Download - Kwantologia 5.5 promieniowanie reliktowe.

Transcript
Page 1: Kwantologia 5.5   promieniowanie reliktowe.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 5.5 – Promieniowanie reliktowe?

Bywa, wiecie, że spojrzy człek na coś - i zacznie się zastanawiać. Cóż, bywa.Niby wszystko znane, niby po nieskończoność przeniknięte - ale jak się rozejrzeć, to jeszcze kilka spraw wymaga tematycznie zapodania szczegółów.

Taka, wiecie, mikrofalówka. Powiecie, że to nic, żadne tam w sobie ciekawe urządzonko, że stoi w kącie, że włożyć, pstryknąć - i jest podgrzewanie, i jest smakowanie. To kawałek czegoś, powiecie, czym ludzka normalność się nie zajmuje.

Ale nie, jest pytanko: jak to jest, że to zagrzewa? Znów powiecie, że to żadne tam pytanko, przecież jest kabelek, jest i napięciowy w ścianie prąd, i że jest pstryczek. Tylko że, widzicie, to mało tak w sobie precyzyjna odpowiedź, ona nawet zupełnie nieprecyzyjna tak w sobie jest. Bo pytanko o energetyczne zasilanie w podstawy świata i wszechświata sięga, maksymalnie głęboko. Tu nie o wtyczkę chodzi ani pstryczek, ale fakt podgrzewania tego wszystkiego. O energetykę po całości, o elektrownię, która to wszystko podtrzymuje w ciepłocie. Urządzonko napędza taka tam sobie elektryka, to wiadomo, ale pytanie jest, widzicie, co napędza - a zwłaszcza, jak napędza tło oraz jego mikrofalowe ciepło? W tym, rozumiecie, sedno zapytania.

Rozejrzyjcie się, jest świat – a, jest. I tak na oko zwyczajność i wszystko jasne - prawda? Tak, prawda. A, widzicie, nieprawda. Świat się w sobie rozpędza, wszystko od wszystkiego ucieka, a ciepłota w całości się utrzymuje - ciśnienie się utrzymuje, warunki generalnie do akceptacji, słowem, kupy to się trzyma. - Tak na oko, na prostą w sobie logikę biorąc, jak balon rozłazi się w każdym kierunku, to w nim wszystko rzednie, wewnętrzna pustka się wytwarza i okoliczność robi się taka, że żadnej okoliczności już być nie może, prawda? No, prawda. A, widzicie, nieprawda. Na teraz to nieprawda. Może ona tam i kiedyś w przyszłości będzie prawdą, jednak na dziś nie jest. I jest zapytanie do świata: dlaczego owo nie jest prawdą i co się za tym kryje? Gdzie zasilanie tego wszystkiego?

Na logikę to biorąc, jak taka sferyczna baloniastość światowa się po wszystkiemu rozpędza, jak się w sobie rozszerza, to i wychłodzenie w niej powinno narastać - taka, widzicie, zimniejsza i zimniejsza w konstrukcji trupio zimna stabilność powinna się robić. A się robić nie robi, drgania jeszcze całkiem żwawe, tu i ówdzie nawet płodne i życiem obradzające. Dziwne, przyznacie.

Nie, mówicie - niczego w tym dziwnego, mówicie. Przecież to w sobie wiadome, policzone, ustalone i z wzorów wywiedzione do cyferki tej tam ostatniej. I zgodne po całości. - Tak mówicie, a też podtykacie pod zmysłowe wizjerki ustalenie, że ciepłota reliktowa się tutaj i

Page 2: Kwantologia 5.5   promieniowanie reliktowe.

wszędzie przyrządowo pokazuje, nawet telewizyjnie można to sobie w ułomnej ciekawości obserwować – że, słowem, mikrofalówka światowa się należycie sprawuje oraz że podgrzewanie długo się jeszcze sprawować znośnie będzie. Że chłódnie i chłódnie, ale policzalnie i jakoś tam przewidywalnie. Normalność i pospolitość.Dla was wszystko jasne, dla was to śladowa pozostałość po dawnym w dziejach wybuchowym fakcie ewolucyjnym, dla was liczbowa wartość i wzorkowata zgodność świadczy o zjawisku – i o wszystkim.

