JVi 4 0 . Warszawa, d. 2 Października 1892 r. T o m X I .
T YG O D N IK P O P U L A R N Y , POŚW IĘCONY NAUKOM P R Z Y R O D N IC ZY M .PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".
W Warszawie: rocznie rs. 8k w arta ln ie „ 2
Z przesyłką pocztową: roczn ie „ 10p ó łroczn ie „ 5
P renum erow ać m ożna w R edakcy i W szechśw iatai we w szy stk ich k s ię g arn iac h w k ra ju i zagran icą .
K o m i t e t R e d a kc yj n y W s z e c h ś w i a t a stanowią panowie: Aleksandrowicz J., Deike K., Dickstein S., Hoyer IT., Jurkiew icz K., Kwietniewski W ł., Kramsztyk S., Natanson J ., Prauss St., Sztolcman J . i W róblewski W . „W szechśw iat*1 p rzy jm u je og łoszenia, k tó ry ch treśó m a jak ik o lw iek zw iązek z n au k ą , n a n as tęp u jący ch w aru n k ach : Z a 1 w iersz zw ykłego d ru k u w szpalcie albo jego m ie jsce p o b ie ra się za p ierw szy ra z kop. 7 '/ j
za sześć n as tęp n y ch ra z y kop. 6 , za dalsze kop. 5.
j -̂dres ZRe&a-łccyl; Klra.lcowslsie-Frzed.nciieście, 3STr SS.
FMRTUCrJA GLINUI JEGO ZASTOSOWANIE.
I.
Zdum iewający postęp elektrotechniki św ięcił przed paru laty nowe zwycięstwo: pow ołał do życia „hutę glinową,”, um ożliwiając otrzym ywanie glinu na wielką skalę, bespośrednio z g link i. Chcemy zapoznać czytelników z fabrykacyją, własnościami oraz zastosowaniem tego ciekawego z wielu w zględów „srebra z g lin y ”.
Któż z nas ju ż dzisiaj nie w idział najrozmaitszych wyrobów z glinu, które, gdy je bierzem y do rąk, zdum iewają nas prze- dewszystkiem swoją lekkością? Ta w łaściwość była bodźcem do badań nad sposobem jego otrzym ywania. M ówiono oddaw- na z entuzyjazmem o metalu, który miał stanowić pośrednie ogniw o pomiędzy szlachet- nemi i pospolitem i kruszcami, łącząc w sobie odporność pierwszych na w pływ y chemiczne z mocą oraz pospolitością pochodzenia
drugich. Sądzono, że gdy będzie wynaleziony sposób taniego otrzymywania glinu z jego rudy— gliny, wówczas metal ten wyprze wszelkie inne, przewyższając metale pospolite swą niezmiennością na powietrzu, w w odzie i kwasach.
I nic dziwnego, że wzbudził on takie nadzieje: wszak „ruda” glinowa, tlenek glinu, czyli tak zwana glinka stanowi ilościowo najważniejszą część skorupy ziemskićj, bądź to w stanie czystym, bądź w połączeniu z krzemionką i t. p. W prawdzie glinka w stanie czystym jest rzadkością; niektóre drogie kamienie: rubin, szafir, korund sk ładają się prawie w yłącznie z tlenku glinu. Lecz glinka ta występuje nietylko pod tak kosztowną postacią, przeciwnie, jak to już powiedzieliśm y, stanowi ona, łącznie z in- nemi towarzyszami, najpospolitsze minerały. Szpat polny (feldspat) i mika, przeważna część składowa gnejsów, granitów, porfirów, są połączeniami krzemianów glinu z krzemianami potasowców. Pod działaniem w ody, dwutlenku w ęgla oraz zmian temperatury, feldspat roskłada się, czyli, jak mówią, wietrzeje, krzemian sodu zostaje rospuszczony przez wodę, pozostaje krzem ian glinu, który stanowi najważniejszą
6 2 6 w s z e c h ś a v ia t . N r 4 0 .
część składowy g liny. Ta ostatnia napotyka się prawie wszędzie, możemy zatem mieć pojęcie, do jak iego stopnia zw iązki glinu są rospowszechnione ').
N ic też dziwnego, że oddawna już robiono próby otrzymania glinu z tych zw iązków. O powiem y pokrótce historyją tego metalu.
Nazwa łacińska glinu (alum inium ) pochodzi od łacińskiego wyrazu „alum en”, nazwy ałunu, czyli podwójnego siarczanu glinu i potasoAvca. Sól ta, znajdująca się również w naturze, w okolicach wulkanów, znana ju ż była oddawna, a dziś ma w ielkie znaczenie w technice, naprzykład w farbier- stwie, Przez wyprażanie ałunu amonowego otrzym ujem y czysty tlenek glinu (A l2 0 3) czyli glinkę.
P ierw sze próby otrzym ania glinu robił Davy w r. 1807 i 1808, lecz dopiero W ohler w r. 1827 otrzym ał g lin na drodze czysto chemicznój, pod postacią szarego proszku, który przy roscieraniu nabierał połysku m etalicznego. Po wielu próbach w r. 1845 udało mu się otrzymać g lin pod postacią stopionych kulek. W tym celu stapiał on chlorek glinu z potasem m etalicznym ; tworzy ł się wówczas chlorek potasu oraz czysty g lin , w edług równania: A l2 0 3 + 3K 2 = 3K 20 + A I a.
P o roku 1850 D eville rospoczął dośw iadczenia w tym kierunku. Zamiast potasu używ ał o w iele tańszego sodu. Aparat D e- villea składał się z trzech podłużnych kotłów żelaznych, połączonych rurami. W pierw szym z nich znajdow ał się chlorek glinu, który przy pom ocy ogrzewania przechodził pod postacią pary do drugiego kotła, zaw ierającego wióry żelazne. Tutaj zostaw ał pochłaniany kw as solny, zanieczyszczający chlorek glinu. Ten ostatni przechodził następnie do trzeciego kotła, w którym znajdow ały się m iski żelazne z sodem m etalicz- nym.
K ilogram sodu kosztow ał w owych cza-
') Pom im o tak ie j pospo lito ści zw iązków glinu , w ro ś lin ac h n ie znalez iono ty ch o sta tn ich ; w y ją tek s tan o w ią b a rd zo n ie liczn e g a tu n k i ro ś lin .. W o rgan izm ie zw ierzęcym n ie w y k ry to g lin u . B ad an ia spek troskopow e w ykaza ły , że g lin z n a jd u je się ta k że w atm osferze s łońca.
sacli 2000 franków, a że do otrzymania 1 kg glinu trzeba było zużyć najmnićj 3 kg sodu, nic też dziwnego, że 1 kg glinu kosztow ał wtedy około 10000 fr. Pom im o tak znacznych kosztów, D ev ille pracował n iezmordowanie w tym kierunku, popierany
| szczególnie przez Napoleona III, który na i koszt państwa polecił założyć fabrykę. Naj- ; ważniejszą pobudką była myśl zastosowania
glinu do celów wojskowych, mianowicie użycia go zamiast stali do wyrobu pancerzów kirasyjerskich, które, przy nadzwyczajnój lekkości, nie ustępowałyby stali pod w zglę-
| dem mocy. D eville zredukował cenę glinu i do 300 fr. za kilogram, jednakże i ta była
zbyt wielką, aby glin mógł znaleść zastosowanie w technice. Nadto przyłączały się się jeszcze tutaj inne trudności, mianowicie zanieczyszczanie glinu przez żelazo. Wpra-
| w dzie w sposób zupełnie analogiczny otrzym ywano metal magnez; ten ostatni jednak m ógł być z łatwością oddzielony od domię-
j szek przy pomocy dystylacyi. Z glinem niemożna było poradzić sobie w taki spo-
j sób.P ierw szy Bunsen zastosował siłę prą
du elektrycznego do otrzym ywania g linu; w szedł on w ten sposób na drogę, na którćj sądzonem było rozwiązać zadanie otrzym ywania glinu na wielką skalę. W tym celu roskładał podwójny chlorek glinu i sodu. Sposób ten starano się późnićj w ie lo krotnie ulepszyć. Załączamy rysunek aparatu, przy pomocy którego odbyw ał się proces otrzym ywania glinu (fig. 1). P iec A mieści tygiel żelazny B , w którym zostaje stopiony i rozłożony podwójny chlorek g linu i sodu. T ygiel B jest jednocześnie katodą, czyli biegunem ujemnym; rolę anody, czyli bieguna dodatniego odgrywa w ęgielD . Podczas procesu chlorek glinu zostaje rozłożony: g lin zbiera się przy elektrodzie, po którym strumień prądu elektrycznego wychodzi, to jest na ściankach tygla B, chlor zaś zbiera przy elektrodzie, doprowadzającym prąd, a zatem przy węglu D. W celu odprowadzenia chloru, w ęgiel D znajduje się w żelaznym cylindrze C, posiadającym u dołu k ilka otworów f\ w ten sposób płynny chlorek glinu przedostaje się do cylindra C, wydzielający się zaś chlor zbiera się w górnćj części tego cylindra,
Nr 40. WSZECHŚWIAT. 627
skąd wychodzi przez rurę r . Gdyby nad powierzchnią stopionćj masy w naczyniu B znajdowało się powietrze, wtedy utworzony glin przy tak wysokićj temperaturze spaliłb y się, tworząc tlenek glinu. Należy zatem dla uniknięcia tego przepuszczać przez aparat jak ikolw iek gaz obojętny, np. azot, wodór. Gaz ten wchodzi przez rurę p, w ychodzi przez rurę q.
Pomimo takich ulepszeń, cena glinu była jeszcze bardzo wysoka (w r. 1878 1 kg g l i nu kosztował około 100 fr.). Z tego pow odu nie m ógł on być zastosowany w technice. Niem ożna było marzyć o otrzym ywaniu glinu na wielką, skalę z tak drogiego
F ig . 1. P rzy rząd B unSena do o trzy m y w an ia glinu.
przetworu jak chlorek glinu. To też fa bryki glinu zaczęły pow oli upadać.
Postęp elektrotechniki dopiero rozwiązał zadanie. D zięlu jem u można było ześrod- kować, skoncentrować niejako olbrzymią siłę na bardzo niew ielkiej przestrzeni: teraz powrócono do idei D avyego, polegającćj, | jak o tem już wspominaliśmy, na roskładzie glinki.
Początkow o próbowano redukować g lin kę przy pomocy w ęgla, według równania A la0 3-t-3C = A l2-|-3 C 0 . Podczas spalenia glinu wytwarza się 392 tysiące jednostek j
ciepła. Taka sama ilość ciepła niezbędną i jest do rozłożenia glinki na jój części składowe. W prawdzie, jak to widzim y z powyższego równania, podczas tego procesu
węgiel spala się do CO, wskutek czego w ydziela się 87 tysięcy jcdn . ciepła. Pozostaje różnica, wynosząca 305 tysięcy jedn. ciepła. W idzim y zatem, że do roskładu glinki potrzeba olbrzymićj pracy. Tę jednak o lbrzymią pracę wykonywa z łatwością prąd elektryczny.
Am erykanin Cowles pierwszy zastosował siłę elektryczności do wyrabiania bronzu glinow ego, redukując glinkę przy pomocy węgla. Nie była to jednakże właściwa „elektroliza” glinki. W r. 1888 IIórvoult w ynalazł sposób otrzym ywania alijażów glinu przy pom ocy elektrolizy. Praw ie jed n ocześnie dr K ilani w B erlinie otrzym ał w taki sam sposób czysty glin '). D w a te wynalazki wkrótce połączono. Stały się one własnością szwajcarskiego towarzystwa akcyjnego, które od r. 1889 rospoczęło w yrób glinu na wielką skalę w Neuhausen (w pobliżu Szafuzy).
D la w prawienia w ruch machin, fabryka w Neuhausen korzysta z wodospadu na Renie. Od miasta Szafuzy uzyskała ona prawo użytkowania z 20 metrów sześciennych w ody na sekundę. Poniew aż spadek wodospadu, czyli różnica poziomów wody powyżćj i poniżćj wodospadu, wynosi 20 metrów, łatwo możemy zatem powziąć wyobrażenie, jak olbrzym ią pracę może w ykonać powyżćj przytoczona ilość wody. W ynosi ona mnićj więcćj 4000 koni parowych.
