4. vladimir czumalo cisza czeskiej wsi

8
kolejowe i połączenia autobusowe. Są wsie, w których ani jedna gospoda nie jest w stanie się utrzymać. Są wsie, gdzie już nie zbierają się wierni na mszy, nie ćwiczą strażacy ochot- nicy ani członkowie „Sokoła”. Są wsie, które nie są już nawet w stanie wybierać swojego kandydata na wybory samorządowe i zarzą- dzane są zdalnie przez urzędników. GDZIE MÓJ DOM? Niektóre narody w pierwszych wersach swoje- go hymnu zwracają się do Boga, inne szykują się do boju i rozpamiętują boje przeszłe, które zaprowadziły je do wolności. Czesi pierwszym wersem swojego hymnu zadają sobie pytanie: „Gdzie dom mój?”. Dzisiaj śpiewana jest jako hymn tylko pierwsza strofa, która nie udziela odpowiedzi na to pytanie, tylko nazywa topos locus amoenus, miejsce przyjemne: „widać, że to ziemski raj!”. Nie ma sensu szukanie owego miejsca w rzeczywistym czeskim krajobrazie, gdyż leży ono w krajobrazie tekstu, w kra- Vladimír Czumalo CISZA CZESKIEJ WSI CISZA Nad czeską wsią zapadła cisza. Przechodząc przez wioskę, człowiek nagle to sobie uświa- damia: nie słychać bydła, dźwięków pracy, traktorów. Tylko w weekend zaryczą moto- rowe kosiarki, motocykle terenowe i quady, głośniki na boiskach, soundsystemy, radia w ogródkach. Na czeskiej wsi przebywa się mniej i jeszcze mniej się tutaj mieszka, raczej się tędy przejeżdża. No, ale w końcu po co i kto miałby tutaj przyjeżdżać? Przejeżdżanie tędy dostarcza skondensowanego obrazu wsi, uwypukla kontrasty. Następują po sobie pola uprawne i nieuprawne, bijące swą nowością po oczach domy miejskie i podupadające stare domy wiejskie, rozwalające się kompleksy so- cjalistycznej produkcji masowej i błyszczące pensjonaty, niekoszone i nieużytkowane łąki oraz zadbane pola golfowe. Nad czeską wsią zapadła cisza. To nie jest temat dla czeskiej polityki, nie interesuje mediów. W sztuce również występuje raczej wyjątkowo. Udaje się tam ktoś, na przykład pisarz, kto ma potrzebę odizolowania się, poruszania w zamkniętym kręgu relacji społecznych oraz czytelności tychże relacji, kto poszukuje wyostrzonych form patologii społecznej, rozbitków, o których wszyscy zapomnieli, albo też groteskowych postaci, które uchodziłyby za mało prawdopodobne w środowisku miejskim. Jest w tej dziedzinie parę elitarnych osiągnięć literatury, kina dokumentalnego i fabularnego albo foto- grafii. Jednak większość publiczności nadal uwielbia rubasznie prymitywne komedie wiejskie i telewizyjne seriale socjalistyczne, wykorzystujące wyświechtane schematy idealizowanego obrazu wsi. Ta cisza jest ciszą zanikania. Wieś się wylud- nia, bo nie ma tu pracy i mieszka się coraz gorzej. Przerzedza się sieć placówek zdrowia i sklepów, coraz mniej dostępne są także usłu- gi. Likwiduje się szkoły i przedszkola, trakty Czeska wieś jednakowoż nie pięknieje. Chotěšov, zachodnie Czechy fot. v. czumalo

description

 

Transcript of 4. vladimir czumalo cisza czeskiej wsi

Page 1: 4. vladimir czumalo   cisza czeskiej wsi

kolejowe i połączenia autobusowe. Są wsie, w których ani jedna gospoda nie jest w stanie się utrzymać. Są wsie, gdzie już nie zbierają się wierni na mszy, nie ćwiczą strażacy ochot-nicy ani członkowie „Sokoła”. Są wsie, które nie są już nawet w stanie wybierać swojego kandydata na wybory samorządowe i zarzą-dzane są zdalnie przez urzędników.

Gdzie mój dom?

Niektóre narody w pierwszych wersach swoje-go hymnu zwracają się do Boga, inne szykują się do boju i rozpamiętują boje przeszłe, które zaprowadziły je do wolności. Czesi pierwszym wersem swojego hymnu zadają sobie pytanie: „Gdzie dom mój?”. Dzisiaj śpiewana jest jako hymn tylko pierwsza strofa, która nie udziela odpowiedzi na to pytanie, tylko nazywa topos locus amoenus, miejsce przyjemne: „widać, że to ziemski raj!”. Nie ma sensu szukanie owego miejsca w rzeczywistym czeskim krajobrazie, gdyż leży ono w krajobrazie tekstu, w kra-

Vladimír Czumalo

Cisza Czeskiej wsiCisza

Nad czeską wsią zapadła cisza. Przechodząc przez wioskę, człowiek nagle to sobie uświa-damia: nie słychać bydła, dźwięków pracy, traktorów. Tylko w weekend zaryczą moto-rowe kosiarki, motocykle terenowe i quady, głośniki na boiskach, soundsystemy, radia w ogródkach. Na czeskiej wsi przebywa się mniej i jeszcze mniej się tutaj mieszka, raczej się tędy przejeżdża. No, ale w końcu po co i kto miałby tutaj przyjeżdżać? Przejeżdżanie tędy dostarcza skondensowanego obrazu wsi, uwypukla kontrasty. Następują po sobie pola uprawne i nieuprawne, bijące swą nowością po oczach domy miejskie i podupadające stare domy wiejskie, rozwalające się kompleksy so-cjalistycznej produkcji masowej i błyszczące pensjonaty, niekoszone i nieużytkowane łąki oraz zadbane pola golfowe.

