Aleksander Łupienko, Kamienica - historia prywatna

8
C złowiek, tak jak i zwierzę, nie jest i nie potrafi być obojętny na przestrzeń. Jak wykazał w swej głośnej książce Edward T. Hall, za- gęszczenie osób w przestrzeni oraz odległości między nimi mają duży wpływ na psychikę 1 . Przestrzeń najbliższa człowiekowi jest szcze- gólną przestrzenią – przestrzenią intymną (jej wielkość jest różna w różnych kulturach, ale samo jej odczucie jest biologicznie wpisa- ne w ludzką psychikę). Człowiek ma tenden- cję do wydzielania w przestrzeni niewidzial- nych barier, a także przypisywania pewnym przestrzeniom konkretnych i stałych funkcji (Hall nazywa je przestrzeniami trwałymi). Granice ludzkiej przestrzeni intymnej zo- stały utrwalone w czasach prehistorycznych poprzez zbudowanie ścian domu, w obrębie których przestrzeń intymna ulega dodatko- wemu wzmocnieniu 2 . Co ważniejsze – prze- strzeń wewnątrz domu nabiera intymnych, 1 E. T. Hall, Ukryty wymiar, Warszawa 1978. 2 Y. F. Tuan, Przestrzeń i miejsce, Warszawa 1987. prywatnych cech na stałe, czyli nawet wtedy, gdy w środku nie znajduje się człowiek. Niezbędne warunki do powstania przestrzeni prywatnej, jak widać, istniały niemal od za- wsze, nie zawsze jednak przestrzeń prywat- na była doceniana. Istnienie samej przestrzeni prywatnej jed- nostki, jak również mieszkania nie zawsze było uświadomione w takim samym stopniu. Dobrym przykładem takiego stanu rzeczy są średniowieczne wnętrza pałacowe. Angiel- skie halle znajdowały się w bliskości wejścia i były wielofunkcyjnymi salami, w których zwykli jadać możnowładcy otoczeni wian- kiem wasali, klientów i gości, a dostępu do gospodarza przed pośledniejszymi biesiadni- kami nie broniły ściany prywatnej jadalni, ale odległość przy stole. Przyjęło się po- wszechnie uważać, że człowiek średniowiecz- ny miał bardzo ograniczoną prywatność – nie posiadał na własność nawet własne- go ciała, w całości był zależny od więzów wspólnoty. Istniały oczywiście przestrzenie odosobnienia czy miejsca spoczynku, ale nie były one ściśle odseparowane. Ludzie spali na przenośnych łożach, w salach, które mogły już od rana pełnić bardziej publiczne funkcje. Przestrzenie publiczne i prywatne tworzyły więc spójną, nawzajem przenikają- cą się całość. Ten stan zaczął stopniowo ulegać zmianie w czasach nowożytnych. Znanym i eksploato- wanym wyjaśnieniem tych przemian było od- krycie wartości jednostki ludzkiej (renesan- sowy humanizm) i ludzkiej osobowości z jej duchowym wnętrzem (reformacja) w czasach renesansu. Szczególnie przyczyniła się do tego reformacja poprzez położenie nacisku na jednostkowe sumienie i modlitwę. Sam fakt postępującej alfabetyzacji społeczeństwa miast i pojawienie się fenomenu indywidu- alnej lektury stworzył jedną z alternatyw dla zbiorowego, kolektywnego modelu życia. Upowszechnienie umiejętności pisania dało początek nowym, intymnym formom literac- kim, takim jak dziennik. Obok tego postępo- Aleksander Łupienko kamienica – historia prywatna autoportret 2 [31] 2010 | 20

Transcript of Aleksander Łupienko, Kamienica - historia prywatna

Page 1: Aleksander Łupienko, Kamienica - historia prywatna

Człowiek, tak jak i zwierzę, nie jest i nie potrafi być obojętny na przestrzeń. Jak wykazał w swej głośnej książce Edward T. Hall, za-

gęszczenie osób w przestrzeni oraz odległości między nimi mają duży wpływ na psychikę1. Przestrzeń najbliższa człowiekowi jest szcze-gólną przestrzenią – przestrzenią intymną (jej wielkość jest różna w różnych kulturach, ale samo jej odczucie jest biologicznie wpisa-ne w ludzką psychikę). Człowiek ma tenden-cję do wydzielania w przestrzeni niewidzial-nych barier, a także przypisywania pewnym przestrzeniom konkretnych i stałych funkcji (Hall nazywa je przestrzeniami trwałymi). Granice ludzkiej przestrzeni intymnej zo-stały utrwalone w czasach prehistorycznych poprzez zbudowanie ścian domu, w obrębie których przestrzeń intymna ulega dodatko-wemu wzmocnieniu2. Co ważniejsze – prze-strzeń wewnątrz domu nabiera intymnych,

1 E. T. Hall, Ukryty wymiar, Warszawa 1978.2 Y. F. Tuan, Przestrzeń i miejsce, Warszawa 1987.

prywatnych cech na stałe, czyli nawet wtedy, gdy w środku nie znajduje się człowiek. Niezbędne warunki do powstania przestrzeni prywatnej, jak widać, istniały niemal od za-wsze, nie zawsze jednak przestrzeń prywat-na była doceniana.

