aspirant

78
WWW.ASP.KATOWICE.PL aspirant WWW.ASP.KATOWICE.PL 01 Kwartalnik studencki ASP Katowice marzec–maj 2010

description

Magazyn studencki ASP Katowice

Transcript of aspirant

Page 1: aspirant

ww

w.a

sp

.ka

to

wic

e.p

l

aspirant

ww

w.a

sp.k

ato

wic

e.pl

01Kwartalnik studencki

ASP Katowicemarzec–maj 2010

Page 2: aspirant
Page 3: aspirant
Page 4: aspirant

www.sklepvena.pl

Sklep dla plastyków Venaoferujemy najwyższej jakości produkty dla:

artystów plastyków

konserwatorów

hobbystów

Pracowania konserwacjiusługi w zakresie malarstwa i rzeźby polichromowanej,

wykonywane przez dyplomowanych konserwatorów dzieł sztuki

Pracowania ramiarskaoferujemy szeroki wybór ram

profesjonalny dobór i wykonanie

40-083 Katowice, ul. Zabrska 5tel. 32 205 20 26 e-mail: [email protected]

Page 5: aspirant

wydawca: Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach ul.Koszarowa 40-074 Katowice

redaktor naczelny: Piotr Szencel, [email protected]

sekretarz redakcji: Anna Krztoń, [email protected]

projekt layoutu: Piotr Szencel Jerzy Nosek

skŁad i Łamanie: Piotr Szencel Jerzy Nosek Tomasz Dubiel

korekta tekstu: Anna Krztoń Marta Wieczorek

nakŁad: 50 egz.

www.asp.katowice.pl

witamy!

Z dumą, ale przede wszystkim wielką ulgą, bo po wielu trudach związanych ze skompletowaniem materiału, oddajemy w Pań-stwa ręce pierwszy numer studenckiego magazynu Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Idea magazynu narodziła się pra-wie rok temu, w pewnym stopniu z inicjatywy profesora Mariana Słowickiego, któremu udało się zmobilizować kilkoro studentów, którzy zmobilizowali następnych studentów i tak dalej. Chcieliśmy stworzyć pismo, które łączyłoby w sobie zarówno za-gadnienia związane z szeroko pojętymi sztukami pięknymi, ale także z prozą, poezją i ogólnie literaturą. Jednocześnie zależy nam przede wszystkim na promowaniu studentów i ich prac. Dla-tego w tym numerze mogą Państwo przeczytać zarówno teksty związane z dizajnem, wzornictwem czy grafiką, ale także literatu-rą – tą „na czasie” i tą niesłusznie już odłożoną do lamusa. Mamy nadzieję, że efekt końcowy przypadnie czytelnikom do gustu. Mi-łej lektury! Równocześnie chcielibyśmy zaprosić wszystkich studentów do współpracy. Zależy nam zarówno na osobach piszących poezję i prozę, ale także na studentach poszczególnych kierunków, którzy chcą zaprezentować swoje osiągnięcia. To w Waszych rękach leżą dalsze losy pisma. Liczymy na Waszą pomoc i chęć do współpra-cy. Na koniec chciałam – w imieniu całej redakcji – gorąco podzię-kować: Pawłowi Krzywdzie, Romanowi Kaczmarczykowi i Micha-łowi Meiserowi za okazaną pomoc w przygotowaniu magazynu.

Anna Krztoń

aspirant

Page 6: aspirant

2

01 wstępniak

03 kalendarium

spis tReŚci

GRafika waRsztatowa

06pamięć miejscaJan Szmatloch

12katowicki kompotDominik Risztel

16Git romansAdam Wójcicki

26promocja kroju pismaTomasz Bierkowski

36szlak architektury modernistycznejZofia Oslislo

pRojektowanie GRaficzne

42marta matuszkiewicz

52dominika bablok

wzoRnictwo

58joanna zdzienicka

Archiwum

malaRstwo

64odkurzamy stare druki

Cmentarz na wzgórzu Spoon River

Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny Janosh

Zielone dziecko i inne utworyPierre-Henri Cami

liteRatuRa

Page 7: aspirant

konkuRsy

konkurs na plakat „masz GŁos, masz wybór”

główna nagroda: 12 000 złtermin: 31 marca

Fundacja im. Stefana Batorego oraz Krajowa Izba Reklamy Zewnętrznej zapraszają do udziału w konkursie na plakat zachęcający w wyborach samorządowych, które odbędą się jesienią tego roku. Wysokość głównej nagrody to 12 000 PLN. Nagrodzone prace zostaną wykorzystane podczas ogólnopolskiej akcji profrekwencyjnej „Masz głos, masz wybór”.

info: www.maszglos.pl

konkurs na loGo teatru muzyczneGo w Łodzi

główna nagroda: 3 000 złtermin: 30 kwietnia

Teatr Muzyczny w Łodzi przeżywa właśnie jed-ną z najważniejszych chwil w swojej historii, jaką jest odmładzający go remont generalny. Dlatego chcemy aby powstało nowe logo, czyli wyrazisty symbol graficzny, z którym widzowie kojarzyliby odnowiony teatr. Uroczyście ogłaszamy KON-KURS na nowy znak graficzny – logotyp Teatru Muzycznego w Łodzi. Wybrane w konkursie logo będzie wykorzystywane później do identyfikacji wizualnej Teatru. Autor projektu szczególnie powi-nien zwrócić na uwagę, że najważniejszym celem Teatru jest szerzenie kultury muzycznej poprzez wystawianie musicali, operetek, baletów oraz ba-jek muzycznych.

info: www.teatr-muzyczny.lodz.pl

wydaRzenia

„Grafika jana szmatlocha”

kiedy: 14 maja 2010gdzie: Muzeum Miejskie Wrocław

„jan szmatloch i uczniowie”

kiedy: 20 maja 2010gdzie: Instytut Polski w Düsseldorfie

„stanisŁaw kluska, mariusz paŁka, józef budka, waldemar węGrzyn, adam romaniuk i uczniowie”

kiedy: 21 maja 2010 gdzie: Galeria Alfreda Merkelbacha w Düsseldorfie

„maGiczny swet dušana kállaya”ilustracja, Grafika, rysunek

kiedy: 1 czerwca 2010 gdzie: Rondo Sztuki w Katowicach

„archiwum”joanna zdzienicka

kiedy: 4 czerwca gdzie: Rondo Sztuki, galeria +

3

42marta matuszkiewicz

52dominika bablok

wzoRnictwo

Page 8: aspirant

4

GRafika waRsztatowa

Page 9: aspirant

5

Page 10: aspirant

Pamięć fragment wywiadu przeprowadzonego 14 maja 2007 przez Wiesławę Wierzchowską z Janem Szmatlochem na potrzeby książki

„Koszarowa 17 Grafika w Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach”(opublikowano za zgodą autorów)

miejsca

wiesława wierzchowska: najpierw chciałam zapy-tać o rodzinę. jest pan Ślązakiem...

jan szmatloch: Z dziada pradziada. Z przekazów rodzinnych wiem o kupiecko – urzędniczych tra-dycjach osiadłych w Rudzie Śląskiej rodzin mamy i ojca. Ja urodziłem się w rudzkiej dzielnicy, Ko-lonii Karola. Mieszkaliśmy tam bardzo krótko, ale wspomnienia, obrazy, a nawet zapachy tego miej-sca, domu pozostały we mnie na zawsze. W związ-ku z nową pracą ojca zamieszkaliśmy w nowym osiedlowym bloku, który okazał się przystanią na dłużej. To w nim dzieciństwo i dorastanie spla-tało się z obowiązkową, bez entuzjazmu odby-waną edukacją. Po ukończeniu rudzkiego liceum przez rok studiowałem w Studium Nauczycielskim w Katowicach. W 1969 roku dostałem się do Aka-demii. Wówczas był to Wydział Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Dziekanem katowic-kiego wydziału został właśnie doc. Andrzej Pietsch. Po profesorze Raku, który odszedł na emeryturę, objął pracownię wklęsłodruku i kierownictwo Ka-tedry Grafiki. Ja wówczas już sporo o nim wiedzia-łem, znałem jego akwaforty. Na I roku poznałem też wykładowcę Adama Hoffmana, który dojeżdżał z Krakowa i prowadził w Katowicach zajęcia z kom-pozycji. Bardzo ceniłem Hoffmana, odkrywałem w nim wspaniałego człowieka i fantastycznego na-uczyciela. Znakomicie prowadził zajęcia i potrafił zjednywać sobie studentów nie tylko przez swoje korekty, ale i umiejętność zajmującego opowiada-nia o przeczytanej książce, zobaczonym właśnie

filmie czy interesującej wystawie... Odważyłem się pokazać Hoffmanowi po zajęciach swoje domowe rysunki, bardzo osobiste, których nikomu nie poka-zywałem. Zaskoczony, prosił o następne. Oglądając je bardzo wnikliwie, przy okazji rozmowy o rysun-ku wspomniał o grafice. Niewiele o niej wiedziałem. Wtedy z pasją oddawałem się rysunkowi. Dopiero na II roku w pracowniach litografii, drzeworytu zre-alizowałem swoje pierwsze grafiki. I były fatalne! Na metalu Andrzej Pietsch przeglądając moje ry-sunki, zwrócił uwagę na akwafortę. Byłem zafascy-nowany techniką, która wydawała mi się dokładnie przedłużeniem tego, co najlepiej umiałem robić, tj. rysowania. Profesor zasugerował gruntowne rozpo-znanie warsztatu, zainteresował innymi technika-mi, które mogłyby wzbogacić materię moich grafik. Dla mnie akwaforta była tą jedyną i niepowtarzalną. To, co wtedy rysowałem na papierze było płaskie, jednowymiarowe. W rysowanej miedzianej blasz-ce znalazłem nagle takiego sprzymierzeńca, który pozwolił mi po wytrawieniu osiągnąć zupełnie inną przestrzeń i uzyskiwać już w pierwszych odbitkach nieprawdopodobną gęstość rysunku. Moje fascyna-cje warsztatowe pogłębiły się, krystalizowały się też moje poglądy i plastyczna świadomość. Ważny dla mnie był autorytet mojego profesora, jego przychyl-ność i zainteresowanie, ale też przyjaźnie z grafika-mi: Tadeuszem Czoberem (wtedy asystentem An-drzeja Pietscha) i Tadeuszem Siarą. Dyplom robiłem jednak z plakatu u profesora Tadeusza Grabowskiego. Innej możliwości wte-dy nie było. Dodatkowo wybrałem książkę, którą

