Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

12
ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA NR 2 (6) LUTY 2011 Wernisaż twórczości uczestników Warsztatu Terapii Zajęciowej w Rozłopach W środę 2 lutego 2011r. w Sali Widowiskowej MDK odbył się wernisaż wystawy twórczości uczestników Warsztatu Terapii Zajęciowej w Rozłopach. Podczas spotkania, przed licznie zgromadzoną publicznością, zaprezentował się zespół teatralny z WTZ Rozłopy w inscenizacji bożonarodzeniowej "Po kolędzie". Wystawa prezentująca prace powstałe w pracowniach: plastycznej, ceramicznej, stolarsko- wikliniarskiej, krawiecko-dziewiarskiej, poligraficznej oraz gospodarstwa domowego będzie udostępniona zwiedzającym do końca miesiąca. Warsztat Terapii Zajęciowej w Rozłopach rozpoczął działalność 1 grudnia 2004roku. Organem prowadzącym jest Urząd Gminy w Sułowie. Terapią objętych jest 35 osób niepełnosprawnych, głównie z terenu gminy Sułów oraz z gmin ościennych. Głównym celem oddziaływań terapeutycznych jest przygotowanie uczestników do możliwie niezależnego funkcjonowania w środowisku społecznym oraz podjęcie zatrudnienia. Plan działalności warsztatu określają płaszczyzny oddziaływań rehabilitacyjnych: 1. rehabilitacja zawodowa – jest realizowana w pracowniach terapii zajęciowej. Ma ona na celu wykształcenie w uczestnikach umiejętności i postaw niezbędnych do podjęcia i wykonywania pracy; 2. rehabilitacja społeczna – ma za zadanie umożliwienie osobom niepełnosprawnym uczestnictwa w życiu społecznym. Dzięki zajęciom uczestnicy nabywają umiejętności porozumiewania się, otwartości, stosowania się do reguł, proszenia o pomoc; 3. rehabilitacji psychologicznej przedmiotem jej działania są zmiany, jakie mają zajść w osobowości w celu rozwoju realnej samooceny uczestnika, umiejętności rozwiązywania konfliktów i sytuacji kryzysowych, proszenia o pomoc; 4. rehabilitacja ruchowa – realizowana jest przez zabiegi fizykoterapeutyczne. Osoby nie wymagające intensywnych ćwiczeń, uczestniczą w gimnastyce ogólnorozwojowej, 5. muzykoterapia pozwala na odreagowywanie napięć i emocji, integrację grupy we wspólnym muzykowaniu. Warsztat prowadzi sześć pracowni terapii zajęciowej: stolarsko – wikliniarską, krawiecko dziewiarską, ogrodniczą, poligraficzną, plastyczną i ceramiczną. R. SZCZEBRZESZYN

description

ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNANR 2 (6) LUTY 2011Wernisaż twórczości uczestników Warsztatu Terapii Zajęciowej w RozłopachW środę 2 lutego 2011r. w Sali Widowiskowej MDK odbył się wernisaż wystawy twórczości uczestników Warsztatu Terapii Zajęciowej w Rozłopach. Podczas spotkania, przed licznie zgromadzoną publicznością, zaprezentował się zespół teatralny z WTZ Rozłopy w inscenizacji bożonarodzeniowej "Po kolędzie". Wystawa prezentująca prace powstałe w pracowniach: plastycznej,

Transcript of Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

Page 1: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA

NR 2 (6) LUTY 2011

Wernisaż twórczości uczestników Warsztatu Terapii Zajęciowej w Rozłopach W środę 2 lutego 2011r. w Sali Widowiskowej MDK odbył się wernisaż wystawy twórczości uczestników Warsztatu Terapii Zajęciowej w Rozłopach. Podczas spotkania, przed licznie zgromadzoną publicznością, zaprezentował się zespół teatralny z WTZ Rozłopy w inscenizacji bożonarodzeniowej "Po kolędzie". Wystawa prezentująca prace powstałe w pracowniach: plastycznej, ceramicznej, stolarsko-wikliniarskiej, krawiecko-dziewiarskiej, poligraficznej oraz gospodarstwa domowego będzie udostępniona zwiedzającym do końca miesiąca. Warsztat Terapii Zajęciowej w Rozłopach rozpoczął działalność 1 grudnia 2004roku. Organem prowadzącym jest Urząd Gminy w Sułowie. Terapią objętych jest 35 osób niepełnosprawnych, głównie z terenu gminy Sułów oraz z gmin ościennych. Głównym celem oddziaływań terapeutycznych jest przygotowanie uczestników do możliwie niezależnego funkcjonowania w środowisku społecznym oraz podjęcie zatrudnienia.

Plan działalności warsztatu określają płaszczyzny oddziaływań rehabilitacyjnych:

1. rehabilitacja zawodowa – jest realizowana w pracowniach terapii zajęciowej. Ma ona na celu wykształcenie w uczestnikach umiejętności i postaw niezbędnych do podjęcia i wykonywania pracy;

2. rehabilitacja społeczna – ma za zadanie umożliwienie osobom niepełnosprawnym uczestnictwa w życiu społecznym. Dzięki zajęciom uczestnicy nabywają umiejętności porozumiewania się, otwartości, stosowania się do reguł, proszenia o pomoc;

3. rehabilitacji psychologicznej – przedmiotem jej działania są zmiany, jakie mają zajść w osobowości w celu rozwoju realnej samooceny uczestnika, umiejętności rozwiązywania konfliktów i sytuacji kryzysowych, proszenia o pomoc;

4. rehabilitacja ruchowa – realizowana jest przez zabiegi fizykoterapeutyczne. Osoby nie wymagające intensywnych ćwiczeń, uczestniczą w gimnastyce ogólnorozwojowej,

5. muzykoterapia – pozwala na odreagowywanie napięć i emocji, integrację grupy we wspólnym muzykowaniu.

Warsztat prowadzi sześć pracowni terapii zajęciowej: stolarsko – wikliniarską, krawiecko – dziewiarską, ogrodniczą, poligraficzną, plastyczną i ceramiczną.

R.

SZCZEBRZESZYN

Page 2: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

2

CHRZĄSZCZ NR 2 (6)

2

Istota ekumenii ..... Słowo „ekumenia” wywodzi się z języka greckiego – „oikumene” , w którym wyrażało ideę "całego zamieszkałego świata ". W takim też sensie termin ten po raz pierwszy znalazł zastosowanie w Piśmie Świętym. W języku współczesnej teologii znaczenie tego pojęcia przeszło prawdziwą ewolucję związaną z uświadomieniem sobie przez chrześcijan problemu podzielonego Kościoła oraz potrzeby przywrócenia utraconej jedności. Instytucje, jak i poszczególne osoby duchowne i świeckie, działające na rzecz pojednania i dialogu religijnego w ciągu ostatnich lat nadały słowu nową jakość. Odtąd wszelkie zaangażowanie na rzecz jedności chrześcijan lub jedności Kościoła w ogóle - nazywa się popularnie „ekumenizmem” lub „ruchem ekumenicznym”. Istotą ekumenizmu jest dążenie do jak najściślejszej współpracy Kościołów na wszystkich szczeblach życia kościelnego, a także poszukiwanie tych elementów poszczególnych wyznań, które są wspólne. Ruch ekumeniczny nie dąży do uniformizmu w zakresie porządku nabożeństwa lecz pragnie, aby podzielone Kościoły wkroczyły na drogę dialogu, dzięki któremu, wspólnie wsłuchując się w Słowo Pana, przyjmą kształt jedności, danej im w Chrystusie. Pełne zjednoczenie istniejących od dziesiątków, czy setek lat odrębnych religii wydawać się może współczesnemu człowiekowi, nawet wierzącemu - jeśli nie niemożliwe to mało prawdopodobne - jednak tyko do momentu spojrzenia na tę kwestię z następującej perspektywy: Bóg jest wszechmocny i nie ma dla niego rzeczy niemożliwych – skoro tak – jest On także w stanie znaleźć sposób na połączenie wszystkich chrześcijan czy chrześcijan z wyznawcami innych religii . Stąd organizowane w różnych miejscach nabożeństwa ekumeniczne, często z udziałem przedstawicieli różnych wyznań, w trakcie których wznoszone są do Boga modlitwy o zjednoczenie Kościoła. Potrzebę połączenia, pojednania i dialogu między religijnego bardzo wyraźnie dostrzegał Papież Jan Paweł II. Pomimo, iż ruchy ekumeniczne istniały już znacznie wcześniej - to właśnie on w ostatnich latach miał duży wpływ na te procesy, które obecnie tak powszechnie możemy obserwować. Jego słowa pozwolę sobie w tym miejscu przytoczyć: ......"...dobrze jest rozpocząć XXI wiek nie od rozłamów, ale od wspólnej wizji, w której wyraża się marzenie o jedności ludzkiej rodziny. ..... Tą wizją kierowałem się, gdy w październiku 1986 roku zaprosiłem do Asyżu mych braci chrześcijan i zwierzchników wielkich religii świata, aby każdy z nas modlił się o pokój razem z innymi, a nie przeciw innym.

