Zielona religia buja w obłokach - CIRE.pl · stwierdzając, co następuje ;”Niemcy i Wielka...
Click here to load reader
Transcript of Zielona religia buja w obłokach - CIRE.pl · stwierdzając, co następuje ;”Niemcy i Wielka...
1
Zielona religia buja w obłokach
Bogdan Janicki, radca prawny, starszy dorada Central Europe Energy Partners
1.Wstęp
Dobrze na ogół poinformowany European Power Daily (EPD) w swoim wydaniu z 18 lipca br.
obwieszcza, że propozycje Komisji Europejskiej z 22.1.2014 r. można uznać za w pełni przyjęte,
stwierdzając, co następuje ;”Niemcy i Wielka Brytania wyraziły jasne poparcie dla planowanych
reform, podczas gdy Dania i Szwecja jak można zrozumieć są za. Niektóre państwa zależne od węgla,
którym przewodzi Polska , jak się oczekuje będą przeciwne tym rozwiązaniom, chociaż te reformy
mogą być jeszcze uzgadniane na forum Rady UE z uwzględnieniem zasady kwalifikowanej większości
głosów”. Jednym słowem sprawa już została „przyklepana”. A co na to parlamentarzyści unijni? Oni
też poprą proponowane rozwiązania. I tu też EPD wieści, że ..”wielu członków Europejskiej Partii
Ludowej ( EPL)( ang. European People’s Party –EPP) , którzy głosowali, przeciwko backloadingowi nie
będą chcieli być „spaleni w tak małej sprawie jeszcze raz, dlatego nie będą interweniować”. I dalej EPL
nie będzie występować przeciwko stanowisku swoich rządów, czyli” EPP nie przyjmie postawy
opozycyjnej, jako całość”.
Można byłoby cytować jeszcze inne wypowiedzi z innych publikacji, z których wynika, że karty zostały
rozdane i ci, którzy próbują zabrać głos w dyskusji nie mają żadnych szans przekonania do swoich
racji.
Ja jednak nie rezygnuję i chcę zwrócić uwagę, że do tematu należy podejść holistycznie a nie tylko
jednostronnie zapatrzeni w wąski wycinek zagadnienia, który można nazwać religią klimatyczną
obudowaną dogmatami nie do wzruszenia. Ten, kto się nie zgadza z tą „religią” jest godzien spalenia
na stosie. Mogę być tym męczennikiem, ale przed tym chciałbym zwrócić uwagę na kilka spraw, które
może dotrą do świadomości decydentów w UE oraz posłów, europarlamentu.
2. Emisja CO2 i innych gazów cieplarnianych
Nie wdając się w dyskusję czy gazy cieplarniane szkodzą naszemu klimatowi czy nie, jestem zdania, że
dążenie do czystości naszego środowiska na naszej Planecie jest godne poparcia ze wszech miar.
Musimy wziąć pod uwagę, że ludzkość wzrasta w bardzo szybkim tempie i z dzisiejszego poziomu
przekraczającego 7 miliardów już niedługo, bo w perspektywie niecałych trzech dekad będzie nas 9
miliardów mieszkańców. To już nasze dzieci i wnukowie będą świadkami zmagań z naturalną emisją
CO2 zarówno znajdującą się w wydychanym powietrzu jak i przy okazji zwiększającej się hodowli
zwierząt, chyba, że ludzkość zmieni swoje przyzwyczajenia żywieniowe w kierunku popularyzowania
wegetarianizmu. Z kolei zwiększona ilość produkcji roślinnej wymaga zwiększenia stosowania
nawozów sztucznych i chemikaliów, co powoduje zwiększenie emisji CO2 w cyklu produkcyjnym i
zatruwanie środowiska. To jest tylko jeden z wielu problemów wymagających rozwiązania tak, aby
nasze pokolenia cieszyły się radością życia.
