BUDRYSÓWKA - EduPagecie D&D lub DnD (ang. Lochy i Smo-ki). Jest to najpopularniejsza i uważa-na za...
Transcript of BUDRYSÓWKA - EduPagecie D&D lub DnD (ang. Lochy i Smo-ki). Jest to najpopularniejsza i uważa-na za...
BUDRYSÓWKA
Gazetka szkolna wydawana przez uczniów
Zespołu Szkół nr 1 w Kolbuszowej nr 3/2016 r.
styczeń/ luty
Co mówią o Tobie kolory,
które nosisz? Na pewno nie raz spotkałeś się ze
stwierdzeniem, że to, w co się ubierasz,
jest odzwierciedleniem Twojej duszy lub
że ubiór to druga skóra. Może zastana-
wiałeś się kiedyś czy rzeczywiście tak
jest lub co oznaczają kolory, które na
sobie nosimy ? Postaram się przybliżyć
ten temat.
CZERWONY
Najczęściej słyszymy, że czer-
wony to kolor miłości, jednak
według opinii psychologów noszony
przez nas ma całkiem inną symbolikę.
Kolor ten jest bardzo zauważalny, dlate-
go przeważnie noszą go osoby odważne
i pewne siebie. ZIELONY
To kolor, który symbolizuje rów-
nowagę i harmonie, ale również
bezpieczeństwo. Osoby, które często
noszą ubrania w tym kolorze, są postrze-
gane jako bardzo pozytywne oraz warte
zaufania. NIEBIESKI
Niebieski to kolor, który wywołuje od-
czucia odwrotne do czerwonego. Działa
uspokajająco oraz wspomaga koncentra-
cję i kreatywność. Ludzi ubierający się
często na niebiesko cechują się szczero-
ścią i odpowiedzialnością. ŻÓŁTY
Kolor ten kojarzy nam się z uśmie-
chem, radością i pozytywnym nastro-
Od redakcji: Drodzy Czytelnicy, ser-
decznie witamy w nowej
wiosenno – walentynkowej odsłonie
„Budrysówki”. Z okazji nadchodzą-
cego dnia św. Walentego oraz zbli-
żającej się wiosny zachęcamy
do zapoznania się z tekstami o róż-
norodnej tematyce. W tym numerze
dowiecie się również, jaki wpływ
mają kolory na nasze życie i będzie-
cie mogli przeczytać wywiad z pa-
nem prowadzącym schronisko w
Kolbuszowej. Życzymy przyjemnej
lektury.
Redakcja
WALENTYNKI OD KAROLINKI Zawsze w połowie lutego
Jest świętego Walentego
Każdy wtedy z serca biciem
Walentynkę wręcza skrycie
Wielu się tak dowiaduje
że ktoś się w nim podkochuje
Motylki w brzuchu latają
Skupić w szkole się nie dają
Zamiast wkuwać wciąż myślimy
Od kogo te anonimy
Niech ten dzień tajemniczo-
ści
Będzie krokiem ku
miłości
jem. Ludzie, którzy zakładają ubra-
nia w tym kolorze, są przeważnie ma-
rzycielami, często myślą o „niebieskich
migdałach”, a także chcieliby prowa-
dzić swobodne życie bez przeszkód. BRĄZOWY
Brąz symbolizuje dojrzałość oraz stabil-
ność. Osoby noszące ten kolor najczę-
ściej mają wybraną drogę życiową, a
także ustalone priorytety, są również
bardzo rodzinni. Ubrania w tym kolorze
są bardzo dobrym rozwiązaniem dla
osób, które żyją w ciągłym stresie.
A. źródło: Google grafika
************
Gdy ktoś cię kocha, wy-
baczyć ci umie,
ale także wszystko zrozumie.
Gdy złapie cię za ręce,
szybciej zacznie bić twoje serce.
Pojawi się szczęście i uczucie miłości,
a w głębi będzie dużo ra-
dości.
************
Pamiętaj ten dzień, nie
musi być tylko miłosny,
może być również bardzo radosny.
Zaproś do kina swoją przyjaciółkę,
jak będzie głodna, daj jej swą bułkę.
Złóż jej walentynkowe życzenia
i powiedz do niej "100 lat Renia"!
Andżelika
BUDRYSÓWKA
KILKA KSIĄŻEK
NA DŁUGIE WIECZORY
James Dashner
„Więzień Labiryntu” Kiedy Thomas budzi się
w ciemnej windzie, jedyną rzeczą jaką
pamięta, jest jego imię. Okazuje się, że
wylądował w Strefie pełnej nastolet-
nich chłopców – otwartej przestrzeni
otoczonej wielkimi murami, która
znajduje się w centrum ogromnego
i przerażającego Labiryntu. Gdy na-
stępnego dnia po Thomasie do Strefy
trafia pierwsza dziewczyna z tajemni-
czą wiadomością, wszyscy Streferzy
zdają sobie sprawę, że od tej pory nic
już nie będzie takie same.
Pierwszy tom trylogii „Więzień
Labiryntu”, stworzonej przez amery-
kańskiego autora Jamesa Dashnera.
Pełen akcji i nieustającego napięcia
bestseller. Bardzo gorąco polecam!
John Green
„Papierowe miasta” Quentin Jacobsen ma osiemna-
ście lat i od zawsze jest zakochany
w zbuntowanej sąsiadce Margo Roth
Spiegelman. Pewnego, nudnego wie-
czoru w pokoju chłopaka zjawia się
Margo w stroju nindży i wciąga go
w niezły bałagan, po czym znika. Qu-
entin wyrusza na poszukiwanie dziew-
czyny, idąc tropem skomplikowanych
wskazówek, które zostawiła tylko dla
niego.
Powieść jednego z najpopular-
niejszych obecnie autorów literatury
młodzieżowej na świecie. Poruszająca
i tajemnicza. Polecam!
Gayle Forman
„Ten jeden dzień”
Życie Allyson jest uporządkowa-
ne i zaplanowane. Jednak wszystko się
zmienia, gdy pod koniec swoich euro-
pejskich wakacji poznaje Willema, któ-
ry różni się od niej pod każdym wzglę-
dem. Allyson zgadza się pojechać z nim
do Paryża na jeden dzień, co jest bardzo
nietypową dla niej decyzją...
Wciągająca opowieść o niezwy-
kłych przypadkach losu, napisana przez
autorkę „Zostań, jeśli kochasz” i „Wróć,
jeśli pamiętasz”. Gorąco polecam.
