Download - JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

Transcript
Page 1: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

1  

Przy „Chatce Puchatka” na Połoninie Wetlińskiej

JERZYPIOTRKRAKOWSKI(O/Mielec)

65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich Wdniach4‐12sierpnia2018rokuodbyłsię65RajdPrzyjaźniBieszczadzkich,któ‐regoorganizatorembyłOddziałPolskiegoTowarzystwaTatrzańskiego„MKGCarpa‐tia”wMielcu.ImprezatajestnajstarsząturystycznąakcjąwWojewództwiePod‐karpackimijednąznajstarszychwPolsce.

Rajdporazpierwszyzorganizowanowroku1954,wczasachpanoszącegosięwPolscesystemukomunistycznego,ajegoideą było zacieśnianie przyjaźni z turysta‐miz„bratnichnarodówsocjalistycznych”.WrajdachfaktyczniebraliwówczasudziałturyścizZSRR,CSRS,NRD,Bułgarii,Węgier.

PierwszymiorganizatoramibyłytakieorganizacjejakWRZZ,TPPRiPTTK.

Odnajstarszejedycjirajdubraliwnimudział turyści z Mielca, którzy jeździliwBieszczadyraczejniezpobudekideo‐logicznych,alebypoznaćtentrudnodo‐stępnywlatachpięćdziesiątychubiegłe‐gowiekuteren.

Na szczęście z biegiem lat politykaiideologiazostałyoddzieloneodturystykiiRajdPrzyjaźnistałsięjednązważniej‐szychakcjiturystycznychwpolskichgórach.

Zmienialisięorganizatorzy,którymibyły głównieoddziałyPTTKzLeska,Rze‐szowaiMielca(OddziałZakładowyprzyWSK).Wlatachsiedemdziesią‐tychOZPTTKprzyWSKMielecstałsięsamodziel‐nymorganizatoremim‐prezy.

Pozmianachustro‐jowychnastępujeznacznezmniejszenieliczbyuczest‐ników,awlatach1994‐1996wrajdachbierzeudziałtaknielicznaliczbaosób,żerozważanebyłozakończenie organizowa‐niatejakcji.Jednakwów‐czaspomocnądłońoka‐zaliludziezMKG„Carpa‐tia”Mielec,którzypodjęlisię najpierwwspółorga‐nizacji,aporozwiąza‐niuOZPTTKprzyWSKMielecw1997roku,sa‐modzielnejorganizacjiRajduPrzyjaźni.

Imprezaodżyła.Poja‐wiaćzaczęlisięnowi,młodzi

uczestnicy,aleiweteranirajdowizchęciązaczęliponownieprzyjeżdżaćwBieszczady.

Odkilkunastulatrajdowiczewędrująjużnietylkopopolskichbieszczadzkichszlakach.NajpierwdokonywanoprzejśćnaSłowację,aodroku2010takżewBieszczadynaUkrainie.

Wrokubieżącymimprezamiaładwiebazy.NajpierwbyłotoSchroniskoMłodzie‐żowewGórzance,akolejnąbaząbyłoSchro‐nisko Młodzieżowe w Kalnicy. Uczestnicyzakwaterowanibyliwschronisku,nakwa‐terachprywatnych,alenajwiększa część,zgodnieztradycjąspaławnamiotach.

Wimpreziewzięłoudziałponadstoosób,awiększośćznich„zaliczyła”udziałw całym rajdzie. PTT reprezentowaliczłonkowieoddziałówzMielca,OstrowcaŚwiętokrzyskiego,JaworznaiTarnobrzegaorazkół zMurowanejGośliny,GdańskaiWrocławia.Razemznaszymiturystamiwędrowała też dziewiętnastoosobowaekipaturystówzKlubuSlovenskychTuri‐stovzeStarejLubovnyzeSłowacji.

Wniedzielęnarozpoczęcierajduwinten‐cjiobecnychuczestnikóworaztych,którzyodeszlinaniebiańskąwędrówkęodpra‐wionabyłamszaśw.,poktórejksiądzPiotrBartnik (przewodnik beskidzki) zapoznał

wszystkichchętnychzhistoriącerkiewkiwGórzance.

TegorocznetrasyprowadziłypobardzoznanychbieszczadzkichmiejscachjakPo‐łoninaWetlińska, Jasło, Fereczata, Kreme‐naros,WielkaRawka,jakrównieżpomiej‐scachbardzorzadkoodwiedzanychprzezturystówtakichjakKorbania,Wierchy,Wy‐sokiHorb,Werlas,HorodekczyZatokaMar‐twegoDrzewa,gdziedoszłodospotkaniaz Juliuszem I – pustelnikiem (od 28 lat)isamozwańczymKrólemWędrowców.

Z okazji jubileuszu imprezy, zostaływykonanespecjalnepamiątkowe,imiennemedale,którymiuhonorowanizostaliza‐służeni i najwytrwalsi uczestnicy.Byli to:WojciechKotkowski(PTTWrocław),Marian„Rupieć”Gołąb(Katowice),ManfredŚwięty(Gliwice), Waldemar Skrok (PTT Ostro‐wiecŚw.),LeszekKarkut(PTTMielec),Krzysz‐tof Bartnik (PTT Gdańsk), Jerzy Krakowski(PTTMielec)iZdzisławJankowski(Pabianice).

Wszyscyuczestnicyotrzymalipamiąt‐koweodznaki,magnesyikartkipocztowe.Ostatniegodniaimprezyprzedwyjazdemwszyscyżyczyliorganizatorowikolejnychudanychrajdówispotkaniazarok,naj‐lepiejwukraińskichBieszczadach. █

Fot.

Wal

dem

ar S

krok

– P

TT O

stro

wie

c Św

.

Page 2: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

Uczestnicy wyjazdu na Howerli

MARTYNAPTASZEK(O/Bielsko‐Biała)

Czarnohora i Świdowiec – szlakiem huculskich połoninW tegorocznyplanwakacyjnychwyjaz‐dówzoddziałembielskimPolskiegoTo‐warzystwaTatrzańskiegonadługiweekendsierpniowyzaplanowanokilkudniowywy‐pad w Karpaty Ukraińskie. To był jużdrugiwtymrokunaszwypadwgórynaUkrainie.TymrazemwplaniebyłoprzejścieszlakamiCzarnohoryiŚwidowca.Niezłagratkadlagórołazówchcącychprzemie‐rzyćteczęściKarpatWschodnich–BeskidyWschodniezwaneBeskidamiPołonińskimi.

Planwyjazdubyłbardzoatrakcyjny.ZdobyliśmydwadwutysięcznikiCzarno‐hory:Howerlę(2061mn.p.m.),którajestnajwyższymszczytemUkrainyorazPetrosa(2020mn.p.m.).WyszliśmynanajwyższewzniesienieŚwidowca–Bliźnicę(1788mn.p.m.).Mieliśmyokazjęwędrowaćrozleg‐łymipołoninamiispacerowaćdolinąPrutuorazbyćnahuculskimbazarze.

Działosięmnóstwonowych iwspa‐niałychrzeczy:chodziliśmypopięknychgórach, mijaliśmy turystów w papuciach,był upał, deszcz, burze i grad,widzieli‐śmydzikieobozowiskazbieraczy jagód,była sprzedawana kawusia imedale naszczycie,znaleźliśmyróżowejaponkiwbo‐rówkach, nieustannie towarzyszył namdźwięk dzwonków przemieszczającychsięstadowiec,widzieliśmyporazpier‐wszykrowyleśne,mieliśmyoff‐roadgru‐zawikami,labiryntwkosodrzewinieiwiele,wiele innych niezwykłości. Codzienniewstawaliśmypełnientuzjazmu igotowinakolejnąwędrówkęposzlakachCzar‐nohory lub Świdowca, bez względu nazapowiadanąpogodę.

WyjechaliśmyzBielskajużwewtorek14 sierpnia popołudniu, żeby zaraz poponad 16‐godzinnej podróży, następnegodniaranowyruszyćnanajwyższyszczytUkrainy – Howerlę (2061 m n.p.m.).

Naszvipowskiautobusdowiózłnassze‐roką,alekamienistądrogądoZaroślaka–miejsca,gdzieniegdyśstałopolskieschro‐nisko.Dziękitemuzaoszczędziliśmysobiekilkukilometrówmozolnegomarszu.

SzlaknaHowerlępoczątkowowiódłlasem,apotemłąkamijużostropodgórę.Turystównaszlakubyłowielu,odkilku‐letnich dzieci powiekowe starowinki, odprzygotowanychnawszystkowędrowcówz wielkimi plecakami, przez turystówz Polski do spacerowiczów, którzy zde‐cydowali się na wspinaczkę w papuciach.Pogodęmieliśmydynamiczną.Słońceczęstowyglądało zza chmur, ale co chwila tozakładaliśmy, to ściągaliśmy pelerynyprzeciw niewielkim opadom deszczu.Dopiero przy zejściu burze zaczęły nassrogostraszyć.Warunkipogodoweznacz‐nie się pogorszyły. Burze i gęsta mgłautrudniałymarszwsporejgrupie.NaszPrzewodnikMarekpodjąłdecyzjęozejściuwdolinęjemuznanąścieżkąprzezkoso‐drzewinę. Po drodze złapał nas deszczi grad,kilkaosóbujechałonabłotnistejścieżce,alezeszliśmybezpiecznie,aprze‐dzieranie się przez labiryntw kosówcedałonamsporodziecięcejradości.

ZakwaterowanibyliśmywLazeshchyniewniewielkimhoteluprzygłównejdrodze,gdziemieliśmyzapewnionydachnadgło‐wą,śniadaniacodziennieo8:00iobiado‐kolacjepopowrociezgórskichwojaży.

DrugidzieńnaUkrainieprzywitałnaspaskudną pogodą. Nasza trasa grzbietempołonin Apszyńca w Paśmie Świdowcamalowała się szaro imgliście. Jedynymkolorowymakcentembyłynaszepelerynyi namioty uziemionych zbieraczy boró‐wek.Ciekawymurozmaiceniemdniabyłaprzejażdżkagruzawikami– ciężarowymisamochodami przystosowanymi do prze‐

wozuosób,którezamiastautobusu,słu‐żyły nam jako lokalny, terenowy tran‐sport.DopierowokolicachDrahobratu,gdy przyszło nam schodzić z połonin,chmuryniecoodsłoniłyprzednamigłę‐bokiedoliny inajbliższeszczyty.Pomimoszaro‐burej i deszczowej aury, krótkiechwileodsłoniętychwidokówioff‐roadowaprzejażdżkazrekompensowałynammo‐zolnąwędrówkęwemgle.

Rankiemtrzeciegodnia,spoglądającwoknazprzykrościąstwierdziliśmy,żepogodai tymrazemnasniebędzieroz‐pieszczać. Spakowaliśmy do plecakówwysuszonepopoprzednimdniupeleryny,anawetiparasole.Tymrazemlepiejjużprzygotowaninadeszczowąaurępodekscy‐towaniznówzasiedliśmydogruzawików.Itymrazemniezawiedliśmysięprzejaż‐dżką.Byłajeszczelepszaniżpierwsza.

Wyjeżdżając z lasu tymi niezwykłymipojazdamimozolnie,zygzakiem,nadośćdużejwysokości zwielkim zaskoczeniemprzywitaliśmybłękitnenieboipalącesłońce.Iznówniebyliśmyzabardzoprzygoto‐waninawarunkipogodowe.Oilewple‐cakugdzieśnadnieznalazłysiękrótkiespodenki,tokremzfiltremjużniestetynie.

Skąpani promieniami słońca, podzi‐wiając niezwykłe widoki morza chmurwdolinach,napędzaniwitaminąD,dzielnieibezmarudzeniazdobyliśmyszczytPetrosa(2020m n.p.m.). Dalej już tylko 15 kmzejściapołoninami i łąkami,przynieus‐tannymdźwiękuprzemieszczającychsięgdzieśwoddalistadowiec.PozejściudoJasinii,zimny,gazowanychoćniecoroz‐leniwiający izotonikpostawiłnasnanogipodługiejwędrówce.

Naostatnidzieńgórskichwojażyzapla‐nowanoBliźnicę (1883mn.p.m.)–naj‐wyższyszczytpasmaŚwidowca.Choćnie

jesttodwutysięcznik,wejścienatęwybitnąicharakterystycznąszpicębyłostromeidałonasięweznaki.Wybraliśmyopcjęwejściaszlakiemprowadzącym obokmalowniczychjeziorek,gdziezrobiliśmysobiedłuż‐sząprzerwęnazdjęcia,aznaleźlisię i tacy co skorzystali z orzeź‐wiającejkąpieli.

Pogodaciągleutrzymywałasięsłoneczna.Zeszczytuipołoninroz‐ciągały sięprzepięknepanoramyna szczyty, które zdobyliśmy i tejeszczenamnieznane.ByłotonaszeostatnieprzejściegóramiUkrainynatymwyjeździeikażdyczerpałzniegodługąprzyjemność.

NaszawyprawapogórachUkra‐inyzakończyłasięmiłympożegna‐niemprzymuzycelokalnej,huculskiejkapeli.Tańczyliśmyibawiliśmysięrewelacyjnie.Nawetkontuzjeprze‐stały być przeszkodąw udzialewzabawie. █

Fot.

Gra

żyna

Żyr

ek –

PTT

Bie

lsko

-Bia

ła

Page 3: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

3  

Na szczycie Bliźnicy

GRAŻYNAJEDLIKOWSKA(O/OstrowiecŚw.)

Korona Beskidów Ukraińskich zdobyta!Tobył nasz trzeciwyjazdnaUkrainę,a drugi samodzielnie zorganizowany.Jegocelemmiałobyćzakończeniezdoby‐waniaKoronyBeskidówUkraińskich,doktórej brakowało nam już tylko trzechszczytów.

Tą samą, cowmaju ośmioosobowąekipączłonkówOddziałuPTTwOstrowcuŚwiętokrzyskimwyruszyliśmy10sierpniapóźnymwieczoremkursowymautobusemdo Iwano‐Frankowska(dawnyStanisła‐wów),dokąddotarliśmyok.godziny10następnego dnia. Stąd zabrał nas naszukraińskikierowcaDmitroIlyukdomiejsco‐wościIlci,wktórejmieliśmyzamówionenoclegi.Wpobliżubyłaniewielkaknajpka,więcposzliśmycośprzekąsić.Podługiejpodróży należało się również zrelakso‐wać,zwłaszcza,żenastępnegodniacze‐kałanasbardzodługawędrówka.

Z ogromną radością poszliśmywięcdo czana. Co to takiego, poznaliśmy jużw trakciemajowegowyjazduw Użoku.Otóżjesttoogromnyżeliwnykociołwy‐pełniony bardzo gorącą wodą, na dniektórego leżą kamienie, a na wierzchuunosząsięświeżerośliny,którychcelemjestwzmocnićkąpiel.Oddołupalisięogień,bywodanie straciławysokiej tempera‐tury.Wodajesttakgorąca,żepoczątkowomożnawytrzymaćzaledwiekilkasekund.Powyjściuz tegowrzątkunależynatych‐miastprzejśćdobasenuzbardzozimnąwodą.Itaknazmianę.Myskorzystaliśmyjeszcze zdodatkowej atrakcji, jakąbyłamożliwośćkąpieliwCzeremoszu.Zabawatrwaładwiegodziny,amymieliśmyprzytymnaprawdęogromnąfrajdę.

