Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

26
CHÁVEZ Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli Rory Carroll Obraz władzy niczym w Cesarzu Ryszarda Kapuścińskiego

description

Rory Carroll: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli Książka na miarę legendarnego "Cesarza" Ryszarda Kapuścińskiego. Sugestywny portret współczesnego dyktatora – Hugo Cháveza. „Dzień dobry, obywatele! Pozdrawiam was z pałacu w Miraflores w ten piękny dzień!” – tymi słowami Chávez rozpoczynał zwykle swój telewizyjny program nadawany na głównym kanale wenezuelskiej telewizji. Wchodził na antenę o dowolnie wybranej porze i swobodnie decydował o temacie wystąpienia. Audycja mogła trwać pięć minut albo pięć godzin, zależnie od jego woli i samopoczucia. Dwór Cháveza był areną, na której o jego względy musieli konkurować kolejni notable i ministrowie. Porywczy i kapryśny prezydent, pozostawał dla najbliższych współpracowników nieprzewidywalny. Choć przez swoich wrogów określany był mianem dyktatora, sięgnął po władzę bez rozlewu krwi. Dzięki charyzmie uwiódł nie tylko swój naród, ale także ogromną część światowych ko

Transcript of Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

Page 1: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

CHÁVEZ

CHÁVEZ

Prawdziwahistoria

kontrowersyjnegoprzywódcyWenezueli

Rory Carroll

Rory Carroll

Obraz władzy niczym w Cesarzu Ryszarda Kapuścińskiego

Obraz władzy niczym w Cesarzu Ryszarda Kapuścińskiego.

Sugestywny portret współczesnego dyktatora Hugo Cháveza.

„Dzień dobry, obywatele, pozdrawiam was w tym pięknym dniu z pałacu Mirafl ores!”

– tymi słowami Chávez rozpoczynał zwykle swój telewizyjny program nadawany na głównym kanale wenezuelskiej telewizji. Wchodził na antenę o dowolnie wybranej

porze i swobodnie decydował o temacie wystąpienia. Audycja mogła trwać pięć minut albo pięć godzin, zależnie od jego woli i samopoczucia.

Dwór Cháveza był areną, na której o jego względy musieli konkurować kolejni notable i ministrowie. Porywczy i kapryśny prezydent pozostawał dla najbliższych

współpracowników nieprzewidywalny. Choć przez swoich wrogów określany był mianem dyktatora, sięgnął po władzę bez rozlewu krwi. Dzięki charyzmie uwiódł nie tylko swój

naród, ale także ogromną część światowych komentatorów.

Mocny, doskonale napisany reportaż Rory’ego Carrolla pokazuje, jak żarliwy idealista zmienia się w groteskowego despotę.

Książka odkrywa uniwersalną prawdę o istocie władzy.

Cena 39,90 zł

Carroll_Chavez__okladka__DRUK.indd 1 2013-04-08 14:09:03

Page 2: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

Ksi�ga1_Chavez.indb 2 2013-04-09 14:27:48

Page 3: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

Rory carroll

chÁvezPrawdziwa historia kontrowersyjnego

przywódcy Wenezueli

tłumaczenie Michał Romanek, Łukasz Müller

Kraków 2013

Ksi�ga1_Chavez.indb 3 2013-04-09 14:27:49

Page 4: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] Wydanie I, Kraków 2013Druk: Drukarnia Opolgraf S.A., Opole

Tytuł oryginałuComandante. Inside Hugo Chavez’s VenezuelaCopyright © Rory Carroll 2013Copyright © for the translation by Michał RomanekCopyright © for the translation by Łukasz MüllerTłumaczenie s. 5–197Michał RomanekTłumaczenie s. 199–359 i wkładkaŁukasz MüllerProjekt okładkimill studioFotografia na pierwszej stronie okładki© Presidency of Venezuela / Xinhua Press / Corbis / FotochannelsŹródła zdjęć na wkładces. 1, 2 (obydwa), s. 8 (środkowe): Luis Cobelo / Latin Focus; s. 3 (obydwa): José Francisco Sánchez Torres; s. 4 (wszystkie trzy): Guaicaipuro Lameda;s. 5 (górne): fot. Geraldine Afiuni; s. 5 (dolne): Vladimir Marcano; s. 6 (obydwa): Raúl Baduel; s. 7 (wszystkie cztery): Sean Smith / „The Guardian”; s. 8 (górne i dolne): Reuters / Miraflores Palace / ulotkaOpieka redakcyjnaJulita CisowskaPrzemysław PełkaArtur WiśniewskiAdiustacjaJulita CisowskaKorektaBarbara GąsiorowskaAnastazja OleśkiewiczOpracowanie typograficzneIrena JagochaDaniel Malak

ISBN 978-83-240-2400-1

Ksi�ga1_Chavez.indb 4 2013-04-09 14:27:49

Page 5: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

11

Prolog

Zbliżała się północ, kiedy samolot wenezuelskich sił powietrznych wzbił się nad Hawanę i zawrócił na południe, lecąc tuż nad rozświet-lonym księżycową poświatą Morzem Karaibskim prosto do Caracas. Obok Hugo Cháveza siedział z piórem i notesem w ręku Gabriel García Márquez. Z wyglądu ci dwaj mężczyźni nie byli do siebie zbyt podobni. Pisarz był niski, miał białe wąsy, ciemne brwi i siwe, kręcone włosy nad wysokim czołem wieńczącym pomarszczoną, żywą twarz. Chávez nie był szczególnie wysoki, ale potężnie zbudo-wany, wciąż wysportowany. Jego gładką, śniadą twarz z ostrym no-sem okalały krótko ostrzyżone czarne włosy. Postawiony przy nim García Márquez przypominałby krasnala. Kiedy jednak siedzieli w fotelach, przypięci pasami i skurczeni, wydawali się prawie równej wielkości.

