Download - Urszula Kozioł Rozmowy. - topos.com.pl · Wiersze także chcą czasem porozmawiać ze sobą jak równy z równym. Chcą przywoływać się wzajem, powo-ływać na siebie, być razem

Transcript

Urszula Kozioł – ur. w 1931 r. Poetka, prozaik, felietonistka, dramatopisar-ka. Redaktor miesięcznika „Odra”. Debiutowała książką poetycką „Gu-mowe klocki” (1957). Opublikowała kilkanaście zbiorów wierszy, ostatnio:

„Stany nieoczywistości” (1999), „Su-pliki” (2005) i „Przelotem” (2007). Laureatka m.in.: Nagrody im. Wła-dysława Broniewskiego (1964), Na-grody im. Stanisława Piętaka (1965), nagrody Miasta Wrocławia (1965), Nagrody Fundacji Kościelskich (1969), Nagrody Ministra Kultury i Sztuki II stopnia (1970), Złotego Krzyża Zasłu-gi (1974), Krzyża Kawalerskiego Or-deru Odrodzenia Polski (1981), wło-skiej nagrody „Złoty Centaur” (wy-różnienie Akademii Sztuki i Pracy w Salsomaggiore, 1982), Literackiej Nagrody Polskiego PEN-Clubu (1998), Nagrody im. Eichendorfa (Der Ei-chendorff Literatur-Preis, 2002). W 2003 r. otrzymała Doktorat Hono-ris Causa Uniwersytetu Wrocławskie-go. Mieszka we Wrocławiu.

Urszula KoziołRozmowy.

Arkusze poetyckie dwumiesiecznika TOPOS | Redakcja serii: Tadeusz Dabrowski | Fotografi e autorki: Bartłomiej Sowa | Opracowanie grafi czne: Przemek Debowski

Wiersze także chcą czasem porozmawiać ze sobą jak równy z równym.

Chcą przywoływać się wzajem, powo-ływać na siebie, być razem niezależnie od dzielących je epok i temperamentu swoich autorów. Chcą puszczać do siebie oko, stroić miny, przedrzeźniać się, by w końcu pozować do wspólnego im wszystkim portretu.

uka

Ballada

Dla O. i J.

Gdy słońce Raka zagrzewa,

A słowik więcej nie śpiewa (...).

Trudna rada w tej mierze: przyjdzie się rozjechać,

A przez ten czas wesela i lutni poniechać.

J. Kochanowski

twój pocałunek jakże dawnymiędzy linijki wiersza schowamtam gdzie już leży kwiat konwaliirazem z Fijołkiem pokruszonymten jakże dawny pocałunek

– jeżeli nie jest urojony –między linijki wiersza schowamz listkiem-lubystkiem piołunowym

po cóż wiersz listkiem umajonyskładam choć przyjdzie się rozjechaćw jakieś dalekie obce stronyponiecham ciebiety poniechaszmnie skoro słowik już nie śpiewabo słońce w inne mknie rejony

połóż mi dłoń na czoleżeby mi dodać odwagikiedy to obce i wrogiezagnieździ się w nogach łóżkai wlepi w nas szkaradny wzroki każe się rozjechaćw dalekie obce stronyw ich niepojęty i przepastnynieodwracalny mrok

przez plaże słońcem oblewaneidę z pochmurnym moim panemściągam pioruny z jego brwiczasem on trzyma mnie pod ramięprzygryza wargi swe do krwibyleby nie wyjawić miże jest na nowo zakochany– jakże nie w porę zakochany!więc słusznie jest zakłopotanyże tak nie w porę zakochanygdy słowik już nie śpiewa igdy w nogach łóżka obce wrogienagle w nas wlepia ślepia złeczego na Boga od nas chceśląc nas w dalekie obce stronyi strąca z kolan pokruszonywiersz z pocałunkiem ukwieconymktóry jest może urojonya może tylko zasuszonyz fi jołka i konwalii kwieciemwszak słowik już nie śpiewa iach czemu nagle mamy iśćw jakieś dalekie obce stronyi czemu serce trwożnie drży –

połóż mi połóż dłoń na czoleskoro musimy się rozjechać

– skąd ta dziwaczna straszna myślspróbujmy iść jak gdyby nicjak zwykła plażą pani z panemiść –

ona mu ściąga piorun z brwizgaduje że jest zakochany

– jakże nie w porę zakochany!on gryzie wargi swe do krwiczasem chwytają się za ręcei tłumią w duszy ptasi krzykgdyż słońce w inne mknie rejonya słowik już nie śpiewa więcej.

