Aromat #3

168
AROMAT MAGAZYN LUBELSKIEJ BLOGOSFERY KULINARNEJ # 3 ZIMA 2015

description

Magazyn Aromat - #3 - Zima 2015

Transcript of Aromat #3

Page 1: Aromat #3

AromAtmAGAZYN LUBELSKIEJ BLoGoSFErY KULINArNEJ

# 3 ZImA 2015

Page 2: Aromat #3

� | Aromat

Page 3: Aromat #3

Aromat | �

Zima to czas pachnący cynamonem, pomarańczą, imbirem… och, ile ona ma aromatów! Każdy z nas ma pewnie swój ulu­biony. Zima to czas obdarowywania prezentami i celebrowania magii Świąt. Dodatkowo możemy obchodzić szampańskiego Sylwestra i przeżywać noce szalonych, karnawałowych zabaw. Zima to niezaprzeczalnie bardzo smaczny czas.

Mając na względzie powyższe punkty zimowego programu, w tym numerze przygotowaliśmy m.in.: ciepłe śniadania, różnorodne przepisy na bożonarodzeniowe smakołyki, w tym malowanie pierniczków i torty w świątecznej oprawie. Do­radzimy również jak wybrać odpowiednie wino do świątecz­nych potraw. Ponadto z nami dobrze przygotujecie się do Syl­westra i karnawału. Zapraszamy do lektury.

Pragniemy życzyć Wam Drodzy Czytelnicy najpiękniejszych oraz najsmaczniejszych świąt Bożego Narodzenia, wspaniałej sylwestrowej zabawy oraz wszelkiej pomyślności w nadcho­dzącym Nowym Roku.

Drodzy Czytelnicy

Zespół Magazynu Aromat

Page 4: Aromat #3

� | Aromat

Aromat tworzą

Justyna Zalewska

Karina FalkiewiczOlga Zalewska-Wenarska

Małgorzata Łaniakwww.moderntasteblog.com

www.ekscentrycznyparowar.plwww.cookinggoodlooking.blog.pl

www.cookinggoodlooking.blog.plprojekt graficzny i skład

Anna DanilukMałgorzata Bandzarewicz

Edyta Kondrat

www.przyprawmnie.blogspot.com

www.pasjasmaku.com

www.jedzismakuj.blogspot.comkorekta tekstów

Dorota Soroka-Kapłon

Marlena Lalak-SkałeckaMarta Pyzik Joanna Bronikowskawww.kolorowo­torcikowo.blogspot.com

www.sierotkamarysiawkuchni.pl

www.smerfetka79.blogspot.com www.sekretymaleiduze.blogspot.com

Współpraca

z-ca redaktor naczelnejredaktor naczelna

social media, PR social media

Magdalena Zalewska-Pokrzywa Briaxis F. Méndez Łukasz Ostrowski Martyna Saczukwww.pracownianalewek.blogspot.com www.jedzrosliny.blogspot.comwww.cookinggoodlooking.blog.pl

www.obiadgotowy.blogspot.com

Julianna Bednarczuk Karolina Grochowicz-Stecwww.goodmanners.pl

Marta Baltaziak

Page 5: Aromat #3

Aromat | �

W numerze3 – Wstęp6 – Ciepłe śniadania18 – Rozgrzej się...26 – Świąteczne torty30 – Koktajle z superfoods38 – Wigilia bez glutenu44 – Wigilia wegańska i bezglutenowa48 – Pierniczki jak malowane56 – Jadalne prezenty66 – Przysmaki karnawałowe74 – Święta lubelskich blogerów102 – Bakalie i przyprawy106 – Wino na świątecznym stole110 – Bar pod pstrągiem112 – Święta w kraju deszczu118 – A w stawie ryba pływa i karp się nazywa128 – Gwiazdorska kuchnia132 – Nutrigenomika136 – Święta na antypodach142 – Stare, ale jare144 – Zwyczaje świąteczne w krajach świata148 – Święta po lubelsku150 – Poświąteczne przejedzenie152 – Odetchnij! Święta156 – Karnawałowy glam158 – Maniery nie tylko w starym roku162 – Ozdoby świąteczne do wykonania z dziećmi166 – DIY

Page 6: Aromat #3

� | Aromat

Page 7: Aromat #3

Aromat | �

Ciepłe śniadaniaPrzepisy i zdjęcia Marta Pyzik

JAGLANKA ORZECHOWA Z BANANEM

2 porcje

0,5 szklanki kaszy jaglanej 1,5 szklanki mleka (lub 1 szklanka mleka + 0,5 szklanki

wody) 1 łyżka miodu

1,5­2 łyżki masła orzechowego banan

niesolone orzeszki ziemne szczypta cynamonu

Kaszę jaglaną sparzyć wrzątkiem, następnie opłukać na sicie pod bieżącą wodą.

Opłukaną kaszę przełożyć do rondla, zalać mlekiem i gotować pod przykryciem do miękkości.

Ugotowaną kaszę wymieszać z masłem orzechowym i miodem.Jaglankę przełożyć do miseczek. Na każdej porcji ułożyć plastry banana,

posypać orzeszkami ziemnymi i oprószyć cynamonem.

Jak przetrwać zimę? Zmarźluchom i nie tylko, pomogą ciepłe śniadania. Ich przygotowanie wcale nie musi zajmować mnóstwa czasu. Wśród moich pro­pozycji znajdziecie szybkie przepisy na co dzień, ale także te nieco bardziej

wymagające. Idealne na leniwe weekendowe poranki.

Page 8: Aromat #3

� | Aromat

TOSTY Z MIODEM I ORZECHAMI

4 kromki chleba tostowego 1/2 kulki mozzarelli

garść orzechów laskowych 2 łyżeczki miodu

Orzechy laskowe posiekać.

Kromki chleba tostowego posmarować miodem. Na kromce ułożyć plasterki sera mozzarella, posypać orzechami i przykryć drugą kromką.

Tak samo przygotować kolejną kanapkę.

Kanapki upiec w opiekaczu.

Page 9: Aromat #3

Aromat | �

Page 10: Aromat #3

10 | Aromat

Page 11: Aromat #3

Aromat | 11

ŚNIADANIOWE SCONES Z BAKALIAMI

W przepisie użyłam szklanki o pojemności 250 ml.

2 szklanki mąki pszennej1/4 szklanki cukru trzcinowego (ewentualnie białego)

100 g zimnego masła 1 jajko

2 łyżeczki proszku do pieczenia około 1/2 szklanki mleka2 łyżki żurawiny suszonej

2 łyżki orzeszków ziemnych niesolonych lub innych orzechów

1 łyżka płatków migdałowych

Orzechy i żurawinę posiekać na drobniejsze kawałki.

W misce połączyć mąkę z cukrem i proszkiem do pieczenia. Dodać po­krojone w kostkę zimne masło. Masło połączyć niedbale ze składnikami sypkimi, rozcierając w palcach ­ mają pozostać niewielkie grudki masła.

Dodać jajko, bakalie i stopniowo wlewać mleko ­ zagnieść zwarte ciasto, nie koniecznie zużywając całe mleko. Ciasto podzielić na 2 części.

Rozwałkować kawałki ciasta na grubość około 2,5 cm, formując koło. Podzielić ciasto na trójkąty lub wyciąć szklanką zgrabne okrągłe

bułeczki.

Bułeczki umieścić na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Wierzch każdej posmarować mlekiem.

Piec w piekarniku rozgrzanym do temperatury 180°C przez 13­15 minut.

Page 12: Aromat #3

1� | Aromat

OMLET ZE SZPINAKIEM, SZCZYPIORKIEM I PAPRYKĄ

2 jajka 1 łyżka siekanego szczypiorku

garść liści szpinaku ­ świeży lub mrożony 1/4 czerwonej papryki

30 ml mleka 1 łyżeczka masła

sól, pieprz

Jeśli używacie szpinaku mrożonego, rozmroźcie i odsączcie z wody liście.

Jajka wymieszać z mlekiem, dodać szczyptę soli i pieprzu ­ ubić lekko rózgą lub widelcem, tak by białko i żółtko się połączyło. Paprykę pokroić

w drobną kostkę. Do jaj dodać paprykę, szpinak i szczypior.

Na małej patelni rozgrzać masło. Wlać jajka i smażyć na małym ogniu, pod przykryciem. Po około 3­4 minutach przewrócić omlet na drugą

stronę. Smażyć 1­2 minuty.

Page 13: Aromat #3

Aromat | 1�

Page 14: Aromat #3

1� | Aromat

Page 15: Aromat #3

Aromat | 1�

KAKAOWA JAGLANKA Z GRANATEM2 porcje

0,5 szklanki kaszy jaglanej 1,5 szklanki mleka (lub 1 szklanka mleka + 0,5 szklanki

wody) 1 łyżka ciemnego kakao

1­2 łyżeczki cukru owoc granatu

Kaszę jaglaną sparzyć wrzątkiem, następnie opłukać na sicie pod bieżącą wodą.

Opłukaną kaszę przełożyć do rondla, zalać mlekiem i gotować pod przykryciem do miękkości.

Pod koniec gotowania dodać kakao i cukier ­ wymieszać. Doprowadzić do wrzenia.

Jaglankę podawać posypaną pestkami granatu.

Page 16: Aromat #3

1� | Aromat

PEŁNOZIARNISTE GOFRY Z KARMELIZOWANYMI JABŁKAMI

125 g mąki pszennej tortowej125 g mąki pszennej pełnoziarnistej

50 g cukru trzcinowego (ewentualnie białego) 100 g masła

2 jajka2 łyżeczki proszku do pieczenia

około 2,5 ­3 szklanki zimnej wody

Dodatkowo

3 kwaskowate jabłka3 łyżeczki miodu naturalnego

3 łyżeczki cukru trzcinowego (ewentualnie białego)1/2 łyżeczki cynamonu

garść rodzynek

Masło rozpuścić, pozostawić do ostygnięcia.

Obie mąki dokładnie wymieszać z cukrem i proszkiem do pieczenia. Oddzielić żółtka od białek. Z białek ubić pianę, żółtka dodać do mąki. Wlać płynne, ostygnięte masło i 2 szklanki wody. Wymieszać składniki,

w miarę potrzeby dolewając wodę. Ciasto powinno przybrać konsystencję gęstej śmietany. Na koniec dodać pianę z białek i delikat­

nie wymieszać.

Z ciasta upiec gofry.

Jabłka obrać ze skórek i pokroić w centymetrową kostkę. Na dużej patelni rozgrzać miód z cukrem. Gdy miód i cukier się rozpuszczą, dodać pokrojone jabłka, wymieszać. Jabłka smażyć na dużym ogniu, od czasu do czasu delikatnie mieszając, żeby się nie przypaliły. Jabłek nie mieszać za często, bo się rozpadną. Pod koniec karmelizowania dodać cynamon

i rodzynki, wymieszać, by cynamon równomiernie pokrył jabłka.

Karmelizowane jabłka wykładać na upieczone gofry. Można posypać płatkami migdałów lub siekanymi orzechami.

Page 17: Aromat #3

Aromat | 1�

Page 18: Aromat #3

1� | Aromat

Rozgrzej się…

Zima nie należy do lubianych przeze mnie pór roku. Najchętniej spędziłabym ją z kubkiem gorącej herbaty, w domu, pod kocem. Jednak czasem trzeba wyjść. Gdy zmarzniemy herbata może nie wystarczyć. Dlatego proponuję

inne napoje rozgrzewające, które przy okazji znacznie poprawią nam humor w te szare i zimne dni.

Grzany miód pitny

butelka miodu pitnego łyżeczka goździków2­3 laski cynamonu

pół łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowejćwierć łyżeczki młotkowanego pieprzy czarnego

1 pomarańcza

Pomarańcze należy sparzyć wrzątkiem, pokroić w grube plastry a każdy plaster w ćwiartki. Pomarańcze rozkładamy do kubeczków.

Miód przelewamy do garnka, dodajemy przyprawy i podgrzewamy na bardzo małym ogniu, aby się mocno zagrzał, ale nie zagotował (straci

wtedy moc).

Przecedzamy alkohol przez drobne sito i przelewamy do kubeczków.

Przepisy i zdjęcia Dorota Soroka-Kapłon

Page 19: Aromat #3

Aromat | 1�

Page 20: Aromat #3

�0 | Aromat

Page 21: Aromat #3

Aromat | �1

Miód, cukier i przyprawy (imbir starłam na tarce) zalać wodą, doprowadzić do wrzenia. Gotować około 10 minut, aby wszystkie

przyprawy oddały swój aromat i smak. Następnie odstawić i odczekać chwilę, po czym do powstałego syropu dodać spirytus. Rondel szybko

przykryć, aby aromaty i procenty nam nie uciekły.

Tak powstałą nalewkę przelać do słoja. Ostawić na 24 godziny po czym przefiltrować i ponownie przelać do słoja. Odstawić na 10 dni. Krupnik

jest gotowy. Jednak im dłużej postoi, tym stanie się bardziej aroma­tyczny więc warto uzbroić się w cierpliwość i poczekać aż na dworze

pojawi się mróz.

Można go pić na zimno, ale też doskonale smakuje podgrzany z dodat­kiem pomarańczy.

300 g miodu100 g cukru

500 ml spirytusukawałek kory cynamonu

kawałek świeżego obranego imbiru (ok 3cm)2 łyżki suszonych płatków róży

1/3 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej6 goździków

8 suszonych owoców jałowcaszklanka wody

Składniki na 0,8 l

Krupnik litewski inspiracja dla przepisu: www.pracownianalewek.blogspot.com

Page 22: Aromat #3

�� | Aromat

Grzane piwo z żółtkami

1 l piwa4 żółtka

10­15 dag cukrulaska cynamonu5­6 goździków

Zagotować piwo z cynamonem i goździkami. Żółtka utrzeć z cukrem na pulchną masę, dolewać po trochu gorące piwo, ciągle ubijając

podgrzewać. Gdy masa zgęstnieje odstawić. Należy uważać, aby napój się nie zagotował, gdyż wtedy zetną się nam żółtka.

Page 23: Aromat #3

Aromat | ��

Page 24: Aromat #3

�� | Aromat

Page 25: Aromat #3

Aromat | ��

Grzany cydr z korzeniami

1 litr wytrawnego cydru60 ml ciemnego rumu

40 g cukru trzcinowego2 klementynki lub 1 pomarańcza

1 liść laurowy2 kawałki kory cynamonu

5­6 goździków2 nasiona kardamonu (pokruszone w moździerzu)

Wlewamy cydr z rumem, cukrem i przyprawami do garnka i podgrze­wamy na bardzo małym ogniu uważając, aby się nie zagotował.

Pomarańcze sparzamy wrzątkiem i kroimy w plasterki. Wrzucamy pod

koniec gotowania do cydru i jeszcze chwilę całość podgrzewamy.

Rozlewamy do kubeczków i od razu podajemy.

Page 26: Aromat #3

�� | Aromat

Biszkoptowy Red Velvet

Świąteczne tortyPrzepisy i zdjęcia Justyna Zalewska i Olga Zalewska-Wenarska

Składniki na biszkopt

Składniki na mus z białej czekolady

5 jajek1/2 szklanki cukru kryształu1/2 szklanki mąki pszennej

1/2 szklanki mąki ziemniaczanej1 łyżeczka proszku do pieczenia

1 łyżka octuszczypta czerwonego barwnika

400 ml śmietanki 30%2 łyżeczki żelatyny

80 ml wrzącego mleka1 tabliczka białej czekolady

Ponczsok z 1 pomarańczy

Białka oddzielić od żółtek. Białka ubić na sztywno, pod koniec ubijania dodawać partiami cukier. Piana musi być sztywna i błyszcząca.

Żółtka wymieszać z barwnikiem, proszkiem do pieczenia i octem na puszystą masę. Połączyć delikatnie z ubitymi białkami.

Mąki wymieszać i przesiać przez sitko dwukrotnie. Wmieszać delikatnie do piany z białek. Umieścić w dwóch wyłożonych papierem formach o średnicy 16 cm. Wstawić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na około

25­30 minut. Sprawdzamy drewnianym patyczkiem, czy wbity wychodzi suchy. Biszkopty ostudzić i każdy podzielić na dwa blaty.

Żelatynę zalać 2 łyżkami zimnej wody i odstawić do napęcznienia. Następnie połączyć z gorącym mlekiem i wymieszać do rozpuszczenia. Czekoladę rozpuścić w mikrofalówce lub kąpieli wodnej i połączyć z ubitą na

sztywno śmietanką i lekko ostudzoną żelatyną. Cukier i sok z pomarańczy umieścić w rondlu i podgrzewać do powstania gęstego syropu. Wsypać umytą

żurawinę i szczyptę cynamonu i gotować do uzyskania gęstego dżemu. Wystudzić. Blaty nasączać sokiem z pomarańczy, smarować porcją dżemu i musu z białej czekolady. Chłodzić w lodówce przez co najmniej 3­4 godziny. Ozdobić wedle uznania ­ u nas roztopiona biała czekolada i makaroniki fran­

cuskie.

Składniki na żelkę żurawinową300 g żurawiny

1/3 szklanki cukrusok z ½ pomarańczyszczypta cynamonu

Page 27: Aromat #3

Aromat | ��

Page 28: Aromat #3

�� | Aromat

Page 29: Aromat #3

Aromat | ��

Białka oddzielić od żółtek. Białka ubić na sztywno, dodając pod koniec ubijania partiami cukier. Piana po ubiciu musi być sztywna i błyszcząca. Żółtka utrzeć z proszkiem do pieczenia i octem na puszystą masę.

Wymieszać delikatnie z białkami.Mąkę pszenną, ziemniaczaną i kakao przesiać dwukrotnie i wymieszać delikatnie, ręcznie z pianą z białek.Tortownicę o wymiarach 21 cm i tortownicę o wymiarach 18 cm wyłożyć papierem do pieczenia, wylać ciasto do dwóch tortownic i wstawić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Piec około 30­40 minut (sprawdzamy wykałaczką, czy ciasto jest upieczone). Ostudzić i przekroić obydwa biszkopty na 3 części.

Żelatynę zalać 2 łyżkami zimnej wody i odstawić do napęcznienia. Następnie połączyć z gorącym mlekiem i wymieszać do rozpuszczenia. Czekoladę rozpuścić w mikrofalówce lub kąpieli wodnej i połączyć z ubitą na

sztywno śmietanką i lekko ostudzoną żelatyną. Serek mascarpone połączyć z Nutellą. Do rondla z grubym dnem wsypać cukier i podgrzewać bez mieszania aż cukier rozpuści się i lekko skarmeli­

zuje. Następnie dodać orzechy i wymieszać. Wylać na drewnianą deskę wyłożona papierem do pieczenia i odstawić do wystygnięcia. Uważajcie, bo karmel jest naprawdę gorący i można się mocno poparzyć.

Na paterze ułożyć pierwszy blat większego biszkoptu, skropić kawą, posmarować dżemem i musem z białej czekolady. Następnie położyć kolejny blat, nasączyć kawą i posmarować porcją masy Nutella i posypać kro­kantem orzechowym. Przykryć blatem i nasączyć kawą. Podobnie postąpić z mniejszym biszkoptem. Przed

nałożeniem ciast na siebie należy je dobrze schłodzić w lodówce. Ozdobić wedle uznania ­ u nas obłożenie z kostki miękkiego masła wymieszane z 400 gramami cukru pudru i odrobiną wanilii. Oblane rozpuszczoną białą czekoladą i ozdobione ciasteczkami amaretti i czekoladowymi

gwiazdkami.

Tort „Nutella&Biała Czekolada”Składniki na biszkopt

7 jajek1/2 szklanki cukru

1/2 szklanki mąki pszennej1/2 szklanki mąki ziemniaczanej

2 łyżki kakao11/2 łyżeczki proszku do pieczenia

1 łyżka octu

Składniki na mus z białej czekolady400 ml śmietanki 30%

2 łyżeczki żelatyny80 ml wrzącego mleka

1 tabliczka białej czekolady

Składniki na ponczok. 150­200 ml świeżo parzonej niezbyt mocnej kawy

3­4 łyżki dowolnego dżemu – np.: porzeczkowy, żurawinowy, wiśniowy

Składniki na krokant orzechowy1 szklanka posiekanych orzechów włoskich

½ szklanki cukru kryształu

Składniki na masę Nutella300 g serka mascarpone

3­4 łyżki kremu orzechowo­ czekoladowego Nutella

Page 30: Aromat #3

�0 | Aromat

Page 31: Aromat #3

Aromat | �1

Koktajle z superfoodsPrzepisy i zdjęcia Marlena Lalak-Skałecka

W okresie jesienno – zimowym warto zadbać o dostarczanie dodatkowych porcji witamin i składników mineralnych w naszej diecie. Warto również zadbać o nasze zdrowie. W szczególności o nasz układ odpornościowy

poprzez sięganie po produkty, które pomogą nam przezwyciężyć niejedną infekcję czy chorobę. W tym numerze magazynu chciałabym Wam

zaproponować 4 produkty, których popularność rośnie i które śmiało można zaliczyć do żywności określanej mianem ” Superfoods”.

Koktajl ananasowo-kokosowy z dodatkiem ostropestu

Ostropest plamisty swoje właściwości medyczne zawdzięcza zawartej w nim sylimarynie, będącej kompleksem flawonolignanów, który chroni

naszą wątrobę przed działaniem toksycznych związków i pobudza ją do re­generacji. Obniża również poziom bilirubiny, ma działanie przeciwzapalne, właściwości antyrakowe i jest pomocny w leczeniu endometriozy a to tylko

część jego cudownych właściwości.

½ świeżego ananasa½ mango 1 banan

szczypta kardamonu0,5 cm startego imbiru

sok z 1/3 limonki/cytryny200 ml mleka kokosowego

2­3 łyżki gęstego jogurtu naturalnego1 czubata łyżeczka mielonych nasion ostropestu

miód do smaku

Oczyszczone i podzielone na mniejsze kawałki owoce przekładamy do kielicha/dzbanka i blendujemy na gładką masę. Następnie dodajemy sok, mleczko oraz jogurt i dosładzamy do smaku miodem. Na koniec

dodajemy nasiona ostropestu i odstawiamy na około 10­15 minut.

Page 32: Aromat #3

�� | Aromat

Sok warzywno-owocowy ze sproszkowanymi liśćmi moringa

Moringa uznawana jest za jedno z najbardziej użytecznych drzew dla człowieka a to dlatego, że każda z jej części może być wykorzystana w celach kulinarnych. Moringa wspomaga pracę serca i krążenie, wykazuje właściwości przeciwnowotworowe, przeciwgorączkowe, przeciwzapalne, przeciwpadacz­

kowe, przeciwwrzodowe, przeciwskurczowe oraz moczopędne. W liściach tego cudownego drzewa zawarte są wszystkie niezbędne do życia amino­

kwasy, kwasy tłuszczowe witaminy zwłaszcza z grypy A,D,C oraz minerały. Co ważne dla mam karmiących, moringa wspomaga laktację.

5 dużych, twardych, soczystych jabłek 1 buraczek ćwikłowy średniej wielkości

1 soczysta gruszka1 mała pietruszka

100 g zielonego winogrona3 duże marchwie2­3 brzoskwinie

1 cytryna1 łyżeczka mielonych liści moringa

Wszystkie oczyszczone i podzielone (jeśli jest tego konieczność) na mniejsze kawałki owoce i warzywa przekładamy kolejno do wyciskarki/

sokowirówki. Do tak przygotowanego soku dodajemy łyżkę liści.

Page 33: Aromat #3

Aromat | ��

Page 34: Aromat #3

�� | Aromat

Page 35: Aromat #3

Aromat | ��

Sok jabłkowo-marchwiowy z młodym jęczmieniem

Od jakiegoś już czasu rośnie popularność zielonego jęczmienia. I dobrze, bo jest to produkt, który jest łatwo dostępny. Do jego głównych cech należy

wysoka wartość odżywcza oraz właściwości prozdrowotne. Między innymi dlatego, że zawiera dużo witaminy C, beta­karotenu oraz aminokwasów eg­zogennych. Dzięki wysokiej zawartości błonnika wspomaga pracę jelit oraz

wykazuje właściwości odchudzające.

6 jabłek winnych, soczystych1 pomarańcza

1 marchew 1/2 cytryny2 cm imbiru

1 łyżeczka sproszkowanego młodego jęczmienia

Oczyszczone i podzielone na mniejsze kawałki owoce oraz przekładamy kolejno do wyciskarki/sokowirówki. Sok mieszamy i dodajemy do niego

sproszkowany jęczmień. Najlepiej wypijać go minimum 20­30 minut przed posiłkiem.

Page 36: Aromat #3

�� | Aromat

Sok owocowo-warzywny z dodatkiem sproszkowanego owocu

baobabu

Do grupy pozostałych superfoods polecam dopisać sproszkowany owoc baobabu, który szczególnie zimą będzie stanowić potężny zastrzyk energii

i wspaniałe źródło witaminy C, błonnika, żelaza, wapnia, fosforu i potasu oraz przeciwutleniaczy. Baobab, nazywany drzewem życia, wpływa

również na przemianę materii i wspomaga walkę z kilogramami.

4 duże, soczyste jabłka2 duże marchwie

1 grejpfrut 1 mango

1 buraczek ćwikłowy2 brzoskwinie

1/2 cytryny1 łyżeczka sproszkowanego baobabu

Wszystkie oczyszczone i podzielone na mniejsze kawałki owoce oraz warzywa przekładamy kolejno do wyciskarki/sokowirówki. Sok miesza­

my i dodajemy do niego sproszkowane owoce baobabu. W sezonie letnim, warto dodać jeżyny, truskawki lub maliny.

Page 37: Aromat #3

Aromat | ��

Page 38: Aromat #3

�� | Aromat

WigiliaBez Glutenu

Przepisy i zdjęcia Małgorzata Bandzarewicz

Szwedzkie śledzie marynowane

Bardzo smaczna świąteczna przystawka. Cytryna, por i koperek nadają im wyjątkowego charakteru. Moi bliscy tak bardzo polubili ten rodzaj śledzi, że

co roku przyrządzam je na Wigilię.

1 kg solonych filetów śledziowych 2 cytryny

1/2 szklanki cukru1 i ¼ szklanki wody

1 łyżeczka ziela angielskiego1 łyżeczka ziaren pieprzu

2 liście laurowe1 cebula

1 porpęczek koperku

Śledzie namocz w mleku lub wodzie, przynajmniej przez 2 godziny.

Przygotuj marynatę: sok z cytryn wymieszaj z wodą, cukrem i przy­prawami. Podgrzej ją, ale nie gotuj. Odstaw by ostygła.

Śledzie pokrój w 4­5 cm kawałki. Koperek posiekaj. Cebulę i pora drobno pokrój.

W słoiku układaj kolejno warstwami: śledzia, cebulę, pora i koperek. Zalej marynatą. Zakręć i odstaw na noc w chłodne miejsce.

Page 39: Aromat #3

Aromat | ��

Page 40: Aromat #3

�0 | Aromat

Page 41: Aromat #3

Aromat | �1

Piernik marchewkowyZbliża się najcudowniejszy czas w roku ­ okres Świąt Bożego Narodzenia. Wśród świątecznych smakołyków nie może zabraknąć piernika. Ta wersja

przeznaczona jest dla tych wszystkich, którzy muszą przestrzegać bezglute­nowej diety. Ciasto pachnące cynamonem, goździkami, z miodem

i pełne bakalii.

Ciasto

1 szklanka brązowego cukru3 łyżki miodu

1 szklanka mąki ryżowej1 szklanka mąki ziemniaczanej1 szklanka oleju rzepakowego

500 g marchwi startej na grubych oczkach3 łyżki lnu mielonego złocistego 500 g marchwi, obranej i utartej

100 g rodzynek 75 g orzechów włoskich, posiekanych

2 łyżeczki sody oczyszczonej2 łyżeczki cynamonu

1 łyżeczka gałki muszkatołowejgoździki, ziele angielskie

szczypta soli

Polewa3 łyżki masła klarowanego

2 łyżki miodu100 g gorzkiej czekoladyskórka z 2 pomarańczy

3 łyżki lnu namocz w 9 łyżkach wody. Następnie utrzyj z cukrem. Dodaj olej i wymieszaj. Dodaj miód. Wymieszaj.

Do drugiej miski wsyp: obie mąki, sodę, sól i przyprawy (goździki i ziele

angielskie posiekaj na desce lub rozbij w moździerzu). Wymieszane suche składniki i dodaj do mokrych. Zmiksuj. Dodaj rodzynki i posiekane orzechy. Ciasto przelej do formy wyłożonej papierem do pieczenia, piecz

w temp. 180ºC przez około 40 minut.