W Hawanie obaj byli gośćmi Fidela Castro. Kubański stary lis od dawna bardzo interesował się Wenezuelczykiem, a teraz przysz ła pora na noblistę. Był styczeń 1999 roku: Chávez wracał do ojczyzny

Ksi�ga1_Chavez.indb 11 2013-04-09 14:27:49

Page 6: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

PRolog

12

na zaprzysiężenie jako nowo wybrany prezydent. Kilka tygodni wcześniej wygrał wybory i w wieku czterdziestu czterech lat miał właśnie zostać najmłodszym przywódcą republiki. Jedno z kolum-bijskich czasopism zamówiło u Garcíi Márqueza tekst o Chávezie. Zanim Gabo – jak nazywali go przyjaciele – zyskał sławę jako po-wieściopisarz, był dziennikarzem prasowym i wciąż miał repor-terski instynkt do prowadzenia wywiadów oraz poszukiwania in-formacji. „Spotkaliśmy się trzy dni wcześniej w Hawanie – napisał potem. – Przede wszystkim zrobiło na mnie wrażenie jego żelbeto-we ciało. Życzliwa bezpośredniość i swojski urok to jego niewątpli-wie wenezuelskie cechy. Obaj próbowaliśmy spotkać się ponownie, ale nam się nie udało, więc postanowiliśmy lecieć razem do Cara-cas, żeby pogawędzić o jego życiu i innych cudach”.

Chávez dopiero miał objąć urząd, a już dojście do niego sprawia-ło wrażenie czegoś nadzwyczajnego. Wenezuelę uważano wcześniej za odnoszący największe sukcesy kraj w Ameryce Południowej – odnoszący największe sukcesy, a więc nudny: bogaty z powodu ropy i słynący z królowych piękności – kraj, który przetrzymał charakteryzujący ten region w epoce zimnej wojny okres dyktatur i rewolucji, pogrążony w samozadowoleniu gwarantowanym przez petrodolary oraz bezkrwawe wybory. To wszystko zmieniło się pod-czas jednej wybuchowej nocy w lutym 1992 roku, kiedy nieznany nikomu podpułkownik o nazwisku Hugo Chávez podjął próbę za-machu stanu, wysyłając do szturmu na prezydencki pałac Miraflo-res czołgi i żołnierzy z kamuflażem na twarzach. Prezydent Carlos Andrés Pérez uciekł, zamach stanu się nie udał, a Chávez trafił do więzienia, ale sześć lat później przypuścił kolejny atak, tym razem jako kandydat w wyborach prezydenckich, zmiótł z drogi rywali i oto teraz jako przyszły prezydent leci pod baldachimem z gwiazd ku nieznanemu losowi. Kim był ten człowiek?

Ksi�ga1_Chavez.indb 12 2013-04-09 14:27:49

Page 7: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

PRolog

13

García Márquez miał szczególny powód, by przyjąć zlecone mu zadanie. W swoich powieściach, takich jak Jesień patriarchy i Ge-nerał w labiryncie, starał się zgłębić psychikę przywódców regionu Morza Karaibskiego. W ciągu minionych dwóch stuleci nad jego brzegami rozkwitło wielu dyktatorów, którzy wrośli w tamtejszą kulturę, stając się mitycznymi postaciami. Mistrz realizmu ma-gicznego zajmował się ich badaniem i niekoniecznie ich potępiał. Fidel był nawet jego przyjacielem. Świeżo po odniesieniu gładkie-go, walnego zwycięstwa w wyborach Chávez nie był wcale dykta-torem, czuć jednak było od niego zapach prochu. Zwolennicy na-zywali go comandante.

Pióro Garcíi Márqueza pomykało po kartkach notatnika, kiedy jego rozmówca opowiadał o swoim dzieciństwie i karierze politycz-nej. W opublikowanym później artykule znalazło się spostrzeżenie:

„Lutowy zamach stanu wydaje się jedyną rzeczą, która się nie uda-ła Hugo Chávezowi Fríasowi. On jednak patrzy na to wydarzenie konstruktywnie, uważając je za opatrznościową porażkę. W ten właśnie sposób rozumie szczęście, czy też inteligencję, czy może intuicję albo spryt, albo jakkolwiek nazwiemy to czarodziejskie do-tknięcie, dzięki któremu los mu sprzyja, odkąd 28 lipca 1954 roku przyszedł na świat w Sabanecie w stanie Barinas, urodzony pod znakiem Lwa – znakiem władzy. Jako żarliwy katolik Chávez przy-pisuje swoje wybraństwo stuletniemu szkaplerzowi, który nosi od dzieciństwa, a który odziedziczył po jednym ze swoich opiekuń-czych herosów, pradziadku od strony matki, pułkowniku Pedro Pérezie Delgado”.