NastępnegodniakierowcazawiózłnasdomiejscowościSzybene,skądprzezPoło‐ninęŁukawicadotarliśmydonajwyższegoszczytu w Połoninach Hryniawskich –Baby Ludowej (1590 m n.p.m.). Przezcałąwędrówkęmieliśmypięknewidoki,nie tylko na Połoniny Hryniawskie, aletakżenaCzarnohorę,azwłaszczanaPopaIvanaijegookolice.Widokiwprostzachwy‐cająceprzezcałydzień.PozejściudoSzy‐benegobyliśmyzmęczeni,zwłaszczaupa‐łem,alebardzozadowoleni.

Kolejnegodniamiałobyćcośwyjątko‐wego–wejścienaPopa Ivana (2022mn.p.m.). Jest to trzeci co do wysokościszczytwKarpatachUkraińskich.Wlatach1918‐1939terentenznajdowałsięwgra‐nicach Polski. W połowie lat 30‐tychpowstałakoncepcjabudowynaszczycieobserwatorium astronomiczno‐meteoro‐logicznego,aponieważgóraznajdowałasię na granicy polsko‐czechosłowackiejtakżestrażnicygranicznejKorpusuOchronyPogranicza.Budynekoddanodoużytkuwlipcu1938r.–miał5kondygnacjii43pomieszczenia. Placówka ta była filiąObserwatorium Astronomicznego Uniwer‐sytetuWarszawskiego. W czasie wojny

zniszczony, pozostawał niezagospoda‐rowanyprzez65 lat.Dziękiwspółpracywładz Polski i Ukrainy podjęto pracemające przywrócić obiekt i nadać munowe funkcje. Planuje się, że będzie tonietylkoobserwatoriumastronomicznei meteorologiczne. Obiekt będzie takżepracownią naukową dla badaczy, baząpraktyknaukowychdlastudentówischro‐niskiemwysokogórskim.DodatkowobędzietamrównieżPolsko‐UkraińskaStacjaRatow‐nictwaGórskiego.

Wdrodzenaszczytznówpięknewi‐dokinaCzarnohoręiPołoninyHryniawskie.Naszczyciemieliśmymożliwośćzaobser‐wowaćpracezmierzającedoodbudowyobiektu, który zrobił na nas ogromnewrażenie.Wdrodzepowrotnejmijaliśmydawnesłupkigraniczne,którebyływido‐mymznakiemdawnejPolski.ZeszczytuzeszliśmyprzezSmotryczdoDżembronii,gdzie cierpliwie czekał na nas Dmitro,któryodwiózłnasnakwaterę.

Kolejny dzień był przeznaczony naodpoczynekodgór.NajpierwpojechaliśmydoWerchowyny(dawneŻabie)–stolicyHuculszczyzny i poszliśmy do Muzeum„Wyszywanka”. Tam powitała nas paniGalina–pisarkaiznakomitagawędziarka,która w nieszablonowy i fantastycznysposóbprzekazałanammnóstwo infor‐macjioHucułach i ichkulturze.Późniejzwiedziliśmynajstarsząnatamtymtereniedrewnianącerkiewsprzed300lat.Wieczo‐rem zaś czekał na nas koncert zespołuhuculskiego,któregoczłonkiemjestrównieżnaszkierowcaDmitro,znakomityskrzypek(wcześniejnauczycielwszkolemuzycznej).Tobyłniezapomnianywieczór,którydługozostaniewnaszejpamięci.

Iwreszcie kolejnydzień – pożegna‐niezHuculszczyzną–wyjazddoDrago‐bratuiwejścienaBliźnicę(1883mn.p.m.)–najwyższyszczytwPaśmieŚwidowca.

Dragobrattoośrodeknarciarski,któryjestjednymwielkimplacembudowyinictamciekawego, ale towłaśnie stamtądnajłat‐wiejdostaćsięnaszczytBliźnicy.DrogaprowadziwzdłużwyciąguprzezŻandarmai trzeba przyznać, żewidoki ze szczytusąnaprawdępiękneibardzorozległe.

Po zdobyciu szczytu szybko wróci‐liśmy na dół, gdzie czekał Dmitro, byprzejechaćdoBystricy,czylidawnejRafaj‐łowej,skądmieliśmywyruszyćnanajwyż‐szyszczytwGorganach–WielkąSywulę(1836 m n.p.m.). Ranek przywitał nasniespodzianką, bowiem padał deszcz, aleto był ostatni szczyt do zdobycia i bezwzględunapogodęmusieliśmytrzymaćsięplanu.Muszęprzyznać,żetobyłanaj‐dłuższa wędrówka – 34 km po górachwdeszczu,którytosięwzmagał, toprze‐stawałpadać.

WGorganachjestmnóstworumowiskskalnych,przypominającychteznanenamzGórŚwiętokrzyskich,tylkobardziejroz‐ległych.Wędrówka przez nie była dośćuciążliwaichwilaminiebezpieczna.Ogromneprzestrzeniekosodrzewinywpartiachpod‐szczytowychrównieżmocnoutrudniaływędrówkę.Aleudałosię!Zdobyliśmyostat‐niszczytdoKoronyBeskidówUkraińskich,atymsamymkilkoroznasmateżWIELKĄKORONĘBESKIDÓW!Pozostałowięctylkoszczęśliwiewrócićdomiejscanoclegowego–„BiernatHouse”wRafajłowej.

Jesteśmydumni,żetawyprawaukraiń‐skazakończyłasiępowodzeniem,żenikomunicsięniestałowtrakciewędrówki.Naszlakach i miejscowościach spotykaliśmywspaniałych,życzliwychludzi,którzyda‐wali rady iwskazówki.Nigdynie spotka‐liśmy się choćby z najmniejszą niechęcią,wręcz przeciwnie. Jesteśmy zauroczenigóramiUkrainy i jejmieszkańcami. I napewnotamwrócimy!

█Fo

t. a

rchi

wum

PTT

Ost

row

iec

Św.

Page 4: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

Uczestnicy rajdu na Kalatówkach

JANUSZBARSZCZ(O/Radom)

Tatrzański czerwiecTegorocznyrajd„PerciamiKuWierchom”organizowany przez radomski oddziałPTT był już piętnastym z kolei rajdemzorganizowanymwTatrachPolskichiSło‐wackich.Wzwiązkuzeskromnymjubi‐leuszem, rajd naszmiał trochę bardziejuroczystąoprawęiodpowiedniodobranetrasyiwycieczki.Rajdemtymzainaugu‐rowano także obchody przypadającegow listopadziebr.XXV‐lecia istnieniana‐szegoOddziału.

Zacznę jednak relacjęz rajdu trady‐cyjnie,czyliodopisunaszychwycieczek.Spotkanie z Tatrami rozpoczęło się wewtorek 15 czerwca zjazdemuczestnikówrajdudoZakopanego,dogościnnejstacjiturystycznejPTT„WillaBaja”.

Niektórzyzuczestnikówrajduprzyje‐chalijużnakwateręwsobotęiniedzie‐lę,organizującsobiedodatkowewycieczkinawłasnąrękę.Oficjalnierajdrozpocząłsię w środęwczesnym śniadaniem, na‐stępnie wszyscy szybciutko wsiedliśmydopodstawionychbusówipojechaliśmydoKuźnic.

Słonko świeciło już dosyć mocno,pościągaliśmywierzchnieokrycia iruszy‐liśmy z ochotą na naszą dzisiejszą wy‐cieczkę.Trasaniebyładługaaniuciążliwa,przebiegałaprzezKalatówki,PrzełęczKon‐dracką, Giewont, Dolinę Strążyską do Za‐kopanego.Napoczątekkrótkipostójiwi‐zytawhotelu górskimnaKalatówkach,pamiątkowezdjęcianatleprzejeżdżają‐cychwagonikówkolejkilinowejiMyśle‐nickichTurni.

Następnieniedługispacerekijużby‐liśmyw schroniskunaHaliKondratowej,tutakżekrótkipostójnaherbatkęisesjęzdjęciowąidalejnaszlak.DochodzimydoPrzełęczyKondrackiej, tu czekamynadojś‐ciewszystkichuczestnikówdzisiejszejwy‐cieczkiicałągrupąpodchodzimynaGiewont.

Niemogło zabraknąćna Jubileuszo‐wymRajdzie‐górysymbolu‐jakimjestGiewont,zeswoimzdalekawidocznymkrzyżemiśpiącymipodgórąrycerzami,dlategonaszapierwsza trasaprowadzi‐ła właśnie przez ten najbardziej znanyirozpoznawalnyszczytwPolskichTatrach.

Zbliżając się do Giewontu usłyszeli‐śmy,jakbydochodzącyzniebachóralnyśpiewkobiecy,mocnozaintrygowanipod‐chodziliśmycorazbliżej,śpiewbyłcorazgłośniejszy iwyraźniejszy.Wreszcie pod‐chodzimypodszczyticóżdostrzegamy,u podnóża wierzchołka widzimy kilkakobietwgóralskichstrojach,śpiewająceludowe piosneczki. Ich śpiew roznosiłsięszerokimechempookolicy.Miłobyłospędzić kilka chwilw towarzystwie sym‐patycznychgóralekizdobywaćGiewontjednocześnie słuchając ich śpiewania.JeszczeprzezjakiśczasschodzączGiewontusłyszeliśmy dochodzące z góry śpiewy.Byłtodlanasbardzomiłyakcent,jakby

uhonorowanienaszegoJubileuszukoncer‐temnajednejznajładniejszejinajważniej‐szejdlanasturystówiPolakówgóry.

SchodzimydoWyżniejPrzełęczyKon‐drackiej i szlakiem czerwonym przezPrzełęcz w Grzybowcu, dochodzimy doDoliny Strążyskiej. Bufet znajdujący sięwDoliniebyłakuratnieczynny,więcto‐warzystwomającsporyzapasczasuposta‐nowiłoudaćsięnaspacerdoSiklawicy.

Spacerniedługi,leczwymagającyumie‐jętnościmanewrowaniamiędzytłumemwędrujących w obie strony turystów,uporawszysięzniedogodnościami,dotar‐liśmydowodospaduizpowroteminiemitrężąc jużczasu, ruszyliśmyszlakiemczerwonymdoZakopanego.Udało namsię spokojniedotrzećdokwatery i zdą‐żyćnaobiadokolację.

Następnegodnia,abynaprawdęgodnieuczcićnasz Jubileusz, zgodniezplanemruszyliśmyzdobywaćszczytuważanyzanajwyższywPolsce,czyliRysy.Tumuszęwyjaśnić,żezawszelkącenęstaraliśmysięzorganizowaćwejścienaRysyizejś‐cie od strony polskiej, ale zewzględówbezpieczeństwa iorganizacyjnychzrezyg‐nowaliśmy z tego pomysłu. Zorganizo‐waliśmydowózuczestnikówdoPoprad‐skiegoPlesa,abywejśćizejśćpostroniesłowackiej.

WtensposóbzdobycieRysówstałosięmożliwedlaszerszegogronauczestnikównaszegorajdu.FaktyczniefrekwencjanaRysybyłaogromna,pojechałonaSłowa‐cjęokoło90%uczestnikówrajdu.Tymrazemwycieczkę rozpoczęliśmybardzowcześnie,wyjazdembusemogodz.5:30spodkwatery.Zaopatrzeniwsuchypro‐wiantprzezpaniąMarię,nasząmiłągos‐podynię,właścicielkę„PensjonatuBaja”,wsiadamydobusówiruszamynazdoby‐wanie Rysów. Pogodaw dalszym ciąguwspaniała, słoneczna i lekko wietrzna,wspaniałewarunkidowędrowania.

Busy podwiozły nas do przystanku„elektriczki”PopradskePleso.Stądszla‐kiemniebieskimdowęzłaszlakówprzyPopradskym Plese, bez zatrzymywaniadalejdoszlakuczerwonegoimozolnewspi‐naniesięścieżkąpośródgłazowiskskal‐nych,mijającpodrodzepiękneŻabiePlesa,docieramydoschroniska„ChatapodRy‐sami”.Trochęzmęczenirobimyprzerwęnaodpoczynekiposiłek,ludzibardzodużo,trudno znaleźćwolnemiejsce,wreszciezwolniłsięstolik,siadamystłoczeniiza‐bieramysiędokonsumpcjikanapek.

PosileniiwypoczęciruszamynaRysy.Poniecałejgodzincedocieramynaszczyt,nagórzemrowieludziniemagdzienogipostawić,czekamynazwolnieniemiejscanaszczycie,żebyzrobićzdjęcie.Opuszcza‐mywkrótceszczytiudajemysięwdrogępowrotną,niezatrzymujemysięw„Cha‐ciepodRysmi”,schodzimybezodpoczynkuażdoHorskyHoteluPopradskePleso,tudopierorobimydłuższaprzerwęnapo‐rządnyposiłek.

Było jeszczesporoczasudoustalonejporyodjazdubusazzastawkiPopradskePleso,więcniktniespieszyłsiędopowrotu.Zajęliśmy kilka stolików w restauracjizamówiliśmyposiłki inapoje,byłamiłai sympatyczna atmosfera. Były opowieścioprzygodachnadzisiejszejtrasie,dow‐cipyiwspominki.Cojakiśczasdochodzilido nas kolejni nasi koledzy i koleżankizrajdu,gdydotarłdonasostatnizezdo‐bywców Rysów, ruszyliśmy w drogępowrotną.

Szliśmybezpośpiechuwygodnądrogąjezdnąnaumówionemiejsce,gdziemająoczekiwaćnanasbusy.Dotarliśmyprzedczasem,czekaliśmynabusyjeszczeokoło20min.Grupęmieliśmynaprawdęsolidną,nikt nie odstawał, nikt się nie spóźniał,wszystkoposzłosprawnieibezzgrzytów.Gdy zajechały busy nie czekaliśmy nanikogo,zapakowaliśmysiędośrodkaipo‐

Fot.

Janu

sz B

arsz

cz –

PTT

Rad

om

Page 5: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

5  

Uczestnicy rajdu nad Popradzkim Plesem

wrót na kwaterę i posiłek. Obiadokola‐cja,awłaściwiekolacjabyłapóźno,boogodz.19:30,aleniktniemarudził,nawetnielicznagarstka,któraniebyłaznami,abyłaskazananawspólnyposiłek.

Kolejnydzieńteżzwiązanybyłzsym‐bolicznym szczytem, z KasprowymWier‐chem.SzczytznanywieluPolakomichęt‐nie odwiedzany, łatwo dostępny poprzezwjazd kolejką linową, na jego zboczachmalownicze zabudowania stacji meteo‐rologicznej, górna stacja kolejki linowejiwyciągukrzesełkowego,wspaniałewi‐dokinaGiewontidużyobszarTatr.

My, jak zwykle rozpoczęliśmydzieńwspólnym śniadaniem, następnie busa‐midoKużnicipieszoszlakiemzielonymnaMyślenickieTurnie. Pogodanie byłajuż tak wspaniała, jak w poprzednichdwóchdniach,najważniejsze jednak, żenie padało, było chłodno i pochmurno.Szliśmyopatuleniwciepłekurtkiiczapki,stopniowo podchodząc na MyślenickieTurnieistacjępośredniąkolejkilinowej.Szliśmymonotonnienigdziesięniezatrzy‐mując i nie odpoczywając, niski pułapchmur nie pozwalał na podziwianiekrajobrazu.WtensposóbdotarliśmynaKasprowyWierch,naszczycietrochęroz‐wiewało nisko przewijające się chmury

pozwalając chwilami na podziwianiewidoków ze szczytu i zrobienie kilkufotek. Jednak nie dało się zbyt długopobyć na szczycie, bo wiatr był zbytporwistyizimny.Uciekliśmyszybciutkow cieplutkie i przytulne pomieszczeniarestauracji na Kasprowym Wierchu.Ciepły posiłek przydał nam się bardzo,szybciutkorozgrzałnaszezziębnięteciała.Odpoczęliśmytroszkęwciepłychpomiesz‐czeniach. Ponownie założyliśmy ciepłekurtki i czapki i na trasę, aby szlakiemczerwonym do Suchej Przełęczy i dalejżółtym dotrzeć do Murowańca. Pogodatrochę siępoprawiła, zrobiło się ciepleji chmury się rozwiały, zanimdoszliśmydoschroniska,tojużzdążyliśmypością‐gaćciepłeodzienia.