Rainbow Rowell
„Eleonora & Park”
Dwoje outsiderów, jedna niezwy-
kła miłość. Oto opowieść o dwójce
szesnastolatków urodzonych pod nie-
szczęśliwą gwiazdą. Są w pełni świado-
mi tego, że pierwszej miłości prawie
nigdy nie udaje się przetrwać, ale mimo
wszystko na tyle zdesperowani i odważ-
ni, aby dać jej szansę.
Zabawna i szczera historia o na-
stolatkach będących kłębkami emocji,
którzy szukają swojego miejsca
na świecie. Polecam.
xxx
Śniegu pełno dookoła,
Wszyscy łapią zimne koła,
Z których powstał już bałwanek,
By umilić dzieciom ranek.
Węgielkami dekorują,
Marchewkami nos formują,
Mimo zimna corocznego,
Zróbmy razem coś pięknego.
Lucia
BUDRYSÓWKA
Gry wyobraźni Gra. Większość z nas, słysząc to słowo,
natychmiast kojarzy je z grą komputero-
wą lub planszową. Istnieje jednak jesz-
cze jeden rodzaj gier, o których więk-
szość obecnego młodego pokolenia (1-
25 roku życia) nie ma pojęcia. Mowa tu
o tak zwanych „Grach fabularnych” .
Są one połączeniem gier planszowych,
opowiadania opowieści i odgrywania
ról. Były one bardzo popularne wśród
amerykańskich Nerdów w czasach
osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych.
Do polski też dotarły, lecz z delikatnym
opóźnieniem i choć zebrały wielkie
rzesze fanów, to nigdy nie zyskały ta-
kiej popularności jak w Ameryce. Mo-
żecie popytać rodziców, być może oni
grali w takie gry za swoich młodzień-
czych lat ;) . A tak brzmi dokładna defi-
nicja z wikipedii:
Gra fabularna (inaczej RPG, z ang.
role-playing game, nieraz zwana grą
wyobraźni, potocznie erpegiem lub rol-
plejem) – gra towarzyska oparta na
narracji, w której gracze (od jednego do
kilku) wcielają się w role fikcyjnych
postaci. Cała rozgrywka toczy się za-
zwyczaj w fikcyjnym świecie, istnieją-
cym tylko w wyobraźni grających. Jej
celem na ogół jest rozegranie gry we-
dług zaplanowanego scenariusza i osią-
gnięcie umownie określonych lub indy-
widualnych celów, przy zachowaniu
wybranego zestawu reguł, zwanego me-
chaniką gry.
Zasady są proste: zbieramy się w grupce
przyjaciół, najlepiej od trzech do pięciu
osób. Jedna osoba zostaje tzw.
„Mistrzem Gry” (z ang. Game Master).
Mistrz gry zajmuje się narracją, budo-
waniem fabuły i w nieznacznym stop-
niu zasad gry. Wciela się także we
wszystkie postacie, którymi nie są
nasi bohaterowie główni. Funkcje tę
powinna pełnić osoba najlepiej znają-
ca zasady gry, posiadająca wysoką
wyobraźnie i umiejętność szybkiego
wymyślenia zaskakującej, płynnej
i średnio skomplikowanej opowieści.
Pozostali gracze wcielają się w swoje
postacie i odgrywają je. Na przykład:
mistrzyni gry Oliwia wysyła grupę
poszukiwaczy przygód do karczmy.
Do karczmy jednak nie wchodzi Ja-
nek. Do karczmy wchodzi Ralof kra-
snoludzki mag bitewny. Choć nieko-
niecznie, bo to wszystko zależy od tak
zwanego Setting'u (o czym później).
Figurki nie są potrzebne do gry, są
tylko miłym dodatkiem.
Jeżeli chodzi o koszty, to granie w
takie gry może oscylować w grani-
cach nawet od 10 do 200 zł. Wszystko
zależy od tego, czy chcemy na spo-
kojnie pograć ze znajomymi, w jeden
z wielu darmowych zestawów dostęp-
nych do pobrania w Internecie, czy
chcemy sie brać za to na poważnie.
Jeżeli interesuje nas jednak druga op-
cja, powinniśmy zainteresować się
serią Dungeons & Dragons, w skró-
cie D&D lub DnD (ang. Lochy i Smo-
ki). Jest to najpopularniejsza i uważa-
na za prekursora gatunku fabularna
gra fantasy zaprojektowana przez Ga-
ry’ego Gygaxa i Dave'a Arnesona, po
raz pierwszy opublikowana w 1974
przez Tactical Studies Rules (TSR).
Aktualnie grę wydaje Wizards of the
Coast, przedsiębiorstwo zależne od
Hasbro. Publikacja D&D jest uznawana
za początek nowoczesnych gier RPG i,
co więcej, całego przemysłu role-
playing.
Seria D&D jest znana na całym świecie.
Prowadzi głównie settingi w klimatach
fantasy, natomiast są też settingi o te-
matyce sci-fi. Je poleca się najbardziej,
są one drogie, ale zapewniają wspaniałą
zabawę, gdyż mają najlepiej rozwinięte
światy i zasady. I żeby nie skłamać,
sprawdziłem ceny. Najtańsze nieużywa-
ne zestawy do D&D składają sie z paru
grubych książek, które jednak nie są
wcale takie tanie.
D&D: Przewodnik Mistrza Podziemi
edycja 4.0 (najnowsza) - 80 zł
D&D: Podręcznik Gracza edycja 4.0 -
90 zł
D&D: Księga potworów edycja 4.0 -
80 zł
Ktoś może zapytać: "Za co? Za trzy
grube książki?!" No niestety.
Jednak jest pocieszenie!
Tak jak powiedziałem, jeżeli chcemy
pograć ze znajomymi, niekoniecznie
musimy kupować te podręczniki, wy-
starczy nam jeden z darmowych pod-
ręczników, pobrany z Internetu za dar-
mo. Niezależnie od tego, czy zdecydu-
jemy sie na podręcznik fanowski czy
profesjonalny i tak będziemy potrzebo-
wać: karki papieru, czegoś do pisania,
grupkę przyjaciół, która potrafi na parę
godzin na poważnie wcielić się w po-
stać i nie wygłupiać się, WYOBRAŹNI
i kostek. Nie chodzi to jednak o kości
sześciościenne choć i takich się używa.
Chodzi tu o specjalne kości np. K2 K4,
K12, K20. Z nimi jednak nie ma proble-
mu. Na serwisie internetowym Alle-
BUDRYSÓWKA
gro.pl można takie kupić po pięć złoty.