Nad czeską wsią zapadła cisza. To nie jest temat dla czeskiej polityki, nie interesuje

mediów. W sztuce również występuje raczej wyjątkowo. Udaje się tam ktoś, na przykład pisarz, kto ma potrzebę odizolowania się, poruszania w zamkniętym kręgu relacji społecznych oraz czytelności tychże relacji, kto poszukuje wyostrzonych form patologii społecznej, rozbitków, o których wszyscy zapomnieli, albo też groteskowych postaci, które uchodziłyby za mało prawdopodobne w środowisku miejskim. Jest w tej dziedzinie parę elitarnych osiągnięć literatury, kina dokumentalnego i fabularnego albo foto-grafii. Jednak większość publiczności nadal uwielbia rubasznie prymitywne komedie wiejskie i telewizyjne seriale socjalistyczne, wykorzystujące wyświechtane schematy idealizowanego obrazu wsi.

Ta cisza jest ciszą zanikania. Wieś się wylud-nia, bo nie ma tu pracy i mieszka się coraz gorzej. Przerzedza się sieć placówek zdrowia i sklepów, coraz mniej dostępne są także usłu-gi. Likwiduje się szkoły i przedszkola, trakty

Czeska wieś jednakowoż nie pięknieje. Chotěšov, zachodnie Czechy fo

t. v

. czu

mal

o

Page 2: 4. vladimir czumalo   cisza czeskiej wsi

jobrazie literackim, kulturowym. Na pytanie „Gdzie mój dom?” dopiero druga strofa odpo-wiada wprost: „Pośród Czechów jest mój dom!”.

Romantyzm wprowadził pojęcie narodu jako mistycznej jedności przodków, współczesnych i potomnych. Na miejscu elementu dynastycz-nego, ziemskiego czy stanowego występuje teraz element narodowy, w Czechach oparty na wspólnym języku. Ponieważ narodowa teraźniejszość w niczym świetna nie była, nie pozostawało nic innego, jak skonstruować historyczną narrację opowiadającą, w jaki sposób i kiedy świetność pierwotna została narodowi odebrana. Nowoczesny naród czeski nie jest oczywiście konstytuowany jako nowy; w tym czasie mówi się o narodowym odrodze-niu, narodowym ponownym narodzeniu albo narodowym zmartwychwstaniu. Za punkt zwrotny, moment odebrania dawnej sławy i niemalże pozbawienia narodu jego tożsa-mości posłużyła bitwa pod Białą Górą, która położyła kres stanowemu powstaniu oraz, jako wstępna faza upadku, bitwa pod Lipanami – epilog husytyzmu. Kopie rękopisów królo-wodworskiego i zielonogórskiego pozwoliły określić poprzedzającą je epokę początków cze-skich dziejów; w tym sensie były osiągnięciem

i dowodem kulturowej dojrzałości. Podnoszono zasługi przemyślidzkich książąt, czeskich królów Przemyśla Otakara II i Karola IV oraz husytyzmu. Sztuczny stereotyp walki Czechów z Niemcami posłużył także do wytłumaczenia upadku po bitwie pod Białą Górą.

Odrodzenie, ponowne narodzenie, zmartwych-wstanie zakładają sytuację ocalenia przynaj-mniej części. Tu właśnie w obręb skompliko-wanego konstruktu narodowej tożsamości włączona zostaje wieś. Wspólnoty miejskie zwyrodniały, zaparły się rodzimego języka, a wraz z nim i przeszłości swojego narodu. Wieś zaś, lud wiejski zachował język i wszyst-ko to, co on sobą przedstawia. Hymn narodowy zatem zadaje i takie pytanie: gdzie mój dom? W mieście czy na wsi?

Niemieckie miasta i czeska wieś

Miasto od samego początku zaczęło się kształto-wać jako inne, jako przestrzeń, w której obowią-zują odmienne prawa i zwyczaje niż poza nim, na wsi. Proces kształtowania się owej inności, dzięki kolonizatorom przeważnie rodem z niemieckich regionów kraju, zapraszanym do zakładanych miast, od samego początku miał

również wymiar etniczny. Nieco upraszczając, można powiedzieć, że Czesi zostali za murami miasta, na wsi. W zasadniczo bezkonflikto-wym współżyciu Czechów i Niemców chwilowe napięcia dotyczyły drobnych różnic społecznych czy wyznaniowych. Sytuację tę radykalnie zmienił husytyzm, który zaczął ją określać za pomocą kategorii narodowościowych. Czesi zabierają dla siebie to, co im się prawomocnie należy. Narodowość niemiecka została wyparta do prowincjonalnych górskich i podgórskich re-gionów, podczas gdy w większości miast czeski samorząd zastąpił niemiecki.