Pragnąłem bowiem, aby wszyscy - młodzież i dorośli, mężczyźni i kobiety - w świecie podzielonym jeszcze na dwa bloki i lękającym się wojny nuklearnej, poczuli się powołani do budowania przyszłości, która przyniesie pokój i pomyślność. Miałem przed oczyma wspaniałą wizję wszystkich narodów świata, które wyruszają w drogę z różnych miejsc na ziemi, aby zgromadzić się przed obliczem jedynego Boga niczym jedna rodzina. Owego pamiętnego popołudnia w rodzinnym mieście św. Franciszka ta wizja stała się rzeczywistością: po raz pierwszy znaleźli się tam razem przedstawiciele różnych religii świata. ......Bracia i siostry w Chrystusie! Jeśli przypominamy światu potrzebę tolerancji między kościołami, nie znaczy to, że sama tylko tolerancja wystarcza. To stanowczo za mało. Proste tolerowanie siebie nie może wystarczać chrześcijanom i kościołom Chrystusa. (...) Ekumenizm to nie tylko „szlachetna idea” (...) – to równocześnie wielka próba wiary, nadziei i miłości: wyjście w stronę tego, co jest „możliwe u Boga”, na przekór temu, co po ludzku może zdawać się „niemożliwe”... trzeba podejmować stopniowo różne kroki: nie tylko spotykać się w modlitwie o jedność, ale wszędzie, gdzie to możliwe, świadczyć w jedności i świadczyć o jedności – oraz usuwać przeszkody, zarówno te, które tkwią w mentalności napiętnowanej wiekami podziału i rozłączenia, jak też te najważniejsze, które tkwią w doktrynie i teologii. I to wszystko stale się dokonuje. Świadomość, że to co nas łączy, jest mimo wszystko silniejsze od tego, co dzieli – że jest głębsze od tego, co dzieli – każe szukać głębiej, a to oznacza dialog teologiczny, to oznacza modlitwę i kontemplację. (...) Wszyscy musimy wybrać dialog i miłość jako jedyne drogi, które pozwalają nam szanować prawa wszystkich i podejmować wielkie wyzwania nowego tysiąclecia”. n.

Bałem się

Bałem się oczy słabną - nie będę mógł czytać pamięć tracę - pisać nie potrafię drżałem jak obora którą wiatr kołysze

- Bóg zapłać Panie Boże bo podał mi łapę pies co książek nie czyta i wierszy nie pisze

Ks. Jan Twardowski

Page 3: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

CHRZĄSZCZ NR 2 (6)

3

200 lat APTEKI W SZCZEBRZESZYNIE. Do bardzo ważnych społecznie tradycji posiadanych przez sądownictwo, oświatę i kulturę należy również tradycja oświaty i kultury zdrowotnej tworzonej na bazie lecznictwa szpitalnego i farmaceutycznego. W 2011 roku mija 200- setna rocznica utworzenia w Szczebrzeszynie Szkół im. Zamoyskich i powstania również w 1811 roku pierwszej apteki w mieście. W latach 1811 – 1812 powstał również szpital miejski. Na temat szkolnictwa powstało sporo opracowań monograficznych, biuletynów i artykułów publicystycznych. Na temat bogatych i ważnych tradycji lecznictwa szpitalnego i aptecznego, poza ogólnymi wzmiankami, brak konkretnych publikacji i opracowań. Powstała w 1811 roku, w okresie trwających rozbiorów Polski, apteka była instytucją ratującą zdrowie ludzi. W miarę nasilania się rusyfikacji Polaków stawała się ośrodkiem polskości utrwalającym patriotyzm i dążenia wolnościowe katolickich mieszkańców Szczebrzeszyna i okolic, także tych dalekich. Architektura parteru budynku apteki jest bardzo podobna do dydaktycznego budynku Szkół im. Zamoyskich, wzniesionego w 1822 roku z fundacji XII ordynata Stanisława Kostki Zamoyskiego. Świadczą o tym: użycie do budowy kamienia i cegły, grubość murów około 1,5 metra oraz krzyżowe sklepienia. Podobna architektura i użyty materiał wskazują, że budynki szkolne i apteka powstały w tym samym czasie ( piętro zostało dobudowane później). Uprawnione staje się więc wnioskowanie, że podobnie jak szpital i szkoły powstałe z fundacji Zamoyskich, również apteka musiała powstać z inicjatywy, a nawet być może, przy pomocy finansowej ordynata Stanisław Kostki Zamoyskiego. Pierwszym właścicielem apteki, którego znamy był Maksymilian Windschbaurer( od roku 1835). Po jego śmierci od 1839 do 1844 roku apteka była własnością Karola Kowalskiego. W roku 1844 nabywa ją, wysokiej klasy specjalista – farmaceuta Karol Kłossowski – członek rodu Kłossowskich, właścicieli od 1842 roku apteki rektorskiej w Zamościu. Według ustnych przekazów to właśnie Karol miał nadbudować piętro i wyposażyć aptekę w zabytkowe meble i naczynia na wytwarzane leki . Uzupełnione przez następnych właścicieli (w części zachowane) posiadają wartość muzealną. Karol Kłossowski prowadzi aptekę osobiście do czasu, kiedy to w 1860 roku, po śmierci Jana Kłossowskiego obejmuje kierownictwo apteki rektorskiej w Zamościu. Zarządcą apteki w Szczebrzeszynie mianuje Józefa Monikowskiego. W roku 1862 aptekę nabywa Antoni Topolski – wielki patriota, działacz polityczny, współorganizator i naczelnik powstania styczniowego 1863 roku w Szczebrzeszynie.

