Kwantologia 10.3 – brzeg w ewolucji.

Post on 21-Jan-2017

85 views 1 download

Transcript of Kwantologia 10.3 – brzeg w ewolucji.

Kwantologia stosowana - kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 10.3 - Brzeg w ewolucji.

Chłop żywemu nie przepuści.Miedza, wiadomo, rzecz święta. Granica, znaczy się. Jak zaorzesz na dwa palce, chamie, to brona, kosa, mózg na ścianie. To moje, tu i do tego moje - i nie ruszaj.Nie ma jak pewność, nie ma to, jak wiedza, że tyle a tyle obejmuję - a dalsze to już diabli wiedzą kogo. Zerknie taki sobie w miarkę, stopami obmierzy, na milimetr wyznaczy słupkiem albo i siekierką - i jest pewność, że obcy nie przestąpi. Że jak tylko spróbuje - lepiej żeby nie próbował.Jak świat światem, jak człowiek człowiekiem i od kiedy to własność materialną na sposoby przeróżne znakuje, tak było, jest i będzie, że granica tutejsze od tamtego oddziela, że płotek i tabliczka podział okolicy poświadczająca, takie coś życiorys osobniczy oraz zbiorowy wytycza. Aż do krwi ostatniej.

Trzeba po całości przyznać, że w ewolucji, że w fizyce, że także i w świecie wszechświatowo pojętym - że sprawa granicy poważna. Że i logicznie kłopotliwa do zgłębienia, że eksperymentalnie uchwytna w takim niejednoznacznym i rozmytym ujęciu, że powiedzieć dokładnie, co i jak się dzieje, gdzie tego czegoś strefa graniczna, albo gdzie bliższa czy dalsza przygranica - tego nie sposób. Chłop na zagrodzie swoje wyznaczy, ale fizyk nie. Fizyk popadnie w dzieleniu świata w poplątanie, ciemnego i nieoznaczonego się dopatrzy, prawdopodobne a konieczne trajektorie poustala - jednak żadnej pewnej granicy tak w aktualności, tak historycznie nie oznakuje.I jest problem. Niech tam, ot, jest sobie jakiś egzemplarz czegoś, nie ma znaczenia, co to konkretem jest - atom nie atom, elektron czy inny foton, tak wyróżnione coś z jednolitego tła przez obserwatora w zaistnieniu. Ma taki osobnik poznający zmysły czy podobnie pomocne przyrządy do badania, to sobie znakuje okolicę, tabelkami i liniami zależności opisuje - i w granicę wszelakie wciska. Tak on ma.Ale jest pytanie, takie zasadnicze ono w sobie jest: czy brzegowy i graniczny stan, który jego, obserwatora, czyn wyodrębniający z tła to wyznacza - czy takie faktograficzne i jedyne dla niego widoczne zaistnienie, czy to prawda, czy też złudne nieporozumienie - czy to fakt, czy przybliżenie pomiarowe?Niby, trzeba to przyznać, w analizie i obserwacji się zgadza, nawet zyskownie się niekiedy zgadza. Jak obywatel świata takie wyróżnienie zaprzęgnie do roboty, coś z czymś zetknie - coś innego rozbije tak do elementów składowych, to w efekcie skutkującym sobie kolejną tę tam porcję jadła na obiad podgrzeje - albo inne wypatroszy. To tak przykładowo mówiąc.

Tylko że, jak ten proceder nazywający i wyróżniający przenicować do głębokiego, do maksymalnie dostępnego, do takiego pola czy tła, to

się okazuje, że graniczna i brzegowa strefa dowolnego faktu sobie, a logika sobie. Okazuje się, że ona w głowie i zasobach archiwalnych obserwatora, a nie coś realnego - że to abstrakcja i pojęcie w sobie nawet ciekawe, ale że niczego takiego realnie i nigdy nie ma i że to zawsze stan nie do ustalenia. - Bo jak się wgłębiać w skrajny zakres świata czy konkretu badanego, to żadnej tam linii czy choćby śladu kreski oznaczającej stan odrębny od całości. - Jak się przyglądać tak już po detalu szczegółowym, jak śledzić te elementy, co tu są, w konkrecie (a też te pozornie dalsze, już poz nim) - to się tak na tym głębokim poziomie rzeczywistości okazuje, że to się jednym oraz ciągłym pokazuje, że żadnego obiektu nie ma, a tylko obserwator to sobie tak zestawia. Że nie ma faktu, tylko decyzja mierzącego coś w środowisku ustala i to etykietkuje. Na koniec się okazuje, że przez ten podpoziom i tło wszystko się ze wszystkim łączy, że to jedność aż po nieskończoność.Na koniec się okazuje - i to trzeba podkreślić - że widoczne żadnym tam sobie obiektem, żadnym faktem, żadnym skończonym - że to tylko takie dla chwilowego obserwatora. Na koniec się okazuje, że całość wszechświatowa to chwilowy stan w kosmicznym jednolitym tle - i że tak zdefiniowane tło dopełnia wszystko tutejsze. Że "wyspa" się z tła na mgnienie wyłoniła - i zaraz zniknie.