Wielbiciele husytyzmu w XIX i XX wieku odwołują się do wyrazistego atrybutu: dobrze uzbrojonym i wyćwiczonym Krzyżakom z powodzeniem stawiają czoła wieśniacy wy-posażeni wyłącznie w prosty sprzęt rolniczy. Stałym punktem odrodzeniowej hagiografii są sugestywne obrazy kazań wydalonego z Pragi intelektualisty Jana Husa do wiejskiego ludu, na łonie przyrody: prawą wiarę przechowuje

Początki czeskiej tożsamości na wsi: książę Henryk I spotyka na wsi Peruc swoją przyszłą żonę, Bożenę. Chyba najpopularniejszy obraz w dziejach czeskiego malarstwa. František Ženíšek, Henryk i Bożena, 1882

Archetyp domu w czeskiej klasyce narodowej. Josef Mánes, Przy chałupie, 1855–1866

wik

iped

ia.o

rg

za: j

. kv

ět (

ed.)

, má v

last

: čes

ká k

raji

na v

díle

naš

ich

mal

ířů,

pra

ha:

orb

is, 1

949

Page 3: 4. vladimir czumalo   cisza czeskiej wsi

czeska wieś. Późniejsi bojownicy z chłopskich powstań są wielbieni jako spadkobiercy husyc-kiej tradycji. Po komunistycznym przewrocie nowy konstrukt dziejów połączy mostem husy-tów z rewolucyjnym proletariatem.

Wojna trzydziestoletnia wyludniła niektóre regiony ziem korony czeskiej; dotknęło to przede wszystkim wnętrza kraju, z przewagą ludności czeskiej. Wojna nie toczy się w re-gionach górskich, nie ma tu za bardzo czego rabować, także jeśli chodzi o epidemie teren to bezpieczniejszy. Taka jest główna przyczyna zwiększania się powierzchni terenów z prze-wagą ludności niemieckiej aż do końca XVIII wieku.

Język urzędowy centralizującego się habsbur-skiego państwa, wraz z postępującą industria-lizacją, stał się także językiem przemysłowej nowoczesności. Uprzemysławiały się przede wszystkim niemieckie regiony z większym udziałem obywateli uprawiających zawody

inne niż rolniczy. Język niemiecki stał się językiem prosperity, wykształcenia i postępu i ugruntował swą pozycję języka miejskiego. W 1938 roku udział przemysłu w produkcie krajowym brutto wynosił 65%. Industriali-zacja nie przebiegała równomiernie, dlatego ostatecznie regiony o przewadze ludności niemieckiej miały raczej charakter przemy-słowy, podczas gdy czeskie – rolniczy. Skutki takiej sytuacji stały się szczególnie odczuwal-ne w okresie kryzysu gospodarczego i znowu przybrały postać konfliktu narodowościowego, który znalazł ujście w likwidacji pierwszej republiki czechosłowackiej.

Jedną z konsekwencji II wojny światowej było wypędzenie 2 256 000 Niemców z Czecho-słowacji. W ten sposób w ciągu pierwszych dwóch lat po wojnie liczba jej obywateli spadła o 32,9%. W Sudetach znajdowało się 30% ornej ziemi kraju, więcej niż 75% łąk i pa-stwisk, większość winnic, ponad jedna trzecia lasów oraz większość powierzchni wodnych. Gospodarze byli na wygnaniu, stosunkowo szybko udało się uzupełnić tylko osiedle-nie najżyźniejszych terenów buraczanych, sadowniczych, warzywniczych, chmielarskich i winnych. W 1930 roku gęstość zaludnienia wynosiła tu 127 mieszkańców na kilometr kwa-dratowy, w 1952, kiedy skończyła się masowa ponowna kolonizacja, osiągnęła ona zaledwie 84 mieszkańców na kilometr kwadratowy. Sieć osadnicza przerzedziła się, zniknęły całe wsie, krajobraz wiejski zarastał, a naturalnego pro-cesu niszczenia nieutrzymywanych budynków dopełniło na przełomie lat 60. i 70. niszczenie celowe. W dwóch falach zburzono kolejno po ponad 17 000 obiektów – podupadających i nieużytkowanych1. W Sudetach do dziś cisza jest najgłębsza.

1 P. Mikšiček, Osidlování pohraničí/Die Besiedlung der Grenzre-gionen, [w:] P. Mikšiček, M. Spurný, O. Matĕjka, S. Zetsch, Zmizelé Sudety/Das werschwundene Sudetenland, Český les, 2004, s. 68–81.

Linearny Czas Czeskiej wsi (od reformy do reformy)

Podczas gdy wieś żyje raczej cyklicznym cza-sem pór roku i odpowiadających im okresów wegetacyjnych, miasto coraz bardziej odchodzi od cyklicznego czasu w stronę linearnego. Stąd bierze się również wiejski konserwatyzm: niech sobie na mieście myślą, co chcą, my mu-simy zasiać i zebrać wczas, żeby było co jeść. Wieś oczywiście odbiera czas także linearnie. Wiejski czas linearny jest jednak bardziej cza-sem rodu niż dramatycznym czasem dziejów. Ten ostatni wpada na wieś tylko wtedy, gdy w grę wchodzą stosunki majątkowo-prawne. Reforma gospodarki rolnej młodej republiki czechosłowackiej, która dotknęła stosunków majątkowych mniej więcej jednej czwartej mieszkańców, miała zasięg i znaczenie porów-nywalne ze zniesieniem niewolnictwa (1781), pańszczyzny i poddaństwa (1848). U podłoża reformy leżała intencja zniesienia skutków