Istnienie samej przestrzeni prywatnej jed-nostki, jak również mieszkania nie zawsze było uświadomione w takim samym stopniu. Dobrym przykładem takiego stanu rzeczy są średniowieczne wnętrza pałacowe. Angiel-skie halle znajdowały się w bliskości wejścia i były wielofunkcyjnymi salami, w których zwykli jadać możnowładcy otoczeni wian-kiem wasali, klientów i gości, a dostępu do gospodarza przed pośledniejszymi biesiadni-kami nie broniły ściany prywatnej jadalni, ale odległość przy stole. Przyjęło się po-wszechnie uważać, że człowiek średniowiecz-ny miał bardzo ograniczoną prywatność – nie posiadał na własność nawet własne-go ciała, w całości był zależny od więzów wspólnoty. Istniały oczywiście przestrzenie

odosobnienia czy miejsca spoczynku, ale nie były one ściśle odseparowane. Ludzie spali na przenośnych łożach, w salach, które mogły już od rana pełnić bardziej publiczne funkcje. Przestrzenie publiczne i prywatne tworzyły więc spójną, nawzajem przenikają-cą się całość.

Ten stan zaczął stopniowo ulegać zmianie w czasach nowożytnych. Znanym i eksploato-wanym wyjaśnieniem tych przemian było od-krycie wartości jednostki ludzkiej (renesan-sowy humanizm) i ludzkiej osobowości z jej duchowym wnętrzem (reformacja) w czasach renesansu. Szczególnie przyczyniła się do tego reformacja poprzez położenie nacisku na jednostkowe sumienie i modlitwę. Sam fakt postępującej alfabetyzacji społeczeństwa miast i pojawienie się fenomenu indywidu-alnej lektury stworzył jedną z alternatyw dla zbiorowego, kolektywnego modelu życia. Upowszechnienie umiejętności pisania dało początek nowym, intymnym formom literac-kim, takim jak dziennik. Obok tego postępo-

Aleksander Łupienko

kamienica – historia prywatna

autoportret 2 [31] 2010 | 20

Page 2: Aleksander Łupienko, Kamienica - historia prywatna

wało bogacenie się warstwy średniej miast, a w szczególności – podnoszenie jakości życia i komfortu wewnątrz domostwa.

Narodem, który najwcześniej wyraził explicite w nowy sposób swój stosunek do przestrzeni prywatnej, byli Anglicy. Dla Anglików dom (home) stał się w czasach nowożytnych cen-tralnym punktem całej „domowej ideologii” (domestic ideology), co miało swoje źródło w dwóch niezależnych czynnikach. Pierw-szym była bardzo stara, bo sięgająca XVII wieku, tradycja suwerenności jednostki, ma-jąca swe prapoczątki w XIII stuleciu, a wy-rażona wprost i bez ograniczeń stanowych w 1679 roku w postaci prawa Habeas Corpus Act, chroniącego jednostkę przed bezprawnym uwięzieniem. W owym właśnie XVII wieku Edward Coke napisał słynne zdanie: „Dom jest dla każdego jak jego zamek i forteca”. Obowiązek ochrony prywatności ciała został rozciągnięty na prywatność domostwa.

Drugim źródłem tej ideologii była tradycja religijna. Nobilitacja domu rodzinnego dokonała się dzięki reformacji. Marcin Luter wprzęgał w dzieło odnowy religijnej nie tylko biskupów i kaznodziejów, ale również ojców rodzin − to na nich spoczywał obo-wiązek nauczania domowników, do których należała zarówno żona i dzieci, jak i słudzy i wszyscy pozostający pod dachem pana domu. Dom miał się stać rodzajem świątyni, a ojciec – kapłanem. Późniejsza literatura religijna rozwinęła i pogłębiła ten koncept, dzięki czemu można powiedzieć, że w szes-nasto- i siedemnastowiecznych Niemczech

życie religijne uległo udomowieniu. W Anglii wyrazicielami tej doktryny byli opozycyjni wobec anglikanizmu purytanie.

Dojrzała forma domestic ideology to dopiero XIX wiek. U jej podstaw legła osiemnastowieczna (kolejna) odnowa religijna w duchu purytań-skim, ale nieco przetworzona. Był nią ruch tak zwanych ewangelikalistów3, aktywny w latach 1790-1820. Na ten czas przypada odro-dzona popularność domowego kultu i modli-twy. Przedsiębiorczy, zaangażowani w swoją pracę przedstawiciele warstwy średniej, częstokroć podejmujący w swojej działalności handlowej spore ryzyko, potrzebowali ciszy i wytchnienia domowego, a o odpowiednią atmosferę w domu miała zadbać charaktery-zująca się statecznością, religijnością i przy-wiązaniem do domu małżonka. Dom był więc ostoją, ochroną przed zepsuciem moralnym świata zewnętrznego, miejscem wytchnienia i szczęścia wokół ogniska domowego, a do tego miejscem codziennego kultu religijnego.