Mały Hugo, syn ubogich nauczycieli szkolnych, znalazł wśród książek matki encyklopedię, której pierwszy rozdział: „Jak odnieść sukces w życiu”, zdawał się zesłany przez niebiosa. Chłopiec nie wytrzymał długo jako ministrant („dzwonił dzwonkami z takim

Ksi�ga1_Chavez.indb 13 2013-04-09 14:27:49

Page 8: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

PRolog

14

zapałem i radością, że wszyscy rozpoznawali go po dźwięku”), ale wyróżniał się w malowaniu, śpiewie i bejsbolu. Marzył, by grać w pierwszej lidze, a najlepszą drogą, która mogła go tam zapro-wadzić, było podjęcie nauki w akademii wojskowej. Już jako kadet stopniowo porzucił fantazje o wiwatującym stadionie: w akademii zapałał miłością do teorii wojskowości, nauk politycznych i historii Simóna Bolívara – Wyzwoliciela, który w XIX wieku wyparł Hisz-panów ze znacznej części kontynentu. Podczas uroczystości wrę-czenia dyplomów porucznik Chávez otrzymał szablę z rąk Carlosa Andrésa Péreza, prezydenta, którego dwadzieścia lat później miał próbować obalić. Sam przyznawał, że była w tym ironia losu. García Márquez wtrącił: „»Więcej: chciał go pan zabić«. »Wcale nie – za-protestował Chávez. – Chodziło o to, żeby powołać zgromadzenie ustawodawcze i wrócić do koszar«”.

W tym momencie autor Stu lat samotności zauważył, że w rze-czywistości łączy go z jego betonowym rozmówcą jedna uderza-jąco podobna cecha. „Od pierwszej chwili zdałem sobie sprawę, że mam przed sobą urodzonego gawędziarza, będącego produk-tem kipiącej twórczą, radosną energią ludowej kultury Wenezueli. Miał wspaniałe wyczucie czasu i pamięć, w której było coś nad-przyrodzonego: potrafił recytować wiersze Pabla Nerudy czy Walta Whitmana, albo też długie fragmenty Rómula Gallegosa”. Dalszy ciąg opisu sylwetki wenezuelskiego prezydenta zawiera opowieść Cháveza: o jego fascynacji historią rodziny; o oburzeniu, z jakim reagował na nierówności społeczne w Wenezueli; o niechęci, z jaką w latach siedemdziesiątych brał udział w tłumieniu rewolty i ści-ganiu słabnących wenezuelskich grup partyzanckich; o tym, jak w latach osiemdziesiątych wciągnął swoich kolegów oficerów do spisku, by obalić skorumpowane państwo i zapoczątkować praw-dziwą demokrację, z której mógłby być dumny Bolívar. Chávez

Ksi�ga1_Chavez.indb 14 2013-04-09 14:27:49

Page 9: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

PRolog

pozwolił sobie nawet wobec Garcíi Márqueza na drobny przeciek, ujawniając nieznanego wcześniej współspiskowca stojącego za za-machem stanu, „tego czwartego”. Akurat tak się złożyło, że leciał razem z nimi. „Wskazał palcem mężczyznę na siedzeniu za nami i powiedział: »Pułkownik Baduel!«”.

Cały artykuł napisany był w serdecznym tonie, co raczej nie dziwiło. Oprócz wspólnego zamiłowania do gawędziarstwa słynny pisarz dzielił z Chávezem lewicowe sympatie polityczne, przyjazne uczucia w stosunku do Fidela i złość z powodu skrajnych nierów-ności w zakresie podziału bogactwa w Ameryce Łacińskiej. Kiedy samolot wylądował, była trzecia nad ranem. Z oddali widać było szeroko rozlane światła Caracas. Chávez uściskał Garcíę Márque-za na pożegnanie i zaprosił go na inaugurację swojej prezydentury. Stary pisarz stał na asfalcie i patrzył, jak bohater jego artykułu zni-ka w mroku, zmierzając po władzę. Chávez obiecał swoim zwolen-nikom utopię i najwyraźniej się spieszył.

Nie musimy zgadywać, jakie myśli przychodziły Garcíi Márque-zowi do głowy – do głowy szanowanej na całym świecie, jakby była głową wyroczni. Pod koniec artykułu napisał kilka krótkich lini-jek, które jak w kalejdoskopie wstrząsają całą wcześniejszą treścią.

„Kiedy powoli oddalał się ze swoją obstawą, którą byli obwieszeni medalami oficerowie i bliscy przyjaciele, ogarnęło mnie poczucie, że właśnie odbyłem podróż i miło gawędziłem z dwoma skrajnie odmiennymi ludźmi. Jednemu kaprys losu dał okazję wybawienia kraju. Drugi to iluzjonista, który może zapisać się w podręcznikach historii po prostu jako kolejny despota”.

Ksi�ga1_Chavez.indb 15 2013-04-09 14:27:49

Page 10: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

Ksi�ga1_Chavez.indb 16 2013-04-09 14:27:49

Page 11: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

TRon

„By zrozumieć rewolucje i ich uczestników, musimy przyglądać się im z bliska,

a oceniać z wielkiego dystansu”.

Simón Bolívar

Ksi�ga1_Chavez.indb 17 2013-04-09 14:27:49

Page 12: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

Ksi�ga1_Chavez.indb 18 2013-04-09 14:27:49

Page 13: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

19

1

Halo, Panie Prezydencie!

