7. ROK N r KOTA - innyswiat.most.org.pl file¿e nie powinno ich siê „koncentracyjnymi”...

16
Nr 2 ( 9 8 ) 2 9 . I I . 2 x 10 0 0 + 8 COPY LEFT © ISSN 1732 - 0941 Czytelnicy powinni uwa¿aæ podczas wyprzedzania, zw³aszcza w okolicach Sandomierza. Tam nawet miejsca na nekrologi s¹ racjonowane. Fot.: E. Preisslerová & Lele 7. ROK KOTA www.RegioPolis.net e-mail: [email protected] CENTRAL EUROPEAN PRESS CORPORATION OF REGIOPOLIS ŒRODKOWO – EUROPEJSKA KORPORACJA PRASOWA REGIOPOLIS

Transcript of 7. ROK N r KOTA - innyswiat.most.org.pl file¿e nie powinno ich siê „koncentracyjnymi”...

N r 2 ( 9 8 ) 2 9 . I I . 2 x 1 0 0 0 + 8

COPY LEFT©

ISS

N

1

73

2

- 0

94

1

Czy

teln

icy

pow

inni

uw

a¿aæ

podc

zas

wyp

rzed

zani

a, z

w³a

szcz

a w

oko

lica

ch S

ando

mie

rza.

Tam

naw

et m

iejs

ca n

a ne

krolo

gi s

¹ ra

cjono

wan

e. F

ot.

: E.

Pre

issl

erová

& L

ele

7. ROKKOTA

www.RegioPolis.net e-mail: [email protected]

CENTRAL EUROPEAN PRESS CORPORATION OF REGIOPOLIS

ŒRODKOWO – EUROPEJSKA KORPORACJA PRASOWA REGIOPOLIS

MICHA£ GRACZYK

2

31

WIEJSKA Z KLAS¥ (niekiedy z czterema) MYŒLI KARASIA, CZYLI KARAŒ MYŒLI

MARIAN KARAŒ

http://www.innyswiat.most.org.pl/ulica/ZAMYSLENIAzMYSLENIA-MarianKaras.pdf

Litoœciwe panowanie niejednego króla

Poddanym kojarzy siê z sadyzmem.

(i rysunki Micha³a Graczyka - jako s³ów dope³nienie)

3

30

1

2 3

4 5

6 7

Z listu do M. 

Nocami ciemnoœæ zabiera œwiat³o 

pod przykryciem pierzynmimochodem spotykam twój oddech

lekkitaktowny

 wyciszony

refleksem blasku ksiê¿yca 

w zazdroœci 

przymykam oczyby zapamiêtaæ

œwietlistoœæ gwiazd 

drogowskazy

Urodziny równie¿ siê zdarzaj¹. Te obchodzi³ redaktor naczelny cieszyñskiej „sZAFy”, DamianCielepa. Poni¿ej - debiutancka (w „Ulicy...”) próbka jego poezji...

Szanowny Panie profesorze W. Kulesza !

Jestem zaskoczony Pana powtórnym stwierdzeniem, ¿e to co napisa³em o obozach „To przestêpstwo.Polacy nie pos³ugiwali siê zbrodniczymi metodami”, ale jednoczeœnie mówi Pan, ¿e IPN prowadzi„œledztwa w sprawie zbrodni w obozach w £ambinowicach i Œwiêtoch³owicach” dodaj¹c: „SalomonMorel w Œwiêtoch³owicach wed³ug prokuratora IPN dopuœci³ siê zbrodni przeciw ludzkoœci”.

Te dwa przez Pana podane przyk³ady pokazuj¹, i¿ na terenie powojennej Polski Polacy „pos³ugiwanosiê zbrodniczymi metodami”. Pozwolê sobie jeszcze dodaæ kilka przyk³adów z istniej¹cych na tereniepowojennej Polski 1255 powojennych obozów - obóz w Potulicach, Jaworznie i Mys³owicach, na tematktórych mamy szerok¹ literaturê stwierdzaj¹c¹, ¿e w tych obozach i wielu innych mordowano tamosadzonych do wypêdzenia Niemców. W samym Jaworznie zmar³o i zosta³o zabitych 6.981 osób.W trakcie odbytej w lipcu br. konferencji w Jaworznie, bardzo dok³adnie mówiono o zbrodniczychmetodach, tam panuj¹cych.

Zas³anianie siê twierdzeniem, „to nawet nie by³y polskie obozy, stworzy³y je komunistycznew³adze, które nie reprezentowa³y suwerennego narodu polskiego”, jest co najmniej dziwnei zastanawiaj¹ce. Jak Pan zapewne wie, Rzeczpospolita jest kontynuatork¹ poprzednich polskichrz¹dów, tak jak RFN jest kontynuatork¹ przedwojennych Niemiec. Je¿eli w ten sposób bêdziemy chcieliwidzieæ sprawy polskie, to wówczas nale¿a³oby oddaæ wszystkie tytu³y naukowe, które nie zosta³yprzyznane przez tamtejsze pañstwo polskie. Nie pisaæ równie¿ o polskich nagrodach Nobla, a jedynieo nagrodzie dla nagrodzonego - Czes³awa Mi³osza. Id¹c dalej tokiem Pana myœlenia, to w latach 1945-1989 nie by³o Polski na mapie œwiata, a jedynie jakiœ stwór, którego trudno okreœliæ, a jednak ani IIIani IV (w budowie) Rzeczpospolita nie odciê³a siê od tego, ¿e Polska nie jest kontynuatork¹ poprzednichrz¹dów. Edmund J. Osmañczyk pisze (Encyklopedia Spraw Miêdzynarodowych, str. 2804), po wojniePolska nale¿a³a do ONZ i wszystkich organizacji wyspecjalizowanych, z wyj¹tkiem IBRD, IDA, IFCi IMF; bra³a te¿ udzia³ w spotkaniach w Helsinkach...

Trudno zrozumieæ to, ¿e nie wie Pan jak nazywaæ powojenne polskie obozy ale jednoczeœnie wiePan jak ich nazywaæ nie mo¿na. Wg mnie brak tu logiki. Gdyby Pan oskar¿y³ mnie, to przed s¹demzada³bym to samo pytanie, jakie zada³em w liœcie „jak nazywaæ te obozy?”Nie wystarczy powiedzieæ,¿e nie powinno ich siê „koncentracyjnymi” nazywaæ, trzeba mieæ do tego odpowiednie wyjaœnienie,historyczne i rzeczowe, a Pan by³ uprzejmy powiedzieæ „a to, ¿e takie nazewnictwo funkcjonujew piœmiennictwie, nie jest - dla mnie jako prokuratora - ¿adnym argumentem.” Czy¿by siê Panprzeciwstawia³ pracom publicystów i historyków? Aby to zrobiæ, trzeba mieæ odpowiednie dokumenty,potwierdzenia, a z Pana odpowiedzi to nie wynika. Nie stawia Pan ¿adnych konkretnych dowodów nato, ¿e polskie powojenne obozy nie powinny siê nazywaæ koncentracyjnymi.

Mówi Pan, ¿e „nie ma ¿adnego prawnego uzasadnienia, aby nazywaæ je <obozami koncentracyjnymi>”.Jednoczeœnie Pana wspó³pracownik, dr Duda, przyzna³ w rozmowie z NTO, ¿e Bereza Kartuska by³aobozem koncentracyjnym. A wiêc przedwojenne obozy mog³y nimi byæ. Brak tu logiki. Ma³o tego,niedawno obieg³a ca³¹ polsk¹ prasê wiadomoœæ o obozach pracy dla polskich pracowników we W³oszechprzy zbiorze pomidorów. W³aœnie w polskiej prasie mogliœmy czytaæ, przyk³adowo w „Niedzieli”,o „Polakach, zamkniêtych w obozach koncentracyjnych”, a „Metro” z 21.08.2006 (410 tys. nak³adu)pisze, ¿e „Polacy pracowali w obozach œmierci”. Czy wobec tego nale¿y powojenne polskie obozynazywaæ obozami œmierci? Czy by³ Pan uprzejmy napisaæ do tych gazet i przypomnieæ im, ¿e tegorodzaju nazwy mo¿na jedynie przyj¹æ dla niemieckich obozów? Czy te¿ mogê myœleæ, ¿e je¿eli Polacyw takich obozach s¹ osadzeni, to mo¿na je tak nazywaæ? (CDN.)

EWALD STEFAN POLLOK

4

29

Netówka - remanenty '07kul tura.ngo.plWarszawa, 18.04.2007

Fundacja Bêc ZmianaStowarzyszenie Piktogram

Ch³odna 25Festiwal Warszawska Jesieñ

Stowarzyszenie « Turning Sounds »Muzeum Sztuki Nowoczesnej

Pan Marcin Bajkop.o. Dyrektora Biura

Gospodarki Nieruchomoœciamiul. Koszykowa 6A00-564 Warszawa

Szanowny Panie, w dn. 4.04.2007, na spotkaniu instytucji kultury oraz w³adz Miasta st.

Warszawy podjêliœmy próbê uzgodnienia strategii wzajemnej wspó³pracy przy stworzeniucentrum kultury na terenie Warszawskiej Wytwórni Wódek Koneser.

W obecnoœci Zastêpcy Prezydenta m. st. Warszawy, pana Andrzeja Jakubiaka, poruszonazosta³a m. in . kwest ia mo¿l iwoœci czasowego udostêpniania organizacjom kul turalnympustostanów, pozostaj¹cych w gestii Biura Gospodarki Nieruchomoœciami, na cele ich statutowejdzia³alnoœci – wystaw, prezentacji, koncertów i innych wydarzeñ o charakterze kulturalnym.

Brak przestrzeni pozwalaj¹cej na otwart¹, niekonwencjonaln¹ relacjê z odbiorc¹ wydarzeñkulturalnych oraz miejsc umo¿liwiaj¹cych realizacjê niektórych projektów artystycznych s¹czêstymi problemami z jakimi borykaj¹ siê organizacje dzia³aj¹ce w sferze kultury. Doœwiadczeniaeuropejskich stolic np. Berlina czy Pary¿a pokazuj¹, ¿e wspó³praca w³adz miasta polegaj¹ca naudostêpnieniu pozostaj¹cych pod ich nadzorem pustych lokali przedstawicielom organizacjikulturalnych, przynosi korzyœci obu stronom, a tak¿e stwarza klimat sprzyjaj¹cy podejmowaniuwspólnych przedsiêwziêæ.

Jesteœmy przekonani, ¿e w³adze miasta, maj¹c na wzglêdzie rozpoczête ju¿ przygotowania douczynienia Warszawy Europejsk¹ Stolic¹ Kultury w roku 2016, przychyl¹ siê do naszejpropozycji .

Chêtnie przedstawimy potencjalny kalendarz dzia³añ i wydarzeñ. Bêdziemy wdziêczni zawskazanie mo¿liwych sposobów wspó³pracy.

Jeden z bardziej swego czasu aktywnych autorów „Ulicy...”, dr Ewald Stefan Pollok, narazi³siê wielce nie tyle polskiej opinii publicznej (ta - zdroworozs¹dkowo - nie by³a zainteresowanaspraw¹, a szkoda), co polskim historykom. Niemal ka¿da z jego ksi¹¿ek prowokuje ostr¹ wymianêzdañ, nigdy jednak nie wytaczano przeciw Pollokowi a¿ tak ciê¿kiej artylerii. Postawy - jak widaæ- miast d¹¿yæ do zbli¿enia, ulegaj¹ jeno polaryzacji. Sprawa NIBY dobieg³a koñca, ale wszyscywiemy, i¿ to nieprawda. A zbrodniarz z £ambinowic, Salomon Morel, PODOBNO zmar³ kilkamiesiêcy temu, jako szanowany obywatel Pañstwa Izrael. Podobno, gdy¿ trudno by³o polskiemus¹downictwu uzyskaæ stamt¹d konkretn¹ odpowiedŸ o stanie zdrowia by³ego komendanta obozuw £ambinowicach.

Bardziej zacietrzewionym Œl¹zakom pod rozwagê: w tym samym czasie, gdy na Górnym Œl¹skufunkcjonowa³y obozy dla ich krajan, pilnowane i kierowane przez ludzi w polskich mundurach,choæ czêsto nie-polskiej narodowoœci - podobne miejsca „odosobnienia” mia³y siê nieŸle choæbyna Ziemi Lubelskiej. Tam komuniœci trzech co najmniej nacji, tak¿e w polskich mundurach, niszczyli„reakcjonistów”. I w przeciwieñstwie do - w zasadzie tylko papierkowego - ale jednak œciganiaSalomona Morela, katów z tych obozów zostawiono w spokoju. Trudno uwierzyæ, by wszyscy ju¿wymarli, jak bardziej prehistoryczne gady...

EDWARD „LU” SOROKA

5

28 Z powa¿aniem:Bogna Œwi¹tkowska

Prezes Fundacji Nowej Kultury Bêc ZmianaEl¿bieta Ofat

P.o. Dyrektora Muzeum Sztuki NowoczesnejMicha³ Woliñski

Prezes Stowarzyszenia PiktogramGrzegorz Lewandowski

Klub Ch³odna 25Tadusz Wielecki

Dyrektor Festiwalu Warszawska JesieñAntoni Beksiak

Prezes Stowarzyszenia « Turning Sounds »

Onet, 31.07.2007Grupa ¯ydów okupuje obóz na MajdankuGrupa ortodoksyjnych ¯ydów wdar³a siê na teren obozu na Majdanku, kiedy ten by³ ju¿

zamkniêty i nie chce go opuœciæ - poinformowa³a TVP3.Nadkom. Witold Laskowik z KMP w Lublinie powiedzia³, ¿e „autobus, którym jecha³a grupa

prze³ama³ szlaban i wjecha³ na teren obozu”. Wiadomo, ¿e ¯ydzi okupuj¹ jeden z baraków.Nie ma na razie informacji, dlaczego autobus wdar³ siê do obozu. Wed³ug niepotwierdzonych

informacji zastêpca dyrektora muzeum negocjuje z okupuj¹cymi obóz ¯ydami.Onet, 01.08.2007, 01:37Wycieczka ¯ydów w³ama³a siê na teren Majdanka( . . . )¯ydzi wyjêli z zawiasów furtkê prowadz¹c¹ do baraków, która by³a ju¿ zamkniêta. Weszli przez

ni¹, a potem zerwali k³ódkê z drzwi jednego z baraków i ogl¹dali jego wnêtrze.Wyszli z pola z barakami przez inn¹ furtkê, któr¹ tak¿e wyjêli z zawiasów. Interweniowa³a

ochrona, ale ochroniarze nie mogli siê porozumieæ z ¯ydami mówi¹cymi po hebrajsku. Namiejscu zjawi³ siê zastêpca dyrektora Muzeum, policja i prokurator. Powiadomiona zosta³aambasada Izraela w Polsce.

