Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą...

44
Bat Numer 6 (69) ISSN 2081-6863 KwIecIeń 2016 III miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Forum Pismaków 2015 kobieta w iranie mity kontra rzeczywistość wszystko jest po coś wywiad z absolwentką Batorego Vanessą Aleksander rak w życiu trzeba być sobą wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem zawsze tam gdzie ty wywiad z Michałem Aleksandrowiczem z Radia ZET

Transcript of Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą...

Page 1: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

BatNumer 6 (69) ISSN 2081-6863 KwIecIeń 2016

III miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Forum Pismaków 2015

kobieta w iraniemity kontra rzeczywistość

wszystko jest po cośwywiad z absolwentką

Batorego Vanessą Aleksander

rak

w życiu trzeba być sobąwywiad z profesorem

Krzysztofem Bemem

zawsze tam gdzie tywywiad z Michałem

Aleksandrowiczem z Radia ZET

Page 2: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

kwiecień

projekt okładki: Piotrek Zawadka

„Batorak” Gazetka Szkolna Gimnazjum i Liceum

im. Stefana Batorego w Warszawieul. Myśliwiecka 600-459 Warszawa

Prosimy o komentarze, listy i opinie:[email protected]

Zapraszamy do dzielenia się przemyśleniami na naszymfanpage’u na facebooku: „Gazetka szkolna Batorak”

redaktor naczelna: Olla Kapelińskasekretarz redakcji: Asia Sitarzredaktorzy numeru: Viana Butko, Asia Sitarz,Karolina Wojciechowska, Małgosia Wieteska, JuliaPrabucka, Julia Iwoła, Oskar Lorek, Martin Overbeek,

Ewa Dolata, Julia Kałużna, Julia Góra, Iza Siwińska,Magda Molęda, Zuzia Pyzikiewicz, Ania Marczyńska, Kamil Dąbrowski, Zuzanna Kunz, MichałBartuzi, Zuzanna Mietlińska, Tymoteusz Pieszko,Łukasz Gwóźdź, Paulina Gryz, Olla Kapelińskakorekta: Kamil Kondracki, Zuzanna Żychowicz, Marta Pastewka, Zosia Bartuzi, Artur Gancarz, Maria Koniarz, Łukasz Gwóźdźgrafika:Asia Sitarz, Ola Deblessem, KarolinaSzarżanowicz, Kinga Mazur, Weronika Biront, PawełWernikskład: Olla Kapelińska

Sponsorem Gazetki jest Rada Rodziców.Dziękujemy!

redakcja batoraka

spis treści

batorak.pl2 Batorak Kwiecień 2016

z życia szkołyUFO XI 4relacja z festiwalu

W życiu trzeba być sobą 5wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem

z życia uczniówSzkoła w krzywym oku 7z pamiętnika pierwszoklasisty

Wszystko jest po coś 8wywiad z absolwentką Batorego Vanessą Aleksander

świat i ludzieKobieta w Iranie – mity kontra rzeczywistość 11

Zawsze tam gdzie ty 13 wywiad z Michałem Aleksandrowiczem z Radia ZET

Wodna apokalipsa 16słowo o skażeniu wody w Olkuszu

ekonomia i przedsiębiorczośćBenzyna poniżej 4zł/litr 17czyli wojna na miarę XXI wieku

Od złota do złotego: ile warte są dzisiaj pieniądze? 18dzieje pieniądza

naukaCo grozi ludzkości? Antybiotykooporność 20jak naprawdę działają antybiotyki?

„Zwierz to iście potworny…” 21rzecz o żubrze

psychologiaNauka życiowa przez Internet? 23

felietonJak napisać artykuł w dniu deadline’u 24

historiaWarszawa śladami „Kamieni na szaniec” 26

podróżeMiasto króla SasaDrezno dla początkujących 28

warszawaZamek Królewski od nowa 30

kulturaCisza po Burzy 32recenzja spektaklu ,,Burza”

Przeżyć katharsis podczas kolacji… kanibali 33 recenzja spektaklu ,,Kolacja kanibali”

„Niepoprawni (Fantazy)” 34recenzja spektaklu „Niepoprawni (Fantazy)”

Blask Oscarów 35podsumowanie tegorocznej gali wręczenia Nagród Akademii Filmowej

Złote dziecko pastiszu 37życie i twórczość Quentina Tarantino

Dobra zmiana 38recenzja płyty ,,Dystopia”

poezjabezimienny wiersz 39

kulinariaPrzepis na brownie 39

rozrywkaTajemnice Batorego 40w komiksie

Page 3: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

to skomplikowane

No, może nie zawsze, ale w zdecydowanej więk-

szości przypadków tak. My za to bardzo lubimy być

ekspertami w dziedzinach, o których nie mamy poję-

cia. Tym numerem Drogi Czytelniku chcielibyśmy po-

kazać Ci, że prawie niczego nie można oceniać na

pierwszy rzut oka, nie poznawszy wcześniej złożonoś-

ci danego problemu. Zatem, czy niższe ceny benzyny

aby na pewno są tak korzystne, a antybiotyki tylko po-

magają? Czy kobiety w Iranie funkcjonują w społeczeń-

stwie tak, jak to sobie wyobrażamy? A Facebook – czy

oprócz zaginionych, nie wiadomo gdzie i kiedy, godzin,

może wnieść coś dobrego w nasze życie? Właśnie sko-

ro mowa o pozytywnej energii - o tym skąd ją czerpać,

a także, jak ważna jest wiara w siebie i, że marzenia

się spełniają, opowiedziała nam Vanessa Aleksander –

zeszłoroczna absolwentka Batorego, aktualnie stu-

dentka warszawskiej Akademii Teatralnej.

Właśnie – skoro niczego nie można ocenić, nie

zgłębiwszy tego wcześniej, to tak naprawdę sami nie

możemy być pewni, jak zachowamy się w danej sy-

tuacji, dopóki się w niej nie znajdziemy. Przekonajcie

się, czytając artykuł o olkuskim skażeniu wody, do cze-

go zdolni są ludzie w obliczu takiej tragedii.

Niedawno obchodziliśmy rocznicę Akcji pod Arse-

nałem. Aby upamiętnić wielkich absolwentów naszej

szkoły, którzy (w obliczu konfrontacji wyobrażeń o so-

bie z tym, do czego naprawdę byli zdolni się posunąć)

nie wahali się oddać życia za naszą lepszą przyszłość,

przygotowaliśmy propozycję spaceru śladami „Kamieni

na szaniec”.

W tym miesiącu wywiadu udzielił nam Profesor

Krzysztof Bem – niezastąpiony organizator wycieczek

szkolnych do Londynu. Opowiedział nam o tym, jak

ważne jest bycie sobą oraz walka ze stereotypami, a

także gdzie można odnaleźć prawdziwą „angielskość”.

Porozmawiał z nami również przedstawiciel Biura

Prasowego Grupy Eurozet – Michał Aleksandrowicz.

Dowiedz się, jak zmieniało się radio w Polsce, dlaczego

kiedyś Radio ZET nazwano „prowałęsowskim” i jak

dzięki Szymonowi Majewskiemu usprawniono układa-

nie piosenek na antenie.

Nie zabraknie dużej dawki kultury – sprawdź, na co

warto się wybrać do teatru, którą płytę kupić oraz jak

w tym roku wypadła gala oscarowa.

Kończąc, przypominam – zanim wydamy kolejny od-

ruchowy, bezrefleksyjny osąd na jakiś temat, pamię-

tajmy, że to prawdopodobnie sprawa bardziej skom-

plikowana, wymagająca wieloaspektowej oceny. Na

szczęście w tym wszystkim istnieją liczby, które są tym,

czym się wydają i nie kłamią. A do wakacji już tylko

niecałe trzy miesiące, więc cieszmy się wiosną i nie-

daleką perspektywą letniej sielanki.

Miłej lektury,

Olla Kapelińska

REDAKTOR NACZELNA

na dzień dobry

batorak.plKwiecień 2016 Batorak 3

Nic nie jest takie,jakim się wydaje.

Page 4: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

4 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

z życia szkoły

ufo XiPrzygotowania do niego trwały przez wiele miesięcy. Niezidentyfikowany obiekt festiwalowywisiał w powietrzu i był powracającym tematem prowadzonych przez nas rozmów. W końcu

nadszedł ten dzień, UFO XI dotknęło ziemi w Batorym. Jak przebiegało lądowanie?

przygotowania

W ostatnim tygodniu przed UnikatowymFestiwalem Offowym atmosfera była jużwyjątkowo gorąca, z klas znikali ludzie pory-wani przez wir przygotowań, pojawiły siępierwsze dekoracje. Na parterze zrobiło sięróżowo za sprawą meduz stworzonych przezsekcję dekoracyjną. Podobno tematem prze-wodnim tegorocznych dekoracji miało byćwłaśnie dno oceaniczne. Oświetlenie mogło ko-jarzyć się raczej z motywami disco z lat 80. mi-nionego wieku, ale i tak w końcu stworzyło at-mosferę odpowiednią do występów na MałejScenie. A kiedy wzniesiono samą scenę, w szko-le zrobiło się hucznie od dj setu puszczanego nadługich przerwach.

czwartek

18 lutego po siedemnastej szkoła zaczęła wy-pełniać się ludźmi, rozpoczęły się pierwsze kon-certy. Po liczbie pojawiających się osób widaćbyło, że organizatorzy dobrze zadbali o promocjęwydarzenia na festiwalowych stronach w me-diach społecznościowych oraz przez plakaty, któ-re pojawiły się wcześniej w innych szkołach inie tylko. Czwartek w porównaniu do piątkubył spokojniejszy i bardziej akustyczny, choćbyło to spowodowane raczej znacznie mniejsząliczbą uczestników niż doborem zespołówtego dnia. Na głodnych dobrej zabawy czekałyjak zwykle dwie sceny różniące się charakteremwystępujących na nich wykonawców. Wśródosób występujących na scenie było wielu na-szych uczniów, m.in. duet The Hedonist, soliś-ci: Artur Gancarz, Monika Stradczuk. Podczastego dnia po raz pierwszy mogliśmy oglądać wy-stawy prac fotograficznych młodych artystów,spośród których nagrodzeni zostali potem OlaBruszewska, Emi Siemczyk i Piotr Matey.

piątek

Ten dzień był o wiele obfitszy wewrażenia. Zdecydowanie doskonały występ

dali chłopcy z zespołu Aquilla (wśród nich Sta-siek Gorzeliński z 1E oraz Paweł Wernik z 2E),który rozpoczął ten dzień festiwalu. Potem naDużej Scenie było jeszcze mocniej. VicTime,Octagonal, a następnie MopS (w nim MichałGłomski z 1IB), czyli zwycięzcy tegorocznejedycji festiwalu. Prócz metalu nie zabrakłotakże rockowych i alternatywnych brzmień.Decent Elephant, Woo Men (a w nim nasz ab-solwent Michał Malicki oraz Jan Stawiarskii Bartosz Mróz z 3IB), Eiffel Towels (z wo-kalem Antoniego Macheja z 3Cj oraz udziałemMichała Maciążka z 3B) i wiele innych. Jakwidać, dwa ostatnie z powyższych zespołówskładają się głównie z uczniów naszego lice-um, jest więc z czego być dumnym. NaMałej Scenie znowu dostaliśmy porządną daw-kę gitarowych brzmień i dziewczęcych głosów.Spośród nich wyjątkowo wyróżniona zostaławokalistka zespołu Drop The Liver - Anto-sia Kwiatkowska.

sprawa kolejki

Wyjątkowym zainteresowaniem cieszyłsię drugi dzień festiwalu. Jeszcze przedotwarciem przed wejściem zrobiła się

długa kolejka. Do szkoły wciąż napływa-li ludzie. Niestety, przez długość kolejkii stosunkowo późne otwarcie bramy wie-lu spośród nich, nawet jeśli przybyli namiejsce jeszcze przed siedemnastą, nieudało się wejść do szkoły i zobaczyćpierwszych występów. Nawet wejście doszkoły osób stojących na przedzie kolej-ki nie rozwiązało problemu. Tłum wciążnarastał, a ochrona przestała wpuszczać lu-dzi. Zawiniła tu niestety komunikacja. Nastronie wydarzenia pojawiła się informa-cja na temat tego, że więcej osób już niewejdzie, jednak została ona zamieszczo-na stosunkowo późno, a ochrona nie prze-kazała tego osobom stojącym przed bramą.Najwytrwalsi, którzy czekali w deszczu po-nad dwie godziny, mogli wejść, kiedyzwolniły się miejsca. Niestety na stroniefestiwalu pojawiło się wiele nieprzychyl-nych komentarzy osób, które spędziłypiątkowy wieczór pod batorackim płotem.Nie świadczy to dobrze o wydarzeniu, któ-re jest jednym z najważniejszych festiwaliszkolnych w Polsce i na pewno naj-ważniejszym wydarzeniem kulturalnym or-ganizowanym przez naszą szkołę. <

kamil dąbrowski

Fot.: Weronika B

iront

Zwycięski zespół MopS

Page 5: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 5batorak.pl

z życia szkoły

w życiu trzeba byćsobą

Profesor Krzysztof Bem to nietuzinkowa postać, której nie trzeba chyba przedstawiać żadnemu Batorakowi. Wycieczka do Anglii czy legendarna „Martwica mózgu” to niemalże

obowiązkowe elementy edukacji w naszej szkole. Profesor wspomina swoje początki w Batorym, opowiada o własnej definicji szczęścia i o tym, dlaczego woli Premier League

od rodzimej Ekstraklasy. Panie i Panowie, życzymy miłej lektury!

co przyciągnęło pana do języka an-gielskiego?Krzysztof Bem: Myślę że było to na-turalne, bo w zasadzie niewiele brako-wało, abym był Anglikiem. Gdy byłemmały - miałem 6 lat, dziadkowie miesz-kali w Anglii. Dziadek jest weteranemArmii Andersa. W tamtych czasach niemożna było do Anglii się po prostu wy-brać, natomiast jak już się udawało, tobyła to poważna decyzja życiowa,szczególnie dla ludzi zza tak zwanejŻelaznej Kurtyny, więc dziadkowieplanowali, że ja zostanę w Anglii i będętam chodził do szkoły, czy do przed-szkola. Tak jakoś wyszło, że ten rok, wktórym miałem iść do szkoły do pierw-szej klasy był pamiętnym rokiem 68, wktórym miała miejsce inwazja na Cze-chosłowację, więc pojawił się dylemat(bo byłem tam w czasie wakacji) czywracać, czy nie. Rodzice jednak mimowszystko zdecydowali, że wracamy dokraju i jestem tutaj. A wtedy już się za-cząłem uczyć angielskiego w sposób na-turalny z moimi rówieśnikami, naprzykład grając w piłkę na boisku. Takto się zaczęło, złapałem bakcyla, a za-interesowanie tą kulturą pozostało.

czy często pan bywa w anglii, wwielkiej brytanii?Szczerze mówiąc w dalszym ciągumam tam koligacje rodzinne. Mój bratmieszka w Anglii na stałe. Można po-

wiedzieć, że bardzo często bywam.Najczęściej w Londynie, ale czasemjeżdżę po różnych ciekawych miejscach,do których potem staram się zawieść na-szych uczniów.

a ma pan tam jakieś ulubione miejsce?Powiem tak: większości ludzi Angliakojarzy się z Londynem, tam najłatwiejjest dotrzeć, pozwiedzać imponujące ga-lerie, muzea, poczuć ten kultowy klimatna ulicach pełnych różnych subkultur,ludzi z całego świata. Rasy mieszają sięchyba jeszcze bardziej niż w tak zwa-nym ,,melting pot’’ w Nowym Jorku.Jednak najciekawsze, typowo angielskiemiejsca (nie mówię tu o stereotypach,bo ze stereotypami powinniśmy wal-czyć), ,,angielskość” znajdziemy pozaLondynem. Należy pojechać do mniej-szych miast, odetchnąć tą atmosferą.Nawet w prowincjonalnych miastecz-kach widzi się prawdziwą ,,angielsko-ść”. Dlaczego w Londynie zaczyna jejbrakować? Po prostu zbyt wiele kultursię tam miesza na co dzień.

czy ma pan jakiś autorytet życiowy?To jest trudne pytanie. Zależy, gdzie siętych autorytetów szuka. Dobrze, gdy lu-dzie znajdują ten autorytet w formie fi-zycznej, czyli w formie jakiejś osoby,którą można naśladować, z której prze-konaniami można się identyfikować. Wmoim przypadku nigdy nie zastana-

wiałem się nad tym. Raczej może jakaśidea filozoficzna, z którą mógłbym siębardziej identyfikować i starać się jąwcielać w życie. Jaka? Trudno to zde-finiować nawet w paru zdaniach. Moimzdaniem w życiu trzeba starać się byćsobą. Jest to postawa pewnego non-konformizmu, ale nie w stosunku do ist-niejących zasad. Polega to na tym, żestaramy się po prostu realizować swo-je życie, zainteresowania w sposóbnajbardziej nam odpowiadający. Wtedyrealizujemy sami siebie i tę filozofię."Filozofię" to zbyt górnolotne słowo,tę ideę, staram się spełniać w życiu.Ciągnąc ten temat, od nonkonformizmujest prosta droga do bylejakości. Po pro-stu jeśli ktoś ustalił sobie zbyt po-wierzchowne zasady postępowania isądzi, że się w nich realizuje, to na-leżałoby spytać innych, jak nas od-bierają. Może czasami trzeba te posta-nowienia stonować, w pewien sposóbdostosować do otoczenia, do ist-niejących realiów, ale reasumując, naj-ważniejsze jest, żeby być sobą. W pra-cy nauczyciela jest to przede wszystkimważne.

to może skoro już o tym rozmawia-my, czy postrzega pan tę pracę jakopowołanie?Chyba fakt że pracuję w tym miejscujuż 30 lat sam odpowiada na to pytanie.Lubię tę pracę. Wydaje mi się (nie

rozmawiały: julia prabucka i małgosia wieteska

Page 6: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

6 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

z życia szkoły

chcę tutaj używać jakichś górnolot-nych określeń, bo one wprowadzająnas w sztampę i stereotypy dotyczącenauczyciela), iż skoro widzę, a mamwiele przykładów, że ta praca daje ja-kieś efekty, to samą w sobie moty-wacją w tym zawodzie jest to, by trwaćw nim w metafizycznym znaczeniu iumacniać się. Trzeba by się zastanowić,czy nie umiałbym realizować się takżew innej profesji, ale to już jest pytanieabstrakcyjne, zwłaszcza natym etapie, w moim wieku.

a nie przychodzi panu cza-sem do głowy, żeby towszystko rzucić i zająć sięczymś innym?Wydaje mi się, że najważnie-jsze jest realizowanie swo-ich zainteresowań. One sąkomplementarne, są do-pełnieniem naszej profesji,jeśli znajdujemy na nie czas,wykonywanie ich sprawianam przyjemność, satysfak-cję, jest miłą formy spędzaniaczasu, o ile go mamy rzeczjasna. Nie trzeba wtedy myś-leć o innej profesji, w którejrealizowalibyśmy się. Wedługmnie czas spędzony na hobby,na zainteresowaniach, jakie byone nie były, daje satysfakcję,wewnętrzne wzmocnienie.

jak się pan zapatruje nakwestię szczęścia ludzkie-go? co to znaczy dla panabyć szczęśliwym?Już częściowo odpowie-działem na to pytanie. Bycieszczęśliwym to bycie sobą idanie szansy innym ludziom,żeby rozpoznawali nas takimi,jakimi jesteśmy. Nie uczyni-my tego na siłę rzecz jasna, bo będzie tocoś sztucznego, nieprawdziwego.Szczęściem jest umiejętność zestrojeniaze sobą tego, za kogo się uważam i tego,kim chcę być z tym, jak odbierająmnie inni ludzie. Jeżeli odbierają mniew określony sposób, to bez względu nato, kim będę, czy będę ekscentrykiem,osobą "nie wiadomo jak z księżyca", toludzie i tak będą mnie rozpoznawali jakotakiego i sądzę, że to będzie sympatycznespostrzeżenie, bo widzą mnie właśnie ta-kim, jakim jestem. Recepta na szczęście

to, tak jak już powiedziałem, pewnegorodzaju nonkonformizm, harmonia imoże to jest najbardziej filozoficzne ztego, co chciałem powiedzieć. Niektórzynazywają to sumieniem.

czy pochodzi pan z warszawy?Tak, z dziada pradziada, chociaż ko-rzenie mojej rodziny sięgają bardzodaleko stąd, do Odessy. Moja prababciastamtąd pochodziła. Nigdy tam nie

byłem, ale korzenie mam jak najbardziejpolskie. Urodziłem się w Warszawie, odzawsze jestem związany z tym miejs-cem. Batory jest można powiedzieć ta-kim modelem warszawskiej szkoły,szczególnie przez tę wspaniałą tradycję,którą tu mamy.

czyli był to raczej dość naturalny wy-bór przy szukaniu pracy?Szczerze, to dosyć przypadkowy. Nie za-stanawiałem się nad tym wtedy. Akuratznajomy powiedział mi, że tutaj jest

wolne miejsce, że szukali anglisty. Wte-dy trudno było znaleźć anglistę, którychciałby pracować w szkole. Przy-szedłem tutaj, okazało się, że atmosfe-ra była bardzo sympatyczna, na luzie, ajednocześnie, można powiedzieć, blis-ka. Zauważyłem od początku, że nie-zależnie od pełnionych funkcji wszys-cy w tej szkole są blisko siebie, istnie-je jakieś głębsze zrozumienie bez żad-nej filozofii oczywiście, ale coś w tym

było, coś mnie przyciągnęło tu-taj. Pomyślałem: może spró-bować? Spróbowałem, no ijestem. Siedzę tutaj od 30 lat.

czyli to pierwsza pańska po-ważna praca po studiach?Były inne próby, ale właściwiepowiedziałbym, że raczej tak.

o proszę! można pogratulo-wać wytrwałości.Skoro mi gratulujesz, to dzię-kuję. Szczerze, nikt mi jeszczez tego powodu nie gratulowałdo tej pory.

ale to się chyba rzadko zdarza.Stereotyp. Nauczyciel jest dośćspecyficzną profesją. Istniejewiele stereotypów związanychwłaśnie z nauczycielami, ale zestereotypami trzeba walczyć.

a jaka jest pańska ulubionadrużyna piłkarska?Ulubiona drużyna piłkarska?Powiem szczerze że polskifutbol mnie nie pociąga. Lubięoglądać piłkę nożną na wyso-kim poziomie. Wydaje mi się,że futbol angielski, oryginal-ny, pochodzi przecież z Anglii,bądź co bądź, jako cała insty-tucja, jako forma organizacji.

Z drużyn angielskich lubię Arsenal iManchester City.

ma pan jakąś radę dla uczniów naszejszkoły?Nie potrafię poradzić nic uczniomszkoły. Wydaje mi się, że sam fakt, żedo tej szkoły przyszli, że chcieli tutajbyć, stanowi sam w sobie motywację.Rozumiem, że skoro przyszli do Bato-rego, są tak zmotywowani do wszyst-kiego co pozytywne, że żadne radynie są im potrzebne! <

Fot.: Robert K

ozyra

profesor krzysztof bem podczas jubileuszu dziewięćdziesięciopięciolecia szkoły.

Page 7: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 7batorak.pl

z życia uczniów

szkoła w krzywymoku

Święta zleciały tak szybko, że nawet ich nie poczułam. Według mnie przydałby się jeszczetydzień, ewentualnie dwa… No, ale nie ma co narzekać. Trzeba wziąć się w garść

i jakoś wytrwać te 4 tygodnie do majówki…

Cześć! To znowu ja! Wierzcie mi – jestemtak samo przytłoczona końcem Świąt jakkażdy z Was. Dni przed Wielkanocą dłużyłysię i dłużyły. Wprost nie było widać końca tegoostatniego tygodnia przed upragnioną przerwą.Na każdej lekcji tylko: „Oczywiście, że nie za-daję wam na Święta! Odrobicie to przecież dzi-siaj!” albo „To będzie wasza praca domowa napiątek po Świętach” z ukrytym przekazem: „le-piej zacznijcie w przerwie świątecznej, bo sięnie wyrobicie”. No i w pierwszym tygodniu poWielkanocy kilka sprawdzianów, kartkó-wek… no cóż - ODPOCZYNEK PRZEDEWSZYSTKIM!

Nie mogę tylko uwierzyć, że tak szybko zle-ciał mój pierwszy semestr w nowej szkole.. Dzie-je się całkiem sporo, a to wybory, a to UFO, po-tem Wieża Babel i Batory Cup. Jeśli chodzi owybory – chcę przede wszystkim pogratulowaćMikołajowi! Mam nadzieję, że na korytarzachniebawem zawitają nowe kanapy (i będą rów-nie wygodne jak ta w mediatece!) oraz że bę-dziemy się świetnie bawić na nocach filmowych.Z niecierpliwością czekam też na zniżki i rea-lizację pozostałych obietnic! Muszę przyznać,że jestem pod wrażeniem kampanii wyborczychobojga kandydatów. Naprawdę nie sądziłam, żedo szkolnych wyborów można podejść aż takpoważnie! Strony na facebooku, spoty, plaka-ty, liczne zdjęcia wyborców, burzliwa debata. Pra-wie jak na prawdziwych wyborach! Już niemogę się doczekać, co ciekawe-go zmieni się w naszej szkole za„panowania” Batory To Wy. Przezmój krótki pobyt w Batorym niewyrobiłam sobie niestety opinii natemat dotychczasowej przewod-niczącej i jej rządów. Jednak z tego,czego dowiedziałam się od innych,chyba sprawowała się naprawdędobrze! Po zapoznaniu się z do-konaniami Zuzy (zapraszam dopoprzednich numerów Batoraka,gdzie znajdziecie podsumowa-nie kadencji Batory – czas na

zmiany!) myślę, że odwaliła kawał dobrej ro-boty. Także gratulacje i dla Zuzi!

