Adrian Kyć
-
Upload
jadwiga-wisniewska -
Category
Documents
-
view
212 -
download
0
description
Transcript of Adrian Kyć
WSPOMNIENIA Z MOJEGO KATYNIA Z lękiem wpatrując się w bunkra ściany,
Ze strachem myśląc o dalszym istnieniu. Codziennie gnębiony, za śmiecia brany, Myślałem o moim zhańbionym mieniu.*
1939 rok – listopad. Zostałem jeńcem radzieckim, wywiezionym wraz z setkami
innych oficerów do Ostaszkowa. Chwile tamtejszych słabości pamiętam mało
dokładnie. Wszelkie straszne przejścia skutecznie wymazały z mojej pamięci
większość brutalnych scen. A jednak coś zostało, chwile grozy płynące przed moimi
oczami, gdy próbowałem zasnąć. Katyń – zbiorowisko wiecznych kłamstw
i niedomówień. Moje wspomnienia nie są w stanie objąć wszystkich oszczerstw
wypowiedzianych na forum publicznym, ale ja wiem najlepiej, bo tam byłem.
Przeżywałem każdego dnia męczarnie, widziałem strach w oczach setek oficerów
gnębionych często na moich oczach. Tyle słowami wstępu. Wstępu do piekła,
o którym jeszcze dzisiaj Wam dokładnie opowiem.
O górze zła, o łzach poskromionych,
O częstych spojrzeniach na dawny kraj. O fali agresji z rąk nieznajomych, Nadziei płynącej ze słowa „raj”*
Na samym początku chciałem przedstawić wam wszystkie kłamstwa
wypowiedziane na temat Katynia. Postanowiłem jednak odkrywać je stopniowo,
szukając w każdym z nich odrobiny prawdy. Będą to oczywiście prace syzyfowe, ale
dające mi lepszy kontakt z Wami, ludźmi chcącymi poznać moje wspomnienia
i burzliwą przeszłość. Swe wywody zacznę od Ostaszkowa – miejsca pełnego grozy
i bólu. Przez długi czas brak było oficjalnych informacji na temat rzeźni jeńców
w miasteczku położonym nad jeziorem Seligner. Dopiero długo po zakończeniu
mordów z 16 maja 1940 roku prasa i władze dowiedziały się więcej na temat sytuacji,
w których brałem udział. Ostaszków, jak wynikało z wielu późniejszych reportaży
i opisów, był obozem najmniej zadbanym. Warunków panujących w byłym
prawosławnym klasztorze nie dało się znieść. Po dziś dzień czuję smród sączący się
z obdrapanych ścian, słyszę odgłosy mordów i jęki torturowanych, widzę przed
oczami postać Błochina, okrutnie znęcającego się nade mną. Przerażający strój kata
nie dawał mi spokoju, znosił sen z powiek swym straszliwym, wyglądem. Człowiek
ubrany w brązową skórzaną czapkę, długi skórzany fartuch, brązowe rękawice
z mankietami powyżej łokci dręczył mnie w najgorszych koszmarach, wzywając do
tortur okrutnym krzykiem:„No chodźmy, zaczynajmy!”. Pokoje przeznaczone do tortur
i ostatecznych mordów były nazywane kamierami. Pomimo iż drzwi były
uszczelnione wojłokiem z wielbłądziej sierści, z łatwością słychać było krzyki ludzi
tam przebywających i ostateczne strzały Błochina oraz jego podwładnych.
Marzyłem o dawnym, spokojnym żywocie, O wierze sączącej się z mego munduru.
Wdepnąłem w kałużę? Nie! Leżałem w błocie, Słysząc odgłosy niebiańskiego chóru.*
Sporządzane notatki zapisywałem starannie w pamięci, tak na wszelki wypadek.
Wierzyłem, że ocaleję i będę żył, jak powinien żyć każdy człowiek. Blisko z rodziną,
z dala od chorych czynów katujących nas sowietów. Tak właściwie... miałem w
obozie bliskie osoby, ale bycie z nimi w tamtych chwilach było bardziej męczarnią niż
ukojeniem. Z bólem wyobrażałem sobie męki, jakie w tamtych chwilach przechodził
mój brat - policjant. On nie miał wcale szczęścia... zginął wywieziony do Katynia
w ciężarówce przepełnionej zwłokami polskich oficerów i żołnierzy KOP. Władze
sowieckie nikczemnie ukrywały masakrę katyńską, nie oddając choć w małej części
prawdy. Człowiek przepełniony strachem szedł zakuty kajdankami do czerwonej
świetlicy, nazywanej też pokojem leninowskim. Tam po raz ostatni sprawdzano
tożsamość więźnia, chcąc upewnić się, że... właściwie dlaczego sprawdzali tą
tożsamość? Chcieli się zabezpieczyć, że zabijają właściwą osobę? A może robili to
dla tych kilku zegarków noszonych przez więźniów? Prawdopodobnie tak. Tuż po
ostatecznym sprawdzeniu człowiek był prowadzony ciemnymi korytarzami. Muszę tu
stwierdzić, że w tamtej chwili człowiek nie wiedział co myśleć. Jego mózg stwarzał
wizję powrotu na wolność albo chociaż odbicia ich z rąk sowieckich przez aliantów.
