Anna Rumińska - Mieszczuch kontra miastowy

8
Anna Rumińska MIESZCZUCH KONTRA MIASTOWY My się wcale nie chcemy wyprowadzać, nie chcemy, żeby się tu coś zmieniało, bo i po co, nie chcemy tutaj obcych − ja chcę spokoju, chcę wieczorem pod domem wypić wó- deczkę, pogadać z sąsiadami, a potem normalnie iść do pracy i żeby dzieci zdrowe były. I żeby te gnoje z X-owieckiej przestały tu zachodzić i nam szyby wybijać i domofony zrywać. To jest nasze podwórze, te gnoje się tu ciągle zapuszczają. Policja ma nas gdzieś. 1 Gdzie ma i c h policja? Gdzie policja może i c h mieć? K o g o policja może mieć właśnie tam? Innymi słowy, jak policja identyfikuje i c h, a jak o n i samych siebie? Co więcej, jak my, antropolodzy − badacze i interpretato- rzy − identyfikujemy w tej rozmowie i c h i n a s? Powyżej przytoczyłam przykładową wypowiedź informatorów z przeprowadzonych przeze mnie wywiadów terenowych na śródmiejskich osiedlach Wrocławia. Informo- wanie antropologa badającego (nie tylko miejską) codzienność w płasz- czyźnie etycznej nosi znamiona donosicielstwa; wszak celem nas, antropo- logów, jest badanie relacji poprzez wejście w zażyłość − odkrywanie tego, co nieoczywiste, niewidoczne i nieuświadomione, dekonstruowanie tego, co jedynie jawi się oczywistym i zrozumiałym. Mimo ogromnych (i jakże często wyuczonych) starań zachowania odrębności i obiektywizmu oraz poszukiwania gęstych opisów rzeczywistości, także antropolog znajduje się w dość chromej etycznie pozycji zaangażowanego słuchacza, krok po kroku transformując własne ja w stronę konkretnego konfliktu. Geert- zowski opis gęsty 2 , od którego antropolodzy kultury nie mogą już uciec, wymaga od nich przyjęcia postawy z założenia ambiwalentnej w procesie zbliżania się do t u b y l c a − tym bardziej, gdy jest on przedmiotem badań w kulturze, której uczestnikami w wycinkowym zakresie jesteśmy. Na tak pojętej perspektywie metodologicznej zasadza się dzisiaj antropologiczne badanie miejskiej tożsamości lokalnej. Silnie oksymoroniczny jest już sam termin, wyznacznikiem tej miejskości bowiem, zdefiniowanej przez Jacka Gyurkovicha i wyzna- wanej przez wielu architektów, jest istnienie przestrzeni publicznych 1 Wypowiedź pochodząca z materiałów zgromadzonych w czasie antropologicznych badań terenowych na temat percepcji przestrzeni, które autorka artykułu przeprowadziła w 2010 i 2011 roku wśród mieszkańców osiedla Nadodrze. Badania zostały przeprowadzone w ra- mach projektu „eMSA Kulturka Podwórka”. 2 C. Geertz, Interpretacja kultur. Wybrane eseje, Kraków 2005. autoportret 1 [36] 2012 | 38

description

 

Transcript of Anna Rumińska - Mieszczuch kontra miastowy

Page 1: Anna Rumińska - Mieszczuch kontra miastowy

Anna Rumińska

miesZCZUCH KONTRA

miAsTOWY

My się wcale nie chcemy wyprowadzać, nie chcemy, żeby się tu coś zmieniało, bo i po co, nie chcemy tutaj obcych − ja chcę spokoju, chcę wieczorem pod domem wypić wó-deczkę, pogadać z sąsiadami, a potem normalnie iść do pracy i żeby dzieci zdrowe były. I żeby te gnoje z X-owieckiej przestały tu zachodzić i nam szyby wybijać i domofony zrywać. To jest nasze podwórze, te gnoje się tu ciągle zapuszczają. Policja ma nas gdzieś.1

Gdzie ma i c h policja? Gdzie policja może i c h mieć? K o g o policja może mieć właśnie tam? Innymi słowy, jak policja identyfikuje i c h, a jak o n i samych siebie? Co więcej, jak my, antropolodzy − badacze i interpretato-rzy − identyfikujemy w tej rozmowie i c h i n a s? Powyżej przytoczyłam przykładową wypowiedź informatorów z przeprowadzonych przeze mnie wywiadów terenowych na śródmiejskich osiedlach Wrocławia. Informo-wanie antropologa badającego (nie tylko miejską) codzienność w płasz-czyźnie etycznej nosi znamiona donosicielstwa; wszak celem nas, antropo-logów, jest badanie relacji poprzez wejście w zażyłość − odkrywanie tego, co nieoczywiste, niewidoczne i nieuświadomione, dekonstruowanie tego, co jedynie jawi się oczywistym i zrozumiałym. Mimo ogromnych (i jakże często wyuczonych) starań zachowania odrębności i obiektywizmu oraz poszukiwania gęstych opisów rzeczywistości, także antropolog znajduje się w dość chromej etycznie pozycji zaangażowanego słuchacza, krok po kroku transformując własne ja w stronę konkretnego konfliktu. Geert-zowski opis gęsty2, od którego antropolodzy kultury nie mogą już uciec, wymaga od nich przyjęcia postawy z założenia ambiwalentnej w procesie zbliżania się do t u b y l c a − tym bardziej, gdy jest on przedmiotem badań w kulturze, której uczestnikami w wycinkowym zakresie jesteśmy. Na tak pojętej perspektywie metodologicznej zasadza się dzisiaj antropologiczne badanie m i e j s k i e j t o ż s a m o ś c i l o k a l n e j.