Czasem w czeskiej historii natrafiamy na cepy bojowe. Wiejscy rebelianci są spadkobiercami husytów. Mikoláš Aleš, Wiejski powstaniec

Co to za człowiek? Chyba go znasz? To czeski rolnik, żywiciel nasz. Czeski rolnik jako czynnik stabilizacji znalazł się także w Fabryce absolutu Karola Čapka (1922). Ilustracja: Josef Čapek

m. a

leš,

wie

jski

pow

stan

iec,

[w:]

mik

oláš

aleš

: boj

naš

eho

lidu

za sv

obod

u, p

rah

a: o

rbis

, 195

2

za: k

. čap

ek, t

ovár

na n

a abs

olut

no,

pra

ha:

čes

kosl

oven

ský

spis

ovat

el, 1

975

autoportret 4 [39] 2012 | 31

Page 4: 4. vladimir czumalo   cisza czeskiej wsi

Białej Góry. Ziemię zabierano osobom posia-dającym ponad 150 hektarów majątku rolne-go oraz 250 hektarów majątku gruntowego. Reforma dotknęła 1873 właścicieli. Redystry-bucja wyszła na korzyść drobnych właścicieli, najemców i bezrolnych chłopów. Nowe grunty zakupiły 621 142 rodziny. Po reformie rolnictwo opierało się na małych i średnich gospodar-stwach.

Mniej więcej 1 700 000 hektarów gruntów zabrały urzędy okupacyjne na potrzeby nowej fali niemieckiej kolonizacji. Na mocy de-kretów Beneša po roku 1945 upaństwowiono 2 400 449 hektarów gruntu rolnego należącego do „Niemców, Węgrów oraz innych zdrajców i nieprzyjaciół narodów czeskiego i słowac-kiego”. 1 007 575 spośród nich rozdano no-wym właścicielom. Wskutek rewizji reformy gruntowej w roku 1947 upaństwowiono kolejne 674 194 hektarów gruntu. Ustawa nr 46 z roku 1948 o uporządkowaniu praw majątkowych do gruntów rolnych i leśnych zabierała majątki gruntowe o powierzchni powyżej 50 hektarów gruntu rolnego, a w wypadku kościelnych wła-ścicieli już powyżej 30 hektarów. Znowu ponad połowę rozdano drobnym i średnim rolnikom.

Kiedy w lutym 1948 roku komuniści przejęli władzę, na wieś wtargnęła bezlitosna walka klasowa. Walka klasowa potrzebuje klasowe-go wroga i tym klasowym wrogiem stał się wiejski bogacz, najczęściej określany termi-nem przejętym z radzieckiej kolektywizacji – kułak. Kułakiem był ten, kto prowadził gospodarstwo o powierzchni przekraczającej 15–20 hektarów, wystarczyło jednak gospoda-rować na rolach lepszych niż inni, mieć lepsze maszyny i narzędzia, zatrudniać innych ludzi, nawet jeśli byli to członkowie własnej rodziny, czy też uchylać się od obowiązkowych dostaw. Tymczasem normy tak podwyższono, że ich wyrobienie było praktycznie niemoż-liwe. Likwidacyjny ucisk w powojennym

systemie redystrybucyjnym znalazł szereg kolejnych środków represji. Równolegle przebiegała przymusowa kolektywizacja, z której zostali wyłączeni kułacy. W ramach tak zwanej Akcji K (Akcja Kułak) od listo-pada 1951 do połowy 1953 roku zmuszono do przesiedlenia 8 246 ludzi, czyli 1 888 rodzin kułaków, tym samym skazanych na życie w nieludzkich warunkach, pozbawionych źró-deł żywności. Ich żywy i martwy inwentarz gospodarczy przeszedł bez rekompensaty do funduszy zakładanych rolniczych spółdzielni produkcyjnych. Stan chłopski przestał istnieć. Nie tylko zresztą na skutek przymusowego po-zbawienia gruntu. Ograniczono jego ciągłość przez zastosowanie zasady winy zbiorowej. Państwowe służby bezpieczeństwa ewidencjo-nowały potencjalnych wrogów reżimu, a do tej kategorii należały także dzieci kułaków. Ograniczało to w skrajny sposób ich prawa do wyższego wykształcenia, uniemożliwiało sprawowanie wszelkich funkcji w samorzą-dach, aparacie państwowym i gospodarstwie. Wieś została w ten sposób pozbawiona swoich elit nie tylko na jedno, lecz na kilka pokoleń. Przez stulecia stan chłopski był zbiorowym rozumem i zbiorową pamięcią wsi. To on był nosicielem i strażnikiem tradycyjnych warto-

ści, którym hołdował tak długo obowiązujący romantyczny obraz wsi. Jego zlikwidowanie było sukcesem komunistów.

W 1950 roku istniało już 1 389 rolniczych spółdzielni produkcyjnych, dziesięć lat później było ich 8 133. Nie wszystkie były w stanie przetrwać, zatem słabsze dołączały do silniej-szych albo przechodziły w ręce państwa, żeby uniknąć bankructwa. W rezultacie w roku 1970 działało już tylko 4 298 spółdzielni. W tymże roku spółdzielnie uprawiały 64% ornej ziemi. Pracowało w nich 66% wszystkich osób aktyw-nych w gospodarce rolnej2. Osłabienie stosun-ku do ziemi, która przeszła do spółdzielni, sprawiało, że spółdzielcom było coraz bliżej do robotników rolnych. Ci bowiem, jako zatrud-nieni w majątku państwowym, uprawiali ziemię należącą do „nas wszystkich”, czyli właściwie do nikogo.