Polewa: W rondelku rozpuść masło, dodaj miód. Wrzuć czekoladę połamaną w kostkę. Wszystko rozpuść i wymieszaj. Polewę wlej na

wierzch piernika. Udekoruj skórką/wiórkami z pomarańczy.

Page 42: Aromat #3

�� | Aromat

PierniczkiPierniczki – swoim zapachem i smakiem podkreślają magię Bożego Narodze­nia. Bawią, gdy je się piecze. Cieszą oczy, gdy się po nie sięga. Niech zdobią

świąteczny stół i choinkę.

½ szklanki mąki gryczanej½ szklanki mąki ryżowej pełnoziarnistej

½ szklanki mąki jaglanej2 łyżki mąki ziemniaczanej

2 małe jajka3 łyżki masła klarowanego

3 łyżki miodu3 łyżeczki cynamonu

1 szczypta soli1 szczypta sody

1 łyżeczka suszonego imbirukardamon, ziele angielskie, goździki

W misce roztrzep jajka. W rondelku rozpuść masło i miód. Do większej miski wsyp wszystkie mąki wymieszane z sodą, solą i przyprawami (goździki i ziele angielskie i kardamon posiekaj na desce lub rozbij

w moździerzu). Dodaj roztrzepane jajka i ciepłe masło z miodem. Wyrób ciasto.

Wyłóż je na blat posypany mąką. Rozwałkuj. Za pomocą foremek wykrawaj pierniczki. Następnie układaj je na blasze wyścielonej perga­

minem. Piecz w temperaturze 170 ºC prze 8­10 minut.

Page 43: Aromat #3

Aromat | ��

Page 44: Aromat #3

�� | Aromat

Wegańska i bezglutenowaPrzepisy i zdjęcia Martyna Saczuk

WEGAŃSKI I BEZGLUTENOWY PASZTET GRZYBOWY Z FASOLI

500 g ugotowanej białej fasoli50 g suszonych grzybów

czubata łyżka mielonego lnu (siemienia lnianego) + 50ml wody

4 łyżki oleju roślinnegosól, pieprz czarny do smaku

1­2 łyżki suszonego majeranku2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę

Grzyby moczymy przez noc, następnie zmieniamy wodę i gotujemy ok. 20 minut. Odlewamy wodę i studzimy grzyby. Len mielony łączymy

z wodę i odstawiamy na ok. 3 minuty. Fasolę, ostudzone grzyby, wcześniej przygotowany mielony len blendujemy na gładką masę.

Dodajemy 3 łyżki oleju i przyprawiamy do smaku.

Przekładamy pasztet do foremki, wierzch smarujemy pozostałą łyżką oleju i wkładamy do piekarnika uprzednio rozgrzanego do 180°C. Pie­

czemy ok. 40­45 minut. Wyjmujemy pasztet z piekarnika i pozostawiamy na kuchennym blacie na ok. 10 minut. Następnie delikatnie wyjmujemy

go z foremki i pozostawiamy na kratce aby odparował. Przechujemy w lodówce do 5 dni. Smacznego!

Czy tradycyjne bożonarodzeniowe potrawy można przygotować bez mięsa, jajek, masła, mleka i dodatkowo – cukru? Być może brzmi to niemożliwie, ale

da się! Jako przykład przedstawiam dwa przepisy – jeden na słodko i jeden na słono. Przygotujcie je na Wigilię i zaskoczcie bliskich wegańskimi, bezglute­

nowymi potrawami!

Wigilia

Page 45: Aromat #3

Aromat | ��

Page 46: Aromat #3

�� | Aromat

Page 47: Aromat #3

Aromat | ��

ok. 30­40 ciasteczek

BEZGLUTENOWE I WEGAŃSKIE PIERNICZKI

180g mąki gryczanej 50g mąki ryżowej

20g mąki ziemniaczanejłyżka mielonego lnu (siemienia lnianego) + 4 łyżki ciepłej

wody¼ szklanki ksylitolu (lub cukru)

20g melasy trzcinowej30g syropu z agawy (lub sztucznego miodu)

3 łyżeczki przyprawy do piernikapłaska łyżeczka kakao naturalnego40g margaryny roślinnej, miękkiej

50ml mleka roślinnego (+/­)łyżeczka bezglutenowego proszku do pieczenia

½ łyżeczki sody oczyszczonej

Do miski przesiewamy mąki, przyprawę do piernika, kakao, proszek do pieczenia i sodę. Mielony len łączymy z wodą i ostawiamy na ok. 3 minuty. Do miski dodajemy ksylitol (lub cukier), melasę, syrop z agawy (lub sztuczny miód), margarynę, wcześniej przygotowany len mielony i zagniatamy ciasto. Jeśli jest suche dodajemy partiami mleko roślinne. Wyrabiamy ciasto do momentu otrzymania plastycznej masy, która nie

będzie się bardzo lepić.

Następnie rozwałkowujemy ciasto między dwoma arkuszami papieru do pieczenia na ok. 1cm grubości. Dowolnymi foremkami wycinamy

kształty i układamy pierniczki na blaszce wyłożonej papierem do piecze­nia, nie trzeba pozostawiać miedzy nimi dużych ostępów. Wkładamy blachę z ciasteczkami do piekarnika rozgrzanego do 180°C i pieczemy

ok. 10­15 minut. Po wystudzeniu można pierniczki polukrować lub oblać czekoladą. Przechowujemy je w szczelnie zamkniętym pojemniku

do 5 dni. Smacznego!

Page 48: Aromat #3

�� | Aromat

Pierniczki jak malowane

Przepisy i zdjęcia Małgorzata Łaniak

Słodkie, ale z wyraźną ostrą nutą, mocno pachnące ciepłymi, korzennymi przyprawami. Takie właśnie są pierniczki, które

pieczemy przed świętami Bożego Narodzenia. Ich przy­gotowanie a następnie dekorowanie jest wspaniałą zabawą

i znakomitym sposobem na rodzinne spędzenie czasu, jeszcze zanim wspólnie zasiądziemy do stołu.

Dekorowanie pierniczków wbrew pozorom nie jest skomplikowane. Nie potrzeba też do niego żadnych specjalnych narzędzi. Wystarczy zaopatrzyć się w rożki z papieru do pieczenia, kolorowy lukier i słodkie cukrowe ozdoby

powszechnie dostępne w większości sklepów. Jeżeli nie chcemy używać sztucznych barwników, to wystarczy sam biały lukier. Z niego też możemy

wyczarować piękne dekoracje na ciasteczkach. Potem wystarczy tylko uruchomić swoją wyobraźnię i dobrze się bawić.

Page 49: Aromat #3

Aromat | ��

Pierniczki370 g mąki

1 łyżeczka sody1 łyżeczka kakao

3 łyżeczki przyprawy do piernikaszczypta soli100 g masła

1 jajko200 g miodu

Wszystkie składniki muszą być w tempera­turze pokojowej.

Mąkę mieszamy z sodą, solą, kakao i przyprawą. Dodajemy jajko, miód i masło.

Zagniatamy ciasto podsypując w ra­zie potrzeby mąką. Rozwałkowujemy na grubość ok. 3 mm i wycinamy pierniczki. Układamy na blasze wyłożonej papierem,

można układać blisko siebie. Pieczemy w 180°C przez 10 min. Studzimy przed

dekorowaniem.

Lukier królewski1 białko

ok. 200 g cukru pudru (ilość zależy od pożądanej konsystencji)

woda lub sok z cytryny (do regulowania kon­systencji)

Białko ucieramy z cukrem, aż uzyskamy gładki lukier. Za pomocą wody lub większej ilości cukru pudru regulujemy konsystencję

lukru.

Page 50: Aromat #3

�0 | Aromat

Płatki śniegu

Potrzebujemy: pierniczków w kształcie śnieżnych płatków, białego lukru królewskiego, rożka do ozdabianie z papieru do pieczenia, cukru kryształu

Przekładamy lukier do papierowego rożka. Robimy linie przechodzące przez środek ra­mion płatka i krzyżujące się na środku.

Dodajemy małe kreseczki odchodzące od głównych linii. Możemy zakończyć je zawi­jasami, lub dowolnie łączyć.

Posypujemy polukrowany pierniczek cukrem tak, aby przykleił się do jeszcze mokrego lukru.

Page 51: Aromat #3

Aromat | �1

Page 52: Aromat #3

�� | Aromat

ChoinkiPotrzebujemy: pierniczków w kształcie choinek, lukru królewskiego, zielonego barwnika spożywczego, szpatułki do mieszania, worka cukierniczego, tylki cukierniczej w kształcie małej gwiazdki, cukrowych ozdób np. śnieżynek lub kolorowych perełek.

Dodajemy do lukru zielonego barwnika i dokładnie mieszamy. Przekładamy lukier do worka cukierniczego z końcówką w kształcie małej gwiazdki.

Wyciskamy lukier poziomymi liniami od czub­ka choinki w dół, aby zapełnić całą jej zieloną część. Jeżeli nie mamy akurat odpowiedniej tylki cukierniczej, możemy nałożyć gęsty lu­kier szpatułką. Chodzi o to, aby powierzchnia ciasteczka nie była gładka i imitowała igliwie choinki.

Na wilgotnym jeszcze lukrze układamy cu­krowe ozdoby.

Page 53: Aromat #3

Aromat | ��

Page 54: Aromat #3

�� | Aromat

GwiazdkiPotrzebujemy: pierniczków w kształcie gwiazdek, białego lukru królewskiego, błękitnego lukru królewskiego, rożka do ozdabianie z papieru do pieczenia, wody do regulowania kon­systencji lukru, drewnianego patyczka lub wykałaczki

Robimy otoczkę z gęstego lukru wzdłuż krawędzi pierniczka.

Dodajemy do lukru kilka kropel wody, aby miał lekko lejącą się konsystencję. Wypełniamy nim kontury rozprowadzając lukier patycz­kiem. Zostawiamy do wyschnięcia na kilka godzin.

Na dobrze wyschniętym lukrze robimy kolej­ne wzorki. Możemy wykorzystać lukier biały i kolorowy.

Page 55: Aromat #3

Aromat | ��

Page 56: Aromat #3

�� | Aromat

Jadalne prezentyPrzepisy i zdjęcia Marlena Lalak-Skałecka

Orzeszki z nadzieniem z mleka w proszku

Ciasto

Wodę, cukier, kakao i masło zagotowujemy na wolnym ogniu. Gorącą masę zestawiamy z ognia i dodajemy mleko w proszku, jednocześnie

ciągle ucierając masę mikserem. Na koniec dodajemy aromat oraz orzechy i dokładnie mieszamy. Masę nakładamy do polówek orzeszków

i przykrywamy drugą połówką. Ciasteczka sklejamy i nożykiem usu­wamy nadmiar masy z ich brzegów. Gotowe słodkości, przechowujemy

w szczelnym pojemniku w chłodnym miejscu.

3 szklanki mąki pszennej1 jajko

1 łyżeczka sody250 g masłaszczypta soli

1 łyżka gęstej śmietany

Z podanych składników wyrabiamy gładkie ciasto. Z ciasta odrywamy kawałki, z których formujemy kuleczki o wielkości około 1 cm. Ciasteczka możemy przygotować w specjalnej patelni, urządzeniu do wypieku czy też w tradycyjnych metalowych foremkach do wypieku w piekarniku.

Masa

½ szklanki wody½ kostki masła/margaryny

1 szklanka cukru 2 szklanki mleka w proszku

2 łyżki kakao½ szklanki drobno posiekanych orzechów włoskich

kilka kropel aromatu rumowego

W okresie zimowym pojawia się wiele okazji, by obdarować bliskich jakimś słodkim upominkiem. Nic nie ucieszy bardziej niż prezent, którego autorem będziemy od początku do końca.

Wigilia, święta Bożego Narodzenia, karnawał, dzień babci i dziadka czy walentynki. Warto też przypomnieć, że w tym roku luty będzie trwać o jeden dzień dłużej. Po 4 latach oczekiwań

urodzeni 29.02 wreszcie zobaczą datę swoich urodzin w kalendarzu.

Wierzcie mi na słowo, wiem co mówię, bo znam to uczucie.

Page 57: Aromat #3

Aromat | ��

Page 58: Aromat #3

�� | Aromat

Page 59: Aromat #3

Aromat | ��

Czekoladę rozdrabniamy na mniejsze kawałki. 2/3 porcji przekładamy do suchej misy którą umieszczamy nad garnkiem z gotującą się wodą

(uważając aby nie dostała się do niej żadna kropla wody). Czekoladę ogrzewamy do temperatury ok. 45°C.

Następnie, ściągamy naczynie z czekoladą i dodajemy pozostałą ilość rozdrobnionej czekolady i mieszamy dokładnie (ale bez zbędnego napowietrzania) do uzyskania temperatury 27­28°C. Po tym, należy

ponownie ogrzać czekoladę, do temperatury 32­ 33°.

Gotową masę możemy nakładać pędzelkiem, wysmarowując dokładnie szczeliny każdego zagłębienia w formie. Można również, co osobiście bardziej polecam, wylać do formy czekoladę i okrężnym ruchem dłoni rozprowadzić czekoladę, tak aby wszystkie ścianki były równo pokryte, odstawić na kilkadziesiąt sekund i po chwili odwrócić na drugą stronę,

tak aby nadmiar czekolady wypłynął z korpusów formy (można to zrobić nad misą, albo np. na marmurowy blat) . Odstawiamy do całkowitego

wystudzenia.

Gdy czekolada uzyska pierwotną, zestaloną formę, za pomocą rękawa cukierniczego napełniamy każdy z korpusów nadzieniem, pozostawiając

kilka (ok. 4) mm od brzegu na spodnią warstwę. Pozostałą ilość czeko­lady ponownie roztapiamy w kąpieli wodnej i wylewamy na wierzch. Za pomocą długiego noża, lub packi, wyrównujemy powierzchnię. Po całkowitym zestaleniu czekoladek odwracając formę na drugą stronę

i ”stukając w blat” wyciągamy czekoladki.

Możemy je dodatkowo udekorować np. jadalnym pyłem metalicznym

Czekoladki z nadzieniem z masą krówkowo-rumową

Nadzienie

ok.120 g masy krówkowej 50 ml rumu

1 łyżka śmietany kremówki

Masę krówkową i rum ogrzewamy odparowując alkohol. Odstawiamy do przestudzenia.

200 g gorzkiej czekolady, minimum 70­80 %

Page 60: Aromat #3

�0 | Aromat

Przyprawa do pierniczków

ok. 5 łyżeczek suszonego tartego imbiru6 lasek cynamonu

1 starta gałka muszkatołowa1 ½ łyżeczki całych goździków2 łyżeczki ziaren kardamonu

2 łyżeczki ziaren ziela angielskiego ¼ łyżeczki ziaren pieprzu

ziarna wyłuskane z 1,5 gwiazdek anyżu

Wszystkie przyprawy (te w kawałkach/ziarnach) rozdrabniamy kolejno w moździerzu bądź za pomocą młynka do uzyskania pożądanej struk­tury. Następnie mieszamy z pozostałymi przyprawami w formie sprosz­

kowanej. Gotową przyprawę przesypujemy do suchego, szczelnego pojemniczka/słoika i przechowujemy w podobnych warunkach. Jeśli nie

masz dostępu do przyprawy w jej nierozdrobnionej formie, z powodzeniem można użyć przyprawy sproszkowanej.

Page 61: Aromat #3

Aromat | �1

Page 62: Aromat #3

�� | Aromat

Page 63: Aromat #3

Aromat | ��

Francuskie róże

2 twarde, soczyste jabłka1 opakowanie ciasta francuskiego

3 łyżki cukru brązowego150 ml wody

1 łyżka soku z cytrynyżel brzoskwiniowy/ewentualnie konfitura brzoskwiniowa

Jabłka (ze skórką) kroimy w cienkie (o grubości ok 4 mm) półplasterki. Do garnka wsypujemy cukier, wlewamy sok oraz wodę i gotujemy ok. 4­5 minut. Do gorącego syropu na ok. 1 minutę wkładamy partiami

jabłka, które następnie rozkładamy na dużym płaskim talerzu/desce do przestudzenia.

Z ciasta wycinamy plastry o takiej szerokości, aby po rozłożeniu jabłek jedno przy drugim nałożyć na nie drugą część ciasta, pozostawiając ok. 0,5 cm szerokości od brzegu ­ jabłka nie powinny być całe zakryte. Tak przygotowane ciasto każdorazowo przesmarowujemy cienką warstwą żelu, a na połowie układamy plasterki jabłek ­ układając je tak aby plas­terki nachodziły na siebie . Wierzch również przesmarowujemy żelem. Gotowe róże przekładamy do foremek na babki, lub formy na muffiny

i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni na ok.15­20 minut.

Po upieczeniu i wystudzeniu pudrujemy.

Page 64: Aromat #3

�� | Aromat

Maślane ciasteczka z serduszkiem

130 g mąki pszennej50 g mąki krupczatki

100 ­ 120 g masła1/3 szklanki pudru

2 żółtkaziarenka z połowy laski wanilii/kilka kropel ekstraktu z wanilii

Z podanych składników wyrabiamy gładkie, elastyczne ciasto. Jeśli jest za suche dodajemy masło, jeśli zbyt klejące podsypujemy mąką. Wsta­wiamy do lodówki na około 30 minut. Po tym czasie ciasto wałkujemy

na grubość ok 4 mm i foremką u mnie ze stempelkiem wycinamy pożądane kształty.

Pieczemy w piekarniku nagrzanym do ok. 180 stopni ok. 7­8 minut. Po wystudzeniu ciastka pudrujemy.

Page 65: Aromat #3

Aromat | ��

Page 66: Aromat #3

�� | Aromat

Page 67: Aromat #3

Aromat | ��

Przysmaki karnawałowe

Sylwester i karnawał to okres, który sprzyja przyjęciom i spotkaniem w gro­nie przyjaciół i znajomych. Oczywiście żadna dobra impreza nie może obyć się bez smacznego jedzenia, które obok towarzystwa i muzyki zawsze jest

ich najważniejszym elementem. Przystawki na stół podczas takich wydarzeń powinny przede wszystkim ładnie się prezentować i być podzielne. Raczej

stawia się na mniejsze porcje „na jeden kęs”.

Ziemniaki Hasselback z serem i boczkiem

dla 6 osób

6 sporych ziemniaków6 plastrów żółtego serasól morska w młynku

3 plastry surowego, wędzonego boczku

50 ml śmietany 12%szczypiorek

Ziemniaki wyszorować i osuszyć ręcznikiem. Ostrym nożem ponacinać wszystkie ziemnia­ki tak, by nie przeciąć ich do końca. Ułożyć je na blaszce wyłożonej folią aluminiową, polać oliwą i posypać solą. Piec w rozgrzanym do

200 st.C piekarniku przez 30­35 minut.

Następnie wyjąć blachę, pomiędzy paski ziemniaków wkładać pokrojone w niewielkie kwadraty plastry żółtego sera i piec jeszcze przez 15 minut. Obok ziemniaków położyć

też plastry boczku.

Ziemniaki podawać z kleksem śmietany, usmażonym i pokrojonym w kostkę boczkiem

oraz posiekanym szczypiorkiem.

Przepisy i zdjęcia Edyta Kondrat

Page 68: Aromat #3

�� | Aromat

Grzanki z szynką dojrzewającą i suszonymi pomidorami

dla 5­6 osób

3 bagietki½ słoiczka suszonych pomidorów

1 opakowanie szynki dojrzewającej w plastrach1­2 opakowania serka kanapkowego

2 szt. sera camembertlistki bazylii

kiełki np. brokułuoliwa

Bagietki pokroić na skośne kawałki. Skropić oliwą i grillować na grillu lub mocno rozgrzanej patelni grillowej na złoty kolor.

Szynkę pokroić na mniejsze kawałki, suszone pomidory w paski, a ca­membert w trójkąciki.

Każdą grzankę posmarować serkiem, ułożyć na nim kawałek szynki, pasek suszonego pomidora, ser camembert i udekorować bazylią lub

kiełkami.

Page 69: Aromat #3

Aromat | ��

Page 70: Aromat #3

�0 | Aromat

Page 71: Aromat #3

Aromat | �1

Bliny z wędzonym łososiem

ok. 25 szt

25 g świeżych drożdży1 łyżeczka cukru

2 szklanki ciepłego mleka300 g mąki pszennej

1 żółtko50 ml roztopionego masła

1 łyżeczka soliolej do smażenia

Dodatkowo

gęsta śmietana1 cytryna

½ opakowania wędzonego łososiaświeży koperek

Drożdże wymieszać z cukrem, ¼ szklanki ciepłego mleka i 2 łyżkami mąki pszennej. Przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na ok. 15

minut do wyrośnięcia.

Do miski przesiać mąkę, wlać mleko i roztopione masło, dodać żółtko, sól i podrośnięte drożdże. Dobrze wymieszać i odstawić do wyrośnięcia

(na ok. godziny).

Bliny nakładać łyżką i smażyć na rozgrzanym oleju na złoty kolor z obu stron.

Każdy udekorować gęstą śmietaną, wędzonym łososiem i świeżym koperkiem. Podawać z cząstkami cytryny.

Page 72: Aromat #3

�� | Aromat

Koreczki z mozzarellą, pomidorkami i salami

na 20 szt.

2 opakowania sera mozzarella mini20 pomidorków cherry

2 listków bazylii20 plastrów salami

wykałaczki

Oliwa z bazylią

2 łyżki oliwy 6 listków bazylii

świeżo zmielony pieprz1 przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku

szczypta soli

Na każdą wykałaczkę nabijać kolejno: pomidorek, listek bazylii, złożony na cztery plaster salami i kulkę mozzarelli.

Oliwa: bazylię drobno posiekać, wymieszać z oliwą, czosnkiem, pie­przem i solą.

Przed podaniem każdy koreczek polać tak przygotowaną oliwą.

Page 73: Aromat #3

Aromat | ��

Page 74: Aromat #3

�� | Aromat

Page 75: Aromat #3

Aromat | ��

świętalubelskichblogerów

Page 76: Aromat #3

�� | Aromat

Barszcz czerwony z uszkami na domowym zakwasie z buraków

Tuż po zabłyśnięciu pierwszej gwiazdy i przełamaniu się opłatkiem oraz złożeniu sobie przez wszystkich serdecznych i ciepłych życzeń wszyscy członkowie wraz z przyjaciółmi rodziny mo­gli wreszcie zasiąść do wigilijnego stołu. Rozpoczynały się długo oczekiwane przez wszystkich święta. Nie byłoby świąt i wigilijnej kolacji bez barszczu na domowym zakwasie, który tydzień wcześniej zakisiła babcia, barszcz gotowała moja mama a cudownych, tajemniczych ziół i przy­praw dosypywała w tajemnicy przed mamą szalona ciotka Luśka. Owszem, jadałam potem wyśmienite, inne zupy na wigilijne kolacje, bo i grzybowa z borowików i aksamitna migdałowa, czy siemieniotka i zupa rybna były naprawdę pyszne i niepowtarzalne. Jednak największym sentymentem darzę barszcz z uszkami mojej mamy. Także w moim domu jest on numerem

jeden, na ten jedyny i niepowtarzalny wieczór, gdy się Chrystus rodzi.

Zanim zabierzesz się do gotowania barszczu czerwonego proponuję ­ zakiś buraki na barszcz wigilijny.

Kiszony barszcz z buraków

1,5 – 2kg buraków (umytych, obranych ze skórki, pokrojonych w talarki lub na ćwiartki)

Woda przegotowana, letnia (tylko tyle, aby zakryła buraki w słoiku lub w kamionkowym naczyniu)

przyprawy; czosnek – lubię czosnek, więc dodaję nawet do 2 główek na słój

skórka z chleba razowego/woda z ogórków kiszonych do zakwaszenia – ok. 50ml

Buraczki układamy w słoiku lub w kamionkowym naczyniu do ok. 2/3 objętości. Dodajemy obrany czosnek i zalewamy wodą. Na końcu dodajemy skórkę chleba razowego lub zakwaszamy wodą z ogórków

kiszonych.

Słoik przykrywamy gazą lub inną płócienną chusteczką (w ostateczności może być ręcznik papierowy dobrej jakości), dokładnie obwiązujemy słoik i stawiamy w ciepłym miejscu by ruszyła fermentacja. Po kilku

dniach, gdy fermentacja ruszy można wyjąć skórkę z chleba (lubi cza­sem zająć ją pleśń w wyniku fermentacji). Ja swój barszcz codziennie

mieszam. Unikam wtedy białego kożucha. Po zakiszeniu – mniej więcej po 4­7 dniach ­ barszczyk jest gotowy. Można go wypić i idealnie nadaje się do zakwaszenia barszczu wigilijnego. W tym celu należy przecedzić go na sicie, a następnie zlać do butelki i umieścić w lodówce. Pozostałe

buraki można wykorzystać do gotowania barszczu, jeśli zlewacie barszcz i gotujecie mniej więcej w tym samym czasie.

Przepisy i zdjęcia Joanna Bronikowska

Page 77: Aromat #3

Aromat | ��

Page 78: Aromat #3

�� | Aromat

Jak ugotować barszcz?

2 marchewki,2 pietruszki

½ selera1 pora

1 cebula 1,5 – 2kg buraków (mogą być z kiszenia barszczu)

2 jabłka – szara reneta4 śliwki suszone

2 suszone grzyby/ wywar z gotowanych grzybów suszonychLiść laurowy, ziele angielskie, czosnek, tymianek, majeranek, sól, pieprz, cukier, 1­2 goździki,

sok ½ cytryny – wszystko do smaku.

Jarzyny obieramy i zalewamy 2 litrami osolonej wody (dodając liść laurowy i ziele angielskie). Dodać zrumienioną ze wszystkich stron cebulę (można ją przekroić na pół). Następnie dołożyć grzyby suszone

i przygotować wywar jarzynowy.

Następnie dodać albo świeżo obrane i starte na dużych oczkach buraki albo wykorzystać buraki kwaszone i dodać jabłka pokrojone w ćwiartki (w skórkach, bez gniazd nasiennych i pestek) oraz śliwki, tymianek,

majeranek ­ i jak to szalona ciotka Luśka robiła – dodać 1­2 goździki. Barszcz trzymać na wolnym ogniu – nie gotować!

Po 40­60 minutach barszcz przecedzić na grubym sicie w celu uzyskania czystej i klarownej zupy. Zupę można teraz odpowiednio zakwasić wcześniej zrobionym zakwasem buraczanym, a jeśli trzeba to

i sokiem z cytryny. Następnie dosłodzić, dopieprzyć, dosolić – a wszystko według rozsądku i własnego smaku. Można też doprawić barszcz wywarem z ugotowanych grzybów.

Page 79: Aromat #3

Aromat | ��

A jeśli barszcz … to tylko z uszkami

100g grzybów suszonych – najlepiej borowików, ale nie są wymagane½ bułki (najlepiej czerstwej)

bułka tarta (w razie potrzeby – gdyby farsz był za mokry)1 mała cebula

1,5 szklanki mąki pszennejkilka łyżek wody

kilka łyżek oleju rzepakowegosól i pieprz do smaku

Farsz

Grzyby przepłukać na sicie i ugotować do miękkości w osolonej wodzie. Odcedzić – wywaru nie wylewać!!! Może być przydatna do doprawienia barszczu.

Cebulę pokroić w drobną kostkę i zeszklić na patelni z odrobiną tłuszczu. Namoczoną i odciśniętą bułkę wraz z grzybami i wcześniej przygotowaną cebulą należy przepuścić przez maszynkę do mięsa/przemielić w maszynce do mięsa. Jeśli farsz jest zbyt mokry – można podsypać go odrobiną bułki tartej. Dosolić

i doprawić pieprzem.

Uwaga!!! Farsz zwykle robię dzień wcześniej niż zamierzam kleić uszka.

Uszka

Wyrobić w misie ciasto wsypując do niej 1, 5 szklanki mąki, szczyptę soli oraz tyle wody ile wchłonie mąka. Wyrobić ciasto jak na pierogi aż będzie elastyczne. Następnie na wysypanej mąką stolnicy rozwałkować

cienko ciasto i wyciąć z niego kwadraty o bokach ok. 3cm, na które potem nałożyć niewielką ilość grzybowe­go farszu.

Następnie złożyć przeciwległe rogi kwadratu w taki sposób, aby powstał trójkąt i zlepić dokładnie wszystkie brzegi. Następnie złapać dwa rogi przeciwległe trójkąta i zlepić je ze sobą – w taki sposób powstaje uszko.

W dużym garnku zagotować osoloną wodę. Wrzucać uszka partiami, mieszając drewnianą łyżką i gotować, aż wypłyną na powierzchnię.

