Alina Kowalczykowa
Widzenie w biały dzień : o"Romantyczności" MickiewiczaPamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyceliteratury polskiej 66/3, 39-57
1975
Pam iętnik Literacki LXVI, 1975, z. 3
ALINA KOWALCZYKOWA
WIDZENIE W BIAŁY DZIEŃ
O „ROMANTYCZNOŚCI” MICKIEWICZA
Sposób pojawienia się m otyw u szaleństwa w polskiej literaturze romantycznej można uznać za niezwykle efektowny. Oto pierwszy, przełomowy dla rom antyzm u tom Poezji Mickiewicza, w nim wiersz program owy — Rom antyczność; w Romantyczności bohaterka wydaje się obłąkana. Wokół jej „widzenia” toczy się polemika między młodym rom antykiem a racjonalnie rozumującym mędrcem; ekscytuje ona wyobraźnię i rozbudza ciekawość osób postronnych.
Ponieważ K arusia jest jakby pierwszym programowym rom antycznym portretem człowieka szalonego — warto, jak sądzę, na przykładzie Romantyczności rozważyć pytania o genezę i sposób wprowadzenia tego bohatera do literatu ry epoki. Należałoby, po pierwsze, ustalić ew entualne przyczyny skłaniające uwagę poety właśnie ku szaleństwu; po wtóre, sprawdzić, jakie funkcje pełni ono w balladzie, czy jest pseudonim izacją jakiejś problem atyki intelektualnej.
Gdyby postawić proste i nieco naiwne pytanie, dlaczego w łaśnie do tego utworu — powtórzmy: programowego — Mickiewicz w prowadził bohaterkę o zachwianej równowadze umysłu, odpowiedź pozornie mogłaby być nieskomplikowana. Romantyczność była poetycką repliką na artykuł Jana Śniadeckiego O pismach klasycznych i rom antycznych. W tym ataku, wywołanym przenikaniem idei romantycznych do ku ltu ry polskiej, Śniadecki m. in. w znamiennym kontekście wym ieniał szaleństwo. Przewrotnie broniąc młodych, stw ierdził:
Wszakże nie godzi ich się o to posądzać, że nie słuchają żadnych przepisów rozumu, prawdy i przyzwoitości, bo by to było wyniść na Donkiszotów i uorga- nizować szaleństwo.
A ponieważ zdaniem Śniadeckiego nie można przypuszczać, by ktokolwiek rozumny chciał „uorganizować szaleństwo”, tym samym zostaje przekreślony sens rom antycznych idei twórczych:
Prawidło więc romantyczności dla prawdziwego geniuszu niepotrzebne, a podane powszechnie, jakby na nowy rodzaj pisania, jest otworzoną drogą do robienia szaleńców 1.
Szaleństwo przedzierzga się pod piórem Śniadeckiego w argum ent rozstrzygający: starczy dowieść, że coś jest szalone, aby tym samym zamknąć dyskusję. W Romantyczności odwrotnie: szaleństwo Karusi dyskusję otwiera. Paralelizm chyba nieprzypadkowy. Można przypuszczać, że gdy Mickiewicz wprowadzał do wiersza obłąkaną dziewczynę, a także gdy opatryw ał balladę zaczerpniętym z Szekspira mottem, miał w pamięci- w ywody retoryczne uczonego profesora.
To stwierdzenie jednak nie zadowala. Ukazuje powiązania bezpośrednie między dwoma tekstam i — ale nic nie mówi o wspólnej przyczynie zainteresowania obu autorów fenomenem szaleństwa.
Trzeba tu odwołać się do poprzedzających wystąpienia Śniadeckiego i Mickiewicza przemian, zachodzących w kulturze intelektualnej owej epoki. A mianowicie w środowisku wileńskim,, .przynajmniej w ciągu kilku lat poprzedzających pojawienie się obłąkanej Karusi w balladzie Mickiewicza, żywo interesowano się szczególnymi zjawiskami, tow arzyszącymi pewnym formom chorób umysłu. Takie zainteresowania wzbudzały np. ataki padaczki czy konwulsji, w trakcie których człowiek na krótki przeciąg czasu całkowicie traci kontakt ze światem zewnętrznym, a potem nagle znów go,,odzyskuje; lub stany wizyjne, podczas których chory zdaje się widzieć rzeczy dla otoczenia niedostrzegalne. Gorące dyskusje na te tematy, toczone m. in. wśród filomatów, nie obracały się oczywiście wokół spraw czysto medycznych, lecz zmierzały do wzbogacenia obrazu człowieka o jakieś, tkwiące w nim, przeczuwalne, a nie odkryte jeszcze możliwości poznawcze. Za stanem pełnego oderwania od świata może nic się nie kryć, lecz to chwilowe zamknięcie może również być spowodowane właśnie mocą innych, niedostępnych dla otoczenia, przeżyć wewnętrznych. Te filozoficzne dociekania wspierały się jednak —̂ wedle ogólnego przekonania — na przesłankach racjonalnych. Na wiedzy medycznej i jej swoi-' stym rozwinięciu w doktrynie Mesmera.
Teoria Mesmera,. przekonująca o istnieniu szczególnego fluidu, który pozwala nawiązać kontakt pozazmysłowy (bo istotny był nie dotyk, lecz w łaśnie nieuchw ytny fluid, jaki się w ytw arza między m agnetyżującym a magnetyzowanym), początkowo zakładała tylko utylitarne, czysto m edyczne c e le 2. Nieoczekiwanie zrobiła karierę filozoficzną; dzięki niej istniały
1 Cyt. według zbioru: Polska kry tyka literacka (1800—1918). Materiały. T. 1. Warszawa 1959, s. 153, 161.
2 Zob. I. L a c h n i c k i , Krótka wiadomość o magnetyzmie zwierzęcym. „Pam iętnik Warszawski” 1816, t. 4, s. 21: „Choroby, które najdzielniej leczy magnetyzm, są: wszystkie choroby nerwowe, febry, gorączki, wodna puchlina itd.”
bowiem przesłanki naukowe dla hipotezy, że w stanach nadwrażliwości, połączonych, z osłabieniem władz umysłu, zostaje nawiązany kontakt ze światem nadzmysłowym 3.
Mesmeryzm spotkał się, z dużym uznaniem właśnie w Wilnie. System atycznie popularyzował wiedzę o magnetyzmie zwierzęcym ukazujący się w latach 1816— 1818, redagowany przez Ignacego Lachnickiego, „Pam iętnik M agnetyczny W ileński” . Drukowano w nim liczne tłum aczenia, a także notatki o czynionych w Wilnie doświadczeniach i obserwacjach magnetycznych oraz studia lekarzy wileńskich na tem at anomalii um ysłu. Obecność lekarzy (w tym — słynnego profesora, Józefa Franka) wśród autorów można by uważać za potwierdzenie naukowej rangi pisma. Mimo że nie byli oni oczywiście mesmerystami, że doktryna nie wyw arła widomego wpływu na praktykę wileńskich lekarzy. Druk artykułu Franka był raczej świadectwem ferm entu intelektualnego, przenikającego także do tego środowiska. · . ,· . . .
Rola, jaką „Pam iętnik M agnetyczny ^Wileński” odgrywał w ówczesnym życiu intelektualnym W ilna, została doceniona przez historyków lite ra tu ry O jego inspirującym znaczeniu dla . powstania Romantyczności pisał obszernie Wacław Borowy w studium o Balladach i romansach 4; w zachowaniach Karusi odsłaniał cechy, wzorowane wyraźnie na relacjach o stanach „katalepsji” czy „som niacji” .