Silnie oksymoroniczny jest już sam termin, wyznacznikiem tej miejskości bowiem, zdefiniowanej przez Jacka Gyurkovicha i wyzna-wanej przez wielu architektów, jest istnienie przestrzeni publicznych

1 Wypowiedź pochodząca z materiałów zgromadzonych w czasie antropologicznych badań terenowych na temat percepcji przestrzeni, które autorka artykułu przeprowadziła w 2010 i 2011 roku wśród mieszkańców osiedla Nadodrze. Badania zostały przeprowadzone w ra-mach projektu „eMSA Kulturka Podwórka”.2 C. Geertz, Interpretacja kultur. Wybrane eseje, Kraków 2005.

autoportret 1 [36] 2012 | 38 autoportret 1 [36] 2012 | 39

Page 2: Anna Rumińska - Mieszczuch kontra miastowy

(w liczbie mnogiej!)3, nie wydaje się natomiast kategorią odnoszącą się do przestrzeni półpublicznej, w mieście obejmującej wyjątkowo tubylcze (czytaj: oswojone) podwórza. W języku administracyjnym nazywane wnętrzami międzyblokowymi, u tychże tubylców stanowią wyznacznik silnego terytorializmu, co tym bardziej pozbawia je cech publicznych. Opozycja prywatności względem publiczności jest tu silnie zdeterminowana kontekstem i skalą percepcji/recepcji: to, co publiczne dla badacza, jest prywatne dla tubylca. W skali miasta po-dwórze może być uznane za przestrzeń (pół)publiczną wyłącznie przez jego nie-użytkowników, jednak w skali osiedla i społeczności lokalnej jego mieszkańców będzie to dodatkowo przestrzeń prywatna w sensie prywatności zbiorowej, co jaskrawo widoczne jest w zachowaniu jej użytkowników − mieszkańców kamienic okalających podwórze. Pojaw się tam, a natychmiast zostaniesz uznany za intruza. Czy zatem należy wnioskować, że istnienie takiego zjawiska w jednostce osadniczej ozna-cza jej nie-miejskość? Czy sprawia, że miasto nie jest miastem?

W ujęciu Gyurkovicha prywatność podwórza może pozbawić miasto cech miejskości − takie potraktowanie wyznaczników miejskości broni się jednak z trudem, w percepcyjnej skali lokalnej przestrzeń nabiera bowiem cech analogicznych do tych, jakie charakteryzują bytowanie lokalne, określane jako terytorialne, swojskie, prywatne lub wprost − wiejskie. „Księstwo Leśnica” − tak mówią niektórzy mieszkańcy (mieszczuchy) o swoim osiedlu, oddalonym o około 13 km od wrocław-skiego rynku. W skali lokalnej, jednego budynku lub jednego podwó-rza różnice między miejskością a wiejskością zdają się zanikać: każdy jest tu tyleż wieśniakiem, co mieszczuchem (używam tych określeń w sposób pozbawiony jakiegokolwiek wartościowania). Miejskość jest w efekcie tylko figurą retoryczną pozbawioną znaczenia przy rozpa-trywaniu lokalności, a tożsamość miejska staje się podobną figurą, gdy usiłujemy przypisać jej skalę miejską. W tym kontekście tożsa-mość miejska winna być traktowana z jednej strony jako konstrukt fluktuujący i niejednorodny, a z drugiej jako kategoria silnie jedno-znaczna i stosunkowo trwała, przypisana grupie lokalnej lub jednost-ce. Dialektyka pojęcia tożsamości nie nakazuje jednak wcale dążenia

3 Zob. J. Gyurkowich, Miejskość miasta, „Czasopismo Techniczne Politechniki Krakowskiej” 2007, Z. 2-A, s. 111.

do jednoznaczności: zgodnie z ujęciem Wolfganga Welscha panuje tu pluralizm dopełniających się opisów4.