6G

RAFI

KA W

ARS

ZTA

TOW

APa

mię

ć m

iejs

ca

Page 11: aspirant

odważyŁem się pokazać hoffmanowi po zajęciach swoje domowe rysunki, bardzo osobiste, których nikomu nie pokazywaŁem. zaskoczony, prosiŁ o następne.

ILU

STRA

CJA

Amad

eusz

Mie

rzw

a7

Page 12: aspirant

prowadził Stanisław Kluska i robił to znakomicie. Wybrałem prozę Bruno Schulza. To był dla mnie przełomowy czas – rysunki do Schulza i moje do-świadczenia akwafortowe. Andrzej Pietsch zasuge-rował, aby obok prezentacji dyplomowej pokazać swoje akwaforty. To był rzadki wówczas przypa-dek prezentacji grafiki w ramach projektowego dy-plomu. Z inicjatywy profesora Grabowskiego, zaraz po dyplomie podjąłem współpracę z katowickim Wy-dawnictwem Artystyczno-Graficznym i wydawnic-twem „Śląsk”. Robiłem więc plakaty, ilustrowałem książki, a dla siebie rysunki np. do Kafki, i akwa-forty. W 1974 roku profesor Pietsch zaproponował mi asystenturę w Katedrze Grafiki Warsztatowej. Przez trzy lata pracowałem z Wojciechem Krzywo-błockim w pracowni drzeworytu. Dla mnie było to interesujące doświadczenie, znakomita lekcja dla takiego żółtodzioba jak ja. Oczywiście łypałem okiem w stronę pracowni wklęsłodruku (nazywa-liśmy ją „metalem”). Kiedy zaistniałe okoliczno-ści umożliwiły moje przejście do pracowni meta-lu, chętnie z tej propozycji skorzystałem. Wtedy też z rysunku na metal przeszła Ania Kowalczyk-Klus. Tak więc pracowaliśmy razem, również wtedy, kie-dy Andrzej Pietsch wrócił do Krakowa. To był chy-ba rok 1978. Tam objął kierownictwo nowo utwo-rzonej pracowni wklęsłodruku. Andrzej nas często odwiedzał, zawdzięczam mu wiele cennych uwag związanych z moimi pierwszymi krokami pedago-gicznymi. (…)

8G

RAFI

KA W

ARS

ZTA

TOW

APa

mię

ć m

iejs

ca

Page 13: aspirant

W 1983 roku szefem pracowni metalu został Stanisław Kluska. Odeszła z metalu Ania Kowal-czyk-Klus, która usamodzielniła się w cieszyńskiej Filii Uniwersytetu Śląskiego. Odmienne doświad-czenia Kluski stały się nowym impulsem dla pra-cowni. Myślę, że ten duet był dość owocny. Z ini-cjatywy Staszka Katedra otrzymała uprawnienia do realizacji dyplomu głównego. Pojawiły się pierwsze dyplomy. (…) To był również dobry okres dla mnie, powstawały wtedy „Pejzaże”, „Zwrotnice”, domy

„Bez adresu” i zupełnie nowe cykle. Zarzuciłem do-świadczenia z innymi technikami wklęsłodrukowy-mi, skoncentrowałem się na akwaforcie. Sądzę, że moje grafiki zaczęły wzbudzać zainteresowanie. Współpracowałem wówczas z wieloma galeriami, prezentowałem swoje grafiki na wielu prestiżowych, międzynarodowych przeglądach.

ww: czy doświadczenia wyniesione z grafiki pro-jektowej miały wpływ na pana twórczość? wszyscy-ście przez to przechodzili.

js: Rzeczywiście, kończyliśmy ten sam Wydział Grafiki, którego struktura kształcenia pozwalała na wszechstronność w uprawianiu dyscyplin tzw. sztuki czystej i projektowej. W tym sensie ja rów-

nież wyniosłem za szkoły tego typu doświadcze-nia. Kiedyś uważałem, że te doświadczenia właśnie w zasadniczy sposób kształtowały mój język. Po-szukiwanie skojarzeń, skrótu, metafory. Dzisiaj to widzę inaczej. W grafice projektowej owo zamówie-nie decyduje, mnie krępuje. Dla mojego podejścia do grafiki, prywatnego, skupionego to ograniczenie. Zresztą plakaty, książki, okładki płyt zawsze ryso-wałem, tak jak swoje grafiki. Te moje projektowe realizacje w istocie były próbą sprawdzenia siebie i graficznych pomysłów w nieco innej skali.

ww: myślę, że ten trening usługowy był jednak ważny. nie tylko zresztą dla pana.

js: Przez wiele lat grafika projektowa kształtowa-ła obraz uczelni, co nie przeszkadzało zaistnieć w niej wielu znakomitym malarzom i grafikom warsztatowcom. Oczywiście ten obraz się zmie-niał. Nigdy też nie było wyraźnych, antagonizują-cych się podziałów na tzw. artystów i projektan-tów. Jeżeli pozostałem przy grafice, akwaforcie to z przekonaniem, że pozwala najpełniej realizować siebie i wizje śląskiego pejzażu, który dla mnie stał się inspiracją na całe życie.

wydziaŁ Grafiki zawsze decydowaŁ o obliczu plastyki na Śląsku. wobec wielu dyscyplin,Grafika zdoŁaŁa zaistnieć w skali oGólnopolskiej, co pewnie zdecydowaŁo o jej szczeGólnej pozycji i specyfice.

ILU

STRA

CJA

Amad

eusz

Mie

rzw

a9

Page 14: aspirant

ww: skąd się ona wzięła, z rodziny, z domu, z oto-czenia?

js: Oczywiście. I tutaj trzeba szukać źródeł pierw-szych fascynacji, doświadczeń, przeżywania i ro-zumienia tego, co zawsze miałem na wyciągnięcie ręki. W pewnym momencie pejzaż, z którego wyro-słem stał się dla mnie ważny. Ale nie po to, by epa-tować Śląskiem, czy udowadniać, że istnieje. Nie chodziło mi też o to, by stać się jego kronikarzem i rejestrować obiekty czy wydarzenia. Zawsze inte-resowały mnie przede wszystkim motywy codzien-ności, te na ogół pomijane, zwyczajne, wręcz ba-nalne. Nigdy nie traktowane wprost, stawały się pretekstem do poszukiwania metafory. Zawsze do niej zmierzam, chcąc lokalny pejzaż uczynić tłem dla bardziej uniwersalnego przesłania. (...)

ww: czy istnieje coś takiego jak specyfika śląskiej grafiki?

js: Grafika na Śląsku to przede wszystkim trady-cja katowickiej szkoły. Wydział Grafiki zawsze de-cydował o obliczu plastyki na Śląsku. Wobec wielu dyscyplin, grafika zdołała zaistnieć w skali ogólno-

polskiej, co pewnie zdecydowało o jej szczególnej pozycji i specyfice. Miałbym jednak kłopot, żeby określić na czym owa specyfika polega. Być może wynika z tematyczno – stylistycznej odrębności dzieł, przywiązania do warsztatu i odpornością na mody jej twórców.

ww: mnie się wydaje, że w środowisku grafików warsztatowych, które w dużym stopniu kształto-wał andrzej pietsch, istnieje zauważalny nurt me-taforyczny. ale jest to metafora zupełnie inna niż krakowska.

js: W latach siedemdziesiątych wśród absolwentów katowickiej uczelni znaleźli się również uczniowie Andrzeja Pietscha. Współtworzyli wraz ze starszy-mi kolegami środowisko graficzne na Śląsku. An-drzej Pietsch, znakomity reprezentant nurtu me-taforycznego grafiki krakowskiej, inspirował grono grafików, związanych z katowicką szkołą. W nurt metaforyczny wpisała się twórczość Stanisława Gawrona, Stanisława Kluski, Tadeusza Siary, Tade-usza Czobera, Józefa Budki, a także moja. Dla mnie metafora jest ciągle związana z miejscem i inspiru-jącą mnie codziennością. To, co wydaje się wspól-

10G

RAFI

KA W

ARS

ZTA

TOW

APa

mię

ć m

iejs

ca

Page 15: aspirant

ne i odrębne jednocześnie w metaforze grafików śląskich to fakt, iż wynikała z bardzo konkretnych doświadczeń i tradycji grafiki projektowej katowic-kiej szkoły. Grafika dzisiaj porzuca kompleksy, po-godzona z nowymi technologiami cyfrowymi sta-ra się nawiązywać do tego, co aktualne w grafice światowej. Jest zróżnicowana i uniwersalna. Osią-ga sukces. Katedra Grafiki Warsztatowej ma w tym swój niekwestionowany udział dzięki szczególnej atmosferze, energii i otwartości kolegów – peda-gogów.

ww: oddziałujecie własną oryginalną twórczością, ale także przykładem, pasją, bezkompromisowo-ścią.

js: To znakomity zespół zaprzyjaźnionych ze sobą ludzi tego samego pokolenia, wykształconych w tej samej szkole. Studenci maja okazje spotkać znako-mitych artystów, doświadczonych warsztatowców, którym można zaufać.