Niby tak, niby jasne. Ale nie do końca. Jest i miejsce na zadumanie się nad tym wszelakim.Bo czy to pewne, że tutejsze zaczęła wzmiankowana wybuchowość? Że to tak gromko puknęło po nieskończoności i się lokalnie aktualność zapoczątkowała – a dalej to sobie stygło i stygnie do dziś. I że to aktualnie w pomiarze odpowiednią wartością się pokazuje. Widzicie, to pewne nie jest. Nie jest. - Zupełnie nie jest pewne.

Dalej trzymacie się swego? Co? - Wybuch i tak dalej?Na początek postawcie sobie taką hipotezę - że "wybuchu" nie było, tak to sobie wstępnie załóżcie. Można? Można. Załóżcie sobie dalej taki rytm, że obserwowane co prawda układa się w spojrzeniu jakoś podobnie do eksplozji, jednak przecież to nie musi prezentować się aż tak prosto. Może? A jak, może. I teraz zastanówcie się. Jest Kosmos i jest nieskończona wieczność, plus COŚ i NIC. I to elementarne COŚ sobie pędzi w tymże Kosmosie, tak od zawsze do zawsze. Bo nic i nigdzie tego nie zatrzyma, wszak w absolutnej pustce żadnego hamowania być nie może. Zgadza się? Tak, zgadza. - A dalej jest chwilowe zapętlenie takiego "czegoś", takie lokalne w tej nieskończoności sferyczne zawirowanie, zbiegnięcie w strukturę, losowo czy jako efekt tego wiecznego kołowania, to jest na ten moment nieistotne. Może tak być? A może. - Po kolejne jest w tym sferycznym zapętleniu czegoś w sobie "pompowanie" kwant w kwant i warstwa kwantowa w warstwę - takie, rozumiecie, idące z zewnątrz dociskanie kolejnymi strumieniami energii sfery. Może tak być? Tak, może. - Znów nie ma na tę chwilę znaczenia, z czego ten nacisk się w procesie wyróżnionym bierze i jak przebiega - to na inną okazję. Ale istotne jest to, że takie zewnętrzne w stosunku do tej sfery w toku zmiany zasilanie energetyczne jest, że "kabelek" podłączony i "mikrofalówka" nie stoi bezczynna w kącie. Może tak być? I owszem. - A kolejno jest wzrost ciśnienia w sferze, bo jak ciśnie, to się w środku zagęszcza, kwant czegoś do innego kwantu się zbliża, nie ma dziwów i żadnych tam zaskoczeń, prosta logicznie w sobie mechanika elementów. A ja się zbliża coś do czegoś, to rośnie w siłę - czyli się rozrasta, pęcznieje, pogrubia się, zbryla, czy jakoś podobnie to wyrażając słownikowo. Jest tak? Tak, jest. - A jak się zbryla, to i staje się namacalne, mierzalne i zauważalne, i w ogóle fizycznie w badaniu możliwe do uchwycenia. Wcześniej było jednostkowe i sobie w tej sferycznej wyróżnionej w nieskończoności strukturze odległe, a więc niepoznawalne i podprogowe, jednak od pewnego poziomu ścisku w układzie, nie od dowolnego poziomu, a dokładnie policzalnego, robi się tak, że kwant od kwantu też jest odległy na kwant, na jednostkę i przez to wespół zespół mogą przedostać się w nadpoziom. Osobno,

Page 3: Kwantologia 5.5   promieniowanie reliktowe.

czyli samodzielnie, są zbyt słabi i niezauważalni, ale razem tak - w połączeniu sił już dają się wymacać. Rozumiecie?

A przecież ciśnienie rośnie, nacisk nie ustaje. Dlatego co pewien okres, znów ściśle policzalny, tworzą się w sferze warunki, które umożliwiają takie zbliżenie elementów, że budują się kolejne fakty z piramidy możliwości, wszelkie promieniowanie i materia, wszystko to, co sobie rozrysowujecie w podziałki i tabelki. Na końcu gdzieś pokątnie fizycznie - ale środkowo logicznie - tworzy się takie coś rozumnie obserwującego. Czyli świadomy siebie i świata byt. To nie jest byle co, choć i przeceniać nie warto - osobliwość jest wpisana w ten proces jako konieczność. Ponownie zaznaczam, że nie miejsce w tej opowiastce na szczegóły, to w innym punkcie, "pompowanie" wszechświata jest oczywistością w tej hipotezie i logiczną, policzalną koniecznością - ale obecnie to nie sedno opisu. Natomiast istotne jest podejście, spojrzenie, które w bezkresie taką konstrukcję wyłuskuje.