WMurowańcu,oczywiściekrótkiod‐poczynek i dalej przez PrzełęczmiędzyKopamidoDolinyJaworzynka.Naszewęd‐rowaniezrobiłosięnawetdosyćprzyjem‐ne, wyszło słoneczko, wiatr zelżał, szłosię bardzo fajnie. Nawet nie wiadomo,kiedyprzeszliśmyprzezJaworzynkę,docho‐dzącdoKużnic.Tunabusyinakwateręiposiłek.

Podzisiejszejwycieczceiobiedziebyłow planie ognisko rajdowe. Spotkaliśmysięwszyscyprzedkwaterąogodz.19:30

na ognisku rajdowym.W związku z XVJubileuszowymRajdem„PerciamiKuWier‐chom”ogniskomiałobardziejuroczystycharakter.NapoczątekprezesOddziałuKrzysztofZdralprzywitałzaproszonychgościipodziękowałuczestnikomzaudział,w tym i poprzednich rajdach tatrzań‐skich,zapraszającjednocześniedoudziałuwnastępnych.Następniewręczyłuczestni‐kompamiątkowedyplomyiokazjonalneznaczkirajdowe.

Zkoleizabrałgłos JanuszSmolka,za‐łożyciel iwieloletniPrezesnaszegoOd‐działuim.dr.T.ChałubińskiegowRadomiu.Przedstawił w zwięzłej formie historięOddziału, rajdów tatrzańskich oraz aneg‐dotyiprzypowieścizwiązanezTatrami.

Po części oficjalnej, nastąpiła nie‐oficjalna, czyli bigosik, kiełbaski, ciepłaherbatka. Było jeszczewiele opowieści,dyskusjiipytań,ogniskotrwałodopóź‐nychgodzinwieczornych.

Sobota, ostatni dzień naszego rajdupodzielonybyłnadwieczęści.Zapropo‐nowanowycieczkępiesząpoZakopanem,trasązwiązanązpamiątkamiponaszympatronie,TytusieChałubińskimoraztrasępiesząnaGęsiąSzyję.Ponieważpropor‐cjauczestnikówrozłożyłasięwstosunku1:4opiszętrasę,gdziebrałoudziałwięcejuczestników,czyliGęsiąSzyję.

Jak zwykle po śniadaniu podjecha‐liśmybusaminatrasę,tymrazemnaWierchPoroniec. Wypakowaliśmy się z busównaparkingu i rozpoczęliśmywędrówkęszlakiem zielonym. Pogoda znowu niebyłazbytłaskawa,byłopochmurnieizim‐no, a co gorsze zminuty naminutę ro‐biłasięcorazgorsza.JeszczezdążyliśmydojśćdoRusinowejPolanyiobejrzećWik‐torówki,przywmiaręznośnejpogodzie,ale już wchodząc na Gęsią Szyję zaczy‐nałopopadywać.NasamejGęsiejjużpa‐dałokapuśniaczkiem,aschodzącnaRówieńWaksmundzką padało już równo, czylinonstop.

Zmuszeni warunkami pogodowymiskorygowaliśmy naszą trasę, mieliśmyiśćnaKopienieciNosala,aleskróciliśmytrasędoToporowejCyrhli,stądautobu‐semdoZakopanego.Deszcznieprzestawałpadaćdokońcadnia,więcniewychodzi‐liśmyjużnigdzie.Następnydzieńbyłdniemwyjazdówdodomów.

█JANUSZPILSZAK(K/Kozy)

Mały Szlak Beskidzki w wnukiemWniedzielę, 3 czerwcaprzestałopadaćokołogodzinydziewiątej,gdyprzejeżdża‐liśmy przezMakówPodhalański. Czter‐dzieści minut później Dagmara, mamaDominikazaparkowałasamochódwRabceZaryteiniebieskimszlakiemzaczęliśmypodchodzićpodLubońWielki.

Dagmara zPiotremz lekkimipleca‐czkami, a ja z Dominikiem z plecakami

pełnymiciuchówisprzętubiwakowego.Półtorej godzinypóźniejbyliśmy jużnaszczycie. Zjedliśmy kanapki, z Piotremwypiliśmypopiwie,zrobiliśmywspólnepamiątkowe zdjęcie i odprowadziliśmyDagmaręiPiotradoszlakużółtegopro‐wadzącegozpowrotemdoRabkiZaryte,przez znajdujący się na zboczu tej góryniezwykle urokliwy rezerwat przyrody

nieożywionej. Tak rozpoczęła się naszawędrówkaMałymSzlakiemBeskidzkimzLuboniaWielkiegodoStraconki.

NaprzełęczGlisneschodziliśmybar‐dzowolno,zewzględunadużenachyleniestoku, który po porannych intensywnychopadachdeszczustałsiędodatkowobardzośliski.StądprzezSzczebeldotarliśmydoMszany Dolnej, a następnie do Kasinki

Fot.

Janu

sz B

arsz

cz –

PTT

Rad

om

Page 6: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

Początek wędrówki na Luboniu Wielkim

Małej.Tuczekałonanasdwukilometrowepodejście do znajdującej się na zboczuLubogoszczaBazySzkolno‐Wypoczynkowej(600mn.p.m.).

W tym miejscu postanowiliśmyspędzićnoc.PaniBasia,kierownikBazy,przyjęłanasbardzoserdecznie.Dostaliśmywygodnypokójza60zł,azakolejne30złobiadokolację,składającąsięzzupypomi‐dorowej (caławazabyładlanas) idru‐giegodania–kotletaschabowego–conie‐zmiernieucieszyłoDominika.Dotegodo‐staliśmydwadzbanki(1,5l)kompotu!

Poposiłkuniemalnatychmiastposzli‐śmy spać.W ten sposób dobiegł końcabardzo ciepły i parny, pierwszy dzieńnaszejwędrówkiMSB,podczasktóregoprzeszliśmy15,7km.

Poniedziałekrozpocząłsiępotężnąburzą,która ucichła około godziny szóstej rano.Szybkospakowaliśmyplecaki iposzliśmynaśniadanie.WkuchniBazydostaliśmydzbanekherbaty.Kanapkimieliśmyjeszczez domu i należało je natychmiast zjeść,bysięniezepsuły.PoprosiłemteżSzefowąkuchniokawę.Kiedychcieliśmyzaherbatęikawęzapłacićusłyszeliśmy„nazdrowie”.

Okołoósmejwyszliśmynaszlak.PrzezLubogoszczdotarliśmydoKasinkiWiel‐kiej.TuDominikzrobiłniezbędnezakupyspożywcze.NastępnieprzezprzełęczWiel‐kieDrogi iWierzbanowskąGórędotar‐liśmynaszczytLubomira.Byłtokolejnybardzociepły iparnydzień.Zatemszcze‐gólnie długie podejście pod ten szczytdałosięnammocnoweznaki.ObokObser‐watoriumAstronomicznego im.TadeuszaBanachiewiczaurządziliśmykilkunasto‐minutowybiwak.

Okołoszesnastej,poprzejściu23,3kmdotarliśmydoSchroniskaKudłacze,wktó‐rymdostaliśmysześcioosobowypokójnapiętrzeza50zł(gospodarzeuwzględnilizniżki dla członków PTT). Prowadziłydoniegonaderkarkołomneschody.Miałontęzaletę,żespaliśmywnimsamiitęwadę, że pomimo trzydziestu stopni na

zewnątrz,wieczoremdziałałownimcent‐ralneogrzewanie,któregowżadensposóbniedałosięwyłączyć.Prysznicmogliśmywziąćdopieroodziewiętnastejzewzględunabrakciepłejwody.Nakolacjękupili‐śmyżurekinaleśnikizserem(48zł).

Kolejnyranekprzywitałnasprzepiękną,słonecznąpogodą.Na śniadaniezjedliś‐myjajecznicęzkiełbasą.Wrazzherbatąikawązapłaciliśmy29zł.ZeSchroniskaKudłacze wyszliśmy o ósmej i przezDziałek i Ukleję doszliśmydoMyślenic.TuwDelikatesachzrobiliśmyniezbędnezakupyiruszyliśmynaPlebańskąGórę.

Przy niemal trzystuletniej kapliczcepoświęconejśw.Mikołajowi(od1945r.równieżśw.Hubertowi)zrobiliśmypół‐godzinnypostój.W tymmiejscuwczasieostatniejwojnyspotykałysięróżneoddziałypartyzanckie.Dzisiajspotykająsiętutakżeróżne grupy. Jedna z nich pozostawiław tympięknymmiejscu istny śmietnik.Na ogromnym metalowym grillu stałopiętnaściepustychbutelekpo„żubrówce”i„wyborowej”,aobokdwawielkieworypełne puszek po piwie. Tu spotkaliśmymałżeństwo z Myślenic, które pomimojużpodeszłegowieku(78i76lat)trud‐niło się zarobkowo zbieraniem i sprze‐dażą grzybów. Miło było z nimi poroz‐mawiaćnatympustkowiu.

SularzowaiBabica,tokolejneszczytywBeskidzieMakowskim,przezktóreprze‐szliśmy tego dnia. Po przejściu kolejnychkilkukilometrów (w sumie27,8)mieli‐śmyjużdosyćizaczęliśmysięrozglądaćzanoclegiem.Niebyła to łatwa sprawaponieważpierwsze,zaznaczonenamapietakiemiejsce,znajdowałosiędopierowZem‐brzycach(jakieś16kmdalej).

Kiedy mijaliśmy ostatni (z pięciu)domów w Przysiółku Końcówka, okołodwakilometryprzedPalczą,przejeżdżałkołonassamochódosobowy.Zatrzyma‐liśmygo izapytaliśmykierowcęomoż‐liwośćnocleguwokolicy.Niestetyniemiałdlanasdobrychwiadomości,aleporadziłnam byśmy zawrócili i zapytali, w któ‐rymśzdopierocomijanychdomów.Itakteż zrobiliśmy. Jużwpierwszym, drzwiotworzyłanamubranawpięknyludowystrój pani Maria i bez zbędnych pytańprzyjęła nas na nocleg. Jakby tego byłomało,pozaprowadzeniunasnapoddasze(całebyłodonaszejdyspozycji:kuchnia,jadalnia,pokójdzienny,sypialniaiłazienka)poinformowałanas,żewłaśnieudajesiędokościoła.Pochwilizostaliśmywcałymdomusami.

Wdzisiejszymświecie–domówzam‐kniętych twierdz – ufność i gościnnośćpaniMariibyłatakniezwykła,żenaspoprostuzamurowało.Atoniebyło jeszczewszystko.GdypodwóchgodzinachpaniMariawróciłazkościołazeszliśmynadół,byopłacićnaszpobytuNiej.Zanocleg,kolację i śniadanie zapłaciliśmy zaled‐wie60zł.

W środę, po wspaniałym śniadaniuprzygotowanymprzezpaniąMarię,osiód‐

mejzminutami,wyruszyliśmynaszlak.Pierwszyetaptegodniaobejmowałprzej‐ścieprzezPalczę iGóręChełmdoZem‐brzyc (ok. 14 km). Pogoda dopisywała,więcposuwaliśmysięszybkodoprzodu.PrzechodzącobokOśrodkaWypoczynkowo‐RekolekcyjnegoTotusTuusim.KardynałaKarolaWojtyły,znajdującegosięnaprzed‐mieściach Zembrzyc, spotkaliśmy dwiepanieokoło czterdziestki, które zapyta‐liśmy o możliwość kupienia tu obiadu.Poradziłynambyśmyudali siędokuchni(oneuczestniczyły,wtymośrodku,wtur‐nusie „odtruwania”organizmuprzypo‐mocy kaszy jaglanej). Z kuchni skiero‐wanonasdodyrektoraośrodka.Obiadunieudałosięnamkupić,alepoczęstowa‐no nas półmiskiem schabu ze śliwkamii wędlinami oraz pysznymi, świeżymibułeczkami.Zadarmo!

Wpołudnieruszyliśmywdalsządrogę.Minęliśmy Zembrzyce, most na SkawieiprzezGałuszkowąGórę,ŻurawicęokołoszesnastejdoszliśmydoKrzeszowa.PrzednamibyłojeszczepodejściepołudniowymzboczemLeskowcadoSchroniskanaGro‐niu Jana Pawła II. Zajęło nam to dwiegodziny.Oosiemnastej,poprzejściu32kmdotarliśmynamiejsce.Dostaliśmydziewię‐cioosobowy pokój za 55 zł. Na kolacjęzamówiliśmysobieżurekzjajkieminaleś‐niki z serem(48zł).Okołodwudziestejposzliśmyspać,choćdozachodusłońcapozostała jeszcze godzina. Jutro czekałnasprawdziwypieszymaraton.

Naśniadaniezamówiliśmy jajecznicęzkiełbasą(+herbataikawa–33zł)ioós‐mej byliśmy już na szczycie Leskowca.PrzezŁamanąSkałęiPotrójną,wpołud‐nie, dotarliśmy na przełęcz Kocierską.TuwZajeździezamówiliśmysobiebogatyobiadza110zł.NastępnieprzezWielkąCisowąGrapędotarliśmynaGóręŻar,gdzieuzupełniliśmynapoje(18złza4butelki0,33l!)ipognaliśmywdółdoŻarnówki.

Po przejściu zapory na rzece Sole,zaczęłosięniełatwepodejściepodBuja‐kowskąGórę.Oosiemnastej,dosłownienadwieminuty,zatrzymaliśmysięwschro‐nisku na Hrobaczej Łące, by następnieprzezprzełęcz„uPanienki”iGaiki,odwu‐dziestejdwadzieściasiedem,popokona‐niutegodnia44,1km,dotrzećdoStraconki.

Wtenotosposóbpoprzejściu142,9kmwciągupięciudniprzeszliśmyMałySzlakBeskidzki.

Dominik na Żarze – to jeszcze nie koniec…

Fot.

Janu

sz P

ilsza

k –

PTT

Koz

y

Fot.

Janu

sz P

ilsza

k –

PTT

Koz

y

Page 7: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

7  

Uczestnicy wyjazdu na Sarniej Skale

TERESAKARBOWNICZEK(O/OstrowiecŚw.)

Pożegnanie wakacji w TatrachWdniach24‐26sierpnia2018r.dwuna‐stoosobowagrupaczłonkówPTTwOstro‐wcuŚwiętokrzyskimwybrałasięwTat‐ry. Wczesnym rankiem trzema autamiwyjechaliśmy w kierunku Zakopanego,zatrzymując się na parkingu przy wej‐ściu do Doliny Chochołowskiej. Zmianaobuwia, zabranieprowiantu iplecaków

zajęło nam kilkanaście minut, po czymruszyliśmy długą doliną w kierunkuGrzesia.Tuna szczycie jedna znaszychkoleżanek–TeresaKupraczzostałauro‐czyścieprzejętawpoczet członkówna‐szego Oddziału. Dalej pomaszerowaliśmyprzezRakońnaprzełęczpodWołowcem,niestety czas biegł nieubłagalnie imusie‐

liśmyzejśćzielonymszlakiemwkierunkuschroniska na Polanie Chochołowskiejidalej.Doparkingudotarliśmyo21.15,ananasząkwateręprzed22.00.Byliśmytrochęzmęczeni,bodzieńbyłdośćinten‐sywny.