ILU

STRA

CJA

Amad

eusz

Mie

rzw

a

Page 16: aspirant

Poniższy tekst jest skierowany przeciwko stanowi rzeczy panują-cemu obecnie na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, z naci-skiem na kierunek grafiki warsztatowej i w niektórych przypadkach na malarstwo. Przyczyn jego powstania można się doszukać w licz-nych rozmowach ze studentami i wykładowcami oraz w towarzy-szących tym dyskusjom uczuciom frustracji i zniechęcenia. W związku z tym, że znajduje się na I roku studiów, uwagi będą przedstawione właśnie z tej perspektywy w kontekście pracowni, w której przychodzi nam zaczynać edukację na ASP. Należy zazna-czyć, że jest to okres, w którym zaczynamy budować swoją toż-samość, podejmować próby określenia siebie. Posiadamy otwar-te i świeże umysły, przeświadczone o tym, że wykładowcy wiedzą lepiej. Od początku wpajane jest nam skupianie się wyłącznie na sferze formalnej. O ile większość wykładowców pozostaje otwarta na inne propozycje, to niewielu z nas zdaje sobie sprawę z istnie-nia innych możliwości. W takim wypadku nie zachodzi żadna argu-mentacja uzasadniająca koncepcje jednej lub drugiej strony. Nie zachęca się do dopasowywania formy do treści, lecz na odwrót. Za-akceptowano już fakt, że „myślenie” zaczyna się dopiero na lV roku, natomiast kolejnym etapem jest poszukiwanie sposobu wykorzy-stania pojętego rzemiosła. Formalizm dominuje nasze mentalne podejście do tego co robimy. Nie mamy podstaw do walki, bo nie mamy świadomości. Ciężko dziś określić sens prowadzenia kie-runku grafiki warsztatowej, co nie oznacza, że jedynym wyjściem jest poddawanie się jej „szlachetnej” tradycji, która dla mnie oso-biście nie stanowi żadnego argumentu w dobie technologi, a co za tym idzie druku cyfrowego. Poczucie zamknięcia wynika, w głównej mierze, ze zlania się przeszłości Akademii z teraźniejszością, poprzez podtrzymywanie statutu osiągnięć plakatu i grafiki warsztatowej. Już dawno prze-

KomPotKatowicKi

ciężko dziŚ okreŚlić sens prowadzenia kierunku Grafiki warsztatowej, co nie oznacza, że jedynym wyjŚciem jest poddawanie się jej

„szlachetnej” tradycji, która dla mnie osobiŚcie nie stanowi żadneGo arGumentu.

12G

RAFI

KA W

ARS

ZTA

TOW

AD

omin

ik R

iszt

el

Page 17: aspirant

KatowicKi

ILU

STRA

CJA

Amad

eusz

Mie

rzw

a13

Page 18: aspirant

D. Risztel

staliśmy być podatni na wpływy. Jest to cienka granica między na-stępcami, którzy modyfikują i urozmaicają śląską sztukę, a kopi-stami i bezwzględnymi naśladowcami. Osobiście uważam, że tej granicy już nie ma. Byłem wielokrotnie świadkiem komentarzy stu-dentów z Katowic, którzy sympatyzowali z renesansem w konfron-tacji z sztuką współczesną. Czy katalogi prac dawnych profeso-rów – profesorów naszych profesorów – nie stanowią w większości przypadków formalnej rozgrywki, prób odróżnienia, każdego po kolei, od reszty? Nikt tu nie wybiera stron, bo nie ma wyboru. Od dłuższego czasu działa machina, wytwórstwo i produkcja. Nie ma świado-mości, lecz śląski surrealistyczny sen. Wszyscy w nim grzęźniemy, czekając na automatyczne zmiany, przyzwyczajeni do schematów. Studentów – zamiast otwierać na wpływy z zewnątrz – zamyka się w jednym słoiku. Przejawia się to na przykład w odsunięciu Katowic z ogólnopolskich, między uczelnianych imprez, plenerów itp.nMa-my do czynienia z systemem odgórnym, który nas w sobie stłamsił. Jako formę buntu nie przyjmuję wielkich przemów i manifestów, lecz re-analizy nas samych, zadanie sobie niejednokrotnie pytania

„po co?” i „dlaczego?”. Lata dziewięćdziesiąte w polskiej sztuce po-kazują co student może. Nie jesteśmy tylko uczniami, od wykła-dowców różni nas doświadczenie. Nie ma mistrzów, ani wielkich autorytetów, tylko nasze intencje. Tymi słowami pragnę wzbudzić ducha reformacji, zachęcić do wszelkich działań sprzyjającym zmianom radykalnym w większym lub mniejszym stopniu. Okres wegetowania trwa już wystarczają-co długo, a narzekania są coraz głośniejsze, choć nie przekłada-ją się ani w pracach, ani w działaniach. Cytując Tomka Swobodę

„Czasami o wiele więcej można wyrazić spokojem i skupieniem, niż krzykiem” chciałbym zaznaczyć, że to nasze pracę powinny zmieniać charakter uczelni – to w jaki sposób do nich podcho-dzimy i jak wytrwale będziemy o nie walczyć z ludźmi, którzy nie będą ich chcieli zaakceptować podczas sesji. Osobistości takie jak Grzegorz Klaman w podobnych sytuacjach rezygnowały z ocen na rzecz indywidualności swoich dzieł. Klaman otwarcie wypowiada się na temat Akademii, uznając ją za trupa, zachęcając do działania w przestrzeni, wyjścia poza pracownie, skonfrontowania się z rze-czywistymi, aktualnymi problemami. Panujący system przyrównuje do XV wiecznego akademizmu i trudno się z nim nie zgodzić.

14G

RAFI

KA W

ARS

ZTA

TOW

AD

omin

ik R

iszt

el

Page 19: aspirant

ILU

STRA

CJA

Amad

eusz

Mie

rzw

a15

Page 20: aspirant

16G

RAFI

KA W

ARS

ZTA

TOW

AAd

am W

ójci

cki

Page 21: aspirant
Page 22: aspirant

18G

RAFI

KA W

ARS

ZTA

TOW

AAd

am W

ójci

cki

Page 23: aspirant

19

Page 24: aspirant

20G

RAFI

KA W

ARS

ZTA

TOW

AAd

am W

ójci

cki

Page 25: aspirant

21

Page 26: aspirant

22G

RAFI

KA W

ARS

ZTA

TOW

AAd

am W

ójci

cki

Page 27: aspirant

23

Page 28: aspirant

24

pRojektowanie GRaficzne

Page 29: aspirant

25

Page 30: aspirant

Temat pracy studenckiej polegający na analizie wy-branego kroju pisma i wskazanie jego cech graficz-nych i wizualnych ma w naszej uczelni wielolet-nią tradycję. Zadanie to ulegało mniejszym, bądź większym modyfikacjom w zależności od czasu, w którym było realizowane oraz indywidualnych doświadczeń i celów dydaktycznych osoby prowa-dzącej zajęcia z takich przedmiotów, jak podsta-wy projektowania, typografia, czy liternictwo. Przez ostatnie dwa lata ci studenci trzeciego roku kierun-ku Projektowanie Graficzne, którzy wybrali pracow-nię Liternictwa i Typografii otrzymywali za zadanie

„stworzenie projektu publikacji traktującej o histo-rii, funkcji i walorach graficznych dwóch krojów pi-sma”. Każdy student i każda studentka otrzymy-wali do wyboru po jednym kroju z dwóch grup: pierwsza zawierała klasyczne już kroje, zaprojek-towane nawet i kilkaset lat temu, mające bogatą tradycję i zastosowanie (również we współczesno-ści). Druga grupa stanowiła zbiór krojów dość spe-cyficznych, bowiem specjalnie zaprojektowanych do konkretnych celów, takich jak np. tablice drogo-we, podręcznik, czy książka telefoniczna. O ile jed-nak w poprzednich latach zadaniem studenta było głównie „wypromowanie” kroju poprzez jak naj-szerszego ukazanie jego potencjału graficznego (poszerzając przez to standardową ich prezentację w typowych wzornikach krojów i czcionek), o tyle teraz sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Studenci muszą samodzielnie zebrać informację oraz materiał ilustracyjny o danym kroju, a następ-