„Pam iętnik M agnetyczny W ileński” nie był jednak jedynym ani głównym źródłem wiedzy rom antyków o ludziach szalonych. Pobudzał ciekawość intelektualną, ale podstawą dla spekulacji o walorach szaleństwa były popularne wyobrażenia na tem at przyczyn i objawów zaburzeń um ysłowych. Te m niem ania ogółu — w okresie poprzedzającym narodziny psychiatrii — mniej więcej zbiegały się z opiniami lek arzy 5. Analogie
3 Zdaniem A. P o s z m a n a (Uwagi o magnetyzmie. „Pamiętnik Magnetyczny W ileński” 1816, s. 260—261) magnetyzm dowodzi m. in., że: „jest wpływ wzajemny między ciałami niebieskimi, człowiekiem a ziemią”, „płyn powszechny jest główną przyczyną tego wpływu wzajemnego i powszechnego”, „człowiek w najściślejszym znaczeniu jest ciałem magnetycznym, którego bieguny nie mają kierunku m agnesowych, ale idą od ziemi do zenitu”.
4 W. В o r o w у, O poezji Adama Mickiewicza. Т. 1. Lublin 1958.5 M. Ł y s k a n o w s k i w studium Leczenie chorych psychicznie w wieku XVIII
w Polsce i za granicą („Psychiatria Polska” 1969, nr 3, s. 358) wymienia i omawia wydawane wtedy rozmaite poradniki i popularne publikacje lekarskie, podkreślając, że ich „rola w procesie rozpowszechniania poglądów na zagadnienia chorób psychicznych była ogromna, ponieważ docierały do najszerszych rzesz ówczesnego społeczeństwa polskiego”. Były w nich także wskazówki dotyczące obchodzenia się z chorymi umysłowo. I tak np. cytuje Łyskanowski (s. 359) z poradnika Albert nowy, czyli teraźniejszy (Wilno 1790): „Na manią, czyli szaleństwo. Trzeba wyczyścić chorego tak przez laksacją, jako też i womity, potym kazać mu moczyć ręce i nogi,
w ujęciu tem atu przez literatu rę piękną i przez medycynę potęgowała ponadto podobna stylistyka opisu ludzi obłąkanych; specjalistyczny język medyczny jeszcze przecież w tej dziedzinie nie istniał.
P o rtre t obłąkanego, jaki pojawia się w polskiej literaturze rom antycznej, z pewnością wiele zawdzięcza realiom z epoki, a przede wszystkim obiegowym pojęciom o szaleństwie i m etodach postępowania z obłąkanymi. Godzi się zauważyć, że tradycja polska w tym zakresie uchodzi na tle obyczajów europejskich za bardzo hum anitarną 6. Nie katowano chorych w ram ach kuracji ani ich nie prześladowano; w praktyce postępowanie hum anitarne oznaczało liberalizm władz adm inistracyjnych i dążność do izolowania w szpitalach jednostek najbardziej uciążliwych. Dodać trzeba jednak, że nazwa „szpital” niewiele m iała wspólnego z sensem, jaki się jej dziś nadaje: kuratela lekarska na oddziałach dla chorych umysłowo nie istniała zazwyczaj nawet w teorii, a przerażający stan higieniczny i poziom opieki nie pozwalają wątpić, że nikogo nie umieszczano w zakładzie ze względu na jego własne dobro. Był to tylko możliwie łagodny sposób usunięcia ze społeczeństwa ludzi szczególnie źle przystosowanych 7. Indyw idualne zainteresowania lekarzy problem atyką chorób umysłu nie znajdow ały wówczas jeszcze szerszego odbicia na forum instytucji naukowych. W ysuwane przez nich hipotezy, dotyczące istoty i właściwości obłędu, prowadziły natom iast okrężnie do ogólniejszych sugestii filozoficznych.
Znamienne, że na to właśnie oblicze m edycyny zwrócił we wspomnianym artykule uwagę Jan Śniadecki, piorunując przeciw sprowadzaniu umysłów ludzkich na mylące ścieżki:
literatura opętała teatr diabłami, a medycyna pracuje nad sposobieniem egzor- cyzmów. Marzenia we śnie, plotki konwulsyjne bierze ona, jak niegdyś w Dodonie, za wyroki prawdy i wprawia umyślnie ludzi w choroby nerwowe, żeby się od nich dowiedzieć sztuki leczenia. Pójdzie więc niedługo za tym, że wpro
w wodzie tak długo'trzymając, aż uśnie, większa część chorujących na tę chorobę znajdzie się uzdrowioną; przy obudzeniu trzeba im także przykładać na ogoloną głowę liście osetowe tłuczone”. Zwróćmy uwagę na niezwykłą łagodność zalecanych środków.
6 Zob. przede wszystkim T. B i l i k i e w i c z , J. G a l l u s , Psychiatria polska na tle dziejowym. Warszawa 1962.
7 W Wilnie najbardziej znanym zakładem dla obłąkanych był szpital Bonifratrów, który mieścił się w klasztorze przy kościele Sw. Krzyża, założony w 1635 roku. Na początku XIX w. przebywało w nim przeciętnie ok. 30 chorych. Największa liczba pacjentów w tych latach — przeciętnie ok. 40 — przypadła na rok 1812. Przyjmowano tam tylko chorych mężczyzn, leczeniem początkowo zajmowali się zakonnicy, a od 1818 r. był nadzór lekarski. W latach 1804—1809 (z lat następnych nie zachowały się informacje) oddział dla obłąkanych „płci obojga” m ieścił się przy szpitalu Św. Jakuba. Zob. J. P o d w i ń s k i , Zarys dziejów szpitalnictwa psychia
wadzać będzie ludzi w paroksyzm szaleństwa, żeby się od nich dowiedzieć prawideł mądrości. Te barbaryzmy już nie śmieszyć, ale gorzko trapić muszą gruntownie uczonych i utalentowanych tego narodu ludzi [...]8.
Sytuacja z tej rozpraw y niemal dokładnie została powtórzona w Romantyczności: „praw idła mądrości” w m arzeniach sennych Karusi i „gorzko strapiony” mędrzec.
Odnotowane zaś przez Śniadeckiego zainteresowanie lekarzy „plotkam i konw ulsyjnym i” było szczególną in terpretacją ogólniejszych tendencji, zmierzających do połączenia odkryć medycyny i filozofii w celu pełniejszego poznania natu ry człowieka. Doktor August Ferdynand Wolff pisał w książce R ys sztuki leczenia (1816):
Przy ścisłym związku wszystkich gałęzi nauk przyrodzenia, na której f izyczna znajomość człowieka, a zatem nauka lekarska zasadzać się musi, n ieuchronnym to było, że badania nowszych filozofów i do niej się rozciągnęły i że przez krytykę Kanta wzbudzone i utworzone systemy filozoficzne musiały mieć wpływ wielki i na przekształcenie nauki lekarskiej *.
Taka postawa intelektualna prowadzi lekarza zainteresowanego zaburzeniam i umysłowymi do zwrócenia uwagi na te właśnie zjawiska, które będą fascynowały pisarzy romantycznych. Nie następstw a upośledzeń organicznych, lecz fenomeny, które dziś byśmy nazwali psychozami czynnościowymi: manie, omamy, a także pytania o rolę przyrostu im aginacji dla genezy choroby, o ew entualne wzmożenia jakichś talentów czy intuicji, o wpływ środowiska na rozwój psychozy. Te tem aty były poruszane m. in. w kilku artykułach i wzmiankach, zamieszczonych w obu tom ach „Pam iętników Towarzystwa Lekarskiego W ileńskiego” (1818 i 1821).
Józef Frank publikując Wiadomości o chorobach, które panowały w W ilnie i w jego okolicach od początku roku 1807 aż do roku 1817 stwierdzał, że w kw ietniu 1815 „postrzega się mnóstwo nadzwyczajnej melancholii i manii, z religijnym oznaczonych charakterem ” . Przypis autora wyjaśnia:
U osób do pomieszania umysłu przysposobionych wszystkie okoliczności uderzające gwałtownie imaginację mogą nie tylko wzbudzić manią, ale też nadać jej charakter osobliwszy. Widzieliśmy tego bardzo wyraźne przykłady
trycznego w Wilnie od połowy XVII do początku XX stulecia. „Nowiny Psychiatryczne” 1930. B i l i k i e w i c z i G a l l u s (op. cit., s. 150) wspominają, że od 1805 r. oddział dla obłąkanych istniał także przy szpitalu żydowskim.