Następnegodnianaszeplanyzweryfi‐kowałapogoda,jużwnocypadałdeszcz,ranomżawkaichłodno.Postanowiliśmyprzejśćutartymszlakiem, tj. przezDolinęStrążyską, ścieżką nad reglami przezSarnią Skałę i zejśćDol.Białego– trasaurokliwaiznaczniemniejmęcząca.ResztędniaspędziliśmyspacerującpoZakopanem.

Wniedzielępowykwaterowaniuru‐szyliśmy do Orawicy na Słowacji, gdzieoddaliśmy się wspaniałemu i zasłużo‐nemulenistwu–zażywaliśmyleczniczychkąpieliwbasenachtermalnychpomimopadającejmżawki.Był tobalsamnana‐szezmęczone„nóżki”.Około13.30wyru‐szyliśmywwyśmienitychhumorachwdro‐gępowrotnądodomu.Wyjazdpomimozałamania pogodowego był naprawdębardzoudany.

█MARCINKOLONKO(O/Kraków)

Wakacyjna BystraSłowackieTatryZachodniewciągu latawcale nie porażają – tak jak rodzime –ilościąludzinaszlakach.SłowackiTANAPskutecznie sobie radzi z antropopresją,(czylinadmiernymwpływemczłowiekanaśrodowiskonaturalne)zamykającnaponad pół roku górne części szlakówwtamtejszychTatrach.

Pomysłchodziłnampogłowieprzezparętygodni,ażwkońcuzaowocowałdo‐konanąnabooking.comrezerwacjąmałegopokoikuwpensjonaciePohodawPodbań‐skiem.Dojechawszynamiejscewsobotęrano(awłaściwieprzedpołudniem)wzię‐liśmyodsympatycznegoSłowaka–właś‐cicielakluczeiwdrogę!

Celemniebyła jakaś (w stosunkachtatrzańskich)wybitnakulminacja,alepo‐dejścienaBystrą–bonaniąostateczniezdecydowaliśmysięwdrapać–zajęłonamdobre5godzin.

Mijaliśmyturystów,alezracjifaktu,iż nie było ichwielu –wiedzeni chęciąnawiązania paru słów kontaktu (m.in.z parą starszych państwa z Holandii)trafiliśmynamiłąodpowiedź.Coznaczyniebyćanonimowymajednocześnieniepodawać wszem i wobec szczegółówswego życia – tomożliwewgórach, naCamino,możew jakiś enklawach gdzieludzieznaturyżycząinnymdobrze.

Po trzech i pół godziny – na moją,przyznam,prośbę–odbyliśmypółgodzinnypopasnawysokościokoło1800mn.p.m.

Przednamibyłowejścienagrań i kontynuacja grzbie‐tem,którywydawałsięnamzdołupłaski–jakieżmyl‐newrażenie,zważywszynafakt, że trzeba tambyłopodejść 250m, a stromewejściezakosaminagrańmiałozaledwie150‐200mprzewyższenia.Mieliśmyaplikację„Mapaturystyczna“(ech,signumtempori...)zwgranąpoziomicówkąTatrilokalizatorGPSwtelefonie.

Gdyjużwdrapaliśmysięnagrań,zoba‐czyliśmy, żenie jesteśmysami.ByliśmycoprawdaostatnimiHomosapiens(imożejeszczesapiensis)na szczycie tegodnia,jednakspodszczytuBystrejtowarzyszyłynamdwielubtrzykozice,którenicsobieznasnierobiły.Minimalneodległościtotrzymetry,itobeznachalnościznaszejstrony. Chyba one były bardziej ciekawe,prowokowały pozując niczym modelkinacałymszlakuzBystrejprzezBłyszcz(skrótem, łatwą nieoznakowaną ścieżką)ażdoPyszniańskiejPrzełęczy–awięcprzezdobrzeponadpółtorejgodzinymarszu!

NaBystrejAniaznalazłaminerał–jakbypomalowany srebrną farbą kamyczek.Tuż obok drugi. I trzeci... Pomyśleliśmyohematycie,tylkożetasrebrzystośćsu‐gerowała błyszcz, ale ołowiu. PodobnonieodniegoBłyszczmanazwę(tylko,żezdalekabłyszczy sięwsłonecznydzień),alektowie,wszakTatrybyłyterenempozy‐

skiwaniaróżnychrud,wtymiuranu(pier‐wiastkadużorzadszegoniżołów,niemó‐wiącożelazie).Więccobyłopierwsze–jajkoczykura?Internetzapewneznaodpowiedź.

NaPrzełęczy,zpoziomu1755mn.p.m.obejrzeliśmybajeczniekolorowyzachódsłońca, a potem czekający w śpiworkuna Perseidy pan pocieszył nas, że nadole będziemypo 23:00. I rzeczywiście– nie obyło się bez przygody, w którejomalniestraciłemczołówki(półbiedy)iokularów–sytuacjeuratowałrefleksisokoleokoAni.Nawetniezjechałemdosamego strumyka, ot zaplątałem się wjakieś chaszcze i potem skorzystałem zpodanejdamskiejrękiiwdrapałemsięzpowrotemnaszlak.

Nadolebyliśmy–pomałymkluczeniuwzwiązkuzesłabympunktem(wgene‐ralniedobrzeoznaczonym)szlaku–około23:30. Jeszcze tylko znaleźć pensjonat(tojakośwdzieńinaczejwyglądało...)idokąpieli.IleżuciechymieliśmywidzącpanaodPerseidów idącego z płachtą założonąnaplecaknastępnegodniarano–zachódbyłzabójczy,alewnocysięrozlało. █

Fot.

Ter

esa

Kar

bow

nicz

ek –

PTT

Ost

rwow

iec

Św.

Fot.

Mar

cin

Kol

onko

– P

TT K

rakó

w

Page 8: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

WOJCIECHSZAROTA(O/NowySącz)

Śladami Cezarego Baryki po Gruzji i Azerbejdżanie17sierpniapo22dniachpowróciłako‐lejna wyprawa Polskiego TowarzystwaTatrzańskiegoOddziałuBeskidzwojażypo Gruzji i Azerbejdżanie pt. „ŚladamiCezaregoBaryki”.Sądzącpoilościprzy‐gód i przeciwności można ją bardziejporównać do Eneidy, ale z równie po‐zytywnym zakończeniem. Zakładanegogłównegocelu,czylizdobyciaKazbegazpowodów obiektywnych (zła pogoda,lawinyidużailośćświeżegośniegu)nieudałosięzrealizować,cowiększośćprzy‐jęła z pokorą ludzi gór. Zwiedziliśmy9 krajów i również tyle samo przejśćgranicznych. Niektóre przekraczaliśmy6 godzin, a niektóre nawet za drugimpodejściem.Okazałosię,żezmieniłysięprzepisyikierowcymusieliposiadaćwizypracowników,cowiązałosięzwizytąwkonsulacieTurcjiwPłowdiw.Akuratbyłaniedziela, więc trzeba poszukiwać noc‐leguwpobliżugranicywSvilengradzie.RobertCempazpomocąArkatakinoclegznalazłszybko,więcudajemysięnanoc‐leg.Miastoniecochaotyczne,choćniepoz‐bawionezabytkówczyatrakcji,np.WielkimostMustafy Paszy z 1529 r. na rzeceMaricy.

Plany trzeba korygować ponieważw pierwszym dniu załatwiania (ponie‐działek)nieuzyskanowiz,dopierowdniukolejnym. To dopiero falstart.Wjeżdża‐mydoTurcjiz2dniowymopóźnieniem.Trzeba odwoływać noclegi, korygowaćplany.ZwiedzamynocąIstambułwjegozabytkowym starym centrumw tłumieturystówiturystekdośćczęstozakrytychhadżibem‐nikabem.Nocnyprzejazdwstro‐nę granicy z Gruzją aż po kres możli‐wościkierowcówwokolicachTrazbonuwVakfikebir.Tamnocujemyiniecozwie‐dzamyokolicehotelu,któryzałatwiamyad hoc. Koloryt i temperament jakżeinnyodznanychnam.

Smakujenammiejscowaherbata,boprzecież to zagłębie słynnej tureckiejherbaty. Mężczyźni wydaje się, że pijątylkoherbatę.

RankiemwyruszamywstronęBatumiidocieramydogranicyprzedpołudniem,alekolejkaautokarówisamochodówbar‐dzo długa. Po ok 6 godzinach jesteśmyw Gruzji. Zwiedzamy już o zmierzchuBatumi i ruszamywstronęKutaisi, gdziemamyzastępczynocleg,odwołującnoc‐legiwAchalciche.Docieramypodhotelokołogodziny23.RankiempośniadaniuruszamywstronęTbilisizwiedzającpo‐spiesznie stolicę Gruzji, by dalej ruszyćwstronęgranicyAzerskiej.

Przekraczaniegranicyazerskiejprzy‐pominaniecozamierzchłeczasy.Zakaż‐dymprzejazdempojazduzamykanajestdużażelaznabrama.Myrównieżczekamyprzedbramądlapasażeróważotworzyjąktośzadobre40minut.Uważniekon‐

trolowani przechodzimy na terytoriumAzerbejdżanu.PrzejeżdżamydoGandży,todrugie liczące330tys.miastoAzerbej‐dżanu.WedługlegendyGandżatoskarbw języku arabskim i właśnie ten skarbmiał się przyśnić władcy arabskiemuMuhammadowi ibn Khalidowi, którywłaśniewtymmiejscuzałożyłmiasto.

Nasza grupa śpi nieco za miastemnieopodalmauzoleumNizamiego–poetyperskiego,twórcyliteraturyperskiej.Ni‐zamimiałogromnywpływnaliteraturęmuzułmańską,aleieuropejską,np.„DywanWschodu i Zachodu”Goethego czy „Ro‐meoiJulię”Szekspira.Znanyklasykrockowy„Layla”EricaClaptonatorównieżutwórwstrefiesłownejnawiązującydopoezjiNizamiego.

Kolejnydzieńspędzamywpołożonymkilkanaście kilometrów na południe odGandży,GöygölskimParkuNarodowym,którypowstałw2008rokunabaziesta‐regorezerwatuprzyrody–JezioroGöygöl‐skie z roku 1925. Dojeżdżamy na par‐king skąd ruszamy szosą, by za chwilęzłapaćmarszrutkędo górnego jeziorka.Odparkingukierujemysiębetonowymischodamidogórnegojeziorkanawyso‐kości ok. 2020 m. n.p.m. Nasi górscyzapaleńcy ruszają bez zwłoki w górę,wstronęgrani.Jazostajęzkilkomaoso‐baminadjeziorem.Nadjezioremgórujeszczyt przypominający nasz Giewont.Jest to urocze miejsce ze wspaniałympowietrzem.Zaczynamypowrót,gdynaglezaczyna padać deszcz. Nam się udajeprawie uniknąć deszczu znajdując schro‐nieniewszopieprzeznaczonejdlakoni.Niestety,nasigórscytowarzyszemusieliprzeżyć dość gwałtowną i obfitującawpioruny,deszczigradburzę.Niemuszędodawać, że zejście w rozmoczonychstromych trawkach dostarczyło im nielada trudności.Wracamycali i zdrowidoGandży, wysiadając w jej centrum. abycośzjeść.

Muszęprzyznać,żeAzerowiesąbar‐dzogościnniiuczynni.Zarazszybkonasobsługują i pytają co jakiś czas, czy cośniepotrzebujemy.Jedzeniezgrillasmacz‐ne, obfitującew sałatki. Powracamy dohotelupozmierzchu.

Kolejnego dnia zwiedzamy Gandże,przecieżtomiastozałożonowVwieku,choć prawa miejskie otrzymało w 859roku. Powtórnie lokowane po zniszcze‐niachtrzęsieniaziemiprzezAbassawładcęperskiegook. 8 kmnawschódodpier‐wotnego założenia. Położeniena szlakuhandlowymmiędzyMorzemKaspijskimiMorzemCzarnymnajednymzwarian‐tów tzw. Jedwabnego Szlaku doskonalerozwijało się. Do dziś zachowało sięwiele licznych zabytków, w większościdoskonale utrzymanych: KarawansarajszachaAbassa,czyUgurłuchanazXVII.

Karawansarajetotakiezajazdydlawędru‐jących karawan, z pomieszczeniami dlatowarów, zwierząt i dla podróżujących.TeobiektywGandżysąnaprawdę impo‐nująceiodzyskującedawnyblaskiwygląd.ZwiedzamyMeczetpiątkowyszachaAbassazXVIwieku.Opiekunmeczetuproponu‐jenampoprowadzeniedodumymuzuł‐man, Sanktuarium i nekropoli Immam‐zada.Budowlazachwycaprecyzjąikun‐sztownościąwykończenia.Dominuje spo‐kój i wyciszenie, choć ludzi jest dośćsporo.StądruszamywstronępółwyspuApszerońskiego,wktóregocentrumpoło‐żonejestnajwiększemiastoAzerbejdżanuBaku. Droga szybkiego ruchu jest bezzastrzeżeń.Tak,żewzasadziebezprzy‐góddocieramydoleżącegonieconapołud‐nieodBakuGobustanu.To jednoznaj‐bardziej jałowych i niegościnnych obsza‐rówpołożonychnapołudniowy zachódodBaku.

TerytoriumAzerbejdżanu jest bardzozróżnicowane przyrodniczo.W najwyż‐szychpartiachKaukazupołożonychwpół‐nocnejczęścikrajuwystępująłąkialpej‐skie,skałyilodowce,GóryKarabachskieiTałyskie.Południowączęśćkrajupora‐stają gęste lasy, natomiastw środkowymAzerbejdżanieznajdująsięstepyorazpół‐pustynie.Azerbejdżanjesttakżepaństwem,naktóregoobszarzeznajdujesiępołowawszystkichwulkanówbłotnychnaświe‐cie.Zistniejącychnaświecie800wulka‐nówbłotnych350 znajduje sięna tery‐toriumAzerbejdżanu.

Co roku tysiące turystów odwiedzaAzerbejdżanbypodziwiaćefektownewy‐buchywulkanówbłotnych.Podczaswybu‐chuwulkanubłotnegodochodzidoerup‐cjigazuziemnego,któryprzedostajesiędopowierzchniziemi.Zdarzasię,żepod‐czaswybuchuwulkanusłupogniaosiągado1000mwysokości(np.wulkanGarasu).

Ale nasza grupa najpierw udaje siędobędącychna listachUNESCOnaskal‐nychrysunkówsprzedponad40tys.lat.Gmach budynku parku archeologicznegookazały,a i ścieżkidydaktyczneuporząd‐kowaneidobrzeoznaczone.Wędrujemypoprzezparkostrożnie,ponieważcoruszinformują tabliczki przed niebezpiecz‐nymi małymi wężami, podobno bardzogroźnymi. Naskalnemalunki i ryty wy‐raźneibardzociekawegraficznie–bardzouproszczone,ajednocześniepięknewswejprostocieiwyrazie.Tańczącyludzie,bydło,zwierzęta jakbywyszły spod ręki niecononszalanckichwspaniałychgrafików.TomiejsceAzerowieuważajązaswojąkolebkę.