W spokojny niedzielny lutowy poranek 2010 roku, jedenastego roku rewolucji, comandante wybrał się na spacer, opuszczając pomalo-wane na brzoskwiniowo mury pałacu. Świeciło słońce, panował swobodny nastrój. Z daleka można było rozpoznać prezydenta po znajomym kroku: zgrana praca nóg i ramion – raz, dwa, raz, dwa. Wciąż był żołnierzem. Czas zaznaczył swój upływ na jego twarzy, pełniejszej niż dawniej, na bardziej niż kiedyś obwisłych policzkach i w szerszym tułowiu, ale starość Chávez wciąż trzymał na dystans. Na głowie nie miał ani jednego siwego włosa, a równo rozłożone dodatkowe kilogramy dźwigał bez wysiłku. Przypominał niedź-wiedzia. Nosił czarne spodnie i czerwony T-shirt, na który włożył dopasowaną oliwkową wojskową kurtkę: prostą, bez medali, naszy-wek czy insygniów, idealnie skrojoną. To był jego ulubiony strój. Za rękę trzymała go María, jego córka: szła równym tempem z ojcem, połyskując noszonym na szyi złotym łańcuszkiem. Parę metrów za nimi szli w grupie współpracownicy i ministrowie w czerwonych

Ksi�ga1_Chavez.indb 19 2013-04-09 14:27:49

Page 14: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

TRon

20

T-shirtach. Kiedy cała ta świta weszła na plac, rozległ się kościelny dzwon i z trzepotem poderwały się gołębie.

– Jak leciała ta piosenka? – spytał comandante, zwalniając kro-ku. – Pamiętasz, María?

Dziewczyna pokręciła głową. Ojciec przerwał, przez chwilę się skupiał, po czym z jego ust popłynęły słowa piosenki:

– Kiedy idę przez Caracas, Caracas / mijają mnie ludzie i pozdra-wiają / podnoszę dłoń w geście braterstwa / a Caracas mnie wita.

Miał miły głos, tenor, i dobrze śpiewał. W przypływach skrom-ności zdarzało mu się czasem pleść bzdury, że jego głos źle brzmi. Wywoływał wtedy protesty: „¡No, mi comandante!”.

Zwrócił się znowu do córki: – María, pamiętasz? Jak byłaś mała, biegałaś po tym placu, ga-

niając gołębie, a potem płakałaś, bo nie udawało ci się żadnego złapać.

Zaczerwieniła się i uśmiechnęła. – Patrz, María, gołąb podchodzi. Łap go! Wszyscy się roześmiali. Comandante powoli okrążył otoczony wiecznie zielonymi ło-

skotnicami plac, przyglądając się fasadom pamiętających kolo-nialne czasy budynków. Potem poszedł na środek, kierując się w stronę olbrzymiego posągu jeźdźca ustawionego na marmuro-wym postumencie. Odlany z brązu czarny ogier stał dęba, opiera-jąc się na tylnych nogach, na błyszczących bokach widać mu było nabrzmiałe żyły i naprężone mięśnie. Grzywę miał krótką, szyję szeroką i grubą, a głowę zwróconą w bok, jakby rozglądał się, co ma rozgnieść potężnymi kopytami. Dosiadający tego kipiącego energią wierzchowca jeździec miał na nogach bryczesy i wyso-kie buty. Z ramion spływała mu wspaniała peleryna z epoletami i galonem. Siedział w siodle opanowany, w jednej ręce trzymał

Ksi�ga1_Chavez.indb 20 2013-04-09 14:27:49

Page 15: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

1. Halo, Panie PRe z ydencie!

21

wodze. Spoglądał na plac pogodnym i władczym wzrokiem, od ponad stu lat trzymając zdjęty z głowy kapelusz, jakby pozdrawiał wiwatujący tłum i wieczną chwałę.

– Popatrzcie na Bolívara – powiedział comandante. – Bolívar, Bolívar – powtarzał, delektując się każdą sylabą.

Wszyscy spojrzeli na pomnik. Chávez zauważył jakiś nieznacz-ny, gwałtowny ruch.

– Patrzcie, wiewiórka! Tam, patrzcie, patrzcie, tam skacze wie-wiórka.

Znów wszyscy popatrzyli we wskazanym kierunku. Prezydent z powrotem skupił uwagę na posągu.

– Bolívar. Simón Bolívar, wyzwoliciel Wenezueli, Nowej Gra-nady, Ekwadoru i Peru, twórca Boliwii. Od kiedy stoi tu ten posąg?

Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, Chávez zwrócił się do jednego ze stojących w pobliżu urzędników:

– Ile masz lat, compadre? – Pięćdziesiąt dwa, comandante – padła odpowiedź. – To prawie tyle co ja. Następnie zwrócił się do jakiejś kobiety: – A ty? Nim zdążyła wyrzec słowo, on sam sobie odpowiedział: – Trzydzieści. Z trudem wykrztusiła potwierdzenie: – Zgadza się, dokładnie. Comandante skinął głową. – Jak ci się wiedzie? I znów, zanim udało jej się odpowiedzieć, Chávez zwrócił się

do kogo innego: – Ty jesteś młodsza: masz dwadzieścia pięć. Prawda, María? –

spytał własną córkę.

Ksi�ga1_Chavez.indb 21 2013-04-09 14:27:49

Page 16: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

TRon

22

Kiwnęła. – Pamiętam, że uwielbialiśmy przychodzić tu z Rositą, Maríą,

Huguito. Byli całkiem mali... Zwiedzaliśmy dom po drugiej stronie starego placu, ten, w którym urodził się Bolívar.

Stojąc wciąż przy posągu, comandante przerwał i przybrał pe-dagogiczny ton, co dla jego świty było wskazówką, żeby skupić się ściślej wokół niego i być jego publicznością.