Page 80: Aromat #3

�0 | Aromat

Page 81: Aromat #3

Aromat | �1

Page 82: Aromat #3

�� | Aromat

Ryba po grecku

Ryba po grecku, choć z Grecją wspólnego nic nie ma. U nas jest przygotowy­wana od zawsze. Zwykle przyrządza ją moja mama. Dlatego nie wyobrażam

sobie świąt bez ryby po grecku.

1 kg filetów z ryby (mintaj, morszczuk)1 duży seler

2 cebule2 pietruszki

10 marchewek4­ 5 łyżek koncentratu pomidorowego

olej rzepakowysól, pieprz czarny½ łyżeczki cukruziele angielskie 2 listki laurowesłodka papryka

pół cytryny

Filety z ryby przekrój na pół. Skrop sokiem z cytryny, posyp solą i pie­przem. Odstaw na godzinę w chłodne miejsce. Cebule pokrój w drobną

kosteczkę. Resztę warzyw zetrzyj na tarce o grubszych oczkach.

W płaskim rondlu rozgrzej olej. Włóż cebule i starte jarzyny. Dodaj sól, pieprz, słodką paprykę, cukier i odrobinę wody. Na wierzch wrzuć ziele

angielskie i listki laurowe. Duś pod przykryciem. Gdy warzywa będą miękkie, wyciągnij listki laurowe. Dodaj koncentrat pomidorowy

i dokładnie wymieszaj. Skosztuj, dopraw do smaku.

Na rozgrzanym na patelni oleju, obsmaż z obu stron filety na rumiany kolor. Następnie w przygotowanym dużym słoju przełóż warstwami:

usmażona ryba, uduszone warzywa. Zakręć słój. Odstaw na noc w chłodne miejsce. Smacznego.

Przepis i zdjęcie Małgorzata Bandzarewicz

Page 83: Aromat #3

Aromat | ��

Page 84: Aromat #3

�� | Aromat

Page 85: Aromat #3

Aromat | ��

Śledzie pod szubą

Ta warstwowa sałatka znana jest również pod nazwą „śledź pod pierzynką”. Ową pierzynkę lub szubę stanowią bogate w smaki i kolory warstwy jajek

i warzyw, które ułożone w szklanej salaterce lub pucharkach stają się prawdziwą ozdobę świątecznego stołu.

300g filetów śledziowych matias1 czerwona cebula

3 jajka2 ziemniaki

3 marchewki 2 buraki

pieprz czarny świeżo mielony4 łyżki majonezu

1 łyżka jogurtu naturalnego natka pietruszki

Jajka ugotować na twardo i obrać. Jedno żółtko zostawić do dekoracji, resztę zetrzeć na dużych oczkach. Marchew, ziemniaki i buraki

ugotować, ostudzić, obrać, zetrzeć osobno na dużych oczkach. Cebule pokroić w drobną kostkę.

Śledzie wymoczyć w zimnej wodzie, pokroić w kostkę. Majonez wymieszać z jogurtem.

W salaterce lub pucharkach układać składniki warstwami. Na początek śledzie, cebulę, jajko, oprószyć pieprzem i posmarować cienko ma­

jonezem. Następnie dodać ziemniaki, marchew i również posmarować cienko majonezem. Kolejno układać buraczki, majonez oraz pokru­

szone żółtko. Sałatkę odstawić do lodówki na godzinę, żeby smaki się przegryzły. Przed podaniem udekorować natką pietruszki.

Smacznego!

Przepis i zdjęcie Julianna Bednarczuk

Page 86: Aromat #3

�� | Aromat

Piernik świąteczny

Na świątecznym stole w moim rodzinnym domu piernik raczej nie gościł. W tym czasie królowały inne ciasta, przeważnie makowce i serniki. Dziś sta­ram się jednak delikatnie zmieniać nasze tradycje i powoli Święta w naszym

domu zaczynają pachnieć piernikiem.

120 g masła1 szklanki cukru

2 łyżki śmietany 18%8 łyżek mleka2 łyżki miodu

1 łyżeczka ekstraktu waniliowego2 szklanki mąki

1 łyżeczka sody oczyszczonej2 jajka

szczypta soli2 łyżeczki przyprawy do piernika

Krem

1 ½ szklanki mleka4 łyżki masła3 łyżki cukru

4 łyżki kaszy mannykilka kropel aromatu migdałowego

dodatkowodżem z czarnej porzeczki

100 g ciemnej czekolady + 1 łyżka masłakolorowa posypka

Nagrzewamy piekarnik do 180C.

W rondelku rozpuszczamy mało, cukier, śmietanę, mleko, miód i ekstrakt. Odstawiamy do wystudzenia. Mąkę mieszamy z solą, sodą i przyprawą do piernika. Dodajemy do mokrych

składników i mieszamy. Wbijamy do ciasta jajko, dokładnie mieszamy aż masa będzie gładka. Wlewamy do przygotowanej blaszki i pieczemy przez 40­45 min. Zostawiamy do wystygnięcia.

Mleko zagotowujemy z masłem i cukrem. Wsypujemy kaszę i cały czas mieszając gotujemy, aż masa zgęstnieje. Dodajemy aromat.

Ciasto kroimy na pół tak, aby uzyskać dwie warstwy. Na dolnej warstwie rozsmarowujemy dżem. Na dżem wylewamy krem. Powinien być jeszcze ciepły i dać się łatwo rozprowadzić.

Przykrywamy drugą warstwą ciasta.

Czekoladę rozpuszczamy z łyżką masła. Polewamy piernik. Posypujemy kolorową posypką.

Przepis i zdjęcie Małgorzata Łaniak

Page 87: Aromat #3

Aromat | ��

Page 88: Aromat #3

�� | Aromat

Page 89: Aromat #3

Aromat | ��

na ok. 60 pierożków

Nadzienie

100g maku mielonegopół szklanki gorącego mleka

1 łyżę miodubakalie

Mak zalać gorącym mlekiem, zostawić do napęcznienia. Na patelni umieścić miód, mak i bakalie. Podsmażać ok 2 min. Pozostawić do

ostygnięcia.

Ciasto

1,5 szklanki mąki2/3 szklanki wrzątku

pół łyżki olejuszczypta soli1 małe jajko

Mąkę, sól i olej umieścić w naczyniu, zalać wrzątkiem. Wymieszać drewnianą łyżką. Odczekać 3 min, dodać jajko.

Wyrobić na gładkie ciasto, zawinąć w folię i odłożyć na kilka minut. Rozwałkować cienko ciasto, wykrawać szklanką o średnicy ok. 5cm

okręgi. Nałożyć przestudzone nadzienie. Zlepiać po krawędziGotować w wodzie z dodatkiem łyżki oleju. Do wrzącej wody wrzucamy

gotowe pierożki, mieszamy, po wypłynięciu na wierzch, wyciągamy i studzimy.

Pierożki podajemy podsmażone na maśle z dodatkiem 3 łyżek płynnego miodu i odrobiny śmietanki 30%.

Pierożki z makiemPrzepis i zdjęcie Olga Zalewska-Wenarska

Page 90: Aromat #3

�0 | Aromat

Białoruska kutia

Kutia to potrawa szczególnie popularna w kuchni białoruskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, a także w Polsce; na Podlasiu i Lubelszczyźnie. Jej nazwa pochodzi od greckiego słowa,

oznaczającego ziarno, bowiem głównym składnikiem są ziarna zbóż: pszenica, jęczmień, żyto albo owies. Gospodynie z dawnych Kresów Wschodnich często też przygotowywały kutię

z pęczakiem, a w dzisiejszych czasach nawet z ryżem.

Głównymi składnikami kutii są pszenica, mak, miód oraz bakalie. Dużą rolę odgrywa w tym zestawieniu symbolika. Ziarna zbóż symbolizują długie życie, nieśmiertelność, życie w dostat­ku. Podobnie też miód ­ symbolizuje bogactwo, słodycz, obfitość. Mak ma zapewnić spokój

oraz potomstwo, orzechy natomiast oznaczają mądrość i dobrobyt.

W moim rodzinnym domu kutia traktowana jest jako danie obowiązkowe spośród dwunastu na wigilijnym stole. W swoistej świątecznej hierarchii zajmuję miejsce tuż za opłatkiem, a je­

dzona jest z zachowaniem niemal rytualnej powagi i szacunku. Nie wyobrażam sobie bez niej kolacji wigilijnej.

Przepis na kutię nieco unowocześniłam, dodając likier migdałowy, dzięki czemu danie nabrało głębszego smaku.

1 szklanka pszenicy 1 szklanka maku

½ szklanki rodzynków ½ szklanki orzechów włoskich

1/3 szklanki żurawiny1/3 szklanki moreli

4 łyżki płynnego miodu1 szklanka mleka

50ml likieru amaretto 50ml śmietanki kremówki

Pszenicę opłukać, zalać wodą, odstawić na noc do napęcznienia. Następnego dnia opłukać jeszcze raz, ugotować do miękkości, odcedzić

i ostudzić.

Likier podgrzać mocno, zalać nim rodzynki i żurawinę, odstawić na noc. Mak wsypać do gotującego się mleka, gotować 3­4 minuty, zdjąć z ognia, pozostawić pod przykryciem do ostygnięcia, a następnie

zemleć dwukrotnie na drobnym sitku.

Orzechy podprażyć na suchej patelni, usunąć skórki, pocierając je delikatnie w dłoniach. Orzechy posiekać. Morele pokroić w kostkę.

Pszenicę, mak, bakalie, śmietankę i miód wymieszać, kutię przełożyć do miseczki. Przed podaniem przechowywać w lodówce.

Smacznego!

Przepis i zdjęcie Julianna Bednarczuk

Page 91: Aromat #3

Aromat | �1

Page 92: Aromat #3

�� | Aromat

Page 93: Aromat #3

Aromat | ��

Przepis i zdjęcie Olga Zalewska-Wenarska

Wieniec makowy

Ciasto

3 szklanki mąki pszennej1 szklanka mleka

3/4 szklanki cukru1/2 kostki masła

3 żółtka4 dag drożdży

1 cukier waniliowy

Nadzienie

1 1/2 szklanki maku mielonego1 szklanka mleka1/4 kostki masła

1 białko3 łyżki miodu

2 łyżki rodzynekposiekane orzechy włoskie lub laskowe

skórka pomarańczowa ­ 1­2 łyżki

Drożdże rozetrzeć z połową mleka i łyżeczką cukru. Odstawić w ciepłe miejsce, aby rozczyn zwiększył objętość.

Mąkę przesiać, dodać żółtka, cukier, cukier waniliowy, wlać roztopione masło, mleko oraz rozczyn drożdżowy. Wyrobić elastyczne ciasto

i odstawić w ciepłe miejsce do podwojenia objętości.

Mak zalać szklanką gorącego mleka, pogotować przez ok. 5 minut i odstawić do przestygnięcia i napęcznienia. Masło roztopić, dodać

przygotowany mak, miód, bakalie. Smażyć przez kilka minut. Do wystu­dzonej masy dodać pianę ubitą z białka.

Ciasto rozwałkować na prostokątny placek, posmarować masą i zwinąć w rulon. Następnie przeciąć wzdłuż na połowę. Zapleść jak warkocz

i umieścić w formie np. w formie na babkę. Przełożyć wieniec do pie­karnika nagrzanego do 50 stopni i poczekać, aż wyrośnie. Piec około 50

minut w temperaturze 180 stopni.

Po wystudzeniu polukrować.

Page 94: Aromat #3

�� | Aromat

Ze składników na ciasto wyrabiamy gładkie, kruche ciasto, które następnie odstawiamy na około 60 minut do lodówki. Pod koniec tego czasu rozgrzewamy piekarnik do 180­190 stopni. Ciasto wyjmujemy z lodówki, wałkujemy i przekładamy do formy (średnica ok. 26 cm), szczelnie obłożonej pergaminem. Ciasto nakłuwamy

widelcem i wstawiamy do piekarnika do podpieczenia na około 15 minut.

Do wysokiej misy przekładamy twaróg, mascarpone, stopione masło (ostudzone), przesianą mąkę pszenną ora proszek budyniowy oraz cukier i chwilę miksujemy, bez napowietrzania do uzyskania jednolitej masy.

Następnie dodajemy stopniowo jaja oraz czekoladę a na koniec ekstrakt z wanilii. Masę serową dzielimy na dwie równe części i do jednej dodajemy przesiane kakao i całość mieszamy do uzyskania jednolitej masy.

Na podpieczone ciasto wykładamy na środek, naprzemiennie po dwie łyżki mas serowych. Po wyczerpaniu mas na koniec delikatnie stukamy formą o blat, aby wyrównać ciasto. Gotowy sernik wstawiamy do piekarnika

na ok.75­80 minut wstawiając go do naczynie z wodą – ewentualnie do drugiej blachy pod spód wlewamy wodę. Po upieczeniu, pozostawiamy go w wyłączonym piekarniku z otwartymi drzwiczkami. Po całkowitym

wystudzeniu dekorujemy np. rozpuszczoną czekoladą i posypkami.

Świąteczny sernik zebra

120 g mąki pszennej60 g masła

50 g cukru pudru2 żółtka

ziarenka z ½ laski wanilii

masa serowaskładniki powinny mieć temperaturę pokojową

750 g twarogu półtłustego lub tłustego (trzykrotnie zmielo­nego)

250 g serka mascarpone120 g cukru

100 g rozpuszczonej białej czekolady60 g stopionego masła

4 jajka + 2 białka (pozostałe z ciasta kruchego)3 łyżki kakao

2 łyżki (20 g) mąki pszennej1/2 opakowania budyniu waniliowego/ śmietankowego (ok.

20 g)1 łyżka ekstraktu z wanilii

ciasto

Przepis i zdjęcie Marlena Lalak-Skałecka

Page 95: Aromat #3

Aromat | ��

Page 96: Aromat #3

�� | Aromat

Page 97: Aromat #3

Przepis i zdjęcie Małgorzata Łaniak

Aromat | ��

Racuchy z jabłkami

Drożdżowe racuchy z jabłkami od pokoleń znajdują się na wigilijnym stole w mojej rodzinie. Pamiętam, jak najpierw smażyła je moja babcia. Po niej pałeczkę przejął mój tata. Przepis na nie nigdy nie był spisany, bo babcia zawsze mieszała wszystko „na oko” i tak już zostało.

Ponieważ w Wigilię nie je się u mnie ciast, to te małe drożdżowe placuszki są słodką przekąską po kolacji.

1 kg mąki pszennej50 g świeżych drożdży

2 łyżki cukru2 szklanki letniego mleka

1 duże jajkoszczypta soli

3­4 jabłkacukier puder do posypaniaolej roślinny do smażenia

Najpierw przygotowujemy zaczyn drożdżowy. Drożdże ucieramy z cukrem. Dodajemy połowę mleka i kilka łyżek mąki. Mieszamy aż masa będzie gładka. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce

na ok. 15­20 minut.

Mąkę mieszamy z solą. Dodajemy jajko, resztę mleka i zaczyn drożdżowy. Mieszamy do uzyskania gładkiej masy. Przykrywamy

ściereczką i zostawiamy do wyrośnięcia na 1 godzinę.

Jabłka myjemy i obieramy. Kroimy na niewielkie kawałki. Dodajemy do wyrośniętego ciasta i mieszamy. Na patelni rozgrzewamy olej. Łyżką

nakładamy porcje ciasta i smażymy niewielkie racuchy. Nadmiar tłuszczu możemy odsączyć na papierowym ręczniku. Po usmażeniu posypujemy

cukrem pudrem.

Page 98: Aromat #3

�� | Aromat

Przepis i zdjęcie Olga Zalewska-Wenarska

Mince pies

około 8­10 sztuk

ciasto

1 1/2 szklanki mąki2 pełne łyżki cukru pudru

200 g masła3 żółtka ugotowane na twardo (gotujemy jajka, studzimy,

obieramy i wyciągamy żółtka)

masa makowa

3/4 szklanki maku mielonegoszklanka mleka

1/4 szklanki cukru25 g kostki masła

1 białko1 łyżka miodu (można więcej­ w zależności od upodobań)

2 łyżki rodzynek1­2 łyżki posiekanych orzechy włoskie lub laskowe

1 łyżka skórki pomarańczowej

Mak zalać szklanką gorącego mleka, pogotować przez ok. 5 minut i odstawić do przestygnięcia i napęcznienia.

Masło roztopić, dodać mak, miód, cukier, bakalie. Smażyć przez kilka minut. Do wystudzonej masy dodać pianę ubitą z białka.

Mąkę posiekać z masłem, tak aby powstały drobne grudki. Dodać cukier i przetarte przez sitko żółtka. Szybko zagnieść ciasto, uformować kulę,

zawinąć w folię spożywczą i wstawić do lodówki na 20 minut.

Kruche ciasto wyjąć z lodówki i rozwałkować na posypanym mąką blacie. Wycinać z ciasta krążki za pomocy foremki (lub szklanką).

Przygotować metalową formę do muffin smarując każde zagłębienie olejem.

Wycięte krążki ułożyć w zagłębieniach formy, tak aby utworzyć podstawę babeczki. Każdą z babeczek napełniamy porcją nadzienia

makowego (nie napełniajmy z tzw. “górką”). Można zostawić babeczki otwarte lub wyciąć krążki z ciasta i nałożyć na wierzch każdej makowej

babeczki.

Page 99: Aromat #3

Aromat | ��

Page 100: Aromat #3

100 | Aromat

Page 101: Aromat #3

Aromat | 101

Przepis i zdjęcie Marlena Lalak-Skałecka

Masło ucieramy wraz z cukrami (na początku polecam zostawić trochę cukru, i w razie konieczności dosłodzić) a następnie dodajemy żółtka, miód i stopniowo mak cały czas ucierając. Pod koniec dodajemy bułkę tartą,

mannę oraz bakalie i mieszamy. Z białek ubijamy sztywną pianę i powoli, delikatnie mieszając dodajemy do masy makowej. Jako ostatnie dodajemy starte jabłko. Sprawdzamy słodkość i dodajemy odrobinę olejku

migdałowego lub pomarańczowego i mieszamy. Gotową masę wykładamy na wyjęty w tym momencie sernik i na wierzch ścieramy pozostałą ilość ciasta. Wstawiamy do piekarnika na kolejne 20­25 minut. Ciasto

ma być rumiane Po upieczeniu i wystudzeniu oprószamy pudrem.

Świąteczny sero-makowiec

150 g mąki pszennej50 g mąki krupczatki

150­180 g masła 3 żółtka

1/3 szklanki pudru

kruche ciasto

masa serowa

Z podanych składników wyrabiamy szybko kruche ciasto i odstawiamy na minimum godzinę do lodówki, albo zamrażarki. Po tym czasie, ciasto dzielimy na dwie części. Pierwszą część, ścieramy na tarce bezpośrednio na blaszkę (średnica 20 cm) wyłożoną pergaminem i lekko dociskamy. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego

do ok 180 stopni na ok. 8­10 minut do lekkiego podpieczenia.

300 g sera półtłustego ­ trzykrotnie zmielonego100 g masła

ok. ½ szklanki cukru pudru (do smaku)1 łyżka cukru z wanilią

3 żółtka małe3 białka małe

1 proszek budyniowy śmietankowy/ waniliowyopcjonalnie zapach śmietankowy/waniliowy ok. 40 g

1 łyżeczka mąki pszennej

Masło ucieramy wraz z pudrem na puch i stopniowo dodajemy żółtka. Następnie dodajemy partiami zmie­lony ser i nadal ucieramy. Z białek ubijamy pianę, dodając pod koniec cukier waniliowy i delikatnie łączymy z masą serową. Tak przygotowaną masę wykładamy na warstwę ciasta kruchego i wstawiamy do piekarnika

na około 15­20 minut do podpieczenia, ser ma się lekko ściąć.

masa makowa

150 g suchego maku ­ sparzonego i minimum dwukrotnie zmielonego2 jaja

60­80 g cukru1 łyżka miodu

50 g masła1 jabłko starte na tarce z ”dużymi oczkami”

2 łyżki bułki tartej1 czubata łyżeczka manny

ok. 80 g drobno posiekanych bakalii: orzechy, rodzynki, suszone morele i skórka z pomarańczy

zapach migdałowy/pomarańczowy

Page 102: Aromat #3

10� | Aromat

Bakalie i przyprawyTekst Karina Falkiewicz

Zdjęcia Małgorzata Łaniak

Mak jest rośliną uprawianą od kilku tysięcy lat. Od czasów starożytnych

wierzono w jego właściwości odżywcze oraz lecznicze. Szybko odkryto, że ma on działanie

usypiające. We współczesnej medycynie zastosowanie znalazło opium pozyskiwane

z niedojrzałych makówek oraz makowin maku lekarskiego. Jest ono źródłem morfiny i ko­

deiny mających silne działanie przeciwbólowe. Jednocześnie jest ono substancją uzależniającą,

dlatego jest stosowane tylko pod kontrolą lekarza. Dla celów spożywczych zaś uprawiane są odmia­

ny nisko morfinowe maku, z których otrzymuje się nasiona w kolorze niebieskim lub białym.

Najczęściej wykorzystywane są one do celów cukierniczych jako nadzienia do ciast

pod postacią masy makowej, np. świątecznego makowca, czy jako posypka do ciasteczek, rogali

lub bułek. Mak to jednak przede wszystkim źródło witamin. Znajdziemy w nim te rozpuszczalne

w tłuszczach jak A, D, E oraz C. Zawiera on również dużo cynku, fosforu, miedzi, manganu, żelaza

oraz wapnia, którego dzienne spożycie pokryjemy 100 g porcją maku.

Page 103: Aromat #3

Aromat | 10�

Śliwki suszone pod wieloma względami są o wiele cenniejsze od tych świeżych. Susz ich zawiera ok. pięć razy więcej witaminy A oraz błonnika. Znane są przez to ze swoich właściwości przeczyszczających. Zaleca się nawet systematyczne picie kompotu z suszonych śliwek, czy spożywanie do trzech dziennie w celu ure­gulowania działania przewodu pokarmowego. Ponad­to stosuje się je w dietach odchudzających, gdyż wpływają pozytywnie na perystaltykę jelit a dzięki obecności błonnika powodują uczucie sytości. Nie powinniśmy jednak przekraczać spożywania zalecanej dawki, gdyż śliwki suszone są zdecydowanie bardziej kaloryczne od świeżych, bowiem na 100 g zawierają 267 kcal. Mają one również działanie wzmacniające kości. Ponoć zjadanie dawki od dwóch do dziesięciu dziennie wpływa pozytywnie na gęstość kości i może zmniejszyć ryzyko złamań, szczególnie u osób cierpiących na osteoporozę. Proces suszenia śliwek jest bardzo prosty i możemy dokonać tego sami w domu. Jednak przede wszystkim potrzebna jest w tym celu odpowiednia odmiana owocu, czyli węgierka, która jest już bardzo dojrzała.

Rodzynki to nic innego jak suszone winogrona. Najbardziej popularne to sułtańskie o jasnożółtej bar­wie. Małe zaś i zdecydowanie ciemniejsze to koryntki. Jest jeszcze trzeci rodzaj ­ włoski, który charakteryzuje specyficzny muszkatołowy zapach. Wszystkie one zawierają wiele substancji odżywczych i leczniczych. Pozytywnie wpływają na układ sercowo­naczyniowy, obniżają poziom złego cholesterolu oraz zawierają jod, który wpływa pozytywnie na funkcjonowanie tarczycy. W skład ich wchodzą również substancje, które uznaje się za pomocne w walce z próchnicą i nie ma tu znaczenia, że to słodkie bakalie ­ zawierają one bowiem cukry proste. Dzięki zawartości antocy­janin uznaje się, że mogą być one pomocne również w walce z cukrzycą typu 2. Niestety, nie każdy może jeść rodzynki bezkarnie. Ostrożnie podchodzi się do ich spożywania w trakcie odchudzania ­ są to bakalie kaloryczne, wobec czego należy je ograniczyć, mimo że zawierają dużą ilość błonnika. Ponadto powinni na nie uważać migrenowcy. Rodzynki zawierają tyraminę, która może zaostrzyć objawy. Z pewnością nie są też wskazane w diecie osób cierpiących na zespół jelita drażliwego, czy z chorobą wrzodową żołądka.

Page 104: Aromat #3

10� | Aromat

Cynamon to przyprawa o niezwykle charakterystycz­nym korzennym aromacie. Używana jest w kuchni w kawałkach lub w postaci sproszkowanej. Stosuje się ją nie tylko do dań słodkich, ale również i pikantnych, oraz napojów rozgrzewających. Uznana jest za jedną z najstarszych na świecie. Otrzymuje się ją z kory drzewa cynamonowego, które uprawiane są w Azji i Ameryce Południowej. Kora cynamonowca zawiera olejek cynamonowy, który ma właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybiczne, jak również pobudza wydzielanie soku żołądkowego. Dzięki temu kora cynamonowa często wykorzysty­wana jest w przemyśle farmaceutycznym. Jest np. składnikiem preparatów stosowanych w leczeniu przewodu pokarmowego czy preparatów przeciw­bakteryjnych, oraz maści uśmierzających nerwobóle. Ekstrakt z kory cynamonowca ma silne zdolności usuwające wolne rodniki z organizmu. Cynamon to coraz częsty składnik gum do żucia. Zawierają one al­dehyd cynamonowy zmniejszający ilość bakterii bez­tlenowych obecnych w jamie ustnej, co sprzyja zacho­waniu świeżego oddechu. Przyprawa ta ma również właściwości rozgrzewające, zatem warto ją dodawać do wszelkich dań oraz napojów szczególnie w okresie jesienno­zimowym.

Kardamon to jedna z najdroższych przypraw świata. Pochodzi z Indii ­ kardamon zielony i ze Sri Lanki­ kar­damon czarny. Najlepiej jest kupować go w całości i samemu miażdżyć łupinki w moździerzu, by nie stracił aromatu. Wystarczy jego mała ilość, gdyż jest bardzo intensywny. Ma wiele właściwości zdrowot­nych. Używa się go przy problemach z trawieniem, bra­ku apetytu, owrzodzeniach, infekcjach, zakażeniach jamy ustnej. Olejki eteryczne zawarte w kardamonie w sposób skuteczny hamują rozwój wirusów, bakterii oraz grzybów. Jest źródłem potasu, wapnia, magnezu, manganu oraz żelaza. Ta niezwykle aromatyczna ­ nadal dość rzadko wykorzystywana w polskiej kuchni ­ przyprawa znajduje swoje zastosowanie w kuchni arabskiej jako dodatek do kawy. Ponadto jest jednym ze składników curry. Warto kardamonem przyprawiać mięsa, gulasze, pasztety, ryby, oraz wszelkie słodkie dania. Swoje zastosowanie znajdzie również w wyro­bie nalewek, likierów oraz wódek.

Page 105: Aromat #3

Aromat | 10�

Goździki to jedna z najstarszych przypraw, która do Europy trafiła ok. XVI w. Są to nie rozkwitłe, wysuszone pąki kwiatowe goździkowca korzennego, drzewa pochodzącego z Indonezji, który jest zawsze zielony. Pąki te zbiera się na niedługo przed kwit­nieniem. Swą ciemnobrunatną barwę zawdzięczają suszeniu i oddymianiu. Wysoka zawartość olejków sprawia, że ich smak jest piekący. Zapach zaś zawdzięczają eugenolowi. Goździki powinniśmy przechowywać w szczelnym, najlepiej szklanym naczyniu. Dobry goździk jest tłusty i ciężki. Wrzu­cony do wody powinien zatonąć lub ustawić się w pozycji pionowej. Uważa się, że najlepsze pochodzą z Azji. Importowane są ponadto przez Madagaskar, Sri Lankę, czy Malezje. W kuchni używane są w różnej formie. Niejed­nokrotnie nakłuwa się nimi potrawę, dodaje do marynat rybnych, pieczeni, pasztetów, czy wzbo­gaca smak kompotów. Sproszkowane doskonale nadają się do ciast, szczególnie tych z jabłkami i oczywiście pierników. Ponadto goździki wykazują właściwości lecznicze. Olejek lotny w nich zawarty wykazuje właściwości antyseptyczne oraz przeciwbólowe. Wtarty w dziąsło potrafi złagodzić ból zęba.