To właśnie owa warstwa średnia dokonała wyraźnej separacji spraw prywatnych od spraw zewnętrznych, a wkrótce po tym także separacji strefy prywatnej od strefy publicznej mieszkania. Budynki piętrowe przeznaczone dla jednej rodziny (a więc typ zabudowy charakteryzujący miasta europej-skie od średniowiecza) przetrwały w Londy-nie jako główny element zabudowy do XIX

3 L. Davidoff, C. Hall, Family Fortunes, Men and Women of the English Middle Class 1780-1850, Chicago 1987.

wieku4. Charakterystyczną ich cechą było jak najściślejsze odseparowanie pokoi służących celom prywatnym od przestrzeni, gdzie byli dopuszczani ludzie z zewnątrz. Co więcej, ze strefy „rodzinnej” domu wydzielono całkowi-cie przestrzeń komunikacyjną i mieszkalną dla służby, co umożliwił pomysł sprowadza-nia służby z dalszych pomieszczeń za pomocą dzwonków – służba mogła się znajdować sta-le z dala od gospodarzy, na piętrach dla niej przeznaczonych, a przybywać na wezwanie systemem ukrytych schodów i korytarzyków. W angielskim domu każdy pokój miał nieza-leżne wejście (Anglicy uważali przechodnie pokoje za sprzyjające rozwiązłości). Było to możliwe dzięki rozwiniętemu systemowi korytarzy, nieużywanych wcześniej do tych celów. Trzecią cechą typowo angielską było dzielenie przestrzeni domu na dużą liczbę oddzielnych pokoi, każdy o innym prze-znaczeniu. To wszystko oczywiście w dużej

4 D. J. Olsen, The City as a Work of Art: London, Paris, Vienna, New Haven – London 1986.

Fasada oraz rzuty piwnicy i parteru londyńskiego domu w Eaton Place

za: d

. j. o

lsen

, th

e cit

y as a

wor

k of

art:

lon

don

, par

is, v

ien

na,

new

hav

en –

lon

don

1986

, s. 1

06

autoportret 2 [31] 2010 | 20

Page 3: Aleksander Łupienko, Kamienica - historia prywatna

Inaczej wyglądał zwrot ku prywatności we Francji. Do XVII wieku potrzeba prywatności zdawała się nie istnieć. Widać to zarówno w Wersalu Ludwika XIV (gdzie monarcha nie ma życia prywatnego), jak i w domach warstwy średniej. Na prywatność w mieście mogły sobie pozwolić tylko bogate rody, zamieszkujące pałace (tak zwane hôtels privés, charakterystyczne dla miast dworskich). Pałace te miały wyraźnie wydzielone prze-strzenie prywatne (sypialnie były sytuowane na wyższych piętrach, dla oddzielenia od sal reprezentacyjnych i westybulu wejściowego na parterze). W powszechnym typie kamie-nic (tak zwanych maisons à allée) tak nie było. Były to budynki wielopiętrowe, w których mieściły się mieszkania na wynajem. Układ ich nie sprzyjał prywatności; duża część pokoi była usytuowana w amfiladzie, a więc sypialnie bywały przechodnie. W XVIII wieku do pewnego stopnia stało się normą, że liczne rodziny żyły pod jednym dachem (choć w oddzielnych mieszkaniach).

Zwrot ku prywatności dokonał się najpierw na dworze. Ludwik XV, następca Króla Słońce, preferował przytulne, prywatne pomiesz-czenia oraz intymne spotkania6. To samo cechowało jego następcę. Rewolucja francuska wypowiedziała wojnę temu uprywatnionemu stylowi życia arystokracji: wzorowy obywa-tel miał nie mieć życia prywatnego. Podjęto się bezprecedensowych ingerencji w sprawy

6 J. Habermas, The Structural Transformation of the Public Sphere. An Inquiry into a Category of Bourgeois Sphere, Cam-bridge (Mass.) 1991, oraz N. Castan, Sfera publiczna a życie osobiste, [w:] Historia życia prywatnego, t. 3, Wrocław 2005.

wewnątrzrodzinne, naruszając istniejącą, ale dotąd niewystarczająco uświadomioną strefę prywatną, co stało się jednym z powodów jej późniejszego docenienia. Trwalszą spuścizną rewolucji był zadekretowany jako dogmat egalitaryzm społeczny. Przynależności do warstwy społecznej nie zapewniały już tytuły i urodzenie, konstytuował ją widoczny w ży-ciu codziennym poziom dochodów. Dlatego styl życia warstw średnich musiał być do pew-nego stopnia publiczny, to znaczy widoczny dla oka osób postronnych.

Wpływ powyższego na strukturę budowli mieszkalnych widać w XIX wieku. Ukształ-tował się wtedy typ kamienicy dochodowej z wyraźnie wyznaczonymi strefami prywat-ności, które dalekie były jednak od angiel-skiego ideału domu-twierdzy. Już w latach 1814-1848, szczególnie pod rządami prefekta Sekwany Claude’a-Philiberta de Rambuteau (od 1833 roku), wzdłuż ulic miasta zaczęły wyrastać kamienice o pięciu do siedmiu pię-trach ze sklepami na parterze oraz szerokim, dostępnym publicznie wejściem zadaszonym portykiem (tak zwanym porte-cochère). We-stybul za wejściem nie był strefą prywatną, ale czymś pośrednim. Duża klatka schodowa wiodła do mieszkań, które zajmowały jeden poziom (zwykle od dwóch do czterech miesz-kań na piętrze). Strefa prywatności mieszka-nia stykała się bezpośrednio z przestrzenią obcą, gdyż na klatce schodowej mijało się często osoby, których się nie znało.

Obrońcą, ale i wyraźnym zagrożeniem dla prywatności lokatorów był stróż budynku.

mierze ideał, którego nie udało się osiągnąć większości społeczeństwa. Ci, których nie było stać na własny dom, musieli wynajmo-wać kilka pokoi czy nawet tylko jeden pokój (tak zwane lodgings), co czyniło potrzebę pry-watności jedynie pobożnym życzeniem5.