– W roku, w którym sprowadzono tu szczątki Bolívara, nazwali ten plac Plaza Bolívar. To było w 1842. Oligarchowie sprowadzili tu jego szczątki, ale za życia go wypędzili. Na jego sprowadzenie z po-wrotem naciskała znaczna część ludu, a przez jakiś czas jego szczątki pozostawały nawet w katedrze. Potem nastał generał Guzmán Blanco i nakazał postawić ten pomnik. O, patrzcie, jest tu data: 1874! To było po wojnie domowej. Kolejna zdrada. Zamordowali Zamorę i oligar-chia pozostała przy władzy. Potem zaczęli wykorzystywać Bolívara, jego mit, prawie zrobili z niego świętego, ale tylko dla własnej korzy-ści, żeby wyzyskiwać ludzi, powołując się na samego Bolívara. Zaczą-łem to wszystko rozumieć, kiedy byłem kadetem. Przychodziliśmy tu w mundurach, w białych rękawiczkach i błękitnych czapkach: tu, do panteonu, i do domu, w którym się urodził.

Publiczność kiwała głowami. Guzmán Blanco był dyktatorem, Ezequiel Zamora – sławnym buntownikiem.

Comandante mówił dalej: – Ja się tu nie urodziłem. Wiecie o tym. Urodziłem się daleko

stąd, na południu, ale teraz kocham Caracas. Bałem się tego miasta, kiedy przyjeżdżałem tu jako dziecko, ale teraz je kocham. Bolívar. Jak leci ta piosenka, María?

Zaśpiewał kolejną balladę. Przyrównywała głos Wyzwoliciela do płomienia świecy wskazującego właściwą drogę. Kiedy prezydent skończył, zebrał brawa. Odwrócił się w stronę posągu.

Ksi�ga1_Chavez.indb 22 2013-04-09 14:27:49

Page 17: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

1. Halo, Panie PRe z ydencie!

23

– Znowu naprzód z Simónem. Dotarliśmy, przybyliśmy, a on dowodził w tej bitwie z pierwszych szeregów.

Kolejne brawa. Comandante zmrużył oczy, skupiając myśli i stara-jąc się przypomnieć sobie wiersz o Wyzwolicielu. Jego przymrużone oczy stały się nieprzeniknionymi szparkami, tym węższymi, że teraz przybrał na wadze. Nie było widać, na co patrzy. Zawsze szukał kon-taktu wzrokowego i nieustannie przyglądał się słuchaczom, wodząc oczami w prawo i w lewo, w lewo i w prawo, oceniając wyraz twarzy. Malujący jego podobizny na ścianach starali się oddać to spojrzenie, ukazując jego zmarszczone brwi i zwężone oczy. W jego zabawko-wych podobiznach montowano z tyłu małe pokrętło na karku, żeby można było poruszać oczami. Kiedy brązowe oczy prawdziwego co-mandante z powrotem otwierały się po takim przymrużeniu, na kogo-kolwiek padało jego spojrzenie, doznawał w tym momencie wstrząsu.

Chávez zwrócił się do córki, prosząc, żeby znalazła mu w smart-fonie wiersz „Bezzębni”, napisany przez wielkiego wenezuelskiego pisarza Andrésa Eloy Blanco.

– María ma taką maszynkę, która wszystko jej znajduje. Naciska po prostu guzik: pstryk! – i wszystko jej się tam pokazuje.

Córka zaśmiała się, a ojciec wrócił do wątku oligarchów wyko-rzystujących dziedzictwo Bolívara.

– Zrobili z niego kogoś, kim nie był, tak jak część katolików zrobiła z Jezusa kogoś, kim on nie był. Chrystus był wielkim bun-townikiem i za to poniósł śmierć na krzyżu. Był przeciwnikiem imperializmu. Urodził się i umarł wśród biednych, dla biednych i z biednymi. I tak samo stało się z Bolívarem: burżuazja go prze-robiła po swojemu.

Była to niezbyt zawoalowana krytyka hierarchów Kościoła ka-tolickiego, których comandante stale oskarżał o elitaryzm i o to, że trzymają z jego wrogami.

Ksi�ga1_Chavez.indb 23 2013-04-09 14:27:49

Page 18: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

TRon

24

Wśród osób towarzyszących prezydentowi zapanowała cisza. Wrośnięty w ziemię, jakby sam był posągiem, comandante ści-szył głos, odmalowując kolejną obrazową scenę. Opowiadał, że dokładnie na to miejsce zostali przyprowadzeni na stracenie pa-trioci uczestniczący w buncie z 1797 roku. Część z nich powie-szono, część ścięto. Wśród sparaliżowanych tym widowiskiem obserwatorów była grupa nastolatków, synów kreolskich właś-cicieli ziemskich, którzy siedzieli na koniach i patrzyli z rogu placu na kolejne egzekucje, wzdrygając się na widok tego, co ze skazańcami robiły stryczki i topory. Najmłodszym z tych chłop-ców był Bolívar, który poprzysiągł wtedy zemstę hiszpańskiemu imperium.

– Dokładnie tu!Zdawało się, że słuchacze zadrżeli, mimo że słońce prażyło nie-

miłosiernie. Stali na miejscu uświęconym krwią. – Zdajecie sobie sprawę – mówił dalej Chávez – skąd pocho-

dzimy, z jakiego ciała, z jakiej gliny jesteśmy ulepieni. Rozumiecie? To dlatego stoimy tu dziś i mocniej niż kiedykolwiek mówimy: oj-czyzna, socjalizm albo śmierć! Zwyciężymy!

Prezydencka świta krzyknęła w odpowiedzi: – Zwyciężymy!Comandante: – ¡Viva Bolívar!Świta: – ¡Vivaaa!Comandante skinął na burmistrza Caracas Jorge Rodrígueza.

