© Magda Bębenek http://www.ksiazkapolkapotrafi.pl/sklep
Wstęp do książki Magdy Bębenek
„Polka potrafi. Zostań bohaterką własnego życia!”
Wyd. Bee the Adventure 2013
© Magda Bębenek http://www.ksiazkapolkapotrafi.pl/sklep
Skąd wiem, że Polka potrafi?
„Kiedy pisana jest historia Twojego życia, nie pozwól by to ktoś inny trzymał długopis.”
H. Davidson
Od kiedy ogłosiłam to, że piszę książkę „Polka potrafi. Zostań bohaterką własnego życia!” i że będzie oparta na prawdziwych historiach „niezwyczajnych” zwyczajnych kobiet, od razu pytano mnie o to, jak wybierałam dziewczyny, które w niej przedstawię. Możliwe, że sama zadajesz sobie podobne pytanie, dlatego po krótce na nie odpowiem.
Mam to szczęście, że od kilku lat poznaję super dziewczyny, których historie niesamowicie mnie inspirują i motywują do tego, żeby działać w zgodzie z moimi planami i marzeniami. Ich przejścia i doświadczenia były dla mnie zawsze dowodem na to, że większość wymówek, którymi się same raczymy, lub ograniczeniami, które stara się nam wmówić, nie mają racji bytu, jeśli Ty postanowisz inaczej. Niezależnie od tego, że wywodziły się z biednych rodzin; że nie znały języka wyjeżdżając na studia za granicę; że nagle robiły w życiu zawodowym zwrot o 180 stopni i rzucały wszystko, żeby oddać się swojej pasji; że są młode i niedoświadczone – wszystkie osiągały swoje cele i osiągały przy tym kolejne osobiste sukcesy. Patrząc na nie widziałam czarno na białym, że jeśli się aktywnie działa i ma właściwe nastawienie, można osiągnąć szczyty, o jakich się nawet początkowo nie marzyło.
Naturalnym więc dla mnie było, że kiedy zdecydowałam się na napisanie i wydanie książki, jej bohaterkami będą kobiety, które mi samej pomogły uwierzyć w wykonalność tego, do czego namawiam Was w tytule. Zaczęłam więc przeprowadzać wywiady z moim przyjaciółkami, znajomymi czy dziewczynami, które poznałam kiedyś osobiście, a które wywarły na mnie duże wrażenie i wpływ. W międzyczasie, kiedy dzieliłam się moim pomysłem ze znajomymi, prawie za każdym razem ktoś mi mówił: „O, słuchaj! To ja mam idealną dziewczynę na bohaterkę Twojej książki!” i ku mojemu ogromnemu szczęściu, zazwyczaj mieli rację. Ku mojemu nieszczęściu, nie miałam wystarczającej ilości miejsca w książce, żeby zawrzeć je wszystkie, nie każda historia pasowała też do kontekstu, w jakim chciałam dziewczyny przedstawić. Niektóre z nowych historii, które usłyszałam przy okazji podobnych rozmów spodobały mi się na tyle, że koniec końców się tu znalazły. W ten sposób powstał swoisty mix historii, które od lat obserwowałam w czasie rzeczywistym z tymi, które usłyszałam pierwszy raz w trakcie wywiadu na potrzeby projektu.
Pozwól, że zanim oddam Cię w ręce naszych bohaterek, opowiem Ci trochę o sobie i o tym, jak na swoim przykładzie przekonałam się, że Polka potrafi.
Mając 9 czy 10 lat, wypytywałam tatę (wojskowego), czy oby na pewno nie moglibyśmy wyjechać gdzieś na 3 lata na placówkę. Wyobrażałam sobie, jak fajnie by było mieszkać w innym kraju, uczyć się w obcym języku i mieć znajomych z całego świata. Ponoć nie dało rady.