Po upadku , a właściwie po krwawym stłumieniu powstania przez carską Rosję, Antoni Topolski zostaje aresztowany i osadzony w więzieniu w Janowie Lubelskim. Apteka działa nadal, a leki wydaje chorym farmaceuta o nazwisku Barac. Następnym właścicielem apteki był Ludwik Kaczorowski z Lublina. Jego kuzyn Tomasz Kaczorowski był właścicielem apteki w Zamościu. W końcowych latach 80 – tych XIX wieku (trudno ustalić dokładną datę) właścicielem zostaje J.? Migórski z Lublina. Lata te to bardzo trudny okres charakteryzujący się prześladowaniami, ( po upadku powstania styczniowego) wyznawców wiary katolickiej, i nasilania polityki wynarodowienia Polaków w Królestwie Polskim. W Szczebrzeszynie zwalczanie katolicyzmu prowadził zagorzały wróg Polaków pop Timofiej Tracz. ,,Kogo zechciał denuncjował, kogo zechciał w trumnie chował”- są to słowa wiersza o popie Traczu, powstałego w tym okresie. W tych latach apteka stała się bastionem polskości. Migórski – praktykujący katolik i obrońca polskich tradycji wolnościowych, aby uniknąć oskarżeń Tracza o podburzanie Polaków przeciw carowi, sprzedaje aptekę Gustawowi Zahrtowi, wyjeżdża do Mord k. Siedlec, gdzie dla córki Marianny żony Mariana Forkiewicza kupuje niewielki majątek ziemski. Gustaw Zahrt, właściciel apteki w latach 1900 – 1912, to nie tylko wybitny farmaceuta, ale także zapalony działacz społeczny, narodowy i oświatowy. Dzięki jego działalności i staraniom następuje dalsze ożywienie życia politycznego w Szczebrzeszynie. Znaczną rolę w tej dziedzinie odegrała Ochotnicza Straż Ogniowa utworzona przez Zahrta w 1906 roku. Z jego inicjatywy powstaje też biblioteka w Klemensowie, przeznaczona dla robotników Cukrowni i ich rodzin oraz organizacja pod nazwą ,,Światło”, która zajmowała się organizowaniem czytelnictwa i wspólnie z organizacją ,,Macierz szkolna”- walką o polską szkołę. Gustaw Zahrt współpracuje ściśle w dziedzinie krzewienia kultury zdrowotnej na wsi i zwalczaniu przesądów i zabobonów, wykorzystywanych w leczeniu przez wiejskich ,,duchtorów”, naczelnym lekarzem Ordynacji Zamoyskiej Józefem Wilaume. Po latach życia i pracy zawodowej i społecznej w Szczebrzeszynie Gustaw Zahrt sprzedał aptekę Janowi Szczygłowskiemu. Na tę okoliczność, w dniu 9 stycznia 1913 roku, został sporządzony akt notarialny w kancelarii notariusza Teodora Kalinowskiego w Szczebrzeszynie. Gustaw Zahrt wyjeżdża do Warszawy, gdyż według pani Janiny Szczygłowskiej, prowadził własną aptekę w jednej z podwarszawskich miejscowości, także w okresie okupacji niemieckiej. Rodzina Szczygłowskich właścicieli najstarszej apteki w mieście odegrała znaczącą rolę w życiu i historii Szczebrzeszyna i okolic w XX wieku. Jan Szczygłowski urodził się w 1865 roku w Skalbierzu. Farmację studiował na uniwersytecie w Moskwie. Studia ukończył w 1892 roku z tytułem prowizora farmacji. Po studiach pracował kolejno w Auszczcie na Krymie, Kijowie, Winnicy, i Bolesławi na Ukrainie. Cały czas tęskni i planuje powrót do rodzinnego kraju – Polski. Po powrocie dzierżawił kolejno apteki w Kazimierzy Wielkiej pow. Pińczowski, później zarządzał apteką w Łęcznej i Krasnymstawie. W roku 1907 nabył aptekę w Tyszowcach.

Page 4: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

4

CHRZĄSZCZ NR 2 (6) Po pięciu latach pracy przenosi się, wraz z rodziną, do Szczebrzeszyna, gdzie kupuje w 1913 roku aptekę od Gustawa Zahrta. Jan posiadał czworo dzieci: syna i trzy córki. Syn Czesław i córka Maria urodzili się w Tyszowcach, a Janina i Krystyna urodziły się w Szczebrzeszynie. Córka Krystyna – farmaceutka wyszła za mąż za Stanisława Kazimierczaka – mgr farmacji, z którym wspólnie pracowali w aptece ojca do 1937 roku. W tym roku wyjechali do Warszawy, gdzie również byli farmaceutami. Córka Maria wyszła za mąż za Karczyńskiego. Zmarła w 1995 roku. Obie siostry Krystyna i Maria pochowane są w Warszawie. Ojciec Jan, syn Czesław i córka Janina, matka Stefania pochowani zostali w Szczebrzeszynie. Najmłodsza córka Janina – technik farmacji, w czasie wywiadu, którego udzieliła mi w dniu 18 marca 1998 roku, wraz z żoną Czesława Wandą, stwierdziła: ,, Ojciec Jan Szczygłowski był z natury spokojny, życzliwy, bardzo pracowity, oddany domowi i dzieciom. Był doskonałym specjalistą, który potrafił robić leki i rozpoznawać wiele chorób”. Wysoką wiedzę w dziedzinie lecznictwa potwierdza spora liczba ludzi starszego pokolenia – mieszkańców Szczebrzeszyna i okolic, którzy byli klientami jego apteki, także wtedy gdy zastąpił go syn Czesław. W okresie międzywojennym w Szczebrzeszynie było troje stałych lekarzy: Zygmunt Klukowski, dr Kozicki, dr Warchałowska, w latach 30 XX wieku przybyli : dr Stefan Jóźwiakowski i Józef Spoz. Opłaty za wizyty lekarzy były dla większości mieszkańców, zazwyczaj biednych, zbyt wysokie. Nie mogli więc z usług lekarza korzystać. Przychodzili do apteki i opisywali swoje ( a często swoich dzieci) dolegliwości, prosili uparcie i gorąco o leki. Jan Szczygłowski cierpliwie i z uwagą wysłuchiwał informacji o chorobie, zadawał pytania, a później dawał lek. Lek był często robiony w aptece z różnych składników ziołowych, po które zgłaszał się klient po ich uprzednim wykonaniu. Zrobione przez niego (często przy pomocy jego współpracowników – syna i córki), wydawane za niewielką opłatą, były w opinii korzystających, należała do nich także moja matka i rodzina żony, były skuteczne. Leczyły one wiele zgłaszanych dolegliwości jak: przeziębienia, uczulenia, potłuczenia, a nawet choroby serca. Dużą część ziół państwo Szczygłowscy hodowali w sporym własnym ogrodzie, położonym zaraz za apteką. Posiadane umiejętności Jan Szczygłowski przekazał synowi Czesławowi. Przekazał mu również apteką w 1945 roku na pięć lat przed śmiercią. Zmarł w 1950 roku. Znajomość ziół i umiejętność robienia z nich leków (zwłaszcza z własnych surowców) stały się bardzo potrzebne w okresie okupacji niemieckiej. Leki służyły dla konspiracyjnego leczenia chorych lub rannych partyzantów. Cała rodzina Szczygłowskich była bardzo zaangażowana we współpracę ze zbrojnym podziemiem. Dostarczała opatrunki i leki do oddziałów leśnych AK i BCH, przez cały okres trwania okupacji.