8 Cyt. według zbioru: Polska krytyka literacka (1800—1918), t. 1, s. 162.9 A. F. W o l f f , Rys sztuki leczenia, czyli teapira [! — tj.: terapia] ogólna
i sczególna. Cz. 1. Warszawa 1816, s. III.
podczas misji, która się odbywała w tym miesiącu. Nie było lekarza w Wilnie, któremu by się z tego powodu nie trafiło leczyć manii i melancholii wyobrażeniami religijnymi oznaczonych. Ja sam miałem ośmiu podobnych chorych 10.
Ta notka zawiera już doskonałe sugestie do kreacji literackich bohaterów szalonych. Ośmiu osobliwych chorych doktora Franka stanowi przecież zapowiedź szaleńców ogarniętych fanatyzm em religijnym , w padających w melancholię, w ytrąconych ze świata przez nieokiełznaną siłę .przeżyć psychicznych.
Lakoniczna wzmianka lekarza Mikołaja Mianowskiego w analogicznym sprawozdaniu za lata późniejsze informuje, iż w lutym 1817 „obłąkanie zmysłów, czyli manią, tak między ludem prostym, jako też między żołnierzami postrzegano” и . A więc „obłąkanie zmysłów, czyli m ania” pow tarza się nadal w repertuarze chorób.
Przypadek pomieszania zm ysłów po zd ję tym kołtunie, artykuł F ryderyka Hechla, mógłby być dla rom antycznych poetów interesującym wzorem opisu szaleńca. Hechel lecząc chorobę um ysłu młodej wieśniaczki osądził, że jej przyczyną był szok, jaki dziewczyna przeżyła po odcięciu kołtuna:
wpadła w zamyślenie i melancholię, na żadne pytania nie odpowiadała, jak gdyby nie słyszała i lub gdyby się do niej nie stosowTały; twarz i oczy miała czerwone; gniew jakiś i nieukontentowanie^ na niej się malowały; ciągle była niespokojną i noce bezsenne trawiła. W stanie takim była przez dwa dni, na trzeci zaś rano wybiegła z chaty na pole, zaczęła mocno wrzeszczeć, a złowiona i spytana, dlaczego by to czyniła, zamiast odpowiedzieć poczęła niedorzecznie mówić, z rąk wyrywać się, odzież na sobie rozdzierać; słowem, wszystkie znaki szaleństwa (mania saeviens) widocznie okazały się 12,
10 J . , F r a n k , Wiadomość o chorobach, które panowały w. Wilnie i w jego okolicach od początku roky. 1807 aż do roku 1817. „Pamiętnik Towarzystwa Lekarskiego W ileńskiego” 1818, s. 44.
11 M. M i a n o w s k i , Wiadomość o chorobach, które panowàly w Wilnie i w je go okolicach od początku roku 1817 aż do roku 1820. Jw., 1821, s. 2.
12 F. H e c h e l , Przypadek pomieszania zmysłów po zd ję tym kołtunie. Jw., s. 339. Warto podkreślić szczególną rangę kołtuna ujawniającą się w zainteresowaniach naukowych polskich lekarzy końca XVIII i pierwszfego trzydziestolecia XIX wieku. Traktowany jako choroba, stał się przedmiotem licznych dysertacji, których autorzy uważali go za przyczynę m. in. chorób umysłu. I tak np. w J. F r a n k a Pamiętnikach (Z francuskiego przetłumaczył, wstępem i uwagami opatrzył W. Z a h o r s k i . T. 1. Wilno 1913, s. 81) czytamy wzmiankę o przypadku Józefa hr. Mostowskiego: „Nie ulega wątpliwości, że miałem do czynienia z hipo- kondrykiem najczystszej wody, co jednak moim zdaniem nie wykluczało istnienia ukrytego kołtuna, który powodował zaburzenia w mózgu”. W protokołach posiedzeń warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (1800—1832) nie odnaleziono (zob. B. R u d a w s k a , H. S t e b e l s k a , T. W y d e r k o w a , Sprawy lekarskie w aktach Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie. Warśzawa 1955) ani jednej wzmianki o dyskusjach na temat chorób umysłowych sensu stricto, sprawy te pojawiały się
Prozaiczne wyjaśnienie genezy szaleństwa odbiega od uczuciowej motyw acji „u tra ty zmysłów” bohaterek litera tu ry romantycznej, nie pasują do ich wizerunków także niedorzeczne wrzaski i „nieukontentow anie”. Ale zamyślenie, melancholia, bezsenność, u tra ta kontaktu z otoczeniem, a naw et rozdzieranie szat — to już typowe cechy zachowań bohaterki obłąkanej romantyzm u.
Hechel do omówienia w czasopiśmie medycznym w ybrał spośród swojej praktyki przypadek, który podważał ustalony tryb postępowania z umysłowo chorymi. Jeśli bowiem ich leczono, to zazwyczaj „duszę n a miętnościami m iotaną” kurowano leczeniem ciała. W Polsce najbardziej popularna była tzw. m etoda Browna, polegająca na gwałtownym pobudzaniu lub osłabianiu organizm u przez wyczerpujące diety, środki przeczyszczające, przystaw ianie p ija w e k 13. Wobec kurowanej przez Hechla dziewczyny tradycyjne m etody zawiodły; potraktował zatem ów przypadek indywidualnie, przeprowadził swoisty wywiad środowiskowy i doszedł do wniosku, iż jeśli choroba była skutkiem szoku psychicznego po
marginalnie, właśnie tylko z okazji omawiania prac o kołtunie, te zaś w wykazach porządku dziennego występują aż 29 razy! Po ponawiających się przez parę lat dyskusjach przyjęty został na zebraniu TPN w dniu 1 XI 1812 projekt, „aby staraniem Wydziału Lekarskiego przystąpić do gromadzenia wiadomości o chorobie kołtunem zwanej, co przyniesie pożytek Towarzystwu, krajowi i nauce lekarskiej” (cyt. ibidem, s. 23). I mimo sceptycznych uwag Wolffa, który w 1815 r. przedstawił pracę Kołtun nie choroba, zajmowano się problemem nadal. Kołtun, uważany za specyficznie polską dolegliwość (co uwidoczniło się w nadaniu mu popularnej nazwy: „la plique polonaise” — za łac. „plica Polonica”), zyskał sobie sławę także poza granicami kraju. Zob. R u d a w s k a , S t e b e l s k a , W y d e r k o w a , op. cit.
W roku 1814 ukazała się w Paryżu rozprawa lekarza W. J. G a d o w s k i e g o o kołtunie, Disscours sur la plique polonaise, a w 1827 znakomity lekarz A. A. L e B r u n bronił tamże dysertacji doktorskiej Essai médicale sur la plique polonaise (zob. J. F. N o w a k o w s k i , Aleksander Antoni Le Brun. „Pamiętniki Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego” 1868, z. 6). W nielicznych artykułach z epoki referujących leczenie ciekawszych przypadków chorób umysłu — uwagi o kołtunie również się powtarzają. Prócz wspomnianej rozprawy Hechla można wymienić przykładowo relację M. M i a n o w s k i e g o (Postrzeżenie zapalenia błon mózgowych śmiercią ukończonego. „Pamiętnik Towarzystwa Lekarskiego Wileńskiego” t. 2 (1821), s. 124), jak to u obłąkanej panny „utrata wzroku i nadto jeszcze kołtun rozwinął się”, oraz wzmiankę anonimową (jw., s. 154) o innej jeszcze właściwości kołtuna — mianowicie obcięcie go ma przyspieszać wybuch trądu. Wydaje się zatem, że koncepcja kołtuna (i tajemniczego „kołtuna, który gnieździ się nie tylko we włosach, ale poraża wszystkie części ciała”, o jakim pisał Frank w swym Projekcie zarządzeń sanitarnych przeciw kołtunowi przedstawionym Królewskiemu Rządowi Polskiemu w r. 1820, a cytowanym w Pamiętnikach, t. 3, s. 229—231) stanowi istotne źródło dla poznania poglądów lekarzy o chorobach umysłowych na początku XIX wieku.
