ORDER.1. The time when environmental conditions are optimal for prescribed burning (two words).

RN BU DOW WIN 2. An intensive uncontrollable fire, difficult to extinguish (one word).

RE LD FI WI 3. Leaf damage caused by fire heat. The leaves turn brown (two words).

RCH CRO SCO WN 4. Controlled burning of surface fuels under the tree canopy (one word).

DER NING UN BUR 5. A short and sudden acceleration of fire intensity and spread (one word).

UP – RE FLA 6. A written document specifying conditions and rules that have to be fulfilled before a controlled burning is applied to a given area, e.g. weather conditions, techniques, staff and equipment involved, timing, area description (one word).

IP PRE TION SCR 7. Setting two or more parallel lines of fire (two words).

FIR IP STR ING 8. Setting many individual fires because the area does not catch fire well (two words).

OT ING SP FIR 9. A fire set on purpose in a given area (two words).

BED PRE SCRI RN BU 10. The last phase of prescribed burning that involves putting out any left burning mate-rial especially at the edge of fire, e.g. control lines (two words)

UP MOP

Źródła:http://www.noble.org/ag/wildlife/burnglossaryhttp://www.bugwood.org/pfire/glossary.htmlhttp://www.blm.gov/or/resources/fire/prescribedburns/burn_terminology.php

Page 45: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

LUTY 2018 | GŁOS LASU | 45

LEŚNICY CZYTAJĄ

KATARZYNA BAJEROWICZ

Barwny świat motyliORWLP W BEDONIU 2017Katarzyna Bajerowicz mierzyła się już z tematyką życia lasu, chrząszczy i pta-ków. Kolejną swoją publikację poświęciła motylom. Jak wyglądają, gdzie żyją i co jedzą najczęściej spotykane w naszym kraju gatunki? Jakie są ich stadia rozwo-jowe? Jakie mają strategie przetrwania? Odpowiedzi na te pytania można znaleźć w „Barwnym świecie motyli”. Całość dopełniają bajeczne ilustracje.

Z lasem przez cały rok. ZimaCILP 2017Ostatnia część stworzonej przez edukato-rów leśnych serii z pomysłami na gry i za-bawy. Spacer po zimowym lesie może być nie tylko wielką przyjemnością, lecz także okazją do wielu pouczających obserwacji. Informacje o tym, jak połączyć tę przy-jemność z nauką, znajdują się w przygoto-wanej przez leśników publikacji.

Leśny survivalCILP 2017 Bijąca rekordy popularności po-zycja obowiązkowa! Ten niezwykły poradnik łączy w sobie elementy przewodnika, podręcznika i zbioru opowieści. Autorami są miłośnicy survivalu i bushcraftu, którzy dzie-lą się zarówno swoją wiedzą teore-tyczną, jak i praktyczną. Dzięki ich wskazówkom samotna noc w lesie może się stać całkiem przyjemną przygodą.

W kuchni i w hucie

FRANCUSKA AUTORKA MA CIEKA-WĄ BIOGRAFIĘ – DOŚĆ CHOĆBY WSPOMNIEĆ, że jako pierwsza kobieta

samotnie objechała świat na motocyklu. Jeśli jednak chodzi o jej wiedzę z botaniki czy ekologii roślin, to wszystkiego, co wie, dowiedziała się, pielęgnując ogródek, i uzupełniając swoje wiadomości na bie-żąco w bibliotekach i na fachowych stronach inter-netowych. Paradoksalnie to świeże spojrzenie, po-zbawione akademickiego balastu, dało niezły efekt. Dautheville spojrzała na rośliny jak dziennikarka – szu-kając osobliwości, ciekawostek i mało znanych faktów i anegdot.

Kto na przykład zdawał sobie sprawę, że pospolity koper jest do tego stopnia samotnikiem, że wyczuwając kiełkującego w pobliżu intruza, automatycznie wypuszcza soki spowalnia-jące jego wzrost? Albo że pewien buk, rosnący w północnoan-gielskim Durham, wyparowuje w każdej godzinie 220 l wody? Wiedza na temat angielskiego buku nie ma może szczególnego zastosowania w praktyce. Co innego choćby kuchenna cieka-wostka o babce lancetowatej, która może z powodzeniem zastą-pić pieczarki, czy informacja większego kalibru, na temat gor-czycy. Okazuje się bowiem, że ta popularna roślina może mieć

również zastosowanie nie tylko w kuchni, ale też w hutnictwie lub przynajmniej kowalstwie. Pochła-nia ona mianowicie zalegające w ziemi metale cięż-kie, i to w tak osobliwy sposób, że jesteśmy w stanie odzyskać je po spaleniu.... Są też gatunki flory, które potrafią słuchać i odpowiednio reagować na zasły-szane informacje, co wykorzystano m.in. w pracach nad wykrywaczem kłamstw.