O działalności tej po latach napisał Jan Grygiel, as wywiadu AK na Zamojszczyźnie w książce Związek Walki Zbrojnej i Armia Krajowa w Obwodzie Zamojskim 1939 – 1944 - ,,W pustym pokoju na piętrze u aptekarza Jana Szczygłowskiego w Szczebrzeszynie odbywały się narady z udziałem ,,Kaliny”, ,,Adama”, ,,Czeremchy” i innych . Tu przychodził prowizor apteki Stanisław Kazimierczak ps. ,,Śmiga” i przynosił leki dla oddziałów leśnych. Część leków od Szczygłowskiego otrzymywał felczer – kierownik ośrodka zdrowia w Klemensowie, część dr Stefan Jóźwiakowski ps. ,,Jaga”. Resztę leków przechowywano w aptece, na strychu”. Ze Stanisławem Kazimierczakiem pracował w aptece student farmacji Zygmunt Grabowski, członek organizacji podziemnej. Zaopatrzenie w leki było utrudnione i niepełne ze względu na złą pracę przemysłu farmaceutycznego. Prywatni aptekarze nie posiadali natomiast surowców do produkcji leków. Punkt rozdziału leków pracował do chwili, gdy do apteki zawitali Niemcy, aby aresztować Czesława Szczygłowskiego. Nie zastawszy go w domu, Niemcy aresztowali jego ojca. Jan Szczygłowski w chwili aresztowania syna miał 75 lat i słabe zdrowie. Nie sprostałby zadawanym więźniom szykanom, stosowanym w czasie ćwiczeń na placu więziennym, które wymagały między innymi częstego, kilkakrotnego, szybkiego wychodzenia z - i wchodzenia do więziennej celi. Opisał to Z. Klukowski w Dzienniku z lat okupacji str. 125 -126. ,, Wychodzenie i wchodzenie do cel musiało się odbywać bardzo szybko. W jednej chwili musieliśmy wszyscy równocześnie ukazywać się na placu ustawieni w dwuszeregu przed swoimi celami, lub wbiegać i wybiegać z powrotem tak, żeby plac momentalnie pozostawał pusty. Dla ludzi nie wymusztrowanych, zwłaszcza starych, nie było to rzeczą łatwą. W naszej grupie mgr Szczygłowskiego braliśmy pod ręce, ja z jednej strony, Przysada z drugiej i szybko wyprowadzaliśmy z celi lub wpychaliśmy z powrotem, bo tylko tym sposobem mógł on nadążyć i nie narazić się gestapowcom”. Żeby ratować ojca zgłosił się syn Czesław, prosząc o wypuszczenie ojca . Jana Szczygłowskiego Niemcy wypuścili, zaś Czesława wysłano do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu. Po rocznym pobycie w obozie Czesław został, na skutek starań, zwolniony. Po spotkaniu się z rodziną w Szczebrzeszynie zamieszkał w Warszawie. Mino ciągłego zagrożenia aresztowaniami członków rodziny Szczygłowskich, w aptece kierowanej przez Jana, dalej działał punkt kontaktowy i dalej dostarczane były leki dla oddziałów leśnych. Rodzina Szczygłowskich, oprócz świadczonych pomocy dla ruchu oporu, udzielała również pomocy żywnościowej polskim żołnierzom wziętym 1939 roku do niemieckiej niewoli i osadzonym w specjalnych oflagach niemieckich na terenie Niemiec. Przysyłane z oflagów niemieckich kartki z podziękowaniami i życzeniami (zachowało się 25 pocztówek i listów) potwierdzają , że Jan i Janina Szczygłowscy w okresie 1940 – 1944 wysyłali żołnierzom – jeńcom żywność.

Page 5: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

CHRZĄSZCZ NR 2 (6)

5

W zachowanych pocztówkach występują nazwiska żołnierzy: Stefan Lijewski Nr 15684 Stalag IV A, Franciszek Łysakowski Nr 4555 stalag II A, Aleksander Ormianin Nr 8102 stalag IVA, Józef Wysocki Nr 17722 stalag IVA, i systematycznie przez 4 lata (1940 – 1944) występuje pocztówki przysyłane przez ppor. Czesława Łojko Nr 558 komp. 3 oflag II E k. Neubrandenburga.

Żołnierze – jeńcy dziękując za paczki, wyrażali przekonanie, że pomogą one przetrwać i doczekać się ,,słoneczka”. Wiadomo, że chodziło tu o słoneczko wolności. I rzeczywiście pomogły im przetrwać do końca wojny, i gdy się ona w 1945 roku skończyła, doczekali się wolności. Ppor. Czesław Łojko Czesław Szczygłowski,

uczestnik powstania warszawskiego, przeżył wojnę i wrócił do Szczebrzeszyna, do rodziny i do apteki. W 1945 roku ojciec Jan przekazał mu aptekę na własność. Była ona własnością Czesława krótko, gdyż w roku 1951 wszystkie apteki w Polsce zostały upaństwowione. Jan Szczygłowski nie doczekał tego momentu, gdyż, jak wcześniej pisałem, zmarł 30 stycznia 1950 roku.

Pięć lat później (16 grudnia 1955) zmarła żona Jana Stefania. Oboje zostali pochowani w jednym grobie na cmentarzu w Szczebrzeszynie. Czesław zostaje kierownikiem apteki i wraz z żoną Wandą pracują w niej aż do emerytury. Również - i na emeryturze, ale już na części etatu. Mieszkają w rodzinnym mieszkaniu, na piętrze nad apteką.

Czesław Bogumił Szczygłowski urodzony 20 lipca 1920 roku w Tyszowcach zmarł 16 marca 1984 roku w Szczebrzeszynie. Wraz ze zmarłą żoną Wandą zostali pochowani we wspólnym grobie na miejscowym cmentarzu. Janina Szczygłowska urodzona w 1913 roku w Szczebrzeszynie zmarła jako niezamężna 17 grudnia 2000 roku w Szczebrzeszynie i została pochowana we wspólnym grobie z rodzicami. Czesław i Wanda z domu Barańska byli bezdzietni, i dlatego na nich kończy się saga rodu Szczygłowskich w Szczebrzeszynie. Poznając historię apteki można stwierdzić, że chociaż miała wielu właścicieli podczas swego istnienia, to wszyscy oni byli patriotami, a w jej murach panowała wysoka profesjonalna wiedza lecznicza i zawsze obecny był duch polskości. Ocenę przeszłości apteki i działalności jej właścicieli wyraziła w wywiadzie zamieszczonym w miesięczniku Gazeta Farmaceutyczna nr 6 czerwiec 2010 w artykule p.t ,, W aptece chrząszczowego Szczebrzeszyna” jej aktualna właścicielka, od pokoleń rodowita szczebrzeszanka, absolwentka i spadkobierczyni szczytnych tradycji Szkół im. Zamoyskich w Szczebrzeszynie – Teresa Walczak z domu Gabryszewska. Pochodzi ona z patriotycznej rodziny, której członkowie w czasie okupacji Polski cierpieli i walczyli z Niemcami tutaj i za granicą. Bratanek ojca pani Teresy pułkownik Franciszek Gabryski (tak Amerykanie zmienili polskie nazwisko) walczył w siłach zbrojnych USA, później w polskim dywizjonie 315. Pani Teresa mówi: ,, Mam wiele pokory wobec przeszłości tego budynku i wiele szacunku dla ludzi, którzy tę aptekę tworzyli. Byli nietuzinkowi, wykształceni, swój zawód traktowali jako powołanie, przysłużyli się Szczebrzeszynowi. Szanowani obywatele, patrioci, uczestnicy ruchu oporu, powstańcy, społecznicy, intelektualiści. Tradycja tego miejsca jest również niezwykła. Jestem szczęśliwa, że jeszcze zdążyłam uczyć się od ostatniego z wielkich aptekarzy szczebrzeszyńskich pana Czesława Szczygłowskiego”. Aleksander Przysada

Page 6: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

6

CHRZĄSZCZ NR 2 (6) Od redakcji: legendy odnoszące się do Szczebrzeszyna drukowaliśmy w wielu poprzednich numerach gazety. Zostały również wydane w tomiku Szczebrzeszyn w legendzie. Niżej podajemy najciekawsze legendy z Zamojszczyzny. Zamojskie legendy i podania. Każda miejscowość w naszym regionie posiada swoje własne opowieści, legendy, przypowieści, lokalne nazwy, czy podawane zazwyczaj ustnie z pokolenia na pokolenie ciekawostki z odległych czasów. Poniższy tekst jest próbą ich przybliżenia. Czarnystok Do dziś funkcjonuje w tej miejscowości nazwa "Żydów dół" – przy polnej drodze prowadzącej do pobliskiego lasu ukrywali się podczas okupacji, a także i wczasach I wojny światowej Żydzi. W Czarnymstoku (tak jak w wielu miejscowościach Zamojszczyzny) do dziś święci się wianki uwite z ziół i kwiatów – dawniej po poświęceniu wieszano je pod obrazami w domach; zioła z wianków wykorzystywano w celach leczniczych (bóle żołądka, reumatyzm), a także podawane (po zaparzeniu) do picia krowom po ocieleniu, celem szybszego oczyszczenia organizmu. Dołhobyczów Właściciel pałacu Stefan Świeżawski zupełnie przypadkowo stał się posiadaczem skarbu – jadąc pociągiem do Lwowa podsłuchał rozmowę carskich oficerów o ukrytym w poturzyńskiej studni (nieopodal monastyru) skarbie. Zaintrygowany tą informacją wysiadł z pociągu i udał się do Poturzyna. Oficerowie mówili prawdę. Wydobyte kosztowności ukrył w swoim pałacu. Gdy po kilku latach zrodziło się w nim namiętne uczucie do stryjecznej siostry Kazimiery, skarb bardzo się przydał, bowiem władze kościelne zgodziły się udzielić mu ślubu w zamian za ufundowanie w Dołhobyczowie kościoła; świątynię erygowano pod wezwaniem matki Bożej Częstochowskiej. Czernięcin W początkach XX wieku w Czernięcinie - Czarnięcinie, jak wówczas pisano i mówiono- znajdował się duży, usypany kopiec. Miejscowa ludność mówiła, że dawnymi czasy jakiś waleczny dowódca poległ podczas rozegranej we wsi potyczki. Jego druhowie położyli ciało w bruździe (wgłębieniu ziemi powstałym podczas zaorywania pola) i każdy przyniósł czapkę ziemi . Ponieważ tysiąc ludzi chciało mu oddać cześć i ostatnią przysługę, z przyniesionej w czapkach ziemi zrobił się stos.