Mieszczuch to nie miastowy; rozróżnienie ich wydaje się konieczne. Dobrze znany termin „mieszczanin” pozostawię badaczom operującym perspektywą socjologiczną lub demograficzną: dla antropologa bardziej pociągające są niuanse i konotacje terminów używanych potocznie. Mieszczuch obserwuje, czyli czuje; miastowy obserwuje, czyli bada. Gdy ten pierwszy zaczyna badać, staje się miastowym. Wchodząc w rewir mieszczuchów, antropolog-miastowy musi zarzucić swoją miastowość i otworzyć się na interpretację mieszczucha, wcale się nim nie stając. Dopuszczenie do głosu mieszczuchów wydaje się obecnie konieczne przy analizie miejskiej rzeczywistości. Świat ruderalnych komórek lokatorskich, obskurnych klatek schodowych, konfliktogennych garaży, demolowanych ławek i oznaczonych sprejem bram jest światem wciąż odkrywanym. To świat subtelnie zachowywanej tradycji, rodzinnych i osiedlowych rytuałów, eliminacji dali, narracji nabywania chleba i mleka, znaczenia sztucznych kwiatów i innego niby-kiczu, bogactwa balkonów i loggi, czujnego oka psów obserwatorów tkwiących w letargu na parapetach, pozornej banalizacji gumek do włosów, antyśmieciowości woreczków po czipsach, biesiadyzacji chińskich zupek na sucho, wspól-noty spluwania, symboliki akcesoriów drzwi wejściowych i okiennych, refleksji nad zanikiem budek z piwem, mikromityzacji żabki i biedronki, makromityzacji wolności i dorosłości. To świat mieszczucha, miejskiego tubylca, mieszkańca zabudowy śródmiejskiej − system współpracujących z sobą elementów nie mniej złożony niż kultura Hopi lub Innuit. To real-na kulturka podwórka, którą mieszczuch dekoduje perfekcyjnie i która, w myśl definicji Christophera Alexandra5, stanowi część większej całości − miasta, którego (jak przypomina z kolei Kevin Lynch) ani mieszczuch, ani miastowy nie są w stanie ogarnąć ani nim zarządzać6. Struktury owego świata mieszczuch nie zwerbalizuje − miastowy owszem, jeśli tylko zechce ją zdekodować.

4 W. Welsch, Nasza postmodernistyczna moderna, Warszawa 1998.5 Zob. Ch. Alexander, A City is Not a Tree, [w:] tegoż, Human Identity in the Urban Environment, ed. G. Bell, J. Tyrwhitt, New York 1992.6 Zob. K. Lynch, Obraz miasta, Kraków 2011.

autoportret 1 [36] 2012 | 38 autoportret 1 [36] 2012 | 39

Page 3: Anna Rumińska - Mieszczuch kontra miastowy

Język mieszczucha, postrzegany przez pryzmat modelu języka miastowego, projektującego rzeczywistość7, bywa niedopuszczany do rangi przedmiotu badań; szybciej uznany zostaje za zbędny element docelowej struktury, przeznaczony do eliminacji. Michael Fleischer, specjalista od komunikacji społecznej, postuluje: „trzeba po prostu brutalnie oczyścić dzielnicę z ludzi, których w niej nie chcemy. Nie mam nic przeciwko nim, to są tacy sami ludzie, jak ja, ale oni się nie nadają do kultywowania takich miejsc jak Nadodrze”. „Tacy sami jak ja”? Z pewnością nie. Uprzedmiotowienie ludzi jako nieprzystających do odgórnie narzuconej wizji postuluje nie tylko Fleischer8. Owemu światu nie przyznaje się prawa do bycia elementem kon-stytuującym tożsamość zbiorową lub tożsamość miejsca (owego genius loci, za którym tęsknią architekci tradycjonaliści) – tym bardziej, że ulega on stopniowemu zatraceniu i eliminacji. Duch miejsca wciąż JEST, lecz pozo-staje czytelny dla wybranych. Implozja rozumu dyktuje opis gęsty − zejście z piedestału „kultury wysokiej” na pozornie płaskie równiny „kultury niskiej”. W osiedlowym realu nie ma miejsca na pytanie, „czy mogę się dosiąść?”, tak zapyta tylko obcy: badacz wkraczający na śliski grunt sobie obcych. Zajmując miejsce przy nieoswojonym stole, podejmujemy wyzwanie przyjęcia tożsamości zastanej lub zachowania własnej − bez względu na to, czy ktoś jest antropologiem, czy innym specjalistą, czy może „nie ma nawet matury”9. Trwałość tej pierwszej opcji jest dla badacza pozorem, lecz dla uczestnika kultury − tak zwanego informatora lub tubylca − koniecznością. Tożsamość lokalna, ów metaforyczny stół, zazdrośnie chroni się przed zbyt-nim tłumem. Dosiadać może się każdy, ale tylko miastowy spyta, czy może, podczas gdy mieszczuch usiądzie z gotowością udzielenia na to pytanie nieplanowanej odpowiedzi.

Miasto, jako lokum przemysłu i handlu, ma ofertę szeroką, lecz jej ob-szerność jest czytelna i osiągalna wyłącznie dla miastowych, podczas gdy mieszczuchy pozostają w mikrokosmosie lokalnych, dużo węższych potrzeb, zasobów i możliwości. Świat mieszczucha to świat porządków zastanych, odwiecznych, tradycyjnych, wzmacniających lokalną społeczność i miesz-

7 Zob. E. Hall, Ukryty wymiar, Warszawa 2009.8 „To, co tutaj mieszka, zaczyna dominować w całej dzielnicy”: takiego sformułowania użył M. Fleischer w swojej wypowiedzi podczas spotkania „Śniadania mistrzów” w Infopunktcie przy ul. Łokietka 5 na osiedlu Nadodrze.9 To wypowiedź jednego z informatorów badań terenowych przeprowadzanych w ramach projektu „eMSA Kulturka Podwórka”.