I dobrze, niech tak sobie będzie - ale powstaje pytanie: dlaczego to się tak okazuje, z czego wynika?I tu odpowiedź jest taka, taka jedynie możliwa, że to obserwator i jego własności wyznaczają postrzeganie, że to nie świat jest dziwny i rozmyty, tylko że widz ustalający fakty i okoliczności zmiany tak to rejestruje, to nie w otoczeniu trzeba szukać błędu i zamieszania, ale w abstrakcjach znakujących przekształcenia.

I dobrze, niech tak sobie będzie - ale dlaczego obserwator tak to ustala, z czego to się bierze? Czy nie można sięgnąć zmysłem albo innym przyrządem brzegu, czy nie można granicy wyznaczyć? Czy tylko rozmycie na fali jest dostępne?I tu odpowiedź jest taka, taka jedynie możliwa, że to obserwator te nieostre widzenie ma w sobie - że to efekt jego skomplikowania, że wysoka w konsekwencji pozycja na drabinie bytów, że to warunkuje, co może poznawać. - I niezależnie, jakiego sobie do pomocy w mierzeniu świata towarzysza weźmie, niezależnie z jakiego drobiazgu będzie w swoim obserwowaniu korzystał - to i tak zawsze względem granicznej strefy okaże się rozbudowanym, rozwleczonym na zakresach stanem. I nigdy się z tego nie wydostanie.Wszak przecież o jednostki chodzi - o warstwę jednostek w formule kwantu logicznego. A tego, z wysoka patrząc, na szczycie pozostając, nigdy się dojść nie dojdzie, ponieważ wszystko z takiego elementu zbudowane. Małe w tej fizycznej obserwacji, to duże i bardzo duże względem granicy - to w podprogowym przedziale tła posiada jeszcze mnogie elementy składowe i zasobne w jednostki elementarne.

Dlatego i z tego bierze się zawsze obserwowana w strefie fizycznej niepewność, co do tworzącego się faktu (i zależność tej pewności od aktu sprawdzającego). Przecież w takim stawaniu się konkretu nie ma

żadnego konkretu - tu jest tylko-i-wyłącznie tocząca się zmiana w kolejnych punktach. Coś przemieszcza się jednostkami w strumieniu - i w nacisku-docisku tła buduje ów konkret. Buduje się. Z istotnym w tym obrazie podkreśleniem, że to jest proces, że to nie jest gotowy produkt, skończony oraz stabilny fakt - z jednoznacznie wyznaczoną granicą. Nie ma czegoś jak foton, elektron, atom, czy nawet człowiek w jego chwilowym albo i całym życiorysie. Nawet świat nie istnieje, o ile rzeczywistość traktować jako wszystko i jedyne, a do tego pewne. Nie ma żadnego wszechświata, to zawsze i tylko proces w trakcie stawania się, budowania, dopełniania - albo tracenia elementów składowych. Przecie oba generalne kierunki zdarzeń są zawsze obecne w procesie, w konkretnym zdarzeniu.

Kiedy obserwator skomplikowany, taki z wysokiego poziomu ulokowania - kiedy ktoś taki chce wyznaczyć i dookreślić detalicznie położenie elektronu w jego krokach po atomowych orbitach, to nie dlatego nie może tego zrobić, że brakuje mu odpowiedniego przyrządu, nie dlatego, że to skryte czy takie w sobie wredne w tej przyrodzie, ale dlatego, że tego kroku elektron jeszcze nie postawił i nie jest pewne, czy w ogóle on się dalej przemieści. A dlatego pewne nie jest, ponieważ ten etap zdarzeń w świecie elektronu, na tym poziomie - on jeszcze nie został wykonany. I nie wiadomo, czy w ogóle zostanie wykonany i czy są do tego odpowiednie środki w okolicy.Jak obserwator skomplikowany rejestruje elektron czy podobny fakt, i to w głąb świata, i w górę - to na skutek jego rozciągniętego w czasie i przestrzeni postrzegania - to w takie "spojrzenie" (albo i pomiar) - tu znajdują się elementy już przeszłe, dawne - takie przed chwilą zaistniałe i nieomal aktualne - oraz te, które się w chwili teraz tworzą, składają na sumaryczna postać "elektronu". I w takim sensie obraz "jednostki elektronowej" nigdy takim realnie nie jest, nie istnieje - on się takim staje w akcie obserwacji. Kiedy zmiana jest w toku, nie można w niej wyodrębnić niczego jednostkowego, bo czegoś takiego nie ma, ponieważ samo z siebie nic się nie wyodrębnia - to obserwator zalicza do wyróżnionego elementu taki i nie inny, i z brzegami zakres, a pozostałe pomija, odcina od wyróżnienia. I za skończone uznaje.Bez czynu obserwującego nie ma w świecie żadnego odrębnego stanu - ponieważ nie ma kto aktu wyróżnienia przeprowadzić.