Podsumowując, można rzec, że angielski zwrot ku prywatności w obrębie domostwa dokonał się dzięki silnej, przedsiębiorczej warstwie średniej, motywowanej z jednej strony względami religijnymi, z drugiej – okolicznościami towarzyszącymi żywioło-wemu rozwojowi gospodarczemu w wielkich, ludnych i zanieczyszczanych metropoliach. Wzór ten musiały przyjąć również warstwy arystokratyczne (ich znaczenie istotnie zmalało w XVIII wieku) oraz dwór. Tradycyj-ny arystokratyczny publiczny i frywolny styl życia przegrał z moralnym, uprywatnionym i rodzinnym stylem życia burżuazji.

5 S. Marcus, Apartament Stories. City and Home in Nineteenth- -Century Paris and London, Berkeley – Los Angeles – Lon-don 1999.

Rzut piętra paryskiej kamienicy przy ulicy Le Tasseza

: m. e

leb,

a. d

ebar

re, l

’inve

nti

on de

l’h

abit

atio

n m

oder

ne.

pari

s 188

0-19

14, b

m. 1

905,

s. 5

1

autoportret 2 [31] 2010 | 22 autoportret 2 [31] 2010 | 23

Page 4: Aleksander Łupienko, Kamienica - historia prywatna

Najczęściej była to kobieta (często wdowa lub niezamężna), której stanowisko pracy znajdowało się w westybulu. Swoją niską pozycję społeczną, stałe przywiązanie do jednego miejsca, w końcu skromne warun-ki mieszkaniowe rekompensowała sobie, wnikając w prywatne życie mieszkańców domu. Do roli takiego „szpiega” predestyno-wał ją poniekąd jej chlebodawca, którym był właściciel domu. „Dozorczyni” taka (consierge) decydowała, kogo wpuścić na klatkę schodo-wą, konsekwentnie więc blokowała dostęp paryskiego Romeo do mieszkania jego pary-skiej Julii; zadaniem amantów było zatem przechytrzenie uważnego kamienicznego cer-bera7. Jej rola była ambiwalentna, oscylowała między interesem właściciela a układem stosunków wewnątrz kamienicy − trzymała raz stronę jednych, raz drugich, w zależności od przymusu, sympatii, a czasem i łapówki8.

Przechodząc teraz do wnętrza francuskiego mieszkania, można oczywiście zauważyć podział na część przeznaczoną dla oka gościa oraz część bardziej od tego oka oddaloną. Granica między tymi strefami nie była jednak taka niezmienna nawet w samym miesz-kaniu. Po pierwsze, w części „publicznej” mieszkania nie było korytarzy, ale stosowano zabudowę amfiladową. Salon, gabinet i nawet główna sypialnia sąsiadowały z sobą w jednej linii. Jedynym rozluźnieniem tej sytuacji było istnienie przedpokoju9 (antichambre), z które-

7 S. Marcus, dz. cyt.8 J. L. Deaucourt, Une police des sentiments: les concièrges et les portiers, „Romantisme” 1990, no. 68.9 D. J. Olsen, dz. cyt.

go również prowadziły drzwi do tych pokoi. Sypialnia była miejscem, gdzie przyjmowano czasem gości (coś niepojętego na Wyspach), a na czas wizyty rzeczy zbyt prywatne chowa-no do przyległego małego cabinet (gdzie były umieszczone też naczynia służące higienie osobistej)10. Nie było także pokoju przeznaczo-nego wyłącznie do jedzenia. Jadalnią stawał się czasowo duży przedpokój, gdyż nie prakty-kowano angielskiego zwyczaju przyjmowania gości podczas jedzenia. W ten sposób angielski system korytarzy nie był potrzebny, a prywat-ności sprzyjały mniejsze pokoje pomocnicze. W mieszkaniu francuskim, „stłoczonym” na jednym piętrze, nie można było sobie pozwolić na przestrzenie zbędne lub rzadko wyko-rzystywane. Na koniec wypada wspomnieć o służbie, która mieszkała z gospodarzami na jednym piętrze, ale w dalszych pokojach.

Taki poziomy układ mieszkania powtarzał się na kilku piętrach z jednym ważnym zastrzeże-niem. Dopóki nie rozpowszechniły się wyna-lezione w latach sześćdziesiątych XIX wieku w Stanach Zjednoczonych windy, mieszkania na różnych piętrach odpowiadały różnym pozio-mom zamożności. Apartamenty na pierwszym piętrze były najwspanialsze, zamieszkiwali je najbogatsi. Drugie piętro było nieco uboższe, a im wyżej, tym było biedniej. Poddasza (a także sutereny) były zaludnione przez najbardziej ubogi i niestały element społeczny (na przykład studentów, samotne kobiety, nieuznanych arty-stów...). Mieszkańcy kamienicy stanowili zatem całe społeczeństwo w miniaturze.