© Magda Bębenek http://www.ksiazkapolkapotrafi.pl/sklep
Mając 13 czy 14 lat, postanowiłam sobie, że chcę mieć męża obcokrajowca, z którym będę mieszkać w kraju nie będącym ojczyzną żadnego z nas, i najlepiej nie anglojęzycznym, żeby nasze dzieci od małego miały okazję uczyć się 4 języków. Tak, zawsze miałam zapędy do poliglotyzmu. Czy się spełni, jeszcze nie wiem.
Mając 16, z zapartym tchem czytywałam po nocach blogi podróżnicze i relacje z podróży dookoła świata podobne do tych, którymi na swoim blogu raczy nas Asia z „Z uczelnią na koniec świata”. Zasypiałam z kolorowymi wizjami egzotycznych lądów i ciekawych ludzi, pojawiała się we mnie coraz większa niecierpliwość i potrzeba wyjazdu. Niedługo potem zaczęłam powtarzać, że przy pierwszej nadarzającej się okazji, ruszam z plecakiem w świat. Ruszyłam.
Kiedy kończyłam liceum, marzyłam o studiach japonistycznych za granicą, ale nigdy tego planu nie zrealizowałam. Moich rodziców nie było stać na opłacenie wyjazdu i czesnego, a ja nie miałam w sobie na tyle siły i odwagi, żeby wziąć sprawy w swoje ręce jak Aga w „Zbawiać świat prowadząc biznes” czy wystarczającego ogarnięcia jak Ania w „Rodzynce samodzielnie marszczonej”. Zaczęłam więc studia na Uniwersytecie Warszawskim, a od początku drugiego roku marzyłam tylko o tym, żeby je rzucić i wyjechać.
Po dwóch latach studiów wzięłam urlop dziekański i przeprowadziłam się do Belgii, gdzie chwilowo przebywali moi rodzice. Miałam pomysł, żeby przenieść się tam na studia, ale kiedy na wydziale w Warszawie powiedziano mi „Nie”, ja je przyjęłam za odpowiedź ostateczną i nie cisnęłam tematu dalej, jak zrobiłaby to zapewne Ola z „Im więcej kłód pod nogami, tym więcej frajdy.” Mimo wszystko, spędziłam cudny rok, który upłynął mi pod znakiem nauki języka francuskiego, hiszpańskiego i tańca – mojej ogromnej niespełnionej pasji.
Tańczyć chciałam zawsze, ale w wieku 22 lat powtarzałam sobie, że jestem za stara (sic!), żeby się tym zająć na poważnie. Mimo że otoczenie mówiło mi, że jestem w tym świetna, że mam talent i że niesamowicie czuję muzykę, ja mówiłam sobie: Co z Ciebie za tancerka, jak w ogóle nie masz opanowanej techniki? Nie doszło do takiego przełomu, jak u Kasi w „Białej dziewczynce z północy” i nie podążyłam za tym, co mi grało w sercu. Przez kilka lat marzył mi się wyjazd na kilkumiesięczny program taneczny do Nowego Jorku, ale mimo że oszczędzając przez wiele lat zadbałam o wystarczającą ilość środków finansowych, miałam też czas, żeby wyjechać – zebranie się w sobie i pokonanie strachu przed porażką zajęło mi 5 lat. Porażki, bo zabraknie mi pieniędzy, bo będę wynajmować mały pokoik z karaluchami i pluskwami, bo okaże się, że na tle tancerzy ze Stanów nie będę uznawana nawet za przeciętną tancerkę.
Ciekawostka? Kiedy w końcu postanowiłam polecieć, w przeciągu półtora tygodnia miałam załatwiony darmowy nocleg na 6 tygodni i podpisany kontrakt na zlecenie opłacające mi cały wyjazd. Kiedy pierwszy raz weszłam do recepcji Broadway Dance Studio przeszły mnie takie ciarki, że o mało co się nie popłakałam ze szczęścia. Jasne, chodziłam na zajęcia dla początkujących, a poziom tancerzy z grup bardziej zaawansowanych powalał mnie na kolana, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. Tym bardziej uwielbiam Jujkę z „Pasja, zajawka i tańczymy do upadłego” za jej podejście do uczniów i do tego, co zrobić, gdy w Twojej głowie zaczynają się pojawiać myśli w stylu „nie uda mi się”.