I tu, zauważcie, mogą być dwa kierunki definiowania: zewnętrzny i wewnętrzny. Można opis prowadzić tak, jak powyżej, ale również od środka, jak to czyni fizyk zapatrzony w zjawisko i przyrządy. Więc w efekcie jako "wybuch". Bo co jest istotnego w takim narastaniu w sferze ciśnienia? Że wstecznie prowadzony opis tego procesu, a nie może być przecież inny, że takie postrzeganie tego zbliżania się w sferze jednostek kwantowych - że to musi przybrać postać "wybuchu" i rozprzestrzeniania się wszechkierunkowego i jednorodnego w swoim tym eksplodowaniu. Musi.

Postawcie się w sytuacji kogoś, kto wcześniej zaprezentowany rytm zjawiska postrzega wewnętrznie i zastanówcie się, co widzi. Niby z zewnątrz jest banalne dociskanie i elementy zbliżają się - i jest moment "zapłonu". Czyli nastaje chwila, kiedy może "mikrofalówka" się uruchomić - "pstryczek" zadziałał i w każdym kierunku, prawie że jednocześnie, mkną fotony promieniowania. A później, w miarę trwania procesu, i fotony światła, i kolejne. I jak, widzicie to? Widzicie w takim wewnętrznym już postrzeganiu to zjawisko? Przecież taki obserwator, nawet po wielu epokach ewolucji, będzie to rejestrował w formie wybuchu, bo dla niego to będzie coś takiego: wybuch, bez dwu zdań wybuch. Rozumiecie? Z zewnątrz oraz w opisie zewnętrznym to stopniowalne dociskanie do siebie elementów i ich również stopniowalne pojawianie się w formie kolejnych "zbryleń", jednak od wewnątrz to moment-punkt praktycznie natychmiastowy. Wcześniej nic tu nie było. A za moment, od kiedy coś można zauważyć, od kiedy w badaniu jest element do badania, od tego momentu świat wybucha w jego istnieniu i mierzeniu. Rozumiecie?

Ten sam proces, raz banalnie prosty, a raz dynamicznie inflacyjny - opis takiej zmiany oraz jego zobrazowanie jest pochodną położenia w nim osobnika, który taki opis prowadzi, rozumiecie? To, że jednemu wybucha nie oznacza, że drugiemu też musi – ponieważ obaj mają rację. W ich osobistym spojrzeniu na dziejowe widowisko jest racja i pełnia opisu. Ale, widzicie, tak po prawdzie, to dopiero obaj łącznie ten

Page 4: Kwantologia 5.5   promieniowanie reliktowe.

opis mogą uznać za prawdziwy. Nie ma opisu z zewnątrz bez tego wewnętrznie się dziejącego, choćby dlatego, że najpierw trzeba się tu i teraz pojawić - a to może się zrealizować wewnątrz świata; żeby sobie w logicznym działaniu, ale na bazie fizycznej obserwacji, wypracować to zewnętrzne ujęcie, to trzeba realnie zaistnieć, tak po prostu. Rozumiecie?Ale oba, oba ujęcie łącznie i w porozumieniu są dopiero pokazaniem tego, co się dzieje i jak się dzieje. Zauważcie, że "wybuch" jest i nie jest wybuchem. Zależenie od punktu umiejscowienia obserwacji ten sam fakt można opisywać odmiennie.

Rozumiecie? Wyciągacie z tego wnioski? Dalej z obserwowanego, a też mierzonego wyodrębniacie promieniowanie tła na zasadzie, że relikt i pozostałość - co? A przecież widzicie, że wybuchu nie było. - Że mogło nie być, żeby trzymać się zaproponowanej na obecną pogawędkę konwencji hipotezy. Całość ta sama, wszystko po szczegóły to samo, a wybuchu żadnego nie było. Wybucha dla obserwatora, ale niczego w zmianie takiego nie było - i co? Czym w takim razie jest promieniowanie tła? Reliktem na pewno nie - więc czym?