2
3. Jak inni sobie radzą z CO2
Trzeba przyznać, że nie ma krajów, które lekceważyłyby sprawy związane z ochroną środowiska i
starają się w miarę posiadanych możliwości i świadomości społeczeństw podejmować odpowiednie
działania w tym zakresie. Z natury rzeczy, ponieważ czynniki wpływające na środowisko są bardzo
zdywersyfikowane, różne są też podejmowane działania.Pod wpływem ideologii UE przyjęto oceniać
skuteczność działań poprzez procentowe porównanie zmniejszania emisji np. CO2 do okresów
poprzednich. Jest to wskaźnik wysoce niedoskonały, bo jeżeli dany kraj ma niski poziom emisji , bo
jest krajem biednym i nierozwiniętym, to z reguły wzrost gospodarczy powoduje zwiększenie emisji w
procentach i nie zadowolenie „kapłanów emisji” z UE. O wiele bardziej sprawiedliwym jest bardzo
prosty i czytelny ( aczkolwiek z pewnymi drobnymi wadami) wskaźnik pokazujący emisję CO2 w ciągu
roku w tonach na głowę mieszkańca. Łatwiej wtedy odnieść poziom emisji do krajów o podobnym
poziomie rozwoju gospodarczego, a także do krajów o niskim poziomie emisji. Widać tutaj pewną
prawidłowość. Kraje o wyższym poziomie rozwoju gospodarczego emitują z reguły więcej CO2 na
głowę mieszkańca niż o niższym poziomie rozwoju. Ta prawidłowość pozwala na łatwiejszą ocenę
sytuacji niż przy podejściu procentowym.
Poniżej tabela pokazująca emisje na głowę mieszkania w krajach UE i w tzw. krajach „referencyjnych”
Tabela emisja kg CO2 per capita (wg Joint Reaserch Centre -JRC )
Z tabeli jasno widać, że średnia emisja w UE na głowę mieszkańca wynosiła w 2012 r. 7.42 tony a w
tym samym okresie w USA 16.36 ton. Oznacza to, że, aby startować z tych samych pozycji, co UE
najpierw USA winno „przez noc” obniżyć swoją emisję o 55% a później dyskutować pakiet
klimatyczny z UE.
Stany Zjednoczone –są najbardziej znanym PR-owo krajem w zakresie emisji. Jako pierwsze
rozpoczęły walkę z globalnym ociepleniem i wywołują entuzjazm wśród urzędników UE i organizacji
zielonych ogłaszając, co i raz nowy program w tym zakresie. Przyłączając się do chóru entuzjastów,
chciałbym zwrócić uwagę, na daleko posunięty pragmatyzm tzw. Programu Obamy. Po pierwsze USA
nie dzielą emisji CO2 na tą, która w UE objęta jest ETES-em i na tą, która nie jest objęta ETES-em.
3
Emisja to emisja. Trzeba z nią walczyć na każdym polu, bo dla klimatu jest obojętne, jakie jest źródło
emisji. I tak zrodził się w USA program obniżenia zużycia przez samochody osobowe paliw z ponad 17
litrów na 100 km w 2010r do poziomu nieco ponad 7 litrów w latach 2017-2018. I to jest chwalebne,
podczas gdy przeciętne zużycie paliw w UE już dzisiaj wynosi poniżej 7 litrów na 100km i nadal będzie
spadać. W tym, więc zakresie USA nie mają szans prześcignięcia w tym zakresie UE przynajmniej w
perspektywie do 2030 r.
Innym spektakularnym posunięciem Programu Obamy jest narzucenie elektrowniom węglowym
norm emisji, CO2, które w chwili obecnej nie mogą być spełnione. Skutkuje to powolnym
zamykaniem elektrowni węglowych, ( które w prawie 80% powinny i tak być zamknięte ze względu
na wiek i swoje zużycie). W każdym razie można uznać to za śmiałe posunięcie w walce o klimat, co
urzędnicy unijni i zieloni chętnie eksponują. Jak bliżej przyjrzymy się sprawie to widać daleko
posunięty pragmatyzm prezydenta, Obamy, który nie chce niszczyć swego przemysłu a raczej go
rozwijać. Zamykanie elektrowni węglowych to zwolnienie amerykańskiego węgla do eksportu na
rynki światowe, które ten węgiel chętnie kupują, bo jest tani, i spalając emitują CO2 ,ale USA są
czystsze, bo to nie dzieje się na ich terytorium. Nie ma tu znaczenia, że emisja per saldo nie została
ograniczona w świecie. Przemysł amerykański tylko zyskuje. Inny przykład związany z gazem. Oblicza
się, że gaz jest konkurencyjny dla elektrowni węglowych przy cenie gazu $ 250-260 za 1000m3. W
USA cena gazu wynosi obecnie około$ 160.- za 1000m3 i prawdopodobnie nie przekroczy pułapu $
260 w ciągu najbliższego dziesięciolecia. Jaki zatem inwestor chciałby inwestować w elektrownie
węglowe w USA przy breakeven $250, jeżeli na gazie oszczędza prawie $100 w stosunku do węgla.