Pierwsze UFO już za mną! I oczywiściejako „pierwszaczek” nie mogłam się po prostudoczekać tego wydarzenia. Przyznam, że mię-dzy innymi batoracki festiwal wpłynął na mójwybór szkoły. Na początku roku od razu, kie-dy ogłosili nabór do personelu, z iskierkami woczach pobiegłam do auli na spotkanie. Po-stanowiłam, że trzeba jednak włączyć się w or-ganizację takiego wydarzenia. Wyobrażałam so-bie, że będę działać bardzo intensywnie, gdyżlubię takiego rodzaju przedsięwzięcia. Jakieżbyło moje rozczarowanie, kiedy w czasiewielkich przygotowań festiwalu zostałam tyl-ko raz zaangażowana do pomocy. W sumie cze-go ja się mogłam spodziewać. Takich chętnychdo pomocy pierwszoklasistów jest naprawdędużo. Na pewno osoby, które dbały, abywszystko było dopięte na ostatni guzik, miałypracy po czubek głowy: musiały przede wszyst-kim ogarnąć tak liczne grono uczniów z każdejsekcji. A jak wrażenia? Według mnie było FAN-TA-STY-CZNIE! Nic dziwnego, że nasząszkołę odwiedziło wiele tysięcy osób! Najgorszew tym wszystkim jest jednak to, że większo-ść gości była tak bardzo nieusatysfakcjonowanawielokrotnym sprawdzaniem przez ochronę, żepo festiwalu w Internecie pojawiło się mnóstwonieprzyjemnych komentarzy. Powiem tylko tyle,że gdyby ludzie byli uczciwi i stosowali się do

regulaminów, to tej ochrony wcale by nie było,a że jest jak jest – trzeba każdego z osobnasprawdzić. Rozumiem, że ci biedni ludzie na-stali się przy wejściu, w długiej kolejce i wdeszczu, ale to nie jest wina organizatorów, żeUFO ma tylu fanów! Także oklaski i wiwatydla wszystkich, którzy przygotowywali to wy-darzenie! Było super!

Kolejnym wydarzeniem, które naprawdę misię podobało, była Wieża Babel! Co prawda kraj,który przypadł mojej klasie, do najłatwiejszychnie należał, więc z początku wątpiłam, że co-kolwiek uda nam się nagrać. Jednak kiedy jużspotkaliśmy się całą klasą, żeby to ogarnąć oka-zało się, że jednak ten konkurs jest idealnąokazją, żebyśmy się nieco zintegrowali. Trze-ba przyznać, iż jednak nie spędzamy jako kla-sa za dużo czasu (pewnie większość klas takma). Nic dziwnego, ciężko żeby 30 osób razemna raz spędzało czas. Ale dzięki Wieży Babelmieliśmy okazję wspólnie pracować i zarazemświetnie się bawić.

Ups, chyba przez moment zapomniałam, żeta rubryka nazywa się „KRZYWE OKO”. Więczacznę od tego, że jestem wściekła, że ludzie za-miast oglądać filmy w auli od razu zaczęli cza-tować przy stoiskach. Przecież piknik miał sięzacząć po projekcji filmów, a nie odbywać sięz nią równolegle. To oczywiste, że ludziemając do wyboru siedzenie i oglądanie filmóworaz stosika pełne pyszności, wybiorą jedzenie!

Każdy zostawał tylko do wy-świetlenia filmu swojej klasy, apotem uciekał z auli, licząc nasmaczniejsze i większe porcje je-dzenia przy stoiskach. Co za ego-izm! Nie dziwię się, że biedniprzedstawiciele klas przy stois-kach przestali wydawać dania, bowszystko zniknęłoby jeszczeprzed zakończeniem pokazu fil-mów i przyjściem jury. No alecóż. I tak przy okazji pozdra-wiam osoby, które zniknęły tużprzed sprzątaniem stoisk. Na-

arcanus

Rys

.: K

inga

Maz

ur

Page 8: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

8 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

z życia uczniów

prawdę przyjemnie sprząta się w trójkę bałaganzrobiony przez dziesięć razy większą liczbę osób!

Z niecierpliwością czekam też na batorac-kie bluzy, które dotrą do naszej szkoły już nie-bawem! Z tego co zauważyłam, ten elementubioru jest dość istotnym rekwizytem każde-go Batoraka. Mając bluzę czujesz się Batora-kiem na 101%. Fajnie przecież jest wyjść i po-lansować się wdziankiem z emblematemszkoły (mam nadzieję, że wyczuliście nutkę iro-nii). Szczerze mówiąc, bardziej podobają mi siębluzy z herbem na środku. Doskonale rozu-miem, czemu zostały pomniejszone i zlokali-zowane na sercu, ale patrząc moim krzywymokiem, lepiej prezentuje się chyba bluza zubiegłych lat.

Czas na czepialstwo! Jak wiecie, moim za-daniem jest wytykanie wszystkiego, co raziwszelkie zmysły. Czy to wzroku, czy słuchu,czy dotyku… Ostatnio właśnie mój zmysł do-tyku został zrażony cudowną, ciepłą, miękkąi jakże lepiącą gumą do żucia przyklejoną podławką. Nigdy, przenigdy nie rozumiałam tej idei.No naprawdę, nie wiem jak bardzo trzeba byćleniwym, egoistycznym, nieestetycznym, żebyzamiast do kosza, w chusteczkę, w kawałek kart-ki wyrwanej z zeszytu, nawet tej zapisanej naj-nudniejszymi notatkami z historii czy biologii,a nawet gdzieś za uchem, przyklejać tę zżutągumę pod ławką, krzesłem, parapetem. Gdzie-kolwiek pójdziesz, ona zawsze tam będzie.Większość miejsc publicznych oblepiona „odspodu” Orbitami i Winterfreshami. Może po-przyklejacie sobie te gumy pod własnymstołem, biurkiem, krzesłem u siebie w domu?Rodzice na pewno będą zadowoleni! Szanuj-cie trochę te biedne meble. Poważnie. Na-stępnym razem zamiast narobić krzyku na całąklasę z obrzydzenia, po prostu wezmę starą li-nijkę, zeskrobię i być może na podstawieDNA zawartego w gumie uda mi się zidenty-fikować flejtucha, a co! Przecież z taką liczbątych gum, mamy już niezłą bazę DNA…

Resztę złośliwych uwag zostawię na przy-szły numer. Obawiam się tylko, że jak zacznęsię czepiać tych przejawów chuligaństwa, topo prostu trzeba będzie robić oddzielny numerBatoraka specjalnie na moją rubrykę. Zanimprzekręcisz stronę Batoraka, przypomnę – toja, pierwszoklasistka, która opisuje swójpierwszy rok w nowej szkole. To ja – pierw-szoklasistka, która wypatruje swoim „krzywymokiem” każde niedociągnięcia i braki. Szukamdziury w całym i poruszam tematy, któredrażnią niemal każdego, lecz nikt głośno tegonie mówi. Oto moja rubryka, niekiedy pełnaironii i złośliwości. Chociaż w tym numerzestarałam się być miła! Do zobaczenia naszkolnym korytarzu! <

wszystko jestpo coś

Absolwentka programu IB, która w zeszłym roku opuściła murynaszej szkoły, by zacząć studia w warszawskiej Akademii

Teatralnej. Mogliśmy już zobaczyć ją zarówno na scenie, jak i na ekranie. Opowiedziała nam o swoich marzeniach, studiach

i o tym, czego zabrania jej regulamin szkoły.

rozmawiał: łukasz gwóźdź

Vanessa Aleksander ma bogaty doro-bek artystyczny. Przez sześć lat wystę-powała regularnie w Teatrze Rampa,pojawiała się też w serialach, takich jak“Rodzinka.pl” czy “Ojciec Mateusz”.Zagrała główną rolę damską w filmiekrótkometrażowym nominowanego doOscara Tomasza Bagińskiego “SMOK”.W szkole mogliśmy ją zobaczyć na sce-nie festiwalu UFO, a także w zespole“Showtime”.

nad czym teraz pracujesz?Vanessa Aleksander: To zabrzmi bardzoogólnikowo, ale pracuję głównie nadsobą. Ten pierwszy semestr, który skoń-czył się parę tygodni temu, uświadomiłmi, jak ważne w tym zawodzie są wy-trwałość i pracowitość. Przede wszyst-

kim na tym teraz się skupiam. A jeśli cho-dzi o szkołę, ostatnio sięgnęliśmy po“Iksów”GyörgySpiró. Gorąco polecam!

idąc w tym roku do akademii teatralnej,zaczęłaś profesjonalnie zajmować sięaktorstwem. jednak przygodę ze scenązaczęłaś już chyba bardzo dawno?Od najmłodszych lat teatr był mi bardzo bli-ski. Ważnym krokiem było dołączenie dogrupy młodzieżowej “Tintilo”, z którą przezsześć lat występowałam na deskach TeatruRampa. To uświadomiło mi, że właśnie jakoaktorka chcę zarabiać na życie.

nie naszły cię potem wątpliwości?mówi się, że aktorstwo to dość nie-wdzięczny zawód…Wątpliwości przychodziły i nadal przy-

Fot.: Monika C

zubik - Mone Photos

Page 9: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 9batorak.pl

z życia uczniów

chodzą, ale dotyczą tylko tego, o czymwspomniałeś, a więc właśnie tej finan-sowej strony zawodu. Czasami zadaję so-bie pytanie, czy ja będę mogła z tegowyżyć. Zdaję sobie sprawę z tego, żekompletnie nie mam wpływu na to, jakpotoczy się moja kariera. Brzmi to nie-co dziwnie, ale przecież o tym, kto z naszostanie zauważony, zadecyduje w dużejmierze łut szczęścia. Natomiast od po-czątku byłam pewna, że się do tego na-daję i że artystycznie się w aktorstwiespełnię. Czuję i wiem, że to jest moja dro-ga do samorealizacji.

jednak nie bądźmy pesymistami, napewno jest coś, co może pomóc od-nieść sukces.Tak, z pewnością są takie rzeczy, czy ce-chy, które mogą znacząco pomóc. Prze-de wszystkim, trzeba mieć pewność sie-bie i nieustannie dążyć do celu. I trzebapracować, pracować i jeszcze raz pra-cować. Nie można sobie powiedzieć:dość, wystarczy. Nawet kiedy jest się jużdobrym, uznanym aktorem, można się na-dal doskonalić. Bo ten zawód wymagatego, żeby się non stop rozwijać: czytać,poznawać nowych ludzi, którzy będą dlaciebie potem inspiracją. Co jeszcze?Zabrzmi to jak frazes, ale wiara w siebiejest naprawdę kluczowa. Bez tego tutajnie przetrwasz.

ta potrzeba odrobiny szczęścia, októrej mówiłaś, ujawnia się już wtrakcie kolejnych etapów przesłuchańdo akademii teatralnej. czy twoimzdaniem to wyłącznie umiejętnościkandydata decydują o tym, czy zo-stanie on przyjęty? jak można zwięk-szyć swoje szanse?Co decyduje o przyjęciu? To trudna za-gadka i wydaje mi się, że nikt poza ko-misją nie zna na nią odpowiedzi(śmiech). Tak jak powiedziałeś, umie-jętności są ważne, ale liczy się też to,jak się zaprezentujesz i co im sobą po-każesz. Takie rzeczy jak charyzma,błyskotliwość, oczytanie… Nie wszys-cy są świadomi, jak duże może to miećznaczenie. Talent jest raczej jakimśpierwiastkiem sukcesu. Mile widzianesą też pewnie tak zwane “aktywnościpozaszkolne”: dobrze jest uprawiaćsport, czytać nuty… Szkoła potem uczytych rzeczy, ale potrzebna jest takabaza, żeby móc na niej pracować. Iwreszcie - trzeba wykazać się chęcią,

pokazać komisji, że jest się osobą,która ma się ochotę rozwijać i z którąbędzie się dało współpracować przez tecztery lata. Ale tak, jak mówię - towszystko tylko moje domysły.

jest coś na tych studiach, co cię za-skoczyło? czy może wszystko jużwcześniej sobie wyobraziłaś?To może zabrzmi paradoksalnie, bo jacały czas mówię, jaka jestem z tejszkoły zadowolona, ale zanim do niejprzyszłam, miałam takie nastawienie, żeskoro aktorstwo jest czymś, co ko-cham, to na każde zajęcia będę chodziła

w przyjemnością i w ogóle uśmiech zmojej twarzy nie zejdzie przez kolejnecztery lata (śmiech). Natomiast prawdajest taka, że nawet na tym jedynym, wy-marzonym kierunku są takie zajęcia,które nie dają ci takiej frajdy, jak sięspodziewałeś. Poza tym, zaskoczyłomnie, jak wymagająca jest ta szkoła, nietylko w kontekście takiego klasycznierozumianego aktorstwa. Ona jest wy-magająca fizycznie, bo trzeba mieć na-prawdę świetną kondycję. Codzienniesą zajęcia sportowe, czy to taniec, czygimnastyka akrobatyczna, szermierka,plastyka ruchu… Ja codziennie muszęsię mobilizować, by przez te dwie go-dziny poćwiczyć, bo nie ma takiejmożliwości, że jeśli mi się nie chce, topo prostu nie pójdę. A skoro mówię okondycji, to bardzo ważna jest też kon-dycja psychiczna. Zanim złożyłam tu

papiery, wiele osób pytało mnie, czy jasobie poradzę, bo przecież jestem “takawrażliwa”. Wydawało mi się, że to sąjakieś negatywne stereotypy o nie-zdrowej rywalizacji i tym podobne,ale teraz, po rozpoczęciu tutaj nauki,zrozumiałam, o co naprawdę chodzi.Codziennie musimy się mierzyć z wie-loma trudnymi emocjami, zmieniać jew mgnieniu oka… Trzeba mieć tę siłę,żeby one nie zawładnęły naszymżyciem. Zwłaszcza, że taka szkoła zaj-muje naprawdę dużo czasu. Praktyczniecały swój wolny czas, kiedy nie maszżadnych zajęć, spędzasz na próbach.Zresztą sam widzisz, jest sobota, go-dzina szesnasta, a ja tu jestem od ranai dopiero skończyłam. Na to też trzebabyć gotowym, że szkoła aktorska to jestcoś, w co musisz się zaangażować nasto procent.

cofnijmy się trochę w czasie, do mo-mentu, gdy założyłaś wraz z oląsmolińską kanał na youtubie pod na-zwą “don’t take us personally”. skądw ogóle taki pomysł?Chyba nie jestem w stanie przypo-mnieć sobie momentu, kiedy ta myśl poraz pierwszy pojawiła się w mojejgłowie. Ale ja bardzo długo o tym z Oląrozmawiałam. Założyłyśmy kanał w2014 roku, a już dwa lata wcześniej otym myślałyśmy i dyskutowałyśmy. Tobył długi proces: na początku nie byłyś-my pewne, czy w ogóle chcemy to ro-bić, potem szukałyśmy odwagi, by za-cząć. Wiadomo, że wrzucając taką za-wartość do sieci, trzeba się liczyć z kry-tyką. Ale miałyśmy silną motywację.Zauważyłyśmy, że mocno łączy nasnasze pozytywne podejście do świata,a także, że niewiele osób podziela to na-stawienie. Chciałyśmy zarazić innychpogodą ducha i uśmiechem i przezdługi czas chyba nam się to udawało.

już nie prowadzicie kanału?Regulamin Akademii Teatralnej zabra-nia mi, jako studentce pierwszego roku,udzielania się w mediach. Ola z koleima za kilka miesięcy maturę, więc todobry moment, aby zrobić sobie prze-rwę, co nie znaczy, że nie chcemy dotego wrócić - jest bardzo dużo po-mysłów i mamy nadzieję je zrealizować.

w filmach, które zamieszczałaś, widać,jak dużo przyjemności daje ci ten ka-

Fot.: Monika C

zubik - Mone Photos

Page 10: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

10 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

z życia uczniów

nał. ale czy to cię czegoś nauczyło? cośz tego wyniosłaś?To dało mi pewną odporność. Nau-czyłam się, że musimy odróżnić kryty-kę konstruktywną od takiej, która ma nasna celu tylko zdołować, sprawić namprzykrość, czy urazić nas albo naszychbliskich. Bo takie komentarze oczywiś-cie również się pojawiały. A poza tymstałam się bardziej kreatywna. Musiałamprzecież wyrazić jakąś część siebie wtych krótkich, nawet infantylnych, kli-pach. Nauczyło mnie to odpowiedzial-ności za moje słowa. Jak mówić, by ni-kogo z widzów nie urazić. Taka deli-katność zawsze była dla mnie ważna,najlepszym świadectwem tego możebyć sama nazwa kanału. Dzięki temudoświadczeniu poznałam też wieleosób, którym to, co robię, jakoś po-mogło. Zmotywowało ich, by zmieni-li coś w swoim życiu na lepsze, nawetjeśli to były drobne sprawy. To cu-downe uczucie, byś dla kogoś inspiracjądo takich pozytywnych przemian.

dużo mówisz tu o pozytywnej energii,ale ciekaw jestem, skąd ty sama jączerpiesz. kiedy masz gorszy dzień, coci wtedy pomaga? może istnieją takierzeczy bądź czynności, które zawszepoprawią twój nastrój.To nie tyle czynności, co zwyczajnie oso-by, ludzie. To są członkowie mojej ro-dziny, mój chłopak, moi najbliżsi przy-jaciele… Był taki moment w pierw-szym semestrze, że nie szło mi na jed-nych zajęciach. Czułam się trochę jak wpotrzasku, bo nie wiedziałam w jaki spo-sób się zmotywować do tych ćwiczeń.Pamiętam, że wtedy zadzwonił mójchłopak i powiedział mi: “Vanessa, rusztyłek i do roboty!”. I te słowa w jegoustach wystarczyły, żeby mnie zmoty-wować (śmiech). To właśnie moi naj-bliżsi są dla mnie niezawodnym źródłemenergii. Nie wspominając już o tym, że oniw ogóle kształtują mnie jako osobę.

cieszę się, że wspomniałaś o tym, ktocię kształtuje, bo moje następne pyta-nie miało dotyczyć czegoś, co na tenproces formowania osobowości maduży wpływ, czyli twojego liceum.skończyłaś szkołę w zeszłym roku.czy jest już coś za czym w batorymtęsknisz?W ogóle bardzo tęsknię za Batorym. Niespodziewałam się, że tak bardzo będzie

mi tego brakować; wiadomo - dużospraw, obowiązków, zwłaszcza w tymostatnim okresie przed maturą. Mimo tobardzo dobrze wspominam ten czas,zwłaszcza moich znajomych z klasy.Tęsknię za poszczególnymi lekcjami inauczycielami; za tym, że w tej szkolecały czas coś się działo. Tu miałammożliwość występowania na scenie ba-torackiej, były też różne wydarzeniasportowe… Mogłam po prostu nieu-stannie się rozwijać intelektualnie i ar-tystycznie. Wiedziałam, że jestem mię-dzy “swoimi ludźmi”, którzy mnie ro-zumieli i wśród których mogłam czuć siędobrze. Bardzo, bardzo dobrze wspomi-nam Batorego i chciałabym polecić tęszkołę wszystkim!

a dlaczego właściwie wybrałaś batorego?co cię w tej szkole tak urzekło?Mój tata chodził tu do liceum, a ja szukałamwłaśnie szkoły z IB. Ten program od daw-na był moim marzeniem. Ale przyznamszczerze, że Batory nie od razu był moimpierwszym wyborem. Nie chciałam iść doszkoły prywatnej, więc miałam wybórmiędzy naszą szkołą i Kopernikiem(XXXIII Liceum Ogólnokształcące Dwu-języczne im. Mikołaja Kopernika - przyp.red.). Nasłuchałam się dużo o Batorym, żeto szkoła kujonów, że jest niezdrowa ry-

walizacja (śmiech). Pomyślałam: nie od-najdę się tam, idę do Kopernika. W ogólewierzę, że wszystko w życiu jest po coś.Stało się tak, że w Koperniku nie zostałamprzyjęta do klasy IB, tylko do klasy dwu-języcznej w polskim programie. Pomyś-lałam wtedy, że może to był błąd. Złożyłamodwołanie do Batorego. Na rozpoczęciuroku byłam jeszcze w Koperniku, a późniejdostałam telefon od naszej dyrekcji. Mojepodanie zostało rozpatrzone i byłam przy-jęta do klasy IB! I to jest właśnie ta sytua-cja, w której przekonałam się, że nic niedzieje się bez przyczyny. Gdyby przyjętomnie od razu do Kopernika tak, jakchciałam, nie poznałabym tych wszystkichludzi, którzy są teraz moimi przyjaciółmi.Nie przeżyłabym tych cudownych chwil.

Nie, nie umiem sobie tego nawet wy-obrazić. Ta szkoła przekonała mnieostatecznie, że warto podążać za ma-rzeniami.

a jakie jest największe marzenie Va-nessy aleksander?Na ten moment bardzo mi się marzywystęp w filmie pełnometrażowym.Do tej pory miałam styczność tylko zformatem krótkimi bądź serialowym,a chciałabym wziąć udział właśnie wtakim dużym projekcie. A jeśli chodzio takie marzenie na parę lat do przo-du, to chciałabym wyjechać do Sta-nów i spróbować tam swoich sił. Z ja-kiegoś dziwnego powodu coś mnietam cały czas ciągnie i wydaje mi się,że może tam znajdę mój sukces. Dla-tego po zakończeniu szkoły w War-szawie chciałabym się wybrać doNowego Jorku lub Los Angeles.

więc jednak ib się w tobie odzywa.Najwyraźniej! (śmiech)

mam dla ciebie ostatnie pytanie.jaką radę dałabyś batorakom, którzychcą robić to, co ty - podążać za ma-rzeniami?Nie bać się! Często ludzie wokół ciebiepróbują cię zniechęcić. Mówią: „Nieuda się, po co się w ogóle starasz? Wy-bierz bardziej racjonalną ścieżkę życia”.A prawda jest taka, że jeśli robisz coś,co kochasz, to masz szansę być w tymnaprawdę świetny. Więc to jest właśniemoja rada. Wierzyć w siebie, być otwar-tym, rozmawiać z ludźmi, czerpać z re-lacji z nimi jak najwięcej. I nie bać się.Nie bać się żyć. <

Fot.:

Mon

ika

Czu

bik

- M

one

Phot

os

Page 11: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 11batorak.pl

świat i ludzie

kobieta w iranie –mity kontra

rzeczywistośćKobieta-lekarz, kobieta-prawnik, kobieta-ratownik, kobieta-szef. Zestawienia te

wydają się oczywiste w zachodniej kulturze, ale już niekoniecznie w kontekście kobiet z Bliskiego Wschodu.

Dlaczego tak się dzieje? Otóż my, is-toty ludzkie, uwielbiamy uogólniać. Cośtam usłyszymy prawym uchem, coś do-damy od siebie i wypuścimy uchem le-wym. Generalizujemy więc, że mu-zułmanie to w większości terroryści, a ichulubionym strojem jest pas szahida. Nie-mała grupa naszego społeczeństwa wie-rzy w to, że wszyscy „oni” gwałcą, ra-bują, a nawet swych kobiet nie szanują.Krążą słuchy, że traktują je jak niewol-nice i najchętniej by ich nie wypuszcza-li ze swoich czterech ścian. Niewielu znas jednak zastanawia się, ile jest w tymprawdy. Bo co tak naprawdę wiemy naprzykład o współczesnej Irance? Jakieobrazki chodzą nam po głowie? I czy na-prawdę możemy przykładać nasze stan-

dardy do ich wielowiekowej kultury? Swoją przygodę z rodzimymi ste-

reotypami na temat sytuacji kobiet w isla-mie rozpoczęłam już kilka lat temu, od-wiedzając państwa na wskroś mu-zułmańskie, ale dopiero niedawnomiałam okazję pojechać do islamskiejRepubliki Iranu, gdzie naprawdę wielesię nauczyłam, a przebywanie z tamtej-szymi ludźmi pozwoliło mi na konfron-tację z poglądami, które wielu z nas uzna-je za pewnik. Wydawałoby się, sugerującsię naszymi stereotypami, że właśnie wtakim kraju kobiety są szczególnie cie-miężone. Jednak niedługo po przybyciudo Iranu w mojej głowie zaczęły rodzićsię pytania i wątpliwości. Bo jak towłaściwie jest z kobietami w islamie?Oto, jak wielu z nas wyobraża sobie życietamtejszych kobiet.

mit 1. kobiety-matki-kury domowe

Czyli uproszczona wizja niewiasty, któ-rej głównym życiowym obowiązkiem jestzamążpójście i urodzenie przynajmniej kil-korga dzieci. Kobieta, która bez pozwoleniai asysty męża/ojca/brata nie może wyjść zdomu i wreszcie kobieta, która bez reszty od-daje się rodzinie i która nie może rozwijać sięna polu zawodowym. Tymczasem okazuje się,że kobieta w szyickim Iranie wcale nie jestskazana na los „kury domowej”. Tamtejszekobiety zdobywają wyższe wykształcenie (nawielu uniwersytetach płeć piękna stanowi zde-cydowaną większość wśród studiujących) czyuczestniczą w kursach, po ukończeniu którychmają pełne prawo do aktywności zawodowej.