Powiecie, że może to i ziarenko prawdy w sobie zawiera, że nawet i jesteście gotowi się zastanowić i że może kiedyś tam wyciągniecie z tego wnioski, ale tak na dziś to się zastanawiacie. - Bo skoro to w ciągłym "dopompowywaniu" się dzieje, to dlaczego obecnie w tym taki pęd do przyszłości, i to narastający? I dlaczego to stygnie sobie w całości, skoro ciśnienie się utrzymuje i zagęszczenie też dobrze w modelach i realnie się sprawdza?Widzicie, dobre pytanie, zagadnienie w jego uwarunkowaniach ściśle pokazuje - podstaw, widzicie, sięga.

Bo czy w tej hipotezie - jak już sobie tak gaworzymy - nie można na ten przykład założyć, że pompowanie to już przeszłość? Można? Fakt, można. - A nie można założyć, że to pompowanie nie tak sobie, ot, z dnia na dzień i losowo się skończyło, ale że to w policzalnym oraz wielce istotnym momencie ustało? Tak, można. A nie można założyć, że jak już zewnętrznego na tutejszy wszechświat nacisku nie ma, to się tenże sferyczny wszechświatowy tok zmiany rozszerza - czyli że się w swojej pierwszej części zagęszczał, a teraz, po przejściu środka, on się tak w sobie rozrzedza? Można to założyć? Tak, można. A można dalej założyć, że mimo przyspieszającego do nieskończoności obecnie wybuchu wszechświata - bo go nic nie hamuje w Kosmosie - że w tymże wybuchu chwilowo ciśnienie nie spada poniżej krytycznej wartości z tego powodu, że jest obecnie "podpompowywane" od środka? Można. - A można założyć, że elementem obecnie dostarczającym zasobów jest nie co innego, jak rozpadanie się czarnych osobliwości, ponieważ w tym tutejszym układzie nie ma już siły, która taki obiekt może trzymać w ryzach? Fakt, można. I co z tego, powiecie, założyć można wiele - tylko związku widzieć nie widzicie. A powinniście. Wszechświatowa sferyczność w takiej hipotezie jest obecnie w fazie rzeczywistego wybuchu - choć to wybuch szczególny,

Page 5: Kwantologia 5.5   promieniowanie reliktowe.

w praktycznie absolutnej pustce. Bez definiowania, co to znaczy i jak się objawia absolutna pustka - intuicyjnie jest to uchwytne, a nawet wytłumaczalne. I to w takim wszechkierunkowym wybuchu kwant po kwancie i warstwa po warstwie energetyczne zasoby wcześniej tu "wpychane" zewnętrznym naciskiem pola rodzicielskiego, teraz one w bezkres się oddalają. A cały układ się rozszerza. Do środka, do stanu środkowego całego procesu, był nacisk i zagęszczanie - a teraz jest wybuch i rozrzedzanie. Fizyczna banalna procedura.

Tylko jest dodatkowy, integralnie powiązany z promieniowaniem tła element analizy: czym ono jest - co wartość tej ciepłoty oznacza w układzie, który generalnie już wybucha?

Oczywiście w takiej sferze musi spadać ciśnienie i musi się także wszystko od wszystkiego oddalać. Bo skoro brzeg całości wybucha oraz się oddala, to i wewnętrzne elementy również - nie ma zmiłuj. Więc tym samym całość stygnie. Ale jakby nie dramatycznie, jakby nie nagle. Ciśnienie spada, tylko że nie z sykiem i wichrem. I jest pytanie: dlaczego? Co sprawia, że mimo tego wybuchu, chwilowo bo chwilowo, ale stabilizacja panuje - a też daje się nawet podziwiać?

Odpowiedź w założeniach już padła: czarne dziury. To oczywiste. To absolutnie oczywiste. Taka tam sobie osobliwość nie rozpada się w inny wszechświat, nie jest białą czy czarną – tylko tutejszą. A to dalej oznacza, że jak się rozpada, to się rozpada podprogowo, więc jednostkami kwantowymi, więc nie do obserwacji – ale skutecznie i ciągle. I zasila tutejsze wewnętrzne pole kwantowe od dołu, takimi najmniejszymi z najmniejszych elementów. Wcześniej było pompowanie z góry wszechświata, a od połowy pompowanie idzie z dołu. Efekt w obserwacji dokładnie ten sam: stabilizacja i powolne oddalanie się wszystkiego od wszystkiego. Powolne w ujęciu obserwatora, to tak w uściśleniu - bo to przecież aż furczy kwantowo.Cóż, obiekt w obserwacji wewnętrznej spory, choć taka obserwacja w sobie wielokrotnie musi być zapętlona – ale obiekt w obserwacji też zewnętrznej również niczego sobie, więc i elementy umożliwiające i warunkujące obserwację mogą się pojawić w piramidzie możliwości. A i obserwator przy okazji sobie swoje analizy fizyczne oraz logiczne może prowadzić. Trochę to trwa. Do środka trwa i od środka trwa. A że w żadnym innym rejonie tego zdarzenia obserwator się nie pojawi, to i przy okazji zadziwienie w nim narasta - i narasta - aż do tych emocjonalnych westchnień to idzie i się słowami rozpycha. Zupełnie niepotrzebnie się rozpycha, przecie to fizyczna procedura i zupełnie banalna. Co, może nie?