Dotychczas fabryka spożytkowywa mnićj niż połow ę, gdyż trzy jćj turbiny (motory wodne) posiadają razem siłę 1 500 koni parowych, mianowicie dwie po 600, jedna 300 koni par. Tama, wzniesiona w górnem ło żysku R enu, mająca 150 metrów długości, tworzy kanał, który prowadzi wodę cokolwiek w bok; z kanału tego woda, przy pomocy rur żelaznych, przechodzi na turbiny. Poniew aż ze względów naturalnych fabryka rosporządza stosunkowo niew ielką ilo ścią gruntu, zaprowadzono oszczędność pod względem miejsca w ten sposób, że pionowa oś turbiny systemu Jonvala dźwiga zarazem
*) Sposób ten zo sta ł w ynaleziony już p ierw ej (p rzed K ilian im ) przez p. J . J . B oguskiego w W a r szawie.
628 W SZECHŚW IAT. Nr 40.
środkowy bęben m achiny dynamo - elek- trycznćj. W ten sposób w budynku machin dolne piętro zajmują, trzy turbiny, górne — trzy m achiny dynam o-elektryczne. Taki system ma jeszcze tę stronę dodatnią, że. ruch motorów w odnych zostaje bespo- średnio udzielony dynam o-m achinom ; w ten sposób nie traci się niepotrzebnie siły przez urządzenie transm isyi. Turbiny zatem m uszą w ykonyw ać w sekundę tyleż obrotów, ile w ykonyw a bęben dynamo - machiny. D w ie w ielkie turbiny mają średnicę = 100 cm i robią 225 obrotów na minutę; mała turbina ma 70 cm w średnicy i w ykonyw a 350 obrotów. N aturalnie, m achiny te w ymagają bardzo w ielu aparatów dodatkowych. Jedne z nich mają za zadanie przeciw działanie szkodliw ym skutkom, jak ie w yw ierałaby na łożyska osi turbin nadzw yczaj wielka waga tych ostatnich w połączeniu z ich niezm ierną szybkością obrotową, inne mają na celu regulow anie przepływ u wody, niezbędne wskutek tego, że prąd elektryczny podczas przerw chw ilowych w robocie przerywa się: w ów czas nadmiar siły spow odow ałby tak olbrzym ią szybkość obrotową, że w szelkie machiny rozleciałyby się w kawałki. D w ie w ielkie dynam o-m achiny służą do wyrabiania glinu oraz bronzu glinow ego; trzecia służy do wzbudzania prądu w elektro - magnesach w ielkich machin, do ośw ietlania fabryki oraz do w prowadzania w ruch niektórych machin m echanicznych.
U żyw ane w fabryce w Neuhausen d yn amo-machiny systemu C. E. L . B row na n a leżą do największych m achin w świecie. Zewnętrzne koło wielkićj machiny, odlane w jednój sztuce, z 24 zębami, zwróconemi nawewrnątrz, z których każdy reprezentuje biegun m agnetyczny, ma w średnicy 360 cm i waży 12000 kilogram ów.
Każda z dwu w ielkich machin jest zbudowana w ten sposób, że dostarcza 14000 amperów i 30voltów , w ykonyw a więc pracę, wynoszącą '/2 m ilijona wattów; zaś mała machina dostarcza prądu o 60 0 0 amperów i 65 voltów , wykonać może pracę, w ynoszącą i/ i m ilijona wattów. K ażdego zwiedzającego fabrykę ogarnia przestrach wobec tych o lbrzym ich ilości prądu elektrycznego. J e dnak prądy te mają słabe napięcie, zatem
nie grożą żadnem niebespieczeństwem. Co jednak zdumiewać powinno, to ta olbrzymia praca, wytwarzająca się na niew iel- kićj przestrzeni cicho i spokojnie, bez wszelkiego huku machin.
(c. d. nast.).K arol Raczkowski.
Z DZIEDZINY
(D okończenie).
III.
W łaśnie w czasie, gdy mnich Knauer w Langheim kuł swój „kalendarz stu le tn i”, Otto Guericke, burmistrz magdeburski zastosow ał barometr do przepowiadania pogody. Znakomici odkryw cy tego przyrządu, G alileusz i jego uczeń T oricelli, pewnie nie przeczuw ali, że kiedyś będzie on grał narzuconą sobie rolę zwiastuna pogody i słoty. Otto Guericke urzeczyw istnił to już w niecałe lat dwadzieścia po sporządzeniu pierwszego barometru. Barometr jednak G uerickego nie był podobny do naszych barometrów rtęciowych, gdyż był w yp ełniony wodą, że zaś woda jest 13 razy lżejsza od rtęci, jego tedy barometr był 13 razy w yższy od naszych, miał więc 10 m wysokości. Na powierzchni wody um ieścił Gue- rieke drewnianą figurkę, która palcem wskazyw ała stan ciśnienia powietrza i służyła mu za wskazówkę do przepowiadania p ogody. Zwłaszcza przepowiadane przez G uerickego burze m iały zawsze się sprawdzać. Od czasu G uerickego doświadczenia z barometrem coraz się rosszerzały i szybko zdobyły sobie poważne stanowisko u w szystkich narodów cyw ilizow anych. Rezultaty tych doświadczeń były czasem dość naiwne. Przypom nę tu tylko skonstatowany niby w pływ ruchów barometru na trzęsienia z ie mi, na rozwój roślin, lub z drugićj strony
Nr 40.
w pływ gwiazd spadających i meteorów, zwłaszcza sierpniowych, t. zw. Perseidów (także łzami św. W awrzyńca przez lud nazwanych) i listopadowych t. zw . Leonidów na ruch barometru.
Zamiast jednak dalej śledzić historyją barometru, co nie jest naszem zadaniem, zastanówmy się raczej nad tem, czy i o ile z ruchu barometru jest usprawiedliwionem wyciąganie wniosków o przyszłej pogodzie, skoro właściw em zadaniem barometru jest m ierzenie ciśnienia a raczej ciężkości p owietrza, skoro on jest tylko wagą niejako, którą oceniamy ciężar powietrza nad nami się znajdujący. Barometr wskazuje nam, że przy jego stanie, np. wynoszącym 770 mm, jak to ła tw o obliczyć sobie można, wiedząc, że 1 cm kub. rtęci waży 137 '/2 grama, spoczywa na 1 m 2 ziemi 105 tysięcy cetnarów m etrycznych, zaś przy ciśnieniu 750 mm tylko 102 tysiące cetn. metr. powietrza. Pom im o tego wszystkiego, że barometr jest tylko instrumentem fizycznym służącym do mierzenia ciśnienia pow ietrza, przecież z zupełną słusznością używamy go i prawdopodobnie zawsze używać będziemy do wnioskowania o nadejść mającej pogodzie, z powodu, że właśnie zmiany w ciśnieniu powietrza w yw ołują zmiany pogody. Czytamy codzień w buletynach meteorologicznych, że np. obszar niskiego ciśnienia powietrza przeniósł się z A nglii ku Danii, zaś obszar w ysokiego ciśnienia ulokował się nad zachodnią częścią morza Śródziem nego, powodując w Europie zachodniej ulew ne deszcze i oziębienie, w Europie zaś środkowej i wschodniej pogodę i t. d.; w iemy dalej, że maximum barometryczne w E uropie środkowćj w lecie oznacza zwykle trwałą posuchę, w zimie peryjod srogich mrozów, że minimum, przecinające Europę ku południowi z równoczesnem maximum na północy, lub na oceanie Atlantyckim sprowadza na wiosnę lub w jesien i przymrozki i t. d. M oglibyśm y ilość tych przykładów znacznie powiększyć, gdyby była tego potrzeba, te jednakow oż wystarczająco nas pouczają, że stosunkow y stan ciśnienia powietrza, t. j. roskład jego na większych obszarach jest w najściślejszym związku ze stanem pogody. Z ruchu jednak barometru na miejscu niemożna nic wnioskować;
nie wyjątkowo, ale w przeważnej ilości w ypadków zmiana pogody znajduje się w sprzeczności z ruchem barometru na miejscu, a znaczne nieraz skoki barometru, 5 i 10 nawet m ilimetrów przekraczające, zw ykły często zawodzić. Barometr i inne przyrządy m eteorologiczne przez swe gwałtowne, a pozornie nieregularne skoki na parę naj- wyżój godzin przew idzieć potrafią nadejście prawdziwej burzy, lecz tyle i człowiek przeczuwa.
Przyczyny tego są następujące. Najpierw, obserwując stan barometru dzisiaj, nie w ie my, jak się on jutro ukształtuje, to jednak jest mniej ważne, gdyż istotnie przyczyną tego, że stan barometru na jednem miejscu obserwowany nie daje żadnych wskazówek o przyszłej zmianie pogody — są cyklony. C yklony te właśnie, t. j. obszary niskiego ciśnienia, przenosząc się z gwałtowną szyb kością czasem 60 i więcej kilom etrów na godzinę wynoszącą, powodują na ogromnych obszarach w łaściw y im stan niski barometru, niższy jednak w centrum cyklonu, w yższy na jego krańcach. Skutkiem jednak szybkiego przenoszenia się cyklonów z m iejsca na miejsce i skutkiem tego, że g łębokość, t. j. stan barometru w centrum c y klonu ciągle podlega zm ianie, sprawia codzień prawie, że w wielu miejscowościach barometr spada, lub podnosi się, względnie jednak do roskładu i stanu ciśnienia w ca łym obszarze cyklonu w pierwszym wypadku stoi wyżej od dnia poprzedniego, w drugim niżej i to jest właśnie źródłem tycli rozlicznych zawodów. Może nikt z czytelników nie doznał tych zawodów; pochodzi to stąd, że często się pytamy barometru o pogodę, ale rzadko kontrolujem y jego przepowiednie. Sądzę, że najlepiej tę rzecz objaśnię na dwu przykładach. Bu- letyn m eteorologiczny instytutu centralnego w W iedniu otrzymuje codziennie telegraficzne wiadomości z 56 miejsc. W dniu 6 K wietnia roku bieżącego obserwowano na 43 stacyjach opadanie barometru, na 1 stacyi stan jego się nie zm ienił, na 12 stan barometru był wyższy w porównaniu z dniem poprzednim. Należałoby sądzić według prognozy pogody z lokalnego stanu barometru, że w 43 miejscach pogoda się pogorszy, w 1 pozostanie stałą, w 12 miej-
630 W 8ZECIIŚW IAT. Nr 40.
scach nastąpi piękna pogoda, lub wogóle w ypogodzenie. Buletyn jednak coś innego nam powiada: z pierw szych 43 stacyj 13 miało pogodę gorszą w porównaniu z dniem poprzednim, w 19 miejscowościach pogoda się nie zm ieniła, a w 11 się polepszyła; w m iejscowości, w którćj barometr się nie zm ienił, nie zm ieniła się też i pogoda, z 12 miejsc zaś, w których barometr się podniósł, w 5 pogoda się zm ieniła na gorsze, w 5 się nie zmieniła, a w 2 tylko się polepszyła, czyli ogółem zamiast spodziewanego pogorszenia się pogody w 43 miejscacli, n iezm ienności w 1 m iejscu, a polepszenia w 12, nastąpiło pogorszenie tylko w 18, pogoda była niezm ieniona w 25 m iejscowościach, a polepszyła się w 13. W dniu 9 K w ietnia barometr podniósł się na obszarze całój prawie Europy, m ianowicie w 49 m iejscow ościach, opadł zaś w 7 ty lko, pomimo tego polepszenie pogody nastąpiło tylko w 31 m iejscowościach, w 15 pozostała stalą, a w 10 się pogorszyła. Jak tedy widzimy, pytający się w tych dniach barometru o pogodę bardzo się zaw iedli, a niektórzy niezw ykłego naw et doznali rosczarowania. Tak np. w K onstantynopolu barometr podniósł się dnia 8 na 9 K w ietn ia o 6,4 mm, pomimo tego spadł tam rzęsisty deszcz j
(12 mm), podobnśj niespodzianki doczekał się Rzym , a zwłaszcza H erm annstadt,w którym barometr podniósł się o 12,1 mm (!) w tow arzystw ie ulew nego deszczu (19 mm). Toż samo sprawdzić można, porównywając codzienne buletyny m eteorologiczne, a w ieh braku wystarczy zupełnie tygodniow y przegląd pogody w W arszawie, który W szechświat um ieszcza na ostatniej stronicy każdego numeru. Polecam y gorąco porów nanie tych czynników: stan barometru (średni z dnia lub też z jednćj godziny) w stosunku do dnia poprzedniego oraz stan zachm urzenia nieba i opadu.
