;9.A@ A@=/683-@ - Strona Parafii NSPJ w...

44

Transcript of ;9.A@ A@=/683-@ - Strona Parafii NSPJ w...

Drodzy Czytelnicy Głosu Serca!

Wydanie kolejnego numeru Głosu Serca zbiega się z parafialnymodpustem ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Niech ten numerbędzie swoistym podziękowaniem Boskiemu Sercu patronującemunaszej parafii za ogrom łask, jakie spływają na każdego właśnie z tegoprzebitego Serca.

Podczas tegorocznego odpustu ku czci św. Stanisława Biskupai Męczennika w Szczepanowie został ogłoszony nowy OrdynariuszDiecezji Tarnowskiej – bp Andrzej Jeż. Nominacja ta jest wyjątkowai szczególna ze względu na wielki szacunek, jakim cieszy się bp An-drzej , ale także dlatego, że jest on pierwszym Biskupem Ordynar-iuszem pochodzącym z tarnowskiego prezbiterium.

Chcemy w najnowszym numerze gazetki parafialnej przybliżyćosobę nowego Pasterza Tarnowskiej Diecezji. Pragniemy także życzyćbp. Andrzejowi Bożej opieki i obfitego błogosławieństwa w posługi-waniu dla dobra tarnowskiego Kościoła.

Obecny numer przybliża nam nie tylko osobę bp. Andrzeja Jeża,ale także osobę Bogusława Tokarza. Diakon Bogusław Tokarz, odby-wający duszpasterską praktykę w naszej parafii w Wielkim Poście,jest już księdzem wyświęconym przez bp. Andrzeja Jeża 26 maja br.w Tarnowskiej Katedrze. Zapraszam zatem do przeczytania wywiaduz diakonem Bogusławem Tokarzem.

Zbliżający się wakacyjny czas jest okazją do odpoczynku i rege-neracji sił. Możemy jednak ten czas uczynić jeszcze czymś więcej .Może on być także sposobnością do odnalezienia Pana Boga w pię-knie otaczającej przyrody. Zwracam zatem uwagę na tekst Znaki Bożejobecności w przyrodzie, który może stać się pewnego rodzaju pora-dnikiem w tej kwestii. Wakacyjny czas to także możliwość pozna-wania historii naszej małej Ojczyzny – tarnowskiej ziemi. Podpowia-dam tutaj dwa ciekawe artykuły Dzieje tarnowskich kościołów odlokacji miasta do pierwszego rozbioru (1330-1772) oraz Camino deSantiago na tarnowskiej ziemi. Planując wakacyjne wędrówki, wartoskorzystać z tych podpowiedzi autorów – historyków i pasjonatówhistorii lokalnej .

Chciałbym również zasugerować tekst związany z Odnowąw Duchu Świętym i Mszą Świętą połączoną z modlitwą o uzdro-wienia. Grupą Odnowy w Duchu Świętym w naszej parafii zajmujesię ks. Proboszcz, Antoni Bielak, który 13 czerwca obchodził swojeimieniny.

Z tejże okazji chcemy życzyć Drogiemu Solenizantowi mocyDucha Świętego w kapłańskim posługiwaniu. Niech Dobry Bógprowadzi Księdza Proboszcza po drogach wiary, nadziei i miłościna chwałę Trójjedynego Boga i zbawienia człowieka.

Ufam, że obecny numer Głosu Serca dostarczy wszystkimCzytelnikom pokoju ducha i pożytku duchowego.

Zapraszam do lektury!

Redaktor naczelny

3

SŁOWO OD REDAKTORASpis treści

Aktualności- Biskup Andrzej Jeż nowym ordynariuszem tarnowskim! str.4- Wywiad z diakonem Bogusławem Tokarzem str.5- Msze święte z modlitwą o uzdrowienie w naszym Kościele str.6

Ars Celebrandi- „Gesty” str.8

Teksty okazjonalne- Gdy majowe płyna dni. . . str.9- Nabożeństwo do Matki Bożej Nieustajacej Pomocyw kościele OO. Bernardynów w Tarnowie; obraz str.1 0- Figura Serca Jezusowego w kościele Bernardynów w Tarnowie.Kult. Nabożeństwo. str.11- Jacy jesteśmy, jako Polacy po siedmiu latach od śmierci JanaPawła II? Czy pamiętamy jeszcze i żyjemy jego nauczaniem? str.1 2- Topiąc muche w kałamarzu… str.1 3- Prawda – czy jeszcze istnieje? str.1 3- Znaki Bożej obecności w przyrodzie str.1 4

Uczyć czy wychowywać- Wpływ grupy rówieśniczej na kształtowanie postaw dziecii młodzieży str.1 6

- Jak pracować nad charakterem, by żyć twórczo i aktywnie? str.1 8Okiem psychologa

- Jak umiejętnie wykorzystywać wolny czas str.1 9Historia jest nauczycielką życia

- Dzieje tarnowskich kościołów od lokacji miasta do pierwszegorozbioru (1 330-1 772) str.21

- Wzbudź w nas miłość ku naszym drogim braciom – rodakomi ku najmilszej matce – Ojczyźnie, czyli ks. Piotra Skargiżycie i dzieło str.23

- Camino de Santiago na tarnowskiej ziemi str.24Najświętsze Serce Jezusa kocha wszystkie dzieci str.27Młodzi patrzą na świat

- ,,Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać” str.28- Hanna Banaszak str.28

Świat zamknięty w słowach- Wiersze str.29

Półka z książkami- Katharsis str.30

Między wierszami- Tak kiedy w tłumie - Anna Kamieńska str.32

Życie świętością pisane- „Święta pełnia światła uświęcona” str.33- Kardynał Wyszyński - Polonia Semper Fidelis (1 ) str.34

Śladami Ojca Pio- Ojciec Pio a Matka Boża Fatimska str.36

W zakonnym habicie- Zgromadzenie Sióstr Albertynek Posługujacych Ubogim(ZSAPU) str.37

Dary Nieba- Szkaplerz Niepokalanego Serca Maryi str.38

Przez żołądek do serca str.40Kronika parafialna 01. 03. 2012 – 30. 04. 2012 str.41Karta Parafii str.42

AKTUALNOŚCI

4 >>

Kiedy przed kilkoma laty ksiądz An-drzej Jeż pełnił funkcję ojca duchownegotarnowskiego Wyższego Seminarium Du-chownego, dzielił się z klerykami prze-życiami ze swojej własnej pierwszej po-dróży do tego seminarium.

Było to, kiedy dziewiętnastoletni An-drzej , postanowił odpowiedzieć na głosPana, który wypowiadał jego imię, powo-łując do wkroczenia na drogę życia ka-płańskiego. Wówczas, a było to dokładniena początku wakacji w 1982 roku, w dniuegzaminów wstępnych, jechali z Limano-wej do Tarnowa samochodem ucieleśnia-jącym ówczesne marzenia motoryzacyjnewiększej części naszego narodu wrazz zaprzyjaźnionym księdzem – on i parukolegów z Limanowszczyzny. Pełni idea-łów i swoich wyobrażeń o kapłaństwie,młodzi kandydaci do seminarium bardzomocno odczuwali emocje związane z po-dejmowaniem ostatecznej decyzji. Wjeż-dżali do Tarnowa drogą od Wojnicza.Wzrok młodego Andrzeja miała przyku-wać sylwetka katedry tarnowskiej , góru-jąca nad całym miastem i bardzo dobrzewidoczna w tamtym czasie z odległościkilkunastu kilometrów z trasy Kraków-Tarnów. Ta dominanta horyzontu, rozpoś-cierającego się przed oczami Andrzeja,stawała się coraz potężniejsza i coraz bar-dziej dostojna, przyciągając uwagę, myślii serce niezwykłą magnetyczną siłą…

„W ciągu tych kilku dni nurtowałymnie różne pytania, wątpliwości… Byłemjednak w tym dobrym położeniu, żewyboru dokonał Ojciec Święty BenedyktXVI, któremu jestem wdzięczny za zau-fanie. Byłem w tym dobrym położeniu, iżwierzę, że ta decyzja jest zanurzona w ta-jemnicy Trójcy Świętej , która jest w nas –w Kościele, która opatrznościowo działaustawicznie w dziejach ludzkich. Dlategołatwiej było mi wypowiedzieć «tak», od-czuwając także macierzyńskie promienio-wanie miłości Maryi – tej mojej – z Lima-nowej . Bardzo się cieszę, że jestem tutajz wami i to jest też olbrzymie wsparcie,bowiem mam świadomość, że nie jestemsam. Wywodzę się bowiem z tej ziemi,

z tego Kościoła. (…) Uwielbiając Trój je-dynego Boga, oddając się w ręce Naj-świętszej Maryi Panny Królowej Polski,proszę Was, abyście byli ze mną, abyściewspierali mnie swoją modlitwą, abyścieodkrywali piękno Ewangelii i miłującąobecność Boga Ojca, Syna i Ducha Świę-tego w Waszym życiu. (…) Mam świa-domość, że w różnych obszarach ta fun-kcja będzie mnie przerastać, ale ta świa-domość jest zawsze potrzebna – trzeba sięuczyć pokory. (…) Jestem zaskoczony,gdyż zawsze byłem przekonany, iż praca«w drugim szeregu» jest moim szcze-gólnym powołaniem. Sądziłem, że stolicabiskupia w Tarnowie, być może, będzieobsadzona przez kapłana diecezji tarnow-skiej czy innego biskupa, dlatego ta decy-zja Ojca Świętego była dla mnie bardzo,bardzo zaskakująca.”

Tak mówił w Szczepanowie 12 maja2012 roku, na zakończenie Mszy Święteji w swoim pierwszym wywiadzie radio-wym Biskup Andrzej Jeż, który zostałogłoszony Biskupem Diecezjalnym w Tar-nowie. Radosną wieść podała w samo po-łudnie poprzez nuncjaturę Stolica Apo-stolska. W Szczepanowie, gdzie na odpu-stowej sumie zgromadzili się liczni piel-grzymi, duchowieństwo i trzy kapituły,informację tę podał do wiadomości Bis-kup Administrator Diecezji Tarnowskiej ,Wiesław Lechowicz. Reakcja zgromadzo-nych była natychmiastowa – gromkieowacje towarzyszyły składaniu pierw-szych gratulacj i nowemu ordynariuszowi.

Nasz nowy biskup bardzo dobrze znadiecezję, którą ma kierować. Urodził sięna jej terenie, w Limanowej , 3 . 05. 1 963roku. Tam też ukończył liceum ogólno-kształcące. Po maturze rozpoczął przygo-towanie do kapłaństwa w Wyższym Se-minarium Duchownym w Tarnowie.Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk abpaJerzego Ablewicza 12 czerwca 1988 r.Jego pierwszą parafią było Krościenkon. Dunajcem (1988-1991 ), a drugim wi-kariatem parafia Wierzchosławice (1991 -1993). Od roku 1993 rozpoczął studiaw zakresie homiletyki na Akademii Teo-

logii Katolickiej w Warszawie. Po uzy-skaniu tytułu licencjata w roku 1996 zo-stał odwołany ze studiów i mianowanyojcem duchownym w Wyższym Semi-narium Duchownym w Tarnowie. Ponadtopodjął wykłady z homiletyki. W tym cza-sie rozpoczął również studia doktoranckiena Wydziale Teologicznym PapieskiejAkademii Teologicznej w Krakowie, któ-re uwieńczył w roku 2001 obroną pracydoktorskiej z teologii dogmatycznejpt. : Christus communicator. Próba zbudo-wania modelu chrystologicznego o teoriękomunikacji interpersonalnej. Promoto-rem tej pracy był obecny metropolita lu-belski.

Po zakończeniu posługi w seminar-ium, z dniem 21 sierpnia 2004 r., miano-

Biskup Andrzej Jeżnowym ordynariuszem tarnowskim!

Czas Wielkiego Postu to dla diako-nów Tarnowskiego Seminarium czaspraktyk duszpasterskich odbywanychw parafiach naszej diecezji. Na prakty-kę duszpasterską w naszej parafii zostałskierowany diakon Bogusław Tokarz.Zapraszamy do wywiadu z diakonemBogusławem.

Kiedy spotykamy osobę duchowną –księdza, brata zakonnego, siostrę za-konną – intryguje nas jej powołanie.Jak to było z Twoim powołaniem dokapłaństwa?

O początkach powołania jest bardzotrudno mówić. Ze wspomnień moichrodziców i starszego rodzeństwa wiem, żejako pięciolatek przebierałem się w księ-dza i „odprawiałem” Mszę św. Późniejpojawiła się inna pasja, mianowicie kuli-naria. Właśnie w tym kierunku podjąłemdalszą naukę. Jednak zawsze głębokow sercu towarzyszyła mi myśl, aby zostaćksiędzem. Nigdy jednak nie brałem tegona poważnie. Momentem zwrotnymw moim życiu stał się dzień śmierci Pa-pieża Jana Pawła II. W tych szczególnychchwilach pożegnania Wielkiego Polaka

postanowiłem, że chce swo-je życie poświęcić PanuBogu. Dlatego też osoba Ja-na Pawła II była i jest dlamnie bardzo bliska. Jest ondla mnie towarzyszemw chwilach radosnychi smutnych. Z niego chcębrać przykład w moim ży-ciu kapłańskim.

Praktyka duszpasterskato możliwość przyjrzeniasię kapłańskiej pracy, mo-żna rzec, „od kuchni”.Z jakim nastawieniem i o-czekiwaniami rozpoczy-nałeś praktykę duszpasterską w parafiiNSPJ w Tarnowie?

Początkowo towarzyszył mi lęk i nie-pokój . Było to związane z tym, że do tejpory nie miałem do czynienia z tak dużąparafią. Uświadomiłem sobie jednak, żedzięki praktyce w tej parafii zdobędę no-we doświadczenia, które z pewnością zao-wocują w dalszej pracy duszpasterskiej .

Miejskie parafie mają swoją specyfi-

kę. Są to duże wspólnoty parafialne,a co za tym idzie, wielość grup, działańduszpasterskich, inicjatyw, itp. Z który-mi grupami czy działaniami spotkałeśsię po raz pierwszy podczas tej pra-ktyki? Czy były w ogóle takie?

Rzeczywiście parafia NSPJ obfitujew różnorodność grup i poczynań dusz-pasterskich. Choć w Seminarium Ducho-wnym wiele słyszałem o grupie Odnowyw Duchu Świętym, jednak nigdy bliżej

5

Wywiad z diakonemBogusławem Tokarzem

>>

wano Księdza Dra Andrzeja Jeża probo-szczem parafii pw. Matki Bożej KrólowejPolski w Tarnowie-Mościcach. Jednocze-śnie pełnił urząd dziekana dekanatu Tar-nów-Zachód oraz był członkiem Radyds. Formacji Duchowieństwa Diecezji Tar-nowskiej . Z kolei 29 lipca 2007 r. powie-rzono mu urząd proboszcza parafiipw. św. Małgorzaty w Nowym Sączu,a następnie urząd dziekana dekanatu No-wy Sącz-Centrum. Ponadto został miano-wany kanonikiem gremialnym i prepozy-tem Kapituły Kolegiackiej w Nowym Są-czu. W roku 2008 został powołany do Die-cezjalnej Rady Duszpasterskiej .

W dniu 20 października 2009 r. OjciecŚwięty Benedykt XVI mianował KsiędzaDra Andrzeja Jeża biskupem pomocni-czym diecezji tarnowskiej , przydzielającmu stolicę tytularną w Tigillava (PółnocnaAfryka). Sakrę biskupią – z rąk obecnegometropolity katowickiego – przyjął w dniu28 listopada 2009 r. w Bazylice św. Mał-

gorzaty w Nowym Sączu. Na hasło swojejpasterskiej posługi wybrał słowa: „Ad lau-dem Trinitatis et Deiparae” (Na chwałęTrójcy Świętej i Bogurodzicy) . Biskup An-drzej Jeż był dziesiątym biskupem pomo-cniczym w historii diecezji tarnowskiej .

Jako biskup pomocniczy diecezjitarnowskiej pełnił obowiązki wikariuszageneralnego oraz moderatora Kurii Diece-zjalnej . Natomiast w ramach KonferencjiEpiskopatu Polski jest członkiem KomisjiCharytatywnej .

Biskup Andrzej cieszy się szacunkiemwiernych i księży. Jest wybitnym kazno-dzieją. Parafianie, wśród których praco-wał mówią, że jest otwarty, życzliwyi wrażliwy na potrzeby innych, czyli „jestprawdziwym duszpasterzem”. Jest teżznany jako dobry organizator i człowiek,który potrafi słuchać innych.

Nowy biskup tarnowski specjalizuje sięw teologii dogmatycznej . Jego zainte-resowania naukowe to: homiletyka, dog-

matyka, historia Kościoła, historia sztukisakralnej . Interesuje się także literaturąi poezją, architekturą ogrodów i turystykągórską. Zna języki francuski i włoski.

I tak katedra tarnowskich biskupów,która przed wieloma laty sugestywnieprzyciągała wzrok młodego Andrzeja –kandydata do Seminarium – stanie się od15 czerwca 2012 r. jego kościołem bisku-pim. W tym dniu bowiem, w UroczystośćNajświętszego Serca Pana Jezusa, o go-dzinie 11 .00, nastąpi liturgiczny akt obję-cia posługi ordynariusza, to znaczy ingresKsiędza Biskupa Andrzeja.

Pozostaje życzyć naszemu NowemuPasterzowi, aby owce słuchały Jego głosui szły za Nim. A wiernym – aby Biskupokazał się Pasterzem według SercaJezusowego.

Ks. M. Knapik

6

Msze święte z modlitwą o uzdrowieniew naszym Kościele

w niej nie uczestniczyłem. To właśnie tagrupa w parafii NSPJ działa bardzo prę-żnie i cieszy się dużą liczbą członków.Osobiście mogłem zobaczyć i doświad-czyć charyzmatu tej grupy. I muszę przy-znać, że jestem pod wrażeniem głębokiejwiary i pragnienia Boga, które przepeł-niają serca tych ludzi. Po raz pierwszyspotkałem się także z Grupą Modlitewnąśw. Ojca Pio. Grupy te cieszą się olbrzy-mia ilością czcicieli świętego zakonnika.Wspaniałą formą modlitwy jest równieżtzw. Godzina Święta. W każdy czwartekwierni wraz z Ks. Proboszczem gromadząsię w kościele od godz. 23 do 24, abyadorować Chrystusa Eucharystycznegoi rozważać ostatnie chwile z Jego życia.W ten sposób pragną wynagradzać zazaniedbania w modlitwie.

Kapłański dzień wypełniony jest róż-nego rodzaju działaniami, pracami, wy-siłkami. Jak wyglądał Twój dzień pod-czas praktyki?

Mój dzień obfitował w liczne obowią-zki i zajęcia. Rano modlitwa, rozmyślanie,o godz. 7. Msza św., potem śniadaniei wyśmienita kawa u Ks. Proboszcza. Póź-niej – w zależności od dnia – katechezaw szkole lub pomoc w kancelarii para-fialnej . Po nich obiad, chwila odpoczynkui czas na osobistą adorację NajświętszegoSakramentu. Następnie spotkania z gru-pami działającymi w parafii, wieczornaMsza św., kolacja, podziękowanie PanuBogu za przeżyty dzień i odpoczynek no-cny.

Posługa kapłańska obejmuje pracęz dziećmi, młodzieżą, dorosłymi. Czymasz pomysł na swoją pracę kapłańskąw przyszłości? Czy chciałbyś się moc-niej zaangażować w pracę na jakiejśkonkretnej płaszczyźnie, wśród konkre-tnej grupy?

Człowiek w swoim życiu ma pewneplany i ideały. Jednak wszystko jest w rę-kach Pana Boga i to On wskazuje drogę,po której kroczymy. Także On stawia nanaszej ścieżce konkretnych ludzi. Z czasupraktyki bardzo pozytywnie wspominampracę z młodzieżą, z grupą Odnowyw Duchu Świętym oraz z LiturgicznąSłużbą Ołtarza. Obecnie jednak nie mamkonkretnej grupy, z którą chciałbym pra-cować. Wszystko zależy od tego, do jakiejparafii Pan Bóg mnie pośle.

Wspomnienia są ważną sprawą dlaczłowieka. Co będziesz wspominał z tejwielkopostnej , diakońskiej praktyki?

Jestem bardzo szczęśliwy, że to właś-nie parafia NSPJ stała się miejscem mojejpraktyki diakońskiej . Doświadczyłemw niej dużo dobra i niezwykłej życz-liwości. Wielkie wrażenie zrobiła na mniewspólnota kapłańska i olbrzymie zaan-gażowanie księży w pracy duszpasterskiejdla dobra wiernych. W moim sercu ważnemiejsce zajmuje także młodzież tutejszejparafii. Ci młodzi ludzie są pełni zapałui entuzjazmu. Spotykają się dwa razyw tygodniu i przygotowują różnego ro-dzaju nabożeństwa i inscenizacje. Było to

dla mnie ubogacające i dające nadzieję,gdyż to właśnie młodzi ludzie są nadziejąi „wiosną” Kościoła. Można by jeszczewiele mówić, ponieważ każdy dzień byłbardzo bogaty i pełen nowych doświad-czeń.

Na 26. maja br. zaplanowano świę-cenia kapłańskie w naszej diecezji.Czego życzyć Tobie i Twoim kolegom,którzy tego dnia dołączycie do ka-płańskiego grona diecezji tarnowskiej?

Rzeczywiście, 26 maja, w Dzień Mat-ki, 27 diakonów naszego Seminarium,wśród nich ja, przyjmie w tarnowskiejKatedrze święcenia kapłańskie. Myślę, żetrzeba nam życzyć, aby wierni widzieliw nas Jezusa Chrystusa, abyśmy z wiel-kim oddaniem służyli Bogu, po prostubyśmy byli świętymi kapłanami na wzórSerca Jezusowego.

Dziękuję za rozmowę!

Ja także serdecznie dziękuje i zapewniamo modlitwie za całą wspólnotę parafialną.Szczęść Boże!

Rozmawiał: Ks. Krzysztof Czaja

"Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymichorobami i wiele złych duchów wyrzu-cił." (Mk 1, 34)

W wielu miastach Polski odbywają sięMsze święte połączone z modlitwą o uz-drowienie. Zapoczątkował je w 1991 roku,nieżyjący już, jezuita o. Jozef Kozłowskiwraz z łódzkim Ośrodkiem Odnowyw Duchu Świętym. Bardzo szybko łódzkiKościół oo. Jezuitów (w każdy ostatniponiedziałek miesiąca) zapełniał się rzesząrozmodlonych uczestników. UwielbianoBoga, słuchano Jego słów, a Bóg doko-nywał (i dokonuje) wielkich rzeczy. Po-

dobne Msze święte zaczęto organizowaćw innych miastach Polski, także u nasw Tarnowie.

Schemat tych nabożeństw jest podob-ny: najpierw spotkanie z Jezusem w Eu-charystii, następnie modlitwy uwielbienia(dużo uwielbienia śpiewem), modlitwydziękczynienia i prośby przed wystawio-nym Najświętszym Sakramentem. Częstopo zakończeniu adoracji indywidualnamodlitwa wstawiennicza kapłanów z na-łożeniem rąk. Msze prowadzone są przezKsięży związanych z katolickim ruchemposoborowej odnowy Kościoła Katolic-

kiego zwanym Odnową Charyzmatyczną.

W naszej parafii comiesięczne Msześwięte z modlitwami o uzdrowienie roz-poczęto w 1998 roku. Opiekunem GrupyOdnowy w Duchu Świętym był wówczasKs. Marian Zapiór. Następni opiekunowieKs. Kazimierz Stępniowski, Ks. MarekKita i obecny opiekun – Ks. Prałat AntoniBielak – kontynuują ich prowadzenie. Ka-techezy na Mszy świętej w poszcze-gólnych latach nawiązywały m.in. do :Siedmiu Błogosławieństw, Siedmiu Grze-chów Głównych, Owoców Ducha Świę-tego, świadomego przeżywania Mszy

>>

7

Świętej . Obecnie Kapłan przybliża namuzdrowienia, które opisują Ewangeliści,dokonywane w czasie publicznej działal-ności Jezusa Chrystusa. Myślą przewodniąkatechez są słowa: "Uzdrowił wielu do-tkniętych rozmaitymi chorobami i wielezłych duchów wyrzucił." (Mk 1 , 34)

Uzdrowienia miały miejsce nie tylkow czasie ziemskiego życia i działalnościJezusa Chrystusa, ale i później , gdy misjęJezusa podjęli Jego uczniowie. W później-szych wiekach również były obecne.Liczni święci w dziejach Kościoła posia-dali dar uzdrawiania. Do najbardziej zna-nych należą: św. Patryk, św. Albin, św.Franciszek z Asyżu, św. Franciszek Ksa-wery, św. Jan Vianney, św. Jan Bosko.Działalność uzdrawiania przez niektórychbyła tak wielka, że nadano im nawet przy-domek „cudotwórca” np.: św. GrzegorzCudotwórca i św. Piotr Cudotwórca.

Modlitwa, która wyraża błaganieo przywrócenie zdrowia, jest praktykąobecną w różnych formach, w każdej epo-ce Kościoła, także dzisiaj . Modlitwa o uz-drowienie jest charyzmatem, który na no-wo został odkryty i stał się podstawą po-sługi wielu grup Odnowy w Duchu Świę-tym. Ta forma posługi podkreśla uzdra-wiającą moc Jezusa Chrystusa, działa-jącego w Eucharystii. Ukazuje, takżew swej pozaliturgicznej formie, wspólnotęKościoła, w której jedni wstawiają się zainnymi do Jezusa, przywracającego zdro-wie duchowe, fizyczne, obdarzającegowewnętrzną wolnością.

Polecam uczestnictwo w tych Mszachjako możliwość osobistego spotkaniaz Bogiem i doświadczenia Jego Uzdrawia-jącej i przemieniającej Miłości. Sama idącna pierwszą taką Mszę (gdzieś początkiem1999 roku) nie wierzyłam, że dzisiaj Bógdotyka i uzdrawia ludzi.

Zobaczyłam plakat w naszej parafialnejgablocie i pomyślałam sobie: „Msza o uz-drowienie, czyje? Nieważne, przyjdę i po-modlę się za naszego maluszka (dzieckochore na bardzo złośliwy nowotwór).Weszłam w ostatniej chwili, przez głowęprzelatuje tysiące myśli. Nagle słyszę:„słuchajmy teraz uważnie SŁOWA BO-ŻEGO ! !” Otrząsnęłam się, słucham, tesłowa są skierowane do mnie! To byłospotkanie z Bogiem, w JEGO SŁOWIE.Zaczęłam uczestniczyć w tych Mszach.

Na którejś z kolei –Spowiedź i… doś-wiadczenie Bożej Mi-łości, słowa któreusłyszałam od ka-płana – do dzisiaj pa-miętam. Dostrzegłamw tych wszystkichznakach, działanieDucha Świętego – na-reszcie. Wcześniejjakby mało docenia-łam Jego rolę. Dzie-cko, za które się mo-dliłam, przechodziłokolejne etapy lecze-nia. Dzisiaj jest ucz-niem 1 -szej klasy liceum. Bardzo dobrymuczniem. Dziękuję Ci, Panie, za niego, zamnie. Jesteś najlepszym lekarzem, mnierównież uzdrowiłeś, chociaż nie uważa-łam się za osobę potrzebującą uzdrowie-nia. Dziękuję Ci za Twój Kościół, za nasząParafię, która jest żywą i piękną wspól-notą.

Co będziesz robił jak Cię uzdrowię ?

Każda osoba, która szuka uzdrowieniai go pragnie – otrzyma je. Najpierw je-dnak powinna odpowiedzieć sobie na py-tanie: „ jak wykorzystam zdrowie i daro-waną mi wolność?”. Jezus nie uzdrawianas po to, byśmy poczuli się lepiej, alebyśmy wypełnili misję, do której jesteśmywezwani. (o. Fabian Błaszkiewicz SJ)

Z relacj i uczestników naszych Mszyz modlitwami o uzdrowienie wynika, żebardzo wiele osób doświadcza po modli-twie: pokoju serca, uzdrowienia relacj iz bliskimi, pociechy, umocnienia. Bywateż, że Jezus uzdrawia z chorób fizy-cznych. Najistotniejszym jednak elemen-tem uzdrowienia jest wzbudzenie wiary,zaufania i samo spotkanie z JezusemChrystusem, Zmartwychwstałym i żyją-cym, obecnym pośród nas.

Ps. 1 47 mówi, że Bóg leczy złamanychna duchu i przewiązuje ich rany. Bógchce, abyśmy byli wolni, radośni i szczę-śliwi, chce nas uzdrawiać całkowicie. A todokonuje się między innymi przez po-sługę wewnętrznego uzdrowienia.