Ale kontynuując historię Belgii i uczelni – nie chciałam wracać do Polski, ale nie miałam odwagi rzucić studiów. Byłam nieszczęśliwa. Nikt nie rozumiał, o co mi chodzi – przecież studiowałam
© Magda Bębenek http://www.ksiazkapolkapotrafi.pl/sklep
na wymarzonym kierunku, miałam fajnych wykładowców, lubiłam ludzi z mojej grupy. Niby wszystko było świetnie, tylko... No właśnie, tylko jedyne, na czym mogłam się skupić, było planowanie pierwszego dużego wyjazdu. Mimo że byłam przekonana, że natychmiast po skończeniu uczelni wyjadę, zgodziłam się z logiką stwierdzenia „masz już dwa lata za sobą, szkoda by to było zmarnować” i przeprowadziwszy się znowu do Warszawy, uzyskałam dyplom licencjata. Który, nomen omen, nie był mi od wtedy nigdy potrzebny.
Większość osób, które znałam z mojej grupy powtarzała, że nie ma zamiaru iść na studia magisterskie, ale byłam jedną z niewielu, które rzeczywiście postanowiły nie kontynuować edukacji. Nie jeden raz ułyszałam, że marnuję sobie przyszłość, rodzice z obawą ostrzegali, że popełniam błąd, że nikt mnie nie będzie chciał zatrudnić. Ja jednak wypracowałam już wtedy w sobie taką determinację, że nie było mowy, żeby ktoś odwiódł mnie od podróży. Poza tym, wiedziałam, że nie będę chciała pracować dla kogoś, kto dyplom cenić będzie bardziej od miesięcy spędzonych na samotnych podróżach i organoleptycznym odkrywaniu świata. Podobnie jak Ewelina w „No to gdzie ja mam te buty?”, nie miałam wątpliwości, że to, czego się można nauczyć i w jaki sposób człowiek się rozwija w trakcie wyjazdów jest dużo bardziej wartościowe niż to, czego bym się mogła nauczyć siedząc bez przekonania w uniwersyteckiej ławie. W żaden sposób nie twierdzę, że edukacja formalna nie jest wartościowa, ale przy stylu życia, który dla siebie wymyśliłam, nie była kluczowa.
W dniu premiery tej książki, mijają dokładnie 3 lata od momentu wyjazdu w moją pierwszą „prawdziwą” podróż backpackerską, na półtora miesiąca do Indonezji. Nigdy nie zapomnę uczucia, które towarzyszyło mi w trakcie spaceru po plaży w wieczór wylądowania na Bali czy pierwszego śniadania w lokalnym warungu, które zapijałam przepysznymi sokami ze świeżo wyciskanych owoców. Wtedy zaczęłam poznawać, i świadomie uczyć się, stanu pełni szczęścia i satysfakcji z życia, o których mówi Iza w „Wolna i wyzwolona dzięki Zumbie”.