18 Nb. wpierw szeroko rozpowszechniana przez prof. Franka, a później gorąco przez niego zwalczana.
obcięciu kołtuna, to tylko ponowne wyhodowanie go może popraw ić stan dziewczyny. I rzeczywiście po zażyciu pigułek i dekoktu z barw inka kołtun zawiązał się, „a chora, przyszedłszy do zupełnie zdrowych zmysłów, jeszcze przez miesiąc u mnie zostawała” — relacjonował lekarz.
Indywidualizacja stosunku do chorego, próby wyjścia poza u ta r te stereotypy i przede wszystkim przekroczenie bariery myślowej, która zagadnienia chorób umysłowych zamykała w kręgu w ynaturzeń organicznej na tu ry (abstrahujem y tu od w iary w „opętanie”, nie m ającej związku z naukam i lekarskimi) — były to już zapowiedzi przełomu psychiatrycznego 14. W artykule Hechla nowy stosunek do człowieka obłąkanego w yraził się w poszukiwaniu skutecznej kuracji, w potraktow aniu przypadku obłędu jako fenom enu na tyle interesującego, że w arto go było szczegółowo opisać. A równolegle w medycynie zaczęto zwracać uwagę na psychikę chorego umysłowo. W yrazem tych przem ian była np. próba uczynienia religii narzędziem także kuracji lekarskiej. W spominał Frank:
zdarzyło się kilka razy, iż nie mogłem inaczej uleczyć maniaków, tylko za pomocą światłego kapłana, który miał staranie o duszy wtenczas, kiedy ja sięleczeniem ciała zatrudniałem 13.
Przekształcenia zachodzące na tym polu w świadomości lekarzy można, jak sądzę, uważać za dowód rozbudzenia się w szerszym środowisku in telektualnym określonych zainteresowań kom plikacjami psychiki ludzkiej; inne odbicie tej problem atyki znajdzie się w literaturze. Inne, lecz pokrew ne. Słynne — gdyż właśnie wskazywane jako źródło po rtre tu Karusi — dwa opisy przypadku Ludwiki Berkmanowej : zaw arty w Pam iętnikach Franka i w jego artykule opublikowanym przez „Pam iętnik Magnetyczny W ileński” 16, są właściwie refleksjam i z pogranicza medycyny, filozofii, okultyzmu i literatury . To już nie tylko, jak u Hechla, zain teresowanie c h o r o b ą obłędu, ale dociekanie przejaw iających się w nim może nowych dróg poznania. Berkmanowa, 27-letnia żona zegarm istrza wileńskiego, w skutek komplikacji poporodowych wpadła w „katalepsję” i „ekstazę” . F rank — wspólnie z Jędrzejem Śniadeckim — przeprowadził na chorej szereg doświadczeń, na podstawie których odkryto u niej objaw y przypom inające te, jakie powstawały u osób poddawanych zabiegom m agnetycznym. Frank pisał, iż „oszukaństwo jest tu stanowczo w yklu
14 Po przełomowym posunięciu Pinela, który w okresie Rewolucji Francuskiej uwolnił obłąkanych z kajdan, dokonując tym przewrotu w świadomości społecznej, podwaliny pod naukę psychiatrii położył J. Esquirol, inaugurując jej narodziny wykładami prowadzonymi w 1817 r. w Paryżu.
15 F r a n k , Wiadomość o chorobach, które panowały w Wilnie [...], s. 73—74..16 J. F r a n k , Historia katalepsji połączonej ze somniacją i ekstazją. „Pamiętnik
Magnetyczny Wileński” 1818, nr 10. Zob. także opis choroby panny Adelajdy FŁ wr tymże periodyku, w artykule przełożonym z francuskiego (1816, s. 270—273).
czone”, i powagą własnego autorytetu naukowego potwierdził fenom en „jasnowidzenia, z tą tylko różnicą, że w moim przypadku nie były one wywołane przez m anipulacje magnetyczne, lecz stanowiły sam oistny objaw natu ry” 17.
Doktor Frank potwierdzał istnienie omamów i dokładnie je opisywał. Lecz w widzeniach i słowach Berkmanowej widział więcej niż tylko omamy. Zwracał szczególną uwagę na fakty świadczące, jak sądził, obiektyw nie o tym, że nadzwyczajny, chorobowy stan umysłu — form a szaleństwa — odsłania takie możliwości poznawcze człowieka, które na jaw ie i u osoby zdrowej nigdy nie wystąpią. Podkreślał więc, że praktyka lekarska w tym przypadku potwierdziła słuszność „jasnowidzenia” : zadysponowana w jego trakcie przez chorą kuracja przyniosła zbawienny skutek, przywracając ją do stanu normalności. Innym dowodem niezwykłego wzmożenia wrodzonych zdolności człowieka, czy naw et ich nieoczekiwanych narodzin, miał być zaobserwowany u Berkmanowej nagły w ybuch talentów artystycznych, których uprzednio nigdy nie przejaw iała:
Chora anielskim głosem zaczęła śpiewać modlitwy do Boga, które improwizowała prozą [...].
[...] po czym w tempie allegretto zakończyła improwizację śpiewem patetycznym, wyrażając nadzieję na wyzdrowienie 18.
Lekarz zapisał nawet i przedstawił czytelnikom wierszowany tekst tej improwizacji.
Wyniki badań przeprowadzonych przez Franka nasuwały sugestię, że człowiek, którego kontakt z otoczeniem został wskutek choroby um ysłu zerwany, może w zamian w okresie obłędu przejawiać talenty nie istniejące w nim norm alnie; zdolności te pozwalają mu poznać spraw y niepoznawalne dlań w stanie „norm alnym ”, przeniknąć poza wytyczoną znanymi zmysłami granicę. F rank nie podejrzewał tu żadnej ingerencji sił nadprzyrodzonych; w jego zapiskach można by raczej odnaleźć hipotezę, iż natura ludzka kryje w sobie wiele zagadek, naw et nie przeczuwanych przez współczesną mu naukę, odwołującą się wyłącznie do rozumu. W iara w możliwość istnienia w człowieku szalonym takiej głębszej, nie znanej uczonym mądrości bliska była oczywiście romantycznej literaturze pięknej.
Wacław Borowy wskazał artykuł Franka z „Pam iętnika M agnetycznego Wileńskiego” jako inspirację dla narodzin Mickiewiczowskiej Karusi. To pierwowzór opisu jej zachowań. Wciąż jednak nie rozstrzygnięte pozostaje pytanie, dlaczego bohaterką Romantyczności została dziewczyna obłąkana. Jak wspomniałam, nie w yjaśnia sprawy spostrzeżenie, że jej obłęd
17 F r a n k , Pamiętniki, t. 3, s. 144.18 Ibidem, s. 140.
mógł być odpowiedzią na swoiste zdegradowanie szaleństwa w artykule Śniadeckiego.