Iranki zakładają także własne firmy. Dziś wi-dok lekarki, prawniczki, przewodniczki w biu-rze podróży czy kobiety-kierowcy nikogo wIranie nie dziwi. Irańczycy nie widzą w tymnic uwłaczającego, by to kobieta prowadziłaza nich samochód. W przeciwieństwie do naprzykład chrześcijańskiej Gruzji, gdzie honornawet najbardziej sponiewieranego przeznapoje wyskokowe macho nie może zostaćsplamiony zasiadaniem na fotelu pasażera,podczas gdy kobieta zasiada za kierownicą.Co to to nie!

mit 2. kobiety bez twarzy

Zachodnie media uwielbiają podkręcaćtemperaturę i spoglądać na kobiety islamuprzez pryzmat naszej kulturowej wolności. Re-daktorzy wylewają wiadra łez, ponieważbiedne mieszkanki Iranu zostały owinięte –wbrew ich woli – niezliczonymi warstwamiczarnego materiału przez brutalne ręce pat-riarchów islamskich. To prawda, że przed re-wolucją islamską kobiety nie musiały skry-wać się pod chustą, a teraz jest to narzuconyprzez państwo obowiązek, ale zanim za-czniemy współczuć i narzekać na straszliweuciemiężenie owych kobiet przez islam, po-grzebmy nieco w odległej historii tych ziem,sięgającej czasów sprzed dwóch i pół tysiącalat. Otóż źródła historyczne podają, że kobietyPersji zasłaniały swe ciała niemal od zawsze,a już na pewno wiele wieków przed tym, nimpojawił się na tych terenach islam. Zakrywaniesię pod warstwą materiału chroniło przedszkodliwym działaniem promieni słonecz-nych, wyjątkowo nieprzychylnych człowie-kowi mieszkającemu na obszarach pustyn-

zuzanna mietlińska

Fot

.: Z

uzan

na M

ietl

ińsk

a

Page 12: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

12 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

świat i ludzie

nych. Takie miejsce zamieszkania powodo-wało również, że wiejące zewsząd wiatryniosły tumany kurzu i piasku, więc aby za-pobiec zniszczeniu i wypłowieniu szat, Iran-ki przykrywały kolorowe stroje czarnym, nie-prześwitującym materiałem. Tak więc, co cie-kawe, przyczyna takiego, a nie innego spo-sobu ubioru w tej części globu była wręcz try-wialna, a sposób radzenia sobie z nią – prze-myślany. Inną zaś sprawą jest, że wiele wie-ków później religia niejako „przywłasz-czyła” sobie to, co było dotąd wymogiem kli-matu i podniosła do rangi nakazu religijnego.Za czasów panowania ostatniego SzachaIranu – Mohammada Rezy Pahlawiego –mieszkańcy tego kraju zyskali wiele „luzu”,także w kwestiach obyczajowych. Jednak po-kusiłabym się o stwierdzenie, że ten „przy-jaciel zachodu” poszedł o krok za daleko, bo-wiem kobiety były zmuszane do ściąganiachust, które nosiły od tak dawna. Odsłonię-te włosy były przepustką do zawodu, doty-czyło to również żon wysoko postawionychurzędników. Władzom nie mieściło się wgłowach, że dobrze funkcjonująca w zawo-dzie kobieta mogłaby się czymkolwiekosłaniać, nawet jeżeli bez chusty czuła sięnaga… Ale czyż nie powinno być tak, że de-cyzja o noszeniu lub nie noszeniu chusty po-winna być kwestią indywidualną dla każdejkobiety bez względu na wyznanie czy nastrojespołeczne?

mit 3. kobiety - namioty

Jeśli chodzi o wygląd kobiet irańskich wmiejscach publicznych, jest jeszcze jedenaspekt, który postanowiłam wyróżnić. Są kra-je, takie jak Arabia Saudyjska, gdzie kobie-ty nie mogą publicznie pokazać nawet skraw-ka ciała (włączając w to oczy) i owinięteszczelnie burkami, nikabami czy czadoramiprzypominają raczej duchy lub chodzącenamioty niż istoty ludzkie. Iran, jak jużwspomniałam, do takich krajów nie należy.Rodowite Iranki za nic w świecie nie założąna siebie nikabu, czyli chusty całkowiciezasłaniającej twarz. Jeżeli jakimś cudemspotkamy taką kobietę na terenie tego kraju,możemy być pewni, że to Arabka. Ortodo-ksyjne (zwykle starsze) Iranki w miejscachpublicznych noszą czadory, czyli wierzchnienakrycia w postaci płachty czarnego materiału.Noszą też hidżaby, czyli chusty zasłaniająceich przepiękne włosy, ale eksponujące całątwarz. Mniej konserwatywne Iranki zamiastczadorów noszą dopasowane płaszczyki(nierzadko kolorowe, haftowane) i spodnie.Strój ten spełnia podstawowe wymagania (są

zasłonięte pośladki, kolana,kostki, a takżełokcie kobiety), ale jednocześnie jest całkiemwspółczesny i nierzadko tak skrojony, że pod-kreśla kobiece atuty.

mit 4. kobiety prześladowane

Przed wyjazdem do Iranu wiele razysłyszałam o policji obyczajowej, która pilnuje,by mieszkańcy Republiki Islamskiej odpo-wiednio wyglądali i odpowiednio zachowy-wali się w miejscach publicznych. Jeszczedwa, trzy lata temu była ona postrachem naulicach. Pilnowała między innymi dokładnościzakrycia głowy u kobiet, bo żaden kosmykwłosów nie miał prawa wymsknąć się spod

chusty. Kobietom, które pofolgowały sobie zmakijażem, policja nakazywała jego na-tychmiastowe zmycie i to nie gdzieś w zaci-szu domowym, ale natychmiast, na ulicy.Również panom nie było łatwo. Wrażliwe okopolicji obyczajowej pilnowało, aby i onibyli „godnymi przedstawicielami doktrynyislamskiej” i, podobnie jak paniom, nie wol-no im było eksperymentować ze strojem.„Słynne” akcje irańskiej policji obyczajowejbyły też skierowane przeciwko lalkom Bar-bie, których wygląd godził rzekomo w zasa-dy islamu. Policjanci na służbie bacznieprzyglądali się także… manekinom sklepo-wym! Właściciel sklepu, który miał na wy-stawie manekina bez nakrycia głowy, na-rażony był na surowe kary. Dziś policja

obyczajowa formalnie nadal istnieje, jednaktrudno ją spotkać na ulicy. Makijaż na twa-rzy Iranki, często bardzo wyrazisty, to obra-zek niemal powszechny i nikt specjalnie niezwraca nań uwagi, a już na pewno nikt nie szy-kanuje umalowanej dziewczyny. Chusty,niegdyś szczelnie zakrywające włosy, dziś jużwięcej odkrywają niż zakrywają. MłodeIranki tak je upinają na środku głowy, że włosysą częściowo widoczne, a chusty stanowią ko-lorowy ozdobny dodatek do reszty stroju.

mit 5: poligamia

To kolejne egzotyczne wyobrażenie, tymrazem o strukturze muzułmańskiej rodziny.Owszem, w szyickim Iranie prawo przewidujemożliwość posiadania kilku żon, ale, co częs-te dla tego kraju, prawo rozmija się z praktykąspołeczną. Ze świecą szukać wielożennychIrańczyków. Być może niektórzy panowiechcieliby mieć więcej niż jedną żonę, ale naprzeszkodzie stoją... Ich skromne zasoby fi-nansowe. Prawo stanowi bowiem, że każda zżon musi być traktowana jednakowo, tak więckupienie pierścionka dla jednej oznacza, żekażda z pozostałych powinna otrzymać pre-zent o podobnej wartości. Pierścionek tojeszcze pół biedy, ale jeśli pomyślimy o sa-mochodzie, domu czy innych cennychdobrach, to trzeba posiadać naprawdę pokaźnekonto w banku, żeby móc sobie na kilka żonpozwolić. Panowie, jak widać, potrafią liczyć...

Kończąc moje refleksje na temat kobietw Iranie, muszę podkreślić, że moje obser-wacje i rozmowy z Irankami spowodowały,że patrzę na nie zupełnie inaczej niż kiedyś,przede wszystkim z większym zrozumieniem.Noszenie chusty podczas całego mojego po-bytu w Iranie stało się ciekawym doświad-czeniem. Poczułam na własnej skórze, żechusta pozwala ukryć się przed ciekawskimispojrzeniami, co czasem jest potrzebne idaje poczucie bezpieczeństwa. Nie jestem teżw stanie ocenić kobiet, które noszą je prze-cież od najmłodszych lat. Zrozumiałam, żewiele z nich czuje się wręcz nagimi, gdy pod-czas, dajmy na to, porannej przechadzki niemają na głowie choć skrawka materiału. Tofascynujące, jak bardzo, w zależności od kul-tury, w której się wychowujemy i którą jes-teśmy nasiąknięci, zmienia się nasz sposóbpercepcji i patrzenia zarówno na nas samych,jak i na drugiego człowieka. Mam nadzieję,że i w Waszych głowach po przeczytaniu mo-jego krótkiego wywodu pojawiły się znaki za-pytania. Pamiętajcie – nigdy nie jest za późno,by skonfrontować własną wiedzę i zawsze jestczas, by pytać. <

Fot

.: A

rchi

wum

pry

wat

ne

Nasza redaktorkaoraz młoda Iranka .

Page 13: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 13batorak.pl

świat i ludzie

zawsze tamgdzie ty

Kiedyś było pierwszym źródłem informacji. Wieczorami gromadzili się wokół niego wszyscy domownicy, aby wysłuchaćciekawej historii albo dowiedzieć się, jaka jest sytuacja na froncie.

Choć od tego czasu zmieniło się wiele, ma się dobrze, a nawet coraz lepiej. O czym mowa? Oczywiście o radiu!

Do siedziby Radia ZET trudno trafić. Wejścieznajduje się w dziedzińcu wewnętrznym, na któ-ry można wejść od zupełnie niewiadomej uli-cy. Przeciętnego (lub też przypadkowego)ucznia tzw. klasy mat-geo trochę to przerasta.Ale jednak! Udało mi dostać się do wrótczołowej polskiej radiostacji. Teraz trzeba tyl-ko poczekać piętnaście minut na wywiad.Mimo, że na zegarku godzina siedemnasta, pa-nuje tu spory ruch. Ktoś wychodzi, ktoś pali pa-pierosa, ktoś przygląda się dwójce dzieciaków,które nagrywają coś przed budynkiem… Wresz-cie nadchodzi godzina ,,X’’. Nie od razu, ale jed-nak, pojawia się nasz rozmówca – Michał Ale-ksandrowicz przedstawiciel Biura PrasowegoGrupy Eurozet! Za pomocą magicznej kartyotwiera równie mistyczne bramki i już jesteś-my w zupełnie innym świecie. Wystarczy tyl-ko pojechać na piętro, gdzie sama Monika Olej-nik przeprowadza wywiady, a potargany spikerw kapciach przekazuje całemu światu naj-nowsze wiadomości i już możemy rozpoczy-nać rozmowę. Pana Michała poznaliśmy wcześ-niej na wycieczce naszego (najlepszego!) ra-diowęzła STEFAN.FM do Radia ZET. Tym ra-zem opowiedział nam o tym, czym radio byłokiedyś, czym jest teraz oraz jakie może być zajakiś czas…

pospolite ruszenie

jakie były początki radia w polsce?Zależy o jakich początkach mówimy. Jeśli o po-czątkach jeszcze przedwojennych, wówczas się-gamy do roku 1918, kiedy Polska odzyskała nie-podległość. Już wtedy pierwsze stacje radiowe

nadają w Europie. Polska ma kilkuletnie opóź-nienie z racji wojny. Po zakończeniu I wojnytrwały oczywiście różnego rodzaju ekspery-menty radiowe, jednak stały program Polskie-go Radia (w tej chwili Polskie Radio obchodzi90-lecie) był nadawany od 18 kwietnia 1926roku. Ten moment rozpoczyna historię radiofoniiw Polsce. Natomiast jeżeli mówimy o historiiradia komercyjnego w Polsce, musimy przenieśćsię do roku 1989, kiedy Polska odzyskujewolność i powstają pierwsze wolne media. Wroku 1990 oprócz prywatnych wydawnictw pra-sowych, takicj jak np. „Gazeta Wyborcza” po-wstają również komercyjne stacje radiowe.Dwie pierwsze takie stacje w Polsce to: naszakonkurencja z Krakowa – RMF, który wystar-tował w lutym 1990 roku oraz kilka miesięcypóźniej my - Radio ZET (dokładnie 2 wrześ-nia 1990 roku).

jak zmieniało się radio? jak ewoluowała jegofunkcja? Początkowo panował straszny chaos. Dzienni-karze nie znali się na tym. Tylko Andrzej Woj-ciechowski (założyciel Radia ZET – przyp.red.)miał doświadczenie, które zdobył w Polskim Ra-diu i rozgłośniach francuskich. Jednak cała rze-sza pierwszych dziennikarzy radiowych byłakompletnym „pospolitym ruszeniem”. Byli toludzie o różnym wykształceniu. I tak jak mó-wił kiedyś Janusz Weiss, który pomagał An-drzejowi zrealizować jego marzenie, tak na-prawdę każdy był od wszystkiego. Musiałznać się zarówno na newsach – pisać, ale rów-nież zajmować się reklamą i umieć być pro-wadzącym. Na samym początku nazywaliśmy

się ,,Radio Gazeta’’. Doradca z Francji, któryprzyjechał, aby pomóc Andrzejowi rozwijać sta-cję radiową, powiedział: ,,Jak to możliwe,żeby radio nazywało się Radio Gazeta? Prze-cież radio musi mieć nazwę monosylabową, abyona dobrze brzmiała na antenie. Skoro macie„Gazeta”, to obcinamy „Ga”, obcinamy „a” i zos-taje nam „zet”, więc „radio zet”. Wracając jesz-cze do Janusza Weissa, powiedział on, że byłoto pospolite ruszenie i gdyby nawet chcieli za-trudnić profesjonalistów, nie byłoby ich fizyczniestać na to. Pomijam już fakt, że dziennikarze, któ-rzy mieli doświadczenie, zdobywali je w Pol-skim Radiu, które dalekie było od radia nowo-czesnego. Początkowo radio było raczej infor-macyjne. Leciała w nim bardzo różna muzyka- wybierana zgodnie z gustami prowadzących,którzy przynosili swoje płyty i kasety. Panowałkompletny miszmasz. Można było w latach 90.na początek usłyszeć muzykę rapową, a Szy-mon Majewski w swoim programie wieczor-nym grał np. country. Dochodziło też do takichsytuacji, że podczas zmiany prowadzących, je-den np. kończył piosenką U2, a drugi zaczynałod tego samego utworu, bo akurat pomyślał, żenim fajnie byłoby zacząć.

promazowieckie czy prowałęsowe?

To jest początek lat 90., jeszcze nauka tegoradia, tworzenie czegoś zupełnie innego, no-wego – radia, które zaczęło zapraszać poli-tyków. Byli oni zdziwieni, bo radio nie da-wało pytań wcześniej, a audycja nie była na-grywana, tyko puszczana na żywo. Do tej

rozmawiała: olla kapelińska

Fot.:

Hub

ert D

emia

now

ski

Page 14: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

14 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

świat i ludzie

pory wyglądało to inaczej, nie istniało takiemedium w Polsce, które pyta i oczekujeszczerej odpowiedzi, nie takiej, która jest polinii partii czy po linii danej instytucji. Na po-czątku przedstawiciele polityków telefo-nowali, prosząc o pytania. Gdy dziennika-rze pytali Andrzeja, co robić z tymi prośba-mi, odpowiadał „ Nic.”. Telefonów było co-raz mniej, aż elita polityczna została wy-edukowana i przestały one w ogólenapływać. Tak naprawdę Radio ZET byłopierwszym medium, które wprowadziłorozmowy z politykami na żywo. Przypo-mniała mi się pewna historia. Andrzejchciał, żeby sprawiedliwie dzielić czas mię-dzy polityków. To był czas wyborów pre-zydenckich, kiedy głównym preten-dentami do urzędu byli Lech Wałęsa iTadeusz Mazowiecki. Stwierdził, żerano będzie program poświęcony Le-chowi Wałęsie, a po południu – Tadeu-szowi Mazowieckiemu. Wtedy jesz-cze nie było czegoś takiego jak badaniesłuchalności radia. W związku z tym wy-dawało mu się to zupełnie racjonalne.Okazało się, że słuchacze zaczęli po-strzegać Radio ZET jako radio poli-tyczne. Ci, którzy słuchali po południu,mówili, że jest to „promazowieckie” ra-dio, a ci którzy rano - ”prowałęsowe”.Andrzej Wojciechowski stworzył więcspecjalny system komputerowy, którymiał sprawiedliwie dzielić czas pomię-dzy różne opcje polityczne.

majewski wpada na… innowację

Radio ZET wprowadziło wiele nowatorskichrzeczy na rynek. Jako pierwsi użyliśmy kostkina mikrofon. Kostka, czyli logotyp na mikro-fon informujący, że „tu jest Radio ZET” lub innarozgłośnia. Dopiero później inne stacje kopio-wały to. Podobnie było z muzyką, która w koń-cu doczekała się systemu nazwanego „Selector”.Program ten pomagał sensownie, logicznieukładać piosenki. Wcześniej wszystko było po-zgrywane na kasetach. Były one poukładane wkolejności ich grania. Aż w pewnym momen-cie Szymon Majewski wpadł do studia, gdziekasety były skrupulatnie poukładane. I wszyst-ko razem z reklamami itd. wylądowało napodłodze. Wtedy dyrektor techniki stwierdził,że jest to najwyższy czas na unowocześnienietego. Podobno system ten, jak na tamte czasy,był na tyle nowatorski, że przyjeżdżający do Ra-dia ZET obcokrajowcy otwierali oczy ze zdu-mienia, widząc że coś takiego istnieje. U nichnadal posługiwano się kasetami.

ład na antenie

a jak dzisiaj wygląda dobieranie piosenek?jak bada się słuchalność i na tej podstawieje układa?Dzisiaj muzyka w radiu to ponad 70% całegoczasu, więc jest to bardzo istotny element pro-gramowy. Najważniejsze jest to, żeby całość zesobą współgrała. Kiedyś radio było pierwszymźródłem informacji. Teraz w dobie internetuzmieniło się to trochę i palmę pierwszeństwa zde-cydowanie przejęła sieć. Choć jeszcze w latach90. ludzie słyszeli pierwsze informacje w ra-diu. Jeżeli chodzi o muzykę - dział muzycznyukłada piosenki na podstawie własnego doś-wiadczenia oraz badań, które są na bieżąco prze-

prowadzane. Polegają one na puszczaniu tzw.„hooków” ludziom, którzy oceniają czy piosenkapodoba im się i mając taką wiedzę, podejmu-je się decyzje. Muzyka musi być ułożona w takisposób, żeby radio płynęło - nie było np. czte-rech szybkich piosenek tanecznych po sobie lubostrych przejść pomiędzy spokojną balladą i dy-namicznym utworem. Jeżeli chodzi o rodzaj mu-zyki, to Radio ZET jako stacja ogólnopolskamusi grać muzykę popularną, czyli z pewnoś-cią część z niej nie jest najbardziej ambitna, alejest ona chętnie słuchana. Choć z drugiej stro-ny można powiedzieć, że jest duże grono od-biorców muzyki disco polo, ale tutaj takiej mu-zyki się nie usłyszy. Jest to muzyka popularna,ale jednak trzymająca pewien poziom.

w radiu zet jest to w pewien sposób po-dzielone, prawda? mamy antyradio, zetchilli…Tak, to jest cała grupa Eurozet. W związku ztym, że nie każdy słucha muzyki pop, jest teżnp. wielu fanów muzyki rockowej, stworzyliś-my Antyradio (które 1 czerwca skończy 11 lat).Reprezentuje ono tażke pewien styl życia, nie-

odłączny przy muzyce tego typu. To takie na-sze niepokorne dziecko eteru bezkompromisoworockowe, ale również bezkompromisowe w in-nych kwestiach. Tam można sobie na antenie po-zwolić na więcej, mówić innym językiem niżnp. w Radiu ZET. Odbiorca jest zupełnie inny.Tak jak na początku wspominałem, muzyka tojedno, ale , żeby format radiowy był ze sobą wzgodzie, cała reszta programu musi również pa-sować . Trudno sobie wyobrazić, żeby radiogrające disco polo nagle programowo prze-prowadzało dysputy na temat polityki. Bardzoważne jest, żeby dokładnie zdefiniować grupędocelową, uśrednić gusta tejże grupy i dopieropóźniej tworzyć radio.

jak wygląda podział pracy w radiu? ktojest odpowiedzialny za dobór piosenek,sam wygląd audycji? Zajmują się tym dwa działy. Jest towspomniany dział muzyczny, który od-powiada za muzykę w radiu oraz dział pro-gramowy, który zajmuje się warstwąsłowną. Istnieje też trzeci dział – dział in-formacji, który dba o warstwę słowną, pro-gram na antenie (wszystko poza mu-zyką), ale o pełnej godzinie, czasami wpołówkach. Dział informacji, który jeprzygotowuje – zbiera, jeździ na konfe-rencje. Decyduje, które materiały wchodząna antenę. Wiadomości Radia ZET trwająokoło trzech minut – jest to dużą zmianąw porównaniu do tego, co było kiedyś.Wcześniej serwisy informacyjne co go-

dzinę trwały nawet 15 minut – w tej chwili tojest nie do pomyślenia. Zmienia się społeczeń-stwo, styl konsumpcji radia i oczekiwania od-biorców. W tej chwili to, na co kiedyś radio miałona wyłączność, czyli szybki przekaz informa-cji, zagarnął internet. W związku z tym infor-macje w radiu muszą być krótkie i treściwe, dla-tego trwają około 3 minut. Inaczej wygląda tooczywiście w sytuacjach ekstremalnych, takichjak np. katastrofa smoleńska, co całą standardowąstrukturę rozwala. Taka sytuacja tego wymaga.Lecz gdy mówimy o standardzie, to wy-różniamy trzy podstawowe działy w radiu: pro-gramowy, informacyjny i muzyczny.

od zera do spikera

jaką drogę trzeba przejść, aby dojść do pra-cy tutaj?(śmiech) Nie ma prostej ścieżki, którą możnabyłoby podążać, aby pracę w radiu znaleźć. Mi-tem jest, że dziennikarzem (nie tylko radiowym)można zostać tylko po dziennikarstwie, że to jestnajprostsza ścieżka kariery. W Radiu ZET pra-cują dziennikarze z przeróżnym wykształceniem

Fot.: Hubert D

emianow

ski

Nasz rozmówca - Michał Aleksandrowicz z Radia ZET.