K to skrót od "kość" lub "kostka". Cyfra
natomiast pokazuje nam liczbę ścian,
jakie możemy wyrzucić. Kości te często
są zdobione i mają przeróżne kształty,
od ostrosłupów, po coś co przypomina
piłkę do gry w nożną (przynajmniej
mi :p).
Od lewej do prawej kości: K4, K6, K8,
K12, K20 i dwie kości K10 jedna jed-
nak używana normalnie (tu wersja od 0
do 9, częściej używa sie kości ponume-
rowanych od 1 do 10), druga natomiast
jako K100.
Najczęściej używa sie kości K4, K12 i
K20. Jednakże i dla tego istnieje alter-
natywa. Jeżeli komuś szkoda pieniędzy
na figury geometryczne z plastiku, moż-
na pobrać na telefon symulator takich
kostek.
Niezależnie na co sie zdecydujecie, czy
to na scenariusz stworzony przez fanów
dla fanów, czy profesjonalny, to i tak
będziecie się świetnie bawić. Ponieważ
to tylko połowa sukcesu. Większość
zależy od nas. Bo to nasza przygoda,
nasza opowieść. Jedyna i niepowtarzal-
na. W takie gry gra się po parę godzin,
więc trzeba też dysponować pewnym
zapleczem wolnego czasu. Sami zoba-
czycie, gdy się wciągniecie, to zapo-
mnicie o bożym świecie :D.
Pomówmy teraz o setting'ach. To nic
innego jak styl. Od setting'u zależy, czy
wcielimy się w rycerza przemierzające-
go lochy, szeryfa pilnującego porządku
na Dzikim Zachodzie, kosmicznego
generała walczącego z kosmitami, czy
może zwykłego człowieka, próbujące-
go przetrwać w powojennym, zniszczo-
nym świecie, pełnym zombii i radioak-
tywnych mutantów. Możliwości są nie-
mal nieograniczone! I to jest właśnie
najlepsze w tych grach! Dają nam peł-
ną swobodę. Nasi gracze nie muszą być
herosami! Mogą być antybohaterami
lub nawet tymi złymi! Załóżmy, że na-
potykamy ścianę ognia. Jeżeli mamy
bukłak pełen wody, możemy ją zgasić.
Ale ten sam efekt uzyskamy, używając
jakiegoś lodowego czaru. Interakcja z
otoczeniem jest niemal nieskończona.
Jeżeli jesteśmy w lesie, możemy zapo-
lować na zwierzynę po jej śladach lub
pozbierać jagody. Naprawdę, oprócz
paru zasad ustalanych na początku roz-
grywki, gry z tego gatunku dają nam
niemal pełną swobodę i wolność dzia-
łań. Jedynym warunkiem jest słuchanie
Mistrza gry. Podczas zabawy jest on/
ona dla nas jak bóg/bogini, a jego/jej
słowa są rozkazami.
Na koniec chciałem umieścić tutaj parę
darmowych setting'ów razem z instruk-
cjami jak grać, ponieważ każdy system
ma delikatnie inne zasady:
Dungeons and Dragons (D&D) - trochę
drogo, ale warto! :D Polecam poszukać
na Internecie tych starych wersji pod-
ręczników (3.0 lub 3.5) lub kupić uży-
wane za mniej.
BUDRYSÓWKA
Dungeonslayers - Setting w klimatach
fantasy z prostymi zasadami gry. Ideal-
ny dla początkujących. Istnieje wersja
polska :D
Wiatyk - Również fantasy, ale troszkę
mroczniejsze, zasady bardziej proste,
system walki bardziej dynamiczny, po
polsku.
Spellslinger - Połączenie fantasy, Dzi-
kiego Zachodu i steampunk'u. Kosztuje
35 zł, ale jest wart swojej ceny. Na-
prawdę ciekawy.
Dark Heresy - Mroczne science fiction.
Zew Chtulu - Bardzo mroczny, skupio-
ny bardziej na fabule i rozwiązywaniu
tajemnic niż inne. Oparty o książki i
mitologię Lovcraft'a.
I na koniec parę porad dla przyszłych
mistrzów gry:
- Na początku nie wymyślajcie swoich
fabuł, a posiłkujcie się raczej scenariu-
szami. Ograjcie przynajmniej jeden lub
dwa, a gdy załapiecie, o co chodzi, wy-
myślajcie dla przyjaciół własne przygo-
dy.
- Nie róbcie z jednego gracza wybrańca.
Inni poczują się gorsi. Niech wszyscy
będą równi.
- Mistrz gry powinien znaleźć idealną
równowagę, między ułatwianiem, a
utrudnianiem gry. Nie możemy dawać
zbyt łatwych zadań, ale też nie możemy
kazać im walczyć od razu ze smokiem.
(W większości takich gier postać może
umrzeć. W takim wypadku gracz two-
rzy nową, słabszą postać, lub zostaje
ożywiony.)
I porady dla awanturników:
- Nazwijcie się tak, aby wasze imię pa-
sowało do klimatu. Jeżeli gracie jako
BUDRYSÓWKA
rycerze, to nazwiecie się jakoś po sło-
wiańsku. (odradzam też wybieranie
nazw z anime ;p)
- Dokładnie przemyślcie, dlaczego
wasza postać ruszyła w podróż. Jaka
jest jej motywacja i cel. Jej przeszłość
i tło fabularne (z ang. Backstory). Co
lubi robić, a czego nie. W co wierzy.
Takie smaczki pomagają nam się le-
piej wczuć.
Pozdrawiam
J.M.
WYWIAD Z PANEM GRZEGO-
RZEM DZIMIERĄ NA TEMAT
SCHRONISKA
W KOLBUSZOWEJ
Ile istnieje już schronisko? Ustawa o ochronie zwierząt wprost
nakazuje gminom otoczyć opieką bez-
domne i wałęsające się zwierzęta.
W 2011r. na przełomie maja i czerw-
ca na terenie zakładu Usług Wodno-
Kanalizacyjnych przy ul. J. Piłsud-
skiego w Kolbuszowej zmontowany
został pierwszy kojec dla psiaków.
Do realizacji zadań związanych
z opieką przystępowaliśmy bez żadne-
go doświadczenia, zakładaliśmy, że
w kojcu przebywać będą psiaki chore,
po wypadkach, gdyż w tym czasie
brak miejsca, gdzie można by umie-
ścić zwierzęta na czas leczenia był
najbardziej palący. Rzeczywistość
szybko skorygowała nasze wyobraże-
nia. Okazało się, że porzuconych psia-
ków jest cała masa, a adopcje zdarzają
się rzadko. Jeden kojec nie wystarczył.