czucha jako jednostkę. Dzień jest dniem, noc nocą, śmieć śmieciem, smród smrodem, głupek głupkiem, kotlet kotletem, a ci, którzy mieszają porządki, są wariatami. Nie tworzy się tu zbitek typu kotwa chemiczna − jest albo kotwa (przyrząd ze stali), albo chemia (nie-przyrząd, substancja), a na okre-ślenie tego czegoś jest przecież tradycyjny, dobry wyraz: klej. Rozum miasto-wego łatwo przyswaja postmodernistyczne oksymorony, na przykład kotwę chemiczną, biodegradowalny plastik, kotlet sojowy, ciepłe lody lub piwo bezalkoholowe; dla mieszczucha jest to pomieszanie-z-poplątaniem. Jest więc kotwa koniecznie stalowa, klej koniecznie mocny, plastik koniecznie trwały, nowe tworzywo (cornastik?) koniecznie ulegające rozkładowi (wszak sztuczne nie jest, bo wzięte z natury), kotlet koniecznie wieprzowy, soja koniecznie roślinna, pianka ciepła, lody zimne, piwo alkoholowe, a inne napoje koniecznie bezalkoholowe (po które można wysłać „dzieciaka”). Mieszczuch nie odrzuca smrodu, toleruje go bez dramatyzmu. Podobnie, jak miastowy, marzy o zapachach − woniach przyjemnych, modele zapachowe buduje bowiem podobnie na bazie otaczającej rzeczywistości i napływają-cych z niej komunikatów, głównie komercyjnych. W odróżnieniu od swoich dzieci mieszczuch szuka porządku, pozycji i tradycji − choćby w zawieraniu znajomości. Tutaj rytualne przejście „na ty” podczas nocnej libacji nie koń-

fot.

: a. r

um

ińsk

a

Kondycję ulicy można ocenić na podstawie potencjału splotu, a nie nasycenia tranzytu pieszych lub podmiotów handlu. Na zdjęciu ul. Szewska we Wrocławiu w czasie wydarzenia Splot Szewska 2

autoportret 1 [36] 2012 | 40 autoportret 1 [36] 2012 | 41

Page 4: Anna Rumińska - Mieszczuch kontra miastowy

czy się wraz z wytrzeźwieniem i powrotem do porządku dnia (tryb charak-terystyczny dla miastowych). Młode pokolenie mieszczuchów niewątpliwie bliższe jest miastowym; dopóki nie określą swojej tożsamości jako tożsa-mości mieszczuchów, nie widzą niczego niestosownego w oksymoronach i mieszaniu porządków. Chrupią ziemniaki o smaku grzybów, żują plastik o smaku jagód, podcierają się truskawkami, na podłogach chcą mieć morską bryzę, a zeszyty gumować różami. Nie ma miejsca na zwyczajność, porzą-dek, tradycyjne podziały − ma być nowocześnie, multitaskingowo i daleko od natury. Drastycznie i solidarnie (jak rzadko kiedy!) zareagowały parę lat temu wrocławskie hipermarkety (popierane przez prasę), protestując prze-ciw sprzedaży tak zwanych Śmierdzieli, fascynujących laleczek przywraca-jących równowagę zapachów i smrodów, które ambitni Rodzice Wszystkich Grzecznych Dzieci10 zdecydowanie odrzucili. Edukacja olfaktoryczna została uniemożliwiona. W sprzedaży pozostała jedynie Perfumella, wersja pięknie pachnących laleczek „dla dziewczynek”. Śmierdziele − wersja chłopacka − przywracały zafałszowanej zapachowo rzeczywistości zatraconą har-monię: dziecko mogło poznać woń zgniłego jaja, starej skarpety, krowiego placka − a smród dekodowany był przez nominację: Kamil Krowi Placek, Poldek Pleśniak, Gienio Gnojowica, Czosnkowy Czaruś, Walduś Wymiotny. Współczesność zabiera dzieciom możliwość poznania zapachu zgniłego jaja, podobnie jak poznania źródła zupy mlecznej, kopytek czy kotleta. Dzieci- -mieszczuchy, zatopione w ponowoczesnej mieszaninie porządków, odrzu-cają nawet współczesne rozumienie śmiecia. Tym, czego się nie chce, nie może być to, o czym się marzy: opakowanie po czipsach czy stara gumka do włosów nie są śmieciami, to mikroteksty kultury, nośniki narracji.

Powiedzenia „my house is my castle” lub „nie przesadza się starych drzew” mają w sobie tyle miłości, co ślubna przysięga „i nie opuszczę cię aż do śmierci”. Tożsamość jest bowiem koherentna z miłością do Miejsca, które dla mieszczucha jest zawsze miejscem antropologicznym11; jest ona obarczona terytorialnym umiłowaniem. Mieszczuch, podobnie jak wie-śniak, nie opuści Miejsca (jego zwykłego miejsca) – będzie narzekał, maru-dził, zrzędził, walczył, kłócił się, ale go nie zostawi. Uznawanie nie-miejsc za Miejsca jest wpisane w tożsamość mieszczucha. Tożsamość miastowego fluktuuje, jest zmienna, aterytorialna, płynna, daje coraz to nowe okazje

10 To już swoista, odrębna kultura miejska.11 Zob. M. Augé, Nie-miejsce. Wstęp do antropologii hipernowoczesności, Warszawa 2010.