Incydent zosta³ za³agodzony. ¯ydzi na miejscu zap³acili 400 dolarów za wyrz¹dzone szkody,przeprosili i oko³o godz. 23.30 wyjechali z Muzeum.

- Pracujê tu 12 lat, do Muzeum przyje¿d¿a 80 tys. zwiedzaj¹cych rocznie, ale po raz pierwszyspotykam siê z wypadkiem, ¿eby ktoœ tu siê w³amywa³ i zwiedza³ - powiedzia³ dziennikarzom powyjeŸdzie ¯ydów Plewik [z-ca dyr. Muzeum].

Zaznaczy³, ¿e ca³¹ sprawê uwa¿a za za³atwion¹. - Na takie rozwi¹zanie zgodzi³a siê policjai prokurator. Szkody nie s¹ du¿e. To by³ po¿a³owania godny incydent - podkreœli³.

nic takiego siê nie sta³o. Nie zapali³o siê ani jedno œwiat³o,a jedyny odg³os stanowi³o echo fajerwerków, kr¹¿¹ce miêdzybudynkami. Jak siê póŸniej dowiedzia³am, by³ to pogrzeb.

W³aœciwie nigdy nie zastanawia³am siê nad swoim koloremw³osów, jest jaki jest, nie wp³ywa³ on zasadniczo na moje ¿ycie,choæ mo¿e zmuszona by³am wys³uchaæ wiêcej kawa³ówo blondynkach ni¿ nie-blondynki. W Chinach zmieni³ on wiêcej,ni¿ siê spodziewa³am. Ju¿ po pierwszej wizycie w szkolewiedzia³am, ¿e w rzeczy samej jestem jedyn¹ blondynk¹w Wenzhou – dziwnym trafem spoœród dziesiêciorgaobcokrajowców, tylko ja mia³am jasne w³osy. By³am wiêc mniejwiêcej tak zauwa¿alna jak Afrykanin w œredniej wielkoœci polskimmieœcie. Nie sposób by³o przejœæ ulic¹ bez „hello!”, sypi¹cych siêze wszystkich kierunków albo dzieciaków gapi¹cych s iêz otwartymi ustami i ci¹gn¹cych matki za rêkaw „mama,waiguoren!” Przesz³o mi przez g³owê, ¿e jeœli pope³niê jak¹œpubliczn¹ gafê czy przestêpstwo, bêdzie o tym wiedzieæ ca³emiasto, a przynajmniej dzielnica.

Chiñskim krajobrazom niemo¿na odmówiæ piêkna...Szósta rano. Wsta³am z ³ó¿ka i powlok³am siê do kuchni, ¿eby

napiæ siê wody z dystrybutora (ka¿de mieszkanie zaopatrzonow biurowy zbiornik z wod¹, bo woda z kranu nie nadawa³a siê dopicia). Przez zakratowane okno nad zlewem by³o widaæ bloki w sennieszarym kolorze. Coœ mignê³o w dole. Spojrza³am z wysokoœci mojegosiódmego piêtra na wybetonowany plac, przypominaj¹cy boisko, alena w¹skim kawa³ku, widocznym pomiêdzy blokami nie dzia³o siê nic.W chwili kiedy zaczê³am traciæ zainteresowanie widokiem zza okna,na placu na dos³ownie kilka sekund pojawi³a siê ubrana w bluzkêw kwiatki starsza pani z po³yskuj¹cym w porannym s³oñcu sporejd³ugoœci... mieczem! Kobieta w zwolnionym tempie zamachnê³a siênim, przecinaj¹c na pó³ niewidzialnego przeciwnika, po czym wykona³azwrot i zniknê³a za budynkiem. Zamar³am zaintrygowana. Mojas¹siadka po chwili pojawi³a siê znowu, wykonuj¹c podobny ruch,plecami do mnie. To musia³o byæ Taichi.

Tekst i zdjêcia

VANDA ZAKRZEWSKA

ChRL szykuje siê do olimpiady... Czy Tajwan odwa¿y siêwówczas proklamowaæ niepodleg³oœæ?

6

27

Plewik doda³, ¿e ¯ydzi nie umieli wyt³umaczyæ, dlaczego tak siê zachowali. - Mówili, ¿eprzyjechali z daleka, bardzo chcieli zobaczyæ Muzeum. Nie byli agresywni, ¿a³owali, ¿e takpost¹pili - powiedzia³.

Przyjazd tej wycieczki nie by³ wczeœniej zg³oszony, nie by³o z ni¹ polskiego przewodnika. - Tobyli ludzie w wieku oko³o 20 lat i starsi. Nie byli z ¿adnej instytucji. Po prostu wynajêli autokari je¿d¿¹.

( . . . )http://wiadomosci.onet.pl/1,15,11,32933838,89530256,3998750,0,forum.htmlBardzo podobnie zachowywali siê w KrakowieKiedyœ obserwowaliœmy z mê¿em wycieczkê m³odych (16-20-letnich) ¯ydów, która przyjecha³a

pod pomnik ich pomordowanych w czasie okupacji rodaków znajduj¹cy siê Krakowie w dawnymmiejscu deportacji. Pomnik znajduje siê na naturalnym wzniesieniu (nad ul. Kamiñskiego),a najciekawsz¹ atrakcj¹ dla tych ludzi by³o zbieganie i turlanie siê z tej górki. To zachowaniezostawi³o we mnie niesmak. Uwa¿am, ¿e miejsca upamiêtniaj¹ce ludzk¹ tragediê powinny byæbezwzglêdnie otaczane szacunkiem nie zale¿nie na up³yw czasu, miejsce i narodowoœæ.Zweryfikowa³o to równie¿ moje pogl¹dy na prawdziwoœæ postawy ¯ydów wobec martyrologiiswoich pobratymców. Teraz uwa¿am, ¿e wiele z tych gestów jest na pokaz.

~Mili, 01.08.2007 08:05Onet, 22.09.2007, 12:50Szaleniec w by³ym obozie zag³ady na MajdankuNa teren muzeum na Majdanku wdar³ siê 43-letni lublinianin. Sforsowa³ bramê, a potem tarza³

siê w prochach ofiar pod kopu³¹ mauzoleum. Krzycza³, ¿e jest Jezusem. Szaleñca powstrzymalidopiero policjanci - informuje dziennik.pl.

Mê¿czyzna przyjecha³ do obozu o czwartej nad ranem swoim samochodem. Nie powstrzyma³ago zamkniêta brama - wjecha³ na teren i przez kilkanaœcie minut jeŸdzi³ bez celu po alejkach.Zatrzyma³ siê przy kopule mauzoleum. Postanowi³ siê dostaæ do œrodka.

Mê¿czyzna rozbi³ szklan¹ os³onê kopu³y - pisze dziennik.pl - a nastêpnie wskoczy³ dodwumetrowego do³u, który wype³niony jest prochami. Zacz¹³ siê w nich tarzaæ. Zachowywa³ siêjakby by³ w transie. Kiedy zjawi³a siê ochrona, a chwilê póŸniej policja, intruz wykrzykiwa³, ¿e jestJezusem. Z trudem uda³o siê go wydostaæ.

Mê¿czyzna by³ trzeŸwy.

Onet, 23.08.2007Po wichurze na Mazurach - ¯eglarzy móg³ uratowaæ radarW³aœciciele jachtów nie zostali na czas ostrze¿eni o burzy, bo nie by³o ³¹cznoœci z radarem

meteorologicznym w podwarszawskim Legionowie.

Pod skrzyd³ami ju¿ Azja...

gor¹co ni¿ podczas upalnego polskiego lata, wysokawilgotnoœæ dzia³a³a obezw³adniaj¹co. Wra¿enie toby³oby jak najbardziej na miejscu przy wejœciu dopalmiarni lub na kryty basen, wiêc gdy wchodzi siê dobudynku, ale nie wówczas, gdy siê z niego wychodzi.To by³o niew¹tpliwie coœ dla mnie nowego. Wycofa³amsiê do hallu, podziwiaj¹c tych, którzy na zewn¹trzoddawali siê takim normalnym ludzkim czynnoœciomjak chodzenie, dŸwiganie baga¿y czy ratowanie dzieciprzed pewn¹ œmierci¹ pod ko³ami ró¿nych pojazdów,œwiadoma tego, ¿e jest przecie¿ wrzesieñ, wcale nienajcieplejszy miesi¹c w roku.

Po godzinnym locie (miejsce przy oknie, z widokiem na skrzyd³o, rzecz jasna) czeka³a mniepowtórka z „palmiarni” oraz Alice, która nie mia³a ¿adnego problemu z wy³owieniem mniez czarnow³osego t³umu. Muszê przyznaæ, ¿e widz¹c j¹ dozna³am ulgi – wiêc naprawdê mam pracêw tym kraju! Temperatura nie dziwi³a mnie ju¿ tak bardzo, patrz¹c przez okno samochodu na mijaj¹cenas miasto, mia³am dziwne w tej sytuacji wra¿enie normalnoœci. Mija³yœmy po drodze rosn¹ce naklombach tropikalne roœliny o wielkich liœciach i gigantyczne kaktusy, ¿ylaœci ryksiarze bez przerwyzaje¿d¿ali nam drogê, drobne, szczup³e kobiety rozk³ada³y po³yskuj¹ce w s³oñcu satynowe parasolki,nazwy sklepów i ulic wygl¹da³y jak dzie³o szaleñca, uzbrojonego w pêdzel; nic tutaj nie przypomina³oEuropy, ale jednoczeœnie wszystko by³o najzupe³niej normalne, jakby nikt oprócz mnie nie zdawa³ sobiesprawy z innoœci tego miejsca. Nieœwiadomoœæ ta by³a obustronna, bo i ja nie zdawa³am sobie sprawyze swojej nowo nabytej egzotycznoœci. Alice zaprowadzi³a mnie do mieszkania na siódmym piêtrzebloku identycznego z kilkudziesiêcioma innymi w okolicy, to znaczy bez windy i z zajmuj¹cymipraktycznie ca³¹ œcianê oknami na klatce schodowej. By³o w tych oknach coœ dziwnego i dopiero pochwili uœwiadomi³am sobie, co to by³o – okna nie mia³y szyb. Jakakolwiek pogoda panowa³a nazewn¹trz, taka sama by³a w œrodku. Staraj¹c siê ignorowaæ upa³ oraz odpowiednie do wrzeœniowejlondyñskiej pogody ubranie, które nagle zrobi³o siê ciê¿kie jak strój nurka z koñca XVIII wieku –w sumie dosyæ adekwatny, bior¹c pod uwagê poziom wilgotnoœci - wdrapa³am siê na owo siódme piêtroz moim 27-kilogramowym plecakiem. Zwrot „cieplarniane warunki” nabra³ nieco innego znaczenia.

Jetlag d³ugo nie dawa³ o sobie znaæ. Po zapoznaniu siê z klimatyzacj¹, niew¹tpliwie najwiêkszymwynalazkiem ludzkoœci, jedn¹ Angielk¹, dwoma Kanadyjczykami i bardzo dziwnym osobnikiem z RPA,osi¹gnê³am ten b³ogi stan, jaki osi¹ga siê we œnie, gdy wiemy, i¿ mamy wp³yw na wydarzenia i mo¿emysiê obudziæ kiedy tylko chcemy, z t¹ ró¿nic¹, ¿e ja mog³am zasn¹æ, kiedy tylko chcia³am. Ze wzglêduna senn¹ obojêtnoœæ, jetlag jest niez³ym sposobem na unikniêcie stresu, zwi¹zanego z wyl¹dowaniemna innym (INNYM) kontynencie – przynajmniej przez dwa dni nie by³am w stanie niczym siê przej¹æ.Spanie nie by³o jednak takie proste – w ci¹gu dnia zza okna dochodzi³y monotonne nawo³ywania,przypominaj¹ce mantrê, która potrafi³a dobrze wtopiæ siê w sen jako t³o dŸwiêkowe, za to w œrodkunocy tu¿ pod moimi oknami... ktoœ odpali³ fajerwerki! Jak zrobi³by ka¿dy cz³owiek, przebudzonyo drugiej w nocy (czyli o 19.00), wyskoczy³am z ³ó¿ka i wyjrza³am przez okno – zamkniête, ¿eby niewpuœciæ fajerwerków do œrodka, spodziewaj¹c siê zapalanych jedno po drugim œwiate³ w oknach blokunaprzeciwko oraz ewentualnie odzianych w pi¿amy obywateli, g³oœno informuj¹cych po chiñskusmarkaczy z do³u, sk¹d im powyrywaj¹ nogi, co pewnie i tak jest l¿ejsz¹ z chiñskich tortur. Jednak

7

26Burza, która pojawi³a siê w Miko³ajkach, przysz³a a¿ z Rzeszowa. Z ka¿dym kilometrem by³a

silniejsza i bardziej niebezpieczna. Jednak biuro prognoz IMiGW w Bia³ymstoku, przygotowuj¹cekomunikaty pogodowe dla województwa warmiñsko-mazurskiego nie mia³o precyzyjnych informacjina ten temat. Powodem by³ brak ³¹cznoœci z radarem w Legionowie.