Wkrótce wybudowany został drugi,
potem trzeci. W krytycznych sytua-
cjach zwierzęta przechowywane są
również w zaadaptowanych na ten cel
pomieszczeniach magazynowych.
Czy długo zajmuje się Pan schroni-
skiem? Od samego początku, tj. od 2011r.
Czy ludzie częściej przychodzą ad-
optować czy pooglądać zwierzęta? Do przytuliska najczęściej trafiają oso-
by chcące adoptować zwierzaka. Zwy-
kle są już zdecydowane, najczęściej
po wcześniejszej rozmowie ze mną,
w której określone zostały ich pragnie-
nia i wymagania odnośnie psa. Rza-
dziej zdarza się, aby przychodziły oso-
by jeszcze wahające się, tylko z zamia-
rem obejrzenia. Większość z nich jed-
nak za jakiś czas powraca, by coś ad-
optować. Osobna grupa to wolontariu-
sze. Najczęściej młodzi ( ale nie tylko)
ludzie, którzy przychodzą tu, aby po-
móc w jak najlepszym funkcjonowa-
niu przytuliska. Zabierają psy na spa-
cer, bawią się z nimi, uczą podstawo-
wych zachowań, gdy zajdzie taka po-
trzeba pomagają w pracach porządko-
wych, czy podawaniu leków. Osoby te
są inicjatorami w swoich środowi-
skach zbiórek na rzecz przytuliska.
Za pomoc i zaangażowanie bardzo,
bardzo gorąco im dziękuję.
Co najbardziej potrzebne jest w
schronisku? Opieka nad bezdomnymi zwierzętami
finansowana jest z budżetu gminy. Ten
jak wiadomo jest skromny i musi być
podzielony na realizacje wielu, często
znacznie ważniejszych zadań. Dlatego
też każda pomoc, niezależnie od formy,
jest mile widziana. Najważniejsze jest
serce. Chcielibyśmy oczywiście, aby
było jak najwięcej adopcji, by zwierzęta
szybko trafiały do swojego prawdziwe-
go domu, niewiele w tym zakresie jed-
nak możemy zrobić. W przytulisku
zawsze przyda się karma, obroże, smy-
cze, różnego rodzaju zabawki (również
pluszaki i przytulanki, które gdzieś tam
w domach poniewierają się niepotrzeb-
ne). Poważny problem to pomoc wete-
rynaryjna dla zwierząt. Jej koszt stano-
wi ponad połowę kosztów związanych
z realizacją zadań, stąd też mile widzia-
ne jest również wsparcie finansowe.
Czy ma Pan wiele zgłoszeń na temat
złego traktowania zwierząt?
Sygnałów tego typu, tzn. mówiących
np. o konkretnych przypadkach głodze-
nia, bicia, trzymania na uwięzi bądź
ogólnie o złym traktowaniu zwierzęcia
na szczęście nie ma zbyt wiele. Najczę-
ściej dotyczą one tego, że zwierzęta nie
dostają wystarczającej ilości pożywie-
nia bądź psy są trzymane na zbyt krót-
kiej uwięzi. Jest natomiast bardzo wiele
sygnałów o zwierzętach porzuconych
i to zarówno psach jak i kotach oraz
informacje o tych, które doznały obra-
żeń na skutek zdarzeń drogowych.
Na każdą taką informację reagujemy
natychmiast. Jeśli nawet ze względu
na przepełnienie nie możemy zabrać
natychmiast pieska czy kotka, to dostar-
czymy mu karę, a gdy zachodzi taka
potrzeba, to oddajemy go do przychodni
dla zwierząt pod opiekę lekarza wete-
rynarii.
BUDRYSÓWKA
Czy ludzie chętnie dają jakieś poda-
runki?
Tak, bardzo chętnie i często. Jak już
wspomniałem najczęściej jest to karma,
wyposażenie kojców lub schroniska.
Koce, kołderki, poduszki, ale także mi-
ski i naczynia, zabawki. Smycze, obro-
że, kagańce. Także datki pieniężne
wpłacone na kąnto Gminy Kolbuszowa.
W tym zakresie szczególnie aktywna
jest młodzież z kolbuszowskich szkół,
która regularnie dwa razy do roku orga-
nizuje zbiórki. Otrzymaliśmy również
karmę od kibiców
KKS ,,Kolbuszowianka”, co roku do
przytuliska napływają podarunki od
osób indywidualnych. Pani, która pro-
wadzi zakład kosmetyczny dla zwierząt,
opiekuje się bezpłatnie naszymi pupil-
kami. Naprawdę jest tego niemało
i wszystkim ofiarodawcom przy tej oka-
zji serdecznie dziękuję.
Czy były robione jakieś akcje chary-
tatywne? Tego roku zorganizowane działania pro-
wadzi młodzież na terenie Zespołu
Szkół nr 1, z Zespołu Szkół nr 2 w Kol-
buszowej, a także ze Szkoły Specjalnej
w Kolbuszowej Dolnej. Wolontariusze
działający w przytulisku przy okazji
różnego rodzaju imprez sportowo - re-
kreacyjnych i rodzinnych na terenie
Kolbuszowej prezentują znajdujące się
w nim zwierzęta i zachęcają do adopcji.
Prowadzą na Facebooku stronę interne-
tową poświęconą kolbuszowskim bez-
domniakom. Autorzy strony interneto-
wej Kakofonia.cba.pl od dłuższego cza-
su publikują w cyklu ,,Podaj łapę” arty-
kuły w których informują o tym, co
dzieje się w przytulisku i wokół niego.
Piętnują okrucieństwo ludzi, propagują
empatię wobec zwierząt. Przy ich
współpracy udało się zrealizować dwa
filmy o kolbuszowskim przytulisku i
jego podopiecznych.
Jakie zwierzęta są w schronisku? Jak już mówiłem główny kierunek
naszych działań to pomoc i opieka
bezdomnym, porzuconym, zagubio-
nym, wałęsającym się, rannym, cho-
rym i okaleczonym psom. Pomagamy
także, ale w mniejszym zakresie ko-
tom. Małe, jeszcze niezdolne do samo-
dzielnego życia, chore lub ranne ko-
ciaki otaczamy opieką lub przekazuje-
my lekarzom weterynarii. Kotom
większym, zdrowym, samodzielnym,
gdy zachodzi taka potrzeba, dostarcza-
my karmę. Prowadzimy działania
zmierzające do adopcji zwierząt
i w miarę możliwości pieniężnych
do ograniczania populacji bezdomnia-
ków przez ich sterylizację i kastrację.