10 Tamże.

Po 1815 roku nastąpił analogiczny zwrot ku prywatności także w Europie Środkowej. Motorem tego zwrotu było mieszczaństwo, coraz bardziej przedsiębiorcze; korzystające z rozwoju stosunków kapitalistycznych. Au-stria oraz środkowe i wschodnie Niemcy nie doświadczyły trwałych rewolucyjnych zmian społecznych. Prusy zaczęły się co prawda odgórnie modernizować, ale celem nie był przewrót w stosunkach społecznych, lecz roz-wój gospodarczy. Wszelkie oznaki ożywienia politycznego warstw średnich i wykształco-nych (tak zwane Wartburgfest w 1817 roku, czy „święto hambaskie” z 1832 roku11), a także ruch rewolucyjny (między innymi karbonariuszy) były tłumione i służyły za pretekst do coraz większej kontroli społeczeństwa przez pań-stwo. W tych okolicznościach masowe uznanie mieszczaństwa zdobył domowy styl życia. Nie-zmącony, rodzinny, spokojny i przeciętny styl życia, przytulny dom z prostym i wygodnym wyposażeniem stały się naczelną koncepcją biedermeieru. Nazwą tą, wywodzącą się od nazwisk bohaterów literackich Ludwiga Eichrodta, można określić uprywatniony mieszczański styl życia – przede wszystkim w Wiedniu i Berlinie12. Podobnie jak w Anglii styl ten bazował na opozycji wobec frywolno-ści żywota arystokraty.

Styl ten nie mógł być jednak narzucony arystokracji i monarchom, jak w Anglii. Nie był też rodzajem opozycji wobec dominującej

11 H. A. Winkler, Długa droga na Zachód, t. I: Dzieje Niemiec 1806-1933, Wrocław 2007.12 R. Krüger, Biedermeier. Eine Lebenshaltung zwischen 1815 und 1848, Leipzig 1979.

autoportret 2 [31] 2010 | 22 autoportret 2 [31] 2010 | 23

Page 5: Aleksander Łupienko, Kamienica - historia prywatna

ideologii państwowej, jak we Francji. Był on raczej rodzajem rezygnacji z udziału w życiu publicznym i równał się porzuceniu aspiracji do odgrywania aktywnej roli politycznej.

Taka była geneza zwrotu ku prywatności domostwa w Europie. Niezależnie od różnic w poszczególnych krajach, apoteoza ogniska i szczęścia domowego była u schyłku XIX wieku już faktem – nawet w Rosji, choć tam w najsłabszym stopniu, ze względu na perma-nentną słabość tamtejszych warstw średnich.

Jak na tym tle plasowała się Warszawa oraz utworzone w 1815 roku Królestwo Kongre-sowe? Ziemie te, pozostające pod zaborem rosyjskim, były jeszcze bardziej zniewolone niż kraje niemieckie. Znaczenie politycz-ne odebrano całemu narodowi, a atrybuty państwowe zaczęły być po upadku powstania listopadowego (1831) stopniowo likwidowa-ne. W kraju tym nastąpił również, o dziwo, zwrot ku prywatności, mający jednak inne

podłoże. Już od lat trzydziestych XIX wieku, z powodu rusyfikacji i coraz pełniejszej kon-troli przestrzeni publicznej, zacisze domowe zyskało niespotykaną wcześniej rangę. Stało się schronieniem przed kontrolą zaborcy, miejscem wykuwania polskich idei patrio-tycznych (szczególna w tym względzie była rola matczynego wychowania), kultywowania języka (zwłaszcza po powstaniu styczniowym, gdy rozpoczęła się rusyfikacja szkolnictwa), obiegu informacji (zatajanych publicznie, jak o zsyłkach na Syberię), w końcu, last but not least, schronieniem dla działalności buntow-niczej. W procesie tym był aktywny cały prze-krój warstw społecznych, a warunkiem było posiadanie oddzielnego mieszkania (rzecz w XIX wieku nieoczywista).

W Warszawie, podobnie jak na całym Konty-nencie, upowszechniła się paryska kamienica czynszowa, choć oczywiście w miejscowej odmianie. Było to uwarunkowane względami prawnymi, finansowymi oraz oddziaływa-

niem wzorów kamienic Berlina i Wiednia. Kamienice przeznaczone na wynajem istniały tu od XVII wieku, a ich właścicielami były najwcześniej klasztory13. Dojrzała forma ka-mienicy czynszowej pojawiła się po powstaniu styczniowym, co było jednym z symptomów rozwoju stosunków kapitalistycznych w Kró-lestwie Polskim. Kamienice te stawiano tu na wąskich działkach. Dom był budowany równo-legle do ulicy, przylegał do frontowej krawę-dzi działki. Przebita w tym budynku brama przejazdowa prowadziła na podwórko gospo-darcze. Typowa parcela była dość długa, we-wnątrz niej pierwotnie znajdowało się miejsce na ogród (ewentualnie sad), warsztaty i liczne inne drobne zabudowania14. Dom frontowy był początkowo jednopiętrowy, potem rósł do trzech, czterech pięter. W 1868 roku domów trzypiętrowych było w Warszawie 6,5%, w 1882 już prawie 10%. Domy czteropiętrowe, nielicz-ne po powstaniu styczniowym, w 1882 roku nadal nie stanowiły nawet jednego procenta. Dopiero pod koniec okresu zaborów domy

13 Bernardynki za Augusta II, por. M. Kwiatkowski, Architektura mieszkaniowa Warszawy. Od potopu szwedzkiego do powstania listopadowego, Warszawa 1989.14 Fritza Wernicka opis Warszawy z 1876 r., oprac. i tłum. I., J. Kosimowie, [w:] Warszawa XIX wieku, z. 1, Studia War-szawskie VI, Warszawa 1970.