Ogrodniczka

Niepowtarzalny dzień śpiesznie uchodzi z pola widzeniarobi się białobiało że aż niebiesko od niegdysiejszych śniegówi niegdysiejszych westchnieńnad tym co zaraz potem wypadało z głowyi wracało z wspomnieniem biało kwitnących ogrodówz kraju dzieciństwa –

w mojej pamięci kołysze się jeszczefurtkapomiędzy dwoma oddechamizgaduję że przed chwilą trąciła ją nóżkabosa i może na brąz opalonaalbo w pończoszce białej ażurowejktórą chwytliwe łodygi ogórkapróżno zatrzymać próbują w półbiegua furtka czyjąś nóżką potrącona(Marysi Basi albo właśnie Zosi)wciąż jeszcze między dwoma oddechami(w rządku z trzynastu zbudowanym sylab)chce się kołysać podczas gdy z pola widzenia uchodziniepowtarzalny dzień niepostrzeżeniei wzrok mój próżno szuka ogrodniczkidomniemywanej tu –

Tylko co wyszła; jeszcze kołyszą się drzwiczkiŚwieżo trącone; blisko drzwi ślad widać nóżki(...) odgadniesz, że w bieguChybkim był zostawiony (...) –

więc znów skwapliwie wertuję stroniczkiksiąg (aż dwunastu!) by w ten ogród ślicznie opisanyobrzękiwany pszczołą i buczeniem trzmielimóc się zagłębić i pohuśtać chwilęna słówku j e s z c z ezanim sen inną bramę zechce mi otworzyćprzy której jasność wespół z jawą się ukorzy.

Znowu nie napisałam

Znowu dziś zapomniałam napisać „Don Kichota”już przestaję rozumieć siebiejak mogłam do tego dopuścić

jak mogło ujść mojej uwadzeże czas najwyższy napisaćswojego „Don Kichota”

to niewybaczalne żeby w ciągu życiaani razu nie napisać „Don Kichota”mówcie co chcecie aleto mi się nie mieści w głowie.

Jak to się stało niechże mi kto powieże w ciągu życia zapomniałam na amenże powinnam wreszcie napisać „Don Kichota”.

Dobrze wam śmiać się ze mniemacie mnie za eksponatw sam raz do muzeum fi gur starej datya mnie aż ciarki chodzą po grzbieciegdy uzmysłowię sobie że jednaknie napisałam „Don Kichota”.

Dajcie mi łyczek kseresuczy co tam macie pod rękąbo zaraz szlag mnie trafi kiedy o tym pomyślęnie rozumiecie że nigdyjuż nie napiszę „Don Kichota”nie macie pojęcia ileto dla mnie znaczyło od zawsze.

Przestańcie mnie zagadywaći idźcie wszyscy do diabładobrze widzę jak za plecamirysujecie mi kółka na czoleżaden z was gnojki nie pojmiejak to jest kiedy wie się na pewnoże już nigdy tak nigdynie napisze się „Don Kichota”.

O czym spiewaja syreny

Nie miałam pojęcia że jestem na morzugdy grzywiaste fale nagle podrzuciły mą łódkęi zakręciły nią diabelskim wirem jak w centryfudzenie wiem jak się znalazłam tam ni w jakim celulecz w tej samej chwili usłyszałam śpiew syrenale nie zrozumiałam ich słów aninie rozpoznałam języka ich pieśni.

Długo nie mogłam pojąć jak doszło do tegoże oto żegluję po morzu w mizernej łupiniedopóki pod spiętrzoną grzywą fali nie ujrzałamszkaradnego oblicza widziadełi nie posłyszałam śpiewu syren próżno próbując odgadnąćo czym śpiewająchoć trwożny domysł podpowiadałże mi straszliwe wieszczą przeznaczeniei że już nie mam odwrotu.

Więc nie pytaj więcejskąd wzięłam się na morzu ani czemusyreny mi obwieścić chciały to co obwieściływ niezrozumiałej mowieciągnąc za łódką z orszakiem morskich potworówich chwytliwe macki już-już sięgały mej głowy

gdy wypchnięta gwałtownym podmuchemzimnego prądu od samego dnatu się nagle znalazłam rzucona na brzegniczyjej wyspy i w ciemnej pieczarzeciemniejszą plamą zamajaczył cieńosób już z dawien dawna nieobecnych nigdzie.

Co ja tu robię – nie odpowie nikto czym śpiewają syreny nikt nie zgadniei prócz mnie nikt nie słyszy naszczekiwań psaktóry – odwracaniem w moją stronę łbawyraźnie naglił bym zdążała za nima przecież nie wiem dokąd prowadzi stąd drogajeżeli drogą znikliwy jest śladmokrej łapy na skałach który pies zostawiłwiodąc mnie ku czeluściom – bo wreszcie zgadujęże to o nich właśnieśpiewały mi syreny w chwili co już nie płynęłaa stanęła jak wrytapodczas kiedy ja –

topos 32 kozioł.indd 1topos 32 kozioł.indd 1 2008-09-30 10:16:132008-09-30 10:16:13Podstawowy czarnyPodstawowy czarny