W razie konieczności również zwie-
rzęta dzikie mogą liczyć na pomoc
z naszej strony. Co roku mamy
do czynienia z rannymi sarnami
i ptakami (bociany, sokoły), które po
udzielonej pomocy weterynaryjnej
odwozimy do Przemyśla do Ośrodka
Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Od-
chowaliśmy również w przytulisku
synogarlicę i trzy kosy, które wypadły
z gniazda.
Jakie zwierzę jest tu najdłużej? Pierwszym psiakiem, który trafił do
przytuliska pod koniec czerwca 2011r.
był Misiek. Biały, średniej wielkości
kundel o pięknym, gęstym, puszy-
stym futrze. Już wtedy było to zwie-
BUDRYSÓWKA
rzę w słusznym wieku. Od początku
przewidywaliśmy, że właśnie z racji
wieku pozostanie w przytulisku na
zawsze. Dzisiaj to prawdziwy weteran,
wprawdzie bardzo słabo widzi i sły-
szy, ale mimo to cieszy się wśród po-
zostałych zwierząt ogromnym poważa-
niem. Żaden nie odważy się mu po-
rwać cokolwiek z miski ani zadrzeć z
nim. Wszystkie pozostałe psy ustępują
mu tak, jak młodsi ludzie ustępują
starszym. Tylko trzy lub cztery miesią-
ce krócej przebywa w przytulisku
Muszka. To taka jamniko podobna
suczka, ogromny żarłok i prawdziwy
spaślak. W przytulisku przeszłą po-
ważny zabieg chirurgiczny, były oba-
wy, czy go przeżyje, jednak wszystko
skończyło się dobrze i w tej chwili jest
w doskonałej kondycji i na nic nie na-
rzeka (ewentualnie na brak smakoły-
ków). Również ona z racji wieku nie
miała szans na adopcję.
W jakim stanie trafiają psy do
schroniska? Najczęściej w nie najlepszym, żeby
nie powiedzieć złym. Prawie wszyst-
kie są wygłodzone (niektóre skrajnie),
odwodnione, po sierści widać wyraźny
brak witamin i minerałów. Są zaroba-
czone, zapchlone, zakleszczone, często
ze świerzbem. Niemal wszystkie na
początku wymagają interwencji leka-
rza weterynarii. Zwierzęta po wypad-
kach komunikacyjnych mają często
złamania lub urazy wewnętrzne. W
tych wypadkach leczenie trwa znacz-
nie dłużej. Trafiły również do nas
zwierzęta, których obrażenia wskazy-
wały jednoznacznie na celowe działa-
nie ludzi (jak np. piesek z Porąb Ku-
pieńskich, którego właściciel usiłował
zabić siekierą). Część ze zwierząt jest
skrajnie niedożywiona i wycieńczona,
ich waga wynosi mniej a niżeli połowa
prawidłowej. Również stan psychiczny
zwierząt nie jest najlepszy. Są wystra-
szone, wręcz przerażone, wycofane,
niestabilne emocjonalnie. Chowają się
po budach lub krańcach kojca. Mają
biegunki lub na widok przychodzącego
człowieka moczą się. Gwałtowne ruchy
ręką powodują, że przywierają drżące
do ziemi. Niestety nie zawsze i nie
wszystkim jesteśmy w stanie pomóc.
Jak wygląda adopcja zwierząt? Procedura adopcji jest bardzo prosta.
Wszystko staramy się uprościć do mak-
simum. Praktycznie wystarczy tylko
chęć i gotowość stworzenia odpowied-
nich warunków dla zwierzaka. Jeśli
chodzi o psy, to warunkiem jest również
to, że nie będzie on przebywał na uwię-
zi tzn. musi mieć teren zabudowany,
kojec lub ogrodzony teren, na którym
będzie się swobodnie poruszał. Osoba
adoptująca musi być oczywiście pełno-
letnia. Potem tylko podpis na protokole
przekazania.
Czy sprawia Panu przyjemność prze-
bywanie w schronisku? Tak! Opieka nad bezdomniakami to
wiele dodatkowych codziennych obo-
wiązków począwszy od sprzątania koj-
ców, przygotowania i podawania poży-
wienia na spacerach, zabawach i wygłu-
pach kończąc. Pamiętać trzeba o dowie-
zieniu zwierzaka do lekarza, o regular-
nym podawaniu leków. Więcej czasu
trzeba poświęcić nowym, dopiero przy-
wiezionym. Muszą oswoić się, zaadap-
tować, poznać swoje miejsce w hierar-
BUDRYSÓWKA
chii stada. Wszystko to jednak nic nie
znaczy naprzeciw radości z jaką się spo-
tykam, gdy przyjeżdżam do przytuliska.
Wiele satysfakcji daje też uczestniczenie
w procesie socjalizacji. Gdy przerażony,
wystraszony i wycofany psiak lub ko-
ciak powoli, stopniowo przemienia się w
wesołe, żywe, ufne wobec ludzi i chętne
do zabawy oraz psot stworzenie. Doma-
gające się pieszczot, głaskania i potrafią-
ce się za to odwdzięczyć. W czasie tych
zabaw jest również wiele śmiechu,
zwłaszcza gdy do czynienia mam ze
zwierzętami młodymi, jeszcze trochę
niezgrabnymi i nieporadnymi. Tak na-
prawdę jest mi zawsze smutno i żal gdy
oddaję psa lub kota do adopcji. Jednak
zdaję sobie sprawę z tego, że zwłaszcza
dla psów własny dom i opiekun jest nie
do zastąpienia. Przytulisko jest tylko
przytuliskiem i niezależnie od tego, jakie
wspaniałe warunki i atmosfera w nim
panują, nie jest domem. Opiekun
w przytulisku to jednak coś innego niż
własny Pan.
Dlaczego warto wziąć psa lub kota ze
schroniska? Po pierwsze dlatego, że w ten sposób
stwarzamy dla doświadczonej przez los
i człowieka istoty nowy dom, nadzieję,
że wszystko będzie dobrze, że złe już
minęło. Po drugie, większość zwierząt
z bagażem ciężkich przeżyć stara się
wykazać, udowodnić człowiekowi, że
zasługuje na prawdziwy dom i opiekę.