Niestety, wszystkie te urojenia stawały się omylne, gdy wprowadzono człowieka do
pełnego krwi pokoiku i kazano stanąć twarzą w twarz z Błochinem – machiną do
zabijania. Długo po tych wydarzeniach pisano, że końcowy strzał był skierowany w tył
głowy, jednak bardziej doświadczeni oprawcy celowali w kark. Zastanawiam się nad
jednym... jakie to miało wtedy znaczenie, jeśli i tak ginęliśmy?
Wiedziałem, że zginę... że umrę jak inni, Wywiozą mnie gdzieś w katyńskie progi.
Lecz czemu to nas? Wszak myśmy niewinni, By wrzucać nas stale do dołów w deszcz srogi.*
Dotąd starałem się przede wszystkim odzwierciedlić moje cierpienia przeżywane
w obozie ostaszkowiskim, bardzo subtelnie i delikatnie nawiązując do wielkiego,
sowieckiego kłamstwa. Pora na jedno z ciekawszych przekłamań dotyczących
zbrodni katyńskiej. W wielu książkach, opowieściach swego czasu dużo można było
usłyszeć o sposobie mordowania jeńców. Oficjalna wersja mówiła o brutalnym
zabijaniu więźniów z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa tuż nad wykopanymi
wcześniej grobami. Prawda jaką pamiętam była jednak inna. Mordowano nas
w szczelnie pozamykanych bunkrach, po czym nasze ciała, po 20-30 na ciężarówkę,
były wywożone do lasku katyńskiego. Takie kłamstewko wydawać by się mogło
sprawą błahą, jednak ciągnęło za sobą większe i poważniejsze bujdy. Nadal istnieją
rosyjskie koncepcje, jakoby czyny mające miejsce w Katyniu nie były ludobójstwem.
Rosja ucieka od faktów jak może, powołując sprawców masakry na oskarżycieli
strony niemieckiej. Plan sowiecki był długo szlifowany, prawda nigdy nie miała ujrzeć
światła dziennego. Wydawać by się mogło, że tak dokładnie wymyślona
i zrealizowana zbrodnia byłaby godna noszenia tytułu ”zbrodni doskonałej”, jednak
nawet tak chytry plan i lata starannie ukrywanych faktów prędzej czy później ujrzą
światło dzienne. Nazywana przez wielu chęć szatańskiego, totalitarnego podboju
świata nie powiodła się, dzięki sile spoczywającej w czystej, szczerej prawdzie.
Jak można było z Błochinem balować? Po tylu haniebnych wyrokach na Polsce.
Radziłbym wszystkim głów w piasek nie chować, Bo wiem, że zarzuty nie będą wam obce.*
Polscy dokumentaliści starali się z jak największą dokładnością odtworzyć
wydarzenia z okresu zbrodni katyńskiej. Jakaż szkoda, że nie byli w stanie spytać
mnie o całe zajście. Wszystkie listy wysyłane przeze mnie do rodziny od wiosny 1940
roku, jak się później dowiedziałem, ginęły w drodze i nigdy nie dotarły do moich
najbliższych. Tu odkrywamy kolejną niezgodność, gdyż Związek Radziecki całą winę
przerzuca na Niemców, tuż po tym jak ci odnaleźli w lasku katyńskim groby polskich
oficerów. Wspomnienia narastają w mojej głowie... pamiętam, jak czytałem dawno
temu pewien bardzo mądry wiersz Mariana Hemara zatytułowany „Racja Stanu”, który
skutecznie wykpiwał poprawność polityczną z tamtego okresu. Widziałem też, jak
polscy komuniści kłamali w żywe oczy, całą winę o zbrodnie katyńskie zrzucając na
barki niewinnych Niemców. Całą sprawę wyjaśniła komisja Burdenki, jednak nie bez
sporych problemów. Jednym z bardziej bolesnych dla mnie czynów sowietów było
atakowanie i poddawanie presji wszystkich ludzi, którzy odważyli się publicznie
wygłosić prawdę na temat wydarzeń z Katynia. Ci ludzie, kierujący się odwagą
i patriotyzmem, nie bali się konsekwencji ze strony Rosjan. Czuli potrzebę ocalenia
prawdy, pokazania światu sprawy prosto i szczerze. Jedną z osób starającą się
wyjawić prawdziwe wydarzenia z Katynia była moja żona – Helena. Moja biedna,
ukochana żona...Władze przedstawiły ją jako osobę niezrównoważoną psychicznie,
wygadującą zupełną nieprawdę i kłamstwa. Wiem to, Rosjanie ukrywali swoje
straszliwe czyny pod płachtą niewiedzy narodu.