Jest to sekret do całkowitego uzdro-wienia człowieka. Często człowiek niebędzie uzdrowiony fizycznie, dopóki nie

będzie uzdrowiony pod względem emo-cjonalnym. Wiele chorób fizycznych taknaprawdę jest (fizycznym) objawem cho-roby wewnętrznej : emocjonalnej lub du-chowej . Kiedy nastąpi uzdrowienie wew-nętrzne, objawy fizyczne najczęściej rów-nież znikają. Uzdrowienie wewnętrzne torównież ufne poddanie się Bożej woli –zgoda na chorowanie – jeśli taka jest wolaBoga.

W modlitwie o uzdrowienie działa Je-zus!

W czasie modlitw w naszym Kościelekapłani wiele miejsca poświęcają właśniesferze uzdrowienia wewnętrznego. Ich za-daniem (jak również osób, które podej-mują modlitwę przy mikrofonie) jest przy-prowadzenie nas do Jezusa z tymi wszy-stkimi zranieniami, słabościami, zmęcze-niem, utrudzeniem. A Jezus dokonuje re-szty – uzdrawia !

Zadaniem kapłanów jest również, do-pomóc nam w podjęciu świadomej decy-zj i: pójścia za Jezusem i dania odpowiedziswoim życiem, odpowiedzi: miłością zamiłość.Czy mnie się to udaje ? Nie wiem, alestaram się.

Jadwiga Sz.

Msze święte połączone z modlitwamio uzdrowienia duszy i ciała w każdy os-tatni czwartek miesiąca o godz. 1 9.00(z wyjątkiem wakacji).

Zapraszamy serdecznie.

8

„Gesty”

>>

ARS CELEBRANDI

W „Ogólnym wprowadzeniu do Msza-łu Rzymskiego” możemy przeczytać:„Sprawowanie Eucharystii, podobnie jakcała liturgia, dokonuje się przez dostrze-galne znaki, które podtrzymują, umacniająi wyrażają wiarę.”1 . Już w tym jednymzdaniu bardzo wyraźnie widać, jak dużeznaczenie mają gesty liturgiczne. Aby je-szcze to uwypuklić, OWMR2 w 42 pun-kcie podaje: „Gesty i postawy ciała za-równo kapłana, diakona i usługujących,jak i ludu winny zmierzać do tego, by całacelebracja odznaczała się pięknem i szla-chetną prostotą, aby w pełni przejrzystebyło znaczenie jej poszczególnych części,zaś uczestnictwo wszystkich stawało sięłatwiejsze”.

Gesty można podzielić na te, którewyrażamy całym ciałem oraz gesty rąk.W tych pierwszych znajdują się ukłony,przyklęknięcie i przejście.

Pierwszym rodzajem ukłonów jestpochylenie głowy. Wyraża przede wszys-tkim szacunek do Boga, ale też do świę-tych przedmiotów i miejsc. Podczas jegowykonywania ciało pozostaje wyprosto-wane, a lekko skłania się tylko głowę; ręcepowinny być złożone. Gest ten wykonuje-my wymawiając imiona trzech osób Bo-skich, przyjmując błogosławieństwo, czyteż przed i po czynności liturgicznej (do-tyczy to posługujących przy Mszy Św.).Drugim rodzajem ukłonów jest pochylenieciała, które wyraża to samo, co pochyleniegłowy. Wykonujemy je głęboko, całym tu-łowiem, a ręce trzymamy złożone. Razemz kapłanem wykonujemy go w czasie wy-znania wiary na słowa: „I za sprawą Du-cha Świętego” oraz oddając cześć ołta-rzowi, na którym nie ma NajświętszegoSakramentu.

Kolejnym gestem jest przyklęknięcie.Wyraża ono wolę i pragnienie człowieka,aby Bogu oddać cześć, aby przywitać Golub pożegnać w sposób najbardziej wła-ściwy. Szczególnie wymownym gestemjest uklęknięcie. Jest ono znakiem uniże-nia się człowieka i oddania czci Bogu,o ile jest właściwe wykonane. Kiedy uklę-kamy? Czynimy to tylko przed Najświę-

tszym Sakramentem oraz przed krzyżemod jego adoracji w Wielki Piątek do roz-poczęcia Wigilii Paschalnej . Ponadto, gdydochodzimy do ołtarza, na którym jestprzechowywany Najświętszy Sakrament,kiedy odchodzimy od niego lub przecho-dzimy przed tabernakulum. Czyniąc to,należy pamiętać o niezwykle ważnychszczegółach:- klęka się zawsze na prawe kolano i nieczyni się przy tym żadnych innych gestównp. znaku krzyża;- ciało powinno być wyprostowane;- nie należy przyklękać w biegu, lecz za-trzymać się, zwrócić w odpowiednim kie-runku i dopiero wtedy przyklęknąć;- gdy przyklękamy parami należy to u-czynić równocześnie.

Warto wspomnieć o geście przejścia,który chociaż odnosi się do posługują-cych, to czasem dotyczy też wszystkichzgromadzonych. W liturgii nie biegamy,ani nie chodzimy, tylko kroczymy. Jestw tym kroczeniu jakaś powaga i dosto-jeństwo, płynące z wielkości przeżywa-nych tajemnic. Jak podaje „CeremoniałPosług Liturgicznych”: „Z człowieka idą-cego w procesj i liturgicznej promieniujechwała Boża i radość służenia Panu”.Nigdy nie powinniśmy przechodzić przezkościół w czasie proklamacji Ewangelii,Modlitwy Eucharystycznej , modlitwy„Oto Baranek Boży”, czy błogosławień-stwa końcowego.

Najczęstsze przejścia w liturgii toprocesje. Idziemy wtedy równo wedługustalonego porządku, nie spiesząc się,zachowując poważny nastrój , pamiętając,że procesja jest znakiem naszego piel-grzymowania do Boga.

Oprócz gestów wyrażanych całymciałem, istnieje jeszcze grupa gestów rąk,do której zalicza się kilka ich ułożeń.Odgrywają one bardzo ważną rolę w li-turgii. Dzięki nim możemy wyrazić wieleuczuć i wewnętrznych przeżyć. Poprzezgesty rąk człowiek pełniej wyraża swojąwiarę i miłość do Boga. Wymienię tylkokilka z nich.

Zacznę od znaku krzyża. Jest małyznak krzyża, czyli uczynienie go palcemna swym czole, ustach i piersiach przedEwangelią, ale też znak krzyża, któryczynimy przed i po modlitwach czy teżprzechodząc koło miejsc świętych. Wi-nien on być czyniony z należytym sza-cunkiem i bez zbędnego pośpiechu. Wa-żnym gestem z tej grupy są również ręcezłożone do modlitwy (dłonie przylegajądo siebie, są skierowane ku górze, prawykciuk założony na lewy, ręce przylegajądo tułowia).

Kolejnymi gestami są ręce uderzającew pierś oraz przekazanie znaku pokoju(co jednak nie odnosi się tylko do rąk, boten gest możemy też wyrazić np. przezpocałunek). Należy pamiętać, że ręceczłowieka zbliżającego się do Boga po-winny być nieskalane: „Kto wstąpi nagórę Pana, kto stanie w Jego świętymmiejscu? Człowiek o rękach nieskalanychi o czystym sercu” (Ps. 24, 3 – 4). Istniejeoczywiście wiele innych gestów, w tymte, które nie należą do liturgicznych, a sąwymyślone przez ludzi świeckich, którymczęsto się bardzo śpieszy, stąd np. skró-cony znak krzyża (rozpoczęcie znakukrzyża i po słowach „W imię Ojca” przej-ście do gestu rąk uderzających w pierś).Należy unikać tego typu gestów, aby nie

TEKSTY OKAZJONALNE

9

Gdy majowe płyną dni...

urazić Boga lub nie narazić się na re-prymendę innych osób.

Mateusz Opolski

Przypisy:1 .„Ogólne wprowadzenie do Mszałurzymskiego” , str. 1 8, punkt 20.2.„Ogólne wprowadzenie do Mszału

rzymskiego” wyd. trzecie – PallotinumPoznań 2006 r.

„Najpiękniejszy miesiąc maj, TwoimMatko jest od lat.Najpiękniejszy miesiąc maj, gdy Cięwielbi cały świat.Każde serce w taki czas, chce dla Ciebietylko bić.Każde serce w taki czas, chce dla Ciebietylko żyć . . .”

Miesiąc maj to najpiękniejszy miesiącroku. Miesiąc pełen zapachów, ukwieco-nych łąk, kwitnących sadów, świeżej zie-leni i śpiewu ptaków. Niebo coraz częściejjest bezchmurne, słońce ogrzewa ciepłymipromieniami. Maj to miesiąc boćków wra-cających pod polskie strzechy, miesiącrozświergotanych skowronków, jaskółeki szpaków. Tylko w Polsce jest tak pię-kny maj - „polski maj”.

„ Nie ma ładniej w żadnym kraju.Jak w tej mojej wsi o maju (. . . )Kiedy słonko przejdzie niebem,Srebrna rosa świeci chlebem,Kiedy sadek stroi wieńce,Ponad strugą kwitną kaczeńce,Pod oknami bzy. . . ”

(Kazimierz Laskowski)

Ten właśnie miesiąc kościół poświęcaTej, która była najpiękniejszym kwia-tem ziemi. Jak Polska długa i szerokawierni zbierają się w kościołach i w przy-drożnych kapliczkach na wspólną modli-twę.

Nabożeństwa ku czci Matki Bożej ma-ją bardzo bogatą historię, która zaczynasię w Egipcie. Już w V wieku chrześci-janie tego regionu zbierali się, aby śpie-wać pieśni Maryjne. Upowszechnienie te-go nabożeństwa zawdzięczamy Jezuitom.Najbardziej jednak do popularyzacji tegonabożeństwa przyczynił się o. AlfonsMazzorali, który w 1787 r wydał broszur-kę propagującą nabożeństwo majowe.W 1814 r papież Pius VII wydał bullę,w której zaakceptował praktykowanie na-

bożeństw majowych i tak do-tarły one również na ziemiepolskie.

Wielkim zwolennikiemi propagatorem majowychnabożeństw był błogosławio-ny Jan Paweł II. Wielokrotnieapelował o podtrzymywanietej tradycyjnej formy modli-twy.

„Wierni z pokolenia na poko-lenie przywołują Maryję i ucie-kają się do Niej z miłościąi nadzieją. Maryja zaś wyrażaswoje macierzyństwo poprzezszczególną bliskość wobecczłowieka i wszystkich jegospraw.”

W Polsce odprawia,celebruje i śpiewa się nabo-żeństwa majowe – pełne uro-ku, ciepła, wzruszenia, alei modlitewnego skupienia. Wszystkiekościoły, od tych maleńkich wiejskichświątyń po wspaniałe katedry, wypełniająsię śpiewem Litanii Loretańskiej i pię-knych pieśni Maryjnych. Pieśniami chwa-limy Królową i Panią, zanosimy swojeprośby i oddajemy się Jej opiece. Poszcze-gólne wezwania chwalące Maryję jakonaszą Matkę, zawierają nasze prośbyi dziękczynienie. Takie wezwania jak:Ucieczko Grzesznych, PocieszycielkoStrapionych, Królowo Polski, KrólowoRodzin – to tylko niektóre – dają po-czucie bezpieczeństwa i nadzieję, Maryjajest bowiem najpewniejszą Orędowniczkąu Boga. Litania Loretańska jest modlitwąbłagalną. Maryja modli się z każdymwiernym i wspiera jego modlitwę swoimwstawiennictwem. Litania ma charaktermedytacyjny, widzimy tu Maryję roztro-pną, wierną, opiekuńczą, pobożną.. .W wezwaniach Kościół każdemu z nasstawia przed oczy godność człowieczeń-

stwa, macierzyństwa, rodziny, miłości, takpięknie realizowanej w życiu ziemskimprzez Maryję. Mamy Ją nie tylko podzi-wiać, ale przede wszystkim naśladować,takie jest zadanie każdego z nas.

„ Boś Ty Matko zawsze w maju taka żywa.Boś tak bliska, taka polska i prawdziwa.Błogosławisz, wznosząc dłonie nad po-lami.Jesteś w słońcu, jesteś w kwiatach, jesteśz nami”.

W maju wszyscy wielbią Maryję –Matkę Bożą. Bogate w treść i przesłanieMaryjne pieśni pełne są radości, ciepła,miłości i nadziei. Tylu pieśni Maryjnychco Polska, nie ma chyba żaden innynaród, tylko u nas Matka Boża ma setkiimion, a słowa Jana Pawła II: „TOTUSTUUS” są dla wszystkich wskazówką, jakpowinniśmy wierzyć, kochać i ufać. Po-wierzenie swojego życia Matce Najświę-

>>

tszej procentuje i pomaga, ona ciąglewyprasza uzdrowienia i nawrócenia, opie-kuje się tymi, którzy Ją o to proszą.

„ Pójdźcie, o dziatki, pójdźcie wszystkierazem, za miasto, pod słup, na wzgórek.Tam przed cudownym klęknijcie obrazem,Pobożnie zmówcie paciorek. . . ”

(Adam Mickiewicz – „Powrót taty”)

Nabożeństwa majowe są piękną for-mą sławienia Królowej Polski. Jest towyraz wielkiej wiary Polaków, którzydzięki Maryi przetrwali burze dziejowe,nawiedzające często naszą Ojczyznę. Tenabożeństwa prowadzą do właściwegootwarcia się na łaskę Pana Boga. Czcijmywięc naszą Matkę Najświętszą.

„ Pieśnią wesela witamy,O Maryjo, miesiąc Twój!

My Ci z serca cześć składamyTy nam otwórz łaski zdrój.

W tym miesiącu ziemia całaŻyciem, wonią, wdziękiem lśni.Wszędzie Twoja dźwięczy chwała,Gdy majowe płyną dni . . .”

AS

Święto Matki Bożej Nieustającej Po-mocy w kalendarzu liturgicznym przypadadnia 27 czerwca w całym Kościele kato-lickim.

Nabożeństwo do Matki Bożej Nieu-stającej Pomocy w naszym kościele w Tar-nowie jest odprawiane w każdą środęo godz. 1 7.30 przez cały rok. Wprowa-dzono je na stałe w dniu 13 lutego 1954roku. Inicjatorem tego nabożeństwa byłówczesny przełożony klasztoru o. AndrzejJukundyn Łaba, a motywem zasadniczym- dowartościowanie Roku Maryjnego (se-tna rocznica ogłoszenia dogmatu o Niepo-kalanym Poczęciu N.M.P. oraz pięćsetnarocznica bernardynów w Polsce – zakon-nej prowincji franciszkańskiej , której pa-tronuje Niepokalana).

O przygotowanie wiernych do wpro-wadzenia nabożeństwa przełożony popro-sił o. Stanisława Szczurka, redemptorystęz Krakowa. Przywiózł on ze sobą obrazMatki Bożej Nieustającej Pomocy, wiernąkopię takiego samego obrazu z Rzymu,z kościoła OO. Redemptorystów przy viaMerulana, gdzie jest czczony od V wieku.Obraz ten poświęcony przez abp Euge-niusza Baziaka, rezydującego w tym cza-sie w Tarnowie, został umieszczonyw predelli ołtarza Matki Bożej Niepoka-lanej w naszym kościele w Tarnowie.Obraz ten pozostał w tym miejscu do latosiemdziesiątych poprzedniego wieku.

Nabożeństwo do Matki Bożej Nieu-stającej Pomocy okazało się wielką po-trzebą chwili dla wiernych Tarnowa i Koś-cioła w Polsce. W dniu wprowadzenia na-bożeństwa wierni wypełnili tłumnie koś-ciół, zakrystię; część wiernych uczestni-czyła w nabożeństwie, stojąc na chodnikuprzy kościele, a także w podwórku kla-

sztornym. W tym nabożeń-stwie wierni znaleźli opar-cie dla swojej wiary. O pro-blemach i trudnościach co-dziennego życia i pracypisali na kartkach, składa-jąc je na ołtarzu Matki Bo-żej do odczytania w czasienabożeństwa. W dniu inau-guracji 1 3 lutego 1954 rokutych kartek było aż 700.

Nabożeństwo do MatkiBożej Nieustającej Pomocyjest kontynuowane, jestwciąż żywe i aktualne, jakaktualne są problemy dniakażdego człowieka. Wierniswoje troski nadal wypisująna kartkach, przynoszą jedo kościoła, aby wspólniez wszystkimi zebranymiw kościele przemodlić,przedstawić je dobremui miłosiernemu Bogu, szu-kając pośrednictwa MatkiBożej gotowej nieustannie pomagać i za-radzać potrzebom. W ciągu roku wpływaok. trzech i pół tysiąca kartek z prośbamii podziękowaniami.

Na nabożeństwie do Matki BożejNieustającej Pomocy gromadzą się wierni,wypełniając kościół w każdą środę.W nielicznej grupie, ale stale, przychodzimłodzież żeńska zorganizowana w zes-pole: „Asysta Maryjna” w swoich strojachbiało-niebieskich. Młodzież swoją ducho-wą formację opiera na zaufaniu Maryi,czerpiąc wzór z jej życia oddanego Bogu,naśladując cnoty Niepokalanej .

Obraz Matki Bożej Nieustającej Po-mocy znajduje się w ołtarzu Matki Bożej

na zasłonie figury Niepokalanej ; jestukazywany tylko w środę na nabożeństwoi podczas mszy świętej .

Obraz ten, fundacji Antoniego Tabiń-skiego z Rzeszowa, został umieszczonyw tym miejscu w 1912 roku, z okazji re-nowacji ołtarza. Od czasu wprowadzenianabożeństwa do Matki Bożej NieustającejPomocy do lat osiemdziesiątych ubiegłe-go wieku obraz był schowany i zabezpie-czony przed zniszczeniem w tym samymołtarzu za figurą Niepokalanej . Przy re-nowacji kościoła w latach osiemdziesią-tych przywrócono mu pierwotne miejscew ołtarzu Niepokalanej .

Z okazji nabożeństwa jest ukazywany

10 >>

Nabożeństwo do Matki Bożej Nieustającej Pomocyw kościele OO. Bernardynów w Tarnowie; obraz

11

Figura Serca Jezusowegow kościele Bernardynów

w Tarnowie. Kult. Nabożeństwo

wiernym przy śpiewie:” O Maryjo witamCię.. .” i chowany przy śpiewie:” O Ma-ryjo żegnam Cię.. .”.

Nabożeństwo do Matki Bożej Nieu-

stającej Pomocy było jako pierwszew kościele bernardyńskim wśród innychkościołów miasta Tarnowa. Niech to na-bożeństwo wzmacnia naszą pamięć o Ma-

tce Chrystusa gotowej pomagać nam nie-ustannie.

o.Franciszek Rydzak, OFM

Początek XX wieku dla kościołaBernardynów w Tarnowie zapisał się bar-dzo pozytywnie w zakresie dokonanychremontów i renowacji. W latach 1905 –1915 przeprowadzono całkowitą, niemal-że gruntowną renowację wnętrza;m.i. wszystkie ołtarze przerobiono w je-dnym i jednakowym stylu. Prace snycer-skie i pozłoceniowe wykonał tarnowianin,Stanisław Brudny. W dwóch bocznychołtarzach wykonano wnęki, do którychwstawiono figury Serca Jezusowego i Nie-pokalanej sprowadzone z Groeden w Ty-rolu (Austria).

Figurę Serca Jezusowego ustawionowe wnęce ołtarza św. Franciszka. Fundo-wała ją tercjarka, p. Łazarska z Grabówki(Tarnów), natomiast sprowadzenie figuryi umieszczenie jej we wnęce ołtarza opła-cono ze składek tercjarzy - WspólnotyFranciszkańskiej Świeckich zorganizowa-nej przy kościele Bernardynów w Tarno-wie. W bieżącym roku mija setna rocznicawstawienia figury Serca Jezusowegodo wnęki ołtarza.

Kult Najświętszego Serca Jezusowegow początkach XX w. był bardzo żywyw całym Kościele katolickim. Był to czasburzliwy i niespokojny, wywołany wojnąświatową. Dlatego ważne było poszano-wanie takich wartości jak: pokój , sprawie-dliwość, szacunek i miłość międzyludzka,mających swoje źródło w Bogu, który jestMiłością. Kult Najświętszego Serca Jezu-sowego wyrażał miłość Boga wobec czło-wieka, umiejscowioną w Boskim SercuJezusa, a przekazaną w szczególnym na-bożeństwie św. Małgorzacie Marii Ala-coque, żyjącej w XVII w., kanonizowanejw 1920 roku.

Kult Chrystusa w tajemnicy miłości doczłowieka jest bardzo głęboko zakorze-niony w Ewangelii i wywiera mocnywpływ na formację duchową każdegowierzącego.

W Ewangelii czytamy: "(. . . ) po owo-cach poznaje się każde drzewo. . ."; "(. . . )

dobry człowiek z dobrego skarb-ca swego serca wydobywa do-bro, a zły człowiek ze złegoskarbca wydobywa zło. Bo z ob-fitości serca mówią usta. Czemuwzywacie Mnie: Panie, Panie,a nie czynicie tego, co mówię?"(Łk 6,46).

Tak jak Bóg jest Miłościąi kocha każde swoje stworzenie,tak również i człowiek, który jestobrazem Boga, „pragnie kochaći być kochanym”. Serce człowie-ka potrzebuje miłości, zwłaszczamiłości Bożej . Serce człowiekastanowi ośrodek jego życia,a w pewien sposób jest nawetsamym życiem. Bóg patrzy naserce, a nie na pozory.

W nabożeństwie uwielbiamyJezusa Chrystusa z całym bogactwem Je-go miłości boskiej i ludzkiej , ze wszystki-mi dziełami jakich dokonał z miłości donas. Symbolem tej miłości Słowa Wcielo-nego do nas, grzesznych ludzi jest JegoSerce przebite na krzyżu włócznią żołnie-rza. Syn Boży kocha nas w tym Sercu, nietylko jako Stwórca, ale także jako miło-sierny Odkupiciel, który jednoczy nas zeSobą, z Ojcem i Duchem Świętym.

Pan Jezus powiedział świętej Małgo-rzacie Marii Alacoque podczas objawieńw 1675 roku: „Oto Serce, które tak bar-dzo umiłowało ludzi . . .”. Za jej pośredni-ctwem dał wspaniałe obietnice wszystkimczcicielom Jego Najświętszego Serca,a wśród nich łaskę dobrej śmierci: „ . . .przyrzekam w nadmiarze miłości MegoSerca, że Moja wszechmocna Miłość u-dzieli ostatecznej łaski pokuty wszystkim,którzy przez dziewięć piątków z rzęduprzystąpią do komunii świętej, tak iż nieumrą bez sakramentów świętych, a MojeBoskie Serce będzie bezpiecznym schro-nieniem w ostatnim momencie ich ży-cia”.

Zarówno w naszym kościele (ber-

nardyńskim), jak i w całym Kościele ka-tolickim, cały miesiąc czerwiec został po-święcony czci Najświętszego Serca Jezu-sowego. Powstała Wspólnota Straży Ho-norowej Najświętszego Serca Jezusa, dlaktórej hasłem aktywności duchowej jestwezwanie „cześć, miłość, wynagrodzenieBoskiemu Sercu Jezusa”. Ze szczególnątroską niektórzy wierni odprawiają no-wennę dziewięciu piątków miesiąca, jakopraktykę wynagradzającą, a także dla za-pewnienia sobie spokojnego zgonu, poprzyjęciu sakramentów świętych. Pierw-szopiątkowe msze św. z kazaniem odpra-wiane są o godz. 8.00, 9.00, 1 5.00 i 1 8.00.W ciągu całego dnia wierni mogą korzy-stać ze spowiedzi św. I chętnie to czyniąby okazać swą miłość i wdzięczność ko-chającemu nas Chrystusowi.

Uwielbiajmy Serce Jezusa i rozwa-żajmy tajemnicę naszego odkupienia.Żarliwą modlitwą, dobrym życiem, po-mocą bliźnim starajmy się być wdzię-czni Boskiemu Sercu Jezusa.

o. Franciszek Rydzak OFM

12

Jacy jesteśmy, jako Polacy po siedmiu latach od śmierci Jana Pawła II?

Czy pamiętamy jeszcze i żyjemy jego nauczaniem?Pontyfikat Jana Pawła II wywarł

ogromny wpływ na losy Kościoła i świata,a postawa papieża w obliczu cierpieniai choroby stała się źródłem nadziei dlamilionów ludzi.

Siedem lat temu, 2 kwietnia 2005 ro-ku, wiadomość o śmierci Jana Pawła IIpodał uczestnikom czuwania na placuŚwiętego Piotra, arcybiskup LeonardoSandri. Ogłosił, że o godzinie 21 .37 ”NaszOjciec Święty powrócił do domu Ojca”.Tysiące wiernych zgromadzonych pod ok-nami papieskiego apartamentu w Waty-kanie, po raz pierwszy w historii, żegnałopapieża spontanicznymi oklaskami. Jakowyraz szacunku i miłości wobec Jana Pa-wła, oklaski towarzyszyły również mszypogrzebowej kilka dni później .

W Polsce odejściu papieża towarzyszyłdźwięk dzwonu Zygmunta na Wawelu.1 6 października 1978 roku ogłosił on wy-bór Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową,a 2 kwietnia 2005 roku żegnał papieżaPolaka.

Zapytajmy więc jako Polacy: jacyjesteśmy, jako naród po siedmiu latachod śmierci papieża? Czy pamiętamy jesz-cze jego naukę i żyjemy nią?

Dla 94 proc. Polaków, według naj-nowszego sondażu Centralnego BiuraOpinii Społecznej (CBOS) papież Jan Pa-weł II jest ważnym autorytetem moral-nym. Kierowanie się w życiu wskazaniamiOjca Świętego deklaruje 73 proc. respon-dentów. Chociaż większość (64 proc.) niema żadnych wątpliwości, że papież toautorytet moralny, to jednak z roku na rokzwiększa się grupa respondentów bardziejpowściągliwych w wyrażaniu opinii(wzrost wskazań „raczej tak” od 2010 ro-ku o 8 punktów proc., do 30 proc.).

Wprawdzie uczestnictwo w praktykachreligijnych w dużym stopniu oddziałuje napostrzeganie papieża Polaka jako autory-tetu moralnego, jednak nawet osoby w o-góle niepraktykujące w zdecydowanejwiększości (82 proc.) dostrzegają w nimwzór właściwego postępowania.Przy czym, im częściej badani uczestnicząw mszach i nabożeństwach religijnych,tym bardziej zdecydowanie mówią o JaniePawle II jako osobistym wzorze moral-ności. Pewność w tym względzie (wybórwskazania „raczej tak”) wyraża aż 84

proc. spośród praktykujących kilka razyw tygodniu i tylko jedna trzecia (34 proc.)w ogóle niepraktykujących.

CBOS zwrócił również uwagę na to,że uznanie Jana Pawła II za autorytetmoralny nie zawsze oznacza stosowaniesię do jego nauk. Kierowanie się w życiuwskazaniami Ojca Świętego deklarujeobecnie 73 proc. respondentów, przy czymniespełna jedna czwarta (23 proc.) nie maco do tego wątpliwości. Swoje postępo-wanie za niezupełnie zgodne z papieskimnauczaniem lub całkowicie z nim sprze-czne uważa co piąty badany (21 proc.),zaś 6 proc. ankietowanych wybrało od-powiedź „trudno powiedzieć”.

Mimo że osoby kierujące się wska-zaniami Jana Pawła II dominują we wszy-stkich grupach społecznych, o wcielaniuw życie papieskiego nauczania częściejniż inni mówią badani w wieku od 45 do54 lat oraz powyżej 64 lat (po 84 proc.),respondenci określający swoje poglądypolityczne jako prawicowe (84 proc.), a zewzględu na status zawodowy: rolnicy (88proc.), robotnicy niewykwalifikowani (82proc.), emeryci (81 proc.) i renciści(80 proc.).

To, czy badani kierują się przesłaniempłynącym z nauk Jana Pawła II, najbar-dziej zależy od ich zaangażowania w ży-cie religijne. Stosowanie się do treści nau-czania papieża Polaka jest zdecydowaniebardziej powszechne wśród osób często

praktykujących religijnie i określającychswoją wiarę jako zgodną z nauczaniemKościoła. Respondenci byli pytani takżeo przemiany życiowe pod wpływem pa-pieża. Większość Polaków (62 proc.)twierdzi, że nauczanie papieża Polakaw jakimś stopniu przyczyniło się do prze-miany ich życia, a przeciwną opinię wy-raża co trzeci ankietowany (32 proc.).