Ludzie odpowiedzialni za transformację czeskiej gospodarki po upadku socjalizmu zakładali, że idealnym rozwiązaniem także

2 M. Toman, S. Codl, P. Tuček, České zemědělství očima těch, kteří u toho byli, Praha: Národní zemědělské muzeum, 2012, s. 17.

Wiejska idylla dla człowieka XX wieku. Josef Lada, Wiosna na wsi, 1940

za: j

. kv

ět (

ed.)

, má v

last

: čes

ká k

raji

na v

díle

naš

ich

mal

ířů,

pra

ha:

orb

is, 1

949

autoportret 4 [39] 2012 | 31

Page 5: 4. vladimir czumalo   cisza czeskiej wsi

dla wsi jest powrót własności prywatnej oraz że wszystko załatwi niewidzialna ręka rynku. Podstawowym posunięciem były restytucje, czyli przywrócenie majątku wywłaszczonego przez państwo między 25 lutego 1948 a 1 stycz-nia 1990 roku pierwotnym właścicielom lub ich spadkobiercom. Do końca 1993 roku podania w tej sprawie wniosło 246 347 osób. Prywatyzacja dotyczyła także reszty państwo-wego majątku. Spółdzielnie rolne przechodziły w spółdzielnie właścicieli lub w spółki handlo-we. Restytucja znaczy: powrót do pierwotnego stanu. W tym wypadku powinna była oznaczać nie tylko powrót własności prywatnej na wsi, lecz także oddanie historycznej sprawiedli-wości, zniesienie krzywd komunistycznej dyktatury. Dla wielu beneficjentów było to jednak doświadczenie kolejnej niesprawiedli-wości i nowych krzywd. Niektórzy przywró-cony majątek niezwłocznie sprzedali, innym skutecznie przeszkadzały w tym uwarunkowa-nia, które nie sprzyjały i nadal nie sprzyjają rolnictwu.

Republika Czeska posiada wystarczający poten-cjał gruntowy i bioenergetyczny, by osiągnąć samowystarczalność w zakresie żywności charakterystycznej dla strefy umiarkowa-nej. Czynnie też do tego dążyła i starania te okazałyby się może skuteczne, gdyby nie to, że w latach 90. ubiegłego wieku nastąpił przełom. W latach 1994–2010 trzykrotnie pogłębił się deficyt zagranicznego handlu rolnego – tak, że jego struktura dzisiaj odpowiada tej najmniej rozwiniętych krajów: wywożone są surowce, przywożone gotowe produkty. Upadły całe branże, w których kiedyś czeskie ziemie się wyróżniały: chmielarstwo, uprawa buraków, warzywnictwo, sadownictwo. Od roku 1990 powierzchnia użytków rolnych w Republice Czeskiej skurczyła się o 211 000 hektarów, produkcja rolna brutto zmniejszyła się o 36% (produkcja roślinna o 21%, zwierzęca o prze-szło 46%). Liczba pracowników rolnych obni-

żyła się o 407 000, zatem o 75,4%3. Tu i ówdzie znowu pojawia się zjawisko, które w małym kraju o gęstym zaludnieniu występowało tylko na skutek długotrwałych wojen: odłogi.

RobotNik i człoNkiNi spółdzielNi roLnej

W miarę jak stopniowo czyniono zadość wymo-gowi, by ziemię posiadali ci, którzy ją uprawia-ją, coraz wyraźniej naruszano ciągłość opartą na własności, która jest zarazem ciągłością kulturową. Obraz wsi, będący integralną czę-ścią kultury narodowej, utrwalił w idyllicznej postaci wieś tradycyjną, zanikającą. Takiego właśnie obrazu dostarcza również święty tekst czeskiej literatury, Babunia Boženy Němcovej – idylla z pogranicza tradycji i nowoczesności. Temat ten nie opuści już literatury czeskiej aż do mocnej fali fascynacji wiejskością lat 30. ubiegłego wieku. Przypływy dziejowych przewrotów napotykają tu z reguły na opokę

3 Tamże, s. 127–153.

tradycyjnej sielskiej mądrości, prawej wiary i patriotyzmu, harmonijnego porządku przyro-dy i pracy rolnej. Nowoczesna kultura czeska miała zresztą sposobność sprawdzić skutecz-ność pewników wsi w czasie dwóch wojen światowych, gdy miejski świat legł w gruzach, podczas gdy wieś nadal dostarczała poczucia pewnego bezpieczeństwa i stabilizacji. Sprzy-janie kultury czeskiej tradycjom wsi w czasie nazistowskiej okupacji, gdy dalsze istnienie narodu znalazło się w stanie zagrożenia, było całkowicie zrozumiałe.