Dlatego, tak przy okazji powiem, dajcie już sobie spokój z ujemnym ciśnieniem, bo ono zupełnie normalnie logiczne w sobie, to tylko w waszym spojrzeniu takie coś jest niezwyczajne. Jak się od środka i w dół spogląda, to "wybijające" spod podłogi źródło musi wydać się zadziwiające. A nawet niepokojące, bo z zakresu niemierzalnego się to wyłania. Tylko, widzicie, żadnej w tym sensacji, tylko defekt w postrzeganiu - taka, widzicie, krótkowzroczność badawcza.

Page 6: Kwantologia 5.5   promieniowanie reliktowe.

I teraz ponownie na tapecie nasza "mikrofalówka" (wszech)światowa się pokazuje - z czym to jeść?A, widzicie, sprawa już również prosta, zwyczajna, oswojona. Wszak kiedy to ciśnienie jest w brakach uzupełniane, jak te kwantowe się elementy ze sobą (mimo generalnego oddalania), dalej mogą trzymać w łączności funkcjonalnej, czyli coś może się zlepiać w większe już grudki – to na pograniczu widzialnego i mierzalnego może się taka tam w sobie elementarna wielkość cieplna pokazać. Albo wirtualnie inna jednostka. Nic nadzwyczajnego. - Prawdą jest, że ubytki licznie się dzieją i tempo tracenia przyspiesza, bo jak średnica sfery się zwiększa, to nawet tempo oddolnego pompowania nie nastarcza - więc całościowa temperatura musi spadać - ale i prawdą jest i to, że ten proces nie dzieje się i nie może dziać się w formie dynamicznego i nagłego wybuchu. To wybuch, zgoda, ale pod kontrolą - sam siebie w tym wybuchaniu kontroluje.Czyli we wnętrzu stabilizacja, czyli mikrofalowe elementy tła mogą i muszą powstawać. I jest to pochodna, to stan współzależny do tej całościowej ewolucyjnej sytuacji. Im rzadsze zagęszczenie kwantów, tym mniejsza zdolność do tworzenia się elementów fizycznych, tym w zbiorze mniejsza ilość zderzeń elementów – i tym samym "bilard" z kwantowych kuleczek mniej skuteczny. Im dalej od środka, tym stan zagęszczenia mniejszy, tym dalsza droga do pokonania – ale również tym samym wypadkowa, łączna liczba faktów w tle spada. I tym samym uśredniona, łączna wartość tych drgań niższa. A skoro ciepło to te drgania i rozedrganie struktury, to spadek takich zdarzeń oznacza w ciele osobniczym, tu we wszechświecie, nakierowanie w oczywistym kierunku: na cmentarzysko. Ciało stygnie, stan trupa i zaniku też blisko. Jasność w temacie, prawda?

Też przy okazji. Najniższa mierzona wartość tła oznacza, że takie w układzie panuje zagęszczenie elementów. Wcześniej było większe i ciepłota była wyższa, teraz spada, bo ciśnienie spada. - Ale chodzi o wartość uśrednioną, dla całości. Lokalnie gęstość może być dużo większa lub dużo mniejsza. I stąd zakres temperatur - od "zera" po ileś tam, ile może być. Z oczywistym zastrzeżeniem, że mierzone zero nie jest absolutne, ono jest wartością najniższą fizycznie dostępną. A to wszak nie oznacza, że niżej nie ma drgań oraz ciepłoty. Jest jak najbardziej. I jest do wyznaczenia. Ale nie pomiarem, tylko logicznym namysłem. Proste?Fakt, proste.

Promieniowanie tła to nie przekaz z przeszłości – to aktualność.

cdn.

Janusz Łozowski