Jeżeli dałoby się inwestorom z UE poziom cenowy np. $ 250 za 1000m3 gazu to natychmiast rozwiąże
się problem elektrowni węglowych, bo kto będzie chciał inwestować w elektrownie węglowe przy
takim poziomie cenowym. Nie spotkałem analityka, który przewidywałby w perspektywie czasowej
do 2030 r. osiągnięcie poziomu ceny gazu na poziomie $250. Jednym słowem najtańszym źródłem
energii w UE ( oprócz energii jądrowej) pozostanie w perspektywie do 2030 r. i z pewnością dalej -
węgiel. Nie można za bardzo w tej sprawie liczyć na gaz łupkowy z USA , gdyż z dzisiejszej
perspektywy wygląda na to, że cena tego gazu w UE powinna oscylować w granicach ponad $300 za
1000m3 , a europejski gaz łupkowy też nie będzie dużo tańszy. Każdy specjalista wie, że gaz nie jest
tak czysty jak by się wydawało, bo przy jego przesyle ulatnia się metan, który jest ponad 22 razy
szkodliwszy dla atmosfery niż dwutlenek węgla, a tego nikt nie liczy, a szkoda, bo okazałoby się, że
węgiel w zestawieniu z gazem nie jest aż tak „brudny” .
Nie będę cytował więcej faktów zestawiając podejście amerykańskie i unijne. Chciałbym jednak
jeszcze raz podkreślić amerykański pragmatyzm w walce o klimat ,deklarujący obniżenie emisji CO2 o
30% do 2030 r., co w wyrazie emisji per capita wyniesie 11.45 t. UE już dzisiaj ma średnią emisję w
wysokości 7.42 t , czyli już dzisiaj mamy niższą emisję o 35% w stosunku do USA , które planują jej
osiągniecie dopiero w roku 2030. A przecież UE będzie nadal obniżać swoje emisje. Czy USA może je
bardziej obniżyć. Oczywiście, że może tylko, po co, dlaczego mają zabijać swój przemysł ,niech robi to
UE. Urzędnicy unijni nie chcą tego widzieć i dają nam USA za przykład godny do naśladowania w tym
zakresie, bo sądzą, że nie potrafimy policzyć prostych zależności a zieloni wykorzystują naiwność
ludzką.
4
4.Inne kraje
4.1.Chiny – są stawiane przez wielu polityków za wzór w walce o klimat. Licząc na głowę mieszkańca
emisja w Chinach kształtuje się prawie na poziomie średniej unijnej wynosząc w 2012 r. 7.09 t. Można
powiedzieć, że Chiny są mniej emisyjne niż USA ,Kanada( 16.4 t) czy Australia ( 18.77 t). Chiny mają
jednak ten problem , że ich emisja koncentruje się na małym obszarze kraju, najbardziej
uprzemysłowionym i nie mają wyboru. Muszą walczyć z emisją ,albo wytrują swoje społeczeństwo na
tym obszarze. Zresztą dotyczy to nie tylko CO2 , ale wszystkich gazów cieplarnianych jak NOx-sy czy
cząstek stałych.
4.2.Australia – Emisja 18.77 t- podjęła walkę z emisją wprowadzając zręby unijnej koncepcji ETS-u i
szybko z niej zrezygnowała, ponieważ wpłynęło to negatywnie na rozwój gospodarczy ich kraju.