Od tamtej pory poszło już z górki: konkurs taneczny na Bali, praca w butiku podróżniczym w Indiach, szlifowanie hiszpańskiego w Andaluzji, wyjazd stopem i z namiotem wokół Islandii, uczenie Zumby w Warszawie, nauka tańca w Nowym Jorku, nagrania reklamy telewizyjnej w Bangkoku, nurkowanie w Malezji … Magicznych momentów i zwariowanych przygód mogłabym wymieniać bez liku. Marzyło mi się, żeby publikować artykuły do polskich gazet, pisać o poznawanych po drodze ludziach i cudownych doświadczeniach, które na nas czekają na świecie i… jako że nic z tym nie robiłam, to marzy mi się dalej. Marzenia nie spełniają się same, trzeba zacząć działać. A ja znowu się bałam – że przecież bardzo ciężko jest się przebić, że nie mam backgroundu dziennikarskiego, że niewystarczająco ciekawie piszę. Kiedy więc przyprowadzałam wywiad z Weroniką z „Poznać siebie z potomkami Majów” i usłyszałam, jak zaczęła się jej przygoda z dziennikarstwem, zaczęłam się na głos śmiać z własnych obaw i z niedowierzaniem kręcić głową.
Teraz patrzę na sprawy w ten sposób, że te wszystkie chwile zwątpienia były mi do czegoś potrzebne, a doświadczenia, które sobie podarowałam i te, których sobie odmówiłam pomagają mi nieustannie definiować siebie i moją ścieżkę. Z ręką na sercu jestem w stanie powiedzieć, że byłam i jestem coraz szczęśliwsza, choć nie oznacza to, że nie miewam momentów zwątpienia i kryzysu. Jeden z największych z nich, który pojawił się około dwóch lat temu, związany był z tym, że nie miałam pojęcia, na co się w życiu zdecydować. Miałam wiele pasji i nie wiedziałam, na którą postawić, nie byłam pewna czy i jaką karierę zaczynać. Postanowiłam, że skupię się w takim razie na tym, jakie chcę mieć życie, a nie co dokładnie mam w nim robić.
© Magda Bębenek http://www.ksiazkapolkapotrafi.pl/sklep
Usiadłam w ciszy i zapytałam sama siebie: jakiego życia chcesz? Byłam już wtedy po kilku dłuższych i dalszych podróżach, a moje ciało i umysł przyzwyczajone były do szybkiego tempa zmian i ciągłych zastrzyków adrenaliny. Niemal automatycznie odpowiedziałam sobie: pełnego przygód, niezapomnianych historii i cudownych relacji z innymi. Postanowiłam, że skoro nie wiem jeszcze, na jaką jedną rzecz postawić, te trzy główne założenia będą kierować decyzjami, jakie będę podejmować. Niezależnie od tego, czy proponowano mi prowadzenie zajęć tanecznych w Polsce, udział w seminariach samorozwojowych w USA czy pracę przy produkcji reklam telewizyjnych w Tajlandii, jeśli umożliwiało mi to przeżywanie szalonych przygód, tworzenie niezapomnianych wspomnień lub poprawienie relacji z bliskim i nawiązywanie nowych znajomości, od razu w to szłam. Dopiero później uświadomiłam sobie, że mój kryzys nie był spowodowany problem, który tkwił we mnie, a narzucaną nam i niezwykle ograniczającą koncepcją tego, że w życiu zawodowym należy robić tylko jedną rzecz. Niby z jakiej racji? Cieszy mnie więc na przykład to, w ile różnorodnych projektów angażuje się Betty Q, czołowa polska „Showgirl z odciskami”.
Wszystkie przypadkowe prace, których się w moim niezdecydowaniu łapałam i ludzie, których spotykałam po drodze, doprowadzili mnie do tego, co chcę w życiu robić. Pisanie, zamiłowanie do coachingu czy plany łączenia go z tańcem i biznesem przyszły do mnie naturalnie, ale jakby niespodziewanie. Mimo że zawsze były gdzieś na horyzoncie, tak samo jak Julka, która doszła „Przez żołądek do kariery fotografa” nie przypuszczałam, że będę się z nich kiedyś utrzymywać.