26PR

OJe

KTO

WA

NIe

GRA

FIC

ZN

ePr

omoc

ja k

roju

pis

ma

Promocja kroju Pisma

nie zaprojektować publikację traktującą o temacie. Dzięki temu „smaży się kilka pieczeni na jednym ogniu”: studenci poznają historię lub założenia powstania konkretnego kroju pisma, poznają jego budowę, zasady konstrukcji, cechy graficzne, wizu-alne i funkcjonalne, redagują samodzielnie tekst, dobierają i tworzą odpowiednie ilustracje, tworzą przypisy i bibliografię a dopiero później projektują swoją minipublikację. Dzięki temu uczą się nie tyl-ko o wybranym przez siebie kroju pisma, ale rów-nież uczą się konstruować – kluczowe w typografii

– przekazy kongenialne. Studenci – będąc jednocze-śnie redaktorem treści i autorem projektu – pilnują, aby forma ich przekazu była jak najbardziej spój-na z treścią i celem, na własnej skórze doświadcza-jąc specyfiki procesu projektowania typograficzne-go. Obserwując rezultaty powstałe na przestrzeni dwóch lat można chyba powiedzieć, że studenci wywiązują się z tego trudnego zadania – w więk-szości wypadków – bardzo dobrze! T. Bierkowski

Page 31: aspirant

Promocja kroju Pisma

27

Page 32: aspirant

28PR

OJe

KTO

WA

NIe

GRA

FIC

ZN

ePr

omoc

ja k

roju

pis

ma

•1

2•

Page 33: aspirant

IND

eKS

1. Ł

ukas

z Ka

wka

2.

Lud

wik

a Ki

mm

el

3. K

atar

zyna

Kw

ieci

29

3•

Page 34: aspirant

30PR

OJe

KTO

WA

NIe

GRA

FIC

ZN

ePr

omoc

ja k

roju

pis

ma

1•

2•

Page 35: aspirant

31

3•

4•

IND

eKS

1. Iz

abel

la W

ider

a

2. K

uba

Now

acki

3.

Mic

hał R

udzi

ński

4.

Kat

rzyn

a O

leks

iak

Page 36: aspirant

32PR

OJe

KTO

WA

NIe

GRA

FIC

ZN

ePr

omoc

ja k

roju

pis

ma

•1

2•

Page 37: aspirant

IND

eKS

1. Ju

styn

a Br

zaca

2.

Dar

ia M

alic

ka

3. H

ania

Sita

rz

3•

33

Page 38: aspirant

34PR

OJe

KTO

WA

NIe

GRA

FIC

ZN

ePr

omoc

ja k

roju

pis

ma

•1

2•

Page 39: aspirant

IND

eKS

1. P

aulin

a U

rbań

ska

2.

Dar

ia M

alic

ka

3. H

ania

Sita

rz

4. P

iotr

Sze

ncel

35

3• 4•

Page 40: aspirant

jak powstaŁ mój dyplom

Praca nad dyplomem rozpoczęła się – podobnie jak każdy tego typu autorski projekt – od fascynacji tematem. Miałam to szczę-ście, że większość budynków, w których przyszło mi zdobywać wiedzę – to zabytki moderny. Począwszy od budynku Szkoły Pod-stawowej nr 35 w Zabrzu – Kończycach, poprzez budynek Akade-mii Sztuk Pięknych przy ul. Raciborskiej oraz gmach Wydziału Fi-lologicznego Uniwersytetu Śląskiego przy Placu Sejmu Śląskiego w Katowicach. Uświadomiłam sobie, że jakość modernistycznej przestrzeni bardzo mi odpowiada i jest mi szczególnie bliska, po-nieważ łączy w sobie prostotę, elegancję i funkcjonalność. Ape-tyt wzrastał w miarę jedzenia, a moje zainteresowanie moderni-zmem, które nieśmiało sprecyzowałam w październiku zaczęło się coraz bardziej pogłębiać kiedy zdobywałam o nim więcej in-formacji. Od początku sformułowania tematu wiedziałam, że chcę mo-dernizm pokazać i spopularyzować w formie szlaku turystyczne-go, na wzór Szlaku Zabytków Techniki, który ceniłam jako udany projekt. Wiedziałam jednak za mało, aby od razu zacząć projekto-wać. Postanowiłam poświęcić większość czasu przeznaczonego na realizację dyplomu na zgłębienie swojej wiedzy na temat mo-dernizmu, szczególnie katowickiego i dotarcie do wszystkich źró-deł, również historycznych. W miarę jak zdobywałam informacje, gromadziłam też materiał wizualny: archiwalne fotografie, plany budynków, ryciny. Podczas zbierania materiału zdecydowałam, że przedstawię ideę Szlaku Architektury Modernistycznej w formie albumu i mapy. Album miał być w założeniu elitarnym, eleganckim wy-dawnictwem dla miłośników modernizmu, dzięki któremu mogą oni zgłębić swoją wiedzę, natomiast dołączona do niego mapka mogła funkcjonować osobno jako wygodny, bardziej uniwersalny

36PR

OJe

KTO

WA

NIe

GRA

FIC

ZN

eZo

sia

Osl

islo

Szlak architektury modernistycznej w katowicach

Page 41: aspirant

Szlak architektury modernistycznej w katowicach

37

Page 42: aspirant

38PR

OJe

KTO

WA

NIe

GRA

FIC

ZN

eZo

sia

Osl

islo

Page 43: aspirant

przewodnik po zabytkach Katowic. Wszystkie póź-niejsze decyzje projektowe, które podjęłam wyni-kały bezpośrednio z założeń dotyczących ewentu-alnych odbiorców.

Kolejnym etapem było stworzenie listy budynków, które są najbardziej charakterystyczne. Wykorzysta-łam do tego rekomendacje z tekstów historyków sztuki, ale postanowiłam również sama odwiedzić i sfotografować każdy z nich. Spacery po Katowi-cach z aparatem zajęły mi dwa miesiące (od poło-wy lutego do połowy kwietnia). Było to inspirujące doświadczenie i prawdziwa konfrontacja ze sta-nem w jakim obecnie znajdują się wszystkie obiekty. Te wycieczki zaowocowały zmodyfikowaniem osta-tecznej listy do 40 budynków oraz skompletowa-niem całego materiału wizualnego, potrzebnego do stworzenia albumu i mapy. Ze względu na to, że stan niektórych obiektów był kiepski, bądź zwarta zabudowa nie pozwalała na atrakcyjne sfotografowanie ich w całości zdecydowa-łam się na wykonanie linearnych rysunków (często korzystałam tutaj ze zdjęć archiwalnych), aby po-kazać wszystkie 40 w sposób równoprawny. Line-arne rysunki pozwalają pokazać czyste piękno bryły i konstrukcji. Ominęłam w ten sposób wiele czynni-ków drażniących takich jak: popękane i zniszczone mury, zaparkowane samochody, gałęzie drzew za-słaniające fasady oraz denerwujące reklamy i szyldy. Indeks budynków wraz z rysunkami to tylko jed-na część książki, drugą stanowią teksty teoretycz-ne oraz historyczne, które przybliżają czytelnikowi

specyfikę katowickiej moderny. Starałam się do-konać ich wyboru w najbardziej optymalny spo-sób, aby zderzyć ze sobą opinie oraz skonfronto-wać przeszłość z teraźniejszością. Bardzo ważny był dla mnie również aspekt tożsamości budowa-nej przez architekturę, który stał się wątkiem prze-wodnim książki. Kiedy cała treść, zarówno tekstowa jak i wizualna została już zgromadzona przystąpiłam do projekto-wania layoutu. Poświęciłam na to ostatnie miesią-ce pracy nad dyplomem, czyli kwiecień, maj i część czerwca. Oprócz układu graficznego zajmowałam się wyborem i kupnem odpowiedniego papieru oraz znalezieniem drukarni, która zrealizuje projekt. Po 8 miesiącach życia modernizmem, tydzień przed obroną odebrałam z drukarni 10 egzempla-rzy mojej pracy. Album i mapa zostały zrealizowane w technice druku cyfrowego, jako makiety–prototy-py. Obecnie pracuję nad tym, aby moja praca mogła zostać wydana w większej ilości egzemplarzy i spo-pularyzowana w szerszych kręgach. Mam ogromną nadzieję, że moje marzenie się spełni – trzymajcie za mnie kciuki!

39

Page 44: aspirant

40

wzoRnictwo

Page 45: aspirant

41

Page 46: aspirant

Projektowanie Produktu prowadzący: adj. II st. J. Wuttke, prof. Asp2008/2009”

Projekt kieliszka „Sensuous Choice” dał mi jak na razie największą możliwość konfrontacji swojego projektu z realnymi możliwościami jego realizacji.