do zmiany terytorium, towarzystwa, statusu lub stylu życia, prowoku-je i zachęca do zmian, odwiecznie przypomina, że „nie musisz się tutaj męczyć” − „nie musisz mieć właśnie TEJ tożsamości”. To jest tożsamość go-ścia hotelowego, gdzie hotelem jest osiedle lub miasto. Miejski wędrowiec, architekt lub urbanista mija cudze terytoria z perspektywy samochodu, dążąc w swym non-stop zmiennym celu. Miastowy jest jak taksówkarz − nigdy nie wie, dokąd wezwie go klient. Jest w ciągłym ruchu, a w tym czasie mieszczuch siedzi i „zawija sreberka”… obserwuje, chłonie, czuje, widzi, słucha, wącha, słyszy − buduje swoje JA. Ignoruje odczucie dali, odległości od swych celów, o ile są w jego zasięgu. Dla niego nie ma „końca historii” ani „końca człowieka”, bo te istnieją zawsze w czasie lokalnym i cyklicznym. Dzieci do dziesiątego roku życia nie mają prawa wałęsać się po mieście bez opieki − dzieci miastowe pozostają więc pod opieką, podczas gdy dzieci mieszczuchowe kursują poza obszar kwartału i osiedla już w wieku około sześciu lat. Miastowy powie: „dziecko bez opieki, jakie biedne”, mieszczuch: „dziecko samodzielne, niech sobie radzi”. Czasem so-bie nie radzi, czasem próbuje nawet popełnić samobójstwo12, ale na pewno uczy się tej swoiście pojmowanej anty-pedagogiki13. Zasięg tych wędrówek wzrasta wraz z nim − po dziesiątych urodzinach dziecko może zgodnie

12 Sytuacja taka zdarzyła się kilkakrotnie w szkołach na wrocławskich osiedlach śródmiejskich.13 Zob. H. von Schoenebeck, Antypedagogika. Być i wspierać zamiast wychowywać, Warszawa 2007.

fot.

: a. r

um

ińsk

a

Od- i do-społeczne ławki są doskonałym narzędziem trwałego i taniego badania relacji w miejskiej przestrzeni publicznej oraz skali kapitału i zaufania społecznego.

autoportret 1 [36] 2012 | 40 autoportret 1 [36] 2012 | 41

Page 5: Anna Rumińska - Mieszczuch kontra miastowy

z prawem poruszać się samodzielnie w przestrzeni publicznej, choć mało który miastowy zauważa ten inicjacyjny moment.

Punktem odniesienia nie tylko dla dziecka, ale również dla każdego miesz-czucha i miastowego jest zawsze DOM, kwartał, ulica. Ze wzrostem skali i poziomu percepcji ulega on rozszerzeniu, przyjmując formę proporcjonal-nego do owego rozszerzenia punktu strefowego lub przestrzennego. W ska-li myszy (czyli domu) środkiem kosmosu jest mieszkanie lub własny pokój; w skali wróbla (kwartału lub osiedla) jest nim dom (kamienica, blok, willa); w skali bociana (miasta) − kwartał lub osiedle. Gatunki zwierząt są różnicującą metaforą odwołującą się do rewirów ich funkcjonowania, które badają etolodzy cytowani przez Edwarda Halla14. Osiedle Plac Grun-waldzki i jego okolice, zbadane pod tym kątem w kilku moich projektach, wykazuje ogromną rozbieżność w percepcji makro i lokalnej, a map-ping kontekstualny zastosowany w tych badaniach dostarcza wniosków o rozbieżności percepcji, które operują różnymi skalami15. Percepcja ulicy Szewskiej zdiagnozowana w działalności placemakingowej16 i badaniach terenowych metodą makiety mentalnej pozwala określić sposób kodowa-nia przestrzeni przez miastowych i mieszczuchów oraz odczytywania jej znaków. Makieta mentalna, dla wielu zaskakująca, lecz łatwiejsza i atrak-cyjniejsza do wykonania niż mapa, pokazuje trójwymiarowo semiotykę przestrzeni17. Na tej kanwie można wysnuć niejedną narrację: doczekali-śmy się wielu Historii − Wrocławia, Litwy czy Polski, jest też jednak Histo-ria Ulicy Szewskiej. Jak brzmiałaby historia Nadodrza? Ołbina? Historia Placu Grunwaldzkiego? Historia Osiedla? Te historie winny pisać mieszczu-chy piórami miastowych, jednak wobec rozbieżności porządków i narracji uzależnionych między innymi od skali percepcji18 wydaje się to utopią.

14 Zob. E. Hall, dz. cyt.15 Zob. badania terenowe autorki w ramach projektów: PR.PRL.12.13.14. Manhattan, PR.PRL.Interpretacje, Przestrzeń dla ludzi, ludzie dla przestrzeni, Kulturka Podwórka i in. prowadzone od 2006 roku.16 Zob. projekt Splot Szewska, splotszewskawro.pl oraz publikacje na ten temat, np. a przykład http://issuu.com/emsa.relacje/docs/szewska_badania_ter_ruminska_2009-2010 oraz http://issuu.com/emsa.relacje/docs/pytania_splot.17 Zob. nieopublikowane badania autorki nad percepcją i recepcją przestrzeni publicznej ulicy Szewskiej przeprowadzone metodą makiety mentalnej, dostępne na stronie: https://picasa-web.google.com/105259009233878765810/MentalModelMaquetteSzewskaStreet#.18 Jest to szczególnie widoczne, gdy zestawić wywiady terenowe i zapisy „Studium uwarun-kowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Wrocławia”, zob. http://wrosystem.um.wroc.pl/beta_4/webdisk/61529/3249ru04z01-Tom1.pdf.