( . . . )- To by³a burza ekstremalna, która tworzy siê w wyniku procesów lokalnych - odpiera zarzuty

dr. Ziemiañski. Za brak ³¹cznoœci wini operatora telekomunikacyjnego. TP SA twierdzi natomiast,¿e wszystkiemu winni s¹ z³odzieje, którzy uszkodzili kabel.

( . . . )Szef Biura Prognoz przyzna³ jednak, ¿e gdyby radar dzia³a³, byæ mo¿e pó³ godziny wczeœniej

uda³oby siê nabraæ pewnoœci co do gwa³townoœci tej burzy.

Blog Janusza Palikota w Onet.pl /14:54/31.10.2007Palikot: polskie cmentarze hitem eksportowym- To jeden z najwiêkszych cudów w naszej ojczyŸnie – polskie cmentarze. I nie ma nigdzie na

œwiecie tak piêknych. Moglibyœmy z tego zrobiæ prawdziwy towar eksportowy - pisze w swoim bloguw onet.pl Janusz Palikot.

Pose³ PO uzasadnia, ¿e w polskim œwiêcie zmar³ych przetrwa³y stare s³owiañskie (pogañskie)obrzêdy, a  to rzadkoœæ w Europie.

„Wiem, ¿e wielu z Pañstwa mocno siê t¹ opini¹ zdziwi, bo nasze cmentarze to kawa³ tragicznejpolskiej historii, a jednak - tak. Promuj¹c Polskê jako miejsce do spêdzenia 1. listopada mo¿emyte¿ skutecznie opowiedzieæ w³asne dzieje. A nam tak ogromnie brakuje konkretnych produktówturystycznych. Miejsc, w których najdobitniej przemawia historia” - napisa³ w swoim blogu JanuszPalikot .

www.szkocja.net/ 28.10.07Jedna czwarta Unii pracuje na czarno!Nielegalna praca to w UE zjawisko powszechne. Sektory w których wystêpuje najczêœciej to

budownictwo i us³ugi domowe – twierdzi Komisja Europejska na podstawie przeprowadzonegosonda¿u. Nielegaln¹ pracê wykonywaæ mo¿e nawet 25% mieszkañców Unii.

W domu i na budowie

Komisja Europejska przeprowadzenie takiego sonda¿u zleci³a po raz pierwszy.  Ankietowanychpytano, czy kupowali ostatnio dobra lub us³ugi pochodz¹ce z pracy na czarno. Raport nie jestw 100 procentach wiarygodny (...), bo nie ka¿dy nabywca zna pochodzenie towaru czy us³ugi.Czêsto nawet jeœli wie, ¿e jego opiekunka do dziecka pracuje nielegalnie, to nie przyzna tegow rozmowie z ankieterem.

Wynik sonda¿u nie oznacza to jednak, ¿e miliony Europejczyków wykonuj¹ pracê zupe³nienielegalnie. To tylko czêœæ czarnego rynku. Zjawisko obejmuje równie¿ niesformalizowanezlecenia dla osób zatrudnionych na etacie, zani¿anie pensji wyp³acanych oficjalnie czy fikcyjnesamo zatrudnienie (...). Zjawisko tzw. pracy na czarno wystêpuje najczêœciej na budowachi w domach prywatnych i dotyczy osób bezrobotnych lub nielegalnych imigrantów. – P³acenie pod

- Mo¿liwe, ¿e bêdê jedyn¹ osob¹ w mieœcie, która nie ma czarnych w³osów.- Hmm.... Pan z Manchesteru, który na rozmowê ze mn¹ lecia³ stamt¹d tak samo d³ugo, jak ja

jecha³am z zachodniego Londynu, zrobi³ powa¿n¹ minê.- Jak by siê pani na to zapatrywa³a?- Mieszka³am kiedyœ na Hackney. Z w³asnej woli.- Pekin i Szanghaj nie wchodz¹ w grê, za du¿o obcokrajowców... To gdzie dok³adnie chcia³aby

pani pracowaæ? – Pan z Manchesteru spojrza³ k¹tem oka na mapê Chin. Czy¿by to znaczy³o, ¿e jadê?I ¿e przez rok nie bêdê martwiæ siê o rachunki i jedzenie? Pan z Manchesteru zas³ugiwa³ na szczer¹odpowiedŸ.

- Wszystko jedno.

- Co??? Gdzie??? – reakcja Zuzanny nie wykracza³a poza standardow¹ reakcjê otoczenia na moje„jadê do Chin”. – Na rok???

Wiedzia³am, co mia³a na myœli – nie bêdê mog³a tak po prostu wskoczyæ w samolot Ryan Air doWroc³awia i zamieniæ Middlesex na Dolny Œl¹sk w ci¹gu dwóch godzin. Moi chiñskojêzycznimalezyjscy wspó³lokatorzy zareagowali mniejszym zdziwieniem i niemal od razu zaczêli uczyæ mniechiñskiego, a w szczególnoœci ró¿nicy miêdzy ma, ma, ma a ma, czyli tonów. Skoro ju¿ jestem przys³owach, dwa lata wczeœniej ró¿nica miêdzy s³owami „rok” a „nieskoñczonoœæ” wydawa³aby mi siêzapewne mniejsza, ale teraz „rok” to po prostu dwanaœcie miesiêcy. Ch³opak Zuzki na wieœæ o moimrocznym wyjeŸdzie zareagowa³ spokojnym „Taa..., to sobie dziewczyna ry¿u poje...”.

Informacji o Wenzhou nie mog³am znaleŸæ. Miasto niew¹tpliwie istnia³o na mapie, musia³o wiêcte¿ istnieæ w Internecie. Chyba, ¿e nie by³o tam nic wartego opisania. Po przeczytaniu „welcome pack”,przys³anego przez szko³ê, dosz³am do wniosku, ¿e wybieram siê na inn¹ planetê: „(…) ludzie rasymongoidalnej odznaczaj¹ siê prawie ca³kowitym brakiem gruczo³ów potowych pod pachami,w zwi¹zku z czym nie odczuwaj¹ potrzeby u¿ywania dezodorantów. Mog¹ byæ one w Chinach trudnedo nabycia, weŸ wiêc ze sob¹ roczny zapas. Jeœli masz du¿y rozmiar obuwia, weŸ ze sob¹ kilka parbutów na ró¿ne pory roku. Ze wzglêdu na znikome ow³osienie u kobiet, nie ma w sprzeda¿y kremówani innych œrodków do depilacji. B¹dŸ przygotowany na to, ¿e twoje ulubione jedzenie mo¿e okazaæsiê nieosi¹galne. Wskazane jest zaszczepienie siê przeciwko ¿ó³taczce typu B.”

Na buty i „ulubione jedzenie” mi nie starczy³o, na szczepionkê by³o ju¿ za póŸno, kupi³am wiêctylko dezodorant, paczkê jednorazowych maszynek do golenia, coœ przeciw biegunce i p³yn, odstraszaj¹cykomary. Moj paszport wygasa³ za pó³ roku, wiêc mieœci³am siê jeszcze w przepisach. Wszystkie mojeoszczêdnoœci przeznaczy³am na bilet i stara³am siê nie myœleæ, co bêdzie, jeœli oka¿e siê... stara³amsiê nie myœleæ. Wszystko przypomina³o skok na g³ówkê do basenu, w którym byæ mo¿e wcale nie mawody.

Wysiadaj¹c z samolotu w innej strefie klimatycznej ma siê silne wra¿enie bycia „gdzieœ indziej”,nawet organizm wydaje siê byæ nieco zdziwiony inn¹ temperatur¹. Czekaj¹c w Szanghaju na samolotdo Wenzhou wychyli³am na chwilê nos z klimatyzowanego budynku i... poczu³am siê, jakby ktoœusi³owa³ mnie zakneblowaæ. Powietrze by³o gor¹ce i gêste od wilgoci - choæ pewnie nie by³o bardziej

8

25

sto³em jest zjawiskiem powszechnym, szczególnie w budownictwie i us³ugach domowych –stwierdzi³ Vladimir Spidla, unijny komisarz ds. zatrudnienia. (…)

Interia.pl, œroda, 7 listopada (15:49)Tusk: Publikacja „Rz” skandaliczna„Nieprawdziw¹” i ”absolutnie skandaliczn¹” nazwa³ lider PO Donald Tusk œrodow¹ informacjê

„Rzeczpospolitej”, jakoby jego „tajemniczy emisariusz” mia³ kilka dni temu przekonywaæ prezesaIPN Janusza Kurtykê, by ten wstrzyma³ publikacjê ksi¹¿ki o kontaktach Lecha Wa³êsy z SB.

- Liczê na natychmiastowe wyjaœnienia ze strony pana prezesa Kurtyki, ¿e jest to nieprawdai sprostowanie tak¿e ze strony „Rzeczpospolitej”. - Tê sugestiê, czy informacjê uwa¿am zaabsolutnie skandaliczn¹ i nie maj¹c¹ nic wspólnego z rzeczywistoœci¹ - powiedzia³ dziennikarzomDonald Tusk po wyjœciu z ponad pó³godzinnego spotkania z Lechem Wa³ês¹ w jego biurze. (…)

B. prezydent podkreœli³, ¿e nie obawia siê ¿adnych publikacji i ksi¹¿ek na swój temat. - Niechpisz¹, jak maj¹ ma³o d³ugopisów, to mogê im daæ - za¿artowa³.

Z informacji „Rz” wynika, ¿e publikacja na temat Wa³êsy jest ju¿ prawie gotowa. Znajd¹ siêw niej nieznane dokumenty z pocz¹tku lat 70., które dotycz¹ kontaktów Wa³êsy z SB. To dzie³odwóch historyków IPN, S³awomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Nie wiadomo czy ksi¹¿kauka¿e siê w wydawnictwie IPN, bo nie ma jej w planie wydawniczym na 2008 rok.

Przygotowywana ma byæ tak¿e inna ksi¹¿ka, w której znajd¹ siê fragmenty dokumentówdotycz¹ce Wa³êsy. To obszerny, licz¹cy blisko tysi¹c stron tom dokumentów z lat 1970-1980opisuj¹cych g³ównie opozycjê w Gdañsku i Gdyni. Jego redaktorami s¹ S³awomir Cenckiewiczi Grzegorz Majchrzak. Ksi¹¿ka mia³a byæ wydana do koñca tego roku, ale wci¹¿ nie wiadomo kiedyznajdzie siê na pó³kach ksiêgarskich. (…).

biznes.onet.plCzy rosyjska mafia przejmie kontrolê nad kolebk¹ „Solidarnoœci”?(Gazeta Finansowa/07.12.2007, godz. 16:06)Rosyjski koncern Gazmetall zamierza prawdopodobnie przej¹æ polskie przedsiêbiorstwa

z grupy strategicznych sektorów gospodarki: przemys³u hutniczego i stoczniowego. Firma d¹¿ydo tego, by w jej posiadaniu znalaz³y siê m.in. Huta Czêstochowa i Stocznia Gdañsk, wówczaskolebka „Solidarnoœci” trafi³aby w rêce osób powi¹zanych z najsilniejsz¹ rosyjsk¹ grup¹ mafijn¹So³ncewo – pisze na swojej stronie internetowej Piotr Sieñko (www.sienko.org).

Stocznia przejmowana za d³ugi

Autor tych szokuj¹cych informacji powo³uje siê na prezesa Stoczni Gdañsk AndrzejaJaworskiego, który zapowiada³, ¿e do koñca roku kontrolê nad Stoczni¹ (pakiet 75 proc. akcji)przejmie ukraiñski koncern Zwi¹zek Przemys³owy Donbasu. Skarb Pañstwa nic na tej prywatyzacjinie zyska, bo Donbas obejmie now¹ emisjê akcji. „Donbas zamierza obj¹æ 75 proc. akcji za 100mln z³ zamiast deklarowanych 400 mln z³, a ró¿nicê ma wp³aciæ do koñca 2008 r.” – czytamy dalej.

– Bior¹c pod uwagê zad³u¿enie Stoczni Gdañsk wobec Huty Czêstochowa, Donbas mo¿eprzej¹æ kolebkê „Solidarnoœci” za d³ugi wobec tej huty, dostarczaj¹cej blachy okrêtowe – cytujeSieñko jednego z dyrektorów Ministerstwa Gospodarki. (…)

Jeszcze Londyn. Tate Gallery...

Chiñskie wiêzienia nie maj¹ œcian (1)

Na karuzeli

Siedzia³yœmy z E. na placu Katedralnym pod pomnikiemGiedymina, ka¿da z nas cia³em w centrum Wilna, ale myœlamizupe³nie gdzie indziej.

- Ja nic nie rozumiem, czemu nie zostaniesz w Londynie?- Znasz to uczucie, kiedy karuzela ju¿ przesta³a siê krêciæ,

a ty wci¹¿ siedzisz przypiêta do krzese³ka?Mimo kwietnia wiatr nadal by³ lodowaty, ale nic tak nie

rozgrzewa jak pewnoœæ, ¿e za rok o tej samej porze bêdzie siêzupe³nie gdzieœ indziej i ¿e nie wiadomo z kim, i ¿e nie wiadomoz której strony bêdzie wia³ wiatr, i ¿e jêzyk, którym bêdzie siêz tym kimœ rozmawiaæ - jeszcze jest zupe³nie obcy.