O osobistych przemianach, jakie do-konały się pod wpływem papieża JanaPawła II rzadziej mówią natomiast badaninajmłodsi (51 proc. wskazań), w tymzwłaszcza uczniowie i studenci (39 proc.),a ponadto respondenci o centrolewico-wych (47 proc.) i lewicowych (49 proc.)poglądach politycznych, prywatni przed-siębiorcy (47 proc.), pracownicy usług (50proc.) oraz personel średniego szczebla,w tym technicy (53 proc.), a także mie-szkańcy największych miast (51 proc.).

Badanie „Jacy jesteśmy, co jest dlanas ważne? Polacy 2012” zrealizowanoprzez CBOS na zlecenie Centrum MyśliJana Pawła II w dniach 11–16 stycznia2012 roku na próbie random route 15 +(N=1000). Dla zachowania porównywal-ności z poprzednimi badaniami w ana-lizach uwzględniono wyłącznie osobypełnoletnie.

Ks. Andrzej Ślusarz

Arystoteles podejmując się zdefinio-wania terminu "prawda" stwierdził, iżjest to zgodność umysłu z rzeczywis-tością, do której się odnosi. Współcze-śnie jednak pojecie to dość mocnozostało zdewaluowane.

Nawet jeśli jeszcze Prawdę uznaje sięza wartość, to jednak wartość ta straciła naznaczeniu. Dlaczego? Przede wszystkimwartość ta jest dość niepopularna nie tylkow życiu przeciętnego Polaka, ale szcze-gólnie wśród tych, którzy codziennie znaj-dując się w różnych „salonikach poli-tycznych” przyzwyczaili się, że lepiej mó-wić nieprawdę, to znaczy kłamać. Kłam-stwo po prostu się im opłaca, bo w tensposób zyskują nie tylko punkty pro-centowe na arenie życia społecznego, aleaprobatę tych, którzy z mówieniem praw-

dy nie mają nic wspólnego.Brak poszanowania wartości prawdy

zauważa się w życiu człowieka, któryzagubił się w chaosie codzienności i wła-ściwie nie poszukuje już prawdy, a jedy-nie przyjmuje do siebie zlepek kłamli-wych informacji, którymi karmią go me-dia. Nie poniżając godności człowiekazwróćmy w sposób racjonalny uwagę nato, czego słuchamy i kogo słuchamy. Nieulega przecież wątpliwości, że „chytre li-sy”, pełzające i będące na usługach swo-ich możnych panów kreują świat w takisposób, aby był najbardziej wygodny je-dynie dla ich popleczników, by wszystkokręciło się w orbicie „optimum dobra spo-łecznego”. Dyskurs ten nie miałby sensu,gdyby było inaczej . Niestety, codziennieprzywoływanie pseudoprawdy mija sięz celem, który nie prowadzi do jej wy-

jaśnienia. Zwykło się bowiem lansowaćtych, którzy potrafią służyć, ale jedynie zacenę kłamstwa. Czyżby prawda już nieistniała? Czy już nie ma wśród Polakówludzi, którzy potrafią przeciwstawić siękłamstwu?

Nie można ukuć stwierdzenia, iżwszyscy ludzie kłamią. Pośród nas Pola-ków jest pewno i duża część tych, którzymówią prawdę, chcą prawdy i żyją praw-dą. Niestety osoby te nie mają siłyprzebicia, bo orbita kłamstwa jest większaa w dodatku popierana przez ważniejszemedia, zresztą sterowane przez tych, któ-rzy wiedzą dlaczego kłamią. Można byrzec „ich siła w kłamstwie”. Gdyby taknie było, to współczesny człowiek miałbyprawo decydowania w referendum o wie-ku emerytalnym, miałby prawo decydo-wania o medium katolickim. Przecież

13

Topiąc muchę w kałamarzu…

>>

Prawda – czy jeszcze istnieje?

Chyba jak każdy, mając te bitekilkanaście lat, nie lubiłam słuchać: takrób, a tak nie; to możesz, a tego w żadnymwypadku ci nie wolno. Nie chciałam poz-nawać kolejnej reguły, którą trzeba byłoprzyjąć do wiadomości niezależnie odtego, czy się z nią zgadzałam, czy też nie– tych wystarczająco dużo miałam nafizyce i matematyce. Jak uparta muchabrzęczało w moim uchu pytanie: A nibydlaczego? Często krytycyzm mieszał sięz chęcią wypowiedzenia własnego zdania.Gimnazjum się skończyło. Nadszedł czasdecyzji. Wybory, których dokonywałam,były naprawdę moje. Co więc sprawiło, żekatecheza była dla mnie chwilą wytch-nienia?

Nasz katecheta wychowywał nas przezzaufanie, stawianie wymagań i przez byciekonsekwentnym. Jak przystało na lice-alistów, byliśmy wymagający, jednak teżpotrafiliśmy zachować pewne normy.Jednym z nich był odpowiedni strój . Bywejść do „kaplicy” – tak nazywaliśmynaszą klasę katechetyczną – koszulki IronMaiden, pentagramy, pieszczoszki i innetego typu rzeczy, musiały znaleźć swojemiejsce w plecaku. Poddawali się temunawet nasi najbardziej zagorzali heavy-metalowcy. Rezygnując z tych symboli,odkrywaliśmy, co znaczą dla nas praw-dziwe wartości. Na religii obowiązywał

zakaz odpisywania zadań. W zamian za to,nasz katecheta – ks. Jacek – udostępniałnam 15 minut lekcji, jeżeli ktoś wiedziałjak to zadanie zrobić, tłumaczył je całejklasie. W pewnym sensie, było to zacho-wywanie nas od oszustwa, ale też uczeniewspółpracy i solidarności. Mieliśmy z nimteż pewien układ – w razie kłopotów miałsię za nami wstawiać. Na chwilę prawdynie trzeba było długo czekać – choć możenie myślał o takich tarapatach – dla nasjednak, ogromnym problemem był spraw-dzian z fizyki, bez możliwości przesu-nięcia, u Profesorki, którą wszyscy okre-ślali mianem „kosa”. W ciągu 1 dnia zor-ganizowaliśmy pielgrzymkę na KalwarięPacławską, mimo śniegu, idąc stacjamidrogi krzyżowej dotarliśmy na szczyt, byu stóp Matki Bożej przeżyć razem Eu-charystię. Oczywiście, co się odwlecze tonie uciecze – sprawdzian i tak nas nieminął, choć w odroczonym terminie. Za toks. Jacek zdobył sobie naszą przychyl-ność, a z biegiem czasu zaufanie. Razemdyskutowaliśmy nad zasadami życiachrześcijańskiego rozważając za i przeciw.Dla mnie ważnymi były „zadania”, któ-rych nie pisało się z książki. Aby je roz-wiązać, trzeba było się zastanowić. Je-dnym z nich było układanie modlitwy,którą pisało się na zakończenie danegotematu lekcji (wystarczyły 2 zdania).

Jednak najcenniejszym doświadcze-niem było tworzenie czegoś wspólnie.Wtedy mogliśmy się poczuć za coś odpo-wiedzialni. W ramach rekolekcji wielko-postnych szliśmy do dzieci z podsta-wówki, by z nimi rozmawiać o PanuJezusie, dając świadectwo naszej wiaryi włączając się w działalność duszpas-terską Kościoła. Konspekt w ręce, modli-twa o pomoc Ducha Świętego, siódmepoty na czole, 1 5 czwartoklasistów przedemną i pytanie: Proszę Pani, a czemu jesttak? To było moje pierwsze spotkaniez dziećmi i pierwsza radość głoszeniaPana Jezusa. Dziś jestem siostrą zakonnąi studiuję teologię.

Dla mnie szkolna katecheza była bar-dzo ważna i jestem Bogu wdzięczna zaten czas. Życzę wszystkim gimnazjalis-tom, licealistom i nie tylko, aby otwo-rzyli swe serca i ufnie pozwolili działaćłasce Bożej .

Kreśląc te kilka słów cieszę się, żemogłam przypomnieć sobie o brzęczącychjak natrętne muchy pytaniach, by kiedyśwraz z dziećmi czy młodzieżą, móc na nieodpowiedzieć, a nie topić w kałamarzu.

s. Norberta

Karta Praw Człowieka wyraźnie stwier-dza, że każdy człowiek ma prawo do wol-ności słowa i wyznania. Jeśli tak, to dla-czego do dzisiaj nie mamy jasności wyja-śnienia ważnych spraw w społeczeństwie,dlaczego próbuje się spychać na marginesjedno z największych mediów katolickichjakimi jest Radio Maryja i TelewizjaTrwam? Może dlatego, że właśnie me-dium to głosi prawdę, a prawda jest nie-wygodna. Oczywiście nie można tegoprocederu absolutyzować, ale należy po-ważnie się zastanowić, dlaczego dzisiajtyle walki o to medium.

Drodzy czytelnicy „Głosu Serca”, nałamach tej gazety proszę wszystkich o po-szanowanie wartości prawdy. Wydaje misię, iż jedynym panaceum na właściwe

życie i postępowanie jednostki w społe-czeństwie, niezależnie od tego jaką fun-kcję pełni, jaki posiada status społeczny,jest słowo Prawda. Brak mówienia praw-dy prowadzi do dysharmonii w społe-czeństwie i deprecjacj i godności człowie-ka. Trzeba się dzisiaj bać tych, którzyżonglują słowem Prawda w sposób nie-właściwy i tak wyrafinowany, że w tymsamym niszczą piękno i dobro naszejOjczyzny. Człowiek, który kłamie dlawłasnych potrzeb, nie jest wartościowymczłowiekiem. Potrzeba dzisiaj prawdyw społeczeństwie, w ekonomi, w gospo-darce, a szczególnie w rodzinie. Nie jestdobrze, gdy mąż okłamuje żonę, a żonaokłamuje męża. Taka postawa prowadzido sytuacji, iż dzieci okłamują swoich

rodziców itd.Dlatego uważam, iż należy powrócić

do prawdy i uczyć prawdy, by ta wartośćna powrót znalazła się na właściwymmiejscu w życiu człowieka i społeczeń-stwa. Społeczeństwo, w którym nie kul-tywuje się prawdy, zginie. Rodzina odartaz tej wartości traci swój charakter wiary-godności i w istocie prowadzi do rozkładuwięzi małżeńskich i rodzicielskich.

Może należałoby wrócić do słów PanaJezusa zapisanych w Piśmie św. „Poz-najcie prawdę a prawda was wyzwoli”.

Ks. JózefMłyński

14

Znaki Bożejobecnościw przyrodzie

Wkrótce rozpoczną się długo oczeki-wane wakacje. Wielu z nas uda się nazasłużony wypoczynek: w góry, nadmorze, w zacisze ogródków działko-wych lub inne ulubione miejsca. Wszę-dzie tam jest Bóg, trzeba Go tylkodostrzec.

Na początek anegdota. W czasachwojującego ateizmu przyjechał do pewnejgóralskiej wioski profesor. Miał uświada-miać górali, że nie ma Boga i próżne ichwysiłki, żeby Go szukać. Dom Ludowypękał w szwach, kiedy profesor wyjaśniałgóralom „prawa przyrody” według Mark-sa i Engelsa. Posługiwał się przy tymspecjalnie skonstruowanym przyrządem,który przypominał wszechświat wrazz planetami. Omawiając jego doskonałość,którą wytworzyło odwieczne prawo przy-rody, kręcił korbą i pokazywał, jak to sięwszystko porusza. Do tego oczywiście niepotrzeba Boga, bo jak można zauważyć„wszystko się kreci po właściwych to-rach” i tak już od milionów lat. A Boga jaknie było widać, tak nie widać. W pewnymmomencie odzywa się jeden z górali: - Nodobze panocku. Syćko piknie prawicie, aleprzeca ktosik musi tom korbeckom kryn-cić, coby sie rusało. I mnie sie tak widzi,co tym kimcić jest Pon Bócek. Inacy syćkoby stanęło. W skutek braku innych rzeczo-wych argumentów rozgniewany profesorzabrał swoje rzeczy i wyszedł.

Wkrótce rozpoczną się długo ocze-kiwane wakacje. Wielu z nas uda się nazasłużony wypoczynek: w góry, nad mo-rze, w zacisze ogródków działkowych lubinne ulubione miejsca. Spędzając wolnyczas, pewnie mało kto zawraca sobie gło-wę dysputami teologicznymi na tematistnienia Boga. Ba! Bywa tak, że w ogólesię o tym nie myśli, albo – co gorsza –właśnie po to się wyjeżdża, żeby być jaknajdalej od rodziców, Kościoła i jakichś„tradycji”. Kiedyś jeden z naszych semi-naryjnych wychowawców powiedziałnam, że „wakacji od Pana Boga nie ma”.Ale kiedy patrzy się nieraz na wypoczy-wających rodaków znad Odry i Wisły,zwłaszcza za granicą… to optymizmem napewno to nie nastraja.

Siedziałem kiedyś w schronisku Tery-

cho Chata w Tatrach Słowackich. Byłaniedziela. W pewnej chwili pojawia się nadole ksiądz i oznajmia, że za piętnaścieminut będzie Msza Święta. Część ludzi odrazu wyszła z pomrukiem niezadowole-nia. Na Mszę pozostało kilka osób…

Podobna, aczkolwiek z elementamioptymistycznymi sytuacja miała miejscena Kaukazie. Było nas dwanaście osób.W Prijucie zastała nas niedziela. Grupastanowiła istny przekrój Polski od Morzado Tatr. Na Mszę Świętą przyszło sześćosób, w tym jedna, która uważała się zaniewierzącą. Dwoje z nich wyspowiadałosię, a kolejnych dwoje powiedziało, że takfajnej (w języku potocznym padło tu inneokreślenie) Mszy w życiu nie przeżyli.Czyli jednak nie jest najgorzej . Człowiekto istota poszukująca. Czy można spotkać

>>

Boga w przyrodzie, nad morzem, w gó-rach, w zaciszu ogródka działkowego czyinnym ulubionym miejscu?

Blady świt. Słońce nieśmiało przebijasię przez kontury gór. Jestem w drodze namoją ulubioną przełęcz. Wokół mnie zie-leń górskich traw iskrzących się w sło-necznych promieniach od porannej rosy.Uśmiecham się do siebie. Słońce. MójBoże. Tylu ludzi kładzie się spać „mecha-nicznie” licząc na to, że jutro znów wsta-nie nowy dzień. A przecież któregoś dnia,za ileś set czy tysięcy lat zwyczajnie możego zabraknąć… To oczywiście nie świad-czy jeszcze o istnieniu Boga, bo – podob-nie jak profesor – możemy znaleźć wytłu-maczenie naukowe na temat istnieniasłońca. Dla człowieka wierzącego jest onojednak „ciepłym dotykiem Boga”, który„umieścił je na sklepieniu nieba, aby świe-ciło nad ziemią” (por. Rdz 1 , 1 7). I dziękiniemu to, co mnie otacza, żyje i jaśniejeswoim pięknem. Dzięki niemu „ziemiawydaje rośliny zielone: trawy dające na-siona (Rdz 1 , 11 ), drzewa, kwiaty…Mijam po drodze rwący potok. Zatrzy-muję się, by wsłuchać się w jego szum.Woda. Niby zwyczajne H2O – chemia jaksię patrzy, ale bez niej nie jest możliweistnienie na ziemi. Nawet człowiek jestw głównej mierze „zrobiony” z wody.Schylam się, by ugasić pragnienie. Cu-downe uczucie! Z wody korzystają wszy-stkie stworzenia: i te, którym wystarczająkrople rosy, i te, które gaszą pragnieniew źródłach czy rzekach. Współczuję tym,którzy żyją na pustyni. Ale nawet i tamistnieją piękne oazy, wokół których kon-centruje się życie. No więc jak to jestz tym H2O? Że akurat w takim czy innymmiejscu można podtrzymać swoje ży-ciowe funkcje?

Dochodzę do górnej granicy lasu.Wsłuchuję się w śpiew ptaków. Zbieramjagody (choć przecież nie powinienem, boto Park Narodowy) i nadsłuchuję, czygdzieś zza tych chaszczy nie pojawi sięniekoniecznie sympatyczny misio. „Przy-patrzcie się ptakom w powietrzu: nie siejąani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Oj-ciec wasz niebieski je żywi” (Mt 6, 26) –przypominam sobie słowa Jezusa. Misiopewnie też nie zbiera do spichlerza, bo poco? Znajdzie w tym lesie wszystkiego,czego mu potrzeba. I byle do wiosny.Podobnie inni mieszkańcy lasu.

Mija mnie jakiś turysta i z wyrzutemna twarzy pozdrawia. Fakt. Miałem siweusta, bo pojadłem borówek, a przecież nie

wolno, bo Park Narodowy. Kiedy one ros-ną tuż przy drodze… I po co właściwie?Chyba tylko po to, żeby kusiły. Wiem. Niepowinienem. Przyznaję. Ruszam więc da-lej . Słoneczko już w zenicie. Jest fanta-stycznie. Ciekawe, czy nad morzem teżjest taka fajna pogoda? Bo przecież co toza urlop bez opalenizny? A w ogóle to temorskie fale to ponoć wpływ księżyca, noi tego, że jest grawitacja. No i że ziemiasię kręci wokół słońca. Z zamyśleniawyrywa mnie… świstak! Słyszę go, choćna razie jeszcze nie widzę. Jednak pokilku sekundach dostrzegam go i tocałkiem blisko! Ciekawe, że przeżyje tutajna tym jałowym terenie i nie umrze z gło-du – zastanawiam się. Na pewno skręca-jąc te sreberka na czekoladki podjadasobie – zażartowałem.

Na przełęczy stanąłem około czterna-stej . Pode mną rozciągała się wspaniałapanorama. Powiewał zimny wietrzyk,który chłodził spoconą twarz. Zabrałemsię za „obiad” – kanapki, herbata i bato-nik. Zwykle nie jem słodyczy, ale w gó-rach robię wyjątek. Potrzebuję siły, bowbrew pozorom schodzenie też może byćmeczące. Ale zanim to nastąpi delektujęsię widokiem. Modlę się za tych, którzypozostali na dole. I za tych, którzy odpo-czywają nad morzem. I tych, którzyw swoich ogródkach podziwiają to, cow nich wyrosło (choć w zasadzie bez ichudziału, no może trochę pomagając – ależjestem złośliwy! ) Natrafiam na słowaz Księgi Mądrości (przypadek?): „Głupiz natury są wszyscy ludzie, którzy niepoznali Boga: z dóbr widzialnych niezdołali poznać Tego, który jest, patrząc nadzieła nie poznali Twórcy” (Mdr 13, 1 ).Właśnie wchodzi grupka młodych ludzi.

Rozmawiają o jakimś koledze, którywczoraj popił i dzisiaj nie mógł z nimiwyjść. Umawiają się na kolejną imprezęwieczorem.

Ruszam w dół. Przede mną trzy lubcztery godziny marszu. Muszę „zdążyćprzed Panem Bogiem”, bo w oddali zau-ważyłem coś, co przypomina burzowechmury. Ale co ja gadam! To zwyczajnewyładowania atmosferyczne! Kiedyś spę-dzałem noc w namiocie. Razem ze mnądzieliło dolę i niedolę kilkunastu innychturystów. Kiedy rozpętała się burza śnież-no-gradowa słychać było tylko: O Boże!O Jezu! Jak widać (szkoda, że tylko wte-dy) pobożność wzrasta w miarę kolejnychuderzeń pioruna…

Na koniec jeszcze jedna historia z gór:kiedyś wędrowałem z człowiekiem, któryuważał się za ateistę. Człowiek to tablicaMendelejewa. Przyroda. Żyje, bo żyje,a po śmierci wszystko się kończy. Stojącnad przepaścią złapałem go za kołnierzi krzyknąłem: uważaj ! Zbladł i o maływłos nie sprawdził wytrzymałości moichzębów na uderzenie jednej ze swoichkończyn górnych. – Czego się boisz ta-blico Mendelejewa? Skoro nic nie ma pośmierci? Pierwiastki chemiczne chyba nieodczuwają strachu!

Dotarłem w końcu na miejsce noclegu.Zmęczony, ale szczęśliwy, że cały i zdro-wy wróciłem na niziny. To niby tylkojeden (dla niektórych mało znaczący)dzień z życia. A dla mnie kolejny dzień,w którym mogłem pobyć sam na samz Bogiem. I niech Mu będą za to dzięki!

Ks. Adam Bezak

15

UCZYĆ CZY WYCHOWYWAĆWpływ grupy rówieśniczej na kształtowanie postaw

dzieci i młodzieży

16

1 . Co to jest grupa rówieśnicza?

Grupą społeczną nazywamy dwie lubwięcej jednostek, między którymi istniejejakaś wieź np. rodzina, zakład pracy, zwią-zek wyznaniowy, partia polityczna, grupaprzyjaciół o wspólnych zainteresowa-niach.

Grupa rówieśnicza to typ grupy spo-łecznej , organizm społeczny wyróżnionyspośród innych nie ze względu na cechędemograficzną-wieku, lecz ze względu natyp więzi pomiędzy członkami (bliskie,nacechowane wzajemną aprobatą). Mogądo niej przynależeć osoby o zróżnico-wanym wieku. Charakteryzuje się tym, iżprzynależność do niej jest dobrowolna,tworzona jest spontanicznie. Istotna jest zewzględu na proces socjalizacji jednostki.W grupach rówieśniczych kształtują siętakże subkultury.Rozróżniamy:grupy formalne jako typ grupy spo-

łecznej charakteryzujący się sformalizo-wanymi stosunkami między jednostkami,sztywną strukturą, sformalizowaną kon-trolą społeczną i zazwyczaj przypisanymirolami odgrywanymi przez członków ta-kiej grupy. Grupy formalne organizowanesą dla realizacji konkretnego celu i pow-stają zazwyczaj na bazie prawa publi-cznego; np. klub sportowy, drużyna har-cerska, stowarzyszenia młodzieży aka-demickiej itp.

grupy nieformalne jako typ grupyspołecznej charakteryzują się płynną, ela-styczną strukturą, przewagą więzi osobo-wych, brakiem formalnie wytyczonych za-dań do zrealizowania, nieformalną kontro-lą społeczną. W obrębie dużych grup spo-łecznych grupy nieformalne pojawiają sięzazwyczaj jako kliki i są najczęściej dys-funkcyjne wobec tych dużych grup, np.organizacji formalnych. Mają jednak fun-kcje pozytywne dla grupy, ponieważ spa-jają więzi.

Rozróżnia się trzy kategorie nieformal-nych grup rówieśniczych:1 ) dziecięce grupy zabawowe, bandy;

2) młodzieżowe paczki,kliki;3) młodzieżowe grupydewiacyjne (gangi, ban-dy przestępcze).

Grupa rówieśniczadziecięca powstaje wwyniku naturalnej po-trzeby zabawy i konta-ktu dzieci. Małe dzieciprzejawiają chęć zaba-wy grupowej , chęć zain-teresowania swoją oso-bą. W dalszym rozwojugrupa rówieśnicza na-biera coraz większego znaczenia. Okresdorastania to orientacja społeczna, to krągrodzinny, towarzyski. Te kręgi stanowiąukład odniesienia, który wywiera wpływna orientację życiową młodych ludzi.Grupa rówieśnicza dzieci powstaje sponta-nicznie, bez ingerencji starszych „zagar-nia” każde dziecko, tworzy mechanizmyregulujące ich wzajemne zachowania.U dzieci żądza zabawy bierze górę nad ry-gorami wprowadzonymi przez dom. Opo-zycja dziecka wobec dorosłych jest na-turalnym składnikiem procesu socjalizacji.Jeżeli w rodzinie nie da się ugasić buntu todziecko będzie miało poparcie w konfli-kcie w grupie rówieśniczej .

Nieformalna grupa rówieśnicza wy-znaje określony system wartości, kreujewzorce zachowania i egzekwuje ich prz-estrzeganie. Grupa rówieśnicza zaspokajaniezwykle ważną u dziecka potrzebę przy-należności i akceptacji. Jeżeli dziecko nieznajduje akceptacji w domu rodzinnym toszuka tego na zewnątrz. Następuje wtedysilna identyfikacja członka z grupą.

Grupa młodzieżowa organizuje czaswolny swych członków, pełni funkcje do-starczyciela wrażeń, przygód i doświa-dczeń. Grupa rówieśnicza spełnia też fun-kcję zaplecza emocjonalnego i społeczne-go młodzieży; może także sprzyjać do-strzeganiu w ludziach tego, co piękne. WgMisztala: jeżeli rodzice starają się daćdziecku wszystko, czego tylko zapragnie,

ale nic poza tym, zajęci są pieniędzmi, togrupa rówieśnicza może stać się tym cia-łem, do którego zwróci się młody czło-wiek. Grupa rówieśnicza uczy samodziel-ności, pomaga w poznaniu własnych war-tości.

2. Jakie są mechanizmy oddziaływaniagrupy rówieśniczej?

Grupy zabawy: umożliwiają zaspo-kojenie potrzeby zabawy w zespole, sąprzelotne i nieformalne, jako typowe gru-py uczenia się ról społecznych przeznaśladownictwo i wyobraźnię, odzwier-ciedlają w szczególnie silnym stopniu for-my współżycia dorosłych. W warunkachniedostępnych kontroli, a więc w wielko-miejskich dzielnicach charakteryzującychsię zagrożeniem moralnym, grupy te prze-chodzą łatwo od zabaw społecznie apro-bowanych do doświadczeń należących jużdo zachowań dewiacyjnych. Grupy chuli-gańskie często mają początkowo charakterzabawowy, popełniają przypadkowe wy-kroczenia (zbicie szyb, zniszczenie sprzę-tu) i stopniowo przechodzą do zabawyspołecznie zdegenerowanej , dopuszczającsię coraz bardziej agresywnych wyczy-nów. Dlatego te grupy chuligańskie by-wają ujmowane jako zalążki band.

Paczki: zwane są również klikami; togrupy najczęściej 4-5 osobowe. Rekrutują

>>

się spośród młodzieży szkolnej w wiekuodpowiadającym starszym klasom szkołypodstawowej; szkoły średniej , wyższej .Podstawą rekrutacji bywa wyrównanypoziom dojrzałości, podobieństwo postawmoralnych, poglądów ideologicznych;mogą być to również zainteresowanieokreślonymi przedmiotami nauczania,wybitne uzdolnienia artystyczne. Grupy tecechuje względna trwałość - można wśródnich zauważyć wspólne zajęcia takie jakwspólne wycieczki, uczęszczanie na im-prezy, do kawiarni i restauracji, na dan-singi, gra w karty, spotkania towarzyskiew domach rodzinnych, rozmowy o spra-wach grupy i jej członków, w szczegól-ności o sprawach płci, ale i krytykowanierodziców i nauczycieli.

Gang: czyli banda, jest grupą ludziw wieku dojrzewania lub w wieku mło-dzieńczym. Mamy tutaj , w przeciwień-stwie do poprzednich, występowanieokreślonych ról, z dominująca rolą auto-kratycznego przywódcy. Gang rozwijai przechowuje własną subkulturę, tradycjęi morale. Więź grupowa podkreślana tubywa za pomocą emblematów, odznak,charakterystycznego ubioru, przydomków,a także występuje tutaj aktywność opo-zycyjna w stosunku do dorosłych, nawetaktywność społecznie nie akceptowana, ażdo przestępczej .

Banda jest więc grupą o charakterzekonfliktowym1 ) kształtuje się ona w konfliktach ró-wieśniczych np. z innymi bandami,2) jest grupą konfliktową w swej relacj iw stosunku do dorosłych; banda negujew swojej subkulturze obowiązujące ogól-nie wartości kulturowe i normy społeczne.

3 . Grupa rówieśnicza – zalety i zagrożenia

Grupa rówieśnicza zaspokaja u dzieckaniezwykle ważną potrzebę przynależnościi akceptacji. Jeśli dziecko nie doznajepoczucia akceptacji i przynależności wewłasnej rodzinie gwałtownie szuka go nazewnątrz, płacąc za nie konformizmemi uległością. Młodzież dopiero kształtujeswoją tożsamość i poszukuje ukierunko-wania, stąd mniej odporna będzie na się-ganie po pozorne, ucieczkowe sposobyrozładowania własnych frustracj i (uzależ-nienia), częściej sięgnie po zastępcze spo-soby realizacji własnych, niezbywalnychpotrzeb (przestępczość, subkultury, pod-kultury, sekty).