Kiedy taki pies obdarzy nas swoim zau-
faniem, to możemy być pewni, że nas
nie zawiedzie. Są też argumenty bardziej
praktyczne i przyziemne. Psy z przytuli-
ska wiedzą, co to znaczy być porzuco-
nym, zabłąkanym, dlatego też z reguły
nie wykazują skłonności do oddalania
się, wałęsania. Nawet pozostawione bez
opieki nie odejdą z terenu posesji, nie
będziemy musieli ich szukać. Prawie
nigdy nie wykazują agresji w stosunku
do ludzi. Psy w przytulisku znajdowały
się pod opieką weterynarza. Znane są
zatem ich ewentualne schorzenia, urazy
oraz sposób leczenia.
Czy więcej psów trafia do schroniska
latem czy zimą? W ciągu roku można zaobserwować
okresy, gdy liczba zwierząt porzuco-
nych wzrasta. Pierwszy taki wzrost po-
jawia się wiosną na przełomie kwietnia
i maja. W tym czasie do przytuliska
trafiają małe, dwu lub trzy miesięczne
szczeniaki z wiosennych miotów. Drugi
okres to początek wakacji, przełom
czerwca i lipca. Wtedy pojawiają się
starsze, około półtoraroczne szczeniaki
i psy w wieku 1,5 do 2 lat. To skutek
wakacji, urlopowych wyjazdów. Więk-
szość z nich właściciele wyrzucili, bo
się znudziły, bo wymagają za dużo za-
chodu, bo ważniejszy jest wyjazd. Spo-
radycznie są to również pieski, które się
po prostu zagubiły. Trzeci okres to
wrzesień i październik. Wtedy mamy do
czynienia ze zwierzętami z miotów je-
siennych. Ludzie nie chcą ich przyjmo-
wać, gdyż zbliżają się jesienne chłody
i taki zwierzak wymaga więcej i staran-
niejszej opieki. Pod koniec tego okresu
otrzymujemy również znacznie więcej
zgłoszeń dotyczących małych kotków.
To zupełnie naturalne. Na wiosnę mają
one znaczenie większe szansę na to, że
dadzą sobie radę same, że dorosną i po-
zostaną w środowisku naturalnym jako
tzw. koty wolno żyjące. Późną jesienią
BUDRYSÓWKA
BUDRYSÓWKA
ich szanse na przeżycie są bardzo niewiel-
ki.
Jak w ogóle działa schronisko, co jest
potrzebne, żeby dobrze funkcjonowało? Przytulisko finansowane jest w całości
z budżetu Gminy Kolbuszowa. Zlokalizo-
wane jest również na terenie będącym
własnością gminy. Jak już wcześniej mó-
wiłem z budżetu finansowane jest wiele
różnych zadań od szkolnictwa począwszy
poprzez budowę, rozbudowę i naprawę
dróg, pomoc społeczną, projektowanie
i rozbudowę infrastruktury komunalnej,
działalność kulturalno-oświatową, utrzy-
manie porządku, bezpieczeństwo, sport
i rekreację. Wszystkie te problemy wyma-
gają ogromnych nakładów finansowych,
stąd też nie można dziwić się, że nakłady
na pomoc dla bezdomnych zwierząt są nie
za wielkie. Dlatego też tak ważne jest
otrzymywanie z różnych źródeł i pod roż-
ną postacią wsparcie i pomocy. Bardzo
istotne jest również zrozumienie, jakie
problemy te znajdują u władz Gminy,
u Pana Burmistrza, u Przewodniczącego
Rady Miejskiej i Radnych. Ogromne zaan-
gażowanie w pomoc wykazują dyrekcje,
grona pedagogicznego szkół, młodzież
szkolna oraz mieszkańcy gminy. Właśnie
to serce jest nie mniej ważne jak pienią-
dze. Bez niego na pewno wielu rzeczy nie
udałoby się zrobić, wiele zwierząt pozo-
stałoby bez pomocy.
E. S. i O. K.
BUDRYSÓWKA
Sekret szkoły Od naszej małej przygody w szkole minęło kilka tygodni. Poza nowym
dyrektorem nic się nie zmieniło. Większość uczniów myślała, że jego poprzednik
miał wypadek i trafił do szpitala w innym mieście. Prawdę znałam tylko ja i moja
przyjaciółka Gabi oraz, rzecz jasna, każdy nauczyciel w szkole. Wciąż nie mo-
głam uwierzyć, że mają ponad kilkaset lat i pilnują duchów egipskich bogów za-
mkniętych w podziemiach. Chciałabym, żeby okazało się to tylko zły sen albo
głupi żart, ale to nie była fikcja. Od feralnej nocy nie spotkałam już Neftydy,
chociaż wyczuwałam jej obecność. Wszystko, z pozoru, toczyło się swoim daw-
nym rytmem. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy sama sobie tego nie wymyśli-
łam. I wtedy okazało się, że jednak nie.
-Czy mógłbym prosić na słówko Gabrielę i Sarę? - zapytał pan Robert, wchodząc
do klasy. Pani Ewelina, nauczycielka polskiego, spojrzała na nas i przytaknęła.
Razem z Gabi wstałyśmy i odprowadzane spojrzeniami pozostałych uczniów
zniknęłyśmy za drzwiami. Nasz wychowawca, a obecnie również nowy dyrektor
tej placówki, zaprowadził nas do swojego gabinetu. Usiadł w fotelu, a nam ru-
chem głowy wskazał krzesła naprzeciwko. Posłusznie zajęłyśmy wskazane miej-
sca. Dyrektor wpatrywał się w nas przez chwilę, która ciągnęła się w nieskończo-
ność. Jedynym dźwiękiem, jaki słyszałam, było miarowe tykanie zegara wiszące-
go na ścianie.
-Mam nadzieję, że ochłonęłyście po ostatnich wydarzeniach. Nie chcieliśmy was
martwić, uznaliśmy, że przyda wam się trochę czasu na przemyślenia. - przemó-
wił w końcu, a my zaczęłyśmy zapewniać go, że już wszystko w porządku. Uci-
szył nas ruchem dłoni.
- Onuris chce się zemścić, nie wiemy tylko na kim, na łowcach, czy na bogach.
-Na bogach? Dlaczego chciałby się mścić na takich jak on? - zapytałam ze zdzi-
wieniem.