W autorskim opisie filmów Luca Godarda Łukasz Ziomek cytuje na po-czątek wypowiedź z filmu Made in USA, nadając jej rangę motta swojego tekstu: „Dramat mojej świadomości polega na tym, że utraciłam świat i chcę odnaleźć siebie, jednocześnie się w tym zatracając”19. Owe motto dotyczy nas wszystkich, odkąd mamy świadomość braku własnego JA, od kiedy dążymy do skonstruowania własnej lub zbiorowej tożsamości. Bycie w mieście, jak i w każdej innej jednostce osadniczej, opiera się na oksy-moronizacji, tworzeniu przeciwieństw, choćby (jak pokazuje to głębsza analiza) były one pozorne. Ten proces budowania konfliktu oraz jednocze-sne usilne próby jego eliminacji towarzyszą życiu w mieście (i nie tylko tutaj), odgrywa także istotną rolę w konstruowaniu tożsamości – również opartym na dychotomii, dialektyce, sprzeczności. „Tożsamość miejska” to brak tożsamości w rozumieniu lokalnym – może to oznaczać związanie nie z żadnym Miejscem lokalnym, lecz z miastem jako modelem życia/bycia. To giddensowska tożsamość nowoczesności – makrotożsamość elastyczna.20 To jest już dychotomia, bo w skład tożsamości makro wchodzi wiele tożsamości lokalnych, z którymi nosiciel tożsamości makro się nie identyfikuje, lecz których istnieniu nie zaprzecza. Termin „tożsamość miejska” to zatem prosty i zamknięty (pozornie) oksymoron oraz złożony konstrukt osobowo-ści i modelu bycia.

19 Zob. Ł. Ziomek, Godard. W poszukiwaniu straconych tożsamości, „Kino” 2011, nr 10.20 Zob. A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość, Warszawa 2007.

Osiedlowe podwórka wrocławskiego Ołbina – terytorium życia i walki mieszczuchów oraz badań miastowych

fot.

: a. r

um

ińsk

a

autoportret 1 [36] 2012 | 42 autoportret 1 [36] 2012 | 43

Page 6: Anna Rumińska - Mieszczuch kontra miastowy

Czy może istnieć coś takiego jak „miejska tożsamość lokalna”, skoro miejskość (wolność, swoboda, obszerność, fluktuacja, zmienność) narzuca nie-lokalność, a lokalność (ograniczenie, przywiązanie, tradycja, zwyczaj, cykliczność) generuje nie-miejskość? Jeśli postanowimy przyjrzeć się bliżej dialektyce tych kategorii, stwierdzimy, że przymiotniki użyte w tym pojęciu odnoszą się do dwóch odmiennych porządków. Jeśli określenie „miejski” odniesiemy do terytorium, a przymiotnik „lokalny” do świado-mości, konstrukcja stanie się akceptowalna. Innymi słowy, poprzez „miej-ską tożsamość lokalną” możemy wyrażać świadomość bycia w warunkach lokalnych ulokowanego w szerokim zbiorze warunków makro. Podobnie konstytuuje się pojęcie „myśleć globalnie, działać lokalnie” − kolejna oksymoronizacja sposobu istnienia w przestrzeni miejskiej (a nawet me-tropolitalnej) i wiejskiej popularna w terminologii jednostek administracji publicznej i dotacyjnych programów unijnych.

W śródmiejskich kamienicach funkcjonują plemiona złożone z około pięć-dziesięciu członków, jednak to nie one są uznawane przez miastowych za podstawę nowoczesnej tożsamości miejskiej, narodowej lub europejskiej. Nie tę tożsamość lokalną miał na myśli Bronisław Geremek w wywiadzie

udzielonym Philippowi Nicoletowi w 2008 roku, gdy wspólne projekty lu-dzi różnych regionów identyfikował z wspólną tożsamością, a odrzucenie państwa narodowego uznawał za warunek konieczny integracji europej-skiej21. Opozycja Unia Europejska/państwo narodowe odpowiada swoją strukturą omawianej tu opozycji miasto/osiedle (lub nawet kwartał). Formuła myślowa NIMBY22 może być zatem przywołana na różnych pozio-mach analizy i interpretacji. I tak jak Bronisław Geremek mówił o wspól-nocie europejskiej, że „prawdziwa Europa jest Europą wielu tożsamości”, tak też w skali ogólnomiejskiej można stwierdzić, iż „prawdziwe miasto jest miastem wielu tożsamości”. Czy ma ono jednak własną tożsamość?

Profesor Geremek zasygnalizował jedynie w swoim wywiadzie rolę oby-watela − mieszkańca, o którym tu mowa − i przypisał mu funkcję istoty konstytuującej wspólnotę. „Obywatelstwo europejskie” prowadzi wprost do lokalnej postawy obywatelskiej i nie jest to tylko gra rzeczowników z przymiotnikami, lecz przywołanie hierarchicznego modelu interpretacji tożsamości. Pewną koherencję może przynieść nieco dziennikarska teoria globalizacji lokalności Thomasa Friedmana23.