Będący z zawodu psychiatrą Rodríguez był we wczesnym okresie ulubionym jajogłowym Cháveza: prezydent mianował go na klu-czowe stanowisko szefa Państwowej Komisji Wyborczej, a następnie awansował na wiceprezydenta, mimo że którejś nocy w eleganckiej

Ksi�ga1_Chavez.indb 24 2013-04-09 14:27:49

Page 19: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

1. Halo, Panie PRe z ydencie!

25

części miasta jego pupil zderzył się swoim audi z audi swojego znajomego (ten drobny skandal wywołał szyderstwa w uboższych sferach zwolenników rewolucji). Później Rodríguez nie mógł już liczyć na protekcję comandante – obwiniono go za jedyną prze-graną Cháveza w wyborach: w referendum w roku 2007 – i został wykluczony z pałacowego złotego kręgu. Zdegradowany do rangi burmistrza, rozpaczliwie pragnący odzyskać przychylność szefa Rodríguez rządził marnym lennem, na którego terenie znajdował się również Plaza Bolívar – a teraz jego zwierzchnik z błyskiem w oku wzywał go do siebie.

– Plac nam się poprawił, zmienił, ale ciągle tu czegoś brakuje, nie? Czegoś specjalnego. Ten budynek, tam, to dawny teatr, praw-da? Ale teraz należy do rządu?

Rodríguez: – Tak, w tym momencie należy do rządu.Chávez wskazał okazały dziesięciopiętrowy blok, częściowo

przesłonięty czerwonymi banerami wiszącymi na latarniach: – A ten? Nastąpiła pełna wyczekiwania pauza. Wszyscy wzięli lekki

wdech, bo wiedzieli – i comandante też wiedział – że to sławna La Francia, charakterystyczny budynek, w którym mieszczą się naj-lepsze sklepy jubilerskie w kraju. Kupowali w nich najwyżsi urzęd-nicy państwowi. Kupowali też turyści, póki jeszcze przypływały tu statki wycieczkowe. Sam Rodríguez kupił tam ostatnio kosztowny szmaragdowy pierścionek.

Odpowiedział: – To budynek z prywatnymi sklepami jubilerskimi.Comandante wyciągnął ramię, skierował palec w stronę celu

i wypuścił grom: – Wywłaszczyć! Wywłaszczyć mi to!

Ksi�ga1_Chavez.indb 25 2013-04-09 14:27:49

Page 20: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

TRon

26

Rodríguez równocześnie zesztywniał i skłonił się: – Dobrze. Wszyscy obecni wpatrywali się w  budynek, jakby się spo-

dziewali, że za chwilę stanie w płomieniach. Parę osób zaczęło klaskać.

Comandante odwrócił się gwałtownie i wskazał w inną stro-nę placu.

– A ten budynek? Tam, w rogu? – Tam też są sklepy – powiedział Rodríguez. Comandante wyglądał, jakby poczuł się dotknięty. – Tam mieszkał Bolívar zaraz po ślubie, dokładnie w tym domu

z dwoma balkonami. A teraz są tam sklepy! Wywłaszczyć mi to!Oklasków pojawiło się więcej niż poprzednio, a Rodríguez zła-

pał już właściwy rytm. – Jasne! Czemu nie, panie prezydencie!Comandante wskazał na kolejny budynek. – A ten tu, co to jest? Rodríguez: – To też centrum handlowe z prywatnymi sklepami.Comandante: – Wywłaszczyć! Panie burmistrzu, wywłaszczyć mi to!Rodríguez, z rozpromienioną twarzą: – Czemu nie! Teraz oprócz oklasków pojawiły się też wiwaty. Comandante: – Tak, wywłaszczyć. Musimy zrobić tu wielkie centrum histo-

ryczne. Owszem, takie centrum już tu jest, ale musimy zrobić tu więcej, zrobić... projekty architektoniczne, historyczne. Jesteśmy w samym sercu Caracas.

Rodríguez:

Ksi�ga1_Chavez.indb 26 2013-04-09 14:27:49

Page 21: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

1. Halo, Panie PRe z ydencie!

27

– Tak jest.Comandante poklepał go po ramieniu. – Caracas, Caracas, miasto buntowników. Jak leci, Jorge?

Co się wydarzyło na naszych oczach? Na jednej płaszczyźnie to oczywiste. To, co widzieliśmy i słyszeliśmy: Hugo Chávez zajął kilka budynków w imieniu państwa. Nie ma co do tego wątpli-wości, bo było to pokazywane w bezpośrednim przekazie w te-lewizji. To był 351. odcinek realizowanego co tydzień na żywo show Aló, Presidente (Halo, Panie Prezydencie). Jego gospodarz i gwiazda, oburzony z powodu skomercjalizowania i zbezczesz-czenia pomnika Wyzwoliciela, podjął błyskawiczne, zdecydo-wane działanie, zdobywając sobie uznanie i wdzięczność. Co tu może być niejasne? Przecież to widzieliśmy i słyszeliśmy. W cią-gu kolejnych pięciu godzin programu (niektóre odcinki trwały i osiem) mogliśmy zobaczyć, jak burmistrz przygotowuje doku-menty dotyczące wywłaszczenia i przedstawia je prezydentowi do akceptacji. Trudno o bardziej przejrzysty proces. Tak działo się od czasu inauguracji Hugo Cháveza w lutym 1999 roku, od kiedy z telewizji uczynił on centralny element sprawowania wła-dzy, zapraszając kamery do transmitowania oficjalnych spotkań, imprez rodzinnych i występów publicznych do domów dwudzie-stu ośmiu milionów Wenezuelczyków. Na Plaza Bolívar mogli-śmy zobaczyć budynki, kontekst decyzji prezydenta i reakcję jego otoczenia. Rządzenie dosłownie w pełnym świetle. Mistrzostwo w posługiwaniu się mediami pomogło comandante wygrywać kolejne wybory i uczynić z rządzenia coś, co nazwał boliwariań-ską rewolucją – podejmowane na własną rękę radykalne próby przekształcenia państwa i społeczeństwa zgodnie z wizją godną

Ksi�ga1_Chavez.indb 27 2013-04-09 14:27:49

Page 22: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

TRon

28

Bolívara, światła przewodniego demokracji, socjalizmu i oświe-cenia. I wszystko to w telewizji.