Napiszê, ¿e przez dwa lata w Londynie nic takiego siê niewydarzy³o, bo napisanie czegokolwiek innego skoñczy³oby siê

kilkunastostronicow¹ dygresj¹ – tak wiêc w Londynie nic siê nie wydarzy³o, ba, by³o nawet trochênudno, o ile w ogóle mo¿na ten przys³ówek zastosowaæ do miasta, którego dzielnice ró¿ni¹ siê miêdzysob¹ bardziej, ni¿ kraje Europy. Jednak gdy tylko opuœci³am je na kilka tygodni, historyczne wydarzeniazaczê³y siê sypaæ jak z rêkawa. W chwili gdy wsiada³am do autobusu tras¹ London-Reading na VictoriaCoach Station, w Hyde Parku zaczyna³ siê Live 8, zaraz po którym œwiêtowano przyznanie prawa doorganizacji Olimpiady 2012, po czym mia³y miejsce dwa zamachy bombowe, a ja otoczonawielonarodowoœciow¹ dzieciarni¹ liza³am ekran telewizora w angielskiej szkole z internatemwielkoœci wioski, oddalonej od jakiejkolwiek cywilizacji (czyli hipermarketu Sainsbury’s) o dobre7 km. Na maile o treœci „¿yjesz???” z nieœwiadomego mego wyjazdu z Londynu œwiata, zwiêŸleodpowiada³am „NIE”, nie mog¹c pozbyæ siê tego irytuj¹cego wra¿enia, ¿e coœ mnie omija. Nie, ¿ebypraca w P... by³a czasem straconym, bo niew¹tpliwie nauczyciel powinien znaæ przekleñstwa w conajmniej piêciu jêzykach europejskich i opanowaæ sztukê celnego rzucania no¿ami, ale to zupe³nie innahistoria.

- Wys³a³am podania do paru szkó³ w Chinach - rzuci³am pewnego dnia, gdy pó³le¿¹c narozsypuj¹cych siê sofach, delektowaliœmy siê cisz¹ - dzieciaki pojecha³y na wycieczkê, co do którejmieliœmy nadziejê, ¿e bêdzie d³uga i zakoñczy siê udanym zamachem bombowym.

- No i co, naprawdê byœ tam pojecha³a? – odpar³ ktoœ z pow¹tpiewaniem.Pow¹tpiewanie by³o dobrze znanym mi uczuciem, jeœli nie stanem umys³u, który udziela siê

ka¿demu, kto finansowo dynda na nitce, próbuj¹c uczyæ angielskiego w Anglii czy te¿ gdziekolwiekindziej, nie bêd¹c Brytyjczykiem, Kanadyjczykiem, Amerykaninem, Australijczykiem ani nawetobywatelem RPA czy Zimbabwe. Chiny zaczê³y wiêc wygl¹daæ wcale kolorowo, gdy przysz³ozaproszenie na rozmowê.

- ... jak pani myœli, czego mo¿e siê spodziewaæ Europejczyk, pracuj¹cy w Chinach?£atwiej przewidzieæ, czego mo¿e siê spodziewaæ w Londynie Europejczyk, jad¹cy na rozmowê

o pracy z Richmond na Waterloo: przepe³nionych autobusów, które nie chc¹ siê zatrzymaæ, DistrictLine zamkniêtej z jakiegokolwiek powodu, bo ka¿dy równie dobry i ogólnie rzecz bior¹c wiatru,wiej¹cego w oczy z ró¿nych kierunków.

24

9

Gazmetall wch³ania Donbas i polskie stocznieJak powiedzia³ jeden z pracowników Agencji Rozwoju Przemys³u, Donbas mia³ kupiæ tak¿e

bez zachowania jakiejkolwiek procedury maj¹tek Stoczni Gdynia, w postaci akcji Stoczni Gdañsk.Transakcja podobno wynosi³a 13,5 mln z³, tymczasem do Gdyni trafi³o jedynie 8 mln z³. Resztêpotr¹cono na poczet d³ugu wobec Huty Czêstochowa. Obecnie Donbas ma ju¿ oko³o 18 proc. akcjiStoczni Gdañsk. „Przy czym nabycie tych akcji odby³o siê z ca³kowitym pominiêciem przepisówustawy o komercjalizacji i prywatyzacji” – wyjaœnia urzêdnik, na którego powo³uje siê Sieñkow swoim tekœcie. Wed³ug autora oznacza to, ¿e „po fuzji, a raczej wch³oniêciu Donbasu przezGazmetall, w rêce rosyjskie trafi¹ strategiczne polskie spó³ki: Huta Czêstochowa plus spó³kizale¿ne, Centrostal (ju¿ przejêty przez Donbas) oraz stocznie Gdañsk i Gdynia, czyli du¿a czêœæpolskiego rynku produkcyjnego wyrobów hutniczych i rynek przemys³u okrêtowego (2 z 3 stoczni),który na œwiecie prze¿ywa rozkwit”.

Opracowa³a Julia Potulicka

onet.pl/FOX News, Pog /16:42, 21.12.2007Siuksowie postanowili od³¹czyæ siê od USAPólnocnoamerykañscy Siuksowie, z których wywodz¹ siê s³ynni Siedz¹cy Byk i Szalony Koñ,

wypowiedzieli porozumienia jakie obowi¹zywa³y ich z USA i utworzyli w³asne pañstwo - podajeserwis internetowy FOX News.

- Nie jesteœmy ju¿ wiêcej obywatelami Stanów Zjednoczonych Ameryki Pó³nocnej, wszyscy¿yj¹cy na obszarze piêciu stanów otaczaj¹cych nasz kraj mog¹ siê do nas przy³¹czyæ - mówiindiañski aktywista, Russell Means.

Delegacja przywódców Siuksów dostarczy³a Departamentowi Stanu wiadomoœæ informuj¹c¹,¿e jednostronnie zrywaj¹ porozumienia obowi¹zuj¹c ich z rz¹dem USA od ponad 150 lat. Wed³ugFOX News nowy kraj Siuksów sk³ada siê z czêœci piêciu stanów: Nebraska, Po³udniowa i Pó³nocnaDakota, Montana i Wyoming. Kraj bêdzie posiada³ w³asne paszporty, prawa jazdy, a mieszkaj¹cytam ludzie bêd¹ zwolnieni od podatków, co ma byæ zachêt¹ dla wszystkich, którzy siê zrzekn¹obywatelstwa amerykañskiego - t³umaczy Means.

- Traktaty podpisane przez USA 150 lat temu by³y jedynie „bezwartoœciowymi s³owami nabezwartoœciowym papierze” - t³umacz¹ wolnoœciowi aktywiœci Indian. Wed³ug Means zerwanieumów i ustanowienie nowego kraju jest ca³kowicie legalne. Indianie powo³uj¹ siê na zapisykonstytucji USA - pisze FOX News.

Rzecznik interesów Indian - Russel Means

... a to p³ace w Polce.Konia z rzêdem temu,kto naprawdê zarabia

w Lublinie 2500 z³.REALNA œrednia to

800-900 z³. Zestawienieopublikowa³o „Nasze

Miasto” nr 6 (300)z 8.II.br.

7. lutego rozpocz¹³ siê kolejny rok chiñskiego kalendarzaksiê¿ycowego.

Tym razem patronuje mu pierwszy ze znaków zodiaku PañstwaŒrodka. Do 25. stycznia roku 2009 trwa w Chinach Rok Szczura.

Podporz¹dkowane Pekinowi (wg Amerykanów pieni¹dz topieni¹dz) lokalne Yahoo œwiêtuje Nowy Rok na powa¿nie.Z przymru¿eniem oka rzecz traktuj¹ Rosjanie, co podpatrzy³Bartek Œwiderek... A Vanda rozpoczyna sw¹ opowieœæ o Ca³kiemInnym Œwiecie...

10

23

Wiatr kredytu

Rz¹d ma dziœ zwi¹zane rêce. To opinia niezale¿na od opcji politycznej, opinia konstatuj¹cazagmatwan¹ rzeczywistoœæ prawn¹, bêd¹c¹ uwarunkowaniem rz¹du.

Rz¹d jest zak³adnikiem systemu prawa, który wspó³tworzy, bêd¹c zaledwie inicjatorem niektórychlegislacji. S¹ jednak i takie redakcje praw, w jakich nasz rz¹d nigdy nie uczestniczy³, choæ musi siêdo nich w pe³ni stosowaæ z racji akcesji do szerszych struktur. Brak uczestnictwa dotyczy zw³aszczasektora bankowoœci i finansów, który przez ostatnie pó³wiecze rozwija³ siê w ca³kowitej izolacji odpolskich oœrodków w³adzy, za ¿elazn¹ kurtyn¹, strzeg¹c¹ niewinnoœci komunistycznego ignoranta. Przyokazji w równym stopniu niedoinformowani stali siê tak¿e antykomuniœci.

Tymczasem w okresie zaci¹gniêcia ¿elaznej kurtyny nast¹pi³y fundamentalne przemianyw œwiatowym prawie bankowym - pojawi³ siê BIS (super-Bank-centralny Rozliczeñ Miêdzynarodowych)z siedzib¹ w Szwajcarii oraz wszed³ w ¿ycie akt deregulacyjny prezydenta Nixona z 1971 roku, którypo³o¿y³ kres parytetowi z³ota w wymianie miêdzynarodowej, czyli de facto w znacz¹cy sposób zmieni³jakoœæ œwiatowego pieni¹dza.

Od tego momentu zglobalizowana wioska sta³a siê w pe³ni zale¿na od ksiêgowo tworzonego kredytu– jej rz¹dy, firmy i obywatele.

Kredyt jest dziœ wprowadzany do obiegu jako czyjœ d³ug. Statystyczny „ktoœ” musi wiêc chcieæzad³u¿yæ siê jeszcze bardziej, ni¿ by³ zad³u¿ony, aby œwiat móg³ iœæ dalej obecnym tropem. Z rosn¹cegozad³u¿ania siê globalnej wioski czerpi¹ korzyœci banki - i w to im graj, gdy kredyt w obiegu roœnie, dopókiodsetki p³yn¹ do ich kas. Mnogoœæ banków jest dowodem, ¿e jest siê o co biæ. S¹ te¿ liczby, œwiadcz¹ceo wielkoœci zjawiska emisji pustego, niepopartego produkcj¹, kredytu. Jak podaje Richard C. Cook, by³ypracownik Departamentu Skarbu USA, nowy kredyt oferowany przez monopol bankowy tego kraju jestrówny jednej trzeciej jego produktu krajowego.

Problemem sta³o siê to, ¿e systemowo rosn¹ca masa kredytu, bêd¹ca miar¹ spo³ecznej wiaryw stabilnoœæ obecnego systemu, zaczyna siê rozk³adaæ w populacji coraz mniej sprawiedliwie, wskutekczego masowa wiara w system gaœnie. Gaœnie te¿ wiara w amerykañskiego dolara, który coraz trudniejjest ulokowaæ w inwestorskich portfelach, gdy¿ inwestorzy kochaj¹ waluty stabilne, wzglêdnie rosn¹cew si³ê, podczas gdy dolar spada na ³eb i szyjê i nic nie zapowiada koñca procesu jego deprecjacji.

Rosn¹ te¿ kontrasty, co jest charakterystyczne dla epoki schy³ku. Emmanuel Saez z Uniwersytetuw Berkeley i Thomas Piketty z Paryskiej Szko³y Ekonomii wykazuj¹ w swoich badaniach, ¿e podobnedo dzisiejszego, skrajne rozwarstwienie dochodów (w USA 0,01% populacji uzyskuje 5% dochodów)zdarzy³o siê tylko dwa razy w historii - w latach 1915-16 i w póŸnych latach 1920-tych. Obecnie15 000 rodzin w USA posiada dochód ponad 9,5 mln $ rocznie. Na pogorszenie trendu wp³ywa te¿ to,¿e wysokie dochody by³y w latach 1970-tych opodatkowane stawk¹ 70%, a dochody kapita³owe stawk¹39%. Obecnie stawki te wynosz¹ odpowiednio 35% i 15%, daj¹c impuls dla dalszego rosn¹cegorozwarstwiania siê dochodów.

Nie wró¿y to dobrze stabilnoœci systemu, który znajduje siê pod coraz wiêksz¹ presj¹ osób corazbardziej zad³u¿onych, coraz bardziej zale¿nych od kredytowych centrów w³adzy. Dotyczy to tak¿e osóbprawnych, czyli spó³ek kapita³owych, a tak¿e lokalnych - z globalnego punktu widzenia - rz¹dów pañstw,które popadaj¹ w gospodarcz¹ zale¿noœæ od globalnego sektora bankowego.

W efekcie wiele podmiotów wypada z gry i zamienia siê w przedmioty - albo zrobotyzowaneautomaty operuj¹ce w strukturze koncernów, albo przedmiotowo traktowany materia³ ludzki, nierokuj¹cy bankowej nadziei na odtworzenie swojej utraconej zdolnoœci kredytowej.

zagospodarowywania lokalnych surowców, sprzê¿enia z miejscowym rynkiem, rozproszenia zak³adówrzemieœlniczych i ich bliskoœci dla klienta, mo¿liwoœci praktycznego kszta³cenia pracowników, cooznacza tak¿e zmniejszanie bezrobocia na danym terenie; bezpoœredniej wiêzi miêdzy wk³adem pracyrzemieœlnika - a uzyskanym efektem, w tym dochodach. Rzemios³o w po³¹czeniu z innymi dziedzinamipolskiej gospodarki m.in. budownictwem mieszkaniowym i rolnictwem, ma szansê staæ siê czo³ow¹ga³êzi¹ dochodu narodowego i poprawy warunków ¿ycia ogó³u Polaków. Rozwój sfery us³ug i rzemios³ajest niezbêdny dla ukszta³towania w kraju nowoczesnej struktury spo³ecznej i poprawy kondycji naszejekonomii.

Jest absolutnie niezbêdne jak najszybsze przyjêcie nowego Prawa o Rzemioœle. Wprowadzonypowinien zostaæ pakiet ustaw, zmieniaj¹cych dotychczasow¹ politykê gospodarcz¹. Równie¿ œrodowiskarzemieœlnicze powinny byæ obecne w debacie o kszta³cie ca³ej polskiej ekonomii i œrodkach jejnaprawy. Rzemieœlnicy stanowi¹ o istotnej czêœci naszej gospodarki. Czas, by na powrót stali siêwa¿nym podmiotem ¿ycia obywatelskiego. Czas, by odnaleŸli sw¹ polityczn¹ reprezentacjê. Jak ¿adnainna grupa spo³eczna rzemios³o rozumie potrzebê wspó³pracy dla dobra wspólnego, organizacjii samodoskonalenia.