4.3. Kanada –Emisja 16.4 t - robi swoje, ale jak widać nie za bardzo przejmuje się jej obniżaniem zaś
nie odpowiadaja im adoptowanie rozwiązań unijnych.
4.3.Przykładowe poza unijne kraje o wysokiej emisji –Korea Południowa ( 12.97 t);Rosja ( 12.39
t);Japonia (10.40 t). Te wszystkie kraje walczą z emisją o tyle o ile nie hamuje to ich rozwoju
gospodarczego, czyli mają pragmatyczne podejście do sprawy.
5.Unia Europejska
5.1. Uwaga ogólna- UE nie ma podejścia pragmatycznego tylko podejście filozoficzne sprowadzające
się do tego, aby ratować świat bez względu na skutki dla społeczeństw unijnych. W krótkim okresie
ostatnich pięciu lat UE może się pochwalić takimi „osiągnięciami” jak obniżenie emisji CO2 i bycie
liderem światowym w tym zakresie, jednocześnie zwiększyło się bezrobocie szczególnie wśród
młodzieży, obniżyła się konkurencyjność przemysłu w stosunku do głównych graczy światowych,
odnotowano znaczny odpływ inwestycji do krajów, które nie są w zakresie klimatu tak restrykcyjne
jak UE, wiele krajów unijnych znalazło się w trudnej sytuacji finansowej, cena energii wzrosła ponad
dwukrotnie itd.
Nie jest moją intencją twierdzenie, że wszystkiemu jest winna unijna polityka klimatyczna. Chciałbym
jednak zasygnalizować, że UE winna najpierw rozwiązywać własne problemy rozwojowe, jako swój
priorytet a dopiero w drugiej lub dalszych kolejnościach sprawy klimatyczne i to o tyle o ile nie
hamują one rozwoju gospodarczego UE i jej poszczególnych członków.
5.2.Walka z emisją czy z węglem- duże zamieszanie pojęciowe mające swoje praktyczne skutki, jest
używanie pojęcia dekarbonizacja zamiast emisja. Dekarbonizacja z jednej strony kojarzy się
prawidłowo z fizycznym wzorem cząsteczki, czyli z CO2, gdzie karbon(węgiel) jest w jej składzie.
Niestety dekarbonizacja w większości przypadków kojarzy się administracji unijnej i europosłom
walką z węglem. Natomiast walka ma się toczyć z dwutlenkiem węgla, którego źródłem jest nie tylko
węgiel , ale wszelkie komponenty organiczne wliczając w to paliwa, gaz, odpady organiczne, produkty
organiczne itp. Jeżeli podejmujemy walkę o obniżenie emisji CO2 to nie walczymy jedynie i tylko z
węglem. To rozróżnienie winno być przyswojone na wszystkich szczeblach UE. Walczymy z emisją.
5
5.3.Emisja CO2 w UE – jak widać z wyżej prezentowanej tabeli, emisja w poszczególnych krajach UE
jest bardzo zróżnicowana i nie można w dyrektywach unijnych przyjmować jednej miary do
poszczególnych krajów. Inaczej wygląda sprawa obniżenia emisji o 20% np. w Luksemburgu ( 21.75 t)
, który jest największym emitentem CO2 w UE na głowę mieszkańca , a jednocześnie jest
najbogatszym krajem w UE , w którym w 2013 r. PKB per capita wyniósł Euro 83.400. (Nota bene
zobaczymy jak pan Junckers da sobie radę z tak wysoką emisją w Luksemburgu)a inaczej w Rumunii,
gdzie emisja jest najmniejsza ( 3.91) a PKB per capita jest ponad 10 krotnie mniejszy i wynosi Euro
7.100 . Biorąc pod uwagę te dysproporcje należy dać możliwość swobodnego rozwoju przemysłu w
Rumuni, zwalniając ten kraj z jakichkolwiek zobowiązań unijnych i wesprzeć funduszami unijnymi na
rozwój ich przemysłu, jeżeli będą stosować uznany w sektorze BAT. Jedynym ograniczeniem winne
być regulacje rządu rumuńskiego, który najlepiej wie jak chronić swoje środowisko i jak rozwijać swój
potencjał przemysłowy, aby móc „gonić” UE w ramach polityki spójności.
