Download - Jedynka numeru 1151

Transcript
Page 1: Jedynka numeru 1151

25 maja 2012 NR 21 (1151/XXIII) INDEKS 366773 ISSN 1234-1363 CENA 2,90 zł (w tym 5% VAT) redakcja: 61 437 49 50, biuro ogłoszeń: 61 436 52 70

www.wrzesnia.info.pl

Czy mleko jest zdrowe? Czy i jak często je pijemy?Temat tyg. s. 2, 11

Hipnotyzer czy naciągacz? Zdania są podzieloneAktualności, s. 10

Marzenin, Chwalibogowo i „szóstka” z Wrześni – to pierwsze trzy cyfrowe szkołyOświata, s. 13

Czarny weekend na drogach – jedna osoba nie żyje, jedenastu rannychZdarzenia, s. 4

Ludzie, s. 22

Mariola Zalepa udowadnia, że szkoła nie musi być publiczna

Aktualności, s. 10Na sesji Rady Miejskiej we Wrześni działy się ciekawe rzeczy

Piłka nożna, s. 27Test przed Euro 2012: nasz pierwszy konkurs SMS-owy

Weekendowy dyżur reporterów: 501 677 731 lub 501 677 838 CHCESZ ZGŁOSIĆ JAKIEŚ ZDARZENIE? DZWOŃ!

Mieszalnia farb i tynków

styropian 89,99 zł/m3 netto

przy zakupie całego systemuul. Szczecińska 17tel. 602-494-599

Usl-464b

czytaj na stronie 9 dodatku

Edu-

462

Reklama

Ja cię, ku... zabiję!

W małym mieszkaniu panuje ogólny nieład. Od feralnego zdarzenia Lucyna nie ma głowy do sprzątania. Co chwilę tylko podchodzi do ławy i skręca papierosy. Planuje przeprowadzkę do siostry, do Poznania Fot. Tomasz Szternel

31-latek chwycił za nóż i zadał kilka ciosów konkubinie. Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa.

Tomasz Szternel

Poznali się 4 lata temu, gdy Lucyna przychodziła w odwiedziny do mat-ki mieszkającej w Sokołowie. Mi-chał często przesiadywał na scho-dach. Czasem kompletnie pijany, tak że nie był w stanie otworzyć drzwi do mieszkania. Nie zraziło jej to. Po miesiącu znajomości wprowadzi-

ła się do niego. – Od słowa do słowa i tak jakoś wyszło – ucina 33-latka.

Ich związek nie układał się naj-lepiej. Michał nadużywał alkoholu, z czasem zaczął wszczynać awantu-ry i podnosić rękę na Lucynę. Sytu-acja nie uległa zmianie nawet po tym, jak urodziła im córkę. Dlatego kobie-ta wzywała policję.

– Przyjeżdżali tu nawet trzy, czte-ry razy w tygodniu. Zabierali go i wypuszczali rano, jak wytrzeź-wiał – opowiada. To właśnie alko-hol i częste burdy przyczyniły się, jej zdaniem, do odebrania im dziecka. Obecnie córka przebywa w ośrodku w Kołaczkowie.

Po jednej z kłótni 31-latek wypro-wadził się na kilka tygodni. Przeby-wał u siostry. Wrócił jak gdyby nigdy nic w poniedziałek, 13 maja. Kon-kubina nie robiła mu problemów. Bo nie mogła – w końcu to nie jej, a jego mieszkanie.

Ropą w twarz Tajemnicza kradzież, czyli rzecz o jałówkach we fl aku

>> dok. na s. 7

>> dok. na s. 7

Zbigniew Nowak czym prędzej pospieszył do obory. Daleko nie miał, ledwie kilkaset metrów. Krów nie było. Bezczelna kradzież zasko-czyła wszystkich, łącznie ze stróżem.

– Stróżówka jest przy bramie, a obora na drugim końcu podwó-rza – zdaje się tłumaczyć stróża No-wak. – To nie była jedna osoba. Ktoś pilnował stróża, a inni kradli – uwa-ża pracownik RSP. Choć dzieciarnia rozpowiada po wsi, jakoby stróż spał, bo złodzieje potraktowali go gazem. Sensacyjne informacje okazały się jednak nieprawdą.

– To byli fachowcy. Trzeba wiedzieć, jak ukraść krowy. Ja na przykład nie poszedłbym na włam do sklepu jubi-lerskiego, bo trzeba wiedzieć, co i jak ukraść – powtarza z przekonaniem Zbigniew Nowak, członek zarządu Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Chwałszycach.

I wie, co mówi. Ukraść w nocy sześć trzystukilogramowych jałó-wek to nie lada sztuka. Ale możliwe. Nowak przekonał się o tym w śro-dę, 16 maja, o godz. 5.00. Obudził go dzwonek telefonu. W słuchaw-ce usłyszał głos Dariusza Wieczor-ka. – Ukradli nam krowy. Sześć jałó-wek – rzekł oborowy.

– To nie było zagrożenie życia, dlatego nie wysłaliśmy tam patrolu. Dyżurny przekonał tą panią, że jej sprawą zajmie się dzielnicowy – po-twierdza rzecznik wrzesińskiej poli-cji Krzysztof Szcześniak.

Wizyta dzielnicowego najwyraź-niej tylko spotęgowała gniew 80-let-niego Stanisława Gila. We wtorek znów użył ropy. Tym razem oblał nią Władysława Ossolińskiego.

– Od razu zgłosiłem to na poli-cję. Przyjechał dzielnicowy z kolegą. Usiłowali porozmawiać z sąsiadem, ale on ich zakrzyczał – stwierdza mężczyzna. – Niczego się od niego nie dowiedzieli, nic mu też nie zro-bili. Kazali nam tylko zawieźć rze-czy do pralni, żebyśmy mieli dowód w sądzie, że były od ropy. A my bo-imy się o nasze bezpieczeństwo, bo ten człowiek jest nieobliczalny.

S. Gil zabiera nas w miejsce, w którym doszło do opisywanych zdarzeń. Przy płocie wyraźnie czuć zapach ropy. Staruszek twierdzi jednak, że drzewa podlewał silnym środkiem chemicznym kupionym w sklepie ogrodniczym we Wrześni.

Młoda kobieta, którą oblano ropą, prosi policję o pomoc. Ta odmawia wysłania radiowozu, uznając, że nie było zagrożenia życia. Trzy dni później oblana zostaje kolejna osoba.

Sąsiedzkie spory pomiędzy Wła-dysławem Ossolińskim i Stanisła-wem Gilem z Otocznej trwają od lat. Ostatnio znów przybrały na sile. Tym razem poszło o niewielki murek i kil-kanaście sosen.

– Byłam w sobotę z wizytą u ro-dziców, kiedy zauważyłam, że są-siad podlewa czymś drzewa taty, te rosnące blisko jego płotu. Pode-szłam bliżej i zapytałam go, co robi. Wtedy się wściekł i bez słowa oblał mnie ropą, którą wcześniej podle-wał drzewa. Miałam olej na twarzy, rękach, ubraniu – opowiada Magda-lena Ossolińska.

Chwilę później kobieta zadzwoni-ła na komendę policji, prosząc o in-terwencję. – Nie przyjechali. Po-wiedziano mi, że w poniedziałek zajmie się tym dzielnicowy – doda-je poszkodowana. >> dok. na s. 5