Gorajec Gdy we wsi panowała zaraza (morowe powietrze) późną nocą przed zabudowaniami gospodarzy zjawiała się bryczka, z której wysiadali dwaj panowie . Podchodzili do okien, stukali w nie i pytali: "śpicie, czy Boga chwalicie?". Gdy padła odpowiedź: "śpimy" – odpowiadali "śpijcie dalej”, wtedy w tym domu wszyscy umierali. Taki los spotkał podobno pięcioosobową rodzinę Sykałów. Gdy mieszkańcy domu odpowiadali "chwalimy Boga" – nic się nie działo i wszyscy pozostawali przy życiu. W Gorajcu krążyła też pogłoska, że podczas morowej zarazy w jednej z przydrożnych figur zamurowano (na jej własne życzenie) młodą dziewczynę, która złożyła siebie jako ofiarę celem ubłagania Niebios o życie mieszkańców. Jedna z mieszkanek Gorajca (nie żyjąca już Maria Ruska) opowiadała, jakoby w zabudowaniach dziedzica Nowińskiego, który mieszkał w Gorajcu Zastawie, jeszcze przed Wróblewskimi – straszyło. Mówiono, Że Wacław Nowiński powiesił się w stodole (teraz na tym miejscu stoi figura); często słyszano na terenie jego byłej posesji tętent koni, przechodzącym późną nocą koło tego miejsca ukazywał się zając. Gródek Nadbużny Jeden z władców Gródka wyruszył na wojnę, ale nigdy z niej nie powrócił. Jego żona wypłakała mnóstwo łez, które wsiąkły w ziemię, tworząc u podnóża grodu źródło- jak twierdzą mieszkańcy(podaję za Bogdanem Nowakiem) – bije ono do dziś. Gródek Nadbużny – Czumowo W połowie drogi pomiędzy tymi dwoma miejscowościami znajduje się miejsce zwane "Królewskim Kątem" ("Koroliwskij Kut"), wg przekazu zawartego w kronice Nestora nazwa ta łączy się z imieniem Bolesława Chrobrego : polski król obozował tutaj podczas wyprawy na Ruś w roku 1018 Klątwy Legendę związaną z nazwą tej wsi podał na łamach Tygodnika Zamojskiego K. Czubara . Składający przysięgę na wierność konfederacji targowickiej mieli ją wykonać w pobliskim folwarku książęcym – stąd nazwa wsi Klątwy. Pragnący zemsty Szwedzi zaatakowali konfederatów – ich krew zbroczyła do tego stopnia okoliczne błonie, że do dziś funkcjonuje na określenie tego miejsca nazwa "Krasne". W miejscu potyczki miejscowa ludność usypała kopiec, który rzekomo ma kryć szczątki poległych. Kolonia Kryłów Stoi tutaj figura św. Mikołaja z wilkiem, który, pomimo że kamienny, posiada niezwykłą moc – leczy bezpłodność kobiet. Trzeba nago podczas pełni księżyca dosiąść zwierzęcia, pogłaskać go po łbie i po brzuchu, wtedy dotychczasowa niemoc znika. Wilk pomaga również niewidomym, sparaliżowanym oraz cierpiącym na choroby skórne.

Page 7: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

CHRZĄSZCZ NR 2 (6)

7

Kryłów – po rozebraniu miejscowej cerkwi gospodarz, który otrzymane rozbiórkowe drewno wykorzystał do budowy domu, słyszał podczas Wielkanocy (gdy dzwoniły dzwony w okolicznych cerkwiach) paschalne śpiewy, a szczególnie wtedy, gdy przyłożył ucho do ściany. Początkowo bał się komukolwiek o tym powiedzieć, na trzeci rok od wystawienia domu, śpiewy usłyszała także jego żona i ich sąsiadka. Gospodarze wyprowadzili się z domu – przychodzili tu jedynie pomodlić się i posłuchać śpiewów. Latyczyn Mieszkańcy Latyczyna zajmowali się czarami – potrafili tak odgryźć się temu, kto zrobił im coś złego, że w miejscu publicznym spadało z niego ubranie. okolice Sitańca i Zamościa Nocami pojawiał się niesamowity czarny pies, miał ponad naturalne rozmiary i zardzewiały łańcuch. Jak mawiali ci, którzy mieli okazję go widzieć – był to podobno duch skazańca, który na początku XX wieku uciekł z zamojskiego więzienia. Zabłądził wśród okolicznych bagien i tutaj się utopił. Inna legenda z początków ubiegłego stulecia głosi, że w pobliżu granic miasta Zamościa pojawiał się diabeł przybierający postać zająca (można był przed nim uciekać, ale jak informowali wtajemniczeni tylko tyłem), oraz tajemnicze światełka unoszące się nad ziemią, które płoszyły konie ciągnące dorożki i chłopskie furmanki, a tych bywało w mieście dużo szczególnie w dni targowe. Owe światełka były to podobno dusze topielców. Mieszkańcy Zamościa byli przekonani, że w ich mieście bardzo łatwo nawiązać kontakt ze "złym" – wystarczyło o północy stanąć na jednym ze staromiejskich skrzyżowań i zagwizdać. Obecność złych mocy w Zamościu brała się rzekomo stąd, że w najbliższych okolicach znajdowała się jedna z dwóch bram prowadzących do piekła. Potwierdzeniem tych informacji są relacje Marianny Smoter z Czarnegostoku, która opowiadała o spotkaniach członków jej rodziny (ojca, brata i dalszej kuzynki) ze "złym". Rzecz miała miejsce przed wybuchem II wojny światowej – mój ojciec jechał przez czarnostocki las, na drodze przed furmanką pojawił się czarny kot. Konie stanęły dęba, nie chciały dalej iść. Tato zszedł z wozu, zapalił papierosa, odczekał dłuższą chwilę. Kot znikł, wtedy zaciął konie batem i pojechał, zastanawiając się co to mogło być...; to wszystko wydarzyło się koło północy. " "Pojechaliśmy z bratem do lasu po drzewo, w pewnej chwili Felek zobaczył szarą kurę, chciał ją złapać, myślał ze uciekła komuś jak szedł z nią na targ do Szczebrzeszyna.