Powróćmy zatem do punktu wyjścia: polemiki Mickiewicza ze Śniadeckim. Można sądzić, że na genezie obu tekstów ważyła przede wszystkim atm osfera intelektualna epoki — atmosfera, która skłaniała do zainteresowania pojawiającym i się w człowieku anomaliami; za objawami zaburzeń um ysłu można było doszukiwać się głębszych znaczeń, w „m aniach”, „omamach” lub „katalepsji” upatryw ać znaki innego widzenia, kontaktów z innym światem. Paralelnie narastały nowe zjawiska w pre- romantycznej literaturze — inwazja grozy, fantastyki, nadzmysłowości w konwencji serio, pozbawionych racjonalnego wyjaśnienia. Te przemiany, zachodzące w kulturze umysłowej, mogły być inaczej oceniane przez Śniadeckiego, a inaczej przez Mickiewicza: uczonego przerażać jako znak zacofania, poetę intrygować jako wyraz rozbudzenia ciekawości poznawczej.
Polemizując ze Śniadeckim w Romantyczności Mickiewicz nie naw iązywał już jednak do nu rtu grozy, motto z Szekspira wskazuje nową drogę wprowadzania elementów irracjonalnych. Toteż najbliższymi krewniacz- kami Karusi są nie straszliwe postaci z poezji grozy, lecz bohaterki dum prerom antycznych. Do schem atu d u m y 19 nawiązuje przede wszystkim sytuacja Karusi jako dziewczyny rozpaczającej za utraconym kochankiem. A także opis zachowań bohaterki. Chociaż bowiem, jak zauważa Czesław Zgorzelski,
Obłąkanie [...] jako wynik rozpaczy, przekraczającej granice wytrzymałości ludzkiej — w dumach pojawia się bardzo rzadko, ulubionym motywem stanie się dopiero w okresie ballady 20.
— to jednak sylw etka Karusi wiele zawdzięcza rozpaczającym bohaterkom dum Niemcewicza, Kicińskiego i innych autorów początku wieku. W idywanie ducha zmarłego kochanka, brak reakcji na słowa otoczenia, nie koordynowane ruchy, płacz i łzy — wszystko to już było, tyle że uw ikłane w kontekst egzaltacji czy grozy. Dziwność bohaterki dumy stanowiła tło dla obrazu jej niesżczęścia, dziwność Karusi — tło dla szalonych zwidów, które same są ważne jako zjawisko. Toteż tok w ydarzeń w balladzie Mickiewicza i jej tonacja zupełnie od stylistyki dum y odbiegają.
Romantyczność dzieje się w jakimś momencie życia Karusi, nie w momencie kulm inacyjnym ; brak więc pointy rozstrzygającej niepokój o dalsze losy bohaterki — gdy w dumie obowiązywało wyraźne zamknięcie fabuły, tragiczne lub szczęśliwe. W Romantyczności nie ma tak prostego
19 Zob. I. G ó r s k i , Ballada polska przed Mickiewiczem. Kraków 1920. — Cz. Z g o r z e l s k i , Duma poprzedniczka ballady. Toruń 1949.
20 Z g o r z e l s k i , op. cit., s. 168.
m oralizatorstwa. I rzecz najważniejsza: w dumie nieszczęścia bohaterki m iały wzruszać, toteż były spisywane w tonie łzawej czułostkowości ; Mickiewicz apeluje nie do tkliwości, lecz do poznawczej ciekawości czytelnika. Z punktu widzenia imm anentnego sensu ballady zachowania dziewczyny i jej obłęd były bowiem tylko tłem dla spraw y najważniejszej — widzenia Karusi.
Posłanie filozoficzne, wyłożone explicite w końcowych wersach utw oru, odwołuje się do halucynacji, w których ponoć pojawia się dziewczynie postać zmarłego kochanka; odmienne reakcje, jakie jej widzenie wzbudziło u gawiedzi i u mędrca, wywołały refleksję narratora, iż „czucie i w iara” są właściwszą drogą do zrozumienia prawd istotnych niż „szkiełko i oko” . Widzenie Karusi pełni rolę kluczową: można było — rozsądnie — ocenić je jako brednie głupiej dziewczyny lub w inny sposób, „rom antycznie” , jako potwierdzenie jedności świata widzialnego i niewidzialnego. Toteż nie sama postać Karusi jest ważna, nie jej nieszczęście ani obłąkanie, lecz pytanie, czy można rozmawiać i pieścić się ze zmarłym kochankiem. Stwierdzenie, że K arusia jest lub że nie jest obłąkana 21, niczego przecież nie zmieni: dla eksplikacji idei przedstawionej w balladzie nie ma znaczenia stan umysłu dziewczyny, liczy się to tylko, czy zmarły Jaś może być widzialny dla ludzi żywych. Ale też — czy zdrowa na umyśle K arusia kontaktow ała by się ze zmarłym kochankiem?
Karusia — w odróżnieniu od Berkmanowej — ma tylko zupełnie „pryw atne” widzenia, związane z dawniejszymi wydarzeniam i jej życia, poza nim i nie ujaw nia żadnych niezwykłych talentów, które otw ierałyby kredy t zaufania; sprawę Berkmanowej wspierał rozsądek (gdyż szaleństwo ponoć widomie wzbogaciło jej psychikę) — aby wierzyć Karusi, trzeba mieć w iarę czystą, niczym nie popartą.
Historycy litera tu ry najczęściej nie rozważali obłędu Karusi jako sprawy odrębnej, pomijali ją lub ujmowali jako jedną całość ze zdolnościami nadnaturalnego widzenia. Nie wydawało się to szczególnie ważne, gdyż w literaturze często dar widzenia bywa łączony z obłędem. Toteż np. K leiner pisał po prostu, że poeta „nie waha się przypisać waloru poznawczego stanom patologicznym” 22. A może słuszność należałoby przyznać tym badaczom, którzy zaburzenia umysłowe Karusi oceniali jako m otyw przy
21 Z tego punktu widzenia obojętne staje się, czy Karusia jest „inna”, „chora” czy tylko „widząca”; gdyby jako „obłąkana” lub „chora” mogła uzyskać jakiś kontakt ze światem nadzmysłowym, świadczyłoby to ogólnie o możliwościach ludzkich, także o możliwościach osób „zdrowych”, „normalnych”. Oczywiście przy takim rozumieniu odstępstwa od normy psychicznej, jakie spotykamy w balladzie Mickiewicza i jakie będzie później powszechnie przyjęte w literaturze romantycznej — czyli bez utożsamiania go z jakąkolwiek deprecjacją bohatera.
22 J. K l e i n e r , Mickiewicz. Wyd. 2. T. 1. Lublin 1948, s. 223.
4 — Pam iętnik Literacki 1975, z. 3
padkowy, świadczący naw et o młodzieńczej nieporadności autora? Konstan ty Wojciechowski np. (w studium skądinąd wysoko cenionym przez Borowego) podkreślał, że istnieje w yraźny dysonans między obrazkiem nieszczęśliwej dziewczyny z pierwszej części utw oru a „mechanicznie dołączoną” w zakończeniu polemiką i brak ten wiązał z wadliwym, jak sądził, doborem m otywu:
czy obrona prawd zdobywanych dzięki czuciu i wierze podjęta i pomyślana była szczęśliwie? Niewątpliwie nie. Dlaczego? Boć przyznać trzeba, że dziewczyna w tym wypadku rzeczywiście ulega urojeniu 23.
Słynny casus nieporozumienia krytycznego — analiza Romantyczności dokonana przez Tretiaka jako naczelną wadę utw oru wskazuje właśnie niepoczytalność Karusi :
Cóż' to za przykład wybrany z życia dla okazania, że uczucie i wiara prostaczków bliższą jest prawdy od szkiełka i oka mędrca? Nie można było w ybrać nieszczęśliwiej. Dziewczyna, która w dzień biały i wśród miasteczka widzi przy sobie kochanka od dwóch lat już nieżyjącego, rozmawia z nim i przyciska go do serca, taka dziewczyna czyż może być przez kogokolwiek, nie tylko przez mędrca, ale i przez prostaczka, uważaną za co innego jak za cierpiącą obłąkanie lub malignę? Miewali widzenia ludzie nie pozbawieni zm ysłów przy szczególnym nastroju duszy i można się rozmaicie na nie zapatrywać, ale widzenia te miały zawsze stosowne tło dla siebie i nie zdarzały się nigdy w biały dzień wśród gwaru miejskiego na rynku. Sam poeta zresztą jest o tyle nieoględnym w tym wierszu, że przedstawia nam dziewczynę jako zupełnie nieprzytom ną2i.