Z dużą dozą dumy i satysfakcji patrzę na tych ostatnich kilka lat i podobnie jak wszystkie bohaterki książki, jestem sobie niezmiernie wdzięczna za to, że w którymś momencie przełamałam się i postawiłam na siebie. Powiem Ci w sekrecie, że mimo tego, że okres ten obfitował w wymarzone podróże, nieoczekiwane zwroty akcji i przygody jak z komedii sensacyjnych, dopiero pod koniec maja 2013 roku dogłębnie uwierzyłam w to, że Polka potrafi. Że ja potrafię. Uwierzyłam, że jeśli się zaprę, będę uparta i konsekwentna, a przede wszystkim, jeśli będę aktywnie podejmować działania, wcielę moje najskrytsze i najbardziej przerażające marzenia w życie. Teraz wiem bowiem, że to właśnie te cele, których się najbardziej boimy pozwolą nam wspiąć się na wyżyny i rozwinąć się w oszołamiającym tempie. I powiem Ci, że ostatnie 4 miesiące były czasem nieustannego rozwoju i nauki.
O podobnej książce myślałam już od ponad dwóch lat, ale nie miałam odwagi wziąć się za realizację takiego projektu. Łapać podmiejskie autobusy na rozdrożach północnych Indii w środku nocy odwagę miałam, wydać książkę jako nieznany, początkujący autor i wystawić się na krytykę całego kraju – nie. Na szczęście teraz się już nie boję. Albo inaczej, ten strach mnie już nie powstrzymuje, bo on będzie ze mną zawsze. W końcu bez krytycznych komentarzy się nie obejdzie, a ja na pewno popełniłam w tym procesie błędy!
Jak miałoby być inaczej, skoro rzuciłam się na projekt tej książki nie mając znajomości w branży, żadnego know-‐how rynku wydawniczego, nie będąc osobą medialną i dając sobie trochę ponad 4 miesiące na napisanie i samodzielne jej wydanie? Do tego nie mając zaplecza finansowego, a wręcz przeciwnie -‐ kilkadziesiąt tysięcy złotych długu na koncie. Nie miałam pojęcia jak to zrobię, ale wiedziałam, że 22 września książki trafi w ręce pierwszych czytelniczek. I tak się stało.
Zaczęło się od tego, że na fali ogromnego entuzjazmu odpaliłam stronę internetową promującą „Polkę”, mimo że miałam wtedy dokładnie zero stron zebranego czy spisanego materiału.
© Magda Bębenek http://www.ksiazkapolkapotrafi.pl/sklep
Jednak kiedy słowo się rzekło, a wieści poszły w świat, nie było już odwrotu. Od samego początku chciałam, żeby ta książka była swego rodzaju punktem zapalnym dla większej akcji społecznej, dzięki której wraz z pomocą moich bohaterek zainspiruję tysiące dziewczyn i kobiet z całego kraju do tego, żeby przestały w siebie wątpić. Żeby śmiało zaczęły kroczyć przez życie, patrząc na to, czym jest sukces przez pryzmat spełnianych na bieżąco marzeń. Nie przypuszczałam jednak, że proces przeprowadzania i spisywania wywiadów najbardziej zainspiruje… mnie samą.
Podobnie jak nie wiedziałam, że nasze rozmowy będą miały niemalże terapeutyczny wydźwięk dla części z bohaterek. Do niektórych z nich dotarłam w dość ciężkich momentach ich życia, kiedy niesamowita energia, która normalnie pcha je do przodu, powoli przygasała pod ciężarem stresu, wątpliwości czy samotności. Żadna z nas nie twierdzi bowiem, że kiedy zaczniesz walczyć o swoje cele i marzenia, nagle pozbędziesz się wszystkich negatywnych emocji, a życie będzie usłane różami. Niezależnie od tego, czy obieramy własną ścieżkę, czy podążamy tą, na którą wsadził nas ktoś inny, pojawiają się ciężkie momenty. Dlatego z ogromną radością obserwowałam, jak z każdym wypowiedzianym zdaniem w dziewczyny wstępuje trochę więcej dumy z tego, co już osiągnęły i co jeszcze przed nimi. W trakcie naszej rozmowy ponownie upewniały się, że są dokładnie tam, gdzie powinny.