Kura ciągle uciekała, w pewnym momencie zniknęła pod takim wykrotem. Brat się wystraszył, włosy "stanęły" mu na głowie, uświadomił sobie, że jest to coś złego. Za szarą kurą, chodziła także na Bojarach k. Biłgoraja moja kuzynka (siostra mojej mamy) Pintalowa, kura była duża, siwa, siodłata. Gdy nie udało się jej złapać, kuzynkę ogarnął strach... Radecznica Bernardyński klasztor (wg danych z pocz. XX wieku) otaczał lasek złożony z samych krzywych sosen, które (jak wierzyła miejscowa ludność) pochyliły się przed świętym Antonim, gdy ten objawił się w Radecznicy i tak na zawsze pochylone pozostały. Siedliska (pow. tomaszowski) Powstał tutaj dwór ,do budowy którego używano piasku pochodzącego z kurhanu – mogiły żołnierzy poległych w walce z Tatarami. Duchy zmarłych obrażone tym, że naruszono ich wieczny spokój, zaczęły hałasować w budynku dworu, słychać było krzyki, szepty, nawoływania. Właściciel okolicznych włości – książę Paweł Sapieha kazał rozebrać dwór, a otrzymany z rozbiórki materiał zużyto do budowy cerkwi - funkcje sakralne pełniła w latach 1902 – 1947. Sławęcin Przedmieście Hrubieszowa – jego nazwa bierze się od legendy o rzekomo zatopionym "sławnym mieście". Sól k. Biłgoraja Jak wieść niesie pewnego razu dziesięciu pastuszkom nad strumykiem bijącym ze źródełka ukazała się postać pięknej kobiety. Była to Maria Magdalena - za jej sprawą dokonało się w Biłgoraju wiele cudów. Terebiniec Kolonia Podobno czasami w nocy w okolicach tej miejscowości słychać bicie dzwonów, które podczas najazdu Kozaków i Tatarów zostały zakopane w pobliskim "Zamczysku". Tomaszów Lubelski Wg legendy powtarzanej przez mieszkańców miasta, gdy w Tomaszowie wznoszono modrzewiowy kościół pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny, diabeł bardzo się oburzył i za wszelka cenę chciał powstrzymać prace budowlane. Przez całą noc zbierał głazy, by rozrzucić je nad świątynia, ale zapiał kur i pokrzyżował mu plany. Głazy leżą do dziś w rezerwacie "Piekiełko" w okolicach Łaszczówki. Trzęsiny Za wsią w lesie spod skały wypływa źródlana woda, miejscowa ludność wierzy, że źródełko jest darem św. Antoniego, który odpoczywał w trzęsińskim lesie podczas wędrówki do Radecznicy. Cdn. Regina Smoter Grzeszkiewicz

Page 8: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

CHRZĄSZCZ NR 2 (6)

8

Zbory kalwińskie i szkoły przy zborowe na terenie Zamojszczyzny Feliks Cruciger około 1546 roku wraz z dziedzicem tej miejscowości – Stanisławem Stadnickim przeszedł na protestantyzm; w listopadzie 1550 roku uczestniczył w I Synodzie Kalwińskim w Pińczowie. Na synodzie w Słomnikach (25. X. 1554 rok), który to synod stworzył podstawy organizacyjne kalwinizmu w Małopolsce, został wybrany superintendentem. Równolegle ze zborami kalwińskimi funkcjonowały szkoły przy zborowe, m. in. w Biłgoraju - założona staraniem Adama Gorajskiego, utrzymywana była z dochodów zboru i dostępna dla wszystkich. Prowadzili ją nauczyciele rekrutujący się z katechetów lub alumnów przygotowujących się do stanu duchownego. W roku 1608 synod bełżycki skierował do Biłgoraja katechetę Wojciecha Czechowica (pracował do roku 1610), następnie Andrzeja Jezierskiego (1610 – 1611). W roku 1630 decyzją Zbigniewa Gorajskiego powołano na nauczyciela Jakuba Marcellusa. Program szkoły podobny był, jak w placówkach tego typu na terenie kraju, w Szczebrzeszynie, Turobinie. Szkoła w Turobinie była jedną z lepiej postawionych i utrzymanych szkół przy zborowych, gdzie rektor nauczał również podstaw wiary (katechizmu). Powstała równolegle ze szkołą w Szczebrzeszynie, tj. ok. 1574 roku. Informacje o istnieniu w Turobinie szkoły pochodzą z zapisów synodalnych z lat 1580, 1588. Szkoła i zbór, którymi opiekował się Stanisław Górka – starosta kaliski, wojewoda poznański, dziedzic Turobina - istniały jeszcze w 1595 roku. Nie znamy dokładnie przedmiotów nauczania, zapewne na wykładach omawiane były zagadnienia z zakresu literatury, historii Polski i reformacji w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu, być może język łaciński, itp. Pewnych informacji odnośnie szkolnictwa kalwińskiego dostarczają dane ze słynnej szkoły lewartowskiej, gdzie nauczano: polityki, retoryki (podporządkowana była polityce, z tej racji, iż w zamysłach wykładowców chłopcy, uczniowie tej szkoły powinni być przygotowani w jak najlepszym tego słowa znaczeniu do kariery politycznej, a co za tym idzie -umiejętności wygłaszania stosownych przemówień na temat różnorodnych zagadnień życia politycznego), języka polskiego łacińskiego i niemieckiego. Odnośnie przekonań religijnych wprowadzono całkowitą tolerancję, nie wywierając na uczniów nacisku, po stronie którego ugrupowania religijnego mają się opowiadać. Skoro szkoła turobińska i szczebrzeszyńska powstały z inicjatywy braci Górków, a miejscowości te nie są zbyt daleko od siebie położone, możemy domniemywać, iż zajęcia z młodzieżą prowadzili ci sami wykładowcy, oczywiście są to tylko moje domysły. Szkoła kalwińska funkcjonowała także w Kryłowie. Placówkę fundowali w roku 1593 Ostrorogowie - gorliwi wyznawcy reformacji.

Była to uczelnia wyższa (podaję za administratorem strony internetowej o Kryłowie - http://www.krylow.info/), która z racji pedagogicznych sukcesów, dobrego przygotowania uczniów do przyszłej pracy na rzecz dobra Rzeczpospolitej, konkurowała z utworzoną rok później Akademią Zamojską. Studia w kryłowskiej uczelni trwały pięć lat. Staraniem fundatorów wykłady prowadzili najlepsi wówczas nauczyciele. Szkoła kryłowska upadła z chwilą śmierci

fundatora Mikołaja Ostroroga w 1612 roku. słowniczek arianie (Bracia Polscy) - radykalny odłam reformacji w Polsce. Arianie wyodrębnili się z Kościoła kalwińskiego. dystrykt – okręg, nazwa stosowana w piśmiennictwie protestanckim XVI – XVII wieku. Jan Sturm – rektor akademii w Strasburgu, na opracowanym przez niego programie nauczania opierała się słynna szkoła lewartowska (vide: Scxhola Levartowiana restituta, typis AlexII Radecii 1593, Archiwum do Dziejów Literatury i Oświaty , t. XIII, Kraków 1914, s. 291). minister – duchowny protestancki w XVI – XVII wieku. senior – opiekun w zborze protestanckim. superintendent – duchowny protestancki sprawujący władzę nadzorczą w stosunku do patronów (zwierzchników) zborów określonego terytorium (prowincji). synod – zebranie duchowieństwa jednego dystryktu (okręgu) Zaporscy – potomkowie Teodora Prochańskiego, pierwszego właściciela Zaporza (wieś w gm. Radecznica) w 1399 roku. W roku 1547 Paweł Zaporski, pisarz ziemski zarządzał wioską, po nim właścicielem Zaporza został Jan Zaporski. W okresie reformacji niektórzy z Zaporskich opowiadali się za protestantyzmem; prawdopodobnie brali udział w spotkaniach kalwinów z terenu Małopolski, z którymi miewał kontakty Stanisław Sarnicki, opiekun zboru w Mokrymlipiu. Regina Smoter Grzeszkiewicz

Page 9: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

9

Regina Smoter Grzeszkiewicz

Stowarzyszenia i towarzystwa funkcjonujące na terenie Zamojszczyzny w

okresie międzywojennym. Okres międzywojenny zaowocował w dziejach Zamojszczyzny działalnością rozlicznych stowarzyszeń i towarzystw o charakterze społeczno – kulturalnym, religijnym i oświatowym. Zachowane w ukazującej się wówczas prasie, dokonanych opracowaniach oraz we wspomnieniach relacje stanowią cenny przyczynek do poznania bogatej w treść historii naszego regionu. Jako pierwsze zaczęły tworzyć się towarzystwa mające na celu działalność oświatową - należą do nich Towarzystwo Szerzenia Oświaty "Światło" oraz Polska Macierz Szkolna. Czas ich powstania to początek XX wieku, kraj nasz pozostawał wtedy pod zaborami, zatem edukacja, a przede wszystkim poznawanie polskiej literatury, historii wolnej od naleciałości wiedzy narzucanej przez rosyjskich zaborców oraz walka o polski język, stawały się głównym przedmiotem tejże działalności.