„Sensuous Choice” zajął trzecie miejsce w polskiej edycji konkursu dla Projektantów Szkła Artystyczne-go Bombay Sapphire Designer Glass Competition 2009 na projekt kieliszka koktajlowego inspirowa-nego smakiem i aromatem ginu Bombay Sapphi-re oraz designem jego butelki. Jury oceniało prace pod względem wartości estetycznej, innowacyjno-ści i oryginalności. Pracę nad projektem kieliszka zaczęłam od prze-glądnięcia kieliszków, które miałam w domu, reje-stracji sposobu trzymania kieliszka o różnych kształ-tach oraz momentu picia z owych kieliszków. Duże znaczenie miało dla mnie także przyswojenie wiedzy związanej z robieniem drinków koktajlowych oraz ry-tuałem jaki towarzyszy spożywaniu takich drinków. Pomysł na kieliszek dwustronny po prostu sam się pojawił. Zaczęłam szukać w internecie kieliszków dwustronnych, by sprawdzić czy takie w ogóle są dostępne na rynku. Te, które udało mi się znaleźć sprawiały wrażenie połączonych dwóch osobnych sy-metrycznych kieliszków. Chciałam, żeby mój projekt kieliszka tworzył jedną nierozerwalną całość, żeby obie części kieliszka nawzajem się współtworzyły. Kieliszek „Sensuous Choice” został zainspirowany

sensuous choice

WZ

ORN

ICTW

OM

arta

Tus

zkie

wic

z42

marta

tuszKiewicz

przelewaniem wody oraz jej ruchem powstałym na skutek dotknięcia tafli wody. Forma mojego projektu balansuje miedzy zachwianiem, a równowagą, przez co udało się osiągnąć innowacyjny kształt. Miękkie załamanie wewnątrz kieliszka sprawia, że po wlaniu do niego płynu nabiera on zmysłowego charakteru. Koktajle często są ciekawie przybierane, mój projekt nie wymaga tego, sam w sobie zapewnia atrakcyj-ny wygląd. Po euforii wynikającej z dostania się do finało-wej trójki polskiej edycji konkursu, przyszedł czas na prototypowanie kieliszka w Krośnieńskich Hutach Szkła Krosno S.A. Było to dla mnie niesamowite przeżycie, pobyt w Krośnie trwał trzy dni (2–4 czerw-ca 2009 r.). Krosno przywitało nas (wszystkich finali-stów) życzliwymi ludźmi i niesamowitym miejscem, jakim była dla nas tamtejsza huta. Pierwszego dnia mogliśmy się przekonać jakie możliwości daje Kro-śnieńska Huta Szkła. Poznaliśmy bardzo dokładnie proces produkcji ręcznej oraz przyjrzeliśmy się pro-dukcji mechanicznej. Tego dnia ustaliliśmy ewen-tualne ostateczne zmiany w projektach, pokazano nam także drewniane formy, które następnego dnia były używane do prototypowania finałowych kielisz-ków. Drugiego dnia realizowaliśmy trzy finałowe pro-jekty. Każdy kieliszek miał być wykonany w pięciu egzemplarzach, oczywiście prób trzeba było zrobić więcej. Każdy z nas dostał rysunek techniczny swoje-go projektu kieliszka, na którym można było w trak-cie produkcji sprawdzać, czy wszystkie wymiary się zgadzają. Hutnicy wybierali roztopione szkło za po-

Page 47: aspirant

marta

tuszKiewicz

mocą piszczela, do którego wdmuchiwali z drugie-go końca powietrze, cały czas obracając i kształtu-jąc powstający na jej końcu pęcherz miękkiego szkła. W odpowiednim momencie szkło jest przenoszone do formy, gdzie nabiera kształtu właściwego (w dal-szym ciągu trwa dmuchanie i obracanie piszczelą). Mój kieliszek wymagał wydmuchania dwóch róż-nych elementów, które następnie łączono (wbijając jeden w drugi) dzięki wcześniejszemu podgrzewaniu pierwszego elementu kuli (do którego wciskano ele-ment drugi) oraz nałożeniu roztopionego szkła na element drugi, stożek (wciskany do elementu pierw-szego). Po połączeniu obu elementów kieliszki były odkładane do wystygnięcia. Następnego dnia kielisz-ki były przycinane i szlifowane, a na samym końcu czyszczone. To niesamowite przeżycie kiedy na two-ich oczach powstaje twój realny projekt. Możesz go dotknąć, sprawdzić czy spełnia twoje oczekiwania, czy np. jest wygodny w trzymaniu tak jak sobie to wyobrażałeś. Wspaniałe było to, że mogliśmy (wszy-scy finaliści) obserwować prototypowanie każdego

z projektów, a każdy z nich miał inny problem do rozwiązania. To dało nam możliwość lepszego po-znania technologii. Muszę przyznać, że cały konkurs był rewelacyj-nie zorganizowany, zarówno pobyt w Krośnie, jak i późniejszy udział w finale w Warszawie wspomi-nam bardzo pozytywnie. Dużo łatwiej projektuje się przedmiot znając technologię oraz materiał, z któ-rego będzie wykonany. Z drugiej jednak strony tech-nologia czy materiał mogą bardzo ograniczyć naszą wizję rozwiązania. To co w komputerze daje zado-walający efekt w rzeczywistości może nas rozczaro-wać, bądź może nawet być niewykonalne. Taka sy-tuacja spotkała mnie przy prototypowaniu kieliszka

„Sensuous Choice”. Projektując go wydawało mi się, że myślę o technologii obróbki szkła, jednak dopie-ro w krośnieńskiej hucie uświadomiono mi, że nie jest możliwe uzyskanie miękkiego przejścia po stro-nie zewnętrznej miedzy dwoma elementami tworzą-cymi kieliszek. Konfrontacja wizji z rzeczywistością nie zawsze jest przyjemna.

43

Page 48: aspirant

WZ

ORN

ICTW

OM

arta

Tus

zkie

wic

z44

Page 49: aspirant

Projektowanie Produktu prowadzący: adj. II st. J. Wuttke, prof. ASP 2008/2009

Projekt obejmował fazę poszukiwania inspiracji, zo-rientowania się w tym, co jest dostępne obecnie na rynku. Duże znaczenie przy tym projekcie miała ob-serwacja dzieci, ich sposobu chwytania, radzenia so-bie ze sprzętami kuchennymi nieprzystosowanymi do ich potrzeb. Przyglądałam się również uchwytom butelek i kubków wyprofilowanych do ręki dziecka. Na podstawie przeprowadzonych obserwacji zauwa-żyłam wiele problemów, wybrałam z nich trzy – pro-blem związany z równomiernym wałkowaniem i trzy-maniem wałka, problem z nabieraniem składników i utrzymaniem ich oraz problem z utrzymaniem mi-ski przy jednoczesnym wykonywaniu innej czynno-ści. Istotny był dla mnie element zabawy. Dzieci zawsze mają ochotę na zabawę i dlatego lubią wykonywać czynności kojarzące się z nią. ele-menty kuchenne: wałek, kubek oraz miska zostały za-projektowanie dla dzieci w wieku od trzech do pię-ciu lat (jednak są też dostosowane do użytkowania przez osobę dorosłą). Ich forma i kolor mają zachę-cać dzieci do używania. Sposób chwytania narzędzi jest dostosowany do charakterystycznego dla dzie-ci sposobu chwytania. Dodatkowo zachęcają malu-

chy do pomocy rodzicom przy gotowaniu i pieczeniu prostych potraw. Dzieci kształtują swoje zdolności manualne przy pomocy tych narzędzi. Tak naprawdę dzieci są w stanie wykonywać w kuchni wiele czyn-ności, nawet skomplikowanych. elementy kuchenne maja także uświadomić rodziców, że warto pozwolić dzieciom na pomaganie w kuchni. Kubek ułatwia przenoszenie materiałów sypkich. Został on ścięty z przodu, by ułatwić dzieciom nabie-ranie oraz wraz z wcięciem u dołu znacznie ułatwia podnoszenie kubka. Dzieci często krzywo trzymają wszelakie narzędzia, dlatego, by uniknąć wysypywa-nia materiałów część przednia została wydłużona.Wałek, oprócz oczywiście pełnienia funkcji rozwałko-wywania ciasta, jest typowym narzędziem do zaba-wy. Jest oparty na ruchach charakterystycznych dla bujaka. Rączka została zaprojektowana z uwzględ-nieniem typowego dla dzieci sposobu chwytania od góry. Dzieci często korzystając z miski wkładają ją mię-dzy nogi, by ją częściowo unieruchomić. Postano-wiłam wykorzystać tę obserwację w projekcie miski. Rozwiązanie z chowanymi do środka bokami, po-zwala dzieciom pewniej korzystać z miski bez ko-nieczności stałego nadzoru rodzica. Wykonałam prototypy tych narzędzi ze styroduru, aby sprawdzić jakie wielkości będą odpowiednie dla dziecka.

narzędzia kuchenne dla dzieci

45

Page 50: aspirant

WZ

ORN

ICTW

OM

arta

Tus

zkie

wic

z46

Projektowanie Produktuprowadzący: adj. II st. J. Wuttke, prof. ASP 2008/2009

Pomysł na zaprojektowanie półki wziął się z zaob-serwowanego bałaganu na biurkach znajomych. Pół-ka ma za zadanie porządkować miejsce pracy np. przy komputerze. Przy projektowaniu tego zestawu elementów ważne dla mnie było podzielenie przed-miotów (które będą chowane) na grupy dające moż-liwość podobnego sposobu przechowywania. Intere-sująca wydała mi się możliwość zmiany powierzchni użytkowej w zależności od potrzeb użytkownika. Dlatego projekt ma możliwości różnego zestawia-nia, wsuwania, rozsuwania i rozbudowywania. Za-projektowałam cztery rodzaje elementów: element funkcyjny, element funkcyjnokryjący, element kryją-cy, element łączący. Przedstawiłam sposób użytko-wania elementów funkcyjnych, sposób łączenia ele-mentów, przykładowe układy, sposób montażu półki do ściany.