Nowy obraz – obraz szczęśliwej wsi socja-listycznej – potrzebował nowego bohatera. Rolnik republiki Masaryka był stosunkowo obficie przedstawiany w budynkach publicz-nych – jako źródło dobrobytu, często jako oracz, żniwiarz czy siewca, męski odpo-wiednik męskiego przedstawiciela drugiego źródła dobrobytu – przemysłu. Socjalistyczne napięcie między robotnikiem a rolnikiem wyrażają z kolei robotnik i członkini spółdziel-ni rolnej, a zatem para mężczyzna – kobieta.

Wiejska idylla w cieple miejskiego pokoju. Jaromír Stretti-Zamponi, Czeska wieś, 1947 za

: j. k

vět

(ed

.), m

á vla

st: č

eská

kra

jin

a v dí

le n

ašic

h m

alíř

ů, p

rah

a: o

rbis

, 194

9

Page 6: 4. vladimir czumalo   cisza czeskiej wsi

W negacji tradycji sięga się wręcz po struktury archetypiczne: we wszystkich gatunkach sztuk plastycznych jako centralna postać nowej wsi niezwykle często na pierwszy plan wysuwa się kobieta – traktorzystka. Rolnictwo nie jest już odbierane jako męska czynność zapładniania ziemi, lecz raczej jako bierna kobieca zasada. Zniknęła męska orka jako cykliczne kazirodz-two odnawiające matkę ziemię. Michal Sedloň w wierszu z 1950 roku Piosenka o traktorzystce nazwał to wprost:

Traktor jej nas w przód zawiezie, Z pól staną się łany. Kiedyś zorze wszystkie miedze, Także te, co między nami4.

Rozorywanie miedz było utylitarystycznym otwarciem pól na mechanizację, a również rytualnym wejściem na wieś, likwidacją jej pamięci – pamięci także pierwotnych majątków i relacji – i unaocznieniem nowego kolektywi-zmu. Spowodowało to nie tylko brutalną inge-rencję w ekosystem wsi, lecz także degradację

4 A. Brousek, Podivuhodní kouzelníci: Čítanka českého stalinismu v řeči vázané z let 1945–55, Purley: Rozmluvy, 1987.

ziemi, nagle wystawionej na erozyjne działanie wody i wiatru, co kompensowano następnie przemysłowym nawozem. Właśnie w tym nale-ży się dopatrywać jednej z przyczyn odebrania wsi jej prawowitym mieszkańcom. O pracy na roli nagle zaczęto mówić i pisać w stylistyce wo-jennego sprawozdawstwa: traktor jest czołgiem pokoju, najczęstszym zwrotem staje się walka o ziarno. Czyż można kochać pole bitwy? W wal-ce, która toczyła się na czeskiej wsi, pierwsze poległy pamięć i pokora.

Robotnik i członkini spółdzielni rolnej uosabiają także nowy stosunek miasta i wsi. Za powracającym hasłem trwałej jedności pracującego ludu ukrywa się antagonizm. Program modernizacji wsi nie dotyczył tylko produkcji rolnej, wyrównanie różnic między miastem a wsią odczuwano jako naglące zada-nie polityczne. Wprawdzie nigdy nie doszło do upragnionego zatarcia granicy między pracującymi w przemyśle i w rolnictwie, ale warunki życiowe na wsi były coraz lepsze, pro-sperujące spółdzielnie rolne oferowały pensje porównywalne z płacami ludzi zatrudnionych w przemyśle i inwestowały w jakość życia swoich pracowników, czyli całej wsi.

Robotnik i członkini spółdzielni rolnej nie wspomnieli, że zniesienie różnic między mia-stem a wsią jest taką samą sprzecznością jak zniesienie różnic między mężczyzną a kobietą, o które zresztą socjalizm również się starał. Miasto dąży do uniwersalizmu, jego środowisko staje się coraz sztuczniejsze, czyli coraz mniej zależne od warunków naturalnych. Droga do uniwersalizmu jest również drogą do unifi-kacji. Wieś, przeciwnie, w ciągu niemal całej historii udoskonala swoje reakcje na warunki naturalne, zatem wzmacnia charakter lokalny, indywidualność, niepowtarzalność. Tęsknota za miastem, usiłowanie, by mieć jak w mieście, utorowały drogę globalizacji na wsi dużo wcze-śniej, niż zaczęto o tym mówić i pisać.

tRzecia postać: letNik

Od lat 60. ubiegłego wieku odpływ mieszkań-ców ze wsi do miast przybrał na sile. Było to związane z kolejną falą industrializacji, z ofertą lżejszej i lepiej płatnej pracy w mie-ście. Nie było w tym nic nowego, ale po raz pierwszy pojawił się także ruch odwrotny: najpierw w Sudetach, a niebawem także we wnętrzu kraju mieszkańcy miast zaczęli użyt-kować opuszczone domy wiejskie dla rekreacji. Po wprowadzeniu wolnych sobót w latach 70. i 80. zjawisko to nabrało rozmiarów niespo-tykanych w innych krajach. Głównie w Sude-tach rekreacja letniskowa uratowała fizyczne istnienie całych wsi, stanowiła także podsta-wowy impuls kulturowy: jeśli wieśniak chce mieć jak w mieście, letnik chce mieć jak na wsi, i to bynajmniej nie na tej modernizowa-nej, socjalistycznej, tylko tradycyjnej. W ten sposób letnicy pokazali wsi niektóre z wartości jej kultury – skutecznie, gdyż w przełożeniu na język miejski.