Przy okazji warto obalić krzywdzący dla Polski mit, zgodnie, z którym Polska stosując węgiel jest
krajem „zatruwającym” UE. Polska mimo stosowania węgla, ( choć widać wyraźną tendencję
spadkową) wyemitowała w 2012 r. 8.42 t na głowę mieszkańca. W tym samym czasie Luksemburg
21.75 t.; Estonia 15.75 t.; Rep. Czech 10.81 t.; Finlandia 9.88 t.; Holandia 9.82 t.; Niemcy 9.75 t.;
Belgia 9.58 t.; Polskę wyprzedza 7 krajów UE. Przy okazji warto wskazać, że Dania uważana
powszechnie za kraj bardzo ekologiczny emituje 6.97 t CO2 , a 48% energii elektrycznej jest
wytwarzanej w oparciu o węgiel.
Jeżeli spojrzymy na ograniczenie emisji w latach 1990 do 2012 r., to takie kraje jak Austria, Słowenia ,
Irlandia, Grecja, Portugalia i Hiszpania nie tylko nie ograniczyły tej emisji , ale ją zwiększyły(patrz
tabela poniżej).
6
Tabela zmian emisji CO2 w okresie 1990-2011 [%]
(opracowanie Central Europe Energy Partners)
Państwo Zmiana % Państwo Zmiana %
Litwa -57% Belgia -15%
Łotwa -57% Francja -14%
Rumunia -51% Polska -12%
Estonia -49% Holandia -8%
Bułgaria -40% Włochy -6%
Słowacja -39% Finlandia -4%
Węgry -32% Irlandia 5%
Czechy -32% Austria 6%
Wielka Brytania
-29% Słowenia 8%
Niemcy -27% Grecja 11%
Dania -17% Portugalia 19%
Szwecja -15% Hiszpania 24%
Nie będę wskazywał na przyczyny tego stanu rzeczy, chciałem jedynie wskazać na fakt, że sytuacja w
UE nie jest jednolita i wymaga uwzględniania różnorodności przy formułowaniu dyrektyw unijnych.
5.4.Założenia do 2030r. –
Obniżenie emisji gazów cieplarnianych w UE o 40% w porównaniu z rokiem 1990 jest bardzo
niespójnym celem. Jak spojrzymy na tabelę w pkt. 5.3 to niektóre kraje już dawno wykonały ten cel a
niektóre muszą do niego dążyć z tym, że jest to droga bardzo kosztowna. Jeżeli przyjmiemy, że
obniżenie emisji jednej tony CO2 kosztuje około $ 600.- to mnożąc to przez miliony ton emisji
,dochodzimy do astronomicznych cyfr. Kraje same winny decydować, na co je stać a na co nie, a UE
wspierać finansowo takie rozwiązania, które prowadzą do ograniczenia emisji przy zastosowaniu BAT
sektorowego.