Page 106: Aromat #3

10� | Aromat

Wino na świątecznym stole

Wino w Polsce staje się coraz popular­niejsze i łatwiej dostępne. Od kilku lat rynek tego alkoholu jest obsza­

rem rywalizacji marketów i dyskontów, co sprawiło, że po pierwsze, za 20 złotych można kupić butelkę dobrego jakościowo wina, po drugie zaś ­ dostępny asortyment poważnie się poszerzył. Siłą rzeczy coraz więcej Po­laków sięga po wino i coraz częściej pyta o łączenie go z potrawami. Zwłaszcza w se­zonie świątecznym, bo – jak żaden inny alko­hol – szczególnie mocno kojarzy się ono z fe­towaniem wyjątkowych chwil i uroczystości. Zbliżające się Boże Narodzenie jest dobrą okazją do udzielenia kilku rad i wskazówek w tej kwestii. Oczywiście, są one sugestiami,

a nie sztywnymi regułami – winiarstwo w os­tatnich latach odeszło od rygorystycznego przestrzegania zasad serwowania wina i coraz częściej opowiada się za swobodą w tej ma­terii.

Jakie wino na wieczerzę?

Wino w czasie wieczerzy wigilijnej budzi mieszane uczucia. Niektórzy uznają jego obecność za naruszenie szczególnego cha­rakteru tego tradycyjnie postnego posiłku, inni – nie wzdragają się przed konsumpcją nie tylko wina, ale nawet dużo mocniejszych alkoholi. Moim zdaniem picie go w czasie wi­gilii nie jest niczym niestosownym, ba, byłoby

Łukasz Ostrowski pracownianalewek.blogspot.comoraz

portal Wino Do Trzech Dych

Page 107: Aromat #3

Aromat | 10�

wręcz wskazane, by zastąpiło ono w tym dniu wódkę. Atmosfera w trakcie pasterki byłaby wtedy zdecydowanie lżejsza…

Nie zamierzam tu podawać dokładnych wska­zówek łączenia konkretnych win z konkret­nymi potrawami. Zwłaszcza, że polska kuchnia doczekała się wielu lokalnych dań wigilijnych i ich niezliczonych wariantów. Przedstawię ogólne zasady zakładając, że posiłek ten składa się zasadniczo z dań rybnych i mącznych z dużym dodatkiem grzybów, kapusty i maku.

Przy dobieraniu wina na Wigilię należy pamiętać, że powinno być ono stosunkowo młode i jak najkrócej leżakujące w dębowych beczkach (lub w ogóle pozbawione kontaktu z nimi). Przy postnych i stosunkowo prostych potrawach, jakie serwuje się w Wigilię, moc­no rozbudowane, stare i treściwe wino nie współgrałoby z posiłkiem i swoim smakiem zdominowałoby go. I nie ma co sugerować się poglądem, jakoby podniosłe chwile wymagały picia win starych – on już dawno odszedł do lamusa i wino stare nie jest już tożsame z do­brym.

Nie uległa natomiast zmianie zasada mówiąca, że do ryb należy podawać wino białe. A że po­traw rybnych w czasie wigilii jest sporo, mamy tu szerokie pole do popisu. Wino serwowane do nich powinno być dobrze schłodzone oraz mocno wytrawne – najlepiej ze szczepów ta­kich jak Riesling, Chardonnay, Sauvignon Blanc czy Pinot Gris. Osobiście polecałbym także portugalskie Vinho Verde lub Verdejo – jego hiszpański odpowiednik. Wprawdzie są one traktowane jako wina wybitnie na lato, ale poza tym sezonem również dobrze smakują. I do ryby są wręcz stworzone. Kwasowość białych win wytrawnych podkreśla smak ryb i tworzy z nim dobrą całość. Niekiedy wręcz umożliwia zrezygnowanie z dodatku octu lub soku z cy­tryny. Ma także duże znaczenie wówczas, gdy ryba jest tłusta.

Do dań z dodatkiem grzybów (o ile nie są to pieczarki lub boczniaki), jak również z kapusty,

zdecydowanie pasuje czerwone wino wy­trawne. Zwłaszcza jeśli jest ono wyraźnie ta­niczne, czyli ściągające i wysuszające usta po przełknięciu. Dobrze współgra to z konkret­nym i nieco ziemistym smakiem grzybów oraz kwasowością kiszonej kapusty. Te wymagania szczególnie dobrze spełniają Pinot Noir, San­giovese, Syrah, Tempranillo czy popularny w Polsce jeszcze od czasów bułgarskiej Sofii Cabernet Sauvignon. Pieczarki i boczniaki są tu jedynym wyjątkiem od tej reguły, ponieważ do nich bardziej pasują półwytrawne (a niekiedy nawet półsłodkie) wina białe. Przypuszczam jednak, że dań z tych grzybów na wigilijnych stołach w Polsce nie znajdzie się wiele.

Były ryby, kapusta i grzyby. Zbliżamy się zatem do deseru. Ogólna zasada mówi, że wino wte­dy serwowane powinno być trochę słodsze od dań deserowych, ponieważ w przeciwnym razie będzie odbierane jako kwaśniejsze i mniej wyraziste, niż jest w rzeczywistości. Jest to więc dobry moment dla win wybitnie słodkich – Tokaju, Muskatu, Muskadetu czy wzmacnianych – Porto i Madery. Tyle ogólna reguła, jednak proponowałbym jej narusze­nie i podanie czegoś diametralnie innego – schłodzonego Rose, czyli wina różowego, które często jest mocno wytrawne, jednak ma tę zaletę, że przełamuje słodycz deseru i wprowadza sporo orzeźwienia. A ta, jak wia­domo z doświadczenia, jest często bardzo pożądana pod koniec wigilijnej kolacji. Zawsze też można sięgnąć po kieliszek czegoś moc­niejszego – nalewki czy likieru, szczególnie sporządzonych na pomarańczach czy innych owocach cytrusowych.

Wino na święta

Kolacja wigilijna to obyczaj specyficznie polski, stąd dobór win do niej wymaga więcej uwa­gi i starania. Świat winiarski traktuje nasz kraj jako peryferię, dlatego też trudno oczekiwać, by formułował jakieś szczególne reguły obowiązujące w tym przypadku. Tym niem­niej, jak widać, ogólne zasady łączenia win dają się dostosować do tej szczególnej sytuacji.

Page 108: Aromat #3

10� | Aromat

Z pozostałymi posiłkami świątecznymi jest o tyle łatwiej, że nie odbiegają one specjalnie od standardów znanych innym krajom (być może poza obfitością) i z powodzeniem można tu stosować zasady ogólnoświatowe na czele z regułą nakazującą serwowanie win białych do drobiu i czerwonych do innych mięs.

Jest to zasada dobra i sprawdzona, ale nie byłbym sobą, gdybym nie namawiał do eksperymentowania. Na przykład przy świątecznym śniadaniu. Zasadniczo można podać tak wina białe, jak i czerwone. Powin­ny być one stosunkowo lekkie i nie starzejące się w beczkach, bo takie źle pasują do wędlin, serów, sałatek i innych dań zimnych. Mamy tu praktycznie powrót do listy win z Wigilii z tą różnicą, że może zamiast Syrah lepiej podać lżejszy i bardziej owocowy Merlot. Ale nie od rzeczy byłoby również lekkie i kwaskowate Rose czy wino musujące. W Polsce utarł się pogląd, jakoby było ono stosowne wyłącznie na Sylwestra, urodziny i inne rocznice. Jest to jednak stereotyp dość mocno ograniczający jego zastosowanie, kiedy tymczasem Cava brut czy wytrawne lub półwytrawne Prosecco dobrze się nadają do typowo świątecznego śniadaniowego menu.

Podobnie z daniami obiadowymi. Owszem drób lubi biel, wieprzowina i wołowina – czerwień, ale jeśli podajemy np. pieczoną kacz­kę z jabłkami i żurawiną, można zaproponować do niej cięższe i starsze wino czerwone. Takie, które już trochę poleżało w beczce, nie jest wyraziście kwasowe i ma wyczuwalne typowo dębowe nuty wanilii, toffi czy czekolady. Na przykład jakaś hiszpańska Crianza czy Reserva. W podobnym towarzystwie dobrze może czuć się również gęś, która – tak jak kaczka ­ ma mięso stosunkowo tłuste. Innym przykładem naruszenia tej ogólnej zasady jest wytrawny Riesling towarzyszący pieczonemu schabowi, zwłaszcza, jeśli jest on podawany z zawie­sistym sosem. Takie kontrolowane naruszanie reguł ma tę zaletę, że pozwala sprawdzić nie tylko możliwe połączenia smaków i aromatów, ale – co jest chyba ważniejsze – tworzy okazje

do sprawdzenia naszych własnych upodobań i prywatnych smaków. Bo w łączeniu wina z potrawami nie chodzi o wierne trzymanie się zasad. Do diabła z ortodoksją – to ma nam smakować!

Tyle porad, jednak potrzebna jest jeszcze jed­na – gdzie to kupić i nie wydać majątku. Jak wspomniałem na początku artykułu, dwie sieci dyskontów – Biedronka i Lidl, posiadające w ofertach wina pasujące do przedstawio­nych powyżej porad. W sklepach tych można znaleźć przede wszystkim wytrawne wina białe i czerwone. Dużo gorzej jest z różowymi, choć najnowsza oferta Lidla ma bardzo udany Cabernet D’Anjou o świeżym i orzeźwiającym charakterze ze sporą dawką słodyczy. Niestety, brak jest win musujących i deserowych (poza średnim Porto w Biedronce i dość drogim Gewürztraminerem w Lidlu). Prawdopodob­nie te pierwsze pojawia się dopiero w grudniu, a te drugie – któż raczy wiedzieć?

Białe wytrawne: Biedronka: Herdade dos Grous 2014 (białe) (24,99 pln), Loios (białe) (14,99), Alba Martin Albarino (24,90 pln), Leira do Canhoto (17,99); Lidl: Riesling Veilles Vignes Hans Michel 2013 (22,99 pln), L’Or Marine 2014 (19,99 pln), Viognier, Vallis Queyras 2014 (19,99 pln)

Vinho verde/Verdejo: Biedronka: Adega de Moncao 2014 (14,99 pln)

Czerwone wytrawne: Biedronka: A cappela, Roble, Tempranillo 2014 (17,99 pln), Fado red Trincadeira (13,99 pln), Monte da Ravasqueira 2014 (14,99), Loios (czerwone) (14,99 pln), Salauriz Crianza 2014 (29,99 pln), Herdade Dos Grous 2013 (czerwone) (29,99 pln) Lidl: Bourgogne Pinot Noir (29,99 pln), Syrah – Viog­nier Val de Salis 2014 (19,99 pln), Chateau Roc du Breuil 2012 (19,99), Chateu Cablanc, Bordeaux 2010 (23,99 pln)

Rose: Lidl: Cabernet D’Anjou, Domaine des Iris 2014 (17,99 pln)

Słodkie, deserowe: Biedronka: Porto Tawny (19,99 pln); Lidl: Gewurztraminer Grand Cru Mambourg, J. P. Muller 2012 (49,99)

Page 109: Aromat #3

Aromat | 10�

Page 110: Aromat #3

110 | Aromat

Bar pod Pstrągiem

Bar położony jest obok rybnych stawów, przy których bez względu na pogodę można spotkać zapalonych wędkarzy. Opcja z możliwością

kupna samodzielnie złowionej ryby cieszy się dużą popularnością. Obiekt posiada spory ogródek nad sa­mym stawem i kilka atrakcji dla dzieci, które jesienią robią dość smutne wrażenie.

We wnętrzu jest za to przyjemnie i ciepło, za sprawą kominka i prostego, drewnianego wystroju. Około dziesięciu dużych stołów pozwala na zabranie na obiad całej rodziny lub zorganizowanie spotkania w gronie przyjaciół. Na ścianach znajdują się głowy ryb i płaskorzeźby. Krótkie menu jest wywieszone przy barze i również tam składa się zamówienia.

Po szybkiej ocenie sytuacji zdecydowaliśmy się na pstrąga z grilla z frytkami (25 zł/350g, frytki 5 zł), oraz smażonego suma z talarkami ziemniaczanymi (25 zł/200g, talarki 6 zł). Dodatkowo wybraliśmy surówkę z marchewki (5 zł) i dwie herbaty (2x 4 zł). Odchodząc od baru zauważyłam szarlotkę, którą ostatecznie też dołączyliśmy do zamówienia. Ta odrobina słodyczy kosztowała nas 6 zł.

Popijając gorącą herbatę czekaliśmy na nasze dania. Pani kelnerka pojawiła się po kilkunastu minutach, a my od razu zauważyliśmy pomyłkę na naszych ta­lerzach. Frytki zamiast do pstrąga poszły do suma i na odwrót. Przyjeliśmy tę sytuację z uśmiechem i nawet, gdy pojawiła się pani, która przyjmowała zamówie­

Tekst i zdjęcia Edyta Kondrat

Bar pod Pstrągiem to miejsce, gdzie możemy zarówno zjeść, jak i złowić świeżą rybę. Lokal znajdujący się w okolicy Zalewu Zemborzyckiego jest bardzo chętnie odwiedzany przez turystów, jak i przejeżdżających w okolicy rowe­rzystów. Razem z mężem postanowiliśmy zajrzeć tam na jeden z niedzielnych obiadów.

Page 111: Aromat #3

Aromat | 111

nie chcąc jakoś to odkręcić, to oboje uznaliśmy to za zbędną fatygę.

Do obu ryb podane zostały w oddzielnych naczy­niach dodatki w postaci chrzanu i sosu jogurtowo­czosnkowego. To bardzo dobry sposób, bo każdy może decydować, co chce sobie dodać do ryby. Mój pstrąg był przepyszny, bardzo dobrze doprawiony i przyjemnie ugrillowany. Lekko skropiłam go cytryną, którą uwielbiam i właściwie nie potrzebowałam już żadnych dodatków. Sum również był bardzo smac­zny, i cieszę się, że mąż zdecydował się właśnie na niego, chociaż wcześniej planowaliśmy zamówienie karpia. Dziwny był tylko sos, którym został skropiony sum ­ coś w stylu gotowych sosów słodko­pikantnych z kuchni azjatyckiej. Talarki i frytki, chociaż z mrożonki, były dobrze usmażone na świeżym oleju. Surówka z marchwi bez zastrzeżeń, w sam raz dla dwóch osób.

Poza pstrągiem i sumem można znaleźć w karcie wcześniej wspomnianego karpia i sandacza. Lokal

nie obronił się też przed barowymi hitami w pos­taci karkówki, szaszłyka, golonki i kiełbasy. Ja jednak wolałabym widzieć tu więcej inwencji w postaci zupy rybnej czy ryby wędzonej np. w sałatce.

Wśród tych wszystkich plusów muszę wspomnieć o dziwnej zmianie ceny w menu, która pojawiła się tuż po tym jak złożyliśmy zamówienie. Nagle cena pstrąga z 25 zł została zmieniona na 22 zł. Zabieg niezrozumiały i trochę krzywdzący dla klienta, bo o ile rozumiem zmiany cen to nie rozumiem wprowadzania ich, gdy klienci są w lokalu.

Jedzenie szczerze polecam i mam w planach wybrać się tam jeszcze przed świętami, by złowić ryby na stół wigilijny.

Page 112: Aromat #3

11� | Aromat

Święta w kraju deszczuBriaxis F. Méndez

Jesteśmy ponoć dziwni. Małomówni, zamknięci, nieufni. Chłodni jak granit, z którego od zawsze budujemy swoje

domy i kościoły, albo jak Atlantyk czy któraś z naszych Tysięcy Rzek. Według niektórych, magiczni – po druidzku pogańscy, a przez to niebezpieczni. Na pewno tajemniczy.

Sąsiedzi mówią, że umiemy jak nikt ukrywać swoje zamiary; że jak się spotka jednego z nas na schodach, nikt nie jest w staniu zgadnąć (a może i sami nie wiemy), czy idziemy do góry, czy na dół. Bzdura. Galicyjczyk powiedziałby, że owszem wie – ale po co miałby się tym podzielić?

Za to mamy chyba dar niewidzialności. Od tak

dawna przecież zamieszkujemy najbardziej za­chodni kraniec Europy, w V wieku założyliśmy jedno z najstarszych europejskich królestw, a przy tym potrafiliśmy chować się tak, że rzad­ko kiedy jesteśmy zauważani. Niby mały, trzy­milionowy naród, ale kto nie słyszał o Drodze Świętego Jakuba, która przecież prowadzi do naszej stolicy? A jednak można nas nawet odwiedzić nie zdając sobie sprawy z tego, że istniejemy.

Niewykluczone, że po prostu wolimy nie dać o sobie znać. Chcielibyśmy ten swój zielo­ny kącik na zachodniej północy Półwyspu Iberyjskiego trzymać w tajemnicy. Bo przecież na pewno o nim nie zapominamy. Mamy nawet w języku galicyjskim dwa słowa na

Deszczowy zimowy wieczór w Coruñi (zdjęcie J. A. Alcalde)

Page 113: Aromat #3

Aromat | 11�

tęsknotę: jedno „ogólne” (saudade) a drugie znaczące przede wszystkim tęsknotę Galicyj­czyka za ojczyzną (morriña).

Jest prawdopodobnie więcej osób gali­cyjskiego pochodzenia w różnych krajach Eu­ropy, a zwłaszcza Ameryki, niż w samej Galicji. Większość z nich pamięta o swojej kołysce. Może dlatego, że ma „elastyczne korzenie”, które pozwalają być jednocześnie w Galicji i w każdym innym miejscu na świecie. Tak pisał Castelao w Sempre en Galiza („Zawsze w Galicji”) – książce napisanej na wygnaniu, w Buenos Aires – stolicy galicyjskiej diaspory – i nazywanej Biblią Galicyjczyków.

Socjolodzy mówią, że bardziej niż w języku albo w historii, galicyjska tożsamość zakorze­niona jest w tradycjach, krajobrazie lub kuchni. To samo musieli zauważyć twórcy kampanii pt. Vivamos como galegos („Żyjmy jak Galicyj­czycy!”), którą z wielkim sukcesem się rekla­muje jedna z sieci supermarketów, i to już od dziesięciu lat. Premiera głównego, kilkuminu­towego spotu tej kampanii w telewizji, stała się czymś w rodzaju nieoficjalnego początku okresu przedświątecznego. W tym roku gwiazdą reklamy został sympatyczny piesek can de palleiro, czyli galicyjski owczarek.

Jedzenie w Galicji to bardzo poważna sprawa, i to nie przypadek, jeśli Álvaro Cunqueiro – jeden z najwybitniejszych galicyjskich pisarzy XX w. – poza jego słynnymi opowiadaniami o Merlinie czy o Sindbadzie, znalazł czas dla napisania niejednej książki o tematyce kuli­narnej. Jednej z nich, A cociña galega („Kuch­nia galicyjska”), nie może brakować w żadnym galicyjskim domu. Dla Cunqueira kuchnia była naturalnym przedłużeniem naszego krajobra­zu, ale również naszej historii i charakteru.

Galicyjska kuchnia jest dobrym przykładem tzw. diety atlantyckiej, typowej dla zachodnich wybrzeży Europy. Różni się ona od bardziej znanej w Polsce diety śródziemnej znacznie większą obecnością białka, a zwłaszcza ryb.

Zresztą Atlantyk to nie tylko spiżarnia, lecz również najlepsza autostrada. Statkiem do całego świata dotarły już w Średniowieczu nasze wina, a dziś m. in. samochody produ­kowane w Vigo. Oprócz towarów płynęli również ludzie i kultury. Z Irlandczykami, Szko­tami, Bretonami nie łączy nas już jak kiedyś język, ale za to wiele tradycji: od celtyckiego nowego roku (Samaín) poprzez bardzo bogatą mitologię – no i oczywiście dudy, które tak pasują do nieustanego galicyjskiego deszczu.

Śpiew dud towarzyszy wszystkim najważniejszym wydarzeniom. Gaiteiro (czyli dudziarz) to jeden z ulubionych bohaterów ludowej wyobraźni, a w wierszach Rosalii de Castro, jednej z głównych postaci galicyjskiego Odrodzenia (Rexurdimento), „tłuściutki du­dziarz” jest marzeniem wiejskich dziewczyn. Dziś gaiteirowie to gwiazdy na miarę czasów, a galicyjski odpowiednik The Voice of Poland to show dla młodych dudziarzy (i dudziarek!).

Mrozy pod Santiago de Compostela (zdjęcie Noel Feans)

Page 114: Aromat #3

11� | Aromat

Nic dziwnego więc, że tradycyjna Noiteboa (czyli Wigilia) zaczęła się w wielu miejsc od parady dudziarzy, którzy odwiedzali sąsiedzkie domy domagając się najczęściej jedzenia. Tak się ciągle robi w górach – choćby w okoli­cach słynnego przejścia w Pedrafita do Ce­breiro, którędy do Galicji wchodzą pielgrzymi. Jest to również idealne miejsce, żeby przeżyć u nas białe święta, co bardziej na zachodzie jest raczej mało prawdopodobne (choć w samej Composteli, a nawet bliżej do oceanu zdarzają się krótkie opady śniegu).

Góralska Wigilia była zwykle bardzo prosta. Królowały kasztany, jak podczas Samaínu czy jesiennego święta kasztana (Magosto). Nie przypadkowo pierwsze ziemniaki, które do nas dotarły z Ameryki, nazywano „kasztanami z zie­mi” (castañas da terra). Kasztany były również smakołykiem, które dzieci dostawały od Apal­padora – rudowłosego, brodatego staruszka, który w noc 24 lub 31 grudnia przychodził

z gór z prezentami – dziś oczywiście przeważa­ją zabawki czy gry komputerowe, ale w wie­lu domach nie może brakować małej paczki kasztanów, które można potem upiec i zjeść z rodziną.

O ile Apalpador – postać do niedawna znana tylko w górach i na wschodzie kraju – dziel­nie stawia w całej Galicji opór Świętemu Mikołajowi, na stole wigilijnym górują potrawy rodem z zachodniej, czyli atlantyckiej Galicji. Niesamowita atmosfera panuje w tych dniach na targach: można tam zobaczyć tyle różnych ryb i owoców morza, większość z których ma dziwne, nieprzetłumaczalne na polski nazwy: ameixa, nécora, centola, boi („morski wół”), vieira, rodaballo, ollomol, bertorella, peixe sapo („ryba­ropucha”), solla... Ogromną popularnością cieszą się percebes, których kilogram w samą Wigilię może kosztować 60 euro i więcej. Ale trzeba pamiętać, że percebeiros wyrywają je z trudno dostępnych skał, ryzykując życie – co przyznała nawet BBC nazywając ich za­wód jednym z najbardziej niebezpiecznych na świecie.

Typowo wigilijną potrawą jest dorsz z kala­fiorem (bacallau con couveflor). Jest to sto­sunkowo proste danie, o ile się pamięta o tym, by dorsz kilka dni wcześniej odsolić. U nas w domu krótko smażono lekko obtoczoną w mące rybę, którą potem kładziono w dużym płaskim garnku, gdzie poprzednio gotowano kalafior z ziemniakami i z liściem laurowym gotowano je razem na bardzo małym ogniu. W międzyczasie przygotowano alladę, czyli specjalny sos z oliwy, czosnku i słodkiej papry­ki (ulubionej przyprawy Galicyjczyków).

Kiedyś był rozprzestrzeniony zwyczaj szykowania dodatkowego talerza dla zmarłych krewnych. Albo nie sprzątało się po kolacji wigilijnej, żeby duchy mogły wyjadać resztki. Z tego samego powodu nie gaszono ognia z lareiry, czyli wielkiego komina, który do dziś można znaleźć w wielu domach: mówiono, że w tak szczególnej nocy żadna dusza nie po­winna marznąć.

Zakupy świąteczne na targu w Coruñi (zdjęcie gaelx)

Page 115: Aromat #3

Aromat | 11�

Boże Narodzenie świętuje się wyłącznie 25 grudnia. Wtedy do rybnych przysmaków – jak zupa z ryb i owoców morza, albo pasztet ryb­ny, np. z morszczuka – dołączają mięsne po­trawy. Bardzo cenione są kapłony hodowane w Vilalbie, w sercu ogromnej zielonej równiny znanej pod nazwą Terra Chá („Płaska Ziemia”), nierzadko faszerowane kasztanami.

Tradycyjne desery są proste, ale smaczne. U nas w domu gotowano gruszki w czerwo­nym winie, z cukrem i przyprawami (wśród których nie może zabraknąć cynamonu). Pop­ularny jest również ryż ze mlekiem (arroz con leite), albo np. torradas – podobne do tego, co w Polsce nazywano „tostami francuskimi”, które również w Portugalii wchodzą do kanonu wigilijnego (pod nazwą rabanadas). Można jeszcze spotkać różne kremy czy też ciasta biszkoptowe, a na południu kraju jedzono w niektórych miejscach zupę migdałową.

Oczywiście nie brakuje również impor­towanych słodyczy, jak marcepan, katalońskie torró, włoskie panettone albo hiszpańskie cias­teczka polvorones – każdy z tych produktów można znaleźć w każdym sklepie, a niektórzy nawet próbują je przygotować w domu.

Ostatnio bardzo modny stał się tzw. tronco de Nadal, rodzaj dużej biszkoptowej rolady, polanej czekoladą, która ma przypominać pień drzewa. Zainspirowany francuską Bûche de Noël, nawiązuje do istniejącego również w Galicji zwyczaju wigilijnego cepo de Nadal – było to duże polano, które zgodnie z tradycją miało płonąć do nowego roku. Cepowi, zwa­nemu również tizón de Nadal, przypisywano magiczne właściwości: miał chronić dom od złych duchów. Dlatego w niektórych miejscach przez cały rok przechowywano jego część albo choćby popiół.

Młode pokolenia przyjęły z Hiszpanii syl­westrowy zwyczaj zjadania o północy 12 wino­gron – jedno z każdym uderzeniem zegara. Co prawda, ta innowacja została zręcznie do­pasowana do galicyjskiej rzeczywistości: np.

w galicyjskiej telewizji pokazywano wtedy zegar barokowej wieży zwanej pieszczotliwie Berenguelą, na południowej fasadzie katedry Świętego Jakuba w Composteli.

Tradycyjna Noitevella (czyli wigilia Nowego Roku) wygląda nieco inaczej. W każdej parafii (parafia to w Galicji nie tylko kościelna jed­nostka, lecz również terytorialno–administra­cyjna: każda gmina składa się właśnie z parafii) sąsiedzi zbierają się – często przy kościele – żeby zapalić „Młody Ogień” (Lume Novo), który przeniesiono do domu w wiązankach słomy (fachos). Podobnie jak tizón de Nadal, Młody Ogień powinien się do rana palić w lareirze.

Każda z tych okazji jest dobra, żeby posmakować galicyjskie wina. Do niedawna za najlepsze uchodziły białe, np. Albariño. Jed­nak ostatnio i czerwone stają się coraz lepsze. A kto potrzebuje czegoś mocniejszego zawsze

Pasztet z morszczuka oraz Ciasto Trzech Króli (zdjęcia Briaxis F.

Méndez)

Page 116: Aromat #3

11� | Aromat

może się delektować kieliszkiem augardente (odpowiednik włoskiej grappy), albo jeszcze lepiej słynną kawówką licor café – ulubiony napój kompostelańskiej inteligencji.

Święto Trzech Króli zaczyna się zwykle od wspólnego śniadania z rodziną przy trady­cyjnym cieście Trzech Króli. W Galicji to cias­to nazywano roscón albo rosca de reis. Jest to słodka drożdżowa babka udekorowana kandyzowanymi owocami, odpowiednik hiszpańskiego roscón de reyes czy portugal­skiego bolo rei.

Jeśli się roscę kupuje w piekarni, to mogą być w niej schowane fasola i mała figurka. Osoba, której się przy jedzeniu trafi fasola, powinna płacić za ciasto; o tej zaś, która dostanie figurkę, mówi się, że zostaje królem. Dzieciom się ta cała zabawa bardzo podoba, zwłaszcza, że w niektórych piekarniach do ciasta dołączane są kartonowe korony, którymi można odpo­

wiednio się koronować w razie znalezienia figurki. A jeszcze do tego Magowie dzielą się z Apalpadorem i Świętym Mikołajem zadaniem rozdawania prezentów. W niektórych domach maluchy mogą aż trzy razy podczas świąt je rozpakowywać: 24 lub 25 grudnia od Świętego Mikołaja, 31 lub 1 stycznia od Apalpadora, a wreszcie 6 stycznia rano od Trzech Króli.

Święto Trzech Króli i jego wigilia były ideal­nym momentem dla kolędowania, choć dziś ten zwyczaj nieco ustępował „paradom Trzech Króli”, które się odbywają 5 stycznia wieczorem. Co ciekawe, kolędy śpiewane z tej okazji różniły się od tych przewidywanych dla Bożego Na­rodzenia albo między Sylwestrem a Nowym Rokiem. Podczas samego Bożego Narodzenia są to panxoliñas; w Sylwestra i pierwszego dnia roku śpiewa się aninovos, anibóns albo xanei­ras (od xaneiro, czyli styczeń); a 5 i 6 stycznia cantos de reis.