„Wieczór zimowy”, „Tygodnik Ilustrowany”, 1874

Rzuty kondygnacji kamienic warszawskich, „Przegląd Techniczny”, 1881

bibl

iote

ka

un

iwer

syte

tu w

arsz

awsk

iego

bibl

iote

ka

un

iwer

syte

tu w

arsz

awsk

iego

autoportret 2 [31] 2010 | 25

Page 6: Aleksander Łupienko, Kamienica - historia prywatna

trzypiętrowe osiągnęły niemal 23%, a cztero-piętrowe prawie 20%. Pojawiły się wtedy także kamienice pięcio- i sześciopiętrowe15.

Skala budownictwa wielomieszkaniowego była zatem znacznie mniejsza niż w Paryżu, a co za tym idzie – większe było też poczucie prywatności. Sytuację pogarszał jednak fakt, że miasto, ograniczone od północy budową w 1832 roku cytadeli wraz z esplanadą, a w la-tach osiemdziesiątych zamknięte coraz bole-śniej odczuwalnym pasem fortów, pod koniec wieku zaczęło odczuwać głód przestrzeni do zabudowy. Wzrostowi domów frontowych towarzyszyło stopniowe zabudowywanie po-dwórka. Po obu bokach lub przy jednym (gdy nie było miejsca na dwa) wyrastały oficyny boczne, a z tyłu posesji – oficyna tylna, czyli kolejny dom zorientowany równolegle do ulicy. Nierzadkie były przypadki dublowania się tego układu w głębszej części wydłużonej działki. W rezultacie pojawiały się podwó-rza-studnie, zwiększała się gęstość zaludnie-nia posesji, gdyż we wszystkich oficynach mieszkania uznawano za znacznie gorsze od upiększonego zdobną fasadą domu fronto-wego, mieściło się w niej więcej mieszkań gęściej zaludnionych16.

Jak się kształtowała granica między prze-strzenią prywatną i publiczną w Warszawie? Mieszkania frontowe nie różniły się od

15 Wielkomiejski rozwój Warszawy do 1918 r., red. I. Pietrzak- -Pawłowska, Warszawa 1973.16 J. Heurich, Jak robotnicy u nas mieszkają. A jak mieszkać mogą i powinni. Odczyt popularny wypowiedziany dnia 11 maja 1873 roku, przez..., Warszawa 1873.

paryskich pod względem układu. I tu było od dwóch do czterech mieszkań na piętrze, dostępnych z „paradnej” klatki schodowej, do której każdy mógł wejść. Był oczywiście w każdej kamienicy stróż (mężczyzna), jego zadaniem było dbanie o posesję, często przebywał na podwórku. Jednak i on miał in-wigilować mieszkańców, co przykazane miał nie od samych właścicieli, ale od władz:

Jako najniższy funkcjonariusz policji śledczej obo-

wiązany był uważać, co robią lokatorzy, kto u nich

bywa et cetera. Musiał od zmierzchu siedzieć

przed bramą aż do jej zamknięcia o północy i bacz-

nie obserwować, kto wchodzi i wychodzi – w roli

po prostu szpicla17.

[...] każdy stróż warszawski był ostatnim, naj-

niższym ogniwem tajnej policji, czyli „ochrany”.

Był zobowiązany donosić w komisariacie, czyli

[...] „cyrkule” – dokąd dostarczał meldunki –

o wszystkich podejrzanych osobach i zdarzeniach

w kamienicy, o trybie życia, jakie prowadzili

poszczególni lokatorzy, o rodzaju gości, jakich

przyjmowali. Zdarzało się, że młodzieńcy, zaawan-

sowani w konspiracji, od czasu do czasu urządzali

u siebie ostentacyjne „orgie” z wódką i kartami,

aby otrzymać przychylną notę u stróża i uśpić

czujność „ochrany”. Niejeden z nich również

zawdzięczał ocalenie przed aresztowaniem życzli-

wemu stróżowi, który w porę uprzedzał delikwen-

ta o grożącym mu niebezpieczeństwie18.

17 B. Hertz, Na taśmie siedemdziesięciolecia, Warszawa 1966, s. 53.18 S. Podhorska-Okołów, Warszawa mego dzieciństwa. Obrazki, Warszawa 1955, s. 113.

Przestrzeń podwórza i klatki schodowej nie była więc przestrzenią swojską, ekstensją prze-strzeni mieszkania, ale przestrzenią wspólną, miejscem dostępnym dla wzroku ludzi obcych, także tych nieżyczliwych. Wrażenie to potęgo-wał fakt, że podwórko było otwarte dla całej galerii ludzi nie całkiem obcych, ale zdecydowa-nie z zewnątrz. Odwiedzali je liczni wędrowni rzemieślnicy, handlarze oferujący swój towar oraz różnego poziomu artyści19.

19 Por. F. Hoesick, Powieść mojego życia. Dom rodzicielski. Pamiętniki, t. I, Wrocław – Kraków 1959, oraz B. Hertz, dz. cyt.