Dziœ, podobnie jak u progu lat 90-tych wiele mówi siê o „rozwoju klasy œredniej” czy „kszta³towaniuducha przedsiêbiorczoœci”. Slogany libera³ów nie przystaj¹ do realiów - samo œrodowisko jestwewnêtrznie podzielone, brak mu te¿ politycznej reprezentacji i umiejêtnoœci dobrze pojmowanegolobbingu. Tymczasem, jeœli mówimy o budowie przysz³oœci Polski, o tworzeniu i umacnianiunarodowego kapita³u - rozwój rzemios³a jest jedn¹ ze spraw absolutnie podstawowych.

JACEK DYÆ

To s¹ p³ace w Czechach(które mo¿emy poznaæ dziêki p. Evie Preisslerovej)

22 �

11

Swym poci¹gniêciem pióra w 1971 roku Nixon wykluczy³ z akademickiego obiegu s³abn¹c¹ z rokuna rok ideê zrównowa¿onego zad³u¿enia, proponowan¹ przez ekonomistów wczeœniejszego pó³wiecza,w tym J. M. Keynesa. Od tego czasu wiatr kredytu wieje coraz silniej, choæ w Polsce odczuwaæ gozaczêliœmy dopiero po opadniêciu ¿elaznej kurtyny, gdy zaczêto prê¿nie budowaæ w naszym kraju jegowietrznie. Dzisiaj, z perspektywy prawie dwudziestoletnich doœwiadczeñ obcowania z wietrznym¿ywio³em, mo¿emy pokusiæ siê o refleksje z pierwszej rêki na temat skutków z nim obcowania.

Pierwsza jest taka, ¿e eksperyment na zglobalizowanej ludzkoœci, jakim by³o uwolnienie kredytuod jego pokrycia bie¿¹c¹ produkcj¹, ma siê oto ku koñcowi. Przyznaj¹ to coraz czêœciej nawet ci s³awniekonomiœci, jak by³y szef FED-u Alen Greenspan, którzy przez lata umacniali twierdzê wietrzni jakosuwerena nad suwerenami.

Wyrazicielami koñca gigantycznej wietrzni obecnego systemu bankowego jest tak¿e rosn¹ca z rokuna rok rzesza niezadowolonych z coraz silniejszego wiania. Jak donosi moja siostrzenica, pracuj¹cajako archeolog w Irlandii, silny wiatr jest na d³u¿sz¹ metê nie do zniesienia, gdy¿ wywiewa sens ¿ycia.

Wiatr zad³u¿enia, a dla wielu wrêcz wicher, jest nie mniej uci¹¿liwy. Odczuwaj¹ go coraz bardziejamerykañskie klasy œrednie, wywiewane rosn¹cymi d³ugami i kosztami ich obs³ugi z iluzji dobrobytu,kreowanej przez media. Pêkanie obecnej bañki nadmuchanej ponad miarê rozumu kredytem hipotecznym,prowadzi do dalszego ubo¿enia tej warstwy spo³ecznej, która bêdzie powiêkszaæ rzesze niezadowolonychz ekonomicznego status quo. Pozytywne wibracje tej warstwy traktowano do tej pory jako buforgwarantuj¹cy bezpieczeñstwo elit.

Z wypowiedzi œrodowisk bankowych wynika, ¿e w nadchodz¹cych latach czeka nas recesja, którazostanie wywo³ana przez wprowadzenie do obiegu Amera - nowej waluty panamerykañskiej – orazwdro¿enie zapowiadanych restrykcji w udzielaniu nowych kredytów. Podobne restrykcje kredytowedoprowadzi³y w póŸnych latach 1920-tych do œwiatowego kryzysu i upadku tych podmiotów gospodarczych,które z odnawialnego kredytu uczyni³y warunek w³asnej egzystencji.

Dla rosn¹cej rzeszy obywateli globalnej wioski, którzy dziêki Internetowi staj¹ siê coraz bardziejœwiadomi tocz¹cych siê globalnie procesów, sygna³y docieraj¹ce ze œwiata mediów œwiadcz¹ o tym,¿e najwy¿sza pora braæ siê za obywatelskie dzia³ania, które zamortyzuj¹ niechybny upadek dolarai zmniejsz¹ niekorzystne skutki, zwi¹zane z zapowiadan¹ recesj¹.

Brak œrodka transakcyjnego na rynku mo¿na zrekompensowaæ poprzez stworzenie w³asnegosystemu rozliczeñ, które obywaj¹ siê bez waluty wymienialnej. Przyk³adem takiego systemu jestgliwicki BCI Barter, dzia³aj¹cy od kilku lat na naszym rynku.

Propozycj¹ œrodowiska warszawskiego jest z kolei platforma transakcyjna Regiopolis, oparta nadarmowym oprogramowaniu na licencji GPL, która jest w stanie przynieœæ wymierne korzyœcipodmiotom, korzystaj¹cym z jej oferty.

Platforma Regiopolis sk³ada siê z portalu internetowego o rozbudowanych funkcjach, któregojednym z modu³ów jest program, s³u¿¹cy zarz¹dzaniu rozliczeniami bez udzia³u pieniêdzy. Wszystkieelementy portalu s¹ darmowe, wiêc jedynym problemem z jego wdro¿eniem jest nauka pos³ugiwaniasiê tym nowoczesnym narzêdziem, przeznaczonym w g³ównej mierze dla œrodowiska organizacjipozarz¹dowych.

Pocieszaj¹ce jest to, ¿e nowoczesne portale internetowe nie wymagaj¹ znajomoœci informatyki,aby z nich w pe³ni korzystaæ. W œrodowisku wolnego oprogramowania niestrze¿onego patentamii znakami „copyright”, lansowanego przez zespó³ Regiopolis, operacje ksiêgowe na kontach wykonujesiê jeszcze proœciej, ni¿ przelewy w portalach banków komercyjnych. Ju¿ w 2008 roku w portaludystrybuowanym przez Pracowniê Regionaln¹ Regiopolis dostêpne bêd¹ funkcje, umo¿liwiaj¹cerejestracjê regionalnej transakcji przez telefon komórkowy.

Niestety, lata 1989-2007 w polskim rzemioœle przypominaj¹ najgorszy okres 1948-1956. Drastyczniewzros³y koszty prowadzenia dzia³alnoœci gospodarczej. Wprowadzono restrykcyjny system podatkowy.Zerwano wiêzi kooperacyjne z przemys³em. Ograniczono dostêpnoœæ do kredytów inwestycyjnych -przy czêstym braku œrodków w³asnych. Powsta³a szara strefa ¿ycia gospodarczego - z jednej stronywch³aniaj¹ca wiele zak³adów, z drugiej — stanowi¹ca nieuczciw¹ konkurencjê.

G³ównymi hamulcami rozwoju s¹: ze strony banków - wysokie oprocentowanie kredytów,skomplikowany system ich pozyskiwania; traktowanie rzemios³a i ma³ej przedsiêbiorczoœci jako grupywysokiego ryzyka kredytowego. Ze strony pañstwa: chory system podatkowy - podatków jest zbyt wiele,s¹ zbyt wysokie i zbyt czêsto ulegaj¹ zmianom. Koszty robocizny s¹ zawy¿ane sk³adk¹ ZUSo nadmiernej wysokoœci. W ten sposób ogranicza siê zatrudnienie w zak³adach rzemieœlniczych.Rzemios³o poddawane jest nieuczciwej konkurencji, czêsto ze strony podmiotów zagranicznych,korzystaj¹cych z nieuzasadnionych gospodarczo ulg i zwolnieñ.

Pomoc pañstwaOdpowiedzialnoœæ pañstwa wobec rzemios³a wynika z jego wa¿nych funkcji spo³ecznych -

tworzenia nowych miejsc pracy i zaspokojenia wielu potrzeb ludzi i podmiotów gospodarczych, czêstopomijanych przez dzia³alnoœæ gospodarcz¹ o wiêkszej skali.

Zadaniem pañstwa jest stworzenie systemu ulg i zwolnieñ podatkowych, zwi¹zanychz podejmowaniem inwestycji, zatrudnianiem i szkoleniem uczniów, aktywizacj¹ zawodow¹ bezrobotnychi niepe³nosprawnych.

Na szczeblu lokalnym musi powstaæ system udogodnieñ, obejmuj¹cy m.in.: u³atwienia w uzyskiwaniulokalizacji i zezwoleñ na budowê zak³adów, udzielanie ulg w op³atach lokalnych (np. ulgi czynszu zaszkolenie uczniów), porêczenia i gwarancje kredytów- poœrednictwo w promocji i nawi¹zywaniuwspó³pracy z zagranicznymi kooperantami, wsparcie w pozyskiwaniu nowych technologii, ni¿szeop³aty czynszowe i podatkowe dla niektórych form dzia³alnoœci (np. kulturotwórczej - jak zawodyzanikaj¹ce: sitarz, pszczelarz etc.).

Podstawowym zadaniem pañstwa pozostaje jednak stworzenie jasnych, efektywnych i skutecznieegzekwowanych norm prawnych, reguluj¹cych dzia³alnoœæ gospodarcz¹. Obecnie dzia³alnoœæ rzemios³aoparta jest o zapisy dwóch ustaw: o dzia³alnoœci gospodarczej z 23.XII.1988 r. i o rzemioœlez 22.III.1989 r. W powa¿ny sposób ograniczy³y one rolê samorz¹dnoœci rzemieœlniczej - zarównow zakresie pomocy swym cz³onkom, jak wymogów, osi¹gniêcia i podwy¿szania kwalifikacji zawodowychoraz wp³ywu na kszta³t rozwi¹zañ prawnych, reguluj¹cych funkcjonowanie gospodarki.

Jak najszybciej powinno zostaæ przygotowane i uchwalone nowe Prawo o Rzemioœle, które wrazz pakietem innych ustaw gospodarczych regulowaæ bêdzie kszta³t samorz¹dów gospodarczych, w tymhistorycznie ukszta³towanych i sprawdzonych struktur samorz¹dnoœci rzemieœlniczej, uporz¹dkujestosunki z organizacjami pracodawców i przywróci obowi¹zek posiadania odpowiednich kwalifikacji,przez prowadz¹cych dzia³alnoœæ us³ugow¹ i wytwórcz¹.

Perspektywy rozwojuRozwojowoœæ rzemios³a wynika m.in. ze zbie¿noœci interesów w³aœciciela-przedsiêbiorcy

i jednoczeœnie czêsto wykonawcy us³ugi rzemieœlniczej, rodzinnego charakteru i atmosfery zak³adurzemieœlniczego, ³atwoœci dostosowywania siê do zmiennych warunków poda¿y i popytu,

12

21

Przesiadka z banków na regionalne i w pe³ni suwerenne portale internetowe, s³u¿¹ce rozrachunkombez udzia³u pieniêdzy, jest konieczna dla stworzenia owego bufora, który zamortyzuje upadek g³ównejwaluty œwiatowej. Przesiadka taka nie jest zadaniem ³atwym, gdy¿ wymaga œwiadomego wysi³kuedukacyjnego ze strony ludzi, nawyk³ych do biernego asymilowania rozwi¹zañ proponowanych przezbanki i korporacje.

Nie jest to jednak niemo¿liwe, o czym œwiadcz¹ dobre przyk³ady z ca³ego œwiata – organizacjebarterowe, jak nowozelandzka Bartercard, spó³dzielcze, jak hiszpañski Mondragon, czy pozarz¹dowe,jak tysi¹ce rodz¹cych siê banków czasu czy lokalnych systemów zatrudnienia i handlu typu LETS.

Proces tworzenia nowej waluty regionalnej trwa ok. 2 lat, zanim waluta ta okrzepnie na tylew lokalnej œwiadomoœci, aby czêœciowo choæby wype³niæ lukê po brakuj¹cej walucie narodowej.

Nasze doœwiadczanie braku œrodka transakcyjnego na rynku, które bêdzie postêpowaæ wrazz dokrêcaniem przez banki œruby recesyjnej, zostanie z pewnoœci¹ wzmocnione, gdy wyzbêdziemy siêz³otówki i przyjmiemy euro jako walutê narodow¹.

Do tego czasu dobrze by by³o wdro¿yæ w kilku regionach naszego kraju modelowe i alternatywnewobec pieni¹dza stymulatory lokalnej aktywnoœci gospodarczej i kulturalnej, które zapewni¹ namedukacjê, ciep³o oraz jedzenie. Niestraszna nam wówczas bêdzie polityka Europejskiego BankuCentralnego, wzmagaj¹ca wiatr kredytu opartego na euro.

Krzysztof Lewandowski

OD REDAKCJI: Idea Regiopolis, której twórc¹ by³ w 2001 r. dr Bruno Nieszporek, aczrozszerza teraz zakres na sferê ekonomii - pozostaje wszak „w rodzinie”. W tym samym roku 2001autor powy¿szego textu (w numerze 4[18]) do³¹czy³ przecie¿ do zespo³u „Ulicy...”...

Nr 11 (51) „Ulicy…” z roku 2003 przyniós³ text „W sprawie granic filozofii” prof. LeonaGumañskiego i swoist¹ – a ironiczn¹ - odpowiedŸ: „Legoland” Lecha L. Przychodzkiego. W tzw.œrodowisku dyskusja na temat granic to¿samoœci filozofii trwa³a i trwa. Oto wypowiedŸ AnnyKamiñskiej:

Ograniczyæ bezgraniczne – g³os w dyskusji „w sprawie

granic filozofii”

Filozofiê zawsze odczuwa³am jako przenikanie w bezgranicznoœæ, w bezmiar i bez³adnoœæ chaosu,dlatego te¿ nie uwa¿am, i¿by zachodzi³a mo¿liwoœæ a tym bardziej koniecznoœæ kreœlenia jej granic.Przeczucia tego nie gasi we mnie fakt, i¿ próbowano robiæ to na tyle czêsto i uporczywie, ¿e mo¿na

Absolutnie trudno zrozumieæ, dlaczego Niemcy porównywane s¹ przezwww.wolnemedia.go.pl z Kanad¹, jeœli chodzi o „znacz¹c¹ ochronê” przed ingiwilacj¹

pañstwa. W Polsce te¿ rzecz siê ma coraz mniej radoœnie...