System znaków opartych na elementach bazowych Pracownia Podstaw Komunikacji Wizualnej prowadzący: st. wykł. Justyna Kucharczyk współpraca: Anna Kmita, 2006/2007

Wybrałam przepis kultury meksykańskiej na Ryż Kre-ola ze względu na interesujące tradycje Meksyku, na ich odważne połączenia kolorystyczne i niezwykłe łączenie kontekstu. Praca nad projektem polegała na zapoznaniu się z kulturą Meksyku, znalezieniu odpowiedniego przepisu, szukaniu odpowiednich form elementów bazowych utrzymanych w charak-terze, określeniu zasad zestawiania tych elementów oraz ich grup tworzących narzędzia i składniki (pro-jekt siatki), na wybraniu kroju pisma, pasującego do charakteru przepisu, na zaprojektowaniu podpisów do kolejnych czynności wykonywanych w przepisie, na zaprojektowaniu sposobu informowania o czasie trwania danej czynności, oraz na wybraniu forma-tu, kolorystyki i sposobu prezentacji przepisu. Plan-sze prezentacyjną podzieliłam na 2 części: składniki i naczynia, które należy przygotować oraz czynności związane z realizacją przepisu.

póŁka zbudowana z elementów moduŁowych

przepis kulinarny kuchni narodowej

Page 51: aspirant

47

Page 52: aspirant

WZ

ORN

ICTW

OM

arta

Tus

zkie

wic

z48

Projektowanie Komunikacji Wizualnej prowadzący: prof. M. Kliś, st. wykł. Justyna Kucharczyk 2008/2009

W ramach tematu zaprojektowałam trzy plakaty i trzy wlepki, związane z kryzysem w związku kobiety z męż-czyzną. Miłość i śmierć to przeciwieństwa, na bazie któ-rych powstał mój projekt. Śmierć wiąże się m.in. z trum-ną i kolorem czarnym, miłość z sercem i czerwienią. Kobieta i mężczyzna umieszczeni w osobnych trum-nach, ale tworzących jedno serce, zostali rozdzieleni na-pisem: „Przyzwyczajenie prowadzi do śmierci uczuć!”. Pozy ich ciał sugerują zamknięcie na drugą osobę. Przy tym projekcie zaprojektowałam dwa piktogramy: kobiety i mężczyzny, wybrałam odpowiedni krój pisma oraz for-mę i układ plakatu i wlepek. Projekt ma zachęcić pary do działania, do codziennego starania się, by przyzwycza-jenie nie doprowadziło do śmierci ich uczucia.

Pracownia Projektowania Elementów Komunikacji Wizualnej prowadzący: dr Ewa Stopa – Pielesz asyst. Anna Pohl 2007

Plakat o tematyce ochrony własno-ści przemysłowej, został wyróżnio-ny w konkursie Urzędu Patentowego RP na plakat okolicznościowy związa-ny z ochroną własności przemysłowej. Plakat zwraca uwagę na to, żeby na-szymi markami były marki oryginalne. Z drugiej strony „Moja marka” pod-kreśla problem przywłaszczenia sobie czyjejś marki.

kryzys związku

moja marka

Page 53: aspirant

Pracownia Projektowania Plakatu prowadzący: prof. R. Kalarus 2008/2009

„Produkt polski” ma za zadanie uświa-domić Polakom jakie marki są nasze, polskie. Umieściłam loga polskich firm w sylwetce przystojnego, dobrze zbudowanego mężczyzny, by podkre-ślić, że nasze marki mają dobry, silny wizerunek, są atrakcyjne dla klientów.

produkt polski

49

Page 54: aspirant

WZ

ORN

ICTW

OM

arta

Tus

zkie

wic

z50

refleksja plany na przyszŁoŚć

Każdy projekt uczy mnie czegoś nowego, tak jak każ-dy kontakt z klientem, odbiorcą mojego projektu. By-wało, że zostałam mile zaskoczona, tak bardzo moja praca była doceniona. A co jeszcze bardziej zadzi-wiające mój projekt powodował dalszą lawinę zmian wizerunku firmy. Zdarzyła się również taka sytuacja, w której stałam się tylko wykonawcą czyjegoś po-mysłu, w dodatku kłócił się on z moim poczuciem estetycznym i z wiedzą, którą wtedy miałam na te-mat projektowania. Myślę, że takie chwile czekają każdego projektanta.

Moje plany na przyszłość, przynajmniej na początku mojej pracy, wiążę raczej z projektowaniem Komuni-kacji Wizualnej. Wynika to z faktu większej dostęp-ności ofert pracy w tym kierunku, a także mniejszych wymagań co do doświadczenia. Jako, że jestem stu-dentką piątego roku (wzornictwo) nie mam jeszcze imponującej listy miejsc zatrudnienia i przynajmniej paroletniego doświadczenia zawodowego. Nie wy-kluczam jednak pracy przy projektowaniu produk-tu, bo zarówno to jak i projektowanie komunikacji wizualnej daje mi dużo satysfakcji. Być może uda mi się jeszcze rozwijać w obu tych kierunkach. Stąd też mój temat dyplomowy obejmuje projekt odzie-ży i elementów komunikacji wizualnej (metka, fol-der, instrukcja).

M. Tuszkiewicz

Page 55: aspirant
Page 56: aspirant

WZ

ORN

ICTW

OD

omin

ika

Babl

ok52

dominiKaBaBloK

Jestem zeszłoroczną absolwentką wydziału Wzornictwa na Aka-demii Sztuk Pięknych w Katowicach. Na trzecim roku studiów od-byłam stypendium zagraniczne na VŠVU w Bratysławie. Uczest-niczyłam w wielu warsztatach projektowych, a także wystawach i konkursach. Byłam również zastępcą przewodniczącego Koła Na-ukowego Wzornictwa przy Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Odbyłam praktykę w Architektonicznym Biurze Projektowym w Ty-chach, staż w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie oraz roczny staż na stanowisku asystenta w Pracowni Projektowa-nia ergonomicznego na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. W projektowaniu moją uwagę zwracają nowoczesne techno-logie, a także potrzeby osób niepełnosprawnych. Natomiast we wzornictwie stawiam na funkcjonalność i prostotę, ale także no-woczesną formę i ergonomię. Dlatego tez wybór tematu mojej pracy dyplomowej nie był przypadkowy, tylko dokładnie przemy-ślany. Idealną wykładnią wartości, którymi kieruje się w projekto-waniu, stało się stworzenie funkcjonalnego i nowoczesnego trój-kołowego wózka spacerowego dla osób cierpiących na dziecięce porażenie mózgowe. Powstanie projektu zaczynam zawsze od przeprowadzenia do-kładnej analizy grupy docelowej. W tym przypadku dotyczyło to poznania potrzeb oraz możliwości osób, do których projekt jest skierowany – czyli dzieci z porażeniem mózgowym, a także ich ro-dziców i opiekunów, również będących użytkownikami wózka. Po wielu godzinach rozmów z odbiorcami produktu, oraz po przepro-wadzonych badaniach i analizie już istniejących rozwiązań, mo-głam przejść do etapu projektowania wózka. Podczas przygotowywania pracy dyplomowej współpracowa-łam z Fundacją Strefa Designu Innowacji i Integracji w Tychach, która zajmuje się projektowaniem dla osób niepełnosprawnych. W tamtym okresie podjęłam tez próbę współpracy z różnymi ślą-skimi firmami zajmującymi się produkcją sprzętu rehabilitacyjnego.

idea projektuProjekt ułatwia opiekę nad dzieckiem niepełnosprawnym, co jest szczegól-nie ważne podczas wkładania cięż-kiego dziecka do wózka i wyjmowa-nia z niego oraz poprawia dostę do dziecka poprzez zmianę pozycji oparć bocznych.

Wózek zapewnia dziecku właściwą pozycję, komfort oraz bezpieczeństwo. Można łatwo złożyć co ułatwia jego transportowanie i przechowywanie.

Siedzisko jest integralną częścią wózka, ułatwia to transportowanie wózka np. w samochodzie oraz zmniejsza ilość miejsca potrzebnego do przecho-wywania.

Page 57: aspirant

dominiKaBaBloK

zasada dziaŁaniaSchemat pokazujący zasadę działania siedziska oraz oparcia bocznego i zachodzące zależności podczas zmiany ich pozycji:

pozycja wyjściowa podczas prowadzeniaobniżenie oparcia bocznego o 10 powoduje odchylenie siedziska - pozycja do odpoczynkupozycja odchylona od 20 zwiększa kąt rozchylenia siedziska i ułatwia dostęp do dziecka z boku ( całkowite obniżenie oparcia bocznego ) - pozycja do wyjmowania dziecka z wózka i wkładania do wózka

123

53

Page 58: aspirant

WZ

ORN

ICTW

OD

omin

ika

Babl

ok54

Page 59: aspirant

Niestety okazało się, że świadomość takich firm, dotycząca roli i wartości wzornictwa na rynku, jest jeszcze bardzo mała. To samo dotyczy braku zainteresowania w inwestowanie w rozwój tego kie-runku. Z tych powodów w przypadku mojego produktu nie doszło do podjęcia żadnej współpracy poza tyską Fundacją Strefa Desi-gnu Innowacji i Integracji. Z racji, że jestem młodym projektantem, próbującym odnaleźć się na polskim rynku, nie uchodzi mojej uwadze, że niewielka ilość firm ma świadomość potrzeby zatrudniania projektantów wzornic-twa przemysłowego. ... Niestety w naszym kraju wciąż nie wielu ludzi docenia wartość wzornictwa, jednak powoli staje się ono znaczącym sektorem polskiego przemysłu. Pomimo tak wielkiego entuzjazmu, jaki okazują poniektórzy odbiorcy projektów, przekonanie produ-centów do zmian polityki ich firm nie jest rzeczą łatwą. Za sprawą zdolnych, często młodych, projektantów wzornictwo przemysłowe stało się dziedziną o dużym potencjale. Wierzę, że w najbliższym czasie w naszym kraju nastąpi jego rozwój.