Page 15: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 15batorak.pl

świat i ludzie

– od iberystyki po SGGW (jak np. Monika Olej-nik). Istotniejsze są: pasja oraz wszechstronnawiedza. Dziennikarz musi mieć coś do powie-dzenia zarówno o kulturze, jak i o polityce, osporcie, ale także o węższych dziedzinach, np.o medycynie - musi wiedzieć cokolwiek. To jestpodstawa: życie społeczne, polityczne, szero-ko pojęte kulturalne. Oczywiście w radiu przy-dałby się głos radiowy, a nie osoba, która nie madobrej dykcji, chociaż to także można wyćwi-czyć. Dziennikarze radiowi cały czas mają szko-lenia z dykcji. Ścieżka do pracy w Radiu ZETna pewno nie jest prosta. Dziennikarze musząznać języki, a najlepiej kilka, ponieważ czerpiąwiedzę z różnych źródeł informacji, często ob-cojęzycznych. W radiu pracują ludzie, którzyznają zarówno (nie każdy z nich zna wszystkiete języki) rosyjski, niemiecki, angielski jako pod-stawa, francuski, hiszpański. Te języki pozwa-lają porozumiewać się i mieć dostęp do infor-macji praktycznie z całego świata. Zanim trafisię do Radia ZET warto zdobywać doświad-czenie wcześniej np. podczas studiów w radiuakademickim (pokroju warszawskiego RadiaKampus). W zasadzie w każdym ośrodku aka-demickim takie radio jest. Na pewno tammożna stawiać pierwsze kroki. Patrząc przezpryzmat osób, które tu pracują – są to przeważnieludzie, którzy zaczynali od radia akademickie-go, później była to mała lokalna stacja, następ-nie trochę większa stacja. I tak szczebel poszczeblu do największych i najważniejszych sta-cji radiowych w Polsce.

także pan mówił nam, że zaczynał w swo-im radiowęźle szklonym. Tak (śmiech), ale ja jestem osobą pozaante-nową, więc to jest zupełny przypadek, że zna-lazłem się w radiu. Chociaż zawsze bardzochciałem w radiu pracować. Jeszcze jako małychłopak, grając w kapsle na dywanie, ko-mentowałem mecze. Zawsze chciałem być ko-mentatorem sportowym. Niestety, nie ziściłosię. Ale przynajmniej pracuję w radiu, nie naantenie, lecz na zapleczu. Tak naprawdę całezaplecze radia jest równie istotne jak antena.

jaki powinien być dobry dziennikarzwedług pana?Z mojej perspektywy to taki, który jest na-turalny na antenie. Słuchając progra-mów prowadzących (są to raczej pro-wadzący niż dziennikarze newsowi) zróżnych stacji, nie tylko naszych, odno-szę wrażenie, że część z nich jest auten-tyczna, a część z nich gra. Jeżeli ta gra jestperfekcyjna - prowadzący nie oszukujemnie, że jest kimś innym, to wszystko jestw porządku. Kiedy mam poczucie, że jest

to aktor trzecioligowy, drażni mnie to.

najważniejszym zmysłemczłowieka

jest zmysł słuchu.

jak dociera się do odbiory, ocenia skutecz-ność reklam? W Polsce radia słucha, około 80% ludzi. Jest tojuż siła sama w sobie. Oprócz tego radio, po-nieważ jest najtańsze, pozwala tę częstotliwo-ść dotarcia do odbiorcy zwiększyć. Działaszybko. Wyprodukowanie reklamy telewizyj-nej zabiera mnóstwo czasu. Na stworzenie spo-tu radiowego wystarczy jeden dzień. Dzięki temufirmy takie jak sieci handlowe, gdy chcą poin-formować o swojej promocji, wybierają radio.Czegoś takiego nie da zrobić się w telewizji. Anawet jeśli, byłoby to zupełnie nieopłacalne. Na-sze medium pozwala dotrzeć do odbiorcy bar-dzo szybko i bardzo skutecznie. Najważniejszymzmysłem człowieka jest zmysł słuchu. Wcale niewzroku. Lepiej zapamiętujemy to co usłyszy-my, niż to co zobaczymy. Oczywiście sąbranże, w których sam spot reklamowy możebyć niewystarczająco skuteczny. Pamiętajmy jed-nak, że współcześnie radio to już nie tylko an-tena, ale również chociażby ,,cross promocja’’z internetem. Możemy powiedzieć o pew-nych rzeczach oraz je zwizualizować właśnie winternecie. Stąd też jest on i strony www istot-ne oraz stale rozwijane. Strona Radia ZET to te-raz serwis informacyjny z prawdziwego zda-rzenia, gdzie można także znaleźć informacjeo tym, co radio robi. Jakiś czas temu organizo-waliśmy największą w Polsce letnią trasę kon-certową Radia ZET i telewizyjnej Dwójki. Tamo tym informujemy. Także Facebook w to wcho-dzi. Dzięki sieci internetowej radio uzyskało do-datkowe narzędzia promocyjne.

więc internet i telewizja trochę pomagają itrochę przeszkadzają promocji radia.Tak, trudno sobie wyobrazić promocję radia beznośników takich jak telewizja, sieć kin, bilbor-dy oraz internet. Pamiętajmy, że teraz radio nietylko odbiornik FM, ale także internet. Corazwięcej osób deklaruje, że słucha radia w sieci.Skoro dla internautów zaczyna to być natural-ne środowisko do słuchania radia, to oznacza,że trzeba tam być.

ile mamy aktualnie stacji radiowych wpolsce?Teraz koncesje ogólnopolskie (pozwalające na-dawać na terenie całego kraju) mają tylko: Ra-dio ZET, RMF, Polskie Radio. Wszystkie po-zostałe są albo ponadregionalne , albo lokal-ne. W tej chwili w Polsce mamy około 270 sta-

cji nadających (FM-owych, nie interneto-wych). To sporo.

przyszłość polskiej radiofonii

jaką wróży pan przyszłość polskiemu radiu?W tej chwili ważą się losy, jakie to radio będzie– czy cyfrowe, czy pozostanie stale rozwijanymradiem FM-owym oraz internetowym. Należywprowadzić rozróżnienie, radio cyfrowe tonie internetowe w rozumieniu KRRiT. Pomysłycyfryzacji radia zaczęły się jeszcze przed poja-wieniem się internetu. Patrząc na próby wpro-wadzenia tego rodzaju radia w innych krajach,nie wygląda to najlepiej. Po pierwsze pociągato za sobą koszty. Obecne radioodbiorniki trze-ba by zastąpić nowymi. Koszt jednego takiegoodbiornika jest szacowany obecnie na około 300zł. Istnieje wysokie ryzyko, że spadłaby słuchal-ność radia, a co za tym idzie dochód radia. Bę-dzie trzeba zwalniać ludzi – jakość programu bę-dzie niższa. Zatacza się tutaj, w moim przeko-naniu, niebezpieczna pętla. Myślę jednak, że ra-dio jeszcze ostatniego słowa nie powiedziało iw dalszym ciągu ma przed sobą dobrą przy-szłość. Pokazują to chociażby wzrosty z do-chodów (z tzw. „tortu reklamowego”). Aktual-nie właściwie tylko w trzech branżach medial-nych zysk wzrasta. Są to: telewizja, internet i ra-dio (także w jakimś minimalnym stopniu siecikinowe). Medium, które jest w defensywie, tozdecydowanie prasa. Internet, nie chcę powie-dzieć zabija, ale w jakiś sposób szkodzi prasie.Przyszły ciężkie lata dla prasy. Nie jest ona jużpotęgą. A internet, tak wynika z badań, nie sta-nowi dla radia zagrożenia. Okazuje się, że in-ternauci słuchający radia w sieci w dwóch trze-cich wybierają stacje, mające swoje odpo-wiedniki w FM-ie. Na razie internet wspoma-ga radio. I oby tak było dalej!

zawsze tam gdzie ty

Fenomenem radia jest to, że jest to jedyne me-dium tła. Tylko ono może towarzyszyć namgdziekolwiek jesteśmy, cokolwiek robimy.Możemy biegać ze słuchawkami w uszach, je-chać samochodem, prasować. Rzadko kiedy wpracy można oglądać telewizję. W samochodzieprowadzić i oglądać telewizję to dość ryzy-kowne… czytać gazetę tak samo. Radiamożemy słuchać w dowolnym miejscu i cza-sie. To jest jego siła. <

Film z pełnym wywiadem (pokazujący także siedzi-

bę Radia ZET) znajduje się na naszej stronie inter-

netowej batorak.pl oraz stronie radiowęzła szkolnego

stefanfm.pl w zakładce “Wywiady”.

Page 16: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

16 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

świat i ludzie

wodna apokalipsaZatrucie wody w Małopolsce doprowadziło do ulicznych bójek i ogólnej paniki.

A czy Warszawa przygotowana jest na taki ,,kataklizm”?

Pałeczka okrężnicy (łac. Es-

cherichia coli), znana po-wszechnie jako bakteria E. colima 2 mikrometry długości iśrednicę 0,8 mikrometra. W je-licie człowieka jest pożyteczna,gdyż odpowiada m.in. za rozkładspożywanych pokarmów. Śmier-telnie niebezpieczna staje się, gdyznajdzie się w nieodpowiednimmiejscu, np. w wodzie pitnej, gle-bie lub w innych niż jelito częś-ciach organizmu człowieka. U lu-dzi wywołuje zazwyczaj zatru-cia pokarmowe, jednak może teżdoprowadzić do krwotocznegozapalenia jelit, a nawet do zapa-lenia opon mózgowych czyotrzewnej, które często kończysię sepsą. Tak, tak mała bakteria może wyrządzićwiele krzywd i wywrócić życie wielu ludzi dogóry nogami. Przekonali się o tym mieszańcyOlkusza (niespełna 40-tysięcznego miasta napołudniu Polski) i okolicznych miejscowości…

W poniedziałek, 8 lutego br., około godz.13:00 w całym powiecie olkuskim roz-brzmiały syreny, a przez policyjne megafonyprzekazywano informacje o skażeniu wodybakterią E. coli. Zakazano jej używania do pi-cia i mycia, nawet po przegotowaniu. W ciąguparu godzin miały pojawić się beczkowozy.Niestety, z powodu awarii nie dotarły one anido miast, ani do wsi.

Mieszkańcom pozostały jedynie sklepy. Itu także pojawiły się problemy. „Już o 16:00nigdzie w całym powiecie olkuskim niemożna było kupić wody pitnej. Brakowało jejnawet w sklepach w pobliskich miastachŚląska. Nie mieliśmy czego pić, w czym go-tować i kąpać dzieci, rosła sterta brudnych na-czyń. W dobrej sytuacji byli jedynie posiada-cze zmywarek. Mieli czyste naczynia i bezpałeczki okrężnicy, bo bakteria ta ginie w wy-sokiej temperaturze przy używaniu środkówchemicznych. Można było też robić pranie w

pralce, ale w temperaturze powyżej 60 stop-ni. Do gotowania używaliśmy główniemrożonek i półproduktów. Dłonie wycieraliśmychusteczkami nawilżanymi dla niemowląt. Ko-rzystaliśmy też z żeli antybakteryjnych, po któ-re trzeba było jeździć też aż na Śląsk”, opowiada,,Batorakowi” 36-letnia mieszkanka Bukow-na Monika Rzońca, mama 6-letniej Emilki i nie-spełna rocznego Tomka.

Nic dziwnego, że w takiej sytuacji ludzie za-chowywali się irracjonalnie. Rozpoczęły się bi-jatyki i przepychanki. Policyjne kroniki odno-towały, że młody mieszkaniec miasta podbiegłna ulicy do kobiety idącej z dzieckiem za rękę,która zakupiła ostatnią, 5-litrową butelkę wodyw pobliskim dyskoncie, wyrwał jej baniak iuciekł. Sytuacja uspokoiła się dopiero wtedy, gdymineralna była już dostępna w sklepach... Po 24godzinach od skażenia ogłoszono, że problemzostał rozwiązany, jednak mieszkańcy Olkuszasceptycznie podeszli do tej wiadomości i przezkolejne dni nie korzystali jeszcze z miejskichwodociągów. Ku uciesze kierowników sklepówpili wyłącznie wodę butelkowaną.

Mimo że cała akcja trwała tylko dobę, lud-ność skażonych terenów mocno to przeżyła.

Wielu mówiło, że to apoka-lipsa. A co działoby się wWarszawie, gdyby doszłodo skażenia? Wszak stolicęzamieszkuje 15 razy więcejosób niż cały powiat olkuski.

Pani Marzena Woje-wódzka z Miejskiego Przed-siębiorstwa Wodociągów iKanalizacji w m.st. Warsza-wie S.A. zapewniła redakcję,,Batoraka”, że warszawskawoda wyróżnia się wysoką ja-kością i stabilnymi paramet-rami. Jest ona w pełni zabez-pieczona sanitarnie przy za-stosowaniu dwutlenku chlo-ru. Cały czas znajduje siępod ścisłą kontrolą akredyto-

wanych laboratoriów, które wykonują nie-zbędne testy i badania (miesięcznie ok. 1500analiz) zgodnie z wytycznymi zawartymi w kra-jowych aktach wykonawczych oraz dyrekty-wie UE. Należy także podkreślić, że do bieżącejoceny jakościowej wody stosowane są orga-nizmy żywe (małże i ryby). Dodatkowo, wodaprodukowana przez Wodociągi Warszawskiepozostaje pod stałym nadzorem Państwowej Po-wiatowej Inspekcji Sanitarnej (Sanepidu). W ra-zie jakiegokolwiek zanieczyszczenia od razupodjęte zostaną wszelkie działania zapobiegającepowstaniu zagrożenia.

Stolica jest ponoć bardzo dobrze przygo-towana na ewentualność skażenia. Cała aglo-meracja warszawska ma możliwość zaopat-rywania się w wodę ze zbiorników MPWiKS.A., przy całkowitym odłączeniu układuuzdatniania od ujęć na Wiśle i Jeziorze Ze-grzyńskim (czyli źródeł czerpania wody przezWarszawę i okoliczne miejscowości). Dodat-kowo pierścieniowy układ magistral wodo-ciągowych daje możliwość elastycznego ioptymalnego sterowania układem dystrybucji,co zwiększa bezpieczeństwo dostaw wody donaszych domów. <

magda molęda

Rys.: Paw

eł Wernik

Page 17: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 17batorak.pl

ekonomia i przedsiębiorczość

benzyna poniżej4zł/litr czyli wojnana miarę XXi wieku

Jak zapewne zauważyli to trzecioklasiści, zaczynający swoją przygodę z dojeżdżaniem doszkoły własnymi samochodami, ich wydatki na paliwo w ostatnim czasie znacząco się

zmniejszyły. Czym jest to spowodowane? Czy to aby na pewno dobrze?

Licealiści, którzy zdali prawo jazdy rok temu,zapewne pamiętają, jak za każdy litr dolany dobaku musieli zapłacić około 5 zł. I tak to Ma-teusz z 3 CJ, który dojeżdża do szkoły z Marek(20 km od Myśliwieckiej 6) swoim fiatem mul-tiplą (spalanie: 8l/100km) zaoszczędza mie-sięcznie 64 zł. Ta „dobra zmiana”spowodowa-na jest pikującymi w dół cenami ropy (z114$/baryłkę w czerwcu 2014r. do 39,46 $ podkoniec marca tego roku).

geneza

Aby znaleźć przyczynę takiego stanu rze-czy, należy cofnąć się do 22 lutego 2014 roku,kiedy to prorosyjski prezydent Ukrainy WiktorJanukowycz, po krwawo stłumionych protes-tach „czarno czwartkowych”, postanowił uciecz Ukrainy, a tym samym parlament ukraińskiusunął go z urzędu. Rosja utraciła ważną stre-fę wpływów. W celu uchronienia się przed dal-szymi stratami Rosjanie utworzyli trzy samo-zwańcze państwa: Autonomiczną RepublikęKrymu, Doniecką Republikę Ludową iŁugańską Republikę Ludową. Na terenachdwóch ostatnich wybuchły protesty przeciwkonowej władzy, które zostały wsparte przezukraińską armię. Natomiast po drugiej stroniebarykady stanęli rosyjscy separatyści zaopat-rywani przez Rosję w amunicję, a nawet w woj-sko. Przebieg wojny był tragiczny i zebrał krwa-we żniwa, lecz to ostatecznie siły sprzyjająceRosji przejęły kontrolę w regionie.

zimna wojna cenowa

Unia Europejska i Stany Zjednoczo-ne Ameryki potępiły działania Federacji

Rosyjskiej, wprowadzającembarga na produkty im-portowane z Rosji, jednakzabiegiem najbardziej ude-rzającym w rosyjską gos-podarkę miało być ob-niżenie cen ropy naftowejprzez zastosowanie dum-pingowych cen (poniżej po-ziomu opłacalności w celuwyniszczenia konkurencji).W tym celu stworzono kar-tel łączący amerykańskie isaudyjskie mega-koncernynaftowe. Głównym celemtego posunięcia byłoznaczące osłabienie gospodarki Rosji. 1/3dochodów budżetowych Federacjizwiązana jest z eksportem ropy naftowej.Zmniejszenie cen tego surowca powodujeznaczące straty przedsiębiorstw nafto-wych (które częściowo musi pokrywaćbudżet, aby te nie zbankrutowały.)Zwiększenie wydatków, a zarazemzmniejszenie dochodów budżetowychdoprowadziło do tego, że w 2015 roku de-ficyt budżetowy w Federacji równał się2.5 % PKB. Przewidywania na rok 2016to 6%. Większy deficyt spowodowałznaczące osłabienie się rubla. Zmniejszyłasię wiarygodność kredytowa Rosji, któ-ra byłaby bardzo przydatna w obliczu takwielkiego deficytu.

pod przykryciem

Dlaczego Stany tak pomagają Ukrai-nie i przeciwnikom prezydenta Syrii Al-

Asada przez niszczenie gospodarki ichnajwiększych wrogów – Rosji? Dla-czego chcą poświęcać również swojągospodarkę (wytwarzają też duże iloś-ci ropy, a ta np. w lutym 2016 była tań-sza w USA od litra wody o tej samej ob-jętości)? Czy USA rzeczywiście chcątak pomagać? Otóż pomoc pomocą,ale ich głównym celem jest po pierwszezdobycie strefy wpływów na Ukrainiei Syrii oraz osłabienie ich najwięk-szych wrogów. Jaki zatem w tym celmają główni inwestorzy całego przed-sięwzięcia – olbrzymie saudyjskie kon-cerny paliwowe? Otóż w zaistniałejsytuacji dostrzegły szanse na zmono-polizowanie rynku ropy. Wydobywająone ropę znacznie taniej od Rosjan,mają jej znacznie większe rezerwy.Dlatego mogą pozwolić sobie na krót-kookresowe zminimalizowanie zysków,a nawet na straty (które z łatwością zos-

oskar lorek

Ceny za baryłkę ropy w ciągu ostatnich 3 lat

Rys.: nasdaq.com

Page 18: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

18 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

ekonomia i przedsiębiorczość

Przed pojawieniem się pieniędzy handelmiał postać barteru - wymiany towar za to-war. Ponieważ nie istniał jeszcze uniwersalnyśrodek płatniczy, każda transakcja była jed-nocześnie kupnem i sprzedażą. Strony trans-akcji musiały być wzajemnie zainteresowa-ne tym, co miały do zaoferowania. Wraz z po-jawianiem się nowych towarów i usług,system taki stawał się coraz bardziej niepo-ręczny. Nic dziwnego, że wraz z rozwojemcywilizacji i handlu niektóre towary za-częły spełniać rolę środków płatniczych.

Takie towary posiadały już główne cechywspółczesnych pieniędzy: były w więk-szości podzielne, stosunkowo łatwe w prze-chowaniu i transporcie, a także, co naj-ważniejsze, były powszechnie akceptowanejako forma zapłaty za produkty i usługi. His-toria zna wiele rodzajów takich protopie-niędzy: zboże, sól, skóry zwierzęce, czy teżmuszle. W Afryce Zachodniej jeszcze do lat

czterdziestych ubiegłego stulecia w handluposługiwano się manilami, czyli miedzianymilub mosiężnymi bransoletami. Nazwa manila

pochodzi, co ciekawe, z języka hiszpańskiegoalbo portugalskiego, co wiąże się z historiąkolonializmu. Niestety, manile zyskały po-pularność w ramach handlu niewolnikami.

Według podań, pierwsze monety zacząłwydawać już w VI w. p. n. e. król imperiumLidii – Krezus (jego imię do dziś stanowi sy-nonim bogatego człowieka). Prawdopo-dobnie Persowie zaczęli posługiwać sięmonetą ze złota na masową skalę. Ślady roz-maitych protopieniędzy można dziś odnaleźćw nazwach niektórych walut. Izraelski sze-kel wywodzi się ze starożytnej jednostki mia-ry, stosowanej już 3000 lat p.n.e. w Mezo-potamii, gdzie za środek płatniczy uchodziłozboże. Z kolei etymologia znanego namdobrze funta brytyjskiego sięga czasówkrólów anglosaskich. Pierwsze funty ozna-

tałyby pokryte preferencyjnymi ame-rykańskimi kredytami.) Cel jest tylko je-den – wyeliminować jednego gracza wpodziale czarnego tortu, a co za tymidzie zwiększyć możliwość dyktowaniacen. Zaryzykuję stwierdzeniem, że jestto największa akcja dumpingowa whistorii ludzkości, w dodatku przepro-wadzona na rynku tak strategicznegoproduktu, jakim jest ropa. Wszystko tozatwierdzone przez międzynarodowe or-ganizacje handlowe, jako akcja rato-wania Ukrainy i Syrii.

potencjalne zagrożenia

1. Nie możemy zapominać, że Rosjajest jednym z głównych partnerów hand-lowych dużej liczby państw świata (w tymPolski) zarówno pod względem ekspor-tu, jak i importu. Jeżeli gospodarka ro-syjska znacząco się pogorszy, wiele ryn-ków światowych straci zarówno dostęp doróżnych towarów, jak i - co najgorsze -potężny rynek zbytu. To wszystko zpewnością może doprowadzić do kolej-nego światowego kryzysu.

2. Federacja włada potężną armią(liczącą 850 tys. żołnierzy), której rocz-ne utrzymanie kosztuje około 100 mldUSD (4%PKB). Jeżeli budżet sięznacząco zmniejszy, Rosja będzie mu-siała coś zrobić z żołnierzami, na którychutrzymanie nie będzie stać kulejącegogospodarczo państwa. Wszyscy wiemy,do czego to może doprowadzić…

3. W przypadku upadku rosyjskichkoncernów Arabia Saudyjska zostaniejedynym liczącym się graczem na ryn-ku ropy. Cała konkurencja zostaniepraktycznie zlikwidowana i to Arabiabędzie mogła dyktować ceny.

Dlatego, gdy następnym razem bę-dziemy tankować na stacji i zobaczymycenę 4zł/litr, nie popadajmy w hurra-opty-mizm, ponieważ ta złotówka różnicymoże właśnie spowodować, że za 5 lat wy-świetli nam się dwucyfrowa wartość. <

Rys.: w

ikimedia com

mons/C

C B

Y-S

A 3.0

od złota do złotego: ile są warte

pieniądze dzisiaj?

Nikogo dziś nie dziwi, że za zakupy można zapłacić kawałkiemplastiku. Większość z nas nie zastanawia się nad istotą pieniędzy

lub też wychodzi z założenia, że mają one określoną wartość i już.Tymczasem rzut oka na historię pieniądza dowodzi, że nie jest towcale tak oczywiste. Jeszcze niecałe pół wieku temu (do 1971 r.)wartość dolara, bodaj najważniejszej waluty na świecie, wynikała z jego wymienialności na złoto. To się zmieniło. Za banknotami

nie stoi już żaden kruszec. Aby to zrozumieć, spróbujmy prześledzić historię pieniędzy od początku.

martin overbeek

Page 19: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 19batorak.pl

ekonomia i przedsiębiorczość

czały dosłownie funt (ok. 454 g) srebra.Gwoli ścisłości, funt należy już do następ-nego etapu ewolucji pieniądza - z każdegofunta srebra wykuwano 240 monet.

Pierwsze monety w Europie – drachmy zEginy - powstały w kręgu kultury greckiej wVII w. p.n.e. Były wykonane z elektronu (na-turalnie występującego stopu srebra i złota) iwidniał na nich żółw. Drachmy doprowadziłydo rozkwitu handlu zagranicznego z Egiptemi Fenicją, który stał się podstawą potęgi wyspy.Monety niezwykle ułatwiały wymianę hand-lową - insygnium władzy gwarantowało, że wmonecie była właściwa ilość cennego krusz-cu. Innymi słowy: wzbudzały zaufanie, co dodzisiaj w ekonomii jest bezcenne.

Niestety, monety miały również swojewady. Duże sumy były ciężkie i nieporęcz-ne, ponadto niebezpiecznie było z nimi pod-różować. Rozwiązanie tego problemu, czy-li papierowe pieniądze, pojawiło się po razpierwszy w Chinach, a Europejczykom opo-wiedział o nim Marco Polo. Musiały jednakjeszcze upłynąć stulecia, zanim papierowypieniądz przyjął na Starym Kontynencieswoją dzisiejszą postać.

Najstarszą namiastką papierowych pie-niędzy były tzw. weksle, a pierwszy z nichwystawiono w Mediolanie w 1325 roku. Tegotypu dokument mogła spieniężyć tylkouwzględniona w nim osoba, więc jeszcze niemogły one zastąpić monet. Weksel był jed-nak protoplastą współczesnego banknotu.Słowo „banknot” pochodzi z resztą odwłoskiego „nota di banco”, czyli weksla.

Drogę do współczesnego banknotu otwo-rzyli w XVII w. pełniący rolę bankierów lon-dyńscy złotnicy. Zaczęli oni wydawać do-kumenty, które spieniężyć mógł „posia-dacz” – czyli ktokolwiek. Dzięki temu,można było stosować poświadczenia te jakoformę płatności. Wiek XVII przyniósł fun-damentalną zmianę w rozumieniu pieniądza.Jednym z apostołów nowej koncepcji był eko-nomista Nicolas Barebone, który wartość pie-niędzy wywodził nie z właściwości zawar-tych w nich metali szlachetnych, a z działaniasił popytu i podaży.

W 1694 r. nowopowstały Bank Anglii,który miał na celu gromadzenie funduszy nawojnę z Francją, zaczął używać banknotów,które mogły służyć jako waluta. Były to środ-ki podjęte na czas wojny, ale w praktyce ban-knot stawał się coraz popularniejszą formąpłatności, co przypieczętował w 1833 r.brytyjski parlament, czyniąc banknot le-galną walutą również w czasie pokoju. Niezapominajmy, że przez cały czas prywatnebanki miały prawo emisji własnych ban-

knotów. Nie było więc mowy o jednolitej wa-lucie. W Wielkiej Brytanii problem ten roz-wiązano w 1844 r., kiedy to parlament za-strzegł wyłączne prawo emisji pieniądzadla Banku Anglii, który w ten sposób stał siębankiem centralnym. Z kolei w USA rolę ban-ku centralnego pełni utworzony w 1913 r. Fe-deral Reserve System, niebędący de iure ban-kiem, lecz systemem banków centralnych.Warto podkreślić, że przed powstaniem FRSfunkcjonowało w Stanach nawet kilka tysięcyróżnych rodzajów banknotów.

W 1844 r. parlament nakazał BankowiAnglii gwarantować pełne pokrycie walutyw złocie. Jednak z biegiem lat stawało się co-raz bardziej oczywiste, że utrzymywanie ta-kich rezerw złota nie jest konieczne, nie jest

bowiem prawdopodobne, aby próbowano jed-nocześnie spieniężyć wszystkie znajdujące sięw obiegu banknoty.

Po drugiej wojnie światowej dolarostatecznie zastąpił funta jako walutęświatową. Rok 1971 był rokiemprzełomowym dla historii pieniądza. Pre-zydent Nixon, rezygnując z wymienial-ności dolara na złoto, położył kres obo-wiązującemu „gold dollar standard” – pie-niądz stracił swoje pokrycie w złocie.Dziś pieniądze w coraz większym stop-niu przyjmują postać abstrakcyjnych da-nych. Nasuwa się na myśl pytanie: ile wo-bec tego są warte?