Pogardliwa opinia Tretiaka jest znam iennym wyrazem poglądów krytyka o przekonaniach racjonalnych, sądzącego, że zachwianie równowagi umysłowej, „obłąkanie”, zawsze deprecjonuje człowieka. Lecz atak ten zasługuje na uwagę choćby dlatego, że Tretiak tak wyraźnie, jak żaden późniejszy badacz, uw ydatnia różnicę między „widzeniami” — choć nie ukryw a swego wobec nich sceptycyzmu — a „obłędem”. Gdyby K arusia tylko miewała halucynacje, można byłoby — wedle tych poglądów — zastanowić się, czy to jedynie złudzenie kochającej dziewczyny, czy też rzeczywiście może się jej ukazywać duch osoby zmarłej. Jeśli zaś poeta przedstaw ił ją jako obłąkaną, wówczas problem nadm iernie i niepotrzebnie się komplikuje, gdyż — jak zauważył Tretiak — nie sposób traktow ać serio słów obłąkanego.
Takiego rozróżnienia między „widzeniami” a „obłędem” (zapisanego w r. 1898) w nowszych pracach krytycznych już nie spotykamy. Gdy bowiem — jak obecnie — halucynacje uważa się po prostu za rodzaj od
23 K. W o j c i e c h o w s k i , „Ballady i romanse” A. Mickiewicza. W: Przewrót w umysłowości i literaturze polskiej po roku 1863. Lwów—Warszawa 1928, s. 219.
24 J. T r e t i a k , Młodość Mickiewicza. (1798—1824). Zycie i poezja. T. 1. Petersburg 1898, s. 282—283.
stępstwa od normy, za jeden z objawów choroby umysłu, nie staw ia się pytań o wzajem ne między nimi relacje. Wszakże, jak sądzę, dla kreacji bohaterki Romantyczności — dla Mickiewicza — możliwość takiego rozróżnienia była ważna.
Sposób przedstaw ienia K arusi jako obłąkanej jest niezwykle in teresujący. Historycy litera tu ry piszą często o jej obłędzie tak, jakby to były słowa zaczerpnięte z tekstu. A jednak Mickiewicz b e z p o ś r e d n i o ani razu nie nazwał jej obłąkaną, szaloną, ani nie określił żadnym pokrew nym epitetem . Opisał natom iast szczegółowo objaw y jej anormalności. W ykorzystał spopularyzowane (m. in. przez artykuł doktora Franka) poglądy na tem at zachowania się umysłowo chorych i znacznie je wzbogacił, przede wszystkim o obraz pozycji człowieka obłąkanego wśród zwykłych, „norm alnych” ludzi.
O obłędzie Karusi świadczą objawy trojakiego rodzaju: przebijające ze słów dziewczyny zniekształcenie wizji św iata realnego, sposób jej zachow ania się, reakcje osób postronnych. Obraz zarejestrow anych objaw ów dewiacji jest wyjątkowo dokładny, mnogość symptomów aż zaskakuje w utworze bądź co bądź niewielkim, i to lirycznym.
Przede wszystkim więc w izja św iata realnego uległa odkształceniu. To rezultat nietypowej sytuacji, w jakiej K arusia uległa halucynacjom . Gdyż wprawdzie spostrzeganie widm, a naw et wyświadczanie im drobnych przysług to — jak świadczy II cz. Dziadów — w pewnym typie ku ltu ry rzecz naturalna, lecz zawsze w stosownym miejscu, o stosownej porze i w odpowiedniej atmosferze. Np. gdzieś na odludziu, przy świecach, w noc zaduszną. Nie w biały dzień, nie w ludnym miasteczku.
Toteż w Rom antyczności zwraca się uwagę przede wszystkim w łaśnie na niestosowność sytuacji: ,,To dzień biały! to miasteczko!” Zresztą sama K arusia wie doskonale, że widm a pojaw iają się nocą i znikają z pierwszym kurem. Emocjonalny stan dziewczyny prowadzi ku deform acji rzeczywistości, ku zupełnem u zachwianiu ram czasowych. W ita więc kochanka, w brew oczywistości, słowami: „Tyżeś to w nocy? To ty, Jasieńku!”, i dalej tę nocną porę podkreśla:
„Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku?Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!
Mój Boże! kur się odzywa,Zorza błyska w okienku.”
Nocna godzina, tak samo jak biała sukienka, białe oblicze i zimne dłonie, świadczy o nieziemskości, niem aterialności Jasia. Tak pojaw iają się umarli.
Jaś kochał K arusię i może — jak w ierzy gawiedź — siła uczucia pozwala mu pokonać granicę między żywymi a um arłym i i pokazać się
dawnej kochance. K arusia dla Jasia przewraca obraz świata: z dnia czyni noc, z gwarnego rynku odludne ustronie zakochanych. Jaw nie przekształca obraz świata — co uchodziło wówczas i dziś uchodzi za widomy dowód choroby umysłu.
Innym świadectwem nienormalności jest dziwne zachowanie się dziewczyny. Dziwne, bo kierowane omamami, a rażące na tle otoczenia. W ykonuje ona szereg nieskoordynowanych ruchów: „coś niby chwyta, coś niby trzym a”, „bieży” i pada, pieści się z niewidzialnym dla otoczenia kochankiem. Powodowana omamami, płacze i śmieje się na przemian. Nie odpow iada na zwracane do niej słowa, zdaje się wcale ich nie słyszeć. Jej kontakty ze światem zewnętrznym uległy całkowitemu zerwaniu.
I wreszcie sprawa reakcji środowiska. Obłąkana dziewczyna wyobcow ana jest spośród wszystkich — lecz niejednakowo. Różny stosunek do widzeń Karusi i do K arusi samej, reprezentow any przez postaci z gminu, przez mędrca i młodego romantyka, stanowił właśnie punkt wyjścia dla sensu filozoficznego ballady. Toteż ta kwestia wym aga obszerniejszego omówienia.
Stosunek ludu do Karusi w Romantyczności został zaznaczony dw ukrotnie. Po raz pierwszy — gdy dziewczyna użala się przed kochankiem :
Nie lubię świata.
Źle mnie, w złych ludzi tłumie,Płaczę, a oni szydzą;Mówię, nikt nie rozumie;Widzę, oni nie widzą!
I dalej, gdyna głos boleści,
Skupia się ludzi gromada.
„Mówcie pacierze! — krzyczy prostota —Tu jego dusza być musi.Jasio być musi, przy swéj Karusi,On ją kochał za żywota!”
Fragm ent pierwszy, wypowiadany przez dziewczynę, wyraźnie różni się od przedstawionej dalej wersji. K arusia czuje się wyszydzona, nie rozumiana, odrzucona. Nie ma tu żadnej zapowiedzi sceny późniejszej, w której współczująca gawiedź z w iarą przyjm uje jej słowa.
Fragm ent ten pełni rolę szczególną. W kilku w ersach Mickiewicz lapidarnie określił — słowami dziewczyny — status społeczny człowieka anormalnego. Zaakcentował fakt wyobcowania: „Źle mnie, w złych ludzi tłum ie” ; wrogość otoczenia: „Płaczę, a oni szydzą” ; zasygnalizował brak możliwości porozumienia się: „Mówię, n ik t nie rozum ie” ; i wreszcie jest tu sygnał odmienności św iata wewnętrznego psychotyków: „Widzę, oni
nie widzą!” K arusia subiektywnie odczuwa dystans odgraniczający ją od otoczenia; dystans tej m iary, z jakim trak tu je się osobę nienorm alną. Zwróćmy uwagę, że i dziś nie inaczej przedstawiono by społeczną sytuację człowieka psychicznie chorego.