Przekrój kamienicy paryskiej, „Le magasin pittoresque”, 1847

za: h

isto

ria ż

ycia

pryw

atn

ego,

t. i

v, r

ed. m

. per

rot,

wro

cław

− w

arsz

awa

− k

rakó

w 2

006,

s. 3

42

autoportret 2 [31] 2010 | 25

Page 7: Aleksander Łupienko, Kamienica - historia prywatna

Wróćmy do samego mieszkania frontowego. W okolicy drzwi wejściowych znajdowało się kilka pokoi, połączonych bezpośrednio z sobą (najczęściej bez pośrednictwa korytarzy). Były to pokoje paradno-publiczne (należał do nich salon i jadalnia, a także na przykład gabinet czy bardziej prywatna sypialnia). Zaś w głębi mieszkania i częściowo wzdłuż wą-skiej, jednotraktowej oficyny bocznej znajdo-wały się pomieszczenia gospodarcze – oczy-wiście niedostępne dla oka gości. Prowadziły do nich dodatkowe, ukryte, „kuchenne” klatki schodowe. Mieszkania frontowe miały więc mniej lub bardziej precyzyjnie wyod-rębnione części publiczną i prywatną, choć – z braku miejsca – główne sypialnie musiały się znajdować w ciągu paradnym (jak to było w mieszkaniach paryskich). Ten podstawowy podział jest widoczny w opisie mieszkania głównego bohatera jednej ze znanych nowel Bolesława Prusa:

Lokal mecenasa składał się z dwu części. Cztery

większe pokoje miały okna od ulicy, dwa mniej-

sze – od podwórza. Paradna połowa mieszkania

przeznaczona była dla gości. W niej odbywały się

rauty, przyjmowani byli interesanci i stawali krew-

ni albo znajomi mecenasa ze wsi. Sam pan Tomasz

ukazywał się tu rzadko i tylko dla sprawdzenia, czy

wywoskowano posadzki, czy starto kurz i nie uszko-

dzono mebli. Całe zaś dnie, o ile nie przepędzał ich

za domem, przesiadywał w gabinecie od podwórza.

Tam czytywał książki, pisywał listy albo przeglądał

dokumenta znajomych, którzy prosili go o radę20.

20 B. Prus, Katarynka, [w:] tegoż, Nowele, t. 2, Warszawa 1974, s. 319.

Sytuacja, w której lokator nie korzysta z kilku pokoi, była rzadka, a możliwa tylko w dużych mieszkaniach zamieszkanych przez kawalera lub wdowę bez liczniejszej rodziny. Najbardziej reprezentacyjny pokój – salon – był jednak krytykowany przez ówczesnych społeczników, jeśli nie bywał użytkowany:

W każdym mieszkaniu, byleby ono się składało

z trzech pokoi, nie licząc dodatków, a choćby

nawet z dwóch z przedpokojem i kuchnią, spoty-

kamy przede wszystkim pokój bawialny, inaczej

mówiąc salon, obszerna przestrzeń mieszkania

pozwala w takim razie na oddzielenie jednego

pokoju na potrzeby gości, bez uszczerbku dla

rzeczywistych potrzeb życia, a i środki materialne

zapewne są po temu, jak tego domniemywać się

można. Ale salon w mieszkaniu o trzech pokojach,

a tym bardziej dwóch – ze stanowiska logicznego

niczym nie daje się usprawiedliwić. Rodzina, nie-

raz bardzo liczna ciśnie się w dwóch pokoikach,

ale bawialnie skrzętnie się oszczędza, aby mieć

z czym się pokazać, gdy przyjdą goście21.

Jak widać, nieco inaczej były użytkowane mieszkania zajmowane przez większe rodzi-ny, na przykład trzypokoleniową rodzinę Gebethnerów w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku:

Pierwszy pokój, którego dwa duże okna wychodzi-

ły na ulicę Trębacką, to była sypialnia rodziców,

a obok niego salon, do którego jednak nie wolno

nam było wchodzić z obawy, abyśmy nie ponisz-

21 A. Suligowski, Kwestia mieszkań, [w:] Pisma Adolfa Suligow-skiego, t. II: Kwestie miejskie, Warszawa 1916, s. 44-45.

czyli mebli. Za nim był pokój babki. Tutaj pod

jej troskliwym okiem mogliśmy baraszkować na

grubym dywanie. Z salonu i z sypialnego drzwi

prowadziły do pokoju stołowego. Był on duży, ale

z oknem na podwórze. To był teren naszych zabaw

i tam też spędzaliśmy większość dnia. Do tego po-

koju przylegał znacznie mniejszy dziecinny, gdzie

spały moje siostry. Ze stołowego szedł szeroki

korytarz do obszernej kuchni, skąd wychodziło się

na kuchenną klatkę schodową. Do tego korytarza

przylegała łazienka i pokój dla służby22.

Jak widać, z hallu wejściowego dostęp był do czterech pokoi, w tym dwóch prywat-nych sypialni. Prywatność można było sobie zapewnić, jedynie nie wpuszczając intruzów (czyli też dzieci!) do sypialni. Skupmy się na chwilę na wspomnianej w opisie jadal-ni. Mieściła się ona prawie zawsze w słabo oświetlonym tak zwanym pokoju berlińskim, znajdującym się dokładnie w narożu podwór-ka, do którego światło wpadało tylko przez jedno okno, skośnie wycięte w rogu pokoju. Była to przestrzeń wielofunkcyjna, spełnia-jąca funkcje integracyjne (których często nie spełniał salon).

Jadalnie, zawsze ciemnawe, z oknem, choć wenec-

kim, ale umieszczonym gdzieś w rogu, były tym,

co Anglicy nazywają livingroom: izbą koncentrującą

życie rodzinne. Tu, pod lampą roboczą, zbierali się

domownicy przynajmniej trzy razy dziennie, ta lam-

pa przyświecała zebraniom familijnym, pod nią też

w wielu wypadkach dzieciarnia odrabiała lekcje23.