NAJSTARSZY SAMORZ¥DJeœli mówimy o szeroko rozumianej samorz¹dnoœci, trzeba siê zgodziæ, ¿e jedn¹ z pierwszych jej

form, rozumianych w sposób zbli¿ony do nowo¿ytnego - wypracowa³y cechy rzemieœlnicze jeszczew œredniowieczu. Tym samym rzemios³o jest bodaj najstarsz¹ funkcjonuj¹c¹ do dziœ organizacj¹samorz¹dow¹. Ewoluowa³a ona przez wieki; równie¿ wspó³czeœnie musi ulec licznym zmianom. Jestto tym bardziej konieczne, i¿ po³o¿enie ca³ej tradycyjnej sfery us³ug sta³o siê bardzo trudne. To zaœ- mo¿e rodziæ dotkliwe skutki nie tylko dla samych zainteresowanych, ale ca³ej gospodarki i sytuacjispo³eczno-ekonomicznej kraju.

ZapaœæRzemios³o to nie tylko tradycja i znaczna ³atwoœæ dostosowywania siê do zmiennych warunków

ekonomicznych - o ile brak przeszkód zewnêtrznych. Jak ¿adna inna forma produkcji i us³ug ³¹czydba³oœæ o wykonanie i poziom z wa¿n¹ funkcj¹ spo³eczn¹ - przez kszta³cenie m³odych kadr i czêstorodzinny system pracy.

W rozwiniêtej strukturze spo³eczno-ekonomicznej udzia³ sfery rzemios³a i us³ug w ProdukcieKrajowym Brutto przekracza 60%. Widaæ to na przyk³adzie m.in. W³och, Francji czy Niemiec - a wiêctrzech spoœród siedmiu najbogatszych krajów œwiata. Równie¿ w gospodarce Europy Zachodniejszczególna rola przypada federacji ma³ych i œrednich przedsiêbiorstw - UEAPME, skupiaj¹cej przedewszystkim organizacje rzemios³a.

Polskie rzemios³o szczyci siê wielowiekow¹ tradycj¹. Mimo zabójczej polityki ostatniegodziesiêciolecia istnieje wci¹¿ oko³o 350.000 zak³adów wytwórczych i us³ugowych, zatrudniaj¹cychblisko l.600.000 osób. Rocznie mistrzowie szkol¹ ponad 200.000 uczniów w ponad 120 zawodach,przygotowuj¹c wykwalifikowane kadry polskiej gospodarki.

20

13

Kontakt z redakcj¹:red. nacz.: Lech „Lele” Przychodzki, z-ca red. nacz.: Vanda Zakrzewska,sekr. red.: Bart³omiej „Bart” Œwiderek, 40-164 Katowice, ul. Ordona 14a/64

Stale pisuj¹ i t³umacz¹: Agnieszka Brytan, Dominik Fija³kowski, Micha³ Graczyk,Stanis³aw Jan, Wojciech Kajtoch, Marian Karaœ, Remigiusz Kasprzycki, Bogumi³Kowalski, Krzysztof Lewandowski, Edward „Lu” Soroka, Katarzyna Piotrowska,

Henryk Sporoñ, Oskar Szwabowski, Ryszard Tomczyk, Agnieszka M. Wasieczko,Bogdan „Anastazy” Wiœniewski, Krzysztof Wojciechowski

oraz przyjaciele z Bia³orusi, Litwy, Rosji i UkrainyGraficy: Jerzy Jakubów, Andrzej Kot, Kateøina Mojsejová

Opieka nad sprzêtem technicznym: Krzysztof (ADAM) Szmydt, Jacek J. Wa³dowskiUwaga: texty e-mailowe – jako dokument – maj¹ formê orygina³ów;

PDF-y „Ulicy…” na stronie: http://innyswiat.most.org.pl/ulica/ (Admin: Arkadiusz Jeleñ)

by dopuœciæ nawet istotnoœæ filozofii w bezskutecznoœci wysi³ków, zmierzaj¹cych do jej zanegowania,do wykazania jej niemo¿liwoœci, ja³owoœci, czy zbêdnoœci. Uwa¿am, ¿e wszelka granica, w swojejnieuniknionej martwocie i sztucznoœci, zaœlepia dale, niszczy perspektywê, szpeci, zaœmiecai przes³ania pejza¿ przysz³oœci, bêd¹c przy tym i tak z góry skazan¹ na zbutwienie i rozpad pod naporemsi³ ¿ycia i rozwoju.

Nie rozumiem, co mia³oby oznaczaæ „w³aœciwe rozumienie terminu <filozofia>”, które rzekomomia³oby byæ naruszane przez „rozmaite utwory, kwalifikowane przez autorów – a nawet wydawców- jako filozoficzne”. Czy którykolwiek z redaktorów czasopism filozoficznych mo¿e poczuwaæ siê doposiadania nieomylnego nadrozumu, zdolnego sterowaæ umys³ami innych i wytyczaæ im „w³aœciwe”tory? Przecie¿ narzucanie „w³aœciwego rozumienia” by³oby prób¹ nak³onienia umys³ów do powielanianie tyle nawet ró¿nych wzorów, ale wrêcz jednego jedynego wzoru myœlenia filozoficznego.Tymczasem ju¿ choæby to, ¿e filozofia poczê³a siê z umi³owania m¹droœci, wskazuje na jej istotow¹bezgranicznoœæ, opalizuj¹c¹ bogactwem znaczeñ oraz jej zdolnoœæ do drwiny z obowi¹zuj¹cej logikii „w³aœciwych” sposobów rozumienia. Mo¿e byæ rozumienie w³aœciwe komuœ – mnie lub tobie, ale niezgodzê siê na ustanawianie rozumienia w³aœciwego w ogóle. Nie umiem rozumieæ w sposób w³aœciwyredaktorowi Leonowi Gumañskiemu. Zupe³nie odechcia³oby mi siê myœleæ w intelektualnej przestrzeni,zamkniêtej granicami, wzniesionymi przez jakiegokolwiek redaktora pisma filozoficznego. I dlaczegoniby powielanie z³ych wzorów mia³oby byæ bardziej naganne ni¿ powielanie dobrych wzorów? Z³odostrzega³abym tu raczej w samym powielaniu jako takim, w jego pustce i ja³owoœci.

Byæ mo¿e istotnie w³aœnie bezgranicznoœæ okreœla, czy specyfikuje myœlenie filozoficzne, to, ¿ew swojej ¿ywio³owoœci zalewa ono wszelkie sztuczne tamy, nie utrzymuj¹c siê w „dopuszczalnychformach”. Tak, uwa¿am, ¿e w filozofii pomieœci siê sofistyka, retoryka, paradoks, irracjonalizm,subiektywizm, wieloznacznoœæ, s³owotwórstwo, poetyckoœæ metafor, emocjonalnoœæ stylu, indywidualneformy wyrazu – wszystko, co zdolne jest oddaæ prawdê o cz³owieku w œwiecie.

Co to znaczy „rozwi¹zaæ dany problem adekwatnie”? W filozofii prawdziwe i adekwatne mog¹byæ tylko pytania. Ka¿da niepodwa¿alna, autorytarna odpowiedŸ zamyka drogê myœleniu filozoficznemu,które, o ile ma szansê zaistnienia i rozwoju, zawsze pozostaje umyœlnym d¹¿eniem do tego, co siêwymyka. Filozof niezmiennie utrzymuje siê w drodze, w d¹¿eniu do stale wymykaj¹cej siê istoty bytu.Filozofowanie jest b³¹dzeniem w myœleniu, b³¹kaniem siê po manowcach myœli, porzucaniem nawyku,jednotorowoœci i jednoznacznoœci wszelkiej wiedzy. Prawda filozoficznego myœlenia jest wieloznaczna;¿ywio³em jego œcis³oœci, Ÿród³em jego logicznoœci jest wieloznacznoœæ i w¹tpienie. Ka¿da granicaniezrozumia³oœci jest dla filozofii otwarciem mo¿liwoœci myœlenia – rozwija siê ono za spraw¹ tego,co jeszcze nie pomyœlane, drog¹ przewrotów i przesuniêæ pojêciowych. Po có¿ mi zasta³e i zatêch³e,zmartwia³e definicje, jeœli mogê autentycznym myœleniem wykopaæ studniê pojêæ i zaczerpn¹æ z niejœwie¿ego sensu? Polowaæ na prawdê przy u¿yciu sztywnych definicji, to ³owiæ wodê w sieci.

Nie podejmujê siê sformu³owania, a tym bardziej sprecyzowania definicji filozofii, poniewa¿uwa¿am za w¹tpliwe czy zbêdne jej uœciœlanie i poddawanie surowym rygorom naukowoœci. W moimodczuciu filozofia rozgrywa siê poza nauk¹, we w³asnej, autonomicznej dziedzinie, bli¿szej kreatywnoœcipoezji ni¿ opisowi nauk. Jest ona poezj¹ myœli, pozostaj¹c¹ wewn¹trz pytania i odsy³aj¹c¹w bezgranicznoœæ. Myœleæ filozoficznie, to byæ w drodze myœlenia, drodze tworzonej przez dociekliweotwieranie siê na myœl w samotnoœci s³owa. Istot¹ myœli jest tu samodzielnoœæ. Nie myœlê, gdy powielamistniej¹ce wzory. Tylko z samotnoœci s³owa myœlenie mo¿e przemówiæ do innego myœlenia. Z góry, jasnookreœliæ sobie kryteria oceny, to w zaœlepieniu zastawiæ sobie wszelki widok. Wszak nie myœli ten, ktoz góry ju¿ wie. Myœlenie i pisanie filozoficzne zmierza od pytania do pytania, zbudowane jest z pytañi nie zwyk³o poprzestawaæ na ¿adnej odpowiedzi. Chodzi o to, aby nie zafa³szowywaæ tego, co godne

Jakie widzê rozwi¹zanie tego problemu? Przede wszystkim pracê u podstaw, czyli ca³kowit¹zmianê charakteru szkolnictwa. Skoro rz¹dz¹cy wykorzystuj¹ system edukacji dla realizacji swychniecnych interesów, mo¿e warto powa¿nie zastanowiæ siê nad likwidacj¹ Ministerstwa Edukacji, bodlaczego o tym, czego maj¹ uczyæ siê moje dzieci, ma decydowaæ jakiœ urzêdnik z Warszawy? Przecie¿nie by³o go przy poczêciu!!! Sprywatyzujmy szko³y (instytucje prywatne zazwyczaj lepiej dzia³aj¹ odpañstwowych), niech same uk³adaj¹ swoje programy nauczania!

Jako podstawowe postrzegam takie przedmioty jak: jêzyk polski (umiejêtnoœæ pisania i czytaniaze zrozumieniem), matematykê (podstawowe dzia³ania, liczenie na kartce i na kalkulatorze) czyhistoriê Polski („Naród bez przesz³oœci jest jak drzewo bez korzeni”), wychowanie fizyczne i mo¿einformatykê. A co z przedmiotami takimi jak muzyka, plastyka, fizyka, chemia itd.?

Tego mog¹ uczyæ szko³y profilowane: muzyczne, plastyczne, chemiczne... Czy przeciêtnemucz³owiekowi potrzebna jest umiejêtnoœæ gry na flecie? (Sam jako ma³e dziecko musia³em siê jej uczyæi na razie do niczego nie by³o mi to potrzebne!), albo czym jest benzyna (po prostu podje¿d¿am na stacjêpaliw, sprawdzam np. w instrukcji obs³ugi samochodu, co mam wlaæ do baku i to tankujê). Szko³ywy¿sze, np. techniczne, zamiast ¿ebraæ o znikome pañstwowe dotacje, niech szukaj¹ sponsorów wew³asnym zakresie, nie tylko w kraju ale te¿ w œwiecie, a wyniki swych prac badawczych niech¿e mog¹sprzedawaæ na wolnym rynku!

To poprawi sytuacjê szkolnictwa, bo niebawem na placu boju pozostan¹ placówki najlepsze, zaœte s³absze zbankrutuj¹!

Trzeba te¿ znieœæ obowi¹zek, czyli przymus, nauki. Obecnie jest w Polsce taki obowi¹zek i nicdobrego z niego nie wynik³o (nie jesteœmy krajem bogatym, ani przoduj¹cym w jakiejœ ga³êziprzemys³u). Niech wiêc ucz¹ siê ci, którzy naprawdê tego chc¹ i mo¿e owa naturalna selekcjaspowoduje, i¿ poziom polskich szkó³ dorówna najlepszym w œwiecie. A ci, którzy ukoñcz¹ podobneprzybytki wiedzy, bêd¹ umieli patrzeæ w³adzy na rêce.

BOGUMI£ KOWALSKI

14

19

pytania, w stanowcz¹ odpowiedŸ, aby, w zadziwieniu sob¹ i œwiatem, przenikaæ w to, co jest, jak równie¿w to, co mo¿e, lub mog³oby byæ. Osobiœcie przypuszczam, ¿e filozofia nie mo¿e posiadaæ jasnookreœlonych form, kryteriów i definicji, poniewa¿, jako „królowa nauk”, wcale nie jest, ani nie musibyæ nauk¹; nie definiuje bowiem rzeczywistoœci, lecz zaledwie j¹ marzy, zawsze pozostaj¹c usiln¹prób¹ urzeczywistnienia nierzeczywistoœci.

Moim zdaniem tekst filozoficzny to wytwór filozoficznego namys³u, czyli wyraz bezgranicznegozdziwienia siê sob¹ i œwiatem. I owszem, mo¿na ogólnie zdziwiæ siê na dowolny temat. Bo dlaczegoniby „nie powinno siê” filozofowaæ o obrotach pieniê¿nych? Uwa¿am, ¿e o filozoficznoœci myœleniadecyduje nie tyle sam przedmiot, ile sposób ujrzenia go w perspektywie bezgranicznoœci, w samoistnymœwietle g³êbokiego namys³u.