N atom iast ludzie prości — jak ukazuje drugi cytowany powyżej fragm ent ballady — trak tu ją Karusię jako „widzącą”. A więc odczuwają innego rodzaju dystans, dystans raczej wywyższający dziewczynę; podobnie jak wywyższałby proroka czy wróża. Gawiedź pragnie uczestniczyć w przeżyciach Karusi, współodczuwa je. Człowiek „widzący” jest bowiem bliski człowiekowi prostemu, tworzą wspólny świat, zamknięty dla m ędrca. Taki właśnie sens m iała strofa ostatnia z wcześniejszej redakcji ballady:
Dziewczyna kocha; ty mądrości synu Na próżno patrzysz w tej gminie Dziewczyna tylko widzi pośród gminu Gmin tylko widzi w dziewczynie.
Dziwne, niewytłum aczalne cechy osobowości w yróżniają obłąkanego spośród ludu, ale nie izolują go tak, jak bywa izolowany w innych środowiskach. Szaleńcy stanow ią dla gminu fragm ent „dziwności” świata, podobnie zresztą, jak demony, czarownice czy upiory. W ludowym świecie w ierzeń i przesądów rzeczywistość wykracza poza banalny empiryzm, potęgi nadprzyrodzone stale ingerują w spraw y codzienne, a więc m ogłyby — gdyby chciały — dać znać o sobie i przez widzenia Karusi.
Tak w każdym razie można by sądzić na podstawie Romantyczności. Treść ballady, w 1 której obłąkana prosta dziewczyna otoczona jest gawiedzią, a także Przedmowa do Ballad i romansów, w której Mickiewicz zwraca uwagę na folklorystyczne inspiracje tomiku, sugeruje istnienie jakichś powiązań, choćby tematycznych, między postacią Karusi a postaciami z litera tu ry ludowej. Czy jednak w powieściach ludu znajdziem y m otyw dziewczyny wpadającej w obłąkanie po śmierci kochanka, czy w nich w ogóle pojaw ia się m otyw szaleństwa?
W ydawałoby się pewne, iż powinien w nich występować, tym bardziej że ludowi przypisuje się naiw ną w iarę w słowa i proroctwa szalonych.
A jednak, wbrew pozorom — o ile dzisiejsza wiedza folklorystyczna nie jest zawodna, to w literaturze ludowej raczej się nie spotyka postaci szalonych czy obłąkanych 25. Motyw odgadywania sensów ukry tych poza słowami obłąkanego, w poezji romantycznej w tych kontekstach najbardziej interesujący, do bajki nie mógł być wprowadzony ze względów strukturalnych: w bajce wszystko mówi się wprost, fabuła nie zawiera wątków nie dopowiedzianych. W katalogach motywów bajki nie figurują naw et takie nazwy, juk obłąkany, opętany, w ariat czy szaleniec. Jedyną postacią
25 Za pełne życzliwości porady z dziedziny wiedzy o folklorze serdecznie dziękuję dr Helenie К a p e ł u ś.
odlegle pokrew ną szalonemu jest „głupi”, w ystępujący w różnych w ariantach bajki o trzech braciach, dwóch m ądrych i głupim, którego dobroć i prostota zostaje w zakończeniu zawsze szczodrze wynagrodzona 26. Obok poczciwego „głupiego” w powieściach ludu istnieje także m otyw „głupiego”, k tóry wie coś innego, ma jakąś własną praw dę o świecie 27.
W zachowanych podaniach ludu tem at szaleństwa również przedstaw ia się ubogo. Do tej grupy bohaterów można zaliczyć właściwie tylko W er- nyhorę, a i to w znanych przekazach jego szaleństwo ogranicza się do daru przewidywania. Dla jednego tylko jeszcze związanego z szaleństwem m otyw u da się odnaleźć odpowiednik w folklorze: dla m otywu dziecka „widzącego”. Karol Marcinkowski w Ludzie ukraińskim pisał, że wszelkie dzieci chude, paskudne, nie gadające i nie chodzące, z wielkimi głowami i z rozmiękczonymi kośćmi, uważa się za podmienione przez czarta:
Na Ukrainie dzieci takie nazywają upyrami, zwyczajnie mają one dar drugiego widzenia, przepowiadania itd. Wierzą takoż, że upyr podobny nie umiera nigdy, ciało jego chowają, ale on zjawia się gdzieś na innym miejscu.
I przytaczał historię jednego z takich młodocianych wieszczków:W Nowosiółkach przed laty czterdziestu urodził się był chłopiec bez kości,
głowę miał wielką jak u dorosłego człowieka, nogi długie jak tyczki, a twarz i oczy bardzo rozumne. Podrósłszy nie mógł chodzić, siedział zawsze w miarę obłożony poduszkami. W siódmym roku życia zaczął przepowiadać. [...] Na polu, za wsią, zawsze stało mnóstwo powozów, wózków i wozów, wszystko ludzi przyjeżdżających do tego wieszczka. W dziesiątym roku życia swego umarł
Ludowe powieści związane z czartowską mocą dzieci upośledzonych m ają zatem te same podstawowe elem enty co literacki motyw dziecka „widzącego” : długotrwała choroba, rozwijające się talen ty prorocze, nieuchronność przedwczesnej śmierci.
Do tych przykładów ograniczają się analogie między folklorem a litera tu rą piękną 29. W folklorze epoki nie ma pierwowzorów dla bohaterów tracących zmysły z rozpaczy po utracie kochanka lub upadku ojczyzny, dla tych, których gwałtowne namiętności doprowadziłyby do obłąkania,
26 Zob. K. B a l i ń s k i , Powieści ludu spisane z podań. Wyboru i wydania K. W. W ó j c i c k i e g o . Warszawa 1842.
27 Można tu wspomnieć, iż tenże bohater powraca — jako mocno osadzony w kulturze ludowej — we współczesnej nam powieści chłopskiej. Interesującym przykładem jest głupi Marcin z książki J. K a w a l c a W słońcu.
28 A. N o w o s i e l s k i [K. M a r c i n k o w s k i ] , Lud ukraiński. T. 2. Wilno 1857, s. 161, 162—163.
29 Niezwykle ważne dla rozumienia pojęcia „obłąkania” w kulturze ludowej są uwagi K. M o s z y ń s k i e g o (Kultura ludowa Słowian. Wyd. 2. T. 2, cz. 1. Warszawa 1967, s. 97) dotyczące nazewmictwa pewnych procesów psychicznych. Wielość określeń częstokroć jest odbiciem chwiejności, niepewności, zawartej w samej treści procesu psychicznego. Tak „przedstawia się nomenklatura »błądzenia«, »złudzenia«,
ani dla tych, którym szaleństwo pozwala głębiej i doskonalej poznać świat. W ierzenia i baśnie ludu nie były wzorem dla romantycznego portretu szaleńca. Można więc przypuszczać, że przyczyn osadzania szaleńców w utworach literackich na tle gminu trzeba szukać raczej po prostu w równoległym zainteresowaniu rom antyków folklorem, w wierze w n iezbadane głębie mądrości ludu, przez którą, podobnie jak przez obłęd szaleńca, przeświecają praw dy jeszcze nie odgadnione. Zatem inspiracją dla literackiej postaci szaleńca z ludu byłyby nie tyle autentyczne teksty folklorystyczne, ile raczej impuls intelektualny, każący rom antykom tak w ludzie jak w szaleństwie poszukiwać szansy otwarcia nowych perspektyw poznawczych. Z tego punktu widzenia istniało szczególne pokrew ieństwo między tym i dwiema kategoriami, między irracjonalizm em szaleństwa a tajemniczością wierzeń ludowych.