Jeśli rośliny mogą mieć wpływ na ludzką kuchnię, metalurgię i pracę tajnych służb, to tym bardziej na świat zwierząt. Autorka zwraca uwagę głównie na te mniej znane relacje – jak choćby wykorzystywanie

przez ptaki aromatycznych ziół do budowy gniazd. Intuicyjnie wiedzą one, że utleniające się z roślin związki chemiczne powoli i stopniowo chronią pisklęta przed pasożytami, chorobami i in-nymi dolegliwościami. Współczesna medycyna potwierdza ich skuteczność.

Podobnych wątków jest tu mnóstwo, a wszystko ubrane w żywą, anegdotyczną, dziennikarską narrację. Botanicy żadnych odkryć tu zapewne nie znajdą, ale dla wszystkich innych „Świat roślin” może być dobrym bodźcem, by się w niego zagłębić. Po lekturze nie ma wątpliwości, że warto.

Malwina Boncol

Liczba ta nie jest ostateczna, ale szacuje się, że dookoła nas żyje 350–400 tys. gatunków roślin. Książka Anne-France Dautheville pokazuje, że niemal każdy z nich skrywa jakiś sekret.

PUBLIKACJE

ANNE-FRANCE DAUTHEVILLE „SEKRETY ROŚLIN”Wydawnictwo Literackie

OPRAC. | BOGUMIŁA GRABOWSKA

Page 46: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

MOJA OSADA

Od łuseczki do świeczki

CHOCIAŻ MIÓD TO-WARZYSZYŁ CZŁO-WIEKOWI OD ZA-

WSZE, A JEGO SPOŻYWANIE ARCHEOLODZY udokumentowali na co najmniej 5000 lat p.n.e., aż do po-łowy XIX w. nikt nie miał tak naprawdę pojęcia, skąd w pasiekach i ulach bierze się wosk. Szczegółowo proces jego po-wstawania został opisany naukowo zaledwie sto lat temu. Dziś wiemy, że wosk jest wypacany przez pszczoły ro-botnice, wyposażone w osiem gruczo-łów, z których wydobywa się cieniutka łuseczka o wadze ok. 1 mg. W zależno-ści od prowadzonej przez pszczelarza gospodarki uzysk wosku z jednej ro-dziny pszczelej wynosi od 0,5 do 3 kg. Większość pszczelarzy oddaje go do przetopienia na węzę (szablon z wytło-czonymi kształtami komórek plastra miodu), z nadwyżek jednak zazwyczaj robi się świece. Nie jest to skompliko-wane i każdy może wykonać taką świe-cę własnoręcznie.

Najprostszą i najtańszą metodą spo-rządzania świecy z wosku pszczelego jest skręcenie jej z węzy. Na aukcjach internetowych możesz kupić zarówno pojedyncze arkusze, jak i gotowe zesta-wy z knotami. W tym przypadku spra-wa nie nastręcza większych problemów. Wzdłuż jednego boku węzy kładziesz knot, całość zwijasz i świeca gotowa. Musisz tylko pamiętać o podstawowej zasadzie, że im grubsza ma być świeca, tym grubszy musi być również knot – to zapewni jej równomierne spalanie.

Pszczoły wykorzystują wosk do budowy plastrów, w których królowa składa jaja. Ludzie znajdują dla niego więcej zastosowań. Stosuje się go m.in. w branży farmaceutycznej, kosmetycznej, chemicznej, a nawet w liturgii większości religii. W domu zaś każdy może zrobić z niego pachnącą miodem świeczkę.

OPRAC. | TOMASZ DOBEK

Page 47: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

Świeca z węzy pali się dobrze i długo, wydzielając przy okazji przyjemny zapach. Jej jedynym słabszym punktem jest kształt – prosty, cylindryczny, schludny, ale nie-wyszukany. Jeśli chciałbyś zrobić świecę o  bardziej skomplikowanej formie, musisz ją odlać. Formę możesz kupić w internecie, lub wykonać ją samodzielnie. Pierwsza op-cja jest prostsza, a oferta form jest dość sze-roka, choć zazwyczaj kształty są jednak dość standardowe – przeważają aniołki w najróż-niejszych pozycjach, drzewka i baśniowe domki. W drugim przypadku barierą mogą być indywidualne zdolności manualne, z pewnością jednak zrobiona w  ten sposób świeca będzie oryginalniejsza.