Grupy rówieśnicze mogą być zagro-żeniem. Należą do nich osobnicy z zanie-dbanych i odrzuconych środowisk domo-wych. Szukają oni zaspokojenia swychpotrzeb społecznych, głównie uznaniaw grupie rówieśniczej , wśród podobnychsobie nieprzystosowanych, wykraczają-cych stopniowo na drogę przestępcówmłodocianych prezentujących buntowni-czą i konspiracyjną postawę wobec do-rosłych. Istnieją także grupy młodzieży,które kwestionują wszelkie zwyczajekulturowe dorosłych, negują ich styl życiai zwyczaje. Są to subkultury młodzieżowetakie jak hipisi, gitrowcy, skinhedzi, pun-ki. Młodzież ta odrzuca dorosłych, dążydo stworzenia własnych wzorów, zanego-wania kultury dominującej w społeczeń-stwie.

Przynależność do takiej grupy „zo-bowiązuje” do „lojalności”. Za cenę przy-należności i bycia akceptowanym przezgrupę zaczynają się kłopoty w domurodzinnym, w szkole i środowisku.

Grupy rówieśnicze często wspólnie„idą na piwo”, bo wszyscy to robią. Dzię-ki grupie nastolatek może odpowiedziećsobie na pytania: „Kim jestem, jakiego ro-dzaju osobą?”, „Co mogą robić dzieciw moim wieku, na co mnie stać?”, gruparówieśnicza stanowi dla nastolatka opar-cie, daje mu przekonanie, że jest w po-rządku, pomaga czuć się rozumianym, ob-darza poczuciem przynależności, świado-mość, że nie jest sam, ukierunkowuje,pomaga zweryfikować widzenie świata;w grupie może „być sobą”, może spróbo-wać nowych sposobów ubierania się, cze-sania; wewnątrz grupy może wypróbowaćnową rolę. Grupy rówieśnicze pomagająnastolatkowi w trudnym przejściu doświata dorosłych, ale jednocześnie nasto-latek musi przestrzegać norm grupy: „Niewolno się różnić od innych”.

Zatem: „zdrowe” grupy pozwalajądziecku rozwinąć poczucie społecznej toż-samości poza granicami rodziny, zaś „nie-zdrowe” grupy mogą być destruktywne,mają problemy z przystosowaniem sięi dlatego nadużywają alkoholu i narkoty-ków.

Młodzi ludzie cierpią z powodupodwójnego wizerunku. Z jednej stronymedia i politycy często przedstawiają ichjako biernych albo jako potencjalnychprzestępców, podczas, gdy z drugiej stro-ny w reklamach i filmach są oni por-

tretowani jako aktywni, wpływowi, szczę-śliwi i silni. W rzeczywistości jedynieniewielka część młodzieży może iden-tyfikować się z którąkolwiek z tych grup.Wielu z młodych ludzi, o mniejszych sza-nsach, żyje pod presją otoczenia i borykasię z różnymi trudnościami.

Do młodych ludzi trudno trafić, a imbardziej zwartą grupę tworzą, tym jest totrudniejsze. Problem pogłębia fakt, żemłodzi ludzie są podejrzliwi, a nawet ma-nifestują wrogość, w stosunku do rodzi-ców, wychowawców, księży, czy profe-sjonalistów mieszających się w ich życie.Jest to bariera, którą trzeba przezwycię-żyć, aby dotrzeć do wszystkich młodychludzi. To jest najważniejsze zadanie dlanas dorosłych, ale i młodych, członkówgrup, ruchów czy stowarzyszeń, szczegól-nie katolickich. To także zadanie dlaRodziców, Dziadków – całych Rodzin, byobserwowali bacznie swoje pociechyi czuwali nad ich rozwojem, a wszelkienietypowe zachowania umieli rozeznaći w porę znajdowali dobre rozwiązaniatrudnych sytuacji .

Bibliografia:S. Kowalski, Socjologia wychowania wzarysie, PWN, Warszawa 1974B. Misztal, Grupy rówieśnicze młodzieży,Wrocław 1974T. Plich, Grupa rówieśnicza jako środo-wisko wychowawczeK. Przecławski, Instytucje wychowawczew wielkim mieście, Warszawa 1971J. Szczepański, Elementarne pojęcia so-cjologii.

Magdalena Urbańska

17

18

Jak pracować nad charakterem, by żyć twórczo i aktywnie?Młodzi chcą szybko, dynamicznie – aczego chcą?… To już nieważne, zresztąmniejsza o to. Może dlatego mijają mą-drość, którą od zawsze, przekazuje siępowoli. I przekazują ją tylko ci, którzymądrze żyją.

Co przekazać młodym ludziom u progudorosłego życia na taki temat jak w tytule?Sensownie, zwięźle i krótko, ale niepłytko. Nie chodzi tyle o styl czy słowa,ale – jak mniemam – o kilka praktycznychpropozycji, sprawdzonych osobiście w do-świadczeniu. Dla jasności powiem, że niema tu recepty gotowej i jednej dla wszy-stkich. Każdy człowiek jest inny, niepo-wtarzalny i sztuką jest różnić się i prze-żywać swoje życie pięknie! Ktoś mądrymi powiedział, że miernikiem dokonywa-nia słusznych wyborów jest wewnętrzneuczucie radości. Wiem, że robię dobrze,bo czuję radość!

Jak zagospodarować własną młodość?Sednem sprawy jest możliwość wewnę-trznej przemiany, ważne są postawy,a przede wszystkim przyczyna i drogaprzemiany, czyli dlaczego mam się zmie-niać i w jaki sposób, aby osiągnąć cel -życie twórcze i aktywne. Jak to uczynić,aby z niezliczonej liczby kamyków, jaki-mi jest mnóstwo codziennych wydarzeńułożyć mozaikę, która zachwyca?!

Każdy człowiek pragnie być szczę-śliwym. Szukamy szczęścia na różny spo-sób. Kto może pomóc odnaleźć twojeszczęście? Tylko ten, kto jestszczęśliwy… Szczęśliwy może daćszczęście, może się nim dzielić.Przyszłość należy do ludzi, którzyświadomie przeżywają swoje życie. Ci,którzy życiem się bawią, tak naprawdętrwonią swoje energie, życie przecieka imprzez palce, trwonią czas na rzeczy małoistotne.

Czy wiesz, czego chcesz? Tu i teraz, toczas, który każdy z nas otrzymuje. Czasna wybory i osobiste decyzje małe i duże.W młodości podejmuje się wiele decyzji,które mają konsekwencje w życiu doros-łym i na starość. Owocują szczęściem alborozczarowaniem, przynoszą radość, alemogą również przynieść łzy i ból. Trzebao tym pamiętać.

Ważne jest szukanie, zastanawianie sięnad sobą, praca nad sobą każdego indy-widualnie. Nikt jej nie może za ciebie jej

wykonać. Sens własnego życia odnajdujesię samemu, inni mogą w tym tylko do-pomóc, jedynie towarzyszyć. A to jesttrud! Aby rosnąć duchowo, trzeba w siebiewniknąć, wsłuchać się w marzenia, w we-wnętrzny głos i mieć odwagę iść za nim,być otwartym, pytać, szukać. Pomagaw tym cisza, piękno przyrody, zaszyciew milczeniu w kościele, bycie sam na samze sobą.

Kogo pytać, z kim rozmawiać? Z jaki-mi ludźmi? Z życzliwymi, którzy mnielubią, kochają, są dojrzali, kompetentni,dyskretni. Mogą, ale nie muszą to byćbliscy. Niektórzy ludzie mają swych kie-rowników duchowych, stałych spowied-ników, takich, wobec których mogą sięwypowiedzieć, którzy ich rozumieją, doktórych mają zaufanie, którzy mogą po-prowadzić ich przez trudne sytuacje, po-móc rozwiązywać osobiste problemy, od-powiedzieć na różne pytania. „Dać sięprowadzić, być wiernym zasłyszanemuwezwaniu”. Nie jestem samowystarczalna,potrzebuję pomocy, światła łaski Bożej ,obiektywizacji tego, co zrobiłam, swoichzamiarów, zobaczenia się, jak w lustrze.Takim miejscem może być też TelefonZaufania i anonimowi przyjaciele w nim,doradcy, fachowcy z różnych dziedzin np.w Poradni Specjalistycznej ARKA, z któ-rymi można porozmawiać. Nie dają goto-wych rozwiązań, recept, ale towarzysząi pomagają w taki sposób, abyś ty samznalazł najlepsze dla siebie rozwiązaniei zrealizował je. Może w tej chwili brzmito dla ciebie egzotycznie, ale trzeba syste-

matycznie porządkować swoje życie, two-rzyć hierarchię wartości, układać sprawynajważniejsze, ważne i mniej ważne pokolei i starać się je realizować mimoprzeszkód i trudności. Trzeba też okreso-wo rozliczać się z tego, co zaplanowałam,zadawać sobie pytania: co osiągnęłam, cosię udało, a co nie i dlaczego.

Po co to? Aby rosnąć, duchowo doj-rzewać, aby twoja młodość mogła w przy-szłości w pełni rozkwitnąć. Każdy chcedobrze żyć, ale by mądrze żyć, trzeba sięstale uczyć, szukać, bo życie jest sztuką.Nie nauczy jej Internet, może trochę ksią-żki. Nasuwa się tu cytat ks. KrzysztofaPawliny:Młodzi chcą szybko, dynamicznie – a cze-go chcą?… To już nieważne, zresztąmniejsza o to. Może dlatego mijają mą-drość, którą od zawsze, przekazuje siępowoli.I przekazują ją tylko ci, którzy mądrzeżyją.

Ważne jest poznawanie siebie. Przyda-je się tu trochę psychologii, wiedzy o ro-zwoju człowieka: o etapach dojrzewania,o kryzysach w życiu ludzkim, o wła-ściwościach uczuć, o emocjach i ich prze-żywaniu, o „mechanizmach obronnych”,za pomocą których „ego” broni się przeduświadomieniem sobie swoich wad,o sztuce komunikowania się w cywilizo-wanym świecie, o sposobach radzenia so-bie w trudnych sytuacjach, o konstrukty-wnym życiu w stresie i o zasadach etyki.W dzisiejszym świecie pełnym zgiełku,nadmiaru propozycji, często o dyskusyj-

>>

nej wartości, a nawet szkodliwych, ko-niecznością staje się słuchanie swegownętrza, swego ciała i duszy. One syg-nalizują nam wiele rzeczy, mówiąo nas samych, o naszych potrzebach, pra-gnieniach, o tym komu chcę się podo-bać… o zdrowiu i chorobie. Trzeba uczyćsię rozeznawać w sobie dobre i złe po-ruszenia, podszepty (rekolekcje, spo-wiedź). Wybierać dobre. Być krytycznym,uczyć się samodzielności sądów, nieza-leżności od opinii innych. Stawiać sobiepoprzeczki, wymagać od siebie, choćbyinni ode mnie nie wymagali (Jan PawełII). Pozostać sobą – przekraczając rów-nocześnie siebie. Szukać i przebywaćz ludźmi posiadającymi zainteresowania,żyjącymi z pasją, autentycznymi. Ale ró-wnocześnie mieć cierpliwość dla samychsiebie, dla swojej drogi rozwoju. Zachę-cam, by chwalić siebie za to, co się udało ibyć uczciwym wobec swoich wad, błę-dów, grzechów. Wszelkie zmiany potrze-bują ćwiczeń, doskonalenia i czasu.

Właśnie. Narzekamy na brak czasu,niemożność nadążenia za mnogością wy-darzeń, przeżyć, z których jedno ciekaw-sze od drugiego, istnieją różne ambicje,szkoła ma swoje wymagania, rodziceprzynaglają do obowiązków, do rzeczyzwykłych… Jak tu zdążyć ze wszystkim?Im więcej pracy ma Ojciec Święty, tymwięcej się modli. Pomiędzy działaniema modlitwą winna istnieć jakaś równo-waga. Cały dzień spotkań…Więc potem

pół nocy spędzone w kaplicy. Jan Paweł IIswą siłę czerpał ze spotkań z PanemBogiem. Były one jego tajemnicą. Modlićsię – ale jak? Mów Panu Bogu tak poprostu o wszystkim własnymi słowami.O tym, czym żyjesz, i tym, co cię martwi,niepokoi i o tym, co cię cieszy. Szukajbliskości z Panem Jezusem i mów doNiego tak, jak potrafisz. Ale jak zwracaćsię do Boga, którego w sumie mało znam?Próbuj Go bliżej poznać, aby stał się dlaciebie Osobą, nie postacią historycznąsprzed 2000 lat. Próbuj zrozumieć i pogłę-bić w swoim życiu Jego filozofię i idee.Dlaczego? Powiem może niezrozumiałedziś dla ciebie zdanie: bo nie można zro-zumieć siebie bez Chrystusa. Nie możnażyć bez Jego pomocy i Miłości. („ BezeMnie nic uczynić nie możecie!”).Zostaliśmy stworzeni do czynienia dobra.Ono nie męczy. Ono podnosi. Zajęty czy-nieniem czegoś dobrego, zwłaszcza dlainnych, możesz czynić swoje życie twór-czym, bogatym, wartościowym. To niemuszą być rzeczy wielkie – życie składasię z drobiazgów.

Bywają takie doświadczenia życiowe,w których rady u ludzi się nie znajdzie.Rodzice nie wszystko ci wyjaśnią, kolega,koleżanka – prześlizgnie się po powie-rzchni twojej sprawy, może zbagatelizuje,nawet ksiądz nie do końca ci odpowie. Dokogo wówczas pójść, by zapytać, co zro-bić ze swoim życiem?

Jest na Wawelu czarny krzyż, który

odegrał wielką rolę w życiu młodej kró-lowej Jadwigi. Kiedy modliła się przednim, pytając jak żyć, co zrobić, aby życianie zmarnować, usłyszała słowa Ukrzyżo-wanego: „Czyń, co widzisz…”. I tak zro-biła. (…) Swoje królewskie życie przeży-ła jako służebnica wszystkich. Stała sięświętą. Patrz na Chrystusa. Czyń, cowidzisz – a będziesz wiedział, jak żyćswoim życiem, aby żyli inni.

Ludzie tęsknią za miłością, ale częstonie umieją kochać. Co to znaczy kochać?Kochać to pomóc odkrywać drugiemu to,co w nim najpiękniejsze. Kochać to sza-nować jego inność i pozwolić mu być so-bą. Kochać to obdarowywać sobą drugie-go, nie oczekując nic w zamian.

Pewna siostra katechetka przygotowu-jąca do I komunii niewidome a czasem teżodrzucone przez najbliższych dzieci, za-pytała je kiedyś: „Co to jest niebo?”.Jedna z dziewczynek odpowiedziała tak:„Niebo jest tam, gdzie ja kocham, gdziejestem kochana i to się nigdy nie skoń-czy”. Przestrzeni dla takiego nieba trzebauczyć się budować już teraz. Życzę Wam,abyście kiedyś w swoich rodzinach mogliniebo na ziemię sprowadzać.

Danuta Ciszek

Literatura: ks. Krzysztof Pawlina – Jakzagospodarować młodość?

OKIEM PSYCHOLOGA

Jak umiejętnie wykorzystywać wolny czas

19 >>

Prawie każdy z nas niezależnie od tegoczy pracuje lub uczęszcza do szkoły bar-dzo często marzy o tym, aby wreszcieprzyszedł czas, żeby nie musiał choćbyprzez chwilę wypełniać swoich obowią-zków zawodowych czy szkolnych. Pra-gniemy więc, aby jak najszybciej nadszedłdla nas wolny czas.

Istnieje kilka rożnych definicj i czasuwolnego. Najprościej można powiedzieć,że jest to czas, którym dysponuje człowiekpo wykonaniu swoich obowiązków takichjak praca czy nauka. Zatem czas wolny toten, w którym nie musimy pracować,a w naszym zabieganym, pełnym stresów

życiu, ten czas okazuje się prawdziwymluksusem. Ze względu na okres w jakimrozpatrywany jest ten nasz przywilejmówimy o;-czasie wolnym krótkim-w ciągu jednegodnia-czasie wolnym średnim-w ciągu tygodnia-czasie wolnym długim-w ciągu miesiąca,rokuWielu badaczy zainteresowanych róż-

nymi formami spędzania wolnego czasuwyodrębniło kilka warunków, które umoż-liwiają nam dobry odpoczynek.- własne mieszkanie, dom, a więc miejsce,gdzie czujemy się bezpiecznie,

- kontakt z przyrodą- czyste powietrze,słońce, woda,- życzliwość, kultura codziennych konta-któw w rodzinie, zakładzie pracy,- bezpieczeństwo socjalne, posiadanie sta-bilnej pracy, zarobków,- satysfakcja z dobrze wykonywanej i do-cenianej pracy, a więc również uznanieprzełożonych.

Jeżeli większość z tych wymienionychwarunków jest spełniona, to istnieje na-dzieja, że odpoczynek przyniesie oczeki-wane efekty zarówno w sferze psychi-cznej jak i fizycznej . Nic tak bowiem niezakłóca czasu wolnego, jak problemy wy-

20

stępujące w pracy oraz w domu. Jednakwbrew pozorom umiejętne wykorzystanieczasu wolnego nie jest tak łatwe, jak sięnam wydaje, gdyż niekiedy sami nie po-trafimy wykorzystać tego przywileju. Napoczątku snujemy rozmaite plany, marze-nia, a w efekcie natłok różnych obowią-zków i spraw do załatwienia sprawia, żejuż pod koniec urlopu czujemy się bardzozmęczeni, tak że nie stać nas na zorgani-zowanie czegokolwiek. W końcu wracamydo pracy jeszcze bardziej zmęczeni i ze-stresowani niż przed urlopem.

Każdy z nas powinien zatem dobieraćsobie różne formy spędzania wolnego cza-su w zależności od:- zainteresowań, przyzwyczajeń,- wieku i stanu zdrowia,- rodzaju wykonywanej pracy,- ilości dostępnego nam czasu /dzień,tydzień, wakacje/,- możliwości finansowych.

Dużą rolę w przekazywaniu wzorcówspędzania wolnego czasu spełnia rodzinaoraz grupa rówieśnicza - koledzy, przyja-ciele. Organizacją wypoczynku dla dziecioraz młodzieży zajmują się rożnego ro-dzaju instytucje - szkoły, domy kultury,kluby sportowe. Warto więc poszukaćw różnych publikacjach, ogłoszeniach,Internecie, informacji o różnych rodzajachimprez, które niekiedy są także przezna-czone dla dorosłych. To w jaki sposóbbędziemy spędzać wolne chwile zależygłównie od nas samych. Niekiedy wartospróbować zmienić stare przyzwyczajeniai wyjść naprzeciw czemuś nowemu, co danam więcej niż należałoby oczekiwać.Jeżeli pracujemy dużo za biurkiem pro-wadząc siedzący tryb życia, nie mamyżadnej aktywności fizycznej , może wartospróbować propagowany przez lekarzyaktywny sposób spędzania wolnego cza-su-wyjazd poza miasto na łono natury,gdzie można pobiegać, pojeździć na ro-werze, pograć w piłkę, popływać. Oczy-wiście to wszystko zależy od naszegostanu zdrowia, wieku. Tego typu impreząmożna zainteresować swoich znajomych,nic tak bowiem nie łączy ludzi jak poz-nanie siebie, swoich możliwości w zupeł-nie nowych warunkach.

Wiele osób podkreśla jednak, że nielubi zmieniać swoich nawyków, przyzwy-czajeń i wybiera odpoczynek bierny. Takamała stabilizacja im wystarcza, daje po-czucie bezpieczeństwa. Na początku dużosobie obiecujemy a później wracamy dotego, co od dawna robiliśmy w wolnych

chwilach, a więc do oglądania telewizji,czytania prasy, robienia porządków w do-mu czy - ostatnio bardzo popularnego-zaglądania do Internetu. Czasami jest tozwiązane z trudną sytuacją finansową,wiekiem, stanem zdrowia. Ale przecieżmożna i w takiej sytuacji zupełnie inaczejwykorzystać ten cenny czas, aby przyniósłnam radość, pozwolił zapomnieć o tros-kach i problemach dnia codziennego.Znajdźmy chwilę, aby samemu lub ze zna-jomymi wyjść na spacer, po drodze wstą-pić do kina, teatru, muzeum, omówić wra-żenia z oglądanych programów, dokształ-cić się trochę duchowo, intelektualnie. Totak niewiele kosztuje, a bardzo wzbogacanasze życie wewnętrzne. Możemy rów-nież odkryć u siebie nowe hobby, którez czasem przerodzi się w pasję.Zazdrościmy niektórym, że odnoszą su-kcesy w różnych dziedzinach i wydajenam się, że nas nic nowego już w życiunie spotka. To nie dla nas, to dla ludziambitnych - tak twierdzi wielu nastawio-nych pesymistycznie do tego typu po-mysłów Wystarczy trochę wolnego czasupoświęcić na to, czego jeszcze nie umie-my np. zapisać się na kurs tańca towa-rzyskiego, spróbować swoich sił wokal-nych w chórze, skończyć kiedyś rozpo-czętą naukę w liceum i zdać maturę,nauczyć się jakiegoś języka np. angiel-skiego czy spróbować zrobić prawo jazdy.Pomysłów w tym względzie na pewno niebrakuje - brak tylko odwagi i wiaryw swoje możliwości a przede wszystkimochoty. Jeżeli natomiast mamy więcejwolnego czasu i umiejętnie go zaplanu-jemy, to może znajdzie się również chwilana odbudowanie wzajemnej relacj i międzydziećmi a rodzicami. W życiu codziennymzabiegani załatwianiem czy rozwiązywa-niem różnych problemów, nie znajdujemyczasu na rozmowy z dziećmi o ich su-kcesach lub niepowodzeniach w szkole,problemach wieku dojrzewania, wzajem-nych relacjach z kolegami, o ich rożnychwątpliwościach emocjonalnych - pierw-szej miłości, zauroczeniu. Po takich wo-lnych chwilach spędzonych najlepiej pozamiejscem zamieszkania, więzi rodzinnebędą na pewno jeszcze silniejsze i bardziejelastyczne, bo nikt tak przecież nie zro-zumie dziecka jak matka czy ojciec.

Ostatnio bardzo często poruszany jestrównież sposób spędzania wolnego czasuprzez ludzi starszych. Przejście na emery-turę łączy się również ze zmianą trybużycia, większą ilością czasu wolnego oraz

koniecznością ułożenia nowych relacj iz rodziną, przyjaciółmi. Ludzie starsi po-winni stopniowo odnaleźć się w nowejroli poprzez umiejętne wykorzystaniewolnych chwil np. utrzymywanie kon-taktu z byłymi współpracownikami, z za-kładem pracy, a także poprzez spełnianienowej roli jaką narzuca im niekiedy ro-dzina, a więc bardzo piękna rola dziad-ków. Istotne jest przekazywanie wzorcówwychowywania wnuków, takich, jakiestosowali w stosunku do swoich dzieci.Wiele osób korzysta również z tego, na conigdy wcześniej nie miało czasu, a więcnauka na tzw. Uniwersytetach III wieku.Warto wybrać taką formę spędzania wol-nego czasu, bo po pierwsze można pobyćtrochę w towarzystwie ciekawych osób,porozmawiać, wzbogacić swoją pamięć,wyobraźnię, a po drugie podnieść swójprestiż w oczach bliskich - nasza matka,ojciec, babcia czy dziadek osiągnęli coś,czego nigdy nie spodziewalibyśmy się ponich w życiu. To przede wszystkim wzma-cnia naszą samoocenę.

Zaczyna się teraz piękny czas dlawypoczynku - wiosna, a następnie lato.Pora wakacyjna sprzyja spotkaniomz przyjaciółmi, rodziną. Warto więc wolnyczas zaplanować tak, aby jak najwięcejspędzać go aktywnie lub w dobrym towa-rzystwie według wskazówek, które w tymartykule przedstawiłam. Nie zawsze mu-szą to być wyjazdy urlopowe. Dobrą zaba-wę w gronie znajomych można zafun-dować sobie nawet podczas weekendu.

Starajmy się więc umiejętnie wypo-cząć, zrelaksować, nabrać odpowiednichsił do dalszej pracy, nauki nie działającjednak przeciwko sobie, ale w trosceo siebie.

Barbara Wałęga psycholog

HISTORIA JEST NAUCZYCIELKĄ ŻYCIA

21

Dzieje tarnowskich kościołów od lokacji miastado pierwszego rozbioru (1 330-1 772)

>>

Przez blisko siedem wieków Tarnówwzbogacił się o wiele interesującychobiektów, które są dziś świadectwembogatej historii miasta. Ważną pozycjęwśród tarnowskich zabytków zajmująbudowle sakralne. Dlatego ten krótkitekst stawia sobie za cel przedstawienierozwoju architektury sakralnej Tarno-wa na przestrzeni blisko 450 lat.

Lokacja Tarnowa w 1330 r. przepro-wadzona z inicjatywy Spycymira Leliwityi na mocy przywileju wydanego przezkróla Władysława Łokietka, rozpoczynadługą historię naszego miasta. Przez po-nad dwa wieki Tarnów pozostawał w rę-kach rodu Leliwitów Tarnowskich, które-go przedstawiciele dbali o rozwój miastai finansowali liczne przedsięwzięcia bu-dowlane.

Spycymir Leliwita należał do ścisłejelity możnowładczej za panowania dwóchostatnich Piastów. On to właśnie ufundo-wał pierwszą tarnowską świątynię, którąbył kościół parafialny p.w. NawiedzeniaNMP. Budowę rozpoczęto zapewne zarazpo założeniu miasta a pierwsza wzmiankao istnieniu kościoła pochodzi z 1 346 r. Byłon usytuowany w północno-zachodniejczęści nowo lokowanego miasta wrazz otaczającym go cmentarzem. Była tocałkiem okazała murowana świątynia zło-żona z obszernej nawy i prostokątnegoprezbiterium, prawdopodobnie pozbawio-na była wieży. O znaczeniu tarnowskiegokościoła świadczy fakt, że w 1392 r. wy-święcono w nim Jakuba Strepę na arcy-biskupa halickiego. Wreszcie w 1400 r.biskup krakowski Piotr Wysz podniósłtarnowski kościół parafialny do godnościkolegiaty.

Druga tarnowska parafia położona naBurku, poza obszarem lokacji została ery-gowana w 1364 r., niestety nic nie wiemyo kościele. Jeżeli istniał, to był zapewnebudowlą drewnianą. Fundatorem parafiina Burku i być może samego kościoła byłówczesny właściciel, Rafał z Tarnowa,który zamierzał także sprowadzić do mia-sta zakon franciszkanów. Niestety planów

tych nie udało się zre-alizować.

Wiek XV przynosidalszy rozwój Tarnowa,położonego przy waż-nym szlaku handlowymna Ruś. Miasto staje sięważnym w Małopolsceośrodkiem handlu i rze-miosła. W połowie XVwieku Tarnów posiadałmurowany ratusz i murymiejskie, w mieście fun-kcjonowały wodociągi kanalizacja. Dobrobytmieszkańców i właścicieli Tarnowa prze-kładał się na kolejne sakralne fundacje.Pierwszą z nich było wzniesieniew 1415 r. przy kolegiacie od południakaplicy Rozesłania Apostołów, ufundowa-nej przez braci Jana i Spytka z Tarnowa.Wezwanie kaplicy ma związek z bitwągrunwaldzką z 1410 r., w której obaj Tar-nowscy uczestniczyli. Na 15 lipca, czylidatę zwycięskiej bitwy, przypada w koś-ciele katolickim święto Rozesłania Apos-tołów. Kolegiata w końcu XV w. powię-kszyła się w czasie odbudowy po nisz-czących pożarach o masywną wieżę, jed-nak zapewne znacznie niższą od obecnej .W 1448 r. poza murami miejskimi, przy

ich południowo-zachodniej części (rejondzisiejszej ulicy św. Ducha) mieszczanietarnowscy ufundowali niewielki kościółekśw. Ducha wraz ze szpitalem. Nie wiemyczy ten nieistniejący już dziś kościół po-czątkowo był drewniany czy od razu byłbudowlą murowaną. Z tego samego okre-su pochodzi drewniany kościół NMP naBurku, który został wystawiony w 1458 r.staraniem sześciu mieszkańców wsiz Przedmieścia Większego. Nie zachowa-ny do naszych czasów napis na belcetęczowej , podawał obok fundatorów takżedatę konsekracji kościoła w 1462 r. Szczę-śliwie ten drewniany kościółek, kilkakrot-nie remontowany, przetrwał do naszychczasów zachowując swój pierwotny póź-nogotycki charakter.