Jakże tedy m ożliwą je s t jakakolw iek prognoza pogody zapomocą barometru, jeśli liczby tak stanowczo przeciw temu głos podnoszą. Skłonny jest może ktoś sądzić, że te dwa przezem nie podane przypadki przedstawiają stan w yjątkow y. N iezaw odnie zarzut zupełnie słuszny, choć nie m ógłbym go zupełn ie uniknąć i wtedy, gdybym dwadzieścia podał przykładów . O tóż, aby 1
usunąć wszelkie wątpliwości, podaję w k ilku cyfrach rezultaty z 15-letnich spostrzeżeń, czynionych w Lipsku.
Stan barometru:
Niski (poniżój 755 mm) na 10 dni o takim stanie barometru przypada 5 dni z deszczem.
Średni (755—765 mm) na 10 dni o takim stanie barometru przypada 4 dni z deszczem.
W ysoki (powyżćj 765 mm) na 10 dni o takim stanie barometru przypada 2,7 dnia z deszczem.
Jak widzim y zarówno ten, który wnioski z niskiego stanu barometru będzie w ysnuwał, co drugi dzień się zawiedzie, jak też i ten, który z wysokiego stanu barometru na pogodę jest przygotowany, co trzeci dzień otrzyma deszcz. Jeszcze parę danych:
Na 10 dni z niskim barom., dni z deszczem przy wietrze SE lub N E —4.
N a 10 dni z niskim barom., dni z deszczem przy wietrze SW lub N W — 7,2.
Na 10 dni ze średnim barom., dni z deszczem przy wietrze SE lub NE - 2,6.
Na 10 dni ze średnim barom., dni z deszczem przy wietrze SW lub N W — 5,4.
N a 10 dni z wysokim barom., dni z deszczem przy w ietrze SE lub N E —1,5.
Na 10 dni z wysokim barom., dni z deszczem przy wietrze SW lub N W — 3,9.
To zestaw ienie poucza nas, że gdy prócz | stanu barometru notować będziem y i wia
try, to otrzymamy znacznie lepsze rezulta- ty, gdyż przy wiatrach od wschodu, czy są
: one północne, czy południowe, otrzymamy | dwa razy rzadziej deszcz, niż przy wiatrach
wiejących od zachodu, tak dalece, że jak to zestawienie wykazuje przy niskim stanie barometru, ale przy wiejącym wietrze wschodnim otrzymamy właśnie tyle razy deszcz, ile razy przy wysokim stanie barometru tow arzyszącym wiatrom zachodnim. G dybyśm y kierunki wiatrówr jeszcze bardziej specyjalizowane obserwowali, otrzym alibyśm y jeszcze większą zgodność. A jak wiadomo, wiatry zaw isły od roskładu wskazań barometru na wielkich obszarach, na lądzie i na oceanie.
N r 40. WSZECHŚWIAT. 631
To poznanie prawdy niew iele jednak praktycznie ludzkości pomogło i notowanie wiatrów tak samo nie ma żadnćj wartości, jak spostrzeżenia barometryczne czynione na miejscu, bo wiatry nie są. popi*zednikami zmiany pogody, ale jćj towarzyszą. U bolew ał nad tem i czuł to wszystko niejaki Kauschke, pryw atny obserwator z przeszłego wieku w mieście Sagan na Szląsku. „Przede wszy stkiem zdaje mi się, pisał Kauschke w r. 1775, że te wszystkie szkła pogodę wróżbie mające, do tego właśnie celu, któremu służyć mają, będą dotąd nieprzydatne, póki nie zdołamy przepowiadać zmiany w iatrów ”. „Nie ulega dla mnie w ątpliwości, pisze nieznany dotychczas meteorolog z X V III wieku, że barometry zupełnie niesłusznie posiadają dobrą sław ę zwiastunów pogody. One wskazują tylko ciężkość powietrza, z którćj, jak doświadczenie uczy, niemożna z pewnością wróżyć suchćj, lub wilgotnój pory. Tak np. podczas 10 dni Stycznia przeszłego roku przy ciągle panującym wietrze południow o-zachodnim (SW ) spadły w ielk ie śniegi, p o mimo, że barometr przez cały czas stale się podnosił..." Jak więc widzim y ten prze- szło-w iekow y m eteorolog um iał się zupełnie uw olnić od zapału wieku X V III do barometru, tylko trapiła go kw estyja wiatrów, którćj rozwiązanie, przeczuwał, równa się rozwiązaniu i załatwieniu postulatów licznych w ieków , prognozy pogody. Istotnie teoryja w iatrów jest rodzoną siostrą teoryi cyklonów. Teoryja ta, która już w pierw- szój połow ie naszego wieku poczęła dojrzewać, nie mogła wejść w urzeczywistnienie, bo państwa, które jedynie m ogły pokryć koszty urządzenia służby meteorologicznój, ani się w iele o nią troszczyły, ani jój darzyły ufnością.
W v. 1854 dnia 14 Listopada powstała katastrofa, która do praktycznego zużytkowania teoryi cyklonów znacznie się przyczyniła. B yła to owa straszna burza, która, spustoszeniem znacząc swe ślady, przepędziła przez Europę, dotarłszy aż pod K rym , rozbiła okręt „Henri I V ”, wiele innych uszkodziła i zburzyła obóz wojsk zjednoczonych w B alaklaw ie.
Francuski m inister wojny V aillant zawezw ał Leverriera, dyrektora obserwato-
ryjum paryskiego, aby zbadał przyczynę tego nadzwyczajnego zjawiska. Opracowanie na podstawie obszernego materyjału, Leverrierowi z obszaru burzą dotkniętego nadesłanego, wykazało, że przy połączeniu telegraficznem z Krymem możliwem było flotę i armiją zjednoczoną na czas uwiadomić, tak, że szalona burza nie zastałaby ich nieprzygotowanych. W połowie Marca 1855 roku Laverrier złożył akademii paryskićj swój elaborat, którego działanie nie było skuteczne.
Z początkiem roku 1856 poczęły w Paryżu wychodzić pierwsze codzienne buletyny m eteorologiczne, w ogóle pierwsze na kontynencie Europy. Reszta Europy zdobyła się na buletyny i prognozy telegraficzne dopiero przeszło we 20 lat późnićj.
E . Romer.
(D okończenie).
V.
Od tych stosunków matematycznych przej - dziemy teraz do opisu powierzchni księżyca.
Osobliwa twarz księżyca po wszystkie czasy zwracała uwagę widzów, a w rozmaitości jasnych i ciemnych plam jego tarczy wyobraźnia różnych narodów dostrzegała już to twarz ludzką, już zająca, lub drzewo. B yli filozofowie starożytni, dla których księżyc był tylko zwierciadłem , odbijającem widok mórz i lądów ziemskich, ale inni domyślali się słusznie, że miejsca ciemniejsze tarczy wskazują niziny, miejsca zaś jaśn iejsze okolice górskie. K epler uważał plamy ciemne za morza, rzeczywiście bowiem i dla obserwatora zdała na ziemię spoglądającego wody jćj, z powodu silniejszego pochłaniania światła tw orzyłyby tło ciem niejsze dla jaśniejszych lądów. Możność wszakże poznania powierzchni księżyca dała dopiero luneta. G alileusz pierwszy dostrzegł, że księżyc najeżony jest górami i naszkicował pierwszą jego kartę, istotnie jednak pierw szym selenografem, pierwszym badaczem
632 W SZECHŚW IAT. Nr 40.
powierzchni księżyca jest sławny gdańszczanin H ew elijusz. W czasie późniejszym m apy księżyca opracowali Tok, Mayer, Schroter, Lohrmann, Beer i M adler, w czasach zaś ostatnich Schm idt, Neison, Nas- myth i Carpenter.
Szczegółow a topografija księżyca zajęłaby zbyt w iele miejsca, możemy tu tylko skreślić ogólny charakter ukształtowania jego powierzchni.
Podczas pełni wyróżniamy dobrze na księżycu miejsca jaśniejsze i ciemniejsze, tc ostatnie są. to morza K eplera, chociaż nierówności jak ie na nich dostrzedz się dają,
przez słońce ukośnie, jak to wskazuje obraz kw adry (fig. 3). W idzim y tu, że granica oddzielająca część oświetloną od ciemnćj jest jakby poszarpana, a lin ije i jasne punkty zachodzą daleko w cień; łatw ozaśw nieść, że są to szczyty gór lub stoki górskie, ośw ietlone promieniami słonecznem i, gdy spody ich toną w cieniu, dlatego też miejsca bar- dzićj górzyste jaśniejszem i się wydają.— Górzystość stanowi charakterystyczną cechę powierzchni księżyca, postacią zaś typową jest kołowa. Pasma nawet gór mają przebieg łukowaty, jak A peniny, które na długości 700 kilom etrów okalają brzeg zachodni morza D eszczów (mare Imbrium), a w najwyższych swych szczytach Konon i H uyghens sięgają wysokości 5 400 i 5 600
Fig . 4. K ra te r k siężyca ośw ietlony p rzez słońce, w schodzące n ad jeg o poziom .
m etrów, wznoszą się zatem wyżćj, aniżeli M ontblanc. M niejszą już rozległość zajmują pasma Kaukazu, A lp , Karpat i t. d. Spadzistość gór tych znacznie jest mniejsza, aniżeli gór ziem skich, prawie pionowo w znoszą się tam góry do wysokości tysiąca m etrów.
W łaściw ością jednak utworów gieologicz- nych księżyca jest forma, którą określić można jako wał obrączkowy, o średnicy mniejszćj lub większćj otaczający zagłębienie w klęsłe. Rysunki (fig. 4 i 5) dają jasne o fo rmie takićj pojęcie; przedstawiają one jeden i tenże sam utwór oświetlony przez słońce wschodzące i zachodzące, zatem po nowiu i pr.-.ed nowiem.
Najw iększe z tych utworów nazwano dolinami, posiadają one średnicę d ługość1
F ig . '3 , W id o k ksigżyca p odczas d ru g ie j k w a d ry ,
wskazują łatw o, że nie mogą to być przestrzenie przez wodę zajęte. H ew elijusz pozostaw ił im nazwę mórz, które dotąd noszą (morze Obfitości, Spokoju, P ogody i t. d.). „M órz” takich, które dostrzega już oko nieuzbrojone, liczą astronom owie czternaście, m niejsze ich „odnogi” (lacus, sinus, palus) zajmują przeszło połow ę znanćj nam powierzchni księżyca i są w ogólności m iędzy sobą połączone. W każdym razie r o z leg łe te przestrzenie mnićj są górzyste, aniżeli okolice księżyca, które się nam jaśn iejszemi wydają.
Budowa powierzchni księżyca w ystępuje wszędzie w yraźnićj, gdy ośw ietlony jest
Nr 40. wszechświat. 633
150—300 km, mniejsze w średnicy 15—20 | km nazywają się górami pierścieniowemi, a najmniejsze kraterami. Potężne teleskopy pozwalają, wyróżnić jeszcze kratery o średnicy mnićj więcćj kilometra.
D oliny mają dno do3.yć płaskie, wały ich okazują, wyraźne znaki silnego rospadu i zniszczenia, są to może utwory najstarsze; góry pierścieniowe prawdopodobnie pochodzenia nowego są mnićj poszarpane; stole ich nazewnątrz jest łagodniejszy, niekiedy schodzą w tarasy, od strony wewnętrznćj mają spadek nagły. W ewnątrz nich wznoszą się często góry, które wszakże niekiedy nie dochodzą nawet poziomu otaczającego, na którym wał się wznosi. W ysokość ich wynosi od 1000 do 5 000 metrów, najwyżćj
F ig . 5. T enże k ra te r ośw ietlony p rzez słońce zachodzące.
zaś wznosi się Curtius na 8830 metrów, jestto najw ynioślejszy szczyt na księżycu. D la braku wody nie możemy zresztą wysokości tćj odnosić do stałego poziomu, jak oceniam y góry ziemskie; oznaczać tylko możemy, o ile się wznoszą nad swe otoczenie.
F ig . 6 i 7 dają obraz góry pierścieniowćj, oznaczonćj nozwą Kopernika, według rysunków Schmidta; różnice tych rysunków dają dobry przykład, jak jeden i ten sam utwór księżyca przez różnych obserwatorów rozmaicie być może przedstawiany.
Ogólna liczba gór pierścieniowych w ynosi 3000 — 4000, występują zwłaszcza przy biegunie południowym; ale daleko obfitsze są kratery drobniejsze, karta Schmidta zawiera gór pierścieniowych i kraterów 33000, ale, jak on twierdzi, można ich przez naj
potężniejsze narzędzia dostrzedz do stu tysięcy. Na fotografijach, otrzymanych w ob- serwatoryjum Licka na górze Ham ilton w Kalifornii, dostrzeżono podobno mnóstwo nowych, nieznanych dotąd szczegółów.