PrzodkowieAzerówbyliobecnienatych ziemiach od dziesiątek tysięcy latco potwierdzają dokładne badania nadrysunkami.AlenaPołudniowymKauka‐zienicniejesttakieprostejakprzedsta‐wiajątooficjalneprzekazyiźródła,jak

Page 9: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

9  

przedstawiajątoposzczególnenacje.DotyczytonietylkoAzerów,ale iOrmian,Gruzinów,Osetyńców,Abchazów czyOrmianz Górnego Karabachu i innych nacji zamieszkujących ten takzróżnicowanykraj.Azerowieuważająsięzapotomkówludówtureckich,wszakjęzykturecki iazerskipokrywająsięz90%.Zdrugiej stronyhistorycy rządowi ipaństwowiodwołują siędotradycjiAlbanówKaukaskichbędącychludemindoeuropej‐skimoreligii chrześcijańskiej, awiększośćAzerówtomuzuł‐manie.Połowamuzułmanów jestszyitami, tociktórzyzamiesz‐kująterenybliżejIranu,adrugapołowasunnitamiwpółnoc‐nejczęścikraju.

Alewracając do relacji, wychodząc z parku archeologicz‐negoodrazu jesteśmynagabywaniprzez taksówkarzyoferu‐jącychprzejazddowulkanówbłotnych.Nakońcupobliskiegomiasteczkadogadujemysięz5taksówkarzaminakwotę8Azna‐rów.Nawetnieprzypuszczałem, że będzie to fascynujące i pełneemocjisafariprzezpółpustynnebezdroża.Kierowcychcielisięnawzajemwyprzedzać,nieoszczędzającswoichwozów.Popowrociezwulkanówdomiasteczka,gdzieczekałnanasnaszbus,wszyscybylipodekscytowaniwłaśnietąjazdą,jakbyspy‐chającnadalszyplankilkanaściewysokichod1metrado3‐5metrówwulkanówwyrzucającychcoruszzeswoichkraterówpłynnebłoto. Częściej leniwie odniechcenia, ale zdarzały sięerupcjechlapiąceobserwatorów.Podobnobłotomawłaściwościlecznicze na choroby skóry i wcale nie tak łatwo można jeusunąćzpowierzchniskóry.

JedziemyzGobustanuwzdłużwybrzeżaMorzaKaspijskie‐go. Świetna okazja na wykąpanie się w tym największymsłonym jeziorze bezodpływowym, liczącym ok. 370 tys. km2.Jezioro to jest podobnie jak Morze Czarne czy ŚródziemnereliktemOceanu Tetydy. Zasilane jest rzekami słodkowodnymi:Wołgą, Atrekiem, Kumą, gruzińsko‐azerska Kurą, TerekiemczyUralem.Średniagłębokośćwpółnocnejczęścitegomorzawynosi5‐6m,wśrodkowej190m,wpołudniowejgłębokośćosiągaponad1km.ZMorzaKaspijskiegopoławiano Jesiotra,alewzwiązkuzjegonadmiernympołowemnaraziezanie‐chano,anagranicysprawdzająszczególnieczyniewywozisiękawiorunajcenniejszegopośródkawiorówztegogatunkuryb.Kąpiel w zachodzącym słońcu przynosi ukojenie po pełnymwrażeńdniu,zbierammuszelki,którychwtymmiejscu jestcałamasa. Dojeżdżamy do naszego hotelu w Baku pod wieczór,kwaterujemysięijeszczeokołogodziny21wyruszamynanocnezwiedzanieBaku.

Baku to dwumilionowe miasto budowane z rozmacheminiekiedyzprzepychem.Tonajniżejtakwielkiepołożonemiastoznajdujące się na wysokości ‐28 m poniżej poziomu mórz.Wyruszamy do ścisłego centrum, ale poza starym miastemtzw.miastemwewnętrznym, podziwiamybudynki i budowlepięknie oświetlone zwłaszcza ogniste wieże (zespół trzechwieżowców – mieszkalny, hotelowy i biurowy), zmieniającyżywe płomienie we flagę Azerbejdżanu. Na oświetlonym na‐brzeżuwidocznawieżawiertnicza.WszakBakunaropieleży.TotutajwdrugiejpołowieXIXwiekuprzybyliwszyscy,którzychcielinatejropiezarobićwielkiepieniądze.PrzybyłoturównieżwieluPolaków:zGubernirosyjskiej,zKrólestwa,zGalicji.

WitoldLeonZglenicki,toon,zesłanyzpaństwowejposadywKrólestwie,podejrzanyodefraudowaniepaństwowychpie‐niędzy, w Baku podejmuje się wydobywania ropy naftowejzdnamorza.WcześniejzajmowałsięwKrólestwiehutnictwemżelaza.Ponieważbyłgeologiempasjonatem, równieżdokład‐nieokreśliłpolanaftowe i ichzasobność.Zbudowałpierwsząna świecie platformę wiertniczą czyniąc z Baku prawdziwenaftoweEldorado.Konstruowałprzyrządydopomiaruprosto‐padłości wierceń, do pomiaru krzywizn wierceń darując jenafciarzom. Nawet szach Iranu docenił Go, za określenieiopisaniezasobówIranuwropęnaftową.Możnapowiedzieć,żebyłpierwowzorem,archetypemojcaCezaregoBaryki,ponie‐waż prawiewszystkie swoje doczesne bogactwaprzeznaczyłna naukę polską, na jej rozwój, na stypendia dla zdolnychPolaków.

logo wyprawy PTT Beskid do Gruzji i Azerbejdżanu

pomnik Haydara Alijewa w Gandży

przy wulkanach błotnych w Gobustanie

rysunki naskalne w Gobustanie

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Page 10: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

10 

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Fot.

Aga

ta P

odgó

rska

– P

TT Ł

ódź

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

wieżowce ognia w Baku w dzień…

…i nocą

przed katedrą Gelati w Kutaisi

zamglony Kaukaz

Inni polscy inżynierowie, naukowcy rozwijający swojemoż‐liwości w Baku to: Aleksander Makowielski, Paweł Zdrodo‐wski, Paweł Potocki, Stefan Skrzywan, Michał Abramowicz,TeodorSzumowski,LudwikMłokosiewicz,JózefJeśman.Równieżarchitekci mając finansowe wsparcie azerskich nowobogackich,awtymrównieżPolaków,rozwijaliswojefantazjeitwórczośćrealizującwieleokazałychbudynkówibudowli.JózefPłoszkonależącydonajbardziejpłodnegoiinspirującegotwórcytam‐tychczasów.Fascynowałsięarchitekturąorientu,konstruującportale,oknanaośligrzbiet,wzbogacającjeoelementyhisto‐ryzmu,secesji,modernizmu.Cechowałagonieokiełzanafantazjaipolot.Byłwziętymarchitektem,dającymwielezadowoleniai dumy swoim klientom, podobnie jak: Eugeniusz Skibiński,JózefGosławski,KazimierzSkórewicz.WszyscyonizapisalisięwkrajobrazieBaku,Azerbejdżanuzłotymizgłoskami. Iwszyscyoniniezapomnieli,żesąPolakamiwróżnysposóbwspierającPolskęi jejprzetrwanie,stającsięszlachetnymzaczynemnowo‐powstającejPolski.Dlategowroku100‐leciaodzyskanianiepod‐ległościwartoonichpamiętać,wspominać.

Kolejnegodnianaszawyprawadopołudnia zwiedzamiastowewnętrzne,wcześnieprzejeżdżającprzezmiastomijamyCentumHaydaraAlijewa. Cóż zaniecodziennybudynek zaprojektowanyprzezZahęHadid.ToarchitektkapochodzącazIraku,aletwo‐rząca w Londynie. Realizowała np: przystanek tramwajowywStrasburgu,skoczniewBergiselwInsbruku.Aletenbudynektojestzadziwiającokompletnyiinnyniżkiedykolwiekwidzia‐łem.Szkoda,żetaarchitektkaprzedstawicielkadekonstrukty‐wizmu już nie żyje i nic nie stworzy. Wchodzimy schodamiwzdłuż kolejki szynowo terenowej nawzgórze nadmiastem,wśródzielenimiejskiej, tutajspecjalniedoglądanej i chronio‐nej. Rozciąga się oszałamiającywidokna zatokęBakijską, nawspominanenabrzeże,aleinabudynki‐wieżowceogni.

Schodzącprzekraczamy średniowiecznemury i natychmiastprzednamiwyłaniasiębudynekAmbasadyPolskiej.DalejjużwąskimiuliczkamidocieramydoWieżyDziewic,gdziewedługarcheologów znajdowała się tu zoroastryjska świątynia, zbu‐dowanaponad2500lattemu.DalejdoPałacówSzachówSzyrwanu,dohamamów,bramykupcówprzezktórąwjeżdżałykarawanynaszlakujedwabnym.MiastoBakubyłoznanejużodVwieku.W języku perskim „Bad kube” odznacza „miasto wiatrów”.Rzeczywiście, miasto położone jest na półwyspie i wiatrymorskiedostająsiędoniegoprzynajmniejztrzechstron.

Po przerwie na posiłek powracamy do naszego busapodziemnymprzejściem,któreoślepiaczystościąipołyskiem.Wyruszamy jeszczedomiejscowości Surachany, gdzie zacho‐wałasięświątyniaczcicieliognia–Ateszgiach.Świątyniazbu‐dowanazostaławmiejscu,gdziegazstalewydobywasięspodziemi i zapalony ogień już nie gaśnie.Miejscawiecznie palą‐cegosię„świętego”ogniabyłyodwiedzaneprzezpielgrzymówz Indii–wyznawcówreligiiZoroastran.Naszagruparównieżodwiedzatomiejsce,wcześniejpłacącwejściówkę.Fotografieprzy ogniu wymagają odporności na temperaturę, ale każdychcezrobićsobiezdjęciejaknajbliżejognia.Wychodzimyrów‐nież na pobliskie wzgórze z widokiem na morze Kaspijskie.Późniejwyruszamynapobliskieplaże,poopalaćsięiochłodzićswojeciaławmorzu.Wieczorempowracamydohotelu.

Następnego dnia z powodów opóźnieńmusimywyjechaćzBakuwstronęLahicz.NajpierwodwiedzamybudowanyprzezJózefaPłoszkęmeczetpiątkowyDżumawmieścieShamacha.OczywiścieostatecznegoszlifuidostojeństwaodzyskałdziękiHaydarowi Aliyewowi. Informuje nas o tym biały obelisk,znajdującysięnaśrodkuplacuprzedmeczetem.JózefPłoszkoniemiałfunduszynabudowanietakistotnychwislamiewież.PodobnokonstrukcjacentralnejkopułybyłarobionawWarsza‐wie według projektu Płoszki. Budowli nie ukończył z powo‐dówbrakufinansówgminy,apóźniejnadeszławojnadomowai rewolucja robotnicza.Możnamieć różnepodejściedokultujednostkiHaydaraAlijewawAzerbejdżanie,alejestto„nasze”zbudowanena europejskiej perspektywie iwiedzypodejście.Tenczłowiek,sądzącpojegotrwałychdokonaniach,dbałowszy‐

Page 11: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

11  

stkiezabytki,nieszczędzącfunduszynaodnowęczyrenowację.Widać,żeznałsięnatymbardzodobrzeimiałdużysmakartystyczny. Meczet ten właśnie budzizachwyt kunsztem i precyzją odnowy.Naszeeuropejskieodnowyzabytkówjużpoparulatachznaczyząbczasuiwszel‐kiegorodzajuniedoróbki,botosąpienią‐dzepubliczne.Tutajjestodwrotnieiwłaś‐nietenmeczetwmiejscowościShamachyjesttegodoskonałymprzykładem.

My w dalszym ciągu podróżujemywstronęLahicz,skądmawyruszyćwy‐cieczka naBabadag, świętą górę Azerów.Babadag znaczy „GóraOjciec” iwłaśnietamAzerowiewędrują, aby spełniły sięich życzenia. Jest to góra o wysokości3629mn.p.m.wewschodnimKaukazie,położonazresztąniedalekonajwyższegoszczytuAzerbejdżanuBazarduzu4466mn.p.m.ZdrogikrajowejnależyskręcićnapółnockilkanaściekilometrówwstronęLahicz.TobazawypadowanaBabadag.Kiedyś,zwłaszczawśredniowieczumiej‐scowość ta była ogromnym centrumsnycerstwa iwszelkichwyrobówmetalo‐wych.Produkowanotamwyrafinowaną,broń palną, białą, uzbrojenie dla dwo‐rówmonarszychikrólewskichnietylkowschodu, ale i zachodu. Jeszcze na po‐czątkuXXwiekubyłotamok.200warsz‐tatów,aiobecnienadaljestichtamprzy‐najmniej kilkanaście, choć na potrzebyturystów.Większośćnaszej grupywynaj‐muje„gruzawika”,bypodwiózłichokoło30kmwgłąbdolinydopodnóżyBaba‐dagu.Gdybyniedoświadczenie i tempogrupybyłoby toniemożliwe,ponieważbyłajużgodz.11.Zasadniczagrupadałaradę,aSzymonPyrćpokontuzjiwzna‐komitymstyluzdobyłgórę,budzącwśródpozostałychbędącychniezłejkondycji tu‐rystów podziw. Parę osóbweszło tylkona główną grań, ale i tak im gratulujetakiegowyczynu.

JazbratemikierowcamipozostałemwLahicz,korzystająctamzposiłkuwpo‐łożonym w cienistym ogrodzie barze.Potemzwiedzamymiasteczko,któreskła‐dasięzkilkunastuwybrukowanychoto‐czakami ulic, z działającym starym syste‐memodprowadzaniaściekówwpodziem‐nychkanałach.Corusz znajduje się stud‐nia, a w zasadzie naziemne podajnikiwody. Budynki budowane są podobniejakwidziałem towBułgarskimBanskuwgórachPiryn.Ścianakamiennadomucookoło50cmprzeplatanajestdębowąbelką. Te belki tworzą jakby stelaż od‐porny nawet na trzęsienia ziemi. Prze‐wodniki informują, że to jest jedynyinnowacyjny system nigdzie indziej niespotykany.Ludziewmalowniczychwar‐sztatach i na straganach mają wyglądindoeuropejski. Jeden z rzemieślników,którygrawerujenaszemukierowcyprezentdlajegożony,uśmiechasięszczerzeimówi:ja lubięPolaków,wczorajbyło ich tutajdwóch.Możnatamznaleźćnietylkowy‐robymetalowe, biżuterię, ale także zioła,