Wszak ja już jestem po wszystkim, już koniec
Męczarni, tortur, strachu, bolączek. Ja teraz jestem szczerości goniec,
Już nie zdążycie opłukać swych rączek.* Wiem też, że kłamstw na tle Katynia było jeszcze wiele. W każdym z nich
w pewnym sensie uczestniczyłem, niestety jedynie duchem... Tak bardzo pragnąłem
być i pomagać Polakom w udowodnieniu winy na temat ludobójczego charakteru
masakry katyńskiej. Wydawać by się mogło, że szczere przyznanie się do zbrodni
przywódców państwa, Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna, zakończy ostatecznie
nieporozumienie. Niestety.... Pamiętam, jak pełne zdziwienie ogarnęło mną tuż po
odwołaniu prokuratora prowadzącego śledztwo katyńskie – Stefana Śnieżki.
Późniejsze fakty też nie były dla mnie zbyt korzystne. Postawa Josepa Borella –
szefa Europarlamentu – była ostatecznym dowodem na to, że na pełnoprawną
i wszechogarniającą prawdę Polacy będą musieli jeszcze długo czekać. Irytuje mnie
tylko fakt, że nawet Winston Churchill nie miał wątpliwości, iż to Sowieci dokonali
masowego mordu na Polakach podczas masakry katyńskiej, a mimo to wstrzymał się
z ostatecznym wygłoszeniem swoich teorii, sądząc, że sprawa zbrodni w Katyniu
powinna wyjaśnić się dopiero po pokonaniu Niemiec.
Które tak bardzo nasiąkły brudem,
Niszcząc podstawy dobrego smaku. My nie jesteśmy strachliwym ludem,
Co płacze tchórzliwie z wolności braku.*
Katyń to jedno wielkie nieporozumienie. Szereg kłamstw, niedomówień tworzących
razem jedną wielką dziurę, w której ukryły się wszystkie niewypowiedziane słowa,
ukryte fakty i zwłoki zamordowanych wtedy ludzi. Też tam jestem... bo i ja tam
byłem... Jestem w tej dziurze, utworzonej przez mój umysł by wytłumaczyć lirycznie
całą katyńską masakrę. Wspominałem o moim pobycie w obozie Ostaszkowskim, ale
nie nadmieniłem, że nigdy z niego nie wyszedłem. Nie o własnych siłach – wywozili
mnie w ciężarówkach mieszczących około trzydziestu chłopa. Później, bez czci
zmarłym wrzucili do głębokiego grobu, wykopanego specjalnie na tą okazję... na
okazję śmierci tysięcy ludzi. Wszystkie fakty opisywane przeze mnie były szczerą
prawdą, bo pisałem je z góry. Widziałem wszystkie spiski, pomówienia, zmowy, ale
zbyt wiele kosztowałoby mnie opisanie ich w tymże przemówieniu, nazywanym
przeze mnie wspomnieniem katyńskim (a raczej wspomnieniem śmierci). Żałuję, że
nie pożegnałem się z rodziną, którą tak kochałem i kochać będę. Mówię tu w imieniu
wszystkich zamordowanych przez Sowietów, bo przecież nie ja sam przeżywałem
tam okropne męczarnie i niewymowny strach, gdy prowadzono mnie przez brudne,
obdrapane korytarze. Katyń był najgorszym w moim życiu okresem, wtedy moje
istnienie straciło sens i nigdy go nie odzyskało.
Katyń – o kłamstwie i prawdzie nauka szczera,
Wielbię dziś Boga, że wyrwał mnie z piekła. Nie chcę już zgrywać tu bohatera,
Gdyż moja chwała wraz z męką uciekła.*
Adrian Kyć, uczeń klasy trzeciej Gimnazjum nr 6 w Częstochowie
*Bibliografia :
1) Tadeusz A. Kisielewski – Katyń – Zbrodnia i Kłamstwo, Poznań 2008 2) Gazeta Focus, wydanie specjalne – Poznać i zrozumieć świat, nr 6/2007,
Poznań 2007 3) Zagłada polskich elit. Akcja AB – Katyń, Warszawa 2006 4) www.rodaknet.com 5) www.wikipedia.pl 6) www.dlapolski.pl 7) www.katyn.rawelin.com
*Opiekun: Aneta Podlas *Kontakt :
Zespół Gimnazjów im. Marsz. Józefa Piłsudskiego ul. Krakowska 29, 42- 200 Częstochowa Tel. (034) 368 15 18
(*) – fragmenty wiersza Adriana Kyć pt.: „Z katyńskich progów”
2