W ten sposób okres świąteczny kończy się tak, jak się zaczął: pod znakiem radosnego śpiewu dzieci, a często i dźwięków dud: nie bez po­wodu to ostatnie kolędowanie nazywano też gaiteirada de reis, czyli „dudowaniem” Trzech Króli. Pod tymi nutami kończy się również nas spacer przez bardziej mokrą niż śnieżną (choć też) świąteczną Galicję. Zostało tyko życzyć tym, którzy nam towarzyszyli Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. A może i po gali­cyjsku: Bo Nadal e Feliz Aninovo!

Typowe dla Galicji kamienne krzyże (cruceiros) w zimowej mgle (zdjęcie Celso Antelo)

Percebe to prawdopodobnie najdroższy z owoców morza

(zdjęcie Filipao)

Page 117: Aromat #3

Aromat | 11�

Tronco de Nadal8 porcji

Biszkopt

5 jaj100 g cukru100 g mąki25 g masła

Nadzienie

300 g kremu kasztanowego150 g masła50 g cukru puder1 szklanka rumu

Glazura

250 g czekolady (czarna albo biała)50 g cukru puder30 g masła

Żółtka ubić z cukrem. Dodawać mąkę i roztopione masło. Białka ubić na sztywną pianę i mieszać z żółtkami.

Ciasto wyleć na blachę, pokrytą papierem do piecze­nia, i upiec w temperaturze 200 ºC przez 5­7 minut albo póki brzegi będą lekko brązowe. Biszkopt od razu wyjąć z piekarnika i położyć na czystej ścierce, pokrywając go kolejną, wilgotną.

Mieszać w misce krem kasztanowy, roztopione masło, cukier puder i rum. Posmarować nimi biszkopt i zwinąć w roladę.

Czekoladę rozpuścić z cukrem puder i masłem. Polać nią ostudzoną roladę, po czym chować ją do lodówki.

Briaxis F. Méndez

Page 118: Aromat #3

11� | Aromat

A w stawie ryba pływa i karp się nazywa

Gospodarstwo rybackie Pstrąg Pustel­nia to miejsce, które trudno przeoczyć. Nie tylko ze względu na jego wielkość,

bo zajmuje aż 40ha obszaru, ale również z powodu położenia. Leży ono bowiem w miejscu, gdzie krzyżują się drogi prowadzą­ce do Opola Lubelskiego, Puław i Poniatowej. Skrzyżowanie to jest dość charakterystyczne, wyłaniające się z lasu i przecięte niespodzie­wanie torami kolejki wąskotorowej, która la­tem przewozi tędy turystów. Do Pustelni trze­ba kierować się rzecz jasna w stronę stawu, naprzeciw drogi prowadzącej do Puław ­ stoi tam charakterystyczny „dyszel”, o którym to informuje napotkany mieszkaniec pobliskiej wsi, wskazując drogę do tego miejsca. Później wystarczy już tylko podążać wzdłuż stawów karpiowych szutrową i doprawdy malowniczą drogą. Wybrałam się tam i ja, skuszona nie jednym dobrym słowem zasłyszanym o tym miejscu, jak i zwykłą ciekawością związaną z poszukiwaniami odpowiedniej jakości ryby na wigilijny stół.

Gospodarstwo rybackie dziś prowadzone przez Panią Annę i Sebastiana Pyć, wcześniej było własnością rodziców Pani Anny. Od pierw­szej chwili widać, że jest to miejsce niezwykle spokojne, ciche, ale zarazem wymagające ogromu pracy i zaangażowania ze strony nie tylko właścicieli, ale i pracowników. Gospo­darstwo zajmuje się hodowlą nie tylko pstrąga jak wskazuje na to nazwa. Znajdziemy tu również karpia, jesiotra, suma, szczupaka, lina, sandacza ­ ryb, które mogą żyć wraz z kar­piem w stawach karpiowych, tych najbardziej zbliżonych do naturalnego środowiska.

Karp wymaga dużego obszaru, jednocześnie małych zagęszczeń oraz dużej ilości spokojnej i nagrzewającej się wody. Najlepiej, kiedy ma stworzone warunki podobne do tych natural­nych, czyli żyje z innymi gatunkami. Karp ma mentalność leniwca, który potrzebuje dużo miejsca i dużej przestrzeni dna. Hodowany jest praktycznie na pokarmie naturalnym tzn. żywi się zooplanktonem, który sam wytwarza się w stawie i staje się jego głównym źródłem białka oraz minerałów. Mimo wszystko tutaj w Pstrąg Pustelni jest on dokarmiany zbożem pochodzącym od lokalnych rolników. Konkret­nie jest to pszenica i jęczmień. Hodowla karpia

Tekst, przepisy i zdjęcia Karina Falkiewicz

Page 119: Aromat #3

Aromat | 11�

do wielkości, która pozwala hodowcom na jego sprzedaż zajmuje okres trzech sezonów. Warto wspomnieć, że w zimie, gdy tempe­ratury spadają poniżej ­8’/­9’C karp nie żeruje i zapada na ten czas w letarg. W trakcie snu zużywa zgromadzony przez siebie w okresie letnim materiał zapasowy, czyli tłuszcz.

Stawy karpiowe to też cała przyroda ­ dodaje Pani Anna. Żyje tu mnóstwo gatunków ptaków, które nauczyły się tu bytować, ale również i tu zimują. Zdarzają się i takie, które żerują na rybach­ czaple, czaple siwe, czaple czarne, kormorany, bociany, czarne bociany, orły bieliki. Niektóre gatunki niestety trzeba płoszyć i należą do nich np. kormorany. By to jednak nastąpiło hodowcy z Pstrąg Pustelni występują o specjalne zezwolenie. Decydują się na ten krok nie tylko ze względu na to, że ptaki są gotowe zjeść dużą ilość ryb, ale i dlatego, że dla reszty, zaistniała sytuacja staje się dużym stresem, pod wpływem, którego przestają one żerować.

Karp i pstrąg to dwie zupełnie różne filozofie hodowli ­ tłumaczy Pani Anna. Pstrąg jest rybą stadną i nie znosi innych gatunków, dlatego też przebywa oddzielnie w zupełnie innym basenie. Przede wszystkim jest to ryba rzecz­na. Potrzebuje mieć cały czas przepływu wody i warunków takich, jakie panują w rzece. Jest bardzo wrażliwy, dlatego musi mieć czystą, chłodną i dobrze natlenioną wodę. Ta, w której umieszczone są pstrągi cały czas płynie, nie może się zatrzymać ani na moment. Dlatego właśnie pstrągi hodowane są w podłużnych, imitujących odcinki rzeki basenach. Ryba ta wzrasta osiemnaście miesięcy. Tutaj też jest to uzależnione w dużej mierze od temperatury, jeśli staje się ona zbyt niska, również przestaje żerować­ analogiczna sytuacja pojawia się, gdy temperatury są zbyt wysokie. Jednym słowem wszystko uzależnione jest od natury. Niczego nie da się przyspieszyć, co niekiedy stwarza hodowcom trochę problemów.

Zainteresowanie klientów konkretnymi gatun­kami ryb jest sezonowe. Pstrąg z pewnością jest

Page 120: Aromat #3

1�0 | Aromat

rybą, na którą zapotrzebowanie wzrasta wraz z sezonem grillowym , choć tak naprawdę jego sprzedaż rozciąga się na cały rok. Karp to właśnie nadchodzący okres Świąt Bożego Narodzenia i Wigilii ­ wówczas sprzedaje się go zdecydowanie najwięcej. ­ mówi Pani Anna.

Jednak wielu klientów już wie i przyzwyczaiło się, że w Pstrąg Pustelni karpia można zakupić przez okrągły rok i jest on przygotowany do sprzedaży. To co istotne­ nie ma on zapachu ani posmaku mułu. Ryby nie są sprzedawane tu bezpośrednio ze stawu. Wcześniej karp przechodzi tzw. odpijanie, co, zdecydowanie podnosi jakość ryby.

To co zauważymy to fakt, że dużo klientów nie chce kupować ryb żywych. ­ opowiada Pani Anna. Decydują się na rybę sprawioną, ale jednocześnie świeżą. Wybrana przez klienta jest ogłuszana prądem, po czym zabijana jest pałką. Dzieje się to bezboleśnie i w warunkach maksymalnie humanitarnych. Państwo Pyć przeszli specjalne szkolenia z Dobrostanu Ryb, na których zdobyli odpowiednią wiedzę, w tym zakresie a pracownicy mają bardzo dużą

wprawę, dzięki czemu proces ten odbywa się bardzo szybko. Warto podkreślić, że wybór takiej metody przedkłada się na jakość mięsa. Jeśli ryba się męczy, zabijana jest w procesie, który jest zdecydowanie dłuższy, wydziela ona wówczas hormon stresu ­ kortyzolu. Ten z kolei zmienia PH mięsa a to wówczas staje się nies­maczne, zmieniając jego jakość.

W Pstrąg Pustelni znajdziemy również ryby wędzone, które przygotowywane są tego samego dnia rano, by były świeże. Pro­cesowi temu poddawane są wszystkie ryby z wyjątkiem sandacza i szczupaka, które są zdecydowanie za chude. Reszta zaś wędzona jest w postaci całej oraz w dzwonkach. Należy tu wspomnieć o Dzwonkach Karpia z Pustelni czy Szyneczce z Karpia z Pustelni, która robiona jest z filetów poprzez długie wędzenie w ni­skiej temperaturze. Są to produkty tradycyjne wpisane na Listę Produktów Tradycyjnych przez Ministra Rolnictwa. W ofercie Gospo­darstwa znajdziemy również nowy produkt, jakim jest Pstrąg z Pustelni Marynowany, który to niedawno zdobył I nagrodę w konkursie na Przysmak z Pstrąga Gdynia 2015. Asortyment

Page 121: Aromat #3

Aromat | 1�1

tego typu wyrobów nie jest zbyt duży. Gos­podarstwo stawia na jakość, nie na ilość, klienci również coraz częściej to doceniają­ wspomina Pani Anna.

Gospodarstwo istnieje od przeszło 20 lat. To miejsce pełne pasji, miłości i zaangażowania. Państwo Pyć z ogromną starannością i sumiennością dbają o hodowlę. Smak ryb z Pstrąg Pustelni doceniają nie tylko klienci, którzy przyjeżdżają osobiście do gospodar­stwa, by odwiedzić punkt sprzedaży i zakupić tu karpia czy pstrąga. Jest on ceniony również przez szefów kuchni uznanych restauracji w Lublinie, Puławach, Warszawie, czy Kazi­mierzu Dolnym, co z pewnością jest świetną rekomendacją dla tego miejsca. Polecam jed­nak osobistą wizytę w Pstrąg Pustelni, by tak jak ja wybrać karpia, który zagości na rodzinnym, wigilijnym stole, a potem z ogromną ochotą móc wrócić tu po raz kolejny.

Page 122: Aromat #3

1�� | Aromat

Carskie pulpety z karpia na pomarańczowym sosie

Bez karpia nie ma Wigilii, wiemy o tym wszyscy. Niestety narzekamy na to, że jest on tłusty i do tego pełen ości, co uniemożliwia nam swobodne jedzenie, szczególnie podczas uroczys­

tej kolacji. Okazuje się jednak, że jeśli tylko postawimy na dobrej jakości, odpowiednio przygotowaną rybę to wszystkie problemy znikną a karp stanie się delikatny i co istotne

również odpowiedni dla dzieci. Carskie pulpety to wbrew pozorom nie jest wyszukane danie. Potrawa jest prosta w przygotowaniu i warta podkreślenia pomarańczowym i niezwykle

aromatycznym sosem, którego świąteczny aromat będzie uwodzicielsko roznosił się po całym domu, co z pewnością przyciągnie nawet tych, którzy karpia nigdy nie jadają.

pulpety z karpia ok.15­18 sztuk

ok. 30 dag wyfiletowanego karpia z Pstrąg Pustelni ¾ szklanki bułki tartej

1 łyżeczka cukru½ natki koperku

¼ małej cebuli czerwonej1 żółtko jaja

świeżo mielony pieprzśól

1,5 litra bulionu warzywnego/rybnego

Sos pomarańczowy250 ml soku pomarańczowy świeżo wyciskanego

¾ szklanki cukru1/3 łyżeczki przyprawa do piernika

3­4 cienkie plasterki świeżego imbiru3­4 goździki4 łyżki masła

1 czubata łyżeczka mąki/skrobi ziemniaczanej 1/3 szklanki zimnej wody

świeżo mielony pieprz

Z fileta odcinamy skórę. Mięso mielimy w maszynce lub blendujemy. Jeśli wybieramy ten drugi sposób, pamiętajmy by zblendować je jedynie delikatnie, nie na papkę! Do mięsa dodajemy żółtko jajka, cebulę

pokrojoną w drobna kosteczkę, posiekany koperek, cukier, sól i pieprz. Mieszamy wszystkie składniki. Kiedy się połączą, dodajemy bułkę tartą. Polecam dosypywać ją partiami i mieszać masę do uzyskania pożądanej

konsystencji. Powinna odchodzić od dłoni pozwalając na łatwe uformowanie pulpecików. Gotowe pulpeciki wielkości orzecha włoskiego wrzucamy do lekko gotującego się bulionu. Gotujemy je przez 40min. na małym

ogniu.

Cukier wrzucamy do drugiego rozgrzanego już garnka, po chwili wlewamy sok. Mieszamy dokładnie. Kiedy cukier zacznie się rozpuszczać, dodajemy przyprawę do piernika, imbir i goździki. Nadal mieszamy do za­

gotowania się sosu. Później możemy go wyłączyć i odstawić na ok. 30min. Po tym czasie wyjmujemy z sosu imbir oraz goździki. Do ciepłego sosu dodajemy mąkę ziemniaczaną rozmieszaną w zimnej wodzie, mieszamy

energicznie do zagotowania. Ponownie wyłączamy sos, dodajemy do niego masło, mieszamy dokładnie i delikatnie przyprawiamy świeżo mielonym pieprzem.

Page 123: Aromat #3

Aromat | 1��

Page 124: Aromat #3

1�� | Aromat

Page 125: Aromat #3

Aromat | 1��

Pstrąg marynowany podany na zapiekanych w syropie klonowym

ziemniaczkach z delikatnym żurawinowym sosem

Ryba marynowana to świetne rozwiązanie dla wszystkich zabieganych, którzy w okre­sie świątecznym nie mają zbyt dużo czasu, by móc poświęcić go dodatkowo na kulinarne

eksperymenty. Słoik takiej dobroci możemy przygotować zdecydowanie wcześniej, lub zakupić go w zaufanym gospodarstwie rybnym. Później wystarczy przygotować tylko drobne

dodatki jak delikatny słodki sos ze świeżej żurawiny, który będzie wprost idealny. Zaś całe danie można podać po prostu na ziemniaczkach zapieczonych w syropie klonowym. Feeria

smaków!

2 porcje

4 kawałki pstrąga z Pustelni Marynowanegook. 3 średnie ziemniaki

4 łyżki syropu klonowego2 łyżki oleju rzepakowego

sałata rukola

Delikatny sos żurawinowy500 g świeżej żurawiny

1 szklanka wina białego półwytrawnego½ szklanki soku z ananasa w puszcze (opcjonalnie)

2 i ½ szklanki cukru1/3 łyżeczki imbiru

½ łyżeczki cynamonu2 goździki

Umytą żurawinę wrzucamy do garnka, dodajemy cukier i podgrzewamy co chwilę mieszając. Gdy cukier się rozpuści, zmniejszamy ogień

i dodajemy przyprawy. Kiedy żurawina przestanie pękać dodajemy sok i po kilku minutach wino. Mieszamy dokładnie i doprowadzamy do

wrzenia. Gotujemy na małym ogniu jeszcze przez kilka minut.

Ziemniaki myjemy, kroimy w grubsze plastry. Układamy na blasze i każdy z plastrów smarujemy syropem klonowym, skrapiamy olejem.

Pieczemy ok.20 minut w 180°C z termoobiegiem. Jeżeli chcemy podać naszego pstrąga na ciepło, na 5 minut przed końcem pieczenia ziem­

niaków wkładamy rybę do piekarnika. Na upieczone plastry ziemniaków wykładamy sos żurawinowy oraz pstrąga. Potrawa równie dobrze

smakuje na zimno serwowana z liśćmi rukoli.

Page 126: Aromat #3

1�� | Aromat

Pstrąg pod solną pierzyną z ziołowym dipem

To z pewnością jeden z prostszych sposobów na przygotowanie pstrąga. Szczególnie tego świątecznego, czy może nawet lekkie wigilijne danie. Ta efektownie podana ryba jest przede wszystkim bardzo zdrowa. Po rozłupaniu solnej pierzyny ku naszemu zdumieniu bucha spod

niej aromatyczna para. To znak, że pstrąg gotował się na parze z cytrusów i świeżych ziół, którymi był faszerowany. Otrzymujemy dzięki temu rybę niezwykle aromatyczną, wilgotną

i pozbawioną tłuszczu, i co ważne­ nie słoną! Świetnie komponuje się z delikatnym ziołowym dipem.

1 cały pstrąg z Pstrąg Pustelni1 kg soli morskiej gruboziarnistej

½ pęczka natki pietruszki1 gałązka rozmarynu

3 plasterki cytryny2 plasterki pomarańczy

woda

Dip ziołowy150/200 g jogurtu typu greckiego lub innego naturalnie

gęstego1 pęczek bazylii

½ pęczka natki pietruszki1 mały ząbek czosnkuszczypta soli morskiej

pieprz ziołowy lub biały

Pstrąga delikatnie obmywamy w chłodnej wodzie, osuszamy ręcznikiem. Do brzucha ryby wkładamy plastry cytryny i pomarańczy

oraz natkę pietruszki po obcięciu końcówek łodyżek i gałązkę roz­marynu. Pstrąga możemy piec na blasze wyłożonej pergaminu lub w naczyniu żaroodpornym. Bez względu na wybrana metodę rybę

kładziemy na ok. 2cm warstwie soli i taka samą warstwą, zasypujemy, bez głowy i ogona. Sól skrapiamy wodą np. za pomocą spryskiwacza

do kwiatów. Piekarnik nagrzewamy do 200’C i pieczemy pstrąga przez 50min. Pierzynę z soli rozbijamy za pomocą widelca i noża. Pstrąga po­

dajemy z dipem ziołowym.

Do jogurtu dodajemy pęczek bazylii, łącznie z łodyżkami oraz liście połowy natki pietruszki i ząbek czosnku. Wszystkie składniki blendujemy dokładnie, przyprawiamy delikatnie pieprzem i szczyptą soli. Odstawia­my do lodówki na ok. 30min. tak by dip schłodził się przed podaniem

go.

Page 127: Aromat #3

Aromat | 1��

Page 128: Aromat #3

1�� | Aromat

Gwiazdorska kuchnia Diane Keaton

Tekst Justyna Zalewska i Olga Zalewska-Wenarska

Diane była najstarsza z czwórki rodzeństwa. Gdy chodziła do szkoły była raczej trójkową uczennicą. W 1957 roku

poddała się, jak reszta narodu amerykańskiego, testowi inteligencji. Wyniki jej nie zaskoczyły; może z wyjątkiem wysokiej pozycji w zakresie myślenia abstrakcyjnego.

Dzieciństwu Diane towarzyszyła myśl, że jej ojciec pragnął mieć syna i wcale się z tym nie krył. Może dlatego, aktorka pisze, że była chłopczycą, nie sprawiającą nikomu proble­mu, którą ojciec nazywał Perkins. W wieku 19 lat Keaton przeprowadziła się do Nowe­go Jorku, żeby studiować w szkole teatral­nej. Po zakończeniu szkoły Diane otrzymała legitymację związku aktorów. Wtedy też nastąpił koniec Diane Hall (tak bowiem na­zywa się naprawdę aktorka). ponieważ była już jedna Diane Hall ­ aktorka i Diane Keaton pożyczyła sobie nazwisko panieńskie matki i tak oto narodziła się legenda.

Pierwsze poważne przedstawienie, w którym Diane wzięła udział to rockowy musical Hair na Brodway. Kolejnym był Zagraj to jeszcze raz Woodego Allena, od którego to występu zaczął się romans aktorki z reżyserem. W książce pełno jest odnośników do wymienionych przez nich listów ­ bardzo zresztą zabawnych.

Gdy Diane zaczęła zastępować odtwórczynię głównej roli w Hair dostała sygnał od produ­centa, że musi schudnąć. Od tego rozpoczęła się jej „przygoda” z bulimią. Jadła ona niesa­mowite ilości jedzenia, które następnie zwracała. Szybko zaczęła cierpieć na fizy­czne dolegliwości związane z chorobą. W międzyczasie Diane zamieszkała z Allenem, który nigdy nie zorientował się, że aktorka cier­

Książka “Wciąż od nowa” napisana przez Diane Keaton to zbiór jej wspomnień, w których główną rolę gra jej mama, która była bardzo ważną postacią w życiu artystki. Aktorka pisząc ją korzystała między innymi z pamiętników swojej

mamy.

Page 129: Aromat #3

Aromat | 1��

pi na zaburzenie odżywiania, chociaż często żartował, że ma ona niezły „spust”. Gdy nastąpił rok bez żadnej aktorskiej propozycji Keaton rozpoczęła sesje psychoterapeutyczne, które wyleczyły ją z nałogu. Diane twierdziła, że z dawnego łakomstwa nic nie pozostało. Od kilkudziesięciu lat nie tknęła też mięsa, chociaż wcześniej uwielbiała steki.

Kolejną rolę dostała w przełomowym filmie “Ojciec Chrzestny”, od której rozpoczęło się zadurzenie Keaton w Al Pacino. Nadal tkwiła ona w nieschematycznym związku z Woodym Allenem. Oboje będąc neurotykami skoncen­trowanymi na swoich niedostatkach wspierali się nawzajem. Jeden z najsłynniejszych filmów tandemu Allen&Keaton to “Annie Hall”, za który Diane zdobyła nagrodę Stowarzyszenia No­wojorskich Krytyków Filmowych. Paradoksal­nie aktorka i reżyser nie byli już wtedy ze sobą. Keaton była w związku z jednym ze swoich młodzieńczych idoli ­ Warrenem Beatty. Znany kobieciarz i podrywacz, którego Diane kochała za szczodrość i dodawanie jej otuchy i wiary w siebie. Dzięki temu związkowi poznała Jackie Kennedy, Jacka Nicholsona i Anjelicę Huston.

Gdy zdobyła statuetkę Oskara za wspomnianą “Annie Hall”, jedyne co wspomina, że nie mając pojęcia, kto to jest stylista, sama skompletowała swoją garderobę, w której na tle olśniewają­cych kobiet takich jak Jane Fonda, Anne Ban­croft czy Shirley MacLaine wyglądała bardzo dziwacznie.

Lata ’80 w karierze aktorki to okres względnej stagnacji, podczas którego Diane zajmowała się, jak to nazywała „rozlicznymi pasjami wizu­alnymi”. Zorganizowała wystawę obrazów, zaczęła robić zdjęcia, pisała piosenki, robiła kolaże. A wszystko to bez ładu i wartości artys­tycznej. Warren przypominał jej wtedy, że jest przede wszystkim aktorką i na tym powinna się skupić. Diane zaangażowała się w kilka projek­tów, które nie przyniosły jej uznania krytyków. W końcu pojawił się film “Baby Boom”, o kobie­cie, która jest zmuszona adoptować dziecko. Dzięki niemu Diane wróciła do formy.

Następnie robiła kolejną część “Ojca Chrzest­nego”, kontynuując swój skomplikowany związek z Pacino. Wtedy też zachorował na glejaka mózgu i zmarł jej tato. Keaton zaczęła znów zajmować się innymi rzeczami odkładając nieco aktorstwo. Wyreżyserowała między innymi teledysk do piosenki Belindy Carlisle ”Heaven is a place on Earth”, zapisała się na kurs pisania scenariuszy, wyreżyserowała film telewizyjny Wildflower z Patricią Arquette i Reese Witherspoon. Zastąpiła również Mię Farrow w filmie Allena “Tajemnica morderstwa na Manhattanie”.

W wieku prawie pięćdziesięciu lat rozpoczął się nowy etap w życiu Diane ­ adoptowała córkę Dexter, a kilka lat później chłopca­ Duke. Rok 2003 to początek współpracy ze znaną reżyserką Nancy Meyers (“Nie wierz­cie bliźniaczkom “­ L. Lohan, “Czego pragną kobiety” ­ M. Gibson). Powstał niesamowity film “Lepiej późno niż później”, w którym gra wraz z Jackiem Nicholsonem (ten zrobił jej niespodziankę i podarował jej udziały we wpływach kasowych z tego filmu).

Książka kończy się opisem śmierci matki Diane i wszystkich pamiętników, pamiątek, kolaży zrobionych i zachowanych przez nią. Diane kontynuuje jej dzieło kolekcjonując wszystko, co dotyczy jej życia i życia jej dzieci.

W książce znalazłyśmy fragment, że Diane przepadała za kukurydzianymi muffinami z masłem, szarlotką na gorąco i plackami z kre­mem i bananami z sieci Marie Callender.

Page 130: Aromat #3

1�0 | Aromat

Page 131: Aromat #3

Aromat | 1�1

Banana Cream Pie

spód250 g pokruszonych herbatników100 g pokruszonych biszkoptów

200 g masła

nadzienie2 pokrojone w plastry banany

1/4 szklanki serka kremowego typu cream cheese (np. Phila­delphia, Piątnica)2/3 szklanki cukru

1/4 szklanki mąki ziemniaczanej1/4 łyżeczki soli

1 1/2 szklanki mleka 3.2%1 1/2 szklanki mleka skondensowanego

4 żółtka, lekko ubite2 łyżki masła

1/8 szklanki płatków migdałowych1 łyżeczka ekstraktu z prawdziwej wanilii

beza włoska2 białka w temperaturze pokojowej

1/2 szklanki cukru kryształuszczypta soli

1/2 łyżeczki kamienia winnego lub soku z cytryny1 łyżeczka ekstraktu z prawdziwej wanilii

1/4 szklanki wody

Do rondla o grubym dnie wlać wodę i wsypać cukier i gotować do uzyskania gęstego syropu. Syrop jest gotowy, gdy wlejemy odrobinę syropu na zimną wodę i utworzy on kulkę, która

nie rozpływa się, ale nadal jest plastyczna. Nie należy gotować zbyt długo syropu, ponieważ wlany do białek scukrzy się. Białka umieścić w misie miksera i dodać sok z cytryny lub kamień

winny i ubijać aż do wytworzenia delikatnej pianki. Ostrożnie zacząć dodawać do białek gorący syrop leciutkim strumieniem ciągle ubijając. Ubijać dalej przez około 4­5 minut aż

białka ostygną i będą sztywne. Nałożyć bezę na tartę i zrumienić za pomocą palnika lub opcji grill w piekarniku. Posypać płatkami migdałów.

Przepis i zdjęcie Justyna Zalewska i Olga Zalewska-Wenarska

Wymieszać ze sobą pokruszone na pył ciasteczka oraz roztopione i wystudzone masło. Uzyskaną masą wyłożyć dno formy na tartę, tak aby

utworzyć wyższe brzegi i wstawić do lodówki na min. 30 minut.

W rondlu z grubym dnem wymieszać cukier, sól i obydwa mleka. Gotować na średnim ogniu ciągle mieszając, aż masa zgęstnieje. Odstawić z ognia. Stopnio­wo wlać połowę gorącej mikstury do jajek i mieszać cały czas. Otrzymaną masę

wlać do reszty budyniu i postawić na ogniu. Podgrzewać aż do zagotowania. Zdjąć z ognia i wmieszać serek kremowy. Ostudzić przez 15 minut. Wyłożyć dno

tarty pokrojonymi bananami i zalać masą budyniową. Wstawić do lodówki.

przepis inspirowany: www.cdkitchen.com/recipes/recs/522/Marie_Callenders_Banana_Cream_Pie35440.shtml

Page 132: Aromat #3

1�� | Aromat

Rozmowa z Adamem KuzdralińskimRozmawiała Justyna Zalewska

W tym numerze magazynu przed­stawiam sylwetkę młodego lubel­skiego naukowca, który znalazł się w gronie 36 laureatów programu Lider. Jest on adiunktem w Katedrze Biotechnologii, Żywienia Człowieka i Towaroznawstwa Żywności Uniwer­sytetu Przyrodniczego w Lublinie oraz autorem kilkudziesięciu prac nauko­wych i kilkuset popularnonaukowych.