Fig . 6 . G óra p ierścien iow a K o pern ik , w edług Secchiego.
Kratery mniejsze występują często jakby pasoizytnie na stokach górskich; w ogóle zaś krajobrazy księżycowe przypominają okolice wulkaniczne ziemi, okazują zw łaszcza podobieństwo do okolic szczytu Tene- i yfy, lub do pól Flegrejskich w sąsiedztwie W ezuwijusza.
Fig . 7. Góra p ierścien iow a K opernik, w edług Schm idta .
Na równinach, czyli morzach nie napotykamy także przestrzeni gładkich, przenoszących choćby kilka kilometrów; oprócz licznych kraterów są tam niskie pasma, umiarkowanćj spadzistości, zwane żyłami górskiemi.
634 WSZECHŚWIAT. N r 40.
D alszą osobliw ość księżyca stanowią bróz- ily, szczeliny czyli rospadliny, ciągnące się często prostolinijnie wskroś równin i gór, niezmieniając kierunku; są to więc utw ory nowsze. Znamy ich około 350, z powodu wszakże małój ich szerokości w idzialne są tylko przez najpotężniejsze przyrządy i to w warunkach korzystnych, przy niskim sta nie słońca nad poziomem danćj okolicy księżyca.
Oprócz nich są jeszcze jasne smugi, szerokie na kilka kilom etrów i rozlewające się promienisto z gór pierścieniow ych na wszystkie strony. Z góry Tycho rozbiegają się prawie na czwartej części powierzchni księżyca; l-oschodzą się również z gór K o-
ły wybuchowe usypyw ały stożek wewnętrzny.
Zapytywano też już dawno, czy na księżycu zachodzą jeszcze obecnie jakie zmiany, a na pytanie to odpowiedzieć można, oczywiście, jedynie przez zestawienie kart dawniejszych z nowemi. Otóż, zmianę podobną dostrzeżono w szczególności co do krateru Linneusz na morzu Pogody (mare Serenitatis). U tw ór ten na równinie położony, oznaczouy jest na kartach Lohrmanna i M adlera jako krater bardzo wyraźny o śre dnicy 8 km, w r. 1866 zaś Schmidt w Ate nach poznał, że krater ten jnż nie istnieje a miejsce jego zajmuje żółta plama, zawie rająca wewnątrz drobniutki tylko krater
Fig . 8 . P rzy p u szcza ln e pow staw anie gór p ierścien iow ych ksigżyca.
pernika, Arystarcha, K eplera. Są to mo- | że ży ły jakiegoś utworu gieologicznego, posiadające silniejszą zdolność odbijania światła.
W ysokość gór oceniamy z długości ich cienia, co zw łaszcza zrozum ieć można z fig.4 i 5. Jeżeli zm ierzym y długość cienia, a zarazem oznaczym y współczesne położenie słońca, wysokość góry obliczyć można rachunkiem trygonom etrycznym .
A by można potrącić i o gieologiją k siężyca, podajemy tu jeszcze rysunek (fig. 8), wskazujący, jak Nasinyth i Carpenter rozumieją utw orzenie się gór księżycowych. P rzy gwałtownej z początku sile wybuchowej wulkanów form ow ały się w ały gór p ierścieniowych; gdy wybuchy słab ły , materyja- |
| Inną znów zm ianę zauważył K lein, dostrzegł bowiem w pobliżu góry H yginus nowy krater, tak wyraźny, że nie m ógł ujść uwadze dawnych selenografów. W e w szystkich tych przypadkach powstaje wszakże wątpliwość, czy są to rzeczywiście objawy obecnie je sz cze na powierzchni księżyca zachodzących przeobrażeń, czy też jedynie w ypływają z niedokładności dawnych kart, dlatego też kwestyja ta należy do nierosatrzygniętych.
V I.
Jeżeli więc ju ż różnice w ustroju powierzchni księżyca i jeg o formacyj gieolo- gicznych czynią go światem tak odrębnym od naszćj bryły ziem skiej, to bardziej jesz-
cze wyróżnia go brak atmosfery, o czem świadczą, objawy zakrywania gw iazd przez księżyc oraz brak wszelkiego stopniowania na granicy, oddzielającej część jego ośw ietloną. od ciemnej. Zdania są zresztą nieco podzielone, z dwu najważniejszych dzieł o księżycu w ostatnim czasie ogłoszonych, jedno, którego autorami są Nasmyth i Car- penter (1874) odmawia mu wszelkich śladów pow łoki gazowej, drugie Neisona, przypuszcza, że m oże on posiadać atmosferę, którój gęstość nie przechodzi wszakże y 4oo gęstości atmosfery ziemskiej.
Brak atmosfery świadczy też o braku wody w stanie ciekłym , wolna bowiem od ucisku atm osferycznego bezzwłocznie prze- szłaby w stan lotny i utworzyła atmosferę pary wodnej. M usiałyby się nadto niekiedy rozwijać chmury, któreby m ąciły czystość powierzchni księżyca, czego wszakże nie dostrzegamy.
Brak atmosfery powoduje zupełnie odrębne warunki oświetlania, brak światła ros- proszonego dozwala widzieć gwiazdy tuż w pobliżu słońca; oświetlone są tylko przedmioty, na które bespośrednio padają prom ienie światła, za każdą przegrodą ciemność panuje najzupełniejsza, jutrzenka ani zmierzch nie rozjaśniają nieba.
Bardziej jeszcze uderzające różnice tyczą się ogrzewania księżyca przez promienie słoneczne. Dnie i noce są tam 15 razy dłuższe niż u nas, każdy punkt księżyca przez ciąg naszych dni 15 zwrócony jest ku słońcu, a przez ciąg następnych dni 15 po- mroką się nocną zakrywa. W ciągu d łu giego tego dnia prom ienie słoneczne działają na powierzchnię jego ustawicznie w pełnem swem, nieosłabionem przez pochłanianie atm osferyczne, natężeniu, gdy znów w ciągu równie długiej nocy powierzchnia ta stygnie bezustannie, sprowadzając oziębienie tem silniejsze, że nocnego tego promieniowania w pływ atmosfery również nie powstrzymuje.
W edług pojęć ludowych księżyc nietyl- ko nie nadsyła nam zgoła ciepła, ale jest owszem źródłem zimna, które grozi zagładą młodym, rozwijającym się roślinom. Błędny ten w niosek stąd tylko pochodzi, że w czasie nocy pogodnych, gdy księżyc przyświeca, prom ieniowanie ziemi, niepowstrzy-
Nr 40. 635
manę osłoną chmur, powoduje silne jój stygnięcie, co w niektórych porach roku sprowadza przymrozki nocne. W każdym razie cieplikowe działanie promieni przybywających od księżyca jest tak nieznaczne, że w ostatnich dopiero czasach lord Rossę, a zwłaszcza Langley zapomocą swego bolo- metru, zdołali je wykazać; prawdopodobnie ciepło, jakie otrzymujemy od księżyca, jest zaledwie */,Ooooo częścią ciepła słonecznego.
To wszakże nie dozwala nam wnosić bespośrednio o temperaturze panującej na księżycu, w znacznej bowiem części ciepło to stanowią promienie słoneczne od powierzchni jego odbite i nieprzyczyniające się zgoła do jej ogrzania. Pozostała tylko część promieni słonecznych, która przenika do wierzchnich warstw księżyca, podnosi ich temperaturę i zno.wu jako ciepło w przestrzeń jest wysyłana. Lord Rossę przyjął, że wszystkie rodzaje promieni w jednakim stosunku są przez księżyc odbijane i p ochłaniane i na podstawie przypuszczenia tego wywnioskował, że powierzchnia księżyca w ciągu długiego dnia ogrzewać się może do 100° C, natomiast znowu w czasie długiej nocy księżycowej, stygnie równie silnie i oziębia do — 200°. Tym sposobem na powierzchni księżyca zachodziłaby niepojęta dla nas różnica 200° do 300° między temperaturą dnia i nocy.
Lord Rossę wszakże niedostatecznie uw zględnił brak atmosfery, którój rola w ogrzewaniu ziemi ma tak przeważne znaczenie, co zwłaszcza wyjaśnił Langley.
W iadomo, że im wyżej w atmosferę na- szę się wznosimy, temperatura opada coraz niżej, a z obserwacyi na górze W hitney 1881 r. w yw nioskow ał Langley, że gdyby powłoka atmosferyczna z ziemi usuniętą była, promienie słoneczne m ogłyby ogrzać ziem ię ledw ie o 48° ponad temperaturę bezwzględnego zimna, czyli ponad — 273° C.
Doniosła ta rola atmosfery tłumaczy się niejednostajnem jój przecieplaniem dla różnych rodzajów promieni, promienie przybywające od słońca przedzierają się przez nią w znacznej części i rozgrzewają powierzchnię ziemi, dla promieni wszakże ciemnych, wysyłanych przez rozgrzewającą się powierzchnię ziemi, powietrze daleko słabiej jest przecieplające, zatrzymuje je
WSZECHŚWIAT.
636 w s z e c h ś w i a t . Nr 40.
i pochłania, nieprzepuszczając w przestrzeń światową. D ziała ona jak pokrycie szklane cieplarni. G dyby atmosfery nie było, ziem ia stygłaby równie łatw o, jakby się ogrzewała, w pełnym nawet blasku słonecznym pozostawałaby zimną. Bez opieki a tmosfery ciepło słoneczne byłoby bessku- teczne. A le tego w łaśnie rodzaju objawy zachodzić w inny na księżycu, który pozbawiony jest atmosfery, nietylko przeto nocną, pomroką osłonięta jego półkula, ale i ta część powierzchni, która w potokach światła słonecznego tonie, zaw sze zimną pozostaje.
Pogląd zaś ten upoważnia niektórych ba- daczów do dalszego jeszcze wniosku, że powierzchnia księżyca musi być zlodow aciała. W okresie dawnym , gdy księżyc był jeszcze bryłą siln ie rozgrzaną, woda w ystępować na nim m ogła tylko w postaci pary. Jako ciało stosunkowo n iew ielk ie, styg ł on szybko, a skraplająca się para w ytw orzyła morza, które z kolei rychło zakrzepły. Pod lodowatą powłoką mórz i w głęb i lądów pozostała jeszcze znaczna ilość wody, która w zetknięciu z jądrem ogrzew ała się i przechodziła w parę o wysokiój prężności, przedzierała tedy skorupę lodową, a z otw o- i rów wyrywała się gw ałtow nie woda wrąca, | spływając zaś na boki, tw orzyła kratery. D la braku atmosfery nie było tam wich- j
rów, a to tłum aczy postać kołową gór księżycowych. G dy napór pary był s i l niejszy, lód pękał promienisto i tw orzył brózdy.
W edług tego zatem poglądu, daw niejsi badacze księżyca, którzy rozległym jeg o równinom nazwę mórz nadali, nie m ylili się bardzo, są to rzeczy wiście morza, ale morza w lód zakrzepłe, pod w pływ em szybkiego stygnięcia unieruchom ione. P rzy n i- skiój tem peraturze lód już się nie ulatnia, a za tem idzie, że powierzchnia księżyca żadnćj już zm ianie nie u lega. W szystko tam jest zakrzepłe i martwe; są to w całun lodow y ujęte zw łoki planety.
S. K .
S P R A W O Z D A N I E . _
Stan. Jos. Thugutt. M ineralchem ische S tud ien . i D orpat, 1891, s tr . 123.
Z p rzy jem nością w itam y tę p racę ek sp e ry m en ta ln ą naszego ro d ak a, pan a S tan isław a T h u g u tta z W arszaw y. P. Th. je s t uczniem p ro f L em b erg a z D o rp a tu , k tó reg o s tu d y ja n ad tw orzen iem się
| i p rzeo b rażan iem krzem ianów stanow ią praw dziw ą sk a rb n icę n a d e r c iekaw ych i pouczających fak tów
j m ineralog iczno - chem icznych . P . T h. p rz e ją ł od m is trz a swego n ie ty lko m etodę b a d an ia , lecz i sam p rzed m io t sw ych studyjów , k tó re są w łaściw ie jak -
( b y do p e łn ien iem i c iąg iem dalszym p ra c prof. i L em b erg a . ,
N ie rob im y z tego bynajm niej zarzu tu au to row i, owszem zaliczam y m u to n a k a rb zasług , że id ąc
j ślad em m is trza swego, p rzy czy n ia się do rozw oju ta k w ażnych d la m in eralo g ii bad ań d ośw iadcza lnych , sk ie row anych ku w y jaśn ien iu budow y c h e m icznej k rzem ianów . A b a d a n ia to nadzw yczaj m ozolne, w ym agające w ielk iego n a k ła d u p racy i czasu . Po jęcia o budow ie krzem ianów , jak słu sz nie sądzi au to r, n a b rać m ożem y ty lk o p rzez o trz y m an ie i zbadan ie ich pochodnych , co w łaśnie je s t rzeczą n a d e r t ru d n ą .