Na początku drugiej połowy XV w. za

sprawą Jana Amora Tarnowskiego przyby-li do Tarnowa bernardyni, dla którychw latach 1468-499 wzniesiono murowanykościół p.w. Matki Bożej Śnieżnej . Pow-stały też zabudowania klasztorne otoczonemurami, połączonymi z fortyfikacjamimiejskimi. Klasztor usytuowany zostałprzy wschodniej części murów miejskich,nieco na południe od bramy pilzneńskiej .Kościół bernardynów był okazałą gotyckąświątynią, która swymi rozmiarami prze-wyższała ówczesną tarnowską kolegiatę.Złożony był z szerokiej trójprzęsłowejnawy i węższego również trójprzęsłowegoprezbiterium, zamkniętego trójbocznie.Fundacja klasztoru i kościoła bernardy-nów była największym przedsięwzięciembudowlanym XV-wiecznego Tarnowa.

Kolejny XVI wiek uznawany jestw historii Polski za tzw. Złoty Wiek. Tow tym czasie Rzeczpospolita sięgnęłaszczytu swojej potęgi. Także Tarnów noto-wał wtedy jeden z najlepszych okresóww swej historii. Liczba mieszkańcówwzrosła do około 2 tysięcy, powstały li-czne murowane kamienice mieszczańskie,miasto rozbudowało swoje mury miejskie,wzniesiono baszty i bramy, w stylu rene-sansowym przebudowany został ratusz.Zabrakło jednak większych fundacji sa-kralnych w Tarnowie. Zapewne nie bezwpływu na ten stan rzeczy miał rozwój wXVI w. reformacji w całej Rzeczpospoli-tej . Właścicielem miasta był wtedy het-man Jana Tarnowski, wybitny polityk

i dowódca wojskowy ale także świetnygospodarz swoich dóbr. Także on przezpewien czas skłaniał się ku nowym prą-dom religijnym, by ostatecznie pozostać wwierze katolickiej . Wprawdzie nie wzniósłna trenie samego Tarnowa żadnejświątyni, ale zrekompensował to fundacjązachowanego do dziś drewnianego koś-cioła w Skrzyszowie, a przede wszystkimwystawianiem wspaniałych pomników na-grobnych członkom swego rodu w kole-giacie tarnowskiej . Ufundował nagrobekdla swej matki oraz wspólny pomnik dlaojca i brata, którego autorem jest Bartło-miej Berecci, najwybitniejszy artysta dzia-łający na ziemiach polskich w okresie re-nesansu. Hetman Tarnowski sprowadziłteż do Tarnowa zakonnice z klasztoru św.Agnieszki w Krakowie i wybudował dlanich niewielki klasztor w sąsiedztwieklasztoru bernardynów.

W XVI w. powstał w Tarnowie tylkojeden nowy kościół, pod wezwaniem św.Anny. Został wzniesiony w 1527 r. przezAdama Eberharda, tarnowskiego miesz-czanina, który w ten sposób chciał od-kupić zranienie burmistrza Wencla. Był toniewielki kościółek, mogący pomieścićokoło 40 osób. Usytuowany został pozamurami miejskimi u zbiegu dzisiejszychulic św. Anny i św. Ducha.

W latach 90-tych XVI w. wzniesionoteż drewniany kościół Trójcy Świętejw podtarnowskiej wsi o nazwie Terlików,od której pochodzi dzisiejsza nazwa dziel-nicy Terlikówka. Mimo, że kościół budo-wano w latach 1595-97 posiada on cechy

gotyckiej architektury drewnianej wystę-pującej w Małopolskich kościołach je-szcze do XVII w.

Pierwsze dekady XVII wieku byłyrównież korzystne dla Tarnowa, któryw tym czasie pozostawał stosunkowo wa-żnym ośrodkiem handlu i rzemiosła. Mia-sto było wtedy w posiadaniu rodu Ostrog-skich, którego przedstawiciele równieżdbali o jego rozwój . Stopniowo jednakdały o sobie znać niekorzystne procesyzachodzące w całej Rzeczypospolitej , wy-nikające z nadmiernego uprzywilejowaniaekonomicznego szlachty kosztem miast.Prawdziwą katastrofą był, nazywany poto-pem, najazd Szwedów na Polskę w latach1655-60. W jego wyniku kraj popadłw długotrwały kryzys. Nie inaczej byłoz Tarnowem, który Szwedzi zajęli i złupiliw 1655 r. W efekcie miasto wyludniło się,podupadło rzemiosło i nawet coraz licz-niejsze osiedlanie się Żydów, nie popra-wiło sytuacji. Mimo licznych problemóww XVII-wiecznym Tarnowie miały miej-sce dwie fundacje religijne. Najpierww 1630 r. kosztem księżnej Teofili Ostrog-skiej , zbudowany został drewniany koś-ciół dla sióstr bernardynek sprowadzo-nych z Lublina. Kościół ten wraz z kla-sztorem uległ zniszczeniu w czasie naja-zdu szwedzkiego. Dopiero w 1680 r. za-konnice wzniosły obszerny murowanyklasztor, którego zabudowania przetrwałydo naszych czasów (obecnie klasztor ber-nardynów). Klasztor nie posiadał kościołaa siostry korzystały z sąsiedniego goty-ckiego kościoła bernardynów. Drugą fun-

dacją było wzniesienie w 1654 r., stara-niem Kiliana Bałkowicza, wójta tarnow-skiego murowanego kościoła św. Anny,który zastąpił pierwotną świątynię dre-wnianą, stojącą tam od 1527 r.

W XVIII w. regres miasta trwał nadala nawet się pogłębił. Sąsiednie miastakrólewskie Pilzno i Wojnicz wygrywałyrywalizację gospodarczą z Tarnowem.Przejęcie miasta przez ród Sanguszkóww 1723 r. także nie poprawiło w sposóbznaczący jego sytuacji. W czasie, gdyRzeczpospolita powoli podnosiła sięz upadku a na ziemiach polskich wspa-niale rozwijała się sztuka późnego baroku,Tarnów mógł pochwalić się tylko budowąskromnego barokowego kościoła sióstrbernardynek. Kościół ten zbudowanyzostał w latach 1747-76 z fundacji no-wych właścicieli Tarnowa Barbary i PawłaSanguszków przy istniejącym już klasz-torze. Ciekawostką jest fakt, że do budo-wy kościoła użyto materiałów ze zrujno-wanego już wtedy tarnowskiego zamku naGórze Św. Marcina. Ten jedyny barokowykościół w Tarnowie zachował się do na-szych czasów bez większych zmian i obe-cnie użytkowany jest przez ojców bernar-dynów.

Cezurą czasową tego tekstu jest rok1772 kiedy to Tarnów po pierwszym roz-biorze Polski znalazł się w zaborze austri-ackim. Jest w tym trochę ironii ale do-piero pod austriackim zarządem nastąpiłintensywny rozwój naszego miasta. To jużjednak temat na inne opowiadanie.

Marek Sztorc

Bibliografia- Dworzaczek W., Leliwici Tarnowscy,Warszawa 1971- Tarnów - Wielki Przewodnik, oprac. zb.,t. 1 -3, Tarnów 1994 -1996- Strona internetowa:http://www.tarnowskiekoscioly.net/

22

23

Wzbudź w nas miłość ku naszym drogim braciom – rodakomi ku najmilszej matce – Ojczyźnie, czyliks. Piotra Skargi życie i dzieło

Decyzją Sejmu Rzeczypospolitej Pol-skiej rok 2012 został ogłoszony RokiemJanusza Korczaka, Józefa IgnacegoKraszewskiego i ks. Piotra Skargi.W niniejszym artykule postaramy sięzwrócić uwagę na osobę ks. Skargi,a właściwie ks. Piotra Powęskiego, botakie było jego właściwe nazwisko.

Dnia 5 lutego br. w kościele aka-demickim pw. Ducha św. w Toruniu od-była się zorganizowana przez Księży Je-zuitów i Uniwersytet Mikołaja Kopernikainauguracja Roku ks. Piotra Skargi. Pod-czas Mszy Świętej inaugurującej obchodyw okolicznościowej homilii o. KrzysztofDorosz zwrócił uwagę na potrzebę aktu-alizacji myśli Piotra Skargi, szczególniewezwania do budowania jedności w spo-łeczeństwie i w Kościele. Nawiązując donakreślonego w homilii postulatu, sądzę,że rok 2012, ogłoszony Rokiem PiotraSkargi i będący zarazem 400 rocznicą jegośmierci, jest okazją, by przypomnieć dzia-łalność tego człowieka, ale przede wszys-tkim na nowo przemyśleć ideały, którymiżył, bo przecież dzisiejszy świat tak samojest rozdarty, pełen niepokoju i nierów-ności społecznych.

Kim był ks. Piotr Skarga?

Odpowiadając w pewnym skrócie na topytanie, możemy powiedzieć, że przedewszystkim był księdzem, jezuitą, któryzasłynął jako najwybitniejszy kaznodziejaw dziejach dawnej Rzeczpospolitej. Byłwielkim obrońcą wiary, patriotą, kazno-dzieją królewskim, pisarzem i filantropem.

Urodził się 02.02.1 536 r. w Grójcu naMazowszu. W latach 1552-1 555 studiowałna Akademii Krakowskiej , uzyskując sto-pień bakałarza na Wydziale Filozofi-cznym. W roku 1564 we Lwowie przyjąłświęcenie kapłańskie i jako kanonik zacząłdziałalność kaznodziejską m.in. przy kate-drze lwowskiej . Po kilku latach udał się doWłoch, gdzie w Rzymie w roku 1569wstąpił do zakonu jezuitów.

Był pierwszym rektorem Akademii

Wileńskiej (1 579-1 584). Od 1588 rokuprzez 24 lata pełnił funkcję nadwornegokaznodziei Zygmunta III Wazy, który ceniłgo za wyjątkową osobowość i talenty kra-somówcze. Stał się zwolennikiem ograni-czenia władzy Sejmu i zwiększenia wła-dzy królewskiej . Piętnował wady polskiejszlachty. Był przeciwnikiem przyjęciaprzez Zygmunta III korony szwedzkiej .Był współtwórcą Unii Brzeskiej z 1 596 r.Zmarł 27.09.1 612 r. w Krakowie.

Na pierwszy plan wysuwa się jegodziałalność kaznodziejska. Pełnił obowią-zki kaznodziei królewskiego na dworzeZygmunta III Wazy. Często przemawiał doreprezentantów narodu, ukazując wzór po-staw obywatelskich, umiłowania Ojczyznyi odpowiedzialności za kraj . Nie wahał siępiętnować wad narodowych i wzywać donawrócenia i obrony wiary przodków. Byłautorem zbiorów kazań i żywotów świę-tych, które przez wieki kształtowały wzorcepostępowania moralnego i ukazywałypiękno języka ojczystego. Piotr Skarga za-słynął jako autor „Kazań Sejmowych”,które mimo iż nigdy nie zostały wygło-szone (dowiódł tego już na początku XXw. Adam Bergi), to jednak na trwałe za-pisały się w klasyce literatury polskiej .Jego „Kazania sejmowe” są jednym z naj-ważniejszych zabytków naszego językai jednym z fundamentów polskiej kultury.

Piotr Skarga charakteryzował się rów-nież wybitnymi zdolnościami organizacyj-

nymi. Oprócz funkcji rektora AkademiiWileńskiej trzeba także wspomnieć, że za-łożył kolegia w Połocku, Rydze i Dorpa-cie. Przyczynił się do budowy kościołówśś. Apostołów Piotra i Pawła w Krakowiei kościoła Matki Bożej Łaskawej w War-szawie.

Ponadto ks. Piotr Skarga odznaczyłsię w działalności dobroczynnej. ZałożyłBractwo Miłosierdzia, którego celem byłopraktykowanie siedmiu uczynków miło-sierdzia, składanie jałmużny do skrzynkiubogich, odwiedzanie szpitali i więzieńoraz proszenie o jałmużnę. Swoimi kaza-niami o miłosierdziu Skarga starał sięo wychowanie społeczeństwa w poczuciuobowiązku pełnienia dzieł miłosierdzia.Był także twórcą Banku Pobożnego, któ-rego celem była ochrona ubogich przedwyzyskiem ze strony nielitościwych lich-wiarzy. Z jego inicjatywy powstały jeszczedwie inne organizacje dobroczynne:Skrzynka św. Mikołaja – fundacja wyposa-żająca w posagi niezamożne panny za-wierające małżeństwo oraz Bractwo Beta-nii św. Łazarza, które zajmowało się pielę-gnowaniem chorych. Wielkość Skargi po-legała na tym, że nie bał się odważniewystępować w obronie Kościoła i Ojczy-zny. Walczył z niesprawiedliwością i nie-równościami klasowymi. Troszczył sięo ubogich i sam żył bardzo ubogo. Umarłw opinii świętości, a jego kult widocznyjest także w obecnych czasach.

>>

24

Camino de Santiago na tarnowskiej ziemi

Czego my możemy się uczyć od ks. Pio-tra Skargi?

Myślę, że gdyby Skarga żył teraz, napoczątku XXI w. to z pewnością podej-mowałby te same prace, które go anga-żowały ówcześnie. Zapewne uległbyzmianie styl jego wystąpień, natomiastpozostałoby umiłowanie Kościoła i Ojczy-zny oraz troska o ubogich. Niewątpliwiecoraz większe oddzielenie państwa odKościoła utrudniałoby mu podejmowaniefunkcji mających jakieś znaczenie poli-tyczne, ale działalność pisarską i wycho-wawczą mógłby pełnić dzisiaj z powo-dzeniem. Patrząc na postać ks. PiotraSkargi, można powiedzieć, że był to wzórumiłowania Kościoła i Ojczyzny. Ponadtozaangażowania w sferę publiczną, troskio dobro wspólne, pielęgnowania tradycji

i troski o najuboższych. Skarga był czło-wiekiem odważnym, wyrazistym, dążył dowyznaczonych przez siebie celów a przedewszystkim przedkładał dobro Kościołai Ojczyzny nad swoje własne.

„Która jest pierwsza i zasłużeńsza Matka,jak Ojczyzna, która jest gniazdem wszys-tkich matek i powinowactw waszych i ko-morą dóbr waszych wszystkich. (…)[Oną] miłując, sami siebie miłujecie”

– ksiądz Piotr Skarga.

Modlitwa za Ojczyznę ks. Piotra Skargi

Boże, Rządco i Panie narodów, z rękii karności Twojej racz nas nie wypuszczać,a za przyczyną Najświętszej Maryi Panny,Królowej naszej, błogosław Ojczyźnie na-szej, by Tobie zawsze wierna – chwałę

przynosiła imieniowi Twemu, a syny swewiodła ku szczęśliwości.

Wszechmogący, wieczny Boże, wzbudźw nas szeroką i głęboką miłość ku bra-ciom i najmilszej matce, Ojczyźnie naszej,byśmy jej i ludowi Twemu, swoich poży-tków zapomniawszy, mogli służyć uczci-wie.

Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje,rządy naszego kraju sprawujące, by wedlewoli Twojej ludem sobie powierzonymmądrze i sprawiedliwie zdołali kierować.

Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen

Oprac. Ks. Piotr Jaworski

Droga św. Jakuba, czy też Camino deSantiago z hiszpańskiego, to szlak prowa-dzący do odległego miasta Santiago deCompostela, do grobu św. Jakuba Star-szego. Co rok tysiące pielgrzymów z róż-nych krajów Europy udaje się w pątnicządrogę. Polacy mają do dyspozycji nawetkilka tras łączących się ze szlakami w za-chodniej Europie. Jedną z nich jest ViaRegia – droga królewska. Jest to takżetrakt handlowy biegnący w poprzek Euro-py, od Hiszpanii aż po Rosję. Tarnowianiena szczęście mają sposobność by piel-grzymkę zacząć od własnego miasta. Do-ciera do nas ze wschodu wariant tej trasy(z Pilzna przez Tuchów), prowadzący da-lej na zachód przez Wojnicz, Dębno,Brzesko, Kraków docierając na razie domiejscowości Palczowice w powiecieoświęcimskim.

Warto więc wybrać się w trasę, zmie-rzyć się z własnymi słabościami, zmienićotoczenie i tryb życia, a będąc na szlakuna pewno znajdziemy czas na zadumęi zapoznanie się z wieloma zabytkaminaszej Ojczyzny.

Początek proponowanej trasy to koś-ciół - matka diecezji tarnowskiej . Katedranaszego miasta, ze względu na swą długąhistorię istnienia oraz zgromadzone w niejzabytki sztuki zasługuje nie tylko na oso-bny artykuł, ale na specjalny numer pisma.Rozglądając się po placu katedralnymwarto zwrócić uwagę na dwa pomniki.

Jeden z nich, pośrodku placu, terenu da-wnego cmentarza przykościelnego to figu-ra Niepokalanego Poczęcia NMP posta-wiona w 1884 r. Pierwotna rzeźba Maryiustawionej na kuli ziemskiej nie dotrwałado dnia dzisiejszego. Ze względu na zna-czne uszkodzenia została wymieniona nanowąw 1956 r.

Bliżej kościoła, przy południowej ścia-nie prezbiterium możemy podziwiać mo-numentalny pomnik papieża Jana Pa-wła II. Autorem projektu jest profesorkrakowskiej Akademii Sztuk PięknychBronisław Chromy, znany szerszej publi-czności z rzeźby smoka wawelskiegow Krakowie. Postać papieża wyrasta bez-pośrednio z podłoża niczym drzewo, lubjak widzą to niektórzy, krzyż. Z pewnościąrozpostarte szeroko ręce przygarniająwszystkich ludzi, tak jak za życia czyniłbłogosławiony Karol Wojtyła. Podziwiającto dzieło pamiętajmy, że jest to pierwszypomnik Jana Pawła II na świecie wyko-nany na zamówienie. Powstawał równieżw specyficznych warunkach. Prace nadnim trwały, gdy papież walczył o życie pozamachu dokonanym przez Ali Agcę 13 V1981 r. Uroczyste odsłonięcie nastąpiło 29VI 1981 r.

Szlak św. Jakuba prowadzi teraz ulicąKatedralną w stronę Placu Kazimierza. Podrodze warto spojrzeć na budynki z lewejstrony, gdyż na jednym z nich (nr 2) znaj-duje się tablica pamiątkowa Jana Bielato-

wicza (1913 – 1965) – pisarza, dziennika-rza i żołnierza, znanego z opowiadańo Tarnowie z czasów jego dzieciństwazawartych w „Książeczce”.

Na placu Kazimierza wznosi się po-mnik. Jednak nie króla polskiego, jak mo-glibyśmy się domyślać, ale wieszcza Ada-ma Mickiewicza. Rada Miejska, chcącwłączyć się w obchody setnej rocznicyurodzin poety podjęła uchwałę o posta-wieniu pomnika. Jest on dziełem krakow-skiego artysty Tadeusza Błotnickiego.Odsłonięto go 26 XI 1900.

Parę kroków dalej , wśród powodziprzechodniów, rozglądając się po okolicypodziwiamy dawny Hotel Krakowski (rógSobieskiego i ul. Wałowej), w którym byłinternowany dyktator Powstania Stycznio-wego generał Marian Langiewicz. Poprzeciwnej stronie placu (nr 5) stoi dawnypałac Brachów, późniejsza siedziba staro-stwa, przed którym, według dawnychopowieści, w czasie rabacji 1 846 rokuskładano ciała zamordowanych szlach-ciców.

Przed sobą mamy teraz prostą linięulicy Krakowskiej , którą jeszcze długobędziemy pielgrzymować podczas tegoodcinka trasy. Jest teraz czas na podzi-wianie architektury wielu wspaniałych,secesyjnych kamienic. Historia związanaz tą ulicą, nie dotyczy tylko życia pro-wincjonalnego miasta, ale dotyka dziejówwręcz całego kontynentu. Jest małym ka-

>>

25

myczkiem dorzuconym do wspólnych fun-damentów, na których opiera się współ-czesna Europa. Na tej ulicy spotkalibyśmykoronowane głowy (np. Franciszka JózefaI cesarza Austro – Węgier, cara RosjiAleksandra I), polskich polityków (np.Wincentego Witosa) i duchownych (np.Karola Wojtyłę).

W domu pod nr 4 mieszkała kiedyśOlimpia Dybowska, szwagierka jednegoz najsłynniejszych polskich podróżników,zesłańców na Syberię, Benedykta Dybo-wskiego. Po drugiej stronie traktu, osobyrozmiłowane w słodkościach zaglądną za-pewne do Kawiarni Tatrzańska, która kon-tynuuje tradycje tego miejsca z połowyXIX w.

Podążając dalej na zachód, dochodzi-my do hotelu Bristol (Krakowska 9), naścianie którego umieszczono tablicę infor-mującą, że budynek ten był w latach 1920- 1922 siedzibą sojuszników Polski: radyrepubliki, rządu oraz atamana głównegosił zbrojnych ukraińskiej republiki ludo-wej , Szymona Petlury. Jak się okazało,niejaki gen. Mykoła Junakiw Szef SztabuGeneralnego Sił Zbrojnych Ukrainy, Mini-ster Spraw Wojskowych Ukraińskiej Re-publiki Ludowej - rządu URL na wy-chodźstwie został pochowany właśniew Tarnowie. Spoczywa obecnie w ledwozachowanej kwaterze żołnierzy rosyjskichz I wojny światowej nr 203 na cmentarzuw Tarnowie – Krzyżu.

Po drugiej stronie ulicy, w dawnymdworku podmiejskim rodziny Onitschówz XVIII w. znajduje się Muzeum Etno-graficzne, słynne z działu poświęconegohistorii i kulturze Cyganów. Ważną im-prezą odbywającą się pod patronatem Mu-zeum jest Tabor Pamięci, podczas któregowozy cygańskie nawiedzają miejsca kaźniswego narodu m.in. Szczurową, gdzie hit-lerowcy wymordowali 93 osoby pocho-dzenia cygańskiego.

Nawet gdy II wojna światowa dobie-gła końca, na próżno było myśleć o po-wrocie do normalności. Lata zniewoleniakomunistycznego w Polsce to czas walkio prawdę, wolność i Boga. O oporze spo-łeczeństwa wobec narzuconego systemuświadczą dwie tablice, przy których wartosię zatrzymać. Jedna, z 2005 r. na budynkuGminy Tanów (Krakowska 13) upamiętnia25 rocznicę powstania „Solidarności”.Poświęcona jest także papieżowi bł. Jano-wi Pawłowi II, bł. ks. Jerzemu Popiełusz-ce, płk Ryszardowi Kuklińskiemu i innym

bohaterom, którzy przyczynili się do od-zyskania wolności. Druga (Krakowska 25)odsłonięta została w 2009 r. i jest poś-więcona tym, którzy w latach 1945-1947byli torturowani w tym budynku. W wy-mienionych latach siedzibę miały tutaj :PUBP (Powiatowy Urząd BezpieczeństwaPublicznego) i NKWD. Przesłuchiwani tubyli członkowie tajnych organizacji wal-czących o niezawisłość Polski m.in. „Mię-dzymorze”, „Wolność i Niezawisłość”,„Związek Młodzieży Zbrojnej”.

Zanim dotrzemy do rozległego SkweruTadeusza Kościuszki powinniśmy zwrócićuwagę na znajdujący się po prawej stro-nie, na małym placu pomnik Sandora Poe-tefiego (1823-1 848), poety, przywódcymłodzieży, adiutanta generała Bema, po-ległego u boku wodza w bitwie pod Se-gesvarem (dziś Sighisoara w Rumunii).Od 2001 r. wznosi się tu także drewnianabrama seklerska. Ufundowana zostałaprzez Fundację Irott Szo i mieszkańcówSepsiszentgyoergy w 170. rocznicę bitwypod Ostrołęką, w której wsławił się gen.Bem. Drewniana stela-kopijnik wznosi sięzaś w pobliżu bramy seklerskiej i upamię-tnia Norberta Lippóczego. Drugą dedyko-wano Forgonowi Mihaly'owi, adwokatowii historykowi, podporucznikowi 10. PułkuUłanów, zmarłemu w 1914 w Tarnowie.Wkrótce naszym oczom u zbiegu ulicBema i Krakowskiej ukaże się skromnepopiersie Andrzeja Małkowskiego autor-stwa Michała Poręby. Postać Małkow-skiego jest szeroko znana wśród harcerzy,bowiem jest on pionierem ruchu skau-towego w naszym kraju.Przed nami majaczy bryła neogotyckie-

go kościoła księży misjonarzy p.w. św.Rodziny. Przy kapliczce fundowanej okołopolowy XIX przez ks. Konstancję San-guszkową odnajdujemy charakterystycz-nie oznakowanysłup Via Regia,utwierdzający nasw przekonaniuo słuszności obra-nej drogi.Warto nabrać sił

fizycznych i du-chowych poprzezmodlitwę wstę-pując na chwilędo świątyni. Bę-dzie to takżeprzeżycie estety-czne, bowiem

możemy podziwiać kolejne dzieło lwo-wskiego architekta Jana Karola Sas Zu-brzyckiego. Kościół ukończono w 1906 r.,a konsekrował go biskup Leon Wałęgadwa lata później . Wyposażenie jest w wię-kszości neogotyckie, z lat powstania ko-ścioła, ale warto zaznaczyć, że witrażeprojektował bratanek Jana Matejki – Ste-fan. Pośród licznych epitafiów i tablicpamiątkowych warto wspomnieć te, którewpisują się w nurt religijno – patrioty-czny. Nie bierze się to z przypadku, był tobowiem kościół garnizonowy w latach1919 – 1939. Na zewnętrznej , południo-wej ścianie kościoła, po prawej stroniewejścia głównego, 8 czerwca 2008 r.,podczas trzydniowego święta 5. PułkuStrzelców Konnych i 16. Pułku Piechotyodsłonięto pamiątkową tablicę upamię-tniającą ten fakt. Wewnątrz zwróćmyuwagę na tablicę Związku Sybirakówupamiętniającą wiele pokoleń Polakówzesłanych na Sybir w latach 1767-1956oraz tablicę bł. Ks. Jerzego Popiełuszki,która zawiera, oprócz podobizny zamor-dowanego przez służby PRL kapłana,herb i panoramę miasta Tarnowa.Tablice wspominają także żołnierzy Le-

gionów Polskich walczących w latach1914 – 1918, Batalion "Barbara” 16. puł-ku piechoty Armii Krajowej , ppłk Stani-sława Sowiźrała - Sobolewicza zamordo-wanego przez Niemców w KL Auschwitz.Założyciel zgromadzenia księży misjo-narzy ma także swą pamiątkową tablicęumieszczoną w 2010 r. Był nim św.Wincenty A Paulo, którego dewizą byłysłowa „posłał mnie ubogim głosić DobrąNowinę”.

Umieszczony na drzewie przy koście-le drogowskaz informuje nas, że przednami, do kościoła w Zbylitowskiej Górzejeszcze tylko 7 km. Jeśli komuś wydaje

>>

26

się to sporo, warto zerknąć na kolejnedane: Wojnicz 15 km, a Kraków aż 118.Pokrzepieni tym wskazaniem ruszamydalej , tym bardziej , że nie będzie to tylkoziemskie pielgrzymowanie, bo po drodze,na placu ks. Popiełuszki odwiedzimywszystkie planety układu słonecznego.Jak to możliwe? Najnowszą atrakcją na-szego grodu jest fontanna ze słońcemi planetami. Gwiazda wykonana została zeszkła i stali, a na stalowych orbitachumieszczono granitowe planety, napędz-ane strumieniem wody i wirujące wokółwłasnej osi. Szczególne wrażenie fontan-na robi wieczorem, ze względu na ilu-minację.

Mijając skrzyżowanie ulicy Krakow-skiej z Dworcową i Pułaskiego, konie-cznie trzeba zaglądnąć choćby na chwilęw rejon odnowionego Dworca PKP, je-dnego z najpiękniejszych budynków tegotypu w dawnej Galicj i. Secesyjny bu-dynek z 1910 r. zyskał ostatnio należnąmu oprawę. Nie wszyscy może wiedzą, żehistoria kolei żelaznej w Tarnowie sięgaaż 1856 r., a sam dworzec stał się celemniemieckiego zamachu terrorystycznegokilka dni przed wybuchem drugiej wojnyświatowej .

Kontynuując pielgrzymkę przechodzi-my pod wiaduktem kolejowym i od tegomomentu zabudowa ulicy Krakowskiejstaje się coraz mniej zwarta. Przeważazabudowa jednorodzinna, pojawiają sięwiększe budynki firm handlowo – usługo-wych i oczywiście pierwsza galeria han-dlowa Tarnowa. W jej pobliżu chwilazadumy przy malej kapliczce zbudowanejw 1 połowie XIX w jako fundacja rodzinyWronów. Za wspomnianą galerią „Tarno-wia” przekraczamy rzekę Białą. Ta górskarzeka sprawia podczas wezbrań niemałokłopotu, nie raz zalewała tereny przy niejpołożone, zagrażając nawet zabudowa-niom miasta. Jej źródła znajdują się nastokach najwyższego szczytu polskiej czę-ści Beskidu Niskiego czyli Lackowej (997m n.p.m.).