D. Bablok

pozdycja dziecka i opiekuna podczas prowadzenia

Pożądane pochylenie oparcia względem osi pionowej wynosi 10°, natomiast biorąc pod uwagę schorzenia dzieci z MPD (częste i niekontrolowane ruchy ciała dziecka) i uwagi użytkowników dla zachowania większego bezpieczeństwa, odchylenie oparcia wynosi 25°.

Schemat przedstawia wyjściową pozycję siedziska i pole widzenia 12 letniego chłopca oraz zakres ruchu rąk podczas prowadzenia dla 5 c kobiet i 95 c mężczyzn.

Dane z Atlasu miar człowieka – dane do projektowania i oceny ergonomicznej A. Gedliczka, CIOP Warszawa 2001Atlasu antropometrycznego populacji polskiej – dane do projektowania, e. Nowak, IWP Warszawa 2000.

55

Page 60: aspirant

56

malaRstwo

Page 61: aspirant

57

Page 62: aspirant

MA

LARS

TWO

Joan

na Z

dzie

nick

a58

joanna zdzienicKajoannazdienicKa.BlogsPot.com

„Archiwum”, to dwa przedrzeźniające się bieguny. Pomnik ‒ fetysz, forma niewytłu-maczalna stoi naprzeciw koncepcyjnej realizacji, bazującej na postępowaniu we-dle rygoru. W pokonywaniu trudności, w robieniu błędów, łamaniu zakazów, uka-zują się znamiona indywidualnego śladu. Śladu jako zjawiska, już nie tylko plamy na dwuwymiarowym podłożu. Aranżowanie procesu twórczego polegającego na nakładaniu norm lub inaczej: odbieraniu sobie praw, to szlak wywoływania niedo-skonałości, droga poszukiwań kontekstu dla siebie. Przy każdej próbie budowa-nia porządku ujawnia się inna „ułomność” autora. Podkładając wzór pod własne działania mamy szansę ujrzeć swoje oblicze w podniesionym kontraście. Odpo-wiednio zaaranżowany proces tworzenia może stać się narzędziem i zadziałać jak

„wywoływacz osobowości”. Wprowadzenie plastycznej artykulacji w dzień roboczej kategorii jest próbą zmierzenia się z pewnym ideałem – plastycznym nawykiem, który stanowi metaforę dla podążania wedle tego rytmu.To poszukiwania sensu dla kolejnych ogniw łańcucha codzienności. Cykliczność zarówno życia jak i two-rzenia posiada pewien charakterystyczny, trudny do opisania potencjał. Dla mnie wiąże się on z nawarstwianiem. Nawarstwianie to mnożenie. A mnożyć można w nieskończoność.

J. Zdzienicka

Page 63: aspirant

59

Page 64: aspirant

MA

LARS

TWO

Joan

na Z

dzie

nnic

ka60

Page 65: aspirant

61

Page 66: aspirant

62

liteRatuRa

Page 67: aspirant

63

Page 68: aspirant

Co będą czytali studenci Akademii za dwadzieścia, trzydzieści lat? Czy nie zaginie pamięć o współ-czesnych nam pisarzach, o Stasiuku, Tokarczuk, Pilchu? Wystarczy spojrzeć na to, co dziś czytamy; o ile czytamy. Czy ktoś pamięta takich pisarzy jak Blaise Cendrars, Henry Miller, albo poetów – Franka O’Harę, Alana Ginsberga? I dziesiątki innych? Chciałabym, żeby po tekstach z tego działu posypały się gromy na moją głowę. Że nie doceniam znaczenia literatury w życiu studentów. Że sobie śpiewam a muzom, bo przecież Wy znacie tych wszystkich pisarzy i czytacie z zapartym tchem. Nawet jeśli tak się nie stanie i nie dojdzie do publicznego linczu na mojej osobie, mam cichą nadzieję, że przynajmniej parę osób coś z tego wyniesie i z mocnym postanowieniem przeczyta-nia wybranych pozycji wybierze się do biblioteki czy księgarni. A mam zamiar skupić się na książkach i twórcach może nie tyle niedocenionych, co dziś – wśród młodych ludzi – mało znanych. Trudno po-wiedzieć, dlaczego spotkał ich taki los. Wydani raz w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych nie przetrwali próby czasu. Książki kurzą się gdzieś na półkach i przyciągają nielicznych. Na koniec wstępu pragnę jeszcze zaznaczyć, że teksty są skierowane do studentów. Bo nie chcę zbierać cięgów od wykładowców, zwłaszcza tych wychowanych na Śląsku, że jak w ogóle mogę przypuszczać, iż ktoś nie zna Cholonka. Bo jest to pozycja kultowa. Ale faktem jest, że na palcach można policzyć młodych ludzi, którzy tę książkę czytali.

A. Krztoń

odkurzamy Stare druki

LITR

eRAT

URA

Odk

urza

my

star

re d

ruki

64

Page 69: aspirant

„Nareszcie Ameryka odkryła poetę!”pisał na po-czątku stycznia 1915 roku ezra Pound, cytując na łamach londyńskiego Egoist wiersz Wzgórze edga-ra Lee Mastersa. Wiersz ten powstał jako prolog do Antologii Spoon River, dziś już kultowej pozycji w historii poezji amerykańskiej. edgar Lee Masters przyszedł na świat 23 sierp-nia 1868 roku. Jego rodzinnym stanem było Illino-is, mimo iż urodził się w Kansas, gdzie przeniosła się jego rodzina, aby po roku wrócić do Petersbur-ga w Illinois. Ojciec edgara był prawnikiem, syn z resztą poszedł w jego ślady, pracując wcześniej w wielu zawodach, począwszy od zecera na dzien-nikarzu skończywszy. Młody edgar czytał wszyst-ko, co wpadło mu w ręce, zaczynając od Marka Au-reliusza a kończąc na egdarze Allanie Poe. W 1880 roku jego rodzina przeprowadziła się do Lewiston, podróżując wzdłuż Spoon River, „dziwnej rzeki”, nad której brzegiem mieszkali kryminaliści i pi-jacy. W późniejszych latach poeta mieszkał jesz-cze w Chicago i Nowym Jorku, gdzie żył bardzo skromnie w hotelu „Chelsea”. Zmarł w Pensylwanii w 1950 roku. Wiersz Wzgórze napisał Masters po wizycie swojej matki około 20 maja 1914. Już 29 maja na

cmentarz na wzGórzu spoon riVer

łamach Reedy’s Mirror – pisma redagowanego w St. Louis przez ekstrawaganckiego dziennikarza z Missouri, Williama Mariona Reedy’ego – opubli-kowano pierwsze liryki z cyklu Spoon River. Masters ukrył się za pseudonimem Webstera Forda. Antologia Spoon River ukazała się niespełna rok później, 15 kwietnia 1915 roku, nakładem wydaw-nictwa Macmillan. W jej skład weszły 244 epitafia-monologi, wygłaszane (zza grobu) przez pocho-wanych na cmentarzu Spoon River. Poeta opisał w nich 243 wypadki śmierci (w tym 6 zabójstw, 2 powieszenia, 7 samobójstw i 13 zejść przypadko-wych), a nazwiska zmarłych zaczerpnął z cmenta-rzy Spoon River i Sangamon River. Ostatni tekst w tomiku to epitafium Webstera Forda, czyli same-go autora. Można śmiało powiedzieć, że Masters dokonał pewnej rewolucji w ówczesnej poezji. Po pierw-sze przełamał formę, rezygnując z obowiązują-cego wówczas georgiańskiego porządku rymów i rytmów. Po drugie jako temat wybrał zwykłych ludzi, żyjących na prowincji, gdzie rządzą wiejsko-miejskie obyczaje. Po trzecie świat przedstawiony w poszczególnych epitafiach opisany jest w niety-powy sposób – Masters zrezygnował z wszelkich

ILU

STRA

CJA

Amad

eusz

Mie

rzw

a65

Page 70: aspirant

upiększeń obrazu, żeby pokazać prawdę taką, jaką mogła ona być dla mieszkańców Spoon River i opi-sać ją takim językiem, jakim oni mogliby ją wypo-wiedzieć. Poeta pokazuje życie w trzech sekwencjach, od ludzi potępionych do zbawionych. Antologia Spoon River zaczyna się od losów straceńców, sza-leńców i pijaków, poprzez przeciętnych ludzi, któ-rzy znaleźli swoje miejsce w życiu, a kończąc na postaciach światłych i bohaterskich. Spoon River celowo jest pokazane z przesadna brutalnością, jako miejsce pełne ludzi samotnych, żyjących w duchowej izolacji, których losami kierują pie-niądze i kult posiadania. Oczywiście Antologia Spoon River jest w Polsce książką unikatową. Ostatnie wydanie Państwowe-go Instytutu Wydawniczego pochodzi z 1981 roku i nawet na allegro pojawia się rzadko. Są jeszcze

– z wcześniejszych wydań – Umarli ze Spoon River z 1968, również wydane przez Państwowy Instytut Wydawniczy. Ale warto poświecić trochę czasu na poszukiwania i to nie tylko dlatego, że Antologia Spoon River jest ważnym dziełem w historii świato-wej poezji, ale przede wszystkim dlatego, że czyta się ją świetnie i naprawdę wciąga. „Pytają mnie wciąż – napisał Masters w swojej autobiografii – gdzie jest miasteczko Spoon River. Nie ma takiego – odpowiadam. Jest tylko rzeka. Ale jaka rzeka!”