Tyle tylko że kamery unikały ujęć panoramicznych, skierowane były jedynie w ustalone strony, a zbliżenia pokazywano wybiórczo. Plaza Bolívar to był śliczny zakątek, ale reszta śródmieścia Caracas w 2010 roku wręcz się rozpadała. Kiedyś to miejsce wydawało się pobłogosławione – pokryta bujną zielenią dolina na północnym krańcu Wenezueli w pobliżu Morza Karaibskiego, chroniona od wywoływanego przez nadmorską wilgoć odrętwienia (a w XVIII wieku także od piratów) przez łańcuch górski Ávila, który zapew-niał świeże powietrze. W latach pięćdziesiątych XX wieku miasto wydawało się modernistycznym cudem śmiałej architektury i lśnią-cych wież, ale pół wieku później wszystko zaczęło cuchnąć wonią rozkładu. Z budynków odpadał tynk, kruszyły się ściany pomazane graffiti z dawnych referendów („Głosuj na »nie«” wskazywało na rok 2004; „Teraz »tak«” oznaczało 2007), asfaltowe nawierzchnie były pełne dziur, w zadymionym i zatkanym ruchu ulicznym ryczały pę-dzące motocykle, chodniki blokowały kramy sprzedawców majtek, staników, skarpetek, dżinsów, pirackich DVD, baterii, mango, cebuli, smażonych kurczaków. Linię horyzontu szpecił osmalony szkielet Parque Central, pięćdziesięciosześciopiętrowej ośmiokątnej wieży zniszczonej przez pożar sześć lat wcześniej i wciąż nienaprawionej (jej siostrzana wieża nie została uszkodzona). Kiedyś był to najpo-tężniejszy drapacz chmur w Ameryce Południowej, teraz – ciężki, na wpół zwęglony wyrzut sumienia.

W programie z lutego 2010 roku nie pokazano nic z efektów tego niszczenia: filmowane ujęcia ograniczały się do pozostało-ści uroku miasta z epoki kolonialnej. Operatorzy kamer musieli mieć dobre wyczucie czasu, bo puszczenie kadru z wywłaszczany-mi budynkami za wcześnie lub za późno – to znaczy zanim Chávez

Ksi�ga1_Chavez.indb 28 2013-04-09 14:27:49

Page 23: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

1. Halo, Panie PRe z ydencie!

29

wypowiedział się o ich losie albo zbyt długo po tym – zaburzyłoby narrację. A w ogóle nie pokazano w telewizji takich na przykład scen: kilka tygodni przed programem po dziewięćdziesięciu pię-ciu niewielkich sklepach z biżuterią w La Francia węszyli urzędni-cy państwowi: zadawali pytania, robili zdjęcia. Właściciele – część z nich miała tam sklepy od lat pięćdziesiątych – zwołali naradę. Pe-symiści obawiali się zemsty za to, że w przeszłości przyłączyli się do ogólnokrajowego strajku przeciwko rządowi. Bardziej optymi-stycznie nastawieni zwracali uwagę, że burmistrz i inni rozrzutni chaviści regularnie przyglądają się ich błyszczącym gablotom oraz że w sklepach zatrudnione są 2 tysiące ludzi – przecież to chyba nie jest bez znaczenia? W przeddzień cotygodniowego programu z udziałem comandante plotki o wywłaszczeniu przybrały na sile. Następnego ranka właściciele i pracownicy sklepów z niepokojem włączyli program Aló, Presidente. Co tydzień transmisja prowadzo-na była z innego miejsca: z pałacu, z fabryki, gospodarstwa rolnego – nigdy nie było wiadomo, gdzie pojawi się Chávez. Zaniepokojeni ludzie siedzieli w domach i oglądali czołówkę: werble, trąbki, bły-skawicznie zmieniające się krótkie migawki – po czym zobaczyli, jak comandante wprowadza swoją świtę na Plaza Bolívar.

Późnym wieczorem, kiedy show już się skończył i plac opu-stoszał, właściciele przekradli się pod osłoną ciemności do swo-ich sklepów – gwardia narodowa miała tam wkroczyć dopiero na-zajutrz – i zaczęli pakować złoto, srebro, perły, rubiny i brylanty do kartonowych pudeł. Przed świtem załadowali je na samochody i wywieźli. Znalazłszy się w tym samym miejscu rok później, w lu-tym 2011 roku, można było się przekonać, że wywłaszczone sklepy pozabijano deskami, wszystko się kurzyło i powoli rozlatywało, pro-jektów architektonicznych i historycznych jeszcze nie rozpoczęto, a może nawet o nich zapomniano. U wejścia o framugę opierał się

Ksi�ga1_Chavez.indb 29 2013-04-09 14:27:49

Page 24: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

TRon

30

samotny wartownik, nastolatek w mundurze khaki z karabinem przewieszonym przez ramię. Znudzony bawił się telefonem.