Letniskowość jest właśnie jedną z prób bezkon-fliktowego pokonania podstawowej sprzeczno-ści: naszych potrzeb nie zaspokajają do końca ani miasto, ani wieś. Letnicy znaleźli odpo-wiednik rozwiązania znanego już Rzymianom – mieszkanie w mieście, a w lecie villa rustica.

wieś bez chłopa

Skąd się bierze mleko? Kupuje się w sklepie. Stary problem postępującej anonimowości

Przez trzydzieści lat (1961–1993) robotnik i rolniczka występowali na zielonych banknotach stukoronowych.

Dziewczyny na traktorach rozorywały nie tylko miedze.

arch

iwu

m v

. czu

mal

i

za: t

. boj

ar (

ed.)

, oti

sky k

omun

ism

u, p

rah

a: m

itte

stu

dio

, 200

8

Page 7: 4. vladimir czumalo   cisza czeskiej wsi

staje się coraz bardziej widoczny i związek między żywnością w hipermarketach a pracą rolników, która za nią stoi, nie jest już dzisiaj czytelny. Podobnie wszystko wskazuje na to, iż czeskiej publiczności specjalnie nie przeszka-dza, że mniej więcej w połowie utrzymywana jest przez zagranicznych rolników, w szczegól-ności niemieckich i polskich. Co gorsza, czescy odeszli. Czeski rolnik zniknął także z języka, zastąpił go farmer. Większość tych, którzy jeżdżą sprzedawać na miejskie targi farmer-skie, to właściciele albo najemcy gospodarstw rodzinnych. Język czeski dysponuje precyzyj-nym terminem na ich określenie: sedlák (chłop, włościanin). Etymologia słowa dokładnie ujmuje istotę rzeczy: sedlák to rolnik osiadły na swoich włościach, ten, który posiada sedlo, siedlo. Z tym że chłopi, likwidowani i przy-musowo zapominani przez poprzedni ustrój, zapominani są również przez ustrój obecny.

Wieś bez rolnictwa jest tylko terenem, bez życia i bez sensu. Podobnie wieś bez chłopa jest tylko terenem, bez życia i bez sensu. Mantra normującej wszystko niewidzialnej

ręki rynku wypowiadana przez ekonomistów, a szczególnie przez polityków, problemów nie rozwiązała. Zmiany ekonomiczne przyniosły wsi wyłącznie tajne plantacje konopi i roz-lewnie alkoholu z przemytu w opuszczonych budynkach gospodarczych, pola pokryte solarami, obsiane burakami albo nieobsiane wcale, wioski holenderskie i czeskie Beverly Hills, obszary logistyczne, hurtownie i centra handlowe przy obwodnicach, przereklamowa-ne ścieżki rowerowe i miejsca odpoczynku dla miejskich sahibów.

Tradycyjny obraz wsi idealizował wieśniaka. Obecny wymazał go całkowicie, w przemianie wsi na muzeum, w safari i fitness nie zostało dla niego miejsca. W weekend ścieżka rowero-wa przyciąga turystów na wieś. Ale co dalej? Miejscy sahibowie będą oglądać rdzennych tu-bylców? Czy trzeba dla nich wskrzesić środowi-sko materialne i obyczajowość, żeby zwiększyć atrakcyjność turystyczną? Przywdziać strój ludowy i zatańczyć dla ich cyfrowych nagrań? A może wystarczy przetworzyć wieś w szereg pensjonatów, stylowych gospódek, wypożyczal-

ni i serwisów rowerowych, wreszcie atrakcyj-nych wystaw czegokolwiek?

Migracyjny ruch między miastem a wsią w Republice Czeskiej jest dziś z grubsza uregu-lowany. Do miast wyjeżdża się po lepsze, czy już w ogóle po jakiekolwiek zarobki, ze wsi odchodzą zatem ludzie w wieku aktywnym, przede wszystkim wykształceni. W odwrot-nym prądzie migracyjnym znajdziemy raczej osoby już służbowo niezwiązane z miastem, dysponujące pewnym majątkiem i pragnące spędzić resztę życia w lepszym środowisku niż to, które oferuje miasto. Typowymi przedsta-wicielami tej grupy są pary emerytów, które decydują się zostawić mieszkanie w mieście dzieciom i osiedlić się na stałe w dotąd re-kreacyjnym letnim domku. Ci właściwie już tylko przedłużają swoje idylle weekendowe, tylko dłużej zamieszkują idylliczny obraz wsi, który wytworzyła letniskowa subkultura. Specyficzną grupę stanowią ludzie, którzy po-stanowili radykalnie zmienić swój styl życia, żyć autentycznie, zdrowo, odpowiedzialnie, wychowywać dzieci w zdrowym środowisku i w harmonijnym otoczeniu. Tradycyjny obraz wsi twórczo żeni się tu z alternatywnym rolnictwem, ekologicznym podejściem do życia oraz powrotem do pierwotnych wiejskich zwy-czajów i technologii. Wyznawców tej filozofii czeka brutalna konfrontacja z rzeczywistością dzisiejszej czeskiej wsi. Ci ludzie potrafią jednak czasem przywrócić kody, które ona straciła. Wieś wybrali dobrowolnie, bo ją lubią i łączą z nią pewne nadzieje. Dlatego oni też są dla niej jedną z drobnych nadziei.