Gawiedź w Romantyczności trak tu je Karusię jako „widzącą” ; w tym kontekście pytanie o jej poczytalność nie m iałoby sensu.
Ma sens dla starca. Jego słowa: „Ufajcie memu oku i szkiełku, / Nic tu nie widzę dokoła”, nie są tylko wyrazem płaskiego rozsądku. K ryje się za nimi sugestia, że granice możliwości poznawczych człowieka są w ytyczone — i nieprzekraczalne. Wyznacza je wiedza racjonalna i pułap postrzegań zmysłowych. Zachowanie się Karusi, stylizowane w balladzie według autentycznych opisów medycznych, dla uczonego starca musiało być oczywistym dowodem tylko obłąkania. Dlatego z góry wiedział, że dziewczyna, jak to w obłędzie, „duby smalone bredzi”, dlatego nie mógł w ogóle zainteresować się jej widzeniami.
Kwestia obłąkania Karusi okazuje się zatem ważna, gdyż już u w stępu przekreśla możliwość jakiegokolwiek porozumienia między bohateram i ballady — między ludem a uczonym. W prowadzenie szaleństwa do utw oru jaskrawo ukazało przeciwstawność obu stanowisk. W tej sytuacji wyższość jednego z nich musi być oczywista — i, co więcej, wydawałoby się, że bezprzecznie rację ma starzec, nie traktujący poważnie m ajaków istoty obłąkanej.
Byłoby tak, gdyby nie fakt, że wbrew kształtującym się wówczas w medycynie tendencjom, inaczej niż lekarze, Mickiewicz ukazał szaleństwo jako zjawisko istniejące relatyw nie. Wysiłki lekarzy zmierzały ku rejestracji i analizie symptomów patologii, ku krystalizacji pojęcia, którego sens ogólny wydawał się bezsporny. To ostatnie uznali za pewnik wszyscy „ludzie rozsądni” — tak myślał starzec z Romantyczności. W i e- d z i a ł , że dziewczyna jest obłąkana. Natomiast kwestia jej poczytalności
»odurzenia«, »głupoty« i »obłąkania«. Wyrazy mające za zadanie symbolizować te rozmaite rodzaje niepewności i błędności są nadzwyczajnie liczne. [...] treść ta niepostrzeżenie odchyla się to w tę, to w inną stronę, wyślizgując się spod ścisłego ujęcia i mieniąc się dziesiątkami odcieni”.
nie istnieje dla gawiedzi, jak nie istnieje problem chorób um ysłu; lud odmienność Karusi u jrzy w kategoriach nie choroby, lecz nadprzyrodzonego daru. Stan Karusi nie jest więc oceniany jednoznacznie; szaleństwo okazało się kategorią relatyw ną. Uczony może mieć pewność, iż dziewczyna jest obłąkana; ludzie prości mogą jej zachowań wcale nie kojarzyć z chorobą umysłu.
Sądzę, że ma to istotne znaczenie dla in terpretacji słów bohatera pojawiającego się w zakończeniu. Jak można mniemać, jest on reprezentantem tego co i starzec środowiska ludzi oświeconych. Zatem z pewnością rów nież docenia patologiczną wymowę zachowań Karusi. Mimo to polem izuje z uczonym i wyznaje: „Czucie i w iara silniej mówią do mnie, / Niż m ędrca szkiełko i oko” . Dla kogoś, kto widzi Karusię oczyma starca — Śniadeckiego, będzie to tylko wyraz spontanicznej m anifestacji po stronie nie- rozumu.
Młody rom antyk mógł ocenić rzecz inaczej 30. W ówczesnej wiedzy znalazłby nawet racjonalne podstawy, by obłąkaniu przypisać różne nadzwyczajne walory poznawcze. Z pewnością — ujaw nianie niezwykłych talentów artystycznych, dar „widzenia”. Nie słowa dziewczyny anorm alnej, ale sam fakt jej nadwrażliwości, widoczne (i gdzie indziej, w podobnych przypadkach potwierdzane przez naukę) wzbogacenie jej osobowości będzie dla niego argum entem ontologicznym. Starzec chorobę um ysłu oceniał jako upośledzenie, rom antyk mógł widzieć w niej wyraz tajem niczych zaburzeń. A jeżeli tak, to odpowiedź skierowana do starca nie jest na pewno jedynie spontanicznym wzruszeniem bohatera na widok malowniczej sceny, zaprezentowanej w pierwszej części ballady. Nie jest to też naiwna solidaryzacja z ludem. Młody oświecony człowiek mógł wówczas — opierając się także na teoriach naukowych — głosić, że istnieją nie zidentyfikowane jeszcze źródła prawd poznawczych i że właśnie stany pewnego zamroczenia psychiki szczególnie sprzyjają ich ujaw nieniu. W tym rozum ieniu Karusia nie jest „chora”, lecz jest „inna”, szalona, przeżywa wieszcze napięcie, które rozbija porządek świata. Przebyw a w świecie innych norm, które uczony starzec może słusznie uważać za sym ptom y obłędu.
G dyby na zakończenie tych wywodów wrócić do przytaczanego sform ułowania Kleinera, lapidarnie streszczającego opinie współczesnych historyków literatury , iż Mickiewicz „nie w aha się przypisać w alom poznawczego stanom patologicznym”, można byłoby owo zdanie pojmować nieco szerzej. Przede wszystkim dlatego, że to badacz, a nie poeta, określa
30 Pomijam tu zupełnie zagadnienie poznania intuicyjnego, wyczerpująco omówione przez badaczy, m. in. w najpełniejszej i wszechstronnej analizie tej ballady, przeprowadzonej przez L. K a m y k o w s k i e g o („Romantyczność” Mickiewicza. Lublin 1926).
tak jednoznacznie zachowania Karusi jako „stan patologiczny” ; w balladzie Mickiewicza sytuacja jest bardziej złożona. Z utw oru bowiem w cale nie wynika, by swoistym produktem ubocznym choroby um ysłu m iało się stać — wedle poety — wzmożenie władz poznawczych; przeciwnie, w Romantyczności pojęcie obłędu jest ukazane jako relatyw ne, „widzenie” K arusi opatrzone wielkim znakiem zapytania, a wierząca w nie ga- wiedź nie trak tu je dziewczyny jako osoby chorej. Granica między widzeniem a obłędem, między dziwnością a patologią jest delikatna: może coś widzi? może tylko baje w obłędzie? Właśnie owo wahanie, właśnie samo poszukiwanie, przeczucie istnienia jakichś innych dróg poznania poza empirycznym i dowodami starca jest poetycką próbą przekroczenia kręgu wąskiego racjonalizmu.
Filozofująca myśl medyczna wydaje się z kolei interesującym tłem dla Romantyczności z tego względu, iż pozwala ów przełomowy utw ór odczytać nie tylko jako spontaniczny m anifest irracjonalizmu, jak się to zdarza w rozprawach historyków literatury , lecz jako w yraz pojawiającej się w różnych dziedzinach tendencji zmierzającej' do gruntownego przebudowania założeń wiedzy racjonalnej. Fachowe dociekania lekarzy, pragnących w zgodzie z rozumem wytłumaczyć zjawiska sprzeczne z empiryczną wiedzą o człowieku, były przecież — na co zwracał uwagę już Śniadecki w cytowanym artykule — wobec autorytetów naukowych n ie mniej obrazoburcze niż ballada Mickiewicza, ale dopiero Mickiewicz ujął te rozproszone tendencje w programowy m anifest światopoglądowy młodego pokolenia. Obłędowe powikłania psychiki, rzecz powszechnie frapująca wówczas środowiska intelektualne, niezwykle wieloznaczna, poddająca się in terpretacji racjonalnej i kryjąca może pierw iastki irracjonalne, to „widzenie oczyma duszy” — okazały się zjawiskiem odpowiednim do w yrażania tej właśnie problem atyki.
Top Related