Adam, ­ jak na swój wiek masz wiele osiągnięć ­ prowadzisz jeden z największych portali branżowych w Polsce, zdobywasz liczne nagrody. Powiedz, co skłoniło Cię do zain­teresowania się biologią molekularną i czy ciężko jest być prekursorem?

Biologia molekularna to niezwykle ciekawa dziedzina nauki. Dzięki narzędziom dostępnym już dzisiaj, jesteśmy w stanie zaglądać w te ele­menty świata ożywionego, które do tej pory skrywały się przed okiem badaczy. To powodu­je, że współcześni naukowcy poruszający się w świecie DNA, RNA i białek czują się jak niegdyś wielcy odkrywcy wkraczający na nowe lądy. To jest po prostu ekscytujące. Z jednej strony świadomi jesteśmy tego jak wiele już wiemy, z drugiej ­ jak wiele jeszcze przed nami.

Moja aktywność na polu naukowym i bizne­sowym to wypadkowa kilku czynników. Po pier­wsze, uważam się za człowieka pracowitego i niebojącego się wyzwań. Po drugie, dziedzina wiedzy, w której się wyspecjalizowałem daje duże możliwości rozwoju zarówno na polu naukowym jak i biznesowym. Mówi się, że bio­technologia będzie drugą informatyką. Staram

się również współpracować z ludźmi, którzy podejmując się pewnych zadań, podobnie jak ja, dotrzymują terminów. Ponadto cieszę się, że na swojej drodze spotykam ludzi od których mogę się bardzo dużo nauczyć. To duży komfort, jeśli twoja wiedza nie bierze się tylko z twoich własnych błędów. Czasami trze­ba zaufać doświadczeniu innych.

Biotechnologia to dziedzina, która moim zdaniem, wielu ludziom kojarzy się głównie z klonowaniem czy GMO. W interakcjach z innymi ludźmi, gdy ujawniasz, czym się zajmujesz zawodowo z jakimi reakcjami się spotykasz? A może posługuję się stereotypa­mi i wiedza na temat biologii molekularnej

Nutrigenomika

Page 133: Aromat #3

Aromat | 1��

jest jednak w społeczeństwie obszerna?

Poziom wiedzy na temat biotechnologii w dużej mierze uzależniony jest od tego czy dana osoba posiada kierunkowe wykształcenie. Najczęściej biotechnologia ciągle kojarzona jest właśnie z GMO i klonowaniem, aczkolwiek widzę, że Polacy wiedzą na ten temat coraz więcej. Dobrą robotę w tym zakresie robią me­dia, które rozbudowują swoje działy naukowe. Z kolei inną, ciekawą kwestią jest to, że bada­nia i sukcesy z zakresu biotechnologii i genety­ki przypisywane są najczęściej amerykańskim naukowcom. Wiele osób jest zaskoczonych, że Vitagenum to polskie przedsiębiorstwo i że takie rzeczy robi się właśnie w Polsce.

Czy, według Ciebie, jest to dziedzina, która ma szanse dużego rozwoju na polskim gruncie? Czy zachęcałbyś lub zniechęcałbyś innych do studiowania tego kierunku i dla­czego?

Jeszcze parę lat temu zastanawiałbym się czy studiowanie biotechnologii daje gwarancję dobrego zatrudnienia. Teraz sytuacja znacząco się poprawiła. Przed młodymi biotechnologa­mi perspektywy są coraz lepsze. Powstają nowe firmy biotechnologiczne, a te, które istnieją na rynku obecnie, dynamicznie się rozwijają i zwiększają zatrudnienie. Mamy również wiele źródeł finansowania tzw. startupów czyli młodych firm. Sam się przekonałem o tym jak duże istnieje zapotrzebowanie na biotechnologię również w sferze gospodar­czej. Wiem, że jednym z obszarów Twoich zainteresowań jest nutrigenomika. Czy mógłbyś wyjaśnić czym zajmuje się ta dziedzina?

Nutrigenomika to dość młoda dziedzi­na wiedzy. Wywodzi się ona z połączenia dwóch innych, starszych dziedzin ­ dietety­ki i genomiki (lub genetyki). Nie wchodząc w szczegóły w nutrigenomice chodzi o to jak to co jemy wpływa na nasze DNA oraz w drugą

stronę ­ jak nasze DNA może warunkować to co powinniśmy jeść. Oczywiście nie jest to definicja dokładna, ale z grubsza tłumaczy powiązanie diety z ludzkim DNA. Sytuację tę można porównać do zainteresowań i talen­tów. Jedna osoba będzie czuła się znakomicie poświęcając swój wolny czas na grzebanie przy samochodzie, dla kogoś innego będzie to mordęga. Podobnie jest z dietą. Tylko, że nie jesteśmy w stanie wyłapać tego w czym nasz organizm „czuje się” dobrze a w czym nie. Tutaj z pomocą idzie genetyka, która w tej mierze ma już znaczące sukcesy.

Jakie praktyczne znaczenie mają dla przeciętnego człowieka Twoje badania w zakresie nutrigenomiki?

Nutrigenomika z definicji jest dziedziną bar­dzo praktyczną. Od kilkunastu lat naukowcy wiedzą, że nie ma na świecie drugiej osoby, która miałaby takie samo DNA jak ktoś inny. Dzieje się tak, ponieważ w DNA występują różnice, które z zewnątrz możemy obserwować jako inny kolor oczu, kształt twarzy, nosa, wzrost i inne. Tymczasem te drobne różnice wpływają również na to czy będziemy mieć nietolerancje pokarmowe, jak szybko trawimy określone składniki pożywienia, które witami­ny i w jakiej formie są nam bardziej potrzebne, jak szybko organizm usuwa trucizny, a nawet, jakie bakterie mogą przeważać w naszych jeli­tach. Cała ta wiedza tworzy nasz wewnętrzny ekosystem, który bez genetyki staje się trud­nym do rozszyfrowania. Badania, które pro­wadzi Vitagenum mają za zadanie pomóc w rozszyfrowaniu tych mechanizmów tak, aby

Page 134: Aromat #3

1�� | Aromat

oddać osobie, która do nas przyszła zrozumiałą receptę jak powinna o siebie dbać.

Wiem, że Twoja firma prowadzi badania w takim zakresie. Czy mógłbyś przybliżyć w skrócie jak takie badanie wygląda?

Vitagenum zagląda w ludzkie DNA i podaje czytelną receptę jak postępować z tym co jest zakodowane w naszych genach. Z punk­tu widzenia naszego klienta badanie jest bar­dzo proste. Polega na kilkukrotnym potarciu wymazówką o wewnętrzną część policzka i przesłaniu tego materiału do naszego labo­ratorium. W laboratorium z kolei prowadzimy procesy mające na celu oznaczenie tych frag­mentów DNA, które wybrał klient (jeśli jest to np. badanie Kardio to oznaczamy tylko mar­kery genetyczne dotyczące chorób układu sercowo­naczyniowego). Prowadzimy tzw. izolację, amplifikację i elektroforezę DNA. Po­tem sekwencjonujemy uzyskane próbki za pomocą tzw. analizatora DNA. Wynik po za­twierdzeniu zgodnie z naszymi procedurami jakości jest przekazywany klientowi. Każde badanie oddawane jest z obszernym komen­tarzem i zaleceniami.

Czy Twoi klienci, którzy przeszli bada­nia utrzymują z Tobą kontakt dzieląc się spostrzeżeniami na temat tego, jak nowo zdobyta wiedza na temat ich organizmu wpłynęła na ich samopoczucie, zdrowie?

Tak, mamy wielu klientów, którzy informują nas o tym jak wiedza z badania wpłynęła na ich życie. Bardzo często takie osoby zaczynają lepiej o siebie dbać zwracając w swoim życiu uwagę na te aspekty, które pojawiły się w badaniu. Jednocześnie pracujemy z naszy­mi klientami nad udoskonalaniem tego co oferujemy. Wychodzimy z założenia, że nauka powinna być dla ludzi, a tego efektu nie da się osiągnąć bez uważnego wsłuchiwania się w potrzeby.

Czy na bazie swojego doświadczenia i prowadzonych badań mógłbyś podzielić

się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami?

Biotechnologia to ciągle młoda i mało znana dyscyplina wiedzy. Bardzo często kojarzona jest nie z tym z czym powinna. Z tego powodu narastają niepotrzebne stereotypy związane z GMO, klonowaniem i innymi gałęziami biotechnologii. Tymczasem biotechnolo­gia to postęp, walka z chorobami, bioroboty naprawiające ludzki organizm, innowacyjne szczepionki, terapie dostosowane do geno­typu, nowe podejście do diety, stylu życia, profilaktyki chorób. Polska ma szansę stać się biotechnologiczną potęgą. W samym Lubli­nie studia biotechnologiczne kończy każdego roku ponad 150 osób. To potencjał, którego nie powinniśmy marnować. Żeby tak się stało należy biotechnologię i genetykę odczarować. Moja rada? Nie bójmy się biotechnologii. Wspierajmy młodych naukowców, którzy prowadzą w tej dziedzinie ciekawe bada­nia. Korzystajmy z tej wiedzy, tak jak korzysta już z niej nowoczesna medycyna i farmacja. Jako społeczeństwo otwórzmy się nie tylko na nowe smartfony, smartwatche, ale też na rozwiązania z zakresu biotechnologii. W razie dalszych pytań zapraszam do kontaktu z Vita­genum ­ my o biotechnologii wiemy bardzo dużo.

Dziękuję bardzo za interesującą rozmowę i życzę dalszych sukcesów naukowych.

Dziękuję bardzo.

Page 135: Aromat #3

Aromat | 1��

Page 136: Aromat #3

1�� | Aromat

Święta na AntypodachRozmawiała Karina Falkiewicz

Pierwsza podróż do Australii, jak ją wspomi­nasz?

Obfitowała w wiele przygód, bardzo zabawnych i zaskakujących zarazem. Trwała zaledwie szesnaście dni, bowiem tyle czasu udało mi się wówczas wygospodarować. Do Australii chciałem polecieć zawsze a ponieważ nadarzyła się taka okazja po prostu z niej skorzystałem. Tym bardziej, że tam był właśnie środek lata.

Australia ­ to jak chyba wszyscy wiemy – równa się piękna pogoda. Święta pod roz­grzanym słońcem niebem?

Oczywiście, że tak. Upał, +40°C, błękitne niebo, środek lata. Chodzisz po ulicy ubrana w letnią, lekką i zwiewną sukienkę, a z głośników leci „White Christmas” lub “Jingle Bells”. Święta na antypodach spędza się zupełnie inaczej niż w Europie. Przede wszystkim nie trwają one tak jak u nas przez trzy dni. To tak naprawdę jeden dzień a w zasadzie wieczór, który spędza się z przyjaciółmi, nie z rodziną. W związku z tym też inaczej się go celebruje. Na stole nie ma dwunastu tradycyjnych wigilijnych potraw, lecz proste dania. Czasem jest to standard typu „Fish & Chips”. Niekiedy taka kolacja prze­radza się we wspólne grillowanie czyli barbe­cue. Przy plaży, czy na skraju parku znajdziemy specjalne miejsca ­ stacje gdzie możemy grillować np. owoce morza lub inne specjały. Wieczór wigilijny potrafi przyciągnąć w takie miejsce całe rodziny, które wspólnie biesiadują i kolędują. Zwyczaj ten zwany jest „Carols by Candellight”. Jeśli zaś wybieramy się w gości zawsze zabieramy ze sobą butelkę wina lub przygotowaną przez nas sałatę czy deser.

A prezenty?

Są i prezenty. Bez nich przecież nie byłoby żadnych Świąt! Jest też i Święty Mikołaj, który zdecydowanie różni się od tego, którego my znamy. Tamten nie ma na sobie grubego płaszcza i siwej brody oraz przemarzniętego nosa. Odwiedza dzieci w stroju płetwonurka i jeśli tylko ma taka możliwość ­ przypływa do nich na desce surfingowej. Jednak Au­stralijczycy do zwyczaju dawania prezentów również mają nieco inne podejście niż my. Otrzymane podarunki bez problemów czy skrupułów niezwykle często wymieniają na inne lub w ogóle oddają do sklepów. Robią to już następnego dnia w tzw. „Boxing day”, który jest jednocześnie pierwszym dniem letnich wyprzedaży. Wszyscy jadą do centrów han­

Rozmowa z Michałem Olejnikiem

Page 137: Aromat #3

Aromat | 1��

dlowych i celebrują ten dzień na swój orygi­nalny sposób. Można powiedzieć, że to już się wpisało w tradycję świąteczną.

U nas świętuje się przez trzy dni ­ Wigilia i dwa dni Świąt Bożego Narodzenia. W Au­stralii jest zdecydowanie inaczej. Różnicą, o której mówiłeś jest też to z kim spędza się ten czas. Naprawdę nie poświęca się tego je­dynego wieczoru rodzinie?

Jak już wspomniałem, ten dzień celebruje się ze znajomymi i przyjaciółmi. Ty spędzasz go ze swoimi, a Twoi rodzice spędzają go ze swoimi znajomymi. Czas dla rodziny zarezerwowany jest na inne dni. U nas chyba już też powoli zauważamy taką tendencję, by świętować nie tylko w tak hermetycznym gronie jakim jest rodzina. Warto też wspomnieć o tym, że ten czas świętowania naprawdę wykorzystywany jest do absolutnego maksimum. Nie traci się go w kuchni na wielogodzinne przygotowanie potraw. W zamian za to na stołach królują sałaty

i lekkie potrawy z ryb i owoców morza.

Skoro w Australii Boże Narodzenie trwa za­ledwie jeden wieczór to zapewne każdy chce go uczcić w jakiś specjalny sposób. Wiemy jak wygląda tradycyjny wigilijny i świąteczny stół w Polsce. Zaczynamy od dwunastu po­traw, potem jest ich już tylko więcej i więcej. Czy tam też jest podobne podejście, cele­browanie przez jedzenie i siedzenie przy stole?

Przez jedzenie owszem, ale z pewnością nie przez siedzenie przy stole, który najczęściej stoi w ogrodzie, na werandzie lub pod ozdobioną milionem żaróweczek owocującą brzoskwinią czy morelą rosnącą w ogrodzie. Zacznijmy od tego, że nie ma dwunastu potraw. Wszystko jest lekkie, aromatyczne i pyszne. Dostosowane do panującego klimatu. Potrawy, które tego dnia znajdziemy na stole to głównie owoce morza. Krewetki, których tam mamy w niezli­czonej ilości odmian od Black Tiger po najlep­

Page 138: Aromat #3

1�� | Aromat

sze King Banana Prawn. Ponadto ośmiornice, które najlepiej jest kupować na lokalnych rynkach. Jeśli nie wiesz jak przyrządzisz takie rarytasy, sprzedawca zawsze służy pomocą czyli sprawdzonym przepisem ­ niejednokrot­nie lepszym niż ten z najdroższej restauracji. Tak jest również w przypadku homara, który bardzo często króluje tego wieczoru na stole. Praktyczność Australijczyków sprawiła, że możemy kupić go już ugotowanego, gotowe­go wręcz do położenia na świątecznym stole.

Kolacja świąteczna wobec tego tak naprawdę nie różni się zbyt mocno od tego, co Australij­czycy jedzą na co dzień?

W zasadzie nie. To kraj owocami morza i wi­nem płynący. Doskonałe warunki klimatyczne, które tam panują sprzyjają również obfitości owoców cytrusowych. Pamiętajmy, że kuchnia australijska jako taka nie istnieje. To w zasadzie kuchnia brytyjska poddana wielu wpływom, m.in. kuchni hinduskiej czy azjatyckiej.

Sporo Polaków zamieszkuje Australię ­ jak oni spędzają tam Święta? Czy ulegają całkowicie

tamtejszym wpływom, tamtejszej kulturze, czy jednak kultywują nasze rodzime trady­cje?

Polacy zdecydowanie nastawiają się na spędzanie Świąt w sposób tradycyjny, polski. Przede wszystkim jest choinka. Najlepiej żywa kupiona na farmie, ale jeśli jest sztuczna, nie ma problemu. Ważne żeby była odpowiednio przystrojona. Oczywiście na stole nie może zabraknąć opłatka. Nie ma karpia. Ryby bez której u nas nie ma wieczerzy wigilijnej. Tam nie ma możliwości podania takiego przys­maku ze względu na jego niedostępność. Rekompensatą jest barszcz czerwony, najlepiej ten samodzielnie ugotowany. Oczywiście nie smakuje on tak samo jak ten z polskich buraków. Jeśli jednak nie mamy czasu lub pra­gniemy poczuć namiastkę naszego rodzimego buraka, musimy zdecydować się na odwiedze­nie polskiego sklepu, gdzie możemy dostać barszcz np. „Krakusa” w kartonie.

A co z innymi przysmakami? Polacy w miarę możliwości przygotowują je sami, czy również kupują je w polskich sklepach?

To zależy, po pierwsze ­ często z powodu braku czasu decydują się na wizytę w takim sklepie, po drugie ­ jeśli już chcą samodzielnie przygotować jakieś danie, to przecież tak czy inaczej potrzebują do tego jakichś polskich produktów, np. nie upieką sernika bez pol­skiego twarogu, który jest tam zresztą bardzo drogi. Dlatego też często decydują się na za­kup ciast, przykładowo makowca, na którego należy się zapisać na kilka tygodni wcześniej. Bez takiej procedury zakup tego specjału przed samymi Świętami byłby zupełnie niemożliwy.

Wobec tego można powiedzieć, że Polacy w Australii starają się spędzać Święta tak jak przywykli to robić w rodzinnym kraju?

Zdecydowanie tak. Przywiązują ogromną wagę do tradycji. Chcą tak jak my w kraju poświęcić czas rodzinie. Jest on zarezerwowany właśnie w Wigilię. Natomiast pierwszy dzień Świąt

Page 139: Aromat #3

Aromat | 1��

spędzają tak jak Australijczycy czyli w gronie najbliższych przyjaciół.

Twoja ulubiona potrawa świąteczna?

Moja? Nie wiesz? … Zdecydowanie jest to barszcz. Czerwony, czysty, pyszny…

Ten sam, o którym wspominałeś?

Ten, ale i kilka innych. Barszcz uwielbiam w każdej postaci. Nie wyobrażam sobie bez niego żadnych Świąt. Moje uwielbienie do barszczu opisałem w książce, gdzie zresztą zamieściłem jego kilka przepisów. Wszystkie polecam.

Na ten świąteczny czas, które z przepisów jakie pojawiły się w Twojej książce poleciłbyś jeszcze naszym czytelnikom?

Myślę, że homara. Co prawda brzmi to może dość ekstremalnie, ale przepis jest jednocześ­nie instrukcją obsługi. Możemy dowiedzieć się z niego jakiego homara wybrać, czym się kierować podczas zakupu i co dalej z nim zrobić w naszej kuchni.

Nie będę ukrywać, jestem łasa na słodkości i wobec tego niezwykle ciekawa co w Au­stralii jada się na deser?

Każda większa uroczystość, czy to właśnie Święta Bożego Narodzenia, czy Wielkanoc, urodziny, imieniny ­ wieńczy zawsze ten sam deser. Można śmiało powiedzieć, że to na­rodowy deser Australijczyków ­ beza Pavlova. Podawana jest ona z kremem z serka mas­carpone i bitej śmietany z dodatkiem takich owoców jak truskawki, borówki, maliny. Między nimi znajdziemy zaś listki mięty a najlepiej jeśli po kremie spływać będą świeżo wyciśnięte owoce marakui, nadające orzeźwienia temu niezwykle słodkiemu przysmakowi.

Skoro Boże Narodzenie w Australii trwa za­ledwie jeden wieczór to może Sylwester ob­chodzony jest huczniej?

Można tego wieczoru wybrać się na kolację do restauracji. Jednak w ten sposób czas spędzają nieliczni. Przyczyny chyba są głównie dwie ­ po pierwsze tak naprawdę mało jest osób, które preferują taką formę spędzania czasu, a po drugie tylko nielicznych jest na to stać. Dlatego zdecydowana większość wybiera się po prostu na plażę czy też do parku. Im­preza zupełnie spontaniczna, nie planowana, wszyscy skrzykują się tak naprawdę w ostat­niej chwili, by móc wspólnie ze sobą spędzić tą wyjątkową noc.

A co z Sylwestrem w Sydney? Mam na myśli tamtejszą Operę, którą o północy rozświetlają miliony fajerwerków.

Mówisz o moim marzeniu, dokładnie tak chciałem właśnie spędzić Sylwestra swojego życia.

Udało się?

Poniekąd. Chyba nieco już przesiąknięty au­stralijskim klimatem i tamtejszym podejściem do życia, nie miałem planów. W zasadzie w ostatniej chwili kupiłem bilet na samolot. W trakcie podróży okazało się, że wcale nie ma pewności, iż dotrę na czas czyli przed północą. Z uwagi na to, że podróż była nieplanowana, nie zabrałem ze sobą nic do jedzenia i picia. Tak też musiałem wytrwać, jak się później okazało, kilka godzin w niebywałym upale, bo nie zapominajmy, że mówimy o Australii, gdzie w tym czasie mamy ok. 40’C! Potem już tylko zastanawiałem się nad tym czy faktycznie to wszystko miało sens. Jednak marzenia są ma­rzeniami. Są po to, by je spełniać. Gdybym nie spróbował, nie poleciał wówczas do Sydney ­ nie zobaczyłbym legendarnego pokazu fajer­werków, który trwa zaledwie siedem minut i zdecydowanie lepiej wygląda w telewizji niż na żywo. Mimo wszystko wydarzenie to przyciąga miliony ludzi z całego świata, którzy przychodzą wspólnie świętować i bawić się bez względu na swoje pochodzenie. To jest wspaniałe! Często są to osoby, które pojawiają się tam po raz kolejny. Prawdopodobnie

Page 140: Aromat #3

1�0 | Aromat

właśnie ze względu na atmosferę jaka temu świętu towarzyszy.

Rozumiem zatem, że rozczarowany czym prędzej wróciłeś do Melbourne?

Absolutnie nie. Sydney dostało ode mnie drugą szansę, dokładnie następnego dnia w Nowy Rok o poranku. Po prawej słynna Syd­ney Opera House, po lewej Sydney Habour Bridge. W takim właśnie towarzystwie zjadłem wspaniałe śniadanie, wpatrując się w lazur mo­rza, popijając francuskiego szampana, zajadając ostrygi Kill Patric i celebrując nowy, wspaniały rok. Idąc za ciosem można zdecydować się oczywiście na dalsze ucztowanie, np. rybę baramundi podaną na puree z marchewki i dyni w obecności grubo ciosanych frytek i sosu tatarskiego. Można też zamówić seafood plater, na którym znajdują się homar, krewetki, ostrygi, kalmary z mnóstwem cytryn i wspa­niale schłodzone białe australijskie wino.

To brzmi jakbyś spędził tam cały dzień od śniadania do kolacji. Skoro już przy kolacji jesteśmy to zapytam o książkę, która zawiera ponad czterdzieści kolacyjek. Skąd pomysł?

Tytuł książki ”Romantyczna kolacyjka” miał przede wszystkim pobudzać do myślenia. To pomysł na to jak spędzać wspólnie czas. Z koleżanką, przyjaciółką, przyjacielem, kochanką czy kochankiem, jak również mężem, czy żoną. Ma pokazać i nauczyć, że ludzie, którzy są np. jedynie kolegą­koleżanką mogą spędzić ze sobą w przyjemny sposób czas i nie zawsze musi mieć to jednoznaczny wydźwięk. Ten czas może być spędzony oczywiście z nutą romantyzmu, ale niekoniecznie tak być musi. Przede wszystkim chodzi o to, by w ogóle go sobie poświęcać i znajdować go dla siebie w dzisiejszym zabieganym świecie.

Masz na to jakąś swoją wizję?

Z pewnością wiele pomysłów. Wystarczy ruszyć odrobinę swoją wyobraźnią. Wiesz, możemy nawet w tej chwili pójść na Albrechtówkę

(punkt widokowy w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą), podziwiać zachód słońca i zjeść przy tym suflet, czy kawałek tortu czekoladowego. Popijając winem możemy spędzić ze sobą miło czas i to właśnie ma nam dawać romantyczna kolacyjka, która nie zawsze musi kończyć się czymś więcej. Oczywiście może, ale przede wszystkim chodzi tu jednak o to, byśmy potra­fili znaleźć czas dla drugiej osoby, umieli z nią pobyć, porozmawiać, pochylić się nad dobrym jedzeniem czy po prostu się dobrze bawić.

Wątki erotyczne?

Brak. Jednak każdy czytelnik może odbierać książkę na swój sposób.

Przyznam, że jestem trochę zawiedziona (śmiech)

Na pocieszenie mogę powiedzieć, że o ile współautorka podejmuje pewnego rodza­ju walkę z afrodyzjakami i podważa ich właściwości, o tyle ja stwierdzam, że niektóre potrawy są bardzo erotyczne. Należą do nich np.: małże, albo figi! Potrawy banalne w wyko­naniu, a w tak niezwykły sposób pobudzają nasze zmysły! Zresztą przepis na karmel­izowane figi z mascarpone i syropem klono­wym właśnie został opisany w książce jako ten, który naprzemiennie rozpala i chłodzi, po­budza i gasi nasze zmysły. Wszystkie zmysły… Tak więc przede wszystkim w potrawach i składnikach do nich użytych dopatrywałbym się erotyzmu.

Page 141: Aromat #3

Aromat | 1�1

Michał Olejnik ­ absolwent łódzkiej filmówki, produ­cent filmowy i fotograf. Pracuje na planach wielu pol­skich seriali m.in. “M jak Miłość”, “Ojciec Mateusz”. Autor i wydawca książki “Romantyczna kolacyjka”. Miłośnik podróży i dobrej kuchni.

Książka zawiera wiele zdjęć. Przedstawiają one jednak nie tylko potrawy, czyli propo­zycje kolacyjek, ale są to również fotografie pokazujące wspólne spotkania, podróże. Skąd taki właśnie pomysł?

„Romantyczna kolacyjka” jest zapisem przyjaź­ni, która wydarzyła się pomiędzy dwójką au­torów na przestrzeni jedenastu lat. Wiąże się z tym mnóstwo przygód, które zdarzyły się pod różnymi szerokościami geograficznymi. Znajdziemy tam przepisy polskie, australijskie czy azjatyckie. Niekiedy jest kolorowo i dość przaśnie, np.: jak w przypadku góry kaszy gryczanej ze skwarkami z boczku i z borowi­kami. W książce znajdziemy również przepisy na zdecydowanie bardziej wyszukane smaki jak np. potrawę, która nazywa się Vindaloo czy singapurską Laksę ­ zupę z owoców mo­rza z trawą cytrynową, imbirem i makaronem ryżowym. Każdemu przepisowi towarzyszy his­toryjka. Wydarzyły się one dwójce ludzi, którzy celebrują życie, celebrują kuchnię, potrafią się nią bawić, przede wszystkim ją kochają, ale również znają się na rzeczy. Potrafią ugotować i jednocześnie umiejętnie degustować.

No dobrze. Autorzy potrafią. A co z laikami?

Przepisy przygotowane zostały w taki sposób, by każdy mógł je bez problemu wykonać

w Polsce. Oznacza to, że wszystkie składniki do zrobienia danej potrawy znajdziemy w naszym kraju. Ponadto wykonanie przepisów nie wymaga większych umiejętności kulinarnych. Trudniejszy może okazać się jedynie tort cze­koladowy, gdyż jest wyjątkowo pracochłonny i wymaga czasu. Reszta jest naprawdę banal­nie prosta i szybka. Do tego stopnia, że niek­tóre wymagają zaledwie trzech minut, by je sporządzić. Oczywiście pomijając czas jaki musimy poświęcić wcześniej na zrobienie za­kupów. Uważam jednak, że tak naprawdę jest to ogromna frajda. Warto myśleć już na tym właśnie etapie o tym, jak dogodzić naszemu partnerowi czy współbiesiadnikowi z którym będziemy jeść kolacyjkę. Oczywiście najlep­szym wyjściem z sytuacji jest robienie takich zakupów wspólnie. Wtedy możemy starać się przewidzieć co będzie działo się później. Jak spędzimy ze sobą wieczór i jaki będzie jego finał. Dlatego też uważam, że przepisy powin­ny być proste i szybkie, by nie marnować czasu w kuchni. Dzięki temu również możemy podjąć się komponowania kilkudaniowych kolacyjek.

Bardzo dziękuję Ci za rozmowę. Życzę wielu przygód w kuchni i kolejnych podróży kuli­narnych.