Droga, jaką przebył pieniądz od bar-teru do transakcji bezgotówkowych, robiwrażenie, ale może również wzbudzaćtrwogę. Łacińska nazwa pieniądza „pe-cunia” ma wspólny rdzeń z „pecus” czy-li bydłem. Nic dziwnego – przecieżbydło jest jednym z najstarszych środkówpłatniczych. Współczesna pecunia zbydłem ma niewiele wspólnego, w grun-cie rzeczy jest zupełnie nienamacalna. Jejwartość odzwierciedla naszą wiarę w jejstabilność, a to zapewnienie należy chy-ba wziąć za dobrą monetę. <

1 – 9 iV – wymiana gimnazjum i liceumz Włochami

7 iV – zebranie z rodzicami

9 iV – Dzień otwarty dla kandydatów dogimnazjum i liceum

18 – 20 iV – egzaminy gimnazjalne

28 iV – uroczyste zakończenie rokuszkolnego III klas L.O.

1 V – Święto Pracy

2 V – dzień wolny od zajęć dydaktycz-nych

3 V – Święto Konstytucji 3 maja

4 – 27 V – egzaminy maturalne

26 V – Boże Ciało

27 V – dzień wolny od zajęć dydak-tycznych

najważniejszewydarzenia

kwietnia i maja

Fot.: w

ikimedia com

mons/C

C B

Y-S

A 3.0

Page 20: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

20 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

nauka

Antybiotyki - substancje wytwarzane przez or-ganizmy żywe, głównie przez drobnoustroje(zwłaszcza grzyby i niektóre bakterie), hamującewzrost innych drobnoustrojów, a nawet zabi-jające je; także otrzymywane syntetycznie;związki głównie małocząsteczkowe, o skom-plikowanej budowie; szeroko stosowane wlecznictwie (Encyklopedia A-Z, Wydawnictwo

Naukowe PWN, Warszawa 2008)Dzisiaj wszyscy znają historię wynale-

zienia penicyliny w 1928 r. przez AlexandraFleminga, szkockiego bakteriologa i lekarza.Podczas pracy w swoim laboratorium za-uważył, że na jednej z kolonii bakteriirosnących na pożywce pojawiła się pleśń, któ-ra zdawała się zabijać obecne tam bakterie. Za-intrygowany tym zjawiskiem rozpoczął serięprób i eksperymentów, które zakończyły sięodkryciem antybiotyku. Legenda głosi, że nau-kowiec dokonał odkrycia, ponieważ zapom-niał posprzątać w pracowni, dzięki czemu napozostawionych przez niego resztkach mogłyrozwinąć się mikroorganizmy.

Fleming zainteresował się zwalczaniembakterii podczas I wojny światowej. Służyłwtedy jako kapitan Korpusu MedycznegoBrytyjskiej Armii Krajowej. Zwrócił wtedyuwagę na dużą liczbę zgonów spowodo-wanych zakażeniami.

Penicylina została wyizolowana dopie-ro w 1938 r., przez grupę naukowców, w któ-rej skład poza Flemingiem wchodzili Ho-ward Walter Florey oraz Ernst Boris Chain.

Za swoje odkrycie w 1945 r. zostali uhono-rowani Nagrodą Nobla.

Przed wynalezieniem antybiotyków nie byłoratunku dla zakażonych osób, a choroby prze-nosiły się z ogromną prędkością.

Penicylina, a później też inne antybiotyki,stała się cudownym lekiem, remedium na nie-uleczalne dotąd choroby (np. kiłę). Jej odkry-cie doprowadziło do dużych przemian oby-czajowych. Mając już odpowiednie lekarstwa,ludzie zaczęli z nich korzystać. Nie było w tymnic złego, wszak antybiotyki stworzone są po to,aby leczyć. Jednakże z czasem bakterie zaczęłysię przyzwyczajać do lekarstw. Uodparniając sięna antybiotyki, bakterie stają się trudne do po-konania. A do dziś nie znaleziono skuteczniej-szej metody walki z chorobami wywoływany-mi przez bakterie niż antybiotyki.

Sytuację bardzo pogarszają nieroztropni le-karze, którzy podczas wizyt przepisują pacjen-tom antybiotyki, nawet gdy nie są one niezbędne.Ludziom odpowiada wygoda ich stosowania -kilka tabletek wystarczy, żeby wrócić do zdro-wia. Zdecydowanie szybciej pokonać chorobęza pomocą syntetycznych medykamentów niżnaturalnych lekarstw. Często ludzie myśląwyłącznie o własnym komforcie, odrzucając po-nure wizje nowych chorób, niemożliwych do po-konania za pomocą wyrobów farmaceutycznych.Zwykły człowiek może nawet nie zdawać so-bie sprawy z zagrożenia.

Antybiotyki możemy przyjmować nawet niezdając sobie z tego sprawy, np. jedząc mięso. Pre-

paraty, podawane zwierzętom razem z paszą, na-stępnie lądują na naszych stołach. Hodowcomzależy na jak największym zysku, więc nie dbająoni o dobro całej ludzkiej populacji.

Antybiotykooporność stała się jednym z pod-stawowych niebezpieczeństw dla zdrowia pub-licznego na świecie, zagrożeniem porówny-walnym do ataków terrorystycznych czy klęskżywiołowych. Swoje zaniepokojenie wyrażająnajwiększe światowe instytucje zdrowia pub-licznego, m.in. Światowa Organizacja Zdrowia(WHO), Komisja Europejska (KE) czy Ame-rykańskie Centrum Profilaktyki i Kontroli Za-każeń (CDC). Problem antybiotykoopornościjest na tyle poważny, że może zagrażać osiągnię-ciom współczesnej medycyny.

Zakażenia szpitalne wywołane drob-noustrojami opornymi na antybiotyki po-wodują rocznie dziesiątki tysięcy zgonów nacałym świecie. W samej Europie liczba tawynosi ok. 25 000.

Jakie działania powinny podejmować in-stytucje? Przede wszystkim właściwie stosowaćantybiotyki w medycynie, zapobiegać za-każeniom powodowanym przez drobnoustro-je oporne na leki oraz wzmocnić prace nad no-wymi antybiotykami.

A co my możemy zrobić w obliczu za-grożenia? Prawdę mówiąc, zakres naszegodziałania jest niewielki. Zdecydowanie należymieć świadomość niebezpieczeństwa, jakiegrozi ludzkości, a każdą substancję stosować od-powiedzialnie. <

ewa dolata

co grozi ludzkości?antybiotykooporność

Jeżeli w dzisiejszych czasach ktoś nigdy nie stosował antybiotyków, to prawdopodobnie dlatego, że jest uczulony na penicylinę lub inne substancje przeciwdrobnoustrojowe. Środkite są wygodne w użyciu i wiele osób uznaje ich dobroczynne działanie za pewnik. Niestety

ostatnio coraz częściej mówi się o szczepach bakterii opornych na wszelkie antybiotyki.Substancje przestają działać. Czy grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo?

Fot.: w

ikimedia com

mons/C

C B

Y-S

A 4.0

Page 21: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 21batorak.pl

nauka

„zwierz to iście potworny…”

Spotkanie z żubrem w jego naturalnym środowisku to prawdziwa podróż w czasie… Jegopotęga i majestat przypominają o mamutach, nosorożcach włochatych czy turach. Wszystkie

one wymarły już dawno temu. Żubr europejski (Bison bonasus) jest jednym z ostatnichprzedstawicieli tej pradawnej megafauny.

spotkanie

Mimo późnej pory było duszno i parno.Szczelnie oblepiony błotem i uciążliwymiowadami przedzierałem się przez pierwotne ostę-py Puszczy Białowieskiej. Prowadził mniemiejscowy przewodnik, którego wiara wewłasne umiejętności nawigacyjne utrzymy-wała we mnie nadzieję, że kiedykolwiek jesz-cze powrócę do cywilizacji. Nie wyruszyłem natę wyprawę bez żadnego celu. Już od kilku mie-sięcy był on jasno sprecyzowany – chciałemspotkać włodarza polskich lasów – żubra. Te-raz jednak szczerze żałowałem powziętejwcześniej decyzji. Wykończony długą węd-rówką i ciągłymi ukąszeniami owadów ma-rzyłem o jak najszybszym powrocie. Nagle prze-wodnik zatrzymał się, przerywając moje gorz-kie rozmyślania. Przed nami otworzył się wi-dok na rozległą, puszczańską polanę. Wstrzy-małem oddech. Na skraju lasu stał potężny żubrsamotnik. Samotnikami nazywane są staresamce, które odłączają się od stada i wiodą odo-sobniony tryb życia. Obserwowany przezemnie samiec mógł mieć około 15 lat - poznałemto po rozłożystych i całkowicie stępionych ro-gach, był też wyjątkowo potężny. Jego zwalis-ta sylwetka i nieproporcjonalnie masywnyprzód ciała, cechy tak charakterystyczne dla do-rosłych byków, spowodowały, że mimowolniezacząłem odczuwać niepokój. Największesamce tego gatunku mogą osiągać wagę ponad900 kg. Jestem pewien, że żubr, którego miałemokazję spotkać, był jednym z rekordzistów. Cho-ciaż wiem, że zwierzęta te nie są z natury agre-sywne, to świadomość, że od takiego kolosa nieoddziela mnie żadne ogrodzenie, spowodowała,że postanowiłem się wycofać. Zrobiłem krok dotyłu. Nagle olbrzym podniósł głowę schylonąwcześniej nad soczystą trawą. Zamarłem. Żubrstał jeszcze przez chwilę próbując przebić

wzrokiem ciemności, w których byłem ukryty,po czym odwrócił się i powoli zniknął za czarnągęstwiną lasu.

Spotkanie z żubrem w jego naturalnym śro-dowisku jest niezapomnianym przeżyciem. WPolsce można tego doświadczyć na obszarzePuszczy Białowieskiej, Knyszyńskiej, Borec-kiej, Bieszczad lub na terenach nadleśnictwaWałcz. Największa populacja bytuje w PuszczyBiałowieskiej (około 500 osobników), zdecy-dowanie mniejsza w Bieszczadach (270 osob-ników). Pozostałe są skrajnie nieliczne, a ichprzyszłość jest niepewna. Dlaczego żubry są ta-kie rzadkie? Wpływa na to bardzo wiele czyn-ników. Większość lasów po prostu nie nadajesię na żubrzy dom. Ubogie monokultury sos-nowe o rzadkim podszyciu nie zapewnią do-statecznej ilości pokarmu tak intensywnie eks-ploatującym środowisko roślinożercom. Do-datkowo, silna fragmentacja środowiska leśnegonie pozwala utworzyć dużych, stabilnych po-

pulacji, utrudnia również migracje. Na takich te-renach żubry prześladowane są przez rolnikówbroniących swoich upraw, giną też w wypad-kach drogowych. Innym czynnikiem znacznieosłabiającym populacje tych roślinożercówjest niewielka zmienność genetyczna. Wszyst-kie żubry żyjące współcześnie pochodzą od za-ledwie kilku osobników. Do tak dramatycznejsytuacji doprowadziły wieki polowań znaczącehistorię tego gatunku.

jak feniks z popiołów

Dawniej w Europie występowały 3 pod-gatunki żubra: żubr nizinny, zwany też białowie-skim (Bison bonasus bonasus), żubr kaukaski(Bison bonasus caucasicus) i żubr karpacki (Bi-son bonasus hungarorum). Trzeci podgatunekwymarł pod koniec XVIII w. Żubry kaukaskiew wyniku polowań i wydarzeń związanych zwojną kaukaską utraciliśmy bezpowrotnie w

tymoteusz pieszko

Rycina przedstawiająca żubraz pracy Zygmunta Herbersteina z 1556r.

Rys.: w

ikimedia com

mons

Page 22: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

22 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

nauka

1927 r. Do czasów współczesnych przetrwałytylko żubry nizinne, chociaż na początku XXw. ich los wydawał się przesądzony. Już od koń-ca XVIII w. występowały one tylko w PuszczyBiałowieskiej. Przywilej polowania na nie za-rezerwowany był dla polskich władców, a pó-źniej carów rosyjskich. Niestety,mimo że w XIX w. za zabicieżubra groziły surowe kary, jak np.zsyłka na Syberię, ich populacjanie rozrastała się i nie zajmowałanowych terenów. Apokalipsą dlażubrów okazała się I wojna Świa-towa. Z 727 osobników zanoto-wanych w 1914 r., żaden nieprzeżył wojny. Na świecie po-zostały tylko 54 żubry, wszystkiew ogrodach zoologicznych. Naszczęście znalazła się grupa ludzi,którym los króla polskich kniei niebył obojętny. W 1923 r. z inicja-tywy Jana Sztolcmana założonoMiędzynarodowe TowarzystwoOchrony Żubra. Dzięki pracy Jana Żabińskie-go, dyrektora Ogrodu Zoologicznego w War-szawie, udało się spisać Księgę RodowodowąŻubrów. Pozwalała ona planować przyszłą ho-dowlę i katalogowała wszystkie pozostałeprzy życiu osobniki. Zaistniał bowiem problem:nie wszystkie żubry były żubrami czystejkrwi. Część z nich okazała się żubro-bizona-mi powstałymi w wyniku krzyżówek w ogro-dach zoologicznych. Inne z kolei posiadały do-mieszkę krwi kaukaskiej. Zamieszania narobiłjeden z ostatnich przedstawicieli podgatunkukaukaskiego, samiec KAUKASUS (imionażubrów zapisuje się wielkimi literami). W1908 r. sprowadzono go do Niemiec, gdzie ko-jarzył się z nizinnymi samicami. Dla utrzymaniaczystości krwi podgatunku białowieskiegokonieczna była starannie przemyślana ho-dowla. Żubry podzielono więc na dwie odrębnelinie: nizinną i nizinno-kaukaską. Caławspółczesna populacja żubrów białowieskichpochodzi od zaledwie siedmiu osobników,natomiast linia nizinno-kaukaska od dwunas-tu. W Polsce największą ostoją żubrów linii ni-zinnej jest Puszcza Białowieska, natomiast żubrynizinno-kaukaskie występują wyłącznie wBieszczadach. Żubro-bizonów pozbyto się,wysyłając je na Kaukaz. Dla łatwiejszegorozróżniania osobników należących do obyd-wu żubrzych linii wprowadzono zasady nada-wania im imion. Imiona wszystkich żubrówbiałowieskich zaczynają się od sylaby PO(np. sławny byk PORANEK, który osiągnąłwagę 920kg, POMRUK, POCIECHA) a imio-na żubrów nizinno-kaukaskich od sylaby PU(np. PUMA, PUSZCZAN).

fenomen

Żubr jest fenomenem, jest jednym znielicznych gatunków, który po całkowitymwymarciu na wolności został z powrotemprzywrócony naturze. Stawia to jednak

przed naukowcami bardzo interesujące py-tanie: czy żubry z przeszłości różniły się odtych żyjących współcześnie? Oprócz odna-lezionych kości posiadamy jeszcze wiele źró-deł: jednym z przykładów są prehistorycznemalowidła naskalne. Wiedzę możemy teżczerpać z dawnych relacji pisanych.Przykładem jest fragment Pieśni o Wiśle au-torstwa Konrada Celtisa z 1502 r.:

„(…) Zwierz to iście potworny, w obyczajachsrogi,

Wzrok ogniem ciskający ma, zagięte rogi,Sierść czarną, łeb kudłaty, jak i cielsko całe,Długa broda okrywa mu gardło nabrzmiałe.Gdy w drodze nieprzyjazna stanie mu istota,

Na rogi ją porywa i w powietrze miota,Gdy gniewny – wszystko niszczy i miażdży

dokoła,Nawet drzewa obala uderzeniem czoła!”

Z kolei w 1523 r. Mikołaj Hussowski, po-eta polsko-łaciński, pisał, że między rogamiżubra może usiąść trzech, dorosłychmężczyzn. Opisy te wydają się mocno prze-sadzone. Bardzo utrudnione jest badaniekarpackiego podgatunku żubra. Został on opi-sany na podstawie fragmentu mózgoczaszki,który nie zachował się do naszych czasów.

Najnowsze badania dotyczące życiaspołecznego żubrów okazały się zaska-kujące. Dowiedzieliśmy się, że w stadachtych wielkich roślinożerców panuje… de-mokracja! Amandine Ramos z Centre Na-tional de la Recherche Scientifique prowa-dziła obserwacje żubrów w rezerwacie

Monts-d’Azur położonym w południowo-wschodniej Francji. Z jej badań wynika, żew momencie, kiedy w stadzie żubrów po-jawia się rozłam związany z wyborem kie-runku, w którym ma się ono przemieszczać,odbywa się „głosowanie”. Zwierzęta ruchem

głowy wskazują stronę, w którąchciałyby podążać. Teraz jedenz żubrów cieszący się autory-tetem (np. stara samica) doko-nuje wyboru. Jeżeli opowie sięza głosem większości, podążaza nim całe stado, jeżeli wy-bierze zaś drogę preferowanąprzez mniejszość, dochodzi dopodziału na dwie grupy. Za-chowanie to można wykorzys-tać do ochrony pól uprawnych,często przez żubry niszczo-nych. Zakładając osobnikom,które najprawdopodobniej będąpodejmować decyzję o wyborzekierunku, obroże generujące

elektrowstrząsy, można odwieść całe stadood zamiaru plądrowania upraw. Niestety, po-dobnych badań nie przeprowadzono jeszczenad innymi populacjami tych roślinożerców.Nie wiadomo więc, czy zachowanie to jestuniwersalne, czy wykształcone tylko przezgrupę z Monts-d’Azur.

co dalej?

Spotkanie z imperatorem puszczy, mimoże krótkie, wywołało we mnie skrajneemocje. W drodze powrotnej nie odczu-wałem już zmęczenia. Pogrążyłem się wrozmyślaniach. Z jednej strony odczu-wałem głęboką satysfakcję i radość, z dru-giej zaś smutek. Żubry przetrwały… jakojedne z nielicznych. Nie spotkamy już tura.Ostatnia samica padła w 1627r. Żubrymiały wielkie szczęście, jednak w zmie-niającym się świecie współczesnym powolibraknie miejsca dla tak wielkich rośli-nożerców. Na domiar złego ich ochronaprzestaje być priorytetem. W styczniu tegoroku Generalny Dyrektor Ochrony Środo-wiska wydał pozwolenie na odstrzał 35żubrów. Decyzja ta tłumaczona jest faktem,że żubry wyjadają jabłka i siano. Atmosferapodgrzewana jest też przez wieści o atakuagresywnego żubra na starszego mężczyz-nę. Czy te argumenty przemawiają za tym,by zabić 35 niewinnych zwierząt? Zwierzątbędących przecież jednym z symboli ochro-ny przyrody. Zwierząt, których los nadal jestniepewny i zależy tylko od naszych działań.Czy podejmiemy rozsądne decyzje? <

fo

t.: wik

imed

ia co

mm

on

s/cc

by

3.0

Page 23: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 23batorak.pl

psychologia

nauka życiowa przezinternet?

Czyli o tym, że w pięć minut możesz stać się optymistą…

wróg czy przyjaciel?

Wszędzie słyszymy o tym jak bardzonegatywny wpływ mają na nas mediaspołecznościowe. A co, jeśli jest to cenneźródło wiedzy?

Jeśli chcesz, aby codziennie włączającFacebooka, wyświetlały ci się pozytywne,wspierające i motywujące myśli, sentencje,filmy oraz wypowiedzi kliknij „Lubię to!”,a następnie „Wyświetlaj w pierwszej ko-lejności” przy profilu osób, które poniżej zo-staną wspomniane. Są to postaci, które jużod kilkunastu lat zmieniają życie milionówludzi. Mam nadzieję, że odmienią takżetwoje! Poniżej znajdziesz krótką charak-terystykę danej osoby, jak również jedną zjej sentencji.

deepak chopra

Deepak Chopra jest indyjsko – ame-rykańskim pisarzem, mówcą, a także le-karzem. Napisał łącznie 45 książek, któreprzetłumaczono na 35 języków i wydano wnakładzie 20 mln egzemplarzy. Autor co-dziennie publikuje inspirujące i edukującenagrania, które dają wiele porad do-tyczących życia codziennego, a także ofe-rują szeroką wiedzę dotyczącą człowieka znaukowego punktu widzenia.

louise hay

Louise Hay - amerykańska autorka po-radników samorozwoju i książek motywa-cyjnych. Także wydawca - założycielka wy-dawnictwa Hay House. Najbardziej zasłynęłaz dzieła "Możesz uzdrowić swoje życie", naktórego podstawie nakręcono film. Jej utwo-ry zostały przetłumaczone na ponad 30 języ-ków i wydane w liczbie 50 milionów egzem-plarzy. Autorka krok po kroku uczy w niej, jakrozwiązywać lęki, napięcia i trudności w kon-taktach ludźmi, a także jak skutecznie prze-ciwdziałać i zapobiegać chorobom. Co impo-nujące, teraz ma 89 lat, a wciąż zadziwia swojąwitalnością i niezwykłą mądrością, którą dzie-li się z całym światem. Na swoim profilu co-dziennie publikuje inspirujące sentencje, myś-li i linki do godnych uwagi stron w procesie sa-morozwoju.

gabrielle bernstein

Gabrielle Bernstein jest „życiowymtrenerem”, motywującym mówcą i pi-

sarzem. Prawdopodobnie jest to naj-bliższa nam osoba ze względu na jejmłody wiek (ma 32 lata). Na profilu naFacebooku dzieli się ciekawymi wy-wiadami, sentencjami i sposobami napokonanie blokad, tj. niepewność w do-konywaniu decyzji lub stres.

marianne williamson

Marianne Williamson jest autorką wielubestsellerów New York Times’a, działaczkąspołeczną i nauczycielką samorozwoju. Roz-powszechnia wiele przydatnych wskazówek imyśli na każdy dzień. Co poniedziałek na jej pro-filu możesz znaleźć transmisje wypowiedzi do-tyczących każdej sfery życia.

nowy początek?

Jeśli chcesz codziennie po przeglądaniuFacebooka łatwiej radzić sobie z codziennymiproblemami, ludźmi wokół Ciebie i wi-dzieć świat w trochę bardziej różowych ko-lorach, spróbuj śledzić wspomniane w arty-kule osoby. Jest ich oczywiście więcej, ale cie-kawość sama poprowadzi cię w najlepsząstronę w poszukiwaniu kolejnych autoryte-tów. Mam nadzieję, że od tej pory mediaspołecznościowe wniosą dużo dobra w Two-je życie. Niech moc będzie z tobą! <

julia kałużna

Page 24: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

24 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

felieton

jak napisać artykuł w dniu deadline'u

Zaznaczone w kalendarzu na czerwono. Pogrubionymi literami. Trzy razy podkreślone... … a mimo wszystko ten dzień zawsze zaskakuje tak samo.

Na świecie istnieje pewna wyjątkowagrupa ludzi, której członkowie koniecświata przeżywają w swoim życiu wielo-krotnie. Jednakże nie chodzi o zwykły ka-taklizm przy akompaniamencie niszczy-cielskich fal tsunami i fanfarach wybu-chających wulkanów. Wręcz przeciwnie –jest to ten rodzaj apokalipsy, który przebiegapo cichutku, niezauważalnie dla całej resz-ty świata. Zatem o jakim wydarzeniumowa? Kim są ci biedni ludzie, narażającysię na gniew najwyższej istoty?

To my, dziennikarze. Z Panią Śmierciąjesteśmy za pan brat, bo przynajmniej kil-ka razy w roku zagląda nam w oczy. Za-zwyczaj pod postacią srogiego redaktora na-czelnego o jeszcze bardziej srogim wyra-zie twarzy, szczególnie w te paskudne dni,kiedy i on wie, i my wiemy, że zbliża siędeadline.

Przychodzi wreszcie ten moment, kie-dy nie ma wyjścia – trzeba coś napisać. Leczjuż sam wybór tematu nie jest taki prosty.Hmmm... No bo co ludzie lubią czytać? Wy-wiady! Tak, to jest myśl! Zawsze miło jestznaleźć inteligentnego rozmówcę, który zchęcią podzieliłby się swoimi życiowymiprzemyśleniami i opiniami na każdy temat.Cóż, trochę przykro, że w tej sytuacji jedynąosobą, która mogłaby zostać moim roz-mówcą, jestem ja sama...

pg: co pani sądzi o zawodzie dzienni-karza? czy wiąże pani przyszłość z tąpracą?PG: Prawdę mówiąc w takich chwilach jak

tak, to zdecydowanie nie.

Nie, nie warto tego ciągnąć. Trzebawymyślić coś innego. Reportaże! Tak,relacje z podróży czy ciekawych wy-darzeń kulturalnych zawsze czyta sięprzyjemnie. Lecz o czym ja mogę terazopowiedzieć całemu światu? Ech, mogę

co najwyżej napisać reportaż z uczniow-skiego dnia codziennego:

„Godzina piąta minut trzydzieści. Odkilku dobrych minut nad głową niedaje o sobie zapomnieć świdrującyuszy alarm najokrutniejszego narzę-dzia tortur XXI wieku. Nie, od kilku-nastu; (…) znowu zaspałam...”

A dalej poranny sprint do pociągu.Szalenie ciekawe...