Świat się staje, nie że jest gotowy. Możliwość "elektronu" powstała kiedyś tam, ale każdy konkretny elektron buduje się i zanika w tle - obserwacja dotyczy nie elementu czy jednostki, ale procesu, który przebiega pod naciskiem sił i który jest wypadkową sił. - Brzeg, to, co za brzeg się chwilowo traktuje, to wypadkowa nacisku-docisku od otoczenia idącego do środka, do konkretu - ale i nacisk-docisk sił idących z wnętrza tak wyróżnionego faktu; brzeg to dynamiczna dla obserwatora strefa jeszcze jakoś zaliczalna do badanego, ale tylko dla niego. Bo dla innego obserwatora to jedna z wielu przejściowych granic w jednolitym ostatecznie tle.

Na poziomie tylko i wyłącznie "elektronu", a tym bardziej jednostki logicznej, nic nie jest rozmazane, skryte, nieprzewidywalne - bo to

ten sam, równolegle biegnący tok zmiany. Kiedy elektron wędruje po swoim atomie, kiedy orbituje wokół centrum, jego kroki po ulicy są przewidywalne, zborne, zawsze wszystko widać. Sytuacja zmienia się drastycznie, kiedy ten sam proces próbuje opisać krok po kroku byt z wysoka, jakiś na ostatnim piętrze umieszczony zapaleniec - co to chce detale poznać. W takim przypadku szybko się okazuje, że takie dokonanie jest niemożliwe - i zawsze niemożliwe. Dlaczego? Ponieważ takiego całościowego obrazu stanu rzeczy nigdy nie ma - ono się w kolejnych krokach staje. W krokach i w tempie elektronu, który tam na dole wędruje z punktu do punktu, ale dla obserwatora jest to (w jego zakresie dostępności) tak wiele zdarzeń pośrednich, że ich nie może poznać łącznie. A jak zadecyduje, że sprawdzi stan konkretu, to poznaje chwilę teraz i tylko ją, a wszelkie inne położenia - w tym nadrzędnym ujęciu obecne jako potencja - to już zostało odcięte od realności i nigdy się nie ziści. Bo nie ma już elementów do tego dopełnienia, nie ma sił, które by działały oraz wynosiły przyszły a potencjalnie możliwy stan - ta potencjalna przyszłość stała się na zawsze przeszłością, zredukowała ją do konkretnego faktu wola-czyn poznającego. Nie zaistnieje to, co teoretycznie mogło, ponieważ świat w pomiarze się dookreślił, ujednoznacznił. I możliwy tak aż do nieskończoności prowadzony ciąg zdarzeń, uzyskuje spełnienie tu i teraz dlatego, że go z tej nieskończoności wyłuskuje obserwator, to podjęta przez niego decyzja określa, czym jest pomiar, fakt badany oraz gdzie-czym jest układ odniesienia. Tylko w takim zestawie przebiega rejestracja faktu.

Ale taki akt poznawczy tylko i wyłącznie jest sprowadzalny do tego jednego obserwatora. Dla innego zdarzenia biegną, elektron wędruje po jego orbitach i przez "ścianę" nie sposób ustalić, gdzie się w tym a tym momencie faktycznie znajduje. Wszak on się sam dla siebie gdzieś lokuje. Ale dla obserwatora skomplikowanego to całe spektrum możliwych lokalizacji. Otwarcie "puszki z lokatorem" jest zabiegiem jednostkowym i ma znaczenie dla konkretnego obserwatora, jednak w szerszym ujęciu to zawsze ciąg nie kończących się położeń elementu w nieskończoności-wieczności. Ich lokalna i chwilowa suma, ten zbiór w takiej a nie innej formie zagęszczenia, to oznacza byt w dowolnym ujęciu, badany-obserwowany konkret. Nie zamknięty fakt i jednostka, ale stający się - będący w trakcie dziania się element świata. Zawsze się budujący-zanikający.

Wszech-świat to zmiana w trakcie stawania się.

cdn.

Janusz Łozowski