– Poza mną nikogo tu nie ma – powiedział z uśmiechem. Dzień po dniu, rok po roku Chávez dominował na ekranach: a to

nacjonalizował jakąś gałąź przemysłu, a to przewodniczył jakiemuś szczytowi, a to mianował ministrów, a to ich dymisjonował, tłuma-czył, oskarżał, przypominał, prowadził kampanię. Kiedy emitowano odcinek z Plaza Bolívar, państwowa telewizja już od jedenastu lat nadawała coraz bardziej wygładzone, profesjonalne obrazy. Rewo-lucja była w rozkwicie. Nowa „geometria władzy” zastąpiła stare, skorumpowane sposoby jej sprawowania demokracją bezpośrednią. Przedsiębiorstwa państwowe mające realizować idee solidarności i godności zastępowały kapitalistyczną chciwość i indywidualizm. Wenezuela prowadziła Amerykę Łacińską do ery jedności i suwe-renności wolnych od jankeskiego imperializmu, dając przykład całemu światu. Comandante cieszył się większą popularnością niż kiedykolwiek i w wyborach na trzecią kadencję w 2012 roku szedł prosto po zwycięstwo.

Wystarczyło jednak wyłączyć telewizor, przejść się po ulicach (uważając na dziury w jezdni), a obraz stawał się mroczniejszy. Na-zwisko comandante, jego twarz były wszędzie: na billboardach, na muralach, na T-shirtach. Chávez przewodził autorytarnej demo-kracji, systemowi będącemu połączeniem kultu jednostki i jedyno-władztwa, który zezwalał na istnienie partii opozycyjnych, dopusz-czał wolność słowa i wolne, nie do końca uczciwe wybory. Jedna trzecia ludności uwielbiała Cháveza, tyleż samo go nienawidziło, a reszta – ani jedno, ani drugie: to byli wyborcy często zmieniający zdanie, zagubieni gdzieś pośrodku. Lata rekordowych dochodów ze sprzedaży ropy (Wenezuela miała największe rezerwy tego surow-ca na świecie) spowodowały nieustanny dopływ kapitału do kraju

Ksi�ga1_Chavez.indb 30 2013-04-09 14:27:49

Page 25: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

1. Halo, Panie PRe z ydencie!

31

i zmniejszyły ubóstwo. Państwo oferowało bezpłatne szkolnictwo, opiekę lekarską, udzielało pożyczek, subwencji, przyznawało sty-pendia, prowadziło szkolenia, dawało pracę. Ale gospodarka była na różne sposoby wypaczana. Portfele mieszkańców pustoszyła in-flacja, z powodu braków w zaopatrzeniu półki z towarami pierw-szej potrzeby w supermarketach czasem świeciły pustkami, a biu-rokracja dusiła przedsiębiorczość i inicjatywę zwykłych obywateli. Kuba i kilku innych sojuszników szło Chávezowi na rękę (zerkając jednocześnie na jego czeki), ale większość krajów Ameryki Łaciń-skiej uprzejmie odrzucała jego model. Reszta świata spoglądała na ten dramat u wybrzeży Morza Karaibskiego z oddali, zaintrygowa-na, lecz nie do końca zorientowana, o co w nim chodzi, i stosownie do własnego uznania obsadzała comandante w roli bohatera, sza-tana lub klauna. Wenezuelska opozycja, stanowiąca trudną koali-cję złożoną z klasy średniej i tradycyjnych elit, skompromitowała się w pierwszych latach rządów Cháveza, kiedy starała się go usu-nąć w wyniku zamachu stanu i strajku. W roku 2010 wciąż pozo-stawała słaba, ale nieśmiało organizowała swój comeback, starając się o głosy wyborców i chcąc odebrać władzę w terenie z nadzieją, że przyjdzie pora i na pałac prezydencki.

Ksi�ga1_Chavez.indb 31 2013-04-09 14:27:49

Page 26: Chávez. Prawdziwa historia kontrowersyjnego przywódcy Wenezueli

CHÁVEZ

CHÁVEZ

Prawdziwahistoria

kontrowersyjnegoprzywódcyWenezueli

Rory Carroll

Rory Carroll

Obraz władzy niczym w Cesarzu Ryszarda Kapuścińskiego

Obraz władzy niczym w Cesarzu Ryszarda Kapuścińskiego.

Sugestywny portret współczesnego dyktatora Hugo Cháveza.

„Dzień dobry, obywatele, pozdrawiam was w tym pięknym dniu z pałacu Mirafl ores!”

– tymi słowami Chávez rozpoczynał zwykle swój telewizyjny program nadawany na głównym kanale wenezuelskiej telewizji. Wchodził na antenę o dowolnie wybranej

porze i swobodnie decydował o temacie wystąpienia. Audycja mogła trwać pięć minut albo pięć godzin, zależnie od jego woli i samopoczucia.

Dwór Cháveza był areną, na której o jego względy musieli konkurować kolejni notable i ministrowie. Porywczy i kapryśny prezydent pozostawał dla najbliższych

współpracowników nieprzewidywalny. Choć przez swoich wrogów określany był mianem dyktatora, sięgnął po władzę bez rozlewu krwi. Dzięki charyzmie uwiódł nie tylko swój

naród, ale także ogromną część światowych komentatorów.

Mocny, doskonale napisany reportaż Rory’ego Carrolla pokazuje, jak żarliwy idealista zmienia się w groteskowego despotę.

Książka odkrywa uniwersalną prawdę o istocie władzy.

Cena 39,90 zł

Carroll_Chavez__okladka__DRUK.indd 1 2013-04-08 14:09:03