Dziękuję, oby ich było jak najwięcej.

Page 142: Aromat #3

1�� | Aromat

Stare, ale jare

Tekst, przepis i zdjęcie Anna Daniluk

Tarciuch ze wspomnień

Zawsze warto sięgać po przepisy przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu ma się nieskończone źródło inspiracji, historii i kulinarnej trady­cji, którą można wykorzystywać, interpretować i z powodzeniem przekazywać dalej. Nie ukrywam, że moja babcia ­ mama mojego taty ­ była zawodową kucharką i możliwe, że dzięki temu zainteresowanie gotowaniem rosło u mnie wprost proporcjonalnie do wieku. Ja pamiętam babcine drożdżówki z wiśniami, racuchy z jabłkami, gołąbki z kaszą gryczaną i grzybami czy też wiele rodzajów pierogów. Dla mojego rodzica częstym polem do wspomnień jest tarciuch. Przysmak pochodzący z Zamojszczyzny, choć jego liczne odmiany znajdują się w całej Polsce pod takimi nazwami jak rejbak, kugiel lub kartoflak.

A jak zwykł niegdyś mawiać mój profesor od prawa administracyjnego; „nie ważne jak coś się nazywa, ważne czym coś jest”. A pod tą nazwą kryje się pros­

Page 143: Aromat #3

Aromat | 1��

Tarciuch babci Kasi

ze wspomnień wzięty

1, 5 – 2 kg ziemniaków2­3 łyżki mąki pszennej

2 jajka200 g plastrów wędzonego boczku

2 cebule3 ząbki czosnku

sólczarny pieprz

Babcia obierała i ścierała ziemniaki na grubych oczkach. Dodawała mąki, rozmącone jajka i dokładnie mieszała. Na patelni rumieniła cebulę

i dodawała do masy ziemniaczanej a potem doprawiała solą i pieprzem.

Formę do pieczenia wykładała plastrami boczku i wykładała masę ziemniaczaną. Jeśli masz więcej boczku to koniecznie wyłóż go także na

wierzchu tarciucha.

Babcia piekła w duchówce, gdy ogień wciąż był podtrzymywany w piecu kaflowym. Obecnie z powodzeniem możemy wypiekać w pie­

karniku nagrzanym do 190°Celsjusza przez godzinę.

ta, sycąca i niezwykle pachnąca babka ziemniaczana. Jest to danie bezpreten­sjonalne, pozornie mało wyszukane i oczywiste. Do jego wykonania można wykorzystać naturalne, lokalne składniki, jakimi są ziemniaki, boczek wędzony, cebula i czosnek. Tarciuch najlepiej smakuje z dodatkiem kwaśnej, gęstej śmietany. Są to smaki, będące pochwałą prostoty i „zadobroci”, które często przedłużają pamięć o naszych najbliższych. Stąd ilość użytych przypraw jest w wymiarze symbolicznym.

Page 144: Aromat #3

1�� | Aromat

Zwyczaje świąteczne w krajach świata

Tekst Magdalena Zalewska-PokrzywaZdjęcia Olga Zalewska-Wenarska oraz Beata i Marcin Wenarscy

Na całym świecie w kulturze chrześcijańskiej obchodzone są święta Bożego Narodzenia, spożywane są rożne potrawy i pielęgnowane odmienne trady­cje, ale jedno jest wspólne jest to chęć jednoczenia rodzin przy świątecznym

stole.

W Australii 25 grudnia to dzień wolny od pracy. Jest jednak traktowany mniej uroczyście niż w innych krajach. Ze względu na klimat święta Bożego Narodzenia, w ten najważniejszy dzień w roku mieszkańcy gromadzą się na plażach, rozkładają obrusy, aby wspólnie zasiąść na nich i zjeść pieczone indyki, ciasteczka z bakaliami, owocowe puddingi i ciasto w rodzaju keksu.

Pod ubraną choinką prezenty można znaleźć w ogromnej wełnianej skarpecie. Dodatkowo Australijczycy wysyłają wszystkim znajomym kartki świąteczne, a otrzymane prezentują pod choinką. Wigilia obchodzona jest tylko u osób, które wywodzą się rodzin o takich tradycjach.

Odmiennie święta spędzają Grecy. W wieczór

Page 145: Aromat #3

Aromat | 1��

wigilijny najchętniej spędzają poza domem, spotykając się z przyjaciółmi w barach, klu­bach i restauracjach. Wieczerzę wigilijną spożywa się bardzo późnym wieczorem. Głównym daniem jest faszerowany indyk, z pi­kantnym ryżowo­mięsnym nadzieniem. Trady­cyjnymi słodkościami są tutaj melomakarona ­ ciasteczka nadziewane orzechami, które je się maczając w miodzie czy też kourambiedes ­ białe ciasteczka posypane cukrem pudrem. Boże Narodzenie trwa tutaj aż 12 dni. I kulty­wowane jest dwukrotnie, bo 26 grudnia i 6 stycznia, w tym czasie Grecy obdarowują się nawzajem ogromna liczbą prezentów, które przynosi Święty Bazyli. Tradycyjnie w greckich domach święta symbolizuje drewniana misa z kawałkiem drutu, na którym jest zawieszona. Przymocowana jest do niej bazylia zawinięta wokół drewnianego krzyża. Raz dziennie zanurza się krzyż i bazylię w poświęconej wodzie i kropi każdy pokój. Ma to chronić przed złośliwymi krasnoludkami, które w tym świątecznym czasie psocą w greckich do­mach.

Hiszpanie kolację wigilijną spędzają w rodzinnym gronie. W zależności od regionu, spożywane są różne dania. W środkowej Hisz­panii jest to pieczone prosię lub jagnięcina, na południu i w Andaluzji ­ indyk, a na wybrzeżu ­ owoce morza i ryby. Na deser serwowane są: cava – hiszpański szampan, turron­ migdałowy deser przypominającego chałwę , świąteczne ciasteczka ­ polvorones, zawierające marce­pan i orzechy. O północy po uroczystej ko­lacji, wielu Hiszpanów udaje się do kościoła na tzw. mszę kogucią. Nazwa pochodzi od legendy, która mówi o tym, że kogut jako pierwszy zawiadomił świat swoim pianiem o narodzinach Jezusa. Najhuczniej obcho­dzone jest w Hiszpanii święto Trzech Króli, 6 stycznia. Głównym daniem jest pieczona ryba oraz “ciasto Trzech Króli”, w który zapieka się drobne upominki. Prezenty rozdawane są 6 stycznia w święto Trzech Króli, na pamiątkę darów, które Jezus otrzymał od mędrców ze Wschodu.

Z kolei we Francji nie obchodzi się Wigilii. Uroczyście celebrowany jest dzień Bożego Narodzenia. Świąteczny obiad składa się najczęściej z ostryg, łososia, białej kaszanki, wątróbki z gęsi, owoców morza i indyczki nadziewanej jadalnymi kasztanami. Trady­cyjnym bożonarodzeniowym ciastem jest ro­lada w formie kawałka drewna. Współcześnie często podaje się roladę lodową. W nocy z 24 na 25 przez komin przeciska się mały Jezus i przynosi podarki, wkładając je do buta lub pod choinkę.

W Niemczech “Boże Narodzenie” obejmu­je trzy dni: 24 grudnia ­”Wigilię”, pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia i drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia (26.12.). W Wigilię w chrześcijańskich rodzinach przed lub po uczestnictwie w Mszy Świętej zapala się świece na choince i wtedy rozpoczyna się “gwiazdka” tzw. “Bescherung”. Śpiewa się lub słucha się kolęd i obdarowuje się wzajemnie prezentami. Od pierwszego dnia adwentu w prawie każdym domu znajduje się tzw: ka­

Page 146: Aromat #3

1�� | Aromat

lendarz adwentowy (tzw. Adventskalender) np.: w kształcie domku z dwudziestoma czterema okienkami. Na niemieckich stołach wigilijnych podawana jest tradycyjna sałatka kartoflana, różnego rodzaju pieczona kiełbasa i potrawy z kapusty kiszonej. Z ciast Niemcy spożywają Lebkuchen i Pfefferkuchen( pierniczki). W pierw­szym i drugim dniu świąt Bożego Narodze­nia wielu Niemców udaje się do kościoła na świąteczne msze. Ulubioną potrawą w pierw­szym dniu świąt jest pieczona gęś lub pieczo­na kaczka, indyk czy dziczyzna.

U naszych sąsiadów Czechów okres świąteczny rozpoczyna się 24 grudnia. Ludzie wierzący przez cały dzień zachowują post, następnie składają sobie życzenia i obdarowują się prezentami. Tradycyjnie ubierana jest choin­ka, a domownicy zasiadają do wspólnej ko­lacji, gdy na niebie ukaże się pierwsza gwiazd­ka. Pierwszą potrawą są opłatki, na stole znajduje się vánočky ­ wigilijne białe ciasto przypominającego wyglądem i smakiem

polską chałkę z bakaliami, następnie na stół podana zostaje zupa grzybowa oraz obligato­ryjnie ryba, a najczęściej jest to karp. Na Słowa­cji, a przede wszystkim w okolicach Bratysławy, w miejsce zupy grzybowej często serwowany jest kapuśniak. Czesi i Słowacy tradycyjnie jak Polacy spożywają suszone owoce oraz jabłka, które służą nie tylko do jedzenia ( np. w postaci kompotu z suszu), ale także do świątecznych wróżb.

Rosjanie uroczyściej świętują noc z 31 grud­nia na 1 stycznia. Wtedy Dziadek Mróz i jego wnuczka Śnieżynka przynoszą prezenty. Boże Narodzenie jest obchodzone po świętach Nowego Roku, 7 stycznia. Wiele osób udaje się wtedy do cerkwi, wszyscy składają sobie życzenia. Na świąteczna kolacje przygotowuje się postne danie z ziaren pszenicy, miodu i kaszy zmieszanymi z migdałowym lub makowym mlekiem. Do kaszy dodaje się orzechy lub mak. Na rosyjskim stole wigilijnym powinno znaleźć się 12 dań ­ zgodnie z liczbą apostołów – m.in. bliny, ryba i mięsa w galarecie, pieczone mięsa i pierniki miodowe. Przed kolacją wigilijną za­chowywany jest ścisły post, który przestrzega­ny jest, aż do pojawienia się pierwszej gwiazd­ki, symbolizującej Gwiazdę Betlejemską. Do tradycji świąt Bożego Narodzenia należy za­palanie świec w oknach i ognisk na ulicach, które mają rozgrzać w zimową, mroźną noc narodzone Dzieciątko. Dzieci z papierowymi gwiazdami i lampionami w rękach pukają do tych domów, w których zapalono świece, aby złożyć życzenia domownikom, zaśpiewać kolędy lub odegrać całe przedstawienia. Gos­podarze zapraszają ich do domu, gdzie dzieci otrzymują świąteczne smakołyki.

W Wielkiej Brytanii święta trwają dwa dni – 25 i 26.XII. 24 grudnia Brytyjczycy ubierają choin­ki a także znanym zwyczajem wigilijnym jest palenie gałęzi jarzębiny, co ma symbolizować odrzucenie złych uczuć, które żywimy do in­nych osób. Poza choinkami Anglicy dekorują swoje domy także ostrokrzewem. Wierzą, że to pomaga w ochronie przed złymi elfami. Ostrokrzew jest także symbolem korony cier­

Page 147: Aromat #3

Aromat | 1��

Źródła:

http://www.echodnia.eu/swietokrzyskie/polska­i­swiat/art/8643405,swiatecznie­przez­swiat­czyli­jak­w­roznych­krajach­obchodzi­

sie­boze­narodzenie,id,t.html?cookie=1

http://www.pogranicze.de/mieszkac­w­niemczech/73­przydatne­informacje/584­wita­boego­narodzenia­w­niemczech­zwyczaje­

tradycje

http://polish.poland.usembassy.gov/tradycje.html

http://www.newsweek.pl/artykuly/polska/boze­narodzenie­w­ameryce­­jest­troche­inne,66770,1,1.html

niowej Chrystusa. Najważniejszym posiłkiem jest obiad w świąteczny dzień gdy podawa­na jest głowa dzika, albo pieczoną gęś. Z biegiem czasu jednak gęś została zastąpiona przez nadziewanego indyka, który wypełniany jest kasztanami jadalnymi, pieczonymi ziem­niakami, brukselką albo pietruszką ze skórką pomarańczową. Kolejną tradycyjną potrawą jest pudding. Ostatniej niedzieli września wkłada się składniki do kamiennej misy. Składniki to: mąka, tłuszcz wołowy, migdały, trzy rodzaje rodzynek, bułka tarta, jajka, rum, starta marchewka, kandyzowane czereśnie i sok z cytryny. Potem każdy członek rodziny musi zamieszać masę, by zapewnić powodze­nie w nadchodzącym roku. Pudding, po długim gotowaniu, jego gotowy w dniu świąt, gdy jest serwowany zwykle płonący ze względu na zawarty w nim rum. Inne słodkości to Christ­mas cake ­ mocno nasączone, ciemne ciasto z bakaliami, grubo polane marcepanem oraz mince pies ­ małe babeczki wypełnione kolejną słodką masa bakaliową. Innym zwyczajem jest wystrzeliwanie świątecznych crackersów. Wyglądają one jak wielkie cukierki i wystrzeli­wanie ich to zabawa. Po pociągnięciu kawałka papieru wybuchają powodując mały hałas. To, co pozostaje, to mały podarek, wydrukowany

żart i papierowa korona.

Mieszkańcy Stanów Zjednoczonych obchodzą święta Bożego Narodzenia na różne sposoby. Świętowanie trwa tu krócej niż w Polsce (Wi­gilia nie jest obchodzona a drugi dzień świąt jest dniem pracującym). Święta Bożego Nar­odzenia w USA mieszkańcy spędzaja w gro­nie rodziny oraz przyjaciół. Świąteczne dni upływają na rozpakowywaniu prezentów, wspólnych rozmowach, a także na śpiewaniu kolęd. Uroczystym momentem jest świąteczny obiad, gdy na stole pojawia się pieczony indyk z farszem, w towarzystwie sosu borówkowe­go, zapiekanki z fasoli, sałatki ziemniaczanej oraz pieczonych warzyw. Na deser jada się tradycyjnie serniki. Amerykanie nie mają zwy­czaju uczestniczenia w pasterce. W USA ist­nieje tradycja ozdabiania wszystkich drzewek lampkami, to samo dotyczy krawędzi domów, obramowania okien. W oknach wystawia się świece i zapala o zmroku. Po osiedlach krążą kolędnicy. Są to dorośli, którzy wyszli pośpiewać i zbierają także dary dla biednych.

Page 148: Aromat #3

1�� | Aromat

Święta po lubelskuTekst Anna Daniluk

Od zawsze spędzałam święta na Lubelszczyźnie i Zamojszczyźnie co sprawiało, że wiele tradycji i zwyczajów uznawałam za oczywiste i ogólnie obowiązujące. Dopiero z czasem odkrywałam bogactwo polskiej kultury i piękne różnice z niej wynikające. Mówiąc o południowo – wschodniej części Polski trzeba pamiętać, że była wielokulturowym tyglem w którym stykali się Żydzi, Rosjanie, Ormianie, Tatarzy, a także Niemcy. Doprowadzało to do wzajem­nego przenikania obrzędów i tradycji.

Na Lubelszczyźnie czas od Wigilii przez okres świąt Bożego Narodzenia nazywany bywa po dziś dzień „Godami”. Szczególnie starsze po­kolenie nadal używa takiego określenia, być może na znak, że w czasie świąt powinniśmy

się ze wszystkimi godzić i nie szukać z nimi sposobności do kłótni. Nie jednokrotnie pow­tarzano mi w domu, że jaka Wigilia taki cały rok. Innymi słowy można stwierdzić czyń do­bro a dobro będzie wracało ze zdwojoną siłą. Dodatkowo w czasie od Wigilii do Trzech Króli „wróżono” pogodę na następny rok. Każdy z poszczególnych dni miał symbolizować jeden z kolejno następujących miesięcy w roku. Ile z tego się sprawdza to już trzeba byłoby zweryfikować pod koniec następnego roku.

W okresie Adwentu (łac. Adventus – przyjście, przybycie) poza przygotowaniem duchowym poprzez odpowiednie rekolekcje powinniśmy przygotowywać również nasze domy na

Page 149: Aromat #3

Aromat | 1��

wspólne celebrowanie urodzin Jezusa. Poza oczywistym sprzątaniem całej izby, czas do pierwszej gwiazdki podkreślały ozdoby wyko­nywane z tego co uzbierano i ususzono latem (kwiaty, zioła, słoma) stanowiące podstawę „pająków” podwieszanych przy suficie, owoce – w szczególności jabłka – oraz wszelkiego rodzaju wycinanki z różnokolorowego opłatka. Ciżby przystrajano również gałązkami jodły lub świerka. Zwyczaj wnoszenia do domu drzewek choinkowych przyszedł dość późno – przełom XIX/XX wieku – i wtedy to zaczęto zawieszać na choinkach jabłka – przyjęte jako owoc będący przyczyną grzechu Adama i Ewy – orzechy, pierniki, opłatkowe wyci­nanki oraz posklejany z opłatka tzw. „świat”. Również łańcuch, którym okalało się drzewko miał nawiązywać do biblijnego węża. Choinka przystrojona w ten sposób zwana była rajskim lub bożym drzewkiem.

Przyjęte było, że w dniu wieczerzy wigilijnej można pracować jedynie do zachodu słońca. W końcu trzeba było przygotować się na wypatrywanie pierwszej gwiazdki będącej znakiem do wspólnego zasiadania do stołu oraz nawiązującej do Gwiazdy Betlejemskiej. W Wigilię wszystkich obowiązywał ścisły post a jedynym posiłkiem tego dnia miały być po­trawy przygotowane na wieczerzę wigilijną.

To co na stole było ważne, ale również to co pod obrusem. Mianowicie sianko symbolizujące żłóbek również traktowano jako element wróżebny. Należało spod ob­rusa wyciągnąć jedno sianko, kto miał zielone źdźbło ten rychło wyjdzie za mąż/ożeni się, kto wysuszone, że jeszcze trzeba poczekać, a źdźbło żółte wieszczyło staropanieństwo/starokawalerstwo.

W różnych częściach Lubelszczyzny wigilijną kolację nazywano pośnik, postnik a określenie „wigilia” była najrzadziej stosowana. Co ciekawe, obecnie zwykło przygotowywać się dwanaście potraw, które mają symbolizować liczbę apostołów lub ilość miesięcy w roku, dawniej zaś przygotowywano nieparzystą

liczbę potraw przypisując parzystej liczbie powodowanie wielu niepowodzeń. Dodat­kowo na stole miały pojawiać się potrawy przyrządzone jedynie z płodów ziemi. Moty­wowano to przysłowiem; „ z wszystkiego, co w polu, w lesie, w ogrodzie i w wodzie”. Jedzo­no z szacunkiem, aby podkreślić wdzięczność dla matki ziemi, która jest karmicielką. Do dziś uważa się, że każdej potrawy należy chociaż spróbować. Do najprostszych dań należał barszcz z buraków na zakwasie, groch z kapus­tą, grzyby ­ również jako farsz do uszek ­ ziem­niaki (gotowane w mundurkach), wszelkiego rodzaju kasze ­ z królującą na stole tego dnia ­ kaszą gryczaną. Ta ostatnia była traktowana jako nadzienie do postnych gołąbków zawija­nych w ukiszone liście kapusty. Obowiązkową rybą kolacji wigilijnej był śledź. Zwyczaj spożywania karpia przyszedł dopiero w latach PRL­u i do dziś święci triumfy. (Wspomnę tyl­ko o zwyczaju wkładania wysuszonej łuski z karpia do portfela, która w „magiczny” sposób ma przysporzyć bogactwa).

Poza tym na stole nie powinno zabraknąć małego co nieco. Najważniejszą słodką potrawą były kluski z makiem, kutia sporządzana z pszenicy, maku i miodu (niekiedy w miejsce pszenicy używano pęczaku). To co obecnie spożywamy na wigilijnej wieczerzy niekiedy jest dalekie od tradycji. Różnego rodzaju piernikom również przypisywano magiczną moc.

To tylko kilka tradycji i zwyczajów przypisy­wanych Lubelszczyźnie. Wciąż jestem ciekawa jak to wygląda w innych domach? Czy u Cie­bie, czytelniku, było lub jest podobnie? Mam nadzieję, że tak i życzę Ci błogosławio­nego czasu w gronie rodziny i przyjaciół.

Page 150: Aromat #3

1�0 | Aromat

Poświąteczne przejedzenie

Tekst Marta BaltaziakZdjęcie Olga Zalewska-Wenarska i Justyna Zalewska

Co zrobić, żeby nie skończyło się „jak zawsze”?

Dzięki wprowadzeniu drobnych zmian, opon­ka wylewająca się z sylwestrowej kreacji nie będzie Twoim zmartwieniem.

Specjalnie dla Ciebie zebrałam garść porad w formie dekalogu na nadchodzące święta. Wydru­kuj i powieś je na lodówce – żeby nie zapomnieć!

Święta, święta i po świętach. Co rok obiecujesz sobie, że nadchodzących świąt Bożego Narodzenia nie spędzisz przy stole objadając się do granic możliwości. Jednak zapachy rozchodzące się po całym domu, syto zastawiony stół, alkohol, a do tego wielogodzinne biesiadowanie plus brak aktywności fizycznej to dobry początek do przytycia. Uważa się, iż podczas jednaj wigilijnej wieczerzy, jesteśmy w stanie spożyć nawet pięć tysięcy kalorii, a to więcej niż zdrowy i ciężko pracujący mężczyzna potrze­buje na cały dzień.

1. Nie czekaj z jedzeniem aż do kolacji. Zjedz lekkie śniadanie, drugie śniadanie i obiad. Pozwoli to uniknąć wilczego głodu, który nie będzie Twoim sprzymierzeńcem tego wieczoru.

2. Kiedy już zasiądziesz do stołu, zacznij wieczerzę od dań mniej kalorycznych tj. barszcz, ka­pusta z grzybami czy chude ryby. Zaspokoją one tzw. pierwszy głód i być może uchronią Cię przed sięgnięciem po tłuste, ciężkostrawne przysmaki.

3. Jedz powoli. Im wolniej jesz, tym większa szansę dajesz ośrodkowi sytości by poinformował

Page 151: Aromat #3

Aromat | 1�1

Mam nadzieję, że te proste rady pozwolą Wam uniknąć przejedzenia i związanych z tym dolegliwości trawiennych. Pamiętajmy, że warto ten okres wykorzystać na spotkania w rodzin­nym gronie, niekoniecznie objadając się do granic możliwości. Spędźmy ten czas aktywnie, ciesząc się wyjątkową, świąteczną atmosferą.

Cię, że już wystarczy. Tym samym zjesz mniej i szybciej poczujesz się nasycony.

4. Postaw na ryby! Na co dzień jemy ich zdecydowanie za mało, dlatego święta są doskonałą okazją żeby nadrobić zaległości. Czy istnieje smaczna alternatywa dla smażonego karpia? Przypraw rybę świeżymi ziołami, skrop sokiem z cytryny, do środka włóż pokrojoną w plastry cebulkę. Całość zawiń w folię, włóż do piekarnika i gotowe. Ta wersja może zawierać nawet trzy razy mniej kalorii od tradycyjnie smażonej ryby!

5. Jeśli własnoręcznie lepisz pierogi wykorzystaj mąkę pełnoziarnistą. Zrezygnuj z odsmażania na rzecz gotowania w wodzie. Unikaj również podawania ich z masłem i cebulą.

6. W miarę możliwości odchudź przygotowywane potrawy:

­ Staraj się unikać majonezu. Zrób sos do sałatki warzywnej na bazie jogurtu naturalnego, dodając jedynie łyżkę majonezu dla smaku.­ Zupy przygotuj na wywarze warzywnym, unikaj zaciągania śmietaną czy zasmażką.­ Wybierz śledzia w occie a nie w oleju. Przygotowując śledzia pod pierzynką, zastąp część śmietany jogurtem naturalnym.­ Przy wypieku ciast, dodaj 1/3 cukru mniej. Możesz zastąpić go stewią lub ksylitolem, który jest dużo zdrowszy od białego cukru. Unikaj polewy czekoladowej – posyp wypieki cukrem pudrem. Blachę zamiast smarować margaryną wyłóż pergaminem. Uważaj na bakalie! Są bardzo zdrowe, ale również bardzo kaloryczne. Zamień makowiec na pierniczki z aromatycznymi przyprawami, takimi, które wspomagają proces trawienia np. cynamon, imbir, anyż czy kardamon. 7. Jedz mniej wieczorem. Jeśli masz słabość do świątecznych ciast, zjedz kawałek po śniadaniu lub obiedzie. Na kolację wybierz zdrowsze i lżejsze posiłki – rybę w galarecie czy lekką zupę.

8. Zwróć uwagę na to co pijesz. Soki oraz słodkie napoje gazowane zawierają mnóstwo cukru i dodatkowych kalorii. Warto sobie tego oszczędzić na rzecz np. herbat owocowych, ziołowych ­ wspomagających trawienie, herbaty zielonej czy wody.

9. Uważaj na alkohol. Piwo, wino, wódka – każdy z trunków to ogromna ilość kalorii. Przykładowo kieliszek wina to 100­140 kcal, kieliszek wódki 110, jeszcze więcej kalorii mają słodkie likiery i grzańce. Nie przesadzajmy z drinkami, bo do alkoholu dodajemy kalorie wraz z sokiem.

Dla zdrowia wybierz kieliszek wytrawnego czerwonego wina­ dostarczy flawonoidów, które mają dobroczynny wpływ na serce i układ krwionośny.

10. Pamiętaj o ruchu! Nie spędzaj świąt przed telewizorem. Wybierz się z rodziną na łyżwy, sanki czy spacer. A jeżeli tak samo jak w poprzednim roku, śnieg zobaczymy tylko w telewizji oglądając nasty raz film „Kevin sam domu” to będzie szansa aby pojeździć na rowerze czy nawet łyżworolkach.

Page 152: Aromat #3

1�� | Aromat

Odetchnij! Święta

Pod koniec października na próżno szukać w sklepach słoików na przetwory. Możesz narobić tonę dżemów i hekto­

litry soków, ale sezon na ten asortyment wów­czas jest już zakończony. Możemy zaopatrzyć się za to w tiry wypełnione dyniami, świecące tasaki czy zęby Draculi. Ale i te produkty na półkach marketów szybko wymieniane są na znicze, setki, czy nawet tysiące różnorodnych­ w tym takich na baterie, czy już może nawet i zasilanych energię kosmiczną, kto to wie?! Człowiek ledwo się obejrzy, kiedy pod sw­oimi drzwiami na wycieraczce znajdzie stertę gazetek promocyjnych. Niby jak co tydzień ­ z tą jednak różnicą, że tym razem przepełnio­nych choinkami, bombkami, konikami na biegunach i czekoladowymi Mikołajami. Nie zdążysz dobrze odetchnąć jesiennym po­wietrzem a zimowe oferty, których głównym hymnem od wielu lat niezmiennie pozostaje „Last Christmas”, zaatakują Cię niczym najmniej oczekiwana sraczka w trakcie wymarzonych wakacji na Bahamach.

Sezon przedświąteczny jak i same święta Bożego Narodzenia serwują nam nie lada stres i dość naturalne jest to, że nie chcemy się pchać w obszary, gdzie liczba stresorów, czyli czynników go powodujących jest istot­nie większa. A takim obszarem, ku być może zaskoczeniu, co niektórych, są właśnie święta Bożego Narodzenia, które znalazły się na jed­nej liście stresorów o średnim nasileniu z takimi wydarzeniami jak: śmierć współmałżonka, roz­wód, separacja, kara więzienia, śmierć bliskiej osoby, zawarcie związku małżeńskiego oraz utrata pracy.

Niektóre z nich wydają się być jak najbardziej pozytywne, w tym również niby nasze up­ragnione święta (no właśnie, niby, bo jednak widnieją na jednej liście z posiedzeniem za kratkami). Co nas najbardziej wyprowadza

z równowagi, trudno jednoznacznie stwierdzić. Z pewnością nie są to tylko sterty gazetek na wycieraczce, reklamy w TV i Internecie. Na dokładkę głupawe piosenki lecące w kółko, bez przerwy i bez końca. To zresztą dopiero wstęp do całego występu. Właśnie, akt główny ma miejsce dopiero w Wigilię i bynajmniej nie rozpoczyna się on przy świątecznym stole, a raczej na parkingu pod hipermarketem, w kolejce, czy na targowisku podczas bitwy o najładniejsze drzewko. To co przeżywamy w domu w rodzinnym zaciszu przeważnie oka­zuje się wcale zaciszem nie być. Jesteśmy już tak poirytowani delikatnie rzecz ujmując, że zanim siądziemy do stołu, czar zdąży prysnąć kilkukrotnie i nikt nie odczuwa ani spokoju, ani radości ­ o innych bardziej zaawansowanych emocjach nie wspominając. Czas rozpakować prezenty!