patelnie noże tasaki, przyrządy do grillo‐wania,aleitkaniny.Obecniewłaśniewar‐sztatywłókiennicze,tkackiesąmagnesemprzyciągającymturystówzAzerbejdżanui ze świata.Nasiwracająokoło godziny24mocnozmęczeni.Pogodabyłaładna,aleitrasa„gruzawikiem”,isamagórskawyczerpującawtakkrótkimczasie.Naszegobusa i nas pilnowali „smutni” panowie,alerobiątodośćdyskretnieinienamolnie,rozpoznajemyichjużodpierwszychdniwAzerbejdżanie.Należydodać, żeprzywysiadaniu z „gruzawika” nasza Ninauległawypadkowi,upadłacałymciałemnastalowąosłonętylnegokoła.Niebyłatojejwina,ponieważktośpociągnąłplan‐dekępodcinającją.Wyglądałotostrasz‐nie, aleNina obolała iwijąca się z bóluokazała siębardzodzielna iwsiadładobusa,któryzmierzałkugranicyzGruzją.Nadranembezspecjalnychprzygódminę‐liśmygranicęwmiejscowościCodna.Jesz‐czenagranicyszybkawymianaaznarównagruzińskie lari.Wjechaliśmynatery‐toriumKacheti,krainyprawdziwegowinagruzińskiego.OkołogodzinpopołudniowychznajdujemysięjużwGaudauri,narciar‐skim kurorcie Gruzji. Nasz pensjonatjestbardzoprzyjemny,alerozpoczynająsięszybkieprzygotowaniadoakcjiKaz‐bek.RanowyruszamywszyscywstronęKazbegi, gdzie nasi wspinacze meldująsięwagencji turystycznejwoczekiwaniunapodwózkędoKlasztoruCamidaSameba.Resztabezspecjalnychrezerwacjizaokołopół godziny ruszaw stronęwspomnia‐negoklasztoruwynajętymnacentralnymplacu„mitsubiszi”terenowym.Opłatazaniego dużo niższa niż 2 lata temu, bowynosi10larizaosobę,awtedywyno‐siła 20 euro od osoby. Po zwiedzaniuKlasztoruprzybezdeszczowejpogodzieale z tendencją do opadów, wracamypospieszniedoprzygranicznegozRosjąmiasteczka.WsamymKazbegi‐Stepanc‐minda rozpoczyna sięulewa,przedktórąuciekamy w ostatniej chwili. Naszymżyczymywszystkiegonajlepszego,amywracamy do hotelu. W nocy było kilkaburziniezłeopadydeszczu,aśpimynawysokościponad2000mn.p.m.,alera‐nekjestpiękny,więcmyślężenasiatakująKazbega. My w tym dniu wynajętymterenowymautemwyruszamydoTbilisizNinąnajpierwdoszpitala.Tojużmojadrugawizytawszpitalugruzińskimwciągu2lat.TymrazemnaNinęczekamyniecokrócej. Nina wraca z opisem w językugruzińskim, ale tłumaczy, żema złama‐ne4żebra,wtym2zprzemieszczeniemi zalecane jest leczenie zachowawcze.Naszkierowcapodwozinasdozabytko‐wegocentrum,abyśmyzobaczyliwspół‐czesnąnajwiększąbudowlęwGruzjika‐tedrę Camida Sameba.Wybudowano jąjakodowódwdzięcznościzarekatolizacjęGruzji.Wcześniejudajemysiędogruziń‐skiejrestauracjipołożonejnieopodalodniej. Tam na otwartej sali na dachuurządzamysobiegruzińską„suprę”wzno‐

sząctoastyzawyprawę.Wracamypopo‐łudniemdoGaudauri.Najważniejsze,żeNinabędzie żyła, choć z ciągłymbólemprzezkilkanaścietygodni.Awhotelunasijużzpokorą,ale izuczuciemzawoduczekająpopowrociezKazbega.Narzekalinapogo‐dę,ulewy,którewiększośćprzemoczyły,naspartańskiewarunkiwstacjimeteorologi‐cznej,aleprzedewszystkimnadużeopadyśniegu,lawinyicałkowitezachmurzenie.

KolejnegodniaruszamywstronęKu‐taisi, ale po drodze zwiedzamyMcchettę.To miejsce, w którym Gruzja przyjęłachrześcijaństwow337roku.KrólWchtangGorgasaliprzeniósł,awzasadziezapla‐nowałprzeniesieniestądstolicy.ToMcchettanazawszepozostałamiejscemkoronacji,jak i pochówków królówGruzji.Miastotootoczonemuramizostałowpisanenalistę UNESCO w roku 1994, choć od2009 roku jest na liście zagrożonychzabytkówzpowodustanumurówifres‐ków. Obecniemury i freski sąw stanieidealnym,acałykoloryt izgiełkturystówdodajemagiiwzwiedzaniu.

DalejwyruszamywstronęskalnegomiastaUpliscyche,naktóregozwiedzaniemamyok.1godz.DoKutajsidocieramyozmierzchu,byrankiemwyruszyćwstro‐nęBatumi,wszakprzedgodz.10mamyzjawićsięwbiurze„Ukferry”,ukraińskiegooperatorapromowego.Okazałsię,żebiu‐rootwartodobrzepo10inaglepojawiasię kolejka chętnych, głównie kierowcówtirów. Opłacamy już tylko przeprawęna‐szegobusa, bobiletymieliśmy zapłaconeprzedwyjazdem.Ale równieżdowiadu‐jemysiężewypłyniemyjutroogodzinie12, byw rzeczywistości okazało się, żeokoło godziny 20. Musieliśmy załatwićjakiśdodatkowynocleg.Operującmiędzynabrzeżemaprzybrzeżnymmiastemwewłasnymzakresiezwiedzamyikąpiemysięwmorzuprzypochmurnej iwietrz‐nejpogodzie,alewtemperaturzecałkiemznośnej.Wygląd Batumi z perspektywywypływającegopromubyłoszałamiający.Samopłynięciecałkiemprzyjemne,wogóleniekołysało,kabinybyłycałkiemwygod‐ne,aijedzeniesmaczne:śniadanie,obiad,kolacja. Pogoda w czasie rejsu piękna,słoneczna. I tak po dwóch i pół dniachitrzechnocachdocieramydoCzernomor‐skaok.godz7.00.WCzernomorskumie‐liśmyze4odprawypaszportowe, celnąitakwyruszamyzportuok.godziny11.Teraz tylko jazda przez dzień i noc, bynadranemprzekroczyćcałkiemspokojniegranicęwKrościenku.WNowymSączubyliśmyokołogodziny8.Tojużmójdrugidzieńpozazgłoszonymurlopem.Alewszy‐stkowyszłow porządku.Wyprawa po‐mimowieluperturbacjiudałasięiwyrażamnadzieję,żewszyscynaswójsposób ja‐kośsązadowoleni.Kazbekczekaiwszyst‐kichzapalonychnaniego,jeszczekiedyśprzywitagościnnie.Dziękujęwszystkimza zrozumienie, postawę, a szczególnietym, którzy organizowali, wspomagali,pomagaliwjejorganizacji. █

Page 12: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

12 

STEFANSYTNIEWSKI(O/Opole)

Ladakh 2018Celem naszym było zdobycie sześcioty‐sięcznika Stok Kangri (6125 m n.p.m.).Wyprawę zorganizował Krzysztof Lisow‐skibiorącpoduwagęminimumopadóww trakcie pobytu oraz pełnię księżycawdniuatakuszczytowego.PlanowanybyłdolotdoLeh (Indie), tam3dni aklima‐tyzacji. Następnie 11‐dniowy trekking natrasie Lamayuru – Hemis Gompa. Dalejpowrót do Leh, i za dwa dni wymarszzwioskiStokdoostatniegoobozowiskapodszczytemStokKangri,zdobycieszczytu,powrótdoLehastamtąddodomu.

6 sierpnia w poniedziałek o 5 ranospotykamysięnalotniskuwWarszawie:Kasia i Olek Bodora z Gliwic, AndrzejDudekzSiemianowicŚląskich,KrzysztofLisowskizOpola,GrzegorzWójcikzWro‐cławia, Witek Dończyk z Bydgoszczy,EwaHaberkoiStefanSytniewskizCzęsto‐chowy.Pierwszaniespodzianka.Andrzejniemawydrukowanej e‐wizy. Ściąga jązwłaściwejstronyinternetowejidrukujegrzecznościowonastanowiskuLufthansy.LecimywkompleciedoFrankfurtu.Dołą‐cza do nas Paweł Sytniewski z Wood‐stock(k/Oxfordu).Tukolejnatrudność.Trzyosobynawydrukue‐wizyniemająwydrukowanych liter w numerze pasz‐portu, a tylko cyfry.Niewpuszczają ichdosamolotu.Resztagrupyleci.Pozosta‐wione osoby wysyłają maila do biurawizowegowDelhiorazzałączajązdjęciazestronyzdanymizpaszportuiczekająna odpowiedź potwierdzającą udzieleniewizynaszejtrójcenapełnenumerypasz‐portów(zliterami).Odpowiedźpozytywnaprzychodzi w miarę szybko i udajemysiędobiuraLufthansynalotnisku,gdzienapodstawie tychmailiwstępnieprze‐bukowująnambiletynanaszelotyodobępóźniej,cotrwawstępnieponad1,5go‐dziny(wysyłająkilkamailidodecydentówzopisemproblemu),poczymkażąnamprzyjśćzagodzinę,kiedywszystkozosta‐nie w pełni zaakceptowane. Zgłaszamysięwięcponownieibezżadnychdopłatwypisują nam bilety na loty na kolejnydzień(+24h)idopisująnaszebagażedobiletów (bagażebyływycofane z samo‐lotutużpoodmowiewpuszczenianasnapokład).Mamyteraz18godzinwolnegoczasuiwybór:hotellublotnisko.Wybie‐ramywygodne leżaki do spania na lot‐nisku.

Nocminęła spokojnie a od rana dopołudniaczekamynaodlot.Przyodprawachkolejnetłumaczeniaiwyjaśnieniapomi‐mowystawienia biletów namiejscu napodstawieotrzymanychzbiurawizowe‐gozDelhimaili.Zostajemywpisanitymrazem na inną listę – nie w pełni pra‐widłowyche‐wiz,alewyjaśnionychizakwa‐lifikowanychdolotudalej.Wsiadamydodużego dwupoziomowego samolotu doDelhi.Lottrwaponad7,5godzin.

Ranopoprzylocie(przesunięcieczaso‐we +5,5 godz.) w okienku e‐wizy całetłumaczenie od początku, acz personelżyczliwy.Potemwymaganeskanywszyst‐kichpalcówoburąk(!),wbiciewreszcienamwizdopaszportów ibiegniemypoodbiór bagaży (trochę nam zeszło przyokienku).Sądwabagaże,braktrzeciego.Taśmastoi.Biegamynaokołotaśmyizauwa‐żamybrakującybagażodłożonywdużejgrupiewycieczkowej.Różni sięonznacz‐nie od pozostałych bagaży, jednak ktośgo zrzucił z taśmy. Mamy szczęście, żegrupa nie odjechała z nim, zanim myzałatwiliśmy te wizy. Przechodzimy naterminal krajowy i odprawiamy naszebagaże do Leh. Czas biegnie, więc bezzwłoki idziemy na odprawę z bagażempodręcznym.Udajemysięwregionzmi‐litaryzowanyisątutajpoważneobostrzeniacodozawartościbagaży.Trzebawyciąg‐nąćpowerbanki,baterie,kamery,aparaty,komputery i inneurządzenia elektronicz‐ne zbagażypodręcznych.Bagażewędru‐jąwokoło, bo zawsze komuś coś zosta‐nie w bagażu i po wyjęciu fantu bagażwędrujenapoczątektaśmy.Naglezamie‐szanie.UGrzesiaznaleźlinietypowe ipo‐dejrzane urządzenie. Zbiegła się całaobsługa antyterrorystyczna do oglądaniaurządzenia i stwierdzenia co to jest. ByłatoładowarkaakumulatorówdoaparatufotograficznegowłasnejprodukcjiGrzesia,z dużą ilością przewodów na wierzchuiwyglądającatrochę,jakoręczneurządze‐nie do odpalania ładunków. Sam Grześnie wytłumaczyłby się. Wkroczyła Ewaopisującpoangielskuurządzenie,aGrześdemonstrowałjepodpinającposzczególneelementy do aparatu.Widownia kiwałagłowamizniedowierzaniem.Przedstawieniebyłonatyleprzekonujące,żewkomple‐ciezurządzeniempolecieliśmynajbliższymlotemdoLeh.NalotniskuwLehpołożo‐nym na wysokości 3500 m npm czekana nas Krzysztof, ładujemy sie do busaidohotelu.Hotelprzyjazny.Witamysięz grupą, kąpiel, odpoczynek. Po południuidziemynaobiad ispacerujemyulicamiLeh.Przyniektórychbudynkachwidzimymiejsca oznaczone napisami „Don't peehere” (tutajnie sikać), conieznaczy, żemożnatoczynićnp.naśrodkudeptaka.NasamochodachinatablicachwLadakhusą napisy propagujące ochronę środo‐wiska przez nieśmiecenie. Na deptakuczasembrakujeprądu,odpalanesąwów‐czasagregatyispalinydominująwpowie‐trzu. Czas uciekać stamtąd. Idziemy nakawęiciastkowmiejscebezagregatów.W Leh jak i innych regionach Indii pa‐nujeprohibicja.Jesttujedensklepwmieś‐cie, gdzie ukradkiem sprzedają alkohol(najtańsze piwo ok. 6 zł). W knajpachceny piwa bywają trzykrotnie droższe,a nie wszystkie z nich podają alkohol.

Częstomają jakieśświęto,kiedyaniniesprzedają,aniniepodająwgastronomiialkoholu.Kiedyśtrafiliśmynatakiepołów‐koweobchodyna cześć trzech zabitychżołnierzyhinduskich,gdydo14wszystkiesklepy i restauracje były pozamykane,apotejgodzinieotwartewrazzalkoho‐lem. Wieczorem na tarasie w hoteluopowiadamysobiewrażeniazostatnichdni.Następnegodniazałatwiamytrans‐portdoLamayuru(początektrekkingu),zwiedzamyPałacKrólewski,klasztorNam‐gyalTsemo,kupujemykartuszezgazem,robimyostatniezakupy,pakowanieizo‐stawiamydepozytwhotelu.

10 sierpnia (piątek) po drodze doLamayuru zwiedzamy klasztorw Alchi.Zakazrobieniazdjęć.Pawłachciałzamknąćwświątynizatowykroczeniejedenzmni‐chów,aleudałomusięuwolnić. Jedzie‐my i trafiamynakontrolępaszportową.Musimywysłaćjednąosobędwakilometrywstecz,abyzrobićkseropaszportówiwiz.Zazwyczaj tam, gdzie potrzebują ksero‐kopii, nie mają urządzeń kserujących.Przydrogachjestsporotablicpouczającychkierowcównp.„Afterwhiskydrivingrisky”.WLamayuruśpimywhoteluprzyklasz‐torze. Wspinamy się na wzgórze, skądmamypięknywidoknaklasztoriokolice.

Ranokoniec chodzeniana lekko.Wy‐marsz z pełnymi plecakami do WanlaprzezprzełęczPrinkti3700m.Wędrujemy4,5godz.JemytamobiadiidziemydalejdoPhanjla.Odranabyłupałiprawiebezcienia. Na polu namiotowym woda zestudni,aciepładomyciastoiwbaniakuplastikowym z czerpakiem wyciętymzplastikowegokanistra.Tujemywłasnyprowiant.Po20.30ciemno.Idziemyspać.Nazajutrz wychodzimy po ósmej. Ranochłodniej.Idziemydoliną,drogąasfaltową.Zboczagór–pustyniaskalna,pył,dołempłynie mętna woda z lodowca. Pięknewidoki kolorowych skał na zboczach.Dochodzimydodziwnegopolanamioto‐wego suchego i zakurzonego w wiosceHinju.Jedynymplusemjesttudrogado‐jazdowa.Naszepolenamiotowejest1kmzawioską.PięknywidoknarzekęRipharTokpo. Czysty strumyk obok namiotuz wodą pitną. Obok stoi duża studniaz napędem ręcznym. Niestety zepsuta.Studnietakiewidzimyrzadkonatrasie.Naogółdziałają.Byłyoneuruchomionewramachprogramupomocowego.Naprawanie była już w ramach tego programu.Niecodalejrzekazmętnąwodąpłynącązlodowca.