Anna Kamiñska

KABA£A, MIT STWORZENIA A SCENOGRAFIAW FILMIE „GOLEM” PAULA WEGENERA (4)

Wp³yw Poelziga na twórców filmu by³ tak silny, i¿ niekiedy na jêzyk œrodków filmowych próbowalioni przek³adaæ nawet œlady poci¹gniêæ o³ówka z jego szkiców. Jeden z nich, odpowiadaj¹cy sceniew laboratorium rabina, pokazywa³ promienie, wpadaj¹ce przez okno prawie pionowo. Promienie te by³ybardzo wyraŸne, fruwa³y wokó³ nich py³ki kurzu. Carl Boese wspomina jak wiele kosztowa³o„wyprodukowanie” w celuloidzie wertykalnego promienia s³oñca z jednego z rysunków Poelziga.„Musia³em wielokrotnie t³umaczyæ operatorom - mówi Boese - ¿e jedynie wczesnym rankiem i póŸnymwieczorem promienie pada³y tak pionowo przez okno, jak to pokazywa³y liczne obrazy filmowe.Poniewa¿ w ci¹gu dnia pracy s³oñce sta³o wysoko - trzeba by³o znaleŸæ sposób, aby promienie s³oneczneprzedstawiæ inaczej”.26 U¿yto tu specjalnego proszku z miki, który unosi³ siê w powietrzu przez d³ugiczas, imituj¹c promienie œwiat³a s³onecznego, rozszczepione na py³kach kurzu.

Kolejne specjalne efekty techniczne mo¿emy podziwiaæ w scenie powo³ania Golema do ¿ycia.Wywo³uj¹c demona, rabin Loew nakreœli³ na pod³odze swojego laboratorium magiczny kr¹g o œrednicytrzech metrów, którego nie mo¿na by³o przekroczyæ. Ziemia dooko³a zapali³a siê, wytrysnê³y z niejp³omienie. By uzyskaæ ten efekt – ca³e laboratorium wzniesiono na rusztowaniach: „Technicyw maskach przeciwgazowych ukryci w podziemiach tej budowli przez szpary wpuszczali dym i p³on¹c¹substancjê – wspomina Carl Boese. - Ponadto reflektory oœwietla³y od do³u dym i p³omienie; w ten sposóbodnosi³o siê wra¿enie, ¿e s¹ jedynym Ÿród³em œwiat³a.”27 Jeœli chodzi o burzê, jaka rozszala³a siê nazewn¹trz magicznego krêgu - wywo³ano b³yskawice o ogromnej mocy. „Najpierw sfilmowano rabinai jego ucznia, stoj¹cych wewn¹trz krêgu, póŸniej na³o¿ono zdjêcia b³yskawic na negatywy tych samychobrazów w kamerze”. Dla pokazania odblasku b³yskawic na twarzach aktorów, po wywo³aniu negatywunaœwietlono pozytyw oraz 3 negatywy podwojone „double”, a potem szybko przyklejono na jednym

O zaletach systemu wolnorynkowego - s³ów parê (3)

KOMU ZALE¯Y NA S£ABEJ SZKOLE?

Od pocz¹tku roku w Polsce roœnie fala strajków.Ostatnio do strajkuj¹cych lekarzy do³¹czyli nauczyciele, nie pierwszy raz zreszt¹.Nie da siê ukryæ, ¿e w Polsce szkolnictwo reprezentuje fatalny poziom! Zarówno pod wzglêdem

programowym (poziom nauczania) jak i organizacyjnym!Po ostatnich reformach dzieci ucz¹ siê odtwarzaæ informacje (nawet podczas egzaminu maturalnego

z jêzyka polskiego rozwi¹zuje siê testy!!!), a nie je tworzyæ (pomijaj¹c przedmioty œcis³e, gdzietworzenie, wed³ug mnie – humanisty, jest mocno ograniczone sztywnymi prawami).

Programy nauczania s¹ te¿ mocno prze³adowane, zbêdnymi czêsto, informacjami.Polska szko³a (niczym chiñska) uczy wykonywaæ polecenia i nie myœleæ, choæ trudno siê dziwiæ,

bo dla lewicowych rz¹dów myœl¹cy cz³owiek wci¹¿ jest niebezpieczny! A gdy nie myœli, znacznie³atwiej nim manipulowaæ i ukrywaæ ró¿ne oszustwa, afery...

Poziom edukacji w naszych szko³ach równie¿ spe³nia normy unijne, tak wiêc jesteœmy œwiadkamipowstawania Nowego Cz³owieka, tym razem Europejskiego - to nowy Cz³owiek Radziecki*, tylko namiarê XXI wieku. Pojêcia takie jak Ojczyzna, patriotyzm czy Bóg bêd¹ mu zupe³nie obce lubniestosowne (niekulturalne), czy przestarza³e. A II wojna œwiatowa rozpocznie siê w ich podrêcznikachod wkroczenia Niemców do Polski w celu ratowania ¯ydów, mordowanych przez Polaków w polskichobozach koncentracyjnych - albo czegoœ podobnego.

Organizacyjnie szko³y te¿ funkcjonuj¹ Ÿle, nauczycieli przyt³aczaj¹ sterty papierków, którymimusz¹ siê zajmowaæ kosztem m³odzie¿y. Tote¿ nauczyciele nie maj¹ ju¿ czasu, b¹dŸ te¿ ochoty nawychowywanie m³odzie¿y. Przede wszystkim nie chc¹, albo nie potrafi¹ wyrobiæ sobie wœródm³odzie¿y autorytetu. Ale po co? Wszak Nowa Szko³a ma uczyæ, a nie wychowywaæ!!!

Wychowywaæ ma Dom. Niestety czêstokroæ nie ma na to czasu, poniewa¿ rodzice, chc¹c zapewniærodzinie w miarê godne ¿ycie, pracuj¹ 12 h/dobê lub wiêcej; pominê rodziny niepe³ne, bezrobotne(niewa¿ne w tym momencie - z czyjej winy), patologiczne. Tu rolê wychowawcz¹ przejmuje „ulica”(taka sama m³odzie¿ tyle, ¿e starsza i przez to bardziej „doœwiadczona” ¿yciowo, starsi „koledzyz bramy”, którzy coœ osi¹gnêli - najczêœciej na drodze przestêpstwa), pojawiaj¹ siê „autorytety” podpostaci¹ m³odzie¿owych czasopism, propaguj¹cych bezstresowy, lewacki styl ¿ycia, ucz¹ce m.in. ¿ewyj¹tki powinny byæ norm¹. PóŸniej dochodz¹ takie „doros³e” gazety jak „Dziennik” czy „GazetaWyborcza”, które reprezentuj¹ interesy obcych narodów i nie naszego kapita³u, podwa¿aj¹ci oœmieszaj¹c wartoœci chrzeœcijañskie, w których zostali wychowani nasi przodkowie (niech mi ktoœpowie, co z³ego jest w Dekalogu), no i wreszcie „¿ywe autorytety” - w osobie np. pana ministraBartoszewskiego, który w dawniejszych czasach by³ sowicie przez Niemców sponsorowany, a terazim siê odwdziêcza.

Nie dajmy sobie wmówiæ, ¿e to, co siê dzieje w szko³ach, jest skutkiem nieudolnoœci ministrów,s¹ to dzia³ania celowe, gdy¿ jak stwierdzi³em wczeœniej, niedokszta³conymi ludŸmi ³atwiej manipulowaæ,przyk³adem niech choæby bêd¹ s³ynne akcje „skrzykiwania siê” „m³odych” poprzez sms-y czy Internet.W wyniku ostatniej takiej kampanii wybory parlamentarne wygra³a PO. Ma³o kto wie, ¿e owe akcjenie by³y spontaniczne, wymyœlone przez m³odzie¿, a zainspirowane przez „polskie” specs³u¿by(razwiedkê), które kontroluj¹ i potrafi¹ wykorzystywaæ m.in. Internet i telefoniê komórkow¹.

18

15

z nich b³yskawice utrwalone na innym negatywie. Po¿¹dany efekt da³o dopiero naklejenie na oryginalnynegatyw 2 obrazów b³yskawic z trzeciego, podwojonego negatywu. O sposobie filmowania owych zjawtak mówi sam Carl Boese: „Dla ich potrzeb zbudowaliœmy w innym k¹cie studia rodzaj ogromnegowzniesienia, pokrytego czarnym aksamitem. Rochus Gliese powymyœla³ dziwne kszta³ty i fantastyczneoblicza. Zjawy te szybowa³y w powietrzu i zni¿a³y siê nad magicznym krêgiem. Filmowaliœmy jez podwójn¹, a nawet potrójn¹ szybkoœci¹, co na ekranie stworzy³o wra¿enie ruchów powolnych,nierealnych. Zreszt¹ nasza kamera by³a ju¿ ruchoma (sic!); zbli¿aliœmy siê razem z ni¹ ku zjawom,zamiast je wieszaæ na drutach i pochylaæ ku kamerze”.28

Wedle scenariusza uczeñ rabina mia³ mieæ na sobie miotany podmuchami wiatru lekki p³aszcz, doktórego pó³ czepia³y siê zjawy, gdy tylko wyjdzie poza granicê magicznego krêgu. Realizacjê efektuszaty, pal¹cej siê na ciele m³odego cz³owieka, mog³y zapewniæ tylko œrodki techniczne. Jak zauwa¿y³Boese, nitrogliceryna pali siê bardzo szybko bez ryzyka eksplozji. „Kaza³em wykonaæ szereg p³aszczyz chusteczek z celulozy - wspomina. - Nastêpnie zabarwiono je na kolor ciemnoszary, prawie czarny,gdy¿ trzeba by³o wielu p³aszczyzn, pali³y siê one tak szybko, ¿e kamera mog³aby uchwyciæ tylko dymzamiast p³omieni. P³aszcze zosta³y przymocowane do szkieletu z miedzianych drutów, który podtrzymuj¹cje s³u¿y³ jednoczeœnie jako przenoœnik iskry zapalaj¹cej. Szkielet po³¹czono z niewidocznymprzewodnikiem, biegn¹cym wewn¹trz p³aszcza do ma³ej blaszki miedzianej, przytwierdzonej dopodeszwy Ernsta Deutscha (...). P³ytka zosta³a po³¹czona izolowanym przewodnikiem z biegunemzwoju induktora o du¿ym napiêciu. Gdy upiór dotyka³ pazurem miedzianego drutu na obrze¿u p³aszcza- powstawa³a iskra dostatecznie mocna, by zapaliæ lont. Po tych przygotowaniach p³aszcze zosta³ysk¹pane w specjalnej mieszaninie kwasu azotowego i siarkowego.”29 Zaniepokojonego eksperymentemErnsta Deutscha zast¹pi³ ochotnik, który pomyœlnie przeszed³ „próbê ognia”. W koñcu Deutsch osun¹³siê na ziemiê w krêgu magicznym. Scenê zamyka eksplozja i unosz¹cy siê stopniowo dym. Realizacjêtego efektu umo¿liwi³o u¿ycie lekkiego gazu, który dziêki swym w³aœciwoœciom móg³ wznosiæ siêprzenikaj¹c warstwê gazu ciê¿szego.

Ostatni trick polega³ na o¿ywieniu Golema. Tym razem w grê nie wchodzi³y sposoby techniczne,chemiczne i fizyczne. Carl Boese odwo³a³ siê wprost do si³y iluzji i do wyobraŸni widza. W „SeferJecirah” Bóg, stwarzaj¹c œwiat, pos³uguje siê „przedziwnym” jêzykiem, z³o¿onym z imion. Dla niegojest on wielkim tekstem. Wed³ug kabalistów o¿ywia on œwiat za poœrednictwem tetragramu. Dziêkiopanowaniu sztuki w³adania owym imieniem, wykorzystuje tkwi¹cy w nim potencja³ magicznychi uzdrowicielskich mocy. To boska litera „alef”, pierwsza w alfabecie hebrajskim, powo³a³a do ¿yciaGolema. Gershom Scholem analizuj¹c jego postaæ, powo³an¹ do ¿ycia dziêki sile magii, siêga do¿ydowskiego wyobra¿enia pierwszego cz³owieka Adama.30 „Golem” to s³owo hebrajskie, któreoznacza „coœ nieukszta³towanego”, „materiê bez formy”, „cia³o bez duszy”, „istotê prymitywn¹, niepotrafi¹ca odczuwaæ”. W Biblii wystêpuje tylko raz, w Psalmie (139,16) w³o¿onym przez tradycjê¿ydowsk¹ w usta Adama. Œredniowieczna literatura rabiniczna u¿ywa³a tego s³owa na oznaczeniepozbawionej formy materii, czyli „hyle”. W tym w³aœnie sensie Adam nie dotkniêty jeszcze tchnieniemBoga - to Golem. Zarówno biblijny opis aktu stworzenia z Ksiêgi Genesis, jak i te z póŸniejszychopracowañ rabinicznych i talmudycznych, etymologicznie ³¹cz¹ Adama z ziemi¹, po hebr. „Adama”.Dziêki boskiemu tchnieniu, jako istota obdarzona ¿yciem i mow¹, bierze siê z ziemi i do niej powraca.Wed³ug Gershoma Scholema o¿ywienie golema konkuruje ze stworzeniem Adama. W pewnym sensieoznacza œmieræ Boga, gdy¿ cz³owiek zajmuje wtedy jego miejsce.31 Boskie s³owo ma nie tylko mocpowo³ywania do ¿ycia, ale równie¿ zabijania. Nieskoñczonoœæ jego znaczeñ, ukryta w Torze,symbolizuje niewymawialne imiê Boga. To „prawdziwy” jêzyk, niedostêpny dla cz³owieka. Ten,którym siê pos³uguje, jest tylko gr¹ fragmentów. Tak wiêc Golem, o¿ywiony magicznym zaklêciem,

gard³owym krzykiem chcieli by je na œwit wystawiæ, ale nic. Samotnoœæ, do której nie chcia³o by siêiœæ, a trzeba.