Niezależnie od tego, jaką opcję wybie-rzesz, wybraną formę przed zalaniem na-leży przygotować. Aby zapewnić łatwiej-sze odlepianie się wosku od ścianek formy możesz zastosować silikon w sprayu. Po spryskaniu wnętrza formy przez jej śro-dek rozciągnij knot i osadź go za pomocą igieł lub wykałaczek. Musisz zadbać, aby był on równomiernie naciągnięty. Więk-szość form składa się z dwóch części, aby ułatwić wyciągnięcie zastygłej świecy, dlatego trzeba zabezpieczyć formę gum-kami recepturkami. Wosk podgrzej do temperatury 50–60 st. C i kiedy uzyska odpowiednią konsystencję, wlej go do środka. Czas stygnięcia jest uzależniony od wielkości świecy (trwa 0,5–2 godz.). Po zastygnięciu wosku zdejmij gumki oraz igły mocujące knot i wyciągnij nie-mal gotową już świecę. Niemal, bo musisz jeszcze nożykiem wyrównać jej podstawę, knot przyciąć do długości ok. 1 cm i za-moczyć go w roztopionym wosku.

Gotową świecę możesz spryskać siliko-nem w sprayu, aby nadać jej połysk. Produ-cenci oferują także różnego rodzaju pisaki, farby oraz barwniki do ozdabiania. Do wosku możesz też dodawać olejki eterycz-ne, choć ja tego akurat unikam – preferuję składniki w pełni naturalne. Takie świece charakteryzują się miodowo-propoliso-wym zapachem, moim zdaniem znacznie przyjemniejszym niż dodatkowe aromaty. Mają też właściwość ujemnego jonizowania

powietrza i eliminują promieniowanie elek-tromagnetyczne. Działają też zdrowotnie na drogi oddechowe: udrożniają zatoki, ła-godzą katar i problemy astmatyczne.

Page 48: CIĘŻKI LOS POLSKICH PERŁA JEZIOR WRÓCI PTAKÓW NA … · nikiem nieskażonym wiedzą, za to święcie przekonanym o swojej racji, napotykamy na kolejną rafę. Badacze ludzkich

„RUSZAMY NA ŁAMY” – KONKURS NA ARTYKUŁ DO „GŁOSU LASU”Redakcja „Głosu Lasu” zaprasza wszystkich pracowników Lasów Państwowych do wzięcia udziału w piątej edycji konkursu na artykuł. Na zwycięzców czekają atrakcyjne nagrody, a najlepsze teksty zostaną opublikowane na łamach naszego miesięcznika.

Artykuły powinny być związane z leśnictwem, a ich adresatami mają być inni pracownicy LP. Zakres tematyczny artykułów konkursowych obejmuje m.in.:

• dzielenie się doświadczeniem i wiedzą na temat leśnictwa i pracy w LP,• przemyślenia na temat pracy w LP,• propozycje nowatorskich rozwiązań do zastosowania w leśnictwie i pracy w LP,• sylwetki pracowników LP mających ciekawe hobby lub oryginalne zainteresowania.

Uczestnik konkursu może zgłosić nie więcej niż dwa artykuły (dotąd nigdzie niepublikowane) o objętości do 13 tys. znaków ze spacjami. Prace (w formie plików DOC lub DOCX) wraz z formularzem zgłoszeniowym pobranym z naszej strony internetowej prosimy przesyłać do 14 maja 2018 r. na adres: [email protected], wpisując w tytule e-maila „Konkurs na artykuł”.

Jury, w którego skład wejdą członkowie redakcji „Głosu Lasu”, przyzna najlepiej ocenionym pracom następujące nagrody:

I nagroda – 3000 zł II nagroda – 2000 zł III nagroda – 1500 zł

Nagrodzone i wyróżnione prace zostaną opublikowane w „Głosie Lasu”, a laureaci poza nagrodami i wyróżnieniami otrzymają także honoraria autorskie.

Szczegółowe informacje, regulamin konkursu, formularz zgłoszeniowy: www.lasy.gov.pl/konkurs.

KO N U RSN

A A R T Y K U Ł

2018R U S Z A M Y N A Ł A M Y

ZDJĘCIE | LILIGRAPHIE/SHUTTERSTOCK.COM