System handlu emisjami - ETS – jest to najbardziej kontrowersyjne rozwiązanie, które praktycznie
nie przyjęło się nigdzie na świecie. Sam podział obszaru emisji mniej więcej po połowie na emisję
objętą systemem ETS i nieobjętą jest podziałem sztucznym. Dla osiągniecia celów klimatycznych jest
obojętne czy obniżenie emisji nastąpi np. w transporcie ( patrz program Obamy w tym zakresie) czy
też przy odpowiedniej gospodarce odpadami w miastach czy też w przemyśle cementowym
stalowym, chemicznym. Wyniki uzyskiwane w obszarach nieobjętych ETS-em są równie ciekawe a w
7
wielu przypadkach nawet ciekawsze niż w obszarach objętych ETS-em, dzięki wzrastającej
świadomości społecznej i odpowiednim programom unijnym i krajowym. Natomiast system ETS-u
służy tylko tym, którzy chcą zarabiać na spekulacjach jednostkami emisyjnymi, bo ETS wcale nie
stymuluje obniżania CO2. Zwolennicy ETS chcieliby, aby cena za 1 tonę CO2 była jak najwyższa, to
znaczy,aby na rynku nie pojawiły się zwolnione ilości CO2 dzięki wdrażanym nowoczesnym
rozwiązaniom technologicznym, a więc są przeciwko postępowi technologicznemu, który uwalnia
CO2 do handlu i cena jest niska. Na tym spekulantom nie da się tyle zarobić ile oczekiwali. Stąd pod
szczytnym hasłem walki z CO2 udało się wprowadzić backloading ,ponieważ (jak sadzę)
parlamentarzyści nie do końca rozumieli sprawę. Idąc na tej samej fali spekulanci/lobbyści chcą
dalszych zaostrzonych zmian .Jak wieści cytowany wyżej European Power Daily. Dążąc do zwiększenia
ceny CO2 proponują takie manewrowanie cenami, aby były jak najwyższe, co najmniej na poziomie
Euro 50-60 za jedną tonę CO2 i jest oczywistym , że to osiągną poprzez wprowadzenie liniowego
wskaźnika 2.2% rocznie oraz dodatkowo poprzez „zdejmowanie z rynku nadwyżek CO2” decyzjami
administracyjnymi UE. Pytane o zdanie bogate firmy z krajów UE15 nie będą miały nic przeciwko
temu, bo jest to mechanizm niszczący ewentualny rozwój firm z krajów biedniejszych –UE 11. W ten
sposób zamiast konwergencja nastąpi pogłębianie się różnic pomiędzy krajami UE i tworzenie
regionów dwóch prędkości. Idąc przykładem chociażby gospodarki amerykańskiej, można bez
krzywdy dla spaw klimatycznych zrezygnować z systemu ETS a oprzeć się na rozwoju nowych bardziej
czystych technologiach.
Zreformowanie ETS-u – zdaję sobie sprawę z tego , że urzędnicy unijni tak przyzwyczaili się do idei
ETS-u, że jest to dla nich największa wartość. Jak z dotychczasowych działań wynika mniej się
przejmują bezrobociem czy spadającą konkurencyjnością UE czy też ceną energii , a bardziej ETS-em.
A powinno być odwrotnie. Najpierw sprawy bezrobocia ,rozwoju przemysłu, cen energii czy rozwoju
technologicznego a na końcu ETS, tak jak to robią inne kraje. Mówi się, że UE nie chce zabijać swego
przemysłu i dla sektora energochłonnego stworzyła możliwość w postaci czasowego wyłączenia
niektórych gałęzi przemysłu z wymogów nałożonych przepisami związanymi z ETS (carbon leakage). Z
pewnością jest to jakieś pozytywne rozwiązanie, ale wpisanie na listę carbon leakage wymaga decyzji
urzędników unijnych a to nie sprzyja długofalowemu planowaniu i inwestowaniu przynajmniej w
okresach 15-20 letnich, bo będąc dzisiaj na liście carbon leakage , jutro można być wykreślonym. Tak
się nie rozwija gospodarki. ETS zakłada, coroczne obniżanie limitu CO2 o 2.2%. To jest dekretowanie
postępu technologicznego. Spełnienie corocznych limitów 1.74% do 2020 r. nie będzie łatwe do
spełnienia już po roku 2016 a dalsze ich mechaniczne zaostrzanie bez względu na możliwości
postępu technologicznego , oznacza likwidację wielu gałęzi przemysłu w UE. Należałoby, zatem ten
wskaźnik znieść tak jak ręczne sterowanie ilością CO2. Jeżeli na rynku pojawia się większa ilość do
sprzedaży to wtedy urzędnicy unijni, będą decyzjami administracyjnymi redukowali takie ilości, aby
uzyskać wysokie ceny CO2 ku uciesze spekulantów i rozpaczy wielu inwestorów. UE musi wybrać, na
czym jej bardziej zależy, na rozwoju gospodarczym czy na bogaceniu się wąskiej grupy bogatych.