*** Towarzystwa Szerzenia Oświaty "Światło". O istnieniu Towarzystwa... posiadamy informacje ze Szczebrzeszyna i Udrycz. Założycielką Towarzystwa Szerzenia Oświaty "Światło" w Szczebrzeszynie była córka zatrudnionego w miejscowym szpitalu dr Józefa Villaume – Zofia, absolwentka szkoły średniej (ukończyła ją w jednym z warszawskich pensjonatów, a następnie studia filologiczne w Krakowie) oraz szczebrzeszyński aptekarz G. Zarth. Koło liczyło 170 członków, głównie robotników i chłopów. W każdą niedzielę w czytelni "Światła" organizowano różnotematyczne pogadanki i odczyty. Oprócz pracy w Towarzystwie... Zofia Villaume zajmowała się kolportażem czasopism oraz prowadziła księgarnię, gdzie "rozpowszechniano zakazane wydawnictwa...". Udryckie Towarzystwo Oświatowe "Światło" powstało w 1906 roku, jego skład z chwilą rozpoczęcia działalności wynosił 64 osoby. Członkowie Towarzystwa... prenumerowali : "Kuriera Lubelskiego", "Przegląd Poranny", "Wiedzę ", "Zagon", "Zorzę". Najbardziej zaangażowanymi w działalność byli: K. Kardasz, Jan Główka, Franciszka Bakuniak, M. Szprynger, (...) Tchórzewski, P. Czugała. W roku 1908 decyzją władz zaborczych działalność Towarzystwa została zawieszona.

Jego namiastką pozostały organizowane w domu Michała Kuśmierczuka spotkania (trzy razy w tygodniu) miejscowych chłopów, kiedy czytano prasę, książki o tematyce rolniczej, przeprowadzano dyskusje na interesujące mieszkańców tematy. Z początków XX wieku pochodzą informacje o działalności Polskiej Macierzy Szkolnej . Jej placówki istniały w Klemensowie (miejscowy oddział założony został w 1905 roku z inicjatywy działaczy ludowych Jana Korby i L. Śledzińskiego) i w Szczebrzeszynie. Koło Polskiej Macierzy Szkolnej powstało na zebraniu organizacyjnym dnia 12 sierpnia 1906 roku . Zapisało się 27 osób, z tej liczby wybrano Zarząd Koła w składzie: prezes – ks. Wacław Kosior, członkowie – ks. Bolesław Płodowski, Adolf Cort, Wacław Wietrzykowski, Marian Małuja, Jan Czechoński, Andrzej Kołodziejczyk, Stanisław Sawilski, Michał Bryłowski, Jadwiga Degurska; w skład Komisji Rewizyjnej weszli: ks Grabowski, Aleksander Krzywdziński, Stanisław Mystkowski. Koło postawiło sobie za cel założenie w mieście biblioteki, ochronki dla dzieci i szkółki miejskiej. Założycielem Kół PSM w Józefowie, Górecku Kościelnym i Majdanie Sopockim był Tadeusz Łuczycki, nadleśniczy Ordynacji Zamoyskiej, społecznik i kolporter nielegalnej prasy na terenie Lubelszczyzny. Dużą rolę w rozpowszechnianiu oświaty i kultury fizycznej odegrało w okresie międzywojennym Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół". Oddział Towarzystwa funkcjonował m. in. w Szczebrzeszynie. Towarzystwo... założone zostało 8 czerwca 1925 roku; obowiązki prezesa pełnił (...) Grabkowski, w jego szeregach skupiało się 76 członków. "Sokolnicy" posiadali własną świetlicę, wybudowaną staraniem inż. Andrzeja Waligóry (dyrektora Fabryki Kalafonii i Terpentyny w pobliskich Brodach). Patronat nad organizacją sprawowała rodzina Zamoyskich, a honorowym prezesem był Adam Zamoyski, właściciel Kozłówki k. Lubartowa. Podstawą działalności "Sokoła" był napisany przez dr Mariana Wolańczyka "Katechizm Sokoli" (Lwów 1927). Członkami Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" m. in. byli: Kazimiera Kapciówna (Rzepecka) ze Szczebrzeszyna ( gdy Kazimiera wychodziła za mąż, ordynat przysłał jej wolant z białymi końmi, nie chciała jechać, "bo goście będą musieli iść piechotą...", i rzeczywiście- szli piechotą), Janina Kapciówna (Zajdlic) - jej siostra, Jan Gwiazdowski.

CHRZĄSZCZ NR 2 (6)

Page 10: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

CHRZĄSZCZ NR 2 (6)

10

Propozycje biblioteki - luty 2011 W lutym Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Szczebrzeszynie proponuje Państwu kolejne nowości książkowe.

Pierwsza to powieść sensacyjno -przygodowa australijskiego pisarza, którego książki określane są jako kwintesencja akcji w jej najczystszej formie Matthewa Reillya „Sześć świętych kamieni". Ziemi grozi zagłada - zagraża jej Ciemne Słonce, niewidzialny twór zbudowany z ciemnej materii, poruszający się na granicy Układu Słonecznego,

pochłaniający światło i rozszczepiający tlen cząstkowy. Wiedzę potrzebną do uratowania ludzkości posiedli starożytni - Konfucjusz, Ramzes II i władca Majów król Pakal, a w czasach mniej odległych - słynny fizyk Izaak Newton. Sześć świętych kamieni, zwanych kamieniami Ramzesa, wskaże drogę do Wielkiej Machiny - mechanizmu, który zrównoważy zabójcze działanie Ciemnego Słońca. Powieść nawiązująca stylem do „ Poszukiwacza zaginionej arki”.

Kolejną pozycją proponowaną przez bibliotekę jest „Los utracony" Imer Kartesz, opowieść młodego chłopca, Żyda z Budapesztu, który spędził rok w niemieckich obozach koncentracyjnych, Oświęcimiu i Buchenwaldzie. Pozbawiona patosu relacja piętnastolatka, który z naiwnością stara się

przystosować do wymagań swych ciemiężycieli, odsłania mechanizmy kryjące się za zbrodniami ubiegłego stulecia. Ostatnią propozycją na luty jest podręcznik pierwszej pomocy „ Alzheimer" Margot Unbescheid, która od wielu lat wspiera matkę w opiece nad chorym na Alzheimera ojcem.