I. L w ią częśó swej p racy pośw ięca a u to r s tudy- jo m n ad g ru p ą so d a litu , a m ianow icie w yjaśn ien iu zn aczen ia , ja k ie m a ch lo rek sodu po łączony w ty m m in e ra le z krzem ianem sodu 3 (Nb-20 A^Oj 2SiO j) -f-2NaCl. W ty m celu a u to r o trzy m ał sy n te ty c z n ie około trzy d z ie s tu związków an alog icznych , w k tó ry ch N aCl z as tęp u ją różne sole m ineralne , a n aw et trzy sole o rg an iczn e (m rów czan, szczawian i octan sodu), tw o rzące now ą g ru p ę c ia ł ta k zw. organoB ylikatów . P rócz tego przez zas tąp ien ie sodu w k rzem ian ie innem i m eta lam i o trzy m ał p. Th.
! cały sze reg poch q d n y ch ne fe lin u , a m ianow icie:| n e fe łin potasow y, litynow y, maDganowy i t. d. Na
p odstaw ie ty ch licznych syn tez a u to r dochodzi do n a s tęp u jąc y c h rezu lta tó w : 1) c h lo r w sodalicie zw iązany je s t z sodem , a n ie z glinem , ja k sądzi C iarkę i S ch n e id e r; 2 ) w szystk ie so d a lity zbudo- dow ane są wogóle analog iczn ie , gdyż pod d z ia ła n iem 3 0 % rostw o ru K2C 03 d a ją jed e n i te n sam p ro d u k t—nefelin potasow y; 3) są one, prócz tego , zw iązkam i m etam erycznera i, gdyż trak to w a n e ros- tworem CaClj, dają p ro d u k ty odm ienne; 4) c ięża r
I cząsteczkow y so d a litu pow in ien być znacznie w ięk szy, n iż do ty ch czas przy jm ow ano (m ian o w ic ie l 2 (Nr820 .A ]203 2SiOj) na 3 —4 cząsteczk i soli), a to z tego pow odu, że '/a N a w nefelin ie zachow uje się w zględem s re b ra inacze j, n iż pozostałe 2/ 3‘
Prócz ty c h głów nych w yników , rozd zia ł te n p ra cy p. T h. zaw iera bardzo w iele d ro b n y c h re zu lta tów , k tó ry ch w yszczególnianie je d n a k zajęłoby za- dużo m ie jsca . W szy stk ie syn tezy sw oje p . Th. w yk o n a ł d ro g ą h id ro ch em iczn ą w d y g ies to rach p la-
Nr 40. WSZECHŚWIAT. 637
tynow ych p rzy 200° C, w ychodząc is kaolinu , jako p ro d u k tu początkow ego i d z ia ła jąc nań rostw orem różnych soli. N iek tó re dośw iadczen ia trw a ły po k ilkase t godzin: czas i w y tw arza jące się przez ogrzew anie zam kniętych szczelnie dygiesto rów c iśn ien ie są tu g łów neiai czy n n ik am i p racy syn tetycznej.
II. W następ n y m a rty k u le p o d a je a u to r m e to dę syn tezy kao linu , k tó ra polega n a dz ia łan iu 3% kw asu karbo low ego na n e felin potasow y p rzy 211—2130 C.
III. Dalej b ad a p. Th. w pływ k o n cen tracy i ros- tw oru n a p rzeb ieg re ak c y i chem icznej, a za objekt dośw iadczeń znow u o b ie ra nefelin , kao lin a także leu cy t, ch ab azy t i iD. R ostw oram i zaś dzia łające- m i są: w odan sodu, k rzem ian potasu , chlorek sodu i potasu i t. d. R ezu lta ty , o trzy m an e z tych dośw iadczeń, m ożna sform ułow ać tak: p ro d u k ty o trz y m yw ane przez d z ia łan ie rostw orów bard zo roscień- czonych są w ogóle o dm ienne od ty ch , jak ie po w sta ją pod d z ia łan iem ty ch że substancyj w ros- czynach b a rd z ie j sk o n cen trow anych , są np. b o g a tsze w wodę i k rzem io n k ę ; szybkość w ym iany po dw ójnej zm nie jsza się w m ia rę słabn ięcia rostw o- ru ; rosc ieńczan ie rostw o ró w sp rzy ja k rysta lizacy i pow stających p ro d u k tó w .
I V — V I I I . W dalszych a r ty k u ła c h opisuje p. T h. dośw iadczen ia n a d h y d ra ty z a c y ją k o ru n d u , dokon a n ą przez wodę dysty low aną, pod a je syntezę or- tok lazu z k o ru n d u pod d z ia łan iem K20 2 8 i0 2, bada p rze istaczan ie się d iasporu pod w pływ em K20 .2 S i0 2, h y d ra ty z ac y ją szk ieł n a tu ra ln y ch ; w reszcie dzieli się z czy teln ik iem sw em i sp o s trzeżen iam i co do n ie k tó ry c h sia rków i siarczanów .
Ja k w idzim y, n a 120 stro n icach m ieszczą się r e z u lta ty k ilk u la t p ra cy au to ra . C hcąc z niej zrobić szczegółow e spraw ozdanie, trzeb ab y ją chyba d o słow nie p rzep isać , gdyż je s t ona n iep rzerw anym szereg iem faktów zaobserw ow anych, bez ś ladu r e to ry k i, lu b speku lacy jnych dowodzeń, w obec k tó ry c h dośw iad czen ia p. T h. b łyszczą ja k p raw d z iw e złoto.
Je d e n ty lk o z a rz u t m ógłbym z ro b ić au torow i, a m ianow icie : pew n e lekcew ażenie, lub p o m ija n ie m etod m ikroskopow o - optycznych, k tó rem i się p . T h . p raw ie wcale n ie posługuje przy o k reślan ia sw ych p ro d u k tó w sy n te ty czn y ch ; śc isłe określen ie ty ch o s ta tn ic h pod w zględem optycznym usunęłoby w ątp liw ość co do ich zupełnego podobieństw a z m in e ra ła m i n a tu ra ln e m i.
J . M.
Wiadomości bibliograficzne.
— jm. C . D o e l t e r . A llgem eine C hem ische M ineralog ie. L ipsk , 1890, s t r . 274 i 14 fig.
K siążka ta usuw a odczuw any do tychczas b ra k odpow iedniego podręczn ika. Z n ajd u jem y w n iej ro zd z ia ły pośw ięcone n ie ty lk o an a liz ie m inerałów i ich w zorom , lecz rów nież b a rd zo ciekaw y ro z dział o syn tezie m inerałów . P ró cz tego uw zględn ia au to r procesy chem iczne, odbyw ające się w n a tu rze , a m ianow icie: pow staw anie, w ie trzen ie i ro s- k ład m inerałów .
— jm. F . K l o c k m a n n . L eh rb u ch d e r M ineralogie fur S tu d iren d e u n d zum S e lb s tu n te rr ich t. Cz. I, ogólna. S z tu tgard , 1891.
Sądząc po części ogólnej, nowy ten podręczn ik m ineralog ii będzie znacznie m niejszym od trzech n a jb a rd z ie j rospow szechnionych: N au m an n a , Czer- m aka i B auera; zapow iada się bardzo dodatnio .
— jm . K e n n g o t t. E lem en ta risch e M ineralogie besonders zum Zw ecke des Selbststud ium s le ich t fasslich d a rgeste llt. S z tu tg a rd , 1890 r., s tr . 338, fig. 284.
E le m en ta rn y p o d ręczn ik m in era lo g ii, o b e jm ujący prócz w iadom ości ogólnych, opis 137 gatunków m in era ln y ch w sposób p rzy stęp n y , niew ym aga- ją c y od uczn ia w ielu w iadom ości up rzed n ich .
— jm . A . S p r o c k h o f f . G runziige d e r M ineralo gie, 2 w ydanie. H anow er, 1891, str. 272, fig. 215.
K siążka u łożona w te n sposób, że p rzy opisie m inerałów uw zględniono p rzedew szystk iem ich u ży teczność techn iczną. P rzy węglu pod an y je s t opis fa b ry k acy i gazu ośw ietlającego, p rz y k w arcu —fa- b ry k acy i szkła i t. p . R ów nież położono nacisk n a w ystępow anie m inerałów w p rzy ro d z ie o raz na ich w ydobyw anie; n a to m ias t część ogólną (k ry sta - lografija, gieognozyja, gieologija) z redukow ano do w iadom ości na jn iezbędnie jszych .
KBONfKA NAUKOWA,
— mfl. N o w e s z e r e g i z w i ą z k ó w c h e m i c z n y c h . D aw niejsze cechy, jak ie m i ch arak te ry zo w an o zw iązki o rg an iczn e w o d ró żn ien iu ty ch że od m in era ln y ch , coraz bard z ie j się za traca ją , co zw łaszcza je s t w idoczne p rzy ro sp a try w an iu p ew nych ciał, k tó ry c h b ad an iem od pew nego czasu zajm uje się w ytrw ale p rof. C urtiu s w Kiel. A u to r ten s tu d y ju je c iekawe po łączen ia azotowe, k tó re sam o d k ry ł i o p isuje ca łą se ry ją tak ic h po łączeń, d la k tó ry ch ty pem je s t kw as azo to-w odorny N3 H. Kwas ten d a je dw ie sole am o n ijak a ln e N4 H 4 i N5 H5, z k tó ry ch p ierw sza je s t azotk iem am onu N3 NH4, d ru g a zaś azotow odanem h y d razy n y N3 H . N 2 I I 4.
W osta tn ich czasach o trzym ał C u rtiu s now e c ia ło podobne, m ianow icie tró jam id N3 H5. W idzim y,
WSZECHŚWIAT. Nr 40.
jak pow oli rozw ija się wigc szereg zw iązków azotow ych, pozostających w zględem sieb ie w tak im sam ym stosunku , w jak im z n a jd u ją się h o m o lo giczne zw iązki szeregów węglow odorow yf h:
NH3 NIIa-NHj NH2-NH-NIT2am o n ijak dw u am id tró ja m id
CH4 CH3- C H 3 CH:)- C i r 2- C l J 3m etan e ta n p ro p a n
To sam o p raw o k o m binow an ia się ze sobą je d n a kow ych p ierw iastków , k tó re znane nam je s t od tak daw n a d la węgla, rząd z i, j a k w idzim y, także i in - nem i p ierw iastkam i.
D odam y, że w szystk ie pow yższe now o o trz y m a ne ciafa azotow e d z ia ła ją siln ie tru ją co , gdy się je w dycha, a często g w ałto w n ie w ybu ch ają . (Rev. d. sc. pu r. e t. ap.).
— jm. N o w e p r z y r z ą d y o g r z e w a j ą c e do b a d a ń m ikroskopow o - m in e ra lo g iczn y ch pom ysłu p ro f. C. K leina, sk o n stru o w ał zn an y m ech an ik b e rliń sk i Fuess. J e d e n z n ich um ożliw ia b a d an ie szlifów p rzy 450° C, d ru g i zaś w te m p e ra tu rz e ja sn e j c ze rw oności. W osta tn im c iep ła d o s ta rcz a p rą d e le k try c z n y z e lem en tu te rm iczn eg o E . R au b a . (N eues Ja h rb . f. Min. Geol., 1891).
— jm . W okolicy R ovengo n a d T re b b ią A. Issel o d k ry ł w łu p ku k r z e m i o n k o w y m w a p i e ń , zaw ierający w sobie k ry sz ta ły a lb itu . W w ap ien iu p ró cz tego w y stępu ją w w ielk ie j ilo ści sk o ru p k i ra d y jo la ry j, p rzech o d zący ch i w su b s tan cy ją a lb itu , k tó ra je ze w szech stro n o tacza . A lb it ten , ja k m niem a au to r, pow stał p rzez d z ia łan ie ź ró d e ł c iep łych (N eues J a h rb . f. M in. Geol., 1891).