Nazajutrzbudzimysię iwidzimy,żemiejscowy człowiek z łopatąw ramachkonserwacjikanałówwodnychdoprowa‐dzających wodę na poletka pogrzebałpowyżej strumyka imamybrudnąwodę.Dobrze, że wczoraj nabraliśmy czystejwbutelki.Wdodatkuchcą250rupiiza

Page 13: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

13  

namiot, podczas gdy wcześniej płaciliśmy za lepsze warunki200rupii.Płacimypo200.IdziemynaprzełęczKonzke(4900mn.p.m.). Niebo zachmurzone, to dobrze, bo chłodniej. Powolidocieramywkompleciedoprzełęczy.Podkoniecciężko.Idącwdółszybkotracimywysokość.Wdoliniemijamymałepolenamiotowe biwakujemy na większym, gdzie jesteśmy sami.Zrywa się silny wiatr i zaczyna padać. W nocy przychodzipoganiaczzkońmiibiwakujeoboknas.

14 sierpnia (wtorek) idziemy 5 km do najbliższej wioskiSumdahChenmo.Wkraczamyna teren tea tent‐ów, punktówgastronomicznych,gdziepoddachemprzykrytymzużytymdu‐żym spadochronemwojskowymmożna nabyć zimne napoje,aczasemsłodyczeizupkichińskie.Zaliczamypierwszyobiekt,idziemy jeszcze3kmwgórę i biwakujemy500mpodprze‐łęcząDungdunchen.Mamypogodęzdjęciową.Hałasująwieszczki,ptakipodobnedowrony.

WcześnieranopośniadaniudrapiemysięnaprzełęczDung‐dunchen(4710mn.p.m.).Corazbardziejgorącowsłońcu.Naprzełęczyzimno,deszcz,wietrznie.Schodzimywdół.Woddalimost na Zanskarze, który przekroczymy jutro. Schodzimy doChilling na biwak na pole namiotowe. Tutaj dochodzi droga.WpobliżurzekaMarkhawpadadoZanskaru. Jest teżknajpa.Zamawiamydalbat(ryż,smażonewarzywa,sosy)naosiemnastąirozbijamysię.Pranie,suszenie,mycie...Pokolacjizamawiamyśniadanienajutro.

Kolejnegodniawupaledocieramydomostuiprzekraczamyrzekę. Na chwilę gubimy szlak ale docieramy do pierwszejwioski Skyu, do pierwszego tea tent‐u. Odpoczynek i wybórnapojów.Najlepiejrobicocacolachłodzącoinażołądek.Kolejnyobiektgastronomicznymijamy,boza chwilęmabyćwiększyzszersząofertą.Dochodzimytam,ale10dniwcześniejzeszłatam lawina błotna i lokal do połowy wysokości szczelniewypełnionybyłbłotem.Nazewnątrzbłoto jużobeschło ipo‐pękało. Dało się już po tym przejść i nie trzeba było szukaćobejścia.5mindalejudałosięnamzamówićwstarymdomudalbat.Bardzoprzydatnązdobyczącywilizacjijesttamszybkowar.Zpowoduniskiegociśnieniapowietrzanatychwysokościachwoda wrze w temperaturze nie pozwalającej na ugotowanieryżuczykaszy.Szybkowarjesttamwkażdymgospodarstwiewybawieniem.Wysokie ciśnieniewewnątrz podgrzanego na‐czyniapowoduje,żemożliwejestprzygotowaniepotrawztychproduktów.Jedliśmywpomieszczeniuzdużąilościągarnkównapółkachnaścianie.Dachbyłzbudowanyzbalinaktórychbyły poukładane przycięte gałęzie jednakowej długości, a nanich polepa z gliny. Była też pozostawiona dziura na środkudachu pod która kiedyś było palenisko. Deszcz jest tu rzad‐kością. Dalej idziemy jeszcze 5 km. Docieramy do budynkuznapojami zarządzanymprzezdziadka.Odpoczywamy i roz‐bijamysięwpobliżu.Jesttusporodrzewarzecznego.Zbieramyjeirozpalamyognisko.Jestczystawoda.Zewszystkichczterechstronmamyprawiepionoweskały.Wczesnymrankiemprzy‐chodzidziadekzosłemikasujeopłatyzanamioty.Idziemyicotrzy km pojawia się kolejny tea house. Upał powoduje, żezatrzymujemysięczęsto.3kmprzedMarkhątrzebasforsowaćrzekę.Dużo rwącejwodypokolana.Przed samaMarkhą jestmostinietrzebaprzechodzićwpław.Wioskamakilkadomóworazobiekt sakralny.Częśćgrupyobozujeprzed, reszta zawio‐ską.NaszagrupajewspaniałydalbatzamówionyprzezKasię.Wnocypada.Grupabiwakującanadrzekączuwa,abywnocynamiotzzawartościąniebyłprzemoczony.

Sobota,wychodzimypóźno.Po1,5kmprzekraczamyrzekęwpław.Mostzawalony.Wpołowietrasytea‐tent.Dochodzimydo homestay‐u prowadzonym przez kobiety (taki program).Panieprzerywająrobótkiręczneizajmująsięposiłkiemdlanas.Dostajemykluseczkizmąkijęczmiennejzwarzywamiisosem.Czeka nas jeszcze spora droga w górę. Andrzej usiłuje nasnamówićnadodatkowywysiłekzdobycianiższegoKangYatse(ponad6000mn.p.m.),zakładającdzieńopóźnieniadoHemis.Pomysłjednaknieznalazłzwolenników.Byłaobawa,żemożetoobniżyćnaszązdolnośćzdobyciazakładanegoszczytuStok

klasztor w Lamayuru

przeprawa przesz mostek wymaga zwiększonej uwagi

widoki ze szlaku do bazy (5000 m n.p.m.)

zdobywcy szczytu Stok Kangri (6125 m n.p.m.), autor relacji trzeci z lewej

Fot.

Paw

eł S

ytni

ewsk

iFo

t. P

aweł

Syt

niew

ski

Fot.

Ste

fan

Sytn

iew

ski –

PTT

Opo

leFo

t. S

tefa

n Sy

tnie

wsk

i – P

TT O

pole

Page 14: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

14 

mieszkańcy jednej z nielicznych, mijanych wiosek

Kangri, amoże i żadnego znich.DocieramyzaHankaremdoTachungtse na obozowisko. Na skałach wygrzewają się jasz‐czurki. Śpimy nad bardzo głośną rzeką. Obok nas biegajązabawne szczekuszki,małe zabawne zwierzątka podobne dochomika.Wydajenamsię,żepozująnamnieruchomodozdjęć.Czasamipojawiasiękuna,którananiepoluje.

Niedziela, idziemydoobozowiskaNimalung (4740mn.p.m.).docieramyok12.30.Robimysobieobiad.Dwieosobyzostająna nocleg. Umawiamy się, że jutro czekamy na nich na polunamiotowym za przełęczą. Reszta wchodzi na przełęcz –Gongmaru (5260m n.p.m.). Ładnewidoki wokół nas.WidaćkilkaszczytówKarakorum.Schodzimynapolenamiotowena4760mn.p.m.pogodz18‐stej.Jestzimno.Wnocy5°C.Naobo‐zowiskuwNimalungwnocyszron.

Rankiem,kolejnegodniaśpimydłużej.Czekamynadwójkępozostałąpodrugiej stronieprzełęczy.Dotarli po11‐stej.Natrasie pomagaliHindusce z grupy zUK, która opadła z sił.PoprzedniegowieczorudwójkaCzechówkorzystałazpomocyprzygodnegolekarzapotamtejstronieprzełęczy.Niekażdemuudajesiępokonaćbezproblemówtakichwysokości.Wyru‐szamywdół. Pięknewidoki. Po drodze zaliczamy tea tentw Chogdo. Dalej docieramy do Shang Sumdo, gdzie obok teatent‐u znajdujemy przyzwoity nocleg z wyżywieniem. Pokójwspólny,podłogawyłożonama‐teracami. Pani załatwia namtransportdoHemisnanastęp‐ny dzień. Mój aparat powyw‐rotce ma rozbity wyświetlaczi dalsze zdjęcia będą już tylkozkomórki.Kartazaparatujestwcałości.

Wtorek. Smaczne śniadanie.Jedziemy do Hemis Gompazwiedzić najważniejszy obiektreligijnywLadakhu.PotemdoLehnastarąkwaterę.BrakWi‐Fiw hotelu, ale jest w knajpachw Leh. Od początku naszegopobytu jest to jedyna możli‐wośćkontaktuzdomem.Łącz‐ność telefoniczna dla obcokra‐jowcówjestzablokowana.Mamykomunikat w telefonach, żedziałają tylko numery alarmo‐we. Upragniona kąpiel, pranie,suszenie,porządnyobiad,deser.Pełny odpoczynek po długimtrekkingu.

Odranazałatwiamypermity(50$/osobę)natrekkingnaStokKangrioraztransportnapo‐czątek trasy do Stok. Czekamy na otwarcie biura.Wmieściepusto–świętomuzułmańskie.Dopierowieczoremczęśćskle‐pówjestotwartych(pozasklepempiwnym).

Czwartek. Z opóźnieniem wyjeżdżamy do Stok. Płacimywstępdoparku(myśleliśmy,żetojestwpermicie).Cojestcie‐kaweniktnasniezapytaonaszepermityprzezcałynaszpobytwtymregionie.Idziemyprzez2godz.dopierwszegoteatent‐u.Po drodze zwożą na osłach i koniach, turystów trafionychchorobąwysokościową.Dostajemyinformację,żejednaosobaznaszejgrupyzawróciłaibędzieczekaćnanaszpowrótwStok.Odpoczywamy iwychodzącnadalszą trasę, 2osoby znaszejwyprawywybrały niewłaściwą ścieżkę i zginęły nam z oczu.Łącznościniema.Musząsobieradzićsame.Ztrudemprzekra‐czamymętnąrwącąrzekę.dochodzimydokolejnegonamiotuzkonsumpcją.Odpoczywamyizostawiamykartkęzinformacjamidlazagubionejdwójki.Wtymmiejscuwidzimykartkęznapi‐sem, że każdy turysta czy to Hindus czy nie, powinien imjeszczezapłacićopłatęklimatyczną–700rupii.Stwierdziliśmy,żeidziemywyżejnanocleginiedamysięnabieraćnakolejneopłaty.Docieramynapolenamiotoweztrudem(ok.5tys.mn.p.m.).

Jemycoś, jestnambardzozimnoiprzed20‐stąśpimyubraniw namiotach.Nasza zagubiona dwójka po przejściu dodatkowodwóch przełęczy i skierowana przez przypadkowo napotka‐negopoganiaczamułównawłaściwątrasędocieradonaspo20‐stej,dokładającjakieś3godzinydrogi.Nasnieznajdująpociemkuzpowodudużejilościnamiotówpoustawianychwtymdniu.Mielionijeszczeprzygodęprzyprzekraczaniutejmętnejrzeki. Paweł przerzucał swoje buty na drugi brzeg i niestetywpadłymudorzeki.NaszczęścielokalniprzewodnicywtymczasiepomagaliEwieprzechodzićprzezwodę izauważyli,żewłaśnie płyną rzeką czyjeś buty.Na chwilę zostawili Ewęnaśrodkuprzeprawyipriorytetowowyłowilibuty.

Rankiem,gdypokazałosięsłońce,wbaziezrobiłosięgorąco.Paweł z Ewą są już z nami i po śniadaniu idziemy na reko‐nesansdomiejscaskądwidaćlodowiec.Wypoczywamyprzedatakiemszczytowym.Nazboczunadnamiotamiwidzimydużestadokozic.Kolacjao17‐stej.Robisięzimno,lądujemywnamio‐tach.Wnocypada.

Sobota.Wkierunkuszczytuwyruszamywosiemosóbogo‐dziniedrugiej,gdyprzestajepadać.Dwóchkolegówwycofujesiępodrodze.SzóstkawchodziposześciugodzinachnaszczytStokKangri(6125mn.p.m.).Nietrzebabyłozakładaćraków.Widoczność słaba – zachmurzoneniebo. Popołudniu zwykle

mniejlubwięcejprzejaśniasię.Trzebabyłowyjść3‐4godzinypóźniej,alektotomógłprze‐widzieć.Schodzimyok.4godzin.Jemy coś, w bazie kupujemypopuszcepiwaistwierdzamy,żena tejwysokościpo takimwysiłku działa ono mocniej.Wtakichnastrojachleżakuje‐my do wieczora. Na polachnamiotowychpozaindywidual‐nymiturystamisązorganizo‐wanegrupyzobsługątranspor‐towo‐kuchenną. Są teżna te‐renach częściej odwiedzanychprzez turystówbufety znapo‐jamiizupkamichińskimi.Ob‐sługabufetukasujeteżopłatyzapostawienienamiotu(10zł/namiot/dzień).Niezwożąoniśmieci na dół, tylko palą namiejscu, conie jest zbytmiłedlaśrodowiska.

Niedziela.SchodzimydoStok.Bierzemy2busyijedzie‐my do Pałacu Królewskiego

wStok.PojegozwiedzeniuudajemysiędonaszegohoteluwLeh,gdziezmywamyzsiebiekurzzwyprawy.Mamyjeszczepełne2dnidowykorzystania.Jakdotądniestraciliśmyżadnegozdnirezer‐wowych.KolejnegodniazwiedzamydwaklasztorywpobliżuLehawewtorekspływamy2,5godzinyraftingiempoZanska‐rzezChillingdoNimmo(zobiadem75zł/os.).Mnóstwoemocji.

29sierpnia(środa).WylotzLehdoDelhi.WDelhiodbieramybagażeideponujemywprzechowalnibagażu.Wyjeżdżamymetremna Nowe Delhi. Mamy sporo czasu wolnego. Duszno, parno,wokółniemiłezapachy, zaczynapadać.OglądamyzzewnątrzCzerwonyPałacapotemidziemyodetchnąćdoświątyniSikhów(jest klimatyzacja). Padamocniej,wracamywięc na lotnisko.NadajemybagażedoWarszawy.Przyodprawieczepiająsięumniebrakuwpisuwwiziedatyważnościwizy(jeden ichurzędniktegoniewpisze,ainnymaotodoCiebiepretensje).

Dzieńpóźniej,weczwartek,dolatujemydoWarszawyprzezMonachiumiodbieramybagaże.TymrazemzdążylijeprzepakowaćwMonachium.Przypowrociezjednejzpoprzednichwyprawwpodobnychokolicznościachprzykrótkimczasieprzesiadko‐wymobsługanie zdążyłaprzepakowaćnaszychbagażynanaszsamolotidostarczononamjedodomu. █

Page 15: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

15  

Ryszard Barteczko na szczycie Elbrusa

RYSZARDBARTECZKO(O/Bielsko‐Biała)

Elbrus – na dachu KaukazuByłatomojakolejnawyprawa,poMontBlanc(4810mn.p.m.)iKazbeku(5033mn.p.m.).Sameprzygotowania trwałykilkamiesięcypocząwszyodrezerwacjibiletówpozałatwieniewizyikompletacjesprzętu.

17 sierpnia wyruszyliśmy z Polski czteroosobową ekipą.DotarcienaKaukazzajęłonamdwadnizmiędzylądowaniem.WpierwlotdoMoskwyizwiedzaniestolicyRosji.Wieczorowąporąrobionawrażenie.NadrugidzieńwylotdomiejscowościMineralneWody.Namiejscuczekananaswcześniejzarezer‐wowanataksówka,którąudajemysiędomiejscowościTeres‐kolupodnóżagóryElbrus.