-No tak. Słyszałyście tylko część historii. Neftyda opowiedziała wam zapewne
o tym, że nagle zaczęliśmy polować. - przytaknęłyśmy – W rzeczywistości było
trochę inaczej. Ra poprosił nas, by schwytać duchy magów. Czuł, że zbliża się
upadek wielkiego państwa i nie chciał, by bogowie starali się je uratować, poza
tym nie podobało mu się zachowanie kapłanów. Onuris, jeden ze strażników bo-
ga Słońca, usłyszał rozmowę i za wszelką cenę nie chciał dopuścić do schwyta-
nia magów. Ra żądał, aby żaden z bogów nie dowiedział się, dlaczego na nich
polujemy. Po wykonaniu zadania, zapieczętowaliśmy ich duchy, by nigdy nie
wydostały się ze swoich „więzień”. Jak widać nie zrobiliśmy tego zbyt dokład-
nie, a teraz jest na wolności. Więc już rozumiecie, dlaczego będzie chciał się ze-
mścić również na bogach.- pokiwałyśmy głowami w zamyśleniu.
-Nie chciał się pogodzić z upadkiem Egiptu. – mruknęła Gabi.
-Nie do końca. - sprostował pan Robert -Nie chciał się pogodzić z utratą mocy. -
Wtedy zadzwonił dzwonek na przerwę. Za drzwiami rozległy się kroki i krzyki
uczniów.
-Ale nie o tym chciałem z wami porozmawiać. - dodał po chwili. - Chciałem
zapytać was, czy wiecie może, gdzie przybywa lub co planuje Onuris? -
zaprzeczyłyśmy ruchem głowy.
-Neftyda nie mówiła, co zamierza?
-Nie. - odpowiedziałam - Od ostatniego spotkania, nie kontaktowała się ze mną.
Nauczyciel zamyślił się.
-To może oznaczać, że Onuris rośnie w siłę. Chciałem was prosić, żebyście
spróbowały dowiedzieć się, co ma zamiar zrobić. Myślałem, że może Neftyda
by wam pomogła.- zapadła cisza.
-Może inni bogowie będą coś wiedzieć. - powiedziała nagle Gabi. - Zejdźmy
do podziemi i zapytajmy ich.
-To nie jest dobry pomysł. - ostrym głosem powiedział dyrektor. W tym momen-
cie otworzyły się drzwi. Stanęła w nich pani Ewelina.
-A mnie się wydaje, Robercie, że dziewczyna ma rację. - powiedziała tonem
nieznoszącym sprzeciwu. - Musimy chociaż spróbować. To może nam bardzo
pomóc. –dodała.
-Może i tak. Ale pomyślałaś o tym, jakie to niebezpieczne? Magowie są wście-
kli!
-Jeżeli to one pójdą, na pewno ich wysłuchają.
-A jeśli nie? - zachowywali się tak, jakby nas tam nie było.
-Pójdę z nimi. Nic im nie grozi. - odpowiedziała łagodniej.
-Zgoda. Ale gdyby coś się stało, natychmiast wracacie.
-Tak, oczywiście. Przecież mnie znasz.
-Kiedy zamierzacie iść do magów? - To pytanie dyrektor skierował do nas.
-Zaraz po lekcjach. - odpowiedziała Gabi, a ja jej przytaknęłam. Pan Robert
westchnął, ale nie zaczął oponować. Głową pokazał, że możemy już pójść
na następną lekcję. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, zadzwonił dzwonek.
Pobiegłyśmy do klasy. Reszta dnia upłynęła w miarę spokojnie. Czas mijał po-
woli. Nie mogłam się doczekać spotkania z pozostałymi bogami, ale jednocze-
śnie czułam niepokój. Może oni od dawna stali po stronie Onurisa? Wreszcie
lekcje dobiegły końca. Razem z Gabi udałyśmy się pod obraz Neftydy. Czekała
już tam na nas pani Ewelina. Uśmiechnęła się przyjaźnie
-Gotowe? - zapytała. Przytaknęłyśmy niepewnie, a nauczycielka pchnęła ścianę
tuż obok malowidła. Naszym oczom ukazały się strome wiodące w dół schody,
które nikły w ciemnościach. Razem z Gabi weszłyśmy do środka, a za nami po-
dążyła nasza opiekunka. Drzwi zamknęły się za nią. Tunel pogrążył się w egip-
skich ciemnościach. Schodziłyśmy ostrożnie, uważając by się nie potknąć. Po
kilku minutach nasze oczy przyzwyczaiły się do panującego wokół mroku. Na-
reszcie dotarłyśmy do końca schodów. Gdy tylko przekroczyłyśmy próg komna-
BUDRYSÓWKA
ty, otoczyły nas postaci w staroegipskich strojach, które z gracją poruszały się
po sporej wielkości pomieszczeniu w kształcie koła. Nie mogłam się nadziwić
ich niezwykłości. Przypominały materialne duchy. Nie zwracali uwagi ani na
mnie, ani na Gabi, ale kiedy w izbie pojawiła się pani Ewelina, zbili się w grupę
po przeciwnej stronie i zaczęli obserwować ją z wrogością. Stanęłyśmy przed
nią. Dopiero wtedy zauważyli mnie i Gabi.
-Co tu robicie? - zapytał z wyższością jeden z bogów, wysuwając się do przodu.
Spróbowałam przełknąć gulę w gardle. Pierwsza odezwała się Gabi:
-Horusie. -zaczęła- Jesteśmy tu po to, by prosić was o pomoc.
-Myślisz, że pomożemy wam po tym, co uczyniliście. Mylisz się.
-Przyszliśmy do was, ponieważ tak radziła nam Neftyda. - powiedziałam wresz-
cie.
-Kłamiesz. - z głębi dobiegł głos, który sprawił, że ciarki przeszły mi po ple-
cach.
-Maat wie, kiedy ktoś nagina prawdę. - szepnęła mi do ucha pani Ewelina. Po-
kiwała głową na znak, że rozumiem. Wysunęłam się do przodu, by spróbować
jeszcze raz.
-Onuris odzyskał wolność i chce się zemścić...
-Nie tylko on jeden – syknęła postać stojąca w pierwszym rzędzie. Zignorowa-
łam ją i kontynuowałam:
- ...chce się zemścić na łowcach i na was.
-Dlaczego mamy ci wierzyć? -zapytała ta sama bogini, Sechmet.
-Ponieważ ma rację. - głęboki głos odbił się echem od ścian komnaty. Magowie
rozstąpili się. Powolnym, majestatycznym krokiem zmierzał w naszą stronę Ra.
- To z mojej winy wszyscy tu tkwimy. - powiedział.
-Nareszcie się przyznałeś. - z ciemności w tunelu wyłonił się Onuris. Zamar-
łam.
-Bogowie i boginie, nie wiem, jakich kłamstw naopowiadały wam te dzieci, ale
ja nie zamierzam się na nikim mścić ani niczego niszczyć. Ja chcę tylko mieć
władzę. - uśmiechnął się szyderczo.- Dołączcie do mnie, a będziecie panować
tak, jak kiedyś.