— jm . M e l a n o f l o g i t . O jczyzną teg o rzadk iego i godnego uw agi ze w zględu n a sk ła d chem iczny m in e ra łu je s t S y cy lia (R acalm uto). Sześcianki je g o siedzą w w arstew ce opalu , pok ry w ająceg o kw arc. D aw niej sądzono, że sk ład chem iczny m elanoflo- g itu je s t tak i: 2 0 S i0 2 S 0 3. O becnie A. S tre n g w yk ry ł, że bezw odnik kw asu sia rczanego p o w sta je p rzez u tlen ien ie się s ia rk i podczas ana lizy i że w łaściw ie m elanoflog it j e s t zw iązkiem podw ójnym krzem io n k i i s ia rk i, k tó ry m oże b y ć w y rażo n y p rzez wzór: SiS2.42Si02. (N eues J a h rb . f MiDer. Geol., 1891).
— jm. T e o r y j a p o w s t a n i a k l i m a t ó w J a m e s a G e i k e . A u to r ro sp a tru je różn ico w an ie się k lim a tu od na jd aw n ie jszy ch epok g ieo log icznych do lodow cowej. P unk tem w yjśc ia w rozu m o w an iach J . Gei- kego je s t przypuszczenie o n iezm ien n o śc i g łów ny ch zary só w lądów . W epoce pa leozo icznej j e d n ak ląd y pó łnocne (E u ro p a , A zy ja , A m ery k a pó łn .) tw o rzy ły raczej szereg w ysp p o p rzerzyna- nych g łębokiem i za to k am i i c ie śn in am i, w sk u tek czego rozm ieszczen ie m órz i lądów było ró w n o m ie rn e i, co za tem idzie , k lim a t jed n o s ta jn y .
W epoce m ezozoicznej lądy zaczęły się skup iać p o jed y ń cze w yspy zlewać; p rą d y c iep łe , tro p ik a ln e m ia ły je d n a k jeszcze dostęp do szerokości p ó łnocn y ch . K lim at by ł zatem m n ie j więcej ró w n o m iern y , chociaż n ie tak jed n o lity , ja k w epoce p o p rze d zające j. W epoce cenozoicznej p rzy ro s t ląd u b y ł jeszcze zm ienniejszym , m orza sk u p ia ły się w oceany , a te m p e ra tu ra s tre f pó łnoonych i środkow ych zaczęła spadać; w y tw orzy ły się k lim a ty i pasy k lim atyczne , pow stały fauny i flory. T ylko w epoce na jd aw n iejsze j is tn ia ła jed n a kosm opolityczna ro d z in a organizm ów . D zia łan ie erozy jne wód w epoce paleozoicznej by ło najw iększe, gdyż zajm ow ały one w ted y pow ierzchnię najw iększą.
Co się tyczy epoki lodow cow ej, to a u to r ucieka się do teo ry i astronom icznej C rolla, gdyż w epoce te j ląd n ie ty lk o się n ie zw iększył, lecz ow szem u tra c ił szerokości północne. T eo ry ja C rolla op ier a się n a zm ienności m im ośrodu drog i z iem skie j o ra z zm ien ian iu się p o ło żen ia z iem i n a ek- lip ty ce . L ogicznem następstw em tego p rzy p u szczen ia je s t to , że epoki lodowcowe m usiały pow tarzać się n ie jed n o k ro tn ie . J . G eike p rzy tacza na p o p a rc ie teg o o sta tn ieg o tw ie rd zen ia fak ty , po- cze rp n ię te z różnych epok g ieo log icznych i św ia d czące o sk u p ia n iu się lodów w różnych m iejscow ośc iach , chociaż n ie w ta k w ielk ich m asach, ja k w epoce najnow szej, podczas k tó re j panow ały n a z iem i w arunk i, sp rzy ja jące w ytw orzeniu się w ielk ich m as lodu.
— jm. Skład samarskitu. W ed łu g p. I lille b ra n d a , m in e ra ł ten w składzie sw ym zaw ie ra 23 p ie r w iastk i, a m ianow icie: tan ta l, n iob , w olfram , cynę, cy rkon , u ran , to r , cer, dydym , lan tan , e rb , i te rb , żelazo, m angan , cynk , ołów, w apień, potas, sód, lityn , fluor, w odór i tlen.
R O Z M A I T O Ś C I .
— Ir. Atramenty świecące w y rab iać m ożna w n a stęp n y sposób, p o d an y przez p. D utem ple w p iśm ie „ Im p rim erie “ . S u b stancy ją fosforyzującą o trzy m u je się p rzez w yżarzen ie w ęglanu w apn ia w ob ecności s ia rk i. W ed łu g P e lig o ta i B ecquerela , k tó rzy rzecz tę dok ładn ie zbadali, fosforescency ją żółtą w yw ołuje d o d a tek 0 ,01 do 0 ,0 2 n a d tle n k u m a n g an u do pow yższego m a te ry ja łu , fo sfe rescency ją z ie loną d o datek m ałe j ilo śc i w ęglanu sodu, a n ie b ieską d o d a tek 0 ,0 1 do 0 ,0 2 zw iązku b izm utow ego. T e z a tem su b s tan cy je fosforyzu jące m ięszać m ożn a z w ern iksem o oleju ln ian y m , a po dosta tecz- nem sp roszkow aniu tak ie j m ięszan iny posług iw ać się n ią m ożna ja k o fa rb ą d ru k a rsk ą ; odb icia zaś w te n sposób o trzym ane , gdy są w ciągu d n ia w y
Nr 40. WSZECHŚWIAT. 639
staw ione na prom ien ie słoneczne, św iecą p ięknie w ciem ności.
•— sst. C i e k a w y p r o j e k t . O ry g in a ln ą m yśl rzucił n iedaw no ks. M onaco, znany ze sw oich p ra c oceanograficznych, w S praw ozdan iach ak ad em ii fran cuskiej. C hodzi o u rząd zen ie n a w yspach, p o ło żonych n a oceanie A tlan ty c k im , szeregu stacy j m eteo ro log icznych , k tó reb y pozw oliły śledzić bieg zaburzeń a tm osfe rycznych , pow stających na oceanie. N ap rzy k ład spostrzeżen ia zb ierane i ześrod- kow yw ane na w yspach p rzy ląd k a Z ielonego m ia ły b y szczególną w arto ść , poniew aż leżą w pobliżu tego obszaru , w k tó ry m się ro d zą w ielkie cyk lo ny naw iedzające p o tem A nty lle i S tan y Z jednoczone, skąd ru ch em pow rotnym k u wschodow i w ra cają n iek ie d y do E u ro p y . Dalej wyBpy B erm udz- kie rów nież b a rd zo dobrze n a d a ją sig do pow yższego celu , gdyż z pew nością w iększa czgść zab u rzeń , k tó ry ch ś ro d ek d o tk n ą ł te wyspy, następn ie do tyka E uro p y . W reszc ie w yspy Azorskie, jak o położone p raw ie pośro d k u krzyw ych zataczanych przez zab u rzen ia a tm osferyczne zrodzone n a A tlan ty k u i p rzez w irow y obieg p rąd ó w m orsk ich pow ierzchniow ych n ad a ją się dobrze n a trzec i p u n k t obserw acy jny . B yłoby też dobrze um ieścić d o d a tkowe o b se rw a to ry ju m n a górze P ico (A zorskie) na wysokości 2222 m etrów , k tó reb y da ło m ożność o b serw ow ania ruchów w górn y ch w arstw ach a tm o sfery n a A tlan ty k u . G dyby jeszcze stw orzono dos trzeg a ln ie na M aderze i w yspach K an ary jsk ich , w tedy ggsta sieć czynionych spo strzeżeń d a łaby jak n a j lepsze w yniki.
P o s te ru n k i te n a d to m og łyby zb ierać spostrzeżen ia, ln b szczególne fakty zauw ażone przez okrę- ty p rzep ływ ające koło n ich , inaczej m ów iąc, wówczas p e ry m e tr o b serw acy jny każdej s tacy i zająłby p rzestrzen ie , dochodzące do setek m il, co m iałoby n iezm ierne zn aczen ie d la m eteorologii.
Z d an iem B ouqueta de la Grye, p ro jek t ks. M onaco, gdy będzie u rzeczyw istn iony , pozwoli także ocenić w pływ zjaw isk astronom icznych n a a tm osferę ziem ską, gdyż zdała od lądów na pełnem m o rzu w y stąp i on b ardzie j ja sk raw o . Z rów nań ułożonych n a p o d staw ie spostrzeżeń ocean icznych , zdoby tych na w y spach , zapew ne u jaw ni się prze- dew szystk iem w yraźny w pływ księżyca n a b ieg cyklonów , to sam o, być może, okaże się d la ciśn ien ia i k ie ru n k u w ia trów wogóle.
P ro je k t ks. M onaco o ty le je s t n a dobie, że j e d y n y a rch ip e lag d o tąd n iepo łączony z żadnym lądem , w yspy A zorskie, w kró tce zostanie po łączony z E u ro p ą p rzez pew n e tow arzystw o fra n c u skie; tak więc i te w yspy zapom ocą kab lu w ejdą do ogólnej sieci telegraficznej.
O D P O W IED ZI R E D A K C Y I.
W P . J . B . Jak ko lw iek ze znacznem opóźnieniem , spow odow auem p rzez ro z jazd członków naszego kom ite tu n a fe ry je , donosim y Sz. Panu, że sp o s trzeżen ia m agnetyczne n ie p row adzą się w W a rszawie i d la tego też R ed ak cy ja n ie je s t w m ożności podaw ać zboczeń m ag netycznych w oznaczon y ch odstgpach czasu. S p o strzeżen ia te zaś d la tego n ie są robioue, że w ym agają w ielk ich n a k ła dów: budynków , specy ja ln ie n a te n cel u rz ąd z o nych i dosta teczn ie od w szelk ich innych zab u d o wań o d su n ię tych , licznego perso n elu naukow ego i t. d . Z pow odu tru d n o śc i zadosyó uczynien ia tak licznym w arunkom , spostrzeżenia m agnetyczne są ro b ione ty lk o w m iejscach, gdzie są urządzone w ielkie o b serw ato ry ja c e n tra ln e , ja k np. w W ied n iu , B erlin ie , P a ry żu , Paw łow sku i t . d. W W a rszawie by ły od czasu do czasu ro b io n e p ró b y t a kich obserw acyj, np. przez ś p . E ugien ijusza D ziew ulskiego i p . Józefa Jerzego Boguskiego: w szakże z pow odu b ra k u odpow iednich środków m usiały być p rzerw an e i pozostały ty lk o oddzielnem i b ad an iam i.
D la celów p rak ty czn y ch m ożna oznaozyó zboczenie ig ie łk i m ag netycznej od p o łu d n ik a w W a rszaw ie n astęp u jący m sposobem , da jącym w ypadki stopn iem p rzy b liżen ia w w ie lu razach d o sta tecz nym : Zboczenie w r. 1880 by ło zachodnie i w ynosiło około 7,4° (czyli 7° 24')- Z boczen ie to zm n ie jsza się corok o 0,13 stopn ia; s tąd m ożna w ięc z m ieść, ja k w ielkie będzie zboczenie w każdyirt ro k u danym . Należy ty lko od 7,4° od jąć 0,13 p o w tó rzone ty le razy , ile la t u p łynęło od roku 1880 do roku uw ażanego.
W P . W . K . w S k u l s k u . Z nalezione p rzez Szan. P a n a zw ierzę w d n iu 15 b. m. je s t zapew ne g ą sienicą „robaeżka Ś-to Jań sk ieg o “ czyli św ie tlik a (L am pyris noctiluca), k tó ra św ieci, podobnie ja k i dorosłe owady tego gatunku.
WP. C. H. N a z ap y tan ie odnoszące się do w y tw a rza n ia się w p rzy ro d z ie zjaw iska śm ierci n ie podobna u d z ie lić w k ilku słow ach zad aw alu ia jące j odpow iedzi. A rty k u ł, ro z b ie ra ją cy choćby ty lk o pobieżnie n a d e r zaw iłe w a ru n k i pow staw an ia tego zjaw iska, za ją łb y conajm niej k ilka num erów n a szego p ism a. Odsyłam y więc Sz. P an a do n astęp u jący ch ro sp raw , zajm ujących się szczegółow o wspo- m n io n ą kw estyją:
D r A ugust W eism ann, U eber d ie D au er des Le- bens. J e n a , 1882, str . 94. — Tegoż, U eber L eb en und T od. Je n a , 1884, str . 85. — D r A leksander G cette, U eber d en U rsp ru n g d e r T odes. H am burg i LipBk, 1883 r., s tr . 81. — Streszczen ie z ro sp raw W eism an n a podał p. d r J . N usbaum w A te neum z r. 1885.