Potrzebne jest coś innego. O, naprzykład recenzja! Tak, pamiętam, że jakiśczas temu przeczytałam fenomenalną po-wieść. Do tej pory pamiętam jej każdyszczegół. Światowy bestseller, kilka mi-lionów sprzedanych egzemplarzy już wpierwszym miesiącu od premiery. Kiedy tomogło być? Ach tak, rok temu w wakacje.Rok temu... Chyba ostatecznie powoli tra-cę resztki nadziei. Przecież nie napiszę o

czymś, co większości ludzi pewnie już daw-no uleciało z pamięci. W takim razie możewarto sklecić recenzję książki, którą ostat-nio przeczytałam. Dlaczego by nie, „Pan Ta-deusz” jest ponoć idealny każdego dnia okażdej porze. Czyżbym była w błędzie?

Lepiej porzucić ten pomysł i wziąć sięza inną recenzję. Czemu by nie muzycznąalbo filmową? Być może, ale jeśli komuśsłoń na ucho nadepnął, to nie jestem idealnąosobą do wykonania pierwszego zadania,ale drugiego z przyjemnością się podejmę.Problem w tym, że ostatnio nie miałam cza-su pójść do kina, bo dnie i noce spędzałamna wymyślaniu odpowiedniego tematu ar-tykułu...

Co mi jeszcze zostało? Priorytetowesprawy kolorowych magazynów, czylizdrowie, moda i uroda. Idzie wiosna, więcjedyne, co mogę powiedzieć, to że nad-chodzi czas na schowanie głęboko do sza-fy ciepłych, zimowych kurtek i wy-

paulina gryz

Rys.: O

la Deblessem

Page 25: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 25batorak.pl

felieton

ciągnięcie lżejszych płaszczy. Alergicymuszą dodatkowo uważać na pyłki; inny-mi słowy – nic odkrywczego. To już lepiejsiedzieć cicho i złapać się innego tematu.

Mamy początek wiosny, wreszcieprzyszła upragniona odwilż. Później na-dejdzie lato i... wakacje! W sumie nie-wiele już zostało tego roku szkolnego:trzeba przecież odliczyć majówkę, maturyi Boże Ciało. Ale czy jest sens drażnićuczniów wizją słonecznych Złotych Pia-sków bądź Lazurowego Wybrzeża, kiedyjeszcze tu i ówdzie leży śnieg? To by byłozbyt niebezpieczne. Gniew rozdrażnio-nego licealisty potrafi być niemalże po-

równywalny z gniewem samego redaktoranaczelnego, brrr...

Odpędźmy te straszliwe wizje. Cza-su zostało już naprawdę niewiele, a jawciąż nawet nie wybrałam tematu. Naj-bardziej odpowiadałyby mi nowinkisportowe. Problem w tym, że każdygorący news ze świata sportu już na-stępnego dnia wcale newsem nie będzie.Nawet wynik najciekawszego, naj-ważniejszego spotkania sezonu utrwalisię jedynie w historii i statystykach.

Zawsze mogłabym się wziąć za psy-chologię. Ponoć współczesną młodzieżokreśla się mianem „dekadentów XXIwieku”. Brak chęci do życia – tym razembynajmniej nie spowodowaną schyłkiemstulecia, a jak już to jego początkiem –i perspektyw na przyszłość sprawia, żenastolatkowie widzą świat w raczejciemnych barwach. Naprawdę jest aż takźle? Każdy odczuwa jakieś lęki: te mniej-sze i większe. Właściwie jest to cały prze-krój trwóg od spędzającej sen z powiekkoszmarnej i złowieszczej matury, aż poobawę przed spotkaniem w komunikacjimiejskiej niepożądanych osób. Temat

można by drążyć dalej, lecz kto chciałbyczytać jakieś moje bzdury, skoro w tymwłaśnie przerażającym XXI wieku jesttylu studentów psychologii, że z pew-nością ktoś bardziej kompetentny odemnie powinien się zgłębianiem tych pro-blemów zająć.

I tak oto zostałam na lodzie. Od-dałam swój materiał na artykuł znaw-com muzyki, szafiarkom, nowym Freu-dom i Jungom. W politykę wolę się niemieszać, bo jeszcze za niewinne żarty,

jak te Macieja Stuhra z gali wręczeniaOrłów, zostanę zdegradowana i trafię doredakcyjnego odpowiednika „klubu Ko-kosa”. W sumie pewnie jest już za pó-źno, bo być może to właśnie ten arty-kuł zapewni mi w nim mało zaszczyt-ne miejsce. Ale czemu się tu dziwić –zazwyczaj takie są właśnie skutki pi-sania w dniu deadline'u. Na zakończe-nie wstawiłabym chociaż jakąśkrzyżówkę, żeby w ten sposób zreha-bilitować się za powyższe wypociny iaby przynajmniej część czytelnikówmiała choć trochę radości z tego arty-kułu. Niestety, nawet tego nie uda mi się

zrobić z powodu braku miejsca... W za-mian zostawiam kilka pożegnalnychwersów:

Jeżeli w dniu deadline'u piszesz swój artykuł,

Koniecznie wymyśl mu chociaż lepszy niż

u mnie tytuł.

A na przyszłość weź się dzień wcześniej

za pisanie,

Unikniesz składania rymów w pociągu

na kolanie... <

Rys.: O

la Deblessem

Page 26: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

26 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

historia

warszawa śladami„kamieni na szaniec”

Niedawno obchodziliśmy 73. Rocznicę Akcji pod Arsenałem. W tym czasie szczególnie pamiętamy o absolwentach naszej szkoły- bohaterach „Kamieni na szaniec”. Są oni wciąż obecni w budynku

Batorego na tablicach pamięci, czy w Muzeum Szkolnym. Jednak w naszym najbliższym otoczeniujest dużo więcej miejsc, w których rozgrywały się wydarzenia książki Aleksandra Kamińskiego.

Oto kilka z nich:

ul. długa 52 , arsenał

Mury warszawskiego arsenału widziałyniejedno zbrojne wystąpienie Polaków. Do in-surekcji kościuszkowskiej i nocy listopadowej26 marca 1943 r. dołączyła Akcja pod Arse-nałem. Była to pierwsza akcja dywersyjna na te-renie Warszawy, odbiła się więc szerokimechem w całym mieście. Jej celem było odbi-cie Jana Bytnara „Rudego” oraz innych wię-źniów z rąk Gestapo. Zakończona sukcesem,przyniosła mieszkańcom stolicy wiarę w siłę Pol-skiego Państwa Podziemnego. Dziś przy bu-dynku arsenału stoi kamień upamiętniający tam-to wydarzenie. To właśnie w tym miejscu od-bywają się centralne uroczystości rocznicowe.

al. niepodległości 159 – mieszkanie „rudego”

23 marca 1943 r. o 4:30 nad ranem do miesz-kania państwa Bytnarów wtargnęło Gestapo iaresztowało Janka i jego ojca. Zostali oni na-tychmiast przewiezieni do więzienia na Pawiaku,gdzie rozpoczęto przesłuchania. „Rudy” nie wy-dał nikogo. Już tego samego dnia jego przyja-ciele byli przygotowani do przeprowadzenia ak-cji odbicia, do której jednak nie doszło z powodubraku zgody dowództwa. Dziś na budynku przyalei Niepodległości 159 znajduje się pamiątkowatablica.

zalesie dolne, ul. królowej jadwigi 11 –dom „zośki”

Drewniany dworek państwa Zawadzkichbywał w czasie okupacji miejscem spotkań do-wództwa AK i Szarych Szeregów. Tam równieżczęsto spotykali się nasi bohaterowie. Dom„Zośki” stoi w tym samym miejscu do dziś, choćw dużo gorszym stanie. Kiedy działka przy ul.Królowej Jadwigi 11 została wystawiona nasprzedaż, mieszkańcy Zalesia Dolnego ogłosi-

li zbiórkę funduszy na jej wykup i utworzenietam miejsca spotkań z historią. Z pewnością jestto inicjatywa godna uwagi i wsparcia.

plac małachowskiego 3, gmach zachęty

To miejsce było świadkiem jednego z naj-bardziej brawurowych wyczynów Janka Byt-nara w czasie działania z Małym Sabotażu. Tenniewysoki, wątły chłopiec zerwał z frontu bu-dynku trzy ogromne niemieckie flagi. Kiedy na-stępnego dnia „Rudy” pokazał „Alkowi” swojązdobycz, przyjaciel nie chciał mu uwierzyć, do-póki nie ujrzał gmachu Zachęty ogołoconego zflag na własne oczy.

ul. polna/ trasa łazienkowska – kawiarnia lardellego

Mniej więcej u zbiegu ulicy Polnej i dzi-siejszej Trasy Łazienkowskiej, podczas okupacji

mieściła się jedna z najbardziej lubianych przezNiemców kawiarnia. Wśród Polaków jednak tomiejsce budziło z tego powodu nieprzyjemneskojarzenia. Właśnie dlatego pewnego zimo-wego dnia 1942 r. Alek Dawidowski sponta-nicznie namalował na kolumnach przed bu-dynkiem dwa znaki Polski Walczącej. Były topierwsze „kotwice” na murach Warszawy. Sąone wszystkim nam dobrze znane, gdyż ak-tualnie znajdują się na naszym szkolnym patio.

ul. krakowskie przedmieście – pomnikkopernika

Miejsce kolejnej z bardzo odważnych ak-cji Alka. 11 lutego 1942 r., kiedy spostrzegł, żejest ku temu sposobność, nasz bohater postanowiłzdjąć z pomnika słynnego astronoma nie-miecką tablicę , przykrywającą napis po polsku.Śruby przytwierdzające tablicę dały się bez tru-du odkręcić, po czym Alek wrzucił ją po-śpiesznie w zaspę śniegu. Tam pozostała w ukry-

julia góra

fot

.: w

ikim

edia

com

mon

s

„alek” jeżdżący na fontannie przy politechnice warszawskiej.

Page 27: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 27batorak.pl

historia/konkurs

ciu przez kilka dni, aż chłopcy wydobyli jąstamtąd i przewieźli na Żoliborz. Aktualnie tab-lica pozostaje w rękach Muzeum Historyczne-go m.st. Warszawy.

kampus główny politechniki warszawskiej – fontanna

Wśród zabudowy Politechniki War-szawskiej zachowała się okrągła fontanna, poktórej Alek postanowił jeździć na rowerze, cozostało uwiecznione na znanym zdjęciu.

ul. długa 38/40- pałac pod czterema wiatrami

Ten barokowy pałac był w czasieokupacji siedzibą niemieckiego Minis-

terstwa Pracy i Opieki Społecznej. Pod-czas odwrotu po Akcji pod Arsenałem,jej uczestnicy kierowali się ulicą Długąw kierunku Starówki. Właśnie przytym budynku rozegrała się strzelaninapomiędzy nimi a pracownikami minis-terstwa. W jej wyniku ranny w brzuchzostał Alek, który mimo to zdołał rzu-cić celnie granat w Niemców i uratowaćprzyjaciół. Niestety rana okazała się dlanaszego bohatera śmiertelna.

ul. bracka 23

W lutym 1943 r. zaszła konieczno-ść przeniesienia rzeczy i materiałów zmieszkania w kamienicy przy ulicy

Brackiej 23. Cała akcja ewakuacjitrwała aż kilka godzin i wzięło w niejudział wielu chłopców. Niestety nie po-zostali niezauważeni. Rozpętała sięstrzelanina, w wyniku której rannyzostał „Rudy”.

To nie są oczywiście wszystkiemiejsca w Warszawie i okolicach, któ-re mają związek z naszymi bohaterami.Są one jednak najbardziej znaczące.Może warto, jeśli kiedykolwiek bę-dziemy przechodzić obok, wspomnieć,jakie zdarzenia - bohaterskie, wyma-gające odwagi, czy po prostu ciekawe-miały tu miejsce. <

konkurs muzeumszkolnego

Udziel odpowiedzi na proste pytanie i wy-graj przewodnik turystyczny po Mazowszu.

W zbiorach Muzeum Szkolnego znaj-duje się zdjęcie prof. Stanisława Malca, nau-czyciela fizyki w Batorym, w latach 1927- 1937. Odpowiedz na pytanie: w jakim

kierunku geograficznym jest zwróconyprofesor na załączonym zdjęciu? wy-jaśnij również, jaki był sposób dojścia dowłaściwego wniosku.

Odpowiedzi wysyłajcie na [email protected]

Podpiszcie się imieniem nazwiskiem iklasą. Ze zwycięzcami skontaktujemy sięmailowo. Czekamy do 30 kwietnia! (Wy-grywa pierwsza poprawna odpowiedź!)

Autorem pytania konkursowego jest p.prof. Marcin Miros. <

fot

.: a

rch

iwu

m m

uze

um

szk

oln

ego

Page 28: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

28 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

podróże małe i duże

Miasto położone jest bardzo blisko ma-lowniczego regionu - Saksońskiej Szwajcarii.Oprócz wielu wspaniałych miasteczek orazpięknych parków narodowych położonychw tej części Niemiec, jest ono punktem obo-wiązkowym na szlaku każdego turysty. Od-budowy prawie od zera po II wojnie świa-towej jak gdyby nie widać. Wszystko wy-gląda tak, jakby stało tutaj spokojnie od wie-ków. Nowe budynki współgrają ze starszy-mi. Historia jest wszechobecna, ale nie od-

strasza. Mnie stolica Sasów zachwyciła wciągu dwóch dni. Oto kilka miejsc, które zro-biły na mnie największe wrażenie.

dary króla sasa

Na początek zespół pałacowy Zwinger.Wybudowany na życzenie Augusta II Moc-nego (będącego także elekcyjnym królemPolski) kompleks architektoniczny widzia-ny z góry przypomina kwadrat. Dziedziniec

wewnętrzny wypełniają fontanny, trawa i tu-ryści. Na jednym z obrazów Canalettamożna zobaczyć, że dawniej dorożki jeździłypo tym swego rodzaju placu. We wnętrzu za-mku znajdziemy wystawę porcelany (bardzozasobne zbiory wschodnioazjatyckich i miś-nieńskich okazów), zbrojownię (z różnymihistorycznymi broniami) oraz Galerię Sta-rych Mistrzów. W tej ostatniej zobaczymyobrazy Rubensa, Rembrandta, Jana Ver-meera, wspomnianego Canaletta (opróczdzieł przedstawiających Drezno, także wspa-niałe obrazy z widokami na Wenecję i We-ronę). Znajduje się tu wielkie dzieło Rafae-la „Madonna Sykstyńska”, a nawet jedna pra-ca El Greco. Podobały mi się krótkie cie-kawostki (na szczęście po angielsku!)umieszczone przy niektórych płótnach.Oprócz prac malarskich możemy podziwiaćtakże piękny widok pobliskich budowli roz-taczający się z okien. Jedyną wadą jest, choćmoże i ekonomiczne, wykorzystanie prze-strzeni. Ściany wysokich pomieszczeń sącałkowicie pokryte obrazami, więc niektó-re znajdują się wysoko pod sufitem. Utrud-nia to nieco kontemplację dzieła, ale czegosię nie robi dla sztuki… Wybierając się tu-taj, trzeba nastawić się na trzy piętra złącznie dwudziestoma trzema salami, wy-

olla kapelińska

Niegdyś jedna ze stolic unijnego państwa polsko-saskiego. Miejsce, gdzie Mickiewicz dał życie III części „Dziadów”.

Wreszcie bolesna ofiara II wojny światowej. A jak dzisiaj wygląda…no właśnie co? Drezno!

miasto króla sasa

2.

Fot.: Olla K

apelińska

Fot.:

Olla

Kap

eliń

ska

Zespół pałacowy Zwinger

Page 29: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 29batorak.pl

podróże małe i duże

pełnionymi po brzegi obrazami. Może na-sze nogi nie będą zadowolone, ale… oczyi dusza na pewno.

spełniona miłość romantyczna

Pewnego rodzaju nowocześniejszymodpowiednikiem tego muzeum jest Gale-ria Nowych Mistrzów. To prawdziwy rajdla fanów romantyzmu! Całe piętro po-święcone jest takim malarzom jak CasparDavid Fredrich, Wolfgang Oehme, CarlGustav Carus... ale zacznijmy od po-czątku. Powitają nas rzeźby starożytnychbóstw i myślicieli. W tym samym po-mieszczeniu znajdują się okazy nowo-czesnej sztuki rzeźbiarskiej. Bardzo od-powiadało mi to połączenie. Bardzo rea-listyczne odwzorowania ludzkich sylwe-tek tuż obok minimalistycznych „głowo-nogów” sprawiały, że nie można było sięnudzić. W 2002 roku muzeum bardzoboleśnie przeżyło powódź. Najstarszeeksponaty jeszcze nie są do końcauporządkowane. Stoją w małych przed-sionkach między jedną a drugą, większąsalą. I tak można dostać oczopląsu od wie-lości czarno i czerwono figurowych wazgreckich, egipskich sarkofagów czy rzym-skich popiersi. Zostałam miło zaskoczo-na, gdyż audio przewodnik był dostępnytakże w naszym języku (i wliczony w cenę biletu wstępu).Więc gdy zainteresowało nas jakieśdzieło zazwyczaj można było do-wiedzieć się o nim czegoś więcej.Znalazłam tu nawet (albo tylko) pojednym obrazie Klimta, van Goghai Paula Gaugaina. Osobiście podo-bało mi się bardziej niż Galeria Sta-rych Mistrzów. Może przez to, że wo-limy to, co nowocześniejsze. Alesama koncepcja kompozycji wysta-wy też robiła swoje.

800 lat historii na 25000 kafli

Jednym z symboli miasta jest tzw.„Orszak książęcy”. To niegdyś malo-widło ścienne (o powierzchni 957 metrówkwadratowych) znajduje się w samymśrodku starówki na bocznej fasadziegmachu Langer Gang. Stworzył je Wil-helm Walter, aby upamiętnić 800–letniąhistorię dynastii Wettynów, władającej Sa-ksonią. Możemy podziwiać zatem długipochód królów, margrabiów, hrabiów (wsumie 94 postacie)…a na jego końcu wi-dzimy samego wykonawcę dzieła. Nie-stety, posłużył się on nietrwałą metodąsgraffito (tynku drapanego), przez cowarunki atmosferyczne doprowadziły doznacznego zniszczenia dzieła. Obraz ura-towano na początku XX wieku, prze-nosząc go na 25 000 porcelanowychpłytek, które przetrwały niemal bezszwanku czasy II wojny światowej. Popóźniejszej renowacji największy cera-miczny obraz świata wygląda naprawdęwspaniale.

osnute deszczem budowle

Prażanie mają Most Karola, drez-deńczycy – Most Augusta. Oba są ka-mienne oraz stanowią jedne z najstar-

szych w Europie. I choć Niemcy in-spirowali się praską budowlą, ich dziełowcale nie ustępuje pierwowzorowi.Doskonale komponuje się z charakte-rystycznymi budynkami, które - niegdyśjasne - teraz wyglądają, jakby dopieroco spadł deszcz i pokrył je czarnąmgłą. (No dobra, to tylko piaskowiec,z którego są zbudowane, utlenił się, alenie martwmy się tym zbytnio, życie jestzbyt okrutne, aby go nie poetyzować.)Wśród nich wart uwagi jest Kościół Ma-rii Panny. Na miejscu aktualnej świąty-ni wielokrotnie stawały i popadały wruinę inne. Wreszcie po bombardowa-niu w 1945 roku z barokowej budowlizostała tylko sterta gruzu. Aż do 1989roku stanowiła ona bolesną pamiątkęwojny. Prace rekonstrukcyjne skoń-czyły się dopiero 11 lat temu. Odbu-dowa kościoła (sfinansowana ze środ-ków zebranych w kraju i za granicą)jako zadanie niezwykle trudne dla kon-serwatorów zabytków stała się symbo-lem pojednania. Nowy krzyż na kopułęsfinansował m.in. syn angielskiego pi-lota, który bombardował Drezno w1945 roku. Obecna budowla wzniesio-na jest zarówno z wydobytych z gruzuoraz nowych materiałów. Stare już utle-nione cegły wyraźnie odznaczają się natle nowego jasnego piaskowca.

Drezno położone jest zaledwie 100km od granicy z Polską, a wspaniałymiautostradami niemieckimi można siętam dostać w godzinę. Pełne baroko-wego przepychu, utlenionego piaskow-ca, wybitnych dzieł sztuki i nie tylko…Czeka tylko, żeby je odkryć. <

1. 3.

1. powojenne riuny Kościoła Marii Panny2. Kościół Marii Panny współcześnie3. największy ocalały fragment ściany świątyni włączo-ny w nową konstrukcję

fot

.: w

ikim

edia

com

mon

s/c

c-b

y-s

a 4

.0

Fot.: w

ikimedia com

mons/C

C B

Y-S

A 3.0 de

Fot.: w

ikimedia com

mons

„Orszak książęcy”

Page 30: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

30 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

podróże małe i duże

zamek królewski od nowa

Nie ma chyba wśród nas osoby, która nigdy niebyła w Zamku Królewskim. Zapewne jeszcze z podstawówki

Zacznijmy od poznania historii ZamkuKrólewskiego. Początki grodu sięgają pano-wania księcia Bolesława II (lata 1294 - 1313).W pierwszej połowie XIV w. mieszkańcymogli cieszyć się nowo zbudowaną wieżą. Dal-sza rozbudowa nastąpiła za panowania księ-cia Janusza I Starszego na przełomie XIV i XVw. Powstał wtedy Dwór Wielki, w którymzbierały się sejmy mazowieckie. Został onwzniesiony w stylu gotyckim, który to fakt poII wojnie światowej postanowiono upamięt-nić i zrekonstruować – możemy więc podzi-wiać go m.in. na dziedzińcu.

W roku 1524 zmarł książę mazowieckiStanisław, a zaledwie dwa lata później JanuszIII. Byli oni ostatnimi książętami mazowiec-kimi, dlatego też ich ziemie przeszły pod pa-nowanie króla Zygmunta I Starego. Zamekwarszawski został wtedy wliczony do licznegogrona rezydencji królewskich. Wyróżniał gojednak fakt, że to właśnie jego wybrała sobiena miejsce zamieszkania wdowa po Zyg-muncie Starym, królowa Bona, a następnie ichcórka – Anna Jagiellonka.

Po zawarciu unii lubelskiej w roku 1569 Za-mek został siedzibą Sejmu Rzeczypospolitej.

Rozbudowano też dawny Dwór Wielki – do pra-cy zatrudniono włoskich architektów. Byli toGiovanni Battista Quadro (twórca renesanso-wego ratusza w Poznaniu) i BernardoMoran-do (autor architektury Zamościa).

Kariera Zamku Królewskiego ożywa po-nownie po przeniesieniu stolicy do Warszawyprzez Zygmunta III Wazę. Znów zaczęto roz-budowywać budynek – był coraz podobniejszydo znanego nam dzisiaj – pięcioskrzydłowy, zdziedzińcem wewnętrznym. Rządy Wazów toniewątpliwie okres świetności Zamku – zadbanobowiem również o detale, takie jak liczne zdo-bienia. Wzniesiono też Kolumnę Zygmunta.

Niestety, wkrótce nastąpił potop szwedzki.Zamek został ograbiony, a wnętrza zdewasto-wane. Po ustaniu najazdu skupiono się na od-budowie zniszczeń. W czasie panowania Sasówdobudowano drugie piętro nad częścią gotyckąi zlikwidowano piętro trzecie południowegoskrzydła. Tym samym dach został wyrównany.W XVIII w. zbudowano też barokowe, boga-to zdobione skrzydło (to, które możemy po-dziwiać od strony Wisły).

W 1764 r. na tron polski wstąpił StanisławAugust Poniatowski. Po pożarze południowe-

go skrzydła Zamku postanowił je odbudować,a także trochę unowocześnić – według projek-tu Jakuba Fontany. Potem jednak projektantzmarł, a jego stanowisko przejął DominikMerlini. Został on twórcą apartamentów kró-lewskich i państwowych, do których wliczająsię m.in. Kaplica, Sala Canaletta, Sypialnia Kró-la, Sala Wielka, Tronowa, Rycerska i GabinetMonarchów Europejskich. Merliniemu poma-gał Jan Chrystian Kamsetzer, a także liczna gamaartystów, takich jak malarz Marcello Bacciarelliczy rzeźbiarz André Le Brun. W Zamku od-bywały się obiady czwartkowe (oprócz lata). Bar-dzo ważnym wydarzeniem w Zamku Królew-skim było z pewnością uchwalenie Konstytu-cji 3 maja. W 1795 r. Stanisław August abdy-kował i wyjechał, a Polska przestała istnieć namapie Europy.

Do wybuchu powstania listopadowego wZamku mieściły się urzędy zaborcze, a poupadku tego powstania został rezydencją na-miestników carskich. W okresie KrólestwaPolskiego rozebrano domy stojące po za-chodniej stronie zamku i utworzono placZamkowy. Jego twórcą został Jakub Kubic-ki, autor Arkad Kubickiego.

iza siwińska

pamiętamy wiele wycieczek (u mnie w trzeciej klasie) do tego budynku. Czemu jednak nie zwiedzić go jeszcze raz i nie spojrzeć na niego z innej perspektywy?

Fot.: w

ikimedia com

mons

Page 31: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 31batorak.pl

podróże małe i duże

Od 1920 r. Zamek Królewski był rezydencjąNaczelnika Państwa, a od 1926 prezydenta RP.Miały tu miejsce wydarzenia ważne dla Pola-ków, takie jak uroczystość wręczenia buławymarszałkowskiej Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu przez prezydenta Ignacego Moś-cickiego, a także podpisanie przez prezydentaKonstytucji w 1935 r.