Nurt antyurbanizacyjny reprezentują dziś przeważnie ludzie, którzy chcieliby mieszkać we własnym domu, ale ceny gruntów i domów są dla nich niedostępne; którzy chcą mieć zdrowe środowisko dla swoich dzieci, ale nie zamierzają z tego powodu zmieniać stylu życia. Większość z nich osadza się na tej dziwnej ple-

Cisza czeskiej wsi. Neumětely, środkowe Czechyfo

t. v

. czu

mal

o

autoportret 4 [39] 2012 | 34

Page 8: 4. vladimir czumalo   cisza czeskiej wsi

śni okalającej miasta, niebędącej ani miastem, ani wsią. Typowym mieszkańcem czeskiej wsi za czasów pierwszej republiki był metalowiec, który dochodził lub dojeżdżał do pracy w miej-skiej fabryce, a równocześnie prowadził małe gospodarstwo. Mieszkaniec dzisiejszych sub-urbiów, dojeżdżający do pracy do miasta, zde-cydowanie nie jest jego odpowiednikiem. Tra-dycyjna wiejska tkanka stosunków, znaczeń i wartości wiąże się z konkretną przestrzenią i zasadza się na konkretnym środowisku materialnym i społecznym, tymczasem pole relacyjne mieszkańców suburbiów odpowiada raczej społecznym sieciom internetowym, innymi słowy: nie jest związane z konkret-nym miejscem. Na sobotnie grillowanie nie przyjdą sąsiedzi z pobliskich domów, lecz przyjadą sąsiedzi sprzed pobliskich kompu-terów w miejskim biurze firmy, mieszkający w innych suburbiach.

Jeśli popatrzymy na najnowsze dane de-mograficzne, zwróci naszą uwagę różnica między wioskami oddalonymi od siebie niejednokrotnie zaledwie o parę kilometrów. Gdzieś ubywa mieszkańców, gdzie indziej, przeciwnie, ewidentnie ich przybywa. Wy-tłumaczy nam to mapa drogowa: buduje się tam, skąd szybko da się dojechać do wielkich miast. Upraszczając, można powiedzieć, że o demograficznym rozwoju wsi decyduje dziś inżynieria komunikacyjna. Właściwie to taka niepozorna kolonizacja: na polu za szałasem wyrośnie kompleks domów rodzinnych. Zamieszkają je ludzie w podobnym wieku, o podobnym wykształceniu, przynależno-ści społecznej, dochodach i ambicjach. Ich jedyny kontakt z wsią tworzą potrzeby. Już dawno ulotnił się deweloper ze swoim zyskiem z odsprzedaży tanio kupionych gruntów. Teraz polepszenia komunikacji, sieci sklepów, usług, miejsc w szkołach i przedszkolach, oferty kulturalnej, służby zdrowia i rekreacyjnego zaplecza wymaga

się od gminy. Miasta zawsze pasożytowały na swoim wiejskim zapleczu, ale dzisiejsze-go wariantu pasożytnictwa wieś dotąd nie znała. Tradycyjne miejskie pasożytowanie na wsi było obustronnie korzystne: wieś otrzy-mywała coś w zamian za to, że utrzymywała miasto. Suburbanizacyjna kolonizacja wsi jest czysto drapieżna. Identyczny charakter ma wykorzystywanie wsi jako rekreacyjnego odpowiednika centrów handlowych. Analo-gicznie jest z kapustą rzepak (Brassica napus), uprawianą jako energetyczny surowiec, od której zżółkły czeskie pola. Ziemi, na której wyrosła, nic już nie zwróci. Nazywa się to rozwojem albo wręcz rewitalizacją wsi.

nadzieje

Miasto stara się być jak najmniej zależne od przyrody; wieś, odwrotnie, od cywilizacji i kultury. Aczkolwiek znamy wiele przypad-ków, w których na początku rozwoju naszej cywilizacji stała wieś, a na końcu miasto, byłoby skrajnie niebezpieczne uważać wieś za coś przestarzałego i zacofanego. Współza-leżność miasta i wsi wyraził wybitny czeski ekolog społeczny Bohuslav Blažek słowami, które przypominają nam robotnika i człon-kinię spółdzielni rolnej: „Są to dwa modele człowieczeństwa, poniekąd jak kobieta i męż-czyzna. Jungowska wersja psychoanalizy głosi, iż w każdej kobiecie nieświadomie tkwi pierwiastek męski, a w każdym mężczyźnie żeński. Możliwe, że wiejski i miejski sposób bycia są podobnie komplementarnymi stro-nami bytowania ludzkiego w świecie”5. Na tej podstawie można zrozumieć rozdarcie cze-skiej kultury między miastem a wsią, wstyd wieśniaka za to, że jest wieśniakiem, i pra-gnienie miejskiego człowieka, by mieszkać na wsi. Od czasu rozpadu rzymskiego imperium

5 B. Blažek, Venkovy: anamnéza, diagnóza, terapie, Brno: ERA, 2004, s. 22.

wiemy, że w sytuacjach granicznych miasta giną, podczas gdy wieś przeżywa. Obrazy wsi zatem się zmieniają, ale prawdziwa wieś jest wieczna.

tłUmaczeNie z czeskieGo:

emiliaNo RaNocchi

Kolonizacja wsi dysponuje efektywnymi środkami. Mořinka, środkowe Czechy

fot.

v. c

zum

aloautoportret 4 [39] 2012 | 34