Mijamy teraz duże skrzyżowaniez ulicą Koszycką oraz Czerwoną, którądojechalibyśmy do przemysłowej dziel-nicy Tarnowa – Mościc. Podążając dalejna zachód śladami pielgrzymich muszli,po lewej stronie szosy zauważamy nie-typowy, bo składający się z czterech krzy-ży pomnik. Polską przywarą do czego jużniestety przywykliśmy, jest jazda po pi-janemu. Podczas takiej brawurowej jazdy

23 VI 1990 r. nietrzeźwy kierowca wje-chał w grupkę czworga dzieci jadących dobabci na wakacje i zabił je na miejscu. Totragiczne wydarzenie wstrząsnęło świad-kami wypadku i całym miastem. Ale czyna długo? Tyle razy przecież słyszymyo setkach pijanych kierowców zatrzymy-wanych przez policję.

Tymczasem smutnych losów ojczyznyciąg dalszy. Idąc w stronę granic miasta,przy ulicy Mokrej , z prawej strony naszejtrasy napotykamy ładnie utrzymany cmen-tarz z okresu I wojny światowej nr 199.Jest to pamiątka hekatomby, jaka rozegra-ła się między innymi na ziemiach pol-skich. W tym przypadku danina krwinaszych rodaków nie poszła na marne, pozakończeniu Wielkiej Wojny odrodziła sięRzeczpospolita. Tragedią tego czasu byłojednak wcielenie Polaków do trzech za-borczych armii. Odwiedzony przez nascmentarz, jeden z 400 wybudowanychprzez Austriaków na terenie Galicj i Za-chodniej , został zaprojektowany przezHeinricha Scholza. Ma kształt prostokąta,w ścianie tylnej widoczna jest zbudowanaz kamiennych bloków, wysoka stelaz krzyżem dwuramiennym. Pochowano tu104 żołnierzy armii rosyjskiej . Jest todowód przemijającej już rycerskości ów-czesnych armii, która potrafiła uszanowaćżołnierzy strony przeciwnej , pochowaćich, a nawet często upamiętnić pięknymwierszem, sławiącym ich dzielność. Jakżeto dalekie od zdziczenia okresu II wojnyświatowej .

Uwaga - szlak po około 200 metrachskręca w prawo, w stronę zarośli i laskuskrywającego klasztor Zgromadzenia SSNajświętszego Serca Jezusowego i kościółp.w. św. Stanisława Kostki. Kościół ukoń-czono w 1910 r. według projektu archi-tekta Janusza Rypuszyńskiego. Poważniezostał uszkodzony podczas działań wojen-nych w 1915 r. Wśród skromnego wypo-sażenia wnętrza możemy zauważyć upa-miętnienie księdza Stanisława Kędronia(1936 – 1984), kapelana sióstr, organi-zatora i pierwszego proboszcza tejże pa-rafii oraz organistki, siostry Ireny Taran-tiuk (1908 – 2004).

Szlak Via Regia będzie teraz się wiłuliczkami dzielnicy Zbylitowska Góra.Kierując się z kościoła na zachód po-dążamy niewielką ulicą Wolności i Nie-zawisłości (organizacji niepodległościo-wej lat powojennych w Polsce). Następnieskręcamy ostro w prawo na ulicę Armii

Krajowej , by po niespełna 100 metrachskręcić w lewo na ulicę Kasprzyków.Idziemy nią wśród domów jednorodzin-nych, aż dochodzimy do ulicy Zielnej ,skręcamy na lewo i po kilkudziesięciumetrach kierujemy się teraz na prawo napolną dróżkę.

Przez jakiś czas możemy odpocząć odmiejskiego krajobrazu, powdychać powie-trza wolnego od spalin, i cieszyć sięotaczającą zielenią. Szlak zagłębia sięw rodzaj wąwozu, niestety czasem wyko-rzystywanego jako dzikie wysypisko. Gdydochodzimy do rozwidlenia dróg, uda-jemy się na lewo, na ulicę Wątok.Jesteśmy już we wsi Zbylitowska Góra!Stąd już niedaleko do końca naszego eta-pu pielgrzymki. Po paru krokach skręca-my w prawo na ulicę Spacerową, a niądocieramy do centrum miejscowości i uli-cy Zbylitowskich. Wyszliśmy tuż przy pa-łacu dawnych właścicieli tego terenu.Ostatnimi dziedzicami była patriotycznarodzina Żabów, z których najbardziej zna-nym, a jednocześnie najbardziej intrygu-jącym był Napoleon Feliks KościeszaŻaba (1806 – 1885). Wystarczy napisać,że był żołnierzem, literatem, wykładowcąi obieżyświatem… Obecnie istniejącydwór pochodzi z 1830 r. Współcześnieobiekt mieści Specjalny Ośrodek Szkolno– Wychowawczy dla dzieci i młodzieżyupośledzonych umysłowo.

Nasza podróż dobiega końca. Przednami tylko chwilka marszu ulicą Zbyli-towskich i skręcamy w lewo podążająculicą Kościelną do celu. Jest nim oczy-wiście świątynia p.w. PodwyższeniaKrzyża Świętego, chlubiąca się starą me-tryką. Kościół, który nawiedziliśmy pow-stał w 1464 r. jako fundacja MikołajaZbylitowskiego. Niestety został poważnieuszkodzony w 1915 r., a po wojnie od-budowany już z zatarciem cech stylo-wych. Z miejsca, gdzie zakończyliśmyodcinek szlaku łatwo jest wrócić do cen-trum miasta lub dotrzeć do zajezdniw Mościcach wykorzystując autobus nr24.

Andrzej Mleczko

Pewnego dnia do przedszkola przyjechał ksiądz pracujący obecnie w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Tarnowie.Przedszkolak Karol biegnąc po schodach głośno zawołał do dzieci:- Chodźcie szybko, przyjechał do nas Ksiądz Biskup z Brazyli! ! !

Pyta Siostra w przedszkolu 3 letniąWiktorię:- Byłaś święcić koszyczek?- Nie, ksiądz święcił! - odpowiada.

Podczas śpiewu 7 zwrotki piosenki „Płynie Wisła płynie po Polskiej krainie” 4 letni Igor z przekonaniem śpiewa „…bo tylkoPolakom laski przeznaczone…” (w tekście jest „Laszki”).

Podczas wycieczki po mieście na ul. Wałowej 4 letni Wojtuś po uważnym rozejrzeniu się stwierdza:- Myśmy już byli w tej Polsce!

Podczas zajęć w młodszej grupie Siostra pyta dzieci:- Czy wiecie kto rządzi Polską?- Pan Jezus! - bez wahania mówią dzieci.- A może znacie takiego człowieka który rządzi, czasami pokazują go w telewizji - dopytuje nauczycielka.- Papież! - chórem odpowiadają przedszkolaki.

Opr. Siostry Serafitki

27

NAJŚWIĘTSZE SERCE JEZUSAKOCHA WSZYSTKIE DZIECIUŚMIECH PRZEDSZKOLAKA

POKOLORUJ OBRAZEK

MŁODZI PATRZĄ NA ŚWIAT

28

, ,Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać”

>>

Trzeciego lutego 2011 r. Sejm uchwaliłnowe święto narodowe, którego obchodywyznaczono na 1 marca. Poświęcono jepamięci żołnierzy antykomunistycznegoi niepodległościowego podziemia - Żoł-nierzom Wyklętym, którzy w czasachPRL-u byli, niesłusznie nazywani bandy-tami i faszystami. I do dzisiaj nie udało siędo końca odkłamać prawdy.

Jednym z Żołnierzy Wyklętych jestMieczysław Dziemieszkiewicz ps. ,,Rój”,którego historia została niedawno przenie-siona na duży ekran przez Jerzego Za-lewskiego. ,,Historia Roja, czyli w ziemilepiej słychać” jest pierwszym w wolnejPolsce filmem, opowiadającym o trudnejpowojennej historii żołnierzy AK, któryjednak może nie powstać…

Pierwsze zdjęcia filmowe zostały na-kręcone w marcu 2010, a ostatnie w sier-pniu 2011 roku. Jednak jak się okazuje,sponsorzy - czyli TVP (główny sponsororaz odbiorca filmu), PISF i SKOK stwa-rzają przeszkody prawne oraz finansowe,przez co cała produkcja ma kilka milio-nów długu, a film ciągle jest na etapie tzw.kopii roboczej . Mimo wszystkich przeciw-ności „losu” film prawdopodobnie zosta-nie dokończony, a wszystko dzięki ogól-nopolskiej akcji ,,Ratujemy Roja”. Całe

przedsięwzięcie polegana wyświetlaniu tejżekopii roboczej filmuoraz zbieraniu środkówna spłatę długów i do-kończenie produkcji.

Kiedy usłyszałem hi-storię tego filmu, posta-nowiłem przy najbliższejokazji sprawdzić, co jest

w nim takiego, że producenci, którzy po-czątkowo wydali na realizację ok. 10,5mln złotych, nagle zmieniają zdanie i niechcą jego ukończenia.

Świetna okazja nadarzyła się 3 marcaw Rzeszowie, w ramach obchodów Naro-dowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklę-tych”. Sala widowiskowo - kinowa znaj-dująca się w Wojewódzkim Domu Kulturyw Rzeszowie bardzo szybko zapełniła siępo brzegi, (prawie 270 miejsc). Okazałosię, że dla wielu chętnych zabrakło bile-tów. Projekcję poprzedziło odczytanie li-stu od reżysera, w którym przedstawił onaktualną sytuację produkcji.

Fabuła „Historii Roja. . . .” oparta jest nabiografii dowódcy oddziału partyzanckie-go starszego sierżanta Mieczysława Dzie-mieszkiewicza, żołnierza NarodowegoZjednoczenia Wojskowego i NarodowychSił Zbrojnych, który zginął w roku 1951 ,podczas zorganizowanej na niego obławy.

,,Historia Roja” nie należy do filmówkrótkich, jednak 150 minut, jakie należypoświęcić na obejrzenie, mija szybko.Film trzyma w napięciu od samego począ-tku. Jego wielkim plusem jest profesjo-nalizm i wielkie zaangażowanie aktorów,przez co film, moim zdaniem, jest jednymz lepszych obrazów pojawiających się

w ostatnich latach na scenie europejskiej .Mocną częścią filmu są także sceny bata-listyczne, które może nie zostały nakrę-cone z rozmachem Jerzego Hoffmana, je-dnak zwracają uwagę widzów. Film uka-zuje bezwzględność ubeckich metod.Przed oczyma widza trwają ciągłe libacjealkoholowe i dominują karierowicze. (A-wans za skatowanie żołnierza AK.) Opo-wiedziana została też historia o ludziach,którzy walcząc o wolną Polskę, wybieraliśmierć w walce, tak jak nakazywał im tohonor – dziedzictwo, które otrzymaliw spadku po polskich żołnierzach wal-czących na frontach II wojny światowej .Można obrazowi postawić zarzut nagro-madzenia wulgaryzmów i brutalności, po-jawienia się elementów erotycznych, aleprzecież to film opowiadający o walcei okrucieństwie, więc nie da się uniknąćtakich scen. Przeciwnicy filmu stawiająmu też zarzut niezgodności z prawdą hi-storyczną i pokazania partyzantów, jakochłopców bawiących się w wojnę. Żebyten fakt potwierdzić, należy poznać losyŻołnierzy Wyklętych i co najistotniejsze-obejrzeć film.

Pomijając fakt, że jest on kopią robo-czą, która nie posiada jeszcze pełnegoudźwiękowienia, efektów specjalnychoraz paru innych drobnych elementów,obraz ma ogromny potencjał oddziaływa-nia i z siłą wbija się w pamięć. Muzyka,skomponowana przez Hannę Kulenty, do-skonale wprowadza widza w klimat filmu.Gorąco zachęcam do „Historii Roja. . .”

Michał Mleczko

Hanna Banaszak:„Jestem typem samotnika, ale też nie wyobrażam sobie żyć bez innych.”„Codziennie się zastanawiam nad isto-

tą życia, jakby to miało dla niego jakieśznaczenie. Poza tym uparcie szukam pra-wdy. Zamiast pójść na skróty i częściejpodpierać się cudzą myślą, przeważniepodążam własnym szlakiem, by odkrywaćdawno już przez innych odkryte >>Ame-

ryki<<. Tak sobie utrudniam żywot i kuubolewaniu samej siebie, bardzo to lubię.

Jestem typem samotnika, ale też niewyobrażam sobie żyć bez innych. Samo-tność jest mi potrzebna do skupienia, two-rzenia i odpoczynku od hałasu świata. Je-dnak prędzej , czy później gna mnie do lu-

dzi. Mam szczęście, że oni wciąż przymnie trwają…” – kto tak mówi o sobie?

To Hanna Banaszak, wokalistka jazzo-wa – choć nie tylko – autorka tomikuwierszy „Zamienię Samolubie na Szczo-druchy”. Od kilku lat prezentuje takżeswoje fotografie, które opowiadają o jej

ŚWIAT ZAMKNIĘTY W SŁOWACH

29

życiowych podróżach. Fotografuje wszys-tko, co ją ciekawi, gdyż cały świat jest dlaniej jednym, wielkim kadrem.

Swoje pierwsze kroki muzyczne sta-

wiała w lokalnym zespole, brała udziałw konkursach i festiwalach. Jej kariera so-lowa zaczęła się w 1980 roku. Współpra-cowała z wieloma wybitnymi poetamii kompozytorami, takimi jak: Jerzy Wa-sowski, Wojciech Młynarski, Jonasz Kof-ta, Jeremi Przybora, Jerzy Satanowski, Jan„Kanty” Pawluśkiewicz, Janusz Strobel,Zbigniew Preisner. Zajęła się również in-terpretacją wierszy Josifa Brodskiego,Wisławy Szymborskiej czy Jacka Kacz-marskiego.

Artystka chętnie uczestniczy w róż-nych przedsięwzięciach scenicznych. Dotakowych bez wątpienia należą „Nieszpo-ry Ludźmierskie” Jana Kantego Pawluś-kiewicza, czy „Zanim będziesz u brzegu”.Ten ostatni spektakl Banaszak zrealizo-wała wspólnie z Mirosławem Czyżykie-wiczem, a wyreżyserował go Jerzy Sa-tanowski. Projekt ten dotyka ważnych ży-ciowych zagadnień, takich jak przemi-janie, i śmierć. Wokalistka nie boi sięw swoich utworach poruszać tych tru-

dnych tematów.Na swoim koncie ma utwory: „Tak

bym chciała kochać już", „W moim magi-cznym domu", „Pogoda ducha”, „Sambaprzed rozstaniem”, „Wołanie Eurydyki”,„Apetyt na życie”.

W 20. rocznicę śmierci Jonasza Koftywydała album, w którym przedstawiła no-wą wersję utworów napisanych przed latyspecjalnie dla niej przez tego wybitnegopoetę. Banaszak lubi śpiewać teksty refle-ksyjne i poważne. Występowała w wielumiejscach na świecie, m.in. w Japonii,Stanach Zjednoczonych, Belgii, Holandii,Niemczech, Portugalii, Wielkiej Brytanii,Rosji, Kanadzie, na Malcie. Jest laureatkąlicznych nagród i wyróżnień. MinisterKultury i Sztuki uhonorował ją medalemGloria Artis. Jest posiadaczką statuetek:Victora, Kreatora, Bursztynowego Słowi-ka i Prometeusza.

Natalia Kozioł

Błogosławiony Jan Paweł II

Tak niedawno odszedłeśCierpieniem naznaczonySwoim życiem dobiegłeśOjcze Błogosławiony

ZWadowic na WatykanDobroć swoją zabrałeśI gdy ranek zawitałWświat ją posłałeś

Wszystkim krajom na globieChrystusowe przesłanieNiosłeś w własnej osobieO Pawle II Janie

Każdemu dłoń podałeśDo serca przytuliłeśCharyzmę w Sobie miałeśWżyciu już świętym byłeś

Wiele cudów nie trzebaByś po śmierci był czczonyA teraz prosto z NiebaJesteś Błogosławiony!

Sławomir Szczerba07. 05. 2011r.

>>

Modlitwa do Matki Bożej Wspomożenia Wiernych -w szczawnickiej figurze w Parku Górnym –

Wspomożenie Wiernych - w Szczawnickiej Figurze,- stoisz wysoko, i –„ jak by na górze” -spoglądasz na nas, i widzisz, co boli,- Matko Pocieszenia, wspomóż nas w niedoli!

Wspomożenie Wiernych – źródeł szczawnickich Królowo,- tu przychodzimy, i - "jak by na nowo" -słuchasz, kiedy przed Tobą otwieramy serce, . . .- Pocieszycielko strapionych, wspomóż nas w rozterce.

Wspomożenie Wiernych -- Strażniczko szczawnickich pagórków, dolin i przestworzy;w ich pięknie działa "święty palec Boży",działa i w nas - wyznajemy szczerze -- Matko Pięknej Miłości, umacniaj nas w wierze.

Wspomożenie Wiernych -- Uzdrowicielko chorych v Szczawnicy!Tutaj od wieków przychodzą "letnicy",- chorzy śpieszą po zdrowie - . . . .z wiarą i ufnością przychodzimy sami,- Matko Dobrej Rady - bądź zawsze z nami!

o. Franciszek Rydzak OFMSzczawnica 2010

Bądź uzdrowieniem chorych( napis wyryty na płytce, umieszczonej nazewnętrznej Ścianie kaplicy w Dolnym Parkuw Szczawnicy )

WDolnym Parku w Szczawnicyjest rotunda - kaplica,w niej obraz Bogarodzicy,którą czci okolica.

WJasnogórskim obrazie,w ołtarzu umieszczona-złocistym płaszczem, koroną,wotami przyozdobiona.

"Panno święta, co broniszJasnej Góry" - Częstochowy –"bądź" uzdrowieniem chorych. . . ",- zdrowym daj ducha odnowy.

"Modlitwa pełna wiary,będzie choremu ratunkiem. . . "- uchroni od Bożej kary,gdy klęknie przed tym Wizerunkiem"

Śpieszą tutaj do Ciebie:chorzy, zdrowi, letnicy, . . .- przygarnij wszystkich do siebie,Ty, w "Świętym Znaku" w Szczawnicy.

o. Franciszek Rydzak OFMWpielgrzymce do kaplicy, przed obraz Matki

Bożej Szczawnica - 26 sierpień 2011 r.

PÓŁKA Z KSIĄŻKAMI

Modlitwa do Matki Bożej Ludźmierskiej -Gaździna Podhala-

Gaździno Podhala, Ludźmierska Paniśpieszymy do Ciebie , szczerze Ci oddani,przed Tobą, Matko, otwieramy serce,umacniaj nas w wierze, pocieszaj w rozterce.

Gaździno Podhala, Matko naszej ziemi,Tobie wciąż na nowo wszystko oddajemy,wszystko co nasze w domu i w zagrodzie,broń od nieszczęścia i zachowaj w zgodzie

Gaździno Podhala, Matko naszej wiary,do Ciebie spieszy, i młody i stary,z Podhala, spod Tater, z bliska i z daleka,z uśmiechem radości na każdego czekasz.

Gaździno Podhala, Pani Wniebowzięta,w dzień uwielbienia, w dzień Twojego święta,Prosimy Ciebie, prowadź w niebios progi„ do domu Ojca, gdzie raj szczęścia błogi".

o. Franciszek Rydzak OFMMedytacja - Szczawnica, Święto Matki Bożej

Szkaplerznej. Dnia 16 lipca 2010 roku.

30 >>

KATHARSIS

Modlitwa do Matki Bożej Szczawnickiej

Matko Pocieszenia- w szczawnickiej figurze,stoisz wysoko i "jak by na górze",spoglądasz na nas, . . . i widzisz co boli,- pociesz w niedoli.

Matko Pocieszenia- źródeł szczawnickich Królowo,tu przychodzimy, . . . i "jak by na nowo"słuchasz, kiedy przed Tobą otwieramy serce,- pociesz w rozterce.

Matko Pocieszenia- Strażniczko szczawnickiej ziemi i"przestworzy",w ich pięknie działa "święty palec Boży" -działa i w nas, . . . wyznajemy szczerze, -Matko "pięknej miłości" - otocz nas opieką,- i umacniaj w wierze.

o. Franciszek Rydzak OFMSzczawnica 2009

Profesor Andrzej Szczeklik - lekarz hu-manista, który udowodnił, że medycynamoże być najpiękniejszą ze sztuk. Re-fleksja nad Jego książką p.t. ’’KA-THARSIS’’.

3 lutego 2012 roku w Krakowie zmarłprofesor Andrzej Szczeklik /1938 - 2012/wybitny lekarz, naukowiec światowegoformatu ale przede wszystkim człowieko niezwykłej dobroci i wrażliwości. Jegozasługi jako lekarza i badacza są pow-szechnie znane i cenione, z pewnościąprzez długie lata będą z nich czerpać le-karze i pacjenci.

Zwykły zjadacz chleba nie posiadakompetencji do zgłębiania tajników nau-kowych z zakresu medycyny, ale z pewno-

ścią z pożytkiem i przyjemnością możesięgnąć do książek pana profesora, adre-sowanych do wszystkich. Spod pióra An-drzeja Szczeklika wyszły eseje p.t. "Ka-tharsis" oraz "Kore"- o chorych, choro-bach i poszukiwaniu duszy medycyny. NaCmentarzu Salwatorskim syn profesora,Michał Szczeklik wspominał, że ojciecpracował do końca, nanosząc poprawki donajnowszej książki, która ma się nieba-wem ukazać pod symbolicznym tytułem"Nieśmiertelność".

Światło na wyjątkowość esejów An-drzeja Szczeklika zawartych w książce"Katharsis" – podtytuł - O uzdrowiciel-skiej mocy natury i sztuki, - może rzucićkrótka informacja o medycznych i artysty-cznych talentach i pasjach autora.

31

Ten wybitny internista i kardiolog,kierownik II Katedry Chorób Wewnę-trznych Collegium Medicum Uniwersyte-tu Jagiellońskiego w Krakowie pochodziłze znanej i szanowanej rodziny lekarskiej ,wywodzącej się z Pilzna na Podkarpaciu.Z tego miasteczka wywodził się równieżwybitny filozof, pedagog i lekarz Petrycyz Pilzna - żyjący na przełomie XVI I XVIIwieku. Lekarska rodzina Szczeklikówmiała zatem w swoim miasteczku, przedwiekami, niezwykłego poprzednika.

Ojciec Andrzeja Szczeklika – Edwarduznawany był za mistrza interny i nau-czyciela wielu pokoleń lekarzy. W krako-wskim kabarecie literacko-artystycznym"Zielony Balonik" o profesorze EdwardzieSzczekliku śpiewano kuplety "Jak z his-torii tej wynika, lecz się tylko u Szcze-klika". W pamięci tarnowian osoba profe-sora Edwarda Szczeklika na stałe będziezwiązana z imieniem "starego" szpitala.

Wracając do Andrzeja Szczeklika wartoprzypomnieć, że średnią szkołą później-szego lekarza była szkoła muzyczna, alewyborem studiów była już medycyna.Zdobytą wiedzę medyczną doskonalił nauniwersytetach w USA i Szwecji. Jakojedyny spośród trzynastu polskich stypen-dystów powrócił z USA do Polski. Wspo-mina, że od rodziców przejął hierarchięwartości, wśród których Polska stanowiławartość nadrzędną. Doktorat i habilitacjęuzyskał we Wrocławiu. Od 1972 roku byłzwiązany z rodzinnym Krakowem i Kli-nikąAkademii Medycznej , której w latachdziewięćdziesiątych XX wieku był rekto-rem. Łączył praktykę lekarską z prowa-dzeniem prac badawczych i naukowych.Bibliografia prac naukowych profesoraliczy ponad 600 pozycji, zamieszczanychw krajowych i zagranicznych czasopis-mach medycznych. Za granicą jest najczę-ściej cytowanym polskim lekarzem.Wspólnie z ojcem napisał monografię"Zawał serca" a z Ryszardem Gryglew-skim pracę "Sercu na ratunek". ProfesorAndrzej Szczeklik otrzymał wiele dokto-ratów honoris causa polskich i zagrani-cznych uniwersytetów, był wyróżnionyprzynależnością do polskich i międzyna-rodowych towarzystw naukowych. W1998roku – razem z ks. prof. J.Tischnerem -został Krakowianinem Roku.

Tę niezwykłą popularność przydałaprofesorowi nie tylko profesja medyczna,ale także bliskie związki z artystami i pi-sarzami oraz miłość do muzyki i poezji,dzięki czemu wyróżniał się innym, głę-

bszym podejściem do drugiego człowieka.Dziennikarze – znając pasję artystycznąprofesora często pytali go o opinię natemat sztuki. Odpowiedzi profesora, nie-banalne, dotykające sedna sprawy, wzbu-dzały podziw i szacunek. Pewnie z tychpowodów wstęp do "Katharsis" napisałNoblista Czesław Miłosz. Czytamy w nimo Szczekliku: "/……/ poeci i artyści wy-czuwają w nim umysł nieco pokrewnychociaż wsparty nieznaną im wiedzą./…../ Teraz, kiedy tak ważna jest dyskusjao granicach moralnych, narzucona namprzez postęp nauki, książka lekarza huma-nisty wrażliwego na tę problematykę, jestinteresująca i bardzo potrzebna". Nobli-stka Wisława Szymborska – nieskora dootaczania się szerokim gronem osób, za-praszała profesora – miłośnika poezji naspotkania prezentujące wiersze, a panprofesor niemal do końca życia troszczyłsię o jej zdrowie.

W "Katharsis" Andrzej Szczeklik pisał,że jego książka ma pomóc przyjrzeć sięzawodowi, który uprawia, opowiedziećo sztuce lekarskiej , czasami o bezradnościlekarza, o podmiotowości chorego orazo tym, jak istotna w przywróceniu har-monii wewnętrznej chorego jest poezjai muzyka. Na to novum warto zwrócićuwagę, gdyż ono kieruje się w stronę po-trzeb wewnętrznych człowieka, nie zaw-sze przez lekarzy dostrzeganych.

Swoją opowieść podzielił autor nadwanaście rozdziałów – części – poprze-dzonych wklejkami reprodukcji obrazówznanych mistrzów pędzla, /np. Awicennau łoża chorego ok. 1480 r., miniatura przy-pisywana Walentemu z Pilzna,, obrazy –Orfeusz grający na harfie, Mistrza Rohana– Zmarły oddający duszę Bogu, i inne/.Z pewnością nie bez kozery jest wykorzy-stana miniatura artysty z Pilzna, wszakprofesor znał i szanował swoje korzenie.

Motywem stałym w "Katharsis" jestchory człowiek – pacjent - i pochylającysię nad nim lekarz, niosący pomoc. Czy-telnika urzeka niezwykła skromność auto-ra, wrażliwość na cierpienie chorego. Pod-pierając się rozległą wiedzą literacką i mu-zyczną, cytuje znakomite utwory litera-ckie, przypomina fakty z życia wybitnychtwórców, np. Jana Sebastiana Bacha, prze-konywująco wykazuje, jak ważnym lekar-stwem dla człowieka jest muzyka i lite-ratura. Tę samą rolę odgrywa miłość,którą otaczamy chorego. Książka traktujeo trudnych i bardzo istotnych dla każdegosprawach. Napisana w sposób budujący,

głęboko ludzki, z pełną świadomością au-tora o istnieniu czynników pozamedycz-nych mających wpływ na leczenie. Dziękitej książce Andrzej Szczeklik dał się po-znać jako człowiek literacko utalento-wany, wyborny znawca sztuki, z pokorąodnoszący się do wiedzy, która nie możeudzielić odpowiedzi na wszystkie pytania.Dostrzega, że w relacj i lekarz – pacjentnajistotniejsza jest więź ludzka. Ujął tow następujących słowach: "/…./lekarz niemoże być sędzią chorego ani go potępiać,lecz starać się go zrozumieć, pomóc mu.Winien otworzyć się na tego, kto poddanyjest szczególnemu ciśnieniu samotności".Bardzo ciekawe są rozważania profesorao cierpieniu, które powracają w wieluesejach. Cytuje różnych twórców, podpie-ra się także autorytetem Jana Pawła II,który zarówno w słowach, jak i doświad-czeniu cierpienia jest wyjątkowym wzo-rem. Chcąc pomóc cierpiącemu człowie-kowi, trzeba mu według Jana Pawła II"dać siebie". "Cierpienie obecne jestw świecie także po to, ażeby wyzwolićw człowieku miłość. I tak medycyna do-tyka najsilniejszego bodaj z ludzkich ma-rzeń, marzenia o miłości. Zwykle niespeł-nionego". Jakże nie myśleć z szacunkiemi sympatią o lekarzu, który tak głębokoi szlachetnie rozumiał sens swojegopowołania.