Twierdzenie, że wysokie ceny, CO2 stymuluje rozwój OZE nie do końca jest zgodne z rzeczywistością,
bo OZE rozwija się w UE bardzo dynamicznie przy niskim poziomie cen za jednostkę CO2. Wiadomym
też jest, że przy obecnym stanie możliwości techniczno/technologicznych przekroczenie poziomu OZE
o 25% w całości miksu energii w poszczególnych krajach powoduje duże perturbacje w absorpcji
takiej energii, oczywiście mówię tu przede wszystkim o energii wiatrowej i słonecznej a nie hydro-.
Najlepszym dowodem są kłopoty Niemiec w tym zakresie. Dodatkowym czynnikiem jest cena energii
8
pozyskiwanej z OZE. Oblicza się, że np. w Niemczech z tytułu OZE (wiatr, słońce) koszt energii
elektrycznej jest wyższy o prawie Euro 80 rocznie na głowę mieszkańca. Niemców na to stać przy ich
PKB per capita wynoszącym Euro 32.300.- w roku 2012, przy średniej w krajach UE11 Euro 9.700, nie
mówiąc o Bułgarii, gdzie PKB wyniosło Euro 5.400. To, co dla Niemców oznacza koszt Euro 80.- na
głowę mieszkańca to mieszkaniec Europy Centralnej będzie odczuwał, jako obciążenie w wysokości
trzykrotnie większej tj. Euro 240.- , a to już nawet w Niemczech budziłoby duży opór. Zależy nam na
taniej energii elektrycznej, jako determinującej rozwój społeczny naszych krajów. Dajmy, zatem
możliwość decydowania poszczególnym krajom, w jakim tempie będą absorbować OZE i jakimi
nakładami. Wysokie ceny CO2 to np. zamykanie elektrowni węglowych opartych na najtańszym
źródle energii, jakim jest węgiel. Jak pokazałem wyżej, kraj, który posiada elektrownie węglowe nie
jest automatycznie największym emitentem CO2 w UE a nowe technologie pozwalają na obniżenie
emisji o ponad 30%. Te technologie winne być wspierane przez UE i banki z UE a nie są. Daje to pole
do popisu bankom chiński i Południowo Koreańskim. Dlaczego? Bo będzie mniejsza emisja, czyli CO2
będzie tańsze. Absurd unijny. Jednym słowem koncepcja ETS-u, chociaż niepotrzebna powinna ulec
gruntownej przebudowie.
Oto propozycja: Do końca 2030 roku ETS- winien być całkowicie zlikwidowany a wysiłek UE winien iść
w kierunku rozbudowy własnego przemysłu z uwzględnieniem najnowocześniejszych technologii
światowych. Dla każdego sektora przemysłu bez żadnych ograniczeń, a więc również dla sektora
energii elektrycznej, winien być opracowany przez specjalistów benchmark ustanawiający poziom
emisji, który jest technologicznie dopuszczalny w oparciu o analogiczne i stosowane w praktyce
przemysłowej technologie przynajmniej dla 30% danego sektora przemysłu. Odpowiednio
zdefiniowane przedsiębiorstwa, które uzyskują najlepsze rezultaty w sektorze, będą mogły
sprzedawać na rynku również zdefiniowane ilości CO2. Te przedsiębiorstwa, które nie uzyskują
określonego poziomu emisji powinny uzyskać derogację na 5 lat w celu przystosowania się do
zakreślonych wymogów. Jeżeli wymogi nie zostaną spełnione wtedy, albo taki zakład winien być
zamknięty lub będzie zmuszony zakupić odpowiednią ilość jednostek CO2 dla swego dalszego
funkcjonowania. Należy oczekiwać, że cena jednostki CO2 będzie bliska zeru, ale cel obniżenia emisji
zostanie osiągnięty. I o to chodzi. Powinno nam zależeć przede wszystkim na rozwoju przemysłu (
zmniejszeniu bezrobocia) i zwiększeniu konkurencyjności UE, a dzięki promowaniu postępu
technologicznego na zmniejszeniu emisji per capita licząc średnio w UE jako jeden blok gospodarczy
(a nie na poszczególne kraje) . W ten sposób UE będzie w 2030 r daleko poniżej poziomów emisji
zakładanych przez inne potęgi przemysłowe na czele z USA.
9