We wrześniu 1939 r. na Zamek Królewskispadły bomby – w tej sytuacji pracownicy Mu-zeum Narodowego i historycy sztuki postano-wili uratować wyposażenie budynku. To właś-nie oni przewieźli do piwnic Muzeum Naro-dowego prawie 80% dzieł sztuki z Zamku. Natym jednak nie poprzestano. Muzealnicy wy-montowywali wszystko, co tylko dało się z Za-mku zachować, a więc drzwi, podłogi, komin-ki, a nawet fragmenty malowideł naściennych.Musiano się bardzo spieszyć, bowiem Hitler roz-kazał już wysadzić Zamek i w ściany budynkuzaczęto wwiercać tysiące otworów na ładunkiwybuchowe. Wyrok zapadł jednak w roku 1944– Zamek został zburzony.

W 1949 r. Parlament wydał dekret, z któ-rego wynikało, że Zamek ma zostać odbudo-wany, władze PRL bardzo się jednak wzbraniałyprzed wprowadzeniem tych planów w rzeczy-wistość. Szczególnie za rządów Władysława Go-mułki ostro krytykowano pomysł odbudowy Za-mku, tłumaczono się też, że nie ma na to pie-niędzy. Kilka razy rozpoczynano prace pro-jektowe, jednak zawsze były przerywane. Po-tem jednak nastała dekada Gierka, a zwolenni-cy odbudowy Zamku wykorzystali ten przełompolityczny i uzyskano zgodę na urzeczywist-nienie planów. Prace rozpoczęto w roku 1971,trwały zaś do 1984. Niezwykły jest fakt, że pie-niądze na odbudowę Zamku Królewskiego zos-tały zaczerpnięte całkowicie (co do złotówki!)ze składek społecznych. Oczywiście, wyko-rzystano fragmenty oryginalnego budynkuocalałe z czasów II wojny światowej. Zamek za-czął pełnić funkcję muzeum.

Historię tego miejsca można poznać na wy-stawie multimedialnej „Zniszczenie i odbudo-wa Zamku Królewskiego w Warszawie”, znaj-dującej się w piwnicy budynku (wejście w szat-ni). Bardzo polecam odwiedzenie tej wystawy,ponieważ robi ona niesamowite wrażenie. Eks-pozycja składa się z trzech sal: pierwsza pre-zentuje historię Zamku od czasów książąt ma-zowieckich aż do dwudziestolecia międzywo-jennego. Następna sala poświęcona jest czasomII wojny światowej. To właśnie ta część wystawyzrobiła na mnie największe wrażenie. Zdjęciazburzonego Zamku otaczające mnie z trzechstron, a także odgłosy spadających bomb po-zostawiają naprawdę silne wrażenie. Ekspozy-cja trzyma w takim napięciu, że podczas jej

oglądania żaden ze zwiedzających nie od-ważył się nic powiedzieć – zapadła grobowa ci-sza, co jest dosyć znamienne, ponieważ ludzi wpomieszczeniu było sporo. Trzecia sala po-święcona jest odbudowie Zamku, a atmosferaw niej panująca umożliwia odetchnięcie po po-rażającej wcześniejszej wystawie.

Zwiedzanie rozpoczynamy od pierwszegopiętra. Zaprezentuję tutaj wybrane przeze mnie,ciekawsze pokoje i sale (zachęcam jednak doobejrzenia wszystkich). W Sali Canaletta zgro-madzone są obrazy Bernarda Bellotta (zwane-go Canalettem) przedstawiające panoramęWarszawy. To właśnie na podstawie tych ob-razów po wojnie odbudowywano część bu-dynków. Z Salą Canaletta sąsiaduje KaplicaMała, która wygląda bardzo ładnie, głównieprzez połączenie zieleni, czerwieni, bieli izłota. Dwukrotnie modlił się tu papież Jan Pa-weł II. Ciekawym pomieszczeniem jest równieżPokój Sypialny, bardzo elegancki i ciekawieurządzony. Warto zajrzeć też do Sali Rady, miejs-ca posiedzeń Rady Nieustającej. Trzeba nad-mienić, że tron (krzesło tronowe, bez dekora-cji) znajdujący się w tej sali jest oryginalny, niejest rekonstrukcją. Niesamowite wrażenie robiteż przepiękna Sala Wielka, zwana również Ba-lową. To właśnie na tę salę spadła pierwsza bom-ba skierowana na Zamek Królewski. Zachwy-ca ona wystrojem i delikatnością przy zacho-waniu wielu złotych zdobień i kolumn, a takżedekorowanej posadzki i sufitu. Pomieszczeniem,które koniecznie trzeba obejrzeć, jest niewątpli-wie Pokój Marmurowy. Jest on poświęconywszystkim polskim królom. Możemy w nim zo-baczyć obrazy ich przedstawiające (autorstwaMarcella Bacciarellego), w tym największy,„Portret Stanisława Augusta w stroju korona-cyjnym”. Bardzo interesująca jest również SalaTronowa. Ciekawa jest tutaj dekoracja zakrzesłem tronowym (tzw. zaplecek i baldachim),ze srebrnymi, haftowanymi orłami. Zostały oneodtworzone dopiero w latach 90. XX w., po tym,jak w 1991 r. odnaleziono jednego jedynego za-chowanego orła. Resztę zabrali hitlerowcy.Możemy także zajrzeć do Gabinetu MonarchówEuropejskich, w którym znajdują się portretym.in. Fryderyka II i carycy Katarzyny II. Napierwszym piętrze znajdują się także obrazy JanaMatejki.

Przejdźmy teraz na parter. Znajduje się tu Ga-leria Lanckorońskich. Możemy w niej podziwiaćzbiory podarowane Zamkowi w 1994 r. przezKarolinę Lanckorońską. Możemy znaleźć wś-ród nich dzieła pochodzące z kolekcji StanisławaAugusta Poniatowskiego, w tym dwa obrazyRembrandta: „Dziewczynę w ramie obrazu” i„Uczonego przy pulpicie”. Mnie szczególnie po-dobał się ten pierwszy, ponieważ odniosłamwrażenie, jakby dziewczyna wychodziła z ob-razu. Niesamowite wrażenie robi także DawnaIzba Poselska. To tutaj zbierał się sejm polsko-litewski po unii lubelskiej. Pomieszczenie to jestpiękne w swojej surowości, posiada niezwykłyklimat. Szczególnie ważne są w nim herby pro-wincji dawnej RP namalowane na stropie. Naparterze możemy obejrzeć też galerię Malarstwa,Rzeźby i Sztuki Zdobniczej. Bardzo interesującyjest też fragment muru z czasów wojny, z otwo-rami na ładunki wybuchowe zrobionymi przezNiemców.

Na drugim piętrze możemy oglądać wy-stawy czasowe. Zachęcam również do obej-rzenia Arkad Kubickiego (wejście z zewnątrzod strony Wisły oraz od środka Zamku, kory-tarzem za szatnią). Korytarz ten został zbudo-wany w latach 1818-27 według projektu Ku-bickiego, o którym już wspominałam. Pełnił onwtedy funkcje ulicy – tunelu. Po powstaniu lis-topadowym stacjonował tu Pułk Czerkiesów izamurowano Arkady, zaś po odzyskaniu nie-podległości urządzono tu garaż dla pojazdówprezydenta. Niesamowite jest to, że Arkady prze-trwały II wojnę światową, jednak nie prowa-dzono w nich remontów ani nie odnawiano przyokazji odbudowy Zamku Królewskiego. Za-niedbanie doprowadziło do zagrożenia katastrofąbudowlaną. Prace remontowe rozpoczęto do-piero w roku 1995 i trwały one aż do 2009.Połączono Arkady korytarzem z Zamkiem Kró-lewskim. Arkady Kubickiego zrobiły na mnieogromne wrażenie, przez swą surowość i mo-numentalność. Możemy z nich przejść równieżna wystawę archeologiczną, na której możemyzobaczyć wydobyte podczas odbudowy wy-kopaliska oraz rekonstrukcje mieszkania służbydworskiej z XVIII w.

Zamek Królewski jest jednym z symbo-li Warszawy. Jego historia jest bardzo cieka-wa i ściśle związana z naszą państwowością.Miewał wzloty i upadki, zawsze razem z na-szym krajem. Poznając jednak jego historię,możemy wywieść z niej jedną ważną lekcję:powinniśmy dążyć do tego, aby nie zatracićnaszego narodowego „my”. Dlatego też war-to lepiej poznać to miejsce. Na koniecchciałabym więc Was zachęcić do odkrywa-nia Zamku Królewskiego na nowo. Miłegospaceru po tych pięknych wnętrzach! <

Dawna Izba Poselska

Fot.: w

ikimedia com

mons

Page 32: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

32 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

teatr

cisza po burzyCzłowiek, jak to u Shakespeare’a, znowu na granicy rzeczywistości i magii, w ostatniej

wielkiej sztuce dramaturga. Grzmi w Teatrze Polskim.

Wzburzone morze, fale raz po razzalewają pokład, wicher wieje. Jed-nym słowem burza. Rzadko kiedy wy-stępuje u Shakespeare’a przypadkowo.Teraz jest to burza bardzo teatralna.Zostaje bowiem zainscenizowana, aposiadającym taką władzę nad naturąokazuje się Prospero (Andrzej Sewe-ryn), władca Mediolanu, wygnany zkrólestwa wraz z córką przez własnegobrata Antonia (Grażyna Barszczewska).Płynąc w wątpliwej trwałości łódce,Prospero i Miranda cudem trafiają naprawie bezludną wyspę. Akcja zaczynasię kilkanaście lat później, gdy dziwnymtrafem obok ich miejsca pobytuprzepływa statek, na którym podróżują:zdrajca Antonio, król Neapolu z synemoraz przyjaciel Prospera z dawnychlat, Gonzalo (Jarosław Gajewski). Bu-rza to pretekst do zemsty, do zatrzy-mania ich na wyspie i pokierowania ichlosami. Może to zrobić główny bohater,który posiadł wiedzę magiczną z ksiągmediolańskich. Dzięki niej jest w sta-nie porwać się na dzieło naprawy prze-szłości. Tylko czy siły ponadnaturalnemogą naprawdę coś zmienić?

Bardzo ciekawie przedstawiona jestsama osoba maga, w czerwonym, nie-gdyś błyszczącym, teraz mocno zaku-rzonym płaszczu, z nieodłączną księgąi bardzo typową pałeczką. To postać,która chyba najbardziej przyciąga uwa-gę,jest też, mimo całej magii, bardzo na-turalna. Prospero to przede wszystkimktoś, kogo zdolności czynią niemalwszechmocnym, co tłumaczy jego ko-miczny dystans do niektórych spraw.Tym bardziej jednak zastanawia fakt, żenie może dzięki nim zyskać wolności.Zamiast tego inscenizuje na wyspiejakby przedstawienie, w którym do-

wolnie manipuluje aktorami – pa-sażerami rozbitego podczas burzy stat-ku - aby w końcu im przebaczyć i oka-zać się tylko, albo aż,zwykłym człowie-kiem. Interesujący jest również kontrastpomiędzy poszczególnymi postaciami,dobrze podkreślony wyglądem. Antonioi jego towarzystwo to nienagannie ubra-ni dżentelmeni, wszyscy w jasnychsłomkowych kapeluszach. Z kolei bo-haterowie przebywający od dłuższegoczasu na wyspie wyglądają różnie, alewszyscy bardzo niedbale. Jasne ubranierozbitków oraz ich znikanie i pojawia-nie się za trzema kurtynami w głębi sce-ny przywodzi na myśl raczej duchy niżludzi, a okazyjnie grająca muzyka nibyze starego gramofonu, do której Sewe-ryn z zamiłowaniem tańczy, dopełniawrażenia jakiejś nierealności.

Wielką zaletą „Burzy” są sceny ko-miczne, a szczególnie scena ze Stefanemi Trynkulem, służącymi Antonia,raczącymi się (to mało powiedziane!)

winem, które ocalało z rozbitego statkualbo rozmowa czterech panów zaraz ponieoczekiwanym znalezieniu się na wy-spie. Poziom aktorstwa waha się od bar-dzo dobrego do mało przekonującego, amiejscami irytującego, co mogło byćoczywiście celowe(!). Niestety, mocnąstroną spektaklu nie jest reżyseriaświatła. Również w scenografii czegośmi zabrakło, a szkoda, ponieważ gra ak-torów i atmosfera nie zostały podkreś-lone tak, jak na to zasługiwały. „Burza”to spektakl dobry, ale nie wybitny. Za-brakło bowiem czegoś ważnego, na cowidz liczy w teatrze. Może to niedo-stateczne emocje, może brak pewnegozaintrygowania i oderwania od rzeczy-wistości. Za to ciekawym przełama-niem dotychczasowej konwencji w tymdramacie jest ostatni monolog Prospe-ra, w którym Shakespeare zwraca siębezpośrednio do widzów. To wyciszeniei szczere pożegnanie przed powrotem doMediolanu, czyli do domu. <

zuzanna pyzikiewicz

Fot. B

artek Warzecha / T

eatr Polski w

Warszaw

ie

Page 33: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 33batorak.pl

teatr

przeżyć katharsis podczas

kolacji … kanibaliZobaczyć w sobie człowieka? Tak, wybierając się na sztukę "Kolacja kanibali".

julia iwoła

Francja. 1942 rok. W jednej z kamienicw środku miasta siedmioro przyjaciół świę-tuje dwudzieste piąte urodziny uroczej i at-rakcyjnej Sophie. Z kuchni czuć zapach pie-czonego mięsa, z radia dobiegają radosnenuty charlestona. Wszyscy z kieliszkamiszampana w dłoniach prowadzą ożywionąkonwersację. Chcą spędzić wspólnie czas nazabawie i na beztroskim zapomnieniu o pa-nującej wojnie i okupacji kraju. Impreza roz-kręca się… do momentu, gdy za oknem roz-legają się odgłosy strzałów. Na chodniku leżądwaj zamordowani niemieccy żołnierze.

I tak naprawdę od tej chwili zaczyna sięwłaściwa akcja spektaklu „Kolacja kanibali”w Teatrze Polonia. Energiczne stukanie dodrzwi. Do mieszkania pewnie wkraczażołnierz SS. Kaubach to znajomy panadomu, od którego często kupował książkii z którym lubił dyskutować na temat filo-zofii antycznej. Z tej racji okazuje dobro-duszność. Z każdego mieszkania domu,przy którym zginęli Niemcy, aresztujądwie osoby. W tym wypadku miłośnik li-teratury pozwala zebranym dokonać wy-boru. Dwie osoby poświęcą życie dla po-zostałych pięciu. Litościwy gest, czy cy-niczna zabawa? Bez względu na wszystko,znajomi muszą wybrać.

Reżyser Borys Lankosz pozostawił pub-liczności niemało miejsca na przemyślenia.Wraz z rozwojem akcji, po mistrzowsku ser-wuje nam kolejne porcje napięcia. Potęgu-je niepokój w naszych głowach. Kogo wy-brać? Kto poszedłby na śmierć w imię dru-giego człowieka, mimo tego, że jest nie-winny? Czy będzie to doktor Jean-Paul, któ-ry leczy żony oficerów Wehrmachtu, czydobrze wykształcony profesor filozofii Vin-

cent, albo Françoise - wojenna wdowa za-chęcająca do walki z okupantem? Czymoże jednak niewidomy Pierre, dzielniewalczący niegdyś na polu bitwy? Kto zechcepoświęcić się dla drugiego?

Wraz z przesuwającymi się wskazów-kami zegara pojawiają się kolejne argumenty„dlaczego nie ja”. Uczestnicy kolacji, dotądoddani przyjaciele, zdają się kierować tyl-ko jednym: zwierzęcym instynktem, mó-wiącym, że trzeba jakoś przetrwać, nieważnejak i czyim kosztem.

Mimo szczególnych okoliczności - ak-cja toczy się w czasie II wojny światowej– sztuka jest ponadczasowa. To opowieśćo nas samych, o naszych codziennych wy-borach. O naszych wadach i słabościach,które wychodzą na światło dzienne wchwilach próby. Grupa ludzi w małymmieszkaniu, a właściwie na scenie, jest od-

zwierciedleniem społeczeństwa. Ukazujecały wachlarz ludzkich twarzy: od bez-bronnej i niewinnej blondynki, która nie jestświadoma tego, co się dzieje, po najwięk-szego intryganta i podżegacza, bojącego sięspojrzeć prosto w oczy śmierci. Skupieni nadziałaniach bohaterów, zadajemy sobiepytania: jak ja postąpiłbym/postąpiłabym wtakiej chwili, czy potrafiłbym/potrafiłabymzrobić coś dla drugiej osoby? Na ile potrafiębyć człowiekiem?

„Kolacja kanibali” to z pewnościądobry wybór na spędzenie wieczoru.Plątanina myśli murowana, tym bardziej,że koniec spektaklu nic nie sugeruje, tyl-ko zostawia nas w wirze własnej inter-pretacji i wyjaśnień. Jaka będzie odpo-wiedź na subtelnie zadane pytanie w pu-encie – przekonajcie się sami, Drodzy Czy-telnicy, w Teatrze Polonia. <

Fot. T

omek S

łupski / materiały prasow

e Teatru P

olonia

Page 34: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

34 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

teatr

20 stycznia 2016 roku w TeatrzeWspółczesnym w Warszawie odbyło sięprzedstawienie pt. Niepoprawni w reżyseriiMacieja Englerta. W XX wieku TadeuszBoy-Żeleński zachwycał się dramatem, okreś-lając go mianem „fenomenu oryginalności”.Do dziś literaturoznawcy i teatrolodzy od-krywają piękno, nietuzinkowość i mądrośćtwórczości Słowackiego. Niebagatelną rolę od-grywa tu odpowiednio dobrana plejada akto-rów. Dostrzegamy w Fantazym wbrewupływającemu czasowi wciąż istniejącą nie-poprawność miłości i uwikłanych w nią ludzi.Serca i myśli ludzkie, niezależnie od upływulat, ukazują niczym zwierciadło wciąż tesame emocje, które skupiają jak w soczewcewspaniałe i mniej chlubne cechy naszej oso-bowości. Na stronie internetowej Teatru Dra-matycznego możemy odnaleźć taki opis fa-buły: „Do siedziby hrabiostwa Respektów,gdzieś na Podolu, na kresach byłej Rzeczy-pospolitej (jest rok 1841) zjeżdżają goście.Żeby ratować podupadły majątek, hrabia Re-spekt stara się dobrze wydać córkę za mąż. Ak-cja sztuki toczy się właśnie wokół zaplano-wanego mariażu. Ale oprócz oczekiwanegoprzyszłego zięcia, bogatego hrabiego Fanta-zego, przyjeżdżają też goście nieoczekiwani:z mroźnego Sybiru rosyjski major z zesłańcemJanem - niezapomnianym ukochanym hra-bianki, a ze słonecznego Rzymu – porzuco-na duchowa kochanka Fantazego, hrabina Ida-lia i… skutecznie zakłócają misternie ułożoneplany. Wszystko teraz miesza się jak w tyg-lu: miłość, zazdrość, poświęcenie, duma, ho-nor, poniżenie, blichtr wielkopański z prostotą,przyziemność z duchowością, groźba nędzyz mnożącymi się milionami. Komedia ście-ra się z tragedią, patos z groteską…”. To właś-nie kochają widzowie w wystawieniach dra-

matów Słowackiego, synkretyzm gatunków,który sprawia, że niemal równocześniemożemy cieszyć się i smucić. Warto powró-cić do skądinąd ciekawego tytułu dramatu. En-glert nadał przedstawieniu podwójny tytuł,gdyż zwyczajowo przyjmowana nazwa nieukazała się w pierwszym pośmiertnym wy-daniu Fantazego. Przedstawienie ukazujePolskę w specyficznym momencie dziejowym,po upadku powstania listopadowego i to, w jakogromnym stopniu odciska ono piętno na lo-sach bohaterów poszukujących miłości, zktórą rozdzieliła ich wojna. Powstanie i zaborypozbawiły ich majątków i niezależności, alewciąż mogli marzyć o lepszej Polsce, w któ-rej spełnią swoje sny. Dostrzegamy równieżmozaikę kultur ówczesnej Polski od Polaków,Litwinów po Rosjan i inne mniejszości. Zna-mienne, że nie wszystkie recenzje są tak po-zytywne. Niektórzy zarzucają Englertowischematyczność, brak innowacji. Po prostuprzeniesiono tekst Słowackiego, „od deski do

deski” na scenę, co mogło spowodować nie-małą trudność aktorom. Przedstawienie, mimochwilowego przygnębiającego charakteru,nie wywołuje w nas znużenia. Wydaje się, żejednak mimo wszystko brakuje mu głębsze-go przesłania. Dostrzegamy zabawne perypetiemiłosne bohaterów, które niemal zupełnieprzesłaniają tło polityczne. Chwilami ma sięwrażenie, że gdyby nie obecność scenografii,która w oczywisty sposób przenosiła nas doXIX wieku, fabuła mogłaby zostać przenie-siona do współczesności. Wielu wskazuje, żetaki sposób przedstawienia Fantazego stawiago w szeregu z komediami charakterówFredry. Wydaje się, że brakuje tu rozróżnie-nia. Postronny obserwator rzekłby, że to z pew-nością inscenizacja jednej ze sztuk Fredry.

Cóż mogę więcej powiedzieć? Warto, bykażdy z was sam przekonał się i mógł ocenić,czy przypadła mu do gustu ta aranżacja, a TeatrWspółczesny to także miejsce niezwykleciekawe pod względem wystroju wnętrza.<

„niepoprawni (fantazy)”

Mimo że od powstania dramatu autorstwa Juliusza Słowackiego minęły niemal dwawieki, reżyserowie wciąż powracają do tej ponadczasowej tematyki.

Warto ponownie zachwycić się jego fabułą i wciąż odkrywać ją na nowo.

karolina wojciechowska

Fot.: w

ikimedia com

mons

Page 35: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 35batorak.pl

film

blask oscarówNagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej (czyli w skrócie Oscary) mogą nie być przez wszystkichludzi postrzegane jako niezależne, obiektywne czy też naprawdę znaczące nagrody filmowe, ale mimo

to nominacje do nich oraz ceremonie wręczenia co roku przyciągają tłumy widzów i fanów, którzy z zapartym tchem śledzą losy swoich filmowych faworytów od ogłoszenia nominacji aż po rozdanie.

Dzisiaj zajmę się (w mojej opinii) najciekawszymi i najbardziej znaczącymi laureatami Oscarów 2016,co, mam nadzieję, przybliży Wam tegoroczne filmowe perełki.

michał bartuzi

na granicy człowieczeństwa

Zacznę może od najgłośniejszego chyba lau-reata, jakim został w tym roku Leonardo Di-Caprio. Aktor ten wcale nowicjuszem nie jest,ma za sobą naprawdę solidną filmografię, po-nadto zna go chyba każdy z nas. Od 1989 rokuLeonardo stworzył sobie porządną markę i opi-nię świetnego aktora. Można go lubić albo nie,ale wydaje mi się, że obiektywnie trzeba przy-znać mu talent i umiejętności jako aktorowi. Wzeszłym roku powstało mnóstwo memów z Di-Caprio po tym, jak nie dostał Oscara za rolę w„Wilku z Wall Street”. Internet huczał wy-zwiskami na Akademię, przekleństwami i roz-paczą, bo przecież zagrał w tym filmie jedną zeswoich najlepszych ról (i to nie jest tylko mojaopinia). Na szczęście fani aktora (ani on sam)nie zostali zawiedzeni w tym roku – Akademiaprzyznała nagrodę właśnie DiCaprio. Ponow-nie Internet zahuczał, ale tym razem od euforiimiliona widzów.