Zdając sobie sprawę z toczącej siędyskusji na temat eutanazji, profesorSzczeklik zdecydowanie odrzuca udziałlekarza w procesie skracania życia chore-mu. Nie wierzy w niepodważalność roz-poznania lekarskiego o nieuchronnejśmierci pacjenta. Oto jego słowa na tentemat: "Gdybyś ty wiedział, miły Czytel-niku, ile razy ja się w swoim wyroko-waniu lekarskim myliłem! Ile razy – by-wało – w ciągu roku! Gdyby śmierć miałazależeć od mojego lekarskiego rozpo-znania, wspartego – zapewnie zgodnie –przez grupę pokrewnych specjalistów, ileżmniej ludzi chodziłoby dziś po ziemi".Autor ma pełną świadomość, że istniejągranice poznania naukowego. Za nimi is-tnieją światy niedostępne nauce, światywartości, sztuki, wiary i spraw jedno-stkowych.

W refleksjach nad książką wykorzy-stałam słowa Hipokratesa cytowanew niej , że "nie ma nad medycynę pię-kniejszej sztuki na świecie". Po głębszejrefleksj i nad "Katharsis" /słowo oznacza"oczyszczenie"/ jestem przekonana, że niema piękniejszej postawy nad tę, jaką

>>

w książce i życiu prezentował profesorAndrzej Szczeklik.

Ta książka buduje pacjenta, spełnia po-dobną rolę, jak książki innego wybitnegolekarza – humanisty Antoniego Kępińskie-

go. Ich lektura jest potrzebna pacjentoma także lekarzom.

Życie i praca profesora AndrzejaSzczeklika, prawdziwego autorytetu me-dycznego i moralnego, były dla nas da-

rem, za który winniśmy Bogu wdzię-czność.

Zofia Rogowska

MIĘDZY WIERSZAMI

Tak kiedy w tłumie - Anna Kamieńska

32 >>

Człowiek, bez względu na to czy wieo tym, czy nie, tęskni do Boga, szuka Go,ale nie zawsze potrafi Go dostrzec, zau-ważyć. Wynika to z tego, że szukając Bo-ga, oczekujemy czegoś niezwykłego ja-kichś zdarzeń, znaków. Najczęściej niezdajemy sobie sprawy z tego, że to właś-nie się dzieje, nie uświadamiamy sobie, żenasze spotkanie z Bogiem może zdarzyćsię w każdym miejscu, w każdej sytuacji,najbardziej zwyczajnej , prozaicznej , co-dziennej , np. na ulicy, w pociągu, w auto-busie, w tłumie ludzi spieszących dokądśza swoimi niezwykle ważnymi sprawami -jednym słowem: wszędzie. O tym właśniejest mowa w wierszu Anny KamieńskiejTak kiedy w tłumie.

Anna Kamieńska urodziła się 12 kwie-tnia 1920 roku w Krasnymstawie. Latamłodości spędziła w Lublinie, tam uczę-szczała do szkoły powszechnej i gimna-zjum. Od 1937 roku uczyła się w LiceumPedagogicznym. Podczas okupacji przeby-wała w Lublinie i w podlubelskich wsiach,ucząc się na tajnych kompletach. Po uzy-skaniu matury w działającym konspira-cyjnie Liceum Humanistycznym, studio-wała polonistykę na tajnym UniwersytecieWarszawskim. Po wojnie studiowała filo-logię klasyczną, początkowo na KUL-u,a następnie na Uniwersytecie Łódzkim.Pierwsze próby poetyckie podjęła w wieku14 lat, ale za jej oficjalny debiut przyjmujesię publikację w „Odrodzeniu” w 1944roku. W 1948 roku wyszła za mąż za JanaŚpiewaka, poetę i tłumacza. Wraz z mę-żem przekładała rosyjską poezję i dramaty.W połowie lat 50. zaczęła pisać utwory dladzieci i młodzieży, które początkowo dru-kowała w „Płomyczku” i „Świerszczyku”.Wczesne wiersze Kamieńskiej bliższe sąsocrealizmowi niż poezji religijnej . Jednakosobiste wstrząsy takie jak śmierć matkiw 1956 roku i śmierć męża w 1967 spo-wodowały, że przeżyła nawrócenie i zwró-ciła się w stronę twórczości religijnej .

Istotną rolę w zainteresowaniu poetki re-ligią odegrał ksiądz Jan Twardowski, którytak scharakteryzował ich przyjaźń: To byłaprzyjaźń nadprzyrodzona. Jedyna i najwa-żniejsza przyjaźń w moim życiu, taka szla-chetna, duchowa. Anna Kamieńska po na-wróceniu związała się ze środowiskiemwydawnictwa „W drodze”, założonymprzez dominikanów. Jej twórczość stała sięświadectwem tego, co działo się w jejduszy. W świetle Ewangelii, z taką miło-ścią teraz poznawanej , ze wstydem patrzy-ła na swoje stare wiersze. Anna Kamień-ska była nie tylko poetką, autorką opo-wiadań czy utworów dla dzieci, ale takżewybitną tłumaczką z niemal wszystkichjęzyków słowiańskich. Jeśli dodamy dotego jej przekłady z hebrajskiego i łaciny,otrzymamy obraz osoby wszechstronnejo ogromnej rozpiętości zainteresowań.Była również autorką rozważań, medytacjii esejów o wewnętrznym powiązaniutajemnic słowa z literaturą zmagającą sięz największymi tajemnicami życia i śmier-ci człowieka. Do najbardziej znanych jejutworów należą książki o tematyce reli-gijnej : Twarze Księgi oraz Książka nadksiążkami. Warto dodać, że Kamieńskaaktywnie włączała się w życie Kościoła,jeździła z wykładami do seminariów, od1975 roku uczestniczyła w TygodniachKultury Chrześcijańskiej organizowanychw Warszawie przez Komisję Episkopatudo Spraw Duszpasterstwa Ogólnego.

Poetka zmarła 10 maja 1986 rokuw Warszawie.

Tak kiedy w tłumie

Tak kiedy w tłumie ujrzysz nagle kogośczekając na zielone światłojest cały jasny i promiennyw otoku nieznanego światłazapragniesz biec ku temu wszystkiemu cobyło

Tak spotkasz tego kto jest Panemwmieszany w tłum da ci się poznaćpo tej światłości którą zarzuci na niegotak długo czekającacierpliwa twoja miłość

Zacytowany powyżej wiersz nawiązu-je do codzienności współczesnego czło-wieka, który często znajduje się w tłumiena ulicy. Spieszy się, zatrzymuje się z ko-nieczności na przejściu dla pieszych, boakurat jest czerwone światło. Zdarza się,że w takiej chwili rozgląda się wokółsiebie, dostrzega ludzi, czasem zatrzymujena dłużej wzrok na czyjejś twarzy, czasemw ulicznym zgiełku nie zauważa nikogoani niczego. Często jednak, stojąc w tłu-mie, doznaje uczucia samotności, pustki,obojętności, czuje się zagubiony, niepe-wny, obcy. Zadaje sobie pytanie: dlaczegowśród ludzi czuje się samotny, dlaczegootaczający go bliźni są nieprzyjaźni? Po-etka stawia przed odbiorcą inne pytanie:Czy rzeczywiście w takiej sytuacji jesteś-my osamotnieni? Próbując udzielić odpo-wiedzi, obiecuje spotkanie z kimś waż-nym, z kimś, kto jest jasny i promienny,kto jest Panem. Spotkanie to będzie zwy-czajne: po prostu Pan da się nam poznać,a stanie się to za sprawą miłości do Boga,wiary w Niego. Jeżeli bowiem kochamyBoga, to znaczy, że wierzymy, chociaż niejesteśmy wolni od wątpliwości, chociażbrak nam często siły, by postępować we-dług Jego przykazań, by bez zastrzeżeńprzyjąć Jego naukę, by na co dzień żyćEwangelią. Ale autorka porusza tu rów-nież inny problem: kwestię miłości bliź-niego, umiejętności dostrzeżenia Bogaw drugim człowieku, w tym którego spo-tykamy w codziennych sytuacjach, znajo-mym bądź nieznajomym. Dla współczes-nego człowieka jest to bardzo trudne, po-nieważ okrywa nas gruba skorupa egoi-zmu, pychy, niechęci i nieufności. Boimysię, że jeżeli wyciągniemy dłoń do kogoś,

ŻYCIE ŚWIĘTOŚCIĄ PISANE

33 >>

kto potrzebuje pomocy, okażemy szlachet-ność, miłosierdzie, wielkoduszność - oś-mieszymy się, bo nie potrafimy być aser-tywni. Boimy się, że zaprzepaścimy swojąosobowość, zatracimy niepowtarzalność,oryginalność, narazimy się na kąśliweuwagi i komentarze. Nie chcemy tego, nie

mamy ochoty na krytykę, więc wybieramyspokój i obojętność wobec potrzeb innych.Odrzucając człowieka, odrzucamy Chry-stusa i sami tworzymy sobie nieprzyjaznyświat, w którym czujemy się obco i źle.A przecież powołani jesteśmy do miłości,do czynienia dobra. Nie sprzeciwiajmy się

więc Panu, zaakceptujmy Jego naukę,pójdźmy za Nim, nauczmy się dostrzegaćBoga w bliźnich i otaczającym nas świe-cie.

Alina Skrabacz - Sowa

„Święta pełnią światła uświęcona”W życiu każdego człowieka zdarzają

się ciężkie chwile i problemy, które wy-dają się nie do rozwiązania. Kiedy jesteś-my bezsilni wobec takich sytuacji, wów-czas najlepiej pomodlić się do ŚwiętejRity z Cascii- patronki od spraw bezna-dziejnych.

Wiele faktów z życia Świętej Rity jestniepewnych i sprzecznych, między innymidata jej narodzin. Jedni podają, że urodziłasię 22 maja 1 381 roku, a inni, że był to rok1362 lub 1367. Wiadomo, że przyszła naświat w rodzinie Antoniego Lotti i jegożony Amaty w małej wiosce Roccaporenaw pobliżu Cascii. Rodzice przyszłej świę-tej byli już w podeszłym wieku, gdy ichcórka miała przyjść na świat. Zatem poródAmaty jawił się jako cud i nagroda udzie-lona przez Boga za cnotę tych małżonków.Imię Rita, jest zdrobnieniem od imieniaMargherita. Od wczesnych lat późniejszaświęta pragnęła wstąpić do zakonu SióstrAugustianek w pobliskiej Cascii. Jednakna żądanie rodziców wyszła za mąż zamężczyznę Paolo Manciniego.

Powodem, dla którego rodzice wydaliją za mąż był fakt, że byli oni już w pode-szłym wieku. Margherita udając się doklasztoru, zostawiłaby rodziców bez opie-ki. Chociaż średniowieczne klasztory pra-ktykowały przyjmowanie pod dach klasz-torny rodziców zakonnicy i zlecanie imrobót gospodarczych w zamian za utrzy-manie. Źródła podają, że Rita wyszła zamąż mając 14 lat. Nie ma jednoznacznychopisów co do jej życia małżeńskiego, alebardzo często podaje się, że była ona bitaprzez męża, który z pozoru wyglądał naprzyzwoitego mężczyznę. Z ich związkunarodziło się dwóch synów: GiacomoAntonio oraz Paolo Maria. Po osiemnastulatach małżeństwa, wydarzyła się w tejrodzinie wielka tragedia. Najprawdopodo-

bniej w 1413 roku, Paolo Mancini zostałzamordowany. W tak tragicznych okolicz-nościach ujawnia się najważniejsza cnotaRity: płynące z serca ewangeliczne prze-baczenie, będące dla wielu znakiem sła-bości chrześcijaństwa, a dla wierzącego –doskonałym wypełnieniem Chrystusowe-go nakazu przebaczania win. Potrafiła onanawet modlić się za zabójców swojegomęża (kroniki podają, że było ich kilku).Tę doskonałość Rita osiągnęła jako świe-cka kobieta, której serce było rozdarte bó-lem po utracie męża i ojca swoich dzieci.W przeciwieństwie to Rity, synowie jej niemodlili się za zabójców swojego ojca, alepragnęli zemsty. Ulgę przyniosłaby imkrew przelana za ich ojca. Troską młodejwdowy stało się zapobieżenie ewentualnejtragedii, co było oczywiście niemożliwe.Zdecydowała się więc na desperacki krok.Zaczęła modlić się, aby Bóg zabrał jej sy-nów z tego świata. Wolała aby umarli, niżgdyby mieli popełnić straszną zbrodnię.Jak podają źródła, modlitwy Rity zostaływysłuchane. Rok po śmierci ojca, obaj sy-nowie umierają śmiercią przedwczesną.

Po śmierci męża i synów, Rita natych-miast podjęła realizację swoich dawnychplanów, które musiała porzucić w związkuz zamążpójściem. Prosiła o przyjęcie doklasztoru Sióstr Augustianek. Na początkuodmawiano jej , m.in. dlatego, że nie byładziewicą, a inne siostry przebywającew zakonie mogły być spokrewnione z za-bójcami jej męża. Procedury były takie,ponieważ miały zagwarantować przyszłejmniszce uwolnienie się od przeszłościi zabezpieczyć klasztor przed ewentu-alnymi konfliktami. Pewnej nocy Ritausłyszała głos dobiegający z klasztoru.Wychodząc w ciemną noc zobaczyła JanaChrzciciela, który wspinał się na góręSchioppo. Gdy ruszyła za nim, ukazali się

jej jeszcze Święty Augustyn i MikołajTolentino. We trzech, w niewytłumaczal-ny sposób, przenieśli ją do klasztoru au-gustianek i tam zostawili. Rano po prze-budzeniu, mniszki zobaczyły Ritę, któraznalazła się w klasztorze mimo zamknię-tych w nocy wszystkich bram. Zdecy-dowały o przyjęciu wdowy do klasztoruw 1417 roku. Rita została nowicjuszkąmniszek augustianek.

Pierwszą lekcją życia zakonnego dlaRity było złożenie ślubu posłuszeństwa.Śluby posłuszeństwa zakładały poddaniewłasnej woli osobie stojącej najwyżejw hierarchii kościelnej . Próbą miał byćnakaz codziennego podlewania przez Ritęuschniętego winnego krzewu, który posa-dzony był na podwórzu klasztornym.Przyjęła ona to ze spokojem i wykonałapolecone jej zadanie, a po roku krzew za-mienił się w piękne i przynoszące owocedrzewo. Prócz wspólnej modlitwy, pracy

KARDYNAŁ WYSZYŃSKI - Polonia Semper Fidelis (1 )

34 >>

fizycznej na rzecz klasztoru, jak inne sio-stry Rita podejmowała osobiste akty po-kuty. Pod habitem wszyła sobie bardzoostre kolce, które raniły ją, gdy poruszałasię.

Następnie Rita została mianowana napielęgniarkę dla biednych z miasta i mo-gła wychodzić z klasztoru nie tylko po to,aby wysłuchać kazań duszpasterzy, ale teżw celu odwiedzin chorych i potrzebują-cych. W mieście otrzymała przydomek„anioła miłości”. Doświadczona przez ży-cie, stała się lokalną apostołką pokoju po-między zwaśnionymi rodami, pocieszy-cielką rodzin dotkniętych żałobą, matkądla dzieci pozbawionych rodzicielskiejopieki. Jedna z kobiet poprosiła ją o mo-dlitwę za uzdrowienie jej córeczki, a gdywróciła do domu zastała swoją córkę jużzdrową. Wieść o tym rozeszła się bardzoszybko, co wzbudziło jeszcze większyszacunek dla Rity. Wszyscy mogli liczyćna wsparcie duchowe z jej strony. Przy-bywali do niej m.in., nieuleczalnie chorzy,rodziny przeżywające kryzys, porzuconekobiety, ofiary przemocy czy też ludziezagubieni w życiu.

Rita potrafiła całymi nocami rozma-

wiać z Bogiem. W 1442 roku w WielkiPiątek podczas modlitwy doznała ekstazy,w trakcie której poczuła, że Chrystuswkłada jej na głowę koronę cierniową. Je-den z kolców wbił się jej w czoło, co spo-wodowało krwawienie i omdlenie. Ranoznalazły ją inne siostry i zaczęły leczyć jejranę, myśląc, że to zwyczajne stłuczenie.Po wielu próbach okazało się, że niego-jąca się rana jest stygmatem korony cier-niowej . Rita z dnia na dzień słabła, niemogła wykonywać już nawet prostychczynności, a pozostałe siostry wstydziłysię jej . Czuły wstręt na widok rany, więczaczęto ją izolować od reszty. W rezul-tacie zmuszona była do życia w ciągłejsamotności i „rozmawiania tylko ze sobąi Bogiem”.

Rita zmarła 22 maja 1457 roku w Cas-cia po czterdziestu latach życia w klasz-torze. Jedna z biografii podaje, że pośmierci jej ciało zaczęło wydawać zapachróż (charakterystyczny objaw towarzyszą-cy śmierci wszystkich stygmatyków) i za-bliźnieniu uległ też stygmat korony cier-niowej . Zaraz po śmierci ciało Rity stałosię przedmiotem kultu, a lud Cascia zacząłczcić ją jako świętą. Domagano się udo-

stępnienia ciała zmarłej jako obiektu pu-blicznego kultu, co dało efekt nieusta-jących pielgrzymek.

22 maja 1628 roku, papież Urban VIIIwpisał Ritę w poczet błogosławionychKościoła rzymskokatolickiego. Po wieluwiekach starań, 24 maja 1900 roku, pa-pież Leon XIII dokonał kanonizacji świę-tej stygmatyczki z Cascia, ustanawiającjej święto na dzień 22 maja, dzień jejnarodzin dla nieba. Poprzez niezliczonecuda, uzyskane za wstawiennictwem św.Rity, wysłużył jej właśnie tytuł Patronkiod Spraw Beznadziejnych. Jak powiedziałJan Paweł II: „ Rita stała się uczennicąUkrzyżowanego i „ ekspertem od cierpie-nia”; nauczyła się rozumieć bóle ludzkie-go serca”. Właśnie dlatego w ciężkichchwilach, każdy chrześcijanin powinienuklęknąć do modlitwy i prosić o wsta-wiennictwo Świętą Ritę z Cascii.

Żaneta Bielatowicz

Papież Jan PawełII powiedział w o-rędziu do Polakówtuż po swoim wy-borze: „Nie byłobyna Stolicy Piotro-wej tego PapieżaPolaka […] , gdybynie było Twojejwiary, nie cofają-cej się przed wię-zieniem i cierpie-niem, Twojej he-roicznej nadziei,Twego zawierzeniabez reszty MatceKościoła, gdybynie było JasnejGóry i tego całegookresu dziejówKościoła w Ojczy-źnie naszej , któresą związane z Two-im biskupim i pry-masowskim posłu-giwaniem”.

Postawa Prymasa pozwoliła Kościołowiw Polsce przejść zwycięsko przez „mo-rze czerwone” komunizmu, a ojczyźniedochować wierności wierze w myślsłów: „Polonia semper Fidelis” – Polskazawsze wierna.

Życie Stefana Wyszyńskiego (1901 -1981 )– Sługi Bożego od 1989 roku – objęłokilka epok.

Syn organisty urodził się na Podlasiuw Zuzeli nad Bugiem w domu o bardzoreligijnej atmosferze. Przed obrazami Ma-tki Boskiej Częstochowskiej , Ostrobram-skiej i Nieustającej Pomocy codziennieklękała do pacierza i różańca cała rodzina.„Mój ojciec z upodobaniem jeździł naJasną Górę, a moja matka do OstrejBramy. […] Oboje odznaczali się głębokączcią i miłością do Matki Najświętszei jeżeli coś na ten temat ich różniło – towieczny dialog, która Matka Boża jestskuteczniejsza: czy ta co w Ostrej świeciBramie, czy ta, co Jasnej broni Często-chowy…” – wspominał po latach prymas.

35 >>

Rytm życia wyznaczał rok liturgiczny:święta, posty, odpusty, procesje, różnenabożeństwa.

Drugim nurtem dominującym w domuWyszyńskich był patriotyzm. Gdyw szkole i urzędach językiem obowiązu-jącym był wówczas rosyjski, to w domumodlono się po polsku. Ojciec uczył dzie-ci polskiej historii i kultury w popularnejwówczas formie obrazkowej . Na ścianachobok obrazów religijnych wisiały portretybohaterów narodowych – Tadeusza Ko-ściuszki i księcia Józefa Poniatowskiego.Od ojca odebrał też późniejszy prymaspierwsze lekcje patriotyzmu, gdy nocą,w konspiracj i, z kilkoma zaufanymi go-spodarzami porządkowali groby powstań-ców styczniowych.

Kolejnym czynnikiem kształtującymcharakter dziewięcioletniego wówczasStefana była śmierć matki, która umierałaprzez miesiąc po kolejnym porodzie. Po-zostałe dzieci chodziły do szkoły i z lę-kiem oczekiwały na bicie kościelnychdzwonów. Byłby to znak, że matka już nieżyje. Kiedy przeczuwając zbliżającą sięśmierć matka chciała mieć wszystkie dzie-ci przy sobie, Stefan za jakieś przewinie-nie został za karę po lekcjach. Mogła tobyć sankcja za odezwanie się po polsku,bo była to szkoła z językiem wykładowymrosyjskim. Do szkoły przybiegła więc sio-stra Stanisława, ale nauczyciel nie chciałpuścić Stefana do domu. On, zrywając sięz ławki oświadczył, że dziękuje za takąnaukę i więcej do szkoły nie pójdzie.Więcej go w tej szkole nie widziano.

Śmierć matki umocniła w nim prze-konanie o konieczności zgadzania sięz wolą Bożą. Przyszły prymas miłość domatki przeniósł na Matkę Boską. Poświęceniach kapłańskich w 1924 rokupierwszą swoją mszę pojechał odprawićna Jasną Górę, aby – jak pisał – miećMatkę, która „już będzie zawsze, która nieumiera”. Od tego momentu jeszcze mo-cniej związał się duchowo z Matką Bożą,jeszcze bardziej pogłębiał pobożność ma-ryjną, rozwijaną stopniowo aż do chwiliaresztowania w 1953 roku, kiedy za-wierzył jej całe życie. Wierzył też w du-chową obecność zmarłej matki: „Nierazmi się wydaje, gdy stoję na ambonie, że zamną stoi moja przedwcześnie zmarłaMatka. Gdy prowadzę jakieś wyjątkowociężkie prace, to mam wrażenie, że ona

doradza mi i podpowiada”.

O tym, że zostanie księdzem, Wyszyń-ski wiedział właściwie od zawsze. Jakodziecko miał związane z tym sny – śniłomu się, że ożeniono go i z tego powodustrasznie płakał, bo myślał, że nie będziemógł już zostać księdzem – i zabawy.Lubił siedzieć w konfesjonale i „spo-wiadać” kolegów oraz chodzić pod bal-dachimem w procesj i. Od piątego rokużycia był już ministrantem.

Po śmierci matki Stefan Wyszyński niechodził do szkoły, tylko w domu podokiem ojca pobierał prywatne lekcje.W czerwcu 1912 roku zdał egzamin do IVGimnazjum Państwowego w Warszawieim. Mikołaja Reja, ale z powodu politykinarodowościowej i selekcji klasowej niezostał przyjęty. Ojciec zapisał go więc doprywatnego gimnazjum męskiego Wojcie-cha Górskiego, gdzie w przeciwieństwiedo szkół rządowych było więcej nau-czycieli Polaków i więcej przedmiotówwykładano w języku polskim. Jednak powakacjach 1915 roku, czyli po pierwszymroku I wojny światowej , chłopak musiałzmienić szkołę. Przeniósł się do gim-nazjum męskiego w Łomży, gdyż drogado Warszawy została odcięta przez frontrosyjsko-niemiecki.

Jeszcze jako gimnazjalista warszawskizostał konspiracyjnie harcerzem – ruchskautowski, który na ziemiach polskich

miał silną orientację niepodległościową,był zakazany przez zaborcę. Harcerzemieli służyć Bogu i Ojczyźnie oraz trwaćprzy polskości. W 1916 roku, w Łomżydrużyna im. Tadeusza Kościuszki nawią-zała kontakt z Polską Organizacją Woj-skową (POW) założoną przez JózefaPiłsudskiego. Za udział w manewrachz peowiakami w 1917 roku Wyszyńskizostał z kolegami ukarany przez Niem-ców publiczną chłostą.

W 1917 roku Stefan Wyszyński poczterech latach gimnazjum decyduje sięwstąpić do niższego seminarium ducho-wnego. Wybór pada nie na macierzysteseminarium płockie, ale uważane za jednez najlepszych na ziemiach polskich se-minarium włocławskie. W maju 1920roku, gdy na wschodnich rubieżach Polskitoczyła się wojna polsko-bolszewicka,Stefan Wyszyński zdawał we Włocławkumaturę. Latem Armia Czerwona dowo-dzona przez Michaiła Tuchaczewskiegobyła już pod Włocławkiem, próbującwłaśnie tam bezskutecznie sforsować Wi-słę. W wyniku ostrzału artyleryjskiegouszkodzone zostały m.in. katedra i pałacbiskupi. Wśród kleryków usuwającychzniszczenia nie było jednak StefanaWyszyńskiego, który w domu leczył gru-źlicę. Był to efekt złego odżywianiaw czasie wojny i latach powojennych.

Gruźlica nie dawała spokoju Wyszyń-skiemu przez wiele lat. Chorował na nią

ŚLADAMI OJCA PIO

Ojciec Pio a Matka Boża Fatimska

Ojciec Pio otrzymał łaskę przyjścia naświat w maju, pięknym miesiącu poświę-conym Maryi. Przez 52 lat jego kapłań-skiego życia, począwszy od nowicjatu

w Marcone, aż do SanGiovanni Rotondo, Mat-ka Boża Łaskawa osła-niała go swoim płasz-czem opieki. Zapałskromnego zakonnikawidoczny był w pobo-żnym oddawaniu czciMaryi podczas modlit-wy i naśladowaniuNiepokalanej . Ten mis-tyczny kult Maryjnypragnął przekazaćwszystkim duszom po-wierzonym jego posłu-dze, spowiednika i prze-wodnika duchowego.

Łaska FatimyW 1959 r. na naród

włoski za przyczyną Matki Bożej , któraw figurze Pani Fatimskiej nawiedziła mia-sta Italii, „spadła ulewa łask”. Zgromadzi-ła wówczas wokół swojego Niepokala-

nego Serca dwanaście milionów wier-nych. Figura Matki Bożej przybyła samo-lotem z Fatimy do Neapolu, pielgrzymu-jąc od północy aż na południe do Katanii,gdzie miał się odbyć Kongres Eucha-rystyczny.

Najdziwniejszym zbiegiem okoliczno-ści, jest fakt, mimo iż Maryja nawiedzałatylko duże miasta, dotarła także do skro-mnego klasztoru w San Giovanni Roton-do. Uczyniono ten wyjątek, gdy pod ko-niec kwietnia u Ojca Pio stwierdzono za-palenie oskrzeli, a po kilku dniach za-palenie opłucnej . Ojciec cierpiał, bo od 5maja nie mógł odprawiać Mszy Św., anispowiadać. Nabożeństw słuchał leżącw swojej celi.

Trzy nowenny maryjne Ojca PioPodczas choroby Ojca kardynał Tede-

schini, delegat kapituły Bazyliki św. Pio-tra, dokonał konsekracji nowego kościoław San Giovanni Rotondo podniesionegodo tytułu bazyliki Matki Bożej Łaskawej .

36 >>

także przez okres studiów. Trudne warunkiżycia w seminarium – brak właściwegopożywienia, niedogrzane pomieszczenia –nie pozwalały skutecznie się z niej wy-leczyć. Władze seminaryjne wysyłały cho-rujących kleryków na praktyki wakacyjnedo dobrze prosperujących parafii, by tam,lepiej odżywieni, poprawili swoją kondy-cję fizyczną. Wyszyńskiego wysyłano doLichenia. Święcenia przyjął sam, 3 sier-pnia 1924 roku w dniu 23 urodzin. Ko-ledzy z roku przyjęli je 29 czerwca, a onnie miał wtedy wymaganego przez ów-czesne prawo kanoniczne wieku. Stan jegozdrowia wydawał się ważną przeszkodąw uzyskaniu święceń, poważnie rozpatry-waną przez przełożonych. Podczas, gdykoledzy byli wyświęcani, on trafił doszpitala z silnym zapaleniem płuc. Miesiącpóźniej , podczas święceń był jeszcze taksłaby, że został podsumowany przez za-krystiana: „Z takim zdrowiem to trzebaraczej iść na cmentarz, a nie do święceń”.Leżąc na posadzce kościoła, gdy zebraniodmawiali nad nim litanię do WszystkichŚwiętych, bał się, że nie wstanie i nieutrzyma się na nogach. Przez dłuższy czas

każdego dnia, gdy odprawiał mszę św.,wydawało mu się, że czyni to po razostatni. Modlił się, aby być księdzemchociaż przez rok. „Innych ambicji ży-ciowych wtedy nie miałem, bo brak byłosił i zdrowia, żeby można było kreślićjakieś plany.”