W swojej książce nie relacjonuje osobistego doświadczenia bezgranicznego bólu związanego z chorobą bliskiej osoby, ale opowiada bez upiększeń o rzeczywistości życia z chorym. MGBP w Szczebrzeszynie

w cieniu cmentarza w cieniu każdego cmentarza smutnie szumią drzewa tu nikt się nie śmieje wesoło nie śpiewa spójrz na rząd krzyży co stoją jak gęsty las i pomyśl pod takim krzyżem złożą kiedyś i nas spójrz na mogiłę ciemną co ciało ludzkie kryje pamiętaj każdy z nas umrze każdy kto tylko żyje ta ciemna mogiła kryje ciało sługi Bożego ta starca tamta młodzieńca ta dziecka małego tu siostra zakonna spoczywa co żywot wiodła ubogi z krzyżem na piersiach dziewiczych odeszła w niebieskie progi tu śpi snem wiecznym uczony tam bogaty tam sierota uboga wszyscy są tu równi przed trybunałem najwyższego Boga Stanisława Flis

Page 11: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

11

CHRZĄSZCZ NR 2 (6)

Kultura magiczna Ognisko domowe. Ognisko, bądź zastępujący je piec stanowiły symboliczne centrum życia rodziny. Przez ognisko prowadziła droga do zaświatów, wraz z dymem z ogniska unosiły się tam dusze zmarłych. Tą samą drogą powracały również do żywych. Opiekujące się rodziną duchy znajdowały swoje miejsce koło pieca. Ludy syberyjskie uważały, że ognisko domowe zamieszkiwała opiekunka i matka rodu. Chcąc zasięgnąć rady starszych, opiekuńczych duchów, rodzina zwracała się z pytaniami do ognia. Przy omawianiu różnych rodzinnych dylematów należało wsłuchiwać się w odgłosy dochodzące z ogniska i odpowiednio je interpretować. Składanie ofiar ogniowi odbywało się w ten sposób, że gospodyni domu wrzucała najsmakowitsze kąski do ognia, mówiąc przy tym: masz jedz, bądź syta, daj nam zwierzynę, abyśmy i my byli syci. Słowianie natomiast słysząc piszczenie płonącego, mokrego drewna podejrzewali, że jest to głos pokutującej duszy, za którą należy odmówić modlitwy; mógł to być również znak, że ktoś z domowników umrze. Szczególne znaczenie ognia – ogniska powodowało znane z wielu kultur zwyczaje polegające na żegnaniu i witaniu się z ogniem. Np. w Bośni i Hercegowinie panna młoda wyjeżdżając do ślubu żegnała się z rodziną, służbą, domem i ogniem. Pożegnanie ognia wymagało położenia na ognisku (piecu) monety. Na koniec należało ucałować próg chaty. Rodzina – wspólnota ognia - była przekonana, że jeśli ognisko jest miejscem gromadzącym żywych i przodków, powoduje ono trwanie rodu. Dlatego ogień uznawany był za rodzinną świętość i dlatego istniał zakaz udostępniania ognia członkom innego rodu. Stąd według wierzeń ludów syberyjskich, jeśli zdarzał się podział rodu, należało również podzielić ogień. Zakaz wydawania ognia. Zakaz wydawania ognia (o którym pisałem wyżej) znany był w bardzo wielu kulturach, wszędzie ze względu na jego sakralny charakter. Nie wolno kalać miejsca łączącego żywych i zmarłych przodków. Głównie dotyczyło to sytuacji, gdy następowały jakieś nowe zdarzenia np. rozpoczęcie wiosennych zasiewów. Jeszcze w XX stuleciu na Słowiańszczyźnie uważano, że nie wolno pożyczać ani wydawać ognia z domu w czasie połogu kobiety, jak i cielenia się krowy.

Jeśli ten zakaz zostanie przekroczony, to krowa utraci mleczność, zaś noworodek będzie chorować. Z tego samego powodu nie należy pożyczać ognia podczas zasiewów, gdyż siejba się nie powiedzie. Zakaz obowiązywał również, gdy rozpoczynał się okres świąteczny. Według wierzeń słowiańskich, w czasie gdy zaczyna się pora ,,złych duchów”, nie wolno pożyczać ognia, gdyż konie by się nie darzyły. Wydawanie ognia po zachodzie słońca powodowało odebranie snu niemowlęciu. Zaś pożyczanie ognia w wigilię Bożego Narodzenia powodowało, że nie trzymał się on ogniska i że szczęście opuści ten dom. Na Wschodzie nawet dzisiaj kobiecie w okresie menstruacji nie wolno zbliżać się do ognia. Na Nowej Gwinei pod żadnym pretekstem i pod groźbą kary śmierci nie wolno kobiecie przekroczyć kręgu ogniska domowego, nawet gdy już wygasło. Ognie weselne. Obrzędy weselne, w czasie których odbywa się zmiana w statusie jednostek (panna staje się gospodynią, kawaler mężem) potrzebują pomocy ognia w likwidacji poprzedniej sytuacji osób. Staroindyjska księga praw mówiła, że wspólne rozpalenie świętego ognia, jest równoznaczne z zawarciem małżeństwa. Do chwili obecnej państwo młodzi w Indiach obchodzą garnek ze świętym ogniem, za nimi niesie się również naczynie z ogniem. Należy równocześnie pamiętać, aby mieć ogień po prawej ręce, przeciwny kierunek mógłby spowodować nieszczęście. Na starogreckim weselu matka panny młodej niosła zapaloną pochodnię do alkowy i rozpalała nią ogień, który był świadectwem nowego etapu w życiu i związku poślubionej kobiety z ogniem. Słowianie wracając od ślubu do chaty przejeżdżali przez specjalnie rozpalone ognisko. W Rosji, gdy pan młody wiózł świeżo poślubioną żonę, na drodze rozpalano ognisko oczyszczające od wszelkich złych mocy . W obrzędowości polskiej funkcję tę spełniało, po przybyciu do domu, posadzenie panny młodej na stołku, pod którym kładziono łopatkę z żarzącymi się węglami lub płonące polano. Oczyszczanie ogniem. Ogień dzięki swej świętości i mocy niszczenia miał zastosowanie w różnych praktykach magicznych. Praktyki te to zabiegi oczyszczające, lecznicze, mające zapewnić opiekę przed złymi mocami oraz czynności wróżebne. Przykładowo Święta Inkwizycja powodowana troską o los dusz ludzi sądzonych, stosowała palenie na stosie osób podejrzanych o czary i kontakty z diabłem, w celu uniknięcie ich wiecznego potępienia.

Page 12: Chrząszcz - Luty 2011 (nr 59)

CHRZĄSZCZ NR 2 (6)

12

Na Opolszczyźnie wrzucano do płonących ognisk kartki z grzechami w celu zniszczenia samych win. Właściwości ognia wykorzystywano również na codziennych praktykach mających na celu oczyszczenie. Wierzono, że można to osiągnąć przez włożenie przedmiotu do ognia, osmaganie ogniem, przeskoczenie nad ogniskiem. Przekraczanie ognia uwalniało człowieka lub zwierzę od mocy demonicznych, od uroków i wyposażało go w niezwykłą moc. Ogniem likwidowano skutki kontaktu ze sferą śmierci. Na Pokuciu podczas wynoszenia zmarłego na cmentarz, należy natychmiast spalić słomę, na której spoczywał nieboszczyk. Dym pochodzący ze spalenia ma moc wróżebną. Jeśli zawraca w stronę chaty, to uznać to trzeba za zwiastun śmierci.

Wracający z pogrzebu Jakuci w celu uwolnienia się od złych duchów pamiętali, aby przeskoczyć specjalnie w tym celu rozpalone ognisko. Rzeczy znalezione na drodze, w lesie, na cmentarzu należało oczyścić poprzez przepuszczenie przez ogień, Wtedy pozbywały się one skazy obcości. Wykorzystywanie ognia przy sporządzaniu pokarmów, dzięki przypisaniu mu magicznych właściwości zdolności rytualnego oczyszczenia, używano do spełniania funkcji praktycznych. Ogień wszystko oczyszcza, powiadają Bobrzyniacy, nawet wieprzowinę (uważaną za nieczystą) , której nie można byłoby jeść, gdyby wieprza wpierw nie osmalono. Cdn. R.

Szczebrzeszyn rok 1910 ze zbiorów Stefana Bieleckiego

„Chrząszcz” – miesięcznik informacyjny www.chrzaszcz.tk Wydawca – Stowarzyszenie Przyjaciół Szczebrzeszyna Redakcja –Zygmunt Krasny, Joanna Dawid, Leszek Kaszyca, Zbigniew Paprocha, Mateusz Sirko Adres : 22-460 Szczebrzeszyn ul. Pl. T. Kościuszki 1 E-mail: [email protected] Projekt rysunku Chrząszcza – Monika Niechaj