Podrodzekupujemygazdokuchenek.Docieramynamiejsce do wcześniej zarezerwowanego domu wczasowegoo nazwie Dynamo. Miła obsługa. Pani gospodarz dużomówii rozumie po polsku, co ułatwia załatwienie wiele spraw,łącznie z potwierdzeniem meldunku, co jest obowiązkiemwjeżdżającegodoRosji.Namiejscusąśniadania,obiady iko‐lacjewprzystępnejcenie.Rozkładamysięwpokojuiruszamyna szybki rekonesans po miejscowości. Sklepy przyzwoiciezaopatrzone,jestbankomatijednostkawojskgórskich.

19sierpniawyruszamynaaklimatyzacjęnapobliskiszczytCzeget około 3500 m n.p.m. Schodząc spotykamy znanegoHimalaistęRyszardaPawłowskiego,któryjesttu,komercyjniezeswojągrupą.

Kolejnegodniarano, tak‐sówka i ruszamy do miejsco‐wościAzauoddalonejookoło4 kilomtery od Tereskolu.Stamtąd trzyetapowo kolejkągondolowąnawysokośćokoło3800 m n.p.m. Istnieje rów‐nieżmożliwośćpodejściaszla‐kiem raczej mało urokliwym,przypominającympodejściena‐szymihałdaminaŚląsku.

PowyjściuzkolejkinaszymoczomukazujesięogromobuwierzchołkówElbrusa.Rusza‐mypowolizokoło25‐kilogra‐mowymi plecakami. Po drodze spotykam kolegę podróżnikaŁukasza Supregan. On już szczęśliwy schodzi po zdobyciugóry.Radzi,żebypierwszynoclegzrobićwkamiennymbarakuo nazwie Disel Hut około 4050 m n.p.m. i tak też czynimy.Ważne,żejestdachnadgłowąigazdogotowaniawody,cojużjestluksusem.

Zostawiamyplecaki ipopołudniuruszamynawypadakli‐matyzacyjny w rejon Skał Pastuchowa (około 4600‐4800 mn.p.m.). Jest toostatniemożliwiemiejscenocleguwnamiocieze względu na wypłaszczenie terenu. Schodzimy, gotujemywodęnajutroidospania,amożebardziejczuwania,bosennatych wysokościach jest wyjątkowo płytki i krótki, tak okołodwóch godzin, reszta to przewracanie się z boku na bokisłuchaniechrapaniakolegów.

21 sierpniawstajemy rano. Śniadanie i ruszamynaSkałyPastuchowa. Idzie się ciężko, plecak i wysokość dają się weznaki.Mamydopokonania około600mprzewyższenia przysporym nachyleniu terenu. Docieramy zmęczeni, zrzucamyplecaki ibierzemysię za robienieplatformwśniegupodna‐mioty.Namioty już stojąwrzucamydo środka rzeczy.Krótkadyskusjacodalej.

WrazzkolegąNorbertem,któryrównieżsięczujedobrzespróbujemyzaatakowaćszczyt,kolejnychdwóchkolegówmapierwszeobjawychorobywysokościowej.

Idziesiębardzociężko.Całyczasostropodgórę.Podwóchgodzinach docieramy do zepsutego i w połowie zasypanegoratraka, który stał się punktem orientacyjny (około 4900 m

n.p.m.) Odpoczynek, napoje szturmowe, jedzenie i ruszamydalej do trawersuwschodniego,wierzchołka, któryprowadzidoprzełęczypomiędzyobydwomawierzchołkami.

Samtrawersokazujesiębardzomonotonny ipsychiczniedołujący, ponieważ ciągnie sięniemiłosiernie, niedającmoż‐liwości zobaczenia jegokońca.Krokpokroku, oddech zaod‐dechem, pytam się w myślach: „Co ja tu robię?” W końcudostrzegamyprzełęcz.

Ostatni etap podejścia pod szczyt jest bardzo stromy,zprzełęczydoszczytudzielinasokoło500mprzewyższenia.Niestety opadają kłębiaste chmury, ewidentnie zmienia siępogoda, jest około godziny 14:30. Krótka rozmowa z moimkolegą. Postanawiamy odpuścić i ponowić atak jutro. Telefo‐nicznieotrzymujemy informację, żepogoda się zmienia i jestszansa,żewyjdziemyjutronaszczytwświetnychwarunkach.Powoliczłapiemynadółdonamiotów,cozajmujenamokołodwóchgodzin.

Zaszywamy się do namiotów, papu i uzupełniamy płyny.Niestety,kolegaMichałdalejźlesięczuje.Chorobawysokościowaniewybiera.NieznaszdniaanigodzinykiedyCiędopadnie.

22 sierpnia ranek uśmiecha się do nas słonecznie. Nocciągnęła się niemiłosiernie. Zaledwiemoże trzy godziny snu,reszta jakzwyklestanczuwania iprzekręcaniesięzbokuna

bok,myślącojutrzejszymata‐ku. Michał podejmuje męskądecyzję,schodzidokolejkiizjeż‐dżanadół.Bardzonamprzy‐kro, bo wiemy jak boli takadecyzja. Rok przygotowań namarne, ale zdrowie najważ‐niejsze.

Norbert,Dawidija,poszyb‐kim śniadaniu, ruszamy przypięknejpogodzie.Idzienamsiędobrze. Wczorajsza aklimaty‐zacjasprawdzasię.Dośćszybkodocieramydopierwszegopun‐ktu orientacyjnego jakim jestzasypanyratrak.Batonyiwoda

w ruch, odpoczywamy podziwiając panoramę Kaukazu.Widokizapierająceoddech.

Ruszamydalejdocieramydotrawersuwschodniegowierz‐chołka.Idziemykażdyswoimtempemłapiącoddechcokilka‐dziesiątkroków.Walkazsamymsobą.Mijamyosobyschodzące,niektóre wyglądają niczym zombi – efekt złej aklimatyzacji.Zresztą, co jakiś czas widać na śniegu wymiociny. W końcudocieramy do przełęczymiędzywierzchołkami. Piękna pogoda,robimy postój przed ostatnim atakiem. Do pokonaniamamyostatnie około 400 m przewyższenia do szczytu. Ostatniesłowa otuchy, czekany w dłoń i w drogę bardzo stromymzboczem.

Krokzakrokiem,docieramynawypłaszczenie.Czujemy,żecel jest blisko. Po dłuższej chwili widzimy już wierzchołek.Sprawnie docieramy na szczyt. Mamy to! Chwilo trwaj!!! WEuropieniedasięwyżej.Gratulacje.Pamiątkowefotkiipodzi‐wianiewidoków.Jesteśmysaminaszczycie.

Trzebawracać,obyszczęśliwie.Tesłowaokażąsiępóźniejprorocze. Po drodze do namiotów spotyka nas niemiła przy‐goda.Weszliśmyw chmuręwyładowania elektrostatycznego,w trakcie burzy. W skrócie, czujesz się jak cel snajpera napustyni. Niestety, dla jednego Rosjanina zakończyło się tośmierciąodporażeniapiorunem.Myszczęśliwiewracamydonamiotów.

Na następny dzień schodzimyna dół. Tak oto,w skrócie,wyglądamojahistoriawejścianaElbrus.

Page 16: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych ...

16 

Pamiątkowe zdjęcie uczestników wyprawy w Dolomity

MONIKANOWAK(O/Jaworzno)

Dolomity 2018OddziałPTTwJaworznieporazdrugizor‐ganizowałkilkudniowywyjazdwDolomity.PonowniecelemnaszejpodróżyzPolskibyłaniewielkamiejscowośćCaviolapołożonanie‐dalekoFalcade.Z Jaworznawyjechaliśmy18 sierpnia 2018 r.w sobotę, namiejscubyliśmywieczorem.Przezpierwszednitrasy górskich wycieczek obejmowałypołudniową część Dolomitów: masywyPalaiCivettaorazcentralnąMarmoladę.

Pierwszegodniapoprzyjeździe,wnie‐dzielę19sierpnia2018r.pojechaliśmynatrasy w masywie Pala. Pieszą wędrówkęrozpoczęliśmywurokliwejalpejskiejdolinieValCanaliniedalekoCantdelGal(1180mn.p.m.).PierwszagrupaskierowałasięnawschódprzezschroniskoRif.Treviso(1631mn.p.m.) na przełęcz Forcella delle Mughe(2258mn.p.m.) znajdującą siępomiędzyszczytami:Palad.MadonnaiSassod'Ortiga,skądzeszłaprzezBivaccoG.MenegazzialPianlonch(1737mn.p.m.)domiejsowościSarasin.Trasaobejmowałapoczątkowowejściezakosamiwlesie,następniepowyżejschro‐niskawchodziliśmydrogamiwśródpiargów.Zprzełęczywspaniaływidoknadolinyiprze‐ciwległe szczyty.Natomiast druga grupawyruszyławkierunkudwóch via ferrat:SentierodelCacciatore(otrudnościokre‐ślanej jako B) oraz Dino Buzzati (trud‐ność B/C) zdobywając szczyt Cimerlo(2505mn.p.m.).

Drugidzień(20sierpnia2018r.)rów‐nieżspędziliśmynatrasachwmasywiePala.Swojewędrówkirozpoczęliśmywmiejsco‐wościSanMartinodiCastrozza.Tymrazemczęśćprzewyższeniapokonaliśmywjeżdża‐jąckolejkądoColVerde (1965mn.p.m.)skądpierwszagrupaprzeszłaszlakiem,ana‐stępnieviaferratąBolver‐Lugli(trud.C/D)doBiv.FiammeGialle(3005mn.p.m.)idalejszlakiemdoschroniskaRif.RosettaG.Ped‐rotti(2581mn.p.m.)skąddoszlidogórnejstacji kolejki i zjechali do miejscowości,zktórejruszaliśmy.Drugagrupapojechałanagórnąstacjękolejki, gdzie spacerowalipocharakterystycznymskalnympłaskowyżuwokolicachschroniskazdobywającszczytC.Rosetta(2743mn.p.m.).

Kolejnegodnia(21sierpnia2018r.)trasaprowadziłaszlakamimasywuCivetta.Węd‐rówkę rozpoczęliśmy z Rif. Pala Favera(1525mn.p.m.)szlakiemprowadzącympo‐czątkowo drogą wśród alpejskich łąk, naktórychpasłysięstadaowiec,anastępniezakosami przez Rif. A. Sonino al. Coldai(2132 m n.p.m.) na przełęcz, z którejmożnabyłopodziwiaćniewielkiejeziorkoLagodelColdai(2143mn.p.m.),apojegodrugiejstroniewidoknaurokliwąmiejsco‐wośćAlleghe.StamtądścieżkąwśródpiargówpodścianamiCivettydotarliśmydoschro‐niskaRif.Tissi(2250mn.p.m.).Zeszczytuwyraźniewidoczna przepaśćw kierunku

Alleghe.Następniekierowaliśmysięjużtypo‐woalpejskimiłąkami,naktórychpasłysięliczne stada krów. Obeszliśmy masywCivettyodpółnocnejstronyidotarliśmydoRif.Vazzoler(1714mn.p.m.),anastępniejuż drogą pokonując kolejne serpentynydoCap.Trieste(1135mn.p.m.).

Następnegodnia(22sierpnia2018r.)częśćgrupywjechałakolejkąlinowąnaMar‐moladę,adokładnienaPuntaRocca(3250mn.p.m.), gdzie można stanąć na lodowcu.Z tarasu widokowego można podziwiaćniezwykłąpanoramęDolomitów.Zkoleinawysokości2950mn.p.m.znajdujesięMar‐moladaMuseodellaGrandeGuerra,któregoekspozycja tom.in. autentyczne pamiątkipoIWojnieŚwiatowejzwiązanezwalkamioMarmoladę.Grupaferratowcówpostano‐wiła tego dnia przejść jedną z bardziejznanychviaferrat–Eterne,któracharakte‐ryzujesięznacznymitrudnościamitechnicz‐nymi.SwojądrogęrozpczęlizPassodiFe‐daia(2057mn.p.m.), idąc ferratązdobyliPuntaSerauta(2961mn.p.m.),następniezeszli do pośredniej stacji kolejki, którązjechalidoMalgaCiapela.

Tegodnia zmieniliśmymiejscenaszegopobytu na Dobbiaco (Toblach), a kolejnewycieczki obejmowały trasywpółnocnejczęściDolomitów:wokółTreCimeimasy‐wuSorapis.

23sierpnia2018r.podjechaliśmypodcharakterystycznetrzyszczyty,czyliTreCimedi Lavaredo (Drei Zinnen). Część grupyzdecydowała się na łatwą, ale niezwyklemalowniczą trasęwokółmasywu. Składasięon z trzechgłównych szczytów:CimaOvest(2973mn.p.m.),CimaGrande(3003mn.p.m.), CimaPiccola (857mn.p.m.)orazdwóchmniejszychturni.Trasaokrężnatoniezapomnianywidokpoczątkowonapołud‐niowe,apóźniejnapółnocneścianytakcha‐rakterystycznych „Trzech Szczytów”, a idziesięprzezkolejneschroniska:Auronzo,Lava‐redoorazDreiZinnen.GrupaferratowategodniaspodschroniskaAuronzoprzeszłabar‐dzołatwąferratąSentieroAlbertoBonacossa

doschroniskaFratelliFondaSavio(2367mn.p.m.),następnieferratąMerlonenaszczytCadin (2788m n.p.m.), z którego znowuprzez schronisko Fratelli Fonda Savio doMisuriny.

KolejnątrasęwMasywieTreCimeroz‐poczęliśmywdolinieFiscalina24sierpnia2018r.ZFischleinbodenhutteRistoroPianoFiscalina(1454mnp.m.)przezTalschluss‐hutteRif. al FondoValle (1548mn.p.m.)doZsigmondy‐Comici‐HutteRif.Zsigmondy‐Comici(2224mn.p.m.),gdziewszystkichturystówwitałydwabardzospokojneosiołki.IdącdalejszlakiemwkierunkuDreiZinnenzaczęłapogarszaćsiępogodatak,żeprzynastępnymschroniskuBullelejochhutteRif.PiandiCengiazłapałanasstrasznaulewa.Dalszątrasępokonywaliśmyjużwdeszczu,zeszliśmy do malowniczo położonych je‐ziorek i do przełęczy, z której doskonalewidać trzy charakterystyczne turnie DreiZinnen. Następnie schodzliśmy w morzumgiełdomiejsca,zktóregowyruszaliśmy.

Grupa ferratowa tego dnia wyjechałakolejką z Bad Moos do Schroniska Rudi(1950mn.p.m.),skądprzeszlidoprzełęczyElferscharte(2650mnp.m.).TamwyruszylinaferratęAlpinisteig,którądoszlidoschro‐niska Rif. Zsigmondy‐Comici, a następniedoFischleinbodenhutte.

Ostatnimmasywem,wktórymbyliśmybyłMasywSorapis.Częśćosóbzrezygno‐wałazwyjściawgóryipozostaławmia‐steczku Cortina d'Ampezzo, gdzie mogłazjeść prawdziwą włoską pizzę w jednejzlicznychknajpek.PozostalizprzełęczyTreCroci(1805mn.p.m.)doszlidoprzełęczyMarcoira(2307mn.p.m.),anastępniedoprzepięknego turkusowego jeziorka LagodelSorapis.

Ostatniegodniaranopowitałanas...zimo‐wapogoda.Szczyty,któremogliśmyoglądaćz balkonów naszych pokoi pokryte byłysporąwarstwąśniegu.PokrótkimspacerzepomiasteczkuDobbiaco (Toblach)wyru‐szyliśmyzpowrotemdoPolski.

Fot.

Seb

asti

an Ł

asaj

– P

TT Ja

wor

zno