Co do log ik i w postaw ionych przez Sz. P . w nioskach należy zaznaczyć, że w niosk i n ie są śc isłe, poniew aż założenia n ie są odpow iednio o k re ślone. W yraża się Sz. P . np . w n astęp u jący spo-
WSZECHŚWIAT. Nr 40
eób: „o rg an izm y staraze w sto su n k u do m łodszych są m nie j dobrze u zb ro jo n e w walce o b y t, a więo p ierw sze m uszą g in ąć11. T w ie rd zen ie to zu pełn ie je s t słuszne, lecz w celu ro ss trzy g n ięc ia kw estyi wyżej po ruszonej należy w yjaśn ić, d laczego o rg an iz m y sta rsze są m niej d o brze uzb ro jo n e , d laczego w łaśn ie się s ta rze ją i, u trac iw szy zdolność do zwycięstw a w w alce o b y t, u m ie ra ją . Ż e d o b ó r n a tu ra ln y p rzy w y tw o rzen iu się z jaw iska śm ie rc i m ia ł is to tn e znaczen ie, w y d a je się w sam ej rzeczy n a d e r p raw d o p o d o b n em , lecz zarazem n iem niejsze zapew ne znaczen ie m ia ły n a jró żn o ro d n ie jsze w pływy fizyczne i w aru n k i bijologiczne. P rzy p u szcze n ie Sz. P., że p ączek odziedzicza z m acierzyste j fo rm y m nie j, n iż o rgan izm p o w sta jący p rzez dzielenie, rów nież n ie je s t uzasadnione. P rzecież dz ie dziczność n ie zn a jd u je się w żadnym sto su n k u do m asy zaro d k a lub ja jk a , a p ro to p lazm a p rzy dziedziczen iu n ie m a zapew ne żadnego u d z ia łu . Nowsze sp o strzeżen ia w skazują, że m a te ry ja ł p rz en o szący w łasności z rodz iców na po tom stw o sk u p ia
640
się p rzew ażnie w ją d ra c h kom órkow ych, a p ączkow anie kom órek praw dopodobn ie wcale n ie istn ie je .
Posiedzenie 13-te K om isyi stalśj teoryi ogrodnictwa i nauk przyrodniczych pom ocniczych odbędzie się we czwartek dnia 6 Października 1892 r., o godz. 8-ćj w ieczorem, w lokalu Towarzystwa O grodniczego (Chmielna, 14).
Porządek posiedzenia:1. Odczytanie protokulu posiedzenia po
przedniego.2. P . J. Eismond „W kwestyi powstawa
nia i znaczenia wiązadeł m iędzykomórkowych".
3. D r O. Bujwid „O cholerze i jćj zarazku u nas w ykrytym ”.
B u l e t y n m. e t e o r o l o ^ i c z n yza t} dzień od 21 do 27 W rześnia 1892 r.
(ze spostrzeżeń na stacy i m eteo ro log icznej p rzy M uzeum P rzem y słu i R oln ic tw a w W arszaw ie).
B a ro m e tr 700 mm -f- T e m p e ra tu ra w st. C.
c'00K ie ru n ek w ia tru
Sum a
opaduU w a g i .
O 7 r. 1 p. 9 w. 7 r. 1 p. 9 w. Najw. N sjn . £
21 Ś. 56,8 57,0 56,4 13,6 20,8 17,5 21,3 11,1 ^69 W S,E ‘,S E ' 0,0 R. m g., pop. łu k zen ita rn y koła w ielk. b. s łabo rozw.
22 C. 55,9 56,4 56,6 14,4 19,0 16,8 19,8 12,4 77 E S 5,SE3,S E ' 0,0 Pochm urno
23 P. 56,2 55,6 54,0 12,5 20,4 14,4 21,0 10,1 70 E 4E 3,E J 9,3 Rano m g., popoł. błysk, bez grzm ., w n . deszcz
24 S. 51,5 50,3 48,7 9,9 15.8 14,4 16,1 8,2 851
E»,SE«,SE* 0,1 R ano deszcz, pop. błysk, bez g rzm ., w n. m gła
25 N. 50,2 51,6 52,3 13,1 19,0 16,5 20,0 11,4 83 W 3,W 3,SW ' 0,0 R ano m gła
26 P. 52,1 52,7 53,8 15,4 21,8 16,4 22,3 12,2 68 SW«,W*,NW* 0,0 Pogodnie
27 W. 53,8 5S,8 51,8 13,2 1S,0 16,2 20,1 9,6 071
C isza ,E 2,S E 3 0,0 R ano m gła , dz. pog.
Ś red n ia 5 3 , 7 ' 16,2 74 9,4
UW AG I. K ie ru n ek w ia tru d an y je s t d ia trz e c h godzin obserw acyj: 7-ej ran o , 1-ej po p o łu d n iu i 9 - e j w ieczorem . Szybkość w ia tru w m e tra c h n a sek u n d ę , b. znaczy b u rza . d .—deszcz.
T R E Ś Ć . F a b ry k a cy ja g lin u i je g o zas to so w an ie , n ap isa ł K aro l R aczkow ski. — Z dziedziny m e te o ro log ii p ra k ty c zn e j, p rzez E . R om era . — Księżyc, p rzez S. K. — Spraw ozdanie. — W iadom ości b i b l i o
graficzne. — K ro n ik a n aukow a. — R ozm aitości. — O dpow iedzi R edakcyi. — B u le ty n m eteoro log iczny .
W yd aw ca A . Ś l ó s a r s k i . R e d ak to r B r . Z n a t o w i c z .
Jto3EOJieHO Heu3ypoio. Bapm aBa, 18 CeHTaCpn 1892 r. W arszaw a. D ru k E m ila Skiw skiego.
Nr 40 z dnia 2 Października 1892 r.
WSZECHŚWIAT.TYG O D N IK POPU LAR N Y
PO ŚW IĘCON Y NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PROSTE DOŚWIADCZENIA NAUKOW E
Załam anie i rosszczępienie światła.
O załam ywaniu św iatła przekonywa nas najłatwiej znane doświadczenie z ukazyw aniem się, za dolaniem wody, niewidzialnej poprzednio monety; wyraźnićj wszakże przekonamy się o załamaniu promieni światła, wprowadzając je z powietrza do wody. P a miętać tylko należy, że promienie, padające prostopadle do płaszczyzny oddzielającej
Fig. i.
dwie substancyje, przechodzą bez załamania, trzeba więc płaszczyznę tę um ieścić w położeniu pochyłem względem kierunku prom ieni padających.
W tym celu nalew am y wody do szklanki, do trzeciej części jćj wysokości i szklankę pochylam y, ja k wskazuje rycina (fig. 1). Powyżćj szklanki trzym am y kartkę tektury,
w której w ycięte są dwa otworki, w pewndj odległości jeden od drugiego. Szklankę pochylam y tak, aby promienie św iatła, przechodzące przez otworki, b iegły w kierunku jój osi; kartkę zaś umieszczamy równolegle do powierzchni wody, zatem poziomo, i przesuwamy ją tak, aby przez jeden otwór światło dostawało się do szklanki, przez drugi zaś padało bespośrednio na biały papier, umieszczony na stole poniżój szklanki. Zobaczymy w tedy, że promień światła, k tó ry przeszedł przez wodę, załamał się, czyli zm ienił kierunek swego biegu; promień drugi, biegnący tylko przez powietrze, służy nam tu jedynie do wskazania pierwotnego kierunku światła.
Przypom nieć tu też można, że jasne smugi, które dostrzegamy poza tekturą, nie są światłem ,—nie w idzim y bowiem światła, ale tylko przedmioty oświetlone; jasne więc te smugi pochodzą stąd, że prom ienie ośw ietlają drobne pyłk i atmosferyczne lub cząsteczki wody, które na drodze swój napotykają.
Ponieważ nadto górna powierzchnia wody pochylona jest względem dolnej, mamy tupryzm atutworzony z wody; promień więc światła, po przejściu przez ten pryzmat w odny, błyszczy barwami tęczowemi, a obraz otworka, rysujący się na papierze, jest podobnież ubarwiony.
A by otrzymać wyraźne widmo słoneczne, czyli dokładny obraz barwny, powstający przez rosszczepienie prom ieni,posiadać trzeba pryzmat szklany i izbę odpowiednio ciemną. W braku wszakże pryzmatu szklanego wystarczyć nam mogą i środki prostsze,— kawałek zwierciadła, naczynie z wodą i arkusz białego papieru, lub biała ściana.
X X X V III WSZECHŚWIAT. N r 4 0 .
Do naczynia m ianowicie z wodą w prow adzamy ukośnie zw ierciadło (fig. 2), nadając mu położenie nieco mniej lub więcćj pochyłe, a to stosownie do położenia słońca. W iązkę promieni słonecznych przepuszczam y przez otworek w przegrodzie, jak w dośw iadczeniu poprzedzającem, a drogę, jaką ona przebiega, wskazuje rycina. Prom ienie załamują się przy przejściu z powietrza do wody, odbijają od zwierciadła i załamują po raz drugi, wydobywając się znów z wody wr powietrze. Przy tych załamaniach zachodzi i rosszcze- pienie, gdy w ięc promienie, po przebieżeniu J wskazanej drogi,padają na białą ścianę, lub I na arkusz białego papieru, rysują na niój j widmo dosyć długie i wyraźne.
Podobnież jak św iatło słoneczne, rosszcze- pić można światło św iecy lub lampy; im silniejsze natężenie św iatło posiada, tem też jaśniejsze i w yraźniejsze je st widmo.
F ig . 2.
Jeżeli w naczyniu na drodze prom ieni umieścimy szkło czerwone, na przegrodzie nie odrysujesię pełne widmo; wystąpi w tym razie tylko czerwień, a obok niój może jeszcze słaba sm uga barwy żółtej, św iatło bowiem innych barw ulega pochłonięciu przez to szkło. Szkło czerwone lub niebieskie przepuszcza tylko promienie czerwone lub n ie bieskie i dlatego się nam właśnie barwnem wydaje. Najczęściej jednak obok głównej swój barwy przepuszczają one słabo i inne jeszcze barwy widma, a n iew iele tylko istn ieje ciał rzeczyw iście jednobarwnych, to jest przepuszczających jeden tylko w yłącznie rodzaj prom ieni. Farby nasze posiadają w ogólności barwy złożone; barwę białą posiada ciało, które odrzuca w jednakiej m ierze w szystkie barwy widma. S. K .
Kalendarzyk astronomicznyn a , P a ź d z i e r n i k .
Początek półrocza zim owego na n iebie ; zwiastuje O ryjon, wynurzający się zw olna i wieczorem nad poziom wschodni. W spół- i cześnie z nim ukazują się na p łn.-w schodzie Bliźnięta. N isko na północy rozlega się
Niedźwiedzica wielka, przechodząc w ieczorem przez swą lculminacyją dolną; na południowej zaśstronie bieguna górują— K asyjo- pea w pobliżu zenitu, niżej Andromeda, a na ekliptyce R yby. T e ostatnie stanowią gwiazdozbiór niepozorny, o gwiazdach słabszych niż 3 wielkości, obecnie wszakże ja śnieje śród nich Jow isz. W ieloryb przypada na płd.-wschodniój stronie nieba, a wyżej niego ku północy napotykam y Barana na na ekliptyce i Perseusza. Po wschodniej stronie Perseusza znajduje się Byk z A lde- baranem i Plejadam i, na północ zaś w zględem niego W oźnica z K ozą i tuż nad poziomem płn.-wschodnim Bliźnięta z Kastorem i Poluksem . Pegaz, łączący się z Adromedą, znajduje się wieczorem już na zachodniej stronie południka, a idąc do niego ku płn.- zacbodowi, napotykam y Łabędzia i Lirę z W egą. D roga mleczna ciągnie się teraz od wschodu ku zachodowi, przebiegając nieco na północ zenitu.
Niebo wieczorne ozdabiają pięknie dwie jasne planety, Jowisz i Mars. P ierw szy z nich, w idzialny przez całą noc, jest d. 12 w przeciw ległości ze słońcem; Mars świeci przez pierwszą połow ę nocy i wyróżnia się łatw o od Jowisza czerwonym swym blaskiem.