Z 22. na 23. stycznia 1863 roku wybuch³o powstanie. Buchnê³o jak spóŸniona para wypadków, którerozgrywa³y siê przez lat kilka. I kiedy czarne suknie panien zamieniano w stolicy na fiolet westchnieñponad czasem uniesionym, w koñcu swojej ¿a³oby dzieñ powszedni zacz¹³ siê domagaæ z takim jêkiem,¿e przysz³o. To by³o lat temu z gór¹ 134, wiek ca³y i trochê wiêcej. Dziwiæ siê chyba nie nale¿y, ¿enikt ju¿ owej daty prawie w tym kraju nie pamiêta, a na pierwszych stronach gazet Tusk z Kaczyñskimobwieszczaj¹, ¿e to koniec Polski lub jej pocz¹tek, a ona trwa mo¿e w³aœnie dziêki tej ofierze drobnej,jak byœmy chcieli, a najwiêkszej. ¯yje wbrew plakatom ulicznym i piosenkom w kabaretach. ¯yje, ktoœjej w tych dniach styczniowych ofiarowa³ swoje ¿ycie, swoj¹ ucieczkê, utratê wszytkiego co mia³ tylkodla siebie, dla swojej ¿ony, dzieci. Da³. W tych dniach, których tak ³atwo nie pamiêtaæ, ci zaœciankowiruszyli w imiê... Nic wiêcej nie chc¹c i niczego siê nie spodziewaj¹c. Mo¿e trochê pamiêci wdziêcznej,schowanej z kawa³kiem przaœnego chleba w spoconej kieszeni, kiedy chowaj¹c siê zagonieni w las,w g³uchy, g³odny œwit nas³uchiwali kozackiego ujadania, kiedy zdrada szykowa³a ich na stryczek pod³ugim przes³uchaniu, kiedy im ze œmiechem Polskê do gard³a wciskano jak wyzwisko.

Dali nam za ma³o, i¿ o nich w przez chwilê, drobn¹, chleba kruszynê, pamiêtaæ nie chcemy? Trudnonam na jasn¹ styczniow¹ noc œwiecê wystawiæ i cisz¹ ma³¹ daæ im siê ogrzaæ w naszych pragnieniach,tak gor¹cych, jak ich serca oddane...

Cytat dnia: „Wolnoœæ indywidualna i wolnoœæ polityczna, rozumiana jako mo¿liwoœæ decydowaniao sobie <³¹cz¹ siê ze sob¹ nierozerwalnie>.”

W programie otwarcia wyst¹pienia:14.00 Kiedy ginie dobro?15.00 Jak nas niszczono, czyli wielu re¿yserów wypadków styczniowych...16.30 Obca agentura w dzia³aniach, poprzedzaj¹cych wybuch powstania, na kanwie powieœci

J. Conrada „Tajny agent”17.30 Uczyæ siê zbiorowoœci poprzez wolnoœæ – polskie wzorce spo³eczne - rozwa¿ania do ostatnich

s³ów Traugutta18.30 Co powstanie znaczy dzisiaj…Podsumowaniem piêciomiesiêcznych dzia³añ I fazy projektu bêdzie spotkanie przy budce dró¿nika

na szlaku kolejowym Ma³kinia - I³¿a, gdzie „samotny dró¿nik sam jeden trupem po³o¿y³ 700 moskalii wielu rani³” w roku 1863, „bo powstanie trwa” – Historia jednego cz³owieka...

„Bo wolnoœæ nie jest ulg¹, lecz trudem wielkoœci, Bo wolnoœæ wiecznie siê jeno zaczyna

Bo droga w szczyt nigdy siê nie koñczy Tak ¿yj i w takiej kochaj siê wolnoœci”.

To by³ ostatni ZREALIZOWANY projekt Darka WlaŸlika. Tydzieñ póŸniej zmar³ nagle w swoim,ledwie rok wczeœniej od podstaw wzniesionym, dworku w Charlê¿u. Uczestnicy spotkania byli te¿jego ostatnimi goœæmi.. . Na fotografii - WlaŸlik i jego syn - Miko³aj, zdejmuj¹ z masztu„powstañcz¹” flagê. O Darku - za miesi¹c...

LELE

16

17

mo¿e zostaæ zniszczony przez jego stwórcê po wymazaniu pierwszej litery ze s³owa wypisanego nad³oni. „EMET”- wypisane na niej pierwotnie s³owo oznacza „PRAWDA”. „MET” - to samo s³owoze skreœlon¹ liter¹ „alef” znaczy „MARTWY”.

Christoph Arnold, który jako najstarszy œwiadek w 1674 r. wymieni³ rabina Eliasza z Che³ma,w liœcie do Joh. Christopha Wagenseila powiada: „polscy ¯ydzi po odmówieniu pewnych modlitwi odbyciu postów robi¹ ludzk¹ postaæ z gliny albo mu³u, a gdy wypowiedz¹ nad ni¹ cudowne „szem –ha – meforasz” [imiê Boga], to cz³owiek ów musi o¿yæ. Mówiæ wprawdzie nie u mnie, ale rozumiez grubsza, co siê mówi lub rozkazuje. Nazywaj¹ go golem i wykorzystuj¹ do wszelkich prac, tyle ¿enigdy mu nie wolno wychodziæ z domu. Na czole ma wypisane „met” [Prawda], ale codziennie przybierana wadze i szybko przybiera na wadze i szybko roœnie, przewy¿szaj¹c si³¹ wszystkich domowników,choæ z pocz¹tku by³ ca³kiem ma³y. Dlatego ¿e strachu przed nim wymazuj¹ pierwsz¹ literê, tak, i¿zostaje tylko „met” [jest martwy], a wtedy on rozpala siê i zamienia z powrotem w glinê”.32

W filmie Wegenera rabin Loew, znalaz³szy magiczne zaklêcie, zapisuje je na kawa³ku pergaminu,po czym zamyka w szkatu³ce, przytwierdzonej do piersi Golema. Po tym zabiegu kolos o¿ywa i otwieraoczy. Realizatorzy nie chcieli dzieliæ tego ujêcia na dwie czêœci. Jak opowiada Carl Boese, post¹piliw nastêpuj¹cy sposób: rabin przygl¹da siê jeszcze przed chwil¹ chwiej¹cej siê figurze. Potem zdejmujejej z piersi pude³eczko, cofa siê do sto³u. Kamera umieszczona na ekranie cofa siê w travellingu, niespuszczaj¹c oka z Golema. Rabin bierze pergamin z zaklêciem, zwija go powoli i wk³ada do szkatu³ki.Potem powraca do Golema. Kamera pod¹¿a za nim, nie przestaj¹c œledziæ figury. Na skraju ekranuwidaæ rabina, przytwierdzaj¹cego do piersi Golema tetragram - magiczne zaklêcie. W momenciekulminacyjnym, gdy wszystkie oczy œledzi³y akcjê na pierwszym planie, Boese zastêpowa³ na drugimplanie figurê Wegenerem. ¯aden z widzów tego nie spostrzeg³.33

Na planie „Golema” Wegener wykorzysta³ dramatyczne efekty oœwietleniowe, wypróbowaneprzez Maxa Reinhardta.34 Podobnie jak wielu filmowców, aktorów, re¿yserów i scenografów, którzyprzyczynili siê do rozwoju kina niemieckiego, ukszta³towa³ go jego zespó³ teatralny. Pocz¹wszy od 1907do 1919 roku, kiedy Piscator wyst¹pi³ ze swym teatrem „konstruktywistycznym”, Reinhardt by³ kimœw rodzaju „guru” teatru berliñskiego. To z niego wywodzili siê wykonawcy g³ównych ról filmowych,tacy jak: Wegener, Bassermann, Moissi, Theodor Loos, Winterstein, Veidt, Krauss, Jannings. „Kiedykino sta³o siê sztuk¹, by³o rzecz¹ oczywist¹, i¿ skorzysta z odkryæ Maxa Reinhardta, postara siêpos³ugiwaæ œwiat³ocieniem i uka¿e p³aty œwiat³a, wpadaj¹ce z wysokich okien w g³¹b wnêtrza, tak, jakto mo¿na by³o co wieczór zobaczyæ na scenie Deutsches Theater” – pisze Eisner.35

Ale zdaniem autorki „Ekranu demonicznego”, nie nale¿y umniejszaæ te¿ wk³adu filmowcówskandynawskich, zw³aszcza duñskich. Stellan Rye, Holgen Madsen i Dienesen, chêtnie odwiedzalistudia niemieckie. Nim skrystalizowa³ siê ostatecznie styl ekspresjonistyczny, „przynieœli oni ze sob¹umi³owanie natury i wra¿liwoœæ na œwiat³ocieñ”.36 Subtelnoœci oœwietlenia w „Golemie” oddaj¹„ekspresjonistyczn¹” koncepcjê filmu. Jednak Wegener gwa³townie temu zaprzeczy³. Ekspresjonizmuto¿samia³ on z kaligaryzmem. Teraz ekspresjonizm odwo³uj¹cy siê do abstrakcyjnych, kubistycznychkszta³tów zast¹pi³ jego organiczn¹ odmian¹. P³ynne formy i delikatne oœwietlenie „Golema”, dalekies¹ gwa³townym konturom i silnym kontrastom „Gabinetu Doktora Caligari”. Rozgwie¿d¿one niebo,ogl¹dane na pocz¹tku filmu, ukazuj¹cym konturowo potraktowan¹, czarn¹ sylwetê miasta, podkreœlazimne efekty nocy. „Chiaroscuro dyskretnie modeluje wnêtrze pokoju rabina Loewa, nadaj¹c ciep³yefekt. Miêkkie, rembrandtowskie œwiat³o odcinaj¹c siê od t³a zalewa wnêtrza, rzeŸbi zniszczoneoblicze starego rabina i spokojn¹ twarz m³odego ucznia. Ma³a, oliwna lampka oœwietla zjawê Miriamw k¹cie ciemnego pokoju. Plamki wpadaj¹cego œwiat³a rzucaj¹ refleksy na œcianach i pod³o¿u, cieñ

okratowanego okna k³adzie siê na odzieniu osób.”37 Wed³ug Eisnera, czytaj¹c opowieœæ „Tytan”romantyka Jean-Paula, mo¿emy odnieœæ wra¿enie, i¿ przed naszymi oczami przesuwa siê niemieckifilm niemy. Odnajdziemy w niej na przyk³ad opisy wype³nionego przez œwiat³ocieñ pokoju, gdzie duszadotkniêta przez promieñ s³oneczny zaczyna wirowaæ. „Promieñ podobny do tajemniczego p³omieniaprzedostaje siê przez wysokie okno do pokoju pe³nego wiruj¹cego, jakby o¿ywionego kurzu, gotowegow ka¿dej chwili przyj¹æ jakiœ kszta³t” – pisze Eisner.38 Jednak czasem „niczym przeraŸliwy krzyk,dochodzi do g³osu ekspresjonistyczne zderzenie rozb³yskuj¹cych œwiate³” – czytamy w „Ekraniedemonicznym”. - „Oto w ciemnoœciach zalegaj¹cych laboratorium pojawia siê gwa³townie rzeŸbionanisza schodów, w synagodze siedmioramienny œwiecznik rzuca zimne b³yski i niespodziewaniepojawiaj¹ siê zaniepokojone twarze wiernych. W scenie z ogniami g³owa przywo³ywanego demonao smutnych i pustych oczach zamienia siê w ogromn¹, chiñsk¹ maskê, wy³aniaj¹c¹ swój profil na skrajuekranu.”39 Dziêki œrodkom wizualnym, Wegener do maksimum wydoby³ niezwyk³e napiêcie scenyw synagodze. Ukazuj¹c sieñ - wykorzysta³ pe³zaj¹ce œwiat³a. Z mroku wydoby³y one wyraŸne kszta³tyowiniêtych w d³ugie p³aszcze, bij¹cych czo³ami o ziemiê ludzi oraz otoczony glori¹ siedmioramiennyœwiecznik „menorah”. Ma zatem racjê Eisner, widz¹c wielk¹ rolê œwiat³ocienia w takim kszta³towaniunastroju mistyki. Hörderlin w „Hyperionie” powiedzia³: „Czêsto moje serce znajduje ukojeniew pó³mroku. Kiedy kontemplujê niemo¿liw¹ do zg³êbienia naturê, nie wiem nawet dlaczego to „zakrytebóstwo” wyciska mi ³zy œwiête i b³ogos³awione”. Po czym pyta siê: „Czy ten pó³mrok jest czêœci¹ nassamych? Czy cieñ jest ojczyzn¹ naszej duszy?”40 (cdn.)

A. M. WASIECZKO

Domus Polonica Educationiszaprasza 3. lutego, po Mszy Œwiêtej Niedzielnej o godzinie 14.oona og³oszenie projektu:„Zwyciêskie Powstanie Styczniowie 1863 - kiedy i dlaczego nie zmarnowaliœmy swojej szansy”Brutalnoœc zdobywców, czy te¿ wytworny oportunizm dyplomatów potrafi¹ zniszczyæ ojczyznê

jedynie wtedy, gdy powiedzie siê im przemieniæ przez szereg pokoleñ dusze, wedle wzorupodsunietêgo przez rachuby polityczne lub tyranie.

o. Marc-Marie de Munnync OP£atwo jest koœæmi cudzemi obracaæ.£atwo jest nie pamiêtaæ i boleœæ cudz¹ wyrzucaæ na strych jak podarty parasol, który tylko dzieci

zachwyca. Od kilku godzin trwa powstanie, ani s³owa o nim od zapatrzonych w siebie i tym co przedsob¹ widz¹. Odpêdzaj¹c siê od strachu i szukaj¹c z³udzeñ nie s³ysz¹, a ono trwa.

Pod krzy¿ami tylko siê gromadz¹, to uciekaj¹ przed dzwiêkiem kozackich koni, co kopytamidzwoni¹ po brudnych od zdrady trotuarach. Kneblowani dzwiêkiem zamykanych na ich widok okien,