Leonardo wywalczył sobie złotą statuetkępierwszoplanową rolą w filmie Alejandra Gon-zalesa Inarritu pod tytułem „Zjawa”. Miałemprzyjemność obejrzeć ten film w kinie, dziękiczemu wspaniałe zdjęcia Emmanuela Lubez-kiego mogły w pełni dotrzeć do moich oczu. Fa-buła filmu nie jest przedmiotem tej wypowie-dzi (i nie jest też specjalnie skomplikowana), alebędąc dosyć sztampową, podana zostaje nam wnajlepszej możliwej formie (i tu moim zdaniemleży siła tego filmu) – genialną scenografią i zdję-ciami, ale przede wszystkim grą aktorską.Główny bohater, odgrywany przez DiCapriowłaśnie, przez cały niemal film jest ranny, nie-dożywiony, obłąkany i otoczony przez północ-noamerykańską, zimową dzicz. Mówi tak na-prawdę niewiele, bardzo kojarzy się z pierw-szoplanowym bohaterem filmu „Essential Kil-ling” Jerzego Skolimowskiego, który nie mówinic. Bohater, którego gra DiCaprio, wspaniale

wyraża to, jak zachowuje się i funkcjonujeczłowiek zmuszony do atawistycznych, bru-talnych czynów, który znajduje się na granicyswego człowieczeństwa, usilnie starając się jezachować. Aktor bezbłędnie oddaje całą fizjo-logię ciężko rannej osoby, jej sposób porusza-nia się, wydawane przez nią odgłosy, jej wyraztwarzy, spojrzenie – wszystko. Patrząc naekran, mamy wrażenie, że ekipa filmuje umie-rającego człowieka, nieraz przeszywa nas jękobrzydzenia lub szoku, kiedy DiCaprio zagłębiasię w szczegóły swojej postaci, ukazując nie tyl-ko jej przerażony, zezwierzęcony wzrok, ale teżrany, uszczerbki ciała i fizjologię. Możemy siękłócić, czy jest to najlepsza rola Leonardo, alewedług mnie zagrał ją niesamowicie i przedewszystkim przekonująco – mamy wrażenie, żeten człowiek pełznący po śniegu za chwilęumrze, wręcz zdechnie, zepchnięty na granicęczłowieczeństwa i pozostawiony samemu so-bie. Moim zdaniem – i jak widać nie tylko moim– rola świetna i z pewnością godna prestiżowejnagrody, jaką jest Oscar.

niespodziewana afera

Kolejnym laureatem jest film „Spotlight” (wkategorii „Najlepszy Film”). Większość, wtym ja, była przekonana o tym, że Oscar po-wędruje do „Zjawy”, jednak okazało się, że to

właśnie ten z pozoru spokojny i dosyć, wyda-wałoby się, przeciętny film (wystarczy jednaktylko go obejrzeć, by zmienić zdanie na „świet-ny film”) został laureatem w tej, jednej z naj-ważniejszych, kategorii. Film „Spotlight” opo-wiada o małej grupie dziennikarzy bostońskiejgazety „The Boston Globe”, którzy wpadli natrop poważnej afery pedofilskiej w Kościele ka-tolickim. Akcja filmu, tak jak opisywane przezniego wydarzenia, dzieje się na przełomie2001 i 2002 roku, ale mimo to temat, który jestw nim poruszany, wciąż budzi znaczne kon-trowersje. I tutaj, moim zdaniem, leży sedno po-tęgi „Spotlight” – nie ma żadnego osądzania,wypominania zbrodni, oskarżania, nie ma aluz-ji do obecnej sytuacji, nic z tych rzeczy. Filmowszem, budzi bardzo silne emocje, ale dlate-go, że jest do bólu obiektywny i profesjonalnieradzi sobie z przedstawieniem tak trudnego te-matu, jakim jest pedofilia w Kościele katolic-kim. Warto nadmienić, że akcja filmu nie toczysię wokół tego, by dopaść księży pedofili, a ra-czej wokół ujawnienia i udowodnienia tego, żewysocy w hierarchii duchowni doskonale o tymwiedzieli, a mimo to nie zrobili absolutnie nic,by w jakikolwiek sposób zapobiec rozprzest-rzenianiu się problemu. I nie chcę bynajmniejwpadać w oskarżycielski ton, uznałem jedynie,że to może trochę wyjaśniać w kwestii tego, oczym film traktuje. Czterech głównych boha-terów grają: Mark Ruffalo (nominowany doOscara w kategorii „Najlepszy Aktor Drugo-planowy”), Michael Keaton (wspaniały aktor,w ubiegłorocznym „Birdmanie” kategorycznierozłożył na łopatki ówczesnego laureata EddiegoRedmayne’a, moim zdaniem), Rachel McA-dams i Brian d’Arcy James. Odgrywane przeznich postaci tworzą zespół dziennikarzy o na-zwie „Spotlight”, który zajmuje się trudnymi dowyklarowania tematami, aferami mającymimiejsce w mieście, machlojkami i sprawami wy-magającymi głębszego śledztwa i owego „szpe-

Fot.: w

ikimedia com

mons/C

C B

Y 2.0

Page 36: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

36 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

film

rania”, które zawarte zostało w tytułowej nazwieich grupy.

Cały film opiera się na żmudnym, kilku-miesięcznym śledztwie dziennikarzy, podczasktórego wychodzą na jaw coraz to nowsze fak-ty, rzucające na sprawę zupełnie inne światło.W końcu okazuje się, że nie z jednym przy-padkiem dziennikarze mają do czynienia, a z całąsiecią poważnych przestępstw popełnianych wKościele. Film, jak już wspomniałem, jest bar-dzo obiektywny i szczery, i nie stawia żadnychoskarżeń. Dzięki temu budzi spore emocje iskłania do refleksji, jednocześnie pozostając so-lidną bazą do czerpania informacji, gdyż jest tofilm głównie o zbieraniu informacji, o ichprzepływie w świecie, gdzie nie każdy ma dobrezamiary i nie każdy pozostaje szczery. Oglądajączmagania dziennikarzy z rzeczywistością mamywiele szans na zastanowienie się nad tym, w cowierzymy, i jakie mamy uzasadnienie dla na-szych opinii i poglądów. Okazuje się bowiem,że nie można zakładać nic z góry, że świat i na-sze otoczenie pod różnymi maskami skrywająniezbadane pokłady tajemnic, machlojek, bru-dów i intryg. Esencją „Spotlight” jest właśnie,moim zdaniem, dowodzenie powyższej tezy, wsposób najszczerszy z możliwych. Wedługmnie Oscar zasłużony, chociaż przewaga nad„Zjawą” wcale nie taka znaczna.

meksykanin i operator-naturalista rozbijają bank

Wspomnieć teraz chciałem, zanim przej-dę do ostatniego omawianego laureata, bardzosubiektywnie, dwóch laureatów, z którychwygranej naprawdę bardzo się cieszę. Pierw-szym z nich jest Meksykanin Alejandro Gon-zales Inarritu, reżyser tegorocznej „Zjawy” (iwłaśnie za to dostał w tym roku Oscara), orazubiegłorocznego „Birdmana” (za to również,rok temu, odebrał statuetkę). Oba wymienio-ne filmy oglądałem, i oba mi się niezmiernie po-dobały. O „Zjawie” już trochę wspominałem,ale nie wspomnieć o „Birdmanie” byłoby ka-rygodne. Jeśli ktoś nie widział tego filmu, to na-prawdę polecam. Kawał świetnego kina, ideal-nie napisanego i wyreżyserowanego, genialniezagranego (Michael Keaton i Edward Norton!!!) – moim zdaniem idealnego. Mam nadzie-ję, że Meksykański reżyser nie spocznie na lau-rach po dwóch Oscarach z rzędu i jeszcze po-czujemy jego talent i styl w nadchodzących la-tach i (oby było ich jak najwięcej) produkcjach.Drugą osobą jest operator Emmanuel Lubez-ki, który trzeci rok z rzędu odebrał Oscara zanajlepsze zdjęcia. W tym roku zapierające dechw piersiach efekty jego pracy mogliśmy obej-rzeć we wspomnianej już „Zjawie”, gdzie po-

pisał się mistrzostwem w pracy kamerą – po-dany nam przez niego obraz zachwyca swymnaturalizmem, a w przechodzących do histo-rii 8-minutowych, nieciętych ujęciach (bitwa zIndianami, atak niedźwiedzia), zauważamy bru-talność przyrody, niszczycielską siłę natury, atakże emocje pojedynczych postaci, ich umiejs-cowienie w przestrzeni. Zdjęcia Lubezkiego (fil-mował on również zeszłorocznego „Birdma-na”) w planie totalnym i ogólnym przedstawiająnam krajobraz w jego pełnej krasie, z jego pięk-nem płynącym z siły natury, którą czujemy bar-dzo wyraźnie, a zbliżenia na bohaterów po-zwalają nam zajrzeć w najgłębiej skrywaneemocje postaci, w ich myśli i odczucia – to jestwłaśnie zasługa doskonałej współpracy reżyser– operator – aktorzy.

powrót do normalności

I na koniec laureat, którego nikt nie spo-dziewał się ujrzeć laureatem (duża konkuren-cja), czyli zwyciężczyni Oscara w kategorii „Naj-lepsza Aktorka” za rolę pierwszoplanową w fil-mie „Pokój” Lenny’ego Abrahamsona: 26-let-nia Brie Larson. Film opowiada o matce i jej kil-kuletnim synu, którzy przez 6 lat więzieni byliw tytułowym pokoju przez obcego człowieka(nawiązanie do Austriaka Josepha Fritzla), odktórego udaje im się uciec. Syn Ma (bohaterkigranej przez Larson), Jack, nie wie, że istniejecoś poza pokojem, w którym od urodzeniamieszka. Film opowiada o tym, jak trudne jestodnalezienie siebie po takiej traumie, o powrociedo normalnego życia – a dla Jacka – o zaak-ceptowaniu istnienia czegoś takiego jak życiei świat. Delikatna, subtelna gra Larson z pew-nością jest dużym atutem tego trudnego i moc-nego filmu. Aktorce udało się ukazać wszyst-kie emocje kobiety wykorzystywanej przez sie-dem lat, skazanej na bezradność, patrzącej naswego synka, który był zmuszony dorastać wpatologicznych warunkach. Warto też za-uważyć, że emocje więzionej osoby różnię sięod tych odczuwanych przez wolnych, normal-nie żyjących ludzi, dlatego Larson należą sięoklaski za to, że umiała oddać tę patologię, tętraumę, którą jej bohaterka przeżywa nawet poucieczce z pokoju. Moim zdaniem aktorka wspa-niale ukazała studium przemian wewnętrz-nych zachodzących w osobie tak trwale i boleśniedotkniętej przez życie, wypadła w swojej roli nie-samowicie przekonująco i otrzymany Oscar zpewnością jej się należy.

reszta statuetek

Może jeszcze kilka ciekawostek o tego-rocznej Ceremonii. Najwięcej statuetek po-

wędrowało do twórców filmu, po którym ni-czego ponadprzeciętnego się nie spodziewałem,„Mad Max: Na Drodze Gniewu”, został on jed-nak doceniony w kategoriach technicznych, ta-kich jak montaż, kostiumy i scenografia. Naj-lepszą muzyką popisał się Ennio Morricone wfilmie Quentina Tarantino „Nienawistna Ósem-ka”, a za najlepszy utwór uznano piosenkę SamaSmitha „Writings on the Wall” z filmu „Spec-tre”. Cóż, jednym się podoba, innym nie (mnieosobiście nie za bardzo), ale cieszę się, że Bondteż coś w tym roku uszczknął. Najlepszym sce-nariuszem oryginalnym – całkowicie zasłużenie– okazał się skrypt „Spotlight”, a najlepszym ad-aptowanym – „The Big Short” (film opowia-dający o krachu na giełdzie w 2008 roku i jegopośrednich sprawcach). Najlepszym filmem nie-anglojęzycznym został węgierski „Syn Szawła”,opowiadający o członku oddziału Sonder-kommando w obozie koncentracyjnym Ausch-witz, a najlepszą animacją bardzo dojrzały igłęboki film (a właściwie bajka, tyle, że posia-dająca drugie dno i dająca naprawdę dużo domyślenia) „W głowie się nie mieści”, któregobohaterami są ludzkie emocje.

W tym roku głośno było też o zarzutach,jakie czarnoskóra społeczność wystosowałado Akademii Filmowej na temat wyłanianianominowanych i laureatów. Akademięoskarżono o dyskryminację rasową, przeja-wiającą się tym, że od początku istnienia galioscarowych zaledwie kilkanaście procent no-minowanych stanowili czarni filmowcy. Po-ruszenie sięgnęło naprawdę wysokich szczeb-li, bo głos w tej sprawie zabrał nawet pre-zydent Barack Obama, który prosił oostrożność w dobrze słów i dokładne roz-ważenie argumentów przez obie strony. Nafali protestów czarnoskórej ludności, zapro-szenia na tegoroczną Ceremonię nie przyję-li chociażby Will Smith, reżyser Spike Leeczy zeszłoroczna laureatka, Kenijka LupitaNyong’o. W odpowiedzi na zarzuty Akade-mia Filmowa ogłosiła, że do 2020 roku stop-niowo zmienią się zasady wyłaniania nomi-nowanych i mianowania laureatów, a takżeogólne zasady działania systemu Oscarów.Jestem bardzo ciekawy, co przyniosą naj-bliższe lata, ale pamiętać należy, że Oscaryto część ściśle amerykańskiej kultury i wzwiązku z tym i tak pewnie będą rządzić sięwłasnymi prawami; miejmy jednak nadzie-ję, że w przyszłych latach, tak jak w wielu po-przednich, dostrzeżonych zostanie dużo fil-mowych talentów, niezależnie od rasy, płci,popularności ani wieku owych. Zarównotego, jak i wspaniałych doznań filmowych wnadchodzących dniach i miesiącach, życzę so-bie i Wam wszystkim. <

Page 37: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 37batorak.pl

film

złote dziecko pastiszu

Przez jednych kochany, przez drugich nienawidzony. Jak sam przyznaje, kradnie z każdegofilmu, jaki kiedykolwiek powstał, bo „wielcy artyści kradną, nie składają hołdów”.

O to czy Quentin Tarantino faktycznie jest wielkim artystą wciąż trwają gorące dyskusje, ale jednemu nikt nie może zaprzeczyć: jego styl jest absolutnie niepowtarzalny.

Quentin Tarantino przyszedł na świat 53lata temu w stanie Tennessee w USA, jednakjuż w wieku dwóch lat przeniósł się wraz z ro-dziną do Kalifornii – najprawdopodobniej naj-ważniejszego miejsca dla światowej kine-matografii. Chodzenie do szkoły nigdy go spe-cjalnie nie interesowało, rzucił ją już w wie-ku 16 lat. Po latach wspominał, że jedynymlubianym przez niego przedmiotem była his-toria, co wyraźnie można dostrzec w jego fil-mografii. Z powodu braku edukacji podjął siępracy biletera w kinie z filmami pornogra-ficznymi, jednak wkrótce został z niej wy-rzucony, gdy pracodawcy odkryli jego praw-dziwy wiek. Faktem, który miał ogromnywpływ na dalszą karierę Tarantino, było pod-jęcie się pracy w wypożyczalni kaset wideo– to wtedy zaczął oglądać wszystkie filmy, ja-kie wpadły mu w ręce, pisać scenariusze orazpoznał kolegę, z którym połączyły go wspól-ne zainteresowania, Rogera Avary’ego.

Pierwsze duże pieniądze Quentin zaro-bił na sprzedaniu swoich dwóch autorskichscenariuszy do filmów: „Urodzeni morder-cy” i „Prawdziwy romans”. To one pozwo-liły mu na wycieczkę do wytwórni CinetelProductions i przedstawienie pomysłu na swójpierwszy film pod tytułem „Wściekłe psy”producentowi Lawrence’owi Benderowi.Dzięki zainteresowaniu aktora Harveya Kei-tela udało się cztery razy powiększyć budżetfilmu i tak kameralna parodia kina gang-sterskiego ujrzała światło dzienne, odnoszącspory sukces, zyskując zarówno przychylnośćwidzów jak i krytyków.

Dzięki sukcesowi „Wściekłych psów”Tarantino podpisał kontrakt z wytwórnią, a jegonowy film otrzymał budżet kilkukrotniewyższy niż poprzedni. Złożony z trzech no-

weli gangsterskich „Pulp Fiction”, napisanywe współpracy z Rogerem Avarym, odniósłogromny sukces, przynosząc Tarantino deszcznagród, a Johnowi Travolcie pozwalając wró-cić na szczyty popularności. Świeżość i no-watorskość w podejściu do kręcenia, nie-chronologiczna akcja, zabawne i staranne dia-logi, mieszanie różnych stylów oraz czerpa-nie z kultury masowej, zostały docenione przezkrytyków, którzy w filmie Tarantino do-strzegli nowy kierunek w kinematografii,przyznając mu nawet Złotą Palmę.

Po „Pulp Fiction” Tarantino z nowo zys-kaną opinią nowatorskiego twórcy zakończyłswoją współpracę z Avarym, zacieśniającjednocześnie więzi z innym niezależnymreżyserem – Robertem Rodriguezem. Z tejwspółpracy powstało kilka filmów: Quentinzagrał w wyreżyserowanym przez Roberta„Desperado”, natomiast w ’95 obaj wzięliudział w tworzeniu składającego się z czterechsegmentów (każdy segment wyreżyserowa-ny został przez kogoś innego) filmu „Czterypokoje”. W owym czasie film nie zostałprzyjęty zbyt dobrze, jednak obecnie mawielu oddanych fanów.

Chcąc odzyskać lekko nadwyrężonąniezbyt trafnymi wyborami reputację, Ta-rantino nakręcił nowy film. Gangsterskimelodramat „Jackie Brown” został ciepłoprzyjęty, krytycy zwracali uwagę na jego doj-rzałość, a niedoskonałości techniczne iwolną akcję wynagradzały doskonałe role Sa-muela L Jacksona i Roberta De Niro.

Po „Jackie Brown” Tarantino zrobił sobieprzerwę, po to, by parę lat później wrócić zprawdziwą petardą: dwuczęściowym pasti-szem filmu sensacyjnego „Kill Bill”. Brawu-rowa rola Umy Thurman, grającej zawodową

morderczynię, szukającą zemsty na swoimbyłym szefie i partnerze, który postanowił jązabić gdy była w ciąży, wzbudziła sporo emo-cji. „Kill Bill” to jeden z tych filmów, którysię kocha albo nienawidzi. Ogrom przemocy,sikająca pod sufit krew, nawiązania do kina az-jatyckiego i spaghetti westernów tworzą nie-powtarzalny klimat, który nie jest dla każde-go. Dla Tarantino okazał się jednak drogą dopowrotu na sam szczyt popularności.

Kolejnym filmem był wyreżyserowa-ny we współpracy z Robertem Rodrigu-ezem „Grindhouse: Death Proof” opo-wiadający o kaskaderze zabijającym swo-je ofiary samochodem. Mimo przychyl-ności krytyków, film poniósł klęskę fi-nansową. Dużo większym sukcesem oka-zał się, nakręcony dwa lata później, ko-mediodramat „Bękarty wojny”. Ryzy-kowny temat drugiej wojny światowej zos-tał przez reżysera rozegrany po mist-

zuzanna kunz

Fot.: w

ikimedia com

mons/C

C B

Y 3.0

Page 38: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

38 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

film/muzyka

rzowsku, a fantastyczna rola Brada Pittana długo pozostaje w pamięci widzów.

Następny film Tarantino znów podjął ry-zykowny temat. Dziejąca się w XIX wiekuopowieść o łowcy przestępców, biorącym podswoje skrzydła czarnoskórego niewolnikapomagającego mu w wydobyciu żony pra-cującej na plantacji, odniosła wielki sukces, za-równo komercyjny jak i wśród krytyków.Chwalono ją za nowatorskość, wartką akcjęi odwagę mówienia o rasizmie.

Ostatnie dzieło Tarantino „Nienawistnaósemka” niedawno zawitało do polskich kin.Prawie trzygodzinny film opowiada o grupiezamkniętych podczas okrutnej śnieżycy w gos-podzie ludzi. Czy znaleźli się tam przypad-kowo i co wyniknie z tego spotkania? Tego do-wiedzieć się można, wybierając się na seans.Czy jednak warto? Film dość szeroko kryty-kowany jest za zbyt długie dialogi i powolnąakcję, pojawiają się także głosy o jego wtór-

ności. Jednak gdy ktoś lubi klimat panującyw filmach Tarantino, nie powinien być za-wiedziony (nie należy także zapominać o do-skonałej muzyce Ennio Morricone, nagro-dzonej w tym roku Oscarem).

Styl reżysera jest niepowtarzalny, temu niemożna zaprzeczyć. Tarantino stosuje wiele no-watorskich rozwiązań, w każdym filmie zna-leźć można nawiązania do tuzina innych fil-mów, obojętnie jakiego gatunku. Światy jegodzieł również często się przenikają np.: Mr.Blonde ze „Wściekłych psów” jest bratem Vin-centa Vegi z „Pulp Fiction”. Tarantino jest takżeautorem wielu wymyślonych marek (np. pa-pierosy Red Apple czy sok G.O.), które bar-dzo często pojawiają się w jego filmach.

Na koniec trochę prywaty: zdecydowa-nie należę do grupy kochającej reżysera i jegofilmy. Pierwszy z nich obejrzałam bardzomłodo (pewnie nawet zbyt młodo) i od razuprzypadł mi do gustu (podejrzewam, że był

to „Kill Bill”, bo do teraz kiedy nie wiem, coobejrzeć, to zawsze sięgam właśnie po nie-go). Uwielbiam wczesne dzieła Tarantino,„Wściekłe psy” to jeden z moich najbardziejulubionych filmów (w dużej mierze tozasługa młodego Michaela Madsena, aleumówmy się – nie w całej). Tak naprawdę lu-bię wszystko, czego dotknie się ten reżyser,dodatkowo ma on w sobie coś takiego, że wswoich filmach potrafi nawet największągwiazdę odrzeć z gwiazdorstwa i całą ją wy-pełnić postacią, którą gra. To sprawia, że jegofilmy zapełnione są interesującymi bohate-rami, dopełnionymi przez doskonałą gręaktorską i starannie dopracowany scenariusz.I choć „Nienawistna ósemka” była dla mnietrochę rozczarowująca, daję Tarantino dużykredyt zaufania, i wierzę, że w następnymdziele zobaczymy go znów w najlepszej for-mie, zwłaszcza, że z plotek wynika, iż będzieto naprawdę ciekawy film. <

dobra zmianaGdy pod koniec 2014 roku dwóch członków, czyli połowa zespołu Megadeth, postanowiłaopuścić jego szeregi, wielu fanów przeszedł dreszczyk grozy. Co się dzieje? Jak mamy to

interpretować? Niby z jednej strony jedynym stałym członkiem grupy jest lider i założycielDave Mustaine, ale co jeśli oznacza to koniec zespołu? Na szczęście jednak kapela nadal

istnieje i tworzy. Niedawno światło dzienne ujrzał ich nowy album Dystopia.

asia sitarz

Na początku 2015 roku dowiedzie-liśmy się, kto zostanie nowym gita-rzystą i perkusistą grupy. Za bębnami za-siadł, doskonale znany na metalowejscenie, Chris Adler z zespołu Lamb ofGod, a za gitarę złapał troszeczkę mniejznany Brazylijczyk Kiko Loureiro zzespołu Angra. Aż rok zajęło im nagra-nie nowego materiału, podczas gdywszyscy fani zachodzili w głowę, czybędzie to dobra zmiana. Fortunnie, ru-dowłosa legenda thrash metalu ma doniej o wiele większy talent niż pewnaznana nam wszystkim pani i nowy al-bum jest niezmiernie pozytywnym za-skoczeniem w porównaniu do poprzed-nich wydawnictw. Dobrym posunię-ciem zespołu było porzucenie dążenia do„radiowego” brzmienia. Nowi człon-kowie wnieśli dużo świeżości i materiał

w żadnym momencie nie brzmi nudnoczy naciąganie. Na płycie znajdziemy 10

oryginalnych kawałków oraz jeden co-ver (lub dwa, jeśli - tak jak ja - jesteś-cie użytkownikami serwisu Spotify). Na

szczególną uwagę moim zdaniemzasługuje utwór instrumentalny, takwciągający, że nie zauważa się, iż brakw nim wokalu. W warstwie lirycznejMustaine skupia się na tytułowej dys-

topii, czyli pesymistycznej wizji przy-szłości, szczególnie krytykując glo-balną politykę i powszechne „hejter-stwo” oraz obłudę. Okładkę zdobi bar-dzo futurystyczny obraz przedstawiającyzespołową maskotkę Vica Rattleheadajako robota na tle płonącego miasta, coidealnie komponuje się z treścią zawartąna płycie. Moim zdaniem jest to bardzodobry album i nowy skład zespołuświetnie się dopełnia. Nie pozostajemi nic innego, tylko zachęcenie Was dojego wysłuchania oraz zaproszenie Wasna koncert zespołu Megadeth już 7czerwca w Atlas Arenie w Łodzi. <

Page 39: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 39batorak.pl

poezja/kulinaria

brownieskładniki:- 3-4 tabliczki (350g) czekolady - najlepiej 2 tab-liczki o 70%-owej zawartości kakao, 1 mlecznej i 1 dese-rowej (lecz kombinacje mogą być dowolne)

- 100g masła- 3 duże jajka- 100g cukru- łyżeczka ekstraktu waniliowego(opcjonalnie)- 95g mąki pszennej- łyżeczka proszku do pieczenia- szczypta soliprzygotowanie:1. Połam całą czekoladę na małe kawałki. Namałym ogniu postaw garnek ze szklanąmiską (albo odporną na wysoką temperatu-rę), wrzuć do niej czekoladę i masło. Rozta-piaj, cały czas mieszając. Obserwuj zawarto-ść, aby nie przypalić!2. W dużej misce zmieszaj jajka z cukrem (iekstraktem), aż staną się lekko kremowe. 3. Dodaj roztopioną i ostudzoną czekoladędo jajek.4. Dodaj mąkę z proszkiem, a następnieposól.5. Piecz w niewielkiej brytfance w 180Cprzez ok. 30minPrzepis przeznaczony jest na 16 kawałków.Smacznego!

Ania Marczyńska

ciąży mi w płucach nagrzane powietrze

można się utopić w tym pierwszym cieple kwietnia

w lekkim zaburzeniu niedospanych zegarków

i w niespodziewanym słońcu o szesnastej.

a na wilgotnych ulicach zaczynają butwieć śmieci

wylewają pierwsze kwiaty i alergie

wysypują się głośno z betonbloków dzieci

metropolia przepędza mieszkalną tłuszczę biegiem

by na skraju wieczoru wykończonym kurzem osiąść

na latarniach dachach, ławkach i śmietnikach

i zbielałymi od chłodu palcami włączyć taśmę

złożonej z klaksonów i świergotu muzyki.

W.Butko

Fot.: A

nia Marczyńska

Rys.: K

arolina Szarżanow

icz

Page 40: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

40 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

komiks

Page 41: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 41batorak.pl

komiks

Page 42: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

42 Batorak Kwiecień 2016batorak.pl

komiks

Page 43: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku

Kwiecień 2016 Batorak 43batorak.pl

komiksR

ys.:

Ola

Deb

less

em

Page 44: Bat rakbatorak.pl/wordpress/wp-content/uploads/2018/08/numer-6-69.pdf · W cyciu trzeba być sobą 5 wywiad z profesorem Krzysztofem Bemem z życia uczniów Szkoła w krzywym oku