A. Krztoń

można ŚmiaŁo powiedzieć, że masters dokonaŁ pewnej rewolucji w ówczesnej poezji

LITR

eRAT

URA

Odk

urza

my

star

e dr

uki

66

Page 71: aspirant

cholonek, czyli dobry pan bóG z Gliny JAnoSH

Janosh, czyli Horst eckert, chociaż mieszka na Te-neryfie, utrzymuje, że na zawsze pozostanie Ślą-zakiem. Urodził się w 1931 w Zabrzu, a właściwie w Zaborzu, dzielnicy Zabrza. Tam też rozgrywa się akcja Cholonka, jeszcze w czasach, które autor pamięta z dzieciństwa – w czasach gdy Zabrze bez było Hindenburgiem i należało do Niemiec, ale jego mieszkańcy mówili po polsku i sami do końca nie wiedzieli, jakiej są narodowości. Trudno dokładnie umiejscowić akcję Cholonka w czasie – na pewno zaczyna się przynajmniej na kilka lat przed drugą wojną światowa, a zamyka w trakcie wojny, albo tuż po jej zakończeniu. Teoretycznie można podzielić książkę na dwie części – tę lekką i radosną, o czasach poprzedzających wojnę, i tę bardziej dramatyczną, w której pojawia się pewne uczucie zawodu i nie-pewności, co przyniesie dzień jutrzejszy. Opisanie książki takiej jak Cholonek to wyzwanie

– wyzwanie, któremu nie da się sprostać. Dało by się – od biedy – jeszcze to opowiedzieć, ale napisać się nie da. Jednakże trochę czuję się w obowiązku

– jako Ślązaczka i wielbicielka Janosha w każdej postaci, zarówno jako pisarza jak i jako twórcy książek dla dzieci (polecam wszystkim odwie-dzenie naszej akademickiej biblioteki i obejrzenie

ILU

STRA

CJA

Amad

eusz

Mie

rzw

aKa

tarz

yna

Jano

ta67

Page 72: aspirant

tych małych cacuszek na własne oczy) – napisać parę słów na temat tej pozycji. Janosh to gawę-dziarz – ten typ człowieka z którym można prze-siedzieć cała noc słuchając opowieści o zapomnia-nych czasach. Sam przyznał się, że łatwiej było by mu opowiedzieć Cholonka niż go napisać. Oprócz tego wiadomo, że na powstanie tej książki zużył czterdzieści butelek ginu, bo na trzeźwo nie dawał rady słowom. I dlatego Cholonek jest nie tyle prozą, suchą i wyzutą z emocji, ale opowieścią – pasjo-nującą, odbijająca w sobie jak lustro tamtejszych ludzi, myśli i czasy. Cholonek to książka którą trzeba przeczytać, żeby zrozumieć. Poprzez historię ludzi opowiada o Ślązakach. Skupia się na mieszkańcach Zaborza, na pewnej rodzinie i jej sąsiadach, znajomych, ludziach, którzy towarzyszą im w codziennym życiu. To przede wszystkim historie – niezliczona ilość historii, ludzkich dziejów i losów, które krzyżują się, nachodzą na siebie, opowiadane nawzajem przez bohaterów książki. A to u sąsiadów łapano

wszy, a to znajomy po pijaku wysadził się w po-wietrze, a to mężczyźni łapali ptaki na najróżniej-sze wymyślne sposoby. Niektóre historie bawią do łez, inne znów są zaprawione szczyptą melancho-lii i wywołują na twarzy czytelnika gorzki uśmiech. I być może każdy człowiek mieszkający na Śląsku powinien przeczytać tę książkę przynajmniej raz żeby pojąć – opisaną w jakiś pokrętny, ale zarazem szczery aż do bólu sposób – mentalność Ślązaków i to, skąd się owa mentalność wywodzi. Jedyny problem z Cholonkiem jest taki, że dość trudno go znaleźć – tyczy się to zwłaszcza pierw-szego wydania, jeszcze z – idealnie oddający-mi charakter powieści – rysunkami Czeczota. Ale warto się trochę pogimnastykować i wydać bliżej nieokreśloną sumę pieniędzy. A tych, którzy nie mogą sobie na to pozwolić zapraszam serdecznie do GCK-u na Cholonka w wykonaniu Teatru Korez

– gwarantuję, że będziecie płakać ze śmiechu, ale i ze wzruszenia.

A. Krztoń

cholonek to książka którą trzeba przeczytać, żeby zrozumieć.

LITR

eRAT

URA

Odk

urza

my

star

e dr

uki

68

Page 73: aspirant

zielone dziecko i inne utwory PIERRE-HEnRI CAMI Drugie dziełko na tapecie nie ma już wiele wspól-nego ze Śląskiem i Cholonkiem, może poza tym, że równie trudno je znaleźć. Prawie równie trudno dowiedzieć się czegoś o jego autorze. Wiemy mniej więcej tyle, że Cami był francuskim pisarzem i sa-tyrykiem, żyjącym w latach 1884—1958, czyli ładnych parę lat temu. W młodości fascynował się teatrem i przez pewien czas nawet występował, co miało decydujący wpływ na jego dalszą twórczość

– utwory satyryczne, jak chociażby te zamieszczo-ne w Zielonym dziecku mają formę jedno lub trój aktówek. Cami był także rysownikiem i dziennika-rzem. I w tym fachu nie brakowało mu poczucia humoru – w roku 1910 został redaktorem pisma Mały Ilustrowany Karawan, organ związkowy i humo-rystyczny zakładów pogrzebowych, które w całości było wypełniane przez niego dowcipami i opo-wiadaniami o wdowach, grabarzach, pogrzebach, trupach i karawanach. W latach trzydziestych był

69IL

UST

RAC

JAKa

tarz

yna

Jano

ta

Page 74: aspirant

tak popularny, że jego sława dotarła do Ameryki, a Charlie Chaplin stwierdził, że to „najlepszy żyjący humorysta”. Niestety po wojnie nie powodziło mu się już tak dobrze i w końcu zmarł w zupełnym za-pomnieniu. Humor, który oferuje nam Cami, to – podobnie jak w przypadku twórczości Janosha – coś zupełnie innego niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Cami nie tylko bawi się słowem, tworzy wręcz ka-lambury wewnątrz kalamburów, ale przede wszyst-kim wyśmiewa, bawiąc się konwencją. Znajdujemy u niego nie tylko sceny historyczne, takie jak potop czy wojny krzyżowe, ale także życie codzienne (relacje z nocy poślubnej), czy literaturę – Bzderlo-ka-Holmesa, Zielonego Kapturka czy Romea i Julię. Niby to samo, co ofiaruje nam współczesny humor, wziąwszy chociażby Kabaret Potem wystawiający Teatrzyk Zielona Gęś, a jednak coś zupełnie innego. Jednak z tego co mi wiadomo nikt wcześniej nie wymyślił krzyżowców zabierających ze sobą drzwi od zamku (żeby nikt się nie włamał) czy ucieczkę z Bastylii poprzez piłowanie krat pilnikiem przy-mocowanym do puzonu (nie pytajcie skąd puzon w Bastylii…). Myślę, że Zielone dziecko ma tylko jeden manka-ment – czego by o nim dobrego nie napisać mam wrażenie, że przedstawione tam poczucie humoru nie wszystkich będzie śmieszyć. „Testowałam” książkę na różnych osobach i efekty były czasami niespodziewane. I chociaż ja zaśmiewam się przy tym do łez, niektóre kalambury, a tym bardziej żarty sytuacyjne w owej książeczce mogą nie tyle nie śmieszyć, co nie zostać do końca zrozumiane (poziom abstrakcji momentami jest nie do przej-ścia). Niemniej polecam bardzo gorąco.

A. Krztoń

humor, który oferuje nam cami, to – podobnie jak w przypadku twórczoŚci janosha – coŚ zupeŁnie inneGo niż to, do czeGo jesteŚmy przyzwyczajeni.

LITR

eRAT

URA

Odk

urza

my

star

e dr

uki

70

Page 75: aspirant

ILU

STRA

CJA

Kata

rzyn

a Ja

nota

Page 76: aspirant
Page 77: aspirant
Page 78: aspirant