Głoszone przezeń spłaszczenie świata, realizowane choćby poprzez Internet i system podwykonawczy (o czym rok wcześniej pisał, mniej kategorycznie, Benjamin Barber24), zasadza się na percepcji globalnej, która w skali lokalnej traci sens. Globalizacja lokalności to według słów Friedmana „pokazanie własnej kultury światu”. Poprzez analizę wytwo-rów muzycznych i kulinarnych Friedman dochodzi do wniosku, iż „to, że wykształceni ludzie w krajach rozwijających się mogą pracować w swoich zawodach, nigdzie nie emigrując, sprawia, że lokalne kultury mają więk-sze szanse na ocalenie”25. To dowód na to, że Polska krajem rozwijającym się nie jest, wielu bowiem, choćby w środowisku architektów, wielu wyso-ce wykształconych i bardzo zdolnych młodych ludzi emigruje na Zachód

21 Zob. B. Geremek, Głos w Europie, Kraków 2010.22 Skrót NIMBY oznacza Not In My Backyard, czyli „nie na moim podwórku” i stanowi w dys-kursie tożsamościowym symbol partykularyzmu.23 Określenie zapożyczone od urodzonego w Indiach eksperta od globalizacji i tożsamości kulturowej, Indrajita Banerjee. Zob. T. L. Friedman, Świat jest płaski. Krótka historia XXI wieku, Poznań 2006, s. 515.24 Zob. B. Barber, Dżihad kontra McŚwiat, Warszawa 2005.25 T. L. Friedman, dz. cyt., s. 514.

Znakowanie/ozdabianie ciała to praktyki dobrze znane w grupie młodych wrocławianek z osiedla Ołbin. Szczególnie ważne są więzy przyjaźni i siostrzeństwa najbardziej rozwinięte wśród dziewcząt starających się wzmocnić swoją wciąż wątłą tożsamość.

fot.

: a. n

owel

-śm

igaj

autoportret 1 [36] 2012 | 42 autoportret 1 [36] 2012 | 43

Page 7: Anna Rumińska - Mieszczuch kontra miastowy

w poszukiwaniu ambitnej i kreatywnej pracy. System edukacji akademic-kiej ich w tym wspiera poprzez organizację programu Erasmus, z którego często wcale nie wracają, kończąc studia na Zachodzie lub pracując bez wymarzonego mgr. inż., który przestaje być celem samym w sobie26.

Dalej Friedman nadmienia, że „kultury są osadzone w środowisku” – a zatem zapewne i tożsamość, osadzona w kulturach, bazuje na lokalnym środowisku i dzięki spłaszczeniu świata nie jest zagrożona. Przyznaję mu rację, lecz wyłącznie w kontekście tożsamości mieszczucha, mieszkań-ca kamienicy przy ulicy X-owskiej. W przypadku miastowego, którego tożsamość fluktuuje pomiędzy terytoriami, kultury są osadzone w świa-domości jednostki, która zmieniając terytorium, wprowadza je do nowego rewiru − jak silnie i z jakim skutkiem, to insza inszość. Młodzi architekci przebywający na Zachodzie wtapiają się w ograniczonym zakresie w lokal-ną tożsamość miejsca lub grupy. Zdarza się, że mimo działań globalnych nadal myślą lokalnie, według kryteriów grupy własnej, opuszczonej nieja-ko z konieczności, która przysłania wolność wyboru. Rozróżnienie między mieszczuchem i miastowym jest narzędziem opisu − dobrze, jeśli osiągnie on odpowiednią głębię i pokaże własną złożoność. Friedman również to za-uważa, twierdząc, że wyżej opisani młodzi architekci „mogą wykorzystać spłaszczenie świata, by nie tracić kontaktu ze swoją kulturą”27.

W końcu dociera jednak autor do wytęsknionej przeze mnie koherencji: „siły różnicujące są dziś niemal równoważne siłom ujednolicającym świat”. Uderzeniowa siła tytułu książki wydać się może zatem jedynie zabiegiem komercyjnym, skądinąd rzeczywiście skutecznym. Wspomniany mieszczuch wydaje się wolny od dylematów, gdyż jego lokalność z pewno-ścią nie staje się globalna. Mieszczuch żyje medialną fikcją, której dość spontanicznie używa do konstruowania własnej tożsamości − przepełnio-ny mitem o potencjalnych modelach własnego życia, o mieście jako jego krainie szczęśliwości, wreszcie o szczęściu za wszelką cenę, do którego dąży często na oślep. Jednocześnie wykonuje czynności określane mianem prozaicznych konstytuujące najsilniej, lecz w nieuświadomiony sposób jego lokalne JA − kupuje chleb i mleko (bułki są już za drogie i mało wydaj-

26 Zob. A. Rumińska, MEA Odjechani?, Wrocław 2009; zob. też http://issuu.com/emsa.relacje/docs/mea_odjechani/1.27 T. L. Friedman, dz. cyt., s. 515.

ne gastronomicznie), na ławeczce popija piwo lub strzela setki z innymi tu-bylcami, peroruje na skwerku na temat beznadziejnych działań polityków i urzędników, które wciąż utrudniają mu osiągnięcie owego wyśnionego szczęścia − szczęścia uświadomionego, zmityzowanego. Z drugiej strony wspomniana fikcja jest w pełni konstruktem tożsamościowym, buduje bowiem lokalną kulturę mieszczucha. Gdyby jej zabrakło, nie miałby może do czego dążyć. Ta dychotomia nadaje codzienności mieszczucha wymiar tragiczny, wymiar ciągłego niezadowolenia, dążenia do Lepszego Bytu. W tym zatem mieszczuch niczym nie różni się od miastowego, dla którego fikcja jest planem do zrealizowania, a nie odległym, nierealnym, arkadyj-skim celem.