Działało to też w drugą stronę – w momentach paraliżu, kiedy nagle spadały na mnie wszystkie negatywne komentarze otoczenia i wątpliwości, które znajomi wyrażali na temat wykonalności i opłacalności projektu „Polka potrafi”, kiedy ja sama poddawałam w wątpliwość powodzenie całego przedsięwzięcia, jak mantrę powtarzałam sobie – skoro Martyna z Natalią sprzedały 1000 sztuk pierwszego numeru swojego niszowego magazynu, o którym dowiecie się więcej w „Do sukcesu przez wyboistą Azję”, to nie ma opcji, żeby mnie się nie udało!
Kiedy rozmawiałyśmy, część z dziewczyn, jak Ewelina, była w podróży do egzotycznych miejsc globu, więc ciężko się było z nimi złapać: ograniczony dostęp do Internetu, choas w głowie, ciągły ruch. Czułam ich niezwykłą ekscytację i radość, ale i lekkie zmęczenie, które jest z podróżami nierozerwalnie złączone. Jeszcze inne oswajały swoją ciągle zmieniającą się rzeczywistość: Aga -‐ prowadzenie licznych startupów w Szkocji i naukę cierpliwości; Jujka -‐ wychodzenie na prostą po roku, który był czasem kryzysów fizycznych i psychicznych; Martyna i Natalia – walkę o utrzymanie swojego produktu na rynku. Słyszałam ich mądrość i pewność siebie, która jednak cichym echem odbijała strach i obawy o to, czy wszystko się uda.
Dostrzegałam błysk w oku i niesamowicie ciepły uśmiech, gdy razem przechodziłyśmy przez szczęśliwe momenty ich historii. Chciałam pomóc otrzeć łzy, które pojawiały się na wspomnienie kryzysów i cięższych chwil. Gdy żegnałyśmy się na koniec naszej wspólnej podróży przez ich życie, ściskałyśmy się serdecznie, a ja po wysłuchaniu każdej kolejnej historii sukcesu, bo za taką uważam wszystkie z zebranych tu opowieści, myślałam raz za razem: musi mi się udać! Wierzę, że z Tobą będzie tak samo, niezależnie od tego, jaki plan masz dla siebie w zanadrzu. Po cichu liczę też, że niektóre z bardzo bliskich mi osób postarają się przełamać strach i myślenie o swoim wieku jako o przeszkodzie stojącej na drodze do sukcesu w nowej dziedzinie. Dlatego tym bardziej cieszę się, że jest z nami Hania z „Był czas na dzieci, teraz jest czas na mnie.”
© Magda Bębenek http://www.ksiazkapolkapotrafi.pl/sklep
Historii tych przedstawiam Ci 13, a wybrałam je spośród ponad 25, których wysłuchałam w trakcie zbierania materiałów do książki. Dlaczego 13?
Bo na przekór wszelkim przesądom, zawsze uważałam trzynastkę za moją szczęśliwą liczbę. Niechaj się nam więc szczęści.
Najistotniejsze tak naprawdę jest to, że to nieważne, czy zostałaś wspomniana na stronach tej książki, czy nie. Wszystkie jesteśmy bohaterkami naszego życia i każda z nas należy do grona Polek, które potrafią, choć chwilami o tym zapominamy. A dzięki odpowiedniemu nastawieniu do innych ludzi i do tego, czym jest „ryzyko” oraz dzięki kroczeniu w kierunku, który SAME dla siebie wybierzemy, zawsze dojdziemy w miejsca, o których nawet nie śniłyśmy.
Uwierz w to i uwierz w siebie, a później podziel się ze mną Twoją historią sukcesu.
Czekam!
Całą książkę zakupisz na stronie
http://www.ksiazkapolkapotrafi.pl/sklep
Udanej lektury!