Doprowadziliśmy się do stanu tragikomicz­nego, bowiem bez problemu każdy z nas może odnaleźć w sobie ­ w tym właśnie jakże wspaniałym czasie ­ przynamniej jednego z bohaterów świątecznych filmów. Grinch prze­mawia przez każdego z nas. Nikt się nie wyprze! Przynajmniej raz jeden, przyznaj się­ w okresie od wyprzedania ostatniej dyni z hipermarketu do momentu zakupu karpia, wypowiedziałeś słowa: ”Nienawidzę Świąt!”. Niejednokrotnie też z pewnością zieleniejemy ze złości w trak­cie świątecznych przygotowań.

Byleby jednak nie pochłonęły nas tak jak rodziców naszego ulubionego bohatera ­ Kevina (tego, który został sam w domu), bo będziemy skłonni zachować się tak jak oni. Niemożliwe? A pamiętasz jak w ubiegłym roku zgubiłaś samochód na parkingu, bo pobiegłaś kupić tego prześlicznego aniołka na choinkę? No właśnie. Jednak wszystko jest możliwe. Wobec tego może dobrym sposobem jest wprowadzenie planu działania, który usprawni

Tekst i zdjęcia Karina Falkiewicz

Page 153: Aromat #3

Aromat | 1��

Page 154: Aromat #3

1�� | Aromat

poruszanie się nam w świątecznym czasie.

Najgorsze jest to, że na dobrą sprawę trze­ba byłoby go chyba wprowadzić z końcem wyżej już wspomnianego sezonu dynio­wego. Wówczas mielibyśmy większe pole manewru i jednocześnie zwiększone prawdopodobieństwo osiągnięcia sukcesu. Weźmy np. takiego Clark’a Griswold’a­ bohate­ra filmu „W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju”, który plany poczynił ­ jednak zbyt późno. Z rodzinnych świąt powstała rodzin­na tragedia, czyli obraz nam niejednokrotnie znany, tym bardziej, że Clark jest marzycielem, który za wszelką cenę pragnie osiągnąć suk­ces i dać swoim bliskim święta wypełnione nie tylko prezentami, czy atrakcjami, ale również i miłością. Akurat, na tym przykładzie dos­konale możemy dostrzec, że nie jest łatwo. Niespodziewana wizyta kuzyna, którego mózg osłania jedynie plastykowa płytka, czy cioci Bettany, która nie jest w stanie usłyszeć ciężarówki przejeżdżającej przez fabrykę ni­trogliceryny­ to tzw. nieodłączne punkty pro­gramu, które znamy doskonale z autopsji. Skoro tak, to powinniśmy już niejako przewidzieć i przygotować się na taką możliwość i uzbroić

w dodatkowe pokłady cierpliwości.

Planowanie to poważna sprawa. Osobiście śmiem twierdzić, że co jak co, ale to nie wy­chodzi mi najlepiej. Jednak coraz częściej za­czynam podejmować kroki, by plany czynić. Być może sprawę tą ułatwia mi kalendarz ad­wentowy wypełniony po brzegi czekoladka­mi, którym co roku w tym okresie obdarowuje mnie moja mama (dla niej dzieckiem będę zawsze, cóż począć)? Niegdyś pożerany był w całości, dzisiaj potrafi dotrwać do Nowego Roku. Jak widać spowolniłam swe zapędy ni­czym główny bohater „Złego Mikołaja”, który również w ataku furii potrafił wyjeść całą zawartość ukrytą w okienkach tandetnego kalendarza, by potem móc się zreflektować i naprawić swój błąd.

Co najmniej bez sensu jest czuć się przez ponad miesiąc swojego życia jak człowiek zamknięty za kratkami. Mam tu na myśli poziom stresu, który ma nam towarzyszyć przez ten czas. Nie uciekajmy też jednak od atmosfery, która świętom towarzyszy. Nadmiar gazetek wy­rzucajmy, po nasyceniu ucha kolejny raz zasłyszanym „Last Christmas” ­ zmieniajmy

Page 155: Aromat #3

Aromat | 1��

stację. W tym roku zdecydowanie wcześniej podejmijmy decyzję o tym gdzie spędzimy Boże Narodzenie a nawet Sylwestra. Niewiedza i planowanie na ostatnią chwilę zawsze dodat­kowo stresują i zamiast wprowadzać element przyjemnego zaskoczenia, wyprowadzają z równowagi. Zaplanujmy również kupno prezentów dla najbliższych. Najlepiej wybie­rzmy i przeznaczmy na to jedno popołudnie na kilka tygodni wcześniej nim w sklepach na do­bre zagości świąteczna gorączka. Odkładanie zakupów na później zaowocuje jedynie tym, że zmarnujemy czas stojąc w kilometro­wych kolejkach. Warto też w swoich planach uwzględnić zakupy spożywcze, które jednak z pewnością będziemy musieli wykonać nieco później, lub na raty ­ nie mylić z chwilówkami! Część rzeczy, którym nie grozi zepsucie można spokojnie zapakować do jednego koszyka z prezentami. Po resztę może warto wybrać się do zdecydowanie mniejszego sklepu, np.: takiego osiedlowego, gdzie na dwa dni przed świętami nikt nas nie zadepcze. Ubieranie choinki powierzmy domownikowi, który by dosięgnąć jej czubka nie musi wdrapywać się po drabinie, co jednocześnie uchroni nas przed niechcianym wypadkiem na dzień przed Wigilią.

Podzielmy obowiązki to po pierwsze, zaś po drugie niech to będzie podział sprawiedli­wy. Problem z wyzbyciem się ich nadmiaru mają szczególnie kobiety, które bezgranicz­nie potrafią zatracić się w kuchni. Gra nie warta świeczki, gdyż w ten sposób możemy z niej nie wyjść do Nowego Roku i tym sa­mym nie poznać smaku karpia, którego same smażyłyśmy przez bite dwie doby. Świat zresztą na karpiu się nie kończy i gdyby go zabrakło, rodzina być może i początkowo pokręciłaby trochę nosem, ale w konsekwencji zagryzłaby zaistniałą sytuację sałatką jarzynową i przeszła nad tym do porządku dziennego.

W tym całym wariactwie należy Ci się odro­bina spokoju. I nie ważne, gdzie go znajdziesz. Można w tym celu spróbować wykorzystać broń, którą mierzy w nas nasz przeciwnik.

Dzięki stresorom możliwa jest próba zrelakso­wania. Bo co gdyby tak udało nam się poczynić wyżej wspomniane plany, zacząć je realizować punkt po punkcie?

Zostałby nam już tylko czas na odpoczynek i mógłby być on jak najbardziej spędzony w atmosferze iście świątecznej. Odcinanie się od natłoku bodźców, które nam nie sprzyjają jest jak najbardziej pożądane. Równie pożądane jest wystawianie się na działanie tych, które jednak mogą mieć na nas zbawien­ny wpływ, jak np.: smaki, czy zapachy, które mamy możliwość poczuć tylko raz jeden jedyny w roku. Zatem to wykorzystajmy. Domowa gorąca czekolada z nutą cynamonu i bitą śmietaną nigdy nie smakuje przecież tak dobrze jak właśnie w okresie zimowym. Śnieg na spacerze nie skrzypi pod nogami tak jak w wieczór wigilijny, kiedy to po domu roznosi się wspaniały aromat piernika.

Zapachy te to nie tylko dobre myśli, ale również i relaks, którego tak bardzo pragniemy w tym czasie. By zatrzymać go na dłużej wystarczy kilka prostych sztuczek jak zerwana podczas spaceru gałązka jodły – umieszczenie jej w ron­delku wraz z kilkoma plastrami pomarańczy, dwiema laskami cynamonu i świeżą żurawiną, a wszystko to skropione odrobiną olejku eterycznego, np. grejpfrutowego, który ma właściwości tonujące, uspokajające i przeciw­depresyjne. Na koniec podgrzanie całości. Zapach będzie długo roznosił się po domu, aż do następnego podgrzania, dając nam poczucie spokoju, relaksu i przede wszyst­kim świątecznej atmosfery. Takich sposobów z pewnością jest jeszcze wiele. Warto poszukać swoich własnych. Tych, które będą nam odpowiadać zdecydowanie najbardziej. Dzięki nim być może, choć na moment uda nam się zatrzymać, odpocząć, spojrzeć na wszystko z boku i w rezultacie cieszyć się czasem, który tak rzadko możemy w pełni poświęcić naszym bliskim.

Page 156: Aromat #3

1�� | Aromat

Karnawałowy glamZdjęcie Karolina Foks- Piątek

Modelka Sabina KrupińskaMakijaż i tekst Olga Zalewska-Wenarska

Karnawał to czas zabawy, kolorów, światła i muzyki. Niezmiennie od lat bale i imprezy tematyczne cieszą się dużym zainteresowaniem, jednocześnie spędzając sen z powiek niejednej damie, która pragnie pokazać się przy takiej

okazji w jak najlepszym wydaniu.

Rozwiązaniem będzie zachowanie reguły złotego środka, przesada w żadną stronę nie jest wskazana. Warto zatem postawić na klasykę, która przecież za­

wsze się broni, zarówno w stroju, jak i makijażu.

Makijaż wieczorowy, o którym mowa, powinien przede wszystkim podkreślać urodę, może być przy tym bardziej wyrazisty z uwagi na sztuczne, przygaszone światło w czasie imprezy. Idealnym posunięciem będzie skupienie się na makijażu oka. Warto pamiętać o rozświetleniu partii twarzy,aby stworzyć natu­ralny blask i odbicie światła. Makijaż karnawałowy z racji całonocnej imprezy

powinien być wykonany starannie i przy użyciu trwałych kosmetyków.

Krok po kroku

1. Przygotuj twarz kilka dni wcześniej wykonując pilling mechaniczny lub enzyma­tyczny.

2. W dniu imprezy, przed wykonaniem makijażu, na skórę twarzy nałóż krem lub bazę nawilżającą.

3. Jeśli masz problemy z błyszczeniem zastosuj bazę matującą na wybrane, proble­matyczne partie twarzy.

4. Po wchłonięciu się bazy (kilka minut) zacznij nakładać odpowiednio dobrany podkład, następnie wykończ pudrem sypkim transparentnym.

5. Szczyty kości policzkowych, skronie i górną wargę oprósz rozświetlaczem, a następnie bronzerem wymodeluj kością policzkową, czoło, brodę i nos.

6. Nałóż bazę pod cienie. Obrysuj czarną kreską powiekę górną do 2/3 długości od zewnętrznego kącika.

Page 157: Aromat #3

Aromat | 1��

7. Rozetrzyj linię za pomocą ciemnego cienia i pędzelka lub aplikatora, kierując się poza załamanie powieki.

8. W wewnętrznych kącikach nałóż rozświetlający cień (z połyskującymi drobinka­mi) np. złoty.

9. Linię rzęs wzmocnij eyelinerem. Wytuszuj rzęsy (opcjonalnie dodaj kępki rzęs).

10. Usta obrysuj kredką w naturalnym kolorze ust (zostaw w macie lub dodaj odrobinę błyszczyka).

11. Utrwal makijaż produktem typu fixer spray.

Page 158: Aromat #3

1�� | Aromat

Prawdopodobnie nikt z nas nie zastanawia się nad tym skąd pochodzi tradycja syl­westrowej zabawy, a może – bardziej

precyzyjnie – sylwestrowego szaleństwa. Raczej lubimy tę tradycję i zwykle szukamy sposobu, by ją pielęgnować. Pragniemy czcić nadejście Nowego Roku – święto celebrowane od dawien dawna – czasów tak odległych, że nikt ich nie pamięta. Nowy Rok świętowano już bowiem w czasach starożytnych, choć sam obyczaj żegnania Starego i witania Nowe­go narodził się dopiero po koniec XIX wieku. Współcześnie obchodzony bywa różnie, ale zazwyczaj przy stole. Skoro – przy stole – to najlepiej zgodnie z dobrymi manierami – tak by mieć je nie tylko w Starym, ale także w Nowym Roku.

Etykieta bardzo „ułatwia” nam życie i sporo pod­powiada na temat poprawnego zachowania w różnorodnych sytuacjach. W tym w trakcie jedzenia i obcowania z innymi biesiadnikami. Niezależnie, czy bawimy się na zwyczajnej „domówce” czy na wielkim balu. Kulturalne i pełne szacunku zachowanie to podstawa. Warto jednakże, z pewnym wyprzedzeniem, zrobić mały rekonesans i się przygotować.

Po pierwsze, jeszcze sporo przed „wielkim dniem” może okazać się, że inicjatywa orga­nizacji czasu w Sylwestra nie jest po naszej stronie, ale otrzymaliśmy zaproszenie. Być

może nie jest to nazbyt popularna sytuacja, ale jeśli przydarzy się dbającemu o kulturę osobistą człowiekowi winien postępować on następująco. Otóż, data wydarzenia jest oczy­wista i nie budzi wątpliwości, ale już pewien dodatkowy termin – tak. Szczególnie dotyczy to oficjalnych uroczystości, albowiem wówczas na zaproszeniach pojawiają się pewne skróty

Maniery nie tylko w starym roku

Tekst Karolina Grochowicz-StecZdjęcia Małgorzata Łaniak i Olga Zalewska-Wenarska

Najpierw spojrzyj, z kim jesz i pijesz, a dopiero potem, co jesz i pijesz – klasyk… Epikur. Znakomite, po prostu „w punkt”, zwłaszcza pod koniec roku, gdy przed nami pojawia się niezwykła okazja wspaniałej zabawy, w mniej lub bardziej znanym towarzystwie i delektowania się specjalnie przygotowanym na tę okoliczność menu. Albowiem, co roku, na koniec roku, czeka na nas niezwykły

dzień, wymagający stosownej oprawy i świętowania.

Page 159: Aromat #3

Aromat | 1��

i sformułowania, na przykład black tie i R.S.V.P. Pierwszy oznacza wymóg specjalnego stroju (smoking w przypadku mężczyzn, sukienka wieczorowa dla kobiet), drugi bezwzględnie nakazuje nam potwierdzić obecność do wska­zanego w treści zaproszenia dnia. Zatem to bardzo ważne. Jednocześnie gdybyśmy – to my – pragnęli zaprosić kogoś i uczynić to za pomocą estetycznego, zgodnego z savoir­vivre, zaproszenia pamiętajmy, że winno zostać wystosowane z odpowiednim wyprzedzeniem i nie powinno zawierać podpisów, ani też daty i miejsca wysłania.

Szykując się na Sylwestra nie sposób pominąć kwestię garderoby. Szczęśliwie w tym wy­padku mamy sporą dowolność – kluczem jest umiejętność dostosowania ubioru do okoliczności i rodzaju przyjęcia. Warto go, więc przemyśleć i przygotować wcześniej w wersji swobodnej na domową imprezę, a wytwornej na bal czy oficjalne przyjęcie. Niezależnie od okazji winniśmy mieć wzgląd na innych, zarów­no w kontekście wizualnego dopasowania, jak i okazania im szacunku naszym ubiorem.

W samego Sylwestra pomocne mogą okazać się natomiast wszelkie wskazówki dotyczące etykiety stołowej. Jedną z nich może być podpowiedź dotycząca gestu powitania i przedstawienia się przy stole. Często mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której w naszym otoczeniu pojawia się dużo nowych nieznanych osób, z którymi będziemy bawić się całą noc. W takiej sytuacji najkorzystniej będzie, gdy ktoś wystąpi w roli pośrednika i nas przedstawi. A jeśli tak się nie stanie winniśmy zrobić to samodzielnie (Pozwoli Pan/i, że się przedstawię…. ). Warto jednocześnie mieć również na uwadze, iż przedstawiając się nie wypada zanadto rozwijać informacji na swój temat (prawdopodobnie przyjdzie jeszcze na to czas).

W związku z tym, iż będziemy w sytuacji to­warzyskiej odnotujmy, iż mężczyznę przed­stawia się kobiecie, młodszego – starszemu, nowo przybyłych gości – już obecnym oraz

pojedynczą osobę – małżeństwu. Przedstawia­nie zwykle uzupełnione jest podaniem dłoni, choć w tym wypadku, gdy nieznane nam osoby siedzą za stołem rezygnujemy z tego gestu. Panowie z kolei mogą mieć na uwadze, iż miłym zachowaniem w stosunku do Pań będzie wsparcie ich w zajęciu miejsca poprzez odsunięcie krzesła. Polecam.

Jeśli chodzi o postępowanie w trakcie jedzenia, dobre maniery są pełne wskazówek i porad, których zadaniem jest zapewnienie nam kom­

Page 160: Aromat #3

1�0 | Aromat

fortu, swobody i pewności podczas korzystania z tej przyjemności. Przede wszystkim siedzimy za stołem wyprostowani, nie opieramy łakoci na stole, sięgamy po serwetę i rozkładamy ją na kolanach. W trakcie jedzenia posłuży nam ona jedynie do delikatnego osuszania ust, szcze­gólnie po tłustej potrawie, a przed wypiciem trunku. Kosztowanie smakowitości rozpoczy­namy od przystawek, kończymy na deserze.

Kolejność używania sztućców wyznacza sposób ich ułożenia. Zaczynamy zatem od zewnętrznych, a do kolejnych dań używamy następnych, coraz bliższych talerza. Trzymamy je za trzonek wszystkim palcami. W zdecy­dowanie złym tonie będzie „odstawianie” małego palca. Naturalnie noża używa się do krojenia mięs, ale nie kroi się ich całości przed jedzeniem na mniejsze kawałki. Noża nie wykorzystuje się z kolei do potraw mącznych: makaronu, ryżu, kaszy, klusek i omletów. Nie kroi się nim ponadto sałaty i ziemniaków. Co istotne, raz używane sztućce nie mogą pow­tórnie dotknąć obrusa – podczas przerwy w posiłku nie odkładamy sztućców na stół, lecz na talerz. Układ skrzyżowany oznacza przerwę w posiłku, a ułożenie sztućców na godz. 17.00 całkowite zakończenie spożywania posiłku.

Na talerz nakładamy porcje w ilości, którą będziemy w stanie spożyć (czasem mówi się, iż na przyjęcie powinniśmy przyjść najedzeni). Zdecydowanie lepiej jest skorzystać z dokładki, niż nieelegancko wyróżniać się „stertą jedze­nia”. Jemy wyłącznie z własnego talerza, nigdy bezpośrednio z półmiska, a do nakładania po­traw używamy sztućce serwingowe. Savoir­vivre podpowiada również, iż jeśli jemy to nie pijemy, a jeśli pijemy to nie jemy. Oznacza to, że są to niezależne czynności. Pieczywo łamiemy, a nie bierzemy w całości do ust. Na eleganckich przyjęciach nasze nakrycie będzie wyposażone w specjalny talerzyk na chleb i bułeczki usytuowany po lewej stronie. W przypadku alkoholi bez względu na to, czy mamy do czynienia z winem białym, czerwo­nym, czy różowym winniśmy trzymać kielich za nóżkę, a nie czaszę.

Page 161: Aromat #3

Aromat | 1�1

Gdy na przyjęciu króluje obsługa kelnerska pamiętajmy, że gdy kelner podaje nowe po­trawy i napoje, nie oddajemy mu brudnych naczyń. Co ciekawe, nie musimy dziękować mu za każdą wykonaną czynność, albo­wiem wykonuje on swoją pracę, jednakże wypowiedziane uprzejmie „dziękuję” trudno zakwalifikować jako gafę.

Przyjemnie biesiadowanie w naturalny sposób połączone jest z konwersacją. Zwłaszcza, gdy towarzystwo jest doborowe i świetnie się bawimy. Towarzyskie rozmowy są jak najbardziej dozwolone, jednakże kluczo­wa i absolutnie podstawowa zasada jest następująca – nie mówimy z pełnymi usta­mi. Ponadto, wzgląd na współbiesiadników wymaga dbałości o sąsiada po prawej i lewej stronie, zwalniając nas z takiego obowiązku w przypadku osób siedzących naprzeciwko. Często taka rozmowa przez stół byłaby mało komfortowa nie tylko dla nas, ale też dla oto­czenia. Co więcej przez stół nie podajemy potraw, a jedynie mamy na uwadze potrzeby osób najbliżej nas siędzących, pytając o chęć degustacji potrawy, którą sami pragniemy skosztować.

Aż wreszcie dochodzimy do momentu toastów, które w przypadku sylwestrowej nocy mają szczególne znaczenie.

Zasadniczo toasty wygłaszane są po daniu głównym a przed deserem, choć nierzadko także na początku przyjęcia.

Opisywana okazja kojarzy się jednakże przede wszystkim z godziną 24:00 – pożegnaniem Starego i wejściem w Nowy Rok. To wówczas płynie zwykle cała fala toastów, z którym nikt zapewne nie zamierza się żegnać. Co zatem o toaście warto wiedzieć? Otóż, powinien być krótki – nie dłuższy niż 1 minuta (na ofic­jalnych przyjęciach do 3 minut) i wznoszony na stojąco ­ optymalnie – najprawdziwszym szampanem lub winem musującym. Co zaskakujące etykieta nie zaleca stukania się kieliszkami, co z kolei wydaję się być absolut­nie nieodłącznym elementem każdego toastu. Wystarczy jednak uniesienie kielicha do góry – to będzie poprawny gest.

Reguły, wskazówki, porady. To właśnie etykie­ta. Pomimo konieczności ich spamiętania niosąca za sobą wyjątkową i nieocenioną wartość w postaci komfortu w obcowaniu z innymi i korzystaniu z przyjemności delek­towania się jedzeniem. Bo bez dobrego jedze­nia, dobrego wina i dobrych przyjaciół nie można świętować (Vico von Bulow).

Page 162: Aromat #3

1�� | Aromat

Ozdoby świąteczne do wykonania z dziećmi

Tekst i zdjęcia Justyna Zalewska

Wykonywanie ozdób, dekoracji lub kartek świątecznych może być naprawdę świetną zabawą i relaksującym, a jednocześnie twórczym sposobem na spędzenie wolnego czasu. Jeszcze lepiej, gdy ten czas możemy spędzić z naszymi dziećmi. Wszyscy rodzice wiedzą, że dzieci uwielbiają spędzać z nimi czas oraz niezmiernie lubią wszelkie działania plastyczne. Zamiast spędzać z dziećmi chwile przed telewizorem lub komputerem wykorzystajmy długie zimowe wieczo­ry na stworzenie czegoś pięknego – świątecznej dekoracji mieszkania, kartki dla najbliższych i pogłębienia więzi z własnym dzieckiem.

Dzisiejsze propozycje wykonałam z dwójką moich uczniów: Olą i Beniem, którzy uwielbiają spędzać czas na malowaniu, przyklejaniu i tworzeniu różnych pięknych rzeczy oraz obdaro­wywaniu nimi najbliższych i przyjaciół.

Page 163: Aromat #3

Aromat | 1��

Wieniec adwentowy z gałązek brzozowych

Do wykonania tego wieńca potrzebne będą : gałązki brzozowe, cienki drut florystyczny lub sznurek, klej i pistolet do kleju na gorąco, farba złota w sprayu lub akrylowa, orzechy, łupinki orzechów, szyszki, żołędzie, kasztany, gwiazdki lub inne figurki­ gotowe lub wykonane z masy solnej lub modeliny.

Zaczynamy od związania 3­4 gałązek brzozy za pomocą drucika lub sznurka. Następnie splatamy ze sobą gałązki i związujemy na drugim końcu. Do tak powstałej wiązki dokładamy kolejne gałązki mocując je w dwóch miej­scach i skręcając z pozostałymi gałązkami. Obcinamy wystające i zbędne gałązki.

Gdy powstanie odpowiedniej, naszym zdaniem, grubości wiązka, łączymy ze sobą obydwa końce tworząc okrąg. Należy zacisnąć mocno wiązanie i uformować okrąg poprzez niewielkie przesuwanie i zaginanie poszcze­gólnych elementów.

Na tym etapie należy rozgrzać pistolet do kleju na gorąco i nakładać bardzo ostrożnie niewielką porcję kleju na poszczególne elementy i przyklejać je do wieńca. Uważajcie! Klej jest naprawdę gorący i można solidnie się poparzyć. Niech ta czynność będzie wykonywana tylko przez dorosłe osoby. Dzieci mogą jedynie podawać kolejne elementy. Elementy przyklejane możemy pomalować przed lub po przyklejeniu na wieniec z gałązek.

Page 164: Aromat #3

1�� | Aromat

Scrapbooking - kartki świąteczne

Scrapbooking to technika, która pozwala nam na wykorzystanie tego, co przyjdzie nam do głowy. Ścinki materiałów, kawałki koronki, suszone kwiaty, kolorowe kartony, guziki, cekiny, bibułki­ jednym słowem wszystko. Ogranicza nas jedynie nasza wyobraźnia. Do wykonania naszych kartek użyłyśmy z Olą kolorowych kartonów, starej okładki od notesu, płatków ze sztucznej róży, bibuły, kulek z masy solnej, wstążek, brokatu, owoców dzikiej róży, farb akrylo­wych, kleju magicznego.

Zaczynamy od stworzenia szablonu. Rysujemy na zgiętej na pół kartce połowę wybranego przez nas wzoru i wycinamy. Tak powstaje nam równy szablon. Następnie odrysowujemy go na wybranym kartonie. Podobnie postępujemy ze wzorem serca i piernikowego ludka.

Następnie za pomocą złotej i białej farby malujemy wzorki i odkładamy do wyschnięcia.

Wyschnięte elementy sklejamy ze sobą.

Na górze kartki robimy otwór za pomocą dziurkacza i przeciągamy wstążkę.

Page 165: Aromat #3

Aromat | 1��

Wycinamy dwa prostokąty różnej wielkości. Na mniejszym naklejamy 4 płatki ze sztucznej róży lub wycięte z kartonu. Następnie wycinamy 5 średniej wielkości i 4 małe płatki i przyklejamy je na pierwsze płatki. Na środku umieszczamy kulkę z masy solnej lub styropianu lub koralik. Odkładamy do wyschnięcia.

Gałązki dzikiej róży lub inne wybrane roślinki malujemy na biało. Najlepiej jest to zrobić farbą akrylową, ponieważ szybko wysycha. Przyklejamy wyschnięte gałązki klejem magicznym do powstałego kwiatu.

Brzegi kartonu smarujemy klejem magicznym i oprószamy brokatem. Możemy również przykleić małe koraliki.

Z kartonu lub tektury wycinamy kilka pasków o szerokości mniejszej niż mniejszy z prostokątów. Sklejamy ze sobą 3 paski i umieszczamy je na spodniej części mniejszego prostokąta. Następnie przyklejamy do większego prostokąta i odkładamy do wyschnięcia.

Z wybranej wstążki wycinamy 3 lub 4 paski o tej samej długości i sklejamy ze sobą końce tak, żeby powstała „pętelka”. Miejsce złączenia wstążek smarujemy klejem i przyklejamy pomiędzy małym i dużym kartonem.

Page 166: Aromat #3

1�� | Aromat

DIY Wieniec świąteczny

Tekst i zdjęcia Olga Zalewska-Wenarska

Wieniec świąteczny to piękna ozdoba do zawieszenia na drzwi lub do położenia na świątecznym stole. Wystarczy kilka prostych kroków, aby

wykonać tę świąteczną dekorację.

Potrzebne gałązki brzozy, drut, gałązki jałowca i tui srebrzystej, żyłka lub drucik florystycz­ny, sekator/nożyce, ozdoby

Page 167: Aromat #3

Aromat | 1��

Gotowy wieniec przewiąż wstążką do zawieszenia i udekoruj wg uznania.

Z gałązek brzozowych formuj okrąg, okręcając go drutem.

Do gotowego wieńca brzozowego umocuj kolejno gałązki jałowca i tui dla uzyskania ciekawego wybar­wienia. Gałązki umocuj za pomocą drucika florystycz­nego do wieńca brzozowego.

Czynność powtórz do wypełnienia całego wieńca, uważając przy tym, aby ułożenie gałązek tworzyło ładny okrąg. Niepotrzebne, odstające lub za długie gałązki przytnij za pomocą sekatora.

Page 168: Aromat #3

1�� | Aromat

[email protected]

www.facebook.com/MagazynAromatwww.instagram.com/magazyn_aromat/