30 listopada 2012 NR 48 (1178/XXIII) INDEKS 366773 ISSN 1234-1363 CENA 2,90 zł (w tym 5% VAT) redakcja: 61 437 49 50, biuro ogłoszeń: 61 436 52 70
www.wrzesnia.info.pl
Przeziębienie – jak z nim walczyć... I problem z reklamą leków bez receptyTemat tyg., s. 2, 15
25-letnia kobieta z noworodkiem w... mogile kosynierówHistoria lokalna, s. 13
Ile na inwestycje wyda powiat w przyszłym roku?Samorząd, s. 10
Nie wszyscy godzą się na podpisanie umowy o służebnościGmina Września, s. 22
Śliwczyński składa hołd ziemiaństwu wielkopolskiemuFotografi a, s. 24
Zniszczyli pomnik zwiadowców w SarnicachAktualności, s. 8
Aktualności, s. 8
Maraton zumby – kilkuset tańczących
Społeczeństwo, s. 12Na wózku, bez nogi, niedowidzący, z cukrzycą – kto pomoże
Piłka siatkowa, s. 32Kibice Olimpii mogli świętować wygraną nad Krispolem
Weekendowy dyżur reporterów: 501 677 731 lub 501 677 838 CHCESZ ZGŁOSIĆ JAKIEŚ ZDARZENIE? DZWOŃ!
Szkolne zajęcia z agresji, czyli jak dzieci biją inne dzieciZginął w ogniu
Nie posiał, a zebrał...
Pokwitowania nie dawałem, bo nie wołał – twierdzi radny, który w swoim postępowaniu nie widzi niczego złego Fot. TOS
>> dok. na s. 6
>> dok. na s. 23>> dok. na s. 4
– Praktycznie nie ma dnia, żeby nasze dzieci nie wracały ze szkoły poturbowane – żalą się rodzice.
Większym problemem placówki jest jednak Michał. 10-latek, choć jest wątłej postury, sieje postrach podczas przerw na szkolnych ko-rytarzach. Zyskuje posłuch dzię-ki swojemu starszemu bratu, który jest obecnie uczniem pierwszej kla-sy gimnazjum przy ul. Słowackie-go. – Mimo że nie jest już uczniem
„dwójki”, potrafi wejść sobie na lek-cje i usiąść w ławce. Tak było choć-by trzy tygodnie temu – opowiada je-den z chłopców.
Ministranci terroryści zastraszają i biją uczniów „dwójki”. Dyrektor szkoły rozkłada ręce i twierdzi, że jest między młotem a kowadłem.
13-latek chodzi do szóstej klasy, a jednego dnia potrafi pobić nawet czterech uczniów. Przykładów nie brakuje. Opisany poniżej wydarzył się 9 listopada.
Nastoletni Krystian* wbiega do szkolnego sklepiku. Wpychając się w kolejkę, uderza w nos 7-latkę. Dziewczynka zaczyna płakać. Chło-piec, który staje w jej obronie, zostaje uderzony w klatkę piersiową. To nie koniec. Krystian, wracając do klasy, uderza jeszcze jednego ucznia na sto-łówce, drugiego na korytarzu.
Jedna ofi ara śmiertelna i jeden ranny – to tragiczny bilans pożaru drewnianego domu w Psarach Polskich.
Dyżurny straży pożarnej otrzymał zgłoszenie o pożarze w sobotę 24 li-stopada o godz. 5.20. Osiem minut później na miejscu były już pierwsze jednostki. Jak się okazało, palił się drewniany dom. Budynek był całko-wicie objęty ogniem.
– Z informacji, jakie uzyskali-śmy od mężczyzny, który wyskoczył z okna pierwszego piętra, wynikało, że w środku płonącego domu znaj-
Radny Stanisław Dominiczak zawarł dziwną umowę. I tłumaczył się z niej przed sądem.
Tomasz Szternel
Bohaterowie tego artykułu byli kie-dyś dobrymi kolegami. Ba, nawet bardzo dobrymi. Rolnik z Bierzglin-ka Maciej Manuszak, a wcześniej jego ojciec, sprzedawali Stanisławo-wi Dominiczakowi z Gozdowa zwie-rzęta hodowlane – świnie, krowy, byki. Nie narzekali, bo płacił przy-zwoicie, a przede wszystkim na czas.
W 2009 gospodarz upatrzył sobie ziemię w Gozdowie licytowaną przez komornika. Podjechał więc do rad-nego zapytać o szczegóły. Dość nie-spodziewanie, ten zaproponował mu oddanie w użytkowanie swoich nie-ruchomości: 12-hektarowego pola obsianego rzepakiem i 1-hektarowej łąki w Nadarzycach. Nie krył, że bar-dzo zależy mu na pieniądzach.
W tym miejscu jednak wersje obu panów się „rozjeżdżają”. Manu-szak utrzymuje bowiem, że zapłacił Dominiczakowi z góry za cały rok. W lutym 2009 wręczył mu 20 tys. zł.
użytkowania gruntu; zostało udzie-lone w marcu 2006.
– Ja się nie sprzeciwiałem pod-dzierżawianiu – zapewnił na jednej z rozpraw Zygmunt Dominiczak. Przyznał jednocześnie, że brat poin-formował go o tym fakcie. Szczegó-łów nie znał. Jak przyznał, nie inte-resował się tym.
duje się jeszcze jedna osoba – rela-cjonuje przebieg akcji kapitan Zbi-gniew Rzemyszkiewicz z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Po-żarnej we Wrześni.
Strażacy bez wahania weszli do buchającego ogniem obiektu. Mieli na sobie aparaty powietrz-ne. Niestety, na ratunek było już za późno. Przy drzwiach wejścio-wych, a konkretnie, w altanie, któ-ra przed pojawieniem się ognia była cała ze szkła, druhowie natknęli się na spalone ciało mężczyzny. Jak się okazało, był to 50-letni właściciel drewnianego domu.
Bez pokwitowania. Ot, tak, do ręki. Zresztą umowy dzierżawy też nie spisywali. – Ufałem mu – tłumaczy.
Wersja Dominiczaka jest inna. Jego zdaniem zawarta umowa obej-mowała krótszy czas, kilka miesię-cy, a mianowicie - tylko zbiór rzepa-ku i podorywkę. Choć opiewała na 21 tys. zł, to, jak twierdzi, otrzymał tylko część kwoty – 15 tys. zł. Resztę miał dostać później. – Żadnego po-
kwitowania mu nie dawałem, bo nie wołał – ucina.
Nastało lato. Manuszak wymłó-cił rzepak. Było go mniej niż zakła-dał. Ze sprzedaży osiągnął 18 tys. zł.
W międzyczasie dowiedział się, że użytkowane przez niego pole... nie jest własnością Stanisława Domini-czaka, tylko jego brata. Zażądał wy-jaśnień. Dopiero wtedy radny okazał mu pełnomocnictwo do swobodnego
Reklama
magazyn - 900 m2
z biurem - 100 m2
, Roz-1358
Top Related