Mszę prymicyjną odprawił 5 sierpniana Jasnej Górze. Pojechał tam, by, jakwspominał, „Mieć Matkę, która nie umie-ra”, która stanie „w każdej mojej MszyŚwiętej , jak stała przy Chrystusie naKalwarii”. Z Jasnej Góry pojechał na kilkadni do rodziny, a stamtąd do Lichenia.Został tam do września. Podczas tego po-bytu objawy choroby ustąpiły. Wyszyńskibył przekonany, że stało się to za sprawąMatki Bożej . Mówił później , że Maryja gouzdrowiła.

Cdn.

DW.

Wykorzystano: E. Czaczkowska – Kardy-nał Wyszyński; A. Micewski – KardynałWyszyński Prymas i Mąż Stanu

W ZAKONNYM HABICIE

Zgromadzenie Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim(ZSAPU)

37 >>

Siostry Albertynki to zgromadzeniezakonne, habitowe, założone w 1891 rokuw Krakowie przez św. Brata Alberta (Ada-ma Chmielowskiego). Swoje konstytucjeopieramy na pierwotnej regule św. Fran-ciszka z Asyżu. Albertyńskie ubóstwo,praca i prosty styl życia mają zbliżać sio-stry do tych, którym służą.

Brat Albert głęboko przejął się miłoś-cią cierpiącego Zbawiciela, latami malo-wał ikonę „Ecce Homo”, która jest dla nasniedokończonym testamentem. Odkrywa-nie przez Brata Alberta obrazu cierpiącegoChrystusa w człowieku, stało się dla Ka-rola Wojtyły natchnieniem do napisaniadramatu „Brat naszego Boga”, do przeczy-tania którego serdecznie zachęcamy.

Albertynka ma służyć najbardziejpotrzebującym bliźnim i to tym ofiarniej ,im bardziej wizerunek synostwa Bożegowydaje się być zatarty czy zagubiony, we-dług słów Brata Alberta: „im więcej ktoopuszczony, z tym większą miłością słu-żyć mu trzeba, bo samego Pana Jezusazbolałego w osobie tego ubogiego ratuje-my.”

Pierwsze obłóczyny sióstr odbyły się15 stycznia 1891 roku. Początkowo za-mieszkały w przytulisku dla bezdomnychkobiet przy ul. Skawińskiej . W miarę roz-woju Zgromadzenia otwierano nowe pla-cówki na terenie całej Polski. Dom Gene-ralny znajduje się w Krakowie, przy ul.

Po kilku dniach pobytu w „Domu Ulgi wCierpieniu” Ojciec Pio powrócił doklasztoru, gdzie każdego dnia w południez celi, odmawiał z wiernymi Anioł Pański,a po nabożeństwie wieczornym udzielałswojego błogosławieństwa. Podczas dłu-giego niedomagania w chorobie od 4 lipcado 16 sierpnia 1959 r. Ojciec Pio odprawiłtrzy nowenny maryjne, przekazując przezmikrofon wszystkim zgromadzonymw kościele swoje wieczorne myśli.

Pierwsza nowenna była dziękczynie-niem za dar nowej świątyni. Podczas tejmodlitwy wołał: „Wzywajmy zawsze po-mocy nieba, a szczególnie Mamy naszejNiebieskiej i bądźmy pewni że odniesiemyzwycięstwo.”(14 lipca)

Druga nowenna była przygotowaniemna przyjęcie Pani z Fatimy.

27 lipca Ojciec Pio zwrócił się dozgromadzonych ludzi tymi słowami: „Te-go wieczoru … rozpoczęliśmy nowennęw związku z nawiedzeniem Mamy Nie-bieskiej, A więc przygotujmy nasze serca,byśmy mogli przyjąć ją w miarę możli-wości, jak najmniej niegodnie. A przy-jęciem, które najbardziej jest miłe naszejMamie, jest odnowienie naszych świętychpostanowień, poświęcenie się Jej, posłu-szeństwo prawom Boga i Jego Syna, alenajbardziej miłość. Miłość braterskawśród nas i umiłowanie Boga.”

5 sierpnia Matka Boża Fatimska przy-bywa do San Giovanni Rotondo na niecałe3 dni. Wydarzenie to dla małego miaste-czka na wzgórzach Gargano było doś-wiadczeniem niezwykłym. Ojciec Pio po-wiedział do wielkiej rzeszy wiernych:„ Nasze oczekiwanie jest teraz zaspoka-jane. Za kilka minut nasza Mama będziew naszym domu… rozszerzmy serce nazawierzenie … na nadzieję… Ona przyby-wa z rękoma pełnymi błogosławieństwi łask…! Również i my powinniśmy cośofiarować, a ofiara jest taka: być wytrwa-łymi i stałymi w miłości do Jej Syna,w miłości do Mamy naszej Niebieskiej.”

Pozostaje nam jeszcze powiedziećo specjalnej łasce uzdrowienia, którą Oj-ciec Pio otrzymał od Matki Bożej z Fati-my pod koniec Jej nawiedzenia. „Heli-kopter – zostało to zapisane – przed pod-jęciem lotu ku Portugalii, trzy razy okrą-żył klasztor. Ojciec Pio dał się podpro-wadzić do okna na chórze i pozdrowiłMaryję, mówiąc do Niej z synowskązażyłością: „ Jak to, Ty sobie odchodzisz ipozostawiasz mnie tak?” Natychmiast po-czuł silne dreszcze, gorączka opadła i pokilku dniach mógł już odprawiać MszęŚwięte. Za każdym razem, kiedy zaczynałmówić o tym wydarzeniu, to płakał rze-wnymi łzami, z wdzięczności wobec Fa-timskiej Pani, która zostawiła mu konkre-

tny znak swojej miłości.Gdy skończył się czas nawiedzenia

Fatimskiej Pani, Ojciec Pio rozpocząłtrzecią nowennę przed świętem Wniebo-wzięcia Najświętszej Marii Panny, jakopodziękowanie za łaskę uzdrowienia, któ-ra pozwoliła mu powrócić do posługiwśród swoich duchowych synów i córek.

1 0 sierpnia Ojciec Pio przeżywał ko-lejną rocznicę swojego kapłaństwa je-szcze w swojej celi, z której przekazywałzgromadzonym wiernym pozdrowieniewieczorne, dziękując im za modlitwyw intencji jego powrotu do zdrowia.

1 6 sierpnia 1959 roku Ojciec Piozwrócił się do wiernych: „Tego wieczorunie mogę skierować do was słowa, ponie-waż idziemy na nabożeństwo w Kościele.Polecam wszystkim to, co powiedziałemwcześniej, odświeżmy naszą pamięć, a mi-łując coraz bardziej Madonnę i Jezusa,przypodobamy się Im, zdobywając pew-ność, że osiągniemy raj”.

Z wypowiedzi Ojca Pio wynika, żew ostatnim dniu nowenny mógł już od-prawić nabożeństwo dziękczynne w ko-ściele, aby złożyć hołd Fatimskiej Pani, zacud uzdrowienia.

Opracowanie: Janina Rogowska

W poprzednim numerze „Głosu Serca” szeroko opisany został Szkaplerz Czer-

wony. W tym numerze uwagę czytel-ników zwracamy na tak zwany „SzkaplerzZielony”. W zgromadzeniu Sióstr Miło-sierdzia św. Wincentego a Paulo gdzie s.Katarzynie Laboure objawiła się MaryjaNiepokalana, 10 lat później w 1840 r. in-nej siostrze - Justynie Bisqueyburu MatkaBoża objawiła Szkaplerz NiepokalanegoSerca Maryi (tzw. Zielony Szkaplerz).

Czym jest szkaplerz? Jego historiasięga czasów średniowiecza. W niektó-rych zakonach na tradycyjny habit nakła-dano prostokątny pas materiału z otworemna głowę, zwisający z przodu i z tyłu.Nadano mu też znaczenie symboliczne.Z upływem czasu szkaplerz pomniejszanotak, że przyjmował on postać dwóch ka-wałków wełnianego materiału o okreś-lonej barwie, które łączono tasiemką i na-kładano przez głowę na ramiona. Nosze-nie szkaplerza pozwala uzyskiwać odpu-sty przywiązane do nich z woli Kościoła.

Początek Zielonego Szkaplerza, wiąże

38

Woronicza 10. W Sanktuarium Ecce Ho-mo w ołtarzu głównym umieszczony jestoryginał obrazu św. Brata Alberta z Chry-stusem cierpiącym Ecce Homo, natomiastw prezbiterium znajdują się relikwie na-szego Ojca Założyciela oraz bł. SiostryBernardyny Jabłońskiej – wiernej Naśla-dowczyni i Współzałożycielki.

Obecnie Zgromadzenie prowadzi dzia-łalność w 79 placówkach – 61 w Polscei 1 8 za granicą: w Anglii, Argentynie, Bo-liwii, Rosji (Syberia), Stanach Zjednoczo-nych, Rzymie, na Ukrainie i w Watykanie.Posługują w przytuliskach dla bezdom-nych, kuchniach dla ubogich, w domachpomocy społecznej dla chorych psychi-cznie, w hospicjach, domach dla samot-nych matek, świetlicach dla dzieci z ro-dzin dysfunkcyjnych, w domach dla księ-ży emerytów oraz przy parafiach /jako za-krystianki lub organistki/ i w katechezie.Troską materialną i duchową siostry obej-mują osoby ze środowiska i zgłaszającychsię do furty zakonnej .

W diecezji tarnowskiej siostry pracująw Jadownikach Mokrych, w Tylmanowej ,Grywałdzie oraz w Tarnowie w DomuKsięży przy ul. Pszennej .

Strój albertynki składa się z habitu,szkaplerza i welonu z ciemnoszarego ma-

teriału. Głowę i czoło osłania biały płó-cienny welonik. Habit jest przepasanysznurem z pięcioma węzłami (symbol pię-ciu Ran Pana Jezusa). Przy lewym bokuzawieszony jest różaniec z grubych brą-zowych ziaren z medalikiem.

Zapraszamy serdecznie wszystkich Pa-

rafian na naszą stronę internetową:www.albertynki.pl oraz portal dla mło-dych www.otworzserce.pl. Znajduje siętam więcej informacji, można też obejrzećzdjęcia z życia sióstr w Polsce i na mi-sjach.

s. Józefa Woszczyna

DARY NIEBA

Szkaplerz Niepokalanego Serca Maryi

>>

się z wydarzeniami prawdziwie nadprzy-rodzonymi. Potwierdzają to wiadomościzaczerpnięte z notatek siostry JustynyBisqueyburu zaszczyconej objawieniamiMaryi Niepokalanej , a także wiadomościpochodzące od jej przełożonej s. Buchepoti od jej kierownika duchowego ks. JanaAladela.

Objawienie szkaplerza NiepokalanegoSerca Maryi

Siostra Justyna urodziła się 11 listopa-da 1817 r. w pirenejskiej wiosce Mauleonw kupieckiej rodzinie. W wielu dwudzie-stu dwóch lat, 27 listopada w 1839 r. Ju-styna Bisqueyburu przybyła do domu ma-cierzystego Sióstr Miłosierdzia dla odby-cia seminarium (nowicjatu). Za miarę zna-ku Opatrzności Bożej można uznać tendzień, bo jest to rocznica objawienia Cu-downego Medalika. Kiedy w styczniu1840 roku wraz z całą wspólnotą odpra-wiała rekolekcje podczas modlitwy, 1 8stycznia objawiła się seminarzystce Naj-świętsza Maryja Panna. Według relacj imiała na sobie długą białą suknię, okry-wającą Jej obnażone stopy, płaszcz jasno-niebieski bez welonu, a włosy spadały Jejna ramiona. W rękach trzymała swe serce,z którego górą wychodziły jasne płomie-nie. W całej postawie łączyła majestatz blaskiem niebiańskiej piękności. Ten wi-dok przejął seminarzystkę podziwem i bo-jaźnią. Podobne widzenie powtórzyło sięprzed zakończeniem rekolekcji oraz czteryczy pięć razy w następnych miesiącach,w główne święta Najświętszej Dziewicy.Ta niezwykła łaska miała na celu pogłę-bienie nabożeństwa do Niepokalanej . Póź-niej okazało się, że Bóg miał jeszcze innezamiary. Chciał powierzyć s. Justynieszczególną misję, odnoszącą się do zba-wienia wielu dusz.

Po zakończeniu seminarium i przyjęciustroju Zgromadzenia s. Justyna została po-słana do wspólnoty w Blangy do naucza-nia dzieci w tamtejszej szkole. Szczególnyznak Bożej Opatrzności można dostrzecteż w tym, iż w podróży towarzyszył jejks. Jan Maria Aladel, kierownik duchowys. Katarzyny Laboure, który później miałzostać także jej powiernikiem.

Wkrótce po przybyciu, w święto Na-rodzenia Najświętszej Maryi Panny 8września 1840, miała kolejne widzenieNiepokalanej . W prawej ręce trzymałaswoje serce, z którego górą wychodziły ja-sne płomienie, a w lewej rodzaj szkap-lerza: był to kawałek zielonego sukna z ta-

siemką tego samego koloru. Na jednejstronie materiału był wizerunek Najświęt-szej Dziewicy, a na drugiej przebite mie-czem serce, z promieniami jaśniejszymiod słońca i przeźroczystymi jak kryształ,otoczone napisem: „Serce NiepokalaneMaryi, módl się za nami teraz i w godzinęśmierci naszej.” Jednocześnie siostra sły-szała wewnętrzny głos wyjaśniający zna-czenie widzenia. Zrozumiała, że należyjak najspieszniej sporządzić szkaplerz we-dług przedstawionego wzoru. Za pośredni-ctwem Sióstr Miłosierdzia będzie on wy-jednywał nawrócenie ludziom niemają-cym wiary i zapewniał im szczęśliwąśmierć.

Podobne widzenie powtarzało się 15sierpnia i 1 3 września 1841 r. Siostra Ju-styna opowiedziała o tym swojej siostrzedyrektorce z seminarium, a za jej radą ró-wnież ks. Janowi Marii Aladel.

Po kolejnym widzeniu 3 maja 1842 r.s. Justyna poczuła się przynaglona, byusilniej starać się o spełnienie życzeniaMatki Bożej .

Pojawiła się jednak pewna trudność.Dla uzyskania szczególnych łask przywią-zanych do każdego szkaplerza koniecznedo spełnienia są następujące zasady: przy-jęcie szkaplerza z rąk kapłana, który mawładzę poświęcania go i przyjmowaniaosób do bractwa, nieustanne noszenieszkaplerza oraz spełnienie warunkówprzepisanych do uzyskania określonychodpustów i przywilejów.

W związku z tym polecono s. Justynie,by zapytała o to Najświętszą Pannę.Otrzymała odpowiedź poniższej treści:Szkaplerz ten nie jest podobny do innychznanych w Kościele świętym, które są jak-by odzieniem danego bractwa. Jest poprostu pobożnym obrazkiem przytwierdzo-nym do kawałka zielonego sukna i zawie-szonym na tasiemce tego koloru. Do jegopoświęcenia nie potrzeba szczególnej for-muły i nie nakłada go kapłan. Wystarczy,by był poświęcony przez kapłana i noszonyprzez osobę, o której nawrócenie lub ule-czenie chodzi. Co do modlitw, wymaganejest jedynie odmawianie tej, która jest wy-pisana na szkaplerzu: „Serce Niepokala-ne Maryi, módl się za nami teraz i w go-dzinę śmierci naszej. ” O ile osoba, o któ-rej nawrócenie lub uzdrowienie chodzi,nie wie o tym, że szkaplerz jej dano, mo-dlitwę odmawia ta osoba, która zajmujesię tą sprawą. Szkaplerz ten może być uży-wany we Francji i wszędzie. Obiecaneszczególne łaski zależą od siły ufności

i wiary dających lub noszących szkaplerz.Ojciec święty (Pius IX) przypatrzyw-

szy się szkaplerzowi, zaakceptował gosłowami:„ Ten szkaplerz jest bardzo piękny i pobu-dza do pobożności. Ponieważ można roz-dawać inne obrazki, nie widzę powodu,dla którego nie można by rozdawać i tego.Napisz dobrym Siostrom, że je upoważ-niam do wykonywania i rozdawania tegoszkaplerza". Znajomość Zielonego Szka-plerza i jego cudowne skutki ogarnęłypowoli całą Francję i szerzyły się poza jejgranicami. Wierne zastosowanie się dowskazówek Niepokalanej i korzystanie zeszkaplerza okazały się bardzo skuteczne.Do tej pory nie przestaje on dokonywaćniezwykłych nawróceń i uzdrowień.

Orędzie przekazane s. Justynie Bis-queyburu wzywa wszystkich, którzyprzyjmują Zielony Szkaplerz Niepokala-nego Serca Maryi, do przyjęcia równieżmiłości Matki Bożej . Dlatego koniecznejest ożywianie prawdziwego nabożeństwado Najświętszej Maryi Panny (aby niezaistniało też niebezpieczeństwo potrakto-wania szkaplerza jak talizmanu).

Warto jeszcze dodać, że s. Justynapoza przełożonymi, nikomu nie zdradzałatajemnicy swoich objawień, chociaż sio-stry wielokrotnie o to pytały. Jedna z nich,s. Brun wspominała:Podczas ostatnich lat jej życia mówiłyśmyz nią często o uczuciach tych dusz, którebyły obdarzone widzeniem NajświętszejPanny. Wspominałyśmy szczególnie o Zie-lonym Szkaplerzu, który nam polecała ro-zdawać chorym, gdy byli dalekimi od Bo-ga. Gdy miałyśmy niebezpiecznie choregopolecałyśmy go modlitwom naszej przeło-żonej [s. Justynie], dawałyśmy mu szka-plerz i zawsze byłyśmy wysłuchane. Alekiedy próbowałyśmy się dowiedzieć, komuto Najświętsza Panna objawiła ten szka-plerz, to albo uśmiechała się na naszeuprzykrzone pytania, albo odsyłała nas poobjaśnienia do naszych przełożonych.Często też w podobnych sytuacjach pow-tarzała: „Kochajcie Najświętszą Pannę.Kochajcie Ją bardzo". To jej wezwaniepozostaje aktualne także dzisiaj i odnosisię do wszystkich wyznawców Chrystusa,czczących Jego NajświętsząMatkę.

Oprac. na podst. "Dary Nieba"-ks. Włady-sław Bomba CM

RL

39

Składniki:- 1 duży filet z indyka- 2 cebule- 2 duże marchewki- 2 pietruszki- 30 dag pieczarek- 1 łyżka musztardy- ¼ kostki masła- 10 dag sera żółtego

Dodatkowo: przyprawa do drobiu, rękawdo pieczenia, 3 łyżki oleju

Technika sporządzania:Filet przeciąć nie do końca wzdłuż

dłuższego boku, aby utworzyć jak najwię-kszy płat. Następnie mięso rozbić przezfolię. Natrzeć przyprawą i olejem. Zawi-nąć w folię i wstawić do lodówki.

Cebulę obrać i pokroić. Podsmażyć na

maśle na złoty kolor. Dodać pokro-jone w plastry pieczarki. Podsma-żyć. Następnie dodać starte na gru-bych oczkach (na tarce) marchewi pietruszkę. Wszystko razem wy-smażyć. Dodać musztardę i dopra-wić do smaku solą, pieprzem.Wystudzić i dodać starty ser.

Farsz wyłożyć na plaster mięsai zwinąć w roladę. Obwiązaćsznurkiem. Mięso włożyć do ręka-wa do pieczenia. Oba końce za-wiązać. Mięso włożyć do nagrzanego pie-karnika do temperatury 200°C i piec ok.1 ,5 godziny.

SMACZNEGO !!!

Skład - biszkopt:- 4 jajka-12 dag cukru- 12 dag mąki- ½ łyżeczki proszku do pieczenia

Skład - Masa budyniowa:- ½ litra mleka- 2 budynie waniliowe ( bez cukru)- 5 łyżek cukru- 1 kostka masła

Krem bita śmietana:- ½ litra śmietanki 30%- 2-3 łyżki cukru pudru- 2 fiksy do bitej śmietany

Dodatkowo:- 1 puszkę gotowej masy krówkowej- 8 paczek herbatników szkolnych- 1 gorzka czekolada

Technika sporządzania:Biszkopt: oddzielić żółtka od białek, biał-ka ubić na sztywną pianę, dodać cukier.Następnie dodać żółtka. Na końcu prze-siać mąkę z proszkiem do pieczenia i de-

likatnie wymieszać. Wy-lać na blaszkę wyłożonąpapierem. Piec w tempe-raturze 180 °C przez 25minut (na złoty kolor).

Masa budyniowa: odlać1 szklankę mleka w któ-rej rozpuścić dwa budy-nie. Pozostałe mleko za-gotować z cukrem, na-stępnie wlać rozpuszczo-ne budynie i wszystkozagotować, ciągle mie-szając. Wystudzić. Mas-ło rozetrzeć i dodawaćpo łyżce zimnego bu-dyniu.

Krem bita śmietana: śmietankę przedubiciem schłodzić. Następnie ubić i dodaćfiksy zmieszane z cukrem pudrem.Ciasto najlepiej składać w blaszce w któ-rej pieczony był biszkopt.

Kolejność przekładania:1 . Herbatniki

2. Masa krówka3. Herbatniki4. ½ masy budyniowej5. Biszkopt6. ½ masy budyniowej7. Herbatniki8. Krem bita śmietana9. Tarta gorzka czekolada

SMACZNEGO !!!

40

PRZEZ ŻOŁĄDEK DO SERCA

Ciasto 3- bit

Rolada z indyka z warzywami

Opracowała: Barbara Jurczyk

POGRZEBY

Prochem jesteś i w proch się obrócisz…

CHRZTY

Ja Ciebie chrzczę…

02. 03. 2012 Nikodem Leon Srebro, s. Sławomira i Joanny04. 03. 2012 Artur Augustyn Kic, s. Andrzeja i Anety

Gracja Niejadlik, c. Krzysztofa i Gertrudy10. 03. 2012 Milena Wierzban, c. Jacka i Joanny

Lena Barbara Ochał, c. Piotra i Magdaleny01. 04. 2012 Jan Henryk Bednarz, s. Tomasza i Joanny

08. 04. 2012 Kacper Jakub Chwistek, s. Dominika i AgnieszkiJulia Jadwiga Wajda, c. Piotra i OksanyDaniel Marcin Pękala, s. Dominika i ŻanetyKrystian Zdzisław Zelik, s. EwelinyLena Schäffer, c. Krzysztofa i JoannySebastian Stanisław Nosek, s. Pawła i AdrianyMikołaj Marcin Chrząstek, s. Marcina i Marty

09. 04. 2012 Xavier Schabowski, s. Roberta i AgnieszkiLena Anna Smołucha, c. Dawida i Anny

15. 04. 2012 Szymon Jan Kawalec, s. Bartłomieja i KatarzynyBruce Derien Malnas, s. Gábor’a i Anny

ŚLUB

Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską…

14. 04. 2012 Michał Jerzy Sikora i Anna Zuzanna Pomarańska21. 04. 2012 Marek Wiesław Baranowski i Jolanta Barbara Mazur

Przemysław KrzysztofBarczyk i Monika Gąsior

3. 03. 2012 r. - KrzysztofLach, l. 56.9. 03. 2012 r. - Ludwik Nicieja, l. 89.

Jadwiga Bolek, l. 70.15. 03. 2012 r. - Maria Środoń, l. 79.17. 03. 2012 r. - Jadwiga Mikosz, l. 91 .29. 02. 2012 r. - Eugeniusz Wicher, l. 75.21. 03. 2012 r. - Marian rygiel, l. 71 .22. 03. 2012 r. - Rozalia Mazur, l. 91 .26. 03. 2012 r. - Irena Smoła, l. 81 .27. 03. 2012 r. - Andrzej Tutak, l. 67.

Kazimierz Barnaś, l. 82.28. 03. 2012 r. - Ryszard Mruk, l. 66.30. 03. 2012 r. - JózefMazur, l. 62.4. 04. 2012 r. - Zygmunt Zabdyr, l. 75.

Stanisław Plichta, l. 98.5. 04. 2012 r. - Maria Menel, l. 95.12. 04. 2012 r. - Andrzej Wojtarowicz, l. 68.13. 04. 2012 r. - Bronisław Kudłacz, l. 64.16. 04. 2012 r. - Wiesław Sowa, l. 64.

18. 04. 2012 r. - Maria Słowik, l. 67.19. 04. 2012 r. - Henryk Ptaśnik, l. 88.20. 04. 2012 r. - Jan Tulicki, l. 89.21. 04. 2012 r. - Henryka Marynowska, l. 83.28. 04. 2012 r. - Aniela Szot, l. 87.

KRONIKA PARAFIALNA01. 03. 2012 – 30. 04. 2012

41

Parafia Rzymskokatolicka pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Tarnowie

Adres:33-100 Tarnów, ul. Lwowska 102 tel. 1 4 6212112www.nspj.diecezja.tarnow.pl

Rachunek rozliczeniowy parafii:ING Bank Śląski, nr konta: 50 1050 1562 1000 0090 7219 0334Parafię tworzą katolicy mieszkający we wschodniej części Tarnowa

Kancelaria parafialnaCzynna od poniedziałku do piątku w godzinach:rano od 9.00 do 11 .00 i po południu od 16.30 do 17.30Narzeczonych zapraszamy w piątki: od 19.00 do 21 .00Pierwszy piątek, święta zniesione - kancelaria nieczynna

W sprawach pilnych kancelaria czynna o każdej porze (ks. dyżurny)Msze św. w parafii NSPJ:Msze św. w niedziele i święta5.30, 7.00, 8.30, 1 0.00, 11 .30, 1 4.00, 1 8.00, 20.00Msze św. w święta zniesione:5.30, 7.00, 8.30,1 0.00, 1 6.00, 1 8.00, 20.00Msze św. w dni powszednie:6.00, 6.30, 7.00, 1 8.00

Adoracja wieczysta Najświętszego Sakramentu codziennie od 7.30 do 18.00.

Rachunek oszczędnościowy parafii - wpłaty na renowację organów:ING Bank Śląski, nr konta: 75 1050 1562 1000 0090 7219 0466

Zespól Redakcyjny „Głosu Serca”:Redaktor naczelny: Ks. KrzysztofCzajaWspółpracownicy: Renata Luszowiecka, Aleksandra Małek, Mirosław Grzegórzek,

Marta Maciszewska, Izabela Chorzępa, Ks. Piotr Jaworski,Ks. Maciej Knapik, Ks. Adam Bezak, Magdalena Urbańska, Jadwiga Bożek, Daniel Cyrybał, Ewelina Kogut

Korekta: Jadwiga Bożek, Izabela Chorzępa, Agnieszka Czarnik, Anna Maciek, Małgorzata Stryczek

Skład: Style-Art Fotografia Projekty Reklama Style-Art zaprasza do skorzystania z następujących usług: strony internetowe-tworzenie, aktualizacja - ceny ustalane indywidualnie na każdą kieszeń w zależności od ilości podstron. W cenie szkoleniez obsługi; opracowanie indywidualnego logotypu, papier firmowy, kalendarze, plakaty informacyjne, wizytówki, składi druk gazetek parafialnych, foldery reklamowe, informacyjne, pocztówki; obsługa Foto uroczystości kościelnych (ślub,I Komunia św., itp.); wdrażanie obsługi kancelarii parafialnych w oparciu o program Fara (kilkadziesiąt ksiąg i rejestrów.Część z nich jest odzwierciedleniem klasycznych ksiąg parafialnych, inne stanowią dodatkowe rejestry o charakterzepomocniczym). Jeśli zainteresowała cię nasza oferta napisz do nas e-mail na adres: [email protected] zapraszamy do skorzystania z naszych usług. Oferujemy profesjonalizm w działaniu i rzetelną obsługę.

E-mail: [email protected] nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do korekty otrzymanych materiałów.

KARTA PARAFII

42