Świadomość odnalezienia własnego JA nie ma prawa być uświadomiona, im większa bowiem świadomość, tym większa niemożność odnalezienia tego JA − wracając do godardowskiego dylematu tożsamości i podmiotowo-ści. Tożsamość mieszczucha jest jak animistyczna nieświadomość własnego człowieczego bytu, przekonanie, że jest się w bycie ducha − zwierzęcia, chmury, wiatru, drzewa lub skały. Mieszczuchem jest więc najbardziej ten, który stara się usilnie być miastowym, którego świadomość bycia w mieście jest sprowadzona do struktury stref (kwartałów) i sieci szlaków (ulic) między nimi. Świadomość oferty miasta niesie natychmiastową transformację z mieszczucha w miastowego, dychotomiczne oddalenie od miasta, jako terytorium tożsamości, i przybliżenie doń, jako do hiperato-mu pełnego elektronów ofert. Los tragiczny, ale i los dialektyczny. Inter-pretację lokalności bliską Friedmanowskiej przytaczają Roland Robert-son28, a za nim Waldemar Kuligowski29, obaj piszący o glokalizacji.

Badając tożsamość miejską, czyli myśląc o tożsamości makro i globalnie, w opisie gęstym konieczne jest odwołanie do skali obszernego terytorialnie miasta − nazywam ją metaforycznie skalą bociana. Dopiero w skali myszy, to jest w percepcji na poziomie obiektu lub punktu, ujawniają się niuanse tożsamości niemożliwe do odkrycia w pierwszym ujęciu. Społeczności kamienicowe stanowią grupę silnie zintegrowaną i mają silną tożsamość

28 Zob. R. Robertson, The Conceptual Promise of Glocalization: Commonality and Diversity, http://arte-fact.mi2.hr/_a04/lang_en/theory_robertson_en.htm.29 Zob. W. Kuligowski, Gdzie coca-cola ożywia zmarłych, „Polityka” 25.09.2006, nr 30; http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/niezbednikinteligenta/193087,1,czy-uzasadniona-jest-teza-o-rozrastajacej-sie-zachodniej-monokulturze.read.

autoportret 1 [36] 2012 | 44 autoportret 1 [36] 2012 | 45

Page 8: Anna Rumińska - Mieszczuch kontra miastowy

lokalną (punktową, obiektową, bazującą na konkretnym budynku30), być może nawet silniejszą niż liczne zbiorowisko mieszkańców tak zwanego bloku mieszkalnego. Socjologia blokowisk podsuwa przykłady wskazujące, że blok nie musi być synonimem dezintegracji31. W bloku mieszkalnym nie wszyscy lokatorzy są jednak świadomymi członkami społeczności. Dobrym przykładem może być kamienica przy ulicy Rejtana 5 we Wrocławiu, o któ-rej w lipcu 2009 roku na łamach „Gazety Wyborczej” pisała Magdalena Piekarska, a w której państwo Kochelowie mieszkają od 58 lat32. Stwierdze-nie jednej z mieszkanek, zacytowane przez autorkę tekstu, że „obcy nie ma do nas wstępu” prezentuje jakże znaną antropologii opozycję, na której zasadza się tożsamość lokalna. W „czworakach” lub w dużych wieloro-dzinnych kamienicach liczba mieszkańców wydaje się zbyt mała, by móc stanowić podstawę dla integracji i budowy zbiorowej tożsamości lokalnej. Wobec wyraźnie (dzięki niskiej liczebności) zaznaczającej się sprzeczności interesów trudno tu o zgodność lub nawet zdecydowaną większość głosów potrzebną do podjęcia potencjalnej decyzji końcowej. Niewiele więc się zmienia − trwamy w plemiennej strukturze, nieco inne są jedynie jej formy i maski.

Marshall McLuhan pisząc o retrybalizacji, ubiegł o wiele lat posłankę Annę Muchę, która wspomniała, z przykrymi zresztą skutkami, o senio-rach chodzących do przychodni nie po to, by się leczyć, lecz „dla rozryw-ki”. Polityczce niepolitycznie tak stwierdzić, z antropologiem jest inaczej. Rację ma Anna Mucha: przychodnia, apteka, poczta i sklep z warzywami/spożywczy to zaskakująco mało doceniane ośrodki kształtowania tożsamo-ści lokalnej, centra animacji mieszczuchów, w których zanikają podziały na płeć, status społeczny lub wygląd. Choć nie można powiedzieć, żeby ta ostatnia kategoria nie była istotna. To już jednak inna historia.

Dziękuję Przyjacielowi D.D. za rozmowy o tożsamości i konsultacje niniejszego tekstu.

30 Dlatego też wspólnoty lokalne (tak zwane mieszkaniowe) zabiegają o renowację kamienic bez względu na wartość, jaką mają owe budynki z perspektywy historii sztuki. Sprzeczności tych dwóch porządków dowiodły mapy mentalne z badań na obszarze Placu Grunwaldzkiego przeprowadzonych przez autorkę w latach 2008–2011.31 Interesującym przykładem jest tu budynek Superjednostka w Katowicach.32 Zob. M. Piekarska, Na Rejtana chce się żyć, „Gazeta Wyborcza” 10.07.2009.

autoportret 1 [36] 2012 | 44 autoportret 1 [36] 2012 | 45