Szczególne zjawisko na planecie tój obserwow ał p. Perrotin w Nicei d. 10 Czerwca, oraz 2 i 3 Lipca. B yło to mianowicie jasne w yniesienie ponad brzeg zachodni planety, jakby rodzaj protuberancyi. Zjawisko przedstawiało się w ten sposób, jakby miało m iejsce pewne w zniesienie nad powierzchnię planety, które przy jój obrocie dziennym przesunęło się przez brzeg oświetlonej jej tarczy. W yniesienie to sięgało na 30 do 60 kilom etrów. Jestto zjawisko bardzo zagadkowe, na ziemi bowiem żaden objaw tak w ysoko nad jój powierzchnią nie zachodzi, oprócz chyba zorzy biegunowej.
W enus jest gwiazdą zaranną i wschodzi na 3 ‘/2 godziny przed słońcem , jasność jej wszakże wciąż słabnie. Saturn ukazuje się dopiero w końcu miesiąca, na wschodniej stronie nieba. B liższe szczegóły podaje tabela:
P L A N E T Y.Za c h ó d P rz e j śc ie p rzez
p o ł u d n ik W ko a s te l ac y i g. m. g. m.
dnia Wschódg. TO.
10 6.26 r.20 7 .26 „30 8.31 „
10 2. 2 r.20 2 .25 „30 2 .40 „
Merkury.
15 w. 11 . 54 r.6 „
54 „0 . 16 , 0 .3 6 .
| Panna Waga
0 w.45 j,
.28 „
Wenus.
9 . 19 . 5 } L ew9 . 0 P au n a
Nr 40. WSZECHŚWIAT. XXXIX
Jlars.10 3 .4 3 w. 0 . 11 r. 7 . 57 w.20 3 . 8 0 . 0 » 7 . 43 Jł30 2 . 65 f) 11 . 53 JJ 7 . 14 n
•Iow isz .
1 0 5 .2 2 W. 6 . 36 r. 1 1 . 59 r.2 0 4 .4 0 )1 5 . 50 i) 1 1 . 15 r30 3 .5 8 5 ,, 2 1 0 . 30 j»
S a tu r n .
1 0 5 . 1 r. 5 .. 7 w. 11 . 4 w.20 4 . 28 4 .3 0 17 1 0 .2 930 3,.55 ti 3 . 53 9 .5 4 r.
t r i U li .
10 8 .. 9 r . 6 .4 9 w. 0 . ,54 w.20 7 ,.23 5 . 1 1 tj 0 . 17 »>30 6 .4 8 *» 4 .3 2 ■» 1 1 . 40 u
■ Ryby
Neptun.
102030
7 .1 9 w.G . 40 „ 6. 0„
11 .2 3 w. 1 0 .4 2 „ 10. 2 „
3 . 2 1 r. 2 . 4 1 „ 2 . 1 „
Byk
G wiazdy spadające ukazują, się najobficiój podczas nocy 15 do 23 tego miesiąca; wybiegają one z okolicy Oryjona i Byka.
P ełn ia księżyca przypada d. 6, druga kwadra d. 12, nów d. 20, pierw sza kwadra d. 28. Przez węzeł wstępujący przechodzi księżyc d. 8,przez sstępujący d. 21. Podczas nowiu d. 20 ma miejsce częściow e zaćm ienie słońca, widzialne w Am eryce północnej.
W ciągu Października słońce oddala się od równika blisko o 11°, a zboczenie jego południowe ostatniego dnia miesiąca wynosi 14° l l 1; długość dnia w szerokościach naszych nie przechodzi już wtedy i)*/3 godziny.
PRZEBIEG ZJAWISK
METEOROLOGI CZNYCHw Eurooie śrutowej,
w miesi%cu M arca 1892 roku .
M arzec 1892 r. przedstaw iał stopniowe przejście od pory najzupełniej zimowój, gdyż w pierw szych dniach miesiąca były mocne mrozy i śnieg do letnich dni gorących, jak ie w ystąpiły podkoniec miesiąca. Podtym w zględem m ożnapowiedzieć, żebył bardzo zbliżonym do typowego Marca, odpowiedniego klimatom Europy środkowój.
Barometr wypadł w naszych stronach pod względem średnich wartości cokolw iek wy- żćj od stanu normalnego; w południowój zaś części Europy środkowej cokolw iek niżźj.
Z początku miesiąca przestrzeń wysokiego ciśnienia zajmowała północ Europy; niskie ciśnienie przeważało na południu. W skutek takiego rozłożenia ciśnienia panowały w E u- ropie środkowej wiatry przeważnie północnego pochodzenia, sprowadzające zimno i śnieg. Od 8-go przez dziesięć mniój w ię- cój dni obszar, który rozważamy, znajdował się pod wpływem przebiegających ciągle depresyj barometrycznych; wskutek ich działania pogoda stała się zmienną przy podniesionej temperaturze. Przez stopniowe zmiany w ciśnieniu powietrza doszło w końcu miesiąca do roskładu ciśnień, skutkiem którego musiało nastąpić niepomierne ogrzanie powietrza. Mianowicie: przestrzeń ciśnienia wysokiego ustanowiła się więc na południowo wschodzie Europy, a jednocześnie de- presyjabarometryczna wystąpiła na północo- zachodzie, przez co wiatry południowe i p o łudniowo-wschodnie przyniosły prądy ciepłego powietrza na całą Europę środkową. Od d. 26 do 28 przypadły najcieplejsze dni w całym miesiącu. Leczdepresyja północno- zachodnia bardzo szybko w ypełniła się; c iśnienie podniosło się tam powyżśj normalnego, a jednocześnie nad Europą środkową powstała depresyja, sprowadzająca wiatr z północy. Skutkiem tego nastąpił nagły powrót zimna; d. 29 temperatura wciągu 24 godzin spadła w wielu miejscach o 15° do 20° C. N a wschodnich naszych stacyjach ta nagłazm iana temperatury wystąpiła o jeden dzień później, to je s t d. 30. N ajw yższy stan barometru przypadł na naszych stacyjach d. 19 lub 20; najniższy zaś d. 11. Różnica pomiędzy stanem najwyższym i najniższym dochodziła u nas do 35 mm., na stacyjach naszych wschodnich była mniejszą i nie dosięgała 30 mm.
Temperatura średnia wypadła wogóle cokolwiek niższa od normalnój w calój E u ropie środkowej; na naszych stacyjach, m ianowicie zachodnich, jest prawie normalna lub nieco od niój wyższą. W K rólestw ie temperatura średnia wynosiła około 0,6° C.; najwyższa wypadła w W arszawie 1,2° C., najniższa w Ząbkowicach (— 0,1° C.) i S o bieszynie (0,0° C ). N ajcieplejszym był dzień 28; w dniu tym nanajwiększój liczbie stacyj notowano także najwyższą temperaturę w całym miesiącu. Temperatura dosięgała 20,5° C. vv Suchćj, 20,0° C. w Rytwianach, 19,7° w Żytyniu, 19,3° w L ublinie i t. d. Najzimniejszeini były dni od d. 3 do 8, a szczególniej 3 i 4. Najniższe temperatury, jakie notowano w całym miesiącu były: — IG,5 C. w Ząbkowicach, — 15;8° C. w R y twianach, — 15,5 C. w Krasińcu; na w schodnich stacyjach temperatury jeszcze były niższe i w M ierzowie termometr spadł do — 23,6 C. d. 5.
Powłoka śniegowa, jaka się utw orzyła w skutek śniegów, spadłych w pierwszych dniach miesiąca, znikła w zupełności dnia 14.
Opady w ogóle nietylko u nas, ale i w ca- Jćj Europie środkowćj były niższe od normalnych. W yjątek pod tym względem przedstawiają tylko prow ineyje nad reńskie.W ysokość wody spadłój w niektórych miej- j
scach przenosi 30 mm; zresztą w najw iększej części K rólestw a nie dochodzi i 20 mm. j
W W arszawie średni stan barometru wypadł równy 751,4 mm przy najwyższym sta- j
nie 769,1 m m d. 19 i najniższym 736,9 mm d. 11. Temperatura średnia z całego m ie- [ siąca była + 1 ,2 ° C. Najcieplejszym był j
dzień 28, jego temperatura średnia w ynosiła + 1 4 ,0 ° C; najzim niejszym dzień 3 o temperaturze średniój — 9,8° C. Najwyższą, temperaturę -f-18,5° C notowano d. 28; najniższą — 14,1° C d. 4. N agły spadek temperatury z d. 29 na 30 w ynosił 18,7°.
W ody z deszczu i śniegu spadło w ciągu całego miesiąca 16,9 m m , najwięcój w ciągu
X L W SZECHŚW IAT. N r 4 0 .
Wyszedł z druku
mSĘT m F I Z Y J O G H m m E G Ot c m
za rok 1891(14 tablic rysunków litograficznych i drzeworyty w tekście około 30 arkuszów druku)
i zaw iera n a s tęp u jące rosp raw y:w D z i a l e I . M e t e o r o l o g i j a i H i d r o g r a f i j a :
Spostrzeżen ia m eteo ro lo g iczn e d o k o n an e w ciągu ro k u 1890 n a s taey jach m eteoro log icznych , u rz ą dzonych s ta ran iem sekcy i cukrow niczej w arszaw skiego o d d z ia łu Tow. p o p ie ran ia p rzem ysłu i h a n d lu . — W ykaz spostrzeżeń fenoiogicznych z r . 1800, n a d es ła n y ch do re d ak c y i W szechśw iata.
w D z i a l e II. G i e o l o g i j a z C h e m i j ą :J . S iem irad zk i i E . D unikow sk i. Szkic gieologiczny K ró lestw a Polsk iego , G alicyi i k ra jó w p rz y
leg ły ch . O b jaśn ien ie do m ap y g ieo log icznej.W . C horoszew ski. R u d a ż e laz n a w M iedniew icach .I. M orozew icz. R ozm ieszczen ie g ran itów , gnejsów i łu p k ó w k ry s ta lic zn y c h w T a trac h .
w D z i a l e II I . B o t a n i k a i Z o o l o g i j a :K. Ł ap czyńsk i. Z as iąg i ro ś lin rezed o w aty cb , e zy stk o w aty ch , fljo łkow atych, k rzyżow nicow atych
i części g o źd zikow atych w K ró lestw ie Polskiem i k ra ja ch sąsiedn ich .K. D ry m m er. S p raw o zd an ie z w ycieczk i b o tan ic zn e j, odbytej do po w ia tu T u reck ieg o i S ie rad z
k iego w r. 18S9 i 1890.J . Paczosk i. P rzy czy n ek do flory W ołynia. Spis ro ś lin , z eb ran y ch w r. 1890 w pow iecie D ubień-
skim .B. E ic h le r . W ykaz w ą trobow ców (H ep aticae ), znalez ionych w okolicach M iędzyrzeca.B. E ic h le r . P rzy czy n ek do flory m ykolog iczne j okolic M iędzyrzeca (U red ineae).R. D m ow ski. S tu d y ja n a d w ym oczkam i. O k ilk u w ym oczkach z rzędu H o lo tricha, spo tykanych
w n a lew k ach z s ian a.J . N usbaum . S tu d y ja n ad fau n ą Skąposzczetów (O ligochaeta) k ra jow ych . I. P rzy czy n ek do zna
jom ości dżdżow nic k ra jo w y ch (L u m b ric id ae ).C ena k sięg arsk a to m u X I rb . 7 k. 50. P re n u m era to ro w ie tego tom u w prost w re d ak cy i m ają
p raw o n a b y w an ia kom pletu 10 c iu to m ów z la t ub ieg ły ch za rb . 30.— P rzed p ła tę n a t. X II w ilości rb . 5, a z p rzesłan iem pocztą — rb . 5 k. 50 m ożna w nosić w re d a k c y i (K rakow sk ie P rzed m ieśc ie N. 66).
^03eojicho E[eB3 ypoin. B apm ana, 18 CeHTflSpa 1892 r. W arszaw a. D ruk E m ila Skiw skiego.
jednćj doby 4,2 mm spadło d. 7. Dni opadu w ogóle było 18, pomiędzy niemi było 13 dni śniegu, w czterech zaś dniach opad był większy od 1 mm. K oła w ielkie naokoło księżyca i słońca, lub wieńce obserwowano w dniach 4, 5, 9, 13, 14 i 24. Szczególniej w tym ostatnim dniu w ytw orzyły się piękne słońca boczne około godz. 4 popołudniu.
W. K.
Jako tom I
B IB LIJ0 T E K I P O L IT E C H N IC Z N E ]w y 8 z ł»o d z i e ł o
pro/. Mcihsymilijana Thulliego
„Belki proste statycznie niewyznaczatne",str. IV , 121, rysunków w tekście 92 i 4 tablice litograficzne. L w ów , 1892. N abywać można w redakcyi „Przeglądu Tech
nicznego11 po rs. 2 kop. 60.
Top Related