22 J. Gebethner, Młodość wydawcy, Wrocław 1989, s. 48-49.23 B. Hertz, dz. cyt., s. 81-82.

autoportret 2 [31] 2010 | 26 autoportret 2 [31] 2010 | 27

Page 8: Aleksander Łupienko, Kamienica - historia prywatna

Za jadalnią znajdował się szeroki korytarz łączący część paradną mieszkania z kuchnią. Dzieci nie zawsze mogły mieć swój oddziel-ny pokój. Przytaczany już tu Jan Gebethner wspominał, że sypiał w takim właśnie kory-tarzu łączącym salony z kuchnią24. Kuchnia była zaś już królestwem służby, gdzie ta – z braku miejsca – często sypiała. Ferdynand Hoesick, opisując swoje ciasne rodzinne mieszkanie w pałacu Biskupów Krakowskich, zwrócił uwagę, że „kuchnia była malutka, tak że w niej stanąć mogło tylko jedno łóżko kucharki. Na drugie już nie było miejsca. A i tak było ciasno”25. Bywało też, że służba spała w bardzo oryginalnych, z dzisiejszego punktu widzenia, miejscach: „Tylko w luk-susowych apartamentach bywały pokoje dla służby. Mieszkania średnio zamożnej inteli-gencji miewały w najlepszym razie tak zwane pawlacze nad kuchnią”26. Część gospodarcza z kuchnią, klitką dla służby, spiżarnią i tym podobnymi wypełniała przód wąskiej oficyny.

Mieszkania w nowocześniejszych kamie-nicach były projektowane w ten sposób, by łatwiejsze było rozdzielenie strefy publicznej od prywatnej. Ukończona w 1899 roku kamie-nica przy ulicy Moniuszki 11 w Warszawie miała nowoczesny, bardzo pomocny korytarz:

Lecz największą dla nas atrakcję stanowił szeroki

korytarz, ciągnący się przez całe mieszkanie, do

którego wychodziły drzwi ze wszystkich po-

koi. Gdy to ujrzałem po raz pierwszy, oglądając

24 J. Gebethner, dz. cyt.25 F. Hoesick, dz. cyt., s. 114.26 B. Hertz, dz. cyt., s. 60

mieszkanie razem z ojcem jeszcze przed wprowa-

dzeniem, ucieszyłem się przewidując, co to będzie

za przyjemność bieganie po takim korytarzu.

Chłopięce marzenia okazały się jednak złudnymi.

W połowie korytarza były bowiem drzwi, zasadni-

czo zamknięte, które oddzielały pokoje sypialne

od salonu i gabinetu oraz pokoju babki. Nam

wolno się było bawić w naszych pokojach, a tamta

część mieszkania za nieszczęsnymi drzwiami była

dla nas niedostępna27.

Rozdzielenie ruchu, pracy i odpoczynku sporej grupy ludzi (pary gospodarzy, dzieci, ewentualnie dziadków, a także służby – czę-ściowo zamieszkującej mieszkanie, a częścio-wo dochodzącej) w obrębie kilkupokojowego mieszkania nie było łatwe, ale w zadaniu tym pomagał wydłużony plan mieszkania z dwiema zazwyczaj klatkami schodowymi. W tym samym lokalu miały miejsce róż-norodne zdarzenia i czynności, jak choćby wieczorek tańcujący (gdzie rodzice mieli okazję zaprezentować w towarzystwie swoje dojrzewające do małżeństwa córki); zabawy dzieci (choć chętniej przenosiły one swoją aktywność na podwórko); życie intymne małżeństwa (często separującego się od swych dzieci, pozostających pod opieką niań lub bon); praca i plotki rozgadanej zwykle służby; w końcu również praca zawodowa pana domu i związane z tym czasem spo-tkania w gabinecie. Niełatwe zadanie miała przy tym próbująca jakoś ogarnąć cały ten mikrokosmos pani domu:

27 J. Gebethner, dz. cyt., s. 62.

Mieszkania, w porównaniu z dzisiejszymi duże,

a pozbawione prawie wszystkich nowoczesnych

wygód i gospodarskich ułatwień, zmuszały do

trzymania licznej stosunkowo służby. Kucharka,

niańka, pokojówka – „młodsza”, jak wtedy nazy-

wano, bona do dzieci starszych, a tu jeszcze przy-

chodzący raz na tydzień froter, babula do wylewa-

nia kubłów, gość codzienny, woziwoda... Słowem,

cały personel, który oko „pani domu” musiało [...]

we właściwy sposób eksploatować [...]28.

W różnych okresach historii na różny sposób rozwiązywano ten istotny punkt każdego domu, jakim była i nadal jest granica między częścią reprezentacyjno-publiczną (gdzie dostęp mają przybysze z zewnątrz) a częścią prywatną (intymnym schronieniem jed-nostki, które pozwala się jej regenerować i nabierać sił przed następnym kontaktem z nieopanowanym, obcym, a niekiedy i wrogim światem zewnętrznym). Granica ta była płynna, ale od XIX wieku stała się ona wyraźna, choć jej istnienie i oddziaływanie często nie do końca sobie uświadamiamy.

28 B. Hertz, dz. cyt., s. 58.

autoportret 2 [31] 2010 | 26 autoportret 2 [31] 2010 | 27