Wśród magów zapanowało poruszenie. Kilka pomniejszych bóstw ruszyło
w stronę Onurisa.
-Jeżeli którekolwiek z was postanowi przejść na moją stronę, wystarczy zawo-
łać moje imię.
Zniknął wraz z bogami, którzy stanęli po jego stronie. Nagle wszystko zaczęło
się trząść. Ze sklepienia posypały się kamienie.
-Musimy iść. -zawołała Ewelina i pociągnęła nas w stronę wyjścia.
-Sami nie damy rady. - Gabi wyrwała się z uścisku i podbiegła w stronę ma-
gów.
BUDRYSÓWKA
-Błagam, pomóżcie nam. Inaczej to będzie koniec.
-Dlaczego mielibyśmy wam pomóc? - zapytał Horus. Przez tłum postaci przeci-
snęła się kobieta.
-Bo on kłamał. Wszystko, co powiedział, było kłamstwem. - bogini Maat stanęła
po naszej stronie. Ucieszyłam się, że chociaż jeden z magów nie jest przeciwko
nam.
-Nawet jeżeli chcielibyśmy wam pomóc, nie możemy opuścić tego miejsca. -
mój entuzjazm zgasiła Bastet, rzucając oskarżycielskie spojrzenie w stronę Ewe-
liny.
-Musi pani ich uwolnić. – zawołałam. - Proszę spróbować. To nasza jedyna szan-
sa.
-Wiem.- odpowiedziała. Zaczęła mruczeć coś w niezrozumiałym języku. Każdy
mag po kolei stawał się bardziej cielesny. Ucieszyłam się, ale nie trwało to długo.
Ze sklepienia zaczęły opadać coraz większe kamienie. Wszyscy podbiegli
do wyjścia. Jak najszybciej wbiegliśmy po schodach. Kiedy znaleźliśmy się
na korytarzu, zauważyłam brak portretu Neftydy.
-Za nami. - krzyknęłam i razem z Gabi poprowadziłyśmy magów w stronę dzie-
dzińca. W drodze zorientowałam się, że nie ma z nami nauczycielki. Odwróciłam
się, żeby pobiec jej poszukać. I wtedy zauważyłam, że obok Horusa stoi Neftyda.
Uderzyło mnie podobieństwo do pani Eweliny. Zrozumiałam natychmiast. Nefty-
da uśmiechnęła się do mnie. Odpowiedziałam jej tym samym. Zapadł zmrok.
Na dziedzińcu czekał już na nas Onuris. Razem z Gabi szłyśmy pewnie w jego
stronę. Za nami majestatycznie w rzędzie posuwały się boginie i bogowie.
-Widzę, że postanowiliście pomóc tym śmiertelnym istotom. Ale dam wam jesz-
cze jedną szansę.-zawołał. Ręką wskazał na łowców leżących za nim. Niektórzy
pewnie już nie żyli.
-Twoja moc buntuje się przeciw tobie. -powiedziała Hathor, bogini magii. - Nie
jest twoja, więc nie zamierza cię słuchać.
Onuris zaśmiał się sarkastycznie:
-Mała bogini magii myśli, że mnie nastraszy?
Uniósł ręce. W jego dłoniach pojawiła się kula w kilku kolorach, które wyglądały
jakby ze sobą walczyły. Forum zalśniło barwami kuli. Onuris uśmiechnął się
z wyższością.
-Nie potrafisz tego zrozumieć. Nikt z was nie potrafi. Jesteście słabi.
Niespodziewanie zaczął padać deszcz. Na niebie nie było ani jednej chmurki.
Po chwili do plejady barw dołączył fiolet. Następnie brąz, czerwień, biel, sza-
rość, złoto i różne odcienie tych kolorów. Odwróciłam się, większość bogów le-
żała na ziemi, jedynie bogini magii jeszcze stała.
-To koniec. - zawołała Hathor. Onuris spojrzał na nią, jakby straciła rozum, ale
ona jedynie podniosła ręce i mamrocząc coś pod nosem posłała w jego stronę
różowe światło. Upadła. Chciało mi się płakać. Jak to możliwe, że tak łatwo dali
BUDRYSÓWKA
się pokonać? Dawny strażnik Ra zaśmiał się jeszcze głośniej. I wtedy stało się
coś niespodziewanego. Różowe światło oderwało się od kuli, którą trzymał, po
czym poszybowało w kierunku Hathor. Wnikło w jej ciało i sprawiło, że przybra-
ła kształt różowego awatara stworzonego ze światła. Jakby za nim wszystkie ko-
lory poczęły odrywać się od pierwotnego skupiska. Każdy leciał w stronę swego
maga, przenikał go i sprawiał, że przybierał postać podobną do Hathor, zachowu-
jąc rysy swego właściciela. Świetlne wcielenia magów okrążyły Onurisa, który
z wściekłością próbował przełamać krąg. Po chwili jego wściekłość przerodziła
się w strach. Zdążył jedynie wydać z siebie rozpaczliwy okrzyk i rozprysnął się
na miliony drobnych, cytrynowych smużek światła, które po chwili zniknęły.
Zniszczony gmach szkoły, wrócił do początkowej formy. Większość łowców
wstała. Wciąż byli lekko nieprzytomni. Ze zdziwieniem dostrzegli bogów, którzy
znów przypominali zwykłych ludzi. Gabi uśmiechnęła się smutno do kogoś, ko-
go nie mogłam zobaczyć. Niebo rozjaśniło się. Wstał nowy dzień. Na ulicę wyje-
chały pierwsze samochody.
-A więc tak teraz wygląda świat. - powiedział Horus i skinął głową na pana Ro-
berta, który w tym czasie do nas podszedł. - Pozwoli pan, że jednak wrócimy
do siebie? - zapytał.
-Oczywiście. - powiedział dyrektor. Razem odprowadziliśmy magów do wejścia
do podziemi. Wrócili do swojego domu, ale żaden z łowców nie zapieczętował
wejścia.
-A teraz musicie mi dokładnie opowiedzieć: co się tu wydarzyło?
Adriana Róg
BUDRYSÓWKA
BUDRYSÓWKA - gazetka Szkoły Podstawowej nr 1 im. Henryka Sienkiewicza
oraz Gimnazjum nr 1 im. 11 Listopada, adres: ul. T. Kościuszki 1, 36-100 Kolbuszowa,
e-mail: [email protected].